Catwalk #17

Page 1

Catwalk #17 LUTY 2017

KAMILA OSTROWSKA | JAKUB PIECZARKOWSKI & KASIA ROMAŃSKA | AMERICAN DREAM


SŁOWEM WSTĘPU Temat

amerykańskiego

snu

przepracowało

kino,

próbowała przepracować sztuka, a ostatnio obserwujemy w mediach, jak urzeczywistnia się i wykańcza jego formuła w politycznej rzeczywistości. Idąc z tym nurtem, zaproponowaliśmy, jako temat przewodni najnowszego Catwalku, american dream w modzie. Kolebkę tej dziedziny nieustannie znajdujemy w Paryżu, Mediolanie, tworząc jej elegancką i reprezentatywną historię. Amerykańska moda jawi się już jako seria nieustannych powtórzeń. Na kolejnych stronach szukamy odpowiedzi na pytanie: ale czy na pewno? Uprzedzając dochodzimy do wniosku, że nie. Cała kultura pracowała na to, żeby budować coś nowego, co znakomicie, w tekście otwierającym numer, wylicza Michał Strzelecki. Szukamy przemian w polityce, popkulturze i telewizji. Sprawdzamy jak te przemiany działają nie tylko na wybiegach, ale przede wszystkim w codzienności, na ulicach. Mateusz Mielczarek sięga po prawie literacką formę, żeby oddać klimat Fabryki Andy’ego Warhola, którego postać kształtowała i kształtuje wyobraźnię od lat sześćdziesiątych do dzisiaj. Klaudia Litkowska mierzy się z modą kreowaną przez pierwsze damy i polityczki, poruszając ważną kwestię mierzenia się wizerunku i działania w sferze publicznej. Zaczynając pracę nad numerem miałam inne wyobrażenie o efekcie końcowym - wydawało mi się, że tematu nie można opracować nie popadając w bezustanną krytykę. Okazało się, że jest odwrotnie, ale o tym przekonacie się już na kolejnych stronach. Zapraszam do lektury!

2|Catwalk#17

Anna Pajęcka


REDAKCJA Anna Pajęcka Redaktor naczelna Justyna Mysior-Pajęcka Zastępca redaktor naczelnej

Catwalk

AUTORZY Michał Strzelecki Klaudia Litkowska Natalia Miler Justyna Mysior-Pajęcka Anna Pajęcka Mateusz Mielczarek Aleksandra Michalska ZDJĘCIA Jakub Owczarek Laura Ociepa ZDJĘCIE OKŁADKOWE: Jakub Owczarek OPRAWA GRAFICZNA Maria Nóżka KONTAKT magazinecatwalk@gmail.com facebook.com/MagazineCatwalk

Catwalk#17|3


SPIS TREŚCI 6| Catwalk poleca co inspiruje naszą redakcję 8| Moda zakorzeniona w kulturze życia w temat numeru wprowadza Michał Strzelecki 14| American Girl nowego wzorca amerykańskiej dziewczyny w serialach poszukuje Anna Pajęcka 18| Dziesięć pytań do... 19| ... Michała Zielińskiego 22| ... Natashy Dziewit 24| ... Zuzanny Kwapisz 26| ... Edyty Jermacz 28| ... Rafała Wesołowskiego 30| ... Anny Załuckiej-Kuczery 32| edytorial Laury Ociepy 44| Underneath your clothes o bieliźnie i polskich markach pisze Justyna Mysior-Pajęcka

4|Catwalk#17

48| wywiad z Kamilą Ostrowską\ ROWK Justyna Mysior-Pajęcka 54| Moda polityczna o kreacji wizerunku w sferze politycznej i publicznej pisze Klaudia Litkowska 58| Edytorial Kuby Owczarka 92| wywiad z Jakubem Pieczarkowskim i Kasią Romańską Z twórcami marki LSD rozmawia Justyna Mysior-Pajęcka 100| Blonde on blonde o Fabryce Andy’ego Warhola pisze Mateusz Mielczarek 103| Call me princess amerykańskie pop-księżniczki wspomina Aleksandra Michalik 106| American Dream felieton Natalii Miler


Catwalk#17|5


Catwalk

POLECA

Aleksandra Michalik

Anna Pajęcka

Ostatnio czytałam… książkę Krzysztofa Tomasika “Grażyna Hase. Miłość, moda, sztuka

Ostatnio czytałam… Nieśmiertelność Milana Kundery i Kroją mi się piękne sprawy, listy Aliny Szapocznikow i Ryszarda Stanisławskiego

Ostatnio widziałam… najnowszy sezon Sherlocka Czekam na… powrót Miasteczka Twin Peaks, oby w takiej samej formie! W 2017… będę więcej podróżować American dream kojarzy mi się… z nieustannym pędem do kariery i Statuą Wolności

Ostatnio widziałam… serial The Crown, Satyricon Felliniego i bardzo słabą Amerykańską Sielankę Czekam na… otwarcie nowej siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej nad Wisłą, wybory i oczywiście nowy sezon Twin Peaks W 2017... będę jeść zdrowo i kupię kilka kwiatów doniczkowych do mieszkania

Mateusz Mielczarek

American Dream kojarzy mi się… z filmem Stroszek Wernera Herzoga

Ostatnio czytałem… drugi tom trylogii Vernon Subutex Virginie Despentes

Michał Strzelecki

Ostatnio widziałem… Love Gaspara Noe Czekam na… sequel Trainspotting, nowe MiasteczkoTwin Peaks oraz na globalne uzdrowienie relacji międzyludzkich W 2017… będę bardzo dużo pisał American dream kojarzy mi się... ze smutną historią o miłości, mezaliansem klasowym. On reprezentuje klasę robotniczą, ona wyższą klasę średnią. Zakochują się w sobie intensywnie, ale ona zostawia go dla, powiedzmy, magnata prasowego. Chłopak z proletariatu poświęca całe swoje życie, żeby być na szycie. Udaje mu się, ale ostatecznie przyznaje się przed samym sobą, że poświęcił cały swój czas na to, żeby udowodnić jej swoją wartość

6|Catwalk#17

Ostatnio czytałem… Listy. Allen Ginsberg , Jack Kerouac Ostatnio widziałem… Gorzkie mleko Claudii Llosy Czekam na… bliżej nieokreśloną zmianę. Na koniec jednego i początek czegoś następnego W 2017… będę realizował pasje i marzenia American dream kojarzy mi się z… społeczeństwem rynkowym, czyli taką przestrzenią, w której całością stosunków międzyludzkich kieruje prosty rachunek arytmetyczny z odwołaniem do atrakcyjności, nowości i relacji między jakością a ceną


Klaudia Litkowska

Maria Nóżka

Ostatnio czytałam… tekst Czerwone Usta z magazynu "Wysokie Obcasy"

Ostatnio czytałam... Patience Daniela Clowesa

Ostatnio widziałam… Deepwater Horizon Petera Berga Czekam na… nadmiar czasu i możliwość nadrobienia wszystkich zaległości książkowych i na to jak będzie ciepło i moim głównym środkiem transportu znów stanie się rower W 2017… będę pomagać innym American dream kojarzy mi się… z Nowym Jorkiem i Mario Puzo.

Ostatnio widziałam... pierwszy sezon serialu Most nad Sundem Czekam na... nową płytę The Magnetic Fields, pocztówki i 9 sezon RuPaul’s Drag Race W 2017... będę się bardziej angażować. American Dream kojarzy mi się... ze wzruszającą mową zdobywczyni Oscara z małej miejscowości w Kentucky.

Natalia Miler

Justyna Mysior-Pajęcka

Ostatnio czytałam… Jeszcze jeden oddech Paula Kalanithi

Ostatnio czytałam… dużo o modzie i globalizacji, dlatego teraz dla odmiany zaczęłam Pociąg linii M Patti Smith

Ostatnio widziałam… trzeci sezon Gilmore Girls

Ostatnio widziałam… za dużo kiepskich filmów na które szkoda czasu i wina, ale zrekompensowałam je sobie powtórką Pret-a-porter Altmana

Czekam na… premierę Amerykańskiej sielanki W 2017… będę bardziej zorganizowana! American Dream kojarzy mi się … z obietnicą lepszego życia, ideałem, latami 50 w USA

Czekam na… ostatni sezon Girls, wersję aplikacji Loko na iOS, płytę Julii Wieniawy i te wszystkie rzeczy, które pod koniec 2017 będę mogła nazwać „odkryciem roku” W 2017… będę omijać sieciówki, więcej czytać i nareszcie nauczę się rysować American dream kojarzy mi się... z bikiniarzami i starymi reklamami Marlboro, kiedy nikt jeszcze nie wierzył, że papierosy mogą być szkodliwe

Catwalk POLECA Catwalk#17|7


MODA ZAKORZENIONA W KULTURZE ŻYCIA Michał Strzelecki

8|Catwalk#17


Dwudziesty wiek często nazywa się Stuleciem Ameryki. W ciągu kilkudziesięciu kolejnych lat po zakończeniu wojny domowej, państwo to rozwinęło się w największą potęgę przemysłową świata. Szczególnie koniec II wojny USA z powodu zrujnowanej konfliktem konkurencji w Europie witały, jako największa potęga polityczna i przemysłowa na świecie. Na chęci na dominacji w światowej gospodarce jednak nie stanęło. Europa, a szczególnie Francja z niechlubną kartą kolaboracji próbowała bezskutecznie powrócić do roli artystycznej stolicy świata, ale nie mogła obronić się przed dobrze przygotowanym „wejściem amerykańskiego smoka”. Ważnym kontekstem kultury amerykańskiej wywierającym znaczący wpływ na tworzenie się mody wśród największych kreatorów stała się ulica i konsumpcjonizm. Najczęściej przybierający maskę wolności. W odróżnieniu od wojennej Europy, gdzie rozwój mody został na kilka lat zahamowany, w Stanach projektanci pracowali pełną parą, ale ich zainteresowania nie szły w kierunku odzieży luksusowej, ale strojów wywodzących się z praktycznego, swobodnego stylu sportowego. Gwałtowne zmiany norm społecznych i dress codes, zachodzące już od początku XX wieku, oznaczają, że na ulicach Manhattanu można zobaczyć wiele elementów dawniej kojarzonych z ubiorem roboczym, które stały się noszone przez ogół: od sznurowanych butów noszonych uprzednio przez robotników – do mocnych tkanin, takich jak sztruks. Ale szczególnie rozpowszechnił się jeden z elementów ubioru jakim był dżins. Ich niebywały sukces można prześledzić od połowy XIX wieku: zaczynając od poszukiwaczy złota i robotników stawiających nowojorskie wieżowce, aż do nastolatków noszących je w latach pięćdziesiątych do dnia dzisiejszego. Kolejnym narzędziem do rozpowszechnia i promowania amerykańskich wzorców pod kątem mody była cała popkultura z kinem na czele i wszelkie ruchy społecznościowe.

Kontrkulturowy styl Powstanie kontrkultury przyczyniło się w znacznej mierze do zmiany w podejściu do płci, tożsamości i oczywiście mody. Jako zjawisko społeczno-kulturowe zaowocowało powstaniem licznych sekt religijnych, organizacji społecznych, także subkultur młodzieżowych, wśród których najbardziej istotną rolę odegrali hipisi. Przejawem jej były też nowe formy twórczości w sztuce (pop-art), teatrze (happening), muzyce i literaturze. Moda jako technika prezentacji siebie i manifestacji przynależności do określonych grup, czy kategorii społecznych stała się czułym barometrem nastrojów panujących ówcześnie na ulicach Stanów Zjednoczonych. Dla beatników, a potem przez jakiś czas również hippisów uganianie się za karierą, sukcesem materialnym stało się passe. Zaczęły rozwijać się postawy wskazujące wagę ekologii, odpowiedzialności życia w zgodzie ze sobą. Na zachodnim wybrzeżu Ameryki hipisi, w poszukiwaniu swej Utopii, wyrzekli się mainstreamowej mody na rzecz eklektycznej mieszaniny ubiorów etnicznych, egzotycznych, sztych w domu i vintage. Mężczyźni nosili etniczną biżuterię, zdobytą podczas hipisowskich podróży na Wschód lub kupioną w butiku w dzielnicy Haight-Ashbury w San Francisco. Po koniec lat 60-tych hedonistyczny idealizm młodszej generacji utorował drogę rozwianym złudzeniom co do wojny w Wietnamie, protestom studenckim i zbliżającemu się ekonomicznemu kryzysowi. Styl hipisowski, jak styl modsów przed nimi, w miarę jak zawłaszczany był przez kulturę dominującą stał się ofiarą komercjalizmu. Jego ekskluzywną wersję na wybieg przeniósł chociażby Yves Saint Laurent. Jednakże etos hippisów strojenia się i ostentacyjnej androginii, jeśli chodzi o ubiory będzie kontynuowany w przesadnej formie lat 70-tych przez gwiazdy glam rocka – Davida Bowiego i Marca Bolana. Styl w rytmie Funk Nawiązując do lat 70-tych nie można zapomnieć o afroamerykańskiej społeczności i stylu funku,

Catwalk#17|9


który wówczas się wytworzył. W ich slangu słowo to oznaczało pierwotnie coś o ostrym zapachu, a w węższym znaczeniu, stosunek płciowy. Później zaczęto używać go głównie w kontekście muzyki Afroamerykanów, którą charakteryzował łagodny synkopowany rytm przywodzący na myśl akt seksualny. Stanowiła ona połączenie soulu, jazzu i R&B. Do najbardziej znanych wykonawców należały zespoły Sly and the Family Stone oraz muzycy Bootsy Collins

z gatunku blaxploitation z początku lat 70-tych., jak: „Shaft” i „Odlot” zapewniły stylowi funki nieśmiertelność i pokazały go szerszej publiczności. Funkowy sznyt zyskał popularność najpierw wśród białych nowojorczyków, by następnie trafić do Los Angeles, San Francisco i na końcu trafić do Europy. Styl ten stał się tłem i źródłem inspiracji dla kreatorów mody oraz stylu glam.

i George Clinton. W latach 70. XX w. nowa grupa muzyków, z Georgem Clinton’em i grupami Funkadelic i późniejszym Parlimentna czele, rozwinęła inne spojrzenie na funk, nazwany “funk rock”. Funk zaczęto także kojarzyć z polityką radykalnych czarnych aktywistów. Korzenie tego stylu sięgają zatem czarnych gett amerykańskich, w których ci, którzy odnieśli jakiś sukces, demonstrowali to na własny sposób, nosząc krzykliwe stroje, na przekór normom obowiązującym w białej społeczności. Spodnie dzwony noszono z dopasowanymi koszulami, kapeluszami ozdobionymi złotymi łańcuchami i pokaźną złotą biżuterią. Dziewczyny prowokacyjnie eksponowały piękne ciała, nosząc buty na platformach, obcisłe sukienki i spodnie dzwony. Na scenie świetnie prezentowały się satynowe kombinezony i połyskujący makijaż, do tego afro, które stanowiło całokształt tego stylu. Filmy

Nowojorska Scena W latach 70-tych ulice Nowego Jorku, kluby byłyśwadkami narodzin coraz to nowych stylów, które zaczęły przenikać do szerszej świadomości i były inspiracją dla kolekcji kreatorów mody. Jednym z takich przejawów, który wynurzył się z klubowej mapy Nowego Jorku w połowie lat siedemdziesiątych i spowodowały narodziny najbardziej wpływowego ulicznego stylu w modzie był punk. Ze swoją rozmyślną taktyką bezpardonowego szokowania, styl punkowy był rezultatem dynamicznej, twórczej współpracy impresaria muzycznego Malcoclma McLarena i jego ówczesnej partnerki, Vivienne Westwood. Ten gatunek muzyczny stał się stylem życia. Jego początki sięgają sceny garażowej z Detroit, gdzie grupy MC5 i The Stooges wypracowały w okresie 1969-1972 styl znany jako proto-punk. Następnie The Punks przenoszą się

10|Catwalk#17


w 1976 do Nowego Jorku, gdzie grają kilka koncertów w klubach: Max’s Kansas City czy CBGB, które z wielkim zainteresowaniem śledzą członkowie utworzonego w 1974 The Ramones. Nowojorska scena punkowa tworzy się w okresie 1974-77 wokół klubu CBGB, a obserwuje ją dwóch wspomnianych, brytyjskich projektantów mody: Vivienne Westwood oraz Malcolm McLaren, którzy szybko postanawiają rozpalić punk rockowego wirusa w Wielkiej Brytanii, gdzie McLaren od dłuższego czasu jest właścicielem rockowo-fetyszystycznego butiku Too Fast To Live, Too Young To Die (wkrótce Sex). Żywot stylu punkowego był krótki i styl ten miał stać się, podobnie jak przed Carnaby Street, atrakcją dla turystów. Jeszcze raz komercjalizm zawłaszczył styl, który jednakże nigdy nie stanowił zagrożenia dla głównego nurtu mody. Styl punkowy był ostatnim przejawem siły szokowania stylów subkulturowych. W rezultacie moda, podobnie jak gatunki muzyczne, podzieliła się na niezliczone style, każdy z własną grupą wiernych wielbicieli i naśladowców. Na przestrzeni lat surowy i niedbały punkowy styl przeszedł prawdziwą rewolucję. Pozostał wyrazem buntu wobec kondycji współczesnego świata, ale też stał się efektownym sposobem na diametralną metamorfozę. Nowa estetyka Kolejne lata przyniosły nową estetykę, która geneza sięga ulic i panujących wówczas społeczno-politycznych nastrojów. Lata 80-te stały się niezwykle płodnym okresem, w którym kolejny styl mógł ewoluować dzięki mieszance różnorodności kulturowej jaką stanowili mieszkańcy amerykańskich metropolii. Działo się tak również za sprawą pojęcia „nowego mężczyzny”, głównie jako reakcja na Gay Liberation (ruch wyzwolenia gejów) i wysyp czasopism związanych z modą i stylem życia, niektórych wyraźnie homoerotycznych w podejściu do mody męskiej. „The Face”, „Blitz”, „i-D” i „Arena” – wszystkie zaczęły wychodzić na początku lat osiemdziesiątych XX wieku: podręczniku stylu ulicznego, będące antytezami luksusowych czasopism w swoim kreatywnym podejściu do ubiorów. Styliści tacy jak Ray Petri, Simon Foxton i Judy Blame tworzyli sugestywne rozkładówki, ukazujące trend ku tworzeniu nowego wizerunku mężczyzny. Szczególnie doniosłą okazała się praca Petriego – jego wizję cechował eklektyzm; stylista budował brikolaże z elementów strojów couture, designerskich, etnicznych, sportowych, historycznych, subkulturowych i w stylu ulicznym, które na nowo zdefiniowały modę męską. Petri uczynił nylonową kurtkę lotniczą MA-1 amerykańskich sił powietrznych z czasów II wojny światowej „uniformem” Buffalo. W komplecie z dżinsami

Levi’s 501 i martensami stała się charakterystycznym ubiorem klonów gejów i, co ciekawe, również skinheadów z lat osiemdziesiątych. Przyczynił się on także do pozycji stylisty jako tego, który w istotny sposób przyczynia się do procesu powstawania mody i czerpania ze stylu ulicznego. Hip-Hop Pionierami stylu miejskiego były ugrupowania punków, a w późniejszym czasie hiphopowców, w subkulturach których królowało hasło „zrób to sam” – ubrania najczęściej były efektem manualnych działań ich posiadaczy, w związku z czym były całkowicie oryginalne. Tancerze breakdance i raperzy wprowadzili modę na nowy rodzaj muzyki – hip hop. Gatunek ten, jako najpopularniejszy na świecie, choć rywalizujący o to miano z muzyką country, odcisnął piętno na całej generacji. Ubrania gwiazd również wywarły znaczący wpływ na strój nastolatków. Moda miejska, jak zaczęto mówić o tym zjawisku w przemyśle modowym, zaczęła naśladować styl afroamerykański nastolatków z przełomu lat 70. i 80., z głównych centrów hip-hopu: Nowego Jorku, Los Angeles, Chicago, Detroit, Filadelfii i Atlanty. Podobnie jak wiele innych stylów ulicznych wybór ubrania polegał często na naśladowaniu tych lepszych. I to właśnie może wyjaśniać gotowość czarnoskórych miejskich hip-hopowców do noszenia marek typowych dla białej amerykańskiej klasy średniej, jak Ralph Lauren, Tommy Hilfiger czy Nautica. Buntowniczy wygląd był jednym z celów. Z kolei klasa średnia i dzieciaki z podmiejskich dzielnic zmieniali się w „turystów po innych kulturach” i naśladowali styl wyidealizowanego getta. Tym samym zamknęła się pętla przyczynowoskutkowa, która pomogła hip-hopowcom stworzyć styl na skalę światową i w przeciwieństwie do większości trendów ulicznych z poprzednich generacji – zniosła podziały etniczne. Hip-hop był także niesamowitą siłą napędzającą różne mody uliczne, które zaczynały żyć własnym życiem, zarówno niszowych w ramach samego hip-hopu (jak Gangsta) po takie, które wykraczały poza niego (od ostentacyjnej biżuterii po tatuaż), taki był potencjał hip-hopu jako siły muzycznej i poprzez MTV czy YouTube stał się też siłą wizualną. Nic więc dziwnego, że na początku XXI wieku wielu hip-hopowych liderów wylansowało własne linie ubrań – od Russela Simmonsa i jego przełomowego Phat Farm, przez Jay Z i Damona Dasha Rocawear po Seana Combsa i jego markę Sean John. Posunięcia te tylko przyczyniły się do tego, że hip-hop odegrał dominującą rolę w kształtowaniu globalnego młodzieżowego stylu. Wywodzący się z kultury hip-hopu angielski termin „bling” odnosi

Catwalk#17|11


się do ostentacyjnej i krzykliwej biżuterii i osobistych ozdób – złotych łańcuchów i brylantów, zdobionych klejnotami zegarków i telefonów komórkowych, a nawet złotych lub wysadzanych diamentami zębów. Ten nieskrępowany wyraz osobistego bogactwa poprzez biżuterię był być może szczególnie ważny dla raperów, którzy spopularyzowali to słowo. „Bling” stał się symbolem przezwyciężenia biedy i dojścia do stosunkowego bogactwa i co najważniejsze – megakonsumpcji, która stała się centralnym tematem ich ideologii. Konsumpcja i promowany styl życia stał się przymusową formą autoekspresji, bowiem, „to, jak i co kupuję, wskazuje na to kim jestem.” Inaczej mówiąc: Jestem tym, co konsumuję. Zgodnie

12|Catwalk#17

z tym hasłem, wszystkie decyzje konsumenckie mają przełożenie na obraz samego siebie. Tożsamość zaczęła odnosić się, więc nie tyle do charakteru i osobowości, co do sposobu „wydawania pieniędzy” i stylu życia. Pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku w Stanach Zjednoczonych Ameryki w dorosłość wkroczyło pokolenie okrzyknięte mianem Pokolenia X. W tym samym czasie popularność zyskały zespoły grające muzykę grunge’ową, a wokół nich utworzyła się nowa subkultura. To ona, za sprawą światowego sukcesu grunge’u, stała się przedmiotem zainteresowań nie tylko fanów, ale też specjalistów od marketingu. Subkultura grunge’owa wyrosła w opozycji do powszechnie wówczas panującej muzyki pop. Dodatkowym czynnikiem


sprzyjającym narodzinom nowego brzmienia było to, iż, jak zauważył Jack Endino, producent muzyczny współpracujący z Nirvaną, „komercyjny rock zrobił się totalnie żałosny i bezpłciowy”. Co ciekawe, wielu obserwatorów współczesnej kultury popularnej podkreśla fakt, że grunge był rodzajem muzyki alternatywnej. Kiedy muzyka grunge’owa zawładnęła listami przebojów, projektanci postanowili wykorzystać typowe dla tej subkultury elementy odzieży. Najbardziej znaną modelką kojarzoną z modą w stylu grunge była Kate Moss. Co ciekawe, kiedy zainteresowanie tą muzyką i subkulturą zdążyło stracić na sile, niemal 15 lat po symbolicznym końcu ery brzmienia Seattle, a więc śmierci Kurta Cobaina, to właśnie Kate Moss na nowo stała się ikoną stylu grunge. Rzecz jasna – w wydaniu jeszcze droższym niż w latach dziewięćdziesiątych.

ważne. Wang, Takoon, Altuzarra, Jason Wu i Parpal Grungu to nowi reprezentanci, odnoszący ogromne sukcesy. W przeciwieństwie do Europy, Nowy Świat preferuje własną jakość, gdzie nie liczy się tylko umiejętność twórczego podejścia do projektowania, ale też budowanie marki i komercyjnego sukcesu. Przesiąknięci Nowym Jorkiem kreatorzy wyczuli, jak subtelnie przesuwać granice między selektywnością a stylem zwanym downtown, czyli uliczną ekstrawagancją. Wzorami kultury prawomocnej stają się coraz silniej zglobalizowany rynek dóbr konsumpcyjnych, reklama, kultura popularna i środki masowego przekazu. To przede wszystkim one wyznaczają kierunek amerykańskiej mody.

Komercyjny Sukces Obecnie tacy potentaci modowi na amerykańskim rynku modowym jak: Calvin Klein, Tommy Hilfiger i Donna Karan, Machael Kors to nadal tuzowie, którzy pełnymi garściami czerpią w tworzeniu swoich kolekcji z wielokulturowej mozaiki jaką stanowią ulice Nowego Jorku, Los Angeles i San Francisco. Na uwagę zasługują także coraz to młodsze pokolenie, których zdanie w procesie wyznaczania trendów zaczyna być równie

Catwalk#17|13


american girl z duetem Acephala Anna Pajęcka Współczesna „American Girl” ma twarz bohaterki popularnego serialu. Raz jest to Blair Waldorf z „Gossip Girl”, raz Hannah z „Girls”, a najczęściej Carrie Bradshow – ikona serialu „Sex and the city”. Różnice pomiędzy wymienionymi przedstawieniami młodych kobiet w telewizji popularnej są nie tylko, dość oczywiście, klasowe. Bohaterka zmienia się, bo zmienia się odbiorczyni, a telewizja dostosowuje się do wymagań widzki, aby znalazła dla siebie swoją postać. Wzór kobiecości, który odbiorczyniom i odbiorcom pod koniec lat dziewięćdziesiątych proponował „Seks w wielkim mieście” określa się jako ponadczasowy. Carrie, Samantha, Charlotte i Miranda żyją w doskonałym świecie, w którym nie randkują przez tindera, nie zwalniają się z pracy, nie dramatyzują na zawołanie – świat nie jest przeciwko nim. W świecie freelancerów i wysokich stanowisk problemy, które starają się przepracować bohaterki stają się odbiciem kliszy, którą kino ukonstytuowało jako „kobiece”. Przeżywają spektakularne upadki emocjonalne, emancypują seks – robią swoistą rewolucję obyczajową na ekranach, ale formuła, którą realizują wyczerpała się wraz z nadejściem nowego pokolenia. Bo czy „Seks w wielkim mieście” to nie współczesna bajka, gdzie wszystko kończy się dobrze i ślubem? Zadanie telewizji, która miała wytwarzać i karmić nas złudzeniami zostało wchłonięte przez obnażający i burzący bezpieczną iluzję internet. Lęk przed słowami i obrazami jest już obcy współczesnemu pokoleniu młodych kobiet. Nie boimy się używać słowa „penis”, nie odstrasza nas rozmowa o seksie oralnym, brak w nas lęku przed nagością i naturalnością (kultowa scena,

14|Catwalk#17

w której Carrie Bradshow chowa się przed wzorkiem internetowej kamery i krzyczy do telefonu „On jest online! Czy może mnie zobaczyć?”). Kategorią ponadczasową pozostawałaby moda – ale i ją można łatwo zakwestionować, bo to wyłącznie high fashion. Za to, już kiedy myślimy o serialu „Girls”, wywracającym wszystkie obecne w „Seksie w wielkim mieście” kategorie, czujemy się bardziej dopuszczone do świata, który oglądamy. Wielkie nazwiska światowej mody zastępują sieciówki i lumpeksy. Bohaterki na co dzień nie są ikonami stylu, ale utożsamiamy się z nimi, bo przecież każda z nas ma momenty, w których wychodzi z domu w dresie, bez makijażu, zupełnie nie dbając o to, że może w kawiarni czy bibliotece spotkać miłość swojego życia. Jeśli o serialu z Carrie Bradshow i resztą myślimy w kategorii emancypowania nagości na ekranie, to „Girls” już zupełnie porzuca jakiekolwiek bariery. Lena Dunham odchodzi od myślenia o pokazywaniu idealnego ciała tak daleko jak to tylko możliwe. Swoje niedoskonałości, przekuwa w atuty albo nawet manifest. Ciało Leny pokryte tatuażami wreszcie może uświadomić kobietom, że można prowadzić ciekawe i atrakcyjne życie seksualne, kochać swoje ciało, nawet jeśli nie do końca kocha się swoje rozstępy i cellulit. Co cieszy, w ostatnim czasie obserwujemy podobny nurt, który wykreowały social media – naturalność stała się nowym rozmiarem zero. Richard Kern na swoim instagramie pokazuje kobiety takimi, jakimi są na co dzień i rano. Bez retuszu, bez makijażu, w przestrzeni mieszkania, a nie fotograficznym atelier. Równocześnie w dyskursie medialnym wybrzmiewa formuła „plus size”, ale jako nowa wartość w pokazywaniu piękna, a nie w formie parodii, groteski i tej brzydszej


koleżanki, której nigdy się nie udaje (format znany z amerykańskich filmów dla młodzieży). Lena, a raczej jej bohaterka Hannah, nie myśli: „kiedy schudnę moje życie stanie się lepsze”. Jej większym problemem jest zaborczy charakter, gubiące poczucie wyższości i powracające stany lękowe. A jeśli dodamy do tego, że jej serialowym partnerem jest Adam Driver, czy „Girls” nie staje się najlepszym co mogło spotkać współczesne kobiety? Adam Driver – w serialu również Adam – ma obsesję na punkcie seksu, sztuki i prezentuje coś co dzisiaj pięknie wpisywałoby się w kategorię „zwykłego życia”. Mieszka w zawalonym sprzętami mieszkaniu, majsterkuje, pisze sztuki teatralne i wiedzie egzystencjalne dyskusje, głównie ze sobą. I oczywiście, możemy mówić, że problemy „Dziewczyn” to „problemy pierwszego świata”, które przynależą co najwyżej do miejskiej klasy średniej, a myślenie, że blisko nam do niespełnionej pisarki z nadwagą jest co najmniej depresyjne. Moja ulubiona scena, ze wszystkich serii, to wtedy, kiedy Hannah grozi szefowi, że pozwie go o molestowanie seksualne, a on odpowiada jej: „Nie pozwiesz mnie, nie masz takiej aplikacji w swoim iPhonie”. Zastanawialiście się kiedyś, czemu bohaterowie współczesnych produkcji filmowych i telewizyjnych nadal są tak mało socialmedialni? Bohaterowie serialu spod znaku HBO mierzą swoją wartość społeczną ilością obserwatorów na twitterze, a o nowych dziewczynach byłych chłopaków dowiadują się z facebooka – zupełnie jak my. O ile „Seks w wielkim mieście” dotyczył zupełnie innej grupy pokoleniowej, więc być może ktoś powie, że to porównanie jest z gruntu błędne, bo ówczesne dwudziestolatki to dzisiaj prawie czterdziestolatki. Ale tym bardziej uwidocznia się ta różnica,

którą pokolenie przepracowało. Dziewczyny z „Girls” byłyby córkami bohaterek „Seksu w wielkim mieście”, które poprawiają błędy swoich matek. To co zmienia się i jest bardzo widoczne, to poziom ekshibicjonizmu. Skoro nie może być rozegrany w kategorii nagości, bo tę już wszyscy oswoiliśmy, będzie rozgrywany w kategorii widoczności w sieci, pamiętnikarstwa, obnażania emocjonalnego. Carrie-blogerka, Hannah-blogerka, nawet Serena z „Gossip Girl” sięga po internetowe narzędzia, żeby ocieplać swój wizerunek. Oglądając na ekranie narzędzia, po które sięgamy w życiu codziennym, możemy o wiele łatwiej identyfikować się z bohaterkami czy bohaterami seriali. W pewnym sensie, to właśnie nie kino, a telewizja jest miejscem, w którym kształtuje się najwięcej trendsetterskich nurtów – ubrania, telefony, mieszkania, dzielnice, jedzenie, książki. To, po co sięgają bohaterowie, prowadząc styl życia, z którym potrafimy zestawić własny, staje się nam potrzebne. Z jednej strony niesie to za sobą takie same zagrożenia jak reklama – w efekcie produkowanie niepotrzebnej konsumpcji, z drugiej, co widzimy w „Seksie w wielkim mieście” jest też dokumentem z określonego czasu. Myśląc o końcu lat dziewięćdziesiątych zaczynamy myśleć kategoriami używanych przedmiotów, wymienianych w serialu marek, nazwisk i rzeczy. Kultowy drink Cosmopolitan, dzisiaj staje się nostalgicznym symbolem, ale zamawianie go podczas spotkania ze znajomymi może spotkać się co najwyżej z komentarzem „to takie vintage”. To, co przedstawiał nowojorski serial kilkanaście lat temu dzisiaj właśnie w taki schemat wpisujemy: nostalgii i retro. A to, co zachwycało dziewczyny, kiedy na ekrany trafił serial „Plotkara”, dzisiaj moglibyśmy z powodzeniem wykpić jako klasistowskie i przepuścić przez szereg

Catwalk#17|15


teorii myśli lewicowej, które pokazywałyby, że w perspektywie jest szkodliwy dla młodych umysłów. Już samą relację pomiędzy Blair i Vanessą można przeczytać w myśli bell hooks. Blair jest współczesną białą feministką, która zagarania wszystkie narzędzia, jakie feminizm wypracowuje, dla swojej klasy. Powiedzielibyście, że Blair jest feministką? Jest. Nie popadając w patos można zacytować tu Karola Marksa: Byt określa świadomość. „Gossip Girl”, które w całościowym założeniu miały być krytyką i obnażaniem elit, znalazły ostatecznie swoje odbicie w stylu życia, który obrazują takie projekty jak „Rich Kids On Instagram”. Jeśli myślę o produkcjach telewizyjnych, to w kategorii „oderwanie od rzeczywistości” „Plotkara” mieściłaby się gdzieś obok „Mody na sukces” lub tak uwielbianej w Polsce w latach 90. „Dynastii”. Style życia, które prezentuje telewizja są potrzebne, aby wyrastały z nich kopie. Przeniesione na rodzimy grunt tracą na swojej wyjątkowości. A tym co tej wyjątkowości im nadaje, jest najczęściej tło-miasto. Magię wszystkich trzech produkcji, na których wybiórczo opieram swoją krytykę, tworzy Nowy Jork. Tak bardzo pożądany, tak bardzo mitologizowany, a przy tym tak bardzo przereklamowany. Jeśli byłoby tak, jak mówiła bohaterka pop-powieści „Jedz, módl się i kochaj”, że każde miasto ma swoje słowo, to Nowy Jork miałby „wizerunek”. Ładnie wygląda na zdjęciach. My ładnie wyglądamy na tych ulicach. W momencie największej

16|Catwalk#17

fali, na której wznosił się „Seks w wielkim mieście” jedną z głównych atrakcji dla turystów było fotografowanie się na schodach prowadzących do serialowego mieszkania Carrie. To prawie tak kultowe miejsce jak słynne niebieskie drzwi w dzielnicy Notting Hill. Jednocześnie to potrzeba bycia w miejscu, które urealnia nam istnienie świata wymyślonego na potrzeby serialu. Bycie w tym miejscu to też w jakiś sposób stwarzanie tego świata dla siebie. Tylko czy kiedy już umieścimy siebie w tym świecie, nie stanie się mniej atrakcyjny? Czy główną wartością świata z serialu jest to, że nie istnieje? Przecież, kiedy myślimy o „Plotkarze”, to nigdy nie chcielibyśmy mierzyć się z wyrachowaniem Blair Waldorf, stosunki pomiędzy bohaterami, opierające się na intrydze i zazdrości, też oglądamy w perspektywie „dobrze, że w prawdziwym świecie jest inaczej”. Dlatego największą wartością serialu „Girls” jest to, że jest zwykły. Nie szukając na siłę znajdziemy tam miejsce swoich problemów, swoich porażek, lęków i niedoskonałości. Może dla odmiany warto poszukać na telewizyjnych ekranach słabości, zamiast motywować się w biegu po laury ideału. 6 sezon Girls można oglądać na HBO od 12 lutego


Catwalk#17|17


DZIESIĘĆ PYTAŃDO....

18|Catwalk#17


MICHAŁA ZIELIŃSKIEGO Zawsze wiedziałeś, że projektowanie to jest właśnie to czym chcesz się zająć? Miałeś jakieś inne pomysły na siebie? Jako nastolatek byłem jednym z niewielu w moim otoczeniu, który wiedział co chce robić w życiu. Mimo iż rozsądek mówił mi, abym poszedł w bardziej pewny kierunek zawodowy – wtedy myślałem o chemii, chciałem tworzyć kosmetyki i prowadzić salon zabiegowy. Myślę, że dotąd coś z tego mi zostało, bo uwielbiam siedzieć godzinami w łazience, nakładać tony maseczek i balsamów… Na szczęście pasja tworzenia ubrań była silniejsza i tak w wieku 16 lat podczas wyboru szkoły średniej wybrałem technikum odzieżowe, gdzie zdobyłem umiejętności i wiedzę, aby realizować swoje projekty, pamiętam chwile wątpliwości przy klasie maturalnej, gdzie zastanawiałem się — co dalej? Zdawałem sobie sprawę jak wygląda świat mody w Polsce i jak bardzo jest to hermetyczne środowisko, byłem przekonany, że ciężko będzie mi się wybić — to był jedyny moment wątpliwości w trakcie mojej kariery – na szczęście w tym czasie ruszyły castingi do Project Runway. Stwierdziłem, że to jedyna taka okazja, resztę historii już znacie ze szklanych ekranów. Ubierasz innych. Sam też nosisz ubrania swojego autorstwa? Jak wygląda Twoja garderoba? Uważam to za swego rodzaju patologie w moim wykonaniu, ponieważ moja garderoba jest – w porównaniu z resztą branży – mikroskopijna. Nie przepadam za ekstrawagancją, preferuję minimalistyczny look, jednolite spodnie, do tego jednolity (obowiązkowo, nienawidzę nadruków) t-shirt lub

koszula, a do całości bomber – to część garderoby z mojej kolekcji, którą noszę osobiście najczęściej. Moje projekty noszę coraz częściej, ponieważ w sieciówkach nic mi się nie podoba. Pamiętasz jak wyglądał twój pierwszy zrealizowany projekt? Pamiętam, był to projekt realizowany na konkurs w Poznaniu, szyłem go z podszewki, bo nie wiedziałem jaki materiał wybrać. Nie potrafiłem w tym czasie tak dobrze szyć, więc większość rzeczy przyklejona była klejem na gorąco. Całość wyszła tak smutna, że w akcie desperacji zacząłem doklejać tony korali – było tego bardzo dużo. Ostatecznie modelka wyglądała jak choinka, ale ja wtedy pękałem z dumy. Nie wstydzę się go, mam do niego wielki sentyment i żałuje, że gdzieś go zgubiłem…

Gdybyś mógł zrobić pokaz w każdym, dowolnym miejscu na świecie, bez ograniczeń. Jakie byłoby to miejsce? Aktualnie byłby to jeden z krajów arabskich – w których kulturze się zakochałem. To przez mój ostatni wyjazd do Omanu. Z bliższych kierunków wybrałbym Skandynawie która od dawna jest najbliższa mojemu sercu. Jaka była najciekawsza opinia, jaką usłyszałeś na temat swoich projektów? Najciekawszą opinię usłyszałem podczas programu, od Ewy Minge, która fachowym okiem rozebrała mój projekt na części pierwsze i pytała jak technicznie rozwiązałem pewne kwestie – zazwyczaj wszyscy patrzą na projekt jako gotową całość,

Catwalk#17|19


rzadko kiedy ktoś podchodzi do projektów od podszewki i zastanawia się jak to jest zrobione. Uwielbiam uwagi osób zajmujących się szyciem, które widzą ciekawe rozwiązania i potrafią dyskutować na tematy związane z tworzeniem projektu od początku – te opinie są dla mnie zawsze najciekawsze i najcenniejsze. Film z najlepszymi kostiumami to… Zdecydowanie Igrzyska Śmierci, kocham ten futurystyczny — lecz nie nad wyraz — świat. Zawsze utożsamiam się bohaterami i w głowie tworzę własne kreacje. To jeden z tych momentów, w którym w projektowaniu nie ma żadnych granic. Gdybyś miał stworzyć kolekcję w duecie z innym projektantem, kto mógłby to być? Kiedyś podałbym tu pewnie kilka nazwisk, lecz z czasem utwierdzam się w przekonaniu, że najlepiej pracuje mi się samemu. Nie lubię się dostosowywać i tłumaczyć z moich pomysłów i wyborów. Gdyby każda możliwa modelka lub gwiazda mogła otworzyć twój pokaz, kogo byś wybrał? Naomi Campbell. Ta kobieta to chodząca legenda ma wszystko to, co kocham: charyzmę, wyrazisty charakter no i ten chód. Na drugim miejscu uplasowałbym Ruth Bell.

20|Catwalk#17

Jeżeli miałbyś wybór i mógł pokazać swoją kolekcję tylko podczas jednego światowego tygodnia mody, który byś wybrał? Londyn – jako stolica awangardy, ale też ulicznego stylu – myślę, że to tam najlepiej odnalazłaby się moja twórczość. Pokaz to też podkład muzyczny. Wielu projektantów mówi, że inspiruje ich muzyka. Jaki utwór, rodzaj muzyki, płyta, wokal, wpasowałby się w twój styl? To wszystko zależy od mojego humoru, lecz klasykiem, który zawsze mam na playliście podczas projektowania jest utwór Röyksopp & Robyn „Monument”. Gdy jestem mega wkręcony w jakiś projekt i wszystko idzie po mojej myśli, muszę być skupiony, wtedy najlepiej sprawdzają się The xx, The Knife, Grimes. Gdy sprawy jednak nie układają się tak jak bym chciał, sięgam po trochę mniej wymagające muzykę np. tę tworzoną przez Drag Queen.


Catwalk#17|21


22|Catwalk#17


NATASHY DZIEWIT Zawsze wiedziałaś, że projektowanie to jest właśnie to czym chcesz się zająć? Miałaś jakieś inne pomysły na siebie? Miałam różnorakie: reżyser/ treser dzikich zwierząt/ chirurg. I wciąż - mimo wszystko mam! Ubierasz innych. Sama też nosisz ubrania swojego autorstwa? Jak wygląda Twoja garderoba? W największym stopniu ubieram się w rzeczy mojego autorstwa. Bielizna/ buty/ jeansy i skóra pochodzą z zewnątrz. Lubię i kupuję też ciuchy vintage. Z tego wszystkiego powstaje mój eklektyczny styl.

jemnicze /z duszą /niepowtarzalne/ ubrania - opowieści… Film z najlepszymi kostiumami to... Ooooooo! Temat rzeka. Mogłabym wymieniać bez końca. Począwszy od początków kina, aż do dziś. Niemalże każdy z filmów, które widziałam (a oglądam je masowo) to dla mnie niekończąca się inspiracja. Obrazy, opowiadanie, emocje, kostiumy - chłonę to całą sobą. Gdybyś miała stworzyć kolekcję w duecie z innym projektantem, kto mógłby to być? Maison Margiela

Pamiętasz jak wyglądał twój pierwszy zrealizowany projekt?

Gdyby każda możliwa modelka lub gwiazda mogła otworzyć twój pokaz, kogo byś wybrała?

Nieeee, to było dawno temu (śmiech).

Tilda Swinton i Jude Law

Gdybyś mogła zrobić pokaz w każdym, dowolnym miejscu na świecie, bez ograniczeń. Jakie byłoby to miejsce?

Jeżeli miałabyś wybór i mogła pokazać swoją kolekcję tylko podczas jednego światowego tygodnia mody, który byś wybrała?

1. Dach kultowej wytwórni muzycznej Apple Records w Londynie, w której nagrywali The Beatles i gdzie odbył się ich słynny ostatni koncert

New York Fashion Week, mimo tego, że większą renomę i znaczenie mają te inne.

2. Jedno z moich ulubionych muzeów 3. Jeden z moich ulubionych pałaców. Jaka była najciekawsza opinia, jaką usłyszałaś na temat swoich projektów?

Pokaz to też podkład muzyczny. Wielu projektantów mówi, że inspiruje ich muzyka. Jaki utwór, rodzaj muzyki, płyta, wokal, wpasowałby się w twój styl? Jazz, jazz i jeszcze raz jazz!

Mam wielkie szczęście, gdyż podoba mi się ich wiele. Na przykład: energetyczne/ zmysłowe/ ta-

Catwalk#17|23


24|Catwalk#17


Zawsze wiedziałaś, że projektowanie to jest właśnie to czym chcesz się zająć? Miałaś jakieś inne pomysły na siebie? Od zawsze wiedziałam, że chcę robić coś kreatywnego w dziedzinie sztuki (choć niektórzy pewnie będą ze mną polemizować czy modę można do niej zaliczyć). Już jako dziecko chodziłam na zajęcia z rysunku i to zaszczepiło we mnie pociąg do artystycznego świata. Natomiast po drodze były pomysły związane ze scenografią, później z zawodem stylistki. Zboczyłam też na chwilę z tej drogi wybierając stosunki międzynarodowe, by na końcu wrócić na właściwie tory i zacząć kształcić się projektowaniu mody.

ZUZANNY KWAPISZ Film z najlepszymi kostiumami to… Obecnie jestem zachwycona ostatnim filmem Toma Forda „Nocturnal Animals”, ale także wymieniłabym „Only lovers left alive” czy „Grand Budapest Hotel”. Gdybyś miała stworzyć kolekcję w duecie z innym projektantem, kto mógłby to być? Zdecydowanie Phoebe Philo. Gdyby każda możliwa modelka lub gwiazda mogła otworzyć twój pokaz, kogo byś wybrała?

Ubierasz innych. Sama też nosisz ubrania swojego autorstwa? Jak wygląda Twoja garderoba?

Uwielbiam oryginalne urody Hedvig Palm i Ondria Hardin, więc myślę, że one.

Szczerze mówiąc rzadko. Moja garderoba składa się z ubrań o bardzo prostych formach i stonowanych barwach, lubię też wyszukiwać perełki w vintage shopach, second-handach czy na pchlich targach.

Jeżeli miałabyś wybór i mogła pokazać swoją kolekcję tylko podczas jednego światowego tygodnia mody, który byś wybrała?

Pamiętasz jak wyglądał twój pierwszy zrealizowany projekt? Pamiętam, ale nie jestem z niego dumna. Gdybyś mogła zrobić pokaz w każdym, dowolnym miejscu na świecie, bez ograniczeń. Jakie byłoby to miejsce? W jakiejś galerii sztuki. Zachwyciło mnie wnętrze na nowo otwartego Design Museum w Londynie, może tam…?

Londyn. To miejsce, w którym obecnie mieszkam i wiem, że estetycznie jest mi zdecydowanie najbliższe spośród stolic mody. Pokaz to też podkład muzyczny. Wielu projektantów mówi, że inspiruje ich muzyka. Jaki utwór, rodzaj muzyki, płyta, wokal, wpasowałby się w twój styl? Ciężko jednoznacznie stwierdzić. Wszystko zależy od kolekcji, nastroju, efektu który chce osiągnąć. Ostatniej mojej kolekcji podczas pokazu towarzyszyły utwory zespołu Son Lux.

Jaka była najciekawsza opinia, jaką usłyszałaś na temat swoich projektów? Usłyszałam to na ostatnim roku studiów od jednego z wykładowców, ale nie będą tego precyzować, bo uważam, że była nieco przerośnięta.

Catwalk#17|25


26|Catwalk#17


EDYTY JERMACZ Zawsze wiedziałaś, że projektowanie to jest właśnie to czym chcesz się zająć? Miałaś jakieś inne pomysły na siebie?

parę razy i bardzo bym chciała, żeby wszyscy moi klienci tak postrzegali moje ubrania.

Równolegle chciałam być tancerką, ale mam wrodzoną wadę kręgosłupa, która uniemożliwiła mi start w szkole baletowej, więc szybko skoncentrowałam się na rysowaniu i szyciu ubranek. Moja mama projektowała i szyła nam (mi i siostrze) ubrania, dzięki niej opanowałam sztukę szycia na maszynie już w szkole podstawowej. Pisałam też opowiadania i sprawiało mi to dużo radości, ale na studiach skupiłam się już wyłącznie na projektowaniu ubrań. Może kiedyś wrócę do przyjemności pisania.

To pytanie niemożliwe. Kocham kino i oglądam dużo filmów, jest tyle doskonałych filmów, których nie da się porównać, bo tak różnych tematów dotyczą, innego stylu czy epoki. Z tego, co tak na szybko przychodzi mi do głowy w różnych klimatach stylizacyjnych – to posobały mi się kostiumy w „Black Wwan”, „Pentameronie”, „Wielkim Pięknie” czy „Skóra, w której żyję”. Ale wcale nie twierdzę, że to one są najlepsze. Jest za dużo doskonałych kostiumów w doskonałych filmach, żeby można było tak sobie po prostu wybrać jeden.

Ubierasz innych. Sama też nosisz ubrania swojego autorstwa? Jak wygląda Twoja garderoba? Moja garderoba składa się w 90% z czarnych ubrań. Noszę swoje projekty, ale zwykle łączę je w zestawy z kupionymi ubraniami. Sporą rolę w mojej garderobie odgrywają buty – kocham buty i mam ich sporo. Słyszałam, że kobiety dzielą się na te które kupują dużo torebek lub dużo butów, ja zdecydowanie jestem w tej drugiej grupie. Pamiętasz jak wyglądał twój pierwszy zrealizowany projekt? Zaczynałam standardowo od ubrań dla lalek, które szyłam ręcznie. Ale pamiętam mój pierwszy projekt dla istoty ludzkiej - przerobiłam top na szorty z szelkami jako osimiolatka i zadzwoniłam do mamy czy mogę w tym wyjść z domu. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że wartość estetyczna tego projektu była niewielka, ale przyznaję sobie punkty pocieszenia za kreatywność. Gdybyś mogła zrobić pokaz w każdym, dowolnym miejscu na świecie, bez ograniczeń. Jakie byłoby to miejsce? Waitomo Glowworm Cave – jaskinia na Wyspie Północnej w Nowej Zelandii.Dodatkowo (skoro tak sobie możemy popłynąć) chciałabym, żeby modelki pokazywały tam ubrania w stanie nieważkości. Jaka była najciekawsza opinia, jaką usłyszałaś na temat swoich projektów? Że nie trzeba patrzeć na metkę, żeby wiedzieć, że ja je zaprojektowałam. Słyszałam taką opinię

Film z najlepszymi kostiumami to…

Gdybyś miała stworzyć kolekcję w duecie z innym projektantem, kto mógłby to być? Juz próbowałam pracy w duecie i zdecydowanie wolę pozostać przy pracy solo. Możeliwe, że jestem jedną z tych osób, które wszystko wiedzą najlepiej, lub tak im się wydaje. Kolaboracje wymagają kompromisów, a ja jestem ich przeciwniczką. Gdyby każda możliwa modelka lub gwiazda mogła otworzyć twój pokaz, kogo byś wybrała? Nie ma to dla mnie znaczenia. Nie potrafię wskazać żadnej osoby w tej chwili. Jeżeli miałabyś wybór i mogła pokazać swoją kolekcję tylko podczas jednego światowego tygodnia mody, który byś wybrała? New York Fashion Week i London Fashion Week pokazują najbardziej awangardowe kolekcje. Bardzo bym chciała kiedyś pokazać kolekcję na obu tych eventach. Trudno mi wybrać, na którym bardziej. Pokaz to też podkład muzyczny. Wielu projektantów mówi, że inspiruje ich muzyka. Jaki utwór, rodzaj muzyki, płyta, wokal, wpasowałby się w twój styl? Muzyka musi pasować do klimatu kolekcji lub ją uzupełniać. Nowa kolekcja linii KLU, nad którą teraz pracuję jest inspirowana psychodelic art i plakatami muzycznymi z lat 70., więc pewnie byłby to mix muzyki pochodzącej z/ lub nawiązującej do tego okresu, z ostrym bitem i abstrakcyjnymi dźwiękami. Catwalk#17|27


Projekt: garรงons tristes Fotograf: Rafael Poschmann Model: Alex Ganea Stylista: Martyna Sowik

28|Catwalk#17


RAFAŁA WESOŁOWSKIEGO Zawsze wiedziałeś, że projektowanie to jest właśnie to czym chcesz się zająć? Miałeś jakieś inne pomysły na siebie? Tak. Jako dziecko pytany „Kim chcesz być jak dorośniesz?” odpowiadałem: projektantem. Naturalnie, myślałem o wyborze innej drogi zawodowej – alternatywę dla świata mody stanowiła medycyna. Ubierasz innych. Sam też nosisz ubrania swojego autorstwa? Jak wygląda Twoja garderoba? Oczywiście, że chodzę w ubraniach swojego autorstwa jak również innych projektantów. Dużo rzeczy mam z secondhandów. Ubieram się głownie na czarno. Pamiętasz jak wyglądał twój pierwszy zrealizowany projekt? Pierwszy projekt zrealizowałem w pierwszej klasie liceum, miałem wtedy 16 lat. Był to projekt żorżetowej sukienki wykonany na zajęcia z projektowania. Gdybyś mógł zrobić pokaz w każdym, dowolnym miejscu na świecie, bez ograniczeń. Jakie byłoby to miejsce? Jest dużo takich miejsc. Myślę, że teraz wybrałbym Palais de Tokyo, jest to niesamowita, duża, surowa i piękna przestrzeń.

Jaka była najciekawsza opinia, jaką usłyszałeś na temat swoich projektów? Najciekawsze opinie jeszcze się pojawiają. Film z najlepszymi kostiumami to… „Służąca” w reżyserii Chan-Wook Park Gdybyś miał stworzyć kolekcję w duecie z innym projektantem, kto mógłby to być? Martin Margiela Gdyby każda możliwa modelka lub gwiazda mogła otworzyć twój pokaz, kogo byś wybrał? Louis Garrel Jeżeli miałbyś wybór i mógł pokazać swoją kolekcję tylko podczas jednego światowego tygodnia mody, który byś wybrał? Paris Fashion Week. Pokaz to też podkład muzyczny. Wielu projektantów mówi, że inspiruje ich muzyka. Jaki utwór, rodzaj muzyki, płyta, wokal, wpasowałby się w twój styl? Słucham głównie muzyki elektronicznej, techno. Ostatnio słucham Dasha Rush, Shlohmo oraz Nu.

Catwalk#17|29


foto Michał Massa Mąsior modelki Milena Całka (płaszcz) Katarzyna Kuchejda (garnitur) ubrania ZAŁUCKA KUCZERA kolekcja wiosna-lato 2017

30|Catwalk#17


ANNY ZAŁUCKIEJKUCZERY Zawsze wiedziałaś, że projektowanie to jest właśnie to czym chcesz się zająć? Miałaś jakieś inne pomysły na siebie? Dość późno odkryłam przyjemność projektowania i tworzenia. Zawsze marzyłam o byciu historykiem sztuki, którym jednak z różnych przyczyn nim nie zostałam… Pracowałam w liniach lotniczych, byłam przewodnikiem po Krakowie. Po wielu różnych doświadczeniach przyszedł moment na podjęcie decyzji, do której dojrzewałam, a wcale nie uświadamiałam sobie tego... Ubierasz innych. Sama też nosisz ubrania swojego autorstwa? Jak wygląda Twoja garderoba?

Jaka była najciekawsza opinia, jaką usłyszałaś na temat swoich projektów? „Ubrania intelektualne, przebojowe i naznaczone kunsztem” – to z ust Michała Zaczyńskiego. Film z najlepszymi kostiumami to… „Księżna”, „Elizabeth” i „Grand Budapest Hotel”. Gdybyś miała stworzyć kolekcję w duecie z innym projektantem, kto mógłby to być? Wybrałabym kilkoro tych, których prace cenię i podziwiam: Phoebe Philo, Raf Simons i Rei Kawakubo

Oczywiście, noszę swoje ubrania. Z kilku względów – testuję je, ubieram je dla wygody, bo lubię przyjemne, wygodne, a jednocześnie stylowe rzeczy. Poza tym przyjemne jest, gdy ktoś zaczepia mnie pytając o ubranie, które mam na sobie – i wtedy.. wyjmuję swoją wizytówkę. Co do mojej garderoby – lubię rodzaj uniformu. Zwykle sukienkę albo tunikę ze spodniami albo garnitur. Do moich ulubionych form garderoby należy płaszcz.

Gdyby każda możliwa modelka lub gwiazda mogła otworzyć twój pokaz, kogo byś wybrała?

Pamiętasz jak wyglądał twój pierwszy zrealizowany projekt?

Pokaz to też podkład muzyczny. Wielu projektantów mówi, że inspiruje ich muzyka. Jaki utwór, rodzaj muzyki, płyta, wokal, wpasowałby się w twój styl?

Oczywiście, pamiętam. Płaszcz z pomarańczowej wełny. Prosty i niewykończony. Mam go do dzisiaj. Gdybyś mogła zrobić pokaz w każdym, dowolnym miejscu na świecie, bez ograniczeń. Jakie byłoby to miejsce?

Panią Andę Rottenberg, Kasię Nosowską albo Tildę Swinton Jeżeli miałabyś wybór i mogła pokazać swoją kolekcję tylko podczas jednego światowego tygodnia mody, który byś wybrała? Nowojorski lub Londyński

Nierówny, wrażliwy głos i głębsza myśl – Thom York.

Nie zastanawiałam się nad tym… Może ciekawy plener albo na ruchliwej ulicy wśród przechodniów? Catwalk#17|31


Vista para ser visto zdjęcia: laura ociepa projekt: alfa omegi modelka: monika bernat




Catwalk#17|35










underneath your clothes o tym czego nie widać Justyna Mysior-Pajęcka

Ubrania, które zakładamy traktujemy niczym drugą skórę, coś co ma nas określać równie mocno jak cechy charakteru. Stają się one naszą wizytówką. Niemniej ważne jednak jest to co znajduje się pomiędzy skórą, ciałem a tym w co je ubieramy. To detale decydują o tym jak jesteśmy postrzegani w środowisku, jakie mamy samopoczucie, a nawet jaką mamy opinię na swój temat. Szczegóły, które często nie są dostrzegalne na pierwszy rzut oka takie jak ulubiony zapach, który sprawia, że czujemy się pewniejsi siebie. Wydaje się to dość banalne i oczywiste. Dlaczego jednak tak często o tym zapominamy? W książce Antoniny Sameckiej „Modoterapia” można znaleźć taką wypowiedź Piotra Zachary Jeśli czujesz się w czymś dobrze, to z reguły w tym dobrze wyglądasz. I odwrotnie – gdy masz wrażenie, że wyglądasz świetnie, zaraz zapominasz co masz na sobie. (…) Bazą dobrego stylu i w konsekwencji świetnego samopoczucia jest bielizna, bez ładnej, nieprzekombinowanej i niewygodnej człowiek sztywnieje, porusza się niepewnie. ja mu wierzę, a na polskim rynku jest zbyt wiele dobrych firm proponujących warte uwagi produkty, żeby nosić kiepską bieliznę. Obok krótkie zestawienie tych od których warto zacząć.

44|Catwalk#17


RILKE – istnieje na rynku od 2013 roku i jest jedną z najpopularniejszych marek, które tworzą bieliznę alternatywną dla tej produkowanej na masową skalę. To zmysłowe koronki, transparentne materiały, które podkreślają seksapil w nienachalny, subtelny sposób. Do tej pory pamiętam zdjęcia Magdy Frąckowiak w jednym z numerów polskiego wydania Elle w body w siateczkowy wzór od Rilke. To jedne z najpiękniejszych fotografii na których bielizna jest na pierwszym planie. Założycielka marki - Rilla Pawelczyk w jednym z wywiadów mówi, że to bielizna dla kobiet, które są znudzone monotonią. Na oficjalnym fanpage’u Rilke możemy przeczytać, że to kombinacja wyrafinowanej estetyki z najwyższej jakości krawiectwem. I nie są to puste hasła. Bielizna Rilke dostępna jest tutaj: rilkephilosophy.com/ showroom.pl/marki/448,rilke instagram.com/rilkephilosophy/

SENVENIU – przyznam, że jestem wielką fanką mody, którą proponują projektanci związani z Łodzią, choć o tym, że marka wywodzi się z mojego miasta dowiedziałam się stosunkowo niedawno. To co sprawia, że jestem zakochana w bieliźnie z metką Senveniu to to, że są to produkty handmade. Staranne, ręczne wykonanie sprawia, że możemy się poczuć jakby była to rzecz stworzona specjalnie dla nas. Bielizna tworzona jest z wyselekcjonowanych, limitowanych koronek. Powstaje w niewielkich seriach. Duży plus za sposób dobierania kolorów, wykorzystanie żywych barw przy których łatwo otrzeć się o tandetę, ale marce Senveniu to nie grozi. Tutaj nawet ostre, niebieskie koronki stają się zmysłowe i sensualne. Produkty Senveniu można nabyć tutaj: showroom.pl/marki/721,senveniu pakamera.pl/senveniu-0_s12218730.htm instagram.com/senveniu/

Catwalk#17|45


Le Petit Trou – marka, której produktów wręcz nie da się podrobić, bo każdy będzie wiedział kto był pierwszy. Charakterystyczne, subtelne wycięcia w figach, choć uwodzicielskie są bardziej zmysłowe i delikatne niż wiele całkiem zakrytych modeli dostępnych na polskim rynku. Dzisiaj marka oferuje już nie tylko bieliznę, ale i nastrojowe świece czy olejki do ciała. Zuzanna Kuczyńska, założycielka marki mówi: „Wierzę, że bielizna ma magiczną moc - będąc blisko ciała stymuluje umysł, wpływa na nastrój, emocje, poczucie własnej wartości. Jest pełna sprzeczności - subtelna i prowokująca, zabawna i uwodzicielska, luksusowa i przystępna.” W odniesieniu do Le Petit Trou to wszystko brzmi mocno realistycznie. Bieliznę i dodatki Le Petit Trou można zakupić tutaj: le-petit-trou.com showroom.pl/marki/828,le-petit-trou-premium:

Moye www.instagram.com/le_petittrou/ Moye – to marka zajmująca się tzw. homewear, czyli bielizną domową. Piękne i wyjątkowej jakości topy, halki, szlafroki. Głównym celem rzeczy proponowanych przez markę jest zapewnienie komfortu w każdym momencie dnia. Choć w teorii to rzeczy do użytkowania w domowym zaciszu, świetnie wyglądają też noszone zamiast bluzki czy koszuli w codziennych stylizacjach. W zestawieniu znalazła się głównie ze względu na świetnej jakości figi, które zachwycają luksusowym charakterem. Na uwagę zasługuje selekcja materiałów z których wykonywane są produkty Moye. Na stronie marki możemy przeczytać „Gładkość włókien, miękkość w dotyku i przepuszczalność powietrza są dla nas priorytetem. Cenimy czysty jedwab, bawełnę oraz jej szlachetne pochodne jak włókno miedziowe, znane również jako cupro.”

Le Petit Trou

46|Catwalk#17

Produkty Moye dostępne są tutaj: moyestore.com www.showroom.pl/marki/2908,moye instagram.com/moyestore/


Fiore Fiore – kolejna warta uwagi marka o łódzkich korzeniach. Tym razem nie staniki, majtki czy bielizna nocna, ale rajstopy. Nieodpowiednio dobrane do ubrania to problem wielu kobiet. Często kupujemy jakiekolwiek, nie zwracając uwagi na jakość, a jedynie na cenę. Omijamy szerokim łukiem popularne sieciówki, kierując swoje kroki do kiosku czy supermarketu, zapominając, że zarówno dla jednych jak i dla drugich jest alternatywa. I taką jest właśnie Fiore. To marka pończosznicza istniejąca na rynku prawie 20 lat. Obecnie zatrudnia około 150 osób, które czuwają nad finalnym efektem pracy. Zarówno fabryka jak i biuro znajdują się w Łodzi, co wpływa na poziom kontroli i jakość rajstop. Warto zapoznać się z asortymentem, dlatego że ceny nie są wygórowane, ale adekwatne do proponowanych produktów, do tego szeroki wybór wzorów, zarówno tych klasycznych jak i bardziej wyrafinowanych. Rajstopy marki Fiore można znaleźć tutaj: fiore.pl showroom.pl/marki/4548,fiore instagram.com/fiore_official/

FIORE

God Save Queens – jedna z tych polskich marek, która rozkochała w sobie nie tylko miłośniczki dobrej jakości, ale i zagranicznych celebrytów. Popularność marki niewątpliwie wzrosła, kiedy w jej bieliźnie na swoim Instagramie pokazała się Kylie Jenner. Bielizna marki produkowana jest w Polsce i wykańczana ręcznie, podobnie jak w przypadku pozostałych marek zachwyca dbałość o detal. To seksowne, ale nie wulgarne rzeczy. Jak mówi Karolina Bernaciak, projektantka marki „GSQ to nie jest typowa bielizna. Ona ma wystawać, ma prześwitywać, ma być gadżetem, uzupełnieniem stylizacji”. O tym, że jakiś produkt wzbudza duże zainteresowanie może świadczyć to, że tworzone są podróbki, które można zakupić np. na allegro, a tak jest właśnie z flagowymi modelami God Save Queens. Bieliznę GSQ można zakupić tutaj: godsavequeens.com/ instagram.com/godsavequeens_official/

God Save Queens Catwalk#17|47


NOWOCZESNA KLASYKA WEDŁUG MARKI ROWK Z Kamilą Ostrowską rozmawia Justyna Mysior-Pajęcka

48|Catwalk#17


Catwalk#17|49


W jednym z pierwszych numerów Catwalku prezentowaliśmy IKI ROWK, firmę z której powstały dwie odrębne, w tym marka ROWK, która działa na rynku mody od około 3 lat. Kamila Ostrowska, jej założycielka trochę dłużej. Łodzianie mogą ją kojarzyć z chyba najbardziej popularnym sklepem vintage, mieszczącym się początkowo na Nowomiejskiej, następnie na OFF Piotrkowskiej – NEOVINTAGE. Nie tak dawno, razem z jej koleżanką Agatą wymyśliły zupełnie nowy projekt – Sodomę, miejsce, które łączy w sobie modę, film, muzykę, w zasadzie wszelkie artystyczne nurty. Pojawia się ono na chwilę, po czym znika i odradza się w innym miejscu. Niedawno miała miejsce pierwsza odsłona, my liczymy na kolejną. Z Kamilą rozmawiamy m.in.: o początkach, studiach i vintage’u.

nina, na którą trafię, jakiś kolor, faktura. To nadaje klimatu całej reszcie. Wszystko zależy od mojego nastroju, kiedy coś projektuję. Czasem wymyślam sobie motyw przewodni kolekcji, ale niektóre tematy powtarzają się niezależnie od sezonu. Prawie zawsze pojawia się czerń, asymetryczność, ale bardzo lubię miksować ze sobą różne motywy. Mam kilka form, które lubię, są już sprawdzone, więc tylko coś w nich zmieniam. Czasem wydaje się że ciągle trzeba wymyślać coraz to nowe formy, a często mamy wszystko „pod nosem”, wystarczy z tego skorzystać. Na co dzień często można mnie zobaczyć z w ciuchach ROWK, zestawionych z czymś vintage. Wszystko zależy od naszego samopoczucia i stylu. Podobnie jest z projektowaniem.

Własne ciuchy zaczęłaś projektować w duecie. Działałyście jako marka IKI ROWK. Później została ona rozbita na dwie odrębne – IKI i ROWK.

Skończyłaś projektowanie ubioru, ale zaraz po studiach nie zajęłaś się tworzeniem odzieży.

Wtedy wydawało się, że łatwiej jest zaczynać razem, pracować nad marką wspólnie. IKI ROWK założyłyśmy z Wiolą. Na początku wszystko było w powijakach, bo większość robiłyśmy w domu. W pewnym momencie zaczęło się to rozchodzić. Chciałyśmy robić zupełnie różne rzeczy. Tak zazwyczaj jest jak spotykają się dwie silne osobowości. Każda z nas miała zupełnie inną wizję, więc nie mogło być inaczej.

Tak, początkowo zajmowałam się projektowaniem biżuterii. Przeglądałam oferty i trafiłam na ogłoszenie firmy Gronowalski Crystal Fashion. To był mój pierwszy pracodawca. Fajnie, że docenił moje umiejętności i postanowił wykorzystać je w swojej branży. Cieszę się że próbowałam różnych rzeczy, gdyż to mnie bardzo rozwinęło w różnych dziedzinach.

Podzieliłyście się też nazwą.

W czasie studiów nie myślałaś o własnej marce? W ostatnich latach jest taka tendencja, żeby pokazywać kolekcje na szeroką skalę, kiedy się jeszcze uczysz.

Z nazwą było tak, że ona od samego początku nie miała żadnego konkretnego znaczenia, powstała z gry słów. IKI miało oznaczać prosty, ROWK powstało z kombinacji liter. Fajnie to razem brzmiało. Kiedy przyszło do rozstania podzieliłyśmy się nazwami, które były dla nas bliższe. ROWK był ostrzejszy, bardziej twardy i jakoś tak bardziej do mnie pasował.

Nie, w ogóle o tym nie myślałam. Zastanawiam się z czego to wynika. Czy już z dojrzałości tych osób które wiedzą, czego chcą, czy z tego, że wykładowcy ich nakręcają. Pamiętam, że moi profesorowie mówili, żeby pracować na swoje nazwisko, robić projekty, brać udział w konkursach, ale ja nie miałam sprecyzowanych preferencji co do tego w którą stronę miałabym pójść.

Ale w twoich projektach jest trochę skandynawskiego ducha.

Wydaje się, że studia są takim momentem, kiedy można popełniać najwięcej błędów.

Trochę tak, może dlatego że lubię minimalizm, czerń, przygaszone kolory . Nie przepadam natomiast za wzorami, nadrukami, sama też bardzo rzadko je noszę, chyba że coś bardzo mnie urzeknie. Inspiruję się wieloma rzeczami. Trochę architekturą, ciekawymi formami przedmiotów, ludźmi, dużo obserwuję. Ale najczęściej jest to tka-

Nie wiem. U mnie było trochę tak, że kiedy robiliśmy jakieś projekty to ja chodziłam po lumpeksach, wyszukiwałam unikatowe materiały, kombinowałam z przeróbkami, dekonstrukcją, poszukiwałam swojej drogi. Jakoś najbardziej ciągnęło mnie w stronę vintage i faktycznie musiało się to ziścić. Zaraz po studiach nie czułam się go-

50|Catwalk#17


|zdjęcia: Šukasz Bartyzel |modelka: Aleksandra Grabarz

Catwalk#17|51


towa, żeby stworzyć własną markę. Nie wiedziałam właściwie , co konkretnie chciałabym robić. Pamiętasz ile lat działał NEOVINTAGE? Pierwszy sklep otworzyłam wraz z koleżankami w 2009 rok. Wszystkie miałyśmy całkiem pokaźne kolekcje vintage, zbierane od dawna, marzyłyśmy o takim miejscu, jakie były np w Londynie. Do tej pory słyszę pytania czy NEOVINTAGE jest gdzieś przeniesiony, czasem dostaję wiadomości z pytaniami czy sklep działa. Może fajnie byłoby gdyby to nadal działał, ale po drodze zaczęłam już mieć przesyt, byłam znudzona lumpeksami, tą estetyką, zmęczona szukaniem. Wiedziałam, że muszę coś zrobić w kierunku projektowania. Ale wtedy vintage nie był jeszcze taki popularny w Polsce. Wtedy jeszcze nie, ale od czegoś trzeba było zacząć. Sklep był super, miał swoich odbiorców i stałych klientów, ale może teraz byłoby ich jeszcze więcej. Ostatnio ludzie są jakoś bardziej pozytywnie do tego nastawieni. Zrobiło się to bardziej popularne. Widzę też jak zmieniło się moje podejście. Nadal uwielbiam wpaść do lumpeksu, upolować coś extra, ale szukam zupełnie innych rzeczy. Kiedyś kupowałam bardziej szalone ciuchy z lat 80, a teraz stawiam na basic, dobre kroje skandynawskich marek, których sklepów nie ma w Polsce. ROWK to dla mnie jedna z tych polskich marek, które wpisują się w nurt „slow fashion”. Myślę, że tak. Ubrania nie są sezonowe. Nawet pierwsze projekty, które robiłam , kiedy marka startowała są cały czas aktualne. Słyszę od klientek, że nadal je mają, są zadowolone, teraz dokupią sobie coś nowego i to cały czas się dobrze łączy. Często osoby, które mają już coś z zeszłych kolekcji, chcą bardzo podobne, ale np z innej tkaniny. Mimo że dzisiaj mają trochę inny fason, to nadal są to rzeczy w tym samym stylu. Zdecydowanie działam odwrotnie niż sieciówki i swoimi rzeczami nie przekonuję klientek, żeby wymieniały zawartość szafy co sezon. Działasz w social mediach, w internecie sprzedajesz jednak głównie akcesoria. To chyba nie jest twój ulubiony kanał dystrybucji. Poniekąd tak. Faktycznie sprzedaję w sieci głownie

52|Catwalk#17

akcesoria i proste fasony. Cały czas mam jednak w głowie to, że powinnam mieć swój własny sklep internetowy. Nie wiem czy ta opcja się sprawdzi w moim przypadku. Nie robię standardowej rozmiarówki, wolę oversize, unikatowość. Zdarza się, że niektóre rzeczy szyję tylko w dwóch, trzech sztukach. Nie lubię seryjności, produkcji masowej. Czasem się łapię na tym, że jak robię drugą sztukę czegoś to lubię coś doszyć albo trochę skrócić, już coś zmienić, choćby to był tylko detal. Zdecydowanie wolę robić rzeczy w krótkich seriach. Jest mi to zdecydowanie bliższe. Myślisz, że klient kupujący stacjonarnie a ten szukający ubrań w internecie to zupełnie różne osoby? Wydaje mi się, że tak. Często osoby, które odwiedzają mnie na targach, lubią dotknąć, założyć, poczuć daną rzecz na sobie. Sama też rzadko kupuję w sieci, zdecydowanie wolę przymierzyć. Inną kwestią jest też to, że wtedy jest szansa na rozmowę, doradzenie jak to wystylizować. Można wtedy poznać markę i jej atmosferę. Zdarza się też, że ktoś zobaczy moje rzeczy u koleżanki lub na Instagramie i przychodzi, żeby je obejrzeć, przymierzyć. Warto śledzić ROWK w sieci, jest tam również sporo inspiracji, zdjęć z sesji, wrzucam także info o tym, gdzie będę się wystawiać w najbliższym czasie. Czyli stawiasz na sprzedaż stacjonarną, kontakt bezpośredni z klientem. Tak. Lubię rozmawiać z klientami, wtedy wiem czego oczekują. Realizuję też indywidualne zamówienia, jeżeli klientka ma taką potrzebę to zdarza się, że trochę przerabiam projekty, jestem jak najbardziej otwarta na takie zmiany. Ostatnio bardzo lubię szyć sama, zlecam tylko większe produkcje, dlatego nie jest to dla mnie problem. W bezpośrednim kontakcie fajne jest to, że możesz poznać ludzi, którzy noszą moje ubrania. Dowiedzieć się czegoś o nich, czasem może wpłynąć to na kolejne projekty. Chciałabym, żeby moje rzeczy można było kupić w przynajmniej jednym butiku w każdym większym polskim mieście, ale też za granicą. W tym momencie są dostępne w Łodzi, w Krakowie, we Wrocławiu, w Warszawie, niedługo również w Gdyni. Ale najbardziej marzę i pracuję nad tym, żeby mieć swój butik, może połączony z pracownią.


W Łodzi czy gdzieś dalej? Na początek tak. Gdzieś w centrum, gdzie będę mogła zrobić prezentację, umówić się z klientami. Sodoma pokazała, że to dobry moment na takie inicjatywy. Zauważyłaś, że w którymś mieście twoje rzeczy sprzedają się lepiej? Myślę, że miasto nie ma znaczenia, bardziej chodzi o ludzi, którzy na nie trafiają . Mam swoje stałe klientki, które wiedzą, gdzie są one aktualnie dostępne. W przypadku moich rzeczy ciężko jest ustalić grupę docelową. Z moich obserwacji wynika, że bardzo często są to osoby związane z modą lub innymi pokrewnymi dziedzinami, architekturą, sztuką. To właśnie one doceniają tę unikatowość, lubią mieć coś innego niż standard. Ale też są dziewczyny, które na co dzień noszą proste, stonowane rzeczy z sieciówek i lubią mieć coś extra z ROWK, żeby to urozmaicić. W sumie od razu widzę czy dana osoba się czymś zachwyci, doceni i to jest dla mnie największa przyjemność. Ogólnie rzeczy które projektuję, są to jak najbardziej rzeczy które sama chętnie bym założyła i bardzo często to robię. Dlatego wydaje mi się że jest to dobra droga w projektowaniu.

w sieci: facebook.com/ROWKclothes/ rowk.shwrm.com/

Catwalk#17|53


MODA POLITYCZNA Ciężko określić kiedy stała się tak istotna. Choć dotyczy tylko powierzchownej warstwy życia może wpłynąć na to jak inni będą nas odbierać. Dbanie o swój wizerunek jest konieczne. Szczególną uwagę powinni zwrócić na to ci, których kroki obserwujemy na co dzień. Ci, którzy są naszymi przedstawicielami i którzy podejmują decyzję wpływające na nasze życie. Politycy. Od tego jak wyglądają zależy to, czy im zaufamy.

Klaudia Litkowska

54|Catwalk#17


Jak ważne jest dbanie o wizerunek pokazały nam ostatnie wybory w USA, ale o tym później. Zostaniemy jednak w temacie Ameryki, ponieważ mówi się, że to właśnie od jej polityki zależy cały świat. Jednak jeżeli chodzi o modę w publicznej i poważnej sferze, całą uwagę skupimy na kobietach. W tym przypadku to one mają pole do popisu. To pole w czasach Rosalynn Carter, pierwszej damy USA w latach 1977-1981, wyznaczali przede wszystkim mężczyźni. Świat był wtedy o wiele bardziej patriarchalny niż teraz. Rosalynn nie traciła przez to determinacji. To kobieta, która przed Hillary Clinton była najbardziej upolitycznioną i zdeterminowaną pierwszą damą. Zawsze w tej samej fryzurze i zawsze z dekoltem zapiętym pod szyje, wygłaszała swoje poglądy, niekoniecznie zgodne z poglądami swojego męża. Walczyła o prawa kobiet i osoby niepełnosprawne. Miała w zwyczaju przysłuchiwać się posiedzeniom Gabinetu i podsuwać pomysły małżonkowi. Nazwana „Stalową Magnolią” ze względu na swój wpływ podczas kampanii politycznej. Uważała, że nie ma czasu na zajmowanie się modą. Miała ważniejsze rzeczy na głowie niż wybieranie kreacji. Nie poddała się trendowi obecnemu wśród wyższych sfer, że jedną kreację zakłada się tylko raz. Jeżeli coś lubiła, nosiła to wiele razy. Z kolei Nancy Reagan, następczyni Carter, nie dbała o to jak postrzegają ją inni. Liczyło się tylko jej zdanie. Lubiła luksus i przepych – to było najważniejsze. Zanim została pierwszą damą była aktorką. Politykę traktowała raczej jak show biznes, do którego należało jej serce. Podczas wystąpień publicznych ubierała się tak, jak na gwiazdę filmową przystało. Ludzie nie mieli do niej pozytywnego

|Rosalynn Carter

nastawienia. Fakt, że zrobiła z Białego Domu wystawę i to w jaki sposób się pokazywała, sprawiły, że nigdy, pomimo prób ocieplenia wizerunku, nie udało jej się zdobyć sympatii społeczeństwa. Na szczególną uwagę zasługuje Hillary Clinton. Odznaczyła się ogromnym zaangażowaniem i przyćmiła zarówno swoją poprzedniczkę, elegancką Barbarę Bush i następczynię – Laurę Bush. Jako pierwsza dama działała w latach 1993–2001, później była senatorem, sekretarzem stanu, a w 2016 kandydowała w wyborach prezydenckich. Na poważnie potraktowała rolę pierwszej damy. Wiedziała jak wykorzystywać swoją pozycję i to robiła. Chciała zreformować publiczną służbę zdrowia. Zdawała sobie sprawę z tego jak ważną jest osobą i jak istotny jest jej wizerunek. Miała kiedyś powiedzieć: Jak będę chciała trafić na pierwsze strony gazet, po prostu zmienię swoją fryzurę. Walczyła o równouprawnienia kobiet. Prawdopodobnie z tego względu wprowadziła do swojej garderoby garnitury, które zresztą towarzyszą jej do dziś. Silną osobowością, która postawiła poprzeczkę wysoko, jest Michelle Obama. Ukończyła ten sam kierunek i tę samą uczelnie co swój mąż – prawo na Harvardzie. Prawie dwumetrowa, czarnoskóra

Catwalk#17|55


|Nancy Regan

kobieta, która przez całe życie była dyskryminowana, została pierwszą damą Stanów Zjednoczonych. Pełna optymizmu, siły, zapału, nie wstydziła się wzruszeń podczas przemówień, ani spontanicznych reakcji. Pomagała jak tylko mogła. Michelle nie spełnia wymagań typowej amerykańskiej piękności. Za to jest prawdziwa. Jej ubrania mogłaby nosić większość kobiet w USA. Może dlatego została uznana za największą ikonę stylu w świecie polityki? Wyborcy wyobrażają sobie ją nie tylko jako pierwszą damę, ale też jako pierwszą kobietę prezydenta Ameryki. Żeby być piękną nie zawsze trzeba mieć perły i garsonkę, w jej przypadku wystarczy granatowy kardigan i szeroki uśmiech podbijający serca milionów. Czas na Melanię Trump, która jest celebrytką nieukrywającą swoich operacji plastycznych. Bardziej przypomina, znane w Polsce WAG’s (pożal się…) niż pierwszą damę. Ona nie była jednak tak istotna w kampanii Trumpa. Pierwsze skrzypce grała jego najstarsza córka

56|Catwalk#17

| Michelle Obama

| Melania Trump

- Ivanka. Kobieta, która lubi mieć kontrolę nad wszystkim. Ma własną markę odzieżową, której jest twarzą. Swoim przemówieniem podczas kampanii prezydenckiej ociepliła niezbyt pozytywny wizerunek ojca. Ubrana przez nią sukienka (oczywiście z metką jej marki) po jej występie, sprzedała się w kilka minut. Niektórzy sugerowali, że to ona powinna kandydować, a nie jej ojciec. Choć wygląda jak typowa Barbie, co zresztą Amerykanom się podoba, ma plan na swoje idealne życie i realizuje go z sukcesami. To wokół amerykańskiej polityki kręci się cały świat. Wokół kobiet, które stoją obok swoich mężów oraz tych chcących wyjść przed szereg. W Polsce, w modzie politycznej, panują bezpieczne garsonki, granaty i broszki. W większości przypadków, kobiety polityki nie potrafią odpowiednio zadbać o swój wizerunek. Jak już próbują to robić – kończy się to jak u Magdaleny Ogórek, która jako kandydat na prezydenta, przyszła w halce na pokaz mody. Raczej nietaktowny strój, prawda?


|Jolanta Kwaśniewska podczas wizyty Hillary Clinton w Warszawie w 1996 roku

Jolanta Kwaśniewska to jedyna z kobiet polskiej polityki, która prawie nienagannie dbała o swój wizerunek – nie tylko o strój, ale o wygląd. Uśmiechnięta, wyprostowana, szczupła, o przyjaznej barwie głosu. Tak jak Michelle Obama jest z wykształcenia prawnikiem. Może dlatego udało jej się założyć fundację „Porozumienie bez barier”, którą prowadzi do dziś. Ze względu na to, jaką była pierwszą damą, po dwóch kadencjach swojego męża, wyborcy oczekiwali jej kandydatury na prezydenta. Z sondaży wynikało, że uzyskałaby 30% poparcia głosujących. Jej imieniem i nazwiskiem nazwano odmianę tulipana. Oby więcej takich tulipanów.

Catwalk#17|57


zdjecia: Kuba Owczarek instagram.com/jakub.owczarek model: Miron Pawlikowski

58|Catwalk#17








Catwalk#17|65




68|Catwalk#17


Catwalk#17|69






74|Catwalk#17


Catwalk#17|75


76|Catwalk#17


Catwalk#17|77


78|Catwalk#17


Catwalk#17|79








86|Catwalk#17


Catwalk#17|87




90|Catwalk#17


Catwalk#17|91


PRZERABIANIE UBRAŃ W POLSCE NADAL KOJARZY SIĘ Z SZALONĄ NAUCZYCIELKĄ PLASTYKI rozmowa z Kasią Romańską i Jakubem Pieczarkowskim,

92|Catwalk#17

założycielami marki

LIE SEX DIE


Catwalk#17|93


Lie Sex Die to nowa marka Jakuba Pieczarkowskiego i Kasi Romańskiej. W tworzeniu rzeczy korzystają z upcyklingu, nadając nowe życie ubraniom z lumpeksów. Nie są to jednak delikatne przeróbki. Tworzą zupełnie nowe rzeczy. Rękawki t-shirtu stają się falbanką, sweter łączy się z marynarką w jedną całość, a ścinki tworzą patchworkową sukienkę. Nazwa, choć dla niektórych może brzmieć prowokująco w zasadzie nic nie znaczy. Ma brzmieć i dobrze wyglądać jako logo. Jak mówią projektanci pomysł założenia marki powstał z braku. Wymyślili ją w okresie wakacji, kiedy w branży mody panuje największy zastój. Nie tworzą dla konkretnej grupy odbiorców, choć mówią, że muszą to być ludzie, którzy myślą abstrakcyjnie, niekoniecznie artyści. Podkreślają, że gdyby w ich pracowni pojawiły się osoby, które różnią się pod wieloma względami, każda z nich znalazłaby coś dla siebie. Nawet gdyby była to jedna rzecz, byłaby do niej idealnie dopasowana. Pierwszy raz ich ciuchy miałam okazję oglądać podczas grudniowej edycji łódzkich targów Towary i wiedziałam, że muszę dowiedzieć się czegoś więcej o tej marce. Rozmawiamy o upcyklingu, sprzedaży i indywidualnych projektach. Działacie tak naprawdę od niedawna, ale doświadczenie na rynku mody pomaga wam uniknąć błędów, które popełnilibyście zaczynając od zera. Sprzedajecie, a nie tylko pokazujecie ubrania. Kuba: Robimy rzeczy, które są typowo sesyjne i mogą świetnie wyglądać na zdjęciach, ale jesteśmy nastawieni na klienta i jego potrzeby. Robimy modę do noszenia. Sprzedajemy na razie głównie na targach, przede wszystkim tych vintage, byliśmy na przykład na Towarach w Łodzi. Na pewno chcemy w najbliższym czasie rozkręcić też sklep internetowy. Ale nie na platformie sprzedażowej tylko coś własnego? Kuba: Na razie własny, a później możemy skorzystać z jakiejś platformy jako dodatkowego kanału dystrybucji. Nie ma sensu na początku działania marki generować sobie dodatkowych kosztów. Zresztą nie wiem czy nasz rzeczy są odpowiednie do sprzedaży przez platformę, ze względu na to, że nie są powtarzalne. Kasia: Platformy też mają swoje wymagania. Kuba: Dokładnie. Na przykład co do zdjęć. Musi być określony rozmiar czy sposób prezentacji. Co może się nie opłacać w przypadku, kiedy masz jedną sztukę, a nie pełną rozmiarówkę. Na własnej stronie możesz wrzucić zdjęcie zrobione iPhonem, jeżeli tylko oddaje projekt to trafi do klienta. Ostatnio Ania Lachowska z CatCat i jej mąż przekonali mnie do prowadzenia sklepów online z szablonu. To jest też fajne o tyle, że zyskujesz od razu zabezpieczenie prawne. Słyszałem o przypadkach, kiedy ktoś zrobił sobie świetny sklep od podstaw, sporo zainwestował, a później padł ofiarą hakera. Ktoś na przykład pozmieniał im ceny i zdjęcia. Ludzie to kupią, a później musisz sprzątać kilka miesięcy. Kasia: Ale na razie też jeżdżąc po targach zwracamy

94|Catwalk#17

uwagę na to na co inni najchętniej patrzą, jak powinniśmy robić nasze rzeczy, żeby trafiały do ludzi. I co zaobserwowaliście podczas takich targów? Kuba: Kiedy byłem na Towarach, przygotowałem trochę inaczej stoisko. Chciałem, żeby wyglądało naprawdę ładnie, bo patrząc na to, że są to ubrania ze śmieci, to łatwo można sprawić, że miejsce będzie wyglądało jak lumpeks i nikt nie będzie chciał tego kupować. Dlatego zależało mi, żeby miały trochę bardziej luksusową otoczkę. I to się sprawdziło. Nasz upcykling spotkał się z większym zainteresowaniem niż zazwyczaj. Jak się okazało, forma podania jest niesamowicie ważna w sprzedaży ubrań. Kasia: Na przykład na targi w klubie Niebo w Warszawie przychodzi dużo licealistek, więc zabieramy na nie więcej ubrań do nich dostosowanych i rzeczywiście to one je kupują. Ale jak kiedyś pojechałam z naszymi rzeczami na pchli targ w Warszawie to niektórzy myśleli, że wariatka wystawiła się po prostu z drogimi rzeczami z szafy. Kuba: Robiliśmy też research jak upcykling jest przyjmowany w Polsce i okazało się, że niewiele osób w ogóle się tym zajmuje. Przerabianie ubrań raczej kojarzy się z szaloną nauczycielką plastyki w gimnazjum niż z projektantem. Także w naszym kraju tworzenie takiej mody jest czymś nowym. Kasia: Często słyszymy, że to jest bardzo świeże jak na Polskę i koniecznie musimy z tym wyjść gdzieś zagranicę. I macie takie plany? Kuba: Najbardziej byśmy chcieli wyjść poza polski rynek. Mam wrażenie, że te rzeczy są dość londyńskie. I wolałbym pójść w tym kierunku niż wybrać Berlin, który jest trochę jak druga Warszawa. Chociaż w Polsce też coraz więcej mówi się o odpow-


Catwalk#17|95


96|Catwalk#17


Catwalk#17|97


iedzialnej modzie, która jest w opozycji do „fast fashion”. Kuba: Tworząc ubrania staramy się, żeby nic nam nie zostawało, często wykorzystujemy nawet ścinki. Mamy na przykład sukienkę, która jednocześnie ma funkcję pokrowca. Suwak był troszkę za długi, ale

postanowiliśmy wykorzystać to jako atut, zamiast go przycinać. Kasia: W upcyklingu chodzi o tzw. zero waste, czyli zerowe odpady. Jak to sobie przemyślałam, wydawało mi się to prawie niemożliwe, bo zawsze zostają choćby niewielkie ścinki, ale w praktyce na pewno wykorzystujemy przynajmniej 90% tego z czego tworzymy. Kuba: Najważniejsze jest odpowiednie cięcie. Jeżeli będzie odpowiednio przemyślane to nie powstaje wiele odpadów. Kiedy szyjecie coś z jakiejś konkretnej rzeczy, wykorzystujecie pozostałe części w innych modelach.

98|Catwalk#17

Kuba: Na początku robiliśmy tak, że przecinaliśmy jedną rzecz na pół i tworzyliśmy z niej dwie w odwrotnej wersji. Coś jak „ubrania-siostry”. Później zaczęliśmy tworzyć z tego samego zupełnie odrębne rzeczy. Kasia: Dbamy o detale i funkcjonalność ubrań nawet jeżeli do ich powstania wykorzystujemy ścinki. W wielu modelach wystarczy coś rozpiąć, przepiąć, założyć w troszeczkę inny sposób, żeby ubranie nabrało innego charakteru. Ważne jest też dla nas to jak wykańczamy ubrania. Robimy to jak najbardziej starannie, żeby miały bardziej ekskluzywny charakter. Kuba: I właśnie wykończenia stawiają nasze rzeczy w kategorii: moda, a nie tylko ubranie. Bo mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach zupełnie odchodzi się od rozbuchanej formy, którą mieliśmy np. w latach 80 czy 90, a moda skupia się na detalach, na wykończeniu. Kasia: Też dużo więcej czasu zajmuje nam tworzenie rzeczy w ten sposób niż zrobienie czegoś zupełnie nowego, całkiem od podstaw. Kuba: Brak powtarzalności ma swoje plusy i minusy. Ale unikatowość tych ubrań jest ich największym atutem. Macie jakieś ulubione marki po których rzeczy najchętniej sięgacie tworząc swoje? Kuba: Jest sporo marek, których jest dużo w lumpeksach i o których już wiemy, że są dobrej jakości. Najczęściej skandynawskie. Ja też bardzo lubię sportowe. Adidas czy Nike. Zawsze są dobrze wykonane. Zwracacie uwagę na dobór materiałów, tak żeby nie utrudniać klientowi utrzymania waszych ubrań. Na przykład prania rzeczy. Kuba: Staramy się wybierać pokrewne tkaniny. Ważne jest dla nas, żeby to były ubrania najprzyjemniejsze w użytkowaniu. Nie łączymy czegoś tak, żeby jedna z części zafarbowała od drugiej. Przygotowujemy rzeczy do noszenia. Farbujemy, odbarwiamy, sprawdzamy jak będą się zachowywały. Kasia: Wszywamy swoją metkę, ale zostawiamy też metki producentów rzeczy z których coś tworzyliśmy. Osoba, która to kupi będzie mogła sobie wszystko doczytać. Stawiamy na długotrwałość. Kuba: Staramy się robić tak, że jeżeli dana rzecz składa się z różnych materiałów, żeby pozostawić metkę od najdelikatniejszego. Gdyby jakiś klient przyszedł do was ze swoimi rzeczami i powiedział, że chce żebyście zrobili coś według własnej wizji, ale z jego produktów, zgodzilibyście się? Kuba: Myślę, że tak. Nawet jakby ktoś miał swoją wizję moglibyśmy coś zrobić wspólnie we współpracy z nim. Tutaj ważny jest dialog z klientem, dostrzeganie jego potrzeb. Z tego może wyjść coś naprawdę dobrego. Realizujemy się na tyle, żeby nie przekreślać


takiej współpracy, zakładając, że wszystko od początku do końca musi być „moje”. Kasia: Realizowaliśmy taki projekt dla jednej dziewczyny, która wywiesiła ogłoszenie na ASP, że chce żeby ktoś jej zaprojektował sukienkę na studniówkę, ale taką która będzie zupełnie inna niż to co w sklepach. Przedstawiłam jej to co my robimy, spodobało jej się. Przyszła tu z mamą i nie do końca wiedziała czego chce. Przekonałam ją, że nie ma sensu kupować nowego materiału, tylko możemy coś zrobić dla niej wykorzystując upcykling. Dobraliśmy kolor, krój. Jesteśmy otwarci na tworzenie indywidualnych projektów. Na przykład moglibyśmy stworzyć stroje sceniczne czy nawet taneczne. Coś co byłoby wykorzystywane wielokrotnie przy różnych spektaklach czy występach. Kuba: Te rzeczy w ogóle mają taki potencjał sceniczny. Moglibyśmy stworzyć stroje do jakiegoś dramatu budując konkretną postać, wykorzystując symbolikę kolorów, tworzyć jej wizerunek przez konkretne kroje czy nawet materiały. Lie Sex Die to dość nowy projekt. Nawet jeśli się rozwinie tak, że będziecie prowadzić sprzedaż na szeroką skalę nie planujecie porzucać swoich dotychczasowych zajęć. Kuba: Na pewno nie. Rezygnowanie ze wszystkiego i stawianie tylko na jedną kartę wydaje mi się nieroztropne. Jeżeli poruszamy się cały czas w jednej branży można robić dużo. Też się starałem, żeby nie było konfliktu, robić to tak, że klient Odio x Jakub Pieczarkowski nie jest klientem Lie Sex Die. Widziałem to na Towarach, bo przez pewien czas obsługiwałem obydwa stoiska, że jak ktoś podchodził do jednego wieszaka to nie podchodził już do drugiego. To widać, że to jest zupełnie coś innego. Tutaj czuć, że to jest dla fanów vintage. Kasia: Ja jeszcze studiuję, teraz będę robić dyplom na ASP. Na razie się dopiero rozkręcamy. Da się wszystko pogodzić tak, żeby z niczego nie rezygnować. Możemy nawet kogoś zatrudnić, żeby nam w tym pomógł i dalej to robić. Kuba: Dokładnie. Wystarczy tak naprawdę jedna pracownia, taka jak nasza, żeby robić wiele rzeczy. Chcemy też wspólnie z Olą i Zbyszkiem, który zajmuje się malarstwem z którym mamy wspólnie tę pracownię poszerzyć nasze działania w tym miejscu. Tu jest sporo przestrzeni, którą możemy wykorzystać. Chcielibyśmy tu zrobić coś na kształt galerii. Mamy znajomych, którzy w Poznaniu prowadzą coś co jest połączeniem showroomu i galerii, moglibyśmy zrobić jakąś wymianę. Kasia: Na przykład zaprosimy ich tutaj, a my im wyślemy nasze łódzkie rzeczy. To jest też dość nowe, aktualne, wpisuje się w trendy.

Kuba: Wpadliśmy na to czytając horoskop dla artystów magazynu Szum, więc to się musi sprawdzić. Moglibyście tu nawet zrobić pokaz np. dla ograniczonej liczby gości. Kojarzy mi się to z prywatnymi teatrami zakładanymi przez absolwentów filmówek w mieszkaniach, gdzie robią spektakle dla jakiś 30 osób. Kuba: Jakby dobrze rozplanować przestrzeń to mogłoby się tu zmieścić sporo osób. Mamy nawet miejsce na backstage. Ja bym to widział bardziej na zasadzie prezentacji. W każdym pomieszczeniu ustawilibyśmy jakąś scenografię. Myślę, że ruszymy z czymś w tym roku, może zaczniemy od jakiś eventów. Kasia: To by nawet nie odbiegało od tego, co robi na przykład Margiela. Takie prezentacje, gdzie ludzie piją kawę czy wino i oglądają modę. A jak to jest z prawnym aspektem wykorzystywania ubrań innych firm? Mówiłeś, że to konsultowaliście, zanim ruszyliście z marką. Kuba: Sprzedaż ubrań wykonanych z rzeczy innych firm jest jak najbardziej legalna. Ważne, żeby odpowiednio ukryć logo. Zależało nam na tym, żeby już na początku nie zamykać sobie drogi sytuacją z niewłaściwym wykorzystaniem czyjegoś znaku firmowego albo narażać się na sprawę sądową w przyszłości. Stosujemy się do odpowiednich norm i przepisów.

w sieci: facebook.com/liesexdie/

Catwalk#17|99


BLONDE ON BLONDE Mateusz Mielczarek

100|Catwalk#17


Edie Sedgwick, Holly Golightly napędzana barbituranami i heroiną, blondynka z którą chciałbyś być, ale nie będziesz, bo jesteś wystylizowany, zbyt wymuskany. Nigdy nie będziesz ze współczesną Edie, bo jesteś kopią. Kopiujesz styl przedstawiciela handlowego, drwala, kopiujesz styl trenera personalnego, kopiujesz styl tancerza salsy, kopiujesz. A kiedy ty zajmujesz się idealnym kopiowaniem czegoś, co już zaistniało, czegoś co nigdy nie będzie tobą, twoja Edie jest na mieście, opiera się o mur starej kamienicy i wymienia pocałunki z najprawdziwszym chłopcem. On też trochę udaje, jest trochę pozerem, klasa robotnicza, ale który facet dzisiaj nie udaje. On chociaż jak udaje, to w paleniu papierosa, bo robi to tak jakby James Dean palił za niego. On w swoich Superstarach, w swoich dresach, ze swoją znajomością amerykańskiej paranoi literackiej, robi swoje. Tęcza grawitacji. Pynchon. Bejb. Edie wpada do Nowego Jorku z mało fajnego stanu, ale z uprzywilejowanej rodziny. Na tyle uprzywilejowanej, że jej ojciec, Francis, pozwala sobie wykorzystywać ją seksualnie. Udaje mu się zaprosić do swojej perwersyjnej gry braci Edie, odpada jeden z nich, Minty, który zostaje zamknięty w szpitalu psychiatrycznym Silver Hill. Jako jedyny nie niszczył emocjonalnie Sedgwick. Powiesi się jakiś czas później. Wiecie jacy są najzimniejszy perkusiści? Ci, którzy wybijają jednostajny rytm jak maszyna. Wiecie, kto z nas ma najchłodniejsze dłonie? Ktoś kto obiecuje nam swoje serce, a później je zabiera i ma przy tym minę w stylu „nie było nic obiecane, grzecznie, ale luźno, między nami były wszystkie pory roku, ale nie wstrzeliliśmy się w żadną z nich”. Edie wpada w sidła ograniczonej rodzicielskiej wyobraźni. Bilet w jedną stronę. Elektrowstrząsy.

Bo rodzice dopatrzyli się u niej bulimii. Chcecie zgadywać dlaczego stała się bulimiczką i anorektyczką? Tak myślałem. W szpitalu pragnie zrozumienia i miłości, tak jak ty, ja i twoja koleżanka, która wyjeżdża z rodzicami na Bali, ale potajemnie, za sprawą swoich żył, zdaje pierwszy egzamin na medycynę. Myśleliście kiedyś o tym, że jest na świecie bardzo dużo ludzi, ale ani jedna osoba nie pasuje do was? I że będzie lato i wszyscy będą trzymać się za ręce, dotykać się, a wy będziecie sami? Że będą burze, wichury, koniec świata, a oni przetrwają? Bo są razem? Czasami obawiamy się samotności, być może w mniejszym stopniu, kiedy musimy się skupić, bo czytamy rosyjskie arcydzieła, w większym, gdy jest zimno i nie możemy z nikim zaplątać się w swoją zimową odzież. Być może dlatego Edie, w rozpaczy, w próbie odnalezienia kogoś, kto zostanie na dłużej, kogoś, kto nie rozpuści się na atomy i nie przemieni w pęknięte serce, zachodzi w ciążę z pacjentem Silver Hill. Aborcja miesza jej w głowie. Poszerza pole działania depresji. Depresja, popularne słowo ostatnio, prawda? Ale chodzi o prawdziwą depresję, o prawdziwe piekło. Żadne tam czarne buty z łyżwą do biegania. Chodzi o leżenie w łóżku przez dwa miesiące i łączenie wypustek farby na suficie w doskonały plan ewakuacji, w galaktyki zamieszkane przez kochanków jeszcze nieskażonych istnieniem, wymyślonych na poczekaniu, powołanych po to, żeby zatopić się w usta tej pięknej dziewczyny, ale wypędzonych przez brutalną terapię. Edie mimo wszystko jest jak dzieciak albo dzieciaki, którym nie wyburzono skateparku na rzecz strzeżonego osiedla, pełna życia i słodkiej naiwności. Ale nie chodzi o naiwność koleżanki z klubu, jakiegoś tam wrocławskiego Greya, że jak pytasz ją

Catwalk#17|101


o tytuł sztuki teatralnej, to odpowiada z pełnym przekonaniem: „BMW M5”. Chodzi o naiwność kobiety totalnej, nieosiągalnej dla większości dzisiejszych lambadziar. Chodzi o słodki piruet, złośliwy żart, ale to ty jej mówisz, kto wymyślił gnostycyzm, a ona przez jedną chwilę jest kupiona, ale szybko zdaje sobie sprawę, że nie może tak szybko się sprzedać i pochłania ją miasto. Kiedy ty bawisz się w jednym klubie, ona jest w tym drugim. I poznaje Warhola. Edie plus Andy to trucizna. To jakby się chciało zjeść Michałka w białej czekoladzie i byłaby w nim trzymetrowa żmija. To było na imprezkach Lestera Perky’ego, producent reklam, to jeden z tych kolesi, który uprawia seks z twoją dziewczyną, kiedy ty jesteś na nocnej zmianie, nic dobrego, po prostu typ od reklamy. Edie na jego przyjęciach tańczy. Tańczy w ten sposób, że nie masz już chłopaka, bo najważniejsze jest to, co ma się w głowie. A kiedy ona tańczy, twój chłopak, to jej tyłek. Blondynki, z seksownym tyłkiem, to dla chłopaków deszczowe noce. Sytuacja wygląda następująco: Andy uderza do Edie, bo chciałby nakręcić z nią film, więc pyta, czy istnieje taka możliwość, na co Edie, wyobraźcie sobie z jaką to musiało wypaść słodyczą, odpowiada: ale z którą mną? Kto się zakochał? No raczej. Ścina włosy. Jest pod wpływem Warhola. Legginsy, t- shirty, bransoletki, mocny makijaż. Diana Vreeland z Vogue ma ikonę pokolenia. Edie ma nowy dom. Fabrykę. Teraz trochę hiperbolizuje, ale pamiętam jak studiowaliśmy w Łodzi i zbieraliśmy się w DOMU, tak jak wszyscy kryminaliści, przekręty płciowe, narkomani, artyści, styliści, aktorzy, modelki, literaci zbierali się w Fabryce. No i musicie wiedzieć dziewczyny, że jak zaciągacie koszulkę do kolan i macie na sobie legginsy, to jesteście najfajniejsze na świecie. Edie stała się trendsetterką. Edie na mieście w o wiele za dużej męskiej koszuli i kozakach? Znacie to dziewczyny. Tydzień później jesteście w tym samym. Futro plus kapelusz? Umówimy się? Twój skórzany kaszkiet od teraz należy do mnie? Na każdą piękną, utalentowaną i wpływową blondynkę, przypada przynajmniej kilku mniej lub

102|Catwalk#17

bardziej ogarniętych chłopaków. Dlatego nie ma sensu wierzyć w to, że zostanie z tobą. Skończy się lato, w którym zerwała z chłopakiem i to będzie wasz prime time. Browary, park, boisko, całe miasto. Gorąco. Później będzie zima. Powoli zacznie odwracać się od ciebie. Wróci do byłego. Tobie wymyśli coś na poczekaniu, że myśli o twoich uczuciach, ale tak na serio, już ustawia się z byłym, gdzie zamieszkają tym razem. I pojawia się Bob Dylan. Warhol jest sfrustrowany. Nagrywa Edie z typem z Fabryki i chce, żeby ta opowiadała o swoich wspomnieniach związanych z molestowaniem seksualnym. Dylan wcale nie zachowuje się lepiej. Bobby Neuwirth, jego bliski współpracownik, ładuje w coraz bardziej wychudzoną i wyniszczoną Edie heroinę, co robi z niej osobę uzależnioną od łóżka w hotelu Chelsea. Neuwirth potwornie to wykorzystuje. Daje Edie zastrzyki heroiny i uprawia z nią brutalny seks. Dziewczyna wypełniona życiem, radością, chęcią dawania miłości staje się przedmiotem. Dostawca heroiny wkrótce odchodzi. Dziewczyna zostaje sama, w dużym, pieprzonym Nowym Jorku. Jest tak oszołomiona przez nieludzkie odstawienie hery, gdzie ćpuny robią to po ludzku, przez metadon, że podpala łóżko na którym śpi. Postanawia się zastanowić nad tym co się dzieję, szpital, Santa Barbara. Leczenie. Poznaje chłopaka w tym szpitalu. Posłuchajcie, zakochują się w sobie, palingeneza światów. W niej jednak jest zabójcza trucizna, mistyczny odlot, który ukonstytuował Klub 27. Będą się dotykać, kochać i wymieniać spojrzeniami. Edie do samego końca będzie chciała, żeby ten chłopak czuł się przy niej dobrze, żeby nie przyszło mu do głowy, że wcześniej był Dylan czy Warhol. Wiecie. Dużo ją to kosztuje. Nie śpi po nocach. 15 Listopada 1971 wybiera się na ostatni pokaz mody. Ostatni film w którym zagra, to „Ciao, Manhattan!”. Barbiturany i alkohol zabiorą ją na zawsze. Kiedy jej chłopak się obudzi, ona będzie już martwa. Ma 28 lat. Dwa lata więcej niż ja.


CALL ME

PRINCESS Amerykańska popkultura to mieszanka muzyki, filmu, mody oraz sztuki. Lata 90. miały ogromny wpływ na jej dzisiejszy kształt, a ich echa wciąż są obecne – zwłaszcza w muzyce. Pomimo iż lata karbowanych włosów, brokatowych dzwonów i muzyki na MTV odchodzą w niepamięć, fenomen pop-księżniczek nie słabnie i co jakiś czas kolejna z nich ogłaszana jest nową królową. Aleksandra Michalik

B*tch I’m Madonna Cofnijmy się do końca lat 80. Madonna wydaje kontrowersyjny album Like a Virgin, który szybko staje się bestsellerem, a Michael Jackson rewolucjonizuje klipy muzyczne za sprawą albumu Thriller i piosenki o tym samym tytule. Te dwie postaci miały znaczący wpływ na dzisiejszych wykonawców muzyki pop i na muzykę w ogóle. Nieszablonowe podejście do tematu oraz znakomicie wykreowany wizerunek przyniosły im miliony sprzedanych płyt, a także miano króla i królowej pop. Jeśli wierzyć źródłom, Madonna przybyła do Nowego Jorku mając 35 dolarów w kieszeni. Podejmując decyzję o karierze muzycznej postawiła na szokujący

wizerunek sceniczny i liczne prowokacje, zwłaszcza dotyczące chrześcijaństwa, dzięki którym osiągnęła niesamowitą popularność, którą można przeliczać na miliony dolarów. Wielka kariera Madonny to dobry przykład na spełnienie american dream. Uporem i ciężką pracą przezwyciężyła trudne początki, wspinając się na szczyty popularności. Postawa Madonny była niezwykle atrakcyjna dla młodych dziewcząt w ówczesnych czasach. Hołdując ideom feministycznym oraz eksponując swoją seksualność, zarówno w teledyskach, jak i na scenie, stała się ich autorytetem, za co była wielokrotnie krytykowania przez konserwatywne środowiska w USA. Dawała siłę oraz odwagę do wyrażania

Catwalk#17|103


własnych opinii i życia według swoich zasad, za co wiele dziewcząt jest jej wdzięcznych do dzisiaj. To kobieta kameleon, której popularność nie słabnie od ponad 30 lat. Madonna zawsze zwracała uwagę na artystyczną formę swoich teledysków. W Vogue wyreżyserowanym przez Davida Finchera, wciela się w Marylin Monroe, Veronikę Lake, Gretę Garbo i Marlene Dietrich na tle eleganckich wnętrz w stylu art deco, tworząc niebanalny klimat. Rówieśnik Madonny, Michael Jackson także stał się ikoną amerykańskiej pop-kultury. Teledysk do piosenki Thriller to już kultowy przykład małego dzieła filmowego. Jackson uchodzi za artystę totalnego, który potrafił połączyć śpiew, taniec, oprawę muzyczną, wideoklipy, kostiumy, a nawet styl życia w jedną spójną koncepcję. To nie jego muzyka przyciągała rzesze fanów. To kreacja sceniczna, którą stworzył. I’m not that innocence Blond włosy, śnieżnobiały uśmiech, różowa sukienka – to zazwyczaj przychodzi nam na myśl, gdy mowa o księżniczkach, a dokładniej, gdy mowa o

104|Catwalk#17

Britney Spears. Gdy debiutowała w latach 90. była swego rodzaju objawieniem. Osiągnęła spektakularny sukces komercyjny i została wpisana do księgi rekordów Guinnessa jako najmłodsza gwiazda z największą liczbą sprzedanych płyt. Początki kariery były zdecydowanie złotym okresem w życiu Britney, z którą utożsamiały się miliony nastolatek. Każda z nich chciała wyglądać i tańczyć tak jak ona. Jej ówczesny wizerunek grzecznej dziewczynki szybko zaczął ewoluować i już pierwszym teledyskiem do hitu ...Baby one more time wzbudziła kontrowersje. Niezapomniany mundurek szkolny i warkoczyki do dziś kojarzą się właśnie z nim. Kolejny wielki hit Britney Oops!...I Did It Again wydany w 2000 roku przyniósł jej przewidywany sukces. Występując w czerwonym, lateksowym stroju oraz śpiewając, że wcale nie jest taka niewinna, podgrzewała atmosferę wokół swojej osoby. Ostatecznie zerwała z grzecznym wizerunkiem w wieku 20 lat w teledysku I’m A Slave 4 U. Fenomen Britney polegał na jej pozornej niewinności oraz kreowaniu się na dziewczynę z sąsiedztwa. Zbudowała swój wizerunek bardzo dokładnie poczynając


od tejże niewinności, a kończąc na świadomej swej seksualności kobiecie. Wiedziała jak szokować, a cóż sprzedaje się lepiej niż kontrowersje? #1989 Britney Spears oraz Madonna są często wymieniane jako inspiracja dla obecnego pokolenia księżniczek pop. Do najważniejszych z nich z pewnością należy Taylor Swift, która w ciągu kilku lat awansowała na jedną z najlepiej zarabiających artystek według „Forbesa”. Swoją karierę zaczynała jako piosenkarka muzyki country, ale w 2014 roku zmieniła styl wydając pierwszy album popowy i stając się nową ulubienicą Ameryki. Swift nie szokuje, śpiewa proste piosenki o miłości, nie można jej także odmówić uroku osobistego. Jak udało jej się osiągnąć taki sukces? Dzięki social mediom. Jest

obecna w każdym znaczącym medium na całym świecie, a sztab menedżerów dba o jej nienaganny wizerunek, tworząc idealnie wykreowany produkt popkultury. Taylor zna swoich fanów, dba o relacje z nimi i wie, że w marketingu tkwi przepis na sukces. Instagram, z prawie setką milionów obserwatorów, jest jej królestwem, a smartphone koroną. Pop-księżniczki stały się nieodłączną częścią amerykańskiej kultury masowej. Są ikonami, świetnie przemyślanym produktem marketingowym, zachwycającą kreacją sceniczną. Ich amerykański sen o karierze się spełnił. Można je kochać lub nienawidzić, ale nie można im odmówić spektakularnych sukcesów, których nie osiągnęłyby bez nas – fanów.

Catwalk#17|105


american dream Natalia Miler Współczesne wyobrażenie młodych ludzi o american dream daleko mija się z pierwotnym znaczeniem tego hasła. Powinno się kojarzyć je z wolnością, równością, demokracją, a tymczasem utożsamiane jest z dorobieniem się i wszystkim co ładne – m.in. zadbanym domkiem na przedmieściach, koniecznie z zawsze zielonym trawnikiem, nowym, lśniącym samochodem na podjeździe i żoną niczym wyjętą z Gotowych na wszystko lub Żon ze Stepford. A ponieważ „ładność” jest silnie związana z byciem kobietą, to właśnie temu chciałabym poświęcić ten tekst i w kontekście american dream zinterpretować popularne dzisiaj „zabiegi” i zachowania młodych dziewczyn i kobiet. Teoretycznie nie ma nic bardziej idealnego i pięknego od... lalki Barbie. Która dziewczyna, kiedy była mała, nie chciała jej mieć? Świetnie pamiętam, jak sama tęsknie przyglądałam się równo poukładanym Barbie na sklepowych półkach. Jak bardzo liczyłam, że będzie urodzinowym lub świątecznym prezentem. W końcu żadne inne lalki nie miały tak lśniących i gładkich włosów, nie były tak ładnie ubrane i pomalowane. A przecież innych cech i funkcji, poza doskonałym wyglądem, Barbie nie ma. I nie umiem wytłumaczyć, dlaczego byłam nią tak bardzo zachwycona. W pewnym momencie odłożyłam lalki na bok i choć prawdopodobnie ta próżniejsza strona mojej osoby wciąż chciałaby mieć równie idealną figurę, piękne włosy i ogólnie nienaganny wygląd jak Barbie, to zdecydowanie nie stało się to moim życiowym celem. Ale nie wszystkie dziewczęta mają takie przekonania. Poprawianie urody zabiegami chirurgicznymi jest dość popularne i decydują

106|Catwalk#17

się na nie osoby w coraz młodszym wieku. I nie zapominajmy, że niektóre dziewczyny tak mocno aspirują do upodobnienia się do swoich idolek z lat dzieciństwa, że stają się żywymi lalkami Barbie. Świat zalewa fala identycznie wyglądających blogerek i nowej wersji supermodelek. Patrzymy na świeżo ułożone przez fryzjera włosy, pełny makijaż spod którego nie wygląda choćby odrobina naturalnej urody, drogie ubrania. Dodajmy do tego fenomen Kim Kardashian – bo przecież KAŻDY wie, kim jest Kim Kardashian! Nic dziwnego, że współcześnie tak trudno o samoakceptację czy akceptację w grupie. Teoretycznie blogerki, modelki, celebrytki walczą o prawa wszystkich kobiet i dziewcząt. O akceptację odmienności i różnorodności. Zachęcają do bycia sobą i wyrażania siebie. Prawdopodobnie dlatego coraz częściej dziewczyny, młode lub dojrzałe kobiety decydują się mówić o nieprzyjemnych doświadczeniach, a nawet przeżytej traumie. Bardzo często pojawiają się hasła body image, body shaming, body confidence i jak łatwo się domyślić, wszystko odnosi się do ciała. Ciało staje się przedmiotem, mimo że w wyobrażeniu wielu osób jest podmiotem, na którym wyrasta współczesny feminizm. Nagie ciało kobiety pojawia się już nie tylko w magazynach dla panów, ale staje się popularnym przedmiotem komercyjnym. Social media czy czasopisma dla pań – począwszy od Vogue’a, poprzez Elle, Harpers Bazaar i inne tytuły – praktycznie w każdym numerze pokazują nagie kobiety, korzystają z fotografii glamour i nikogo już to nie dziwi. Rozbierane selfie Kim Kardashian czy Emily Ratajkowski nie budzi sensacji, a wymienione wyżej


pisma wspierają ich nagą walkę o prawa kobiety. Do grona „działaczek” należy również Lena Dunham. Aktorka ma niewątpliwie wiele do powiedzenia, ale nieraz słowa te zacierają się w obecności prowokacyjnych zdjęć. Obecnie każda dziewczyna i kobieta zdaje się mówić: Jestem kobietą, nie wstydzę się swojego ciała, czuję się w nim komfortowo i to ono daje mi siłę. Owszem, akceptacja własnego ciała i wyglądu jest bardzo ważna, ale nie sądzę, że dokona się to na drodze rozbierania się przed wszystkimi. Ale dlaczego o tym mówię? Bo bycie jak Kim Kardashian lub jednym z aniołków Victoria’s Secret staje się współczesnym american dream. Jest wyznacznikiem ładności, wręcz ideału do którego się dąży. Kobiety te są podziwiane przez inne za śmiałość i odwagę, choć polega ona wyłącznie na pokazywaniu nagości i epatowaniu seksualnością. Nie sztuką jest obecnie rozebrać się, ale

raczej zachować swoje ciało dla siebie. Jednak przekonanie, że kobiece ciało i publiczne pokazywanie nagości (bo przecież nie „obnażanie się”!) jest drogą do walki o prawa kobiet staje się czymś powszednim i naturalnym. Chciałabym nawiązać jeszcze do Ashley Graham – modelki plus size – celebrytki, która w 2016 roku „dokonała niemożliwego”. Ponieważ przez ostatnie lata Barbie były mocno krytykowane, powstała nowa lalka – Barbie plus size wzorowana właśnie na Ashley Graham. I tu należy zadać pytanie: czy celem współczesnej kobiety jest upodabnianie się do lalki lub stanie się wzorem dla stworzenia nowej? Czy na tym obecnie polega american dream, aby wszystkie kobiety, próbując wyrazić swoją indywidualność, w rezultacie stawały się identyczne i obdarte do naga?

Catwalk#17|107


facebook.com/MagazineCatwalk


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.