6 minute read
Człowiek i przemiany
from Leśny survival
Powołując się na metaforę wymyśloną przez Jorge Luisa Borgesa (...), las jest ogrodem o rozgałęziających się ścieżkach. Nawet kiedy w lesie nie ma wydeptanych ścieżek, każdy może wytyczyć swoją własną drogę, decydując się skręcić w lewo lub w prawo przy drzewie i dokonując kolejnego wyboru przy każdym następnym napotkanym drzewie. (...) Wykorzystywanie tekstu do snucia marzeń na jawie wcale nie jest zakazane, robimy to często, ale marzenia nie są sprawą publiczną; doprowadzają nas do tego, że poruszamy się po narracyjnym lesie, jakby to był nasz prywatny ogród. Umberto Eco, Sześć przechadzek po lesie fikcji
Postanowiłem, że przekażę parę słów o survivalu tak prywatnie. Kiedyś zająłem się organizowaniem – raz, drugi, trzeci – czegoś w rodzaju obozu letniego dla moich uczniów z podstawówki (wówczas ośmioklasowej). Niby byliśmy kołem strzeleckim, ale w dzikich lasach i górach najbardziej podobały nam się włóczęgi poza szlakiem, gdzie nikt inny nie chodził. Spaliśmy w namiotach, robiliśmy szałasy i gotowaliśmy na ognisku. Podglądaliśmy i podsłuchiwaliśmy nocne życie lasu. Zdobywaliśmy „źródła Amazonki”, idąc pod prąd strumienia: bystrego, kamienistego i zawalonego przewróconymi pniami (które były spróchniałe i śliskie). Któregoś dnia ktoś nagle powiedział, że jest słowo opisujące to, co robimy… survival. Tak się zaczęło.
Advertisement
Odkryliśmy, że „człowiek w lesie” to zupełnie ktoś inny niż „człowiek, jakiego znamy”. Poczuliśmy wolność oraz miłość do świata. I zapragnęliśmy zachować to w sobie, nie pozbywać się jak ulotnej pamięci, nie chować do szuflady jak kolejnej „Pamiątki z…” kupionej w kiosku z pamiątkami podobnym do innych kiosków na świecie i… pozbawionej duszy.
Okazało się, że wszyscy chcą przeżywać takie stany znowu i znowu.
Człowiek jest stworzeniem Natury. Wyprodukowanie i udoskonalanie go zajęło Naturze dużo czasu. A jakikolwiek był pierwotny zamysł, to faktem jest, że człowiek rozwija zdolności, jakimi został obdarzony, od pierwszych chwil życia. Zresztą każda żywa istota posiada moce witalne, pchające ją ku rozwojowi oraz instynkt przetrwania, by tych mocy nie zmarnować. Człowiek tak samo ma zakodowane wszystkie czynności podtrzymujące życie. Ale ma w sobie także coś, co nazywamy kodem sensu.
KRISEK Z DZICZY o kodzie sensu
To, co jest naszym błogosławieństwem, stanowi również nasze przekleństwo – mamy wrodzone dążenie do nadawania sensu wszystkiemu, co czynimy. Według zasady Pareto*, przeciętny człowiek, który popełnił błąd, zamiast po prostu starać się naprawić sytuację, aż 80% energii zużywa na uzasadnianie, że ów błąd miał sens. Nic dziwnego, że ulubioną działalnością człowieka jest dopatrywanie się sensu w niszczeniu świata, co z kolei natychmiast nadaje sens życiu tych, którzy go naprawiają... No, ale to już materiał do zupełnie innej książki. Jestem człowiekiem, który pamięta samego siebie z czasów wózka i żłobka. Wiem, że gdy małe dziecko poznaje świat, każdy jego ruch jest celowy: wyciąga rączkę po coś, co pojawiło się w zasięgu jego wzroku. Potem zaczyna odróżniać przedmioty śliskie od chropowatych, twarde od miękkich, awśród tych drugich poznaje te, które po ściśnięciu wydają dźwięk. Jakiś czas później usilnie stara się siadać, by wkrótce dążyć do zmiany miejsca, choćby na kolanach… Tak zaczyna się świadome wykorzystywanie zmysłów icałej fizyczności. Poznając świat, zauważa, że może wpływać na zachowanie innych ludzi: nagły płacz przywołuje mamę; nadaje się też do wyrażenia protestu – dorosły przestaje wsuwać w dziecięce usta papkę z kaszki manny. Rzucenie grzechotki na podłogę powoduje, że dziadek podnosi zabawkę i wręcza ją małej łapce. I znowu rzut… I jeszcze raz… Powtarzalność upewnia, że „to działa”. Bo człowiek dąży nie tylko do tego, żeby zrozumieć, co i jak się dzieje, ale żeby jeszcze nadać temu własny sens. Człowiek chce wpływać na świat, cały czas go zmieniać. To kluczowa myśl w podejmowaniu przez nas działań i dokonywaniu wyborów.
* Vilfredowi Pareto powszechnie przypisuje się sformułowanie tzw. zasady Pareto, nazywanej też zasadą 20/80 i mającej szerokie zastosowanie w ekonomii i zarządzaniu. Zgodnie z nią, rozkład wielu cech przyjmuje stosunek 20 do 80%, np. około 80% przychodów przedsiębiorstwa generowanych jest przez około 20% jego klientów lub 20% czasu poświęcanego pracy generuje 80% efektów tej pracy (przyp. wydawcy, źródło: Wikipedia).
Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, że zróżnicowane (kontrastowe) bodźce odbierane przez nasze zmysły pozwalają słyszeć muzykę, podziwiać widoki i dzieła sztuki, czytać książki, korzystać z map itp. Po różnicy (czy tym bardziej – kontraście) w ruchach, mimice i sposobie wypowiadania słów rozpoznajemy czyjeś przyjazne lub niechętne nastawienie. Wiemy też, że czyjś nastrój właśnie się zmienił. Od pierwszych miesięcy życia, ćwicząc „dziadka z grzechotką”, wiemy, że istnieje powtarzalność i możemy mieć
Nie ma czegoś takiego jak obiektywne środowisko. Jest tylko nasze postrzeganie środowiska. Maria Konnikova, Myśl jak Sherlock Holmes
Badania przeprowadzone przez Daniela Kahnemana i Amosa Tversky’ego* (opisane przez Kahnemana w książce Pułapki myślenia) pokazują, że ludzkie rozumowanie analizuje i ocenia w ramach dwóch systemów. Myślenie szybkie opiera się na pierwszym wrażeniu, czyli na intuicji i emocjach. Tu dodam, że nasze emocje bywają bardzo ważnym sygnałem, kiedy jakiejś sytuacji nie znamy i nie rozumiemy. Na przykład widzimy coś lub kogoś i od razu stajemy się podejrzliwi – to emocje dały nam znak zanim jeszcze zaczęliśmy o tym myśleć. Drugi system rozumowania to powolny sposób myślenia, podlegający zasadom logiki, wymagający czasu na zestawienie szczegółów i wyciągnięcie płynących z nich wniosków. Pierwszy system sprzyja podejmowaniu szybkich decyzji, a niekiedy, paradoksalnie, pozwala trafniej ocenić zjawiska ulotne czy niedookreślone. Bywa też sprawcą wielu błędów. Zdarza się, że włączony do pomocy system drugi zasugeruje się ustaleniami pierwszego i wtedy dopiero wszystko potrafi się zagmatwać. Bo spostrzegamy sens tam, gdzie nie ma go za grosz (lub vice versa). Zwłaszcza, że chętnie rozpatrujemy zjawiska jako statyczne, bez zauważania kolejnych faz związanych ze zmianami. Zmiany i przemiany są dla człowieka zauważalne dzięki kontrastom – wyraźnej różnicy między sytuacją ABC a sytuacją XYZ. Trzeba jasno powiedzieć: spostrzeganie (jakimikolwiek zmysłami) jest możliwe wyłącznie dzięki różnicom pomiędzy elementami naszej rzeczywistości. Przyjemne ciepło słońca robi na nas wrażenie zwłaszcza po wyjściu z chłodnej jaskini. Kształty przedmiotów docierają do naszych oczu dzięki światłocieniowi i zróżnicowaniu kolorów. Różnica faktur pozwala stwierdzić, że na gładkiej powierzchni jest rysa. Cisza w muzyce uwydatnia następujące później dźwięki, te zaś różnią się wysokością, siłą, czasem trwania… Docierający do naszych nozdrzy zapach Chanel No5 sygnalizuje wejście damy. Jednocześnie wiemy, jak trudno jest znaleźć czarnego kota w ciemnym kącie…
* Wspomniane badania doprowadziły do sformułowania przez Kahnemana i Tversky’ego psychologicznej teorii perspektywy, która tłumaczy mechanizm podejmowania decyzji w warunkach ryzyka (przyp. wydawcy).
na nią wpływ, a wkrótce zauważamy też efekt: przemianę czyjegoś lub własnego nastroju na skutek naszego działania.
Dzięki zróżnicowaniu bodźców, jakie do nas docierają, ich interpretacji oraz wiedzy nabywanej w wyniku doświadczania, orientujemy się w terenie, odróżniamy stan bezpieczeństwa od stanu zagrożenia, zauważamy napięcie związane z własnymi potrzebami
oraz stan po ich zaspokojeniu. Silne różnice bywają jak zderzenie. Delikatne – są sprawdzianem wrażliwości naszych zmysłów.
W dostrzeganiu przemian niezwykle ważny jest czas. Przemiany bywają niezauważalne – nawet te znaczne – jeżeli przebiegają stopniowo, powoli. Mijają lata i nagle uświadamiamy sobie, że rzeka, nad której brzegiem co roku odpoczywaliśmy latem, kiedyś była znacznie głębsza. Zaraz ktoś się zaśmieje, że przecież wchodziliśmy do niej jako dzieci, więc
KRISEK Z DZICZY malarsko
Płaskie płótno będzie wkrótce oddawać daleką przestrzeń. Lasem pobiegnie droga, która poprowadzi wzrok widza aż do rozstajów na horyzoncie. Podróżnik zpewnością skręci wlewo, ku jeziorku, które ukoi jego zmęczone stopy… Pędzel już wzięty do ręki… Głębię obrazu, a więc przestrzeń, można oddać za pomocą różnic ikontrastów. Bliskie przedmioty będą zapełniać dół obrazu. Używając linii perspektywicznych (pomiędzy ich zagęszczeniem po zetknięciu się pośrodku a całkowitym rozrzedzeniem na dolnym obrzeżu tworzy się kontrast) i dodając ku górze coraz mniejsze elementy, uzyskamy pożądany efekt. Ustalmy teraz, że okontraście możemy mówić, że jest mocny albo słaby. Możemy wszystko to, co ma być bliskie, wypełnić ciemnymi, ciepłymi, wyrazistymi barwami. Dalekie będzie jaśniało i gubiło kolor oraz szczegóły. Jeżeli bliskość zaznaczymy zdecydowanym rozdzieleniem barw, a więc zastosujemy wyraźne krawędzie, linie i plamy, nasze oko od razu zacznie spostrzegać masę szczegółów. Będzie to przypominało podchodzenie ku czemuś, by zobaczyć detale. To, co odległe, możemy zamazać, przyprószyć, oko widza zaś zobaczy jedynie mgiełki. Nagła, jasnochłodna nieduża plama po lewej stronie nie może być niczym innym jak tylko połyskującym jeziorkiem 2 . Być może szarobrązowe, pionowe pasma farby będą położone na podlepionej do płótna bibułce 3 . Łatwiej zobaczymy wtedy chropawą fakturę kory, zwłaszcza gdy bibułka nieco się zmarszczy. Może nawet poczujemy wtedy lekki powiew wiatru iwoń zbutwiałych liści leżących na ziemi…
2 3