k s i ฤ ลผ k i
Nr 9/2016 (240) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464
m a g a z y n
l i t e r a c k i
:DOND R VXZHUHQQRฤ ร 2MF]\]Q\
PREMIERA
:5=(ยฅ1,$ 2016
1D OHFLH .25
]รฏ
]GMร ร
cena detaliczna
09
ISBN: 978-83-7553-215-9 6321625 38%/,.$&-,
%LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO ZZZ ELDO\NUXN SO
9 771234 020164
OXG]LH MDN -DURVรฏDZ .DF]\รฑVNL F]\ $QWRQL 0DFLHUHZLF] DXWRU SU]HZDฤ DMร FHM F]ร ฤ FL SRPLHV]F]RQ\FK WX SXEOLNDFML REGDU]RQ\ ฤ ZLHWQ\P SLรถUHP SRSURZDG]ร QDV] NUDM" &KFร F OHSLHM SR]QDร G]LVLHMV]\ REรถ] U]ร G]ร F\ SRZLQQR VLร SU]HF]\WDร Wร NVLร ฤ Nร $XWRUDPL HVHMรถZ LbDUW\NXรฏรถZ ZbQLHM ]DZDUW\FK Vร Z\ELWQL QDXNRZF\ SLVDU]H LbSXEOLF\ฤ FL SROLW\F\
9 / 2I 0S1S6 N 1 2 3 4 - 0 2 0 0
N
LHNWรถU]\ ]b DXWRUรถZ ฤท*รฏRVX QLHSRGOHJรฏRฤ FLฤต VSUDZXMร G]Lฤ EDUG]R Z\VRNLH IXQNFMH Zb SDรฑVWZLH =DF]\QDOL G]LDรฏDOQRฤ ร VSRรฏHF]Qร Lb SLVDUVNร ZbNUDMX ]QDMGXMร F\P VLร ZbVRZLHFNLFK RNRZDFK DOH MXฤ ZWHG\ UR]ZDฤ DOL VSRVRE\ Z\ELFLD VLร QD QLHSRGOHJรฏRฤ ร RUD] PHWRG\ U]ร G]HQLD JG\ 2MF]\]QD RG]\VND ZROQRฤ ร 7UXGQR ZLร F XFLHF RG S\WDQLD GRNร G WDF\
432 str.,
20,5 x 25 cm, papier Eรฏ\V]F]ร F\ J twarda oprawa
LEGENDA POWRACA!
W Y DAW N I C T WO S O N I A D R AGA
POLECA NOWOŚCI PAŹDZIERNIKA
Literacka próba uporządkowania wspomnień, rozwikłania zagadek z przeszłości i pogodzenia się z nieżyjącą już matką.
Pierwsze polskie wydanie niemal zapomnianej powieści! Głęboko poruszające świadectwo klęski lat 1945–1946, autora bestsellera Każdy umiera w samotności
Powieść o zakazanej miłości, która jest źródłem radości i smutku. Historia, która konfrontuje nas z uniwersalnym problemem: czemu nie możemy być tym, kim chcemy?
Morderca z trójzębnymi widłami i wspomnienie zbrodni sprzed lat. Czy detektyw Adamsberg ściga zjawę? Vargas to królowa francuskiego kryminału!
Mroczna i oryginalna powieść mistrza francuskiego thrillera! Rytualne morderstwa w sercu „francuskiej Afryki” i kroniki rodzinne…
Kolejny elektryzujący thriller autora bestsellerowego Pływaka. Międzynarodowa intryga, aktualne światowe problemy i celna diagnoza współczesności.
Przerażający thriller rodzinny autorki Czwartkowych wdów wdów, wychwalanej przez José Saramago oraz Rosę Montero, zagraniczną krytykę i uwielbianą przez czytelników na całym świecie.
Prostota narracji i ogromny ładunek emocjonalny – to główne, choć nie jedyne zalety powieści. Głęboko poruszająca historia miłości i moralnych wyborów.
Bajeczny, tajemniczy świat Orientu, uskrzydlające marzenia i miłość tak silna, że prowadzi do zatracenia…
www.soniadraga.pl
www.fb.com/WydawnictwoSoniaDraga
tel. 32 782 64 77
spis treści
W numerze Numer 9 (240) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Małgorzata Janina Berwid, Anna Czarnowska-Łabędzka, Janusz Drzewucki, Tomasz Gardziński, Jarosław Górski, Joanna Habiera, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Krzysztof Masłoń, Wanda Morawiecka, Małgorzata Orlikowska, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert
Portret artysty, który nie chciał służyć Rocznice zawsze są dobrym pretekstem, by wspominać twórców uwielbianych oraz tych, o których czytelnicy niesłusznie zapomnieli. W obu przypadkach wszystkim zainteresowanym jest wtedy miło. Fani danego autora mogą się chwalić przed znajomymi, że „lubili Słowackiego zanim to było modne”, wydawcy ostrzą zęby na sukces finansowy wznowienia, zaś dziennikarz jest zadowolony, że zrobił coś dla szerzenia nie tak powszechnej wiedzy o literaturze. Znacznie ciekawszym wyzwaniem jest jednak rozpoczęcie dyskusji o pisarzu, który jest doskonale znany – co nie zawsze oznacza, że czytany – ale z jakiegoś powodu panuje niepisana społeczna umowa, by darzyć go jak największą niechęcią. Tak jest ze zmarłym 75 lat temu Jamesem Joyce’em, człowiekiem, który „uśmiercił dziewiętnasty wiek”, napisał ledwie kilka dzieł prozatorskich, wydał za życia jeszcze mniej, a przez wielu znawców uważany jest za najwybitniejszego twórcę w dziejach – pisze Tomasz Gardziński 15-19
Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Ewa Zając Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416 tel.:(22) 828 36 31 Internet: www.rynek-ksiazki.pl e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki
Wzruszył mnie stanisław leszczyński Chciałabym bardzo, aby „Fortuna i namiętności” były czytane przez pryzmat współczesności. Ja niczego nie naciągałam, nie uwspółcześniałam na siłę. Czasem tak bywa w historii, że pewne zdarzenia przywołują w pamięci minione czasy. Porównanie do Sienkiewicza to dla mnie komplement, wziął się chyba stąd, że trochę stylizowałam narrację, ale rzeczywiście, pisząc z zupełnie innej perspektywy, nie musiałam nikogo „pokrzepiać” – z Małgorzatą Gutowską-Adamczyk rozmawia Ewa Tenderenda-Ożóg 22-23
http://issuu.com/magazynliteracki Wersja elektroniczna dostępna jest w e-sklepach: Virtualo.pl, Publio.pl i Koobe.pl Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Łukasz Gołębiewski
książki Miesiąca „Zostawić Islandię” Huberta Klimko-Dobrzanieckiego i „Jego ekscelencja na herbatce z Göringiem” Piotra Kitrasiewicza 28 „Fortuna i namiętności. Zemsta” Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk i „Świat Muszkieterów” Jerzego Rostkowskiego 29
Prenumerata: 1) Redakcja: tel. (22) 828 36 31, www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma 2) Garmond Press Kraków: www.garmond.com.pl 3) Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4) Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.
2
Proponujemy także Wydarzenia 4-8 • Bestsellery z komentarzem Krzysztofa Masłonia 10-12 • Wspomnienie Eugeniusza Piliszka 14 • Książka zaczyna się od okładki – książki dla dzieci poleca Anna Czarnowska-Łabędzka 20 • Uczyłem się od dzieci – rozmowa z Guido van Genechten, flamandzkim autorem i ilustratorem książek obrazkowych dla dzieci 21 • Fragment książki „Szary” Moniki Błądek 25 • Między wierszami – felieton Tomasza Zbigniewa Zaperta 26 • Namolny książkowiec – felieton Tadeusza Lewandowskiego 27 • Recenzje 30-40 m a g a z y n
l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
Najlepsza rozr ywka p o d słońcem!
www.zysk.com.pl
Bill Bryson kocha Wielkñ Brytaniö, a czytelnicy kochajñ jego ciöty dowcip!
Wydarzenia Finaliści Angelusa
J
Zwycięzcę poznamy podczas uroczystej gali, która odbędzie się 15 października w Teatrze Muzycznym Capitol. Kilka dni wcześniej dowiemy się, kto został laureatem Nagrody Czytelników im. Natalii Gorbaniewskiej. (pW)
książkowa jesień w TVP2
W
jesiennej ramówce telewizyjnej Dwójki miłośnicy książek znajdą aż trzy nowe programy literackie: „Wiersz codzienny”, „Myślnik program z książką w roli głównej” oraz „Dachy Krakowa, czyli literatura jest rozmową”. Spotkania z zaproszonymi gośćmi, dyskusje o książkach, lekturowe inspiracje i nowe interpretacje dobrze znanych utworów – wszystko to obejrzeć będzie można w każdy weekend w TVP2. „Wiersz codzienny” – cykl promujący poezję, zrealizowany wspólnie przez wybitnych polskich aktorów oraz studentów Szkoły Filmowej w Łodzi, którzy nadadzą wybranym wierszom nową, audiowizualną formę. To cykl krótkich scenek filmowych, w których znani polscy aktorzy przedstawiają utwory wybitnych polskich poetów. „Myślnik, program z książką w roli głównej” – cykliczny program dla szerokiej publiczności popularyzujący czytelnictwo poprzez ukazywanie niezwykłych zjawisk związanych z literaturą, przybliżający miejsca oraz ludzi, dla których książki są największą pasją. „Dachy Krakowa, czyli literatura jest rozmową” – program ma zapoznawać z no4
Narodowe czytanie 2016
cAŁA PolskA czYTAŁA „Quo VADis”
3
września w ponad 2000 miejsc w całej Polsce oraz za granicą odbyło się Narodowe Czytanie „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza. „Dzisiaj na ulicach polskich miast i miasteczek widać było rzymskich legionistów, pretorianów, biegali Winicjusze, Ligie, kwitła radość i to, co jest w »Quo vadis« najpiękniejsze – siła wiary chrześcijańskiej, ale też siła wiary w to, że dobro musi zwyciężyć nad złem, bo to jest najważniejszy przekaz tej niesamowitej powieści” – podsumował proczytelnicze wydarzenie prezydent RP Andrzej Duda, który sprawuje patronat honorowy nad tą akcją. To właśnie para prezydencka oficjalnie zainaugurowała Narodowe Czytanie w Ogrodzie Saskim w Warszawie. Wydarzenie było dostępne również dla osób niesłyszących i niedosłyszących (tłumaczenie na język migowy). Do udziału w inicjatywie zaproszono znanych aktorów, m.in.: Ewę Dałkowską, Małgorzatę Kożuchowską, Sonię Bohosiewicz, Dawida Ogrodnika, Tomasza Schuchardta i Jana Nowickiego. Fragmentom powieści towarzyszył akompaniament na żywo. Wystąpili m.in. Misia Furtak, Skubas, Pustki i Patrick The Pan. Uczestnicy imprezy mogli także ozdobić swój egzemplarz książki pamiątkową pieczęcią Narodowego Czytania oraz przenieść się do czasów Nerona i wykonać tematyczne zdjęcie w specjalnej fotobudce. Andrzej Duda zaznaczył, że „Quo vadis” to „bardzo ludzka” powieść. Jak stwierdził: „Henryk Sienkiewicz nie tylko opisał w niej wielką przygodę, trzymającą w napięciu co do losów Ligii, Winicjusza, Petroniusza, Piotra, wszystkich wielkich bohaterów tej powieści, ale przede wszystkim opisał w niej ludzką naturę. Ponieważ jest tam i miłość, i jest pożądanie, i jest wielki duch, ale jest też nienawiść, okrucieństwo”. Zwrócił również uwagę na to, że powieść Sienkiewicza jest tak uniwersalna, iż przetłumaczono ją na ponad 50 języków w 60 krajach. „Jest więc nie tylko powieścią polską, jest dziś dziełem światowej literatury” – pokreślił. Narodowe Czytanie odbyło się po raz pierwszy w 2012 roku. Czytano wówczas „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, a w następnych latach dzieła Aleksandra Fredry, Henryka Sienkiewicza i Bolesława Prusa. Tegoroczna edycja nawiązuje do ustanowionego przez Sejm i Senat RP Roku Henryka Sienkiewicza – w 2016 roku przypada 170. rocznica urodzin i 100. rocznica śmierci pisarza. Lekturę na przyszły rok znowu wybiorą czytelnicy w plebiscycie internetowym. (pW) fot. Krzysztof Sitkowski/MKiDN
ury Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus ogłosiło listę siedmiu książek zakwalifikowanych do finału tegorocznego konkursu. W gronie tegorocznych finalistów znaleźli się: Maciej Hen – „Solfatara” (Wydawnictwo W.A.B.), Anna Janko – „Mała Zagłada” (Wydawnictwo Literackie); Niaklajeu Uładzimir – „Automat z wodą gazowaną z syropem lub bez”, przekł. z białoruskiego i rosyjskiego Jakub Biernat (Kolegium Europy Wschodniej); Sabaliauskaité Kristina – „Silva rerum”, przekł. Izabela Korybut-Daszkiewicz (Znak); Šlepikas Alvydas, „Mam na imię Maryté”, przekł. Paulina Ciucka (Kolegium Europy Wschodniej); Teodorescu Cristian – „Medgidia, miasto u kresu”, przekł. Radosława Janowska-Lascar (Wydawnictwo Amaltea); Vosganian Varujan – „Księga szeptów”, przekł. Joanna KornaśWarwas (Książ).
wościami książkowymi, promować czytelnictwo, a przede wszystkim prezentować autorów. „Książki na lato, jesień, zimę” – cykl promujący czytelnictwo. Znani i lubiani twórcy (aktorzy, muzycy, artyści, pisarze) polecają ciekawe lektury i zachęcają do czytania. Odcinki realizowane są w atrakcyjnej, filmowo-teledyskowej konwencji. Program realizowany jest we współpracy z Instytutem Książki. (pW)
Wydania polskie i obce
Z
okazji 120-lecia pierwszego książkowego wydania „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza Biblioteka Narodowa przygotowała jubileuszową bibliografię wydań powieści. W publikacji zebrano wszystkie edycje dzieła opublikowane do 31 lipca 2016 roku – zarówno w języku polskim, jak i językach obcych – łącznie 2002 wydania w 57 językach i ponad 70 krajach. Pierwsze przekłady „Quo vadis” – na język angielski i rosyjski – pojawiły się już w 1896 roku, a zaledwie rok później powieść m a g a z y n
l i t e r a c k i
w oryginale i tłumaczeniach wydano aż dwieście razy. Każdego roku na całym świecie ukazuje się około dwudziestu nowych wydań powieści. Co ciekawe, podczas gdy w języku polskim ukazały się dotąd 192 wydania „Quo vadis”, w języku niemieckim było ich aż 294, włoskim – 289, a hiszpańskim – 234. (pW)
legimi i tysiące e-booków
P
od koniec sierpnia firma Legimi, jeden z czołowych dystrybutorów książek elektronicznych rozpoczęła współpracę z producentem czytników PocketBook. W jej rezultacie użytkownicy czytnika PocketBook Touch Lux 3 otrzymali aktualizację aplikację Legimi z tysiącami ebooków w subskrypcji. Jednocześnie model Touch Lux k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
1RZRĂFL
=QDMGļ QDV QD )DFHERRNX www.facebook.com/edipresseksiazki
Fotolia
.VLÇľNL GRVWÛSQH ZH ZV]\VWNLFK GREU\FK NVLÛJDUQLDFK RUD] QD www.hitsalonik.pl
Wydarzenia 3 będzie można zamówić wraz z abonamentem na cyfrowe książki w cenie już od 1 zł. Legimi to krajowy lider udostępniania e-booków w modelu subskrypcji – zróżnicowane pakiety, oferujące nawet do 16 tys. tytułów, dostępne są już w cenie od 7 zł. (pW)
Darmowe udostępnienie
B
yły dziennikarz śledczy Mariusz Zielke za darmo udostępnił w internecie swoją nową powieść sensacyjną „Dla niej wszystko”. Jak twierdzi, biznesmen, który zlecił jej napisanie, rozmyślił się i próbował zablokować jej publikację na 50 lat. „Przyjaciele, rozpoczynam kolejną wieloletnią wojnę. Tym razem z wyjątkowo groźnym przeciwnikiem. W skrócie: próbują zablokować wydanie mojej powieści. Dlatego puszczam ją za darmo w sieci. Sprawa jest poważna. Mam do czynienia z niebezpiecznymi ludźmi. Jeśli jej nie nagłośnię, może być źle” – poinformował autor na swoim profilu na portalu Facebook. Powieść dostępna jest m.in. na stronie Stopcenzurze.pl albo Zielke.com.pl. Pierwotnie miała ukazać się w październiku nakładem Wydawnictwa Czarna Owca, niestety autor był zmuszony zerwać umowę z wydawcą. „Na początku lipca zaproponowano mi umowę, na mocy której miałbym się zgodzić na schowanie książki na 25 lat. Kolejne wersje umowy były coraz bardziej rygorystyczne, w ostatniej wersji okres »zamknięcia książki« wynosił 50 lat” – opisuje autor. Mariusz Zielke nad swoją najnowszą powieścią pracował 11 miesięcy, przez ten czas otrzymywał wynagrodzenie od tajemniczego biznesmena – zleceniodawcy. Pisarz nie ujawnia, o kogo chodzi, jednocześnie deklarując, że poda wszystkie informacje, kiedy zostanie ewentualnie pozwany przez swojego zleceniodawcę. (pW)
honorowanie Twórczości Translatorskiej
D
o 30 listopada trwa nabór zgłoszeń do 2. edycji Nagrody Prezydenta Miasta Gdańska za Twórczość Translatorską im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Nagroda zostanie wręczona tłumaczom w dwóch kategoriach: za przekład dzieła oraz za całokształt twórczości translatorskiej. Kto zdobędzie statuetkę
6
legendarna seria powraca w nowej odsłonie!
kAjko i kokosz: NoWe PRzYGoDY
T
worzone przez wspaniałego scenarzystę i rysownika Janusza Christę (1934-2008) przygody dwóch słowiańskich wojów od dziesięcioleci są jedną z najpopularniejszych polskich serii komiksowych. Wydawnictwo Egmont kilka lat temu przygotowało pełną kolorową edycję oryginalnego cyklu, składającą się z aż 20 tomów. Teraz Kajko i Kokosz powracają! Kontynuacji kultowej serii podjęli się znani polscy scenarzyści i rysownicy: Piotr Bednarczyk, Krzysztof Janicz, Sławomir Kiełbus, Maciej Kur, Norbert Rybarczyk, Tomasz Samojlik. Wszyscy oni z szacunkiem podeszli do ducha oryginału, a zarazem każdy z nich stworzył swoją opowieść we własnym niepowtarzalnym stylu, dzięki czemu powstał ciekawy i zabawny zbiór historii z Mirmiłowa. Powracają w nich starzy bohaterowie – rozbójnik Łamignat i jego ukochana żona Jaga, fajtłapowaci Zbójcerze z Hegemonem na czele, niesforny smok Miluś, a także sami tytułowi bohaterowie (w wieku dziecięcym). Tego komiksowego wydarzenia miłośnicy Kajka i Kokosza nie mogą przegapić! W „Nowych przygodach” znajdą wszystko to, za co kochali oryginalną serię – przygodę, czary, bijatyki i humor. A także wiele nowych pomysłów, zarówno rozwijających stare wątki, jak i poszerzających świat znany z niezapomnianych opowieści Janusza Christy. (R) oraz 30 lub 50 tys. zł dowiemy się w kwietniu 2017 roku podczas Gdańskich Spotkań Tłumaczy Literatury „Odnalezione w Tłumaczeniu”. Patronem Nagrody jest Tadeusz Boy-Żeleński, tłumacz literatury francuskiej, nazwany przez Jana Błońskiego „Szekspirem przekładu”, lekarz, historyk, krytyk literacki i teatralny, publicysta społeczny i pisarz. Kandydatury wraz z uzasadnieniem mogą składać osoby prawne i fizyczne, a w szczególności wydawnictwa, instytucje kultury, szkoły wyższe, media o charakterze literackim, stowarzyszenia i związki twórcze, pisarze, literaturoznawcy, krytycy literaccy, tłumacze i członkowie Kapituły Nagrody – w dowolnej ilości kandydatów. (pW)
Dwa lata z Biblią Audio
„B
iblia Audio” to inicjatywa reżysera, aktora i twórcy audiobooków Krzysztofa Czeczota oraz Wydawnictwa Pallottinum. Docelowo ma zostać wyprodukowanych około 110 godzin słuchowiska, a w całości udostępnione ono zostanie za darmo za pośrednictwem strony Bibliaaudio.pl. Program 1 Polskiego Radia nadaje fragmenty tej produkcji od 18 lipca br., codziennie w godz. 23.50-24.00. Radiowa Jedynka będzie nadawała fragmenty słuchowiska do 2018 roku. Do tej pory udało się zrealizować prawie 30 godzin dźwiękowej wersji Nowego Testamentu. W słuchowisko zaangażowanych jest kilkuset aktorów, m.in. takie gwiazdy, jak: Roman Kłosowski, Radosław Pazura, Bartosz Opania, Stanisław Brejdygant, Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Anna Polony, Teresa Lipowska, Anna Seniuk, m a g a z y n
l i t e r a c k i
Cezary Żak, Piotr Fronczewski, Piotr Polk, Wojciech Malajkat, Krystyna Janda, Jerzy Trela, Małgorzata Kożuchowska, Adam Woronowicz i wielu innych. (pW)
L
Regał z kulturą
atem 17 krakowskich szpitali i ośrodków pomocy społecznej zyskało nowe regały z książkami. To efekt akcji „Regał z kulturą”, który jest częścią projektu Drugie Życie Książki realizowanego przez Krakowskie Biuro Festiwalowe – operatora Programu Kraków Miasto Literatury UNESCO. W akcji „Regał z kulturą” biorą udział: Szpital Zakonu Bonifratrów im. Jana Grandego w Krakowie (ul. Trynitarska 11), Wojewódzki Szpital Dziecięcy im. św. Ludwika (ul. Strzelecka 2), Uniwersytecki Szpital Dziecięcy (ul. Wielicka 265), Szpital Specjalistyczny im. Stefana Żeromskiego SPZOZ (os. Na Skarpie 66), Szpital Specjalistyczny im. dr. Józefa Babińskiego (ul. Babińskiego 29), Szpital Ginekologiczno-Położniczy UJASTEK (ul. Ujastek 3), Zakład Karny Kraków-Nowa Huta (ul. Spławy 2), Specjalistyczna Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza (ul. Parkowa 12), Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej (ul. Józefińska 14), Stowarzyszenie SIEMACHA (ul. Długa 42). Wyposażenie regałów w książki zapewniły wydawnictwa: Insignis, Karakter, Sine Qua Non, WAM, Wydawnictwo Literackie, Znak. (pW)
J
45 tys. wydawców
ak poinformowało Biuro ISBN w Bibliotece Narodowej (Zespół Zadaniowy ds. znormalizowanych numerów wydawnictw ISBN i ISMN), od roku 1979 do 30 czerwca tego roku w serwisie ISBN zarejestrowano 44838 wydawców. k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
nic takiego Czy jelenie rogi to i da się z nimi żyć?
D Wa ieren ar do v e en ersto n va na pt wa d ll ar do e ee es. M aar Kij et d kho en k ma e hon orn z waa a je k d e ijn n r? om r in d e it b n pla ootje th Een s et sje leu te oek ? g k we die ezoch flapp ten ren en t ka ! b
Przygody kłapouchego króliczka innego niż wszystkie.
hu Vo n d n word oek, w or in a en e w peute g d na arin e oe ere rs ld ro van n. Ra ar wa r ar af ad nd om 18 m je m aan ee? he t kin Dieren lijke d n soms me d a en, voor er op elkaar ls t dan je zou vanaf 12baby’s h Wat hebben e den m. ma vana ken een bij en . dagelijks f 18 . of m een me
td
een spin en
zebra een inktvis met elkaar gemeen? Kijk maar in dit boek en je komt het te weten ! vana
f 24
vana
f 30
m.
.
vaar
lev
dig
m.
en
he
em de
otie
we
de
n
ww
reld
taalo
ntwi
kkeli
w.c
lavi
ng
sboo
ks.c
om
Een verrasse
nd flappen t, boek, waarin som hien nie s heel vers chillende dier op toch een beetje en die erg op elkaar lijke n. Raad je en. Voor peuters lijk mee? ren die vanaf 18 maa rt n hede met nden, ee en wer eld rondom het een tak meen? kind als the ge r aa ma. it met elk ! ten het te we e komt
www.clav
dagelijks
isbooks.c
dagelijks leven vaardigheden
www.clavisbo
j torby. wyskoczyć z mamine Najwyższy czas, żeby ć być dzidziusiem. Najwyższy czas przesta poznawać świat. Najwyższy czas, żeby
oks.com
emotie
E\ücę FKeFĖ ch 1LHNi GXŬ\
być duży
de wereld taalontwikkeling
dan de buidel van veel en veel groter bij mama. De wereld is groot, roe blijft liever dicht Maar Kleine Kangoe Kangoeroe Mama Kangoeroe. Mama probeert Kleine
om
ada.pl www.adam
leven en
vaardighed emotie de
Nie chcę być duży
voor baby’s
vanaf 12 m. n k, waari vanaf penboe je mee?vanaf 18 m. 24 m. n. Raad n worde vanaf 30 m. anden, . naf 18 ma ma the kind als om het
is uitgeroepen tot Kleine Kangoeroe het Jaar 2007. prentenboek van
wereld ling
taalontwikke
Zagadki, na które najlepsze odpowiedzi podsuwa wyobraźnia.
ISBN 978-83-7420-753-9
Książkę polecają:
www.adamada.pl
\ /
9 78837 4 207539
www.adamada.pl
zy_okladka.indd
D064_nie_chce_byc_du
2016-03-11 10:20:46
1
Opowieść o górze marchewek i najważniejszym uczuciu na świecie.
ISBN 978-83-7420-7546
www.adamada.pl 9 78837 4 207546
heeft. dan … zo best lukken, maar Eerst wil dat niet n vanaf 4 jaar. l loslaten voor kindere boek over liefdevo op dvd! Een heerlijk prenten van het prentenboek s.com www.clavisbook Met een animatiefilm
Gustaw – niestrasz ny duch
staw jest inny niż pozostałe duchy. spośród całej rzeszy podobnych do usza, delikatność siebie zjaw? i niezwykła różowa cie, którym mógłby poświata. kogoś co najwyż przestraszeniu raczej nie ma mowy. ej rozbawić, staw poradzi sobie w lodowatej (brr!) mrocznej Opuszc zonej Wieży?
Dla kangurków, rosnąć. które nie chcą do makkelijker. enków, kangur , warmer allemaal te bieden leven ich małych duże. het Dat is veiliger być chcą Dla wszystk zien niewat te laten i wcale mam in ądesięrug o trzymaj een duwtje kurczow któremet
\ /
Losy dobrotliw ego ducha, któremu nie w głowie strachy.
Guido van Genechten
twórca bestsellerowych książek dla dzieci i laureat wielu prestiżowych nagród
Wydarzenia Natomiast w serwisie e-isbn, który działa od października 2014 roku, do 30 czerwca tego roku zarejestrowano ogółem 7714 wydawców, z czego 4298 nowych i 3477 kontynuujących działalność. Średnio miesięcznie o numer ISBN wnioskuje około 200 nowych wydawców, a około 60 wydawców już funkcjonujących wnosi swoje numery do serwisu lub wnioskuje o nową pulę.
W serwisie e-isbn do 30 czerwca zgłoszono wykorzystanie 52178 numerów do wydanych publikacji. (Fran)
koszty darmowego podręcznika
4
,34 zł – to koszt każdej z czterech części podręcznika do klasy I szkoły podsta-
Tornister pełen uśmiechów
Rozmowa z Piotrem kitrasiewiczem, autorem książki „jego ekscelencja na herbatce z Göringiem”
P
ToAsTY z hiTleRoWcAMi fot. archiwum autora
– Bohater pańskiej powieści jest postacią historyczną… – Józef Lipski wywodził się z polskiej patriotycznej rodziny ziemiańskiej osiadłej w Wielkopolsce. Mówił biegle po niemiecku i francusku, a pierwsze kroki w dyplomacji stawiał w poselstwie polskim w Paryżu. O zakulisowych początkach tej kariery niestety wiem niewiele, tyle, że należał do loży masońskiej i wspierał sanację. Na pewno pomogła mu genealogia – przodkowie odgrywali istotne role na naszym dworze królewskim. – Mianowany posłem polskim w Berlinie wiosną 1934 roku niebawem miał swe pięć minut, składając podpis pod polsko-niemiecką deklaracją o nieagresji. Potem realizował dyrektywy pryncypała, ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, lekceważąc opinie innych politycznych wizjonerów np. Władysława Studnickiego… – …dążącego do ścisłej współpracy Polski z Niemcami na gruncie antyrosyjskim. Nie rozumiał, że flirt Rzeszy z Rzeczpospolitą jest tylko manewrem politycznym, mającym na celu zwasalizowanie nas i przeciągnięcie na swoją stronę najpierw w wojnie z Francją, a potem z Rosją. Bestialski charakter niemieckiej okupacji go zaskoczył. Protestował przeciwko temu u władz Generalnego Gubernatorstwa, wykorzystując swe berlińskie koneksje. Oczywiście, na próżno. Niemcy traktowali go jako nieszkodliwego, zwariowanego dziwaka, podobnie jak Polacy. Ta nietuzinkowa osobowość wciąż czeka na swego kronikarza. – Ambasador Lipski regularnie spotykał się z Hermanem Göringiem. Na fajfach. – W cztery oczy omawiali wtedy bieżące sprawy polityczne. Hitler traktował Göringa jako swojego przedstawiciela do podtrzymywania dobrych relacji z Polską. Dowódcy Luftwaffe to odpowiadało, bo kiedy przyjeżdżał do nas na polowania, podejmowano go niezwykle gościnnie, a nawet serdecznie. Być może czuł nawet jakąś sympatię do Polaków i zapewne szczerze zależało mu, żeby Polska współpracowała z Niemcami przeciwko Sowietom i Zachodowi. – Jaki był los Lipskiego po 1 września 1939 roku? – Wraz z personelem ambasady RP został wydalony z Niemiec do Danii. Obowiązywał go jednak absurdalny rozkaz Becka, że ma zameldować się u niego w Polsce. Ambasador razem z trzema współpracownikami przedostał się do Szwecji, stamtąd do Finlandii, a następnie – via kraje bałtyckie – 6 września dotarł do Polski. Przebył cały pogrążony w chaosie i pożodze wojennej kraj, żeby stanąć przed obliczem Becka. Lipski zaproponował mu, że dotrze do Warszawy, gdzie zaczeka na wkroczenie Niemców i w oparciu o swoje znajomości z Berlina – miał na myśli głównie Göringa – spróbuje jakoś dogadać się z nowym okupantem. Nic z tego nie wyszło, bo szybko zawrócił z drogi: teren był kontrolowany przez szowinistów ukraińskich i podróż groziła śmiertelnym niebezpieczeństwem. Czy gdyby misja Lipskiego się powiodła, w Warszawie powołano by rząd kolaboracyjny z nim w składzie? Na ten temat możemy jedynie spekulować. – Zamiast do Warszawy Lipski przedarł się do Francji, gdzie zasilił – w stopniu podchorążego – armię gen. Sikorskiego. Innego przydziału dlań nie było? – Może i był, lecz chciał odkupić swoje winy, jako zwykły żołnierz. Czuł ogromny dyskomfort psychiczny, że przez tyle lat wznosił toasty z hitlerowcami. rozmawiał tomasz zb. z apert r eCenzJa KsiĄżKi na stronie 28 8
m a g a z y n
wowej „Nasz elementarz”. 4,21 zł – to koszt każdej z dziewięciu części podręcznika do klasy II szkoły podstawowej „Nasza szkoła”. 2,35 zł – to koszt każdej z dziesięciu części podręcznika do klasy III szkoły podstawowej „Nasza szkoła”. Takiej kwoty zażądać może szkoła od rodziców ucznia w przypadku uszkodzenia, zniszczenia lub niezwrócenia podręcznika. (pW)
l i t e r a c k i
onad 60 tys. podręczników przekazali wydawcy edukacyjni podczas pięciu edycji akcji Caritas „Tornister pełen uśmiechów”. Wydawnictwa edukacyjne uczestniczą w akcji od 2011 roku. W tym roku w akcji wzięły udział wydawnictwa: LektorKlett, Macmillan, Nowa Era, Nowela, Oxford University Press, Pearson, PWN, WSiP. W tym roku przekazano ponad 10 tys. egz. „Wiemy, że każdy przekazany przez nas podręcznik trafi do rodzin będących w trudnej sytuacji materialnej. Dzięki temu wszystkie dzieci idące do szkoły będą miały nowe książki. Caritas, a wraz z nim my, wydawcy, gwarantujemy dzieciakom równy start. To dla nas zaszczyt, że możemy w tym pomóc” – powiedział Jarosław Matuszewski, przewodniczący Sekcji Wydawców Edukacyjnych PIK. „Przy założeniu, że średnia cena każdej przekazanej przez wydawców edukacyjnych książki to 25 zł, można śmiało stwierdzić, że wsparliśmy akcję kwotą półtora miliona zł” – dodaje Matuszewski. (pW)
Nagrody
W
eronika Murek, autorka opowiadań „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina” (Czarne) oraz Maciej Hen, autor powieści „Solfatara” (W.A.B.) zostali laureatami I edycji Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza przyznawanej za debiut literacki przez prezydenta Radomia i Muzeum Witolda Gombrowicza. Jury zamiast jednej nagrody w wysokości 40 tys. zł, przyznało dwie równorzędne – po 20 tys. zł. Robert M. Wegner został zwycięzcą obu konkursowych kategorii w tegorocznej edycji Nagrody im. Janusza A. Zajdla. W kategorii „powieść” nagrodzono jego książkę „Pamięć wszystkich słów” (Powergraph), a w kategorii „opowiadanie fantastyczne” wygrał jego utwór „Milczenie owcy” (antologia „Legendy polskie”). Laureatką konkursu sieci Biedronka Piórko 2016 w kategorii „ilustracje” została rzeszowianka Monika Biała. Wcześniej zwyciężczynią konkursu w kategorii „tekst” została Monika Radzikowska. Książka autorstwa tego duetu trafi do sprzedaży w sieci Biedronka pod koniec listopada. k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
Bestsellery książki września
By żądz moc móc wzmóc „Ryczałam i czytałam jednocześnie”, wyznaje jedna z czytelniczek powieści Jojo Moyes „Zanim się pojawiłeś”. Wydaje się, że jest to recenzja wzorcowa. [zob. też poz. 3]
1
O nowej powieści Katarzyny Gro2 choli „Przeznaczeni” na pewno powiedzieć można jedno: ze znanym aż za dobrze cyklem „Żaby i anioły” nie ma nic wspólnego. A skoro pisarka potrafiła wyjść poza ramy, w jakie wtłoczył ją osiągnięty sukces, to świadczy to o niej nienajgorzej. Jojo Moyes w „Kiedy odszedłeś”: „Waham się przez chwilę, a potem robię krok i staję na gzymsie, z rozpostartymi ramionami, jak lekko wstawiony linoskoczek. Jedna stopa przed drugą, posuwam się ostrożnie naprzód po betonie, a wietrzyk łaskocze włoski na moich wyciągniętych rękach. Zaraz po przeprowadzce, kiedy było mi najciężej, czasami rzucałam wyzwanie samej sobie, zmuszałem się do przejścia po gzymsie z jednego końca budynku na drugi”. Cóż, sztuka latania jest najtrudniejszą ze sztuk. [zob. również poz. 1]
3
Nie słabnie powodzenie książki Marii Czubaszek „Nienachalna z urody”. Nie kupują jej wyłącznie dawni słuchacze satyrycznych audycji Trójki. To już nowa generacja, która autorkę poznała po jej prasowych publikacjach i, przede wszystkim, ze „Szkła kontaktowego”, gdzie budziła skrajne emocje. Teraz wyraźnie kogoś podobnego jej brakuje.
4
„Dziewczyna z pociągu” Pauli Hawkins to w istocie thriller, dodałbym tu jednak przymiotnik – „kobiecy”. Co proszę, że nie ma czegoś takiego? A może jednak jest?
5
Aleksandra Chrobak w książce „Beduinki na Instagramie. Moje życie w Emiratach” przybliża nam kraj, który w ciągu paru dziesięcioleci przebył dystans dzielący go od kultury plemiennej do, przynajmniej zewnętrznej, nowoczesności. A wszystko to za sprawą ropy naftowej, która w okolicy Abu Zabi trysnęła, a w Karlinie nie chciała.
6
„Tej chwili”, której auto7 Maksyma rem jest znany francuski pisarz Guillaume Musso, brzmi: „Nie zapomnij, że mamy dwa życia. Drugie zaczyna się, gdy uświadomisz sobie, że żyje się tylko raz”. Truizm? Niekoniecznie. 10
Gregory David Roberts „Shantaram” dowodzi, jak wspaniale odnalazł się w cywilizacji Wschodu, dokładniej w Indiach, a jeszcze ściślej w Bombaju. Wszystko jest możliwe, zwłaszcza gdy Zachód kojarzy się jedynie z więzieniem, z którego udało się uciec. [patrz również poz. 19]
8
Ksiądz Jan Kaczkowski w rozmowie z Piotrem Żyłką „Życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość”: „Bycie kapelanem w szpitalu wymaga niezwykłej wrażliwości i rzutkości intelektualnej. Niestety, Kościół w Polsce traktuje tę pracę jako dodatek do innych obowiązków księdza. Tym samym popełniamy wielki błąd. Kapelan powinien być oparciem dla pacjentów i personelu medycznego. Dochodzą do mnie na szczęście słuchy, że to się zmienia. W wielu szpitalach kapelani są świetni, z czego bardzo się cieszę. Przez lata pokutowało bowiem przekonanie, że gdy ksiądz się już do niczego nie nadaje, to niech zostanie kapelanem: udzieli Komunii, namaszczenia chorych, wyspowiada i wystarczy. Nic bardziej błędnego”. [zob. także poz. 14]
9
„Małe życie” Hanyi Yanagihary to długa, smutna powieść, która znalazła wielu czytelników, najpierw w Ameryce, a potem na całym świecie. Uczy właściwie jednego: szanujmy przyjaźń i przyjaciół, bo łatwo możemy ich stracić, a wtedy będzie już zupełnie beznadziejnie.
10
„Harda” Elżbiety Cherezińskiej każe nam spojrzeć zupełnie inaczej na wydarzenia rozgrywające się 1050 lat temu w naszej części chrystianizującej się Europy. I pojąć prawdziwy sens tak często powtarzanych słów: „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem,/ Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. To po pierwsze. Po drugie, powieścią swoją składa Cherezińska hołd mądrości politycznej ojca tytułowej bohaterki, Świętosławy – Mieszka I, tak często lekceważonego nawet przez rodzimych historyków. W końcu nie był jeszcze koronowanym władcą i kto wie jak to z nim było naprawdę… Cherezińska pół żartem, pół serio powtarza, że „leci na Piastów”. I tak rzeczywiście czyni. Dopiero czytając „Hardą” widzimy, jak bardzo temat początków naszej państwowości zmarnowany został przez Jerzego Hoffmana w filmowej adaptacji „Starej baśni” Józefa Ignacego Kraszewskiego. Nie jest to zresztą zarzut wobec zasłużonego reżysera ani, tym bardziej, wobec jeszcze bardziej zasłużonego
11
m a g a z y n
l i t e r a c k i
pisarza. Dysponowali takim, a nie innym materiałem, film na podstawie „Hardej” byłby zupełnie inny. Śmiem twierdzić, że znacznie lepszy. Podtytuł książki Jerzego Zięby „Ukryte terapie” brzmi: „Czego ci lekarz nie powie”. Tak się składa, że właśnie dziś, gdy piszę te słowa, coś mi powiedział, a właściwie powiedziała, bo to była pani doktor. Stukam w klawiaturę, a myślę o jednym, czy chciałem wiedzieć to, co usłyszałem?
12
Dwie popularne pisarki Colleen Hoover i Tarryn Fisher sprokurowały razem bestseller „Never, never”. Zdawałoby się, że literatura to zajęcie dla indywidualistów, po co więc ten duet? Kiedyś Wiesław Michnikowski namawiał do działań „wespół w zespół, by żądz moc móc wzmóc”. Więc pewnie po to.
13
Dramatyczne jest to wtrącenie ze wstępu ks. Jana Kaczkowskiego do „Gruntu pod nogami”: „Piszę te słowa podczas kolejnego życiowego wirażu, znów czekam na wyniki rezonansu… Proszę o modlitwę”. [zob. też poz. 9]
14
Z internetu wyczytać można, że przepisy Anny Lewandowskiej zawarte w „Zdrowym gotowaniu by Ann” nie bardzo przystają do naszej, często siermiężnej, rzeczywistości. Choć, jak się zastanowić, to warzywa drogie nie są, a jemy ich zdecydowanie za mało, zwłaszcza w biedniejszych rodzinach. Tylko tego kokosa mogłaby sobie autorka darować. Do polskiej kuchni pasuje on jak… Nie, on tu w ogóle nie pasuje. Do niczego.
15
Emily Giffin w niezłej powieści obyczajowej „Pierwsza przychodzi miłość” opowiada o świecie, dokładniej o Ameryce, w której „jedenasty września wciąż tkwił świeżo w pamięci jak otwarta rana. Nad Afganistanem wisiało widmo wojny. Energetyczny gigant Enron ogłosił bankructwo, a Winona Ryder wyszła ze sklepu bez płacenia”. O tym się rozmawia, tym się żyje. Niby wszystko OK, niby…
16
Andrzej Maleszka w „Bohaterach Magicznego Drzewa. Porwanie” opowiada o perypetiach psa Budynia, czworonoga wyróżniającego się tym, że potrafi mówić. I to on właśnie trafia do Szkoły Posłusznych Psów, gdzie – zgodnie z przewidywaniami – jest bardzo, ale to bardzo nieciekawie. Czy
17
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
Bestsellery Bestsellery „Magazynu literackiego ksiĄŻki”
wrzesień 2016 Miejsce liczba w poprzednim notowań Poz. notowaniu na liście
1
1
2
2
3
4
4 5
4
Liczba punktów
Tytuł
Autor
Wydawnictwo
ISBN
zanim się pojawiłeś
jojo Moyes
Świat książki
978-83-8031-588-4
457
katarzyna Grochola
Wydawnictwo literackie
978-83-0806-163-3
363
4
Przeznaczeni kiedy odszedłeś
jojo Moyes
Między słowami
978-83-2403-573-1
355
3
4
Nienachalna z urody
Maria Czubaszek
Prószyński i S-ka
978-83-80693-50-0
317
10
11
Dziewczyna z pociągu
Paula Hawkins
Świat Książki
978-83-8031-450-4
313
Beduinki na Instagramie. Moje życie w Emiratach
Aleksandra Chrobak
Znak
978-83-2403-635-6
306
6
nowość
7
nowość
Ta chwila
Guillaume Musso
Albatros
978-83-7985-758-6
296
8
7
7
Shantaram
Gregory David Roberts
Marginesy
978-83-6528-231-6
287
9
5
16
Życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość
Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka
WAM
978-83-2771-012-3
273
10
6
4
Małe życie
Hanya Yanagihara
W.A.B.
978-83-2802-648-3
250
11
8
3
Harda
Elżbieta Cherezińska
Zysk i S-ka
978-83-7785-959-9
235
12
11
15
Ukryte terapie
Jerzy Zięba
Egida Halina Kostka
978-83-9407-831-7
220
nowość
Never, never
Colleen Hoover, Tarryn Fisher
Wydawnictwo Otwarte
978-83-7515-256-2
208
Grunt pod nogami
Jan Kaczkowski
WAM
978-83-277-1037-6
186
13 14
9
7
15
16
3
Zdrowe gotowanie by Ann
Anna Lewandowska
Burda Publishing Polska
978-83-8053-094-2
162
16
12
2
Pierwsza przychodzi miłość
Emily Griffin
Wydawnictwo Otwarte
978-83-7515-255-5
157
17
14
3
Bohaterowie Magicznego Drzewa. Porwanie
Andrzej Maleszka
Znak
978-83-2403-939-5
153
18
17
5
Służby specjalne. Podwójna przykrywka
Patryk Vega
Wydawnictwo Otwarte
978-83-6290-809-7
135
19
13
3
Cień góry
Gregory David Roberts
Marginesy
978-83-6528-276-7
132
20
30
21 22
19
23 24
21
Justyna Kopińska
Świat Książki
978-83-8031-472-6
131
Krystyna Mirek
Znak
978-83240-4312-5
130
Dziennik cwaniaczka. Stara bieda
Jeff Kinney
Nasza Księgarnia
978-8310-13032-7
120
Harry Potter i Kamień Filozoficzny (wydanie ilustrowane)
J.K. Rowling
Media Rodzina
978-83-8008-118-5
118
Złudzenie
Charlotte Link
Sonia Draga
978-83-7999-655-1
111
nowość
Trenuj z Krzychem. Graj jak najlepsi piłkarze świata
Krzysztof Golonka
Znak
978-83-240-4311-8
107
4
Żydzi, czyli opowieści niepoprawne politycznie
Piotr Zychowicz
Rebis
978-83-7818-880-3
106
2
Tylko Cross
Sylvia Day
Wielka Litera
978-83-8032-062-8
105
3
Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji
Charlotte Cho
Znak
978-83-2403-590-8
104
3
Koniec warty
Stephen King
Albatros
978-83-7985-753-1
102
Kuba. Autobiografia
Małgorzata Domagalik, Jakub Błaszczykowski
Buchmann
978-83-2801-215-8
101
5
28 15
30
4
Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2016
22
27
29
Polska odwraca oczy Wszystkie kolory nieba
nowość
25 26
3 nowość
Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, w serwisie Swiatczytnikow.pl oraz prezentowana w programie „Xięgarnia” emitowanym w TVN24.
jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu literackiego ksiĄŻki”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w księgarniach całego kraju Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.
m a g a z y n
l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
11
Bestsellery mały odbiorca książki wyciągnie z niej wniosek, że posłuszeństwo to wada, a nie cnota? Pozostawiam pytanie otwartym.
się będzie znakomicie. To już klasyka, a 100 ilustracji Jima Kaya spodoba się czytelnikom. I młodym, i tym już dorosłym.
Przestało mieć znaczenie, czy bohaterowie książek Patryka Vegi, takich jak „Służby specjalne. Podwójna przykrywka” są w pełni wiarygodni, czy nie. I czy autor zasadnie wulgaryzuje niemal każdą kwestię, pewnie po to, by uczynić ją bardziej „męską”. Grunt, że Vega przebił się do masowej publiczności i dla niej jest już guru.
Na okładce książki Charlotte Link „Złudzenie” wydawca pomieścił opinię firmowaną przez agencję DPA: „Autorka ma niezwykły talent do kreowania pełnej napięcia rozrywki”. Czytamy więc: „Widział jej przerażoną twarz, jej szeroko otwarte oczy, jej ramiona, trzepoczące rozpaczliwie i trafiające jedynie w pustkę. Słyszał stukot, gdy lewarek wypadł jej z dłoni i spadał ze schodów. Stopień za stopniem. Widział, jak starała się utrzymać równowagę. I wiedział, że jej się to nie uda, pchnął ją za mocno, zbyt nagle. Lada chwila podąży śladem lewarka na dno piwnicy. Widział, jak spada, jak koziołkuje, słyszał głuche odgłosy, gdy jej głowa uderzała o kamienne stopnie. Słyszał jej krzyk. Wiedział, że umrze. Nie wiedział jednego – że zanim straciła przytomność, pomyślała o ogrodzie pełnym brzoskwiń. Ale i tak wcale go to nie obchodziło”. Odnośnie do umiejętnej gradacji napięcia pełna zgoda, jeśli zaś chodzi o rozrywkę, to – co tu się rozwodzić – gustuję w innych.
18
„Cień góry” to kontynuacja superbestsellera „Shantaram”, jaki napisał Gregory David Roberts. Czyta się ją jednak znacznie trudniej, z oporami, wynikającymi zdaje się z tego, że hinduska duchowość generalnie jest nam obca. Autor przekonuje, byśmy wsiąkli w nią – za jego przykładem, ale może przekonuje za słabo, a może – odwrotnie – nazbyt natrętnie? [patrz poz. 8]
19
Justyna Kopińska, autorka głośnej książki „Polska odwraca oczy” w wywiadzie, jaki przeprowadził z nią Szymon Jadczak dla „Gazety Wyborczej”, opowiada o jednej ze spraw, którą opisała w swoich reportażach: „Dla mnie bardzo ciekawy był mechanizm uwolnienia od kary prezydenta Zduńskiej Woli. Prezydent pobierał od pracowników podległych mu spółek 10 procent pensji. Każdego miesiąca w gotówce. Nie wiadomo na co szły te pieniądze, więc mogły iść do jego prywatnej kieszeni. W uzasadnieniu sąd potwierdził pobieranie pieniędzy w gotówce, ale wyjaśnił, że prezydent jako lider polityczny miał prawo do takich działań. Proszę mi pokazać, gdzie w polskim prawie istnieje sformułowanie »lider polityczny«? I jak można wpaść na to, że on ma prawo do przejmowania części pensji pracowników, w tym kierowcy, który nie chciał płacić, bo bardzo mało zarabiał? W tej sprawie kasacja została oddalona w Sądzie Najwyższym z powodów błędów formalnych. Kasację podpisała prokurator okręgowy. Trudno mi uwierzyć, że prokurator okręgowy nie wie, jak powinno się napisać kasację”.
20
Iga i Wiktor z powieści Krystyny Mirek „Wszystkie kolory nieba” to starzy znajomi czytelniczek „Większego kawałka nieba” tej samej autorki. Słowem, rzecz dla fan klubu.
21
Powodzenie książki „Dziennik cwaniaczka. Stara bieda” Jeffa Kinneya utwierdza mnie w przekonaniu, że tytułowy bohater serii na stałe zagościł w galerii ulubionych postaci literatury dziecięcej. Przynajmniej jednej generacji.
22
Ilustrowane wydanie pierwszej części sławnego cyklu J.K. Rowling „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” sprzedawać
23
12
24
Zanim nasi piłkarze, po kilku takich popisach jak z Kazachstanem, skutecznie zniechęcą nas do futbolu, książka Krzysztofa Golonki „Trenuj z Krzychem. Graj jak najlepsi piłkarze świata” zainspiruje wielu małolatów do treningu z piłką. Oznacza to, że ruszą się sprzed komputerów i to samo w sobie będzie, jak mawiają sprawozdawcy meczów piłkarskich, wartością dodaną.
25
Piotra Zychowicza „Żydzi, 26 W książce czyli opowieści niepoprawne politycznie” znajduje się, między innymi, rozmowa z prof. Richardem Lukasem, autorem pracy o cierpieniach Polaków podczas II wojny światowej „Zapomniany Holokaust”. Lukas opowiada, jak inną jego książkę – „Did the Children Cry: Hitler’s War Againts Jewish and Polish Children” wydawca zgłosił do Nagrody im. Janusza Korczaka, przyznawanej przez Ligę Przeciwko Zniesławieniom, znanej i wpływowej organizacji żydowskiej w USA: „dostałem tę nagrodę. I byłem zachwycony, bo Janusz Korczak jest jednym z moich idoli. Człowiekiem, który reprezentował sobą wszystko to, co najlepsze w obu narodach – polskim i żydowskim. Oficjalnie poinformowano mnie więc, że dostałem tę nagrodę. Tymczasem jednak zarząd Ligi zorientował się, że jury przyznało nagrodę autorowi »Zapomnianego Holokaustu«. Dwadzieścia cztery godziny później dostałem list od Ligi, w którym napisano, że nagroda została mi odebrana. Stwierdzono, że nie naświetliłem problemu »w odpowiedni sposób«. m a g a z y n
l i t e r a c k i
– Jak pan zareagował? – Wściekłem się! I uznałem, że nie odpuszczę. Natychmiast poszedłem do adwokata i kazałem mu zająć się sprawą. Napisał on list do szefa Ligi Abrahama Foxmana. – Polskiego Żyda, który został uratowany przez swoją polską nianię. – Dokładnie. W liście tym mój adwokat zagroził, że uda się z tą sprawą do prasy. A Liga Przeciwko Zniesławieniom niczego tak się nie boi jak czarnego PR. Postanowili mi więc nagrody nie odbierać. Wyróżnienie to wręczane jest jednak zawsze podczas wspaniałej uroczystości w Nowym Jorku, po której organizowany jest bankiet. Przychodzi na nią intelektualna elita tego miasta, szeroko pisze o niej prasa. Mnie nagrodę przysłano pocztą… To cena, jaką płacę za »Zapomniany Holokaust«”. Powrót na listę Sylvii Day z powieścią „Tylko Cross” dowodzi, że wciąż wcale niemała część tzw. publiczności czytającej w literaturze szuka erotyki. A zdawałoby się, że film erotyczny całkowicie wyeliminuje z rynku tego rodzaju literaturę. Nic podobnego, może dlatego, że jest nadto dosłowny.
27
Reklama „Sekretów urody Koreanek. Elementarza pielęgnacji” Charlotte Cho rzuca na kolana: „Zapomnij o starzejących się z godnością Francuzkach i osiągnij koreańską perfekcję. Oczyszczaj, złuszczaj, nawilżaj, regeneruj i lśnij”. Super, tylko uważaj, byś nie zaczęła się lśnić, Droga Czytelniczko, jak Koreanka z północy, nie z południa.
28
Stephen King w „Końcu warty”: „Na głowie Ellerton ma plastikową torbę obwiązaną paskiem szlafroka frotte. Spod torby wychodzi rurka, która biegnie do niewielkiego zbiornika na podłodze. Na ściance zbiornika jest naklejka z roześmianymi dziećmi.(…) W zbiorniku był hel – mówi Pete. – Można go kupić w każdym tanim supermarkecie. Teoretycznie służy do nadmuchiwania balonów na kinderbale, ale jak ma się torbę na głowie, równie dobrze można się nim zabić. Po zawrotach głowy następuje dezorientacja. Wtedy już pewnie nie da rady ściągnąć torby, nawet gdyby ktoś zmienił zdanie. Później traci się przytomność, a potem się umiera”. Ot, poręczny zestaw samobójcy.
29
„Kuba” Małgorzaty Domagalik i Jakuba Błaszczykowskiego to zdecydowanie bardziej opowieść o człowieku, niż o piłkarzu. Dlatego interesuje nie tylko tych, którzy w miejscu głowy mają futbolówkę. A swoją drogą, ale nasi dali ciała… R anking sporządziła Ewa Tenderenda-Ożóg Komentarz Krzysztof Masłoń
30
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
Wspomnienie
Współzałożyciel Wydawnictwa Arkady
Eugeniusz Piliszek (1.08.1928-22.08.2016) akże trudno jest zawrzeć w kilku zdaniach dorobek tak niezwykłego i aktywnego człowieka, który całe swoje zawodowe życie poświęcił upowszechnianiu nauki i kultury poprzez książki. Już podczas studiów na Politechnice Warszawskiej w 1950 roku rozpoczął pracę w Państwowych Wydawnictwach Technicznych, a następnie w Wydawnictwie Budownictwo i Architektura. W 1957 roku był jednym z założycieli Wydawnictwa Arkady, w którym potem przez 32 lata pracował na różnych kierowniczych stanowiskach, w tym od 1966 do 1989 roku jako dyrektor i naczelny redaktor. Z wielkim zaangażowaniem, wręcz z pasją, kierował firmą, która wydawała wówczas nie tylko książki, ale także miesięczniki: „Architektura”, „Dom”, „Foto”, „Fotografia”. Dzięki Jego wysiłkom Arkady zajęły znaczące miejsce na polskim rynku wydawniczym, a dziesiątki publikacji z logo Arkad zostawiły trwały ślad w kulturze narodowej i światowej. Eugeniusz Piliszek pozostawił po sobie kilkadziesiąt doskonale zredagowanych książek. Był również autorem i tłumaczem licznych publikacji z dziedziny budownictwa, a także inicjatorem wielu serii i indywidualnych przedsięwzięć wydawniczych publikowanych w kilku językach, wysoko ocenianych przez krytyków i czytelników. Miał wielkie zasługi w inicjowaniu i realizacji książek z dziedziny sztuki w koedycji z wieloma wydawcami ówczesnych krajów socjalistycznych, bo – jak twierdził – książki zawsze sprzyjają lepszemu wzajemnemu poznawaniu się narodów. Tak trafiły do rąk polskich czytelników pierwsze wydania albumów prezentujących zbiory Ermitażu, Prado, Luwru, Galerii Tretiakowskiej, Galerii Drezdeńskiej, Muzeum Puszkina w Moskwie czy „Historia architektury europejskiej” Nikolausa Pevsnera. To dzięki jego staraniom na polskim rynku ukazała się m.in. dziesięciotomowa „Sztuka Świata”, z której od 30 lat z powodzeniem korzystają kolejne roczniki studentów uniwersytetów i akademii sztuk pięknych, czy składające się z kilkudzie14
sięciu tomów serie „W Kręgu Sztuki” oraz „Sztuka Naszych Czasów”. Doskonale rozumiał znaczenie wersji obcojęzycznych wydawanych przez Arkady albumów dla popularyzacji polskiej nauki. Niektóre z nich, np. „Polska od Bałtyku do Karpat”, „Warszawa – portret miasta”, „Wilanów” były tłumaczone na kilkanaście języków. Brał aktywny udział w promocji nauki polskiej tak w kraju, jak i zagranicą. Z powodzeniem zabiegał o to, by wiele polskich publikacji trafiło do serii wydawanych w Hiszpanii, Włoszech, NRF, NRD, ZSRR, Czechosłowacji czy USA. Był wielokrotnie scenarzystą i komisarzem polskich ekspozycji na międzynarodowych targach książki w Lipsku, Frankfurcie, Moskwie. Często reprezentował nasz kraj podczas spotkań z przedstawicielami środowisk naukowych i edytorskich w Budapeszcie, Sofii, Lipsku, Paryżu, Bolonii, Kijowie i ówczesnym Leningradzie. Był zaangażowanym społecznikiem, członkiem Rady Plastyki przy Ministerstwie Kultury i Sztuki, współorganizatorem i zastępcą przewodniczącego Komitetu Wykonawczego Porozumienia Wydawców. Brał udział w pracach Zespołu do spraw Książki Narodowej Rady Kultury Naczelnej Organizacji Technicznej i członkiem Prezydium Rady Piśmiennictwa Technicznego NOT oraz członkiem prezydium Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. Przez wiele lat był wykładowcą na Podyplomowym Studium Edytorstwa oraz na kursach szkolenia zawodowego PTWK. Był doceniany przez resorty nauki, budownictwa i kultury. Otrzymał Krzyż Kawalerski, Oficerski i Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Medal Edukacji Narodowej, Zasłużony Działacz Kultury, Srebrną i Złotą Honorową Odznakę Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa, Srebrną Odznakę „Zasłużony dla NOT”, Złotą Odznakę „Zasłużony dla budownictwa”, Medal i Złotą Odznakę „Zasłużony dla Warszawy”. Na ostatnie sześć lat przed emeryturą odszedł z Arkad do pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych na stanowim a g a z y n
l i t e r a c k i
fot. archiwum rodzinne
J
sko dyrektora Polskiego Ośrodka Kultury w Lipsku. W naszej pamięci pozostanie przede wszystkim dyrektorem i redaktorem naczelnym, który przez 23 lata kierował Wydawnictwem Arkady. Doskonale rozumiał czasy, w jakich przyszło mu żyć i kierować firmą. Był wspaniałym, choć wymagającym szefem. Odpowiedzialnym, życzliwym, ceniącym pracowników, którym chętnie spieszył z pomocną dłonią. Po przejściu na emeryturę pamiętał o Arkadach, które były zawsze bliskie jego sercu, odwiedzał nas, interesował się działalnością i planami firmy, wspominał dawne dzieje i ludzi, z którymi pracował. W tym czasie jako redaktor naukowy i koordynator 42 autorów przygotował „Vademecum budowlane”. Przetłumaczył i dostosował dla polskiego czytelnika trójjęzyczny „Ilustrowany słownik budowlany”. Równocześnie pracował w firmie deweloperskiej syna Andrzeja jako inspektor budowlany. Jeszcze miesiąc temu pisał wspomnienie o swoim poprzedniku i szefie dyrektorze Tadeuszu Filipczaku w 50. rocznicę jego tragicznej śmierci. Ze wzruszeniem opowiadał o zmarłej niedawno córce Ewie. Ostatni raz był w Arkadach 21 czerwca br. i nikt z nas nie przypuszczał, że tak szybko przyjdzie nam się z Nim rozstać. Żegnaj Dyrektorze przyjaciele
z Wydawnictwa
k s i ą ż k i
•
A rkady
9 / 2 0 1 6
fot. Ewa Tenderenda-Ożóg
Portret artysty, który nie chciał służyć 75. rocznica śmierci Jamesa Joyce’a
R
ocznice zawsze są dobrym pretekstem, by wspominać twórców uwielbianych oraz tych, o których czytelnicy niesłusznie zapomnieli. W obu przypadkach wszystkim zainteresowanym jest wtedy miło. Fani danego autora mogą się chwalić przed znajomymi, że „lubili Słowackiego zanim to było modne” (pytanie czy kiedykolwiek było), wydawcy ostrzą zęby na sukces finansowy wznowienia, zaś dziennikarz jest zadowolony, że zrobił coś dla szerzenia nie tak powszechnej wiedzy o literaturze. Znacznie ciekawszym wyzwaniem jest jednak rozpoczęcie dyskusji o pisarzu, który jest doskonale znany – co nie zawsze oznacza, że czytany – ale z jakiegoś powodu panuje niepisana społeczna umowa, by darzyć go jak największą niechęcią. Tak jest ze zmarłym 75 lat temu Jamesem Joyce’em, człowiekiem, który „uśmiercił dziewiętnasty wiek”, napisał ledwie kilka dzieł prozatorskich, wydał za życia jeszcze mniej, a przez wielu znaw-
ców uważany jest za najwybitniejszego twórcę w dziejach. W Polsce Joyce nie cieszy się jednak najlepszą sławą. Wręcz przeciwnie. Można by mnożyć wypowiedzi czytelników, krytyków, pisarzy i literatów, którzy zgodnym chórem przedstawiają Irlandczyka jako twórcę niezwykle trudnego, nierozumiejącego świata odludka i dziwaka, który nie zauważyłby II wojny światowej, nawet gdyby wybuchła tuż pod jego nosem.
m a g a z y n
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
•
9 / 2 0 1 6
A to w oczach Polaków zbrodnia częstokroć większa niż samo rozpętanie konfliktu zbrojnego. Gdy w trakcie mającego niedawno kinową premierę filmu „Geniusz”, który opowiada o życiu amerykańskiego pisarza Thomasa Wolfe’a, pada zgryźliwy dowcip pod adresem Joyce’a, cała sala wybucha śmiechem. Nie dlatego, że widzowie wyżej cenią sobie twórczość Wolfe’a nad jego irlandzkiego konkurenta. O Amerykaninie mało kto słyszał przed
15
seansem. To Joyce wzbudza tak negatywne konotacje. Dzieła Irlandczyka wciąż są wydawane (w 2015 roku „Hotel Finna”, a w sierpniu tego roku „Epifanie”) i wznawiane, docenia się też je w gronie specjalistów, ale zwykli czytelnicy z jakiś powodów ich nie cenią. W rzeczywistości nowych mediów, gdy tradycyjni gate-keeperzy kultury w osobach krytyka i literaturoznawcy mają coraz mniejszy wpływ na społeczny odbiór dzieł, zastąpieni przez blogosferę i komentarze użytkowników, Joyce’owi obrywa się z wielu stron. Średnia ocen żadnej z książek Irlandczyka (poza „Ulissesem”) nie przekroczyła na popularnym portalu Lubimyczytac.pl „siódemki” (w punktacji 1-10). Pisarz nie pomógł swojej popularności ani „Ulissesem”, ani „Finneganów trenem”, ani nawet opowiadaniami, dwoma tomikami wierszy i jednym dramatem. Krytykowany jest również debiut powie ściopisar ski. Debiut nieszczególnie młodego pisarza – Joyce miał wtedy 34 lata – który traktuje o młodym człowieku, czyli „Portret artysty w wieku młodzieńczym”. W grudniu minie dokładnie sto lat od jego wydania.
O Jamesie i Irlandii Nie sposób mówić o dziełach Joyce’a i samym pisarzu bez słowa wstępu o Irlandii przełomu wieków. Irlandii Kościoła Katolickiego, „zdradzonego” Charlesa Parnella, brudu Dublina i zacofania wsi, zwolenników powrotu gaelickiego i dzielnych fianna, a także nielicznych entuzjastów zwierzchniej roli Londynu, głównie protestantów. Trzeba sobie uświadomić skalę wewnętrznego rozdarcia kraju i wieloletnich kompleksów związanych z podporządkowaniem Anglii oraz klęską głodu i wielką emigracją do Stanów Zjednoczonych. Irlandia czasów Joyce’a była wyspą wielu nieszczęść i równie wielu koncepcji wyjścia z tej kryzysowej sytuacji. Jak łatwo się domyślić, żadna z nich nie przypadła młodemu pisarzowi do gustu.
16
Urodzony jako pierwszy z dziesięciorga rodzeństwa (tyle spośród piętnastu przeżyło poród) James szykowany był na poważne i dobrze płatne stanowisko, które miało uratować coraz bardziej podupadający majątek rodziny. Ojciec, John Stanislaus Joyce, był typowym gawędziarzem tamtych lat – na swój sposób urokliwym i zabawnym, ale równie skorym do kieliszka, co marnowania pieniędzy. Obu mężczyzn wiele łączyło, choć młody James przyznawał to nad wyraz niechętnie. Równie często wdawał się w konflikty z matką, dobrą i pracowitą kobietą, której ślepa wiara w instytucję Kościoła niezwykle irytowała syna. Z wiekiem Joyce wiele wybaczył rodzicom, sobie jednak nigdy nie darował, że odmówił uklęknięcia przy ciele Mary Jane, a z ojcem zerwał stosunki na jedenaście lat przed jego śmiercią. Można zrozumieć pretensje i obawy rodziny Joyce’a, gdyż mimo ogromnych zdolności pisarz nigdy nie palił się do konwencjonalnej pracy i życia. Czuł że jest powołany do większych celów, na które Irlandia była zdecydowanie za mała i zbyt zaściankowa. O swoim kraju nie miał najlepszego zdania, czemu dał wyraz we wczesnych tekstach: „Stefanie bohaterze”, „Portrecie artysty w wieku młodzieńczym” czy satyrycznym poemacie „Święte officium”. Uważał Irlandczyków za ludzi o giętkim kręgosłupie, zdolnych do każdej zdrady, hipokrytów podporządkowanych dwóm władcom, tym z Londynu na równi tym z Rzymu. Opisując stosunek pisarza do religii katolickiej, należy być jednak bardzo ostrożnym. Nie można podważyć (i sam Joyce nigdy nie próbował) faktu, że zawdzięczał wiele wychowaniu wśród jezuitów. To oni nauczyli go kompleksowego i uporządkowanego myślenia, dali mu również literacką podbudowę, która na lata uformowała jego poglądy na sztukę. Jak pisał Jerzy Strzetelski w niezwykle skondensowanej, ale świetnej analizie twórczości Irlandczyka „James Joyce – twórca nowoczesnej powieści”: „Echa filozofii teologicznej, języka i obrzędów liturgicznych pozostały na zawsze w umyśle pisarza i ukształtowały jego styl, a także sposób myślenia (…) W pewnym sensie Joyce jest naprawdę »zwichniętym m a g a z y n
l i t e r a c k i
księdzem lub zakonnikiem«, jak Stefana (…) określa prostytutka Flora”. Joyce’a odrzucała wszakże katolicka podwójna moralność, której jawnym przejawem było bogactwo kleru i wspierany przez nich sojusz z Anglią. Ofiarą Kościoła padł Charles Parnell, jeden z najwybitniejszych Irlandzkich polityków, doprowadzony do ruiny przez dawnych sojuszników i kler, gdy na jaw wyszedł jego romas z Kitty O’Shea, żoną jednego z członków własnej partii. Prawdziwe poglądy Parnella na relacje Irlandia-Anglia były dosyć umiarkowane, lecz nie przeszkodziło to zniszczonemu i wkrótce zmarłemu mężczyźnie stać się symbolem zmarnowanej szansy na większą autonomię. Profesor Dominika Oramus z Instytutu Anglistyki UW rzuca dodatkowe światło na sprawę Parnella i poglądy polityczne Joyce’a: „Choć Joyce, podobnie jak sporo innych twórców, pisał o trudnościach z odzyskaniem niepodległości i związanych z tym kompleksach, nie oznacza to jednak, że należy go wtłoczyć w ten paradygmat. To nie było do końca tak. Sprawa »irlandzkości« w twórczości Joyce’a jest bardzo pogmatwana. Polityczne wydarzenia wokół Parnella wywarły bardzo silny wpływ na młodych bohaterów Joyce’a, ze Stefanem na czele. Są zażenowani, nawet nie tym, co zrobiono Parnellowi, ale obrazem trzeźwych dorosłych, którzy dają się ponieść emocjom, cali czerwoni i z zaplutymi twarzami. A młode pokolenie zostaje w to wciągnięte. Dlatego Stefan decyduje się na odejście od wszelkiej polityki nie tylko w działaniu i w tym, co pisał, ale też o czym rozmawiał. Joyce napisał jeden wiersz polityczny, pochwalny dla Parnella. Tylko że miał wtedy osiem lat i poprosił go o to ojciec”. Walka o niepodległość Irlandii była zjawiskiem, do którego Joyce miał niejednoznaczne podejście. Mimo że Anglię i protestantyzm uważał za wylęgarnię miałkiego myślenia, to obsesyjny powrót do przeszłości, wyrażony przez naukę języka irlandzkiego, dawnych wierzeń i kult siły fizycznej, jawił mu się jako kolejna pułapka. Naród i społeczeństwo musiały iść do przodu, nie zaś oglądać się za siebie. Joyce uwielbiał wyśmiewać się k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
z paradoksów i głupoty skrajnych nacjonalistów. W fantastycznym fragmencie „Stefana bohatera” główny bohater rozmawia z Maddenem, swoim kolegą ze studiów, który próbuje go namówić do wstąpienia w szeregi organizacji paramilitarnej. Brzmi groźnie, lecz w rzeczywistości jej członkowie „szkolą się” poprzez piesze wędrówki i mecze hurlingu. Stefan wysuwa przypuszczenie, że sztuki wojskowej lepiej się uczyć w szeregach milicji opłacanej przez angielski rząd. Wiąże się to jednak z przysięgą wobec Królowej, co było nie do przyjęcia dla członków Ligi Gaelickiej. Oburzony znajomy protestuje, na co Stefan stwierdza, że przecież przyjaciele Maddena studiujący prawo, którzy szydzą z parlamentarzystów i milicjantów składających przysięgę, sami muszą to zrobić, nim zostaną adwokatami i sędziami. Madden odpowiada: „prawo zawsze jest prawem; musi być ktoś, kto się tym zajmie, zwłaszcza tutaj, gdzie ludzie nie mają żadnych przyjaciół w sądownictwie”, lecz na to Stefan ma kolejną odpowiedź: „Tak samo kule są zawsze kulami”. Wczesny Joyce to postać wieloznaczna. Zwolennik kulturowej arystokracji, a jednocześnie autor, który jak nikt dostrzegał społeczne nierówności i wykorzystywanie irlandzkiej biedoty; antyklerykał i agnostyk, może nawet ateista, a przy tym wychowanek jezuitów wielokrotnie odwołujący się do poglądów Jezusa i św. Tomasza z Akwinu; wreszcie największy krytyk Irlandii, który prawie każde ze swoich dzieł umiejscawia w Dublinie. Irlandia jego czasów jako żywo przypomina współczesną Polskę – politycznie podzieloną, w swoich przekazach często oskarżycielską i wulgarną, z Kościołem Katolickim mocno zaangażowanym w bieżące sprawy polityczne, a przy tym dyktującym jedyną słuszną moralność. Gdy Stefan Dedalus odczytuje przed zgromadzeniem swoją teorię sztuki, w jego stronę padają oskarżenia o „zdradę spraw narodowych i kosmopolityzm”. Pada również wiele mówiące zdanie: „Jeżeli naród irlandzki ma mieć sztukę, niech to będzie sztuka moralna, sztuka, która uwzniośla, a nade wszystko sztuka narodowa”.
Nietrudno o analogię z ostatnio niezwykle propagowanym w Polsce pojmowaniem sztuki. Ewentualnych podobieństw nie należy jednak traktować zbyt dosłownie. Nawet jeśli niewielu autorów tak trafnie jak Joyce opisało ducha kompleksu i megalomanii, irlandzki pisarz miał na oku poważniejsze cele. Nie służył nikomu i nie znał pojęcia politycznej poprawności, którego największym literackim zaprzeczeniem jest zdanie wypowiedziane przez Stefana w „Portrecie…”: „A wiesz, czym jest Irlandia? (…) Irlandia to stara maciora, która pożera własny pomiot”.
m a g a z y n
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
O Stefanie i sztuce Choć przy opisie poglądów samego Joyce’a wielu bez wahania powołuje się na postać Stefana Dedalusa, czyli jego literackie alter ego, automatyczne zestawianie autora z jego bohaterem jest kwestią dość ryzykowną. To prawda, że zwłaszcza pierwsze dzieło, w którym pojawia się Dedalus, czyli „Stefan bohater” (nawiązanie do irlandzkiego poematu „Turpin hero”) fabularnie ma wyraźne wątki autobiograficzne, zaś pod względem stylu ociera się o naturalizm, lecz nie musi to wcale oznaczać, że Stefan to James. I to nie tylko dlatego, że jak dowiadujemy się od Stanislausa Joyce’a, brata i wieloletniego protektora pisarza, stosunki Jamesa z rodzicami były znacznie bardziej skomplikowanej natury, niż jest to ukazane w książce, a wiele wydarzeń w rzeczywistości potoczyło się inaczej. To ważne, bo pokazuje, że Stefan, mimo charakterologicznego podobieństwa, jest przede wszystkim literacką kreacją. Wycinkiem życia młodego człowieka, uniwersalną historią o dorastaniu, a przede wszystkim twórcą całkowicie autorskiej teorii sztuki. Zakłada ona obiektywizację świata przedstawionego na wzór dramatu, klasycystyczny temperament artysty niezaangażowanego i pozbawionego uczuć oraz zakłada, że statyczna kontemplacja prowadzi do poznania piękna. Teorii, z której narra•
9 / 2 0 1 6
tor (też przecież nie jednoznacznie autor) wielokrotnie otwarcie kpi. Profesor Oramus dodaje: „Postulat obiektywizmu jest zachowany w »Portrecie…«, ale wtórnie. Joyce nie miał talentu do sztuk teatralnych, decydując się na pisanie prozy, pisze jednak prozę szczególnego rodzaju. Zachowuje elementy dramatu, wiele emocji pokazane jest poza słowami bohaterów, jak na scenie. W teorii Stefana pojawia się również dużo o antycznych poetykach i pojęciach sztuki. Wydaje mi się to parodią sposobu nauczania w jezuickich szkołach. Do ogólnych pojęć jak »artysta« czy »emocja« zestawiane były cytaty słynnych postaci. Za i przeciw. Taka nauka sprawia wrażenie, że uczeń przestudiował dużo, a w rzeczywistości zna zagadnienie bardzo powierzchownie. W tym co pisze Joyce jest ogromna doza autorefleksji i autoironii. Trzy najważniejsze rozmowy, przełomy w intelektualnym życiu Stefana (poradzenie sobie z Irlandią, wiarą i sztuką przed opuszczeniem wyspy), przeprowadzone są na zasadzie kontrastu. Mówi głównie Stefan, ale osoba interlokutora ma znaczenie. Davin, Cranly i Lynch to postacie pozytywne. Górnolotny, napuszony ton Stefana zostaje zestawiony z innymi, wcale nie gorszymi postawami”. Sama historia powstania dwóch tak ważnych dla kariery Joyce’a dzieł jest równie pogmatwana i fascynująca. Irlandczyk już w 1906 roku pisał w liście do londyńskiego wydawcy Granda Richardsona o dwudziestu pięciu rozdziałach autobiograficznej powieści, której pisanie zdążył rozpocząć, ale nie jest w stanie kontynuować pracy. To właśnie był „Stefan bohater”, którego część rękopisu rzekomo z ognia uratowała partnerka Joyce’a Nora Barnacle, raniąc sobie ręce. Ta wersja nigdy nie została potwierdzona przez autora, zaś ocalałe strony nie mają oznak żadnego kontaktu z ogniem. Jak twierdzą zwolennicy teorii spiskowych, Joyce po prostu zaczął pisać książkę od połowy i wobec problemów z wydaniem jej oraz zbioru opowiadań „Dublinczycy” postanowił powieść znacznie skrócić i przerobić. Jak pisze w przedmowie do „Stefana bohatera”
17
Krzysztof Filip Rudolf, opinie pisarzy i literaturoznawców o pierwszej powieści Joyce’a wahają się od bardzo pozytywnych do wyraźnie krytycznych. Gdzieś pośrodku znajdują się Harry Levin i Anthony Burgess, którzy zauważają problemy konstrukcyjne, ale w niczym nie umniejsza to ich podziwu wobec najlepszych partii tekstu. Dużym błędem jest pojmowanie „Portretu artysty w wieku młodzieńczym” po prostu jako skondensowanej i poprawionej wersji pierwowzoru. W rzeczywistości jedynie trzy-cztery krótkie fragmenty powtarzają się w obu dziełach. I wtedy faktycznie są wyraźnie lepsze w „Portrecie…”, z wyostrzonym dowcipem, lepszą konstrukcją i dramaturgią. Znaczna większość zawartości „Stefana bohatera”, jak rozmowa Stefana z matką o komunii świętej czy odczyt jego artystycznej teorii, pojawia się w kolejnej wersji jedynie w formie jedno-, dwuzdaniowych odniesień. Joyce chciał za pomocą „Portetu…” pokazać dorastanie człowieka w jego pełni, ze wszystkim etapami. Podporządkował temu zamierzeniu budowę tekstu i, co najważniejsze, język. Jacek Gutrow w swojej pracy opublikowanej w jednym z numerów „Literatury na Świecie”, porównującej dwa polskie przekłady powieści (autorstwa Zygmunta Allana z 1931 roku i Jerzego Jarniewicza z 2005 roku; w tym roku wydany w odświeżonej wersji) zadaje kłam powszechnej opinii, jakoby „Portret…” był tekstem w swej formie klasycznym. Język w „Portrecie…” ewoluuje wraz z rozwojem bohatera. Powieść zaczyna się od imitacji mowy dziecka, wraz z dorastaniem Stefana przechodzi od slangu gimnazjalistów aż po wyszukaną inteligencką mowę uniwersytetu. Jarniewicz dobrze rozumie tę zależność, choć nie zawsze udaje mu się ją w pełni przełożyć na polszczyznę (czasami nie jest to możliwe z powodu specyficznej angielskiej fonetyki). Joyce miał zresztą szczęście do tłumaczy, by wspomnieć tylko tytaniczną pracę Ma-
18
cieja Słomczyńskiego i Krzysztofa Bartnickiego. „Portret…” jest też świadectwem ewolucji samego Joyce’a i rezygnacji z próby oddania pełnego, realistycznego obrazu świata, którą widzimy w „Stefanie bohaterze”. Nie zawsze z korzyścią dla samego dzieła. Historia dorastania Stefana, która jest jednocześnie historią odrzucania przez bohatera kolejnych wpływów Irlandii – od rodzicielskich, przez polityczne i teologiczne, aż po artystyczne i intelektualne, sprawia długimi fragmentami bardzo suche, przeintelektualizowane wrażenie. Zwłaszcza w środkowej części dzieła, w której Stefan szuka pocieszenia w fanatycznej wierze. Joyce opisuje ustami jezuickich księży wygląd piekła i strukturę grzechu, lecz choć portret jest równie żywy jak wizja Dante Alighieriego, to robi znacznie mniejsze wrażenie. Mało kto współcześnie pojmuje piekło podobnie jak ludzie w średniowieczu czy nawet za czasów Joyce’a. Opis nieopisywalnego w połączeniu z emocjonalną oszczędnością sprawia, że „Portret…” jest nierówną lekturą, której najlepszym uzupełnieniem, psychologiczną podbudową motywacji bohaterów, jest „Stefan bohater”.
O Odyseuszu i teorii wszystkiego Niewielu pisarzy mogłoby się pochwalić, że stworzyło więcej niż jedno opus magnum. Do takich autorów z pewnością mógłby zaliczyć się Joyce. „Ulisses” i „Finneganów tren” (wieloznaczny tytuł w angielskiej wersji nawiązujący do starych irlandzkich legend o Finnie MacCool lub komicznej piosenki o suto zakrapianym alkoholem czuwaniu przy zwłokach przyjaciela) to dzieła wybitne, choć każde na swój sposób. „Ulisses” zachwyca obszernością myśli i podjętych tematów, siłą emocji, różnorodnością bohaterów, zmieniającym się stylem i językiem, a przecież na najbardziej podstawowym poziomie opowiada o zwykłym dniu Leopolda Blooma i Stefana Dedalusa. Akcja „Ulissesa” toczy się w Dublinie na przełomie około osiemnastu godzin – 16 czerwca 1904 roku. Wykorzystanie techniki strum a g a z y n
l i t e r a c k i
mienia świadomości oraz paralele między mitologiczną historią o Odyseuszu, Penelopie i Telemachu pozwoliły Joyce’owi wynieść opowiadaną historię na wyższy poziom zaangażowania, nie tracąc zarazem nic z satyrycznej wymowy i naturalistycznych elementów, które zresztą wzbudziły po premierze oskarżenia o niemoralność. Przy interpretowaniu „Ulissesa” należy być jednak niezwykle ostrożnym, gdyż każdy nazbyt oczywisty trop myślowy może się okazać pułapką. Nawet ewidentnych nawiązań do „Odysei” nie traktuje się już dzisiaj dosłownie, a raczej jako dowcip-zagadkę ze strony Joyce’a. „Ulisses” jest książką wymagającą i bezkompromisową, ale również pasjonującą i niezwykle zabawną. Mówi się, że to ostateczna literacka encyklopedia ludzkiej wiedzy, w której każdy rozdział odpowiada innej godzinie, kolorowi, gatunkowi sztuki lub nauki, innym organom ciała i zestawom symboli. Jakkolwiek by nie było, Joyce miał to wszystko zaplanowane i doprowadzone do perfekcji. Doskonale potrafił wykorzystywać narzędzia opracowane przez innych, jak strumień świadomości w „Ulissesie”, założenia Bildungsroman w „Portrecie…” czy współczesnej fizyki w „Finneganów trenie”. Być może w pewnej mierze nieświadomie, lecz w niczym nie umniejsza to jego geniuszu. Dowodzą tego przeprowadzone w tym roku przez polskich fizyków z Instytutu Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk w Krakowie badania nad strukturą tekstu. Ich wyniki wzbudziły poruszenie w świecie, pokazały bowiem, że wiele powieści wykorzystujących technikę strumienia świadomości ma bardzo wyraźną strukturę multifraktalną, co oznacza, że długość i budowa zdań była samopowtarzalna. „Absolutnym rekordzistą pod względem multifraktalności okazał się »Finneganów tren« Jamesa Joyce’a. Wyniki naszych analiz w przypadku tego tekstu praktycznie w niczym nie odbiegają od otrzymywanych dla idealnych, k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
czysto matematycznych multifraktali” – mówi prof. dr hab. Stanisław Drożdż, jeden z autorów artykułu, który ukazał się w czasopiśmie „Information Sciences”. Mimo że autorami pracy byli Polacy, rodzime media nie wykazały wielkigo zainteresowania tematem – największy dziennik ograniczył się do stwierdzenia, że „Finneganów tren”: „uważany jest za książkę, której nie da się przeczytać” i porównania powieści Joyce’a do… kalafiorów. Gdy ostatnia książka Irlandczyka ukazywała się w kolejnych krótkich częściach jako „Work in progress”, reakcje nawet jego największych wielbicieli były równie zwięzłe. Wszyscy bali się obrazić autora, choć powieść mało komu się podobała. Oparta na słownych kalamburach, mieszająca słowa i znaczenia z dziesiątków języków, nawet takich, których pisarz nie mógł znać, była zbyt zaskakująca, zbyt szokująca swą otwartością do interpretacji, by w pełni przekonać ówczesnych czytelników. Powiedzieć że Joyce o dziesięciolecia wyprzedził narracyjne eksperymenty postmodernistów,
to jak nic nie powiedzieć, lecz cel powieści jest inny – „Ostatnia powieść Joyce’a jest próbą sprawdzenia, jak daleko można pójść, próbą działania wewnątrz słów. Joyce próbował stworzyć coś na zasadzie paneuropejskiego języka. Słowa w »Finneganów trenie« są rozbijane na czynniki pierwsze i lekko modyfikowane, tak by ich pochodzenie było lepiej widoczne lub wywoływały inne skojarzenia u czytelnika. W ramach jednego słowa próbuje się otrzymać naraz kilka znaczeń!” – konkluduje prof. Oramus. Oryginalne, wręcz przełomowe podejście Joyce’a do znaczeń, do interpretacji, sprawia, że to od czytelnika zależy, jaką książkę czyta. Każdy znajdzie w niej bowiem nieco inne skojarzenie, oprze ją o odmienną wiedzę i doświadczenia.
Non serviam Zasada wyrażona przez Stefana Dedalusa w „Portrecie artysty w wieku młodzieńczym” towarzyszyła Joyce’owi przez całe życie. Irlandzki pisarz nie służył nikomu i niczemu, nawet historii, językowi czy
20. Mi´dzynarodowe
sztuce. Wszystko mogło być polem do eksperymentu i tematem dzieła. Konwersacja zasłyszana na ulicy miała dla niego równie wielkie znaczenie artystyczne, co traktaty św. Tomasza z Akwinu. Trudno sobie wyobrazić pisarza bardziej kompletnego, który lepiej zrozumiałby swoje początki i darzył je równie wielką atencją, próbując wszakże wyzwolić się z ich paraliżującego wpływu. Strach przed legendarną trudnością Joyce’a sprawia, że nie zauważamy zawartego w jego tekstach humoru, sprytu, emocji, a nawet czysto dziecięcego pociągu do zabawy i pięknej melodii. Po wydaniu „Finneganów trenu” Joyce miał powiedzieć, że „tą powieścią da krytykom zajęcie na jakieś trzysta lat”. Od premiery „Portretu…” mija właśnie sto lat. Teraz gdy lepiej rozumiemy motywacje i cele pisarstwa Irlandczyka, nadszedł czas, żeby jego książki stały się powszechną lekturą, a nie tylko polem badań naukowców i krytyków. Ile lat zajmą powieści Joyce’a czytelnikom?
Targi Ksià˝ki w Krakowie
27-30 paêdziernika 2016 GoÊç Honorowy:
www.ksiazka.krakow.pl
TOMASZ GARDZIŃSKI
®
Dla dzieci i młodzieży
Książka zaczyna się od okładki
Iwona Chmielewska
cztery zwykłe miski Wydawnictwo Format, Wrocław 2016, s. 48, 39,90 zł,
dełkami trzymanego w dziecięcej rączce wiatraka. I tak, strona po stronie, cztery półokręgi stają się kontrapunktem całej opowieści. Poza rzeczami materialnymi „książka, w której przydatne są cztery miski, może być o czymś jeszcze ważniejszym”. Może przywołać na myśl radosne dziecięce uśmiechy albo archipelagi nieznanych wysp, które powiodą nas w stronę inspiracji. Może wreszcie stać się pretekstem do poważniejszych refleksji. Ogromne, ledwie mieszczące się na stole miski jako metafora nadmiernego dobrobytu, konsumpcjonizmu i marnotrawstwa. I pusta, mieszcząca się w dłoni miseczka – symbol tych, którzy mają za mało… Piękna w formie książka Chmielewskiej porusza naszą wrażliwość – nie tylko estetyczną, lecz także społeczną.
ISBN 978-83-61488-89-7
„K
siążkę można wymyślić o wszystkim i przyda się w niej wszystko, nawet cztery zwykłe miski”. Wznowione po trzech latach od premiery „Cztery zwykłe miski” – z nową i bardziej wyrazistą okładką – udowadniają, że zupełnie zwykłe, na pozór zużyte przedmioty mogą stać się początkiem nowej, niesamowitej historii. Niezwykłość tej publikacji dotyczy zarówno jej formy, jak i treści. Za formę posłużyły tu nie tylko rozpoznawalne, kunsztowne ilustracje Iwony Chmielewskiej, lecz także materia, z której książkę zrobiono – makulatura. Opowieść została osnuta wokół dwóch tekturowych okręgów, które – przecięte na pół – stają się czterema tytułowymi miskami. Te z kolei mogą być wszystkim tym, co ujrzymy oczyma wyobraźni. W wyobraźni autorki stają się porywanymi przez wiatr parasolami na skąpanej w deszczu ulicy, okularami na opalonej twarzy albo skrzy-
Maria Terlikowska ilustracje Stanisław Zamecznik
Figury Warstwy, Wrocław 2016, s. 66, 35 zł, 978-83-65502-03-2
„F
igury” to wznowienie opublikowanych po raz pierwszy pół wie-
ku temu edukacyjnych książek dla dzieci. Trzy tytuły: „Czarodziejskie trójkąty”, „Kolorowe koła” i „W pogoni za kwadratem” funkcjonowały wówczas jako odrębne publikacje. Wydawnictwo Warstwy przypomina je teraz pod wspólnym tytułem. Autorką rymowanych wersów jest poetka i pisarka, Maria Terlikowska. W swoich edukacyjnych książkach dla dzieci popularyzowała wiedzę przyrodniczą, geograficzną i matematyczną. „Figury” w prostych słowach uświadamiają małym czytelnikom obecność geometrii w otaczającym świecie. Lekkie i pełne prostoty, a jednak niebanalne rymy edukują przez zabawę słowem. „A może wyjdzie coś więcej? Zaraz trójkąty przekręcę. Jest dywan! A na dywanie czarodziej w białym turbanie. Pod spodem – tu wieża, tam daszek – i mamy miasto Damaszek”. Rytmiczne wersy wchodzą w mariaż z ilustracjami Stanisława Zamecznika – cenionego grafi ka, autora kultowych dziś ilustracji do „Tańcowała igła z nitką” (1957) Jana Brzechwy i „Młynka do kawy” S. I. Gałczyńskiego (1958). Trzy figury geometryczne o wyrazistych konturach i mocnych, nasyconych barwach zostają pomysłowo wkomponowane w przedstawiony świat. Kwadrat staje się oknem albo fragmentem chodnika. Trójkąt – żaglówką, a za chwilę – egipską piramidą. Koło – tarczą zegara, sygnalizacją świetlną, wreszcie – kulą ziemską. „Figury” w przystępny i nieszablonowy, daleki od szkolnych schematów sposób wprowadzają w świat matematyki. Współpraca znamienitego, pisarsko-ilustratorskiego duetu gwarantuje wysoką jakość artystyczną publikacji, a elegancka forma wydania w kremowym etui – przyjemność estetyczną. a nna czaRnowska-ł aBędzka
Zamów prenumeratę Magazynu Literackiego KSIĄŻKI tel. 22 828 36 31 e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma
Dla dzieci i młodzieży Rozmowa z Guido van Genechten, flamandzkim autorem i ilustratorem książek obrazkowych dla dzieci
Uczyłem się od dzieci – Czy kiedykolwiek w swoich książkach podjął pan temat śmierci albo wojny, czy inne trudne tematy? – Jest jeden album z serii książek o Rikusiu, który jest o śmierci: „Rikuś i wiewiórki”. Nie pomijam żadnego tematu, tak długo, jak jest on częścią doświadczeń małych dzieci. I tak długo, dopóki będę miał coś sensownego do powiedzenia na ten temat.
– Którą z pańskich książek uważa pan za szczególnie bliską? – Pierwszy album o Rikusiu jest mi bardzo drogi, podobnie „Nie chcę być duży”. – Czy trudno było znaleźć wydawcę dla Ale książkę „Mała biała rybka” i „Het geheim van Ijsje” (o niedźwiadku polarpierwszej własnej książki? – Wtedy jeszcze nie było internetu i pa- nym) też bardzo lubię. Właściwie kocham miętam konieczność szukania adresów wszystkie moje „dzieci”, tak jak dobry ojwydawców w książce telefonicznej. Za- ciec powinien... cząłem poszukiwania w porządku alfabetycznym, od wydawców zaczynających – Skąd pana zdaniem wzięła się tak wielsię od liter A i B, i znalazłem wydawcę, ka popularność książek o Rikusiu na caz którym pracuję po dziś dzień – pod lite- łym świecie? Zostały wydane w ponad rą C: CLAVIS Books. Ale to nie było tak 40 krajach. proste, jak się wydaje. Ponownie zaczą- – Trudno powiedzieć. Biały królik ma łem pracę w domu z teczką pełną rysun- w sobie coś uniwersalnego. Z mojego doków i dużą odwagą do promowania sie- świadczenia wynika, że dzieci z bardzo bie i mojej pracy. Każdy autor i ilustrator różnych kultur łatwo identyfikują się z Rimusi przejść proces eliminacji. kusiem. – A czuje się pan bardziej autorem czy ilustratorem? – Początkowo myślałem o sobie jako ilustrator, z uwagi na moje doświadczenie w sztukach wizualnych. Ale z biegiem czasu zdałem sobie sprawę, że książki obrazkowe są bardzo specyficznym medium. Wymagają umiejętności zilustrowania i pisania. Chodzi przede wszystkim o odpowiednią kombinację słów i obrazów. – Skąd bierze pan pomysły do swoich książek? Pana obrazkowe historyjki dostarczają świetnej zabawy, ale też są wartościowe, pisze pan z wyczuciem i wrażliwością. Żeby tak pisać, trzeba dobrze znać dziecko. – Wszystko może mnie zainspirować, ale chyba przede wszystkim natura. Nie mam własnych dzieci, ale w przeszłości regularnie odwiedzałem przedszkola. Tam wiele się nauczyłem o zachowaniu dzieci, ich upodobaniach i tego, jak widzą świat. Niewątpliwie moja praca odzwierciedla spostrzeżenia, jakich dokonałem w tamtym czasie. m a g a z y n
l i t e r a c k i
– Jaki jest pański warsztat pracy – czy najpierw powstaje tekst całej książki, a potem ilustracje, czy pojedyncze sekwencje? – Zazwyczaj książka obrazkowa powstaje w sposób organiczny, to znaczy, że rośnie po trochu: tekst i obrazy ewoluują w tym samym czasie i wpływają z siebie. Następnie trwa proces dostrajania i polerowania. Potem podejmuję decyzję o ostatecznej kompozycji, decyduję o wyglądzie książki
fot. archiwum
– Przez lata pracował pan jako grafik w wielu wydawnictwach. Kiedy podjął pan decyzję, żeby zająć się tworzeniem autorskich książek obrazkowych dla dzieci? – Ponad dwadzieścia lat temu, kiedy zostałem zwolniony z drukarni, w której pracowałem. Postanowiłem spróbować i zarabiać na życie z mojej pasji, którą jest rysunek i malarstwo. Zrobiłem kilka podejść, ale skończyło się na obrazkowych książkach dla dzieci. Patrząc wstecz był to doskonały teren dla rozwoju własnych talentów.
(okładka napisy, wyklejki, strona tytułowa, tylna strona okładki). Lubię trzymać rękę na pulsie, książka obrazkowa to coś o wiele więcej niż tylko tekst i kilka ilustracji. – Czy ma pan swoich ulubionych ilustratorów? – Mam dużo ulubionych ilustratorów. Na przykład Max Velthuijs, Wolf Erlbruch, Christian Robinson, Shaun Tan, Kitty Crowther, Lionni... – Czy w Belgii promowane jest czytelnictwo wśród najmłodszych? Czy są jakieś programy rządowe? – W Belgii dość aktywnie działa Stichting Lezen (Fundacja Czytanie), wart uwagi jest Jeugdboekenweek (tydzień poświęcony czytelnictwu wśród dzieci i młodzieży), jest też wiele rodzajów dotacji dla autorów, ilustratorów, itp. Ja sam miałem wiele dotowanych odczytów w szkołach i przedszkolach. Bez pomocy rządu prawdopodobnie nie byłoby to możliwe. Rozmawiała Ewa TEndEREnda-ożóg
Guido van Genechten urodził się w 1957 roku w belgijskim mieście
Mol. Studiował typografię oraz pobierał lekcje rysunku, malarstwa, grafiki i fotografii w miejscowej akademii sztuk pięknych. Przez lata pracował jako grafik w wielu wydawnictwach. Dzisiaj zajmuje się przede wszystkim tworzeniem autorskich książek obrazkowych dla dzieci. W 1988 roku zdobył międzynarodową nagrodę dla ilustratorów (Illustrator’s Award City of Hasselt) za książkę „Rikuś”. To wyróżnienie otworzyło mu drzwi do międzynarodowej kariery. W 2007 roku zwyciężył w konkursie na najlepszego ilustratora książek dla dzieci (Reader’s Digest Award for Best Children’s Book Illustrator), a książka „Nie chcę być duży” została umieszczona na liście Best Picture Book of the Year 2007 (najlepsza książka obrazkowa roku 2007). Jest autorem wielu bestsellerów, a jego książki wydano (przez ostatnie dziesięć lat) w 40 krajach na całym świecie. Autor będzie gościem specjalnym wydawnictwa Adamada podczas Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie oraz poprowadzi warsztaty dla dzieci na Festiwalu Conrada.
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
21
Rozmowa numeru Rozmowa z Małgorzatą Gutowską-Adamczyk
Wzruszył mnie Stanisław Leszczyński – Dlaczego upodobała sobie pani właśnie oświecenie? – Takie poukładane, bliskie sercu i… opisane. To coś znaczy dla autora, kiedy ma źródła. Grzebałam w nich i grzebałam, aż dokopałam się do oświecenia. Wylądowałam zimą w środku puszczy, tuż pod nosem zbójców, wcześniej spaliłam czarownicę na stosie. Jakoś mnie wciągnęło. – W XVIII wieku palono czarownice? Więcej niż w średniowieczu? Tak mówią źródła. To były czasy absolutnego mroku jeśli chodzi o rozum. Można było spłonąć za cokolwiek. Oczywiście dotyczyło to zwłaszcza kobiet, których pozycja w społeczeństwie zawsze była słabsza. – Postawa głównej bohaterki – miecznikowej Zosi, która w obronie mieszkańców sformowała własny oddział, należała chyba do rzadkości. – Nie brakowało herod-bab, ale prawo faworyzowało mężczyzn. Oczywiście Zofia bez męskiego wsparcia też niewiele by zdziałała, dlatego w zastępstwie za Kacpra dałam jej do pomocy Kettlera. – Nie uważa pani, że spisujący naszą historię kronikarze – mężczyźni – marginalizowani rolę kobiet w ważnych historycznych wydarzeniach? W wielu miastach i miasteczkach krążą legendy o dzielnych białogłowach, które ratowały ludność z opresji, niestety brak o nich zapisu w kronikach, nie trafiły do głównego obiegu. – Mam na ten temat dokładnie takie samo zdanie. Za każdym mężczyzną i jego sukcesami stoi jakaś kobieta, ale my, kobiety, swoje sukcesy musimy światu wyrywać same. Są oczywiście kobiety-bohaterki, ale na ogół pozostawiano nam rolę matek. Walka płci trwa od zawsze. 22
– Akcja pani książki rozgrywa się w kluczowym momencie, kiedy rozstrzygają się losy Polski i tego kto będzie nią władał – czy będzie nim Stanisław Leszczyński, popierany przez Francję, czy narzucony przez Rosjan August III. Dlaczego ten właśnie moment z historii stał się kanwą pani książki? – Wzruszył mnie Stanisław Leszczyński – król filozof, zupełnie nieodpowiedni na swoje czasy. Dwa razy założono mu koronę, za każdym razem z fatalnym skutkiem. Byłby dobrym królem za Jagiellonów, ale nie w tej rozwichrzonej, zdemoralizowanej do cna Polsce czasów saskich. Potem będzie rządził Lotaryngią i zasłuży na wdzięczność poddanych. Na króla Polaków się jednak nie nadawał. – Wielu czytelników zwraca uwagę na podobieństwo „Fortuny i namiętności” do prozy Sienkiewicza. Ale w pani książce trudno znaleźć coś „ku pokrzepieniu serc”. Nie taki zresztą miała pani zamiar. Odnoszę wrażenie, że znalazł się tu przytyk do współczesnych czasów, współczesnych wyborów i ostrzeżenie. – Chciałabym bardzo, aby „Fortuna i namiętności” były czytane przez pryzmat współczesności. Ja niczego nie naciągałam, nie uwspółcześniałam na siłę. Czasem tak bywa w historii, że pewne zdarzenia przywołują w pamięci minione czasy. Porównanie do Sienkiewicza to dla mnie komplement, wziął się chyba stąd, że trochę stylizowałam narrację, ale rzeczywiście, pisząc z zupełnie innej perspektywy, nie musiałam nikogo „pokrzepiać”. – Zdradzi pani czytelnikom „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” nieco kulis warsztatu? Jak pracuje się nad tego typu publikacją, która wymaga sporego rozeznania – stroje, kuchnia, obyczaje…. – Najpierw dużo lektur. Przeróżnych. Literatura piękna i opracowania, książki dotyczące kuchni, strojów, biżuterii, a nawet warsztatu kata. Czasem z tam a g a z y n
l i t e r a c k i
fot. Agnieszka Bohdanowicz
– Jak to się stało, że pani, z wykształcenia teatrolożka, zainteresowała się historią i napisała powieść historyczną? – Przeznaczenie, czy co? Może musiałam odpokutować ledwo zdaną maturę z historii? (śmiech)
kiej książki przydaje się jedno zdanie albo jedno zdanie pomaga stworzyć jakąś postać czy scenę. Nigdy nie wiadomo, co chwyci. Dla mnie początkiem „Fortuny” było zdanie wyryte na autentycznym mieczu katowskim, które później zacytowałam w powieści. Kat, choć drugoplanowy, jest bardzo ważną postacią i przechodzi obok zbójcy Bartka nie lada przemianę. – Powieść historyczna jest nowością w pani dorobku, przygoda z tym gatunkiem zapoczątkowana została w „Cukierni Pod Amorem”. Czy pani pióro podąży dalej w tym kierunku? – Na razie wracam do Gutowa i „Cukierni Pod Amorem”, ale nie będę nurkować głęboko w przeszłość, zaledwie do PRL-u. – Nie ukrywa pani, że pisze dla kobiet, ponieważ pani świat jest światem kobiecym. Czy etykieta „literatura kobieca” nie uwiera? – Nie uwierałaby, gdyby nie dopisywano do niej negatywnych konotacji. – Szufladkowanie literatury i autorów jest częste w mediach. Zwróciła mi pani k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
niedawno uwagę, że relacja z Literackiego Woodstocku przygotowana przez Instytut Książki, organizatora wydarzenia, była niepełna, bo pisano jedynie o obleganych spotkaniach z Olgą Tokarczuk, tymczasem na spotkanie z panią czy Hanną Cygler przybyło ponad sto osób. Literatura kobieca jest pomijana, jakby była czymś wstydliwym – napisała pani do mnie… – Może nie powinnam, ale smutno nam się z Hanką zrobiło, bo spotkanie było świetne, pełen namiot ludzi, a potem jakby nas tam w ogóle nie było. Zresztą na stronach Instytutu Książki autorów środka również prawie nie ma. Dobrze, że przynajmniej ktoś nas kupuje, bo przyszłoby zmienić zawód. – Co roku pisarki literatury kobiecej spotykają się na festiwalu „Pióro i Pazur” w Siedlcach. Jaki jest cel tej imprezy? Podkreślenie, że autorki-kobiety nie powinny być marginalizowane? – Festiwal wyłania najciekawsze tytuły prozy środka i nagradza najbardziej twórcze autorki. W tym gatunku powstaje bardzo dużo książek, nie sposób przeczytać wszystko. – Zastanawia się pani na swoim blogu www.blogguci.blogspot.com, czy roz-
czytywania społeczeństwa nie należałoby zacząć od popularyzowania literatury środka, w tym powieści obyczajowej, tymczasem przeglądając listy bestsellerów odnoszę wrażenie, że te radzą sobie świetnie. – Ale i tak zaledwie co trzeci Polak czyta. Marzy mi się sytuacja jak we Francji czy Czechach chociażby, jednak to marzenie raczej pozostanie w sferze pobożnych życzeń. – Jest pani znana z zaangażowania w promocję nie tylko własnych tytułów, ale z popularyzowania książek i czytelnictwa w ogóle. Ostatnio zorganizowała pani konkurs „Wójt Przyjacielem Biblioteki”, do której zgłosili się chętnie wydawcy. Udało się zebrać 195 książek na łączną kwotę 7055,19 zł. Czy uważa pani, że akcja będzie miała przełożenie na nielekceważenie czytelnictwa przez władze – chociaż te samorządowe? – Bardzo bym chciała, ale wielkiej nadziei nie mam. Władzom do niczego nie są potrzebni światli obywatele, wręcz przeciwnie. Tak było zawsze. Dlatego w Polsce ludzie nie czytają. Na razie jeszcze nie rozumieją, że muszą się tego nauczyć, inaczej będą niewolnikami systemu. Ale niektórym nie-
wolnictwo się nawet podoba. Wiedza boli. – Czy ustawa o książce, której jest pani orędowniczką, jest w stanie wpłynąć na poprawę stanu czytelnictwa w naszym kraju? – Trudno powiedzieć, na razie jej nie mamy. Bywałam w Sejmie jako ambasadorka tej ustawy i powiem ze smutkiem, że orędowników polskiej książki jest tam na lekarstwo. – Ostro wytyka pani osobom publicznym (i nie tylko) błędy językowe. Z czego pani zdaniem wynika nasilający się problem niestaranności językowej? – Z braku dbałości o poprawną polszczyznę w szkole, błędy ortograficzne nie obniżają już przecież oceny na maturze. Z braku aspiracji kulturalnych w domach, bo można zrobić karierę bez wysiłku podnoszenia swego poziomu intelektualnego. Z dostępu do mediów ludzi, którzy nie władają językiem poprawnie, a produkują komunikaty. Wreszcie ze źle rozumianej demokratyzacji, czy może fraternizacji, bo wszak język należał zawsze do warstw oświeconych, a teraz mamy jakiś upiorny festiwal schlebiania ciemniakom. Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg
Edukacja wbQDMOHSV]HM IRUPLH Bogata oferta publikacji dla wszystkich segmentów edukacyjnych, również szkolnictwa zawodowego. Podręczniki – ponad 1,5 tys. tytułów w ofercie, co roku kilka milionów użytkowników. Zeszyty ćwiczeń i inne pomoce dla uczniów – jakość poparta ponad 65 latami doświadczenia. Obudowa metodyczna dla nauczyciela – kompletna pomoc w przygotowaniu lekcji i pracy z uczniami.
E-booki – stale rozwijana, największa w Polsce oferta podręczników elektronicznych. E-ćwiczenia – najobszerniejszy zbiór ćwiczeń na platformie WSiPnet.pl. Ponad 500 tys. użytkowników! Aplikacje edukacyjne – pierwsze w Polsce, powiązane z programem nauczania. Egzamer.pl – jedyny portal z egzaminami próbnymi i ich rozwiązaniami do wszystkich poziomów nauczania.
SA 2013 Nagroda BE odręcznik yp za najlepsz ropie! w Eu
Fragment książki Monika Błądek
Szary
– Co to jest?! Natarczywy głos przy samym uchu sprawił, że wyprostowałem się na krześle. Nowakowska wbijała we mnie wściekłe spojrzenie. Jak gdyby nigdy nic, przeniosłem wzrok na zeszyt. „Niezły rysunek” – pochwaliłem samego siebie. Szary wilk wył do księżyca, białej kuli na tle atramentowej nocy. Kreski tworzyły cienie i wypełniały kontury. Niebieskim i czarnym długopisem potrafiłem czynić cuda, czarować, tworzyć nowe światy. Moją muzą była nuda – Biała Pani skutecznie zastępowała natchnienie. – Wilk – odpowiedziałem spokojnym tonem, po czym uśmiechnąłem się do matematyczki. Nie cierpiałem tego przedmiotu. Wystarczyło umieć dodawać, odejmować, dzielić i mnożyć. Po co uczyć się czegoś więcej? – Wilk? – powtórzyła jak echo. Nie dała się nabrać na mój uśmiech, właściwie to ją zirytował. Zacisnęła dłonie na krawędzi ławki, w której siedziałem. – Dam ja ci wilka! – Uściślając, księżycowy wilk, psze pani. Bo wyje do księżyca. Usłyszałem śmiech przypominający chichot stada hien na polowaniu. Czarniawy Szamil znowu dostarczył klasie powodu do kpin. – Muslimy lubią wilki – doszedł mnie jadowity szept z boku. – Obszczymurki do wystrzelania. Poderwałem się z krzesła. Nowakowska instynktownie cofnęła się o krok i zasłoniła wroga swym ogromnym ciałem. Gdyby nie to, moja pięść wylądowałaby na szczęce Sroga. (…) Odpuściłem Srogowi. Gdybym wywołał awanturę, Luiza musiałaby sama wracać do domu. Ze Srogiem policzę się dopiero po wakacjach. Dumny Nochczuo nie zapomina zniewagi. Jeszcze się tego nie nauczyli? Nic nie wiedzieli o kraju mojego ojca, Murwana. Niestety, ja też niewiele wiedziałem, i to mnie gryzło. Wyrwany z korzeniami z ojczyzny? Nazywała się Iczkeria – dla Polaka Czeczenia. Byłem Polakiem zaledwie w jednej czwartej. Luiza miała polski piętro niżej. W mijających mnie grupkach uczniów nie mogłem dostrzec jej czarnej czupryny i zielonej bluzki. Zajrzałem do klasy, zostały w niej tylko dwie osoby. Nie pytałem o Luizę. Może poszła do toalety? Łazienka była na końcu korytarza, za zakrętem. Kiedy zostało mi do niego jakieś pięć kroków, usłyszałem huk, jakby ciężki przed-
miot upadł na podłogę, a potem podniesione głosy. Przyspieszyłem. Miałem złe przeczucie. Syndrom wilka otaczanego przez myśliwych. Nie wypadłem zza rogu, tylko przyczaiłem się i ostrożnie wyjrzałem zza odrapanej ściany. Dwóch dryblasów popychało Luizę, jakby była jakimś zombie, i wyzywało. Nagle potknęła się o plecak, który leżał za jej plecami, i upadła. W ostatniej chwili podparła się dłońmi, inaczej uderzyłaby głową o podłogę. Dosyć tego! Skoczyłem na napastników. Pierwszego rąbnąłem z rozpędu barkiem, drugiego czołem prosto w nos. Usłyszałem jego krzyk. Luiza szybko wstała i założyła plecak na ramiona. Odetchnąłem – wszystko z nią w porządku. Pociągnąłem dziewczynę za ramię. Potraktowany z byka niezdara wydzierał się, jakby wpadł do wrzątku. Mogłem złamać mu nos. – Ty terrorysto! – żegnał nas krzyk chuligana, którego powaliłem barkiem. – Kozi synu! – To nie koniec! – Wkurzył mnie, tym razem na dobre. – Już nie tkniecie mojej siostry! – rzekłem cicho, ale głos stopiłby tonę lodu. – Szamil! – Luiza uczepiła się mojej kurtki, próbując mnie zatrzymać. – Nie warto! Nim zdążył się podnieść, kopnąłem go. A teraz tego wrzeszczącego… – Dosyć! – Ktoś chwycił mnie za ramiona. Mocno. Odwinąłem się w półobrocie, próbując uderzyć go barkiem. Zrobił błyskawiczny unik. „Szybki jesteś” – pomyślałem i spojrzałem z podziwem na nowego wroga. Przede mną stała Sawicka, natychmiast ją rozpoznałem. Dyrektorka szkoły zastawiała swoim zwalistym ciałem z pół korytarza. Nowakowska była duża, ale ta kobieta mogła iść w zawody z Mechagodzillą. – Szamilu Szalicki, pod ścianę. Natychmiast! Luiza, ty też. Przestaniecie krzyczeć? – zwróciła się do pobitych chojraków. Sawicka nie cackała się z Sawicka przystąpiła do oględzin nosa Radzkiego. – Nie krwawisz – stwierdziła po chwili. – Szamil, baczność! – Godzilla miała oczy wokół głowy. Założyłbym się o ostatniego wilka w dolinie Argunu, że Radzki po tych sło-
m a g a z y n
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
•
9 / 2 0 1 6
wach nawet nie bąknie swojemu starszemu o dzisiejszej awanturze. – Nic się nie stało – gieroj potwierdził moje domysły. – To była tylko taka zabawa. Prawda, Adam? Jego kumpel skinął głową. – Szamil, Luiza? – zwróciła się do nas Sawicka. Spojrzałem na siostrę. Znała mnie na tyle dobrze, aby w mig pojąć, czego od niej chcę. – Wkurzyli mnie –rzuciłem. Luiza milczała. – W takim razie – odrzekła Sawicka – zapraszam winnego do gabinetu. Reszta jest wolna. Siostra poszła ze mną. Trzymała się jakieś trzy kroki z tyłu. Dyrektorka milczała. Czułem, że się doigrałem. Mogłem popędzić z Luizą korytarzem, zamiast kopać Radzkiego. Ale jak miałem mu darować, że obraził moją nieżyjącą matkę? Ciągle pamiętałem dzień, kiedy przyszła po mnie policja z pracownikiem socjalnym. Wypadek, zwykły wypadek. Pijak na drodze. W tym kraju to normalne, tak jak i w Rosji. Jeszcze kilka lat i znajdę kierowcę fiata, który potrącił moją mamę. Anna wracała wtedy do domu ze sklepu. Zostałem sam; ojciec, Murwan, zginął wcześniej w Moskwie od ciosu nożem w ulicznej bójce. Porachunki na bazarze, jak słyszałem. Dzieciakowi nie mówi się prawdy. Wie tylko tyle, co podsłucha. Luizę poznałem potem, razem trafiliśmy do rodziny zastępczej. Była dla mnie jak rodzona siostra, której nigdy nie miałem. Nie miałem też brata. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Nasza Księgarnia. 25
Między wierszami
Po godzinie W „P
ostanowiłem napisać tę książkę w pierwszej osobie, ponieważ jest w całości oparta na setkach godzin rozmów z moją matką. O powstaniu warszawskim napisano wiele książek, lecz ta jest opowieścią bardzo osobistą. Starałem się pisać, w pełni odwołując się do doświadczeń matki, jej myśli i emocji. Tamte wydarzenia są tak żywe w jej pamięci, jakby rozgrywały się teraz” – mówił George Szlachetko w Muzeum Powstania Warszawskiego na promocji opracowanych przez siebie wspomnień matki, zatytułowanych „Wira z Powstania” (W.A.B.).
1 września 1939 roku była dziesięciolatką, pięć lat później wstąpiła do Szarych Szeregów i stała się „Wirą”, niebawem poszła do powstania, w którym zginęła jej najbliższa rodzina: matka, ojciec i starsza siostra. Nic dziwnego, że po przeszło półwieczu powie synowi, że Powstanie towarzyszyło jej potem na co dzień. „Wierzyłam i nadal wierzę, że powstanie musiało wybuchnąć. Kiedy rozpatruje się przyczyny wybuchu powstania, należy rozumieć nastroje wśród warszawiaków, a nie zastanawiać się, czy strategia była właściwa, czy moment został odpowiednio dobrany. Niemcy doprowadzili Polaków do miejsca, z którego już nie można było zawrócić, a my desperacko pragnęliśmy obalić okupanta. Otwarta walka stała się nieunikniona. Miałam tylko piętnaście lat, ale opaska świadczyła, że jestem w AK i niosę pomoc. Ludzie liczyli na nas i życzliwie nas witali. (…) Jak się dowiedzieliśmy, że następuje kapitulacja, to wszyscy byli zrozpaczeni, 26
ale przyjęliśmy to z pewną ulgą, że już się ten koszmar kończy, bo przecież jednak dwa miesiące, sześćdziesiąt trzy dni byliśmy w tym koszmarze”. Po pobycie w obozie przejściowym wywieziono ją do obozu w Oberlangen w Niemczech. Wiosną 1945 roku odzyskała wolność za sprawą pancerniaków generała Stanisława Maczka. Postanowiła rozpocząć nowe życie na obczyźnie. Rodzinną Warszawę odwiedziła po dwóch dekadach i zrozumiała, że jest w swojej ojczyźnie „obcym elementem”. W 2015 roku – już po ukazaniu się wspomnień – odwiedziła Polskę powtórnie, tym razem aby przyjąć order Polonia Restituta. „Ostatnio zaczęły się pojawiać książki krytyczne wobec powstania. Ich autorzy nie kwestionują bohaterstwa ani cierpienia uczestników, jednak wskazują, że nie powinno ono wybuchnąć, bo nie miało szans powodzenia. (…) Mam wrażenie, że znowu zaczyna się źle pojmować znaczenie powstania. Wtedy wierzyłam, że powstanie musi wybuchnąć, bo nie ma innego wyjścia – i dalej głęboko w to wierzę. Wydawało się, że bezczynność skazuje na śmierć. Nie mogliśmy czekać, aż Niemcy nas wykończą. (…) Głównym powodem klęski powstania było to, że Zachód nas zawiódł, tak pod względem militarnym, jak i politycznym” – brzmi konkluzja tej wartościowej memuarystyki, która trafiła do puli Nagrody Głównej konkursu literackiego Kartka z Powstania Warszawskiego. Pod tym samym adresem Bellona zorganizowała spotkanie z Agnieszką Cubałą, autorką książki „Skazani na zagładę. 15 sierpnia 1944. Sen o wolności a dramatyczne realia”. Przed rokiem autorka zasłynęła książką „Sten pod pachą, bimber w szklance, dziewczyna i… Warszawa. Życie codzienne powstańczej Warszawy”, gdzie zamiast opisów straceńczych walk i hekatomby ukazała egzystencję na frontowych tyłach. Nowa praca Cubały koncentruje się na jednym z 63 powstańczych dni. Czemu wybrała 15 sierpnia? Z kilku powodów: decyzje w Moskwie i Brindisi, grzebiące szanse logistycznej pomocy dla Powstania przy jednoczesnym – w nocy z 14 na 15 sierpnia – największym zrzucie lotniczym dla AK, depesze z Londym a g a z y n
l i t e r a c k i
nu z informacjami m. in. o niemożności przerzucenia Brygady Spadochronowej generała Stanisława Sosabowskiego na pomoc Warszawie czy rozkaz gen. „Bora” wzywający wszystkie jednostki partyzanckie do marszu w stronę stolicy. Nie należy też zapominać, że 15 sierpnia to rocznica Bitwy Warszawskiej i Święto Wojska Polskiego. Osobiście najbardziej zainteresowały mnie obszernie przytaczane przez Cubałę wspomnienia dowódcy RAF, Johna Slessora. Brytyjski generał z jednej strony ganił perfidne postępowanie, lecz zarazem akcentował „polityczną naiwność i myślenie intencjonalne” Polaków. Nie krył też zdumienia, że widząc fiasko Powstania, jego dowództwo nie zadecydowało się na znacznie wcześniejszą kapitulację. Bo nawet najwięksi optymiści już 2 sierpnia musieli się zorientować, że przejęcie władzy w stolicy się nie powiedzie. W rzetelnie udokumentowanej publikacji poważną wątpliwość wzbudził we mnie jedynie poniższy passus: „nie bez znaczenia pozostaje również powstańcza legenda, która pozwoliła Polakom przetrwać najtrudniejsze chwile, a także sprawiła, że w latach 1956, 1968, 1970, 1976, 1981 oraz 1989 potrafiliśmy zachować się rozsądnie i walczyć o swoje prawa bez wywoływania kolejnych powstań narodowych i masowego rozlewu krwi”. Swoją drogą marzy mi się książka o Powstaniu, napisana po solidnej kwerendzie archiwów niemieckich i postsowieckich. Ale na to – jak mniemam – przyjdzie nam jeszcze długo poczekać. (To -RT) k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
Na-molny książkowiec
Z minionych wakacji raport G
dy nadchodzą wakacje zawsze przeklinam starcze nawyki. Zamiast do torby podróżnej wziąć, jak Pan Bóg nowoczesności przykazał, czytnik e-booków i w jego bebechach szmuglować terabajty możliwości, wolę prócz elektroniki ciągnąć ze sobą przez świat co najmniej kilka papierowych edycji. Nie dość, żem staromodny, tom w dodatku wariat. Skoro na rzecz zadrukowanego papieru pozbawiam się wielu pożytecznych przedmiotów w drodze ku tu lub tam, bo przepisy linii lotniczych są jednoznaczne co do limitu bagażowego, niech chociaż mam ten pożytek, że zaproponuję Państwu sprawozdanie z dwóch lektur. Kompletnie różnych, każdej na inny sposób pouczającej. Co jednak łączy obydwie? Tylko zainteresowanie autorów historią, a także skłonność do grzebania w faktograficznych szczegółach omawianego tematu. Fachowo to się określa mianem: „staranny research”. W Hiszpanii czytałem więc o mieszkańcach Italii oraz o Afrykanach. Dlaczego nie? Przecież książka nie musi przylegać do wnętrza miejsca, które odwiedzamy, chyba że studiujemy przewodnik lub atlas. Obca przestrzeń stwarza natomiast pożyteczny dystans do wszystkiego, co obok i co w nas codziennych. Izoluje od hałaśliwej swojskości oraz od nadmiernie absorbujących klimatów miejsc, jakie nawiedzamy. Owszem, do nich warto nawiązywać. Powróciwszy na ojczyzny łono, z niezbędnym i zawsze wskazanym cudzysłowem w zanadrzu. Na temat Italii informował mnie John Hooper w znakomitym i więcej niż dziennikarskim eseju „Włosi” (W.A.B.). Wieloletni korespondent angielskiej prasy, donoszący przez dziesięciolecia do Albionu z Półwyspu Apenińskiego, pisze świetnie, w dodatku nadzwyczaj erudycyjnie. Choć kompletnie inaczej niż inny żurnalista brytyjski, wyspecjalizowany w tematyce z kolei francuskiej, czyli Stephen Clarke. Hooper nie używa – jak Clarke – pieniącej się szampańsko ironii, przeciwnie, po poruszanych tematach
ciężkawo kłusuje uzbrojony w liczne raporty, statystyki, opracowania i dzieła filologiczne (swoją drogą porównanie tych dwóch stylów eseistyki byłoby wielce ciekawe; podobnie jak fakt, że coraz częściej czytamy w Polsce książki pisane przez innych dla innych). Tom jest poważny, bynajmniej nie basenowy. Śmiać mi się chciało na hotelowym leżaku, kiedy obserwowałem brzuchatych (najczęściej) Angoli i żabojadów studiujących głównie londyńskie czy paryskie bulwarówki lub co najwyżej kryminały. Na szczęście nikt tam nie znał polskiego, zatem moje zboczone lektury pozostawały poza ostrzem krytyki. A ja czytałem, oblizując się z rozkoszy, jak kot liczący oczami na okoliczną mysz. Czytałem o historii Włoch, o różnicach, jakie dzielą poszczególne regiony, o specyfice mafii (o mafiach właściwie, bo organizacji mafijnych funkcjonuje tam co najmniej trzy: sycylijska Cosa Nostra, kalabryjska ‘Ndraghetta, neapolitańska Camorra), o systemach sądowych, o mentalności, o zależnościach rodzinnych i ewolucji poglądów społecznych, o przemianach generacyjnych. Hooper Włochy zna świetnie, pod skórą tekstu łatwo wyczuć jego miłość do Italii, lecz nie pozostaje ślepy na tamtejsze problemy. Niektóre zresztą dałoby się wywieść z podobnych uwikłań historycznych, które wpływały na dzisiejszą Polskę. Zwłaszcza mam na myśli konsekwencje wielowiekowego rozbicia kraju mozolnie składanego dość przecież niedawno z odrębnych, obcych sobie organizmów. Tak, szczególnie tu dałoby się snuć sensowne analogie. Chodzi na przykład o umotywowaną historycznie nieufność wobec oficjalnych instytucji państwowych, co skutkuje silnym rozwojem więzi nieformalnych; dla Włochów (i Polaków?) bardziej liczy się zaufanie do rodziny i współpraca kręgu przyjaciół, niż wiara w wątpliwą skuteczność aparatu państwa. Oczywiście, nie recenzuję, więc poniecham wdawania się w szczegóły, mimo że one stanowią sól i pieprz tomu Johna Hoopera. Jeśli ktoś ciekaw, kim oraz dlaczego naprawdę są dzisiejsi Italczycy, będzie miał z tej lektury nie lada uciechę. Co
m a g a z y n
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
•
9 / 2 0 1 6
podszeptuję nie bez kozery, gdyż pamiętam z lat studenckich tłum moich koleżanek z zapałem uczących się włoskiego, bo zamierzały włoski but przymierzyć na całe życie. Obuwie tamtejsze niezłe, bez dwóch zdań, tylko czy od razu warto poślubiać szewca?! O Afryce natomiast czytałem u Wilbura Smitha, który przy pomocy nieznanego mi bliżej Gilesa Kristiana (przypuszczam, że reaserchera) machnął szast-prast kolejny, czternasty, tom słynnej i bardzo popularnej sagi rodu Courtneyów. Nosi owa powieść tytuł „Złoty lew”, akcja rozgrywa się w XVII wieku na pływających wzdłuż afrykańskich brzegów statkach oraz w głębi lądu i na Zanzibarze. O, to lektura stosowniejsza na basen, bez dwóch zdań. Co prawda gdyby cudzoziemscy leżakowi towarzysze umieli wejść do mojej głowy, zdziwiliby się mocno! Nie tyle bowiem śledziłem fabułę, o co podczas lektury powieści na ogół czytelnikom chodzi, ale badałem wrednym oczkiem, jak powieść została zbudowana oraz dlaczego zyskała rangę światowego bestsellera. Chyba łapię, w czym rzecz. Smith oraz Kristian sporo wiedzą na temat siedemnastowiecznej żeglugi, strojów, obyczajowości itd. Lecz to ledwie osnowa tomu. Wątkiem, mięsem powieściowym absorbującym uwagę, staje się przede wszystkim fabuła. Ta zaś niezbyt okazuje się zawikłana, podobnie jak wszelkie tego rodzaju konstrukcje. Lecz szary czytelnik ma swoją radość i przy okazji od Smitha uczy się o dawnych afrykańskich czasach i innych przestrzeniach. Czyni to zaś znacznie bardziej komfortowo niż o Włochach u Hoopera. Co kto lubi, do wyboru, do koloru. Jeśli jednak do poczytania porządnie napisanych powieści Wilbura Smitha, w tym „Złotego lwa”, wystarczyłby czytnik e-booków, to przy „Włochach” Johna Hoopera wolę się jednak spuścić się na papier. Że się tak ze staropolska wyrażę, przepraszając za krotochwilne skojarzenia. Ot, lektury były wakacyjne… Słońce świeciło mocno, to i mnie ogarnęła pustota. Tadeusz L ewandowski 27
PROZA POLSKA
książki miesiąca
hubert klimko-Dobrzaniecki
zostawić islandię Noir sur Blanc, Warszawa 2016, s. 128, 29 zł, isBN 978-83-7392-600-4
W
PROZA POLSKA
swojej książce o Islandii Hubert Klimko-Dobrzaniecki opowiada o tym, jak tę krainę gejzerów nawiedził znany lewacki guru, uchodzący za filozofa marksista Slavoj Žižek. W jednym z wywiadów, jakich udzielił, padło tradycyjne pytanie: „How do you like Iceland?”, na które Słoweniec udzielił zgoła nietradycyjnej, za to – zdaje się – szczerej odpowiedzi. Powiedział, mianowicie, że Islandię kocha, bo jest idealnie brzydka, a on lubi rzeczy idealne. No, nie znalazł w Reykjaviku wielu przyjaciół. Autor „Zostawić Islandię”, który spędził w tym kraju wiele lat, studiował tam i pracował, pisze o nim z więcej niż sympatią, a o Islandczykach z czułością wręcz, a jednak – co sam przyznaje – po części zgadza się z tym, co powiedział Žižek. Może dlatego tę książkę tak dobrze się czyta. W czasie, gdy pisarz przybył na Islandię, była ona jeszcze dla nas – Polaków ziemią nieznaną. Kiedy ją opuszczał (obecnie mieszka w Austrii), nasi rodacy stanowili w tym niewielkim kraju najliczniejszą diasporę. Czy wpłynęliśmy na zachowania
tuziemców? Pewnie w niewielkim stopniu, chociaż Klimko-Dobrzaniecki nieprzypadkowo zwraca w pewnym momencie uwagę na zachowanie tamtejszych kelnerów. Otóż, nie przyjmują oni napiwków, co dziwi w świecie, w którym nierzadko funkcjonują one jako obowiązkowy dodatek do rachunków. Na Islandii jest inaczej, chciałbym wierzyć, że z poczucia przyzwoitości wobec klienta, i bez napiwków ograbianego w bardzo drogich, choć raczej podłych, lokalach. W każdym razie „wręczanie napiwku – czytamy – w rozumieniu miejscowych stanowiło akt poniżenia. Dodatkowa gratyfikacja oznaczała, że dana osoba zarabia niewystarczającą ilość pieniędzy na swoje utrzymanie. To się trochę zmieniło, kiedy w barach i restauracjach Reykjaviku pojawili się kelnerzy z Polski czy Litwy. Zmieniło się jednostronnie. Miejscowi dalej nie przyjmowali od turystów napiwków, przyjezdni i owszem. Islandczycy rozumieli jednak ten proceder. Ostatecznie przybysze ze wschodniej Europy przyjechali do nich za pracą, z biedy”.
„Islandczycy i Duńczycy – powiada Hubert KlimkoDobrzaniecki – to wyłom w bergmanowsko-ibsenowskiej smucie Skandynawii. Szwedzi i Norwegowie są bogaci i może przez to tak cholernie smutni i nudni”. Islandczycy są weselsi? Pewnie tak, a na pewno i z nich można się pośmiać, choć oni nie zawsze rozumieją, dlaczego. A już niektóre ich imiona i nazwiska wywołać mogą atak śmiechu. „Ja wiem – pisze autor »Zostawić Islandię« – że my mamy Jagodę, Ziemowita, Bogusławę, Józefa, który przy wódce nagle staje się Ziutkiem, Bożydara też mamy, Boguchwałę, Mieczysława i Władysława, że te imiona coś znaczą, że można rozszyfrować ich znaczenie. Ale Islandczycy są mimo wszystko lepsi, bez powiązań z Bogiem czy leśnym runem chrzczą sobie synka imieniem Lodowiec Jokull. Przychodzi więc Lodowiec do przedszkola z drugim Lodowcem. Ten drugi Lodowiec to jego ojciec. W dzienniku dziecko figuruje jako Jokull Jokullsson – Lodowiec syn Lodowca”. kRzyszTof masłoń
Piotr kitrasiewicz
jego ekscelencja na herbatce z Göringiem MG, Warszawa 2016, s. 352, isBN 978-83-7779-294-0
29
sierpnia 1939 w ambasadzie polskiej w Berlinie zadzwonił telefon. Neville Henderson – ambasador brytyjski – zdenerwowanym głosem poprosił Józefa Lipskiego o natychmiastowe przybycie. „Zastałem go w nastroju wielkiego podniecenia na skutek burzliwej rozmowy odbytej godzinę wcześniej z Hitlerem i Ribbentropem” – wspominał ambasador II RP w Berlinie, bohater niniejszej powieści umiejętnie łączącej archiwalia z wyobraźnią (jak sądzę doskonałego materiału wyjściowego na radiowe słuchowisko, względnie spektakl teatralny). Trzy dni wcześniej kanclerz III Rzeszy wezwał Hendersona, proponując Brytyjczykom porozumienie i prosząc, aby ten osobiście przekazał ofertę Niemiec władzom w Londynie. Tak też się stało. Henderson po 72 godzinach powrócił do Berlina z odpowiedzią, że jego kraj jest gotów podpisać takie porozumienie pod warun-
28
kiem, że przedtem zostanie załatwiony pokojowo spór z Polską. Tymczasem Hitler podtrzymał roszczenia w sprawie Gdańska i Pomorza. Na bezpośrednie rozmowy z Polską wyraził zgodę „jeśli pełnomocnik polskiego rządu stawi się w Berlinie następnego dnia”. Angielski dyplomata zrozumiał to jako ultimatum i ostro zaprotestował. Doszło do ostrej wymiany zdań z Hitlerem, ponieważ warunki Niemców były postawione w taki sposób, by z jednej strony stwarzać pozory ugodowości, z drugiej zaś postawić władze polskie w sytuacji bez wyjścia, zrzucając na Polaków całą odpowiedzialność za wybuch wojny. Lipski (1894-1958), pochodził z rodziny ziemiańskiej. Po studiach prawniczych na Uniwersytecie w Lozannie zatrudniony został w sekcji prawnej Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu. W czerwcu 1919 roku przyjęty do polskiej służby dyplomatycznej. Właściwą karierę polityczną m a g a z y n
l i t e r a c k i
rozpoczął w 1933 roku, gdy zdobył mandat poselski. Rok później wysłany do Berlina, gdzie przez najbliższe pięć lat, aż do wybuchu wojny, pełnił urząd ambasadora Rzeczypospolitej w Niemczech. 26 stycznia 1934 podpisał – razem z niemieckim ministrem spraw zagranicznych, Konstantinem von Neurathem, polsko-niemiecką deklarację o nieagresji, która w zamierzeniu obowiązywać miała przez dekadę. Ukończywszy szkolenia uczestniczył w kampanii francuskiej w maju 1940 roku. W 1947 roku oddelegowany został do Stanów Zjednoczonych, gdzie w listopadzie 1951 roku objął funkcję ambasadora londyńskiego Rządu Polskiego w Waszyngtonie. Zmarł w stolicy USA sześć lat później. Powieść Piotra Kitrasiewicza, napisaną w formie spowiedzi Lipskiego z misji na placówce berlińskiej, pochłania się nad wyraz łapczywie. Tomasz zB. zapERT k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
PROZA POLSKA
książki miesiąca
Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Fortuna i namiętności. zemsta Nasza księgarnia, Warszawa 2016, s. 480, isBN 978-83-10128-72-0
B
urzliwy wiek XVIII. Polska szlachta i jej państwo. Zbójcy, zajazdy, intrygi, zdrady, polityka, namiętność, romanse, miłość. Drugi tom nowej serii Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk porywa czytelników w wir niezwykłych przygód bohaterów skreślonych w tomie „Klątwa”. Autorka wprawną ręką prowadzi przez galerię pełnokrwistych postaci, ożywia zdarzenia sprzed ponad dwustu lat. Przez cały czas lektury mamy poczucie przebywania w świecie starannie skonstruowanym, z wiarygodnie przedstawionymi detalami historycznymi i wciągającą fabułą. Marek Ławrynowicz opisując przed rokiem na łamach naszego magazynu tom pierwszy, słusznie zwrócił uwagę na pokrewieństwo z Henrykiem Sienkiewiczem i nie trudno się z nim zgodzić, że wizja autorki „Cukierni Pod Amorem” jest bardziej przekonująca „niż nieco ckliwa, dydaktyczna opowieść mistrza Sienkiewicza”. Małgorzata Gutowska-Adamczyk pisze o przeszłości, ale nie traci z oczu
współczesnego czytelnika. Imponuje wiedzą o epoce, a jednocześnie dostarcza świetnej rozrywki. Podobnie jak dobrze nam już znana autorka powieści historycznych Elżbieta Cherezińska. Obie pisarki opowiadają stare historie, ale z innego punktu widzenia. Znacznie szerszego, bo kobiecego. Za sprawą autorki „Hardej” powróciło zainteresowanie dziejami naszego państwa, Małgorzata Gutowska-Adamczyk do tego nurtu, chociaż innym stylem pisania, dołączyła. Jest 1734 rok. Sytuacja polityczna w Rzeczpospolitej jest coraz trudniejsza. Czy zwyciężą poplecznicy Stanisława Leszczyńskiego, czy też wspieranego przez Rosję Augusta III? Szlachta jest skłócona, podzielona i sprzedajna. „Ta elekcja podzieliła naród na dwoje i tym wypada zazdrościć, którzy swe zdanie mają, bo wielu niby kruczęta przestraszone, za kwoką się ogląda. Nie wiedzą, co myśleć, za kim się opowiedzieć, komu zaufać mają” – mówi miecznikowa Zofia,
górująca rozsądkiem nad pozostałą menażerią bohaterka. Inną silną postacią jest kasztelanka Cecylia Lange, to z kolei prowokatorka i intrygantka. Ale najbardziej wyróżniają się trzy męskie typy – okrutny kasztelan Tadeusz Jandźwiłł, szlachcic Kacper Hadziewicz oraz zbójnik Bartek Rabiński. Historia jest tutaj tylko tłem dla wciągającej fabuły. Akcja toczy się wartko, autorka co chwila podsyca napięcie, a powieść – napisaną staranną polszczyzną, z wielką dbałością o szczegóły – czyta się z wielką przyjemnością. W tej opowieści powraca też kat, nad którym wisi klątwa rzucona przez dziewczynę spaloną na stosie za rzekome czary. Tyle że wraca w zupełnie innej roli, jako członek trupy Komendanci Jego Królewskiej Mości, której przedstawienia jako żywo przywodzą na myśl słynne Gogolowskie stwierdzenie „Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie”. Ewa TEndEREnda-ożóg
HISTORIA
jerzy Rostkowski
Świat Muszkieterów Rebis, Poznań 2016, s. 420, 49,90 zł, isBN 978-83-7818-879-7
B
ohaterami książki są Muszkieterowie, ale nie ci najbardziej znani, wykreowani w powieściach Aleksandra Dumasa, lecz członkowie niewiarygodnie skutecznej organizacji konspiracyjnej działającej na obszarze niemieckiej i sowieckiej okupacji w czasie II wojny światowej, która także „wykonywała bardzo odpowiedzialne zadania w III Rzeszy, ZSRR, Szwajcarii, Hiszpanii, krajach afrykańskich i diabli wiedzą gdzie jeszcze” – jak opisuje autor z publicystyczną werwą, charakterystyczną dla jego narracji. Mimo że jak skromnie zaznacza, „do dziś nikt nie podjął się próby uporządkowania i przedstawienia historii jej pracy!”, to sam na tym polu ma znaczne zasługi, spędzając „tysiące godzin nad przeróżnymi materiałami dotyczącymi Stefana Witkowskiego i utworzonej przez niego organizacji Muszkieterzy”. Pierwszą wersję swej pracy autor wydał przed dwoma laty w Tarnowie, a teraz ją uzupełnił i znacząco wzbogacił, dodając przy tym fotokopie ponad trzydziestu stron dokumentów
z londyńskiego archiwum. Skorzystał też z „całego zestawu nieznanych dotąd dokumentów wywiezionych z Polski krótko po wojnie przez rodziny Muszkieterów”, które dotarły do niego z Kanady. Wokół organizacji Muszkieterów, która w szczytowym momencie liczyła 800 ludzi, narosło wiele legend i niedomówień, a „pierwsze informacje o tajemniczej organizacji zaczęły się pojawiać dopiero w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku”, a przy tym „wyłaniały się powoli, jakby nieśmiało z urywków dokumentów i strzępów ludzkich wspomnień”. Sami Muszkieterzy „milczeli nawet po wojnie, kiedy publikowano wspomnienia, pisano pamiętniki i ujawniano sekrety niedawnego światowego konfliktu”. Autor przy tym podkreśla, że „fascynujący jest fenomen hermetyczności organizacji Stefana Witkowskiego”, dzięki czemu straty, jakie ponosiła, były znacznie mniejsze niż w innych organizacjach konspiracyjnych. Muszkieterzy stanowili bardzo sprawną strukturę, zorganizowaną przez Ste-
m a g a z y n
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
•
9 / 2 0 1 6
fana Witkowskiego, która przekazywała informacje wywiadowcze bezpośrednio wywiadowi brytyjskiemu. Sam przywódca organizacji wielokrotnie dokonywał inspekcji głęboko zakonspirowanych ośrodków leżących na terenie Niemiec w przebraniu wysokiego oficera SS jako baron August von Thierbach. W Warszawie w kilku punktach zorganizował przedsiębiorstwa produkcyjne, których zyski były przeznaczane na rzecz organizacji. Do tego tajemniczo brzmi informacja, że w październiku 1941 roku Stefan Witkowski spotkał się w Krakowie z marszałkiem Edwardem Śmigłym-Rydzem, który przybył w tajemnicy z Węgier, a w Warszawie na dworcu czekał na niego samochód Muszkieterów. Jednak Stefan Witkowski nie zginął z rąk niemieckiego okupanta, lecz Wojskowy Sąd Specjalny Armii Krajowej wydał na niego wyrok za niesubordynację, jaki został wykonany 18 września 1942 roku w domu przy ul. Wareckiej 6 w Warszawie. pioTR doBRołęcki
29
Recenzje Proza polska
Rozmowa z Wiesławem Weissem
Duch czasu
Wiesław Weiss
Renomowany ekspert rockowy debiutuje w roli powieściopisarza. Udanie. Jego kryminał retro (czy to aby właściwe słowo, zważywszy, że oś intrygi ma miejsce w pierwszych miesiącach stanu wojennego) czyta się z narastającym ze strony na stronę zainteresowaniem. Nie ulega kwestii, że także z uwagi na dygresje zazwyczaj obyczajowej natury: „To było w sześćdziesiątym czwartym, może w sześćdziesiątym piątym. (…) Jakaś spółdzielnia, chyba „Samopomoc Chłopska” (…) dała ogłoszenie do gazety (…), że sprzeda 20 tysięcy przeterminowanego szczawiu. Po pięćdziesiąt groszy. Zostali z tym szczawiem, nie mieli co z nim zrobić, szukali naiwnego, który pomógłby im się go pozbyć, a do tego zapłaciłby parę złotych. Wszyscy się śmiali, bo po co komu przeterminowany szczaw. A jednak znalazł się chętny. Rolnik z jednej z okolicznych wsi. (…) Zapożyczył się u rodziny, u kolegów, zebrał całą kwotę, zapłacił, podjechał traktorem z przyczepą i zabrał ten szczaw. Stamtąd udał się na jakieś składowisko odpadów i wszystko wylał. Oczywiście nie sam, pomagało mu kilka osób z rodziny. A potem w domu, na podwórku, razem z żoną, dzieciakami, krewnymi umył wszystkie butelki i odstawił do punktu skupu. Za butelkę dawali wtedy złotówkę. Zarobił więc na czysto dziesięć tysięcy. Wtedy to była spora kwota. Ale radość nie trwała długo”. Dlaczego? Kto ciekaw, niech sięgnie do książki, relacjonującej prywatne śledztwo w sprawie zaginięcia w Polsce enerdowskiej pisarki z nazistowskim hakiem w CV. (to-rt) GW Foksal, Warszawa 2016, s. 448, ISBN 978-83-2803-426-6
Monika A. Oleksa
Niebo w kruszonce Cztery kobiety z różnych domów i w różnym wieku. Każda z nich boryka się ze swoimi problemami. Renata ma męża i dwie dorastające córki. Pracuje na kasie w małym osiedlowym sklepie. Lubi swoją pracę, w której może obserwować powolne życie jednego z lubelskich osiedli. Jej spokojne, uporządkowane życie zostaje zaburzone przez niespodziewany wyjazd męża do pracy za granicę. Kasia samotnie wychowuje pięcioletnią córeczkę i zmaga się z nałogiem matki oraz bolesną przeszłością nieudanego związku. Melania po pedagogice prawie trzydzieści lat przepracowała w świetlicy szkolnej. Po zwolnieniu z pracy trafia do sklepu z programu „Pięćdziesiąt plus”. Nie wie, jak odnajdzie się w nowym zawodzie. Zaś Emilia, malarka i właścicielka galerii oraz kobieta-dusza przekonuje się, że mimo straty ukochanych osób i lat przeżytych samotnie na miłość nigdy nie jest za późno. Jakie są konsekwencje emigracji zarobkowej, przemocy w rodzinie, alkoholizmu rodziców czy nieszczęśliwej miłości? Nowa książka Moniki A. Oleksy skupia się na ludzkiej codzienności, obrazując zwykłe życie swoich bohaterów. Odnajdziemy w niej często niedoceniane przez wielu niezwykłości zwyczajnych dni, jak na przykład obecność bliskiej osoby, piękno przyrody czy ludzką życzliwość. Jednak głównym motywem czterech różnych historii jest przyjaźń – „piękna Siostra Miłości” oraz nadzieja i obietnica, że to, co najlepsze jest ciągle przed nami. Jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć, jak wygląda życie zza sklepowej lady i przekonać się, jak smakuje niebo w kruszonce drożdżowego ciasta, niech koniecznie przeczyta tę powieść. (map) Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2016, s. 478, ISBN 978-83-7785-952-0
Proza obca Rafik Schami
Ciemna strona miłości Rafik Schami w swojej powieści próbował przedstawić wszystkie rodzaje zakazanej miłości w Arabii. „Ciemna strona miłości” to losy dwóch 30
m a g a z y n
– Stan wojenny z prowincjonalnej perspektywy wyglądał łagodniej niż z wielkomiejskiej? Zamarznięci czołgiści to fikcja? – Gdybym miał odpowiedzieć na pytanie, jakie atuty ma moja książka, na pewno wymieniłbym wśród nich obraz stanu wojennego oglądanego z perspektywy małego miasta. Tak to wyglądało – wiem to ze wspomnień wielu osób – a takiego obrazu nigdzie nie ma. Publikacje na temat stanu wojennego koncentrują się na tym, co działo się w dużych miastach, a w szczególności na walce z reżimem, na demonstracjach, przestojach w pracy, ulotkach, opornikach w klapach. A także na tym, co działo się w ośrodkach internowania. Tymczasem zwykłe codzienne życie w stanie wojennym, zwłaszcza w małych miastach, nie zostało przez nikogo szerzej opisane. To samo dotyczy tego okresu oglądanego oczami żołnierzy, którzy zazwyczaj wbrew sobie musieli w nim uczestniczyć. Ja w każdym razie nie znalazłem żadnego opracowania na ten temat i wydawało mi się czymś ciekawym pokazanie wojny Jaruzelskiego od tej strony. A oparłem się na relacjach osób, które odbywały wtedy obowiązkową służbę wojskową. I zamarznięci czołgiści to fakt, o którym nikt nie wiedział wtedy i nikt nie wie dziś. A przecież, tak jak napisałem w książce, to takie same ofiary reżimu jak zamordowani górnicy. Przynajmniej ja to tak widzę. – Czy – i ewentualnie ile – z autora ma Daniel? – W 1982 roku miałem tyle samo lat co Daniel, też byłem początkującym dziennikarzem, miałem podobne ambicje, marzenia, podobny sposób myślenia o życiu i świecie, chociaż nie do końca, na przykład w przeciwieństwie do niego byłem i jestem człowiekiem wierzącym. Uformowanie bohatera na swoje podobieństwo miało mi w każdym razie pomóc stworzyć postać jak najbardziej wiarygodną, z jej różnymi zachowaniami i reakcjami – z młodzieńczą naiwnością i nieporadnością w jednych sytuacjach, z młodzieńczą arogancją i bezczelnością w innych. Mam nadzieję, że dzięki temu udało mi się też uzyskać efekt świeżości. Główni bohaterowie powieści kryminalnych to zazwyczaj twardziele po przejściach. U mnie jest to człowiek, który wchodzi dopiero w prawdziwie dorosłe życie, niedoświadczony, kochliwy, podczas ucieczki z aresztu zachowujący się niekoniecznie racjonalnie, może i dziwnie, mam jednak nadzieję, że dzięki temu historia staje się intrygująca, nieoczywista, chwilami zabawna, zawsze wciągająca. – Nie wiedziałem, że przyczyną braku baterii w PRL -u był niedobór dwutlenku manganu… – To jedna z informacji, którą zaczerpnąłem z prasy. Ponieważ akcja powieści rozgrywa się w 1982 roku, podczas pisania zaglądałem do gazet i czasopism z tamtego okresu, kilka artykułów pozwoliłem sobie zresztą zacytować. Zależało mi na tym, żeby wiernie oddać realia opisywanego czasu. Sprawdzałem nawet, jaka pogoda była wtedy w zachodniej Polsce czy też, jakie filmy grano w kinach i wyświetlano w telewizji (mimo że bohater właściwie nie ogląda telewizji, a do kina też nie udaje mu się dotrzeć). Z drugiej strony muszę zaznaczyć, że praca nad powieścią miała być dla mnie ucieczką od roboty, którą wykonuję na co dzień, a więc od pisania o muzyce rockowej, co wymaga zazwyczaj encyklopedycznej dokładności. Wydaje mi się, że w literaturze najważniejsze jest to, żeby oddać ducha czasu, a nie żeby być wiernym realiom w każdym szczególe, bo to chyba nie jest do końca możliwe. Rozmawiał Tomasz Zb. Z apert fot. archiwum autora
Biała wódka, czarny ptak
l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
Recenzje zwaśnionych rodów syryjskich: Musztaków i Szahinów, a na ich tle historie miłosne, które często kończyły się tragicznie. Rozdział po rozdziale poznajemy kolejnych członków klanów oraz ich przyjaciół, ich wzajemne związki, dorastanie, odkrywanie własnej seksualności, ich stosunek do religii i wiary oraz do polityki. Schami opisuje najważniejsze elementy kultury arabskiej, wykorzystując wątki obyczajowe, polityczne, miłosne. W historii zwaśnionych rodów stara się ukazać prawdziwą Syrię – piękną, ale i niepokojącą. Syrię, w której honor mężczyzny ważniejszy jest niż szczęście jego żony, w której prawdziwa miłość najczęściej stawiana jest niżej niż korzystne zawarcie związku małżeńskiego przez dwoje nielubiących się ludzi; państwo arabskie, w którym za bycie zakochanym w niewłaściwej osobie można zostać zamordowanym w biały dzień na ulicy przez swojego brata czy stryja. Schami pisał tę powieść 40 lat. Z każdym kolejnym rozdziałem „Ciemna strona miłości” budzi coraz większy podziw ogromem pracy, którą włożył w nią pisarz. Historia oparta na prawdziwym konflikcie klanów Musztaków i Szahinów jest dopracowana w każdym najdrobniejszym detalu. „Ciemna strona miłości” to powieść pełna baśniowego uroku kultury arabskiej, tak egzotycznej dla europejskiego czytelnika. Książka idealna dla osób lubiących rodzinne sagi i egzotyczne kraje. Marta Korytkowska tłum. Elżbieta Zarych, Noir sur Blanc, Warszawa 2016, s. 946, ISBN 978-83-7392-578-6
ty, lekarzom nie udało naprawić się wszystkich szkód i nie wszystkie blizny dziewczyna możne ukryć pod ubraniem. Wychowywała ją babcia, która stała się jej nierozłączną towarzyszką życia. W wieku dwudziestu trzech lat Ruth wraz z babcią porzuciła rodzinny dom w Massachusetts i wyruszyła na podbój Hollywood. Tam została asystentką w Wytwórni Dwóch Dave’ów i w wolnym czasie pisała sitcom luźno oparty na swoim życiu. Kiedy jej scenariusz przeszedł pozytywnie pierwszy etap eliminacji, zajęła się wyłącznie jego poprawianiem. Po trzech miesiącach nieustannego pisania, skracania i udoskonalania dziewczyna oddała ostateczny szkic do telewizji. Kolejne dwa tygodnie upłynęły jej na nerwowym czekaniu na odpowiedź. Na szczęście ta okazała się pozytywna. Teraz Ruth może zatrudnić obsadę, wybrać swoją gwiazdę, zbudować plany i nakręcić pilot. Czy jej serial „Najlepsza możliwa opcja” znajdzie się na antenie, czy zostanie jej tylko na pamiątkę płyta DVD? Okazuje się, że jej planom o hollywoodzkim szczęściu zagrażają niemal wszyscy – wymagający aktorzy, drobiazgowi producenci i babcia przygotowująca swój ślub. A także jej własne nieodwzajemnione zauroczenie szefem… Przezabawna i wzruszająca opowieść ujawniająca kulisy prac nad telewizyjnymi produkcjami w Los Angeles. Jej autorka jest wnikliwą i doskonałą obserwatorką. Wspaniale oddała hollywoodzkie realia, a także z wrażliwością i humorem naszkicowała swoich bohaterów. Naprawdę trudno oderwać się od tej historii. (map) tłum. Elżbieta Janota, Sonia Draga, Katowice 2016, s. 484, ISBN 978-83-7999-612-4
Sissel Verøyvik
Książka Racheli Czego potrzebujemy, aby żyć w pełni, czuć się bezpiecznie w świecie, szczęśliwi i spełnieni? Korzeni i skrzydeł. Poczucia tożsamości i miłości rodziców. Ella dopiero po ich śmierci dowie się, że została tego pozbawiona. Wraca do Norwegii, bo musi ich pochować, sprzedać dom, zamknąć ten rozdział w swoim życiu.I dowie się, że ich związek oparty był na fałszu, a ona całe życie uciekała. Z rodzinnego domu, z kraju, potem ze związków z mężczyznami. Na szczęście spotka kogoś, kto pomoże jej to zrozumieć. W domu rodziców mieszka tajemnicza starsza kobieta o silnej osobowości i wyjątkowej historii do opowiedzenia. To Rachela. Na swoją słuchaczkę wybierze Ellę. Początkowo Ella nie chce słuchać. Przerażają ją demony Racheli, którą wojna pozbawiła niemalże wszystkiego, oprócz życia. Rachela nie cierpiała głodu, nie trafiła do obozu koncentracyjnego, bo jej rodzice wysłali ją do Skandynawii, podarowali jej nowe życie. Nie mogła tego daru odrzucić ani zmarnować.Ale wojna wyrwała ją z korzeniami, pozbawiła wspomnień. Skazała na życie sieroty bez ojczyzny – z nowym imieniem i nazwiskiem. Ella dzięki starszej pani zrozumie swoją rodzinę, lepiej pozna siebie, zdobędzie się na wybaczenie. Mierząc się z jej przeszłością, stawi czoło własnej.W opowieści Racheli znajdzie klucz do swojego życia. Pełna nostalgii powieść,napisana oszczędnym językiem, zapada w serce, choć nie napastuje czytelnika emocjami, nie wymusza łez. Przede wszystkim wzrusza i napawa nadzieją. (hab) tłum. Katarzyna Tunkiel, Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2016, s. 440, ISBN 978-83-8008-162-8
Nele Neuhaus
Nielubiana Tytułowa Nielubiana wielu ludziom zalazła za skórę do tego stopnia, że w końcu ktoś ją zamordował. I nikt po niej nie płakał, nawet mąż daleki jest od rozpaczy. Ale skoro śledztwo prowadzą komisarz Oliver von Bodenstein i Pia Kirchhoff, sprawca, nawet działający w dobrej wierze, poniesie karę za swoją zbrodnię. Wyciągają na światło dzienne rozmaite machlojki bohaterów: pranie brudnych pieniędzy, seksafery, handel ludźmi i różne przekręty finansowe. Udowodnią, że wszyscy mają coś na sumieniu. Chronologicznie jest to pierwsza część kryminalnej serii z tą parą detektywów w rolach głównych, więc czytelnicy zdążyli poznać i polubić Bodensteina i Pię, a teraz mają okazję śledzić początki ich znajomości i współpracy. „Nielubiana” to błyskotliwie skonstruowany, wciągający kryminał, dzięki któremu czytelnicy, zmęczeni wszechobecnymi krwawymi zbrodniami i zatrważającym hollywoodzkim tempem, mogą odpocząć i delektować się „czystym” śledztwem oraz dotrzymać towarzystwa inteligentnym i sympatycznym bohaterom. Autorka „Śnieżka musi umrzeć” oraz „Żywych i umarłych” (według wielu czytelników najlepszych z serii) udowadnia, że niemieckie kryminały poziomem dorównują skandynawskim. Wielbiciele skrupulatnych śledztw, wielowątkowej akcji z mocnym zapleczem psychologicznym, pełnokrwistych postaci oraz sugestywnie realistycznej scenerii będą usatysfakcjonowani. (hab) tłum. Anna i Miłosz Urbanowie, Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2016, s. 440, ISBN 978-83-8008-198-7
Jennifer Weiner
Najlepsza możliwa opcja Los Angeles i świat hollywoodzkich produkcji – aktorzy, agenci, scenarzyści, kierownicy planu, producenci, szefowie telewizji i setki innych mniej lub bardziej ważnych osobistości. Jak powstają seriale? Czy łatwo zostać gwiazdą? O blaskach i cieniach fascynującego miliony zwykłych zjadaczy chleba show-biznesu opowiada najnowsza powieść Jennifer Weiner. Główna bohaterka Ruth Saunders to dwudziestoośmiolatka, która w życiu doświadczyła wiele bólu i cierpienia. Jako małe dziecko straciła rodziców i uległa strasznemu wypadkowi, po którym przeszła z tuzin operacji. Niestem a g a z y n
l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
•
Emily Brontë
Wichrowe wzgórza Jedyna, za to ze wszech miar kultowa, jak się teraz mówi, powieść angielskiej autorki, która ukazała się po raz pierwszy w 1847 roku, niemal 170 lat temu (!), ale wciąż znajduje uznanie u czytelników, bo – jak piszą krytycy – już od momentu publikacji wzbudziła ogromne zainteresowanie i wywołała gorące polemiki. Stała się też kanwą dla kilku filmów, z których najsłynniejsza jest wersja z 1992 roku z Juliette Binoche jako Catherine i Ralphem Finnesem jako Heathcliffem. 9 / 2 0 1 6
31
Recenzje W obecnym wydaniu najważniejsze jest jednak nowe tłumaczenie, jakiego dokonał Jerzy Łoziński, o którym się mówi, że jest znany z kontrowersyjnych przekładów „Władcy pierścieni” J.R.R. Tolkiena oraz cyklu „Kroniki Diuny” Franka Herberta, opublikowanych częściowo pod pseudonimem Ładysław Jerzyński. Nie wszyscy przychylnie przyjęli te tłumaczenia, co powodowało pojawienie się w internetowych komentarzach terminu „łozizm”, oznaczającego niezręczne, zbyt oryginalne lub odmienne od tradycyjnych tłumaczenie. Jednak jest też wiele głosów, które zwracają uwagę na wspaniały styl i używanie przez tłumacza prostego, łatwego do zrozumienia języka. Dodajmy jeszcze, że Jerzy Łoziński jest też autorem nowego przekładu „Opowieści wigilijnych” Charlesa Dickensa, których dwa tomy ukazały się nakładem poznańskiego wydawcy, jeden („Kolęda” i „Nawiedzony”) w zeszłym, a drugi („Świerszcz za kominem”, „Życiowa batalia” i „Sygnaturki”) w tym roku. I jeszcze „Tarzana wśród małp”, o którym piszemy oddzielnie. (pd) tłum. Jerzy Łoziński, Zysk i S-ka, Poznań 2016, s. 416, 39,90 zł, ISBN 978-83-7785-672-7
Edgar Rice Burroughs
Tarzan wśród małp Czy jest ktoś, kto nie widział Tarzana w kinie? Nie wierzę! Ten Małpi Król, a jednocześnie osierocony przez rodziców i pozostawiony w afrykańskiej dżungli mały lord Greystoke, zdobył dzięki wielu filmowym adaptacjom miliony widzów na całym świecie. Jego historia podbiła serca czytelników w każdym wieku i stała się też kanwą seriali i sztuk teatralnych. Bo kto się nie wzruszy takimi słowami: „na widok Jane ze wszystkich ust wyrwały się okrzyki radości, a kiedy samochód Tarzana zahamował przy drugim aucie, profesor Porter pobiegł, aby wziąć córkę w ramiona”, albo „i być może po raz pierwszy zdała sobie sprawę z głębokości jego uczucia, z tego, jak wiele i w jak krótkim czasie dokonał, wiedziony tylko miłością do niej. Odwracając się, ukryła twarz w dłoniach”. I wreszcie na samym końcu: „Moja matka była małpą i, rzecz jasna, niewiele mi mogła o tym opowiedzieć. Dlatego też nigdy się nie dowiedziałem, kto był moim ojcem”. Jednak, jak w przypadku „Wichrowych wzgórz” czy dwóch tomów „Opowieści wigilijnych”, jakie w zeszłym i tym roku ukazały się nakładem poznańskiego wydawcy, prawdziwym wydarzeniem jest są nowe tłumaczenia tych wszystkich klasycznych tekstów autorstwa Jerzego Łozińskiego, dzięki któremu otrzymujemy nowe polskie wersje wolne od archaizmów i skierowane do współczesnego czytelnika. (pd) tłum. Jerzy Łoziński, Zysk I S-ka, Poznań 2016, s. 394, 39,90 zł, ISBN 978-83-7785-901-8
Samuel Bjørk
Sezon niewinnych Zaczyna się bardzo mocną sceną. Na drzewie wisi dziewczynka w stroju lalki, z tornistrem na plecach. Martwa. Morderca zawiesił jej na szyi plakietkę z napisem „Podróżuję sama”. Jej śmierć rozpocznie całą czarną serię. Jakiś psychol zabija sześciolatki, które mają wkrótce pójść do pierwszej klasy. Dlaczego? Łączy je porwana przed sześcioma laty dziewczynka. Ona też szłaby teraz do szkoły… Sprawą zajmują się detektyw Holger Munch, szef wydziału zabójstw w Oslo oraz jego podwładna Mia Krüger. To ich pierwsze wspólne śledztwo. Będą bohaterami kolejnych dziewięciu thrillerów z serii, więc materiał musi być odpowiednio intrygujący i skomplikowany. Widać, że Samuel Bjørk czerpał od najlepszych. Jest oryginalny policyjny duet: gruby i obcesowy, lecz skuteczny policjant oraz policjantka z problemami psychicznymi. Jest zemsta i straszna zbrodnia. Są traumy z przeszłości. Są równoległe dwa kryminalne wątki. Bjørk zgrabnie myli tropy. Kluczy. Bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę, choć niektóre wątki wydają się niepotrzebne, a finał nieco zbyt pospieszny… Autorzy thrillerów, w których giną niewinne dzieci, grają na najsilniejszych emocjach czytelników. Dlatego 32
m a g a z y n
motywy mordercy powinny mieć mocne psychologiczne uzasadnienie. Czy to się udało Bjørkowi – osądzą czytelnicy. Na pewno warto sięgnąć po kolejną część serii i przekonać się, w którą stronę zmierza Bjørk. Bo ma potencjał. (hab) tłum. Sławomir Kupisz, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2016, s. 366, ISBN 978-83-7999-541-7
Roger Hobbs
Złodziejska gra Za górami, za lasami, czyli w egzotycznej i dalekiej Azji żyją sobie piraci. Żyją krótko i intensywnie. Jak Sabo Park, który ma ukraść „jedną z najcenniejszych substancji tego świata”. Ta kradzież jest jak rosyjska matrioszka. Piraci okradli przemytników, którzy okradli innych piratów, którzy okradli handlarzy klejnotów i mafię… albo odwrotnie. Pierwsza ekipa miała zwinąć nieoszlifowane szafiry warte wiele milionów dolarów, ale czekała ich niespodzianka. Oprócz szafirów był tam ładunek znacznie cenniejszy, ale i śmiertelnie niebezpieczny. Jeden i drugi zabezpieczony GPS-em. Teraz bardzo niebezpieczni ludzie domagają się od Angeli zwrotu łupu. Problem polega tym, że wynajęty przez nią złodziej zabił całą ekipę, ukrył skarb, a potem sam zginął. Jedyną osobą, która może wyciągnąć Angelę z tarapatów jest Ghostman. I tutaj do akcji wkracza człowiek-duch. Jak nikt potrafi posprzątać po nieudanej akcji. To kameleon do wynajęcia, który „nie ma nazwiska, adresu ani twarzy, którą ktoś mógłby rozpoznać”. Ale nawet Ghostman w Makau, mieście bezprawia, ciasno oplecionym siecią mafijno-rodzinnych powiązań, nie może czuć się bezpiecznie. Na niego i Angelę polują mafiosi, przemytnicy i jeden wyjątkowo niebezpieczny najemnik. Skarb to sekret państwowy, broń psychologiczna, coś znacznie cenniejszego od banalnych pieniędzy. Ten doskonały thriller sensacyjny pochłania się w ekspresowym tempie. Trzeba przyznać, że druga część bestsellerowego „Ghostmana” jest jeszcze szybsza, bardziej wybuchowa, więcej strzelają, więcej krwi się leje, a nam znowu się udziela uzależnienie charyzmatycznego bohatera od adrenaliny. I tak pędzimy na złamanie karku do szczęśliwego finału (który daje uzasadnioną nadzieję na ponowne spotkanie z tą parą bohaterów). (hab) tłum. Piotr Kuś, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2016, s. 368, ISBN 978-83-7818-748-6
Mo Hayder
Kukła
W szpitalu psychiatrycznym w dziwnych okolicznościach umierają ludzie. Podobno nocą krąży tu zjawa dawnej dyrektorki-karlicy. Jeden pacjent sam wyłupił sobie oko, bo ona mu kazała, jak twierdzi. Wśród pacjentów i personelu wybucha panika, nikt nie chce brać nocnych dyżurów. Na szczęście CB, przełożony pielęgniarzy, zachowuje zimną krew i zwraca się z prośbą o pomoc do detektywa Jacka Caffery’ego. Ostatnio Caffery też nie ma łatwo. W restauracji napadła go Jacqui Kitson, oblała winem i upokorzyła publicznie. To matka Mitsy, zaginionej przed rokiem dziewczyny, za śmierć której odpowiedzialna jest sierżant „Pchła” Marley, była szefowa policyjnego oddziału płetwonurków, obecnie na zwolnieniu. Bez niej detektyw nie popchnie śledztwa ani o milimetr. A ona wcale nie jest skora do współpracy. Poza tym także szef Caffery’ego niechętnym okiem patrzy na odgrzewane i zmierzające donikąd śledztwo w sprawie zaginięcia młodej narkomanki. Każda z postaci Mo Hayder ma swoją historię. Czasem przejmującą, czasem banalną. Pielęgniarz ze szpitala psychiatrycznego, jego pacjenci – Matka Potworów, która zdziera z siebie skórę, Isaac, który przed laty zabił rodziców i szyje straszne lalki, ze schowanymi w środku potwornymi niespodziankami, „Pchła” Marley, która dla uzależnionego brata zataiła wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Jest matka, która jedyne, czego pragnie, to pochować ciało swojej zaginionej córki, bo przestała wierzyć, że znajdzie ją żywą. Mo Hayder potrafi pisać l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
Recenzje o ludziach. A my zdążyliśmy się do nich przywiązać – skoro to już ósmy odcinek serii z Cefferym. Skomplikowana gra psychologiczna, jaką prowadzi z nami Hayder, jest dopracowana w każdym szczególe. Oprawca zmienia się w ofiarę. Morderca bywa niewinny. A psychopata z powodzeniem udaje normalnego. Jej thrillery mają potężny ładunek – napięcia, emocji, opierają się na błyskotliwej i perfekcyjnie dopracowanej fabule. Zanim skończymy jeden, już z niecierpliwością czekamy na kolejny. (hab)
z internatem, wycieczek po okolicy w towarzystwie pociesznie drepczącego u boku pingwina, wspólnego pływania w basenie i wieczorów spędzanych na tarasie z oddanym przyjacielem, drzemiącym w najlepsze z łbem opartym o kolana. Piękna historia niezwykłej przyjaźni, która zdarzyła się naprawdę, którą pochłania się jednym tchem i od której nie sposób się oderwać. Książka, po którą koniecznie trzeba sięgnąć. Urszula Pawlik
tłum. Ewa Borówka, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2016, s. 402,
tłum. Łukasz Małecki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016, s. 286,
ISBN 978-83-7999-582-0
ISBN 978-83-08-06102-2
Tom Michell
biografie, wspomnienia
Lekcje z pingwinem Dla każdego miłośnika zwierząt opowieść ta będzie prawdziwym rarytasem. I to nie tylko dlatego, że wzrusza, bawi, rozśmiesza, zaskakuje i zmusza do refleksji, pokazując zarówno złe strony człowieka oraz jego karygodną bezmyślność, jak również to, co w nas dobre – empatię, zdolność do poświęceń i wrażliwość. Autor z ogromną swadą opowiada o swojej przyjaźni z pingwinem magellańskim, na którego natknął się na plaży, umazanego ropą spuszczoną z tankowca, dogorywającego w strasznych mękach. Bez namysłu wziął nieszczęśnika pod pachę i zataszczył do luksusowego apartamentu, wynajmowanego od znajomych. Po przyniesieniu ptaszyska do domu gorzko pożałował swego odruchu, gdyż pingwin nie tylko solidnie go pokiereszował, ale, co gorsza, upaprał elegancką łazienkę. W odruchu zwątpienia chciał nawet odnieść kłopotliwe znalezisko z powrotem na plażę. Jednak sumienie i litość wzięły górę. I tak się zaczęła historia przyjaźni Toma z Huanem Salvadorem, najmądrzejszym, najbardziej uroczym, najbardziej oddanym i najbardziej zmyślnym pingwinem. Historia szmuglowania okaleczonego ptaka setki kilometrów z Urugwaju do Argentyny kilkoma środkami lokomocji, wspólnego zamieszkania na terenie ekskluzywnej szkoły
Sykstus Adamczyk OCD
Niespokojne serce Biografię Józefa Kalinowskiego, przyszłego ojca Rafała od św. Józefa OCD (karmelity bosego), czyta się jak pasjonującą powieść, bo tak interesujące i niecodzienne było jego życie. Urodził się w Wilnie w 1835 roku, gdzie skończył maturę w Instytucie Szlacheckim, by następnie studiować w Instytucie Agronomicznym, a później w Akademii Inżynierii Wojennej w Petersburgu, otrzymując stopień porucznika. Otaczał się zwykle ciekawymi ludźmi, nie stronił od życia kulturalnego, spotkań i twórczych dysput. Pracował jako wykładowca akademicki, odpowiadał za budowę kolei Odessa-Kursk, sprawował urząd wojskowy w Brześciu nad Bugiem. Był poza tym korepetytorem, człowiekiem wrażliwym na zaniedbania edukacyjne i wychowawcze młodych ludzi i starał się temu zaradzać. To jemu powierzono funkcje wychowawcze nad księciem Augustem Czartoryskim, przyszłym salezjaninem i błogosławionym. Gdy wybuchło powstanie styczniowe Kalinowski rezygnuje z pracy w rosyjskim wojsku. Mimo że był przeciwny wszczynaniu powstania, angażuje się w nie, obejmując stanowisko ministra wojny
Tworzenie systemu ochrony danych osobowych krok po kroku Konrad Gałaj-Emiliańczyk Cena: 63 z¨
Poradnik adresowany jest do osób zaczynających proces dostosowywania organizacji do wymogów prawa ochrony danych osobowych. W książce przedstawiono od strony praktycznej zagadnienia niezbędne do stworzenia zgodnego z prawem systemu ochrony danych osobowych na przykładzie: spółki kapitałowej, podmiotu sektora publicznego oraz jednoosobowej działalności gospodarczej.
Dokumentacja ochrony danych osobowych Praktyczny przewodnik krok po kroku Konrad Gałaj-Emiliańczyk Cena: 68 z¨
Poradnik adresowany jest do osób przygotowujących dokumentację ochrony danych osobowych w organizacji w celu jej późniejszego wdrożenia. W książce przedstawiono od strony praktycznej, krok po kroku tworzenie niezbędnych zapisów, które muszą być umieszczone w treści dokumentacji ochrony danych osobowych.
Księgarnia internetowa
www.ksiegarnia.difin.pl
P o l e c a m y :
Recenzje w litewskich władzach powstańczych. Za tę działalność zostaje skazany na karę śmierci. W rezultacie wyrok zamieniono na dziesięcioletnie zesłanie i katorgę. Autor opowiada szczegółowo o zesłaniu i pracy w warzelni soli w Usolu na Syberii, amnestii, jego pracy wychowawczej, czy podtrzymywaniu więzi rodzinnych z rodzicami i rodzeństwem. Józef Kalinowski w wieku 42 lat (w roku 1877) wstępuje do zakonu karmelitów bosych, otrzymując imię Rafał. Święcenia przyjął w 1882 roku. Sto lat później, w 1983 roku, nastąpi jego beatyfikacja, a kanonizacja w 1991 roku. Warto zapoznać się z biografią ojca Rafała, również jego drogą do świętości, niejednokrotnie skomplikowaną, mozolną, ale i niestrudzoną. Autor umieszcza Kalinowskiego na tle burzliwych dziejów epoki, wspaniale oddając jej problemy i rozmaite meandry społeczne, polityczne i kulturalne. bożena rytel Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2016, s. 380, ISBN 978-83-7604-388-3
Małgorzata Czyńska
Metafizyczny harem. kobiety Witkacego Autorka – historyk sztuki, kuratorka wystaw i dziennikarka – ukazuje Stanisława Ignacego Witkiewicza od strony alkowy. Witkacy określał układ, który wypracowali z żoną, jako: „przyjaźń, tolerancja, wzajemne wsparcie”. A jak związek Jadwigi (Niny) i Stanisława Witkiewiczów postrzegali inni? Nie wzbu dzali sensacji. Rimma Sturm de Sterm, przyjaciółka Niny, twierdziła, że: „taki status mał żeństwa jak Niny i Stasia nie był czymś spotykanym, ale ponieważ oboje prowadzili swoje życie z wielką kulturą i tak tem, bez skandali i nie wystawiają swoich honorów na szwank, wszyscy się z tym pogodzili i nie robili żadnemu z nich afrontów. Tzn. przyjaciele Niny szanowali Stasia i odwrotnie”. Artysta nie potrafił dochowy wać wierności jednej kobiecie, toteż otaczał go „metafizyczny harem”. Znane dziś z jego obrazów i tekstów, choćby powieści „622 upadki Bunga, czyli demoniczna kobieta” (wariacja na temat swego młodzieńczego romansu z dojrzałą aktorką, starszą o kilkanaście lat Ireną Solską, która „rozpaliła w nim rozkosze cielesne”). W jednym z listów do żony pisał: „Ty jednak jesteś jedyna i na to nie ma rady. Wszystkie baby możliwe są niczym wobec Ciebie”. Nie był monogamistą, nie był wierny, nie obiecywał miłości po grobową deskę. Nie rozumiał słowa „zdrada”. Braterstwo dusz cenił na równi z rozkoszami cielesnymi. Jadwiga Unrużanka to z czasem zaakceptowała. Jej aparycja wampa wprowadzała w błąd. Przyznawała, że cechuje ją emocjonalna oziębłość. Oświadczając się jej, od razu zastrzegł, że nie chce mieć dzieci. Kiedy w 1925 roku zaszła w ciążę, poddała się aborcji. Nie rozbiło to jednak małżeństwa, podobnie jak liczne skoki w bok małżonka. (to-rt) Znak, Kraków 2016, s. 336, ISBN 978-83-240-4308-8
Gilberto Villahermosa
spadochroniarz hitlera Skrupulatna wędrówka trasą życia Rudolfa Witziga (1916–2001), czołowego komandosa Wehrmachtu. Zabłysnął w maju 1940 roku, dowodząc – w stopniu porucznika – akcją opanowania belgijskiego fortu Eben-Emael w Belgii. Ten spektakularny wyczyn stanowiła pierwszą w dziejach akcję przeprowadzoną przez niemieckich strzelców spadochronowych, dyskontujących szybowce desantowe oraz ładunki kumulacyjne. Prestiżowe osiągnięcie wyeksponowała propaganda Trzeciej Rzeszy. Witzig, nigdy nienależący do NSDAP, walczył również m.in. na Krecie, w Afryce Północnej, we Francji i państwach bałtyckich. Wojnę zakończył w stopniu majora. Za walki w Prusach Wschodnich w 1944 roku został odznaczony osobiście przez Adolfa Hitlera Krzyżem Rycerskim Krzyża Żelaznego z Liśćmi Dębu. Tym samym znalazł się w gronie zaledwie piętnastu spadochroniarzy, którzy otrzymali ów reprezentacyjny order. Właśnie ten epizod militarny mnie najbardziej zaciekawił. Z relacji żołnierza jednoznacznie wynika, że Armia Czerwona swój sukces zawdzięczała miażdżącej przewadze liczebnej. Jej dowódcy bardzo tanio 34
m a g a z y n
Rozmowa z Małgorzatą czyńską
Amor i czysta forma
– Czy – i ewentualnie na ile – wpływ na jego relacje Witkacego z kobietami miało małżeństwo rodziców? – Stanisław Witkiewicz miał swoją przyjaciółkę i muzę – Marię Dembowską, która najpierw wprowadzała go w tajniki stylu zakopiańskiego, a w końcu została towarzyszką jego ostatnich lat życia. Była jego opiekunką w chorobie, towarzyszyła mu podczas kuracji w Lovranie. Młody Witkacy wprawdzie uważał, że ojciec ma prawo mieć muzę, ale pani Dembowskiej nie znosił. Kochał bardzo matkę, którą z pewnością była w tym układzie skrzywdzoną osobą. Przyjaciel Mieczysław Jerzy Rytard twierdził, że atmosfera rodzinnego domu mocno zaważyła na Witkacym. – Pierwszą jego miłością była Irena Solska, co znalazło potem odzwierciedlenie w literaturze. – Irena Solska była wielką miłością Witkacego, choć nie pierwszą. Przed nią kochał się choćby w hrabiance Ewie Tyszkiewiczównie. Romans z Solską był jednak niebywale intensywny, namiętny. Trudno przypuszczać, żeby związek dojrzałej aktorki i młodego artysty był platoniczny. Powieść „622 upadki Bunga” osnuta na motywach romansu z Solską nie pozostawia złudzeń co do charakteru ich układu. Stanisław Witkiewicz był przeciwny związkowi syna z Solską, jednak w finalizacji związku przeszkodziło co innego. Z relacji kuzynki Witkacego – Dziudzi Witkiewiczówny – wynika, że Solska była skłonna wyjść za Witkacego, ale jemu już się znudziła i ją rzucił. – A może na jego stosunki – excusez le mot – damsko-męskie miało wpływ samobójstwo narzeczonej Jadwigi Janczewskiej, o które się obwiniał… – Twierdził „moje winy okropne”, więc zapewne odczuwał wyrzuty sumienia. Istnieją podstawy do przypuszczeń, że Jadwiga była w ciąży. Nawet jeżeli nie, to i tak wiadomo, że Witkacy zamęczał ją swoją ponurością, zmiennymi nastrojami, zazdrością. Niektórzy twierdzą, że młoda dziewczyna nie wytrzymała niesamowitej atmosfery otoczenia, w którym się znalazła. – Wolności pozbawiała go w końcu inna Jadwiga, o aparycji wampa.. – Arystokratyczne pochodzenie, szczupła figura i bujne rude loki Jadwigi Unrużanki zrobiły na Witkacym wielkie wrażenie. Musiała jednak zaimponować mu czymś więcej niż drzewem genealogicznym i wyglądem. Pisał o niej, że „rozumie, co to jest fantastyczność w życiu i poza życiem”. Nie można jednak mówić, że Jadwiga pozbawiła go wolności, bo ta w sprawach erotycznych była dla Witkacego ważnym elementem ich związku. – Związek przekształcił się w białe małżeństwo w powodu romansu Stanisława Ignacego z kuzynką żony? – Romans męża z poetką Marią z Kossaków Pawlikowską bardzo Ninę zranił. Wprawdzie powoli przywykała do jego zdrad (zdradził ją już w trzy miesiące po ślubie!), ale ta sytuacja upokorzyła ją podwójnie. Związek Witkiewiczów ostatecznie przekształcił się w białe małżeństwo gdzieś około 1929 roku, kiedy Witkacy zakochał się w urzędniczce PKO Czesławie Oknińskiej-Korzeniowskiej. – U schyłku życia partnerką artysty została Czesława Oknińska. To było chyba coś więcej niż romans… – O wiele więcej! Witkacy bardzo kochał Czesię, co oczywiście nie przeszkadzało mu jej zdradzać. Ona z kolei nie tolerowała zdrad, pijaństwa, jego kontaktów z żoną i nieustannie dochodziło między nimi do awantur, zerwań. rozmawiał tomasz zb. z apert l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
Recenzje wyceniali şycie podkomendnych. Miejsce poległych zajmowali wciąş nowi rekruci, przybywający z wszystkich zakątków Związku Sowieckiego. Wyszkoleniem, uzbrojeniem, a nierzadko takşe wolą walki ustępowali Niemcom, ale‌ nec Hercules contra plures. tomasz zb. z apert tłum. Mirosław P. Jabłoński, Rebis, Poznań 2016, s. 464, ISBN 978-83-8062-035-3
PoezjA Antoni Pieńkowski
Pragnienie uśmiechu Na tom dojrzałego wiekowo (rocznik 1950) twórcy, składa się ponad 180 wierszy i wybór kilkunastu poetyckich próz. Mimo późnego debiutu (2003 rok) ma na swoim koncie 14 publikacji, w tym opowieść biograficzną „Ewa�, reportaş literacki „Polska şegna Papieşa�, zbiór reportaşy „Oşeń się, ja nie wrócę�, „Dramaty� oraz tom wierszy satyrycznych „Randka na Nowym Świecie�. Antoni Pieńkowski zaprasza czytelnika, by ten zasiadł na świeşej trawie i wysłuchał jego opowieści. A miłośnik „słów skrzydlatych� ma wiele do opowiedzenia. Urodził się „kiedy przyszło zniewolenie�– jak sam gorzko wspomina, został boleśnie doświadczony przez transformację ustrojową (zwolnienie grupowe, stres, w konsekwencji choroba), dlatego teş w swoich wierszach staje w obronie ludzi wyrzuconych na margines. „Moja poezja/ pochyla się nad szarym człowiekiem�. Poeta przywołuje echo dawnych czasów, jego wiersze wytwarzają w czytelniku poczucie doświadczania nostalgii ich podmiotu, ale teş i tytułowe „pragnienie uśmiechu�. Wraca wspomnieniami do swych młodych lat, do rodzinnych stron, z czułością opowiada o „swojej małej dalekiej ojczyźnie�, o porywach serca i fascynacjach kobietami.
Antoni Pieńkowski pokazuje się równieş jako baczny obserwator rzeczywistości, uwaşny świadek naszej codzienności. Ale daleki jest od wielkich słów i patetycznych deklaracji. Komentuje wydarzenia najnowsze – serie zamachów, napływającą falę uchodźców, polityczne rozgrywki, mierzi go ludzka obojętność, podejrzliwość, pogoń za przyziemnymi sprawami. A şe jest poetą szczególnego rodzaju, to potrafi teş z humorem, kpiną czy ironią potraktować pewne sprawy, czy dowcipnie zrelacjonować podsłuchane na dworcu czy w pociągu rozmowy. Bardzo sobie zresztą cenię jego odwiedziny w naszej redakcji, kiedy niemal zawsze uraczy nas anegdotą lub dowcipem. Poeta, zmagający się ze śmiertelną chorobą, zdradza swoje marzenie – „aby przeşyć jeszcze i tylko trzy lata�. Wyznaje, şe „kaşdy dzień jest bardzo cenny�, oddaje się więc zachłannie swojej pasji şycia – pisaniu, aby zostawić po sobie „chociaşby najskromniejszy ślad�. Juş zapowiada wydanie tomu wierszy satyrycznych i zbiór opowiadań. Czekam z niecierpliwością. ewa tenderenda-oşóg Vis-à -vis Etiuda, Kraków 2016, s. 222, 18 zł, ISBN 978-83-7998-095-6
Andrzej Titkow
Pieśń pod pieśniami Zapewne nie kaşdy miłośnik poezji wie, şe Andrzej Titkow, jeden z najwybitniejszych twórców filmów dokumentalnych i fabularnych oraz reşyser teatru telewizji, jest równieş poetą. Wiedzą o tym na pewno ci, którzy czytali jego wiersze w zredagowanej przez Tadeusza Nyczka antologii poezji Nowej Fali z lat 1968-1993 „Określona epoka� (1994). W ksiąşce tej – obok utworów m.in. Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego, Stanisława Barańczaka i Ryszarda Krynickiego, Krzysztofa Karaska i Leszka Szarugi – znalazły się takşe wiersze tego autora, w tym tak waşne dla pokolenia ’68, jak: „Wstęp do nie napisanego poematu�, „Ten, który pisze� czy „Nieobecny, nie usprawiedliwiony�. Kilka z nich znajdziemy w obszernym tomie „Pieśń pod pieśniami�, wydanym na 70. rocznicę urodzin poety i reşysera.
*Â’8’ŗǔ‘ 8E˜ 8*‘ǔ(8 '—™ ™35 š2 3 Ĺ°5 Âś 25 3 2 ĆŒ 5 2 3
Mx 6 3 3 6 6 3 ¹ ž ´ Ž² 62 &ۚ 3 2
' 2œ – 5 25 2 2 x3 Ɗ ¾ '5 2³ ‘'—* ž ´ ´�Ž ´ �´
ˆ 3034 0 0 0 CC ÂŤ 1 1
4Ųm0 1 40
1 13L 1 m1Ć‹ Š 4 m4 14 3Ų 413 0 3 0 14 0 ÂŤ *0 1 ĹŚ3 CC‡ ÂŤ 3 4 4 0 30 Â? 0m0 40 ÂŤ &1 0Ć&#x;04 0 30 0 ĹŚ
03 1 Ų Ƃ 3 0 1 1 4 4 1 m1 L Š 0� � m 0 40 �0 m4 0m1Ƌ 1 Š Ō 1� ŌŨ 40 3Ų Ō 0 0 4 4 0 „ 3 0 �1 03 0 Ų 1 0 1 43 Š 13 40 0 1 4 4 1  „ L 4 0 31Ƌ 04 Ƃ 3 3 1 143 3 Š 0
1 0 0 Ų 1 „ 131 4 Š 3m1Š 3L 1 0 Ų Â?1 03 ÂŹ 1 40Š 1 Š 0 31 44 3 4  „ 13 Â?Ų 0 0ÂŹ Â?1 03 +40 031 Š 1 404 + 1 40 ĹŚ 1 0 0 0 3 1 4 4 0 14 3 Š 14 0Ć&#x; 03 1 0 Ć‚ 3 0 0 4 0 0 31Ć‹ m0 Ć‹4 0 1 13 Ć‹ 0 1 14 3 ÂŤ ÂŽ 03 1 3 Ć&#x; 31 0 30 0 Ų 0 1 0Ũ 1 4 4 0 Ũ 4 1 1 0 Ų 1 0 31 3 0
1 m0304 0 ÂŤ
Ç” 2 62 2 M 6 2.
 -| Ç?dž-Ä™ Âż
½ ' Ç? .dž Ç? |.ĂĄÇ‹ Âť Âź ÂĽ 3- - 0Ç? ½¿ ÂĽ ÂĽÂť 0Ç? ½ž -¤¿ Âś ½ ¢ ½ Âť Ç?Âź - Âż Ç?dž- 4 ¢ ½
5 ¾ Ž 62 ž x³ 3 ¾ 5 2 2
Recenzje Książkę otwierają wiersze z wydanego w 1976 roku zbiorku „Wstęp do nie napisanego poematu”, tyle tylko, że autor dokonał swoistej reinterpretacji swojego wczesnego dorobku i wiersze z tego okresu twórczości zostały w książce opatrzone tytułem „Zeznanie na okoliczność mojego istnienia”, między nimi tak znakomite wiersze, jak „Widzew”, „Łódź niedziela dziwne światło”, „Bar »Słońce«”, „Przed stacją Koluszki”. Najstarsze z tych wierszy, m.in. „Niewygoda” oraz „Wieczór cudów” powstały w roku 1965, a zatem wyszły spod pióra dziewiętnastoletniego poety. Warto przypomnieć, że na łamach prasy, dokładnie zaś tygodnika „Współczesność”, Andrzej Titkow debiutował w roku 1963. Jak na nowofalowego poetę przystało jest on także autorem poematu „Pętla czasu na osiedlu Piaski”, napisanego w latach 1976-1977, który to poemat poprzedza w książce wiersze z cyklu „Zapisy, zaklęcia…”. Tomik pod takim tytułem ukazał się co prawda dwadzieścia lat temu nakładem oficyny „Przedświt”, ale konia z rzędem temu, kto ma ten tomik, kto zna te wiersze. Biorąc zaś pod uwagę, że 1/3 tomu to wiersze najnowsze, z ostatnich lat XX wieku, w zdecydowanej zaś większości powstałe już w wieku XXI, dochodzimy do wniosku, że „Pieśń pod pieśniami” to swego rodzaju poetyckie objawienie. Twórczość poetycka Andrzeja Titkowa – w pełni dojrzała i ukształtowana – domaga się lektury, krytycznoliterackiego opisu, analizy i interpretacji. Temu autorowi warto poświęcić swoją czytelniczą uwagę. Jak tu nie poświęcić więcej uwagi komuś, kto pisze tak przejmujące wiersze, jak: „Jerozolima”, „Wigilia w Sandomierzu”, „W samolocie” czy „Ojciec”. JanUsz drzewUCKi Wydawnictwo Austeria, Kraków – Budapeszt 2016, s. 236, ISBN 978-83-7866-070-5
Bogusław Jasiński
Wydawnictwo Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”, Lublin 2016, s. 100,
zAsłyszenia
ISBN 978-83-65444-01-1
„Zasłyszenia”, a chyba raczej jednak „ZAsłyszenia” (bo taką formą tytułu poeta posługuje się w odautorskim komentarzu), to dla mnie wielkie zaskoczenie, bowiem jest to zbiór wierszy, a o pisanie wierszy Bogusława Jasińskiego nawet nie podejrzewałem. Jasiński to z wykształcenia filozof (także polonista i reżyser teatralny), autor związany m.in. z miesięcznikiem „Twórczość”, na łamach którego raz i drugi publikuje swoje filozoficzne refleksje. Jego dorobek w zakresie filozofii jest imponujący. Ogłosił wiele znakomitych książek z tej dziedziny, takich jak: „Myślenie Heideggerem”, „Dwie fenomenologie: Husserl i Heidegger”, „Twórczość a sztuka”, „Estetyka po estetyce”. Poza tym wydał powieść „Życie i cierpienie młodego W.” oraz zbiór opowiadań „Dalej, inaczej”. Jak się teraz okazuje, pisze również wiersze i to nie od dzisiaj, bowiem zapewnia we wstępie, iż wiersze do wydanego właśnie tomu zaczął pisać już w latach osiemdziesiątych. Tom „Zasłyszenia” to tom konceptualny i jak na tom konceptualny przystało, został perfekcyjnie skomponowany. Całość poprzedzają numerowane „Tezy do »Sztuki poetyckiej«”, a ta całość to 99 wierszy spojonych tytułami w rodzaju: „Zasłyszane od 82-letniego starca, który kiedyś bardzo chciał być świętym”, „Zasłyszane od kleryka z zakonu franciszkanów”, „Zasłyszane od Lecha Wałęsy (lat 32, żonaty, sześcioro dzieci, przewodniczący MKS, Gdańsk, 31.08.1980)”, „Zasłyszane od starego marksisty z Warszawy (emerytura)”, a nawet „Zasłyszane od siebie samego na szczycie w Karkonoszach”. Nie ukrywam, że książkę tę warto przeczytać już choć dla samych tytułów, ale uczciwie trzeba powiedzieć, że lektura całości warta jest zachodu. Każdy otwarty i myślący czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie. Dla przykładu, ja dla siebie znalazłem „Zasłyszane na 33 kilometrze maratonu od samego siebie”. A że sam również przebiegłem kilka maratonów, zaprawdę wiem o czym Bogusław Jasiński mówi, pisząc: „Biegnę dalej”. (Jd) Wydawnictwo Ethos, Warszawa 2016, s. 140, ISBN 978-83-60799-05-5
Stanisław (Jehoszua) Wygodzki
Wiersze wybrane
„Wiersze wybrane” Stanisława Wygodzkiego w opracowaniu Piotra Weisera ukazały się jako tom dziewiąty redagowanej przez Piotra Mitznera serii „Biblioteka Zapomnianych Poetów”, w której od roku 2012 ukazały się wybory liryki tak zapoznanych autorów jak: Jan Śpiewak, Czesław Janczarski, Olga Daukszta, Stefan Pomer, Stanisław Piętak, Arnold Słucki, Światopełk Karpiński i Elżbieta Szemplińska. Co ciekawe, osoba Wygodzkiego 36
pojawia się w wydanej właśnie korespondencji Jarosława Iwaszkiewicza i Pawła Hertza. Przyznam się, że dotąd znałem Wygodzkiego raczej jako prozaika, autora zbiorów opowiadań i powieści: „Boczna uliczka”, „Powrót na ziemię”, „Zatrzymany do wyjaśnienia”, teraz dowiaduję się, że pisał również wiersze, a debiutancki zbiorek „Apel” wydał już w roku 1933. Wygodzki urodził się w rodzinie żydowskiej w Będzinie w 1907 roku. Jako uczeń gimnazjum związał się ze środowiskiem komunistycznym, za co był relegowany ze szkoły i skazany na dwa lata więzienia. W okresie dwudziestolecia współpracował z „Dźwignią” i „Lewarem”, ale także z „Miesięcznikiem Literackim”, drukował poza tym w „Wiadomościach Literackich”. W czasie okupacji hitlerowskiej przebywał w getcie w Będzinie, następnie był więźniem obozów koncentracyjnych w Auschwitz, Sachsenhausen i Dachau. W czasie wojny stracił całą swoją rodzinę. Po wojnie pracował w Ministerstwie Kultury i Sztuki oraz w Polskim Radiu. Sporo publikował i wydawał. Na podstawie jego opowiadań w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych powstały dwa filmy „Drugi brzeg” oraz „Czarna suknia”. W 1968 roku pisarz pod wpływem antysemickich nastrojów, jakie zapanowały w PRL-u, wyemigrował do Izraela, gdzie osiadł w Giwatajim, nieopodal Tel Awiwu. Do Polski nigdy już nie przyjechał, chociaż bardzo o to się starał w 1981 roku. Zmarł w 1992 roku. Jego zwłoki – zgodnie z wolą pisarza – zostały spalone, prochy zaś rozsypane na pustyni. Obszerny wybór wierszy zredagowany przez Piotra Weisera i opatrzony przez niego sugestywnym wstępem, za którego tytuł posłużył cytat z wiersza Wygodzkiego „Poeci mają straszną pamięć”, przywraca – taką mam nadzieję – historii literatury polskiej zapomnianą twórczość zapomnianego poety, lirykę niezwykle osobistą, przejmującą, nie pozostawiająca czytelnika obojętnym. (Jd)
m a g a z y n
ReliGiA Władysław Kluz OCD
Dobre drzewo
Książka o zwyczajnym i nadzwyczajnym życiu Zelii i Ludwika Martin, rodziców dziewięciorga dzieci, w tym św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Wychowali pięć córek, które zostały zakonnicami, czworo dzieci zmarło. Papież Franciszek kanonizował Zelię i Ludwika 18 października 2015 roku. Z tej okazji generał Karmelitów Bosych Saverio Caninistra OCD napisał, że nowych świętych „Kościół stawia jako przykłady życia chrześcijańskiego wiernym całego świata. (…) Ich kanonizacja pokazuje wszystkim rodzinom, na pierwszym miejscu rodzinom chrześcijańskim, niezwykłe piękno zwyczajnych spraw, kiedy własna historia zostaje przyjęta z Bożych rąk i oddana Jemu”. Piękna książka o codziennym trudzie rodzinnego życia, radości i miłości, pracy nad wzajemnym zrozumieniem siebie i dzieci, nad wsłuchiwaniem się w potrzeby najbliższych. Wspaniale oddany klimat domu rodzinnego, troska rodziców i starszego rodzeństwa o edukację i sprawy wychowawcze. Autor interesująco pokazał szczere i otwarte rozmowy małżonków o codziennych sukcesach i porażkach, a także rozmowy rodziców z dziećmi, które mogą stać się inspiracją dla czytelnika, tak jak i odkrycie na nowo zdrowej, szlachetnej rodziny. (br) Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2016, s.362, ISBN 978-83-7604-391-3
Papież Franciszek
Między kanapą a odwagą Wydawnictwo Znak postarało się w krótkim czasie wydać wszystko, co powiedział papież podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Do słów Franciszka z pewnością warto wrócić, aby je na spokojnie przemyśleć. Wiadomo, że dużo tu o Bożym Miłosierdziu, jak je realizować przez uczynki co do duszy i co do ciała, i na różne inne sposoby. Papież Franciszek nie moralizuje, mówi oszczędnie, inspirując do przekraczania schematów utrudniających podjęcie szczęśliwych wyborów. Mówi o życiu z twórczą pasją, uprzejmością i szacunkiem do drugiego człowieka. Również do siebie. Bo to od siebie przede wszystkim trzeba zaczynać, aby nie ulec l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
www.profinfo.pl
Prawo autorskie Janusz Barta, Ryszard Markiewicz Książka w spos�b kompleksowy przedstawia problematykę prawa autorskiego. Jest r�wnocze�nie przewodnikiem po spornych i aktualnych zagadnieniach w tej dziedzinie. Czwarte wydanie zostało istotnie rozszerzone i zmienione – blisko 30% materiału dodano lub zasadniczo zmodyfikowano. Spowodowane to było zmianą stanu normatywnego (dwie nowelizacje polskiego prawa autorskiego w 2015 roku) i niekt�rych pogląd�w autor�w, a także rozbudową analizy wybranych kwestii, np.: ࡄ „�ciągania” nielegalnych plik�w z internetu, ࡄ dopuszczalno�ci używania odno�nik�w (link�w), ࡄ dzieł osieroconych, ࡄ zasad stosowania testu tr�jstopniowego. Autorzy uwzględnili problemy prawa autorskiego poruszane na studiach podyplomowych prowadzonych w Katedrze Prawa Własno�ci Intelektualnej UJ, a także stanowiące przedmiot spor�w sądowych lub opinii prawnych. Om�wili r�wnież odpowiednie aspekty prawa Unii Europejskiej. Pierwsze wydanie publikacji zostało uznane przez „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” za jedną z pięciu książek 2008 roku.
KSIĄŻKA DOSTĘPNA W KSIĘGARNI INTERNETOWEJ
Recenzje
Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, s. 224, ISBN 978-83-240-4353-8
historia Andrzej Hildebrandt
Węgry. Polskie ślady Popularne przysłowie „Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki”, równie lapidarnie, co celnie i trafnie definiuje historyczną zażyłość nacji znad Wisły i Balatonu. Na mnóstwo dowodów węgierskiej sympatii i wdzięczności dla Polaków – skrupulatnie wyliczone przez autora przewodnika – natrafić można choćby w Budapeszcie. Najlepszym i najbardziej znanym tego przykładem jest pomnik generała Józefa Bema postawiony w Budzie, na placu jego imienia. Obok przebiega dunajskie nabrzeże Bema, z którego rozciąga się wspaniały widok na imponujący budynek parlamentu węgierskiego. Brązowy pomnik wykonany w 1934 roku przez Jánosa Istóka i Tibora Müllera przedstawia postać polskiego bohatera trzech narodów (Polski, Węgier, Turcji) w geście nawołującym Węgrów do walki o wyzwolenie narodowe podczas powstania węgierskiego w 1848 roku. Bem, nazwany przez Madziarów ápo, czyli ojczulek, ma na pomniku podniesioną w górę lewą rękę i palec wskazujący, ranną prawą rękę ma natomiast położoną na temblaku. W pobliżu placu i pomnika gen. Bema, na końcu naddunajskiego nabrzeża jego imienia i przy prawobrzeżnym przyczółku mostu Małgorzaty, znajduje się inny, związany z Polską monument – ku czci węgierskich Obrońców Przemyśla 1914-1915. Dzieło Szilárda Szódy odsłonięte w 1932 roku przypomina bohaterstwo bratanków poległych w obronie twierdzy przemyskiej podczas I wojny światowej. Inną postacią związaną z bogatą historią polsko-węgierską jest Stefan Batory, którego pomnik stoi na skwerze jego imienia, znajdującym się u zbiegu ulicy Thököly i bulwaru Hungária. Autorem kamiennego pomnika siedzącego króla, odsłoniętego w 1933 roku, jest János Pásztor. Dużym szacunkiem Węgrów cieszą się polscy kompozytorzy. Marmurowa rzeźba Stanisława Moniuszki widnieje w balustradzie głównej elewacji budynku Opery Narodowej przy ulicy Andrássy. Przy tej samej ulicy dostrzec można pamiątkowy relief ku czci Fryderyka Chopina wmurowany w ścianę byłej Akademii Muzycznej imienia Ferenca Liszta. (to-rt) Bellona, Warszawa 2016, s. 260, ISBN 978-83-11-13903-9
literatura faktu Agnieszka Domańska
Grzybowska 6/10. Lament Jurek Glass „szedł na śmierć trzy i pół razy”. Za ostatnim razem esesman wyciągnął go z tłumu nim dotarli na Umschlagplatz. Ów nastolatek – wspólnie z ojcem – spogląda z fotografii na okładce tej książki. Dziś pod tytułowym adresem stoi wieżowiec osiedla Za Żelazną Bramą, sztandarowego projektu architektonicznego schyłku gomułkowszczyzny. Do roku 1944 stały tu aż trzy kamienice z kilkoma oficynami. Należały do Salomona Graffa, potentata branży metalowej. Nazwiska ich lokatorów, odkryte przez autorkę w przedwojennej książce telefonicznej niedwuznacznie dowodzą, że była to żydowska enklawa stolicy. Nic dziwnego, że ten fragment miasta znalazł się w getcie. Przedwojenni mieszkańcy zginęli – z rąk 38
m a g a z y n
Rozmowa z Andrzejem Hildebrandtem
Biały orzeł nad Balatonem – Czy najwięcej węgierskich poloników znajduje się w Budapeszcie? – Polonica rozsiane są po całym terytorium Węgier. W Budapeszcie jest ich na pewno najwięcej w liczbach bezwzględnych i są one najbardziej zróżnicowane. Samych pomników w Budapeszcie jest kilkanaście – od pomników bohaterów Wiosny Ludów, jak np. obelisk ku pamięci ks. Woronieckiego, czy pomnik generała Wysockiego, przez monumenty polskich monarchów – Stefana Batorego czy podwójnego pomnika Jagiełły i Jadwigi (wzniesionego zresztą z inicjatywy Litwy), aż po pomniki dziejów najnowszych – ks. Wincentego Danka, Katynia czy kopijnik polsko-węgierskiej solidarności 1956 roku. W innych miejscach na Węgrzech jednak również można napotkać polonica rozmaitego rodzaju. Weźmy choćby poruszający pomnik polskich lotników z RAF-u w miejscowości Ruzsa i drugi, prostszy, acz może jeszcze bardziej przejmujący, w Madaras; schody przyjaźni polskowęgierskiej w Egerze; czy polski ołtarz w Kościele Skalnym w Budapeszcie dłuta Bronisława Chromego. Bardzo częste są również pomniki i tablice pamiątkowe poświęcone Janowi Pawłowi II, który na Węgrzech cieszył się niezwykłym szacunkiem. Można w zasadzie podróżować po Węgrzech wyłącznie śladami poloników. W 2014 roku Ambasada Polska w Budapeszcie zainicjowała program Polonica.hu, którego celem jest ich katalogowanie i opisywanie. Jest to niezwykle cenna inicjatywa, a baza opisanych obiektów liczy już kilkadziesiąt pozycji. – Co pozostało po generale Józefie Bemie? – Generał Bem ma w świadomości Węgrów miejsce szczególne. Praktycznie w każdym węgierskim mieście, miasteczku i wiosce odnajdziemy ulicę generała Bema, zwykle w towarzystwie ulic Kossutha, przywódcy węgierskiej Wiosny Ludów i Petőfiego, największego węgierskiego poety i tegoż Bema adiutanta. Węgrzy pamiętają ofiarę krwi, jaką w czasie ich wielkiego zrywu niepodległościowego złożyli Polacy, a symbolem tej ofiary jest właśnie Józef Bem. Dowódca Armii Siedmiogrodzkiej, a następnie (krótko) wódz naczelny honwedów jest na Węgrzech dzisiejszych chyba najsłynniejszym Polakiem. W samym Budapeszcie są dwa jego pomniki. Generał Bem stał się tak bardzo symbolem Polski, że to właśnie pod tym pomnikiem w kwietniu 2010 roku mieszkańcy Budapesztu palili znicze i przynosili kwiaty, oddając hołd ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem. Drugi budapeszteński pomnik Bema, a raczej jego popiersie, ufundowany został przez węgierskich oficerów, absolwentów WAT-u, i znajduje się przy Mádi utca w X. dzielnicy. Pomniki Bema są również w innych miejscowościach, choćby w Székesfehérvárze, czyli Stołecznym Białogrodzie, czy w Nyíregyháza, gdzie stoi on przed szkołą imienia Bema. Trudno przecenić znaczenie generała Bema w świadomości Węgrów, ale słowa Polska, wolność i Bem są tam często wymawiane na jednym oddechu. – Istnieje jeszcze gmach szkoły w Balatonboglár, kształcącej podczas II wojny światowej naszą młodzież (m.in. dziennikarza i hungarystę Tadeusza Olszańskiego)? – Nie tylko gmach szkoły w Balatonboglár istnieje do dzisiaj, bardzo dobrze zachowany i zaopatrzony w tablicę pamiątkową. W 2012 roku, staraniem Ambasady Polskiej w Budapeszcie, otwarto również w miejscowym muzeum Izbę Pamięci boglarczyków (jak nazywano blisko 200 absolwentów tej szkoły). Dzisiaj symbolem związków polsko-węgierskich w Balatonboglár poza budynkiem szkoły i Izbą Pamięci, są również dwa dęby, zasadzone w 1989 roku. Rozmawiał Tomasz Zb. Z apert fot. Agata Trzcińska
bylejakości i kanapowej bierności. We wstępie od redakcji dowiadujemy się o idei organizacji ŚDM, która swoje korzenie ma w Ruchu Światło-Życie, a po raz pierwszy Dni odbyły się w 1985 roku z inicjatywy Jana Pawła II. W książce oprócz przemówień papieskich znajdziemy tekst dotyczący spotkania z wolontariuszami Światowych Dni Młodzieży, który nie został wygłoszony, oraz spontaniczne przemówienie Franciszka. Zamieszczono tu również rozmowę z polskimi dziennikarzami w czasie powrotu do Watykanu i rozważania Drogi Krzyżowej autorstwa biskupa Grzegorza Rysia, wygłoszonej na Błoniach. Bożena Rytel
l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
Recenzje Niemców, żeby nie było wątpliwości – a cudem ocalony Jerzy Glass snuje opowieść o swej rodzinie, przetkaną niestety nużącymi refleksjami filozofującej autorki. Ponieważ narracja kończy się wraz ze śmiercią przedwojennej zabudowy, czuje się zobowiązany, co nieco dopowiedzieć. Otóż oddany do użytku w styczniu 1959 roku szesnastopiętrowy blok też doczekał się już swej historii. Mieszkali w nim m.in.: Joanna Rostocka – pierwsza prezenterka telewizyjnego quizu „Wielka gra”, Mieczysław Rybarczyk, czołowy polski tenisista, Wiktor Zatwarski, wykonawca propagandowego przeboju „Srebrne wesele”, Jerzy Eysymontt – ekonomista, opozycjonista minister w gabinetach premierów Jana Krzysztofa Bieleckiego i Jana Olszewskiego. Tutaj wynajmowała kawalerkę Magdalena Zawadzka, lecząc rany po rozstaniu z operatorem Wiesławem Rutowiczem. W roli medyka wkrótce pojawił się mieszkający po przeciwnej stronie jezdni (Grzybowska 9) Gustaw Holoubek. Wizyty zakończyły się ślubem. Jakieś trzy dekady później lokum przy Grzybowskiej 6/10 wynajmowała młoda para – chociaż to może niewłaściwe określenie zważywszy na różnicę wieku Beaty Ścibakówny oraz Jana Englerta. Ala najbardziej widoczni – pośród stołecznych bywalców – są Barbara i Marian Bińkowscy, mieszkańcy lokalu oznaczonego numerem 728, znajdującego się na siódmym piętrze. Ona – jedna z trzech medalistek konkursu na Miss Osiedla Koło (obok Teresy Tuszyńskiej oraz Bogumiły Genczelewskiej), on – ceniony trener żeńskiej siatkówki oraz licealny nauczyciel WF-u prezydenta Bronisława Komorowskiego i – co powinno trafić do księgi rekordów Guinnessa – najstarszy absolwent studiów dziennikarskich. Tomasz Zb. Z apert Krytyka Polityczna, Warszawa 2016, s. 296, 39,90 zł, ISBN 978-83-65369-09-3
kulinaria Bogumił Rychlak
Zapomniane klejnoty Jak powinna wyglądać dobra spiżarnia? Prawdziwa domowa kraina obfitości? „W każdym dawnym dworze polskim znajdowała się osobna izdebka, służąca na schowanie korzeni kuchennych, przysmaków, konfitur, soków, wódek, likworów i lekarstw domowych” – odnotował Zygmunt Gloger w „Encyklopedii staropolskiej”. Z kolei Wincenty Pol widział to tak: „W bród wszystkiego jest w komorze czy w krajance, czy w gomółce Jest w serniku ser na półce. Wiszą kumpie i wędliny, I półgęski, i świniny. Obok w długich żerdziach ryby; Z siatki pachną leśne grzyby. A kwas czysty miasto wody, W lochach stoją białe miody, Wódki, starki i nalewki, I rok cały lód przeleży”. Cudowne to były wieki i niestety już zamierzchłe. Na szczęście jest Bogumił Rychlak – łącznik pomiędzy dawnymi a nowymi czasy. Autor „Nalewek nalewkarzy” w swojej najnowszej książce wydobywa na światło dzienne zapomniane już receptury, odtwarza dawne przepisy na wódki, likiery, kordiały i inne trunki z różnych stron Europy (Francji, Włoch, Niemiec, Anglii i oczywiście Polski) i przywraca nieco już zapomnianą wiedzę o domowym wyrabianiu nalewek, które niegdyś były tradycją i chlubą niemal każdego domu. Wykonał przy tym iście benedyktyńską pracę, wertując rozmaite źródła od starodruków (najstarsza księga pochodziła z 1744 roku), dawnych podręczników, po ogłoszenia, wspomnienia czy cenniki, dodatkowo jeszcze zmagając się ze skomplikowanym w XVIII i XIX wieku systemem miar i wag. Rychlak to niewątpliwie pasjonat-praktyk, ze znawstwem opowiada jak sporządzano intrygujące mikstury, takie jak Vespetro, Creme Yvette, Boonekamp czy Fenouillet. „Zapomniane klejnoty” to przede wszystkim bogata historia likiernictwa, chociaż lektura pozostawia nieco niedosyt, na szczęście autor wciąż nie ustaje w poszukiwaniach. Prom a g a z y n
l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
•
ponowane przez niego w tomie przepisy na trunki do samodzielnego wykonania cechuje niepowtarzalny bukiet smakowo-zapachowy, który wypracowano – czasem przez lata czy pokolenia – dzięki doborowi odpowiednich proporcji i dodatków, a tych bywa nawet tuzin. Przygotowywanie nalewek to z pewnością pasja dla ludzi o stalowych nerwach, na wymarzony efekt trzeba czekać i kilka lat. I wymaga też odwagi, a przynajmniej otwartości na eksperymenty. Zazdrościć należy tym, którzy postanowią ruszyć tropem lektury, by zapełnić swoje piwniczki czy spiżarki oryginalnymi trunkami, czeka ich bowiem nietuzinkowa przygoda. Ewa Tenderenda-Ożóg Biblioteka Analiz, Warszawa 2016, s. 100, ISBN 978-83-63879-66-2
poradniki Magda Gessler
Poziomki 2016/2017 Poziomki to specjalne osobiste i subiektywne odznaczenia, które słynna restauratorka, właścicielka ponad 20 restauracji i kawiarni, stworzyła na wzór gwiazdek Michelin, by nagradzać restauracje i hotele wyróżniające się najwyższą jakością jedzenia i obsługi, które wyrażają „moje spełnione marzenie o dobrej, uczciwej kuchni i serdecznej gościnności”. W subiektywnym przewodniku Magda Gessler prezentuje ponad 150 miejsc. Wśród nich są oczywiście jej restauracje oraz podopieczni z „Kuchennych rewolucji”, którzy potrafili wykorzystać rady restauratorki i dziś odnoszą sukcesy. Nie mogło zabraknąć też słynnej restauracji Atelier Amaro, najwyższe noty otrzymały m.in. Pensjonat Afrodyta SPA w Ośnie Lubelskim, Restauracja Bohema w Szczawnicy, Restauracja Pod Baranem w Krakowie, Restauracja Lwów w Chełmie, L`enfant Terrible w Warszawie, Petit Paris w Sopocie. Polska potrafi być smaczna i piękna – przekonuje Magda Gessler. Oceniane nie było tylko to, co na talerzu, chociaż bardzo ważnym aspektem jest szczere podejście do regionalnych produktów i smaków, ale też wystrój wnętrz, podejście obsługi czy udogodnienia. Magda Gessler zwraca uwagę na to, czy gości wita sam właściciel, czy można odwiedzić restaurację z pieskiem, czy są atrakcje dla dzieci, czy piwniczka win jest dobrze zaopatrzona. Autorka nie szczędzi też ciepłych słów w kierunku właścicieli, chwali ich podejście do lokalnych produktów, do klientów, ich serdeczność, otwartość, pomysłowość. Szkoda jedynie, że przy opisie restauracji i hoteli nie ma podanego zakresu cenowego. Ewa Tenderenda-Ożóg Edipresse Polska, Warszawa 2016, s. 234, 31,90 zł, ISBN 978-83-7945-444-0
eseje Tomasz Kaźmierowski, Maciej Mizerka, Artur Paszczak
Podróże z kwasem, garbnikiem i słodyczą Gawęda o pasjach, które połączyły trójkę przyjaciół: podróże, jedzenie i – jak można wywnioskować z tytułu książki – wino. „Przecież niemal każda porządna podróż prowadzi do wina i jadła, a nierzadko i wino w peregrynacje porwać potrafi” – perorują autorzy. Ale niech nikogo nie zmyli lekki ton tej wypowiedzi, na tom składają się podróżnicze eseje, wymagające uważnej lektury, oparte na rozległej wiedzy autorów. I chociaż każdy z nich ma inny styl opowieści, dają się poznać jako wrażliwi i uważni obserwatorzy świata. Z całą pewnością nie można traktować tej publikacji jak przewodnika. To prawdziwie erudycyjne opowieści o magicznych zakątkach świata, tych bliskich, jak Budapeszt, Sztokholm czy Holandia, jak i odleglejszych – Jukatan czy Radżastan. I nie tylko o podróżach i winie tu mowa, ale i o koniach fryzyjskich, górskich wyprawach, napotkanych ludziach 9 / 2 0 1 6
39
Recenzje i dobrych adresach kulinarno-winiarskich. O blinach z kawiorem, uzbeckiej jagnięcinie, bawarskich kiełbaskach, dorszowych językach…. Całości dopełniają przepisy, do których autorzy rekomendują ulubione wina. To książka barwna i smakowita, pełna zapachów, smaków i tajemnic. Takie właśnie lubię, można do nich wracać, bo nie zamykają przed nami drzwi. ewa tenderenda-ożóg Zysk i S-ka, Poznań 2016, s. 304, 39,90 zł, ISBN 978-83-7785-872-1
ko tytułowego rudzika. I tu zaczyna się jej wielka przygoda. Książeczkę zilustrowała bajkowo Marianna Jagoda, rysunki są ciepłe i radosne. „Mały rudzik i wielka przygoda” to zdecydowanie więcej niż książka. W tym samym cyklu ukazał się też tom „Mały ślimak i wielka przygoda”. Mam nadzieję, że będą kolejne. (et) Adamada, Gdańsk 2016, s. 26, ISBN 978-83-7420-611-2
Antoni Ferdynand Ossendowski
czao-Ra. opowieść północna
DlA Dzieci Andrzej Pągowski
czy smartfony mają ogony Żeby od razu rozwiać wszelkie wątpliwości – tak, autorem tekstu i ilustracji jest TEN Andrzej Pągowski. Artysta zajmuje się malarstwem, tworzy rysunki satyryczne i reklamy, wykonał ponad 1200 plakatów (od 1977 roku) oraz ilustracji publikowanych w książkach i prasie. Teraz przyszedł czas na debiut literacki. Na książkę składają się zabawne rymowanki o zwierzętach, ulubieńcach dzieci. Z kolei dorosły czytelnik odnajdzie tam dowcipne, inteligentne, absurdalne zabawy słowne. Taki był zamysł autora, żeby przy jego publikacji dobrze bawili się i nieletni, i dojrzali. Ma to być zachęta do familijnych, kreatywnych zabaw. Tytułowy smartfon jest tylko rekwizytem w tej zabawie. Gdy przyłożymy urządzenie w odpowiednie miejsce, wówczas zobaczymy „ogony”. Każdy bohater historyjki został namalowany ręką Andrzeja Pągowskiego, lekko, z wdziękiem, kolorowo. Ilustracje tworzą spójną całość z tekstem. Książka pięknie wydana, w dużym, niecodziennym formacie, w twardej oprawie. W końcu smartfony nie odbiorom dzieciom czasu na wspólną zabawę z rodzicami! Książka z pomysłem! (et)
Pierwsze i dotąd jedyne wydanie tej opowieści dla młodych czytelników ukazało się w 1931 roku nakładem oficyny M. Arcta. W katalogu Biblioteki Narodowej zostało zakwalifikowane jako „powieść młodzieżowa polska” z XX wieku. Wydanie to było ilustrowane rysunkami Mikołaja Wisznickiego. Teraz poznański wydawca wznowił tę książkę i opatrzył ją współczesnymi rysunkami autorstwa Agnieszki Kuglasz-Siodłak. Wydawcy należy się szczególnie uznanie za tę edycję, gdyż piękna opowieść jednego z największych polskich, a może i światowych, autorów dzieł podróżniczych, pozostałaby zupełnie zapomniana. Zasługi wydawcy są tym bardziej znaczące, że jest to już wznowienie 14 książki Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego, który długo był na PRL-owskim indeksie z uwagi na swoje zdecydowanie antykomunistyczne poglądy, jak też i z powodu wielu niewyjaśnionych epizodów z jego barwnego życia. Wśród wspomnianych wznowień szczególne miejsce zajmuje „Lenin”. Książkę tę wydawca zasadnie nazywa „relacją z działań tyrana przedkładającego rewolucję nad jakiekolwiek kompromisy polityczne”, co tylko potwierdza powód dla próby zapomnienia jej autora w Polsce Ludowej. Wznowiono także książki dla dzieci oraz opowieści podróżnicze, które przyniosły autorowi największą sławę, zaś bardziej dociekliwym czytelnikom polecamy szczególnie wydaną w ubiegłym roku biografię autorstwa Witolda Michałowskiego zatytułowaną „Ossendowski. Podróż przez życie”. (pd) Zysk i S-ka, Poznań 2016, s. 132, 29,90 zł, ISBN 978-83-65521-02-6
Wydawnictwo Olesiejuk, Warszawa 2016, s. 38, ISBN 978-83-274-4929-0
serie wydawnicze – Rebis
Archie Greene
Nicola Connelly
Mój tato jest niedźwiedziem Urocza, pogodna książeczka, która wywoła uśmiech na buzi każdego młodego czytelnika. Formuła jest bardzo prościutka – na nieparzystej stronie jest krótkie zdanie charakteryzujące niedźwiedzia, natomiast tuż obok prosta ilustracja nawiązująca do tekstu. A że bohater opowieści jest dużych rozmiarów, to wypełnia niemal całą kartkę. Autorką ilustracji jest Annie White, której kreska powinna spodobać się maluchom. Wbrew pozorom i ogólnej opinii tata Karola nie jest wcale groźny, przeciwnie, jest okrągły, miękki i futrzasty, czochra grzbiet, łowi ryby. Książeczka dla dzieci dwu- trzyletnich. (et) tłum. Ewa Chmielewska-Tomczak, Adamada, Gdańsk 2016, s. 36, ISBN 978-83-7420-631-0
Elżbieta Pałasz
Mały rudzik i wielka przygoda Sięgając po tę książkę, młody czytelniku, otrzymasz bilet do jej współtworzenia. Już na stronie tytułowej znajduje się wykropkowane miejsce, aby wpisać własne imię jako współautora. Niesie to za sobą dalsze konsekwencje, bowiem na kolejnych stronach znajdują się wolne miejsca do kreatywnego działania, wzbogacania historyjki o Basi i małym rudziku. Wśród zadań jest opisanie swojej Przytulanki, narysować siebie jako ptaka, odwrócić uwagę kota, naprawić pajęczynę. Bardzo ciekawy pomysł, by zaangażować dziecko do współtworzenia opowieści i do twórczego myślenia, rozwinięcia skrzydeł wyobraźni. Autorka wymyśliła ciepłą opowiastkę o dziewczynce, która pomogła pisklęciu odnaleźć gniazdo. Basia w podzięce otrzymała magiczne piór40
m a g a z y n
Tajemnicza przesyłka, osierocone dziecko, którego rodzice zaginęli w tajemniczych okolicznościach i szkoła magii. Brzmi znajomo? Jeśli polubiliście przygody Harry’ego Pottera, to przypadną wam też do gustu perypetie Archiego Greene’a. Ale nie warto doszukiwać się podobieństw do dzieła J.K. Rowling, tylko dać się wciągnąć do magicznego świata, a zapewniam, nie będzie to czas stracony. Archie Greene w dniu dwunastych urodzin otrzymuje tajemniczą przesyłkę. Ma stawić się z nią w księgarni w Oxfordzie. Na miejscu okazuje się, że chłopiec jest potomkiem Strażników Płomienia Aleksandrii. To tajna społeczność odnajdująca i chroniąca magiczne książki. Niestety zagrażają jej siły zła, które chcą posiąść tajemną wiedzę. Niebagatelną rolę w decydującym starciu i obronie Muzeum Rozmaitości Magicznych odegra właśnie Archie. W pierwszym tomie cyklu – „Archie Greene i magiczny sekret” – akcja mnie niczym ognista kula, a w drugim tomie będzie tylko goręcej. „Archie Greene i Klub Alchemików” to spotkanie z wielką magią, nasz bohater odkryje swoją tajemniczą przeszłość i swoje przeznaczenie, czyhać będzie na niego wiele niebezpieczeństw, wszak zło jest ciągle w natarciu. Powieści wyróżnia ciekawy pomysł, wartka akcja i ludzki wymiar bohaterów. „Magia nas otacza” – przekonuje autor D.D. Everest. To dzięki niej zachwycamy się wschodami słońca, blaskiem gwiazd, kwiatami. A najpiękniejsza ze wszystkiego jest magia książek. ewa tenderenda-ożóg l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 6
W Y DAW N I C T WO S O N I A D R AGA
POLECA NOWOŚCI PAŹDZIERNIKA
Literacka próba uporządkowania wspomnień, rozwikłania zagadek z przeszłości i pogodzenia się z nieżyjącą już matką.
Pierwsze polskie wydanie niemal zapomnianej powieści! Głęboko poruszające świadectwo klęski lat 1945–1946, autora bestsellera Każdy umiera w samotności
Powieść o zakazanej miłości, która jest źródłem radości i smutku. Historia, która konfrontuje nas z uniwersalnym problemem: czemu nie możemy być tym, kim chcemy?
Morderca z trójzębnymi widłami i wspomnienie zbrodni sprzed lat. Czy detektyw Adamsberg ściga zjawę? Vargas to królowa francuskiego kryminału!
Mroczna i oryginalna powieść mistrza francuskiego thrillera! Rytualne morderstwa w sercu „francuskiej Afryki” i kroniki rodzinne…
Kolejny elektryzujący thriller autora bestsellerowego Pływaka. Międzynarodowa intryga, aktualne światowe problemy i celna diagnoza współczesności.
Przerażający thriller rodzinny autorki Czwartkowych wdów wdów, wychwalanej przez José Saramago oraz Rosę Montero, zagraniczną krytykę i uwielbianą przez czytelników na całym świecie.
Prostota narracji i ogromny ładunek emocjonalny – to główne, choć nie jedyne zalety powieści. Głęboko poruszająca historia miłości i moralnych wyborów.
Bajeczny, tajemniczy świat Orientu, uskrzydlające marzenia i miłość tak silna, że prowadzi do zatracenia…
www.soniadraga.pl
www.fb.com/WydawnictwoSoniaDraga
tel. 32 782 64 77
k s i ฤ ลผ k i
Nr 9/2016 (240) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464
m a g a z y n
l i t e r a c k i
:DOND R VXZHUHQQRฤ ร 2MF]\]Q\
PREMIERA
:5=(ยฅ1,$ 2016
1D OHFLH .25
]รฏ
]GMร ร
cena detaliczna
09
ISBN: 978-83-7553-215-9 6321625 38%/,.$&-,
%LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO ZZZ ELDO\NUXN SO
9 771234 020164
OXG]LH MDN -DURVรฏDZ .DF]\รฑVNL F]\ $QWRQL 0DFLHUHZLF] DXWRU SU]HZDฤ DMร FHM F]ร ฤ FL SRPLHV]F]RQ\FK WX SXEOLNDFML REGDU]RQ\ ฤ ZLHWQ\P SLรถUHP SRSURZDG]ร QDV] NUDM" &KFร F OHSLHM SR]QDร G]LVLHMV]\ REรถ] U]ร G]ร F\ SRZLQQR VLร SU]HF]\WDร Wร NVLร ฤ Nร $XWRUDPL HVHMรถZ LbDUW\NXรฏรถZ ZbQLHM ]DZDUW\FK Vร Z\ELWQL QDXNRZF\ SLVDU]H LbSXEOLF\ฤ FL SROLW\F\
9 / 2I 0S1S6 N 1 2 3 4 - 0 2 0 0
N
LHNWรถU]\ ]b DXWRUรถZ ฤท*รฏRVX QLHSRGOHJรฏRฤ FLฤต VSUDZXMร G]Lฤ EDUG]R Z\VRNLH IXQNFMH Zb SDรฑVWZLH =DF]\QDOL G]LDรฏDOQRฤ ร VSRรฏHF]Qร Lb SLVDUVNร ZbNUDMX ]QDMGXMร F\P VLร ZbVRZLHFNLFK RNRZDFK DOH MXฤ ZWHG\ UR]ZDฤ DOL VSRVRE\ Z\ELFLD VLร QD QLHSRGOHJรฏRฤ ร RUD] PHWRG\ U]ร G]HQLD JG\ 2MF]\]QD RG]\VND ZROQRฤ ร 7UXGQR ZLร F XFLHF RG S\WDQLD GRNร G WDF\
432 str.,
20,5 x 25 cm, papier Eรฏ\V]F]ร F\ J twarda oprawa
LEGENDA POWRACA!