MLK 2 2016

Page 1

Nr 2/2016 (233) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464

m a g a z y n

l i t e r a c k i

PREMIER A

k s i ฤ ลผ k i

&$ย $ 35$:'$ 2bยฅ:,(&,( ),1$16ย :

f , a y k ล t h y c P i fikcja 1RZD IHQRPHQDOQD SRZLHฤ ร autorki ลฎ6SUDZLHGOLZRฤ FL RZLHFลญ

:VWร S 0DFLHM 3DZOLFNL

cena detal. ]รฏ

%LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO ZZZ ELDO\NUXN SO

02

192 str., [ FP ]GMร ร twarda oprawa, lakierowana obwoluta ISBN: 978-83-7553-198-5

9 771234 020164

ZbMDN NUXFK\P ฤ ZLHFLH ฤ \MHP\ MDN QLHZLHOX OXG]L WU]\PD FDรฏ\ WHQ ฤ ZLDW ZbJDUฤ FL MDNLFK QLHZ\REUDฤ DOQ\FK VSHNXODFML GRSXV]F]DMร VLร ZLHONLH PLร G]\QDURGRZH EDQNL 2GZDฤ QD WR NVLร ฤ ND RWZLHUDMร FD RF]\ LbEXG]ร FD ZLHONL QLHSRNรถM 1D V]F]ร ฤ FLH $XWRU GRVWU]HJD WHฤ V]DQVร Z\UZDQLD VLร ]bPDFHN EDQNRZHM Rฤ PLRUQLF\

2 / 2016

LH]รฏRPQ\ ZRMRZQLN RbSROVNL 6NDUE 1DURGRZ\ RbG\QDPLF]Q\ UR]ZรถM JRVSRGDUF]\ 3ROVNL RbXF]FLZH LbSU]HMU]\VWH ]DVDG\ IXQNFMRQRZDQLD EDQNรถZ Db]DUD]HP Z\ELWQ\ SXEOLF\VWD HNRQRPLF]Q\ ฤผ -DQXV] 6]HZF]DN ฤผ QDSLVDรฏ NVLร ฤ Nร NWรถUD ZVWU]ร ฤ QLH ZLHORPD &]\WHOQLNDPL 1LH ]GDMHP\ VRELH ERZLHP VSUDZ\

ISSN 1234-0200

N

Tekst: Janusz Szewczak


W Y DAW N I C T WO S O N I A D R AGA

POLECA NOWOŚCI MARCA

Śmierć, która stała się medialnym tematem sezonu. Frapujący kryminał i świetna powieść psychologiczna w jednym. Autorka uhonorowana prestiżową nagrodą Premio Clarín de Novela.

Historia trzech kobiet, które dzieli 200 lat, ale łączy jeden przedmiot – porcelanowy dzbanek do czekolady. Smakowita lektura z malowniczą Barceloną w tle!

Długo oczekiwana powieść autora bestsellerowego Zanim zasnę! Wciągający thriller o tym, jak przypadkowo zawarta znajomość może zrujnować życie.

Znakomite ukoronowanie sagi o znachorce! Poparta rzetelnymi badaniami historyczno-przygodowa opowieść o Niemczech końca XII wieku.

Makabryczne morderstwo, które przenosi w czasie do ogarniętej wojną Toskanii. Mistrzowsko skonstruowana powieść historyczno-kryminalna!

Wyjątkowa opowieść o trzech pokoleniach żydowskiej rodziny osadzona w dwudziestowiecznym Stambule, który wtedy był baśnią…

Czy mrożący krew w żyłach apel przyczepiony do psiej obroży zbudzi rodzinny koszmar sprzed lat? Inspektor Jack Caffery powraca w kolejnym pełnym napięcia thrillerze.

Ostatni tom „Trylogii grobiańskiej” z krakowskim komisarzem Andrzejem Krzyckim. Dobitny dowód na to, że świetne kryminały powstają nie tylko w Skandynawii.

Kolejna fascynująca opowieść mistrza literatury faktu i autora bestsellerów „The New York Times”. Owiana tajemnicą historia zatopienia statku pasażerskiego „Lusitania”.

www.soniadraga.pl

www.fb.com/WydawnictwoSoniaDraga

tel. 32 782 64 77



Spis treści

W numerze Numer 2 (233) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretarz redakcji: Krzysztof Masłoń Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Małgorzata Janina Berwid, Anna Czarnowska-Łabędzka, Janusz Drzewucki, Tomasz Gardziński, Jarosław Górski, Joanna Habiera, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Wanda Morawiecka, Małgorzata Orlikowska, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Ewa Zając Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416 tel.:(22) 828 36 31 Internet: www.rynek-ksiazki.pl e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki Wersja elektroniczna dostępna jest w e-sklepach: Virtualo.pl, Publio.pl i Koobe.pl

Emigracja nasza i nie nasza Wielu specjalistów uważa, że emigracja będzie jednym z największych wyzwań XXI wieku. Liczne napięcia i konflikty (narodowościowe, ekologiczne czy ekonomiczne) pojawiające się na tkance świata doprowadzą do coraz powszechniejszego mieszania się ludności, a co za tym idzie również ich kultur. Zawsze znajdą się osoby z góry odrzucające jakiekolwiek zjawisko wielokulturowości, ale uczciwie trzeba przyznać, że nie jest ono ani nowe, ani obce, ani tym bardziej z gruntu negatywne. Długotrwałe skutki mieszania się kultur bywają różnorodne od tych stricte pozytywnych dla kultury ekspansywnej (rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa), po mieszane i niejednoznaczne (Imperium Rzymskie), a nawet negatywne – o literaturze emigracyjnej pisze Tomasz Gardziński    14-17

Dwugłowy orzeł i czerwone widmo Odtworzenie samej bitwy, w której uczestniczył Witkacy było dla mnie zadaniem najtrudniejszym. Przed rozpoczęciem ofensywy zmienił się dowódca Pawłowskiego Pułku. Został nim generał Szewicz, człowiek prymitywny, kiepski wojskowy i na dodatek pijak. Dokumenty sztabowe wytworzone pod jego okiem, w tym dziennik bojowy, nie dają rzeczywistego obrazu działań pułku. Musiałem je odtwarzać poprzez relacje oficerów z pułków walczących wtedy wspólnie z Pawłowcami. Dla biografii Witkacego to moment kluczowy, jedyna akcja bojowa z jego udziałem. Niezwykle dramatyczna i krwawa. Atak pułków lejbgwardyjskiej piechoty trwał cztery doby. Jego celem było sforsowanie Stochodu, zdobycie niemieckich umocnień za tą bagnistą i rozgałęzioną rzeką i otwarcie drogi do węzła kolejowego w Kowlu, a następnie szlaku na Lwów. Szturm zakończył się fiaskiem. Już po pierwszym dniu ofensywy pole bitwy w miejscu gdzie walczył Pawłowski Pułk usłane były tysiącami ciał poległych – z Krzysztofem Dubińskim, autorem książki „Wojna Witkacego”, rozmawia Tomasz Zb. Zapert    18-19

Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Łukasz Gołębiewski Prenumerata:

Książki miesiąca „Losowi na przekór” Andrzeja Wielowieyskiego i „Delfina Krasicka. Życie i twórczość”    24 „Wielkie małe książki” Grzegorza Leszczyńskiego i „Między światami” Beaty Pawlikowskiej    25

1)  Redakcja: tel. (22) 828 36 31, www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma 2)  Garmond Press Kraków: www.garmond.com.pl 3)  Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4)  Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.

2

Proponujemy także Wydarzenia    4-6  •  Fotoreportaż z gali wręczenia Nagród „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”    8-9   •  Bestsellery z komentarzem Krzysztofa Masłonia    10-12 •  Na-molny książkowiec – felieton Tadeusza Lewandowskiego    20  •  Między wierszami – felieton Tomasza Zaperta    22  •  Felieton Marka Ławrynowicza    28  •  Recenzje    26-40 m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6



Wydarzenia   Kultura się liczy!

N

akładem Narodowego Centrum Kultury w 2015 roku ukazało się 40 publikacji książkowych, wśród nich pozycje o zarządzaniu kulturą, z dziedziny antropologii kultury, także reportaże, powieści, poezje, komiksy, albumy z fotografiami i rysunkami, książki historyczne, publikacje dla dzieci, płyty oraz kolejne numery czasopism: „Kultura Współczesna”, rocznik „Niepodległość”, a także numer zerowy nowego kwartalnika „Kultura i Rozwój”. W tym okresie zainaugurowano nową serię – „Bibliotekę Katyńską”, jak również wydano kolejne tytuły z serii „Zwrotnice Czasu”, poświęconej alternatywnym wariantom historii oraz ważną pozycję w serii „Kultura się liczy!” – „Zarządzanie strategiczne w kulturze”, będącą lekturą obowiązkową dla menadżerów kultury. Plany NCK na 2016 rok zakładają rozszerzenie Sieci Księgarń Współpracujących z NCK. (pw)

Zaskakujące statystyki

G

łówny Urząd Statystyczny podał, że sprzedaż detaliczna wzrosła w grudniu o 4,9 proc. w ujęciu rocznym − najwyższy wzrost zanotowały produkty z kategorii „książki i prasa” (o 23 proc.). Z kolei w mediach pojawiły się dane Eurostatu, który podaje, że w Polsce w ubiegłym roku o 9 proc. potaniały książki. (pw)

Godni Zaufania

K

siążnica Polska otrzymała Certyfikat Firma Godna Zaufania za „nieposzlakowaną opinię, etykę w prowadzeniu działalności biznesowej oraz rzetelne podejście do zobowiązań wobec klientów i kontrahentów”. Certyfikat przyznawany jest przedsiębiorstwom cechującym się nienaganną opinią wśród klientów i kontrahentów. (pw)

Przecinek i Kropka 2015

F

irma Empik ogłosiła kolejną edycję Konkursu na Najlepszą Książkę Dziecięcą „Przecinek i Kropka”. Celem konkursu jest propagowanie czytelnictwa wśród najmłodszych oraz promowanie wartościowej literatury dziecięcej. Dla autora i ilustratora zwycięskiego tytułu przewidziano nagrodę pieniężną w wysokości 10 tys. zł, a dla książki zostanie przygotowana specjalna promocja w salonach Empik. Najpierw spośród zgłoszonych przez wydawców tytułów zostaną wybrane te, które mają najbardziej pozytywny wpływ na rozwój dziecka, jego wyobraźnię i wrażliwość. Selekcji pięciu nominowanych książek dokonają eksperci od literatury i psychologii dziecięcej. Następnie sprawą zajmą się sami za4

Wyniki badania Polskiej Izby Książki

Czytelnictwo na 37 proc.

P

olska Izba Książki opublikowała raport z badania „Kierunki i formy transformacji czytelnictwa w Polsce – analiza i kontynuacja”, prowadzonego w 2015 roku, a współfinansowanego przez ministra kultury w ramach programu „Obserwatorium Kultury”. Podobnie jak w przypadku pierwszej edycji badania z lat 2013-2014, analizowano m.in. tzw. dietę tekstową jego uczestników, pytając o to, co czytali w dniu poprzedzającym ankietę. Blisko 44 proc. badanych stwierdziło, że poprzedniego dnia nie miało kontaktu ze słowem pisanym w żadnej formie. Tymczasem 20 proc. czytało SMS-y lub powiadomienia z portali społecznościowych, a 14,8 proc. – krótkie wpisy i wiadomości internetowe. Osób czytających inne teksty w internecie (z wyłączeniem kategorii user-generated content, tj. wpisów w portalach społecznościowych, komunikatorach, czatach) było łącznie 13,9 proc. Lekturę prasy papierowej zadeklarowało natomiast 18,2 proc. respondentów. W dodatku zarówno prasę papierową, jak i książkę tradycyjną wymieniano częściej niż ich odpowiedniki elektroniczne (odpowiednio 18,2 proc. wobec 4,7 oraz 7,2 przy 1,3 proc.). I w końcu, z jakąkolwiek formą książki (zarówno papierową, jak i czytaną na ekranie urządzenia elektronicznego oraz słuchaną formie audiobooka) zetknęło się w ciągu dnia poprzedzającego badanie 8,6 proc. respondentów. Okazuje się również, że książki czytano w zdecydowanej większości przypadków dla przyjemności (81,5 proc.), a tylko 13,9 proc. czytelników stwierdziło, że robiło to z obowiązku. Podstawowe pytanie o czytanie książek zadano odwołując się do możliwie szerokich doświadczeń respondentów z ostatnich 12 miesięcy, proszono bowiem o uwzględnienie: po pierwsze – kontaktów z książkami w dowolnej formie, a więc papierowej, elektronicznej (ebook) lub dźwiękowej (audiobook); po drugie – zarówno lektury książek w całości, jak też we fragmentach lub choćby ich przeglądania. Pytanie miało zatem charakter inkluzyjny i mierzyło możliwie szeroki kontakt z książkami. Twierdząco odpowiedziało na nie 37,2 proc. badanych. Jak podkreślają autorzy badania, oznacza to, że blisko 2/3 respondentów nie miało w ciągu ostatniego roku nawet pobieżnej styczności z książką w jakiejkolwiek postaci. Ponadto spośród respondentów, którzy w ciągu ostatniego roku czytali książki, większość (64,4 proc.) zadeklarowała lekturę nie więcej niż 7 publikacji, a tylko niespełna 1/3 przeczytała ich 7 i więcej. „Tak więc zbiorowość czytelników składa się w przeważającej części z czytelników okazjonalnych. W całej populacji odbiorcy aktywni stanowią zaledwie 11,6 proc.” − czytamy w raporcie z badania. Ponadto zauważalnie częściej lekturę siedmiu i więcej książek deklarowały osoby, którym czytano je w szkole lub w bibliotece (odpowiednio 38,3 proc. i 42,6 proc.). (pw) interesowani – mali czytelnicy i ich rodzice, którzy wybiorą najlepszy tytuł w glosowaniu internetowym. W zmaganiach mogą brać udział publikacje dedykowane dzieciom w wieku 5-8 lat, które po raz pierwszy ukazały się na polskim rynku drukiem i miały swoją premierę w 2015 roku. Zgłoszenia do nagrody mogą dotyczyć również nowych tłumaczeń książek obecnych już na rynku wydawniczym oraz utworów ukazujących się w nowej szacie graficznej. Do konkursu można zgłaszać nie tylko formy literackie (bajka, baśń, opowiadanie, zbiór wierszy), ale również poradniki i książki edukacyjne (z konkursu wyłączone są podręczniki szkolne i słowniki językowe). Plebiscyt czytelników odbędzie się za pośrednictwem strony internetowej www.przecinekikropka.pl, rozpocznie się 23 marca i potrwa do 5 kwietnia. Oficjalne ogłoszenie wyników nastąpi 23 kwietnia. (pw) m a g a z y n

l i t e r a c k i

Polska Szkoła Ilustracji

K

siążki dla najmłodszych z lat 50.-80., ilustrowane przez takich twórców Polskiej Szkoły Ilustracji jak Jan Marcin Szancer i Janusz Stanny, znalazły się na nowej wystawie stołecznego Muzeum Drukarstwa. Można na niej prześledzić też proces tworzenia samej książki. Jednym z celów wystawy „Polska ilustracja książkowa dla dzieci i młodzieży z lat 50.80. XX wieku” jest przypomnienie ilustratorów, którzy stworzyli tzw. Polską Szkołę Ilustracji. Była ona równie znana na świecie w latach 50., 60., nawet 70. jako Polska Szkoła Plakatu czy Polska Szkoła Filmowa. Związani z nią byli m.in. Jan Marcin Szancer, Antoni Uniechowski, Józef Wilkoń, Olga Siemaszko, Antoni Boratyński czy Janusz Stanny. Świetni twórcy kreujący swoją osobowość artystyczną bez żadnych wpływów zewnętrznych. Drugim przesłaniem ekspozycji ma być przybliżenie procesu powstawania samej książki, pokazanie jakie elementy ją kreują. Ekspozycję można oglądać do 24 kwietnia w siedzibie Muzeum Drukarstwa przy ul. Ząbkowskiej. k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


Wydarzenia Istniejące od ponad 30 lat Muzeum mieści się tam od 2015 roku. (pw)

O

d 1 stycznia działa Wrocławski Dom Literatury. Instytucją kieruje prof. Andrzej Zawada − polonista, krytyk literacki, wykładowca uniwersytecki. Stanowisko jego zastępcy pełni Anna Morawiecka-Kowal, dyrektorka Wrocławskich Promocji Dobrych Książek, które wraz z wydawnictwem Warstwy (prowadzonym przez Jarosława Borowca) zostały wydzielone z Miejskiej Biblioteki Publicznej i weszły w strukturę WDL. Zadaniem Domu Literatury jest promocja czytelnictwa − od organizacji targów, wydawania książek (Warstwy), przez organizację spotkań z pisarzami, konkursy literackie dla dzieci i młodzieży, organizację festiwali, po integrację wrocławskiego środowiska literackiego. Będzie działać zarówno na szczeblu lokalnym, jak i międzynarodowym. (pw)

Ważna fuzja

W

ydawnictwo Naukowe PWN SA zawarło umowę przeniesienia wszystkich praw, które przysługiwały Wydawnictwu WNT sp. z o.o., poszerzając tym samym swoją ofertę naukowo-techniczną o całą ofertę tego wydawcy. Wydawnictwo WNT jest wiodącym wydawcą naukowo-technicznym na polskim rynku. Oficyna posiada szeroką ofertę publikacji z zakresu nauk ścisłych, technicznych oraz przyrodniczych skierowanych do studentów i profesjonalistów. Publikacje WNT opracowane na najwyższym poziomie merytorycznym i edytorskim mają na celu zapewnienie ekspertom szerokiego dostępu do specjalistycznych publikacji naukowych, popularnonaukowych i poradnikowych. Przejęcie praw ma pozwolić na zwiększenie przychodów z działalności oraz ekspansję Wydawnictwa Naukowego PWN na polskim rynku publikacji dla profesjonalistów. Wydawca już teraz posiada szeroką ofertę publikacji z zakresu nauk technicznych i przyrodniczych, poszerzenie jej o ofertę Wydawnictwa WNT jest naturalnym uzupełnieniem portfolio firmy. „Inwestycja doskonale wpisuje się w naszą filozofię propagowania uczenia się przez całe życie. Mamy nadzieję, że dzięki wzbogaceniu oferty będziemy w tym jeszcze skuteczniejsi” − uzasadnia zakup Michał Skuba, dyrektor zarządzający Wydawnictwa Naukowego PWN. (pw)

WSiP inwestuje w języki

W

ydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne poinformowały o podpisaniu w połowie stycznia z Maciejem Adamem Jaglarzem, Krzysztofem Jaglarzem oraz ALCORA m a g a z y n

l i t e r a c k i

Łowy z obiektywem –  Celebryci i paparazzi pojawili się w Polsce w latach dziewięćdziesiątych zeszłego stulecia? –  Termin celebryci nawet później. Do polszczyzny wprowadził go Wiesław Godzic, dając tytuł swojej książce o show biznesie „Celebryci w kulturze tabloidów”. Wcześniej były w Polsce gwiazdy. Gwiazda nie jest określeniem pejoratywnym. To osoba wprawdzie popularna, ale jednak na tę popularność jakoś zapracowała, realizując tzw. działania artystyczne. Celebryta zaś to taki byt medialny, używając określenia twórcy definicji Daniela Boorstina, takie „niby zdarzenie”. A paparazzi pojawili się dlatego, że wydawca pewnego tygodnika o gwiazdach (nie celebrytach!) uznał, że w Polsce jest czas i miejsce na to, by ludzi popularnych traktować tak, jak traktuje się na całym świecie, to znaczy fotografować ich z zaskoczenia, prywatnie, nie pytając o zgodę i tak też o nich pisać. No i jeden kolega paparazzo pojechał do Kazimierza nad Wisłą sfotografować towarzyszkę życia Grzegorza Ciechowskiego oraz ich dziecko, a drugi do podwarszawskiego Komorowa, aby przez dziurę w płocie zrobić zdjęcie Bogusławowi Lindzie, jego partnerce i małej córce. I okazało się, że autorzy zdjęć dużo zarobili, a gazeta świetnie się sprzedała. Więc zaczęto to robić, choć stopniowo. Drugim momentem przełomowym było wejście na rynek „Faktu” w 2003 roku. „Fakt” stworzył rynek na zdjęcia paparazzi. „Super Express” musiał pójść za ciosem, wcześniej korzystał z tego typu zdjęć ostrożnie. No i poszło. –  Ile jest prawdy w twierdzeniu, że celebryci zawdzięczają istnienie społecznej potrzebie? –  Taka jest prawda. Celebryci zaspokajają wiele ludzkich potrzeb. Są wszędzie, nie ma reklamy bez celebryty, kampanii społecznej, od dawna widnieją na okładkach pism nawet tych uchodzących za opiniotwórcze. Celebryta to nie tylko ktoś taki, o kim można poplotkować w biurze czy podczas rodzinnego spotkania. Zauważyłeś może, że jakoś wypada być na bieżąco w celebryckich sprawach, choć nie wypada przyznawać się do tego. Ot, taka wiedza zasłyszana, ogólna, coś podsłuchałem w metrze, koleżanka mówiła. Dzięki celebrytom możemy pomyśleć o sobie, że nie jesteśmy tacy najgorsi, albo, że innym też trafiają się problemy. A jaką mamy radość, kiedy zdarzy nam się być z kimś popularnym w kinie, albo na wakacjach. To jakieś szaleństwo. Bo mówimy o ludziach, których jedynym dokonaniem w życiu jest występowanie w popularnym programie telewizyjnym. –  Nie wiedziałem, że do powstania paparazzich przyczynił się Federico Fellini… –  Jako pierwszy pokazał paparazzo i jego pracę na ekranie, wprowadzając postać wykonującą ten zawód do kinematograffi, a więc także do obiegu kulturowego. Nic w tym dziwnego. Pierwsi paparazzi robiący zdjęcia gwiazdom pojawili się przecież w Rzymie na Via Veneto, gdzie toczyło się intensywne życie – dziś byśmy powiedzieli – celebryckie – już w końcu lat pięćdziesiątych. Pierwowzorem filmowego paparazzo był Tazio Sechiaroli, a pierwsze słynne zdjęcie zrobił królowi Egiptu na wygnaniu Farukowi, takiemu ówczesnemu bon vivantowi, za co dostał w twarz od ochroniarza. To wszystko było w gazetach. Fellini czytał gazety i kiedy chodził mu po głowie pomysł „Dolce Vita”, postanowił poznać autora tego zdjęcia i z nim pogadać. To była jego inspiracja. Jest też trop bardziej intelektualny, a mianowicie książka George’a Gissinga z początku XX wieku, pt. „By The Ionian Sea”, nietłumaczona na polski. To takie połączenie relacji podróży i eseju. Narrator zatrzymuje się w hotelu gdzieś w Kalabrii. I właściciel hotelu nazywa się Paparazzo. Naprawdę. Skąd Fellini to znał? Nie wiem. Może czytał, może ktoś mu podpowiedział, bo książkę przetłumaczono na włoski. –  Dlaczego gros paparazzich zachowało w twojej książce anonimowość? –  Od początku wiedziałem, że jeśli chcę napisać książkę w oparciu o rozmowy z paparuchami, to będę miał 3-4 nazwiska, a pozostali albo wystąpią anonimowo, albo nie będą ze mną gadać. To dosyć hermetyczne środowisko. Oczywiście wiedzą o sobie znacznie więcej niż ja o nich. Ale niekoniecznie chcą, aby opowieści o ich pracy firmować własnym nazwiskiem. Tym bardziej, że – nie oszukujmy się – często nie są to historie chwalebne, takie, którymi warto by się pochwalić. To jednak jest polowanie, spore pieniądze wchodzą w grę, więc nie będziemy mówili po nazwiskach. Kto się przyzna pod nazwiskiem, że fotografował pijaną Brodzik, skoro sprawa skończyła się w sądzie? Więc dzięki anonimowości mogłem mieć dość krwiste historie o show biznesie, a o to mi chodziło, bo pierwsza zasada, nie tylko w show biznesie, brzmi: nie nudzić. To jest moja książka o celebrytyzmie i paparazzich, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by ktoś z nich sam napisał o swojej pracy – na Zachodzie tak się dzieje. Rozmawiał Tomasz Z. Z apert fot. archiwum autora

Wrocławski Dom Literatury promuje czytelnictwo

Rozmowa z Tomaszem Potkajem, autorem książki „Paparuchy kontra ryje”

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6

5


Wydarzenia

Ministerstwo Kultury przypomina…

M

inisterstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przypomina, że zgodnie z art. 4 ust. 1 ustawy z dnia 11 września 2015 r. o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy o grach hazardowych (Dz. U. nr 0 poz. 1639), z dniem 31 grudnia 2015 r. likwidacji uległ Fundusz Promocji Twórczości. W związku z powyższym, zgodnie z art. 4 ust. 4 ww. ustawy od dnia 1 stycznia 2016 r. wpłat, o których mowa w art. 40 zmienianej ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006 r. Nr 90, poz. 631, z późn. zm.), należnych za okres do dnia 31 grudnia 2015 r. dokonuje się na rzecz Funduszu Promocji Kultury. Wpłaty na rzecz Funduszu Promocji Kultury należy kierować na rachunek bankowy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o numerze: 18 1130 1017 0000 0389 4420 0001. (pw)

Publio.pl po liftingu

K

sięgarnia e-bookowa Publio.pl od połowy stycznia działa w nowej, odświeżonej wersji. Dzięki odświeżeniu serwisu zakupy na Publio.pl stały się szybsze i wygodniejsze – użytkownicy mogą teraz przejść do zakupu, klikając na przyciski pojawiające się automatycznie po najechaniu kursorem na okładkę książki. Usprawniona została także wyszukiwarka – nie tylko podpowiada wyszukiwane zwroty, ale umożliwia też przeszukiwanie bogatych zasobów księgarni np. według ceny lub w zakresie cenowym.

Startuje piąta edycja konkursu

Literacki Debiut Roku

R

ozpoczął się nabór tekstów do V edycji konkursu „Literacki Debiut Roku”, organizowanego przez Wydawnictwo Novae Res pod honorowym patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Celem konkursu jest wyłonienie w danym roku kalendarzowym najlepszej powieści, która nie była dotychczas nigdzie publikowana w wersji drukowanej. Termin nadsyłania zgłoszeń mija 22 kwietnia 2016 roku. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone 31 lipca. Laureat nagrody głównej otrzyma: 5 tys. zł, tytuł „Literacki Debiut Roku”, dyplom, opublikowanie zwycięskiego utworu drukiem, jego dystrybucję oraz promocję przez Wydawnictwo Novae Res, patronów i partnerów Konkursu, a także zestaw 10 egzemplarzy książek. Tygodniowy pobyt w SPA, dyplom oraz zestaw książek otrzyma osoba, która zajmie drugie miejsce, natomiast zdobywca trzeciego miejsca zdobędzie w nagrodę weekendowy pobyt w SPA, dyplom i zestaw książek. W zeszłej edycji konkursu zwyciężyła powieść Agnieszki Opolskiej pt. „Anna May”. Książka miała premierę na 19. Targach Książki w Krakowie, gdzie jej fragmenty publicznie odczytała aktorka Anna Dymna. –  „Literacki Debiut Roku” jest inicjatywą, dzięki której odnajdujemy i promujemy utalentowanych rodzimych debiutantów, których twórczość ma za zadanie odświeżyć polski rynek literacki – wyjaśnia Wojciech Gustowski, przewodniczący kapituły konkursu. Jak co roku uroczyste wręczenie nagród będzie miało miejsce w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym w Gdyni. Tradycją już stało się, że fragmenty zwycięskiego utworu w trakcie tej uroczystości czyta znany aktor. W poprzednich edycjach byli to Szymon Sędrowski, Katarzyna Figura oraz Ewa Kasprzyk. Premiera zwycięskiej powieści będzie miała miejsce w trakcie jubileuszowych 20. Targów Książki w Krakowie. Regulamin konkursu oraz formularz zgłoszeniowy dostępne są na stronie www.literackidebiutroku.pl. Patronat medialny nad konkursem sprawuje „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”. (et) fot. archiwum

spółką z ograniczoną odpowiedzialnością z siedzibą w Katowicach, wpisaną do rejestru przedsiębiorców Krajowego Rejestru, jako sprzedającymi, przedwstępnej umowy nabycia udziałów w spółce powstałej po przekształceniu Szkoły Języków Obcych „Profi-Lingua” − Jaglarz − spółka jawna z siedzibą. Jak czytamy w komunikacie WSiP: „Nabycie przez WSiP udziałów w Profi-Lingua rozszerzy oraz dopełni dotychczasowy obszar działalności Spółki oraz da Spółce możliwości dotarcia do nowych klientów”. (pw)

Nagrody

L

Zmarł

W

wieku 74 lat zmarł Michał Jagiełło. Był taternikiem, alpinistą, naczelnikiem ratowników górskich Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, przewodnikiem tatrzańskim, a także wiceministrem kultury i dyrektorem Biblioteki Narodowej, jak też poetą, prozaikiem, eseistą i publicystą. Jego pomnikowe „Wołanie w górach” (Iskry) miało osiem wydań. fot. archiwum

aureatem Paszportów „Polityki” za 2015 rok w kategorii „literatura” został Łukasz Orbitowski, nagrodzony za powieść „Inna dusza”. W uzasadnieniu werdyktu czytamy m.in., że Orbitowski otrzymał Paszport za książkę „będącą doskonałym połączeniem powieści inicjacyjnej, psychologicznej i obyczajowej. Za precyzyjne, poruszające i zapadające w pamięć studium zła”.

jednocześnie prezesem zarządu wydawnictwa Świat Książki.

Personalia

R Odświeżona została również szata graficzna e-sklepu, a stronę główną serwisu poszerzono. Pasek menu jest teraz zawsze widoczny na górze strony, a swoje stałe miejsce znalazła w nim m.in. lista „top 20” bestsellerów Publio.pl. (pw) 6

ada nadzorcza wydawnictwa Bellona S.A. powołała Zbigniewa Czerwińskiego – dotychczasowego dyrektora wydawniczego oficyny – na stanowisko prezesa zarządu wydawnictwa na miejsce zmarłego Józefa Skrzypca. Poprzednio Zbigniew Czerwiński był członkiem zarządu. Natomiast wiceprezesem zarządu został Waldemar Michalski, który poprzednio również był członkiem zarządu spółki. Przypomnijmy, że Zbigniew Czerwiński jest m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


1RZRÄ‚FL

.VLÇľNL L JU\ GRVWÛSQH ZHbZV]\VWNLFK GREU\FK NVLÛJDUQLDFK RUD] QDbwww.hitsalonik.pl JU\ GRGDWNRZR Z VNOHSDFK ] ]DEDZNDPL L VNOHSDFK SDSLHUQLF]\FK

=QDMGļ QDV QD )DFHERRNX www.facebook.com/edipresseksiazki


Książki Roku 2015 fot. Marytka Czarnocka

Na zdjęciu: Laureaci

Książka Roku 2015

Książka Roku 2015

„Mała Zagłada” Anny Janko

„Turniej cieni” Elżbiety Cherezińskiej Wydawnictwo Zysk i S-ka

Wydawnictwo Literackie

Na zdjęciu: Anna Janko

Na zdjęciu: Adam Zysk z wydawnictwa Zysk i S-ka

Książka Roku 2015

Książka Roku 2015

„Pływak” Joakima Zandera w tłum. Wojciecha Łygasia

„Miłosz w Krakowie” Agnieszki Kosińskiej

Na zdjęciu: Wojciech Łygaś, Sonia Draga i Piotr Dobrołęcki

Na zdjęciu: Tomasz Pawlicki z firmy Heidelberg i Agnieszka Kosińska

Wydawnictwo Sonia Draga

SIW Znak

Dziękujemy za udzielone wsparcie i pomoc w organizacji gali wręczenia nagród firmom: Sponsorzy

Współpraca

Partner 8

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


Książka Roku 2015

„966. Chrzest Polski” Krzysztofa Ożoga

2015

Audiobook Roku 2015

„Diuna” Franka Herberta Rebis i Audioteka.pl

Wydawnictwo Biały Kruk

Na zdjęciu: Tomasz Szponder, prezes zarządu Domu Wydawniczego Rebis i Grzegorz Szymanko z firmy Xerox Polska Na zdjęciu: Tadeusz Chęsy, prezes zarządu Pozkal, prof. Krzysztof Ożóg i Piotr Dobrołęcki

Człowiek Roku 2015

Wydawca Roku 2015

Ks. Roman Szpakowski

Wydawnictwo Bellona

Na zdjęciu: Ks. Roman Szpakowski

Na zdjęciu: Zbigniew Czerwiński, prezes zarządu wydawnictwa Bellona i Maciej Makowski, prezes zarządu Prószyński Media

Nagroda Specjalna 2015

Nagroda Specjalna 2015

„Lwów. Dzieje miasta” Ryszarda Jana Czarnowskiego i Eugeniusza Wojdeckiego

„Historia książki” Rodericka Cave’a i Sary Ayad

Na zdjęciu: Ryszard Jan Czarnowski i Eugeniusz Wojdecki

Na zdjęciu: Tadeusz Deptuła z wydawnictwa Arkady i Piotr Ciosk, prezes zarządu OZGraf

Jedność

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

Wydawnictwo Arkady

2 / 2 0 1 6

9


Bestsellery Książki lutego

I co teraz, koleżko? Czy Rachel, tytułowa bohaterka „Dziewczyny z pociągu” Pauli Hawkins to, istotnie – jak chcą liczni recenzenci tego superbestsellera – Bridget Jones po przejściach czy raczej Bridget Jones, która się stoczyła? To byłoby za proste. W każdym razie ten thriller wymyka się obiegowym sądom i klasyfikacjom. Literatura popularna warta przeczytania? W dzisiejszych czasach to wielka rzadkość.

1

Drogi Czytelniku, gdy w przesyłce, którą otrzymasz, znajdziesz kobiecą nogę, nie wpadaj w panikę, a przypomnij sobie, co w podobnej sytuacji zrobił detektyw Cormoran Strike ze „Żniw zła” Roberta Galbraitha. O tyle miał on jednak zadanie ułatwione, że niecodzienną paczkę dostała jego asystentka, a nie on sam. Tak czy inaczej, zimna krew przydaje się w życiu nie tylko detektywom.

2

Jerzy Zięba w „Ukrytych terapiach” oburza się, między innymi, na te dietetyczki i lekarki, które, żeby zapobiec osteoporozie, zalecają „brać suplementy wapnia i spożywać dużo produktów zawierających wapń i oczywiście pić dużo mleka. Czas tym paniom zatrzymał się jakieś 30 albo 40 lat temu. Można te wypowiedzi zignorować, gdyby dotyczyły one np. Marsjan, ale w przypadku ludzi żyjących na Ziemi, w Polsce, to już nie jest tylko śmieszne, ale i straszne zarazem. Naturopaci i inni światli, i doinformowani lekarze wiedzą, że powyżej cytowane zalecenia to recepta na katastrofę zdrowotną”.

3

„Red Lipstick Monster. Tajniki makijażu” Ewy Grzelakowskiej-Kostoglu: „więc chodź, pomaluj mój świat”, a skoro nie dajemy rady, pomalujmy siebie. Już Indianie tak robili, tyle, że wyszli na tym tak sobie.

4

„Czas pokaże” A nny FicnerOgonowskej dzieje się w prawdziwych wnętrzach naszych domów, a nie w apartamentowcach wynajętych przez producentów telenowel na potrzeby swoich tasiemców, których bohaterowie udają normalnych ludzi. W domu rodzinnym powieściowej Julki „nawet nieduża łazienka była większa od kuchni. Nie dość, że kuchnia była maleńka, to jeszcze do ostatniego skrawka zastawiona meblami.

5

10

Jakimś cudem zmieściło się w niej umeblowanie zgoła większego metrażu. Centrum mikropomieszczenia zajmował wcale niemały prostokątny stół, którego wieloletnim sąsiadem był narożnik pokryty miejscami poprzecieranym welurem w kolorze cappuccino. Nad dłuższym bokiem narożnika ciągnęła się półka obciążona zniszczoną, bo na bieżąco wertowaną literaturą z zakresu kulinariów. Jedynym luksusem w tej kuchni było ogromne okno – owoc ostatniego remontu budynku, który przeprowadzano wtedy, gdy przygotowywała się do matury. Hałas był wtedy taki, że uczyć się nie dało, ale na szczęście nie przeszkodziło jej to w zdaniu matury prawie na wymarzone dziewięćdziesiąt procent, a kuchenne okno kochała najbardziej z całego mieszkania. To przez nie potrafiła w samotności godzinami wpatrywać się w niebo nad miastem, a nocą udawać, że tam gdzieś na dole jest las, a nie miejska niezasypiająca nigdy arteria. Między dwudziestą trzecią a czwartą czy piątą rano samochody pędziły tamtędy, za nic mając sobie coś, co w żargonie policyjnym nazywano ograniczeniem prędkości. Gdy patrzyła na okno w kuchni, budziło się w niej przekonanie, że może kiedyś dzięki łaskawości losu będzie mogła pozwolić sobie na własne mieszkanie, które z pewnością też nie będzie duże, ale za to urządzi je zgodnie z zasadami minimalizmu. Wstawi tam tylko to, co konieczne, żadnych zbytków”. Ksiądz Jan Kaczkowski kończąc firmowane wspólnie z Piotrem Żyłką „Życie na pełnej petardzie” zapewnia czytelników: „Chcę wam powiedzieć, że jesteście mi bardzo bliscy, szczególnie wtedy, kiedy się ze mną nie zgadzacie”.

6

7 jasne.

„Zmuś mnie” Lee Child: Jack Reacher w roli głównej i wszystko

„Moje córki krowy” to debiut literacki reżyser filmowej Kingi Dębskiej. Powiada, że najważniejsze dla jej opowieści jest to, by prawda była w niej punktem wyjścia a nie dojścia. I to się udało.

8

W książce „Miłosierdzie to imię Boga” Papież Franciszek odpowiadając na pytanie Andrei Torniellego: „Co sądzi Ojciec Święty o tym, kto spowiada

9

m a g a z y n

l i t e r a c k i

się stale z tych samych grzechów?”, odpowiada m.in.: „Bardzo podoba mi się spowiedź dzieci, ponieważ one nie są abstrakcyjne, mówią po prostu, co się stało. Wywołują uśmiech. Są proste: mówią o tym, co się stało, wiedząc, że to, co zrobiły, jest złe. Jeśli pojawia się powtarzalność, która przeradza się w przyzwyczajenie, to tak, jakbyśmy nie byli w stanie wzrastać w świadomości samych siebie i Pana: tak, jakbyśmy nie dostrzegali, że zgrzeszyliśmy, że mamy rany, z których musimy wyzdrowieć”. Dylemat z powieści „Grey. Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana” E.L. James: „Jestem skołowany. Chciałem dać jej klapsa. Ale powiedziała nie”. I co począć?

10

„Metro 2035” Dmitry Glukhovsky: dla miłośników postapokaliptycznego SF. Co by to nie znaczyło.

11

„Wilki” Adama Wajraka – to się czyta! „Nagle coś wielkiego i szarego wystrzeliło, zawróciło, rozpędziło się i ani się obejrzałem, jak wilczysko skoczyło i ogromnymi łapami trzepnęło mnie w klatkę piersiową. Cios był potężny. Zachwiałem się na nogach i tylko cudem nie runąłem na ziemię. Nie był to koniec wystawiania mnie na próbę. Nie zdążyłem jeszcze wyjść z szoku po uderzeniu, gdy wilk stanął przy moim boku i poczułem na dłoni jego wielkie ostre zębiska. Trzymał ją spokojnie, ale bardzo stanowczo. Trzymał i patrzył mi w oczy swoimi brązowymi ślepiami, jakby chciał zapytać: »I co teraz, koleżko?«”.

12

Jeden z rozdziałów „Dziejów Polski. Tomu 2” Andrzeja Nowaka nosi, iście Rymkiewiczowski, tytuł: „Co nam mówi głowa Henryka Pobożnego?”. „Wiemy – mówi w nim autor – że nadużywa się idei chrześcijańskiego przedmurza nie tylko do bawienia XXI-wiecznej publiczności, ale i to, że kiedyś robiono to także dla pobudzania ducha bojowego Teutonów, którzy sobie chcieli rolę wyłącznych obrońców z roku 1241 przypisać. Tak było już w XIX stuleciu, a zwłaszcza pod koniec tamtego wieku, kiedy cesarz Wilhelm II rzucił hasło obrony przed »żółtym niebezpieczeństwem« i usłużni historycy II Rzeszy przypomnieli sobie o Legnicy, obsadzając Henryka Pobożnego w roli arcygermańskiego

13

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


Bestsellery Bestsellery „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”

luty 2016 Miejsce Liczba w poprzednim notowań Poz. notowaniu na liście

1

1

2

4 nowość

Liczba punktów

Tytuł

Autor

Wydawnictwo

ISBN

Dziewczyna z pociągu

Paula Hawkins

Świat Książki

978-83-8031-450-4

548

Żniwa zła

Robert Galbraith

Wydawnictwo Dolnośląskie

978-83-2715-455-2

285

3

13

8

Ukryte terapie

Jerzy Zięba

Egida Halina Kostka

978-83-9407-831-7

284

4

4

3

Red Lipstick Monster. Tajniki makijażu

Ewa Grzelakowska-Kostoglu

Flow Book

978-83-2403-549-6

271

5

2

3

Czas pokaże

Anna Ficner-Ogonowska

Znak

978-83-240-3492-5

268

9

Życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość

Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka

WAM

978-83-2771-012-3

253

6

9

7

nowość

Zmuś mnie

Lee Child

Albatros

978-83-7985-710-4

245

8

nowość

Moje córki krowy

Kinga Dębska

Świat Książki

978-83-8031-260-9

244

9

nowość

Miłosierdzie to imię Boga

Papież Franciszek

Znak

978-83-2404-107-7

233

Grey. Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana

E. L. James

Sonia Draga

978-83-7999-450-2

221

10

16

4

11

7

3

Metro 2035

Dmitry Glukhovsky

Insignis

978-83-653150-5-2

216

12

3

3

Wilki

Adam Wajrak

Agora

978-83-2682-305-3

205

13

27

2

Dzieje Polski. Tom 2

Andrzej Nowak

Biały Kruk

978-83-7553-196-1

201

14

28

2

Stryjeńska

Angelika Kuźniak

Czarne

978-83-8049-179-3

187

Ptaki drapieżne. Historia Lucjana "Sępa" Wiśniewskiego, likwidatora z kontrwywiadu AK

Emil Marat, Michał Wójcik, Lucjan Wiśniewski

Znak

978-83-2403-588-5

170

15

nowość

16

6

3

Masa o bossach polskiej mafii

Artur Górski, Jarosław Sokołowski

Prószyński i S-ka

978-83-8069-166-7

169

17

19

5

Uległość

Michel Houellebecq

W.A.B.

978-83-2802-120-4

166

18

8

5

Co nas nie zabije

David Lagercrantz

Czarna Owca

978-83-8015-049-2

153

19

30

2

Zaczarowany las

Johanna Basford

Nasza Księgarnia

978-83-1012-968-0

146

20

5

3

Zezia i wszystkie problemy świata

Agnieszka Chylińska

Pascal

978-83-7642-644-0

138

26

2

Rok w lesie

Emilia Dziubak

Nasza Księgarnia

978-83-1012-713-6

135

25

6

Tajemny ogród

Johanna Basford

Nasza Księgarnia

978-83-1012-909-3

134

23

6

Zniszcz ten dziennik. Wszędzie

Keri Smith

K.E. Liber

978-83-64853-04-3

133

24

nowość

Królowie przeklęci. Tom 3

Maurice Druon

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-369-9

131

nowość

Biografie odtajnione. Z archiwów literackich bezpieki

Joanna Siedlecka

Zysk i S-ka

978-83-7785-773-1

128

9

Księgi Jakubowe

Olga Tokarczuk

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-04939-6

126

27

7

Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego

Wojciech Sumliński

Wojciech Sumliński Reporter

978-83-9389-429-1

125

28

nowość

Ginekolodzy

Jürgen Thorwald

Marginesy

978-83-65282-25-5

122

25 26

10

29

nowość

Superfood na co dzień

Jamie Olivier

Insignis

978-83-6531-500-7

120

30

nowość

Śnieg przykryje śnieg

Levi Henriksen

Smak Słowa

978-83-6484-607-6

119

Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2016

21 22

Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, w serwisie Swiatczytnikow.pl oraz prezentowana w programie „Xięgarnia” emitowanym w TVN24.

Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 300 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, regionalnych Domach Książki. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6

11


Bestsellery księcia. Gorzej mu się chyba stało, kiedy do tej roli wyznaczyli go także propagandyści Hitlera w ostatniej fazie II wojny, fazie wojny totalnej przeciwko »azjatyckiemu imperium« Stalina”. „Stryjeńska” Angeliki Kuźniak przybliża postać jednej z najwybitniejszych artystek polskich zeszłego stulecia. Jan Kleczyński, po tym, co w 1925 roku zobaczył w Paryżu na Międzynarodowej Wystawie Sztuk Dekoracyjnych i Przemysłu Współczesnego pisał w „Świecie”: „Cóż to za postacie! Co za stroje ich! Co za pomysły postaci! Na przykład Styczeń i Luty – niby pióra mają na głowie – ale nie! To kwiaty mrozu, zmarzłego na szybach – a czapki ich to jakieś kryształy ogromne! Sierpień – to przecudna anielska postać z legendy, bohater – poeta – kochanek – artysta – bożek. Postacie są otoczone scenami z życia, obyczaju i pieśni ludowej. Tu wianki puszczają na wodę – ach, co to za woda – to fale stylizowane, zaznaczone tak, jak je mogli właśnie malować prymitywi. Tu znów para krakowska tańczy krakowiaka”.

14

Niezwykła książka „Ptaki drapieżne. Historia Lucjana »Sępa« Wiśniewskiego, likwidatora z kontrwywiadu AK” Emila Marata, Michała Wójcika i Lucjana Wiśniewskiego opowiada o człowieku, który brał udział w ponad 60 egzekucjach zdrajców i konfidentów. Pierwszej dokonał, gdy miał 17 lat. Czy Państwo Podziemne w imieniu którego zabijał, nie myliło się w swoich wyrokach? Ależ oczywiście, myliło się. „Nigdy nie miałem wyrzutów sumienia”, powiada jednak „Sęp”. Po latach kolega z oddziału tak go opisywał: „Szczuplutki, grzeczniutki, z czerwoną buzią. Wyglądał chłopięco, jakby mamusia kazała mu się grzecznie bawić, nie zbrudziwszy ubrania”.

15

wszystkich książek z „Masą” 16 Język w tytule, czyli i „»Masy« o bossach polskiej mafii” Artura Górskiego i Jarosława Sokołowskiego jest niepowtarzalny: „Boss to jest Bóg. Dobrze, przeginam, może nie Bóg, ale dowódca na froncie. Jesteś z nim dzień i noc, na każde zawołanie, i nie ma takiej możliwości, że jak ci coś nie pasuje, to bierzesz wolne. To jest związek, w którym ty jesteś na dole, a on na górze, i nie oczekujesz, że wskoczysz na jego miejsce. Jak jakieś głupie myśli pojawią ci się w głowie, to wcześniej czy później on to wyczuje i tak cię dojedzie, że będą cię zdrapywać z asfaltu. Boss jest dożywotni; tak masz myśleć, nawet jeśli to nie jest prawda. Nawet jeśli chciałbyś mu strzelić w łeb i może nawet to zrobisz”. 12

Wizje snute przez Michela Houellebecqa w „Uległości” mocno trzymają się ziemi.

17

„Co nas nie zabije” David Lagercrantz przekonuje – i to dobitnie – że przeróżne prequele i sequele głośnych powieści, szczególnie te pisane przez ludzi do wynajęcia, najskuteczniej niszczą literackie legendy. Tak jest i w tym wypadku; nie minie wiele lat, a o „Millennium” Stiega Larssona zapomną nawet koneserzy gatunku.

18

Żeby odkryć tajemnicę „Zaczarowanego lasu” Johanny Basford, trzeba wypełnić pewną misję. A przy okazji znaleźć zagubionego pingwinka, którego autorka ukryła w tej kolorowance specjalnie dla bliskiej sobie osoby.

19

Jedenastoletnia bohaterka książki 20 Agnieszki Chylińskiej „Zezia i wszystkie problemy świata”, rzeczywiście, ma na głowie cały świat. To ogromna odpowiedzialność, a że ją uniesie, to dowodzi, że mądra z niej dziewczynka. Stanowczo nie doceniamy naszych pociech. „Rok w lesie” Emilii Dziubak pokazuje ten sam kawałek lasu w kolejnych miesiącach roku. Ten sam, a przecież za każdym razem inny. Na szczęście nie ma obrazu ostatecznego czyli lasu, którego już nie ma. Bo to nieprawda, że nie było nas, był las itd. W końcu nie będzie i nas, i lasu. A wtedy wydawane będą książeczki pod tytułem „Co to jest las?”.

21

„Tajemny ogród” Johanny Basford powstał z inspiracji ogrodowej. Konkretnie ogrodów zamku Brodick na wyspie Arran, gdzie dziadek autorki był głównym ogrodnikiem. Dobrze mieć dziadka.

22

W „Zniszcz ten dziennik. Wszę23 dzie” Keri Smith chodzi o przekształcenie destrukcji w kreację. No i o to jeszcze, by uwierzyć, że niszczenie tego „książkowego” nabytku temu właśnie służy. Obecność w rankingu „Królów przeklętych. Tomu 3” Maurice’a Druona przypomina jeden z najsławniejszych cykli historycznych, świetnie łączących sensacyjną fabułę z wiedzą o dziejach Francji w okresie Wojny Stuletniej i zmagań Kapetyngów z Plantagenetami. Zmarły w 2009 roku Druon nie tylko pisał świetne książki, ale i aktywnie uczestniczył w życiu publicznym i politycznym swojego kraju. Był deputowanym do Zgromadzenia Narodowego

24

m a g a z y n

l i t e r a c k i

i Parlamentu Europejskiego, a w latach 1973-1974 pełnił urząd ministra kultury. Francja ma pod tym względem piękne tradycje. W końcu pierwszym ministrem kultury w dziejach tego państwa był Andre Malraux (1958-1969). To dobry przykład. „Biografie odtajnione. Z archiwów literackich bezpieki” Joanny Siedleckiej przynoszą m.in. porażającą wiedzę o jakże kiedyś prominentnym, ale i cenionym wśród inteligencji, zwłaszcza katolickiej, dramaturgu Jerzym Zawieyskim. Pośle na PRL-owski Sejm, esbeckiej wtyce, zaprzysięgłym homoseksualiście. Uchodzącym za bez mała bohatera z uwagi na postawę, jaką zajął w marcu 1968 roku.

25

„Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk, to dzieło, którego sukcesu nie potrafię zrozumieć. Być może zbyt wiele we mnie uprzedzeń.

26

„Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego” Wojciecha Sumlińskiego nie pozwalają zapomnieć o byłym prezydencie. Szkoda.

27

„Ginekolodzy” Jurgena Thorwalda to opowieść o horrorze, jaki jeszcze wcale nie tak dawno trwał na szpitalnych izbach porodowych. „Ponieważ do ostatniego trzydziestolecia XIX wieku – pisał zmarły dziewięć lat temu popularny niemiecki autor („Stulecie detek t y wów”) – n ie w ied zia no n ic o infekcjach i bakteriach oraz nie znano ani pojęcia sterylności, ani gumowych rękawiczek, pierwsi ginekolodzy przenosili najzłośliwsze zarazki z jednego otworu do drugiego. Rzadko się myli, a przy pracy znów szybko się brudzili. Nie da się oszacować, ile kobiet wpędzili do grobu, zamiast im pomóc”.

28

Z książki „Superfood na co dzień” sławnego brytyjskiego kucharza Jamie Oliviera dowiedziałem się, że tytułowe superjedzenie (mające wyjątkowe właściwości prozdrowotne) to nie tylko przemądrzale brzmiące jagody goji, nasiona chia, algi morskie – spirulina i chlorella, ale i jarmuż, orzechy i… czosnek, jakże popularny nie tylko w Lubartowie. (Andrzej Rosiewicz: „W Lubartowie, w Lubartowie, latem, zimą czy na wiosnę, wszyscy chętnie jedzą czosnek”).

29

„Śnieg przykryje śnieg” Levi Henriksen czyli sukcesów skandynawskich kryminałów ciąg dalszy. Ten jest z Norwegii rodem. R anking sporządziła Ewa Tenderenda-Ożóg Komentarz Krzysztof Masłoń

30

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6



Emigracja nasza i nie nasza

W

ielu specjalistów uważa, że emigracja będzie jednym z najwięk-

Gdzie w całym tym zamieszaniu może odnaleźć się polska literatura? Pierwsza

a zarazem intelektualny początek literatury postkolonialnej. Trzeba zaznaczyć, że w po-

szych wyzwań XXI wieku. Liczne napięcia i konflikty (narodowościowe, ekologiczne czy ekonomiczne) pojawiające się na tkance świata doprowadzą do coraz powszechniejszego mieszania się ludności, a co za tym idzie również ich kultur.

opcja to całkowite zamknięcie na wpływy z zewnątrz. W epoce globalnej wioski wydaje się to mało możliwe. Takie zachowanie dodatkowo potwierdziłoby, obecnie często krzywdzącą, opinię, że rodzimi pisarze rzadko odnoszą sukcesy za granicą, ponieważ ich twórczość jest zbyt hermetyczna i nieciekawa dla odbiorcy poza Polską. Druga opcja zakłada wykorzystanie szans, jakie niesie ze sobą przyjęcie imigrantów. Nie jest to zadanie łatwe. Dlatego najlepiej wykorzystać doświadczenie innego kraju, który ma to już za sobą.

Kulturkampf. Wbrew pozorom to Polacy nieraz tworzyli kulturę dominującą, którą rozprze-

Gdy Brytyjczycy w XIX wieku osiągnęli szczyt swojego imperium, nad którym nigdy nie zachodziło słońce, z pewnością nie spodziewali się, że prawie dwieście lat później dziedzictwo tego okresu najsilniej odczuwane będzie właśnie w literaturze. Wielka Bry-

wieści tej Afryka ma być tylko sceną, miejscem gdzie Europejczycy mogą przyjechać i wejrzeć we własną duszę. Przeciwko takiemu ujmowaniu kontynentu i jego mieszkańców zaprotestował nigeryjski pisarz Chinua Achebe w słynnym cyklu wykładów przeciwko Conradowi”. „Jądro ciemności” do dzisiaj wzbudza kontrowersje. Przeciwnicy Korzeniowskiego wskazują na rzekomo typowy dla Polaka rasizm, obrońcy apelują, by czytać jego powieść w zgodzie z czasami, w których powstała. Wydaje się, że rodowici Afrykańczycy powinni mieć pierwszeństwo w kwestii decydowania o tym, co ich obraża, choć doprawdy trudno dopatrzeć się w „Jądrze ciemności” elementów rasistowskich. Prawdziwe otwarcie literatury brytyjskiej na inne kultury następuje na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Jego inicjatorami byli etnicz-

strzeniali na obce ludy. Jest niezwykle ciekawym eksperymentem umysłowym

tania AD 2016 żyje twórczością emigrantów i ich potomków. Jak jednak podkreśla prof.

nie biali mieszkańcy kolonii, którzy z perspektywy życia poza Europą pokazywa-

zadać sobie pytanie: „Co Mickiewicz z jego słynną inwokacją »Litwo, ojczyzno moja!« sądziłby o wielokulturowości?”. Czy zgodnie z koncepcją Polski jako Chrystusa

Dominika Oramus z Instytutu Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego, problem kolonializmu, mieszania kultur i cywilizacyjnej

li prawdziwą twarz Imperium. A wszystko w duchu postkolonializmu. „Na pierwszym miejscu należy wymienić Jean Rhys,

roli Zachodu pojawiał się wcześniej

która jako nastolatka wyjechała z rodzin-

Zawsze znajdą się osoby z góry odrzucające jakiekolwiek zjawisko wielokulturowości, ale uczciwie trzeba przyznać, że nie jest ono ani nowe, ani obce, ani tym bardziej z gruntu negatywne. Długotrwałe skutki mieszania się kultur bywają różnorodne, od tych stricte pozytywnych dla kultury ekspansywnej (rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa), po mieszane i niejednoznaczne (Imperium Rzymskie), a nawet negatywne, o czym boleśnie przekonał się kanclerz Otto von Bismarck z jego

narodów optowałby za ekspansją rodzimej kultury i walki z napływami obcych ideologii? A może przeważyłby w wieszczu duch rewolucjonisty wzywającego do ogólnoeuropejskiej walki o wolność, skądinąd wielonarodowych romantyków? Oczywiście, nie sposób wprost odpowiedzieć na zadane pytanie, pokazuje ono jednak, że omawiane zagadnienie nie jest tak proste jak mogłoby się to wydawać.

14

Koniec Imperium Słońca

nych Karaibów, gdzie jej rodzina mieszkała prawie trzysta lat. Ta biała, ale ukształtowana przez kulturę kolonialną Brytyjka napisała powieść »Szerokie morze Sargas-

w twórczości rodowitych Brytyjczyków (oraz pewnego

sowe«, będącą swoistym prequelem do

emigranta z Polski): „»Jądro ciemności« Josepha Conrada to tekst-matka, pierwszy i najważniejszy utwór zajmujący się moralnymi implikacjami kolonializmu, m a g a z y n

l i t e r a c k i

»Dziwnych losów Jane Eyre«. Obie książki łączy postać Antoinette Cosway, czyli pierwszej żony pana Rochestera. U Brontë to zamknięta na strychu wariatka, która ma »alkoholizm i szaleństwo w genach« k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


i dopiero jej śmierć pozwala na pozytywne zakończenie. Rhys zainteresowana pocho-

Pisarze wielu kultów i twarzy

dzącą z Karaibów bohaterką postanowiła pokazać jak spra-

Druga faza pisania o wielokulturowości wiąże się z emigracją rdzennych mieszkańców

wa mogła wyglądać z jej perspektywy” – opisuje

byłych kolonii i ich napływem do Wielkiej Brytanii, a jej liderem bezsprzecznie jest Salman Rushdie. Urodzony w Indiach (ale kształcony w Europie) pisarz łączy kulturę wschodu z zachodem za pomocą reali-

profesor Oramus. Autorka przedstawia w „Szerokim

zmu magicznego, mieszanki faktów historycznych i fikcji oraz niepokornego humoru. Rushdie czerpie garściami z dorobku cywi-

morzu Sargassowym” nie tylko tragiczne losy Antoinette, które doprowadziły do jej związku z Rochesterem, ale też zetknięcie z rasistowskim angielskim społeczeństwem. Innym autorem, który dosyć brutalnie rozprawił się z brytyjskim imperializmem był J.G. Ballard. W na poły autobiograficznym „Imperium słońca” (znanym głównie dzięki ekranizacji autorstwa Stevena Spielberga) ten urodzony i wychowany w Szanghaju syn bogatej rodziny opisuje jak przeżył II wojnę światową, upadek dawnego modelu życia oraz wybuch bomby atomowej. Doświadczenia wojenne sprawiły, że Ballard czuł nieprzystawalność do swoich brytyjskich rówieśników: „W powieściach Ballarda dominują wizje zniszczenia i dezintegracji. Zainspirowany przez dyskusje wokół bomby A, uległ obsesji, według której w momencie wybuchu bomby w Nagasaki skończyła się cywilizacja, a wszystko to co wydaje nam się, że stało się później, to tylko przedśmiertny sen ludzkości” – wyjaśnia profesor Oramus. Powieść Ballarda jest warta przeczytania również ze względu na niejednoznaczność w ukazaniu różnych kultur. Tytułowym imperium słońca może być bowiem równie dobrze Wielka Brytania, Japonia, a nawet Stany Zjednoczone władające mocą, którą Robert Junkt za Oppenheimerem z wielką przesadą określił jako „jaśniej niż tysiąc słońc”. Rozpoczyna się dominacja USA, a wraz z nią powszechna globalizacja i coraz większa fala migracji. m a g a z y n

l i t e r a c k i

lizacyjnego obu półkul, nietrudno się jednak oprzeć wrażeniu, że jego literacki styl jest mimo wszystko dzieckiem Zachodu. Sam autor przyznaje się zresztą do fascynacji Kafką, Joycem, Italo Calvino czy Thomasem Pynchonem. Być może znajome elementy widoczne w twórczości Rushdiego miały dodatkowy wpływ na jego błyskawiczny sukces w Wielkiej Brytanii. Już druga powieść Rushdiego „Dzieci północy” zyskała uznanie krytyki, zdobywając w 1981 roku Man Bookera (a później dwukrotnie Bookera Bookerów, czyli nagrodę dla najlepszej książki z dotychczas nagrodzonych). Profesor Oramus tak opisuje jej fabułę: „»Dzieci północy« to napisana w stylu realizmu magicznego historia dzieci urodzonych w noc uzyskania niepodległości przez Indie (między dwunastą a pierwszą w nocy), które zyskują specjalne zdolności, tym silniejsze im bliżej północy się narodziły. O tej godzinie rodzi się dwoje dzieci, czyli protagonista i antagonista. Ich losy śledzimy przez kolejne trzydzieści lat, które są zarazem trzema dekadami niepodległych Indii”. Należy zaznaczyć, że Rushdie w specyficzny spo-

rym przez czas i przestrzeń porozumiewa się podrzędny gwiazdor Bollywoodu Dżibril Farista. Muzułmańscy przywódcy religijni nie mogli wybaczyć, że otwarcie deklarujący ateizm pisarz zdecydował się opisać życie Proroka. Na Rushdiego nałożono więc fatwę, co doprowadziło do miesięcy ochrony policyjnej i kilku ataków na tłumaczy powieści. Przeciwko „Szatańskim wersetom” protestowano również w samej Wielkiej Brytanii. Z perspektywy czasu należy ocenić powieść Rushdiego bardzo pozytywnie. Niewielu twórców tak dobrze oddało zarówno nadzieje, jak i obawy migrantów, a co najważniejsze – ich ogromne zróżnicowanie. Obecnie toczy się w Polsce gorący ideologiczny spór dotyczący przyjęcia, bądź odrzucenia uchodźców z Bliskiego Wschodu. Obie strony dosyć prostolinijnie patrzą na wychodźców jak na jednolitą i stałą grupę ludzi. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie, co świetnie zaznacza Rushdie. „Szatańskie wersety” pełne są różnorakich postaw, emocji i motywacji. Niektórzy migranci jak główny bohater powieści wyjeżdżają na Zachód motywowani niechęcią do swojego kraju, inni poszukują lepszego życia, bywają tacy, którzy uciekają z obawy o własne życie, a jeszcze inni, jak pisze Rushdie, robią to wbrew własnej woli, wręcz z obrzydzeniem wobec upadłego

sób traktuje kulturę i wierzenia wschodu

Zachodu: „Kim jest? Wygnańcem. Czego nie należy mylić (…) ze wszystkimi inny-

– w rozmowie z prof. Oramus pojawia się nawet ostre określenie „jak produkt” – co wyraźnie widać w „Szatańskich wersetach”,

mi słowami rzucanymi dookoła: emigrant, ekspatriant, uchodźca, imigrant, milczenie, przebiegłość. Wygnanie jest marze-

powieści która na całym świecie wywołała ogromne kontrowersje.

niem o powrocie w chwale. Wygnanie to wizja rewolucji (…) i powróci triumfalnie

Powstałe w 1988 roku „Szatańskie wersety” to jedna z największych powieści Rushdiego, a zarazem najbardziej pro-

do tego drugiego miasta (…) będzie mógł z dumą oznajmić, że żył całkowicie odcięty od Sodomy, w której był zmuszony

roczych. To właśnie w niej pisarz zajął się ważnym problemem migracji oraz współ-

czekać; i dzięki tej izolacji pozostał nieskalany, niezmieniony, czysty”. Książka

istnienia w jednym społeczeństwie kilku wielkich religii. Islam odgrywa kluczową rolę w książce, gdyż jednym z jej boha-

Rushdiego (poza ewidentną wartością literacką) ma w sobie również szeroki przegląd migrującej masy, z którą reszta ludz-

terów jest sam prorok Mahomet, z któ-

kości będzie musiała zetknąć się prędzej

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6

15


czy później. Ze względu na wyjątkową objętość „Szatańskich wersetów” i wysoki

ną próbę reinterpretacji brytyjskich legend o królu Arturze. Operacja na organizmie

poziom erudycji niezbędny do ich pełnego zrozumienia, trudno oczekiwać, aby po-

narodowej mitologii (zwłaszcza cudzej) to ryzykowny, ale ciekawy eksperyment.

wieść Rushdiego znalazła się w szkolnym kanonie. Wyzwania współczesnego świata powinny mimo wszystko zachęcić tworzą-

W pewnym sensie taka reinterpretacja nie może się udać – cała brytyjska kultura opiera się na legendach arturiańskich –

cych go ekspertów, by problem migracji został choć częściowo omówiony w szkołach, również przy pomocy „Szatańskich

ale to właśnie od pisarzy „obcych” należy wymagać jej podejmowania.

wersetów”. O ile Rushdie jest najważniejszym pisarzem tego okresu i twórcą swoistej mody na brytyjsko-hinduski realizm magiczny, o tyle na pewno nie jedynym, by wymienić choćby Timothy’ego Mo, Kazuo Ishiguro czy Hanifa Kureishiego. Każdy z tych pisarzy ma nieco inny styl, każdy podejmuje odmienną problematykę i co ciekawe pochodzą też z różnych krajów. Łączy ich wpływ na brytyjską literaturę i niezwykła umiejętność korzystania z obu kultur, do których przynależą. Kureishi jak nikt (do momentu debiutu Zadie Smith) potrafił w powieści „Budda z przedmieścia” opisać dorastanie w obcym kulturowo mieście. Urodzony z mieszanego małżeństwa Mo to z kolei pisarz komiczny, który z wielką wprawą i dowcipem opisał w „Kwaśno-słodkim” zetknięcie Anglików z chińską mniejszością. Dość powiedzieć, że obie strony sportretowane zostały mało pochlebnie. Kazuo Ishiguro zaczął swoją pisarską karierę od powieści dotyczących powojennej Japonii, lecz z czasem przeniósł obiekt swoich zainteresowań na Wielką Brytanię (najsłynniejszym utworem tego okresu są „Okruchy dnia” o majordomusie, który niczym japoński „rōnin” stracił swego pana). W wydanej niedawno powieści „Pogrzebany olbrzym” Ishiguro podejmuje prawie że karkołom-

16

Pokolenie Zadie Smith  Postać Zadie Smith najlepiej świadczy o sile wielokulturowości we współczesnej literaturze brytyjskiej. Nie ma obecnie głośniejszego nazwiska na światowym rynku pisarskim. Za autorką „Białych zębów” szaleją na równi krytycy, co zwykli czytelnicy. I choć pochwały pod adresem jej książek bywają niekiedy przesadzone, nie sposób zaprzeczyć, że Smith stała się symbolem swojego pokolenia i w pełni multikulturowej Wielkiej Brytanii. Tego zresztą dotyczą jej powieści – „Białe zęby” i „Londyn NW”. Bohaterki tych książek (czasem utożsamiane z samą autorką) stykają się z problemami rasizmu, seksizmu, poczucia wyobcowania i oderwania od tradycji. Utworom Smith daleko do sielanki. Londyn nie jest rajem dla dzieci imigrantów. Z drugiej strony, sama autorka dystansuje się od przyszywania jej łatki „głosu pokolenia”. Widać to dobrze na przykładzie zbioru opowiadań „Lost and Found”, w którym wspomniane wcześniej problemy nabierają bardziej uniwersalnego rysu. Przejście od długich powieści i postmodernistycznej maniery ku krótkim i bardziej uporządkowanym tekstom może wyjść

wszyscy. Wielość kultur jest bowiem ważną częścią nie tylko brytyjskiej teraźniejszości, ale również przeszłości (o przyszłości nie wspominając).

Dwa wielkie słońca  Polska nie ma oczywiście tak długich doświadczeń z multikulturowością, ale w naszej historii również nie brakuje zetknięć z innymi nacjami i kulturami. Choćby to jest dobrym powodem by czerpać wiedzę z brytyjskich doświadczeń. Wydaje się jednak, że osób nastawionych negatywnie do „obcych” wzorców taka argumentacja nie zdoła przekonać. Rzecz w tym, że wśród emigrantów nie brakowało też Polaków, w tym pisarzy i to nie byle jakich. Padło już nazwisko Józefa Korzeniowskiego, czyli Josepha Conrada, a na liście twórców emigracyjnych znajdziemy też Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Gombrowicza, Miłosza, Mrożka, Herlinga-Grudzińskiego i wielu innych. Przez lata wykuty został wręcz zwrot „polska tradycja literatury emigracyjnej”. Rodzimi poeci i pisarze wyjeżdżali z kraju z różnych powodów, często pod przymusem i groźbą reperkusji, podobnie jak współcześni uchodźcy. Większość z nich musiała się dodatkowo zmierzyć z legendą największej i najciekawszej z dzisiejszej perspektywy emigracji polistopadowej. Klęska powstania skutkowała odpływem wielkiej liczby ludności (głównie młodych wojskowych, ale też działaczy politycznych i inteligencji) z terenów Królestwa Polskiego do zachodniej Europy. Kierunek francuski obrali sławni wieszcze Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki, a w różnych okresach tworzyli tam również Cyprian Norwid i Zygmunt Krasiński (choć w przypadku tego ostatniego trudno mówić o emigracji sensu stric-

Zadie Smith tylko na dobre. Brytyjski rynek książki to jednak nie

te). A przecież w stolicy Francji tworzyli też liczni poeci obecnie mniej znani. Roz-

tylko wyjątkowi autorzy, którzy w swoich dziełach podejmują temat wielokulturowości, ale również korzystające z tych oko-

kwit kultury polskiej w Paryżu nie był przy tym łatwy i jednorodny. Jak wskazuje doktor Maria Makaruk z Instytu-

liczności środowisko. Wystarczy spojrzeć na nominacje i laureatów nagrody Man

tu Literatury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim, wiedza o twórczości pol-

Bookera. Wielka Brytania od kilkunastu lat otwiera się na byłe kolonie oraz kraje tzw. Commonwealth i wywodzących

skich poetów była uwarunkowana wieloma czynnikami: „Polscy autorzy byli znani na Zachodzie w stopniu bardzo umiarkowanym. Po upadku powstania

się z nich autorów, korzystają zaś na tym m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


listopadowego Francuzi przez krótki czas interesowali się »sprawą polską«, ale –

wo na bardziej prozaiczne elementy emigracyjnych konfliktów: „W Paryżu istniała

ścią skutkowała pijaństwem, hazardem, burdami i atakami na francuskie kobiety.

z wyjątkiem Mickiewicza, uznawanego za wybitnego poetę i tłumaczonego na język

księgarnia polska, poeci mogli więc publikować w języku rodzimym, często jed-

Brzmi niezwykle znajomo, prawda?

francuski – zasięg emigracyjnej działalności pisarzy ograniczał się do kręgów Polonii”. Dzieła wieszcza wydawane by-

nak na drodze stawały im problemy finansowe. Zdarzały się sporadycznie sukcesy okupione ogromnym wysiłkiem, ale więk-

ły również po niemiecku, ale wiele z ówczesnych tłumaczeń nie dorastało do pięt oryginałom, często problemem była

szość emigrantów ledwie wiązała koniec z końcem”. Emigranci polistopadowi zmagali się

również słaba jakość papieru. „Słowacki i Mickiewicz próbowali zresztą pisać

z problemami finansowymi na porządku dziennym. Tradycyjnie z Wielką Emigra-

dramaty po francusku, ale niepowodzenie tych projektów świadczy o tym, jak niewielkie było zapotrzebowanie na ten typ

cję kojarzy się niewiarygodna eksplozja twórczej rodzimej inteligencji (to właśnie po upadku powstania powstały „Dziady

literatury. Teatry poszukiwały scenariuszy sztuk atrakcyjnych dla widzów, ambitne

drezdeńskie”, „Pan Tadeusz”, „Kordian” czy „Nie-boska komedia”), ale oprócz

projekty o egzotycznej z punktu widzenia Francuzów tematyce nie miały racji bytu” – dodaje dr Makaruk. Należy podkreślić, że mimo niewątpliwej powszechności romantycznej filozofii czy też „stylu życia” w Europie, każdy większy naród miał swój indywidualny styl literacki. Istniały podobieństwa, ale trudno porównać romantyzm francuski do brytyjskiego, niemieckiego czy słowiańskiego. Sytuacja polskich romantyków pełna była subtelności, o których trzeba wspomnieć, jeśli chce się rzetelnie przedstawić życie na emigracji. Taki charakter miały chociażby animozje pomiędzy Mickiewiczem i Słowackim: „Wzajemna niechęć między najwybitniejszymi polskimi poetami tego okresu wynikała z ich skrajnie odmiennej poetyki i różnicy charakterów.

sławnych poetów na uchodźstwie przebywało tysiące „zwykłych” Polaków. Ich losy zostają przedstawione w książce Piotra Roguskiego „Słodkie imię wolności. Przejście Polaków przez Niemcy po upadku powstania listopadowego” oraz w pracy „Cześć i skandale. O emigracyjnym doświadczeniu Polaków” autorstwa Aliny Witkowskiej. Historia przejścia emigrantów przez Niemcy i ich późniejszych losach w różnych krajach kontynentu dostarcza ciekawych wniosków o współczesnej sytuacji Europy. Bezpośrednia przyczyna exodusu Polaków i uchodźców z Bliskiego Wschodu jest inna, ale już entuzjastyczne przyjęcie przez Niemców oraz wewnętrzna charakterystyka emigrantów są zaskakująco zbieżne. Niemieckie środowiska liberalne uznawały

Rywalizowali przecież o palmę pierwszeń-

pomoc powstańcom za swój obowiązek,

stwa, a to zawsze prowadzi do konfliktów. Jarosław Rymkiewicz pisze z ironią o spisku Litwinów przeciwko Słowackiemu, ale

element wspólnej walki o wolność i poza Prusami aktywnie wspierały walkę Polaków o niepodległość. Ich reakcja była tak

faktycznie środowisko emigracyjne było wewnętrznie skłócone i pełne podziałów” – tłumaczy dr Makaruk, w czym wtóruje

entuzjastyczna, że paradoksalnie utrudniła niektórym emigrantom późniejsze zetknięcie z szarą rzeczywistością fran-

jej inny pracownik Instytutu Literatury Polskiej doktor Tomasz Jędrzejewski: „Polacy

cuskiego życia. W dyskusji o współczesnych uchodźcach wielokrotnie podkreśla

na emigracji tworzyli własny obieg literacki. Literatura stawała się przestrzenią dyskusji politycznej. Twórczość dwóch wiel-

się niebezpieczeństwo wynikające z dużej liczby młodych mężczyzn w ich szeregach. Emigracja polistopadowa mierzy-

kich słońc – Mickiewicza i Słowackiego – odbierano w kontekście bieżącej sytu-

ła się jednak z podobnymi problemami. Witkowska pisze nawet o „kulturze sa-

acji narodu. To było coś więcej niż starcie dwóch indywidualnych wizji poetyckich”. Literaturoznawczyni wskazuje dodatko-

motnych mężczyzn”, która w połączeniu z upadkiem morale, zbyt dużym zagęszczeniem ludności i wojskową mentalno-

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

2 / 2 0 1 6

Drugi Conrad  Każdy polski pisarz tworzący na obczyźnie musiał mierzyć się z legendą Wielkiej Emigracji. „Ojczyzna, której faktycznie nie było, istniała w poezji w stanie idealnym. Na obczyźnie poeci stworzyli swego rodzaju rząd dusz, a literatura zyskała sankcję polityczną, przestając być poletkiem dyskusji tylko o estetyce, sztuce i pięknie. Literatura romantyczna uwzniośliła funkcję pisarza emigracyjnego, który jest jednocześnie wieszczem – głosem narodu” – twierdzi dr Jędrzejewski, a dr Makaruk dodaje: „Siła paradygmatu romantycznego była tak wielka, że Polacy także w późniejszych latach byli skłonni przypisywać poetom funkcje wieszczów. Charakterystyczny jest tu chociażby przywoływany przez Marię Janion przykład Czesława Miłosza, który z niechęcią odnosił się do wyobrażenia poety jako przewodnika narodu, a którego wizyta w Polsce w 1981 roku została odebrana przez rodaków jako pielgrzymka romantycznego wieszcza”. O ile pisarze z Gombrowiczem na czele chętnie odnosili się do romantyzmu, o tyle można odnieść wrażenie, że społeczeństwo przyjęło powstanie listopadowe i emigrację dosyć bezrefleksyjnie. Niesłusznie. Nie tylko dlatego, że wtedy tworzyli geniusze pokroju Mickiewicza czy Norwida. Również dlatego, że pewne ludzkie zachowania wyznaczone w kryzysowych momentach historii są uniwersalne. Doświadczenia Wielkiej Emigracji mogą Polaków wiele nauczyć, nawet jeśli tym razem to nie nas sytuacja zmusza do wyjazdu z kraju. Goszczący jakiś czas temu w Polsce Hanif Kureishi stwierdził w rozmowie z mediami, że Polacy w Wielkiej Brytanii będą musieli poczekać jedno pokolenie na pisarza, który zdoła od środka opisać ich problemy. Pojawienie się drugiego Conrada wydaje się wszakże nieuniknione. A kto wie, być może będzie nim potomek jakiegoś islamskiego uchodźcy, który znajdzie schronienie w Polsce. Tak czy inaczej, perspektywy dla literatury są całkiem obiecujące.

Tomasz Gardziński

17


Rozmowa numeru Rozmowa z Krzysztofem Dubińskim, autorem książki „Wojna Witkacego”

Dwugłowy orzeł i czerwone widmo

–  Czemu zdecydował się na służbę w armii carskiej? Dlaczego nie zasilił Legionów Polskich, z których dowódcą – Józefem Piłsudskim – był spokrewniony? –  Przed opuszczeniem Australii nie był chyba zdecydowany, po której stronie ma się opowiedzieć. W Adelajdzie o możliwość powrotu do Europy pytał zarówno konsula niemieckiego, jak i rosyjskiego. Sądzę, że decyzja dojrzała podczas rejsu. Na statku płynęli w większości antyniemiecko nastawieni obywatele korony brytyjskiej. Wybór Ententy wydawał się oczywisty. Stąd też ówczesny krytyczny stosunek Witkacego do „garstki strzelców, walczącej o kawałek Galicji razem z Niemcami”. W powrocie na Stary Kontynent towarzyszył mu prof. Aleksander Nieczajew, znany psycholog i pedagog, od lat związany z rosyjskim szkolnictwem wojskowym. Zapewne pod jego wpływem zdecydował się wstąpić do lejbgwardii. –  Zasilił elitarny Pułk Pawłowski. Dzięki kumoterstwu? –  Nie miał żadnego przeszkolenia wojskowego i nie był „jednorocznym ochotnikiem” jak np. Władysław Anders, który od razu po wybuchu wojny dostał przydział oficerski do swojego pułku liniowe18

go. Witkacego skierowano na przyśpieszone szkolenie oficerskie tzw. kursy praporszczyków w Pawłowskiej Szkole Wojskowej, kształcącej kadrę dowódczą piechoty. „Protekcja” Ady Żukowskiej, o czym autor „Szewców” wspomina w listach, dotyczyła raczej odtworzenia niezbędnych dokumentów, których brak stał na przeszkodzie w przyjęciu go do tej placówki. Pawłowski Pułk piechoty, do którego przydzielono Witkiewicza, był – zdaniem Jarosława Iwaszkiewicza – jednym z „najszykowniejszych” w Petersburgu. Opuścił miasto 18 lipca 1914 roku wyruszając na front jako pierwszy. Sukcesy bojowe w operacji gorlickiej i częstochowskiej opłacił ogromnymi stratami w ludziach. Witkacy dotarł doń we wrześniu 1915 roku po kilkumiesięcznym pobycie na letnim obozie szkoleniowym, gdy oddział – zdziesiątkowany podczas operacji wileńskiej – z trudem odtwarzał skład osobowy i zdolność bojową na zapleczu frontu, pod Mołodecznem. Pułk prowadził doraźne działania pozycyjne, ale przede wszystkim wdrażano w nim do służby młodych oficerów po kursach oraz żołnierzy z poboru. Witkiewicz musiał mieć predyspozycje na dobrego oficera, bo dowodzący pułkiem generał Zankiewicz powierzył mu obowiązki dowódcy kompanii. Pod koniec 1915 roku Pawłowcy stacjonowali pod Podwołoczyskami. 15 grudnia zaprezentowali się tam w wielkiej rewii lejbgwardii przed carem Mikołajem II, po której Witkacego awansowano na podporucznika. –  Rosyjska ruletka to ponoć wynalazek zblazowanych oficerów carskich. Szaleńczo odważni nudzili się podczas wojny pozycyjnej, więc grali w karty, nieobce były im alkohol i narkotyki, regularnie m a g a z y n

l i t e r a c k i

fot. archiwum autora

–  Wybuch I wojny światowej zastał Witkacego w Australii… –  Na Antypody zabrał go Bronisław Malinowski. Uczestniczyli w kongresie brytyjskiego towarzystwa naukowego, a potem zamierzali wyruszyć w celach badawczych na wyspy Pacyfiku. Stanisław Ignacy Witkiewicz był w depresji, nie mógł otrząsnąć się po tragicznej śmierci narzeczonej. Towarzyszyły mu myśli samobójcze. Wiadomość o konflikcie zbrojnym pomiędzy zaborcami Polski je zagłuszyła, dając nowy impuls do życia i działania. W Australii drogi przyjaciół rozeszły się na zawsze. Poróżnił ich stosunek do wojny. Malinowski, posiadacz paszportu Austro-Węgier, był pacyfistą, a Witkacy – formalnie obywatel rosyjski – na pokładzie wielkiego liniowca „Morea” dotarł do Salonik, a stamtąd, najpewniej koleją, do Petersburga, gdzie przybył pod koniec września 1914 roku.

odwiedzali domy publiczne. Bohater pańskiej książki też zasmakował takiej hulaszczej egzystencji? –  Na dalekim zapleczu frontu można było przywrócić w pułku model życia codziennego, zbliżony do czasów pokojowych. Oficerowie zbierali się codziennie w polowym kasynie na wspólny obiad z dowódcą, do którego zawsze przygrywała orkiestra pułkowa. Jej kapelmistrzem był Polak, podoficer Stanisław Grabowski. Gdy dowódca opuszczał lokal, atmosfera stawała się swobodniejsza. Istotnie rżnięto w karty, a śladem tych rozrywek był kumboł, „gra hazardowo-komercjonalna” wymyślona przez Witkacego, o czym napomyka w „Janulce, córce Fizdejki”. Zapewne oficerowie regularnie odwiedzali dwa lupanary działające pod egidą wojska w Podwołoczyskach. Do miejsc stacjonowania lejbgwardii regularnie docierały wagony „gwardiejskoj ekonomki”, czyli objazdowe sklepy „za żółtymi firankami”, w których oficerowie mogli nabywać czego dusza zapragnie. A łaknęli głównie dobrego alkoholu. Natomiast wbrew obiegowym opiniom nie były wówczas szeroko rozpowszechnione eksperymenty z narkotykami oraz tzw. gra w „kukułkę”. Jeśli pojawiały się narkotyki, to przede wszystkim morfina k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


Rozmowa numeru aplikowana ciężko rannym w pułkowym lazarecie. Akta dyscyplinarne Pawłowskiego Pułku z tego okresu nie odnotowują przypadku samobójstwa oficera, zatem „kukułka” nie była chyba nadzwyczaj rozpowszechniona. Te dekadenckie igraszki ze śmiercią i narkotykami pojawiły się intensywniej po rewolucji lutowej, która zainicjowała całkowity rozkład armii carskiej i demoralizację kasty oficerskiej. Zanim to jednak nastąpiło lejbgwardia miała swoje ostatnie wielkie dni – entuzjastyczne oczekiwanie na udział w wielkiej ofensywie generała Brusiłowa i dramatyczne doświadczenie tej ofensywy, która przyniosła lejbgwardii zagładę. Latem 1916 r. Witkacy wyruszył ze swoim pułkiem do walki nad wołyńską rzekę Stochod.

Starcie nad Stochodem stało się momentem zagłady carskiej lejbgwardii, a sama rzeka nazywana była cmentarną, bo jej wody oraz otaczające ją trzęsawiska wchłonęły kilkaset tysięcy poległych żołnierzy obu walczących stron. To, co wówczas Witkacy przeżył musiało być o wielokroć straszniejsze od wszelkich “potworności”, jakimi potem epatował w twórczości. Nigdy tego życiowego epizodu nie opisał. Może wspomnienia były tak porażające, że nie potrafił do nich wracać… –  Jerzy Giedroyć spekulował, że Witkacy został ranny w bratobójczej potyczce z legionistami… –  Było trochę inaczej. W 1982 roku w „Kulturze” ukazał się artykuł o samobójstwie Witkacego, a w ślad za nim kilka listów od czytelników. Jeden z nich zwracał uwagę na fakt, że w 1916 roku Witkacy walczył nad Stochodem, gdzie bili się również żołnierze Legionów Polskich. Legenda o legionowej artylerii, której ostrzał miał być przyczyną urazu Witkiewicza, pojawiła się już dużo później w krajowych publikacjach i nadal ma się dobrze. Ostatnio włączony został do niej przyjaciel Witkacego, Leon Chwistek, który – jak się okazało – był jednym z artylerzystów legionowej baterii haubic walczącej nad Stochodem. Tymczasem rejon wsi Witonież, gdzie kompania Witkacego forsowała rzekę, od odcinka frontu, na którym walczyli legioniści dzieliło 40 kilometrów. A armaty używane przez nich miały maksymalny zasięg do 7 kilometrów.

–  Sprawdził się w boju? –  Odtworzenie samej bitwy, w której uczestniczył Witkacy było dla mnie zadaniem najtrudniejszym. Przed rozpoczęciem ofensywy zmienił się dowódca Pawłowskiego Pułku. Został nim generał Szewicz, człowiek prymitywny, kiepski wojskowy i na dodatek pijak. Dokumenty sztabowe wytworzone pod jego okiem, w tym dziennik bojowy, nie dają rzeczywistego obrazu działań pułku. Musiałem je odtwarzać poprzez relacje oficerów z pułków walczących wtedy wspólnie z Pawłowcami. Dla biografii Witkacego to moment kluczowy, jedyna akcja bojowa z jego udziałem. Niezwykle dramatyczna i krwawa. Atak pułków lejbgwardyjskiej piechoty trwał cztery doby. Jego celem było sforsowanie Stochodu, zdobycie niemieckich umocnień za tą bagnistą i rozgałęzioną rzeką i otwarcie drogi do węzła kolejowego w Kowlu, a następnie szlaku na Lwów. Szturm zakończył się fiaskiem. Już po pierwszym dniu ofensywy pole bitwy w miejscu gdzie walczył Pawłowski Pułk usłane były tysiącami ciał poległych. Kompania Witkacego pod ogniem niemieckiej i własnej artylerii zdobywała wzniesienie na drugim brzegu rzeki. Jej dowódca kilkakrotnie prowadził podkomendnych do ataku na bagnety. W rosyjskich archiwaliach wojskowych czytamy, że pomimo doznanej kontuzji „pozostał w szeregu”. Co oznacza, że będąc ranny uczestniczył w walce na czele swoich żołnierzy, którzy utrzymali wzgórze pomimo zajadłych kontrataków niemieckiej piechoty i niezwykle silnego artyleryjskiego ostrzału. A gdy nocą nadszedł rozkaz wycofania kompanii, doprowadził jej resztki – pozostałych przy życiu rannych i kontuzjowanych – do własnych okopów. Za męstwo w tej bitwie miesiąc później otrzymał awans do stopnia porucznika, a później order świętej Anny IV klasy.

–  Macierzysta jednostka Witkacego zainicjowała rosyjską rewolucję. Czy i na ile był w nią zaangażowany? –  Rewolucja Lutowa w Petersburgu rozpoczęła się od buntu czwartej roty, w której był oficerem. To była tzw. kompania rekonwalescentów złożona z żołnierzy i oficerów frontowego Pawłowskiego Pułku, których po walkach na Wołyniu ewakuowano z powodów zdrowotnych do koszar w stolicy. Bunt wybuchł w niedzielę 25 lutego 1917 roku. Najprawdopodobniej Witkacego w tym dniu w koszarach nie było, ale jest wysoce prawdopodobne, że zjawił się tam w dniu następnym i dowodził swoimi żołnierzami podczas ulicznych rozruchów. Możliwe, że bronił przed uliczną tłuszczą wielkiego składu win przy ulicy Mochowej, a gdy motłoch naciskał, rozkazał swoim żołnierzom rozbić beczki z winem. Jego kompania i cały zapasowy batalion Pawłowskiego Pułku, zreorganizowany potem w Pawłowski Pułk rezerwowy, dość szybko poddał się rewolucyjnej agitacji i przeszedł na stronę bolszewików. Uczestniczył w pierwszej nieudanej

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

2 / 2 0 1 6

próbie bolszewickiego puczu tzw. marszu na Pałac Maryjski. Na podstawie dokumentacji pułkowej możemy przypuszczać, że Witkacy brał w nim udział. Wraz z całym swym pułkiem uczestniczył też zapewne w próbie drugiego puczu, zainicjowanego buntem pułku karabinów maszynowych. Po jego pacyfikacji Lenin uciekł z Rosji i ukrył się w Helsinkach. Pawłowski Pułk został wtedy częściowo rozformowany, a Witkacemu udało się uzyskać kwartalny urlop zdrowotny, o który zabiegał od wiele miesięcy. Rewolucję Październikową oglądał z perspektywy urlopowanego oficera, lecz chyba doskonale wiedział, że Pałac Zimowy zdobywali jego żołnierze. –  Kiedy i w jakich okolicznościach Witkacy powrócił do Polski? –  Po przejęciu władzy przez bolszewików Polacy służący w armii carskiej zostali wydzieleni w odrębne oddziały. Witkiewicz zgłosił się w polskiej komendanturze w Petersburgu, ale formalnie służby wojskowej już nie podjął z powodu stanu zdrowia. W lutym 1918 roku ostatecznie został zdemobilizowany. Latem tego roku, wraz z gromadką petersburskich przyjaciół, powrócił do Polski kolejowym transportem organizowanym najprawdopodobniej przez niemieckie poselstwo. Zapewne dzięki pieniądzom Leona Reynela i biurokratyczno-wojskowemu sprytowi rotmistrza Stefana Prądzyńskiego. –  To trauma bolszewizmu doprowadziła artystę do samobójstwa 18 września 1939 roku? –  Czas i miejsce, z jakiego Witkacy oglądał rebelię bolszewicką oraz narodziny nowego, czerwonego porządku w Rosji były niezwykłe. Dostarczyły mu wstrząsających obserwacji i przeżyć, odciskając wyraźne piętno na twórczości. Myślę, że bolszewizmu lękał się przede wszystkim jako katastrofy cywilizacyjnej, ale pewnie tkwił w nim też strach przed widmem czerwonego terroru, którego doświadczył, toteż śmierć wydała mu się lepszym rozwiązaniem. Rozmawiał Tomasz Z. Zapert 19


Na-molny książkowiec

Za co wyleciałem W

roku 2008 wyleciałem z zespołu dziennikarzy przygotowujących poranne przeglądy prasy dla Drugiego Programu Polskiego Radia. Chociaż – podobno – do chwili wylecenia oceniano moją pracę wysoko. Za co wyleciałem? Pewnego razu zdarzyło się w świecie coś wyjątkowo ważnego (jakiś kataklizm w rodzaju wybuchu wulkanu czy superkrwawy zamach, jak ostatnio paryski, już dziś nie sklepię). Moją uwagę zwróciło, że wszystkie gazetowe pierwsze strony, czyli te newsowe, kipiały od stosownych informacji. I tylko „Nasz Dziennik” demonstracyjnie dał, jako czołówkowy temat, odrębne doniesienie: że oto w Indiach czas jakiś wcześniej skrępowano oponami i spalono trzech bodaj duchownych katolickich, zaś setki trupów „bieżących” (przepraszam za zbyt lekką formę) redaktor prowadzący numer demonstracyjnie przerzucił do głębokiego środka i upchnął pogardliwie w malutkim lewym dolnym kąciku piątej strony. Bynajmniej nie lekceważę jakichkolwiek ofiar, ale miarkujmy proporcje! Swojej opinii dałem pośrednio, lecz mocno ironicznie, wyraz na antenie. Trzeba trafu, że właśnie wtedy nastał w Dwójce nowy dyrektor, dr Paweł Milcarek, pobożny filozof związany z Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego, przy okazji naczelny redaktor kwartalnika „Christianitas”. No, jak miałem nie wylecieć? Z taką komentatorską nieroztropnością w cnotliwie szczebiocącym mikrofonie…?! Nieporozumienie polegało na qui pro quo. Bynajmniej nie uważam, że prześladowania chrześcijan są błahostką. Ale powtarzam: rzecz każdą bierzmy we właściwych proporcjach! Szło o inną skalę zdarzeń. To się widziało gołym okiem. Pamiętam mianowicie, jak w Istambule zobaczyłem własnymi oczami, co znaczy nietolerancja muzułmanów wobec katolików. Otóż świątynia położona jest pod swojego rodzaju skarpą, w zagłębieniu. Miałem okazję obserwować, jak kościelny zmiata z dziedzińca… nie, nie liście. Sterty nieczystości, fekaliów zwłaszcza, które jacyś pobożni wyznawcy Proroka systematycznie zrzucają z góry na ów dziedziniec. „To stała 20

moja robota, oni tak zawsze” – tłumaczył zmieszany. Zaświeciła się we mnie lampka niepokoju: coś na najlepszym ze światów dzieje się na opak. Poza tym do dziś pamiętam spojrzenia, jakimi obdarzyli mnie podczas tamtego pobytu nad Bosforem salafici, kiedy wszedłem do ich „wyznaniowej” kawiarni. Wtedy, w roku 1994, pojąłem, że islam, dotąd przyczajony, właśnie się szykuje do dużego skoku i zaczyna błyskać śnieżnobiałymi zębami. Z kawiarni umknąłem. Zdążyłem. Przytoczyłem dwa epizody bardzo osobiste, każdy z nich inaczej pouczający. Faktem jest, że w ostatnich latach męczeństwo chrześcijan stało się realnym problemem społecznym. Dramat się nasila. Bardzo! Szczególnie w Azji islamskiej (stosunek „prawowiernych” Egipcjan do mniejszości koptyjskiej; z innej strony intensywne prześladowania wyznawców kościoła ormiańskiego i syryjskiego, maronitów, jakobitów, protestantów, nestorian, chaldejczyków, grekokatolików i katolików, jazydów w Syrii: to tylko przykłady). Ale i komunistyczne partyzantki Ameryki Południowej idą na ostro; ostatnio miały miejsce uroczystości beatyfikacyjne polskich franciszkanów z boliwijskiego Pariacoro zamordowanych przez rebeliantów z ugrupowania Sendero Luminoso. Nie rozstrzygam zatem do końca, czy miałem w pełni rację, zwracając przed laty uwagę na demonstracyjną stronniczość „Naszego Dziennika”. Chociaż niczego bym – podkreślam! – w ówczesnym komentarzu nie zmienił. Że po raz trzeci powtórzę, nim zapieje z jakiejś Jerozolimy następny czujny kur: rzecz dużej wagi nieodmiennie tkwi w proporcjach. Niedawno wróciłem z Afryki: RPA, Botsawana, Zimbabwe. Wyjazd bardzo udany, możliwy w projektowanym kształcie dzięki szlachetnej życzliwości Sławka Więcka, werbisty, który od 22 lat misjonarzuje po różnych botswańskich zakamarkach. Sławek jest człowiekiem cudownym, kapłanem z charyzmą. Zresztą to cecha wszystkich może werbistów, jak pomyślałem, kiedy zjeżdżający się na swoje doroczne prywatne spotkanie ojcowie zaprosili nas w Victoria Falls, byśmy razem spędzili polski wieczór. Zjawili się m a g a z y n

l i t e r a c k i

tam nieoficjalne, „po cywilu”. Pytałem wszystkich przybyłych, jak przebiega ich działalność ewangelizacyjna w Afryce. Dziewięciu misjonarzy nie ukrywało trudnych stron swego pobytu: doskwierająca po ludzku samotność, mała liczba wiernych, codzienne borykanie się z finansami. I tak dalej. Nie rozwijam tematu. Jeno na południu Afryki o prześladowaniach nie ma mowy. Tylko, czy na pewno jeno…?! Czy pełzający fanat yzm, nietolerancja i okrucieństwo nie dotrze wkrótce i tam? Bardzo bym męczeństwa Sławkowi Więckowi, Januszowi Prudowi, Jackowi Gniadkowi, Krystianowi Traczykowi, Maćkowi Malickiemu, Markowi Głodkowi, Edkowi Sicie i tylu innym zakonnikom z SVD, nie życzył! Nawet kosztem pośmiertnej świętości, szanowni i kochani ojcowie. Odor sanctitatis zostawmy na inne okazje. Do napisania felietonu skłonił mnie potężny, rzekłbym fundamentalny, tom „Czarna księga prześladowań chrześcijan w świecie” pod redakcją znawców tematu. Opasły ów tom – wzorowany, sądzę, na koncepcji słynnej „Czarnej księgi komunizmu” – opublikował Rebis. Zawiera analizy, relacje, reportaże i świadectwa z całego ludzkiego łez padołu. Przekonuje, że właśnie teraz pojawił się bardzo poważny problem. Z którym trzeba sobie radzić. Choć nie do końca wiadomo jak. Potrzebna, dająca do myślenia publikacja. Można być, jak ja, agnostykiem, ale nie wolno przyzwalać na okrucieństwo wobec ludzi oraz ich religii. Jakichkolwiek. I jakiejkolwiek! Tadeusz L ewandowski k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6



Między wierszami

Szampan w Chałupach „C

hociaż na półkach księgarskich jest wiele pozycji dotyczących aktorów, sama sztuka aktorska jest dość powszechnie uznawana za niemożliwą do opisania. Książki z tego segmentu rzadko zajmują się samą techniką aktorską, nie sięgają do sedna twórczości” – diagnozuje Beata Guczalska, autorka biografii Jerzego Treli (Wydawnictwo Marginesy), którą promowano w Krakowie. I nic w tym dziwnego, gdyż jej bohater przez dekady był filarem Teatru Starego. Trela, który w tym roku obchodzi 75. urodziny, wywodzi się z rodziny galicyjskiej. Osierocony w dzieciństwie – ojciec, maszynista parowozu, zginął w wypadku na torach – z premedytacją nie zdał do technikum kolejarskiego. Do krakowskiej PWST trafił kilka lat po maturze. Renomę zapewniła mu współpraca sceniczna z Konradem Swinarskim. W filmie debiutował jako partyzant w „Stawce większej niż życie”, a wkrótce w podobną rolę wcielił się w „Dniu oczyszczenia” Jerzego Passendorfera. „Grałem tam niewielką rolę członka oddziału majora »Dziadka«, którego odtwarzał wybitny aktor teatralny i filmowy Stanisław Jasiukiewicz, mający na koncie wiele głównych ról w klasycznym repertuarze. Zdjęcia kręcono w Karkonoszach, w Sobieszowie pod Jelenią Górą i w pobliskim zamku Chojnik. Był to czas niezwykłej popularności serialu »Czterej pancerni i pies« – Jasiukiewiczowi przydarzyło się zagrać w trzech odcinkach – ojca głównego bohatera. Dzieci wchodziły na dziedziniec zamku gdzieśmy kręcili i zawsze go któreś rozpoznawało. No i taką chmarą do niego leciały wrzeszcząc: »ojciec Janka!«, »ojciec Janka!«. Jasiukiewicz był bardzo szlachetny i kulturalny, nigdy nie klął, nawet po spożyciu większej dawki alkoholu. Przepięknie mówił, używając wyszukanej polszczyzny, na co dzień. I któregoś dnia w południe, kiedy już umęczyły go te dzieci, nie wytrzymał, rzucił czapką o ziemię i zdesperowany rzecze: »Kurwa mać, Gustaw-Konrad, Don Juan, Mazepa, to, tamto, a oni mi cały czas z tym ojcem Janka!«”. Trela często odtwarzał postacie mundurowe. Wojskowych w „Znikąd donikąd” – pamflecie na Żołnierzy Wyklętych popełnionym przez Kazimierza Kutza – oraz w „Do krwi ostatniej”, gloryfikacji berlingowców i deprecjacji andersowców, autorstwa tandemu Zbigniew Safjan – Jerzy Hoffman. Oficerów Milicji Oby22

watelskiej równie przekonywująco udawał w „Kocich śladach”, „Złotym kole”, „Strachu” i serialu „Układ krążenia”. Czy na takowe wybory ekranowe miała wpływ legitymacja PZPR-u, której aktor był posiadaczem przez niemal ćwierć wieku? Przełomem w filmowych dokonaniach aktora mógł się okazać rok 1977, gdy Andrzej Żuławski obsadził go w jednej z wiodących ról ekranizacji powieści swego antenata Jerzego Żuławskiego „Na srebrnym globie”. Realizację jednak przerwano decyzją ówczesnego szefa naszej kinematografii, ponieważ ekipa przekroczyła budżet. Niedokończone materiały, które po kilkunastu latach reżyser zmontował, dowodzą, że posunięcie Janusza Wilhelmiego – mówiąc eufemistycznie – nie było bezzasadne. „«Na srebrnym globie« bardzo trudno się ogląda. Razi manieryzm i histeryczne aktorstwo, trudno wytrzymać nieustanne krzyki i szamotaninę, a szalone jazdy kamery, choć efektowne, nie ułatwiają odbioru. Cała warstwa plastyczna, chwilami imponująca, wydaje się jednak anachroniczną i kiczowatą. Nowatorstwo formalne, dotyczące eksperymentalnego montażu, wyparowało. Śmieszą pomalowane rytualnie twarze, wymyślne fryzury i kostiumy”. W bogatym dorobku artystycznym Treli brak więc filmowej wizytówki. Niejedną ma za to w teatrze, a także telewizji. Podczas nagrywania spektaklu w podwawelskim studiu TVP niekiedy bywało zabawnie. „Graczy” Fiodora Dostojewskiego realizowano wykorzystując artystów Starego Teatru, dla których karty stanowiły stałą rozrywkę podczas przerw w próbach czy oczekiwania na swe wejście w spektaklu. W obsadzie zabrakło jednak Jerzego Bińczyckiego, słynnego z wielogodzinnych seansów pokera. „Któregoś dnia niespodziewanie zjawił się na próbie. Głupia sytuacja, bo przecież nie był

obsadzony. Mówi wszystkim cześć, siada do stołu i zaczyna rozdawać karty”. I tak wprosił się przed kamerę, otrzymując epizodyczną rolę. Od drobiazgu przygodę z kinematografię rozpoczynała Barbara Krafftówna, której zwierzenia zanotował – tradycyjnie drewnianym piórem – Remigiusz Grzela. Obraz nosił tytuł „Sprawa do załatwienia”, powstał w 1953 roku, co wyznacza jego poetykę, ozdobioną kilkoma postaciami w brawurowej interpretacji Adolfa Dymszy. „Podszedł do mnie ktoś z ekipy, wspomina aktorka, przystawił mi do twarzy aparat, zaczęłam liczyć: 1,2,3,4,5,6,7,8… Ręka mu zadrżała i zapytał: »A cóż pani robi? Dlaczego pani liczy?« »– Jak to dlaczego, dźwięk pan sprawdza« »– Nie, światło sprawdzam”. Niezapomniana bohaterka filmu Wojciecha J. Hasa „Jak być kochaną” (na kanwie prozy Kazimierza Brandysa) spędzała w latach sześćdziesiątych urlopy w Chałupach. Nudystów wtedy jeszcze tam nie było, na plaży opalała się za to stołeczna socjeta: Śmiałowscy, Gołasowie, Łapiccy, Dygatowie… „Kalina Jędrusik weszła do spożywczego w rozchylonym szlafroku i na szpilkach, z wdziękiem przesunęła się na sam przód kolejki i poprosiła o kilka butelek szampana. Usłyszawszy za sobą szmerek odwróciła się i mówi: »No, przecież w czymś się wykąpać muszę«”. W tej wsi – rozsławionej dwie dekady później przez Zbigniewa Wodeckiego – wypoczywał też Tadeusz Konwicki. Krafftówna relacjonuje ostatnie spotkanie z pisarzem, dwa, trzy lata temu na – gdzieżby indziej – Nowym Świecie. „Pytam »Tadziu piszesz?« »– Nie« »– Dlaczego?« »– Bo zapomniałem ortografii«”. (to -rt)

Zamów prenumeratę Magazynu Literackiego KSIĄŻKI tel. 22 828 36 31 e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


„«Shantaram» to czytelniczy Święty Graal. To 800 stron czytelniczego raju, hipnotyzującej lektury, w trakcie której jedyne, co nam przeszkadza, to świadomość, że musi się skończyć.”

Marcin Meller

Legendarna awanturnicza powieść. Aż trudno uwierzyć, że to się wydarzyło naprawdę!

NOWOŚĆ! Cień góry

CZERWIEC 2016


Biografie, wspomnienia

Książki miesiąca

Andrzej Wielowieyski

Losowi na przekór Agora, Warszawa 2015, s. 640, 69,99 zł, ISBN 978-83-268-2317-6

M

sztuka

łodszym czytelnikom autora książki można przedstawić jako ojca Dominiki Wielowieyskiej, zauważalnej dziennikarki „Gazety Wyborczej” i radia Tok FM. Starsi czytelnicy jednak Andrzeja Wielowieyskiego z pewnością będą zaliczać do jednego z wielkich ojców polskiej demokracji, na równi z Bronisławem Geremkiem, Tadeuszem Mazowieckim czy z drugiej strony Karolem Modzelewskim. Z tym ostatnim może teraz też rywalizować swoją książką, która jest swego rodzaju odpowiednikiem wielokrotnie nagradzanej „Kobyły” czyli autobiograficznej książki zatytułowanej „Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca” (Iskry). Obie te pozycje mają sporo wspólnego, chociaż też wiele je różni, jak choćby język i narracja, która u Andrzeja Wielowiejskiego jest spokojniejsza, mimo że odnosi się przecież do tych samych czasów. Może być tak, że obie te znaczące pozycje staną się podstawową lekturą do poznania tak trud-

nych do interpretacji czasów Polski Ludowej. Chociaż pisane z zupełnie innych pozycji bardzo się wzajemnie uzupełniają. Andrzej Wielowieyski niezwykle szczegółowo relacjonuje swą aktywną działalność społeczną i polityczną, dzięki czemu odkrywa czytelnikom szczegóły wielu trudnych zmagań z komunistyczną władzą, jak też tworzenie się struktur niezależnego już państwa po 1989 roku, często wplatając w swą opowieść zdarzenia z życia własnej licznej rodziny i kręgu przyjaciół. Można podsumować całość jego wyznań i relacji jako próbę odpowiedzi na kwestię, jaką sam stawia: „Jak nam się udało wybić na niepodległość w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku?” i uznaje ją za „wciąż podstawowe pytanie dla naszej narodowej, historycznej pamięci”. Wśród wielu postaci, z jakimi autor zetknął się w swej długiej działalności publicznej, fascynująco i chyba wyjątkowo trafnie charakteryzuje kardynała Stefana

Wyszyńskiego, co zasługuje na szczególne podkreślenie. Ale – co jest z pewnością wyrazem niemałej odwagi publicystycznej – w jednym rzędzie z wielkim hierarchą stawia Jacka Kuronia. Pisze: „znałem wielu wybitnych ludzi, z niektórymi się nawet przyjaźniłem, ale tak naprawdę szczególny szacunek i podziw odczuwałem dla dwóch ludzi: dla kard. Wyszyńskiego i dla Jacka Kuronia. Losy tych ludzi dziwnie się splatają. To u Kuronia wyczytałem o Wyszyńskim, że ‘był to jedyny monarcha, jakiego w życiu widział’. Dobrze Jacka rozumiałem i podzielałem jego odczucia”. Tego rodzaju celnych stwierdzeń jest w książce znacznie więcej, a jej dodatkowym walorem jest – obok przywoływania setek faktów i wydarzeń – często bardzo skrótowe, a przez to wyjątkowo celne, podsumowania najważniejszych problemów polskiej historii ostatnich dziesięcioleci. Piotr Dobrołęcki

Delfina Krasicka. Życie i twórczość Fundacja Artystyczna Delfiny Krasickiej, Warszawa 2015, s. 398, ISBN 978-83-942905-0-4

B

ohaterką wspaniałego albumu jest zmarła w 2012 roku Delfina Krasicka, wybitna artystka tkaniny, której rodowe imiona i nazwisko brzmiało Delfina Maria Benigna Zofia Dorotea Eduvigis z hr. Lubicz Orłowskich. Urodziła się w 1944 roku w Buenos Aires i na zawsze zachowała argentyńskie obywatelstwo i serdeczne związki ze swą pierwszą ojczyzną. Jej rodzicami byli: Karol Stefan Orłowski i Róża z Sobańskich 1°voto Chłapowska, potomkowie polskich rodów arystokratycznych. W 1966 roku Delfina Krasicka wyszła za mąż w Warszawie za dziennikarza Ignacego Krasickiego, dość głośnej postaci w mediach PRL-u, dzięki któremu powstała ta wysmakowana i dopieszczona edytorsko publikacja. Główną część albumu stanowią liczne reprodukcje prac Delfiny Krasickiej, która – jak napisała dr Bożena Kowalska, historyk sztuki – „tkała na amatorsko przez siebie skonstruowanym warsztacie z drewnianej ramy obitej hufnalami. Obok tkania posługiwała się też techniką haftu. Wszystkie jej prace miały charakter kompozycji

24

abstrakcyjnych. Układy form bliskie były geometrycznym, niekiedy nawet z tendencją do rygoryzmu… Charakterystyczną natomiast cechą większości tkanin, a zwłaszcza gobelinów Krasickiej, są faliste linie i pasy kolorów, przepływające przez kompozycję w poziomie”. I jeszcze: „najistotniejszy walor zarówno tkanych, jak haftowanych prac Krasickiej stanowi kolor. Miała jego bezbłędne wyczucie”. Pozostała część albumu to zbiór interesujących tekstów o artystce, o jej fascynującej drodze życiowej, w której łączyła ludzi, kraje i kultury, bo jej życiowe motto brzmiało „tworzyć, służyć sztuce i artystom”. W swoich działaniach daleko wychodziła poza własną twórczość: powołała wciąż istniejącą Galerię Delfiny na warszawskim Powiślu oraz związaną z nią Fundację, które są – jak sama napisała – „całkowicie niekomercyjne, wprzęgnięte w służbę dla sztuki i artystów”. Z Galerią związana jest powstała z inicjatywy artystki grupa Via Varsovia, która organizuje wystawy indywidualne i zbiorowe, również w innych placówkach kulturalnych i instytucjach w kraju i zagranicą. A do tem a g a z y n

l i t e r a c k i

go dochodziła jeszcze szeroka działalność charytatywna, obejmująca liczne aukcje na rzecz hospicjów i chorych potrzebujących pomocy. Sama w jednym z cytowanych w albumie wywiadów mówiła: „wszystko co robię, wykonuję z pasją. Myślę, że to ona jest motorem mojego działania”. Jolanta Owidzka, uznawana za najwybitniejszą artystkę tkaniny, napisała w albumie: „niespożyta energia Delfiny, jej przebywanie w galerii, niezliczone inicjatywy i stała obecność w życiu przyjaciół stworzyły niepowtarzalną atmosferę wspólnoty, jedności, odpowiedzialności za wewnętrzną logikę tego świata. To przesłanie będzie zawsze z nami, podobnie jak pozytywna energia emanująca z jej dzieł”. Teksty albumu są bogato ilustrowane fotografiami, pochodzącymi głównie z domowego archiwum, a należy też podkreślić mistrzowskie opracowanie graficzne, którego twórcą jest Janusz Golik, a także najwyższy poziom wykonania publikacji przez Drukarnię Wydawniczą im. W.L. Anczyca w Krakowie. Piotr Dobrołęcki k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


iteraturoznawstwo

Książki miesiąca

Grzegorz Leszczyński

Wielkie małe książki Media Rodzina, Poznań 2015, s. 312, 49 zł, ISBN 978-83-7278-987-7

N

literatura faktu

ajnowsza publikacja Grzegorza Leszczyńskiego prowadzi czytelnika przez rozległy świat książek dla młodych odbiorców. „Wielkie małe książki” są próbą zapełnienia luki w dziedzinie książek na temat literatury dla dzieci i młodzieży. To praca bardzo dziś potrzebna. I znakomita podpowiedź dla wszystkich, którzy chcą dokonywać świadomych wyborów z ogromu propozycji wydawniczych dla młodych czytelników. W formie błyskotliwych esejów, przystępnych i dalekich od języka naukowego dyskursu znany badacz literatury dla dzieci snuje własną opowieść o książkach. Wychodząc od lektur dla najmłodszych – kołysanek i rymowanych wierszy, przez znane od lat baśnie, prowadzi czytelnika do nieoczywistych, wpisujących się w oczekiwania młodych czytelników lektur dla Young Adults. Stawiając prowokacyjne skądinąd pytanie o sens czytania książek w czasach ponowoczesności, wysnuwa tezę, że lepiej nie czytać niż czytać książki złe. Złe, czyli:

nudne, jałowe i monotonne. Bo takie właśnie lektury, a nie Internet albo gry komputerowe najskuteczniej zniechęcają do czytania. „Jeśli książka ma zdobywać nowe rzesze czytelników musi oddawać dynamizm tego świata. Jeśli nie będzie przystawała do oczekiwań młodego pokolenia oraz jego psychicznych i intelektualnych potrzeb, zostanie wyparta z horyzontu doświadczeń (…)”. Ważne więc, by w książkach dla młodych poza dobrze napisanym tekstem wiele się działo, nawet jeśli my jako dorośli odbiorcy za tym nie nadążamy i najchętniej pozostawilibyśmy dzieciom bezpieczny i niezmienny świat lektur, które porywały nas samych przed laty. Tyle, że świat jest dziś zupełnie inny, a oni chcą w nim jak najpełniej uczestniczyć. Także poprzez lekturę. Bardzo ważny rozdział zatytułowany „Sztuka książkowego uwodzenia” poświęca autor roli ilustracji w książce – zwłaszcza tej dla najmłodszego czytelnika, dla którego pierwsze zetknięcie z książką

sprowadza się często wyłącznie do warstwy wizualnej. Dlatego niezwykle ważne jest wybieranie książek dobrze zilustrowanych, w których ilustracja wchodzi w dialog z tekstem albo nawet stanowi paralelną wobec tekstu opowieść. Sięgając po książki zilustrowane na wysokim poziomie artystycznym możemy świadomie kształtować edukację estetyczną najmłodszych nawet dzieci – pozostawiając tandetę, kicz i bylejakość gdzieś daleko. „Wielkie małe książki” uświadamiają, jak ważny jest dobór literatury adekwatnej do wieku dziecka, wartościowej zarówno merytorycznie, jak i artystycznie. Na przekór katastroficznym wizjom upadku czytelnictwa, publikacja profesora Leszczyńskiego „wyrasta z wiary w sens czytania, w magiczną moc lektury, z przekonania, że człowiek pozbawiony książki skazany jest na banicję ze świata najgłębszych ludzkich wartości”. A nna Czarnowska-Łabędzka

Beata Pawlikowska

Między światami Edipresse Książki, Warszawa 2016, s. 368, ISBN 978-83-7945-227-9

T

ylko obieżyświat z tak dużym bagażem doświadczeń mógł napisać tę książkę. Gnana chęcią przygody znana podróżniczka zwiedziła już chyba każdy zakątek ziemi. Te samotne wyprawy, czasem w bardzo odległe i niebezpieczne miejsca, pozwoliły jej na poznawanie innych kultur, obcowanie z bardzo odmiennymi ludźmi, na „pobieranie niekończących się życiowych szkoleń z zakresu mnogości potencjalnych sposobów myślenia, życia, odczuwania, reagowania i po prostu bycia”. Swoje podróże Beata Pawlikowska opisała w wielu książkach, z wielką przyjemnością słucha się jej opowieści na spotkaniach autorskich czy w programie radiowym „Świat według Blondynki”. Zresztą słowo „blondynka”, jak wyznaje pomysłodawczyni, zostało użyte w tytule audycji i na okładkach publikacji prowokacyjnie, żeby zmierzyć się ze stereotypami i uprzedzeniami. Niewiele osób wie, że ta pogodna, pełna entuzjazmu filigranowa kobieta została ciężko do-

świadczona przez życie. W wieku nastu lat zaczyna wagarować, przechodzi też przez anoreksję i bulimię, znajduje się na krawędzi uzależnienia od alkoholu i używek, zalicza próbę samobójczą i to najboleśniejsze, najdramatyczniejsze zdarzenie – gwałt. Ale podniosła się. Sens jej życiu nadały podróże, przyniosły poczucie wartości, spełnienia, szczęścia. Szczerze wyznaje, że robi to, co kocha. Dziś widzi więcej niż inni, patrzy dalej niż inni. Jej wyjątkowość dostrzegł pewien szaman z amazońskiej dżungli, który wprowadzał ją w tajniki szamańskiej sztuki. To on powiedział jej, że istnieje drugi świat, że są ludzie, którzy wiedzą nawet to, czego nie wiadomo i widzą to, czego nie widać. To magiczne spotkanie opisane zostało w książce „Blondynka u szamana”. Beata Pawlikowska jako wnikliwy i wrażliwy obserwator zachęca w swojej najnowszej książce by iść za głosem serca i szukać swojej drogi. Żyć świadomie, nie

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

2 / 2 0 1 6

dać karmić się iluzją, medialną papką i śmieciowym jedzeniem, ale mieć pasję, rozwijać swoje umiejętności. Myśleć pozytywnie i żyć w zgodzie z naturą. Być uczciwym wobec siebie i innych. Innymi słowy mieć swój rozum, jak mawia moja mama. Może te rady brzmią trywialnie, ale rozejrzyjcie się wokół siebie – jak wiele osób właśnie tego potrzebuje, by otrząsnąć się z marazmu. Blondpodróżniczka robi to z kobiecą wrażliwością, jej rady płyną z serca, jak od dobrej znajomej, która wie co mówi, wszak wiele o życiu wie, jest bardzo dociekliwa. Z lektury płynie wiele bolesnych wniosków na temat kondycji współczesnej cywilizacji, która sieje spustoszenie na naszej planecie i uważa się za nadrzędną, inne określając mianem prymitywnych. Ale wyobraźcie sobie sytuację, że nagle zostajemy odcięci od prądu i technologii. Czy jesteśmy w stanie przeżyć? Ewa Tenderenda-Ożóg

25


Recenzje Proza polska

Rozmowa z Edwardem Wójciakiem, autorem książki „Wypchane bociany”

Klonowy liść na biało-czerwono

Edward Wójciak

Przed niemal ćwierćwieczem z kanadyjską emigracją rozliczył się Krzysztof Logan-Tomaszewski. Nadał swej prozie poetyckiej pt. „Zawsze możesz powrócić” formę wspomnieniową. Edward Wójciak epizody z pobytu w RFN oraz Kanadzie odział w szaty powieściowe. Uzupełniając autopsję opowieściami zasłyszanymi, zdarzeniami widzianymi, a także – a może zwłaszcza – imaginacją. Głównym walorem tej soczystej, niekiedy niepoprawnej politycznie prozy („Mój stary ojciec wraz ze swymi braćmi spędzili najlepsze lata w lesie, walcząc najpierw z Niemcami, a potem z Ruskimi, częściowo zaś w polskich więzieniach, gdzie oprawcy o dziwnie brzmiących nazwiskach znieważali ich i poniewierali”) są barwne opisy wpływu używek na organizm, jakich nie powstydziłby się Witkacy. Jeden z bohaterów po spożyciu grzybków halucynogennych relacjonował: „Wyjebałem się do rowu i nie było mnie widać. A to zima, mróz do zajebania, chociaż jeszcze bez śniegu. Po dwu godzinach się obudziłem. Już po północy, ja strasznie brudny i zeszczany w spodnie byłem. Ulica, przy której spałem długa na jakieś 5 kilometrów, przy niej las. Nie wiedziałem, gdzie się znajduję. Idę przed siebie i nikogo nie widzę. Ujebało mi się, że jest rok 3500 i pozostałem jedynym człowiekiem na Ziemi, a wszyscy wokół dawno wyginęli. Kiedy po dwu godzinach doszedłem wreszcie do miasta i zobaczyłem pierwszych przechodniów żywych i całych, łzy szczęścia stanęły mi w oczach. Rzucałem się na nich, całowałem, a oni wszyscy uciekali przed mnę na wszystkie strony”. Innemu po wypaleniu jointa śniło się, że jest głosem. Nie miał żadnej materialnej formy. Kolejnemu z imprezowiczów zdawało się, że: „morze wyrzuca mnie na ląd. Bardzo chce mi się pić. Idę przez ciemny tunel i nagle wydaje mi się, że ktoś mnie goni. Odwracam się, a to stado wilków. Mają takie zębate ryje i czerwono świecące oczy. Rzucają się na mnie i wtedy się budzę. Chcę wstać, żeby się czegoś napić. Odchylam kołdrę, a tu od pasa mnie nie ma, wiszą tylko ochłapy rozszarpanego mięsa. Dopiero wtedy się naprawdę obudziłem”. (to-rt) Muza, Warszawa 2015, s. 650, ISBN 978-83-287-0206-6

Janusz Majewski

Czarny mercedes Bohaterem sensacyjnych czytadeł Antoniego Marczyńskiego, sprzedawanych w II RP w dziesiątkach tysiącach egzemplarzy, był detektyw Rafał Królik. Janusz Majewski chyba jest pod ich wrażeniem, skoro bohaterem swego kryminalnego debiutu prozatorskiego uczynił nadkomisarza Rafała Króla, który równie błyskotliwie rozwiązuje zagadkę śmierci pięknej, młodej kobiety w okupowanej Warszawie. Nie jest to Krystyna Holzer, jak dowodzi kenkarta, lecz Żydówka ukrywana przez Polaka – spolonizowanego Saksończyka – prawnika Karola Holzera, którego studentką – i niespełnioną miłością – była przed wojną. Za sprawą pomysłowego i eleganckiego pióra Majewskiego (a może ołówka, zważywszy na renomowaną firmę pod tym nazwiskiem, produkującą akcesoria piśmienne) przenosimy się m.in. do wnętrza gettowej kawiarni „Sztuka”, gdzie lukullusowym ucztom towarzyszyły dźwięki fortepianu, na którym Władysław Szpilman akompaniował piosenkom śpiewanym przez Wierę Gran. Król wkracza do akcji dosyć późno, bo dopiero na stronie 109, wcześniej obcujemy z powieściową uwerturą, przypominającą przedwojenne losy bohaterów oraz szkicującą realia życia w Generalnym Gubernatorstwie. Książkę pochłania się łapczywie. Nie wątpię, że wpadnie też w oko kamery. Zważywszy, że pewną rolę w intrydze odgrywa czapka od Cieszkowskiego – w obsadzie winna się znaleźć Irena Karel, z najsłynniejszą polską firmą modystyczną związana rodzinnie. Nawiasem mówiąc ciekawe, czy uwidoczniony w tytule koncern automobilowy zainwestuje w kolejnego – po Szczepanie Twardochu – polskiego pisarza. Tomasz Z. Z apert Marginesy, Warszawa 2016, s. 368, ISBN 978-83-65282-20-0

26

m a g a z y n

–  „Wypchane bociany” chyba nie są tylko wytworem wyobraźni… –  Budowanie postaci oparłem na wyznaniach kilku przyjaciół, notując historie ich ucieczek z Polski w końcu lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku, przy ich świadomości oraz przyzwoleniu, że zostaną wykorzystane do wykreowania całkowicie nowych postaci w książce. I to jest non fiction. Podobnie jak większość kryminalnych historii. One rzeczywiście zdarzyły się w gdzieś w Kanadzie, gdzie o nich słyszałem lub czytałem w prasie nie tylko codziennej. Moi bohaterowie: Bazyl, Cichy Bob, Mucha i Kapota mają prawdziwe życiorysy, ale zaledwie w podstawowej części, to znaczy do chwili ich wylądowania w Kanadzie. Potem jest już tylko kreacja, z wyjątkiem wspomnień Michała (artysta śpiewak Michał Kuleczka) i Pana Stasia (pan Stanisław Hajdukiewicz, Sybirak). –  Odnoszę wrażenie, że wykorzystał pan w powieści wątki literackie swych wcześniejszych książek. –  Janusz Głowacki wypowiedział się kiedyś w sposób dobrotliwie ironiczny o Marku Hłasce, że ten napisał tylko jedną książkę, za to w wielu wersjach. Lubię pisarstwo Głowackiego, uwielbiam prozę Hłaski, na której wbrew zakazom cenzury razem z przyjaciółmi się wychowaliśmy. W moich trzech wcześniejszych powieściach („Zupa z króla”, „Siwy dym” i „Piętno anioła”) akcję skupiłem wokół postaci Filipa Krawca. W „Wypchanych bocianach” jest on jednym z bohaterów epizodycznych, na pierwszym planie znajduje się Bazyl. Nie ukrywam, że chwytając za pióro, nieśmiało kierowałem się zamysłem o serialu telewizyjnym na podstawie mej prozy. Tego roku kończę Akademię Filmu i Telewizji w Warszawie. Dyplom: scenariusz oparty na motywach „Wypchanych bocianów”. –  Wizerunek Polonii naszkicowany przez pana nie jest zbyt sympatyczny… –  Grupa przestępcza wykreowana w „Wypchanych bocianach” nie jest reprezentatywna dla kanadyjskiej Polonii. Nasi rodacy radzą sobie znakomicie w różnych dziedzinach tamtejszej gospodarki. W moim mieście Mississauga jest polski kościół, wiele polskich sklepów, aktorzy, lekarze, sportowcy z wielkimi osiągnięciami, biznesmeni-milionerzy, restauratorzy, ale także rzemieślnicy, robotnicy i rolnicy Wszyscy zbierają pochwały za dobrą robotę. Polonię kanadyjską dobrze poznałem będąc wieloletnim dziennikarzem największej gazety („Gazeta”) wydawanej w Kraju Klonowego Liścia w języku polskim. Ale cóż, w książce sensacyjnej muszą występować awanturnicy. Rozmawiał Tomasz Zb. Z apert fot. archiwum autora

Wypchane bociany

Kinga Dębska

Moje córki krowy Wielki polski kinowy przebój z gwiazdorską obsadą – Agatą Kuleszą, Gabrielą Muskałą, Marianem Dzięgielem i Marcinem Dorocińskim w rolach głównych – z miejsca podbił serca widzów i zebrał bardzo dobre oceny krytyków. „Moim marzeniem było takie skonstruowanie filmu, żeby widz się na zmianę śmiał i płakał, ale żeby wyszedł z kina zbudowany, a nie podłamany” – mówiła przed premierą obrazu jego reżyserka Kinga Dębska. I jak zapowiadała, tak zrobiła. Wielka praca włożona w produkcję filmu przyniosła oczekiwany efekt. Wyszła inteligentna, przewrotna polska tragikomedia. Równolegle z filmem premierę miała także książka o tym samym tytule. Tu narratorkami są dwie siostry, poznajemy więc ich relację l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


Recenzje z dwóch różnych źródeł. A że obie kobiety są od siebie bardzo różne, a na dodatek ze sobą skłócone, to i ich zwierzenia bywają zaskakujące. Smaku całej opowieści nadaje fakt, że wydarzenia opisywane w książce i przeniesione na duży ekran oparte są na faktach. Choroba matki, a potem ojca wydarzyła się w życiu Kingi Górskiej i jej siostry naprawdę. Autorka postanowiła całą historię opowiedzieć w lekki sposób. Ale jak w lekki sposób opowiedzieć o emocjach? O tym jak zachowują się ludzie w obliczu tragedii? Opowiedzieć tak, by nie wyszła z tego farsa. Kindze Dębskiej się to udało. A różne perspektywy dodają tylko smaku całej opowieści. (et) Świat Książki, Warszawa 2016, s. 254, ISBN 978-83-8031-260-9

Zbigniew Zborowski

Pąki lodowych róż Pamiętam jeszcze jak zauroczyły mnie „Trzy odbicia w lustrze” Zbigniewa Zborowskiego. A oto w „Pąkach lodowych róż” autor przedstawia nam kolejną wielowątkową i jakże wciągającą sagę rodzinną, mocno powiązaną z poprzednią powieścią. Tym razem poznajemy koleje losu rodziny Bartka Pileckiego. Naprzemiennie będziemy cofać się do ostatnich dni przed wybuchem drugiej wojny światowej, lat syberyjskiej zsyłki czy czasów PRL -u i wracać do współczesnych wydarzeń. W jednym momencie znajdziemy się w Warszawie, by po chwili przenieść się do Lwowa czy Moskwy. To wszystko razem składa się w intrygujący, wielowymiarowy obraz, który skłania do przemyśleń nad tym, co w życiu jest najważniejsze. Gdy w 1939 roku wybucha wojna, siedemnastoletnia Natalia, babcia Bartka, mieszka we Lwowie. Kolejne lata mocno ją doświadczają, zwłaszcza pobyt na Syberii. Dokonywane przez nią wybory mogą mieć wpływ na życie wielu osób, chociaż w tym momencie nie zdaje sobie z tego sprawy. Z kolei już we współczesnej Warszawie Bartek boryka się z własnymi problemami, starając się stworzyć dom dla siebie i swojej rodziny. Przeszłość jednak nie pozwala zamknąć za sobą drzwi. Bartek nie potrafi wyrzucić z pamięci wspomnień, które odcisnęły piętno na nim oraz na życiu jego ojca i babci. Odkrywanie długo skrywanych rodzinnych sekretów może doprowadzić do rozpętania burzy, której konsekwencji nie sposób przewidzieć. Czy zmierzenie się z przeszłością sprawi, że będzie w końcu szczęśliwy? W „Pąkach lodowych róż” wydarzenia i wspomnienia z przeszłości determinują życie oraz charakter głównych bohaterów. Powieść ukazuje barwną paletę ludzkich charakterów w niezwykłych portretach psychologicznych. Ponadto zachwyca bogata i pasjonująca fabuła utkana z wielu drobnych wątków, które w trudny do przewidzenia sposób łączą się i nadają tempa akcji. Autor zadbał o wszelkie szczegóły, a wstrząsające wydarzenia opisał bardzo sugestywnie. Powieść nikogo nie pozostawi obojętnym, ponieważ to opowieść o człowieku, który by przetrwać, postawi na szali własne człowieczeństwo. „Pąki lodowych róż” potwierdzają jedną z życiowych prawd: człowiek jest w stanie wiele znieść, ale już nigdy nie będzie taki sam. (map)

formowania się oddziałów Polskiej Armii. Los po drodze je rozdzielił. Ludmile udało się przedostać do armii Andersa, ale dramatyczny wypadek na motorze zakończył dobrze zapowiadającą się karierę oficerską. Trafiła do polskiego obozu w Rodezji, gdzie opiekowała się dziećmi. Helena przedarła się do polskiej armii w Persji, po wojnie osiadła w Kanadzie, gdzie skończyła studia medyczne. Przed wojenną zawieruchą były sobie bardzo bliskie, teraz każda znalazła się w innej części świata, ale nie tylko fizycznie oddaliły się od siebie. To kolejna książka Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol, która dotyka tematu Kresów i piekła bolszewickich wysiedleń z dawnych ziem polskich. „Na skraju piekła” to zbiór opowiadań i reportaży powstałych na podstawie rozmów autorki z bohaterami wydarzeń, „Niezłomna” jest poświęcona historii kobiety, która przeżyła wywózkę na Sybir, zachowując godność podczas wykańczającego pobytu w sowieckim łagrze. Jak wyznała pisarka w rozmowie dla jednej z rozgłośni radiowych, jej rodzina była dotknięta syndromem sowieckiej wojny – stąd u niej zainteresowanie tematami Kresów i zsyłek. Jej najnowsza książka mocno osadzona jest w historycznych realiach i oparta na prawdziwych życiorysach. Obcujemy z elementami powieści historycznej, ale też psychologicznej. Autorka wyśmienicie zbudowała trzy kobiece postaci, wzięła pod lupę relacje i więzy międzyludzkie, poddała analizie związki. Wszystko to opisane zostało kobiecym, emocjonalnym, szczerym językiem. Ewa Tenderenda-Ożóg Fronda, Warszawa 2016, s. 208, 29,90 zł, ISBN 978-83-8079-032-2

Kasia Pisarska

Wiedziałam, że tak będzie Autorka z wdziękiem wyznaje, że jest niepoprawną optymistką, pełną poczucia humoru, a „swoje radosne usposobienie i pozytywne podejście do świata przelewa na papier”. A jak to mówią – kto z kim przystaje, takim się staje, więc czytelniczkom powieści Kasi Pisarskiej bezapelacyjnie dobry nastrój się udzieli. Powieść z gatunku lekkich i przyjemnych, idealny balsam dla duszy, doprawiony „włoszczyzną”. Mediolan, Werona, urokliwe miasteczko San Rocco, czyli raj w sercu Dolomitów, do tego prosecco, pyszna kuchnia, przystojni Włosi, jednym słowem dolce vita. A szczęścia dopełni siedemnaście milionów czterysta osiemdziesiąt trzy tysiące dwieście dwadzieścia cztery euro, które w Ena Lotto ustrzeliła Weronika, przyjaciółka Laury. Pozostaje tylko podjąć wygraną na czas w mediolańskim banku. Obie panie porzucają wszystko i wyruszają ku przygodzie, a los nie będzie szczędził im niespodzianek. Sympatyczna autorka mówi o sobie, że jest „zwierzolubem”, czego wyraz daje także w książce, zwracając z wdziękiem uwagę na problem samotnych psiaków w schroniskach i zachęca do ich adopcji. Marzy, by motto „Adoptując jednego psa, nie zmienisz świata, ale zmieni się świat dla tego jednego psa”, stało się mottem tysięcy ludzi. Dołączam się do apelu, wszak książka, futrzasty czworonogi przyjaciel i bratnia dusza to najlepsze towarzystwo dla człowieka. Ewa Tenderenda-Ożóg Muza, Warszawa 2015, s. 272, 29,90 zł, ISBN 978-83-287-0224-0

Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2015, s. 386, ISBN 978-83-7785-718-2

Ewa Zdunek

Agnieszka Lewandowska-Kąkol

Z pamiętnika samotnej wróżki

Siostry

Wzruszająca i straszna zarazem powieść o metamorfozie kobiet obciążonych bolesną przeszłością. Ukazuje w jaki sposób to, czego doświadczamy (przeżycia, emocje, uczucia), determinuje nasze życie. Ludmiła, Barbara i Hela razem z matką zostały wywiezione z polskiego Wilna do Kazachstanu. Półtora roku siostry wytrwały w ciężkich obozowych warunkach, aż do ogłoszenia amnestii. Niestety ta przerwała ich dotychczasowe siostrzane więzi. Barbara zakochała się w Rosjaninie i postanowiła zostać u jego boku. Ludmiła i Helena zdecydowały się na podróż do Taszkientu, do miejsca m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

Emilia jest singielką, ale ma dość samotności. Postanawia zarejestrować się na różnych portalach randkowych, by poznać kogoś na stałe. Jest też przedsiębiorcza i pragnie zdobyć niezależność finansową. Dlatego rzuca pracę w pralni, by zostać wróżką. Wróżenie dla Emilii jest nie tylko sposobem na zarobek, ale także znakomitym plastrem na samotność i nudę. Książka „Z pamiętnika samotnej wróżki” to zapis spostrzeżeń na temat nietypowej pracy oraz randkowych pery-

petii bohaterki. To nie jest jednak tylko opowieść o młodej kobiecie i jej miłosnych przygodach. W lekko podanych historiach obyczajowych 2 / 2 0 1 6

27


Recenzje i zabawnych perypetiach randkowych kryje się mnóstwo ciekawych refleksji na temat współczesnych problemów singielek. Samotność „w wielkim mieście”, zagubienie, pragnienie bliskości i wreszcie nadzieja, by odnaleźć swoją drugą połówkę. Nadzieja, jak się okazuje dla wielu samotnych pozostanie niespełniona, bo zamiast wziąć sprawy w swoje ręce wolą powierzyć je rękom tarocisty: „Dlaczego niektórzy nie potrafią zrozumieć, że przyszłość leży w ich własnych rękach? Skoro sam Bóg zrezygnował z mocy władania człowiekiem, to jak karty lub wróżbici mieliby taką moc posiąść?” – notuje w pamiętniku Emilia. Książka iskrzy od humorystycznych, komicznych zdarzeń i emocjonujących przygód. I jak na kobiecy pamiętnik przystało, znajdziemy w nim także wiele dowcipnych spostrzeżeń na temat mężczyzn. Autorka książki jest prawnikiem, negocjatorem i uznanym mediatorem. Czy jej doświadczenie zawodowe mogło być inspiracją do napisania książki? Niech to dla czytelnika pozostanie zagadką. K atarzyna Domańska

Przywraca do życia menażerię Juliusa, ale teraz już nic nie będzie takie samo. Teraz Julius ma misję – musi zwrócić wolność pewnej uwięzionej rusałce. Porzuca swój bezpieczny świat i wyrusza w nieznane. W towarzystwie Elizabeth i zmartwychwstałych pcheł, wśród których jest wyjątkowy Łazarz Ciemnoskok, pchli albinos. Wkrótce Julius przekona się, jak smakuje pocałunek Ślimaczej Lady, że kobieta z rogami jest wciąż kobietą, a stara dziewczynka jest naprawdę groźna. W tym samym czasie detektyw Frank Green poszukuje pewnej staruszki, która ukradła furgonetkę dostarczycielowi kwiatów i przepadła jak kamień w wodę. Sprawy nie ułatwia fakt, że Green w jej mieszkaniu zastaje mnóstwo miseczek z mlekiem i dziwne zielone stworzenie przypominające jaszczura. Jest jeszcze demoniczny Fawkes, dyrektor teatru iluzji, który więzi rusałkę i inne magiczne istoty. Bardzo lubię poczucie humoru Swann, jej lekko surrealistyczny świat, jej przymrużenie oka na sprawy. Bo rzeczywistość zasługuje na odrobinę magii i absurdu. Pamiętajcie „Bez skoku nie widoku!”. (hab)

Edipresse Książki, Warszawa 2016, s. 304, 29,90 zł, ISBN 978-83-7945-228-6

tłum. Agnieszka Walczy, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2016, str. 424, ISBN 978-83-8069-252-7

Proza obca

Barbara Constantine

I jeszcze Paulette

Leonie Swann

Krocząc w ciemności Romantyczno-baśniowy thriller, a jednocześnie wyborna powieść fantastyczno- przygodowo-filozoficzna, którą z magicznych składników: dziwnych stworów i pcheł sporządziła autorka bestsellerowych „Sprawiedliwości owiec” i „Triumfu owiec.” Trzeba przyznać, że takich oryginalnych i ekscentrycznych bohaterów nie spotkamy nigdzie indziej. Julius Birdwell, artysta jubiler, specjalista od kamieni przeklętych, najlepszy na świecie treser pcheł i właściciel jedynego w swoim rodzaju pchlego cyrku, najlepiej na świecie wie, że pchły to poetki. Akrobatki. I oddani przyjaciele. Dlatego niczego im nie odmawia, nawet krwi. „Krew świetny zapach ma i krew ci siłę da ssij, ssij, ssij, krew” – śpiewają małe artystki. Pewnego strasznego dnia Julius przez roztargnienie zabija swoich podopiecznych. Wtedy na jego drodze stanie Elizabeth Thorn, ktoś więcej niż kobieta, groźna i delikatna, nieobliczalna i wrażliwa.

Obrona Wódencja Ireneusza IredyńMünchhausena B iografia skiego „Gra w butelkę” au-

torstwa Małgorzaty Raduchy jest wielce interesująca i bardzo dobrze napisana. Wprawdzie autorka nie stara się być obiektywna, widać jej fascynację autorem „Żegnaj Judaszu”, ale to nie przeszkadza, bo dostaliśmy książkę rzetelną i wnikliwą. Polecając „Grę w butelkę” szanownym czytelnikom, chciałbym jednak skupić się na kwestii pobocznej. Gdy czytałem książkę pani Raduchy uderzyło mnie, jak wielu kolegów Iredyńskiego z pokolenia „Współczesności” miało do wódki jak pisał Sałtykow-Szczedrin „nie tylko skłonność ale prawdziwą zapamięta-

28

m a g a z y n

Z sąsiadami bywa różnie, każdy ma w tym względzie swoje zdanie. Agnieszka Osiecka napisała kiedyś: „Jak dobrze mieć sąsiada/ Jak dobrze mieć sąsiada/ On wiosną się uśmiechnie/ Jesienią zagada/ A zimą ci pomoże/ Przy węglu i przy koksie/ I sama nie wiesz, kiedy/ Ułoży wam rok się”. Myślę, że jej tekst mógłby być świetnym wstępem do książki Constantine. Ferdinand to siedemdziesięcioletni wdowiec. Jest właścicielem dużego domu. Zdecydowanie za dużego jak dla jednej osoby. Po śmierci żony oraz od czasu gdy Roland, jeden z synów wraz ze swoją rodziną, opuścił jego mury, mieszka w nim sam. Lionel, brat Rolanda zrobił to dużo wcześniej i mieszka w Australii. Nietrudno się domyśleć, że nie jest częstym gościem w rodzinnych stronach. Roland na szczęście wyprowadził się do pobliskiego miasteczka. Odległość między nim a ojcem liczy sobie tylko kilka kilometrów, ale to tylko małe pocieszenie. Mimo niewielkiej odległości rzadko się odwiedzają, a dziadek bardzo tęskni za wnukami. Czyżby na starość przyszło mu rozmawiać tylko ze swoim kotem? Otóż nic bardziej mylnego… łość”. Picie wódki było esencją życia literackiego. Przy wódce dyskutowano o Kafce i Dostojewskim. Przy butelce rodziły się literackie przyjaźnie, po alkoholu literat dawał literatowi po mordzie. Adepci literatury biegali po wódkę dla klasyków. Wódka sprawiła, że przedwcześnie odeszli Grochowiak, Iredyński i wielu, wielu innych. Najbardziej cenieni i popularni wydawali się królami życia, ale były też tragiczne postacie zapijaczonych literackich kloszardów takich jak Kazimierz Ratoń. Zastanawiam się do czego było im niezbędne to morze wódki? Czy to dlatego, że tamtego świata nie dało się wytrzymać bez alkoholu? Może wódka czyniła go mniej szarym, wy-

l i t e r a c k i

zwalała odwagę niezbędną do złośliwych uwag na temat socjalizmu? Zapewne dawała poczucie wspólnoty, bo wiadomo było, że „kto nie pije ten kapuje”. Alkoholowe wyczyny tworzyły środowiskowe legendy, to przecież z picia wódki przy każdej okazji i bez okazji urodził się mit nierozłącznych Himilsbacha i Maklakiewicza. Dziś jest zupełnie inaczej. Laureat Paszportu „Polityki” chodzi na siłownię. W kawiarni Domu Literatury wszyscy trzeźwi. Tylko rzeczywistość – jak kiedyś – piekielnie trudna do zniesienia. Więc może znów „literatki” wypełnią się „Żytnią”, albo „Wyborową”. Kto wie? M arek Ł awrynowicz www. szkielkoioko.com

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


Recenzje Przesympatyczny starszy pan nie do końca zdaje sobie sprawę ze swej samotności oraz rozpaczliwej potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem do dnia, w którym omal nie przejechał psa swojej sąsiadki. Niespodziewana wizyta u niej odmieni na zawsze jego życie i nie tylko jego. Nie chcąc za dużo zdradzać fabuły, aby nie psuć nikomu wielkiej przyjemności z tej lektury, mogę napisać tylko tyle, że opustoszały dom zacznie na nowo tętnić życiem. Barbara Constantine stworzyła piękną pod wieloma względami historię. „I jeszcze Paulette” wciąga od pierwszej strony. Jest to książka, którą można przeczytać w jeden długi wieczór i nawet przez chwilę nie odczuć jakiegokolwiek znużenia. Akcja nabiera rozpędu wraz z pojawieniem się kolejnego bohatera. To książka pełna ciepła i miłości do drugiego człowieka. Otuli każdego olbrzymią dawką optymizmu i wiarą, że gdzieś istnieją jeszcze tacy ludzie jak Ferdinand, Marceline, Guy czy Simone. (map) tłum. Bożena Sęk, Sonia Draga, Katowice 2015, s. 355, ISBN 978-83-7999-347-5

gdyż podobno bogactwo zdobyte w sposób, w jaki pozyskał je Silas, jest obarczone klątwą… „Plantacja Somerset” to nie tylko powieść o budowaniu rodzinnego imperium. To przede wszystkim historia nieuchronnego odchodzenia w przeszłość społecznego porządku Południa, gdyż akcja powieści rozgrywa się podczas wojny secesyjnej. Tylko nieliczni bohaterowie są zwolennikami abolicjonizmu i tylko niektórzy potrafią pogodzić się ze zmianami społeczno-gospodarczymi, jakie szybko nastają po wojnie. Rozmach, z jakim powieść została napisana, to na pewno duża jej zaleta. W fabule zaś można na dobre się zatracić. Relacje między postaciami, ich wybory i dylematy, codzienne smutki i radości śledzi się z niesłabnącym zainteresowaniem. Niemal równocześnie ukazała się druga część sagi pt. „Róże”, z której będziemy mogli poznać dalsze losy naszych bohaterów. Książkę polecam każdemu wielbicielowi „Przeminęło z wiatrem”. (map) tłum. Katarzyna Petecka-Jurek, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2015, s. 612, ISBN 978-83-7999-336-9

Robert Musil

Niepokoje wychowanka Törlessa Książka, która od lat pretenduje do pierwszej setki najważniejszych książek europejskiej literatury, uważana jest przez wielu za wstęp do nigdy niedokończonego życiowego dzieła jej autora czyli do „Człowieka bez właściwości”, które do tego kanonu dawno zostało zaliczone. Ukazała się w 1906 roku, potem była wielokrotnie wznawiana, chociaż w Polsce dopiero od 1965 roku w klasycznym przekładzie Wandy Kragen, ale za to pięciokrotnie do 2002 roku nakładem Wydawnictwa

Literackiego. Obecne wydanie warto zacząć od dołączonej na końcu noty „Od tłumacza”, w której autor przekładu dzieli się swymi wątpliwościami odnoszącymi się do tytułu powieści, który w jego pierwotnej propozycji miał brzmieć „Gmatwaniny wychowanka Törlessa”. Jednak wydawca obstawał przy tradycyjnej wersji tytułu, „pod którym – jak podnosi tłumacz – dzieło Roberta Musila występuje w naszej kulturze i jako przekład literacki, i jako podstawa jego ekranizacji filmowej”. Świat, w którym żyje bohater powieści, dawno odszedł, diametralnie inne są dzisiaj obyczaje i zachowania, inny też sposób myślenia, ale pomimo tego warto jednak na chwilę zanurzyć się w tamtej epoce, bo emocje często są ponadczasowe, zwłaszcza, gdy stykamy się z przemocą i manipulowaniem ludźmi. Dlatego sięgamy po opowieść o młodzieńcach z austriackiej szkoły kadetów, którzy swe niepokoje przeżywali ponad sto lat temu. (pd) tłum. Jerzy Łoziński, Zysk i S-ka, Poznań 2015, s. 244, 34,90 zł, ISBN 978-83-7785-182-1

Leila Meacham

Plantacja Somerset Powieść Leili Meacham zabiera nas do czasów z początku XIX wieku w Stanach Zjednoczonych, kiedy niewolnictwo było jeszcze powszechnie akceptowane i dopiero tworzył się ruch abolicjonistyczny. Barwna saga opowiada o losach rodzin Toliverów, Warwicków i DuMontów. Głównymi bohaterami są: Silas Toliver, Jeremy Warwick, Jessica Wyndham i Henri DuMont, którzy opuszczają Karolinę Południową i wyruszają w długą, niebezpieczną podróż do Teksasu, by tam budować nowe życie i fortuny. Jak łączą się ich losy? Silas i Jeremy są przyjaciółmi od wielu lat. Ich marzeniem jest założyć miasto. Przez splot różnych wydarzeń towarzyszy im Jessica, która zostaje żoną Silasa. Po drodze spotykają zaś Francuza – Henri DuMonta, która pragnie uciec od apodyktycznego ojca i założyć swoją firmę w nowym mieście. Kiedy docierają na miejsce, Silas buduje rezydencję Somerset oraz wielką plantację bawełny, Jeremy zajmuje się wyrębem i handlem drewna, zaś Henri otwiera wymarzony dom handlowy. Ich osada z czasem rozrasta się w miasto. Jednak nad rodziną Toliverów zbierają się czarne chmury, m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

E.L.James

Grey

Jestem wielką fanką trylogii Greya więc każda nowinka od E.L. James jest dla mnie łakomym kąskiem. Tym razem historię znaną z „Pięćdziesiąt twarzy Greya” poznajemy z innej perspektywy. Pod przykrywką pewnego siebie biznesmena o poukładanym życiu Christian kryje w sobie skrzywdzonego i zagubionego chłopca, którego działania oraz motywy jesteśmy w stanie lepiej zrozumieć po przeczytaniu tej książki. Fascynująca jest również jego wewnętrzna przemiana, która zachodzi pod wpływem relacji z Anastasią. „Grey” pozwala poznać wszystkie myśli, pragnienia i uczucia Christiana oraz jego przeszłość z wcześniejszymi „uległymi”. Anna Szcześniak tłum. Paweł Korombel i Katarzyna Petecka-Jurek, Sonia Draga, Katowice 2015, s. 688, ISBN 978-83-7999-450-2

M.S. Force

Pragnienie Ona – Natalie to 23-letnia początkująca nauczycielka trzeciej klasy szkoły podstawowej, próbująca pozbierać się po przeżytej w dzieciństwie traumie i ułożyć sobie życie od nowa. On – Flynn to nieziemsko przystojny, bogaty gwiazdor filmowy, rozwodnik deklarujący, że więcej już nie zamierza się żenić, ukrywający swoje mroczne upodobania seksualne. Ich drogi krzyżują się, a skrywane przez nich tajemnice będą wystawiać ten związek na ciągłe próby. Co może wyniknąć z połączenia dwóch tak odmiennych światów? „Pragnienie” to erotyk, jednak na pierwszym planie jest tu gra emocji, a nie seks. Ta książka to pierwsza część trylogii i mimo że oparta na schemacie wykorzystanym w powieści o Greyu, to porwała mnie oraz zachęciła do przeczytania następnych części powieści. (asz) tłum. Ewa Spirydowicz i Anna Sauvignon, Amber, Poznań 2015, s. 304, ISBN 978-83-241-5475-3

Deon Meyer

Martwi za życia Akcja powieści rozgrywa się w Kapsztadzie, którym wstrząsa seria brutalnych morderstw. Ofiar pozornie nic nie łączy. Wspólne jest tylko nietypowe narzędzie zbrodni, czyli zabytkowy pistolet. Poza tym jakiś facet, lubiący przebieranki, napada na banki i w czarujący sposób nakłania kasjerki, by wypłaciły mu spore sumki. Nowy szef Jouberta i Griessela, który ma parcie na szkło i uważa się z południowoafrykańskiego Sherlocka Holmesa, ogłasza, że morderca i bankowy rabuś to jedna i ta sama osoba. Kilka trupów później wyjdzie na jaw, że grubo się mylił. A czytelnicy przekonają się, że karierowicze z politycznego rozdania występują pod każdą szerokością geograficzną, podobnie jak wierni swojej misji policjanci, którzy po prostu robią, co do nich należy. 2 / 2 0 1 6

29


Recenzje Detektywów Mata Jouberta i Bena Griessela polscy czytelnicy znają już choćby z „Siedmiu dni”, „Diabelskiego szczytu” i „Trzynastu godzin”, choć thriller „Martwi za życia” jest chronologicznie pierwszy. Wiemy już zatem, że Griessel wytrwa w swojej abstynencji, i choć nie odzyska rodziny, odbije się od dna i zostanie w policji. A to wszystko dzięki przyjaźni Jouberta, czego dowiadujemy się właśnie z „Martwych za życia”. Także tym razem Meyer pokazał się od najlepszej strony. Świetnie zarysowane postacie, wiarygodne psychologicznie motywacje, życiowe dramaty, które siłą rzeczy wpływają na wydajność śledztwa, realia życia w egzotycznym dla polskiego czytelnika RPA, a wszystko to wplecione w misterną akcję, zakończoną zaskakującym finałem i podane z iście męskim poczuciem humoru oraz błyskotliwymi, chwytliwymi dialogami. Czekamy teraz cierpliwie na „Kobrę” z 2014 roku oraz „Icarusa” z roku 2015, najnowsze części literackiego serialu. A „Martwych za życia” będzie można obejrzeć w telewizji, w międzynarodowym miniserialu (z Marcinem Dorocińskim w roli Christophera Coolidge’a). (hab) tłum. Maria Rei, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2015, s. 400, ISBN 978-83-7999-433-5

Katie Fforde

Idealna para Każda z dwudziestu jeden powieści Fforde mogłaby nosić tytuł jej bestsellerowego „Przepisu na miłość”. Ponieważ wszystkie są ciepłe i romantyczne, napisane lekkim piórem, ze znajomością kobiecej duszy i z poczuciem humoru. Kobiety w każdym wieku, pod każdą szerokością geograficzną, zaczytują się w książkach autorki „Powtórki z miłości” i „Francuskiego romansu”, i z niecierpliwością czekają na kolejny tytuł Fforde. Gdy Bella Castle zakochała się w żonatym mężczyźnie, uciekła do małego miasteczka i zamieszkała u matki chrzestnej, sześćdziesięcioletniej Alice, podjęła pracę w agencji nieruchomości, zaręczyła się ze swoim szefem Nevilem i postanowiła zapomnieć o przeszłości. Tymczasem jest coraz bardziej nieszczęśliwa. Udaje, że cieszy się z goździków ze stacji benzynowej, które kupuje jej wybranek, uśmiecha się z przymusem, gdy on nazywa ją znienawidzonym przezwiskiem, i akceptuje jego wieczny brak czasu. Niespodziewanie w miasteczku zjawia się Dominic, mężczyzna, który dwa lata wcześniej złamał jej serce, i prosi Bellę, by znalazła mu idealny dom… „Tam dom twój, gdzie serce twoje” – Bella przekona się, jak wiele prawdy jest w tym powiedzeniu. Bo przecież od początku wiadomo, że wygra prawdziwa miłość, a tytułowa idealna para pokona przeciwności losu. I właśnie o to chodzi w romansach Fforde. Angielska pisarka jak mało kto potrafi napełnić otuchą serca czytelniczek i wzmocnić wiarę w prawdziwą miłość. Doskonała książka, by się zresetować i zapomnieć o bożym świecie. Happy end gwarantowany. A zakochać się (z wzajemnością) może każdy. Babcia też. (hab) tłum. Alina Siewior-Kuś, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2015, s. 360, ISBN 978-837999-324-6

Chris Carter

Krucyfiks Ten wciągający i nader sugestywny thriller otwiera udaną kryminalną serię z detektywem Hunterem w roli głównej. Trzeba Carterowi przyznać, że umiejętnie trzyma czytelników w napięciu, co na pewno skłoni wielu do sięgnięcia po kolejne części, czyli „Egzekutora”, „Nocnego prześladowcę” i „Rzeźbiarza śmierci”. „Krucyfiks” – wedle recepty Hitchcocka – zaczyna się mocnym uderzeniem, a potem napięcie rośnie. Hunter ma kilka minut, by uwolnić z kuloodpornej, przezroczystej klatki Carlosa Garcię, swojego partnera. Jeśli wybierze niewłaściwy przycisk, obaj wylecą w powietrze. To sprawka morder30

m a g a z y n

cy zwanego Krucyfiksem, który długo torturuje swoje ofiary, a każdej zostawia na ciele swój autograf: symbol podwójnego krzyża. Psychopata zmusza Huntera do chorej gry. Na początek żąda, by detektyw wytypował zwycięzcę w wyścigu psów, a tylko właściwa odpowiedź ocali komuś życie. Chris Carter ma bujną wyobraźnię i bogate doświadczenie – studiował psychologię i zaburzenia kryminalne, jako psycholog badał i przesłuchiwał wielu przestępców, w tym seryjnych morderców. Echa tych doświadczeń widać w jego sprawnie napisanych thrillerach. Wciągających. Zaskakujących. Owszem, całość jest mocna i chwilami przerażająca, a strony z opisami scen zbrodni można by odradzić czytelnikom o wrażliwszych nerwach, ale przecież lubimy się bać. (hab) tłum. Katarzyna Procner-Chlebowska, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2015, s. 370, ISBN 978-83-7999-525-7

Cathy Kelly

Nie wszystko stracone W urokliwym Redstone, małym irlandzkim miasteczku wszyscy się znają, czas płynie jakby wolniej, każdy ma swoje troski i tajemnice. Kiedy pojawia się tutaj pewna Australijka, wkracza w życie mieszkańców jak dobra wróżka, która mądrym słowem naprawia małżeństwa, ratuje nastolatkę z opresji, łączy ludzi, pomaga im podjąć właściwe decyzje, odzyskać nadzieję, radość, miłość i poczucie sensu. Zaraża nowych znajomych swoją pogodą ducha i serdecznością. Lillie jest wdową, ma sześćdziesiąt lat i przyjechała do Irlandii na zaproszenie brata. Nigdy wcześniej się nie spotkali. Jej pogoda ducha i serdeczność udzielają się mieszkańcom Redstone. Pomoże Frankie, która ma pięćdziesiąt lat i ucieka w pracę przed menopauzą, przed starością, przed sobą. Przegna depresję swojego brata Setha, który wraz z utratą pracy, stracił poczucie własnej wartości i ochotę do życia. Pozytywnie wpłynie na życie trzydziestoletniej Peggy, która zamieszkała na prowincji, by zapomnieć o bolesnej przeszłości i zacząć wszystko od nowa. I na pewno nie planowała romantycznych przygód, a jednak miłość ją dopadła… Autorka wielu powieści, m.in. „Zawsze i na zawsze” czy „Raz w życiu” opisuje życiowe perypetie swoich bohaterów z serdecznością i wyczuciem. A jej sympatia szybko udziela się czytelniczkom. Kelly przypomina, że w życiu najważniejsze są więzi z drugim człowiekiem, przyjaźń, miłość i zaufanie. Jej książki podnoszą na duchu, napawają optymizmem i budzą nadzieję. To literatura kobieca w najlepszym tego słowa znaczeniu. Spodoba się czytelniczkom w każdym wieku, wszak każda z nas będzie kiedyś staruszką, a każda staruszka była kiedyś nastolatką. (hab) tłum. Alina Siewior-Kuś, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2015, s. 438, ISBN 978-83-7999-170-9

Christina Lauren

Piękny gracz Dwudziestoczteroletnia Hanna Bergstrom robi błyskotliwą karierę i całkowicie poświęca się pracy. Na szczęście bierze sobie do serca radę nadopiekuńczego brata i postanawia nadrobić zaległości towarzyskie, nawiązać nowe znajomości, otworzyć się na ludzi, a przede wszystkim chodzić na randki. W roli jej mentora wystąpi tytułowy przystojny i czarujący Will Sumner, trzydziestojednoletni biznesmen i wieczny playboy, a przy tym przyjaciel Bennetta oraz Maxa – bohaterów poprzednich części „pięknej” serii, czyli „Pięknego drania” i „Pięknego nieznajomego”. Will jest graczem doświadczonym i wyrachowanym, który z kobietami spotyka się wyłącznie niezobowiązująco, zwykle ma na tapecie kilka kochanek jednocześnie. Wszelkie próby pogłębienia relacji ucina ostro i zdecydowanie. Niedoświadczona i prostolinijna Hanna zdaje sobie sprawę, że wkracza na nieznany teren. Wie, że Will uwiódł kiedyś jej starszą siostrę. Musi więc mieć się na baczności. Ale niespodziewanie l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


Recenzje dla obojga narodzi się między nimi uczucie. On obudzi w niej kobiecość, ona zrobi z niego prawdziwego mężczyznę. W jaki sposób tego dokonają? Ona za sprawą Willa odkryje tajniki seksu, a on przekona się, że dojrzałość wcale nie jest przereklamowana i jedna partnerka może go uszczęśliwić, nie potrzebuje wcale kilku naraz. Oboje przechodzą metamorfozę i powoli dojrzewają do stałego związku. Można więc powiedzieć, że „Piękny gracz” jest przekorną apoteozą monogamii i wierności. A przy tym pełną pikanterii powieścią romantyczno-erotyczną dla dorosłych, wypełnioną seksem, namiętnością, zabawnymi dialogami i miłosnymi perypetiami. Jej niewątpliwą zaletą jest lekkie pióro autorki i optymistyczny happy end. Dzięki temu książka zapewnia kilka godzin niezobowiązującej rozrywki. I działa na wyobraźnię. (hab) tłum. Katarzyna Krawczyk, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2015, s. 456, ISBN 978-83-7785-778-6

Kathy Reichs

Kości zaginionych

łego męża i wyjaśnić sprawę śmierci afgańskiego cywila. Obrona własna – tak twierdzi jeden z marines oskarżony o morderstwo. A Tempe ma potwierdzić lub podważyć jego wersję. Jak można się domyślić – wszystkie morderstwa w „Kościach zaginionych” (szesnastej części cyklu) mają ze sobą coś wspólnego. „Kwestie zawodowe. Kwestie osobiste. Bajty danych swobodnie krążących w moim mózgu. (…) Voila, tak rodzi się nowa powieść z Temperence Brennan w moim mózgu”, wyznała Reichs. Szkoda tylko, że tak mało miejsca w kwestiach osobistych zajmuje ostatnio Andy Ryan, problematyczny, acz intrygujący partner Tempe. Z nieznanych dla nas (niemal do ostatniej strony) powodów zniknął z życia Tempe. Jak zawsze mocną stroną Reichs jest błyskotliwy, podszyty ironią i doświadczeniem styl, szybka akcja, głośne wybuchy oraz dotykanie aktualnych problemów społecznych. Do jej bohaterów wraca się jak do starych znajomych, czekamy więc z niecierpliwością na kolejny odcinek książkowych „Kości”, równie pasjonujący jak chyba najlepsze „Diabelskie kości” i „Z krwi i kości”. (hab) tłum. Przemysław Hejmej, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2015, s. 408,

Temperance Brennan, antropolog sądowa czyta w kościach jak w otwartej księdze. Jeśli denat został zamordowany, potrafi nawet wytypować sprawcę. Ale nie tym razem. Chociaż Tempe jest przekonana, że nastolatce znalezionej na poboczu dwupasmówki, popularnym miejscu spotkań lokalnego półświatka, ktoś pomógł rozstać się życiem, nie ma żadnych dowodów ani świadków. A do tego detektyw Slidell upiera się, że ta młodociana prostytutka i ćpunka popełniła samobójstwo. W takim razie skąd w jej torebce wzięła się karta klubowa linii lotniczych podpisana przez lokalnego biznesmena Johna Henry’ego Story, który miesiąc wcześniej zginął w pożarze? Przenikliwa, nieustępliwa „specjalistka od kości”, obdarzona wyjątkową intuicją, zawsze dojdzie po najcieńszej nawet nitce do kłębka. Nie wie jeszcze, że właśnie zadarła z międzynarodowym gangiem handlarzy ludźmi. W międzyczasie wybiera się do Afganistanu, ale nie w odwiedziny do córki-żołnierki, lecz by uczynić zadość prośbie swojego wciąż-nie-by-

ISBN 978-83-7999-358-8

biografie, wspomnienia Angelika Kuźniak

Stryjeńska. Diabli nadali Przypuszczam, że większości czytelników nazwisko bohaterki mówi niewiele, toteż wyjaśniam. Zofia Stryjeńska była plastyczką, dekoratorką i scenografką. Debiutowała przed I wojną światową, jeszcze u schyłku modernizmu, dożyła połowy lat siedemdziesiątych zeszłego stulecia. Budziła podziw i zawiść, zaznała wielkiej sławy i nędzy, niewątpliwie była nieszczęśliwa i labilna emocjonalnie, co w szczególności uwidaczniało się w relacjach damsko-męskich oraz macierzyńskich. Poznała

Czas pracy w 2016 roku Planowanie i rozliczanie czasu pracy zgodnie z obowiązującymi przepisami Monika Wacikowska Cena: 42 z¨

Poradnik pomoże zaplanować czas pracy pracowników – układać harmonogramy czy tworzyć stałe rozkłady czasu pracy. Do książki dołączono obudowę w postaci licznych wzorów dokumentów: wniosków, zapisów, porozumień.

Kobiety przestworzy Refleksyjność biograficzna kobiet służących w Siłach Powietrznych Polski i Wielkiej Brytanii Anna Odrowąż-Coates, Anna Perkowska-Klejman Cena: 40 z¨

Książka jest przewodnikiem po głębokich przeżyciach i refleksjach niezwykłych kobiet oddanych służbie wojskowej, których biografie i żywe narracje nadają książce dynamiki.

Księgarnia internetowa

www.ksiegarnia.difin.pl

P o l e c a m y :


Recenzje rodzimą bohemę: Iwaszkiewicza, Szymanowskiego, Lechonia, Wierzyńskiego, Tuwima, Pawlikowską-Jasnorzewską, Boya, Witkacego. Życie dzieliła między Kraków, Zakopane, Warszawę i Szwajcarię, gdzie osiadła po II wojnie światowej. Nie wylewała za kołnierz, targała nią chorobliwa zazdrość o męża Karola, cenionego architekta (choć ważnym mężczyzną jej życia był też Arkady Fiedler), słabo radziła sobie z wychowaniem potomstwa, zaś bezkompromisowość i ekstrawagancja przeszkadzały w działalności artystycznej. Narracja jest kostyczna, a chociaż zawiera wiele niewiadomych, autorka nie snuje domysłów, unika interpretacji, rezygnuje z komentarza. Czyżby to było świadectwo regresu formy twórczej współautorki świetnej biografii Ewy Demarczyk? A może nuty bardziej inspirują Kuźniak niż obrazy. Tomasz Z. Z apert Czarne, Wołowiec 2015, s. 344, ISBN 978-83-8049-179-3

Arael Zurli

Wojciech Kossak. Malarz polskiej chwały Przyszedł na świat w noc sylwestrową 1856/57 tuż przed północą (jego brat bliźniak Tadeusz ma wystawiony akt urodzenia już na dzień 1 stycznia 1857) w Paryżu, dokąd wyjechali jego rodzice wkrótce po ślubie. Zrazu studiował w krakowskiej Szkole Rysunku i Malarstwa, potem w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium oraz w Paryżu. Ukończywszy edukację plastyczną ożenił się z ziemianką z łomżyńskiego – Marią Kisielnicką i przebudował odziedziczoną po ojcu Kossakówkę. Urządził własną pracownię, w której pracował przez bez mała półwiecze. W rodowej sadybie przyszło na świat jego potomstwo: Jerzy Kossak, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska oraz Magdalena Samozwaniec. Zasłynął obrazami o tematyce batalistycznej i hippicznej. W 1883 wystawiony w Wiedniu obraz „Artyleria w ogniu” dostał się na listę zakupów muzeum cesarskiego w Peszcie. „Ordynansa” kupiło praskie muzeum Rudolphineum, a w rok później cesarz Franciszek Józef nabył „Atak austriackiej Landwehry” do jednego ze swych zamków. Stać wiec było niebawem malarza na wieloletni wynajem pracowni na 6 piętrze stołecznego hotelu „Bristol”. Podejmowany w najwyższych sferach, m.in. na dworach we Wiednia i Berlinie, błyszczał prezencją, ciesząc się niebywałym powodzeniem u pań. Posiadłość rodzinną zmienił w miejsce spotkań elity galicyjskiej. Gdy podczas wielkanocnego śniadania wyjaśniał dystyngowanym gościom, że aluminiowe łyżeczki podano celowo, gdyż srebro śniedzieje od jaj, Wojciech Dzieduszycki podniósł się z krzesła i przełożył srebrną papierośnicę z kieszeni spodni do wewnętrznej marynarki… Lato 1939 spędził Kossak w Juracie, skąd w ostatnich dniach sierpnia wrócił do Krakowa. Klęska wrześniowa była dlań wstrząsem, ale nadal wierzył w polskiego żołnierza: „Z chwilą klęsk naszych i kompromitacji tego biednego, tak niedorosłego do swej roli Rydza, upadłem na duchu, nie wiedząc jeszcze, że to, co było moim ukochanym tematem, nie tylko nie przestało być najpopularniejszym, ale dziś najdroższym sursum corda się stał” – pisał. W dniu śmierci – 29 lipca 1942 – poprosił, aby nałożono mu farby na paletę, ale nie mógł już utrzymać w dłoni pędzla… (to-rt) Iskry, Warszawa 2015, s. 350, ISBN 978-83-24404-16-2

Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2015, 780 s. , ISBN 978-83-61850-79-3

Bogdan Loebl

Słucham głosu serca Bogdan Loebl obecny jest na polskiej scenie literackiej od połowy lat pięćdziesiątych. Debiutował jako poeta, później pisał też prozę. Należał – wedle określenia Piotra Kuncewicza – do turpistów i mizerabilistów. Po studiach polonistycznych w Krakowie mieszkał w różnych miastach, był aktywnym działaczem Związku Literatów Polskich. „Słucham głosu serca” to obszerny książkowy wywiad z Loeblem, przeprowadzony przez Jarosława Sawica. To barwna opowieść o życiu pisarza – od dzieciństwa na ukraińskiej wsi i w Niepołomicach, poprzez studia w Krakowie, początki kariery literackiej, wędrówki po różnych miastach (m. in. Zielona Góra, Opole, Rzeszów, na koniec podwarszawski Józefów). We wspomnieniach pojawia się wiele głośnych nazwisk i postaci – Bursa, Harasymowicz, Grochowiak, Różewicz, Konwicki, Szymborska. Ale przecież Loebl to nie tylko „klasyczny” prozaik i poeta, znany z książek. Sławę zdobył też (dla części odbiorców przede wszystkim) jako autor tekstów do piosenek, głównie bluesów. Jego nazwisko zrosło się z nazwiskami Stana Borysa (od przypadkowego spotkania z nim wszystko się zaczęło), Tadeusza Nalepy, Miry Kubasińskiej, z zespołami Blackout i Breakout. Współpraca z tymi – i wieloma innymi – muzykami i wokalistami dała jego słowom olbrzymie audytorium. Obszerna rozmowa Loebla i Sawica obejmuje całe życie twórcy, i wszystkie płaszczyzny jego obecności w kulturze polskiej. Szczegółowe niekiedy rozważania o literackich i muzycznych fascynacjach autora „Katarakty”, barwne historie o znanych pisarzach i muzykach, refleksyjne, ironiczne spostrzeżenia i obserwacje życiowe – wszystko to składa się na barwną i wciągającą historię, ważny przyczynek do dziejów naszej kultury na przestrzeni kilku dziesięcioleci. Ale książka przynosi coś więcej – wypowiedzi przyjaciół i współpracowników o Bogdanie Loeblu, jego bibliografię i dyskografię oraz obszerny tekst poetycki „Rozmowa z mistrzem”, którego ponadto możemy posłuchać na załączonej do książki płycie w wykonaniu samego autora z towarzyszeniem muzyki skomponowanej i wykonywanej przez Józefa Skrzeka. Leszek K amiński Grupa M-D-M, Warszawa 2015, s. 328, ISBN 978-83-668-6-1 + płyta CD Rozmowa

Lidia Kośka

z mistrzem, słowa i melorecytacja: Bogdan Loebl, muzyka i wykonanie: Józef Skrzek

Lec. Autobiografia słowa Stanisław Jerzy Lec to jeden z zaskakująco niewielu polskich poetów, którzy ze swoim słowem przebili się do najszerszej publiczności, zresztą nie tylko rodzimej. Aforystyka Leca – złote myśli, paradoksy – żyje od lat kilkudziesięciu własnym życiem, weszła do potocznego języka, sfrazeologizowała się, jest cytowana także przez osoby niemające pojęcia o tym, kto jest jej autorem. Często zresztą także przypisuje się Lecowi cudze złote myśli, czy też zgoła lepszej czy gorszej jakości mądrostki niewiadomego pochodzenia. Popularność twórczości Leca jest tym bardziej niespotykana, że w żaden sposób nie wiąże się (jak to ma miejsce w przypadku innych autentycznie popularnych poetów, choćby Gałczyńskiego, Broniewskiego, Tuwima) z osobistym rozgłosem czy też legendą biogra32

ficzną, zainteresowaniem publiczności życiem prywatnym autora, jego meandrami psychologicznymi czy też aktywnością towarzyską. Monumentalna biografia Leca pióra Lidii Kośki to lektura pasjonująca, która choć z pewnością nie przyczyni się do stworzenia literackiej legendy autora „Myśli nieuczesanych”, to jednak – co piszę niechętnie jako przeciwnik wszelkiego biografizmu w czytaniu literatury – pozwoli czytelnikowi dostrzec w jego aforystyce i mało znanej, choć obszernej, pozostałej części twórczości, szczególną głębię. Autorka ukazuje Leca, człowieka i twórcę, jako naznaczonego najgłębiej doświadczeniem antysemityzmu i Zagłady, niepotrafiącego odnaleźć spokoju i bezpiecznego kąta w świecie, który skazał go – i miliony innych – na pogardę i nieistnienie. Człowieka jednocześnie głęboko związanego z Polską (niezwykła historia ucieczki i powrotu poety z i do Polski lat stalinowskich do i z Izraela). Czy poeta myśleniem pełnym paradoksów i sprzeczności, sublimującym w najcelniejsze aforyzmy próbował oswoić świat niedający nadziei? Jarosław Górski

m a g a z y n

Marek Keller, Dariusz Wilczak

Tequila z Cortazarem

Czy indagowany przez Dariusza Wilczaka Marek Keller, odniósłby prestiżowy sukces życiowy, gdyby nie jego orientacja homoseksualna? Jako licealista wdał się w romans z Jerzym Andrzejewskim, dzięki sylwestrowemu strip-teasowi zyskał angaż do pantomimy Henryka Tomaszewskiego, a gdy wybrał wolność na Zachodzie stworzył związek z Juanem Soriano, jednym z najwybitniejszych współczesnych rzeźbiarzy. Za jego sprawą poznał innych sławnych Meksykanów: Octavio Paza oraz Carlosa Fuentesa, przy okazji ambasadorów – odpowiednio – w Indiach l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


oraz we Francji. A potem kolejnych wybitnych reprezentantĂłw literackiego realizmu magicznego: Gabriela GarciÄ™ Marqueza i Julio Cortazara, nierzadko politykujÄ…cych w nadsekwaĹ„skiej metropolii „Artystyczna bohema ParyĹźa lat siedemdziesiÄ…tych byĹ‚a w wiÄ™kszoĹ›ci lewicujÄ…ca – powiada Keller, najbardziej znany jako marszand, ale wczeĹ›niej i tancerz, i Ĺ›piewak – z tym, Ĺźe caĹ‚e to przekonanie o wyĹźszoĹ›ci socjalizmu nad gospodarkÄ… rynkowÄ… i demokracjÄ… zachodniÄ…, wynikaĹ‚o po trosze ze znudzenia dobrobytem. Ĺ atwo gĹ‚osić hasĹ‚a socjalistyczne, Ĺ‚atwo sprzyjać rewolucjom, kiedy siÄ™ siedzi w paryskim salonie, pije dobry alkohol i pali kubaĹ„skie cygara, skrÄ™cone kilka tysiÄ™cy kilometrĂłw od Francji przez kubaĹ„skiego biedaka. Z tak komfortowej perspektywy Ĺ‚atwo jest gĹ‚osić idee rĂłwnoĹ›ci spoĹ‚ecznejâ€?. Wywiad dopeĹ‚nia abecadĹ‚o Kellera, od lat rentiera, majÄ…cego niemaĹ‚e zasĹ‚ugi dla rodzimej kultury (wielokroć finansowaĹ‚ zakup skarbĂłw naszej sztuki rozproszonych po Ĺ›wiecie). A w â€žabecadleâ€? znajdziemy m.in. Gerarda Wilka, Wojciecha WiesioĹ‚Ĺ‚owskiego, SĹ‚awomira Pietrasa, Jerzego PoĹ‚omskiego i Waldemara Koconia. Tomasz Z. Z apert

nej Ĺ odzi, gdzie zamieszkali. Jednak najwiÄ™kszym wrogiem Katarzyny i WĹ‚adysĹ‚awa okazaĹ‚a siÄ™ wojna. PrzypieczÄ™towaniem zĹ‚amanego Ĺźyciorysu okazaĹ‚ siÄ™ dla obydwojga okres stalinowski z estetycznÄ… dyktaturÄ… socrealizmu na niwie sztuki. Biografia Kobro jest opowieĹ›ciÄ… o şyciu dramatycznie naznaczonym przez historiÄ™ oraz o osobistej tragedii kobiety bitej i przeĹ›ladowanej przez wĹ‚asnego męşa. KoĹ„cĂłwka jej Ĺźycia, jak moĹźna siÄ™ domyĹ›lać, to juĹź tylko okrutne wykluczenie, zapomnienie, cierpienie, Ĺ›miertelna choroba. CzyĹ„ska dokumentuje skrupulatnie: nie pomija okruchĂłw dobra w tym morzu zĹ‚a – na przykĹ‚ad pomocnych przyjaciółek, sÄ…siadek opiekujÄ…cych siÄ™ KatarzynÄ… oraz jej cĂłrkÄ…, ktĂłra spisze po latach rodzinnÄ… historiÄ™, tak jak jÄ… zapamiÄ™taĹ‚a ze swojej trudnej perspektywy. KsiÄ…Ĺźka CzyĹ„skiej zasĹ‚uguje na uwaĹźnÄ… lekturÄ™ ze wzglÄ™du na walory stylu – napisana zostaĹ‚a wartkim, spĂłjnym jÄ™zykiem, bez zbÄ™dnych sĹ‚Ăłw. Ewa Baniecka Czarne, WoĹ‚owiec 2015, s. 264, ISBN 978-83-8049-042-0

Fabula Fraza, Warszawa 2015, s. 256, ISBNÂ 978-83-9418-853-5

Małgorzata Czyńska

poezja

Kobro. Skok w przestrzeĹ„

Jakub Kornhauser

BohaterkÄ… ksiÄ…Ĺźki MaĹ‚gorzaty CzyĹ„skiej jest jedna z najbardziej znaczÄ…cych artystek dwudziestolecia miÄ™dzywojennego oraz czasĂłw powojennych, Katarzyna Kobro. DziÄ™ki tej wnikliwej biografii czytelnicy poznajÄ… losy rosyjskiej rzeĹşbiarki awangardowej, ktĂłra przybyĹ‚a do Polski i staĹ‚a siÄ™ współtwĂłrczyniÄ… polskiej awangardy artystycznej. NaleĹźaĹ‚a do grup Blok, Praesens i â€ža.r.â€?. ByĹ‚a postaciÄ… nietuzinkowÄ… pod kaĹźdym wzglÄ™dem, zaznaczajÄ…cÄ… swojÄ… odrÄ™bność juĹź choćby za sprawÄ… niekonwencjonalnych ubiorĂłw. Rodzaj sztuki, ktĂłry Kobro uprawiaĹ‚a i propagowaĹ‚a wspĂłlnie ze swoim sĹ‚awnym maĹ‚Ĺźonkiem WĹ‚adysĹ‚awem StrzemiĹ„skim, prowokowaĹ‚ i draĹźniĹ‚ mieszczaĹ„skie, konserwatywne krÄ™gi miÄ™dzywojen-

To dopiero trzeci tom poetycki Jakuba Kornhausera, ale jego autor ma juĹź swojÄ… pozycjÄ™ w mĹ‚odoliterackim Ĺ›wiecie i to wcale nie dlatego, Ĺźe jest synem Juliana Kornhausera, profesora Uniwersytetu JagielloĹ„skiego, wybitnego poety i eseisty, czoĹ‚owego przed laty przedstawiciela Nowej Fali. Powiem wiÄ™cej, autorytet ojca nie dość, Ĺźe w niczym mu nie pomĂłgĹ‚, to w dodatku w niczym nie zaszkodziĹ‚. KaĹźda ksiÄ…Ĺźka Jakuba Kornhausera (rocznik 1984) to jego osobisty, w peĹ‚ni samodzielny akt artystyczny. Najpierw byĹ‚ debiutancki „Niebezpieczny paragrafâ€? w roku 2007, potem w roku 2009 tom poematĂłw prozÄ… „Niejasne istnieniaâ€?, teraz

DroĹźdĹźownia

*Â’8’ŗǔ‘ 8E˜ 8*‘ǔ(8 '—™ ™35 š2 3 Ĺ°5 Âś 25 3 2 ĆŒ 5 2 3

Mx 6 3 3 6 6 3 Âą ž ´ Ž² 62 &ۚ 3 2

' 2Âś – 5 25 2 2 x3 ĆŠ Âľ '5 2Âł ‘'—* ž ´ ´Â?ÂŽ ´ Â?´

ˆ 3034 0 0 0 CC ÂŤ 1 1

4Ųm0 1 40

1 13L 1 m1Ć‹ Š 4 m4 14 3Ų 413 0 3 0 14 0 ÂŤ *0 1 ĹŚ3 CC‡ ÂŤ 3 4 4 0 30 Â? 0m0 40 ÂŤ &1 0Ć&#x;04 0 30 0 ĹŚ

03 1 Ų Ć‚ 3 0 1 1 4 4 1 m1 L Š 0Â? Â? m 0 40 Â?0 m4 0m1Ć‹ 1 Š ĹŚ 1Â? ŌŨ 40 3Ų ĹŚ 0 0 4 4 0ÂŹ „ 3 0 Â?1 03 0 Ų 1 0 1 43 Š 13 40 0 1 4 4 1 ­ „ L 4 0 31Ć‹ 04 Ć‚ 3 3 1 143 3 Š 0

1 0 0 Ų 1­ „ 131 4 Š 3m1Š 3L 1 0 Ų Â?1 03 ÂŹ 1 40Š 1 Š 0 31 44 3 4 ­ „ 13 Â?Ų 0 0ÂŹ Â?1 03 +40 031 Š 1 404 + 1 40 ĹŚ 1 0 0 0 3 1 4 4 0 14 3 Š 14 0Ć&#x; 03 1 0 Ć‚ 3 0 0 4 0 0 31Ć‹ m0 Ć‹4 0 1 13 Ć‹ 0 1 14 3 ÂŤ ÂŽ 03 1 3 Ć&#x; 31 0 30 0 Ų 0 1 0Ũ 1 4 4 0 Ũ 4 1 1 0 Ų 1 0 31 3 0

1 m0304 0 ÂŤ

Ç” 2 62 2 M 6 2.

 -| Ç?dž-Ä™ Âż

½ ' Ç? .dž Ç? |.ĂĄÇ‹ Âť Âź ÂĽ 3- - 0Ç? ½¿ ÂĽ ÂĽÂť 0Ç? ½ž -¤¿ Âś ½ ¢ ½ Âť Ç?Âź - Âż Ç?dž- 4 ¢ ½

5 ¾ Ž 62 ž x³ 3 ¾ 5 2 2


Recenzje „Drożdżownia”, na jaką składają się również teksty pisane prozą poetycką, jaką przed laty uprawiali Zbigniew Herbert i Julia Hartwig, jaką uprawia czasem Krzysztof Lisowski i Piotr Szewc. Nie dość tego, autor tych tomów ma w dorobku także wydane w ciągu ostatnich dwu lat dwie ważne książki: antologię manifestów awangard Europy Środkowej „Głuchy brudnopis” oraz studium literaturoznawcze „Całkowita rewolucja. Status przedmiotów w poezji europejskiego surrealizmu”. Z wykształcenia jest romanistą, a nie jak ojciec slawistą, wykłada na Uniwersytecie Jagiellońskim, ponadto związany jest zawodowo z redakcją „Literatury na Świecie” w Warszawie oraz „Nowej Dekady” w Krakowie. Prozy składające się na „Drożdżownię” powstały z inspiracji malarstwem, m.in. Kazimierza Malewicza, Paula Klee, Chaima Soutine’a, Egona Schiele, ale także w efekcie podróży po Europie i po Polsce. Przejmują zwłaszcza utwory zamykające książkę, ułożone w cykl „Domy polskie”, takie jak: „Dom w Kwapince”, „Dom w Sobiesękach”, „Dom w Trzyciążu”, „Dom w Łyczance”, etc. Kto ciekawy, niech przeczyta. (jd)

Co jest tematem poematu Szarugi? Powstawanie czegoś z niczego, ex nihilo, powstawanie słowa, myśli. Przemiana słowa w ciało. Pisząc poszczególne części poematu, poeta odwołuje się do innych poetów, a także do funkcjonujących w przestrzeni publicznej tekstów. Jedna z części poprzedzona jest mottem z Juliusza Słowackiego, inna z Leopolda Staffa, bohaterami jeszcze innej są Sokrates i Platon, w kolejnych autor cytuje Carla-Friedricha von Weizsäckera i Michała Hellera, Stephena W. Hawkinga, Martina Pollaka, Theodora W. Adorno, bywa, że powołuje się na Paula Celana, na braci Różewiczów – Tadeusza i Janusza (zamordowanego przez gestapo w listopadzie 1944), a nawet na zapomnianego dzisiaj poetę katastrofistę Stanisława Czycza. Wielkim atutem tej poezji jest język: precyzyjny, czysty, przejrzysty. Szaruga posługuje się najczęściej tzw. wierszem różewiczowskim, wolnym, ale kiedy trzeba to zaskoczy czytelnika próbką poezji konkretnej albo zakręci rytmem i rymem niczym skamandryta. Janusz Drzewucki Biblioteka „Toposu”, Sopot 2015, s. 56, ISBN 978-83-61002-63-5

Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2015, s. 66, ISBN 978-83-64504-43-3

Wojciech Kass

Przestwór. Godziny

Jan Erik Vold

Powiedział twórca snów W roku 2013 ukazał się pierwszy tom poetyckiej trylogii, a raczej tryptyku poetyckiego Jana Erika Volda „Dwanaście medytacji”, teraz ukazuje się tom drugi „Powiedział twórca snów”. Tłumacz obydwu tomów, Andrzej Słomianowski, poeta, w roku 1970 współtwórca miesięcznika „Literatura na Świecie”, od roku 1973 żyjący i pracujący na emigracji, z tego co wiadomo pracuje już nad tomem trzecim „Duża biała księga do oglądania”. Wszystkie trzy części tryptyku norweski poeta, urodzony w 1939, ogłosił w oryginale w latach 2004-2011. Podobnie jak dwa pozostałe tomy, książka „Powiedział twórca słów” składa się z dwunastu części, na każdą z tych części składa się dwanaście wierszy, zaś każdy z tych wierszy zbudowany jest z trzech czterowersowych strofek, co oznacza, że każdy wiersz liczy dwanaście linijek. Nieprzypadkowo zapewne, poeta jest z wykształcenia matematykiem. Książkę tę można czytać po bożemu, czyli wiersz po wierszu, strona po stronie, można czytać od końca, albo od środka, albo nawet na wyrywki. Tak czy owak jedno jest pewne: to nie jest tom poetycki przeznaczony do jednokrotnej lektury. Książkę tę należy czytać wielokrotnie, wracać do niej. Odświeżać lekturę. Tylko dzięki temu odszuka się związki pomiędzy odległymi od siebie wierszami, obrazami, melodiami, tematami. Poezja Volda jest intelektualna i erudycyjna, a także polityczna i kulturoznawcza, sporo w niej odwołań cywilizacyjnych, literackich odniesień, a także aluzji do świata globalnego, do kultury masowej. Temu, kto dotrzyma poecie kroku, można obiecać: „Promień słońca, w kącik / lewego oka, dostaniesz / na drogę”. (jd) tłum. Andrzej Słomianowski, Biblioteka „Toposu”, Sopot 2015, s. 108, ISBN 978-83-61002-51-2

Po wydaniu pięć lat temu znakomitego zbioru wierszy „41”, rok temu Wojciech Kass wydał jeszcze lepszy tomik „Ba!”. Teraz zaskakuje zbiorkiem „Przestwór. Godziny”, który wydaje się być lepszy od tamtych dwu, chociaż tamte dwa z czystym sumieniem określam przymiotnikiem „znakomite”. Który to już tom poetycki w dorobku tego jednego z najwybitniejszych poetów średniego dzisiaj pokolenia? Jeśli dobrze policzyłem: dziesiąty, a do tego dochodzi jeszcze wydany w roku ubiegłym zbiorek „Wybiegłem z tego snu”, ogłoszony z okazji pięćdziesiątych urodzin poety, w którym oprócz jego wierszy znalazły się skierowane do niego (i do jego żony Jagienki, z którą prowadzą Muzeum im. Gałczyńskiego w Praniu nad jeziorem Nidzkim) utwory: Krzysztofa Karaska, Stanisława Stabry, Krzysztofa Lisowskiego, Przemysława Dakowicza i wielu innych. Do tego dochodzą książki eseistyczne, a także teksty krytycznoliterackie oraz prozatorskie, publikowane na łamach dwumiesięcznika „Topos”, z którym autor związany jest – jak to się mówi – od zawsze. Kass to poeta nie tylko ceniony przez krytyków, ale również lubiany przez poetów, co zawdzięcza niepowtarzalnemu sposobowi recytowania swoich wierszy podczas spotkań autorskich oraz na festiwalach poezji w kraju i za granicą. Po jego wiersze sięgają także muzycy. Piosenki skomponowane do jego wierszy, mają w swoich repertuarach: Joanna Kondrat, Mirosław Czyżykiewicz, Grzegorz Turnau, Krzysztof Napiórkowski. Posługuje się w poezji różnymi poetykami i stylistykami, rozmaitymi gatunkami wiersza. Na „Przestwór. Godziny” składają się wiersze rozlewne jak rzeka i wiersze lapidarne niczym aforyzm. Poeta stosownie do tematu stosuje raz wers szeroki, raz krótki aż do bólu, doskonale panuje nie tylko nad stroną poznawczą, ale także ekspresyjną swoich utworów. Jego wiersze intrygują i fascynują. Nie przesadzę, twierdząc: urokowi liryki Wojciecha Kassa nie sposób się oprzeć. (jd) Biblioteka Toposu, Sopot 2015, s. 64, ISBN 978-83-61002-55-0

Leszek Szaruga

Fluktuacja kwantowa Po zbiorze wierszy „Logo Reya” Leszek Szaruga wydał w tym samym roku zbiorek pod tytułem „Fluktuacja kwantowa”, którego tytuł bardziej niż na zbiorek wierszy nadaje się na książkę naukową z zakresu fizyki. Ciekawe co poeta przygotował na rok 2016, w którym świętować będzie swoje siedemdziesiąte urodziny? „Fluktuacja kwantowa” to nie tyle zbiór wierszy, co poemat składający się z pięćdziesięciu numerowanych części. Kluczem do zrozumienia tego literackiego jak najbardziej tekstu jest rzecz jasna tytułowa fluktuacja kwantowa, opisana przez Wernera Heisenberga. Zaglądam w tym miejscu do Wikipedii i przepisuję: „chwilowe zmiany ilości energii w pewnym punkcie przestrzeni. Możliwość istnienia kwantowych fluktuacji jest konsekwencją zasady nieoznaczoności”. Jasne? Jasne jak słońce! 34

m a g a z y n

historia Marek Borucki

Wielcy zapomniani Interesująca pozycja, w której autor wyciąga z lamusa niepamięci 39 wybitnych polskich inżynierów, naukowców, literatów, muzyków. Pamięć o nich ulegała często w naszym kraju całkowitemu zatarciu. Były tego różne przyczyny. Między innymi emigracja, wybierana w XIX wieku przez bojowników walki o wolność, uczestników powstań narodowych, artystów, zagrożonych represjami ze strony zaborcy. Działali i tworzyli na obczyźnie, mając nadzieję, że ich twórczość, odkrycia i wszelkiego rodzaju dokonania posłużą kiedyś wolnej ojczyźnie. Inna l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


Recenzje grupa zapomnianych to ci, których na obczyznę rzuciła druga wojna światowa. Wśród nich znaleźli się uczeni i artyści także pochodzenia żydowskiego, zagrożeni przez hitleryzm. Trzecia grupa Polaków, o których zaciera się pamięć, to ci, którzy ze względów ideologicznych wybrali wolność, emigrując na Zachód. Marek Borucki zauważa, że „istnieje potrzeba wydobycia z zapomnienia zasług naszych rodaków ważnych nie tylko dla własnego kraju, ale nawet częściej dla całego świata”. Autor zwraca też uwagę na pewną dysproporcję: „Otóż stosunkowo dobrze jest upowszechniona wiedza o zasługach i chwalebnych czynach w różnych krajach naszych wodzów, generałów, bojowników o wolność waszą i naszą czy polityków, natomiast niezwykle uboga jest wiedza na temat wkładu Polaków w rozwój i wzbogacenie światowej nauki i kultury”. Wśród znanych zapomnianych Polaków możemy zatem z książki Boruckiego poznać zasługi m.in. Henryka Arctowskiego – geofizyka, geografa, badacza polarnego; Stefana Bryły – inżyniera, architekta; Józefa Hofmanna – wynalazcy, pianisty, kompozytora, pedagoga; Witolda Hulewicza – poety, krytyka literackiego, tłumacza, wydawcy; Kazimiery Iłłakiewiczówny – poetki, prozaiczki, tłumaczki, osobistej sekretarki marszałka Józefa Piłsudskiego; Stanisława Kierbedzia – inżyniera, konstruktora; Zofii Kossak-Szczuckiej, powieściopisarki; Karoliny Lanckorońskiej – historyka, historyka sztuki, działacza Polonii we Włoszech; Wandy Landowskiej – klawesynistki, pianistki, kompozytorki; Antoniego Ferdynarda Ossendowskiego – pisarza, dziennikarza, podróżnika, antykomunisty, działacza politycznego, naukowego i społecznego; Ludwika Rajchmana, bakteriologa, jednego z założycieli UNICEF-u, wolnomularza; Jana Szczepanika – nauczyciela, wynalazcy, zwanego „polskim Edisonem” i wielu innych. Odsyłam do kart „Wielkich zapomnianych”, notabene wzbogaconych interesującymi ilustracjami. Bożena Rytel Muza, Warszawa 2015, s. 448, ISBN 978-83-7758-814-7

Sekretna wojna 2. Z dziejów kontrwywiadu II RP (1914) 1918-1945 (1948) Bardzo opasły tom pod red. Zbigniewa Nawrockiego stanowi ogromną skarbnicę wiedzy o polskim kontrwywiadzie w okresie II Rzeczpospolitej. W książce zebrano 31 referatów wygłoszonych podczas konferencji naukowej zatytułowanej „Kontrwywiad II RP w systemie bezpieczeństwa wewnętrznego państwa (1914) 1918-1939 (1948)”, jaka odbyła się 6 i 7 listopada 2013 roku w Centralnym Ośrodku Szkolenia Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Emowie. Wzięli w niej udział wykładowcy z polskich ośrodków akademickich oraz znawcy tematu ze Straży Granicznej, Instytutu Pamięci Narodowej, funkcjonariusze ABW oraz goście zagraniczni. Jak podkreśla wydawca, publikacja jest kompleksowym i syntetycznym zbiorem tekstów, wypełniających lukę w polskiej historiografii dotyczącej działalności służb specjalnych II Rzeczpospolitej, opartym na rzetelnej kwerendzie dostępnych materiałów źródłowych, zarówno polskich jak i zagranicznych, dotyczących zwalczania obcego szpiegostwa, zwłaszcza sowieckiego i niemieckiego, stanu ochrony kontrwywiadowczej w przededniu II wojny światowej, problemów wewnętrznych państwa polskiego, a także zaangażowania i determinacji polskich patriotów, dla których niepodległość Polski stanowiła dobro najwyższe. Dobitnym potwierdzeniem takiej postawy jest artykuł Elżbiety Orman zatytułowany „Swolkieniowie na przełomie wieków, od powstania styczniowego do niepodległej Rzeczpospolitej”, zawierający wzorowe opracowanie biogramów dwóch przedstawicieli zasłużonej rodziny, Bolesława Onufrego Swolkienia (1835-1894), powstańca styczniowego, oraz jego syna Marcina Wacława Swolkienia (1883-1971), który należał do organizatorów służb specjalnych w wolnej Polsce i odegrał ważną rolę w powstaniu i rozwoju Policji Państwowej w latach 1919-1926, lecz po zamachu majowym został zwolniony ze służby, jednak do końca życia angażował się w liczne inicjatywy społeczne. Jak czytamy we wstępie, „temat nie został jednak wyczerpany. Choć w ostatnich latach ukazało się sporo wartościowych książek m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

oraz artykułów poświęconym służbom II RP, to w ich historii jest jeszcze wiele białych plam”. I dlatego czekamy na kolejne publikacje z tej cennej serii. (pd) Zysk i S-ka, Warszawa 2015, s. 754, 49 zł, ISBN 978-83-7785-776-2

Joanna Olczak-Ronikier

Wtedy. O powojennym Krakowie Trwały jeszcze działania wojenne, kiedy w marcu 1945 roku autorka tej książki, wówczas 10-letnia Joasia, wraz z matką Hanną i babcią, Janiną Mortkowiczową, zamieszkały w Krakowie w domu Związku Literatów przy ul. Krupniczej. Pani Janina była przed wojną żoną znanego wydawcy, Jakuba Mortkowicza. W Powstaniu spłonęła siedziba wydawnictwa, a także księgarnia i mieszkanie. W książce „Wtedy” Joanna Olczak-Ronikier odtworzyła po latach obraz powojennego Krakowa. Byli w nim m.in. Czesław Miłosz, piszący scenariusz do filmu „Robinson warszawski”; Jerzy Andrzejewski podpatrujący przez okno gmach Urzędu Bezpieczeństwa do którego zwożono młodych AK-owców, co zainspirowało go do napisania powieści „Popiół i diament”; Stanisław Dygat, zniesmaczony, że wydawcy nie chcieli wydać jego „Jeziora Bodeńskiego”, bo w obliczu apokaliptycznych wydarzeń ostatnich lat uważali jego treść za „marginalną”. Był także Luigi Ferri, 15-letni włoski Żyd, więzień Oświęcimia, zeznający przed Komisją do Badań Zbrodni Niemiecko-Hitlerowskich. W Krakowie pierwszych powojennych lat wychodził „Przekrój” i reaktywowała się prywatna inicjatywa, skazana wkrótce na upaństwowienie. Autorce szczególnie zapadł w pamięć sklep „kolonialny” Edwarda Mola przy ul. Dolnych Młynów, w którym najróżniejsze aromaty zakręcały w głowie, a staroświecki w swojej grzeczności właściciel przy wielkiej dębowej ladzie pełnej szufladek cierpliwie oczekiwał, aż klient zastanowi się na co wydać te parę groszy, którymi dysponował. Ówczesny Kraków to również prace nad wydaniem Tomu F „Pism zebranych” Norwida. Egzemplarze tej księgi, nie edytowanej od 1912 roku, znalazł na swoim składzie właściciel prywatnego magazynu i przekazał je Drukarni Anczyca. Nad wypuszczeniem na rynek księgarski Tomu F pracowały między innymi matka i córka, a właściwie babcia i matka czyli panie Janina i Hanna: jedna dokonywała korekty, a druga „przez całe dnie siedziała w drukarni”, gdzie: „Asystowała przy fazie składania arkuszy w całość. Kontrolowała czy reprodukcje na tekturowych podkładkach trafiały w odpowiednie miejsca. Nadzorowała prace introligatorskie”. Książka składa się nie tylko ze wspomnień autorki, ale również z bogato cytowanej przez nią epistolografii i dokumentów z tamtego okresu, w tym listów do Mortkowiczowej od Leopolda Staffa, Jana Gebethnera czy prof. Wacława Borowego, jak również wspomnień Tadeusza Różewicza oraz oficjalnych pism, np. od Zarządu Spółdzielni Wydawniczej „Książka” ze stycznia 1949 roku zwalniającego z pracy Janinę Mortkowicz w związku z likwidacją oddziału wydawniczego w Krakowie. Piotr Kitrasiewicz Znak, Kraków 2015, s. 346, 45,90 zł, ISBN 978-83-240-3869-5

Volker Koop

Bormann. Pierwszy po bestii Berlin, 2 maja 1945 roku, okolice Kancelarii III Rzeszy oblężonej przez Sowietów. Grupa wyższych funkcjonariuszy Niemiec z Martinem Bormannem na czele usiłuje pod osłoną czołgów wymknąć się z miasta. Jeden z pojazdów staje w płomieniach, po czym eksploduje. Świadkowie – przesłuchiwani przez Międzynarodowy Trybunał Norymberski – utrzymywali, że Bormann padł ofiarą tego wybuchu. Niemiecki historyk rzeczowo relacjonuje drogę życiową opisywanego. Rozpoczął ją w wieku lat 19 wstępując do Freikorpsu. W roku 1924 stanął przed sądem za morderstwo na tle politycznym. Trzy lata później wstąpił do NSDAP. Początkowo odpowiadał za prasę partyjną w Turyngii, następnie pracował w sztabie głównym S. A., potem został kierownikiem kasy partyjnej pomocy. 2 / 2 0 1 6

35


Recenzje Od 1933 piastował funkcję szefa sztabu Rudolfa Hessa. Do największego znaczenia i wpływów doszedł w 1941 roku po zagadkowej ucieczce Hessa do Wielkiej Brytanii. Bormanna mianowano wtedy szefem kancelarii Hitlera. Stał się jego człowiekiem od brudnej roboty. Z obojętnością decydował o losie milionów ludzi. Kierował hitlerowskim aparatem terroru i zbrodni na tyle efektywnie, że stał się sekretnym władcą Niemiec. Po samobójstwie Hitlera wszelki ślad po nim zaginął. W październiku 1946 roku został zaocznie skazany na śmierć przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze. 26 lat później w Berlinie (Zachodnim) znaleziono szkielet Bormanna. Tym samym wzięły w łeb teorie o jego ucieczce do Ameryki Południowej, tudzież egzystencji za murami któregoś ze szwajcarskich klasztorów. (to-rt) tłum. Bartosz Nowacki, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015, s. 400, 49 zł, ISBN 978-83-8069-177-3

sport Ryszard Wryk

Olimpijczycy Drugiej Rzeczpospolitej Znany poznański wydawca tym razem występuje w swojej głównej roli – jako historyk sportu i pracownik naukowy Instytutu Historii UAM w Poznaniu. W jego dorobku jest już siedem monografii i dwa tomy źródeł dotyczących dziejów polskiego ruchu olimpijskiego, a także historii Akademickiego Związku Sportowego, jest też redaktorem i współtwórcą monumentalnych trzytomowych „Dziejów Akademickiego Związku Sportowego”. Ale jest też pomysłodawcą i redaktorem naukowym liczącej trzydzieści pięć tomów (!) serii wydawniczej „Wielkopolska. Historia – Społeczeństwo – Kultura”. Obecny tom zawiera poprzedzony historyczno-socjologicznym wstępem, stanowiącym zbiorową biografię omawianej społeczności, słownik biograficzny obejmujący wszystkich 327 polskich sportowców (w tym 307 mężczyzn i tylko 20 kobiet), uczestniczących w przedwojennych olimpiadach letnich i zimowych w latach 1924 (Paryż i Chamonix), 1928 (Amsterdam i Sankt Moritz), 1932 (Los Angeles i Lake Placid) i 1936 (Berlin i Garmish-Partenkirchen). Największą wartość tego słownika nie stanowi jednak przypomnienie życiorysów najsłynniejszych sportowców – olimpijskich medalistów, a wśród nich Janusza Kusocińskiego, Stanisławy Walasiewicz czy Haliny Konopackiej, zdobywczyni pierwszego złotego medalu dla Polski – w Amsterdamie w rzucie dyskiem na odległość 39,62 m. Wartością szczególną jest przywołanie dziesiątków dzisiaj już całkiem zapomnianych postaci, a których do zaszczytnej historii polskiego sportu przywołał autor po swych wieloletnich i żmudnych poszukiwaniach archiwalnych, i ustalaniach setek drobnych faktów. Za to należy mu się szczególna wdzięczność wszystkich prawdziwych miłośników sportu, zwłaszcza w czasach, gdy miał on jeszcze szlachetny charakter zgodny z olimpijskim duchem. (pd) Wydawnictwo Nauka i Innowacje, Poznań 2015, s. 688, ISBN 978-83-64864-3

religia Gianfranco Ravasi

Józef, ojciec Jezusa Autor publikacji jest wybitnym włoskim biblistą, zafascynowanym m.in. Świętą Rodziną, stąd też wzięły się jego zainteresowania badawcze historią życia św. Józefa. Ravasi analizuje jego obraz, wyłaniający się z kart Pisma Świętego, a także zatrzymuje się nad uwarunkowaniami kulturowymi, opowiada o dyskretnej i delikatnej obecności Józefa w życiu Maryi i Jezusa, o jego wierze, a także o przełożeniu jej na praktykę codzienności, szczególnie w trudnych chwilach ( przed narodzeniem Jezusa, czy podczas ucieczki do Egiptu), odpowiada na wielokrotnie nurtujące ludzi pytania, kim są bracia i siostry Jezusa, zahacza o podania apokryficzne, mówi o ikonografii poświęconej św. Józefowi na przestrzeni czasu. Zatrzymuje się nad jego ofiarnością, skromnością i cichością, także 36

m a g a z y n

wzorem ojcostwa, nie zawsze właściwie docenianego. Zatem warto bliżej zaznajomić się z tym wyjątkowym świętym. (br) tłum. Krystyna Kozak, Jedność, Kielce 2015, s. 128, ISBN 978-83-7971-073-7

Miłosierdzie. Mądrość Ojców Kościoła W Roku Miłosierdzia, ogłoszonym przez papieża Franciszka 8 grudnia 2015 roku warto wspomnieć o tej pozycji, gdyż pozwala ona wnikliwiej poznać myśli o miłosierdziu Bożym takich Ojców Kościoła jak: Augustyn z Hippony, Cyprian z Cartaginy, Cezary z Arles, Jan Chryzostom, Izaak z Niniwy oraz Terturlian. Ojcowie ci mówią, że miłosierdzia nie można sprowadzać tylko do współczucia czy litości na widok ludzkiej biedy. Miłosierdzie jest według nich cnotą, która charakteryzuje kondycję człowieka i utwierdza ją przez praktykowanie uczynków względem duszy i ciała. Zaś Dariusz Piątkowski SJ pisze we wstępie do tej książki, że oddając ją do rąk czytelników „pragniemy dać duchowy pokarm na drogę w Roku Miłosierdzia, abyśmy wszyscy mogli bardziej doświadczyć czułości Boga i wewnętrznego uzdrowienia, a następnie skuteczniej niż dotychczas okazywać chrześcijańskie miłosierdzie tym, którzy za nim tęsknią”. Bożena Rytel Wydawnictwo WAM, Kraków 2015, s. 108, ISBN 978-83-277-1063-5

poradniki Jean-Gabriel Causse

Niesamowita moc kolorów Kolory nie tylko spełniają nasze płytkie, estetyczne zachcianki lecz wywierają również głębokie działanie na naszą podświadomość. Kolor czerwony, np. automatycznie kojarzy nam się z zagrożeniem lub z zakazem, jednak również mobilizuje umysł poprzez instynkt przetrwania do podejmowania szybkich, prostych decyzji. Dla odmiany niebieski działa na nas relaksująco i pobudza do wykraczania poza schematy. Wiedza o wpływie kolorów na nasz stan ducha może przydać się w wielu aspektach życia, na przykład gdy robimy remont, planujemy zareklamować wyniki naszej pracy, czy chociażby dobieramy garderobę. To nie oznacza jednak, że powinniśmy kierować się na oślep upodobaniami innych ludzi, a koncentrować się na doborze kolorów według własnych upodobań przynajmniej w większości przypadków. Uwielbiam takie książki, które wnoszą jakąś pożyteczną wiedzę, wartą do przyswojenia i utrwalenia, a „Niesamowita moc kolorów” to jedna z nich. K rzysztof Gołębiewski tłum. Marek Chojnacki, Sonia Draga, Katowice 2015, s. 226, ISBN 978-83-7999-436-6

Lars Mytting

Porąb i spal Niewiarygodny sukces tej książki zadziwia i skłania do różnorodnych refleksji. Jak twierdzi autor w jednym z wywiadów, jest to rzecz „o samotnych Norwegach i ich wiernych piłach łańcuchowych”. Gdzie indziej czytamy, że jest „to opowieść o rąbaniu drewna na opał w ujęciu antropologicznym, ekonomicznym, ekologicznym, filozoficznym, kulturoznawczym, a nade wszystko reporterskim. Rozważania o piłach łańcuchowych mieszają się tu z cytatami z Thoreau, cytaty z Knuta Hamsuna z instrukcją obsługi pieca”. Wydawca informuje, że w samej Szwecji i Norwegii sprzedano 230 tys. egz. tej książki, którą następnie wydano w 10 krajach. W Norwegii dodatkowo zainspirowała 12-godzinny program „Nasjonalvedkveld”czyli „Narodowe palenie drewna”, składający się z czterech godzin reportażu o rąbaniu drewna na opał, po których nastąpiła ośmiogodzinna retransmisja z paleniska. Program oglądało milion widzów, czyli ok. 20 proc. Norwegów. Nasi księgarze też potwierdzają ogromne zainteresowanie tym tytułem, który – jak napisał recenzent norweskiego dziennika „Dagbladet” – „po prostu musisz mieć na półce nad kominkiem”. l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


Edukacja wbQDMOHSV]HM IRUPLH Bogata oferta publikacji dla wszystkich segmentów edukacyjnych, również szkolnictwa zawodowego. Podręczniki – ponad 1,5 tys. tytułów w ofercie, co roku kilka milionów użytkowników. Zeszyty ćwiczeń i inne pomoce dla uczniów – jakość poparta ponad 65 latami doświadczenia. Obudowa metodyczna dla nauczyciela – kompletna pomoc w przygotowaniu lekcji i pracy z uczniami.

E-booki – stale rozwijana, największa w Polsce oferta podręczników elektronicznych. E-ćwiczenia – najobszerniejszy zbiór ćwiczeń na platformie WSiPnet.pl. Ponad 500 tys. użytkowników! Aplikacje edukacyjne – pierwsze w Polsce, powiązane z programem nauczania. Egzamer.pl – jedyny portal z egzaminami próbnymi i ich rozwiązaniami do wszystkich poziomów nauczania.

SA 2013 Nagroda BE odręcznik yp za najlepsz ropie! w Eu


Recenzje

tłum. Witold Biliński, Smak Słowa i Agora, Sopot/Warszawa 2016, s. 256, 39,99 zł, ISBN 978-83-64846-40-3

Agnieszka Przybysz

Miłość & pieniądze Czym jest prawdziwe bogactwo? Tak naprawdę to nie objętość portfela czyni nas bogatymi tylko to, co wypływa z naszego środka, a to właśnie za bogatą energią idzie samoistnie bogactwo materialne. Narzekanie na brak pieniędzy i zazdroszczenie ich innym ludziom, tylko pogłębia nas w nędzy i napędza błędne koło. Aby odblokować drogę do szczęścia i dobrobytu należy zacząć od przeprogramowania naszych nastawień odnośnie pieniędzy, pragnień i celów. Poradnik uczy jak zbudować wiarę, że pieniądze faktycznie nam się należą, że jesteśmy wartościowi, jak pokonać lęki oraz brak motywacji. Książka zawiera wiele praktycznych porad, testów i ćwiczeń. Krzysztof Gołębiewski Nowa Proza, Warszawa 2015, s. 226, ISBN 978-83-7534-071-6

Literatura faktu Przemysław Semczuk

Wampir z Zagłębia Najsłynniejszy seryjny morderca kobiet w Polsce? A może tragiczna ofiara systemu? Albo mistyfikacja polskiego wymiaru sprawiedliwości? Zastanawia się autor, swojski reporter retro wysokiej gildii, czego dowodem także poprzednie jego książki „Czarna wołga” oraz „Maluch”. Pytania dotyczą Zdzisława Marchwickiego, bohatera najnowszego tomu Przemysława Semczuka. Przypomnijmy, że sąd skazał „Wampira z Zagłębia” na karę śmierci za 14 zabójstw kobiet. Wszystkie zabójstwa miały podłoże seksualne. „Zapytany o życie erotyczne, odpowiada, że do jego pierwszego stosunku doszło, gdy miał 16 lat, na robotach w gospodarstwie rolnym w czasie wojny. Gdy zdejmował ze strychu siano dla krów, przyszła do niego Emma, córka gospodarzy, której mąż wyjechał na front. Zdzisław nie miał doświadczenia, więc to ona przejęła inicjatywę. Później jeszcze kilka razy dochodziło między nimi do zbliżeń. Następny kontakt z kobietą – prostytutką – już po wojnie. Po trzech dniach od współżycia zachorował na rzeżączkę. Miał jeszcze kilka przygodnych znajomości z kobietami poznanymi w pracy lub koleżankami siostry Haliny. »W kwestii życia seksualnego wyjaśniam, co następuje: Nigdy nie odczuwałem i nadal nie odczuwam wzmożonego popędu płciowego. W tym względzie jestem opanowany, z natury spokojny, nigdy nie miewałem okresów nadmiernej pobudliwości płciowej« – zeznawał Marchwicki” Semczuk nie jest pierwszym piszącym, którego zainspirowało śledztwo prowadzone przez siedem lat pod kryptonimem „Anna”. Proces relacjonowały: Wanda Falkowska, Barbara Seidler i Maria Osiadacz, powieści osnute na kanwie sprawy napisali Barbara Gordon oraz Tadeusz Wielgoławski. W 1982 roku na ekrany kin wszedł film Janusza Kidawy pt. „Kryptonim Anna”. W postać seryjnego zabójcę wcielił się Mirosław Krawczyk – była to dlań rola życia – tropiącego go milicjanta odtwarzał Wirgiliusz Gryń, jego przełożonego Janusz Bylczyński, zaś milicjantkę wabiącą mordercę – Joanna Kasperska. Seksowna również w mundurze. (to-rt) Znak, Kraków 2016, s. 284, ISBN 978-83-240-4095-7

38

m a g a z y n

Rozmowa z Przemysławem Semczukiem, autorem książki „Wampir z Zagłębia”

Donos za donosem

–  Temida nie pomyliła się, wysyłając na szubienicę Zdzisława Marchwickiego? –  To złożony problem. W swojej książce przedstawiam wiele przesłanek potwierdzających taką możliwość. Ale nie jestem sędzią. Aby jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, należałoby wznowić proces. A do tego potrzebne są nowe okoliczności, bądź nowy świadek. Nic na to nie wskazuje, by mogło do tego dojść. Póki co każdy może sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. –  Jaki wpływ na działania milicji, prokuratury i sądu miał Edward Gierek? –  Moim zdaniem jego rola jest przeceniana. Już przed zamordowaniem jego bratanicy milicja skierowała do akcji ogromne siły i środki. Schwytanie wampira miało dla Gierka zupełnie inne znaczenie. Morderca kobiet wywoływał niepokój w społeczeństwie, obnażał słabość władz i milicji. I to dlatego za wszelką cenę musiał zasiąść na ławie oskarżonych. Bardzo często słyszę pytanie, czy to była sprawa polityczna. W tamtym czasie sprawą polityczną było opowiedzenie dowcipu w tramwaju. Więc trudno sobie wyobrazić, by w ten sposób nie traktowano pościgu za mordercą. Raporty milicji codziennie trafiały na biurko pierwszego sekretarza PZPR w Katowicach i na posiedzenie biura politycznego w Warszawie. –  Przy okazji operacji pod kryptonimem „Anna” wyszło na jaw, że jesteśmy narodem donosicieli… –  To nasza narodowa tradycja. Choć trzeba powiedzieć, że w okresie PRL donosicielstwo było szczególne. Nader chętnie donoszono. Motywem była zawiść. Jak mój sąsiad miał więcej niż ja, to zaczynałem się zastanawiać w jaki sposób, bo w końcu obaj mieliśmy równe szanse i możliwości. W tym wypadku pisanie donosów wynikało z chęci zysku. Ogłoszono nagrodę, milion złotych za wskazanie sprawcy morderstw. I trudno się dziwić, że ludzie zareagowali. Pisali, licząc na łut szczęścia. Że akurat ich sąsiad okaże się wampirem. Milicja została zalana tysiącami podobnych doniesień i miała problemy by je sprawdzić. To wręcz utrudniło pracę śledczych. Rozmawiał Tomasz Z. Z apert fot. archiwum autora

A ponieważ w naszym kraju rośnie liczba kominków i półek nad nimi, a także prawdziwych mężczyzn, którzy muszą okazywać swoje zalety, rąbiąc drewno i wzorowo układając porąbane szczapy w najróżniejsze rodzaje stosów (o tym też jest dużo w książce), to polscy wydawcy mogą patrzeć optymistycznie w przyszłość, bo z pewnością czekają ich kolejne wznowienia. A że z pozoru nieciekawy temat rąbania i palenia drewna może być pasjonujący, to przede wszystkim zasługa talentu autora i jego umiejętności przekonania wydawcy, który – jak czytamy w jednym z wywiadów – wcale nie był przekonany do tego pomysłu, ale okazało się jednak, że było warto, co potwierdzają również coraz liczniejsi przyszli wirtuozi siekiery i piły tarczowej. (pd)

film Maciej Replewicz

Oczko mu się odkleiło, temu misiu… Przez pryzmat komedii Barei częstokroć postrzegamy PRL. Nic bardziej błędnego. Może i PRL był najweselszym barakiem w gronie demoludów, lecz dominowały w nim jednak strach, łzy, ból, kłamstwo i absurd. Dobitnie pokazuje to życie opisywanego, mające w sobie niewiele z komedii, reżysera tępionego przez władzę ludową – chociaż bilety z jego obrazów w znacznej mierze subwencjonowały naszą kinematografię. Także tak koszmarnie zakłamane jej produkty jak np. „Znikąd donikąd” Kazimierza Kutza, bliskiego przyjaciela Barei z łódzkiej filmówki, który mianem „bareizm” definiował ekranową tandetę. Owszem, po błyskotliwym debiucie – „Mąż swojej żony” – kiksach kryminalnych: l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


Recenzje „Dotknięcie nocy”, „Kapitan Sowa na tropie”, folklorystycznym romansidle „Żona dla Australijczyka”, zdarzyły się Barei dwa niewypały („Małżeństwo z rozsądku”, „Przygoda z piosenką”), ale późniejsze tytuły zasłużenie określane są jako kultowe: „Poszukiwany, poszukiwana”, „Nie ma róży bez ognia”, „Brunet wieczorową porą”, „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”, „Miś”, „Alternatywy 4” i „Zmiennicy”. O ich nieprzemijającej popularności świadczy fakt, że nawet pokolenie urodzone w III RP operuje pochodzącymi z nich dialogami. Jak ujawnia Maciej Replewicz, rolę megadozorcy Anioła reżyser początkowo planował powierzyć Ludwikowi Pakowi, znanemu z „Misia” jako Zdzisław Dyrman. Były już nawet zdjęcia próbne, sposobem gry Pak przypominał Jana Himlisbacha. Niestety, podobnie jak najsłynniejszy kamieniarz wśród aktorów był talentem rozpuszczonym w alkoholu. I tak miał pobrać zaliczkę za zdjęcia próbne, a następnie zniknąć bez śladu na kilka dni. Główna rola w serialu wymagała odpowiedzialności i punktualności. Pak otrzymał więc mniejszą rolę – Balcerka – był obecny na początku zdjęć w pierwszej dekadzie grudnia 1981 roku. Kiedy zdjęcia wznowiono w piątym miesiącu stanu wojennego aktor znajdował się w alkoholowym ciągu, toteż zastąpił go Witold Pyrkosz. Autor zasłużył na gratulacje, redaktorka książki – Małgorzata Terlikowska – na słowa krytyki. Za liczne lapsusy, które uszły jej uwadze. (Pietrzykowski nie był mistrzem olimpijskim – s. 50, „Bombardierem z Wybrzeża” nazywano Aleksego Antkiewicza – s. 22, operator Kaczmarek nosi imię Zdzisław – s. 331, żonę Rochowicza grała Jolanta Bohdal s. 125, a domek letniskowy Mariusza Dmochowskiego użyczony wydawnictwom drugiego obiegu znajdował się w Popowie – s. 300). Tomasz Z. Z apert Fronda, Warszawa 2015, s. 480, ISBN 978-83-8079-007-0

Dla dzieci i młodzieży Wiktor Zawada

Kaktusy z Zielonej ulicy Świetne edytorsko wznowienie kultowej powieści dla starszych dzieci. Bohaterami są dwunastoletni mieszkańcy Zamościa, którzy na początku hitlerowskiej okupacji zakładają tajną organizację „Kaktusów”. Przygody Dzidka Centa, Byśka Stawskiego, Milki i Jędrka Szelestów, Jaśka Cielebąka prowadzących swoją sztubacką wojnę z Niemcami (przede wszystkim z inspektorem szkolnym, a przy okazji szantażystą i kanalią Herr Pacurkiem) spotkały się ze znakomitym przyjęciem młodych czytelników w momencie pierwszego wydania powieści (1967 r.) i skłoniły autora do kontynuacji w dwóch kolejnych tomach. „Kaktusy z Zielonej ulicy” to powieść, którą z pewnością nie tylko z łezką w oku przypomną sobie starsi czytelnicy (jak niżej podpisany). Spodoba się ona i dzisiejszym młodym ludziom. Jest to bowiem powieść o dzieciach i dla dzieci w całym tego słowa znaczeniu przygodowa, mająca wszelkie zalety popularnej literatury dziecięcej: dynamikę, humor, wyrazistość postaci, a także nadzwyczajne spiętrzenie przygód i psikusów czynionych przez bohaterów. Jednocześnie powieść porusza bardzo trudne tematy, unikając ujęcia zbyt infantylnego: prześladowania Żydów zmierzającego do Zagłady, różnorodność postaw Polaków pod okupacją: nie tylko bohaterstwo, ale i demoralizacja (często jedno z drugim mocno splecione), także strach i upokorzenie żyjących pod okupacją. Czytelnikom pozostaje więc czekać na wznowienie dwóch kolejnych tomów powieściowej trylogii Wiktora Zawady. Jarosław Górski Zysk i S-ka, Poznań 2015, 400 s. , 45 zł, ISBN 978-83-7785-755-7

Tajemnice dawnych cywilizacji Pozycja o charakterze encyklopedycznym, dotycząca czasów prehistorycznych, począwszy od Egiptu, Grecji i Rzymu. Informuje także o cywilizacjach Ameryki, barbarzyńcach i wikingach, zamkach i rycerzach, m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

krzyżowcach, saracenach i templariuszach. Ostatni rozdział przybliża czytelnikom podróżników i odkrywców, takich, jak np. Marco Polo, Kolumb, James Cook itd. Książkę tę przeznaczono dla uczniów starszych klas szkoły podstawowej i gimnazjalistów. Jest fascynująca, kolorowa, pełna szczegółowych ilustracji, znajdziemy w niej mnóstwo informacji i szczegółów o dawnych cywilizacjach, znanych postaciach, pamiętnych zdarzeniach. Ci, którzy pasjonują się podróżami, dzięki tej książce mogą przenieść się w niezwykłą podróż w czasie i w przestrzeni. Polecam! (br) tłum. Anna Gogolin, Jedność, Kielce 2015, s. 256, ISBN 978-83-7971-164-2

Wilhelm i Jakub Grimm

Czerwony Kapturek „Czerwony kapturek” z ilustracjami Joanny Concejo burzy nasze dotychczasowe schematy wizualne. Główna bohaterka o twarzy dalekiej od uroczego dziewczęcia – prowadzi wilka po nitce do kłębka, tocząc z nim grę, która wymyka się poza granice opowieści. Przekład Łukasza Musiała bazuje na wersji tekstu z 1812 roku. I jest to wariant nieuładzony, sporo w nim jeszcze grozy. Późniejsze są coraz łagodniejsze – podobno istnieje aż dwanaście wersji „Czerwonego Kapturka”. Te najwcześniejsze, czerpiące bezpośrednio z folkloru, przekazywane ustnie i rozkładane na czynniki pierwsze przez antropologów kultury, nie są z pewnością przeznaczone dla małego odbiorcy. Nie stronią od przemocy, okrucieństwa i przerażającego zakończenia. Powróćmy jednak do spisanego już z myślą o dzieciach tekstu Grimmów z 1812 roku. Wszystko jest tu dobrze nam znane. Kapturek wędruje przez las do domku babci i trafia w szpony wilka. Jest dosyć groźnie, ale historia jak zwykle kończy się dobrze. A zanim wilk pokaże pazury, między nim a Kapturkiem utworzy się jakaś więź. I właśnie ta relacja, za sprawą sugestywnego przekazu graficznego zostaje nam w głowie jeszcze długo po zamknięciu książki. Joanna Concejo zobrazowała ją przy pomocy czerwonej nici – motywu wokół którego rozgrywa się cała opowieść wizualna. Polska ilustratorka jak zwykle uwodzi. I pozostawia w czytelniku jakąś formę niedosytu, potrzeby dopowiedzenia czy rozwinięcia relacji między wilkiem a Kapturkiem. Ale już w naszej wyobraźni. Autorka mistrzowskich ilustracji po raz kolejny dowodzi, że minimalizm i oszczędność w stosowaniu środków wyrazu silniej zawłaszcza naszą wyobraźnią niż ornamentacyjny nadmiar. Dominujące szarości zostają przełamane z rzadka pojawiającą się leśną zielenią oraz czerwienią stroju Kapturka i kłębka nici. Przekład Musiała w połączeniu z rysunkami Concejo daje lekturę niepokorną i intrygującą, ze sporą dawką grozy, ale i niepozbawioną humoru. Anna Czarnowska-Ł abędzka tłum. Łukasz Musiał, Tako 2015, s. 64, 45 zł, ISBN978-83-62737-77-2

Jarosław Iwaszkiewicz

Kocia książka

„Kocia książka” odsłania nieznane dotychczas oblicze Jarosława Iwaszkiewicza. Napisana w latach trzydziestych XX wieku książka została zilustrowana przez pisarza oraz jego córki. Wydano ją domowym sposobem – w pięknie wykaligrafowanym brulionie – w jednym i niepowtarzalnym egzemplarzu. Po osiemdziesięciu latach badaczka twórczości Jarosława Iwaszkiewicza, Anna Król odnalazła go pośród innych dokumentów na strychu dawnego domu pisarza w Stawisku. I postanowiła pokazać światu. „Kocia książka” to urokliwa opowieść o Bukasi – kotce o „zwyczajnym wyglądzie i niezwykłym charakterze”. Zamieszkała z rodziną Iwaszkiewiczów w Danii, zaraz po objęciu przez pisarza polskiej placówki poselskiej w Kopenhadze. Bukasia szybko stała się ulubienicą nie tylko ośmioletniej Marysi i czteroletniej Tereski, lecz także samego 2 / 2 0 1 6

39


Recenzje

Wilk&Król, Kopenhaga 1930 – Warszawa 2015, s. 100, 59 zł, ISBN 978-83-935837-8-2

Izabela Skorupka

Marcelina i Pamięć Przodków Skłamałabym mówiąc, że przygoda Marceliny, opisana w książce przez Izabelę Skorupkę, mnie nie wciągnęła… Wciągnęła i to skutecznie. A ponieważ tym razem byłam słuchaczem a nie czytaczem, miałam okazję przyjrzeć się jakie wrażenie robi tekst na czytającej mi na głos wnuczce Emilce. Wypieki na twarzy, żywa mimika i pospieszne czytanie tak jakby chciała już przejść do kolejnego rozdziału. Słuchając o przygodach Marceliny, rozglądałam się po pokoju i wzrok zatrzymywałam na koszyku, w którym leżą kamyki z całego świata, przywożone mi przez znajomych. Czy na przykład wśród nich może być magiczny kamień, który gdy podrzucę go kilka razy przeniesie mnie w inny wymiar? Bo w tej książce kamień odgrywa bardzo ważną rolę. Na pewno trochę magiczną, ale przecież ezoteryka w odpowiedniej dawce zawsze towarzyszyła ludziom z wyobraźnią. Zapraszam do rodzinnej lektury. (mb) Axis Mundi, Warszawa 2016, s. 362, ISBN 1978-83-64980-11-4

Heidi Hess Saxton

Moja wielka księga historii biblijnych Książka przeznaczona dla całej rodziny, przedstawia niemalże dwieście historii z Pisma Świętego, klasycznie zilustrowanych przez Natalie Carabetta. Szczególnie może zainteresować dzieci przygotowujące się do Pierwszej Komunii, ale nie tylko. Myślę, że również dzieci starsze z przyjemnością po nią sięgną, ponieważ oprócz historii biblijnych znaleźć tu można odniesienia do czytań liturgicznych i Katechizmu Kościoła Katolickiego, komentarze, modlitwy, cytaty z wypowiedzi świętych, ciekawostki geograficzne, przyrodnicze i historyczne, rozwijające i wesołe zadania do wykonania w rodzinie oraz adresowany do dzieci list błogosławionej matki Teresy z Kalkuty, wyjaśniający, że miłość zaczyna się w rodzinie, od kochania mamy i taty, braci i sióstr, przyjaciół z sąsiedztwa i tych ze szkoły. Warto zapoznać się z tą książką i smakować ją po kawałku… (br) tłum. Zuzanna Ferenc-Warchałowska, Jedność, Kielce 2015, s. 432, ISBN 978-83-7660-674-3

Ewa Skarżyńska

Sen świętego Antoniego Ciekawa i zabawna książka dla dzieci w wieku przedszkolnym. Święty Antoni przedstawiony jest w niej jako pomagający sprostać problemom najmłodszych. Jakie to są problemy? Bardzo ważne, bo zgubienie zabawek, niezbędnych do kreatywnej pracy może spowodować zły humor i smętną minę. Tymczasem święty od znalezienia zagubionych rzeczy gdzieś się sam zagubił. Dzieci szukają go, prosząc przy tej oka40

m a g a z y n

Rozmowa z Izabelą Skorupką, autorką książki „Marcelina i Pamięć Przodków”

Rytm i melodia

–  Jesteś wszechstronnie utalentowana: malujesz, grasz na gitarze, tworzysz z dziećmi teatr a teraz startujesz jako autorka powieści dla młodszej młodzieży. Czy od dawna myślałaś o napisaniu książki? – Od dawna myślałam, ale wydawało mi się to ogromnym wyzwaniem, przede wszystkim przerażało mnie spięcie historii; tworzenie początku, sensownego rozwinięcia i kontynuowanie opowieści, tak żeby ona miała przyczynowość i skutkowość, a do tego jeszcze wciągała. Wydawało mi się to absolutnie nie do przeskoczenia. „Marcelina” została napisana przez przypadek i może dzięki temu powstała. Najpierw to miało być słuchowisko, tak trochę dla zabawy zaczęliśmy wymyślać z rodziną bohaterkę, i jak już ta bohaterka się pojawiła, i zaczęłam pisać, to zauważyłam, że przydarzają jej się różne rzeczy. Ona zaczęła żyć własnym życiem. Mam takie wrażenie, że historia Marceliny tkwiła gdzieś na zewnątrz, a ja ją po prostu zebrałam. – A dla jakiego czytelnika jest „Marcelina”? – Nie zastanawiałam się dla kogo piszę, pisałam pewnie trochę dla siebie, w tym sensie, że jeżeliby mi nie sprawiało to przyjemności, to zapewne nie zrobiłabym tego. Pisanie okazało się wielką radością, a nie trudem. Czytelnik zaczął się klarować w trakcie powstawania tekstu, wtedy towarzyszyły mi trzy osóoby, moi przyjaciele, czytający na bieżąco to, co pisałam. Historia Marceliny bardzo ich wciągała i dzięki temu miałam ochotę i siłę pisać dalej, bo czułam że jest odbiorca. Niektórzy z moich znajomych twierdzili, że to nie jest w ogóle książka dla dzieci, raczej dla dorosłych, którzy mają w sobie dziecko. Dorośli, którzy czytali, bawili się na tyle fajnie, że rzeczywiście można przypuszczać, a raczej mam nadzieję, że jest to książka wielopokoleniowa. Dla dzieci, ale także dla tych dzieci, które w sobie pielęgnujemy. Może trochę napisałam ją dla dziewczynki, którą kiedyś byłam. – Ładnie opowiadasz o swoich bohaterach, jak o kimś bardzo bliskim. Dodam jeszcze, że książka jest spójna i rytmiczna. Jeśli rytm złapiesz na początku, to nie chcesz przerwać czytania, dążysz do zakończenia, także świetnie się jej słucha. W moim domu nadal czytamy sobie tę książkę na głos. – Dziękuję, to miłe! Ja żyję w świecie muzyki i muzyków, i dla mnie rytm jest bardzo ważny. Pisałam rozdziałami i po przeczytaniu każdego z nich czułam co należy poprawić, żeby melodia była zachowana. Styl pisania jest dla mnie bardzo ważny. Nie lubię w literaturze zbyt prostych zdań, chociaż też bałam się, że niektóre zdania mogą być za trudne. Ale chyba jest dobrze. To jest dla mnie wielki komplement, cieszę się, że tak to odebrałaś. – Ostatnie słowa w książce są zapowiedzią kolejnej części. Domyślam się, że już wstajesz rankiem i piszesz… – Zaczęło się. Chociaż nie z takim rozpędem, bo książka dopiero uwolniła się od wydawnictwa i ode mnie, stała się częścią większej społeczności. Z żalem ją kończyłam, miałam wrażenie, że tracę przyjaciół, myślałam jak to – już koniec? Już nie będę rano pisać? Jestem sentymentalna i związałam się z bohaterami. Zawsze lubiłam serie i dlatego myślę, że Marcelina będzie miała dalsze przygody. Rozmawiała Małgorzata Janina Berwid fot. archiwum autorki

Iwaszkiewicza. W „Kociej książce” pisarz daje się poznać jako zaangażowany ojciec, który z wielkim poczuciem humoru uczestniczy w literackiej zabawie. Obok wymyślonych przez Iwaszkiewiczów wierszyków i rodzinnych przysłów, w tym tego najsłynniejszego: „Co to kotu, co to kotu, co to z kotem jest kłopotu”, pojawiają się także anegdoty z codziennych, przedwojennych gazet oraz cytaty z listów pisarza do swoich pociech. Iwaszkiewicz relacjonował w nich przebywającym z dala od swej pupilki dziewczynkom poczynania Bukasi, a listy podpisywał w imieniu kotki „Bukasia Iwaszkiewiczówna”. Opublikowane nakładem Oficyny Wilk & Król pierwsze drukowane wydanie wpisuje się w edytorską koncepcję Iwaszkiewiczów. Zawiera fragmenty rękopisu autora oraz oryginalnych rysunków Marysi i Tereski. Ich dopełnieniem są nowe, wykonane flamastrem i utrzymane w tym samym klimacie, współczesne ilustracje Alicji Rosé. Poza oczywistymi walorami zabawnej, pięknie zilustrowanej opowieści dla młodego odbiorcy, „Kocia książka” to prawdziwy rarytas także dla dorosłego czytelnika. Cacko edytorskie i niespodzianka literacka – w jednym. Anna Czarnowska-Ł abędzka

zji o wsparcie innych świętych: Dominika, Macieja, Patryka, Jana Pawła czy Faustynę. W końcu św. Antoni się znalazł. Jak to z nim było, przeczytacie z kart tej dowcipnej książki, pięknie i z humorem zilustrowanej dzięki talentowi Moniki Kruszewskiej. (br) Wydawnictwo Księży Marianów MIC, Warszawa 2015, s. 30, ISBN 978-83-7502-539-2

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

2 / 2 0 1 6


W Y DAW N I C T WO S O N I A D R AGA

POLECA NOWOŚCI MARCA

Śmierć, która stała się medialnym tematem sezonu. Frapujący kryminał i świetna powieść psychologiczna w jednym. Autorka uhonorowana prestiżową nagrodą Premio Clarín de Novela.

Historia trzech kobiet, które dzieli 200 lat, ale łączy jeden przedmiot – porcelanowy dzbanek do czekolady. Smakowita lektura z malowniczą Barceloną w tle!

Długo oczekiwana powieść autora bestsellerowego Zanim zasnę! Wciągający thriller o tym, jak przypadkowo zawarta znajomość może zrujnować życie.

Znakomite ukoronowanie sagi o znachorce! Poparta rzetelnymi badaniami historyczno-przygodowa opowieść o Niemczech końca XII wieku.

Makabryczne morderstwo, które przenosi w czasie do ogarniętej wojną Toskanii. Mistrzowsko skonstruowana powieść historyczno-kryminalna!

Wyjątkowa opowieść o trzech pokoleniach żydowskiej rodziny osadzona w dwudziestowiecznym Stambule, który wtedy był baśnią…

Czy mrożący krew w żyłach apel przyczepiony do psiej obroży zbudzi rodzinny koszmar sprzed lat? Inspektor Jack Caffery powraca w kolejnym pełnym napięcia thrillerze.

Ostatni tom „Trylogii grobiańskiej” z krakowskim komisarzem Andrzejem Krzyckim. Dobitny dowód na to, że świetne kryminały powstają nie tylko w Skandynawii.

Kolejna fascynująca opowieść mistrza literatury faktu i autora bestsellerów „The New York Times”. Owiana tajemnicą historia zatopienia statku pasażerskiego „Lusitania”.

www.soniadraga.pl

www.fb.com/WydawnictwoSoniaDraga

tel. 32 782 64 77


Nr 2/2016 (233) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464

m a g a z y n

l i t e r a c k i

PREMIER A

k s i ฤ ลผ k i

&$ย $ 35$:'$ 2bยฅ:,(&,( ),1$16ย :

f , a y k ล t h y c P i fikcja 1RZD IHQRPHQDOQD SRZLHฤ ร autorki ลฎ6SUDZLHGOLZRฤ FL RZLHFลญ

:VWร S 0DFLHM 3DZOLFNL

cena detal. ]รฏ

%LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO ZZZ ELDO\NUXN SO

02

192 str., [ FP ]GMร ร twarda oprawa, lakierowana obwoluta ISBN: 978-83-7553-198-5

9 771234 020164

ZbMDN NUXFK\P ฤ ZLHFLH ฤ \MHP\ MDN QLHZLHOX OXG]L WU]\PD FDรฏ\ WHQ ฤ ZLDW ZbJDUฤ FL MDNLFK QLHZ\REUDฤ DOQ\FK VSHNXODFML GRSXV]F]DMร VLร ZLHONLH PLร G]\QDURGRZH EDQNL 2GZDฤ QD WR NVLร ฤ ND RWZLHUDMร FD RF]\ LbEXG]ร FD ZLHONL QLHSRNรถM 1D V]F]ร ฤ FLH $XWRU GRVWU]HJD WHฤ V]DQVร Z\UZDQLD VLร ]bPDFHN EDQNRZHM Rฤ PLRUQLF\

2 / 2016

LH]รฏRPQ\ ZRMRZQLN RbSROVNL 6NDUE 1DURGRZ\ RbG\QDPLF]Q\ UR]ZรถM JRVSRGDUF]\ 3ROVNL RbXF]FLZH LbSU]HMU]\VWH ]DVDG\ IXQNFMRQRZDQLD EDQNรถZ Db]DUD]HP Z\ELWQ\ SXEOLF\VWD HNRQRPLF]Q\ ฤผ -DQXV] 6]HZF]DN ฤผ QDSLVDรฏ NVLร ฤ Nร NWรถUD ZVWU]ร ฤ QLH ZLHORPD &]\WHOQLNDPL 1LH ]GDMHP\ VRELH ERZLHP VSUDZ\

ISSN 1234-0200

N

Tekst: Janusz Szewczak


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.