Magazyn biegacz nr 7

Page 1

nr 7/2014

Relacje Cracovia Maraton i Maraton Wolności

www.magazynbiegacz.pl


Start Witaj!

Znowu dwa maratony w moim życiu zaliczone. Cracovia była moim pierwszym wymysłem jakieś 7 miesięcy temu, kiedy zdecydowałem, że chcę przebiec w 2014 roku maraton. Miejsce wydawało się być idealne na debiut, a i słyszałem pochlebne opinie o tym maratonie, więc padło właśnie na Kraków. Życie oczywiście wszystko zweryfikowało i do Krakowa udałem się już jako trochę doświadczony maratończyk-amator. W numerze obszerna relacje z tego wydarzania. Kolejny długi bieg to Maraton Wolności. Tutaj długo zastanawiałem się, czy w ogóle w nim uczestniczyć. Krótki okres po Cracovii bo zaledwie 2 tygodnie i urodziny żony dzień przed :) co spowodowało myśli, czy ma to sens. Maraton odbywał się u nas, na Śląsku to jak mogę nie wystąpić? W końcu w sobotę, dzień przed maratonem zdecydowałem, że biegnę! Była to bardzo dobra decyzja bo udało się kolejny raz poprawić życiówkę. Szczerze trzeba przyznać, że był to najtrudniejszy maraton z wszystkich czterech. Wszyscy przyznali mu miano „maratonu górskiego” w środku miasta, a w zasadzie miast bo trasa przebiegała przez Chorzów, Katowice i Siemianowice Śląskie. Było bardzo dużo podbiegów, a dodatkowo mała liczba uczestników spowodowała, że trzeba było znaczną część odcinków pokonywać w samotności i uważać aby nie pomylić trasy. Mimo wszystko uważam występ za udany. Zapraszam do obszernych relacji z obu biegów.

W numerze Cracovia przed startem Cracovia dzień startu Cracovia start Maraton Wolności od startu do mety Pakiet energetyczny na maraton

www.magazynbiegacz.pl


Cracovia Maraton

Przed startem

Po pakiet startowy do Krakowa udałem się w piątek, aby uniknąć kolejek i tłumów (bieg odbywał się w niedzielę). Miejsce odbioru pakietów zlokalizowane na stadionie Wisły, który mieści się w odległości 2 km od rynku. Nie było więc problemów z trafieniem na miejsce, a przy okazji było można nieco zapoznać się z trasą bo właśnie m.in. w tym kierunku przebiegała trasa maratonu. Odebrałem pakiet bez kolejki, dostałem koszulkę o podanym rozmiarze i jak zawsze w tym momencie czuje się, że już nie ma odwrotu :) Trzeba to po prostu zrobić! Pakiet prócz koszulki zawierał jeszcze kupon na pasta party, gąbkę do moczenia i schładzania gorących głów oraz kilka innych drobiazgów. Najgorszym elementem tej całe maratońskiej układanki był deszcz. Już przez opady kilkukrotnie zmieniano trasę biegu. Podwyższony stan wody w Wiśle powodował, że trzeba było biegać z dala od rzeki. Szkoda bo otoczenie było by przyjemniejsze dla oka niż betonowe zabudowania i ulice. Cały piątek praktycznie lało i perspektywy na lepszą pogodę nie było. Kolejną rzeczą był fakt, że nie ma dużo kostki brukowej na trasie bo biega się na takiej nawierzchni na prawdę trudno (choćby doświadczenia z Rzymu). Po kilkudziesięciu minutach spacerowania udałem się już w kierunku dworca, aby wracać do domu. Jak się później okazało w niedzielę jednak pogoda zlitowała się nad biegaczami i popadało dwa razy, dość solidnie ale krótko. Trasa wydawała się ciekawa, choć do końca taka nie była. Więcej o biegu na kolejnych stronach magazynu.


Cracovia Maraton

Dzień startu

Pobudka w domu o 4:30 bo autokar z Katowic do Krakowa odjeżdżał o 6:00. Taka wczesna pobudka raczej nie jest dobra, lecz cóż zrobić trzeba było wstawać. Na miejscu melduję się około godziny 7:30. Można o takim czasie spokojnie jeszcze skorzystać z toalety, zjeść banana i spokojnie oczekiwać na start. Pogoda zaskoczyła bo poranek był bardzo słoneczny i ciepły. Start zlokalizowany na samym rynku był dodatkową atrakcją. Od razu jednak strefy startowe wydawały mi się za wąskie i wiedziałem, że będzie w nich bardzo ciasno. Po przebraniu się i oddaniu rzeczy do depozytu poszedłem poruszać się nieco w okolice linii startu. Była jeszcze godzinka czasu do wystrzału startera ale już było czuć atmosferę biegowego święta. Ilość uczestników podobna jak w Warszawie podczas Orlenu. Kilka znajomych twarzy spotykam podczas rozgrzewki, a później również na trasie. Porządną rozgrzewkę zaczynam na około pół godziny przed startem, aby jeszcze na kilka minut przed skorzystać z toalety. Miałem trochę pecha bo kolejka była dość długa i wyszedłem z toitoia na 2 minuty przed startem. Niestety przypuszczenia co do ścisku w strefach startowych były słuszne i zdołałem przecisnąć się do strefy czasowej 4:00-4:15. Plan miałem taki, aby biec za „zającami” na czas 3:45, a tak przede mną tylko baloniki na 4:15 ;) Dłuuugo zajęło zanim dostałem się na linię startu. Podczas tej wędrówki długo zastanawiałem się, jak długo będę gonił moje baloniki na 3:45. Ze słuchawkami na uszach i muzyką w końcu nadszedł moment kiedy można było biec.


Cracovia Maraton

Do biegu, gotowi, START!

Ruszyłem... Tym razem nie za mocno, zresztą nawet się nie dało bo w wąskich uliczkach wyprzedzić kogoś było ciężko. Dodam, że nie mam zegarka i nie patrzyłem na czas. Skupiam się po prostu na tym, aby dobrze mi się biegło i mieć rozłożone siły na całe 42 kilometry. Trasa składała się z dwóch pętli i to mogło trochę denerwować bo wiadomo, że najszybszych widziałeś już kilka kilometrów w przodzie na swojej wysokości. Często też zawracało się z danej ulicy z powrotem. Nie lubię tak biegać. Lubię jak trasa prowadzi przez różne zakamarki miasta i jest co podziwiać po drodze. W Krakowie mało było takich miejsc, a po kolejnej korekcie trasy nawet nie wiedziałem czego się spodziewać. Tego dnia biegało mi się bardzo dobrze. Peacemaker’ów na 3:45 złapałem w okolicach 10 km i od tego momentu utrzymywałem ich tempo biegu. Punkty odżywcze były dość często i nie było z nimi problemów. No może jeden szczegół, jak do kubków napadał deszcz i zamiast izotonika miałem porcje wody z nieba. W połowie trasy na 21 km widziałem już Kenijczyka, który przelatywał obok flagi z napisem 39 km... Ci to mają rozmach. Sama trasa nie była trudna. Kilka mniejszych podbiegów, asfaltowe podłoże i szczypta kostki brukowej. Po drodze Błonia, Rondo Grunwaldzkie, Most Piłsudskiego, a na koniec Wawel. To z takich miejsc co zapamiętałem. Tempo peacemaker’ów udało mi się utrzymać do 37 km bo trochę opadłem z sił. Miałem jednak świadomość, że mam zapas kilku minut bo wystartowałem przecież dużo później niż oni. Trzymałem więc kontakt wzrokowy i obserwowałem uciekające baloniki. Nie wiedziałem jaki mam czas i to też dodaje takiej nutki ciekawości. Ucieszony widziałem na wysokości Wawelu 41 kilometr. Jeszcze tylko podbieg i już będę w korytarzu do mety. Tych emocji nie da się opisać bo wtedy wiruje cały świat. Nie pamiętam o czym myślałem dobiegając do mety ostatnie metry. Skurcze w łydkach nieco przeszkodziły w szarży, więc spokojnie dobiegłem w końcu na ostatni pomiar czasu. Spytałem jeszcze tylko kolegi biegacza obok jaki mniej więcej mamy czas. Powiedział, że zegarek zatrzymał mu się równo na 3:45. Ucieszyłem się, lecz pewności 100% jeszcze nie miałem. Dostałem medal, torbę od organizatora z napojami, słodyczami i owocami i szybko poszedłem do depozytu odebrać moje rzeczy. Zanim się przebrałem poszedłem na kilka chwil spotkać się z żoną, która kolejny raz kibicowała. Wtedy też przyszedł sms z czasem. No i uradowałem się bo wyszło 3:44:39 :) Udało się poprawić o kilka minut „życióweczkę”. Przebrałem się szybko w suche rzeczy i o dziwo nie czułem takiego zmęczenia jak po poprzednich maratonach. Albo emocje mocno mnie trzymały albo rzeczywiście tego dnia dobrze się organizm czuł. Kolejny maraton w życiu zaliczony i wspomnienia zapisane w głowie. Kolejny raz było warto!


Cracovia Maraton

Z różnych przyczyn trasa Cracovia Maraton była zmieniana kilka razy. Powyżej mapa trasy z naniesionymi ostatnimi poprawkami. Jak widać trzeba było biegać tam i z powrotem.

Ostatnie metry i upragniona meta na samym rynku w Krakowie

Tak prezentowały się medale 13. Cravoia Maraton. Oczywiście symbol w postaci smoka musi być.


Polecam


Maraton Wolności

Maraton górski

Tak jak pisałem na wstępie decyzja o występie w Maratonie Wolności została właściwie podjęta w przeddzień, kiedy odbierałem pakiet startowy. Już byłem niemal pewny, że zrezygnuję ale odebrałem swój numer startowy i poczułem, że jednak bardzo chcę wystąpić. Była to dobra decyzja bo kolejny raz udało się poprawić życiówkę. Był to jednak najtrudniejszy z wszystkich czterech moich maratonów. Okolice i całą trasę znałem bardzo dobrze, lecz było mnóstwo podbiegów oraz ciężkich odcinków, jak na maraton. Na początek alejki parku, ZOO, Parku Etnograficznego w Chorzowie, ulica Wolności, stadion Ruchu Chorzów, Osiedle Tysiąclecia oraz Park Kościuszki. Była to połowa dystansu, a już mieliśmy z dziesięć mniejszych lub większych podbiegów. W zasadzie krótko było płasko a następnie większość trasy pod górkę. Po 21 km wcale nie było łatwiej, a dużo gorzej. Tutaj zaczynała się zabawa. W samym parku już kilka razy pod górkę, później duży podbieg na Muchowcu, a najgorszy od ronda koło Spodka do samych Siemianowic. Jeden wielki podbieg na 4 km. Na szczęście ostatnie 5 km było z górki. Dość solidnie w dół ale przy takim zmęczeniu już nie było sił żeby dać z siebie wszystko na ostatnich kilometrach. Na 3 km przed końcem mocno już dokuczały skurcze łydek i trzeba było przemaszerować kilka metrów żeby odzyskać sprawność. Mimo wszystko ostatnie 2 km już spokojnie biegłem do mety. Punkty odżywcze były dobrze zaopatrzone, a wolontariusze stanęli na wysokości zadania. Myślałem, że z tym będzie kiepsko ze względu na małą liczbę startujących ale wszystko było w dobrym porządku. Był to jednak ciężki bieg i nie tylko ze względu na trasę ale i na to, że można się było zgubić! Ale o tym na następnej stronie.


Maraton Wolności

Bieg na orientację

Nie znałem dokładnej trasy maratonu bo w rzeczywistości i tak wydaje się to później złudne. Mała liczba uczestników bo około 300 osób powodowała, że na trasie w pewnym momencie biegłem sam. Pojawiały się momenty, że nie wiedziałem gdzie biec... Później też wyczytałem, że dwójka zawodników goniąca pierwszego w stawce Ukraińca w pewnym momencie zgubiła drogę i nie potrafili trafić na trasę, więc zrezygnowali z dalszego biegu. Był to swoisty bieg na orientację. Tylko policjanci i wolontariusze w newralgicznych miejscach pokazywali kierunek, w którym trzeba było biec. Na szczęście udawało mi się cały czas biec we właściwym kierunku. Były jednak momenty, że rozglądałem się dookoła czy jestem na trasie maratonu. Ostatnie 10 km było jednak łatwiej bo już wiele osób przed sobą widziałem. Mimo wszystko na ostatnich kilometrach sam pomyliłem trasę i wbiegłem do jakiejś restauracji w parku :) Szybko się zorientowałem, że to jednak nie jest trasa maratonu i wróciłem na właściwe tory. Teraz to uznaję za dodatkową atrakcję. Takie doświadczenia jednak uczą, lecz moim zdaniem miejsca na takich imprezach mieć nie powinny. Dodarłem jednak do mety w dobrym czasie i z tego jestem bardzo zadowolony.


Maraton Wolności Bardzo zmęczony na mecie. Zmęczony ale szczęśliwy :)

Przy Kopalni Wujek

Medal Maratonu Wolności

Ostatnie metry przed metą


Pakiet energetyczny Jak przygotować się na maraton od strony odżywczej ? Prezentuję swój wariant na podstawie ostatniego Maratonu Wolności. Cały pakiet zakupiony w sklepie Decathlon za około 45 zł. Zaopatrzyłem się w trzy sztuki PoweGel o smakach owocowych. Żele zawsze przyjmuję przed punktami z wodą, aby je od razu popić. Na 11 i 21 km zjadam całe opakowania żeli. A po połówie zjadam na kilometrze 29 i 37. Oczywiście na punktach korzystam również z bananów, wody i izotoników. Przed maratonem robię sobie izotonik Isostar z kapsułek. Dwie kapsułki na pół litra wody. Biorę około litra i popijam przed samym startem. Zjadam również połówkę batonu PowerBar o smaku bananowym na pół godziny przed startem. Drugą połówkę zostawiam sobie na po maratoński posiłek. Zaznaczam, że są to porcje, które mi odpowiadają więc nie sugeruj się nimi. Każdy ma inne potrzeby i na zawadzi wziąć ze sobą o jeden żel więcej. Mi to jednak w zupełności wystarczyło.

Przeznaczenie: do uzupełnienia zapasów energii podczas aktywności fizycznej. Szybka dawka energii. Zawiera sód, dzięki czemu uzupełnia jego straty wynikające z pocenia się. Spożywać 1 żel z 400 ml wody co 20-45 minut podczas aktywności fizycznej. Skład: Zagęszczone soki owocowe (40,9%) ( jabłko 32,9%, granat 4,0%, malina 4,0%), maltodekstryna, woda, fruktoza, cytrynian sodu, chlorek sodu, substancje konserwujące (benzoesan sodu, sorbinian potasu), aromat.

Przeznaczenie: do uzupełniania zapasów energii w czasie treningu. Maksymalna dawka energii. Niewielka zawartość tłuszczów ułatwia trawienie. Dodatkowa zawartość sodu pomaga uzupełnić braki minerałów spowodowane poceniem. Skład: syrop fruktozowo-glukozowy (39%), otręby owsiane (15%), ryż preparowany (10%) (kaszka ryżowa, cukier, gluten pszeniczny, słód jęczmienny, tłuszcze roślinne, sól, aromat: wanilina), mąka ryżowa (10%), białka mleka, maltodekstryna (6%), migdały mielone, płatki owsiane (4%), substancja zwilżająca: glicerol, cytrynian sodu, aromat, fruktoza (0,5%), sól. Śladowe ilości: białek sojowych, innych owoców łupinowych, orzeszków ziemnych, jaj, łubinu.


Radość z biegania

Każdy, nawet najmniejszy bieg daje niesamowitą radość :)

Meta

Dziekuję!

Cztery maratony za mną i multum doświadczeń. Liczę, że będzie okazja do wielu takich chwil. Póki, co odpoczywać nie zamierzam. Do zobaczenia na trasie! :) Zapraszam również na:

Opracowanie Tangazo Rafał Zientek

www.magazynbiegacz.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.