36 minute read

➭ Oœmiornica polska. Za garœæ dolarów – str

8 KURIER PLUS 13 SIERPNIA 2022

www.kurierplus.com

Advertisement

Oœmiornica polska

Chris Miekina

Za garœæ dolarów

Wiosn¹ 1970 r. sto³eczny klub pi³karski „Legia Warszawa” stan¹³ przed ogromn¹ szans¹. W rozgrywkach europejskich mistrzów krajowych, pi³karze Legii najpierw rozgromili rumuñski UT Arad, potem naszpikowany gwiazdami francuski Saint-Etienne i w æwiercfinale turecki Galatasaray. Aby dotrzeæ do fina³u nale¿a³o pokonaæ utytu³owany, holenderski zespó³ Feyenoord Rotterdam, ale warszawska dru¿yna czu³a siê pewnie. Polska pi³ka no¿na wchodzi³a w swoj¹ najwspanialsz¹ fazê, której efektem kilka lat póŸniej by³ legendarny zespó³ pod wodz¹ Kazimierza Górskiego. W bramce „Legii Warszawa” sta³ fenomenalny W³adys³aw Grotyñski, uwa¿any za talent wszechczasów. Kibice uwielbiali go i nadali mu przydomek: „Œruba”. „Œruba” nie ba³ siê niczego i rzuca³ siê na pi³kê ryzykuj¹c kopniêcie w g³owê lub inn¹, groŸn¹ kontuzjê. Jego przydomek wcale nie sugerowa³ sprawnoœci fizycznej, a raczej szaleñstwo jakie rozgrywa³o siê w jego g³owie. Pi³karze mówili, ¿e „Œruba” rzuca³ siê tam, gdzie inni pi³karze bali siê wstawiæ nogê. Do tego Grotyñski by³ przystojny jak aktor filmowy. Wiedzia³ o tym i u¿ywa³ ¿ycia. Ubiera³ siê tylko w markowe, drogie ubrania, a po Warszawie jeŸdzi³ sportowym Fordem „Mustangiem”. W 1970 r., „Mustang” w socjalistycznej Polsce traktowany by³ jak Ferrari”. Wzbudza³ zainteresowanie i zazdroœæ. Grotyñski do Warszawy trafi³ w 1964 r. z zespo³u „Mazur Karczew”. B³yskawicznie sta³ siê filarem warszawskiej dru¿yny ustanawiaj¹c niepobity do dziœ rekord – 762 minuty bez utraty bramki. Dziœ, najbardziej rozpoznawalnym polskim bramkarzem w historii futbolu jest Jan Tomaszewski, ale w 1970 r. nikt go nie bra³ pod uwagê. Gwiazda W³adys³awa Grotyñskiego b³yszcza³a pe³nym blaskiem.

Drugim filarem warszawskiej dru¿yny by³ Janusz ¯mijewski, ofensywnie graj¹cy pomocnik, który swoj¹ technik¹ nie ustêpowa³ najlepszym pi³karzom œwiata w swoich czasach. W gazetach pisano o nim „polski Pele”, ale kibice nazywali go od nazwiska: „¯mija”. Doskonale kontrolowal pi³kê w grze, œwietnie dryblowa³ i strzela³ wiele bramek. W „Legii Warszawa” gra³ od 17-go roku ¿ycia, gdy trafi³ tam z OKS Otwock. Warszawski klub da³ za niego komplet koszulek dla zespo³u i kilkanaœcie par butów. By³ prawdziwym gwiazdorem i podobnie jak Grotyñski lubi³ nocne ¿ycie. W nocnych zabawach towarzyszy³a mu czêsto inna legenda pi³ki – Kazimierz Deyna, którego nazywano „Ksiêciem nocy”.

Pierwszy mecz z Feyenoordem odby³ siê w Warszawie. By³ niezwykle zaciek³y, ale zakoñczy³ siê remisem 0:0. O wszystkim mia³ zdecydowaæ rewan¿ w Rotterdamie, ale tak pi³karze jak i kibice byli dobrej myœli. Warszawska dru¿yna mimo, ¿e by³a „czarnym koniem” rozgrywek nie mia³a kompleksów i nie raz udowodni³a, ¿e potrafi wygraæ mecz na obcym stadionie. 15 kwietnia, 1970 r. zawodnicy Legii szybko zmierzali w stronê podstawionego dla nich samolotu, którym mieli polecieæ do Holandii. Na Okêciu ¿egnali ich pe³ni nadziei kibice, a ich oczy zwrócone by³y g³ownie na Grotyñskiego i ¯mijewskiego. To tych dwóch doskona³ych pi³karzy nieoczekiwanie otoczy³a grupa polskich celników. Po chwili poproszono ich do oddzielnego pokoju na rewizjê osobist¹. Przy obu zawodnikach celnicy znaleŸli w sumie 2500 dolarów. Socjalistyczne prawo zakazywa³o wywozu dewiz i by³o to przestêpstwo karane wiêzieniem!

Wieœæ o z³apaniu na przemycie waluty dwóch czo³owych pi³karzy klubu wojskowego „Legia”, natychmiast trafi³a do prezesa klubu, genera³a Zygmunta Huszczy. Uruchomi³ on swoje wp³ywy i nakazano wypuszczenie zawodników. Sprawa przemytu zosta³a od³o¿ona na czas ich powrótu z Holandii. Jednak ani „Œruba” ani „¯mija” nie byli w stanie myœlec o niczym innym, tylko o tym, co ich czeka, gdy wróc¹ do Warszawy. Na boisku byli ju¿ tylko swoimi w³asnymi cieniami i mecz skoñczy³ siê klêsk¹ 0:2. Koledzy w klubie wiedzieli o ca³ym zajœciu i nie mieli do nich pretensji o to, ¿e zagrali s³aby mecz. Ka¿dy z polskich sportowców, uprawiaj¹cych swoj¹ dyscyplinê na œwiatowym poziomie, dorabia³ sobie niewielkim przemytem do krajów jakie odwiedza³. W³adze przymyka³y na to oko. Grotyñski i ¯mijewski wpadli przez to, ¿e kupili dolary od cinkciarzy, którzy okazali siê byæ agentami SB.

Dziœ 2500 dolarów nie wydaje siê du¿¹ sum¹, ale mieszkanie w Warszawie mo¿na by³o kupiæ wtedy za piêæ tysiêcy dolarów! Sportowcy przemycali ze sob¹ kryszta³y, kawior, wódkê albo walutê. Zawodnicy „Legii Warszawa”, klubu uznawanego wówczas za jeden z najbogatszych w Polsce, dostawali 2800 z³otych pensji, 1200 z³otych na do¿ywianie i 600 z³otych za wygrany mecz. Dolar na czarnym rynku kosztowa³ wtedy sto z³otych. By³y to grosze w porównaniu z tym, co zarabiali pi³karze Górnika Zabrze, których pensje by³y dwa razy wy¿sze, bo mieli górnicze etaty, a za ka¿dy wygrany mecz dostawali piêæ tysiêcy z³otych premii. Po powrocie do kraju obaj pi³karze trafili natychmiast na salê s¹dow¹. Zostali nie tylko wyrzuceni z klubu, ale tak¿e pozbawieni stopni woskowych, jakie posiadali ze wzglêdu na grê w zespole, któremu patronowa³a polska armia. Okaza³o siê, ¿e ca³y proces s¹dowy ma o wiele wiêkszy zasiêg i oskar¿onych o przemyt zosta³o piêædziesiêciu innych zawodników, którzy kontraband¹ dorabiali do pensji.

Kiedy pi³karze „Legii” wygrali swój wyjazdowy mecz w Stambule, Grotyñski, ¯mijewski i Feliks Niedzió³ka, z³o¿yli siê wspólnie na kilogram z³ota, który z zyskiem sprzedali w Polsce. ¯mijewski kupi³ za to dolary, które zamierza³ zdeponowaæ na koncie w banku w Berlinie Zachodnim. W s¹dzie zezna³, ¿e zbiera³ na „Wo³gê”, a pieni¹dze mia³ w odpowiednim momencie wwieŸæ z powrotem do Polski i zadeklarowaæ je jako wygrana w kasynie. By³ to powszechnie stosowany proceder, bo w tamtych czasach nie by³o mo¿liwoœci sprawdzenia czy pieni¹dze rzeczywiœcie pochodz¹ z hazardu. Podczas rozprawy s¹dowej wielu zawodników widz¹c, ¿e to nie przelewki i próbuj¹c rozpaczliwie ratowaæ swoj¹ karierê obci¹¿a³o zeznaniami kolegów. Byli wœród nich tak¿e tacy, którzy byli donosicielami SB. ¯mijewski od S³u¿by Bezpieczeñstwa otrzyma³ tak¹ ofertê, ale j¹ wy-

W³adys³aw Grotyñski Janusz ¯mijewski w Legii Warszawa gra³ od 17-go roku ¿ycia. W gazetach pisano o nim „polski Pele”, ale kibice nazywali go od nazwiska: „¯mija”.

„Œruba” po Warszawie jeŸdzi³ sportowym Fordem „Mustangiem”

www.kurierplus.com KURIER PLUS 13 SIERPNIA 2022 9

œmia³. Nigdy mu tego nie zapomniano i do zarzutów doszed³ tak¿e ten, ¿e utalentowany pi³karz wywozi³ dolary, bo chcia³ uciec z kraju. W obliczu s¹du ¯mijewski wyrazi³ tak przekonywaj¹c¹ skruchê, ¿e by³ jedynym z 50 pi³karzy, któremu nie odebrano stopnia – sier¿anta – jaki posiada³. Dosta³ tylko rok wiêzienia, a w poczet odsiadki zaliczono mu osiem miesiêcy w areszcie na Rakowieckiej. Musia³ tak¿e zap³aciæ 15 tysiêcy z³otych grzywny. Po wyjœciu z wiêzienia nie mia³ z czego ¿yæ. W³adze „Legii” doceniaj¹c to, co zrobil w przesz³oœci dla zespo³u, zatrudni³y w klubie jego ¿onê. Ca³y czas trenowa³ wierz¹c, ¿e wróci do zespo³u. Graniczy³o to z cudem, ale taki cud siê zdarzy³. Kiedy rok póŸniej „Legia” gra³a w pucharach z groŸnym, belgijskim Standardem Liege, trener Edmund Zientara, wstawi³ siê za ¯mijewskim w wojskowych w³adzach klubu. Genera³owie siê zgodzili i „¯mija” wybieg³ na boisko. To z jego podania pad³a pierwsza bramka dla „Legii”, a drug¹ zdoby³ ju¿ osobiœcie. Jego kariera by³a jednak skoñczona. Z „Legii” przeszed³ najpierw do „Ruchu Chorzów”, a potem, w 1978 r. wyjecha³ do Kanady, gdzie gra³ „Toronto Falcons” i „Polonii Toronto”. W Kanadzie nie czu³ siê jednak dobrze i w 1985 r wróci³ do Polski. Jego by³y klubowy kolega, Henryk Apostel, by³ trenerem m³odzie¿owej reprezentacji Polski i chcia³ zatrudniæ ¯mijewskiego jako asystenta, ale partyjny beton z PZPN siê nie zgodzi³. Nie chciano aby kryminalista mia³ coœ wspólnego z polsk¹ m³odzie¿¹. Do tego ¯mijewski mia³ k³opoty z hazardem i alkoholem. Przepi³ i przegra³ wszystkie pieni¹dze jakie przywióz³ z Kanady i z pustymi kieszeniami wróci³ do Toronto, gdzie mieszka do dziœ. Od ponad 25 lat nie pije alkoholua od dziesiêciu nie zasiad³ przy karcianym stoliku. Uwa¿a siê za szczêœliwego emeryta i pogodzi³ siê z tym, ¿e nie przeszed³ do historii jaki „polski Pele”. Mniej szczêœcia mia³ W³adys³aw Grotyñski. Dosta³ najwy¿szy wyrok do odsiedzenia – bo a¿ cztery lata – za to, ¿e milicja nie by³a w stanie skonfiskowaæ jego „Mustanga”, którego przezornie zostawi³ na parkingu amerykañskiej ambasady w Warszawie. Zwolniono, go jednak po dwóch latach na ¿¹danie Edwarda Gierka, który kibicowa³ „Zag³êbiu Sosnowiec”. „Zag³êbie by³o zagro¿one spadkiem do drugiej ligi i Gierek, ¿eby ratowaæ swój ukochany klub sprowadzi³ tam Jacka Gmocha, który zasugerowa³, aby w bramce zespo³u stan¹³ „Œruba”.

Grotyñski spe³ni³ pok³adane w nim nadzieje, „Zag³êbie” zosta³o w Ekstraklasie, a on sam zacz¹³ ¿yæ tak jak poprzednio, spêdzaj¹c wolny czas na nocnym ¿yciu i podejrzanych interesach z pó³œwiatkiem. Sta³ siê idolem kibiców, ale kiedy zacz¹³ romansowaæ z siatkarkami „P³omienia Sosnowiec” podziêkowano mu za wspó³pracê. „Legia” nie chcia³a nawet s³yszeæ aby znów gra³ w zespole i Grotyñski wróci³ sk¹d przyszed³ – do „Mazura Karczew”. Ostatni mecz w tym klubie rozegra³ w 1979 r. i przyjecha³ do Warszawy szukaæ szczêœcia. Odcina³ kupony od dawnej s³awy i zawsze rozpozna³ go któryœ z dawnych kibiców stawiaj¹c mu wódkê. Wpad³ w alkoholizm i ca³y swój czas spêdza³ na ³aweczce przed „Okr¹glakiem”, klubem nale¿¹cym do olimpijczyka, W³adys³awa Komara. Za setkê wódki stawa³ pomiêdzy dwoma koszami na œmieci i ³apa³ kopniêt¹ w jego kierunku puszkê po piwie. 28 czerwca 2002 r. jego serce nie wytrzyma³o. Zmar³ na ³aweczce przed „Okr¹glakiem”. Mia³ wówczas 57 lat i nikt ju¿ dziœ nie pamiêta, ¿e zapowiada³ siê na najlepszego bramkarza w historii polskiego futbolu.

Nowy Jork Nr 287 13 sierpnia 2022

13 sierpnia 1944 r. Czarna niedziela Powstania Warszawskiego

Wypalony i zniszczony kad³ub niemieckiego Borgwarda B IV który wybuch³ 13 sierpnia 1944 r. Przeszukiwanie gruzów i ratowanie przysypanych w budynku przy ul. Kiliñskiego 3 zniszczonego w wyniku eksplozji niemieckiego nosiciela ³adunków wybuchowych

Miejsce zdobycia oraz trasa przejazdu zdobycznego Borgwarda IV (rys. Piotr Wawrzkiewicz) Analizuj¹c historiê walk podczas Powstania Warszawskiego, nie sposób obojêtnie przejœæ obok wybuchu niemieckiego pojazdu na Starym Mieœcie, który zabi³ setki warszawiaków. Zdarzenie to by³o jedn¹ z najwiêkszych tragedii Powstania.

Przez kilkanaœcie sekund od eksplozji panowa³a cisza, podczas której chmura dymu przes³oni³a ul. Kiliñskiego. Kiedy z góry spad³ powyginany eksplozj¹ wrak Borgwarda i ostatnie ludzkie szcz¹tki, dopiero wtedy w niebo uderzy³ krzyk przera¿enia ocala³ych i jêki rannych. Ca³a ulica us³ana by³a zw³okami, fragmentami ludzkich strzêpów i mazi¹ krwawego b³ota. Si³a wybuchu by³a tak wielka, ¿e niektóre szcz¹tki cia³ wt³oczy³a w pobliskie kamienice tworz¹c makabryczne p³askorzeŸby z koñczyn i g³ów.

Spróbujmy odtworzyæ wydarzenia tamtego sierpniowego dnia. By³a to s³oneczna niedziela. Niemcy nie przejawiali du¿ej aktywnoœci. Powstañcz¹ barykadê na ul. Podwale obsadzali ¿o³nierze z kompanii harcerskiej batalionu Gustaw z Narodowej Organizacji Wojskowej. Z prawej strony Podwala, na Reducie dowodzi³ pchor. „Ogrodziñski” Lech Pecho. Po lewej stronie dowództwo pe³ni³ pchr. „Krakowski” Tadeusz I³³akowicz, dowódca 3 plutonu kompanii Harcerskiej. Przed po³udniem pod barykadê podjecha³y od strony Placu Zamkowego dwa niemieckie pojazdy pancerne. Wiêkszy pojazd – dzia³o pancerne StuG 40 odda³o jeden strza³ stronê powstañczych stanowisk i przepuœci³o drugi, mniejszy pojazd. By³ on wygl¹dem zewnêtrznym zbli¿ony do tankietki – porusza³ siê na g¹sienicach i nie mia³ wie¿yczki ani uzbrojenia. Dziœ wiemy, ¿e pod polsk¹ barykadê nie podjecha³ czo³g, tylko ciê¿ki transporter ³adunków wybuchowych Borgward B IV. Ale wówczas dla ¿o³nierzy Powstania by³a to broñ zupe³nie nieznana, któr¹ Niemcy œci¹gnêli do Warszawy trzy dni wczeœniej.

Zniszczone kamienice przy Podwalu (nr. 32, 34 i 36), ujêcie od ul. Kiliñskiego, po wybuchu niemieckiego nosiciela ³adunków wybuchowych 13 sierpnia 1944 r.

Transporter podjecha³ pod powstañcze stanowiska, wykona³ kilka nieporadnych manewrów i zatrzyma³ siê tu¿ pod sam¹ barykad¹. Dopiero wtedy zareagowali Polacy, obrzucaj¹c wrogi pojazd butelkami z benzyn¹. W tym samym czasie z akcji wycofa³ siê niemiecki StuG 40. Kiedy na pancerzu Borgwarda pojawi³y siê p³omienie, wyskoczy³ z niego kierowca i nie ostrzelany przez nikogo zdo³a³ uciec. Któryœ z powstañców krzykn¹³, by ugasiæ s³aby ogieñ i po kilku minutach p³omienie zosta³y zd³awione. Dopiero wtedy do ¿o³nierzy batalionu Gustaw dotar³a konkluzja, ¿e w³aœnie zdobyli nieprzyjacielski czo³g!

Chocia¿ z wie¿y zegarowej zrujnowanego zamku strzela³ niemiecki cekaem, powstañcy przeprowadzili pierwsze oglêdziny zdobytego pojazdu. Kiedy na miejscu zdarzenia pojawi³ siê dowódca kompanii ppor. Wojciech Pszczó³kowski „Kostka”, rozkaza³ wykonaæ jeszcze jedno rozpoznanie niemieckiego transportera. Powstañcy, którzy byli w œrodku stwierdzili, ¿e pojazd nie posiada uzbrojenia, s³u¿y prawdopodobnie do przewozu amunicji oraz ¿e znajduje siê w nim radiostacja.

Defilada

Meldunki o zdobyciu czo³gu dotar³y do dowódcy batalionu kpt. Ludwika Gawrycha „Gustawa” oraz dowódcy odcinka mjr. Stanis³awa B³aszczaka „Roga”. Kpt. „Gustaw” chyba przeczuwa³ mo¿liwoœæ podstêpu poniewa¿ nakaza³ pozostawienie zdobyczy na miejscu, a nawet wycofa³ obsadê barykady kilkadziesi¹t metrów w g³¹b stanowisk. Natomiast mjr „Róg” prawdopodobnie od razu uwierzy³ w wielki sukces swoich ¿o³nierzy i wystosowa³ meldunek do dowódcy obrony Starówki p³k Karola Ziemskiego „Wachnowskiego”: „W godzinach popo³udniowych ma³y czo³g rozpoznawczy w rejonie barykady Podwale zatrzyma³em. (...) Wieczorem czêœciowo rozbiorê barykadê i wprowadzê czo³g. Czo³g jest na chodzie”.

Oko³o godz. 16 na Podwalu zjawi³o siê kilku powstañców, oddelegowanych przez mjr. „Roga” do uruchomienia pojazdu i wprowadzenia go na zajêty przez powstañców teren. Wed³ug jednej wersji, ¿o³nierze nale¿eli do Dywizjonu Pancernego „M³ot”. Wed³ug innej, powstañcy ci byli z kompanii motorowej „Orlêta” Zgrupowania „Gozdawa”. Uda³o siê im uruchomiæ transporter i wykonaæ kilka manewrów. ¯o³nierze z baonu Gustaw rozebrali barykadê, a pojazd wjecha³ na polskie Stare Miasto. Praktycznie od pocz¹tku przejazd zdobytego Borgwarda przekszta³ci³ siê w radosn¹ manifestacjê. Kilka osób siedzia³o na pancerzu, a powstañcy i cywile szli za nim coraz wiêksz¹ gromad¹. Pojazd wjecha³ na Rynek Starego Miasta, pod kwaterê mjr. „Roga”, który wyszed³ pogratulowaæ powstañcom zdobyczy. T³um wokó³ pojazdu gêstnia³. Kiedy transporter ruszy³ w dalszy objazd, kroczy³o za nim ju¿ kilkaset ludzi. Zdobycie pancernego pojazdu sta³o siê wielkim œwiêtem tej czêœci Starówki, manifestacj¹ radoœci i zwyciêsk¹ defilad¹. Dalszy przejazd ulicami: Nowomiejsk¹, Podwale i Kiliñskiego poprzedza³ powstaniec z bia³o-czerwon¹ flag¹, a pragnienie zobaczenia polskiego „czo³gu” przyci¹ga³o powstañców, cywilów i najm³odszych.

Janusz Wa³kuski, wówczas 10-letni ch³opak wspomina³: „To, co zobaczyliœmy, wprawi³o nas w os³upienie! Na betonowym podeœcie pod murem obronnym sta³ czo³g z bia³o – czerwon¹ flag¹! (...) Z trudem przeciskaliœmy siê przez zwarty kr¹g ludzi, aby go obejrzeæ z bliska, dotykaæ, g³adziæ jego ch³odny pancerz... – Nasz czo³g! (...). Nas interesowa³o g³ównie jak na niego wejœæ! Antkowi, który by³ starszy i wiêkszy ode mnie, uda³o siê wdrapaæ na górê – mnie niestety nie! Silnik ju¿ zawarcza³, wyrzucaj¹c z siebie k³êby spalin – czo³g mia³ za chwilê ruszyæ, a ja w ¿aden sposób nie mog³em siê na nim zaczepiæ! Wreszcie noga moja znalaz³a na czymœ oparcie, rêk¹ chwyci³em krawêdŸ pancerza, za drug¹ uj¹³ mnie pan Józio, który mieszka³ w s¹siedniej piwnicy i jecha³em! Jecha³em na czo³gu! Radoœæ moja nie trwa³a jednak d³ugo. Przy zwrocie z Podwala w Kiliñskiego, obsunê³a mi siê noga, zawis³em na rêkach i mimo rozpaczliwej walki o utrzymanie siê na czo³gu – odpad³em!”

Godzina 18:05

Zdobyty Borgward skrêci³ w ul. Kiliñskiego, ale zaraz zatrzyma³a go niewielka barykada. Od razu powstañcy zabrali siê do jej czêœciowej rozbiórki, aby zrobiæ przejazd dla transportera. W tym miejscu zebra³ siê naprawdê wielki t³um ludzi. Czêœæ ju¿ wczeœniej s³ucha³a tutaj radia i muzyki puszczanej z p³yt. Kwateruj¹cy w pobliskich kamienicach ¿o³nierze powychodzili zobaczyæ zdobycz lub wygl¹dali z balkonów i okien. Z ul. Podwale podszed³ dodatkowo kondukt ¿a³obny id¹cy za trumn¹, mimowolnie powiêkszaj¹c zgromadzenie.

By³o kilka minut po 18, kiedy transporter spróbowa³ pokonaæ pomniejszon¹ barykadê. To w³aœnie wtedy z jego przodu odpad³a wielka skrzynia w kszta³cie trapezu i zsunê³a siê przed pojazd. Prawdopodobnie kierowca zmieniaj¹c biegi nieopatrznie poci¹gn¹³ za dŸwigniê zwalniaj¹c¹ skrzyniê z ³adunkiem wybuchowym. Kilku mê¿czyzn próbowa³o podnieœæ ciê¿ar i z powrotem umieœciæ go na pancerzu, s¹dz¹c, ¿e skrzynia stanowi integraln¹ czêœæ „czo³gu”.

I wtedy nast¹pi³ wybuch, straszna eksplozja – b³ysk jaskrawego ognia wraz z potwornym wstrz¹sem akustycznym i podmuchem o niespotykanej sile. W jednej chwili zmieni³a siê sceneria ulicy. Zniknêli zgromadzeni najbli¿ej powstañcy i cywile. Nie by³o ju¿ m³odych ch³opców siedz¹cych na pancerzu, powstañca z bia³o-czerwon¹ flag¹ i matek z dzieæmi. Ulica Kiliñskiego i Podwale zmieni³a siê w morze bezkszta³tnej masy cia³, kad³ubów bez g³ów i koñczyn, ludzkich szcz¹tków. Si³a wybuchu by³a tak wielka, ¿e fragmenty ludzkich cia³ i rozbryzgi krwi pokry³y frontony kamienic do wysokoœci trzeciego piêtra. Kilka budynków by³o zniszczonych, a w bramie przy ul. Kiliñskiego 3 wybuch³ po¿ar od zgromadzonych tam butelek z benzyn¹. Wypalony i powyginany kad³ub Borgwarda zosta³ odrzucony o kilkadziesi¹t metrów, a szcz¹tki cia³ znajdowano póŸniej nawet w odleg³oœci kilkuset metrów od miejsca eksplozji. Rannych znoszono do szpitali powstañczych na Kiliñskiego, na D³ugiej numer 7 i na Podwalu, a specjalne posterunki wstrzymywa³y cywilów próbuj¹cych szukaæ poœród ofiar swoich bliskich.

Po wybuchu

Tylko relacje œwiadków mog¹ oddaæ okropnoœæ tego zdarzenia. Jednym z nich by³ dowódca Armii Krajowej gen. Tadeusz Komorowski „Bór”. W pobli¿u miejsca wybuchu mieœci³ siê sztab Komendy G³ównej AK. „W samo po³udnie zwabi³ mnie do okna dobiegaj¹cy z ulicy odg³os jad¹cego opancerzonego wozu amunicyjnego, któremu towarzyszy³a g³oœna wrzawa. By³ to niemiecki wóz z zatkniêt¹ na przedzie flag¹. Jego za³ogê stanowi³o kilku ¿o³nierzy polskich. Kierowca przejecha³ sprawnie przez barykadê wœród okrzyków t³umu kobiet i dzieci, zawróci³ i stan¹³ w poprzek jezdni u skraju chodnika. W tej samej chwili oœlepi³ mnie b³ysk i s³up ognia, spowity zwa³ami dymu i kurzu. Jednoczeœnie nast¹pi³ huk potê¿nego wybuchu – pisa³ gen. Komorowski w ksi¹¿ce „Armia Podziemna”. Dym i kurz opada³y z wolna, ods³aniaj¹c straszliwe skutki wybuchu. Po ¿o³nierzach, którzy stanowili za³ogê wozu, nie pozosta³ ¿aden œlad. (…) Trupy ludzkie wyrzuci³o na dachy pobliskich domów. G³owy, rêce, nogi – poodrywane, le¿a³y w ka³u¿ach krwi wœród rumowisk powsta³ych ze zwalonych œcian dwu naro¿nych kamienic”.

Janusz Wa³kuski: „Nie by³o nic widaæ... Kurz i dym... Przewróci³em siê na czymœ œliskim – to by³y strzêpy ludzkich cia³... (...) Zmasakrowane, porozrywane cia³a uk³adano, gdzie tylko by³ kawa³ek wolnego miejsca... Wszêdzie s³ychaæ by³o p³acz i krzyki... Wszystko wokó³ zbryzgane krwaw¹ mazi¹... Rumowisko osuniêtych œcian, powyginane, rozrzucone ¿elastwo czo³gu...”

Ppor. Wojciech Pszczó³kowski „Kostka”: „Ca³a ulica w pyle, gdzieniegdzie zacz¹tki po¿aru, szcz¹tki ludzkie le¿¹ce na ca³ej d³ugoœci Kiliñskiego od Podwala do D³ugiej lub przyklejone do œcian domów. (...) Si³a wybuchu by³a tak znaczna, ¿e wyrzuca³a ludzi z balkonów na bruk i tym nale¿y t³umaczyæ tak znaczne straty. Aby zapobiec epidemii, domy i ca³a ulica by³y w pierwszej fazie akcji ratunkowej czyszczone z ludzkich szcz¹tków drewnianymi szuflami do zbierania œniegu w czasie zamieci.”

Harcmistrz Witold Sawicki „Andrzej”: „Nagle serce œcisnê³o mi siê ciê¿kim przeczuciem. Pod murem domu na chodniku le¿a³y czarne berety. Jeden, drugi, pi¹ty – liczy³em. By³y to berety ch³opców z plutonu ³¹czników. Ich w³aœciciele znikli. Dos³ownie. Bez œladu. Zbiera³em te ¿a³osne szcz¹tki po naszych dzieciakach. Nie czu³em nic.”

Janina Gruszczyñska-Jasiak „Janka”, „Porzêdzka”: „Powietrze by³o kompletnie szare – tyle by³o w nim py³u – i by³ straszny odór spalonej krwi, spalonego cia³a z trotylem. (...) Jezdnia by³a zas³ana ludzkimi szcz¹tkami, mazi¹ – krwi¹ zmieszan¹ z popio³em. Koœci le¿a³y wypreparowane jak w laboratorium. Na przyk³ad koœci krêgos³upa, widzia³am poszczególne krêgi. Na œcianach by³y przylepione mózgi, kawa³y miêsa. Potem przybiegli ch³opcy z ³opatami i wykopali do³y. (...) £opatami zgarniano miêso do kub³ów i tam wrzucano.”

Podsumowanie

Niemo¿liwoœci¹ by³o dok³adne policzenie ofiar wybuchu niemieckiego transportera. Historyk Robert Bielecki okreœli³ liczbê polskich strat na oko³o 300 zabitych, przy czym ustali³ imiona i nazwiska lub tylko pseudonimy 210 osób. I to jest chyba najbardziej prawdopodobna skala ofiar „czarnej niedzieli” 13 sierpnia. Rannych lub kontuzjowanych nale¿a³oby szacowaæ na tyle samo lub wiêcej. £ukasz Mieszkowski w swojej ksi¹¿ce „Tajemnicza rana. Mit czo³gu-pu³apki w powstaniu warszawskim” wyjaœnia, ¿e tragedii mo¿na by³o unikn¹æ, gdyby powstañcy zachowali zdrowy rozs¹dek i nie dali siê ponieœæ fali entuzjazmu z powodu zdobycia nowej broni, a tak¿e zrezygnowali z triumfalnego oprowadzania swej zdobyczy po ulicach.

Zaraz po katastrofie w powstañczej Warszawie panowa³o przekonanie, ¿e Niemcy celowo podrzucili Polakom czo³g nafaszerowany materia³ami wybuchowymi. Wed³ug ówczesnych warszawiaków by³ to taki rodzaj „Konia Trojañskiego”, który po wprowadzeniu za barykady mia³ zniszczyæ jak najwiêcej ludzkich istnieñ. Po analizie wszystkich wydarzeñ tamtej fatalnej niedzieli, mo¿na odrzuciæ tezê o „czo³gu-pu³apce”. I choæ podczas Powstania Warszawskiego Niemcy z premedytacj¹ wymordowali dziesi¹tki tysiêcy Polaków, w tym przypadku najprawdopodobniej chodzi³o im o wysadzenie barykady. Ogieñ na pancerzu wyp³oszy³ kierowcê, który nie zrzuci³ skrzyni z ³adunkiem i nie wycofa³ transportera. Spanikowany Niemiec uciekaj¹c z p³on¹cego pojazdu nie uruchomi³ równie¿ zapalnika czasowego. Nie zadzia³a³ te¿ detonator radiowy mog¹cy wysadziæ pojazd na odleg³oœæ. Wybuch Borgwarda na Starówce wi¹za³ siê z kilkoma bezmyœlnymi decyzjami powstañców i splotem szeregu nieprzewidzianych przypadków. Niestety, wydarzenie to kosztowa³o ¿ycie zbyt wielu ofiar.

Ciê¿ki transporter ³adunków (Schewerer Ladungstrager Borgward) Borgward B IV w Muzeum Broni Pancernej w Munster – Deutsches Panzermuseum

Miejsce pamiêci przy ul. Kiliñskiego. Kamieñ zosta³ umieszczony w latach 50, napis umieszczony na tablicy: „Miejsce uœwiêcone krwi¹ 500 powstañców i mieszkañców Starówki poleg³ych 13.08.1944 od eksplozji czo³gu z podstêpnie za³o¿onym przez wroga materia³em wybuchowym”. Podana liczba ofiar jest zawy¿ona, podany powód wybuchu jest b³êdny. W pierwszej po³owie lat 70. obok ustawiono drugi, mniejszy kamieñ z tablic¹ z br¹zu z napisem: „Pamiêci ¿o³nierzy powstania warszawskiego i osób cywilnych poleg³ych w tym miejscu 13 sierpnia 1944 r. od wybuchu czo³gu niemieckiego”

ZDJ. WIKIPEDIA

Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz Adres redakcji:

P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com tel. (212) 358-0306, www.pava-swap.org

12 KURIER PLUS 13 SIERPNIA 2022

Pasje Ma³gorzaty Potockiej

Z Hann¹ Hartowicz, autork¹ artyku³u. Z córk¹ Weronik¹, Micha³em Hochmanem i jego ¿on¹. Z Krystyn¹ Dur¹ i Jurkiem Œwi¹tkowskim.

➭ 1 Ma³gorzata jest kobiet¹, która wierzy w siebie i zna swoj¹ wartoœæ.

By³y lata ca³e, kiedy by³o jej bardzo cie¿ko, cierpia³a na depresjê. Po rozwodzie i utracie partnera, Grzegorza Cichowskiego, zosta³a sama z dwójk¹ dzieci, a ciê¿ka depresja wraca³a i odchodzi³a. Ale aktorka nie podda³a siê.

Wiedzia³a, ¿e ma skoñczone studia w szkole, do której prawie nie mo¿na siê dostaæ, i ma swoj¹ pasjê. „Mój ojciec zawsze mi powtarza³: jeœli bêdziesz mia³a swoje pasje, ¿adne zakrêty ¿yciowe nie bêd¹ ci straszne” powiedzia³a w jednym z wywiadów.

Dziœ, patrz¹c w przesz³oœæ Ma³gorzata uwa¿a, ze pomog³y jej przetrwaæ córki, Matylda i Weronika.

Dwa lata temu, tu¿ przed pandemi¹, obroni³a pracê doktorsk¹ w Szkole Filmowej w £odzi i w tym samym czasie wygra³a konkurs na dyrektora Teatru Powszechnego w Radomiu.

Teatr pod jej kierownictwem ma juz na swoim koncie kilka ciekawych przedstawieñ, na które przyje¿d¿aj¹ widzowie z „samej” Warszawy!

Zespó³ teatru w czasie pandemii pracowa³ online i w tym czasie przygotowa³ dwa nowe spektakle. Wœród najnowszych przedstawieñ jest „Tartuffe czyli Œwiêtoszek” Moliera, która to farsa okazuje siê byæ nadal aktualna, a przedstawienie zapowiada siê niezwykle ciekawie, wystawiane w super nowoczesnej formie.

Jako dyrektor teatru Ma³gorzata Potocka postawi³a sobie za cel stworzenie miejsca, które bêdzie odpowiedzi¹ na potrzeby wszystkich mieszkañców miasta. Na deskach pojawia siê œwiatowa klasyka,

By³o t³umnie i przyjaŸnie. Na zdjêciu w kó³ku Ma³gosia z Józefem Hrabczakiem.

wspó³czesne dzie³a oraz tytu³y dla dzieci. „Teatr to jest sztuka, która nigdy siê nie skoñczy i nie zestarzeje. Kontakt cz³owieka z drugim cz³owiekiem to jest coœ unikalnego. Pandemia pokaza³a, jak wszyscy cierpieliœmy, nie mog¹c tego prze¿ywaæ” – podsumowa³a.

Doktorat w Szkole Filmowej zrobi³a na wydziale operatorskim, na którym nie studiowa³a (studiowa³a re¿yseriê i na wydziale aktorskim), ale ca³e ¿ycie zajmuje siê fotografi¹. „To by³ czas, w którym nie czu³am siê pewna siebie i pomyœla³am, ¿e muszê sobie coœ udowodniæ” (…) „Po jego obronie kilkudziesiêciu profesorów seniorów podnios³o siê z miejsc i zaczê³o klaskaæ. A ja, dojrza³a kobieta, sta³am przed nimi i p³aka³am”

Artystka uwa¿a, ¿e kobiety powinny byæ silne, inwestowaæ w siebie, w swoje pasje, ¿eby byæ przygotowanym na ¿yciowe niespodzianki i przetrwaæ ¿yciowe burze. „Oparcie” na partnerze, nie daje szansy na wyjœcie z ¿yciowych katastrof, a kobiety, które nie inwestuj¹ w siebie, wykazuj¹ wed³ug niej – brak wyobraŸni. Wielkim naszym „b³êdem kobiet” jest to, ¿e opieramy siê na mê¿czyznach. Ten filar jest nietrwa³y. Sprawdza siê jedynie w sytuacji, kiedy ludzie siê kochaj¹, s¹ ze sob¹ i dla siebie. Inaczej œwiat siê wali, kiedy partner odchodzi, bo w pojedynkê nie wiemy kim jesteœmy.

Znam Ma³gosiê, od wielu lat i muszê powiedzieæ, ¿e w moim przekonaniu jej niezwyk³a zaradnoœæ, pracowitoœæ, energia i uœmiech nigdy jej nie opuszcza³y, nawet w najtrudniejszych chwilach.

Dzisiaj Ma³gorzata Potocka uwa¿a, ¿e ¿ycie da³o jej kolejn¹ szansê. Prywatnie jest kochan¹, szczêœliw¹ babci¹, pojawi³y siê nowe projekty i propozycje filmowe, teatralne, a tak¿e wystawy jej prac fotograficznych.

Ma³gosia Potocka mówi w jednym z wywiadów: „Jesteœmy twórcze tylko musimy sobie na to pozwoliæ. Teraz œwiat jest bardzo dla kobiet. Nie mo¿na mówiæ, ¿e kobiecie siênie uda, czy kobieta nie mo¿e. Jak

www.kurierplus.com

Przed Centrum Polsko S³owiañskim gdzie mieœci siê teraz redakcja Kuriera.

chce, to mo¿e! Moja kole¿anka, amerykañska producentka filmowa powiedzia³a mi kiedyœ: jak skoñczysz 40 lat odkryjesz œwiat kobiet. Nigdy nie mia³am kole¿anek, jedynie z Ewk¹ Sa³ack¹ by³yœmy przyjació³kami. Kiedy przekroczy³am magiczn¹ czterdziestkê, rzeczywiœcie odkry³am wokó³ siebie kobiety. W tym wieku siê jednoczymy. œmieliœmy siê kiedyœ, ¿e w Ameryce s¹ kluby dla kobiet, gimnastyka dla kobiet, pisma kobiece, kino kobiece. To dzia³a jak profesjonalne wsparcie. W Polsce dopiero to odkrywamy. Z zapartym tchem œledzimy brukowce. Ta wymyœlona przez amerykañskich psychologów terapia spo³eczna przekroczy³a oczywiœcie ju¿ dawno dobry smak (…)” Ma³gorzata Potocka siê nie zatrzymuje. Zdoby³a posadê dyrektora teatru, obroni³a doktorat, gra, fotografuje oraz, jak niemal ka¿da babcia, zachwyca siê wnukami. Wci¹¿ ma mnóstwo rzeczy do zrobienia, a chêci do dzia³ania ka¿dy móg³by jej pozazdroœciæ.

O tym jaki ma byæ radomski teatr i jakie spektakle planuje Potocka, a tak¿e o Miedzynarodowym Festiwalu Gombrowiczowskim, który odbêdzie siê tam w paŸdzierniku, i o innych projektach – w tym o serialu NETFLIX, w którym zagra³a g³ówn¹ rolê, a który bêdzie mo¿na obejrzeæ ju¿ jesieni¹ – dowiedziecie siê Pañstwo w najbli¿szym czasie z wywiadu, który przeprowadzê specjalnie dla Kuriera Plus.

ZDJÊCIA: ZOSIA ZELESKA-BOBROWSKI

Imigranci w autobusach

➭ 1 Od czasu prezydentury Joe Bidena s³u¿by imigracyjne zatrzymuj¹ rekordowe iloœci nielegalnych. Wielu z nich przekracza³o granicê ju¿ kilkakrotnie. Czêœci z tych osób, tak samo jak za Donalda Trumpa i wielu innych prezydentów, odsy³ana jest z powrotem. Czeœæ jednak zostaje. Ostatnio na odsy³anie wszystkich nie pozwalaj¹ przepisy zwi¹zane z epidemi¹ koronawirusa, wprowadzone za nowej administracji. Biden po dojœciu do w³adzy z³agodzi³ nieco politykê Trumpa, polegaj¹c¹ m.in. na roz³¹czaniu dzieci i rodziców. Du¿a czêœæ proponowanych przez niego zmian utknê³a jednak w s¹dach.

Burmistrz Nowego Jorku w ostatnich tygodniach krytykowa³ politykê wysy³ania autobusami nielegalnych do Waszyngtonu mówi¹c, ¿e niektórzy z nich trafiaj¹ ostatecznie do Nowego Jorku, powoduj¹c przeci¹¿enie miejskiego systemu schronisk. Rzecznik prasowy Adamsa, Fabien Levy, komentuj¹c pierwszy autobus wys³any do NYC stwierdzi³, ¿e gubernator Teksasu „u¿ywa ludzi jak pionków w swojej politycznej grze. To odra¿aj¹ca i ¿enuj¹ca plama na wizerunku Teksasu” – powiedzia³ Levy. Wed³ug niego Nowy Jork bêdzie nadal z otwartymi ramionami wita³ osoby staraj¹ce siê o azyl. „Bêdziemy jednak ubiegaæ siê o wsparcie ze strony w³adz federalnych” – doda³ Levy.

Sprawê skomentowa³a tak¿e rzeczniczka Bia³ego Domu Karine Jean-Pierre, nazywaj¹c akcjê gubernatora Abbotta „haniebn¹.” Zwróci³a ona równie¿ uwagê, ¿e wysy³anie autobusów z imigrantami obci¹¿a kieszeñ podatników w tym stanie. Wed³ug lokalnego oddzia³u telewizji NBC od kwietnia Teksas wyda³ ju¿ na to 1,6 mln dolarów.

Burmistrz miasta Waszyngton Muriel Bowser pod koniec lipca mia³a zwróciæ siê do Bidena o wys³anie wojska, które mia³oby pomagaæ przy przyjmowaniu autobusów z nielegalnymi. „Nasze mo¿liwoœci s¹ bardzo ograniczone. Organizacje charytatywne, które pomagaj¹ imigrantom, s¹ przeci¹¿one i niedofinansowane” – stwierdzi³a w liœcie do prezydenta Bowser. Reuters podaje, ¿e pani burmistrz nie doczekawszy siê odpowiedzi zwróci³a siê o pomoc Gwardii Narodowej. Proœbie tej odmówiæ mia³ z kolei sekretarz obrony Lloyd Austin. Muriel Bowser ma jednak zamiar walczyæ nadal. Wed³ug niej rz¹d federalny musi pomóc w rozwi¹zaniu problemu, który nazwa³a: „narastaj¹cym kryzysem humanitarnym.”

www.kurierplus.com KURIER PLUS 13 SIERPNIA 2022 13

Stany wewnêtrzne

Weronika Kwiatkowska

Sezon ogórkowy

Wydawa³oby siê, ¿e nie ma nic ³atwiejszego. S³oik. Ogórki. Przyprawy. Zalaæ wod¹ z odpowiedni¹ iloœci¹ soli. I gotowe. Ale pierwsza próba zakoñczy³a siê fiaskiem. Zamiast chrupkoœci i wyraŸnego, czosnkowo-chrzanowego aromatu, warzywa przypomina³y opite wod¹ g¹bki do mycia naczyñ. I podobnie smakowa³y. To kwestia ogórków – zawyrokowa³ K., i wyruszy³ na poszukiwanie zdrowych okazów roœlin jednorocznych z rodziny dyniowatych. Nie musia³ iœæ daleko. Serbskie ma³¿eñstwo, które prowadzi niewielki sklepik za rogiem, w sezonie sprzedaje „ogórki z farmy”, czyli – jeœli wierzyæ energicznym zapewnieniom – od lokalnych producentów. Niestety, w ofercie nie posiadaj¹ kopru i œwie¿ego chrzanu, ale wiemy, gdzie go szukaæ. U W³ocha. Jak co roku o tej porze, wychodz¹c naprzeciw potrzebom klienteli z europejsk¹ proweniencj¹, Valentino zapewnia ingrediencje konieczne do rozmaitych przetworów owocowo-warzywnych. W kolejce ustawiaj¹ siê t³umy, a po zawartoœci koszyków mo¿na rozpoznaæ, czy w s³oikach znajdzie siê niebawem ba³kañski ajvar (lekko pikantna pasta przyrz¹dzana z papryki s³odkiej, bak³a¿anów, czosnku oraz octu), czy polskie ma³osolne.

Najlepiej by³oby zaprawiaæ w³asnorêcznie wyhodowane okazy. Ale do tego potrzebny dom z ogrodem. Albo chocia¿ kawa³ek yardu. Ten, na który wychodz¹ okna naszego mieszkania, uprawia wnuk Jerrego i Mary, w³aœcicieli kamienicy. Oboje starzy, zniedo³ê¿niali, rzadko odwiedzaj¹ w³oœci po³o¿one na drugim koñcu dzielnicy. Ale, szczêœliwie, pa³eczkê przejêli synowie jedynej córki i – zgodnie z wytycznymi babci – uprawiaj¹ grz¹dki. Z prawej: ogromne liœcie cukinii, dalej rzêdy pomidorów pn¹cych siê dziarsko po metalowych tyczkach, nastêpnie, przypominaj¹ca namiot, konstrukcja zbudowana dla ogórków i wreszcie krzaki jasno-zielonej, delikatnej papryki. A wszystko okolone szlaczkiem sa³aty i doprawione kolorem werbeny i rudbekii posadzonych pod pó³nocn¹ œcian¹.

Okno po lewej stronie salonu wychodzi na coœ w rodzaju w¹skiego korytarza, którego œciany tworzy elewacja budynku i nowo postawiony p³ot s¹siada. Kilka lat temu zaanektowaliœmy tê niewielk¹ przestrzeñ: pomalowaliœmy deski, powiesiliœmy skrzynki na kwiaty i zio³a, ustawiliœmy doniczki. I udajemy, ¿e mamy kawa³ek w³asnego ogródka. Na pó³kê, miêdzy begoni¹, hortensj¹ i niecierpkiem, wskoczy³ kot i mrucz¹c z zadowolenia, usn¹³. Ohydn¹, betonow¹ pod³ogê przykry³am jutowym chodnikiem, roz³o¿y³am drewniany le¿ak i postanowi³am zabawiæ siê w wakacje pod grusz¹. Ale w pozycji horyzontalnej nie wytrzymujê zbyt d³ugo. W dzieñ jest za gor¹co. Wieczorami gryz¹ komary. Nie mogê skupiæ siê na lekturze ksi¹¿ki, bo k¹tem oka obserwujê wêdrówki mrówek. Z okna s¹siada dobiega (zbyt) g³oœna muzyka. I jedyne, o czym mogê myœleæ, to ¿e chcia³abym znaleŸæ siê nad oceanem. Na pustej pla¿y. Od strony zatoki. Zanurzyæ siê w czyst¹ toñ. Po³o¿yæ na plecach. I pozwoliæ, by woda ko³ysa³a. Jak najlepsza piastunka. To porównanie Sándora Márai’a, wêgierskiego pisarza, który przez wiele lat mieszka³ na wschodnim wybrze¿u Stanów Zjednoczonych i opiewa³ piêkno pla¿ Long Island. A potem, kiedy straci³ syna, ¿onê i zdrowie, kupi³ broñ i waln¹³ sobie w ³eb. Mia³ 88 lat. Nie mogê przestaæ o tym myœleæ. *

Ogromne – na oko dziesiêciolitrowe – s³oje, w których niebawem znajd¹ siê ogórki, odziedziczyliœmy po lokatorze s¹siedniego budynku. Musia³ handlowaæ marihuan¹, bo silny zapach zio³a utrzymywa³ siê nawet po kilkukrotnym wyparzeniu szk³a. Interes pad³, gdy stan Nowy Jork zalegalizowa³ cannabis. Teraz dilerzy to ju¿ nie komiwoja¿erowie marzeñ, ale zwykli sprzedawcy. Pakuj¹ susz w eleganckie, pró¿niowo zamykane kartoniki z etykietkami, na których wydrukowano nazwy konopnych szczepów: White Widow (Bia³a Wdowa), Silver Haze (Srebrna Mg³a) albo Wedding Cake (Tort Weselny). Jesteœmy czêstymi klientami, bo p³acimy zielon¹ walut¹ s¹siadowi (temu od ogródka!), który podczas naszych licznych nieobecnoœci przychodzi karmiæ koty. Dziêki! To moja ulubiona roœlina – wykrzykn¹³ uradowany, gdy po raz pierwszy otrzyma³ kulkê suszu. Odt¹d honorarium ustalamy przeliczaj¹c roboczogodziny na gramy. A wieczorami otwieramy szeroko okna. ¯eby wpuœciæ trochê zapachu. Zaczarowanego ogrodu.

Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com

P o w r o t y z r a j u

Jan Latus

Rozmawia³em w Warszawie z fajnym m³odym cz³owiekiem. 22-latek po kilku latach spêdzonych w Szkocji wróci³ do Polski. Decyzji nie ¿a³uje.

Jeszcze niedawno bardzo bym mu siê dziwi³. Pewnie nie wyrazi³bym g³oœno swojej opinii – to inni ludzie szczerze (czytaj: bezczelnie) pytaj¹ mnie, dlaczego tak w³aœciwie wyjecha³em ze Stanów. A dziwi³bym siê, gdy¿ by³o dla mnie oczywiste, ¿e mieszkaæ na Zachodzie jest przyjemniej i lepiej, ni¿ w Polsce.

Jednak on wola³ byæ w Polsce. I nie tylko on. Te¿ w barach, pozna³em dwudziestoparolatka, który od 14 roku ¿ycia mieszka³ w Danii i zamieszka³ teraz w Polsce. I jeszcze innego, który urodzi³ siê w Szwecji. Teraz jest warszawiakiem.

Oczywiœcie, takich historii nie jest wiele – inaczej nie zwróci³bym na nie uwagi – niemniej, zdarzaj¹ siê.

Mo¿e dlatego tak trudno mi siê pogodziæ z takimi powrotami pod pr¹d, ¿e nale¿ê do pokolenia, które nie mia³o w¹tpliwoœci, gdzie wola³oby mieszkaæ. No mo¿e byli jacyœ wyj¹tkowi patrioci (albo ¿yciowe niezgu³y), którzy woleli ¿ycie bez wolnoœci, towarów w sklepach i radoœci, ale w swoim kraju. Wiêkszoœæ uwa¿a³a za naturalne, ¿e jak ktoœ ma szansê: dostanie paszport, zaproszenie, powinien jechaæ i nie wracaæ. Niektórzy przecie¿ uciekali z PRL-u w brawurowy sposób.

Poniewa¿ wyemigrowa³em do USA jeszcze za komuny, wszystko w Ameryce by³o dla mnie lepsze. Owszem, têskni³em do rodziny i przyjació³ i zauwa¿a³em kilka niedobrych elementów ¿ycia w Stanach, niemniej, ¿e tam wolê byæ, by³o czymœ oczywistym. Tam by³a wszak wolnoœæ, pieni¹dze, szanse, kolory, œwiat³o.

By³ to po prostu szok cywilizacyjny. Po trzydziestu latach w Polsce (któr¹, zdaniem niektórych, rz¹dz¹cy doprowadzili do ruiny i rozkradli), przepaœæ miêdzy stopniem rozwoju Zachodu i Polski jest du¿o mniejsza. Ma³o tego: poniewa¿ zaczêliœmy póŸniej, wiele rzeczy mamy nowszych: autobusy, terminale kart kredytowych w sklepach, autostrady. Niektóre rzeczy w Ameryce wydaj¹ siê teraz Polakom wrêcz zacofane: autobusy z nitowanej blachy, sklepiki przyjmuj¹ce tylko gotówkê, domy z drewna.

Pamiêtam mój szok, gdy po raz pierwszy pojecha³em do Londynu i Pary¿a, jakie tam wszystko wydawa³o siê nowoczesne, b³yszcz¹ce i pachn¹ce. Gdy, ju¿ po powrocie do Polski w 2016, zacz¹³em lataæ po miastach europejskich, zauwa¿a³em ich wzglêdne zaniedbanie: stare, wymagaj¹ce remontu budynki, wszechobecne graffiti. Oczywiœcie, te miasta mia³y urok: by³y stare, zabytkowe, piêknie zabudowane, czego siê nie da powiedzieæ o zniszczonych przez wojnê i komunê polskich miejscowoœciach. Niemniej, to w Wilanowie widzê pachn¹ce nowoœci¹ bia³e apartamentowce i równiutkie chodniki wy³o¿one kostk¹ bauma. W Pary¿u widzia³em zaœ œmieci, a w Mediolanie ko³o dworca wiele ruder. O amerykañskich miastach ju¿ nie wspomnê, ale wiadomo, ¿e zawsze panowa³ w nich uroczy ba³agan i kontrasty.

Gdy czytam o m³odzie¿y z polskich miasteczek, która z braku perspektyw wynosi siê do du¿ych miast, a potem za granicê, wyobra¿am sobie warunki, w jakich dorastali w swojej wiosce. Dom murowany, z ciep³¹ wod¹ w wykaflowanej ³azience, lodówka zapchana wêdlinami i serem, komplet mebli w pokojach, internet, jakiœ u¿ywany samochód na obejœciu. Brak perspektyw, nuda i smutek – owszem, ale nie nêdza.

Wspomniany ch³opak mieszka³ w Dundee, uroczym lecz niedu¿ym mieœcie w pó³nocnej Szkocji. Chowany w polskim imigranckim domu, zapewne skazany by³ na robotnicze towarzystwo na osiedlu, mo¿e okazjonalne piwo w pubie z – podœmiewaj¹cymi siê z niego – Szkotami. Czu³ siê obco – i te¿ nie widzia³ dla siebie perspektyw.

Bo nie ka¿dy trafi³, jak Wy i ja, do Nowego Jorku i nawet, jak nie osi¹gn¹³ tam wiele, cieszy³ siê barwnym ¿yciem w pêpku œwiata. Polscy imigranci na ogó³ trafiali do New Britain i CT, Passaic, NJ, a nie na Manhattan; do w³aœnie Dundee, Newcastle i Birmingham a nie Holland Park w Londynie; do miasteczka w Bretanii a nie do IV dzielnicy Pary¿a. Pracuj¹ tam jako kierowcy TIR-ów, mechanicy, pielêgniarki. Tylko nieliczni s¹ wybitnymi specjalistami od finansów czy komputerów – ale ci nie zawsze emigruj¹, bo w Polsce mog¹ zarobiæ podobnie.

Kiedyœ, powtarzam, na Zachodzie by³o lepiej pod ka¿dym wzglêdem. Dziœ przeciêtny polski emigrant na Zachodzie przygl¹da siê swojej taniej wiêc niezbyt bezpiecznej dzielnicy Goeteborga, z nieufnoœci¹ spoziera na muzu³manów i Murzynów, t³umi wewnêtrzny sprzeciw mijaj¹c gejów. Zwykle mówi s³abo w lokalnym jêzyku, a niemal zawsze – z akcentem. Tak wiêc, do koñca nie jest szczêœliwy. Bo to te¿ nasza polska cecha: na emigracji jesteœmy beksami. Mazgaimy siê, têsknimy i czujemy obco, a wobec spo³eczeñstwa, które nas przyjê³o, odczuwamy na przemian wy¿szoœæ i ni¿szoœæ.

M³odzi Polacy du¿o i chêtnie je¿d¿¹, maj¹ wiêc wiele okazji przyjrzenia siê zagranicy, zanim zdecyduj¹ siê tam osi¹œæ. Wielu po prostu nie jest stworzonych do emigracji, a poniewa¿ wiele rzeczy na œwiecie: towary, marki, potrawy, rozrywki, jest dziœ podobnych, czêsto wol¹ ju¿ pozostaæ, jeœli nie w swojej wiosce, to na przyk³ad w Warszawie.

Ostatnie siedem lat w Polsce spowodowa³y jednak, moim zdaniem, kolejne ró¿nice miêdzy Zachodem a naszym krajem. W Polsce albo siê nienawidzi rz¹dz¹cych i nie mo¿e znieœæ dusznej i pe³nej nienawiœci atmosfery ¿ycia publicznego – albo siê wspiera rz¹dz¹cych – i nienawidzi razem z nimi. Kogo? Resztê spo³eczeñstwa, która oœmieli³aby siê myœleæ inaczej.

Trudno wiêc poprzestaæ na prywatnym ¿yciu, zajmowaæ siê wy³¹cznie prac¹, ¿yciem towarzyskim, rodzin¹, swoimi pasjami.

M³odzi Polacy nie s¹ ju¿ zachwyceni niemieckimi poci¹gami i amerykañskim jedzeniem, ale podoba im siê, ¿e na Zachodzie mog¹ ¿yæ, jak chc¹, poza polityk¹, i ¿e ich kariera, przyjaŸnie i samopoczucie nie bêd¹ zale¿a³o od tego, po której stan¹ stronie barykady.

Ciekaw jestem, co o tym uwa¿aj¹ ci m³odzi, którzy do Polski z Zachodu wrócili. Mo¿e tej wojny polsko-polskiej nie zauwa¿aj¹? A mo¿e im ona, niestety, odpowiada?

14 KURIER PLUS 13 SIERPNIA 2022

www.kurierplus.com

GRUBE RYBY I PLOTKI

Weronika Kwiatkowska

8 sierpnia w wieku 73 lat zmar³a Olivia Newton-John, wokalistka i aktorka, której najwiêksza popularnoœæ przypad³a na lata 70. i 80. Wszyscy pamiêtamy kultow¹ scenê z musicalu „Grease” i zadziorn¹ Sandy, która u boku Johna Travolty wyœpiewa³a i wytañczy³a s³ynny przebój „You're the One That I Want”. Piosenka b³yskawicznie sta³a siê jednym z najwa¿niejszych przebojów epoki, a rola ponêtnego wampa w obcis³ym, czarnym stroju – ikon¹ kina tamtego czasu. Aktorka i piosenkarka zdoby³a cztery nagrody Grammy i ³¹cznie sprzeda³a 100 milionów p³yt. Bliscy i przyjaciele wspominaj¹ gwiazdê: „Najdro¿sza Olivio, uczyni³aœ nasze ¿ycie lepszym. Twój wp³yw by³ niewiarygodny. Bardzo ciê kocham” – napisa³ w po¿egnaniu John Travolta. „Do zobaczenia na koñcu drogi, gdzie znowu bêdziemy razem. Twój – od pierwszego momentu, kiedy ciê ujrza³em i na zawsze – Danny i John” – podpisa³ aktor.

Olivia Newton-John urodzi³a siê w 1948 roku. By³a najm³odsza z trójki rodzeñstwa. Gdy mia³a piêæ lat, rodzina przenios³a siê z Wielkiej Brytanii do Australii, gdzie ojciec – profesor literatury niemieckiej – przyj¹³ posadê na Uniwersytecie. Po latach okaza³o siê, ¿e podczas II wojny œwiatowej, Brinley Newton-John by³ oficerem wywiadu. Natomiast dziadek od strony matki, Max Born, to znany fizyk i laureat Nagrody Nobla.

Olivia marzy³a, by studiowaæ weterynariê. Ale ju¿ w liceum zaczê³a odnosiæ pierwsze sukcesy w konkursach wokalnych. W wieku 16 lat wygra³a telewizyjny talent show, w którym nagrod¹ by³a wycieczka do Londynu. Podczas pobytu w stolicy nagra³a swój pierwszy singel „'Til You Say You'll Be Mine”,. Piêæ lat póŸniej ukaza³ siê jej debiutancki album solowy. „Prze³omem by³ rok 1973, w którym „Let Me Be There” przebi³a siê na listy przebojów i przynios³a jej Grammy. Kolejne utwory i wyró¿nienia wzmacnia³y jej pozycjê wokalistki country, chocia¿ nie wszystkim podoba³o siê, ¿e Australijka o popowych korzeniach wkracza na terytorium tego gatunku. Zawi¹zano nawet specjalne stowarzyszenie, które mia³o pomóc wykluczyæ Newton-John ze œwiata muzyki country. Sama Olivia wyzna³a po latach, ¿e nie by³a œwiadoma tych dzia³añ i wymierzonej w ni¹ krytyki. Tak samo jak tego, ¿e wspar³y j¹ wówczas Dolly Parton i Loretta Lynn, za co by³a im wdziêczna” – czytamy. I choæ prasa zajmuj¹ca siê muzyk¹ rockow¹ krytykowa³a brak autentycznoœci i zbyt „wypolerowany” wizerunek Olivii, to trzeba uznaæ, ¿e lata 70. by³y pasmem sukcesów. Artystka wypuszcza³a na rynek kolejne przeboje i zdobywa³a kolejne nagrody (w tym drug¹ statuetkê Grammy i Order Imperium Brytyjskiego za zas³ugi w muzyce i filmie).

Z koñcem dekady nadesz³a rola ¿ycia, której Olivia Newton-John nie przyjê³a od razu. Widzia³a bowiem trudnoœæ w tym, ¿e dobiegaj¹ca trzydziestki gwiazda mia³a siê wcieliæ w rolê 17-latki. „By³am bardzo œwiadoma swoich ograniczeñ” – wspomina³a w wywiadach. Ale w koñcu zdecydowa³a siê postawiæ wszystko na jedn¹ kartê. Tak wspomina pracê na planie: „Wszystko zwi¹zane z tworzeniem filmu by³o zabawne, ale jeœli mia³abym wybraæ ulubiony moment, to by³a to transformacja z tego, co nazywam Sandy 1 do Sandy 2. Dosta³am mo¿liwoœæ zagrania innej postaci i noszenia innych ubrañ, a kiedy za³o¿y³am ten obcis³y czarny strój, aby zaœpiewaæ 'You're the One That I Want', dosta³am zupe³nie inn¹ reakcjê od ch³opaków na planie” – wspomina³a Newton-John w 2017 roku. Co ciekawe, za rolê w „Grease” wynegocjowa³a wynagrodzenie równe temu, które skasowa³ towarzysz¹cy jej na ekranie John Travolta, i dodatkowo procent od dochodu, który przyniesie film. Niebywa³y sukces musicalu i chemia pomiêdzy Newton-John i Travolt¹ sprawi³y, ¿e „Summer Nights” i „You're the One That I Want” sta³y siê przebojami wszechczasów i uczyni³ z artystki osobê bardzo zamo¿n¹.

Pierwszym mê¿em i ojcem jedynego dziecka Newton-John by³ aktor Matt Lattanzi. Para pozna³a siê na planie filmu „Xanad”, pobra³a w 1984 roku i rozwied³a dziewiêæ lat póŸniej. Patrick McDermott, operator filmowy, z którym aktorka spotyka³a siê z przerwami przez kolejnych dziewiêæ lat, zagin¹³ w 2005 roku podczas wêdkowania u wybrze¿y Kalifornii. W 2008 roku Olivia wysz³a za m¹¿ za Johna Easterlinga, za³o¿yciela firmy Amazon Herb Co.

Jak w ostatnim po¿egnaniu napisa³ m¹¿ aktorki – dla wielu Newton-John by³a równie¿ „symbolem zwyciêstwa i nadziei” w walce z rakiem. Na pocz¹tku lat 90. u piosenkarki zdiagnozowano nowotwór piersi. Wówczas uda³o jej siê wyleczyæ, ale choroba powróci³a w 2017 roku, daj¹c przerzuty do krêgos³upa. Gwiazda by³a zaanga¿owana w dzia³anie centrum badañ nad rakiem w Melbourne, które w czêœci pomog³a ufundowaæ. I wspiera³a prace nad wykorzystaniem roœlin w leczeniu nowotworów. Potworne bóle pleców towarzysz¹ce nawrotowi choroby, ³agodzi³a m.in. medyczn¹ marihuan¹.

Aktorka zmar³a na swoim ranczu w Kalifornii, w otoczeniu rodziny i przyjació³.

* „Cudowne lata” to jeden z tych seriali, które pokocha³a publicznoœæ na ca³ym œwiecie. Dla urodzonych w latach 90. Polaków przygody Kevina Arnolda, Paula Pfeiffer i piêknej Winnie Cooper do dzisiaj pozostaj¹ wspomnieniem niewinnych, dzieciêcych lat.

Odtwórc¹ g³ównej roli by³ – wtedy kilkunastoletni - Fred Savage, zawadiacko uœmiechniêty ch³opiec, który wydawa³ siê kwintesencj¹ prawoœci i przyzwoitoœci. Dlatego tak trudno uwierzyæ w ostatnie doniesienia prasowe na temat tego, co dzia³o siê na planie nowej wersji telewizyjnego hitu. 46-letni Savage, który by³ producentem wykonawczym i re¿yserem remake'u „Cudownych lat” dla stacji ABC, zosta³ oskar¿ony o molestowanie seksualne przez szeœæ cz³onkiñ ekipy serialu. „W lutym tego roku grupa kobiet wys³a³a skargê do Disneya, który jest w³aœcicielem telewizyjnej stacji, a nastêpnie rozmawia³a z dyrektorem HR, który zawiesi³ Savage'a i wszcz¹³ œledztwo”- czytamy. „Oskar¿enia pojawi³y siê w momencie, w którym trwa³a d³u¿sza przerwa w zdjêciach. Prace nad serialem ponownie ruszy³y na pocz¹tku maja. Wówczas okaza³o siê, ¿e Fred Savage zosta³ pozbawiony swoich funkcji i wykluczony z reamke'u „Cudownych lat”.”

Po kilku tygodniach Fred Savage przerwa³ milczenie. W wywiadzie dla „The Post” powiedzia³: „Odk¹d skoñczy³em szeœæ lat, pracowa³em na setkach planów z tysi¹cami ludzi i zawsze stara³em siê przyczyniaæ do tworzenia integracyjnego, bezpiecznego i wspieraj¹cego œrodowiska pracy. To druzgoc¹ce, gdy dowiadujê siê, ¿e s¹ wspó³pracownicy, którzy uwa¿aj¹, ¿e nie uda³o mi siê osi¹gn¹æ tych celów” – napisa³. „Chocia¿ zg³aszane s¹ pewne incydenty, które absolutnie nie mia³y i nie mog³y mieæ miejsca, to ka¿da osoba, która czuje siê zraniona lub ura¿ona moimi dzia³aniami, to i tak o jedn¹ osobê za du¿o. Bêdê pracowa³, aby zmieniæ ka¿de zachowanie, które negatywnie wp³ynê³o na kogokolwiek, poniewa¿ nic na tym œwiecie nie jest dla mnie wa¿niejsze ni¿ bycie wspieraj¹cym wspó³pracownikiem, przyjacielem, mê¿em oraz ojcem i osob¹” – oœwiadczy³ Savage.

W mediach pojawi³a siê te¿ informacja, ¿e okolicznoœci usuniêcia re¿ysera i producenta wykonawczego „nie s¹ jasne”. W odpowiedzi osoby oskar¿aj¹ce przedstawi³y prasie przyk³ady niew³aœciwego zachowania. Wed³ug nich Savage jedn¹ z kobiet „próbowa³ ca³owaæ i obmacywa³ w toalecie”, a tak¿e „manipulowa³ osobami, aby uzyskaæ nad nimi kontrolê i wykorzystaæ”.

Dodajmy, ¿e akcja nowej wersji „Cudownych lat”, podobnie jak orygina³, bêdzie siê rozgrywaæ na prze³omie lat 60. i 70. ubieg³ego wieku. Z t¹ ró¿nic¹, ¿e bohaterami remake'u zosta³a afroamerykañska rodzina mieszkaj¹ca z Alabamie. ❍

Kadr z musicalu „Grease“ - Sandy (Olivia Newton-John) i Danny (John Travolta)

„Cudowne lata” „wczoraj” i dziœ. Fred Savage, odtwórca g³ównej roli w serialu lat 90. oraz producent i re¿yser remake'u zosta³ oskar¿ony o molestowanie seksualne przez szeœæ cz³onkiñ ekipy nowego serialu.

This article is from: