magazyn Maszkety #1

Page 1


fot. Marta Borowiec


Wstympniok Magdalena Cielenga-Wiaterek redaktor naczelna

„Jydz drapko”, godali mi, jak żech była bajtlem, ale ja jednak będę namawiać Was do powolnego maszkecenia, czyli smakowania naszego magazynu. Od dawna w gronie śląskich dziołszek-blogerek przewijał się na naszych okazyjnych klachach temat takiego wspólnego projektu – że fajnie by było, że trzeba się zebrać itd. Udało się nam spiąć i powstały „Maszkety” – magazyn przygotowany wyłącznie przez śląskie blogerki (akurat tak się złożyło, że dobrały się same dziołchy, w końcu słyniemy z pracowitości...). „Maszkety”, jak sama nazwa wskazuje, są pełne smakowitości – przede wszystkim dla ciała, ale staramy się zadbać także o ducha. Jest artykuł o food designie, o rajzowaniu, a także dział „zrób to sam”. Lubimy naszą gwarę, lubimy się też śmiać, więc znajdziecie sporo śląskich słówek i zabaw słowem. Jest także świetny obrazkowy słownik kulinarny. Pochwalimy się także, co się u nas jada w niedzielę, i pokażemy, że kuchnia śląska to nie tylko rolada i modro kapusta. Zapoznamy czytelników z tradycją łodpustów, które odbywają się w święto patrona parafii i na których jest zawsze pełno słodkich jak ulepek pyszności. Ale jako że jesteśmy grupą bardzo kreatywną kulinarnie, będzie też sporo nowoczesnej kuchni – różne propozycje na grill czyli ruszt, bo przecież lato w pełni. Oczywiście nie mogłyśmy też zapomnieć o naszych bajtlach, którym poświęcamy osobny dział.

jydz – jedz drapko – szybko godali – mówili żech była – byłam bajtel – dziecko dziołszka, dziołcha – dziewczyna klachy – plotki rajzowanie – podróżowanie modro – niebieska, modro kapusta – śląska potrawa z czerwonej kapusty wyrychtowałyśmy – przygotowałyśmy chowcie się – trzymajcie się

Jak widać, pierwszy numer wyrychtowałyśmy na bogato i z przyjemnością tym bogactwem podzielimy się z naszymi czytelnikami. Zapraszam w imieniu swoim i pozostałych autorek, a tymczasem chowcie się i miłego czytania! Maszkety

3


Maszkety

rychtujom:

Gliwiczanka, Ślązaczka z dziada, pradziada. Wegetarianka od wielu lat. Prowadzi warsztaty kulinarne dla dzieci i dorosłych. Magdalena Cielenga-Wiaterek Redaktor naczelna zielenina.blogspot.com

kontakt: magazynmaszkety@gmail.com

Miłośniczka dobrze parzonej kawy. Nie boi się wyzwań i lubi próbować nowych rzeczy, od azjatyckich potraw do sportów ekstremalnych.

Wielbicielka wiatru we włosach w trakcie jazdy na rolkach, zapachu farby drukarskiej, upcyclingu, ładnie wydanych książek oraz smaków nieoczywistych.

Katarzyna Griksa Sekretarz redakcji, opracowanie graficzne siksowna.blogspot.com

Urszula Mazurowska Opracowanie graficzne, skład eksperymentsobotni.blox.pl

Gotuje, bo to jest coś, co sprawia, że życie nabiera barw. Największą radość sprawia jej, gdy córka po zjedzeniu całuje ją w policzek i mówi „Mami, to było pyszne”.

Celebrowanie wspólnych posiłków to dla niej ważna część codziennego życia. Z wykształcenia magister sztuki, z zamiłowania fotograf, prywatnie szczęśliwa mama. Magdalena Kozłowska Projekt winiety www.rogalikblog.pl

Bernadeta Jarnot-Manecka mojkulinarnypamietnik.blogspot.com

Ania to bohaterka naszego letniego numeru. Więcej informacji o jej pasjach znajdziecie na stronach magazynu.

Urodzona w Katowicach autorka ilustracji do kilkudziesięciu książek. Wydała kilka autorskich książek dla dzieci oraz „Ślónsko godka – ilustrowany słownik dla Hanysów i Goroli”. Joanna Furgalińska www.furgaleria.pl/blog

Anna Poloczek zdjęcie na okładce namiotle.pl Maszkety

4


Marudzi ponad miarę, ale wszystko, co robi, stara się robić na 100%. Dzień bez koktajlu owocowego i kostki czekolady uważa za stracony.

Nieustanna poszukiwaczka nowych smaków, miejsc i wrażeń. Przeciwniczka rutyny zarówno w życiu, jak i w kuchni.

Marta Borowiec pass-the-food.blogspot.com

Aneta Wojciechowska planeta-smaku.blogspot.com

Urodzona w czasach kulinarnego kryzysu i słodyczy z zagranicznych paczek. Od 9 lat pisze recenzje kulinarne i kulturalne do „Gazety Wyborczej”.

Jest wierną miłośniczką Śląska i Ślązaków oraz kultywuje na co dzień górnośląskie tradycje. Zwolenniczka kuchni smacznej, zdrowej i nieskomplikowanej.

Aleksandra Oslislo oslislo.pl/ostryga

Anna Łabońska ania-od-kuchni.blog.pl

Absolwentka Akademii Rolniczej we Wrocławiu, zootechnik „uziemiony” za biurkiem, autorka książek „Z Miśkiem w Norwegii” i „Z Miśkiem w Portugalii”.

Robi to, co kocha, i oddaje się temu bez reszty. Ma wiele marzeń, które ma w planach spełnić. Zawsze wesoła i uśmiechnięta, uwielbia ludzi, a oni uwielbiają ją!

Aldona Urabnkiewicz babybjoern.blogspot.com

Iwona Starzec decorate-a-cake.blogspot.com

Żona Kamila, mama Hani i Huberta. Zawodowo związana z turystyką, dlatego też w wolnych chwilach stara się pokazać dzieciakom wszystkie ciekawe miejsca w okolicy i nie tylko. Barbara Salamon-Szympruch podrozehani.blogspot.com

Zainteresowana kuchniami świata, zwłaszcza indyjską. Miłośniczka zielonej herbaty i dobrej książki. Osoba skromna, zawsze uśmiechnięta i ciekawa świata. Agata Nastulak dreamytaste.blogspot.com

Za korektę językową dziękujemy: Człowiek-orkiestra, czasami tylko gubi gdzieś dyrygenta. Maluje na koszulkach, rymuje, redaguje, fotografuje, śpiewa. Z wykształcenia polonistka, z wyboru mama, prywatnie leń i prostak.

Filolog, która została kucharzem. Z miłości wyemigrowała do Irlandii. Kocha, gotuje, haftuje, zaś w wolnych chwilach uczy Irlandczyków języka polskiego.

Ida Kasprzyk www.fabrykotki.pl www.facebook.com/fabrykotki

Dagmara Gładysz-Raiwa pocztowkizirlandii.wordpress.com

Maszkety

5

fot. Marcin Mazurowski


w numerze:

18

Łodpust

3

Wstympniok

4

Maszkety rychtujom

8

Oblaty Kartofelki marcepanowe Makrony Kostka kokosowa Napój z bzu czarnego Obwarzanki

24

Niy ino wuszt wciepujymy na ruszt

Chłodnik z ogórka i awokado na jogurcie Chleb rwany z serem i masłem czosnkowym Smoliste żeberka w mielonej kawie Szaszłyki Bellini malinowe

Jodło na łobrozkach

10

32

Jodło na nyidziela

Oberiba, czyli zupa z kalarepy Szpajza cytrynowo Śląski szałot Ślónski szałot Letnia śląska zupa owocowa ze słodkimi grzankami Śląskie niebo Maszkety

6

Jerona, jakie to gryfne


50

Bombony i zisty

Miniserniczki jeżynowe Lody Semifreddo z malinami i bezami Gofry Razowe ciasto z rabarbarem

56 34

Cosik dla bajtli

Orkiszowe muffinki z borówkami Szaszłyki owocowe z czekoladowym sosem Lemoniada Frytki warzywne Bułki do hamburgerów Burgery Sos jogurtowy

40

Cold brew

58

Dejcie na to pozór!

Przystanek śniadanie Festiwal Śląskie Smaki Menufaktura

Ślonzoki rajzujom

Pszczyna Norwegia

44

Fizymatynta ło kafyju

64

Grajfka mom – poradzo som

Woreczek z lawendą

Ino gymizy

Opiekanki z pęczaku Zupa-krem z zielonego groszku Różowe burgery Szaszłyki Sos pomidorowy Sos soczewicowo-miętowy ze słonecznikiem

66

Po szychcie, czyli naszo inszo strona

Anna Poloczek

70

Recepisy za rajom

Maszkety

7

fot. Marcin Mazurowski


Maszkety www.facebook.com/godejachim

8


Maszkety

9


Maszkety fot. Anna Poloczek

10


Urszula Mazurowska Obiad jest szczególnym posiłkiem nie tylko w kuchni śląskiej. Wspólne posiłki to rytuał jednoczący rodzinę, świetna okazja do rozmów, zniwelowania wpływu stresu związanego z pośpiesznym trybem życia. Obecność bliskich to tajny składnik nadający wyjątkowego smaku wszystkiemu, co zostanie podane na stół. To za tą atmosferą tęskni się, opuszczając rodzinny dom. A że nawyki wyniesione z domu rzutują na nasz przyszły sposób gotowania, jedzenia i zachowania, dbajmy o siebie i nasze dzieci, siadając do wspólnego stołu. Nawet jeśli nasza kuchnia różni się od kuchni babci, spróbujmy i tych tradycyjnych przepisów, bo różnorodność posiłków jest szalenie ważna. Dziś zabieramy was na śląski obiad, a nic tak nie kojarzy się ze śląskim obiadem, jak rosół z nudlami, modro kapusta, kluski śląskie, rolady i kołocz z posypką. Dlatego zrobimy na przekór i zaproponujemy coś innego. W naszej propozycji śląskiego menu oczywiście odwołamy się do tradycji, ale też poszukamy nowych smaków, dołożymy też więcej sezonowych warzyw. Przypomnimy już nieco zapomniane mięsne danie – śląskie niebo, niegdyś podawane na specjalne okazje, w podzięce za pomoc czy jako wynagrodzenie za nieodpłatną pracę. Odczarujemy zupę owocową, kojarzącą się zwykle z kompotem z makaronem. A na deser podamy odpowiednią na tę porę roku szpajzę. Dodatkowego smaku doda potrawom język śląski użyty w niektórych przepisach.

Maszkety

11


– JODŁO NA N Y IDZIEL A –

przepis i zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Oberiba, czyli zupa z kalarepy na 4 porcje

4 małe kalarepy, 4 ziemniaki, 1 litr bulionu jarzynowego, 1 cebula, 2 łyżki oleju, ½ pęczka koperku, posiekanego, kilka liści lubczyku, w całości, 1 łyżeczka soli, ½ łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu, 1 łyżka mąki, 1 łyżka masła Ziemniaki, kalarepę i cebulę obieramy. Cebulę drobno siekamy, ziemniaki i kalarepę kroimy w niedużą kostkę. Na oleju szklimy cebulę, dodajemy pozostałe warzywa, chwilę smażymy. Wlewamy bulion, dodajemy lubczyk, doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy na małym ogniu, aż składniki będą miękkie, około 20 minut. W tym czasie przygotowujemy zasmażkę: roztapiamy na małej patelni masło, dodajemy mąkę, rozprowadzamy trzepaczką, aby nie było grudek, smażymy 2 minuty. Dodajemy kilka łyżek gorącej zupy, mieszamy na gładko i wlewamy do zupy. Usuwamy lubczyk, doprawiamy solą, pieprzem i koperkiem. Maszkety

12


– JODŁO NA N Y IDZIEL A –

przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Śląskie niebo 500 g surowego wędzonego, dość chudego boczku lub surowej wędzonej szynki, 250 g suszonych owoców (wędzone gruszki, śliwki, jabłka), 2 łyżki powideł śliwkowych lub 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej Suszone owoce namaczamy na noc w przegotowanej, letniej wodzie. Boczek zalewamy wrzątkiem, tylko tyle, by był zakryty, i gotujemy około godziny na wolnym ogniu. Po 40 minutach dodajemy namoczone owoce i gotujemy dalej razem. Mięso i owoce wyjmujemy z wywaru. Wywar zagęszczamy powidłami lub rozprowadzoną w zimnej wodzie mąką ziemniaczaną, zagotowujemy. Mięso kroimy w plastry. Danie podajemy z buchtami (kluskami gotowanymi na parze).

Maszkety

13


– JODŁO NA N Y IDZIEL A –

Maszkety

14


– JODŁO NA N Y IDZIEL A –

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Śląski szałot 500 g ziemniaków, 200 g ogórków kiszonych (albo domowych konserwowych), 100 g cebuli, 100 g boczku wędzonego, 2 garście rukoli, łyżka musztardy francuskiej, sól, pieprz, ocet – do smaku, olej – do smaku, kminek Ziemniaki gotujemy w łupinach. Boczek i cebulę kroimy w drobną kostkę i przesmażamy na wytapiającym się boczku. Ugotowane ziemniaki obieramy. Ziemniaki i ogórki kiszone lub konserwowe kroimy w kostkę. Mieszamy ze sobą, dodajemy przesmażony boczek z cebulą i musztardę, doprawiamy do smaku olejem, octem oraz pieprzem. Na koniec dodajemy rukolę i wszystko jeszcze raz mieszamy.

Ślónski szałot I. 500 g kartofli w szkorupach, 200 g łogórków kiszónych (abo z łoctu), 100 g cybuli, 100 g wyndzónki, 2 gorście gorolskigo zielska – rukoli, łyżka zymftu francuskigo, sól, korzynii, łoctu i łolyju wiela mocie chyńć, kminek Kartofle uwarzyć w szkorupach. Uwarzóne łodcedzić, jak wychłódnóm łoszkrobać, pokroć na kónski, łogórki tyż i wszistko wciepać do waszpeka. Wyndzónka i cybula pokroć na kónski, zeskwarzić w tygliku. Jak bydzie to richtik fertig to przeciepać do gorka z kartoflami. Wyfyrlać, dosuć soli, korzynio, łomaścić zymftym, łolejym i łoctym. Łostatnie dociepnóńć rukola i jeszcze roz to na łostatku wyfyrlać. II. 4-5 kartofli uwarzónych w szkorupach, jak łochłódnóm łoszkrobać, 2 markwie, 2 piytruszki, 1 celer, 3-4 łogórki kiszóne, 1/2 biksy erpsu, trocha soli, trocha korzynio, pora łyżek majonyjzy Gymizy uwarzić, łoszkrobać, pokroć na kónski, wciepać do gorka, dosuć erps, wymiyszać, prziprawić solóm i korzynióm, łomaścić majonyjzóm, wymiynszać i pojeść se. Maszkety

15


– JODŁO NA N Y IDZIEL A –

przepis: Anna Łabońska, zdjęcie: Anna Poloczek

Letnia śląska zupa owocowa ze słodkimi grzankami na 4 porcje

500 g truskawek, 300 ml wody, 250 g wydrylowanych wiśni, 250 g malin, 200 g rabarbaru (wczesnego!), 120 g cukru (lub według upodobania), 12 g skrobi ziemniaczanej grzanki: 2 bułki pszenne np. poznańskie, 80 g masła, 25 g cukru pudru Wydrylowane wiśnie i obrany, pokrojony na małe kawałki rabarbar wrzucamy do garnka i zasypujemy łyżką cukru. Smażymy na małym ogniu, często mieszając od dna do czasu, aż owoce puszczą sok i zmiękną. Wówczas dodajemy truskawki i maliny, dosypujemy resztę cukru i wlewamy wodę. Całość gotujemy na niewielkim ogniu, od czasu do czasu mieszając od dna. W międzyczasie przygotowujemy grzaneczki. Bułki kroimy w drobną kostkę, wsypujemy do miski i zasypujemy cukrem pudrem. Dokładnie mieszamy, by bułka pokryła się cukrem. Na dużej patelni rozpuszczamy masło. Na rozgrzany tłuszcz wrzucamy bułkę, dokładnie mieszamy, aby grzanki pokryły się masłem, a następnie rumienimy je do czasu zezłocenia i lekkiego skarmelizowania cukru. Gdy gotujące się owoce będą miękkie, zdejmujemy je z ognia i przecieramy przez sito lub blendujemy na gładką masę. Tak przygotowany krem stawiamy z powrotem na ogniu i dodajemy łyżkę skrobi. Mieszamy intensywnie, by nie powstały grudki, lub blendujemy, cały czas ogrzewając. Tak zaprawioną zupę doprowadzamy do wrzenia, cały czas mieszając od dna. Gorącą lub schłodzoną zupę podajemy w filiżankach do kawy lub miseczkach, okraszoną kwaśną śmietaną i słodkimi, rumianymi grzankami.

Maszkety

16


– JODŁO NA N Y IDZIEL A –

przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Szpajza cytrynowa 4 jajka, 1/4 szklanki cukru, 2 łyżeczki żelatyny, 1 cytryna Żółtka ucieramy z cukrem na jasną masę. Białka ubijamy na sztywną pianę. Sok z cytryny dodajemy do żółtek z cukrem. Wszystko dokładnie mieszamy. Żelatynę przygotowujemy według przepisu na opakowaniu. Do żółtek z cukrem i cytryną dodajemy białka. Białka z masą żółtkową mieszamy bardzo delikatnie, żeby piana nie opadła. Do żelatyny dodajemy 2-3 łyżki szpajzy, mieszamy i tak przygotowaną żelatynę dodajemy do reszty kremu. Wszystko razem mieszamy i odstawiamy do zastygnięcia. Szpajzę ozdabiamy bitą śmietaną lub posypujemy startą czekoladą.

Szpajza cytrynowo 4 jajca, 1/4 szolki cukru, 2 łyżyczki żelatyny, 1 citróna Żółtka uciyromy z cukrym do biołego. Biołka ubijomy na sztram, tak coby jak łobrócymy miska niy śleciała na zol. Sok ze cytryny wlywomy do żółtek z cukrym. Trza to fajnie wymiyszać. Żelatyna trza przyrychtować tak jak piszom na tytce. Do żółtek z cukrym i citrónóm wciepujymy biołka. Trza je leko wymiyszać, coby piana nie siedła. Do przyrychtowanej żelatyny wciepujymy 2-3 łyżki szpajzy, miyszomy i wszystko wciepujymy do miski ze szpajzom. Trza to wartko wymiyszać i łostawić, coby styngło. Szpajza łozdobiómy szlagzanom. Możno tyż szpajza łobsuć szokoladom.

Maszkety

17


przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Oblaty Do upieczenia oblatów niezbędna jest specjalna forma. Jest to rodzaj waflownicy, którą ogrzewa się na piecu węglowym lub gazowym. Można upiec oblaty w waflownicy elektrycznej, jednak warunkiem jest to, aby waflownica miała mocny docisk (oblaty muszą być cieniutkie). 255 g mąki pszennej, 50 g cukru pudru, 3 łyżki oleju roślinnego, woda Mąkę mieszamy z cukrem. Dodajemy wodę w takiej ilości, żeby ciasto było prawie tak gęste, jak na lane ciasto. Powinno spadać z łyżki, a nie lać się jak ciasto naleśnikowe. Do ciasta dodajemy olej i odstawiamy na 15 minut. Waflownicę rozgrzewamy bardzo mocno. Do formy wlewamy niewielką ilość ciasta, lekko rozprowadzamy łyżką po całej powierzchni formy i zamykamy waflownicę. Ciasta nakładamy niewiele, bo dociśnięcie formy sprawi, że ciasto wypełni ją całą. Gdy ciasta będzie za dużo, wypłynie z formy. Przy pieczeniu pierwszego oblata trzeba wypróbować, ile ciasta najlepiej nakładać do formy. Przed pieczeniem pierwszego oblata dobrze jest nasmarować waflownicę pędzelkiem zwilżonym w oleju.

Maszkety

18


Urszula Mazurowska

Są takie wspomnienia z dzieciństwa, które u większości ludzi wywołują uśmiech na twarzy. Tłum ludzi, strzały z korków, uciekające balony i stragany wypełnione dobrem wszelkiej maści. Bo i różaniec tam znajdziesz, i ludowe klepoki, i chińskie zabawki, i świecidełka z blachy, i słodycze niedostępne na co dzień w sklepie. Kartofelki marcepanowe, makrony, kokosy, obwarzanki, maczki, pańska skórka, ogromne lizaki, piernikowa kostka, szkloki, wata cukrowa. Dziecięcy raj na ziemi. Na Śląsku święta patronów parafii mają szczególny charakter, gdyż są okazją do spotkań całych rodzin, które odwiedzają się wzajemnie i obowiązkowo razem udają się na uroczystą mszę i procesję. Potem w drodze do domu, na obiad, przechodząc ulicami pełnymi kolorowych kramów, które przyciągają wzrok nie tylko dzieci, co roku zadają sobie to samo pytanie – kto to kupuje? Świat słodyczy odpustowych dla mnie i mojej siostry nie był do końca dostępny. Tata w trosce o nasze brzuchy na wszelkie nalegania odpowiadał: popatrz na ręce tych, co to sprzedają, nie wiesz w jakich warunkach to było robione. Musiałyśmy się zadowolić balonami i... obwarzankami, które nie podlegały z bliżej nieokreślonych powodów rygorom sanitarnym. Dlatego z wielką przyjemnością zachęcam Was do prób własnoręcznego wykonania odpustowych smakołyków. W domowych kuchniach także można przywołać te miłe wspomnienia, bez obaw natury higienicznej. A potem, już bez nadzoru rodziców, pałaszować – ile tylko damy radę.

Maszkety

19


– ŁODPUST –

Maszkety

20


– ŁODPUST –

Slodkie kartofelki przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Katarzyna Griksa

Kartofelki marcepanowe marcepan, kakao Marcepan: 250 g migdałów, 250 g cukru pudru, 30 ml wody różanej lub likieru amaretto, 1 łyżeczka aromatu migdałowego Migdały zalewamy wrzącą wodą w miseczce i odstawiamy na co najmniej 5 minut. Obieramy ze skórki (skórka powinna łatwo odchodzić przy ścisnięciu migdała palcami), osuszamy na ściereczce, a następnie mielimy. Masa powinna być jednolita i gładka, lekko tłusta i nadająca się do zagniatania. Zmielone migdały miksujemy w robocie kuchennym z cukrem pudrem, wodą różaną lub likierem i aromatem migdałowym na jednolitą masę. Jeśli masa byłaby za sucha, możemy dodać jeszcze odrobinę wody różanej lub likieru. Z marcepanu formujemy małe kuleczki, o średnicy 1,5-2 cm. Każdą kulkę obtaczamy w małej ilości kakao. Żeby kuleczki przypominały ziemniaki, należy nabierać kakao na palec i rozsmarowywać cienką warstwą na kuleczce – marcepan powinien lekko przez nie przebijać. Jeżeli nie mamy tyle czasu, możemy oczywiście nasypać kakao do miseczki lub woreczka i obtoczyć w nim kulki. Maszkety

21


– ŁODPUST –

Maszkety

22


– ŁODPUST – przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Makrony

przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Anna Poloczek

Napój z bzu czarnego

5 białek, 200 g cukru pudru, 200 g bułki tartej, kilka kropli olejku migdałowego

5 baldachów kwiatów bzu czarnego, 5 litrów wody, 1 cytryna, 500 g cukru (można tę ilość zmniejszyć)

Białka ubijamy na sztywną pianę. Ciągle ubijając, dodajemy stopniowo cukier puder oraz bułkę tartą, a na koniec olejek migdałowy. Masa nie powinna być lejąca. Na arkusz papieru do pieczenia wykładamy łyżką porcje masy. Pieczemy w temperaturze 150°C około 20-25 minut.

Z wody, cukru i soku z cytryny gotujemy syrop, studzimy. Kwiatostany dokładnie płuczemy, odcinamy kwiaty od łodyżek i wkładamy do dużego garnka. Zalewamy syropem, szczelnie zamykamy i odstawiamy na 7-10 dni w ciepłe miejsce. Po tym czasie napój przecedzamy i przelewamy do butelek. Butelki przechowujemy w chłodnym miejscu. Napój podajemy z plasterkami nieobranej cytryny.

przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Katarzyna Griksa

przepis: Urszula Mazurowska, zdjęcie: Anna Poloczek

Kostka kokosowa

Obwarzanki na 16 szt.

ciasto: 250 g masła, 220 g cukru, 220 g gęstej kwaśnej śmietany 18%, 16 g cukru wanilinowego, 425 g mąki pszennej, 2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia, 3 jajka, 2 żółtka Pokrojone w kostkę masło podgrzewamy razem z cukrem i cukrem waniliowym, aż masło się roztopi. Pod koniec wlewamy śmietanę, następnie studzimy i dodajemy do powstałej masy jajka oraz żółtka i dokładnie mieszamy. Mąkę i proszek do pieczenia przesiewamy i dodajemy do płynnej masy, delikatnie mieszając. Pieczemy na blasze o wymiarach 20x30 cm, przez 30-40 minut w 170°C. Gdy ciasto całkowicie ostygnie, kroimy je w kwadraty. polewa: 125 g masła, 220 g gęstej kwaśnej śmietany 18%, 160 g drobnego cukru do wypieków, 50 g kakao, 300 g wiórków kokosowych

250 g mąki, 3 jajka, 2 łyżki cukru pudru do ciasta oraz 1 łyżka cukru pudru na wierzch, sól, mak lub sezam do posypania Mąkę przesiewamy. Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy je ze szczyptą soli na luźną pianę. Wlewamy ją do mąki, dodajemy żółtka, 2 łyżki cukru i zagniatamy ciasto. Dzielimy je na 16 części, z których toczymy wałeczki grubości ołówka. Końce ich sklejamy tak, by powstały okręgi. W garnku z szerokim dnem zagotowujemy lekko osoloną wodę i wrzucamy krążki partiami, mieszamy i przykrywamy pokrywką. Gdy wypłyną, przekładamy je na oprószoną mąką blaszkę do pieczenia. Pieczemy w 170°C, aż się zrumienią. Pozostałą łyżkę cukru pudru rozpuszczamy w 2-3 łyżkach zimnej wody i smarujemy prosto po wyjęciu gorące obwarzanki, a następnie posypujemy makiem lub sezamem.

Składniki polewy, bez wiórków kokosowych, podgrzewamy aż do dokładnego rozpuszczenia masła i uzyskania gładkiej masy. Jeśli jest zbyt rzadka, możemy dodać jeszcze odrobinę kakao. Każdą kostkę wkładamy do polewy, następnie obtaczamy w wiórkach i odkładamy na talerz. Maszkety

23


Maszkety

24


Niy ino wuszt wciepujymy na ruszt Bernadeta Jarnot-Manecka

Jak myślicie, co łączy ludzi, którzy lubią spędzać ze sobą czas i lubią gotować? Nie tylko kuchnia, o nie. Gdy nadchodzi lato, zamykamy nasze kuchnie i przenosimy się wraz rodzinami i znajomymi wszędzie tam, gdzie można w ciszy, na łonie natury czy na własnym tarasie rozpalić grill i spędzić przyjemne, smaczne popołudnie. Grillowanie jest chyba najbardziej relaksującą formą gotowania, a przy tym wzmacnia więzi rodzinne i sąsiedzkie. W tej rubryce chcemy pokazać, że grill to nie tylko kiełbasa czy kawał karczku z musztardą, ale różnorodność potraw i smaków, zabawa w odkrywanie nieznanych lądów. Zapraszamy do wypróbowania żeberek w czarnej kawie, rwanego chleba, kolorowych szaszłyków, bellini i ogórkowego chłodnika. Będzie przepysznie!

Maszkety

25


– NI Y INO W USZT WCIEPUJ YMY NA RUSZT –

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Chłodnik z ogórka i awokado na jogurcie 1 świeży duży ogórek, awokado, 4-5 rzodkiewek, zielona papryka, 2 ząbki czosnku, 250 ml jogurtu naturalnego (bez cukru), 125 ml zimnej, przefiltrowanej wody, kilka listków bazylii, natka pietruszki, sól, świeżo zmielony pieprz, do smaku można dodać kilka kropli soku z cytryny oraz miętę Ogórek obieramy, kroimy wzdłuż, a następnie na ćwiartki. Awokado kroimy wzdłuż, wyjmujemy pestkę, obieramy, kroimy na kawałki. Paprykę myjemy, wydrążamy środek, kroimy na kawałki. Dymkę i szczypior drobno siekamy. Czosnek obieramy ze skórki. Rzodkiewki myjemy, odcinamy końcówki. Do malaksera wlewamy jogurt, dodajemy 3 kawałki ogórka, przykrywamy nasadką i miksujemy na niewielkich obrotach. Stopniowo, cały czas miksując, dokładamy pozostałe warzywa tak, aż wszystko razem się połączy, na koniec wlewamy wodę, dodajemy bazylię, sól, pieprz i wszystko jeszcze raz miksujemy, tym razem na szybkich obrotach. Jeśli chłodnik będzie za gęsty, wystarczy dolać jogurtu lub wody. Gotową zupę ewentualnie przyprawiamy do smaku sokiem z cytryny i wstawiamy do lodówki na min. 30 minut. Chłodnik podajemy w szklaneczkach, ozdobiony drobno posiekaną rzodkiewką, szczypiorem lub posiekaną natką. Maszkety

26


– NI Y INO W USZT WCIEPUJ YMY NA RUSZT –

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Chleb rwany z serem i masłem czosnkowym mały bochenek chleba (może być czerstwy), 50 g masła w temperaturze pokojowej, 3 ząbki czosnku, 200 g sera, różne gatunki, w tym mozzarella, oregano posiekane, dymka zielona, sól, pieprz Do masła dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek i oregano, wszystko mieszamy na pastę. Doprawiamy solą i pieprzem. Chleb nacinamy w kratkę. Staramy się nacinać możliwie jak najgłębiej, uważając, aby nie przeciąć dolnej skórki. W nacięcia wciskamy masło czosnkowe, a następnie sery pokrojone na małe kawałki. Masło staramy się wciskać do samego końca nacięć. Możemy sobie pomóc, rozchylając nacięcia długim nożem. Posypujemy posiekaną dymką. Chleb zawijamy w folię i zapiekamy na grillu ok. 10 minut lub w piekarniku nagrzanym do 180°C przez około 20 minut, aż ser się rozpuści, a chleb ładnie zarumieni. Pod koniec pieczenia można odkryć, żeby się zrumienił z wierzchu.

Maszkety

27


– NI Y INO W USZT WCIEPUJ YMY NA RUSZT –

richtig maszketne przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Smoliste żeberka w mielonej kawie 1,2 kg żeberek wieprzowych marynata: 1,5 łyżki mielonej kawy, 1 łyżeczka świeżo zmielonego pieprzu, 1 łyżeczka pieprzu młotkowanego z kolendrą, 1 łyżka czerwonej papryki (zmieszana ostra ze słodką), 2 łyżki pikantnego keczupu, 1 łyżka miodu, 2 łyżki sosu sojowego, 1 łyżeczka sosu chilli lub Tabasco, 2 ząbki przeciśniętego przez praskę czosnku Mięso kroimy na kawałki. Składniki marynaty dokładnie mieszamy w misce, dodajemy żeberka, mieszamy tak, żeby marynata dokładnie oblepiła mięso. Przykrywamy miskę folią i odstawiamy na noc do lodówki. Następnego dnia rozgrzewamy grill. Żeberka umieszczamy bezpośrednio na grillu albo na tacce aluminiowej. Do marynaty, która została w misce, dodajemy odrobinę wody i w trakcie pieczenia smarujemy nią żeberka. Pieczemy w zależnosci od typu i mocy naszego grilla od 45 minut do 1,5 godziny na ciemny, prawie czarny kolor lub do momentu, aż mięso będzie miękkie. Maszkety

28


– NI Y INO W USZT WCIEPUJ YMY NA RUSZT –

Maszkety

29


– NI Y INO W USZT WCIEPUJ YMY NA RUSZT –

przepis i zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Szaszłyki wersja I

pomidorki koktajlowe, pieczarki, sól, zioła prowansalskie Na patyczki nabijamy na przemian pomidorki, oczyszczone (ale nie obrane) pieczarki. Solimy po położeniu na grillu.

wersja II

wersja III

filet z dorsza bez skóry, 4 łyżki wiórków kokosowych, pół łyżeczki imbiru w proszku, limonka, odrobina soli Limonkę myjemy i kroimy w bardzo cienkie plasterki. Filet kroimy w dużą kostkę. Na talerzyku mieszamy wiórki kokosowe, imbir i odrobinę soli. Obtaczamy każdy kawałek dorsza. Na patyczki nabijamy na przemian rybę i złożony na pół plasterek limonki. Grillujemy krótko, do lekkiego zrumienienia panierki. Maszkety

30

filet z piersi kurczaka, 2 łyżki sosu sojowego, mała cukinia, świeża bazylia, sól, pieprz Filet z piersi kurczaka kroimy w kostkę, przekładamy do miski, dodajemy sos sojowy i mieszamy. Cukinię myjemy i za pomocą obieraczki do warzyw kroimy wzdłuż na cienkie plastry. Na każdy plaster kładziemy listek bazylii i kawałek kurczaka i zawijamy jak roladkę. Nabijamy na patyczki, oprószamy solą i pieprzem i kładziemy na grillu.


– NI Y INO W USZT WCIEPUJ YMY NA RUSZT –

przepis i zdjęcie: Katarzyna Griksa

Bellini malinowe na 6 porcji

250 g malin, 750 ml szampana lub wina musującego, 20 g cukru pudru Maliny i szampana chłodzimy. Maliny blendujemy razem z cukrem pudrem na jednolitą masę. Dolewamy tyle wina, ile wyszło musu z malin, i jeszcze raz miksujemy. Przekładamy do kieliszków i dopełniamy pozostałym winem.

Maszkety

31


tekst: Aleksandra Oslislo zdjęcie: Zofia Oslislo

Maszkety

32


– JERONA, JAK IE TO GRYFNE –

Hasło „food design” od razu przywodzi na myśl coś nowoczesnego, wręcz futurystycznego. Jeszcze kilka lat temu sama miałabym podobne skojarzenia, ale dziś paradoksalnie do pierwszego numeru „Maszketów” napiszę o czymś zupełnie retro, bo projektowanie na potrzeby jedzenia i gastronomi to także temat cudownych i starych opowieści. Pracując w projekcie Design Silesia miałam przyjemność obserwować, jak Irma Kozina, znawczyni historii sztuki użytkowej, prowadzi badania terenowe nad ikonami designu w województwie śląskim. Jak – niczym Indiana Jones – odkrywa cenne obiekty, prawdziwe „Święte Graale” z dzielnicy czarnych diamentów (bo tak właśnie mówiono kiedyś o Śląsku). Nie wszyscy są świadomi, że do dziś w kredensach mają rzeczy wyjątkowo cenne i na europejskim poziomie. I że możemy być dumni z przedmiotów użytkowych projektowanych niegdyś na Śląsku. Wśród dziesięciu ikon designu, które wskazała Irma Kozina, znajdują się przedmioty z porcelany.

a nie tradycyjnie wydmuchiwane w celu pozyskania pożądanych kształtów. Niestety, nie istnieje już dziś huta szkła w Ząbkowicach (obecnie część Dąbrowy Górniczej), z którą związał się znany duet projektantów: Jan Sylwester Drost i jego żona Eryka Trzewik-Drost. Ich najlepsze czasy to lata 70., kiedy to proponowali unikatowe zestawy ze szkła prasowanego i wygrywali konkursy nie tylko w Polsce, ale i w Europie, ścigając się z najlepszymi w tej dziedzinie. Do dziś z chęcią jada się na futurystycznych, kubistycznych półmiskach czy wlewa dobre trunki do barwnych karafek i kieliszków. W wyborze ikon Kozina wskazała przede wszystkim na zestaw „Asteroid”, który można z łatwością rozpoznać po pięknej fakturze, z zastygniętymi bąblami powietrza wewnątrz szkła. Jeśli nie jesteście przekonani, że szklane projekty małżeństwa Drostów mogą zachwycać, możecie wybrać się do Muzeum w Sosnowcu (w zabytkowym Pałacu Schöna), gdzie wystawiona jest imponująca kolekcja szkła (ponad 5000 sztuk różnorodnego szkła w zbiorach!).

APETYCZNE PROJEKTOWANIE PO ŚLĄSKU Wprawdzie obecnie dużo bardziej rozpoznawalna jest marka Porcelany Śląskiej (wcześniej znana jako fabryka Giesche), jednak Kozina postanowiła ikoną obwołać obiekty projektowane przez katowicką prywatną firmę Steatyt. W większości awangardowe projekty trafiały na stoły naszych rodziców i dziadków w latach 50. i 60. Fikuśne, geometryczne filiżanki i kolorowe, popartowe dzbanki dziś zyskują zawrotne ceny na aukcjach i są obiektem poszukiwań kolekcjonerów. Zerknijcie zatem uważnie, czy na babcinych serwisach na spodzie nie widnieją inicjały właściciela i założyciela fabryki Zygmunta Buksowicza oraz hasło „Steatyt”. Fantazji ówczesnych projektantów można dziś tylko pozazdrościć. Przy tak zaprojektowanej porcelanie picie popołudniowej kawy musiało być prawdziwie celebrowane. Może i dobrze, że Buksowicz nie dożył chwili picia kawy w biegu i z papierowych kubków. Drugi fenomen projektowy to tzw. prasowane szkło, przez lata uważane za gorsze, bo wlewane do form,

W potocznym stwierdzeniu, że jemy oczami, jest wiele prawdy. To wygląd potrawy decyduje o tym, czy coś wyda nam się apetyczne, czy nie. Dlatego bardzo istotne jest to, na czym podamy jedzenie i z jakich naczyń będziemy pić. Dzisiaj najlepsi restauratorzy na świecie zamawiają u projektantów autorskie kolekcje talerzy i sztućców przeznaczone do konkretnych dań w sezonie. Byśmy choć na chwilę we własnym domu poczuli się podobnie, zachęcam do odnalezienia owych talerzy czy serwisów retro, które nie są w żadnym stopniu podobne do masowych modeli sprzedawanych w supermarketach. Warto zainteresować się faktem, że w naszym regionie na stoły trafiały naprawdę unikatowe wzory. Chętnych odsyłam do książki autorstwa Irmy Koziny „Ikony dizajnu w województwie śląskim” (publikacja i specjalna wirtualna wystawa dostępne są on-line na stronie projektu Design Silesia: www.ikony. design-silesia.pl). Maszkety

33


Maszkety

34


Magdalena Kozłowska

Kinderbal to nie tylko okazja do wyśmienitej zabawy, ale także mnóstwo smakołyków, które z małych rączek szybko trafiają do dziecięcych brzuszków. Organizując przyjęcie dla dzieci, możemy postawić na zdrowe, kolorowe przekąski, które podane w ładny sposób będą dla dzieci równie (a może nawet bardziej) atrakcyjne co niezdrowe chipsy czy kolorowe, gazowane napoje. Na naszym kinderbalu serwujemy prawdziwą lemoniadę, domowe hamburgery z warzywnymi frytkami z piekarnika, a na deser orkiszowe muffinki z borówkami i owocowe szaszłyki. Bawcie się dobrze!

przepis i zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Orkiszowe muffinki z borówkami 170 g mąki orkiszowej razowej, 170 g mąki orkiszowej jasnej, 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia, 100 g cukru trzcinowego, jajko, 100 ml oleju, 250 ml maślanki, 200 g borówek W jednej misce mieszamy mąki z proszkiem do pieczenia i cukrem. W osobnej misce roztrzepujemy jajko z maślanką i olejem. Do mokrych składników wsypujemy składniki suche i krótko mieszamy (tylko do połączenia się składników). Dodajemy umyte borówki. Ponownie krótko mieszamy. Foremki do muffinek (12 sztuk) napełniamy ciastem do 3/4 wysokości. Pieczemy 25 minut w piekarniku nagrzanym do 180°C. Studzimy na kratce. Maszkety

35


– COSIK DL A BA JTLI –

przepis i zdjęcie: Dagmara Gładysz-Raiwa

Szaszłyki owocowe z czekoladowym sosem

przepis i zdjęcie: Katarzyna Griksa

Lemoniada 3 cytryny, 1 pomarańcza, 1 l wody, 1-2 łyżki miodu, świeża mięta

sos czekoladowy: 50 ml słodkiej śmietany, 100 g gorzkiej czekolady (75% kakao) szaszłyki: 300 g owoców (jagód, malin, truskawek), 50 g pianek cukrowych „marshmallows”

W letniej wodzie rozpuszczamy miód. Z cytryn i pomarańczy wyciskamy sok, który wlewamy do wody z miodem. Kilkanaście listków mięty siekamy i dodajemy do napoju.

Aby zrobić sos czekoladowy, podgrzewamy śmietanę w kąpieli wodnej. Do gorącej śmietany wrzucamy połamaną na kawałki czekoladę i podgrzewamy dalej w kąpieli wodnej, aż czekolada się rozpuści. Na bambusowe, długie wykałaczki nabijamy umyte i odsączone owoce na zmianę z piankami, a następnie zanurzamy w sosie czekoladowym. Dobrej zabawy! Maszkety

36


– COSIK DL A BA JTLI – przepis i zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Frytki warzywne batat, seler, korzeń pietruszki, marchewka, 2-3 łyżki oliwy, sól Warzywa myjemy i obieramy. Kroimy w słupki. Przekładamy do miski, dodajemy oliwę i lekko solimy. Mieszamy i wysypujemy na blachę przykrytą papierem do pieczenia. Wkładamy do nagrzanego do 220°C piekarnika i pieczemy przez 20 minut.

Maszkety

37


– COSIK DL A BA JTLI –

Maszkety

38


– COSIK DL A BA JTLI –

HAMBURGERY DLA DZIECI Bułki do hamburgerów

Burgery

zaczyn: 340 g pszennej białej mąki chlebowej (typ 750, ewentualnie 650), 2 łyżeczki drożdży instant (lub 10 g drożdży świeżych), 340 g ciepłego mleka (35-38°C)

750 g mięsa mielonego indyczego, jajko, sól, świeżo zmielony pieprz, szalotka, 3 łyżeczki musztardy Dijon dodatkowo: ogórki domowe curry, pomidorki koktajlowe, sałata rzymska, liście roszponki, ser mozzarella, awokado, keczup, sos jogurtowy

Drożdże rozrabiamy z mąką, stopniowo dolewamy mleko. Mieszamy, przykrywamy folią i zostawiamy na 2 godziny w temperaturze pokojowej (zaczyn powinien potroić swoją objętość). ciasto właściwe: 215 g pszennej białej mąki chlebowej (typ 750 lub 650), 1 łyżeczka soli, 3 łyżki miodu lub cukru, 2 żółtka, 5 łyżek rozpuszczonego masła lub oleju roślinnego dodatkowo: 1 jajko do posmarowania, 2 łyżki jasnego piwa, sezam Do gotowego zaczynu dodajemy pozostałe składniki, czyli mąkę, sól, miód lub cukier, żółtka oraz masło. Wszystko dokładnie mieszamy. Wyrabiamy miękkie, elastyczne i gładkie ciasto. Możemy użyć miksera, wtedy wyrabiamy przez 15 minut lub wyrabiając ręcznie, ugniatajamy ciasto przez 30 minut. Dzięki temu bułki mocno się „dotlenią”. Z ciasta tworzymy kulę, wkładamy ją do naoliwionej miski, przykrywamy folią spożywczą i wstawiamy do lodówki na całą noc. Następnego dnia wyjmujemy ciasto na lekko naoliwiony blat. Rękami rozciągamy ciasto na prostokąt o grubości około 1,5 cm i dzielimy na 12 mniejszych prostokątów. Porcje ciasta formujemy w bułki i układamy w odległości około 5 cm na dużej blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Ponownie przykrywamy folią albo ściereczką i odstawiamy bułki w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 2-2,5 godziny, aż bułki podwoją swoją objętość. Piekarnik rozgrzewamy do 200°C. Każdą bułkę smarujemy dwukrotnie jajkiem rozbełatanym z piwem i posypujemy sezamem. Bułki pieczemy przez 15-17 minut, aż będą rumiane. Gotowe wyjmujemy z piekarnika i studzimy.

Sos jogurtowy 100 g śmietany 18%, 1 łyżka majonezu, 100 ml jogurtu naturalnego, łyżeczka musztardy Dijon, posiekany ząbek czosnku, świeżo mielony pieprz hamburgery: Szalotkę obieramy i drobno kroimy, mieszamy z mięsem. Dodajemy musztardę, jajko, sól i pieprz do smaku. Dokładnie wyrabiamy na jednolitą masę. Dzielimy na porcje, formujmy płaskie, średniej grubości, okrągłe kotlety. Rozgrzewamy grill, może być elektryczny, i pieczemy burgery na brązowo. sos: Mieszamy składniki sosu ze sobą, odstawiamy sos na pół godziny do lodówki, żeby się przegryzł. złożenie hamburgera: Bułki przekrawamy na pół i podpiekamy w piekarniku, na suchej patelni lub na grillu. Dolną część bułki smarujemy sosem, na to kładziemy kawałek sałaty rzymskiej, plaster sera, keczup, ogórki konserwowe, gorącego burgera, plasterki pomidorków, liście roszponki, plasterki awokado, polewamy wszystko sosem jogurtowym i przykrywamy górną częścią bułki.

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Maszkety

39


– ŚLONZOK I R A JZUJOM –

PSZCZYNA W Pszczynie coś dla siebie znajdą i młodsi, i starsi Śląska perełka dla całych rodzin

tekst: Barbara Salamon-Szympruch zdjęcia: M. Bromboszcz-Puto (www.frantkiwedrowniczki.pl), Katarzyna Griksa

Kiedy ktoś mnie pyta, jakie miejsce poleciłabym na rodzinną wycieczkę, pierwsza odpowiedź zawsze jest taka sama. Jedźcie do Pszczyny! Tam atrakcji, również tych dla dzieci, jest pod dostatkiem. Pszczyna nie bez powodu nazywana jest „perłą Górnego Śląska”. Od zawsze kojarzona jest z pięknym pałacem. Jego początki sięgają XV w., największy rozkwit zawdzięcza jednak rodowi Promnitzów, którzy panowali w Pszczynie od XVI w. Dzięki nim pałac, choć jeszcze przebudowywany, cieszy oko mieszkańców Pszczyny i tysięcy turystów. Cieszy tym bardziej, że z wielkiej historycznej zawieruchy (m.in. podczas I wojny

Maszkety

40

światowej mieściła się w nim kwatera główna armii niemieckiej walczącej na wschodzie) uszedł w dość dobrym stanie. Atrakcyjności dodaje mu fakt, że jest prawie w pełni oryginalnie wyposażony. Pałac polecam przede wszystkim dorosłym, ich pociechy raczej nie będą szczęśliwe, nie mogąc dotknąć eksponatów (tradycyjne zwiedzanie można im wynagrodzić możliwością poślizgania się w muzealnych kapciach). Rajem dla dzieci jest za to przypałacowy park. Jest ogromny, zadbany, z mnóstwem miejsc, w których można się schować, pojeździć na rowerze, pooglądać ptaki. W sezonie kursuje tam turystyczny pociąg.


– ŚLONZOK I R A JZUJOM –

Spacerując parkowymi alejkami, można dojść do kolejnych atrakcji – Pokazowej Zagrody Żubrów i Skansenu Wsi Pszczyńskiej. W zagrodzie główną atrakcją są oczywiście żubry. Kiedyś królowały w pszczyńskich lasach (starsze dzieci może zainteresować wyświetlany w znajdującym się na terenie zagrody Ośrodku Edukacji Ekologicznej trójwymiarowy film o historii pszczyńskich żubrów). Dziś jest ich tylko kilka, ale i tak cieszą oko. Wszystkie majestatyczne zwierzęta mają imiona zaczynające się na „Pl”, – od pszczyńskiej linii. By mieć pewność, że dokładnie się im przyjrzymy, wystarczy odwiedzić zagrodę w okolicy godzin karmienia (a jedzą dość często – o 10.00, 12.00, 14.00 i 16.00). Oprócz żubrów w zagrodzie są i inne zwierzęta – muflony, kaczki, sarenki, bażanty, daniele czy majestatycznie przechadzający się po spacerowych alejkach paw. W skansenie (a dokładniej w Zagrodzie Wsi Pszczyńskiej) zobaczyć można drewniane zabudowania z Pszczyny i okolic. Najstarsze pochodzą z XVIII w. Do części chałup można wejść, co dla dzieci może być nie lada przeżyciem (dlaczego te drzwi są takie niskie, a na łóżkach leżą takie wielkie puchowe kołdry?). Skansen najlepiej odwiedzić w czasie organizowanych tam imprez – wtedy wszystko „ożywa” i jest jeszcze ciekawiej. Po parkowych atrakcjach warto jeszcze zajrzeć na urokliwą starówkę. Tam – nie tylko na dzieci – czeka najsłynniejsza mieszkanka Pszczyny, księżna Daisy von Pless. Siedzi na urokliwej ławeczce, zapraszając do wspólnych zdjęć. I kolejnych odwiedzin.

Pszczyna to nie tylko turystycznie, ale i kulinarnie miejsce godne polecenia. I to nieważne, czy chce się zjeść coś tradycyjnego, czy jakieś nowoczesne potrawy. Część lokali jest świetnie przystosowana dla rodzin z dziećmi, wśród nich wyróżnia się Punkt Gastronomiczny. Na rodziców czeka sezonowe i niebanalne menu, a na dzieci – kącik zabaw (jest nawet huśtawka), krzesełka i… co tylko zapragną do jedzenia (jeśli tylko składniki są na stanie, kucharz poda każdą dziecięcą zachciankę). Polecam!


– ŚLONZOK I R A JZUJOM –

NORWEGIA 6900 kilometrów, 7 krajów, 18 dni… przepis na idealne rodzinne wakacje z małym dzieckiem tekst i zdjęcia: Aldona Urbankiewicz Czy roczny dzieciak może być przeszkodą na drodze do realizacji marzeń? Czy fakt pojawienia się małego człowieka musi oznaczać pożegnanie z dotychczasowym życiem? Czy faktycznie najbezpieczniej byłoby zostać tu, w rodzinnych stronach? Odwiedzić pszczyńskie żubry, spędzić czas w Parku Leśnych Niespodzianek w Ustroniu, zjeść pyszne lody pod zamkiem w Olsztynie? Pewnie, zawsze, ale co jeśli chce się więcej? Jeśli marzy się o wyprawie kamperem na najdalej na północ wysunięty kraniec Europy? Odkąd zaczęłam podróżować, wiedziałam, że dziecko w podróży nie stanie się dla mnie balastem, będzie dopełnieniem, motywacją. Wiedziałam, że będę chciała pokazać mu mój świat, a ono mi na to pozwoli.

Mikołaj miał 14 miesięcy, kiedy dotarł na Nordkapp, kiedy razem ze mną oglądał pływające w Morzu Norweskim ogromne wieloryby, kiedy odwiedził siedzibę Świętego Mikołaja w Rovaniemi, kiedy na widok przebiegających drogę reniferów szeroko otwierał buźkę. Teraz ma 6 lat i chyba zupełnie nie pamięta swojej pierwszej wyprawy. Ale wtedy, przez prawie trzy tygodnie, każdego dnia doświadczał całej masy wrażeń. Widział wylegujące się nad fiordem foki, przyglądał się rozgwiazdom, wielkim wodospadom. I mimo że każdego dnia budził się w innym miejscu, starałam się, by każdy dzień był dla niego taki sam. Rytm dnia się nie zmienił. Zmieniały się tylko place zabaw. Babki z piasku budowane nad brzegiem Zatoki Botnickiej, rejs promem po rozgniewanym morzu, muzeum wielorybów w Andenes, wędrówki po przylądku Nordkapp w poszukiwaniu tego


– ŚLONZOK I R A JZUJOM –

„najfajniejszego kamyka”. Świat jest pełen placów zabaw. Sen, zabawa i posiłek. Mikołaj nie potrzebował niczego więcej. A posiłek, świeży i ciepły, miał zawsze pod ręką. Myślę, że pewnego dnia był najdalej na północ karmionym piersią dzieciakiem na świecie. Tylko tego potrzebował. Cała gama skandynawskich przysmaków była mu kompletnie obojętna. Maliny moroszki czy zupa z renifera nie robiły na nim najmniejszego wrażenia. Co innego suszone ryby. Po dopłynięciu promem z Bodø do Sørvågen, dotarliśmy na Lofoty. Mikołaj był chyba jedyną osobą na pokładzie naszej niewielkiej łodzi, która zdrowa i wesoła dopłynęła do brzegu. Dzieci zdają się nie zwracać uwagi na chorobę morską. Jako jedyny nie dostrzegł sztormu za burtą. Wszyscy umierali, a Miki radośnie przebierał nóżkami po pokładzie. Na szczęście dotarliśmy. Cali i... cali. Lofoty to przepiękny archipelag położony u północno-zachodnich wybrzeży Norwegii. Ogromne szczyty wyrastające wprost z morza, piaszczyste plaże, krystalicznie czyste zatoki, prześliczne rybackie osady otulone ciepłym słońcem i smagane wiatrem. To jedno z najpiękniejszych miejsc, w jakich byłam. Każdy ich kilometr zapiera dech. I zatyka nos. Zapachu unoszącego się po wyspach nie sposób zapomnieć, nie sposób też się do niego przyzwyczaić. Winowajcy są wszędzie. Ryby. Suszące się obok każdego z domów na drewnianych stelażach. Zahaczone za ogony, wypatroszone, zwisają rozwartymi szyjami ku ziemi od lutego do maja. Ponury widok. A jednak największy przysmak i rarytas Lofotów. Sztokfisz.

Produkcja suszonego dorsza stanowi od setek lat część historii Norwegii. To najstarsza na świecie metoda konserwacji mięsa. W czasach wikingów, czasach pozbawionych elektryczności, suszone ryby były cenniejsze niż złoto, a tajemnica ich produkcji przekazywana była z pokolenia na pokolenie. Wciąż jest, a norweskie suszone dorsze uważane są za najlepsze na świecie. Mikroklimat Lofotów stwarza bowiem idealne warunki do produkcji tego przysmaku. Przysmaku, którego nie byliśmy w stanie docenić. Nie byliśmy nawet w stanie pomyśleć, żeby spróbować czegoś, co pachnie w taki sposób. Nie zdradzę jak. Każdemu polecam rejs, pierwsze wrażenie, którym człowiek zachłystuje się po zejściu na brzeg, i ten zapach. Miki zadowolił się mlekiem, a ja makaronem... czwarty dzień z rzędu.


Magdalena Cielenga-Wiaterek

Kuchnia śląska nie kojarzy się z daniami bezmięsnymi. Wręcz przeciwnie – pierwszym skojarzeniem jest dorodna rolada podana z modrą kapustą okraszoną skwarkami w towarzystwie klusek, które mają specjalną dziurkę na zawiesisty, mięsny sos. Jednak jest to typowy przykład kuchni odświętnej – „na niedziela”. Na co dzień kuchnia śląska była bogata w kasze, warzywa, owoce, zaś wiele tradycyjnych dań było bezmięsnych, a przy tym interesujących i nierzadko bardzo zdrowych. W wegetariańskim dziale będę przedstawiać także tradycyjne, dawne przepisy wyszukane w książkach kucharskich, przeplatając je z nową śląską kuchnią wegetariańską. Pomogą mi w tym zaproszone autorki innych blogów. W tym numerze przedstawiamy dania letnie, nadające się na grill, wykorzystujące obfitość warzyw dostępnych w letnim sezonie. Z przepisów historycznych w tym numerze przedstawiam przepis na opiekanki z krup perłowych, tzw. pęcaku. Pochodzi on z książki, która jest doskonałym źródłem śląskich przepisów, a mianowicie „Śląskiej kucharki doskonałej” autorstwa Elżbiety Łabońskiej. W opisie zauważono, że jest to bardzo stara receptura. Przepis zmodyfikowałam, aby dodać opiekankom nieco więcej aromatu – ugotowałam kaszę w bulionie, a potem dodałam do niej posiekanej natki pietruszki. Smakują bardzo dobrze na zimno i ciepło, solo z dodatkiem sosu czosnkowego lub jako dodatek do dań głównych. Bardzo polecam ten przepis uwadze czytelników, jako jeden z wielu dowodów na to, że kuchnia śląska jest bogata w składniki nie tylko mięsne! Oprócz tego w dziale „Ślónskie jodło na niydziela” znajdziecie także mój przepis na oberibę – tradycyjną zupą z kalarepy. Jednym słowem – gymizy rządzą. Zapraszam!

Maszkety

44


– INO GYMIZY –

przepis: Elżbieta Łabońska, zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Opiekanki z pęczaku na około 20 sztuk

1 szklanka pęczaku, 4 szklanki bulionu jarzynowego. 1 jajko (0 lub 1), 1 łyżeczka soli, 1 łyżeczka świeżo zmielonego pieprzu, ½ pęczka natki pietruszki, ½ szklanki bułki tartej, olej do smażenia Kaszę dokładnie płuczemy, zalewamy bulionem, gotujemy pod przykryciem do miękkości na małym ogniu. Jeżeli jest potrzeba, odcedzamy. Następnie kaszę mielimy z dodatkiem jajka i przypraw w blenderze lub maszynce do mięsa na gładką masę. Dodajemy posiekaną natkę pietruszki. Na dużej patelni rozgrzewamy kilka łyżek oleju, opiekanki panierujemy w bułce tartej i smażymy na złoto ze wszystkich stron.

Maszkety

45


– INO GYMIZY –

przepis i zdjęcie: Dagmara Gładysz-Raiwa

Zupa-krem z zielonego groszku 450 g zielonego groszku (wyłuskanego), 2 małe ziemniaki, 1 duża cebula, 3 ząbki czosnku, 7 g liści mięty, 700 ml wywaru warzywnego, 125 ml śmietany 12%, 25 g masła, sól, świeżo zmielony pieprz Cebulę obieramy i kroimy w kostkę. Obrane z łupin ząbki czosnku drobno szatkujemy. Ziemniaki dokładnie oczyszczamy, a następnie kroimy na małe kawałki. Masło rozgrzewamy w rondlu, dorzucamy cebulę, czosnek i ziemniaki, mieszając od czasu do czasu, gotujemy, aż nabiarą koloru. Dorzucamy do rondla groszek, wszystkie składniki mieszamy i dolewamy wywar warzywny. Doprawiamy solą i pieprzem. Zahartowaną śmietanę dolewamy do zupy. Doprowadzamy szybko do wrzenia, zmniejszamy ogień i gotujemy ok. 10 minut. Groszek powinien zmięknąć, lecz nie stracić swojego koloru. Dodajemy posiekaną miętę i dokładnie mieszamy. Zupę miksujemy przy pomocy malaksera lub ręcznego blendera, by uzyskała gładką, aksamitną konsystencję. Podgrzewamy ponownie przed podaniem.

Maszkety

46


– INO GYMIZY –

przepis i zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Różowe burgery na ok. 15 kotlecików

200 g czerwonej fasoli namoczonej na noc, 2 liście laurowe, kilka ziaren ziela angielskiego, 100 g czerwonej quinoa lub kaszy jaglanej, 2 spore buraki, upieczone i obrane, 1 ząbek czosnku, 1 czerwona cebula, 1 łyżka ciemnego octu balsamicznego, 1 łyżeczka kuminu, 1/2 łyżeczki soli, 1/4 łyżeczki kurkumy, 1/2 łyżeczki wędzonej papryki, 1 łyżka zmielonego siemienia lnianego, 4 łyżki posiekanego koperku, olej do smażenia Fasolę płuczemy, zalewamy świeżą wodą, dodajemy ziele angielskie i liście laurowe, gotujemy pod przykryciem około godziny, aż zupełnie zmięknie. Studzimy w płynie. Cebulę szklimy na 1 łyżce oleju. Wlewamy ocet balsamiczny, zwiększamy ogień i cały czas mieszamy – gdy całkowicie wyparuje, zdejmujemy z kuchenki. Quinoa płuczemy, aby pozbyć się saponin, zalewamy wodą i gotujemy do miękkości około 12 minut, odcedzamy na gęstym sicie. Fasolę mielimy na masę w blenderze – trzeba będzie zdrapywać ją dość często ze ścianek. Buraki trzemy w blenderze na dość spore wiórki. W dużej misce łączymy ze sobą zmieloną fasolę, quinoa i buraki. Dodajemy zeszkloną cebulę, przeciśnięty przez praskę czosnek i wszystkie przyprawy, dokładnie mieszamy. Burgery formujemy mokrymi dłońmi, mocno ściskając masę. Nie mogą być zbyt duże, bo mają tendencję do kruszenia się. Smażymy na średnio rozgrzanym oleju na rumiano z obydwu stron. Można je też upiec na blasze wyłożonej papierem do pieczenia – ok. 20 minut w 180°C.

Maszkety

47


– INO GYMIZY –

Maszkety

48


– INO GYMIZY –

przepis: Agata Nastulak, zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Szaszłyki wegetariańskie na 9 sztuk

3 papryki kolorowe, 200 g pieczarek, 1 średnia cukinia Marynata do warzyw: 60 g oleju rzepakowego lub oliwy z oliwek, łyżeczka ziół prowansalskich, garam masala, pieprz, papryka słodka Warzywa oraz pieczarki myjemy i osuszamy. Cukinię obieramy i kroimy w plastry. Paprykę kroimy w kostkę (kawałki o średnicy 2-3cm). W sporym naczyniu łączymy ze sobą olej, zioła, przyprawy i przeciśnięty przez praskę czosnek. Następnie do tak przyrządzonej marynaty dodajemy pokrojone warzywa, mieszamy i odstawiamy na co najmniej godzinę do lodówki. Po tym czasie kroimy pieczarki w plastry i nadziewamy razem z warzywami na patyczki do szaszłyków. Zapiekamy w piekarniku w 180°C przez 20-25 minut lub grillujemy przez około 10-15 minut. Można podawać je z aromatycznymi sosami lub grillowanym pieczywem.

Sos pomidorowy na słoiczek ok. 200 ml

puszka pomidorów (lub 250 g świeżych), 50 g koncentratu pomidorowego, zioła, najlepiej świeże – bazylia, oregano, majeranek, pół łyżeczki tandoori masala (opcjonalnie) Pomidory odsączamy z zalewy i miksujemy blenderem na gładką masę. Dodajemy koncentrat pomidorowy, przeciśnięty przez praskę czosnek, doprawiamy i mieszamy.

Sos soczewicowo-miętowy ze słonecznikiem na około pół szklanki sosu, można podwoić

90g soczewicy czerwonej, 20g słonecznika, garść liści świeżej mięty, sól, pieprz Soczewicę gotujemy w szklance wody przez około 10-15 minut. Ziarna słonecznika prażymy przez minutę lub dwie na suchej patelni, na średnim ogniu, energicznie mieszając i potrząsając patelnią. Odsączamy soczewicę z nadmiaru wody i miksujemy blenderem na gładką pastę wraz z podprażonymi ziarnami. Liście mięty siekamy drobno i łączymy ze zmiksowaną soczewicą wraz z pozostałymi przyprawami. Maszkety

49


Anna Poloczek

Słodko, słodziej, najsłodziej czy szczupło, szczuplej, najszczuplej? W dzisiejszych czasach, gdy panuje moda na bycie fit, pisanie o słodkościach wydaje się ciut niepoważne. Ale nie popadajmy w paranoję, śląska kuchnia lubi słodkości, więc i w naszym magazynie kulinarnym nie może ich zabraknąć. Dlatego z przyjemnością prezentuję dział „Bombony i zisty”, co w tłumaczeniu na polski znaczy „Cukierki i babki”. Kołocze z posypką (placki drożdżowe z kruszonką), zisty (babki), szpajzy (kremy), kreple (pączki) zawsze były i nadal są przygotowywane przez śląskie gospodynie. W pierwszym numerze „Maszketów” królują wypieki i desery z owocami. Znajdziecie tu przepisy na chrupiące gofry z owocami, miniserniczki z wiśniami i frużeliną oraz na semifreddo z bezami i malinami. Dla kierujących się w stronę zdrowego odżywiania idealny będzie razowy placek z rabarbarem. A wszystkim, dla ochłody, polecam lody owocowe w trzech odsłonach. Zapraszam zatem do pieczenia z rozmachem i jedzenia z umiarem.

Maszkety

50


– BOMBON Y I ZIST Y –

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Miniserniczki jeżynowe spód: 100 g herbatników typu bebe, 6 łyżek masła roztopionego masa serowa: jajko, 300 g serka kremowego twarogowego, 65 g śmietany kremówki, 85 g cukru pudru, 1 łyżka kawy rozpuszczalnej mus owocowy: 150 g mrożonych jeżyn i malin, 3 łyżki cukru, 2 łyżki wody, 1/2 łyżeczki mąki ziemniaczanej Herbatniki rozdrobniamy, najlepiej używając malaksera, albo rozbijamy tłuczkiem w woreczku. Wsypujemy do miseczki. Masło roztapiamy i gorące dodajemy do herbatników, mieszamy. Masą wyklejamy dna kieliszków albo małych słoiczków. W dużej misce mieszamy cukier i serek, aż powstanie gładka masa. Dodajemy jajko, mieszamy, aż się wszystko połączy. Dodajemy śmietanę, kawę i jeszcze raz dokładnie mieszamy. Wkładamy porcje nadzienia sernikowego do każdego słoiczka, do 3/4 wysokości. Każdy przykrywamy folią aluminiową, owijamy gumką, żeby folia nie spadła, w folii robimy 3-4 małe nacięcia, żeby para w trakcie gotowania mogła uchodzić. Garnek wykładamy ściereczką albo gazetą, umieszczamy na niej słoiczki i wlewamy ostrożnie dookoła wrzącą wodę, by słoiczki były w niej zanurzone do ich 3/4 wysokości. Przykrywamy i gotujemy na średnim ogniu przez 45 minut. Po zakończeniu wyjmujemy i odstawiamy do ostygnięcia.

Maszkety

51


– BOMBON Y I ZIST Y –

Maszkety

52


– BOMBON Y I ZIST Y –

Najszybsze i najprostsze lody przepis i zdjęcie: Marta Borowiec

Lody baza: 450 ml mleka zagęszczonego niesłodzonego, 200 ml śmietany 30%, 180 g cukru pudru, 1 łyżka ekstraktu waniliowego cytrynowe z tymiankiem cytrynowym: sok i skórka otarta z 2 cytryn, łyżka posiekanego tymianku cytrynowego malinowo-truskawkowe z miętą: 200 g posiekanych truskawek, 200 g malin, 2 łyżki posiekanej mięty wiśniowe z kardamonem: 350 g wydrylowanych i posiekanych wiśni, 1 łyżeczka zmielonego kardamonu Wszystkie składniki powinny być wcześniej schłodzone. W wysokim naczyniu ubijamy śmietanę kremówkę z 50 g cukru pudru. W osobnym naczyniu ubijamy mleko zagęszczone z resztą cukru. Łączymy obie masy na niskich obrotach miksera, dodajemy ekstrakt waniliowy i natychmiast przelewamy do maszynki do lodów. Na 3-4 minuty przed końcem dodajemy wybrane przez siebie dodatki. Gotowe lody schładzamy w lodówce przynajmniej przez 3 godziny. Maszkety

53


– BOMBON Y I ZIST Y –

przepis i zdjęcie: Katarzyna Griksa

Semifreddo z malinami i bezami 500 ml śmietany kremówki, 2 jajka + 1 żółtko, 120 g cukru, mrożone maliny, beziki W garnku gotujemy niedużą ilość wody. Na garnek stawiamy metalową lub szklaną miskę i wbijamy do niej jajka oraz żółtko, wsypujemy także cukier. Ubijamy masę na parze przez 5-10 minut, aż zrobi się gładka i zgęstnieje. Następnie zdejmujemy ją z garnuszka i ubijamy, aż ostygnie. W osobnej misce ubijamy śmietanę na sztywno. Łączymy masę jajeczną ze śmietaną oraz malinami i bezami. Całość przelewamy do formy „keksówki” i wstawiamy do zamrażalnika. Po kilku godzinach będzie gotowe do podania. Maszkety

54


– BOMBON Y I ZIST Y –

przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Gofry

przepis i zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Razowe ciasto z rabarbarem

3 jajka, 255 g mąki pszennej, 60 g mąki ziemniaczanej, 85 ml oleju roślinnego, 250 ml wody, 50 g cukru pudru, 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia, 1/2 łyżeczki soli, 300 ml śmietany kremówki, 2 łyżeczki cukru, owoce sezonowe Żółtka, mąkę ziemniaczaną, cukier, sól, proszek do pieczenia, olej, wodę i 1 szklankę mąki pszennej miksujemy. Jeżeli ciasto jest za rzadkie, dodajemy resztę mąki. Ciasto powinno mieć gęstość ciasta na naleśniki. Białka ubijamy na sztywną pianę, delikatnie łączymy je z ciastem. Gofrownicę rozgrzewamy i smarujemy olejem (najlepiej pędzelkiem). Gofrownicę smarujemy tylko przed upieczeniem pierwszych gofrów. Pieczemy gofry do chwili, gdy będą miały ładny, złocisty kolor. Kremówkę ubijamy z cukrem pudrem. Ubitą śmietanę wykładamy na gofry, na wierzchu układamy owoce.

120 g mąki razowej pszennej, 120 g mąki orkiszowej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, szczypta soli, 160 g cukru trzcinowego + 2 łyżki do posypania, 4 jajka, 200 g miękkiego masła, 6 łodyg rabarbaru Rabarbar myjemy, osuszamy i kroimy na centymetrowe kawałki. Piekarnik rozgrzewamy do 180°C. W misce mieszamy obie mąki z proszkiem do pieczenia i szczyptą soli. W drugiej misce dokładnie miksujemy masło z cukrem, dodając po kolei jajka. Do masy wsypujemy sypkie składniki i krótko mieszamy drewnianą łyżką (tylko do połączenia się wszystkich składników). Niedużą formę (ok. 20x30 cm) wykładamy papierem do pieczenia i przekładamy do niej ciasto. Na wierzch wysypujemy rabarbar pokrojony na kawełeczki równej długości i posypujemy go 2 łyżkami cukru. Ciasto pieczemy przez 45-55 minut, sprawdzając patyczkiem, czy jest gotowe. Maszkety

55


tekst i zdjęcie: Katarzyna Griksa

Cold brew Aromatyczna, charakterystyczna w smaku, w filiżance lub w papierowym kubku. Kawa staje się znakiem naszych czasów, a statystycznie Polacy po kofeinowy napój zaczynają sięgać o wiele częściej niż po herbatę. Historia kawy w naszym kraju jest bardzo długa, jej znaczenie i rytuał parzenia ujął pięknie na kartach „Pana Tadeusza” Adam Mickiewicz. Jednak od gorliwie parzonego naparu ze świeżą śmietanką minęło wiele czasu. Po drodze został zastąpiony mocną, fusiastą zalewajką w przezroczystych szklankach, by dotrzeć do obecnych czasów w wersji instant w słoikach lub mocno wypalonych ziaren w sprasowanych opakowaniach. W każdym domu i zakładzie pracy stawiany jest coraz to zmyślniejszy ekspres ciśnieniowy, który sam odmierzy, sam zmieli i sam zaparzy czarny napój na włoską modłę. Tymczasem zaczyna nam umykać fakt, że powinniśmy więcej czasu poświęcić na wybór i sposób przygotowania kawy. Zaczęliśmy kawę samodzielnie mielić w domach (lub robią to za nas ekspresy), ale jeśli wybierzemy ziarna leżące kilka miesięcy na sklepowej półce, mocno palone, to nawet najlepszy ekspres nie zaparzy nam bogatej w smaki kawy. A smaków i aromatów kawa ma pełno i jest w nie bogatsza od wina. Zatem od czego zacząć parzenie kawy? Od zakupu świeżo palonych ziaren arabiki, co w dobie zakupów internetowych nie jest trudnym zadaniem. Większość palarni kawy opisuje ziarna tak, aby pomóc klientom dokonać najlepszego wyboru pod kątem metody parzenia, bo tych jest kilka i każda wydobędzie inne aromaty z kawowych ziaren. Pierwszą i jedną z najtańszych metod wartych uwagi jest dobrze znany, chociaż trochę zapomniany, French press. Wynaleziony w pierwszej połowie XX wieku szklany dzbanek ze stalowym, dziurkowanym tłokiem. Parzenie kawy tą metodą jest najbardziej zbliżone do tradycyjnego parzenia w szklance. Z tą różnicą, że po kilku minutach bez problemu możemy oddzielić fusy od napoju. Maszkety

56

Kilka zasad, którymi powinniśmy się kierować przy przygotowywaniu kawy we French pressie: – używamy wody przefiltrowanej, – kawa powinna być średnio palona, – odmierzamy 6 g kawy na 100 ml wody, – kawę mielimy grubo (zbyt drobna przedostanie się przez filtr), – temperatura wody powinna wynosić ok 92­ - 95 stopni Celsjusza, – najpierw zalewamy kawę niewielką ilością wody i mieszamy, tak aby cała kawa miała kontakt z wodą przez 15-­30 sekund (to tzw. preinfuzja), a następnie dolewamy resztę wody, – parzenie powinno trwać 3-4 minuty. Kawa przygotowana we French pressie może być także świetną alternatywą dla tradycyjnej kawy mrożonej w upalny dzień. Z tą różnicą, że najlepiej przygotować ją metodą cold brew (ang. zimny napar), która w skrócie polega na zalaniu kawy zimną wodą. Potrzebujemy kawy jasno bądź średnio palonej i grubo zmielonej. W przypadku tej metody proporcje kawy i wody warto znaleźć według własnych upodobań. Na początek spróbujcie 1/3 szklanki kawy zalać 1 i 1/2 szklanki wody. Kawę wsypujemy do dzbanka i zalewamy odrobiną wody, tak by zamoczyć całą kawę. Po minucie dolewamy resztę wody, mieszamy, dzbanek zawijamy folią i odstawiamy na 12-24 godziny, pamiętając, by co jakiś czas nasz napar wymieszać. Po zaparzeniu odciskamy kawę przy użyciu praski. Czarny wywar możemy przechowywać przez ok. tydzień w lodówce. Tak przygotowana kawa jest łagodniejsza w smaku, mniej kwaśna i pozbawiona goryczy, przez co jest smaczniejsza oraz delikatniejsza dla żołądka. Można wyczuć owocowo-orzechowe nuty kawy. Jednak trzeba pamiętać, że smak to nie wszystko. Cold brew ma o wiele więcej kofeiny niż kawa zalewana gorącą wodą. Wyznawcom zasady: „no milk, no sugar” polecam dorzucić kilka kostek lodu, a tym, którzy wolą kawę mleczną, radzę: „Zimne mleko lejcie śmiało”. Taka kawa będzie idealnie pasować do letniego śniadania.


– FIZYM AT Y NTA ŁO K AFYJU –

Maszkety

57


– DEJCIE NA TO POZÓR! –

Wraz z nastaniem letnich dni w domu prawie nas nie było. Czas beztrosko spędzony na podwórku, gra w klasy, w nogę, w chowanego. Wracając, już od progu głośno wołaliśmy „jeść!”. A mama wtedy powtarzała nam, że świeże powietrze napędza apetyt. Minęło już kilka ładnych lat, a my nadal zastanawiamy się, co sprawia, że te słowa wcale nie straciły na znaczeniu. Od tego właściwie powinnam zacząć. Od podkreślenia niebywałego fenomenu, jakim jest związek między czasem spędzonym na łonie natury a naszym apetytem. Chętnie wybieramy się na pikniki, na wspólne grillowanie, na przyjęcia pod gołym niebem. I trzeba przyznać, że bez jedzenia takie imprezy zupełnie nie miałyby sensu. Kiedy zaś nie mamy czasu na wypad za miasto, możemy wybrać się na… Przystanek. Przystanek Śniadanie! W niedzielny poranek, w parku nieopodal Spodka, można zapomnieć na moment, że znajdujemy się w samym sercu Katowic. Można rozsiąść się wygodnie na leżaku lub rozłożyć koc na trawie, zamówić aromatyczną kawę i zjeść naprawdę dobre śniadanie. Nie spiesząc się, celebrując posiłek, chłonąc fantastyczną, przyjazną atmosferę. Można poczuć się jak na prawdziwym pikniku! Przystanek Śniadanie to cykl spotkań organizowanych w Parku Powstańców Śląskich co tydzień, począwszy od niedzieli 13 kwietnia. Przyjeżdżają tu wystawcy z całego Śląska, oferując nam świeże i zdrowe produkty: od chrupiącego pieczywa przez domowe przetwory, ekologiczne warzywa, pachnące zioła, parzoną na miejscu kawę, herbatę, świeżo wyciskane soki i koktajle, aż po wędliny, burgery a nawet słodkości na deser. Brzmi interesująco? Brzmi apetycznie? A to tylko ułamek całego wachlarza pyszności, jakich możemy spróbować, wybierając się na Przystanek. Najlepiej jest przyjść i przekonać się samemu. Wziąć przyjaciół, usiąść i uśmiechnąć się, bo przecież śniadanie jedzone w dobrym humorze smakuje najlepiej! Złośliwi powiedzą, że świeże powietrze na Śląsku to sprzeczność sama w sobie. Nie wnikajmy jednak tak głęboko w szczegóły. Tu liczy się inicjatywa. A ta jest godna pochwały! Macie ochotę na piknik, ale mieszkacie w centrum miasta? Nic nie szkodzi. Jak widać, wystarczy kawałek zielonej przestrzeni, aby móc celebrować posiłek pod gołym niebem. I przypomnieć sobie, że słowa mamy z dzieciństwa są wciąż aktualne.

Maszkety

58


tekst: Aneta Wojciechowska, zdjęcia: Aneta Wojciechowska, Katarzyna Griksa

Spotkajmy siÄ™ na Przystanku!


– DEJCIE NA TO POZÓR! –

Festiwal „Śląskie Smaki” Jest tu i kuchnia Górnego Śląska, i zagłębiowska, i Śląska Cieszyńskiego, i okolic Pszczyny, i górali żywieckich, i Jury Krakowsko-Częstochowskiej. tekst i zdjęcia: Urszula Mazurowska Nie wiem, czy przy podziale administracyjnym Polski stworzono jakieś województwo z bardziej różniących się od siebie regionów, niż ma to miejsce w województwie śląskim. Ta odmienność to nie tylko inny krajobraz czy gwara. To przede wszystkim różnice wynikające z odmienności kultury i zwyczajów oraz z historii, która jest ciągle źródłem animozji. Te różnice istnieją także w kuchni, bo jest tu i kuchnia Górnego Śląska, i zagłębiowska, i Śląska Cieszyńskiego, i okolic Pszczyny, i górali żywieckich. A popularność turystyczna Jury Krakowsko-Częstochowskiej spowodowała, że i w tym regionie kuchnia doczekała się upublicznienia.

Dostrzeżenie potencjału tkwiącego w kuchni regionalnej dało przyczynek do stworzenia przez Śląską Organizację Turystyczną święta kuchni regionalnej – festiwalu kulinarnego. Spotkał się on z tak dużym zainteresowaniem, że utworzono cykliczną imprezę, odbywającą się co roku w innej części województwa. Miała już swoje miejsce w Ogrodzieńcu (2006), w Cieszynie (2007), w Raciborzu (2008), w Pszczynie (2009), w Złotym Potoku (2010), w Gliwicach (2011), w Chorzowie (2012), w Bielsku-Białej (2013), a tegoroczna odbyła się w Zawierciu. Dwie pierwsze edycje odbywały się pod nazwą „Festiwal Kuchni Śląskiej”, a od 2008 roku jako Festiwal „Śląskie Smaki”. W 2011 roku – utworzono szlak kulinarny „Śląskie Smaki” złożony z wybranych restauracji, w których turyści mogą spróbować kulinarnych atrakcji regionu. Najważniejszą częścią festiwalu jest konkurs kulinarny, którego uczestnicy, podzieleni na trzy kategorie: uczniów szkół gastronomicznych, amatorów i profesjonalnych kucharzy restauracji, ubiegają się o tytuł Eksperta Śląskich Smaków i statuetkę Złotego, Srebrnego lub Brązowego Durszlaka. Wśród startujących kół gospodyń wiejskich spotkałam również drużynę „Śląskie blogerki”, czyli Bernadetę (mojkulinarnypamietnik.blogspot.com) z córką Kamilą (galopemprzezkuchnie.blogspot.com). Każda drużyna miała za zadanie przygotować trzy dania związane z tradycyjną kuchnią regionu. Kto oczekiwałby tam rolady z kluskami, mógł się bardzo rozczarować, bo kucharzom nie brakło fantazji ani przy gotowaniu, ani przy serwowaniu potraw.

Maszkety

60


– DEJCIE NA TO POZÓR! –

W kategorii szkół Złoty Durszlak zdobyła „Kucharska Brygada” (Zespół Szkół Gastronomicznych w Bielsku-Białej). Jurorów uwiedli grillowaną cukinią faszerowaną kolorowymi warzywami w asyście ziemniaczanych chipsów, aksamitnym sernikiem z korzennym aromatem, polanym białą czekoladą oraz polędwiczką wieprzową w cieście drożdżowym, faszerowaną pieczarkami i śliwkami w sosie, z dodatkiem kolorowego purée i z musem pietruszkowym w otoczce buraczka. W kategorii amatorów uznanie zdobyły „Kostkowianki”. Przygotowały jaglak po jurajsku, zupę-krem z pieczonego selera w asyście chrupiącego boczku oraz kotleciki jagnięce na ziemniakach w łospie, w towarzystwie musu rabarbarowego i duszonej pokrzywy. Zwycięstwo w kategorii profesjonalistów odniosła restauracja „Kapias” z Goczałkowic. Doceniono ich marynowany w pokrzywach polski rostbef pieczony z dodatkiem soli lawendowej, kwiaty cukinii nadziewane wiejskim serem i nalewkę, zupę z korzenia pietruszki z dodatkiem oliwy z dyni, szczawiku zajęczego i kwiatu kocimiętki oraz gęś goczałkowicką gotowaną w tłuszczu. Zwiedzający mieli możliwość nie tyko obserwacji kucharzy, ale również skosztowania efektów ich zmagań. Jeśli do oczekiwania zniechęcała zbyt długa kolejka, można było na kilku stoiskach restauracji ze Szlaku Kulinarnego spróbować popularnych potraw: rolad z kluskami i modrą kapustą, żurku, krupnioków, golonek i galertu, kołoczy i serników. Impreza pozytywnie wyróżnia się tym, iż zwiedzający mają kontakt z uczestnikami konkursu i mogą zobaczyć przygotowanie potraw na żywo. Pewnym niedociągnięciem ze strony organizatorów pozostaje fakt, że przy założeniu, iż festiwal jest imprezą rodzinną, nie zapewniono zbyt wielu rozrywek dla najmłodszych. Kącik rysunkowy Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” oraz stoisko Związku Pszczelarzy to nieco uboga oferta skierowana do dzieci. Zastanowiło mnie również, dlaczego jedynie 6 restauracji z 33 figurujących na kulinarnym szlaku wzięło udział w konkursie. Niemniej, pamiętając, że na Śląsku nie ma wielu imprez kulinarnych, należy tę docenić za jej indywidualny charakter, cykliczność i wyraźnie sprecyzowany cel – promocję kuchni regionalnej. Maszkety

61


– DEJCIE NA TO POZÓR! –

MENUfaktura: Ślązacy nie gęsi, iż swój festiwal mają! tekst i zdjęcia: Marta Borowiec

Po kilku spektakularnych porażkach mieszkańcy Śląska wyczekiwali jak kania dżdżu festiwalu kulinarnego z prawdziwego zdarzenia. I nie ma w tym ani trochę przesady. Pobliski Kraków może się poszczycić świetnie zorganizowanym „Najedzeni Fest”, który odbywa się kilka razy do roku. W Opolu trzeci raz z rzędu odbywa się „Żarłostacja”, we Wrocławiu od lat „Europa na widelcu”. I jeszcze wiele innych miast, o których można było mówić z ukłuciem zazdrości. Tak, forma przeszła jest tu jak najbardziej na miejscu, bo za nami pierwsza edycja miejskiego festiwalu kulinarnego „MENUfaktura”.

Maszkety

62

Imprezę zorganizowano w starej fabryce porcelany w Katowicach. Wybór miejsca nie był przypadkowy, gdyż MENUfaktura była częścią niezwykle popularnego festiwalu dziedzictwa przemysłowego „Industriada”. Presja i oczekiwania były więc ogromne. Czy organizatorzy dali radę? Osobiście kocham industrialne wnętrza, ich surowość, chłód i dyskusyjną estetykę. Wkomponowanie w ten obrazek dużej ilości pysznego jedzenia było doskonałą ideą, choć nie obyło się bez kilku zgrzytów. Główną persona non grata była pogoda,


– DEJCIE NA TO POZÓR! –

która co jakiś czas zaganiała uczestników do wnętrza budynku, a wówczas robiło się naprawdę ciasno. Frekwencja przerosła moje oczekiwania, organizatorów także. Brakowało miejsc do siedzenia, na dworze było ich raptem kilka, gdy tylko spadał rzęsisty deszcz, pozostawaliśmy z niczym. Wystąpienia lokalnych przedsiębiorców były dobrym pomysłem, ale następnym razem warto wyposażyć ich w mikrofony. W gwarze kilkuset osób niemożliwym było wysłuchanie ich historii. Niech jednak te minusy nie przesłonią nam plusów. Przede wszystkim świetne jedzenie, którego nie zabrakło do samego końca. Do Katowic przyjechali głównie wystawcy z regionu, ale były też stoiska z Krakowa. Ogromną halę wypełniała moc porywających zapachów. Odwiedzających kusiły piwa z małych browarów na stoisku pijalni Biała Małpa oraz kawa serwowana przez słynną na całym Śląsku kawiarnię Kafo z Gliwic. Kurczaka w maślanym sosie serwowanego przez Hurry Curry można było zagryźć śledziem podanym przez katowicką Ambasadę Śledzia i popić winem ze stoiska The Fine Food Group. Gdy nadszedł czas na deser, warto było skierować kroki do stolika kawiarni Miss Cupcake, gdzie serca podbijały babeczki, lub do stanowiska piekarni Good Cake oferującej czekoladowe brownie. Minimalistów ucieszyło stoisko Sushi Do, ich maki i pierożki stanowiły absolutne mistrzostwo i rozkosz dla kubków smakowych. Tradycjonaliści i mięsożercy też nie mogli narzekać, na nich czekały kiełbasy z Chaty Wieśniaka, pierogi na stoisku Kofeina Bistro i burgery Cooler Food. Nie samym jedzeniem człowiek żyje i potrzebuje też rozrywkowej stymulacji wiedzą. Organizatorzy przygotowali wykłady i warsztaty. Uczestnicy mogli przyswoić wiedzę z zakresu savoir-vivre’u przy stole, posłuchać o roli jedzenia w sztuce, a także poznać tajniki alternatywnych sposobów parzenia kawy. Dla aktywnych przeznaczono warsztaty kuchni śląskiej oraz szparagowy pokaz gotowania. A jeśli ktoś miał czas i odłożone zaskórniaki, mógł wziąć udział w POP-UPowej kolacji przygotowanej przez

finalistów programu Top Chef: Przemka Błaszczyka i Adriana Feliksa. Podobno było pysznie. Organizatorzy zrobili też ukłon w stronę śląskiej kulinarnej blogosfery w postaci konkursu FOTOfaktory. Każdy mógł wysłać swoje zdjęcia, które zawisły w głównym holu fabryki. Można było wygrać prenumeraty magazynów kulinarnych, wina i publikację fotografii w „Magazynie BE”. Główne nagrody zdobyły: Natalia Rusinowska (zmyslowoprzezswiat. blogspot.com), i ja, czyli Marta Borowiec (pass-the-food.blogspot.com). Ogromne wyróżnienie! Choć trwał cały dzień, festiwal minął błyskawicznie i pozostał po nim lekki niedosyt. Trzeba jednak szczerze przyznać, że było to najlepiej przygotowane tego typu wydarzenie na Śląsku i nie skłamię, jeśli powiem, że z niecierpliwością czekam na kolejną edycję. Jeżeli tylko organizatorzy wyciągną wnioski i poprawią niedociągnięcia oraz zaproszą jeszcze więcej wystawców, to mamy szansę na jeden z lepszych festiwali kulinarnych w tej części kraju. Do następnego!

Maszkety

63


Anna Poloczek

Do wykonania woreczka z lawendą potrzebne będą: - kawałek tkaniny o wymiarach 36 x 9 cm (len, bawełna) na zewnętrzny woreczek - kawałek tkaniny o wymiarach 14 x 7 cm (cienka bawełna, surówka bawełniana) na wkład z lawendą - kawałek tkaniny do ozdobienia woreczka (3 cm x 5 cm) - tasiemka satynowa lub sznurek (2 kawałki po 30 cm) - suszone kwiaty lawendy - wypełnienie poliestrowe do wypchania wewnętrznego woreczka (jeżeli nie macie takiego wypełnienia, można użyć pociętej na drobne kawałki miękkiej tkaniny lub włóczki)

woreczek z lawenda˛ Maszkety

64


– GR A JFK A MOM – POR ADZO SOM –

Tkaninę z naszytą aplikacją składa- nitki tworzącej tunel) – powstaną my na pół (prawą stroną do środka) wtedy dwie dziurki do przeciągnięcia i zszywamy wzdłuż dłuższych brze- tasiemek. gów. Ścieg prowadzimy w odległości ok. 7-8 mm od brzegów tkaniny. Po zszyciu ścinamy rogi tkaniny przy dnie woreczka, dzięki temu po odwróceniu na prawą stronę rogi woreczka ładnie się będą układać.

Tkaninę na woreczek zewnętrzny składamy na pół, złożenie będzie dnem woreczka. Ozdobną tkaninę przypinamy szpilką w odległości około 1,5 cm od dna woreczka i w równych odległościach od boków tkaniny. Ozdobną tkaninę (aplikację) przyszywamy ściegiem zygzakowym, aby brzegi tkaniny nie strzępiły się.

Tkaninę na wkład z lawendą składamy na pół i zszywamy dookoła ściegiem zygzakowym, zostawiając niedoszyte miejsce (takie, aby swobodnie zmieścił się palec). Do zszycia użyłam ciemniejszych nici, żeby szew był bardziej widoczny. Jeżeli coś wyjdzie krzywo, nie przejmujcie się, wkład będzie niewidoczny. Wewnętrzny woreczek napełniamy wypełnieniem (lub kawałkami pociętej tkaniny) na przemian z suszoną lawendą, a następnie zaszywamy pozostawione, niezaszyte miejsce.

Końcówkę tasiemki (lub sznurka) zaczepiamy o małą agrafkę i przeciągamy przez tunel, wyciągając tasiemkę w tym samym miejscu, w którym wchodzi do tunelu. Z drugą tasiemką postępujemy tak samo, tylko zaczynaTak wygląda woreczek po zszyciu bo- my ją wprowadzać do tunelu po drugiej ków i przewróceniu na prawą stronę. stronie woreczka.

Górną (otwartą) część woreczka zawijamy do środka. Wywinięcie powinno mieć około 2 cm szerokości. Wywinięcie zszywamy, prowadząc dwa równoległe szwy w takiej odległości, aby w powstałym tunelu swobodnie dało się przeciągnąć tasiemkę lub sznurek. Ostrożnie rozpruwamy boki woreczka w miejscach pomiędzy szwami tworzącymi tunel (uważajcie, aby nie przeciąć Maszkety

65

Do woreczka wkładamy poduszeczkę z wypełnieniem z lawendy i ściągamy tasiemkę, którą zawiązujemy na kokardki po obu stronach woreczkach. Docinamy tasiemkę, jeżeli będzie zbyt długa.


Maszkety

66


Iwona Starzec

Dla niektórych jesteśmy osobami, które siedzą tylko przed komputerem, dodając ciągle nowe wpisy, czekając na komentarz czy „lajka”. Sądzi się też, że zarabiamy na tym fortuny i nic poza tym nie robimy. Wcale nie! Blogowanie dla większości z nas to pasja, ucieczka od codzienności. Niektóre z nas mają dzieci, którymi trzeba się zająć, pracę, do której trzeba codziennie chodzić, inne zdają maturę lub piszą prace licencjackie. Co tak naprawdę robimy, gdy nie blogujemy? Żyjemy naszym życiem. Rozwijamy swoje zainteresowania. W tym numerze chcę wam przybliżyć sylwetkę Ani, która swoje pasje godzi z codziennym życiem. Zapraszam!

Maszkety

67


– PO SZYCHCIE, CZY LI NASZO INSZO STRONA –

ANNĘ POLOCZEK

rozpracowuje IWONA STARZEC zdjęcia z archiwum bohaterki

kto? Ania Poloczek blog: www.namiotle.pl Anię znamy z bloga „Na miotle”. Znajdziemy tam przepisy zarówno na słodkie, jak i wytrawne potrawy. Przeważają te pierwsze – ciastka, serniki, ciasta, pączki. Nasza bohaterka mówi o sobie: Jestem jazzoholikiem, fanką wytrawnego wina i calvadosu. Ania ma też cudownego kota, który – jak mówi – jest inspiracją dla wszystkich jej kocich rękodzieł. Jej ciastka są godne podziwu, a to, jak ozdabia je lukrem, jest prawdziwym mistrzostwem! Na jej stronie możemy znaleźć różne wzory, od domina, poprzez dekoracje świąteczne, aż po postacie z bajek. Naprawdę warto tam zajrzeć. Na blogu znajdziemy również filmiki o tym, jak dekorować ciastka, co jest bardzo pomocne, jeżeli nie do końca wiemy, jak sobie z tym poradzić.

Maszkety

68


– PO SZYCHCIE, CZY LI NASZO INSZO STRONA –

co robi po wyjściu z kuchni? Uprawia kwiaty, warzywa. Układa ścieżki z kamienia, buduje domki narzędziowe, odnawia stare meble i jeździ na motocyklu! Ale przede wszystkim – tworzy. Co dokładnie? Wszystko z niczego. Daje meblom nowe życie, szyje, szydełkuje, filcuje. Prowadzi firmę rękodzielniczą i sklep internetowy www.kulkowo.pl. W sklepie możemy znaleźć wszystko – torebki, zakładki do książek, biżuterię, a nawet kosmetyczki i poduszki. Wszystko to, co zobaczycie na jej stronie, jest wykonywane ręcznie, robione z pasją i zaangażowaniem. Oto kilka rzeczy, które moim zdaniem są warte wyróżnienia: Pokrowce i etui. Na telefon, karty, drobiazgi. Chusteczniki, kosmetyczki. Każdy z tych przedmiotów wygląda inaczej, ma swój osobisty urok i unikalny wzór. Niektóre z nich wykonane są z filcu, inne zaś z cieńszych tkanin, ale efekty każdorazowo zadziwiają! Torby – od razu chwyciły mnie za serce. Są naprawdę ładne, urzekły mnie zwłaszcza kopertówki – eleganckie i jedyne w swoim rodzaju. Poduszki – wydają się być idealne tak na popołudniową drzemkę, jak i do dekoracji salonu. Wydają się? One po prostu takie są, każda inna i niepowtarzalna, jakby zrobiona specjalnie dla nas. Poszukajcie, a na pewno znajdziecie jakąś dla siebie. Kotomania – Ania ma bzika na punkcie kotów. Te domowe zwierzątka możecie u niej spotkać pod różnymi postaciami. Znajdziecie takie z bawełny, z filcu, wyhaftowane… żywy też się znajdzie, a tak dokładnie to żywa, bo Tosia. Wszystkie są śliczne. Myślę, że jeżeli już kupujemy w sklepie „Kulkowo”, to taki kotek obowiązkowo powinien znaleźć się w koszyku. Rękodzieła są tworzone tylko w jednym egzemplarzu, jest więc gwarancja, że nikt inny nie będzie miał takiej samej rzeczy, jaką kupiliście. Jako klienci macie także pole do popisu. Możecie napisać do Ani e-mail ze swoim pomysłem, a ona spróbuje go zrealizować. Maszkety

69


Recepisy za rajom Bellini malinowe   | 31 Bułki do hamburgerów  | 39 Burgery  | 39 Chleb rwany z serem i masłem czosnkowym  | 27 Chłodnik z ogórka i awokado na jogurcie  | 26 Cold brew  | 56 Frytki warzywne  | 37 Gofry  | 55 Kartofelki marcepanowe  | 21 Kostka kokosowa  | 23 Lemoniada  | 36 Letnia śląska zupa owocowa ze słodkimi grzankami  | 16 Lody  | 53 Makrony  | 23 Miniserniczki jeżynowe  | 51 Napój z bzu czarnego  | 23 Oberiba, czyli zupa z kalarepy  | 12 Oblaty  | 18 Obwarzanki   | 23 Opiekanki z pęczaku  | 45 Orkiszowe muffinki z borówkami  | 35 Razowe ciasto z rabarbarem  | 55 Różowe burgery  | 47 Semifreddo z malinami i bezami  | 54 Smoliste żeberka w mielonej kawie  | 28 Sos jogurtowy  | 39 Sos pomidorowy   | 49 Sos soczewicowo-miętowy ze słonecznikiem   | 49 Szaszłyki  | 30 Szaszłyki owocowe z czekoladowym sosem  | 36 Szaszłyki wegetariańskie  | 49 Szpajza cytrynowa  | 17 Szpajza cytrynowo  | 17 Śląskie niebo  | 13 Śląski szałot  | 15 Ślónski szałot  | 15 Zupa-krem z zielonego groszku  | 46 Maszkety

70


fot. Katarzyna Griksa



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.