MLK 11 2014

Page 1

W

k s i Ä… Ĺź k i

ANDERSEN

Dzienniki Dzienniki

Dzienniki

l i t e r a c k i

ANDERSEN ANDERSEN

= m a g a z y n

Wznowienie bestselleru – poszerzone Z\GDQLH QLH]Z\NĂŻHJR Ä‚ZLDGHFWZD R Ä?\FLX Ä‚Z -DQD 3DZĂŻD ,,

W

yczerpujšce omĂłwieyczerpujšce omĂłwienie dziejĂłw grupy nie dziejĂłw etnicznejgrupy etnicznej zwanej Bambrami zwanej napotyka Bambrami na napotyka na pewne przeszkody, pewne spowodowaprzeszkody, spowodowayczerpujšce omĂłwiene g³ównie niedostatkiem ne g³ównie niedostatkiem dokÂład-nie dziejĂłw dokÂładgrupy etnicznej nych danych ŸrĂłdÂłowych nych danychi ŸrĂłdÂłowych rozpro-zwanej Bambrami iyczerpujšce rozpronapotyka na omĂłwiepewne przeszkody, spowodowanie dziejĂłw grupy etnicznej szeniem istniejšcych szeniemmateria³ów. istniejšcychMimo materia³ów. Mimo ne g³ównie niedostatkiem dokÂładzwanej Bambrami napotyka na tych brakĂłw udaÂło tych siĂŞ brakĂłw jednak udaÂło zebraĂŚ siĂŞ wiele jednakciekawych zebraĂŚnych wiele inciekawych indanychprzeszkody, ŸrĂłdÂłowych i rozpropewne spowodowaszeniemneNa istniejšcych materia³ów. Mimo g³ównie niedostatkiem formacji, pozwalajšcych formacji, pozwalajšcych na niniejsze opracowanie. na niniejsze opracowanie. NadokÂładtych brakĂłw udaÂło siĂŞ jednak zebraĂŚ wiele ciekawych innych danych ŸrĂłdÂłowych i rozproplan pierwszy wysunĂŞÂły plan pierwszy siĂŞ wwysunĂŞÂły nim powody, siĂŞ wktĂłre nimszeniem powody, doproktĂłre doproformacji, pozwalajšcych na niniejsze opracowanie. Na istniejšcych materia³ów. Mimo plan pierwszy wysunĂŞÂły siĂŞPoznania w nim powody, ktĂłre doprowadziÂły do osadzenia wadziÂływe dowsiach osadzenia miasta we Poznania wsiachudaÂło miasta ludnoludnotych brakĂłw siĂŞ jednak zebraĂŚ wiele ciekawych inwadziÂły do osadzenia we wsiach miasta Poznania ludnoformacji, pozwalajšcych na niniejsze opracowanie. Na Ĺ“ci spod Bambergu, Ĺ“ci spod orazBambergu, historia tych oraz wsi historia do poczštkĂłw tych wsi do poczštkĂłw Ĺ“ci Bambergu, orazsiĂŞ historia wsi do poczštkĂłw planspod pierwszy wysunĂŞÂły w nimtych powody, ktĂłre doproXVIII w. i opisXVIII panujšcych w. i opis w nich panujšcych stosunkĂłw w nich spoÂłecznostosunkĂłw spoÂłecznoXVIII i opis panujšcych w nichmiasta stosunkĂłw spoÂłecznowadziÂływ.do osadzenia we wsiach Poznania ludno-gospodarczych. OmĂłwienie tych kwestii winno uzmyĹ“ci spod Bambergu, oraz historia tych wsi do poczštkĂłw -gospodarczych. -gospodarczych. OmĂłwienie tych OmĂłwienie kwestii winno tych kwestii uzmywinno uzmysÂłowiĂŚ znaczenie dla miastawzarĂłwno istnienia, jak i doXVIII w. i opis panujšcych nich stosunkĂłw spoÂłecznosÂłowiĂŚ znaczenie sÂłowiĂŚ dla miasta znaczenie zarĂłwno dla miasta istnienia, zarĂłwno jak i istnienia, dojak i dobrego funkcjonowania osad wiejskich oraz spowodowane -gospodarczych. OmĂłwienie tych kwestii winno uzmyosadnictwo przemiany wistnienia, ró¿nych jak dziedzisÂłowiĂŚ znaczenie dla miasta zarĂłwno i dobrego funkcjonowania brego funkcjonowania osad wiejskichprzez osad oraznowe wiejskich spowodowane oraz spowodowane nach Âżycia, takÂże i w kulturze. brego funkcjonowania osad wiejskich oraz spowodowane przez nowe osadnictwo przez noweprzemiany osadnictwo w ró¿nych przemiany dziedziw ró¿nych dziedziprzez nowe osadnictwo przemiany w ró¿nych dziedzinach Âżycia, takÂże nach i wÂżycia, kulturze. takÂże i w kulturze. StaraÂłam siĂŞtakÂże naszkicowaĂŚ obraz kultury mieszkaĂącĂłw wsi nach Âżycia, i w kulturze. $XWRU SURI *DEULHO 7XURZVNL

Dzienniki Dzienniki Dzienni Dzienniki 1825-1875

1825-1875 1825-187 1825-1875 WybĂłr, przekÂład i opracowanie

2 014 l i s t o p a d

=DG]ZRĂą OXE Z\Ä‚OLM H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO %LDĂŻ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNĂśZ NVLĂšJDUQLD LQWHUQHWRZD ZZZ ELDO\NUXN SO

=

ANDERSEN ANDERSE ANDERSEN ANDERSEN

F

Z]ERJDFLĂŻ VZH ZVSRPQLHQLD EDUG]R FLHNDZ\PL UHÄ HNVMDPL L XZDJDPL QLH]QDQ\PL IDNWDPL L F\WDWDPL 1RZH Z\GDQLH EHVWVHOOHUX

W

Dzienniki ANDERSEN

yczerpujšce omĂłwie= nie dziejĂłw grupy etnicznej zwanej Bambrami napotyka na pewne przeszkody, spowodowane g³ównie niedostatkiem dokÂładnych danych ŸrĂłdÂłowych i rozproszeniem istniejšcych materia³ów. Mimo tych brakĂłw udaÂło siĂŞ jednak zebraĂŚ wiele ciekawych informacji, pozwalajšcych na niniejsze opracowanie. Na plan pierwszy wysunĂŞÂły siĂŞ w nim powody, ktĂłre doprowadziÂły do osadzenia we wsiach miasta Poznania ludnoĹ“ci spod Bambergu, oraz historia tych wsi do poczštkĂłw XVIII w. i opis panujšcych w nich stosunkĂłw spoÂłeczno-gospodarczych. OmĂłwienie tych kwestii winno uzmysÂłowiĂŚ znaczenie dla miasta zarĂłwno istnienia, jak i dobrego funkcjonowania osad wiejskich oraz spowodowane przez nowe osadnictwo przemiany w ró¿nych dziedzinach Âżycia, takÂże i w kulturze.

poznaĂąskich przed przybyciem BambrĂłw, by w ten VWU [ FP SDSLHU NUHGRZ\ EĂŻ\V]F]ĂˆF\ J spo,6%1 WZDUGD RSUDZD ODNLHURZDQD REZROXWD sĂłb umoÂżliwiĂŚ wyodrĂŞbnienie tej dziedzinie wpÂływĂłw StaraÂłam siĂŞ naszkicowaĂŚ obrazwkultury mieszkaĂącĂłw wsi

PXQRORJ F]ĂŻRQHN ÂĽURGRZLVND :XMND D SÜěQLHM ]HVSRĂŻX PHG\F]QHJR RSLHNXMĂˆF\P VLĂš -DQHP 3DZĂŻHP ,, SR ]DPDFKX PDMD U ZVSRPLQD PĂŻRGHJR NVLĂšG]D

=

ANDERSEN

Dzienniki

W W

StaraÂłam siĂŞ naszkicowaĂŚ StaraÂłam siĂŞ obraz naszkicowaĂŚ kultury mieszkaĂącĂłw obrazniemieckich. kultury wsi mieszkaĂącĂłw FHQD GHW ]ĂŻ osadnikĂłw poznaĂąskich przed przybyciem BambrĂłw, bywsi w ten sposĂłb umoÂżliwiĂŚ wyodrĂŞbnienie w tej dziedzinie wpÂływĂłw poznaĂąskich przed poznaĂąskich przybyciem przed BambrĂłw, przybyciem by w BambrĂłw, ten spoby w ten spoDVF\QXMĂˆFH ZVSRPQLHQLD SU]\MDFLHOD .DUROD :RM.DUROD NDUG\QDĂŻD L SDSLHÄ?D :VSRPQLHQLD WR EDUG]R osadnikĂłw niemieckich. W\ĂŻ\ QLH]QDQH IDNW\ XQLNDWRZH IRWRJUDÄ&#x;H WZRU]Ăˆ sĂłb umoÂżliwiĂŚ sĂłb wyodrĂŞbnienie umoÂżliwiĂŚ wyodrĂŞbnienie w tejRVRELVWH ]LOXVWURZDQH OLF]Q\PL IRWRJUDÄ&#x;DPL XGRVWĂšSdziedzinie w wpÂływĂłw tej dziedzinie wpÂływĂłw SU]HZRGQLN SR Ä?\FLX ÂĽZLĂšWHJR Äź RG PĂŻRGRÄ‚FL DÄ? SR QLRQ\PL SU]H] DXWRUD D WDNÄ?H LQQH Ä?\F]OLZH RVRE\ osadnikĂłw niemieckich. osadnikĂłw niemieckich. EHDW\Ä&#x;NDFMĂš L NDQRQL]DFMĂš 3URI *DEULHO 7XURZVNL LP=GMĂšFLD XQLNDWRZH Z VNDOL Ä‚ZLDWRZHM 3URI 7XURZVNL

=

Nr 11/2014 (218) • listopad 2014 Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464

StaraÂłam siĂŞ naszkicowaĂŚ obraz kultury mieszkaĂącĂłw wsi SochaĂąska WybĂłr, przekÂład i opracowanie BogusÂława WybĂłr, i opracowanie przekÂład i poznaĂąskich przed przybyciem BambrĂłw, by wWybĂłr, ten spo-przekÂład BogusÂława SochaĂąska sĂłb umoÂżliwiĂŚ wyodrĂŞbnienie w tej dziedzinie wpÂływĂłw osadnikĂłw niemieckich.

opraco

BogusÂława BogusÂława SochaĂąska Socha

ISSN 1234-0200

Media Rodzina 9 771234 020140

11

Media Rodzina


Wydawnictwo Sonia Draga poleca २‍ ޛ‏ ‰‡ˆ‹R

www.soniadraga.pl, tel. 32 782 64 77, www.facebook.com/WydawnictwoSoniaDraga


WyjÄ…tkowa seria dla najmĹ‚odszych Ćwiczy spostrzegawczość, pobudza wyobraĹşniÄ™! 7R NVLĈİNL QLH W\ONR GR F]\WDQLD DOH JĂŁyZQLH GR RJOĈGDQLD ]JDG\ZDQLD L RSRZLDGDQLD Ă˝ZLF]Ĉ VSRVWU]HJDZF]RĤÞ G]LHFND XPLHMÄ?WQRĤÞ RSRZLDGDQLD SREXG]DMĈ ]DLQWHUHVRZDQLH ĤZLDWHP DOH SU]HGH ZV]\VWNLP VĈ IDQWDVW\F]QĈ ]DEDZĈ RUD] VSRVREHP QD PLĂŁH L WZyUF]H VSÄ?G]HQLH F]DVX

www.opowiemcimamo.nk.com.pl


Spis treści

W numerze Trendy postkolonialne Numer 11 (218) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretarz redakcji: Krzysztof Masłoń

W listopadowym numerze piszemy o literaturze postkolonialnej, reprezentowanej współcześnie przez takich twórców jak: John Maxwell Coetzee, Aravind Adiga, Toni Morrison czy Zadie Smith. Ze względu na różnorodność celów i środków, a także – lub przede wszystkim – swój emancypacyjny charakter, o literaturze (lub raczej: literaturach) postkolonialnej można mówić jako o szeroko zakrojonym zjawisku. Każda kultura postkolonialna ma swoje własne cele, sobie właściwą poetykę, sposób pisania i poszukiwania, lub raczej kreowania, wymyślania na nowo, swojej tożsamości za pomocą literatury – pisze Angelina Kussy 16-19

Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Janusz Drzewucki, Joanna Habiera, Jarosław Górski, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Lech Mergler, Wanda Morawiecka, Tomasz Nowak, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Ewa Zając Kolportaż: Elżbieta Habiera Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416, tel.: 828 36 31, tel./fax (22) 827 93 50

Legenda Lenino

Internet: www.rynek-ksiazki.pl, e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Łukasz Gołębiewski Prenumerata: 1) Redakcja: tel. (22) 827 93 50, fax (22) 828 36 31 www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma 2) Garmond Press Kraków: www.garmond.com.pl 4) Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.

b i b l i o t e k a

Do armii Berlinga przyszli ci, którzy „nie zdążyli do Andersa” – łagiernicy i specosiedleńcy. Owszem, chcieli bić się z Niemcami, ale ich podstawowym celem było wydostanie się z „nieludzkiej ziemi” – ocalenie życia. Jednak od oficerów politycznych dowiedzieli się dwóch rzeczy. Po pierwsze, że Kresy Wschodnie odpadną od Polski. A to byli w większości ludzie właśnie stamtąd. Czyli stanęli przed perspektywą, że wrócą do Polski, ale nie do własnych domów. Po drugie, miała to być Polska bardziej przypominająca Sowiety niż ich przedwojenną ojczyznę. A poznali Sowiety na tyle dobrze, że była to dla nich perspektywa przerażająca. Dlatego niektórzy – pewnie ponad czterystu, tego się nigdy dokładnie nie ustali – zdezerterowali – z Tadeuszem Kisielewskim, autorem książki „Janczarzy Berlinga”, rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert 22-23

Książki miesiąca

3) Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl

2

Wrocław sercem Europy W tym roku spotkania z nominowanymi do nagrody Angelusa włączono do cieszącego się dużą frekwencją wśród publiczności Festiwalu Brunona Schulza. Zadbano też o ogólnopolską promocję angelusowych książek. Wrocławiowi zależy na nagrodzie i kojarzeniu miasta z literaturą z najwyższej półki, gdyż w 2016 roku będzie nie tylko Europejską Stolicą Kultury, ale i Światową Stolicą Książki. UNESCO przyznało ten tytuł stolicy Dolnego Śląska m.in. „za szczególne skupienie na zaangażowaniu społeczności lokalnej, a także promocję branży wydawniczej i księgarskiej oraz bibliotek na poziomie regionalnym i międzynarodowym – w najnowszym wydaniu Jacek Antczak relacjonuje uroczystość wręczenia nagrody Angelusa 10-11

a n a l i z

„Tani drań” Wiesława Michnikowskiego i Marcina Michnikowskiego oraz „Oriana Fallaci. Portret kobiety” Cristiny de Stefano 30 „Dzienniki 1825-1875” Hansa Christiana Andersena oraz „Blaski i nędze życia w PRL” Wacława Klaga 31

Proponujemy także Wydarzenia 6-9 • Bestsellery z komentarzem Krzysztofa Masłonia 12-14 • Koszyk afrykański 20 • Między wierszami 24 • Co czytają inni 27 • Na-molny książkowiec 29 • Felieton Marka Ławrynowicza 34 • Recenzje 32-44 p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


XXX [ZTL DPN QM XXX [ZTL DPN QM

É­XJBUPXB QSFNJFSB É­XJBUPXB QSFNJFSB


Nasze patronaty i nowości

Nowości wydawnicze

Patronaty

Polecamy inne nasze czasopisma:

Miejsca objęte patronatem 1. Klub Księgarza

Biblioteka Analiz – dwutygodnik, roczna prenumerata 900 zł. Notes Wydawniczy – miesięcznik, roczna prenumerata 170 zł. Wyspa – kwartalnik, roczna prenumerata 40 zł. „Przyszłość książki” Redakcja: Geoffrey Nunberg

2. Salony Biblioteki Narodowej: • Salon Pisarzy i Salon Wydawców Książki objęte patronatem (w ciągu 4 ostatnich miesięcy)

1. Biblioteka Akustyczna • Joanna Olech Pompon w rodzinie Fisiów – IX 2014 • Joanna Olech Pompon na wakacjach – XI 2014 2. Egmont • Wileka księga przygód 2. Basia – VIII 2014 • Basia i narty – VIII 2014

Posłowie: Umberto Eco Wprowadzenie do polskiego wydania: Łukasz Gołębiewski Zebrane w tym zbiorze esejów głosy naukowców, bibliotekarzy, lingwistów, historyków i literaturoznawców są wyrazem troski o przyszłość książki. Nie wieszczą jej rychłego odejścia. Przeciwnie, dają nadzieję na to, że pomimo zmian technologicznych i cywilizacyjnych – książka przetrwa. Książ-

3. Nasza Księgarnia • Wiesława Bancarzewska Zapiski z Annopola – VI 2014 4. WAM • Reyes Monforte Okrutna miłość – IX 2014

ka przetrwa jako ważny element kulturowej i twórczej wymiany, jako niepowtarzalna forma kontaktu między twórcą a odbiorcą, czytelnikiem. „Książka umacnia dialog społecz-

5. Zysk i S-ka • Marek Ławrynowicz Patriotów 41 – IX 2014

ny”, dowodzi Patrick Bazin. A Umberto Eco zauważa, że: „Książki pozostaną nieodzowne nie tylko w przypadku literatury, lecz w każdym przypadku, który wymaga uważnej lektury oraz przemyśleń i refleksji na jej temat, a nie tylko

Wydarzenia Program społeczny Czytam sobie

dotarcia do informacji”.

Przemysław Narbutowicz „Sprzedać książkę po okładce” – jak sprzedać książkę? Można zacząć od sprzedaży czytelnikowi jej okładki. O tym właśnie traktuje publikacja Przemysława Narbutowicza. „Sprzedać książkę po okładce” stanowi jedyne dostępne na polskim rynku studium narzędzi wykorzystywanych w bezpośredniej prezentacji książki skierowanej do czytelnika i sposobów wywierania wpływu na klientów księgarń. Cena 39 zł. „Gdzie jest czytelnik?” – nowy esej Łukasza Gołę-

Konkursy Nagroda im. Jerzego Skowronka – dla autorów i wydawców książek historycznych. Nagroda im. Karla Dedeciusa – dla polskich tłumaczy literatury niemieckojęzycznej oraz niemieckich tłumaczy literatury polskiej. Nagroda Donga – celem konkursu jest promocja najbardziej wartościowych książek dla dzieci. Nagroda Literacka m.st. Warszawy Nagroda im. Jana Długosza – promująca dzieła z dziedziny szeroko rozumianej humanistyki, napisane przez polskiego autora

biewskiego, w którym autor wnika w internetową rzeczywistość, bada fenomen portali społecznościowych oraz ich wpływ na czytelnictwo. Rozważa możliwe scenariusze rozwoju czytelnictwa w przyszłości, określa rolę księgarni i bibliotek. Cena 29 zł.

Targi XIX Targi Edukacyjne w Kielcach, 26-28 III XX Targi Wydawców Katolickich, 3-6 IV

„Rynek książki w Polsce 2014” – kompendium wiedzy o rynku wydawniczo-księgarskim. Analiza zmian, prognozy rozwoju poszczególnych segmentów rynku, szczegółowo omówione największe wydawnictwa, hurtownie i sieci księgarskie, charakterystyki firm, informacje o obrotach, sprzedaży książek, zatrudnieniu itp. Edycja pięciotomowa – „Wydawnictwa”, „Dystrybucja”, „Poligrafia i Papier”, „Targi, Instytucje, media” oraz ‚Who

V Warszawskie Targi Książki, 22-25 V 5. Targi Książki dla Dzieci i Młodzieży DOBRE STRONY, 29 V-1 VI

Festiwal Książki dla Dzieci i Młodzieży „Czytajmy” – 19-21 IX, Warszawa 18. Targi książki w Krakowie, 23-26 X Targi Książki w Katowicach, 21-23 XI

is who”. Cena tomu I – 80 zł, tomu II – 70 zł, tomu III

XXIII Targi Książki Historycznej, 23-30 XI, Warszawa

– 50 zł, tomu IV – 40 zł, tomu V – 50 zł.

23. Wrocławskie Targi Dobrych Książek, 4-7 XII

4

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


N a j le ps za ku lin arn a p r e mi e ra s e zonu! Patronat:

www.publicat.pl


Wydarzenia Nike dla Karola modzelewskiego

Niemal 60 tys. odwiedzających!

N

J

„F

rekwencja w tym roku, gdy przenieśliśmy się do nowego Centrum Expo Kraków, wyniosła 60 tys. osób, ale jeszcze trochę potrwa zanim zliczymy wszystkie wejściówki i wtedy będziemy mieli dokładną liczbę odwiedzających. Jest to o połowę więcej niż w zeszłym roku, kiedy Targi Książki w Krakowie odwiedziło 40 tys. osób” – podsumowuje tegoroczną edycję Międzynarodowych Targów Książki Grażyna Grabowska, prezes spółki Targi w Krakowie. Uzupełniając dane statystyczne przypomnijmy jeszcze, że tegoroczną edycję targów odwiedziło ponad 600 autorów, a liczba wystawców przekroczyła 690. W ocenie wielu wystawców duży wpływ na frekwencję miała krakowska pogoda, która dopisała zwłaszcza w sobotę, gdy nad Krakowem świeciło piękne słońce, a do nowego centrum targowego ciągnęły tłumy czytelników, którzy ustawiali się w długiej kolejce do kas biletowych. Pomimo znacznie większej przestrzeni, jaką oferuje Expo Kraków w porównaniu z halą przy ul. Centralnej, gdzie Targi Książki w Krakowie odbywały się w poprzednich latach, okazało się, że i tutaj przejścia między stoiskami stają się zbyt wąskie i często dochodziło do zatorów, a droga od wydawnictwa do wydawnictwa wraz z tłumem czytelników zajmowała wiele czasu. Szczególnie działo się tak przy stoiskach, w których swoje książki podpisywali najbardziej znani i popularni autorzy lub pojawiali się rozpoznawalni goście. Te nieznaczne niedogodności należy złożyć jednak na karb niezwykłego zainteresowania wystawienniczą imprezą organizowaną w stolicy Małopolski i rekordowej liczby odwiedzających. Tradycyjnie w trakcie targów doszło do rozstrzygnięcia kilku ważnych dla branży wydawniczej i czytelników konkursów, jak ranking drukarń dziełowych „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”, „Edycja. Konkurs na książkę edytorsko doskonałą”, „Historia zebrana – plebiscyt na najlepszą książkę historyczną 2014”, „Honor i poświęcenie. Konkurs literacki dla dzieci i młodzieży w ramach obchodów 100-lecia I wojny światowej”, konkurs fotograficzny „Moja ulubiona księgarnia” czy organizowany przez Stowarzyszenie Wydawców Szkół Wyższych konkurs „Najlepszy podręcznik i skrypt akademicki 2014”. Jednak najbliższe związki z krakowskimi targami ma przyznana w tym roku już po raz 17. Nagroda im. Jana Długosza, której laureatem został prof. Grzegorz Niziołek z Uniwersytetu Jagiellońskiego za pracę „Polski teatr zagłady” wydaną przez Instytut Teatralny i Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Przez zwiedzających targi dobrze przyjęta została także aplikacja mobilna EXPO Kraków, której premiera przypadła właśnie na krakowskie święto książki. Kolejna, 19. edycja Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie odbędzie się w terminie 22-25 października 2015 roku. (pw)

Polska na targach    Podręcznikowy merlin.pl książki

ak wynika ze statystyk sklepu internetowego Merlin.pl, w tym roku aż 52 proc. kupujących podręczniki z jego zasobów stanowili nowi klienci. W porównaniu do poprzedniego sezonu, łączna wartość zamówień podręczników wzrosła blisko dwukrotnie, a w przypadku artykułów papierniczych i przyborów szkolnych nawet o 320 proc. W tradycyjnym, sierpniowym, szczycie sezonu dokonano ponad 46 proc. wszystkich szkolnych zakupów. Natomiast niemal co siódmy zakup przypadł na okres czerwiec-lipiec. „Analizując tegoroczny sezon, zauważamy, że coraz więcej zamówień podręczników przypada w terminie rozpoczęcia roku szkolnego, a nawet później. W tym roku już cztery na dziesięć paczek z wyprawką szkolną kompletowano we wrześniu” – twierdzi Anna Bibik, kierownik projektu podręczniki w Merlin.pl. W rezultacie w porównaniu z rokiem 2013 liczba zamówień podręczników po 1 września wzrosła dwukrotnie. (pw) 6

REKORd Na taRGacH KSIĄŻKI W KRaKOWIE fot. Targi w Krakowie

agrodę Literacką Nike 2014 otrzymał Karol Modzelewski za autobiografię „Zajeździmy kobyłę historii. Wspomnienia poobijanego jeźdźca”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Iskry. „Każdy z nas ma jakiś prywatny życiorys, ale kiedy historia zabiera wszystkim wolność, jedynie niektórzy biorą na siebie ryzyko życia na ubitej ziemi, twarzą w twarz z niebotycznie silniejszym wrogiem. A kiedy ci odważni wojownicy po latach, o dziwo, wygrywają, zazdrościmy im, że to ryzyko kiedyś podjęli, i tym sposobem sami przeszli do historii” − powiedział o nagrodzonej książce przewodniczący jury Tadeusz Nyczek. W finale 18. edycji Nagrody Literackiej Nike znalazły się powieści: „Niebko” Brygidy Helbig (W.A.B.), „ości” Ignacego Karpowicza (Wydawnictwo Literackie), „Wiele demonów” Jerzego Pilcha (Wielka Litera) oraz „Nocne zwierzęta” Patrycji Pustkowiak (W.A.B.). Nominowano także tomy wierszy: „Nadjeżdża” Szymona Słomczyńskiego (Biuro Literackie) i „Jeden” Marcina Świetlickiego (EMG). W tegorocznym plebiscycie czytelników Nagrody Literackiej Nike zwyciężyły „ości” Ignacego Karpowicza. Dotychczas laureatami Literackiej Nagrody Nike byli: Wiesław Myśliwski (nagrodzony dwukrotnie, w 1997 i 2007 roku), Czesław Miłosz, Stanisław Barańczak, Tadeusz Różewicz, Jerzy Pilch, Joanna Olczak-Roniker, Jarosław Marek Rymkiewicz, Wojciech Kuczok, Andrzej Stasiuk, Dorota Masłowska, Olga Tokarczuk, Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Tadeusz Słobodzianek, Marian Pilot, Marek Bieńczyk i Joanna Bator. (p)

b i b l i o t e k a

a n a l i z

W

2015 roku Instytut Książki organizuje wspólne stoiska polskich wydawców na międzynarodowych targach książki w: Bolonii (30 marca-2 kwietnia), Londynie (14-16 kwietnia) i Frankfurcie (14-18 października). Ponadto IK organizuje stoiska informacyjne (bez akwizycji wydawców) na targach książki w: Jerozolimie (8-12 lutego), New Delhi (14-22 lutego), Lipsku (12-15 marca), Nowym Jorku (27-29 maja), Pekinie (26-30 sierpnia), Guadalajarze (listopad/grudzień 2015) i Moskwie (listopad/grudzień 2015). (pw)

114 e-booków NcK

O

d grudnia 2012 roku Narodowe Centrum Kultury nowe publikacje własne, obok tradycyjnej wersji papierowej, udostępnia również w postaci cyfrowej. Na początku listopada w ofercie instytucji było 114 książek elektronicznych, 88 z nich dystrybuowano p r z e d s t a w i a

bezpłatnie, a 26 odpłatnie − przy czym cena książki elektronicznej jest znacznie niższa niż książki drukowanej. Łączna liczba pobrań e-booków NCK przekroczyła do tej pory 42 tys. W statystyce tej przoduje podręcznik profesorów Jerzego Hausnera, Anny Karwińskiej i Jacka Purchli pt. „Kultura a rozwój” z liczbą 10,5 tys. pobrań, a także tomy „Historii muzyki polskiej”, które łącznie zanotowały blisko 9000 pobrań. (pw)

Nowe przypisy  w e-bookach

P

rzypisy są jednym z bardziej problematycznych elementów książek elektronicznych. Z oczywistych powodów nie można w nich zastosować przypisów dolnych. Standardowym rozwiązaniem są więc przypisy końcowe. Na wzór książek drukowanych, w e-bookach używa się często kolejnych cyfr w indeksie górnym lub gwiazdek jako odnośników w tekście, tyle że w książkach

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


Wydarzenia elektronicznych są one hiperłączami, które przenoszą czytelnika do treści przypisu w osobnym rozdziale na końcu książki. Rozwiązanie to ma kilka ograniczeń – przerywa naturalny rytm czytania, zmusza do wyszukania właściwego fragmentu w rozdziale z przypisami, sprowadza przypisy do relacji jeden do jednego. Wiele nowych funkcjonalności jest dostępnych w formacie ePub 3.0, niestety jeszcze nie wszystkie są w pełni obsługiwane przez popularne czytniki. Ostatnio na rodzimym rynku e-książek pojawiło się jednak rozwiązanie wykorzystujące objaśnienie przypisu pojawiające się w „dymku”, bez odsyłania do osobnego rozdziału. Taka forma wydaje się znacznie wygodniejsza dla czytelnika, bo nie odrywa go od głównego wątku książki; pozwala też na tworzenie wielu rodzajów odnośników, a więc bogatsze relacje między treścią książki a tekstami dodatkowymi. Za projekt nowych przypisów odpowiada polska firma 88em. (p)

Legimi dla Kindle

P

od koniec października odbyła sie premiera nowej usługi subskrypcyjnej księgarni Legimi.com o nazwie Book box. W przeciwieństwie do dostępnego od blisko dwóch lat abonamentu dla posiadaczy urządzeń z zainstalowaną aplikacją Legimi, z Book boxa skorzystają również posiadacze wszystkim modeli e-czytników, w tym Kindle. W ramach usługi co miesiąc udostępnianych jest 30 tytułów. Po uiszczeniu stałej, miesięcznej opłaty, użytkownik może pobrać jednego e-booka z tej puli i czytać go w aplikacjach Legimi, na dowolnym e-czytniku lub np. wysłać na Kindle. Cena promocyjna (13,99 zł) obowiązuje dla jednego boxa oraz subskrybentów z co najmniej półrocznym stażem. Pozostali klienci zapłacą 14,99 zł. Usługę zamówić można jedynie w serwisie SubClub.pl, natomiast jej realizacja odbywa się w księgarni Legimi.com. „Subskrypcyjny model sprzedaży, przy jednoczesnym zachowaniu akceptowalnej (jak pokazały nasze ostatnie badania również dla osób, które do tej pory decydowały się na pozyskiwanie książek z nielegalnych źródeł) ceny, to jedyna szansa na pozyskanie lojalnych klientów, obecnie kupujących często bez opamiętania w różnych księgarniach w ramach nieustających promocji. Promocji, które… zapewne wkrótce się skończą, gdyż nie są sposobem na rozwój tego specyficznego rynku, wciąż przez wydawców traktowanego z pewną ostrożnością” – komentuje Mikołaj Małaczyński, prezes Legimi. (pw)

Jak czytają uczniowie?

Ustalenia Instytutu Badań Edukacji

P

aństwowa agencja badawcza ustaliła, jak wygląda czytelnicza rzeczywistość 12i 15-letnich uczniów. W badaniu wzięło udział 3537 uczniów (1721 z VI klas szkół podstawowych i 1816 z III klas gimnazjów). Po raz pierwszy ogólnopolskie badanie czytelnictwa objęło 12-latków. Uczniów pytano m.in. o to, czy czytają książki, jakie to pozycje i które z nich chcieliby wpisać na listę lektur szkolnych. Badacze przyjrzeli się czytaniu w środowisku rodzinnym uczniów – czy w wieku przedszkolnym bliscy czytali im książki, jak wyglądają ich domowe księgozbiory i czym dzieci zajmują się w wolnym czasie. „W rodzinach uczniów czytających książki popularne jest głośne czytanie przez opiekunów dzieciom, gdy są one jeszcze w wieku przedszkolnym. Rodzinna tradycja ma duży wpływ na stosunek do książki i kształtowanie czytelniczych preferencji. Na późniejsze lekturowe doświadczenia młodzieży znaczący wpływ ma też zasobność domowej biblioteczki i to, ile uczeń ma własnych książek. A księgozbiory w polskich domach są bardzo zróżnicowane. Są rodziny, które mają bardzo mało książek lub nie mają ich wcale. To zwłaszcza mieszkańcy wsi. Z deklaracji uczniów wynika, że ani jednej książki nie ma ok. 7 proc. polskich rodzin” − czytamy w raporcie IBE. Wynika z niego, że aż 40 proc. gospodarstw domowych 12-latków i 38 proc. gospodarstw domowych 15-latków ma księgozbiory liczące zaledwie do 50 egz. Natomiast domowe biblioteczki zawierające więcej niż 200 książek znajdowały się w 29 proc. domów 12-latków oraz 44 proc. domów 15-latków mieszkających w miastach powyżej pół miliona mieszkańców. Badanie dotyczyło także znaczenia książek w czasie wolnym dzieci i młodzieży szkolnej. Uczniowie podstawówek deklarowali, że w czasie wolnym najczęściej oglądają telewizję. Kolejną częstą czynnością jest korzystanie z komputera (w tym internetu) – na tę aktywność częściej wskazują chłopcy (70 proc.) niż dziewczęta (61 proc.). Po książkę sięga natomiast prawie co trzecia dziewczynka i zaledwie 16 proc. chłopców. W wieku gimnazjalnym proporcje te zmieniają się na niekorzyść książek. Gimnazjaliści w wolnym czasie najczęściej korzystają z internetu, zaraz po tej czynności kolejną pod względem popularności jest słuchanie muzyki, a po książki sięgają rzadziej niż uczniowie podstawówek. Wśród 15-latków w wolnym czasie czyta co piąta dziewczynka i co dziesiąty chłopiec. Podobną tendencję widać także w powiększającym się odsetku uczniów, którzy w ogóle nie czytają książek. Wśród szóstoklasistów żadnych z wymienionych rodzajów książek nie czyta 5 proc. Są to głównie chłopcy: 8 proc. spośród nich nic nie czyta, wśród dziewcząt jest to tylko 2 proc. W gimnazjum po książki nie sięga już 14 proc. uczniów. Nadal utrzymuje się tendencja, że nie czytają częściej chłopcy (20 proc. z nich) niż dziewczynki (7 proc.). Tymczasem codziennie czyta średnio 20 proc. szóstoklasistów i 15 proc. gimnazjalistów. Co trzeci uczeń III klasy gimnazjum sięga po książkę co najmniej raz w tygodniu. (pw) publisherach), dopiero zaczynających działalność na rynku książki oraz doświadczonych wielkich oficynach wydawniczych posiadających nawet 100 tys. identyfikatorów ISBN i kilka redakcji nadających je równocześnie. Największą nowością na polskim rynku książki okaże się z pewnością bezpłatna możliwość publicznego udostępniania przez wydawcę wzorcowych opisów swoich publikacji w formacie ONIX 3.0. Dzięki temu wydawca nie musi już wypełniać obowiązujących do tej pory papierowych formularzy, a ponadto zyskuje nowoczesne narzędzie do publikowania swoich metadanych w sieci. Jednocześnie za-

E-ISBN

Forum przejęło wydawnictwo Raabe

P

odczas tegorocznych Targów Książki w Krakowie odbyła się premiera serwisu e-ISBN, opracowanego przez Bibliotekę Narodową. Serwis e-ISBN przygotowany został z myślą o wszystkich podmiotach wydawniczych: nowych wydawcach (w tym selfb i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

chowuje pełną kontrolę nad ich szczegółowością, poprawnością i terminem dostępności. Serwis e-ISBN może dzięki temu stać się stabilnym źródłem danych dla dystrybutorów, firm księgarskich i księgarń internetowych, oferując bogate informacje marketingowe, takie jak okładka publikacji, jej sugerowana cena, spis treści, biogram autora czy recenzje. W ten sposób również czytelnicy i bibliotekarze uzyskają dostęp do aktualnej i wiarygodnej informacji o nowościach i zapowiedziach wydawniczych. Dane upubliczniane przez wydawców za pomocą serwisu będą udostępniane do ponownego wykorzystania bezpłatnie wszystkim zainteresowanym jako informacje sektora publicznego pod adresem https://baza. e-isbn.pl. (pw)

„1

października 2014 roku poznańskie wydawnictwo Forum Media Polska przejęło ofertę produktową Dr Josef Raabe Spółka Wydawnicza z siedzibą w Warszawie, stając •

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4

7


Wydarzenia się niekwestionowanym liderem na rynku profesjonalnych publikacji i rozwiązań online w sektorze szkolnym” – czytamy w komunikacie oficyny. W wyniku transakcji portfolio produktowe Forum Media Polska wzbogaciło się o kilkanaście nowych poradników specjalistycznych skierowanych m.in. do dyrektorów oraz nauczycieli szkół i przedszkoli, kilkadziesiąt pomocy dydaktycznych oraz fachowe czaso-

pisma branżowe. Ponadto oferta wydawnicza została poszerzona o nowe rozwiązania online i mobilne dla branży edukacyjnej. Firma zwiększyła też zakres swojej działalności wydawniczej, przejmując ofertę produktową skierowaną dla księży i katechetów pod marką Wydawnictwa Pastoralne. Forum Media Polska jest polską częścią międzynarodowego holdingu wydawniczego Forum Media Group. Korzenie gru-

Rozmowa z Grażyną Plebanek, autorką „Bokserki”

Kwestia temperamentu fot. Stephan Vanfleteren

–  Kiedy pojawiła się w twojej głowie Lu, bohaterka „Bokserki”? –  Chyba wtedy, kiedy wychodziłam z klubu bokserskiego po treningu. Zazwyczaj jeszcze staliśmy i gadaliśmy chwilę, byliśmy zżytą grupą, wygłupialiśmy się, żeby trochę z nas zeszła adrenalina. Dołączali do nas trenerzy, Europejczyk i Afrykańczyk. Na ringu prezentowali różne style walki i nauki, które się uzupełniały. To z tej symetrii narodził się pomysł, żeby opisać wielokulturowość Brukseli, ale nie tą eurokratyczną, instytucjonalną, tylko autentyczną, fizyczną, ze wszystkimi olśnieniami, ale i tarciami charakterów, osobowości, odmiennych doświadczeń życiowych. Zaczęła mi się zarysowywać postać kobiety, którą to miasto kształtuje, ludzie, których tu spotyka. Lu wzięła się z potu i adrenaliny na ringu, powstała dzięki wspaniałej więzi z ludźmi, których poznałam w klubie. Reszta to fikcja. –  Czym jest dla ciebie boks? Mierzeniem się z własnym ciałem? –  Nie, bo ciało to nie mój wróg, tylko przyjaciel, dlatego daję mu to, co się należy, czyli zaspokajam zwierzęcą potrzebę ruchu, wyzwania fizycznego, czegoś w rodzaju atawistycznego polowania. Jesteśmy agresywnym gatunkiem, nie ma co tego zagłaskiwać, wolę dać upust tej potrzebie w kontrolowanych warunkach. Nie nadaję się do spokojnych zajęć sportowych, to kwestia temperamentu. –  Podobno robiłaś wnikliwy rekonesans wśród kolegów, przyjaciół, mężczyzn przygotowując się do napisania „Nielegalnych związków’. A jak było tym razem? „Bokserka“ to znów igranie z rolami, to męski świat, w którym swoją tożsamość odnajdują kobiety. –  „Nielegalne związki“ pisałam z punktu widzenia mężczyzny, a nie wiedziałam, jak mężczyźni myślą. Musiałam się tego dowiedzieć. Przy pisaniu „Bokserki” dużą rolę odegrały obserwacje. Świat bokserski jest zaludniony przez mężczyzn, ale zaskoczyło mnie to, że wbrew pozorom dobrzy bokserzy nie bywają macho, może dlatego, że nie mają kompleksów, które chcą wyładować. Są pewni swojej siły, a przez to wobec kobiet łagodni, wspierający, w każdym razie ci, z którymi ćwiczę. Oczywiście, kiedy kobiety boksują zawodowo, spotykają się z oblechami, ale w sporcie tak już jest, że skądś zawsze wyskoczy typ działacza czy trenera o lepkich rękach. Znam bokserki, które spotkały próby molestowania seksualnego. Dla potrzeb literackich interesowało mnie, jak kobieta odnajduje w sobie agresję, jak uczy się z nią obchodzić. I co z tego dla niej wynika we współczesnym świecie, gdzie wzorce męskości i kobiecości szybko się zmieniają. –  Grażyna Plebanek to pseudonim, wspominałaś, że to twoje terytorium prywatności w sensie symbolicznym. Pamiętasz moment, gdy nadałaś sobie tak ważny przecież pseudonim? –  Plebanek to ja, nazwisko w dowodzie budzi czasem wręcz moje zdziwienie. Dla mnie pseudonim to nie część wizerunku zewnętrznego, tylko kwestia samookreślenia się, dla siebie samej. Dokładnie pamiętam, kiedy powstał. To było wtedy, kiedy wysłałam moją pierwszą powieść, „Pudełko ze szpilkami“ na konkurs. Urodziła się ważna część mnie, nazwałam ją od lasu, który odziedziczyłam po babci, tacie. „Pudełko ze szpilkami” podpisałam jako Grażyna Plebanek. Poczułam się osobna, ale nie samotna, bo w tym wymyślaniu siebie pomagała mi bliska osoba. Rozmawiała Urszula Witkowska 8

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

py sięgają Niemiec, gdzie w 1988 roku powstało wydawnictwo Forum Verlag Herkert GmbH. (p)

Nowy termin WTK 2015

6

Warszawskie Targi Książki, planowane w dniach 21-24 maja, ostatecznie odbędą się tydzień wcześniej tj. od 14 do 17 maja 2015 roku. Powodem przesunięcia jest rozgrywany na Stadionie Narodowym 27 maja 2015 roku, mecz finałowy Ligi Europy UEFA. Warszawskie Targi Książki organizowane są w maju, odbędą się po raz szósty, w tym trzeci raz na Stadionie Narodowym. Od 2010 roku organizuje je, powołana z inicjatywy wiodących polskich wydawców i firmy targowej Murator EXPO, spółka Targi Książki. Tegoroczne, rekordowe Warszawskie Targi Książki (23 kraje, 720 wystawców, 63 tys. uczestników) obchodziły jubileusz pięciolecia. (n)

Ruszyło Bookto.pl

T

o najnowsza wyszukiwarka i porównywarka cen e-booków i audiobooków dostępnych na polskim rynku. Projektem kieruje Paulina Poniewska, do niedawna pracownik platformy Woblink, gdzie odpowiadała za działania handlowe i marketingowe, a także za kontakty z wydawcami oraz Patryk Kobierski, który odpowiada za część technologiczną. „Dużo osób narzeka, że e-booki są za drogie, taki komunikat przebija się w mediach. Ale czy tak rzeczywiście jest? Moim zdaniem nie! Mało kto porównuje ich cenę, rabaty z tradycyjnym rynkiem książki papierowej. Rynek e-bookowy jest specyficzny. Większość e-booków już na starcie jest tańsza o 30 proc. od ceny książek papierowych. Super rabat na książki papierowe to 15-20 proc., a w przypadku e-booków to 45-50 proc. od ceny katalogowej książki elektronicznej. A proszę pamiętać, że e-booki już są tańsze o 30 proc. od ceny papieru. Suma tych rabatów daje ogromną różnicę w cenie pomiędzy tymi formatami… Na dłuższą metę to nie jest zdrowe dla rynku, ponieważ nikt tak naprawdę nie zarabia na e-bookach. Wydaje mi się, że to się będzie zmieniać, a na pewno musi…kiedyś… Dlatego zamierzamy eksponować cenę książki papierowej, tak aby użytkownicy widzieli różnice pomiędzy cenami poszczególnych formatów i nie narzekali tak bardzo na tylko 30-procentowy rabat promocyjny” – czytamy w komunikacie Bookto.pl. (et)

Bosz w Rzeszowie

W

październiku trwały w Rzeszowie obchody 20-lecia wydawnictwa Bosz, połączone z otwarciem nowej księgarni. Elżbieta Kalinowska, zastępca dyrektora Instytutu Książki, oraz dyrektor Bogdan Szymanik z wydawnictwa Bosz, dokonali uroczystego

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


Wydarzenia otwarcia pierwszej Księgarni Artystycznej Wydawnictwa Bosz w galerii handlowej Millenium Hall w Rzeszowie. Sytuacja księgarń w Polsce nie jest dobra i dlatego dobrze się dzieje, że powstaje nowa placówka. Uważam, że brakuje nam takich właśnie wyspecjalizowanych księgarni z fachowym personelem – powiedziała Elżbieta Kalinowska podczas konferencji prasowej poprzedzającej otwarcie nowej księgarni. fot. Wydawnictwo Bosz

Bogdan Szymanik szczerze stwierdził, że „dzisiaj otwieranie księgarni jest szaleństwem”. Zapowiedział jednak, że jest to eksperyment, który – jeżeli się powiedzie – zostanie rozszerzony na inne miasta. W księgarni dostępne są książki artystyczne, a będą też publikacje muzeów, które – jak stwierdził Bogdan Szymanik – często zalegają magazyny,

a także wybrane książki dziecięce i oczywiście publikacje wydawnictwa Bosz. Nową księgarnią w Rzeszowie, która ruszyła przed dwoma tygodniami, kieruje Barbara Czarnecka, związana z firmą Bosz od 20 lat. Poprzednio przez wiele lat kierowała księgarnią Bosz w Przemyślu. Rzeszowska księgarnia ma 76 mkw. powierzchni, zatrudnionych jest w niej czterech księgarzy, a w zasadzie księgarek. Czynna jest po 11 godzin dziennie – od godz. 10. do 21. Tylko w niedzielę praca kończy się o godz. 20. (fran)

Facebook najpopularniejszy

J

ak wynika z badania przeprowadzonego przez Instytut Monitorowania Mediów, od początku 2014 roku w sferze mediów społecznościowych pojawiło się prawie 26 tys. deklaracji czytelnictwa, a opiniami na temat przeczytanych książek podzieliło się w tym okresie niemal 15 tys. autorów wpisów. Według badania, zdecydowanie najpopularniejszym miejscem dyskusji na temat przeczytanych książek w social mediach jest Facebook (37 proc. wszystkich wzmianek), na drugim miejscu znajduje się forum.wizaz.pl (21 proc.), a ostatnie miejsce na podium zajmują net kobiety.pl (16 proc.).

W czołówce ulubionych przez użytkowników social mediów kategorii książkowych znalazły się kolejno: „powieść” (ok. 14 proc. wszystkich wzmianek), „biografie i autobiografie” (ok. 13,5 proc.), „kryminał” (12,6 proc.), coraz popularniejsze na rynku wydawniczym „opowiadania” (11,8 proc.) oraz „horror” (7,8 proc.). Ponadto bardzo chętnie czytane przez odwiedzających fora dla kobiet były „poradniki” i „romanse”, które nie dostały się jednak do „top 5” wszystkich badanych przez IMM książkowych typów. W skrajnej pozycji wobec pierwszego na podium miejsca przeznaczonego dla „powieści”, stoją tytuły „popularnonaukowe” (zaledwie 0,06 proc. wszystkich wzmianek). (pw)

Nagrody

W

połowie października wręczono Medale Polskiej Sekcji IBBY za całokształt twórczości. W kategorii literatura medal otrzymała Małgorzata Strzałkowska, a w kategorii grafika – Maria Uszacka. Ponadto dyplomy członków honorowych otrzymali: Bohdan Butenko, Wanda Chotomska, Joanna Kulmowa, Hanna Lebecka i Joanna Papuzińska. Medale Zasłużony Kulturze Gloria Artis dostałł Grażyna Szpyra, kuratorka wystaw ilustracji i organizatorka plenerów ilustratorskich w Krasnobrodzie oraz Bożena Truchanowska, zeszłoroczna medalistka IBBY w dziedzinie ilustracji książkowej. 


Nagroda Europy Środkowej Angelus Pavol Rankov z Literacką Nagrodą Europy Środkowej Angelus

Wrocław sercem Europy a scenie wrocławskiego Teatru Capitol pojawia się trzech trzynastolatków w slipkach: Żyd, Węgier i Czech. Rozmawiają o seksualnej inicjacji, miłości, młodzieńczych uniesieniach. Chcą rywalizować o zainteresowanie rówieśniczki – Márii. Nie dochodzą do porozumienia, więc uzgadniają, że zawalczą o dziewczynę w zawodach pływackich. Ten wyścig o miłość, który rozpoczął się w 1938 roku, potrwa 30 lat, przetrwa wojnę, uwikłanie w komunizm, całe dzieje powojennej Europy Środkowej i zmieni życie Petera, Jana, Gabriela i Márii, czyli bohaterów tej tragikomicznej historii. O tym właśnie opowiada książka „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)”, której autor otrzymał w październiku Literacką Nagrodę Europy Środkowej Angelus. Słowacki pisarz Pavol Rankov w ogóle rozbił we Wrocławiu bank. Czytelnicy uhonorowali go też przyznaną po raz pierwszy Nagrodą im. Natalii Gorbaniewskiej, zmarłej niedawno rosyjskiej pisarki i przewodniczącej jury Angelusa. Wyróżniono również tłumacza książki, Tomasza Grabińskiego. – Mam nadzieję, że ci czytelnicy, którzy na mnie tak licznie głosowali, teraz jeszcze do tego przeczytają moją książkę – zachęcał uszczęśliwiony laureat, którego powieść w ubiegłym roku trafiła do polskich czytelników dzięki wrocławskiemu wydawnictwu Książkowe Klimaty, ale już pięć lat temu, tuż po wydaniu, otrzymała Europejską Nagrodę Literacką.

Polscy pisarze czekają – Dostałem maila od Ołeksandra, że nienawidzi mnie i Oksany Zabużko, bo przez nas w tym roku znów nie dostanie nagrody. Napisał, że przecież sami Ukraińcy nie mogą wygrywać Angelusa – śmiał się Jurij Andruchowycz, pierwszy laureat wrocławskiego nagrody (w 2006 roku za powieść „Dwanaście kręgów”), który na spotkaniu w ramach „Salonu Angelusa” opowiadał o swoich dwóch najnowszych książkach: zbiorze esejów „Zwrotnik Ukraina”, w którym pisarze, historycy i świadkowie opowiadają o kijowskim Euromajdanie oraz o „Leksykonie miast intymnych”. Ołeksandr Irwanec, nominowany po raz drugi, tym razem za powieść „Choroba Libenkrafta”, w liście do kolegi żartował, ale miał dobre przeczucie, tym razem Angelus trafił do Słowaka. Wrocław 10

b i b l i o t e k a

a n a l i z

fot. Piotr Pflegel

N

jest wyjątkowo gościnny. Przyznana, już po raz dziewiąty nagroda (150 tys. zł.) za najlepszą książkę roku, jeszcze nigdy nie trafiła do rąk polskiego autora (patrz ramka). Choć w zacnym gronie finalistów byli już m.in. Jerzy Pilch, Andrzej Stasiuk, Jacek Dehnel, Krzysztof Varga, Antoni Libera, Zbigniew Kruszczyński czy reporterzy Hanna Krall, Małgorzata Szejnert, Mariusz Szczygieł i Wojciech Tochman, to jury, któremu od tego roku przewodniczy ukraiński eseista Mykoła Riabczuk, najważniejszy laur przekazuje autorom zza granicy. W tym roku podobno o włos od triumfu był Wiesław Myśliwski z „Ostatnim rozdaniem”. Podobno to on był pisarzem, który w decydującym głosowaniu dziewięciu jurorów przegrał 4:5 ze Słowakiem. Do dziesięciu razy sztuka. Wielu uczestników gali Angelusa w kuluarach już typowało faworyta, a właściwie faworytkę przyszłorocznej, jubileuszowej, 10 edycji. Zarówno ci, którzy już czytają, jak i ci, którzy czekają z utęsknieniem, stawiają na Olgę Tokarczuk i jej monumentalne, 700-stronicowe „Księgi Jakubowe”. Wrocławianka, niegdyś nominowana za „Biegunów”, wciąż udowadnia, że ma nie tylko wielki talent, ale i wyczucie literackie. To ona strzeliła w dziesiątkę i napisała rekomendację na okładkę książki Pavola Rankova. Zdaniem Tokarczuk „Zdarzyło się…”: to „epicka wizja Europy Środkowej, która – jak wszystko w tym miejscu świata – jest p r z e d s t a w i a

zarazem okrutna, dramatyczna, śmieszna i pełna absurdu”.

Europejska stolica literatury? Wrocław ze swoim Angelusem (i dodatkowo poetyckim Silesiusem), Gdynia z Nagrodą Gdynia i warszawsko-agorowa Nike walczą o krajowy prymat w przyznawaniu najbardziej prestiżowego literackiego wyróżnienia. Finansowo wszystkie nagrody są porównywalne, ale teoretycznie największą rangę powinien mieć Angelus, gdyż Wrocław postawił na wyróżnienie międzynarodowe, dla prozaika, którego książka ukazała się w Polsce. Ale do mówienia o „środkowoeuropejskim Noblu” dla autora z jednego z 20 krajów, które subiektywnie angelusowy regulamin umieszcza w sercu Europy, jeszcze bardzo daleko. Po krytycznych głosach o słabym nagłośnieniu i rozpoznawalności nagrody oraz jej znikomym wpływie na czytelnictwo nominowanych i nagradzanych książek, organizatorzy wprowadzają coraz więcej poprawek do formuły Angelusa. W tym roku spotkania z nominowanymi (także z poprzednich lat) włączono do cieszącego się dużą frekwencją wśród publiczności Festiwalu Brunona Schulza. Zadbano też o ogólnopolską promocję angelusowych książek. Udało się nawiązać współpracę z empikiem, który wyeksponował książki finalistów w swoich salonach w całym

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


Nagroda Europy Środkowej Angelus

Wieża Babel Podczas spotkania finalistów Angelusa, przez czytanie w oryginale i symultaniczne tłumaczenia przypominające nieco spotkanie w wieży Babel, pytano autorów o pojęcie Europy Środkowo-Wschodniej oraz o wojenne odniesienia, których rokrocznie pełno wśród książek nominowanych do nagrody. – Literatura ze wschodu Europy, doświadczonej totalitaryzmem jest dzika, nieprzewidywalna i dlatego bardzo pociągająca – mówił Czech Jáchym Topol, którego bohaterka, Sara, przemierza różne kraje w poszukiwaniu „Europy Wschodniej”. I nawet gdy dociera na Syberię przekonują ją, że takiego regionu nie ma. Że wschód, co najwyżej jest w Chinach. – Bycie pisarzem ze wschodu brzmi pejoratywnie, dlatego cieszę się, że rozmawiamy o tym siedząc w zdecydowanie zachodniej galerii handlowej – żartował autor przewrotnej powieści pt. „Warsztat diabła”. Inny czeski prozaik Martin Šmaus („Dziewczynko, roznieć ogieniek”), który pochodzi z zachodnich Czech przyznał, że całe życie patrzył na granice organizujące ludziom przestrzeń i widzenie świata. I że to determinuje twórczość pisarską literatów z tej części Europy, zmusza do opowieści o świecie, którego już, na szczęście, nie ma. b i b l i o t e k a

a n a l i z

– Nie ma czegoś takiego jak Europa Środkowa, ona może istnieć tylko dla geografów – tłumaczył Pavol Rankov. – Takie kraje jak Polska, Czechy, Ukraina czy Słowacja nie są „w środku”, one są „pomiędzy”. Pomiędzy wielkimi siłami, Rosją i Zachodem. Ta pierwsza, co widać dziś na Ukrainie, wciąż uważa, że ma prawo decydować o tym, co się dzieje w Europie Wschodniej, czyli jej sferze wpływów, a Zachód nadal uważa nasze kraje nie za część Europy Zachodniej, tylko za peryferia i wciąż kojarzy nas niczym polskiego hydraulika – dodawał zdobywca Literackiej Nagrody Europy Środkowej. Z kolei Jelena Czyżowa, która akcję swojej książki „Czas kobiet” umiejscowiła w Leningradzie lat sześćdziesiątych pokazywała, że wydawcy i krytycy znakomicie radzą sobie ze współczesnymi, jak najbardziej zachodnimi sposobami na promocję literatury. Kiedy przeczytała o odniesieniach swojej książki do filmu „Moskwa nie wierzy łzom” albo „Trzech sióstr” Czechowa, złapała się za głowę. – Okazuje się, że krytycy literaccy potrafią porównać białe do czarnego na zasadzie, że jedno i drugie jest barwą – opowiadała Czyżowa, dodając, że nie wie czy w Europie Środkowej można nie pisać o wojnie, ale w Rosji jednak zdarzą się książki o miłości. Z porównań do twórczości Josefa Škvorecký’ego i Otto Pavla śmiał się też Rankov: – Dla pisarza pytania o opinie o własnej książce są najtrudniejsze, ale jeszcze gorsze są porównania. Książki, w których pojawia się wojna, są podobne do siebie na tyle, na ile każda wojna jest do siebie podobna. Są na niej ci, którzy mordują i ci, którzy pragną przeżyć.

Schulz biograficzny Połączenie Angelusa z Festiwalem Brunona Schulza było świetnym pomysłem. Na ten drugi przyjechali w tym roku najczęściej tłumaczona w świecie i najpoczytniejsza w Polsce izraelska powieściopisarka Zeruya Shalev oraz wymieniany jako kandydat do Nobla reporter i pisarz David

fot. Piotr Pflegel

kraju. Sprawdzał to osobiście prezydent Rafał Dutkiewicz. – Kiedy byłem w jednej z warszawskich księgarni, panie mnie rozpoznały i poprosiły, żebym jeszcze chwilę pomyszkował wśród książek, to one zdążą zrobić wystawkę z powieści nominowanych do Angelusa – opowiadał prezydent. Wrocławiowi zależy na nagrodzie i kojarzeniu miasta z literaturą z najwyższej półki, gdyż w 2016 roku będzie nie tylko Europejską Stolicą Kultury ale i Światową Stolicą Książki. UNESCO przyznało ten tytuł stolicy Dolnego Śląska m.in. „za szczególne skupienie na zaangażowaniu społeczności lokalnej, a także promocję branży wydawniczej i księgarskiej oraz bibliotek na poziomie regionalnym i międzynarodowym”. W tym samym roku będzie również gospodarzem Światowego Kongresu Tłumaczy Literatury Polskiej i Ogólnopolskiego Zlotu Dyskusyjnych Klubów Książki. Irek Grin, kurator ds. literatury ESK 2016 i szef festiwalu Schulza, ma jeszcze mnóstwo pomysłów. Zamierza, na przykład, ściągnąć do Wrocławia Haruki Murakamiego, ale nie na imprezę literacką, co jest zadaniem awykonalnym, gdyż Japończyk nie przyjmuje takich zaproszeń, lecz na… Wrocław Maraton. Biorąc pod uwagę, że Grin jest też szefem festiwalu kryminału, aż żal, że Raymond Chandler i Agatha Christie już nie żyją. Też pewnie by przyjechali do miasta… Marka Krajewskiego.

Grossman. – W moich książkach pojawia się zarówno wielka polityka, jak i przypalone garnki, bo tak przecież wygląda ludzkie życie – tłumaczyła Zeruya, z kolei Grossman opowiadał słuchaczom o najboleśniejszym żydowskim doświadczeniu – śmierci i trudnym życiu w naznaczonym nią i wojną Izraelu. Motywem przewodnim tegorocznego festiwalu była biografistyka literacka. O swoich sposobach na opisywanie m.in. Herberta, Witkacego, Gombrowicza, ks. Józefa Tischnera i Mario Vargasa Llosy opowiadali autorzy: Joanna Siedlecka, Tomasz Pindel i Wojciech Bonowicz. Tegoroczna sesja naukowa na Uniwersytecie Wrocławskim służyła przypomnieniu postaci Stanisława Vincenza, była też debata o Gustawie Herling-Grudzińskim i spotkania z reporterami Mariuszem Szczygłem i Małgorzatą Szejnert, którzy opowiadali o różnicy między pisaniem literatury faktu i literatury pięknej. – Chciałem napisać książkę pt. „Nie ma”, o utracie. Wysłałem pierwsze 15 stron Hannie Krall, która powiedziała mi, że za dużo tam mnie i moich refleksji, że owszem mogę się pomądrować, ale co najwyżej w jednym zdaniu – opowiadał Mariusz Szczygieł, który ten projekt zarzucił. – Ale znalazłem inny temat, o porwaniu samolotu w latach osiemdziesiątych przez mieszkańców Dzierżoniowa i ucieczce do Niemiec. To będzie opowieść o Polsce, tej współczesnej i o PRL-u i o, wielu innych sprawach – zapowiedział autor „Gotlandu”. Jacek Antczak

Laureaci Nagrody Angelusa 2006 Jurij Andruchowycz (Ukraina) za powieść „Dwanaście kręgów” 2007 Martin Pollack (Austria) za powieść „Śmierć w bunkrze” 2008 Péter Esterházy (Węgry) za powieść „Harmonia cælestis” 2009 Josef Škvorecký (Czechy) za powieść „Przypadki inżyniera ludzkich dusz” 2010 György Spiró (Węgry) za powieść „Mesjasze” 2011 Swietłana Aleksijewicz (Rosja) za powieść „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” 2012 Miljenko Jergović (Chorwacja) za powieść „Srda śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki” 2013 Oksana Zabużko (Ukraina) za powieść „Muzeum porzuconych sekretów” 2014 Pavol Rankov (Słowacja) za powieść „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)”

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4

11


Bestsellery

Książki listopada

Lektury na dobre trawienie Bohaterem „Władcy liczb” Marka Krajewskiego jest „zrepatriowany” ze Lwowa do Wrocławia komisarz Edward Popielski. Eberhard Mock powrócić ma w prozie tego popularnego i cenionego pisarza za dwa lata.

1

„Jedwabnik” to powieść twórczyni Harry’ego Pottera J.K. Rowling, która podpisuje się tu jednak – podobnie jak wcześniej w „Wołaniu kukułki” – jako Robert Galbraith. „Jedwabnik” ma tego samego bohatera; jest nim detektyw Cormoran Strike, a rzecz cała dzieje się w środowisku literackim.

2

Andrzej Stasiuk we „Wschodzie” pomieszcza relację z Irkucka, z nabrzeży Angary: „Nad samą wodą rosło zielsko, a w zastoinach zbierała się tłusta woda. Dziewczyny przechadzały się z butelkami piwa i potem chichotały i sikały w krzakach. To miasto budowali polscy zesłańcy w XIX wieku: sklepy, hotele, restauracje i tak dalej. Kompletnie mnie to nie obchodziło. Skóra mi cierpła na myśl, że spotkam jakiegoś zesłańca”. Eee, tam. Co najwyżej mógłby to być Mariusz Wilk. Ale on sam się zesłał.

3

Wojciech Cejrowski o swojej „Wyspie na prerii”: „Gdyby ktoś chciał sprawdzić osobiście, czy (w Arizonie – przyp. K.M.) jest tak jak tu opisałem, drogę znajdzie łatwo: wystarczy zjechać z autostrady, potem jeszcze raz zjechać, i znów zjechać. I tak do skutku – aż skończy się mapa i wylądujesz na polnej drodze, prowadzącej na jakieś rancho”.

4

Sophie Hannah w „Inicjałach zbrodni” dała Herkulesowi Poirotowi – za zgodą spadkobierców Agathy Christie – kolejne życie. Źle to czy dobrze, niech każdy czytelnik książki sam sobie odpowie. Jedno w każdym razie jest pewne: Agatha Christie była zdecydowanie bardziej oszczędna w słowach, co jej kryminałom wychodziło na dobre.

5

Popkultura całkowicie pomieszała nam w głowach. Harlan Coben w „Tęsknię za tobą” pokazuje, jak wygląda współczesna randka.

6

Bohaterka „Zostań jeśli kochasz” Gayle Forman po wypadku, w którym uczestniczyła, a zginęła w nim cała jej rodzina, ma jeden tylko problem: umrzeć czy walczyć o życie? Wbrew pozorom, za-

7

12

b i b l i o t e k a

a n a l i z

gadnienie wcale nie jest tak oczywiste, jakby się mogło wydawać. John Green „Gwiazd naszych wina” i podobna kwestia: jak żyć z rakiem? I to żyć normalnie, a właściwie nienormalnie, bo pełniej i mocniej, gdyż czasu zostało niewiele.

8

Instrukcja obsługi bestsellera Keri Smith – „Zniszcz ten dziennik”: „Ideą dziennika jest jego kreatywne »zniszczenie«, »pobrudzenie«, »postarzenie« poprzez dowolną, bardzo osobistą, czasem abstrakcyjną, ale zawsze twórczą interpretację zadań zaproponowanych na jego stronach. Polecenia te mogą wydawać się niekonwencjonalne: dziurawienie stron, malowanie dłońmi, zalewanie kawą, zgniatanie kartek czy zabranie dziennika pod prysznic – nie należy jednak rozumieć ich zbyt dosłownie, ale jedynie jako podpowiedzi mające na celu wykorzystanie własnej wyobraźni i utrwalenia swoich stanów ducha, wrażeń i obserwacji z otaczającego świata. Każdy dziennik jest niepowtarzalnym dziełem jego twórcy oddając jego osobowość i postrzeganie rzeczywistości”. Ostatnie zdanie jest tu, niewątpliwie, kluczowe, ale pamiętając o nim, co począć ma czytelnik, gdy przy lekturze danego dziennika (daruję sobie nazwiska autorów, a wybór jest ogromny) zbierze mu się na wymioty?

9

Nina George „Lawendowy pokój” to kolejna książka, która jest tyleż o miłości (również do literatury), ile o kuchni. Co było dobre na raz czy dwa razy, staje się monotonnie nieznośne.

10

„Zamień chemię na jedzenie. Nowe przepisy” Julity Bator to osiemdziesiąt receptur na dania bez polepszaczy i sztucznych barwników. Podobno.

11

„Miasto Niebiańskiego Ognia” Cassandry Clare dostarcza niepoślednich emocji. Na przykład przy lekturze takiego ustępu: „Alec spojrzał na roztrzaskane kawałki z niedowierzaniem. – Rozwaliłeś mój telefon?! Jace wzruszył ramionami. – Kolesie nie pozwalają innym kolesiom dzwonić do innych kolesi. Okej, źle to zabrzmiało. Przyjaciele nie pozwalają swoim przyjaciołom dzwonić do swoich byłych i się rozłączać. Naprawdę. Musisz przestać. Alec spojrzał na niego wściekle.

12

p r z e d s t a w i a

– Więc, rozwaliłeś mój nowy telefon? Wielkie dzięki. Jace uśmiechnął się spokojnie i położył się na trawie. – Proszę bardzo”. W wyróżnionej Nike „Zajedźmy kobyłę historii” autor, Karol Modzelewski odgrzewa anegdotę z 1968 roku: „Rektor Zygmunt Rybicki, jeden z czarnych charakterów Marca i lat następnych (za Jaruzelskiego był sekretarzem stanu w Urzędzie Rady Ministrów – przyp. K.M.), miał po »jasnej stronie mocy« stryja, Józefa Rybickiego, później jednego z członków założycieli KOR. Był to prawdziwy bohater akowskiego podziemia, dowódca warszawskiego Kedywu, a od jesieni 1945 r., po aresztowaniu przez bezpiekę pułkownika Jana Rzepeckiego – jego następca na czele WiN. Naturalną koleją rzeczy także Józef Rybicki został w 1947 r. aresztowany przez UB i skazany na 10 lat więzienia. Podczas okupacji, oprócz funkcji dowódczych w Armii Krajowej, był on członkiem konspiracyjnej Rady Pomocy Żydom »Żegota« i z tego właśnie powodu w kwietniu 1968 roku poprosiła go o wywiad dziennikarka bardzo aktywna w ówczesnej kampanii propagandowej. Organizatorzy tej kampanii żywili zdumiewające przekonanie, że bohaterstwo Polaków, którzy podczas okupacji hitlerowskiej z narażeniem życia ratowali żydowskich współobywateli przed zagładą, zdejmie odium antysemityzmu z tych, co w PRL tropili Żydów i zorganizowali antyżydowską nagonkę. Dziennikarka zapytała Józefa Rybickiego o »Żegotę«. Niedoszły bohater wywiadu oznajmił, że bardzo chętnie opowie o ratowaniu Żydów. – Ale czy pani jest pewna, że właśnie ze mną polecono pani o tym rozmawiać? – Ależ tak! – To dziwne. – Dlaczego dziwne? – Bo wie pani, Rybicki to moje okupacyjne nazwisko. – A jak się pan naprawdę nazywał? – Fiszman. – Ale przecież rektor Uniwersytetu Warszawskiego Zygmunt Rybicki to pański bratanek? – No właśnie. – W takim razie przepraszam… Dziennikarka straciła zainteresowanie dla rozmówcy, ale poinformowała swoich mocodawców o tym, czego się dowiedziała. W rezultacie bezpieka przeprowadziła kwerendę sprawdzającą pochodzenie Rybickiego, a gdy jego aryjskość stwierdzona

13

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


Bestsellery Bestsellery „magazynu Literackiego KSIĄŻKI”

listopad 2014 Miejsce Liczba  w poprzednim notowań  Poz. notowaniu na liście Tytuł

1

2

2

Liczba punktów

Autor

Wydawnictwo

ISBN

Władca liczb

marek Krajewski

Znak

978-83-240-3219-8

479

Wydawnictwo  dolnośląskie

978-83-271-5212-1

434

978-83-7536-559-7

429

2

nowość

Jedwabnik

Robert Galbraith  (J.K. Rowling)

3

nowość

Wschód

andrzej Stasiuk

czarne

4

1

4

Wyspa na prerii

Wojciech Cejrowski

Wydawnictwo Zysk i S-ka 978-83-7785-525-6

336

5

13

2

Inicjały zbrodni

Sophie Hannah

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-05391-1

314

6

nowość

Tęsknię za tobą

Harlan Coben

Albatros

978-83-7885-943-7

293

7

nowość

Zostań, jeśli kochasz

Gayle Forman

Nasza Księgarnia

978-83-10-12790-7

275

5

Gwiazd naszych wina

John Green

Bukowy Las

978-83-64481-17-8

269

nowość

Zniszcz ten dziennik

Keri Smith

Grupa Wydawnicza K.E. Liber

978-83-64853-00-5

265

3

Lawendowy pokój

Nina George

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-307-1

259

Zamień chemię na jedzenie. Nowe przepisy

Julita Bator

Znak

978-83-240-3220-4

248

8

4

9 10

6

11 12

nowość

Miasto Niebiańskiego Ognia

Cassandra Clare

Mag

978-83-7480-444-8

214

13

nowość

Zajeździmy kobyłę historii

Karol Modzelewski

Iskry

978-83-244-0335-6

210

14

17

2

Miasto 44

Marcin Mastalerz

Dom Wydawniczy PWN 978-83-7705-665-3

204

15

4

6

Zdrada

Paulo Coelho

Drzewo Babel

203

16

29

17 18 19

nowość

Moje zdrowe przepisy

Beata Pawlikowska

Burda Polska

978-83-7778-624-6

199

Magiczne drzewo. Cień smoka

Andrzej Maleszka

Znak

978-83-240-2963-1

190

Gniew

Zygmunt Miłoszewski

W.A.B.

978-83-280-0935-6

185

Dla ciebie wszystko

Katarzyna Michalak

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-05399-7

173

nowość

Czarne skrzydła

Sue Monk Kidd

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-05396-6

171

3

Głosy Pamano

Jaume Cabré

Marginesy

978-83-63656-25-6

160

Czerwone i Czarne

978-83-7700-160-8

159

8

20 21

2 nowość

978-83-64488-16-0

2

9 22

2

Trzeba się bić

23

16

2

Kat. Biografia Huberta Wagnera

Grzegorz Wagner, Krzysztof Mecner

Agora

978-83-268-1353-5

158

24

5

5

Syn

Jo Nesbø

Wydawnictwo Dolnośląskie

978-83-271-5154-4

142

Kawiarenka pod różą

Katarzyna Michalak

Filia

978-83-7988-218-2

140

Najdłuższa podróż

Nicholas Sparks

Albatros

978-83-7885-795-2

139

25

nowość

26

21

27

11

5 5

28

nowość

29

nowość

30

28

5

Pan Mercedes

Stephen King

Albatros

978-83-7885-937-6

138

Zaginiona dziewczyna

Gillian Flynn

Burda Polska

978-83-7778-791-5

134

Zanim zasnę

S.J. Watson

Sonia Draga

978-83-7508-999-8

126

Niebo istnieje... Naprawdę! O chłopcu, który odwiedził niebo

Tod Burpo

Rafael

978-83-7569-258-7

118

Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2014

22

Leszek Balcerowicz, Marta Stremecka

Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, magazynie „Literadar”, w serwisie swiatczytnikow.pl oraz prezentowana w programie „Xięgarnia” emitowanym w TVN24.

Jak powstaje lista bestsellerów „magazynu Literackiego KSIĄŻKI”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 300 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, regionalnych Domach Książki. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4

13


Bestsellery została ponad wszelką wątpliwość, poinformowała o wszystkim rektora tak boleśnie skrzywdzonego posądzeniem, że jego rodzina mogłaby mieć jakichś żydowskich przodków”. Marcin Mastalerz w „Mieście’44” pisze: „Czasem Stefan miał wrażenie, że Niemcy urządzili na ulicach Warszawy największy na świecie pokaz mody militarnej. Kripo, schipo, orpo, schupo, gestapo, banszuce, werkszuce, selbstszuce, grencszuce i bezlik innych. Do tego stroje Wehrmachtu, Luftwaffe, SA, SD, Hilfspolizei, Hitlerjugend, czarne skórzane płaszcze gestapowców i najelegantsze ze wszystkich, świetnie skrojone uniformy SS”. To też, wcale nie marginesowy, fragment tamtej rzeczywistości.

14

Paulo Coelho, autor „Zdrady” o zdradzie właśnie: „Zdrada to coś, czego nie oczekujesz”. Naprawdę?

15

Beata Pawlikowska w „Moich zdrowych przepisach” oszołamia swymi umiejętnościami kulinarnymi: „Każde danie gotuje się samo. Ja tylko wkładam do garnka składniki w odpowiedniej kolejności i wracam pół godziny później, kiedy jedzenie jest gotowe”.

16

„Magiczne drzewo. Cień smoka” to już szósta część sławnego cyklu książek Andrzeja Maleszki dla młodych czytelników. Książki te przełożono już, miedzy innymi, na chiński, japoński i koreański. I tak, po cichu, bez fanfar i werbli, pisarz z Poznania robi światową karierę.

17

Zygmunt Miłoszewski, Bicz Boży na polską prawicę, w „Gniewie” przeniósł swojego bohatera, prokuratora Szackiego do Olsztyna. Przy okazji pochwalił się: „Jestem pupilkiem prokuratury, bo jako jedyny przedstawiam ich (?) w korzystnym świetle”. Pisarz w ogóle jest pupilkiem. Tych, co mają monopol na prawdę i wszystko wiedzą lepiej a nawet najlepiej.

18

„Tylko ona, pusta droga, brzozy po obu stronach, silny koński grzbiet pod pupą i miarowy odgłos kopyt przerywany parskaniem. To dopiero jest prawdziwe życie!”. To nie western a la Polonaise, takie „Wilcze echa” po poprawnościowym liftingu, lecz utwór Katarzyny Michalak „Dla ciebie wszystko”. Tym razem najpopularniejsza ostatnio pisarka polska umieściła w rankingu dwa tytuły (patrz: poz. 25).

19

Akcja powieści Sue Monk Kidd „Czarne skrzydła” rozgrywa się w latach 1803-1838 i opowiada o tym, jak dzielne kobiety – biała i czarna przezwyciężały hańbę niewolnictwa. No, „Chata wuja Toma” i „Ko-

20

14

b i b l i o t e k a

a n a l i z

rzenie” w jednym, powstałe w dobie zaawansowanego feminizmu, a napisane przez pisarkę sprawdzoną nagradzanym „Sekretnym życiem pszczół”. Polski wydawca (i to jaki!) rekomenduje książkę na tylnej okładce opiniami amerykańskich pism, a miejsce na foncie oddaje samej… Małgorzacie Kożuchowskiej. I kto ma czelność utyskiwać na poziom rodzimej krytyki. Literackiej oczywiście.

we własnym domu. Głowę miała… No tak. Szczegóły są tutaj. – Palcem wskazującym puknął w okładkę Biblii. (…) Pastor patrzył, jak chłopak otwierał Biblię. Był to trik tak klasyczny, że wręcz komiczny: w kartkach wycięto dziurę. Włożono w nią poskładane papiery z dokładną instrukcją niezbędną do przyznania się do winy. I trzy torebeczki z heroiną”.

Jaume Cabre w „Głosach Pamano” mówi o tym, jak po wielu latach ujawnia się prawda o wydarzeniach – wydawało się – dawno już rozpoznanych i ocenionych. O faktach, o ludziach. I na pomniku, na którym wyryte jest takie epitafium: „Oriol Fontelles Grali (1915-1944). Błogosławionemu męczennikowi, który był nauczycielem w naszej miejscowości – składają hołd wszyscy mieszkańcy Toreny. Torena, kwiecień 2002” dodać można inne: „Oriol Fontelles Grali (1915-1944). Alias Eliot, nauczyciel, partyzant, malarz, potajemny kochanek, zły mąż, bohater w potrzebie i ojciec swojej ukochanej córeczki, której imienia nie znam. Torena, kwiecień 2002” – w zgodzie z prawdą.

Nowa książka Katarzyny Michalak „Kawiarenka pod różą” to zbiór opowiadań i – znów! – zestaw przepisów na wyborrrne z całą pewnością słodkości.

21

Indagowany przez Martę Stremecką Leszek Balcerowicz w książce „Trzeba się bić” broni kapitalizmu niczym niepodległości, podkreślając, że „nigdy nie było i nie będzie dobrego socjalizmu, czyli ustroju, który zakazuje prywatnej przedsiębiorczości i transakcji rynkowych, zastępując je monopolem państwowej własności i scentralizowanym planowaniem. Natomiast kapitalizmy są różne, gorsze lub lepsze”. A jaki nam się trafił, Koteczku?

22

Dwanaście lat minęło od nagłej, tragicznej śmierci bohatera książki Grzegorza Wagnera, który przy pomocy Krzysztofa Mecnera napisał książkę o swoim ojcu „Kat. Biografia Huberta Wagnera”. A nasi siatkarze znów są mistrzami świata. Choć nowy „kat” jest Francuzem i wcale na „kata” nie wygląda. Ale radość ta sama.

23

„Syn” norweskiego autora Jo Nesbo to lektura ani łatwa, ani przyjemna. Za to kryminał więcej niż dobry: „Per Vollan był więziennym kapelanem od ponad czterdziestu lat i obserwował, jak świat staje się coraz gorszy. Zło jest jak komórki rakowe, które się mnożą i roznoszą, zarażają te zdrowe, zadają im ukąszenie wampira i rekrutują je do udziału w dziele zniszczenia. Nikt raz ukąszony nie może już ujść wolno. Nikt. – Co słychać, Sonny? Jak tam było na przepustce? Widziałeś morze? Brak odpowiedzi. Per Vollan chrząknął. – Strażnik mówi, że widziałeś. W gazetach mógłbyś przeczytać, że dzień później w pobliżu miejsca, w którym byliście, zamordowano kobietę. Znaleziono ją w łóżku

24

p r z e d s t a w i a

25

Ze złotych myśli Nicholasa Sparksa zawartych w „Najdłuższej podróży”: „Zapewniać kogoś, że się go kocha, to jedno, a pogodzić się z tym, że miłość do tego kogoś wymaga wyrzeczenia się swoich marzeń, to zupełnie coś innego”.

26

„Pana Mercedesa” Stephena Kinga nie należy lekceważyć. To pierwszy tom zapowiedzianej przez autora trylogii. Drugi – „Finders Keeper”, z tym samym bohaterem, ukaże się w przyszłym roku.

27

W „Zaginionej dziewczynie” Gillian Flynn brat z siostrą, po wielkomiejskich doświadczeniach, za pożyczone pieniądze otworzyli bar w małym miasteczku i nazwali go Bar: „»Ludzie będą myśleli, że jesteśmy ironistami, a nie kreatywnymi bankrutami«, wykoncypowała siostra. Jednak nasza pierwsza klientka, siwowłosa kobieta w okularach dwuogniskowych i różowym dresie powiedziała: »Podoba mi się ta nazwa. Zupełnie jak w Śniadaniu u Tiffany’ego, gdzie kot Audrey Hepburn nazywa się Kot«.

28

Bohaterka powieści S.J. Watson „Zanim zasnę” na skutek ciężkiego wypadku i urazu jaki przeszła, nie tylko utraciła wszystkie wspomnienia, ale i straciła zdolność zapamiętywania tego, co dzieje się obecnie. Jakby to źle nie zabrzmiało, powiem: pozazdrościć.

29

Z rozmowy małego Coltona z ojcem, z książki Todda Burpo „Niebo istnieje… Naprawdę!”: „– A tato, wiedziałeś, że Jezus miał konia? – Konia? – Tak, takiego tęczowego. Nawet go głaskałem. Wiesz, tato, tam jest tyle kolorów! »Jakich kolorów? O czym on w ogóle mówił?« – Gdzie jest tak dużo kolorów? – W niebie, tato. Tam są wszystkie kolory tęczy. Wszystkie!”. R anking sporządziła Ewa Tenderenda-Ożóg Komentarz Krzysztof Masłoń

30

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4



Trendy postkolonialne

R

odowodu powieści postkolonialnej należy szukać na uniwersytetach. I chociaż jej autorami są przedstawiciele niegdyś kolonizowanych państw Trzeciego Świata, to mowa oczywiście o uniwersytetach europejskich i amerykańskich. Jako teoria postkolonializm na stałe zagościł już w progach akademickich. Co najmniej od kiedy pojawił się „Wyklęty lud ziemi” (1961 r.) potomka niewolników Franza Fanona i uczestnika wojen o niepodległość Algierii oraz „Orientalizm” krytyka pochodzenia palestyńskiego, Edwarda Saida (1978 r.). Intelektualiści na całym świecie obecnie rozprawiają o wciąż istniejących zależnościach byłych kolonii od dawnych metropolii. Nie tylko tych oczywistych: ekonomicznych, społecznych i politycznych. Humaniści odsłaniają również kulturowe, w tym symboliczne, uwikłania krajów postkolonialnych. Mówią o „kolonizacji umysłów” ich mieszkańców, którzy wciąż wplątani są w porządek myślenia narzucony im niegdyś przez oprawcę. Debatują nad kwestiami rasy, wyzysku, tożsamości, a przede wszystkim szeroko rozumianych pojęć władzy i podporządkowania. Z jednej strony taka tematyka miała szansę zaistnieć dzięki (nie tak znowu odległej w czasie jak mogłoby się wydawać) dekolonizacji świata, w którym przez wieki uprzywilejowana była kultura Zachodu i amerykańsko-europejscy twórcy. Z drugiej strony napór różnorodności i popularności tematyki postkolonialnej nasuwa myśl, że jest ona po prostu modna.

Od teorii do literatury Poza postkolonialnym trendem nie pozostaje współczesna powieść. W sukurs

16

b i b l i o t e k a

a n a l i z

intelektualistom idą pisarze, zresztą nierzadko będący tymi samymi osobami, które po wykładach zasiadają do pisania powieści. Hindusi, Pakistańczycy, Nigeryjczycy, Karaibowie i inni imigranci z krajów Trzeciego Świata po uzyskaniu wykształcenia na zachodnich uczelniach walczą z dominującymi narracjami. Toczą batalię o prawo głosu: reprezentowanie samych siebie i społeczności, z których oni lub ich przodkowie się wywodzą, o niezależność kulturową. Po wiekach zniewolenia przez jedynie dostępne powszechnie obrazy i opowieści na swój temat wytwarzane nie przez nich samych, a Europejczyków kierujących się cywilizacyjną misją, brzemieniem białego człowieka. Świadomi tego, że pisanie, a nawet estetyka, która w tradycji europejskiej pretenduje do miana uniwersalnej, wiążą się z posiadaniem władzy, postkolonialni powieściopisarze starają się polemizować z tą tradycją. Chociaż uciekając od jednych zależności często wpadają w inne, a niektórzy z nich w ogóle nie wierzą, że – nawiązując do słynnego eseju Spivak, znanej krytyczki postkolonialnej – „podporządkowany Inny może przemówić” skoro wypowiada się w języku imperium.

Nowe peryferie Popularność zjawiska sprzyja także mnożeniu się jego definicji, ograniczania przez teoretyków zakresu literatury, którą można i należałoby nazwać postkolonialną. Tak przyjęło się już, że to literatura jedynie anglojęzyczna i pisana przez potomków byłych kolonizowanych przez Imperium Brytyjskie. Niektórzy dodap r z e d s t a w i a

ją, że powstała po osiemdziesiątym roku. Trudno jednak powiedzieć czemu takie zawężanie pojęcia miałoby służyć, bo wady i ograniczenia z nimi związane widać gołym okiem. Tak na przykład skupiając się na dialogu byłych kolonii brytyjskich z metropolią znów w dominującym dyskursie marginalizowane są inne kultury. A ograniczona perspektywa postkolonialna jedynie do krajów Trzeciego Świata sprzyja odbieraniu głosu i odwracaniu oczu świata na kultury latynoamerykańskie i Drugiego Świata. Przez to na przykład kultura polska i obszar postsowiecki, również noszące znamiona kultur postkolonialnych, na których okres podporządkowania głęboko odbił swoje piętno, jako takie nie są jeszcze powszechnie traktowane i wyłącza się je z Wielkiej Rozmowy o dziedzictwie kolonializmu. Literatura polska nie przeniknęła jeszcze w znacznym stopniu modą postkolonialną, chociaż widać ją już wyraźnie na horyzoncie. Niektórzy intelektualiści (Ewa Thompson, Maria Janion, środowisko związane z pismem „Nowe Peryferie”) postulują interpretowanie naszej rodzimej kultury jako postkolonialnej, a co istotne dla tego artykułu – coraz więcej powstaje tłumaczeń takiej literatury na nasz rodzimy język. Artykułów polegających na zestawianiu autorów powieści postkolonialnych, które ukazały się w Polsce, jest zaledwie kilka. Autorzy skupiają się głównie na kanonicznych nazwiskach, takich jak Salman Rushdi czy V.S. Naipaul. Choć również nie stronię od znanych nazwisk, mam swoją własną, godną polecenia czytelnikowi zainteresowanemu

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


współczesnością, listę stosunkowo najnowszych powieści postkolonialnych napisanych po angielsku, a przetłumaczonych na język polski.

Biały Tygrys Książka, która w 2008 roku otrzymała nagrodę Bookera to nietuzinkowa powieść Aravind Adigi, Hindusa wykształconego w swoim kraju, następnie w Australii i Stanach Zjednoczonych. Adiga, dziennikarz piszący o finansach między innymi dla „Money” i „Financial Times”, a więc znający świat wielkiego kapitału, w swojej powieści opisuje podzielone kastowo i klasowo Indie jako kraj skrajnego wyzysku: „przedsiębiorców”, jak ich nazywa, i reszty ludzi skazanych na los bycia ich służbą. Ciemna część Indii to życie w skrajnej biedzie i warunkach pozbawiających ludzi godności. Swoją opowieść autor przekazał w oryginalny sposób zawierając ją w listach do chińskiego premiera mającego wkrótce odwiedzić cudownie kwitnącą demokrację, jaką wydają się Indie zagranicznym obserwatorom. Balram, autor korespondencji i główny bohater, to chłopak z wielodzietnej rodziny, pochodzący ze wsi tytułowy „Biały Tygrys”, jedyny, który się wybił. Zrobił karierę niczym w amerykańskim śnie, wspinając się szczebel po szczeblu kariery, od służącego przez kierowcę bogatego i wpływowego właściciela kopalni aż do osiągnięcia prestiżowej pozycji przedsiębiorcy, który teraz sam dzieli i rządzi tak jak kiedyś rządzono nim. Awans społeczny nie mógł być jednak osiągnięty bez degradacji moralnej. Balram, przenikliwy obserwator społeczeństwa indyjskiego obnaża mechanizmy współczesnego kolonializmu ekonomicznego. Przynależność do danej klasy społecznej niczym nie różni się w swej arbitralności od przynależności do indyjskiej kasty, a świat wciąż dzieli się na panów i niewolników. Główny bohater stara się dorównać najlepszym, osiągnąć „coś więcej”, stać się takim, jacy są ci, którym służy: ludzie sukcesu. Wyśmiewa i napiętnuje masy społeczne, którym nawet gdyby podać wolb i b l i o t e k a

a n a l i z

ność na tacy i tak by po nią nie sięgnęły, bo niewolnictwo to stan umysłu, to coś, co skutecznie zostało przez wielu ludzi uwewnętrznione. Chcąc wyrwać się z ograniczeń wolności ludzkiej, których pełna jest kultura i społeczeństwo indyjskie, Balramowi przyświeca machiavelliczna zasada „po trupach do celu”. Pościg za widmem wolności jest jednak na tyle dramatyczny, że bohater osiąga upragniony sukces ekonomiczny, przyjmuje zasady tych, których nienawidził i w zasadzie staje się taki sam jak oni. W pewnym sensie do końca pozostając zatem mentalnym niewolnikiem żyjącym na zasadach innych.

O pięknie Zadie Smith jest jedną z najciekawszych autorek młodego pokolenia poruszających w swojej twórczości tematykę postkolonialną. Mieszkająca w Londynie córka imigrantki z Jamajki i Brytyjczyka, utalentowana, a oprócz tego piękna Zadie Smith swoją pierwszą powieść, „Białe zęby”, napisała będąc jeszcze na studiach. W swojej zaskakująco dojrzałej, jak na 25 lat, książce porusza skomplikowany problem tożsamościowy: przywiązania do tego, z czego się wyrasta i kłócącej się z tym potrzeby asymilacji do miejsca emigracji. To w dużej mierze portret jej własnej rodziny, pełnej drobnomieszczańskiej hipokryzji ludzi kupujących sobie spokój przez sam fakt wyznawania lewicowych poglądów. Poprzeczka jaką sobie postawiła głośnym debiutem nie okazała się jednak dla niej za wysoka. Jej najnowsza powieść, „O pięknie”, to, zdaniem niektórych, najlepsza powieść jaką do tej pory napisała. Ponownie opowiada historię dwóch rodzin: konserwatywnej, a w swej powierzchowności wręcz rasistowskiej, oraz liberalnej. Obie o korzeniach brytyjskich ze strony ojców oraz afrykańskich i trynidadzkich ze strony matek. Głowy obu rodzin to wykładowcy akademiccy, zaciekle rywalizujący ze sobą historycy sztuki, specjalizujący się w malarstwie Rembrandta. Choć łączy ich zamiłowanie do holenderskiego malarza to różni

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

stosunek do jego twórczości i tytułowego piękna. Życie obu rodzin komplikuje się kiedy zaczynają być sąsiadami. W tle zabawnych i komicznych scen przeplatanych ponurym portretem kondycji ludzkiej (męskiej?) Smith podejmuje tematykę rasy, feminizmu, tożsamości, emigracji, a przede wszystkim władzy. Bo to relacje władzy, zależności, bycie podporządkowanym i podporządkowywanie sobie innych to kategorie pozwalające zrozumieć stosunki między społecznościami, kulturami, płciami i poszczególnymi ludźmi. Są podporządkowani czarni, ale ci z wyższych sfer i mający etaty na uniwersytetach to nie ci sami przecież, co ci biedni robotnicy i rzemieślnicy trynidadzcy wykorzystywani w świecie rządzonym przez porządek neoliberalny. U Zadie Smith kobieta ze względu na swoją płeć jest często marginalizowana, poświęca się innym, żyje dla kogoś, sama w sobie w pewnym sensie nie jest podmiotem. Z drugiej jednak strony jej siła polega właśnie na umiejętności przejścia przez życie spełnioną, tkwi w niej także potencjał władzy seksualnej nad mężczyzną, który nie może oprzeć się jej powabom. Konserwatywny katolik może być osobą bardziej otwartą na drugiego człowieka niż liberał i działający społecznie lewicowy inteligent, który choć pragnie demokratyzacji życia i wyciąga rękę ku przedstawicielom niższych warstw, a także nie znosi hierarchii, sam ją na innych poziomach ustanawia, legitymizując niejako swoją pozycję. Smith przypomina, że powszechnie używane kategorie płci, rasy i klasy, a także łatki mające oddawać preferencje polityczne we współczesnym skomplikowanym świecie na niewiele się przydają, jeśli nie przyjrzeć się konkretnym relacjom między dwojgiem ludzi czy grupami o skomplikowanej, hybrydycznej tożsamości.

Hańba Urodzony w Kapsztadzie, a mieszkający obecnie w Stanach Zjednoczonych noblista z 2003 roku John Maxwell Coetzee we wstrząsającej i na długo zapadającej •

l i s t o p a d

2 0 1 4

17


w pamięć powieści „Hańba” opowiada o współczesnej Republice Południowej Afryki, w której brzemię apartheidu jest wciąż żywe, a pamięć historyczna oddziałuje na obecne stosunki społeczne, rodząc nowy rasizm czarnoskórych wobec białych. Przez historię wykładowcy literatury romantycznej z Politechniki Kapsztadzkiej, wielokrotnego rozwodnika i miłośnika kobiecego piękna, autor podejmuje także wątki uniwersalne. Już prawie przed emeryturą, po pięćdziesiątce, David Lurie znajduje się w samym środku afery spowodowanej przez jego romans z jedną ze studentek. Nieco zniesmaczony „grą” młodej dziewczyny i jej niedojrzałością, nie chcąc zaogniać konfliktu, ale również ponieść za to, co miało miejsce odpowiedzialności, wyjeżdża na farmę do córki z małżeństwa z Holenderką, która postanowiła zamieszkać wśród czarnoskórych mieszkańców Afryki. Z dala od wielkich ośrodków miejskich, praktycznie na pustkowiu i żyjąc z własnych upraw. Podczas odwiedzin ojca dochodzi do najbardziej drastycznej przemocy jaka działa na wyobraźnię białego człowieka – kobieta, lesbijka, zostaje zgwałcona przez kilku czarnoskórych mężczyzn. Lurie, pełen poczucia winy i niemocy, próbuje przejść z nią przez tę tragedię, co stanowczo odrzuca Lucy, sprzeciwiając się jego sposobowi widzenia tego, co się stało i chęci rozwiązania sprawy. Zmusza go tym samym do rozliczenia się z własnych grzechów. Coetzee pokazuje, że przedstawiciele kultury Zachodu, tej, z której wywodzi się ulubiona przez bohatera poezja Byrona i romantyczna miłość, przemoc, cielesność i wyuzdanie lokują po stronie dzikości, prymitywizmu i geograficznie umieszczają raczej na Południu niż w „cywilizowanym świecie”. Nadużywanie przewagi nad człowiekiem słabszym (na przykład kobietą), wykorzystywanie swojej pozycji czy to intelektualnej czy tej sankcjonowanej przez rasę to zjawisko, które może i zdarza się jednak wszędzie. Czy gwałt oparty na odwecie, poczuciu krzywdy wyrządzonej czarnym przez białych jest w swej istocie bardziej

18

b i b l i o t e k a

a n a l i z

nieludzki niż nadużycie akademickiej pozycji przez starego mężczyznę chcącego odbyć stosunek seksualny z młodą i piękną kobietą? Noblista porusza również temat cierpienia związanego z byciem ofiarą porządku w świecie opartym na nierównościach. To, co najbardziej bolesne zazwyczaj pozostaje przemilczane. Dogłębnie przejmujący jest wybrzmiewający nieustannie z kart powieści wątek tytułowej hańby. Zhańbiona jest studentka czująca się wykorzystana przez wykładowcę, zhańbiony jest on jako poważny człowiek uniwersytetu, który powinien dawać przykład, zhańbiona jest jego córka Lucy. I zhańbiony jest człowiek w ogóle będąc ślepym i głuchym, obojętnym na hańbę drugiego człowieka, nie chcąc brać za nią współodpowiedzialności. Hańbę jako kondycję ludzką Coetzee podkreśla wielokrotnie poprzez porównania naszej egzystencji do egzystencji psów, których los zależny jest od kogoś innego. Będąc zhańbionym ma się jednak prawo do godności, którą uosabia trudna do zrozumienia przez czytelnika postawa zgwałconej Lucy, ale na czym ona polega czytelnicy powinni dowiedzieć się sami.

Umiłowana Toni Morrison, afroamerykańska pisarka o silnych feministycznych poglądach, wykładowczyni i laureatka Nagrody Nobla z 1993 roku napisała traktat dedykowany „Sześćdziesięciu, i więcej, milionom”, czyli ofiarom niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Historia amerykańskich niewolników opowiedziana jest przez pryzmat jednostkowego losu zbiegłej z plantacji Murzynki Sethe. Morisson przywołuje świat, w którym ludzie sprowadzani są do ceny w dolarach. Hasła, na których wydawać by się mogło, że ufundowana jest kultura Zachodu, o godności ludzkiej, tolerancji, braterstwie czy miłosierdziu to nic nie znaczące slogany. Niewolnictwo to hańba, upodlenie. Ale nie tylko czarnych zdominowanych przez białych, nie tylko zniewolonych, ale i wolnych, bo jeśli ktoś uczestniczy w systemie, w którym część p r z e d s t a w i a

ludzi traktuje się jak zwierzę, to sam jest zwierzęciem, pisze Morrison.

Brzemię rzeczy utraconych To obszerna powieść, która w 2006 roku uzyskała nagrodę Bookera. Indyjska pisarka mieszkająca w Stanach Zjednoczonych Kiran Desai opowiada w niej o osieroconej szesnastoletniej Sai mieszkającej w Himalajach, której losy splatają się z życiem syna kucharza jej dziadka. Chociaż chłopak o imieniu Bidźcu śni swój amerykański sen na drugim kontynencie mieszkając w Nowym Jorku. Polityczne i społeczne przemiany w postkolonialnych Indiach, takie jak zamieszki o podłożu narodowościowym i konflikty wewnętrzne, stanowią tło opowieści o bohaterach. Sai pozbawiona rodziców musi sama odnaleźć własną tożsamość.

Mała Ikar Godną polecenia, wyróżniająca się na tle innych, bo traktującą o dzieciństwie, jest książka nigeryjskiej pisarki Helen Oyeyemi. Pół Nigeryjka, pół Angielka, ośmioletnia Jessamy Harrison nie ma przyjaciół, jest inteligentnym i ekscentrycznym dzieckiem czytającym w szafie Szekspira. Dziewczynka zaczyna przysparzać problemów rodzicom nerwowymi zachowaniami i krzykiem, a oni decydują się na jej wyjazd do Nigerii, ojczyzny matki, gdzie Jess spotyka tajemniczą postać Tilly Tilly. „Mała Ikar” to poetycka, przepięknie napisana, lecz mroczna powieść o lękach, demonach i bolesnej samotności dziecka, które dorasta zawieszone między dwoma kulturami. To także wstrząsająca książka o budowaniu i jednoczesnym niszczeniu własnej tożsamości, o niemocy i paraliżu emocjonalnym.

Poezja Myśląc o literaturze postkolonialnej warto pamiętać również o poezji. Chociaż na rynku polskim istnieje w tej kwestii ogromna pustka. Dopiero w 2008 roku przetłumaczono na polski pierwszy tom wierszy „Mapa Nowego Świata” Dereka Walcotta, noblisty, potomka

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


niewolników, władającego kilkoma językami i şyjącego na stykach wielu kultur. Jego poezja odbija konflikty i związki między dziedzictwem kultury europejskiej, afrykańskiej, azjatyckiej i latynoamerykańskiej. Szczególnie interesuje go problem wykorzenienia z rodzimej tradycji. Obok innego autora z tego samego kręgu kulturowego Edwarda Kamau Brathwaite (z Barbadosu) pokazują spustoszenie ich rodzimej kultury, brak poczucia wspólnoty narodowej spowodowany wiekami niewolnictwa. A odwołując się do mitów usiłują wyrwać literaturę karaibską z dychotomii kolonizator-kolonizowany, która równieş w jakimś sensie jest zniewalająca tak dla samej literatury jak i mieszkańców Karaibów.

Imperium kontratakuje Prekursor literatury postkolonialnej Salman Rushdie w 1982 roku w „Timesieâ€? opublikowaĹ‚ artykuĹ‚ pod tytuĹ‚em „The Empire Writes Back with a Vengeanceâ€? (Imperium odpisuje w odwecie). Pisarz zwraca uwagÄ™ na to, Ĺźe interesujÄ…cym zjawiskiem we wszystkich wspomnianych ksiÄ…Ĺźkach jest wĹ‚aĹ›nie jÄ™zyk, przez ktĂłry rĂłwnieĹź dokonuje siÄ™ rozliczenie z kolonializmem. Angielski w tych literaturach nie jest juĹź atrybutem angielskoĹ›ci, jest otwarty na lokalne odmiany i transformacje. To narzÄ™dzie odpowiedzi narodĂłw Imperium Brytyjskiego matce-metropolii przeksztaĹ‚cone z narzÄ™dzia wĹ‚adzy w formÄ™ ekspresji i poszukiwania wĹ‚asnej skomplikowanej wielokulturowej toĹźsamoĹ›ci. Ze wzglÄ™du na róşnorodność celĂłw i Ĺ›rodkĂłw, a takĹźe – lub przede wszystkim – swĂłj emancypacyjny charakter, o literaturze (lub raczej: literaturach) postkolonialnej moĹźna mĂłwić jako o szeroko zakrojonym zjawisku. KaĹźda kultura postkolonialna ma swoje wĹ‚asne cele, sobie wĹ‚aĹ›ciwÄ… poetykÄ™, sposĂłb pisania i poszukiwania, lub raczej kreowania, wymyĹ›lania na nowo, swojej toĹźsamoĹ›ci za pomocÄ… literatury. Nie ma jednej literatury postkolonialnej, a wrzucanie do niej twĂłrczoĹ›ci tych tak odmiennych od siebie twĂłrcĂłw jest ponownym ujednolicaniem ich, odbie-

raniem im swoistego, oryginalnego głosu. Zjawisko zwane postkolonializmem wciąş się rozwija, a nauka wraşliwości na odmienności dokonywana między innymi poprzez krytykę własnych, często nieuświadamianych schematów, to nieustannie trwający proces. W końcu uniwersytety, które pozwoliły mu zaistnieć, były częścią kolonialnej machiny, a wytwarzana na nich wiedza jednym z narzędzi podporządkowywania innych i sankcjonowania ekonomicznego wyzysku. Wiele jest jeszcze do zrobienia w dziedzinie tłumaczeń, wciąş na przykład na język polski nieprzetłumaczona jest ksiąşka Dionne Brand, czarnoskórej kanadyjskiej poetki i pisarki „What We All Long For� o şyciu imigrantów i ich poszukiwaniu związku z przestrzenią wielkomiejskich miast takich jak Toronto. Lub napisana w 1985 roku „Annie John� Jamaiki Kincaid, pisarski z Antigui, która w przejmujący sposób opisuje indoktrynację imperium brytyjskiego, implementowaną kolejnym pokoleniom karaibskich dzieci w szkołach, które jak dorastają pytają same siebie co naleşy zrobić z wiedzą o odległej Europie i jej cywilizacjach antycznych kiedy niewiele się wie na temat własnej, rodzimej kultury i historii, bo historia opowiadana jest przez pryzmat wielkich kolonizatorów. Jak budować własną toşsamość na takiej pamięci? Wielką luką są równieş dramaty Drew Hayden Taylora, kanadyjskiego twórcy o korzeniach indiańskich, poruszającego problemy budowania obrazu własnej kultury przez pryzmat tego, jak nas widzą inni. Opisywani przez niego Indianie wierzą, şe są tacy, jak przedstawiają ich amerykańskie westerny. Brakuje poezji Marlene Nourbese Philip, która w oryginalny sposób rozprawia się z problemem pisania o dziedzictwie kolonializmu językiem kolonizatora, językiem obcym, bo angielskim. Biorąc pod uwagę te i inne wielkie braki niestety przyjdzie nam jeszcze długo poczekać na podobne listy postkolonialnej literatury z – na przykład – latynoamerykańskich kręgów kulturowych.

ANGELINA KUSSY

Zero

pruderii, maksimum rock’n’rolla!

7\WXĂŻRZH NRELHW\ tR WDN QDSUDZGĂš ]ELĂśU

SU]HORWQ\FK URPDQVĂśZ ERKDWHUD PĂšÄ?F]\]Q\ NWĂśU\ ZLHF]QLH GR]QDMH UR]F]DURZDĂą L P\Ä‚OL Ä?H QLH SRWUDÄ&#x; VLĂš ]DNRFKDĂŠ $Ä? SR]QDMH *DEL WDMHPQLF]Ăˆ L Z\X]GDQĂˆ SLRVHQNDUNĂš NWĂśUD Z\ZUDFD GR JĂśU\ QRJDPL MHJR DOIDEHW\F] QLH XSRU]ĂˆGNRZDQ\ KDURPRQRJUDP GQL 6HNV SXQN DONRKRO L IDWDOQH ]DXURF]HQLH PATRONI:

.VLĂˆÄ?NL GRVWĂšSQH Z NVLĂšJDUQLDFK QD ZZZ EXUGDNVLD]NL SO L Z VSU]HGDÄ?\ Z\V\ĂŻNRZHM WHO =QDMGÄ› QDV QD )DFHERRNX %XUGD .VLĂˆÄ?NL


Koszyk z książkami

Koszyk afrykański Na nasze wyobrażenie o czarnym Lądzie niewątpliwie miały wpływ dzieła Kapuścińskiego, powieści Sienkiewicza  i  conrada,  a  także  Karen  Blixen.  Potem  naszą  wyobraźnią  zawładnęły  opowieści  Wojciecha  cejrowskiego.  Buszując pośród nowości wydawniczych znalazłam kilka interesujących lektur, które pozwolą wyruszyć w podróż do  afryki… nie ruszając się z fotela. (ET) Obraz tego kontynentu, jaki wyłania się z powieści „Afrykańskie równanie” Yasmina Khadry, nie jest optymistyczny, autor koncentruje się na problemach toczących Czarny Ląd: porwaniach, bratobójczych wojnach, wynędzniałych uchodźcach, umierających z głodu dzieciach i bandytach beztrosko rozporządzających ludzkim życiem. Bohater powieści, Kurt Krausmann, miał uczestniczyć w humanitarnej misji, a trafił do piekła. Został porwany przez somalijskich piratów. „Patrzę na brzydotę tego świata. (…) Na świat, w którym bezlitośni bogowie mają skórę zdartą z palców, tak mocno od wszystkiego umywają ręce. Na świat syzyfowy wydany na pastwę ludzkiej nikczemności” – gorzko relacjonuje. Mohammed Moulessehoul, algierski pisarz skrywający się pod pseudonimem, w mistrzowski sposób kreśli swój osobisty obraz ludzi i Afryki. To dzieło najwyższej próby, lektura obowiązkowa dla każdego, kogo fascynuje afrykańska kultura, albo poszukuje wartościowych książek o tematyce afrykańskiej. Sonia Draga, 36 zł Historia Ifemelu, emigrującej na studia z Nigerii do Stanów Zjednoczonych, a po latach wracającej do ojczyzny blogerki dotykającej problemów przynależności rasowej, opisana w powieści „Amerykaana”, wciągnie was bez reszty. Nigeryjska pisarka Chimamanda Ngozi Adichie porównywana jest często z Zadie Smith. Jej pisarstwo koncentruje się na problemach zglobalizowanego świata, rasizmu, stosunków panujących w amerykańskim i nie tylko społeczeństwie, a tłem tych rozważań jest miłość. Monumentalna, odważna i wciągająca „Amerykaana” to niezwykły portret współczesnego życia. I pomimo objętości, lektura jest naprawdę przyjemna. Zysk i S-ka, 45 zł „Czarne skrzydła” to rewelacyjna powieść Sue Monk Kidd, autorki światowego bestsellera „Sekretne życie pszczół”. Fabuła książki osadzona jest w czasach niewolnictwa w pierwszej połowie XIX wieku. Jak zdradził wydawca, książka jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Postać czarnoskórej Hetty, zwanej Szelmą została stworzona na potrzeby powieści, natomiast Sarah Grimké, córka sędziego Sądu Najwyższego Karoliny Południowej to postać autentyczna, która czynnie wspierała ruch abolicjonistyczny i walczyła o prawa kobiet. Piękna i barwna historia, gęsta od emocji, o przyjaźni, sile kobiet i wnikliwe spojrzenie na zagadnienie niewolnictwa i tożsamości. Lektura tej książki to sposób na odbycie niezwykłej podróży w czasie i przestrzeni. Wydawnictwo Literackie, 39,90 zł Kazimierz Nowak dokonał wyczynu niezwykłego: przejechał samotnie Afrykę z północy na południe na rowerze‚ a następnie z powrotem‚ ale inną trasą. Zaczął w Trypolisie w 1931 roku‚ na Przylądek Igielny w Afryce Południowej dotarł w maju 1934‚ a do Algieru w listopadzie 1936 roku. Siedemdziesiąt lat po jego ekspedycji kilkunastu śmiałków postanowiło oddać hołd wielkiemu Polakowi, powtarzając jego wyczyn. Książka Piotra Tomzy „„Afryka  Nowaka” jest relacją z przygotowań i oczywiście wyprawy. Młodzi podróżnicy, a wśród nich Dominik Szmajda, prezes Fundacji im. Kazimierza Nowaka i Łukasz Wierzbicki, autor książki dla najmłodszych „Afryka Kazika”, jechali śladami Nowaka, tyle że w sztafecie, robili zdjęcia porównawcze, opisywali napotkane po drodze osoby, udało im się spotkać nawet tych, którzy pamiętali poznańskiego podróżnika. Imponujące! W.A.B. 39,99 zł

20

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Afryka kojarzy się nam z pięknem, ale jednak groźnym pięknem. Tymczasem podtytuł przewodnika „Gambia” brzmi „Kraina uśmiechu”. Autorzy książki – Sergiusz Pinkwart, Magdalena Pinkwart i Dominik Skurzak – przekonują, że tytułowy kraj w zachodniej Afryce jest najbezpieczniejszy i najbardziej przyjazny turystom nie tylko na Czarnym Lądzie, ale i na świecie. Ma wiele do zaoferowania, nie tylko złociste plaże. Podróżnicy zebrali mnóstwo informacji i podpowiadają możliwości eksplorowania krainy, jak np. wycieczki wzdłuż Atlantyckiego wybrzeża, wyprawy do tajemniczych megalitycznych kamiennych kręgów, głaskanie krokodyli czy zakupy na miejscowych targach. I tak powstał pierwszy polski przewodnik po turystycznym raju w zachodniej Afryce. Pora się pakować! Burda Książki, 39,99 zł A teraz coś dla ciała. Wyborne połączenie afrykańskich inspiracji z tradycyjnym polskim składnikiem i polskie inspiracje z tradycją zaczerpniętą z serca Afryki. Takie rarytasy serwuje Joseph Seeletso w książce „Kulinarna podróż  zmysłów. Od Okawango po Bałtyk”. Kucharz z Botswany zyskał popularność jako juror programu „Top Chef”. W swojej pierwszej autorskiej książce zachęca do poszukiwań i kulinarnych eksperymentów, obok tatara wędzonego sianem proponuje grillowanego ananasa z kaszanką, papaję z boczkiem, ale też tradycyjne potrawy botswańskie, jak dikgobe, koshary, placki chlebowe czy babeczki z likierem amarula. Receptury okraszone są ciekawostkami i wspomnieniami, a całości dopełniają wysokiej jakości fotografie. To książka o przyjemności gotowania, smakowania, a przede wszystkim radości życia. Świat Książki, 39,90 zł Jak najprościej opowiedzieć dzieciom o Afryce? O biedzie, braku wody, o innej, jakże odmiennej kulturze? Martyna Wojciechowska cyklem książeczek o dzieciach świata w przystępny i bezpretensjonalny sposób pokazuje najmłodszym inny świat, uczy tolerancji i zaciekawia pasją podróżowania. „Zuzu. Mały pasterz z plemienia Himba” to książeczka o kilkulatku, któremu przyszło żyć w Afryce. Chłopiec opowiada o swoim codziennym dniu, rodzinie, domu, członkach pasterskiego plemienia,. Jego opowieści dopełniają przepiękne zdjęcia oraz ramki z ciekawostkami, które warto przyswoić i błysnąć wiedzą przed kolegami. Ostatni rozdział skierowany jest do dorosłego czytelnika i zawiera porady psychologa dziecięcego, jak rozmawiać z naszymi pociechami na trudne tematy. Burda Książki, 12,90 zł Młodym wielbicielom afrykańskich przygód warto podsunąć najnowszą książkę Agnieszki Stelmaszyk „Wybrzeże  Szkieletów”. Kto czytał serię „Kroniki Archeo” ten już wie, że czeka na niego wartka akcja, zagadka i mocny wątek sensacyjny. W roli bohaterów autorka obsadziła czwórkę dzieci. Młodzi detektywi w Namibii rozwiązują tajemnicę zniknięcia plemienia Buszmenów. Pomaga im Gubi, mały Buszmen, który musi odzyskać skradzione przed wiekami kryształy, bardzo ważne dla jego ludu. Pojawia się też historia jednego z ocalałych marynarzy z portugalskiego okrętu, który rozbił się na wybrzeżu Namibii w 1533 roku. Agnieszka Stelmaszyk operuje lekkim piórem i prostym językiem. Wartym docenienia pomysłem są ramki umieszczone na marginesie, wyjaśniające trudniejsze pojęcia, które pojawiają się w treści książki. Zielona Sowa, 24,90 zł

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


www.muza.com.pl

wydawnictwoakurat.pl

Czytaj dobre ksià˝ki


Rozmowa numeru Rozmowa z tadeuszem Kisielewskim, autorem książki „Janczarzy Berlinga”

Legenda Lenino

22

b i b l i o t e k a

a n a l i z

I jeszcze jedno. Nie jest prawdą, że kościuszkowców wycofano spod Lenino na rozkaz Stalina po interwencji Wasilewskiej. Wycofał ją Gordow po awanturze, jaką zrobił mu drugiego dnia bitwy Berling, który zresztą też popełnił sporo błędów w dowodzeniu. Pamiętajmy, że Berling nigdy nie dowodził czymś większym niż pułk piechoty na manewrach, a tu miał pod sobą dywizję piechoty o stanie przekraczającym etat sowieckiej dywizji gwardyjskiej, i do tego jednostki wsparcia – czołgi i artylerię. I to wszystko w prawdziwej bitwie przeciw najlepszej armii II wojny światowej. –  Lenino przyniosło Polakom trzy Ordery Bohatera Związku Radzieckiego… – Order nadano pośmiertnie trzem osobom, które wyróżniły się bohaterstwem. Jedną z nich była Aniela Krzywoń, która ratując dokumenty sztabowe ze zbombardowanego jeszcze przed bitwą i płonącego samochodu wyciągnęła z niego także dwóch rannych. Dziś jej imię noszą w Polsce szkoły i ulice. Drugą osobą był kpt. Władysław Wysocki, dowódca baterii moździerzy 1. pułku piechoty, który po śmierci dowódcy 3. baonu objął po nim dowództwo i został śmiertelnie ranny w obronie szkoły w sąsiadującej z Lenino wsi Trygubowa. Trzecim był kpt. Juliusz Hibner, z tym, że po kilku dniach okazało się, iż został on ciężko ranny i leży w szpitalu. Prof. Paweł Wieczorkiewicz słusznie uważał, że była to dla Sowietów przykra niespodzianka, gdyż nie mieli zamiaru mianować Bohaterem Związku Sowieckiego żywego Polaka.

fot. Rebis

–  Peerelowska historiografia przekonywała o polskim zwycięstwie pod Lenino. – Z operacyjnego punktu widzenia ta bitwa zakończyła się osiągnięciem taktycznego celu, wyznaczonego biorącym w niej udział jednostkom polskim i sowieckim. Bo to nie było tak, że tam walczyła tylko nasza 1. Dywizja. Polacy pozostają pod wrażeniem własnych strat, które rzeczywiście były tak wielkie, że sprawiają wrażenie klęski. A na ich wielkość wpłynęło kilka czynników. Po pierwsze – fatalne dowodzenie dowódcy 33. Armii gen. Wasilija Gordowa, znanego wśród Sowietów z nieudolności. Po drugie – słabość obu skrzydłowych dywizji sowieckich. Jedna z nich miała siłę dwóch pułków, druga jednego. Po trzecie – wysłanie przez Gordowa 1. baonu 1. DP na rozpoznanie bojem w sytuacji, kiedy Berling miał już informację, że niemieckie siły uległy wzmocnieniu. Ten baon niemal w całości uległ zagładzie, co przełożyło się na późniejszy ogólny bilans strat. Po czwarte – polska dywizja była niedostatecznie wyszkolona. Żołnierze zdążyli odbyć może 2/3 zaplanowanych ćwiczeń. Ale to nie Stalin nalegał na wysłanie ich do boju na początku października, lecz komuniści z Wasilewską na czele. Stalinowi wystarczyłby termin listopadowy, aby zdążyć przed konferencją w Teheranie. Po piąte – Gordow drastycznie skrócił przygotowanie artyleryjskie przed bitwą – niedawne badania ustaliły, że z powodu niedostatku amunicji. Po szóste – przenoszenie wału ogniowego za atakującą piechotą było nieprecyzyjne, artyleria raziła własną piechotę. Po siódme – w pierwszej fazie bitwy czołgi nie zdołały sforsować bagnistej doliny rzeczki Mieriei, na skutek czego piechota była pozbawiona bezpośredniego wsparcia. Po ósme – zabrakło kontrataku lotniczego wobec nalotów Luftwaffe. Po dziewiąte – nie było koordynacji działań ze skrzydłowymi dywizjami sowieckimi. Po dziesiąte – polscy oficerowie za dużo walczyli, a za mało dowodzili. Dobry dowódca czuwa nad przebiegiem walki i dzięki temu zarówno osiąga sukces, jak i oszczędza swoich żołnierzy.

li Sowiety na tyle dobrze, że była to dla nich perspektywa przerażająca. Dlatego niektórzy – pewnie ponad czterystu, tego się nigdy dokładnie nie ustali – zdezerterowali.

–  Opisuje  pan  „Wandę”,  polskojęzyczną rozgłośnię utworzoną i kontrolowaną przez Niemców… – Większość jej personelu stanowili polscy pracownicy niemieckiego aparatu propagandowego Generalnego Gubernatorstwa, w tym kobiety, jak główna spikerka Maria Kałamacka. Innym pracownikiem był Władysław Kawecki vel Wąsowicz, przedwojenny dziennikarz. „Wanda” – od razu trzeba położyć kres plotce, że była to nazwa pochodząca od pseudonimu Kałamackiej, która jednak nigdy nie posługiwała się żadnym pseu–  Dlaczego w 1. Dywizji było tak wielu  donimem – działała we Włoszech od kwietnia 1944 roku. Początkowo główny dezerterów?  – To jest łatwe do wyjaśnienia, choć jed- nacisk położono na agitowanie do dezernocześnie dość złożone. Do armii Ber- cji żołnierzy 2. Korpusu gen. Władysłalinga przyszli ci, którzy „nie zdążyli do wa Andersa oblegającego Monte Cassino, Andersa” – łagiernicy i specosiedleńcy. opisując sowieckie zbrodnie i „aliancką Owszem, chcieli bić się z Niemcami, ale zdradę” oraz nieszczęsny los czekający ich ich podstawowym celem było wydosta- ojczyznę. Dla uwiarygodnienia tych tez nie się z „nieludzkiej ziemi” – ocalenie sprowadzono przed mikrofony „Wandy” życia. Jednak od oficerów politycznych kilku dezerterów spod Lenino. Był wśród dowiedzieli się dwóch rzeczy. Po pierw- nich por. Adolf Wysocki i właściwie tylsze, że Kresy Wschodnie odpadną od Pol- ko on wykonywał swoją rolę z przekonaski. A to byli w większości ludzie właśnie niem. Inni albo się wykręcali, albo udziestamtąd. Czyli stanęli przed perspekty- lali dość mizernie, aż w dogodnej chwili wą, że wrócą do Polski, ale nie do wła- zdezerterowali. Wysocki działał później snych domów. Po drugie, miała to być w niemieckiej propagandzie antysowiecPolska bardziej przypominająca Sowiety kiej w Generalnym Gubernatorstwie. niż ich przedwojenną ojczyznę. A pozna- Natomiast „Wanda” rychło zaprzestała p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


Rozmowa numeru wzywania Polaków do dezercji na stronę niemiecką (zresztą wezwaniom tym uległo tylko dwóch Ukraińców i dwóch Białorusinów z 2. Korpusu). Okazało się bowiem, że apele rozgłośni były o wiele częściej wykorzystywane przez Polaków przymusowo wcielonych do Wehrmachtu. Dostarczając im informacji o miejscach postoju pododdziałów 2. Korpusu, „Wanda” ułatwiała im dezercję. –  Z kolei Sowieci usiłowali zdyskontować berlingowców w kwestii katyńskiej… –  W styczniu 1944 roku sprowadzili do Katynia delegację „kościuszkowców” na okoliczność zakończenia prac komisji Burdenki, która miała przekonać świat, że polscy oficerowie zostali zamordowani w 1941 roku przez Niemców, nie zaś rok wcześniej przez NKWD. Oczywiście wśród przekonanych mieli się też znaleźć sami „kościuszkowcy”. Jednak był w tej tragifarsie jeszcze inny zamysł. Sowieci sprowadzili do Katynia dowódców I Korpusu w ZSRS (bo w tym czasie 1. DP była już częścią większej formacji) aby im przypomnieć, co ich czeka w razie nieposłuszeństwa, oraz ostatecznie ich złamać i przywiązać do siebie przez zmuszenie do publicznego zaakceptowania i propagowania sowieckiego kłamstwa. Bo trzeba podkreślić, że wyżsi oficerowie, jak Zygmunt Berling i Leon Bukojemski, wiedzieli, że ich dawni towarzysze broni zostali zamordowani przez Sowietów. A szeregowych żołnierzy i młodszych oficerów sprowadzono, aby im to sowieckie kłamstwo wpoić. Jednak wielu z nich okazało się odpornych na tę indoktrynację. –  Czemu Sowieci zachowali przy życiu niektórych polskich oficerów wziętych do niewoli we wrześniu 1939 roku? –  Wynikało to z długofalowej strategii Stalina. Od 1927 roku polegała ona na słusznym założeniu, że Niemcy nie pogodzą się z tzw. ładem wersalskim i spróbują go obalić zbrojnie. Stalin sądził, że nowa wojna będzie długa i wyczerpująca dla wszystkich stron, a wtedy powinien wejść do niej Związek Sowiecki i opanować całą Europę. Wariantem tej strategii było wejście w koniunkturalny sojusz z koalicją anglofrancuską. Tak czy inaczej, Sowieci w swoim marszu na zachód potrzebowaliby spokoju na tyłach, czyli w Polsce. Jednocześnie mieliby przyłączyć do ZSRS wschodnie województwa Polski, zdominowane liczebnie przez Ukraińców i Białorusinów. To wszystko skłaniało Stalina ku dążeniu do sformowania podporządkowanych Moskwie polskich jednostek, które umożliwiłyby realizację jego politycznych celów na terytorium Rzeczypospolitej. Celem maksymalnym było uczynienie z Polski 17. republiki sowieckiej. b i b l i o t e k a

a n a l i z

–  Czy i – ewentualnie – jaki wpływ na ppłk. Zygmunta Berlinga miały jego dolegliwości zdrowotne? –  Aby kompetentnie odpowiedzieć na to pytanie musiałbym mieć dodatkowo doktorat z neurologii i zbadać pacjenta. Oczywiście, ciężkie kontuzje czaszki mogą powodować – w zależności od tego, który obszar mózgu został uszkodzony – zmiany charakterologiczne. Wydaje mi się jednak, że zasadniczych powodów postępowania Berlinga lepiej szukać w sferze pozamedycznej. Jego kariera wojskowa rozpoczęła się od służby w 2., a następnie w 4. Pułku Legionów. Ten drugi pułk został przydzielony do II, a później III Brygady, zaś po kryzysie przysięgowym jego żołnierze zostali internowani lub wcieleni do Polskiego Korpusu Posiłkowego albo do armii austrowęgierskiej. Berling służył w obu tych formacjach. To miało konsekwencje. W II Rzeczypospolitej największe kariery wojskowe i cywilne były zarezerwowane dla żołnierzy I Brygady. Berling i tak osiągnął wiele, ale wciąż nie zaspokajało to jego ambicji. Być może osiągnąłby jeszcze więcej gdyby nie przejawy niesubordynacji w służbie i zachowania sprzeczne z oficerskim honorem w życiu prywatnym. Właśnie to można by przypisać skutkom ciężkiego urazu, do czego się zresztą przyznawał. – Garstka oficerów WP nie stworzyłaby dywizji bez wsparcia komunistów. –  Stalin potrzebował polskiego generała i polskich oficerów. Chętnego generała nie znalazł, a oficerów uchowało się niewielu. Od razu trzeba podkreślić, że z sowieckiego punktu widzenia zamordowanie tysięcy z nich wiosną 1940 r. nie było błędem (jak to określił Wsiewołod Mierkułow), ponieważ dzięki dokładnemu rozpracowaniu Sowieci wiedzieli, że na ich współpracę nie będą mogli liczyć. Pozostało więc Stalinowi kilku pułkowników, z których na dowódcę przyszłej polskiej jednostki wybrał Berlinga. On nigdy nie był komunistą (w młodości tylko socjalizował), a wyłącznie oportunistą i koniunkturalistą. Natomiast wśród młodszych oficerów było kilku komunistów, jednak były to postacie bez znaczenia. Prawdziwą rolę w doprowadzeniu do utworzenia armii Berlinga odegrali komuniści cywile, którzy zarówno przetrwali morderczą czystkę w KPP, jak i zdołali schronić się przed Niemcami w ZSRS. –  Zanim berlingowcy trafili na front w szeregach ich kadry dowódczej rozpoczęła się walka frakcyjna… –  Na poziomie 1. dywizji im. T. Kościuszki walka rozgrywała się między trzema ośrodkami: dowództwem dywi-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

zji, Związkiem Patriotów Polskich i Centralnym Biurem Komunistów Polski. Chodziło o coś więcej, niż o rząd dusz żołnierskich, bo o kształt ustrojowy powojennej Polski. Berling i jego zastępca ds. politycznych Włodzimierz Sokorski zamierzali przyznać szczególną rolę oficerom 1. Dywizji: „Każdy za nas – dziś jest oficerem, a jutro wojewodą”. To było aż nazbyt wyraźne nawiązanie do przedwojennej roli „mafii legionowej”. Dlatego Berling przegrał pierwszy. Na placu boju pozostała Wanda Wasilewska i kierowany przez nią ZPP, oraz CBKP, którego głównym ideologiem był wtedy Alfred Lampe. Wasilewska była komunistką, ale publicznie deklarowała dążenie, aby Polska była demokracją parlamentarną. Widzę w tym wpływ Stalina, który w tamtym okresie zalecał komunistom zachowanie politycznej mimikry, zarówno z uwagi na stanowisko Zachodu, jak i samych Polaków, o których powiedział, że komunizm pasuje do nich jak siodło do krowy. Ale już w zimie 1944 roku Wasilewska ustąpiła z CBKP, zachowując tylko przewodniczenie ZPP i praktycznie utraciła wpływ na wojsko. Walkę o polityczne przywództwo i powojenny ustrój Polski wygrał pośmiertnie Lampe, który zmarł w grudniu 1943 r. Jego linię kontynuowali towarzysze z Centralnego Biura. – Początkowo 1. Dywizja miała szturmować Smoleńsk. –  Sprzeciwił się temu Berling. Walka w mieście jest odrębną, specyficzną umiejętnością bojową. „Kościuszkowcy” nie tylko nie byli jej uczeni, ale wielu z nich, zwłaszcza pochodzących z Kresów, nigdy nawet nie widziało dużego miasta. Jako strona atakująca byliby więc zdziesiątkowani. Berling uratował sytuację ironią. Powiedział, że Polacy kilka razy zdobywali Smoleńsk od zachodu, więc mogą spróbować od wschodu. Sowieci natychmiast się wycofali ze swojej propozycji… –  Nader żywotny jest mit o relegowaniu Berlinga z funkcji dowódcy 1. Armii WP z powodu wsparcia przez niego Powstania Warszawskiego… –  Już w lipcu 1944 roku stracił dowództwo armii na rzecz Michała Roli-Żymierskiego, a sam został tylko jego zastępcą. Desantowanie jednostek 1. Armii na pomoc powstaniu nie było inicjatywą Berlinga, lecz rozkazem Stalina. Niezależnie od tego, że był to rozkaz rozmyślnie spóźniony, jego wykonanie było fatalne. Powstańcy nie odnieśli żadnej korzyści, a straty berlingowców wyniosły 2276 zabitych i rannych żołnierzy, czyli 80 proc. strat spod Lenino (2859 zabitych, rannych, zaginionych i wziętych do niewoli). Rozmawiał Tomasz Zbigniew Zapert •

l i s t o p a d

2 0 1 4

23


Między wierszami

Jesień z Melpomeną T

adeusz Pluciński, Zbigniew Buczkowski i Krzysztof Kowalewski to tercet aktorski, który właśnie powiększył coraz pokaźniejsze grono aktorów piszących. Plucińskiego, bohatera chwilami bardzo interesującej i dowcipnej książki wywiadowczej Magdaleny Adaszewskiej, miałem honor poznać przed ćwierćwieczem. Ba, zdarzyło mi się nieraz nocować – z kim, przemilczę – w jego ówczesnym lokum (plomba przy ulicy Wilczej, pomiędzy Kruczą a Mokotowską). Ucztowałem też we wcześniejszym mieszkaniu aktora (nieparzysta strona Ogrodowej, nieopodal Wroniej), nabytym przez korespondenta fińskich mediów, w związku z czym kluczowe role w biesiadzie odgrywały Vodka of Finland oraz czekolada Fazer. Tytuł „Na wieki wieków amant” (Prószyński i S-ka), powiela przydomek aktora. Dwie dekady temu co nieco na temat pań w jego życiu ujawnił Witold Filler w publikacji pt. „Tylko dla mężczyzn”. Tam Pluciński był dyskretniejszy, a teraz – zgodnie z duchem czasów – lekceważy starorzymską zasadę nomina sunt odiosa, toteż poznajemy kolejne damy jego serca: Alinę Janowską, Bożenę Brun-Barańską, Ilonę Stawińską, Kalinę Jędrusik, Krystynę Mazurównę oraz Jolantę Wołlejko, aczkolwiek zastrzega, że nie jest to lista kompletna. Nie zdradza też swego sposobu na kobiety, za to relacjonuje podryw operatora filmowego Mieczysława Jahody: „Pewna dama nie dała się od razu zaprosić do łóżka. Siłą zaciągnęła go do restauracji i zamówiła pełną kartę dań: od dewolaja po melbę. Na pełne przerażenia pytanie Jahody, czy zawsze ma taki apetyt, odpowiedziała słodko: »Nie, tylko wówczas, kiedy mam okres«”. Z autopsji przytacza zaś następującą dykteryjkę: „Spotkałem kiedyś przed klubem SPATiF Annę Chodakowską. Przywitaliśmy się. Ania powiedziała: »Tadziu, śniłeś mi się dzisiaj«. Zapytałem: »Nago?«. »Nie« – odparła lekko speszona. Pokręciłam głową: »W takim razie to nie byłem ja«”. Ale książka uderza też w poważniejsze tony. Kiedy indagowany dzieli się wzruszającym wspomnieniem o swym najlepszym przyjacielu Stanisławie Ja24

b i b l i o t e k a

a n a l i z

siukiewiczu, czy też gdy odkrywa karty z okupacyjnej młodości: „Raz zdałem sobie sprawę, że o mały włos mogłem zginąć. Chyba w maju 1943 roku. Skutki wojny niemiecko-radzieckiej były opłakane. Już sam nie wiem, czy były to samoloty nazistów, czy te z czerwoną gwiazdą, robiły nalot na Warszawę”. Wiek wspominającego (88) uprawnia do niepamięci, niewiedza Adaszewskiej też nie dziwi – skoro publikuje wyłącznie na łamach prasy hedonistycznej – od czego jest jednak redaktor książki? Tymczasem z wojennych, skądinąd ciekawych, wspomnień Plucińskiego wynika, że Polskę zaatakowali jacyś niezidentyfikowani etnicznie faszyści (s. 21, 36, 39), którzy (s. 31) „rozwścieczeni zjawili się u sołtysa z nakazem wybicia wszystkich psów w okolicy”. O potomkach owych enigmatycznych faszystów napomykano w kinie Atlantic. „Zagrałem mnie więcej w 180 filmach. To dużo, ale do rekordzisty wszechczasów jeszcze mi sporo brakuje. Leon Niemczyk ma na swym koncie ponad 300 filmów. W samym Enerdówku, ponieważ znał świetnie język niemiecki, wystąpił w jakiś pięćdziesięciu produkcjach. Pokazywał mi kiedyś nawet order, którym został odznaczony przez Honeckera” – perorował Zbigniew Buczkowski podczas wieczoru promocyjnego swoich wspomnień pt. „Pisz Pan książkę!” (Muza). Z Niemczykiem zagrał wspólnie między innymi w „Powrocie Wabiszczura” Zbigniewa Rebzdy. Zdjęcia kręcono w Tadżykistanie. „Zaciekawiło mnie, skąd Leon tak dobrze się zna z miejscowym aktorem. »Jak to skąd? – zdziwił się Niemczyk – Z NRD-owskich westernów. On, śniady, skośnooki grał zawsze Indianina, a ja kowboja«”. Innym razem niezapomniany Henio Lermaszewski z serialu „Dom” trafił na plan filmowy w Gruzji: „Jak polski podróżnik dopytywał się, gdzie można kupić zdobiony kindżał, pamiątkę chętnie przywożoną przez turystów, słyszał: »A po co kupować? Możesz go dostać za darmo. Wystarczy, że staniesz na głównej ulicy w Tbilisi i krzykniesz: Niech żyje Związek Radziecki! Za moment będziesz go miał w plecach«”. Buczkowski w teatrze grywa sporadycznie. Inaczej niż Krzysztof Pietryp r z e d s t a w i a

kowski, „który zapragnął zaimponować naszemu wspólnemu znajomemu cinkciarzowi o ksywie Attache. Zaprosił go na spektakl. Grał wówczas w »Pluskwie« Majakowskiego niewielką rolę strażaka, który wbiega na scenę z okrzykiem »Pali się!«. Attache usiadł wygodnie w pierwszym rzędzie. Na scenie mógł podziwiać kreacje Tadeusza Łomnickiego, Bożeny Dykiel, innych wybitnych aktorów, on jednak czekał na pojawienie się Pietrykowskiego. I wreszcie się doczekał. Kiedy tylko strażak wszedł na deski, Attache poderwał się na równe nogi i klaszcząc z całych sił wrzasnął: »Brawo Krzysiu!!!«”. Czy podobny okrzyk wzniosą czytelnicy po lekturze książkowego wielowymiarowego i wartkiego wywiadu Juliusza Cwielucha z Krzysztofem Kowalewskim? Rezultat ich rozmów – pt. „Taka zabawna historia” (Wielka Litera) – zaprezentowano w Faktycznym Domu Kultury. Bohater, którego zaledwie trzy lata temu opisał też Roman Dziewoński („Skarpetka w ręku, Krzysztof Kowalewski w garderobie”), wspominał filmowy debiut sprzed 55 lat. „W »Krzyżakach« grałem zarówno angielskiego łucznika, jak i krzyżackiego piechura. Kazali mi tylko tak profilem biegać, żeby uważnego widza nie zdeprymować. (…) Strach pomyśleć, co myśmy tam wyprawiali. Piętrowe kace. Romanse. Byli tacy, którzy zarazili się tam tryprem. Rekordzista, pomińmy nazwisko, siedem razy”. Wspomina także pierwszą miłość: „Parę miesięcy spotykałam się z Ewą Jastrzębowską. Bardzo ładna, o niezwykłych oczach. (…) Jej ojcem był Tadeusz Jastrzębowski, też aktor. Miernota. I do tego kryptoantysemita. (…) Jakoś się dowiedział, że córka spotyka się z Żydem i zaczął robić jej wyrzuty”. Przez karty książki przewija się szereg wybitnych artystów występujących już przed niebiańską publicznością. Na przykład Mariusz Dmochowski, który „jako szesnastolatek praktykował w rzeźni. Opowiadał, że tam się nauczył pić. (…) Najpierw szklana ciepłego smalcu z solą, pieprzem i wygrzebanym z kieszeni tytoniem. A później szklanka świńskiej krwi. Po czymś takim można było wypić morze wódki”. (to -rt)

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


Ponad sto najpiękniejszych opowieści księdza Jana Twardowskiego dla dzieci

O szacunku dla innych istot, zachwycie przyrodą, szukaniu sensu i radości życia.


Edukacja wbQDMOHSV]HM IRUPLH Bogata oferta publikacji dla wszystkich segmentów edukacyjnych, również szkolnictwa zawodowego. Podręczniki – ponad 1,5 tys. tytułów w ofercie, co roku kilka milionów użytkowników. Zeszyty ćwiczeń i inne pomoce dla uczniów – jakość poparta ponad 65 latami doświadczenia. Obudowa metodyczna dla nauczyciela – kompletna pomoc w przygotowaniu lekcji i pracy z uczniami.

E-booki – stale rozwijana, największa w Polsce oferta podręczników elektronicznych. E-ćwiczenia – najobszerniejszy zbiór ćwiczeń na platformie WSiPnet.pl. Ponad 500 tys. użytkowników! Aplikacje edukacyjne – pierwsze w Polsce, powiązane z programem nauczania. Egzamer.pl – jedyny portal z egzaminami próbnymi i ich rozwiązaniami do wszystkich poziomów nauczania.

SA 2013 Nagroda BE odręcznik yp za najlepsz ropie! w Eu


co czytajÄ… inni

Iluzoryczność zdarzeń „H

ow to be bothâ€? – najnowsza powieść Ali Smith (Hamish Hamilton), wymieniana na tegorocznej dĹ‚ugiej liĹ›cie kandydatĂłw do nagrody Bookera, przyciÄ…ga juĹź samym tytuĹ‚em. „Dubletâ€?? „W dwĂłjnasĂłbâ€?? „ŝycie podwĂłjneâ€?? Bodaj ktĂłraĹ› z przedwojennych piosenek miaĹ‚a w refrenie sĹ‚owa „my oba to osobaâ€?. Pasuje jak ulaĹ‚. Mniejsza z tym, to zmartwienie tĹ‚umacza. Ewentualnego, bo powieść nie jest Ĺ‚atwÄ… lekturÄ… i dla translatora teĹź prostym zadaniem nie bÄ™dzie. Choć z pewnoĹ›ciÄ… moĹźe mu dać duĹźo przyjemnoĹ›ci – tu trzeba siÄ™ pogimnastykować, znaleźć wĹ‚aĹ›ciwy ton, odpowiednie metrum nawet. Ali Smith swÄ… rozprawÄ™ o alegorycznoĹ›ci sztuki opiera o dwie rĂłwnolegle prowadzone narracje, ktĂłrych bohaterĂłw (lub bohaterki) dzieli co najmniej pięć stuleci. To nic samo w sobie nowego, jednak Smith stawia czytelnika przed koniecznoĹ›ciÄ… nieoczekiwanego – i, nie ukrywam, rzeczywiĹ›cie trudnego, bo niosÄ…cego konsekwencje – wyboru. Powieść trafiĹ‚a do ksiÄ™garĹ„ w dwu wersjach, skomponowanych naprzemiennie: jednÄ… otwiera narracja dotyczÄ…ca XV-wiecznego artysty z Ferrary, drugÄ… – relacja z wĹ‚oskiej podróşy brytyjskiej na stolatki, Georgii, ktĂłra wraz z mĹ‚odszym bratem towarzyszy matce w poznawaniu wybranych arcydzieĹ‚. Czy taĹ‚em wersjÄ™ pierwszÄ…, chyba wolaĹ‚bym mieć do czynienia z drugÄ… – rozwaĹźania na temat Ĺźycia i twĂłrczoĹ›ci Francesca del Cossa nieco nuşą swÄ… poczÄ…tkowÄ… pretensjonalnoĹ›ciÄ…. GĹ‚Ăłwnym tematem powieĹ›ci jest rzeczywistość zdarzeĹ„, pamięć o nich, ich obecność zapisana poprzez sztu kÄ™. A rĂłwnoczeĹ›nie – iluzoryczność, nieprecyzyjność. W rozmowie prowadzonej z GeorgiÄ… matka opowiada jej o oryginalnych rysunkach kryjÄ…cych siÄ™ pod powstaĹ‚ym obrazem, czÄ™sto bardzo róşnych od finalnego wi zerunku. Co siÄ™

bardziej liczy – to, co powstaĹ‚o jako pierwsze, czy to co dziĹ› widzimy? „Najczęściej widzimy to, co na powierzchniâ€?, przekonuje Carol, praktyczna (ekonomistka z zawodu) matka nastolatki. Ale tu pojawia siÄ™ kolejne pytanie: czy moĹźemy wierzyć, być pewni, Ĺźe pod spodem rzeczywiĹ›cie coĹ› istnieje? PrzecieĹź nikt tego nie widzi‌ Część historyczna jest rĂłwnie peĹ‚na zagadek – Francesco del Cassa byĹ‚ postaciÄ… autentycznÄ… choć dwuznacz nÄ…, z róşnych, gĹ‚Ăłwnie zawodowych powodĂłw ukrywajÄ…cÄ… swÄ… pĹ‚eć. Bo mĂłwimy o Francesce, dziewczynie obdarzonej wyjÄ…tkowym talentem malarskim, ktĂłrej rodzony ojciec doradziĹ‚ udawanie chĹ‚opca. Obie części spaja motyw poszukiwania toĹźsamoĹ›ci, obserwacji wĹ‚asnej osoby, samego siebie z pewnego dystansu, niejakiego „podglÄ…dactwa umysĹ‚uâ€? – Francesca przesiaduje w burdelach rysujÄ…c prostytutki, Georgia po niespodziewanej Ĺ›mierci matki zagĹ‚Ä™bia siÄ™ w pornografiÄ™, Ĺ›ledzÄ…c na ekranie losy gnÄ™bionej nastolatki. Co z tego wynika, moĹźna zapytać? Przyjemność zĹ‚oĹźonej, bogatej, wielowarstwowej lektury – Smith porĂłwnywana jest czÄ™sto z VirginiÄ… Woolf, i sĹ‚usznie. Plus prosta konstatacja, Ĺźe w kaĹźdym z nas kryje siÄ™ niejedna osobowość. „My oba to osobaâ€?. Nie mam co do tego wÄ…tpliwoĹ›ci. Mai Al-Nakib rĂłwnieĹź siÄ™ga do konfrontacji, zderzenia Ĺ›wiatĂłw, dociekaĹ„ na temat wĹ‚aĹ›ciwoĹ›ci wspĂłlnych z grupÄ… i indywidualnych. „The hidden light of objectsâ€? (Bloomsbury Qatar Foundation Publishing) to debiutancki tom – zbiĂłr luĹşno poĹ‚Ä…czonych opowiadaĹ„ – kuwejckiej autorki, wykĹ‚adowczyni literatury porĂłwnawczej na Uniwersytecie Kuwejtu. Napisanych piÄ™knym jÄ™zykiem, peĹ‚nych nieoczekiwanych porĂłwnaĹ„ i zaskakujÄ…cych skojarzeĹ„, ale

www.rynek-ksiazki.pl

bezbrzeĹźnie smutnych. Bo, powiedzmy sobie szczerze, powodĂłw do radoĹ›ci zbyt wielu nie ma. Al-Nakib opowiada o codziennym Ĺźyciu ludzi wypÄ™dzonych – z historii, ze spoĹ‚ecznoĹ›ci, pozbawionych wĹ‚a snego miejsca. Na ich losy wpĹ‚yw majÄ… wydarzenia, ktĂłrych nie kontrolujÄ…. To Bliski WschĂłd, przez ksiÄ…ĹźkÄ™ przewijajÄ… siÄ™ mieszkaĹ„cy Kuwejtu, Palestyny, Libanu, starajÄ…cy siÄ™ na wszelkie sposoby zachować nie tylko samo Ĺźycie, ale nie poddać siÄ™ szaleĹ„stwu wywoĹ‚anemu przez fanatykĂłw róşnej maĹ›ci. Jej opowieĹ›ci peĹ‚ne sÄ… niedomĂłwieĹ„, kaşą siÄ™ domyĹ›lać, wybierać alternatywne zakoĹ„czenia – jak w historii o rodzinie pilota, ktĂłra z Libanu ucieka do Kuwejtu, i tajemniczym znikniÄ™ciu seniora rodu, czy kolorowej, klimatycznej narracji, ktĂłrej bohaterem jest japoĹ„ski sklepikarz, sprzedawca niedoĹ›cigĹ‚ych w swej formie jabĹ‚ek. Czasem wszyst ko wydaje siÄ™ jasne – krĂłtkie Ĺźycie, gwaĹ‚towna Ĺ›mierć w zamachu, koniec, kropka. Ale jak moĹźe to być jasne, skoro narratorem szczegółowo opowiedzianej historii jest zamachowiec-samobĂłjca‌ Jego relacja jest autoironiczna, lekko kpiÄ…ca, ale w gruncie rzeczy podszyta gĹ‚Ä™bokim smutkiem i Ĺźalem za utraconym gĹ‚upio Ĺźyciem. MaĹ‚o tego, przypadkowy wybuch bomby nie dość Ĺźe nie wywoĹ‚aĹ‚ zamierzonych strat, to jeszcze, przyprawiĹ‚ o kalectwo ukochanÄ… dziewczynÄ™. ZastanawiaĹ‚em siÄ™ przy lekturze, jak dĹ‚ugo bÄ™dzie trzeba czekać na „normalnÄ…â€? prozÄ™ z tego regionu. Czy mieszkaĹ„cy Bliskiego Wschodu, terenĂłw od dziesiÄ™cioleci nÄ™kanych wojnami, teĹź zostanÄ… naznaczeni na lata, nawet pokolenia, martyrologiÄ… jak Polacy? Być moĹźe tytuĹ‚owe przedmioty charakteryzuje nie „ukryte Ĺ›wiatĹ‚oâ€?, ale raczej „zĹ‚owieszczy cieĹ„â€?. GrzeGorz sowuLa

ġ5\QHN NVLĂˆÄ?NL Z 3ROVFH Äľ Äź NRPSHQGLXP ZLHG]\ R U\QNX Z\GDZQLF]R NVLĂšJDUVNLP Äź DQDOL]D ]PLDQ SURJQR]\ UR]ZRMX SRV]F]HJĂśOQ\FK VHJPHQWĂśZ U\QNX Z\GDZQLF]HJR Äź SUH]HQWDFMH Ä&#x;UP Z\GDZQLF]\FK KXUWRZQL LbVLHFL NVLĂšJDUVNLFK Äź OLF]QH WDEHOH Lb]HVWDZLHQLD P LQ ]bZ\QLNDPL EDGDĂą F]\WHOQLFWZD GDQ\PL QD WHPDW ZLHONRÄ‚FL SURGXNFML Z\GDZQLF]HM LQIRUPDFMDPL RbQDNĂŻDGDFK NVLĂˆÄ?HN Äź LQIRUPDFMH RbQDMZDÄ?QLHMV]\FK SROVNLFK WDUJDFK NVLĂˆÄ?NL RUD] RbLQVW\WXFMDFK LbRUJDQL]DFMDFK G]LDĂŻDMĂˆF\FK QD U\QNX NVLĂˆÄ?NL Äź NLONDVHW ELRJUDPĂśZ RVĂśE NV]WDĂŻWXMĂˆF\FK SROVNL U\QHN Z\GDZQLF]\


O operze i o prawie Ewa Łętowska Krzysztof Pawłowski

Książka O operze i o prawie jest kolejną pozycją, w której Acus (Ewa Łętowska – prawniczka i Krzysztof Pawłowski – filozof) pisze o problemach prawa inaczej, niż to się u nas zazwyczaj robi. Kontrapunktem dla myślenia o prawie jest tutaj opera. I bynajmniej nie idzie o to, jak, czy i w jaki sposób opera podejmuje tematy prawnicze (choć i o tym też bywa tu mowa). Czytelnik będzie zdziwiony podobieństwami, jakie występują w społecznym funkcjonowaniu opery i prawa. Warto podjąć trud lektury, aby

dokonać

wcale

nieoczywistych

odkryć i przeżyć towarzyszącą temu radość.


Na-molny książkowiec

Trzęsienie gnojem J

ak donoszą media znad Sekwany, Patrik Modiano współżyje ze swoim młodziutkim wilczurem, odreagowując w ten sposób rodzinną traumę. Wilczur, po pierwszych miesiącach oporu, okazuje francuskiemu właścicielowi przychylność, a nawet z czasem obdarzać go zaczął dowodami niekłamanej, tkliwej wdzięczności. Trauma pisarza wzięła się z kompleksu Edypa. Ojciec Noblisty, Żyd z pochodzenia, przeżył wojnę dzięki niejasnym interesom, jakie prowadził z gestapowcami. Właśnie dlatego całe pisarstwo Modiano, począwszy od debiutanckiej powieści „Plac Gwiazdy”, poprzez nagrodzoną Prix Goncourt „Ulicę ciemnych sklepików”, aż do ostatniego tomu „Żebyś się nie pogubił w tej dzielnicy” (2014, tak przekładam roboczo oryginalny tytuł: „Pour que tu ne te perdes pas dans le quartier”) nacechowany jest oczywistym zoofilskim cierpieniem. Dodam, że żona twórcy, z którą Modiano pozostaje w związku od roku 1970 , Dominique Zehrfuss oraz dwójka dzieci, Maria i Zina, wyrozumiale podchodzą do ojcowskich problemów, starając się trzymać dla niego na wszelki wypadek w dyskretnym miejscu aż trzy kolejne wilczury. Na litość Boską, niech nikt nie bierze dwóch pierwszych akapitów na poważnie! Od razu zapewniam: dla celów poznawczych posłużyłem się jawną kpiną, zgoda, że niewyrafinowaną, a nawet oprószyłem zmyślenie solidną domieszką wulgarności. Nie wiem wcale, czy Patrik Modiano posiada jakieś zwierzę, choć posiada tę żonę, te córki i spłodził między innymi te trzy przywołane w felietonie powieści. Staram się naśladować stylistykę stosowanej przez tabloidy rozpisujące się na temat wszelkiej maści celebrytów. Chodzi o efekt granatu eksplodującego w szambie, którego to szamba zawartość, wybuchnąwszy, publice niewyrafinowanej prasy dziwnie pięknie pachnie. Temat jednak przestał być ostatnio gówniany. Mam, rzecz jasna, na myśli grzeszne medialne zabawy, jakim przed ogłoszeniem wyników Nagrody Nike oddawali się Kinga Dunin oraz Ignacy Karpowicz. Szczęśliwym zrządzeniem losu obojga Państwa osobiście nie znam, a znajomość z nimi nie jest mi do niczego potrzebna. Tym spokojniej przywołuję „fakty” cytowane w portalach społeczb i b l i o t e k a

a n a l i z

nościowych. Wszyscy pewnie pamiętają, iż ona oskarżyła jego o zabór pieniędzy i rynsztokowe słownictwo, on ją o molestowanie tudzież gwałt. Wtedy ona wprowadziła do wesołej zabawy Juliusza K., sekretarza kapituły Nike, ujawniając go jako kochanka Karpowicza. Podobno to się nazywa „outing”. W sumie historia cała przywodzi mi na myśl staruteńki wierszyk Juliana Tuwima. Zacytuję tylko fragment, odnosząc cytat do upodobań czytelników rozentuzjazmowanych poziomem „przejawów jawnego dyskursu w życiu literackim”. Tuwim ujął rzecz tak: „Prześliczna Eli Beli/ pije kawę w kąpieli(…)./Co się certolisz, chłopie/że dziwka kawsko żłopie”. Otóż to! W gruncie rzeczy prywatne kontakty osób publicznych powinny nas interesować o tyle, o ile mają szansę realnie wpłynąć na sprawowanie publicznych ról. Na przykład gdyby pani premier tłukła z uporem swego małżonka, oskarżając bidulę o seksizm, rasizm i ciągoty do lesbijek, naturalnie należałoby to wydobyć na jaw, albowiem nieujawniona Ewa Kopacz mogłaby, pod wpływem gróźb ze strony jakiegoś szantażysty, podejmować decyzje niekorzystne dla kraju, Europy, świata. Pisarzy to właściwie nie dotyczy. Czy Karpowicz gnieździ się płciowo z K. we wspólnym łóżku, kompletnie mnie nie obchodzi, tak samo, jak stan rozliczeń finansowych owego pisarza, ciekawego skądinąd, z topową polską feministką, obywatelką Dunin Kingą. Co innego, jeśli orientacja seksualna twórcy ma liczący się wpływ na jego twórczość. Wówczas krytycy, zwłaszcza historycy literatury muszą kwestię amorycznych upodobań brać pod uwagę. Sądzę na przykład, że jeden z moich ulubionych krajowych pisarzy, pióro wybitne, Jacek Dehnel, celowo, z arystokratyczną dezynwolturą gra właśnie homoseksualizmem, przy czym potwarców nie dopuściłby zapewne nawet do tego, by pocałowali go w…, gdyż zbytnio ceni sobie wyniosłości własnych pośladków. Przy czym dla Dehnela nie istnieje problem gejowski jako zasadniczy temat, choć mimochodem, na obrzeżach tekstów, twórca uwzględnia coś, co go istotnie dotyczy. Ale jako osoba na niwie słownej kreatywna, zajmuje się przeważnie istotniejszymi problemami, niż osobiste preferencje seksualne. Przyznam, że podoba mi się taka postawa radykalnie bardziej,

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

niż histeryczne zabawy autoerotyczne, przepraszam, autobiograficzne Michała Witkowskiego, który z gejostwa uczynił sztandar egzystencjalny. Lub kazirodcze jęki profesora Jana Marka Hartmana. Inna sprawa, że wrzaski histeryków słychać powszechniej, niż ściszony szept twórców dyskretnych. Kiedy bywam na mojej ukochanej Teneryfie (a bywam tam właściwie corocznie), nieodmiennie odwiedzam pewną księgarnię w miasteczku La Laguna i z zawodowej ciekawości za każdym razem pytam zaprzyjaźnioną księgarkę, kogo z polskich pisarzy ma teraz w ofercie. Otóż ostatnio znaleźliśmy tylko dwie książki: Olgi Tokarczuk „Prawiek i inne czasy” i właśnie „Lubiewo” Witkowskiego, rzecz cudnie utkaną z tęczowych pasm homoseksualnej tęczy. Pewnie, że wolałbym odnotować obecność na półkach księgarskich przynajmniej „Lali”, „Saturna” albo „Języków obcych” Dehnela w wersji hiszpańskiej, ale… z braku innych propozycji na bezchłopiu i baba chłop, że tak to trywialnie ujmę, wedle ostatnich krajowych standardów. Aha, Karpowicza na Teneryfie jeszcze nie prowadzą. Państwu PT Pisarzom, jeśli są żądni rozgłosu innego niż pisarski, proponuję dobrowolnie podzielić los Ezry Pounda, którego po wojnie alianci obwozili zamkniętego w klatce jako ohydnego faszystę. Metoda dla pozyskania rozgłosu nadzwyczaj skuteczna, ku uciesze gawiedzi wielce przydatna. Tadeusz Lewandowski Eda Ostrowska

„Oto stoję w deszczu ciała” Poetycki dziennik dwudziestoletniej, ponadprzeciętnie wrażliwej dziewc z y ny, p e n s j o nariuszki szpitala psychiatrycznego. Opowieść snuta przez autorkę jest zapisem procesu dojrzewania, buntu przeciwko zastanej rzeczywistości, norm społecznych i relacji międzyludzkich, i ostatecznie – rozczarowania, które popycha do destrukcyjnych zachowań.

www.jirafaroja.pl •

l i s t o p a d

2 0 1 4

29


BIOGRAFIE, WSPOMNIENIA

książki miesiąca

Wiesław Michnikowski, Marcin Michnikowski

Tani drań

Prószyński i s-ka, Warszawa 2014, s. 304, 978-83-7839-771-7

„W

BIOGRAFIE, WSPOMNIENIA

czasie wojny zostałem skierowany przez niemiecki urząd pracy do zakładów naprawczych Elektrycznej Kolejki Dojazdowej w Grodzisku Mazowieckim. Tam pewnego razu dostałem polecenie, żebym zreperował pantograf. I jak się tym zajmowałem kopnął mnie prąd. Zleciałem z wagonika na ziemię. Musiałem upaść na głowę, bo po wojnie zostałem aktorem” – tłumaczy Wiesław Michnikowski wybór życiowej profesji. Ten rodowity warszawiak (pierwsze 22 lata życia – do Powstania Warszawskiego – spędził w kamienicy przy Pańskiej 100, dom stoi do dziś), uczeń gimnazjum im. gen. Józefa Sowińskiego, ze swadą przywołuje czar międzywojennej stolicy, znaczony najważniejszymi wówczas dla niego adresami: lunaparków, kin oraz Kercelaka. Popularność zyskał dzięki występom w kabarecie „Wagabunda”. Ale nie tylko dlatego wypowiada się na temat muzyczny: „Lata temu nuciłem: »Bo we mnie jest seks, gorący jak samum«. Potem przyszedł czas, gdy przekonywałem, że: »Wesołe jest życie staruszka«. Ostatnio już tylko pod-

śpiewuję cichutko: »Do zakopania jeden krok«”. W tym miejscu wypada dodać tytuły innych piosenek z Kabaretu Starszych Panów, które nie utkwiłyby w uszach (i oczach), gdyby nie fenomenalna interpretacja wykonawcy: „Już kąpiesz się nie dla mnie”, „Jeżeli kochać, to nie indywidualnie”, „Tanie dranie” (duet z Mieczysławem Czechowiczem) czy „Addio pomidory”. W III RP Michnikowski ograniczył pracę przed kamerą. Nie tylko z uwagi na wiek: „Kilka lat temu dostałem propozycję zagrania w pewnym serialu. Wstępnie byłem zainteresowany, więc po rozmowie z panią producent otrzymałem scenariusz. Kiedy go czytałem, nie mogłem uwierzyć, że to nie jest jakiś żart. Chyba nigdy w życiu nie widziałem tylu wulgaryzmów w jednym miejscu. To było po prostu żenujące. Kiedy pani producent zadzwoniła z pytaniem, czy jestem zainteresowany udziałem w produkcji, oczywiście odmówiłem. I wyraziłem swoją opinię o scenariuszu, używając słów z dialogów. Ona chyba się obraziła, bo dość szybko przerwała połączenie”.

Za najgorszy wytwór współczesnej telewizji uważa reality show; „Nie jestem w stanie w ogóle pojąć, w jaki sposób takie rzeczy są w ogóle pokazywane?! Tego rodzaju audycje schlebiają najniższym gustom. O poziomie, zwłaszcza intelektualnym, występujących w takich programach wolę się nie wypowiadać. Ale jeśli prawdą jest, że gorszy pieniądz wypiera lepszy, to już wkrótce ktoś wpadnie na pomysł, żeby wstawiać kamery do publicznej toalety. I zrobić transmisje z załatwiania przez ludzi potrzeb fizjologicznych. To będzie tanie, gdyż nadarzy się okazja do reklamowania gastrycznych medykamentów, środków czystości toalet itp.”. Podzielam ten pogląd, podobnie jak konkluzję tej nostalgicznej i kształcącej konwersacji ojca z synem: „Chyba najbardziej śmieszą mnie dziś politycy. Tylko, że ich zachowanie jest żenujące, a żarty na ich temat mogą być tylko i wyłącznie niecenzuralne. Tak, wiec jest to bardzo smutny rodzaj rozrywki”. ToMasz zBiGniew zaPerT

cristina de stefano

Oriana fallaci. Portret kobiety tłum. alina Pawłowska-zampino, sonia Draga, katowice 2014, s. 352, 38 zł, isbN 978-83-7999-068-9

K

obieta legenda, symbol odważnego dziennikarstwa. Jej znakami rozpoznawczymi był ostry język i cięte pióro. Gardziła władzą i wojnami, bezkompromisowo krytykowała islam. Jako korespondent wojenny była świadkiem wielkich konfliktów zbrojnych naszych czasów, od Wietnamu po Bliski Wschód. Możnym tego świata, tym, którzy szafują ludzkim życiem, bez lęku stawiała najbardziej niewygodne i bezczelne pytania. I to w czasach, kiedy kobiecie niełatwo było się przebić. Solidnie przygotowywała się do wywiadu, potrafiła doskonale wykorzystać wiedzę na temat rozmówcy. Doskonale radziła sobie w roli pisarki. Napisana przez nią saga rodzinna „Kapelusz cały w czereśniach”, nad którą spędziła 10 lat, odsłoniła jej kunszt pisarski. Spod jej pióra wyszły książki, które tłumaczono na wiele języków na całym świecie, jak: „Siła rozumu”, „Wściekłość i duma”, „List do nienarodzonego dziecka”, „Inszallah” i „Wywiad z sobą samą”. Jedni ją podziwiali, inni nienawidzili. „Wywiad z Fallaci był najgłupszą

30

b i b l i o t e k a

a n a l i z

rzeczą, jaką zrobiłem w życiu” – powiedział kiedyś Henry Kissinger. Nie ma chyba osoby interesującej się dziennikarstwem, która nie wie, kim była Oriana Fallaci. Ta biografia to wielki hołd złożony kunsztowi i geniuszowi jednej z najważniejszych i najodważniejszych publicystek XX wieku. Przejmująca, pełna emocji, detali i barwnych opowieści. Cristina de Stefano przybliża czytelnikowi bardzo bliski, a momentami nawet intymny obraz słynnej włoskiej dziennikarki i targających nią emocji. Biografka stara się pokazać, jak duży wpływ na pracę Fallaci miało jej życie osobiste, począwszy od młodych lat, kiedy rywalizowała z innymi w szkole o palmę pierwszeństwa, a szczególne piętno odbiła druga wojna światowa i to, że jako młoda dziewczyna działała w antyfaszystowskim ruchu oporu. Marzyła o pisaniu książek, stała się mistrzynią wywiadów i publicystyki. „Dziennikarstwu zawdzięczam wszystko – wyznała później. Byłam ubogą dziewczyną – dzięki dziennikarstwu nie stałam się ubogą kobietą. p r z e d s t a w i a

Byłam ciekawa świata, chciałam dużo podróżować – dziennikarstwo mi to umożliwiło. Wychowałam się w społeczeństwie, w którym kobiety odgrywały drugoplanową rolę i były źle traktowane – jako dziennikarka mogłam żyć jak mężczyzna”. Niepokorna, nietuzinkowa kobieta, wojowniczka, która przetrwała niejedną życiową zawieruchę i niespełnioną miłość. Karierę i plany brutalnie przerwała choroba nowotworowa. Biografia ukazała się siedem lat po śmierci Fallaci, na podstawie niepublikowanych dotychczas materiałów. Napisana klarownym, barwnym językiem, z dużym osobistym zaangażowaniem autorki, która spędziła trzy lata na zbieraniu materiałów do tej publikacji. Cristinie de Stefano przyświecał klarowny cel – pokazać wierny i prawdziwy portret Fallaci, swojej koleżanki po fachu. Wykonała żmudną pracę, którą ze wszech miar należy docenić. Z tego życia i z tej książki można czerpać garściami. ewa TenDerenDa-oŻÓG

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


DZIENNIKI

książki miesiąca

Hans christian andersen

Dzienniki 1825-1875 tłum. bogusława sochańska, Media Rodzina, Poznań 2014, s. XlViii+800, 79 zł, isbN 978-83-7278-942-6

Z

pewnością w pierwszym odruchu „Dzienniki” wielkiego, a może i największego bajkopisarza będą trafiały w księgarniach do działu z literaturą dla dzieci. Nie daj Boże! Nic bardziej mylnego! Są to bowiem pedantycznie i w wielu fragmentach wręcz masochistycznie prowadzone zapisy wszystkiego (!), co się autorowi przydarzyło na co dzień, często z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc i w końcu z roku na rok, aż po latach wydano je w Danii w dziesięciu(!) tomach, liczących łącznie blisko 4500 stron. Pisał je Hans Christian Andersen „w latach 1825-1875, w różnych okresach z różnym natężeniem, do samej śmierci, choć w ostatnich tygodniach już nie własną ręką”. Brak jest tylko tekstów z lat 1827-1830, chociaż wiadomo, że istniały. Zapisy dzielą się na trzy grupy: dziennik szkolny z lat 1825-1826, potem notatki z licznych podróży w latach 1831-1859, aż wreszcie dający „interesujący obraz życia Danii”, dzienniki nieprzerwanie prowadzony od maja 1860 roku aż do śmierci wielkiego twórcy w 1875 roku.

Ten wielki zasób opanowała Bogusława Sochańska, która od lat przybliża nam nie tylko utwory Andersena we własnych przekładach, ale i prostuje wiele nieścisłości swoich słynnych poprzedników, wśród których szczególne miejsce zajmują Jarosław Iwaszkiewicz i Stefania Beylin, skutecznie też promuje duńską kulturę, w tym zwłaszcza twórczość literacką. W przypadku „Dzienników” Andersena jest nie tylko autorką wyboru, przekładu i opracowania, ale stała się wręcz jego przybraną prawnuczką, jak mówią jej najbardziej życzliwi przyjaciele. I ta rodzinna miłość do pradziadka wydaje się być odwzajemniana, gdyż oryginalny tekst „Dzienników” świetnie poddaje się translatorskim zabiegom polskiej „krewnej” i w pewnym sensie spadkobierczyni, a przy tym i obrończyni dobrego imienia duńskiego autora, który był nie tylko wielkim pisarzem, ale też i niezłym oryginałem. Jako jeden tylko powód dla takiego sądu przytoczmy fakt, że Andersen nigdy nie miał własnego mieszkania! Albo wynaj-

mował skromnie umeblowane pokoje, albo żył „kątem” u możnych przyjaciół, albo podróżował po Europie. Nie odwiedził jednak nigdy Polski, jak i niewiele o niej w „Dziennikach” pisał, co spotkało się z wyraźnym niezadowoleniem tłumaczki, która pisze we wstępie: „w kontekście licznych kontaktów Andersena z przedstawicielami różnych krajów, polskiego czytelnika dzienników spotka rozczarowanie”. Autorka przekładu dołożyła jednak wszelkich starań, aby nawet najmniejsze polonica w „Dziennikach” znalazły się w obecnej edycji, bo „polskie wątki to kolejne kryterium tego wyboru”, jak napisała. Ale nie tylko dlatego to wydanie „Dzienników” stanowi już dzisiaj wielkie wydarzenie literackie, które z pewnością przez lata będzie miało wpływ i na naszą kulturę, pod warunkiem oczywiście, że podejmiemy się systematycznej lektury tego opasłego tomu. A zapewniam, że warto! PioTr DoBroŁĘcki

ALBUM

Wacław klag

blaski i nędze życia w PRl biały kruk, kraków 2014, s. 232, isbN 978-83-7553-168-8

W

brew półoptymistycznemu tytułowi trudno w zestawie kilkuset fotografii znaleźć chociażby kilka, które byłyby ilustracją do zawartych w tytule „blasków”. Niemal wszystkie reprodukowane zdjęcia ukazują „nędze życia w PRL”, ale – jak się wydaje – wydawca nie chciał tak bardzo jednoznacznie nazywać tamtych lat. A wydawcą jest Leszek Sosnowski, który w przypadku tej publikacji jest też autorem komentarzy i redakcji, jak zresztą wielu innych tytułów krakowskiej oficyny. Jest jej twórcą i prezesem, a przede wszystkim głównym inicjatorem wszelkich poczynań, wielokrotnie wykraczających poza wymiar edytorski w obszary polityki i społecznego zaangażowania. Tom składa się z fotografii wydobytych z archiwum Wacława Klaga, jednego z najciekawszych, a przy tym najbardziej pracowitych krakowskich fotografów prasowych, skomponowanych i celnie skomentowanych przez Leszka Sosnowskiego. Jego równie ważnym składnikiem jest też b i b l i o t e k a

a n a l i z

słowo wstępne autorstwa prof. Andrzeja Nowaka, wybitnego historyka czasów najnowszych, którego głos słychać dobitnie również w debacie politycznej. Prof. Andrzej Nowak niezwykle trafnie pisze: „Wacław Klag stworzył swoją długoletnią aktywnością reportera prasowego, a zarazem swoim wrażliwym okiem artysty ogromny zbiór – portretów ludzi, których już nie ma, nie trafili do encyklopedii, ale przecież byli, albo byli dziećmi, a dziś są starzy. Stworzył przebogatą galerię portretów sytuacji typowych dla PRL-u: akademie, »gospodarskie wizyty« partyjnych bonzów rozmaitego szczebla, wszędzie widoczny ciężar dźwigania – siatek, »zdobytego« czy «wykombinowanego« towaru, rozmaite formy pracy, których już nie ma – jak choćby charakterystycznych »węglarzy«. Z drugiej strony – podwórkowe gry i zabawy, jarmarki, masowe wywczasy nad najbliższą rzeczką”. I dalej: „Jest na tych zdjęciach smutek i brud, nędza, wielkie błoto. I jest, nawet w takich ramach, radość

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

młodości, pierwszych miłości, dobrotliwy uśmiech starości – nie sama tylko gorycz. Jest życie, w całym niemal swoim bogactwie. I jest PRL jako swoisty kontekst tego życia”. Autor wstępu podkreśla przy tym ponadczasowy aspekt dzieła krakowskiego fotografa: „każdy wrażliwy człowiek znajdzie tutaj także okazję do zachwytu poetycką metaforą ludzkiego losu, jego młodzieńczych nadziei i dojrzałych rozczarowań, jakie odtwarzają zdjęcia-obrazy Wacława Klaga. To ich największa, ponadczasowa, ponadustrojowa, humanistyczna wartość, ludzkie po prostu piękno”. I trzeba całkowicie zgodzić się ze słowami historyka, że albumem tym można się zachwycić: „nie PRL-em! Ale życiem i jego bogactwem, nawet na dnie upodlenia”. Dlatego warto obejrzeć zamieszczone w albumie zdjęcia, ale koniecznie powoli, jedno po drugim, zgodnie z tytułem wstępu „PRL – okiem niespiesznego przechodnia”. PioTr DoBroŁĘcki •

l i s t o p a d

2 0 1 4

31


Recenzje Proza polska Ludmiła Piasecka

52 tygodnie

W pogoni za pieniądzem, lepszym życiem, nowymi rzeczami, często z jednej pracy do drugiej, zapominamy o sobie i o tym, co najważniejsze – by mieć czas na życie, życie tu i teraz. Gdzieś coś lub ktoś ciągle nas pogania i nie pozwala zatrzymać się i cieszyć z tego, co mamy. Czy aby na pewno do szczęścia potrzebny jest nam kolejny ciuch, kosmetyk, samochód itd. itp.? Mieć czy być? Oto jest pytanie i odwieczny dylemat, bo żadna z odpowiedzi zdaje się być nie w pełni satysfakcjonująca. Rok ma 52 tygodnie a główna bohaterka Ludmiły Piaseckiej plan, aby w każdym tygodniu kolejnego roku swojego życia robić coś innego i coś takiego, czego do tej pory nie robiła. Wszystko to po to, aby z „trybika w mechanizmie koła zębatego” zmienić się w „człowieka, który rozumie, czym jest szczęście”. Majka ma 34 lata, jest mężatką i matką dziewięcioletnich bliźniąt. Pracuje na uczelni. Swoją przemianę rozpoczyna od zamrożenia (dosłownie) portfela, dzięki czemu zaczyna wykorzystywać zgromadzone w domu produkty, aby sporządzić m.in. lemoniadę dla dzieci czy upiec chleb. W kolejnych tygodniach Majka zabiera się za odręczne pisanie listów, odwiedza schronisko, gdzie pracuje jako wolontariusz, chodzi boso po rosie i robi zakupy w ciucholandach. Samochód zamienia na rower i zaczyna sama gotować i komponować własne potrawy. W każdym z pięćdziesięciu dwóch tygodni w roku robi coś innego. Coś, co przynosi wielką frajdę nie tylko jej samej, ale także jej rodzinie i znajomym. W swoje 35. urodziny jest kobietą, która już wie, jak złapać szczęście na gorącym uczynku. Powieść można porównać z takimi pozycjami jak „Jedz, Módl się, Kochaj” Gilbert czy „Projekt szczęście” Gretchen. W tym wypadku jednak mamy do czynienie z polskimi realiami. Autorka podpowiada nam, co konkretnie możemy zrobić, by zmienić nastawienie do życia, tak, by odmienić siebie i uszczęśliwić przy tym kilka innych osób. Jednocześnie przyznaje, że nie ma jednej, uniwersalnej recepty na szczęście, bo ono dla każdego jest czymś innym. Twierdzi jednak, że nie warto szukać go w tłumie i na półce z prezentami, ani szukać go u innych. A gdzie ono jest? Przekonajcie się sami. Wartka fabuła, barwny i plastyczny język, humor oraz przepisy kulinarne zapewne ucieszą niejedną czytelniczkę. (ap) Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2014, s. 368, ISBN 978-83-10-12520-0

Monogram Dwaj główni bohaterowie to policjanci – Marek Kos i Ernest Malinowski. Kos Marek zwany Koszmarkiem to gburowaty niechluj. Jego przezwisko prześladuje go od czasów podstawówki, kiedy to jako chłopiec doszedł do wniosku, iż ważniejsze jest nazwisko niż imię. Koszmarek ma wrażenie, że urodził się trochę nie w porę – był za młody, żeby po zmianie ustroju odejść na emeryturę z MO i za stary, aby w policji być traktowany jak „swój”. Okrutnie klnie (oj, dużo za dużo tych wulgaryzmów), nie stroni od żołądkowej gorzkiej, ale prowadzone przez niego śledztwa zostają zawsze doprowadzone z sukcesem do końca. Ernest Malinowski (Maliniak) to z kolei całkowite przeciwieństwo Kosa – przystojny i dobrze sytuowany elegancik. Obiekt westchnień niejednej kobiety. Choć różnią się wiekiem, wykształceniem, stosunkiem do wykonywanego zawodu oraz zainteresowaniami, to łączy ich przeraźliwa samotność, ciężki bagaż swoich i cudzych grzechów oraz poczucie humoru. Bohaterów poznajemy w chwili otrzymania sprawy brutalnego zabójstwa Marzeny Kroczek (kobieta została pozbawiona głowy). Pob i b l i o t e k a

Prószyński Media, Warszawa 2014, s. 326, ISBN 978-83-7839-718-2

Józef Baran, Sławomir Mrożek

Scenopis od wieczności (listy) Młody, początkujący poeta pisze list do uznanego już pisarza, autora utworów scenicznych granych na wielu scenach Europy. I pisarz niespodziewanie odpowiada. Tak rozpoczyna się wieloletnia korespondencja między obydwoma panami, z której niedwuznacznie wynika, że ta wymiana listów jest potrzebna nie tylko młodszemu z nich, lecz też starszemu i coraz bardziej słynnemu. Po latach przyzna: „dla mnie najciekawsze, kiedy ktoś pisze o sobie, albo mówi o sobie, zależy tylko oczywiście, w jaki sposób to robi. Jakże bym inaczej czegokolwiek się dowiedział”. Od lat publikowane są obszerne kolekcje korespondencji Sławomira Mrożka z ważnym postaciami dla polskiej kultury – z Janem Błońskim, Stanisławem Lemem, a także z Erwinem Axerem i Adamem Tarnem, który to zbiór przed laty był wspaniale zainscenizowany na scenie warszawskiego Teatru Współczesnego w trakcie mrożkowego jubileuszu i w obecności, na widowni, wielkiego dramatopisarza. Teraz do grona tych słynnych korespondentów dołączył krakowski poeta, którego listy wymieniane ze Sławomirem Mrożkiem mają swoją specyficzną atmosferę i poetycki wydźwięk. Wojciech Ligęza, autor posłowia, wylicza poruszane tematy: „poezja jako specyficzny sposób odczuwania świata, nie tylko forma artystyczna, ale też forma ludzka, wiejska genealogia, obrazy prowincji, wygnanie i emigracja, artystyczne podróże…”. I jest jeszcze jeden wspólny rys obu twórców – obaj pochodzili z niewielkiego Borzęcina w Małopolsce i obaj mieszkali w Krakowie. Ale Sławomir Mrożek wyjechał z niego w wielki świat, a Józef Baran został i stał się jednym z ważniejszych i cenionych twórców, nie tylko dla Krakowa. (pd) Zysk i S-ka, Poznań 2014, s. 272, 39,90 zł, ISBN 978-83-7785-559-1

Mariusz Sieniewicz

Walizki hipochondryka

Joanna Marat

32

licjanci rozpoczynają swoje śledztwo w czasie niełatwym dla Polaków – w dniu tragedii smoleńskiej. Trudno prowadzić dochodzenie, kiedy wszyscy zajęci są spekulacjami, czy to Ruscy zamordowali pana prezydenta. Kiedy jednak Koszmarek zamiast upijać się w pracy, nagle trwa od tygodnia w trzeźwości, śledztwo grzęźnie w martwym punkcie. Na dodatek korzenie zbrodni zdają się sięgać pół wieku wstecz… Książka ma wiele z powieści psychologicznej i obyczajowej, a także jest trafną satyrą polityczną. Niuanse języka, symbole, znaczenia… To wielowymiarowa powieść, którą docenią jedynie smakosze. Osoby, które czytają mało, mogą nie zrozumieć sieci powiązań, jaką utkała pisarka i nie docenić wyjątkowości tejże pozycji. Chociaż rację będą mieli i ci, dla których ten natłok osób i faktów okaże się w pewnym momencie zwykłym chaosem. Ot, taka odrobina dziegciu na koniec. (ap)

a n a l i z

Najnowsza powieść Mariusza Sieniewicza z pewnością przypadnie do gustu tym, którzy z dystansem podchodzą do życia i dobrze odnajdują się w klimacie groteski. Bohater powieści, Emil Śledziennik – narcystyczny hipochondryk, który para się pisaniem – trafia do szpitala… Niby nic takiego, a jednak każdy, kto choć raz znalazł się w szpitalnych murach jako pacjent wie, że to jakby zupełnie inna czasoprzestrzeń. Skoro jednak hipochondryk do szpitala trafia, to widać jednak jego schorzenia nie są znów takie wymyślone. Szpital w powieści Sieniewicza staje się metaforą Polski, co zresztą w dość bezpośrednich słowach pada na kartach powieści. I wierzcie mi, choć podczas lektury będziecie się śmiać, to finalnie okaże się, że jest to śmiech przez łzy. Świetna pod względem językowym i ciekawa jeśli chodzi o konstrukcję fabuły powieść sprawi, że narodzi się w Was wiele pytań i pojawi się chęć, by szukać na nie odpowiedzi. A Emil Śledziennik, banda Ampuły, kadłubek i wiele innych powieściowych postaci zostanie w Waszych myślach na długo, zadomowi się w Waszych walizkach pamięci. Ta powieść, według mnie, jest nie tyle tylko o hipochondrii jednostki, ile o hipochondrii zbiorowości, o niezdrowym pragnieniu, by świat nam współczuł, bo przecież cierpienie uszlachetnia. I o tym, że w zasadzie wszystko sprowadza się do znieczulenia, jakkolwiek byśmy to rozumieli… Zdaje nam się na co dzień, że zbrodnie, wojny, tragedie dzieją się obok i tylko czasem uda nam się wybudzić z zamroczenia

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


Recenzje morfiną, pyralginą, ketonalem naszych czasów, by okazało się, że nie jest to wcale miłe przebudzenie. Mało kto decyduje się, by nie popaść znów w objęcia błogiego zapomnienia. (uw) Wydawnictwo Znak, Kraków 2014, s. 270, ISBN 978-83-240-3210-5

Marek Ławrynowicz

Patriotów 41

W niepozornej, niewiele ponad 200 stron liczącej powieści, opatrzonej tytułem niczym z księgi adresowej: „Patriotów 41”, Marek Ławrynowicz opowiada historię pewnego domu w Miedzeszynie, dziś stołecznej dzielnicy będącej częścią Wawra, a wczoraj miejscowości na linii kolejowej z Warszawy do Otwocka. Dom postawili Żydzi w 1935 r. z myślą, że spędzą w nim swoją starość – w klimacie uważanym za zdrowy, rzekomo wymarzony dla chorych na gruźlicę. Pomieszkali tam trochę, nie za długo bo do sierpnia 1942 r., kiedy to ze stacji kolejowej w Falenicy powieziono ich do Treblinki. Dwupiętrowy dom zasiedlili następnie volksdeutsche, a najlepsze mieszkania zajęli nawet niemieccy oficerowie. Ci jednak pojechali na front wschodni, jeśli zaś chodzi o lokatorów „polskich inaczej”, to woleli nie sprawdzać na własnej skórze, jak będzie wyglądać sprawiedliwość nowej, ustanowionej przez Sowietów władzy, podobno „ludowej” i któregoś pięknego dnia znikli jako sen złoty. A do powtórnie opustoszałego domu po kolei wprowadzili się: najpierw Mamcia, potem Grzegorkowie, Przastek, kolejni lokatorzy, Witkowie czyli dopiero co przybyły ze wsi, świeżo upieczony ubek ze swoją ślubną, a wreszcie zasiedlone zostały ostatnie dwa wolne pokoje, na których w odpowiedniej chwili pojawiło się dziecię płci męskiej, pewnie po to, by po latach napisać „Patriotów 41”. Bo to, co najważniejsze w tej powieści, zaczyna się dopiero dziać – w latach powojennych, pod rządami Bieruta i Gomułki. Wyłączywszy paskudnego ubeka, całe towarzystwo z ulicy Patriotów da się lubić. Ci ludzie gdzieś tam, bez większego zapału, pracują, wychowują dzieci, co jakiś czas rozjaśniają sobie codzienną biedę na potańcówce czy choćby w trakcie sąsiedzkiego spotkania połączonego z konsumpcją wódeczki. Na ile to było możliwe, żyją nie tyle poza systemem – bo cudów nie ma – ale obok niego. Niekiedy jednak komuna przestaje być komiczna czy choćby groteskowa, a wtedy pozostaje zbrodnia w stanie czystym. I gdy czytamy o synu powieściowej Mamci zastrzelonym „podczas próby ucieczki” i zakopanym, jak pies, gdzieś na poligonie w Rembertowie, uśmiech zamiera nam na twarzy. Świetna proza! Krzysztof Masłoń

kiem po zakamarkach duszy, serca, umysłu, a tym to podróż niebezpieczniejsza, że „bitwa o Niebo nigdy nie rozgrywała się w piekle, ani na Ziemi. Pole walki znajduje się w umyśle każdego człowieka”. „Demonolog” to ciekawa lektura dla lubiących doszukiwać się nawiązań, symboli, odkrywać misterny plan autora i czytać między wierszami. Jednak choć to powieść warta polecenia i ciekawa w konstrukcji oraz zamyśle, to muszę przyznać, że jak na książkę reklamowaną jako powieść grozy, a tym bardziej o takiej tematyce, nie „przestraszyła” mnie tak, jak się tego po niej spodziewałam. Dodatkowo wciąż zastanawia mnie postać Tess – pięcioletniej córki Ullmana. Jej wypowiedzi, w mojej ocenie, są nazbyt dojrzałe i patetyczne. Ale może nie wychwyciłam po prostu uzasadnienia takiej postawy tej postaci. W każdym razie powieść mimo że interesująca, to niewystarczająco trzyma w napięciu i nie wywołuje atmosfery grozy. Przynajmniej, moim zdaniem. Nie do końca potrafię określić, czego w niej zabrakło, ale czuję pewnego rodzaju niedosyt. (uw) tłum. Adrian Napieralski, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2014, s. 376, ISBN 978-83-240-3210-5

Iwona Banach

Lokator do wynajęcia Miśka opiekuje się mieszkaniami lub domami, których właściciele wyjechali. Z powodu chwilowego braku lepszych pomysłów na życie została lokatorką do wynajęcia. Ale tym razem żałuje, że przyjęła zlecenie. Nowy dom niedaleko Zakopanego okazał się nawiedzony przez ducha. W dodatku na strychu mieszka dziki lokator, a po domu nocami latają noże, maszynki do mięsa i rozmaite żelastwo. Miśka jednak nie musi się bać. Ma obstawę – wielkoluda o imieniu Noldi. Tylko ona wie, że w wielkim ciele Noldiego tkwi dusza wrażliwca, który mdleje na widok krwi i pająków, i dusza leniwca, który nie sprząta po sobie. W dodatku ktoś kopie w pobliżu domu głębokie doły, a na podwórku poległ martwy misiek z Krupówek. Miśka jest przerażona. Żeby było ciekawiej obok mieszkają dwie dziwne staruszki, Nina i Bella. Nie znoszą nudy, lubią przygody i eksperymenty. Sięgają nawet po rozmaite używki, w tym grzyby. Raz nawet widziały fioletowe smoki! „Lokator do wynajęcia” to napisana z biglem powieść obyczajowa, która doskonale poprawia humor i zapewnia kilka godzin dobrej zabawy. Autorka zgrabnie przeplata wątek kryminalny z miłosnym, serwuje czytelnikom zabawne dialogi, bohaterowie są sympatyczni, fabuła intrygująca. Nagromadzenie gagów, omyłek, niedopowiedzeń, cały ten galimatias może przyprawić czytelników o ból głowy ze śmiechu. (hab) Nasza Księgarnia, Warszawa 2014, s. 400, ISBN 978-83-10-12631-3

Zysk i S-ka, Poznań 2014, s. 229, 29,90 zł, ISBN 978-83-7785-438-9

Andrew Pyper

Proza obca

Demonolog Historia Davida Ullmana, profesora literatury, specjalisty od „Raju utraconego” Johna Miltona, mitologii i judeochrześcijańskich zagadnień religijnych opiera się na dramacie ojca, który stracił ukochane dziecko. A dokładniej, ojca, który wie, że tylko on jest w stanie uratować utraconą córkę, choć cały świat zdaje się zaprzeczać temu przekonaniu. Nic w tym dziwnego, skoro wiele osób widziało, jak Tess skacze z dachu hotelu, w którym się zatrzymała z ojcem. Ale Profesor wie, że jego córka żyje. Co więcej, zdaje mu sie, że ma szansę, by ją odnaleźć i uwolnić… Wyrusza więc, wbrew wszelkiej logice na poszukiwanie Nienazwanego. I wyrusza jednocześnie w podróż w głąb siebie, ale także w wewnętrzny świat swojej córki, której dziennik odkrywa przed nim mroczne tajemnice. To książka, którą z przyjemnością przeczytają miłośnicy „Raju utraconego” – w zasadzie na każdej stronie można się doszukać nawiązań do tego działa. A Ullman, jak Orfeusz, będzie poszukiwał straconej miłości swojego życia. Stanie się naszym przewodnib i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

Sam Christer

Tajemnica Całunu Turyńskiego Na plaży w Los Angeles fale wyrzucają zwłoki kobiety. Policjanci pracujący nad tą sprawą – porucznik Mitzi Fallon i detektyw Nick Karakandez – odkrywają, że była to znana hollywoodzka scenarzystka Tamara Jacobs, pracująca ostatnio nad filmem o Całunie Turyńskim. Okoliczności morderstwa wskazują, że pisarka mogła zginąć, ponieważ posiadła jakiś mroczny sekret na temat tej zagadkowej relikwi chrześcijaństwa. Niebawem okazuje się, że po mieście grasuje seryjny morderca, który zwłoki swoich ofiar owija całunem. Czy to on zamordował Tamarę? Szukając odpowiedzi na to pytanie, wraz z parą policjantów wybieramy się w podróż do Libanu, Włoch, Szwajcarii oraz Francji i poznajemy sekrety historii Całunu Turyńskiego. Ten najpilniej strzeżony może zachwiać posadami chrześcijaństwa. •

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4

33


Recenzje Pomimo wielu nieścisłości, których mogą dopatrzyć się historycy, teoria przedstawiona przez autora jest nader śmiała. Ciekawe, co go skłoniło do wysunięcia tezy, że Całun Turyński nie należał do Jezusa Chrystusa, a do Saladyna – największego pogromcy chrześcijaństwa? Powieść jest fikcją literacką, ale jak mówi autor w każdej fikcji kryje się ziarno prawdy – „kwestia tylko czyja to prawda i jak głęboko schowana” – czytamy w posłowiu. Zachęcam do wyrobienia sobie własnej opinii na ten temat. Jednak uczciwie zaznaczam, że książka wbrew okładkowym zapowiedziom specjalnie nie porywa. Autor wybrał bardzo ciekawy i o dużym potencjale temat, ale, moim zdaniem, nie sprostał zadaniu. (ap) tłum. Paweł Cichawa, Sonia Draga, Katowice 2014, s. 408, ISBN 978-83-7508-993-6

Mark Gimenez

Beznadziejna sprawa Jeśli Gimenez, to musi być także Teksas. Autor „Koloru prawa” i „Nikt nie wygrywa”, z krwi i kości Teksańczyk, zna swój kraj (i stan) od podszewki. Bogaci mają tu coraz więcej, a biedni coraz mniej. Wielkie firmy trują ludzi skażoną wodą gruntową. A dla „prawdziwych Amerykanów” Indianie i Meksykanie to gorszy gatunek ludzi. Powieściowy John Bookman, zwany Bookiem, jest prawnikiem, wykładowcą prawa konstytucyjnego i samotnym samurajem, obrońcą sprawiedliwości. Przystojny, przed czterdziestką, ryzykant, harleyowiec, uprawia taekwondo. Ma skłonność do kłótni z szemranymi typami i niebezpiecznych przygód. Ponieważ nęcą go sprawy beznadziejne, do jego kancelarii napływają setki listów, w których ludzie przedstawiają swoje problemy z prawem. Tym razem o pomoc prosi Nathan Jones, któremu Book zawdzięcza życie. Profesor wybiera się więc do Marfy w zachodnim Teksasie. I tam dowiaduje się, że Nathan zginął w wypadku. Sporo tu polityki, historii i ciekawostek geograficzno-geologiczno-obyczajowych. Chociaż pościgów, wybuchów i bicia po gębie też jest sporo. Taki rodzaj thrillerów, nieco zaangażowanych, da się lubić. Cieszy też wiadomość, że „Beznadziejna sprawa” otwiera nową serię Gimeneza i z profesorem Bookmanem wkrótce znów się spotkamy. (hab) tłum. Anna Filipczyk, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2014, s. 496, ISBN 978-83-7999-040-5

Obrona Bezradność myślałem, jak zachęMünchhausena D ługo cić czytelników do prze-

czytania najnowszego tomu wierszy Jerzego Górzańskiego „Wszystko jest we wszystkim”. Bywają chwile w życiu interpretatora, kiedy (jeśli jest uczciwy) staje bezradny wobec bogactwa znaczeń i głębi utworu, który ma prezentować. Wobec talentu artysty po prostu. Tak jest w tym wypadku. Próbowałem tak i siak, aż w końcu doszedłem do wniosku, że najlepszy będzie cytat: „Tajemnicza istota bezruchu. Ta kobieta w parku uzdrowiskowym dźwiga swoje odbicie z czasów młodości. / Nie może się zatrzymać gdyż wtedy odbicie znik-

34

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Maria Semple

Gdzie jesteś, Bernadette? W świecie ludzi normalnych i przystosowanych Bernadette, mama piętnastoletniej Bee, uważana jest za wrogi element, który podważa święty porządek współpracy rodzicielsko-szkolnej. Owszem Bernadette nie ma łatwego charakteru (czy ktoś zwyczajny nazywa córkę Balakrishna i zwierza się wirtualnej asystentce z Indii?). Dorośli jej nie znoszą, a dzieci boją. Nie liczy się z opinią innych. Patrzy na świat z ironią i nie boi się wypowiadać własnego zdania. Niestety, czasem niewinne z pozoru złośliwości potrafią uruchomić lawinę strasznych konsekwencji. Bohaterka znika. Bee szuka przyczyny w listach i mejlach, odtwarza, składa ostatnie dni matki. Chce wiedzieć, dlaczego odeszła. I dokąd. Dowiaduje się, jak widzą ją sąsiedzi, matki innych dzieci, ich mężowie, współpracownicy tatusia geniusza. Jej mama nie była szczęśliwa. Ktoś rozpowszechniał pogłoski o jej chorobie psychicznej. Miała alergię na Seattle, w którym z konieczności mieszkała. Walczyła o prawo do indywidualności. Do własnej wizji rzeczywistości. Czuła narastające przygnębienie i pogłębiający się kryzys; zbliżający się wyjazd córki do szkoły z internatem i daleka podróż, napawały ją przerażeniem. Przestała dostrzegać sens życia, sens małżeństwa, sens wszystkiego. Zagubiła się. Ale nie zwariowała. Każdy z nas skrywa głęboko pragnienie ucieczki. Przed codziennością, obowiązkami, problemami. Instynkt samozachowawczy każe nam zostać. Bernadette instynkt ten kazał uciec. Błyskotliwa i refleksyjna tragikomedia, z zaskakującymi i przekonującymi bohaterami. Oryginalna, świetnie napisana. Trzyma czytelników w niepewności do końca. I przywraca wiarę w ludzi i marzenia. (hab) tłum. Maciej Potulny, Media Rodzina, Warszawa 2014, s. 360, ISBN 978-83-7278-944-0

J.K. Johansson

Laura

W Palokasaki – jak w serialowym Twin Peaks – dzieją się niepokojące rzeczy. Tam zginęła Laura Palmer, zaś w fińskim miasteczku ostatniego dnia wakacji piętnastoletnia licealistka Laura Anderson przepadła jak kamień w wodę. Wkrótce ciało dziewczyny wyłowiono z morza. Na szczęście w fińskiej opowieści o zaginionych nastolatkach nie ma, jak w serialu, wątków paranormalnych i działania sił nadprzyrodzonych. Mroczna

nie – to jedyne odbicie, które nie kłamie. / – Jak ja panu zazdroszczę – mówi do mężczyzny siedzącego na ławce. / Mężczyzna wzrusza ramionami: / – Ale pani przynajmniej ma jakieś porównanie… / – Jednak tamto wcześniejsze odbicie jest ważniejsze – nie ustępuje kobieta. / – Dzisiejsze jest prawdziwsze. Zresztą oba odbicia są ważne. Ja, proszę pani, w tym swoim bezruchu niewiele mogę. Najwyżej ujrzę gwiazdę na wysokości oczu. Albo usłyszę krzyk młodego łabędzia w lewym uchu. W prawym natomiast szum morza. Ewentualnie wiadomości polityczne. Proszę iść i cieszyć się – przepraszam za tę wydumaną poetyckość – swoim czarownym odbiciem.

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

/ Ta kobieta będzie krążyć po parkowych alejkach do późnej nocy w towarzystwie dwóch dziewcząt z obsługi, wskazujących drogę dwiema latarniami o żółtym świetle. / Pozostali pensjonariusze nie zmrużą oka do północy, wtedy wszelkie podobieństwa i odbicia, a także tajemnicza istota bezruchu, znikną bezpowrotnie. / Tylko przenikliwy krzyk młodego łabędzia na drewnianej tratwie, umieszczonej pośrodku pobliskiego stawu, pozostanie w tym świecie – będzie rósł i narastał wraz z tym światem”. Czytajcie Górzańskiego moi mili i cieszcie się, że jest wam dany. M arek Ł awrynowicz www. szkielkoioko.com

l i s t o p a d

2 0 1 4


Recenzje atmosfera nie zmienia się w oniryczną, a czytelnik nie dostaje pląsawicy umysłu. Jest rzetelnie napisany thriller, z dynamiczną akcją, operowanie stopklatkami, a przede wszystkim pozostawienie otwartych wątków w pierwszym odcinku (autorzy – J.K. Johansson to grupa fińskich pisarzy i scenarzystów – rozłożyli ostateczne rozwiązanie na trzy tomy). Mia Pohjavirta właśnie wróciła do Palokasaki i zaczęła pracę w liceum, w którym kiedyś się uczyła. Konsultantka policji do spraw mediów społecznościowych i walki z przestępczością w Internecie dostała tu posadę pedagoga, ma zająć się przypadkami różnej maści „Emo, gotów, bananów, lolitek, dziuń i skejtów”, czyli młodzieżą. W szkole pracuje także jej brat, Niklas, jak się wkrótce okaże, główny podejrzany o zamordowanie Laury. Żeby go ratować, Mia rozpoczyna prywatne śledztwo. Jak na trzydziestosiedmioletnią psycholożkę i policjantkę prowadzi niepokojący tryb życia. Jest uzależniona od Facebooka, lubi przygodny seks, obżera się kompulsywnie. Część pierwsza powieści zachęca niewątpliwie do przeczytania kolejnej. Tym bardziej, że nie zbliżyliśmy się o krok do rozwiązania tajemnicy. (hab)

Dla polskiego czytelnika sceneria jest intrygująco egzotyczna (na marginesie – autor pisze po afrykanersku), podobnie jak język i krajobrazy. Ale korupcja, żądza pieniądza, nieuczciwość – takie same, jak wszędzie. Nie jest łatwo pracować w takiej atmosferze – wśród nacisków przełożonych, jazgotu dziennikarzy oraz w obliczu żelaznej konsekwencji snajpera, który (na razie) łaskawie strzela policjantom w nogi. Griessela wspomaga kapitan Mbali Kaleni, właśnie wróciła w aurze skandalu z Europy i za wszelką cenę próbuje oczyścić się z przykrych pomówień. Wraz z Griesselem spędzą siedem dni w piekle. Jest także zagmatwany wątek miłosny z alkoholem w tle, niezłe i chwytliwe dialogi, rozbudowana i pogłębiona warstwa psychologiczna pozwalająca zrozumieć motywacje wypełniających ten thriller postaci (skądinąd ciekawych i nietuzinkowych). Godny polecenia klasyczny thriller psychologiczny, dobrze napisany, przekonujący, wciągający. Kolejna obowiązkowa pozycja wśród kryminałów wydawanych przez Sonię Dragę. (hab) tłum. Robert J. Szmidt, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2014, s. 424, ISBN 978-83-7999-043-6

tłum. Anna Buncler, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014, s. 254, ISBN 978-83-08-05379-9

Ellery Queen

Gillian Flynn

Przeklęte miasto

Zaginiona dziewczyna Zaginęła AmyDunne, żona Nicka. W biały dzień, w piątą rocznicę ślubu. Nick nie potrafi w to uwierzyć, zrozpaczony miota się i rozpacza. A tak w ogóle sprawia wrażenie porządnego faceta i troskliwego męża. W domu policja znajduje jednak ślady walki i plamy krwi na podłodze. Więc podejrzewa Nicka. Czytelnik także. Im dalej w las, tym więcej drzew, a krajobraz wydaje się coraz bardziej mroczny i groźny. Trudno uwierzyć, do czego jest zdolny człowiek… Bynajmniej nie w sensie pozytywnym, choć twórczym. Nick już nie jest fajnym facetem. Miał romans. Kłamał żonie, a teraz policji. Bił Amy? Znęcał się nad nią? W międzyczasie czytamy pamiętnik zaginionej. Współczujemy jej bardzo. Ale za chwilę dowiemy się, kim naprawdę jest ta kobieta. I… zatrzymujemy się zdezorientowani. Po czyjej stanąć stronie? Kogo lubić? Opowiedziana na dwa głosy historia o miłości, nienawiści, zdradzie i bezsilności, okrucieństwie i władzy, kończy się równie zaskakująco jak zaczęła. Autorka „Ostrych przedmiotów” jest świetną pisarką i znawczynią ludzkich emocji. Potrafi manipulować czytelnikami, jak jej bohaterowie sobą nawzajem. „Zaginiona dziewczyna” to bardzo dobra powieść kryminalnopsychologiczno-obyczajowa z akcentem na człon środkowy. Trzyma w napięciu, zaskakuje i wstrząsa czytelnikiem. Wyrafinowana i pierwszej klasy lektura, imponująca także objętościowo. Warto porównać wersję literacką z filmową, tym bardziej, że scenariusz napisała Flynn, a główną rolę zagrał Ben Affleck. Joanna Habiera tłum. Magdalena Koziej, Burda Książki, Warszawa 2014, s. 656, ISBN 978-83-7778-297-2

Deon Meyer

tłum. Zofia Sroczyńska, Zysk i S-ka, Poznań 2014, s. 380, ISBN 978-83-7785-317-7

Siedem dni W tym kraju „wszystko kręci się wokół koloru skóry”. Jesteśmy bowiem w RPA. Dlatego głównym podejrzanym o zamordowanie białej kobiety zostaje czarnoskóry. Ale ktoś wie, że morderca pozostaje na wolności. I ten ktoś postanawia strzelać do policjantów, jak do kaczek. „Zastrzelę jednego funkcjonariusza dziennie, dopóki nie zamkniecie mordercy Hanneke Sloet” – obiecuje. Piękna i ambitna prawniczka została zamordowana w swoim luksusowym apartamencie w Kapsztadzie. Sprawę dostaje Benny Griessel, alkoholik na odwyku, sfrustrowany i wściekły, rozwiedziony. Od 26 lat w służbie. Kiepski ojciec, fatalny mąż, świetny policjant. Rozwiązanie zagadki morderstwa Sloet nawet dla niego okaże się zaskakujące i… bolesne. b i b l i o t e k a

Wydawnictwo Zysk i S-ka postanowiło przywrócić pamięci czytelników twórczość Ellery’ego Queena – autora i jednocześnie bohatera serii powieści detektywistycznych tworzącego w pierwszej połowie XX wieku. Tym sposobem światło dzienne ujrzało „Przeklęte miasto”. Tym razem Ellery Queen, autor powieści kryminalnych, przyjeżdża do amerykańskiego miasteczka Wrightsville, by znaleźć w nim inspirację do napisania kolejnej książki. Queen zatrzymuje się u najbogatszej w okolicy rodziny – Johna i Hermione Wrightów. Bogacze oddają mu do dyspozycji domek, w którym – jak się okazało – cztery lata wcześniej miała zamieszkać po ślubie jedna z ich córek, Nora. Do ożenku jednak nie doszło, ponieważ jej narzeczony, Jim Haight, uciekł sprzed ołtarza bez słowa wyjaśnienia. Niedoszła panna młoda przeszła załamanie nerwowe, domek zaś zyskał miano przeklętego. Pisarzowi nie jest dane zbyt długo zagrzać tam miejsca, bowiem wkrótce do Wrightsville wraca niepokorny Jim i tym razem żeni się z Norą. Młodzi zamieszkują w owianym złą sławą domu, pisarz zaś przenosi się do sąsiadującej z nim rezydencji Wrightów. Dość szybko nowożeńcy zaczynają dostarczać Queenowi tematów do powieści – kłótnie małżeńskie spowodowane pijackimi wybrykami Jima i jego skłonnością do hazardu, stają się nieodłącznym elementem ich życia. Sytuacja robi się poważna, kiedy Queen odkrywa przez przypadek trzy listy pisane przez Jima do siostry, w których informuje ją, że jego żona po długiej chorobie umiera… Twórczość Ellery’ego Queena (autora, nie bohatera książki) popularność zawdzięcza niewątpliwie ciekawej narracji i umiejętności plastycznego opisywania świata, w którym żyją bohaterowie. „Przeklęte miasto” jest tego najlepszym przykładem – czyta się je z zapartym tchem od początku do końca (nawet jeśli miejscami razi infantylnością). (mm)

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

poezja Wisława Szymborska

Czarna piosenka Tom zawiera wiersze Szymborskiej opublikowane w prasie w latach 1944-1948. Miały one złożyć się na jej poetycki debiut książkowy, na kilka lat przed ukazaniem się pierwszego zbioru „Dlatego żyjemy” (1952), ale ostatecznie utwory wchodzące w skład „Czarnej piosenki” ujrzały światło dzienne w postaci zwartego druku dopiero teraz, w dwa lata po śmierci autorki. Wiersze te (m.in. „Szukam słowa”, „Pokój”, „Krucjata dzieci”, „Pocałunek nieznanego żołnierza”) ukazują nam Szymborską jako autorkę •

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4

35


Recenzje już dojrzałą, z jej charakterystycznym stylem i refleksyjnością. Powstały u schyłku wojny i w pierwszych latach po jej zakończeniu, dlatego przewija się przez nie motyw narodowego kataklizmu i tragedii z typowym dla autorki łączeniem skojarzeń i wątków oraz uniwersalizmem poruszanych motywów. Na przykład, napisany w 1944 roku wiersz „Krucjata dzieci”, w jednej z publikacji prasowych (na łamach „Świetlicy krakowskiej” w 1946 roku) nosił tytuł „Dzieci warszawskie”. Wojna jest obecna również w „Transporcie Żydów”, „Pocałunku nieznanego żołnierza”, „Dzieciach wojny”. Jest „List na Zachód”, ukłon w stronę powojennej propagandy nowych władców Polski, napisany jednak – dzięki wrażliwości, subtelności i metaforyce – w sposób całkowicie odmienny od tego rodzaju prób podejmowanych przez ówczesnych piewców ustroju. Wiersze te ukazywały się głównie w gazetach i periodykach krakowskich, takich jak „Dziennik Polski”, „Dziennik Literacki”, „Walka”, „Odrodzenie”, „Głos Pracy”, wspomniana „Świetlica krakowska”. Niektóre (np. „Powrót żalu”) autorzy edycji podają według maszynopisu autorki, inne (np. „O ścigających i ściganych”) na podstawie jej rękopisu. O kulisach powstawania tej książki oraz życiu Szymborskiej w tamtym okresie w jego kontekście społeczno-politycznym pisze we wstępie Joanna Szczęsna, która w pewnym momencie zauważa: „Zdarzają się poeci olśniewającego debiutu, ale Szymborskiej nie przypadł w udziale ten dar. Zaliczała się do tych, którzy potrzebują czasu, by odnaleźć swój ton czy może raczej, by ten ton się dopełnił. Trzeba jednak przyznać, że choć niewątpliwie noblowski nimb dodał blasku również jej poetyckim początkom, to w tych pierwocinach znajdujemy zadziwiająco dużo z Szymborskiej jaką znamy i podziwiamy: wątki, do których będzie wracała, obrazy przewrotne i nieoczywiste, rozrywanie utartych związków frazeologicznych, odkrycia zamaskowane pozornymi oczywistościami, paradoksy, ironię, dyskrecję, powściągliwość, dystans, intelektualną i emocjonalną dyscyplinę”. Przywołuje też często postać ówczesnego męża poetki, Adama Włodka, którego zasługą było dokonanie zestawu utworów i pierwszej redakcji tej książki, przygotowanej – w czasach socrealizmu – zaledwie w dwóch egzemplarzach. Istotnie, do tamtych czasów nie pasowała. Poetka zadebiutowała więc ostatecznie tomem – „Dlatego żyjemy”. Piotr Kitrasiewicz

Poradniki Andreas Jopp

Lubię palić ale teraz chcę przestać! Paliłem papierosy od czternastego roku życia. Na szczęście, obserwując pewne ubytki na zdrowiu i racjonalnie ważąc pozytywne i negatywne skutki „puszczania dymka”, jakiś czas temu ograniczyłem się do kilku papierosów dziennie. Stwierdziłem, że to jest dobry moment na zerwanie z nałogiem i akurat wpadło mi w ręce kilka lektur, w tym książka Andreasa Joppa, które mi ten proces znacznie uprościły. Uświadomiłem sobie, że papierosy to oszuści i złodzieje, a starając się być rozsądnym człowiekiem takich typów do domu nie należy zapraszać. Przez papierosy tracimy pieniądze, zdrowie, oddech nam śmierdzi, w ogóle cali śmierdzimy, czujemy, że nasze płuca stają się coraz cięższe i osmolone, zęby i palce żółkną itd. Wszystko to w zamian za chwile znikomego odprężenia. Gdy człowiek czuje wewnątrz niepokojące uczucie stresu, które pojawia się znikąd, musi sięgnąć po papierosa, by je załagodzić, a to właśnie potrzeba zapalenia ten stres powoduje. Gdy już pozbędziemy się tej potrzeby, „bezpodstawny stres” również zniknie. Przeciętny palacz na pytanie „po co pali”, odpowie „bo lubię”, jednak po przeczytaniu tej książki dochodzi się do wniosku, że przed naszymi oczami został postawiony złudny obraz, a palić wcale nie lubimy. Dzięki metodom i motywacjom zawartym w książce odkryjemy, że rzucanie palenia nie jest wcale takie trudne jak nam się wydawało. Dodatkowo dla tych, którzy boją się że po odstawieniu papierosów przybiorą na wadze jest poświęcony rozdział, który ukazuje jak to zrobić, by nie odmawiać sobie przyjemności jedzenia, a nie przytyć. Życzę wszystkim palącym, żeby myśli w stylu „nie dam rady”, „mam za słabą wolę”, czy „LUBIĘ PALIĆ” nie pojawiały się więcej w ich głowach – tak jak i w mojej. Krzysztof Gołębiewski

Znak, Kraków 2014, s. 96, 34,90 zł, ISBN 978-83-240-3232-7

tłum. Barbara Tarnas, Burda Książki, Warszawa 2014, s. 338, ISBN 978-83-7778-784-7

Charles Bukowski

Beata Pawlikowska

Potężny wybór wierszy Bukowskiego, z różnych zbiorów i z różnych lat, nierównych – jak sam autor – często egocentrycznych, czasem wulgarnych, czasem nostalgicznych, czasem będących prozą przerywaną akapitami. Można powiedzieć, że te wiersze to cały Bukowski – świntuch i skandalista, a jednocześnie facet, który starał się, by literatura była świadectwem jego życia. Dużo tu wierszy o dziwkach, wyścigach konnych, barach, upijaniu się i porannym kacu, o przepuszczaniu pieniędzy, o tym jak ciężko jest lekko żyć, ale także o samym procesie pisania, o własnej, ekscentrycznej wizji bycia artystą. Oto próbka, charakterystyczna dla całości, początek wiersza pt. „Jak zostać wielkim pisarzem”: Musisz wypierdolić bardzo wiele kobiet pięknych kobiet i napisać parę przyzwoitych wierszy miłosnych i nie przejmuj się wiekiem ani nowymi talentami pij tylko więcej piwa coraz więcej piwa i przynajmniej raz w tygodniu chodź na wyścigi konne i wygrywaj jeśli to możliwe Ot i Bukowski – rady nie od parady. Szekspir by tego nie napisał, ale miłośnicy prozy pisarza i tak będą zachwyceni – bezpośredniością i bezkompromisowością tych często przegadanych poezji. (ł)

„Od rana mam dobry humor, do przechodniów na ulicy śmieję się i choćby deszcz z nieba lunął, to radości nie przesłoni żaden cień” – śpiewała Majka Jeżowska. Oj, wcale nie jest tak różowo. Trzeba rano wstać. Pada deszcz. Boli głowa. Jak zacząć dzień optymistycznie i kolorowo? Najlepiej wybrać się na Planetę dobrych myśli, stworzoną z barwnych karteczek – promyków słońca. Beata Pawlikowska zaraża optymizmem, krótkie optymistyczne haiku, wierszyki, przemyślenia, luźne myśli i wesołe rysunki ładują nas dobrą energią. Przypominają o uśmiechu. O zdrowym odżywianiu. Przeganiają czarne chmury. Ale najpierw – jak radzi autorka – trzeba zacząć od ciepłego śniadania, aby w ten sposób zadbać o swoje ciało. W nim mieszka nasza energia. Mam nowe argumenty, by przekonać siedmioletniego Franka, że bardziej się opłaca jeść ciepłe niż zimne. Wtedy na pewno strzeli więcej bramek na treningu. Ta książeczka jest po to, by przypomnieć nam o czymś ważnym. Dla każdego będzie to zapewne coś innego, dla jednego śniadanie, dla innego uśmiech czy dobre słowo. Trenujmy. Nawet jeśli od razu się nie uda. „Czy myślisz, że mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów rodzi się z wielkimi mięśniami?”. „Jeśli chcesz być zwycięzcą, zacznij od treningu” – przypomina autorka. Dobry humor to potężny oręż. Na przekór malkontentom i sobie na zdrowie. „Warto zmieniać swój sposób myślenia na pozytywny. Warto ćwiczyć pozytywne myślenie. Warto być dobrym i uczciwym” – dlaczego? „To, co myślę o sobie i o świecie, który mnie otacza, przekłada się na to, jak wygląda moje życie” – przekonuje Beata Pawlikowska.

Noce waniliowych myszy

Planeta dobrych myśli

tłum. Marcin Baran, Leszek Engelking, Michał Kłobukowski, Piotr Madej, Dobrosław Rodziewicz, Noir sur Blanc, Warszawa 2014, s. 408, 39 zł, ISBN 978-83-7392-499-4

36

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


Recenzje Nasze życie zależy od nas, od naszego spojrzenia na sprawy. Czy szklanka jest do połowy pełna, czy pusta? Po lekturze „Planety” – na pewno pełna. Żeby ten stan trwał jak najdłużej, ziarenko dobrej energii trzeba codziennie podlewać, a wtedy źródełko optymizmu i pogody ducha nie wyschnie. (hab) Burda Książki, Warszawa 2014, s. 288, ISBN 978-83-7778-649-9

Małgorzata Liszyk-Kozłowska, Krystyna Romanowska

Lepiej żyć po swojemu

Wielu ludzi myśli, że na luksus życia zgodnie z własnymi przekonaniami czy realizowania najskrytszych marzeń mogą pozwolić sobie jedynie bohaterowie amerykańskich filmów z pozytywnym przesłaniem. Normalnemu człowiekowi nie wypada stawiać swoich aspiracji, marzeń czy zainteresowań na pierwszych miejscach w hierarchii wartości. Te powinny być ulokowane gdzieś za obowiązkami wobec rodziny, pracodawcy, przyjaciół etc. i realizowane tylko wtedy, kiedy spełnione zostaną powinności wyższego szczebla. W rezultacie nieodłącznym towarzyszem życia wielu ludzi staje się poczucie niespełnienia, braku sensu, w końcu frustracja, która utrudnia egzystencję nie tylko jednostce, ale także jej najbliższym. Małgorzata Liszka-Kozłowska, psychoterapeutka i autorka poradników, przekonuje, że każdy powinien być (w granicach rozsądku oczywiście) egoistą i realizować swoje marzenia, inaczej nie ma co liczyć na pełną satysfakcję z życia. Podążanie za własnymi aspiracjami nie musi być przy tym tak skomplikowane jak mogłoby się wydawać: wymaga jedynie podjęcia decyzji o chęci dokonania zmian w dotychczasowym życiu i przearanżowania tego życia tak, by realizowanie swoich pasji nie kolidowało z obowiązkami jakie mamy wobec rodziny czy współpracowników. Wykonanie tego prostego przepisu na szczęście niejednemu czytelnikowi może wydać się nieosiągalne. A jednak na świecie, nawet w najbliższym otoczeniu, znajdziemy ludzi, którzy zrealizowali swoje marzenia. Skoro im się udało, dlaczego nie miałoby się powieść nam? To nie czynniki zewnętrzne, ale my sami – nasze wyobrażenia o obowiązkach wobec innych, sposobach wypełniania ról społecznych – są największą przeszkodą w dochodzeniu do szczęścia. Kiedy je pokonamy, droga do satysfakcjonującego życia będzie stać przed nami otworem. (mm) Burda Książki, Warszawa 2014, s.194, ISBN 978-83-7778-759-5

Deepak Chopra

Jak osiągnąć prawdziwe i trwałe szczęście Deepak Chopra w swojej książce podpowiada jak znaleźć szczęście we własnym wnętrzu i czerpać z niego inspiracje. Gdy odnajdziemy w sobie miłość, będziemy zdolni prawdziwie kochać siebie i będziemy pewni swojej wartości, a żadne lęki związane z zewnętrznym światem nie będą w stanie zburzyć naszej równowagi i harmonii. Autor otwiera przed nami drzwi do lepszego życia, a czy je przekroczymy, to już zależy tylko od nas. Większości ludzi, jak przekonuje, brakuje świadomości tego, że jest mentalnie uśpiona, że tkwi w klatce, a mnóstwo otaczających rzeczy ogranicza jej przestrzeń i wolność. Tkwiąc tym sposobem w martwym punkcie nie jesteśmy w stanie wstąpić na ścieżkę wiodącą do prawdziwego szczęścia, które chyba jest jedynym, czego tak naprawdę człowiek pragnie. Autor namawia do przebudzenia z tej śpiączki i wskazuje kierunek do samodoskonalenia. Z każdym przemyśleniem i z każdą prowadzącą ku rozwojowi wnętrza decyzją nasze relacje z innymi ludźmi i ogólny status życia zacznie się poprawiać. Poradnik pokazuje, że warto odkryć w sobie ciekawość i cieszyć się z każdego zdarzenia jakie nam się przytrafia, nawet tego złego, bo dzięki tym złym możemy wyciągnąć wiele konstruktywnych wniosków na przyszłość. (kg) tłum. Barbara Grabska-Siwek, Burda Książki, Warszawa 2014, s. 160, ISBN 978-83-7778-780-9

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4

37


Recenzje ksiĄşki aUDiO

REliGia

Janusz GĹ‚owacki

Przyszłem, czyli jak pisałem scenariusz o lechu Wałęsie dla andrzeja Wajdy

Janusz Głowacki zdradza kulisy pracy nad scenariuszem filmu „Wałęsa. Człowiek z nadziei�, poniekąd tłumacząc się przed czytelnikiem, dlaczego film jest jaki jest – hagiograficzny. Nie miał takim być, przynajmniej nie w załoşeniu Głowackiego, bo reşyser Andrzej Wajda od początku miał wizję pomnika. Oczywiście ksiąşka przynosi teş ocenę Wałęsy, człowieka niejednoznacznego i budzącego odmienne emocje u wrogów i zwolenników, przy czym tych pierwszych w ostatnich latach jest jakby więcej. Ocena Głowackiego równieş nie jest jednoznaczna, stara się pokazać Wałęsę jako człowieka, nie bohatera – targanego ambicjami, ale teş lękami. Bohatera nieco przypadkowego, ale charyzmatycznego. Bohatera, który – jak pisze Głowacki – chciał wszystkich wykiwać, a na koniec wykiwał samego siebie. Stosunek pisarza do agenturalnej przeszłości przywódcy „Solidarności� jest zdroworozsądkowy, niewaşne czy był czy nie był agentem Bolkiem, nie to przecieş przesądza o skali jego dokonań. Niezwykle ciekawe są fragmenty dotyczące samej pracy nad scenariuszem. Wielka jest erudycja pisarza; jego odniesienia do sztuki filmowej, do literatury, teatru, oczywiście takşe do polityki budzą w czytelniku respekt. Teraz ksiąşka Głowackiego ukazała się w formie audiobooka, czyta – świetnie – Andrzej Zieliński. (ł)

Ĺšwiat KsiÄ…Ĺźki, Warszawa 2014, CD-MP3, ISBN 978-83-7943-432-9

PapieĹź Franciszek

Pięć minut dla nadziei Ksiąşka zawiera myśli – perełki papieşa Franciszka – ułoşone w formie kalendarza. Kaşdego dnia roku moşna pozycję tę otworzyć, przeczytać myśl Franciszka, by poprawić nastrój, rozjaśnić codzienność, dostać kreatywnego „kopa�. Ponadto o. Fernando Prado Ayuso CMF, który dokonał wyboru myśli, chciałby, aby słowa Papieşa stały się dla czytelnika osobistą refleksją i modlitwą. „Wystarczy pięć intensywnych minut – pisze o. Fernando – aby cały dzień nabrał sensu; şeby odczytywać wydarzenia oczami miłości i wiary, jakie cechują otwarty umysł i wierzące serce�. Ksiąşka moşe słuşyć kaşdemu czytelnikowi, bez względu na wiek czy przekonania. Moşe być teş interesującym upominkiem. (br) tłum. Magdalena Tadel, Jedność, Kielce 2014, s. 192, ISBN 978-83-7660-982-9

HisTORia Marta Studenna-Skrukwa

Ukraiński Donbas

Jest to praca bardzo na czasie, bo dotycząca palącego problemu podziału w łonie społeczeństwa ukraińskiego na tych co ze wschodu i z zachodu. Znamy mocno niepokojący ukraińsko-rosyjski konflikt wokół Krymu, gdzie prorosyjscy separatyści dąşą z bronią w ręku do irredenty w kierunku Rosji, ale mniej wiemy o podobnych dąşeniach na terenie Donbasu czyli Donieckiego Zagłębia Węglowego we wschodniej Ukrainie. Marta Studentka-Skrukwa, wschodnioznawca z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, dokładnie omawia to zagadnienie analizując uwa-

*Â’8’ŗǔ‘ 8E˜ 8*‘ǔ(8 '—™ ’š 2 Mx 6 š š 3 3

Âľ " 3 Ç” 2 6

³ š 6 " 2³ 42 –2 3

' 2Âś * C$ ´ ˜E˜ $(E$ ´ ™& $(E$ Âł ‘'—* ž ´ ´Â?ÂŽ ´ ´

Zamierzeniem redaktorów niniejszego tomu jest zaprezentowanie relacji zacho Ű ş 62 ³ 2 26 x 663ƕ 26 M 6 3š 2 M š2 2 ³ 5M 5263 Ű 3 3 6Ű 3

2 65 3 2ĆŒ 62 3 2 53 M 3 Ĺ° Ĺź 62 2ĆŠ6 š š 3 3 6 3Ć• 3 M 2 2

2 Âľ Â’ 2 3 26 3š 2 5 x 62 3 Âł 5M 3 2 Ĺ° 3Ć•Ų

365 5M Mx 6 š š 3 3

2 Ĺ° 62 3

3 š2 2 6 Âľ 2 2 53Ć•Ų 6 6 3 53 3 52x2 3 362 62 5 şƕ 5 25 6 6525 6 2 xM 6 3š 2 M 2 65 3 2ĆŒ Mx 6 š2 2 Âľ ‘ 3 3 2 2 Ĺ° 3 2ĆŠ26 2 3 2 2 5 Ĺ° 3 65 5 6 Âľ

5 ¾ Ž ³ 3 25 — 62 x³ 3 2 2 ş

2

2 M ĆŠ Ć•.

˜ 2x 2ĆŠ Âś Âľ * 3 x3Ć• Âł ´ Â? 82 2 2 5 ¾œ Â? Â?Âł 5 ¾DŽ 2ÂœÂś ÂŽ Âľ š Âľ Âł ´ 2 Âś 2 9 š Âľ 38

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

•

k s i Ä… Ĺź k i

•

l i s t o p a d

2 0 1 4


Recenzje runkowania etniczne, historyczne, kulturowe, lingwistyczne i polityczne. Zarówno w czasach Rosji carskiej, jak i ZSRR w Donbasie dominował język rosyjski, jednak ludność była ukraińska, w dużym stopniu napływowa z terenów zachodnich, Kijowa i okolic. Kolonizacja Donbasu przez Ukraińców, posługujących się na co dzień językiem rosyjskim i zwyczajowo uważających go za swój język narodowy, doprowadziła do braku ukraińskiej tożsamości narodowej, zarówno w wyniku jej utraty (rzadziej), jak i zwykłego jej nie ukształtowania (częściej). Sprawiło to, że obecnie miliony ludzi na wschodzie Ukrainy, obywateli państwa ukraińskiego, czują się Rosjanami i utożsamiają się z krajem potężnego, wschodniego sąsiada. Obie strony omawiały te problemy kilkakrotnie w dziejach, między innymi po rewolucji bolszewickiej i deklaracji rządu Lenina o prawie narodów do samookreślenia, kiedy pojawiła się wizja niepodległego państwa ukraińskiego, przy czym bolszewicy – w przeciwieństwie do ukraińskich partnerów – nie traktowali tej wizji nigdy na serio. Obecnie separatyzm w Donbasie, przy całej złożoności czynników jakie go wykształciły, ma jednak charakter aktywności bardziej w sferze idei, aniżeli w działaniu społeczno-politycznym. Bowiem – jak czytamy w książce – oznacza on „poczucie niedostosowania względem kanonu ukraińskości sankcjonowanego przez centrum” oraz „symbolicznie kompensuje mieszkańcom Donbasu status kulturowego podporządkowania wobec Kijowa”. Książka sensu stricte naukowa, adresowana do osób zainteresowanych historią Ukrainy oraz problemami współczesnych metamorfoz społecznych na jej obszarze, jak również zagadnieniem tożsamości regionalnych w krajach byłego ZSRR. (pK)

Rozmowa z Mariuszem bechtą, autorem książki „Pogrom czy odwet”

Partyzancki majstersztyk

fot. Piotr Życieński

– W wyniku operacji niepodległościowego podziemia z 5 lutego 1946 Parczew opuściła niemal cała ludność żydowska, cel operacji żołnierzy WiN był jednak zgoła inny… – Pierwotny plan akcji odwetowej podziemia antykomunistycznego (jej cele znamy wyłącznie z edytowanej ostatnio przez IPN kroniki ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”, bo historykom nie jest dostępny raport sporządzony przez dowodzącego akcją por. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”) zakładał poskromienie funkcjonariuszy bezpieki i żydowskiej „ochrony miasta” oraz przeprowadzenie akcji zaopatrzeniowej na rzecz podziemia w spółdzielniach „Rolnik” i „Społem”, a także innych instytucjach użyteczności publicznej i wśród cywilnej ludności żydowskiej, uważanej powszechnie za popleczników reżimu, bo wyciągającej korzyści materialnie ze wspierania komunistycznej władzy. Uderzenia podziemia WiN w konkretnych ludzi bezpieki (jej skutkiem była śmierć trzech Żydów z „ochrony” i milicjanta Polaka) wywołała panikę wśród społeczności żydowskiej. Podjęła ona decyzję o opuszczeniu Parczewa w ciągu kilku kolejnych dni. Wyjechali też milicjanci pochodzenia żydowskiego z parczewskiego posterunku, którzy rychło porzucili służbę mundurową (faktycznie dopuścili się dezercji!). Świadomość samych Żydów, że reżim nie jest w stanie zagwarantować im całkowitego bezpieczeństwa – rozumianego częstokroć jako bezkarność – przesądził o exodusie około 200 osób na Dolny Śląsk. Rozmach lutowej akcji podziemia wprowadził komunistów w konsternację. – Jak brzmi, zatem prawidłowa odpowiedź na pytanie zawarte w tytule pańskiej pracy? – Była to typowa akcja odwetowa polskiego podziemia wymierzona w przeciwników politycznych i ich sympatyków poprzedzona skrupulatną akcją wywiadowczą. Akcja zbrojna oddziału WiN w Parczewie nie miała nic wspólnego z „pogromem” w potocznym rozumieniu tego słowa. Ten rusycyzm na dobre zadomowił się w historiografii PRL-owskiej i nadal ciąży nad refleksją historyczną w Polsce, ponadto wykazuje niebywałą żywotność we współczesnej narracji izraelskiej czy amerykańskiej, opisującej los ludności żydowskiej w Polsce podbitej przez Związek Sowiecki. Widzenie tych wydarzeń na polskiej prowincji wyłącznie z perspektywy Zagłady deformuje prawdziwy obraz wydarzeń, do których doszło w kilkutysięcznym miasteczku 5 lutego 1946 roku i to starałem się wyjaśnić czytelnikowi rozkładając to obrosłe mitami wydarzenie na „czynniki pierwsze”. rozMawiał toMasz z. z apert

Wydawnictwo Nauka i Innowacje, Poznań 2014, s. 306, 40 zł, ISBN 978-83-63795-40-5

Mariusz Bechta

Pogrom czy odwet? Najazd partyzantów z organizacji Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” na Parczew 5 lutego 1946 roku nie był pogromem lokalnych Żydów. Taka jest odpowiedź na tytułową kwestię tej wartościowej dysertacji. Pogromową tezę propagowano w PRL-u tak usilnie, że do dziś znajduje zwolenników. Afirmowali ją żydowscy członkowie ochrony miasta, którym udało się zbiec i ukryć: Zygmunt Goldman, Edward Elbaum, Lejb Frajberg i Szmul Kupersztejn. Ignorowano fakt ich silnego zaangażowania w instalowanie komunizmu w Parczewie. Nierzadko brutalne. Powyższy kwartet akcentował pobudki rasowe ataku podkreślając, że to ich polscy – użyjmy modnego ostatnio określenia – „sąsiedzi” wydawali ofiary partyzantom. Ta narracja jest nader żywotna, czego dowodem lansujące ją publikacje takich historyków jak Dariusz Libionka czy Andrzej Żbikowski. W obliczu przedstawionych przez Mariusza Bechtę, historyka IPN, faktów, teza o pogromie w Parczewie jest absolutnie nie do obrony. Nikt poza funkcjonariuszami komunistycznego aparatu represji nie zginął tego lutowego wieczoru w tym miasteczku. Partyzanci zdemolowali kilka mieszkań osób wysługujących się czerwonemu reżimowi, a także zarekwirowali potrzebne im rzeczy z paru sklepów i instytucji (na które zresztą wystawili pokwitowania) i zapakowawszy je na samochody, odjechali w stronę pobliskiej Sosnowicy. (to-rt) Zysk i S-ka, Poznań 2014 s. 512, ISBN 978-83-7785-281-1

Piotr Zychowicz

Opcja niemiecka Podtytuł książki brzmi: „czyli jak polscy antykomuniści próbowali porozumieć się z III Rzeszą” i celnie wyjaśnia zamiar autora, który skrupulatnie wylicza wszystkie znane, a także mało lub wręcz nieznane przypadki, gdy w trakcie okupacji hitlerowskiej dochodziło do współpracy między Niemcami a Polakami lub tylko do prób podejmowania takich działań. Patrząc na objętość książki, widać, że takich działań było niemało, wbrew ogólnie panującej opinii, że wszyscy Polacy byli nastawieni antyb i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

niemiecko, co zresztą w największej mierze było skutkiem zbrodniczej polityki władz okupacyjnych i wszechobecnego terroru na ziemiach opanowanych przez Niemców. Autor podjął ogromny wysiłek, aby z wielu archiwów wymienionych w dołączonej do książki bibliografii, jak i z niezwykle obszernie przestudiowanej literatury, skrupulatnie i z zachowaniem warsztatu historycznego wydobyć przekonywujące dowody dla udowodnienia tezy postawionej przez cytowanego w książce Rafała A. Ziemkiewicza, że „nie mieliśmy polskiego Quislinga” tylko dlatego, że „Adolf Hitler nie był tym zainteresowany”, a „wśród Polaków nie brakowało kandydatów do odegrania takiej roli”, a do tego „nie w każdym wypadku ich zdrada wyszłaby Polsce na złe”. Nie jest to łatwa lektura dla czytelnika, ale autor uodpornił nas już na to wydając poprzednio dwa niezwykle głośne tytuły: „Pakt •

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4

39


Recenzje Ribentrop-Beck” oraz „Obłęd ‘44”, oba docenione przez naszą redakcję tytułami „Książek Roku” 2012 i 2013. Szczególnie musimy być odporni na stwierdzenia o rozsądnych, a zwłaszcza przyzwoitych ludziach w niemieckim aparacie terroru, chociaż przecież znamy wiele legend o „dobrych Niemcach” i nie dotyczą one jedynie Oskara Schindlera. Z drugiej strony autor za jedynych rozsądnych ludzi wśród Polaków uznaje zwolenników tytułowej „opcji niemieckiej”, a „robienie z tych ludzi jakiś renegatów czy hitlerofili to oczywiście objaw skrajnej głupoty”. Bezdyskusyjne na pewno jednak pozostanie podkreślane przez autora niedocenienie postaci hr. Adama Ronikiera, prezesa Rady Głównej Opiekuńczej, jedynej polskiej organizacji tolerowanej przez Niemców, a której zasługi (jej prezesa) dla ratowania społeczeństwa nie są znane szerokiej opinii publicznej. (pd) Rebis, Poznań 2014, s. 462, 44,90 zł, ISBN 978-83-7818-620-5

Peter Longereich

Goebbels. Apostoł diabła Wykorzystując pokaźną bazę źródłową brytyjski historyk ukazuje w sposób szczegółowy i bezstronny losy Josepha Goebbelsa, jednego z najbardziej wpływowych ludzi w III Rzeszy. Dzięki przeprowadzonym przez siebie dogłębnym kwerendom archiwalnym, autor weryfikuje mity i przedstawia w nowym świetle niektóre zagadnienia – na przykład relacje Goebbelsa z Hitlerem – oraz rolę, jaką minister propagandy odgrywał w III Rzeszy. Monografia szkicuje wizerunek człowieka, którego błyskotliwa kariera stanowiła ciąg intryg, bezwzględności, cynizmu, nienawiści, lecz także wyjątkowej inteligencji, przebiegłości i efektywności. Peter Longereich dotarł do wcześniej niedostępnego archiwum federalnego, w którym odnalazł listy, próby literackie, dokumenty i zdjęcia swego bohatera. Posiłkując się archiwaliami kreśli rzetelny i bezstronny, a przy tym przejmująco prawdziwy portret nazistowskiego notabla. Niewątpliwym atutem publikacji są szczegóły dotyczące dzieciństwa, młodości oraz prywatnego życia Goebbelsa. Wątłego kaleki, niespełnionego pisarza, zagorzałego zwolennika nazistowskich doktryn (chociaż początkowo związanego z antyhitlerowską frakcją braci Strasserów), który dzięki swemu uporowi zdołał zajść tak wysoko w hierarchii hitlerowskich władz i przeszedł do historii, jako twórca nowoczesnej propagandy. Niemało miejsca w tomie zajmuje życie prywatne Goebbelsa, między innymi jego słabość do artystek, owocująca licznymi flirtami i płomiennym romansem z czeską aktorką Lidą Baarovą, zakończonym dopiero na rozkaz Fuehrera (sic!). Longereich to jeden z najwybitniejszych współczesnych historyków. Kilka miesięcy temu w Polsce ukazała się biografia Heinricha Himmlera („Himmler. Buchalter śmierci”) jego autorstwa. Równie ciekawa. Tomasz Z. Z apert tłum. Monika Kilis, Prószyński i S-ka, Warszawa 2014, ISBN 978-83-7961-052-5

Sławomir Cenckiewicz

Atomowy szpieg

Postać i działalność płk. Ryszarda Kuklińskiego długo będzie jeszcze tematem badań, dyskusji i zaciętych sporów. Można z całym naciskiem stwierdzić jednak, że nigdy nie poznamy całej prawdy, bo tak się dzieje zawsze w przypadku działań „policji – tajnych, widnych i dwu-płciowych”, jak pisał przed półtora wiekiem z własnego doświadczenia, ale i proroczo, Cyprian Kamil Norwid. Niedawna premiera filmu „Jack Strong” w reżyserii Władysława Pasikowskiego jeszcze bardziej wzmogła zainteresowanie postacią naszego najsłynniejszego szpiega i dlatego książka historyka, znanego ze swych bezkompromisowych sądów i publikacji, świetnie wpisuje się w debatę, w której każdy chciałby mieć swoje zda40

b i b l i o t e k a

a n a l i z

nie – był czy nie był bezinteresownym szpiegiem i jak bardzo przyczynił się do powstrzymania świata przed atomową zagładą. Książka ma solidne podstawy źródłowe, z pewnością najsolidniejsze ze wszystkich książek o płk. Kuklińskim, jakie dotąd się ukazały. Jak autor sam mówił w jednym z wywiadów, „głównie były to archiwalia wojskowe przechowywane w Instytucie Pamięci Narodowej, akta osobowe płk. Kuklińskiego, różnego typu materiały operacyjne Wojskowej Służby Wewnętrznej, ale również dokumentacja dotycząca Układu Warszawskiego i tego, co możemy nazwać założeniami doktryny wojennej PRL i Układu Warszawskiego. Do tego należy dołączyć bardzo ważne dokumenty, które na temat działalności płk. Ryszarda Kuklińskiego opublikowała amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza, czyli blisko 4 tys. stron materiałów. Oczywiście dostępna również literatura naukowa i pamiętnikarska”. Dlatego dla każdego zainteresowanego tą sprawą lektura „Atomowego szpiega” jest obowiązkowa, aby zgodzić się ze słowami autora, że „sprawa Kuklińskiego nie potrzebuje naukowego »lakiernictwa« ani przesadnej krytyki i spiskowych domysłów. Potrzebuje wyłącznie prawdy!”. (pd) Zysk i S-ka, Poznań 2014, s. 582, 39,90 zł, ISBN 978-83-7785-477-8

biografie, wspomnienia Burt Bacharach

Krople deszczu padają mi na głowę Urodził się w Kansas City w 1928 roku, ale jego wspomnienia zaczynają się, kiedy jako kilkuletni chłopak przeniósł się z rodzicami do Forest Hills w nowojorskim Queens. Rodzice nazywali go szczęściarzem (Happy), lecz młody Burt nie czuł się specjalnie szczęśliwy: cierpiał z powodu niskiego wzrostu i samotności. Pochodził z rodziny żydowskiej, do czego przez wiele lat się nie przyznawał, biorąc przykład z rodziców, którzy nie chodzili do synagogi i ukrywali swoje korzenie etniczne. „Doszedłem do przekonania, że to coś wstydliwego, co powinienem zachować w sekrecie” wyznaje na łamach książki. W szkole nie lubił się uczyć i miał słabe oceny. O II wojnie światowej wiedział tylko tyle, co przeczytał w gazetach, a kiedy Japończycy zaatakowali Pearl Harbor, nie wiedział, że chodzi o napaść na USA. O zbrodniach hitlerowskich dowiedział się po wojnie, jak większość Amerykanów. Burt Bacharach opowiada o nieudanych związkach małżeńskich, o niezwykłym uczuciu jakiego doznał po narodzinach córeczki Nikki, której lekarze nie dawali wielu szans na przeżycie (poznał wtedy jak kruchy jest blichtr sławy i pieniędzy wobec siły miłości do dziecka), o kulisach powstania swojego najbardziej znanego przeboju – piosenki „Krople deszczu padają mi na głowę”. Skomponował ją przyjmując propozycję wyedukowanego muzycznie i grającego na fortepianie reżysera filmowego George`a Roya Hilla, po nakręceniu przez niego westernu „Butch Cassidy i Sundance Kid” z Robertem Redfordem i Paulem Newmanem w rolach tytułowych. Skomponował ją do muzycznego interludium, jakim miała być scena, kiedy Newman jeździ w kółko na rowerze z Katharine Ross siedzącą na kierownicy. Urocza, liryczna melodia nie przypadła do gustu niektórym kierownikom wytwórni 20th Century Fox, gdyż uznali ją za niepasującą do westernowego klimatu. Niewiele brakowało, a nie weszłaby do filmu. Piosenka stała się przebojem większym niż sam film, a jej twórcę nagrodzono Oscarem. W swojej autobiografii Bacharach także stosuje interludia, a są nimi wypowiedzi osób, które w ważny sposób zapisały się w jego życiu, takich jak Angie Dickinson, Gary Smith, Noel Gallagher, Richard Carpenter, Elvis Costello i innych. Są także wspomnienia o podróżach artystycznych Burta i Marleny Dietrich m.in. do Izraela, Hiszpanii, ZSRR i Polski. W Warszawie Bacharach spędził noc w pokoju hotelowym, w którym „sypiał wielki polski pianista Jan Paderewski”. Burt nie mógł jednak zasnąć, bo wyczuwał tam „obecność tylu duchów z przeszłości, a zasłony tak brzydko pachniały”. Piotr Kitrasiewicz tłum. Andrzej Szulc, Albatros Andrzej Kuryłowicz, Warszawa 2014, s. 368, ISBN 978-83-7885-832-4

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


Recenzje esej

Rozmowa z Aliną i Jackiem Łęskimi, autorami książki „Pokochać Ukrainę”

Naprawić błędy przodków

(red.) Jurij Andruchowycz

Zwrotnik Ukraina

fot. archiwum prywatne

–  Sądząc z tytułu, autorom książki przyświecał konkretny cel? –  Przede wszystkim chcieliśmy zachęcić czytelników do poznania Ukrainy. Pozornie wydaje się, że wiemy o niej sporo, tymczasem przy bliższym poznaniu okazuje się, że jest to dla Polaków kraj egzotyczny, zaskakujący, wcale nie taki jak to sobie wyobrażamy. Odwiedzić Ukrainę można bardzo prosto, nie potrzebujemy wiz, granica stała się ostatnio znacznie łatwiejsza do przebycia, a nagrodą za podjęty trud może być fascynująca przygoda. –  Ukraińcom i Polakom świetnie wychodziły wspólne wojny, ale per saldo więcej nas chyba łączy niż dzieli… –  Historia relacji polsko-ukraińskich jest rzeczywiście skomplikowana i wiele w niej czarnych kart. Waśnie między Ukraińcami i Polakami chętnie wykorzystywali sąsiedzi i wspólnie dostawaliśmy baty. Czas wyciągnąć wnioski z tej surowej lekcji historii. Razem moglibyśmy być tandemem mającym ogromny wpływ na naszą część Europy. To ogromny, dotychczas niewykorzystany potencjał. A dziś akurat mamy idealną sytuację, by naprawić błędy naszych przodków. Polacy są powszechnie przyjmowani na Ukrainie serdecznie i z wielką przyjaźnią. To nasze pięć minut. Czy łączy nas więcej niż dzieli? Nie jestem pewien, ale na pewno łączy nas umiłowanie wolności i dążenie do niezależności. Czasem wręcz przeradzające się w anarchię i utrudniające bycie wspólnotą. W tym Polacy i Ukraińcy rozumieją się doskonale. Łączy nas też gościnność, cenimy przyjaźń i więzy rodzinne, potrafimy być wielkoduszni. –  Kiszone pomidory, szaszłyki rybne, sało, czeremsza, sok brzozowy i z rokitnika, kompot żurawinowy, łoban alias kefal – przy opisach kulinarnych czytelnik może połknąć język. Czemu w Polsce brak ukraińskich knajp? –  Dobre pytanie. A dlaczego do niedawna w Polsce brak było dobrych restauracji oferującej rodzimą kuchnię? Przecież mamy fantastyczną kuchnię i wielkie tradycje. To w dużej mierze kwestia mody. Dziś królują u nas kuchnie włoska, chińska, japońska, kebaby i hamburgery. Na Ukrainie jest sporo lokalnych restauracji z kuchnią ukraińską, są też ukraińskie sieci fast foodów, które oferują barszcz, pierogi, kwas chlebowy, różnego rodzaju miejscowe specjały. W Warszawie funkcjonują dwa lokale gastronomiczne, w których można spróbować ukraińskiej kuchni. Najlepsza to niedawno otwarta, prowadzona przez Ukraińców, restauracja „U sióstr”. Pychota! Rozmawiał Tomasz Z. Z apert

Zbiór esejów, których autorami są pisarze, dziennikarze, socjolodzy, historycy, artyści z państw Europy środkowo-wschodniej, głównie z Ukrainy, ale również z Polski i Niemiec. Jest także amerykański badacz tego regionu. Tematem ich wspomnień, refleksji, rozważań i analiz są gorące dni ukraińskiej rewolucji prodemokratycznej, zainicjowanej na kijowskim Majdanie jesienią ubiegłego roku oraz jej reperkusji w stosunkach międzynarodowych, przede wszystkim w odniesieniu do potężnego, wschodniego sąsiada, Rosji. Bezpośrednią implikacją ruchu rewolucyjnego stał się pokojowy protest przeciwko decyzji prezydenta Wiktora Janukowycza o nie ratyfikowaniu umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Społeczny zryw stał się powodem ucieczki Janukowycza na wschód kraju i gwałtownej aktywizacji działalności prorosyjskich separatystów na Krymie oraz terenach wschodnich Ukrainy. Do dzisiaj między Rosją a Ukrainą utrzymuje się stan silnego napięcia, padają strzały, leje się krew… Niektórzy autorzy esejów dzielą się swoimi osobistymi doświadczeniami z dni spędzonych na Majdanie. Inni charakteryzują szerokie konteksty ukraińskiej rewolucji na tle historycznych doświadczeń narodów Europy w walce o wolność. Pracująca i mieszkająca w Berlinie dziennikarka Katia Pietrowska przyjechała specjalnie ze stolicy Niemiec do Kijowa, żeby być z mieszkańcami „Mojego Kijowa”. Artystka wideo i fotografii Jewgienija Biełorusiec („Klęska, noc i wieczne bohaterstwo”) była „tam” w te szczególne dni: przemieszczała się nocnymi, mroźnymi ulicami Kijowa, rozmawiała z demonstrantami, milicjantami, uczniami. Amerykanin Timothy Snyder i Niemiec Martin Pollack analizują mechanizmy rosyjskiej propagandy znajdując proste odniesienia do powszechnych praktyk stosowanych w środkach masowego przekazu stalinowskiego Związku Radzieckiego i hitlerowskiej Rzeszy. Andrzej Stasiuk zaś stara się zrozumieć mentalność przeciętnego Rosjanina zagubionego w przestrzeniach swojego ogromnego i niezwykle niejednoznacznego państwa, które – jak głosił dowcip z czasów ZSRR – „graniczy z kim chce”. „Nam, obywatelom niewielkich, gęsto zaludnionych i wyraźnie od siebie oddzielonych krajów” – pisze Stasiuk – „trudno zrozumieć kategoryczny dyktat przestrzeni. Trudno pojąć, że przestrzeń może tak wyraziście kształtować tożsamość. Przestrzeń niemal nieograniczona”. Zbiór „Zwrotnik Ukraina” zredagował Jurij Andruchowycz, najbardziej znany współczesny prozaik ukraiński, autor m.in. „Dwunastu kręgów” oraz „Leksykonu miast intymnych”. (pk) Czarne, Wołowiec 2014, s. 250, 34,90 zł, ISBN 978-83-7536-840-6

kulinaria Alina Łęska, Jacek Łęski

Pokochać Ukrainę Po lekturze tego momentami nadzwyczaj smakowitego – vide rozdział pt. „Tajemnica kiszonych pomidorów” – bedekera, znacznie poszerzyła się moja wiedza o naszym południowo-wschodnim sąsiedzie. Ukraina to bogata kulturowo i krajobrazowo kraina, pełna kontrastów. Dysponująca potencjalnie najżyźniejszymi glebami na kuli ziemskiej. Małżeński tandem ukraińsko-polski bardzo przystępnie opisuje tamtejszą obyczajowość, posiłkując się zarówno własnymi doświadczeniami, jak też relacjami autochtonów. Często ukazuje temat od kuchni: „Zupełnie inną pozycję niż w polskiej zajmują w kuchni ukraińskiej ryby. (…) Dużo większy jest też wybór gatunków. (…) W sklepach ryby sprzedawane są jak u nas wędlina – w plastrach (…). Są też kiełbasy rybne przyrządzane z kilku gatunków ryb. Z ryby robi się też szaszłyki. (…) Ukraińcy mają cztery wynalazki, które u nas albo wcale nie występują, albo są znacznie mniej znane. Pierwszy to kwas chlebowy. (…) Drugi napitek to uzwar, czyli kompot z suszonych owoców (…) trzeci to kompot – nie sok – z żurawiny, a czwarty – sok brzozowy. (…) Ponadto popub i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

larna jest czeremsza, czyli liście czosnku niedźwiedziego oraz morska kapusta, ergo sałatka z glonów”. (to-rt) Wielka Litera, Warszawa 2014, s. 368, ISBN 978-83-64142-83-3

Agnieszka Kręglicka

Gotowi, by gotować Gastronomiczne pierwociny niżej podpisanego upływały pod urokiem dwóch lektur: „Regaty na liściach sałaty” Marii Terlikowskiej oraz „Nastolatki gotują” Sabiny Witkowskiej. A moja progenitura coraz pewniej radzi sobie w kuchni za sprawą niniejszej książki, pióra – równie wykwintnego jak jej przepisy – Agnieszki Kręglickiej, dzięki której warsza•

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4

41


Recenzje

Muchomor, Warszawa 2014, s. 168, ISBN 978-83-8977-474-3

życie społeczne Przemysław Semczuk

Maluch. Biografia Autor tej wnikliwej i wielowarstwowej monografii eksponuje propagandową rolę swego bohatera w czasach budowania drugiej Polski przez tow. Sztygara i jego kamarylę. „Do FSM (Fabryki Samochodów Małolitrażowych) przybywali także tak zwani przedstawiciele środowisk twórczych, zgodnie z przyjętymi zwyczajami ‘chętnie spotykali się z klasa robotniczą’ (…) Andrzej Wajda podczas części oficjalnej wyraził zadowolenie ze spotkania z ludźmi fabryki (…), a wizyta Jacka Fedorowicza miała bardziej praktyczny charakter. Z udawanym zawstydzeniem przyznał, że auto ma być dla żony, bo on sam jeździł modelem renault 16”. Dla siebie auto zdobył za to Włodzimierz Zientarski, który zrealizował kilkunastominutowy film. „Nie padło w nim ani jedno słowo. Redaktor posłużył się ‘Bolerem’ Ravela (…) Było tłem do pokazania narodzin samochodu. Udało się znakomicie, a dyrektor Dziopak był tak zadowolony, że nagrodził dziennikarza talonem na malucha”. Z kolei: „w 1977 roku FSM przyjęła grupę 20 polskich pisarzy. Byli wśród nich: Roman Bratny, Aleksander Rowiński, Jan Koprowski, Jan Maria Gisges, Michał Radgowski i Jalu Kurek. Wizyta literatów została zorganizowana w cyklu spotkań obywatelskich: ‘Robotnik-warsztattwórca’”. Nie natchnęła chyba jednak żadnego z nich do zdyskontowania w swojej twórczości wrażeń z produkcji malucha. O Fiacie 126p opublikowano za to tomik żartów. Jeden z nich opowiadał, że auto zyskało, jako jedyne na świecie, placet Watykanu. Gdyż jest to jedyny samochód, w którym nie można zgrzeszyć… (to-rt) Znak, Kraków 2014, s. 272, ISBN 978-83-240-3236-5

Mary Eberstadt

Jak Zachód utracił Boga Autorka jako wnikliwy obserwator i krytyk naszej kultury próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak doszło do upadku chrześcijaństwa na Zachodzie, który chociażby 600 lat temu w Europie wierzył w Boga i kierował się w życiu codziennym mentalnością chrześcijańską? Jak bardzo oświecenie, racjonalizm i naukowe podejście do rzeczywistości przyczyniły się do całkowitej przemiany społeczeństwa , dla którego Bóg był najwyższą wartością, a z którego obecnie się szydzi? W jaki sposób na transformację naszej cywilizacji wpłynęły takie czynniki historyczne, jak technika, wojny światowe, polityka, skandale w Kościele, zmiana statusu społecznego kobiet? W książce tej marginalizowana przez lata kwestia rodziny staje się, jak pisze Mary Eberstadt, „centrum dyskusji o tym, jak i dlaczego chrześcijaństwo wywiera mniejszy wpływ na zachodnie umysły i serca niż w przeszłości”. Ponadto autorka dowodzi, że upadek rodziny jest nie tylko wynikiem upadku religijnego. A to właśnie upadek rodziny prowadzi do dalszego zanikania religijności. Wynikają z tego istotne, a niekiedy radykalne wnioski. W pierwszej części książki autorka przedstawia ogólny zarys współczesnej sceny intelektualnej, zwraca uwagę na konwencjonalne wyjaśnienia sekularyzacji oraz liczne wątpliwości z nimi związane. Druga część książki prezentuje dowody alternatywnej teorii zeświecczenia Zachodu. Mary Eberstadt wykazuje w niej, że upadek rodziny i chrześcijaństwa idą w parze oraz mówi o tym, jakie mechanizmy sprawiają, że 42

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

Rozmowa z Przemysławem Semczukiem, autorem książki „Maluch. Biografia”

Życie na pełnych obrotach

–  Niejeden koncern automobilowy był zainteresowany produkcją swego samochodu w Polsce… –  Gdy ogłoszono, że Polska chce kupić licencje na mały samochód popularny zgłosiło się kilku producentów. Swoją ofertę złożyli Francuzi; Citroën i Renault bardzo zabiegały o ten kontrakt. Wpłynęła także oferta Toyoty, ale ją odrzucono już na początku ze względu na zbyt dużą odległość, różnice kulturowe i barierę językową. Natomiast Volkswagen został poproszony o złożenie oferty. Później, gdy na początku lat osiemdziesiątych krytykowano Fiata 126p, pojawiły się głosy, że mogliśmy produkować Golfa lub ewentualnie Garbusa. To nieprawda. Licencja na Golfa nie wchodziła w grę, a Garbus był jeszcze produkowany w takich ilościach, że uruchamianie produkcji tak blisko RFN nie miało sensu. Niemcy zaproponowali zacofane modele NSU. Na fali krytyki podniesiono także sprawę Fiata 127, że to ten model mógł być samochodem dla Kowalskiego. W rzeczywistości nigdy nie brano go pod uwagę i to z kilku powodów. Przede wszystkim był już wytwarzany we Włoszech i nie istniała możliwość spłacania licencji podzespołami. Ponadto był o 30 proc. droższy. A pamiętajmy, że pierwsza cena malucha – 69 tys. zł. – także przekraczała możliwości przeciętnego obywatela. –  Dokąd eksportowano maluchy? –  Początkowo jechały głównie do europejskich Krajów Demokracji Ludowej. Ale były też bardziej egzotyczne kierunki jak Kuba, gdzie można je spotkać do dzisiaj. Trochę później wysłano Fiata 126p do Chin. Początkowo tylko 200 sztuk, ale kolejne zamówienia pojawiły się szybko, bo samochód spełnił oczekiwania odbiorcy. Żółte maluchy wyjechały na ulice Pekinu, jako… taksówki. Tyle, że wyjmowano z nich przedni fotel pasażera, aby ułatwić wsiadanie na tylne siedzenie. –  Za kierownicami Fiata 126p siadali czołowi polscy rajdowcy. –  Kariera sportowa malucha zaczęła się od akcji „Expressu Wieczornego”, który zorganizował rajd pod nazwą Tour de Pologne. Małe fiaty – prowadzone przez Roberta Muchę i Andrzeja Jaroszewicza – ruszyły z Warszawy do Poznania, Szczecina, Trójmiasta, później Kielc, Krakowa i Wrocławia. W każdym mieście rozgrywano pokazowe konkurencje. Były prezentacje i spotkania z rajdowcami – ogromna akcja propagandowa, której w dzisiejszych czasach nie dałoby się powtórzyć. W jakiś czas później Sobiesław Zasada pojechał maluchem w Rajd Monte Carlo. Gdyby nie zdecydował się wystartować w nim Fiatem 126p, pewnie by nie pojechał wcale. Warto dodać, że jego „rajdowe” auto różniło się od seryjnych tylko oponami i dodatkowymi halogenami. Można więc mówić, że taki zwykły maluch dla Kowalskiego był wozem rajdowym. Ówczesna propaganda to często podkreślała. –  Fabryki w Bielsku-Białej nie ominął też wątek sensacyjny. –  O sprawie inżyniera Jacka Jurzaka niewiele wiadomo. Skazano go za szpiegostwo na rzecz USA. Po kilku latach odsiadki został wraz w innymi szpiegami amerykańskimi wymieniony za Mariana Zacharskiego, agenta peerelowskiego wywiadu schwytanego w Stanach Zjednoczonych. Natomiast proces dyrektora Ryszarda Dziopaka – po wielu latach zakończony jego uniewinnieniem – to przykład polowania na czarownice rozpętanego po odsunięciu od władzy ekipy Edwarda Gierka. Nikogo nie interesowało, że to dzięki Dziopakowi „maluchy” tak szybko wyjechały na drogi, akcentowano jedynie, że był człowiekiem tow. Sztygara. To przykre, ale w tej sprawie niechlubną kartę zapisała też Solidarność. Rozmawiał Tomasz Z. Z apert fot. Tomasz Mielech

wiacy – niestety, jedynie zamożni – poznali smaki kuchni: francuskiej, włoskiej, greckiej czy dalekowschodniej. Jej kulinarny poradnik dla niepełnoletnich kusi nader apetycznymi zdjęciami autorstwa nowojorskiego fotografa Kevina Demarii. Zawiera przepisy proste i smaczne. Szarlotka pierwszorzędna. Barszcz czerwony tudzież żurek również palce lizać. Teraz w każdy weekend moje dzieci stają przed wyzwaniem kulinarnym. Ku radości taty, smakosza i żarłoka. (to-rt)

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


Recenzje

tłum. Malwina Zaremba-Skulimowska, Wydawnictwo WAM, Kraków 2014, s.352,

dlatego nie lubi bawić się w chowanego, bo zawsze… wystaje. Jego najlepszy przyjaciel Albert jest niewidzialny. Ulubionym daniem są pierogi, a ulubionym zajęciem – jazda windą i doprowadzanie do szewskiej pasji rodziców, babci, sąsiada Grubego w szeleszczących dresach i Brachola. A że zwariowanych pomysłów jest tu pełno, więc w trakcie lektury nie sposób się nudzić. (et)

ISBN 978-83-277-0101-5

Znak, Kraków 2014, s. 160, ISBN 978-83-240-2961-7

Chris Lowney

Roksana Jędrzejewska-Wróbel

Kolejna książka Chrisa Lowney’a o zarządzaniu i o liderowaniu. Tym razem autor bierze na warsztat – jako wzór – papieża Franciszka, który przewodzi ponad miliardowi ludzi na świecie. Papież nieustannie zdobywa uznanie dzięki rewolucyjnemu podejściu do przywództwa, ciesząc się przy tym niegasnącą popularnością. Autor próbuje opisać, na czym polega fenomen przywództwa papieża Franciszka, przywołując wielokrotnie fragmenty m.in. papieskich homilii, a także jego konkretne czyny. Już w pierwszym tygodniu swojego pontyfikatu papież Franciszek dostarczył bogatego materiału do przemyśleń dla tych wszystkich, którzy szukają nowej wizji przywództwa. Autor podaje kilka przykładów: „intensywną formację do życia i przywództwa – wyjąwszy wychowanie, które otrzymał w domu – papież Franciszek wyniósł z zakonu jezuitów, który swoich liderów przygotowuje nie przez studiowanie zarządzania, lecz na cichych miesięcznych rekolekcjach, wysyłając nowicjuszy na uciążliwe pielgrzymki i przygotowując do doradztwa dorosłym przez praktyki, na których przyszli doradcy uczą małe dzieci. Znany ze swego przywiązania do tradycji katolickiej nowy papież zerwał z tradycją już kilka minut po wyborze, odmawiając przyjęcia tradycyjnej czerwonej peleryny (mucetu), dzwoniąc z własnego telefonu i wsiadając do autobusu zamiast do papieskiej limuzyny. Kilka dni po wyniesieniu do godności papieża – dającej mu ogromną władzę i światowy prestiż – jednoznacznie stwierdził, że prawdziwą władzą jest służba”. Nawiązując do życia papieża Franciszka, Chris Lowney mówi o podstawowych pryncypiach nowego lidera, m.in. o poznaniu siebie, służeniu innym, solidarności z tymi, którzy są lekceważeni lub marginalizowani, o nieodgradzaniu się i wynoszeniu ponad innych. Książka zatem przeznaczona jest dla nowych liderów, których potrzebuje świat, niezależnie od tego, czy są wierzący, czy nie. Bożena Rytel

Sceny z życia mieszkańców pewnej kamienicy opisane przenikliwym piórem Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel. Oto do wielorodzinnego bloku Pod Świńskim Kopytkiem, gdzie jak w wielu innych kamienicach zdarzają się awantury, mniej lub bardziej lubiani sąsiedzi, ploteczki i złośliwości, niespodziewanie przybywa Klara Kwik. Jej pojawienie się na zawsze zmienia życie Lucjusza, ale też i całej kamienicy zamieszkiwanej przez świnki (do których autorka ma najwyraźniej słabość). Radosna lokatorka, kreatywna i pomysłowa dekoratorka wnętrz próbuje zjednać sobie serca mieszkańców, którzy otwarcie wyrażają niechęć do „nowej”. Dopiero rozwikłanie ponurej tajemnicy roztopi serca poróżnionych lokatorów. Książka uczy tolerancji, otwarcia na inne osoby. Napisana brawurowo i dowcipnie. Po raz pierwszy wyszła drukiem w 2006 roku z ilustracjami Piotra Rychela, nowe wydanie zilustrował cudownie Daniel de Latour. (et)

rodzina i wiara są ze sobą tak ściśle powiązane. W ostatnich rozdziałach autorka podejmuje krytyczną kwestię, dlaczego powinniśmy dokładnie zrozumieć mechanizmy sekularyzacji, a także przedstawia spekulacje na temat przyszłości na Zachodzie religii chrześcijańskiej. Bożena Rytel

Lider papież Franciszek

Kamienica

tłum. Marek Chojnacki, Wydawnictwo WAM, Kraków 2014, s.256, ISBN 978-83-277-0148-0

Dla dzieci i młodzieży Marcin Prokop

Jego wysokość Longin Marcin Prokop dołączył do już licznego grona piszących celebrytów. Jak wypadł jego debiut? Zaskakująco ciekawie. To pogodna, zabawna książka, po trosze autobiograficzna, która spodoba się dzieciom, ale także i rodzicom, a każdy odbierać ją będzie inaczej. Autor osadził opowieść o dziesięcioletnim Longinie w czasach swojego dzieciństwa, w okresie, gdy rządził generał w ciemnych okularach i mundurze, w telewizji były tylko dwa programy, w upalne dni raczono się wodą smakową z saturatorów, szczytem dziecięcych marzeń było Atari, a na kuchni obok rosołu, przy zasłoniętych oknach, gotowano bimber. W takich czasach dorastali dzisiejsi trzydziestokilku- i czterdziestolatkowie. „Dzieciaki wielu ludzi z mojego pokolenia kompletnie nie znają okresu dorastania swoich starych, więc postanowiłem stworzyć punkt wyjścia do rozmów z rodzicami, jak to kiedyś było” – wyjaśnia Marcin Prokop pomysł na książkę. Najmłodszym spodobają się perypetie Longina. Chłopiec jest nadzwyczajnie wysoki (stąd też ksywa, właściwie ma na imię Marcin), b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

Bajka, Warszawa 2014, s. 192, 29,90 zł, ISBN 978-83-61824-73-2

Beata Ostrowicka

Przecież cię znam Nastolatki siarczyście przeklinają. Uprawiają seks albo przynajmniej o tym myślą. Zmagają się z dorosłymi problemami, mają rodziców, którzy sobie nie radzą z życiem. Na imprezach ostro piją. W ogóle lekko nie mają. Świat bohaterów powieści Ostrowickiej nie przypomina sielankowej „Jeżycjady” Małgorzaty Musierowicz, chociaż niewykluczone, że czytelnikom spodoba się jedna i druga. Dla równowagi. W życiu siedemnastoletniej Laury najcenniejsza jest przyjaźń i lojalność. Zawsze może liczyć na Szarą i na Błażeja. Na Dominikę mniej, choć przyjaźnią się od lat. W przyjaźni obowiązują zasady – nie wykorzystujemy przyjaciół, nie manipulujemy nimi, nie oszukujemy. Jedna z dziewczyn złamie te zasady. Staną więc przed trudnym zadaniem, muszą być wobec siebie szczere albo zakończyć znajomość. Laura jest mądrą dziewczyną. Ma intuicję, dobre serce i głowę na karku. Siostra Laury porzuciła męża, spotyka się z dawnym (mocno kontrowersyjnym) narzeczonym i ciągle wykorzystuje Laurę – do opieki nad dzieckiem, do sprzątania, do gotowania. Laura pomaga także starszej pani Wandzie, u której sprząta jej mama. Dziewczyna udziela także korepetycji. Kiedy ona znajduje na to wszystko czas? W sumie z tej książki płynie ważny morał – najważniejsza w życiu dziecka, nawet dorastającego, jest mądra miłość rodziców, ich akceptacja i zrozumienie. Oraz prawdziwa przyjaźń. Autorka wniknęła w świat nastolatków. Przedstawiła go z empatią, ale bez owijania w bawełnę, bez słodzenia. Dlatego powieść na pewno spodoba się młodym czytelnikom. Wiedzą, że w życiu rzadko jest różowo, a mimo wszystko warto być optymistą. Chociaż czasami „Jakoś smutno. Nie tragedie, po prostu życiowe przystanki, zakręty, chyba każdy takie ma”. (hab) Nasza Księgarnia, Warszawa 2014, s. 304, ISBN 978-83-10-12597-2

Adam Wajrak

Zwierzaki Wajraka Karczownik, iglicznia, orzechówka, badylarka, gadożer, borowiec, to tylko kilku z licznych bohaterów książki Adama Wajraka, fachowca od •

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4

43


Recenzje polskiej przyrody. Wiele z nich łatwo zobaczyć, niektóre naprawdę trudno, ale zdecydowanie warte są poznania. Autor zachęca czytelników do podglądania (sam zajmuje się tym od dziecka) i do bliższego poznawania zwierzęcego świata, który jest niezwykle fascynujący. Wajrak zaraża swoim entuzjazmem i chęcią przeżycia przygody. Udowadnia, że wszędzie czekają na nas przyrodnicze niespodzianki, nawet tam, gdzie się ich nie spodziewamy. W tomie znalazły się teksty, które przed 20 lat ukazywały się w dodatku do „Gazety Wyborczej” zatytułowanym „Komiksowo”. Treści zostały zaktualizowane, towarzyszą im rysunki Anny Klonowskiej. Atrakcyjny graficznie i bardzo potrzebny przewodnik, bo uczy młode pokolenie poszanowania praw natury, praw przyrody, rozwija wrażliwość na jej piękno, skupia uwagę na szkodliwej działalności człowieka i na konieczności zmiany tego stanu rzeczy. Inspiruje do wspólnych rodzinnych dyskusji na temat otaczającego świata, znanego i nieznanego. (et) Agora, Warszawa 2014, s. 352, 39,99 zł, ISBN 978-83-268-1318-2

Patrycja Woy-Woyciechowska

A moja mama ma w torebce psa… Czegóż to nie noszą w plecakach dzieci?! Czegóż to w torebkach nie noszą mamy?! Coraz trudniej o zadziwienia. Ale żeby psa? Żywego? Piesek mamy głównej bohaterki ma na imię Mela. Kieszonkowy czworonóg, gdy siedzi sobie cichutko, odwiedza muzeum, albo zjednuje policjantów. Ale jak już wyskoczy z damskiej torebki, to wtedy dokazuje ile wlezie. Kąpie się w czekoladowej fontannie albo robi dziury w naleśnikach. Sześcioletnia narratorka bardzo ciepło opowiada o pupilu mamy, jak i o swojej rodzinie. Doskonałym uzupełnieniem historyjek są kreatywne zabawy, zachęcające młode czytelniczki do kolorowania, rysowania, główkowania – i to wspólnie ze swoimi przyjaciółkami. Jak zachęca wydawca, książeczka ma umacniać dziecięce więzi. Bardzo ciekawe rozwiązanie, warte wypróbowania. Co prawda mam kotkę, która za Chiny nie da się zamknąć w walizie, o damskiej torebce nie mam co marzyć, wizyta w muzeum skończyłaby się katastrofą, ale pomysł na zajęcie koleżanek mojej córki zadaniami umysłowymi z książki ze świetnym skutkiem wykorzystuję. Dużym atutem książki jest opracowanie graficzne, przygotowane przez Paję Rasińskę, artystkę, która mówi, że wciąż ma w sobie dziewczynkę, a ta lubiłaby mieć taką książkę. Pomysł prosty, acz zachwycający.( et) Muza, Warszawa 2014, s. 56, 21,99 zł, ISBN 978-83-7758-881-9

Bartłomiej Grzegorz Sala

Księga smoków polskich Ten pasjonujący smoczy przewodnik krajoznawczy po naszym kraju mieści 25 legend. Czy smok ze Staszowa potrafił latać? Kiedy odważny Staszko założył miasto Staszów? Jak dzielny Reszko pokonał trzynastogłowego smoka? A jak inny śmiałek zabił siedmiogłową bestię, która miała swój udział w założeniu Cieszyna? Skąd Żmigród wziął swoją nazwę? Co robił smok w Smogorzewie? Jak powstał Niedźwiedź, miasteczko w pobliży Myszyńca, kurpiowskiej „stolicy”? Dlaczego miłość księżniczki Meluzyny i księcia Bolka skończyła się tragicznie? Jest tu także legenda o królewiczu zaklętym w smoka, który odzyskał swą pierwotną postać dzięki pięknej i odważnej białogłowie. W każdej opowieści znajdziemy wyczerpujący opis stwora, tajemnicę jego pochodzenia oraz charakterystykę miejsca zamieszkania. Dla tych wszystkich, których pasjonuje rodzimy folklor, a także dla tych, którzy pragną się dowiedzieć czegoś ciekawego o historii Polski, to wspaniała lekcja historii i etnografii, połączenie nauki i bajki. Karty tego starannie i pięknie wydanego legendarza oprócz smoków czystej krwi zaludniają złowrogie węże, siejące grozę niedźwiedzie, przerażające jaszczury. Na grubym, świetnej jakości papierze znalazły swoje miejsce historie krwiożerczych gryfów i wielkich pająków z nomen omen Pajęczna, gdzie drzwi pierwszego kościoła obito ponoć skórą z tego potwornego stwora. Nie zabrakło w legendarzu smoka wawelskiego i warszawskiego bazyliszka. A sugestywne ilustra44

b i b l i o t e k a

a n a l i z

cje smoków, bazyliszków, żmij i jaszczurów autorstwa Pawła Zycha i Witolda Vargasa budzą prawdziwą gęsią skórkę. (hab) Bosz, Lesko 2014, s. 144, ISBN 978-83-7576-217-4

Bajkowo. Dziennikarze dzieciom Na kartach tej książki spotykają się suczka Mini i szewc Hieronim Bucik, Czarnoksiężnik Smaku, skrzaty domowe, Czornyj i Gacek oraz Mela i Felek. Łączy ich to, że powstali w bujnej wyobraźni dziennikarzy telewizyjnych, którzy na co dzień zajmują się dorosłymi, poważnymi, i nie ukrywajmy – często nudnymi, sprawami. W tej książce dali się poznać z zupełnie innej strony, niektóry objawili talenty bajkopisarskie, jedno jest pewne – pomysłów i fantazji im nie brakuje. Autorzy – Dorota Wellman, Justyna Pochanke, Marta Kuligowska, Tomasz Sianecki, Maja Popielarska, Omena Mensah, Agnieszka Cegielska, Anita Werner, Wojciech Zawioła i Sergiusz Ryczel – stworzyli bardzo ciekawe historie, a każda zajmuje na inny sposób, i bohaterów, z którymi może się utożsamiać mały czytelnik. Jest tu opowieść o podwórkowym piesku, który poszukiwał miłości i ciepła opowiastka o skrzatach, jest też bajka o rodzeństwie, które przekonało się, że strojenie się i ciągłe domaganie się więcej i więcej może wyjść bokiem, jest też historia Frania, który nauczył się, że najlepiej widzi się sercem. Bajki zebrane w tomie budują pozytywne emocje, mają działanie wręcz terapeutyczne. Z pewnością też pobudzają wyobraźnię i wzbogacą osobowość dziecka. A rozsmakować się w pełni w tej książce pozwalają bajkowe ilustracje Anety Dmowskiej. Jej rysunki doskonale współgrają z tekstem i wzmacniają siłę przekazu. Jest jeszcze jeden powód, by sięgnąć po tę twórczość bajkopisarską znanych dziennikarzy – 0,50 zł z każdego sprzedanego egzemplarza zostanie przekazana na cele statutowe Fundacji TVN „Nie jesteś sam”. (et) Burda Książki, Warszawa 2014, s. 176, 34,90 zł 978-83-7778-884-4

Emmy Laybourne

Monument 14. Wściekły wiatr Wszystko co dobre, szybko się kończy. Słynne powiedzenie dotyczy również serii o losach małoletnich bohaterów, którzy walczą o przetrwanie. Książka, czy też cała seria, wpisująca się w nurt postapokaliptyczny, niewątpliwie dostarcza wrażeń, a czas z nią spędzony nie będzie zmarnowany. Od emocji i wrażeń jest tu gęsto i nawet w finale nie jesteśmy w stanie uspokoić oddechu. Narracja jest prowadzona dwutorowo: z punktu widzeniu Deana i Josie, którzy znajdują się w całkowicie odrębnych częściach świata. Wielkie brawa dla wydawcy, że nie pozwalał polskim czytelnikom długo czekać na kolejne powieści tryptyku. Pierwszy tom ukazał się w czerwcu, kolejny w sierpniu, a najnowszy w październiku. Ta seria na długo pozostanie w pamięci. Zdecydowanie warta lektury. (et) tłum. Maria Smulewska, Rebis, Poznań 2014, s. 350, 33,90 zł, ISBN 978-83-7818-634-2

Joanna Papuzińska

Jak się koty urodziły Joanna Papuzińska tym razem opisuje prawdziwe (o czym świadczą dołączone fotografie) spotkania z mieszkańcami świata przyrody. Książka wzrusza i rozczula, ponieważ każda opowieść to niezwykła historia zbliżenia się człowieka i zwierzęcia, z jego konsekwencjami. Całość dopełniają ilustracje Mikołaja Kamlera, wprowadzające obrazem trochę bajkowej narracji. Czytając opowieść o „Owadziej Wólce”, dostałam wprost ataku śmiechu. Książka Joanny Papuzińskiej jest radosna, pogodna, prawdziwa i dlatego łatwiej przyjąć pewne smutne zdarzenia zachodzące w świecie przyrody, bo jak pisze pani Joanna: „podglądacze życia zwierząt muszą się z tym liczyć, że nie wszystko, co zobaczą będzie miłe, słodkie i malownicze. Ale za to na pewno prawie wszystko jest ciekawe”. (mjb) Wydawnictwo Literatura, Łódź 2013, s. 80, ISBN 978-83-7672-209-2

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i s t o p a d

2 0 1 4


Wydawnictwo Sonia Draga poleca २‍ ޛ‏ ‰‡ˆ‹R

www.soniadraga.pl, tel. 32 782 64 77, www.facebook.com/WydawnictwoSoniaDraga


W

k s i Ä… Ĺź k i

ANDERSEN

Dzienniki Dzienniki

Dzienniki

l i t e r a c k i

ANDERSEN ANDERSEN

= m a g a z y n

Wznowienie bestselleru – poszerzone Z\GDQLH QLH]Z\NĂŻHJR Ä‚ZLDGHFWZD R Ä?\FLX Ä‚Z -DQD 3DZĂŻD ,,

W

yczerpujšce omĂłwieyczerpujšce omĂłwienie dziejĂłw grupy nie dziejĂłw etnicznejgrupy etnicznej zwanej Bambrami zwanej napotyka Bambrami na napotyka na pewne przeszkody, pewne spowodowaprzeszkody, spowodowayczerpujšce omĂłwiene g³ównie niedostatkiem ne g³ównie niedostatkiem dokÂład-nie dziejĂłw dokÂładgrupy etnicznej nych danych ŸrĂłdÂłowych nych danychi ŸrĂłdÂłowych rozpro-zwanej Bambrami iyczerpujšce rozpronapotyka na omĂłwiepewne przeszkody, spowodowanie dziejĂłw grupy etnicznej szeniem istniejšcych szeniemmateria³ów. istniejšcychMimo materia³ów. Mimo ne g³ównie niedostatkiem dokÂładzwanej Bambrami napotyka na tych brakĂłw udaÂło tych siĂŞ brakĂłw jednak udaÂło zebraĂŚ siĂŞ wiele jednakciekawych zebraĂŚnych wiele inciekawych indanychprzeszkody, ŸrĂłdÂłowych i rozpropewne spowodowaszeniemneNa istniejšcych materia³ów. Mimo g³ównie niedostatkiem formacji, pozwalajšcych formacji, pozwalajšcych na niniejsze opracowanie. na niniejsze opracowanie. NadokÂładtych brakĂłw udaÂło siĂŞ jednak zebraĂŚ wiele ciekawych innych danych ŸrĂłdÂłowych i rozproplan pierwszy wysunĂŞÂły plan pierwszy siĂŞ wwysunĂŞÂły nim powody, siĂŞ wktĂłre nimszeniem powody, doproktĂłre doproformacji, pozwalajšcych na niniejsze opracowanie. Na istniejšcych materia³ów. Mimo plan pierwszy wysunĂŞÂły siĂŞPoznania w nim powody, ktĂłre doprowadziÂły do osadzenia wadziÂływe dowsiach osadzenia miasta we Poznania wsiachudaÂło miasta ludnoludnotych brakĂłw siĂŞ jednak zebraĂŚ wiele ciekawych inwadziÂły do osadzenia we wsiach miasta Poznania ludnoformacji, pozwalajšcych na niniejsze opracowanie. Na Ĺ“ci spod Bambergu, Ĺ“ci spod orazBambergu, historia tych oraz wsi historia do poczštkĂłw tych wsi do poczštkĂłw Ĺ“ci Bambergu, orazsiĂŞ historia wsi do poczštkĂłw planspod pierwszy wysunĂŞÂły w nimtych powody, ktĂłre doproXVIII w. i opisXVIII panujšcych w. i opis w nich panujšcych stosunkĂłw w nich spoÂłecznostosunkĂłw spoÂłecznoXVIII i opis panujšcych w nichmiasta stosunkĂłw spoÂłecznowadziÂływ.do osadzenia we wsiach Poznania ludno-gospodarczych. OmĂłwienie tych kwestii winno uzmyĹ“ci spod Bambergu, oraz historia tych wsi do poczštkĂłw -gospodarczych. -gospodarczych. OmĂłwienie tych OmĂłwienie kwestii winno tych kwestii uzmywinno uzmysÂłowiĂŚ znaczenie dla miastawzarĂłwno istnienia, jak i doXVIII w. i opis panujšcych nich stosunkĂłw spoÂłecznosÂłowiĂŚ znaczenie sÂłowiĂŚ dla miasta znaczenie zarĂłwno dla miasta istnienia, zarĂłwno jak i istnienia, dojak i dobrego funkcjonowania osad wiejskich oraz spowodowane -gospodarczych. OmĂłwienie tych kwestii winno uzmyosadnictwo przemiany wistnienia, ró¿nych jak dziedzisÂłowiĂŚ znaczenie dla miasta zarĂłwno i dobrego funkcjonowania brego funkcjonowania osad wiejskichprzez osad oraznowe wiejskich spowodowane oraz spowodowane nach Âżycia, takÂże i w kulturze. brego funkcjonowania osad wiejskich oraz spowodowane przez nowe osadnictwo przez noweprzemiany osadnictwo w ró¿nych przemiany dziedziw ró¿nych dziedziprzez nowe osadnictwo przemiany w ró¿nych dziedzinach Âżycia, takÂże nach i wÂżycia, kulturze. takÂże i w kulturze. StaraÂłam siĂŞtakÂże naszkicowaĂŚ obraz kultury mieszkaĂącĂłw wsi nach Âżycia, i w kulturze. $XWRU SURI *DEULHO 7XURZVNL

Dzienniki Dzienniki Dzienni Dzienniki 1825-1875

1825-1875 1825-187 1825-1875 WybĂłr, przekÂład i opracowanie

2 014 l i s t o p a d

=DG]ZRĂą OXE Z\Ä‚OLM H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO %LDĂŻ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNĂśZ NVLĂšJDUQLD LQWHUQHWRZD ZZZ ELDO\NUXN SO

=

ANDERSEN ANDERSE ANDERSEN ANDERSEN

F

Z]ERJDFLĂŻ VZH ZVSRPQLHQLD EDUG]R FLHNDZ\PL UHÄ HNVMDPL L XZDJDPL QLH]QDQ\PL IDNWDPL L F\WDWDPL 1RZH Z\GDQLH EHVWVHOOHUX

W

Dzienniki ANDERSEN

yczerpujšce omĂłwie= nie dziejĂłw grupy etnicznej zwanej Bambrami napotyka na pewne przeszkody, spowodowane g³ównie niedostatkiem dokÂładnych danych ŸrĂłdÂłowych i rozproszeniem istniejšcych materia³ów. Mimo tych brakĂłw udaÂło siĂŞ jednak zebraĂŚ wiele ciekawych informacji, pozwalajšcych na niniejsze opracowanie. Na plan pierwszy wysunĂŞÂły siĂŞ w nim powody, ktĂłre doprowadziÂły do osadzenia we wsiach miasta Poznania ludnoĹ“ci spod Bambergu, oraz historia tych wsi do poczštkĂłw XVIII w. i opis panujšcych w nich stosunkĂłw spoÂłeczno-gospodarczych. OmĂłwienie tych kwestii winno uzmysÂłowiĂŚ znaczenie dla miasta zarĂłwno istnienia, jak i dobrego funkcjonowania osad wiejskich oraz spowodowane przez nowe osadnictwo przemiany w ró¿nych dziedzinach Âżycia, takÂże i w kulturze.

poznaĂąskich przed przybyciem BambrĂłw, by w ten VWU [ FP SDSLHU NUHGRZ\ EĂŻ\V]F]ĂˆF\ J spo,6%1 WZDUGD RSUDZD ODNLHURZDQD REZROXWD sĂłb umoÂżliwiĂŚ wyodrĂŞbnienie tej dziedzinie wpÂływĂłw StaraÂłam siĂŞ naszkicowaĂŚ obrazwkultury mieszkaĂącĂłw wsi

PXQRORJ F]ĂŻRQHN ÂĽURGRZLVND :XMND D SÜěQLHM ]HVSRĂŻX PHG\F]QHJR RSLHNXMĂˆF\P VLĂš -DQHP 3DZĂŻHP ,, SR ]DPDFKX PDMD U ZVSRPLQD PĂŻRGHJR NVLĂšG]D

=

ANDERSEN

Dzienniki

W W

StaraÂłam siĂŞ naszkicowaĂŚ StaraÂłam siĂŞ obraz naszkicowaĂŚ kultury mieszkaĂącĂłw obrazniemieckich. kultury wsi mieszkaĂącĂłw FHQD GHW ]ĂŻ osadnikĂłw poznaĂąskich przed przybyciem BambrĂłw, bywsi w ten sposĂłb umoÂżliwiĂŚ wyodrĂŞbnienie w tej dziedzinie wpÂływĂłw poznaĂąskich przed poznaĂąskich przybyciem przed BambrĂłw, przybyciem by w BambrĂłw, ten spoby w ten spoDVF\QXMĂˆFH ZVSRPQLHQLD SU]\MDFLHOD .DUROD :RM.DUROD NDUG\QDĂŻD L SDSLHÄ?D :VSRPQLHQLD WR EDUG]R osadnikĂłw niemieckich. W\ĂŻ\ QLH]QDQH IDNW\ XQLNDWRZH IRWRJUDÄ&#x;H WZRU]Ăˆ sĂłb umoÂżliwiĂŚ sĂłb wyodrĂŞbnienie umoÂżliwiĂŚ wyodrĂŞbnienie w tejRVRELVWH ]LOXVWURZDQH OLF]Q\PL IRWRJUDÄ&#x;DPL XGRVWĂšSdziedzinie w wpÂływĂłw tej dziedzinie wpÂływĂłw SU]HZRGQLN SR Ä?\FLX ÂĽZLĂšWHJR Äź RG PĂŻRGRÄ‚FL DÄ? SR QLRQ\PL SU]H] DXWRUD D WDNÄ?H LQQH Ä?\F]OLZH RVRE\ osadnikĂłw niemieckich. osadnikĂłw niemieckich. EHDW\Ä&#x;NDFMĂš L NDQRQL]DFMĂš 3URI *DEULHO 7XURZVNL LP=GMĂšFLD XQLNDWRZH Z VNDOL Ä‚ZLDWRZHM 3URI 7XURZVNL

=

Nr 11/2014 (218) • listopad 2014 Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464

StaraÂłam siĂŞ naszkicowaĂŚ obraz kultury mieszkaĂącĂłw wsi SochaĂąska WybĂłr, przekÂład i opracowanie BogusÂława WybĂłr, i opracowanie przekÂład i poznaĂąskich przed przybyciem BambrĂłw, by wWybĂłr, ten spo-przekÂład BogusÂława SochaĂąska sĂłb umoÂżliwiĂŚ wyodrĂŞbnienie w tej dziedzinie wpÂływĂłw osadnikĂłw niemieckich.

opraco

BogusÂława BogusÂława SochaĂąska Socha

ISSN 1234-0200

Media Rodzina 9 771234 020140

11

Media Rodzina


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.