Magazyn Wyspy 7 (14) lipiec 2017

Page 1

M I E S I Ę C Z N I K B E Z P Ł AT N Y

Nr 7 (14) LIPIEC 2017

FELIETON

Agnieszka Merchelska

Jest prąd w Karsiborzu! MIASTO

W muzealniczym

żywiole

GRECHUTA FESTIVAL 2017

Prawdziwe szaleństwo




Na

głowie

Jest w literaturoznawstwie termin karnawalizacja. Skojarzenia biegną od razu w kierunku karnawału i wszystkiego, co z nim związane – zabawy, radości, śmiechu. Karnawalizacja to takie postawienie codzienności „na głowie” – w największym uproszczeniu, bo nie miejsce tu na teoretycznoliteracki wywód. Znaczeniowo blisko jej do festiwalu – z łacińskiego festivus, czyli radosny, wesoły, świąteczny. Piszę o tym dlatego, że latem nasze miasto staje się jednym wielkim festiwalem. Przed chwilą zamknęliśmy Wakacyjne Miasto Kobiet. Za sekundę Grechuta Festival. A za nieco ponad kwadrans – impreza będąca kulturalnym synonimem Świnoujścia, FAMA. Podczas tych wydarzeń miasto rzeczywiście staje na głowie i wielce mu z tym do twarzy. A my dostajemy mnogość rozmaitych w swoim charakterze doznań, gdzie szlachetność miesza się z ludycznością, a głośny, niczym nieskrępowany śmiech z głęboką refleksją czy łzą wzruszenia. W zależności od tego, czego właśnie potrzebujemy.

Michał Taciak

MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY Wydawnictwo Wyspy redakcja@magazynwyspy.pl www.magazynwyspy.pl +48 500 446 273 Redaktor naczelny Michał Taciak Skład Blauge - Robert Monkosa

Dział foto Karolina Gajcy, Agnieszka Żychska, Katarzyna Nadworna Felietoniści Maja Piórska, Agnieszka Merchelska, Marek Kolenda, Bartek Wutke Współpraca Magdalena Monkosa, Karolina Leszczyńska, Renata Kasica, Józef Pluciński, Katarzyna Baranowska, Karolina Markiewicz, Agata Butkiewicz-Shafik, Tomasz Sudoł, Artur Kubasik

Wydawca Wydawnictwo Wyspy S.C. ul. Markiewicza 24/5, 72-600 Świnoujście Reklama Kamil Pyclik +48 721 451 721 reklama@magazynwyspy.pl Druk Drukarnia KAdruk S.C.

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów w nadesłanych artykułach. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam.

4

MAGAZYN

ZDJĘCIE NA OKŁADCE OLGIERD de MEHLEM

Redaktor naczelny


6 38 62 8 10

FELIETON Marek Kolenda. Świnoujście od a do zet Agnieszka Merchelska. Jest prąd w Karsiborzu! Maja Piórska. Smaki regionu SPA (Nie)męska sprawa URODA Ze słońcem w zgodzie

Lipiec

2017

ZDROWIE 12

Tomografia – nie gadżet, lecz konieczność

14

MOTORYZACJA Peugeot 3008. Najlepszy. Po prostu Peugeot 5008. Auto z pięcioma gwiazdkami

16

29

GRECHUTA FESTIVAL 2017 Program festiwalu To było prawdziwe szaleństwo Bard od światła. Niczym wino. 3 x Młynarski Charyzma i kunszt. Co za tercet Bez korzeni, ale z nadzieją. Opera, której miało nie być Gawędziarka W rodzinnym kręgu. Czysta przyjemność Coś dla oka. Grechuta w duecie. Dla najmłodszych W hołdzie Markowi

30

WYDARZENIA Świnoujście gra w tenisa

32

MODA Bo dzieci są najważniejsze

40

ZWIERZĘTA Dobrana para

18 20 22 24 25 26 27 28

46

MIASTO Sail Świnoujście 2017. Miłość od pierwszego wrażenia Nasza latarnia świętuje 47. Festiwal FAMA. Bez biletów i bez nudy W muzealniczym żywiole

52

ROZRYWKA Parki Linowe Bluszcz. Przygoda na wysokim poziomie

54

PO SĄSIEDZKU Robinson na Titanicu

42 44 45

58

KULTURA Mistrzowie Wydarzenia. Ludojad i kobiety

65

MIEJSCA Mistrzowskie Cafe Rongo

56

72

KULINARIA Idziemy na jagody ABC stekożercy

74

DIETA Czy na pewno potrzebujesz suplementów?

76

NATURA Dama dama

78

STARE ŚWINOUJŚCIE Od świetności do świetności?

66

18

30

38

46 MAGAZYN

5


Świnoujście od a do zet Wychodząc na przeciw powszechnemu zapotrzebowaniu, a także milionowej rzeszy wczasowiczów odwiedzających co roku nasze wyspiarskie miasto, zamieszczamy krótki poradnik Świnoujście – instrukcja obsługi. Prawdziwą krynicę mądrości dla kuracjuszy, vademecum kolonisty, niezbędnik urlopowicza i kompendium turysty w jednym. Dla wygody czytelników bezcenne informacje uporządkowaliśmy w kolejności alfabetycznej. TEKST MAREK KOLENDA ILUSTRACJA Freepik

A

jak Amfiteatr. Przez lata pogoda nas nie rozpieszczała w sezonie wakacyjnym i wiele wydarzeń w amfiteatrze publiczność oglądała z parasolami w ręku, co znacznie utrudniało obsługę telefonu komórkowego i konsumpcję w trakcie przedstawienia. Miasto poszło widzom na rękę i rozpięło nad Amfiteatrem jeden wspólny parasol. Teraz można jeść i pić, nie wypuszczając smartfona z dłoni. Nadal jest jednak problem z klaskaniem. Pod „a” umieszczamy też Alibi. Przewrotna nazwa. Popularny w mieście lokal rozrywkowy, który dostarcza dobrej zabawy, ale na pewno nie dostarcza alibi. A w sobotę wieczorem dzieją się tam takie rzeczy, że lepiej mieć na ten czas alibi…

B

jak „Bieliki”. Promy w samym centrum miasta, które pływają na przeprawie Warszów. W przeciwieństwie do „Karsiborów” pływających kilka kilometrów od centrum na przeprawie Centrum…

C

jak Corso. Świnoujska galeria handlowa, od niedawna ważny punkt na mapie miasta. Nie tylko ze względu na bardzo szeroką ofertę handlową, ale przede wszystkim super lody, pyszną kawę (flat white!) i kino!

D

jak dziki. Dzikie świnie w Świnoujściu mają status świętych krów. Lochy, dziczki i odyńce hasają po mieście całymi stadami. Nie wolno ich dokarmiać i należy unikać

6

MAGAZYN

kontaktów towarzyskich. Chyba że dosiądą się do stolika w restauracji.

E

jak Europa. Ze Świnoujścia jest bliżej do Berlina, Kopenhagi i Pragi niż do Warszawy. A Warszawa to dla nas odległe wschodnie rubieże, niemal Azja. Za to Świnoujście – przygraniczne miasto portowe i brama do Skandynawii – to jedno z najbardziej otwartych na Europę i resztę świata miejsc w Polsce.

F

jak FAMA. Wiecznie żywy festiwal wiecznych studentów. Kolebka gwiazd krajowego showbiznesu i kultury wszelakiej. Jak głosi fama, festiwal jest na wskroś studencki. I chociaż nikt nie powtarza roku, nikt nie przechodzi festiwalowych eliminacji warunkowo, to rano po imprezie wszyscy robią sesję poprawkową.

G

jak Gerharda. Fort Gerharda. Najpopularniejszy fragment świnoujskich fortyfikacji. Miłośnikom historii, militariów i przygody polecamy także Fort Zachodni, Fort Anioła i Podziemne Miasto. Ciekawe, zabytkowe obiekty militarne można również spotkać w bazie NATO. Większość nadal w czynnej służbie!

H

jak Heringsdorf. To tam mieści się najbliższe lotnisko, które prawdopodobnie już wkrótce nazywać się będzie Heringsdorf/Świnoujście. Byłby to chyba jedyny, dosłownie międzynarodowy, port lotniczy na świecie. Niezły odlot!

I

jak inwazja. Rokrocznie nasze miasto staje się celem inwazji. Przepytani na tę okoliczność autochtoni wskazują między innymi inwazję wczasowiczów, inwazję Niemców, inwazje komarów, inwazję biedronek, inwazję meduz i inwazję dzików.

J

jak jachty. Przepiękne! Do podziwiania przy nabrzeżu lub na wodzie. Przy pomostach jacht klubów albo marinie na Basenie Północnym, podczas regat lub imprez żeglarskich. Ale najlepiej podziwiać z pokładu, z żaglem nad głową i sterem w ręku.

K

jak kite. Pływanie (a raczej latanie) na „kejcie” to już świnoujska specjalizacja i sport narodowy wyspiarzy. Świetna zabawa, dwie szkoły latania, mnóstwo pozytywnie ześwirowanych ludzi. Dla miłośników bardziej tradycyjnych sportów wodnych mamy również sporo do zaoferowania. Żaglówki, deski, skutery, kajaki oraz dmuchane banany.

L

jak latarnia. Wciąż jedna z największych i najpiękniejszych na świecie. Raz do roku powiewa na niej największa flaga państwowa. Na co dzień podobno miejsce schadzek zakochanych par darzących się głębokim uczuciem – tylko prawdziwie zakochani mogą to robić na widoku, pod gołym niebem, na wysokości 65 metrów i po wspinaczce krętymi schodami liczącymi ponad 300 stopni.


WYSPY SZCZĘŚLIWE

M

jak molo. Mieszkańcy sąsiednich nadmorskich miejscowości, w których są mola, od lat podśmiewają się ze Świnoujścia. Za trzy lata ich pocieszne pomosty zostaną zdeMOLOwane przez nasze molo. Będzie najdłuższe i najpiękniejsze nad Bałtykiem. Nie traćmy nadziei.

N

jak Niemcy. Na wyspach utrzymujemy bardzo bliskie kontakty z sąsiadami zza miedzy. Układ jest prosty i uczciwy: oni zostawiają u nas swoje pieniądze, my zarabiamy u nich swoje pieniądze.

O

jak organy. Instrument w Kościele p.w. Chrystusa Króla jest wyjątkowy pod wieloma względami. Muzycy z całego świata od wielu lat odwiedzają nasze miasto tylko po to, żeby zagrać na świnoujskich organach. Przy okazji, jak to w kościele, zawsze zbierze się liczna widownia i festiwal gotowy…

P

jak plaża. Świnoujska plaża to ponad 500 tysięcy metrów kwadratowych delikatnego, żółtego piasku. Powierzchnia ta wystarczy na ustawienie 125 tysięcy standardowych parawanów plażowych, jeden obok drugiego! „P” to także promenada. Latem to właśnie tam bije serce miasta. Promenada to taki nasz odpowiednik rynku, starego miasta, bazaru i toru gokartowego w jednym.

R

jak rybka. W naszym menu zawsze świeża. Świnoujskie smażalnie oferują między innymi mintaja, morszczuka, solę, halibuta, a nawet rekina! Jak widać ichtiolodzy nie mają pojęcia co pływa w Bałtyku.

felieton

kich pociągów, ani nie czujemy bezinteresownego pociągu do promów.

W

jak Swinemünde. Czyli Świnoujście po niemiecku. Przyjezdnych nie powinny dziwić niemieckojęzyczne oznaczenia ulic i obiektów w naszym mieście. Goście zza zachodniej granicy odwiedzają nas codziennie w poszukiwaniu dobrego jedzenia, dobrego fryzjera, dobrego dentysty, dobrej zabawy itp. Jak moglibyśmy odmówić potrzebującym?

jak wyspy. Czterdzieści cztery wyspy, na których rozpościera się Świnoujście. Ludzie utrzymują przyczółki tylko na tych ostatnich czterech. Pozostałymi czterdziestoma władają niepodzielnie kormorany i inne ptactwo oraz parzystokopytne. Również „w” jak Wiatrak. A właściwie Stawa Młyny. Żeglarze z całego świata widząc biały wiatrak postawiony na końcu falochronu, wiedzieli, że zawijają do mocno zakręconego portu. Wiatrak to także kolejny wyspiarski festiwal. Pływający.

T

Z

S

jak tunel. Temat rzeka, obiekt marzeń i droga do gwiazd. Ale na razie lepiej nie drążyć tego tematu…

U

jak Uznam. Wyspa, której zaledwie mała część należy do Polski, ale to właśnie tutaj Polska się zaczyna. I co najważniejsze, to właśnie na Uznamie leży najważniejsza część Świnoujścia. A Świnoujście jest najważniejszą częścią wyspy Uznam. Pod „u” można wstawić także kolejkę UBB oraz Unity Line, ale nie chcemy bezinteresownie promować niemiec-

jak Zalew Szczeciński. W przeciwieństwie do innych nadmorskich kurortów Świnoujście to nie tylko morze. Mamy również Zalew Szczeciński, rzekę Świnę, Kanał Piastowski i Jezioro Wicko w pobliżu. Mamy też kilka basenów (w tym jeden na dachu!) oraz piękne fontanny.

MAGAZYN

7


(Nie)męska

sprawa

Męski czy niemęski ten mężczyzna w SPA? Temat trudny i ku zaskoczeniu wciąż budzący zbyt wiele kontrowersji. Aby zbliżyć się do sedna, warto na początek zastanowić się nad tym czym, w rzeczywistości jest współczesne SPA. Z pierwotnej koncepcji SPA – leczenie wodą (sanitas per aqua) – pozostało niewiele. Dzisiaj, pomimo że większość SPA na świecie powstaje rzeczywiście w sąsiedztwie dużych zbiorników wodnych, sama idea mocno ewaluowała. Aqua z łacińskiej maksymy oznacza dziś raczej dostępność basenu, kapsuły, wanny do hydromasażu, biczy szkockich. To synonim luksusu, z wysmakowanym otoczeniem, ekskluzywnymi zabiegami, doskonałą jakością usług oraz atmosferą sprzyjającą odprężeniu i wyciszeniu. To swoista obietnica przyjemności, relaksu.

Rzecz ludzka SPA & Wellness to rodzaj filozofii, która zaczyna się od nas samych. To wewnętrzny wybór propagowania stylu życia, zapewniającego dobre samopoczucie, mającego na celu osiągnięcie harmonii ciała i umysłu. Stanowi wszystko to, czym się otaczamy na co dzień, co robimy, co konsumujemy, aby zapewnić sobie pełnię dobrostanu niezależnie od płci. Skoro świadomość własnego zdrowia i dobrego samopoczucia wciąż rośnie, dlaczego zatem obecność płci męskiej w SPA wciąż budzi wewnętrzny sprzeciw zbyt wielu z nas? Przecież dbałość o zdrowie i dobre samopoczucie to rzecz ludzka, a nie jedynie kobieca.

Obowiązek, nie przywilej Kluczem do zrozumienia całej sytuacji jest świadomość, że zadbane ciało to dziś ważna część wizerunku mężczyzny zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. To już nie przywilej panów, ale ich obowiązek. Wyobraźmy sobie sytuację mężczyzny w pięknie skrojonym garniturze,

8

MAGAZYN

odprasowanej koszuli, dobranym krawacie i w wypastowanych butach dopasowanych do całości. Z pozoru wszystko gra, ale gdyby przyjrzeć się wnikliwiej, to nasza skóra jest tym pierwszym odzieniem ciała. Jego kondycja odzwierciedla naszą sumienność i dbałość o siebie. Zastanówmy się, czy osoba nie potrafiąca zadbać o siebie, będzie potrafiła zatroszczyć się o innych…

Skóra nie wychodzi z mody Paradoksalnie okazuje się, że mniejsze kontrowersje wzbudza w nas zastosowanie kondycjonującego płynu do płukania przy praniu ulubionego T-shirta niż balsamu lub kremu po oczyszczeniu skóry, którego funkcja jest zasadniczo bardzo zbliżona do poprzedniego. A przecież T-shirt, choćby ulubiony, posłuży nam maksymalnie kilka lat w przeciwieństwie do skóry, która, umówmy się, nie wyjdzie z mody nigdy.

Elegancki strój w połączeniu z zaniedbanym ciałem z zasady budzi pewną sprzeczność odbiorcy. Spójność wizerunku jest podstawą tego, jak jesteśmy postrzegani w myśl zasady: „jak Cię widzą, tak Cię piszą”.

Detal wiele mówi Od nas samych wszystko się rozpoczyna i choć wielu z nas się do tego nie przyznaje na głos, zwracamy uwagę na detale, które są wyraźnym sygnałem mówiącym bardzo wiele o człowieku. Budowa ciała oraz skóry kobiety i mężczyzny, pomimo że posiada pewne anatomiczne różnice, w gruncie jest bardzo do siebie zbliżona. Ich potrzeby, choć różne, w rzeczywistości sprowadzają się do bardzo spójnych fundamentów. Dlatego właśnie rozważania na temat dbałości o siebie, o swoją szeroko rozumianą fizyczność w aspekcie związanej z płcią okazują się bezzasadne.


PANOWIE A DBAŁOŚĆ O SIEBIE

Złoty środek Codzienność współczesnego człowieka jest bardzo intensywna, a higiena życia mocno nadszarpnięta. Naginamy zwyczaje dnia codziennego, aby dotrzymać nałożonego na nas tempa. I właśnie dlatego naszym obowiązkiem jest nauczyć się to tempo równoważyć. Znaleźć złoty środek pomiędzy intensywnym eksploatowaniem naszych organizmów a dbałością o nie. Panaceum na utrzymanie sprawności, zdrowia i witalności przez długi okres.

Oaza Współczesne ośrodki SPA & Wellness to miejsca o bardzo rozbudowanej kompleksowej ofercie ukierunkowanej na poprawę zdrowia i kondycji współczesnych herosów. Swoista oaza pozwalająca doprowadzić umysł i ciało do równowagi. Mylnie kojarzymy je z damską częścią odbiorców. To trochę jak perfumy unisex, które łączą w sobie nuty odpowiednie dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Klucz do wspaniałego samopoczucia poprzez aktywny wypoczynek urozmaicony relaksa-

cyjnymi zabiegami dla zmęczonego codziennością ciała.

Każdy potrzebuje wyciszenia Idea SPA łączy różnorodne sposoby pielęgnacji poprzez odpowiednio dobrane zabiegi, najczęściej oparte na terapiach wodnych i masażach. Programy pielęgnacyjne dbają nie tylko o właściwą kondycję całego ciała poprzez jego odżywienie i ujędrnienie, ale i umysłu, wprowadzając go w stan relaksu i wyciszenia. Brak wiedzy co do możliwości terapii nie powinien stanowić blokady przed skorzystaniem z tego rodzaju usług. Obecnie obiekty SPA to komfortowe i nowocześnie wyposażone „ambasady zdrowia i urody”, które łączą wypoczynek i relaksację pod okiem wyspecjalizowanych terapeutów SPA i fizjoterapeutów zarówno kobiet, jak i mężczyzn, których wiedza i otwartość na pewno szybko pozwolą odnaleźć się w proponowanej ofercie zabiegowej.

Samoświadomość Szeroko rozumiana dbałość o siebie

spa

jest dziś światowym megatrendem, promującym zdrowy styl życia we wszystkich jego aspektach. Wszystko po to, żeby zapewnić człowiekowi jak najlepsze samopoczucie. Jest ponadczasowa, wielowymiarowa i nie determinuje jej ani wiek ani płeć. Warto więc zastanowić się, czy nie uczynić go znaczącym elementem naszego życia. Atrakcyjność współczesnego mężczyzny postrzegana jest przez pryzmat jego samoświadomości. Nie podlega on żadnym dyrektywom. Ograniczenia, z którymi się niestety wciąż spotykamy, zawsze były i są w naszych głowach. Panowie powinni jednak pamiętać o tym, że męskie ciało to zdrowe i zadbane ciało… Zapraszamy do skorzystania z rozmaitych zabiegów.

Hotel Trzy Wyspy

SPA na Wyspach +48 91 884 00 01, +48 91 844 00 19 spa@trzywyspy.pl Od poniedziałku do niedzieli, 7:00-20:00

REKLAMA


Ze słońcem w zgodzie

Każda pora roku ma swoje prawa, obowiązki i zwyczaje. Także w zakresie pielęgnacji ciała. Oto kilka letnich przebojów zabiegowych. Dzięki nim nasza skóra będzie w równie dobrej kondycji jak nasze samopoczucie. Promienie słoneczne nie sprzyjają części kosmetycznych zabiegów, ale na szczęście są i takie, dla których słońce nie stanowi żadnej przeszkody. Prawdziwe hity lata, jak mówią Wioletta Zakrzewska, Katarzyna Mazur i Magdalena Janeczek z Salonu Kosmetycznego Natali.

Oxybrazja To bez wątpienia numer jeden wśród letnich zabiegów. Jest czymś

10

MAGAZYN

w rodzaju peelingu mechanicznego, w którym naskórek złuszczany jest roztworem soli fizjologicznej aplikowanym pod ciśnieniem sprężonego powietrza. Oxybrazja dotlenia, koi, dezynfekuje i oczyszcza skórę, nadając jej gładkości i świetlistości. Jest wzmocnieniem dla ścianek naczyń krwionośnych. Ma także działanie przeciwtrądzikowe i przeciwzapalne. Zabieg ten dostosowany jest do każdego rodzaju cery, w tym rów-

nież naczyniowej, delikatnej i wrażliwej. Zalety tego oxybrazji można wymieniać bez końca, nic więc dziwnego, że to jeden z najczęściej wykonywanych zabiegów w salonie Natali. Nie tylko zresztą latem.

Botoks i nadpotliwość Botoks kojarzy się powszechnie z upiększaniem, wygładzaniem skóry, wypełnianiem zmarszczek, czyli tym, co zewnętrzne. Okazuje


ZABIEGI NA LATO

uroda

Regeneris

się jednak, że toksyna botulinowa ma znacznie szersze zastosowanie. Na przykład w przypadku, który wielu z nas może zawstydzać, czyli nadpotliwości. To problem uciążliwy szczególnie teraz, latem. Dotyczy przeważnie pach, stóp i dłoni. Profesjonalnie wykonany przez

doktor Magdalenę Janeczek zabieg przy użyciu botoksu bezpiecznie i skutecznie blokuje nadmierną potliwość, dzięki czemu nie muszą krępować nas nieestetyczne plamy na koszulkach, ani sytuacje, gdy witając się z kimś, podajemy mu wilgotną dłoń.

W błyskawicznym tempie rośnie popularność opisywanej już wcześniej szwajcarskiej terapii Regeneris. To idealny zabieg dla skóry, która potrzebuje odnowy i rewitalizacji. Wykorzystując nasz naturalny produkt, czyli osocze bogatopłytkowe, możemy w stosunkowo krótkim czasie poprawić kondycję i wygląd na przykład policzków, okolicy oczu, ust, podbródka, czoła, szyi, karku, dekoltu czy dłoni. W drodze do odmłodzonej i odświeżonej skóry musimy natrafić na Regeneris. Potwierdza to nie tylko duże zainteresowanie tą terapią w salonie Natali, ale przede wszystkim – olśniewające efekty.

Salon Kosmetyczny Natali

Wyb. Władysława IV 26, Świnoujście Telefon +48 600 655 006

www.salon-natali.com.pl

REKLAMA


Tomografia

– nie gadżet, lecz konieczność Diagnoza przy pomocy najnowocześniejszego sprzętu medycznego. Leczenie przez stomatologów różnych specjalizacji. A to wszystko w jednym miejscu, co pozwala pacjentowi zaoszczędzić czas i uniknąć dodatkowych kosztów. Oto Cezardent – gabinet stomatologiczny XXI wieku. informacji o całości uzębienia; o strukturze kości; o niewidocznych dla oka, ukrytych w tkankach torbielach (chirurgia), korzeniach (chirurgia, protetyka, endodoncja – leczenia kanałowe) czy zębach zatrzymanych (ortodoncja). Radiologia pomaga także ocenić proces leczenia i gojenia się ran, które powstały w wyniku zabiegu z zakresu chirurgii, ortodoncji czy implantologii lub protetyki.

Jedyny w mieście

Bardzo często pacjenci nie zdają sobie sprawy, ile urządzeń potrzebuje dentysta, żeby zdiagnozować i wyleczyć chore zęby. Nowoczesna stomatologia w diagnozowaniu chorób jamy ustnej i zębów wykorzystuje zarówno metody sprawdzone od lat, jak i techniki oraz technologie supernowoczesne. Do tych pierwszych zalicza się na przykład wywiad lekarski i badanie manualne czy zgłębnikowanie zębów, metody opukowe, badanie na bodźce termiczne. Kategoria druga obejmuje między innymi cyfrowe zdjęcia radiologiczne przy zmianach próchnicowych lub przy leczeniach kanałowych, zdjęcia cefalometryczne, pantomograficzne przy ortodoncji i protetyce, zdjęcia tomograficzne 3D przy implantologii czy programy komputerowe, dzięki którym można szczegółowo zaplanować przebieg zabiegów implantologicznych,

12

MAGAZYN

chirurgicznych, protetycznych oraz ortodontycznych.

Chwała radiologii Diagnostyka stosowana w gabinecie Cezardent umożliwia szybsze wykrycie choroby, określenie jej przyczyn i zasięgu oraz charakter uszkodzenia zębów. Należy pamiętać, że nowoczesne metody diagnostyki są niezbędne przy zabiegach wykonywanych przez lekarzy dentystów, na przykład przy leczeniu kanałowym, chirurgii, protetyce, ortodoncji czy implantologii. Badania radiologiczne zwiększają bezpieczeństwo interwencji chirurgicznej, ułatwiają przeprowadzenie zabiegu zgodnie z wytyczonym wcześniej planem i umożliwiają monitorowanie działań oraz ewentualną korektę planu na bieżąco, podczas zabiegu. Badanie radiologiczne znajduje szerokie zastosowanie. Dostarcza

Zdjęcia pantomograficzne i celowane wykonuje się rutynowo przed wykonaniem zabiegu, czyli zanim zostaną osadzone implanty lub zanim zostanie podjęte leczenie kanałowe, chirurgiczne czy protetyczne oraz po wykonaniu zabiegu – żeby otrzymać informację o przeprowadzonym zabiegu. Współczesna stomatologia wykorzystuje najnowocześniejszą diagnostykę radiologiczną – jest nią tomografia komputerowa, stożkowa oraz wolumetryczna 3D. Stożkowy tomograf komputerowy, znajdujący się w gabinecie Cezardent, to jedyne takie urządzenie na terenie Świnoujścia. Należy on do najnowocześniejszych sprzętów diagnostycznych .Ta nowa technika w stomatologii umożliwia obserwację obiektu w wielu płaszczyznach. Skany wykonane przez urządzenie są bardzo dokładne, a trójwymiarowy obraz można dowolnie obracać na monitorze komputera, dzięki czemu wszystko precyzyjnie widać.

Przećwiczyć zabieg Ogromną zaletą jest możliwość


SUPERNOWOCZESNA STOMATOLOGIA

zdrowie

uważają tomografię komputerową za podstawowe badanie przy implantacji zębów, bez którego nie powinno się wykonywać tych zabiegów.

wirtualnego planowania zabiegu implantacji, a nawet przećwiczenia jego przebiegu. To zwiększa bezpieczeństwo przeprowadzanego leczenia, a implantologowi daje pewność pracy. Wstawianie implantów zębowych to bardzo inwazyjny zabieg – wchodzi się narzędziami do kości, w których biegną naczy-

nia krwionośne i nerwy. Uszkodzenie tych delikatnych struktur mogłoby doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji, dlatego niezwykle ważna jest tu precyzja, doświadczenie, a przede wszystkim doskonała znajomość materii, w której mamy się poruszać. Dlatego specjaliści implantolodzy

Dbając o podniesienie standardu świadczonych usług, stawiamy na nowoczesny sprzęt diagnostyczny oraz podnosimy stale swoje kwalifikacje poprzez ustawiczne szkolenia na kursach i kongresach polskich oraz zagranicznych. Bardzo ważna jest również dla nas i naszych pacjentów miła atmosfera w gabinecie. Zapewnia ją sympatyczna obsługa w rejestracji, odpowiedni wystrój wnętrza oraz pełen profesjonalizm lekarzy tu pracujących.

Cezardent

Boh.Września 83/1, Świnoujście +48 91 327 07 70, +48 602 450 425 gabinet@cezardent.pl www.cezardent.pl

REKLAMA


Najlepszy. Po prostu Prestiżowy tytuł Samochodu Roku 2017 mówi sam za siebie. A to zaledwie jedna z blisko dwudziestu nagród, które otrzymał do tej pory nowy SUV Peugeot 3008.

Drapieżny i dynamiczny z przodu, chromowany grill zdobiony motywem szachownicy, opływowe linie nadwozia, intrygujące reflektory przednie, stylowy tył nadwozia z czarnym pasem wykończonym fortepianową czernią, wreszcie – charakterystyczne „peugeotowe” trzy pazury… To auto uwodzi już od pierwszego spojrzenia.

Minimalistyczna elegancja Tym, co przyświecało projektantom przy pracy nad nowym Peugeotem 3008, był balans pomiędzy prostą, minimalistyczną formą a wysu-

14

MAGAZYN

blimowanym, eleganckim stylem. Podkreślają to między innymi czarny dach Black Diamond, proporcjonalna i czysta forma nadwozia, posze-

rzone nadkola, 19” felgi, a także wysmakowane detale, jak chromowane lusterka boczne czy wysmuklone aluminiowe relingi dachowe.


NOWY SUV PEUGEOT 3008

motoryzacja

High high-tech W środku zaskakuje efektowna deska rozdzielcza, wyposażona w najnowocześniejsze rozwiązania high-tech. To między innymi panel wirtualnych zegarów, pozwalający wybrać jeden spośród pięciu trybów oraz spersonalizować jeden z nich według własnych potrzeb. To także 8” centralny ekran dotykowy o wysokiej rozdzielczości czy konsola centralna wyposażona w sześć przełączników umożliwiający bezpośredni dostęp do klimatyzacji czy nawigacji.

Synonim luksusu Wnętrze nowego SUV-a Peugeot 3008 to prawdziwy luksus. Wszystko wykonane z dbałością o najwyższą jakość wykończenia, z najlepszych, miękkich w dotyku materiałów – między innymi Alcantara, skóra Nappa, a także prawdziwe dębowe drewno w kolorze Grey Oak. Elementy stylistyczne wykonane są z chromowanej stali, a do przeszycia foteli i deski rozdzielczej wykorzystano nić w miedzianym kolorze Aiknite.

dunkową. Z kolei system dwupoziomowej podłogi z funkcją wysuwania to gwarant większej modularności. Musisz otworzyć bagażnik, a masz zajęte ręce? Od czego jest sprytna funkcja bezdotykowego otwierania klapy bagażnika?! Nowy SUV Peugeot 3008 ułatwi Ci życie.

Ergonomia i wygoda

Jedź bezpiecznie

System składania siedzeń Magic Flat – jednym ruchem ręki! – pozwoli dostosować przestrzeń do Twoich potrzeb. Dzielona tylna kanapa zapewnia płaską przestrzeń zała-

Nowy SUV Peugeot 3008 doskonale i bezpiecznie się prowadzi. Zasługa to zwiększonego prześwitu oraz podwyższonej pozycji za kierownicą. Zaawansowany system Park Assist

i kamery pozwalają obserwować na ekranie dotykowym, co dzieje się wokół samochodu. Widok z lotu ptaka, ukazujący otoczenie w czasie rzeczywistym, ułatwia manewrowanie. O Twoje bezpieczeństwo dba także Active Safety Brake – najnowsza generacja automatycznego systemu awaryjnego hamowania. PEUGEOT DREWNIKOWSKI

Szczecin, ul. Bagienna 36D Telefon +48 91 461 46 13 Szczecin, ul. Bohaterów Warszawy 19 Telefon +48 91 433 09 91

MAGAZYN

15


AUTO

z pięcioma gwiazdkami

Oto niezwykle udane połączenie 7-osobowego SUV-a, stylowej elegancji i nieprzeciętnych osiągów. Oto nowa odsłona komfortu. Oto nieoczekiwane wrażenia z jazdy. Oto nowy Peugeot 5008. Tej smukłej, emanującej siłą sylwetki nie sposób zignorować. Sportowy styl podkreślają eleganckie, futurystyczne linie czy dach Black Diamond. Mistrz w swojej klasie. Nie do zatrzymania.

oraz widocznymi cały czas tylnymi lampami LED z motywem trzech pazurów, harmonijnie zintegrowanymi z czarnym, lakierowanym panelem na pokrywie bagażnika.

intensywności oświetlenia, a także rozpylenia jednego z trzech kojących zapachów. Tak zmysłowo w środku jeszcze nie było…

Z każdej strony

Zmysłowe wnętrze Otwierany, panoramiczny i przeszklony dachowi oraz spora powierzchnia szyb bocznych nadaje wnętrzu dużo naturalnego światła. O komfort pasażerów dbają z kolei wyjątkowe fotele z wielopunktowym masażem. Oprócz tego – doskonała akustyka, możliwość zmiany

O spokojne i bezproblemowe dotarcie do celu dba nowa nawigacja 3D online, z rozpoznawaniem głosu. Usługa TomTom ułatwia kontrolę nad sytuacją na drodze. Sprytny Mirror Screen pozwala na bezpieczne korzystanie z ulubionych i potrzebnych aplikacji przy użyciu 8” dotykowego ekranu. Nowy Peugeot

Charakterystyczne dla marki reflektory, pionowy grill z motywem szachownicy i chromowanymi wykończeniami. Tak wygląda zachwycający, „koci” przód Peugeota 5008. Tył zwraca uwagę aerodynamicznymi liniami ukośnej, tylnej szyby

16

MAGAZYN

Technologia i bezpieczeństwo


NOWY SUV PEUGEOT 5008

motoryzacja

5008 może też wykorzystywać opcję wskazywania stref niebezpiecznych tam, gdzie pozwala na to prawo.

Pięć gwiazdek W segmencie kompaktowych SUV-ów takich właściwości jezdnych jeszcze nie było. Wszystko za sprawą platformy EMP2 – skonstruowanej w taki sposób, żeby dodatkowo zapewnić optymalną zwrotność, ułatwiając manewry – i możliwości dynamicznych, jakie posiada nowy Peugeot 5008. Potwierdzeniem jest pięć gwiazdek w testach Euro NCAP – najlepszy wynik w badaniach bezpieczeństwa samochodów.

Jak z wyższej klasy Niepowtarzalne doznania za kierownicą nowego Peugeota 5008 to wypadkowa wielu czynników: wyjątkowych silników BlueHDi, PureTech i THPi, połączonych z automatyczną skrzynią EAT6 najnowszej generacji, elektrycznym wspomaganiem kierownicy i opływowym nadwoziem. Ten zwinny i poręczny SUV pod tym względem śmiało może stanąć w szranki z samochodami wyższej klasy. To auto bez kompleksów. Zna swoją wartość. Poznają ją i Ty. PEUGEOT DREWNIKOWSKI

Szczecin, ul. Bagienna 36D Telefon +48 91 461 46 13 Szczecin, ul. Bohaterów Warszawy 19 Telefon +48 91 433 09 91

MAGAZYN

17


31.07 (poniedziałek) 17.00 „Gino i Suzi, czyli kochaj sąsiada swego jak siebie

samego”. Spektakl komediowy. Występują: Agnieszka CianciaraFröhlich oraz Jonathan Fröhlich, Trupa Komedianty (Teatr Praska 52 w Krakowie). Sala Teatralna (wstęp wolny)

22.00 Kino „Na leżakach” – Muzyczna Noc Filmowa, film „Grek Zorba”. Muszla Koncertowa (wstęp wolny)

............................... 02.08 (środa)

18.00 „O sole mio” – koncert Trzech Tenorów w wykonaniu:

16.00 „Nie tylko Zegarmistrz światła. Piosenki, teatr i ludzie”

Bartosza Kuczyka, Mirosława Niewiadomskiego, Kordiana Kacperskiego. Muszla Koncertowa (wstęp wolny)

Tadeusz Woźniak o 50 latach swojej pracy artystycznej. Spotkanie poprowadzi Teresa Drozda. Browar „Miedziowy 44”, Hotel Interferie Medical SPA (wstęp wolny)

20.30 „Zaklęty krąg” – koncert w wykonaniu zespołu

Cugowscy. Skład: Krzysztof Cugowski – śpiew, Piotr Cugowski – śpiew, Wojciech Cugowski – śpiew, gitara, Tomasz Gołąb – gitara basowa, Jarosław Chilkiewicz – gitara, Bartłomiej Pawlus – perkusja, Marcin Trojanowicz – klawisze. Prowadzenie Koncertu: Maria Szablowska, Paweł Sztompke. Amfiteatr (bilety w cenie 30 zł)

22.00 Kino „Na leżakach” – Muzyczna Noc Filmowa, film „Hair”. Muszla Koncertowa (wstęp wolny)

............................... 01.08 (wtorek) 16.00 Wielki Nieobecny - Marek Grechuta (i o Grechucie)

w archiwalnych nagraniach (nie tylko muzycznych), które przygotowała Teresa Drozda. Gość specjalny: Danuta Grechuta

17.00 Koncert zespołu „Warszawskie Combo Taneczne” Skład: Janek Emil Młynarski – śpiew, bandżola, Sebastian Jastrzębski – gitara, Wojciech Traczyk – kontrabas, Piotr Zabrodzki – multiinstumentalista, śpiew, Lesław Matecki – gitara, mandolina, Tomasz Duda – piła, Anna Bojara – piła, Robert Gładyszewski. Prowadzenie koncertu: Paweł Sztompke. Muszla Koncertowa (wstęp wolny)

18.00 „Mój ulubiony Młynarski” – recital Piotra Machalicy

z zespołem w składzie: Michał Walczak – gitara klasyczna, tamburin, Krzysztof Niedźwiecki – gitara akustyczna, stopa, Paweł Surman – trąbka, akordeon, instrumenty perkusyjne, Malwina Pobłodzka, zapowiedź: Maria Szabłowska. Sala Teatralna (bilety w cenie 20 zł)

20.30 Koncert Edyty Geppert z zespołem „Vasie” w składzie:

z Krakowa – spotkanie z artystą. Galeria Art (wstęp wolny)

Marcin Maroszek – akordeon, Bartosz Pydynkowski – gitara, Maciej Regulski – gitara oraz Piotr Matuszczyk – fortepian, Jerzy Szarecki – trąbka. Prowadzenie koncertu: Paweł Sztompke. Amfiteatr (bilety w cenie 30 zł)

19.00 „Zegarmistrz światła” - Koncert Tadeusza Woźniaka,

...............................

Browar „Miedziowy 44”, Hotel Interferie Medical SPA (wstęp wolny)

18.00 „Rysunki i grafiki” – otwarcie wystawy Jacka Sroki

Jolanty Majchrzak–Woźniak, Piotra Woźniaka oraz zespołu w składzie: Mariusz Jagoda – skrzypce, Piotr Remiszewski – perkusja, Maciej Jeleniewski – bas. Prowadzenie koncertu: Maria Szabłowska. Muszla Koncertowa (wstęp wolny)

20.30 Koncert jubileuszowy Olgi Bończyk z udziałem gości: Alicji Majewskiej, Hanny Śleszyńskiej, Włodzimierza Korcza, Andrzeja Krzywego, Janusza Szroma oraz zespołu w składzie: Jan Zeyland – klawisze, Andrzej Święs – kontrabas, gitara basowa, Krzysztof Szmańda – perkusja. Prowadzenie koncertu: Piotr Bałtroczyk. Amfiteatr (bilety w cenie 30 zł)

18

MAGAZYN

03.08 (czwartek) 16.00 Recital Haliny Kunickiej przy akompaniamencie Jerzego

Derfla „Kunicka śpiewa Młynarskiego” oraz spotkanie wspomnieniowe o Wojciechu Młynarskim. Prowadzenie: Maria Szabłowska, Paweł Sztompke. Browar „Miedziowy 44”, Hotel Interferie Medical SPA (wstęp wolny)

18.00 Studio Buffo (Warszawa) „Cohen – Nohavica” Spektakl w wykonaniu: Mariana Opani, Piotra Machalicy,


Bartłomieja Nowosielskiego, Arka Kłusowskiego, Iwony Loranc, Moniki Węgiel, przy fortepianie Janusz Stokłosa. Tancerze: Paweł Bęczkowski, Aleksandra Kobielska. Reżyseria: Marian Opania. Oprawa muzyczna: Janusz Stokłosa. Zapowiedź: Maria Szabłowska. Sala Teatralna (bilety w cenie 20 zł)

19.00 „Ścieżki przedeptane” – recital Karoliny Leszko i Pawła

Piątka. Browar „Miedziowy 44”, Hotel Interferie Medical SPA (wstęp wolny)

20.30 Giuseppe Verdi „Nabucco” – spektakl operowy Produkcja: Agencja Artystyczna Pro Musica. Reżyseria: Feliks Tarnawski. Scenografia i kostiumy: Małgorzata Słoniowska. Światła: Grzegorz Cwalina. Wykonawcy: Nabucco – Giulio Boschetti, Abigaille – Silvia Rampazzo, Zaccaria – Damian Konieczek, Fenena – Małgorzata Godlewska, Ismaele – Cristian Lanza, Abdallo – Bartosz Nowak, Anna – Monika Piechaczek, Arcykapłan Baala – Jarosław Zawartko, Chór Opery Polskiej, Roncole Vedri Orchestra. Dyrygent: Jerzy Salwarowski. Zapowiedź: Paweł Sztompke. Amfiteatr (Bilety w cenie 30 zł)

............................... 04.08 (piatek) 16.00 „Pamiętamy o Osieckiej w 20 rocznicę śmierci” – Agnieszka Osiecka w archiwalnych nagraniach (nie tylko muzycznych). Spotkanie z Teresą Drozdą. Browar „Miedziowy 44, Hotel Interferie Medical SPA (wstęp wolny)

22.00 Teatr Ósmego Dnia „Arka” – spektakl plenerowy. W wykonaniu: Adama Borowskiego, Jacka Chmaja, Haliny Chmielarz, Grzegorza Ciemnoczołowskiego, Marcina Głowińskiego, Tadeusza Janiszewskiego, Marcina Kęszyckiego, Andrzeja Majosa, Przemysława Mosiężnego, Piotra Najrzała, Jacka Nowaczyka, Jakuba Staśkowiaka, Janusza Stolarskiego, Ewy Wójciak, Dominika Złotkowskiego. Muszla Koncertowa (wstęp wolny)

............................... 05.08 (sobota) 16.00 „Niepokorność dalekich dróg” – finisaż wystawy Zofii Rydet. Spotkanie z aktorami Teatru Ósmego Dnia. Galeria Miejsce sztuki 44 (wstęp wolny)

17.00 „Magiczne Nutki” – koncert dla dzieci w wykonaniu Magdy Femme. Muszla Koncertowa (wstęp wolny)

20.30 „Tu wszystko się zaczęło…” koncert Galowy w wykonaniu: Kasi Kowalskiej, Olgi Szomańskiej, Stanisława Sojki, Kasi Moś, Macieja Miecznikowskiego, Michała Augustyniaka vel Limboskiego. Wojciech Majewski Quartet w składzie: Maciej Sikała – saksofon, Sławomir Kurkiewicz – kontrabas, Michał Miśkiewicz – perkusja, Wojciech Majewski – fortepian. Zespół „Anawa” w składzie: Sławomir Berny – perkusja, Józef Michalik – kontrabas, gitara basowa, Paweł Ścierański – gitara, Paweł Piątek – fortepian, Leszek Szczerba – saksofon, Mirosław Stępień – skrzypce. Kierownik muzyczny: Paweł Piątek. Producent wykonawczy: Piotr Cholewiński. Reżyseria: Jakub Baran. Prowadzenie koncertu: Maria Szabłowska, Paweł Sztompke. Amfiteatr (Bilety w cenie 30 zł)

............................... Bilety do nabycia Na portalu: www.kulturairozrywka.pl Kasa MDK, ul. Wojska Polskiego 1/1, od pon. – pt., 8.00 – 15.00, Galeria Art, ul. Wojska Polskiego 1/1, od wt. – sob., 12.00 – 18.00, Kasa przy Muszli Koncertowej, codziennie, 14.00 – 20.00 Kasa przy Amfiteatrze, ul. Chopina 30, codziennie, 14.30 – 20.30

www.mdk.swinoujscie.pl

MAGAZYN

19


PAŃSTWO GRECHUTOWIE, KRAKÓW DĘBNIKI 1970. FOTO Stanisław Gołąb

O trudnym starcie Anawy, wsparciu Ewy Demarczyk czy wielkich, hipnotyzujących oczach Marka Grechuty opowiada Danuta Grechuta w rozmowie z Jakubem Baranem. Jakub Baran: Pani Danuto, ten naj-

pierwszy raz, kiedy zobaczyła pani Marka Grechutę, nie zdarzył się w sylwestra ‘67, a w październiku tego samego roku. Znalazła się pani bowiem wśród publiczności krakowskiego VI Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki i Piosenkarzy Studenckich, gdzie rozpoczęła się wielka kariera Marka Grechuty i zespołu Anawa.

Danuta Grechuta: Jak opowiadał mi

Marek, pewnego dnia zwierzył się Jankowi, że chciałby wziąć udział w konkursie i najchętniej jeszcze go wygrać. Kanty wyraził wątpliwości, ale mimo to zapalił się do pomysłu. Szybko rozpoczęli intensywne przygotowania, bo do tej pory raczej bawili się i działali amatorsko,

20

MAGAZYN

a na prawdziwe próby czasu nie stawało. Decyzja o zgłoszeniu się na festiwal wpłynęła na profesjonalizację zespołu. W efekcie Marek zajął drugie miejsce w konkursie piosenkarzy. Wygrana przypadła Maryli Rodowicz, ówczesnej studentce AWF. Nie stanowiło to problemu, albowiem artyści Anawy mieli już wtedy poczucie własnej wartości. Byli odrębni, tym bardziej że zaprezentowali Tango Anawa, którego słowa napisały dwa Marki: Grechuta i Czuryło, a muzykę Jan Kanty Pawluśkiewicz. Przypomnijmy, iż to był konkurs piosenkarzy i piosenki. Maryla wygrała konkurs piosenkarzy, wykonując cudzy utwór. Innymi słowy: nagro-

dzona została za interpretację. Samo Tango Anawa triumfowało zaś w części dotyczącej piosenki, czyli zwyciężyli jako oryginalni autorzy.

JB: Marek Grechuta z zespołem od

samego początku wzbudzał aplauz publiczności. Niewiele jednak brakowało, aby nikt o młodych artystach nie usłyszał.

DG: Finał studenckiego festiwalu

poprzedzał szereg wielostopniowych eliminacji. Okazało się, że dla Marka i Anawy nie będzie to prosta droga. Najtrudniejsza okazała się już pierwsza rywalizacja: na Politechnice Krakowskiej. Decydujące jury – mówiąc wprost – przypadkowe, złożone z szacownych


profesorów, niemających za bardzo pojęcia, jak oceniać śpiewaków. Niemniej reprezentant „Polibudy” musiał zostać wyłoniony. Profesorowie zadecydowali, że ma nim być student śpiewający song alkoholowy, podczas którego naśladował dźwięk otwieranej butelki, pociągając palcem za policzek. Marek z Sercem i Tangiem Anawa nie zachwycił Szanownych Oceniających. Mimo to zajął drugie miejsce i tym samym dostał prawo występu w eliminacjach środowiskowych w Klubie Pod Jaszczurami. Tam jury składało się z delegatów wszystkich uczelni i posiadało już bardziej profesjonalne walory, choć można było odnieść wrażenie, że w tym przypadku rządzą z kolei układy. Tu koniecznie należy wtrącić małą, acz ważną dygresję. Na tych eliminacjach pojawiła się, jako widz – Ewa Demarczyk, która interesowała się zmaganiami, będąc już znaną i uznaną laureatką festiwalu. Ewa znała Marka wcześniej, bo została – wraz z Piotrem Skrzyneckim – zaproszona na występ kabaretu Anawa. Skrzynecki wtedy nie dotarł, a Ewa tak i Marek już za pierwszym razem zrobił na niej wrażenie. Po naradzie jury – wiem to od Ewy! – do Demarczyk wyszedł uczestniczący w obradach Zygmunt Konieczny, mówiąc zbulwersowany: „Słuchaj, on nie przechodzi! Co mam zrobić? Bo tam jest głosowanie i siła złego na jednego!”. Co usłyszawszy – pani Demarczyk, która jest energiczną i raczej bezwzględną w takich wypadkach osobą, wpadła do jurorskiego pokoju i tak ich – mocą swojej osobowości – poustawiała, że Marek i Anawa przeszli!

JB: Oto historia z jednej strony piękna,

a z drugiej, jak dla mnie, zasmucająca. Pokazująca zarazem, że naprawdę wielki artysta umie wesprzeć młodszego kolegę, w którego niezaprzeczalny talent wierzy.

DG: Wielcy artyści nie boją się konku-

rencji, przeciwnie: dbają, by ją mieć. Albowiem konkurencja zawsze rozwija.

JB: Czyli dobrze się skończyło. Co by

jednak było, gdyby nie determinacja pani Ewy Demarczyk?

DG: Nie wiem, czy Marek miałby ochotę na ponowny start. Kończył architekturę, którą bardzo lubił, a programy kabaretowe przeszkadzały mu w studiowaniu. Miał absolutorium, ale nie robił dyplomu.

Tamte czasy charakteryzowały się dogłębną nienormalnością. Władza ingerowała w każdą cząstkę naszego życia i nakazywała, gdzie mamy mieszkać i pracować. Tu trzeba wyjaśnić, że Kraków był miastem zamkniętym, tutaj nie dostawało się meldunku. Klasyczny paradoks komunizmu: jak nie masz pracy, to nie masz meldunku, a jak nie masz zameldowania, to nie dostaniesz pracy. Wiele więc wskazuje na taki scenariusz: Marek obroniłby dyplom, po czym zgodnie z nakazem ruszyłby do pracy na prowincję. A może byłby zdeterminowany i inną, dłuższą drogą doszedłby w końcu na scenę.

JB: Czy Marek Grechuta od samego

początku emanował tym niepowtarzalnym „czymś” w czasie swoich recitali?

KABARET ANAWA, FAMA 1968. FOTO OLGIERD de MEHLEM

DG: Tak. Byłam widzem wspomnianego

już koncertu finałowego w Filharmonii Krakowskiej i po występie Marka poczułam – podobnie jak większość publiczności, iż objawił się wykonawca wielce oryginalny. Inny niż reszta, choć poziom tamtego studenckiego festiwalu należał przecież do wysokich. Pojawienie się Anawy mocno mnie poruszyło: patrzę i widzę, że oto na scenę wkroczyli faceci z mojej stołówki! Rozpoznałam Pawluśkiewicza, który chodził nerwowo, po czym zaczął nabijać rytm. I na to wszystko wchodzi Grechuta, szczupły i wysoki, wręcz wyciągnięty, w bordowej koszuli z pagonami. Od razu zauważalny, już po chwili zawładnął publicznością. W rozmowach pofestiwalowych właśnie Marek był najczęściej komentowaną postacią. Dobrą robotę w tej mierze zrobiła telewizyjna transmisja z koncertu laureatów, dzięki której sporo rodaków mogło być przy narodzinach artysty Grechuty. Wiem z relacji świadków, że Marek wzbudził natychmiast namiętne dyskusje, i to w wielu środowiskach. Pan Grechuta sam usłyszał od znanego artysty scenicznego, jak wielkie emocje wywołał ten występ wśród krajowych aktorów. Co wiązało się oczywiście z jego interpretacją, wytrzeszczem oczu, robiącym wrażenie, jakby artysta chciał wystraszyć kobietę, do której śpiewa, zarzucając jej, że: „Pani nie wie, co ja czuję, gdy śpiewam tango Anawa”. Później Marek przyznał, że sugestywnie wielkie oczy były skutkiem podrażnienia spojówek światłem, a nie emocji scenicznych. Dodawszy kamienną twarz i oszczędną interpretację – razem całokształt doznań rozbudził wyobraźnię słuchaczy. Aktorów zadziwiło, że można tak „bez interpretacji interpretować” tekst. Podobna kreacja stanowiła dla nich odkrycie. Fragment książki Danuty Grechuty i Jakuba Barana „Marek. Marek Grechuta we wspomnieniach żony Danuty” (Wydawnictwo Widnokres, Kraków 2012)

MAGAZYN

21


Można przypominać trzydziestolatkę, obchodząc jednocześnie jubileusz trzydziestolecia pracy artystycznej? Można. Jeśli jest się Olgą Bończyk. Aktorka teatralna i filmowa. Mistrzyni dubbingu. Wokalistka. Telefani znają ją z Na dobre i na złe; najmłodsi pamiętają ją jako głos Kiary z drugiej części Króla Lwa; wielbiciele teatru z desek Teatru Kamienica, Capitol czy Syrena, a miłośnicy muzyki z kilku płyt, na przykład Piąta rano. Jubileusze mają to do siebie, że chce się je celebrować i zapraszać gości. Nie inaczej jest i tutaj. Olga Bończyk zaprasza nie tylko na widownię, ale i na scenę. I to same zacne nazwiska. Alicja Majewska, Włodzimierz Korcz, Hanna Śleszyńska, Andrzej Krzywy, Janusz Szrom, Piotr Bałtroczyk. Każdy chciałby tak świętować…

22

MAGAZYN

FOTO ANDRZEJ ŚWIETLIK

Bez wątpienia najlepszy i najsłynniejszy zegarmistrz w tym kraju. Któż z nas nie słyszał bowiem o Zegarmistrzu światła Tadeusza Woźniaka? Ten kompozytor i bard z prawdziwego zdarzenia zadebiutował przed półwieczem, pod chwytliwym pseudonimem Daniel Dan. Jego kompozycje śpiewali najlepsi – Prońko, Bajor czy Wodecki. Ilustrował dźwiękami najlepsze wiersze (Leśmiana, Gałczyńskiego czy Tuwima) i najlepsze teksty dla teatru (Wesele, Mistrza i Małgorzatę czy Odprawę posłów greckich). W Świnoujściu także wystąpi z najlepszymi – Jolantą Majchrzak-Woźniak, Piotrem Woźniakiem, Mariuszem Jagodą, Piotrem Remiszewskim oraz Maciejem Jeleniewskim. Gospodynią wieczorku będzie specjalistka od polskiej piosenki, Maria Szabłowska.


FOTO KASIA CHMUR

To jedno z tych nazwisk, bez których trudno wyobrazić sobie jakikolwiek festiwal opiewający polską piosenkę w jej najdoskonalszej odsłonie. Nic w tym dziwnego, bo twórczość Wojciecha Młynarskiego to jedna z najlepszych rzeczy, jakie polskiej piosence się mogły przytrafić. Liryczny i krytyczny. Jak mało kto potrafił znajdować odpowiednie słowa. Piotr Machalica pokaże nam „swojego” Młynarskiego – na dwie gitary, trąbkę i akordeonik. Zatańczymy Tango

Desperado i Blue Tango, zagramy w zielone… Młynarskiego zaśpiewa nam również Halina Kunicka, przy akompaniamencie Jerzego Derfla. Kto wie, może odpowiedzą na wciąż żywe pytanie: Co z nami będzie po happy endzie? Po raz trzeci nazwisko Młynarski wybrzmi podczas koncertu zespołu Warszawskie Combo Taneczne, tyle że w kontekście Jana Emila, czyli syna Mistrza. Kapela WCT kocha tradycję i Warszawę. Miłość tę spróbuje wzniecić w świnoujścianach…

MAGAZYN

23


FOTO A. RYBCZYŃSKI

FOTO ANDRZEJ ŚWIETLIK

Jej koncerty nie są zwyczajnymi koncertami. To wyjątkowe i poruszające spektakle, choć ona sama nie musi robić nic ponadto, że jest, że śpiewa… Sceniczna osobowość Edyty Geppert oddziałuje na nas od lat. Zawsze „jakaś”, zawsze „o czymś”. I nigdy „dla każdego”, gdyż to propozycja artystyczna z najwyższej możliwej półki, zbyt szlachetna i wysublimowana, by porwać każdego. Choć jednocześnie – potrafi sprawić, że jej często wymagające piosenki stają się przebojami, które ze swej natury wymagające być nie powinny. Któż z nas nie chciałby przecież tak kochać życie? Tak jak ona, uparcie i skrycie, choć bardzo żarliwie? Artystkę wspomaga zespół Vasie – akordeon i dwie gitary. Instrumentarium zaskakujące, ale z pewnością nie zaskoczy nas to, za co kochamy Edytę Geppert. Charyzma i kunszt interpretatorski.

24

MAGAZYN

Leonard Cohen, Jaromir Nohavica, Marian Opania w jednym spektaklu. Dwaj mistrzowie piosenki autorskiej i mistrz aktorstwa. To trzeba zobaczyć! Jak mówi reżyser spektaklu… Marian Opania: Od 7 lat noszę się z pomysłem przedstawienia, w którym chciałbym zderzyć dwóch gigantów piosenki, a mianowicie Leonarda Cohena i Jaromira Nohavicę. Obaj, kiedy ich pierwszy raz usłyszałem, Cohena w roku 1981 podczas kręcenia „Człowieka z żelaza”, a Nohavicę 7 lat temu w Komorowie, też podczas kręcenia, tym razem dla Teatru TV sztuki „Dobrze” Tomasza Mana, poczułem się w owych momentach powalony i ubezwłasnowolniony. Czy trzeba dodawać coś więcej? Może jedynie to, że wiele wskazuje na to, że i my możemy poczuć się powaleni i ubezwłasnowolnieni…


FOTO ANDRZEJ MAJOS FOTO PHOTOKOT.PL / KAMILA ROMANIUK & GRZEGORZ BARAN

Legenda teatralnej alternatywy przypłynie do nas na swojej Arce… To spektakl, który przypomina o tym, że życie to jedna długa wędrówka ku ziemi obiecanej. Arka Teatru Ósmego Dnia swoją premierę miała 17 lat temu, nie straciła

jednak na aktualności. Przeciwnie – dziś może być bardziej wymowna niż kiedykolwiek… To historia o poszukiwaniu szeroko pojmowanego domu, który na scenie symbolizuje wielki, uskrzydlony okręt, będący wariacjami na temat Arki Noego. Historia

bezdomności, za którą stoją okrutne i niemające sensu wojny. Historia ludzi pozbawionych korzeni, ale niepozbawionych nadziei. Czy wszyscy pomieszczą się na statku? Czy każdy wygnaniec odnajdzie swoje miejsce? Chcemy myśleć, że tak…

Jedno z największych festiwalowych wydarzeń. Również ze względu na skalę przedsięwzięcia – na scenie zobaczymy 90-osobowy zespół! Włoscy soliści, Chór Opery Polskiej i Roncole Verdi Orchestra zaczarują nas pełnym rozmachu widowiskiem Nabucco – jedną z pierwszych oper Verdiego, której zresztą, jak głosi legenda, wcale nie miał chęci tworzyć. Ostatecznie jednak stworzył. Na szczęście własne – przyniosła mu ogromny sukces – oraz wielbicieli włoskiej opery, którzy od 175 lat tłumnie oglądają tę piękną opowieść o dążeniu narodu żydowskiego do uwolnienia się spod jarzma Babilończyków. Dzieło znajdujące się na afiszach największych scen operowych świata w naszym Amfiteatrze. Czyli my też mamy szczęście.

MAGAZYN

25


FOTO DIANA CHMIEL

26

MAGAZYN

patronie, Wielkim Nieobecnym Marku Grechucie… Bohaterem i rozmówcą Teresy Drozdy będzie również wspominany już tu Tadeusz Woźniak, który opowie jej i nam o ważnych dla siebie piosenkach, teatrze i ludziach. Dziennikarka powspomina także inną wielką postać polskiej piosenki, nieżyjącą od 20 lat Agnieszkę Osiecką. FOTO MICHAŁ KASZUBA

Jeden z najbardziej rozpoznawalnych głosów w Polsce. Przynajmniej dla entuzjastów szeroko pojmowanej kultury, szczególnie muzycznej. Teresa Drozda, znana głównie jako dziennikarka radiowa, „ta od piosenki”, od kilku lat spotyka się z odbiorcami również na żywo. Mówi o tym tak: Robię te „gawędy”, bo chyba to słowo najtrafniej oddaje ducha tego, co robię, a jednocześnie leciutko trąci myszką, jakbym robiła audycję radiową. Jestem w końcu radiowcem. Siedzę, gadam, prezentuję jakieś nagrania, coś o nich mówię. Ale jednocześnie tutaj wiem, do kogo mówię, a ci którzy słuchają, mogą od razu, bez pośrednictwa telefonu czy maila, reagować. Bywalcy festiwalu do takich reakcji będą mieli kilka okazji. Pierwsza z nich to oczywiście gawędzenie z Danutą Grechutą o naszym


FOTO ZIJA PIÓRO

Skoro w jednej familii jest trzech utalentowanych muzyków, to musiało się w końcu wydarzyć. Cugowscy występują razem. Krzysztof, Piotr i Wojciech. Ojciec i synowie. Ten pierwszy, wiadomo – głos z Budki Suflera. Dwaj pozostali, znani również jako Bracia. Incydentalne spotkania muzyczne przerodziły się we wspólny, konkretny projekt, który ma już na koncie płytowy debiut – Zaklęty krąg. Album ukazał się w ubiegłym roku i z pewnością zdobi półki i odtwarzacze wszystkich wielbicieli muzyki rockowej, która, jak powszechnie wiadomo, lubi łączyć pokolenia.

My też mamy swoich trzech tenorów. Może nie tak sławnych jak Carreras, Domingo i Pavarotti, ale na pewno nie brakuje im talentu i błyskotliwości. Koncert O Sole Mio łączy w sobie klasykę z rozrywką, zadumę z humorem. Wszystko to zaserwowane proporcjach doskonałych. Nie bez znaczenia jest fakt, że nasi tenorzy – Bartosz Kuczyk, Mirosław Niewiadomski i Kordian Kacperski – przyjaźnią się ze sobą. Nie ma więc rywalizacji, a jedynie czysta przyjemność, wymiana energii, świetna komunikacja, co słychać choćby w zapowiedziach. A słychać będzie dużo więcej, bo poza pieśnią tytułową, również słynne Felicita, Portofino, Sorento czy Santa Lucia. Nucić razem z trzema tenorami… Taka gratka nie zdarza się często.

MAGAZYN

27


Drugi dzień festiwalu rozpocznie się od otwarcia wystawy prac Jacka Sroki z Krakowa oraz spotkania z artystą. Studiował na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a w latach 1981-88 pracował jako asystent w macierzystej uczelni. Uprawia malarstwo, grafikę, rysunek. Laureat nagród i wyróżnień – na Biennale

Grafiki w Mulhouse, Międzynarodowej Wystawie Miniatury w Toronto, Graphica Atlantica w Reykjaviku, na Biennale Grafiki w Vaasa czy Grand Prix na Biennale Grafiki w Seulu. Nominowany do Paszportu „Polityki”. Laureat Nagrody im. Witolda Wojtkiewicza przyznawanej przez Zarząd Okręgu Krakowskiego Związku Polskich Artystów Plastyków za najciekawszą wystawę indywidualną prezentowaną w Krakowie. Odznaczony Brązowym Medalem Gloria Artis. Te wyróżnienia mówią same za siebie.

Organizatorzy festiwalu nie zapominają oczywiście o młodszych widzach. Specjalnie dla nich – Magda Femme oraz Trupa Komedianty. Magda Femme znana jest z zespołu Ich Troje, a także z działań solowych. Muzykę na płytę Magiczne nutki, skie-

rowanej specjalnie dla dzieci, skomponował znany kompozytor i muzyk Janusz Tylman. W czasie koncertu piosenkarka prowadzi dialog z dziećmi, wciągając je do wspólnej zabawy. Artyści z Trupy Komedianty zaprezentują natomiast pozbawioną dialogów opowieść o sąsiedzkim życiu, które, jak wie prawie każdy, może być bardzo skomplikowane i pełne nieporozumień. I choć bohaterami jest dwójka klaunów, to jednak bliżej tym postaciom do komedii burleskowej czy niemego kina, niż do cyrku.

FOTO MAPI.PL

FOTO PAWEŁ PIĄTEK

Duet Leszko & Piątek to projekt artystyczny, który powstał kilka lat temu z inicjatywy pani Danuty Grechuty. Karolina Leszko jest laureatką I nagrody krakowskiego konkursu na interpretację piosenek z repertuaru Marka Grechuty. Z kolei Paweł Piątek jest znanym krakowskim muzykiem, aranżerem, producentem muzycznym oraz kompozytorem. Pisze muzykę teatralną, prowadzi własne studio nagrań. Był wieloletnim pianistą zespołu Anawa. Artyści zaprezentują swoją najnowszą płytę składająca się z piosenek, a jakże!, Marka Grechuty.

28

MAGAZYN


FOTO BARTEK WUTKE

FOTO BARTEK WUTKE

FOTO BARTEK WUTKE

FOTO JUSTYNA JAWORSKA

Tak się bowiem złożyło, że przed półwieczem stanął na deskach świnoujskiego Amfiteatru – dziś noszącego jego imię – podczas FAMY ‘67 i tę FAMĘ wygrał, pokonując między innymi Tadeusza Woźniaka. Z tej okazji na zakończenie festiwalu plejada polskich artystów zaśpiewa

najpiękniejsze kompozycje Marka Grechuty. Usłyszymy i zobaczymy Kasię Kowalską, Kasię Moś, Stanisława Soykę, Quartet Wojciecha Majewskiego, który kilka lat temu nagrał niesamowitą płytę z utworami Grechuty, i innych niezwykłych artystów. Nie zabraknie oczywiście legendarnego zespołu Anawa, z którym Grechuta święcił największe triumfy. Oprócz piosenek patrona festiwalu każdy z wykonawców zaśpiewa swoje najnowsze piosenki. To trzeba usłyszeć!

FOTO JDOMINIKA CUDA

Dużo więcej szczęścia niż w Krakowie, czytaliście o tym kilka stron wcześniej – miał Marek Grechuta w Świnoujściu.

MAGAZYN

29


Świnoujście

gra w tenisa więc utwory o szczepionkach, grzybach czy dopalaczach. Tymczasem turniej rozpoczął się od zmiany. Zmiany kortów pod chmurką na halę tenisową. Pogoda na wyspach zaczyna się kojarzyć głównie z tą znaną z Wysp Brytyjskich i rozgrywanie spotkań na dworze nie było możliwe. Nie przeszkadzało to zawodnikom, a i publiczność dostosowała się do tych warunków. Z myślą o łowcach autografów, organizatorzy przygotowali specjalne ulotki, gdzie można było zbierać podpisy swoich idoli. Dopiero drugiego dnia wyszło słońce i mecze można było przenieść na odkryte korty.

Już od czternastu lat w pierwszy weekend lipca do Świnoujścia zjeżdżają się przedstawiciele teatru, telewizji, sceny i estrady oraz innych szeroko pojętych sztuk. Wyjątkowo jednak nie pokazują się w naszym Amfiteatrze z nowym repertuarem, a stają w szranki na pobliskich kortach w turnieju organizowanym przez Prezydenta Miasta. ZDJĘCIA BARTEK WUTKE

W tym roku konkurencja była wyjątkowo silna i pełna lista uczestników robiła wrażenie. Tomasz Bednarek, Marek Bukowski, Stan Borys, Wojciech Dąbrowski, Piotr Gąsowski, Tomasz Gęsikowski, Zbigniew Górny, Robert Janowski, Grzegorz Poloczek, Przemysław Sadowski, Henryk Sawka, Piotr Skarga, Wojciech Skibiński, Tomasz Stockinger, Karol Strasburger i Andrej Supron. Stawkę uzupełnili Paweł Zbyszewski i Janusz Źmurkiewicz. Kompletnym debiutantem

30

MAGAZYN

na imprezie był natomiast Marek Posobkiewicz, Główny Inspektor Sanitarny w randze ministra. Swój udział w turnieju zawdzięczał nie tyle temu, że pochodzi ze Świnoujścia, co raczej występom jako raper GISU. Mniej zorientowanym wyjaśniamy, że w ten sposób Marek Posobkiewicz stara się edukować, bo jako artysta śpiewa o rzeczach ważnych z punktu widzenia wykonywanej pracy. Były

Od pierwszego spotkania stało się jasne, że ubiegłoroczny triumfator Grzegorz Poloczek nie będzie miał tym razem łatwego zadania. Deblowe pojedynki – bo taka obowiązywała formuła, a szczególnie te z udziałem Tomasza Stockingera czy Wojciechów Skibińskiego i Dąbrowskiego, były wyjątkowo zacięte. Ci ostatni wygrali zresztą cały turniej. Stockinger wraz z Tomaszem Gęsikowskim zajęli drugie miejsce, a podium uzupełnili Karol Strasburger i Andrzej Supron. Świnoujście okazało się bardzo gościnnym miastem. Przekonał się o tym dobitnie m.in. Piotr Gąsowski, który drugiego dnia nie dał rady wziąć udziału w turnieju, pojawiając się dopiero na wieczornym rozdaniu nagród. To odbyło się tradycyjnie tuż przed koncertem inaugurującym tegoroczny sezon w Amfiteatrze, podczas którego na scenie pojawił się Piotr Rubik. Warto jeszcze wspomnieć, że jak co roku swoje urodziny podczas turnieju świętuje Karol Strasburger. Był tort, było wspólne śpiewanie.


NASZ PATRONAT

wydarzenia

MAGAZYN

31


KOLEKCJA

Wybrzeże Władysława IV 33 ŚWINOUJŚCIE

32

MAGAZYN


DLA DZIECI

moda

Bo dzieci są najważniejsze Firma CDRL S.A., właściciel marki Coccodrillo, specjalizuje się w projektowaniu, produkcji oraz sprzedaży odzieży dziecięcej. Jako lider w branży posiada rozbudowaną sieć handlową – tylko w samej Polsce pod szyldem marki działa w tej chwili 250 salonów. Drugie tyle zlokalizowanych jest poza granicami kraju. Firma dynamicznie rozwija się od 2002 roku. Wszystkie salony Coccodrillo cechuje spójny i jednolity wystrój. Uwagę klientów przyciągają charakterystyczne logo oraz kolorowa ekspozycja. Wizyta w salonie Coccodrillo w Świnoujściu to doskonała okazja na udane zakupy, w których zawsze pomoże kompetentny i uśmiechnięty sprzedawca. Salon jest świetnie przy-

gotowany na wizyty całej rodziny. Na najmłodszych czeka kącik pełen atrakcji, chociaż najczęściej maluchy wolą towarzyszyć rodzicom przy wyborze ubranek. Satysfakcja dzieci jest dla nas najważniejsza. Wkładamy ogromny wysiłek w to, aby czuły się dobrze i wygodnie w naszych ubrankach. Stale pamiętamy, że Coccodrillo istnieje właśnie dla nich. Marka łączy w sobie wysoką funkcjonalność, jakość i gustowne wzornictwo. Ubranka Coccodrillo projektowane są z myślą o komforcie najmłodszych i przede wszystkim są bezpieczne. Dobrze znamy potrzeby maluchów i wiemy, jak bogata jest ich wyobraźnia. Dlatego mamy propozycje dla każdego. Są wśród nich stroje eleganckie i sportowe,

na deszcz i na słońce, do zabawy i na spokojny spacer, dla maluchów i już prawie nastolatków. Coccodrillo oferuje także bogaty wybór akcesoriów i dodatków, takich jak rajstopy, skarpetki, czapki, szelki, paski i wiele innych. W sezonie Wiosna – Lato 2017 marka oferuje kilkadziesiąt kolekcji w rozmiarze od 56 do 158 cm. Dominują jasne i wesołe kolory. Sukienki, krótkie spodenki idealnie sprawdzą się podczas ciepłych, letnich dni. Na kapryśną aurę polecamy kalosze, peleryny, parasole oraz kurtki z wypinaną bluzą, które przydadzą się podczas wakacyjnych przygód. W salonach trwa wyprzedaż, zatem zachęcamy do zakupów.

MAGAZYN

33



DLA DZIECI

MAGAZYN

moda

35


moda

36

DLA DZIECI

MAGAZYN


REKLAMA


Jest prąd w Karsiborzu!

Spróbujcie powiedzieć komuś z innej części Polski, że Świnoujście składa się z 44 wysp. Spróbujcie… A później skończcie zdanie: „w tym z trzech zamieszkałych”. A ja to w ogóle mieszkam na takiej, co to nikt jej nie zna. To znaczy, mieszkałam. I do teraz wracam, widząc coraz więcej zalet w wyspiarskim trybie życia z przeszłości. TEKST I ZDJĘCIA AGNIESZKA MERCHELSKA

K

arsibór – miejsce, którego, w moim mniemaniu, nie odwiedziło około 90 procent rodowitych świnoujścian. Zawsze to podkreślam, kiedy kogoś tu zabieram. Jedna główna droga, dziki stojące na ścieżkach do domów, mnóstwo komarów i wśród tego autobus numer 5, który jeździ (prawie) co godzinę. No i co? No i nic. Kocham Cię, wyspo!

38

MAGAZYN

Wytrwałość Kiedy byłam w liceum, mój tryb życia wyglądał tak: but, autobus, prom, but, szkoła, but, prom, autobus (jeśli zdążyłam), but, dom, obiad, but, autobus, prom, but oraz – tu wstaw dowolnie – próby do szkolnej sztuki, spotkania z koleżankami, wino na plaży, zakupy, włóczenie się po starych śmiechach, które pamiętałam jak przez mgłę.

W Karsiborzu mieszkałam od 6 roku życia. W Karsiborzu, czy w Karsiborze? Dalej nie wiem. Wiem, że Krasny Bór oznacza piękny bór. I taki właśnie jest dla mnie. I choć promem pływałam nawet i sześć razy dziennie – to było normalne. Normalne, że lektury czytałam w autobusie. Normalne, że musiałam planować dzień pod względem tych podróży. Normalne, że musia-


WYSPIARSKI TRYB ŻYCIA

felieton

łam liczyć na podwózkę taty lub brata, jeśli zdarzało się wracać po… 20:50. Teraz, w porównaniu do trybu życia z Wysp, niczym wydają się moje kilkugodzinne podróże motorem. Jazda jako pasażer, tak zwany „plecak”, oznacza często skurcze, niewygodne pozycje, zimno - ale to cel daje satysfakcję. Tak samo było z promem. Był cel - była podróż.

Planowanie

Piastowski i siedzę nad wodą. Że jem truskawki na cztery dania dziennie przez bite dwa miesiące. A Ty? Za co jesteś wdzięczny, wdzięczna?

Od liceum prowadziłam kalendarz, w którym zapisywałam ważne rzeczy. Oczyszczałam moją głowę z masy danych, które lepiej funkcjonują na papierze. I wiedziałam, jak ma wyglądać mój kolejny dzień, żeby ze wszystkim się wyrobić. I jak wykorzystam momenty autobusowopromowe. A także, co ile powinno zająć, żebym dała radę wrócić ostatnim autobusem.

Teraz doceniam wiele takich rzeczy. Doceniam to, że mieszkając w Poznaniu, do pracy mam 15 minut, do centrum tyle samo, do najbliższych przyjaciół cztery przystanki, a naprzeciwko klatki nocny tramwaj i cztery inne. I pamiętając, jak wcześnie trzeba było wstawać – teraz odbijam sobie te lata i będąc dorosła, sama ułożyłam sobie życie właśnie w ten sposób. Dziękuję Ci, wyspo!

Mam tak do teraz. To nawyk, który mi – osobie żywiołowej, pełnej spontaniczności i syndromu „gdzie są moje klucze” – dał solidną podstawę do bycia Project Managerem. Nie tylko w życiu zawodowym, ale i w podróżach, a także w codzienności, w której dosłownie tańczę między wskazówkami zegara, wypełniając kolejne obowiązki.

Cierpliwość

Wdzięczność… … za to, kiedy ktoś mówił, że mogę u niego przenocować, żeby mieć bliżej. Że mnie ktoś podwozi. Że mam stałe miejsce w autobusie. Że mogę zrobić grilla dla całej klasy. Że idę kilka kroków i już spaceruję po lesie. Że po 10 minutach odnajduję Kanał

W tym nie jestem szczególnie dobra. Do teraz. Ale wiem, co to kolejki. Wiem, na przykładzie turystów, że warto zapoznać się z wieloma źródłami wiedzy, zanim się gdzieś przybędzie. Zamiast na przykład stać w kolejce na prom, na który Cię nie wpuszczą… Dzięki temu nie denerwuję się na coś, na co nie mam wpływu. Myślę pozytywnie. Jedyne, na co mogę się denerwować, to na siebie. Że czegoś nie przewidziałam. A kiedy ucieknie Ci prom? Siedzisz na przystanku autobusowym i czekasz na kolejny autobus, który jest dopiero za godzinę. To uczy. Pokory. Wykorzystuję te umiejętności cały czas. Ja – specjalista ds. marketingu

w firmie PanSnack, konferansjer, copywriter, szkoleniowiec. Mieszkanka wyspy Karsibór. Wyspiarski tryb życia… Brzmi górnolotnie, ale wcale taki nie jest. Składa się tylko z tego, co potrafimy przewidzieć. I serio. W Karsiborzu jest prąd! I tylko od Ciebie zależy jak potraktujesz tę trzecią wyspę. I ludzi, którzy z niej pochodzą.

FOTO ALEKSANDRA ROHDE

Nienormalne było dla mnie wieczne zdziwienie koleżanek i kolegów. Że przecież tak daleko, że mi się chce, a czy tam w ogóle jest prąd (w wersji bardziej drwiącej)… Chciało mi się. Nie miałam wyjścia. Albo miałam – mogłam po prostu powiedzieć, że… to za daleko, że mi się nie chce i… że nie mam prądu. Mogłam.

MAGAZYN

39


Dobrana PARA

„Pies to najlepszy przyjaciel człowieka” – każdy z nas zna to powiedzenie, w którym jest wiele prawdy. Człowiek i pies potrafią stanowić naprawdę zgrany duet, jednak nie zawsze tak się dzieje… schorowana czy mało aktywna nie powinna decydować się na psa silnego i żywiołowego (jak amstaff czy labrador) lub urodzonego biegacza (na przykład husky) gdyż zwyczajnie nie będzie w stanie zaspokoić jego podstawowych potrzeb. Podobnie rzecz ma się, jeżeli chodzi o małe terriery (York czy Jack Russel), bardzo często wybierane jako pupile przez rodziny z dziećmi, ze względu na ich niewielkie rozmiary. Pieski te od pokoleń były hodowane do polowań na małe zwierzęta (na przykład gryzonie), w związku z czym cechują się wysoką pobudliwością, ruchliwością i stosunkowo wysokim poziomem agresji. Mogą więc nie być odpowiednim kompanem do zabawy dla małego dziecka.

W mojej pracy bardzo często spotykam się z sytuacją, w której pies sprawia więcej kłopotu niż radości, właściciel jest zmęczony problemami ze zwierzęciem, a sam czworonóg sfrustrowany i zwyczajnie nieszczęśliwy. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest nieumiejętne dobranie psa do swojego temperamentu i trybu życia. Poniżej przedstawiam kilka wskazówek – jak wybrać psa, aby Twoje życie z pupilem było przygodą i radością, a nie pasmem nieszczęść.

Uroda to nie wszystko Niezależnie od tego, czy decydujemy się na adopcję psa ze schroniska czy kupno szczeniaka z hodowli, najważniejsze jest, żeby wybór psa dostosować do naszego trybu życia, preferencji i upodobań, a także wieku, stanu zdrowia i rodzaju wykonywanej pracy. Kierowanie się przy wyborze psa tylko i wyłącznie urodą

40

MAGAZYN

zwierzęcia lub jego rozmiarami (bo mały pies to teoretycznie mniejsze wymagania) może okazać się opłakane w skutkach. Decydując się na psa rasowego, powinniśmy zwrócić uwagę na to, do jakich celów dana rasa jest hodowana i jakie są jej naturalne predyspozycje. Osoba starsza,

Decydując się na adopcję psa ze schroniska, należy zorientować się (poprzez rozmowę z opiekunami psów czy wolontariuszami), jakie dany pies prezentuje zachowania, jaki ma temperament. Warto w tym celu wybrać się na kilka zapoznawczych spacerów, zanim zdecydujemy się zabrać pieska do domu. Należy również liczyć się z faktem, że żaden pies nie rodzi się wyszkolony, nie jest


PIES I TY

zwierzęta

Dobry hodowca ma legalną hodowlę, zarejestrowaną w Związku Kynologicznym w Polsce

nie oddaje szczeniąt do nowych domów zanim nie ukończą 7. tygodnia życia (jest to kluczowe dla prawidłowego rozwoju psychicznego piesków)

dba o prawidłowy rozwój psychiczny (na przykład poprzez socjalizację), jak i fizyczny (poprzez odpowiednie karmienie czy opiekę weterynaryjną) szczeniąt

nie ma nic do ukrycia – pokazuje warunki panujące w hodowli, nie ukrywa przed kupującymi matki szczeniąt, nie umawia się na odbiór szczeniaka w dziwnych miejscach (na stacji benzynowej czy parkingu pod hipermarketem)

dysponuje badaniami rodziców szczeniaków i bez problemu pokazuje je kupującemu

bez problemu odpowiada na wszystkie pytania dotyczące rasy, służy radą i pomocą, gdy szczeniak jest już w nowym domu, interesuje się losami szczenięcia

też „niańką” dla dzieci – każdy pies, czy kupiony z hodowli, czy przygarnięty, będzie wymagał wpojenia mu zasad obowiązujących w naszym domu, a także poświęcania mu uwagi i czasu w celu zaspokojenia jego fizycznych i psychicznych potrzeb. Fakt posiadania ogrodu nie zwalnia nas z obowiązku zabierania psa na spacery, podobnie jak praca dwanaście godzin na dobę.

Hodowca i „hodowca” Jeżeli zdecydowaliśmy się na kupno konkretnej rasy, stoimy przed bardzo istotnym wyborem – wyborem właściwej hodowli. Internet roi się od ogłoszeń sprzedaży „piesków rasowych bez rodowodu, tanio”, jednak należy mieć na uwadze, że po pierwsze sprzedaż zwierząt bez rodowodu jest w naszym kraju nielegalna (takie zwierzęta można ewentualnie oddawać do adopcji), a po drugie – pies bez rodowodu nie ma

udokumentowanego pochodzenia, a więc jest psem „w typie rasy”, czyli przypominającym z wyglądu (co nie oznacza, że z charakteru również) daną rasę. Rodowód lub metryka to nie tylko „papierek” – to dokument poświadczający legalność pochodzenia zwierzęcia, informujący o jego przodkach, zwiększa także prawdopodobieństwo, że szczeniak od samego początku był należycie prowadzony, karmiony, otoczony opieką weterynaryjną. Ryzyko problemów behawioralnych czy zdrowotnych u takiego pieska jest zdecydowanie niższe niż u pieska z pseudohodowli, gdzie bardzo często opieka nad psami nie jest należyta, psy często bytują w skandalicznych warunkach, są chore, wylęknione, nie mają podstawowej opieki weterynaryjnej. Kupując psa z takiego źródła, wspieramy biznes opierający się na cierpieniu zwierząt. Należy to mieć na uwadze.

Niezależnie od tego, czy zdecydujemy się na kupno czy na adopcję czworonoga, należy tę decyzję dobrze przemyśleć. Potrzeby psa to nie tylko te fizjologiczne – to ruch, eksplorowanie, węszenie, kontakt z przedstawicielami własnego gatunku, uwaga ze strony opiekuna, należyta socjalizacja i szkolenie. Jeżeli nie będziemy w stanie tych potrzeb zaspokoić, wychowamy sobie psa kłopotliwego i uciążliwego, ale przede wszystkim nieszczęśliwego. Jeżeli natomiast wybór psa dobrze przemyślimy i „dopasujemy” go do naszego trybu życia i upodobań oraz poświęcimy mu dostatecznie dużo czasu, będziemy się cieszyć wspaniałym kompanem i towarzyszem na długie lata.

Helena Piątek

biolog, zoopsycholog, instruktor szkolenia psów

MAGAZYN

41


Miłość

od pierwszego wrażenia

To była naprawdę spontaniczna decyzja. Potem szybkie pakowanie oraz konkretny kierunek i cel – na północ, do Świnoujścia. A już nazajutrz pierwszy rejs. Wyjątkowy, z przygodami, po którym wszystko było już jasne. Czas płynie szybko, ale miłość naszej bohaterki do pełnych żagli na wietrznym Bałtyku kwitnie niezmiennie od siedmiu lat. TEKST MAGDA MONKOSA ZDJĘCIA KAROLINA KURZĄTKOWSKA, SYLWIA ZALEWSKA

Wszystko zaczęło się w 2011 roku, kiedy Karolina Kurzątkowska z dolnośląskiego Zgorzelca zobaczyła w Teleexpressie porywający materiał zapowiadający Sail Świnoujście. Na drugi dzień była już na pokładzie żaglowca „ J. R. Tolkien”... – To był impuls, może jakiś ukryty instynkt, bo w tamtym okresie właściwie nic nie łączyło mnie z żeglowaniem – wspomina pani Karolina. Od tamtej pory nie opuściła żadnej edycji Sail Świnoujście. I wszystko wskazuje na to, że tak już pozostanie.

42

MAGAZYN

Nad morzem jak w domu Na co dzień pani Karolina zajmuje się sprawami księgowymi w jednej z lokalnych firm. W wolnym czasie fotografuje, lubi czytać – najchętniej romanse. Lubi też podróżować. W tym roku odwiedziła już Maroko. Ale teraz oczekuje niecierpliwie na stały i najważniejszy punkt wakacyjnego urlopu. Sierpniowe Sail Świnoujście kocha z wielu powodów. Nie tylko ze względu na dostojne żaglowce czy szanty, których nauczyła się w doborowym

towarzystwie. Przede wszystkim za wspaniały i przyjazny klimat świnoujskiej imprezy oraz ciepłą atmosferę nadbałtyckiego miasta. – Zawsze po przyjeździe najpierw kieruję się pod Wiatrak. Po pewnym czasie czuję się tutaj, nad morzem, jak u siebie w domu. Zbieram skwapliwie te doświadczenia, możliwość obcowania z pięknym krajobrazem i wielką wodą. Później, naładowana pozytywną energią, mogę już bez żalu wracać do mojego miasta – przekonuje miłośniczka żagli.


SAIL ŚWINOUJŚCIE 2017

Żeglarski bakcyl Tegoroczna edycja Sail Świnoujście potrwa trzy dni, od 18 do 20 sierpnia. Pani Karolina przyjedzie nieco wcześniej, żeby móc dłużej nacieszyć się swoim ulubionym nadbałtyckim miastem. I jak zawsze, jeszcze przed wyjazdem, wszystko ma zapięte na ostatni guzik. – Bilety na żaglowce mam już zabukowane. Jeden dostałam nawet w prezencie od miasta. To niezwykle sympatyczny gest i ukłon w moją stronę – opowiada z uśmiechem. Gest jak najbardziej uzasadniony – na udział w żeglarskiej imprezie pani Karolina namówiła już i członków rodziny, i swoich znajomych. Od ubiegłego roku w podróży do Świnoujścia towarzyszy jej przyjaciółka Sylwia Zalewska, która również złapała morskiego bakcyla. Na dobre. Warto też wspomnieć o bogatych galeriach fotografii autorstwa pani Karoliny, które z powodzeniem promują Sail Świnoujście oraz samo miasto w internecie.

Mercedesem po Zatoce Pomorskiej Pani Karolina pływała już na wielu jednostkach, na niektórych kilkukrotnie. W tym roku szczególnie cieszy się na rejs holenderską jednostką o nazwie „Mercedes”. To najmłodszy i zarazem największy żaglowiec na tegorocznym Sail Świnoujście. Jego powierzchnia ożeglowania jest imponująca, wynosi aż 900 m². Stylowe wnętrza z mahoniu i drewna tekowe-

miasto

go, salon w nadbudówce i restauracja pod pokładem, zaprojektowane zostały specjalnie dla dziennych i wieczornych rejsów pod żaglami. Oj, będzie co wspominać! Oprócz tego „Minerva”, także pływająca pod holenderską banderą, dobrze znany „Albert Johannes”, „Baltic Star” – polska jednostka świętująca w tym roku swoje 70 urodziny – oraz kameralny „Kattenturm” z Niemiec. Pani Karolina zawsze próbuje ułożyć swój plan rejsów tak, żeby popływać każdym żaglowcem. W tym roku się udało. – Kombinacji jest przy tym co niemiara! Ale zawsze pomagają mi organizatorzy. Sail Świnoujście tworzy fantastyczna ekipa – podkreśla z przekonaniem.

Wspomnienia i marzenia Wróćmy jednak na chwilę do pierwszego rejsu mieszkanki Zgorzelca. Pogoda była bardzo kiepska. Przeszywający wiatr i ostro smagający deszcz przegoniły całą załogę pod pokład. Nie poddała się tylko pani Karolina. – Chociaż byłam przemoczona do suchej nitki, nigdy nie zapomnę tego uczucia. Samotnie na wielkim żaglowcu, a przede mną wielki żywioł. Wspaniałe przeżycie. Marzenia na przyszłość? Rejs jedną z pilotówek, które towarzyszą wielkim żaglowcom wypływającym

z portu. – Wtedy będę już mogła naprawdę powiedzieć, że znam Sail Świnoujście od podszewki – żartuje pani Karolina. A może „fantastyczna ekipa” pomoże spełnić i to marzenie?

Szczegółowy program oraz bilety na rejsy dostępne na stronie www.sail-swinoujscie.pl

MAGAZYN

43


miasto

LATARNIA MORSKA

Nasza latarnia świętuje Ze świnoujskiej latarni morskiej jesteśmy szczególnie dumni. Przez długie lata czuwała nad losem żeglarzy i marynarzy, dzisiaj świetnie ilustruje bogate morskie dziedzictwo kulturowe. Jej wyjątkową pozycję podkreśla dedykowane jej święto.

Z samego szczytu Święto to przede wszystkim dobra okazja, aby wspiąć się na najwyższą nad Bałtykiem ceglaną latarnię. A ze szczytu, także po zmroku, podziwiać piękne świnoujskie akweny oraz nie mniej ciekawe tereny industrialne prawobrzeża. Warto dodać, że święto zbiegnie się z Sail Świnoujscie. Przez cały dzień cudowne żaglowce będziemy obserwować nie tylko z nabrzeży, ale również z góry okazałej atrakcji turystycznej. Obchody otworzy sobotni korowód Neptuna, który wraz ze świtą przejdzie przed południem ulicami miasta. W niedzielę impreza przeniesie się na prawobrzeże. Tego dnia 8. Flotylla Obrony Wybrzeża udostępni do zwiedzania jeden ze swoich okrętów bojowych, który zacumuje niedaleko latarni.

Spotkać ducha Sporym zainteresowaniem cieszą się mistrzostwa w biegu wspinaczkowym – od sześciu lat nieodłączna część świnoujskiego programu święta. Dotychczasowy rekordzista pokonał 311 stopni w ciągu zaledwie jednej minuty i szesnastu sekund. Nie jest wykluczone, że w tym roku któryś z zawodników ustanowi jeszcze lepszy wynik. Latarnia to wręcz idealny cel wypraw rodzinnych. Oprócz walorów

44

MAGAZYN

edukacyjnych, bo przecież w obiekcie mieści się Muzeum Latarnictwa i Ratownictwa Morskiego, w niedzielne popołudnie przygotowano dla najmłodszych liczne atrakcje. Dzieci przeżyją morską przygodę z klaunami oraz wezmą udział w serii zabaw i konkursów. A kto dotrwa do godziny 22:00, spotka

ducha starego Latarnika Sharki. Organizatorami wydarzenia wspieranego przez Urząd Miasta Świnoujście są Stowarzyszenie Miłośników Latarń Morskich, Muzeum Obrony Wybrzeża „Fort Gerharda” oraz Świnoujska Organizacja Turystyczna. FOTO BARTEK WUTKE

Międzynarodowy Dzień Latarni Morskich obchodzimy tradycyjnie zawsze w trzecią niedzielę sierpnia. Tego dnia 15 czynnych latarni polskich przyciąga tłumy swoich wielbicieli. Nie inaczej będzie w Świnoujściu.


47. FESTIWAL FAMA

miasto

Bez biletów i bez nudy Nie ma chyba uznanych dziś w Polsce artystów, którzy nie mieliby w swojej biografii famowskiego epizodu. Podobnie rzecz ma się z tymi, którzy kariery dopiero zaczynają. To stała tego zjawiska, bo tylko w ten sposób można Famę określić… Jeden z najstarszych polskich festiwali artystycznych. W tym roku odbędzie się po raz 47., ale impreza ma już ponad półwieczną tradycję (przerwa z przyczyn politycznych). Niezmiennie od półwiecza do Świnoujścia na dwa tygodnie zjeżdża blisko pół tysiąca młodych–zdolnych. Prezentują to, co już potrafią. Uczą się od mistrzów i od siebie. Łączą się w zaskakujące duety, tria, kwartety. Albo jeszcze bardziej tłumne formacje. Fama to ponad sto wydarzeń z każdej dziedziny sztuki – muzyka, teatr, performance, taniec, sztuki wizualne, literatura… Możecie nie znać ich nazwisk czy nazw, ale z pewnością o nich jeszcze usłyszycie. Uczestnicy wyłaniani są między innymi podczas regionalnych eliminacji oraz w drodze elektronicznych zgłoszeń. Festiwal ma charakter konkursu, a pula nagród to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Program festiwalu gwarantuje totalny brak nudy i niezłą wprawkę w logicznym planowaniu. Młodzi artyści opanowują miasto i pojawiają się nie tylko na świnoujskich scenach, ale praktycznie w każdej przestrzeni, którą anektują dla swoich działań. Co ważne – na Famie nie ma biletów. Na wszystkie wydarzenia wstęp wolny!

Tegoroczny 47. Festiwal FAMA potrwa od 14 do 27 sierpnia

MAGAZYN

45


Właściwa osoba na właściwym miejscu. Pasjonatka, która swoją pracę zna od podstaw. Rozmawiamy z Barbarą Adamczewską, dyrektor Muzeum Rybołówstwa Morskiego. ROZMAWIA MICHAŁ TACIAK ZDJĘCIA KATARZYNA NADWORNA

46

MAGAZYN


MUZEUM RYBOŁÓWSTWA MORSKIEGO

miasto

Najpierw był Sierpc i słynny, tamtejszy skansen, teraz świnoujskie Muzeum Rybołówstwa Morskiego. A jeszcze wcześniej były studia – zaczynałam etnografię, a kończyłam etnologię, tak to się wtedy, w trakcie mojej nauki, pozmieniało. Pamiętam, że wówczas było nas kilkanaścioro. Był to kierunek dość elitarny i miał tę zaletę, że pracę miał po nim każdy.

Skądś jednak ta pasja muzealnicza musiała się wziąć. Jeszcze przed studiami. No tak… Zawsze byłam humanistką i zawsze byłam dociekliwa. Bardzo interesowały mnie na przykład wszelkie różnice w rozmaitych częściach Polski – w ubiorach, w wyglądzie chałup i tak dalej. Gdy więc okazało się, że mogę studiować kierunek eksplorujący moje zainteresowania i pasje, oczywiście go wybrałam.

Jakieś wspomnienia z tamtych czasów? Zaczynałam u profesora Józefa Burszty, jednego z największych autorytetów w tej dziedzinie. Działałam w kole naukowym, byłam nawet jego przewodniczącą. Współpracowaliśmy z grupą czechosłowacką, co roku mieliśmy wymianę studentów. Przez rok byłam tam też na praktykach. Mnóstwo się wtedy działo. Studia były zarówno bardzo przyjemne, jak i naukowo aktywne.

Po studiach był Sierpc [tu muszę się pokajać, gdyż w rozmowie użyłem słowa: Sierpiec. Pani Barbara uspokoiła mnie jednak trochę. Na początku i jej się taka pomyłka zdarzała – przyp. MT] i Muzeum Wsi Mazowieckiej, zwane skansenem. Czyli pani żywioł. Zgadza się. Jak wspomniałam, pracę wówczas znajdował każdy z nas. Czekało na nas nawet – studia kończyłam razem z mężem – mieszkanie służbowe.

Na jakim stanowisku zaczynała pani

Zawsze byłam humanistką i zawsze byłam dociekliwa. Bardzo interesowały mnie na przykład wszelkie różnice w rozmaitych częściach Polski – w ubiorach, w wyglądzie chałup pracę w skansenie? Zaczynałam jako młodszy asystent muzealny. Z czasem przeszłam przez wszystkie możliwe szczeble zawodu – asystent muzealny, adiunkt, kustosz oraz działy – naukowooświatowy, folkloru czy wreszcie dział najważniejszy, etnograficzny. Można powiedzieć, że tę pracę znam od podstaw.

Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie została pani dyrektorem skansenu. Od koleżanki dostałam sygnał, że odbywa się konkurs na to stanowisko. Szczerze mówiąc, na początku się wahałam – miałam wtedy wiele rozpoczętych projektów. Stwierdziłam jednak, że nie można stać

w miejscu, że trzeba się rozwijać, iść do przodu. Wystartowałam więc w tym konkursie. Śmiałam się, że to „Jeden z dziesięciu”, bo tylu kandydatów było.

Konkurs pani wygrała. Długo zarządzała pani skansenem? Uzbierało się piętnaście lat.

Sierpecki skansen „zagrał” w kilku filmach i to u największych – u Wajdy, Hoffmana, Zanussiego. Jest to pewnie źródłem wielu anegdot… Rzeczywiście, miałam okazję być przy wielu produkcjach. Skansen był pod moją opieką, odpowiadałam za niego, a tam absolutnie nie wolno palić. Pamiętam, że mieliśmy pewien problem z Jerzym Hoffmanem, który niemalże nie rozstawał się z papierosem. Była więc osoba, która chodziła za nim z wiadrem z wodą, żeby miał gdzie tego papierosa zgasić (śmiech). Często pracownicy muzeum, ich rodziny statystowały w filmach. Choćby z tego względu, że wiedzieli, jak się w skansenie zachować. Tak było bezpieczniej. Zdarzyło się też kiedyś, że ktoś zgłosił do statystowania swoją żonę, ale gdy tylko usłyszał, że będą to jakieś rozbierane sceny, od razu ją wypisał (śmiech). Bywało zabawnie.

MAGAZYN

47


W sierpeckim muzeum spędziła pani dwadzieścia lat. Jak z perspektywy czasu ocenia pani ten czas? Był to wspaniały okres i bardzo się cieszę, że mam taki w biografii. Miłe jest to, moja praca była doceniana – otrzymałam Brązowy i Srebrny Krzyż Zasługi. Gdybym tam pracowała dłużej, miałabym i Złoty (śmiech). Pozostawiłam tam kilkoro swoich „dzieci”, jak to nazywam – wnętrza kilku chałup czy cykliczna impreza Miodobranie w skansenie, scenariusze wystaw, karty katalogowe, kilka wydawnictw… Coś w Sierpcu po mnie zostało.

Potem było – i jest dotąd – Muzeum Rybołówstwa Morskiego w Świnoujściu. Dlaczego akurat tutaj? Dowiedziałam się o konkursie na stanowisko dyrektora i pomyślałam, że spróbuję…

Kolejny krok do przodu, kolejne wyzwanie. O tak. Tym bardziej że to muzeum o zupełnie innych profilu, charakterze. Było sporo bałaganu w papierach. Na dodatek, po dwóch miesiącach muzeum zostało podpalone. Przyznam, że chciałam uciekać, wracać do Sierpca (śmiech), gdzie

zapewniono mnie, że będą na mnie czekać przez trzy lata, gdyby coś nie wyszło mi tutaj.

Na szczęście nie uciekła pani ze Świnoujścia. Co więcej, prowadzi pani świnoujskie muzeum już trzynasty rok. To prawda… To piękne miasto, mnóstwo się w nim dzieje. W Sierpcu propozycja kulturalna ograniczała się do skansenu, a spędzać weekendy w miejscu pracy, to tak nie bardzo (śmiech). Poza tym, udało się „wyprostować” wiele rzeczy w muzeum, nabrało to przejrzystości… Miałam pełno pomysłów. Na przykład na początku chciałam zmienić nazwę na Muzeum Regionalne. Przecież i takie wystawy tutaj mieliśmy i dotąd mamy, nie tylko dotyczące rybołówstwa. Przekonano mnie jednak, że muzeum specjalizujące się w jakimś wycinku jest o wiele ciekawsze. Muzea regionalne są w niemal każdym mieście.

Samo rybołówstwo i tematyka z nim związana to też większa część waszych zbiorów. Zgadza się. Mamy oczywiście salę poświęconą historii miasta, ale moim wielkim pragnieniem jest

stworzenie całego oddziału dotyczącemu tych zagadnień.

Czytałem pani wypowiedź sprzed kilku lat. Marzyła pani o tym, żeby rybołówstwo przenieść w okolice Basenu Północnego. Tak. Lub w inne atrakcyjne miejsce. Byłoby to najlepsze rozwiązanie. Tutaj zyskalibyśmy miejsce dla historii miasta i regionu. Stworzylibyśmy też salę konferencyjną, której bardzo nam brakuje. A to wszystko właśnie tutaj, w miejscu symbolicznym, w najstarszym budynku użyteczności publicznej w mieście. Przed wojną był tutaj Urząd Miasta. Miały tu też siedziby różne inne instytucje – Urząd Morski, Straż Pożarna czy właśnie Muzeum Regionalne. Po wojnie znów wrócił Urząd Miasta… Historia kołem się toczy. Od 1974 roku mamy tutaj muzeum.

A marzenia o rozłączeniu czekają na swój czas. Tak. Póki co, wykorzystujemy to, co mamy. I tak zresztą jestem bardzo zadowolona z tego, co udało się zrobić przez te wszystkie lata. Muzeum zaczynało z gablotami otrzymanymi „w spadku” po remontowanym wówczas Muzeum Narodowym w Szczecinie. Dziś większość sal jest zmodernizowana, ich standard i wygląd znacznie się poprawił.

W jakim kierunku pójdzie muzeum w przyszłości? Planuje pani jakieś rewolucje? Może nie rewolucje, ale zmiany będą. Chcemy pójść w multimedia, na przykład na dole, w dziale morskim zamontujemy ekrany, na których będzie można obejrzeć filmy przyrodnicze, ryby z rozmaitych mórz ciepłych i zimnych. W ogóle muszę powiedzieć, że mamy naprawdę bardzo piękne zbiory morskie…

Ma pani jakieś swoje ulubione eksponaty? Z czegoś jest pani szczególnie dumna? Jestem bardzo dumna ze zbiorów

48

MAGAZYN


MUZEUM RYBOŁÓWSTWA MORSKIEGO

MAGAZYN

miasto

49


miasto

MUZEUM RYBOŁÓWSTWA MORSKIEGO

Jestem bardzo dumna ze zbiorów przyrodniczych, w tym kolekcji ryb, pingwinów i zwierząt chronionych przyrodniczych, w tym kolekcji ryb, pingwinów i zwierząt chronionych. Większość otrzymaliśmy od rybaków z Odry. I to dzięki nim mamy taką bogatą kolekcję. Ktoś powiedział nawet, że to jedna z największych w Polsce. To cieszy. Co istotne, prezentujemy je w ich naturalnym środowisku, wśród ukwiałów, koralowców. Mamy też piękną ekspozycję bursztynów, „Złoto Bałtyku”. Zaskoczyło mnie na początku, że takiej wystawy nie wcześniej nie było.

Wróćmy jeszcze do planów, pomysłów. Co jeszcze chciałaby pani w najbliższym czasie zrobić? Bardzo chciałabym zorganizować w naszym muzeum taki „spacer” po

50

MAGAZYN

przedwojennym Świnoujściu. Posiadamy tyle widokówek z tamtego czasu, że można odtworzyć wiele miejsc, na przykład całe Wybrzeże Władysława IV, część innych ulic. Chcemy również zakupić kilka rzeczy ze Świnoujścia, a o to jest dziś coraz trudniej…

Co się kryje po tymi „kilkoma rzeczami”? Różności. Pewien pan ma na przykład przepiękną filiżankę, której niestety dla nas na razie nie chce się pozbywać. Mam też na oku stary, świnoujski magiel, a także przewodniki, pocztówki…

Z pewnością więc jest pani stałą bywalczynią naszych Pchlich Targów. Zdecydowanie tak. Mam też takie niepisane prawo pierwokupu w antykwariacie. Poszukuję również interesujących eksponatów na Allegro, czasami ludzie coś przynoszą.

Wiadomo powszechnie, że ślad po przedwojennych zbiorach zaginął. Ciekaw jestem, czy trafia się na

jakieś informacje o nich, czy jest możliwe, żeby kiedyś odzyskać choć część z nich. Mam pewne podejrzenia co do nich (śmiech). Ponieważ dysponuję przewodnikiem po przedwojennym muzeum, wiem, co tam było. Kiedyś na Pchlim Targu ktoś mi powiedział, że jest taki Niemiec, który ma sporo rzeczy ze Świnoujścia. Gdy wymieniono mi kilka z nich, okazało się, że to mogą być właśnie te przedmioty, które znam z przedwojennego katalogu. Niestety, nie udało mi się jeszcze dotrzeć do tego Niemca. A gdyby ten zbiór trafił do nas, byłoby to coś wspaniałego, byłabym naprawdę szczęśliwa. Kilka rzeczy sprzed wojny zresztą zachowało się, na przykład moje piękne krzesło, na którym wyrzeźbiono herb Świnoujścia.

Życzę, żeby tych przedwojennych przedmiotów znalazło się w muzeum więcej, żeby wróciły na swoje miejsce. Dziękuję. I też sobie tego życzę (śmiech).



na konfigurację terenu – w Świnoujściu rozległy płaski teren powoduje, że trasy biegną z grubsza na jednej wysokości. Natomiast w Międzyzdrojach park usytuowany jest na wzgórzach, zatem trasy pną się czasami pod górę, co jest dodatkowym utrudnieniem dla tych, którzy podejmują to wyzwanie.

Kolory adrenaliny

Przygoda

na wysokim poziomie Piętnaście atrakcyjnych tras. Czujne oko wyszkolonej kadry instruktorskiej. Wspaniałe otoczenie przyrody. I przede wszystkim wrażenia – niezapomniane, dostępne dla każdego, od roku do lat stu… W końcu na łażenie po drzewach nigdy nie jest za późno, jak głosi hasło promujące Park Linowy Bluszcz. TEKST MICHAŁ TACIAK ZDJĘCIA KAROLINA GAJCY

Najpierw, w 2011 roku, wystartowało Świnoujście. To tutaj, na pełnym zieleni skwerze przy ulicy Matejki powstał pierwszy Bluszcz. Idea zaskoczyła. Widać było, że brakowało w mieście tego rodzaju atrakcji. Dwa

52

MAGAZYN

lata później otworzył się Bluszcz drugi, w Międzyzdrojach. – Sam pomysł podsunął syn, który wcześniej już pracował w takim parku, wiedział więc, o co w tym chodzi, jak to zorganizować, jak do tego podejść – opowiada Mariusz Barański, właściciel. Oba parki, choć podobnie zorganizowane, są całkiem różne ze względu

Bluszcz, jak to bluszcz, wciąż się rozrasta. Tego potrzebują goście. – Co jakiś czas ludzie pytają nas, co mamy nowego, czego mogą się spodziewać. To pewne zobowiązanie – tłumaczy Mariusz Barański. Dziś obiekt świnoujski oferuje dziewięć tras (rozpoczynał działalność z czterema), a jego „młodszy brat” – sześć. Trasy te mają swoje „kolorowe” nazwy: od białej, przez niebieską, żółtą, dwie zielone, fioletową, pomarańczową, granatową, aż do czarnej. Różnią się stopniem trudności, ilością przeszkód, wysokością, z jaką przychodzi się zmierzyć. Mają jednak pewien wspólny mianownik: adrenalina. – Czasami zdarzają się ludzie, którym zaczyna tej adrenaliny brakować, którzy potrzebują jeszcze mocniejszych wrażeń. Staramy się więc dokładać raz po raz nowe trasy, urozmaicać przeszkody – dodaje właściciel.

Jak należy Sezon w Świnoujściu trwa nieco dłużej, stąd tutejszy park działa dłużej niż międzyzdrojski. Ten pierwszy zaprasza już od majówki do trzeciego weekendu września. Natomiast drugi działa dokładnie tyle, ile trwają wakacje. W obu Bluszczach chętnych nie brakuje, a czuwa nad nimi ponad dwudziestu instruktorów, dzięki czemu każdy pokonuje przeszkody z poczuciem komfortu i bezpieczeństwa. Debiutanci odbywają specjalne szkolenie, zanim podejdą do „właściwej” przygody. Oba Bluszcze spełniają wszelkie europejskie standardy, którym podlega tego typu działalność. Przed każdym sezonem parki są rzetelnie przygo-


PARKI LINOWE BLUSZCZ

rozrywka

towywane, poddawane przeglądowi, uzyskują wymagane zaświadczenia. W parkach stosowany jest sprzęt asekuracyjny bardzo dobrej jakości, głównie firmy Petzl. A codziennie rano instruktorzy przemierzają wszystkie trasy, testując, czy wszystko działa tak, jak należy.

Tryb: rozwaga Czy w parku linowym zdarzają się wypadki? Oczywiście. Nie ma co udawać, że nie, choć samo słowo „wypadek” jest nieco przesadzone. Ot, stłuczenie mięśnia, otarcie naskórka czy jeden przypadek złamania kości śródstopia. Jednak najczęściej przyczyniają się do tego sami zainteresowani. Nieuwagą, nieostrożnością czy nadmierną brawurą. Choć więc nad bezpieczeństwem gości czuwają instruktorzy, warto – a nawet trzeba! – włączyć na trasie tryb odpowiedzialności i rozwagi. – Złą prasę swego czasu zrobił nam, parkom linowym, pewien polski serial, w którym jedno z dzieci spadło z wysokości, niezauważone przez nikogo. Kompletna bzdura. W profesjonalnym, dobrze prowadzonym parku taka sytuacja nie miałaby prawa się wydarzyć. Tam służyła jedynie dramaturgii – opowiada Mariusz Barański. W Bluszczach na tego typu dramaturgię ani miejsca, ani zapotrzebowania nie ma. Są za to dobre słowa i pochwały. Dla wielu młodszych i starszych bywalców to jeden z najbezpieczniejszych parków linowych, jakie znają.

Mniejsza o metrykę – 80 procent naszych gości to oczywiście dzieci – mówi Mariusz Barański. – Ale park linowy to rozrywka dla każdego,wiek nie ma tutaj znaczenia. Bywa, że aktywnie spędzają u nas czas całe rodziny, dzieci, ale i ich ro-

dzice – dodaje. Wspomina też mocno dojrzałego już mężczyznę, który przeszedł najtrudniejszą ze świnoujskich tras. Najpierw przez tydzień przysiadywał na ławce i bacznie przyglądał się wyczynom linowych entuzjastów. Wreszcie sam zdecydował się do nich dołączyć. Z obawy, że nie zostanie wpuszczony, zaniżył nieco wiek i dopiero po udanym przejściu trasy przyznał się, że jest… 74-latkiem. – Wcale nie musiał tego robić, bo my nigdy nie pytamy o metrykę. Bluszcz jest w końcu dla każdego – mówi z uśmiechem właściciel. Jeśli więc pragniecie wrażeń, emocji, przygody i adrenaliny, śmiało zaglądajcie do Parków Linowych Bluszcz. Choćby po to, by przez chwilę spojrzeć na świat z wyższego poziomu niż zazwyczaj.

MAGAZYN

53


Robinson

na Titanicu

Morski piasek, woda i gorące promienie słońca wręcz idealnie definiują wypoczynek nad Bałtykiem. Na cudownej wyspie Uznam jest miejsce, które efektownie łączy te trzy elementy, wprowadzając przy tym odwiedzających – w dość niekonwencjonalny sposób – w tajniki morskiej przygody. Festiwal Rzeź Piaskowych bawi, uczy, imponuje rozmachem. Tuż za przejściem granicznym Świnoujście– Ahlbeck w gigantycznych namiotach codziennie odgrywa się niezwykły spektakl – dzieło wprawnych rąk dziesiątek utalentowanych artystów. Poraża rozmiar przedsięwzięcia, precyzja wykonania oraz pomysłowość twórcza. Uznamskie piaskowe rzeźby trzeba po prostu zobaczyć!

Tylko woda i piasek Sześćdziesięcioosobowy team doświadczonych rzeźbiarzy z dziesięciu krajów przez długie tygodnie budował wystawę z ponad 9,5 tys.

54

MAGAZYN

ton specjalnego piasku. Materiał pochodzi z kilku źródeł. Cześć z alpejskiej rzeki Mozy, cześć z wyspy Rugii, ale nadaje się i ten uznamski. Surowiec ze żwirowni w pobliskiej

miejscowości Pudagla pasuje do piaskowych arcydzieł nie mniej. Oprócz ziaren mineralnych artyści potrzebują jedynie wody, bo tylko wilgotny piasek poddaje się proce-


FESTIWAL RZEŹB PIASKOWYCH

po sąsiedzku

sowi twórczemu. A ten łączy się ze sporym wysiłkiem fizycznym, bo rzeźby potrafią sięgać nawet 7 metrów wysokości, oraz niemałą porcją cierpliwości, talentu i artystycznej wyobraźni. Choć stworzenie dzieł sztuki wymaga ogromnego nakładu pracy, twórcy bez sentymentu godzą się na to, że przetrwają one tylko określony czas. Natura rządzi się swoimi prawami i z czasem rzeźby mogą się… rozsypać.

23 przystanki Trudno określić, ile piaskowych rzeźb tworzy festiwalową wystawę. Kolorowy przewodnik, wydany także w języku polskim, wskazuje na 23 przystanki. Jednak rachunek nie jest tutaj taki prosty. Bo na każdą rzeźbę składają się kolejne dziesiątki mniejszych elementów, które budują piękną scenę świata morskich mitów i legend. Ale nie tylko. Okazuje się, że pomysłowość twórców znacznie wykroczyła poza podania fantastyczne. Świetne nawiązania do dziedzictwa kultury śródziemnomorskiej oraz do czasów współczesnych pozwalają nie tylko cieszyć się formą rzeźb, ale i przy okazji pouczyć trochę najmłodszych.

Tu jest Nemo Bogactwo tematyki wystawy nie daje się streścić w kilku słowach. Są tu cuda starożytnego świata – gigantyczna stopa Kolosa Rodyjskiego oraz latarnia morska na Faros. Jest cud natury – największa rafa koralowa na australijskim wybrzeżu. Są sceny z życia korsarzy, świat głębin morskich czy podwodnej fauny i flory. Piaskowe figury zawiązują także do filmu i literatury. Robinson Crusoe sąsiaduje z plakatami filmowymi z romantycznego Titanica i przerażających Szczęk. Tuż za ekspozycją spotkamy się z rodzimą legendą o Warsie i Sawie. A kilka kroków dalej zamienimy się rolami ze swoimi dziećmi. Przy tematyce morza w filmie i telewizji nie tylko zbędne okażą się wszystkie wyjaśniania, ale i sami dowiemy się, gdzie jest Nemo

oraz nieco więcej o zabawnym gąbczasto-kanciastym SpongeBobie.

Na deser Po zwiedzeniu wystawy odpocząć można w zadaszonej kawiarni, serwującej świeże ciasta, dobrą kawę oraz zimne napoje. Tuż obok dzieci mogą wcielić się w rolę artystów i w 15-metrowej piaskownicy, po brzegi wypełnionej tym samym surowcem, z którego powstały fantazyjne rzeźby, spróbować stworzyć swoje dzieła, zapewne inspirowane morskim klimatem widowiska. Tym

bardziej że odpoczynek nad Morzem Bałtyckim praktycznie zawsze łączy się z piaskiem i wodą. A uzupełnienie go dawką sztuki – stworzonej na bazie tej samej samej substancji – wydaje się być punktem obowiązkowym pobytu na wyspie Uznam.

Festiwal Rzeźb Piaskowych Przejście graniczne Świnoujście – Ahlbeck

Czynne codziennie w godz. 10.00-18.00

www.sandskulpturen-usedom.de

MAGAZYN

55


Mistrzowie

Koncerty XIX Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego – Świnoujskie Wieczory Organowe przekroczyły już półmetek. Czeka nas jednak jeszcze wiele pięknej muzyki… TEKST MAJA PIÓRSKA ZDJĘCIA ARCHIWUM TPŚ

28 lipca w koncercie z Galerii Mistrzów zagra niemiecki organista Johannes Schlage. Studiował muzykę sakralną, edukację muzyczną i muzykologię w Mannheim i Heidelbergu. Po studiach został asystentem w powiatowym kantoracie Nordbaden, w dekanacie i Kościele Chrystusowym Mannheim. Później był muzykiem sakralnym w Kościele Błogosławionych we Frankfurcie nad Menem – Griesheim. Od 1987 roku jest kantorem i organistą w kościele św. Mikołaja w miejscowości Burg na wyspie Fehmarn oraz od 1995 roku kantorem w okręgu kościelnym Ostholstein. W 2014 roku powołany na stanowisko dyrektora muzyki sakralnej kościoła ewangelicko-luterańskiego w północnych Niemczech, piastuje tę funkcję do dziś.

URSULA GRAHM

W kolejnej odsłonie Galerii Mistrzów, 4 sierpnia, wystąpi znana świnoujskiej publiczności Ursula

Grahm ze Szwecji – absolwentka Akademii Muzycznej w Warszawie, w klasie organów prof. Feliksa Rączkowskiego. Umiejętności gry doskonaliła na kursach mistrzowskich u wybitnych organistów i pedagogów w Niemczech, Holandii, Belgii, Włoszech i Francji. Jest laureatką konkursu muzyki dawnej w Łodzi, otrzymała wyróżnienie w Konkursie Bachowskim w Brugii. Od 1971 roku mieszka na stałe w Szwecji, gdzie prowadzi działalność koncertową i pedagogiczną. W swym artystycz-

Johannes Schlage

TOMASZ ADAM NOWAK

Na program koncertu złożą się utwory D. Buxtehudego, J. S. Bacha, F. Mendelsshona-Bartholdiego, L. J. A. Lefebura-Wely i L. Boellmanna.

56

MAGAZYN

nym dorobku ma koncerty w większości krajów Europy oraz w USA. Wykonywała także koncerty organowe z orkiestrą. Na koncie ma też wiele nagrań radiowych. W 1995 roku obroniła przewód naukowo-artystyczny I stopnia w Akademii Muzycznej w Warszawie. Jest autorką prac naukowych na temat polskiej i szwedzkiej muzyki organowej oraz budownictwa organowego w Szwecji. Przez 10 lat była członkiem prezydium Towarzystwa Organowego


ŚWINOUJSKIE WIECZORY ORGANOWE

kultura

w Szwecji. Otrzymała dwie nagrody kulturalne Południowej Szwecji oraz nagrodę Ministra Kultury i Sztuki za propagowanie polskiej muzyki organowej za granicą. Systematycznie koncertuje w Katedrze w Lund jako solistka w popularnych sobotnich recitalach organowych. Zagra utwory J. H. Roman’a, T. Aberga, M. Sawy, H. B. Orlinskiego i L. Vierne. Na ten koncert miłośnicy muzyki organowej i fani organisty czekają z utęsknieniem. 11 sierpnia usłyszymy Sześć wieków wariacji organowych w wykonaniu dobrze znanego bywalcom festiwalu wirtuoza Tomasza Adama Nowaka. Tego wybitnego muzyka przedstawialiśmy szerzej przed rokiem, przy okazji jego występu w ubiegłorocznej edycji festiwalu. Dość wspomnieć, że tym razem posłuchamy wspaniałych

ANDRZEJ CHOROSIŃSKI

kompozycji W. Byrda, J. Ch. F. Bacha, F. Mendelsshona-Bartholdiego, G. Morandi, M. Dupre i oczywiście improwizację samego Nowaka – wariacje na zadany temat. W kolejny piątek, 18 sierpnia, w koncercie z Galerii Mistrzów przy organach z 1927 roku zasiądzie

„ojciec” Świnoujskich Wieczorów Organowych, częsty gość festiwalu – Andrzej Chorosiński. Tego artysty również przedstawiać nie trzeba. Niech więc przemówi muzyka. A będą to utwory J. S. Bacha, A. Vivaldiego, V. Petreli, Ch. M. Vidora, D. Raksina, B. Kapera, T. Monka i F. Liszta. REKLAMA


kultura

WYDARZENIA

Ludojad i kobiety Festiwal nie dla panów. Ludojad, który pożera jedynie energią. Wędrówka po pięknym lesie. I piękny zapis przemijania. To były wydarzenia istotne i zacne.

Każdy z nas ma „swoje” Świnoujście, „swoje” przestrzenie. January Korff zabiera nas na piękny i poruszający spacer. Pokazuje „swoje” miejsca, wśród których prym wiedzie to, za co Świnoujście kochać można najbardziej – przyroda. Ekspresyjna, malowana szerokim gestem. I choć po drodze mijamy też pewien nowo otwarty hotel, to jednak leśne obrazy pozostają w pamięci najbardziej.

8.07., Galeria ART

Na kilka dni Świnoujście stało się Wakacyjnym Miastem Kobiet. I to dosłownie, gdyż na większość festiwalowych wydarzeń panowie wstępu nie mieli. Stracili przy tym niemało. Na przykład nie nauczyli się tańczyć u Iwony Pavlović. Panie natomiast mogły nauczyć się wiele, oczywiście od innych pań – Marzeny Rogalskiej, Moniki Pyrek czy Marii Sadowskiej.

10-13.07., Muszla Koncertowa i okolice

58

MAGAZYN

Że Miejsce sztuki44 jest miejscem sztuki niezwykłej, wiadomo. Kolejnym tego potwierdzeniem stała się wystawa artystki wybitnej, Zofii Rydet, jednej z największych osobowości polskiej fotografii. Jej ukochanymi tematami były przemijanie, starość, śmierć. Tematy powszechnie uznawane za niekoniecznie efektowne, estetyczne. Ujęcia Zofii Rydet to dowód na to, że powszechne nie znaczy słuszne.

8.07., Galeria Sztuki Współczesnej ms44

Tego wieczoru Hamaki były rozbujane bardziej niż zazwyczaj, choć zazwyczaj też im niczego nie brakuje. Wszystko to za sprawą sześciu panów, co zwą się przewrotnie Ludojadem. Przewrotnie, bo zamiast nas zjadać, zafundowali fenomenalną dawkę energetycznej i eklektycznej muzyki, która zachwyciła nawet policjantów! Zatrzymali się przy Hamakach na nieco dłużej…

17.07., Bar Letni Hamaki



kultura

REKOMENDACJE

Mikry powrót resoraków Letnie wakacje to taki czas, kiedy wydawcy wielkich tytułów... idą na wakacje. Nikt specjalnie nie kwapi się z wypuszczaniem na rynek przebojów, bo te z góry skazane są na gorsze wyniki. Może dlatego jedną z „nowości” jest powrót serii Micro Machines. Gra, która pierwotnie ujrzała światło dzienne w 1991 roku, doczekała się właśnie swojej edycji sieciowej. I nie wyszło jej to specjalnie na dobre. Owszem, to ciągle jest zabawa w wyścigi na „kuchennym stole” czy w „pokoju młodszego brata” dająca dużo frajdy. Cieszą oczy dopracowane grafiki i miłe dźwięki, ale wszystkiego jest zwyczajnie za mało. Trasa kończy się, zanim dobrze się rozpędzisz, tryby gry kończą się jeszcze szybciej. Mimo to jest coś, co ratuje całość – gra na kanapie z kolegami lub rodziną. Nic wszak tak nie poprawia humoru, jak wysadzenie w powietrze lub zepchnięcie w przepaść bliskiego. Micro Machines: World Series, Codemasters Software, 2017

Rewolucja na jesienne wieczory Elizabeth Woolridge Grant ma niezwykły głos. Po pięciu latach od debiutu można śmiało powiedzieć, że ma własny, rozpoznawalny bez trudu styl. Dotyczy to zarówno muzyki, jak i tekstów. Mimo to postanowiła tym razem, na czwartej już pełnoprawnej płycie, odejść od wizerunku użalającej się nad sobą, rozpieszczonej lolitki. Zamiast tego śpiewa o trudnych decyzjach, które stawia przed nami życie. Nie stroni od polityki, śpiewając wprost: Czy to koniec ery, czy to koniec Ameryki?, wyraźnie odnosząc się do prezydentury Donalda Tumpa. Są też goście – i to jacy! Stevie Nicks i Sean Lennon to nazwiska, które fanom muzyki raczej nie są obce. Jeżeli podobał się Wam Born to Die, to nowa płyta musi się koniecznie znaleźć na Waszej półce. Lana Del Rey, Lust for life, Polydor Interscope, 2017

Oswajanie przemijania Marcin Wicha, rysownik współpracujący m.in. z „Tygodnikiem Powszechnym” i „Gazetą Wyborczą”, autor książki Jak przestałem kochać design i wydawnictw dla dzieci. Tym razem próbuje pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby. Robi to, porządkując mieszkanie, przeglądając zbierane latami szpargały, pamiątki, książki. Czasem są to notatki z nowymi wyrazami, czasami niewysłany list ze skargą do wodociągów. Przy okazji wspomina swoją matkę, buduje jej obraz, który chce zapamiętać na kolejne lata. Robi to bez rzewnego sentymentalizmu, za to z charakterystycznym dla siebie humorem. Każda z opowieści to ciepła historia, która każdemu może pomóc przeżyć trudny czas po śmierci kogoś bliskiego. Marcin Wicha, Rzeczy, których nie wyrzuciłem, Karakter, 2017

60

MAGAZYN



SMAKI

regionu Lato i wakacje w pełni. Czas wypoczynku to zwiedzanie, plażowanie, pływanie, spacery, bieganie, jazda na rowerze… Ale kiedy po aktywnym dniu żołądek dopomina się strawy, to pojawia się pytanie: co by tu zjeść? Wszystko zależy od tego, skąd przyjechaliśmy i gdzie jesteśmy. TEKST MAJA PIÓRSKA ILUSTRACJA KAROLINA MARKIEWICZ & RADEK MIŁOSZ

J

eśli dotarliśmy na świnoujskie wyspy, pierwszą myślą będzie zapewne rybka. I tu dylemat… Dokąd pójść i którą smażalnię wybrać? W dzielnicy nadmorskiej jest ich kilka. W centrum miasta również można zjeść smaczną, świeżą rybę. Ja zawsze wybieram sandacza, ale wybór jest naprawdę duży. Jednak nie wszyscy lubią ryby. Wakacyjni goście, którzy przyjeżdżają z głębi kraju, nie zawsze mają na nie ochotę, chętniej zjedliby jakąś potrawę regionalną.

Tylko że… Pomorze Zachodnie dopiero kształtuje swoje regionalne potrawy, bowiem specyfiką regionu jest mieszanka smaków z dawnych Kresów, centralnej Polski i innych części naszego kraju. To miejsce, gdzie po wojnie osiedlali się mieszkańcy z całej przedwojennej Polski, siłą rzeczy mieszały się więc tu tradycje i kultura, a także upodobania kulinarne.

62

MAGAZYN

Pierwszą potrawą naszego regionu jest śledź i to pod różną postacią – solony, marynowany na rozmaite sposoby i oczywiście wędzony. A także zupa rybna na bazie rozmaitych gatunków ryb.

kraju. Jednak paprykarz szczeciński jest tylko jeden i 22 grudnia 2010 roku paprykarz oficjalnie stał się zachodniopomorskim produktem tradycyjnym. Nadal też idealnie nadaje się na biwak.

Jednak najsłynniejszą w Polsce potrawą zachodniopomorską jest paprykarz szczeciński – kultowa konserwa ze zmielonym mięsem rybim, ryżem, cebulą i koncentratem pomidorowym. Powstała w latach 60. ubiegłego wieku. Prawdopodobnie jego pierwowzorem była afrykańska potrawa czop-czop, której skosztowali i zachwycili się jej smakiem technolodzy z polskich statków-chłodni do połowów dalekomorskich, podczas pobytu w portach u wybrzeży Afryki Zachodniej.

Szukając smaków regionalnych, dobrze jest spytać w restauracji, co szef kuchni poleca – choćby z tutejszych produktów. Do picia może być piwo. Mamy nasze, Świnoujskie – warto poszukać.

Był nieodzowny na wszystkich biwakach i wyjazdach wakacyjnych. Ponieważ nazwa „paprykarz szczeciński” nie była zastrzeżona, podobne wyroby rybne pod tą nazwą produkuje wiele różnych firm na terenie

W wakacje uwielbiamy słodycze i lody. Wybór jest duży, smaki różne, nawet buraczane – co kto lubi. Tylko podczas Festiwalu Wikingów, na Wyspie Wolin w Wolinie, można pokosztować przysmaków średniowiecza, przygotowywanych według najstarszych receptur naszego regionu. Odwiedzający nasze wyspy doceniają różne smaki. I znajdą coś smacznego. Coś, czego gdzie indziej nie ma…


KULINARNE WYSPY

MAGAZYN

felieton

63



CAFE RONGO

miejsca

Mistrzowskie Cafe Rongo Popularne Cafe Rongo ma za sobą kilka zmian. O niektórych z nich rozmawiamy z cukiernikiem kawiarni Tomaszem Adamskim. Jest pan mistrzem cukiernictwa. Co to właściwie oznacza? Aby móc zostać mistrzem cukiernictwa, należy najpierw ukończyć szkołę cukierniczą i zdobyć tytuł czeladnika. Dopiero po przepracowaniu kilku lat w zawodzie można podejść do dość restrykcyjnego egzaminu mistrzowskiego. Zdanie go uprawnia do uczenia innych cukierników, co w mojej karierze robiłem nie raz.

Był pan lubianym nauczycielem? Mam nadzieję, że tak. Będąc perfekcjonistą, ukończyłem jeszcze specjalne kursy pedagogiczne, aby jeszcze lepiej przekazywać wiedzę kolejnemu pokoleniu cukierników. Umiejętności te wykorzystywałem, prowadząc także warsztaty kulinarne w Poznaniu. Planujemy niebawem zorganizować podobne także w Świnoujściu. Oczywiście będą one prowadzone po mistrzowsku.

Taki tytuł zobowiązuje. Ma to przełożenie na pańskie wypieki? Jestem w branży już ponad 25 lat. Pracując w takich miejscach, jak Pałac w Mierzęcinie czy renomowane poznańskie restauracje Cucina i Bazar 1838, zrozumiałem, że najważniejsza jest jakość wypieków. Dlatego jestem bardzo wymagający wobec naszych dostawców, a owoce zawsze wybieram własnoręcznie. Ponadto nie korzystamy z żadnych ulepszaczy. Nie tylko dlatego, że są szkodliwe dla zdrowia, ale przede wszystkim nie mamy takiej potrzeby.

W takim razie dlaczego z nich zrezygnowaliście? Powód jest dość prozaiczny - nasze ciasta tak szybko znikają, że sztuczne przedłużanie im życia okazuje się zbędne. A tak nieco bardziej serio przyznam, że w ciągu wielu lat

pracy zawodowej próbowałem już niejednego ciasta. Jeżeli mi osobiście wypieki z ulepszaczami nie smakują, to nie mogę oczekiwać, że nasi goście zjedzą taki wyrób z przyjemnością.

Od kiedy jest pan w Cafe Rongo, pojawiły się w kawiarni nawet chleby. Skąd taki pomysł? Polacy odżywiają się coraz bardziej świadomie. Obserwujemy coraz większe zainteresowanie zdrowymi produktami spożywczymi typu EKO czy BIO. Świadomi tego trendu znaleźliśmy niszę na świnoujskim rynku, jaką jest wysokiej jakości pieczywo. Zaczęło się od eksperymentalnych kilku bochenków, aby sprawdzić, czy produkt się przyjmie. Zaledwie po dwóch tygodniach pojawiła się stale rosnąca grupa osób, która przychodzi do nas nie tylko na pyszne ciasta, ale i po chleb do domu. Przy okazji zabierają też ze sobą drożdżówki.

Drożdżówki to kolejna nowinka w ofercie kawiarni. Jak się ona przyjęła? Przerosła nasze najśmielsze oczekiwania! W ostatnim miesiącu w świat

wyszło dosłownie tysiące naszych drożdżówek. Podbijają one serca nie tylko naszych gości, ale także klientów sklepów spożywczych, do których dostarczamy nasze wypieki. Lista tych punktów systematycznie rośnie, dlatego warto pytać sklepikarzy, czy już do nich dotarliśmy.

Co jeszcze nowego pojawiło się w ofercie Cafe Rongo? Dopiero co wprowadziliśmy nowe menu. Oprócz naszych legendarnych już kaw pojawiły się w nim herbaty niemieckiej marki premium Althaus. Sądzę, że najwięcej zmian zaszło jednak w karcie alkoholi. Mamy starannie dobrane wina oraz sezonowo serwujemy pyszną sangrię. Szczególnie dumni jesteśmy z pozyskania do naszej oferty ekskluzywnego szampana Veuve Clicquot. Cafe Rongo jest jedynym lokalem w Świnoujściu, gdzie można spróbować tego wyjątkowego alkoholu, chociażby jeden kieliszek. Cafe Rongo

Świnoujście, Wojska Polskiego 16 www.caferongo.pl

MAGAZYN

65


66

MAGAZYN


OWOCE NA LATO

kulinaria

Idziemy na jagody TEKST, ZDJĘCIA I PRZEPISY KAROLINA LESZCZYŃSKA

J

esteśmy jagódki, czarne jagódki (…) A kiedy dzień nadchodzi, dzień nadchodzi, idziemy na jagody, na jagody. A nasze czarne serca, czarne serca,

biją nam radośnie bum tarara bum… Ta piosenka Fasolek była moją ulubioną w dzieciństwie, a jagody – ukochanymi owocami. Myśląc o nich, wracam też do plażowych wspomnień, w których po całej plaży rozchodziły się okrzyki: Świeżutkie jagodziankiii! i Lody, lody Bambinooo! Czas ucieka, wspomnienia zostają, a jagody dalej kocham nade wszystko. Korzystam, więc z sezonu jagodowego, ile się da, co i Wam polecam uczynić, drodzy Czytelnicy.

MAGAZYN

67


Jogurtowe

placki z jagodami

Składniki 250 g jogurtu naturalnego 2 jajka 2 łyżki cukru 150 g mąki pszennej 1 łyżeczka proszku do pieczenia 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej szczypta soli 1 szklanka jagód

Jogurt wymieszać rózgą z jajkami i cukrem. Dodać mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia, sodą i solą. Wymieszać na gładkie ciasto. Na koniec wmieszać jagody i olej. Rozgrzać patelnię teflonową i smażyć placki po 2 minuty z każdej strony. Podawać z syropem klonowym lub miodem.

68

MAGAZYN


OWOCE NA LATO

kulinaria

Jagodzianki Składniki (na 6 sztuk) 250 g mąki tortowej szczypta soli 50 g cukru 50 ml mleka 80 g masła 15 g świeżych drożdży 1 łyżka kwaśnej śmietany 1 jajko + 1 do posmarowania ok. 150 g świeżych jagód wymieszanych z 2 łyżkami cukru cukier puder do oprószenia

Mleko wlać do rondla z grubym dnem, dodać masło i podgrzewać na małym ogniu aż się rozpuści. Zdjąć z ognia. Płyn ma być ciepły, a nie gorący, więc w razie konieczności przestudzić. Dodać pokruszone drożdże i mieszać, aż się rozpuszczą. Mąkę przesiać do miski z solą, dodać cukier, śmietanę, wodę z kwiatów pomarańczy, rozmącone jajko i mieszankę z drożdżami. Wszystko wymieszać łyżką do połączenia składników, a następnie wyrabiać ręką do uzyskania gładkiego i elastycznego ciasta odchodzącego od miski. Uformować kulę. Ciasto zostawić w misce, przykryć szczelnie folią spożywczą i włożyć na noc do lodówki. Następnego dnia wyjąć ciasto na oprószoną mąką stolnicę i wyrabiać 5 minut. Ciasto podzielić na 6 równych części. Każdą część rozpłaszczyć na placuszek, na środku ułożyć po 1 czubatej łyżce jagód i zlepić bułeczki. Tortownicę o średnicy 26 cm wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. Ułożyć w niej jagodzianki zlepieniem do dołu (jedna na samym środku i pozostałe dookoła). Formę nakryć ściereczką i odstawić na 2 godziny do wyrastania w ciepłe miejsce. Piekarnik nagrzać do 160 stopni. Wyrośnięte bułeczki posmarować rozmąconym jajkiem i piec ok. 30-35 minut na złoty kolor. Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem.

MAGAZYN

69


kulinaria

OWOCE NA LATO

Knedle

z jagodami Składniki (na ok. 15 knedli) 60 g miękkiego masła 1 jajko 250 g półtłustego twarogu 150 g mąki pszennej 100-150 g jagód Sos jagodowy: 100 g jagód 2 łyżki syropu klonowego 1 łyżka cukru Do podania: gęsty jogurt naturalny lub kwaśna śmietana opcjonalnie cukier Masło utrzeć na puszystą masę. Dodać twaróg i jajko, dokładnie zmiksować. Na końcu wsypać przesianą mąkę i wszystko razem dokładnie wymieszać. Ciasto odstawić na pół godziny. Po tym czasie podzielić ciasto na 15 małych kuleczek. Każdą rozpłaszczać w dłoni, układać po łyżeczce jagód i zlepiać w knedla. Dla ułatwienia dłonie można zwilżyć niewielką ilością oleju. Knedle gotować ok. 10 minut we wrzącej osolonej wodzie. W międzyczasie przygotować sos jagodowy, miksując w blenderze wszystkie jego składniki. Knedle podawać polane jogurtem lub śmietaną i sosem jagodowym.

70

MAGAZYN


Lody

jagodowe Składniki 300 g skondensowanego mleka słodzonego 200 ml śmietanki kremowej 30% 300 g jagód Mleko i śmietanka powinny być mocno schłodzone. Wlać je do misy miksera (odkładając 50 g mleka) i ubijać kilka minut do powstania kremowej mieszanki. Pozostałe mleko zmiksować blenderem ręcznym z jagodami. Jagodowy sos przelać do mlecznej mieszanki i wymieszać. Masę przelać do pudełka i włożyć do zamrażalnika na 10 godzin. Wyjąć na kilka minut przed podaniem.

MAGAZYN

71


ABC stekożercy Coraz częściej w lokalach gastronomicznych możemy natknąć się w menu na steki wołowe, lecz część gości nie za bardzo wie „co i jak”, a wstydzą się o to zapytać. Problemem bywa tu również nieznajomość tematu lub zwyczajna chęć zysku niektórych „gastronomów”.

sezonowania nadaje jej niepowtarzalny aromat, ciemnoczerwony kolor i konsystencję, która pozwala kroić mięso widelcem. Taką wołowinę nazywamy sezonowaną. Warunki mikrobiologiczne, odpowiednie ph (5,6-5,7), wilgotność i temperatura wpływają na kruchość mięsa, nadając mu subtelny smak. Ćwierci wołowe pochodzące ze sztuk wyselekcjonowanych wstępnie po uboju poddawane są w trakcie rozbioru na elementy zasadnicze ostatecznej selekcji surowca przeznaczonego na steki z wołowiny sezonowanej. Wysegregowane elementy przeznaczone do sezonowania pakowane są w folię termokurczliwą i etykietowane, a następnie przewożone do chłodni mięs sezonowanych. Dojrzewanie wołowiny odbywa się w stałej, ściśle określonej temperaturze. W trakcie dojrzewania prowadzony jest monitoring temperatury w chłodni oraz oceniania się sensorycznie wygląd surowca.

Osobiście uwielbiam ten rodzaj potraw, lecz nie raz zdarzyło mi się otrzymać wątpliwej jakości stek z niesezonowanej wołowiny. Pół biedy, jeżeli z młodej sztuki, ale zdarzało się również trafić na mięso z wiekowego byka, a tego pokroić (nie mówiąc o pogryzieniu) nie sposób! Moje, powiedzmy, przygody z pseudostekami przekładają się również na doświadczenia gości takich właśnie lokali, którzy próbując raz takiego steka, wyrabiają sobie opinię, że jest to niesmaczne, a na dodatek bardzo drogie danie.

72

MAGAZYN

Kilka słów o jakości Wróćmy jednak do sedna – do odpowiedniego mięsa przeznaczanego na tę potrawę, czyli kilka słów o jakości wołowiny na steki. A świadczą o niej: wiek i rasa zwierząt, sposób odżywiania, rozmieszczenie tłuszczu oraz stopień dojrzałości mięsa. Do celów kulinarnych o wiele bardziej nadaje się mięso delikatnie poprzerastane tkanką tłuszczową, czyli tak zwane marmurkowate. Po pierwsze, wołowina na steki, w przeciwieństwie do innych mięs kupowanych tradycyjnie w sklepie, musi być mięsem dojrzałym. Proces

Cena smaku Tak wysezonowane mięso na pewno ma wyższą cenę niż wołowina kulinarna ze sklepów i to właśnie z tego powodu nieuczciwi gastronomicy lub ci nieznający tematu serwują swoim gościom steki z tej właśnie „zwykłej” i tańszej wołowiny, która nadaje się tylko do długiej obróbki termicznej, na przykład gotowania czy duszenia. Musimy również zdawać sobie sprawę, że cena steka w karcie menu uwarunkowana jest kilkoma czynnikami. Poza tym, że jest on przygotowywany z droższego surowca to główną składową ceny w restauracji


STEKI WOŁOWE

kulinaria

Rare – stek krwisty, słabo wysmażony, mięso czerwone w środku z rozpoczętym procesem ścinania białka, czerwone „krwiste osocze”. Polecam wprawionych smakoszom. Medium rare – stek średnio krwisty, mięso w środku zmienia kolor na jaskrawo czerwony, a osocze delikatnie brunatnieje. Najbardziej poprawny stopień wysmażenia, który uwydatnia wszystkie walory mięsa. Idealny dla znawców. jest jego waga. W odróżnieniu od popularnego schabowego (około 130 g) czy piersi z kurczaka (130, a niekiedy 150 g) porządny stek to minimum 250-300 g, a zazwyczaj to 350-gramowa porcja. A bywają i takie ponad kilogramowe! Dlatego nie porównujmy ceny steka z ceną bardziej popularnych dań, które są przyrządzane z tańszych produktów i są o wiele mniejsze wagowo.

Rodzaje steków Dla Amerykanina istnieją tylko cztery rodzaje steków, które różnią się wagą i wyglądem. To T-Bone, Porterhouse, New York i Rib-Eye. W USA działa Klub Amerykańskiej Wołowiny (American Beef Club). Jeśli szef restauracji czy hotelu jest jego członkiem, gwarantuje, że podaje wołowinę najlepszej jakości pochodzącą od licencjonowanego dostawcy. T-Bone i Porterhouse – oba te steki składają się z kawałka rostbefu i kawałka polędwicy połączonych pośrodku kością w kształcie litery T (stąd nazwa). Porterhouse jest bardzo duży, może ważyć nawet kilogram!, gdyż jest wycinany z tej części tuszy wołowej, gdzie polędwica jest najgrubsza. Smaży się go około 12 minut (po 6 z każdej strony). Klasyczny T-Bone waży około 400-600 g i ma znacznie mniej polędwicy. Wymaga średnio 8 minut smażenia. New York to stek z rostbefu otrzymywany po odcięciu porcji polędwi-

cy wraz z kością. Kształtem przypomina stan Nowy Jork, stąd jego popularna nazwa. Waży jakieś 250300 g, smaży się go przez 4 minuty (po 2 z każdej strony). Płaski, długi kawałek rostbefu z białym tłuszczem wzdłuż długiego boku określany jest także jako rumsztyk. Rib-Eye – stek z antrykotu z tłustym „oczkiem” (eye) pośrodku. Pojedynczy waży od 250 do 350 g i smaży się go 4 minuty. Podwójny to już waga 450-500 g, dlatego czas smażenia wynosi 10 minut. Największy jest entrecote chauteau – waży około 700 g i potrzebuje 12-15 minut smażenia.

„Rare” czy „well done”? Co powinniśmy jeszcze wiedzieć o stekach, zanim zamówimy je w restauracji? O smaku steka decyduje temperatura smażenia oraz czas. Bardzo istotny jest sposób wysmażenia.

Medium – stek średnio wysmażony, osocze po naciśnięciu jest już brunatnawe, mięso bardzo jędrne. Najbardziej popularny stopień wysmażenia. Polecam początkującym amatorom oraz smakoszom steków. Well done – stek bardzo mocno wysmażony, mięso brunatne, mało soczyste, dość twarde w porównaniu z mięsem o słabszym wysmażeniu. Polecam tylko osobom, które lubią taki właśnie stopień wysmażenia. Mam nadzieję, że ten materiał objaśnił kilka aspektów i zachęci Was do skosztowania steka – prawdziwego steka z sezonowanej wołowiny! Ja zrobiłem się już głodny, więc pędzę do kuchni, a Wam życzę smacznego!

Jeśli już wiecie, z jakiego kawałka krowy jest Wasz stek, musicie jeszcze wybrać stopień wysmażenia. Aby włókna w mięsie szybko się zamknęły, a na wierzchu wytworzyła się chrupiąca skorupka, musi się ono zarumienić jak najszybciej z obydwu stron. Dzięki temu nie wyciekną z niego soki i będzie soczyste oraz delikatne. Oto ważne angielskie określenia, które warto znać, zaczynając przygodę ze stekami. W Polsce najczęściej występują cztery rodzaje wysmażenia:

Krzysztof Wierzba

Manager gastronomii i szef kuchni Hotel & SPA „Trzy Wyspy” Świnoujście, Cieszkowskiego 1

MAGAZYN

73


Czy na pewno potrzebujesz

suplementów?

Reklamy we wszystkich możliwych mediach atakują nas z każdej strony, dając poczucie, że zbyt mało dbamy o siebie, jeśli nie wspomagamy się suplementami. Wyliczają przy tym dziesiątki już powodów, dla których powinniśmy kupić jeden czy drugi cudowny specyfik.

Zanim skusisz się na zakup któregoś z nich, przeczytaj o kilku rzeczach które o suplementach wiedzieć powinieneś.

1

Czym jest suplement i kto powinien go stosować

Słowo suplement oznacza „dodatek”, „uzupełnienie”, a nie, jak sugerują niektóre reklamy – „podstawę sukcesu”. A „dodatku” czy „uzupełnienia” wymagają osoby, które są w szczególnej sytuacji. Mogą to być sportowcy wyczynowi czy osoby poważnie chore, będące na szczególnie restrykcyjnej diecie.

74

MAGAZYN

Czasy PRL-u i pięciu wciąż tych samych produktów na półkach sklepowych się skończyły. Jeśli więc jesteś na diecie redukcyjnej, ale Twoja dieta jest różnorodna i bogata w owoce, warzywa i wodę mineralną – nie potrzebujesz dodatkowej suplementacji… Jeśli rekreacyjnie biegasz pięć razy w tygodniu, a Twoja dieta jest różnorodna i bogata w owoce, warzywa i wodę mineralną – nie potrzebujesz dodatkowej suplementacji… Jeśli wypijasz pięć kaw dziennie, ale

Twoja dieta jest różnorodna i bogata w owoce, warzywa i wodę mineralną – nie potrzebujesz dodatkowej suplementacji… Jedynym elementem, którego nie jesteśmy w stanie w wystarczających ilościach dostarczyć z pożywieniem, jest witamina D. O ile latem przy odrobinie słońca (ok. 20 minut dziennie, w koszulce i krótkich spodenkach) nasz organizm jest w stanie wyprodukować ją sam, to zimą suplementacja tego akurat składnika w ilości 2000 jednostek zalecana jest zarówno przez Światową


O SUPLEMENTACJI

Organizacje Zdrowia, jaki i Instytut Żywienia i Żywności.

2

Jaka jest jakość stosowanych w Polsce suplementów

Niestety raport Najwyższej Izby Kontroli z 2016 roku dotyczący rynku suplementów diety w Polsce jest miażdżący. Produktom sprzedawanym w polskich aptekach i sklepach jako suplementy zarzucano zarówno brak zgodności składu faktycznego z deklarowanym na opakowaniu, jak i zanieczyszczenie substancjami szkodliwymi. Zapewne do takiej jakości produktów przyczynił się fakt, że zgodnie z polskimi przepisami suplementy na rynek mogą być wprowadzane przed wykonaniem badań produktu przez instytucje niezależną. Badania takie odbywają się w wyniku wyrywkowych i rzadkich kontroli post factum. W skutek tego wiele produktów sprzedawanych jest miesiącami czy nawet latami bez potwierdzenia ich skuteczności. Inaczej sytuacja ma się na przykład na rynku suplementów w USA. Tam wszystkie muszą przejść wnikliwe badania jeszcze przed wejściem na rynek. Jeśli więc decydujemy się z jakiegokolwiek powodu na suplementację witaminą D czy żelazem lub kwasem foliowym, decyzja ta powinna być skonsultowana z lekarzem i przyjmować powinniśmy nie suplement, a lek przez lekarza przepisany.

3

Suplementy dla sportowców

W roku 2012 Centralny Ośrodek Medycyny Sportowej i Komisja Medyczna Polskiego Komitetu Olimpijskiego wydali wspólne stanowisko oraz rekomendacje dla polskich związków sportowych w sprawie stosowania suplementów diety i żywności funkcjonalnej w sporcie. W oświadczeniu wszystkie suplementy zostały podzielone na trzy grupy: A, B i C. Grupa A to suple-

menty o udowodnionym wpływie na wyniki sportowe (jest ich pięć i wszystkie kupisz w pierwszym lepszym sklepie spożywczym). Grupa B to produkty, co do których analizowane badania nie są jednoznaczne, jednak istnieją wartościowe prace sugerujące ich przydatność. Grupa C to suplementy, dla których brak wiarygodnych dowodów na deklarowane przez producentów działanie. W ostatniej grupie są zarówno środki o działaniu toksycznym, jak i całkiem przydatne w wielu stanach, jednak bez wpływu na wyniki sportowe. Lista C jest niestety najdłuższa… W grupie A znalazły się: • Kofeina – najlepszym źródłem jest kawa – uwaga, nierozpuszczalna! • Napoje izotoniczne – najlepiej zrób sam – zmieszaj pół na pół wodę z sokiem jabłkowym i dodaj szczyptę soli • Białko – to tyczy się głównie sportów siłowych. Uważaj jednak na jego spożycie, jeśli nie uprawiasz sportu lub uprawiasz dyscypliny aerobowe. Współczesna dieta zawiera tak czy inaczej dużo więcej białka niż potrzeby naszego organizmu, co prowadzi do zaburzenia wielu ważnych jego funkcji. Urozmaicona dieta wegetariańska zawiera go wystarczająco dużo. • Węglowodany – skup się na tych dostarczanych z warzyw i zbóż pełnoziarnistych. I nie dlatego, że boimy się o wysoki indeks glikemiczny, bo ten maratończykowi po treningu nie zaszkodzi. Dlatego, że zboża wysoko przetworzone (biała mąka) pozbawione są wielu mikro- i makroelementów, a każdy sportowiec ma zwiększone zapotrzebowanie również na nie. • Kreatyna – ma znaczenie przede

dieta

wszystkim dla sportowców trenujących sporty siłowe. Znajduje się głównie w mięsie i rybach. W przypadku kulturystów stosujących diety wegańskie, suplementacja będzie uzasadniona.

Nie ma potrzeby… Na koniec przykład różnorodnego jednodniowego menu, przy stosowaniu którego zdrowa, aktywna fizycznie osoba nie powinna mieć potrzeby sięgania po suplementy. Miejmy oczywiście w pamięci, że poszczególne składniki menu należy codziennie lekko modyfikować (różne owoce, różne rodzaje kasz i tak dalej) oraz że nie każdy makro- czy mikroelement musi być dostarczony każdego dnia. Nasz organizm ma możliwość magazynowania większości z nich i wystarczy, że nasz bilans żywieniowy zepnie się w ciągu kilku dni.

Śniadanie Jajecznica na maśle klarowanym + chleb pełnoziarnisty + serek typu „Bieluch” + pomidor + sok pomarańczowy Drugie śniadanie Starte jabłko + rodzynki + jogurt + musli Obiad Ziemniaki lub kasza + chude mięso/ryba lub na przykład kotlet sojowy + góra surówek Podwieczorek Gorący kubek własnej roboty (przykładowy przepis na

www.rownowaznia.pl/goracy-kubek)

lub szklanka soku wielowarzywnego Kolacja Talerz zupy (bez zagęszczaczy i śmietany) lub kanapki Dodatkowo w ciągu dnia: woda mineralna

Renata Kasica, Dietetyk,

autorka bloga rownowaznia.pl

MAGAZYN

75


Dama dama

Daniele w Polsce pojawiły się już w XII wieku. Były sprowadzane do hodowli i zamkniętych łowisk. Choć jest to gatunek obcy, pochodzący z Azji Mniejszej, bardzo dobrze potrafi się aklimatyzować. Występuje na sześciu kontynentach, na czele z Europą. TEKST I ZDJĘCIA ARTUR KUBASIK

Daniel (naukowo zwany: Dama dama) to zwierzę podobne do jelenia, lecz mniejsze, z okazałym porożem, którego waga czasami dochodzi do 5-7 kg. Pierwszy raz spotkałem

76

MAGAZYN

je w Lubinie, kilka lat temu. Było to dwóch chłopaków, którzy, jak to się później okazało, dali nogę z pobliskiej hodowli. Dobrze poradziły sobie na wolności, a ich liczebność się powiększyła. Gdy zdecydujecie się odwiedzić w czasie wakacji Lubin (wieś w gminie Międzyzdroje, przyp. red.), przy odrobinie szczęścia może-

cie zobaczyć daniele przechadzające się przy kościele MB Jasnogórskiej lub pasące się na łące w pobliżu Grodziska. Piękne, dumne, pełne gracji – niczym… damy. Więcej zdjęć: facebook.pl/obrazkizlasu


DANIELE

natura

Młode Daniele

Dorosły samiec na łące przy Grodzisku w Lubinie

Dorosły samiec

Duże znaczenie w diecie Danieli mają liście i pędy drzew i krzewów

Młode Daniele

MAGAZYN

77


Od świetności

do świetności?

Dom Zdrojowy po przebudowie, ok. 1912 rok

Z cegłą po świnoujskim Domu Zdrojowym były nie lada kłopoty. Solidna, spojona trwałą zaprawą niespecjalnie nadawała się do przekazania na odbudowę stolicy w ramach akcji rozbiórkowej budynków poniemieckich w latach 60. ubiegłego wieku. Rozdrobniona młynem kruszącym, przeznaczona została na dalszy materiał budowlany oraz na podłoże na parkowych ścieżkach. TEKST MAGDA MONKOSA

Po firmowym budynku modnego kurortu nad Bałtykiem zachowało się niewiele. Ot, część pasażu handlowego, który przed laty wyznaczał granicę fantazyjnego ogrodu różanego na zapleczu. Do tego kilka starych, ozdobnych krzewów i drzew na terenie dawnego ogrodu, dzisiaj skwerku między placem zabaw a hotelem Arstone – tylko tyle zostało po wielkim centrum rozrywki. Na szczęście

78

MAGAZYN

w ostatnich latach lokalni przedsiębiorcy z gustem odrestaurowali fragmenty kolumnady, całkiem udanie imitujące dawny styl budynku.

Imponujący i ryzykowny A budynek był rzeczywiście imponujący. I to spod wieloma względami. Piękny prototyp, nazywany Domen Konwersacji, został wybudowany w zaledwie dziewięć miesięcy, od

października 1899 roku do lipca kolejnego roku, w miejscu, które ówczesnym mieszkańcom wydawało się lokalizacją nader karkołomną. Na ryzykownym, piaszczystym podłożu – praktycznie na wydmie tuż przy plaży, w sąsiedztwie zaledwie 50 willi, które z wolna kształtowały dzisiejszą dzielnicę nadmorską – powstał obiekt, który otworzył kolejny etap rozwoju dawnego Świnoujścia.


BURZLIWE DZIEJE DOMU ZDROJOWEGO

Dom Konwersacji i promenada, ok. 1900 roku

26 tysięcy W 1904 roku Świnoujście odwiedziło 26 tysięcy gości letniskowych, tym samym awansując kurort do miana najpopularniejszego bałtyckiego kąpieliska Niemiec. Renomę miasta bez wątpienia wzmacniał Dom Konwersacji, solidny gmach o niebanalnej architekturze i najnowocześniejszym wyposażeniu technicznym. Znakomita sala bankietowa, okazała sala teatralno-koncertowa ze sceną i licznymi garderobami, sala gier towarzyskich, w której namiętnie uprawiano zakazany wówczas hazard, dwie restauracje oferujące menu i kartę trunków, o jakich w europejskich stolicy można było jedynie pomarzyć. Do tego czytelnia, kameralna sala muzyczna, palmiarnia, sklepiki z pamiątkami, tarasy widokowe z kawiarniami i cukierenkami od strony plaży oraz ogrodu.

projektu budowlanego, a letnicy doceniali ofertę kurortu i z niekłamaną sympatią korzystali z wszelkich uciech duszy i ciała. Wkrótce okazało się, że apetyt miasta, właściciela obiektu, był znacznie większy. Dom Konwersacji tylko przez niespełna dekadę przetrwał w swoim kształcie, w dynamicznie rozwijającej się dzielnicy nadmorskiej. W latach 1909-1910 został gruntownie przebudowany, a z prototypu zachowała się praktycznie tylko wieża widokowa.

Kurortowy dobry ton Nowy Dom Zdrojowy wzbogacono o kolejne skrzydło z salą balową

stare świnoujście

i restauracją, od strony dzisiejszej ulicy Trentowskiego dobudowano kolumnadę z punktami handlowymi i licznymi kawiarenkami, drewniany pawilon muzyczny po drugiej stronie promenady. Na zapleczu, tuż za ogrodem, do kompleksu dołączono hotel Bellevue, bazę kuracyjnoleczniczą nazywaną Łaźnią Cesarza Wilhelma oraz budynek zarządu uzdrowiska. To tu kierowali swoje pierwsze kroki wszyscy goście w Świnoujściu. Obowiązek meldunku, powiązany z uiszczeniem opłaty uzdrowiskowej, był nader poważnie przestrzegany. A uregulowanie rachunków wiązało się z bezpłatnym wejściem na liczne wydarzenia kulturalne w Domu Zdrojowym. Przy okazji goście zapoznawani byli z zasadami bon ton, którymi rządził się modny kurort.

Bez kapelusza Mężczyźni do sali balowej mogli wejść odziani we frak lub smoking, obowiązkowo w białych rękawiczkach i czarny butach. Wnoszenie płaszczy, parasoli czy nawet lasek było surowo zakazane. Panie do tańca musiały ściągnąć z głów kapelusze. Oczywiście wstęp dla dzieci i młodzieży uczącej się był niedozwolony. Dorośli bawili się tylko w sowim gronie, z dość nieformalny zastrzeżeniem, że tylko w towarzystwie, które wyróżniało się

Ogród ZdroJOwy, lata 30 XX w.

Przykład doskonałości A ten był niezwykły, zaprojektowany z dużym rozmachem. Imponujące rozarium z kilkudziesięcioma gatunkami kwitnących róż zachwycało spacerujących między kunsztownie wkomponowanymi gazonami i rzadkimi drzewami oraz krzewami, które już wyrośnięte wraz z podłożem zasadzano na niekorzystnej piaszczystej glebie tuż przy plaży. Inwestycja była prezentowana w branżowych pismach jako przykład doskonałego

MAGAZYN

79


stare świnoujście

BURZLIWE DZIEJE DOMU ZDROJOWEGO

ło 1947 roku kolejny pożar strawił parterowe pomieszczenia gmachu. Tym razem zniszczenia okazały się znacznie poważniejsze. Praktycznie w miejscu Domu Zdrowego jawiła się jedynie metalowa konstrukcja budynku i kilka wypalonych ścian.

Daleko od świetności

Plac koncertowy przed Domem ZdrojoWym, lata 30 XX w.

odpowiednią klasą oraz majątkiem na miarę rozrywki w świnoujskim Domu Zdrojowym. Obiekt pod każdym względem oferował najwyższy standard usług, podobnie jak i cały kurort, który szczycił się na początku XX wieku świetnie rozwiniętą infrastrukturą – miejską kanalizacją i wodociągami, gazownią, obiektami sportowymi, nowym szpitalem miejskim, dobrze zorganizowaną komunikacją, okazałą jak na owe czasy bazą uzdrowiskową.

Lazarety i koszary W 1914 roku kolejny sezon zapowiadał nowy rekord przyjezdnych, jednak z początkiem sierpnia na wyspę dotarła wiadomość o wybuchu Ruiny Domu Zdrojowego przed rozbiórką

80

MAGAZYN

wojny. Letnicy w panice opuszczali kurort, a wiele hoteli przekształciło się w lazarety i koszary. Po zakończeniu działań wojennych wczasowicze z wolna wracali do Świnoujścia, jednak były to zazwyczaj pobyty jednodniowe, z własnym prowiantem przywiezionym z domu. Świnoujścianie zgryźliwie określali ich „szczecińskimi kanapkojadami”. Mimo pustych kieszeni lokalnych hotelarzy i restauratorów dzielnica nadmorska z wolna rozrastała się. W 1935 roku przy Domu Zdrojowym utworzono spory plac koncertowy, a drewniany pawilon zastąpiono stylową muszlą koncertową. W takiej formie przetrwała do dzisiaj.

Przeminęło z ogniem Mniej szczęścia miał sąsiedni Dom Zdrojowy. Pod koniec 1943 roku pożar, który wybuchł na strychu głównego budynku, udało się w miarę sprawnie ugasić, jednak straty były na tyle duże, że nie udało się przywrócić go do użytku. Tym bardziej że w trakcie drugiej wojny światowej nie było ani odpowiednich środków, ani wykonawców ewentualnego remontu. Pod koniec wojny na schronienie w obiekcie mogły liczyć jedynie setki uciekinierów przed zbliżającym się frontem. Oko-

Kiedy w 1958 roku dzielnica nadmorska wróciła w polskie ręce, rozpatrywano przez chwilę odbudowę dodatkowo zdewastowanych przez Rosjan przez ostatnią dekadę zabudowań. Jednak brakowało i pieniędzy, i być może wiary ówczesnych władz Świnoujścia w szybkie przywrócenie miastu dawnej świetności. Miało być przede wszystkim czyste, uporządkowane, bez śladu działań wojennych. Na fali masowych rozbiórek w 1963 roku podjęto niełatwe prace demontażu stalowych konstrukcji i odzysku cegły. Ta jednak niełatwo poddawała się obróbce, dlatego zamiast stać się elementem kolejnych budynków, trafiła na pustaki lub podłoże prowizorycznych dróg w parkach.

Z tej samej przędzy W ubiegłym roku bardzo ciekawy głos w sprawie nowego domu zdrojowego zabrał Piotr Piwowarczyk, prezes Świnoujskiej Organizacji Turystycznej. Współczesny obiekt oczywiście miałby inny program funkcjonalny. W propozycji znalazły się na przykład mini tężnie z solanką, nowoczesne muzeum historii miasta i kurortu, wielofunkcyjna sala koncertowa, galeria sztuki, palmiarnia, punkt informacji turystycznej oraz restauracje i kawiarnie. Do tego punkt widokowy i ogród zdrojowy. Kapitalna wizja! Kiedy spojrzymy na liczne koncepcje miasta w celu przekształcenie go w całoroczny kurort, wydaje się jak najbardziej realny. Tym bardziej że nadal są w dzielnicy nadmorskiej miejsca niezagospodarowane, a pieniędzy jakby coraz więcej. Bo przecież, jak mawiał Władysław Reymont, rzeczywistość jest z tej samej przędzy, co i marzenia…



Gdzie leżą WYSPY? Urząd Miasta, Wojska Polskiego 1/5 Miejski Dom Kultury, Wojska Polskiego 1/1 Centrum Informacji Turystycznej, Plac Słowiański 6/1 Miejska Biblioteka Publiczna, Piłsudskiego 15 Biblioteka Pedagogiczna, Piłsudskiego 22 G.H. Corso poziom -1, regał z książkami, Dąbrowskiego 5 Sklep papierniczy „ERGO”, Matejki 35 ASO Renault Nierzwicki, Lutycka 23 Uzdrowisko Świnoujście, E. Gierczak 1 Hotel Interferie Medical SPA, Uzdrowiskowa 15 West Baltic Resort, Żeromskiego 22 Radisson Blu Resort, Świnoujście, al. Baltic Park Molo 2 Hotel Hampton by Hilton, Wojska Polskiego 14 Apartamenty „44wyspy.pl”, Orzeszkowej 5 Visit Baltic, Wojska Polskiego 4b/5a Nautilus Apartamenty, Orzeszkowej 3 Biuro Podróży „Slonecznie.pl”, Grunwaldzka 21 Biuro Turystyczne „Wybrzeże”, Słowackiego 23 Biuro Turystyczne „Travel Partner”, Bohaterów Września 83/13 Biuro Zakwaterowań „Baltic Park Fregata”, Uzdrowiskowa 20 Dom Pracy Twórczej PAN, Sienkiewicza 18 Collegium Świnoujście, Pływalnia, Żeromskiego 62 KiteFORT, Uzdrowiskowa, plaża KiteJunkies, Uzdrowiskowa, plaża Jubiler „Malwa”, Promenada, Uzdrowiskowa 16 Perfumeria „Douglas”, G.H. Corso, Dąbrowskiego 5 Media Expert, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21 PSB „Mrówka”, Karsiborska 6 ARKADA Okna, Drzwi, Wybrzeże Władysława IV 19c Hurtownia Wielobranżowa „Paulhurt”, Rycerska 76 VEMME Day Spa, Wybrzeże Władysława IV 15C Centrum Dietetyczne „Naturhouse”, Konstytucji 3 Maja 16 Przychodnia Lekarska T. Czajka, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21 Centrum Medyczne „Rezydent-Med”, Kościuszki 9/7 Gabinet Stomatologiczny Anna Pyclik, Chełmońskiego 15/1 Klinika Stomatologiczna „Morze Uśmiechu”, Plac Słowiański 6 Gabinet „Visage”, Staszica 2 Gabinet Kosmetyczny „DR-Cosmetic”, Konstytucji 3 Maja 54 Mydlarnia u Franciszka, Monte Cassino 38A Foto-Studio JDD Chmielewscy, Monte Cassino 43 Optyka, Bema 7/1 Optyka, Wojska Polskiego 2a Perfekt-Optik, STOP SHOP, Kościuszki 15 Perfekt-Optik, G.H. Corso, Dąbrowskiego 5 Perfekt-Optik, Kaufland, Matejki 1d Perfekt-Optik, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21 Salon Mody „Andre”, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21 Salon Mody „By o la la...!”, Piastowska 2 Salon Mody „Coco”, Armii Krajowej 1

REKLAMA

Salon Mody „Unique”, G.H. Promenada, Żeromskiego 79 Salon Mody „Teofil”, Monte Cassino 1A Salon Mody „My Poem”, G.H. Promenada, Żeromskiego 79 Salon Mody dziecięcej „Happy Day”, G.H. Promenada, Żeromskiego 79 Salon Meblowy „Anders Company”, Konstytucji 3 Maja 59 Siłownia i Fitness „Champions Academy”, Woj. Polskiego 1/19 Przewozy Pasażerskie „Emilbus”, Wybrzeże Władysława IV 18 Księgarnia „Neptun”, Bohaterów Września 81 Restauracja „Jazz Club Central’a”, Armii Krajowej 3 Restauracja „Neptun”, Bema 1 Restauracja „Muszla”, Promenada Restauracja „Nebiollo”, Orzeszkowej 6 Restauracja „Qchnia”, Piłsudskiego 19 Restauracja „Na Dziedzińcu”, Wybrzeże Władysława IV 33D Restauracja „Pinocchio”, Promenada, Uzdrowiskowa 18 Restauracja „Mila“, Promenada, Uzdrowiskowa 18 Restauracja „Casablanca”, Promenada, Uzdrowiskowa 16-18 Restauracja „Dune”, Promenada, Uzdrowiskowa 12-14 Restauracja „Sól i Pieprz”, Wybrzeże Władysława IV 19B Restauracja „Osada”, Wybrzeże Władysława IV 30A Restauracja „Toscana”, Marynarzy 2 Restauracja „Karczma Pod Kogutem”, Żeromskiego 62 Restauracja „Prochownia”, Jachtowa 4 Restauracja „Magiczna Spiżarnia”, Chrobrego 1B Pizzeria „Batista”, Os. Platan, Wojska Polskiego 16/6 Pizzeria „Grota”, Konstytucji 3 Maja 59 Bar Letni „Hamaki“, Piłsudskiego Bar Kanapkowy „Bułki z bibułki”, Wybrzeże Władysława IV Bar „American Chicken”, Monte Cassino 43/1 EVKA Vegebar, Bohaterów Września 50/4 El Papa Cafe Hemingway, Bohaterów Września 69 Cafe „Wieża”, Paderewskiego 7 Cafe „Rongo”, Os. Platan, Wojska Polskiego 16 Cafe „Paris”, Plac Wolności 4 Cafe „Venezia”, Promenada, Uzdrowiskowa 16 Cafe „Havana”, Promenada, Uzdrowiskowa 14 Cafe „Kredens”, Promenada, Uzdrowiskowa 12 Kawiarnia „Sonata”, Marynarzy 7 Kawiarnia „Czuć Miętą”, Promenada, Uzdrowiskowa 20 Eda-Glas, Piłsudskiego 16 EKO-WYSPA, Grunwaldzka 1A Apteka „Pod Kasztanami”, Warszawska 29 Kwiaciarnia „Ewa”, Markiewicza 21 Zakład Fryzjerski „Kazik”, Konstytucji 3 Maja 14 Salon Fryzjerski „Piękne Włosy”, Konstytucji 3 Maja 5 Salon Fryzjersko-Kosmetyczny „Wanessa”, Grunwaldzka 1 Salon Fryzjerski „Studio 5”, Konstytucji 3 Maja 16 Salon Fryzjerski Beata Grygowska, Wojska Polskiego 1/19 Zakład Fryzjerski „IRO”, Bema 11/1




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.