16 minute read

➭ Dooko³a sto³u. ¯abie udka – str

www.kurierplus.com KURIER PLUS 13 SIERPNIA 2022 15

Dooko³a sto³u ¯abie udka

Advertisement

¯abie udka na stole… Tak, tak… Zdaje sobie sprawê, ¿e macie Pañstwo mieszane uczucia, bo ka¿dy z pewnoœci¹ s³ysza³, ¿e we Francji jadaj¹ taki przysmak, ale ma³o kto odwa¿y³ siê go spróbowaæ. Mimo kilku okazji aby sprawdziæ jak smakuje taki specja³ z ulg¹ wybiera³em grubo krojony salceson. ¯aba u niektórych ludzi wywo³uje lekki dreszcz obrzydzenia mimo, ¿e jest sympatycznym p³azem. Nale¿ê do tej grupy i ¿aby na sumieniu nie mam. Chocia¿ ksi¹¿ê z bajki siê skusi³ i poca³owa³ ¿abê. W zamian mia³ to co mia³… (bo w to: „¿e ¿yli d³ugo i szczêœliwie ma³o kto wierzy”). ¯abie udka jakie trafiaj¹ na sto³y, to tylne nogi niektórych gatunków ¿ab. Po ich odciêciu usuwa siê z nich skórê i…, mo¿na je wykorzystaæ w dowolny sposób: ugotowaæ razem z warzywami w gulaszu, usma¿yæ na patelni, wrzuciæ na grilla, mo¿na obtoczyæ w m¹ce i tartej bu³ce, a potem usma¿yæ w g³êbokim t³uszczu. Takie ¿abie udko wygl¹da wówczas i smakuje podobnie jak skrzyde³ka kurczaka z lekkim akcentem sugeruj¹cym frutti di mare. ¯abie miêso jest te¿ znakomitym Ÿród³em protein i mikroelementów. Jedyny t³uszcz jaki siê w nim znajduje to mas³o na którym najczêœciej sma¿y siê udka, obficie posypuj¹c je estragonem i siekanym czosnkiem. ¯abie miêso nie ma zdecydowanego i silnego smaku, dlatego wa¿n¹ rolê odgrywaj¹ mocne przyprawy i sosy.

¯aby to p³azy, które ¿yj¹ w œrodowisku wilgotnym, najczêœciej w stawie lub wiêkszym oczku wodnym. Ich skóra to niezwyk³y cud natury, bo jest w stanie absorbowaæ tlen z wody. ¯aba kojarzy siê z ¿abimi skokami, bo posiada parê tylnych, bardzo silnych nóg. Dziêki temu jest w stanie nie tylko szybko dopaœæ swoj¹ ofiarê, ale równie szybko uciec przed tymi, którzy na ni¹ poluj¹. Miêœnie na jej tylnych nogach to tak naprawdê jedyna, miêsista czêœæ ¿aby, dlatego na stó³ trafiaj¹ jedynie ¿abie udka. Udka stanowi¹ zazwyczaj 30 procent ca³ej wagi ¿aby!

Na œwiecie ¿yje oko³o siedem tysiêcy gatunków ¿ab, ale tylko kilka z nich roœnie do rozmiarów pozwalaj¹cych na uzyskanie z nich ¿abich udek. Wiele z tych ¿ab ma skórê, która wydziela toksyny, dziêki czemu broni¹ siê przed drapie¿nikami i amatorami ¿abich udek. Ze wzglêdu na popularnoœæ ¿abich udek próbuje siê je hodowaæ, ale jest to niezwykle trudne zadanie, dlatego wiêkszoœæ z nich pozyskuje siê wprost z natury, bo s¹ po prostu tañsze. Podczas zbierania ¿ab, pojedyncza osoba jest w stanie zebraæ a¿ trzy tysi¹ce niu, w Fellsmere na Florydzie odbywa siê festiwal ¿abich udek. Organizowany jest on nieprzerwanie od 32 lat i œrednio bierze w nim udzia³ 80 tysiêcy uczestników, którzy zjadaj¹ ponad trzy tony ¿abich udek! We Francji podobny festiwal ma miejsce w lipcu w okolicach miasta Anger, gdzie serwuje siê w tym czasie udka z 80 tysiêcy ¿ab. Ciekawe jest to, ¿e w obu przypadkach tak na Florydzie jak i we Francji, festiwale ¿abich udek wymyœlono po to, aby sta³y siê atrakcj¹ turystyczn¹ dla hedonistów i jak siê okazuje, organizatorzy mieli racje, bo apetyt ludzki nie zna granic. W okolicy miasteczka Vittel we wschodniej Francji hoduje siê ¿aby w celach konsumpcyjnych i za³o¿ono tam nawet organizacjê o niepokoj¹cej nazwie – Braterstwo Smakoszy ¯abich £ydek. Szef tej organizacji mawia, ¿e „¯aby s¹ jak kobiety. Tylko ich ³ydki s¹ smakowite”. Organizowany przez to „braterstwo” doroczny festiwal gromadzi 20 tysiêcy chêtnych i zjada siê tam siedem ton tego przysmaku. Mo¿na tam nawet zjeœæ pizzê z ¿abim miêsem, a na deser ¿abie udka w czekoladzie.

Wszystko to sprawia, ¿e co najmniej jedna trzecia ca³ej, œwiatowej populacji ¿ab stanê³a na progu wyginiêcia. Ludzki apetyt na ¿abie udka nie jest jedynym powodem. ¯aby s¹ niezwykle czu³e na zanieczyszczenie naturalnego œrodowiska i s¹ traktowane jak kanarek w kopalni. Ich wymieranie lub drastyczne zmniejszenie populacji to informacja, ¿e coœ w œrodowisku naturalnym, w jakim ¿yjemy jest nie tak. Powodów mo¿e byæ bardzo wiele. Melioracja bagien, pestycydy, które zabijaj¹ owady, nawozy sztuczne, zmiany pola elektromagnetycznego na które ¿aby s¹ bardzo czu³e i wiele innych.

¯aby ¿yj¹ na naszej planecie d³u¿ej ni¿ ludzkoœæ. Najstarsze znalezione œlady ¿ab pochodz¹ sprzed 250 milionów lat! Pierwszymi ludŸmi, którzy odkryli, ¿e ¿abie udka s¹ dobre do jedzenia nie byli bynajmniej Francuzi, a mieszkañcy dzisiejszej Wielkiej Brytanii, którzy ¿yli w okolicy Stonehenge. Na masowa skalê jako pierwsi jedli ¿abie udka mieszkañcy Chin. Je siê je tam do tej pory, podobnie jak w innych krajach obejmuj¹cych teren Indochin. W Mezoameryce ¿aby jedli Aztecy. W Europie wiêksze iloœci ¿abich udek je siê dopiero od XII wieku. W œredniowiecznej, francuskiej kronice zapisano, ¿e kiedy w³adze koœcielne ustanowi³y surowe posty, zabraniaj¹ce spo¿ywanie miêsa, zakonnicy w klasztorach jedli w te dni ¿abie udka, które w ówczesnym rozumieniu gastronomii – miêsem nie by³y. Za zakonnikami pod¹¿y³a reszta Francuzów i dlatego dziœ ¿abie udka kojarz¹ siê z Francj¹ a Francuzów pogardliwie nazywa siê „¯abojadami”. Kiedy Francuzi zasiedlili amerykañsk¹ Luizjanê natychmiast zainteresowali siê lokaln¹ populacj¹ ¿ab i wprowadzili je do kuchni Cajun i kreolskiej.

Po II Wojnie Œwiatowej zapotrzebowanie we Francji na ¿abie udka wzros³o tak gwa³townie, ¿e sprowadzano je z Rumunii. W wyniku tego rumuñskie ¿aby kompletnie zniknê³y z krajobrazu tego kraju. Po tym wszystkim ktoœ wreszcie poszed³ po rozum do g³owy i zakazano rabunkowego pozyskiwania ¿ab z ich naturalnego œrodowiska. Podczas wyrywkowych kontroli ¿abich udek badane jest DNA p³azów i okazuje siê, ¿e wiele z nich nie jest w³aœciwym gatunkiem ¿ab lub pochodzi z innego miejsca ni¿ zapewnia³ o tym importer. To sprawia, ¿e regulacje dotycz¹ce pozyskiwania i sprzeda¿y ¿abich udek s¹ coraz ostrzejsze w nadziei uratowania ¿abiej populacji.

W Polsce ¿abie udka nigdy nie sta³y siê popularne. Co prawda jada³a je elita, pragn¹ca naœladowaæ styl francuski, ale dla typowego Polaka ¿abie udka by³y wrêcz obrzydliwe. Globalna kuchnia sprawi³a, ¿e mo¿na je dziœ dostaæ w supermarketach i trafiaj¹ one na polskie sto³y. Wszystkie ¿abie udka pochodz¹ z importu co oznacza, ¿e polska ¿aba mo¿e spaæ spokojnie, bo jest pod ca³kowit¹ ochron¹. Czy ¿aby jako gatunek maj¹ szanse przetrwaæ nieumiarkowany apetyt cz³owieka? To zale¿y od ka¿dego z nas. W popularnym przedstawieniu kukie³kowym „Muppett Show”, prowadz¹cej wystêpy ¿abie Kermit zaproponowano przedstawicielstwo sieci restauracji sprzedaj¹cej fast food robiony z ¿abich udek. W tej nieco makabrycznej scenie Kermit mia³ powiedzieæ: „To co widzê, to miliony ¿ab poruszaj¹cych siê o maleñkich kulach”. I jest to dodatkowy powód aby nie jeœæ ¿abich udek.

tych p³azów w ci¹gu jednej nocy pracy. Jest to oko³o 60 kg ¿ab. To sprawia szereg powa¿nych problemów, bo apetyt na ¿abie udka mo¿e w powa¿ny sposób zmniejszyæ populacje ¿ab w konkretnym œrodowisku naturalnym.

Najbardziej po¿¹danym gatunkiem ¿ab, z których pozyskuje siê udka to amerykañska ¿aba rycz¹ca lub europejska ¿aba trawna. ¯aba rycz¹ca, ¿yj¹ca w USA jest wiêksza od tej z Europy. Wy³apywanie ¿ab wprost ze œrodowiska naturalnego jest w dzisiejszych czasach drobiazgowo regulowane. Podobnie jak w przypadku ryb znaczenie ma wielkoœæ z³apanej ¿aby, bo nie mo¿e byæ ona zbyt ma³a. Obecnie w USA nie mo¿na z³apaæ w ci¹gu jednego dnia wiêcej ni¿ dwanaœcie ¿ab dziennie, i to pod warunkiem, ¿e w tym czasie nie s¹ one chronione ze wzglêdu na sezon godowy. Z tego powodu ¿abie udka sprowadza siê do USA g³ównie z Azji i s¹ one ju¿ pozbawione skóry i zamro¿one. Nie ma wiêc sposobu aby ustaliæ z jakiego gatunku ¿ab one pochodz¹. Jeœli kraj eksportuj¹cy ¿abie udka nie ma œcis³ych regulacji w kwestii pozyskiwania ¿ab, to mo¿na mieæ pewnoœæ, ¿e czêœæ takich udek nie bêdzie pochodziæ z ¿ab jadalnych.

Importowane ¿abie udka podawano podczas obiadu inauguruj¹cego rz¹dy prezydenta Richarda Nixona i wielu jego goœci siê nimi zatru³o. Smakoszem ¿abich udek by³ prezydent Grover Cleveland i by³y one dla niego ulubionym jedzeniem. ¯abie udka na kontynencie amerykañskim zjada siê przede wszystkim w Luizjanie, a tak¿e we francuskiej Kanadzie.

Wed³ug oficjalnych danych ka¿dego roku na ¿abie udka zabija siê oko³o 400 milionów ¿ab! Agencje ochrony przyrody zwi¹zane z ONZ uwa¿aj¹, ¿e ka¿dego roku w celach spo¿ywczych zabija siê co najmniej miliard tych sympatycznych p³azów. W samej Francji na ten cel poœwiêca siê 160 milionów ¿ab rocznie. Najwiêkszym eksporterem ¿ab na œwiecie jest Indonezja, sk¹d pochodzi 80 proc. ca³ego europejskiego zaopatrzenia w ¿abie udka. USA jest drugim po Francji konsumentem ¿ab na œwiecie i importuje 2280 ton ¿abich udek rocznie i jest to 20 proc. œwiatowego spo¿ycia. Amerykanie tak zasmakowali w tym ¿abim specjale, ¿e prawdopodobnie od tego roku w USA spo¿ywa siê ich wiêcej ni¿ we Francji i Belgii razem wziêtych! 29 lutego w USA obchodzi siê Narodowy Dzieñ ¯abich Udek co – na szczêœcie dla ¿ab, wypada raz na cztery lata, w rok przestêpny. Za to co roku w stycz-

Sklep w Singapurze Adam Ma³osolny

Prezydent Obama je ¿abie udka

16 KURIER PLUS 13 SIERPNIA 2022

St. Fleszarowa - Muskat

PowieϾ w odcinkach

Lato nagich dziewcz¹t

Lato nagich dziewcz¹t

odc. 51

Lato nagich dziewcz¹t przenosi nas do Sopotu lat 50. Trwa gor¹ce lato, pachn¹ce rozpalon¹ s³oñcem pla¿¹ i olejkiem do opalania. Monciak têtni ¿yciem – rz¹dzi nim barwny t³um spragniony kawiarnianych romansów i klubowych przygód. Grzegorz, znany rzeŸbiarz, przyjecha³ tutaj w poszukiwaniu natchnienia i modeli do swoich prac. Otoczony kobietami, które zabiegaj¹ o jego wzglêdy i uczucia, walcz¹c o chwilê uniesienia, odnajdzie wreszcie mi³oœæ. Odbêdzie siê to jednak w doœæ zaskakuj¹cych okolicznoœciach...

Ulka spa³a zwiniêta w k³êbek na jakimœ gipsowym kad³ubie. Pod g³owê pod³o¿y³a sobie drugi fragment o niedwuznacznie wypuk³ym kszta³cie. By³a pomiêta, zakurzona i pobielona gipsem.

Gdy wszed³, zerwa³a siê na równe nogi. – Pan jest... pan jest... – zawo³a³a w bezsilnej z³oœci. – Zwierzê! – dokoñczy³ Grzegorz, stawiaj¹c na skrzynce przed ni¹ deseczkê z jedzeniem. – Bardzo szczêœliwe zwierzê – chcia³em ci powiedzieæ! Zobacz, co ci przynios³em. Musisz zaraz napiæ siê herbaty, wla³em do niej trochê koniaku, na pewno zmarz³aœ. – Niech to pana nic nie obchodzi! – zawo³a³a. – Niech pan to sobie zaraz zabierze, a jak nie, to kopnê to i rozwalê! – Nie kopniesz i nie rozwalisz, bo to jest tak¿e i moje œniadanie. Bêdziemy jeœæ i rozmawiaæ. Bo widzisz, muszê ci coœ powiedzieæ.

Rozciera³a odciœniête na ciele fragmenty rzeŸby.

Grzegorz nala³ w kubek herbaty i poda³ jej. – Muszê ci powiedzieæ coœ wa¿nego: zostanê ojcem!

Unios³a kubek do ust, ale odstawi³a go natychmiast. – Co mi pan tu za g³upstwa opowiada?! – krzyknê³a. – To nie jest wcale takie g³upie – twoim ojcem! Chcia³em ciê w³aœnie prosiæ o rêkê twojej matki.

Ulka przysiad³a na skrzynce i patrzy³a na niego oniemia³a.

Podsun¹³ jej bu³kê z kie³bas¹. – Jedz! I wypij herbatê, zanim wystygnie. Matka by mi nie wybaczy³a, gdybyœ siê zaziêbi³a. – Wiêc to jednak ona wczoraj tu by³a. – Ona. Szuka³a ciê. – I wtedy pan postanowi³... wtedy pan zdecydowa³ siê... z ni¹ o¿eniæ? – O, nie! To by³o bardzo dawno – odpowiedzia³ Grzegorz w zadumie. – Wtedy, kiedy po raz pierwszy zapragn¹³em kochaæ kobietê.

Oddycha³a ciê¿ko. Ugryz³a kawa³ek bu³ki, ale nie prze³knê³a go. Pomyœla³a, ¿e studebaker nie wymknie siê jednak jej z rêki. Grzegorz na pewno zgodzi siê, ¿eby nauczy³a siê prowadziæ. A gdzie bêd¹ mieszkaæ? Mo¿e w Warszawie? – Wypij herbatê! – powtórzy³ Grzegorz.

Przyjê³a kubek i usi³owa³a siê uœmiechn¹æ. Wypad³o to blado. – Chodzi o to, ¿ebyœ nie zrobi³a matce awantury. Ona jest w gruncie rzeczy o wiele m³odsza od ciebie. – Ja to od dawna wiem – burknê³a. – Nie potrzebuje mi pan tego mówiæ. – Ona siê bardzo ciebie boi. Musisz mieæ przed ni¹ minê, ¿e siê trochê cieszysz. – Przecie¿ ja naprawdê siê trochê cieszê – powiedzia³a cicho.

Grzegorz pochyli³ siê i poca³owa³ j¹ w ma³y nosek.

By³ zimny jak u GwoŸdzia. – Wypij herbatê! – powtórzy³.

Pi³a pos³usznie i przegryza³a bu³k¹. Nagle coœ siê jej przypomnia³o. – Czy pan powiedzia³ matce, ¿e mnie pan tu zamkn¹³? – Tak. – Po co? – krzyknê³a. – Po co pan to zrobi³? – Musia³em jej powiedzieæ prawdê. Od dziœ wszyscy mówimy prawdê. Nie bój siê, ona nie bêdzie z tob¹ mówiæ na ten temat. – Jest pan pewny? – Najpewniejszy. I mo¿esz mi mówiæ Grzegorz. Szrama?

Od³o¿y³a bu³kê i poda³a mu rêkê. – Sztama! – Wobec tego jedz i idziemy nad morze. Chcesz siê wyk¹paæ? – Powinnam – wskaza³a na œlady gipsu na rêkach i nogach. – Ale nie mam w czym. – Dam ci moje p³ywki, mam dwie pary. Wiesz, co myœlê? Jak dostanê zaliczkê na pewien pomnik, kupiê tobie i Markowi rowery. – Rowery? – Tak. Chcê, ¿ebyœ zrobi³a z nim piêkn¹ wycieczkê, zanim lato siê skoñczy. – Z Markiem? – zaduma³a siê. – W³aœnie z nim. – Zobaczymy, czy on zechce. – On na pewno zechce.

Uœmiechnê³a siê i milcza³a przez chwilê. Znowu ugryz³a kawa³ek bu³ki i jad³a j¹ w zamyœleniu. – A gdzie bêdziemy mieszkaæ? – zapyta³a. – O tym nie rozmawia³em jeszcze z mam¹. Nie wiem, mo¿e ja przeniosê siê tutaj. GwóŸdŸ zrobi³ siê taki marynista.

Spojrzeli na psa i rozeœmiali siê razem. GwóŸdŸ sta³ przy drzwiach i dopomina³ siê wyjœcia.

Grzegorz skoczy³ na górê po p³ywki i za chwilê by³ z powrotem. Wziêli z sob¹ resztê bu³ek i keksy.

Ulka zdjê³a buciki i boso pobieg³a za GwoŸdziem alejk¹ parku.

Grzegorz z uœmiechem patrzy³ na ni¹. Jak ³atwo by³o uczyniæ j¹ znowu dzieckiem.

XXX

– Zobaczycie, jaka bêdzie heca! – powiedzia³ Kamyk. – Im to nie mo¿e siê podobaæ. – Dlaczego? – spyta³a Ulka groŸnie. Wci¹¿ musia³a siê k³óciæ o opinie artystyczne, które Kamyk wyg³asza³ o którymkolwiek z jej ojców.

Siedzieli we czwórkê wokó³ rzeŸby, któr¹ za chwilê mieli ogl¹daæ ojcowie miasta. Grzegorz pojecha³ po nich samochodem, a oni pe³nili honory domu w pracowni, wysprz¹tanej na ten dzieñ jak Wersal.

– Bo to nie jest to, co sobie wyobra¿ali. Nikt nie zapyta³, co Bieñ ma zamiar wyrzeŸbiæ, a teraz bêdzie heca. Jeœli ci panowie s¹ konserwatywni w swoich pogl¹dach na sztukê, prawdopodobnie chêtnie widzieliby jakieœ popiersie. Jeœli sk³aniaj¹ siê ku nowoczesnoœci, woleliby coœ w stylu rzeŸb Moorea.

Widzia³em reprodukcje jego rzeŸb wkomponowanych w zieleñ parków... – A dla mnie to jest urocze! – przerwa³a mu Be. Bardzo nie chcia³a tego dnia k³óciæ siê z Kamykiem, ale nie mog³a przyznaæ mu racji. – To jest urocze! –powtórzy³a. – Zobaczycie, jak to siê ludziom spodoba! – Có¿ znowu? – Kamyk zerkn¹³ na ni¹ z ukosa. Nie rozmawiali ze sob¹, ka¿de zdanie, które adresowali do siebie, skierowane by³o w pró¿niê. – Sztuka nie jest od tego, ¿eby podobaæ siê ludziom.

Nie wiedzia³a, czy z niej kpi, czy mówi powa¿nie. Bardzo nie chcia³a ju¿ siê z nim k³óciæ. Odpali³a Kanadyjczyka, dziwnie nie mia³a ochoty na rozpoczynanie nowego romansu. Zaduma³a siê. – Nie wiadomo czy Kamyk skoñczy³ ju¿ z t¹ babk¹, z któr¹ go widzia³a dwukrotnie w Grand Hotelu? Mo¿e naprawdê coœ go do niej ci¹gnê³o, a mo¿e tylko chcia³ zrobiæ jej na z³oœæ – g³upio zachowa³a siê z tym Kanadyjczykiem.

Ale ona znowu chcia³a zrobiæ na z³oœæ Bieniowi, a on tego nawet nie zauwa¿y³. Nie chce ¿adnej z nich, a ¿eni siê z matk¹ Ulki. Ukrad³a dla niego psa! Cz³owiek osiwieje, a nigdy nie bêdzie wiedzia³, o co w³aœciwie chodzi mê¿czyznom. – Artysta nie mo¿e pozwoliæ, aby by³ w pe³ni zrozumiany – dowodzi³ dalej Kamyk, choæ w³aœciwie nikt go nie s³ucha³. Ulka odwróci³a siê od niego, obra¿ona. Marek usi³owa³ zajrzeæ jej w oczy. A Be zajêta by³a swoimi myœlami. – Tylko wtedy, kiedy nie jest w pe³ni zrozumiany, mo¿e osi¹gn¹æ powszechny podziw.

A podziw rodzi geniuszy. Nigdy na odwrót.

Westchn¹³, sam nie wiedzia³, po co to mówi. Zerkn¹³ ku Be – ona i tak nie by³a w stanie tego zrozumieæ. Z Roso³owsk¹ mo¿na by³o chocia¿ o czymœ pomówiæ. Ale w gruncie rzeczy by³a w³aœnie przez to mêcz¹ca. Zawsze mia³a minê, ¿e wie wszystko lepiej od niego. Ciekawe, czy skoñczy³a jakieœ studia?

On ostatecznie mia³ tê Wy¿sz¹ Szko³ê Teatraln¹ za sob¹, a nigdy nie da³ jej tego odczuæ. Powiedzia³by jejto wprost, gdyby nie Warszawa, któr¹ mu obiecywa³a. Ale czy w³aœciwie warto by³o pchaæ siê do Warszawy? Gdzie bêdzie mieszka³? Nie mia³ ochoty tu³aæ siê gdzieœ po k¹tach, a siostry w Krakowie nikt tak ³atwo nie zast¹pi. – Przelewa siê! – krzyknê³a Ulka, zrywaj¹c siê z miejsca.

W umywalni studzono pod kranem wino na przyjêcie goœci. Marek pod¹¿y³ za ni¹.

Be odwróci³a siê lekko ku Kamykowi. Znowu mia³a na sobie sukniê w¹sk¹ jak futera³, bez ramion, na pewniaka trzymaj¹c¹ siê na biuœcie. Na g³owie ko³ysa³ siê przy ka¿dym ruchu chiñski s³omkowy kapelusz, przytrzymany szerok¹ wst¹¿k¹ przeci¹gniêt¹ od ronda pod brodê.

Kamyk udawa³ wci¹¿, ¿e jej nie widzi. Wsta³ i ogl¹da³ rzeŸbê. – Usi¹dŸ przy mnie – odezwa³a siê Be.

Stan¹³, ale nie odwraca³ g³owy: – No, chodŸ¿e! – powtórzy³a. – Po co? Masz za ma³o Kanadyjczyka?

– IdŸ do diab³a z Kanadyjczykiem! Nie rozumiesz siê na ¿artach? – £adny ¿art! Afiszujesz siê z facetem – wiem, ¿e u ciebie te sprawy szybko postêpuj¹ naprzód.

Zerwa³a siê i przyskoczy³a do niego. – Oczywiœcie masz prawo nie wierzyæ, ale po Kanadyjczyku mogê iœæ do spowiedzi. Dwa razy za wczeœnie zaofiarowa³am siê mê¿czyŸnie. Raz tam komuœ – posmutnia³a – i nie skorzysta³. A drugi raz tobie.

Mam nauczkê na ca³e ¿ycie.

Kamyk zaczerwieni³ siê gwa³townie. – Co masz mi do zarzucenia? Przecie¿ ty pierwsza przygrucha³aœ sobie tego cadillaca. – Ach, przestañ ju¿ o tym mówiæ. Chcia³am zrobiæ na z³oœæ Bieniowi. – Bieniowi? – No! – Be westchnê³a. – Widzisz, jaka by³am g³upia! A ty naturalnie skorzysta³eœ z okazji i musia³eœ zaraz z³apaæ za jakieœ cia³o. – Daj¿e spokój! – Kamyk machn¹³ rêk¹. – Ona ma mi zrobiæ anga¿ do teatru w Warszawie.

Be rozeœmia³a siê. – Ona? – Ona. Co myœlisz? Ma tam jakieœ stosunki.

Be wci¹¿ siê œmia³a. – Ona ma stosunki? To ja ci powiem, jakie ja mam stosunki. Wiesz, kim jest mój ojciec?

Kamyk prze³kn¹³œlinê. – Kim? – Mój ojciec ma najelegantszy zak³ad szewski na Nowym Œwiecie. A wiesz komu robi buty? – nachyli³a mu siê do ucha.

Kamyk zbarania³. – Ona ojca bardzo ceni, mówi do niego: mój drogi panie Benedykcie! Nie myœl, ojciec jej robi³ buty wtedy, kiedy jeszcze by³a pann¹. To ma swoje znaczenie! Ojciec zawsze powtarza, ¿e robi buty tylko dla piêknych nóg, wcale nie dba o to, do kogo nogi nale¿¹. Ona siê wtedy œmieje. Ojciec jej nigdy jeszcze o nic nie prosi³. Co to dla niej znaczy zadzwoniæ do jakiegoœ dyrektora teatru?... – Ba! – rzek³ Kamyk w rozmarzeniu. – Wiesz co? – zawo³a³a Be. – JedŸmy jutro do Warszawy. Stary wróci³ ju¿ z W³och. Na pewno bêdzie w œwietnym humorze.

Kamyk zak³opota³ siê, niewiele mia³ ju¿ pieniêdzy. – Gdzie bêdê mieszka³? – W naszej cha³upie na Bielanach. U nas zawsze ktoœ mieszka. Stary drañ, bo drañ, ale ma dobre serce. – Spojrza³a na niego. – Tylko nie myœl, ¿e siê bêdziesz musia³ zaraz ¿eniæ. Wprost przeciwnie, wcale na to nie lecê. Wolê przyjemnoœæ bez obowi¹zków. No wiêc co? Poci¹g mamy o ósmej.

W³aœciwie wszystko ju¿ postanowi³a i nie by³o siê nad czym namyœlaæ.

Kamyk skin¹³ g³ow¹ i uœmiechn¹³ siê z ulg¹. Czy nie mia³ szczêœcia – po tacie kowalu? Czy nie mia³ szczêœcia po mamie, któr¹ kowal uwiód³? Dziewczyna mia³a nie tylko g³owê na karku, ale ta g³owa, kark i reszta, by³y anatomi¹ w najprzedniejszym gatunku i sto go³ych babek nie podnieca³o tak, jak jedna Be w przyciasnej sukience.

Po³o¿y³ d³oñ na jej plecach i przyci¹gn¹³ do siebie. – No widzisz, ty oœle! – szepnê³a.

www.kurierplus.com

Stanis³awa Fleszarowa-Muskat

C.D.N.

This article is from: