Magazyn Wyspy 4 (11) kwiecień 2017

Page 1

M I E S I Ę C Z N I K B E Z P Ł AT N Y

Nr 4 (11) KWIECIEŃ 2017

MIASTO

Kruzensztern

W gościnnym porcie

Świnoujście

NASZ ARTYSTA

My Zorki

Razem ZAWÓD

Tadeusz Szwaba

Zegarmistrz od zadań specjalnych

Alina i Wiesław

KRÓLOWIE ...życia




Złoty

Niebawem do miasta zawita Złoty Maanam. „Złoty”, czyli 3/5 starego, klasycznego składu, jednak bez Kory i – siłą rzeczy – Marka Jackowskiego. Z nową, skądinąd świetną, wokalistką. Gdyby dwadzieścia kilka lat temu ktoś mi powiedział, że taki twór jest w ogóle możliwy, bez zastanowienia bym go wyśmiał. Maanam bez Kory?! Mój Maanam, w którym zasłuchiwałem się jako dzieciak, nie do końca rozumiejąc, o czym wokalistka śpiewa, ale przeczuwając, że to coś absolutnie doskonałego. Moja Kora – piękna, charyzmatyczna, zjawiskowa, jedyna. Wybitna tekściarka, wybitna wokalistka. Idolka z dzieciństwa. Ktoś inny miałby śpiewać o tym, że czeka na wiatr, co rozgoni, ciemne, skłębione zasłony?! Nigdy! Dziś jednak jestem już duży i do wielu rzeczy podchodzę mniej histerycznie. Na przykład do ludzkiej „niezastępowalności”. Po co w ogóle o tym myśleć? Świat jest ogromny. Scena również. Znajdzie się miejsce dla każdego. I dla Kory, i dla Karoliny Leszko. I wielu, wielu innych. Na koncert Złotego Maanamu i tak się wybiorę. A jeśli mi się nie spodoba, zamiast drzeć szaty, wrócę do domu i włączę Sie ściemnia.

Michał Taciak Redaktor naczelny

MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY Wydawnictwo Wyspy redakcja@magazynwyspy.pl www.magazynwyspy.pl +48 500 446 273 Redaktor naczelny Michał Taciak Skład Blauge - Robert Monkosa

Dział foto Karolina Gajcy, Agnieszka Żychska, Robert Monkosa Felietoniści Maja Piórska, Marek Kolenda, Bartek Wutke Współpraca Magdalena Monkosa, Karolina Leszczyńska, Renata Kasica, Katarzyna Baranowska, Karolina Markiewicz, Agata Butkiewicz-Shafik, Józef Pluciński, Tomasz Sudoł, Artur Kubasik

Wydawca Wydawnictwo Wyspy S.C. ul. Markiewicza 24/5, 72-600 Świnoujście Reklama Kamil Pyclik +48 721 451 721 reklama@magazynwyspy.pl Druk Drukarnia KAdruk S.C.

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów w nadesłanych artykułach. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam.

4

MAGAZYN


Kwiecień 6 38 54 8

FELIETON Marek Kolenda. Sześć tysięcy lat zachwytu Bartek Wutke. Tunelem na dwóch kółkach? Maja Piórska. Malowanki, pisanki, kraszanki NASZA OKŁADKA Alina i Wiesław Królowie... życia

16

SPA Każdy jest wyjątkowy

18

PSYCHOLOGIA Bez korzeni nas nie ma

22

FINANSE Ostatnia szansa dla turystyki

24

NIERUCHOMOŚCI Ryczałt czy skala podatkowa

26

MODA Little Star

32

MOTORYZACJA Honda Civic 5D. Sportowy i dziki

34

TECHNOLOGIA W słusznej kolejności

36

DOM Czas na LED!

40 42

2017

MIASTO W gościnnym porcie Świnoujście Dzieje się

8

40

NASZ ARTYSTA 44

48 50 50 52

My Zorki. Razem KULTURA Retro Pop Show. Klasa i wdzięk Dzikość fal (Nie)poważnie Rekomendacje

58

KULINARIA Poświąteczne niestrawności Kasza jaglana. Małe, żółte ziarenka

64

DIETA Robiąc to, co zawsze, będziesz mieć to, co zwykle

56

44

SZLAK KULINARNY 66

Prochownia. Magazyn smaków

68

ZAWÓD Tadeusz Szwaba. Zegarmistrz od zadań specjalnych

74

NATURA Dzik jest dziki, dzik jest pożyteczny STARE ŚWINOUJŚCIE

76 80

Podzwonne dla Domu Rybaka Przypływamy, odpływamy...

68 MAGAZYN

5


Sześć tysięcy lat

zachwytu Akcja tego felietonu toczy się kilka tysięcy lat temu, gdy w południowej Mezopotamii rozwijała się starożytna cywilizacja Sumerów. Na kilkaset lat przed powstaniem pierwszej dynastii Egiptu i budową najstarszych w Europie świątyni megalitycznych na Malcie. Prawie dwa tysiące lat przed założeniem mitycznej dynastii Xia w Chinach. TEKST MAREK KOLENDA ILUSTRACJA KAROLINA MARKIEWICZ

W

owych burzliwych latach tuż po rewolucji neolitycznej, gdy Europa Środkowa, a po niej Północna, jako jedne z ostatnich regionów w ówczesnej i jakże dosłownie pojmowanej globalnej wiosce przyswoiły sobie ideę rolnictwa. W czasach, gdy fale najmłodszego morza w Europie rozbijały się o stromy klif dzisiejszej góry Golm, a delta Świny była szeroka na kilkanaście kilometrów, na naszych terenach pojawili się pierwsi osadnicy, których można określić mianem Wyspiarzy. W tym miejscu mała dygresja. Co prawda najstarsze ślady ludzkie odnaleziono na zachodniej stronie wyspy Uznam i pochodzą one podobno z epoki kamienia łupanego, a dokładnie sprzed około dziewięciu tysięcy lat, to jednak pozostawili je pierwsi, bardzo nieliczni turyści. Jak wiadomo, turyści śmiecą, gdzie popadnie, a mówiąc turyści, mamy tutaj na myśli przedstawicieli mezolitycznych, koczowniczych plemion oraz łowców reniferów ciągnących przez ówczesną uznamską tundrę śladem zwierzyny.

6

MAGAZYN

Wróćmy jednak do interesującego nas okresu około czterech tysięcy lat p.n.e., gdy zawitała do nas pionierska, być może niewielka, ale za to mocno zdeterminowana grupa uchodźców w poszukiwaniu domu. Jak się domyślamy, ta dziarska drużyna przybyła najpewniej z południa, ewentualnie z zachodu. Niewykluczone nawet, że przemieszczała się na drewnianych łodziach z nurtem rzeki lub wzdłuż morskiego brzegu. Kilkunastu wszechstronnie uzdolnionych mężczyzn – wojowników, budowniczych, tropicieli, rybaków i myśliwych w jednym. Z tuzin dzielnych kobiet, z rodzaju tych, które potrafią stworzyć prawdziwie domowe ognisko z trzech patyków i kawałka garbowanej skóry albo przywołać klimat świąt Bogini Matki samym zapachem zupy z łosia. Ale i złapać za toporek w razie zagrożenia. A także garstka niegrzecznych dzieci. I to niegrzecznych na miarę epoki kamienia gładzonego. Być może towarzyszyły im nawet pierwsze udomowione zwierzęta. Odziani byli zapewne w proste

wyroby tkackie, zgrzebne, okrutnie drapiące, bo utkane z kiepsko wyczesanego, szorstkiego lnu. Z wierzchu narzucali kilka warstw bardzo modnych wówczas futer. Wędrowali ze skromnym dobytkiem na plecach, zwierzęcym grzbiecie lub nieskomplikowanym technicznie wózku (nowość i rzadkość na tamtejszym rynku). W skórzanych sakwach tachali swoje neolityczne skarby – zbierane żmudnie nasiona półdzikich roślin i proste, ale porządnie wygładzone kamienne narzędzia i ozdoby. A także kościane i wykonane z rogów zwierzęcych. Do tego przenośną zastawę obiadową – kilka prostych naczyń wypalanych z gliny. Największy, i zapewne najsprytniejszy w ekipie, samiec alfa spojrzał okiem gospodarza na okoliczny, zryty przez lądolód krajobraz. Popatrzył z zadowoleniem na morenowe wzgórza, urwiska, niecki wypełnione urodzajną glebą. Ucieszyły go błękitne, migoczące w pełnym słońcu tafle jezior, w których pluskały się tłuste ryby. Bystre strumienie krystalicznie czystej wody. Piaszczysty, wysypany bursztynem brzeg morza obfitego w skorupiaki. Wytrawnym


WYSPY SZCZĘŚLIWE

okiem budowniczego docenił gęsty, konwaliowo-bukowy las z domieszką dębu szypułkowego i sosny. Drugim okiem, należącym do zręcznego myśliwego, przeczesał pełną życia knieję, w której pomrukiwały dziki, pohukiwały łosie, hycały zające i sarny. Nad jego głową świergoliło bujne ptactwo. Pierwotny instynkt zbieracza przywołał uśmiech na zarośniętej twarzy, bo pod ich stopami dojrzewały jagody i grzyby, a za uchem bzyczały miodne pszczoły. W tej samej chwili pomyślał z dumą, że jego teść – swoją drogą obleśny, szczerbaty dziad, ale również plemienny znachor i szaman, którego warto mieć za sprzymierzeńca – pochwali go za ten wybór. Za te bogate w bezcenne zioła chaszcze i łąki, na których rośnie bujnie czerniec gronkowy i ziarnopłon wiosenny. Kostrzewa leśna i żywiec cebulkowy.

felieton

– To będzie nasz dom. Zostaniemy tutaj przynajmniej do epoki brązu – rzekł z siłą i przekonaniem w głosie. Zamierzchłe to czasy. Niewiele przetrwało do dnia dzisiejszego śladów bytowania pierwszych Wyspiarzy na Uznamie. Trochę kamiennych narzędzi, nieco ówczesnej ceramiki oraz kilkanaście kamiennych grobów. Ale wyspa wciąż zachwyca krajobrazem i bogactwem przyrody. I powietrze tak samo pachnie morzem. Warto o to wszystko zadbać i zachować dla następnych pokoleń. To ma być nasz dom przynajmniej do kolejnej epoki lodowcowej.

A potem ukradkiem zerknął przez ramię na swoją kobietę, która dyskretnie skinęła głową z aprobatą. Wsparł się na długiej włóczni z krzemiennym, wygładzonym grotem i wciągnął w płuca świeże, nadmorskie powietrze.

MAGAZYN

7


Królowie

życia

Zaczęło się niestandardowo. Pierwsze pytanie nie należało do mnie. – Dlaczego my? Przecież jesteśmy

zupełnie zwyczajni, nic wielkiego nie robimy – usłyszałem. Zwyczajni? Nic wielkiego? Nie sądzę. Rozmawiamy ze „ŚwIRami”, czyli Aliną i Wiesławem Królami. ROZMAWIA MICHAŁ TACIAK ZDJĘCIA KAROLINA GAJCY

8

MAGAZYN


ALINA I WIESŁAW KRÓLOWIE

nasza okładka

MAGAZYN

9


Jak to z wami było – pasja was połączyła, czy może wspólnie ją dopiero odkrywaliście? Mam na myśli oczywiście rowery. Wiesław Król: Wszystko wzięło się właściwie od zainteresowania turystyką. Już w szkole podstawowej pasjonowałem się tym. Mieszkałem wówczas w Krakowie, a podczas wakacji jeździliśmy na dwutygodniowe obozy wędrowne w góry. Już wtedy, jako mały kajtek, myślałem sobie, że gdy będę dorosły, też tak będę wę-

10

MAGAZYN

drował, zapakuję plecak i w drogę… Tyle że plecak zamieniłem na sakwy. Alina Król: Również mi turystyka zawsze była bliska. Dawniej zajmowałam się organizowaniem zakładowych wycieczek, byłam przewodnikiem po Sudetach. Ale krótko, bo przyjechałam do Świnoujścia, a to już było za daleko. W.K.: To tutaj się poznaliśmy. Ala przyjechała na, jak to nazywam, „gościnne występki”, na wczasy. Ja byłem wtedy na przepustce w wojsku.

A.K.: A ja miałam tak zwany wieczorek zapoznawczy, w Klubie Zdrojowym.

Na wieczorku zapoznawczym należy kogoś poznać. Ty poznałaś Wiesława. A.K.: Dokładnie tak (śmiech). W.K.: Był czerwiec. W grudniu byliśmy małżeństwem.

Który to był rok? W.K.: 1968.


ALINA I WIESŁAW KRÓLOWIE

nasza okładka

Czyli za chwilę stuknie wam półwiecze. W.K.: Aż wstyd się przyznać, ale przez cały ten czas nigdy się nie pokłóciliśmy! Nie jest to normalne (śmiech). Prawda?

Prawda, ale za to jakie piękne. A.K.: Nie jest nam to potrzebne. I nie chce nam się (śmiech). W.K.: Faktem jest, że się znakomicie dobraliśmy. Jak mówią, głupi ma szczęście. Muszę przyznać, że tej materii mam szczęście ogromne.

A do tego – wspólna miłość do rowerów. A.K.: Ale to nie tak od razu. W.K.: Ja zawsze uwielbiałem jeździć. Alę trzeba było do tego namawiać. Kupiłem jej rower, damską Wilgę, ale początkowo to ja na niej jeździłem. A.K.: Prawda jest taka, że bałam się jeździć po ulicy, wśród samochodów. To nie było przyjemne. W.K.: Swego czasu Ala miała też ogromne problemy ze snem. Któregoś razu stwierdziłem, że pora odstawić tabletki, które zresztą i tak nie działały. Pomyślałem, że być może aktywność fizyczna coś tu pomoże. Zaproponowałem, żeby co wieczór przejechać się rowerami do przeprawy promowej i z powrotem. Dyktowałem takie tempo, żeby lekko zmęczyć, ale nie zamęczyć. Wyobraź sobie, że pomogło! A.K.: Rzeczywiście. Wreszcie zaczęłam normalnie sypiać. Byłam szczęśliwa. Na początku wystarczały te krótkie przejażdżki do promu, ale już w weekendy wybieraliśmy się na dłuższe wycieczki.

Z czasem trasy stały się coraz dłuższe, a z jazdy na rowerze uczyniliście swój sposób na życie. W.K.: W pewnym momencie uznaliśmy, że fantastycznie byłoby wyprawiać się gdzieś dalej i na dłużej. Od 1980 roku wszystkie nasze miesięczne urlopy spędzamy na rowerach, zwiedzając Polskę. A.K.: Mnie się wydaje, że to był 1977 rok… Wtedy nasza córka Iwona po-

jechała na swoją pierwszą kolonię. Wsadziliśmy ją w autobus, a my na rowery. Pojechaliśmy na trzy tygodnie na Pojezierze Drawskie. W.K.: Początkowo były to wyjazdy głównie rekreacyjne – nad jeziora, rzeki, od kempingu do kempingu, popływać, poleżeć nad wodą. Z czasem proporcje uległy zmianie. Mniej relaksu, a więcej poznawania miejsc.

Pewnie zjechaliście już całą Polskę. W.K.: Fakt, nie ma regionu, w którym byśmy nie byli. A.K.: Żałuję, że nie przejechaliśmy Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej. Pogoda popsuła nam szyki. I już tego nie zrobimy, bo zdrowie i kondycja nie te. W.K.: Ala ma problemy z nogami, normalnie chodzi o kulach. Ze sto metrów bez nich przejdzie, a na rowerze sto kilometrów zrobi bez większego problemu. A.K.: Rower to moja rehabilitacja.

Tej pętli może i nie zrobiliście, ale macie na koncie mnóstwo innych przejechanych tras i zwiedzonych miejsc. W.K.: To prawda. Mamy co wspominać i jesteśmy z tego powodu szczęśliwi i dumni. Na dodatek możemy pochwalić się wieloma odznakami od Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. W tym taką, która jest dla nas najważniejsza i najpiękniejsza – Odznaka Rajdu Kolarskiego „Szlakiem zamków w Polsce”.

Dlaczego najważniejsza i najpiękniejsza? W.K.: Nie chodzi tu o to, że najpiękniejsza graficznie, ale o walory poznawcze tego szlaku. Byliśmy w przepięknych miejscach. Żeby zdobyć złotą odznakę, trzeba zaliczyć trzysta zamków, w tym siedemdziesiąt obowiązkowych.

MAGAZYN

11


nasza okładka

ALINA I WIESŁAW KRÓLOWIE

To było na Mazurach. Wracaliśmy do naszej bazy, wjechaliśmy w las, droga miała liczyć dwa kilometry, ale nic z tego. Dwa,cztery, sześć, a zjazdu nie było. Dodatkowo zaczęło się ściemniać. Ostatecznie okazało się, że pojechaliśmy w odwrotnym kierunku, a wszystko przez błędne oznakowanie. W.K.: Po tej przygodzie zdecydowaliśmy się na GPS-y rowerowe.

Sami opracowujecie trasy. Podejrzewam, że jest to równie interesujące jak później sama jazda. W.K.: To moja działka. Do zadań Ali należą „sprawy kwatermistrzowskie”. Ale wracając, to rzeczywiście przyjemne zadanie. Ogromnie pomocny jest w tym komputer i internet.

Swoją miłością do kolarstwa od wielu lat zarażacie innych. „ŚwIR” to nie jest wasza pierwsza inicjatywa. W.K.: Zgadza się. Najpierw był PTTKowski Młodzieżowy Klub Turystyki Kolarskiej „Bieliki” – od patrona Wolińskiego Parku Narodowego, orła bielika.

Trzysta… To robi wrażenie. W.K.: My zaliczyliśmy trochę więcej (śmiech). A.K.: A w Polsce w sumie jest około czterysta zamków. W.K.: Bardzo cenimy też sobie Kolarską Oznakę Turystyczną. Tu wystarczyło zaliczyć czterdzieści obiektów tak zwanej klasy zerowej, czyli o znaczeniu międzynarodowym. Również przepiękne wyprawy. Takich obiektów jest około osiemdziesięciu. Gdy już zrobiliśmy tę wymaganą czterdziestkę, pomyśleliśmy, czemu nie zrobić reszty? I z ambicji, i z chęci poznania, gdyż to wspaniałe obiekty.

Od równych dróg asfaltowych wolicie nierówne leśne. W.K.: Nazywamy je leśnymi autostradami. A.K.: Po pierwsze, nie wszędzie dojedzie się asfaltem. Po drugie i ważniejsze, leśne drogi są bardziej interesujące, piękniejsze.

12

MAGAZYN

O jakim czasie mówimy? A.K.: Lata 80. Zachęcaliśmy młodzież

Nie byliśmy nauczycielami, ale potrafiliśmy jakoś do młodych dotrzeć, a oni nas szanowali W.K.: I znacznie przyjemniej jest jeździć wśród przyrody niż pędzących samochodów. Miejscami są to niesamowite widoki.

Zdarzyło wam się zgubić, stracić orientację? A.K.: Raz. Ale to nie tak, że straciliśmy orientację, po prostu trasa przestała nam się zgadzać (śmiech).

do aktywnej formy spędzania czasu i muszę przyznać, że chyba z powodzeniem, bo chętnych było mnóstwo. W.K.: Nie byliśmy nauczycielami, ale potrafiliśmy jakoś do młodych dotrzeć, a oni nas szanowali. Byliśmy w końcu za nich odpowiedzialni. A młodzież jak to młodzież. Czasami trzeba było ich zdyscyplinować. Wprowadziłem więc zasadę żółtych i czerwonych kartek. Żółta skutkowała zakazem uczestnictwa w kolejnej wycieczce. Czerwona – nawet i półroczny zakaz.

Sprawdzała się ta metoda? W.K.: O tak! To chyba znak, że im zależało na tych wycieczkach, że je lubili, coś im dawały. Nam z kolei te dziesięć lat istnienia „Bielików” pozwoliły nauczyć się młodzieży, zrozumieć ją.


MAGAZYN

13


nasza okładka

ALINA I WIESŁAW KRÓLOWIE

Śmiało można chyba powiedzieć, że poprowadziliście kilka pokoleń świnoujścian. W.K.: Chyba tak… Często zresztą spotykamy kogoś z tych naszych podopiecznych, oni się z nami zawsze serdecznie witają, wspominają. Jest nam bardzo miło.

I pewnie będąc gdzieś na tak zwanym mieście, bez przerwy odpowiadacie komuś „dzień dobry”. W.K.: Czasami tak się zdarza (śmiech).

„Bieliki” przestały istnieć, co było po nich? W.K.: Po „Bielikach” zająłem się wideofilmowaniem. Miałem więc mniej

14

MAGAZYN

czasu, pozajmowane weekendy, bo to wtedy odbywają się wesela. A.K.: Ale oczywiście nie przestaliśmy jeździć rowerami.

I po jakimś czasie powstała Świnoujska Inicjatywa Rowerowa, czyli wspomniany „ŚwIR”. A.K.: Siedem lat temu zostaliśmy poproszeni przez Urząd Miasta o poprowadzenie trasy rowerowej podczas majówki. W.K.: Opracowałem trasę dookoła wyspy Karsibór, taką trochę dla wtajemniczonych, nie każdy te miejsca znał. Pierwszego dnia niestety musieliśmy imprezę odwołać, bo strasznie lało. Na szczęście nazajutrz pogoda dopisała i mogliśmy ruszyć. Zwieńczeniem było

„ŚwIR” jest dla ludzi, takich jak my pasjonatów kolarstwa. Nie robimy tego dla nagród czy lokalnej sławy, ale dla radości – innych i własnej


łącznie siedmiuset uczestników! A łączna trasa wynosiła siedemset kilometrów.

Doceniają was rowerzyści – i to nie tylko ze Świnoujścia. Doceniło was również miasto. Na waszej półce widzę statuetkę Trytona. A.K.: Cieszymy się z tej nagrody, to miłe i zaskakujące wyróżnienie. Było nam jednak przykro, że tego samego roku, w którym otrzymaliśmy nagrodę od prezydenta, podpisał on decyzję o wypowiedzeniu dzierżawy pewnego terenu przy granicy, który służył dotąd PTTK-owi, a więc tym samym i „ŚwIRowi”. Tak czy inaczej, sam Tryton bardzo nas raduje.

Jak długo będziecie „Świrami”? Wyobrażacie sobie życie bez rowerów i wycieczek? W.K.: Tak długo, jak zdrowie pozwoli, choć jak widać, czasami i to można obejść (śmiech). A „ŚwIR” jest dla ludzi, takich jak my pasjonatów kolarstwa. Nie robimy tego dla nagród czy lokalnej sławy, ale dla radości – innych i własnej. To dla nas najpiękniejsza zapłata. Radość. Przyjemnie jest dać komuś coś od siebie.

ognisko, kiełbaski i tak dalej. A.K.: Ludziom się bardzo spodobało. Usłyszeliśmy wiele ciepłych słów, w tym między innymi żal, że taka wyprawa jest organizowana tylko raz do roku, na majówkę.

Poszliście więc za ciosem. W.K.: Nie trzeba nas było do tego specjalnie długo namawiać (śmiech). Stwierdziliśmy: Jak chcecie, to proszę bardzo, możemy za tydzień to powtórzyć. Powtórzyliśmy i tak narodził się „ŚwIR”. Zwróć uwagę na tę zabawę słowem. Jest to skrót, ale znaczący. Bo my jesteśmy takimi świrami właśnie, choć w pozytywnym tego słowa znaczeniu. A.K.: Niektórzy czasami nie wychwytują tego drobiazgu i zarzucają nam,

że źle się nazywamy, że ta nazwa budzi negatywne skojarzenia. W.K.: Ale się tym w ogóle nie przejmujemy. A.K.: W pierwszym roku zorganizowaliśmy pięć lub sześć wycieczek, tak się ten pomysł spodobał.

Musiał się spodobać. W tym roku mamy siódmą już edycję. W.K.: Nie kryjemy, że bardzo nas to cieszy. Tym bardziej że wciąż jest spore zainteresowanie naszymi wycieczkami. Ludzie chcą się ruszać, chcą jeździć rowerami. Wiedzą też, że są pod dobrą opieką, nie zgubią się (śmiech). Zsumowałem dane z każdej wycieczki ubiegłorocznej i okazało się, że brało w nich udział

Zanim was poznałem, miałem w głowie roboczy tytuł naszej rozmowy. Królowie życia. Pomyślałem, że to sympatyczna zabawa znaczeniami. Patrząc na was, ludzi wesołych, żywotnych, z pasją, wiem już, że to tytuł właściwy. Dziękuję za rozmowę.

Alina i Wiesław Królowie

Ona urodziła się na Dolnym Śląsku i wychowała we Wrocławiu. On urodził się koło Nowego Sącza, a wychował w Krakowie. Spotkali się w Świnoujściu i to był dla nich przełom. Tutaj też zamieszkali. Wspólna pasja – turystyka – stała się ich sposobem na życie. Najlepiej nadawał się do tego rower. Posiadają uprawnienia Przodowników Turystyki Kolarskiej oraz Trytona 2012. Mają dwie córki, cztery wnuczki i dwie prawnuczki. Oprócz turystyki pasjonują się też fotografią.

MAGAZYN

15


Każdy jest

wyjątkowy

SPA na Wyspach to miejsce absolutnie nietuzinkowe. Atmosfera miejsca już od pierwszych chwil przenosi w inny wymiar, pozwala zostawić świat na chwilę za sobą, złapać oddech, odetchnąć od codzienności.

bezpieczeństwo naszych gości, dlatego przeprowadzamy sterylizację w autoklawie, który stanowi część wyposażenia naszego gabinetu.

Z okazji urodzin

Dwa lata temu otwieraliśmy SPA na Wyspach z precyzyjnie nakreśloną wizją jego działalności, tworzone przez ludzi z pasją, zaangażowaniem, zorientowanych na drugiego człowieka. Stworzyliśmy hybrydę niezwykle umiejętnie łączącą usługi o charakterze medycznym z szeroko rozumianymi usługami relaksacyjnymi i poprawiającymi urodę. Miejsce w, którym postrzegamy naszych gości w sposób holistyczny, a szeroki zakres świadczonych przez nas usług pozwala sprostać praktycznie każdym stawianym przed nami wyzwaniom. Wszechstronność oferty dostosowanej do każdej grupy wiekowej jest niewątpliwie ogromnym atutem tego miejsca. Przykładamy szczególną wagę aby każda usługa przeprowadzana była z niezwykłą starannością, gdyż każdy z odwiedzających nas gości jest wyjątkowy.

16

MAGAZYN

Miejsce dla wszystkich Oferta naszego SPA – oprócz typowych dla ośrodków SPA & Wellness zabiegów well-being poprawiających ogólne samopoczucie – to również szereg usług charakterystycznych dla klasycznych gabinetów kosmetycznych, co sprawia, że jest to miejsce idealne zarówno dla gości hotelowych, jak i mieszkańców Świnoujścia, jego okolic i nie tylko. Do głębokiej relaksacji zachęcają rozmaite rytuały z dalekich zakątków świata, masaże na bazie ciepłych olejków, szereg technik manualnych i aparaturowych na twarz i ciało oraz wiele innych. Posiadamy doskonale wyposażony gabinet podologiczny, w którym zajmujemy się kompleksowo stopami – od ich pielęgnacji po zabiegi lecznicze. Ponad wszystko przedkładamy

Zbliżający się dużymi krokami jubileusz drugich urodzin to moment skłaniający do podsumowań, pewnego symbolicznego bilansu tego, co za nami i tego, co jeszcze jest możliwe do osiągnięcia. Z tej okazji postanowiliśmy jeszcze bardziej otworzyć się na rosnące potrzeby coraz bardziej świadomych odbiorców usług beauty. Poszerzyliśmy naszą ofertę o szereg procedur zabiegowych z zakresu kosmetologii estetycznej, które są odpowiedzią na coraz bardziej zaawansowane potrzeby naszych gości. Mezoterapia igłowa, wypełnianie kwasem hialuronowym czy też zaawansowane kwasy medyczne w rękach profesjonalistów stanowią fantastyczne narzędzie do walki z upływającym czasem. Dla osób pragnących zadbać o zdrowie i poprawę kondycji fizycznej SPA na Wyspach dysponuje doskonale przygotowaną kadrą fizjoterapeutów, którzy przy wykorzystaniu technik manualnych i najwyższej jakości urządzeń medycznych są w stanie wspomóc Państwa walkę z dolegliwościami i dysfunkcjami układu ruchu. Dla mieszkańców Świnoujścia posiadamy specjalną ofertę cenową zabiegów z zakresu fizykoterapii.

Rodzinnie Ogromnie cieszy nas fakt, że SPA na Wyspach jest miejscem przyjaznym kobietom ciężarnym. Nasi terapeuci wiedzą, jak bezpiecznie zatroszczyć się o przyszłe mamy, a oferta


RELAKS W TRZECH WYSPACH

spa

idealna propozycja na niezapomniany weekend również dla najmłodszych odbiorców usług SPA. Zdrowie i dobre samopoczucie naszych gości jest naszym celem, który realizujemy każdego dnia, a największą satysfakcją jest uśmiech i stan błogiego relaksu malujący się na twarzach gości opuszczających pokoje zabiegowe. Zapraszamy do zapoznania się z pełną ofertą zabiegową:

www.trzywyspy.pl

(zakładka SPA na Wyspach). zabiegowa zawiera liczne propozycje skierowane właśnie do tej wyjątkowej grupy odbiorców. Hotelowe SPA posiada jedną podstawową zaletę, czym wyróżnia się spośród tradycyjnych gabinetów dbających o zdrowie i dobry wygląd.

Jest to miejsce, w którym z satysfakcją można oddać się rytuałom zabiegowym w pojedynkę, ale i spędzić cudowny czas z całą rodziną – za sprawą dostępu do atrakcji dodatkowych, takich jak Aquacenter ze strefą saun, wypoczywalnią, słoneczną łąką, siłownią oraz grota solna. To

Mirosława Surma

Kierownik SPA na Wyspach

HOTEL & SPA „Trzy Wyspy” Cieszkowskiego 1, Świnoujście

Recepcja SPA

+48 91 884 00 01 spa@trzywyspy.pl

REKLAMA


Bez korzeni nas nie ma Ustawienia rodzinne metodą Berta Hellingera, terapia systemowa Hellingera… Określeń jest kilka, ale zawsze chodzi o to samo – poradzić sobie w teraźniejszości przy pomocy przeszłości. Rozmawiamy z psycholog Janiną Zborowską.

ROZMAWIA MICHAŁ TACIAK

Dzisiaj porozmawiamy o terapii ustawień rodzinnych metodą Berta Hellingera. Temat nie jest mi obcy, choć dużo o tym nie wiem. Z pewnością mogę powiedzieć, że mocno mnie on intryguje. Tak? Dlaczego?

18

MAGAZYN

Jest w tym coś teatralnego czy filmowego. Wcielanie się w role innych ludzi, „odgrywanie” ich historii, emocji… Miałeś kiedyś bezpośredni kontakt z tą metodą?

Nie. Znam to z kina lub literatury. Pierwsze zetknięcie się z tą forma terapii jest zawsze ogromnym, zadziwiającym przeżyciem. Rzeczywiście ktoś, kto nigdy wcześniej nie miał

z tym do czynienia, mógłby odnieść wrażenie, że to, co dzieje się na sesji, jest efektem jakiegoś starannie przygotowanego scenariusza. Będąc postronnym obserwatorem, aż trudno uwierzyć, skąd reprezentanci mogą czuć, pokazywać swoim ciałem tyle istotnych emocji i informacji, o których nie mieli żadnej wiedzy. Jednak gdy staje się w roli reprezentanta, okazuje się, że jest to bardzo naturalny proces, z którym większość ludzi


USTAWIENIA RODZINNE HELLINGERA

doskonale sobie radzi.

To dobry moment na to, żeby wyjaśnić, na czym polega ta metoda , do czego służy i dlaczego może zadziwiać. Jak wiadomo, każda rodzina ma swojego „trupa w szafie”. Metoda pozwala go wygrzebać, uświadomić, oswoić. Dobrze myślę? Przede wszystkim protestuję przeciwko słowu „wygrzebać”, ma złą energię, a nie o to tutaj chodzi. W sumie „trup” też mi się nie podoba. Bardziej chodzi o ujawnienie naszych więzi z osobami zmarłymi, naszych nieuleczonych, nieprzeżytych żałób, niepożegnanych bliskich, zatrzymanych emocji spowodowanych traumami, które blokują radość życia w teraźniejszości. Jest to tylko mały wycinek przyczyn, które znajdują się w przeszłości, a mają wpływ na życie w teraźniejszości.

Niech będzie więc problem zamiast trupa. Ustawienia rodzinne pomagają ten problem uświadomić, nazwać, bo tylko wtedy można go rozwiązać. Teraz jest dobrze? Lepiej (śmiech).

Wszyscy jesteśmy powiązani rozmaitymi relacjami z innymi ludźmi – z członkami swojej rodziny W takim razie wróćmy do definicji. Co to jest terapia Hellingera? Jedno z jej określeń brzmi: terapia systemowa Hellingera. „Systemowa” to słowo-klucz. Każda jednostka, każdy człowiek postrzegany jest jako element większej całości. Wszyscy jesteśmy powiązani rozmaitymi relacjami z innymi ludźmi – z członkami swojej rodziny. Zarówno tymi z przeszłości, jak i tymi z przyszłości. To jest właśnie system rodzinny, który współtworzymy i który znalazł się w centrum zainteresowania Hellin-

gera. Zauważył on w ramach pracy nad skryptami, że wbrew temu, co sądzili na ten temat inni terapeuci, skrypty, które w sobie nosimy, nie są jedynie bezpośrednimi przekazami od innych osób. Doszedł do wniosku, że niezależnie od tego, co zostaje nam przekazane bezpośrednio, w systemie działa także wszystko to, co miało w nim miejsce czasem dużo wcześniej i niekoniecznie musi to być wydarzenie przeżyte przez nas osobiście. Wtedy to Bert Hellinger uzmysłowił sobie znaczenie systemów wielopokoleniowych. Podczas lat pracy terapeutycznej odkrywał prawa rządzące systemem i tak powstawała ta metoda, która wciąż jest metoda żywą i ciągle podlega ewolucji.

Mimo nazwy w tym systemie funkcjonują nie tylko członkowie rodziny, ale i ważne dla nich z różnych powodów osoby. Zatem nie tylko więzi krwi mają tu zastosowanie. Należy tu jednak wyraźnie zaakcentować słowa „ważne” oraz „więzi”. Chodzi o ludzi, z którymi połączyły nas więzi krwi, seksualne, ale i mordercze. Definicja systemu rodzinnego może więc rozszerzyć się o ludzi, których nie podejrzewamy o to, że do niego należą. Nie zawsze uświadamiamy sobie, kiedy takie więzi tworzymy. O ile w przypadku więzi krwi jest to dosyć oczywiste, tak więzi seksualne możemy tworzyć nie tylko poprzez akt seksualny, ale również przez pragnienie tego aktu z kimś. Podobnie jak więzi mordercze nie zawsze oznaczają zabicie kogoś, ale na przykład pałanie tak silnym uczuciem agresji, że mamy ochotę kogoś zamordować. Wielu więzi nie chcemy uznać.

Ustawienia Hellingera pomagają nam te więzi sobie uświadomić. Nie tylko uświadomić, ale i je uznać. Uznać, czyli zrobić miejsce w naszym wnętrzu dla tych, których już nie ma, a których istnienie znacząco wpływa na nasze losy. Uszanować ich.

psychologia

Niezwykły wydaje się fakt, że mowa nie tylko o osobach, których już nie ma, z bliższej czy dalszej przeszłości, ale i o takich, o których nawet nie mieliśmy pojęcia. Na przykład kochanka prapradziadka… Zasięg tych powiązań jest zdumiewający. Istnieje coś takiego jak „sumienie rodziny”. Ono nie pozwala zapomnieć o żadnym elemencie systemu. Nawet jeśli to ktoś, kto dawno temu wyrządził jakąś krzywdę rodzinie. Sumienie to upomina się również o wszystkich wykluczonych, odrzuconych, chorych. Choć dotyka przeszłości, często bardzo dalekiej, to jednak pozwala – tu i teraz – oddać im należyty szacunek, co jednocześnie odciąża nas współczesnych.

Podsumowując, Hellinger uzmysławia nam, że każdy z nas niesie w sobie dzieje przodków. Już chcesz podsumowywać?!

Jedynie tę część. Tak, tak to wygląda. Konfrontujemy się z naszą historią, naszymi przodkami i ich dziejami, które często – jak to nazwałeś – nosimy w sobie, nie zdając sobie z tego sprawy. A jest to niejako wpisane w nasz twardy dysk już na starcie. Czasami to dar, dziedzictwo pozytywne i wartościowe, ale często jest to balast, który nas osłabia, przeszkadza nam w teraźniejszości. A balastem jest tak naprawdę poprzez nasz niewłaściwy stosunek do przeszłości, oceny, brak zgody na to, co miało miejsce… Ustawienia porządkują tę naszą historię, pozwalają – poprzez spotkanie, czasami bolesne, z przeszłością – odnaleźć się we współczesności, pozwalają sprawom niedokończonym się zakończyć, łzom niewylanym „dopłakać” do końca, a przede wszystkim pokazują, że u podłoża każdego ruchu i zdarzenia zawsze jest większa miłość, czasami dla naszego ludzkiego umysłu nie do pojęcia. Korzenie są bowiem bardzo ważne. Bez korzeni nie ma skrzydeł, cytując Berta Hellingera.

MAGAZYN

19


psychologia

USTAWIENIA RODZINNE HELLINGERA

W ustawieniach Hellingera uczestniczy klient, czyli osoba poddająca się terapii, reprezentanci – wcielają się w członków systemu rodzinnego klienta oraz terapeuta. Najbardziej interesująca interesująca wydaje się figura reprezentanta. Każdy może nim być? W zasadzie każdy może być reprezentantem, nie ma tu żadnych ograniczeń. To klient wybiera poszczególnych reprezentantów. Ja sama pracuję w ten sposób, że przed ustawieniami zawsze staram się poznać uczestników, porozmawiać z nimi, przygotować i zweryfikować, czy osoba może uczestniczyć w tej terapii. Pamiętajmy, że towarzyszy jej mnóstwo emocji czy informacji, często intensywnych, które „przepuszcza przez siebie” reprezentant.

Czyli to nie reprezentant wchodzi w rolę, w postać, ale na odwrót – postać wchodzi w niego. Tak. Zadaniem reprezentanta jest przechwycenie, przeżycie i przekazanie tych emocji i informacji.

Terapia systemowa Hellingera pozwala spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy, sięgnąć głębiej, dojść do źródła problemu, a ono najczęściej tkwi w przeszłości A co z klientem? Przychodzi na ustawienia z jakimś problemem do rozwiązania. Który zazwyczaj okazuje się być zupełnie różny od tego, z którym klient przyszedł. Terapia systemowa Hellingera pozwala spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy, sięgnąć głębiej, dojść do źródła problemu, a ono najczęściej tkwi w przeszłości, czasami bardzo dalekiej, której nie

20

MAGAZYN

możesz nawet pamiętać. Była wcześniej mowa o tym, że nosimy w sobie losy swoich przodków. W dużym uproszczeniu może wyglądać więc tak, że nasze niepowodzenia dużo, dużo wcześniej były również udziałem kogoś z naszej rodziny. My je nie tyle nawet powielamy, co uważamy za nasz obowiązek je realizować, w pewnym poczuciu lojalności wobec tej osoby.

Z jakim rodzajem problemów przychodzą ludzie na ustawienia Hellingera? Z każdym… Nie powodzi mi się w miłości, mam kłopoty zdrowotne, nie mogę mieć dzieci, mam problem ze znalezieniem pracy i tak dalej.

Rola terapeuty w metodzie Hellingera? Ponieważ metoda opiera się na tak delikatnym zjawisku, jakim są emocje, terapeuta musi bacznie obserwować, co się dzieje, czuwać, czy wszystko przebiega jak należy, dbać o bezpieczeństwo uczestników. Terapeuta jest tu opiekunem, ale również uczestnikiem, czuje cały proces w swoim wnętrzu.

Co to znaczy, „przebiega jak należy”? Coś może pójść nie tak? W gruncie rzeczy, wszystko może się wydarzyć. Nikt, nawet klient czy ja, nie zna historii, które wyjdą na wierzch… Nie wiadomo, jak zareaguje reprezentant, jak klient. Dotyczy to nawet pozostałych członków grupy. Ludzi, którzy nie znajdują się w tak zwanym czującym polu.

Co to jest czujące pole? Czujące pole to poziom, w którym zawarte są informacje na temat wszystkiego… Jesteśmy w nim wszyscy według mnie zanurzeni i nawet nie mając świadomości, korzystamy z tych informacji. Podczas pracy ustawieniami wzrasta wrażliwość na odczuwanie i odczytywanie informacji w przestrzeni. Może być wykorzystywane w najbardziej prozaicznych, codziennych czynnościach, jak

wybór, które jabłka będą smaczniejsze (śmiech).

Ile trwa taka terapia? To jest terapia krótkoterminowa, ale reguły tutaj nie ma. Czasami wystarcza jednak sesja, innym razem wymagana jest kontynuacja. Rozmaicie to wygląda.

Jak tworzą się grupy terapeutyczne? Według jakiego klucza? Pytam, bo wyobraziłem sobie sytuację, w której przychodzę do Ciebie na ustawienia, a tu połowa zebranych to ludzie, za którymi z jakiegoś powodu nie przepadam. Ciężka sprawa, przyznasz. Jasne, przyznaję (śmiech). To bardzo ważne, żeby uczestnicy sesji czuli się na niej komfortowo. Zazwyczaj ludzie, którzy spotykają się na rożnego rodzaju grupach, nie spotykają się przypadkowo. Każda grupa ma swoja energię i dynamikę, każda jest inna. Uczestnictwo to nie tylko możliwość pracy nad własnymi tematami, ale zaszczyt bycia reprezentantem dla innych. Role reprezentantów często bardzo dużo nas uczą i przekazują wiele kluczowych informacji. Ludzie, za którymi nie przepadamy to nasi najlepsi nauczyciele, swoja drogą. Jednak gdy w grupie są ludzie, którzy się nie lubią, praca jest dla mnie trudna. W Świnoujściu w środy prowadzę grupy, które pracują metodą ustawień systemowych Hellingera. Spotykamy się regularnie. Żeby dołączyć, należy najpierw omówić się na spotkanie indywidualne ze mną. Często, gdy widzę w terapii indywidualnej, że problemy mogą mieć źródło w systemie rodzinnym, proszę klienta o przyjście na taką grupę.

Janina Zborowska

Akademia Zdrowia Malczewskiego 17/1 Świnoujście Telefon +48 502 155 554 www.akwamaryn.wixsite.com/janina-zborowska



Ostatnia szansa

dla turystyki

Do końca maja firmy z branży turystycznej mogą ubiegać się o dotacje na rozwój działalności. Aby otrzymać środki, trzeba zwrócić uwagę na kryteria oceny projektów. Na co mogą liczyć przedsiębiorcy ze Świnoujścia? Turystyka ma dwa oblicza. Przyczynia się do rozwoju nie tylko firm z branży, ale wpływa też między innymi na gastronomię, transport czy handel. Z drugiej strony w turystyce zazwyczaj zarobki są na niskim poziomie, zwiększony ruch powoduje wzrost cen mieszkań i innych produktów „pod turystę”, przez co stają się one trudniej dostępne dla

22

MAGAZYN

mieszkańców. Doskonale to widać w Świnoujściu.

Inteligentna specjalizacja Czy należy więc wspierać jej rozwój poprzez dotacje? To również zależy, na którą jej stronę spojrzymy. Na pewno należy wspierać budowę publicznej infrastruktury turystycznej typu promenady, mariny, ścieżki

rowerowe itp. Wspieranie firm musi być jednak ograniczone, gdyż nieuzasadnione jest bezpośrednie dotowanie budowy hoteli czy apartamentów. Z tym problemem próbuje się zmierzyć nasze województwo, które turystykę wybrało jako jedną ze swoich tak zwanych inteligentnych


DOTACJE A BRANŻA TURYSTYCZNA

specjalizacji. Dzięki temu ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego można sfinansować inwestycje firm działających w turystyce. Pod pewnymi warunkami.

Nowe w regionie Projekty muszą być przede wszystkim innowacyjne. Jaki produkt lub usługa wpisuje się w to pojęcie w przypadku turystyki? Nie muszą to być wcale projekty nowe w skali światowej (choć takie będą najlepiej punktowane), wystarczy, że stanowić będą nowość na regionalnym rynku. Dla przykładu w Świnoujściu za innowacyjne rozwiązanie może uchodzić wypożyczalnia rowerów Baltic Bike z całym systemem i współpracą transgraniczną – rozwiązanie funkcjonujące w wielu miejscach, ale tak dostosowane do lokalnego rynku, że stanowi innowację.

pożyczanie kajaków, Rybaczówki – z bogatą ofertą produktów rybnych i rejsami katamaranem oraz Ptaszarni z jej domowym klimatem i pyszną zupą rybną. Po powstaniu przystani w Przytorze i Karsiborze można mieć nadzieję, że ten rodzaj turystyki będzie się jeszcze szybciej rozwijał.

KONKURS

NA DOTACJE

Czas trwania konkursu: 31.03 – 29.05.2017

Minimalna kwota kosztów kwalifikowalnych: 300 tys. zł Maksymalna: 4 mln zł Dofinansowanie do 55% kosztów kwalifikowalnych Pula środków: 42 mln zł

Z potencjałem Premiowane będą także te działania, które przyczynią się do promowania produktów turystycznych. W Świnoujściu może to być coś dla mieszkańców nie zawsze przyjemnego – położenie na wyspach i konieczność przeprawiania się promami. Jest to jednak rzecz o ogromnym potencjale turystycznym, na razie dostrzeżonym i wykorzystywanym przez nielicznych. Robią to na przykład w Karsiborze właściciele znajdujących się tam restauracji: Mariny oferującej świetną rybę i wy-

Diabeł w szczegółach Firmy starające się o dotację, jeżeli chcą mieć szanse na ich otrzymanie, muszą również nawiązać współpracę w celu lepszego promowania produktów i nastawić się na działanie poza ścisłym sezonem letnim. Dobrym przykładem projektu, który wpisywałby się w te założenia, jest dyskutowany ostatnio pomysł budowy w Świnoujściu oceanarium. Pojawiają się oczywiście pytania o koszt,

finanse

jaki musi ponieść miasto na budowę i późniejsze utrzymanie (diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach), ale sam kierunek jest na pewno słuszny. Zastanowić się też trzeba, jak nadać takiemu projektowi lokalny charakter, na przykład poprzez pokazywanie w nim również naszej przyrody. Niestety, ale słońce i najpiękniejsza plaża w Polsce to za mało, aby przyciągać nowych turystów, zwłaszcza poza sezonem. Obecna perspektywa finansowa Unii to ostatnia szansa, aby wzmocnić branżę turystyczną. Unia raczej odwraca się od jej bezpośredniego wspierania. Działania mają być kierowane raczej na rzecz promowania produktów regionalnych, kultury i dziedzictwa. Jeżeli więc firmy chcą skorzystać z tej możliwości, muszą się spieszyć.

Dzięki współpracy z AoB kredyty na budowę pozyskały cztery hotele w Świnoujściu, których łączny koszt budowy wyniósł ok. 270 mln zł. Dla 15 lokalnych firm z branży turystycznej pozyskaliśmy dotacje na łączną kwotę 3 mln zł.

Kancelaria Konsultingowa Art of Business Wybrzeże Władysława IV Przeprawa promowa, I piętro

Telefon +48 669 921 145 biuro@artofbusiness.com.pl

MAGAZYN

23


Ryczałt

czy skala podatkowa?

Wynajmowanie mieszkania może przynosić spore dochody. Należy jednak od nich odprowadzić podatek. To, jak wysoki on będzie, zależy od wybranej formy opodatkowania. Może się bowiem zdarzyć, że ten sam właściciel, przy takim samym czynszu, będzie miał do wyboru zapłacić miesięcznie 360 lub 170 zł podatku.

Posiadacz nieruchomości, który zdecydował się na jej prywatne wynajęcie (to znaczy nie prowadzi działalności gospodarczej z tym związanej), może wybrać jedną z dwóch form opodatkowania otrzymywanych w ten sposób pieniędzy.

Ryczałt – 8,5% Ryczałt jest najprostszą i przez to powszechnie wybieraną formą opodatkowania wynajmu. Podstawą opodatkowania jest tu przychód bez możliwości odliczenia żadnych kosztów. Niewątpliwym plusem tego rozwiązania jest brak konieczności prowadzenia ewidencji (zarówno przychodowej, jak i kosztowej) – pod warunkiem, że umowę zawarliśmy na piśmie. Jednak pomimo braku konieczności, warto podstawową ewidencję prowadzić – dzięki temu

24

MAGAZYN

bardzo szybko zakończymy ewentualną kontrolę z Urzędu Skarbowego. Możemy się rozliczać miesięczne lub kwartalne. Konieczne jest jedynie zgłoszenie faktu wyboru tej formy opodatkowania do 20 stycznia lub do 20 dnia miesiąca po rozpoczęciu wynajmu, jeżeli rozpoczęliśmy wynajem w trakcie roku. Następnie co miesiąc lub kwartał musimy wpłacać na konto Urzędu Skarbowego zaliczkę na podatek w wysokości 8,5% przychodu z miesiąca poprzedzającego (z symbolem płatności: PPE), a do 31 stycznia rozliczyć całość przychodów na formularzu PIT-28 za rok poprzedni. Przy rozliczeniach poprzez ryczałt kierujemy się metodą kasową – oznacza to, że przychód oraz obowiązek

podatkowy powstaje dopiero w momencie faktycznej zapłaty przez najemcę. Tak więc jeżeli w jednym z miesięcy wynajmu najemca nie zapłaci należnej kwoty – nie powstaje obowiązek zapłaty podatku. Istotnym minusem ryczałtu jest brak możliwości odliczania od podstawy opodatkowania jakichkolwiek kosztów. Przez ten fakt, jeżeli kupiliśmy mieszkanie na kredyt na pewno ta forma opłacać się nam nie będzie. Bardzo istotne jest właściwe sformułowanie umowy wynajmu – wszelkie opłaty (takie jak czynsz administracyjny, prąd, gaz itp.) muszą być zgodnie z jej zapisami przerzucone na najemcę. Możemy oczywiście występować


PODATEK OD WYNAJMU

jako pośrednik w ich opłacie (czyli najemca wpłaca należność za prąd na nasze konto, a my na konto firmy energetycznej), jednakże formalne przerzucenie ich na najemcę powoduje brak konieczności klasyfikowania tych opłat jako nasz przychód. Nie będzie w takim wypadku konieczności zapłaty od nich podatku.

Skala podatkowa – 18% i 32% Na pierwszy rzut oka 18% podatku to dużo więcej niż 8,5% z ryczałtu. To tylko jednak pozory, gdyż podstawą opodatkowania jest w tym wypadku dochód – czyli pieniądze od najemcy pomniejszone o wszystkie koszty, łącznie z remontów, kosztami odsetek kredytowych oraz „wirtualnym” kosztem jakim jest amortyzacja. Jest to podstawowa forma opodatkowania wynajmu, tak więc nie jest konieczny jej formalny wybór po-

przez jakiekolwiek zgłoszenie do US. Decydując się na tę skalę podatkową, zmuszeni jesteśmy do prowadzenia ewidencji wszystkich przychodów oraz kosztów, wraz z gromadzeniem dotyczących ich dokumentów. Wybierając skalę podatkową musimy pamiętać, że stawką 18% opodatkowane są dochody do kwoty 85 528 zł – cały dochód powyżej tej kwoty opodatkowany musi być już stawką 32%. W przypadku przekroczenia tego progu należy rozważyć zmianę formy opodatkowania na ryczałt bądź w przypadku posiadania wielu kosztów – zmianę na podatek liniowy (19%) w ramach działalności gospodarczej. Wyboru ryczałtu należy dokonać do 20 dnia pierwszego miesiąca od rozpoczęcia wynajmu (gdy jest to dzień wolny od pracy, należy to zrobić pierwszego dnia roboczego po nim),

nieruchomości

powiadamiając o tym naczelnika urzędu skarbowego właściwego dla miejsca zamieszkania. Jeśli zatem lokatorzy zapłacili pierwszy czynsz w październiku, to właściciel, który chce płacić ryczałt, musi to zgłosić „skarbówce” najpóźniej 20 listopada, sporządzając samodzielnie oświadczenie (nie ma urzędowego wzoru takiego dokumentu). Jeśli właściciel zaniechał tego obowiązku, to urząd skarbowy wybiera formę za niego i zawsze będzie to skala podatkowa. Zmiany (przejścia z zasad ogólnych na ryczałt lub odwrotnie) można dokonać tylko z początkiem każdego kolejnego roku, najpóźniej 20 stycznia.

Joanna Nowaczyk

Dyrektor oddziału Świnoujście

Telefon +48 690 520 688

jn@mikulski-nieruchomosci.pl

REKLAMA


KOLEKCJA Elegant Baby Boy / Girl

Little

Star

KOLEKCJA COCCODRILLO Wybrzeże Władysława IV 33 ŚWINOUJŚCIE

26

MAGAZYN


DLA DZIECI

MAGAZYN

moda

27


KOLEKCJA Elegant Baby Boy

28

MAGAZYN


DLA DZIECI

moda

KOLEKCJA Elegant Baby Girl

MAGAZYN

29


moda

DLA DZIECI

KOLEKCJA Pink

KOLEKCJA Elegant Baby BOY

30

MAGAZYN



Sportowy i dziki Turbodoładowany silnik, odmieniona, opływowa stylistyka, oszałamiające przestronnością wnętrze. Zapraszamy na jazdę Hondą Civic 5D, najbardziej sportowym samochodem z rodziny Civic. Pierwsze, co rzuca się w oczy w zetknięciu z Hondą Civic 5D, to zdumiewająco niski, aerodynamiczny profil nadwozia. Płynne i dynamiczne linie nie pozostawiają złudzeń – to auto mają cechować wysokie osiągi. I cechują.

Dzikość tkwi w szczegółach Sportowy samochód powinien mieć nieco agresywny charakter. Honda Civic 5D zawdzięcza go dużym wlotom powietrza i wąskiej kracie wlotu powietrza znajdującym się w przedniej części auta. Płynne linie samochodu rozciągnięte są od jego

32

MAGAZYN

boków, przez dach, aż po pokrywę bagażnika. Tutaj każdy detal robi niezwykłe wrażenie i czemuś służy. Czemu? Niezapomnianej jeździe!

Skazany na sukces Podświetlenie cyfrowego zestawu wskaźników, aluminiowe nakładki na pedały czy skórzana kierownica.


HONDA CIVIC 5D

przedmiotów. To ważne, gdyż Honda Civic 5D ma służyć zarówno w codziennej jeździe, jak i dłuższych wyprawach. Ten model może naprawdę dużo!

Zawsze bezpiecznie

Również każdy akcent wnętrza Hondy Civic 5D mówi: Tak, to samochód wybitnie sportowy! A jeśli sportowy, to i niebywale komfortowy – ogromna przestrzeń na nogi, miękkie wykończenia o doskonałej jakości i luksusowe fotele. W takim samochodzie osiąga się sukces!

Nie tylko na co dzień Dzięki tylnym składanym fotelom otrzymujemy imponującą przestrzeń bagażową, co w połączeniu z szeroką pokrywą bagażnika — która ułatwia załadunek i rozładunek — sprawia, że można tu pomieścić mnóstwo

Technologia nie przestaje stwarzać nam jak najdoskonalszych warunków jazdy. W Hondzie Civic 5D znajdziemy więc mnóstwo udogodnień, dzięki którym będziemy jeszcze bezpieczniejsi. System ograniczenia skutków kolizji (CMBS), system rozpoznawania znaków drogowych, inteligentny ogranicznik prędkości, system utrzymywania na pasie ruchu. Wymieniać jeszcze?! Bo jest co…

Być na bieżąco Technologia służy również przyjemności. Mając do dyspozycji internetowy odtwarzacz audio AHA™, możemy słuchać ulubionych stacji

motoryzacja

muzycznych, podcastów oraz serwisów informacyjnych. I to w doskonałej jakości. Jakby tego było mało, po zatrzymaniu pojazdu można nawet oglądać filmy za pomocą złącza HDMI.

Moc godna mistrza Dwie nowe jednostki z turbodoładowaniem zapewniają najnowszemu modelowi Civic niezwykłą moc, godną jego sportowej sylwetce. Dostępny jest potężny i dopracowany silnik VTEC TURBO o pojemności 1,5 l i mocy 182 KM lub wydajny silnik VTEC TURBO o pojemności 1,0 l i mocy 129 KM. Doskonałe osiągi, niezwykłe wrażenia oraz niskie zużycie paliwa jest w cenie!

HONDA Głuchy

Białowieska 2, Szczecin Telefon +48 91 433 19 80

www.gezet.pl/HondaSzczecin

MAGAZYN

33


technologia

CO NOWEGO?

Laptop LENOVO V110-15ISK

Doskonałe parametry i elegancki design. Laptop LENOVO posiada ekran o przekątnej 15,6 cala, procesor Intel Core i3-6100U, pamięć RAM 4 GB, dysk HDD 500 GB i kartę graficzną Intel HD Graphics 520, co czyni z niego solidną maszynę przy stosunkowo niskiej cenie. Dodatkowo laptop posiada napęd optyczny umożliwiający nagrywanie i odtwarzanie płyt oraz system operacyjny Windows 10 Pro. Decydując się na kupno laptopa teraz, otrzymamy dysk 1 TB HDD za złotówkę.

W słusznej kolejności Posprzątać, ugotować, a dopiero potem odpoczywać. Tak mniej więcej wygląda harmonogram w większości domów. Pomożemy.

Blender BOSCH MSM 67170

Produkt absolutnie bezkonkurencyjny w swojej kategorii. Duża moc, regulacja prędkości, dwa pojemniki i dodatkowe końcówki, dzięki którym ubijemy pianę czy skruszymy lód. Blender rozdrabnia, miksuje i miesza wszystkie produkty – również orzechy. Dodatkową zaletą urządzenia jest wyjątkowo cichy tryb pracy.

Odkurzacz ROBOJET Robot RoboJet sensual

Wszyscy czekamy na dzień, w którym roboty uwolnią nas od ciężaru domowych porządków. Robot sprzątający ROBOJET odpowiada na tę potrzebę. Nadaje się do każdej powierzchni, jest wyjątkowo cichy, a jego mały rozmiar pozwala na dotarcie do nawet najtrudniej dostępnych zakamarków. Robotowi można zaprogramować harmonogram sprzątania, ale można nim także sterować zdalnie, za pomocą pilota.

Wyciskarka wolnoobrotowa AMICA JSM4011

Wyciskarka wolnoobrotowa to urządzenie, które pomoże nam dbać o formę i zdrowie. Dzięki niemu wyciśniemy soki z owoców i warzyw, nie tracąc zawartych w nich wartości odżywczych. W zestawie znajdziemy pojemnik na sok, pojemnik na miąższ, popychacz i szczoteczkę ułatwiającą czyszczenie. Łatwy i wygodny w użyciu – dzięki niemu każdy może być fit.

Produkty do nabycia w sklepie NEONET GH CORSO, Dąbrowskiego 5, Świnoujście

34

MAGAZYN

Kuchnia AMICA KGEL 57GES3.33HZPTADPSCA (XSMX)

Święta Wielkanocne już tuż-tuż. Dobra kuchenka i piekarnik, na którym można polegać, to podstawa udanego gotowania i pieczenia. Piekarnik jest wyposażony w zasilanie elektryczne i funkcję termoobiegu. Kuchenka działa na gaz. Ten produkt jest aktualnie dostępny z opcją montażu za złotówkę.



Czas na LED!

Oświetlenie to bez wątpienia jeden z najważniejszych elementów w domu. Zapewnia niezwykły klimat, a odpowiednio dobrane pozwala poczynić pewne oszczędności. Firma A-T wie o tym wszystko. Salon oświetleniowy firmy A-T znajduje się w centrum Świnoujścia, przy ul. Grunwaldzkiej 73, dokładnie naprzeciwko Centrum Handlowego Uznam. Funkcjonuje zaledwie od pół roku, ale już pozyskał sporą grupę stałych i zadowolonych, mam nadzieję, z oferowanych usług klientów.

W każdym stylu W naszym salonie oferujemy szeroki wybór wyselekcjonowanych i dotychczas rzadko spotykanych na świnoujskim rynku produktów, gwarantujących nowoczesne oświetlenie

36

MAGAZYN

wnętrz w każdym stylu architektonicznym. Znajdziemy tu również bogatą ofertę oświetlenia zewnętrznego – do naszych ogrodów, tarasów czy parkingów.

Sklep z lampami połączony został ze stoiskiem oferującym materiały elektryczne, niezbędne do montażu i podłączenia różnych źródeł światła oraz osprzęt, taki jak gniazdka czy


OPTYMALNE OŚWIETLENIE

dom

za używanie jednej żarówki tradycyjnej o mocy 60 W, • koszt w wysokości 6,39 zł rocznie za używanie jednej żarówki wykonanej w technologii LED, będącej odpowiednikiem tradycyjnej żarówki o mocy 60 W. Pamiętajmy, że w naszych domach zwykle używamy większej ilości żarówek. Przy dziesięciu żarówkach mamy już odpowiednio:

włączniki światła czołowych producentów. Są to produkty dobrze znane i lubiane przez siłę fachową świadczącą usługi w branży elektrycznej. Funkcjonalny układ asortymentu pozwala na zapoznanie się z różnego typu lampami i przetestowanie sposobu ich działania.

Profesjonalnie Salon oferuje także oprawy oświetleniowe wiodących producentów krajowych i europejskich, głównie z Niemiec, Austrii, Szwecji oraz Włoch. Ekspozycja została podzielona pod kątem zastosowania danego rodzaju opraw oświetleniowych, czyli po prostu lamp, chociaż gdybyśmy mieli trzymać się fachowego nazewnictwa, to mamy oprawy oświetleniowe oraz lampy, inaczej mówiąc – żarówki. Firma A-T jest wyłącznym dystrybutorem źródeł światła marki Pro-fessional. Pro-fessional to niezawodne żarówki wykonane w technologii LED przy użyciu najnowocześniejszych komponentów. Portfolio produktów jest szerokie. Znajdziemy tutaj od najbardziej typowych osadzonych na gwincie E27 po zamienniki żarówek halogenowych G9 czy nawet G4. Wszystkie źródła światła oferują skuteczność na poziomie nie mniejszym niż 80-100 lumenów z 1 wata pobieranej energii elektrycznej,

gdzie tradycyjne żarówki dają nam zaledwie 10 lumenów z 1 wata.

Trochę matematyki Używanie źródeł światła wykonanych w technologii LED jest gwarancją nie tylko wysokiej efektywności oświetlenia, ale dodatkowo bardzo dużych oszczędności dla domowego budżetu. Spróbujmy porównać tradycyjną żarówkę o mocy 60 W, która emituje strumień świetlny o wartości 600 lumenów oraz źródło wykonane w technologii LED pobierające 7 W energii elektrycznej emitujące strumień świetlny o wartości 590 lumenów. Przy założeniu, że w ciągu roku kalendarzowego nasza żarówka jest używana tylko przez pięć godzin na dobę i gdy przemnożymy to przez 365 dni roku otrzymamy 1825 godzin. Mnożąc 1825 godzin przez 60 W tradycyjnej żarówki, otrzymujemy wynik 109,5 kWh. Mnożąc 1825 godzin przez 7 W żarówki LED, otrzymujemy wynik 12,78 kWh. Mnożąc powyższe wyniki przez średni koszt 1 kWh czyli 50 gr, otrzymujemy: • koszt w wysokości 54,75 zł rocznie

• żarówki tradycyjne o mocy 60 W i strumieniu świetlnym 600 lumenów generują koszt 547,50 zł w skali roku, • żarówki LED o mocy 7 W i strumieniu świetlnym 590 lumenów generują koszt 63,90 zł w skali roku. Warto wiedzieć, że minimalna żywotność źródeł światła LED to 25 tys. godzin świecenia. W przypadku używania przez 5 godzin dziennie, czyli 1825 godzin rocznie, to taka żarówka powinna służyć przez około 14 lat, a łączna oszczędność w stosunku do tradycyjnej żarówki wyniesie: 54,75 PLN – 6,39 PLN = 48,36 PLN oszczędności rocznie x 14 lat = 677,04 PLN oszczędności na jednej tylko żarówce. Łatwo obliczyć, że w ciągu 14 lat uzyskamy 6770,40 PLN oszczędności na dziesięciu żarówkach, zakładając używanie ich tylko przez 5 godzin na dobę! Powyższe wyliczenia nie mogą nie zrobić wrażenia. Żarówki LED są naprawdę opłacalne! Zachęcamy do wizyty w salonie A-T. Po żarówkę, lampę czy poradę.

A-T Oświetlenie Elektryka Grunwaldzka 73, Świnoujście Telefon +48 571 336 076

www.swinoujscie-atat.pl

MAGAZYN

37


felieton

WYSPA SPORTU

TUNELEM

na dwóch kółkach? Marszałek województwa zachodniopomorskiego zwrócił się do władz naszego miasta z prośbą o przeprojektowanie planowanego tunelu łączącego wyspy Uznam i Wolin. U podstaw tej prośby nie leżą jednak jakieś względy natury finansowej czy też – o zgrozo – politycznej. TEKST BARTEK WUTKE

O

lgierd Geblewicz niemal od początku swojego urzędowania stawia na rozwój turystycznego wizerunku naszej małej ojczyzny. Zachodniopomorskie wszak jest piękne, nie brakuje tu morskich brzegów Kołobrzegu, klifów wyspy Wolin czy prawie górskich krajobrazów Puszczy Bukowej. Wszystko to przyprawione łatką jednego z najsłoneczniejszych regionów Polski. Niestety jesteśmy trochę na bakier z infrastrukturą. O ile nie brakuje miejsc noclegowych, to czasem trzeba się nieco wysilić, żeby znaleźć sobie rozrywkę na nieco gorszą pogodę. Z jednej strony powstają drobne inwestycje pokroju a to parku miniatur, a to gabinetu woskowych figur. Z drugiej zaś powoli odrestaurowywane są zabytkowe obiekty architektury zakonnej pozostawione przez Templariuszy (komandoria w Chwarszczanach) lub bardziej pokojowych Cystersów (opactwo z browarem w Bierzwniku). Jednym z zadań które postawił sobie marszałek jest stworzenie sieci wyodrębnionych dróg rowerowych łączących całe województwo, ba

38

MAGAZYN

wręcz umożliwiających odbycie Tour de Pomorze Zachodnie! Nie wnikając w szczegóły, odeślę na stronę marszałka, gdzie można znaleźć rozbudowaną mapę projektowanej sieci. No i tu w końcu możemy wrócić do prośby ze wstępu. Przeprojektowanie ma bowiem umożliwić przejazd tunelem rowerzystom. Chodzi o poszerzenie średnicy konstrukcji o 20 centymetrów. Tyle ma wystarczyć, żeby wyodrębnić pas dla bezpiecznego poruszania się cyklistów. Pierwotnie tunel absolutnie nie zakładał takiej możliwości, bo bardzo łatwo sobie wyobrazić dziesiątki użytkowników jednośladów, którzy co roku ginęliby pod kołami samochodów. Podobnie postąpiono w przypadku przeprawy pod Martwą Wisłą w Gdańsku, powodując że trójmiejscy cykliści zmuszeni są do korzystania ze sporych objazdów lub… komunikacji miejskiej. Powiedzieć, że ten temat stał się kością niezgody, to nie powiedzieć nic. Chyba, że to kość wieloryba. Krótko po opublikowaniu przez lokalne portale tej informacji, pojawiły

się też pierwsze komentarze. Wśród nich również pomysł przewozu rowerów specjalnie dostosowanym do tego autobusem. Pomysł nie jest nowy, ale ma swoje ogromne wady. Po pierwsze, autobusy mają ograniczoną pojemność i własny rozkład jazdy. Czyli dalej trzeba czekać na możliwość przeprawienia się przez Kanał Piastowski. Drugi minus to dodatkowy koszt, trudno wszak sobie wyobrazić, że KA Świnoujście świadczyłaby usługę przewozu roweru wraz z kierowcą za darmo. Co dalej z tym pomysłem? Trudno powiedzieć. Przygotowania do budowy tunelu trwają od lat i trochę nie chce mi się wierzyć, żeby teraz miasto zgodziło się na kolejne opóźnienie związane z nowym projektem. Do tego dochodzi oczywiście kwestia kosztów, bo te mogą znowu wzrosnąć. Jaki by nie był finał prośby marszałka, faktem będzie to, że rowerzyści z tunelu raczej nie skorzystają, a jeżeli już, będzie ich to kosztowało. A temat zapewne jeszcze nie raz powróci.



W gościnnym porcie

Świnoujście Żeglarze lubią zawijać do Świnoujścia, bo wiedzą, że są tu mile widziani. Kiedy przy naszych nabrzeżach pojawiają się jednostki niezwykłe, tysiące mieszkańców i gości nie przepuszczą okazji, aby choć przez chwilę zasmakować uroków morskiej przygody. Już pod koniec kwietnia zawita u nas Kruzensztern, sławny gigant z Rosji. ZDJĘCIA ROBERT MONKOSA

40

MAGAZYN


W WOLNYM CZASIE

przywoził do Europy saletrę z Chile. Na początku 1946 roku został przekazany ZSRR jako odszkodowanie po II wojnie światowej. Pod radziecką banderą otrzymał imię Iwana Kruzenszterna, dowódcy pierwszej rosyjskiej wyprawy dookoła świata w pierwszych latach XIX wieku.

To żaglowiec wielkiego formatu, jeden z trzech największych na świecie. Czteromasztowy bark z 34 żaglami, 114,5 m długości i ponad 55 m szerokości robią kolosalne wrażenie. W tym roku jednostka obchodzi swoje 91. urodziny. A przeszłość ma równie barwną jak wygląd.

Saletra z Chile Wybudowany w Niemczech jako jeden z ostatnich windjammerów, wielkich statków transoceanicznych o napędzie żaglowym, jest owocem najnowocześniejszej myśli technologicznej transportu morskiego z przełomu XIX i XX wieku. Przez dwie pierwsze dekady pod nazwą Padua

miasto

Dziś jest jednostką szkoleniową. Podczas jednej wyprawy pod okiem 60-osobowej załogi sztukę żeglarską może doskonalić nawet 200 adeptów. Oryginalne mundury spacerujących po Świnoujściu młodych marynarzy przyciągają wzrok i dają jasny sygnał – żaglowiec otworzył już swój gościnny pokład.

FAIRPLAY TOWAGE POLSKA Sp. z.o.o. Sp.k. żaglowce każdorazowo cumują przy nabrzeżu, którego operatorem jest spółka. Układ jest prosty – koszty pobytu żaglowca w porcie pokrywa miasto, w zamian jednostka po zacumowaniu nieodpłatnie udostępnia mieszkańcom i turystom swój pokład do zwiedzania. Zainteresowanie jest ogromne. Tylko w ubiegłym roku Kruzenszterna odwiedziło prawie 6 tys. osób. Nie mniejszym zainteresowaniem cieszyła się Nao Victoria, wierna kopia statku Ferdynanda Magellana, którym sławny podróżnik w 1519 roku jako pierwszy opłynął kulę ziemską.

Wyjątkowy gość

Preludium

W tym roku Kruzensztern przypłynie 28 kwietnia i zatrzyma się u nas na trzy dni przy nabrzeżu w pobliżu Kapitanatu Portu. W dniu przybycia jednostkę będzie można zwiedzać od godziny 14:00 lub 15:00, w zależności od czasu wpłynięcia do portu. Kolejnego dnia pokład otworzy się już o 10:00 i zamknie o 19:00. 30 kwietnia zwiedzać jednostkę będzie można od 10:00 do 15:00. Oczywiście bezpłatnie!

W lutym odwiedził nas już Dar Młodzieży, gość stały i kochany, który nie wymaga już szerszej rekomendacji. Za kilka dni przypłynie STS Kruzensztern, który od początku idei „Gościnnego portu” z entuzjazmem przyjmuje zaproszenie miasta. Takie wizyty to małe preludium przed Sail Świnoujście, wielkim świętem żeglarzy. Do sierpnia musi upłynąć jeszcze trochę wody w Świnie, dlatego cieszmy się już na wiosnę urokiem wyjątkowych żaglowców w świnoujskim porcie.

Od 2015 roku Miasto Świnoujście rozwija program „Gościnny port” skierowany do armatorów i kapitanów nietuzinkowych jednostek. Dzięki dobrej współpracy z firmą

Kruzensztern w Świnoujściu 28-30 kwietnia 2017 Wybrzeże Władysława IV

MAGAZYN

41


Wielkie wietrzenie W tym roku sezon plenerowych imprez rozpocznie się wyjątkowo wcześnie. Za sprawą Klubu Sportowego Uznam już 22 kwietnia będzie można przewietrzyć swoje rowery – o ile ktoś jeszcze tego nie zrobił. Punktualnie o 9.30 spod Urzędu Miasta wyruszy kolejna Masa Krytyczna. Jej celem będzie Muszla Koncertowa przy Promenadzie, gdzie zabawa dopiero się zacznie. Przy okazji będzie też można przewietrzyć swoje portfele w bardzo słusznej sprawie. Po kolei jednak. Na placu Mickiewicza pod UM warto pojawić się wcześniej niż w chwili startu. Po pierwsze, trzeba się wpisać na listę uczestników, po drugie, można dostać koszulkę przygotowaną na tę okazję. W samej Muszli organizatorzy przygotowali możliwość znakowania rowerów (wraz z Policją), przeprowadzanie serwisu technicznego, poprawić umiejętności jazdy czy po prostu napić się kawy i zjeść ciastko. I choć wszystkie te atrakcje przewidziano

jako darmowe to, warto mieć ze sobą trochę gotówki. Drużyna Aniołów będzie w czasie festynu zbierać pieniądze na Fundację Hospicyjną Przystań. W tym czasie na scenie Muszli wystąpią grupy przedszkolne oraz lokalni artyści. Początek

festynu zapowiedziano na 10.00, a potrwa przynajmniej do 16.00. Więcej szczegółów na stronie KS Uznam. Współorganizatorem imprezy jest również Miasto Świnoujście, Miejski Dom Kultury oraz Ośrodek Sportu i Rekreacji „Wyspiarz”.

Przyjrzeć się jazzowi Historii muzyki jazzowej nie da się zamknąć w prostych, chronologicznie uporządkowanych ramach. Jej dynamiczny i nieposkromiony charakter sprawia, że wymyka się ona próbom opisu, periodyzacji (…). Ale może właśnie te trudności – paradoksalnie – sprawiają, że jazzowej historii jesteśmy ciekawi. I to zarówno tej wielkiej, ogarniającej największe nazwiska i przełomowe nagrania, jak i tej złożonej z mniej znanych może, ale przecież także niezwykłych i dopełniających całość epizodów. Te słowa wybitnego znawcy jazzu mogą

42

MAGAZYN

śmiało stanowić zaproszenie na trzeci koncert z cyklu Salony Muzyczne w Galerii ART pod tytułem Oblicza Jazzu, na którym młodzi wokaliści z Pracowni wokalno-artystycznej przy MDK oraz uczniowie PSM w Świnoujściu zmierzą się z tym niezwykłym gatunkiem muzycznym. Pod koniec na widzów czeka miła niespodzianka w postaci gościa specjalnego. Słowo o muzyce tradycyjnie przygotuje Marina Nikoriuk. Oblicza jazzu, III Salon Artystyczny w Galerii ART, 29.04., 18:00


DZIEJE SIĘ

miasto

Kwietniówka, Majówka Miejski Dom Kultury tegoroczną Majówkę zaczyna już w 29 kwietnia. Tego dnia na scenie Muszli Koncertowej przy Promenadzie wystąpi Złoty Maanam. Coś Wam mówi ta nazwa? Podejrzewamy, że tak – i całkiem słusznie. To nikt inny jak muzycy legendarnej grupy Maanam z nową wokalistką – rewelacyjną laureatką Szansy na sukces – Karoliną Leszko. Usłyszycie największe przeboje zespołu, który szturmuje listy przebojów od niemal czterech dekad. Boskie Buenos, Szał niebieskich ciał czy Cykady na Cykadach to tylko niektóre kawałki. I oby się tylko nie skończyło na Wyjątkowo zimnym maju… To jednak nie wszystko. Niedziela 30 kwietnia to dzień dla rodzin, a przede wszystkim najmłodszych

świnoujścian. W samo południe rozpocznie się Piknik na Magicznej Wyspie, pełen atrakcji, z których każdy wybierze coś dla siebie: malowanie twarzy, balonowe zoo, grota dinozaurów, ogromne gry planszowe, tworzenie bajkowych ludzików, zdobienie pierników, zabawy i konkursy sprawnościowe z nagrodami. Na scenie będzie można usłyszeć i zobaczyć uczestników zajęć Pracowni wokalno-artystycznej Mariny Nikoriuk, którzy nie tak dawno zachwycili nas koncertem Retro Pop Show. Kolejne dwa dni to zaproszenie na prawobrzeże miasta. Najpierw, w poniedziałek warto odwiedzić Karsibór i tamtejszą filię MDK. Majówka dla najmłodszych to po-

kazy strażackie, spektakl teatralny i mnóstwo zabawy. We wtorek zaś zabawa przeniesie się do Warszowa i Przytoru, gdzie odpowiednio o 15 i 16 rozpoczną się pikniki rodzinne z występami na żywo i zabawami na świeżym powietrzu. Ostatni dzień Majówki to znów muzyka w Muszli Koncertowej przy Promenadzie. Tym razem jednak będzie patriotycznie i nastrojowo za sprawą Miejskiego Chóry Dziewczęcego Logos, zespołu Chwaty, solistów MDK oraz grupy Artes Ensemble. Koncerty rozpoczną się o 15.30. Na wszystkie imprezy wstęp jest darmowy. Szczegółowy program Majówki znajduje się na stronie: www.swinoujscie.pl

550 metrów kwadratowych 2 maja po raz czwarty na latarni morskiej w Świnoujściu zawiśnie największa flaga w Polsce! Z okazji Dnia Flagi nasza piękna biało-czerwona przypomni o tym pięknym święcie wszystkim w promieniu wielu kilometrów od Świnoujścia. Także tym, którzy spacerować będą po niemieckiej stronie wyspy Uznam! W 2017 roku Dzień Flagi w Świnoujściu objął swoim Honorowym Patronatem Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda. Uroczystości rozpoczną się godzinie 11.00 od otwarcia wystawy plenerowej poświęconej hymnowi i symbolom narodowym. Po kilku konkursach, w których będzie można wygrać okolicznościowe koszulki i kubki, o godzinie 12.00 na szczyt latarni zostanie wciągnięta największa polska flaga w kraju – o wielkości 550 m²! Czyli będzie większa od

tej z 2016 roku o ponad 10 procent. Po święcie materiał z flagi zostanie wykorzystany do uszycia mniejszych flag – organizatorzy chcą je rozdawać mieszkańcom i turystom w setną rocznicę odzyskania niepodległości, w 2018 roku. Ceremonii asystować będzie orkiestra wojskowa, która po zawiśnięciu flagi da krótki koncert. Nie zabraknie gawędy o dniu flagi, którą wygłosi jeden z inicjatorów powstania święta. Pod latarnią zapłonie ognisko. Prowiant należy przygotować we własnym zakresie. Organizatorami Dnia Flagi w Świnoujściu jest Świnoujska Organizacja Turystyczna i Stowarzyszenie Miłośników Latarń Morskich. Współorganizatorami – Fort Gerharda i Urząd Miasta. Ideę wsparł Terminal Promowy S.A.

MAGAZYN

43


44

MAGAZYN


MY ZORKI

nasz artysta

RAZEM

Fotografują, piszą i wydają książki, projektują lampy i mapy, a w wolnym czasie – zdumiewające, że taki w ogóle mają – surfują. Wszystko w duecie. My Zorki, czyli Monika Kantor-Załęcka i Sebastian Załęcki. TEKST MICHAŁ TACIAK ZDJĘCIA MY ZORKI

Zorki z Zorką Najpierw był blog fotograficzny My Zorki. Aparatu tej marki używał tata Sebastiana, teraz korzysta z niego sam Sebastian, do którego zresztą przylgnął przydomek Zorki. Słówko „My” w nazwie miało być dodatkiem, czymś ekstra. Blog stanowił rodzaj pamiętnika ze zdjęciami, opisami, refleksjami, wrażeniami. Sebastian założył go za namową Moniki. Jak mówi – Pasjonujemy się fotografią i chcieliśmy się tym podzielić. A dzielą się tym, co kochają. Morze, kawa i inne małe przyjemności… Choć do fotografii, od której zaczynali, dołączają kolejne aktywności, pozostaje ona wciąż na pierwszym miejscu w ich prywatnej hierarchii. Zarzucili blog na rzecz coraz bardziej popularnego Instagrama. Codziennie obowiązkowo trafia tu zdję-

cie z kawą. – To zdecydowanie jedna z naszych największych przyjemności – śmieje się Sebastian. Fascynują ich rytuały związane z jej parzeniem, serwowaniem i spożywaniem. Jest to spójne z życiową filozofią Moniki i Sebastiana, zgodnie stawiają bowiem na slow life, co w Świnoujściu jest wyjątkowo proste.

Foremka do babek Nie zawsze mieszkali nad morzem. Monika pochodzi ze Świnoujścia, ale wiele lat spędziła w innych miejscach. Do rodzinnego miasta wróciła trzy lata temu. Przywiozła tu ze sobą mnóstwo doświadczenia oraz męża. Sebastian pochodzi z Małopolski, z Myślachowic. Bardzo długo mieszkali w górach, obok Suchej Beskidzkiej. To tam powstawały blogi. W Krakowie, w którym żyli jeszcze wcześniej, założyli swój sklep

internetowy, również pod szyldem My Zorki. Znak charakterystyczny – wyjątkowe, nieszablonowe lampy. Pierwszą lampę Sebastian zmontował do domu, w którym mieszkali. Chciał zrobić coś własnego, oryginalnego. Lampę, jakiej nikt inny nie ma. I można śmiało założyć, że lampy wykonanej z foremki do pieczenia babek nikt inny w kuchni nie miał. A oni mieli. Monika, z wykształcenia plastyk – projektant, spojrzała na nią artystycznym okiem i stwierdziła, że jest całkiem atrakcyjna. Ona też wpadła na pomysł, żeby zacząć takie niestandardowe lampy sprzedawać. – Wszystkie jej pomysły są znakomite. I większość z nich realizujemy. Jak choćby książki. Ja bym na to nie wpadł – śmieje się Sebastian. Pomysł chwycił. Lampy My Zorki zdobią niejedno wnętrze, a dodatkowo

MAGAZYN

45


w Japonii!) i cykl Subiektywny przewodnik po małych przyjemnościach. – Nie jest to beletrystyka. To raczej nasze historie, spisane i opatrzone zdjęciami – mówi. Bazą dla Subiektywnego przewodnika… był blog Moniki. Nie mieli wydawniczego pojęcia, ale szybko to nadrobili. By zachować niezależność, a przede wszystkim wpływ nie tylko na treść, ale i formę oraz przede wszystkim na jakość, Monika i Sebastian postanowili wydać książkę sami. Mieli sporo szczęścia, gdyż trafili na fantastyczną krakowską drukarnię, co owocowało równie fantastyczną współpracą. Cała reszta, nie licząc jedynie korekty językowej, to od początku do końca dzieło My Zorki. Traktowali tę pierwszą książkę jak własne dziecko, stąd też dość ekscentryczna chęć czy wręcz potrzeba, żeby być podczas jej drukowania…

Poprzez literki i fotografie chcemy mówić czytelnikom: cieszcie się codziennością, jest w niej tyle piękna, małych przyjemności służą ekologii. Powstają z recyklingu, z istniejących już, starych rzeczy, niekoniecznie kojarzonych z oświetleniem, jak elementy maszyn, ciekawe słoiki, płyty winylowe, puszki po oliwie, sprzęgło samochodowe czy wspomniana już foremka. – Wszystko może się przydać, być tworzywem. Niekoniecznie trzeba daną rzecz wyrzucać… – mówi Sebastian. Z tych i wielu innych przedziwnych ele-

46

MAGAZYN

mentów powstało już ponad siedemset wzorów!

Jak dziecko O co chodzi z tymi książkami, o których mowa wyżej? Monika i Sebastian od czterech lat samodzielnie wydają własne książki. Ukazały się dwa albumy (o berlińskich kawiarniach i o wnętrzach w ukochanym stylu vintage – można je kupić nawet

– Staliśmy cały czas przy maszynie, każdy arkusz braliśmy do ręki… Ten pierwszy druk był dla nas wielkim przeżyciem – wspomina Sebastian. Każdy kolejny również, gdyż do tej pory oboje uczestniczą w procesie drukowania swoich przewodników i albumów. Książki My Zorki drukowane są w zaledwie kilkuset egzemplarzach,


MY ZORKI

nasz artysta

Z dumą też wszystkim mówią, że mieszkają na wyspie, gdzie w końcu znaleźli swoje miejsce na ziemi opowiada Sebastian. Mapy różnią się więc kreską, stylistyką, sposobem rysowania obiektów. Stąd inny styl Świnoujścia, inny Paryża, a jeszcze inny… miasteczka Twin Peaks. Bo również taką mapę w ofercie My Zorki znajdziemy, a na niej zaznaczone wszystkie kluczowe dla fabuły serialu miejsca. David Lynch byłby zachwycony. Albo wściekły, że sam na to nie wpadł…

zatem liczba szczęśliwców, którzy mogą je mieć, jest ograniczona. A posiadają już niemałe grono swoich entuzjastów. – Podejrzewam, że ludzie lubią nasze przewodniki dlatego, że tutaj jest prawda… – mówi Sebastian. – Piszemy o tym, co się nam wydarza i pokazujemy to, co widzimy. Poprzez literki i fotografie chcemy mówić czytelnikom: cieszcie się codziennością, jest w niej tyle piękna, małych przyjemności właśnie… – dodaje. Oprócz kawy to także „małe wycieczki”. Sporo miejsca Monika i Sebastian poświęcają Świnoujściu i okolicom.

Z wizytą w Twin Peaks Jakby mało mieli zajęć, w ostatnim czasie Monika i Sebastian zainteresowali się mapami. Naturalnie, rozrysowują je sami. Mogli pójść po najmniejszej linii oporu i odwzorowywać już istniejące, ale nie byłoby

to zupełnie w ich stylu. – Chcieliśmy zaproponować coś nowego. Dlatego każda mapa jest indywidualnie projektowana, nie korzystamy z żadnego gotowego generatora –

Zdjęcia, lampy, książki, mapy… Do tego malarstwo Moniki, które wciąż czeka na wolną chwilę. Zapytany o to, czy jest coś, czego nie robią, Sebastian odpowiada bez zastanowienia – Nie nudzimy się. I od razu wspomina o kolejnej wielkiej słabości obojga – o surfingu. – To dla nas taki moment totalnego oddechu. O niczym innym nie myślisz, jedynie o fali – mówi. Takich momentów oddechu nie mają zbyt wiele, ale z pewnością tego nie żałują. Mają wspólne pasje, robią wspaniałe rzeczy, są cenieni przez odbiorców. No i niemal stale mogą być razem. Z dumą też wszystkim mówią, że mieszkają na wyspie, gdzie w końcu znaleźli swoje miejsce na ziemi.

www.decostyl.pl www.instagram.com/zorkifactory

MAGAZYN

47


Klasa i wdzięk ZDJĘCIA KAROLINA GAJCY

Retro jest dziś bardzo pop, a jeśli pop, to zwykle i show. Marina Nikoriuk oraz jej podopieczni sięgnęli do grającej szafy, powyciągali z niej hity z list przebojów i przewrócili je do góry nogami. „Polewając” piosenki Rihanny czy Justina Biebera retro sosem, pokazali, że klasę i wdzięk można znaleźć nawet tam, gdzie pierwotnie ich nie było. Kapitalne aranżacje, znakomite wykonania, świetna scenografia czy dowcipne cytaty z Woody’ego Allena… Tu wszystko było trafione w punkt. Amerykanie kochają musicale. Świnoujścianie też. Mateusz Koczkodaj, Piotr Stankiewicz ,Paweł Fajkowski

Dawid Bachryj

Nadia Dydo

48

Oliwia Burda

MAGAZYN


RETRO POP SHOW

Julia Stróżyńska

kultura

Gabriela Kruk

Weronika Markiewicz

Iza Wnorowska

Ula Niśkiewicz

Kasia Małachowska

Marika Bocewicz

MAGAZYN

49


kultura

WYDARZENIA

Dzikość fal

Morze jest piękne. Wiemy to wszyscy, w końcu tu mieszkamy. Nic dziwnego, że po motyw ten chętnie i często sięgają malarze. I malarki – to rozróżnienie wydaje się o tyle zasadne, że wystawa nosi tytuł Kobieta i morze. Małgorzata Pastuszek maluje morze tak, jak je postrzega, dzikie, wzburzone, dynamiczne. Ukochała sobie fale. Dla artystki to wyzwanie, ponieważ fale trwają zaledwie chwilę, a chwilę nie jest tak łatwo uchwycić. Takie też są emocje, a tych na obrazach malarki nie brakuje. Z jakiegoś nieuchwytnego powodu wystawa kojarzy się z piosenką Alicji Majewskiej Jeszcze się tam żagiel bieli. Padają tam słowa: Bo męska rzecz być daleko, a kobieca – wiernie czekać… Na szczęście aktywność kobiety nie musi ograniczać się do „wiernego czekania”… A i piosenka, i wystawa – wyborne.

8.04., Miejska Biblioteka Publiczna

(Nie)poważnie

Tytuł jest mocno przewrotny – Koncert Poważnie-Niepoważny. Ale przewrotne już nie będzie stwierdzenie, że młodzi ludzie z Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Świnoujściu są poważnie (!) znakomici! Z roku na rok poziom koncertów zdecydowanie rośnie ku uciesze publiczności, która jak zawsze nie zawiodła. Tematem przewodnim był kryzys, który dopadł jedną z uczennic. I znów przewrotność, ponieważ koncert nie miał z kryzysem nic wspólnego. Wysłuchaliśmy solówek na saksofon, duetów na fortepian i skrzypce, widzieliśmy piękne tańce towarzyskie i solowe. Całość dopełnił występ minizespołu, który wspaniale wykonał hit zespołu Queen We Are The Champions oraz polski szlagier Marka Grechuty Dni, których nie znamy. Brawa dla Izy Włodarczyk-Rokseli i jej uczniów!

9.04., Miejski Dom Kultury 50

MAGAZYN



Ważne, nieważne Wydawałoby się, że olewanie (tak, wiemy – nie jest to najładniejsze słowo…) jest proste i niewymagające jakichś szczególnych sprawności. Ot, olewasz i po sprawie. Nic bardziej mylnego! Okazuje się, że olewanie to sztuka. Sztuka wręcz magiczna. Dowodzi tego, z błyskotliwością i dowcipem, Sarah Knight w osobliwym poradniku Magia olewania. W zasadzie nie mamy tutaj nic odkrywczego. Wszyscy mniej lub bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że rzeczy dzielimy na ważne i nieważne. I że tym nieważnym nie warto poświęcać nawet sekundy. Problem w tym, że niekoniecznie i nie zawsze potrafimy odróżnić jedne od drugich, przejmując się byle bzdurą, tracąc na nią czas i energię. I po co? Nie lepiej to olać? Sarah Knight, Magia olewania, 2017

1500 kilometrów Piękna i wzruszająca, oparta na prawdziwej historii opowieść o odnajdowaniu siebie, własnych korzeni. Pięcioletni Saroo gubi się na ulicach Kalkuty. Nie wie, jak się nazywa, skąd dokładnie pochodzi, co czyni ewentualną pomoc niemożliwą. Tym bardziej że od domu dzieli 1500 kilometrów… Niewątpliwym walorem filmu Lion. Droga do domu jest ścieżka dźwiękowa o niebywałej mocy rażenia oraz zjawiskowe, zachwycające zdjęcia. Nagroda główna na Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage nie ma w sobie nic z przypadku. Fantastycznie wypadają również aktorzy – szczególnie mały i genialny Sunny Pawar czy Nicole Kidman, która – choć na ekranie zbyt wiele jej nie ma – przypomina, jak wyborną jest aktorką. Lion. Droga do domu, Garth Davis, 2016 (DVD)

Brud i piękno Książę muzycznej ciemności łączy artystyczne siły z walijską legendą polskiego rocka. Trzon projektu Me And That Man stanowią dwaj panowie po przejściach – Nergal i John Porter, ale w składzie tej zaskakującej supergrupy mamy również jazzowego Wojtka Mazolewskiego oraz metalowego Łukasza Kumańskiego. Cóż mogło wyjść z tak nieoczywistej mieszanki? Coś wyśmienitego! Płyta Songs of Love and Death to ukłon w stronę amerykańskiego bluesa, rocka, country. To hołd dla mistrzów – Nicka Cave’a, Toma Waitsa, Johnny’ego Casha. To mroczne opowieści dojrzałych, doświadczonych mężczyzn. Jest brudno, duszno, gęsto, chropawo i bardzo pięknie. No i Nergal śpiewa ludzkim głosem. Me And That Man, Songs of Love and Death, 2017

52

MAGAZYN


REKOMENDACJE

kultura

Dwa bieguny Gdyby muzyka mogła chorować, tej w wykonaniu duetu Goldfrapp można byłoby przypisać chorobę dwubiegunową. Od siedemnastu lat konsekwentnie nie chcą się zdecydować – czy są oniryczni, zmysłowi i spokojni (albumy Felt Mountain – rok 2000, Seventh Tree – 2008, Tales Of Us – 2013), czy też zadziorni, taneczni, dynamiczni (Black Cherry – 2003, Supernature – 2005, Head First – 2010). Dla jednych to brak własnego stylu, dla innych – otwartość i zabawa. Stoimy po stronie tych drugich i z wielką radością przedstawiamy najnowszą płytę – Silver Eye, znakomitą syntezę tej dwubiegunowości. Jest tu miejsce i na tańcowanie, i na rozmarzenie, a głos wokalistki Alison Goldfrapp brzmi jak zawsze nieziemsko. Goldfrapp, Silver Eye, 2017

Czwarta odsłona W mitologii greckiej Andromeda to etiopska księżniczka, która miała zostać złożona w ofierze, żeby przebłagać wkurzonych bogów. Na szczęście w odpowiednim miejscu i czasie znalazł się Perseusz, który ją oswobodził i pojął za żonę, bo ładna była. Ostatecznie bogowie umieścili bohaterów tej historii jako gwiazdozbiory na niebie i Andromeda przyświeca nam teraz na północy, jakieś 2,3 mln lat świetlnych stąd. Od teraz to także czwarta odsłona kosmicznej sagi Mass Effect od Bioware. Specjaliści od gier RPG miast rewolucji postawili na ewolucję. Oryginalna trylogia ustanowiła nowe standardy rozgrywki, niejednoznaczne moralnie wybory, alternatywne ścieżki fabuły, odważne relacje między bohaterami, doskonała grafika i muzyka. Andromeda w niczym nie ustępuje poprzednikom. Mass Effects: Andromeda, Bioware, 2017

Projektant opowieści „Wyspy” kochają Amy Adams, więc znów polecają obraz z jej udziałem. Bo to dobre filmy są! Kobieta sukcesu, piękna, bogata właścicielka galerii sztuki otrzymuje od swojego eksmęża przesyłkę. Maszynopis napisanej przez niego książki. Lektura szybko staje się mrocznym koszmarem, przywołującym równie mroczne wspomnienia… Reżyserem filmu jest Tom Ford. Entuzjaści mody z pewnością go kojarzą – jego pierwszym zawodem jest projektowanie ubrań. Esteta. I ten estetyzm tu widać, choć nie zdominował tak irytująco fabuły jak w przypadku filmowego debiutu, Samotnego mężczyzny. Tym razem proporcje są zachowane. A fenomenalna Amy Adams po raz kolejny pokazuje, że Amerykańska Akademia Filmowa jest ślepa. Zwierzęta nocy, Tom Ford, 2017 (DVD)

MAGAZYN

53


felieton

TRADYCJE WIELKANOCNE

pisanki, Malowanki,

kraszanki

Wielkanoc to najważniejsze święto chrześcijan. To także święto odradzającego się życia, którego nie zdołały przytłumić umartwienia, smutek i żałoba Wielkiego Tygodnia. TEKST MAJA PIÓRSKA ILUSTRACJA TOMASZ SUDOŁ

Ś

więta Wielkanocne tak naprawdę rozpoczynają się już w Środę Wielkanocną. Wysprzątane domy i mieszkania dekorowano, a całe rodziny zasiadały do malowania i ozdabiania jajek. W różnych regionach naszego kraju ozdabianie to różnie wygląda i wykorzystuje się tu rozmaite techniki charakterystyczne dla miejscowego folkloru. Dziś pisanki, kraszanki i malowanki robimy według własnych pomysłów, ale te tradycyjne nie zaginęły. Przekonujemy się o tym rokrocznie w Galerii ART Miejskiego Domu Kultury, w Niedzielę Palmową. Kiedy w 1997 roku zawiązało się Towarzystwo Przyjaciół Świnoujścia, Danuta Szydłowska – pierwsza przewodnicząca, a wcześniej dyrektor ówczesnego EMPiKu – zaproponowa-

54

MAGAZYN

ła reaktywowanie ogólnopolskiego konkursu na pisankę wielkanocną organizowanego właśnie przez EMPiK. Pomysł spodobał się…

Efekt? Pamięć jest ulotna, zajrzałam więc do pierwszej kroniki Towarzystwa. Nadesłano 520 różnych kolorowych jajek. Jury miało bardzo trudne zadanie. Oprócz klasycznych, tradycyjnych kraszanek, pisanek, drapanek czy oklejanek nadesłanych z różnych regionów Polski, były również te malowane przez dzieci oraz jedna wyjątkowa, zrobiona haftem richelieu. Dosłownie „tkana” dziurkami w piękne wzory. Rozstrzygniecie konkursu i ogłoszenie laureatów nastąpiło w Niedzielę Palmową w Galerii ART. Można było

podziwiać wszystkie pisanki, a także w wyniku licytacji, na cel rzecz jasna charytatywny, wybraną zakupić. Wygrała wspomniana już „haftowana” pisanka, której autorem był pan Piotr Steć ze Słupska. Otrzymał on główną nagrodę, czyli Statuetkę Świętowita oraz nagrodę Prezydenta Świnoujścia. Od tamtej pory MDK co roku ogłasza konkurs na pisankę wielkanocną. Nie inaczej było w tym roku. Można było wybrać się w Niedzielę Palmową do Galerii ART, by wzbogacić swoją kolekcję pisanek o kolejną. Taką, jakiej jeszcze nie mamy.


MAGAZYN

55


Poświąteczne

niestrawności

Za nami Wielkanoc, a jak wiadomo, święta to czas celebracji oraz… jedzenia. często wręcz przejedzenia. Pamiętajmy więc, że ciężkostrawne potrawy w połączeniu z gazowanymi napojami lub alkoholem mogą stać się przyczyną wzdęć, niestrawności, zgagi czy mdłości. Zwłaszcza jeśli, namawiani przez rodzinę, zjemy ich za dużo. nowania organizmu. Staraj się pić około 30 ml płynu na każdy kilogram Twojego ciała. Kieliszek alkoholu. Mała lampka czerwonego wina lub pięćdziesiątka wódki z pieprzem lub gorzkiej żołądkowej poprawiają krążenie w jelitach i wspomagają trawienie. Warunek: pijemy tylko jeden kieliszek i ani grama więcej. Stary, skuteczny babciny sposób – gorąca herbata, czarna lub zielona. Rozgrzewa, pobudza wydzielanie soków żołądkowych oraz wspomaga trawienie tłuszczów. Jeśli się przejemy, w ogóle należy unikać zimnych napojów i deserów, bo doprowadzają do skurczu jelit i nasilają dolegliwości.

Niestety, świąteczne obżarstwo często szkodzi naszemu zdrowiu. Co robić, jeśli w trakcie świąt i po nich dopadną nas skutki przejedzenia? To temat jak najbardziej na czasie. W końcu jesteśmy świeżo po Wielkanocy.

Nie głodź się… … ale pozwól żołądkowi i innym organom odpocząć! Jest to najczęstszy pomysł, który przychodzi do głowy po „przedawkowaniu” smakołyków. Warto jednak mieć na uwadze, że drastyczne ograniczenie kalorii może obniżyć przemianę materii i pogłębić opłakane skutki przejedzenia.

56

MAGAZYN

Spożywaj często małe, lekkostrawne posiłki. Pierwszy zjedz nie później niż 2 godziny po przebudzeniu, kolejne w odstępach około 3-godzinnych, kolację nie później niż 3 godziny przed snem. Staraj się, aby dania były małe objętościowo i pożywne. Do menu wprowadź świeże owoce i warzywa, chude, niesmażone mięso, pełnoziarniste produkty, chude produkty mleczne. Zupełnie wyeliminuj słodycze, tłuste, smażone potrawy, dania przetworzone.

Dużo pij Musisz także oczyścić organizm. Ponadto odpowiednie nawodnienie to podstawa prawidłowego funkcjo-

Herbatka ziołowa nie tylko rozgrzeje żołądek ale ma składniki poprawiające trawienie. Zaraz po jedzeniu warto wypić napar z rumianku, dzikiej róży, mięty lub werbeny. 2-3 godziny po zakończonym przyjęciu warto wypić filiżankę czerwonej herbaty, która przyspiesza przemianę materii. Jeśli nawet kilka godzin po uczcie czujemy się źle i mamy objawy niestrawności: zgagę, odbijanie, nudności – warto sięgnąć po napar z dziurawca. Napój z octu jabłkowego to podobno sposób Kleopatry na uniknięcie nieprzyjemnych objawów po ucztach. Łyżkę winnego octu jabłkowego zalewamy szklanka ciepłej wody i dodajemy odrobinę miodu. Mikstura ułatwia trawienie i poprawia przeminę materii.


JAK SOBIE RADZIĆ Z PRZEJEDZENIEM

Ruszaj się Postaraj się jak najwięcej ruszać. Siedząc przy stole lub przed telewizorem, trudno uniknąć podjadania, nawet kiedy żołądek mamy pełen. Dlatego warto wybrać się na świąteczny spacer z rodziną. Wystarczy pół godziny, żebyś poczuł się lepiej. Pamiętaj, że tkanka tłuszczowa spalana jest najefektywniej przy umiarkowanym wysiłku trwającym nie krócej niż 30 min. Chodzenie uruchamia wszystkie pompy tłoczące krew organizmie. Poprawia się krążenie w całym układzie trawiennym oraz zwiększa perystaltyka jelit. Lepsze ukrwienie i ruchy jelit sprawiają, że pokarm zaczyna się lepiej przesuwać. Już kilka minut spaceru przyniesie odczuwalną poprawę i da ulgę przeciążonemu żołądkowi.

Wolno i dokładnie Aby wspólny obiad dostarczył miłych wrażeń, a nie położył się

kulinaria

kamieniem na żołądku, wystarczy jeść wolno i dokładnie gryźć każdy kęs. Lepiej też unikać napojów gazowanych i nie prowadzić burzliwych dyskusji. Tłustych potraw nie popijaj zimnymi napojami, ale kieliszeczek nalewki pieprzowej lub orzechowej będzie całkiem wskazany. Natomiast przed kawą i deserem bardzo dobrze zrobi ci spacer. A jeśli mimo to pojawią się jakieś dolegliwości, skorzystaj z domowych, naturalnych i sprawdzonych sposobów. Jak widać, z przejedzeniem można sobie poradzić, choć najlepiej oczywiście go jednak unikać. No, ale nasze narodowe przysłowie przedstawia to doskonale: Mądry Polak po szkodzie… Wszyscy o tym wiemy, a i tak przeważnie stosujemy metody „po”, a nie te „w trakcie”… Życzę wszystkim jak najlżejszego dochodzenia do stanu „przed”!

Krzysztof Wierzba

Manager gastronomii i szef kuchni Hotel & SPA „Trzy Wyspy” Cieszkowskiego 1, Świnoujście

REKLAMA


58

MAGAZYN


FENOMEN KASZY JAGLANEJ

kulinaria

TEKST, ZDJĘCIA I PRZEPISY KAROLINA LESZCZYŃSKA

K

asza jaglana, choć znana w polskiej kuchni od dawna, w ostatnim czasie podbija szturmem świat kulinarny. Co raz większą popularnością

cieszą się diety detoksykujące oparte właśnie na niej. Skąd ten fenomen? Ta wytwarzana z prosa kasza jest bogatym źródłem białka, żelaza, miedzi, manganu i witamin z grupy B. Jednak jej największą zaletą są właściwości alkalizujące, czyli odkwaszające organizm. Do tego jest lekkostrawna i nie zawiera glutenu. Kasza jaglana daje niesamowite pole do popisów w kuchni, a bogactwo możliwości jej zastosowania zaskoczy niejedną osobę. Jaglanka zamiast owsianki? Odżywczy koktajl? Słodki budyń na podwieczorek? Ciasto z kremem jaglanym? Kotlety? A może placki lub naleśniki? To wszystko i wiele więcej dzięki małym, żółtym ziarenkom!

MAGAZYN

59


Spaghetti z jaglanymi klopsikami z ciecierzycą Składniki (na 3 porcje) Klopsiki: 1 szklanka ugotowanej kaszy jaglanej 1 puszka ciecierzycy 1/2 cebuli 2 suszone pomidory 2 łyżki nieaktywnych płatków drożdżowych 3 pełne łyżki mąki gryczanej 1 łyżeczka suszonej bazylii 2 łyżki oleju sól pieprz Sos: 1 łyżka oleju 1 cebula 1 ząbek czosnku 2 puszki krojonych pomidorów 2 łyżki octu balsamicznego 2 łyżeczki cukru 1 łyżeczka suszonego oregano sól pieprz Dodatkowo: 300 g makaronu spaghetti duża garść wydrylowanych czarnych oliwek garść uprażonych pestek słonecznika garść liści bazylii

Przygotować klopsiki. Ciecierzycę odsączyć z zalewy i wypłukać. Przełożyć do miski i rozgnieść tłuczkiem do ziemniaków. Dodać kaszę, drobno posiekaną cebulę i pomidory oraz płatki drożdżowe, mąkę, bazylię i olej. Wyrobić ręką zwartą masę. Doprawić solą i pieprzem. Ulepić małe klopsiki i odstawić. Przygotować sos. Cebulę i czosnek drobno posiekać. Rozgrzać w rondlu olej, dodać cebulę i smażyć 5 minut aż zmięknie, następnie dodać czosnek i smażyć jeszcze minutę. Do rondla wlać pomidory i 1 szklankę wody. Dodać ocet balsamiczny, cukier i oregano. Przykryć pokrywką i gotować około 20 minut. Doprawić solą i pieprzem. W międzyczasie ugotować makaron i usmażyć klopsiki na osobnej patelni na złoty kolor. Klopsiki włożyć do sosu. Podawać z makaronem, oliwkami, pestkami słonecznika i świeżą bazylią.

60

MAGAZYN


FENOMEN KASZY JAGLANEJ

kulinaria

Jaglane naleśniki

z pieczarkami Składniki (na 3 porcje)

Naleśniki: 200 g ugotowanej kaszy jaglanej 100 g mąki pszennej pełnoziarnistej 1/2 łyżeczki soli 4 jajka 2 szklanki mleka roślinnego lub krowiego 2 łyżki oleju Farsz: ½ kg pieczarek 1 cebula 1 ząbek czosnku 1 łyżka oleju sól pieprz gałka muszkatołowa 2 łyżki posiekanej natki pietruszki

Mąkę wymieszać z solą. W drugiej misce zmiksować blenderem ręcznym kaszę z jajkami i mlekiem do uzyskania jednolitego płynu. Stale mieszając rózgą, przelać go do mąki. Ciasto powinno być gładkie i mieć konsystencję kremowej śmietanki. Na sam koniec dodać olej. W razie konieczności dodać więcej mleka. Miskę przykryć ściereczką i odstawić na godzinę. W międzyczasie przygotować farsz. Cebulę i czosnek drobno posiekać. Pieczarki pokroić w plasterki. Na dużej patelni rozgrzać olej. Dodać cebulę i smażyć około 5 minut, aż zmięknie, następnie dodać czosnek i smażyć jeszcze minutę. Na patelnię wrzucić pieczarki i smażyć na dużym ogniu, stale mieszając. Kiedy pieczarki zaczną puszczać wodę, zdjąć patelnię z ognia. Farsz doprawić solą, pieprzem i świeżo zmieloną gałką muszkatołową. Wymieszać z natką pietruszki. Z ciasta usmażyć cienkie naleśniki na teflonowej patelni. Podawać z pieczarkami i opcjonalnie z dodatkiem kwaśnej śmietany. MAGAZYN

61


kulinaria

FENOMEN KASZY JAGLANEJ

Ciasto z bananami i kremem jaglanym Składniki (na tortownicę o średnicy 18 cm) Spód: 1/2 szklanki prażonych orzechów ziemnych 1/2 szklanki płatków owsianych 1 pełna łyżka kakao 8 suszonych daktyli 4 łyżki mleka roślinnego 2 małe banany Krem jaglany: 1/2 szklanki suchej kaszy jaglanej 2 szklanki mleka roślinnego 1/3 szklanki cukru kokosowego lub trzcinowego 3/4 łyżeczki mielonego cynamonu Polewa: 60 g gorzkiej czekolady 4 łyżki mleka roślinnego 2 pełne łyżki masła orzechowego typu crunchy

Tortownicę o średnicy 18 cm wyłożyć folią spożywczą. Daktyle moczyć w gorącej wodzie przez 15 minut. Kaszę jaglaną opłukać na sitku pod zimną wodą. Następnie sparzyć wrzątkiem. Przełożyć do rondla, dodać cukier i mleko. Gotować pod przykryciem do momentu, aż kasza wchłonie cały płyn. Do malaksera z ostrzem w kształcie litery „S” wsypać orzechy i płatki owsiane. Zmiksować na gruby piasek. Dodać kakao i odsączone daktyle. Zmiksować. Kiedy wszystko zacznie się łączyć, wlać mleko. Masa powinna być elastyczna. Wylepić nią dno formy, dociskając ręką. Na wierzchu ułożyć plasterki bananów. Włożyć do lodówki. Do gorącej kaszy wsypać cynamon i zmiksować blenderem ręcznym na gładki krem. Wylać go na przygotowany spód i włożyć do lodówki. Do małego rondelka włożyć połamaną czekoladę, wlać mleko i podgrzewać na małym ogniu, stale mieszając, aż czekolada się rozpuści. Zdjąć z ognia i wymieszać z masłem orzechowym. Rozsmarować polewę na cieście. Przed krojeniem całość schłodzić przez noc w lodówce.

62

MAGAZYN


Jaglany shake Składniki (na 2 porcje) Shake: 1/2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej 1 dojrzały banan 1-1,5 szklanki mleka roślinnego ziarenka z 1/2 laski wanilii 2 łyżki ksylitolu lub drobnego cukru Warstwa owocowa: 200 g truskawek

Truskawki wraz z ksylitolem lub cukrem rozgnieść widelcem, aż puszczą sok. Wymieszać z chia i przełożyć na dno szklanek. Kaszę przełożyć do blendera kielichowego. Dodać banana, wanilię oraz ksylitol lub cukier. Miksując na wysokich obrotach dolewać stopniowo mleko do uzyskania kremowego koktajlu. Podawać od razu. Po jakimś czasie shake z pewnością zgęstnieje i będzie trzeba go rozrzedzić dodatkową ilością mleka.

2 łyżki nasion chia 2 łyżeczki ksylitolu lub drobnego cukru

MAGAZYN

63


Robiąc to,

co zawsze,

będziesz mieć to,

co zwykle

A jeśli nie jesteś zadowolony z tego co, masz, zazwyczaj bardzo dobrze zdajesz sobie sprawę, dlaczego. I jak to dziecko, którego misia chcesz dać na chwilę innemu dziecku (to nic, że akurat bawi się klockami), nagle czuje po prostu nieodpartą potrzebę bawienia się właśnie misiem. Jak tylko przebiegnie Ci więc przez głowę myśl, że rezygnacja z tej drożdżówki, co to ją codziennie kupujesz w drodze do pracy, to właśnie to, co mogłoby Ci za dwa miesiące ważyć 3 kg mniej, to nagle czujesz, że tak Ci się tej drożdżówki chce! Albo to piwko wieczorem. Gdyby je odstawić, to akurat tyle kalorii, żeby w sylwestra mieć talię. Szczególnie, że jest mistrzem podnoszenia cukru we krwi. I kiedy tylko o tym pomyślisz, nagle Twoje piwko urasta do rangi źródełka na pustyni. Wydaje się niezastąpione. Jest niczym Julia dla Romea, Flip dla Flapa, kontrola dla Urzędu Skarbowego.

Oszukaj się! I co tu zrobić? Hmm. Nie możesz się z sobą dogadać, to siebie oszukaj! Bierzesz sobie kartkę. Piszesz na niej dwie, cztery rzeczy, które robisz zawsze/często/zazwyczaj/systema-

64

MAGAZYN

tycznie, a o których wiesz, że Ci nie służą, choć sprawiają Ci przyjemność. Powiedzmy, że jest to ta drożdżówka w drodze do pracy, to piwko, kiedy dzieci pójdą już spać i może jeszcze blacha ciasta co weekend. A teraz pomyśl sobie, co byś swojemu dziecku powiedział, gdybyś potrzebował faktycznie zabrać mu tego misia: Kochanie, zabieram Ci misia i już więcej go nie dostaniesz? Albo: Powiedz pa pa misiowi, bo więcej go nie zobaczysz? Każdy, kto ma dziecko, lub pamięta, jak nim był, może sobie wyobrazić reakcję na taką wiadomość. Każdy doświadczony rodzic, chcąc zabrać misia, mówi: Zobacz, jaka ładna książeczka! Chodź, pooglądamy (a drugi rodzic chowa misia). Albo: Idziemy na lody? To połóż misia na półce, bo nie może iść z nami (i wtedy babcia hyc po pluszaka).

Koktajl w drodze No więc na swojej karteczce poniżej nie pisz, że nie będziesz już nigdy jadł drożdżówek, czy nie popatrzysz na piwo. Wymyśl sobie, jaką przyjemność sprawisz sobie w drodze do pracy, wieczorem czy w weekend. Na przykład: Drożdżówka w drodze do pracy = Przyjemność w drodze do pracy Jeśli wiesz, że nie jesz za dużo, ale niezdrowo, kup sobie fajny, plastikowy, duży kubek ze słomką i w drodze do pracy pij własnej roboty koktajl (na przykład taki: www.rownowaznia.pl/koktajl-wisniowo-bananowy). I nie chcę słyszeć, że na to czasu trzeba! Koktajl się robi w minutę. To dużo krócej niż postanie w kolejce w piekarni. Na karteczce zapisz: W tym tygodniu w drodze do pracy sprawię sobie przyjemność superwypasionymi koktajlami.


SPOSÓB NA NIEDOBRE NAWYKI

Zaledwie po dwóch, trzech dniach będziesz zdziwiony, jak bardzo jest Ci obojętna drożdżówka.

konie, położę nogi na stół i popatrzę w niebo, a potem poczytam moją ulubioną książkę z czasów młodości.

Jeśli wiesz, że jesz za dużo, zajmij czymś głowę. Zrób sobie listę koleżanek/kumpli, do których już dawno miałeś zadzwonić, a jakoś nigdy nie ma czasu. Może babcia Cię dawno nie słyszała? A może Zbyszek dzwonił do Ciebie trzy razy w ciągu ostatniego roku, a nigdy nie dostał telefonu od Ciebie?

Lub:

Na karteczce zapisz: W tym tygodniu w drodze do pracy zadbam o relację z ważnymi dla mnie osobami.

Ciasteczko z ideą

Gramy w Monopol! Wieczorne piwko = Moja chwila relaksu wieczorem Na kartce piszę: Zrobię sobie dzbanek wody z miętą, cytryną, usiądę na bal-

Przyjemność na wieczór: wyciągniemy Monopol i zagramy o to, kto jutro odkurza. Będziemy sobie nalewać zimną wodę z kawałkami arbuza do dużych szklanek ze słonkami i palemkami. Na zagryzkę pokroimy sobie w słupki marchewki i kalarepę.

Weekendowe ciasto = coś ekstra w weekend Jeśli jesz za dużo, napisz na kartce: Zrobię w weekend coś ekstra! Wycieczkę rowerową? Wykorzystam, że w soboty muzea są za darmo? Pojedziemy nad jezioro? Na drogę zrobię wypasione kanapki: Grahamka

dieta

+ szpinak+ ser pleśniowy + suszony pomidor? Grahamka + własnej roboty szyneczka (www.rownowaznia.pl/ gotowany-schab-przepis) + sałata + ajwar (www.rownowaznia.pl/pastaajwar-przepis) + papryka. Nawet się nie zorientujesz, kiedy weekend bez ciasta minie! Jeśli natomiast nie jesz za dużo, ale za to niezdrowo, piszesz: W ten weekend zrobię Rafaello (www.rownowaznia.pl/rafaello-z-kaszy-jaglanejprzepis) lub ciasteczka z ideą. (www. rownowaznia.pl/ciasteczka-z-idea) I miej w pamięci to zdanie: robiąc to co zawsze, będziesz mieć to co zwykle…

Renata Kasica, Dietetyk,

autorka bloga rownowaznia.pl

REKLAMA


Magazyn smaków Dawniej składowano tu proch. Dziś składuje się tu smaki, zapachy, atmosferę. To miejsce znane od dawna, choć niekoniecznie pod obecną nazwą. Wcześniej była tu słynna Konstelacja. Od dwóch i pół roku mamy nie mniej słynną Prochownię.

66

MAGAZYN


PROCHOWNIA

szlak kulinarny

Sam budynek powstał w 1853 roku i należy do kompleksu muzealnego, na który składają się Fort Zachodni oraz Fort Anioła. Historia i tradycja są w Prochowni niezwykle istotne. Mówi o tym wnętrze restauracji, a także menu. Ewelina Bryguła, która lokal prowadzi wraz ze swoim partnerem Krzysztofem, siedem lat spędziła w Neapolu. Jak wiadomo, Włosi są niebywale dumni z własnej kuchni. Tę dumę z tego, co rodzime, przejęła od nich Ewelina. W Prochowni serwowane są więc tradycyjne dania kuchni polskiej. Prym wiodą tutaj potrawy przygotowywane według przepisów jej mamy. Jak na przykład niedoceniana powszechnie płotka w zalewie octowej czy gołąbki z farszem z dorsza. Tata właścicielki był rybakiem, stąd zamiłowanie do ryb, które stanowią sporą reprezentację w menu Prochowni. – Nasze ryby pochodzą wyłącznie stąd, z Zalewu czy Bałtyku – mówi Ewelina. Prawdziwym przebojem lokalu jest świeży okoń, nie tak częsty w restauracjach. W menu znajdziemy również pierogi, bigos czy dziczyznę, w tym bardzo ostatnio popularny Półmisek Myśliwego,

składający się czterech rodzajów mięsa. W karcie nie znajdziemy co prawda niczego dla wegetarian – w końcu polska kuchnia jest głównie mięsna – ale dla sprawnej załogi Prochowni przygotowanie posiłku bez mięsa problemem nie jest. Za chwilę restaurację czeka mała rewolucja, dzięki wykorzystaniu innowacyjnej metody próżniowej – pakowarki sous vide – zmieni się system przygotowywania potraw. Będzie jeszcze smaczniej i jeszcze zdrowiej.

Zaletą Prochowni jest jej lokalizacja. Daleko od centrum, w otoczeniu zieleni i historycznej zabudowy, pozwala odciąć się od miejskiego tempa i gwaru. Jest cicho, nastrojowo i spokojnie. I jedynie nazwa przypomina o tym, że kiedyś, kiedyś, najspokojniej tu nie było…

Restauracja Prochownia Jachtowa 4, Świnoujście Telefon +48 739 040 707 www.prochownia1853.pl

MAGAZYN

67


zawód

ZEGARMISTRZ Z KONSTYTUCJI

ZEGARMISTRZ od zadań specjalnych

Bycie najlepszym zegarmistrzem w mieście jest wyjątkowo łatwe, gdy się jest jedynym. Ale Tadeusz Szwaba uchodził za najlepszego znacznie wcześniej, choć sam ze skromnością się od tego odżegnuje. ROZMAWIA MICHAŁ TACIAK ZDJĘCIA AGNIESZKA ŻYCHSKA

68

MAGAZYN


Należę do tych ludzi, którzy lubią sobie „podłubać”, lubią ciekawe, skomplikowane prace, takie zegarmistrzowskie wyzwania

łem pół roku, uczyłem się podstaw tego fachu. A potem? To już siłą rozpędu poszło. Poszedłem do szkoły zegarmistrzowskiej w Gdańsku.

Tylko siła rozpędu? Musiało się chyba choć trochę podobać…

Na początku zapytam o… początek. Jak został pan zegarmistrzem? Przez przypadek (śmiech). Po podstawówce w Świnoujściu pojechałem do szkoły do Trójmiasta. Z jednej strony uczniem byłem dobrym, z drugiej – zacząłem wagarować… Zostałem więc z tej szkoły wyrzucony (śmiech). Moja mama, mądra kobieta, uznała, że nie będę się wałęsał

Wie pan, w tak młodym wieku człowiek za bardzo się nie zastanawia, nie analizuje. W każdym razie tę szkołę ukończyłem (śmiech). Miałem wiedzę i umiejętności, bardzo dobre podstawy, które zawdzięczam nauce w tej szkole. Wróciłem do Świnoujścia i zatrudniłem się już jako zegarmistrz u mistrza Ganza. On mnie lubił, mnie się u niego podobało. Dobry start. Pracowałem u niego dziesięć lat. Nauczył mnie wielu rzeczy, zasad, ale jedną z nich zapamiętałem szczególnie. po ulicach, tylko muszę coś ze sobą zrobić, zdobyć zawód, wykształcenie. W ten sposób trafiłem do ówczesnego zakładu zegarmistrzowskiego pana Ganza.

Czyli przypadek trochę kontrolowany, bo stała za nim mama. W zasadzie tak. U pana Ganza, świetnego zresztą zegarmistrza, spędzi-

Co to za zasada? Prosta i praktyczna – nie dorabiać części, tylko kupować nowe. Dorabia się części unikatowe, wyjątkowe. W innych przypadkach dorabianie jest zbyt czasochłonne i się zwyczajnie nie opłaca. W tym czasie, używając nowych elementów, można naprawić dziesięć, dwadzieścia

MAGAZYN

69


Po pięćdziesięciu latach w zawodzie mogę śmiało stwierdzić, że jeśli ma się dobre, solidne podstawy, można zrobić wszystko, wykonać każde zadanie Słyszałem opinie, że jest pan – i zawsze był – zegarmistrzem od zadań specjalnych. Nie ma u pana rzeczy nie do zrobienia.

zegarków. Stosuję tę praktykę do dziś, ale pamiętam, że wówczas nie była ona zbyt powszechna u kolegów po fachu.

Jako jedyny zegarmistrz w mieście. A wcześniej, w czasach, gdy pan tu zaczynał, ilu was było?

Jednym słowem, mistrz Ganz nauczył pana szanować czas.

Od kiedy jest pan na tym „zegarmistrzowskim posterunku” sam?

Dokładnie tak. Dodam jeszcze, że zarabiał on wtedy więcej niż inni, właśnie dlatego, że myślał. Bardzo dobrze go wspominam. Znakomity fachowiec i nauczyciel.

Niedługo. Od ubiegłego roku.

Potem trafił pan tutaj. Do zakładu, w którym siedzimy. Kiedy to było?

I tak, i nie… To zależy od zadania. Należę do tych ludzi, którzy lubią sobie „podłubać”, lubią ciekawe, skomplikowane prace, takie zegarmistrzowskie wyzwania. Trafiają się takie raz po raz. Dziś jednak głównie wymienia się paski czy baterie, zakłada wskazówkę. To rzeczywiście bywa monotonne.

W 1977 roku.

Czterdzieści lat… To prawda. Okrągłe urodziny. Najpierw pracowałem tutaj na etacie, pod koniec lat 70. przejąłem zakład na własność. I tak trwam (śmiech).

70

MAGAZYN

Siedmiu.

Sam czy nie sam, ludzie pana cenią, a pan ceni swój zawód. Praca zegarmistrza może niektórym wydawać się monotonna. Słusznie?

Po pięćdziesięciu latach w zawodzie mogę śmiało stwierdzić, że jeśli ma się dobre, solidne podstawy, można zrobić wszystko, wykonać każde zadanie. Miałem znakomitych nauczycieli i chciałem się uczyć, to wszystko. No i potrzebny jest też czas, a tego niekiedy brakuje.

Może przydałby się uczeń? Dla kogo byłby pan tym, kim dla pana był mistrz Ganz? Miałby pan więcej czasu na te bardziej interesujące prace. Tyle że ja już powoli kończę pracę. Jeszcze jakieś kilka lat…

Jak to?! Zostawi pan miasto bez zegarmistrza? To nie koniec świata (śmiech). Ktoś się pojawi. A wracając do ucznia. Przyznam, że myślałem o tym. Ale, widzi pan, ja już tyle lat pracuję sam, że nie jestem pewien, czy potrafiłbym się przyzwyczaić do drugiej osoby. Takie małe dziwactwo (śmiech).

Zegarmistrzostwo - Tadeusz Szwaba Konstytucji 3 Maja 28, Świnoujście


ZEGARMISTRZ Z KONSTYTUCJI

MAGAZYN

zawรณd

71



MIEJSCA

nowe w mieście

Mini Club

Gabinet Visage

Buffle

Miejsce entuzjastycznie przyjęte przez najmłodszych i ich rodziców. Ogromna sala zabaw z ponad 70 m² konstrukcją typu małpi gaj oraz licznymi strefami z niespodziankami, m.in. sala z dywanem interaktywnym połączona z czytelnią. W ofercie organizacja urodzin i imprez okolicznościowych, opieka nad dziećmi oraz kawiarnia. Bawialnia otwarta jest w godz. 11:00-20:00, w weekendy 10:00-20:00.

Salon kosmetologii, wizażu i stylizacji Visage rozszerzył swoją działalność - w sąsiedztwie starej siedziby powstało kolejne studio urody. W ofercie makijaż permanentny, makijaż okazjonalny, przedłużanie rzęs, stylizacja brwi oraz wybrane zabiegi z zakresu medycyny estetycznej. Terminy wizyt można ustalać telefonicznie, specjalistki od urody pracują w terminach dogodnych dla klientów.

Otwarty na początku kwietnia punkt z oryginalnymi deserami. Pod autorskim przepisem na „buffle” kryje się oryginalne połączenie wypiekanych gofrów z lodami, bitą śmietaną, świeżymi owocami i innymi słodkościami. Same lody pochodzą od świnoujskiego wytwórcy Kaai. Przy estetycznym punkcie gastronomicznym ładnie zagospodarowany ogródek. Buffle czynne są codziennie w godzinach 12:00-19:00.

ul. Wojska Polskiego 1/19

ul. Staszica 2

ul. Kasprowicza 14 REKLAMA


Dzik w biegu

Kiedy spotkamy dzika, od razu przypomina nam się cytat z Jana Brzechwy: Dzik jest dziki dzik jest zły… Dlaczego autor tak pejoratywnie pisał o tym zwierzęciu? Chodząc po lesie, często widuję dziki i wiem, że prawda o nich jest zupełnie inna. TEKST I ZDJĘCIA ARTUR KUBASIK

Dzik nie jest bardziej dziki niż inne zwierzęta zamieszkujące las. Podobny do domowej świni, choć większy i silniejszy w swej sylwetce, zachował surowość i dzikość zwierzęcia pierwotnego. W lesie dziki świadczą nieocenione usługi. Jako naturalny pług umożliwiają samosiew oraz wpływają na stan sanitarny lasu, zjadając wszelkiego rodzaju owady i larwy leśnych szkodników. Zjadają również drobne zwierzęta oraz padlinę, nie stroniąc od żołędzi, leśnych owoców czy cebulek roślin.

74

MAGAZYN

Prowadzą towarzyskie życie w tak zwanych watahach. Jedynie stare odyńce żyją samotnie, a do watach dołączają późną jesienią i zimą w czasie rui zwanej huczką. Jak większość dzikich zwierząt, dzik w swoim naturalnym środowisku wobec człowieka nie jest agresywny. Ludzi unika, a gdy dojdzie do spotkania, ratuje się ucieczką. Inaczej może wyglądać sprawa, gdy spotkamy lochę. Ta, niepokojąc się o młode, może zaatakować. W zeszłym roku spotkałem lochę z młodymi i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to że młode były całe… łaciate. Okazuję się, że za taki stan rzeczy odpowiada gen, któ-

ry pojawił się przez skrzyżowanie lochy z domowym knurem w czasach, gdy ludzie na wsi, gdzie mieszkam, hodowali świnie. Dziś świni już nikt nie trzyma, ale na ulicach coraz częściej pojawiają się dziki. W nocy przeczesują niezabezpieczone śmietniki a w dzień mogą liczyć na smaczną kanapkę od turysty, dla którego dzik to „niezwykła” atrakcja, okazja do zrobienia zdjęcia. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że to wciąż dzikie zwierzę gotowe bronić swoich młodych i o wypadek nie trudno… Więcej zdjęć: facebook.pl/obrazkizlasu


OBRAZKI Z WYSPY WOLIN

Młody „łaciaty”

Surowe zimy dają dzikom w kość, gdyż trudno o pożywienie

Odyniec

Locha z kanką pełną smacznych kuchennych odpadków

natura

Locha z warchlakami w barłogu

MAGAZYN

75


Podzwonne dla Domu Rybaka TEKST JÓZEF PLUCIŃSKI

Przez kilkadziesiąt lat, a w gruncie rzeczy sto kilkadziesiąt z przerwami, był to jeden z bardziej znanych hoteli w Świnoujściu. Powstał on w okresie, kiedy to Świnoujście z zagubionej, nadmorskiej portowej mieściny przeistaczało się w nadbałtycki kurort.

Hotel „Trzy Korony”, PoczĄTEK XX wIEKU

Coraz częściej zaglądali tu berlińczycy lub mieszkańcy innych dużych miast, dla których komfort oferowanych im rybackich czy mieszczańskich pokoi nie był wystarczający. Istniał wówczas wprawdzie mały hotelik stojący w okolicach dzisiejszej poczty, aliści jego renoma raczej odstraszała niż przyciągała gości. Stąd też zapoczątkowana w 1842 roku budowa nowego hotelu w Świnoujściu była trafioną inwestycją. Trwała ona prawie dwa lata i w czerwcu 1843 roku bankiet w sali

76

MAGAZYN

restauracyjnej nowego hotelu Drei Kronen – Trzy Korony – zapoczątkował jego działalność.

Pokój w wieży Po kilku latach hotel rozbudowano, nadając mu kształt, w jakim trwał przez długie lata. Dwa piętra z pokojami, na parterze recepcyjny hol i sale restauracyjne. Przed budynkiem weranda z widokiem na basen portowy, ulubiona przez bywalców, szczególnie w letnie dni. Szczególnego uroku budynkowi nadawała

górująca nad nim narożnikowa wieżyczka, w której znajdowały się bardzo ładne pokoje z panoramicznym widokiem na port. Pokoje Hotel w pierwotnej, skromnej formie


BURZLIWE DZIEJE PEWNEGO BUDYNKU

spożywał posiłek: Obiad można było tylko chwalić. Za 1,5 talara zjeść można było smakowicie z winem Bordeaux z pierwszej ręki, nie fałszowanym w różnych piwnicach, co się przecież w berlińskich restauracjach zdarzało nieraz. Jest to zrozumiałe, ponieważ francuskie wina przywiezione morzem tutaj leżakują.

Hrabia von Moltke - częsty gość hotelu

te, a w zasadzie apartamenty, były zwykle rezerwowane dla najlepszych, często koronowanych gości. Nic też dziwnego, że w ówczesnych Baedekerach, mówiąc dzisiejszym językiem w przewodnikach turystycznych, przy informacji o tym hotelu znajdowała się uwaga „drogi!”. Mimo tego od pierwszych niemal dni hotel miał duże wzięcie. Pochlebnie opisywał pobyt i warunki w hotelu odbywający podróż służbową szef pruskiego sztabu generalnego hrabia Helmuth von Moltke, który bawił tu w 1866 roku. Otóż pisał on między innymi: Tu w Świnoujściu jest przepiękna pogoda, a hotel i jego łóżko nadzwyczajne. Widok na wyspę Wolin jest bardzo malowniczy. Z mego okna w pokoju w wieży mam cudowny widok na nurt Świny, aż po wznoszącą się na 200 stóp latarnię morską.

stare świnoujście

piętrze powstały dwie łazienki oraz absolutna nowość – ubikacje spłukiwane bieżącą wodą! Podobne urządzenia otrzymały również cztery apartamenty. Wody dostarczała własna, lokalna pompa o napędzie elektrycznym.

Bez wieżyczki

Naturalnie, z upływem lat hotel wymagał remontu. Powstał wszak wtedy, gdy w mieście nie było bieżącej wody ani energii elektrycznej. Gruntownej modernizacji w Trzech Koronach dokonano w 1898 roku. Wszystkie pokoje zostały wówczas zelektryfikowane, a na każdym

W latach poprzedzających pierwszą wojnę światową, jak też w okresie międzywojennym, hotel był tradycyjnie miejscem przyjmowania honorowych gości miasta, zaś jego sala bankietowa służyła organizowanym uroczystościom rodzinnym, takim jak wesela czy urodziny. Bardzo często odbywały się tu też występy amatorskich teatrzyków i chórów.

Szczególnego uroku budynkowi nadawała górująca nad nim narożnikowa wieżyczka, w której znajdowały się bardzo ładne pokoje z panoramicznym widokiem na port

Bohater naszego opowiadania spełniał swoja rolę niemal do końca drugiej wojny. W jej ostatnich tygodniach był miejscem zamieszkiwania stłoczonych w nim uciekinierów. Po wejściu do miasta Armii Czerwonej hotel opustoszał, by z czasem paść łupem złodziei opuszczonego mienia, czyli tak zwanych szabrowników. Obiektem zainteresowano się dopiero po kilku latach, kiedy podjęto budowę kombinatu rybackiego i potrzebne były miejsca noclegowe

Hotel „Trzy Korony” poczĄTEK XX w., Z TYŁU ówczesny ratusz miejski, dzisiaj muzeum

Bordeaux z pierwszej ręki Szczególną sławą cieszyła się hotelowa kuchnia, której renoma z czasem, mimo że w mieście nowych restauracji przybywało, nie zmieniała się. Przy hotelowych stołach spotykali się najznakomitsi goście miasta, jak też jego śmietanka towarzyska. Walory miejscowej kuchni tak opisywał pewien berlińczyk, który przypłynął ze Szczecina i w restauracji hotelu

MAGAZYN

77


stare świnoujście

BURZLIWE DZIEJE PEWNEGO BUDYNKU

Dom Rybaka ok. 1958 rOKU po przebudowie

Kulturalny Dom Rybaka

Od 1959 roku działał tam Klub Morski, a w jego ramach odbywały się przeróżne zdarzenia kulturalne, w zależności od umiejętności i pasji kolejnych kierowników dla przybyłych budowniczych. W 1952 roku dawny hotel Drei Kronen przejęło przedsiębiorstwo Odra i jak wynika z zakładowej kroniki, 22 lipca tegoż roku otwarto w nim Dom Rybaka. Budynek zachowywał jeszcze swoja dawna architekturę, a wieżyczkę rozebrano ostatecznie w czasie remontu prowadzonego w roku 1967.

78

MAGAZYN

Bryłę budynku maksymalnie uproszczono i co tu mówić, zeszpecono. Po modernizacji Dom Rybaka dysponował 97 miejscami noclegowymi w niezbyt komfortowych warunkach. Dla zamiejscowych rybaków było to często kilkudniowe przytulisko przed wyjściem w kilkumiesięczny rejs lub po zejściu z długiego

rejsu. Nic dziwnego, że owe pożegnanie i powitania z lądem przebiegały nieraz hucznie, acz nieco kłopotliwie dla otoczenia. Nie dziwiła też nieoficjalna obecność w trakcie tych imprez panienek reprezentujących najstarszy ponoć zawód świata, chociaż ani dyżurny recepcjonista, ani tym bardziej kierownik szacownego przytuliska rybaków, nigdy tego nie

Tadeusz Zieliński i jego Galeria Amatorskiej Twórczości Ludzi Morza


BURZLIWE DZIEJE PEWNEGO BUDYNKU

potwierdzał. Jak to w hotelu robotniczym. Jednakowoż nie był to tylko hotel robotniczy. Od 1959 roku działał tam Klub Morski, a w jego ramach odbywały się przeróżne zdarzenia kulturalne, w zależności od umiejętności i pasji kolejnych kierowników. Wystawiano więc sztuki teatralne, malowano obrazy, działały warsztaty tkackie i rzemiosła artystycznego Stanisława i Zofii Kuglinów. Tam też przez kilka lat istniał i całkiem ambitnie sobie poczynał Klub Filmowy „Horyzont”, kręcący nawet prościutkie fabularne filmiki. Już u schyłku lat 80. znakomity artysta-plastyk Tadeusz Zieliński utworzył tam Galerię Amatorskiej Twórczości Ludzi Morza. Wystawiali w niej swoje najdziwniejsze, a pomysłowe prace, wykonane w czasie długaśnych rejsów odrowscy rybacy dalekomorscy. A było ich i ich prac całkiem sporo.

Może nie koniec? Przez te wszystkie lata w pomieszczeniach klubowych spotykali się nadto hobbyści, zbieracze, członkowie rozlicznych organizacji i stowarzyszeń. Duża sala na pierwszym piętrze była miejscem zebrań i konferencji, ale także zabaw, nieraz bardzo okazałych. Stylowo wyposażona Salka Kapitańska służyła z kolei dyskretnym spotkaniom specjalnych gości dyrekcji Odry. Wszystko to już przeszłość! Znakiem nowych czasów było zlikwidowanie klubu i wszelakich form pracy kulturalnej nieprzynoszących zysku. Rozgościły się natomiast rozliczne firmy, jako że hotel przejęła spółka pracownicza, która na utrzymanie swoje i hotelu musiała zarobić. Jedynym, może nie całkiem komercyjnym działaniem było prowadzenie Klubu Marynarskiego i kaplicy Stella Maris.

stare świnoujście

Dziś i to już jest przeszłością. Wraz z upadkiem Odry zakończył się kolejny etap w historii budynku. Na parterze zajmują jeszcze lokale nieliczne małe firmy, gastronomia, handelek… Przez czas jakiś na gigantycznej reklamie, rozwieszonej na czołowej ścianie budynku, wykrawacony młody człowiek uczepiony jachtu przekonywał, że picie jakiegoś tam piwa to powiew wolności… I to wszystko. Obecny właściciel budynku, firma Euroinvest z Opola, która obiekt od syndyka Odry nabyła, swego czasu przedstawiała niezwykle ambitne plany reanimacji tego obiektu. Czas płynie i jak na razie nic nowego poza planami. Patrząc w opustoszałe okna luksusowego niegdyś hotelu Drei Kronem, a potem Domu Rybaka, stawiam sobie pytanie – może to jeszcze nie koniec? Może będzie tu jeszcze rozbrzmiewać gwar hotelowych gości? REKLAMA


Przypływamy,

odpływamy… Żyjemy na wyspach. To bezsprzecznie wspaniałe, wręcz ekscytujące, ale i niekiedy kłopotliwe. Jakoś trzeba tutaj dotrzeć i stąd wyjechać. Julita i Dariusz Chmielewscy pokazują nam, czym pływano dawniej. Lilla Weneda

Prom Świnoujście

80

MAGAZYN

Panna Wodna


Z ARCHIWUM CHMIELEWSKICH

Jaś

stare świnoujście

Wolin

Diana

Telimena. Na drugim planie wycieczkowiec Mazowsze

Oleśnica

MAGAZYN

81


Gdzie leżą WYSPY? Urząd Miasta, Wojska Polskiego 1/5

Salon Mody „My Poem”, G.H. Promenada, Żeromskiego 79

Miejski Dom Kultury, Wojska Polskiego 1/1

Salon Mody dziecięcej „Happy Day”, G.H. Promenada, Żeromskiego 79

Centrum Informacji Turystycznej, Plac Słowiański 6/1

Salon Meblowy „Anders Company”, Konstytucji 3 Maja 59

Miejska Biblioteka Publiczna, Piłsudskiego 15

Siłownia i Fitness „Champions Academy”, Woj. Polskiego 1/19

Biblioteka Pedagogiczna, Piłsudskiego 22

Przewozy Pasażerskie „Emilbus”, Wybrzeże Władysława IV 18

G.H. Corso poziom -1, regał z książkami, Dąbrowskiego 5

Księgarnia „Neptun”, Bohaterów Września 81

Sklep papierniczy „ERGO”, Matejki 35

Restauracja „Jazz Club Central’a”, Armii Krajowej 3

ASO Renault Nierzwicki, Lutycka 23

Restauracja „Neptun”, Bema 1

Hotel Interferie Medical SPA, Uzdrowiskowa 15

Restauracja „Nebiollo”, Orzeszkowej 6

West Baltic Resort, Żeromskiego 22

Restauracja „Qchnia”, Piłsudskiego 19

Hotel Hampton by Hilton, Wojska Polskiego 14

Restauracja „Na Dziedzińcu”, Wybrzeże Władysława IV 33D

Apartamenty „44wyspy.pl”, Orzeszkowej 5

Restauracja „Pinocchio”, Promenada, Uzdrowiskowa 18

Visit Baltic, Wojska Polskiego 4b/5a

Restauracja „Mila“, Promenada, Uzdrowiskowa 18

Biuro Podróży „Slonecznie.pl”, Grunwaldzka 21

Restauracja „Casablanca”, Promenada, Uzdrowiskowa 16-18

Biuro Turystyczne „Wybrzeże”, Słowackiego 23

Restauracja „Dune”, Promenada, Uzdrowiskowa 12-14

Biuro Turystyczne „Travel Partner”, Bohaterów Września 83/13

Restauracja „Sól i Pieprz”, Wybrzeże Władysława IV 19B

Biuro Zakwaterowań „Baltic Park Fregata”, Uzdrowiskowa 20

Restauracja „Osada”, Wybrzeże Władysława IV 30A

Collegium Świnoujście, Pływalnia, Żeromskiego 62

Restauracja „Toscana”, Marynarzy 2

Jubiler „Malwa”, Promenada, Uzdrowiskowa 16

Restauracja „Karczma Pod Kogutem”, Żeromskiego 62

Perfumeria „Douglas”, G.H. Corso, Dąbrowskiego 5

Restauracja „Prochownia”, Jachtowa 4

Media Expert, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21

Pizzeria „Batista”, Os. Platan, Wojska Polskiego 16/6

PSB „Mrówka”, Karsiborska 6

Pizzeria „Grota”, Konstytucji 3 Maja 59

ARKADA Okna, Drzwi, Wybrzeże Władysława IV 19c

Bar Kanapkowy „Bułki z bibułki”, Wybrzeże Władysława IV

Hurtownia Wielobranżowa „Paulhurt”, Rycerska 76

Bar „American Chicken”, Monte Cassino 43/1

VEMME Day Spa, Wybrzeże Władysława IV 15C

EVKA Vegebar, Bohaterów Września 50/4

Centrum Dietetyczne „Naturhouse”, Konstytucji 3 Maja 16

El Papa Cafe Hemingway, Bohaterów Września 73

Przychodnia Lekarska T. Czajka, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21

Cafe „Wieża”, Paderewskiego 7

Centrum Medyczne „Rezydent-Med”, Kościuszki 9/7

Cafe „Rongo”, Os. Platan, Wojska Polskiego 16

Gabinet Stomatologiczny Anna Pyclik, Chełmońskiego 15/1

Cafe „Paris”, Plac Wolności 4

Klinika Stomatologiczna „Morze Uśmiechu”, Plac Słowiański 6

Cafe „Venezia”, Promenada, Uzdrowiskowa 16

Gabinet „Visage”, Staszica 2

Cafe „Havana”, Promenada, Uzdrowiskowa 14

Gabinet Kosmetyczny „DR-Cosmetic”, Konstytucji 3 Maja 54

Cafe „Kredens”, Promenada, Uzdrowiskowa 12

Foto-Studio JDD Chmielewscy, Monte Cassino 43

Kawiarnia „Sonata”, Marynarzy 7

Optyka, Bema 7/1

Kawiarnia „Czuć Miętą”, Promenada, Uzdrowiskowa 20

Optyka, Wojska Polskiego 2a

Eda-Glas, Piłsudskiego 16

Perfekt-Optik, STOP SHOP, Kościuszki 15

EKO-WYSPA, Grunwaldzka 1A

Perfekt-Optik, G.H. Corso, Dąbrowskiego 5

Apteka „Pod Kasztanami”, Warszawska 29

Perfekt-Optik, Kaufland, Matejki 1d

Kwiaciarnia „Ewa”, Markiewicza 21

Perfekt-Optik, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21

Zakład Fryzjerski „Kazik”, Konstytucji 3 Maja 14

Salon Mody „Andre”, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21

Salon Fryzjerski „Piękne Włosy”, Konstytucji 3 Maja 5

Salon Mody „By o la la...!”, Piastowska 2

Salon Fryzjersko-Kosmetyczny „Wanessa”, Grunwaldzka 1

Salon Mody „Coco”, Armii Krajowej 1

Salon Fryzjerski „Studio 5”, Konstytucji 3 Maja 16

Salon Mody „Unique”, G.H. Promenada, Żeromskiego 79

Salon Fryzjerski Beata Grygowska, Wojska Polskiego 1/19

Salon Mody „Teofil”, Monte Cassino 1A

Zakład Fryzjerski „IRO”, Bema 11/1

REKLAMA




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.