CZŁOWIEK I LAS
W POGONI ZA RARYTASEM
tekst:
Marcin Szumowski l
zdjęcia:
Agnieszka Chwała
P
otrafi wstać w środku nocy i przejechać autem ponad pięćset kilometrów, aby zobaczyć niepozornego biegusa płowego. Gdy akurat nie pędzi na drugi koniec Polski, liczy gawrony, kuliki wielkie, ptaki szponiaste i pospolite ptaki lęgowe. W zeszłym roku wygrał prestiżowy konkurs polskich ornitologów i pobił dotychczasowy rekord kraju. – Przyglądanie się ptakom daje mi radość i uspokaja. Gdy jeszcze uda się trafić na rzadki okaz, wtedy jest już pełnia szczęścia – mówi leśniczy Jarosław Mydlak, dla którego ptaki są życiową pasją. NA POCZĄTKU BYŁY PIÓRA Wszystko zaczęło się jeszcze w przedszkolu od przyglądania się ptasim piórom. Później, w szkole podstawowej, pojawiły się pierwsze próby oznaczania gatunków ptaków, właśnie po piórach. – One mnie fascynowały. Zwłaszcza ta zmienność kolorów. Pierwszym ornitologicznym podręcznikiem,
46
z którego korzystałem, był atlas „Ptaki Polski” Jana Sokołowskiego z ilustracjami Władysława Siwka – opowiada Jarosław Mydlak. – Zimą chodziłem dolinami rzecznymi i szukałem krogulczych oskubów, czyli pęków piór wyrwanych ofiarom. Każde piórko było jak skarb, wkładałem je do torebek, oddzielałem – wspomina. Pasja młodego człowieka szybko ewoluowała. Zbieranie piór przerodziło się w potrzebę kontaktu z ornitologami. Pewnego dnia w ręce jedenastoletniego chłopca wpadł artykuł opublikowany w „Świecie Młodych”. Jego autor prosił o dane dotyczące stanowisk kraski. – W Biłgoraju, w którym się urodziłem, można było jeszcze spotkać te piękne ptaki. Zrobiłem rozeznanie i podesłałem na wskazany adres informację o kraskach. W nagrodę dostałem zaproszenie na obóz ornitologiczny. Ależ ja się wtedy cieszyłem! To była prawdziwa inicjacja. Mydlak po raz pierwszy został wprowadzony w arkana prawdziwej
Wybierając się w teren, każdy ptasiarz ma przy sobie lustrzankę z teleobiektywem, lunetę obserwacyjną z dużym przybliżeniem i dobrym światłem oraz dyktafon i lornetkę.