intro
Intro intro patronaty zapowiedzi temat miesiąca news kalendarium wywiad felietony zapowiedzi filmowe recenzje muzyczne twój moment tu nas znajdziesz relacje wykrywacz talentów kulinarna zadyszka
Wydawca:
Moment dostępny w:
FABRYKA C Sp. z o. o. 85-055 Bydgoszcz ul. Zduny 8 tel. 52 322 52 83 moment@moment.pl general manager: Wojciech Jaworski project manager: Arkadiusz Hapka Redakcja: Kuba Ignasiak (redaktor naczelny) kuba@moment.pl Liwia Jezierska Piotr Aftka Remigiusz Ławniczak Janek Świerkowski Marek Szpak aka Screwball Tytus Błaszczak aka Tytt Jakub Chmielewski aka TV Monika Balcer Współpracownicy:
Partnerzy:
Dorota Androsz Karol Wąsik aka Vonsko Sławomir Richert Rafał Iwański Jarek Jaworski Jarosław Krawczewki aka Counter Arek Wiśniewski aka Pestka, Pe Foto: Dawid Błażewicz (okładka) Sylwia Bartchodzie Projekt: FABRYKA C Sp. z o. o. Szymon Milner (design, skład, reklamy) Dawid Wiśniewski aka Dawit (kalendarium) Zwonimir Barski vel Dzionas (reklamy) Bartłomiej Pawlicki (DTP)
Szymon Kaźmierczak...... www.biteme.pl
Marketing:
2 | magazyn moment
Arkadiusz Hapka (project manager) - ahapka@fabrykac.pl tel. kom. 0 504276675 tel. kom. 0 505121011 Wojciech Jaworski - wjaworski@fabrykac.pl
http://www.facebook.com/magazyn.moment
www.biteme.pl
zapowiedzi
Małpa w Yakizie O Małpie zapewne słyszał już każdy, jeśli nie każdy to na pewno wielu. Dwudziestoczteroletni reprezentant Torunia zdążył już namieszać na undergroundowej scenie, teraz nadchodzi ze swoim pierwszym, solowym albumem i koncertem promującym album „Kilka numerów o czymś”. Płyta pojawiła się 27 listopada 2009 roku. Gościnnie pojawili się na niej Jinx i Gawer. Bitami zajęli się Joter, Returners, Artem, 2sty, Expe, Amonn, Czarlson, Bartas, Kazzam, DJ Ike i Poka, a na gramofonach usłyszeć można Returners (DJ Chwiał), Who?list, Ike, Jarzomb i Fun_key. Na koncercie w bydgoskiej Yakizie autor zaprezentuje materiał z debiutanckiego albumu oraz kilka starszych kompozycji. Toruńskiemu raperowi towarzyszyć będzie wielu gości, a wśród nich między innymi utalentowani raperzy z Bydgoszczy – skład BiszOerKay. Yakiza Małpa + BiszOerKay 27.03.2010, Yakiza, Bydgoszcz, godz. 21
Ragga Lion In The Jungle 2 Toruńska formacja Feel Like Jumping Sound System znów szykuje grubą, podwójną bibkę w rytmie ragga. Podobnie jak w przypadku styczniowego koncertu Kacezet & Dreadsquad gibać będziecie w Yakizie (BDG) i eNeRDe (TOR). W dniach 5 – 6 marca odbędą się tam niemalże bliźniacze imprezy. To już druga odsłona edycji Ragga In The Jungle, która w mieście Kopernika nazywa się Lion In The Jungle. Jak łatwo się domyśleć królować będą dźwięki spod znaku reggae/ragga/jungle. No ale do rzeczy… Na pierwszej scenie [RAGGA JUNGLE/JUNGLE/DUBSTEP] rozgrzewać, bujać i pieścić wasze uszy będą: specjalni goście z Czech – Zero Rockers sound w składzie Vargas, JahRider – to właśnie oni stoją za większością najważniejszych ragga junglowych eventów na czeskiej scenie w przeciągu ostatnich trzech lat, które zrealizowali pod szyldem Lion Beatz Foundation oraz gospodarze imprezy czyli Track Numba1 w składzie FreedomSound, Hoody Dread, Cook/e. W grodzie nad Brdą ten zacny skład wesprą dodatkowo bydgoscy ragga-wyjadacze, czyli Piko [Klita], Bullet [Error Sound, Ruff Puff sound system] i Theroody, a kolorytu imprezie dodadzą wizualizacje. Na drugiej scenie [ROOTS REGGAE/DUB/ DUBSTEP] zobaczymy i usłyszymy drugiego gościa specjalnego, czyli czeski sound system Peeni Walli, który kilka lat temu już go-
ścił w naszym województwie. Tego wieczoru tę scenę także obsługiwać będą JahRider, Feel Like Jumping Sound System i Fuckhate (w Toruniu) oraz Ruff Puff Sound System (w Bydzi). kig RAGGA IN THE JUNGLE 2 5.03.2010, Yakiza, Bydgoszcz, godz. 20 LION IN THE JUNGLE 2 6.03.2010, NRD, Toruń, godz. 20 Bilety: 10 zł (BYD/TOR)
JahRider
magazyn moment | 3
patronaty
KLAMRA w Od Nowie
go Dnia, Wierszalin, Kana, Biuro Podróży, Cogitaur, Cinemę czy Porywaczy Ciał. Oprócz teatrów znanych, prezentują się również zespoły początkujące, amatorskie grupy studenckie i tzw. „młodzi gniewni”. KLAMRA 2010 – program: • •
W marcu, jak co roku toruńska Od Nowa zamieni się w prawdziwy teatr. Od 13 do 20 marca br. odbywać się tam będą Alternatywne Spotkania Teatralne KLAMRA 2010.
Aż trudno uwierzyć, że miejsce, w którym odbywają się głośne rockowe koncerty może stać się cichą świątynią sztuki teatralnej. Klamra to dla studentów (i nie tylko!) prawdziwe szaleństwo! Pierwsze Alternatywne Spotkania Teatralne KLAMRA odbyły się w 1992 r. Od tego czasu, co roku w połowie marca, odbywają się w Od Nowie spotkania grup teatralnych z całego kraju i nie tylko, bowiem w 2001 r. wystąpił berliński teatr Orphtheater. Klamra to okazja do spotkania ze współczesnym teatrem alternatywnym, poszukującym nowych środków wyrazu. Nie ma charakteru konkursu. Widzowie okazują się najlepszymi krytykami, a ich akceptacja - długość trwania oklasków - staje się jedyną nagrodą. Może właśnie, dlatego grupy teatralne znakomicie czują się w Od Nowie i chętnie tam wracają. Na deskach klubu wystąpiło już wiele znakomitych teatrów, z których wymienić należy chociażby: Teatr Ósme-
4 | magazyn moment
13 marca, godz. 19.00 Teatr LESZKA MĄDZIKA, „Biesiada” (reż. L. Mądzik); 14 marca, godz. 19.00 Agnieszka Kołodyńska, „Happy New Day” (reż. A. Kołodyńska)
•
14 marca, godz. 21.00 Teatr WRÓBLI, „Zgrzyty” (reż. Anna Nowak);
•
15 marca, godz. 19.00 A3 Teatr, „Tańcz!” (reż. Skibiński);
•
16 marca, 19.00 Teatr OKAZJONALNY, „3 x Noire Danse” (reż. Joanna Czajkowska);
•
• • •
Dariusz
17 marca, 19.00: PORYWACZE CIAŁ, „More Heart Core!” (reż. Katarzyna Pawłowska i Maciej Adamczyk); 18 marca, 19.00 Teatr LIMEN, „8 pustyń” (reż. Sylwia Hanff); 19 marca, godz. 19.00 Teatr KANA, „Lailonia” (reż. Mateusz Przyłęcki); 20 marca, godz. 19.00 Teatr ÓSMEGO DNIA, „Paranoicy i Pszczelarze” (realizacja zespołowa).
Na koniec warto dodać, że festiwal od lat cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Wszystkim, którzy mają ochotę zdobyć karnet na Klamrę, przyda się refleks, ponieważ co roku bilety sprzedają się jak przysłowiowe ciepłe bułeczki. Bilety na pojedyncze spektakle sprzedawane są bardzo rzadko, ponieważ zazwyczaj brakuje miejsc... Źródło: Klamra.umk.pl Alternatywne Spotkania Teatralne KLAMRA 13-20.02.2010, Od Nowa, Toruń Karnety: 80/100 zł
zapowiedzi
Mistrzostwa Świata w Biegach Przełajowych Bydgoszcz osiąga spore sukcesy na polach lekkoatletycznych. Zorganizowaliśmy Superligę Pucharu Europy, czy Mistrzostwa Świata Juniorów w Lekkiej Atletyce. Rozstawieni z tej okazji po mieście “biegacze”, czy samopodlewające się wiewiórki, to do dziś całkiem niezła podstawa pod kabaret. Trzeba jednak przyznać, że lekkoatletyka na stałe wpisała się w krajobraz miasta i za to organizatorom wielka chwała. W 2007 roku prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Lekkiej Atletyki i wiceprezes PZLA - Krzysztof Wolsztyński, wyróżniony został nawet tytułem Bydgoszczanina Roku. 28 marca 2010 r. idąc za ciosem, będziemy gościć u siebie Mistrzostwa Świata w Biegach Przełajowych. Bieg przełajowy tym się różni od biegu klasycznego, że trasa wiedzie przez tereny nierówne i trawiaste. Rolę teatru zmagań pełnić będą zielone łąki usytuowane w Myślęcinku, pomiędzy górkami zjazdowymi, a malowniczym stawem. Po tym terenie wiedzie wytyczona pętla o długości kilku kilometrów. Co niedzielę o godz. 11, szerokie grono entuzjastów udeptuje ją i testuje, we wspólnych biegach, do uczestnictwa w których serdecznie zapraszam. Zapewniam, że zabawa przednia. Trasę oglądał nawet sam Siergiej Bubka, z uznaniem wypowiadając się o bydgoskich organizatorach i klimacie, jaki nasze miasto oferuje lekkoatletom. Jak spędzić mistrzostwa? Ze swej strony polecam zabrać niewielki kocyk, ekwipaż piknikowy i usadowić się na zboczach górek zjazdowych. Jeśli aura dopisze, może się udać przepiękne wiosenne przedpołudnie, gdzie oprócz widoku na coraz bardziej zieloną naturę, będzie można popatrzeć na dziejący się u podnóża góry spektakl. Wizytacja absolutnej czołówki w tej dziedzinie gwarantowana. Będzie więc kolorowo, interesująco i z najwyższej półki. Na pewno niecodziennie. Na wszelki wypadek warto wziąć coś cieplejszego do ubrania. Uwaga, można się zarazić bieganiem! 21 marca planowana jest próba generalna, będąca jednocześnie Mistrzostwami Polski. TV MŚ w Biegach Przełajowych 28.03.2010, LPKiW, Bygdoszcz
magazyn moment | 55
patronaty zapowiedzi
Mikromusic
Proletaryat w klubie Carpe Diem
Mikromusic to chyba najbardziej znany polski zespół triphopowy. Założony w 2002 roku we Wrocławiu roku przez Natalię Grosiak i Dawida Korbaczyńskiego. Skład gra moją ulubioną mieszankę trip hopu i jazzu. Mikromusic ma na koncie nagrody na festiwalach studenckich, a w 2004 roku zespół był również finalistą opolskich Debiutów. W lutym 2006 roku wydana została debiutancka płyta „Dobrze jest”. W lipcu 2008 roku Mikromusic otrzymało nagrodę Prezydenta Sopotu podczas festiwalu Top Trendy 2008. Do konkursu zespół wytypował dziennikarz muzyczny Marek Niedźwiecki. W grudniu 2008 roku ukazała się druga płyta zespołu pt. “Sennik”. News z ostatniej chwili jest taki, że 22 maja będzie reedycja debiutanckiej płyty „Dobrze jest”. Fani już zacierają ręce... Warto również dodać, że liderka i założycielka zespołu – Natalia Grosiak w październiku 2006 roku reprezentowała Polskę w Melbourne na Red Bull Music Academy. Jest współzałożycielką grupy muzycznej Digit All Love. Mikromusic pojawi się w Toruniu i Bydgoszczy dzień po dniu, między 11 a 12 marca.
Proletaryat, to legendarny już polski zespół rockowy z Pabianic założony w roku pańskim 1987. Już w roku następnym zespół nagrał w niezależnej wytwórni kasetę demo pt. „Revolt”, która zwróciła uwagę branży muzycznej. W roku 1989 Proletaryat wystąpił na festiwalu w Jarocinie, gdzie zdobył nagrody publiczności i dziennikarzy. W latach 1990-91 ukazały się dwa albumy: „Proletaryat” i „Proletaryat II”. Kolejne albumy – „Czarne Szeregi” (1993), „IV” (1994), „Zuum” (1996) oraz „Made in U.S.A.” (1999). Wydawnictwa odzwierciedlały coraz to nowe fascynacje członków zespołu. Mimo barku spójności stylistycznej poszczególnych albumów Proletaryat utrzymał swoją pozycję na rynku muzycznym i niezwykłą popularność wśród słuchaczy. Pomiędzy tymi studyjnymi płytami zespół wydał także dwa albumy koncertowe i kompilację „The Best of...”. Po kilkuletniej przerwie, w 2006 roku Proletaryat wydał dwa nowe albumy - „ReC” i „Recycling”. W 2007 roku odbyła się duża trasa koncertowa upamiętniająca 20-lecie zespołu. A już 12 marca zobaczycie „proletariuszy” na żywo w toruńskim klubie Carpe Diem...
w dual city
Kurosaki Mikromusic 11.03.2010, Lizard King, Toruń 12.03.2010, APK, Bydgoszcz
Kurosaki
Proletaryat 12.03.2010, Klub Carpe Diem, Toruń
66 ||magazyn magazynmoment moment
Raz Dwa Trzy w Auli UMK „Panie i Panowie oto zwycięzcy 26. studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie - Adam Nowak, Grzegorz Szwałek, Jacek Olejarz, Jacek Ograbek. To czarny kwartet z Zielonej Góry, studenci Wyższej Szkoły Pedagogicznej - zespół Raz Dwa Trzy. Hala Wisły wypełniona do ostatniego miejsca, prawie 4 tysiące osób, aplauz. Prowadzący Andrzej Kuba Florek, po wypowiedzeniu pierwszych słów schodzi, a zespół Raz Dwa Trzy - wchodzi. Na koncertach finałowych,
bo zainteresowanie było na tyle duże, iż były takowe dwa - po południu i wieczorem - Raz Dwa Trzy zagrali także pozostałe utwory konkursowe, czyli >>Talerzyk<< i >>Rzekę<<, a ponadto >>W każdej knajpie<< i >>Rozkaz<<. Recital zespołu przyjęto z dużym entuzjazmem. Po drugim, wieczornym koncercie Jacek Kaczmarski wstał z miejsca i zaczął klaskać - wspomina Adam Nowak - chwilę później ludzie też wstali i ta owacja wydała mi się wtedy dużą przesadą. Po koncercie Jacek Kaczmarski zaprosił mnie do garderoby i rozmawialiśmy chwilę i było miło [...]”. Zacytowany fragment pracy magisterskiej Marka Jankowskiego pt. “Raz, Dwa, Trzy - Monografia zespołu” opowiada początek wielkiego sukcesu, powołanego zaledwie trzy miesiące wcześniej, legendarnego już zespołu Raz Dwa Trzy. Cała późniejsza historia jest dobrze wszystkim znana więc nie będę się powtarzał. Dodam tylko, że już 15 marca odbędzie się duży koncert na dużej sali Auli Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Pozycja obowiązkowa! Kurosaki Raz Dwa Trzy 15.03.2010, Aula UMK, Toruń
Happysad podwójnie
Dużymi krokami, choć może tego jeszcze nie czuć, zbliża się wiosna. Że prędzej czy później nastąpi, jest tak oczywistym, jak lutowo-marcowa trasa Happysad. Po raz kolejny zespół wybiera się w objazd po wybranych miastach i klubach - w niezmienionym składzie, w doskonałych, pozytywnych, wiosennych nastrojach i nową, wydaną jesienią 2009 roku, bardzo ciepło przyjętą, o wiele wyjaśniającym tytule (“Mów mi dobrze”) płytą na koncie. Koncerty w kujawsko–pomorskiem tym razem bez udziału gości. To akurat, jak mniemam, fanom regresywno-rockowego grania wykonywanego przez drużynę ze Skarżyska, w ogóle nie będzie przeszkadzać. a. Happysad 4.03.2010, Od Nowa, Toruń, godz. 19 11.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 19 Bilety: 30/35 zł
magazyn moment | 7
zapowiedzi
WOODY ALIEN meets ED WOOD
Planeta Małp – re:wind! Po niemal rocznej przerwie do bydgoskiej Estrady powraca znany i lubiany cykl Planeta Małp. Oczywiście nie jest to pozycja obowiązkowa dla zoofilów czy też fanów twórczości Franklina J. Schaffnera. Nic z tych rzeczy. Bydgoska Planeta Małp to gratka dla miłośników głębokiego basu i połamanego beatu. Marcowa odsłona tej imprezy, poza grubymi, junglowo-drumandbassowymi podkładami przyniesie również melodyjne ragga-wokale i sporo lajtowych dubwize’ów. Nie zabraknie też drugiej, chillout’owej sceny, na której królować będą rytmy rodem z Jamajki, a więc reggae, dub i dubstep, a wszystko to przeplatane wesołym, melodyjnym dancehall’em.
Lokalnego wsparcia łódzkiej ekipie udzielą: PIKO, GRUESOME i PONK (na scenie głównej) oraz RUFF PUFF SOUND SYSTEM, YOUNG i THEROODY (na chilloucie). Szykuje się więc gruby melanż... kig Planeta Małp re:wind! 12.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 21 Bilety: 10/15 zł
Oczywiście na pierwszej w tym roku odsłonie Planety Małp nie mogło zabraknąć zacnych gości, weteranów ze stolicy polskiego włókiennictwa i dnb – fabrycznego miasta Łodzi. Pierwszym z nich będzie członek doskonale znanej wszystkim polskim miłośnikom dźwięków połamanych, legendarnej choć już nie istniejącej formacji SONIC TRIP – nieoceniony dj INFINITY. Dobrym słowem wesprze go AKIRA – również swego czasu członek Sonic’ów, a jednocześnie jeden z najlepszych drumandbassowych i junglowych MC w Polsce. Warto dodać, że podczas marcowej potupajki w Estradzie Akira zaprezentuje się zarówno w roli MC jak i dj’a.
Woody Alien + Ed Wood 7.03.2010, Mózg, Bydgoszcz, Mózg, godz. 20 Bilety: 10 zł
infinity
magazynmoment moment 88 || magazyn
Założony przez Marcina Piekoszowskiego w 1999 roku w Stargardzie Szczecińskim sekcyjno–wokalny duet zadebiutował albumem „Piss And Shit And A Diamond Of Perception” (2005). Następnie w 2008 roku powstała płyta „Pee And Poo In My Favorite Loo” nagrana już z nowym perkusistą Danielem Szwedem. Nowy album Woody Alien „Microgod” przynosi bardziej przebojowy i piosenkowy materiał, jeśli w ogóle w przypadku tego zespołu można tak powiedzieć. Zmiany zwiastuje już sam tytuł płyty, odbiegający od tendencji, w których utrzymywały się tytuły dwóch poprzednich. Jak już często bywało, Woody Alien spotyka się z Edem Woodem. W Bydgoszczy nie mogło być inaczej. Duety do mety. Nie mylić z finiszem. a.
Woody Alien
zapowiedzi zapowiedzi
Sprawdźcie to, czyli Check This Out! W piątek, 5 marca 2010 r., w bydgoskim 7 day Club przy ul. Chodkiewicza 19A, odbędzie się impreza o nazwie Check This Out! Będzie ona połączeniem rapu z b-boyingiem oraz freestyle football, w najlepszym wykonaniu!
czość Eldo określana jest często mianem poezji śpiewanej. Jego teksty są przemyślane i niosą za sobą coś więcej, niż tylko muzykę. Aktualnie wraz z Włodim i Pelsonem, z Molesty Ewenement, pracuje nad projektem „Parias”, którego ukazanie się planowane jest w niedalekiej przyszłości. Podczas marcowej imprezy w 7 day Club to zacne trio supportować będą: BiszOerKay wraz z dj Paulo i Live bandem! oraz Erem.
Na mikrofonie zobaczycie jednego z najlepszych polskich raperów – ELDO, który po długiej nieobecności w Bydgoszczy, pojawi się w towarzystwie Dioxa i Daniela Drumza. Eldo aka Eldoka, to jeden z czołowych przedstawicieli polskiego rapu. Swoją obecność na scenie hip-hop, rozpoczynał od tańca breakdance. Do dziś zresztą jest on miłośnikiem b-boyingu, co można dostrzec w jego niektórych tekstach. Wraz z Jotuze, założył nieistniejący już, lecz cieszący się ogromnym uznaniem w środowisku hip-hop’owym, zespół Grammatik, z którym nagrał w sumie sześć płyt (m.in: „Światła Miasta”, „Podróże”). Eldo wydał również pięć solowych płyt (m.in: „Eternia”, „27” czy „Nie Pytaj O nią”). W swej karierze współpracował z takimi muzykami jak: Beatowsky, Daniel Drumz, HIFI BANDA, Onar, Pjus, Pezet oraz wieloma innymi. Na swoim koncie ma również rolę w filmie „Blokersi” Sylwestra Latkowskiego oraz udział w projekcie „Broniewski” z utworem „Mury,Bruki”. Twór-
O oprawę taneczną imprezy zadba Braterstwo Stylu, a freestyle football zaprezentuje Marek Born! Tancerzy w tym miejscu opisywać nie będziemy, zaś tych, którzy o Braterstwie Stylu chcieliby dowiedzieć się więcej odsyłamy do naszego działu Akademicka Przestrzeń Rozmów Kulturalnych (str. 42-43), w której znajdziecie wywiad z tą właśnie formacją. Słów kilka należy się jednak Markowi Bornowi, który od 4 lat ćwiczy freestyle football połączony z żonglerką. Manipuluje piłkami do nogi na wszelkie możliwe sposoby. Różnego typu balanse, kręcenie piłek na palcach czy żonglerka rękoma nie stanowią dla niego problemu. Marek jest samoukiem, który uważa, że jeśli ma jakiś talent, to jest nim... determinacja! Od około roku małymi krokami wchodzi na coraz to poważniejsze sceny. Wystąpił już m.in. w tvn24, a jego nagrania cieszą się dużą popularnością w sieci. Taneczne afterparty po piątkowej imprezie zapewni dj Paulo! kig
Check This Out! 5.03.2010, 7 day Club, Bydgoszcz Bilety: 20/25 zł
ELDO
magazyn magazynmoment moment || 99
zapowiedzi
Skarhead w Estradzie
MELODRAMA HARDCORE
FEST 2010
Kolejna odsłona mini-festiwalu Melodrama Hardcore Fest niesie za sobą nie tylko ogromny ładunek melodyjnego punk rocka, ale i konkretną porcję rasowego HC. Tegoroczną imprezę otworzy młody zespół Alongside, grający hardcore z elementami screamo. Po koncercie bydgoszczan zaprezentuje się Applemint. Chłopaki przyjadą do nas z Morąga, a ich muzyka przywodzi na myśl punk rock w stylu Rancid. Chwilę po koncercie warmińskiej ekipy, na deskach sceny zainstalują się gospodarze imprezy, czyli zespół Matchbox, który zainspirowany kalifornijskimi klimatami,
na pewno nastroi pozytywnie swoich fanów. Następną propozycją będzie berlińskie False Friend. Ich styl określić można jako bardzo szybki, melodyjny hardcore. Następny pocisk to zespół Right? - ogień z głośników gwarantowany. Nie wiadomo, co w tym Milanówku jeszcze siedzi, ale kapele grają tam zajebiście, right? Na deser swoimi pazurami rozszarpie nas warszawski Fast Forward. Na scenie są dobrych parę lat. Wcześniej związani byli z takimi kapelami jak Coalition, czy Hundred Inch Shadow. Cała impreza poprzedzona będzie Czad Giełdą, czyli koszulki, naszywki, badziki, płyty... a. Melodrama HC Fest 2010 6.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 18 Bilety: 15/20 zł
Skarhead to część kultowej hardcore’owej ekipy DMS z ulic Nowego Jorku. W tym założonym przez Dannego Diablo w 1995 roku zespole, grali między innymi muzycy z Madball, Sworn Enemy, Subzero oraz Crown Of Thornz. Chłopaki mają na koncie parę wydawnictw z klasycznym już, długogrającym „Kings at Crime” na czele. Ich muzyka jest esencją nowojorskiego, oldchoolowego HC. Znajdziesz w niej chwytliwe, energetyczne riffy doskonałe do „zabawy”, które rzecz jasna sprawdzają się zdecydowanie lepiej na żywo. Przed nowojorczykami zagrają belgijscy metalcore’owcy z Lenght Of Time, a także odbywający wspólną trasą z właśnie wspomnianymi Francuzi z Hangman’s Chair (southern rock/stoner metal). Stylistycznego miszmaszu na scenie tego dnia dopełni polski akcent estradowego wydarzenia – crossover’owo/thrash’owy twór o wdzięcznej nazwie Świniopas. a. Skarhead + Lenght Of Time + Hangman’s Chair + Świniopas 22.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 19 Bilety: 40/45 zł
10 10 || magazyn magazynmoment moment
hangmanschair
zapowiedzi
Elbląg Toruń Fusion Wszystko zaczęło się od wyjazdu za chlebem i wiedzą dwóch elblążan do Torunia. Po jakimś czasie nabrali chęci do organizacji koncertów, podczas których na jednej scenie grałyby zarówno toruńskie kapele, jak i te z Elbląga. Minął miesiąc od zrodzenia się tego nietuzinkowego od pomysłu, a już Elbląg Toruń Fusion ma zaszczyt zaprosić na pierwszy tego typu koncert w Klubie Muzycznym „Bunkier”. Podczas koncertu usłyszymy trzy zespoły, w tym dwa z rodzimego miasta organizatorów.
Drugi zespół, to bardzo dobrze zapowiadający się Spotless Mind z Elbląga, który błąka się pomiędzy metalem i rockiem, w założeniu tworząc muzykę progresywną. Zespół Spotless Mind został założony w lipcu 2009 r. Jego bazę stanowią: Paweł Swiniarski aka Muzyk – gitara elektryczna oraz Tomasz Hoffman - bębny. Kolektyw stara się nie zamykać w jednym nurcie, wciąż szukając własnego brzmienia. Muzyka Spotless Mind powstaje z połączenia kilku, zgoła odmiennych profili muzycznych, dlatego też ciężko jest ją jednoznacznie sklasyfikować. Toruński fragment wieczoru - zespół Dead Gentlemen - istnieje od roku i zdążył już zakorzenić się na toruńskiej scenie muzycznej. Czterech muzyków wypracowało styl, który ma duże naleciałości post-hardcore’u, metalu, ale także rocka progresywnego. T. Leszczyński Dead Gentlemen + Spotless Mind + Mulled Wine 5.03.2010, Klub Muzyczny BUNKIER, Toruń (Wola Zamkowa 2/10), godz. 19 Bilety: 10 zł
Pierwszą kapelą, którą zobaczymy na scenie jest Mulled Wine - nowopowstała grupa grająca alternatywny rock, choć nie do końca chcąca się zamykać w pewnych schematach. W tym składzie będzie to debiut sceniczny muzyków, którzy już kiedyś zasilali inne elbląskie kapele.
magazynmoment moment || 11 11 magazyn
zapowiedzi
VESPA Starsi Grubsi Bogatsi Tour 2010-3000 Vespa to jeden z pierwszych polskich zespołów uprawiających ska. Chociaż od dłuższego już czasu wymykają się gatunkowej kategoryzacji, wplatając w jamajskie rytmy swing, rock’n’rolla, odrobinę soulu, a nawet bluesa. Koncerty i wizerunek grupy to krzywe i bezlitosne zwierciadło, w którym ujrzeć można odbicie szołbiznesu, mediów oraz samych
12 12 || magazyn magazynmoment moment
Dr. Hackenbush słuchaczy. Vespa jest jedną z niewielu polskich grup, które naprawdę nawiązują kontakt z publicznością. Grają przede wszystkim do tańca, choć ich nagrań nie sposób usłyszeć w dyskotekach. „Starsi grubsi bogatsi” to czwarta płyta w dyskografii zespołu. Znalazło się na niej 12 piosenek o miłości, tańcu, seksie, alkoholu, pieniądzach, zdradzie, nienawiści i morderstwie. Mocno ironiczne teksty, czarująca wokalistka Alicja, lśniąca sekcja dęta i unikatowa konferansjerka sprawiają, że Vespa jest obecnie jednym z ciekawszych polskich zespołów koncertowych. W marcu i kwietniu w ramach trasy promującej płytę (premiera 1 marca) zagrają koncerty w 20 polskich miastach. Vespa 4.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 19 Bilety 15/20 zł
a.
w Od Nowie
W 2009 roku Andrzej Rdułtowski wspólnie z byłymi muzykami Dr. Hackenbusha, Jackiem Jankowskim i Aleksandrem Szmidtem, wznowił działalność koncertową pod szyldem Dr. Hackenbush, wykonując zarówno utwory zespołu, jak i coverowo wulgarny repertuar projektu Dr. Huckenbush. Jak zapamiętać różnicę, pomiędzy Dr. Hackenbushem a Dr. Huckenbushem? Ten poważniejszy, pisany przez ,,a”, swego czasu konkurował na listach przebojów z Kombi i Lombardem. Dziś mało kto o nim wspomina. Ten drugi, pisany przez „u”, został zapamiętany jako kultowa, pijacka formacja, która zgwałciła swoimi tekstami najpiękniejsze rockowe klasyki. a. Dr. Hackenbush 7.03.2010, Od Nowa, Toruń, godz. 20 Bilety: 20/25 zł
felietony
Artysta mimo woli
Anitka czeka na przyjaciela. Kelner przynosi białą z ekspresu. Na talerzyku małe ciasteczko. Anitka odpala od świeczki. Marynarz ginie. Gdyby nie te przesądy, myśli w ostatniej sekundzie, po czym Atlantyk pochłania jego ciało. Przyjaciel wpada z konwaliami i przeprasza za spóźnienie. Rozsiada się na wiklinowym krześle i zamawia małą czarną. Na talerzyku małe ciasteczko. Odpala od świeczki. Kolejny wkurwiony marynarz. - To co tam? – zagaduje. - Nic tam – podejmuje Anitka. – Się zawsze musisz spóźnić, nie? - Przecież kupiłem konwalie – zwraca uwagę przyjaciel. Anitka przykłada mały palec pod dolną powiekę i przesuwa nim delikatnie. – Kupiłeś. Przyjaciel wyciąga teczkę, z teczki koszulkę, z koszulki zdjęcia. Podaje z dumą. - To tylko część – informuje. – Reszta będzie pojutrze. Anitka przegląda, marszczy brwi, robi dziwaczne miny, od czasu do czasu, uśmiecha się bezwiednie. Przy stoliku obok powstaje nagle pewne zamieszanie. Słychać intrygujące pojękiwanie, a następnie tłuką się jakieś naczynia. Głowy gości zwracają się w tamtym kierunku i zaciekawione śledzą.
Młody chłopak, lat dwadzieścia parę, zaczyna robić osobliwe rzeczy. Na początku chwyta na chybił trafił przedmioty, które stoją na stoliku: serwetkę, popielniczkę, świeczkę, wazonik. Później bełkocze i unosi się jak balon. Leci do góry. Powoli, jakby był nadmuchiwany, wzlatuje ku gwiazdom. Aż wreszcie przywiera głową do sufitu kawiarni. Ludzie wstają z miejsc. Lokal wypełnia zdumienie: Jezusa Maria! Coperfield! Ale jaja! Gdzieniegdzie odzywają się nieśmiałe oklaski. Człowiek-latawiec zrozpaczony macha rękoma niczym początkujący pływak. Z całych sił próbuje zejść z powrotem na podłogę. Ale bez skutku. Wisi pod sufitem i płacze. Ze szczęścia pewnie. Na sali pojawia się właściciel lokalu. - Proszę natychmiast wracać na ziemię! – krzyczy. – To porządna knajpa! Co to za awantury?! - Kiedy ja nie mogę – przeprasza Latawiec. Anitka dynamicznie wkracza do akcji. - Niech pan zostawi chłopaka w spokoju. Pan nie rozumie sztuki. - Poza tym to zajebista reklama, człowieku – idzie w sukurs przyjaciel Anitki. Wyciąga aparat i zaczyna fotografować – Dawaj chłopie, dawaj! – zachęca. - Ale co?! – płacze nieszczęśnik pod sufitem. - Dawaj, dawaj! Jedziemy! Weź, coś zrób teraz! – dyryguje przyjaciel i wygina się z aparatem. - No ale co?! - No nie wiem, stary! Spontan! - Aha. Anitka myśli o dziecku. Od dawna już myśli, ale nie ma z kim dziecka wymyślić. Przyjaciel
ma ciągle depresję, więc w ogóle nie wchodzi w rachubę. Chociaż. - To prowokacja! – krzyczy ktoś z tłumu. - Wstyd! – mówi pani z tapirowaną grzywką i wychodzi, trzaskając drzwiami. Kelner wybiega za nią – Rachunek! Prawie na siłę Anitka wyciąga przyjaciela z kawiarni. Mieszanie się do awantur to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje. - A taką mam wenę – mamrocze przyjaciel. – Taką wenę. Jakiej już dawno. Idą słoneczną ulicą, rozmawiając o latającym człowieku. Podobnego przyjaciel Anitki widział kiedyś na performansie pewnego Szwajcara w Berlinie. Tylko że na golasa i z odlewaniem się na publiczność, takie tam nudy. Ale ten dzisiaj, to zupełnie co innego. Zwyczajny człowiek przecież. Człowiek, który przypadkowo (tego nie wiemy na pewno, lecz wszystko wydawało się na to wskazywać) stał się narzędziem. W czyich rękach? Wstąpiło w niego c o ś i zawładnęło, przemówiło. Sztuka przemówiła przez niego, obyła się bez twórczego zaangażowania jednostki. Bez tej całej nabzdyczonej otoczki. Tak, tak. Marcin Karnowski
magazynmoment moment| |13 13 magazyn
zapowiedzi
Koncert
charytatywny
w Od Nowie
Tomek Lipnicki to nietuzinkowa postać ostatniej dekady. Lipali uosabia zarówno jego fascynacje graniem spod znaku grunge, zwłaszcza w swoich wczesnych etapach działalności, czyli już w okolicach roku 2003, jak i spuściznę po znanych wszem i wobec dokonaniach gdańszczanina z grupą Illusion poruszającą się w obszarach przesterów wysokogainowych. W obu przypadkach mamy do czynienia z głęboko szanowanym profesjonalizmem i pieczołowitością dobrania środków jak i samego wykonania. To musi się przełożyć na świetny koncert i tak też za każdym razem bywa. W roli rozgrzewaczy Burden To Blend i obiecująca (moim zdaniem) Deyacoda. Dochód z imprezy zostanie przeznaczony na Dom Dziecka nr 3 w Toruniu. a. LIPALI + Burden To Bleed + Deyacoda 5.03.2010, Od Nowa, Toruń, godz. 18 Bilety: 25/30 zł
Contemporary
Noise Sextet Formacja znana niegdyś jako Contemporary Noise Quintet od pewnego czasu występuje jako sekstet, więc zmiana nazwy była czymś naturalnym. Na poprzednim albumie gitarzysta Kamil Pater występował jeszcze jako gość, lecz szybko stał się częścią zespołu. Członkowie formacji określają muzykę, którą grają połączeniem jazzu, muzyki filmowej oraz improwizacji. Najnowsza płyta grupy to „Unaffected Thought Flow”, na której można znaleźć momenty zarówno w stylu cool, free czy nu jazz. Okrzykiwani od kilku lat wydarzeniem i świeżym oddechem światka jazzu w Polsce, na co w pełni zasługują. a. Contemporary Noise Sextet 6.03.2010, Mózg, Bydgoszcz, godz. 21 Bilety: 25/30 zł 10.03.2010, Od Nowa, Toruń, godz. 20 Bilety: 15/20 zł
Lipali
14 | magazyn moment
zapowiedzi
Fading Colours w Mózgu
Agnostic Front Legenda nowojorskiej sceny muzycznej Agnostic Front wystąpi w Bydgoszczy już 2 kwietnia. Europejska trasa koncertowa będzie podsumowaniem 25 lat istnienia zespołu i wydania pierwszego albumu „Victim In Pain”. Tego wieczoru „ojcowie” hardcore’u wspierani będą przez zespoły This Is Hell, Do or Die oraz Call To Preserve.
Fading Colours, topowy zespół polskiej sceny elektro, trance, dark, new wave, prekursor dark trance w Polsce, rusza w dalszą część trasy koncertowej. Gwieździe wieczoru towarzyszą projekcje wideo, intrygujące supporty i wyjątkowe afterparty. Trasa koncertowa COME jest potwierdzeniem rewelacyjnego zaplecza muzycznego Daniela Kleczyńskiego oraz wyjątkowego, albo wyjątkowo pasującego wokalu ogromnie lubianej w Polsce i za granicą De Coy. Fading Colours zawsze tworzy muzykę oryginalną i nowatorską. Wydaje się ona miksem bitów downtempo, psychodelicznych brzmień, rocka, industrialu, muzyki tanecznej, transu oraz elektro. Dodatkowym, niezwykłym elementem jest tu pełen emocji, perfekcyjny i jedyny w swoim rodzaju, głęboki, oryginalny, hipnotyzujący głos De Coy. Fading Colours 5.03.2010, Mózg, Bydgoszcz, godz. 21 Bilety: 20/25 zł
Grupa została założona w 1982 roku w Nowym Jorku przez Vinniego Stigmę (gitara) i Rogera Mireta. Do oryginalnego składu w 1982 roku dołączyli Ray Barbieri (perkusja) i Adam Moochie (bas). Ich debiutancka EP-ka „United Blood” ujrzała światło dzienne w 1983 roku. Płytą, która wyniosła Agnostic Front na przód amerykańskiej sceny hardcore skupionej wokół słynnego CBGB’s była wspomniana „Victim In Pain” (1984). AF koncertowali wówczas sporo, głównie z dobrze znanymi amatorom gatunku The Cro-Mags i Murphy’s Law. Wydany w 1986 roku album „Cause For Alarm” był produkcją, którą trudno było ukoń-
czyć ze względu na stałe zmiany składu i problemy osobiste. Wydany w Combat Records „Cause For Alarm” zawierał thrashmetalowe wpływy, kreując nowy gatunek nazywany crossover. Z nowym składem w 1987 roku nagrali kolejny album „Liberty And Justice”. Scena hardcore przeżywała wtedy drobny kryzys, dlatego na płycie usłyszeć można punkowe dźwięki z wkrętami thrashowymi i metalowymi gitarowymi solówkami. Niedługo później Miret został aresztowany za posiadanie i zażywanie narkotyków. W więzieniu pisał nowe kawałki, podczas gdy Stigma z resztą zespołu odbył pierwszy koncertowy tour po Europie. Teksty napisane przez Mireta zasiliły płytę „One Voice” (1992), przy nagrywaniu której udział wzięli członkowie kapel Madball i Sick of It All. Ostatnimi dwoma albumami, nieco gorzej przyjętymi przez publikę, były „Another Voice” (2005) oraz wydany w 2006 double DVD/CD pack „Live In CBGB’s” - zarejestrowany 14 kamerami koncert w stylu „powrotu do korzeni”. Weźcie do Estrady kamery, może uda się nakręcić polską wersję teledysku na więcej niż 14 obiektywów. Powrót do korzeni sprzed ćwierćwiecza gwarantowany. a. AGNOSTIC FRONT + This Is Hell + Do or Die + Call To Preserve 2.04.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz.19 Bilety: 55/60 zł
a.
Agnostic Front
magazynmoment moment || 15 magazyn 15
zapowiedzi
Sensorry Paraliż w Mózgu Band w Od Nowie Paraliż Band, to niemal orkiestra. Zespół występuje w rozbudowanym 12 - osobowym składzie, co nie przeszkadza mu świetnie brzmieć na koncertach. Muzyka Paraliżu to łagodne, przebojowe, korzenne reggae. Paraliż Band gra przede wszystkim bardzo melodyjnie i przebojowo. Utwory Paraliżu zbudowane są na klasycznym rootsowym pulsie, budowaniu melodii, bogatym instrumentarium i ciekawych aranżacjach. Koncert w Od Nowie nie będzie typowym w wykonaniu Paraliżu. W dużej części będzie składał się z coverów klasyków reggae. Czyli Bob Marley, Dennis Brown, Third World i inni w aranżu toruńskim. a. Paraliż Band 6.03.2010, Od Nowa, Toruń, godz. 20 Bilety: 8/10 zł
fot. Soleilka
16 16||magazyn magazynmoment moment
Rozpoczynali w 2003 roku jako trio, chwilę później byli już kwartetem. Od maja 2008 są kwintetem. Jeśli owa tendencja się utrzyma to w roku 2020 usłyszycie Sensorry w pełnym składzie orkiestrowym (rozszerzonym wagnerowskim).
Zagrali wiele prób, koncertów, jam’ów sami oraz z zespołami A, B, C i innymi. Supportowali, brali udział w festiwalach, przeglądach, konkursach... Coś wygrali, coś przegrali. Byli zauważani przez media, to znów media ich permanentnie olewały. Znaleźli się na składankach, mimo iż wcale się nie zgubili. To, czego słuchają ma wpływ na ich muzykę, albo i nie. Czasem lekko jakby przypominają zespól X (nie mylić ze Static) lub Y. Ktoś kiedyś powiedział, że grają jak kapela Z (nie kojarzyć z Jay), ale zupełnie się z tym nie zgadzają. Jednym słowem, jak sami mówią o sobie, muzyczny zespół muzyczny. Nie wystarczy? Jak na 5 złotych wystarczy w zupełności. a. Sensorry 6.03.2010, Mózg, Bydgoszcz, godz. 21 Bilety: 5 zł
zapowiedzi
Pipes And Pints (cz/usa) Punk Rock z Dudami
Widać nie tylko Polacy mają zamiłowanie do celtyckiej muzy. Nasi sąsiedzi, Czesi również takowe posiadają. Świetnym dowodem na to jest zespół Pipes And Pints, który śmiało można nazwać czeskim odpowiednikiem Real McKenzies. Pepiki grzeją aż miło, a słuchając ich przypominają się najlepsze płyty takich zespołów jak Dropkick Murphys, Flogging Molly czy wspomnianego już wcześniej Real McKenzies. Punkowa energia miesza się tutaj z charaktersytycznym brzmieniem szkockich dud, wokalista śpiewa czysto i ma bardzo charakterystyczną manierę, która odróżnia zespół od całej reszty kapel poruszających się nurcie celtic-punka. Styl śpiewania Syco (voc) w pewien sposób przywołuje wspomnienie Paula McKenzie. Podobna chrypa, podobne niedbalstwo przy wyrzucaniu z siebie kolejnych linijek tekstu. Ma to swój urok i doskonale uzupełnia energetyczne, pozytywne granie łączące punk rock z celtyckim folkiem. Do sprawdzenia w regionie na dwóch koncertach. Dzień po dniu, z różnym zestawem supportowym... a.
Pipes And Pints + The Viants 12.03.2010, Estrada-Pirogen Tattoobar, Toruń, godz. 20 Bilety: 13 zł
Pipes And Pints
LAO CHE -„Prąd Stały / Prąd Zmienny” Kto by pomyślał, że korzenie płockiej grupy sięgają death metalu. Prawie każdy z jej członków zaczynał swoją karierę od tego gatunku. Denat przez wiele lat bębnił w zespole Hazard, Spięty nabierał doświadczenia w deathmetalowym Aberration, zaś Dimon i Warz spotykali się na próbach zespołu Darkside. Lao Che powraca z nową płytą. Wyjątkowo, w ich przypadku, bez konceptu. Tym razem każda piosenka to odrębna opowieść. Teksty są pełne wciągających, często absurdalnych historii, w których nie brakuje zabaw słownych charakterystycznych dla twórczości Spiętego. Na czwartym w dorobku zespołu krążku gitary elektryczne ustąpiły nieco miejsca klawiszom i samplerom, a bębny współgrają z automatem perkusyjnym. Zespół położył duży nacisk na eksperyment z brzmieniem odwołując się do retro elektroniki oraz brzmień zimnofalowych. Premiera płyty 1 marca, koncert w Estradzie już cztery dni później.
a.
Lao Che 5.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 19 Bilety 25/30 zł
Pipes And Pints + CF98 + Collina 13.03.2010, Estrada, Bydgoszcz, godz. 20 Bilety: 15/20 zł
magazyn moment | 17
kulturalnie i na temat
Kulturalnie i na temat
W przededniu naszych 5. urodzin rozpoczynamy nowy cykl. W założeniu ma on przedstawiać kulturalną polemikę (mailową) między Adamem Sierocińskim i Jankiem Świerkowskim. Na pierwszy ogień panowie wzięli film, a konkretnie głośny „Avatar”. Zobaczcie, co z tego wyszło...
W dniu 9 lutego 2010 12:17 <asierocinski@ st.swps.edu.pl> napisał: Panie Janie, już za niecały miesiąc zostaną rozdane nagrody amerykańskiej akademii filmowej. Głównym aktorem tegorocznych Oscarów z pewnością będzie najnowszy film Jamesa Camerona – „Avatar”. Nowa superprodukcja reżysera 18 |„Titanica” magazynna moment świecie bije kolejne rekordy oglą-
dalności, a jej dochód przekroczył już granice dwóch miliardów dolarów. Jednak sprawy finansowe odstawmy na bok i zastanówmy się, jakim filmem jest „Avatar”. Opowieść o „niebieskich ludkach” dzieli społeczeństwo. I tak, jedni po wyjściu z kin są zachwyceni, inni zaś plują sobie w brodę, że stracili pieniądze i czas na przereklamowany banał. Jak Pan uważa, „Avatar” to rewolucja czy zwykły bubel? W dniu 9 lutego 2010 12:54 <janswierkowski@gazeta.pl> napisał: Ani to, ani to. Ten film to wielka pastiszowa epopeja, której w żadnym wypadku nie należy traktować poważnie. Większość scen nawiązuje do różnych motywów z historii kina (od „Pocahontas” po „Rambo”), a Cameron, sprytnie nimi żonglując, puszcza z za kamery oczko do widzów szepcząc: „Ale jaja!”. Niektórzy jednak (wśród nich zdaje się Pan) nie dostrzegają tego twierdząc, że film jest bastionem patosu i szkolnej metaforyki. W dniu 9 lutego 2010 13:05 <asierocinski@st.swps.edu.pl> napisał: No jednak źle na to Pan Jan spojrzał - dużo osób traktuje ten film poważnie i nie dostrzega cienkiej granicy pomiędzy patosem, a pastiszem. W pewnym sensie słusznie, bo patos „Avatara” jest zbyt pastiszowy, aby traktować go niepoważnie. W dniu 9 lutego 2010 13:22 <janswierkowski@gazeta.pl> napisał: Widać od razu, że nie włożył Pan zalecanych okularów, które granicę między patosem, a pastiszem ukazują doskonale! Ten film, przełamując bariery technologiczne, ma stać się „Metropolis” naszych czasów, a nie „Przełamując fale”... W dniu 9 lutego 2010 14:10 <asierocinski@st.swps.edu.pl> napisał: „Avatar” to faktycznie maj-
kulturalnie i na temat
stersztyk pod względem efektów specjalnych - podobnie jak wymieniane przez Pana „Metropolis”. Film Fritza Langa swoim technologicznym nowatorstwem zapierał dech w piersiach w latach dwudziestych, lecz czy dzisiaj daje się go jeszcze oglądać? Nie sądzę, żeby inny los czekał „Avatara”, którego fabuła jest żywcem zerżnięta z westernu Kevina Costnera – „Tańczący z wilkami”. Na dodatek nieumiejętnie, bo film nie jest ani śmieszny, ani wzruszający. Postaci są przerysowane, a już symbolem tandety jest Pułkownik Miles Quaritch. Napakowany, bezkompromisowy i sadystyczny. W dniu 9 lutego 2010 15:01 <janswierkowski@gazeta.pl> napisał: Zgodzić się z Panem nie mogę, zwłaszcza co do „Metropolis”. Nie można wyjąć produktu pewnej epoki i rozpatrywać go od niej abstrahując. Dziś nikt już dyliżansami nie jeździ, co nie znaczy, że 200 lat temu należało leżeć plackiem i czekać na samochody. Natomiast rzekome wady „Avatara”, jak wzorowanie się na „Tańczącym z Wilkami” i tandetne, prostolinijne postaci, jak Miles Quaritch tak naprawdę definiują pastisz! Uprawia się go, by pewne cechy uwydatnić, przerysować i podkreślić, czy jak Pan to zgrabnie określił „zerżnąć”. A więc, podobnie jak to Pana „rżnięcie”, pastisz nie ma nic wspólnego z byciem zabawnym czy wzruszającym. Pan myli gatunki i strzela pustakami, a „Avatar” nie tonie! W dniu 9 lutego 2010 16:25 <asierocinski@st.swps.edu.pl> napisał: Pierwsza rzecz Panie Janie - oceniając „Metropolis” nie staram się abstrahować od tła historycznego. Stworzona przez Langa tytułowa metropolia jest dziełem sztuki i nawet dziś przyjemnie się na nią patrzy. Jednak trzeba nie lada wysiłku i samozaparcia, aby obejrzeć cały film, gdyż fabuła nudzi. Podobny los czeka „Avatara”. Film Camerona jest dziś czymś nowym, ale tylko i wyłącznie ze względu na efekty specjalne. Fabuła jest przewidywalna i nudna (do tego film trwa trzy godziny). Druga
rzecz – Cameron, używając wielkich nakładów finansowych i fabuły „Tańczącego z wilkami” stworzył pasticcio (włoskie określenie na pastisz) czyli tłumacząc na język polski „pasztet”. W dniu 9 lutego 2010 18:25 <janswierkowski@gazeta.pl> napisał: Panie Adamie, ucieka się Pan do nic nie znaczących gier słownych, a sedno sprawy pozostaje. „Metropolis” nie powstało dla fabuły, tak jak dla fabuły nie powstał „Avatar”. Jeśli szuka Pan wielopłaszczyznowych wątków, zaskakujących rozwiązań i charakterologicznych zagadek polecam raczej lekturę „Biesów” i kawę w domu, nie „Avatara” i 3D popcorn w multipleksie. Zwłaszcza, że Pan, jako fan Hitchcocka, powinien wiedzieć ile warte są werdykty amerykańskiej akademii filmowej... Janek Świerkowski/Adam Sierociński
zapowiedzi
Take Me Ce Soir
Po ogromnym sukcesie klubowego projektu FullMoonHouse oraz opiniach, że nadal zbyt mało prawdziwego, melodyjnego house’u gości na bydgoskich parkietach, Buena Vista Club postanowił stworzyć dla Was coś nowego... Jeśli uważacie, że w klubach gra się ciągle te same, radiowe przeboje, a densflory wieją nudą i nic tak naprawdę nie jest już w stanie Was zaskoczyć, nasza najświeższa propozycja jest właśnie dla Was!
Kierunek: Francja! To właśnie tam tworzył absolutny guru house’u - Thomas Bangalter. Jego produkcje w Daft Punk czy Stardust do dziś uważane są za kamienie milowe w rozwoju gatunku. Wszyscy też pamiętamy doskonałe brzmienia Superfunk czy duetu Cassius. Podczas słuchania kompozycji Laurenta Garnier’a można było popaść w trans, a poranki najpiękniej wyglądały okraszone melodią Etienne de Crecy. Paryskie parkiety do dziś płoną, kiedy za konsoletą dj’ską staje Bob Sinclar...
20 20||magazyn magazynmoment moment
Wymieniać klasyków francuskiego house’u można w nieskończoność, ale nie o to przecież chodzi, żeby o nich pisać, ich trzeba usłyszeć!
mienić jego ostatni udany projekt - Fullmoonhouse, który doskonale znacie. Mamy nadzieje, że jego nowe dziecko będzie równie udane! ;)
To właśnie zadanie najlepszych dj’ów tytułowego projektu Take Me Ce Soir. To oni połączą historię z tym co aktualnie dzieje się we francuskiej muzyce klubowej. Oni, poprzez swoją muzykę, zabiorą Was w wyjątkową podróż po najlepszych paryskich densflorach.
Before party organizowane będzie z udziałem agencji 42fashion Kamila Olesiaka.
Dj Pablo Funky Man to rezydent projektu wychowany właśnie na french house. Można by nawet rzec, że wyssał go wraz z mlekiem matki. Podczas pierwszej edycji Take Me Ce Soir gościem specjalnym będzie dj Mikan z Sopotu – prawdziwy fanatyk francuskich brzmień.
Daj się porwać dziś wieczorem... Take Me Ce Soir! Więcej info na: www.TakeMeCeSoir.com oraz www.buenavistaclub.pl. bvc Take Me Ce Soir 19.03.2010, Buena Vista Club, Bydgoszcz, godz. 20
Ale Francja to nie tylko doskonała muzyka klubowa, to przede wszystkim mekka mody. Najlepsi projektanci, prześliczne modelki i pokazy, których przepych przewyższa wszystkie inne wydarzenia kulturalne. Trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce na zaprezentowanie najnowszej kolekcji liczącego się domu mody niż Paryż&. Również tej pokusie nie mogliśmy się oprzeć. Dlatego 19 marca Buena Vista zaprezentuje Wam pokaz najnowszej kolekcji wiosna-lato 2010 w najlepszym francuskim stylu. Znakomite modelki zabiorą Was w podróż po najnowszych trendach w światowej modzie. Tuż po tym zmysłowym pokazie, światła jupiterów zostaną skierowane na dj’ów, którzy francuski klimat kontynuować będą za pomocą swoich gramofonów. Modelki cały czas pozostaną na parkiecie klubu Buena Vista, choć już mniej oficjalnie. Nad całością projektu czuwał będzie oczywiście sam jego autor - Rafał Jasiński, którego nie trzeba Wam przedstawiać. Wystarczy wy-
Mikan
Bydgoszcz
znowu będzie smooth
Tak, tak, to już pewne. W maju tego roku na bydgoską Wyspę Młyńską ponownie zawita Smooth Festival. Znamy też już pierwsze gwiazdy, które 22 maja olśnią nas swoją muzyką w zielonym centrum Bydgoszczy! Zeszłoroczna odsłona bydgoskiego Smooth Festivalu była na tyle udana, że event ten na stałe wpisał się już w festiwalową mapę Polski i od razu, zdaniem organizatorów, trafił do czołówki. - Bardzo się cieszę, że również w tym roku kontynuować będziemy to ciekawe i przede wszystkim fajne przedsięwzięcie – powiedział podczas lutowej konferencji prasowej Konstanty Dombrowicz, prezydent miasta Bydgoszczy. - Zapewniam, że do czasu festiwalu Wyspa Młyńska będzie w pełni przygotowana na przyjęcie artystów oraz gości z Polski i zagranicy. A goście będą to wybitni. Już dziś wiadomo, że na scenie podczas bydgoskiego festiwalu zobaczymy prawdziwe legendy spod znaku muzyki „smooth”. Mowa to o formacji Vaya Con Dios, która od ćwierć wieku króluje na światowym rynku muzycznym, jako niezwykłe zjawisko łączące w sobie wpływy muzyki z całego świata. Warto dodać, że na miesiąc przed festiwalem, a dokładnie na dzień 12 kwietnia planowana jest premiera najnowszego krążka tej nietuzinkowej formacji - „Comme On Est Venu...”. Podczas ich bydgoskiego koncertu na pewno nie zabraknie więc zarówno starszych hitów, jak i świeżego materiału.
Drugą z wielkich artystek, jakie pojawią się w maju na Wyspie Młyńskiej będzie Cesaria Evora, zwana „bosonogą divą” z wysp Zielonego Przylądka. Jej charyzmatyczna osobowość i magnetyzujący głos z pewnością „zaczarują” bydgoskich (i nie tylko?) melomanów, tak jak oczarowały jury, które swego czasu przyznało jej jedną z najważniejszych nagród światowego przemysłu muzycznego, a mianowicie Grammy Award w kategorii „World Music”. Już 22 maja przekonacie się, że na nią zasłużyła. Oczywiście bydgoski Smooth Festival nie tylko muzyką zagraniczną stoi. Niestety, organizatorzy (agencja SNAP Event) oraz partnerzy strategiczni (Radio Złote Przeboje i Miasto Bydgoszcz) dawkują informacje, nie zdradzając (na razie) pełnego line-up’u. - Rozmowy z artystami trwają – odpowiada zdawkowo Ewelina Krysiak, dyr. zarządzająca SNAP. Mogę zdradzić jedynie, że większość z nich jest już na finiszu. Na pewno mogę obiecać, że nie zabraknie rodzimych artystów, których występy będą bardzo istotnym elementem festiwalu. Pozostaje więc uwierzyć pani dyrektor i cierpliwie czekać na kolejne doniesienia z „pola walki”. Warto również dodać, że w tym roku Smooth Festival nie ograniczy się wyłącznie do koncertów. - Chcemy, żeby przestrzeń festiwalowa „żyła” - informuje Grzegorz Wiejak z Grupy Radiowej Agory. - Miejsce (Wyspa Młyńska – przy. red.) jest do tego idealne. Jest to bowiem ścisłe centrum miasta, które jest jednocześnie w pewnym sensie wydzielone, co daje nam duże pole do popisu. Kto wie, może pojawi się tam jakaś wystawa, albo coś w tym stylu... Chcielibyśmy w ten sposób promować Wyspę i artystów, którzy na niej wystąpią. Nie ukrywam, że liczymy też na turystów zagranicznych, którzy coraz chętniej przyjeżdżają na koncerty i festiwale do Polski. Wszystko to brzmi naprawdę imponująco. Niestety, do tej muzycznej beczki miodu musimy wrzucić dwie łyżki dziegciu. Pierwsza zła wiadomość jest taka, że tegorocznego Smooth Festivalu nie poprowadzi już Marek
Niedźwiedzki. Nie chodzi o to, że rok temu mu się nie podobało. Nic z tych rzeczy. Po prostu – ten kultowy dziennikarz muzyczny zmienił „barwy” i powrócił w szeregi radiowej „Trójki”. Szkoda, liczymy na godnego następcę... Druga nie-do-końca-dobra wiadomość jest taka, że tegoroczny festiwal nie będzie już imprezą darmową. Organizatorzy zdecydowali się na festiwal biletowany. Na szczęście ceny nie zwalają z nóg. Strefę festiwalową podzielono na 3 sektory: bilety do Strefy VIP (ok. 800 – 1000 biletów) kosztować będą 300 zł; by dostać się do strefy znajdującej się bezpośrednio pod samą sceną, czyli do tzw. Golden Circle trzeba liczyć się z wydatkiem 150 zł od sztuki (dostępnych jest ok. 1500 biletów); „zwykłe” bilety, na tzw. płytę kosztować będą 50 zł i z pewnością to one znajdą najwięcej nabywców. Bilety dostępne są w salonach EMPiK oraz w sieci... Kuba Ignasiak Smooth Festival Złote Przeboje Bydgoszcz 2010 22.05.2010, Wyspa Młyńska, Bydgoszczy Bilety: 50/150/300 zł
Cesaria Evora
magazyn moment | 21
temat miesiąca wywiad
Zacząć biegać
a osiągnięcie minimum potrzebnego na „dostateczny” graniczyło z cudem. Siedemnaście lat później stwierdziłem, że być może warto coś zrobić z rosnącym „ofałdowaniem” stref brzusznych.Przeczytałem wówczas, że najkorzystniejszą metodą zrzucania wagi jest nieznaczna zmiana przyzwyczajeń żywieniowych i dodanie szczypty ruchu. Znajomy trener dorzucił, że jeśli chodzi o wydatkowanie energii w długim okresie czasu – bieganie jest naprawdę dobrą opcją. Ok, zatem dresy na tyłek, polar na plecy i biegniemy... Raz: Nie schudniesz używając diety cud. Dieta cud nie istnieje. Schudniesz trochę mniej jedząc i trochę więcej się ruszając. „Trochę” to około 250 kalorii = kawałek sernika = 15 minut biegu. Ważne, by robić to regularnie
Biegać... Nigdy nie lubiłem biegać. W podstawówce bieganie kojarzyło mi się z oszukiwaniem nauczyciela wu-efu, zlecającego karne okrążenia dookoła szkoły. Zaprzestawanie biegu zaraz po zniknięciu mu z oczu było naszym wielkim zwycięstwem cwaniactwa nad rygorem. Szczytem łobuzerki było przeczekanie jednego „kółka” za krzakiem. Przecież dziadyga nie policzy wszystkich, ani ile razy kto mu mignął przed oczami. Hi hi hi... Kilka lat później olewanie tematu odbiło mi się czkawką. Biegi na kilometr w szkole średniej były mordęgą,
22 22 || magazyn magazynmoment moment
Mój pierwszy bieg wspominam jako koszmar. Wróciłem ledwo oddychając, przewracając się ze zmęczenia. Nadludzkim wysiłkiem podniosłem powiekę, aby zerknąć na zegar. Stwierdziłem, że biegłem przez 9 minut... Z czego trzy, to zjeżdżanie i wjeżdżanie windą, oraz wiązanie butów. Ale wstyd... Dwa: Nie wymagaj od siebie za wiele. Sprawdź się. Jeśli na początku jesteś w stanie pobiec tylko 200 metrów – luz. Pobiegnij 200, potem przejdź energicznym krokiem 200, potem znowu pobiegnij 200, potem znowu idź. Za piątym - szóstym razem będziesz już mógł/ mogła przebiec o wiele więcej.
Biegałem późnym wieczorem między blokami. To dobra sceneria. Światełka, przechadzający ludzie, cień, chłód i w miarę równy asfalt. Po czterech miesiącach zmagań z własnym, nie znoszącym biegać ciałem, po raz pierwszy osiągnąłem mityczną wprost granicę 3 kilometrów (odległość mierzyłem na Google Maps). Trwało to prawie pół godziny. Było super. Było euforycznie. Tonowałem swoje wewnętrzne eksplozje. Wiedziałem, że kolejne cele trzeba wytyczać powoli. Zwiększanie dystansu musi być naturalne, spokojne, wyważone. Człowiek raduje się wówczas każdą setką metrów. Nauczyłem się też, że są takie dni, kiedy trzeba cię cofnąć. Spokojnie pobiec mniejszy dystans. Odpocząć. Wyluzować. Dać odetchnąć ciału. Trzy: Buty są kluczowe. Potrzebujesz butów do biegania. Nie sportowych. Nie do koszykówki. Nie wystarczy, że są „ryboczki”. Masz iść do sklepu i powiedzieć - „Dzień dobry, potrzebuję butów do biegania. Tak, biegowych butów treningowych potrzebuję Ja, Teraz, Natychmiast!”. Zanim to jednak zrobisz, możesz spróbować pobiegać w zwykłym obuwiu sportowym, tak na próbę. Na drugi dzień strasznie zabolały kolana. Kolana to największa zmora biegaczy. Dlatego prędzej czy później trzeba zainwestować w buty biegowe. Są nieocenioną wprost ochroną stawów i ścięgien. Dobrą wiadomością jest fakt, że to w zasadzie jedyna konieczna inwestycja - 180 - 400 złotych. Moją szafkę wzbogaciły piękne i lekkie, biało-niebieskie
temat miesiąca wywiad
New Balance’y numer 735. Uwielbiałem je zakładać. Ta cudowna amortyzacja. Ten sprężysty krok, jakiego mi dodawały. Ta świadomość, że już za chwilę pomknę w nich po kolejną dawkę endorfin. Moje uzależnienie rosło. Kolana po serii zabiegów (krioterapia) i łykaniu glukozaminy przestały boleć. Mogłem biegać! Przeprowadziłem się też w rejony Bydgoszczy bliższe Myślęcinkowi i tam zacząłem wytyczać nowe trasy. Wtedy odkryłem prawdziwe piękno tego sportu. Wtedy też złamałem granice 10-ciu i 15-tu kilometrów. Cztery: Biegaj w fajnym miejscu. To ważne. Ważne, żeby urozmaicać montonię. Biegaj czasem z kolegą, czasem samemu. Baw się bieganiem. Najlepiej połącz je z zielenią i naturą. Prowadź rejestr. Zapisuj ile biegniesz. Oglądanie rosnących cyferek bardzo motywuje. Piękno biegu, to kombinacja pompujących się do krwi hormonów zmęczenia, przyjemności z obcowania z naturą i świadomości stopniowego zbliżania się do celu. Celem jest sama meta, jaką sobie wyznaczysz. Po drodze dopada Cię niechęć, zwątpienie, ból. Biegacze mówią, że niedźwiedź wsiada na plecy... A jednak biegniesz do końca i świadomość zwycięstwa nad swoją słabością jest kapitalnie pozytywnym kopem w pupę. W pupę, dodajmy, coraz zgrabniejszą. To też może być cel, np. zrzucenie 5 kilogramów. Pamiętaj - spokojnie, bez pośpiechu. Jeden kilogram powinno się gubić nawet przez
miesiąc. Wtedy zapobiegnie się efektowi jojo. Pięć: Wybierz się czasem na bieg grupowy. Czy to będzie 5 kilometrów, czy półmaraton, czy dwa kółka dookoła starówki. Nieważne. Bieganie w zorganizowanej grupie jest fajne! Wyobrażasz sobie pobiec z kilkoma tysiącami ludzi, najważniejszymi ulicami Warszawy? Z napojami co kilometr, przez najdłuższy tunel w Warszawie, w którym rastafarianie dopingują Cię do biegu, tłukąc w bębny. Obok Ciebie setki dramatów, wypisanych na twarzach biegaczy. To mój cel na 2010 rok – półmaraton warszawski. W 2012 wypadałoby pobiec maraton. Jeśli jesteś naprawdę wysportowaną jednostką, prawdopodobnie moje cele osiągniesz o wiele szybciej. To tylko i wyłącznie Twoja sprawa. Człowiek sam decyduje o sile presji, jaką na siebie nałoży.
istotna, bo żeby biegać efektywnie trzeba je utrzymywać między pewnymi, ścisle wyznaczonymi granicami. Ja jednak o wiele bardziej wolę po prostu słuchać swojego ciała. Jeśli w trakcie biegu mogę mówić w sposób zrozumiały – znaczy że z moim tętnem jest ok. I tyle Tobie też powinno wystarczyć. A teraz raz, dwa, trzy, cztery, pięć – biegać! PS. Na stronie Bieganie.pl są niesamowite artykuły, które pomogą Ci w dokładnie każdym aspekcie biegania. Poczytaj zwłaszcza o wyborze butów! TV
Bieganie polubią też gadżeciarze. Szczytem lansu jest bieganie z iPodem, zgranym z trzewikami Nike. Ten tandem dokładnie liczy kilometry, czas, średnią prędkość, a potem wkleja na Facebook’a wyniki. Dobra rzecz, choć mnie nie podnieca. Wolę słuchać ćwierkających ptasząt i szumu wiatru. Wtedy czuję się wolny. Możesz też wydać masę pieniędzy na odzież. Najlepsza jest ta odprowadzająca wilgoć od ciała. To mądry, choć niekonieczny wydatek. Innym fajnym gadżetem jest tempometr. Pozwoli precyzyjnie zmierzyć tętno, a jest to sprawa
magazyn magazynmoment moment || 23 23
wywiad
Braterstwo Stylu Z Łukaszem oraz Maciejem Kosickimi z tytułowej formacji b-boy’ów rozmawia Screwball. Zacznijmy bardzo standardowo – co to jest Braterstwo Stylu? Maciej Kosicki (MK): Braterstwo Stylu to zespół, konkretnie trójka tancerzy: B-boy Karuzel - Piotr Wilak, B-boy Kikers - Łukasz Kosicki oraz ja czyli B-boy Kosa. Od dwóch lat prowadzimy szkoły tańca (w Bydgoszczy i Nakle). Zajmujemy się Break dance’m czyli B-boyingiem. Razem z Łukaszem reprezentuję również hip-hop’owy kolektyw AlboAlbo. Zbieżność waszych nazwisk to nie przypadek, stąd też pewnie nazwa zespołu. Z tego co wiem jesteście również studentami. Jak to łączycie z Braterstwem? MK: Studiuję fizykę na UKW. Łukasz Kosicki (ŁK): A ja Edukację Techniczno-Informatyczną. No właśnie, z jednej strony to bardzo odległa rzecz od tańca. Z drugiej wcale nie. MK: Tak, hehe. Studiowanie fizyki pomaga mi w określeniu sił, które muszę przyłożyć, żeby wykonać konkretną figurę. Aha, czyli bierzesz kartkę, obliczasz gdzie położyć głowę, gdzie nogę? MK: To oczywiście tak pół żartem, pół serio. Tak naprawdę studiuję fizykę ponieważ interesuję się przyrodą. Mocno mnie to fascynuje i inspiruje. Co dokładnie? Ptaszki, kwiatki, czy raczej jak to działa.
24 | magazyn moment
MK: Bardziej jak to działa, jak funkcjonuje. Ale wróćmy do tańca. Zajmuję się tym dziesięć lat, fizyką na studiach trzy. No właśnie, jak to się zaczęło w twoim przypadku? MK: Miałem około dziesięciu, jedenastu lat... A ty Łukasz? ŁK: Zaczynałem tańczyć w tym samym czasie co mój brat, około dziesięciu lat temu. MK: Racja, to było mniej więcej dziesięć lat temu. Na kablówce była stacja muzyczna, w której często „puszczali” teledyski, w których tańczyli Break dance. To był impuls. Wpatrywałem oczy w te niemożliwe wtedy ruchy, obroty na rękach, na głowie. Wchłaniałem jeden ruch z jednego teledysku, inny z drugiego. Zainspirowany wyładowywałem energię na dywanie, nie wiedząc dokładnie co robię, mając nadzieję, że powtórzę tych super kolesi z teledysku, to było dobre! Teraz, jeżeli ktoś chce tańczyć zapisuje się do szkoły tańca, dostaje dobry kawałek wiedzy „na tacy”. Jeśli ta osoba ma zajawkę przetrwa, jeśli nie to odpadnie. Łukasz wcześniej chodził jeszcze na akrobatykę i gimnastykę na Zawiszy, co uformowało podstawy jego charakterystycznego stylu. ŁK: Prawda, chodziłem na Zawiszę - to tam
nauczyłem się samodyscypliny i pewności siebie oraz wykonywałem takie figury, których normalnie ciężko jest się nauczyć samemu, bez pomocy trenera. Nie bałem się rzucić, wiedziałem jak upaść, żeby nic sobie nie zrobić. Po czasie wychodziły z tego bardzo widowiskowe ewolucje. Bardzo mnie to nakręcało, to był mój ogień. MK: Wiesz, to było tak, że ja coś tam próbowałem na dywanie, Łukasz stanął na rękach i już pojawiła się zajawka. Szukaliśmy czy coś podobnego dzieje się na osiedlu. Okazało się, że parę osób też zaczęło w to wchodzić. Zaczęliśmy spotykać się na treningach. Na początku był to gumolit na placu w przedszkolu, później świetlica dla młodzieży, jakaś szkoła, potem MDK na dworcowej itd. To były spotkania z ludźmi, którzy w większości tańczą do dziś, tak samo jak my. W dalszym ciągu to trwa i chcielibyśmy to przekazać kolejnym osobom. Wracając do tego „podawania na tacy” - teraz faktycznie łatwo jest wskoczyć we wszystko. Gorzej z zachowaniem konkretnej zajawki. Ludzie szybko się teraz wszystkim nudzą. ŁK: Wiadomo od zawsze, że natura ludzka jest taka, że im łatwiej nam coś przyjdzie – tym łatwiej nam to rzucić. Ale nie uważam, że „podanie tacy”, to coś złego – po prostu świat idzie do przodu. Teraz jest Internet, z którego
wywiad
można wynieść wszystko, począwszy od wiedzy, kończąc na świeżych materiałach z całego świata. Wiadomo też, że Internet nie zrobi z ciebie kozaka, bo trzeba spędzić setki godzin na sali i ćwiczyć. Jednak jak ktoś to wszystko połączy razem w całość, to jest właśnie konkretna zajawka. Dobrze was rozumiem. Kiedy zaczynałem produkować muzykę nie było sampli z Internetu, czy tak wypasionych wirtualnych maszyn jak teraz. To czego się wtedy nauczyłem sprawiło, że do dzisiaj w tym siedzę. Okej, czyli co w związku z waszą szkołą? Bo wy przecież właśnie podajecie tę „tacę”. Jaki jest wasz pomysł, żeby ci ludzie jednak się nie spalali zbyt szybko? MK: Szkoła tańca? To bardzo wygodne. Sam, gdybym wtedy miał taką możliwość, poszedłbym do szkoły, żeby ktoś, kto ma wiedzę i umiejętności wskazał mi dobrą drogę. Aktualnie chętnie biorę udział w warsztatach nawet z innych technik. Mam cel dla siebie, by przekazać, że sztuka nie musi być nudna, szczególnie ta, która raczkowała na ulicy, a dziś obiega świat. To, co sprawiło, że tańczymy do dzisiaj, to był i jest cel. I to jest pomysł - np. nagrywam płytę, bo chcę coś powiedzieć. I fajnie - doszło do mojej ekspresji twórczej, wyraziłem swoje myśli poprzez jakąś formę i nawet jeżeli taka płyta się nie przyjmie, środowisko jej nie zaakceptuje, to sam mogę jej słuchać i się nią cieszyć, nie wykluczając nagrania kolejnej, będącej celem samym w sobie. Faktycznie, chyba ciężko to narysować. Przy muzyce to proste nakreślić cele. To jak jest z tańcem? MK: Na początku celem może być przyjemność płynąca z wyładowania energii, potem rozwój, ale zawsze zabawa. To drugie, poza treningami, najbardziej wywołują turnieje, czyli bitwy. Wyobraź sobie, że dwie osoby stoją naprzeciw siebie, to trwa chwilę, dj puszcza świetną muzykę. Ja już ją czuję, już wiem jak ją wyrażę. Zaczynam tańczyć, staram się zaznaczyć każde możliwe uderzenie beat’u,
a przeciwnik odpowiada. I tak, powiedzmy, przez trzy rundy. Okazuje się, że w tym czasie człowiek jest w stanie wykonać dwieście procent tego co umie. Później - nieważne czy przegrałem czy wygrałem - wiem, że dałem z siebie wszystko i to czyni mnie zwycięzcą. Przeciwnik czuje to samo, podchodzi, przybija piątkę, rzuca „to było dobre, dzięki za bitwę”. Ta satysfakcja po stoczonej bitwie, która jest wizytówką twoich umiejętności, to coś więcej niż to, co możesz poczuć na treningu. To wypadkowa zabawy, wysiłku fizycznego i rozwoju. Sami organizujecie też Stylową Bitwę. Co to za impreza? MK: Nie do końca sami (korzystając z okazji wielkie dzięki!). Na dniach druga edycja, ale zaczęło się od tego, że pOx z Everysound zaproponował nam przygotowanie turnieju w APK. Z bratem doszliśmy do wniosku, że można zrobić turniej jakich wiele, albo zrobić coś, czego jeszcze nie było, lub jest tego bardzo mało. Obecnie sporo osób poznaje B-Boying. Postanowiliśmy więc właśnie dla nich zorganizować bitwy. Idea Stylowej Bitwy była kontrowersyjna dla środowiska w Bydgoszczy, wywołała różne emocje, ale nie wśród uczestników - dla nich okazała się strzałem w dziesiątkę. Dostają cel, wkręcają się w klimat, dają z siebie 200% na bitwach i nabierają odwagi do startu w innych turniejach. Łukasz, misja wykonana - talenty się nie marnują. Żeby rozniecić ogień. Między innym wśród dzieciaków, którzy przecież zaczynają tańczyć w wieku kilku lat... ŁK: Wiek dzieci - od pięciu w górę. Kiedy prowadzimy zajęcia z takimi dzieciakami, musimy odpowiednio je nakręcać. Małe dziecko bardzo szybko traci zajawkę. Miałem taki przypadek, że pokazywałem dziecku jakiś krok, a on mi pokazuje stanie na głowie. Pochwaliłem go i pokazałem inny, który wykonał poprawnie. Dzieci trzeba motywować i chwalić za dobre postępy. Nawet jak mu nie idzie, trzeba ciągle pchać do przodu. Dawać mu tę
świadomość, że jak będzie się starał, to mu zacznie w końcu wychodzić. Zajmujecie się ludźmi w różnym wieku. Czym się różnią poszczególne grupy wiekowe? ŁK: Starsze osoby - powiedzmy od trzynastu do dwudziestu lat – motywujemy przybijając im piątki z uświadomieniem ich, że muszą nad tym jeszcze popracować. Miałem na zajęciach mężczyznę po trzydziestce, nad którym trzeba było stać, żeby coś zrobił, ale postępy były. No właśnie. Jeżeli chciałbym się zapisać na zajęcia, to nie jest jeszcze dla mnie za późno? ŁK: Wiesz, wiadomo że nie zrobisz tego wszystkiego co taki młody tancerz, bo nie jesteś już tak rozciągnięty, ale dużo rzeczy ogarniesz. Tu nie chodzi o to, żebyś był najlepszy, ale żebyś czuł się dobrze kiedy tańczysz i wyrażał siebie. MK: A w tym, i nie tylko w tym, Breakdance daje duże pole do popisu. Okej, na koniec wróćmy jeszcze do Stylowej Bitwy. Kiedy i gdzie następna edycja. MK: Najbliższa edycja odbędzie się 13 marca w Akademickiej Przestrzeni Kulturalnej. Tak jak mówiliśmy - jest to turniej breakdance przeznaczony głównie dla młodej generacji B-boy’s oraz B-girl’s. Dla większości uczestników to pierwsza okazja do tańca z kimś innym niż koledzy i koleżanki na treningu. Będą dwie kategorie: do lat dwunastu – prawdziwa rewelacja - są dzieciaczki, które robią naprawdę świetne numery; druga – od trzynastu do osiemnastu - bardziej świadomi ale i bardziej zestresowani ;). Najwięcej uczestników będzie w tym właśnie przedziale wiekowym. Cały turniej będzie urozmaicony pojedynkami pokazowymi rozstawionych tancerzy. Więc dajmy ogień i popłyńmy z tym! Dzięki za rozmowę i do zobaczenia na parkiecie. Screwball www.apk.byd.pl
magazyn moment | 25
felietony
Symbolika masońska i Twoi idole? – część 1: Lady GAGA
tyjskich, Stanów Zjednoczonych, Francji, Niemiec, Turcji i wielu innych krajów. Symbolika masońska jest bardzo mocno zakorzeniona w kulturze, zarówno brytyjskiej, jak i amerykańskiej, a wywodzi się ona z pogańskich wierzeń cywilizacji Egipskiej i Greckiej. I tu od razu przykład - poniżej rewers banknotu jednodolarowego. Jak ma się symbolika piramidy do Stanów Zjednoczonych? Dla zainteresowanych polecam wpisać w wyszukiwarce Google hasło: „banknot jednodolarowy”. Warto dodać, że Ojcowie Założyciele USA, m.in. George Washington, byli Masonami.
Zanim zaczniemy konkretną analizę musimy sobie uświadomić, że cała sprawa może być kolejną z tzw. „teorii spiskowych” (conspiracy theories). Teorie te są dość powszechne w Internecie i łatwo można natknąć się na materiały z nimi powiązane. Przykład: kadr z odcinka „The Simpsons”, który miał emisję parę lat przed atakiem na World Trade Center (amerykański sposób zapisywania daty to miesiąc – 9, dzień – 11, rok – 01; media odnoszą się do tego zdarzenia jako 9/11). Jak bardzo jest możliwe, że zestawienie 9 i dwóch wież w formę liczby 11 to zupełny przypadek? Prawdo-
Choć nie należę do fanów postaci, o których przyszło mi tu pisać, ani też nie byłem wcześniej na bieżąco z ich ‘twórczością’, badając temat związany z symboliką masońską, która bezpośrednio powiązana jest z grupą tzw. „oświeconych” czy też ”illuminati” natrafiłem, między innymi, na te postaci: Lady Gaga, Jay-Z oraz Rihanna... Kim są Masoni i jaka jest ich symbolika? Masoneria bądź też Masoni to bractwo bardzo wpływowych ludzi, które zostało założone w XVII w. w Szkocji, a jego korzenie odnoszą się do Zakonu Templariuszy. Prekursorzy Masonów zapisali się w historii jako inspiratorzy ruchu pozytywistycznego w Europie, a ich konsekwentne działania wpłynęły na eskalację takich wydarzeń, czy zjawisk jak Francuska Rewolucja oraz totalitaryzm, czy faszyzm. Ich filozofia oparta jest na takich pojęciach jak: materializm oraz ewolucjonizm. Za cel stawiają sobie szerzenie zasad moralnych, opartych o rozwój wewnętrzny, otwarcie krytykując monoteistyczne religie (Judaizm, Islam, Chrześcijaństwo). Cały temat jest dość zagadkowy, gdyż do dziś tak naprawdę nie wiadomo, o co tam tak właściwe chodzi? Przez ‘tam’, należy rozumieć tzw. „loże masońskie”, w których owo bractwo się spotyka i nowi członkowie przechodzą proces inicjacji. Obecnie loże masońskie znajdują się na terenie Wysp Bry-
26 | magazyn moment
Słynna pieczęć z niedokończoną piramidą oraz „Wszystkowidzącym Okiem” oprawionym w trójkąt. Zanim przejdę do sedna sprawy, a więc analizy teledysków wyżej wymienionych wykonawców, należy podkreślić, że aby w pełni zrozumieć wskazywaną symbolikę zawartą w danych teledyskach warto zgłębić temat związany z symboliką masońską, okultystyczną oraz religijną. W Internecie informacji na ten temat jest bardzo dużo. Będę starał się zestawić obok siebie przykłady zaczerpnięte z obecnej pop-kultury z elementami związanymi z symboliką masońska bądź okultyzmem. Ewentualne wnioski wyciągnijcie sami.
podobieństwo jest duże... Czy może małe? Zostawmy jednak teorie spiskowe i skupmy się na symbolach masońskich. Codziennie nasza podświadomość narażona jest na bodźce, które mogą nieść za sobą przekaz niekoniecznie pozytywny. Wiele mówi się na temat wpływu reklam na podświadomość młodych ludzi. A jak mają się do tego teksty oraz teledyski obecnych tzw. „gwiazd”? Włączając pierwsze-lepsze komercyjne radio, na pewno dość szybko usłyszymy materiał postaci wydającej muzykę
felietony
“Rah-rah-ah-ah-ah-ah! Roma-roma-mamaa! Ga-ga-ooh-la-la! Want your bad romance” W języku angielskim fonetyczny zapis boga RA byłby właśnie taki: „rah”. Przypadek? Mina trochę rzednie, kiedy analizujemy więcej teledysków „gwiazdy”. Obserwując je zauważymy powtarzające się motywy ruchów Lady GaGi, w których przypomina ona robota, często elementy jej garderoby to podkreślają. Często też sposób w jaki mówi przypomina osobę z zaburzeniem rozwoju bądź będącą w stanie hipnozy. Wracając do teledysku „Bad romance” - jest w nim moment, w którym GAGA wykonuje, na pierwszy rzut oka, znak krzyża świętego. Jednak kiedy przyjrzymy się bliżej, okazuje się, że jest to znak trójkąta bądź piramidy, bardzo mocno zakorzeniony w symbolice masońskiej.
pod pseudonimem - Lady GAGA. Wystarczy, że obejrzymy parę jej teledysków i dostrzeżemy szybko, że przedstawiony na powyższych zdjęciach gest jest regularnie przez nią powtarzany. GAGA wykonuje go również poza teledyskami. Jeśli lewe oko nie jest zasłonięte to prawe jest podkreślane, symbolicznym gestem. W Internecie można znaleźć nawet wywiady z Lady GAGĄ, w których pokazuje ona ten gest. Czy jest to ‘trendy’ gest jak np. chwyt za kroczę Michaela Jacksona? Podstawowa wiedza na temat okultyzmu mówi, że jest to symbol „Wszechwidzącego Oka”. Zasłanianie jednego oka, i to najczęściej lewego, ma swoje korzenie w okultyzmie i odnosi się do symbolu Oka boga ‘Horusa’, zwanego też ‘RA’. Tu od razu odsyłam do piramidy z banknotu jednodolarowego, nad która unosi się ten sam symbol. Skoro jesteśmy już przy bogu RA... Oto początek piosenki „Bad Romance”:
Wszechwidzące Oko w piramidzie na plecach jednego z tancerzy podczas trasy koncertowej. Odnieśmy się do popularnego hitu i teledysku „Papparazzi”. W jednej z końcowych scen GaGa zabija swojego chłopaka, podając mu truciznę, stając się przez to w końcowej części klipu jeszcze bardziej popularną. Reżyser teledysku, Jonas Akerlund podczas jego kręcenia chodzi w koszulce z twarzą Baphometa oraz z symbolem Kościoła Szatana. Coż takiego? W końcu nie jedno morderstwo w teledyskach już
widzieliśmy. Postać rzeczy zmienia fakt, że w tej właśnie scenie GaGa upodobniona jest do myszki Mickey. Jak może to odebrać dziecko w wieku powiedzmy lat 13? Poniżej wpis użytkownika na portalu Obmawiamy.pl o powyższym teledysku: „ja uważam ze Lady GaGa jest boska. Boprostu jom kocham daze uczociem i co jest dziwne mam dopiero 13 lat uważam ze lady gaga jest królowom popu PS Kocham Cie GaGa” ____Tomek----
C.D.N. (w następnej części Jay-Z i Rihanna) Counter
Źródła: http://vigilantcitizen.com Harun Yahya, GLOBAL FREEMASONRY David Icke, THE SECRET HISTORY OF THE USA
magazyn moment | 27
wykrywacz talentów
Łukasz
Gruszczyński
Od konsystencji, po kolor interesuje mnie farba. Otoczenie to temat i popyt. Pierwsze potyczki - syntetyczny spray, pyłek dobrze kryje, intensywna barwa bezpośrednio działa na widza. Nie można się doliczyć przeciwnych i przychylnych zdań. Dalej ambitniejsze plany, plamy - akryl i olej. ASP w Poznaniu. Kilka wątków twórczych: nadal interesuje mnie beton - pozostałości, pustka, pomniki przeszłości, wymiociny epoki. Wcześniej obiekty do pomalowania, dziś do zobrazowania. Działania przeciwne jednak uzupełniające. Gruz użytkowy i złom użytkowy społecznie błogosławiony! Dobre bo polskie. Piję piwo pod słupem, wypoczywam na betonowym pomoście, podróżuję skorodowanym wagonem chętnie to pomaluję i namaluję - cudowny recykling. Równolegle : poczta pantoflowa dociera tu i tam, więc chwytam także zlecenia. Maluję ściany w mieszkaniach, tynki i wnęki - fajnie ! Duże powierzchnie to swobodnie kładziona farba - ruch to zdrowie. Odpowiada mi to!
28 | magazyn moment
„40/15 DAJE CZADU”
oprawa plastyczna stoiska (malowidło na desce 120/240cm oraz 220/240cm)
>>
>>
projekt + realizacja
wykonano dla Miasta Kostrzyn nad Odrą z okazji 40-tej i 15-tej rocznicy powstania PRZYSTANKU WOODSTOCK
>>
„40/15 DOTARLIŚMY”
1 1. „Kadry codzienności” akryl na płótnie 110/205 cm 2008
2. bez tytułu olej,akryl na płótnie 100/100 cm 2009 2
3
3. bez tytułu akryl na płótnie 100/100 cm 2009
4 „Krawężnik” olej na płótnie 100/120 cm 2008
kalendarium muzyczne laboratorium
Donosiciel „Contra” - Vampire Weekend „Heartland” - Owen Pallett „End Times” - Eels „Transference” - Spoon „Beat The Devil’s Tattoo” - Black Rebel Motorcycle Club • “The Brutalist Bricks” - Ted Leo and the Pharmacists • „Future Breeds” - Hot Hot Heat • “Vision Revision” - Architecture in Helsinki • “False Priest or The Controller Sphere” - Of Montreal • “Release the Drones” - Super grass Na tytuł płyty w dalszym ciągu nie mogą się zdecydować: Arcade Fire, Coldplay, Friendly Fires, Interpol, Kasabian, Kings Of Leon, The Strokes, Radiohead.
• „Tomorrow, In a Year” - The Knife • „There Is Love in You” - Four Tet Problem z tytułem mają: Unkle, Portishead i Kraftwerk.
Jeżeli z kolei jesteście szalonymi nastolatkami i „Taniec z gwiazdami” jest waszym ulubionym programem w TVN, to czekajcie, aż pojawią się w “tylko dobrych sklepach muzycznych”:
• “Worship Music” - Anthrax • “The Oracle” - Godsmack I bez tytułowe na razie: Tool, Motörhead, Korn i Deftones.
• • • • •
Z racji tego, że „Moment” ma małe strony, na małych kartkach - możemy pisać, tylko tyle, ile się na nich zmieści. Z tego powodu płytom ogólnie nie możemy poświęcać całego numeru, a nawet 50 procent. Z tego powodu poświęcamy im w tym numerze tyle samo, co w poprzednim. Ale oto czeka Was niespodzianka! W dzisiejszym numerze słowo płyta padnie więcej niż 3 razy! Z racji początku roku (czy marzec to jeszcze początek roku?), warto rozeznać się, jak mają się sprawy. Czy Wasz ulubiony wykonawca ma zamiar uraczyć Was koleją porcją płytowych wrażeń, czy raczej jest zajęty znajomościami z pięknymi kobietami, które miał okazję poznać po wydaniu pierwszej płyty (podejrzewam, że jest to największy hamulec postępu i pracy nad nową płytą, stąd też może się okazać, że Waszego ulubionego wykonawcy zabraknie w dzisiejszym zestawieniu). Jeżeli jesteście wielbicielami trampek, okularów Woody Allena, chudych chłopaczków z gitarami i pstrokatych chust powinniście wiedzieć, że pojawiły się lub pojawią się jeszcze w tym roku:
32 | magazyn moment
„Plastic Beach” - Gorillaz „Congratulations” - MGMT “One Life Stand” - Hot Chip „Don’t Say We Didn’t Warn You” - Does It Offend You, Yeah? • “Instant Gratification” - N.E.R.D A tytuł pozostaje wciąż zagadką w przypadku Nelly Furtado i Daft Punk. • • • •
Jeżeli jednak wolicie elektronikę kontemplacyjną, na pogłębienie depresji, albo stanów lękowych, to na pewno z niecierpliwieniem będziecie wypatrywać na slsku: • •
„Head First” - Goldfrapp „Heligoland” - Massive Attack
Jeżeli jesteście zwariowanymi wariatami od freak folku i innych ludowych spraw, dla was pracują nad nowymi płytami: • “Two Song Wedding” - Kate Maki • “Heart of My Own” - Basia Bulat • “The Courage of Others” - Midlake • „Have One On Me” - Joanna Newsom • “ODDSAC” - Animal Collective A nad płytą i tytułem wciąż pracują Fleet Foxes. Jeżeli jesteście twardzielami/twardzielkami:
A jeżeli macie więcej niż 100 lat, specjalnie dla Was: “Y Not” - Ringo Starr “American VI: Ain’t No Grave” - Johnny Cash • “Valleys of Neptune” - Jimi Hendrix • „Sting in the Tail” - Scorpions • „Floss” - The Who A na brak pomysłów na tytuł cierpią Deep Purple, Judas Priest i Iron Maiden. • •
Wszystkie okoliczności i typy osobowości wykorzystane w tekście są przypadkowe. kasper.linge
Zapowiedzi filmowe reżyseria: Tim Burton; scenariusz: Linda Woolverton; zdjęcia: Dariusz Wolski; muzyka: Danny Elfman; gatunek: fantasy, przygodowy data premiery: 2010-03-05
Kino Alicja w Krainie Czarów, 2010 Choć to jedna z wielu bajek nie tylko dla dzieci, to chyba jedyna tak szalona, absurdalna i pozostawiająca tak wiele miejsca dla wyobraźni i interpretacji odbiorcy. Nie bez powodu doczekała się już ponad trzydziestu ekranizacji. Tym razem jednak sprawą zajął się Burton („Sweeney Todd”, „Big Fish”, „Charlie i fabryka czekolady”), jest więc to szczególnie sprzyjająca okazja, by po raz kolejny wpaść do króliczej nory, spóźnić się na spotkanie z Kapelusznikiem i zmierzyć z Królową Kier. I chociaż Alicja nie jest już małą dziewczynką, nie oznacza to wcale, że wszystko pójdzie łatwiej, niż ostatnim razem. Nie będzie też mniej ekscytujące.
Agora, 2009 reżyseria: Alejandro Amenábar; scenariusz: Alejandro Amenábar, Mateo Gil; zdjęcia: Xavi Giménez; muzyka Dario Marianelli; gatunek: dramat historyczny data premiery: 2010-03-12
Rozwój chrześcijaństwa w IV wieku odcisnął swoje piętno również w Egipcie. Z jednej strony pod znakiem zapytania postawione zostało przetrwanie wiedzy starożytnych, z drugiej zaś zadrżał u podstaw ustrój społeczny. Niewolnik Davus wie, że przyjęcie nowej religii może dać mu wolność, jednak miłość, którą darzy swoją panią, nie pozwoli mu tak łatwo odejść. A dla niej - adeptki filozofii i astrologii - każde wsparcie może się teraz okazać niezbędne.
Wyspa tajemnic, 2010 reżyseria: Martin Scorsese; scenariusz: Laeta Kalogridis; zdjęcia: Robert Richardson; gatunek: dramat, thriller; data premiery: 2010-03-26
To, że z miejsca, z którego ucieczka jest niemal niemożliwa, znika jedna z pacjentek, to dopiero początek problemów w szpitalu dla psychicznie chorych przestępców. Nadchodzi huragan, który uniemożliwi detektywom łączność między wyspą a resztą świata i od tego momentu będą musieli sami szukać rozwiązania zagadki. Czy pozostawiona przez uciekinierkę zaszyfrowana wiadomość zawiera jakieś wskazówki? Czy proszki oferowane przez dyrektora szpitala, mogą pomóc na coś więcej, niż tylko migrenę? Podejrzani są wszyscy. I nie ma tu miejsca na domniemanie niewinności.
KO
magazyn moment | 33
recenzje muzyczne
Recenzje muzyczne
Jaga Jazzist „One-Armed Bandit” Jazz
Podobnie, jak zblazowani Francuzi, szaleni jazzowi Norwegowie właśnie wydali 5. album. Wydawnictwo można uznać za come back, ponieważ ostatnią płytę nagrali 2005 roku. Na pierwszy rzut oka, wszystko po staremu nietypowa okładeczka, 9 utworów, prawie godzina muzyki. Ale jeśli się przyjrzeć bliżej, okazuje się, że… wszystko po staremu. To jest Jaga, jaką lubimy, jakiej słuchamy, jakiej oczekiwaliśmy. Melodie wygrywane na niezliczonej ilości trąb, saksofonów i innych dziwactwach mają wciąż tę samą świeżość i melancholię, którą w niesamowity sposób potrafią przekazać za pomocą pędzących fraz. Choć nie ma walenia na złamanie karku, to częste zmiany tempa są nieodłącznym elementem muzyki Skandynawów. Gęste melodie przewijają się przez utwory, nie sposób ich zliczyć, ale wszystko trzyma się kupy, czyli w kawałkach mniej więcej 7-minutowych. W porównaniu z poprzednimi dokonaniami, trochę popracowali nad brzmieniem, jest bardziej selektywne, klarowne. Choć brzmienie garów nie wszystkim musi odpowiadać. Ale jakby się czepiać szczegółów, to tak naprawdę „Bananfluer Overalt” brzmi, jak kopia jakiegoś utworu z wcześniejszej płyty, a w „Toccata” w tle, jakbym słyszał Steve’a Reich’a, ale robią to tak przyjemnie, że nie mam ochoty o tym pamiętać. kasper.linge
34 | magazyn moment
Loscil „Strathcona Variations” Ambient
Phoenix „Wolfgang Amadeus Phoenix” Alternative rock/Indie rock
“Strathcona Variations” jest cudowna. Ale może od początku - Loscil wydał wszystkie płyty w Kranky, ostatnią kawał czasu temu – kapitalny „Plume” w 2006 roku. Na 2010 rok zaplanowana jest płyta „Endless Falls”, którą również wyda w chicagowskim labelu. Ale w październiku zeszłego roku w labelu Ghostly International wydał właśnie „Strathcona Variations”. Jest to 3-utworowy album, albo EP – tego nie wiadomo. W każdym razie, po tak długim czasie usłyszeć Loscila w tak świetnej formie, to iście kafkowskie przeżycie - jak mówiła pewna dama u Woody Allena. „Strathcona”, „Union Dusk” i „Midnight on Princess” nie są trzema ambientowymi utworami, które można sobie puścić do poduchy, albo zrobić z nich miłe tło. Tego słucha się z większym skupieniem niż Pink Floyd. Ta płyta pulsuje rytmem, ma się wrażenie, że jest to ścieżka dźwiękowa z podróży do jądra ziemi. Płyta działa jak zaklęcie, nie sposób się od niej uwolnić. Loscil momentami przypomina tu Tima Heckera, ale bez neurotycznych, może natarczywych momentami, szumów, a czasami na myśl przychodzi pulsująca koncepcja muzyki Steve’a Reich’a. Ale najważniejsze, że „Strathcona Variations” jest idealnie wyważona. Nie jest za długa, za krótka, za cicha, za głośna. Jest po prostu taka, jaka powinna być.
W przypadku Francuzów spełnia się przysłowie w postaci „do pięciu razy sztuka”. „Wolfgang Amadeus Phoenix” jest bowiem ich piątym wydawnictwem. A, co ciekawsze, istnieją od ponad 10 lat i wciąż brzmią, jak młodzieniaszki. Płyta, mimo trochę patetycznego tytułu, jest najlepszą rzeczą, jaką do tej pory zrobili. Pierwszy utwór, mimo równie patetycznego tytułu „Lisztomania” zapowiada, o co będzie chodzić. Będą więc miłe popowe melodie, prawie tak dobre, jak te w latach 60., zgrabne połączenie gitarowego grania z elektronicznymi wtrętami. Muzycznie delikatnie nawiązują, co chyba oczywiste, do rodaków z Air, czy Daft Punk, tworząc łatwo przyswajalne brzmienia. Wokalista cały w skowronkach, że aż miło się słucha, i wydaje się, jakby śpiewał o niepowodzeniach z koleżanką z 3b. Płyta jest bardzo równa stylistycznie i, jeżeli by to kogoś interesowało, może świadczyć o sporym doświadczeniu oraz dojrzałości muzycznej – tak to się mówi w światku krytykantów muzycznych. Klimat jest rewelacyjny. Jednym słowem majówka i inne wakacyjne sprawy. Nawet przy utworach mniej wesołkowatych, ryjek się cieszy. Na odpędzanie zimy płyta, jak znalazł.
kasper.linge
kasper.linge
recenzje gra / płyta / książka
Mass Effect 2 Wydawca: EA Xbox360
Szalony demon, zwany kryzysem (nie mylić z Crysis’em) oraz jeszcze bardziej potężny złoczyńca, zwany Modern Warfare 2, przepędził większość wypatrywanych na jesień 2009 gier na kolejne miesiące. W efekcie mamy teraz do czynienia z prawdziwym precedensem. Nigdy o tej porze roku nie ukazało się tyle oczekiwanych tytułów. Ciężko było mi wybrać tę „najbardziejszą”, ale ostatecznie zdecydowałem się na najgorętszą, w mojej opinii, premierę stycznia – Mass Effect 2. Gra oczywiście jest sequelem wydanego ponad dwa lata temu Mass Effect. Ale jest to kontynuacja niezwykła. ME2 zaczyna się tam, gdzie skończyła „jedynka”. Mało tego, jeżeli ktoś ukończył poprzedniczkę, może zrobić import swojej postaci. Wprawdzie nie będzie ona już tak wypasiona, jak pod koniec poprzedniej przygody, jednak czekają ją bonusy. Najciekawszą rzeczą jednak jest to, że wybory podjęte w ME będą miały wpływ na rozgrywkę w kolejnym odcinku kosmicznej sagi. Ah, no właśnie... Zupełnie zapomniałem, że warto byłoby napisać cokolwiek o samej grze. Jest to oczywiście roleplay w klimatach sci-fi. A po polsku - fabularna gra akcji rozgrywająca się w przestrzeni kosmicznej. I tyle chyba wystarczy. Przygody Sheparda, naszego protagonisty, znowu wciągają jak odkurzacz, jednak przyznam bez bicia, że chyba nieco za dużo spodziewałem się po tej grze. Wprawdzie nie jestem jakimś wielkim fanem gier RPG, ale poprzednią część jakoś lepiej wspominam. Niemniej jest to absolutnie topowy tytuł, z którym polecam się zaznajomić. Szczególnie tym, którzy ukończyli „jedynkę”. Screwball
Disparates „FAFABERIE”
Agnieszka Osiecka „Nowa miłość. Wiersze prawie wszystkie”
15 lutego do tak zwanych „dobrych sklepów muzycznych” trafiła płyta Disparates „FAFABERIE”. To debiut fonograficzny toruńskiego zespołu, którego nazwę może i trudno się zapamiętuje, aczkolwiek repertuar niezwykle szybko zapada w pamięć. Subtelna fuzja energetycznego folku i alternatywnego rocka oraz emocjonalnie zaangażowana warstwa liryczna to cechy charakterystyczne dla twórczości Disparates. Autorem dziesięciu piosenek jest Bartek Kulik – obieżyświat i tekściarz z ciętym językiem. Swoje opowieści budował na bazie indywidualnych obserwacji, które jak sam twierdzi przeprowadził pomieszkując tu i ówdzie. Debiutancki album „Fafaberie” jest więc poetycką retrospekcją okraszoną kąśliwymi brzmieniami gitary i basu, klezmerskiego akordeonu, jazzującej trąbki, klasycznej waltorni oraz rockującej bardzo dobrze perkusji. Mogli się o tym przekonać ci, którzy widzieli Disparates w akcji podczas serii koncertów jakie zespół dał w sowim rodzinnym mieście w ciągu kilku ostatnich koncertów (w tym dwa w lutym!). Teraz wszyscy mają okazję sprawdzić, czy toruńscy muzycy równie dobrze brzmią w domowym zaciszu. Polecamy!
Dwa wielkie tomiska wierszy Agnieszki Osieckiej śmiało można polecić tym, którzy już znają twórczość poetki, jak i osobom, dla których była ona do tej pory anonimowa. Dla tych czytelników, którzy nie szczególnie cenią poezję, zachętę do lektury niech stanowi fakt, że wiele z utworów zamieszczonych w wydawnictwie „Nowa miłość. Wiersze prawie wszystkie” było wcześniej piosenkami. Przekrój tekstów w tym zbiorze jest szeroki: od studenckich piosenek z STS-u (Studenckiego Teatru Satyryków), poprzez liryczne utwory lat 60., jak np.: „Na całych jeziorach ty” (ostatnio interpretowane przez Katarzynę Nosowską), poprzez głośny „Niech żyje bal”, znany z wykonania Maryli Rodowicz, na pieśniach–songach, pisanych już u schyłku lat do Teatru Atelier w Sopocie kończąc. Uważny czytelnik zauważy jak zmieniał się styl Osieckiej na przestrzeni lat (1956-1997), a także, jak coraz głębiej i mroczniej jej teksty traktowały o miłości. Początkowo bowiem miłość u autorki „Okularników” to flirt, figle, zabawa, „gonienie króliczka”, które z wiekiem tak traktowane zaczynają być ostatecznie cierniem w koronie, brakiem, który czyni życie niepełną, niespełnioną i jałową egzystencją.
Redakcja MOMENTU
Monika Balcer
kalendarium
36 | magazyn moment