Magazyn Literacki KSIĄŻKI 2/2014

Page 1

k s i ą ż k i

Nr 2/2014 (209) • luty 2014 Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464

m a g a z y n

l i t e r a c k i

Nim powiesz „tak” lub „nie” – pr zec z y t aj

Cena detaliczna

]GMÚFLD FP VWURQ D R EZ RO [ XWD ,6%1

SDSLHU J WZ

DUGD RSUDZ

= REURQ\ VNUDMQHM PQLHM V]RĂFL ļ ]URG]Lï VLÚ DWDN QD ROEU]\PLÈ ZLÚNV]RĂÊ ]b WROHUDQFML GOD RGPLHQQRĂFL ļ JORU\ILNDFMD GHZLDFML =bEDGDñ QDG ZSï\ZHP NXOWXU\ QD ]DFKRZDQLD F]ïRZLHND ļ LQĝ\QLHULD ELRORJLF]QD =bQRZRF]HVQHJR Z\FKRZDQLD ļ VHNVXDOL]DFMD G]LHFL LbWR MXĝ RG SU]HGV]NROD =H VZRERG\ ĂZLDWRSRJOÈGRZHM ļ RERZLÈ]NRZD DWHL]DFMD .RPSOHWQD VZDZROD SU]HGVWDZLDQD MHVW MDNR SUDZG]LZD ZROQRĂÊ 7DN RWR QD QDV]\FK RF]DFK URG]L VLÚ G\NWDWXUD LGHRORJLL JHQGHU

%LDï\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNöZ WHO IDNV H PDLO KDQGORZ\#ELDO\NUXN SO NVLÚJDUQLD ZZZ ELDO\NUXN SO

2 014

ISSN 1234-0200

l u t y

3U]HUöĝQL SROLW\F\ ]QDOHěOL ZbJHQGHU XVSUDZLHGOLZLHQLH GOD ZïDVQHJR QLHPRUDOQHJR ĝ\FLD 3U]HFLÚWQ\ F]ïRZLHN QLH ZLH RbFR WX QDSUDZGÚ FKRG]L LbOHNFHZDĝ\ ]MDZLVNR FKRÊ MHVW RQR SU]HFLZQH ]DUöZQR ZLHU]H FKU]HĂFLMDñVNLHM MDN LbOXG]NLHM QDWXU]H ķ'\NWDWXUD JHQGHUĵ SU]HGVWDZLD URGRZöG PHWRG\ G]LDïDQLD FHOH Lb VNXWNL QRZHM JURěQHM LGHRORJLL .VLÈĝND Z\ELWQ\FK DXWRUöZ ERJDWD WUHĂFLRZR LbDWUDNF\MQD HG\WRUVNR SR]ZDOD QD ZV]HFKVWURQQH ]DSR]QDQLH VLÚ ]bWHPDW\NÈ

9 771234 020140

02


O mąd rości, g łu poc ie i d robnych łg ar stwac h ,

Wydawnictwo Sonia Draga 32/(&$ 12:2¥&, 0$5&$

k tór ymi osład zamy sobie życ ie

przypowieści zebrane przez Jean-Claude’a Carrière’a, scenarzystę Buñuela, Formana, Wajdy i Hanekego

Cotton Malone, agent 'HSDUWDPHQWX 6SUDZLHGOLZRĂFL PXVL VLÚ ]PLHU]\Ê ]H V]SLHJDPL QDMHPQ\PL ]DEöMFDPL L JURěQ\PL F]ïRQNDPL WDMQHJR VWRZDU]\V]HQLD D WDNĝH RGNU\Ê PURF]Q\ VHNUHW G\QDVWLL 7XGRUöZ

1LHZLDU\JRGQD SRGUöĝ Z SU]HV]ïRĂÊ SHïQÈ ]DJDGHN L DOHJRULL OLWHUDFNLFK 7D NVLÈĝND ]URELïD GOD 'DQWHJR WR FR 'DQ %URZQ ]URELï GOD /HRQDUGD GD 9LQFL RGVïRQLïD XNU\WH WDMHPQLFH ] SU]HV]ïRĂFL Z DUF\G]LHOH 7KULOOHU NWöU\ RWZLHUD RF]\ L SRUXV]D

'RVNRQDïD ]DJDGND KLVWRU\F]QD Z VWDU\P GREU\P VW\OX NVLÈĝHN $UWKXUD &RQDQD 'R\OHijD 7U]\PDMÈF\ Z QDSLÚFLX WKULOOHU ]EXGRZDQ\ ZRNöï WDMHPQLF]\FK SRF]ÈWNöZ QDMVï\QQLHMV]HM DPHU\NDñVNLHM XF]HOQL WHFKQLF]QHM L RGGDMÈF\ UHDOLD 86$ GUXJLHM SRïRZ\ ;,; Z

.ROHMQD HOHNWU\]XMÈFÈ SRZLHĂÊ 7KRUD NWöUHM ZDUWND IDEXïD L QLHRF]HNLZDQH ]ZURW\ DNFML JZDUDQWXMÈ ĝH F]\WHOQLN EÚG]LH MÈ FKïRQÈï ] ]DSDUW\P WFKHP 6FRW +DUYDWK E\ï\ NRPDQGRV 1DY\ 6($/ Z ZDOFH ] WHUURU\]PHP

7URMH UR]GDUW\FK ERKDWHUöZ WU]\ ZLHONLH PLDVWD RGGDORQH RG VLHELH R W\VLÈFH NLORPHWUöZ WU]\ UöĝQH D MHGQDN SRGREQH VSRVRE\ UDG]HQLD VRELH ] EROHVQÈ VWUDWÈ :V]\VWNLFK ïÈF]\ ]DPLïRZDQLH GR MHG]HQLD L ZLDUD Z OHF]QLF]È PRF NXFKHQQHM DOFKHPLL

3U]\MDFLöïNL ] PïRGRĂFL VSRW\NDMÈ VLÚ SR ODWDFK =QDNRPLWD SRZLHĂÊ R SRV]XNLZDQLX DNFHSWDFML ZROQRĂFL GRPX PLïRĂFL L VLHELH QDSLVDQD SU]H] DPHU\NDñVNÈ DNWRUNÚ SROVNLHJR SRFKRG]HQLD ]QDQÈ P LQ ] ğOPX -DFN 6WURQJ

.RQW\QXDFMD EHVWVHOOHURZHJR ,GLRW\ ]D JUDQLFÈ, ]DDGDSWRZDQHJR QD ELMÈF\ UHNRUG\ SRSXODUQRĂFL VHULDO WHOHZL]\MQ\ HPLWRZDQ\ QD DQWHQLH 'LVFRYHU\ &KDQQHO 3U]Hĝ\M SUDZG]LZÈ MD]GÚ EH] WU]\PDQNL

+LVWRULD MHGQHJR ] QDMEDUG]LHM GUDPDW\F]Q\FK L EH]FHUHPRQLDOQ\FK XSDGNöZ Z KLVWRULL VSRUWX 6LHGPLRNURWQ\ ]Z\FLÚ]FD 7RXU GH )UDQFH QDMEDUG]LHM XW\WXïRZDQ\ NRODU] Z KLVWRULL ]RVWDï RVNDUĝRQ\ R GRSLQJ L Z UH]XOWDFLH GRĝ\ZRWQLR ]G\VNZDOLğNRZDQ\

WYĞāCZNY DYSTRYBUTOR Firma KsiĎgarska Olesiejuk 6póğka z ograniczonĂ odpowiedzialnoıciĂ SS M.

Magazyn centralny: 05-850 OŃarów Mazowiecki ul. Poznaġska 91, tel. (22) 721 30 00/11, www.olesiejuk.pl

www.fabryka.pl

www.soniadraga.pl, tel. 32 782 64 77 www.facebook.pl/wydawnictwoSoniaDraga



Spis treści

W numerze   Diarystyczna żenada-żenad

Numer 2 (209) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretarz redakcji: Krzysztof Masłoń Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Janusz Drzewucki, Joanna Habiera, Jarosław Górski, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Lech Mergler, Wanda Morawiecka, Tomasz Nowak, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Ewa Zając Kolportaż: Elżbieta Habiera Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416, tel.: 828 36 31, tel./fax (22) 827 93 50 Internet: www.rynek-ksiazki.pl, e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki

W lutowym numerze Krzysztof Masłoń przygląda się współczesnej memuarystyce polskiej. Przed nie tak znów zamierzchłymi laty, publikacja jakichkolwiek dzienników stawała się wydarzeniem, jeśli nie literackim, to przynajmniej towarzyskim. Dość powszechnie uważano również, że każdy taki dziennik stawał się istotnym faktem politycznym. W dobie cenzury oczywiste było bowiem, że do dzienników trafiały te zapiski diarystów, które nie miały szans na zaistnienie w legalnie wydawanych i dystrybuowanych książkach. Oczywiście, jednym pisarzom wolno było więcej, innym mniej, a jeszcze inni o publikacji swych dzienników mogli jedynie marzyć. Toteż pisali je raczej do szuflady niż z myślą o konkretnym czytelniku. Po cenzurze, na szczęście, pozostały jedynie bynajmniej nie sentymentalne wspomnienia, a w związku z tym dzienników przybywa. I tych spisywanych dawno temu a wydanych dopiero teraz, ale i tych powstałych – jak okazuje się – ledwie wczoraj. Niestety, większość z nich rozczarowuje, i to bardzo. A niekiedy chodzi o bardzo duże nazwiska. 18-20

Katedra wiedzy niepotrzebnej

Zachęcamy do lektury wywiadu z Mariuszem Urbankiem, autorem książki „Tuwim. Wylękniony bluźnierca”: Nikt nie miał wątpliwości, że oto narodził się twórca na miarę Adama Mickiewicza; reformator polszczyzny, książę poetów, jak szybko zaczęto o nim pisać. A do Polskiej Akademii Literatury nie przyjmowano go z dwóch powodów – pierwszym było pochodzenie. Prasa Narodowej Demokracji odmawiała mu prawa do nazywania się poetą polskim, więc bano się, że odium „żydowskości” spadnie także na PAL. Ale nawet ci, którzy mówili o nim: Żyd, przyznawali – genialny poeta. A drugi powód, chyba istotniejszy, to sukces i sława, którą Tuwim się cieszył. Przekonanie, że dzieła wybitne muszą być nudne, pokutowało i wtedy, i dziś. Żeby daleko nie szukać, wystarczy spojrzeć na listę laureatów literackiego Nobla. Ilu brakuje na niej pisarzy naprawdę wielkich, ale także powszechnie czytanych, a ilu jest takich, o których nikt nie będzie za dziesięć lat pamiętał. Z PAL było podobnie. Sporo nazwisk akademików mówi dziś cokolwiek wyłącznie literaturoznawcom. 21-23

Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Łukasz Gołębiewski

Książki miesiąca

„Poza krawędź świata” Laurence’a Bergreena i „Magdulka i cały świat” Roberta Jarockiego i Witolda Kieżuna   28 „Światło i dźwięk” Lecha Jęczmyka i „Droga do Justyny Kowalczyk” Daniela Ludwińskiego 29

Prenumerata: 1)  Redakcja: tel. (22) 827 93 50, fax (22) 828 36 31 www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma 2)  Garmond Press Kraków: www.garmond.com.pl 3)  Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4)  Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.

2

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Proponujemy także

Wydarzenia 6-11 • Fotoreportaż z gali wręczenia Nagród „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” 12-13 • Bestsellery 14-16 • Co czytają inni 24 • Między wierszami 25 • Na-molny książkowiec 26 • Koszyk na żydowską nutę 27 • Felieton Marka Ławrynowicza 32 • Recenzje 30-44 p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Wydawnictwo ZYSK i S-KA poleca:

„Sebastian Faulks prezentuje spojrzenie na I wojnę światową, jakiego do tej pory brakowało w literaturze światowej. W sposób dramatyczny i obdarty z jakichkolwiek subtelności opisuje działania wojenne i relacje międzyludzkie na froncie, łagodzi je jednak przepięknym wątkiem miłosnym.”

„Harry Flashman jest kobieciarzem, łamaczem serc, oraz pozbawionym szacunku dla wszelkich wartości intrygantem, który zawsze ląduje na czterech łapach. Jednak świat potrzebuje antybohaterów, szczególnie tych mniej groźnych i on świetnie wpasowuje się w te ramy. Flashman to rasowa, rozgrywająca się na przełomie 30’ i 40’ lat XIX wieku, powieść awanturnicza z elementami przygodowymi i opisami batalistycznymi.”

www.zysk.com.pl


Nasze patronaty i nowości

Nowości wydawnicze

Patronaty

Polecamy inne nasze czasopisma:

Miejsca objęte patronatem 1. Klub Księgarza

Biblioteka Analiz – dwutygodnik, roczna prenumerata 900 zł.

2. Salony Biblioteki Narodowej: • Salon Pisarzy i Salon Wydawców

Notes Wydawniczy – miesięcznik, roczna prenumerata 170 zł.

Książki objęte patronatem

Wiadomości Księgarskie – kwartalnik, roczna prenu-

(w ciągu 4 ostatnich miesięcy)

merata 36 zł.

1. Biblioteka Analiz •• Przyszłość książki – I 2014

Wyspa – kwartalnik, roczna prenumerata 40 zł.

2. Egmont „Przyszłość książki” Redakcja: Geoffrey Nunberg Posłowie: Umberto Eco Wprowadzenie do polskiego wydania: Łukasz Gołębiewski Zebrane w tym zbiorze esejów głosy naukowców, bibliotekarzy, lingwistów, hi­storyków i literaturoznawców są wyrazem troski o przyszłość książki. Nie wieszczą jej rychłego odejścia. Przeciwnie, dają nadzieję na to, że pomimo zmian technologicznych i cywilizacyj­nych – książka przetrwa. Książka przetrwa jako ważny element kulturowej i twórczej wymiany, jako niepowtarzalna forma kontaktu mię­dzy twórcą a odbiorcą, czytelnikiem. „Książka umacnia dialog społeczny”, dowodzi Patrick Bazin. A Umberto Eco zauważa, że: „Książki pozostaną nieodzowne nie tylko w przypadku literatury, lecz w każdym przypadku, który wymaga uważnej lektury oraz przemyśleń i refleksji na jej temat, a nie tylko

•• Eve Edwards Demony miłości – IX 2013 3. Lambook •• Shirin Kader Zaklinacz słów – IX 2013 4. MG •• Dariusz Michalski Krzysztof Klenczon, który przeszedł do historii – I 2014 •• Eryk Ostrowski Charlotte Brontë i jej siostry śpiące – IX 2013 •• Antoni Kroh Sklep potrzeb kulturalnych – IX 2013 5. O ficyna Wydawnicza Impuls •• Renata Nowakowska-Siuta Pedagogika porównawcza – II 2014 6. Rewisz

dotarcia do in­formacji”.

•• Beata i Paweł Pomyklascy Serbia – IX 2013 7. Żydowski Instytut Historyczny

Przemysław Narbutowicz „Sprzedać książkę po

•• Jehudit Kafri Zosia. Od Doliny Jezreel do Czerwonej

okładce” – jak sprzedać książkę? Można zacząć od sprzedaży czytelnikowi jej okładki. O tym właśnie trak-

Orkiestry – I 2014

tuje publikacja Przemysława Narbutowicza. „Sprzedać

•• Piotr Pęziński Na rozdrożu. Młodzież żydowska

książkę po okładce” stanowi jedyne dostępne na pol-

w PRL 1956–1968 – II 2014

skim rynku studium narzędzi wykorzystywanych w bezpośredniej prezentacji książki skierowanej do czytelnika i sposobów wywierania wpływu na klientów księgarń. Cena 39 zł.

Wydarzenia Program społeczny Czytam sobie

„Gdzie jest czytelnik?” – nowy esej Łukasza Gołę­ biewskiego, w którym autor wnika w internetową rzeczywistość, bada fenomen portali społecznościowych oraz ich wpływ na czytelnictwo. Rozważa możliwe

Konkursy

scenariusze rozwoju czytelnictwa w przyszłości, określa rolę księgarni i bibliotek. Cena 29 zł.

Nagroda im. Jerzego Skowronka – dla autorów i wydawców książek historycznych.

„Rynek książki w Polsce 2013” – kompendium wiedzy o rynku wydawniczo-księgarskim. Analiza zmian,

Nagroda im. Karla Dedeciusa – dla polskich tłumaczy litera-

prognozy rozwoju poszczególnych segmentów rynku,

tury niemieckojęzycznej oraz niemieckich tłumaczy literatury

szczegółowo omówione największe wydawnictwa,

8:%"8/*$58" r %:453:#6$+" r 10-*(3"'*" r 1"1*&3 r 8)0 *4 8)0

hurtownie i sieci księgarskie, charakterystyki firm, in-

W POLSCE

2013

formacje o obrotach, sprzedaży książek, zatrudnieniu itp. Edycja pięciotomowa – „Wydawnictwa”, „Dystrybucja”,

Łukasz Gołebiewski Paweł Waszczyk

„Poligrafia”, „Papier” oraz „Who is Who”. Cena tomu I

4

b i b l i o t e k a

Piotr Dobrołęcki Ewa Tenderenda-Ożóg KOMPLEKSOWA

oferta

DLA WYDAWCÓW

a n a l i z

Nagroda Donga – celem konkursu jest promocja najbardziej wartościowych książek dla dzieci.

Bernard Jóźwiak

– 80 zł, tomu II – 70 zł, tomu III – 50 zł, tomu IV – 55 zł, tomu V – 65 zł.

polskiej.

www.antalis.pl

Nagroda Literacka m.st. Warszawy Nagroda im. Jana Długosza

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4



Wydarzenia   Akademickie e-podręczniki

Książki będą własnością szkoły

Darmowy podręcznik

M

ianowana w grudniu 2013 roku minister Lena Kolarska-Bobińska, szefowa resortu nauki szkolnictwa wyższego zapowiedziała m.in., że kierowany przez nią resort skupi się na usprawnieniu współpracy nauki i gospodarki, poprawie jakości studiów wyższych i dostosowaniu ich do rynku pracy, a także budowie transparentnego systemu informacji o kondycji polskich uczelni. Okazuje się także, że po resorcie edukacji także ministerstwo nauki chce postawić na bezpłatne upowszechnienie podręczników elektronicznych. Nie podano jeszcze żadnych szczegółów związanych z tą zapowiedzią, jednak jak czytamy na stronie internetowej resortu: „Do tej pory MNiSW dofinansowywało ok. 300 papierowych podręczników, co kosztowało budżet ok. 9 mln zł rocznie. W związku z tym, że wydawanie podręczników elektronicznych jest tańsze, resort będzie mógł wspierać finansowo znacznie większą liczbę tytułów”. (pw)

J

Tysiące wydawców

W

Biurze ISBN w Bibliotece Narodowej w pierwszym dniu roboczym tego roku odnotowano liczbę 38.813 przyznanych numerów. ISBN nadawany jest w Polsce od 1974 roku. Wydawcy otrzymują pule numerów ISBN (10, 100, 1000 i więcej) stosownie do zgłoszonego bądź przewidywanego zapotrzebowania – im większy wydawca tym większa pula numerów. Należy pamiętać, że po wykorzystaniu otrzymanej puli wydawca może otrzymać kolejną pulę z innym numerem wydawcy. W rezultacie różne numery ISBN odpowiadają czasami temu samemu wydawcy. Dlatego liczba blisko 39 tys. wydanych numerów ISBN nie do końca oznacza, że taka jest liczba firm, organizacji i osób fizycznych, które zostały zarejestrowane w Bibliotece Narodowej jako wydawcy, gdyż mogą być przypadki wykorzystywania więcej niż jednego numeru przez niektórych edytorów. (fran)

Amazon pyta

G

igant internetowego handlu detalicznego rozpoczął rekrutację pracowników nowo powstałych polskich magazynów. Amazon szuka pracowników do pracy w Gdyni, Poznaniu i Bielanach Wrocławskich. Dwa pierwsze centra logistyczne powstają w okolicach Wrocławia i Poznania, a ich otwarcie planowane jest na sierpień tego roku. Kolejne w Gdyni zostanie otwarte do połowy 2015 roku. W każdym z nich stałe zatrudnienie ma znaleźć 2000 osób, a kolejne 3000 ma być zatrudniane tymczasowo. Kandydaci na pracowników Amazona pytani są o m.in. o prywatne poglądy na temat zasad działalności biznesowej w internecie i ocenę polityki handlowej koncernu Amazon, w tym o to, w jaki sposób wycenia się książki w e-sklepie Amazon i czy kandydat jest gotów do pracy na nogach przez dziesięć godzin, cztery dni w tygodniu. (p) 6

b i b l i o t e k a

fot. Ewa Tenderenda-Ożóg

eszcze pod koniec 2013 roku nowa minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska zapowiedziała zmiany w obszarze podręczników szkolnych. W styczniu 2014 roku premier Donald Tusk ogłosił rządowy plan wprowadzenia darmowego podręcznika dla uczniów pierwszych klas szkoły podstawowej już od września bieżącego roku. Zadanie to przypadło Ministerstwu Edukacji, jednak operacyjną realizacją projektu ma zająć się podległy MEN Ośrodek Rozwoju Edukacji, który od 2012 roku prowadzi prace nad stworzeniem e-podręczników, mających w 2015 roku zostać nieodpłatnie udostępnionych uczniom. Szef rządu zadeklarował, że koszt produkcji podręcznika dla ok. 550 tys. pierwszoklasistów na 1 września 2014 roku nie powinien przekroczyć 10 mln zł. Podkreślił przy tym, że według jego wiedzy, rodzice wydają dzisiaj na zestawy w pierwszej klasie blisko 140 mln zł. Tymczasem wydawcy szacują swój przychód ze sprzedaży podręczników dla tego sektora edukacyjnego na 70-80 mln zł. Jak zapowiada minister Kluzik-Rostkowska, na rynku jest „wielu specjalistów, autorów dotychczas opublikowanych podręczników” i to właśnie spośród nich MEN chce skompletować doświadczony zespół odpowiedzialny za stworzenie podręcznika dla uczniów pierwszych klas szkoły podstawowej. Jego powstanie ma zostać sfinansowane z budżetu przeznaczanego na tzw. wyprawkę szkolną. Szefowa MEN deklaruje, że jej celem jest doprowadzenie do sytuacji, w której podręczniki będą służyć uczniom nie rok, ale przynajmniej przez trzy lata, będąc własnością szkoły. Jednocześnie zapowiada kolejne zmiany w zasadach dopuszczania podręczników do użytku szkolnego, m.in. podręcznika nie będzie – jak dotychczas – wybierać jeden nauczyciel, ale będzie robił to zespół nauczycieli w danej szkole, w porozumieniu z rodzicami. „Uważamy że czas najwyższy wtrącić się w rynek wydawniczy, bo on jest pozornie wolny. On jest wolny po stronie wydawców, a kompletnie bezwolny po stronie kupujących. Stąd co roku podręczniki są droższe” – twierdzi minister edukacji. Według ekspertów rynku szkolnego to strategia obliczona na obniżenie przez sektor wydawniczy poziomu cen oferty szkolnej. Oprócz darmowego podręcznika dla pierwszoklasistów pozostałe z zapowiedzianych zmian mają obowiązywać od 2015 roku. Prace nad ministerialnym darmowym podręcznikiem podzielono na cztery etapy, po zakończeniu każdego z nich efekt ma być konsultowany społecznie. Fizyczne egzemplarze mają trafić do szkół przed 1 września. (pw)

Merlin.pl bardziej stacjonarny

W

pierwszym kwartale 2014 roku sklep internetowy Merlin.pl planuje otworzyć 18 nowych punktów stacjonarnych. Dzięki tej inwestycji łącznie będzie posiadać ich ponad 60 w całej Polsce. W ostatnim okresie ruszyła również współpraca Merlin.pl oraz sieci Małpka Express, która obejmuje funkcjonowanie 11 punktów odbioru. Wiosną 2014 roku ma być ich już 200. W kolejnych miesiącach pojawią się także pilotażowe stacjonarne budki do składania zamówień w Merlin.pl w strategicznych punktach handlowych − pierwsza stanie w centrum handlowym Stary Browar w Poznaniu. (pw)

Zakaz publikacji wersji okładki

S

a n a l i z

ąd Okręgowy w Warszawie zakazał na rok publikacji książki „Resortowe dzieci. Media” p r z e d s t a w i a

(Fronda) w wersji z wizerunkiem Jacka Żakowskiego na okładce. Decyzją wydawcy książka jest nadal dostępna w sprzedaży, jednak z „zasłoniętą” twarzą Jacka Żakowskiego. Sąd Okręgowy stwierdził, że na dwanaście miesięcy uwzględnia żądanie zabezpieczenia powództwa przez Żakowskiego, aby nie rozpowszechniać książek z jego wizerunkiem na okładce, jednocześnie sąd oddalił żądania aby do każdego egzemplarza publikacji dołączyć oświadczenie wydawcy książki, że publikacja wizerunku może naruszać dobra osobiste Jacka Żakowskiego. Postanowienie sądu jest nieprawomocne. Przysługuje od niego odwołanie. (pw)

Grafika Polony nagrodzona

P

rojekt graficzny nowej odsłony Biblioteki Cyfrowej Polona autorstwa studia Huncwot otrzymał pierwszą nagrodę w kategorii „Web Design” w konkursie Projekt Roku

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


ĆďĘőĞēēĎĊďĘğĆ ĐĘĎĩƁĐĆ ĈğĆĘŘĜ ĔĐĚĕĆĈďĎǡ

ĐęŘėĆ ĘęĆőĆ ĘĎĻ ĎēĘĕĎėĆĈďĩ ċĎđĒĚ Ĝ ėĊƁĞĘĊėĎĎ ĔćĊėęĆ đĎœĘĐĎĊČĔ ( ä©ǡ Ǣ Ă Ȍǡ

ğĊ ğĉďĻĈĎĆĒĎ ĆĜőĆ ĉĊđĒĆēĆ ( Ǣ ÑǢ z).

ċĎđĒ Ĝ ĐĎēĆĈč Ĕĉ ͣ ĒĆėĈ Ć ͜͞͝͠ ĘĎ ĩ ƁĐ Ć ĉĔĘęĻĕēĆ ęĆĐƁĊ ďĆĐĔ ĊǦćĔĔĐ

:]UXV]DMüFD RSRZLHĘþ NWyUD SU]\ZUDFD QDG]LHMĆ „Daily Mail”

-HGHQ ] QDMZLĆNV]\FK EHVWVHOOHUyZ RVWDWQLFK ODW ² SUDZG]LZD KLVWRULD QLH]Z\NâHJR NRFXUD L ]DJXELRQHJR F]âRZLHND NWyU\ RG]\VNDâ G]LĆNL QLHPX QDG]LHMĆ QD V]F]ĆĘFLH

PAT R O N I M E DI A L N I :

. 6 , k ¿ . $ ' 2 6 7 } 3 1$ 7$ . ¿ ( -$ .2 ( %2 2.

www.kotbob.nk.com.pl


Wydarzenia 2013 organizowanym przez Stowarzyszenie Twórców Grafiki Użytkowej. W kategorii „ilustracje” nagrodę otrzymała Julia Mirny m.in. za identyfikację wizualną Imienin Jana Kochanowskiego oraz cykl felietonów graficznych „Nieźle Wyszparowani” publikowany na blogu Polony. (pw)

Rozmowa z Krystyną Sienkiewicz

Leczenie śmiechem fot. archiwum autorki

– Delikatna Krystyna Sienkiewicz skrywa w sobie wiele talentów, wymienię te artystyczne: aktorka, piosenkarka, malarka i pisarka. „Cacko” to już trzecia książka, którą pani napisała. – Pierwszą książką były „Haftowane gałgany”, drugą opowiadania, które gdzieś wędrowały po gazetach i nazywały się „Zgadnij z kim leżę”, a trzecią „Cacko”. A jak będzie czwarta, to będzie się nazywała „Podaj dalej”. Ale moje książki, to nie są książki, to są sztambuchy do spisywania niecodziennych codzienności. – „Cacko” odkryło pani przyjaźń z Agnieszką Osiecką. Nie wiedziałam, że piosenkę „Czy te oczy mogą kłamać” Agnieszka napisała dla pani. – Oczywiście, to była liryka, nie deliryka (śmiech). Ja mam po Agnieszce dużo prezentów. Mam piosenki, wszystkie sztuki, mam „Listy śpiewające” w których grałam, mam śliczny stolik i śliczną lampę – Pierrota i Colombinę. Ona wiedziała, że ja lubię Pierroty. Nie płakałam w życiu, ale z moich oczu łzy kapały… może od wiatru? Ja i Agnieszka – byłyśmy lokomotywami, które ciągnęły swoje wagony. To jest moje szczęście, że skrzyżowały nam się dni, miesiące i lata. Cudowny pobyt w Sofii w Bułgarii, na Węgrzech. Pierwszy teatr polski pojechał tam ze sztuką Agnieszki „Niech no tylko zakwitną jabłonie”, i w ogóle, jeśli to co zrobiłam to jest kariera, to ja tę karierę zawdzięczam Agnieszce. Stawiam jej wielki pomnik w duszy. – Jest obecna cały czas… a pani jest pełna poezji. Zadziwia pani poczucie humoru, lekkość puentowania, wymyślanie nowych słów, neologizmy. Po prostu tryska pani energią, czy kiedyś powie pani „nie chce mi się”? – Nigdy nie powiem „nie chce mi się”! Śpiewam piosenkę Agnieszki „kiedyś byłam lalką, ale już mi się nie chce” i to widać po mnie tylko fizycznie. Psychicznie, jestem prawdziwa roztańczona młódka, i dlatego mogę zagrać kogoś kto ma 90, 80 i 70 lat, i mnie to nie uwiera (śmiech). To tylko od nas zależy, jak się czujemy, jak się budzimy, jak sobie układamy dzień; z jaką nadzieją, siłą i chęcią do tego dnia podchodzimy. Chce mi się żyć. Jestem dwa w jednym, mężem i żoną, i muszę zarabiać na rozszalały dom. Mam pięć kotów i trzy psy, one mają dom i 1300 metrów ogrodu, a ja mam scenę i świat. A przede wszystkim, kocham życie i kocham to co robię. Dlatego gram na scenie sztuki, które podnoszą ludzi na duchu. Moje spotkania, recitale, nazywam „Śmiechoterapią”. Bo ja stopniuję śmiech i wymądrzam się w tej książce: jest chichot, śmiech i rechot – ja lubię rechot. „Życie jest niezdrowe więc lecz je śmiechem a w razie potrzeby skontaktuj się z Sienkiewicz albo najbliższym farmaceutą”. Rozmawiała Małgorzata J. Berwid

Polskie e-booki w App Store

F

irma Virtualo udostępniła usługę dystrybucji e-booków do App Store, która odbywa się za pomocą dedykowanych narzędzi technologicznych i jest wygodnym rozwiązaniem dla wydawców. Dzięki nawiązaniu współpracy z Apple, firma dostarcza e-booki m.in. takich wydawniczych marek jak: W.A.B., Albatros, Iskry, Wielka Litera, Dom Wydawniczy PWN, Zielona Sowa, Sol, Marginesy. Usługa Virtualo jest zautomatyzowana, nie wymaga od wydawców żadnych własnych zasobów technologicznych. Stanowi również dla partnerów handlowych dystrybutora dodatkowy kanał sprzedaży, który można uruchomić w kilka dni. Początkowo w sprzedaży znalazło się ponad1160 polskojęzycznych tytułów. Do obsługi środowiska Apple’a Virtualo stworzyło specjalnie dedykowany system skryptów informatycznych, które pobierają dane bezpośrednio z platformy dystrybutora. Dzięki wdrożonemu rozwiązaniu wydawcy zarządzają swoim portfolio produktów w jednym miejscu − uzupełniają dane o książkach, okładkach i zarządzają polityką cenową. Sprzedaż w kanale Apple jest raportowana po skończonym miesiącu i widoczna w raportach sprzedaży na platformie, co jest wygodne i ułatwia analizę dokonanej sprzedaży. (pw)

Nagroda dla WSiP

S

erwisy www.wsip.pl oraz www.egzamer. pl zostały docenione w prestiżowym konkursie wyróżniającym najlepsze strony i kreacje internetowe WebstarFestival. Obydwa serwisy zdobyły pierwsze miejsca w kategorii „Edukacja i Praca” – zarówno w ocenie jury, jak i internautów. Doceniono je nie tylko za zawartość, funkcjonalność, innowacyjne rozwiązania, ale również wygląd graficzny. (pw)

W pierwszej kolejności do rąk czytelników trafią pozycje autorów takich jak: Julia Alvarez, Anna Jean Mayhew, Charles Frazier, Pola Kinski, Dan Raviv i Yossi Melman. (p)

Nagroda dla Matrasa

K

Czarne bestsellery

O

ficyna o nazwie Black Publishing z siedzibą w Gorlicach i działem promocji w Warszawie to nowa marka Wydawnictwa Czarne. Nowy podmiot ma specjalizować się w literaturze komercyjnej, a w jego ofercie „znajdą się poruszające historie miłosne, sagi rodzinne, odważne i zabawne książki erotyczne, fascynująca literatura faktu”. 8

b i b l i o t e k a

sięgarska sieć otrzymała tytuł Gwiazda Jakości Obsługi 2014. Firma została wyróżniona tym tytułem w VII edycji Polskiego Programu Jakość Obsługi. Kluczowym kryterium przyznania tytułu są opinie konsumentów. „Gwiazda Jakości Obsługi 2014 dla Matrasa to wyjątkowa nagroda, ponieważ to konsumenci zadecydowali o jej przyznaniu Matrasowi. Oznacza to, że Matras jest nie tylko znaną i popularną marką, ale także lubianą i cenioną przez klien-

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

tów. „Cieszę się, że uznali nas za firmę, która w najwyższym stopniu odpowiada na potrzeby współczesnego rynku i jest godna szerokiej rekomendacji na przyszłość. Dla nas jest tym bardziej ważne, że opinie klientów potwierdzają słuszność obranego kierunku rozwoju. Klienci docenili zmiany w księgarniach oraz ich atmosferę” – skomentował przyznanie tego wyróżnienia prezes Matrasa, Mariusz Rutowicz. Proces certyfikacji kandydatów do nagrody jest wieloetapowy, decydujące znaczenie ma jednak opinia konsumentów. Przez cały rok oceniali oni przeszło 42 tys. firm z 200 branż. Matras trafił zatem do grona najprzyjaźniejszych firm w Polsce, wyróżniających się wysokim wskaźnikiem CSI (Customer Satisfaction Index – satysfakcji konsumentów) zarówno na tle konkurentów, jak i w porównaniu do polskiego wskaźnika satysfakcji konsumentów PCSI (Polish Customer Satisfaction Index). (pw)

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Edukacja wbQDMOHSV]HM IRUPLH Bogata oferta publikacji dla wszystkich segmentów edukacyjnych, również szkolnictwa zawodowego. Podręczniki – ponad 1,5 tys. tytułów w ofercie, co roku kilka milionów użytkowników. Zeszyty ćwiczeń i inne pomoce dla uczniów – jakość poparta ponad 65 latami doświadczenia. Obudowa metodyczna dla nauczyciela – kompletna pomoc w przygotowaniu lekcji i pracy z uczniami.

E-booki – stale rozwijana, największa w Polsce oferta podręczników elektronicznych. E-ćwiczenia – najobszerniejszy zbiór ćwiczeń na platformie WSiPnet.pl. Ponad 500 tys. użytkowników! Aplikacje edukacyjne – pierwsze w Polsce, powiązane z programem nauczania. Egzamer.pl – jedyny portal z egzaminami próbnymi i ich rozwiązaniami do wszystkich poziomów nauczania.

SA 2013 Nagroda BE odręcznik yp za najlepsz ropie! w Eu


Wydarzenia   Wszystkie środki wykorzystane

I

nstytut Książki poinformował, że po naborze wniosków, który zakończył się 15 stycznia wszystkie środki finansowe w programie „Infrastruktura bibliotek” (majątkowe i bieżące) przeznaczone na dofinansowanie zadań w latach 2011-2015 zostały wyczerpane. W rezultacie

Szwedzka inwestycja w Marginesy

J

eszcze w grudniu 2013 roku do grona dotychczasowych udziałowców wydawnictwa Mar-

Rozmowa z Sylwią Frołow, autorką książki „Dzierżyński. Miłość i rewolucja”

Życie krwią pisane fot. Cyprian Cyganek

– Feliks Dzierżyński to dla Polaków szwarccharakter, którego właściwie sportretował Stefan Żeromski w opowiadaniu „Na probostwie w Wyszkowie”, tymczasem po lekturze „Miłości i rewolucji” odnoszę wrażenie, że usiłuje go pani usprawiedliwiać. Po co? Przecież i pani przodkowie stali się ofiarami krwawo wprowadzanej przez niego ideologii… – Moje podejście do historii Dzierżyńskiego nie jest usprawiedliwieniem, lecz próbą odpowiedzenia na pytanie: jak to możliwe, że szlachcic polski, wychowany w romantyczno-katolickiej atmosferze rodzinnego dworku, mógł stać się komunistą? Oraz na drugie pytanie: jak to możliwe, że człowiek dobry może całkowicie zaplątać się w zło? To prawda, moja rodzina ucierpiała w Rosji sowieckiej. Pradziadek został rozstrzelany, jako pułkownik armii generała Wrangla, a należące do rodziny kamienice w Petersburgu zostały przejęte i przekształcone w komunałki. Czy to ma być powodem mojej osobistej nienawiści? Być może jeszcze trzydzieści lat temu byłoby. Z prostej przyczyny: w czasach PRL-u nie zdobyłabym się na napisanie takiej biografii, bo żyłam w chorym systemie, którego nie akceptowałam. A Dzierżyński był współtwórcą tegoż systemu. Teraz, po latach, kiedy wreszcie poczułam, że należę do świata, bo mój kraj stał się częścią Zachodu, mogłam spojrzeć na historię z innej perspektywy, człowieka wyzwolonego. W książce podaję liczby i statystyki. Mówię o ofiarach i idiotycznych decyzjach, o sadyzmie czekistów, o skutkach wcielania ideologii w życie. Niczego nie ukrywam! – Jak to możliwe, że potomek patriotycznej szlachty kresowej upadł tak daleko od jabłoni? – Wielu szlachciców poszło w socjalizm. Jedni zatrzymali się na etapie socjalizmu łączącego ideę powszechnej równości z ideą niepodległościową, i ci przystąpili do PPS-u. Drudzy poszli dalej – wybrali internacjonalizm i wstąpili do SDKPiL. To był efekt klęski powstania styczniowego, która im uświadomiła, że skrzywdzili lud i ten w chwili zrywu narodowego odwrócił się od nich. Następcą Dzierżyńskiego na stanowisku szefa OGPU został drugi szlachcic polski, Wiaczesław Mienżyński. Przez 17 lat Łubianką rządziła polska szlachta! – Przestawmy zwrotnice historii. Jak potoczyłby się los Dzierżyńskiego, gdyby nie „Cud na Wisłą”? – Polska stałaby się kolejną republiką sowiecką, a Dzierżyński musiałby wprowadzić okrutny terror, bo Polacy z pewnością stawialiby mocny opór. Całe życie tęsknił za Warszawą. Był dla niej gotów poświęcić wszystkie stanowiska w Rosji. Śnił sen o czerwonej Warszawie, która po wygranej bolszewików w 1920 roku byłaby czerwona od krwi. – Suponuje też pani, iż nagły zgon uratował go od pokazowego procesu i śmierci jako renegata względnie szpiega. – Nie ma co do tego wątpliwości, że gdyby dożył czasu operacji polskiej – jako pierwszy stanąłby pod ścianą. Przede wszystkim dlatego, że zwolnił z więzień sporą liczbę Polaków. Poza tym był skoligacony z Piłsudskim, a to jego organizacji, czyli POW-u, obawiano się panicznie w Rosji bolszewickiej. Jeżeli nawet Nikołaj Jeżow, największy oprawca Polaków w latach 30., ostatecznie został oskarżony o to, że jest agentem polskim, to, co dopiero mówić o Dzierżyńskim. Swoją śmiercią ocalił bliskich. Spoczął na Kremlu w glorii pierwszego rycerza rewolucji i dzięki temu jego rodzina stała się nietykalna. Rozmawiał Tomasz Z. Z apert 10

b i b l i o t e k a

fot. Agnieszka Czyżak

nabory wniosków ogłoszone na luty i marzec 2014 roku zostały odwołane. (pw)

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

ginesy: Hanny Mirskiej-Grudzińskiej i Krzysztofa Grudzińskiego dołączyła szwedzka grupa wydawnicza Bonnier. Obecnie Grupa Bonnier jest właścicielem wielu wydawnictw: w Szwecji, Finlandii, Norwegii, Danii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji i Australii. Mimo zmian własnościowych, zarząd Marginesów pozostaje niezmieniony i w jego skład wchodzą Hanna Mirska-Grudzińska i Krzysztof Grudziński. (pw)

Europejski Poeta Wolności

W

dniach 19-22 marca do Gdańska zawitają poeci z siedmiu krajów: Austrii, Belgii, Chorwacji, Estonii, Grecji, Kazachstanu i Szwajcarii, którzy będą gośćmi Festiwalu Europejski Poeta Wolności. Twórcą programu towarzyszącego festiwalu jest jego dyrektor artystyczny Tadeusz Dąbrowski – poeta, eseista, krytyk literacki. Nominacja poetów do nagrody przebiegała dwuetapowo. Na gali kończącej poprzednią edycję festiwalu wylosowanych zostało siedem krajów Europy, rozumianej w sensie geograficznym, z których później członkowie kapituły nagrody wyłonili poetów poruszających w swoich utworach temat wolności. W listopadzie 2012 roku jury, które tworzą: Agnieszka Holland, Anda Rottenberg, Zbigniew Mikołejko, Krzysztof Pomian, Stanisław Rosiek, Paweł Huelle, Krzysztof Czyżewski i Andrzej Jagodziński, ogłosiło nominowanych poetów i poetki: Erwin Einzinger (Austria) za tomik „Nóż z Odessy. Wiersze” (2009); Guy Goffette (Belgia) za tomik „Pożegnania u skraju” (2007); Dorta Jagić (Chorwacja) za tomik „Kanapa na rynku” (2011); Jaan Kaplinski (Estonia) za tomik „Po drugiej stronie jeziora” (2008); Pandelis Boukalas (Grecja) za tomik „Czasowniki” (2009), Toktarali Tanżaryk (Kazachstan), za tomik „Stronice Nocy” (2008) oraz Iren Baumann (Szwajcaria), za tomik „Gdy dojeżdżający są jeszcze w drodze do domu” (2011). (p)

Piąte Forum Prawa Autorskiego

W

styczniu odbyło się kolejne spotkanie organizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Forum Prawa Autorskiego. Jego tematem była dyskusja nad reformą europejskiego prawa autorskiego. Inicjatywa związana jest z ogłoszeniem przez Komisję Europejską w grudniu 2013 roku konsultacji społecznych w tej sprawie. Na przełomie 2013 i 2014 roku ministerstwo kultury – k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Wydarzenia

Nagrody

S

ieć Empik, największy stacjonarny sprzedawca detaliczny na rynku książki wręczył swoje doroczne nagrody dla najlepiej sprzedających się produktów kulturalnych w 2013 roku. Tym razem Bestsellery Empiku przyznano w 17 kategoriach, z których siedem dedykowanych było książkom. W kategorii „literatura obca” nagrodzono „Nowe oblicze Greya” E.L. James (Wydawnictwo Sonia Draga), w kategorii „literatura polska” zwyciężył „Bezcenny” Zygmunta Miłoszewskiego (W.A.B.), w kategorii „biografia i literatura faktu” – „Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granice śmierci i odkrył Niebo” Ebena Alexandra (Znak), w kategorii „poradniki” – „Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską” Ewy Chodakowskiej i Lefterisa Kavoukisa (K. E. Liber), w kategorii „poezja” – „Chwasty polskie. Klasyka erotyki” w wyborze Daniela Olbrychskiego i z ilustracjami Franciszka Starowieyskiego (Wydawnictwo Erotica – imprint W.A.B.), w kategorii „książki dla dzieci” zwyciężyła „Violetta. Sekretnik” (Ameet), a w kategorii „fantastyka” – „Sezon burz. Wiedźmin” Andrzeja Sapkowskiego (Supernowa/Nowa). Tegorocznym laureatem miesięcznika „Nowe Książki” został prof. Bohdan Cywiński, którego wyróżniono za publikację „Szańce kultur. Szkice z dziejów narodów Europy Wschodniej”. Książka ukazała się w koedycji Wydawnictwa Trio i Centrum Europejskiego Natolin. Laureatem literackiego Paszportu „Polityki” za rok 2013 został Ziemowit Szczerek, autor wydanej nakładem Korporacji Ha!art książki „Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian”.

Personalia

P

od koniec stycznia doszło do zmiany na stanowisku przewodniczącego Sekcji Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki. Funkcję sprawowaną do tej pory przez Piotra Marciszuka objął Jarosław Matuszewski z Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych. Z powodów osobistych z pracą w zarządzie Wydawnictwa Szkolnego PWN pożegnała się Anna Danylczenko. W związku z tą decyzją, obecnie zarząd spółki działa w trzyosobowym b i b l i o t e k a

a n a l i z

Rozmowa ze Zbigniewem Żbikowskim, autorem powieści „Transprussia”

Wymyślony skarb i autentyczne lotnisko – Z okładki powieści wynika, że nie jest to czysta kreacja… – Historię pierwowzorów Fridy i Janka znałem od lat, w wersji, powiedziałbym, „ludowej”, jako nieco sentymentalną opowieść o beznadziejnej miłości w czasach nazistowskiej pogardy, i długo nie wiedziałem, jak ją spożytkować literacko, a miałem na to zawsze wielką ochotę. Dopiero gdy w materiałach historycznych wyczytałem, że oboje byli zaangażowani w działalność wywiadu AK, ujrzałem ten dramatyczny związek w nowym świetle. Także inne postacie i wydarzenia z powieści mają swój początek w rzeczywistości, pozmieniałem jedynie nazwiska bohaterów, czasami nieznacznie, jak na przykład landrata Rypina czy proboszcza rypińskiej parafii ewangelickiej. No i wymyśliłem dialogi. – Czy pod Rypinem rzeczywiście Niemcy zbudowali lotnisko? – Owszem. Było przeznaczone dla jednej z formacji I Dywizji Hermann Göring. Jego rola miała z czasem wzrosnąć, przez moment istniał nawet plan formowania tam kolejnej dywizji HG; na przeszkodzie temu stanęła zimowa ofensywa Armii Czerwonej. Przy okazji taka ciekawostka: jeden z dowódców rypińskiej placówki został w ostatnich dniach wojny dowódcą obrony Berlina. W pewnym okresie placówka ta znalazła się wśród lotnisk zapasowych jednego ze śląskich obiektów Luftwaffe, obecnie w granicach Katowic, gdzie rzeczywiście robiono próby z nową bronią – i to mnie zainspirowało do nadania w powieści podobnej funkcji obiektowi rypińskiemu. – Niemieckie nazewnictwo miejscowości stosowane w książce może czytelnikom sprawić kłopoty topograficzno-lokalizacyjne… – Nazwy miejscowości pojawiają się przede wszystkim w dialogach. Starałem się tu być konsekwentny. Kiedy rozmawiają Niemcy, używają – z nielicznymi wyjątkami – nazw niemieckich, Polacy zaś polskich. Stąd obok Rypina pojawia się Rippin, obok Obórek Treuengrund itd. Nie robiłem przypisów i objaśnień przyporządkowujących nazwy niemieckie polskim (typu Bromberg=Bydgoszcz, Strasburg=Brodnica), bo to powieść, nie źródło historyczne. Jeśli ktoś naprawdę chce się dowiedzieć, co to za polskie wsie czy miasta pojawiają się w książce, wystarczy wpisać ich nazwy w Google. – Skarb Rakowskich i Gardecha dodają książce elementów baśniowych – te postacie to wytwór autorskiej wyobraźni? – Nie do końca. Zarówno hrabiostwo Rakowscy, jak i czarownica Gardecha to twórcze rozwinięcie postaci autentycznych. Zwłaszcza Rakowscy, właściciele powieściowych majątków Lipiany oraz Gorlice na ówczesnym pruskim Powiślu, skąd zostali przez hitlerowskie władze usunięci. Ich pojmanie, a później okrutnie zadana śmierć, nastąpiły w takich okolicznościach, jak te opisane w książce. Gardecha z kolei została przeze mnie mocno „podkręcona”, a ulepiłem ją na podstawie opowieści o pewnej wieśniaczce z tego terenu, posiadającej dar jasnowidzenia i umiejętność przepowiadania przyszłości, a także np. hipnotyzowania ludzi i zwierząt. Jej przepowiednie w niejednym przypadku po latach okazały się trafne. Całkowicie wymyślony przeze mnie jest tylko tzw. skarb Rakowskich, ale pełni on w powieści rolę tyleż ubarwiającą i lepiącą akcję, co symboliczną. Rozmawiał Tomasz Zb. Z apert fot. Maria Żbikowska-Cieśla

jako odpowiedzialne za przygotowanie stanowiska polskiego rządu w tej sprawie – zorganizowało własne konsultacje społeczne. Ich finałem była debata w ramach kolejnej edycji forum. Jego uczestnicy zastanawiali się m.in., zgodnie z treścią pytań skierowanych do konsultacji przez komisję, nad zasadnością wprowadzenia jednolitej europejskiej ochrony, pożądanym okresem ochrony oraz prawem do niezbywalnego wynagrodzenia dla twórców i artystów wykonawców za korzystanie z utworów audiowizualnych w internecie czy prawny charakter tzw. „linkowania”. Ponadto dyskutowano nad sensownością wprowadzenia na szczeblu unijnym systemu rejestracji utworów oraz kwestią harmonizacji przepisów dotyczących dozwolonego użytku. (pw)

składzie: Dorota Twarowska – prezes zarządu, Lidia Banach i Rafał Smolnicki.

Zmarli

D

nia 20 stycznia w Warszawie zmarł Tadeusz Hussak, senior polskiego księgarstwa i honorowy prezes Stowarzyszenia Księgarzy Polskich. Jego pogrzeb odbył się 28 stycznia. Pod koniec grudnia odeszła Anna Poppek, dziennikarka i publicystka, autorka p r z e d s t a w i a

lub współautorka wielu artykułów i publikacji, w tym zbioru wywiadów z ważnymi osobistościami III RP „Szaszłyk po polsku” (BGW), wywiadów ze Zbigniewem Herbertem „Herbert nieznany. Rozmowy” (Zeszyty Literackie) czy zbioru wywiadów z wybitnymi postaciami polskiego Kościoła katolickiego „Mój ulubiony święty” (G+J Książki), a także „Obrączki. Opowieść o rodzinie Marii i Lecha Kaczyńskich (G+J Książki)”.

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4

11


Książki Roku 2013

fot. Maria Czarnocka

Książka Roku 2013

Książka Roku 2013

„Wielka księga patriotów polskich” (Wydawnictwo Biały Kruk)

„Legion” Elżbiety Cherezińskiej (Wydawnictwo Zysk i S-ka)

Jolanta Kochniarczyk (Biały Kruk) i Piotr Dobrołęcki

Elżbieta Cherezińska i Tadeusz Zysk

Książka Roku 2013

Książka Roku 2013

„Ostatnie rozdanie” Wiesława Myśliwskiego (Znak)

„Ludzka rzecz” Pawła Potoroczyna (W.A.B.)

Wiesław Myśliwski

Paweł Potoroczyn

12

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Książka Roku 2013

2013

„Obłęd ’44” Piotra Zychowicza (Dom Wydawniczy Rebis)

Wydarzenie Roku 2013

Wydawnictwu Egmont Polska za rozmach i efektywność proczytelniczej akcji „Czytam sobie”

Tomasz Szponder (Rebis), Piotr Dobrołęcki i Piotr Zychowicz

Książka Roku 2013

Paweł Kozber (Platforma Dystrybucyjna Wydawnictw), Beata Lewandowska-Kaftan (Egmont Polska) i Krystyna Babińska (International Paper)

„Za żelazną kurtyną” Anne Applebaum (Agora i Świat Książki)

Nagroda Specjalna za Najlepszą Publicystykę

Wydawnictwo Biały Kruk za publikację „Oburzeni”

Marianna Okuniewska (Książnica Polska), Małgorzata Skoworońska (Agora), Daria Kielan (Świat Książki), Barbara Gadomska i Piotr Dobrołęcki Jolanta Kochniarczyk, Jan Pospieszalski, Wojciech Reszczyński, Krzysztof Masłoń i Piotr Gliński

Wydawca Roku 2013

Wydawnictwo G+J Książki (teraz Burda Książki) „za mistrzowską umiejętność

Dziękujemy za udzielone wsparcie i pomoc

w organizacji gali wręczenia nagród firmom:

inicjowania wydarzeń edytorskich przekładających się na sukces biznesowy”

Iga Rembiszewska, Sonia Draga i Łukasz Gołębiewski

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4

13


Bestsellery

Książki lutego

Popkultura czy popizm W powieści Dana Browna „Inferno” genetyka doprowadza do tego, że jedna trzecia populacji może stać się bezpłodna. Po to, by zapobiec przeludnieniu się naszego globu, a tym samym położyć tamę wszechświatowemu kryzysowi. Dość to wszystko upiorne i choć – jakże by inaczej – autor relatywizuje co tylko może, w którymś miejscu padają jednak najważniejsze słowa tej książki: „Wolałabym, aby nikt nie grzebał na ślepo w genomie człowieka. Gdyby nawet udało się stworzyć coś, co dawałoby szanse na cofnięcie zmian, można by przypadkiem zainfekować całą ludzkość czymś nieporównanie groźniejszym”.

1

Andrzej Sapkowski „Sezon burz” – wiedźmińskiej historii, jak podpowiada wydawca, rzecz osobna. Malkontenci kręcą nosem, ale oni zawsze mają coś za złe. A pisarz żyć z czegoś musi.

2

„Wołanie kukułki” Roberta Galbraitha poprzedza motto z rzymskiego poety Lucjusza Akcjusza: „Nieszczęśliwy ten, którego sława rozsławia jego nieszczęścia”.

3

Małgorzata Rozenek czyli autorka „Perfekcyjnej pani domu. Poradnika” romansuje – jak donosi fakt.pl – z Radosławem Majdanem, niegdyś bramkarzem reprezentacji Polski, ex-partnerem Dody. Tym samym obsadziła się już na dobre w roli celebrytki. Ale co to ma wspólnego z tematem jej książki i z książkami w ogóle? Ależ nic, poza tym, że z rankingów bestsellerów znikają nazwiska pisarzy, od celebrytów za to roi się.

4

Anna Ficner-Ogonowska „Szczęście w cichą noc” – zima w tym roku opóźniona, to i o wigilii czytelnicy rozmarzają się jeszcze w styczniu.

5

Książka Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza „Resortowe dzieci. Media” wzbudziła niebywałe emocje, wywołała liczne polemiki i to wszystko pomogło w jej sprzedaży. A książka ma swoje braki, które już zostały wytknięte, podobnie jak niedopracowania czy zwykłe niechlujstwa, co jednak nie zmienia podstawowego faktu, że była bardzo potrzebna. Czytelników, radiosłuchaczy, a zwłaszcza telewidzów interesuje bowiem, skąd się wzięli ci wszyscy mędrcy, którzy codziennie pouczają ich jak żyć, którzy wszystko wiedzą lepiej, a puszą się w wyleniałe piórka niczym w gronostaje.

6

14

b i b l i o t e k a

Notowania bohatera książki Małgorzaty Tusk „Między nami” ostro dołują, w przeciwieństwie do książki jego żony.

w porządku” brzmi: różaniec czy smartfon?

Łukasz Maciejewski w wywiadzierzece z Danutą Stenką „Flirtując z życiem” wylicza, że jego rozmówczyni zagrała w 113 filmach fabularnych, teatrach telewizji, serialach i etiudach szkolnych. Aktorka odpowiada: „Boże, nie pamiętam, byłabym w stanie wymienić dwadzieścia, góra trzydzieści tytułów. Mam wrażenie, że co najwyżej raz na rok dostawałam jakąś wartościową propozycję z kina czy z telewizji. Reszta to wypełniacze czasu, występy gościnne, epizodziki, które nie zapadają w pamięć. Takie jest życie komedianta, na dobrą rolę czeka się często miesiącami, latami, chodząc codziennie do pracy. Miałam szczęście, bo można się w ogóle nie doczekać”.

baszek, Artura Andrusa i Wojciecha Karolaka „Boks na Ptaku, czyli każdy szczyt ma swój Czubaszek i Karolak” pochodzą – zapewnia współautor dzieła, Artur Andrus – „z cudem odnalezionej w »piwnicy«, wysmaganej wiatrem i wychłodzonej mrozem walizki leżącej wcześniej wśród kilkunastu kołpaków od opla”. Boję się pomyśleć, że w tej „piwnicy” znajdzie się coś jeszcze.

7

8

W pozytywnych opiniach o powieści Moniki Szwai „Anioł w kapeluszu” powtarza się osąd, że to powieść „mądra i lekka”. Może to znak, że recenzje z lektur zaczynać należy od podania gramatury użytego do produkcji książki papieru?

9

jednym z felietonów z książki Je10 W remy’ego Clarksona „Moje lata w Top Gear” znajdziemy zaskakujący wywód na temat prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu (temat w Polsce nad wyraz aktualny!). Otóż autor opowiada o tym, jak fatalne po wypiciu choćby małego kieliszka wina osiąga wyniki grając na zręcznościowym automacie imitującym jazdę po różnych trasach rajdowych. Staje się znacznie wolniejszy, ma spowolnione reakcje, nie ma więc najmniejszych wątpliwości, że alkohol wpływa, i to bardzo wyraźnie, na zdolność do prowadzenia samochodu. A jednak – powiada ów niepoprawny nie tylko politycznie felietonista – „doszedłem do wniosku, że powinno się pozwolić siadać za kółkiem nawet tym, którzy narąbali się tak, że nie są w stanie zapanować nad własnymi jelitami”. Dlaczego? Przeczytajcie „Moje lata w Top Gear”. Anna Ficner-Ogonowska „Alibi na szczęście” – z całą pewnością bestseller numer jeden ostatniego roku. Stała, wysoka sprzedaż.

11

z fundamentalnych kwestii pod12 Jedna jętych przez Szymona Hołownię i Marcina Prokopa w książce „Wszystko

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

Wszystkie teksty Marii Czubaszek 13 znajdujące się w książce Marii Czu-

książki Sławomira Cenckie14 Bohater wicza „Wałęsa. Człowiek z teczki” domaga się wstrzymania sprzedaży książki, rzekomo go szkalującej. Może warto więc przypomnieć, co ta sama „ofiara” mówiła o autorze książki cztery lata temu, nawiasem mówiąc, na schodach kościoła: „Jeśli chodzi o Cenckiewicza, to przypomnę, że jest on wnukiem ubeka, który strasznie gnębił Polaków. Takiego człowieka IPN dopuszcza do dokumentów? Należałoby się zastanowić, czy nie trzeba zmienić prawa w tej kwestii? A poza tym, gdyby prześledzić drogę życiową Cenckiewicza ubeka, to może wyjaśniłoby się, dlaczego jego wnuk jest taki, jaki jest”. O dziadku-ubeku historyk poinformował sam, jeszcze w 2005 roku na łamach tygodnika „Wprost”. Natomiast z „Drogi nadziei”, hagiografii wyprodukowanej pod imieniem i nazwiskiem Lecha Wałęsy, w żaden sposób nie dowiemy się, dlaczego nasz były prezydent „jest taki, jaki jest”. róż jest zniewalający. Pochy15 „Zapach lam się nad kwiatem o barwie burgunda, wtulam twarz między aksamitne płatki i przez długą chwilę rozkoszuję się aromatem nieporównywalnym z niczym innym. Tak cudownie może pachnieć tylko Rose Erotika”. A tak pisać może tylko Katarzyna Michalak w „Ogrodzie Kamili”. Kędziora w „Rzeczowo o mo16 Michał dzie męskiej” przypomina odwieczną prawdę, że „dobry, męski styl opiera się w dużej mierze na ubraniach klasycznych i ponadczasowych”. Czytelnik zdziwić się jednak może w trakcie lektury, bo okazuje się, że ten „ponadczasowy” ubiór, to m.in. biały t-shirt i granatowe dżinsy. Joanna Bator o bohaterce swojej powieści „Ciemno, prawie noc” powiada, że jest w niej „to, co najbardziej

17

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Bestsellery Bestsellery „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”

luty 2014 Miejsce Liczba w poprzednim notowań Poz. notowaniu na liście

Tytuł

Autor

Wydawnictwo

ISBN

1

2

5

Inferno

Dan Brown

Sonia Draga

978-83-7508-712-3

422

2

1

3

Sezon burz

Andrzej Sapkowski

SuperNOWA

978-83-7578-059-8

411

Wydawnictwo Dolnośląskie

978-83-271-5073-8

392

Liczba punktów

3

12

2

Wołanie kukułki

Robert Galbraith (J.K. Rowling)

4

8

2

Perfekcyna Pani Domu. Poradnik

Małgorzata Rozenek

Pascal

978-83-7642-233-6

367

5

3

3

Szczęście w cichą noc

Anna Ficner-Ogonowska

Znak

978-83-240-2793-4

353

Resortowe dzieci. Media

Dorota Kania, Jerzy Targalski, Maciej Marosz

Fronda

978-83-640-9509-2

334

6

nowość

7

5

2

Między nami

Małgorzata Tusk

Znak

978-83-240-2857-3

324

8

7

2

Flirtując z życiem

Danuta Stenka, Łukasz Maciejewski

Znak

978-83-240-2468-1

228

9

4

3

Anioł w kapeluszu

Monika Szwaja

Sol

978-83-62405-28-2

226

10

9

2

Moje lata w Top Gear

Jeremy Clarkson

Insignis Media

978-83-63944-20-9

209

12

Alibi na szczeście

Anna Ficner-Ogonowska

Znak

978-83-240-2247-2

199

11 12

11

2

Wszystko w porządku

Szymon Hołownia, Marcin Prokop

Znak

978-83-240-2789-7

190

Maria Czubaszek, Artur Andrus, Wojciech Karolak

Prószyński Media

978-83-7839-625-3

187

Sławomir Cenckiewicz

Wydawnictwo Zysk i S-ka 978-83-7785-356-6

173

13

6

3

Boks na Ptaku, czyli każdy szczyt ma swój Czubaszek i Karolak

14

13

3

Wałęsa. Człowiek z teczki

15

26

16 17

2

Ogród Kamili

Katarzyna Michalak

Znak

978-83-240-2477-3

170

Rzeczowo o modzie męskiej

Michał Kędziora

Sine Qua Non

978-83-7924-112-5

152

3

Ciemno, prawie noc

Joanna Bator

W.A.B.

978-83-280-0831-1

138

9

Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską

Ewa Chodakowska, Lefteris Kavoukis

K.E. Liber

978-83-60215-99-9

129

nowość 19

18 19

10

3

Matka Papieża

Milena Kindziuk

Znak

978-83-240-2772-9

126

20

15

3

Policja

Jo Nesbø

Wydawnictwo Dolnośląskie

978-83-245-9406-1

125

21 22

nowość 22

23

Egmont Polska

978-83-237-6116-7

124

Stephen King

Prószyński Media

978-83-7839-618-5

123

nowość

Drugi dziennik

Jerzy Pilch

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-05282-2

121

Carska manierka

Andrzej Pilipiuk

Fabryka Słów

978-83-7574-905-2

118

25

nowość

Anioły jedzą trzy razy dziennie

Grażyna Jagielska

Znak

978-83-240-2870-2

115

26

nowość

15 minut w kuchni

Jamie Oliver

Bongo Media

978-83-63944-19-3

113

27

17

Dorota Świątkowska

Doktor Sen

14

2

2

Zezia, Giler i Oczak

Agnieszka Chylińska

Pascal

978-83-7642-237-4

111

28

4

Pyszne 25

Anna Starmach

Znak

978-83-240-2390-5

110

29

nowość

Moje odchudzanie

Konrad Gaca

Czelej

978-83-7563-111-1

94

30

nowość

Zamień chemię na jedzenie

Julia Bator

Znak

978-83-240-2045-4

89

Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2014

24

Moje wypieki i desery

4

Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, magazynie „Literadar”, w serwisie swiatczytelnikow.pl oraz prezentowana w programie „Xsięgarnia” emitowanym w TVN24.

Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 300 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, regionalnych Domach Książki. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4

15


Bestsellery wyalienowane, samotne i twarde. Pewnie mogłabym się taka stać. Może gdybym nie była kochana. Albo gdybym skupiła się na karierze w jakiejś korporacji. Zapewne bywam jak ona, kiedy mam ideę i się na coś uprę. Ale jestem też hedonistyczna, zmysłowa, beztroska, nieobliczalna”. Urocza pisarka, nieprawdaż?

dawno opublikowanej powieści Pilcha „Wiele demonów” zdumiewa – swoją płytkością, mędrkowatością i najzwyklejszym nudziarstwem. Dobrze byłoby, gdyby autor w swej memuarystycznej twórczości zastosował trzy tylko zasady warte zastosowania przy pisaniu dzienników. Zasady znane zapewne choćby Stefanowi Kisielewskiemu: nie mantykuj, nie przynudzaj, nie mendź.

Wiarygodność poradnika Ew y 18 Chodakowskiej i Lefterisa Kavoukisa „Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską” powinna ulec minimalizacji po tym, jak na zdjęciach autorki i bohaterki książki doszukano się implantów, dzięki którym słynna trenerka powiększyła sobie piersi. Jak w tym kontekście brzmi głoszone przez nią hasło: „Czuj się dobrze we własnym ciele”, skoro sama – jak widać – lepiej czuje się w cudzym? Zbliżająca się kanonizacja Jana Pawła II (27 kwietnia) sprzyja promocji takich książek jak „Matka Papieża” Mileny Kindziuk. To dobrze, bo praca ciekawa i ujawniająca wiele nieznanych wcześniej (a przynajmniej szerzej) spraw i przybliżająca postać matki Karola Wotyły.

19

W powieści „Policja”, którą napisał 20 popularny norweski autor Jo Nesbø, natrafiamy na następujący fragment odnoszący się do służby zdrowia w tym skandynawskim kraju: „Podczas budowy Szpitala Centralnego Norwegowie wyjątkowo patrzyli w przyszłość, świadomi tego, że będzie nas więcej, będziemy starsi, bardziej chorzy i bardziej wymagający. Myśleli dalekowzrocznie, tak jak Niemcy budujący swoje autostrady, a Szwedzi lotniska. Ale czy nieliczni kierowcy mknący przez niemiecką wieś w samotnym majestacie betonowych mastodontów w latach trzydziestych albo szwedzcy pasażerowie przemierzający ogromne hale na lotnisku Arlanda w latach sześćdziesiątych też uważali, że tam straszy?”. My tego problemu nie znamy; jeśli cokolwiek straszy w polskich szpitalach, to minister Arłukowicz.

21

Dorota Świątkowska „Moje wypieki i desery” – i wszystko jasne.

King ostatnimi czasy bardzo 22 Stephen się uaktywnił. Najpierw był „Joyland”, potem kontynuacja „Lśnienia” czyli „Doktor Sen”. Co nas czeka w tym roku? Łabędzi śpiew dawnego mistrza literatury grozy czy coś, czym King dowiedzie, że rzeczywiście jest królem. W swoim gatunku, rzecz jasna. Jerzy Pilch w „Drugim dzienniku” 23 formułuje pięć „kardynalnych reguł”, jak nie należy pisać dziennika. Jedna z nich jest nawet ciekawa: „bądź ostrożny w ujawnianiu nałogów, nawet jeżeli są niewinne”. Niemniej „Drugi dziennik” w kontekście nie16

b i b l i o t e k a

opowiadań składających się na 24 Osiem „Carską manierkę” Andrzeja Pilipiuka przypomina, że autor z wykształcenia jest archeologiem. I, jak na przedstawiciela tej nauki przystało, dogrzebuje się w historii – zarówno realnej jak fantastycznej – spraw jeśli nie fascynujących, to na pewno ciekawych. Gdyby jeszcze pisarz potrafił opowiadać o nich w sposób bardziej finezyjny!

nią w łazience i nie należy tam chodzić. Kiedy zabierała ją tam siostra, krzyki Karoliny dobiegały aż na korytarz. Karolina w chwilach niebezpiecznych używała słów, których nauczyła się na oddziale: »Ty kurwo jebana! – krzyczała. – Zabieraj ten szampon! Spierdalaj z tym, głąbie!«. Była na oddziale bardzo długo, Julia powiedziała, że była tu już, kiedy przyszła ona, a przecież ona przyszła wczesną wiosną. – Anioły tak mają – powiedziała Karolinka tego dnia, kiedy patrzyłyśmy na rzekę o świcie, czekając, aż przywiozą wózek ze śniadaniem”. ochotę na linguine z krewetka26 Masz mi z sycylijską sałatką z fenkułu? Nie, to nie czytaj Jamie Olivera „15 minut w kuchni”, bo i po co?

Grażyny Jagielskiej „Anioły jedzą Chylińska, autorka książ25 trzy 27 Agnieszka razy dziennie” to mocna i niełaki „Zezia, Giler i Oczak”, w wywiatwa w lekturze książka, opowiadająca o 147 dniach spędzonych w psychiatryku. Niech poświadczy o tym ta historia: „Karolinka, kiedy już zaczęła mówić, w swoim trzydziestym, może czterdziestym tygodniu, twierdziła, że jest aniołem, wie to od mamy. Mama jej o tym powiedziała, kiedy Karolinka skończyła dwanaście lat i po raz pierwszy poszła do szpitala psychiatrycznego. Było to dawno temu. – Jestem aniołem – powiedziała któregoś dnia, kiedy siedziałyśmy z Julią przy oknie, patrząc, jak nad wodą zbiera się świt. Rozpoczynałyśmy tego dnia dyżur w kuchni i Julia chciała być gotowa bardzo wcześnie, już o północy. – Dlatego nie wracam do domu – wyjaśniła Karolinka rzeczowym tonem. – Anioły nie wracają do swoich domów. – Są potrzebne gdzie indziej – potwierdziła Julia. (…) – Jestem potrzebna gdzie indziej, dlatego nigdy nie wracam do domu. – Cieszyła się tym zdaniem jakiś czas, drżąc na całym ciele jak napięta struna, prawie zupełnie szczęśliwa. Nie wiem, czy Karolinka miała kogoś bliskiego, ale nie była zupełnie pozbawiona rodziny. Jej siostra pracowała na dwóch etatach i była samotną matką, ale przychodziła do Karolinki co trzeci dzień, aby umyć jej włosy – jako anioł Karolinka nie uznawała wypróżniania się, a także mycia i jedzenia. Chyba więc nie można było powiedzieć, że była porzucona, nawet jeżeli nie wracała ze szpitala do domu na stałe. Po wypisie przebywała w domu kilka dni albo od razu jechała do innego szpitala. Karolina chyba nie lubiła wizyt siostry, choć często o nich mówiła. Uważała, że mycie włosów jest jeszcze bardziej niebezpieczne niż jedzenie i ruch, i starała się tego unikać. Była pewna, że ta wielka siła wywołująca rozwój najłatwiej zawładnie

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

dzie objaśniającym edycję jej poprzedniego dzieła – „Zezia i Giler” powiedziała: „Od momentu, kiedy mam dzieci, zakończył się dla mnie bezpowrotnie etap »dorosłego« patrzenia na rzeczywistość. Przyglądam się jej znowu podobnie jak 30 lat temu, kiedy miałam 6 lat. I to jest piękne, kiedy przypominam sobie tamtą siebie, dochodzę do wniosku, że byłam najmądrzejszą dziewczynką pod słońcem, a to, co wtedy widziałam swoimi oczami, było najpiękniejsze i najbardziej prawdziwe”. Nowa książka – mimo wszystko – pozwala wierzyć, że tak się dzieje naprawdę. Anna Starmach w książce „Pyszne 28 25” pokazuje, jak w 25 minut przygotować znakomite danie i to za zaledwie 25 złotych. Sądzę, że nie brak w naszym pięknym kraju ludzi, którzy smakowitą potrawę wyczarują i za dwa i pół złotego. W dwie i pół minuty, a nawet krócej. Na przykład, bierze się kawałek chleba, smaruje smalcem i, kto wie, chyba i na szczyptę soli wystarczy. Do wszystkich mądrych rad zawar29 tych w książce żywieniowego specjalisty, Konrada Gacy „Moje odchudzanie” dodałbym jeszcze jedną: nie czytać książek poświęconych jedzeniu (żarciu). Tylko w tym wydaniu naszego rankingu jest ich – poza pozycją Gacy – cztery. Bator w „Zamień chemię na je30 Julita dzenie” dotyka istotnej kwestii: niesłychanego rozprzestrzenienia się wśród dzieci ADHD. Autorka podpowiada zrozpaczonym rodzicom: zwracajcie uwagę na to, czym karmicie swoje pociechy. Czystą żywą chemią, od której do ADHD wiedzie prosta droga! R anking sporządziła Ewa Tenderenda-Ożóg Komentarz Krzysztof Masłoń

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4



Diarystyczna żenada-żenad KRZYSZTOF MASŁOŃ Rzecz o dziennikach

P

rzed nie tak znów zamierzchłymi laty, publikacja jakichkolwiek

Marnym usprawiedliwieniem dla pisarzy usiłujących zerwać z napitkami rozwe-

tego autora, z których chyba nie do końca zdaje sobie sprawę. No ale, jak widać,

dzienników stawała się wydarze-

selającymi nasz żywot na tym ziemskim łez padole jest fakt, że nie mogli znać praw rządzących pisaniem dzienników sformułowanych ostatnio przez Jerzego Pilcha. Jest tych praw pięć, a drugie z nich mówi: „Jeśli twój dziennik nie jest »Dziennikiem nałogowca«, bądź ostrożny w ujawnianiu nałogów, nawet jeśli są niewinne. Nałogi (nawet niewinne) zmieniają proporcje, rozpychają się, zajmują znacznie więcej miejsca, niż

wolał ulec niepohamowanej pokusie próżności. I spisał dzienniki – niepotrzebne nikomu. Wygląda zatem na to, że co innego znać zasady, które należy przestrzegać przy pisaniu dzienników (a nawet te za-

niem, jeśli nie literackim, to przynajmniej towarzyskim. Dość powszechnie uważano również, że każdy taki dziennik stawał się istotnym faktem politycznym. W dobie cenzury oczywiste było bowiem, że do dzienników trafiały te zapiski diarystów, które nie miały szans na zaistnienie w legalnie wydawanych i dystrybuowanych książkach. Oczywiście, jednym pisarzom wolno było więcej (Jerzy Putrament), innym mniej („łże-dzienniki” Tadeusza Konwickiego), a jeszcze inni o publikacji swych dzienników mogli jedynie marzyć. Toteż pisali je raczej do szuflady niż z myślą o konkretnym czytelniku. Po cenzurze, na szczęście, pozostały jedynie bynajmniej nie sentymentalne wspomnienia, a w związku z tym dzien-

im przeznaczono – prawdę powiedziawszy, zżerają wszystko dokoła. Grass jest żarłokiem i ten (niewinny?) nałóg rządzi dziennikiem; książka w zamiarach polityczna o mały figiel nie jest książką kucharską”.

Niepohamowana pokusa próżności Pilch, całkiem niedawno popisawszy się bardzo dobrą powieścią „Wiele de-

ników przybywa. I tych spisywanych dawno temu a wydanych dopiero teraz, ale

monów”, wspomniane zasady pisania dzienników zawarł w „Drugim dzienni-

i tych powstałych – jak okazuje się – ledwie wczoraj. Niestety, większość z nich rozczarowuje, i to bardzo. A niekiedy cho-

ku”, spisanym między 21 czerwca 2012 a 20 czerwca 2013 roku. O żadnym dystansie czasowym nie można więc mó-

dzi o bardzo duże nazwiska. Kto by się, na przykład, spodziewał, że

wić. Prędzej wyobraziłbym sobie scenę, w której towarzysze sztuki drukarskiej

tak w swoich memuarach nudzić będzie nie tylko Teodor Parnicki, ale – o zgrozo! – Sławomir Mrożek. Tymczasem obaj skupili się na tym, by czytającej ludzko-

zabierają wydruki z Pilchowej drukarki i w pędzie rzucają je – bez czytania, bo po co – na stosowne maszyny.

ści składać regularnie raporty z informacjami, ile to im – dzielnym chłopakom! – udawało się powstrzymać od alkoholu. Bardzo to może ciekawe, tyle że nie wiem dla kogo.

18

b i b l i o t e k a

Nieudany wyrób Jerzego Pilcha oklejony banderolą „Drugi dziennik” rozczarowuje tym bardziej, że widoczna w nim – podobnie jak we wspomnianej i pochwalonej powieści – eschatologiczna perspektywa, wskazuje na możliwości tkwiące w prozie

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

sady formułować), co innego zaś do tych zasad stosować się. Co do mnie, to ograniczyłbym owe dobre rady do najważniejszego przykazania: nie nudź, żadną miarą nie nudź. I jednej przestrogi: zastanów się, czy aby na pewno musisz zostawiać swoje złote myśli dla potomnych w postaci dzienników właśnie. Czy rzeczywiście

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


masz coś czytelnikom do powiedzenia i to takiego, czego z rozmaitych przyczyn,

znacznie mniej złudzeń, więc podniecenie

z cenzuralnymi włącznie, nie mógłbyś zamieścić w powieści, noweli, wierszu,

raźniejszości zdecydowanie mi się wymyka. Wystarczy dotknąć policzka: rośnie szczecina, czas mija. To, że zapiszę tych kilka zdań, to wykręt: że niby utrwalam

mniejsze. Ale prawdziwe smakowanie te-

w czymkolwiek zresztą, byle nie w dzienniku zakładającym z góry wyjątkowy związek piszącego z czytającym. Najlepiej –

coś. Guzik”.

jakimś późnym wnukiem, bo doraźność – taka jak Pilchowa – wyjątkowość wyklucza.

A, swoją drogą, pierwsza z Pilchowych zasad odnośnie do pisania dzienników brzmi: „Nie komentuj w dzienniku własnej twórczości, nie snuj planów twórczych, to

To, oczywiście, jeszcze nie jest grzech śmiertelny. Mieliśmy w końcu kiedyś

zawsze wygląda żenująco, zawsze wycho-

„Dziennik pisany nocą” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, powstający z miesiąca na miesiąc, którym zaczytywaliśmy się

dzi, że traktujesz siebie zbyt poważnie. Gombrowicz pisał o obecnym w wyborze pisarskiej profesji, trudnym do uniesienia aspirowaniu do wyższości; babrząc się

– w „Kulturze”, a później, już trochę siłą rozpędu, w „Plusie Minusie”. Tam jednak wyjątkowość powodowała żelazna kurtyna i to, że Herlingowy dziennik powstawał w Neapolu, a publikowany był w MaisonLaffitte. Dziennik z Hożej jawi się w tym kontekście jakby przaśnie. No dobrze, ktoś powie, a „Dzienniki” Marii Dąbrowskiej, Zofii Nałkowskiej czy Stefana Kisielewskiego powstawały niby gdzie – na Księżycu? Zwróćmy jednak uwagę, kiedy dopiero zostały wydrukowane. A pisane były nie po to, by spodobać się czytelnikowi, często aż za dobrze znanemu z imienia i nazwiska.

publicznie we własnym pisaniu, aspirujesz do roli, bo ja wiem, maga słowa – żenada żenad”.

Czy kolega jest Krzysiek?

Inny memuarysta, którego trzeci tom „Dziennika”, z lat 1964-1972 ukazał się właśnie czyli Jan Józef Szczepański,

On nie służy literaturze, on nad nią panuje i nią się bawi. Bardzo płodny stosunek”. Osobiście, z twórczości Gombrowicza bardziej cenię „Trans-Atlantyk” czy „Ferdydurke”, egotyzm autora jest bowiem w jego „Dzienniku” nie do wytrzymania. Jasne, że bluźnię, ale nieustające windowanie prozy autora „Opętania” na wysokość Himalajów znużyć może nawet kogoś znacznie bardziej cierpliwego ode mnie. Szczepański to był jednak kawał pisarskiego majstra. I, co stwierdzam z satysfakcją, mocno krytycznego w stosunku do tego, co robił. Krytycyzm ten ujawniał się

wcześniej bo 5 sierpnia 1957 roku zapisał w swoim, wtedy prowadzonym od ro-

u niego już za młodu. 20 maja 1947 roku zapisał: „Nie potrafiłem wytrzymać.

ku dzienniku: „Czytam dziennik Gombrowicza i widzę coraz wyraźniej swoje braki w tym lustrze. Rzecz w tym, że nigdy nie wiem, jak samego siebie podać. Właści-

Dziś postanowiłem sobie próżnować cały dzień bez wykrętów. I nie umiem. Nie umiem tego robić szczerze. Zawsze jakiś pozór zajęcia, jak chociażby ta notatka.

wie pisząc, wstydzę się siebie, próbuję

Nie powinienem dziś nic pisać. Czytałem,

być inteligentniejszy, niż jestem, staję na palcach i dlatego stoję niepewnie. Gombrowicz posiadł wielki sekret: eksploatuje własne niedoskonałości, nieustannie de-

włóczyłem się po lesie i ani na chwilę nie udało mi się zapomnieć, że czas płynie. Złapałem ze dwa czy trzy momenty tego jakiegoś uciszenia i przyjemnego zacieka-

maskuje siebie i w ten sposób przezwycięża. Jest pod wielu względami »nie-

wienia własnym towarzystwem, przypominające podobne stany trafiające mi się

dopieszczony« lecz właśnie w tym widzi kopalnię psychologicznych i filozoficznych odkryć. I uważa swoją osobę za rzecz cie-

dość często w czasach chłopięcych. Ale już wiem, na czym to polegało dawniej: na trochę tajemniczym, trochę nieśmia-

kawszą i cenniejszą niż swoją literaturę.

łym oczekiwaniu przyszłości. Teraz mam

Wystarczy dotknąć policzka

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

O „Dziennikach” Agnieszki Osieckiej, których ukazało się, jak dotąd, dopiero jedno tomiszcze, trudno powiedzieć coś sensownego poza tym, że w wynoszeniu ich wartości pod niebiosa przekroczono wszelkie miary przyzwoitości. Na Boga, to co zostało nam przedstawione do lektury, wyszło spod pióra nastoletniej uczennicy, w istocie dziecka, a następnie panieneczki, prawda – utalentowanej, ale jednak panieneczki.

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4

19


We wstępie do „Dzienników” literaturoznawca Andrzej Zieniewicz zwraca uwagę na to, że „Agnieszka pamiętnikarka ma niezwykłą intuicję, która prowadzi jej pióro, tak że w pisaniu jakieś ślady fabularne jednak się przecierają. Notuje gdzieś o wycieczce w góry, że dostrzegła na zboczu jakby »przeczucie śladu dróżki«. Takie właśnie ścieżki – nie-ścieżki da się odnaleźć, a przynajmniej odszukiwać w diariuszu, jako rodzaj nieświadomie czy półświadomie gromadzonych materiałów do przyszłej opowieści autobiograficznej, jeszcze ukrytej, jeszcze niewidocznej, bo zagrzebanej w wielosłowiu i doraźności dziennika. Chodzi o takie opowieści, które autorka jakby przeczuwa, ale których nie umiałaby – wtedy – zagospodarować w dyskursie »prozy fabularnej« tamtej teraźniejszości”. Papier jest cierpliwy i wszystko zniesie. Zatem wyobraźmy sobie, jaki potencjał tkwił w takim, na przykład, zapisie Agnieszki Osieckiej z 11 czerwca 1950 roku: „Wczoraj graliśmy z naszymi najgorszymi rywalkami – klasą Xc. Wygrałyśmy w stosunku 28:12. Grałam okropnie, psując ładne (chyba powinno być „łatwe” – przyp. K.M.) albo trochę tylko trudniejsze piłki. Nawet jeden serw popsułam! Byłam zła na siebie. W drugim secie już się trochę zrehabilitowałam, ale też nie byłam z siebie zadowolona. Po obiedzie byłyśmy z Mamą na mieście: u krawcowej i po kostium kąpielowy (czerwony i prześliczny). Wróciłam dopiero ok. 20-ej. Zarówno wczoraj, jak i dzisiaj pogoda jest bardzo brzydka. Wieje porywisty,

przystojnego chłopca na rowerze, w krótkich portkach i bluzie, który się mocno rozglądał. Pomyślałam sobie: »Panna go na dole szuka, a kawaler jej na górze« i odezwałam się: – Hm, przepraszam, czy kolega jest Krzysiek? – Tak. – I kolega umówił się z Elżbietą. – No tak i właśnie… – Właśnie jej rower nawalił, a ona pojechała szukać kolegi na moim. Niech teraz kolega szybko ją goni. – Zaraz ją złapię! – zawołał i wsiadłszy na rower z tragicznym gestem rycerskiego kochanka, który, aby ocalić swą Bogdankę, wpada do jaskini lwa, smoka, Ali Baby i dziesięciu rozbójników – pognał w świat, czyli w Paryską ulicę”. Może wystarczy. Autorka kreśląc te zdania nie miała jeszcze skończonych czternastu lat. I to tłumaczy wszystko, poza tym, że te dziewczyńskie „rewelacje” serwuje się nam jako ważną, wartościową literaturę.

Babranie się w swojej duszy Pewnie, że można jak literaturoznawcy spod znaku, dajmy na to „Krytyki Politycznej” Kisielowe dzienniki uznać za alkoholowe majaczenia, a memuarystykę Marii Dąbrowskiej za antysemickie wybryki. Tylko czym tę literaturę zastąpić? Pensjonarskimi zapiskami kreowanej na narodowego wieszcza Agnieszki Osieckiej, wyliczaniem przez Teodora Parnickiego czy Sławomira Mrożka, ile to już dni udało im się powstrzymać od bu-

i do własnego słowa. A tymczasem od tego słowa nic nie zależy. Bezsilność Greena wobec historii, zupełne desinteressement tym, co się dzieje (no, niezupełne, wie, co to jest linia Maginota i mówi, że wojsku niemieckiemu wszędzie w Europie towarzyszy nuda! – ładna nuda!) i ciągłe babranie się w swojej duszy, kolejne tracenie i odzyskiwanie wiary – a co mnie to do cholery obchodzi? Niech sobie wierzy albo nie wierzy, chędoży tych swoich chłopców – co zresztą Rogoziński starannie z polskiego przekładu usunął, a cenzura zapewne mu pomogła – jakoś nie mogę się tym przejąć. Mimo wszystko książka jest ładna, tylko gadatliwa. Tyle tylko, że kompletnie mnie rozczarowuje do pisa-

zimny, całkiem marcowy wiatr, od czasu do czasu spada ulewny deszcz, a czasami przez całe 5 sekund świeci słońce. Dzisiaj rano miałam jechać na rowery

rzących krew napitków (patrz uwagi Jerzego Pilcha odnośnie do nałogów), a nawet hamletyzowaniem Jana Józefa Szczepańskiego. Można, tylko po co i z jakim skutkiem?

z Elką K[Loską] i jej najdroższym Krzy-

W trzecim tomie „Dzienników” (z lat 1964-1980) Jarosław Iwaszkiewicz tak go

swoich myśli, uczuć i słów, aby je ocalać dla potomności w formie dziennika. Po co

ocenił: „Chyba nie ma on żadnej wagi ani literackiej, ani biograficznej. W tak nieinteresującej biografii jak moja (sic! – przyp.

ja robię to samo?”. No właśnie: po co? Z czym tu mamy do czynienia naprawdę? Z bufonadą, ko-

siem. Elka miała pecha: najpierw rower jej nawalił (dętka), a potem nie mogłyśmy na wale tego Krzysia znaleźć. Najpierw na nią czekał, potem gdzieś pojechał – jednym

nia, do prowadzenia dzienników. Jeszcze raz wydaje mi się oznaką potwornej pychy, przywiązywanie tak wielkiej wagi do

życzyłam Elce rower i pojechała Paryską na dół, bo myślała, że Krzysiek się z wału wrócił i tam na nią czeka. Nudziłam się trochę, stojąc tak na wietrze z jej ro-

K.M.) nie może on mieć żadnego znaczenia: nie jest odbiciem żadnych wahań ani

kieterią, megalomanią w czystej postaci, a może tym wszystkim i czymś jeszcze

zmagań. Nie jest także tańcem przed lustrem, jak to jest u Gide’a i u Greena. Zadziwiające jest to, jak wielkie znaczenie ci

– patologiczną wręcz chęcią zaczerniania papieru. Ale kiedy spod konterfektu pisarza ukazuje się światu oblicze grafomana,

werem, aż tu zobaczyłam jakiegoś dosyć

autorzy przywiązują do własnego istnienia

robi się już całkiem niefajnie.

słowem tragedia i rozpacz w kratkę. Po-

20

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Rozmowa numeru Rozmowa z Mariuszem Urbankiem, autorem książki „Tuwim. Wylękniony bluźnierca”

Katedra wiedzy niepotrzebnej

– Skandal artystyczny to połowa sukcesu. Ów slogan Oscara Wilde’a w przypadku Juliana Tuwima znalazł potwierdzenie w „Wiośnie”. – Specjaliście od PR, który potrafiłby wymyślić taką strategię marketingową, jaką była awantura wokół wiersza Tuwima „Wiosna”, dziś zapłaconoby pewnie każde pieniądze. O wierszu, rzeczywiście dalekim od duchowych uniesień i poetyckich wzruszeń, który ukazał się w niszowym uniwersyteckim piśmie, nagle zaczęli mówić wszyscy. Jedni oskarżali Tuwima o wyuzdanie, pornografię, deprawowanie studentek, inni bronili prawa artysty do ostrego postrzegania rzeczywistości, ale od tego momentu nazwisko Tuwim zaczęła kojarzyć cała Polska. Kiedy rok później opublikował debiutancki tomik wierszy „Czyhanie na Boga”, nie był postacią anonimową. – Był bardziej popularny, niż ceniony. Dowodem niewybranie go do Polskiej Akademii Literatury… – Nikt nie miał wątpliwości, że oto narodził się twórca na miarę Adama Mickiewicza, reformator polszczyzny, książę poetów, jak szybko zaczęto o nim pisać. A do Polskiej Akademii Literatury nie przyjmowano go z dwóch powodów – pierwszym było pochodzenie. Prasa Narodowej Demokracji odmawiała mu prawa do nazywania się poetą polskim, więc bano się, że odium „żydowskości” spadnie także na PAL. Ale nawet ci, którzy mówili o nim: Żyd, przyznawali – genialny poeta. A drugi powód, chyba b i b l i o t e k a

a n a l i z

fot. archiwum autora

– Po lekturze „Wylęknionego bluźniercy” wyłania się konterfekt werbalnego wirtuoza, ale zarazem osoby niezmiernie naiwnej… – Tuwim był prawdziwym poetą, a więc człowiekiem, który postrzega i opisuje świat emocjami. Trudno przykładać do kogoś takiego kryteria, wedle których oceniamy rzutkiego biznesmena, wyrafinowanego intelektualistę czy cynicznego polityka. W tym, co robił, był szczery, a czasem aż do bólu naiwny. Wirtuozem słowa był na pewno. Potrafił wydobyć z języka polskiego więcej niż ktokolwiek, używał słów nie tylko według tego, co znaczą, ale i tego, jak brzmią.

istotniejszy, to sukces i sława, którą Tuwim się cieszył. Przekonanie, że dzieła wybitne muszą być nudne, pokutowało i wtedy, i dziś. Żeby daleko nie szukać, wystarczy spojrzeć na listę laureatów literackiego Nobla. Ilu brakuje na niej pisarzy naprawdę wielkich, ale także powszechnie czytanych, a ilu jest takich, o których nikt nie będzie za dziesięć lat pamiętał. Z PAL było podobnie. Sporo nazwisk akademików (było ich piętnastu, po śmierci któregokolwiek sami decydowali, kto zajmie jego miejsce) mówi dziś cokolwiek wyłącznie literaturoznawcom.

– Międzywojenne teksty Tuwima o relacjach żydowsko-polskich bulwersują antysemityzmem… – To prawda, niektóre wiersze, jak „Żydzi” czy wspomnienia z Łodzi jego dzieciństwa, brzmią jawnie antysemicko. Tuwim używa w nich argumentów i języka z arsenału propagandy wymierzonej w Żydów, „czarnych, chytrych, brodatych, z obłąkanymi oczami”. Pisze o poczwarnej, charczącej mowie, o żargonie, o chałaciarzach, ale przecież nie pisze tak, żeby przypodobać się endekom z „Prosto z mostu” czy antysemitom z „Gazety Porannej 2 Grosze”; pip r z e d s t a w i a

sze, żeby wstrząsnąć. Wychowywał się w Łodzi z powieści Reymonta „Ziemia obiecana”, mieście wielokulturowym, w którym jednak Żydzi tworzyli odwrócone do kultury polskiej plecami enklawy. Uważał, że nie można żyć w obcym kraju, w obcej kulturze i nie znać jej. Że są przed Żydami tylko dwie drogi: asymilacja, w którą tak naprawdę nie wierzył, albo wyjazd do Palestyny. Dlatego używając antysemickiej retoryki chciał raczej zwrócić uwagę na problem niż dawać upust nienawiści. Sądził, że on, Żyd, ma prawo tak pisać, bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna go za antysemitę.

– Ale i sam bywał niewybrednie atakowany, skądinąd przez bardzo rozmaite, nierzadko zwaśnione środowiska. Może potęgowała to zazdrość? Przecież zbijał kokosy flirtując z podkasaną muzą – był bodaj najlepiej opłacanym poetą w dziejach naszej literatury – Atakowano go przede wszystkim z pozycji antysemickich, bo był Żydem, a jednocześnie odniósł niewyobrażalny sukces, zyskał sławę, renomę, popularność. Czegóż trzeba więcej żeby wzbudzić zawiść? Ale był obcy, pisano o nim „Jojne Tuwim”, „żydowski Mickiewicz”,

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4

21


Rozmowa numeru odsyłano do getta, odmawiano polskości, nazywano „poetą polskojęzycznym”, nawoływano nawet do palenia jego książek, sugerowano, że nie zawadziłoby, gdyby powisiał jakiś czas na gałęzi. Dziś dziwimy się agresywnemu językowi polemik w życiu publicznym, tymczasem naprawdę bardzo daleko mu do tego, jak w II Rzeczypospolitej atakowano Tuwima. Inna sprawa, że on nie pozostawał swoim agresorom dłużny, potrafił odpowiedzieć równie mocno i brutalnie.

– Czemu używał tak wielu pseudonimów? Ze wstydu, a może względów fiskalnych? – O wstydzie w ogóle nie ma mowy, to, co pisał było zawsze na poziomie wysokim. Przecież jego teksty kabaretowe – niestety nie przetrwało ich wiele – do dziś są z powodzeniem grane przez scenki mające nieco większe ambicje niż wywoływanie rechotu. Pseudonimów było rzeczywiście ponad czterdzieści, przynajmniej tyle znamy. Używał ich przede wszystkim w kabarecie i piosence, znacznie rzadziej w satyrycznych publikacjach w prasie. Ich liczba wynikała z tego, że – po pierwsze – niedobrze wyglądało, jeśli całość programu wychodziła spod pióra jednego autora, a tak bywało, a – po drugie – nie chciał mieszać twórczości poetyckiej, którą traktował najpoważniej z kabaretem, gdzie, jak pisał, przez trzy dni w miesiącu zarabiał tyle, żeby móc przez pozostałe dwadzieścia siedem zajmować się poezją. – Zawsze miał lewicowe ciągoty, ale ostentacyjne wsparcie komunizmu – gdzie jego mentorami byli, jak się po latach okazało, sowieccy agenci Stefan Arski, Oskar Lange i Bolesław Gebert – było chyba jednak zaskakujące, a rów ideologiczny wykopany wtedy między Tuwimem a Wierzyńskim, Lechoniem, czy Hemarem z czasem zamienił się w przepaść… – Ten gorący romans, bo nie tylko flirt z komunizmem, którego skutkiem było zerwanie przyjaźni z Tuwimem przez poetów Skamandra, romans, który jest mu wypominany także dziś, zaczął się podczas emigracji do USA, gdzie Tuwim przez Rumunię, Francję, Portugalię, Brazylię, uciekł przed Hitlerem. Przed wojną należał do lewicy nie angażując się jednak specjalnie w politykę, przyjaźniąc z Wieniawą-Długoszowskim i innymi notablami sanacji. Czasem tylko podpisywał jakieś listy protestacyjne, ale daleko mu było do zaangażowania takiego jak choćby w przypadku Broniewskiego. Podczas wojny przeszedł „na ciemną stronę mocy” uważając, że tryumfalny marsz nazizmu przez Europę może powstrzymać jedynie komu-

22

b i b l i o t e k a

nizm i Stalin, równie zdeterminowany i zdecydowany, co Hitler. Jednocześnie widział, że antysemici, którzy atakowali go także w czasie wojny, nie wyciągnęli z tego, co stało się w Europie, z zagłady Żydów, żadnych wniosków. I rozumiał, że jeśli po zakończonej wojnie Polska zostanie odtworzona w takim samym ideowym kształcie, jak przed wojną, to w jego sytuacji nie zmieni się nic, albo będzie jeszcze gorzej. Bał się tego, bo stawiał znak równości między faszyzmem i antysemityzmem, a uważał, że komunizm będzie wolny od antysemityzmu. Przyszłość miała pokazać, jak bardzo się pomylił.

– Po ucieczce z Polski, a potem i Europy u progu II wojny światowej, dotarł do USA, licząc na subwencję ze strony krewnego – potentata automobilowego. Nie doczekał się jednak. Chyba nie z powodu braku prawa jazdy? – Wśród Żydów Tuwim nie cieszył się wielkim mirem. Ortodoksi mieli mu za złe, że „zdradził”, że swoją twórczość uważał za część kultury polskiej. Bardziej poważali go asymilanci. Ci jednak nierzadko utajniali swe żydostwo, jak było w przypadku krewniaka – Clarence’a Dillona, brata ciotecznego matki, multimilionera, współwłaściciela koncernu samochodowego Dodge, który najprawdopodobniej nie wsparł Tuwima z obawy przed demaskacją genealogiczną, gdyż pozował na… Irlandczyka. – Autor „Balu w operze” wiele czasu poświęcał oryginalnym pasjom: demonologii, cymeliom piśmienniczym, toastom – nawiasem mówiąc alkoholowe ekscesy było mu raczej obce, aczkolwiek raz „urżnął się czystą z Broniewskim”. – No nie, przed wojną pił sporo, jak większość z jego kręgu i na pewno wieczorów, gdy upił się z kimś z przyjaciół, było więcej. Alkohol był czymś naturalnym w pijanej wolnością i niepodległością Warszawie, lecz Tuwim nie był alkoholikiem. Pił mniej, gdy zaczęły się jego choroby, najpierw agorafobia, później wrzody, ale także po wojnie bardzo często spotykał się z przyjaciółmi na „tycim” kieliszku wódki, który często zmieniał się w większy. To zresztą prawdopodobnie przyspieszyło jego śmierć. A te jego dziwne zainteresowania, które przybierały później kształt antologii czarów i czartów polski, antologii bachicznej, biblioteka szczurologiczna, którą gromadził itd., wynikało z zainteresowania wszystkim, co niezwykłe, intrygujące. Mawiał, że gdyby powstała katedra wiedzy nikomu niepotrzebnej, to on najlepiej nadawałby się, by ją objąć.

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

– Małżeństwo Tuwima uchodziło za doskonałe, chociaż spekulowano o romansie żony z Wieniawą – „szwoleżerem na pegazie”, a męża z Leną Żelichowską… – Stefania z domu Marchew była miłością jego życia, walczył o nią przez siedem lat. Tworzyli na pewno udany związek, choć żona – według świadectw ludzi ją znających – była chłodna i raczej zapatrzona w siebie. Pozwalała się Tuwimowi kochać, była muzą, choć deklarowała, że „wierszy Julka nie czyta”, a jemu było z tym dobrze. Trzeba jednak oddać jej sprawiedliwość, że w czasie emigracji w USA sprawdziła się jako organizatorka ich życia. A romanse? Cóż, on był sławny, zamożny, ustosunkowany, bywał dyrektorem kabaretów i teatru, więc kręciły się wokół niego gwiazdy i starletki… A ona? W II Rzeczypospolitej usprawiedliwiano kobiety: „Wieniawa to jest siła wyższa”. Na szczęście to był jeszcze czas bez tabloidów i plotkarskich portali internetowych, żyjących z kreowania skandali, więc vie privee postaci publicznych pozostawało w sferze domysłów i niedomówień. – Czy prokreację odrzucali świadomie, czy też istniały jakiś inne przeszkody, bo w końcu zdecydowali się na adopcję? – Tuwim mówił, że „Stefcia nie będzie rodzić”, bo Babiacka, czyli sąsiadka z Łodzi, „zmarła w połogu”. Powód raczej mało przekonujący. Myślę, że zdecydowało, co innego. On był egocentrykiem, skupionym przede wszystkim na swojej twórczości, ona – jak pisały Irena

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Krzywicka i Magdalena Samozwaniec – też była skoncentrowana na sobie. Nie było raczej w tym związku miejsca na dzieci. Po wojnie sytuacja zmieniła się diametralnie. Tuwim wrócił do Polski z ogromnym kompleksem nieobecności, nieuczestniczenia w losie Polaków i Żydów, choć przecież zostając w okupowanej Polsce dobrowolnie skazałby się na śmierć… Adoptując żydowskie dziecko z sierocińca pragnął w jakimś sensie odkupić winę, którą sobie wmówił i chciał dać szansę normalnego życia dziecku, które inaczej tej szansy by nie miało…

– Dotarł pan do córki Tuwima Ewy – wybranej po II wojnie światowej z przytułku – choć post factum wyszło na jaw, że nie jest ona sierotą… – Interesowało mnie świadectwo dziewczynki, która trafiła do domu Juliana i Stefanii Tuwimów i przez siedem lat była przybraną córką poety. Chciałem wiedzieć, co zapamiętała, czego była świadkiem, jakimi Tuwimowie byli rodzicami, co działo się w ich domach w Warszawie i Aninie. Zależało mi na opowieści pani Ewy, tym bardziej, że rzeczywiście do tej pory bardzo rzadko pojawiała się w mediach. Dlatego szanuję jej wolę, żeby nie wnikać w rzeczy, które pojawiły się później i nie mają związku z historią, którą opisuję. Do domu poety trafiła jako sierota z domu dziecka. – Kazał jej czcić Lenina, wykazał się wyjątkowym serwilizmem wobec władzy ludowej i jej mocodawców, ale też, co najmniej raz ocalił ludzkie życie dzięki swojej zażyłości z towarzyszem Tomaszem… – Nie ma zgody na „wyjątkowy serwilizm”, bo zasługi Tuwima są w tym względzie wcale nie najbardziej imponujące. Owszem uwierzył w komunizm, jak wielu, owszem napisał kilka wierszy i listów niemądrych, świadczących o kompletnym zaślepieniu ideą, w którą uwierzył, i braku umiejętności uwolnienia się od ideologii, do której go przypisano, ale nie robił tego z wyrachowania ani cynizmu. Raczej z naiwności, strachu, potrzeby współuczestniczenia w budowaniu nowego. Ale pozostawał poetą. Ów wiersz, w którym kazał córce czcić Lenina, Jan Lechoń, emigrant poróżniony ideologicznie z Tuwimem, uznał za piękny. „Bucha prawdziwa poezja z tego wiersza bezczelnie głupiego”, pisał. Wersy, w których kazał córce złożyć kwiat tam, gdzie mieszkał Lenin, skaziły ten wiersz, ale właśnie to, że tak bardzo odstają od reszty utworu, każe zapytać, czy Tuwim nie napisał tego, bo uważał, że musi. On też prowadził jakąś grę, być może nawet uważał, że bardzo sprytną. Jerzy Kozarzewski, o którym pan wspo-

mina, i pięciu jego ludzi, przeżyło dzięki Tuwimowi. Byli skazanymi na śmierć żołnierzami Narodowych Sił Zbrojnych, a więc formacji skrajnie odległej od poglądów Tuwima, tymczasem on w 1946 roku poszedł do Bieruta prosić o łaskę dla nich. Świadomie skłamał, że rodzina Kozarzewskiego pomagała podczas okupacji jego matce. Uzyskał ułaskawienie, Bierut zamienił skazańcom karę śmierci na 10 lat więzienia. To pozwoliło im dożyć Października i wrócić na wolność. Aleksander Wat napisał, że nikt, kto nie żył w stalinizmie, nie ma moralnego prawa Tuwima potępiać, ani usprawiedliwiać. Za Tuwimem zawsze będą świadczyły głowy ludzi, których uratował. To one, a nie głupie wierszy, przeważą szalę wagi na sądzie ostatecznym.

– Sugeruje pan, iż poeta „umarł w najgorszym momencie”, bo gdyby doczekał odwilży, zapewne wybaczono by mu komunistyczne zaczadzenie, „jak wielu, których grzechy były nieporównywalnie większe”. – Nie dostał od losu szansy, by się wytłumaczyć, dlaczego dał się uwieść komunizmowi. Zmarł, gdy trwał jeszcze stalinizm, kilkanaście miesięcy później pisarze mający na sumieniu utwory znacznie gorsze, bardziej podłe i serwilistyczne niż te, które napisał Tuwim, opowiadali o zaślepieniu, o uwiedzeniu, potem zresztą wielu z nich odpokutowało te błędy. Tuwim nie miał tej możliwości. Są ludzie, którzy zarzucają mu działalność agenturalną w USA. Nie ma na to dowodów. Zazdroszczę tym, którzy uważają, że w obliczu totalitaryzmu byliby na pewno niezłomni, więc mają prawo oskarżać innych o małość. Zazdroszczę im, ale nie wierzę. – Zdarzyło mi się przed laty mieszkać w pokoju zakopiańskiego pensjonatu ZAiKS-u „Halama”, gdzie 27 XII 1953 roku Tuwim dokonał żywota, kilka godzin wcześniej kreśląc na kawiarnianej serwetce sławetny aforyzm: „Ze względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą”. Nagły zgon dał asumpt do hipotez: o samobójstwie, ale także śmierci w łóżku u boku pokojówki… – Ani jedno, ani drugie nie jest moim zdaniem prawdziwe. Miał zbyt wiele planów na kolejne miesiące i lata, którymi dzielił się ze znajomymi, żeby chcieć popełnić samobójstwo. Jego śmierć to był zbieg okoliczności. Był chory, nie powinien pić, a pił, wtedy więcej niż zwykle, okazało się, że za dużo. A fama o pokojówce owszem krąży i pewnie dla ludzi, którzy żywią się pogłoskami będzie wieczna, ale to tylko plotka. Rozmawiał Tomasz Z. Zapert

Frapujące, ryzykowne,

mistyczne

Frapujące, ryzykowne, mistyczne. BETTANY HUGHES Nowatorska, zmysłowa, podnosząca na duchu, inna. Przemówi do czytelników w każdym wieku. JOANNA TROLLOPE, PRZEWODNICZĄCA JURY NAGRODY LITERACKIEJ ORANGE PRIZE 2012 Oryginalna, błyskotliwa, i w swej własnej klasie ... niesamowicie porywająca lektura. INDEPENDENT ON SUNDAY Wartka, autentyczna, dająca prawdziwą radość czytania… Znaczące osiągnięcie. USA TODAY Mocna, niebanalna i pięknie, z pasją napisana. BOSTON GLOBE Urzekająca… Niesie prawdziwą mądrość i smak starożytności. THE TIMES Trzymająca w napięciu i ekscytująca… Piękna rzecz. WASHINGTON POST PATRONI:

.VLÈĝNL GRVWÚSQH Z NVLÚJDUQLDFK QD ZZZ EXUGDNVLD]NL SO L Z VSU]HGDĝ\ Z\V\ïNRZHM WHO =QDMGě QDV QD )DFHERRNX %XUGD .VLÈĝNL


Co czytają inni

W kółko jak bydło W

2005 roku w Stanach ukazała się krótka powieść Grega Sarwy „The Cattle”. Wydała mi się wtedy dość prorocza – oto rząd amerykański akceptuje wreszcie dowody osobiste, przy okazji zaś wpada na pomysł „uzupełnienia” podstawowych danych, jakie wymagane są do identyfikacji. Zbieranie zlecono specjalnie powołanej agencji – rządowej, ale niezależnej i szybko wymykającej się spod jakiejkolwiek kontroli. Władze przystają jednak na takie rozwiązanie, mało tego, przeforsowują wprowadzenie obo­w iązkowych mikroczipów z przekaźnikami radiowymi, dzięki którym można dokładnie poznać obycza­je i nawyki obywateli, pilnować ich zachowania, reagować na wybryki. Totalitarna wizja? A jakże. Nie pamiętam rozwiązania, bodaj tylko niektórzy bohaterowie dożyli końca, który też nie był w pełni szczęśliwy. Książka ukazała się rok później pod polskim tytułem „Bydło”. Wrażenia nie wywarła, na co wpływ miał moim zdaniem styl oryginału – był to debiut Sarwy, powieści zabrakło dobrego redaktora, co czuło się w sztucznych dialogach i przegadanych opisach. Tematyka elektronicznej kontroli rozciągniętej nad obywatelami pojawia się jednak coraz częściej – nic dziwnego, niemal już bez przerwy słyszymy o podglądaniu, podsłuchiwaniu, sprawdzaniu, cenzu­rowaniu, usuwaniu, zbieraniu haków. Można to zrobić „na chama”, co wywołuje protesty w sieci i wy­c iąga ludzi na ulicę, ale można i subtelnie, wmawiając wszystkim, że to dla ich dobra i że właściwie sami tego chcą. To wątek „The Circle” (Hamish Hamilton), bestsellera amerykańskiego autora Dave’a Eggersa, w Polsce znanego jedynie z kilku książek, choć więcej rozgłosu wydają się przynosić jego inne publikacje (w tym magazyn „McSweeney”) i działalność edukacyjno-charytatywna. Tytułowy „serkl” budzi skojarzenia – chyba zamierzone – z Google’em i Microsoftem, systemami dominującymi naszą internetową rzeczywistość. Fabuła jest prosta niczym najbardziej skuteczne pomysły: co by było, gdy­by?… Absolwentka college’u nudzi się jak mops w pracy w swoim małym miasteczku. Telefon od uni­wersyteckiej koleżanki zmienia wszystko – Mae wylądowała w księgowości lokalnego dystrybutora energii,

24

b i b l i o t e k a

Anne została Dyrektorem ds. Zapewnienia Przyszłości w Circle, rosnącym niczym drożdże przedsiębiorstwie z branży internetowej. Zaproszona do współpracy Mae przechodzi z ogromnym sukcesem okres próbny, wykazuje się jak może, bije rekordy szybkości, umiejętności zdobywania klienta, dawania mu satysfakcji przez telefon, bycia dyspozycyjną i oddaną sprawie, za co jest lubiana, podziwiana, stawiana jako wzór i nagradzana. Miewa wątpliwości, ale zrzuca je na karb nieprzygoto­wania z jej strony bądź też zawiści, gdy zgłasza je ktoś inny. A jest czego zazdrościć: jak to w bajkach bywa, w Circle wszystko niemal jest za darmo, przede wszystkim – co w Stanach niebagatelne – opie­k a lekarska. To dzięki pomocy Circle Mae może uratować życie ojca, który, pozbawiony odpowiednie­go ubezpieczenia, musi chorować, bo nie stać go na leki. Jak w tej sytuacji nie wierzyć w dobre inten­c je założycieli Circle? Zwłaszcza że ich pomysły trafiają ludziom do przekonania: program monitoro­wania zachowania dzieci i automatycznego ich lokalizowania podoba się ogromnie, bo pozwala zmniejszyć do minimum, a praktycznie zlikwidować zagrożenia ze strony przestępców – maleńki wszczepiony czip włączy alarm, gdy tylko zniknie sygnał dziecka. Miniaturowe kamery, których instalacja jest hipermegasuper prosta, zaś wykrywalność żadna, pozwolą mieć na oku nie tylko starych i schorowanych rodziców – jakże przyspieszy to udzielenie im pomocy w razie wypadku! – ale i bestialskich żołnierzy czy policjantów, brutalnie rozpędzających demonstrację. Albo program „Demoxie”: każdy może decydować w przeprowadzanym błyskawicznie głosowaniu na dowolny temat. Nareszcie prawdziwa demokracja, nie ma już potrzeby szukać lepszego systemu. Przekaz autora jest przejrzysty: dajemy się wpuszczać w maliny, oddajemy po kolei cząstki indywidu­a lnej wolności, by stać się trybikiem wielkiej, odgórnie rządzonej machiny. Bynajmniej nie demokra­t ycznej. Eggers ostrzega: tak rodzi się totalitaryzm. Chętnie rezygnujemy z samodzielności i niezależ­ ności w zamian za wygodę, ułatwienia, uwolnienie od konieczności podejmowania decyzji. Ale, ostrzega Eggers, nie tylko za to: „Większość ludzi – próbuje

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

wytłumaczyć Mae jej kochanek Kalden – przehandlowałaby wszystko i wszystkich za to, być choć przez moment być oglądanym, a co dopiero zapamiętanym przez resztę”. To jest prawdziwe przesłanie „Circle”: ochoczo oddajemy dusze, całkowi­c ie i nieodwracalnie zainfekowani wirusem celebritis vulgaris, obecności za wszelką cenę na ekranie, na scenie, w coraz bardziej motających nas aplikacjach i programach. „Wiemy, że jesteśmy śmiertelni, a świat jest zbyt wielki, by coś w nim znaczyć. Dlatego marzymy o tym, by zauważono nas choćby przez najkrótszy moment”. Niebezpieczna wizja. Mam nadzieję, że wizja – Eggers jest bardzo przekonujący, zresztą o wiarygod­ności jego fabuły przekonują codzienne doniesienia ze świata techniki i mediów. Kiedyś powiedział­bym „ja już tego nie dożyję”, ale im starszy jestem, tym częściej myślę: kto wie, może mnie wyprze­d zą… Zakończmy na lżejszej nucie, choć równie prawdopodobnej: Tom Hillenbrand opublikował kolejny ku­l inarny kryminał. W „Letzte Ernte” (Kiepenheuer & Witch) po raz trzeci zagadkę rozwiązuje, mimocho­d em i bez większego zapału, Xavier Kieffer, luksemburski kucharz i właściciel Deux Eglises, restauracji znanej i cenionej wśród smakoszy. Jedna z kolacji kończy się rabacją – gość, który ją wywołał, wydaje się być pod wpływem różnorakich używek, wybiega i, jak się później okazuje, spada z mostu. Nie mu­szę mówić, że ma to tak wyglądać, i z początku nawet policja skłonna jest tej wersji wierzyć. Kieffer zaczyna śledztwo na własną rękę wyłącznie dlatego, że denat zostawił partnerce restauratora pęk kluczy z kodowaną kartą. Umożliwia ona wejście do skarbca – dosłownie, tyle że „skarby” z niego wy­n iesione szczęścia nie dają. Gospodarcze sekrety, jakie skrywają, są zbyt cenne dla kartelu przedsię­b iorców, by jego wysłannicy mieli stronić od usunięcia kolejnych osób, w tym bohatera i jego partner­k i. Jedzenia, przepisów i smaków w książce nie brakuje, ale przede wszystkim jest to dobrze skonstru­ owany, wartko opowiedziany i niegłupi kryminał. Z przesłaniem, które też nie napawa optymizmem. Przykro mi. Grzegorz Sowula

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Między wierszami

Panem et circenses C

hleba i igrzysk – tego, zdaniem Juwenalisa, żądało rzymskie pospólstwo i kolejni władcy Imperium Romanum usiłowali ucieleśnić te pragnienia. Do tego stopnia, że wypaczyli przeszczepione z Hellady zmagania olimpijskie. Zamiast konkurencji rozgrywanych podczas zmagań w Olimpii, sukcesywnie wprowadzano coraz bardziej karkołomne rywalizacje, ponieważ taka była wola znudzonej widowni. Zatem zamiast zapasów uczestnicy imprezy, nierzadko goszczącej w Colosseum, wybrani spośród gladiatorów – walczyli ze sobą za pomocą rozmaitej broni, względnie rywalizowali z dziką zwierzyną. Zwycięzca zamiast wieńca laurowego, niekiedy otrzymywał wolność. Pokonany z reguły nie miał szansy rewanżu, gdyż porażka nierzadko była równoznaczna ze zgonem. W kontekście igrzysk w Soczi zastanawiam się czy współczesny sport nie podąża szlakiem starorzymskim. Na szczęście obywa się jeszcze bez ofiar śmiertelnych na sportowych arenach, ale rośnie popularność dyscyplin ekstremalnych, w których balansuje się na granicy śmierci. Wprawdzie fair play jest szeroko nagłaśniane i upowszechniane, lecz wobec coraz bardziej astronomicznych kwot oferowanych bohaterom kortów, bieżni, rzutni, szos, parkietów, ringów, mat, boisk, torów (niepotrzebne skreślić) zapominają oni o kanonie szlachetnej rywalizacji – autorstwa Pierre’a de Coubertaina. Dobitnie przekonuje o tym fakt, że hołdując sloganowi citius, altius, fortius coraz łapczywiej sięgają po farmakologię. Niedozwoloną rzecz jasna. A co o olimpizmie sądził jego wskrzesiciel? Dyskutowano o tym podczas promocji książki barona Coubertaina „Błyszczący sterowiec. Pierre de Coubertain o sporcie”, zorganizowanej – gdzieżby indziej – w auli Centrum Olimpijskiego im. Jana Pawła II. Z zapisków francuskiego arystokraty, pod koniec życia mocno zubożałego, sukcesywnie wyprzedającego rodowe pamiątki, czego efektem było wsparcie – bynajmniej nie bezinteresowne – pomysłu organizacji w roku 1936 igrzysk olimpijskich przez III Rzeszę (gwoli przypomnienia odbyły się one w Garmisch-Partenkirchen oraz Berlinie), niezbicie wynika, że zdawał on sobie spra-

wę z niebezpieczeństw czyhających na olimpizm. W pierwszym rzędzie pieniądza. „Obawiam się, że stanie się on za czas jakiś dla sportowców fetyszem. (...) Trzeba za wszelką cenę nie dopuścić, by zatruł igrzyska. Gratyfikacje tam winny być po wsze czasy zabronione. Zamiast tego: medale, puchary, statuetki, dyplomy. (…) Przed wiekami w Grecji konkurowali: pasterze, cieśle, artyści, rybacy, rolnicy, rzemieślnicy, myśliciele... I tego trzeba się trzymać. Rekonstruując olimpizm postawiłem sprawę jasno. Igrzyska są dla amatorów. Dla zawodowców widzę miejsce na innej arenie. Cyrkowej” – pisał w testamencie 78 lat temu. Słowa szlachetne, niestety, żądza zysku je zdezaktualizowała. Za pierwsze igrzyska całkowicie sprzeczne z coubertainowską ideą uważa się te sprzed 38 lat rozegrane w Sapporo. Dowodem zwycięstwo Fortuny – mogli to skomentować polscy kibice. Z książki wynika, że igrzyska w roku 1940 miały się odbyć w Cortinie d’Ampezzo – zimowe oraz Tokio – letnie, a cztery lata później do miana miastgospodarzy aspirowały – odpowiednio Oslo i Rzym. Wojna pokrzyżowała te plany. W roku 1943 toczy się natomiast fabuła chyba najsławniejszego opowiadania Jerzego Andrzejewskiego „Wielki Tydzień”. Zekranizował je dwie dekady temu Andrzej Wajda, będący jeszcze wtedy w przyzwoitej formie. Teraz zgodnie z duchem czasów Panem et circenses powstała filmowa paralela w konwencji gender. Wedle scenariusza Macieja Karpińskiego i w reżyserii męża swojej żony, jak socjeta definiuje Jana Kidawę-Błońskiego. W telegraficznym skrócie fabuła „W ukryciu” przedstawia się tak. Radom, schyłek niemieckiej okupacji. Nastoletnia Janina mieszka z ojcem, który udziela schronienia w mieszkaniu młodej Żydówce, Esterze, córce przyjaciela. Ukrywa się ona w komórce pod podłogą. Wkrótce Janina zaczyna wykazywać erotyczną fascynację lokatorką. Ich relacje z dnia na dzień są coraz bardziej namiętne. Janina zataja przed Esterą koniec wojny, obawiając się rozstania, co wiedzie do tragicznego epilogu – i nie mam tu na myśli legalizacji „małżeństwa jednopłciowego”. Tomasz Z. Zapert

PRZYGODY NELI MALEJ REPORTERKI . KSIA,ZKA DLA DZIECI I DOROSLYCH!

NA PODSTAWIE .

REPORTAZU

W TV!

3RGUöĝH 1HOL VÈ ]DZV]H SHïQH SU]\JöG 2GNU\ZD SU]\URGÚ NXOWXUÚ L ]ZLHU]ÚWD FDïHJR ĂZLDWD 3R]QDMH QRZH VPDNL SUöEXMH SRWUDZ L RZRFöZ 1HOD ZVSLÚïD VLÚ MXĝ QD $QG\ QD SRQDG P Q S P ]ZLHG]DïD EROLZLMVNLH ZXONDQ\ L JHM]HU\ SRG]LZLDïD 0DFKX 3LFFKX Z 3HUX ]D SU]\ MDěQLïD VLÚ ] 0DVDMHP Z $IU\FH JïDVNDïD W\JU\VD Z 7DMODQGLL D QD )LOLSLQDFK ]HV]ïD PHWUöZ Z JïÈE MDVNLñ ZLG]LDïD PLOLRQ\ QLHWRSHU]\ Z\ODWXMÈF\FK QD ĝHU REVHUZRZDïD Z QRF\ NDMPDQ\ Z GRU]H F]DFK $PD]RQNL D ZV]\VWNR WR UHODFMR QRZDïD GR NDPHU DE\ RSRZLHG]LHÊ G]LH FLDNRP R VZRLFK SU]\JRGDFK L ĝHE\ SR G]LHOLÊ VLÚ ] QLPL VZRLPL SU]\JRGDPL PATRONI:

.VLÈĝNL GRVWÚSQH Z NVLÚJDUQLDFK QD ZZZ EXUGDNVLD]NL SO L Z VSU]HGDĝ\ Z\V\ïNRZHM WHO =QDMGě QDV QD )DFHERRNX %XUGD .VLÈĝNL


Na-molny książkowiec

O sobie samym do… Z

„Doktora Dolittle i jego zwierząt” dawno temu zawłaszczyłem ukochaną scenę. Otóż podczas Wigilii, kiedy podopieczni niezwykłego medyka otrzymywali prezenty, jedno Geb-Geb nie dostawało nigdy nic. Aż pewnego roku – och, tak! och, tak! – do Geb-Geb też przyszła świąteczna paczka. Wreszcie! Wszyscy przyjaciele skromnego prosięcia cieszyli się wraz nim i dopytywali, kto pamiętał o dotąd zapomnianym zwierzątku. Troszeczkę zawstydzone Geb-Geb potarło raciczką pyszczek. „Nie, nikt. Jak zawsze. Dlatego paczkę z brukselką sam sobie wysłałem”. Ponieważ z rzadka tylko jestem obsługiwany bukietem warzyw, również postanowiłem sam siebie obdarzyć lutową marchewką. Choć, nie zamierzam ukrywać, od dawna już miałem na to ochotę. Sposobność pojawiła się gdy Tadeusz Zysk mianowicie opublikował tom dla dzieci „Pan Pierdziołka spadł ze stołka”. Tytuł nie budzi może mojego zachwytu, wynik sprzedaży natomiast – owszem. Jak zapewnie czytelnicy wiedzą, w książce tej znajdują się rozmaite dziecięce rymowanki, na ogół anonimowe. I co obejrzały oczy moje?! Wśród mrowia wyliczanek, powiedzonek, kalamburów spostrzegłem i taki drobiażdżek: „Popłakuje Paula w auli, że koala łka w Australii”. Naturalnie gnomonik ten funkcjonuje jako utworek anonimowy. Tak samo zresztą, jak w innym tomie o podobnym charakterze, mianowicie na kartach pewnej książeczki opublikowanej w oficynie Soni Dragi. Tomik „Czechów trzech czyli polskie łamańce językowe” złożyła Joanna Furgalińska. Hmm, jeśli aż dwie publikacje odnotowują jeden mały żarcik, pewnie zaskarbił sobie jakątaką popularność… I pomyślałem, że niekiedy warto odkryć, kim jest anonimowy Zeus, z którego głowy wyskoczyła Minerwa. Zatem oświadczam, że gnomonik ów stworzyłem ja. A było tak. Dawno, dawno temu, pewnie na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, miałem żonę, która zajmowała się logopedią, między innymi kształcąc studentów na Uniwersytecie Warszawskim. Logopedzi, z samej istoty swej profesji, potrzebują fraz sprawdzających rozmaite językowe sprawności. Zatem, aby wspomóc ówczesną małżonkę (na szczęście dawno już odeszłą), napisałem takich drobiazgów cały tłum. W wypadku koali i Australii chodziło akurat o wymowę głoski „ł”. Było zresztą tego

26

b i b l i o t e k a

a n a l i z

znacznie więcej. Ot, choćby: „Łka płaczliwy eukaliptus”, wymyślony również dla ćwiczeń z „ł”. Lecz w życiu bym nie przypuszczał, że zapłakany koala z Australii zrobi taką karierę! Stąd brak zastrzeżenia moich praw autorskich, co niniejszym naprawiam. Jakby trzeba było, mam świadków. Nie wystąpię jednak do wydawców o wypłatę, bo się lubimy, a i tak otrzymuję za darmochę do recenzji ich tomy. Zatem upominam się tylko o może i zakurzoną, ale jednak sławę mołojecką. Żeby zaś kontynuować zabawę ze słowami, udowadniając przy okazji, że potrafię, ułożyłem kilka zdanek specjalnie ku uciesze czytelników tego felietonu. Na przykład ćwiczenie na „r”: „W Turku, na Turka torturach, tur turkotał oraz turkała turkawka”. Lub, dajmy na to, ćwiczenie na „h”: „Na hulahoop hultaj hula, hopla, hopla, hu-la-la!”. Albo na „ż” i „rz”: „Róż na pęczki w pączkach dużych, wróżka w różu z róż tych wróży”. Mogę tak jeszcze długo. Co prawda pewnie nie dorównam słynnej frazie Juliana Tuwima, który udowadniał Hawajczykom, że nasz język przypomina do złudzenia ich samogłoskową śpiewność, cytując jako przykład: „Mali hulali i pili kakao”. Ale wiadomo, że to akurat zdanie stworzył wybitny majster, uznający przede wszystkim polszczyznę za ojczyznę. Jednak siła wielu anonimowych skrzydlatych słów trwa, nawet jeśli autorzy okryci zostali, że się tak wyrażę, płaszczem zapomnienia. Czasami zresztą jakieś zgrabne zdanko wisi w powietrzu i aż się prosi, by je urodzić. Pamiętam, jak kiedyś dopisałem do zdania „Wyszłam za

mąż” dopełniające „zaraz wracam”. Potem usłyszałem to samo w piosence Ewy Bem, wcale nie podejrzewając plagiatu, bo to pewnie czaiło się w powietrzu zbiorowej wrażliwości. Ciekawe, czy ktoś papugował moje: „Opadły mu ręce. I nogi”. Jeśli chciałbyś się pobawić, podsunę zasadę. Weźmy, powiedzmy, powiedzonko: „Maszyna do pisania”. Gdy lokalny patriota doda: „Muszyna do czytania”, to uzyska coś świeżego, jak sądzę. Lub: „Obowiązek wojskowy” plus: „do Powązek i z głowy”. No, tak się można bawić, lepiej albo gorzej. Byleby nie chorzej. Kiedy przygotowywałem się do napisania niniejszego, zachwyciło mnie powiedzonko o wyjątkowo misternej budowie, naśladujące znaną frazę z komedii Plauta: „Człowiek człowiekowi wilkiem”. Otóż gotów jestem stanąć na czele komitetu budowy pomnika anonimowemu autorowi sentencji: „Zombi Zombi Zombi”. Cudowne! Ba, ale kto to napisał…? Warto notować wszelkie dobre zdania bez autorów, które ulatują ku niepamięci. Bo – w „Traktacie poetyckim” westchnął słusznie Czesław Miłosz – „więcej waży jedna dobra strofka, niż ciężar wielu pracowitych stronic”. Skoro zacząłem od samochwalstwa, spróbuję skończyć przestrogą pod adresem tych krytyków, których w internecie nazywa się hejterami. Im oraz wszelkim pozostałym zazdrośnikom dedykuję końcowe zdanko, wymyślone ad hoc: „Jeśli ktoś… złamany, to chcąc uderzyć, tylko złamany kij znajdzie”. Czego Państwu nie życzę. Tadeusz Lewandowski

Czytaj w wersji elektronicznej (epub i mobi) już od 6,99 zł

SU]\V]ïRĂÊ NVLÈĝNL 3RG UHGDNFMÈ *HRIIUH\D 1XQEHUJD ] SRVïRZLHP 8PEHUWR (FR

:SURZDG]HQLH GR SROVNLHJR Z\GDQLD XNDV] *RïÚELHZVNL

KWWS ELEOLRWHND DQDOL] SO VNOHS

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Koszyk z książkami

Koszyk na żydowską nutę W ostatnim czasie ukazało się kilka ciekawych książek związanych z historią Żydów polskich, których nie sposób nie odnotować. Wszystkie łączy jedno – odkrywanie pamięci. Tego, co już zostało zniszczone nie można przywrócić. Można natomiast ocalić pamięć. (et) „Krótki przystanek w drodze do Auschwitz” Görana Rosenberga to książka szczególna. Osobista. Napisał ją syn polskich Żydów z Łodzi, wychowany w Szwecji. Napisał ją o ojcu i dla ojca. Ze strzępków dziecięcej pamięci wydobywa obrazy, wspomnienia. Dziennikarz, wielokrotnie doceniany za kunszt wprawnego pióra, i tym razem pokazał mistrzostwo. Nie tyle rozpamiętuje czasy swojego dzieciństwa, ile tworzy opowieść dotyczącą losów Dawida Rosenberga w jego drodze z Auschwitz. Podróżuje śladami swojego ocalonego z Zagłady ojca i opisuje życie w cieniu traumy. „Ocalenie – wyznaje gorzko – nie jest normalnie stanem constans, lecz stanem doraźnym”. Czarne, 39,90 zł „Zosia. Od Doliny Jezreel do Czerwonej Orkiestry” Jehudit Kafri jest fabularyzowaną biografią Zosi Poznańskiej, młodej polskiej Żydówki. Jej dzieciństwo i młodość w rodzinnym Kaliszu są tłem dla przedstawienia życia młodzieży żydowskiej z kręgów organizacji skautowskiej Haszomer Hacair. Zosia, jako niespełna dwudziestolatka z wyjeżdża do Palestyny, aby tam zakładać kibuce i budować żydowską społeczność. Później szuka swojego miejsca na Zachodzie, we Francji i w Belgii. W końcu trafia do „Czerwonej Orkiestry” – kontrolowanej przez Moskwę antyniemieckiej siatki szpiegowskiej. Jehudit Kafri pisze o swojej bohaterce z czułością, podziwem i z osobistym do niej stosunkiem. Zosia Poznańska była pierwszą, platoniczną miłością ojca autorki, dziewczyną, której nigdy nie zapomniał. Żydowski Instytut Historyczny, 49 zł Joanna Jurgała-Jureczka przedstawia sylwetkę dość intrygującej kobiety – z jednej strony wyrażającej poglądy wręcz antysemickie, z drugiej zaś mocno zaangażowanej w pomoc Żydom w czasie drugiej wojny światowej. Ratowała ich życie, narażając swoje i swoich dzieci. „Nie można biernie patrzeć na zło” – mówiła. Za swoją działalność odznaczona została medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Dlaczego pomagała Żydom, skoro nie kryła swojej wobec nich niechęci? – zastanawia się autorka publikacji „Zofia Kossak”. I nie daje jednoznacznej odpowiedzi, ale kreśli bardzo interesujący, wielowymiarowy i niejednoznaczny portret bohaterki. Warto sięgnąć po biograficzną opowieść o pogmatwanych losach pisarki, wnuczki Juliusza Kossaka. PWN, 59 zł Maciej Sadowski jest „twórcą nowego rodzaju opowieści o wielkich postaciach, kontynuując w ten sposób swoje najlepsze osiągnięcia w dziedzinie typografii i projektowania okładek książkowych. W tym obszarze już dawno został uznany za mistrza” – tak pisał Piotr Dobrołęcki o autorze frapującej opowieści biograficznej „Ryszard Kapuściński”. Teraz uwadze czytelników polecamy kolejny tom jego autorstwa – „Jan Karski. Fotobiografia”, ukazujący postać legendarnego emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego, który sam próbował powstrzymać Holokaust, informując Zachód o eksterminacji Żydów. W książce dominującą rolę odgrywa obraz, zachowane fotografie i reprodukcje dokumentów, a znacznie mniejsze znaczenie ma słowo, które pełni tylko rolę pomocniczą, chociaż dalej niezbędną. Veda, 89 zł b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

Piotr Pęziński w błyskotliwie napisanej książce „Na rozdrożu” pisze o żydowskiej młodzieży, która wychowywała się i wchodziła w dorosłe życie w czasach PRL. Jak celnie zauważa dr Joanna Nalewajko-Kulikov: „Na podkreślenie zasługuje wyważone podejście autora, który nie uległ fascynacji ani »mroczną stroną ludzkości« (czyli materiałami wytwarzanymi przez SB i MSW), ani silnymi emocjami, które do dziś obecne są w środowisku emigrantów”. Autor, dziennikarz i historyk, absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, pisze przystępnym, żywym językiem. Jego praca daje plastyczny, pełen detali obraz środowiska młodzieży żydowskiej w Polsce w latach 1956-1968. Żydowski Instytut Historyczny, 49 zł Opowiadania są formą literacką raczej mniej popularną, a przez to niedocenianą, jednak obok zbioru „12 opowieści żydowskich” nie sposób przejść obojętnie. Znajdziemy tam przejmujące opowiadania osób naznaczonych Holocaustem. Bohaterowie historii odkrywają zapamiętane wspomnienia, opowiadają o tradycjach rodzinnych, świętowaniu, potrawach, o tułaczce, o życiu obok siebie, wreszcie o traumie wojny. Dzieciństwo i młodość spędzili w międzywojennej Polsce, wszyscy przeżyli Zagładę i w Polsce powojennej zostali. Sposób opowiadania jest naturalny, przez co mamy wrażenie, jakbyśmy byli z opowiadaczem sam na sam. Ogromna w tym zasługa i kunszt autorki, Anki Grupińskiej, pisarki, dziennikarki, reportażystki, autorki i kooordynatorki projektów historii mówionej. Czarne, 44,90 zł „Kuchnia żydowska Balbiny Przepiórko” Piotra Bikonta nie doczekała się dotychczas konkurenta. To wielka przyjemność mieć w ręku książkę kulinarną, która nie dość, że wprowadza w świat smakowitych, wybornych i aromatycznych potraw jednej z najstarszych kuchni świata, to jeszcze sama wygląda wysmakowanie i niezwykle apetycznie. Nie warto zostawiać tej księgi na deser, tylko od razu sięgnąć po nią, bowiem ze smakiem, z pasją, ze znawstwem i miłością o kuchni i kulturze żydowskiej opowiada w niej Piotr Bikont. Karp po żydowsku, faszerowane gęsie szyjki, czulent, cymes czy marcipanes – w tomie znalazły się przepisy na tradycyjne, także i te zapomniane dania kuchni żydowskiej. Rebis, 59,90 zł Po przeczytaniu tak fascynujących książek może zrodzić się niejednemu pomysł, by odwiedzić kraj, którego historię liczy się od czasu proroków, mimo że jest jednym z najmłodszych państw świata, upragnioną Ziemię Świętą, kolebkę chrześcijaństwa i judaizmu i cel licznych pielgrzymek. Przewodnik pt. „Izrael” Krzysztofa Bzowskiego nosi podtytuł „Ziemia trzech religii, trzech mórz i jednego słońca”. Bez dwóch zdań to tygiel kulturowy, jak określił Izrael znakomity reporter Paweł Smoleński: „zawarty jest w nim cały świat, od salonów Wiednia, bruków Paryża i błota warszawskich Nalewek po pustynie Arabii, żar Afryki, wonne przyprawy Bliskiego Wschodu i śnieg afgańskiego Hindukuszu”. Bezdroża, 26,90 zł •

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4

27


Książki miesiąca

historia

Laurence Bergreen

Poza krawędź świata tłum. Jan Pyka, Rebis, Poznań 2014, s. 408, 54,90 zł, ISBN 978-83-7301-575-3

„W

biografie, wspomnienia

poniedziałek, 10 sierpnia 1519 roku, flotylla złożona z pięciu okrętów zaopatrzonych we wszelkie niezbędne rzeczy, z załogą liczącą dwustu trzydziestu siedmiu ludzi różnej narodowości, stała na redzie sewilskiego portu Las Mueles gotowa do odpłynięcia. Wystrzelono ze wszystkich dział, po czym rozwinąwszy jedynie foksztaksle, ruszyliśmy w dół rzeki” – pisał kronikarz i członek wyprawy Magellana, Antonio Pigafetta. Jego zapiski dokładnie dokumentują pierwszą w dziejach podróż dookoła świata, ale nie był on jedynym kronikarzem. Amerykański biograf, Laurence Bergreen, nie miał trudnego zadania by odtworzyć losy tej niezwykłej wyprawy, a udało mu się także stworzyć niezwykle ciekawe tło kulturowo-polityczno-obyczajowe Europy z początku XVI wieku. Epoka wielkich odkryć całkowicie odmieniła widzenie świata, ale autor stara się opisać ludzi i ich wyobrażenia podług ówczesnej wiedzy, wyrastającej z jednej strony z mistycyzmu średniowiecza, z drugiej – odkrywającej nie tylko kontynenty, ale na nowo mądrość antyku.

W 1492 roku Krzysztof Kolumb dotarł do Ameryki. Niedługo potem swoją podróż odbył Vasco da Gama, który odkrył drogę do Indii. W 1519 roku, w tym samym czasie, kiedy wypływał Magellan, Hernan Cortes rozpoczął swój marsz na stolicę azteckiego imperium. Już po podróży Magellana, w 1533 roku, Francisco Pizarro rozgromi imperium Inków. Początek XVI wieku obfitował w odkrycia, ale świat wciąż był jeszcze niemal nieznany. Ówczesne mapy nie pokrywały nawet połowy globu. Był to czas, kiedy naiwnie wierzono – za Ptolemeuszem – że gdzieś istnieje nieznana Terra Australis, ogromny ląd stanowiący przeciwwagę dla Europy, Azji i Afryki. Prawdziwą Australię odkryto dopiero sto lat po wyprawie Magellana. Wierzono też w istnienie bajecznych stworów oraz ukrytego gdzieś w głębi Azji królestwa księdza Jana, poszukiwano źródła wiecznej młodości. „Marynarze bali się, że mogą dosłownie spaść poza krawędź świata. Wierzyli, że w morskich głębinach czają się potwory czekające tylko na okazję, by ich pożreć. Albo, że gdy przekroczą równik, wpłyną

na wrzący ocean, w którym się ugotują” – opisuje Laurence Bergreen. Poznawanie świata było odważnym, ale i intratnym przedsięwzięciem. Magellan swoją ciekawość i ambicję przypłacił życiem. Nie powrócił z wyprawy, którą dowodził. W 1522 roku do hiszpańskiego portu zawinął tylko jeden ocalały z ekspedycji statek, z niedobitkami wygłodzonej załogi, szczęśliwie wśród nich był kronikarz Pigafetta. Ferdynand Magellan był Portugalczykiem, opłynął jednak świat pod hiszpańską banderą. Król Portugalii nie chciał mu zaufać i sfinansować wyprawy. Kapitan dotarł zatem do głównego konkurenta Portugalii, króla hiszpańskiego Karola I i zdołał go przekonać, obiecując że odkryje drogę morską do wysp korzennych (przyprawy korzenne miały w tamtych czasach ogromną wartość). Obietnicy dotrzymał, choć z wyprawy nie wrócił. Zginął podczas bezsensownej potyczki z miejscowym plemieniem na wyspie Cebu. Łukasz Gołębiewski

Robert Jarocki, Witold Kieżun

Magdulka i cały świat Iskry, Warszawa 2013, s. 600, 59 zł, ISBN 978-83-244-0325-7

N

ajmniej w tej książce przypadł mi do gustu tytuł: nasuwający całkowicie mylące skojarzenia. W istocie nie chodzi o żadną Magdę, a jeśli już to nie wprost, bo o położony niedaleko Nieświeża i Stołpców folwark należący do rodziny Gieysztorów nazywany Magdulką na cześć jakiejś dziedziczki o tym imieniu. Z Gieysztorami, podobnie jak z Bokunami, Kieżunowie byli spokrewnieni (z kim zresztą nie byli, Melchior Wańkowicz też był ich kuzynem) i interlokutor Roberta Jarockiego, w wieku gimnazjalnym, corocznie spędzał w Magdulce wakacje. Dzieciństwo na Wileńszczyźnie jawi się, oczywiście, jako Arkadia, katastrofa rodzinna – śmierć najpierw starszego brata, a następnie ojca – wywraca porządek świata urodzonego w 1922 roku przyszłego wybitnego specjalisty w dziedzinie organizacji i zarządzania, profesora nauk ekonomicznych, pracującego na uczelniach polskich, amerykańskich i kanadyjskich. Witold Kieżun z matką przeprowadza się do Warsza-

28

b i b l i o t e k a

wy i to tu znajduje swoje miejsce na ziemi, choć długimi latami przebywa również na kontynentach amerykańskim i afrykańskim. A między marcem 1945 a czerwcem 1946 roku poddany został wychowaniu socjalistycznemu w najbardziej ekstremalnej formie i miejscu, mianowicie w Gułagu. Ten bohaterski uczestnik Powstania Warszawskiego (Virtuti MIlitari!) aresztowany został przez NKWD w Krakowie i wywieziony do Krasnowodska (tego samego, skąd armia generała Andersa odpłynęła z ZSRR do Persji). W obozie Witold Kieżun zdążył być uznany za zmarłego z wycieńczenia, co nie było dalekie od prawdy (przy wzroście 190 cm ważył 50 kilo), a wiadomość o jego śmierci przedostała się do Polski, wywołując zrozumiałe przerażenie rodziny. W końcu jednak, po rozmaitych interwencjach, powrócił – poprzez obóz w Brześciu – do Polski, tyle że do… kolejnego obozu, w Złotowie w województwie bydgoskim. I stamtąd dopiero po tym, gdy matka przekonała

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

go, by się ujawnił, wypuszczono go za druty. Armia Krajowa napiętnowała go jednak na całe życie. Nie tylko w kraju, gdzie długo uchodził za wroga ludu. Także za Wielką Wodą! W 1983 roku z Temple University w Filadelfii otrzymał wiadomość, że choć wcześniej ustalono, że uczelnia zatrudni go w nadchodzącym roku akademickim, to jednak z uwagi na brak środków w tym semestrze, będzie to niemożliwe. Naprawdę pewien profesor oświadczył, że Witold Kieżun „przyznał” mu się, iż w czasie wojny był w Armii Krajowej, za co został po wyzwoleniu Polski aresztowany przez Armię Czerwoną i spędził parę lat w obozie. Na uniwersytecie filadelfijskim nikt nie wiedział, co to była Armia Krajowa, ale z pamiętnika Churchilla wyczytano, że Stalin, czyli Uncle Joe, mu powiedział, że polska Armia Krajowa współpracuje z Niemcami, którzy jak widomo wymordowali Żydów. Wystarczyło! K rzysztof M asłoń

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


literatura faktu

Książki miesiąca

Lech Jęczmyk

Światło i dźwięk. Moje życie na różnych planetach Zysk i S-ka, Poznań 2013, s. 312, ISBN 978-83-7785-171-5

Ż

yciowe resume cenionego tłumacza. Na pierwszy rzut oka chaotyczne i pełne dygresji. Z akapitu na akapit budzące jednak coraz większe zainteresowanie. Przede wszystkim humorem oraz narracyjną zuchwałością, gdyż nader inteligentny autor niczego nie owija w bawełnę. Praca edytorska Lecha Jęczmyka, tłumacza „Paragrafu 22”, zapewniła mu – w latach 70. – bytność na zebraniach Związku Literatów Polskich. „Na forum związku toczyła się zaciekła walka ideologiczna między obecnymi a byłymi członkami PZPR. Na czele dysydentów stał Wiktor Woroszylski, na czele frakcji prorządowej Andrzej Wasilewski, zajmujący prawie wszystkie stanowiska z tym, co związane z książką, a na wszelki wypadek miał jeszcze paszport izraelski”. Z czasem Jęczmyk wszedł do władz tej wpływowej wtedy organizacji. „Uczęszczałem służbowo na pogrzeby. Obserwo-

wałem jak koledzy Żydzi, którzy stanowili w Związku Literatów większość, gubili się w niezrozumiałych ceremoniach kościelnych: wstawania, siadania i klękania. Kiedyś Irena Szymańska z Czytelnika dosłownie w ostatniej chwili odciągnęła Leopolda Lewina od ołtarza, bo stanął w kolejce do komunii”. Tę potoczystą i powiedziałbym – prostolinijną – prozę narrator kończy już w III RP. „Już, jako człowiek mocno dorosły w latach 90. poznałem paru naszych bohaterów z czasów wojny: Hedę »Szarego«, »Młota«, wspaniałego asa lotniczego Skalskiego. Po wojnie wszyscy w Polsce byli torturowani, więzieni, skazywani na śmierć. I jakoś nikt z nich nie mówił, że znęcali się nad nimi komuniści czy ubecy. Zawsze mówili Żydzi. Przypomniało mi się to w związku z dyskusjami o filmie Bugajskiego o losach generała Fieldorfa, którego córka też uważała, że ojca chcieli zamordować Żydzi. To znaczy rządząca w Polsce

klika Bermana, Minca, Zambrowskiego i kilkuset oprawców w rodzaju Humera, Wolińskiej czy Światły”. Równie gorzka jest puenta tej nietuzinkowej, wartkiej jak górski potok memuarystyki: „Jednym z pierwszych posunięć nowej władzy litewskiej była próba zniszczenia grobu matki marszałka Piłsudskiego na Rossie. Wymyślili, że tak poprowadzą szosę, żeby przeszła przez ten grób. Stacjonowała jeszcze na Litwie jednostka sowiecka i jeden z przywódców wileńskich Polaków udał się do nich po pomoc. Sowieci przysłali dwa czołgi i obronili miejsce polskich pielgrzymek, gdzie leży »matka i serce syna«. (…) W 2013 roku grób zbezczeszczono. Niesłynący z odwagi Litwini walczą ze zmarłymi. Dziś wiem, że być Litwinem to znaczy nienawidzić Polaków i Polski. Nie trzeba im odpłacać nienawiścią, ale nie warto się nimi przejmować”. Tomasz Z. Zapert

sport

Daniel Ludwiński

Droga do Justyny Kowalczyk Wydawnictwo Sine Qua Non, Kraków 2014, s. 312, ISBN 978-83-7924-123-1

W

ykorzystując sportową klasę, ale także popularność medialną i komercyjną atrakcyjność Justyny Kowalczyk, jej nazwisko umieszczono w tytule tej książki, ale z góry trzeba zaznaczyć, że nie jest to książka wyłącznie o Justynie Kowalczyk. Najwybitniejszej polskiej narciarce poświęcono tu około trzydziestu stron, jedną dziesiątą całości. O tym, czym de facto ta książka jest, najlepiej mówi podtytuł „Historia biegów narciarskich”. Oto idealna wręcz lektura na czas XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi. Rzecz dla kibiców narciarstwa, rzecz dla kibiców sportu w ogóle, tych zagorzałych i tych od święta. Czego tu nie ma? Mity i legendy biegów narciarskich, fakty i ciekawostki z zamierzchłej przeszłości, a także współczesność tej dyscypliny. W kolejnych rozdziałach pojawiają się wielkie nazwiska mistrzów świata i olimpiad: Jernberg, Hakulinen, Mäntyranta, dalej Thomas Wassberg i Juha Mieto, następnie Nikołaj Zimiatow i Gunde b i b l i o t e k a

a n a l i z

Svan, potem Garanin, Smirnow, Daehlie, Myllylä, no i oczywiście gwiazda ostatnich sezonów Northug. Wielcy narciarze i oczywiście wielkie narciarki: Smietanina, Kułakowa, Hämälainen, Välbe, Belmondo, wreszcie Bjoergen. Wspaniali zawodnicy i równie wspaniałe zawodniczki ze Szwecji, Finlandii, Norwegii, z ZSRR, wreszcie z Polski: Tadeusz Kwapień, Józef Rysula, Jan Staszel Józef Łuszczek, Janusz Krężelok. Młodszy kibic dowie się, że przed Justyną Kowalczyk mieliśmy tak utalentowane i waleczne zawodniczki, jak Stefania Biegun, Bernadeta Bocek czy Dorota Dziadkowiec. Poznajemy historię małżeństwa biegaczy Berit Kvello i Ove Aunli, historię Philipa Boita, biegacza z Kenii, który wystartował na olimpiadzie w Nagano, zajął ostatnie miejsce, ale zdobył sympatię widzów. Dowiadujemy się skąd wziął się tzw. krok Siitonena, od kiedy postanowiono rozgrywać zawody oddzielnie stylem klasycznym i stylem łyżwowym, od p r z e d s t a w i a

kiedy rozgrywa się biegi ze startu indywidualnego i wspólnego, od kiedy sztafety i biegi sprinterskie. Na deser dostajemy portret Justyny Kowalczyk, jej ekscytujące pojedynki z zawodniczkami ze Skandynawii i z Rosji, z krajów o wielkich tradycjach narciarskich. Czytamy o jej sukcesach, czytamy o jej ciężkim treningu, o roli jaką spełnia trener Aleksander Wieretelny. Co najważniejsze, książka jest napisana, jak to się mówi z biglem i ze szwungiem. Czyta się. To kawał solidnej roboty z zakresu historii sportu, ale nie tylko: mamy tu także pasjonujący reportaż i żywą publicystykę. Autor książki Daniel Ludwiński, urodził się w 1987, ma zaledwie 27 lat, skończył studia na UMK w Toruniu, związany jest z portalem SportoweFakty.pl oraz z „Tygodnikiem Żużlowym”, w swoim dorobku ma biografię Jana Ząbika, słynnego zawodnika i trenera żużlowego z Torunia. Janusz Drzewucki

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4

29


Recenzje Proza polska Maria Nurowska

Sprawa Niny S. Bardzo lubię prozę Marii Nurowskiej, nastrojową, traktującą wprost o sprawach trudnych, ale jednocześnie subtelną. To proza kobieca w rozumieniu sensorycznym, poprzez tkankę wrażliwości, w której namiętność ściera się z urazami, a lęki przed samotnością z towarzyską lekkością. Tej ostatniej jednak zdecydowanie brakuje bohaterkom „Sprawy Niny S.”, kobietom samotnym, nie potrafiącym okazywać uczuć, a jednocześnie zwierzęco ich spragnionych. Nic dziwnego, że tytułowa bohaterka daje się złapać w sidła miłości, omamiona przez mężczyznę ani przystojnego, ani bogatego, ani bystrego, będącego raczej archetypem spasionego lenia niż amanta. Otworzyła się w niewłaściwym momencie, ale czy dla niej mógł być inny moment? O takich kobietach jak Nina S. mówi się „typ ofiary”. Podobne są jej córki, a i jej rezolutna starsza siostra też nie potrafi żyć z mężczyznami. Dusi je lęk przed możliwą stratą. A przykład Niny S., która z powodu zaślepienia miłością traci wszystko, może utwierdzać w przekonaniu, że uczucia to groźna choroba. Nie polubiłem tej powieści. Wolę Marię Nurowską promienną, tryskającą erotyzmem i emocjami jak w „Miłośnicy” czy „Rosyjskim kochanku”. „Sprawa Niny S.” to książka do bólu prawdziwa, ale zbyt sucha. Już sama konwencja – zapisu taśm przesłuchań i dziennika – sprawia, że postać bohaterki staje się drugoplanowa. Poznajemy ją z różnych stron, także z jej własnej intymnej relacji, ale nie mamy poczucia, że Nina S. aktywnie uczestniczy w zdarzeniach, że to co się dzieje przeżywa naprawdę. Jej córki też są oderwane od tu i teraz, zbyt mocno związane z matką by stanowiły samodzielne postaci. Za dużo w tej powieści straconych szans, frustracji, pogrzebanych marzeń. Bohaterka ma wielki potencjał, jest uznaną pisarką, kobietą szanowaną, majętną, ustosunkowaną, a oddaje się nomen omen Baranowi, bo tak ma na nazwisko jej nieciekawy partner, który ją okrada z uczuć i mienia. Nie wątpię, że nie brakuje na świecie ani takich Baranów, ani owieczek gotowych iść za nimi w ciemno, ale Maria Nurowska rozpieściła nas tworząc dotychczas postaci bardziej pełnokrwiste. W miejsce Barana chciałoby się Ogiera. Łukasz Gołębiewski W.A.B., Warszawa 2013, s. 296, 39,90 zł, ISBN 978-83-7414-620-3

Proza obca Karen Mack, Jennifer Kaufmann

Kochanka Freuda

Wiedeń schyłku dziewiętnastego wieku. Wielki, mieszczański dom a w nim: Zygmunt Freud, kapryśny geniusz, poświęcający się bez reszty swojej pracy, wzięty lekarz, nowowschodząca gwiazda medycyny, bożyszcze pań z towarzystwa; sześcioro małych, co rusz chorych, trudnych do poskromienia dzieci; dwie kobiety – spokojna, cicha, tolerancyjna, wycofana, zrezygnowana, pruderyjna, pogodzona z losem żona o ciasnych poglądach – dawna miłość, o którą Zygmunt zabiegał całe lata i do której napisał w okresie narzeczeństwa niemal tysiąc płomiennych listów oraz wiecznie zbuntowana, oczytana, inteligentna, dowcipna, złakniona wiedzy kochanka o chłonnym umyśle – nowa fascynacja, którą Zygmunt nagle odkrył i której wcale nie chce się oprzeć. Marta i Minna – dwie siostry, z których jedna kiedyś była, a druga wciąż jeszcze jest piękna. Marta, niegdyś pożądana, a dziś ledwo tolerowana. I Minna, kiedyś niezauważona, a dziś godna uniesień. Żona, która kiedyś rozumiała, a dziś jest już tylko wyrozumiała i kochanka, która teraz rozumie, ale wyrozumiała nigdy nie była. Dwie oddane, pełne poświęcenia, gotowe na wszystko kobiety i skupiony na sobie, egoistyczny mężczyzna, a pomiędzy nimi szóstka dzieci. Niezwykły trójkąt nierównych szans. Zatrzaśnięta dobrowolnie pułapka. Raj fascynacji i piekło wyrzutów sumienia. Niebo pożąda30

b i b l i o t e k a

a n a l i z

nia i Golgota opamiętania, okraszone zazdrością i namiętnością, rezygnacją i chęcią walki, wściekłością i czułością, buntem i wybaczeniem. Wspaniałe studium samotności we troje, rozdarcia pomiędzy miłością do mężczyzny i lojalnością wobec siostry, zażenowaniem i bezwstydnością, chęcią ucieczki i niemożnością ruszenia się z miejsca. Znakomicie opisany romans, w którym grzech pożądania ma dodatkowy wymiar, a zdrowy rozsądek zabłądził na bardzo odległe manowce. Zmuszająca do zastanowienia historia miłosna, którą napisało samo życie i która mogłaby być bardzo piękna, gdyby on był inny a one nie były siostrami i jedna drugiej nie weszłaby w paradę. Niby samo życie, ale w jakim stylu… Urszula Pawlik tłum. Adriana Sokołowska-Ostapko, Znak, Kraków 2014, s.412, ISBN 978-83-240-2492-6

Arturo Pérez-Reverte

Batalista

W „Bataliście” hiszpański pisarz Arturo Pérez-Reverte porusza jeden z najbardziej kontrowersyjnych problemów współczesności, jakim jest rola mediów w budowaniu naszego wyobrażenia o świecie i jego pojmowania, w kształtowaniu naszej wrażliwości. Dzisiejsza cywilizacja, zwłaszcza życie w środowisku zachodnich aglomeracji miejskich, odgradza człowieka od bezpośredniego doświadczania rzeczywistości, stwarzając pozory uczestnictwa w wydarzeniach poprzez relacje medialne. Tylko nieliczni docierają na miejsce zdarzeń osobiście. Są to przede wszystkim reporterzy, a w tym fotoreporterzy wojenni. Co do ich pracy nie ma złudzeń Olvido − partnerka Faulquesa, głównego bohatera powieści − która mówi o środkach przekazu: „Nadszedł koniec powszechnie uznanej iluzji ich aseptycznej i niewinnej roli. (…) Tym, co zabija, jest wskazanie palcem”. Pérez-Reverte właśnie zawód fotoreportera wojennego bierze pod lupę i przygląda się mu z namysłem. Cała książka to rodzaj filozoficznej (etycznej) dysputy nad charakterem ludzkiej natury, ludzkimi predyspozycjami do zła, okrucieństwa, barbarzyństwa i mordu; to opis rozpaczliwego poszukiwania reguł w chaosie; to dramatyczne odkrywanie niewygodnej prawdy, że wojna jest wszędzie, drzemie w każdym z nas. Faulques po latach pracy w ekstremalnym zawodzie porzuca fotografowanie makabry na rzecz malarstwa i tworzy panoramiczny fresk wojenny, izolując się od świata w odludnej wieży. Malowanie służy mu za proces rozpoznawania „wojny jako struktury”, jako szkieletu „kosmicznego paradoksu”. Tę kontemplacyjno-artystyczną refleksję nad naturą zła zakłóca niespodziewana wizyta jednego z bohaterów jego głośnych fotografii, Chorwata Ivo Markovicia, który przybywa, by zabić fotoreportera. Zdjęcie zrobione kiedyś przez Faulquesa było wskazaniem Markovicia palcem, przyczyniło się do jego osobistej tragedii na zasadzie trzepotu skrzydeł motyla. Pomiędzy mężczyznami przez większość powieści toczy się dialog, w którym mimo przeciwstawnych pozycji niejednokrotnie dochodzą do zaskakująco podobnych wniosków… Ewa Baniecka tłum. Joanna Karasek, Znak, Kraków 2013, s. 270, ISBN 978-83-240-2769-9

Charlotte Link

Lisia dolina Seria tragicznych w skutkach przypadków uwięziła Vanessę w Lisiej Dolinie na zawsze. Błaha kłótnia z mężem rozpoczęła przerażający dramat. Stanęli na leśnym parkingu. On poszedł na spacer z psem. Ona została w samochodzie, który facetowi o imieniu Ryan wydał się wystarczająco bogaty. Ryan Lee potrzebował pieniędzy, więc porwał Vanessę. Zamknął ją w skrzyni w sekretnej jaskini. I tego samego dnia został zatrzymany przez policję… za pobicie faceta w barze. Niestety, nie zdobędzie się na odwagę, by wyjawić prawdę swojemu adwokatowi, choć wie, że od niego zależy życie niewinnej kobiety. Więc Vanessa zapłaci najwyższą stawkę za błędy jego młodości. Matthew Willarda od trzech lat dręczy niepewność. Co pamiętnego dnia wydarzyło się na parkingu. Gdzie jest jego żona? Uciekła

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Recenzje z innym? Miała wypadek? Matthew żyje w zawieszeniu. Ni wdowiec, ni rozwodnik. Nie wie, że Ryan Lee wyszedł właśnie z więzienia i wkrótce kolejna kobieta przepadnie jak kamień w wodę. Ale ponieważ nic nie jest oczywiste w żadnym z thrillerów pani Link, więc czytelnik powinien przygotować się na niejedno zaskoczenie. „Lisią dolinę”, jak wszystkie thrillery niemieckiej autorki, czyta się jednym tchem. Pełnokrwiści bohaterowie, sugestywne pomysły, rytm tętniący niepokojem, zaskoczenia i wzruszenia odpowiednio dawkowane, czyli doskonały melanż thrillera psychologicznego, kryminału i powieści sensacyjnej. Charlotte Link trzyma wysoki poziom i można jej książki z czystym sumieniem polecić najbardziej wymagającym amatorom thrillerów. Joanna Habiera tłum. Dariusz Guzik, Sonia Draga, Katowice 2013, s. 488, ISBN 978-83-7508-727-7

Kiran Desai

Zadyma w dzikim sadzie Książka przenosi czytelnika w świat indyjskiej prowincji. Autorka mieszkająca obecnie w Stanach Zjednoczonych, która opuściła Indie wraz z rodziną w wieku ośmiu lat, przedstawia swój kraj w sposób nieco bajkowy, posiłkując się wspomnieniami z dzieciństwa. Prezentuje młodego Sampatha Ćawlę, niezaradnego, ograniczonego w myśleniu i działaniu, który znudzony pracą na poczcie i życiem w rodzinie postanawia uciec za hałaśliwe miasto i zamieszkać w opuszczonym sadzie na drzewie guawy, chcąc, by zostawiono go w całkowitym spokoju. Paradoksalnie świat, jaki zamierzał porzucić powraca do niego, a mieszkańcy okolicy zaczynają go uważać za świętego męża i odwiedzają w celu otrzymania rady i błogosławieństwa. Sytuację wykorzystuje ojciec-realista. Dzięki jego staraniom pustelnia przekształca się w powieści w lokalne sanktuarium a rodzina czerpie z niego zyski finansowe. Jednocześnie na scenę wkraczają małpy, pełniące pewną rolę w religii hinduskiej. Te, dobrawszy się do rumu z bagaży pielgrzymów, inicjują tytułową „zadymę”. Takie zawiązanie intrygi pozwala Kiran Desai zabawnie ukazać życie fikcyjnego miasta Indii. Podczas gdy miejscowi, niekompetentni notable starają się rozwiązać kłopotliwą sytuację z małpami (policja, wojsko, wydział zdrowia, władze lokalne, uniwersytet) niecierpliwy tłum, podzielony na stronnictwa, wysuwa własne postulaty odnośnie do zwierząt. Owa sytuacja przypomina nam nie tylko komedie filmowe z czasów PRL, ale i dzisiejszą rzeczywistość. Im dłużej bowiem trwa problem, tym trudniej go rozwiązać, zwłaszcza gdy w grę wchodzą tradycja, religia, polityka i pieniądze. Wydarzenia te pokazuje autorka w sposób nastrojowy, na tle pięknej przyrody, pełnej niezwykłych kolorów. Nad wszystkim zaś unoszą się ponadto niesamowite zapachy z kotła Kulfi, matki bohatera, ogarniętej szałem gotowania. Tak więc, nie nudząc się, poznamy codzienność i kulturę współczesnych Indii , i to w wielu aspektach. Juliusz Gromadzki tłum. Małgorzata Dobrowolska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013, s. 264, 32,90 zł, ISBN 978-83-08-05256-3.

Xavier B. Fernández

Barcelona Jazz Club W latach 50. ubiegłego wieku znany jazzowy pianista, przyjaciel Milesa Daviesa i Theloniusa Monka, niejaki Eric Heinrichs zwany Holendrem staje się „nadwornym muzykiem” pewnego mafiozy. Życie pod ochroną Pappalardo i jego świty zapewnia mu pieniądze, kobiety i ciekawe życie. A także ochronę, głównie przed rasistami, której czarnoskóry pianista w tym czasie tak potrzebował. Holender cieszy się statusem ulubionego muzyka niebezpiecznych, lecz bardzo wpływowych ludzi przez wiele lat dopóki nie przekonuje się jak krucha była gałąź, na której siedział. Pewnego dnia nadużywa gościnności swojego mecenasa, nie tylko tracąc jego przyjaźń, ale i stając się jego śmiertelnym wrogiem. Od tej pory, żeby zachować życie Heinrichs musi opuścić Stany Zjedb i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

noczone i zniknąć z oczu ludziom Pappalardo. Z fałszywym paszportem błąka się po Europie szukając bezpiecznej przystani i analizując swoją przeszłość. Lekkomyślnego młodzieńca, którego pycha doprowadziła do tego, że może już nigdy więcej nie zagrać na fortepianie. Dociera do Barcelony końca lat 50. Paradoksalnie w rządzonej przez generała Franco Hiszpanii, policyjnym państwie gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, Holender ma nadzieję odnaleźć swoje schronienie. Będąc stałym bywalcem klubów jazzowych, ulubionego miejsca nie tylko melomanów, ale również przestępczego pół świadka Barcelony wdaje się jednak w kolejne kłopoty. Barcelona Jazz Club to fikcyjna książka przeplatana odniesieniami do prawdziwych postaci i wydarzeń, do autentycznych wielkich wykonawców jazzowych ubiegłego wieku, II wojny światowej i historii miasta Barcelona. Pełna dyskusji o hiszpańskiej wojnie domowej staje się nie tylko źródłem wiedzy o mentalności Hiszpanów i Katalończyków, ale również literackim przewodnikiem, mapą po najważniejszych, bogatych w tradycje miejscach Barcelony, które – łącznie z niewielkimi kawiarenkami – istnieją po dziś dzień. Angelina Kussy tłum. Karolina Jaszecka, Albatros, Warszawa 2013, s. 448, ISBN 978-83-7659-747-8

John Vaillant

Tygrys

Tygrysy należą do zwierząt, które nie przestają zadziwiać i fascynować. W minionych epokach było ich wiele na ogromnych przestrzeniach Azji i budziły postrach oraz swoisty kult wśród ludów zamieszkujących te tereny. Nie inaczej było z tygrysem syberyjskim, którego wytrzymałość, siła i zwinność czyniła z niego niepisanego króla tajgi, z którym ludzie woleli nie zadzierać. Jednak polowania i kłusownictwo – szczególnie przez ostatnie dwieście lat – przyczyniły się do jego niemal całkowitego wytrzebienia. Nie zmienia to faktu, że osobniki pozostałe przy życiu zachowały swoje nieprawdopodobne umiejętności, a ludzie nadal starają się trzymać od nich z dala. Zwłaszcza, gdy dwaj miejscowi mężczyźni zostają przez tygrysa zagryzieni… Pomimo chwytliwego tytułu, budzącego skojarzenia z thrillerem albo kryminałem, to nie akcja – bądź co bądź świetnie poprowadzona – stanowi o sile tej pozycji. Największym atutem prozy Vaillanta jest, w moim mniemaniu, zbudowanie niesamowitego, wciągającego nastroju. Namacalnymi stają się nieskończenie wielka tajga, odwieczna walka człowieka z naturą i chęć ujarzmienia nieznanego, a także niespotykane poczucie wolności. Bo właśnie wolność to temat towarzyszący czytelnikowi od początku do końca „Tygrysa”. Z jednej strony przyroda zachęca do życia zgodnie z własnym rytmem i poszanowaniem odwiecznych praw natury, natomiast z drugiej najnowsza historia stanowi świadectwo tego, do jak głębokich wynaturzeń prowadzić może polityka i represyjny ustrój. Tajga, w której każdy jest kowalem własnego losu, to przejmujący kontrast dla gułagowskich wysp i paranoidalnej atmosfery panującej w Związku Radzieckim. Dramatis personae same w sobie, jak również konfrontacja ich działań, pragnień i dążeń z ograniczeniami i ramami wytworzonymi przez bardzo konkretną sytuację, w jakiej się znaleźli są znakomitą metaforą dla świata cywilizacyjnie jednak odległego od tego, do którego przywykliśmy. „Tygrys” jest też spojrzeniem na Daleki Wschód Rosji przez pryzmat wydarzeń historycznych, które wpłynęły również na obecny kształt flory, fauny i całego otoczenia /środowiska tego dalekiego zakątka naszego wschodniego sąsiada. Atak tygrysa i straszna tragedia są przyczynkiem do badania i odkrywania miejsc na poły zapomnianych przez Boga, ale pełnych ducha, charyzmy i szacunku dla tradycji. Z „Tygrysem” trudno się rozstać. Lekki, ale wyrazisty styl autora, w połączeniu ze świetną konwencją reportażowo-dokumentalną i błyskotliwą konstrukcją opowieści daje nam książkę bardzo pouczającą. Vaillant w wywiadzie podkreślał, że rolą pisarza jest śledzenie tropów pozostawionych przez innych w celu odtworzenia ich historii i zachowania jej dla potomności. Warto było odbyć tę daleką •

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4

31


Recenzje podróż , do leżącego wiele tysięcy kilometrów stąd zimnego skraju Rosji, żeby poukładać ślady w całość i ponownie otworzyć oczy na to, co w życiu jest naprawdę ważne. Michał Kramar tłum. Jan Rybicki, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2013, s. 356, ISBN 978-83-7508-622-5

Matt Ruff

Miraż

Nieważne jak bardzo się przed tym bronimy, jesteśmy niewolnikami teraźniejszości i sytuacji geopolitycznej, w jakiej żyjemy. Z wielkim trudem przyszłoby nam wyobrażenie sobie świata, w którym tradycyjne supermocarstwa są podzielonymi, wojującymi państewkami, angielski nie jest lingua franca i najważniejsze decyzje w skali globalnej są podejmowane na BliskimWschodzie. Ruff podjął rękawicę rzuconą mu przez silnie zakorzenione stereotypy, czego efektem jest pasjonujący „Miraż”. Tutaj wszystko jest odwrócone – zamach terrorystyczny z jedenastego września dzieje się dziewiątego listopada, a dokonują go chrześcijańscy fundamentaliści uderzający porwanymi samolotami w budynki w Bagdadzie. Osama Bin Laden jest prominentnym senatorem, a Lyndon B. Johnson dyktatorem. Wojna w Zatoce przenosi się z Perskiej do Meksykańskiej… przykłady można mnożyć, bo cała koncepcja opiera się na przekręcenia świata, w jakim żyjemy, o sto osiemdziesiąt stopni. Dodanie do tego zaskakującego wątku żywcem wziętego z „Matriksa” (rzeczywistość to tylko ułuda, z której trzeba próbować zbiec) da sporo do myślenia nie tylko książkowym śledczym pracującym przy dochodzeniu dotyczącym zamachów, ale też czytelnikom. Na całe szczęście Ruff nad wszystkim panuje i nie ulega pokusie, której literaturze z gatunku historii alternatywnej nie zawsze udaje się oprzeć – czyli tworzenia innych rozwojów wydarzeń dla samego aktu tworzenia. Autor miał bardzo konkretną wizję, którą dobrze zrealizował, dzięki czemu książkę łatwo się czyta. Przeciwstawienie fikcyjnego, literackiego zarabizowania naszej codziennej amerykanizacji, mimo że karkołomne w swoim zamyśle, wyszło nader wiarygodnie, a akcja utrzymana w bardzo szybkim tempie i misternie utkana fabuła pokazują dojrzały warsztat autora. Wstawki w postaci haseł z Biblioteki Aleksandryjskiej (odpowiednika Wikipedii) pokazują ogrom pracy, włożonej w to, aby cały ten świat

Obrona Inna melodia Münchhausena N

owa powieść Pawła Huelle „Śpiewaj ogrody” jest tak kunsztowna i finezyjna, że przypomina dzieła rzemieślników dawnych epok, którzy ślęczeli latami by dopracować każdy szczegół. Nie sądzę by Huelle tak ślęczał nad powieścią – to raczej sprawa talentu, rzeczy rzadkiej i tajemniczej. Powieść opowiada historię, a raczej szereg historii skupionych w jednym punkcie: wilii przy ulicy Polanki w Gdańsku. Kulturowo to świat ogromny: Francuzi wyprawiający się w dalekie kraje, Niemcy organizujący festiwale wagnerowskie w sopockiej Operze Le-

32

b i b l i o t e k a

a n a l i z

funkcjonował bez zarzutu. Jednym z elementów, odnośnie do których można żywić mieszane uczucia, jest konstrukcja postaci. Czasem świetnie wpisują się w alternatywną rzeczywistość, a ich zachowania i wybory pozwalają nawiązać z nimi kontakt emocjonalny. Zdarzają się jednak fragmenty, w których czytelnik odczuwa je jako zbyt powierzchowne. Jednak atmosfera tajemnicy i trochę chorobliwej nieuchronności towarzysząca nam podczas lektury rekompensuje wszelakie „chropowatości”. Zamach z jedenastego września to bez wątpienia jeden z najtragiczniejszych dni w historii Stanów Zjednoczonych. Historia alternatywna to gatunek oferujący swoisty lek na problemy wynikające z wydarzeń, jakie miały miejsce w rzeczywistości. „Miraż” na pewno nie okaże się panaceum, ale jestem przekonany, że zmusi do myślenia ludzi mających różne poglądy na tę sprawę. A to już duży sukces. (mk) tłum. Zbigniew A. Królicki, Rebis, Poznań 2013, s. 440, ISBN978-83-7818-446-1

John Fante

Droga do Los Angeles John Fante dawno odszedłby w niepamięć, gdyby z literackiego niebytu nie wygrzebał go Charles Bukowski, przyznając w połowie lat 70., że wzorował się na twórczości autora „Drogi do Los Angeles”. „Fante był moim bogiem” – to stwierdzenie Bukowskiego sprawiło, że po 40 latach zapomnienia jego książki zaczęto wznawiać, a niebawem także tłumaczyć na inne języki. A sam Fante stał się szybko pisarzem „kultowym”. Bukowski na pewno wykorzystał sposób narracji – krótkie, lapidarne zdania, proste dialogi, dosadne przymiotniki. Poza tym jednak więcej ich dzieli niż łączy. Arturo Bandini, alter ego Fantego i bohater większości jego powieści, to romantyczny nieudacznik, zakompleksiony drugorzędny pisarz, który bez powodzenia próbuje romansować z kobietami, beznadziejnie się zakochuje, a poza tym trwoni każdy zarobiony grosz. Przy tym nie jest pijakiem! O ile bohaterowie książek Bukowskiego są ogierami, to Bandini (ale i inne postaci z książek Fantego) ma poważne problemy ze wzwodem, co przysparza mu wiele wstydu i zawodów. Jego powieści czyta się lekko, z sympatią i współczuciem dla bohatera. Urzeka bezpretensjonalność stylu, a jednocześnie wrażliwość na problemy społeczne. W tle frywolnej romansowej opowieści mamy bowiem wielki kryzys i jak

śnej, od zawsze osiedli w tym kawałku świata Kaszubi, Polacy. Wszystko się miesza, przenika, przemienia, a nad ludzkimi losami unosi się cierń złow rog iego Szczu rołapa z Hameln, zwanego też Flecistą z Hameln i to określenie jest chyba lepsze, bo „Śpiewaj ogrody” (cytat z Rilkego) to także, a może przede wszystkim powieść o muzyce. Mimo tych wszystkich zalet boję się nieco o odbiór tej książki, o to czy zostanie doceniona tak jak na to zasługuje. Bo to jest powieść europejska, wywodząca się całkowicie z tej tradycji i w niej osadzona. A my tu nad Wisłą po pierwszej fascynacji z roku na rok coraz bardziej się mentalnie

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

od Europy oddalamy. Pełno tu takich, którzy maszerują krzycząc: „Polska! Polska!”. I to nieistotne czy krzyczą „Kocham cię Polsko!” czy „Pierdol się Polsko!”. Problem w tym, że niezależnie od tego czy mają wypisane na sztandarach „postęp” czy „tradycja” mityczna „Polska” stała się dla nich całym światem, zamknęli się w niej jak w szklanej kuli i zapomnieli, że istnieją inne kraje, kontynenty, dalekie morza i egzotyczne wyspy. Czy zdołają się z niej wyrwać by przeczytać tę powieść? Wątpię, ale to nie jest problem Pawła Huelle. To nasz problem nie do rozwiązania. M arek Ł awrynowicz www. szkielkoioko.com

l u t y

2 0 1 4


Recenzje najbardziej realne problemy związane ze znalezieniem pracy, utrzymaniem rodziny. (ł) tłum. Magdalena Koziej, Burda Książki, Warszawa 2014, s. 220, 29,90 zł, ISBN 978-83-7778-500-3

John Burdett

Pracujący dla Królewskiej Policji Tajskiej w Bangkoku Sonchai Jitpleecheep powraca. Tym razem detektyw o tajsko-amerykańskich korzeniach rozpracowuje sprawę zagadkowej śmierci znanego amerykańskiego reżysera Franka Charlesa. Pochodzący z Hollywood filmowiec traktował Bangkok jak swój drugi dom, często odwiedzał miasto – najchętniej, by skorzystać z usług lokalnych prostytutek. I właśnie w swoim miłosnym gniazdku kończy życie, wypatroszony i z…nadjedzonym mózgiem. W toku śledztwa wychodzą na jaw coraz bardziej zaskakujące fakty z życia reżysera, m.in. kwestia realizowanego przezeń filmu na temat Nepalu, który nigdy nie ujrzał światła dziennego. W kręgu podejrzanych znajduje się przyjaciółka filmowca, doktor Mimi Moi – lokalna celebrytka, która dostarczała narkotyków reżyserowi. Kobieta jest w posiadaniu filmu, zna wiele sekretów z życia artysty, ale nie zależy jej na tym, by sprawca makabrycznej zbrodni został rozpoznany. Na szczęście dociekliwość i ambicja Sonchaia doprowadzą go w końcu do rozwikłania sprawy, która – jak można się domyślić – jest bardziej zawiła niż się to na pierwszy rzut oka wydaje. John Burdett postarał się, by zapewnić czytelnikowi odpowiednią dawkę napięcia. Sprawa reżysera nie jest bowiem jedyną z jaką zmierzyć się musi detektyw. W misternych intrygach, grach pozorów bierze udział spore grono bohaterów, nie przeszkadza to jednak w podążaniu za wielowątkową akcją. Atutem książki są też plastyczne opisy Bangkoku, dzięki którym można niemal zobaczyć w wyobraźni scenerię rozgrywanych zdarzeń. Sonchai, jako niedoszły mnich buddyjski, przekazuje zaś sporą dawkę informacji na temat tej religii. (mm) tłum. Lech Z. Żołędziowski, Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2013, s. 400, ISBN 978-83-7659-762-1

Biografie, wspomnienia Iwona Kienzler

Maria Konopnicka. Rozwydrzona bezbożnica Maria Konopnicka kojarzy się przede wszystkim z „Rotą”. Pieśnią patriotyczną niemalże o randze hymnu narodowego, która pomagała Polakom zachować tożsamość podczas narodowych nieszczęść. Muzykę do jej słów skomponował Feliks Nowowiejski. Utwór do dziś bywa często intonowany podczas manifestacji patriotyczno-religijnych, a poetka jest uznawana za szczególnie zasłużoną w kształtowaniu postawy moralnej i patriotyzmu kolejnych generacji swych rodaków. Sławiąc jej dorobek, zapomina się, iż była także kobietą. I to uwikłaną w wyjątkowo skomplikowaną sytuację życiową. O tym – w głównej mierze – traktuje ta biografia. Iwona Kienzler prezentuje Konopnicką, jako aprobującą konkubinaty sufrażystkę. Istotnie gustowała w znacznie młodszych od siebie panach – termin nimfomanka nie wydaje się wobec autorki „Szkolnych przygód Pimpusia Sadełko” nadużyciem. W epoce fin de sieclu środowiska katolickie uznawały jej twórczość za bardzo szkodliwą i wymierzoną nie tylko w Kościół, lecz także w polskość. Tylko z pozoru była wspaniałą matką, w pojedynkę wychowującą gromadkę dzieci. Kiedy liczne potomstwo osiągnęło wiek nastoletni, zostawiła je pod kuratelą krewnych, po czym zaczęła wieść barwny żywot wagabundy? Nie sposób jednak uznać ją za prekursorkę feminizmu, o gender nie wspominając. Ani tym bardziej za skandalistkę, ponieważ bardzo dbała o własny wizerunek. Choć z drugiej strony niejasny jest jej związek z młodszą o niemal dwie dekady Marią Dulębianką, uzdolnioną b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

Związek siostrzany czy partnerski

– Czy jako kobieta Konopnicka czuła się spełniona? – Obawiam się, że nie potrafiłaby odpowiedzieć na to pytanie. Gdyby postawiono je w pierwszym okresie małżeństwa, zapewne powiedziałaby: tak. Była wszak szczęśliwa u boku rozpieszczającego ją „wąsatego anioła”, jak wówczas nazywała swego męża. Ale potem szczęście prysło jak bańka mydlana i Maria wyjechała szukać spełnienia gdzie indziej. Czy je w końcu znalazła? Czy czuła się spełniona u boku swoich kolejnych młodszych kochanków, których zresztą uwodziła bez oporów? Naprawdę trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, a sama poetka tego zadania nie ułatwia. Odpowiedzi nie znajdziemy ani w jej utworach, ani w listach do najbliższych, które sama surowo cenzurowała, a otrzymywaną korespondencję paliła bezzwłocznie po przeczytaniu. – Nimb tajemnicy otacza jej związek z Marią Dulębianką… – Chyba nigdy nie uda się ustalić, czy był to związek siostrzany, czy partnerski. Zamiłowanie Dulębianki do męskich strojów mogło być po prostu wyrazem jej emancypacji i feministycznych poglądów, a nie jawnym dowodem jej orientacji seksualnej. Sama Konopnicka pisząc o swojej towarzyszce, którą nazywa Pietrkiem, wspomina chociażby o tym, że w czasie podróży mieszkały i spały osobno. Dulębiankę zaakceptowały dzieci poetki, chętnie zapraszając ją na wszelkie zjazdy i spotkania rodzinne. Traktowały ją nieco jak „asystentkę” Konopnickiej, bowiem to właśnie do niej zwracały się we wszelkich trudnych, drażliwych kwestiach dotyczących życia ich matki. Osobiście odnoszę wrażenie, że to Dulębianka kochała poetkę, co do uczuć samej Konopnickiej mam poważne wątpliwości – Można ją traktować, jako jedną z pierwszych sufrażystek pośród Polek? – Absolutnie nie! Wielokrotnie zastrzegała, że nie zamierza być feministką, a choć uczestniczyła w spotkaniach kobiet walczących o równouprawnienie, to, jak twierdziła w listach do córek, robiła to wyłącznie na prośbę Dulębianki, która aktywnie działała na rzecz praw kobiet. A kontrowersyjne wystąpienie młodej wówczas pisarki Zofii Nałkowskiej na Ogólnopolskim Zjeździe Kobiet w 1907 roku, domagającej się wyzwolenia kobiecego erotyzmu i seksualności, wzbudziło jej niekłamane oburzenie. – Dorobek literacki Konopnickiej nie wytrzymał próby czasu? – Z pewnością dotyczy to „Pana Balcera w Brazylii”, który w zamyśle miał być epopeją dorównującą „Panu Tadeuszowi”, czy niektórych wierszy pisanych na zamówienie, wyłącznie w celach zarobkowych. Ale prawdziwe mistrzostwo pióra osiągnęła Maria Konopnicka w nowelach, zupełnie ignorowanych przez jej współczesnych, uznających ją za wyłącznie za wieszczkę narodową… Rozmawiał Tomasz Z. Z apert fot. archiwum rodzinne

Detektyw z Bangkoku

Rozmowa z Iwoną Kienzler, autorką książki „Maria Konopnicka. Rozwydrzona bezbożnica”

plastyczką, która poświęciła się walce o prawa kobiet i… opiece nad Konopnicką. Książka nie wartościuje spuścizny literackiej „rozwydrzonej bezbożnicy” (co za chwytliwy podtytuł). Koncentruje się na obyczajowości i codzienności bohaterki, której nowela „Nasza szkapa” przez dekady była lekturą w podstawówce. Nie tylko mnie podczas lektury •

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4

33


Recenzje tej woniejącej naftaliną prozy kleiły się powieki. W trakcie obcowania z pracą Kinzler ta przypadłość czytelnikom – a zwłaszcza, jak mniemam, czytelniczkom – zdecydowanie nie grozi. (to-rt)

Reasumując: wolę słuchać nagrań Rawik – np. hymnu piekarzy „Nie z każdej mąki będzie chleb” – niż ją czytać. Tomasz Z. Z apert

Bellona, Warszawa 2014, s. 300, ISBN 8-83-11-13058-6

Studio Emka, Warszawa 2013 s. 372, ISBN 978-83-63773-44-1

Jerzy Chociłowski

Leon Leyson

W listopadzie 1918 r., po 123 latach niewoli, Polska znów pojawia się na mapie świata, rozpoczynając krótki, acz niezwykle barwny okres w swojej historii. W czasie nieco ponad dwudziestu lat istnienia II Rzeczpospolitej kraj zaczął odbudowywać swoje struktury państwowe, modernizować się, a przede wszystkim odnotowywać niezwykły rozkwit kultury, sztuki czy nauki. Jerzy Chociłowski postanowił przypomnieć współczesnemu czytelnikowi najbarwniejsze postaci tamtego okresu. Na kartach książki zaprezentował życiorysy pięćdziesięciu dwóch osobowości: polityków, aktorów, literatów i sportowców, które nadawały ton polityce, sztuce oraz sportowi w 20. i 30. latach XX w. Tytułową talię niezwykłych postaci tworzą m.in. marszałek Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Władysław Grabski, Eugeniusz Bodo, Jan Kiepura, Pola Negri, Maria Rodziewiczówna, Halina Konopacka, Stanisława Walasiewiczówna, Janusz Kusociński, lotnicy Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura, a także wiele innych, dziś już zapomnianych gwiazd teatralnych i sportowych aren czy politycznych salonów. Choć bohaterowie opisani przez Chociłowskiego reprezentują rozmaite profesje i środowiska, ich biografie okazują się zaskakująco podobne do siebie: wszyscy święcili największe triumfy w czasach II Rzeczpospolitej, po wybuchu II wojny światowej wielu stanęło do walki w obronie ojczyzny, niejeden zginął w czasie wojennej zawieruchy lub wyemigrował gdzieś w świat. Dla wszystkich jednak Polska pozostała ukochaną ojczyzną, której dobro zawsze było sprawą priorytetową. (mm)

Leon Leyson czyli Lejb Lejzon urodził się w 1929 roku w Narewce na Podlasiu. W czasie wojny znalazł się w krakowskim getcie. Miał wówczas zaledwie 10 lat. Stamtąd trafił do obozu w Płaszowie. Przeszedł piekło. „Kiedy wkroczyłem w chaos Płaszowa, zobaczyłem świat znacznie gorszy od wszystkiego, co mogłem sobie wcześniej wyobrazić. Przejście przez bramę tego obozu było jak wkroczenie do najgłębszego kręgu piekła” – wspomina. Ale na jego drodze, na drodze jego rodziny, pojawił się niemiecki przedsiębiorca, który uruchomił fabrykę emaliowanych naczyń i zatrudniał Żydów – darmową siłę roboczą. Przemysłowiec miał odwagę sprzeciwić się nazistowskiemu prawu, które pozwalało Żydów poniżać, a nie traktować jak istoty ludzkie. Zaskarbiał, gdzie się dało, przychylność łapówkami i prezentami. Oskar Schindler ocalił przed śmiercią ponad 1000 ludzkich istnień. Na jego słynnej liście znalazł się Lejb Lejzon. Zmarł rok temu, 14 stycznia 2013 roku, jako Leon Leyson w Kalifornii, pozostawiając żonę Lis, ich dwójkę dzieci i sześcioro wnucząt.. W rocznicę śmierci nakładem wydawnictwa Prószyński Media ukazały się jego przejmujące wspomnienia. Głęboko doświadczony bohater pisze z perspektywy młodego człowieka i z młodzieńczą wrażliwością, o obronie ludzkiej godności w czasach, gdy chciano wydobyć z ludzi najgorsze skłonności, pozbawić ich człowieczeństwa. Z wydanych pośmiertnie wspomnień wyłania się zarówno horror wojny jak wizerunek wybawcy Lejzona. „W tych czasach bezprecedensowego odczłowieczenia Schindler dostrzegł ludzką godność w istotach, które naziści określali mianem ‘podludzi’ i które zamierzali wytępić” – napisał najmłodszy z listy Schindlera. (et)

Talia niezwykłych postaci II RP

Chłopiec z listy Schindlera

Instytut Wydawniczy Erica, Warszawa 2013, s. 348, ISBN 978-83-64185-09-0

Joanna Rawik

Muzyka życia

Prószyński Media, Warszawa 2014, s. 370, ISBN 978-83-7839-682-6

Joanna Rawik pozazdrościła Maryli Rodowicz i też po raz drugi napisała autobiografię. Występuje w niej bogata galeria postaci. Nie tylko okołomuzycznych. Czytamy np. o pewnym wszędobylskim krytyku literackim, romansującym z sąsiadką piosenkarki, którego o świcie zabrała milicja. „Na pewno dlatego, że Tadzia cytowała Wolna Europa – skamlała kobieta. – Okazało się wkrótce, ze nie płacił alimentów porzuconej rodzinie”. Niekryjąca afektu do komunizmu Rawik ubolewa nad słabą znajomością z sekretarzem wojewódzkim PZPR – Andrzejem Żabińskim: „Niezwykle interesujący człowiek. Nie miałam okazji, poza oficjalnym spotkaniem, poznać go bliżej, czego bardzo żałuję. Zmarł przedwcześnie”. Gdy u progu lat 70. tworzyła życiowy tandem z Ignacym Gogolewskim „bardzo podobał nam się Gierek (…) Niebawem Inek otrzymał list z odręcznym podpisem pierwszego sekretarza, z prośbą o współpracę”. Nic dziwnego, że artysta został wkrótce szefem teatru w Katowicach: „Dyrektorował z wielkim rozmachem, sprawiało mu to satysfakcję. (…) Powiesił w salonie recepcyjnym znaleziony w magazynie portret Gustawa Holoubka z podpisem Stalinogród 1953…”. „Pierwszego maja 1971 roku braliśmy udział w pochodzie pierwszomajowym, uśmiechaliśmy się do towarzysza Gierka na trybunie, potem poszliśmy radośnie na piwo. W pochodzie brali udział aktorzy i aktorki, którzy niebawem znajdą się w opozycji. Kiedy zatem i co odczuwali, skoro tak szybko zmienili poglądy? Nurtuje mnie to pytanie”. Ze szczególnym sentymentem wspomina autorka 15-letnią współpracę z miesięcznikiem „Dziś”, gdzie poznała m.in. Wojciecha Jaruzelskiego („okazało się niebawem, ze jest pilnym czytelnikiem moich felietonów, które miały nadtytuł ‘Różowy spinacz’). Naczelny tego pisma Mieczysław F. Rakowski był jej zdaniem „ze wszech miar cudownym człowiekiem obdarzonym bogatymi przymiotami ducha, umysłu i urodą amanta filmowego”. 34

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Sylwia Frołow

Dzierżyński. Miłość i rewolucja Za sprawą bohatera tej książki po raz pierwszy miałem styczność z MO. Było tak. Zima stulecia, chyba styczeń 1979. Po lekcjach wraz z kolegą z bloku i klasy Rafałem Zarzyckim, który właśnie, przedwcześnie, przeprowadził się na drugi brzeg tęczy, poszliśmy do Ogrodu Saskiego. Trasa wiodła przez Plac Bankowy – oficjalnie zwany wtedy Dzierżyńskiego, nad którym dominował pomnik patrona. Wydał się on nam doskonałym celem do doprecyzowania skuteczności rzutów śnieżkami. Aliści zdążyliśmy oddać bodaj po jednej salwie, gdy nagle spod filarów ratusza nieoczekiwanie wyłonił się milicyjny patrol. Funkcjonariusze przepędzili nas, uprzednio perswadując niestosowność zachowania i pouczając, iż w przypadku recydywy zostaną wobec nas wyciągnięte regulaminowe konsekwencje. Postumentu Feliksa Edmundowicza – skądinąd opiewanego przez wielu polskich poetów – od niemal ćwierćwiecza nie ma już w Warszawie. Jego prochy wciąż spoczywają u węzgłowia mauzoleum Lenina – na Placu Czerwonym w Moskwie, zaś konterfekty ciągle wiszą na posterunkach rosyjskiej policji. „Jako człowiek stanowi wielką zagadkę na miarę bohatera powieści Dostojewskiego. Kochał ludzkość zabójczą miłością inkwizytora. W innych czasach i w innym miejscu miałby szansę zostać świętym” – sugeruje Sylwia Frołow, autorka doskonale udokumentowanej monografii tego potomka ziemiańsko-inteligenckiej rodziny z Wileńszczyzny, wychowanego w tradycji patriotycznej, za młodu marzącego o kapłaństwie. Siostra Aldona do końca życia, zmarła w roku 1967, zamawiała zresztą wypominki za duszę „Felisia”. „Był zdolny do popełniania najstraszliwszych okrucieństw bez przyjemności, z poczucia idealistycznego obowiązku. Chudy i ascetyczny, z religijnym oddaniem wykonywał instrukcje Lenina; burżujów i kontrrewolucjonistów posyłał przed plutony egzekucyjne z równie

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


posępnym wewnętrznym przymusem, z jakim kilka wieków wcześniej mógłby posyłać heretyków na stos” – pisał o Dzierżyńskim wyborny amerykański sowietolog Richard Pipes. (to-rt) Znak, Kraków 2014 s. 352, ISBN 978-83-2402-871-9

Szimon Peres, David Landau

Ben Gurion. Żywot polityczny

tłum. Hanna Jankowska, Czarne, Wołowiec 2013, s. 248, 34.90 zł, ISBN 978-83-7536-627-3

poezja

:ü$61<0, 6ü2:$0,

Z Z Z S U R V ] \ Q V N L S O

Szimon Peres, wybitny polityk, przewodniczący wielokrotnie rządzącej w Izraelu Partii Pracy, premier i prezydent, opowiada o ojcu założycielu tego państwa – Davidzie Ben Gurionie. Nie jest to biografia w ścisłym sensie, mimo że Peres opowiada o życiu i działaniach swojego bohatera także z czasów działalności syjonistycznej przed powstaniem Izraela, w których nie mógł sam świadomie uczestniczyć, jednak zasadnicza część książki to bardzo osobiste wspomnienia z czasów, kiedy Ben Gurion był szefem gabinetu, w którym zafascynowany charyzmatycznym przywódcą młody Peres zaczynał swoją polityczną karierę. Książka jest może nie tyle źródłem historycznym – wiele tu wspomnień mglistych i bardzo subiektywnych – co właśnie znakomitym dokumentem fascynacji i kultu dawnego mentora. W oczach Peresa Ben Gurion wyrasta na postać nieskazitelną i o żelaznej woli, kogoś, kto dokonywał czynów niemożliwych, niemal mesjasza, którego przyjścia oczekiwali Żydzi całego świata przez tysiąclecia. Charyzma ojca Izraela wzmocniona była przekonaniem, że jego zadaniem jest nie tylko stworzenie nowoczesnego i przyjaznego swoim obywatelom państwa, nie tylko uratowanie pokoleń Żydów przed kolejnym Holokaustem, statusem prześladowanej mniejszości czy ledwie tolerowanego gościa u obcych. Ben Gurion miał ambicję stworzenia z Żydów żyjących dotąd osobno, w najodleglejszych zakątkach ziemi, hołdujących przeróżnym zwyczajom i uprawiających najróżniejsze strategie przetrwania w nieprzyjaznych środowiskach, jednego narodu. Dlatego stawiał swoim rodakom, a zwłaszcza współpracownikom, których uważał za awangardę nowego narodu żydowskiego, szczególnie wysokie wymagania. Jak mówi Peres, „oczywiście Żydzi byli rozmaici, tak jak i Goje, ale Ben Gurion chciał, żebyśmy byli odmiennym narodem. Przeciętność nie była jego celem. Chciał, żebyśmy pod względem moralnym byli ponadprzeciętni. Uważał kłamstwo za oznakę strasznej niemocy i nie tolerował go. Jeśli przyłapał kogoś na kłamstwie, osoba taka była skończona”. W dzisiejszych czasach mydłkowatych polityków niemających ani poglądów, ani celów, wpatrzonych w sondaże i wsłuchanych w rady speców od piaru, warto choćby poczytać o takim przywódcy. Jarosław Górski

32/$ 1(*5,

Adam Ochwanowski

Trzynaście zmysłów Niemal równolegle z tomem „Pławienie koni” Adam Ochwanowski opublikował tomik „Trzynaście zmysłów” z ilustracjami Tomasza Łukaszczyka. Przypomnę: „Pławienie koni” to antologia wierszy opublikowanych przez Ochwanowskiego w latach 1978-2013 na łamach miesięcznika „Twórczość”, najstarszego polskiego czasopisma literackiego. Antologię tę zamykał poemat „Trzynaście zmysłów” ogłoszony w numerze sierpniowym 2012. Teraz dostajemy „Trzynaście zmysłów” w wydaniu osobnym, niemal bibliofilskim. Poszczególne utwory, składające się na ów poemat, to dziewięciosylabowe sonety, lecz nie klasyczne, ale niepełne, okaleczone, bo zaledwie dziesięciowersowe, w układzie rymów abba, abba, cc. Ostatnie dwie linijki stanowią coś w rodzaju aforystycznej puenty wiersza. Kolejne części zostały zadedykowane przyjaciołom poety: również poetom, ale także prozaikom, malarzom, kompozytorom, m.in. Wiesławowi Myśliwskiemu, Adamowi Ziemianinowi, Andrzejowi Lenartowskiemu, Czesławowi Siekierskiemu, Andrzejowi Żądle czy Gosi Gołąbek. Wśród osób, do których poszczególne segmenty zostały skierowane znajduje się również tajemnicza

=EL¯U DUW\NXý¯Z SUDVRZ\FK HVHM¯Z L RSRZLDGDÿ VNýDGDMÁF\FK VLÕ QD GRUREHN SLVDUVNL 3ROL 1HJUL .VLÁķND MHVW Z]ERJDFRQD V]F]HJ¯ýRZ\P ND OHQGDULXP ķ\FLD DNWRUNL L Z\MÁWNRZÁ NROHNFMÁ ]GMÕÃ &DýRĖÃ RSUDFRZDý EDGDF] ķ\FLD L WZ¯UF]RĖFL 3ROL 1HJUL ǹ 0DULXV] .RWRZVNL

SDWURQDW PHGLDOQ\


Recenzje Lidia, pojawiająca się zresztą we wcześniejszych zbiorach poetyckich Ochwanowskiego. Liryka mieszkającego na Ponidziu, we wsi Złota, związanego ze środowiskiem literackim Kielc, poety jest na pierwszy rzut oka klasyczna, niemal tradycyjna, ale tylko na pierwszy rzut oka. To poezja jak najbardziej współczesna i nowoczesna, w której aż kipi od emocji. Adam Ochwanowski ma swój styl, własną poetykę, rozpoznawalny sposób obrazowania i metaforyzowania. W ostatnim utworze cyklu, zadedykowanym samemu sobie, poeta mówi o sobie nie bez ironii: „Sternik bez steru, bo w topieli/ Stracił kotwicę, żagle, wiosła/ Myśl, co nie uszła, lecz poniosła/ Od poniedziałku do niedzieli”. (jd) Biblioteka „Bez Podziałów”, Chroberz 2013, s. 32, ISBN 978-83-61240-03-7

Hachette Polska, Warszawa 2013, s. 190, ISBN 978-83-7849-395-2

Krzysztof Lisowski

Poematy i wiersze Autor tej książki to bez wątpienia jeden z najbardziej twórczych i najpracowitszych poetów polskich średniego pokolenia. Wystarczy wspomnieć, że w ostatnich czterech latach wydał następujące książki poetyckie i eseistyczne: „Wiersze i między wierszami”, „Greckie lustro”, „Nicości, znikaj”, „Czarne notesy”, a teraz „Poematy i wiersze”. Jest poetą chętnie drukowanych przez czasopisma literackie, takie jak: „Twórczość”, „Odra”, „Zeszyty Literackie” czy internetowy „Dwutygodnik. pl”. „Poematy i wiersze” to zbiór utworów powstałych w podróży, na kanwie podróży lub w efekcie podróży. Mamy tu wiersze, których akcja liryczna rozgrywa się w Grecji, we Włoszech, a także w Portugalii. Myślę tu o utworach: „Do Orfeusza”, „Nurku z Paestum”, „Wiosną na Sycylii”, wreszcie „Pessoa. Traktat o Osobach” oraz „Z Księgi Niepokoju”, nawiązujących do postaci największego portugalskiego poety XX wieku Fernanda Pessoi (1888-1935) i jego dzieła „Księga Niepokoju” podpisanego pseudonimem Bernardo Soares, jednym z wielu pseudonimów, czy raczej heteronimów, jakich używał. Z uwagi na to, że poprawiony i poszerzony przekład tego dzieła (autorstwa Michała Lipszyca) ukazał się kilka miesięcy temu, oprócz wierszy Lisowskiego polecam również dzieło Pessoi. Przy okazji nie sposób nie zwrócić uwagi na wiersz poświęcony Antonio Tabucchiemu, włoskiemu prozaikowi i eseiście (1943-2012), który przez lata mieszkał w Lizbonie, a fascynującej postaci Pessoi poświęcił wiele ze swoich utworów, zaś na koniec niemal upodobnił się fizycznie do swojego literackiego idola. Wystarczy porównać – dostępne w sieci – fotografie Pessoi i Tabucchiego z ostatnich lat życia. W najnowszym zbiorze wierszy Krzysztof Lisowski wiele pisze o swoich literackich zainteresowaniach, ale równie wiele o sobie, o swojej codziennej egzystencji, z pory roku na porę roku, z dnia na dzień. (jd) Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2013, s. 58, ISBN 978-83-62717-87-3

Leszek Elektorowicz

Antologia

Reprezentatywny wybór wierszy Leszka Elektorowicza, urodzonego we Lwowie w 1924 roku, a więc – po Tadeuszu Różewiczu i Julii Hartwig – bodaj najstarszego poety polskiego. Tom zatytułowany „Antologia” ukazał się w serii „Poezja polska”, którą dla Hachette przygotowuje wydawnictwo Horyzont Henryk Sułek. Tom poprzedzają: zwięzły szkic o życiu poety i fenomenie jego liryki „Myśl i Słowo” pióra Marka Mariusza Tytki, nota edytorska oraz spis książek tego poety, prozaika, eseisty i tłumacza w jednej osobie, opublikowanych w latach 1957-2012, ponadto zestaw najważniejszych publikacji w zagranicznych czasopismach i antologiach, a na koniec kalendarium biograficzne autora „W lochu Ferrary”, głośnej powieści z pamiętnego roku 1980. Wybór otwierają wiersze z debiutanckiego tomu „Świat niestworzony” z 1957 roku. Elektorowicz, podobnie jak jego przyjaciel Zbigniew Herbert, mógł zadebiutować dopiero na fali popaździernikowej odwilży. Najlepiej w wyborze reprezentowane są zbiorki „Całe kłamstwo świata” (1983), „Jeden znak” (1993) oraz „Czasy i chwile” 36

b i b l i o t e k a

(1998), lecz trzeba przyznać, że równie dobre, mocne wrażenie robią utwory tak z tomu „Kontury” (1962) czy „Przedmowa do ciszy” (1968), jak i „Z(a)myślenia” (2006). Całość wieńczą teksty z recenzowanych przeze mnie na tych łamach nie tak dawno „Wierszy dla Marii” (2012) oraz zestaw ponad dwudziestu wierszy nowych, mających oto swoją książkową premierę, między nimi tak intrygujące utwory, jak „Poezja jest esencją”, „Smoleńskie pole” czy „Wybory polskie”, zaczynające się stwierdzeniem: „Wybory polskie/ trwają tysiąc lat/ między snem o mocy/ a poddaństwem ducha”. Liryka Leszka Elektorowicza bywa filozoficzna i bywa polityczna, za każdym razem jest to liryka komunikatywna, obliczona na zrozumienie czytelnika, na dialog, na rozmowę, wymianę myśli. Janusz Drzewucki

a n a l i z

Piotr Mitzner

I po kropce Piotr Mitzner pracuje na cztery ręce. Są to ręce i poety, i eseisty. Oprócz dwu ważnych zbiorów szkiców literackich „Biedny język” oraz „Droga do Rosji” wydał ostatnimi laty kilka intrygujących zbiorów wierszy: poemat „Niewidy”, potem „Kropka”, „W oku kuku” i teraz „I po kropce”. Jak sądzę, trzy ostatnie zbiory łączą się w całość, więc czytelnik, któremu „I po kropce” trafi do rąk, powinien rozejrzeć się za „Kropką” oraz „W oku kuku”. Poezja Mitznera jest niezwykle oszczędna, niemal ascetyczna i dzięki temu precyzyjna, to poezja rzeczownika i czasownika, a nie przymiotnika. W poszczególnych utworach zawsze coś się dzieje, chociaż niekoniecznie zawsze wiemy co dokładnie. Mitzner pisze krótkim wersem, dzięki czemu w jego książkach jest dużo światła, a w jego wierszach dużo ciszy. Poeta zwraca uwagę na pojedyncze słowo, opukuje jego znaczenie, smakuje jego brzmienie. Bywa, że wiersze Mitznera mrożą krew w żyłach, bywa, że wzruszają i bawią, jak dla przykładu dwa sąsiadujące ze sobą wiersze „Jest miarą” oraz „Jest marą”, jak „Bajka dla Madzi”, pewnie wnuczki poety, czy „Pomnik Jasia i Małgosi”, a między nimi „Bunkry” i „Okopy”, „Dom” i „Pralnia”, „W kuchni” i „Z podwórka”. Piotr Mitzner należy do kręgu poetów wybranych, jedynych w swoim rodzaju, którzy niczego nie chcą czytelnikowi zabrać, a chcą mu dać jak najwięcej. Tak sądzę. (jd) doM wYdawniczy tCHu, Warszawa 2013, s. 72, ISBN 978-83-43104-07-8

Poradniki Roman Myśliwiec

Uprawa winorośli Pełny tytuł powinien brzmieć „Uprawa winorośli na wino”, gdyż temu zagadnieniu poświęcona jest ta znakomita książka. Znajdziemy tu wszystko – od informacji o sprawdzających się w polskim klimacie odmianach winogron po zbiór i przechowywanie owoców. Roman Myśliwiec pisze o tym jak zakładać winnicę i jak ją chronić, jakie wybrać miejsce by zbiory były wysokie, jakie są choroby i szkodniki, jak im przeciwdziałać, jak przycinać krzewy, omawia budowę winorośli i jej potrzeby. A wszystko to całkowicie przystosowane do polskich warunków, zarówno klimatycznych, jak i prawnych. Bardzo ciekawy materiał ilustracyjny pozwala łatwo rozpoznawać np. choroby winorośli, pomaga też przy zakładaniu winnicy. Absolutnie najlepsza polska książka na ten temat, pozycja niezbędna na półce każdego, kto myśli o własnej winnicy. (ł) Powszechne Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 2013, s. 190, ISBN 978-83-09-01088-3

Milton Crawford

KACastrofa czyli jak leczyć skutki picia wódki Najdziwniejszy pomysł na książkę kucharską. Chociaż, zdaniem autora, właściwie to „książka kucharsko-terapeutyczna, komedia kulinarna,

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


a zarazem ironiczny hołd dla umiejętności czerpania nadziei z upadku i radości z desperacji, a w końcu dla śmiechu przez łzy”. Autor oczywiście się zgrywa, dobrze bawił się przy tworzeniu tej publikacji, po kilku stronach i czytelnikowi udziela się jego nastrój, chyba że za nim jest szalona noc, a rano… „tupot białych mew”, jak śpiewał Wiesław Gołas. Podobno to książka dla smakoszy z ogromnym kacem – „atomowym”, czyli takim, któremu towarzyszy wilczy apetyt. Nie wiem, nie sprawdzałam. Crawford na „pocieszające” śniadanie proponuje na przykład makaron tagliatelle z sosem carbonara albo puree z porem, serem, musztardą i kiełbasą w sosie cebulowym lub pikantne cynaderki jagnięce na grzankach. Ale najpierw należy dokonać szybki test do analizy stanu umysłu i rozpoznać, czy nęka nas: zepsuty kompas, kac szpila, kometa, kac atomowy, betoniarka czy kac morderca. A potem? „Postarajcie się czerpać z kaca przyjemność”. Jasne, tak samo jak z ciepłej wódki, zimnego rosołu i coli bez gazu… (et)

POZNAJ 0$*,&=1< ¥:,$7

MANDRAGORY

tłum. Regina Mościcka, Pascal, Bielsko-Biała 2013, s. 120, 26,90 zł, ISBN 978-83-7642-248-0

Ute Ehrhardt, Wilhelm Johnen

Sztuka inteligentnego kłamstwa Cóż za niemoralny poradnik, opatrzony podtytułem: „Ci, którzy kłamią, zachodzą w życiu najdalej”. Na obronę autorów, którzy są psychoterapeutami, można jedynie dodać, że propagowane są tu niewinne kłamstwa, z okłamywaniem samego siebie na pierwszym miejscu. Nawet jeśli za nic mamy moralność, zebrane tu rady i obserwacje, budzić muszą wiele kontrowersji. Bo czy rzeczywiście warto żyć w iluzji, a tym bardziej stwarzać ją wokół siebie? Zwykło się mówić, że kłamstwo ma krótkie nogi, więc czy rzeczywiście najlepszym sposobem by chronić bliskich jest okłamywanie ich? Teologowie zalecają by nie czynić źle, wówczas nie mamy dylematów między prawdą a kłamstwem. Ale oczywiście nikt nie jest świętym, a kłamstwo często jest najwygodniejszą formą ucieczki przed konfrontacją. Czasem też ma maskować uczucia, czasem ma stanowić dodatkowy doping. „Maskowanie występków kłamstwem często oznacza, że chciałoby się cofnąć czas i o wszystkim zapomnieć” – piszą autorzy. O tak, istotnie tak jest, cóż z tego jednak gdy mleko się rozlało? Kłamstwo nie naprawi krzywd, może je jedynie mniej lub bardziej skutecznie zamaskować. Nie cofnie też czasu. Mam też wątpliwości czy – jak piszą autorzy – „lojalność jest ważniejsza niż prawdomówność”. Zbyt silna jest też skłonność do subiektywizowania uczuć, a przede wszystkim faktów, jaka przebija przez karty tego dziwnego poradnika. Myślę, że to poradnik dla tych, którzy – jak to się mówi – idą po trupach do celu. Osobiście uważam, że trupy wcześniej czy później wyjdą z szafy, nie wątpię jednak, że nie jeden czytelnik tej książki będzie mlaskał z zadowolenia, utwierdzony w słuszności swych łgarstw. (ł) tłum. Barbara Tarnas, Burda Książki, Warszawa 2014, s. 324, 34,90 zł, ISBN 978-83-7778-502-7

religia Antonio Spadaro SJ

Serce wielkie i otwarte na Boga Inspiracją do powstania książki była rozmowawywiad, przeprowadzona z papieżem Franciszkiem w Domu św. Marty przez Antonio Spadaro SJ, naczelnego redaktora „Civilta Cattolica”. Ks. Spadaro przyznaje: „Spędziliśmy wspólnie ponad sześć godzin w ciągu trzech dni 19, 23 i 29 sierpnia 2013 roku. Chcąc zachować ciągłość, nie zaznaczałem momentów, w których przerywaliśmy spotkania. Właściwie należałoby chyba powiedzieć, że była to rozmowa, a nie wywiad. (…) Nie było w tym nic sztucznego, odpowiedzi rodziły się w sposób naturalny podczas tej wymiany myśli…”. W trakcie rozmowy papież Franciszek podkreśla wpływ duchowości ignacjańskiej na swoje myślenie i postawę. Akcentuje rolę Towarzystwa Jezusowego

Mandragora to kolejna powieść Doroty Stasikowskiej - Woźniak. Tym razem autorka wprowadza nas w świat magicznego kręgu Mandragory, która istnieje od wieków w dwunastu krajach, czuwając nad utrzymaniem piękna, harmonii i równowagi między męskim i żeńskim pierwiastkiem wszechświata. Do kręgu zostaje zaproszona Ewa. Ale żeby się w nim znaleźć i stać kapłanką Bogini, musi wysłuchać opowieści dwunastu jej członków. Opowieści są zabarwione magią, mistyką, czarami, towarzyszą im interesujące rozważania na temat miłości, zdrady, seksu, wielkich emocji, a tłem historycznym są lata międzywojenne i czasy współczesne. Ewa powoli poznaje nie tylko tajemnice Mandragory, ale odkrywa także coś bardzo ważnego dla siebie... PATRONI:

.VLÈĝNL GRVWÚSQH Z NVLÚJDUQLDFK QD ZZZ EXUGDNVLD]NL SO L Z VSU]HGDĝ\ Z\V\ïNRZHM WHO =QDMGě QDV QD )DFHERRNX %XUGD .VLÈĝNL


Recenzje w ciągłym poszukiwaniu, kreatywności i hojności. Wskazuje na osoby, które miały na niego szczególny wpływ, m.in. na bł. Piotra Fabera i św. Ignacego. Opowiada także o doświadczeniach sprawowania władzy, wyznaje, że jego jezuickie rządy (miał 36 lat, kiedy został prowincjałem) były początkowo obciążone wieloma wadami. Mówi o rzymskich dykasteriach, synodalności i ekumenizmie. Ponadto wiele uwagi poświęca roli kobiety w Kościele, uważając, że głęboka teologia kobiety wciąż nie została opracowana. Papież Franciszek wypowiada się na łamach tej książki również na temat swoich ulubionych autorów, malarzy, kompozytorów. Opowiada też o tym, w jaki sposób się modli. Bożena Rytel tłum. Zbigniew Kasprzyk, Wydawnictwo WAM, Kraków 2013,s.92, ISBN 978-83-277-0016-2

Ron Tesoriero

Powody, aby wierzyć Autor, z wykształcenia prawnik, pracujący w cieszącej się dobrą opinią kancelarii prawnej w Gosford, niedaleko Sydney, pewnego dnia porzuca pracę, aby przez następne lata badać, dokumentować, filmować i popularyzować niezwykłe zjawiska, których był świadkiem. Opisuje zatem np. cuda eucharystyczne, doświadczenia współczesnych mistyków i stygmatyków, badania całunu turyńskiego i chusty z Oviedo oraz testy na próbce relikwi Krwi Chrystusa. Te fascynujące relacje poruszają serce Przewodnik po dziejach Kościoła w jednym tomie

„Historia chrześcijaństwa”

D

o księgarń trafiło właśnie albumowe opracowanie dziejów Kościoła powszechnego od jego narodzin po współczesność. Od św. Piotra do św. Jana Pawła II. „Historia chrześcijaństwa” jest polskim przekładem znanego dzieła międzynarodowego zespołu badaczy historii Kościoła pod kierownictwem Huberta Jedina, teologa i historyka, prof. Uniwersytetu w Bonn, doradcy na Soborze Watykańskim II. Redaktorem edycji jest Juan Maria Laboa, dziekan Wydziału Teologii na Papieskim Uniwersytecie Comillas w Madrycie, autor licznych prac z zakresu nowożytnych i współczesnych dziejów Kościoła. Publikacja ukazała się w Polsce po raz pierwszy nakładem wydawnictwa Jedność z Kielc w 2008 roku jako edycja dziesięciotomowa. Nowe wydanie została poszerzone i zaktualizowane o czasy pontyfikatu Jana Pawła II, Benedykta XVI oraz papieża Franciszka. Książka zyskała nową szatę graficzną, obejmującą zarówno ilustracje dla najmłodszych, jak i obszerną dokumentację fotograficzną i kartograficzną. Należy do wyjątkowo udanych i edytorsko wzorowych opracowań. Opracowanie podzielono na 10 rozdziałów, część pierwsza opowiada o początkach chrześcijaństwa i życiu Chrystusa, część druga obejmuje lata dynamicznego rozwoju Kościoła przypadającego na lata 180-381, następnie czytelnicy przeczytają o losach Kościoła w okresie schyłkowym Cesarstwa Rzymskiego i w czasie kształtowania się potęgi średniowiecznej Europy, następnie o sytuacji Kościoła w okresie renesansu i oświecenia, wreszcie o współczesnych wyzwaniach, dowiedzą się o działalności zakonów, rozwoju herezji, życiu wiernych na przestrzeni dwóch tysięcy lat, poznają sylwetki papieży i innych ważniejszych postaci. Ponad sześciuset stronicowa publikacja poświęcona jest niezwykle licznym aspektom tytułowego chrześcijaństwa. To bogate kompendium wiedzy – dla całej rodziny. (et) 38

b i b l i o t e k a

a n a l i z

i umysł, tak jak przedstawiony przez autora obraz śmierci jego matki podczas odmawiania koronki do Miłosierdzia. Ron Tesoriero uważa, że czasami trzeba zobaczyć, aby uwierzyć. Historia ewangelicznego Tomasza jest więc ciągle aktualna. (br) tłum. Jerzy Wolak, Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s.188, ISBN 978-83-7767-972-2

Historia Antoine Vitkine

Mein Kampf. Biografia książki Czy w 90 lat od napisania biblii nazizmu warto do niej sięgać? – zastanawia się autor niniejszej pracy. I odpowiada na te kwestię twierdząco. Przekonuje, iż źródłem niebywałej popularności książki, popełnionej przez Adolfa Hitlera w celi więziennej, było jej niedocenianie w Republice Weimarskiej. Radykalne i oderwane od rzeczywistości idee nazistowskie zostały zrazu potraktowane przez polityków nonszalancko. A naród porwały dopiero, gdy nad Ren, Łabę i Odrę dotarł Wielki Kryzys. Wtedy 700-stronicowy, pełen intelektualnych mielizn, strumień przemyśleń Hitlera zaczął być czytany. A gdy jego autor zyskał pełnię władzy, książkę wydawano masowo, co bynajmniej nie oznacza, iż zyskała miano lektury obowiązkowej. Bardziej eksponowano ją w domowych bibliotekach, urzędach publicznych i na księgarskich ladach, niźli do niej sięgano. „Dzieło” ambicji literackich nie miało, choć jego autor – samouk bez żadnego dyplomu – takowe aspiracje wykazywał. Kreśliło za to – i to dosyć klarownie – plany polityczne, które szybko NSDAPe urzeczywistniła. W czym tkwiła siła tej publikacji? W uczuciach, do których odwoływał się autor. Prostocie przekazu i jego emocjonalności. To sprawiło, że z teoriami rasowymi zaczęły utożsamiać się miliony, które w konsekwencji poparły Hitlera. Vitkine pokazuje, jak książka zaczęła zdobywać popularność w świecie. Szczególnie ciekawa jest historia opublikowania jej we Włoszech i osobistego zaangażowania w to Benito Mussoliniego, który został agentem literackim Hitlera (sic!). Równie interesujące jest powojenne życie „Mein Kampf”, książki w wielu krajach zabronionej i funkcjonującej w drugim obiegu. Może, dlatego – powiada autor – ciągle jest poszukiwana. W przeciwieństwie do dzieł ideologów komunizmu, nieobjętych zakazem druku. (to-rt) tłum. Grzegorz Przewłocki, Wielka Litera, Warszawa 2013, s. 288, ISBN 978-83-63387-84-6

Tomasz Taborek

„Warszyc” – wyklęty bohater Gdy Polskę „wyzwoliła” Armia Czerwona, kapitan Stanisław Sojczyński nie złożył broni. Poszukiwany przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa, poczuł się odpowiedzialny za losy swoich byłych podwładnych z AKowskiej konspiracji. Wiosną 1945 roku zaczął ponownie zbierać dawnych żołnierzy, nawiązał także kontakty z innymi oddziałami zbrojnymi, stawiającymi opór komunistom. 3 kwietnia 1945 roku wydał rozkaz, w którym nakazał byłym podkomendnym wznowienie działalności konspiracyjnej. Na bazie dowodzonego przez siebie podczas wojny I batalionu 27 pułku piechoty AK w maju 1945 roku w Radomsku utworzył konspiracyjną organizację, która początkowo nosiła kryptonim „Manewr”, następnie „Walka z Bezprawiem”, a od 8 stycznia 1946 roku przyjęła nazwę „Samodzielna Grupa Konspiracyjnego Wojska Polskiego”. Organizacja ta, licząca ok. 4 tysięcy członków, działała w województwach: łódzkim, śląskim oraz poznańskim. Przekształcenie organizacyjne wynikało z rozwoju stanu liczebnego szeregów KWP. 12 sierpnia 1945 roku kpt. Sojczyński wydał „List otwarty” do pułkownika Jana Mazurkiewicza ps. „Radosław”, w którym uznał jego apel o wychodzenie z konspiracji za zdradę i apelował o dalszą walkę przeciwko komunistom. Natomiast 16 sierpnia 1945 roku ogłosił deklarację określającą zadania KWP w zakresie walki z przestępczą działalnością władz komunistycznych i ochrony społeczeństwa oraz żołnierzy podziemia niepodległościowego przed terrorem organów bezpieczeństwa. Pierwszą osobą, która zginęła z jego rozkazu, był Jakub Cukierman, szef sekcji śledczej Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Recenzje w Radomsku. Znamienne, że lewicowe media wciąż określają ten zamach jako przejaw polskiego antysemityzmu. Poszlaki zdają się wskazywać, iż w schwytaniu kpt. Sojczyńskiego pomocny był… Zbigniew Nienacki. Ujawnił to już kilka lat temu Piotr Łopuszański w świetnej monografii twórcy „Pana Samochodzika”, który po prawdzie nazywał się Nowicki i za młodu bardziej wierzył w komunizm niż w literaturę. Po latach przechwalał się, że razem z łódzkim szefem bezpieki Mieczysławem Moczarem utrwalał władzę ludową. Pewnie dlatego w swoim mazurskim domu nie rozstawał się z bronią. Ćwierć wieku wcześniej – pod sienkiewiczowskim pseudonimem Ewa Połaniecka – opublikował cykl reportaży, w których poparł rozstrzelanie „Warszyca”– trzy dni przed amnestią – zaś w latach sześćdziesiątych rozbudował tę narrację w powieści pt. „Worek Judaszów”. Na ekran przeniósł ją w roku 1970 Jerzy Passendorfer („Akcja Brutus”) obsadzając w roli – jak widnieje w scenopisie – herszta bandy Witolda Pyrkosza. Obraz utrwalał oddział „Warszyca”, jako zdegenerowanych odszczepieńców, chciwych rabusiów i bezwzględnych bandytów. Lektura biografii Sojczyńskiego, ujętego w wyniku zdrady podkomendnego i ubeckiej prowokacji, obala ten fałszywy wizerunek. (to-rt) Demart, Warszawa 2013, s. 168 ISBN 978-83-7427-920-8

Nikita Pietrow

Iwan Sierow. Stalinowski kat Polski Chyba pierwsza tak wnikliwa i szczegółowa biografia człowieka odpowiadającego za śmierć i cierpienia tysięcy ludzi, zarówno w Sowietach, jak i państwach, które po II wojnie światowej znalazły się w ich orbicie. Bowiem zarządzał likwidacją niepodległościowych aspiracji Estonii, Łotwy, Litwy. Latem 1953 roku tłumił w NRD rozruchy antykomunistyczne, a jesienią 1956 Powstanie Węgierskie. Krwawo zapisał się także w naszych dziejach. Kierował represjami wobec Polaków po agresji Armii Czerwonej 17 września 1939 roku, wprowadzał też w życie rozkaz eksterminacji na oficerach WP z obozu w Starobielsku Wsławił się porwaniem i procesem szesnastu przedstawicieli polskiego podziemnego państwa, a jednego z nich gen. Leopolda Okulickiego – komendanta głównego Armii Krajowej torturował osobiście. Czytając biografię Sierowa najbardziej zdumiewa i przeraża fakt, iż mimo ogromu zbrodni, jakich się dopuścił, przetrwał wszystkie stalinowskie i postalinowskie czystki i polityczne zmiany na szczytach radzieckiej władzy (gdzie jak wiemy trup ścielił się gęsto), nigdy nie odpowiadając za swoje krwawe czyny, przechodząc w 1965 roku w stan spoczynku, szczęśliwie i dostatnio dożywając swoich dni (zmarł w 1990 roku). Co jeszcze dziwniejsze uczestniczył w procesach rehabilitacyjnych ofiar stalinizmu (sic!). (to-rt) tłum. Justyna Prus-Wojciechowska, Świat Książki, Warszawa 2013, s. 416, ISBN 978-83-7427-919-2

Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s. 216, ISBN978-83-7767-985-2

muzyka

Chris Ingham

Beatlesi. Za kulisami sukcesu Takich książek nigdy dosyć, zwłaszcza, że wielbicieli grupy The Beatles nie ubywa, ale wręcz przeciwnie, z roku na rok jest ich więcej. Wszystko co powinniśmy wiedzieć o czwórce z Liverpoolu, a także co wiedzieć chcielibyśmy, znajdziemy w tym opasłym tomie. Najpierw mamy opis kariery zespołu, od 1957 do 1970 roku, potem zespołu „życie po życiu”, od miłości do nienawiści, aż wreszcie od nienawiści do przyjaźni czy tylko koleżeństwa, następnie opisanie solowych karier Johna Lennona, Paula McCartneya, George’a Harrisona i Ringo Starra. Gdyby Chris Ingham (rocznik 1962, pianista jazzowy, autor książek o Billiu Holiday i Franku Sinatrze) skończył na tym swoją robotę, byłaby to dobra, a nawet bardzo dobra książka, ale gdzie tam, dostajemy kilka następnych rozdziałów: „Beatlesi na ekranie” b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4

39


Recenzje – srebrnym i dużym, filmy fabularne z ich udziałem, telewizyjne, dokumentalne, a nawet promocyjne, wszystkie opisane ze szczegółami. W następnej części „Kanon” przedstawiono w porządku chronologicznym pięćdziesiąt najsłynniejszych piosenek. Potem mamy rozdział o Beatlesów działalności pozamuzycznej, literackiej, plastycznej, politycznej, etc. Interesująco przedstawia się rozdział zatytułowany „Piąty Beatles”. Kto nim był? Brian Epstein, George Martin, Yoko Ono, a może Klaus Voormann? Równie ciekawie wypada rozdział „Świat Beatlesów”, a w nim: Liverpool, Londyn i reszta świata. Wreszcie na koniec „Beatlesologia”, czyli recepcja twórczości, ale nie tylko. Znajdziemy tu zestawienie najlepszych i najgłośniejszych książek o Beatlesach, opis projektów i pomysłów, jakie nie doczekały się realizacji i dlaczego, a na deser prezentację najgłośniejszych plotek i tajemnic, jakie fruwały wokół zespołu, wreszcie zestawienie najdowcipniejszych wypowiedzi z konferencji prasowych z lat 1964-1966, czyli z okresu najgorętszej Beatlemanii. Co jeszcze? Najsłynniejsze i najdziwaczniejsze covery ich przebojów oraz piosenki Beatlesów napisane dla innych artystów, takich jak: Mary Hopkin, Cilla Black, Billy J. Kramer, The Strangers with Mike Shannon. Wreszcie przegląd najbardziej reprezentatywnych stron w Internecie grupie The Beatles poświęconych. Indeks nazwisk, nazw i tytułów pozwala czytać tę książkę na własną rękę, według osobistego klucza. Cieszę się, że dostałem książkę, cieszę się, że ją przeczytałem. Wiem już dzisiaj, że będę do niej wielokrotnie wracał. Janusz Drzewucki

i kar. Na darmo. A może to kwestia umiejętności? Może Antoś chce, ale nie potrafi? Co robić, gdy bystre, uzdolnione dziecko ma problemy z wykonywaniem codziennych zadań, takich jak odrabianie lekcji, odkładanie zabawek na miejsce czy słuchanie poleceń w szkole. Gdy dziecko nie umie się zorganizować, utrzymać koncentrację oraz kontrolować impulsy i emocje. „Zdolne, ale rozkojarzone” dziecko może też mieć trudności z przyjmowaniem rozczarowań lub opanowaniem złości. Autorzy, którzy mają ponad trzydziestoletnie doświadczenie pracy z dziećmi z trudnościami w uczeniu się, zaburzeniami uwagi i innymi problemami behawioralnymi, poddają rodzicom w potrzebie łatwe do zastosowania strategie w celu zwiększenia naturalnych zdolności wykonawczych dziecka. Pokazują, jak rodzice sami mogą pomóc swojemu dziecku. Rozpoznać jego mocne i słabe strony oraz zastosować sprawdzone metody zwiększania konkretnych umiejętności. Niewielkie zmiany mogą przynieść wielką poprawę. Ta inspirująca książka pokazuje, jak tego dokonać. Jak poprawić pamięć, pomóc zapanować nad emocjami, podnieść umiejętności utrzymywania uwagi, zwiększyć zdolności planowania i ustalania priorytetów, wyrabiać zdolność zarządzania czasem oraz dążenia do celu. Autorzy pomagają tym samym rodzicom w planowaniu wychowania dziecka, co bezpośrednio przekłada się na ich wyniki w nauce i stosunek do szkoły. Rozkojarzonemu trzeba stworzyć warunki, nie przeszkadzać w rozwoju i nauczyć choćby minimalnego przystosowania się do rzeczywistości. Od czegoś trzeba zacząć. Joanna Habiera Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2013, s. 380, ISBN 978-83-233-3274-9

tłum. Jakub Bartoszewicz / Quendi, G+J Gruner+Jahr Polska, Warszawa 2013, s. 496, ISBN 978-83-7778-330-6

przewodniki

Beata Bolesławska-Lewandowska

Górecki. Portret w pamięci Henryk Mikołaj Górecki to jeden z najważniejszych polskich kompozytorów współczesnych, muzyczny mistyk, którego kompozycje mają moc poruszania głębokich strun nie tylko u wykształconych i wybrednych słuchaczy, ale docierający także do emocji publiczności mniej wyrobionej, takiej, której współczesna muzyka poważna kojarzy się z niezrozumiałymi eksperymentami. Trzy lata po śmierci Góreckiego muzykolożka Beata Bolesławska-Lewandowska wydaje świetnie pomyślany i zrealizowany zbiór ponad czterdziestu rozmów z ludźmi, którzy z Góreckim się zetknęli, znali go, zarówno w sytuacjach profesjonalnych czy artystycznych, jak i prywatnie. Rozmowy pogrupowane są w rozdziałach: „Najbliżsi”, „Uczniowie”, „Okiem muzykologa”, „Kompozytorzy i wykonawcy”, „W międzynarodowym gronie” (tu wywiady z muzykami z Danii, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych), „Bielsko Biała” (miasto, w którym kompozytor mieszkał i tworzył), „Interpretacje”. Zbiór pozwala spojrzeć na autora „Symfonii pieśni żałobnych” bardzo wielowymiarowo, daje możliwość spotkania z niezwykle skomplikowaną i niełatwą osobowością artysty i przyjrzeniu się jej związkom z twórczością. Jak powiedział autorce muzykolog Krzysztof Droba: „Słuchając Góreckiego, znajduję w muzyce te same opozycje, sprzeczności, co w jego osobowości. Z jednej strony był to człowiek modlitwy, który mówił, że jest mały i grzeszny – i nie było to kokietowanie, bo on autentycznie tak czuł i wiedział, że brak mu wielu cnót. A z tej drugiej strony, bywał gwałtowny, porywczy, buntowniczy, niekiedy wręcz raniący czy brutalny. I ja słyszę te kontrasty w jego muzyce”. (jg)

Teresa Fisher

Szwajcaria Mały, górzysty kraj, a jaka w nim różnorodność. Językowo – Wieża Babel. Większość Szwajcarów mówi niemiecką gwarą – Schwyzertüütsch, piszą jednak literackim niemieckim. Cztery urzędowe języki jakimi mówią Szwajcarzy to: niemiecki, francuski, włoski i retoromański. Różnorodność widać jednak nie tylko w języku, także w architekturze miast czy choćby w kuchni. Szwajcaria to z jednej strony bogactwo, nowoczesność i perfekcja, z drugiej – duże obszary wiejskie, na których kultywowane są tradycje ręcznego wyrobu serów, wędlin, owocowych brandy. Choć kraj jest tak mały, to ze Szwajcarią kojarzy się zaskakująco dużo rzeczy: zegarki, banki, czekolady, sery, mleko, krowy czy takie pojęcia jak: solidność, neutralność i demokracja. Przewodnik Teresy Fisher pokazuje zróżnicowanie i piękno górzystego kraju, zarówno majestat średniowiecznych miast, jak i koloryt wiejskiego folkloru. Autorka zwraca uwagę, że Szwajcaria jest też doskonałym krajem dla miłośników sportów – zarówno wodnych (jeziora), jak i zimowych (narciarstwo), górskich wspinaczek czy jazdy rowerem. Urodę kraju najlepiej oddają liczne, znakomite zdjęcia. A mapy i plany miast ułatwią orientację. (ł) tłum. Jacek Sikora, G+J RBA – Burda Polska, Warszawa 2014, s. 320, 34,90 zł, ISBN 978-83-7596-467-7

Fundacja Universitatis Varsoviensis, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Warszawa 2013, s. 480, ISBN 978-83-224-0951-0

Jenny i Robin McKelvie

Szkocja

Przewodnik z serii „Wakacje na walizkach” poświęcony Szkocji jest powtórzeniem opublikowanego dwa lata wcześniej przewodnika, zmieniono jedynie format na bardziej poręczny. Autor przedstawia poszczególne regiony i atrakcje turystyczne, ale wiele miejsca poświęca też szkockim legendom i unikatowym tradycjom. To kraina tajemnicza i fascynująca. Góry, wyspy, jeziora, krystalicznie czyste rzeki. Niezwykłe formacje skał, średniowieczne zamki, malownicze ruiny.

pedagogika Peg Dawson, Richard Guare

Zdolne, ale rozkojarzone Większość dzieci w przedszkolu jest w stanie usiedzieć 10 minut w kółku. Antek nie wytrzymuje nawet 10 sekund. Ciągle gubi rzeczy. Wpada w histerię w miejscach publicznych. Dlaczego? Mama Antka próbowała już wszystkiego. Przekupstwa, krzyków, próśb, tłumaczeń, gróźb 40

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s t y c z e ń

2 0 1 4


Recenzje Legendy o potworze z Loch Ness, o czarownicach, zjawach kryjących się w leśnych gęstwinach. Niezwykły folklor, dudy i kobzy, mężczyźni noszący getry i spódnice w kratę, znane jako kilt. Futbol i whisky. Odkrywanie Szkocji to przygoda, choć jest ona częścią nowoczesnej Wielkiej Brytanii, to poza głównymi miastami, poza Edynburgiem i Glasgow, można odnieść wrażenie, że czas tu stanął w XVIII wieku. Prowincja jest zaskakująco sielska i bardzo konserwatywna. A z przewodnikiem National Geographic można zwiedzać i zachwycać się pięknem przyrody. Zdjęcia w przewodniku na pewno będą inspiracją. Dużo tu też ciekawostek, propozycji tras wycieczkowych, informacji praktycznych. (ł) National Geographic – Burda Polska, Warszawa 2014, s. 320, 34,90 zł, ISBN 978-83-7596-464-6

z tego „Rodzina Addamsów” w wersji porno, ale że traktuje sprawę serio, wychodzi na to, że sam ma nie po kolei w głowie, albo ma czytelnika za półgłówka. Tę beznadziejną książkę w wersji audio czyta Janusz Zadura. To lektorska wirtuozeria, głos ani razu nie zdradza zażenowania, drętwe opisy nabierają plastyczności. Wielokrotnie słyszałem jak lektor kładł dobrą powieść, pierwszy raz jednak muszę przyznać, że dobre czytanie może dodać blasku najgorszej szmirze. Fabuła jak była głupia, tak jest głupia, ale Zadura tchnął w te kartonowe scenografie trochę prawdziwego zaduchu średniowiecza. Po co jednak nagrywać takie bzdury? Wiem, wiem, na rynku książki w najlepsze trwa moda na zakazane rozkosze. (ł) Biblioteka Akustyczna, Warszawa 2013, CD-MP3, 34,90 zł, ISBN 978-83-7878-106-6

Audio Federico Andahazi

film

Księga zakazanych rozkoszy

Allan Starski, Irena A. Stanisławska

Wyjątkowo durna książka. Moguncja, XV wiek, Johannes Gutenberg wraz z dwoma współpracownikami zostaje oskarżony przez kopistów o czarną magię i konszachty z szatanem. Egzemplarze biblii są identyczne, a tego przecież nie mogła wykonać niedoskonała ludzka ręka. Równolegle rozgrywa się drugi, kryminalno-mistyczny wątek; w luksusowym burdelu zwanym Klasztorem Świętego Kosza, mordowane są w okrutny sposób kolejne kurtyzany. Sprawy łączą się w zawiły sposób. Pogańskie wierzenia i mistycyzm stają naprzeciwko możliwościom techniki i - jak to zwykle bywa – postęp zagraża interesom pewnych grup, gotowych bronić swoich pozycji za każdą cenę. Argentyński pisarz nie dba o historyczną wiarygodność miejsc i postaci, epatuje za to: lubieżnością, upodobaniem do makabry i okultyzmem. Gdyby autor miał odrobinę humoru, wyszłaby

Z założenia miał to być podręcznik dla przyszłych scenografów. „Książka powstała z mojej złości. Widziałem w swoim życiu zbyt wiele filmów, które powstały z absolutnym brakiem szacunku dla naszego zawodu” – mówił Allan Starski podczas warszawskiej promocji swojej książki. Jego publikacja nie jest jednak zwykłym podręcznikiem o tym, jak robić scenografię filmową. To fascynująca lektura, niezwykła przygoda, czas spędzony z książką upływa tak przyjemnie jak na udanym seansie filmowym. Światowej sławy scenograf, laureat Oskara, nasz człowiek w Hollywood, w bardzo przystępny i przyjazny sposób przekazuje swoją wiedzę wplatając w to własne przemyślenia, osobiste refleksje. „Jestem równocześnie i artystą, i rzemieślnikiem, a mam nadzieję, że również zawodowcem, który zawsze pamięta o tym, że za

Scenografia


Recenzje wszystkim, co wykreował, stoją pieniądze” – pisze. O swojej pracy opowiada z ogromną pasją. Czytelnik otrzymuje niezwykłą możliwość zajrzenia do kuchni, za kotarę wielkich dekoracji, fasad, ma możliwość stanąć po drugiej stronie kamery i odkryć nieco tajemnic filmowej magii. Jak zrobić marmur z papieru pakowego, szybę z cukru, czy Tajlandię z Bułgarii – takie rzeczy potrafi tylko Starski. Nie bez kozery zaufaniem obdarzyło go tak wielu wybitnych reżyserów, od Andrzeja Wajdy i Stevena Spielberga począwszy. Allan Starski zdradza wiele tajemnic z pracy scenografa, druga zaś część publikacji jest bardziej osobista, a szczególnie interesujące są dwa rozdziały: „Filmy, do których wracam” oraz „Filmy, których mi żal”. Całość okraszona jest rysunkami, szkicami, fotosami i fotografiami. Po lekturze zmieni się wasze spojrzenie na film. Miłośnicy X muzy będą z pewnością książką zachwyceni. (et)

ćwiczenia rehabilitacyjne, nie tracąc nadziei na jego wybudzenie. Po dziesięciu latach Maks powraca do życia. Uśmiecha się, rozumie, co się do niego mówi, odpowiada na pytania gestami, a po osiemnastu latach Lucrezia usłyszy jego głos: „mamo, chcę kawy”. Zaś po dwudziestu Maks stanie na własnych nogach. Powie, że jest szczęśliwy! To niezwykła książka. Pino Ciociola, dziennikarz zajmujący się podejmowaniem problematyki osób niepełnosprawnych napisze, że strony tej książki zawierają klucz do prowadzenia zwycięskiej walki w wielkiej, dobrej bitwie. Bożena Rytel tłum. Krystyna Kozak, Jedność, Kielce 2013,s. 240, ISBN 978-83-7660-752-8

Dla dzieci i młodzieży

Wydawnictwo Wojciech Marzec, Warszawa 2013, s. 208, ISBN 978-83-932657-2-5

Katarzyna Majgier

Ula i urwisy

reportaż Martyna Wojciechowska

Etiopia

Pierwszy cesarz Etiopii, 1000 lat p.n.e. nazywał się Menelik i według legendy był synem biblijnych Salomona i królowej Saby. Po Armenii to drugi kraj, który przyjął chrześcijaństwo, w IV wieku. Nie licząc krótkiego epizodu podczas II wojny światowej, gdy okupowali ich Włosi, nigdy nie byli podbici ani skolonializowani. Chrześcijańska wyspa w czarnej Afryce. Opisany przez Kapuścińskiego Hajle Syllasje rządził od 1930 roku, przyłączył do Etiopii Erytreę i Ogaden. Tę pierwszą stracili wraz z dostępem do Morza Czerwonego w 1993 roku. Stolica kraju, Addis Abeba, ma 3,3 mln mieszkańców, a powstała nie tak dawno, bo w 1887 roku, założona przez Menelika II. Martyna Wojciechowska, która zrealizowała film dokumentalny o Etiopii i napisała przewodnik „Etiopia ale czat!” (czat to narkotyczna roślina, powszechnie zażywana przez Etiopczyków), w niezwykłym reportażu pisze o rzadko poruszanym w relacjach z Afryki problemie… ślepoty. Ludzi niewidzących są miliony, nie objętych ochroną zdrowia, w całej Etiopii na 90 mln mieszkańców jest raptem kilkunastu okulistów. Bieda, brak higieny, nadmierne nasłonecznienie, brak leków i lekarzy, podobnie jak HIV, katarakta jest afrykańską plagą. Wojciechowska dotarła do ośrodków opieki medycznej, rozmawiała z lekarzami i chorymi, powstał z tego poruszający materiał. A całość ilustruje kolorowa wkładka ze zdjęciami oraz wprowadzający materiał przewodnikowy o kraju. (ł) G+J RBA – National Geographic, Warszawa 2013, s. 140, 15,99 zł, ISBN 978-83-7596-329-8

Życie społeczne Lucrezia Tresoldi

A teraz idę na Maksa! Walkę o przywrócenie do życia Maksa, który po wypadku drogowym zapadł w trwającą ponad dziesięć lat śpiączkę, toczą jego rodzice i rodzina, lekarze, przyjaciele , wolontariusze, koledzy z piłkarskiego klubu Roma. Niezłomnym i skutecznym motorem akcji przywracania życia dwudziestoletniemu Maksowi jest jego matka, Lucrezia. Wbrew najczarniejszym diagnozom lekarskim, ona wierzy, że Maks wyjdzie ze śpiączki. Zabiera go ze szpitala do domu, przystosowuje pokój, przygotowuje niezbędny sprzęt rehabilitacyjny i odpowiednie łóżko. Uruchamia dla syna 42

b i b l i o t e k a

a n a l i z

„Spotkanie” z pięcioletnią Ulą wywołało uśmiech na mojej twarzy. Zabawna, inteligentna historyjka, napisana z wyczuciem, adresowana jest głównie do dzieci, ale z pewnością pokochają ją również dojrzalsi czytelnicy, którzy zobaczą w niej świat dorosłych widziany oczami dziecka, przypomną sobie niezwykłe czasy dzieciństwa. Perypetie bohaterki, a jednocześnie narratorki, z pewnością przypadną do gustu fanom Mikołajka i Basi. Ula dotychczas była królową podwórka, ale sąsiadka zapowiedziała przyjazd Urwisów. Trzeba się dobrze przygotować do ich wizyty, wszak chłopcy są podobno Wandalami. Dziewczynka ma zwariowane pomysły, czym wprowadza rodziców w konsternację i zdumienie. Jej spojrzenie na świat, brak zrozumienia dorosłych wzbudza często śmiech. To cudowna, ciepła, zabawna lektura dla całej rodziny, tekst uzupełniają komiczne ilustracje Kasi Kołodziej. Bardzo udany początek serii. (et) Nasza Księgarnia, Warszawa 2014, s. 94, 15,90 zł, ISBN 978-83-10-12433-3

To jest super Od dawna wiadomo, że nie ma skuteczniejszego sposobu zdobywania wiedzy niż poprzez zabawę. Książka powstała z myślą o rodzicach i opiekunach pięcio- i sześciolatków i jest doskonałym połączeniem nauki i rozrywki. Zawiera mnóstwo gier i zabaw, by nauka była przyjemniejsza. W świat edukacji wprowadzają młodych czytelników zwierzęce postaci: krówka Klara, pies Kacper, świnka Paulina, zebra Zosia, aligator Ali i miś Piotrek. Każde z nich jest przewodnikiem po innej dziedzinie. Jest więc zabawa literkami, liczbami, kolorami, kształtami i muzyką. Ostatni rozdział, zatytułowany „To warto wiedzieć”, jest zbiorem ciekawostek, z którego można dowiedzieć się jak pływają łódki, jak powstaje tęcza oraz jak samodzielnie zrobić telefon. Różnorodność zadań rozwija sprawności takie jak: logiczne i twórcze myślenie, spostrzegawczość, zdolności manualne, umiejętności językowe i ćwiczenie pamięci. Książka pobudza wyobraźnię małych odkrywców i zachęca do dalszego poznawania świata. Każda cześć kończy się propozycją gry, która utrwala zdobytą wiedzę a jednocześnie pozwala na wspólne spędzenie czasu z rodzicem, koleżanką albo kolegą. Książeczka jest wesoła i kolorowa, zawiera mnóstwo ilustracji, a zadania nie są skomplikowane. Jeśli chcecie, aby wasze dziecko łagodnie wkroczyło w proces uczenia się, „To jest super!” to doskonały wybór. Ćwiczenia rozwijają, dzieci się bawią. I to jest super! (et) tłum. Anna Cichowicz, Arkady, Warszawa 2014, s. 160, 29,90 zł, ISBN 978-83-213-4835-3

Neil Gaiman

Na szczęście mleko Na kolejną powieść autora „Amerykańskich bogów”, musieliśmy trochę poczekać, ale było warto. Gaiman ma niezwykłą wyobraźnię i dar łączenia

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


Recenzje fantastycznych wizji ze światem rzeczywistym, pisze żywym, plastycznym językiem. Czytelnik przestaje odróżniać gdzie sen, gdzie jawa, czytając zapomina o bożym świecie. I nie jest ważne, ile ma lat, chociaż książka „Na szczęście mleko” adresowana jest do młodszego czytelnika. A wszystko zaczyna się niewinnie… od mleka. A właściwie od jego braku. Tata, który opiekuje się dwójką dzieci, postanawia uratować sytuację i wybiega do sklepu. Nie ma go dość długo, a po powrocie opowiada, jak dzięki kartonowi mleka uratował świat. Na jego drodze pojawiły się oślizgłe stwory, piraci oraz vumpiry, a także profesor Steg, szalony dinozaur i wynalazca. Książka zachwyca dawką wyśmienitego humoru wplecionego w zawiłą fabułę. Aż trudno powstrzymać się od niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Całości dopełniają wyśmienite rysunki Chrisa Riddella. Wyobraźnia ilustratora i wyobraźnia autora znakomicie uzupełniają się. Warty docenienia jest też przekład Piotra W. Cholewy, jednego z najlepszych polskich tłumaczy literatury fantastycznej, fantasy i science fiction, który ma na swoim koncie przekłady dzieł takich pisarzy jak Terry Pratchett, Orson Scott Card, czy Ursula Le Guin. (et) tłum. Piotr W. Cholewa, Galeria Książki , Kraków 2013, s. 160, 29,90 zł, ISBN 978-83-64297-09-0

Ulrike Berger, Christine Spickermann

Kolorowy zawrót głowy

W tej książce znajdziesz wiele eksperymentów z farbami, czyli dotyczących barw i kolorowania. Autorzy powiedzą , jak w sposób bardzo prosty można wyczarować najróżniejsze kolory i że wszystkie barwy są ze sobą ściśle związane. Przyjemna zabawa z kolorami dotyczy nie tylko papieru i materiału, a czego jeszcze, dowiesz się z tej pięknej kolorowej książki, z mnóstwem ciekawych rysunków i fotografii. Okazuje się że eksperymentować kolorami można

także w sztuce kulinarnej. Czy przygotujesz na kolację nakrapiane jajka i barwny koktajl? Jeśli tak, to do dzieła! (br) tłum. Marcin Satro, Wydawnictwo Jedność ,Kielce 2013, s. 46, ISBN978-83-7660-785-6

Stephen Kelman

Zabić gołębia Harri Opoku od niedawna mieszka wraz z mamą i starszą siostrą Lydią w Londynie, do którego przeprowadził się z rodzimej Ghany. Beztroskie życie bohatera przerywa brutalne morderstwo – jego kolega ze szkoły został zadźgany nożem. Ponieważ policja bez większych rezultatów poszukuje sprawcy, Harri, którym zbrodnia dogłębnie wstrząsnęła, stawia sobie za cel sam go odnaleźć. Wespół z przyjacielem, Deanem, rozpoczynają własne śledztwo, wykorzystując wszystkie znane (tj. podpatrzone w serialach kryminalnych) i dostępne metody badawcze. Po nitce do kłębka udaje się w końcu młodym detektywom wytypować sprawcę. Czy jednak zapobiegnie to kolejnym nieszczęściom? Poszukiwania mordercy przeplatane są spostrzeżeniami jakich bohater – typowy współczesny 11-latek – dokonuje na podstawie przeżyć i doświadczeń z codziennego życia. Harri zachwyca się więc najnowszym modelem adidasów i jazdą metrem, opisuje relacje ze swoją klasową miłością – Poppy i wieczne kłótnie o wszystko ze swoją siostrą, wreszcie zdradza sposoby na przetrwanie w szkole, w której aby nie zyskać łatki frajera, trzeba być sprytniejszym, szybszym lub bardziej rozsądnym niż co poniektórzy uczniowie. Książka Stephena Kelmana to tylko pozornie lektura dla najmłodszych. Co prawda historia opowiedziana jest z perspektywy nastolatka, ale daleko jej do beztroski towarzyszącej osobom wchodzącym w drugą dekadę życia. Śledząc przygody Harriego trudno nie dokonać smutnej konstatacji, że w świecie dzisiejszych nastolatków brak jest miejsca na naiwność czy niewinność, bo dość szybko przyswajają sobie hasła, zachowania czy zasady właściwe dorosłym. (mm) tłum. Wojciech Mitura, Drzewo Babel, Warszawa 2013, s. 284, ISBN 978-83-89933-84-3

BIBLIOTEKARSTWO 3 2 Ű 66 (3 2

Seria: NAUKA – DYDAKTYKA – PRAKTYKA ISBN: 978-83-61464-95-2

str. 728, format B-5 62 x³ 3 2 2 5 2 2

A141 0 0 0 1 040 3 1 3 43L 4 4 1 0 0 40 1 0 13 1 40 ª 3 1© 3 L 30m Ŧ 13 0 40 4 0 1 1m Ŧ Ų 1 1 1 1 1ª 4 1 031 1 © 13 0 0 3 L © 0 30 Ɵ 1 1 L 1 30m 0 Ŧ Ų 0 13 0 3 0 0 43 1 04 3Ŧ 3 03 Ŧ« 1 3 1 0 0m1 Ų 4 43 3 1 0 0 Ŧ 0 0 3 40 1 © Ƌ L 0m1Ƌ 1 1Ɵ40 4 Ũ 0¬ Bibliotekarstwo naukowe 1 « 0 0 n 0 1 1 § ¨ 1 0 134 04 Bibliotekarstwa 1 « 1 « 4 0 š 1 1 § ¤© ¨« 40 0 1 0 1ª 040 1 30m0 4 Lm 31 L © 43 Ŧ 4 3 1 4 3 3 3 13 1ª 40 3 0 4 1 0 *0 1 B4 3 3 ō Ŧ 1© 0 30 Ɵ 03 4 14 1Ƌ 1 0 1 $ 0 1 0 1 " 0Ƃ ¬ 13 0 13 1 40 L © 3 1 3 L 0 3 L 0 1 © 0 3L 4 © Ƌ Ŧ 1 13 0 0 1 0 3 430 « 0 0 0 041 040 3 0 1 1 4 © 3L 0 0 4 © 0 40 Ų© 13 Ŧ 1 0 © 0 1 4 1 0Ƃ 1 L 1Ɵ 04 1 1 40 3 03 0 3 0 4 1 304 13 0 3 0© 0 30 Ɵ 4 L 1 1 1 m1Ƌ « 6Ƌ L 1 0 04 0 0 4 Ƃ 13 0 1 04 Ɵ 41 © 0 0 304 0 L 13 4 © 4 3L 40 40 0 Ŧ 1 0 04 Ƌ 1 1 13 0 © 03 431 04 3 1 4 Ŧ 3041 31 L «

ǔ 2 62 2 M 6 2¶ 0m ' 0Ɵ ¬ µ * 3 x3ƕ ³ ´ 82 2 2 5 µ¶ ®³ 2 µ¶ ® · µ µ ³ ª 0 ¬ 2 9 µ


Recenzje Katarzyna Marciniak

Serie wydawnicze – Zakamarki

Moja pierwsza mitologia

Dzieci filozofują

W

ydawnictwo Zakamarki potrafi zaskoczyć i zaintrygować. Tak właśnie jest z serią „Dzieci Filozofują”. Książka „Życie, co to takiego”, która właśnie ukazała się w cyklu, jest zestawem sześciu ważnych pytań, pomocnych w odkryciu czegoś głębiej: Co może sprawić, że będziesz szczęśliwy? Czy będziesz kiedyś mistrzem? Dlaczego życie bywa ciężkie? Dlaczego istnieje człowiek? Dlaczego i po co żyjemy? Dlaczego umieramy? Ilustracja w książce współgra z tekstem, a właściwie pytaniami, są także odpowiedzi, ale najważniejsze jednak są pytania zadawane przez dzieci. Bo książka powstała dzięki realizacji projektu z zajęć z filozofii w szkole podstawowej we Francji. Nie ma to jednak znaczenia czy pytania zadano w Polsce czy we Francji, gdyż w przypadku pytania o sens życia wszelkie granice zanikają. Bo wszyscy szukamy odpowiedzi, niezależnie od szerokości geograficznej. „Dobro i zło, co to takiego?” – takim tytułem opatrzona jest kolejna książka z serii, przygotowana przez francuskich autorów, z tekstem Oscara Brenifiera i ilustracjami Clementa Devauxa. Książka, która zachwyca starannym i przemyślanym wydaniem, ułatwia poznanie tego, co pozornie wydaje się oczywiste, czyli – dobra i zła. Zadając sześć pytań, których autorami są dzieci: Czy zawsze powinieneś słuchać rodziców? Czy powinieneś zawsze wszystko mówić? Czy zawsze powinieneś robić to, na co masz ochotę? Czy musisz być miły dla innych? Czy powinieneś pomagać innym? Czy możesz kraść jedzenie? – otrzymujemy zaskakujące czasami odpowiedzi, także od dzieci. Ta książka inspiruje, nas dorosłych, do zabawy w zadawanie pytań, wyłącznie dlatego, że pytania wydają się ciekawe, że niosą ze sobą sens i wartość. Książki z serii „Dzieci Filozofują” poleciłabym nie tylko rodzicom, lecz także wychowawcom w młodszych klasach szkolnych. (mjb)

Autorka jest badaczką antyku, kształciła się pod skrzydłami prof. Jerzego Axera. W dzieciństwie lubiła czytać książki Jana Parandowskiego, teraz sama przybliża świat mitów młodym czytelnikom. I robi to rewelacyjnie! Sprawia, że opowieści starożytnych Greków i Rzymian wciągają bez reszty, i to bez względu na wiek. Poruszają ciekawe i, jak się okazuje, zawsze aktualne tematy. Katarzyna Michalak łączy w opowieściach dawne dzieje ze współczesnością, wyjaśnia przystępnie i obrazowo wyrażenia, które z mitów trafiły do naszego języka, posługując się przykładami, które są bliskie dzieciom. „Chciałam przełamać tę starożytność posągową, pokazać, że jest ona obecna w naszej współczesności” – wyjaśniała autorka w jednej z radiowych audycji. Mity napisane są żywym, barwnym, plastycznym językiem, rozbudzają wyobraźnię dzieci i zaciekawiają. Gdzie można spotkać proteusza? Jak urządzić w domu bachanalia? Jak trafić w objęcia Morfeusza? Dopełnieniem treści są przepiękne ilustracje Marty Kurczewskiej Jeśli chcecie zaznajomić swoje pociechy z mitologią, to śmiało sięgnijcie po zbiór opowieści o bogach, bóstwach, herosach napisany przez Katarzynę Marciniak. Nie mam wątpliwości, że książka przypadnie do gustu, a kto wie, może pewnego dnia zainteresowanie przerodzi się w miłość? (et) Nasza Księgarnia, Warszawa 2013, s. 270, 49,90 zł, ISBN 978-83-10-12428-9

prawo i ekonomia Thilo Sarrazin

Europa nie potrzebuje euro

Co to znaczy być patriotą? Co znaczy kochać ojczyznę? Jak wyjaśnić te trudne pojęcia prościutko młodym Polakom? Kształtowanie postaw patriotycznych jest wpisane w proces wychowawczy szkoły, ale w edukacji wczesnoszkolnej pozostawia wiele do życzenia. Jeżeli chcemy, aby nasze dzieci wyrosły na mądrych, odpowiedzialnych ludzi musimy sami wyrabiać w nich szacunek do tradycji, dawać dobry przykład i rozmawiać, nie bacząc na strywializowanie, obrzydzanie i ośmieszanie słowa „patriotyzm” w mediach. Doskonałą lekcję współczesnego patriotyzmu daje Marcin Przewoźniak w książeczce, która ukazała się w godnej polecenia serii „Dzielni-samodzielni”, rekomendowanej dla dzieci powyżej szóstego roku życia. To pierwsze źródło wiedzy podanej w bardzo ciekawy i przystępny sposób, bez zbędnego zadęcia. W doborze haseł łatwo dostrzec staranność i troskę o kształtowanie odpowiedniej postawy patriotycznej na wzbudzenie dumy narodowej i szacunku do poglądów innych. Autor przestrzega, że z patriotyzmem można przesadzić i podpowiada, jak tego uniknąć. Młody czytelnik pozna historię kraju, sylwetki wielkich Polaków, symbolikę, zaznajomi się z kulturą narodową . Książka została starannie wydana, tak pod względem edytorskim jak i merytorycznym, świetne ilustracje, wesołe rymowanki, napisane z humorem i lekkością hasła powinny spodobać się młodym uczniom. „Bycie Polakiem Małym lub Polką Małą jest fajne i bardzo ważne – przekonuje autor. Fajne, bo należysz do wspaniałego narodu. Ważne, bo masz piękną ojczyznę o burzliwej historii i bogatych tradycjach”. (et)

Thilo Sarrazin, niemiecki ekonomista i polityk, znany z niekonwencjonalnych poglądów i wypowiedzi, w swojej najnowszej książce „Europa nie potrzebuje euro” kreśli historię tej waluty, opisując także dewastujące skutki politycznego myślenia życzeniowego. Twierdzi, że politycy ulegli magicznemu myśleniu, iż wspólna waluta wyrówna dysproporcje gospodarcze między krajami członkowskimi. Choć z punktu widzenia gospodarczego – bez wcześniejszego zbudowania zintegrowanego obszaru walutowego – nie było żadnych racji dla wprowadzenia euro jako wspólnej waluty. „W zakresie realnej gospodarki w strefie euro powstały pogłębiające się nierównomierności między państwami północnymi i południowymi. Konkurencyjność tych ostatnich za sprawą wspólnej waluty wyraźnie spadła, zwłaszcza że wzrosły w tych krajach ponadprzeciętnie koszty i płace. Skutki spadku konkurencyjności w tych krajach to rosnące deficyty handlowe i płatnicze oraz osłabienie wzrostu gospodarczego. Dodatkowym obciążeniem stały się notoryczne deficyty budżetowe i wzrastające zadłużenie państwa” – pisze Sarrazin. Integracja Europy po drugiej wojnie światowej była niezaprzeczalnym osiągnięciem. Zapewniła pokój, rozwój gospodarczy, wzrost stopy życiowej, swobody obywatelskie. Czy do realizacji powyższych celów niezbędna była wspólna waluta? Według Sarrazina – nie. Mogła się ona wydawać praktyczna, ale nie konieczna. W książce przeprowadza analizę, która pokazuje, że jednolita waluta europejska nie przyczyniła się ani do osiągnięcia realnych celów gospodarczych, ani do zapewniania społecznego pokoju i swobody jednostki. Euro nie wykorzystano także do walki z bezrobociem i dla zapewnienia wzrostu stopy życiowej. Autor gościł w Polsce w styczniu tego roku, udzielając mediom kilkunastu wywiadów. (kf)

Publicat, Poznań 2014, s. 128, 26,90 zł, ISBN 978-83-245-2335-1

tłum. Barbara Tarnas, Studio Emka, Warszawa 2013, s. 384, ISBN 978-83-63773-41-0

Marcin Przewoźniak

Poradnik małego patrioty

44

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l u t y

2 0 1 4


O mąd rości, g łu poc ie i d robnych łg ar stwac h ,

Wydawnictwo Sonia Draga 32/(&$ 12:2¥&, 0$5&$

k tór ymi osład zamy sobie życ ie

przypowieści zebrane przez Jean-Claude’a Carrière’a, scenarzystę Buñuela, Formana, Wajdy i Hanekego

Cotton Malone, agent 'HSDUWDPHQWX 6SUDZLHGOLZRĂFL PXVL VLÚ ]PLHU]\Ê ]H V]SLHJDPL QDMHPQ\PL ]DEöMFDPL L JURěQ\PL F]ïRQNDPL WDMQHJR VWRZDU]\V]HQLD D WDNĝH RGNU\Ê PURF]Q\ VHNUHW G\QDVWLL 7XGRUöZ

1LHZLDU\JRGQD SRGUöĝ Z SU]HV]ïRĂÊ SHïQÈ ]DJDGHN L DOHJRULL OLWHUDFNLFK 7D NVLÈĝND ]URELïD GOD 'DQWHJR WR FR 'DQ %URZQ ]URELï GOD /HRQDUGD GD 9LQFL RGVïRQLïD XNU\WH WDMHPQLFH ] SU]HV]ïRĂFL Z DUF\G]LHOH 7KULOOHU NWöU\ RWZLHUD RF]\ L SRUXV]D

'RVNRQDïD ]DJDGND KLVWRU\F]QD Z VWDU\P GREU\P VW\OX NVLÈĝHN $UWKXUD &RQDQD 'R\OHijD 7U]\PDMÈF\ Z QDSLÚFLX WKULOOHU ]EXGRZDQ\ ZRNöï WDMHPQLF]\FK SRF]ÈWNöZ QDMVï\QQLHMV]HM DPHU\NDñVNLHM XF]HOQL WHFKQLF]QHM L RGGDMÈF\ UHDOLD 86$ GUXJLHM SRïRZ\ ;,; Z

.ROHMQD HOHNWU\]XMÈFÈ SRZLHĂÊ 7KRUD NWöUHM ZDUWND IDEXïD L QLHRF]HNLZDQH ]ZURW\ DNFML JZDUDQWXMÈ ĝH F]\WHOQLN EÚG]LH MÈ FKïRQÈï ] ]DSDUW\P WFKHP 6FRW +DUYDWK E\ï\ NRPDQGRV 1DY\ 6($/ Z ZDOFH ] WHUURU\]PHP

7URMH UR]GDUW\FK ERKDWHUöZ WU]\ ZLHONLH PLDVWD RGGDORQH RG VLHELH R W\VLÈFH NLORPHWUöZ WU]\ UöĝQH D MHGQDN SRGREQH VSRVRE\ UDG]HQLD VRELH ] EROHVQÈ VWUDWÈ :V]\VWNLFK ïÈF]\ ]DPLïRZDQLH GR MHG]HQLD L ZLDUD Z OHF]QLF]È PRF NXFKHQQHM DOFKHPLL

3U]\MDFLöïNL ] PïRGRĂFL VSRW\NDMÈ VLÚ SR ODWDFK =QDNRPLWD SRZLHĂÊ R SRV]XNLZDQLX DNFHSWDFML ZROQRĂFL GRPX PLïRĂFL L VLHELH QDSLVDQD SU]H] DPHU\NDñVNÈ DNWRUNÚ SROVNLHJR SRFKRG]HQLD ]QDQÈ P LQ ] ğOPX -DFN 6WURQJ

.RQW\QXDFMD EHVWVHOOHURZHJR ,GLRW\ ]D JUDQLFÈ, ]DDGDSWRZDQHJR QD ELMÈF\ UHNRUG\ SRSXODUQRĂFL VHULDO WHOHZL]\MQ\ HPLWRZDQ\ QD DQWHQLH 'LVFRYHU\ &KDQQHO 3U]Hĝ\M SUDZG]LZÈ MD]GÚ EH] WU]\PDQNL

+LVWRULD MHGQHJR ] QDMEDUG]LHM GUDPDW\F]Q\FK L EH]FHUHPRQLDOQ\FK XSDGNöZ Z KLVWRULL VSRUWX 6LHGPLRNURWQ\ ]Z\FLÚ]FD 7RXU GH )UDQFH QDMEDUG]LHM XW\WXïRZDQ\ NRODU] Z KLVWRULL ]RVWDï RVNDUĝRQ\ R GRSLQJ L Z UH]XOWDFLH GRĝ\ZRWQLR ]G\VNZDOLğNRZDQ\

WYĞāCZNY DYSTRYBUTOR Firma KsiĎgarska Olesiejuk 6póğka z ograniczonĂ odpowiedzialnoıciĂ SS M.

Magazyn centralny: 05-850 OŃarów Mazowiecki ul. Poznaġska 91, tel. (22) 721 30 00/11, www.olesiejuk.pl

www.fabryka.pl

www.soniadraga.pl, tel. 32 782 64 77 www.facebook.pl/wydawnictwoSoniaDraga


k s i ą ż k i

Nr 2/2014 (209) • luty 2014 Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464

m a g a z y n

l i t e r a c k i

Nim powiesz „tak” lub „nie” – pr zec z y t aj

Cena detaliczna

]GMÚFLD FP VWURQ D R EZ RO [ XWD ,6%1

SDSLHU J WZ

DUGD RSUDZ

= REURQ\ VNUDMQHM PQLHM V]RĂFL ļ ]URG]Lï VLÚ DWDN QD ROEU]\PLÈ ZLÚNV]RĂÊ ]b WROHUDQFML GOD RGPLHQQRĂFL ļ JORU\ILNDFMD GHZLDFML =bEDGDñ QDG ZSï\ZHP NXOWXU\ QD ]DFKRZDQLD F]ïRZLHND ļ LQĝ\QLHULD ELRORJLF]QD =bQRZRF]HVQHJR Z\FKRZDQLD ļ VHNVXDOL]DFMD G]LHFL LbWR MXĝ RG SU]HGV]NROD =H VZRERG\ ĂZLDWRSRJOÈGRZHM ļ RERZLÈ]NRZD DWHL]DFMD .RPSOHWQD VZDZROD SU]HGVWDZLDQD MHVW MDNR SUDZG]LZD ZROQRĂÊ 7DN RWR QD QDV]\FK RF]DFK URG]L VLÚ G\NWDWXUD LGHRORJLL JHQGHU

%LDï\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNöZ WHO IDNV H PDLO KDQGORZ\#ELDO\NUXN SO NVLÚJDUQLD ZZZ ELDO\NUXN SO

2 014

ISSN 1234-0200

l u t y

3U]HUöĝQL SROLW\F\ ]QDOHěOL ZbJHQGHU XVSUDZLHGOLZLHQLH GOD ZïDVQHJR QLHPRUDOQHJR ĝ\FLD 3U]HFLÚWQ\ F]ïRZLHN QLH ZLH RbFR WX QDSUDZGÚ FKRG]L LbOHNFHZDĝ\ ]MDZLVNR FKRÊ MHVW RQR SU]HFLZQH ]DUöZQR ZLHU]H FKU]HĂFLMDñVNLHM MDN LbOXG]NLHM QDWXU]H ķ'\NWDWXUD JHQGHUĵ SU]HGVWDZLD URGRZöG PHWRG\ G]LDïDQLD FHOH Lb VNXWNL QRZHM JURěQHM LGHRORJLL .VLÈĝND Z\ELWQ\FK DXWRUöZ ERJDWD WUHĂFLRZR LbDWUDNF\MQD HG\WRUVNR SR]ZDOD QD ZV]HFKVWURQQH ]DSR]QDQLH VLÚ ]bWHPDW\NÈ

9 771234 020140

02


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.