Kontakt nr 40: Kryzys wyobraźni (zajawka)

Page 1

40 lato 2019 temat numeru:

Kryzys wyobraźni Szymon Rębowski Uber i Facebook – złodzieje wyobraźni

Marek Oziewicz Popkultura uratuje świat

Julia Lis

Piotr Sikora

Marta Zdanowska Szkoła, którą się lubi

Jadwiga Drużycka Klimatyczny bunt nastolatków

OBYWATEL

KRAJOZNAWCZY

POZA CENTRUM

KULTURA

Potrzebujemy nowej reformacji?

LEWA NAWA

W Biblii jest alternatywa

ZMIENNa

magazyn nieuziemiony magazynkontakt.pl



1 magazyn nieuziemiony magazynkontakt.pl redakcja@kik.waw.pl

redaktor naczelny Ignacy Dudkiewicz ignacydudkiewicz@gmail.com

Od redakcji

zastępcy redaktora naczelnego Wanda Kaczor wanda.kaczor@gmail.com Szymon Rębowski szympekr@gmail.com sekretarz redakcji Jakub Niewiadomski sekretarz.kontakt@kik.waw.pl

zespół redakcyjny: Lewa Nawa Misza Tomaszewski

ul. Freta 20/24a 00-227 Warszawa

Kultura Wanda Kaczor

redaktor prowadzący numer Stanisław Krawczyk

Obywatel Stanisław Krawczyk

projekt graficzny Urszula Dubiniec urszula.dubiniec@gmail.com

Poza Centrum Hanna Frejlak Krajoznawczy Tomek Kaczor Zmienna/Zmiennik Mateusz Luft Ala Budzyńska, Paweł Cywiński, Andrzej Dębowski, Anna Dobrowolska, Kamil Lipiński, Jan Mencwel, Ida Nowak, Paulina Olivier, Maciek Onyszkiewicz, Maciej Papierski, Maria Rościszewska, Cyryl Skibiński, Hubert Walczyński, Jan Wiśniewski, Stanisław Zakroczymski, Konstancja Ziółkowska, Jarosław Ziółkowski Stale współpracują: Rafał Bakalarczyk, Dorota Borodaj, Oscar Cole-Arnal, ks. Andrzej Gałka, Antoni Grześczyk, Stanisław Jaromi OFMConv, Jan Jęcz, Kasper Kaproń OFM, Karol Kleczka, Katarzyna Kucharska-Hornung, Julia Lis, ks. Grzegorz Michalczyk, Krzysztof Nawratek, Mateusz Piotrowski, Piotr Popiołek, Zuzanna Radzik, Joanna Sawicka, Jakub Szymik, Krzysztof Śliwiński, Joanna Święcicka, Ignacy Święcicki, Monika Woźniak, Antoni Zając, Marysia Złonkiewicz Ilustrują: Viktar Aberamok, Patricija Bliuj-Stodulska, Zofia Borysiewicz, Karolina Burdon, Julia Chibowska, Maria Cielecka, Artur Denys, Piotr Depta-Kleśta, Stanisław Gajewski, Agnieszka Gietko, Maciej Januszewski, Paula Kaniewska, Piotr Karski, Wika Krauz, Rafał Kucharczuk, Anna Libera, Jan Libera, Kuba Mazurkiewicz, Olga Micińska, Weronika Reroń, Zofia Rogula, Zofia Różycka, Marek Rybicki, Antek Sieczkowski, Zuzanna Wicha, Zuzanna Wojda, Urszula Zabłocka

skład i łamanie Zosia Mironiuk fotoedycja Tomek Kaczor ilustracja na pierwszej stronie okładki Anna Libera komiks na str. 2–3 Kuba Mazurkiewicz zespolwespol.org korekta Ewa Ambroch i zespół redakcyjny wydawca KIK Warszawa Poglądy wyrażane przez autorów tekstów nie są tożsame z poglądami wydawcy i partnerów wydania. prenumerata magazynkontakt.pl/prenumerata złożono krojami Range Serif, Bree, Tabac Sans nakład 1000 egzemplarzy Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Obecny numer „Kontaktu” otwieramy opowiadaniem Ursuli­ K. Le Guin, jednej z najwybitniejszych współczesnych utopistek. Narratorka przedrukowanego przez nas tekstu powiada: „Nie potrafimy już opisać szczęśliwego człowieka”. Diagnoza ta pozostanie trafna, gdy ją poszerzymy: nie umiemy już myśleć o dobrym świecie. Żyjemy w czasach kryzysu wyobraźni. Jednym z obszarów tego kryzysu jest dzisiejsza kultura popularna. Ogromnym zainteresowaniem cieszą się w niej narracje dystopijne, katastroficzne, postapokaliptyczne – takie, które przedstawiają ponurą przyszłość. Trudno natomiast wskazać równie wpływowe wizje lepszego jutra. Jeśli ktoś już nawet wierzy w społeczną odnowę, nierzadko jego wiarę wyrażają marzenia Elona Muska czy Marka Zuckerberga. Pierwszy twierdzi, że zmiana świata wymaga pracowników poświęcających firmom nawet sto godzin tygodniowo. Drugi właśnie ogłosił powstanie prywatnej kryptowaluty, która wpisuje się w proces wzmacniania międzynarodowych korporacji. Rozmachu obu panom nie brakuje, ale w redakcji nie przypuszczamy, aby lekarstwem na problemy ludzkości mogło być jeszcze więcej kapitalizmu. Do nowej rzeczywistości prowadzić mogą różne drogi. Istotną rolę w ich wytyczaniu mogłyby odegrać nauki społeczne, musiałyby jednak zmienić swój kształt. Dotyczy to zwłaszcza ekonomii, najsilniejszej i najmocniej ugruntowanej w dotychczasowych strukturach władzy. Nauka ta mogłaby wspierać nas w budowaniu zdrowszych relacji gospodarczych, a nie przekonywać, że wszystko jest – lub powinno być – towarem. Jeszcze ważniejsze dla środowiska „Kontaktu” są pytania o rolę chrześcijaństwa, w którym nadzieja stanowi wszak jedną z podstawowych cnót. Co na temat lepszego świata mówi nam Biblia? Do jakich postaw może zachęcać nas religia­ zmartwychwstania? Potrzebujemy nadziei i wyobraźni, jeśli mamy poradzić sobie z globalnymi nierównościami, katastrofą klimatyczną i szeregiem innych zagrożeń. Nie wystarczy krytykować tego, co złe. Trzeba jeszcze dostrzegać dobro – również takie, które na razie nie istnieje.


2

numer:

40

lato 2019

kryzys wyobraźni

4

Ursula K. Le Guin:

Ci, którzy odchodzą z Omelas (wariacje na temat Williama Jamesa)

10

Stanisław Krawczyk:

Ucieczka poza granice wyobraźni

12

Ignacy Dudkiewicz: Nadzieja w obliczu katastrofy

Zasadniczym kierunkiem działań Kościoła na rzecz odpowiedzi na nadchodzącą katastrofę klimatyczną powinno być nawoływanie do solidarnych działań całego świata. Solidarnych – to znaczy takich, w których największe koszty ponoszą najbogatsi, najbardziej chronieni są zaś najsłabsi.

18

Monika Woźniak:

Jak wyjść z dołu: poradnik wielkanocny

22

Rozmowa z Markiem Oziewiczem:

Opowieści na nowe czasy

30

Szymon Rębowski: Złodzieje wyobraźni

38

Hubert Walczyński:

Czy ekonomia może zostać zbawiona?

44

Julia Lis: Biblijna alternatywa

50

João Batista Libânio: Bezimienna nadzieja


3

f ot or e p orta ż

poza centrum

56

96

Weronika Rzeżutka, Bartosz Wróblewski:

Terminal Liban

Wanda Kaczor: Utopia szyta na miarę

l e w a n a w a

64

Piotr Sikora:

Czas nowej reformacji

70

Maciej Papierski:

Louis-Joseph Lebret – Ekonomia w służbie człowieka

72

Louis-Joseph Lebret:

Bez wspólnych portów nikt nie żegluje bezpiecznie

78

Ignacy Dudkiewicz: Biskupi bez pracy

98

Rozmowa z Marcelą Mellą Ortiz:

Prywatny kontrakt, publiczna susza

krajoznawczy

108

Jerzy Parfianowicz: Opuszczenia

W Kampinosie usłyszymy niejedną mrożącą krew w żyłach historię o duchach. Jednak popadające w ruinę gospodarstwa napawają lękiem przede wszystkim część zwierząt, które ciągle starają się omijać człowieka szerokim łukiem.

k u lt u r a

116 84

Ewa Behrens: Zioła na ołtarzach, chwasty w galeriach

90

Rozmowa z Leszkiem Wiśniewskim:

Zielone w centrum, nie na obrzeżach

Piotr Kubkowski: Państwo Drzewoznawstwo

o by wat e l

124

Justyna Samolińska:

Marsz robotów

128

Marta Zdanowska: Drugi dom

zmienna

136

Rozmowa z Jadwigą Drużycką:

Mamy głos!


12

kryzys wyobraźni

Nadzieja w obliczu katastrofy Wobec apokaliptycznych wizji przyszłości i teraźniejszych kryzysów wielu z nas potrzebuje choćby jednej z trzech rzeczy: poczucia sensu istnienia, wyraźnej drogi, by w trudnych czasach nie zagubić człowieczeństwa, oraz nadziei na zmianę sytuacji. Chrześcijaństwo może dać wszystkie trzy.

Ignacy Dudkiewicz Stanisław Gajewski

W

izji jest wiele. Świat spłonie lub się ugotuje, utonie, zostanie zmieciony przez klęski żywiołowe, a wcześniej pogrąży się w krwawych rzeziach – o źródła energii, przestrzeń do życia, wodę. A może to wszystko zdarzy się naraz. Tak czy siak, diagnoza jest jedna: świat – przynajmniej taki, jakim go znamy – zniknie. Na pierwszym miejscu będzie to efektem zmian klimatycznych, do których – co do czego panuje naukowa, choć wciąż jeszcze nie polityczna zgoda – człowiek wydatnie się przyczynił. W ślad za nimi pójdą – a w zasadzie już się to zaczyna dziać – globalne ruchy migracyjne. W efekcie pustynnienia całych dotąd zdatnych do życia obszarów globu ludzie je zamieszkujący udadzą się w podróż, by ocalić życie swoje i bliskich. To zaś – wraz z trudnościami w dostępie do wody oraz energii, które również już się zaczęły – doprowadzi do przemian społecznych na trudną do oszacowania dziś skalę. Ich zasadniczy kierunek również

pozostaje niewiadomą. Sytuacja może wyzwolić wielkie pokłady solidarności, których istnienia nawet nie podejrzewaliśmy. Może jednak również doprowadzić do eskalacji agresji w skali oraz formach niewyobrażalnych nawet dla historyków badających dzieje okrucieństwa i pożogi. Już dziś nie brakuje pomysłów, by Europę­i Amerykę Północną oddzielić od reszty świata murami chronionymi przez uzbrojonych żołnierzy w wieżyczkach strażniczych. Mogą się one jednak okazać zaledwie niewinnym preludium tego, do czego – jako dostatnie, syte i przyzwyczajone do poczucia bezpieczeństwa społeczeństwa – okażemy się zdolni wobec naszych braci i sióstr z globalnego Południa. Nawet jeśli „obronimy” nasz „święty” spokój (a w istocie odmówimy podzielenia się nim) przed „innymi”, przyszłość mieszkańców globalnej Północy również nie rysuje się w zbyt jasnych barwach. Być może zginiemy później, ale zginiemy niechybnie, tak samo jak Łazarze pukający dziś do naszych – bogaczy w skali świata – drzwi. Zjawisko wielkiego wymierania, przed którym ostrzegają nas naukowcy i naukowczynie, nie ominie terenów Unii Europejskiej czy Stanów

Zjednoczonych. Niektórzy wciąż chcieliby przekonywać, że to jedynie czarne wizje i strachy na lachy. Jest jednak inaczej. Co bardziej optymistyczne diagnozy mówią, że – jeśli nic się radykalnie nie zmieni – zjawiska te dotkną nasze wnuki i wnuczki. Mniej pozytywne scenariusze zakładają, że upadek świata oglądać będą nasze dzieci. Najgorsze – że również część z nas będzie miała wątpliwą przyjemność widzieć te procesy na własne oczy. Podobne wizje budzą nie tylko grozę, ale też pytania. Trzy z nich są – jak się zdaje – zasadnicze. Czy jesteśmy jeszcze w stanie zatrzymać nadchodzącą katastrofę? Czy w warunkach trudnych lub ekstremalnych będziemy umieli zachować się przyzwoicie i dokonać dobrych wyborów? Oraz czy to naprawdę będzie koniec – dla nas i całego świata? Na wszystkie trzy może i powinno udzielać odpowiedzi chrześcijaństwo. Kościół przeciw kapitalizmowi? Czasu jest mało. Wyliczenia różnią się między sobą, jednak ich rozpiętość nie jest wcale wielka. Jedne mówią, że i tak już jest za późno. Inne – że mamy kilkanaście lat na uratowanie siebie →


13

→


14

kryzys wyobraźni

Gdy trzeba grzmieć na temat niszczenia człowieka przez kapitalizm, papież Franciszek nie hamuje gniewu.

i planety: jeśli podejmiemy radykalne kroki, może się to udać. Najbardziej optymistyczne dają nam parędziesiąt lat do chwili, gdy nie będzie już innego wyjścia, niż tylko obserwować, jak nasze otoczenie zamienia się w świat rodem z „Mad Maxa”. Eksperci i ekspertki z działającej przy ONZ-ecie Międzyrządowej Platformy­ do spraw Bioróżnorodności i Funkcji­ Ekosystemów pracowali trzy lata, by stworzyć najambitniejszą w historii kompilację prac naukowych na temat stanu przyrody na Ziemi. Kilka liczb wystarczy, by uświadomić sobie skalę problemu: w ciągu najbliższych dekad wymrzeć może około miliona gatunków zwierząt i roślin. 75 procent powierzchni ziemi już zostało przekształconych przez człowieka, a odsetek ten stale rośnie – prowadzimy gospodarkę w taki sposób, że ziemia jałowieje i przestaje dawać plony. To, jak działamy, sprawia nie tylko – jak chcieliby to widzieć niektórzy – że giną „jakieś tam” gatunki żabek czy storczyków, ale także, że tracimy i niszczymy źródła żywności, wody i energii dla samych siebie. Tylko ostre cięcia są w stanie oddalić widmo katastrofy. Potrzebujemy wielkiej przemiany kulturowej, społecznej

i ekonomicznej – przebudowy gospodarek, państw i społeczeństw. Nowych wzorów dobrego życia – w mniejszym stopniu opartych na konsumpcji – oraz nowych sposobów działania ekonomii. Kierunek tych zmian powinni wyznaczać także chrześcijanie i chrześcijanki oraz całe wspólnoty i Kościoły chrześcijańskie, w tym Kościół rzymskokatolicki. Sytuacja wymaga działania absolutnie ponad podziałami – społecznymi, narodowymi i religijnymi. Inspiracje płynące z chrześcijaństwa nie wystarczą. Ale gdyby każdy przekonywał choćby członków i członkinie swojej wspólnoty – wzmacniając przy okazji nawzajem swój głos w przestrzeni publicznej – efekt mógłby być wystarczający. Kościół ma szczególną predyspozycję do tego, by odegrać ważną rolę w opisywanych procesach. Ze swej istoty – opartej o uniwersalność przesłania głoszonego w każdych czasach i warunkach – nie powinien żadnego modelu czy systemu funkcjonowania społeczeństw wspierać bezwarunkowo. Rozwój społecznego nauczania Kościoła jasno wskazuje, że widzi on swoją rolę przede wszystkim jako tego aktora, który w każdych okolicznościach broni godności ludzkiej przed nadużyciami

obecnymi w każdym systemie i porządku społecznym. Gdy trzeba było krytykować komunizm za to, w jaki sposób niszczył człowieka – Kościół to robił. Gdy dziś trzeba grzmieć na temat niszczenia człowieka przez kapitalizm – papież Franciszek również nie hamuje się w słusznym gniewie. W tym sensie Kościół­nie powinien przywiązywać się do żadnego modelu ekonomicznego czy politycznego – także do wolnego rynku czy państw narodowych. Nie dlatego, że żaden model nie jest lepszy od innego. Dlatego, że rolą Kościoła jest z jednej strony stanie na straży ludzkiej godności w świecie doczesnym (niezależnie od tego, kto i w imię jakich idei na nią nastaje), z drugiej zaś – kierowanie naszych oczu poza nią. Słowem: Kościołowi – na poziomie teoretycznym – nie powinno sprawiać problemu odrzucenie kapitalizmu i nawoływanie czy to do jego fundamentalnej reformy, czy do poszukiwania innego sposobu budowania relacji gospodarczych między ludźmi. W praktyce jest to trudne, również ze względu na rozmaite uwikłania polityczne i ekonomiczne samej instytucji oraz jej przedstawicieli. Na poziomie misji – niezbędne. Papież­Franciszek­zdaje się to widzieć


15

i prowadzić swoje nauczanie właśnie w tym duchu. Drugim zasadniczym kierunkiem działań Kościoła na rzecz odpowiedzi na nadchodzącą katastrofę powinno być nawoływanie do solidarnych działań całego świata. Solidarnych – to znaczy takich, w których największe koszty ponoszą najbogatsi, najbardziej chronieni są zaś najsłabsi. Całego świata – to znaczy ponad podziałami politycznymi i narodowościowymi. Któż ma o to wołać, jeśli nie Kościół, chcący pozostać wierny swemu powszechnemu charakterowi, który bodaj najlepiej wyraził Tertulian, pisząc: „Dla nas, chrześcijan, nie ma nic bardziej obcego niż republika! Uznajemy tylko jedną: republikę wszystkich ludzi, cały świat”. To więc właśnie Kościół rzymskokatolicki – oraz inne Kościoły i wspólnoty chrześcijańskie, a także pojedynczy chrześcijanie i chrześcijanki – powinien dawać nadzieję, że jeszcze nie jest za późno, o ile odrzucimy przywiązanie do utartych ścieżek myślenia i pójdziemy wspólnie nową drogą. Chrześcijańska etyka końca świata Obok nadziei na to, że się uda, istnieje również uzasadniona obawa, że wszelkie

głosy tego rodzaju – niezależnie od tego, kto będzie je formułował – pozostaną niewysłuchane i nie przyniosą zmian. Nie oznaczałoby to jednak zniknięcia przestrzeni dla chrześcijańskiego przesłania. Być może to właśnie wtedy okaże się ono szczególnie potrzebne. Według przywoływanego raportu już dziś na naszej doświadczonej nierównościami, głodem, klęskami żywiołowymi i przemocą Ziemi trwa dwa i pół tysiąca konfliktów o zasoby: wodę, jedzenie, ziemię i paliwa. Dla obywateli i obywatelek Unii Europejskiej, której kraje członkowskie nie zaznały wojny od dziesięcioleci, może to brzmieć jak bajka o żelaznym wilku. Trzeba sobie jednak uświadomić, że w niemałej mierze to właśnie my – kraje globalnej Północy – tego wilka spuściliśmy z łańcucha i pozwoliliśmy mu, by gryzł innych. Byle nie nas. Polityka i gospodarka prowadząca do wciąż

w istocie kolonialnej eksploatacji krajów Południa, lekceważenie globalnych nierówności, brak gotowości do podzielenia się dobrobytem, spokojem i zasobami – to wszystko wyeksportowało do uboższych społeczeństw wojnę. Również wojnę o przetrwanie, bo przecież tym jest walka o wodę czy pożywienie. Jeśli kogoś nie motywuje do działania poczucie winy za czyny, których wszak osobiście nie popełnił (choć – jak przekonywał Sven Lindqvist w książce „Terra nullius” – do odpowiedzialności pociąga nas sam udział w „podziale łupów”), być może przekona go odpowiednio przeżyty lęk. Wojny o zasoby – w szczególności o energię – czekają również nas. To, cośmy skutecznie wyeksportowali, z pewnością do nas wróci. I nie jest oczywiste, czy nasz „bilans handlowy” w tej sprawie będzie dodatni, czy ujemny. Niezależnie jednak od tego ważne jest, by – gdy →


16

kryzys wyobraźni

Bóg się od nas nie odwróci, niezależnie od mizerii naszych starań i ogromu naszych niepowodzeń.

wilk zacznie polować także na nas – pamiętać również o istnieniu bilansu moralnego. Z sytuacji, w której ludzie walczą o byt, niełatwo wyjść czystym. Nie znaczy to, że w ekstremalnych warunkach nie warto starać się zachować najlepiej, jak potrafimy. Dokonać dobrych wyborów. Nie stracić przyzwoitości. Chrześcijaństwo może i powinno wskazywać ku temu drogę. W centrum swojego nauczania stawia Boga, który stał się człowiekiem – a przez to także każdego innego człowieka. Chrystus swoje życie ofiarował za wszystkich, ale gesty szczególnej miłości wykonywał względem odrzucanych, odpychanych i marginalizowanych. Gdy karmił – karmił tłumy. Gdy uzdrawiał, nie szczędził łaski. Nie był Mesjaszem dla wybranych, lecz dla całego świata. Popychani Jego nauką uczniowie i uczennice przyjęli radykalne rozwiązania społeczne – „wszystko mieli wspólne”, a dobra rozdzielali nie według zasług czy godności, lecz potrzeb. W pierwszych wspólnotach chrześcijańskich trudno byłoby sobie wyobrazić „walki o zasoby”. Wśród ludzi, którzy usłyszeli: „Kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich” oraz „Jeden drugiego brzemiona noście”, królować winna solidarność, nie rywalizacja. To prawda, że codzienna praktyka

chrześcijan i chrześcijanek pokazuje, że nauczanie Jezusa wydaje się wymagające ponad ludzką miarę. Być może jednak okaże się, że w czasach ponad ludzką miarę trudnych, tym mocniej trzeba będzie do niego przylgnąć, by stworzyć swoistą „etykę końca świata” i na ostatnim etapie historii ludzkości nie stracić człowieczeństwa. To wezwanie dla poszczególnych osób do dokonywania indywidualnych wyborów w duchu solidarności – na przykład rezygnacji z nadmiernej konsumpcji czy przyjęcia pod swój dach przybysza. Ale to też zadanie dla całych społeczeństw, by budowały struktury i mechanizmy, które na to pozwolą. Chrystusowe nauczanie wskazuje kierunek, w którym warto iść, by to osiągnąć. Wywyższenie po upadku A jeśli się nie uda? Jeśli i nie zatrzymamy katastrofy, i nie staniemy na wysokości zadania, by przejść przez nią z podniesionym czołem, nie pozwalając, by zniszczył nas egoizm i brak solidarności? Czyż wtedy chrześcijaństwo nie ofiaruje nam przynajmniej (a może właśnie przede wszystkim) nadziei na to, że nie tylko śmierć, ale też grzech, choćby największy, nie jest ostatnim słowem w naszej historii? Tak, czasu jest mało, ale czy chrześcijanin i chrześcijanka nie mają go w istocie bez końca? Egoizm niszczy

człowieka, ale czyż Bóg nie jest większy niż nasz grzech? Czy już raz nie umarł za nie wszystkie – te popełnione i te, które dopiero popełnimy? W optyce chrześcijańskiej śmierć i zło nigdy nie kończą dziejów świata, choćby – z perspektywy Ziemi – wszystko na to wskazywało. Jeśli przyjdzie nam umrzeć w globalnym piekarniku, bo nie zdołamy w porę się otrząsnąć i ocalić Bożego domu, jeśli wcześniej pozabijamy się w walce o wodę i jedzenie, jeśli będziemy strzelać do innych, by bronić swojego dobrobytu, siać śmierć, by obłudnie „bronić życia” – to i tak Chrystus zawsze wtedy będzie przy nas: przy zabijanych, ale także przy zabijających. Taka jest nadzieja płynąca z Krzyża­ i z pustego Grobu. Chrystusa nie ma w Grobie, bo żyje. „Nie ma Go tam”, bo jest przy nas. Wiara w Zmartwychwstanie zmienia całą perspektywę. Żadną miarą nie zwalnia z prób ratowania świata. W żaden sposób nie pozwala przestać walczyć o to, by – w obliczu czekających nas najtrudniejszych dylematów – stanąć na wysokości zadania, jakie postawił nam Jezus, mówiąc: „Nie tak będzie między wami”. Ale gdybyśmy kolejny raz upadli – jako jednostki i jako wspólnota – to właśnie Zmartwychwstanie daje nadzieję, że w perspektywie szerszej niż doczesna, żaden upadek nie jest tak wielki, by nie mógł się skończyć wywyższeniem.


17

Zawsze w ręku Ojca Tę opowieść można przetłumaczyć na myślenie o innych wyzwaniach, przed którymi stoimy jako ludzkość, społeczeństwo, wspólnota Kościoła czy jednostki. W podobnej optyce można spojrzeć na nierówności społeczne: uniwersalne przesłanie chrześcijaństwa może nas pchać do ich systemowego niwelowania, indywidualnej troski o wykluczonych, wreszcie – do nadziei, że jeśli jedno i drugie zawiedzie, to przynajmniej Bóg, mimo naszej porażki, odda wszystkim cierpiącym sprawiedliwość. Można w ten sposób spojrzeć na nasze podejście do ubogich, dyskryminowanych, odrzucanych w społeczeństwie i w naszej wspólnocie religijnej: to do Niego należy ostatnie słowo w ich historii, co nie sprawia, że my sami nie powinniśmy działać na rzecz poprawy ich losu. Możemy tak patrzeć na nasz stosunek do przyrody – nie tylko w kontekście zmian klimatu – w tym na przykład do zwierząt. Do kryzysów w rodzinie: gdy ratujemy więzi, jak długo się da; później staramy się przynajmniej zmniejszać krzywdy i nie dodawać sobie nawzajem cierpienia; wreszcie wierzymy, że nawet w rozpadzie Bóg umie tworzyć. Do kryzysów w Kościele, także polskim: skalę katastrofy – którą widać już nie gdzieś na horyzoncie, ale znacznie bliżej – można jeszcze zmniejszyć, jeśli staniemy po stronie Chrystusa i jego nauki. Jeśli to się nie uda, możemy spróbować chociaż nie zawieść osób krzywdzonych w naszej wspólnocie – zachowywać się po prostu przyzwoicie. A jeśli zawiedziemy wszyscy, pozostanie nam wierzyć, że nawet z tego obumarłego ziarna Chrystus będzie w stanie wyprowadzić nowe życie dla Ewangelii – na ugorze zacznie się budowanie od nowa.

Każda z tych opowieści wskazuje na to samo: chrześcijaństwo nie jest religią moralnego rygoryzmu dla samego rygoryzmu. Wzywa do wielkich rzeczy i wielkich poświęceń, ale nie „w imię zasad”, zwłaszcza bezdusznych – pójście za jego głosem nie może być motywowane lękiem, ślepym posłuszeństwem czy ideologią. By nasza droga była prawdziwie chrześcijańska, naszą przewodniczką – zwłaszcza w czasie katastrof – musi być nadzieja. Nadzieja na odwrócenie niszczących trendów, na odnalezienie słusznych wyborów na co dzień i w ekstremalnych sytuacjach. I na to, że Bóg się od nas nie odwróci, niezależnie od mizerii naszych starań i ogromu naszych niepowodzeń. Nadzieja, która ukryta jest w słowach Chrystusa: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca”. Nikt nas nie wyrwie z ręki Ojca. Nawet my sami.

osoby LGBT, niewolnicy, ubodzy, ofiary zmian klimatu, prostytutki, imigranci. To nie źródło dla wybranych, ale dla wszystkich. W Polsce póki co jest inaczej. Rację ma Szymon Hołownia, który w niedawnym felietonie w „Tygodniku Powszechnym” przekonywał: „Unikatowym «towarem» chrześcijaństwa, «towarem» próby takiej, że do tego poziomu nie jest w stanie zbliżyć się (choć próbowało wielu) nikt inny, […] jest zawsze oparta na Zmartwychwstaniu­nadzieja”. „To nadzieja pozwala żyć w nas miłości, na czym w sumie polega przecież nasza wiara” – kontynuował. Rację niestety miał również, gdy puentował: „Właśnie z tym kojarzymy się wielu dziś ludziom najmniej”. I choć z każdym jego słowem wypada się zgodzić zwłaszcza dziś – w czasie trudnym dla Kościoła i świata – to nawet to nie jest powodem, by tracić, nomen omen, nadzieję, że jeszcze będzie inaczej.

* Chrześcijaństwo daje dziś nadzieję ludziom w wielu miejscach globu. Tworzy przestrzeń do działania, daje wolność, motywuje do zmiany życia, Kościoła oraz świata w myśl radykalnych rozwiązań. Nie ustaje w poszukiwaniach. By się o tym przekonać, warto choćby sięgnąć po książkę Mirosława Wlekłego „Raban! O Kościele nie z tej ziemi”, w której opisuje on źródła chrześcijańskiej nadziei bijące w różnych zakątkach świata. Ze źródeł tych – znajdowanych w Kościele – piją zaś wszyscy, także ci, którzy w naszym społeczeństwie i w naszej wspólnocie są wciąż marginalizowani: kobiety,

Ignacy Dudkiewicz Stanisław Gajewski jest bioetykiem, stanislawgajewski@gmail.com publicystą i dziennikarzem. Członek zarządu Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie. Redaktor naczelny Magazynu → Kontakt.


22

kryzys wyobraźni

Opowieści na nowe czasy Planetarianizm, czyli wizja realnego lepszego jutra dla całej Ziemi – dla całej biosfery, a nie tylko dla ludzkości – może zostać wyartykułowany przede wszystkim w opowieściach. Stworzenie takiej wizji jest głównym wyzwaniem dla dzisiejszej kultury.

Z Markiem Oziewiczem rozmawia Stanisław Krawczyk Karol Mularczyk

W zeszłym roku widzieliśmy się na konfe­ rencji w Brnie, „Fantasy and Myth in the Anthropocene”. Mówiłeś wtedy w wykła­ dzie, że mamy dzisiaj w kulturze bardzo dużo negatywnych, wręcz dystopijnych wizji przyszłości, a niewiele wizji optymi­ stycznych lub utopijnych.

Kiedy pytam studentów o utwory, których akcja rozgrywa się w przyszłości, to praktycznie wszystkie przykłady – z seriali, filmów, gier wideo – ukazują świat o wiele gorszy niż nasz. W narracjach takich jak „Mad Max” lub „Igrzyska śmierci” ludzie walczą o jakieś skrawki wolności, ale świat, w którym żyją, jest rzeczywistością postapokaliptyczną. W dodatku te opowieści są oparte na założeniu, że upadek musiał nadejść, co sytuuje nas – widzów, czytelników – jako pokolenie czasów bezpośrednio poprzedzających katastrofę. Zgodnie z tym kodem kulturowym jesteśmy bezradni wobec procesów niszczenia biosfery, których jakoby nie możemy ani zatrzymać, ani zmienić. Utwory postapokaliptyczne

wykorzystują emocje zakorzenione w starych, przedrefleksyjnych mechanizmach działania naszego mózgu, więc są ekscytujące jako opowieści. Ale odbierają nam poczucie sprawczości wobec naszej przyszłości. A tymczasem stoimy przed bezprecedensowym wyzwaniem. I to, co zrobimy przez najbliższe parę dekad, będzie miało gigantyczne znaczenie. Jestem głęboko przekonany, że zmagania o wizję przyszłości dla nas i dla Ziemi nie są problemem technologicznym, politycznym ani ekonomicznym, przynajmniej nie w pierwszej kolejności. Przede wszystkim jest to kwestia wyobraźni. Musimy umieć wyobrazić sobie przyszłość opartą na nadziei. Na przykład takiej, że ludzie (jeśli nie wszyscy, to przynajmniej duże grupy) zdołają się zjednoczyć wokół wspólnych planetarnych celów i osiągnąć coś razem. Planetarianizm, czyli wizja realnego lepszego jutra dla całej Ziemi – dla całej biosfery, a nie tylko dla ludzkości – może zostać wyartykułowany przede

wszystkim w opowieściach. Stworzenie takiej wizji jest głównym wyzwaniem dla dzisiejszej kultury. Czy kultura rzeczywiście może ode­ grać tak ważną rolę? Zwłaszcza litera­ tura, której siłę często podaje się dzisiaj w wątpliwość­?

Człowiek jest istotą, która zamieszkuje przestrzeń języka. Na co dzień o tym nie myślimy, ale nawet nasza najgłębsza świadomość jest zależna od głębokich struktur, które zapewnia nam język – a przynajmniej tak wynika z badań neurokognitywistycznych. Język pojęć, jakimi operujemy, stanowi nasz podstawowy filtr postrzegania świata, a same pojęcia nabierają dla nas znaczenia dzięki przykładom czerpanym z opowieści, którymi żywi nas kultura. Parafrazując frazę „jesteś tym, co jesz”, można powiedzieć: „myślisz tak, jak ci opowiedziano”. To stwierdzenie nie oznacza, że każda narracja kształtuje nas całkowicie i w ten sam sposób, albo że jesteśmy kompletnie →


23

→


24

kryzys wyobraźni

Opowieści oddziałują na nasz sposób postrzegania świata o wiele silniej i na o wiele głębszych poziomach, niż zwykle myślimy.

zdeterminowani przez opowieści, wśród których wyrośliśmy. Oznacza tylko, że opowieści oddziałują na nasz sposób postrzegania świata o wiele silniej i na o wiele głębszych poziomach, niż zwykle myślimy. Jest to podobne do znajomości gramatyki. Stosujesz ją poprawnie, ale tak naprawdę nie wiesz, jak działa. Każdy, kto kiedykolwiek próbował wyjaśnić zasady polskiej gramatyki obcokrajowcowi, zna tę bezradność wobec coraz to nowych pytań. Nasz mózg absorbuje gramatykę opowieści, które czytamy, słyszymy lub oglądamy, na tej samej zasadzie, na jakiej absorbuje gramatykę języka, w którym się wychowujemy. A to przekłada się na znaczenie gramaty­ ki literatury popularnej?

Właśnie! I tu warto wspomnieć o literackim pojęciu gatunku, odwołującym się do rozpoznawalnych i powtarzalnych struktur, które są wspólne dla całych grup tekstów i które możemy

badać pod kątem ich historycznej ewolucji oraz roli kulturowej. Intencja wielu dystopii jest na pewno pozytywna: ktoś chce nas ostrzec, obudzić, potrząsnąć nami. Ale nieprzewidzianą konsekwencją pesymistycznych narracji jest podświadome programowanie nas w taki sposób, byśmy oczekiwali załamania cywilizacyjnego. Przy tym młodzi ludzie, w dużym stopniu wychowani na dystopii, nie zdają sobie sprawy, że do niedawna ten rodzaj narracji istniał w literaturze światowej jako formacja marginalna. Dystopia i literatura postkatastroficzna są globalnie rozpoznawalnym gatunkiem dopiero od końca lat osiemdziesiątych.

retoryki globalnego kapitalizmu. Jest wiele badań pokazujących, w jaki sposób kapitalizm stał się systemem nekrofilnym. Jego rozwój – jak rozwój komórek rakowych – opiera się na procesach, które de facto zabijają planetę. Pisali o tym Kate Raworth, Naomi Klein, China Miéville, Peter Joseph i inni. Bez wchodzenia w szczegóły: logika tego systemu uznaje zapaść cywilizacyjną za konieczną konsekwencję teraźniejszości oraz koduje akceptację tej zapaści, bazując na założeniu, że nie ma alternatywy dla globalnego kapitalizmu. I ta sama logika prowadzi do tworzenia dystopii. Moim zdaniem taka naturalizacja dystopijnej przyszłości jest bardzo poważnym problemem dzisiejszej kultury.

Dlaczego tak się stało?

Badacze literatury i kultury popularnej zaproponowali różne wyjaśnienia. Ja skłaniam się do perspektywy, w której światowa eksplozja dystopii jest rodzajem kapitulacji wyobraźni. A konkretnie kapitulacji wobec

W jaki sposób tworzyć opowieści wyglą­ dające inaczej?

To trudne pytanie. Nie mamy wielu tekstów ukazujących lepszą przyszłość, co moim zdaniem pokazuje, jak mocne są głębokie struktury gramatyczne


25

języka dystopii. Myślę jednak, że coraz więcej autorów i autorek poszukuje tych pozytywnych alternatyw, i to jest dla mnie źródłem nadziei. Istnieją między innymi książki, które afirmują weganizm jako rozwiązanie dużej części problemów związanych z globalnym ociepleniem. Tej literaturze trudno odmówić moralnej słuszności, bo to, jak traktujemy zwierzęta w hodowlach przemysłowych, jest niewyobrażalnym horrorem. Nie tylko moralnym, ale też o gigantycznym koszcie ekologicznym. Spójrzmy na badania opisywane w książce „Drawdown”, zredagowanej przez Paula Hawkena. Ilość gazów cieplarnianych wytwarzanych w trakcie hodowli zwierząt to aż 15 procent światowej emisji, przez co przejście na białka roślinne do 2050 roku jest czwartym najważniejszym krokiem dla uratowania planety (i ludzkości). W tym samym globalnym rankingu rozwiązań przejście na samochody elektryczne znajduje się na pozycji 26, a recykling (domowy

i przemysłowy) na pozycjach 55 i 56. Znając te fakty, można się zastanowić, czy i w jaki sposób literatura może propagować ideę odejścia od konsumpcji mięsa. Osobiście sądzę, że rola literatury jest tu znacząca. Ale okazuje się, że to bardzo trudne wyzwanie, a między intencją i rezultatem często jest długa droga. Przykładem może być ilustrowana książeczka dla dzieci „Lena of Vegitopia and the Mystery of Missing Animals”. Dla małych dzieci?

Tak, z przedszkola i wczesnych klas podstawówki. W tej historii Lena, dziewczynka mieszkająca w krainie Wegan, odkrywa, że młode zwierzątka znikają. Interweniuje u księżniczki Wegi-Teri-Anny i razem wyruszają na poszukiwania. Okazuje się, że zwierzęta są porywane przez złą czarownicę Karnistę, żywiącą się tylko mięsem. Książka kończy się tym, że Karnista, która do tej pory brzydziła się warzywami, próbuje ciasta marchewkowego Leny.

I jest ono tak smaczne, że czarownica natychmiast wyrzeka się mięsa, a Lena zostaje nadworną kuchmistrzynią na dworze Wegi-Teri-Anny. Zwierzęta zostają uratowane i wszyscy są szczęśliwi. Ta książeczka opiera się na argumencie moralnym, że ubój zwierząt na jedzenie jest złem. Jednocześnie, szczególnie na poziomie ilustracji, przedstawia wegan jako osoby zdrowe, uśmiechnięte i szczęśliwe, a mięsożerną Karnistę jako schorowaną, zjełczałą zombicę, która dopiero wtedy nabiera cech ludzkich, kiedy zaczyna jeść sałatę. Problem polega na tym, że przedstawianie ludzi jedzących mięso jako zombi to karykatura, która nie prowadzi do dialogu. Karykaturą jest też przedstawianie wegan jako zapalonych sałatożerców, wzmacniające stereotyp tej grupy jako nieszkodliwych wariatów. To nie jest wizja, która może złączyć ludzi i zainspirować do wspólnego działania. Dlatego, moim zdaniem, ta książka nie tylko mija się z założonym celem, ale wręcz zniechęca do realnego →


26

kryzys wyobraźni

Smutnym, ale częstym elementem dystopii jest akceptacja tego, że ostatecznie zniszczymy Ziemię.

rozważenia weganizmu jako rozwiązania problemów naszej rzeczywistości. W dodatku brzmi to bardzo indywidu­ alistycznie: nagle wszyscy się przekona­ my do weganizmu i każde z nas z osobna przestanie jeść mięso. Tylko na ile da się powiedzieć w książce dla dzieci, że pro­ blem wymaga działań zbiorowych, poli­ tycznych, systemowych?

To jest jeden z wielkich, klasycznych dylematów dotyczących być może całej literatury. W psychologii i kognitywistyce (mówi o tym na przykład książka Patricka Colma Hogana „How Authors’ Minds Make Stories”) dość powszechnie uznaje się, że nasze zainteresowanie tekstami literackimi najsilniej pobudzają motywacje i emocje ludzkich podmiotów. Dlaczego ktoś robi to, co robi? Co ta postać myśli i co ją motywuje? Działające podmioty mogą być też osobami nieludzkimi – kosmitami, mówiącymi zwierzętami i tak dalej – ale liczy się to, że za ich działaniami stoją intencje. W pokazywaniu bezosobowych, systemowych zależności literatura nie sprawdza się już tak dobrze.

Co więcej, duża część literatury – zwłaszcza zachodniej – powstała wokół dwóch bardzo problematycznych przekonań, które tworzą fundament naszej ideologicznej tożsamości. Pierwsze z nich mówi, że my, ludzie, jesteśmy nieporównanie lepsi (mądrzejsi, bardziej wyjątkowi et cetera) od wszystkiego, co istnieje. Drugie mówi, że cierpienie, wojna i zabijanie są ciekawe, a szczęście i pokój – nudne. Nasza nowa wyobraźnia musi być zbudowana na innych założeniach. Jeśli to tak głęboko zakorzenione prze­ świadczenia, czy ich zmiana nie będzie trudna?

Będzie trudna, ale jest możliwa. Wielu naprawdę mądrych ludzi szuka alternatywy przynajmniej od kilkudziesięciu lat. Dobrym przykładem jest powstały w 1986 roku tekst „The Carrier Bag Theory of Fiction”, w którym Ursula K. Le Guin pisze o dwóch strukturalnych modelach narracji: opowieści o zabijaniu (the killer story) i opowieści o życiu (the life story). Do tej pory ceniliśmy tę pierwszą, ale

może powinniśmy poważniej zastanowić się nad tą drugą oraz przemyśleć, jakie realne konsekwencje każdy z tych modeli niesie dla naszego życia. Zmiana jest możliwa. Kiedyś uważaliśmy, że królewska krew jest czymś wyjątkowym i że prawo głosu należy się tylko mężczyznom, ale to się zmieniło. Wierzę, że mamy w głowach, rękach i sercach siłę do zmiany rzeczywistości – i że ta zmiana zaczyna się od słów. Moje nadzieje wiążą się między innymi z coraz szerzej przyjmowaną ideą, że ta planeta nie jest tylko dla ludzi. Jest też dla wielorybów, motyli i drzew. Im także należą się pewne prawa. W Polsce to jeszcze brzmi dość niezwy­ kle, chociaż mamy własne badaczki i ba­ daczy z nurtu animal studies.

Jeżeli uznajemy, że ponosimy odpowiedzialność tylko za siebie, to nie mamy podstaw moralnych, by zatrzymać dewastację planety. Smutnym, ale częstym elementem dystopii jest akceptacja tego, że ostatecznie zniszczymy Ziemię. W gruncie rzeczy przecież nic się nie stanie, bo przeniesiemy się


27

na Marsa. No i nie potrzebujemy tych setek tysięcy gatunków zwierząt i roślin, które wykształciły się na Ziemi; wystarczą nam specjalne małe hodowle, które możemy ze sobą zabrać na statki kosmiczne. Takie technofantazje są pożywką dla arogancji skutkującej lekceważeniem i niszczeniem biosfery. Są też kompletnie sprzeczne z tym, co o złożoności systemów tworzących biosferę mówi nauka – na przykład raport o globalnym stanie i roli bioróżnorodności przedstawiony 6 maja 2019 roku przez United Nations Intergovernmental Platform on Biodiversity and Ecosystem­ Services. Przypomina mi się film „Interstellar”, w którym bodaj nikt nie przejmuje się śmiercią zwierząt. Ważna jest tylko ludzkość­.

Pod tym względem moralnie przewyższa nas Noe. On przecież zbiera do arki wszystkie zwierzęta, dzięki czemu potop przeżywają nie tylko ludzie, lecz także świat przyrody. Za to w wielu dzisiejszych wizjach mamy jak gdyby

gabinet luster: ludzi otoczonych wyłącznie ludźmi. I jeśli już pojawiają się inne żywe istoty, to jedynie jako pokarm. To jest czysto instrumentalne podejście, które zakłamuje to, w jak dużym stopniu i na jak wielu poziomach nasze zdrowie i życie zależy od życia i zdrowia całej biosfery: od alg, produkujących tlen, poprzez bakterie, aż po cały świat organiczny. Ale coraz więcej osób zaczyna o tym myśleć. Stajemy się świadomi, że ciekawe literacko wizje zagłady planety nie byłyby tak samo ciekawe, jeśli to my mielibyśmy w nich zginąć. I zaczynamy myśleć o tym, że mamy wybór i możemy stworzyć przyszłość, o którą warto walczyć: przyszłość dla ludzkości i całego bogactwa form naturalnych na Ziemi. Jestem pewien, że z każdym rokiem będzie powstawać coraz więcej wartościowych książek, filmów, komiksów, które będą o tym mówiły. Ruch na rzecz strajków klimatycznych w szkołach, zapoczątkowany przez Gretę Thunberg, jest też częścią tego nowego myślenia. Troska o biosferę, o inne stworzenia leży w naszym

głębokim interesie, bo od ich przetrwania zależy jakość naszego życia… …choć to również nie powód, by instru­ mentalizować wszystko naokoło. W przy­ rodzie trzeba widzieć samoistną wartość.

Tak. Sądzę, że literatura może odegrać ogromną rolę w kształtowaniu tego nowego, holistycznego myślenia. W jednej ze swoich wcześniejszych ksią­ żek, „One Earth, One People”, piszesz o potencjale tak zwanej fantasy mitopo­ etyckiej, czyli utworów w rodzaju „Wład­ cy Pierścieni” lub cyklu Ziemiomorza. Mają one kształtować wyobraźnię, po­ kazywać ludzi zjednoczonych ze sobą, z własną historią, ze światem przyrody, z duchowym wymiarem człowieczeństwa i całej rzeczywistości.

Jednym z ważnych tematów moich badań jest kulturowa rola fantasy w kształtowaniu naszego społeczeństwa. Myślę, że gatunek fantasy mitopoetyckiej stał się istotną platformą do rozważań o naszej odpowiedzialności za tak zwane dobro świata. W pewnej mierze gatunek ten jest też dialogiem →


28

kryzys wyobraźni

Z jakiegoś powodu wizje dystopijne wydają się nam dziś realistyczne, a wizje pełne nadziei traktujemy jako skrajnie naiwne.

ze specyficznie zachodnim (a może chrześcijańskim?) poczuciem oderwania od pierwotnej całości, separacji od Boga i natury. Skoro zostaliśmy wygnani z Edenu i nie jesteśmy już częścią większej rzeczywistości, jakie jest nasze miejsce? Czy możemy odnaleźć siebie i odzyskać to utracone poczucie bycia integralnym składnikiem świata? Narracjami próbującymi stworzyć obraz lepszego jutra nie muszą być więc tylko wizje przyszłości. Mogą to być również osadzone w magicznych realiach teksty fantasy, które przedstawiają poszukiwa­ nia utraconej jedności. Jak u Tolkiena czy Le Guin.

Oczywiście. Przy czym wydaje mi się, że dzisiejsze poszukiwania naszej nowej tożsamości wobec wyzwań globalnej zmiany klimatu to coś względnie nowego w kulturowej historii Europy. W sztuce romantycznej mamy pochwałę twórcy, który jest sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Jego

pierwszym zadaniem nie jest zmiana rzeczywistości, ale rodzaj samorealizacji, indywidualizm. To na przykład Henry David Thoreau, który postanawia mieszkać przez rok w chacie nad stawem, oddzielony od społeczeństwa. Późniejszym przykładem byłaby zawarta w polskim pozytywizmie misja zmiany społecznej, ale i tam jedną z głównych motywacji jest to, aby nie uczestniczyć w dulszczyźnie, w zakłamaniu. To nadal można odczytać jako zobowiązanie wobec siebie, a nie wobec innych. Te prądy myślowe widoczne w literaturze są skomplikowane i bardzo łatwo popaść w nadmierne generalizacje. Niemniej wydaje mi się, że od kilkudziesięciu lat w kulturze narasta bunt redefiniujący indywidualizm: możesz być jednostką, ale tylko w relacji do społeczeństwa, grupy, wspólnoty. Stąd też rośnie znaczenie postaci literackich, których motywacje wypływają z gotowości do poświęcenia się dla innych.

O jakich dokładnie opowieściach teraz mówisz?

Jeżeli patrzymy na fantasy, to między innymi o Tolkienie. I w „Hobbicie”, i we „Władcy Pierścieni” zdolność do samopoświęcenia jest jedną z podstawowych cech sił dobra. Z kolei wśród ich przeciwników – nawet jeśli niekiedy działają w podobnych celach, jak Saruman i Sauron – nikomu nie przyszłoby nawet do głowy, żeby współpracować, a co dopiero poświęcić się dla kogoś innego. W tym rodzaju fantasy mamy więc wyraźne odejście od indywidualizmu, widocznego choćby w tekstach Howarda o Conanie, które obracają się wokół zagrożeń dla życia bohatera, wokół jego indywidualnego przetrwania. Problemem z literaturą opartą na nadziei jest chyba jeszcze to, że nie do końca wia­ domo, gdzie umieścić w niej konflikt.

To bardzo ważne pytanie: co zrobić, by opowieści były interesujące, a jednocześnie optymistyczne? Z jakiegoś


29

powodu wizje dystopijne wydają się nam dziś realistyczne, a wizje pełne nadziei traktujemy jako tak naiwne, że właściwie nie ma o czym rozmawiać. Co taka percepcja mówi nam o naszej wyobraźni? Ale na przykład dwójka moich studentów pisze teraz krótkie opowiadania o światach, w których wiele zmieniło się na lepsze, jednak wciąż toczą się konflikty. W pierwszym tekście chodzi o napięcia rodzinne: niezrozumienie między braćmi, spory wynikające z różnych osobowości, problemy z odnoszeniem się do rodziców i tak dalej. W drugim opowiadaniu w Ameryce Północnej wprowadzany jest program relokacji mieszkańców miast, które zostały zalane, kiedy podniósł się poziom wód. Tysiące rodzin zostają przeniesione w głąb kraju, na obszary zamieszkane przez tradycyjne społeczności rolnicze. I tu rodzą się problemy ze zderzeniem różnych punktów widzenia i stylów życia.

Tego rodzaju konflikty mogą i będą istnieć także w świecie, w którym większość naszych obecnych trudności – związanych na przykład ze zmianami klimatu – zostanie względnie opanowana (oczywiście nigdy nie ostatecznie). Uważam więc, że możliwe jest tworzenie wizji lepszego świata przyszłości, w którym nadal istnieją napięcia. I o tych napięciach można ciekawie opowiadać. Ale nie jest to świat dystopijny ani postkatastroficzny, bo przyszłość nie musi być katastrofą. Wracamy zatem do punktu wyjścia: nasza przyszłość to w pierwszym rzędzie kwestia wyobraźni.

Marek Oziewicz jest literaturoznawcą, profesorem Uniwersytetu Minnesoty. Zajmuje się współczesną literaturą dziecięcą i młodzieżową.

Karol Mularczyk k.mularczyk123@gmail.com




40

cena : 15 pln (w tym 5% VAT)


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.