MLK 06 2016

Page 1

k s i ą ż k i l i t e r a c k i

Nr 6/2016 (237) Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464

m a g a z y n

FUNDAMENT POLSKIEGO NARODU

Cz y grozi n am zespół defic ytu natur y? )RWRJUDğH $GDP %XMDN 7HNVW NV SURI :DOGHPDU &KURVWRZVNL VWU [ FP SDSLHU PDWRZ\ J WZDUGD RSUDZD ODNLHURZDQD REZROXWD ,6%1

Cena detal. ]ï z VAT

%LDï\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNöZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO ZZZ ELDO\NUXN SO

9 771234 020164

'LV^XY [ +RMIƝRMI 4S^RERMY '^ƗWXSGLS[MI M /VEOS[MI ^ YH^MEđIQ TVI^]HIRXE 64 V^ƓHY SVE^ )TMWOSTEXY 4SPWOM %YXSVIQ [W^]WXOMGL JSXSKVE½M NIWX %HEQ &YNEO 2EXSQMEWX TV^IFMIK YVSG^]WXSƛGM QMPIRMNR]GL WTV^IH Tzđ[MIG^E M VSPƗ NEOƓ SHIKVEđ [ RMGL TV]QEW ;]W^]ƙWOM STMWYNI [ W[SMQ XIOƛGMI []FMXR] FMFPMWXE OW TVSJ ;EPHIQEV 'LVSWXS[WOM 4MƗORMI []HERE OWMƓƟOE đƓG^] TV^IW^đSƛƕ ^ XIVEƝRMINW^SƛGMƓ M TSOE^YNI NEO [EƟRI F]đS M NIWX HPE 4SPEOz[ TV^][MƓ^ERMI HS [MEV] XVEH]GNM M 3NG^]^R]

6 / 2 0I 1S6S N 1 2 3 4 - 0 2 0 0

N

ENRS[W^] EPFYQ &MEđIKS /VYOE TSƛ[MƗGSR] SFGLSHSQ NYFMPIYW^Y 'LV^XY 4SPWOM ¯ X]Q ^ V M X]Q XIKSVSG^R]Q ^ O[MIXRME V 2E G^EVRS FMEđ]GL ^HNƗGMEGL EVGLM[EPR]GL ^SFEG^]ƕ QSƟRE QMPIRMNRI YVSG^]WXSƛGM [ '^ƗWXSGLS[MI /VEOS[MI 0YFEG^S[MI ;VSGđE[MY 3TSPY M 4MIOEVEGL ƚPƓWOMGL -GL YG^IWXRMOEQM F]PM H[EN [MIPG] OETđERM TSPWOMIKS /SƛGMSđE OEVH 7XIJER ;]W^]ƙWOM M EFT /EVSP ;SNX]đE > OSPIM RE ^HNƗGMEGL [WTzđG^IWR]GL YXV[EPSRS RMIHE[RI YVSG^]WXSƛGM PIGME

06

/WMƓƟOE ^E[MIVE []WXƓTMIRMI TVI^]HIRXE %RHV^INE (YH] []KđS-W^SRI RE TSWMIH^IRMY >KVSQEH^I-RME 2EVSHS[IKS [ 4S^RERMY

Mądre książki dla mądrych rodziców, dobre serie dla dzieci

www.mamania.pl


6 MILIONĂ“W SPRZEDANYCH EGZEMPLARZY 1$ &$Â’<0 ÂĽ:,(&,(

(.5$1,=$&-$ 32:,(ÂĽ&, = (0,/,k &/$5.( ,b6$0(0 &/$)/,1(0 :b.,1$&+

&R URELV] MHÄ‚OLbFKFHV] XV]F]ÚĂOLZLĂŠ RVREĂš NWĂśUĂˆ NRFKDV] DOHbZLHV] Ä?H WR ]ĂŻDPLH WZRMHbVHUFH"

W Y DAW N I C T WO S O N I A D R AGA

POLECA NOWOĹšCI LIPCA

Wyrafinowana opowieść w stylu noir! Zdominowana przez korupcję i przemoc Barcelona połowy XX wieku. Czy odkrycia lingwistki zniszczą nieskazitelny wizerunek miasta?

Inspektor Banks powraca, by rozwiązać zagadkę śmierci córki bogatego przedsiębiorcy. Znakomity kryminał tegorocznego honorowego laureata Nagrody Wielkiego Kalibru!

Przyprawiający o dreszcze thriller mistrzyni gatunku. Czy Jackowi Caffery’emu wystarczy sił, by rozwiązać najbardziej beznadziejny przypadek w karierze?

Inteligentny i zręcznie napisany thriller polityczny osadzony w Berlinie i sięgający korzeniami do czasu zimnej wojny. Debiut roku według Szwedzkiej Akademii Kryminału!

Kolejna znakomita powieść mistrza powieści szpiegowskiej! Fascynujący obraz kontynentu, który wkracza w koszmar, oraz jego bohaterów walczących z ciemnością.

Międzynarodowa intryga, wartka akcja i śmiałe spekulacje. Ekscytująca i prowokacyjna. Miłośnicy political fiction będą zachwyceni.

Czy da się uratować małşeństwo, gdy pod wpływem impulsu zrobiło się juş krok ku przepaści? Przykuwająca uwagę i niezwykle emocjonalna opowieść ku przestrodze.

Okraszona humorem i pełna realistycznie nakreślonych postaci opowieść o walce z uzaleşnieniem. Najbardziej przejmująca i pokrzepiająca ksiąşka Jennifer Weiner!

Przezabawna czarna komedia kryminalna. Kontynuacja Seniorów w natarciu! Emerycka Szajka powraca ze zdwojoną siłą! Dostępny w wersji audio w znakomitej interpretacji Artura Barcisia.

=DEDZQD ]DVNDNXMĂˆFD LbUR]G]LHUDMĂˆFD VHUFH 3RZLHÄ‚ĂŠ NWĂśUD SRND]XMH FXGRZQĂˆ ]ĂŻRÄ?RQRÄ‚ĂŠ PLĂŻRÄ‚FL „PEOPLEâ€?

www.soniadraga.pl

www.fb.com/WydawnictwoSoniaDraga

tel. 32 782 64 77


SHANTARA M SRZUöFLï 1D V]F]ÚĂFLH 3URV]Ú GR PQLH QLH G]ZRQLÊ SU]H] NLOND GQL D ]ZïDV]F]D Z QRF\ M ARCIN MELLER


spis treści

W numerze numer 6 (237) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Małgorzata Janina Berwid,  Anna Czarnowska-Łabędzka, Janusz Drzewucki,  Tomasz Gardziński, Jarosław Górski, Joanna Habiera,  Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski,  Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz,  Krzysztof Masłoń, Wanda Morawiecka,  Małgorzata Orlikowska, Urszula Pawlik, Bożena Rytel,  Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Ewa Zając Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416 tel.:(22) 828 36 31 Internet: www.rynek-ksiazki.pl e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki Wersja elektroniczna dostępna jest w e-sklepach:  Virtualo.pl, Publio.pl i Koobe.pl Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Łukasz Gołębiewski

Wszystkie spory sienkiewicza Na 2016 rok przypada 100. rocznica śmierci oraz 170 rocznica urodzin pierwszego z czwórki rodzimych noblistów w dziedzinie literatury. Z tej okazji Parlament Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił rok 2016 Rokiem Henryka Sienkiewicza. Henryk Sienkiewicz to postać problematyczna, co nie znaczy, że nieciekawa. W kraju gdzie literackie dyskusje to rzadkość, na temat twórczości pisarza urodzonego w Woli Okrzejskiej na Podlasiu niezmiennie toczą się długie i zażarte kłótnie. Jedni widzą w Sienkiewiczu ojca narodu, który pociesza Polaków w najtrudniejszych momentach, inni raczej literackiego szkodnika, który już od lat wychowuje młodzież w duchu ignorancji i zadufania – pisze Tomasz Gardziński 13-17

Uczciwie szukać prawdy Człowiek uzależniony od anoreksji, alkoholu albo od leków zrobi wszystko, żeby nie przyznać się do uzależnienia. Gdybym więc napisała książkę skierowaną do młodej dziewczyny chorej na anoreksję, ona spojrzałaby tylko na okładkę, a nawet gdyby ją przeczytała, to nosi w sobie tak silny mechanizm zaprzeczania, że połowy z tego nie dopuściłaby do swojej świadomości, a o drugiej połowie powiedziałaby, że to jej nie dotyczy, bo jej przypadek jest inny. Dlatego nie napisałam książki skierowanej wprost do osoby chorej na anoreksję. Jeżeli ona sięgnie po tę książkę i będzie już w takim punkcie swojego życia, że sama chce znaleźć odpowiedzi, to je znajdzie. Ale ważniejsze jest to, co mogą zrobić ludzie, którzy są blisko. Jeśli chcesz pomóc, musisz najpierw zrozumieć, na czym w ogóle polega mechanizm uzależnienia – opowiada Beata Pawlikowska o swojej książce „Narkotyki, anoreksja i inne sekrety” w rozmowie z Ewą Tenderendą-Ożóg 18-19

książki miesiąca „Harda” Elżbiety Cherezińskiej oraz „Atlas historyczny Soboru Watykańskiego II” 24 „Żywot człowieka zmałpionego” Henryka Jerzego Chmielewskiego oraz „Narkotyki, anoreksja i inne sekrety” Beaty Pawlikowskiej 25

Prenumerata: 1)   R edakcja: tel. (22) 828 36 31, www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma 2)   G armond Press Kraków: www.garmond.com.pl 3)   Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4)   P renumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji  papierowej i na e-wydania można składać  bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne  pytania prosimy kierować na adres e-mail:  prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się  z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959  – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt  połączenia wg taryfy operatora.

2

Proponujemy także Wydarzenia 4-7 • Bestsellery z komentarzem Krzysztofa Masłonia 8-10 • Książka zaczyna się od okładki – książki dla dzieci poleca Anna Czarnowska-Łabędzka 20 • Co czytają inni – felieton Grzegorza Sowuli 21 • Między wierszami – felieton Tomasza Zaperta 22 • Namolny książkowiec – felieton Tadeusza Lewandowskiego 23 • Obrona Münchhausena – felieton Marka Ławrynowicza 28 • Recenzje 26-36 m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


NAJNOWSZA KSIĄŻKA AUTORA BESTSELLERA

„JÓZEF PIŁSUDSKI. MARZYCIEL I STRATEG”

WSPANIAŁA MONOGRAFIA!

Nowatorskie i współczesne spojrzenie na sylwetkę Adama Mickiewicza. Opowieść o najgłębiej skrywanych tajemnicach twórczości, miłości i śmierci polskiego poety! www.zysk.com.pl


Wydarzenia „lato z książką”

Rozmowa z adamem zyskiem, organizatorem „lata z książką”

P

Prestiżowa nagroda

K

ampania  Ocal  Książki  (#ocalksiazki)  została uhonorowana Gold Sabre Award za najlepszą kampanię w regionie Baltic. Jej realizatorem na zlecenie Polskiej Izby Książki jest agencja  Hill+Knowlton Strategies. Ocal Książki to kampania  poparcia  dla  przygotowywanej  ustawy  o  książce.  Została  zainicjowana  23  kwietnia  2015 roku w Światowy Dzień Książki. (pw)

Dobre strony 2016

W

dniach  3-5  czerwca  odbyły  się  we  Wrocławiu  7.  Targi  Książki  dla  Dzieci  i  Młodzieży  Dobre  Strony,  które  jak  co  roku  przyciągnęły  liczną  grupę  młodych  czytelników i ich rodziców − podobnie jak rok wcześniej  odwiedziło  je  kilkanaście  tysięcy  osób.  Podczas targów swoją ofertę zaprezentowało  50 najlepszych wydawnictw literatury dziecięcej i młodzieżowej z całej Polski. Zwycięzcą  konkursu  o  Nagrodę  Dobre  Strony 2016 została książka „Kern. Wier sze dla  dzieci”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Wytwórnia. Fundatorem Nagrody Dobre  Strony w wysokości 30 tys. zł jest Prezydent  Wrocławia. (pw) fot. Andrzej Solnica

4

WakaCje z aUtoRami – Jak był cel Wydawnictwa Zysk i S-ka, gdy po raz pierwszy podejmowaliście się państwo organizacji „Lato z książką”? –  Pierwsza edycja była próbą zaktywizowania  wczasowiczów  wypoczywających  w  Łebie.  Podczas  pierwszej  edycji  impreza  była  organizowana  tylko w Łebie i tylko przez dwa dni. Z czasem zaczęła się powiększać i od poprzedniego roku imprezę organizuje agencja marketingowa ZyskMedia,  która została przeze mnie stworzona w celu rozwijania między innymi takich projektów. – Jak zareagowali autorzy, a jak publiczność? –  Z punktu widzenia organizatora zawsze ciężko jest to oceniać. Mogę powiedzieć, że  w zdecydowanej większości pozytywnie, czego dowodem jest to, że w tym roku organizujemy już piątą edycję i autorzy chętnie potwierdzają swój udział, a my cieszymy się frekwencją  na spotkaniach. Mamy grupę osób, które potrafią planować swoje wakacje pod naszą imprezę, a to moim zdaniem najbardziej pokazuje jak ją odbiera publiczność. – Ilu do tej pory autorów brało udział w kolejnych edycjach „Lata”? Ile było spotkań, w ilu miastach? –  Tak jak wspominałem, podczas pierwszej edycji organizowaliśmy imprezę tylko w Łebie, podobnie było w 2013 roku. Podczas trzeciej edycji doszły Mikołajki oraz Szczyrk. Rok  temu ze względów organizacyjnych musieliśmy wrócić do formuły jednego wydarzenia w Łebie. W tym roku wracamy do koncepcji z 2014 roku i oprócz Łeby, Mikołajek oraz Szczyrku  organizujemy wydarzenie także w Ustroniu. Zorganizowaliśmy ponad 100 spotkań autorskich  podczas czterech edycji. W tym roku mamy zaplanowanych około 50 spotkań autorskich oraz  ponad 90 godzin warsztatów dla najmłodszych. – Co w tym roku będzie nowe w porównaniu z poprzednimi edycjami? –  Przede wszystkim chcemy udoskonalać formułę z poprzednich lat, czyli głównie stawiamy na spotkania autorskie oraz warsztaty dla dzieci. Warsztaty dla najmłodszych są dla nas  bardzo ważne i chcemy je ciągle rozwijać. Planujemy też nowy element – strefa nowoczesnych form czytelnictwa, takich jak audiobooki oraz e-booki, jesteśmy w trakcie rozmów na  ten temat, mam nadzieję, że to się uda. Oczywiście dla nas ważne jest zwiększanie oferty  książek dostępnych podczas wydarzenia, w tym roku na pewno taka oferta zostanie przez  nas zdecydowanie zwiększona. Rozmawiał piotR dobRołęcki fot. Piotr Dobrołęcki

o czterech udanych edycjach „Lata z książką”  poznańskie  wydawnictwo  Zysk  i  S-ka  postanowiło  kontynuować  organizację  tego  wydarzenia.  Tym  razem  „Lato  z  książką”  odbędzie się aż w czterech miastach: Łebie (8-10  lipca),  Szczyrku  (22-24  lipca),  Ustroniu  (29-31  lipca)  i  Mikołajkach  (6-8  sierpnia).  W  każdym  z  wymienionych  miast  spotkania  trwać  będą  przez  trzy  dni,  od  piątku do niedzieli, podczas  których wszyscy odwiedzający  będą  uczestniczyć w rozrywce na najwyższym  poziomie.  Organizatorzy,  tworząc  na zróżnicowany i bogaty program, do udziału  w tym wydarzeniu zapraszają wyjątkowych gości  oraz  przygotowują  warsztaty  literacko-plastyczne  dla  najmłodszych  uczestników.  Jak  zapowiadają, w strefie dziecięcej nigdy nie brakuje  atrakcji, a i dorosłych czeka kilka niespodzianek. „Lato  z  książką”  organizatorzy  kierują  do  wszystkich, niezależnie od wieku, bo przecież  książka jest idealną formą rozrywki dla każdego z nas. Program dostępny jest na stronie na www. latozksiazka.pl

azymut wyłącznym dystrybutorem CUP

cie  sejmowej  uchwały  ustanawiającej  Rok  Conrada. (pw)

O

koniec „naszego elementarza”

SDW Azymut, należący do Grupy PWN,  oraz Wydawnictwo Szkolne PWN zostały partnerami renomowanego brytyjskiego wydawcy materiałów do nauki języka angielskiego  Cambridge University Press ELT. (pw)

Rok Conrada

D

ecyzją Sejmowej Komisji Kultury i Środków  Przekazu  ustanowiono  rok  2017  Rokiem Josepha Conrada-Korzeniowskiego.  Wówczas  minie  bowiem  160-lecie  urodzin  pisarza.  „Podejmowanie  tematów  ważnych  dla  starego  kontynentu  czyni  go  pisarzem  uniwersalnym,  który  (…)  nakreślił  wizję  »Europy  bez  granic«,  stanowiącą  podstawę  trwałego  pokoju  między  narodami  Europy.  (…) Wpływ twórczości Josepha Conrada na  współczesną  literaturę  ma  wymiar  ponadczasowy, a jego dzieła (…) na zawsze weszły  do kanonu lektur. Powstający pod wpływem  literatury polskich romantyków dorobek pisarski Josepha Conrada, zawiera uniwersalne wartości etyczne” − napisano w projekm a g a z y n

l i t e r a c k i

M

inister  edukacji  Anna  Zalewska  ogłosiła,  że  opracowany  przez  MEN  w  2014  roku  darmowy  podręcznik  „Nasz  Elementarz”  zostanie  zlikwidowany.  Ponadto  Ministerstwo  nie  będzie  już  wydawać  i  dostarczać  do  szkół  podręczników.  Ten  model  zostanie  zastąpiony dotacją na podręczniki, które dostarczą profesjonalni  wydawcy  edukacyjni.  W  trybie  konkursowym  MEN  wybierze  trzy  podręczniki  dostępne  na  rynku – z tej puli szkoły będą wybierały publikacje  dla  swoich  uczniów.  Rządowy  elementarz będzie znikał sukcesywnie, wraz  z wygasaniem jego poszczególnych edycji oraz  umów, m.in. z autorami oraz na druk. (pw) k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


1RZRĂFL

POLECAMY NA LATO!

.VLÇľNL GRVWÛSQH ZH ZV]\VWNLFK GRU\FK NVLÛJDUQLDFK RUD] QD www.hitsalonik.pl =QDMGļ QDV QD )DFHERRNX www.facebook.com/edipresseksiazki


Wydarzenia   Wynagrodzenia za użyczanie biblioteczne

Infrastruktura bibliotek 2016-2020

I

nstytut Książki poinformował o rozstrzygnięciu I naboru wniosków w ramach Programu Wieloletniego „Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa” Priorytet 2 „Infrastruktura bibliotek 2016-2020”. W ramach naboru wpłynęło 255 wniosków poprawnych formalnie na łączną kwotę 260.582.586,00 mln zł (budżet priorytetu w latach 2016-2020 wynosi 150 mln zł). Do dofinansowania zakwalifikowanych zostało 89 wniosków w kwotach wnioskowanych przez wnioskodawców na zadania rozpoczynające się wypłatami dofinansowania w 2016 i 2017 roku na łączną kwotę 60 341 517 zł, co stanowi ok. 40 proc. budżetu priorytetu na lata 2016-2020. (pw)

WSiP na przyszłość

W

J 6

Nagrody akub Szamałek został tegorocznym laureatem Nagrody Wielkiego Kalibru. Pisarza na-

–  Opowiada pani piękne historie prostym, przystępnym językiem. O małym chłopcu i jego przyjaźni ze starą kobietą, o osiołku Klaudiuszu i jego zranionej przez życie właścicielce, o komunie dojrzałych ludzi, którzy potrzebują siebie nawzajem, żeby jeszcze raz uwierzyć w sens życia. Pani powieści podnoszą na duchu, poprawiają nastrój i przywracają czytelnikom wiarę w ludzi… –  Moi bohaterowie są ludźmi wytrwałymi, nie poddają się, zawsze szukają wyjścia z trudnej sytuacji, kiedy coś nie idzie po ich myśli. Czerpię natchnienie z własnego życia, bo myślę o sobie właśnie jako o osobie wytrwałej i upartej. Taką postawę przelewam na papier w nadziei, że będzie inspirująca dla moich czytelników. A jednocześnie staram się przypomnieć, że wszyscy potrzebujemy siebie nawzajem. –  Gdzie można spotkać mądrego i przebiegłego osiołka Klaudiusza? Chciałabym go poznać. –  Niestety, wymyśliłam go, podobnie jak inne postaci, zarówno ludzkie, jak zwierzęce. –  Jedną z bohaterek „I jeszcze Paulette” jest Polka, w „Małym człowieku Tomie” – Czeszka. Czy łączy panią coś z tą częścią Europy? –  Moja mama pochodzi z Czech. Śpiewała mi piosenkę, która zamieściłam w powieści. A moja babcia ze strony ojca była polskiego pochodzenia. Zatem w moich żyłach płynie trochę polskiej krwi. –  Uchyli pani rąbka tajemnicy i zdradzi czytelnikom, o czym będzie następna powieść? –  Z wiekiem rośnie we mnie potrzeba pewnego radykalizmu, aby odważniej dotknąć tematu starości, śmierci, odchodzenia. A także dzielenia się, odpowiedzialności i solidarności, bo uważam, że są to bardzo ważne tematy i w tej kwestii nie mamy czasu do stracenia. Przy czym podkreślam, że moje powieści nie mają wydźwięku dydaktycznego, nikogo nie pouczam i nie upominam. –  Zdradzi nam pani, kto jest ojcem Paulette? –  Ale ja tego nie wiem. Spotykamy bohaterów w pewnym momencie ich życia, towarzyszmy im tylko w tym wycinku. Reszta zależy od wyobraźni czytelników. Rozmawiała Joanna Habiera

fot. Max Pflegel_wyd_EMG

grodzono za jego trzecią powieść kryminalną zatytułowaną „Czytanie z kości” (Muza). Nagroda Czytelników Wielkiego Kalibru, ufundowana przez stację CBS Reality, trafiła do Remigiusza Mroza za powieść „Kasacja” (Czwarta Strona). Laureatem Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za Reportaż Literacki został Piotr Paweł Reszka, którego uhonorowano za książkę „Diabeł i tabliczka czekolady” (Agora). Książka „Sto nóg stonogi Fruzi” Agnieszki Horubały (Dwie Siostry) została wybrana Najlepszą Książką dla Dzieci 2015. Nagroda przyznawana jest podczas wrocławskiej odsłony Festiwalu Literatury dla Dzieci. Zwycięska autorka m a g a z y n

l i t e r a c k i

otrzymała statuetkę oraz nagrodę finansową w wysokości 10 tys. zł ufundowaną przez Europejską Stolicę Kultury Wrocław 2016. Rozstrzygnięto I etap Konkursu „Piórko 2016. Nagroda Biedronki – za książkę dla dzieci” organizowanego z inicjatywy firmy Jeronimo Martins Polska S.A., właściciela sieci sklepów Biedronka. Jego laureatką w kategorii „tekst” została Monika Radzikowska. Rozpoczął się już również II etap konkursu, który obejmuje zgłoszenia prac w kategorii „ilustracje”. Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego okazały się zwycięzcą konkursu na najlepszą książkę akademicką i naukową „Academia” – za publikację „Wspólnota rzeczy: Sztuka niderlandzka i północnoeuropejska fot. Piotr Krybus

ydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne zakończyły kolejny etap transformacji z wydawcy podręczników tradycyjnych w dostawcę nowoczesnych produktów, serwisów i usług edukacyjnych. Jednym z elementów finalizujących ten proces było wprowadzenie nowej struktury firmy, zbudowanej z dwóch pionów biznesowych – Pionu Rynku Szkolnego oraz Pionu Rynku Otwartego. W Pionie Rynku Otwartego znajdą się wszelkie projekty związane z dalszym rozwojem przejętej przez WSiP sieci szkół Profi-Lingua, nauczaniem języków obcych, zarządzaniem ofertą produktów i usług do samokształcenia uczniów (repetytoria przedegzaminacyjne, platforma ZDASZ.TO), a także w zakresie szkolnictwa zawodowego i ustawicznego. Natomiast w Pionie Rynku Szkolnego pozostanie pełna obsługa obszaru dotacyjnego (podręczniki, materiały ćwiczeniowe tradycyjne i elektroniczne), w tym także materiały i usługi dla nauczycieli (w serwisie Uczę.pl). W tej grupie pozostanie także ORKE, powołany przez WSiP niepubliczny ośrodek szkolenia nauczycieli z ofertą praktycznych szkoleń dla dyrektorów i nauczycieli. (pw)

Potrzebować siebie nawzajem fot. Wydawnictwo Sonia Draga

M

inister kultury i dziedzictwa narodowego ogłosił wyniki konkursu na organizację zbiorowego zarządzania prawami autorskimi uprawnioną do podziału i wypłaty wynagrodzenia za użyczanie przez biblioteki publiczne egzemplarzy utworów wyrażonych słowem. Najwyższą liczbę punktów uzyskała oferta Stowarzyszenia Autorów i Wydawców Copyright Polska (86 na 100 punktów). (pw)

Rozmowa z Barbarą Constantine

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


Wydarzenia 7. Warszawskie targi książki

PonaD 70 tYs. oDWieDzajĄCYCH

T

egoroczne  7.  Warszawskie  Targi  Książki  i towarzyszące im 10. Targi Książki Akademickiej  i  Naukowej  Academia  odbyły  się  w  dniach  19-22  maja  na  PGE  Narodowym.  „Liczba  osób,  które  odwiedziły  w  tym  roku  Warszawskie  Targi  Książki  jest  zbliżona  do  frekwencji ubiegłorocznej. Ale − w porównaniu  z  rokiem  ubiegłym  –  odwiedziło  nas  dwa razy więcej zorganizowanych grup dzieci i młodzieży − to cieszy najbardziej” − komentuje  Jacek  Oryl,  dyrektor  Warszawskich  Targów  Książki.  Według  statystyk  zebranych przez organizatorów, tylko w czwartek  i w piątek uczestniczyły w nich 7 054 osoby z 241 szkół, przedszkoli i innych placówek dydaktycznych. „Dwa  lata  temu  uznaliśmy,  że  jednym  z  kluczowych  celów,  które  chcemy  osiągnąć  w najbliższych latach będzie zwiększanie zainteresowania Targami wśród najmłodszych czytelników, wyrabianie w nich nawyku corocznego uczestnictwa w wielkim festiwalowym  wydarzeniu, jakim są WTK, nauka miłości do książek. Dodatkowe targowe atrakcje m.in.  zorganizowany na płycie stadionu we współpracy z Biurem Kultury Urzędu m.st. Warszawy »Warszawski Weekend Rodzinny« oraz Festiwal Gier Lotto Radość Wygrywania, skierowane do rodzin z dziećmi sprawiły, że w sumie WTK odwiedziły tysiące młodych czytelników” − dodaje Jacek Oryl. W tegorocznych targach udział wzięło 815 wystawców z 25 krajów. To czyni WTK największymi, pod względem liczby wystawców, targami w Polsce. Podczas czterodniowego  święta książek odbyło się 1500 spotkań, dyskusji, debat, prezentacji nowości wydawniczych  i bestsellerów, konkursów, atrakcji literacko-artystycznych i wystaw. Targi odwiedziło również  ponad 1000 autorów. Niezwykły dwugłos wprowadzili goście z dwóch obszarów językowych: Gość Honorowy – Węgry oraz Gość Specjalny – Barcelona i literatura katalońska. Na stoisku węgierskim można było zetknąć się nie tylko z ciekawą literaturą: począwszy od klasyków, przez literaturę współczesną, po fascynujące opracowania historyczne, ale  i z bogatą kulturą tego kraju. Natomiast obecność Katalończyków na WTK była okazją do  najszerszego jak dotąd kontaktu z literaturą katalońską w Polsce. Odbyło się wiele spotkań literackich i wydarzeń branżowych.  Największym zainteresowaniem czytelników cieszyły się spotkania z czołowymi twórcami z obydwu krajów: Györgyem Spiró z Węgier i Jaume Cabré z Katalonii. (pw) fot. Piotr Krybus

1380-1520”, tom III monografii „Sztuka Burgundii i Niderlandów 1380-1500” autorstwa  Antoniego Ziemby. Podczas  Warszawskich  Targów  Książki wręczono nagrody w konkursie Economicus  „Dziennika Gazety Prawnej” za najlepszą książkę ekonomiczną. W kategorii „najlepsza książka  szerząca  wiedzę  ekonomiczną”  triumfował  Marcin Popkiewicz ze swoją książką „Rewolucja  energetyczna” (Sonia Draga). W kategorii „poradnik” najlepszymi okazały się Monika Nieradka-Bernaciak i Joanna Rodek-Kietlińska z książką „Przedsiębiorca w internecie. Kompendium”  (Poltext). Pierwsze miejsce w kategorii „Tłumaczenie najlepszej książki ekonomicznej” zdobył  „Kapitał w XXI wieku” Thomasa Piketty (Wydawnictwo  Krytyki  Politycznej).  W  konkursie  Technikus  2016  Federacji  Stowarzyszeń  Naukowo-Technicznych NOT dla najlepszej książki z zakresu techniki, w kategorii „poradnik techniczny”  zdobył  „Poradnik  górnika  naftowego”  (SiTPNiG). W kategorii „najlepsza książka techniczna” ze swoją książką „Eksperymentalna analiza modalna gitar i skrzypiec” (UAM) triumfowała  Ewa B. Skrodzka. Główną nagrodę w konkursie  prof. Skowronka zdobył Wiesław Walkiewicz za  książkę „Bałkany Słowiańskie. Aspiracje – Uwikłania – Sprzeczności” (LIBRA). Tegoroczną Nagrodę im. Jerzego i Hanny  Kuryłowiczów  dla  najlepszego  przekładu  książek z dziedzin: przyrodniczo-matematycznej  lub  technicznej,  wydanej  między  kwietniem  2015  a  połową  marca  2016  roku,  otrzymało 600-stronicowe tłumaczenie książki „Nasz  matematyczny wszechświat” Maksa Tegmarka  (Prószyński  i  S-ka)  autorstwa duetu translatorskiego Ewa Łokas i Bogumił Bieniok.

Przeprosiny „Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika przeprasza Spadkobierców Pana Gustawa Herlinga Grudzińskiego oraz Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie za to, iż bez zgody Spadkobierców Pana Gustawa Herlinga-Grudzińskiego i Wydawnictwa Literackiego wykorzystało w publikacji pt. Listy do redaktorów „Wiadomości” t. 8 / Gustaw Herling-Grudziński listy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, do których publikacji wyłączne prawa przysługują Wydawnictwu Literackiemu”. Redakcja Wydawnictwa Naukowego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6

7


Bestsellery książki czerwca

Herezje i skandale W książce „Życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość” – zmarły niedawno ks. Jan Kaczkowski opowiadał Piotrowi Żyłce: „Kiedy corocznie jeździłem z maturzystami na pielgrzymkę do Częstochowy, w autobusie w nocy wygłaszałem konferencję o spowiedzi. Następnego dnia spowiadałem około dziewięćdziesięciu osób. Większość traktowała to jako spowiedź generalną, ponieważ okoliczności temu sprzyjały. W takiej grupie zawsze spotka się statystycznie dwie osoby o skłonnościach homoseksualnych oraz kilka przypadków molestowania seksualnego. Nie zdziwiłbym się, gdyby te proporcje były reprezentatywne dla całego społeczeństwa”. [Patrz poz. 3, 13, 17]

1

Ostatnimi miesiącami odnosiłem nieodparte wrażenie, że brakuje mi czegoś w rankingu najlepiej sprzedawanych w Polsce książek. Wszystko jest już jasne, była to naturalna reakcja organizmu na nieobecność na liście Katarzyny Grocholi. Za sprawą „Przeznaczonych” wszystko wróciło do normy.

2

Jan Kaczkowski w książce „Grunt 3 Ks. pod nogami” zauważał: „Kiedy po raz kolejny została mi przeczytana całość, zwróciłem uwagę, że nadużywam sformułowania »proszę zwrócić uwagę«. W przyszłości proszę mnie pilnować i proszę zwrócić uwagę, czy się poprawiam”. Wielka szkoda, że już nie będzie po temu okazji. [Patrz poz. 1, 13, 17]. Na upartego można dojść do wniosku, że Hanya Yanagihara swoje „Małe życie” napisała po to, by wyjaśnić, z jakiego powodu ludzie się… tną. Otóż chlastają się, by nie czuć bólu – fizycznego i psychicznego. W latach ekspansji w Polsce podkultury gitowskiej robiono sobie sznyty z innych przyczyn. A wynurzenia na ten temat nie stawały się Książkami Roku, jak „Małe życie” w zeszłym roku w Stanach Zjednoczonych.

4

Maria Czubaszek, zmarła niedawno autorka „Nienachalnej z urody”, młodszym widzom znana była głównie z TVN-owskiego „Szkła kontaktowego” i komentarzy natury, powiedzmy, społeczno-obyczajowo-politycznych. Dla starszych, do których się zaliczam, była autorką świetnych, surrealistycznych słuchowisk, skeczy i dialogów („Serwus, jestem nerwus”, „Ciocia i Kazio”, „Cały Kaczor, cały on”) i niezłych piosenek,

5

8

przede wszystkim tych, które śpiewała Ewa Bem („Miłość jest jak niedziela”, „Wyszłam za mąż, zaraz wracam”). I wolę pamiętać ją z tych dawnych lat.

nym głosem w obronie zagrożonych rojów pszczelich. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z ich znaczenia. Dla nas, nie dla kogoś innego.

Gideon Cross, tytułowy bohater powieści Sylvii Day „Tylko Cross” jest niemal tak samo seksowny jak Chrisian Gray z książek E.L. James. Co jeszcze da się o nim powiedzieć? Nic.

Jeden z bohaterów polskiej wyobraźni masowej – Ferdynand Kiepski mawia, że w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem. Ten niepoprawny nierób ma jednak trochę racji nie kwapiąc się z pofatygowaniem się do pośredniaka, o czym przekonują perypetie bohaterki skądinąd wielce romantycznej powieści Jojo Moyes „Zanim się pojawiłeś”.

6

„Shantaram” to niemal wzorcowa powieść akcji. Proszę nie zrażać się egzotyką, która czasami utrudnia lekturę; tu nie stanowi najmniejszej przeszkody. A 800 stron łykamy jednym haustem, no, niech będzie, że paroma.

7

„Pomnik cesarzowej Achai. Tom 5” Andrzeja Ziemiańskiego – pozycja obowiązkowa dla fanów cyklów „Achaja” i „Pomnik cesarzowej Achai” tegoż autora. I pomyśleć, że to już czternaście lat czytelnicy zmagają się z tą fantastyką.

8

Tak sobie myślę, że Emily Blunt jest stanowczo za ładna, by grać w filmie tytułową postać powieści Pauli Hawkins „Dziewczyna z pociągu”. Bo to ma być przecież osoba po przejściach, znerwicowana i zalkoholizowana, a przez to mocno zapuszczona… Chociaż od czego jest charakteryzacja?

9

Jedna z postaci „Złudzenia” Charlotte Link snuje takie oto refleksje: „Co dziś mamy za świat? (…) Wszędzie rozwody. Co trzecie małżeństwo się rozpada. Nikt już się nie stara. Dawniej ludzie byli inni. Dawniej zdrada miała konsekwencje. Dawniej także zdarzały się kryzysy, ale nikt nie biegł od razu do prawnika. Ludzie radzili sobie z problemami, zaczynali od nowa – ale razem. A dzisiaj? (…) Świat jest taki, jak jego najmniejsza cząstka, a rodzina to najmniejsza komórka społeczna. Kiedy psuje się rodzina, psuje się cały świat”. Sądzę, że dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że takie poglądy głosić może jedynie psychopata, antyfeminista i seryjny morderca w jednej osobie. Nie co innego, a właśnie heteroseksualne małżeństwo z dominującą pozycją mężczyzny jest rozsadnikiem wszelkiego zła – dowodzi niemiecka pisarka. A czytelnik to łyka, bo już przestał się dziwić czemukolwiek.

10

Niezależnie od różnych poziomów fabularnych „Historii pszczół” Mai Lunde, powieść norweskiej pisarki jest moc-

11

m a g a z y n

l i t e r a c k i

12

„Ekskluzywny żebrak, czyli ks. Jan Kaczkowski o tym, co najważniejsze” to ostatnia książka zmarłego 28 marca ks. Jana Kaczkowskiego. Kiedy jego matka dowiedziała się, jaką drogę życiową wybiera, powiedziała: „Jezu! Mój syn przez całe życie będzie żebrakiem”. A on na to: „Ale ekskluzywnym żebrakiem. No wiecie, że w kościele, a nie na zewnątrz…”. [Patrz poz. 1, 3, 17]

13

Jerzy Zięba w „Ukrytych terapiach”: „Blaszka miażdżycowa jest bardzo groźna. Przy czym – cholesterol wcale nie jest przyczyną jej powstania. To, czy mamy poziom cholesterolu wysoki czy niski, wbrew błędnie szerzonym również przez lekarzy opiniom, nie ma wpływu na to, czy będziemy mieć zawał czy nie. Jeśli cholesterol byłby przyczyną miażdżycy, to osoby z niskim poziomem cholesterolu nie powinny mieć miażdżycy, a o wystąpieniu zawału nie powinno być nawet mowy. A teraz uwaga – prawda jest jednak inna! Wiem, że to będzie zaskoczeniem, ale… statystycznie rzecz biorąc, taka sama liczna osób ma zawał z niskim, jak i wysokim poziomem cholesterolu”.

14

Początek „Służb specjalnych. Podwójnej przykrywki” Partyka Vegi: „Patryk Vega: Zabiłeś kogoś? Jarosław Pieczonka, pseudonim Majami: Nie. Dlaczego się uśmiechasz, kiedy cię o to pytam? Trzeba być zawsze dobrym i uśmiechniętym”. I o to właśnie chodzi.

15

Jaume Cabré w „Cieniu eunucha” dokonuje rozliczenia z historią Hiszpanii (nie tą najdawniejszą), ale przede wszystkim jest to rachunek zysków i strat sporządzony przez bohatera powieści, rów-

16

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


Bestsellery Bestsellery „magazynu literackiego ksiĄżki”

czerwiec 2016 Miejsce liczba w poprzednim notowań Poz. notowaniu na liście

1

3

2 3

13 nowość

Wydawnictwo

ISBN

życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość

jan kaczkowski, Piotr żyłka

Wam

978-83-2771-012-3

440

Przeznaczeni

katarzyna grochola

Wydawnictwo literackie

978-83-0806-163-3

414

grunt pod nogami

jan kaczkowski

Wam

978-83-277-1037-6

359

nowość

Małe życie

Hanya Yanagihara

W.A.B.

978-83-2802-648-3

330

5

nowość

Nienachalna z urody

Maria Czubaszek

Prószyński  i S-ka

978-83-80693-50-0

290

6

nowość

Tylko Cross

Sylvia Day

Wielka Litera

978-83-8032-062-8

273

4

Shantaram

Gregory David Roberts

Marginesy

978-83-6528-231-6

270

Pomnik Cesarzowej Achai. Tom 5

Andrzej Ziemiański

Fabryka Słów

978-83-7964-163-5

267

2

8 9

nowość 4

10 11

4

Autor

4

7

1

Liczba punktów

Tytuł

8 nowość

18

12

2 nowość

Dziewczyna z pociągu

Paula Hawkins

Świat Książki

978-83-8031-450-4

264

Złudzenie

Charlotte Link

Sonia Draga

978-83-7999-655-1

261

Historia pszczół

Maja Lunde

Wydawnictwo Literackie

978-83-08061-06-0

260

Zanim się pojawiłeś

Jojo Moyes

Świat Książki

978-83-8031-588-4

252

13

17

2

Ekskluzywny żebrak, czyli ks. Jan Kaczkowski o tym, co najważniejsze

Jan Kaczkowski

Unitas Wydawnictwo  Diecezji Siedleckiej

978-83-65414-06-9

230

14

9

12

Ukryte terapie

Jerzy Zięba

Egida Halina Kostka

978-83-9407-831-7

229

15

20

16 17

2 nowość

5

Służby specjalne. Podwójna przykrywka

Patryk Vega

Wydawnictwo Otwarte

978-83-6290-809-7

217

Cień eunucha

Jaume Cabré

Marginesy

978-83-6528-260-6

211

Szału nie ma, jest rak

Katarzyna Jabłońska,  Jan Kaczkowski

Biblioteka Więzi

978-83-62610-41-9

188

18

nowość

Żydzi, czyli opowieści niepoprawne  politycznie

Piotr Zychowicz

Rebis

978-83-7818-880-3

187

19

nowość

Skucha

Jacek Hugo-Bader

Agora

978-83-2682-372-5

181

20

nowość

Pasterska korona

Terry Pratchet

Prószyński  i S-ka

978-83-8069-346-3

176

Michał Rusinek

Znak

978-83-2404-091-9

169

Jeff Kinney

Nasza Księgarnia

978-83-1013-032-7

165

Trawers

Remigiusz Mróz

Filia

978-83-8075-102-6

162

Prószyński  i S-ka

978-83-8069-352-4

160

21

7

4

Nic zwyczajnego.  O Wisławie Szymborskiej

22

8

2

Dziennik cwaniaczka. Stara bieda

23

nowość nowość

Pani zyskuje przy bliższym poznaniu

25

nowość

Igrając z ogniem

Tess Gerritsen

Albatros

978-83-7985-751-7

155

26

nowość

Kropki

Włodek Markowicz

Flow Book

978-83-2403-629-5

153

Masa o killerach polskiej mafii

Artur Górski

27

nowość

28

13

2

Zielone koktajle. 365 przepisów

29

25

2

Arabska krucjata Lewy. Chłopak, który zachwycił świat

30

nowość

Prószyński  i S-ka

978-83-8069-353-1

151

Publicat

978-83-2452-142-5

146

Tanya Valko

Prószyński i S-ka

978-83-8069-328-9

143

Yvette Żółtowska-Darska, Robert  Lewandowski

Burda Publishing Polska

978-83-8053-090-4

141

Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2016

24

Krystyna Janda,  Katarzyna Montgomery

Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, w serwisie Swiatczytnikow.pl oraz prezentowana w programie „Xięgarnia” emitowanym w TVN24.

jak powstaje lista bestsellerów „magazynu literackiego ksiĄżki”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w księgarniach całego kraju Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6

9


Bestsellery nolatka modnego ostatnio nad Wisłą pisarza. A rachunek to druzgocący. W książce „Szału nie ma, jest rak” ks. Jan Kaczkowski mówił Katarzynie Jabłońskiej: „Litość mnie męczy. Czasami słyszę: o Jezu, taki dobry ksiądz, tyle dobrego zrobił… Wkurza mnie to. Spójrz na więźniów sumienia na Białorusi albo przenieśmy się w lata najgłębszego komunizmu w Polsce. Czy ja bym wytrzymał tortury? Czy bym nie zdradził? To był heroizm. Mój to jest gówno heroizm – siedzenie na wygodnym krześle. Zaniosą mnie do łóżka, jest mi ciepło, wszyscy mi współczują. A wyobraź sobie, że siedzisz w celi śmierci, wyciągają cię na przesłuchanie, znęcają się nad tobą fizycznie i psychicznie. Molestują, wyrywają paznokcie, gniotą ci jaja w szufladzie. W końcu się łamiesz i wydajesz najbliższych przyjaciół. Oni przestają cię torturować, a ty masz świadomość, że nie dałeś rady i przez ciebie kogoś rozstrzeliwują. A przecież byli tacy, którzy nie wydali – to był heroizm. W moim wypadku to choroba, a nie heroizm”. [ Patrz poz. 1, 3, 13]

17

Piotr Zychowicz w swojej najnowszej książce „Żydzi, czyli opowieści niepoprawne politycznie” zamieszcza m.in. rozmowę z prof. Richardem Lukasem, autorem pracy o cierpieniach Polaków „Zapomniany Holokaust”. Oto fragment wywiadu: „– Amerykańscy historycy dzielą się na dwie grupy. Historyków II wojny światowej i historyków Holokaustu. Pierwsi są obiektywni i profesjonalni. Ich reakcja na moją książkę była spokojna i rzeczowa. Zebrałem od nich bardzo pochlebne opinie. Druga grupa – historycy Holokaustu – składa się niemal wyłącznie z badaczy żydowskiego pochodzenia. Oni moją książkę uznali za herezję, a użycie słowa »Holokaust« za skandal. – Dlaczego? – Bo uważają, że Żydzi mają monopol na to słowo. A próba zestawienia ich tragedii z jakąkolwiek inną to zbrodnia. Moja książka została uznana za »zbyt propolską«. – Trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek stawiał jakiejś innej książce zarzut, że jest »zbyt prożydowska«. – (śmiech) O, zdecydowanie – nikt nie ośmieliłby się wystąpić z takim zarzutem. Nikt w Stanach Zjednoczonych nie postawił takiego zarzutu prof. Janowi Grossowi. Podział ról jest bowiem z góry ustalony. Żydzi w opowieści o II wojnie światowej są good guys, a Polacy – bad guys. – A Niemcy? – Niemcy są abstrakcją”.

18

Andrzej Horubała na łamach „Do Rzeczy” nazwał „Skuchę” Jacka Hugo-Badera – książką-koszmarkiem. To re-

19

10

portaż – powiada, „któremu niebezpiecznie patronuje »Rok w trumnie« Romana Bratnego”. Nie wiem – zastanawia się Horubała – co w tym opisaniu kumpli z podziemnej Solidarności, jest dziwniejsze: predylekcja autora do grzebania się w ludzkiej niedoli, nieszczęściu, delektowanie się upadkami, czy też ochota rozmówców Hugo-Badera do opowieści o własnym poniżeniu”. „Pasterska korona” Terry`ego Pratchetta – ostatnia powieść ze „Świata Dysku”. Dla miłośników książek zmarłego w zeszłym roku brytyjskiego pisarza, rzecz absolutnie kultowa.

20

Obecność na liście bestsellerów „Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej” Michała Rusinka potraktować można jako dowód literackich aspiracji polskich czytelników. Albo inny dowód, że traktują noblistkę jako część składową popkultury. I nic ponadto.

21

„Dziennik cwaniaczka. Stara bieda” Jeffa Kinneya, już dziesiąta część – utrzymanych w komiksowej formie – przygód tytułowego bohatera.

22

„Trawers” Remigiusza Mroza – po „Ekspozycji” i „Przewieszeniu” trzecia część trylogii z komisarzem Forstem w roli głównej. W kwestii przyjmowania uchodźców poprawna tak, że aż zęby bolą.

23

„Pani zyskuje przy bliższym poznaniu” Krystyny Jandy i rozmawiającej ze znaną aktorką Katarzyny Montgomery to tytuł konstatujący rzeczywistość. Ponieważ jednak większa część społeczeństwa zna Jandę wyłącznie z ekranu (bo ze sceny znów nie tak wielu), artystka ta, znana z wypowiedzi nadto emocjonalnych, ostatnio jakby bardziej traciła. A właściwie jeszcze inaczej: u jednych traci, u drugich zyskuje.

24

„Igrając z ogniem” Tess Gerritsen przede wszystkim igra z naszą inteligencją. Ten thriller medyczny (?) opowiada o trzyletniej dziewczynce, która pod wpływem muzyki granej przez mamusię na skrzypcach, dostaje ataków agresji. A to zrani rodzicielkę kawałkiem szkła, to znów zabije kotka, no istny „Omen”, tyle że w sukieneczce. Później okaże się wprawdzie, że dzieciaczyna była bez winy, ale co się nadenerwujemy, to nasze. I wszystko byłoby we względnym porządku, czyli głupio jak zawsze, gdyby autorka nie połączyła tych wydarzeń z zagładą Żydów we Włoszech rządzonych przez Mussoliniego. Tym samym Holocaust w swym literackim wydaniu sięgnął dna. A niczym niezrażona amerykańska pisarka funduje nam jeszcze na koniec wykład o losie Żydów w Wenecji, Rzymie i innych miastach włoskich.

25

m a g a z y n

l i t e r a c k i

Gdyby kogoś zainteresowało, po co Gerritsen napisała tę ponurą brednię, odpowiadam jej słowami: „Chciałam oddać hołd zwyczajnym mężczyznom i kobietom, których ciche akty poświęcenia i człowieczeństwa budzą w nas wszystkich nadzieję”. Jeśli chodzi o nadzieję, że autorka „Igrając z ogniem” da sobie spokój z pisaniem, to szansę na to są znikome, by nie powiedzieć żadne. Niemal każda jej książka – a pisze jak maszyna – staje się bestsellerem. Popularność „Kropek” Włodzimierza Markowicza wzięła się z Internetu, konkretnie z tego, co ma wzięcie na YouTube. A „Lekko Stronniczy”, czyli Markowicz i Paciorek, to wzięcie mieli.

26

„»Masa« o kilerach polskiej mafii”, czyli Artur Górski znowu rozmawia z Jarosławem Sokołowskim „Masą”, który demaskuje świat przestępczy, mówiąc o tym, o czym powiedzieć chce. Kto chce, niech wierzy.

27

„Zielone koktajle. 365 przepisów” może zrewolucjonizować podejście Polaków do spożywanych napojów. W każdym razie receptura: chia, spirulina i młody jęczmień w miejsce spirytusu (wódki) zmieszanego z piwem i winem owocowym robi wrażenie.

28

Pisząca pod pseudonimem Tanya Valka, nieźle już znana autorka „Arabskiej krucjaty” tak anonsuje swą nową książkę: „Ukazuję [w niej] zarówno zwykłych muzułmańskich ludzi, którzy są zaszczuci i wyniszczani we własnym kraju, jak też przebiegłe lisy, które dostają się do Europy tylko po to, by ją zniszczyć. Czy ktoś znajdzie złoty środek, aby temu zapobiec? Aby nie skrzywdzić potrzebującego, a zarazem nie wpuścić za swój próg zabójcy? Przedstawiam dwie strony medalu: walczących z terroryzmem, kalifatem i Państwem Islamskim Arabów, Syryjczyków zabijanych przez swoich rodaków we własnym kraju oraz przebiegłych dżihadystów, ogarniętych niewytłumaczalną nienawiścią do innowierców i żądzą mordu, którą realizują już na całym świecie. Współczesny terroryzm nie zna granic”.

29

Yvette Żółtowska-Darska, była szefowa TVN Style wyspecjalizowała się w… piłce nożnej. Po książkach o Messim i Ronaldo popełniła następną, o „Lewym. Chłopaku, który zachwycił świat”. To celebryckie dzieło firmuje, oczywiście, sam Robert Lewandowski. A jak to jest z tym zachwytem świata, no niech będzie, że tylko Europy, właśnie się przekonujemy. R anking sporządziła Ewa Tenderenda-Ożóg Komentarz Krzysztof Masłoń

30

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6



Edukacja wbQDMOHSV]HM IRUPLH Bogata oferta publikacji dla wszystkich segmentów edukacyjnych, również szkolnictwa zawodowego. Podręczniki – ponad 1,5 tys. tytułów w ofercie, co roku kilka milionów użytkowników. Zeszyty ćwiczeń i inne pomoce dla uczniów – jakość poparta ponad 65 latami doświadczenia. Obudowa metodyczna dla nauczyciela – kompletna pomoc w przygotowaniu lekcji i pracy z uczniami.

E-booki – stale rozwijana, największa w Polsce oferta podręczników elektronicznych. E-ćwiczenia – najobszerniejszy zbiór ćwiczeń na platformie WSiPnet.pl. Ponad 500 tys. użytkowników! Aplikacje edukacyjne – pierwsze w Polsce, powiązane z programem nauczania. Egzamer.pl – jedyny portal z egzaminami próbnymi i ich rozwiązaniami do wszystkich poziomów nauczania.

SA 2013 Nagroda BE odręcznik yp za najlepsz ropie! w Eu


fot. Wikimedia Commons

Wszystkie spory Sienkiewicza O

Henryk Sienkiewicz to postać problematyczna, co nie znaczy, że nieciekawa. W kraju gdzie literackie dyskusje to rzadkość, na temat twórczości pisarza urodzonego w Woli Okrzejskiej na Podlasiu niezmiennie toczą się długie i zażarte kłótnie. Jedni widzą w Sienkiewiczu ojca narodu, który pociesza Polaków

w najtrudniejszych momentach, inni raczej literackiego szkodnika, który już od lat wychowuje młodzież w duchu ignorancji i zadufania. Posłowie pomysłodawcy uczczenia pisarza w taki sposób uzasadniali swoją decyzję: „Henryk Sienkiewicz to pierwszy Polak uhonorowany Nagrodą Nobla w dziedzinie literatury, doceniony za całokształt twórczości i – jak wówczas stwierdzono – rzadko spotykany geniusz, który wcielił w siebie ducha Narodu”. Co oznacza dosyć enigmatyczne zdanie o wcielaniu w siebie ducha Narodu, nie wiadomo, lecz jeśli chodzi o narodowe spory to Sienkiewicz faktycznie jest przykładem idealnym. Wielu czytelników ocenia pisarstwo Sienkiewicza przez pryzmat słynnej maksymy Gombrowicza o „pierwszorzędnym pisarzu drugorzędnym”, co na współczesny język można przełożyć za pomocą porównania do popkultury. Analiza książek noblisty jako pierwszego polskiego twórcy pop, nie tylko nadałaby dyskusji aktualności, ale dodatkowo wyrwałaby ją z typowego dla polskiego literaturoznawstwa klinczu kultura wysoka – kultura niska. Tego typu postawienie sprawy, umyka jednak niektórym organizatorom Roku Sienkiewiczowskiego.

m a g a z y n

k s i ą ż k i

becny rok literacki można bez wahania określić mianem rocznicowego. Ważnych wydarzeń nie brakuje. Hucznie obchodzona na całym świecie 400. rocznica śmierci Williama Szekspira, spóźniona i źle zorganizowana przez Hiszpanów rocznica tej samej daty dla Cervantesa, mniejsze uroczystości powiązane z siostrami Brontë, Virginią Woolf, Jamesem Joyce’em, Achmatową i wieloma innymi. Zgodnie ze słowami poety „Polacy nie gęsi…” i swoją rocznicę też mają. Sienkiewicza. Nawet podwójną, bo na 2016 rok przypada 100. rocznica śmierci oraz 170. rocznica urodzin pierwszego z czwórki rodzimych noblistów w dziedzinie literatury.

l i t e r a c k i

6 / 2 0 1 6

Nie sposób podważać słuszności powołania właśnie Sienkiewicza na patrona 2016 roku. Sienkiewicz oczywiście nie jest Szekspirem (mimo że obaj potrafili świetnie trafiać ze swoim przekazem do ówczesnych mas), ale któż na świecie mógłby się równać z ojcem brytyjskiej literatury? Sam autor wypada w tym porównaniu blado, nie oznacza to jednak, że celebrowanie jego rocznicy również musi. Niestety, tylko niektórzy organizatorzy zainteresowani są rzetelną, interesującą i ogólnonarodową rozmową w ramach Roku Sienkiewicza.

Droga pisarza do pokrzepiania serc Pierwszej okazji do sporów, dysput i polemik dostarcza wyjątkowo niejednoznaczny życiorys pisarza. Urodzonemu w zubożałej szlachcie (herbu Oszyk – ostatnie świadectwo dawnej sławy), Henrykowi nie zależało w młodości na ocenach, ani nawet na wiedzy, choć wyróżniał się już swoistym talentem do przedmiotów humanistycznych. Trudna sytuacja materialna rodziny zmusiła go do przyjęcia pracy guwernera oraz wyboru odpowiednio medycyny i prawa w Szkole Głównej Warszawskiej. Dopiero po kolejnych przenosinach na wydział filologiczno-historyczny

13


młody Sienkiewicz znalazł swoje miejsce. Jego twórczości zajęło to jeszcze długo, Sienkiewicz napisał bowiem w pierwszych latach swojej kariery mnóstwo małych nowel i powieści, o których historia może nie zapomniała, ale też niezbyt często przypomina, by wymienić tylko tzw. małą trylogię czy pisane w trakcie pobytu w Ameryce „Komedię pomyłek”, „Za chlebem”, „W krainie złota”. Sienkiewicz był pisarzem niezwykle płodnym – wspomniane utwory powstały wraz z kilkoma innymi na przełomie lat 1875-1883. Właściwie żaden z nich nie zapowiadał jednak wielkiej kariery, a sam autor był w tamtym czasie znany raczej z dziennikarstwa. Wczesne teksty Sienkiewicza dają nam ciekawy wgląd w jego osobowość, a stawianie ich znacznie niżej od późniejszych powieści wydaje się częściowo niezasłużone. Znajdują się pośród nich typowe dla pozytywizmu ideologiczne nowele, ale znaleźć można również kilka perełek. W „Szkicach węglem” czy „Sachemie” Sienkiewicz zawarł dużo ostrej ironii, czarnego humoru i znacznie mniej tak typowej dla późnego okresu tandety. Korespondencyjne wojaże Sienkiewicza w zestawieniu z szerokim spectrum periodyków do których zwykł pisać, tworzą obraz nieszczególnie zgodny z obecnym wyobrażeniem pisarza, zwłaszcza na uwielbiającej go prawicy. Sienkiewicz z wielką przyjemnością podróżował po Stanach Zjednoczonych w towarzystwie Heleny Modrzejewskiej oraz w towarzystwie rodziny po Londynie i Francji. Mimo swojej propolskiej postawy, Sienkiewicz utrzymywał przyjazne kontakty z wieloma cudzoziemcami, nawet tymi z reguły źle nastawionymi do Polaków, czego potwierdzeniem były choćby bardzo pozytywne opinie przedstawicieli zaborców w trakcie odbierania Nobla. O jego przekonaniach w tamtym czasie (zarówno literackich, jak i światopoglądowych) trudno mówić ze stuprocentową pewnością. Pisywał do konserwatywnej „Gazety Polskiej” oraz powiązanego z ruchem szlacheckim „Słowa” (którego przez chwilę był nawet redaktorem naczelnym), ale również do czasopisma „Niwa”, które początkowo miało profil dosyć liberalny. Polityczne poglądy

14

Sienkiewicza są tym trudniejsze do rozszyfrowania, gdyż każda opcja albo chciała mieć go w swoich szeregach, albo z góry umiejscowiła go pośród przeciwników. Z kolei w dziedzinie literackiej Sienkiewicz krążył między naturalizmem w stylu Zoli a bardziej rozrywkowym podejściem Dumasa. Zarazem krytykował tegoż Zolę za to, że „rzuciwszy się na powieść zaciemnił ją, poplamił, obniżył, zapowietrzył, zwichrzył, rozladaczył”. Oczywiście, praca dziennikarza nie była w tamtym okresie niczym dziwnym dla człowieka o ambicjach pisarskich. Drukowane periodyki były główną platformą do publikacji małych tekstów dla początkujących twórców. Sam Prus pisywał do prasy na tematy tak dziwne jak choćby… relacja z powrotu do Warszawy pana Sienkiewicza, który „zawrócił w głowie piękniejszej połowie stolicy”. Początek lat osiemdziesiątych to dla przyszłego noblisty głównie wytężona praca nad dziełami, które w przyszłości miały pokrzepiać serca Polaków. To właśnie wtedy ukazywały się kolejne części „Trylogii”, począwszy od „Ogniem i mieczem” w 1884 roku, poprzez „Potop” dwa lata później, a skończywszy na „Panu Wołodyjowskim” w 1888 roku. Powieści ukazywały się początkowo w „Słowie”, lecz prawdziwe boje toczone były w całym kraju o drukowane w całości książki. Pozycja Sienkiewicza jako uwielbianego przez Polaków pisarza została ugruntowana. W kraju wybuchł prawdziwy szał na punkcie „Trylogii”, którego w żaden sposób podważyć nie mogła pojawiająca się miejscami krytyka historycznych przeinaczeń, fabularnej prostoty czy zdrady pozytywistycznych ideałów na rzecz ucieczki w przeszłość. Sam termin „ku pokrzepieniu serc” to parafraza słów zawar tych przez samego Sienkiewicza na końcu „Pana Wołodyjowskiego”: „Na tym kończy się ten szereg książek pisanych w ciągu kilku lat i w niemałym trudzie – dla pokrzepiania serc”. m a g a z y n

l i t e r a c k i

Kto i dlaczego świętuje Zanim patronem roku 2016 ustanowił Sienkiewicza Sejm, wybór ten stosowną uchwałą zasądzili senatorowie. W poszczególnych głosowaniach od wyboru wstrzymali się odpowiednio jeden poseł i jeden senator. Nie była to pierwsza próba popularyzacji książek autora „Ogniem i mieczem” przez władze państwowe (by przypomnieć zeszłoroczne Narodowe Czytanie „Trylogii” zorganizowane przez ówczesnego prezydenta Komorowskiego), lecz zaobserwowany ostatnio podziw w narodzie wybranym – do obu izb Parlamentu – dla twórczości Sienkiewicza był niemal jednomyślny i nieporównywalny do niczego. Senatorowie swój wybór argumentowali nie mniej obszernie niż posłowie: „Senat Rzeczypospolitej Polskiej ustanawia rok 2016 Rokiem Henryka Sienkiewicza, by w setną rocznicę śmierci oddać należny hołd temu Wielkiemu Polakowi i przyczynić się do popularyzacji Jego twórczości oraz idei zawartych w Jego książkach – przede wszystkim patriotyzmu i przywiązania do tradycyjnych wartości”. Na szczególne miejsce pośród powieści Sienkiewicza zajmuje według senatorów „Quo Vadis”, które „niesie uniwersalne wartości i dziś w chwili zderzenia cywilizacji, zyskuje dodatkowe, współczesne znaczenie”. Uniwersalność powieści, której wizja przedstawia tryumf chrześcijaństwa jako religii wybranej nad wszelkim pogaństwem, jest sprawą więcej niż dyskusyjną, lecz znacznie ciekawsze w uzasadnieniu Senatu wydaje się wezwanie organów państwa i instytucji społeczeństwa obywatelskiego, by w swojej działalności w roku 2016 uwzględniły potrzebę popularyzacji twórczości Sienkiewicza. Apel nie pozostał bowiem bez odpowiedzi, choć samą odpowiedź można już interpretować wielorako. W prace nad Rokiem Sienkiewiczowskim zaangażowały się organy państwa w postaci Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ministerstwa Edukacji Narodowej. MEN poszczycić się może tylko jedną akcją związaną z osobą pisarza w ostatnim czasie, mianowicie konkursem zorganizowanym wraz z Ambasadą RP w Bernie k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


na „Najlepsze Filmowe Nowele Henryka Sienkiewicza”. Przedstawiciele szkół na pytanie czy organizacja Roku była w jakikolwiek sposób z nimi konsultowana odpowiadają przecząco. Niektóre postanowiły uczcić okazję na własną rękę. Brak zainteresowania MEN może dziwić, gdyż dla większości Polaków to właśnie szkoła jest pierwszym (a dla niektórych i ostatnim) miejscem, w którym stykają się z twórczością Sienkiewicza. Inna sprawa, że same placówki niechętnie podejmują temat. Spośród kilku warszawskich liceów, do których zwróciłem się o opinię, chęć rozmowy pojawiła się jedynie w Wielokulturowym Liceum Humanistycznym im. Jacka Kuronia. Zatrudnieni w niej nauczyciele języka polskiego mocno odżegnywali się od sporów prowadzonych na temat autora „Trylogii”: „Trudno sobie wyobrazić podstawę programową języka polskiego bez Sienkiewicza. To jest raczej niemożliwe. Problem nie jest w tym czy Sienkiewicz, ani ile Sienkiewicza, tylko jak o nim mówić. Zresztą dotyczy to każdego tekstu literackiego, nie tylko tego autora. Szkoła może robić to w sposób krytyczny lub przedstawiać teksty tak jakby to one miały kształtować nasz światopogląd. W tym sensie my z pewnością nie jesteśmy zwolennikami usuwania Sienkiewicza, gdyż kształtował on w stopniu znaczącym paradygmat myślenia, który nas otacza do dzisiaj. Warto wiedzieć przez co jesteśmy konstruowani”.

Trudno nie zgodzić się z nauczycielami z Liceum im. Kuronia. Wpływ Sienkiewicza na polskie społeczeństwo jest nie do przecenienia. Do autora „Quo Vadis” odwoływali się Polacy pod zaborami, w dwudziestoleciu międzywojennym, w latach PRL-u, wciąż jest on źródłem kontrowersji także dzisiaj. Jak pisze Tadeusz Bujnicki w swoim eseju „Sienkiewicz w polskiej świadomości historycznej i potocznej”, nawet przyznana pisarzowi Literacka Nagroda Nobla miała swoje powiązanie z sytuacją narodu: „Nie jest bowiem przypadkiem, że Nobel Sienkiewicza zbiegł się z okresem, gdy »sprawa polska«, w związku z rewolucyjnymi wy-

darzeniami w Rosji, stała się znów aktualna”. Jednocześnie nie sposób nie odnieść wrażenia, że Bujnicki, podobnie jak inni specjaliści od twórczości Sienkiewicza, jak Kazimierz Wyka czy Ryszard Koziołek, podchodzą do jego książek z nieco przesadną ostrożnością. Krytykują, ale zawsze z dodatkiem innej, pozytywnej opinii. Owszem, Sienkiewicz był swoistym fenomenem na pozytywistycznym rynku książki. Umiejętnie wyczuł znużenie pozytywistycznymi hasłami, które dla tradycjonalistów były obrazoburcze, a dla ruchów liberalnych czy emancypacyjnych zbyt ostrożne (najlepszy przykład to „Emancypantki” Prusa). Nauczony francuskimi doświadczeniami Sienkiewicz potrafił skorzystać z wzorców powieści przygodowej, które postanowił przenieść na rodzimy grunt, widząc desperację społeczeństwa pogrążonego w apatii i zniechęceniu. Jednakże słowa Bujnickiego jakoby: „Na miejsce »Trylogii« w dziejach polskiej literatury miała wpływ (…) formalna atrakcyjność: wartki tok akcji, kreacje bohaterów, łatwo przyswajalne konwencje powieści historyczno-przygodowej, umiejętności stylizacyjne i swoboda narracyjna” znacznie lepiej pasują do przeszłości niż obecnej sytuacji. Od czasów Sienkiewicza znacznie zmieniły się bowiem kanony stylu, kształtowania fabuły czy kreacji bohaterów. Współcześnie pisarstwu Sienkiewicza daleko do lotności, a jego bohaterowie są zbyt jednowymiarowi, oddani służbie ojczyźnie w sposób tak niewiarygodny, że wręcz groteskowy. Widać to chociażby na przykładzie kreacji bohaterek kobiecych, a właściwie jednej bohaterki – cnotliwej, bogobojnej, ale i bezwarunkowo oddanej ukochanemu mężczyźnie – która pojawia się na kartach większości jego powieści. Autor „Trylogii” pisał dla mas i nie ma się co oszukiwać, że głównie masom jego pisanie mogło się podobać. Udawanie, że Sienkiewicz był pisarskim geniuszem nie ma żadnego sensu. Z kolei próby przełożenia jego popularności na współczesny rynek skazane są na porażkę jakościową. Dlatego tak interesującym projektem powiązanym z Rokiem Sienkiewicza była wystawa bohaterów sienkiewiczowskich

m a g a z y n

k s i ą ż k i

Kłótnie o Sienkiewicza

l i t e r a c k i

6 / 2 0 1 6

uchwyconych w obiektywie filmowców: „Wystawa fotografii miała charakter plenerowy na Agrykoli. Była to okazja do ciekawego spostrzeżenia, że filmowe wizualizacje skolonizowały naszą wyobraźnię. Kmicic już zawsze będzie miał twarz Daniela Olbrychskiego. Rosnące znaczenie adaptacji literatury rodzi nowe pytania. Ekranizacja »Ogniem i mieczem« Hoffmana w duchu poprawności politycznej wygładziła antyukraińskie ostrze powieści, przez co nie tylko zmieniła znaczenie, ale także osłabiła siłę dzieła. Ale to z kolei rozbudziło dyskusję na temat dopuszczalnych granic ingerencji w treść przenoszonych na ekran dzieł literackich” – powiedział doktor Mateusz Werner, zastępca dyrektora w Narodowym Centrum Kultury, czyli jednej z tych instytucji, które wyjątkowo zaangażowały się w Rok Sienkiewicza. Podobnie o wzrastającej wartości adaptacji we współczesnym odbiorze dzieł Sienkiewicza pisał Bujnicki w eseju zawartym w zbiorowej pracy „Po co Sienkiewicz?”, zgadzają się z tym także nauczyciele. Stwierdzenie, że więcej ludzi oglądało filmy Hoffmana czy Forda, niż czytało jego książki, nie brzmi przecież bardzo kontrowersyjnie. Wręcz przeciwnie – to prawdopodobne. Taka jest popkulturowa siła Sienkiewicza, a jednocześnie jego literacka słabość.

W pewnym sensie nie ma to wszystko tak wielkiego znaczenia, ponieważ w XXI wieku wybór Sienkiewicza nie jest wyborem jakościowym, a raczej ideologicznym. Panuje odgórna zasada, że osoby o poglądach prawicowych muszą jego książki lubić, zaś te o poglądach lewicowych – krytykować. Podobnie (choć nie w takiej skali) bywało i w trakcie życia pisarza. Jego późniejsze powieści z różnych powodów spotykały się z reakcjami nieraz bardzo krytycznymi, czasem ze strony dosyć niespodziewanej. Napisane na początku lat dziewięćdziesiątych „Bez

15


dogmatu” ukazuje metafizyczne rozterki dręczące Sienkiewicza po śmierci pierwszej żony, Marii. Zarysowany w powieści agnostycyzm i problem człowieka pozbawionego moralnych drogowskazów wzbudził dyskusję i oskarżenia o amoralność. Nawet wydane kilka lat później „Quo Vadis”, które z reguły interpretuje się jako książkę apologetyczną wobec chrześcijaństwa, znalazło swoich przeciwników po stronie kościelnej. Największymi oponentami Sienkiewicza byli jednak młodopolanie oraz budzące się coraz mocniej do życia środowiska skrajnej lewicy (której pisarz nie pozostawał dłużny, słusznie wskazując na zagrożenia płynące ze stosowania przemocy i terroru). Za pierwszego (nie licząc Prusa) poważnego krytyka twórczości Sienkiewicza należy uznać Stanisława Brzozowskiego, który w pracy o Polsce zdziecinniałej przedstawiał autora „Trylogii” jako orędownika zaciemnienia, szlacheckiej gnuśności, marnego intelektualistę i pisarza. Podobnym tropem w krytyce Sienkiewicza poszli w kolejnych dekadach Gombrowicz czy Miłosz, znajdował on jednak pośród twórców również wielu obrońców, jak choćby Ignacego Chrzanowskiego czy Stanisława Lema, który twierdził wręcz, że atak ze strony Gombrowicza wynikał w pewnej mierze z zawiści. O ile w Polsce Sienkiewicz głównie dzieli, o tyle jego sława za granicą była uniwersalna i zaskakująco wielka. Ilość wydań „Quo Vadis” we Francji osiągnęła rekordową liczbę, znany był niemal globalnie (książki autora trafiły nawet w ręce Williama Faulknera, który bardzo je sobie

16

chwalił), w końcu Sienkiewicz jako pierwszy Polak zdobył Literacką Nagrodę Nobla, co miało swoją wagę. Sam Nobel dla Sienkiewicza jest sprawą dosyć problematyczną. Wcześni laureaci tej nagrody zostali w dużej mierze zapomniani. Poza wąskim gronem specjalistów nie prowadzi się raczej na ich temat dogłębnych dyskusji, a ich dzieła rzadko wychodzą poza szkolne półki. W tym sensie Sienkiewicz jest wyjątkiem. Nagroda, którą otrzymał wbrew powszechnej opinii nie za samą powieść „Quo Vadis” (choć wspomniana popularność tego dzieła miała z pewnością wpływ na wybór komitetu), a za całokształt twórczości, jest mimo wszystko pewną kontrowersją. Pytanie czy zasłużył wydaje się niepotrzebne, wręcz martwe. Komitet Noblowski robił błędy, robi i z pewnością będzie jeszcze robił – nie mamy na to wpływu. Sienkiewicz Nobla dostał, pewnie w dużej mierze bardziej jako przedstawiciel narodu, którego serca należało pokrzepić, niż wybitny twórca swoich czasów. Zarazem niezaprzeczalną wartością pisarza jest jego umiejętność zajrzenia w serca i umysły prostych czytelników. Nobel nie jest wartością samą w sobie, lecz może prowokować do stawiania pytań. Ten punkt życiorysu Sienkiewicza również rodzi jednak spory. Parlament bardzo mocno podkreślał wagę Literackiego Nobla, powołując Rok Sienkiewiczowski, poloniści z Wielokulturowego Liceum Humanistycznego nie widzą w nagrodzie niczego wyjątkowego: „Nagroda Nobla nie jest żadnym wyznacznikiem. Co miałoby wyniknąć z porównania jej zdobywców? Gdybyśmy przez ten pryzmat decydowali kogo omawiać, to nagroda by nami rządziła” – przekonują poloniści. Ponownie można zrozumieć obie strony. Czym innym jest prestiż państwa podkreślany przez władzę, czym innym praca z młodzieżą. Inna sprawa, że ewidentne braki dialogu między kluczowymi instytucjami kultury i edukacji w kraju nie nastrajają optymizmem. m a g a z y n

l i t e r a c k i

Wydarzenia przeszłe i przyszłe Główny wykonawca roku Sienkiewicza, czyli Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, mimo dosyć prężnych działań w tym temacie, nieszczególnie chce o nich rozmawiać. Być może wpływ na niechęć MKiDN wobec mediów miał negatywny odbiór pierwszych działań związanych z Rokiem. O ile trudno mieć pretensje o późną inaugurację uroczystości (tak to już w Polsce jest, że władza wykonawcza bywa zaskakiwana przez ustawodawczą), o tyle reakcja mediów głównego nurtu na zorganizowaną przez ministra Piotra Glińskiego uroczystość w Oblęgorku wzbudza sprzeciw. Zamiast na przekazie ministerstwa, skupiono się głównie na fakcie nie zaproszenia potomków pisarza na inaugurację (czyżby zaważyła osoba prawnuka pisarza Bartłomieja Sienkiewicza, czyli byłego członka rządu PO-PSL?). Nic nie tłumaczy jednak fatalnych działań PR-owych MKiDN (braku jasnego przekazu co do osób odpowiedzialnych za koordynację działań związanych z Rokiem, czy zapraszanie przedstawicieli mediów na konferencję prasową ministra, po której… nie można było zadawać pytań). Ministerstwo powierzyło organizowanie Roku dwóm podmiotom – Narodowemu Centrum Kultury oraz Instytutowi Książki. Działają one sprawnie. Instytut przeprowadził konkurs ofert na zewnętrzne projekty powiązane z Sienkiewiczem, same propozycje są często ciekawe. Jak mówi rzecznik NCK Michał Laszczkowski, ta instytucja również może pochwalić się wieloma pomysłami: „W ramach promocji powstał klip przypominający ludziom o Sienkiewiczu. Planujemy również kampanię outdoorową – plakaty i billboardy. Zorganizowana została już wystawa fotograficzna bohaterów Sienkiewicza, która teraz przenosi

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


się do Słupska, a potem być moşe zawita do kolejnych miast. Na jesieni wyemitowany w telewizji publicznej zostanie narodowy test wiedzy o Sienkiewiczu, powstaje komiks „Lekturnik� autorstwa Grzegorza Janusza i ilustratora o pseudonimie Ernesto Gonzales, toczący się w przyszłości i mający pokazać ponadczasowość twórczości pisarza. Wypuszczona zostanie równieş kolekcjonerska seria figurek z bohaterami Sienkiewicza. Dodatkowe wydarzenia mogą teş zgłaszać zewnętrzne instytucje kultury�. Pracownicy NCK wspominają teş anonimowo o tajemniczym wydarzeniu-bombie, które ma być absolutnym hitem roku. Innym waşnym projektem NCK jest publikacja najwaşniejszych tekstów literaturoznawczych

o Sienkiewiczu z ostatnich dwudziestu piÄ™ciu lat: „KsiÄ…Ĺźka ÂťSienkiewicz dzisiajÂŤ ukaĹźe siÄ™ w czerwcu. ZnajdÄ… siÄ™ w niej teksty ukazujÄ…ce Sienkiewicza z róşnych perspektyw: literaturoznawczej, ale takĹźe kulturoznawczej jako postać, ktĂłra organizujÄ…c wyobraĹşniÄ™ symbolicznÄ… PolakĂłw, wykraczaĹ‚a swym oddziaĹ‚ywaniem poza produkcjÄ™ literackÄ…. Publikacja dobrze wpasowuje siÄ™ w historycznÄ… i aktualnÄ… dyskusjÄ™ o znaczeniu Sienkiewicza dla rodzimej kultury. Linia krytyczna towarzyszy odbiorowi dzieĹ‚ tego autora od poczÄ…tku, ale mu nie szkodzi. WrÄ™cz przeciwnie – uwydatnia jego Ĺźywotność. Bo nikt nie kĹ‚Ăłci siÄ™ o coĹ›, co nie ma znaczeniaâ€? – podsumowaĹ‚ dr Werner. Ĺ atwo zauwaĹźyć, Ĺźe tym, co najmocniej odróşnia Rok Sienkiewicza od brytyjskiego Ĺ›wiÄ™towania Szekspira, jest stworzenie odpowiedniego rozgĹ‚osu. Nawet najciekawsze pomysĹ‚y nie przyciÄ…gnÄ… PolakĂłw (czytajÄ…cych i nie czytajÄ…cych na rĂłwni), jeĹ›li nie bÄ™dÄ… o nich wiedzieć. Pojedynczy spot emitowany w Telewizji Polskiej czy kalendarium wydarzeĹ„ ukryte na stronie Narodowego Centrum Kultury to zbyt maĹ‚o.

Nie palić! Na dwa miesiące przed śmiercią przebywający w uzdrowisku Bex-les-Bains Sienkiewicz miał w odpowiedzi na zachwyty młodej wielbicielki wypowiedzieć znamienne słowa: „A ja teraz, przeglądając przeze mnie napisane ksiąşki, spaliłbym je wszystkie�. Trudno traktować tę deklarację jako coś więcej niş kokieterię, nawet jeśli ostatnie powieści Sienkiewicza dosyć uniwersalnie uznaje się za najsłabsze w jego dorobku. Polski pisarz nie tylko bowiem niczego nie uczynił w kierunku palenia, ale teş nie miałby takiej moşliwości, nawet jakby chciał. Był, wciąş jest i chyba jeszcze będzie na to zbyt popularny. I nawet przeciwnicy jego twórczości powinni gorąco protestować przed choćby symbolicznym „paleniem� Sienkiewicza. To autor zbyt kontrowersyjny, byśmy mieli o nim zapomnieć. Choć rozmawiać o kulturze teş trzeba umieć i chcieć. Rok Sienkiewiczowski to okazja, jakiej nie powinniśmy zmarnować.

TOMASZ GARDZIĹƒSKI

= RND]ML 5RNX 6LHQNLHZLF]RZVNLHJR QDNĂŁDGHP :\GDZQLFWZD 80&6 XND]DĂŁD VLÄ? NVLĈİND +HQU\N 6LHQNLHZLF] 6WXGLD ] PLNURELRJUDĂ€NL SUDVRZHM DXWRUVWZD .U]\V]WRID 6WÄ?SQLND 0RQRJUDĂ€D .U]\V]WRID 6WÄ?SQLND PD EDUG]R Z\VRNL SR]LRP PHU\WRU\F]Q\ &HFKXMH MĈ ERJDFWZR Z\NRU]\VWDQHJR PDWHULDĂŁX RU\JLQDOQRĤÞ EDGDZF]H JR SRP\VĂŁX WUDIQLH GREUDQD PHWRGD UyZQRZDİĈFD RSLV SUH]HQWRZDQ\FK WHNVWyZ SUDVRZ\FK ] LQWHUSUHWDFMĈ 3UDFD ZQRVL ZLHOH QRZ\FK HOHPHQWyZ GR ZLHG]\ R UHFHSFML 6LHQNLHZLF]D RUD] ZLHOR]QDF]HQLRZ\P RGELRU]H MHJR Ă…SXEOLF]QHMÂľ ELRJUDĂ€L Z UyÄ°Q\FK SU]HVWU]HQLDFK Ä°\FLD VSRĂŁHF]QHJR SROLW\F] QHJR L LGHRORJLF]QHJR 8ND]XMH WDNÄ°H ]UyÄ°QLFRZDQH REMDZ\ NXOWX L Ă…DQDWHP\Âľ SLVDU]D REMDĤQLD IRUP\ Z\WZDU]DQLD VLÄ? Ă…IDNWyZ SUDVRZ\FKÂľ MHJR GRW\F]Ĉ F\FK XPLHV]F]D JR QD V]HURNLP WOH 6ZRERGD ] MDNĈ DXWRU PRQRJUDĂ€L SRUX V]D VLÄ? QD UR]OHJĂŁHM Ă…SU]HVWU]HQLÂľ ]GDU]HÄ™ L RSLQLL EXG]L QDMZ\Ä°V]H X]QDQLH = UHFHQ]ML SURI GUD KDE 7DGHXV]D %XMQLFNLHJR REMÄ?WRĤÞ VWURQ IRUPDW % URN Z\GDQLD

:<'$:1,&7:2 81,:(56<7(78 0$5,, &85,( 6.â2'2:6.,( /XEOLQ XO ,G]LHJR 5DG]LV]HZVNLHJR ']LDĂŁ +DQGORZ\ WHO ID[ H PDLO Z\GDZQLFWZR#XPFV HX .VLÄ?JDUQLD LQWHUQHWRZD ZZZ Z\GDZQLFWZR XPFV HX


Rozmowa numeru Rozmowa z Beatą Pawlikowską

Uczciwie szukać prawdy

–  A co z natchnieniem? –  Natchnienie jest częścią umysłu i działa także w ramach jego treningu, czyli umysł wytrenowany do codziennej pracy twórczej jest do niej gotowy wraz z natchnieniem. –  Chyba że ma pani na myśli natchnienie jako zryw. –  Kiedyś tak pracowałam. Nigdy nie wiedziałam kiedy będę w stanie coś napisać. Mogłam tylko liczyć na to, że natchnienie w końcu się pojawi. Ale wie pani jak to jest. Nagle pojawia się natchnienie, więc piszesz przez godzinę, dwie albo trzy. A później musisz przestać, bo stajesz się fizycznie zmęczony. I znów nie wiesz kiedy będziesz miał szansę dokończyć to opowiadanie czy wiersz. Pisanie pod wpływem natchnienia jest pisaniem zrywami. Raz na tydzień, może raz na miesiąc. I zazwyczaj jest tak, że końcówka jest gorsza, bo pisana w stanie maksymalnego wyczerpania. Dlatego wolę moją metodę treningu umysłu. Codziennie rano siadam do pisania i piszę. Mam wtedy umysł i natchnienie. Po prostu. Jestem do tego przyzwyczajona, to jest część mojego życia. –  Pani dorobek literacki jest imponujący. Od książek podróżniczych po poradniki. Napisała pani także książkę dla dzieci. Czy planuje pani dalsze? –  Mam bardzo dużo nowych pomysłów na książki, więcej niż jestem w stanie od razu zrealizować. Na razie skupiłam się na książkach dla dorosłych. –  Które nie są historiami wymyślonymi… 18

–  Piszę o tym, co znam ze swojego życia i co sama przeżyłam. I nie chodzi o to, żeby opisać, że jakiś fakt się zdarzył, ale o to, jakie wnioski z niego wyciągnęłam, czego się nauczyłam. Czasami udaje mi się zrozumieć pewne mechanizmy rządzące ludzką psychiką, podświadomością i świadomością, i szczególnie takie książki lubię pisać, bo one dają narzędzie do próby zmiany swojego życia na lepsze. –  Wyprawy w bardzo odległe i niebezpieczne miejsca pozwoliły pani na poznawanie innych kultur, obcowanie z bardzo odmiennymi ludźmi, na „pobieranie niekończących się życiowych szkoleń z zakresu mnogości potencjalnych sposobów myślenia, życia, odczuwania, reagowania i po prostu bycia”. Dziś widzi pani więcej niż inni, patrzy dalej niż inni. Jak ma się w tym świecie odnaleźć przeciętny Polak? –  Wydaje mi się, że nie piszę o tym z perspektywy osoby, która stoi na końcu świata albo na innej planecie i opisuję tę inną planetę kosmicznymi pojęciami. Wprost przeciwnie. Dokładnie pamiętam jak się czułam, kiedy miałam 16 lat i usiłowałam zrozumieć świat. Używam możliwie prostych słów i opowiadam o tym, jak ja rozumiem różne sprawy i pojęcia. Myślę, że na tym polega największa sztuka – żeby opowiedzieć to w taki sposób, żeby stało się zrozumiałe dla każdego. Czemu służy nawet najbardziej zaawansowana wiedza, jeżeli przekazuje się ją słowami, które są niemożliwe do zrozumienia? Ciągle się o to potykałam, począwszy od podręczników szkolnych. Dopiero później odkryłam, że nauka może być fascynująca, ale tylko wtedy, kiedy używasz wyobraźni, żeby ją zrozumieć. –  Szkoła uczy… cwaniactwa – zauważa pani w książce „Narkotyki, anoreksja i inne sekrety”. A już na pewno nie uczy myślenia… –  Nie tylko szkoła. Zachodnia cywilizacja jest tak zorganizowana, żeby odebrać nam samodzielność. Uczy się nas zależności. Uczy się nas, do jakich instytucji pójść, żeby odebrać zapomogę, jałmużnę. Uczy się jak kombinować, żeby coś zyskać. Jak lawirować w gąszczu przepisów. Moim zdaniem to zabiera nam samodzielność i instynktowne poczucie, że każdy z nas jest odpowiedzialny za swoje życie. Jeżem a g a z y n

l i t e r a c k i

fot. archiwum autorki

–  Jak wygląda pani proces twórczy. Czy ma pani swoje rytuały? –  Nazwałabym to raczej treningiem umysłu, czyli wypracowaniem pewnego nawyku, który wchodzi w krew i instynktownie o sobie przypomina. Tak samo jest z treningiem ciała. Jeżeli człowiek codziennie o tej samej porze wychodzi na półgodzinny spacer, organizm to zapamiętuje i gdy nadchodzi godzina spaceru, sam o tym przypomina. Jeżeli uczysz się języków obcych i robisz to codziennie o piątej przez 15 minut, to kiedy zbliża się piąta, umysł automatycznie przestawia się na tryb nauki. Odkryłam tę metodę, ucząc się języków obcych dawno temu, a później zastosowałam do wszystkiego, czym się zajmuję w życiu. Do pisania książek również.

li człowiek koncentruje się na manipulowaniu, to naprawdę koncentruje się na oszukiwaniu – a nie poszukiwaniu. Takie myślenie nie jest konstruktywne, więc prędzej czy później obróci się przeciwko tobie. Ja myślę, że w życiu najważniejsze jest to, żeby działać w sposób kreatywny i konstruktywny, być uczciwym, kierować się dobrem. I warto jest czasem zrobić coś trudnego, żeby wypracować w sobie wewnętrzną moc. Warto uczyć się samodzielności i odwagi. –  W dzisiejszych czasach szczerość jest chyba aktem odwagi? –  Nie wydaje mi się. –  Nie? W książce „Anoreksja, narkotyki i inne sekrety” czy wcześniejszej „Między światami” otwiera się pani odważnie przed czytelnikami. Pisze pani o tym, że w wieku nastu lat zaczęła wagarować, przechodziła przez anoreksję i bulimię, była uzależniona od alkoholu i używek. –  Nie otwieram się. Mówię jak jest. Jeżeli w moim życiu były takie rzeczy, ani się tego nie wstydzę, ani nie mam poczucia, że to jest odwaga, żeby się do tego przyznać. Chodzi raczej o uczciwość, i to taką najtrudniejszą, uczciwość wobec samego siebie. Tylko wtedy, kiedy jestem w stanie powiedzieć jak jest, mam szansę to zmienić. Nie widzę powodu, żeby coś ukrywać albo manipulować prawdą tylko po to, żeby coś zyskać. Bo co mogę zyskać? Czyjąś opinię na mój temat? Przecież to nieważne. To ten ktoś zostanie ze swoją opinią, a moje życie zostanie takie, jakie jest. Dlatego warto uczciwie szukać prawdy o sobie, a potem równie uczciwie poprawiać to, co wymaga zmiany. –  Czy nie boi się pani ocen? W dzisiejszych czasach niestety goni się za sensacją. –  W internecie, w mediach nie ma miejsca na tematy poważne, za to jest przestrzeń na sensację… Odbiorcy otrzymują takie treści, jakich oczekują. Wydaje mi się, że k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


Rozmowa numeru to jest pewne nieporozumienie. Jestem przekonana o tym, że jeżeli da się słuchaczom, widzom, czytelnikom uczciwy, ciekawy produkt przedstawiony w atrakcyjny sposób, to będzie równie pożądany. –  Pani poradniki i żółte kartki udostępniane na Facebooku robią furorę. Czytelnicy wiele z nich czerpią. Czy inspirowała  się pani innymi publikacjami? – Nie. Robiłam to kiedyś dla samej siebie. Szukałam sposobu, żeby sobie pomóc. Tak samo było z gotowaniem. Szukałam zdrowych przepisów, ale niestety wszystkie zaczynały się od zdania „podsmaż cebulkę na gorącym oleju”, co dla mnie jest zaprzeczeniem zdrowego jedzenia, bo przecież olej roślinny to produkt sztuczny, wysoko przetworzony. Wymyśliłam więc swój sposób gotowania i tak powstały moje książki kulinarne. Tak samo było z książkami o podświadomości i z żółtymi kartkami. Usiłowałam znaleźć coś, co pomogłoby mi zmienić sposób myślenia, bo w dostępnych źródłach znalazłam zawiłe, schematyczne, wyświechtane hasła, które wszyscy powtarzali bez namysłu. Musiałam na własny użytek wymyśleć taki sposób mówienia o podświadomości i zrozumienia jej mechanizmów, który byłby jasny, zrozumiały i skuteczny.

i totalnej kontroli. Tak jest do momentu, kiedy jej organizm przestanie funkcjonować i wtedy poczuje się zagrożona. Może wtedy zgodzi się na leczenie. Jeśli chcesz pomóc komuś, kto jest uzależniony, musisz najpierw zrozumieć, na czym w ogóle polega mechanizm uzależnienia. O tym napisałam tę książkę. –  W  jednym  z  wywiadów  powiedziała  pani, że problem uzależnienia może dotyczyć ponad 95 proc. osób… – Myślę że to jedna z najważniejszych cech naszej zachodniej cywilizacji. Nasza cywilizacja nie daje nam prawie nic. Rzeczywistość jest tak skonstruowana, że podsuwa nam głównie to, od czego mamy się szybko uzależnić, ponieważ ma to nam dać chwilę przyjemności. Większość reklam w telewizji, w prasie, radiu dotyczy rzeczy, od których ludzie się uzależniają, począwszy od białego cukru i leków ukrywających się pod nazwą suplementy diety. Tak nas wytrenowano, że jeżeli ktoś się czuje gorzej na duszy, to sięga po tabletki, papierosy, po alkohol albo po miękkie narkotyki. Nasza cywilizacja tworzy ludzi, którzy są uzależnieni. Bycie nieuzależnionym jest czymś osobliwie dziwnym.

–  Do  kogo  skierowana  jest  książka  „Narkotyki, anoreksja i inne sekrety”?  Często zwraca się pani w niej do ojca,  do matki… – Człowiek uzależniony od anoreksji, alkoholu albo od leków zrobi wszystko, żeby nie przyznać się do uzależnienia. Gdybym więc napisała książkę skierowaną do młodej dziewczyny chorej na anoreksję, ona spojrzałaby tylko na okładkę, a nawet gdyby ją przeczytała, to nosi w sobie tak silny mechanizm zaprzeczania, że połowy z tego nie dopuściłaby do swojej świadomości, a o drugiej połowie powiedziałaby, że to jej nie dotyczy, bo jej przypadek jest inny. Dlatego nie napisałam książki skierowanej wprost do osoby chorej na anoreksję. Jeżeli ona sięgnie po tę książkę i będzie już w takim punkcie swojego życia, że sama chce znaleźć odpowiedzi, to je znajdzie. Ale ważniejsze jest to, co mogą zrobić ludzie, którzy są blisko. Dlatego tak często w książce zwracam się do rodziców albo osób, które mają w swoim otoczeniu kogoś, o kogo się martwią. Dziewczyna, która jest chora na anoreksję ma poczucie totalnej władzy

ne jest dobre wychowanie. Jak zapewnić  dziecku szczęśliwe dzieciństwo, by wyrosło na mądrego i świadomego człowieka,  wolnego od nałogów?  – Bardzo dużo zależy od naszej dorosłości. Nieważne co się zdarzyło, kiedy byłem dzieckiem. Kto był dla mnie zbyt surowy albo kto mnie bił. Chodzi o to, że teraz jestem dorosły i mogę się swoim życiem zaopiekować. Mogę wychować siebie na nowo. Dać sobie to, czego mi brakuje, bo nie dostałem tego od dorosłych kiedy byłem mały. Trzeba skoncentrować się nie na przeszłości, ale na tym, co można zrobić dla siebie dzisiaj. Nazywam to wzięciem –  Jak więc pani zdaniem radzić sobie, gdy  siebie w adopcję. Ja zaadoptowałam siebie i na nowo się wychowałam. nam jest źle na duszy? – Przeszłam przez różne uzależnienia, byłam ich więźniem, niewolnikiem, a teraz –  Nie każdy jest świadom, jak to powinjestem wolnym człowiekiem. Znam różne no wyglądać… sposoby i żaden z nich nie jest uzależnia- – Każdy człowiek potrzebuje czuć się jący. Najprościej – wyjść na świeże powie- kochany, ważny, akceptowany, potrzebtrze. Dotlenić swoje komórki. Daję sło- ny i bezpieczny. To jest pięć rzeczy, które wo honoru, że to działa. I pić dużo wody, każdy dorosły musi dać samemu sobie. Nie bo wszystkie wewnętrzne narządy – tak- czekać aż przyniesie to ktoś z zewnątrz. że serce i mózg – potrzebują jej do prawi- Ludzie często wskakują w małżeństwa, bo dłowego funkcjonowania. Oddychać świe- podświadomie – podkreślam, że podświażym powietrzem. Ruszać się. Pić wodę. domie, czyli nie zdając sobie z tego spraSpać tyle, ile potrzebuje organizm. To wy – oczekują od drugiej osoby, że dostadodaje sił, pozwala myśleć konstruktyw- ną wreszcie akceptację, poczucie własnej nie i utrzymać wewnętrzną równowagę. wartości i bezpieczeństwa. Ale tego nie A używki nie dają tego poczucia. można dostać od drugiej osoby. Można to dostać jedynie od rodziców, kiedy jest się –  A gdy zawala nam się świat na głowę?  małym dzieckiem. Albo dać to sobie kiedy Ciężka  choroba,  rozwód,  utrata  pienię- jest się dorosłym. dzy? – Tym bardziej. Jeżeli wali się życie, to –  Jak  więc  zapewnić  swojemu  dziecku  czemu jeszcze zamulać rozum, serce i du- szczęśliwe życie? szę alkoholem? Znajdowanie się w sta- – Najpierw popracować nad sobą. Uzdronie otępienia w niczym nie pomaga. My- wić swoją duszę. Zaopiekować się sobą. ślę, że takie dramatyczne rzeczy zdarzają To wymaga ćwiczeń z podświadomością, się właśnie po to, żeby ludzie byli w sta- powtarzania nowych przekonań, uczenia nie przejrzeć na oczy. W jednej z książek się nowego sposobu myślenia, ale to możnapisałam, że jeżeli człowiek czuje się na zrobić. Piszę o tym w następnej książce jak ogryzek, to przecież polewanie tego planowanej na wrzesień – „Wyszłam z nieogryzka alkoholem nie sprawi, że stanie mocy i depresji. Ty też możesz”. Będą tam się pięknym jabłkiem. Będzie tylko pija- też ćwiczenia, które pozwalają odzyskać nym ogryzkiem z poczuciem totalnej nie- wewnętrzną równowagę. Trzeba dać sobie tyle bezwarunkowej miłości, tyle akmocy. ceptacji i poczucia bezpieczeństwa, żeby –  Z pani książki „Narkotyki, anoreksja  móc dzielić się tym z innymi. i inne sekrety” wyczytać można, jak ważRozmawiała Ewa TEndEREnda-ożóg

m a g a z y n

k s i ą ż k i

–  Pisze pani bardzo obrazowo, plastycznie. Anoreksja to „ryczący huragan duszy”,  „uzależnienie  jest  jak  hełm”…  To  przemawia do wyobraźni. – Myślę, że tak może pisać tylko ktoś, kto sam to przeżył. Nie ktoś, kto nauczył się tego na uniwersytecie.

l i t e r a c k i

6 / 2 0 1 6

19


Dla dzieci i młodzieży

Książka zaczyna się od okładki

Dorota Kassjanowicz

30 znikających trampolin Albus, Poznań 2016, s. 180, ISBN 978-83-89284-59-4

N

ajnowsza książka Doroty Kassjanowicz to kreatywna zabawa słowami. Jedno zdarzenie zostało w niej opowiedziane na trzydzieści różnych sposobów. Stylistyczne zróżnicowanie sprawia, że ta sama historia za każdym razem staje się zupełnie nową opowieścią. Impulsem do powstania „30 znikających trampolin” była książka Raymonda Queneau pt. „Ćwiczenia stylistyczne”. Autor opisał w niej na 99 sposobów błahe zdarzenie, do jakiego doszło pomiędzy dwoma pasażerami w autobusie linii S w Paryżu. Punktem wyjścia trzydziestu miniopowieści Doroty Kassjanowicz jest jedno popołudnie z życia kilkuletnich bliźniąt, Zosi i Łukasza. Osią, wokół której rozgrywa się historia staje się znikająca z ogródka trampolina. Autorka swobodnie żongluje konwencjami. Pokazuje, jak duże znaczenie ma forma słów użytych na potrzeby opowieści, jak język może kształtować obraz świata. Ten sam materiał na opowieść zostanie inaczej uformowany przez opowiadacza bajek, który stworzy z niego piękną baśń, a inaczej przez autora powieści grozy. Jeszcze inaczej opowie ją poeta tworząc limeryk. Na co innego położy nacisk reporter albo fi lmowiec. Sąsiadka, która lubi plotki stworzy własną wersję wydarzeń. Pesymista i optymista zobaczy w niej coś diametralnie innego. „Nie postrzegamy rzeczy takimi, jakie są, 20

lecz takimi, jakimi sami jesteśmy”. W zależności od tego, jak dużą wagę przykładamy do formy wypowiedzi, może też powstać opowieść do rymu, do taktu, nie na temat, bez ładu i składu, złożona wyłącznie z długich zdań, zdrobnień albo esemesowych skrótów. Wizualnej interpretacji tekstu, utrzymanej w humorystycznej konwencji dokonała Paulina Daniluk – laureatka konkursu na opracowanie graficzne „30 znikających trampolin”, zorganizowanego we współpracy wydawnictwa Albus i Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Jej rysunki podążają ze tekstem, są wesołe i pełne nasyconych barw. Książka Doroty Kassjanowicz może być ciekawym punktem wyjścia do rozważań o języku, jego kontekstach i roli w kształtowaniu wypowiedzi, a także kognitywizmie językowym. „30 znikających trampolin” doskonale obrazuje, jak różnie możemy interpretować ten sam fragment rzeczywistości.

Katarzyna Radziwiłł

jak zdobyć nagrodę nobla? Muchomor, Warszawa 2015, s. 96, 36 zł, ISBN 978-83-89774-91-0

K

atarzyna Radziwiłł przybliża małym czytelnikom postać pomysłodawcy i fundatora najsłynniejszej nagrody na świecie. Obok minibiografii Alfreda Nobla m a g a z y n

l i t e r a c k i

autorka podaje sporo informacji o samej nagrodzie, ceremonii wręczenia, a także jej najciekawszych laureatach. W świat noblowskiej nagrody wprowadza nas rozdział o życiu Alfreda Nobla. Dowiadujemy się z niego, w jaki sposób Nobel zbił fortunę na materiale wybuchowym i wynalazkach wykorzystywanych w czasie wojny. A także, dlaczego później został członkiem ruchu na rzecz pokoju i ustanowił pokojową nagrodę dla osoby, która działa na rzecz przyjaźni między narodami, zmniejszenia armii i szerzenia pokoju. Majątek przeznaczony przez Nobla na nagrody wynosił 265 mln dolarów. Pieniądze te wciąż są inwestowane, zaś nagrody wypłaca się z zysków. Nie mniej ciekawe są informacje dotyczące wyglądu samej nagrody, noblowskiej gali czy przykładowego menu z bankietu. Próbą odpowiedzi na tytułowe pytanie może być przedstawienie danych statystycznych dotyczących laureatów nagrody. Wynika z nich, że największe (statystycznie) szanse na zdobycie Nobla mają mieszkańcy Stanów Zjednoczonych – skąd pochodziło aż 257 laureatów albo ludzie urodzeni w czerwcu (84 noblistów). Cała publikacja została podzielona na dziedziny, w których komitet noblowski przyznaje nagrody. Każda z kategorii zawiera po kilkanaście, ułożonych chronologicznie nazwisk laureatów. Obok nagrodzonych Noblem polskich laureatów (Sienkiewicz, Maria Skłodowska-Curie, Lech Wałęsa i Wisława Szymborska) przeczytamy też o najmłodszej, 17-letniej laureatce Pokojowej Nagrody Nobla, którą w 2014 roku została Malala Yousafzai albo najstarszym laureacie – 90-letnim ekonomiście z 2007 roku, Leonidzie Hurwiczu. Tekst uświetnia charakterystyczna szkicowa kreska Daniela de Latoure’a. Czarno-białe rysunki subtelnie, a przy tym zabawnie komentują tekst. Najciekawsze z nich są te, które ilustrują dzieła nagrodzonych Noblem pisarzy: Sienkiewicza, Hemingwaya, czy Marqueza. Po tekście znajduje się kilka pustych stron przeznaczonych na rysunki czytelnika, zapiski odkrywczych myśli albo nowatorskich pomysłów – inspirujących do działania. a nna czaRnowska-ł aBĘdzka k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


Co czytają inni

Zostanie po nas słitfocia W

poczcie najnowszy numer kwartalnika „2+3d”. Zapewne Państwo nie znają, bo zajmuje się sprawami wzornictwa, projektowania, dizajnu szeroko pojętego. Jestem z nim związany od początku, czyli piętnastu już lat, ale nie dożyjemy wspólnie szczęśliwej starości, bo we wstępniaku redakcja obwieszcza rychłe zamknięcie pisma. „Od dłuższego już czasu zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że wydawanie »2+3d« w dotychczasowej formule powoli traci sens – tłumaczą. W porównaniu z dniem dzisiejszym, w 2001 roku, kiedy startowaliśmy, szybka wymiana informacji była jeszcze w powijakach. (…) Już sama częstotliwość wydawania pisma coraz bardziej utrudnia realizację wielu jego potencjalnych funkcji”. Nie ukrywają, że wpływ na decyzję miał stan konta – sprzedaż pikowała w ostatnich latach. I wreszcie powód główny: „Najważniejsza jest kwestia misji”. Gdy startowali, było to bodaj jedyne pismo z rzetelnymi omówieniami i analizami tego, co działo się w polskim wzornictwie i grafice użytkowej. Dziś krytykować może – i robi to – każdy, umożliwiają to przede wszystkim portale społecznościowe, ale i profesjonalne portale czy blogi, wymiana informacji jest niemal natychmiastowa, dostęp do niej – czy w sieci, czy „live”, na tysiącach targów, festiwali, konkursów, wystaw, konferencji i warsztatów – jest równie szybki. Po co więc niszczyć papier? Konstatacja ta popycha mnie do rozważań, czy nie to samo czeka aby książki. Przesadzam, grubo, ale mimo że tomów coraz więcej (przekonują o tym wizyty w księgarniach czy na targowych imprezach), coraz więcej ludzi czyta pliki elektroniczne, na czytnikach czy, częściej, w telefonach lub na tabletach. Jeżdżę codziennie

metrem, widzę. Bardzo mnie cieszy ten dowód, że czytelnictwo jakoś się trzyma, choć nie ma się czemu dziwić – kierowcy samochodów nie mają czasu na czytanie, miłośnicy lektury korzystają z komunikacji publicznej. Może gdyby tak wszystkich przesadzić do autobusów, to czytelnictwo w Polsce zanotowałoby wreszcie wzrost? No, ale czy „Pies Baskerville`ów” dałby radę „Pudelkowi”? Wątpię. Zmieniają się potrzeby i gusty, targi książki, które dawniej były wielkim wyczekiwanym świętem autorów i czytelników, mnożą się i konkurują ze sobą, choć publiki im przez to nie przybędzie – nie wziąłem udziału w żadnej z imprez organizowanych w ramach empikowego Apostrofu. Powód prosty: brak czasu. Podejrzewam, że nie tylko ja się tak usprawiedliwiam. „Chustka ma wszak cztery rogi, a ja mam zaledwie dwa”, tłumaczył się koziołek. Jeśli w tym samym czasie nakładają się na siebie przeglądy filmowe, pokazy teatralne, wystawy i książkowe prezentacje targowo-festiwalowe, to wybór mocno konfunduje i często okazuje się niemożliwy do pogodzenia. A mówię o jednym mieście, podczas gdy wiemy, że poza stolicą życie kulturalne również się rozwija. Ale kogo stać – czasowo, fizycznie i finansowo – na miotanie się między Warszawą, Wrocławiem, Krakowem, Trójmiastem, Kazimierzem Dolnym i Śląskiem Górnym? I jak wybierać, jakimi kryteriami się kierować, skoro programy wszystkich imprez są zbliżone, różne są jedynie nazwiska zaproszonych gości (a i to nie zawsze)? Czy, paradoksalnie, zalew kultury nie wywoła intelektualnej posuchy? Bo korzystając z wszystkiego, nie zapamiętamy niczego? Poza, oczywiście, słitfociami z imprezy wrzucanymi na fejsa. GRZEGORZ SOWULA

Dobre serie dla dzieci

Nowa seria Martina Widmarka, autora znanego w Polsce z serii „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai"

„Magiczny domek na drzewie” powraca - teraz w Mamanii

Najzabawniejszy kot na świecie

Ulubiona przez dwulatków

www.mamania.pl


Między wierszami

Wokół pięciolinii „C

iągle pada”, „Dzień jeden w roku”, „Niebo z moich stron”, „Wschód słońca w stadninie koni” czy „Przyjdź w taką noc” to tylko niektóre z przebojów polskiej muzyki rozrywkowej ornamentowane słowami Krzysztofa Dzikowskiego, który – korzystając ze wsparcia Rafała Podrazy – opublikował wspomnienia zatytułowane „Tekściarz” (taki bowiem fach wpisuje w rubrykę zawód) promowane w Domu Literatury (ukłony dla Bogumiła Paszkiewicza). „Proszę państwa, dzisiaj wśród nas jest autor tekstu tej piosenki. Brawa dla autora!” – usłyszał pewnego razu na koncercie Katarzyny Sobczyk, wykonawczyni jego szlagieru pt. „Mały Książę”. „Słychać brawa, Kasia wchodzi, zaczyna szeptać wdzięcznym głosem »Gdzie jesteś, Mały Książę, gdzie…«, a prostacki głos z końca sali odpowiada: »W sraczu!»”. Była szansa, że Dzikowski zostałby krezusem. „Latem, 1970 roku, kiedy byłem na wakacjach, do ZAiKS-u – przez PAGART – zadzwonił menedżer Presleya. Elvis chciał zaśpiewać »Annę Marię«. Wszystko jednak spaliło na panewce, bo ZAiKS-owi nie udało się skontaktować ani ze mną, ani z kompozytorem, Sewerynem Krajewskim, też urlopującym (…). Kazano menedżerowi zatelefonować za miesiąc. Oczywiście nie zadzwonił. Kiedy się o tym dowiedzieliśmy, szlag nas o mało nie trafił. A wystarczyło tylko nadać przez radio komunikat, że jesteśmy proszeni o pilny kontakt”. Przygodę z piosenką zaczynał Dzikowski u schyłku dekady lat pięćdziesiątych: „Zanim piosenka trafiła na antenę radia, musiała przejść przez sito. Selekcji dokonywał zawsze sam Władysław Szpilman, szef redakcji muzyki rozrywkowej Polskiego Radia. Prywatnie elokwentny, z wielkim poczuciem humoru, zawodowo dosłownie trząsł instytucją, w której był zatrudniony. Potrafił kogoś w jednej chwili wywindować albo zniszczyć. Był w tym bezkompromisowy. Mimo surowości i bezkompromisowości Szpilmana były to moim zdaniem najlepsze czasy, jeżeli chodzi o muzykę w Polskim Radiu”. Bohater książki, jako scenarzysta i aktor, występował na deskach Stodoły, klubu studentów Politechniki Warszawskiej. Jego starszym kolegą był tam Bogusław Choiński, przedwcześnie zmarły tekściarz piszący głównie w tandemie z Janem Gałkowskim („Na 22

Francuskiej”, „Alabama”, „W siną dal”, „Pod Papugami”). „Twierdził, że (…) pisanie jest ważniejsze od zdrowia, snu, talentu i opinii innych. Boguś uważał, że aby osiągnąć zamierzony efekt, należy wspomagać wenę twórczą wszelkimi rodzaju używkami. Pędził więc wszelkie alkohole, między innymi spirytus z mniszka lekarskiego lub produkowany we wnętrzu rosnącej dyni – należało do jej wnętrza włożyć rurkę fermentacyjną, uprzednio sypiąc w nią cukier, drożdże itd. I tak to sobie rosła. Chyba, że proces fermentacyjny przebiegł zbyt szybko i dynia wybuchała”. Wokół pięciolinii oscylują też w znacznej mierze wspomnienia Grzegorza Brzozowicza („Resortowe dziecko Rock’n’Rolla”, wydawnictwo Czerwone i Czarne), dziennikarza muzycznego, określającego się jako kontrowersyjny. To moim zdaniem eufemizm. Pamiętam obrzydzenie, z jakim w czasach licealnostudenckich spychałem w radiowej Trójce audycję Radio Clash, tworzoną przez wyżej wymienionego wraz z równie żenującym Maciejem Chmielem. Po kilku minutach skorzystałem z sugestii wyartykułowanej przez Juliana Tuwima w aforyzmie: „Radio to wspaniały wynalazek. Wystarczy jeden ruch gałką i nic nie słychać”. Skompilowana, w znacznej mierze, z odrzutów redakcyjnych własnych tekstów książka czyta się momentami z zainteresowaniem. Dotyczy to zwłaszcza tych fragmentów, w których autor płynie pod prąd: „Czy Polish Jazz, tak jak Polska Szkoła Filmowa czy Polska Szkoła Plakatu, jest zjawiskiem o wymiarze przynajmniej europejskim? Bzdura. To klasyczna wydmuszka, która przez laty karmiła ego polskich jazzmanów i ich kumpli dziennikarzy. Sukces tej nazwy należy traktować tylko i wyłącznie w wymiarze marketingowym. Prawda jest taka, że jedynie kilka płyt z wydanych 76 dziś się broni. I wcale nie są to pozycje wielbione przez krajowych krytyków. »Astigmatic« Komedy bezsprzecznie wielki jest, ale poza tą płytą… Obecnie na zachodnich portalach aukcyjnych najwyższe ceny osiągają albumy: Novi Singers, Jerzego Miliana i Big Bandu Katowice. Dlaczego akurat te? Bo są to jedyni polscy wykonawcy, którzy wypracowali oryginalne brzmienie, a nie starali się podrabiać amerykańskich mistrzów”. m a g a z y n

l i t e r a c k i

Niemało w wynurzeniach Brzozowicza cymeliów. Niekiedy odkrywczych: „Rock wkroczył na naszą estradę w pełnej krasie wraz z pojawieniem się w 1974 roku lubelskiej Budki Suflera. Jej debiutanckie nagranie »Sen o dolinie« zdefiniowało teraźniejszość i przyszłość polskiego rocka. W pierwszych słowach piosenki pada bowiem stwierdzenie: »Znowu w życiu mi nie wyszło«. Po latach odnajdziemy je w okrzyku znanym nam ze stadionów: »Polacy nic się nie stało«. Proroczy przebój Budki Suflera był polskojęzyczną przeróbką słynnego utworu Billa Whitersa. Jeden z radiowców, by uchronić debiutujący zespół przed zarzutami o uleganie zachodnim wzorcom, jako autora muzyki podał Wilhelma Kępę (withers w wolnym tłumaczeniu znaczy kępa). Niestety odbiło się to zespołowi czkawką, gdyż przez lata oskarżono go o plagiat”. Tego typu zarzutów nie wysuwano pod adresem Piotra Figla zmarłego przedwcześnie, niespełna pięć lat temu, aranżera i kompozytora takich hitów jak: „Powrócisz tu”, „Dwadzieścia lat, a może mniej”, „Jaka jesteś, Mario”, „To był świat w zupełnie starym stylu”, autora ścieżek dźwiękowych do licznych filmów („Przepraszam, czy tu biją?”, „Piłkarski poker”). „Uciekam” (wydawnictwo Poligraf) to zbiór wierszy pisanych przez Figla do szuflady. Zapewne pozostałyby nieznane, gdyby nie małżonka autora, Georgeta Sager-Figiel, która przy wydatnej pomocy Iwony Szproch doprowadziła do ich publikacji. Frazy dobitnie przekonują, że Figiel był człowiekiem wrażliwym nie tylko na muzykę: „Pierwszy dzień reszty mojego życia rozpoczął wijący się wstęgą grzmot. Narkoman grał kolędę za ścianą, na ulicy wbijano betonowy blok. Stali pijacy, złodzieje, dzieci, patrzyli na hi-tech z peerelu. Muzyczny bełkot za ścianą brzmiał, butelka poleciała do celu. Nić światła przez niedomknięte okno sączyła się, od świtu do zmroku. Potężny huk nieustannie wciąż trwał. Przeszkody z przodu, z tyłu, z boku. Nie szedłem z siekierą wbitą w głowę Nowy Kolumb, z potrzebą odkrycia. Wiedziałem, że mnie dopadł i ma… Pierwszy dzień reszty mojego życia” (to-rt) k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


na-molny książkowiec

Kapłani pulmentu O

dbyłem niedużą rundkę po zaprzyjaźnionych wydawnictwach. Dobrze jest czasem podsłuchać, co między książkami oraz zapisanymi w nich wierszami piszczy. Wśród rozmaitych smakowitych ploteczek trafiła do mnie i ta, że obecnie na rynku znakomicie chodzą ikony. Ikony oraz anioły. To znaczy anioły raczej latają, ikony zaś wiszą, gdzie trzeba (i gdzie nie trzeba), ale nam z kolegami chodziło o książki dotyczące tych dwóch bytów: angelologii oraz ikonografii. Aniołom damy dziś spokój, chociaż wciąż zachwyca mnie z lekka omszały, gdyż mchem czasu spowity tytuł „Słownik aniołów (w tym aniołów upadłych)” Gustava Davidsona (Zysk i S-ka, 1998). Weźmiemy się natomiast za ikonografię, ewentualnie wraz z ikonologią. Naturalnie w wymiarze felietonowym jeno. Posłużymy się w celach dokumentacyjnych zachwycającym ćwierćalbumem Aidana Harta „Ikona. Podręcznik malarstwa ikonowego i ściennego” (Jedność 2015). Nazywam publikację ćwierćalbumem, gdyż tom – choć zbudowany został przede wszystkim jako merytoryczny wykład technik pisania ikon – jest ornamentowany bogatym materiałem poglądowym. Sam autor to człowiek nietuzinkowy, wart choćby słówka prezentacji. Rzadko się zdarza, by Anglik, wychowany w Nowej Zelandii, zatem otoczony od dzieciństwa morzem kultury protestanckiej, w wieku 25 lat przyjmował wyznanie prawosławne, podejmował studia religijne w Rosji i na greckiej górze Athos, po czym zajmował się na swoim macierzystym terenie twórczością ikonopisarską: malarską i rzeźbiarską. Zdobył w tej dziedzinie nie lada kompetencje oraz uznanie, posiada spore grono oddanych uczniów, wciąż wykłada i uczy (np. w Oxfordzie), co zresztą w przypadku ikonopisarza jest poniekąd działalnością obowiązkową. Sam Hart w fascynującej książce o technice pisania ikon stanowczo podkreśla, że nie można tworzyć obrazów religijnych w prawosławiu bez cierpliwej, długoletniej praktyki czeladniczej pod okiem doświadczonych mistrzów. Każdy, kto interesuje się sztuką religijną, musi wiedzieć jedno: ikon się nie maluje, tylko pisze. Pisanie bowiem po-

lega na innym rodzaju kontaktu z rzeczywistością niż malowanie. Zachodni malarz kreuje swą własną realność; ikonopisarz w procesie twórczym nie tyle tworzy, co modli się do Boga. Aspekt autorski jest dla twórców ikon drugorzędny; nie przypadkiem wśród pisarzy dawnych dzieł ikonicznych znamy z nazwiska tylko jednostki. Oczywiście, na czele z Andriejem Rublowem. Tak, sztuka pisania ikon, jak całe prawosławie, stanowi swojego rodzaju rozmowę z Absolutem, toczoną za pośrednictwem rylca albo pędzla. Stopień rytualizacji działań jest tu bardzo wysoki; w gruncie rzeczy nie tyle chodzi o działalność kreacyjną, co kapłańską. Dlatego u twórców prawosławnych właściwe trudno szukać eksperymentów formalnych: litery malarskiego alfabetu zostały przedustawnie zadane przez tradycję i święte teksty. Z tego alfabetu pisarz ma wymodlić kolejne zdania (ikony), wedle reguł istniejących w Ewangelii, a także w dziełach oraz wskazówkach Ojców i Doktorów Kościoła Wschodniego. Dla malarzy z kręgu kultury zachodniej tworzenie to zazwyczaj pytanie o abstrakcyjne reguły sztuki lub (zwłaszcza współcześnie) takie konceptualne operowanie technikami malarskimi, aby osiągnąć formalny efekt. Malarz Zachodu poszukuje nowości, zaprasza swymi pracami widza na wyprawę w nieznane, po nieprzewidywalne na początku wyprawy Złote Runo. Dla ikonopisarza natomiast dzieło ikoniczne jest ekspresją Boga tłumaczonego za pomocą działalności nie żadnego tam „cywilnego” artysty, lecz wymodloną przy pośrednictwie swojego rodzaju kapłana. Mistrza duchowego, który – dzięki natchnieniu przez Boga – tworzy upostaciowanie Chrystusa albo jego świętych w myśl zaleceń mędrców chrześcijańskiego Wschodu: Bazylego oraz Jana Damasceńskiego. Podkreślają oni obaj, że nie chodzi w postaciowaniu Pana Naszego o proste wyobrażenie materii; materia to dzieło boskie i używając jej, oddajemy po prostu cześć Chrystusowi. Dlatego niesłychanie silnie liczy się przy pisaniu ikon materiał oraz sposób jego wykorzystania. Ikonopisarz otrzymuje u progu roboty elementy materialne związane z rozmaitymi aspekta-

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

6 / 2 0 1 6

mi istnienia. Deska, na której pisze, to element królestwa drzew (więc roślin). Pigmenty (wyłącznie naturalne!) to produkty ziemi. Jaja oraz klej potrzebne w pracy pochodzą z królestwa zwierząt. Przy pomocy tych tradycyjnych materiałów najpierw maluje się ciemne tło, jakby wyznawca, odwzorowując boskie zajęcia, znajdował się najpierw na samym początku aktu stworzenia świata. Później dopiero na przedustawną ciemność w określonej kolejności nakłada się kolory, a czyni się to w ściśle określonym porządku, stopniowo rozświetlając ikonę, tak jak Bóg rozświetlał i unaoczniał istnienie. Wśród zrytualizowanych barw dla ikon najważniejszy jest kolor złoty, zgodnie z Ewangelią Janową przypisany wyłącznie Bogu, naszemu świetlistemu twórcy. Nakłada się złoto na specjalny podkład zwany pulmentem, gliniastą masę z dodatkiem kleju. Pulment umożliwia dalszą obróbkę płatków złota. Świętym i Matce Boskiej przypisuje ikonologia odrębne kolory; nie wolno ich zmieniać pod groźbą klątwy rzuconej za herezję! Również układ postaci na ikonie nie jest nigdy przypadkowy, odzwierciadla bowiem tradycję i buduje modlitwę, jak wszystkie inne składniki dzieła bożej modlitwy odmawianej przy pomocy ikony. Myślę, że obecna popularność ikonopisarstwa jako tematu coraz chętniej podejmowanych przez różnych ludzi rekolekcji artystycznych, dzięki wysypowi takich książek, jak tom Aidana Harta, o czymś świadczy. Moim skromnym zdaniem to wyraźny sygnał, że idziemy wszyscy, jako społeczeństwa Europy, a Polski może szczególnie, w stronę konserwatyzmu. Nie, to nic złego, przyszła fala odwrotu od modernistycznych dygotek. One wrócą, ale czy w ikonach? Śmiem wątpić. Chyba, że ktoś poważy się na herezję… Ja się kiedyś poważyłem, publikując książkę z kręgu pewnego nieprawomyślnego odłamu prawosławia. Wiecie co się stało? Od razu odebrałem telefon z góry Athos. Serdecznie mi radzono, abym zaprzestał… TadEUsz lEwandowski 23


PROZA POLSKA

książki miesiąca

elżbieta Cherezińska

Harda

zysk i s-ka, Poznań 2016, s. 600, isBn 978-83-778-5959-9

E

lżbieta Cherezińska pół żartem, pół serio powtarza, że „leci na Piastów”. I tak rzeczywiście czyni. Dopiero czytając „Hardą” widzimy, jak bardzo temat początków naszej państwowości zaprzepaszczony został w ekranizacji „Starej baśni” Józefa Ignacego Kraszewskiego. Film na podstawie „Hardej” byłby zupełnie inny, a zainteresować mógłby widzów i w Skandynawii, i w Anglii. Przynajmniej tam. Ale mniejsza o obraz, pozostańmy przy słowie. Namawiając czytelników do zapoznania się z „Hardą” ostrzegam od razu – te 600 stron to dopiero połowa powieści, druga nosić będzie tytuł „Królowa”. Jeśli ktoś cierpi na drukowstręt, książki Cherezińskiej nie przeczyta, ale pewnie nie sięgnąłby po nią i wtedy, gdyby była o połowę krótsza. Kto zaś z chęcią zagłębia się w rozlewne opowieści, smakuje wątki poboczne, wczuwa się w życie bohaterów literackich, ich problemy i dramaty, ten lekturą „Hardej” będzie usatysfakcjonowany. Żywość akcji, jej plastyczność, świetne dialogi, ciekawe tło obyczajowe – wszystko to sprawia, że już po połowie tej historii można zaryzykować twierdzenie, że jest to najlepsza książka w dorobku autorki, która

ma przecież na swoim koncie i doskonale przyjęte „Odrodzone królestwo”, i świetny „Legion”. Zachęcam do zanurzenia się w przedstawionym w „Hardej” świecie Mieszka i Chrobrego, w którym wszystko wydaje się bardziej prawdziwe, wyraziste, intensywne. I polityka, i wojna, i miłość. A tego wszystkiego mamy tu co nie miara. Do tego dochodzi jeszcze jeden, jakże istotny czynnik. Bohaterka powieści – Świętosława, córka Mieszka I i siostra Bolesława Chrobrego, mimo że przedstawiana na ogół jako władczyni sroga, czy wręcz okrutna, w wydaniu Cherezińskiej budzi przede wszystkim podziw. Jako nieodrodna córka swojego ojca, która interesy zbiorowości, ogółu, by nie powiedzieć – państwa stawia ponad szczęście osobiste. A jednocześnie nie wybacza wyrządzonych krzywd, a tym bardziej okazanej wzgardy. Świętosława, prawdziwa Matka Królów, władców Szwecji, Danii i Anglii była kobietą dumną, śmiałą i, jak na ówczesne standardy, niezależną. Teraz ta – pod każdym względem nadzwyczajna – kobieta, piastowska księżniczka i skandynawska

królowa znalazła godne miejsce w literaturze polskiej. Wraz z wieloma swoimi krewniaczkami i kuzynkami, o których historia jeśli cokolwiek mówi, to jedynie w przypisach. W ogóle źródła historyczne o Świętosławie mówią niewiele, a nieliczne informacje często są sprzeczne ze sobą, co otwiera szerokie pole do domysłów i pozwala swobodnie dać upust fantazji. Autorka „Hardej” swoimi wcześniejszymi książkami – z „Koroną śniegu i krwi” na czele – dowiodła, że fantazji jej nie brakuje, ale trzyma się granic wyznaczanych choćby przez mity i legendy, by nie przenieść się całkowicie ze swoimi bohaterami do krainy baśni. A podbudowa historyczna jej nowej powieści może imponować. I jeszcze jedno. „Harda” każe nam spojrzeć zupełnie inaczej na wydarzenia rozgrywające się 1050 lat temu w naszej części chrystianizującej się Europy. I pojąć prawdziwy sens tak często powtarzanych słów: „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. kRzyszTof masłoń

HISTORIA

red. naukowa alberto melloni

atlas historyczny soboru Watykańskiego ii tłum. Paweł Borkowski, instytut Wydawniczy PaX, Warszawa 2016, s. 280, isBn 978-83-211-1972-4

„D

ziękuję Panu, który sprawił, że spotyka mnie zaszczyt, bym w Jego imieniu otworzył wielkie łaski dla Jego świętego Kościoła. Zarządził on, by pierwsza iskra, która w ciągu trzech lat przygotowała to wydarzenie, wyszła z moich ust i z mojego serca. Byłem gotów nawet wyrzec się radości tego rozpoczęcia”, napisał papież Jan XXIII w swoim kalendarzu 11 października 1962 roku w dniu otwarcia Soboru Watykańskiego II. Po latach otrzymaliśmy niezwykle cenne i profesjonalne dzieło, obejmujące wszystkie aspekty Soboru Watykańskiego II, który trwał do 8 grudnia 1965 roku, a stał się wydarzeniem, jakie na zawsze zmieniło Kościół katolicki, a przez to w znaczący sposób wpłynęło też na losy całego świata. W obszernym tomie zebra-

24

no dokumentację soborową składającą się z syntetycznych tekstów, fotografii, map, tabel i diagramów, co pozwala na szczegółowe zapoznanie się z inicjatywą zwołania Soboru, a potem przebiegiem soborowych sesji, z omawianą trudną i skomplikowaną tematyką, a także z uczestnikami Soboru, spośród których oczywiście interesuje nas najbardziej udział biskupów polskich. Na czele polskiej delegacji stał prymas kard. Stefan Wyszyński, który został członkiem Rady Prezydialnej Soboru, a później należał też do Sekretariatu ds. Nadzwyczajnych, a „Polacy brali czynny udział w zgromadzeniu i pracowali w wielu komisjach, choć nie w Komisji Doktrynalnej”. Od trzeciej sesji Soboru bardzo aktywny był „promieniujący energią” bp Karol Wojtyła, a polscy biskupi „domagali m a g a z y n

l i t e r a c k i

się zupełnego potwierdzenia wolności religijnej przeciwko roszczeniom państwa wychowawczego, które na Wschodzie nosiło cechy ideologii komunistycznej”. Dzieło to jest tym bardziej aktualne, że z jednej strony pojawiają się projekty zwołania kolejnego Soboru Kościoła katolickiego, a z drugiej znajdujemy się w momencie wielkiego przełomu dla Kościołów prawosławnych, jakim jest rozpoczęcie na Krecie Wielkiego i Świętego Soboru Wszechprawosławnego, pierwszego soboru od ponad tysiąclecia, bo poprzedni sobór powszechny, uznawany przez wszystkich prawosławnych, odbył się w VIII wieku, 200 lat przed wielką schizmą, czyli rozpadem chrześcijaństwa na katolicyzm i prawosławie. pioTR doBRołĘcki k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


BIOGRAFIE, WSPOMNIENIA

książki miesiąca

Henryk jerzy Chmielewski

żywot człowieka zmałpionego Prószyński i s-ka, Warszawa 2016, s. 272, 35 zł, isBn 978-83-8069-388-3

O

PORADNIKI

swoich losach w międzywojennej i okupacyjnej Warszawie najsławniejszy autor komiksów doby Peerelu opowiedział w książce „Urodziłem się w Barbakanie”, wydanej w ubiegłym stuleciu(!) przez tego samego wydawcę. Po 17 latach przyszła pora na ciąg dalszy. Zapoznajemy się z powojennymi kolejami życia popularnego Papcia Chmiela, także spisanymi ze swadą. Graficzne pierwociny zdobywał na łamach „Świata Przygód”, periodyku komiksów wydawanego w latach 1945-48, zlikwidowanego przez władzę ludową z uwagi na imperialistyczny rodowód cyklicznych historyjek obrazkowych. W jego miejsce powstał „Świat Młodych”, mający za zadanie właściwie ideologiczne ukształtowanie uczniów szkół podstawowych i średnich. Dbał o to między innymi tow. Wiktor Woroszylski, niewiele starszy od potencjalnych czytelników pisma. Na szczęście w redakcji pracowały też osoby o innej mentalności, takie jak Wanda Chotomska – wkrótce ceniona autorka wierszy dla dzieci, Jerzy Janicki – zrazu reporter, głównie sportowy, potem wzięty scenarzysta, w końcu nieoceniony lwowski kronikarz, czy Bogusław Choiński, którego talent poetycki ujawnił

się później w Stodole (mam na myśli klub studentów Politechniki Warszawskiej), a następnie eksplodował w tekstach piosenek pisanych w duecie z Janem Gałkowskim („Na Francuskiej”, „Alabama”, „Pod Papugami”, „W siną dal”), tudzież z Mironem Białoszewskim, startującym – via dziennikarstwo – do literatury. W takim towarzystwie bierutowszczyznę przeczekać było łatwiej. A gdy wraz z Odwilżą komiks w Polsce powrócił do łask, dwojga imion Chmielewski znalazł swe miejsce w historii plastyki, wymyślając Tytusa de Zoo, Romka, A’Tomka oraz pomniejszych bohaterów np. ekstrawaganckiego prof. T. Alenta. Na tytusowych perypetiach się wychowałem i nawet obudzony w środku nocy potrafię cytować co zabawniejsze kwestie, toteż książka z miejsca rozpaliła we mnie ciekawość. Podążając szlakiem życiowym autora, przedstawionym – co nie dziwota – dowcipnie i barwnie, odbyłem swoistą podróż w czasie. Do epoki dziś niekiedy wychwalanej, którą zapamiętałem między innymi z racji nabywanych – wyłącznie spod księgarskiej lady albo na pchlich targach – kolejnych części Tytusa et consortes. Liczne fotografie, archiwalia, kolaże

i rysunki świetnie ilustrują wędrówkę Chmielewskiego przez wyboje PRL-u, jak również niezdarne raczkowanie kapitalizmu z całkiem odmiennym rynkiem edytorskim i prasowym. Na którym Henryk Jerzy zaistniał jako twórca albumów historycznych z Tytusem, Romkiem i A’Tomkiem pod Wiedniem w roku 1683, w Powstaniu Warszawskim czy na froncie wojny z bolszewikami. Do lektury tej kunsztownej – również graficznie – publikacji zaprasza także Tytus. Pisząc, we wstępie, co następuje: „Nareszcie, drogi dzisiejszy Czytelniku, i Ty, Czytelniku emerycie, możecie przeczytać o wszystkich bezeceństwach z życia Papcia Chmiela. Dowiecie się, skąd Papcio czerpał pomysły do tych marnych trzydziestu jeden książeczek komiksowych, sześciu albumów historycznych i podręcznika dla analfabetów – »Elemelementarza«. Dowiecie się, jakiego szmalu i majątku, poza sławą, dorobił się ten wąsatosiwy artysta. Zdradzę Wam również w tym elaboracie tajemnice miłosnych przygód moich i mojego wesołego staruszka”. Tomasz zB. zapERT

Beata Pawlikowska

narkotyki, anoreksja i inne sekrety edipresse książki, Warszawa 2016, s. 384, isBn 978-83-7945-275-0

U

zależnienie jest jak hełm. Człowiek uzależniony, wszystko jedno – od nikotyny, alkoholu czy pornografii – działa jak automat, a jego uzależniony umysł jest zatrzaśnięty w poczuciu przymusu – pisze Beata Pawlikowska w swoim najnowszym poradniku. I podkreśla, że źródłem uzależnienia jest podświadomość. Anoreksja, dla przykładu, „to głębokie podświadome przekonanie, że trzeba być chudym. Ponad wszystko inne na świecie”. Trzeba głębokiej świadomości, by do tego dojść. Trzeba samemu doświadczyć, przejść przez problem uzależnienia, by pozwolić sobie na to, aby dawać wskazówki innym. Słynna po-

dróżniczka przyznaje otwarcie – chorowałam na anoreksję, bulimię, sięgałam po narkotyki, ciągle wpadałam w inne uzależnienia. Tworzyłam różne iluzje, w które wygodnie było mi wierzyć. Podniosła się. Z pewnością sens życiu nadały podróże, nauczyły pokory i rozumienia pewnych spraw. Autorka połączyła to, co widziała w świecie z tym, co czuje i z tym co odkryła i tak powstała ta książka. Pięknie opowiada o prostych, ale najważniejszych sprawach. Że trzeba być uczciwym, zwłaszcza wobec siebie, żyć świadomie, nie dać karmić się iluzją, medialną papką i śmieciowym jedzeniem. Myśleć pozytywnie i żyć w zgodzie z naturą. To szczegól-

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

6 / 2 0 1 6

nie cenna publikacja dla rodziców, którzy dowiadując się o anoreksji córki czy uzależnieniu od narkotyków syna, nie potrafią sobie z tym poradzić, nie wiedzą jak rozmawiać o problemie ze swoimi dziećmi. Jak im pomóc. Na czym polega fenomen popularności książek Beaty Pawlikowskiej? Na autentyzmie, szczerości. Swoim przykładem autorka pokazuje, że można wyjść z uzależnienia, wyleczyć się z anoreksji. Jej proste, trafiające do serca komunikaty, obrazowo przedstawione drogowskazy dają wiele do myślenia, pozwalają zrozumieć mechanizm uzależnienia, są impulsem do działania, do zmian. Ewa TEndEREnda-ożóg

25


Recenzje Proza polska

Rozmowa z Nikodemem Pałaszem

Wrogowie na korcie

Nikodem Pałasz

Jak na obecne czasy tytuł książki jest prowokujący, chociaż został ujęty w cudzysłowie, a więc należy rozumieć, że jest to cytat. I rzeczywiście takie zdanie pada w książce wypowiedziane do siebie przez jednego z dwóch jej bohaterów. Dla równowagi dodajmy, że jest też zdanie „martwy Polak to dobry Polak”, jakie ironicznie rzuca podporucznik Armii Krajowej Janek Brodawski, jeden z tych bohaterów, drugiemu, którym jest major Wehrmachtu Ansgar Reusch. Intrygę powieściową tworzą relacje między tymi dwoma postaciami, w założeniu antagonistami i śmiertelnymi wrogami, z dwóch walczących ze sobą stron wojennego konfliktu – polskiego podziemia i okupacyjnej, zbrodniczej władzy niemieckiej. Wbrew jednak tytułowi dobry Niemiec nie ginie, lecz przeżywa wojnę, podczas której udało mu się uratować kilka istnień ludzkich, Polaków i Żydów. Jego przyjaźń z polskim partnerem, z którym połączyła go wpierw wspólna miłość do gry w tenisa, a grywali potajemnie bardzo wcześnie rano na kortach warszawskiej Legii, co pomimo powieściowej konwencji nie wydaje się, że mogło być realne w okupowanej Warszawie, potem wzajemna uczciwość, szacunek do siebie i w końcu bezgraniczne zaufanie, i gotowość poświecenia swego życia, jest główną osią powieści. I to powieści napisanej z dużym nerwem narracyjnym i wyczuciem rytmu, a do tego ubarwionej wieloma suspensami i zwrotami akcji, wciągającej czytelnika bez granic – do ostatniej strony. Autor podejmuje przy tym interesującą i udaną próbę przedstawienia realiów okupacyjnej, przedpowstaniowej Warszawy, wprowadzając jednocześnie do tekstu dziesiątki niemieckich nazw miejsc, a także urzędów. Denerwujące nieco jest jednak używanie w odnośnikach pod tekstem przy polskich nazwach ulic słowa „dziś” (Fürstenstrasse – dziś Książęca), bo przecież nazwy te nie zostały nadane obecnie, lecz były tradycyjne i używane „od zawsze”, zaś w trakcie wojny zostały tylko na krótko „przykryte” nazwami niemieckimi. Z pewnością te i kilka innych niedokładności redakcyjnych zostanie usuniętych w kolejnym wydaniu, które niewątpliwie będzie konieczne po sukcesie pierwszej edycji. (pd) Zysk i S-ka, Poznań 2016, s. 408, 35,90 zł, ISBN 978-83-7785-857-8

Elżbieta Rodzeń

Dziewczyna o kruchym sercu Czy można oswoić śmierć i myśleć o niej spokojnie tuż przed maturą? Z pewnością nie. Jak zatem żyć, kiedy w nastoletnim ciele tego życia z każdym dniem jest coraz mniej? Po lekturze „Dziewczyny o kruchym sercu” wiem, że to zależy od osoby, która jest przy chorym. Prawdą jest także to, że na miłość nigdy nie jest za późno… Janek to wybitny uczeń z przedmiotów ścisłych. Religijny i popularny wśród rówieśników, jest wolontariuszem i pomaga osobom w potrzebie. Tym razem zostaje opiekunem Uli, która z powodu choroby i częstych absencji w szkole ma zaległości w matematyce. Ula jest nieprzystępna i szorstka w obyciu. Swoją opryskliwością nie ułatwia mu zadania, ale chłopak nie przejmuje się tym i ma nadzieję doprowadzić sprawę do końca. Janek i Ula spotykają się przez niemal rok. Chłopak wie, że Ula jest chora, jednak nie domyśla się, jak poważna jest to choroba. Z czasem zaczyna się do niej przywiązywać i nagle zdaje sobie sprawę, że Ula przestała być dla niego tylko zadaniem do odhaczenia. Janek nie kryje swoich uczuć i coraz bardziej zbliża się do dziewczyny. Nie ma jednak pojęcia, jak ogromne konsekwencje będzie miało dla niego i Uli jego zachowanie. Czy nastolatek odważy się złamać obowiązujące w jego życiu zasady, by móc zostać z podopieczną dłużej, niż wymaga tego jego zadanie? 26

m a g a z y n

–  Napisał pan dwa kryminały sportowe – „Brudna gra” (Muza, 2014) i „Sam na sam ze śmiercią” (Muza, 2015). Nowa książka do tego gatunku się nie zalicza… –  Chociaż jest tam pewien wątek, który można by uznać za kryminalny, ale nie – z założenia nie jest to kryminał. –  Przedstawia pan w książce postać niemieckiego oficera Ansgara Reuscha, którego mamy uznać za „dobrego Niemca”. Jednak jego postawa jest bardzo kontrowersyjna, częściowo jest dobry, ale też jest i zły… –  Tak się dzieje, bo tego wymaga sytuacja, w której nie potrafi się złu przeciwstawić. Sam nie żyłem w tamtych czasach, bo jestem znacznie młodszy od moich bohaterów, ale czytałem wiele wspomnień, nie tylko Polaków, ale też i Niemców. Z dzienników kapitana Wilhelma Hosenfelda, który jest najbardziej znany z pomocy, jakiej udzielił Władysławowi Szpilmanowi (późniejszemu bohaterowi filmu „Pianiasta”), wynika jego pierwotne zafascynowanie führerem w 1933 roku, czego potwierdzeniem jest wstąpienie do SA, gdy rodziła się wielka III Rzesza. Z biegiem lat radykalnie zmienił jednak punkt widzenia, a mnie właśnie fascynuje poznanie takich postaw. Niektórzy Niemcy zmienili poglądy i ciekawe jest kiedy to nastąpiło. Czy to było jeszcze w 1943 roku, czy dopiero w 1945? Dla mnie jest to próba szukania odpowiedzi, jak na zbrodnicze wydarzenia mógł reagować człowiek inteligentny i na poziomie, nie zwykły szeregowiec, lecz niemiecki oficer, wykształcony, posiadający rodzinę, a przy tym majętny, jak w przypadku mojego bohatera Ansgara Reuscha, którego ojciec prowadził interesy w III Rzeszy. Chciałem pokazać to ogromne zagmatwanie – jednego dnia taki człowiek jest w stanie pomóc i uratować dwie osoby, a drugiego inne dwie osoby zastrzelić. –  Kluczowym momentem pana książki jest partia tenisa o poranku na kortach Legii między dwoma przyjaciółmi z konspiracji, a potem kolejna, gdy grają ze sobą niemiecki oficer i drugi bohater książki – żołnierz podziemia. Czy znalazł pan jakąś informację w źródłach, że takie wydarzenie miało miejsce, czy też pan to wymyślił? –  Wymyśliłem. Nie słyszałem o takiej sytuacji, ale jak to w życiu – wszystko jest możliwe. Miałem zresztą już takie sytuacje przy poprzednich książkach. Wydawało mi się, że wszystko wymyśliłem, a potem okazywało się, że już ktoś coś takiego zrobił albo zaraz to się stanie. W tym przypadku jest to na pewno fikcja. –  Z pewnością ma pan za sobą lekturę wielu książek o czasach okupacji hitlerowskiej w Warszawie… –  Opracowań i wspomnień jest bardzo wiele. Ale cała ta historia jest wymyślona jako relacja Niemca i Polaka, którzy mogliby się spotkać chociażby na kortach tenisowych. Jak wówczas zachowywaliby się? Co by się wydarzyło? Oczywiście przy założeniu, że się nie zabili przy pierwszym spotkaniu, bo żaden z nich na początku nie wiedział, co zrobi ta druga strona. Polak czekał, aż Niemiec wyjmie rewolwer i go zastrzeli, a Niemiec też nie wiedział, jak się zachowają dwaj Polacy, których nakrył na korcie. Właśnie relacje międzyludzkie i zachowanie się w krytycznych sytuacjach były dla mnie najbardziej interesujące. Musiałem to wymyśleć, bo nie mogłem o czymś podobnym nigdzie przeczytać. Wprawdzie dużo dają wspomnienia ludzi, którzy wówczas żyli, ale budowanie relacji z wrogiem jest całkowicie wymyślone przeze mnie, chociaż nie twierdzę, że tak się nie mogło zdarzyć. Rozmawiał Piotr Dobrołęcki fot. Piotr Dobrołęcki

„Dobry Niemiec to martwy Niemiec”

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


Recenzje W całej tej sytuacji kryje się drugie dno, którego nie mam zamiaru ujawniać. Fabuła jest ciekawa, dobrze skonstruowana i lekko napisana. Wydarzenia toczą się bardzo płynnie. Nie ma zbędnych opisów i nieustannie coś się dzieje. Każdy dzień opatrzony jest datą, dzięki czemu mamy świadomość upływu czasu i odczuwamy rosnące w nas napięcie. Autorka stworzyła przepiękną historię dwojga młodych ludzi, którzy miłością chcą przezwyciężyć wszystko co złe. Mimo że powieść od początku do końca przepełniona jest smutkiem i cierpieniem, to warto ją przeczytać. Nawet jeśli lektura „rozerwie” czyjeś serce na kawałki, to zapewniam, że złożone na nowo w całość będzie inne. Lepsze. Szczerze polecam. (map) Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2016, s. 566, ISBN 978-83-7785-867-7

Mirosława Kareta

Pokochałam wroga Pierwszy tom sagi krakowskiej rodziny Petrycych. Na łożu śmierci Jadwigi (matki Maksymiliana, szanowanego lekarza) syn dowiaduje się o jej wojennym osobistym pamiętniku, z którym powinien się zapoznać. Kiedy pamiętnik zostaje odnaleziony, okazuje się, że jest pasjonujący nie tylko dla Maksymiliana, ale i jego żony, jej przyjaciółki, córki i jej chłopaka. Wszyscy oni żyją zgłębianiem treści, odkrywaniem rodzinnych tajemnic, do tej pory nikomu nieznanych. Przepisują i skanują strony pamiętnika, wysyłają je faksem w momencie, kiedy Maksymilian będzie tropił, nie bez przeszkód, ślady swoich korzeni w Niemczech. Autorka wprowadza czytelnika do Krakowa podczas okupacji. Poznajemy ówczesne życie, włącznie z kwestią żydowską i ruchem oporu. Strach, biedę, realia codzienności i ludzkie zmagania. Na tym tle miłość Niemca do Jadwigi. Wzajemna zresztą, ku oburzeniu wielu, nawet najbliższych. Miłość nie do pomyślenia, tym bardziej, że rywalem do serca Jadwigi był członek ruchu oporu. Rodzinna saga zachwyca fabułą, autentyzmem moralnych dylematów i wiernością realiów w okupowanym Krakowie. Bożena Rytel Wydawnictwo WAM, Kraków 2016, s.434, ISBN 978-83-277-1077-2

Marcin Wroński

Portret wisielca

holowego haju, odlotów z kolegami, wyrywania lasek, także przebudzeń na śmietniku i poranków z psim gównem na dłoni. I dopiero gdy trafia do szpitala po przedawkowaniu, decyduje się na odwyk. Terapię łączy z próbą znalezienia finansowania dla planowanego wydawnictwa – trochę chce naciągnąć bank, ale tak czy inaczej musi coś robić, by odpędzić komornika. Nie jest to radosna proza mimo żartów, kpin i ciętego języka. Bohater zderza się z prawdami, które są nieprzyjemnym zaskoczeniem: „Kiedy przestajesz pić, myślisz, że świat będzie cię podziwiał i padnie do twoich stóp”. A tu dawni kumple od kieliszka potrafią bezlitośnie stwierdzić, że „łoił za dużo”, więc w sumie dobrze, że przestał. Mam jednak wrażenie, że Ziębiński nieco gloryfikuje swego bohatera: chłop powiedział, że więcej nie wypije i już, cały czas powtarza, że dobrze mu z tym, nie skarży się na brak alkoholu, na trudności z odstawieniem. A przecież wcale to takie łatwe nie jest, o czym przekonują rozliczne inne świadectwa. Powrót do życia, właściwie odbudowanie go, nie jest proste. „Męczące sny o samobójstwach. Bezustannie. Ale lepsze to niż sny o wódzie i budowaniu potęgi i władzy”. To ja poproszę o stilnox. I mineralną, naturalnie. (gs) W.A.B., Warszawa 2016, s. 342, ISBN 973-83-280-2633-9

Proza obca Charlotte Link

Złudzenie

Peter Simon zaginął. Wyjechał z kumplem na żagle i przepadł jak kamień w wodę. Na poszukiwania do Prowansji wyrusza jego młoda żona. Będzie musiała stawić czoła okrutnej rzeczywistości. Nie dość, że na miejscu czeka ją identyfikacja zwłok, to jeszcze przekona się, że jej opiekuńczy mąż, bogaty biznesmen i człowiek sukcesu nie był ani wierny, ani spełniony, ani wypłacalny, a ona była żoną wiarołomnego bankruta, obłudnika i niedojrzałego egoisty. Nie wyjechał na żagle, lecz na spotkanie z francuską kochanką. U Link każdy ma coś na sumieniu. I każdy dźwiga swoje brzemię. Czy jest to brzydota, brak wiary w siebie, niedojrzałość czy szaleństwo. Bo siłą thrillerów Link jest znajomość ludzkiej psychiki. Każda postać tutaj to osobna opowieść. Choć autorka „Gry cieni”, „Wielbiciela” i „Przerwanego milczenia” sięga po sprawdzone pomysły fabularne: tajemnice z przeszłości, podwójne życie, zdrady, kłamstwa, niedopowiedzenia, a przede wszystkim chore i destrukcyjne obsesje i niszczące traumy, jej książki czyta się jednym tchem. To doskonały klimatyczny melanż thrillera psychologicznego, kryminału i powieści sensacyjnej. Tutaj w sieć zazębiających się wątków, pajęczynę tajemnic, w misterną intrygę mniej lub bardziej świadomie wplątani są wszyscy. A czytelnicy, nawet jeśli odgadną tożsamość mordercy w połowie książki, czytają do końca z wypiekami na twarzy. (hab)

To już ósma część cyklu o komisarzu Zygmuncie Maciejewskim. Tym razem akcja rozgrywa się w latach trzydziestych, w Lublinie, między środowiskiem KUL a profesorami i studentami jesziwy. Ginie jeden student żydowski, potem drugi katolicki, w tle są zatargi akademickie, ale i antysemickie wybryki lubelskiej studenterii. Zyga Maciejewski jak zawsze – zblazowany, opryskliwy, nie wylewa za kołnierz, nie stroni od przemocy, ale jest prawy i wytrwały. Sens samej zbrodni nieco ginie w plejadzie świetnych postaci, a przede wszystkim w drobiazgowo odtworzonym kolorycie tego polsko-żydowskiego przedwojennego Lublina, nie tylko samej architektury miasta, ale w większym jeszcze stopniu atmosfery politycznej. Przy czym Wroński bynajmniej nie gloryfikuje przeszłości, choć nuty sentymentalne pojawiają się nie rzadko. (ł)

tłum. Ewa Spirydowicz, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2016, s. 456,

W.A.B., Warszawa 2016, s. 320, ISBN 978-83-280-2670-4i

ISBN 978-83-7999-655-1

Robert Ziębiński

Sabine Ebert

Ma rację autor pisząc, że w Polsce alkoholizm to choroba mesjanistyczna – cierpienie, trauma, choroba duszy, która usprawiedliwia, jak zwykle ciężka choroba, bardzo wiele, głównie bezmyślne zachowanie i użalanie się nad sobą. „Było nie pić, nie byłoby użalania”, grozi palcem Ziębiński. Proste? Pewnie. Więc po co się piło? Ba… Książka ma formę szalonej i pełnej humoru fabuły. Ziębiński specjalnie przyjął taki sposób pisania, aby „wyśmiać mesjanizm alkoholików”, jak mówi. Jego bohater pracował w wydawnictwie, z którego, nomen omen, wylali go, gdy na targach narobił po pijanemu skandali. Próżnując, przepija konsekwentnie odprawę i skutecznie niszczy relację z partnerką. Śni o potędze i jak każdy pijak odgraża się: że da wszystkim popalić, że jeszcze zobaczą. Wspomina piękne czasy alko-

I oto mamy wspaniałą kulminację serii o znachorce Marcie. Wielbiciele poprzednich czterech części zapewne nie mogli się jej doczekać, a po skończonej lekturze, być może nadal będą czuć niedosyt. Na szczęście autorka w posłowiu dopisała dalsze losy historycznych postaci. Co zaś się tyczy fikcji, to oczywiście każdy miał swoje wyobrażenia i życzenia dotyczące końca tej historii i nie sposób zadowolić wszystkich. Myślę jednak, że autorce udało się wybrać takie zakończenie, które wydaje się najlepiej pasować. A to, że trudno się rozstać z Martą, jej rodziną i przyjaciółmi, to już zupełnie inna sprawa.

Wspaniałe życie

m a g a z y n

l i t e r a c k i

Marzenie znachorki

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6

27


Recenzje Jesienią 1191 roku Tomasz, syn Marty, pozbawiony złudzeń wraca z wyprawy krzyżowej. Jednak w ojczyźnie także nie zaznaje spokoju, ponieważ w Marchii Miśnieńskiej panuje okrutny Albrecht. Książę atakuje swego brata Dytryka, u boku którego Tomasz walczył w Ziemi Świętej. W tej sytuacji nie pozostaje im nic innego, jak tylko ponownie sięgnąć po broń. Sytuacja nie rokuje szans na zwycięstwo, toteż Dytryk jest zmuszony zawrzeć taktyczny sojusz z landgrafem Turyngii. W zamian za jego wsparcie musi się zaręczyć z córką landgrafa. Jest to wysoka cena, bowiem Dytryk od dawna potajemnie kocha Klarę, córkę Marty. Co zatem zrobi? To piąty i ostatni tom niezwykle barwnej sagi historycznej o pięknej znachorce Marcie na tle prawdziwych średniowiecznych wydarzeń. Podobnie jak we wcześniejszych częściach świetnie zostały nakreślone postacie i oddane realia historyczne, zaś znakomita narracja i zmienne koleje losu bohaterów trzymają w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. (map) tłum. Małgorzata Huber, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2016, s. 580, ISBN 978-83-7999-578-3

Robin Cook

Znieczulenie Szybka akcja, morderstwa upozorowane na nieszczęśliwe wypadki, skomplikowana szpitalna intryga – fani Cooka wiedzą, czego się spodziewać po autorze trzydziestu czterech bestsellerów, w tym „Comy”, „Epidemii” i „Toksyny”. Na pewno się nie zawiodą. „Znieczulenie” to świetna rozrywka dla amatorów thrillerów, szczególnie tego gatunku. Tym razem Cook wrzuca kolejny kamyczek do ogródka zwolenników teorii o potędze i bezwzględności firm farmaceutycznych, które nie cofną się przed niczym, by osiągnąć swój cel. A tym celem zawsze jest kasa. I władza. A jeśli – tak jak tutaj – dodatkowo stoją za tym Rosjanie, jatka gwarantowana. Carl, dobrze zapowiadający się prawnik, przystojny i ambitny, czeka na operację kolana, nic wielkiego, rutynowy zabieg. Jego dziewczyna Lynn, studentka medycyny, namówiła go na wybór Centrum Medycznego Mason-Dixon. Odbywa tam praktyki i ręczy za profesjonalizm tego szpitala. Jak się okaże, była w błędzie. Carl już nigdy nie budzi się ze śpiączki. Lynn odkryje, że to nie pierwszy tutaj przypadek powikłań anestezjologicznych w ostatnich miesiącach i wynikającej z nich dziwnej

Obrona Münchhausena

28

Kierunek Budziejowice

W

moim kraju trwa wojna domowa. Wprawdzie na razie nikt nikogo nie zabija, a nawet za bardzo nie bije, ale atmosfera jest fatalna. Ilość przyjaciół gwałtownie się zmniejsza – wrogów przeciwnie. Co ma w tej sytuacji zrobić pisarz? Może wstąpić do jednej z armii i dodać swoje nazwisko do już tam wypisanych na sztandarach. Może spłodzić pieśń bojową, albo i powieść, w której nasi będą piękni i mądrzy, a tamci same skończone kanalie. Tylko co zrobić z językiem? Język wojny jest ubogi i prymitywny.

m a g a z y n

choroby krwi. W śledztwie, które ma dowieść błędu w sztuce medycznej lub zaniedbania, wspiera ją przyjaciel ze studiów. Szybko wpadną na trop szatańskiego spisku, który wiąże się z testowaniem pewnego leku. Dziwne rzeczy dzieją się w podziemiach, gdzie mieści się baza komputerowa, obsadzona przez rosyjską firmę… Jak zawsze podczas lektury Cooka z tyłu głowy czai się pytanie – czy możemy ufać lekarzom? Czy na pewno są po naszej stronie? Skoro medycyna „to biznes, wielki biznes, w dodatku z punktu widzenia pacjenta, nie bardzo uczciwy”. (hab) tłum. Maciej Szymański, Rebis, Poznań 2016, s. 418, ISBN 978-83-7818-747-9

L.S. Hilton

Maestra Nie wiem, czy jest to „najbardziej szokujący thriller tego roku”, do końca 2016 zostało nam siedem miesięcy, ale co tam, czego to dział pijaru nie wymyśli. Ja osobiście w miejsce „szokującego” wolałbym „komediowy”, bo humoru tu nie brak, a jedynym szokiem – raczej nietypowym rozwiązaniem – może być postać bohaterki, która z ofiary zmienia się w sprawną mścicielkę. Judith Rashleigh, pracownica londyńskiego domu aukcyjnego, jest bowiem ofiarą męskiej zmowy. Niezbyt świadomej, ale tak wypadło, bo świat handlarzy sztuką zdominowany jest przez mężczyzn – niedouczonych cwaniaków, gotowych dla pieniędzy pójść na każdy układ, oszukać zarówno sprzedającego, jak i kupca. Judith odkrywa tę prawdę, gdy jej przełożony decyduje się wypuścić na rynek fałszywego Stubbsa. Nie protestuje zbyt głośno, ale gdy chce rozwikłać powiązania, szef wyrzuca ją z pracy. Na szczęście miała drugą – w nocnym klubie, gdzie najwyższe napiwki dawał jej brzuchaty biznesman, dla otarcia łez gotów zabrać ją i koleżankę w podróż na Riwierę… Fabuła jest gęsta acz prosta, akcja niebywale szybka, nieboszczyków i z pietyzmem opisanych scen seksu wcale niemało, a to wszystko na zaledwie 300 stronach. To historia wypełnienia złożonej sobie dawno obietnicy wyjścia ze świata biedy i prostactwa, zajęcia trwałego miejsca pośród znanych i bogatych. Może to niezbyt ambitny plan, ale droga do celu już tak, wymaga wielu umiejętności i wyrzeczeń. Zaiste, jest to droga po trupach. Konkretnie sześciu. A autorka zapowiada ciąg dalszy. (gs) tłum. Ewa Penksyk-Kluczkowska, Sonia Draga, Katowice 2016, s. 310, ISBN 973-83-7999-709-1

Pewien pisarz postanowił ruszyć w bój w pierwszym szeregu i wrócił pełen niesmaku. Było głośno, brutalnie i nieestetycznie. Śmieszny jest pan pisarz ze swoimi pretensjami. A jak niby miało być? Daremnie szukać na wojnie językowej finezji, dobrego smaku, wzlotów wyobraźni, wyrafinowanych metafor. Subtelności psychologiczne, wątpliwości, hamletyzowanie są niepożądane. Istnieją wprawdzie genialne powieści na temat wojny, ale gdy im się bliżej przyjrzeć okazuje się, że wyszły głównie spod pióra pacyfistów. Z drugiej strony i wojna może przynieść artyście nieśmiertelność. Istnieje nieco pieśni bojowych, które znamy wszyscy. Nazwi-

l i t e r a c k i

ska ich autorów nic nam nie mówią, ale gdy zajrzymy do historii literatury okazuje się, że to byli poeci, którzy wydali wiele tomów, publikowali w prasie, deklamowali po salonach itp. Dziś pozostała po nich tylko piosenka, zapewne sklecona w pośpiechu, na potrzebę chwili. I dzięki niej istnieją – ułomnie, ale zawsze. A co robi w dobie wojny niżej podpisany? Otóż ja, moi mili, jestem dobrym wojakiem Szwejkiem, który wyszedł z dworca w Taborze i zmierza piechotą do Czeskich Budziejowic, starając się tam nigdy nie dotrzeć. Taki sam marny wybór jak wszystkie inne. M arek Ł awrynowicz www. szkielkoioko.com

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


Recenzje Care Santos

Rozmowa z Care Santos

Czekoladowe pragnienie

tłum. Karolina Jaszecka, Sonia Draga, Katowice 2016, s. 352, ISBN 978-83-7999-618-6

Jordi Punti

Zagubione bagaże Kiedy policja informuje Christofola o zaginięciu jego ojca Gabriela, syn odwiedza dom taty, by wyjaśnić przyczyny zdarzenia. Poszukując wskazówek mogących naprowadzić go na trop rodziciela, chłopak odkrywa, że ma rodzeństwo – trzech braci: Christofa, Christophe’a, Christophera żyjących w Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii. Christofol prosi ich o pomoc w poszukiwaniach. Krzysztofowie spotykają się w Barcelonie, w której żyje (żył?) ich ojciec, i przystępują do odtworzenia losów Gabriela, co – jak wierzą – jest niezbędne do ustalenia miejsca jego pobytu (żaden nie miał bowiem kontaktu z ojcem od ponad dwudziestu lat). Z informacji zebranych przez braci wynika, że Gabriel Delacruz Expósito był sierotą wychowywaną przez siostry zakonne. Jeszcze jako nastolatek rozpoczął, wespół z przyjacielem Bundo, pracę w firmie przeprowadzkowej. Jego życie koncentrowało się wokół odbywania wyczerpujących podróży po Europie, zbierania fantów z przeprowadzek, tj. rzeczy kradzionych przy okazji każdego zlecenia, przesiadywania w barach, a przy okazji – nawiązywania romansów z przypadkowo poznanymi dziewczętami, których owocami byli właśnie czterej Krzysztofowie. Ponieważ Gabriel nie zaznał rodzicielskiej miłości ani ciepła domowego ogniska, nie poczuwał się do zapewnienia prawdziwego domu swoim dzieciom. Jego kontakty z synami były rzadkie i dochodziło do nich, kiedy Delacruzowi przytrafiło się akurat zlecenie w rejonie zamieszkania któregoś z w nich. Po fatalnym wypadku samochodowym, w wyniku którego zginął Bundo, Gabriel na dobre wycofał się z działalności przeprowadzkowej, zerwał też kontakt z dziećmi. Co porabia m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

Urodziłam się pisarką –  Myślę, że dla wielu czytelników będzie zaskoczeniem informacja, że to właśnie do stolicy Katalonii czekolada trafiała z Ameryki, a także tu miała powstać najstarsza w Europie, bo z XVIII wieku, pracownia czekolady. –  To nawet dla barcelończyków jest niespodzianka. Gdy myślimy o czekoladzie, przychodzą nam na myśl inne stolice europejskie – Bruksela czy Wiedeń. Natomiast mało kto wie, że czekolada przybyła do nas przez Hiszpanię. Dla mnie to był ciekawy temat, wart przypomnienia. –  Czekolada jest jak ludzie, jest skrajnie skomplikowaną miksturą – pisze pani. Czy to stwierdzenie bardziej nie pasuje do kobiet? –  Jesteśmy bardzo skomplikowane. Dlatego jesteśmy dobrymi podmiotami literackimi. Lubię pisać o trudnych relacjach i w związku z tym, wiadomo, że zawsze pojawi się kobieta. Ale to jest nieplanowane. –  Fernandes, jeden z bohaterów Pani powieści jest osobą autentyczną. Skonstruował maszynę do produkcji czekolady, w 1777 roku. Ile jeszcze spotkamy w książce osób niefikcyjnych? –  Nie prowadzę buchalterii jeśli chodzi o postaci, ale mniej więcej jest to pół na pół. I tak jest generalnie we wszystkich moich książkach, ponieważ losy, historie tych realnych postaci są tak niesamowite! Zazwyczaj robię na końcu ich wykaz, bo pisząc książkę myślę o czytelniku takim jak ja, który chce wiedzieć o postaciach jak najwięcej. –  Jest pani autorką książek nie tylko dla dorosłych, ale na Warszawskich Targach Książki premierę miała pani książka dla dzieci „Sprzedam mamę”. Dla kogo pisze się trudniej – dla dojrzałego czy młodego czytelnika? –  Zawsze jest trudno pisać i zazwyczaj myśli się, że pisanie dla młodszego odbiorcy jest łatwiejsze, ale to złudne. W zależności od wieku czytelnika trzeba wybrać priorytet. Dla młodszych trzeba znaleźć dobrą historię, mniej ważny jest styl, natomiast dla dorosłego czytelnika ważniejsze jest jak się pisze – forma i styl. To pytanie zadają też mi często dzieci i zawsze odpowiadam, że jeśli się chce zrobić coś dobrze, to zawsze jest to trudne. Podobnie jak z robieniem chleba – żeby wyszedł dobrze, trzeba się wysilić. –  Kiedy po raz pierwszy uświadomiła sobie pani, że chce zostać pisarką? –  Jestem pisarką od urodzenia. Nie uważam, że pisarzem się jest w zależności od tego jak bardzo jest się sławnym i ile książek się napisało. W pewnym momencie zastanowiłam się nad strategią, jak można by żyć z pisarstwa. To było mniej więcej gdy miałam 30 lat. Postanowiłam wtedy pisać książki nie tylko dla dorosłych, ale i dla dzieci, i młodzieży, oraz pisać w dwóch językach – hiszpańskim i katalońskim. –  Pani powieści są popularne w wielu krajach. Na jakie języki są tłumaczone pani książki? –  Nie pamiętam dokładnie, ale jest ich około 25. Niektóre języki są dla mnie fantastyczne, nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić czytelników czytających w tamtych krajach. Po hebrajsku, po koreańsku, chińsku… Cieszy mnie to, że w niektórych krajach, jak w Polsce i Rumunii, nie tylko wydano moją jedną książkę, ale kilka. Jak widzę, że moja książka jest przetłumaczona na język, którego nigdy się nie nauczę, np. że pani przeczytała moją książkę, to jest dla mnie magiczne. Literatura nie jest jak muzyka, nie tak łatwo dociera do wszystkich. Jednak literatura jest bardziej muzykalna niż się wydaje na początku. Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg fot. Wydawnictwo Sonia Draga

Smakowita książka! W trakcie lektury warto mieć pod ręką tabliczkę lub filiżankę dobrej czekolady. Na ponad 350 stronach zawarte są trzy historie w niesamowitej scenerii Barcelony, chociaż każda z nich dzieje się w innej epoce. Wszystkie trzy opowieści łączy dzbanek do serwowania magicznego, aromatycznego napoju, przez Majów uznawanego za napój bogów. Ale historia samej czekolady sięga jeszcze dalej – według historyków czekolada jest dziełem Olmeków – ludu mezoamerykańskiego, który wyginął co najmniej 400 lat przed Chrystusem. Potem dopiero tradycję produkcji czekolady kontynuowali Majowie i Aztekowie. Jej kariera w Europie rozpoczęła się w XV wieku, po jednej z wypraw Krzysztofa Kolumba. Care Santos w swojej książce przywołuje katalońskie tradycje czekoladnicze, przypomina, że czekoladę pito najpierw w Barcelonie, a dopiero potem podbiła serca mieszkańców innych europejskich miast. W 1777 roku niejaki Fernandes skonstruował maszynę do produkcji czekolady w postaci półpłynnej. Innowacyjną machiną zainteresowali się francuscy czekoladnicy, a ich wizycie poświęcona jest jedna z historii. Bohaterką innej, rozgrywającej się w XIX wieku, jest Aurora, służąca obracająca się w kręgach barcelońskich czekoladników. Trzecia zaś opowieść rozgrywa się współcześnie, traktuje o trójce przyjaciół, których połączyła czekolada, a że jest uważana za afrodyzjak, nie trudno się więc domyśleć, że pojawi się miłość, a nawet miłosny trójkąt. Powieść dopracowana w szczegółach, napisana magnetycznym stylem, błyskotliwie, lekko, dowcipnie, pięknym językiem, duża w tym zasługa tłumaczki – Karoliny Jaszeckiej, która przełożyła książkę z katalońskiego. Warto szczególnie wziąć sobie do serca słowa autorki – „książki są najlepszymi towarzyszami. (…) Mądre i piękne słowa, które możemy z nich wyczytać, czynią nas lepszymi ludźmi”. (et)

6 / 2 0 1 6

29


Recenzje

tłum. Witold Jan Maciejewski, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2015, s. 554, ISBN 978-83-7999-367-3

Mons Kallentoft

Ziemna burza To trzecia powieść Monsa Kallentofta nawiązująca do mocy żywiołów (wcześniejsze to „Wodne anioły” i „Duchy wiatru”). Pewnego majowego dnia zostają odnalezione zwłoki. Mężczyzna leżący w rowie jest nagi, na jego ciele brak wyraźnych śladów przemocy. Tego samego dnia zgłoszono zaginięcie szesnastoletniej dziewczyny. Najprawdopodobniej doszło do porwania. Istnieją wskazówki sugerujące powiązanie tych spraw… Śledztwo prowadzi komisarz Malin Fors, alkoholiczka próbująca ułożyć sobie życie. To policjantka z wyczulonym zmysłem obserwacji, co czyni jej pracę wyjątkowo skuteczną. Autor ofiarowuje czytelnikowi ogląd wydarzeń z kilku perspektyw. Nie tylko daje możliwość poznania myśli zespołu policyjnego, ukazuje też przeżycia ofiar, przestępcy oraz postaci epizodycznych. Taki sposób poprowadzenia fabuły dostarcza znacznie więcej wrażeń niż standardowa opowieść jednego bohatera, z jaką zazwyczaj mamy do czynienia w kryminałach. „Ziemna burza” to nie tylko trzymający w napięciu kryminał. Bohaterowie w swoich monologach poruszają istotne aspekty współczesnego życia. Problem rasizmu i uchodźców wydaje się jednym z głównych motywów zbrodni. Czy jej katalizatorem może się stać mowa nienawiści? Bo także w Skandynawii język bywa używany do kłamstwa i manipulacji, służy do omamiania naiwnych, poniżania oraz eliminowania niepoprawnych politycznie. (to-rt) tłum. Anna Krochmal, Robert Kędzierski, Rebis, Poznań 2016, s. 312, ISBN 9788378187622

Bez królewskich insygniów –  Do literatury dotarł pan przez dziennikarstwo… –  Przez kilka lat współpracowałem ze szwedzkimi periodykami. Pisałem głównie o podróżach i modzie. Dało się z tego przyzwoicie wyżyć, ale coraz bardziej kusiła mnie proza kryminalna. –  Niedawno okrzyknięto pana jej królem… –  Nie czuje się nim. Nie noszę korony, nie siedzę na tronie, nie mam berła (śmiech). Nawiasem mówiąc nie jestem zbytnim entuzjastą monarchii. –  Niedawno zaczął pan pisać na cztery ręce? –  Z Markusem Luttemanem dzielę się pracą następująco: ja kreślę szkic intrygi oraz rozpisuję konspekt poszczególnych scen. On to wszystko układa, a na końcu ja wnoszę swoje, zazwyczaj kosmetyczne, poprawki. Początkowo obawiałem się tej formy pracy literackiej, ale – sądząc po nakładach i przychylnych recenzjach – bezpodstawnie. –  Jak pan tłumaczy fenomen sukcesu skandynawskich kryminałów? –  Tęższe ode mnie głowy nie potrafiły wyjaśnić tego zjawiska. Niewątpliwie Henning Mankell i Stieg Larsson byli lokomotywami, które doprowadziły skandynawską literaturę sensacyjną na dworce od Tokio po Buenos Aires. I tak powstało zapotrzebowanie na ten gatunek pisarski ze Szwecji, Norwegii, Danii, Finlandii i Islandii. –  A jakie są pana pisarskie wzorce? –  Musiałbym wymienić wiele personaliów. W pierwszym rzędzie Dennis Lehane, Stephen King, James Ellroy, ale także klasycy: Raymond Chandler, Dashiell Hammett, Patricia Highsmith… –  Czytał pan coś z literatury polskiej? –  Niestety, dotychczas nie, lecz to się z pewnością wkrótce zmieni, ponieważ jestem pod wrażeniem pierwszej wizyty w waszym kraju, perfekcyjnie zorganizowanej przez przedstawicielkę mego polskiego wydawcy, Agatę Falkiewicz. Rozmawiał Tomasz Zb. Z apert

biografie, wspomnienia Alicja Grzybowska, Andrzej Jaroszewicz

Catharina Ingelman-Sundberg

Czerwony książę

Seniorzy w natarciu

Zabawna opowieść, komedia kryminalna w stylu Joanny Chmielewskiej. Pięcioro staruszków, zbuntowanych na złe traktowanie w domu spokojnej starości, zakłada „szajkę emerycką”, by po pierwsze zgromadzić środki na lepszą starość, po drugie… trafić do więzienia, gdzie – jak są przekonani – skazani mają lepsze warunki, niż oni w ich domu opieki. Rzecz dzieje się w Szwecji, a szwedzkie więzienia znane są z dobrobytu. Emeryci wynajmują królewskie apartamenty w najdroższym hotelu. Najpierw rabują drobiazgi, potem jednak wynoszą z muzeum arcydzieła malarstwa, żądają okupu i tak dalej. W końcu trafiają do więzienia, gdzie nie jest tak dobrze jak im się marzyło, ale i tak lepiej niż w ich domu opieki Diament. Więzienie to jednak tylko krótki epizod, a emerycka szajka się rozkręca. Pięcioro pogodnych staruszków w akcji potrafi wykiwać nie tylko szwedzką policję, lecz także bałkańską mafię… Podobno autorka przygotowuje kolejną część. (ł) tłum. Patrycja Włóczyk, Sonia Draga, Katowice 2016, s. 416, ISBN 978-83-7999-539-4

30

Rozmowa z Monsem Kallentoftem

fot. Agata Falkiewicz

teraz? Czy żyje? Jeśli tak – czy nie pora, by wyjawił wreszcie swoim synom dlaczego przez tyle lat milczał, a przede wszystkim, że pozwolił, by każdy z nich wychowywał się w niepełnej, nieszczęśliwej rodzinie? Problematyka porzucenia, trudnych relacji rodzic-dziecko przedstawiana jest zazwyczaj w poważnym tonie. Jordi Punti postanowił zmierzyć się z nią w nietypowy sposób, na wesoło. Taki sposób ujęcia tematu okazał się strzałem w dziesiątkę. Mimo że powieść ma sporo humorystycznych i ironicznych akcentów, nie brak jej też głębokich przemyśleń na temat istoty rodzicielstwa czy znaczenia rodziców w kształtowaniu osobowości dzieci. „Zagubionymi bagażami” Punti udowadnia, że można zgrabnie i bez uszczerbku dla powagi tematu, pisać o rzeczach trudnych, delikatnych. (mo)

m a g a z y n

W tej rozmowie żony z mężem najciekawsze wydały mi się retrospekcje sportowe. W 1962 roku premier Józef Cyrankiewicz zgodził się wypożyczyć swojego mercedesa Andrzejowi Jaroszewiczowi, 16-letniemu synowi wiceministra, który dopiero co otrzymał prawo jazdy. Nastolatek dotarł do mety rajdu na 12. miejscu. Jego kariera przyspieszyła z początkiem dekady lat siedemdziesiątych, kiedy ojciec ambitnego rajdowca – Piotr – został prezesem rady Ministrów. Korzystając z protekcji taty, bohater książki załatwił utworzenie przy FSO na Żeraniu Ośrodka Badań Rozwojowych, który miał kopiować zachodnie i rozwijać własne technologie motoryzacyjne. A przy okazji dawało to „premierowiczowi” możliwość realizowania rajdowej pasji za pieniądze państwowego przedsiębiorstwa. W czerwcu 1973 roku na poniemieckiej autostradzie pod Wrocławiem wydzielono zamkniętą pętlę. Przez dwa tygodnie non stop jeździł po niej przygotowany na Żeraniu polski fiat. Mimo drobnych problemów technicznych auto przejechało w tym czasie 50 tys. kilometrów ze średnią prędkością prawie 140 km/h, ustanawiając rekord świata w kategorii l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6



Recenzje

Prószyński i S-ka, Warszawa 2016, s. 360, ISBN 978-83-8069-316-6

Maria Czubaszek

Nienachalna z urody Prawdę mówiąc, długo czekałem na taką książkę. Bo wszystko mi się w niej podoba (no, może poza opracowaniem redakcyjnym, ale nie bądźmy drobiazgowi). W każdym razie opinie autorki to „moje słuszne poglądy na wszystko”, jak zatytułował jeden ze swych ironicznych esejów Leszek Kołakowski. On kpił, ona nie – jest szczera, bezczelna, odważna, dla wielu wredna. Ja żałuję, że miałem tylko okazję poznać ją w jakimś redakcyjnym przelocie, a chętnie poczęstowałbym ją francuską machorką w żółtej bibule pod ksywą „boyard”, petem tak strasznym, że od dymu kwiatki więdły i muchy padały w locie. A z pewnością zwalniało się miejsce w zatłoczonym wagonie metra. Zostawmy nikotynę, istotne jest podejście Marii Czubaszek do życia. Tak ogólnie, bo to dopiero można rozebrać na czynniki pierwsze, czyli miłość do dzieci – żadna; podtrzymywanie związków rodzinnych – na poziomie zero; zainteresowanie krajem, szczególnie patriotyzmem – nieobecne; szacunek dla religii – wyłącznie dla ludzi potrzebujących wiary. I tak dalej. Po przeczytaniu całej książki widzę, że różniło nas jedno: nie palę. Poza tym dekalog Marii Czubaszek jest mi nader bliski, zwłaszcza jego bardziej kontrowersyjne deklaracje: eutanazja, „dobra zmiana”, ludzie władzy, media, sens życia. Czy była leniwym cynikiem? Nie, skądże – realistką mocno stąpającą po ziemi. Ziemi wyjątkowo paskudnej, stąd te jej trzeźwe oceny. (gs) Prószyński i S-ka, Warszawa 2016, s. 256, ISBN 978-83-8069-350-0

podróże Łukasz Supergan

Pieszo do irańskich nomadów Iran od czasów obalenia szacha kojarzy się ze sztywnymi regułami islamskiej religii. Lektura książki Łukasza Supergena zadaje temu kłam. Bowiem kraj został przedstawiony przez autora jako państwo zdumiewające, które można pokochać. Aby ułatwić czytelnikowi zrozumienie, choć w niewielkim stopniu, panujących w Iranie obyczajów, autor – który gruntownie poznał ten kraj, podróżując na własnych nogach – sięga do początków kultury perskiej, wskazując na jej różnorodność i egzotykę. Oprowadza po najbardziej znanych i wartych uwagi zabytkach, zachwyca się miejscami, o których trudno przeczytać w bedekerach, podkreślając przy tym gościnność i serdeczność Irańczyków. Wspomina o innowacjach, jakim sukcesywnie podlega Iran i jego mieszkańcy. Przedstawia stopniowe rozluźnienie się surowych więzów tradycji. Nakreśla też problemy, z jakimi na co dzień borykają się Irańczycy. Bowiem to wciąż kraina kontrastów, skrajnej biedy i wystawnego życia wąskiej elity. Z narracji rezonuje zachwyt nad Iranem i sympatia do jego mieszkańców. 32

m a g a z y n

Rozmowa z Łukaszem Superganem

Per pedes

–  Jak się zostaje wędrowcem? –  Zacząłem wędrować po górach mając osiem lat, wraz z mamą i jej znajomymi, potem samotnie. I to właśnie samotna wędrówka stała się moim stylem, któremu jestem wierny. Wielokrotnie byłem w górach z kimś, ale najbardziej lubię wracać do nich w pojedynkę. To najlepszy czas na odnalezienie równowagi, zaprowadzenie w głowie tego spokoju, którego niekiedy brakuje tu na „nizinach”. Kiedy już zacząłem wędrować samotnie, nie było przed tym ucieczki: wolność, jaką daje samodzielne przebywanie na szlaku jest fantastyczna. Przez minione trzy lata odbyłem kilka długich wędrówek, łącznie pokonując ponad 10 tys. km i za każdym razem byłem sam – nie przeszkadzało mi to chyba nigdy. Wędrowanie jest u mnie jakby nabyte, ale to ziarno, które zasiały wczesne wędrówki z dzieciństwa, musiało paść na podatny grunt. –  Ile par butów zużył pan w czasie swoich wędrówek? –  Przez całe życie – pewnie więcej niż 20. Przez minionych kilka lat – na każdy długi szlak zużywałem dokładnie jedną parę. Dziwne, nigdy nie brałem zapasowych, ufając, że ta jedna para doniesie mnie do celu. I tak było: nieważne czy pokonywałem 4 tys. km przez Europę, z Polski do Hiszpanii, czy 2 tys. km przez Karpaty albo 850 km zimą przez góry Słowacji – jedna para zawsze wystarczyła, ale po dotarciu do celu nadawała się już zazwyczaj do wyrzucenia. Minione trzy lata, intensywny okres mojego życia, to pięć długich przejść i pięć par zużytych butów. –  Nie było bezpieczniejszej trasy niż przez irańskie bezdroża? –  Szukałem ryzyka i adrenaliny. Ciągnęła mnie ciekawość i wspomnienia poprzedniej wizyty w tym kraju. Wiedziałem, że droga przez pustynne góry może być niebezpieczna, może oznaczać samotność, brak jedzenia i wody, gubienie szlaku – a jednak czułem, że warto podjąć takie ryzyko. Każdej drogi, na jaką ruszam, w jakiś sposób się obawiam – ale wiem, że są rzeczy ważniejsze niż strach. Możliwość poznania czegoś nowego, otwarcia się na nowe doświadczenia, ludzi, wrażenia, nawet za cenę ryzyka, wydaje mi się tego warta. Bardzo często wyruszałem w drogę z obawą, co przyniesie. A gdy docierałem do końca okazywało się, że całość była łatwiejsza, niż pierwotnie przypuszczałem. Podróżuję, ponieważ pozwala mi to spojrzeć na świat i ludzi innymi oczami, poznać ich lepiej, niż z ekranu komputera czy telewizji. Ta wiedza jest warta podjęcia tej odrobiny ryzyka. –  Wyprawy – nawet piesze – wymagają funduszy… –  Rozwiązałem to dwojako. Mój pobyt w Iranie nie był przesadnie kosztowny – łącznie 4500 zł. za przelot w obie strony, wizy i koszty pobytu. Gdy śpi się pod namiotem i idzie pieszo, koszty podróży nie są wielkie. Paradoksalnie, wyższe okazały się koszty sprzętu fotograficznego, jakim zamierzałem rejestrować tę wyprawę. I tu pomogli mi moi czytelnicy i osoby śledzące moje przygody. Fundusze na aparat fotograficzny zebrałem przed wyprawą na platformie Polak Potrafi. W zamian za to wsparcie, zdjęcia i materiały z tej wędrówki trafiły do osób, które ją wsparły. Było to łącznie prawie 170 osób, firm i instytucji. Część z nich poznałem osobiście i mamy kontakt do dziś. Jednak kolejne podróże, na które taki sprzęt nie będzie mi potrzebny, finansuję już sam. Nigdy nie są to jednak duże koszty: większość moich wędrówek, trwających nawet kilka miesięcy, zamykała się w kwocie niższej, niż irańska wyprawa. Rozmawiał Tomasz Zb. Z apert fot. archiwum prywatne

do 1600 cm sześciennych. Szefem ekipy kierowców był znakomity rajdowiec Sobiesław Zasada, ale ostatnią honorową rundę przejechał Jaroszewicz. Pobicie rekordu idealnie wpisywało się w gierkowską propagandę sukcesu. Ale miało też wymierne skutki finansowe, bo dzięki rekordowi eksport dużych fiatów wzrósł do blisko 90 tys. sztuk rocznie. Kiedy stało się jasne, że z dużego fiata nie da się zrobić samochodu, który mógłby wygrywać zagraniczne rajdy, żerańska FSO ściągnęła dla Jaroszewicza najpierw pięknego Fiata Abartha Cabrio, a w 1976 roku Lancię Stratos. Mało brakowało, żeby został mistrzem Europy. Na wieńczącym eliminacje rajdzie Cypru prowadził z głównym konkurentem do tytułu. Ale nocą w samochodzie wysiadły światła i pojazd Jaroszewicza zakończył rajd na przydrożnej skale. Potem się okazało, że kable oświetleniowe były poluzowane. A ponieważ wóz konkurenta Polaka do czempionatu przygotowywała ta sama włoska firma, w polskim światku rajdowym pokutuje plotka, że gasnące światła stanowiły rezultat sabotażu. Tomasz Zb. Z apert

Książkę w pierwszym rzędzie rekomenduję obieżyświatom, zainteresowanym kulturą Lewantu, a przede wszystkim śledzącym zmiany, jakim podlega współczesny świat. (to-rt) Muza, Warszawa 2016, s. 464, 39,90 zł, ISBN 978-83-7758-006-6

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


Recenzje Jacek Jędrzejak

Z gitarą przez Antyle Jacka Jędrzejaka (pseud. Dżej Dżej) znamy głównie jako lidera zespołu Big Cyc. Niewiele osób wie, że absolwent filologii polskiej jest również zapalonym podróżnikiem, a w czasie jednej z ostatnich wypraw – do Australii i Nowej Zelandii – odkrył w sobie zamiłowanie do pisania. Dał temu wyraz, wydając relację z podróży zatytułowaną „Kontrabas i bumerang”. Kolejna wyprawa, na Karaiby, zaowocowała drugą w dorobku muzyka książką – „Z gitarą przez Antyle”. Dżej Dżej opisuje trwającą kilkanaście dni podróż na cztery z kilkudziesięciu wysp Małych Antyli: Saint Lucię, Dominikę, Martynikę i Gwadelupę. Autor wybrał się na nie, by na własne oczy zobaczyć jak wyglądają rozsławione przez „Piratów z Karaibów” piaszczyste plaże, powygrzewać się w promieniach karaibskiego słońca i posłuchać muzyki reggae. Jakież było jego zdziwienie, kiedy okazało się, że piaszczystych plaż na wyspach nie ma, słońce co prawda świeci, ale dość często niebo przykrywają deszczowe chmury, a zamiast reggae słucha się tam calypso i zouk. Na domiar złego komunikacja z miejscowymi jest utrudniona, bo wyspy są koloniami francuskimi, więc porozumiewanie się w języku innym niż francuski graniczy z cudem. Mimo wszystko Dżej Dżej pobyt na wyspach wspomina pozytywnie (i nie jest to wyłącznie efekt dobrej jakości rumu czy wina, którymi się tam z chęcią delektował). Duże wrażenie zrobiła na nim nie tylko niesamowita przyroda wysp czy ukształtowanie terenu (niemały wpływ na wygląd wysp, a także zabudowę miast miały erupcje wulkanów), ale i specyficzna atmosfera panująca na Karaibach – leniwa, niezobowiązująca, skłaniająca bardziej do zadumy i relaksu niż ciężkiej pracy. Jak przyznaje Jędrzejak, książki pisze po to, by podzielić się z czytelnikami wrażeniami o danym miejscu, a nie zdawać poważne sprawozdania z podróży. Stąd zamiast typowych dla takich wydawnictw

opisów atrakcji turystycznych, komplementuje urodę mieszkanek wysp, zachwyca się tamtejszą kuchnią i pięknymi widokami. A że robi to z wdziękiem, humorem, a przy tym interesująco – jego wspomnienia czyta się z przyjemnością. (mo) Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2015, s. 332, ISBN 978-83-7785-720-5

Nauki społeczne Aziz Ansari, Eric Klinenberg

Modern Romance

Gdy komik, jeden z najbardziej znanych amerykańskich prześmiewców, bierze na tapetę współczesne związki, ale zabiera się do tego w sposób iście naukowy, powołując się na badania i opinie ekspertów, to po pierwsze sprawa jest poważna, a po drugie – efekt tej pracy musi być intrygujący. „Zacząłem wypytywać znajomych, czy znają jakąś książkę, która opisuje mnogość przeszkód, jakie napotyka człowiek poszukujący miłości w dzisiejszym świecie” – tak autor tłumaczy genezę powstania tej publikacji. Zaobserwował, że ludzi łaknących kontaktu można spotkać wszędzie, a najwięcej – w Internecie. To tam coraz częściej kierowane są pierwsze kroki w poszukiwaniu miłości. Smsy, e-maile, media społecznościowe, portale randkowe i specjalne aplikacje mobilne – technologia sprzyja kojarzeniu się. Tyle że nawiązując wirtualny kontakt z obcym człowiekiem, nigdy nie mamy pewności, kto tak naprawdę siedzi po drugiej stronie. Aziz Ansari, wspólnie z profesorem socjologii Erikiem Klinenbergiem przeprowadzili projekt badawczy w zakresie życia miłosnego i związków. W książce aż roi się od wypowiedzi osób, które dzielą się swym doświadczeniem w randkowaniu w sieci. Ich opowieści mogą

Cena: 48 z¨

Cena: 95 z¨

Cena: 59 z¨

Pedagogika serca Wychowanie emocjonalne w XXI wieku

Audyt kontroli wewnętrznej rachunkowości w środowisku informatycznym

Dozwolony użytek utworów w mediach

Ewa Lewandowska-Tarasiuk, Jan Łaszczyk, Bogusław Śliwerski redakcja naukowa

Elżbieta Izabela Szczepankiewicz

Opracowanie w sposób kompleksowy prezentuje zakres dozwolonego korzystania przez media z cudzych utworów na podstawie licencji ustawowych zawartych w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Książka ma na celu wspieranie i propagowanie idei Pedagogiki serca i związanej z nią społecznej inicjatywy powołania Komitetu Upowszechniania Wychowania Emocjonalnego Pedagogika Serca, którego honorowym patronem jest Maria Łopatkowa.

Książka kompleksowo omawia teoretyczne i praktyczne problemy związane z badaniem systemu kontroli wewnętrznej w środowisku informatycznym rachunkowości w jednostkach gospodarczych.

Księgarnia internetowa

www.ksiegarnia.difin.pl

Elżbieta Czarny-Drożdżejko

P O L E C A M Y


Recenzje

tłum. Kaja Wiszniewska-Mazgiel, Wydawnictwo Józef Częścik, Gdańsk 2016, s. 304, ISBN 978-83-63788-09-4

RePoRtaże Marcin Jacoby

Chiny bez makijażu Opowieść o chińskiej teraźniejszości oglądanej zarówno z perspektywy historii kulturowej, politycznej i gospodarczej, jak i bezpośrednich,  osobistych doświadczeń z Chińczykami. Udane połączenie wiedzy sinologicznej, reportażu oraz zapisków z podróży.  Marcin  Jacoby  –  doktor  sinologii  na  Uniwersytecie  Warszawskim – wiedzie czytelników poprzez Państwo Środka z pewnością  fachowca, ciekawością globrotera i pasją entuzjasty. Pisze, że szybkim wprowadzeniem do taoizmu może być próba przeżycia na chińskim skrzyżowaniu, a kluczem do zrozumienia chińskich sukcesów  odpowiedź na pytanie, dlaczego największym marzeniem młodych  Chińczyków jest… sen. Z kolei utrzymujący się w Chinach na alarmującym poziomie współczynnik Giniego (wskaźnik stopnia rozwarstwienia społecznego) traci na abstrakcyjności, kiedy w opowieści  autora marmurowe ściany potężnych banków w Szanghaju kontrastują z glinianymi lepiankami bez okien i bieżącej wody w prowincji  Shanxi.  Książka odpowiada na wiele kwestii, między innymi: Czy Chiny  to archaiczna dyktatura gnębiąca swoich obywateli, czy nowa potęga ekonomiczna? Czy kraj jest liderem innowacji czy też molochem  o zapadłych wioskach i nierentownym przemyśle? Co łączy pradawną  cywilizację, gdzie niemal wszystko wynaleziono na długo przed Europą, a państwem tanich podróbek? Kto zamieszkuje najludniejsze państwo na kuli ziemskiej: jednolita masa narodowościowa, czy też mozaika etniczna? (to-Rt) Muza, Warszawa 2016, s. 448, 39,90 zł, ISBN 978-83-287-0292-9

PoRaDniki Beata Pawlikowska

kot dla początkujących

Rozmowa z marcinem jacoby

od Bruce’a lee do sinologii – Ja zainteresowałem się Chinami poprzez kuchnię, a pan? –  Mnie na początku zainteresowały  sztuki walki. Chodziłem do podstawówki, kiedy moim idolem został Bruce Lee.  Potem przyszła kolej na lektury, interesowała mnie przede wszystkim filozofia  chińska, kultura Chin starożytnych, sztuka. Dość późno, bo pod koniec pierwszego kierunku studiów, wziąłem się za naukę języka, tak wyjechałem na Tajwan, gdzie odkryłem, że sinologia jest tym, co naprawdę  chcę dalej robić. Rozpocząłem nowy kierunek studiów, zmieniłem  swoje życiowe priorytety. Na koniec dotarłem i do Chin kontynentalnych, i tak tkwię w Państwie Środka po uszy. – Jak widzi pan przyszłość tego kraju? –  Trudno jest prorokować, co będzie się działo z Chinami, jeśli  spojrzymy na to, jak niezwykłą i nieprzewidywalną drogę przeszły  przez ostatnie 100 lat. Wierzę, że Komunistyczna Partia Chin będzie się cały czas trzymała u władzy, ale nie wykluczam, że wypracuje jakiś model stopniowego odchodzenia od doktryny leninowsko-maoistowskiej i budowania swojej nowej tożsamości bardziej  dostosowanej do stanu faktycznego, gdyż w polityce gospodarczej  i społecznej od dawna nie ma mowy o socjalizmie. Nie sądzę, żeby  się wkrótce miały dziać jakieś spektakularne zmiany systemowe, ale  kto wie? Takie regiony jak wschodnia Syberia niewątpliwie będą bardziej związane ekonomicznie z Chinami niż z Rosją, pewnie wzrosną też znacznie gospodarcze wpływy Chin wzdłuż tzw. Nowego  Jedwabnego Szlaku. O niepodległości Tybetu, Xinjiangu, ani żadnego innego fragmentu chińskiego terytorium nikt chyba poważnie nie  mówi, a szczególnie osoby, które znają się na tej tematyce. Natomiast kwestia tajwańska jest ciekawa. Prędzej czy później Chińczycy po obydwu stronach Cieśniny Tajwańskiej się pewnie dogadają  i połączą, natomiast pytanie brzmi: na jakich warunkach i w ramach  jakiego państwa? Trudno mi sobie wyobrazić Tajwan dobrowolnie  przyłączający się do ChRL, tym bardziej nierealny jest sen o przywróceniu Republiki Chińskiej. Może Chińczycy wymyślą jakąś nową  tożsamość swojego kraju? Ale to chyba daleka perspektywa. Gospodarczo, mimo licznych problemów i wyzwań, wydaje mi się, że Chiny będą nadal radzić sobie nadspodziewanie dobrze, choć czas gwałtownego rozwoju mają już za sobą. Stawiałbym na to, że podążą drogą Korei Południowej, czyli będą  inwestować przede wszystkim w technologie i bardzo aktywnie  rozbudowywać swoje najprężniejsze konsorcja globalne. Wzrośnie jakość ich towarów i usług, zaczną dominować w wielu gałęziach gospodarki, szczególnie w sektorze usług. – Z czego wynika moda na naukę chińskiego przez Polaków? –  Chyba nareszcie wielu z nas zobaczyło, że tak wielkiego  i  ważnego  kraju  nie  należy  ignorować.  W  Chinach  wielu  widzi  przyszły rozwój, perspektywy biznesowe, stąd coraz więcej osób,  również w Polsce, interesuje się Chinami. A same Chiny zbliżają  się do nas wielkimi krokami: produktami w sklepach, wiadomościami w gazetach i telewizji, filmem, literaturą, osiągnięciami technologicznymi. Już od nich nie uciekniemy! Najlepszym sposobem  poznania kraju i jego kultury jest nauka języka, więc bardzo się cieszę, że pod tym względem „ruszyło” i coraz więcej rodaków uczy  się chińskiego. Poza wszystkim innym, to naprawdę fascynujący język, diametralnie różny od języków indo-europejskich, ale wcale  nie taki trudny, jak wielu osobom może się wydawać. Rozmawiał tomasz zb. z apeRt fot. archiwum prywatne

przyprawić o atak śmiechu, ale i zszokować. Znajdziecie tu idealne  przykłady, jak nie należy podrywać.   Komik,  z  właściwym  sobie  poczuciem  humoru,  napisał  przezabawną książkę o randkowaniu w erze smartfonów i portali społecznościowych. Nie przebiera w słowach, nie funduje zawiłej terminologii, nie sili się na rozbudowane frazy. Jest prosto, konkretnie  i z humorem. Ta socjologiczno-humorystyczna książka obala absurdy  naszych wewnętrznych przekonań i pokazuje, jak wielkie następują  zmiany w obyczajowości. Ciekawe spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość (mimo że amerykańską).  ewa tendeRenda-ożóg

Idealny tytuł dla tej książki, gdyż zawiera podstawowe, ale kardynalne zasady, jakie powinny panować w relacji kot-człowiek. Napisana z miłością  do kotów, pokazuje jak można odpowiedzialnie  i mądrze zaprzyjaźnić się z puszystym „wibrysoogonkiem”. Jest tu dużo przykładów radosnego  bawienia się z kotem, komunikowania i kociego  śpiewu, a nawet kocich dialogów, plastycznych  szusów czterołapków po podłodze, głośnego, zadowolonego mlaskania nad miską czy mruczących przytulaków. Ale  autorka nie skupiła się jedynie na samych przyjemnościach, bardzo  skrupulatnie zajęła się kwestią żywienia kotów i – o zgrozo – przerażający jest skład karm, zwłaszcza tych produkowanych np. w USA  – martwe zamrożone psy i koty ze schronisk mielone są na papę,  do tego padłe zwierzęta w zoo, odpady z rzeźni i genetycznie mo- mat żywienia, każdy zacznie sprawdzać, co mieści ładnie opakowadyfikowana kukurydza, pszenica, soja, mieszanka z dziobów, skór,  na saszetka pokarmu. W książce poruszonych jest zresztą wiele insierści, kopyt z masą tzw. ulepszaczy. Po lekturze rozdziałów na te- nych ważnych dla kociego zdrowia spraw, jak chociażby konieczność  34

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


Recenzje Richard Louv w swojej ksiÄ…Ĺźce „Ostatnie dziecko lasuâ€? kieruje naszą uwagę na temat „zespoĹ‚u deficytu naturyâ€?. Wszczyna alarm, şe  współczesne dzieci şyją z dala od przyrody. Tymczasem ma ona niebagatelny  wpĹ‚yw  na  zdrowie  psychiczne,  fizyczne  i  duchowe.  I  co  waĹźne  –  „stawką  jest  teş  zdrowie  naszej  planetyâ€?.  Autor  nawoĹ‚uje do natychmiastowej zmiany – zarĂłwno na poziomie rodziny, jak  i szkoĹ‚y czy róşnych organizacji. PrzywoĹ‚ane przez niego wypowiedzi, naukowcĂłw, nauczycieli i rodzicĂłw, a takĹźe jego wĹ‚asne spostrzeĹźenia w wychowaniu dzieci, dają nam szeroki obraz rzeczywistoĹ›ci  – z przyrodą i bez niej. KsiÄ…Ĺźka zostaĹ‚a przetĹ‚umaczona na kilkanaĹ›cie  jÄ™zykĂłw i staĹ‚a się przyczynkiem do dyskusji na temat przyszĹ‚oĹ›ci naszego spoĹ‚eczeĹ„stwa.  Najnowsza ksiÄ…Ĺźka Richarda Louva – „Witamina Nâ€? – to tak naprawdę gotowa recepta na to, jak walczyć z „zespoĹ‚em deficytu naturyâ€?. To jedyny, kompleksowy i praktyczny poradnik dla caĹ‚ej rodziny,  a nawet szerszej spoĹ‚ecznoĹ›ci, zawierajÄ…cy aş 500 podpowiedzi jak  moĹźna aktywnie spÄ™dzać czas z dziećmi na łonie natury, w otoczeniu  Edipresse, Warszawa 2016, s. 430, 39,90 zĹ‚, ISBN 978-83-7945-236-1 wiejskim, podmiejskim czy miejskim. Proponowane dziaĹ‚ania nie tylko budują więź z przyrodÄ…, ale teş wzmacniają wiÄ™zi rodzinne, pobuRichard Louv dzają kreatywność, uwraĹźliwiajÄ…, ćwiczą sprawność, sprzyjają zdroWitamina n wiu i bawiÄ…. Ta lektura przypomni niektĂłrym, jak wiele radoĹ›ci moĹźe  Przypomnij sobie swoje dzieciĹ„stwo. Jak duĹźo  dać spacer w lesie, obserwowanie chmur czy patrzenie w gwiazdy.  czasu spÄ™dzaĹ‚eś na świeĹźym powietrzu? Czy cza- Bardzo waĹźny gĹ‚os – w naszej wspĂłlnej sprawie.  sem dzień podwĂłrkowy nie zaczynał się tuş po  ewa tendeRenda-oşóg Ĺ›niadaniu, a powrĂłt nastÄ™pował juş po zachodzie  tĹ‚um. Dorota SkowroĹ„ska, Mamania, Warszawa 2016, s. 320, 34,90 zĹ‚, ISBN 978-83-65087-60-7 sĹ‚oĹ„ca (z małą przerwą na obiad)? Biwaki na trawie, wdrapywanie się na drzewa, kopanie w piachu, ogniska nad rzekÄ…, zbieranie kamieni, bazy  Dla DzieCi w krzakach‌ ŝyliĹ›my peĹ‚nią şycia. Tak ja pamiÄ™tam swoje dzieciĹ„stwo, ktĂłre przypadĹ‚o na lata  Guido van Genechten osiemdziesiÄ…te. A jak spÄ™dzają wolny czas nasze dzieci? W domu, bo  tam wszystko jest w zasiÄ™gu rÄ™ki – smartfon, gry na konsoli, internet,  i co teraz? facebook. Niby jest łatwiej, i im, i nam - rodzicom. Ale jakie wspo- Co byś zrobiĹ‚, gdybyś się obudził w nocy z jelenimi rogami na gĹ‚omnienia z dzieciĹ„stwa bÄ™dzie miaĹ‚o to mĹ‚ode pokolenie?  wie? Takie pytanie stawia czytelnikowi juş na pierwszej stronie ksiÄ…Ĺźki 

zainstalowania siatek na balkonach, tarasach czy w oknach. Dramatyczny opis skutków jej braku przyprawia o dreszcze. Moşna tu znaleźć wiele przemyślanych rad, a co jest istotne przeşytych – to wynika  ze szczerego, plastycznego opisu – na temat legowiska, usytuowania  şwirku czy miseczek, o kocich dolegliwościach, o sposobie wprowadzania nowego czworonoşnego domownika i o tym, „şe dziecko  bywa największym zagroşeniem dla şycia i zdrowia twojego kota lub  psa�. Kot to nie zabawka, jak mądrze zauwaşa autorka. Konkluzja płynąca z ksiąşki jest oczywista – kot to takie samo  stworzenie  jak  człowiek  w  kontekście  chociaşby  potrzeb,  zaufania,  tak  samo  jak  jego  dwunoşny  przyjaciel  nie  chce  być  pozbawiony czułości, ciepła, wolności, a przede wszystkim kociej natury.  W przeciwieństwie do człowieka potrafi to wyraşać wprost, ale pamiętajmy, şe jest to kocie wprost, więc jeśli wynikają jakieś nieporozumienia, to zawsze stoi za tym brak zrozumienia ze strony nieuwaşnego opiekuna. (ł)

*Â’8’ŗǔ‘ 8E˜ 8*‘ǔ(8 '—™ ™35 š2 3 Ĺ°5 Âś 25 3 2 ĆŒ 5 2 3

Mx 6 3 3 6 6 3 Âą ž ´ Ž² 62 &ۚ 3 2

' 2Âś – 5 25 2 2 x3 ĆŠ Âľ '5 2Âł ‘'—* ž ´ ´Â?ÂŽ ´ Â?´

ˆ 3034 0 0 0 CC ÂŤ 1 1

4Ųm0 1 40

1 13L 1 m1Ć‹ Š 4 m4 14 3Ų 413 0 3 0 14 0 ÂŤ *0 1 ĹŚ3 CC‡ ÂŤ 3 4 4 0 30 Â? 0m0 40 ÂŤ &1 0Ć&#x;04 0 30 0 ĹŚ

03 1 Ų Ć‚ 3 0 1 1 4 4 1 m1 L Š 0Â? Â? m 0 40 Â?0 m4 0m1Ć‹ 1 Š ĹŚ 1Â? ŌŨ 40 3Ų ĹŚ 0 0 4 4 0ÂŹ „ 3 0 Â?1 03 0 Ų 1 0 1 43 Š 13 40 0 1 4 4 1 ­ „ L 4 0 31Ć‹ 04 Ć‚ 3 3 1 143 3 Š 0

1 0 0 Ų 1­ „ 131 4 Š 3m1Š 3L 1 0 Ų Â?1 03 ÂŹ 1 40Š 1 Š 0 31 44 3 4 ­ „ 13 Â?Ų 0 0ÂŹ Â?1 03 +40 031 Š 1 404 + 1 40 ĹŚ 1 0 0 0 3 1 4 4 0 14 3 Š 14 0Ć&#x; 03 1 0 Ć‚ 3 0 0 4 0 0 31Ć‹ m0 Ć‹4 0 1 13 Ć‹ 0 1 14 3 ÂŤ ÂŽ 03 1 3 Ć&#x; 31 0 30 0 Ų 0 1 0Ũ 1 4 4 0 Ũ 4 1 1 0 Ų 1 0 31 3 0

1 m0304 0 ÂŤ

Ç” 2 62 2 M 6 2.

 -| Ç?dž-Ä™ Âż

½ ' Ç? .dž Ç? |.ĂĄÇ‹ Âť Âź ÂĽ 3- - 0Ç? ½¿ ÂĽ ÂĽÂť 0Ç? ½ž -¤¿ Âś ½ ¢ ½ Âť Ç?Âź - Âż Ç?dž- 4 ¢ ½

5 ¾ Ž 62 ž x³ 3 ¾ 5 2 2


Recenzje

tłum. Ryszard Turczyn, Adamada, Gdańsk 2016, s. 32, ISBN 978-83-7420-757-7

Dorota Gellner

Myszka

Bohaterka najnowszej książeczki jest może i niewielka, ale pokłady emocji, jakie w niej drzemią, są ogromne. Smutek, złość, strach, głód, rozpacz, ale i radość, i miłość… I wszystkie je Dorota Gellner, wyśmienita poetka, opisuje rymowanym słowem! Dla przykładu: „Gdy się śmieje – słyszycie? To ze śmiechu wprost pęka! Śmieją się jej kapciuszki, Śmieje się mysia sukienka”. Niektóre z emocji przybierają barwy, radość Myszki jest złota lub w odcieniach błękitu, wstyd – w kolorze rumianych jabłuszek, a smutek – szary. Mały wrażliwy gryzoń wzbudza sympatię czytelników, a przy okazji uczy, jak rozpoznawać emocje i pokazuje, że mówić o uczuciach można bardzo barwnie. Wizerunek Myszki jest dziełem debiutantki – Dobrusi Rurańskiej, warto zapamiętać to nazwisko. (et) Bajka, Warszawa 2016, s. 24, ISBN 978-83-65479-01-3

Eve Ainsworth

Zadurzenie Każdy z nas pamięta swoje pierwsze sympatie, jedni mieli je wcześniej, bo zdarzało się, że już w przedszkolu, a inni dopiero w okresie dojrzewania. Niektóre z tych sympatii, zawartych w szkole ponadpodstawowej, przetrwały próbę czasu (znam kilka takich par), ale większość rozchodziła się i pozostawała w przyjacielskich relacjach. Ot, często w tamtym okresie było to na poziomie uczucia platonicznego, a nie szukania drugiej połówki na całe życie. Historia „Zadurzenia” jest właśnie o uczuciach, o budowaniu bliskości, o potrzebie posiadania bratniej duszy poza domem rodzinnym. Kiedy ta potrzeba jest ogromna, bo dom rodzinny nie wypełnia pustki emocjonalnej i uczuciowej, przestaje budować ciepłe więzi, można popełnić błąd. „Zadurzenie” opowiada o historii Anny – czternastolatki z rozbitej rodziny, która musi nagle dorosnąć, matkować bratu, zajmować się domem itd. Trochę za dużo jak na nastolatkę, która powinna mieć czas również na budowanie relacji, rozwijanie swoich zainteresowań – niby Anna ma odskocznię, jest to muzyka i śpiew. Will pojawia się w jej życiu niespodzianie, jeden z najprzystojniejszych chłopców w szkole, starszy o kilka lat od Anny, potrafi być czarujący i błyskotliwy, opiekuńczy i szarmancki. Ale czy jest taki w rzeczywistości? Nie mogę pozbawiać państwa przyjemności przeczytania tej książki, ale zachęcam, bo w tym, jakie są nasze dzieci (poza genami, na które średnio mamy wpływ), jako środowisko, w którym spędza pierwsze swoje lata życia, mamy ogromne możliwości, tylko musimy zrobić jedno – nie żądać, aby dziecko było za szybko dorosłym i kiedy nas potrzebuje, poświęcić swojemu nastolatkowi czas. (mb)

Rozmowa z Eve Ainsworth

Byłam ofiarą przemocy –  Lubi pani ukazywać problem z dwóch perspektyw… –  Faktycznie, lubię pokazywać problemy z dwóch stron, a w szczególności, gdy chodzi o problem przemocy rówieśniczej. W książce „7 dni” staram się przedstawić to, dlaczego sprawca decyduje się na działania przemocowe. W „Zadurzeniu” w naturalny sposób kontynuowałam ten wybór, ponieważ tu również były wątki o przemocy. Zawsze interesuje mnie, dlaczego ludzie robią to, co robią i jakie są motywy ich działań, zachowań. –  Akcja „Zadurzenia” dzieje się na tym samym terenie, co akcja książki „7 dni”. Pojawiają się również bohaterowie z pierwszej książki, w taki nienachlany sposób. –  Tak, nie chciałam jeszcze opuszczać tego miejsca, bo według mnie to dobre tło dla tych opowieści, a jednocześnie wydaje mi się fajną rzeczą, że postaci znane już z poprzedniej książki, mogą „pomachać” czytelnikowi. To może pomóc osobom, które czytały pierwszą książkę, w szybszym złapaniu kontaktu z tym, co się dzieje w kolejnej, a jeżeli ktoś nie czytał „7 dni”, to też nie ma problemu, żeby się w treści „Zadurzenia” odnaleźć. –  Czy chęć pisania mocnych, przejmujących powieści współczesnych bierze się tylko z obserwacji codzienności młodzieży, czy ma pani jakieś wspomnienia z własnej młodości? –  Myślę, że oba te powody są prawdziwe, bo sama też jako nastolatka padłam ofiarą przemocy rówieśniczej, natomiast to jest też to, czego sama szukam w literaturze. Szukam treści poruszających, prozy realistycznej i wreszcie tego typu przekazu, który też przemawia. Dlatego myśląc o pisaniu, zdecydowałam się pisać tego typu treści. –  Prowadziłam warsztaty z gimnazjalistami i chciałam im zaproponować pani książkę jako ciekawą lekturę. Okazało się, że w grupie 25 osób kilka z nich ją czytało i byli absolutnie zachwyceni tematem, który pani porusza. Czy to może oznaczać, że młodzież nie ucieka tylko w lektury fantasy, lecz podejmuje tematy nurtujących ich problemów? –  Myślę, że czytanie wśród młodzieży jest odbierane pozytywnie, zachęca ich do przemyślenia różnych spraw, które się zdarzają w życiu, rozwija empatię. Ale także pozwala analizować swoje zachowania, zachowania innych osób i to jest taki naturalny sposób otwierania się na życie, na doświadczenia na inne osoby. –  Pani książka jest nie tylko dla młodzieży, powinna być zalecana rodzicom, zapominającym jak trudno przechodzi się przez wiek dojrzewania, jeśli dorosły nie jest dla młodego człowieka wsparciem, bo nie widzi w dorastającej młodzieży trochę jeszcze poszukującego dziecka, lecz chce widzieć już dorosłego ze względu na jego fizyczność. –  To może być realny problem, nastolatkowie bardzo chcą porozmawiać o swoich niepokojach, ale jednocześnie chcą się czuć dorosłymi, mieć poczucie, że poradzą sobie ze swoim życiem. I to jest rodziców obowiązek nawiązywania komunikacji, rozpoczynania rozmów, nawet w momencie, gdy nastolatek nie będzie chciał rozmawiać, to przynajmniej została otwarta ta linia komunikacji, zostały poruszone pewne tematy, co może zaprocentować później. –  A jak pani dzieci odbierają to, że mama wykonuje zawód pisarki? –  Moja ośmiolatka także chce zostać pisarką i już pisze swoją książkę, a mój pięcioletni syn twierdzi, że zostanie milionerem i piłkarzem. Rozmawiała Małgorzata J.Berwid fot. Mieczysław Włodarski

belgijski autor, który niewątpliwie lubi brać na tapetę niełatwe tematy. Nakładem wydawnictwa Adamada ukazało się już kilka jego publikacji, które gorąco polecam – dla rysunkowej urody i inteligentnego wdzięku opowiastek. I pozytywnego przesłania. Tym razem bohaterem jest chłopiec, który budzi się jelenimi rogami na głowie. I co teraz? Maskować je przed kolegami z klasy? Poprosić tatę, by je odpiłował? Pójść z mamą do lekarza? Udawać choinkę? Robić sztuczki? A może wcale się tym nie przejmować? Guido van Genechten wyśmienicie zobrazował problem inności, odmienności i akceptacji siebie. W końcu przecież każdy coś ma… (et)

tłum. Marcin Mortka, Zielona Sowa, Warszawa 2016, s. 248, ISBN 978-83-7983-911-7

36

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

6 / 2 0 1 6


6 MILIONĂ“W SPRZEDANYCH EGZEMPLARZY 1$ &$Â’<0 ÂĽ:,(&,(

(.5$1,=$&-$ 32:,(ÂĽ&, = (0,/,k &/$5.( ,b6$0(0 &/$)/,1(0 :b.,1$&+

&R URELV] MHÄ‚OLbFKFHV] XV]F]ÚĂOLZLĂŠ RVREĂš NWĂśUĂˆ NRFKDV] DOHbZLHV] Ä?H WR ]ĂŻDPLH WZRMHbVHUFH"

W Y DAW N I C T WO S O N I A D R AGA

POLECA NOWOĹšCI LIPCA

Wyrafinowana opowieść w stylu noir! Zdominowana przez korupcję i przemoc Barcelona połowy XX wieku. Czy odkrycia lingwistki zniszczą nieskazitelny wizerunek miasta?

Inspektor Banks powraca, by rozwiązać zagadkę śmierci córki bogatego przedsiębiorcy. Znakomity kryminał tegorocznego honorowego laureata Nagrody Wielkiego Kalibru!

Przyprawiający o dreszcze thriller mistrzyni gatunku. Czy Jackowi Caffery’emu wystarczy sił, by rozwiązać najbardziej beznadziejny przypadek w karierze?

Inteligentny i zręcznie napisany thriller polityczny osadzony w Berlinie i sięgający korzeniami do czasu zimnej wojny. Debiut roku według Szwedzkiej Akademii Kryminału!

Kolejna znakomita powieść mistrza powieści szpiegowskiej! Fascynujący obraz kontynentu, który wkracza w koszmar, oraz jego bohaterów walczących z ciemnością.

Międzynarodowa intryga, wartka akcja i śmiałe spekulacje. Ekscytująca i prowokacyjna. Miłośnicy political fiction będą zachwyceni.

Czy da się uratować małşeństwo, gdy pod wpływem impulsu zrobiło się juş krok ku przepaści? Przykuwająca uwagę i niezwykle emocjonalna opowieść ku przestrodze.

Okraszona humorem i pełna realistycznie nakreślonych postaci opowieść o walce z uzaleşnieniem. Najbardziej przejmująca i pokrzepiająca ksiąşka Jennifer Weiner!

Przezabawna czarna komedia kryminalna. Kontynuacja Seniorów w natarciu! Emerycka Szajka powraca ze zdwojoną siłą! Dostępny w wersji audio w znakomitej interpretacji Artura Barcisia.

=DEDZQD ]DVNDNXMĂˆFD LbUR]G]LHUDMĂˆFD VHUFH 3RZLHÄ‚ĂŠ NWĂśUD SRND]XMH FXGRZQĂˆ ]ĂŻRÄ?RQRÄ‚ĂŠ PLĂŻRÄ‚FL „PEOPLEâ€?

www.soniadraga.pl

www.fb.com/WydawnictwoSoniaDraga

tel. 32 782 64 77


k s i ą ż k i l i t e r a c k i

Nr 6/2016 (237) Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464

m a g a z y n

FUNDAMENT POLSKIEGO NARODU

Cz y grozi n am zespół defic ytu natur y? )RWRJUDğH $GDP %XMDN 7HNVW NV SURI :DOGHPDU &KURVWRZVNL VWU [ FP SDSLHU PDWRZ\ J WZDUGD RSUDZD ODNLHURZDQD REZROXWD ,6%1

Cena detal. ]ï z VAT

%LDï\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNöZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO ZZZ ELDO\NUXN SO

9 771234 020164

'LV^XY [ +RMIƝRMI 4S^RERMY '^ƗWXSGLS[MI M /VEOS[MI ^ YH^MEđIQ TVI^]HIRXE 64 V^ƓHY SVE^ )TMWOSTEXY 4SPWOM %YXSVIQ [W^]WXOMGL JSXSKVE½M NIWX %HEQ &YNEO 2EXSQMEWX TV^IFMIK YVSG^]WXSƛGM QMPIRMNR]GL WTV^IH Tzđ[MIG^E M VSPƗ NEOƓ SHIKVEđ [ RMGL TV]QEW ;]W^]ƙWOM STMWYNI [ W[SMQ XIOƛGMI []FMXR] FMFPMWXE OW TVSJ ;EPHIQEV 'LVSWXS[WOM 4MƗORMI []HERE OWMƓƟOE đƓG^] TV^IW^đSƛƕ ^ XIVEƝRMINW^SƛGMƓ M TSOE^YNI NEO [EƟRI F]đS M NIWX HPE 4SPEOz[ TV^][MƓ^ERMI HS [MEV] XVEH]GNM M 3NG^]^R]

6 / 2 0I 1S6S N 1 2 3 4 - 0 2 0 0

N

ENRS[W^] EPFYQ &MEđIKS /VYOE TSƛ[MƗGSR] SFGLSHSQ NYFMPIYW^Y 'LV^XY 4SPWOM ¯ X]Q ^ V M X]Q XIKSVSG^R]Q ^ O[MIXRME V 2E G^EVRS FMEđ]GL ^HNƗGMEGL EVGLM[EPR]GL ^SFEG^]ƕ QSƟRE QMPIRMNRI YVSG^]WXSƛGM [ '^ƗWXSGLS[MI /VEOS[MI 0YFEG^S[MI ;VSGđE[MY 3TSPY M 4MIOEVEGL ƚPƓWOMGL -GL YG^IWXRMOEQM F]PM H[EN [MIPG] OETđERM TSPWOMIKS /SƛGMSđE OEVH 7XIJER ;]W^]ƙWOM M EFT /EVSP ;SNX]đE > OSPIM RE ^HNƗGMEGL [WTzđG^IWR]GL YXV[EPSRS RMIHE[RI YVSG^]WXSƛGM PIGME

06

/WMƓƟOE ^E[MIVE []WXƓTMIRMI TVI^]HIRXE %RHV^INE (YH] []KđS-W^SRI RE TSWMIH^IRMY >KVSQEH^I-RME 2EVSHS[IKS [ 4S^RERMY

Mądre książki dla mądrych rodziców, dobre serie dla dzieci

www.mamania.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.