2 minute read

SPRYCIULA Z CHARAKTERKIEM

Next Article
MOCNY W DZIOBIE

MOCNY W DZIOBIE

Andrzej Kruszewicz

Ornitologia to nie tylko faunistyka. Opisywanie, gdzie jaki gatunek występuje, jakie zagęszczenie ma jego populacja i jak się ono zmienia, to za mało. To nie jest też odhaczanie kolejnych gatunków na skrupulatnie prowadzonej „życiowej liście” ani badanie wędrówek ptaków bądź fotografowanie… na tle księżyca. To ostatnie może nieco dziwić, ale proszę mi wierzyć – jest grupa zapaleńców, którzy fotografują ptaki pojawiające się podczas nocnych wędrówek na tle tarczy księżyca.

Advertisement

Ornitologia ma wiele form i zaułków. Można spędzić ciekawe życie, skupiając się tylko na jednym gatunku lub ich grupie. Kiedyś poznałem pewnego Szwajcara, który kochał miejskie gołębie. Ten miłośnik miejskiej awifauny rozróżniał tylko trzy kategorie ptaków: gołębie, małe niegołębie i duże niegołębie. Każdego ptaka klasyfikował według tego schematu. Dylematy miał tylko z kawką, gdyż ta jest rozmiarami bardzo podobna do miejskiego gołębia, i z grzywaczem, bo jest większy od gołębia miejskiego, a przecież to także gołąb. W Polsce wśród ornitologów są specjaliści od remizów, sokołów, gęsi, kaczek, kormoranów… A jeśli jeszcze ci miłośnicy jednego gatunku potrafią wyjść poza naukowy żargon, by opowiedzieć o nim osobom z ornitologią nieobeznanym, to pełen sukces.

Szczęście do naukowych opiekunów ma kos. Dzięki nim możemy poznać bliżej tego ptaka. Każdy kos to drozd, ale – na szczęście – nie każdy drozd to kos, bo ten jegomość to istny czarny charakter w rodzinie drozdów. Jest niezwykle zaradny. Nie przeszkadza mu sąsiedztwo człowieka. Miejsce na gniazdo też nie spędza mu snu z powiek – para wybiera lokum wspólnie, ale zadowolą się nawet ciasną przestrzenią za rynną czy w żywopłocie. Kos daje się łatwo obserwować i oczywiście – jak na cwaniaka przystało – skwapliwie korzysta z zimowego dokarmiania.

Śpiew kosa to jeden z piękniejszych ptasich głosów. Każdy samiec śpiewa nieco inaczej, wplata w melodię zasłyszane dźwięki i rozwija swoją serenadę przez całe życie, osiągając – docenianą przez samice – perfekcję. A im lepiej taki samiec śpiewa, tym więcej samic go adoruje. Doskonalenie śpiewu to u kosów droga do poligamii i życiowego sukcesu. Samice pragną mieć gniazda w rewirze najlepszego wokalisty i walczą ze sobą o ten przywilej – konkurencja pomiędzy samicami o względy samca może przybrać formę brutalnej potyczki. Zdarza się, że walka kończy się śmiercią jednej z rywalek.

Najtrudniej mają młode samice, dla których nie wystarcza miejsca w rezydencji supersamca. Wówczas, z braku laku, łączą się w parę z młodym samcem. Terytorium młodzika nie jest ani zasobne w pokarm, ani w miejsca do bezpiecznego zbudowania gniazda. Szanse na wychowanie potomstwa w takich warunkach są więc znikome.

Młody samiec to zaledwie namiastka starego wygi. Jeszcze niesprawdzony przez życie. Czy okaże się odporny na pasożyty? Czy zdobędzie lepsze terytorium? Czy kiedyś będzie śpiewał jak supersamiec? Doprawdy niepewny kandydat na dawcę genów dla potomstwa… Co wobec takiego dylematu robi przyszła matka? Pozyskuje materiał genetyczny od supersamca. Nie wiemy, jak tego dokonuje, ale badania genetyczne wskazują, że jej się to udaje. W rękach „kosich” opiekunów pozostaje zatem odkrycie, jak przebiega ta niecna, acz – z ewolucyjnego punktu widzenia – niezwykle sprytna strategia.

This article is from: