Magazyn Wyspy 2 (2) lipiec 2016

Page 1

M I E S I Ę C Z N I K B E Z P Ł AT N Y

Nr 2 (2) LIPIEC 2016

PTASZARNIA

Ada w Krainie Czarów

KULTURA

Grechuting świnoujski KITESURFING

Emocje, latawce, wiatr

Jarosław

Molenda Misiek, a może ty byś coś napisał?




WY

D

laczego „Wyspy”? – spytał ktoś na Facebooku. Odpowiedź na to pytanie wydaje się w pierwszym momencie oczywista. Żyjemy na wyspach. I to aż czterdziestu czterech, choć spotkałem się z opinią, że dziś jest ich trochę mniej. Przypuszczalnie jednak liczba 44 na dobre zagościła w naszych głowach i tak szybko ich nie opuści. Mickiewicz zapewne też ma tu swój udział. Zatem wyspiarskość Świnoujścia to jedno. Druga sprawa to metaforyczny potencjał słowa. Wyspy. Osobne, rozmaite, niezależne, specyficzne. Z własnym klimatem, charakterem, krajobrazem. Takie są właśnie „Wyspy”. Swoisty archipelag tematów, poetyk, obrazów i postaci. Nie bez znaczenia jest uroda tego słowa. Zachwyca mnie, choć wytłumaczyć tego nie potrafię. Może to te dwa „y” w bliskim sąsiedztwie? Jest wreszcie otwierająca słowo cząstka „wy”. Na tyle istotna, że wydzieliliśmy ją graficznie i uczyniliśmy z niej logo magazynu. Bo to Wy, Drodzy Czytelnicy, jesteście dla nas ważni. To Wy (i Wasze pozytywne reakcje) napędzacie nas do działania. To dla Was robimy „Wyspy”. Przyjemności

Michał Taciak Redaktor naczelny

MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY Wydawnictwo Wyspy redakcja@magazynwyspy.pl www.magazynwyspy.pl +48 515 103 207 Redaktor naczelny Michał Taciak Skład Blauge - Robert Monkosa

Dział foto Karolina Gajcy, Agnieszka Żychska Felietoniści Maja Piórska, Marek Kolenda, Bartek Wutke, Kamil Pyclik Współpraca Magdalena Monkosa, Karolina Leszczyńska, Renata Kasica, Katarzyna Baranowska, Karolina Markiewicz, Agata Butkiewicz-Shafik

Wydawca Wydawnictwo Wyspy S.C. ul. Markiewicza 24/5, 72-600 Świnoujście Reklama Kamil Pyclik +48 721 451 721 reklama@magazynwyspy.pl Druk Drukarnia KAdruk S.C.

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów w nadesłanych artykułach. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam.

4

MAGAZYN


6 32 46 58 8

FELIETON Marek Kolenda: Wyprawa po hormon szczęścia Kamil Pyclik: Rzecz o pustych podwórkach Bartek Wutke: O motywacji Maja Piórska: Miasto artystów NATURA Moc bursztynu

10

Postać Z OKŁADKI Jarosław Molenda. Misiek, a może ty byś coś napisał?

16 18 20 22

URODA Zapachy lata 4 sekrety skutecznej diety Zalety plasmoliftingu Nowinki ze świata medycyny estetycznej

23

DOM Grzegorz Legowicz. Inżynier i społecznik

24

Lipiec

2016

NIERUCHOMOŚCI

Zrób dobry interes nad morzem!

26 51 52

MODA Na letnie pokuszenie Aktywnie i stylowo Szyk na celowniku

34 38

MOTORYZACJA Kia Sportage. Moc niesamowitych rozwiązań Nissan Qashqai. Rozpocznij swoją historię

40 41

TECHNOLOGIA Nowości. Od lokówki do deskorolki Aparaty i dylematy

42

PLAŻA Anioł stróż ze świnoujskiej plaży

48

SPORT Kitesurfing. Emocje, latawce, wiatr

56

ZDROWIE Hipoterapia dla duszy i ciała

60 61 61 62 64 66 68 69 70

KULTURA Świnoujskie Lato Kultury Śmiech to zdrowie! Zatańczyć rocka Grechuting świnoujski Muzycznej uczty ciąg dalszy Maria Mileńko. Ta od plakatu Rekomendacje. Leżak i książka Wydarzenia. Dla oka i ucha Smolik i klaksony

72 82

MIEJSCA Świnoujskie rendez-vous Dziś zrobione, dziś zjedzone

74 81

KULINARIA Letnie orzeźwienie O izotonikach

84

BIZNES PO ŚWINOUJSKU Ptaszarnia. Ada w Krainie Czarów

90

PO SĄSIEDZKU Odpocznij w cieniu dębu

92 95

TURYSTYKA Bornholmski przegląd plażowy Cykady na Cykladach?

96

STARE ŚWINOUJŚCIE Szlachcianka dała kosza

10

42

48

84 MAGAZYN

5


felieton

WYSPY SZCZĘŚLIWE

Wyprawa

po hormon szczęścia Sezon już w pełni. „Hordy” turystów, kuracjuszy i wczasowiczów biorą szturmem nasze wyspy i każdy rdzenny mieszkaniec Świnoujścia przeżywa swoiste rozdwojenie jaźni. Bo przecież jak nie cieszyć się z tego, że to właśnie nasze miasto wyrasta na letnią stolicę Wybrzeża. Ba! Letnią stolicę Polski! TEKST MAREK KOLENDA ILUSTRACJA KAROLINA MARKIEWICZ

J

ak tu nie radować się, gdy podbijamy wszelkie rankingi popularności wśród turystów i hurtem zdobywamy laury w wakacyjnych plebiscytach, daleko w tyle zostawiając konkurencję (czytaj Międzyzdroje)... Miasto nam przy tym pięknieje, starając się przypodobać urlopowiczom. A także za sprawą samych przyjezdnych, którzy ochoczo opróżniają portfele, zasilając nasze domowe budżety oraz budżet miejski.

nieprzebranej armii kolonistów. Zorganizowane, owinięte w jednokolorowe chusty grupy maszerują raźno od Warszowa po Wydrzany. Fotografują, przysiadają na schodach i progach sklepów, grzebią w lodówkach z lodami i na stojakach z widokówkami. A przy tym narzekają na nasze komary! Siły inwazyjne spotkać można dosłownie wszędzie, nawet w miejscach opuszczonych i omijanych z lękiem przez mieszkańców, jak muzea czy galerie sztuki.

Z drugiej jednak strony od lat słychać szeptane pod nosem narzekania. Przede wszystkim goście z kraju i zagranicy za nic mają święte prawa autochtonów. Głównie lekceważą sobie nasze prawo do świętego spokoju, ciszy i pierwszeństwa w kolejkach. Panoszą się nie tylko w „strefach okupacyjnych” zwanych dla niepoznaki dzielnicą nadmorską czy centrum miasta. Zaglądają bez skrupułów do naszych prywatnych kwater, ogrodów i przybudówek. Szwendają się bez celu po okolicach zupełnie dla nich nieatrakcyjnych, zapuszczają do zakątków zarezerwowanych dla mieszkańców archipelagu. Budynek przeprawy w centrum jest niczym Łuk Triumfalny dla

Uciekamy przed nimi do naszych prywatnych schronów – altan i działek. Chowamy się na dzikich plażach znanych tylko tubylcom. Jak partyzanci gromadzimy się w swoim gronie na leśnych grillach. Imprezujemy w ogrodach za domem. Lub po prostu okopujemy przed telewizorem. Byle przeczekać inwazję ze stałego lądu. Tłumaczą nas poniekąd liczby. Pamiętajmy, że przez ledwie 40-tysięczne miasto w ciągu roku przewija się około 2 milionów gości, a sezon letni to apogeum tego szaleństwa…

6

MAGAZYN

A przecież należy im się nie tylko nasza wdzięczność za to, że wybrali polskie morze zamiast mórz

południowych i świnoujską plażę stawiają wyżej niż molo w Sopocie. Należy im się nasze uznanie! Wszak ekspedycja do dalekiego, nadmorskiego kurortu na wyspach to nie spacerek do Żabki po bułki i gazetę. Już sama wyprawa zatłoczonym i opóźnionym pociągiem przez całą Polskę lub jazda zakorkowaną drogą szybkiego ruchu S-3, która urywa się niespodziewanie kilkadziesiąt kilometrów od celu i na ostatnim odcinku zamienia w wolną drogę bezruchu – to spore poświęcenie. Również dostanie się na jedną z barek desantowych typu „Karsibór” lub „Bielik” to nie lada wyzwanie logistyczne. A to jeszcze nie koniec. Na miejscu czekają na nich przecież przerażające bestie oraz inne zagrożenia. Zaatakować mogą kleszcze, komary, meduzy, biedronki, sinice, dziki, a nawet salmonella! Słońce pali skórę niemiłosiernie, a jak nie pali, to leje deszcz i wieje od Północy. Miejscowe dziewczyny spoglądają z politowaniem. Morze bywa zdradzieckie i niebezpieczne, drugie piwo w upale to jak siódme w cieniu. A toalety płatne! Co ich zatem pcha przez wodę, co goni z gór i nizin w nasze strony?


WYSPY SZCZĘŚLIWE

felieton

Dlaczego wystawiają się na niewygody, poświęcają zdrowie, ryzykują urlop w razie niepogody i narażają portfele na wakacyjne pokusy w cenach oderwanych od krajowej rzeczywistości? Czemu uzbrojeni jedynie w kije do selfie, spray na komary i filtr 30-tkę podejmują się tego wyzwania? Wyjaśnienia najłatwiej chyba poszukać w ich smartfonach i aparatach fotograficznych, kamerach i profilach na portalach społecznościowych. Ponieważ tam ujrzymy same uśmiechnięte twarze, objętych przyjaciół na świnoujskiej plaży, zadowoloną rodzinę podczas spaceru w parku, szał zabawy na promenadzie, rozbrykane dzieci skaczące z ramion taty do morza... I to jest właśnie odpowiedź na nasze pytania. Chodzi bowiem o skarby najcenniejsze i nieprzeliczalne na żadną walutę. O emocje i niezapomniane wspomnienia, które pozostają w sercu na zawsze. Wakacyjną miłość lub przyjaźń. Letnią przygodę życia. Radość i zabawę. Dawkę witaminy D na cały rok. Łyk endorfin. Zastrzyk serotoniny. Haust dopaminy, jaki może dać tylko poczucie szczęścia. Mamy obowiązek dzielić się naszymi Wyspami Szczęśliwymi. Albo jedźmy na ten czas w góry powkurzać górali.

MAGAZYN

7


natura

SKARBY BAŁTYKU

Moc bursztynu

Bałtyckie złoto – tak nazywana jest najwyżej ceniona wśród jubilerów bałtycka

odmiana bursztynu. Powstały przed około 40 milionami lat w eocenie bursztyn znad Morza Bałtyckiego to kopalna żywica drzew iglastych, która zachwyca mnogością barw, strukturą i zamkniętymi w swoim wnętrzu inkluzjami z zamierzchłych czasów.

TEKST MAREK KOLENDA ZDJĘCIE AGNIESZKA ŻYCHSKA

Chyba każdy z nas słyszał historię o bezcennej, zaginionej podczas ostatniej wojny światowej bursztynowej komnacie. Powstała ona w XVIII wieku, w pracowniach gdańskich mistrzów bursztyniarstwa i jako prezent od Fryderyka Wilhelma dla cara Piotra I Wielkiego trafiła do Petersburga. Nie złoto, srebro czy kamienie szlachetne zachwyciły władców ówczesnej Europy, ale właśnie arcydzieło wykonane z bałtyckiego bursztynu.

Przedmiot pożądania Amber to, obok pereł i kości słoniowej, chyba najcenniejsza substancja organiczna wykorzystywana na przestrzeni wieków w jubilerstwie (ale także w medycynie i przemyśle kosmetycznym). Różnokolorowy, naturalny, ciepły w dotyku, o pięknym zapachu i leczniczych właściwościach bursztyn bardzo łatwo poddaje się obróbce mechanicznej. Nic

8

MAGAZYN

zatem dziwnego, że już w czasach neolitycznych jantar z naszego wybrzeża używany był do wytwarzania niezwykle pożądanych przedmiotów ozdobnych i biżuterii. To właśnie na naszych terenach, w okolicach Elbląga, archeolodzy odkryli wielkie centrum obróbki bursztynu sprzed tysięcy lat.

którzy rozwinęli handel bursztynem z południowego wybrzeża Bałtyku na ogromną skalę. Do dnia dzisiejszego za najcenniejszą odmianę jantaru uważany jest bursztyn biały, jednak Rzymianie cenili najwyżej bursztyn pomarańczowy i czerwony. A po podgrzaniu stosowali także jako lecznicze kadzidło.

Biały, pomarańczowy, czerwony

Warto również pamiętać, że już w czasach prehistorycznych przypisywano bursztynowi nie tylko moc leczniczą, ale również magiczną, głównie ochronną. Amulety i talizmany wykonane z jantaru zapewniały powodzenie podczas łowów, odpędzały zło i choroby, przynosiły szczęście oraz chroniły domostwo.

Sława amberu znad Morza Bałtyckiego niosła się po całym świecie. W Persji bursztyn znany był jako karuba, w Egipcie faraonów występował pod nazwą sokal, a w antycznej Grecji, gdzie uważano amber za święty kamień, nazywano go elektronem. Kilka wieków przed nasza erą bałtyckim złotem handlowali Celtowie, a kupieckie karawany załadowane jantarem wędrowały na południe Europy, wytyczając przyszły bursztynowy szlak. Upodobali go sobie zwłaszcza starożytni Rzymianie,

Biżuteria z bursztynem do nabycia w salonach Jubiler Malwa Powstańców Śląskich 8, Uzdrowiskowa 16, Słodkie Centrum, Monte Cassino 41, Świnoujście



10

MAGAZYN


JAROSŁAW MOLENDA

postać z okładki

Misiek,

a może ty byś coś napisał? Gdy nie podróżuje, pisze. Gdy nie pisze, podróżuje. Zwiedził niemal cały świat, ale to tutaj jest jego baza, miejsce, do którego wraca. Typ gaduły, trudnego do okiełznania, ale chyba się udało. Jarosław Molenda. ROZMAWIA MICHAŁ TACIAK ZDJĘCIA KAROLINA GAJCY

MAGAZYN

11


Chciałbym, żeby ten wywiad różnił się nieco od rozmów, które prowadził Pan dotąd. Czyli mniej świata i książek, więcej Świnoujścia i przede wszystkim Pana. Zgoda? Zgoda. Zobaczymy, co uda się Panu ze mnie wyciągnąć…

Też jestem ciekaw. Zaczynamy. Znalazłem gdzieś Pana wypowiedź o trudnym powrocie z kipiącego kulturą Krakowa do Świnoujścia, które kipi nią znacznie słabiej. Ponowna aklimatyzacja nie była łatwa i trochę trwała. Jak to wygląda obecnie? Jest Pan znów u siebie? W Krakowie spędziłem siedem lat. Wcześniej przez pięć studiowałem w Poznaniu. Czyli kilkanaście lat w dużych, prężnych miastach. Powrót do stosunkowo niewielkiego

12

MAGAZYN

Świnoujścia musiał więc zrobić na mnie wrażenie. Te kilkanaście lat spędziłem w centrum wydarzeń kulturalnych obu miast. Głównie wydawniczych. W Poznaniu miałem spółkę księgarską. Kolega, Arkadiusz Wingert, miał podobną w Krakowie. A ponieważ Poznań w tamtym czasie trochę mi zbrzydł, uznaliśmy wspólnie, że połączymy siły i stworzymy coś w Krakowie. Przeniosłem się tam. Po krótkim czasie nasza firma okazała się być największą hurtownią książek w Małopolsce. Oznaczało to styczność z wielkimi wydawnictwami, poczytnymi autorami. Kolejny etap to przejście do firmy

konkurencyjnej, która zaproponowała mi prowadzenie wydawnictwa. To był początek lat 90., prawdziwy boom na książki…

Panie Jarosławie, to bardzo interesujące, ale musimy wracać do Świnoujścia. Dobrze, że Pan mnie dyscyplinuje.

Trochę muszę, to dopiero pierwsze pytanie. Rozumiem. Ale wie Pan, że mógłbym tak jeszcze długo o tym. Tym bardziej że tej krakowskiej przygodzie towarzyszyły arcyciekawe nazwiska – Mleczko, Krawczuk, Skrzynecki… Działo się wtedy tak intensywnie, że po powrocie do Świnoujścia, a było to jakieś 21 lat temu, poczułem pustkę.


JAROSŁAW MOLENDA

Oczywiście miałem tutaj przyjaciół z lat młodości. Można było się spotkać, powspominać. Ale ile można wspominać? Brakowało mi rozmówców, którzy podzielają moje pasje. Byłem i jestem zakochany w Ameryce Południowej i Grecji. Mogę o nich opowiadać godzinami. Ale chętnie też dowiedziałbym się czegoś, wyciągnął coś od drugiej osoby. Kino zamknięte. Teatru brak – a spektakle gościnne nie zawsze prezentowały wysoki poziom. A do tego co drugi z nich był odwołany z powodu małego zainteresowania publiczności. Sytuację ratowała na przykład FAMA. Latem miasto w ogóle odżywało. Działo się znacznie więcej. Bo najgorsze były wieczory jesienne, zimowe. Co tu robić?

I jak Pan sobie z tym poradził? Chyba nie do końca sobie poradziłem. Nie wspominam tamtego okresu najlepiej. Wiele lat jakby wyjętych z życiorysu. W końcu jednak ujście znalazłem w książkach. Wiem, wiem. Miało o nich nie być. Ale to się raczej nie uda.

Podejrzewam, że nie da się zupełnie od tego uciec. Zaczął Pan pisać… To był przypadek. Pojechałem do Krakowa, odwiedzić córkę. Przy okazji zajrzałem do starego znajomego Arka. Tego, z którym otworzyłem tę pierwszą firmę. Arek zabrał mnie do swojego kolegi, globtrottera Janusza Kaszy. Niesamowity i skromny człowiek. Opowiadał wówczas wiele ciekawych historii, między innymi o legendarnej Drodze 66 przemierzonej Harley’em. Taki jest właśnie Kraków. Wpadasz na chwilę i od razu spotykasz kogoś inspirującego. To wtedy narodziła się idea mojego debiutu literackiego. Zaczęło się od spontanicznie rzuconego przez Arka pytania: Misiek, a może ty byś coś dla mnie napisał? Arek prowadził wtedy, zresztą wciąż prowadzi, wydawnictwo. Janusz Kasza miał w nim

właśnie coś opublikować. Byłem już w tamtym czasie zaprawionym podróżnikiem. I zawsze dobrze do tych wypraw się przygotowywałem. Jakiś zasób wiedzy więc mi towarzyszy. Lubię wiedzieć, co i jak. To był akurat okres mojej fascynacji mumiami, więc trochę materiału już miałem. Było tego tak na połowę książki. Powiedziałem Arkowi: Daj mi ze dwa lata, bo jeszcze do kilku miejsc chcę dotrzeć, a dostaniesz całość. I dostał.

Ten stymulujący Kraków… Prawda? Trzy dni i taka historia. A tu przez lata – nic. Proszę mnie źle nie zrozumieć. To nie tak, że wieszam psy na naszym mieście. Absolutnie nie. Po prostu brakowało mi tutaj bodźców zbieżnych z moimi pasjami.

postać z okładki

sercem. W liceum były to głównie języki obce. Co ciekawe, biorąc pod uwagę to, czym się zajmuję, nigdy nie dostałem piątki z wypracowania na języku polskim. Świętej pamięci profesor Frączak uznała widocznie, że pisać nie potrafię. Pamiętam też, że od zawsze pochłaniałem książki. Już w podstawówce pomagała mi w tym funkcja „łącznika” pomiędzy klasą a szkolną biblioteką.

A jakieś koła zainteresowań? Jako zodiakalny Lew nigdy nie lubiłem być częścią jakichś większych grup, zgromadzeń, organizacji. Wolałem raczej własne ścieżki. Tak więc wszelkie koła zainteresowań omijałem.

Skąd wobec tego filologia klasyczna? Ze strachu.

Moja partnerka zawsze zastanawia się, ile czasu wytrzymam, nic nie robiąc. Dwa dni? Trzy? Tak czy inaczej pozostańmy w Świnoujściu. Liceum. Mieszko. Jak Pan wspomina ten czas? W dużej mierze to ten okres nas kształtuje. No i wpadają nam wówczas do głowy różne, mniej lub bardziej szalone pomysły. Właściwie to byłem spokojnym uczniem. Raczej nie rozrabiałem. Prymusem jednak nie byłem. Przedmioty nauczania traktowałem wybiórczo. Już wtedy miałem tak, że jak mnie coś zainteresowało, to oddawałem się temu na 100%. Całym

Przed? Wojskiem.

Ale przecież to mógłby być każdy inny kierunek. To prawda. Ale to właśnie tam – ze wszystkich kierunków, o których w ogóle myślałem – było się najłatwiej dostać. Przez chwilę myślałem o anglistyce lub romanistyce. Stanęło jednak na filologii klasycznej. Dwie osoby na miejsce. W tamtych czasach, nawet jeśli się dostałeś na studia, ale nie powiódł ci się pierwszy rok, to i tak czekały cię koszary. Byłem więc tak wystraszony, że ukończyłem go z najlepszymi ocenami w całej karierze studenckiej.

Powiedział Pan kiedyś, że studia to była dla Pana najlepsza szkoła dyscypliny. Filologia klasyczna to jest przede wszystkim mozolna dłubanina. Nad jednym zdaniem można było siedzieć godzinami, rozbierając je na czynniki pierwsze. Często próbowaliśmy rekonstruować klasyczne wiersze. Brakowało dwóch czy trzech

MAGAZYN

13


postać z okładki

JAROSŁAW MOLENDA

słów, taki pergamin się zachował, więc dywagowaliśmy do upadłego, co też poeta chciał tu przekazać. Obcowaliśmy z rozmaitymi poetykami – czytaliśmy teksty historyczne, filozoficzne, poetyckie. To wszystko rzeczywiście nauczyło mnie ogromnej dyscypliny, choć muszę przyznać, że – podobnie jak w przypadku liceum – tutaj również nie byłem prymusem.

Nie przeszkodziło to Panu napisać pracy magisterskiej na trzecim roku. Tak. Musiałem się wtedy wyjątkowo nudzić. Bo ja bardzo nie lubię nic nie robić, siedzieć bezczynnie. To nie dla mnie. Więc się zawziąłem i napisałem. Tym bardziej że jeden z profesorów zasugerował mi w tym czasie powtarzanie roku… Nie tylko więc go nie powtarzałem, ale i ukończyłem z gotową przed czasem magisterką.

Podczas urlopu również nie potrafi Pan po prostu odpoczywać? Moja partnerka zawsze zastanawia się, ile czasu wytrzymam, nic nie robiąc. Dwa dni? Trzy? Czasem oczywiście jestem zmęczony i marzę o zwykłym odpoczynku. Teraz kończę książkę i przydałby się jakiś oddech, ale i tak gdzieś z tyłu głowy szukam sobie kolejnego zajęcia. Już nawet wiem, co będę robił.

Jeden z Pana niedawnych wywiadów zatytułowano: Czas na świnoujski thriller? To Pana kolejny pomysł na książkę? Jako miłośnik Świnoujścia i thrillerów jestem za… Tak. Chodzi mi po głowie taki koncept. Wynika to po trosze z tego, że chciałbym wypróbować się w zupełnie innego rodzaju pisaniu. Trzeba mi płodozmianu. Nie roślinki, nie historia, ale coś, czego jeszcze nie pisałem. No i uwielbiam kryminały. Szczególnie skandynawskie. To absolutni mistrzowie gatunku. Skandynawowie robią też znakomite seriale.

14

MAGAZYN

Które potem psują Amerykanie… Jest jeden, którego Amerykanie nie zepsuli. The Killing.

Czułem, że Pan wskaże ten właśnie serial. Jest świetny. To prawda. I to w obu wariantach – duńskim Forbrydelsen i amerykańskim, w którym kilka odcinków wyreżyserowała Agnieszka Holland. Rewelacyjny scenariusz, zdjęcia, muzyka. Wszystko zagrało. I w jednym, i w drugim. W każdym razie pomyślałem sobie, że może by teraz podejść do czegoś w takim skandynawskim stylu. W takim klimacie.

Klimat naszego miasta pasuje idealnie. Zdecydowanie tak. Już to widzę… Akcja dzieje się na wyspach Uznam i Wolin, tuż po zakończeniu II wojny światowej. Rosyjski oficer dowodzący specjalną grupą, do której oddelegowany zostaje również Polak, poszukują na poligonie w Zalesiu podziemnych pomieszczeń. Chcą odkryć mroczne tajemnice cudownej broni V3, które znajdują się… Reszty nie wyjawię. Przyda się też wątek miłosny, ale skomplikowany, bo mój polski bohater zakocha się – z wzajemnością – w córce niemieckiego arystokraty. Tajemniczości dodają pruskie legendy o zagadkach, jakie kryją lasy porastające obie wyspy, a w których ukrywać się będą niedobitki Werwolfu. Tyle fabuła. Niestety, gdy pomyślę o dialogach, mam pustkę w głowie i obawiam się, że temu nie podołam. A przynajmniej zajmą mi one dużo czasu, bo o realia historyczne jestem spokojny. W tym jestem dobry. Mam jednak inne zobowiązania i pracę na najbliższe dwa lata. Poza tym, to jednak ryzyko – wyrobiłem sobie nazwisko raczej jako publicysta czy gawędziarz historyczny. Może gdybym dostał od miasta roczne stypendium na ten cel, bo wydaje mi się, że byłaby to niezła promocja regionu, to rozwa-

żyłbym jednak zmierzenie się z tym projektem? Jednak biorąc pod uwagę dotychczasowe „zainteresowanie” władz Świnoujścia tym, co robię, książka skończy żywot właśnie podczas tej rozmowy. Albo może zgłosi się inne miasto, na przykład Szczecin? (śmiech)

Życzę Panu, i przy okazji sobie, żeby to jednak było Świnoujście. Przy okazji, wiem, że bardzo lubi Pan sformułowanie Roberta Makłowicza – „emblematyczne miejsce”. Co w naszym mieście jest dla Pana takim właśnie emblematycznym miejscem? Niczym szczególnym się nie popiszę, jeśli wskażę wiatrak na falochronie oraz chyba najpiękniejszą plażę po tej stronie Bałtyku. Lubiłem to miejsce zwłaszcza kilka lat temu, gdy przygotowywałem się do wypraw w Andy. Ponieważ w naszej okolicy trudno o górki, aby wzmocnić nogi przed wędrówką w peruwiańskiej głuszy, codziennie bardzo wczesnym rankiem zakładałem buty trekkingowe, zarzucałem plecak obciążony 20 kg balastu i przemierzałem kilometry w sypkim piasku, tuż przy wydmach. Powietrze wtedy jest takie rześkie. No i ludzie spotykani o szóstej rano są sympatyczniejsi. Chętniej odpowiadają uśmiechem na uśmiech. Zapewne obcokrajowcy, gdyż Polacy pod tym względem do szczególnie wylewnych nie należą. Takich „emblematów” Świnoujście ma wiele. W końcu to bardzo piękne, charakterystyczne miasto.

Jarosław Molenda

Obieżyświat z zamiłowania, gaduła z natury, przeżarty ambicją perfekcjonista w tym, co robi. Od ćwierć wieku zajmuje się książkami: najpierw jako sprzedawca, potem wydawca, a teraz pisarz. Od prawie czterech dekad w Świnoujściu, z ponad dziesięcioletnią przerwą na pobyt w Poznaniu i Krakowie.


MAGAZYN

15


lata Zapachy

Każda pora roku ma swoje prawa. Prawem lata jest świeżość, lekkość, delikatność. Mają one swoje odzwierciedlenie także w zapachach.

1

Cartier, Déclaration Męska woda

toaletowa o świeżym, korzenno-drzewnym zapachu, z mocnym, majestatycznym akordem drzewa cedrowego. Interpretacja klasycznego Déclaration. Eksplozywny koktajl podany „na lodzie”, ze zmrożoną nutą cytryny, „wstrząśnięty” świeżością różowego pieprzu i musującym różowym grejpfrutem.

2

AZZARO, Solarissimo Męska

3

Balenciaga Paris, l’Édition Mer Elegancka i świeża edycja

woda toaletowa nawiązująca do śródziemnomorskich poranków, które przywołują energetyczne akordy zielonej i naturalnej świeżości. Soczysta cytryna w towarzystwie aromatycznej bazylii została ogrzana drzewnymi nutami cedru. Ta wakacyjna kompozycja to synonim niewymuszonej elegancji.

zapachu La Mer zgłębia delikatną tajemnicę podwodnego życia.

16

MAGAZYN

Zainspirowaną ukrytymi skarbami z głębin oceanu wodę perfumowaną otwiera rześka nuta owocu yuzu i hydroponicznego liścia shiso. Kobiecy, kwiatowy aromat zroszonych konwalii łączy się z wysuszonym drewnem, pozostawiając na skórze niezwykłą woń.

4

Collistar, Della Felicita Mgiełka

5

Michael Kors, Sporty Citrus

do ciała, której bazę stanowi pobudzający i radosny bukiet wzbogacony wyciągami regenerującymi i energetyzującymi. Zapewnia kobiecej skórze prawdziwy rytuał dobrego samopoczucia. W ułamku sekundy wibrujące nuty cytrusowe mieszają się z aksamitnymi akordami kwiatowymi, by odsłonić pełnię akcentów drzewnych i piżma.

Woda perfumowana Sporty Citrus to zdecydowany zapach pomarańczy i mandarynki na pierwszym planie oraz ciepłe, leśne nuty

i białe kwiaty pojawiające się w tle. Te ostatnie stanowią wonny odpowiednik seksownych, cielistych barw charakterystycznych dla Michaela Korsa. Zapach wyraża nieodparty urok pewnej siebie, a przy tym naturalnej kobiety.

6

ISSEY MIYAKE, L’Eau d’Issey pour Homme: Oceanic Expedi-

tion Dla mężczyzn-odkrywców, wielbicieli morskich ekspedycji, chcących poczuć moc i świeżość oceanu. Czystą równowagę pomiędzy mocą oceanicznego powietrza i prądami. Musującą energię bergamoty i petitgrain, wzbogaconą elegancką nutą drzewa sandałowego i wyrazistym imbirem.

Produkty do nabycia w Perfumerii Douglas - Galeria Handlowa Corso, Dąbrowskiego 5, Świnoujście


DLA NIEJ I DLA NIEGO

MAGAZYN

uroda

17


4

sekrety

skutecznej diety

Istnieje wiele metod odchudzania: diety cud, głodówki, środki wspomagające czy koktajle zastępujące pełnowartościowe posiłki. Niestety większość z nich nastawiona jest na szybki, lecz krótkotrwały efekt, który zazwyczaj kończy się powrotem do dawnej wagi. Czy istnieje więc metoda, która pozwoliłaby schudnąć zdrowo i bez efektu jo-jo? Okazuje się, że tak! Stosowana jest z powodzeniem od lat w Centrach Dietetycznych Naturhouse na całym świecie! Oto cztery elementy, dzięki którym osiągnięcie idealnej sylwetki staje się realne.

1. Indywidualny plan żywieniowy Odpowiednia dieta, czyli właściwie jaka? Przede wszystkim zgodna z zasadami zdrowego żywienia propagowanymi przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Pełnowartościowa, zbilansowana dieta zawierająca białka, węglowodany i tłuszcze w odpowiednich proporcjach jest receptą na sukces. Wykluczenie np. tłuszczy

18

MAGAZYN

z menu przysporzy nam więcej złego niż dobrego. Część witamin – takich jak A, D, E, K – niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu rozpuszcza się jedynie w tłuszczach. Nie jedząc np. ryb, wpływamy na spadek odporności swojego organizmu. Podczas odchudzania ważne jest, aby plan żywieniowy był indywidualnie dobrany do naszych potrzeb. Nie może też wykluczać żadnych z podstawowych grup produktów.

spowodują ubytek zbędnych centymetrów, szczególnie w tak trudnych partiach ciała jak biodra czy talia. Stosując suplementy diety, możemy popracować właśnie nad wyszczupleniem konkretnych partii ciała.

2. Indywidualnie dobrana suplementacja

Co istotne, suplementy diety pomagają nam nie tylko w osiągnięciu smukłej sylwetki. Ich podstawowym zadaniem jest uzupełnianie brakujących składników mineralnych i witamin w organizmie, które nie zawsze łatwo jest dostarczyć w optymalnych ilościach, gdy jesteśmy na diecie niskokalorycznej.

Powiedzmy sobie szczerze – diety cud nie istnieją, podobnie jak suplementy, które w magiczny sposób

Suplementy faktycznie wspomagają odchudzanie poprzez pobudzanie


WYMARZONA SYLWETKA

procesów lipolizy, czyli rozkładu tkanki tłuszczowej. Szczególnie pomocne są wówczas ekstrakty z zielonej herbaty, kawy, karczocha, a także takie związki jak L-karnityna czy CLA. Zdaniem wielu specjalistów ds. prawidłowego żywienia układ pokarmowy osób, które przychodzą na pierwsze spotkanie z dietetykiem, często jest „zmęczony” niezdrowym żywieniem. Skutkuje to dokuczliwymi wzdęciami czy zaparciami. Wówczas warto sięgnąć po preparaty zawierające ekstrakty wspomagające trawienie, uzyskane z takich roślin jak ananas, papaja, koper włoski, karczoch, werbena bądź mięta. Jak więc widać, naturalna suplementacja ma wspomóc nasz organizm podczas długiego i trudnego procesu odchudzania. Suplementy diety nie mogą być jednak stosowane zamiast posiłku, a jedynie jako dodatek mający uzupełnić niedobory niezbędnych do funkcjonowania organizmu składników. Należy pamiętać, aby przyjmowanie suplementu skonsultować z dietetykiem bądź lekarzem.

3. Motywacja – Badania dowodzą, że osoby odchudzające się pod okiem dietetyka podczas regularnych cotygodniowych wizyt 10 razy częściej osiągały optymalną wagę ciała niż osoby, które korzystały z pomocy specjalisty tylko raz na trzy tygodnie lub rzadziej – mówi Katarzyna Wójcik, dietetyczka z Centrum Naturhouse w Świnoujściu. Osobom, które mają silną wolę łatwiej osiągnąć sukces, nieważne w jakiej dziedzinie. Niestety nie każdy z nas jest zdeterminowany w dążeniu do wyznaczonego celu i dość często nasza wewnętrzna motywacja szybko spada. W przypadku procesu odchudzania możemy uznać to za normę, ponieważ nasz stan emocjonalny ulega w tym czasie zmianom.

Rozpoczynając dietę jesteśmy pełni energii i chętni do działania. Utrata pierwszych 2-3 kilogramów bardzo nas cieszy. Wraz z upływem czasu i dalszego spadku masy ciała, często już mniejszego i nie tak spektakularnego jak na początku, odczuwamy pogorszenie nastroju. Zaczynamy łamać zasady diety i np. sięgamy po słodycze, co spowalnia tempo utraty kilogramów. Przychodzi punkt krytyczny, kiedy wiara we własne możliwości spada. To pierwszy krok do porzucenia diety i powrotu do dawnych nawyków żywieniowych oraz początkowej wagi. Ważne jest jednak, aby się nie poddawać. Osoby, które przetrwają ten trudny okres i kontynuują proces odchudzania, są już na prostej drodze do osiągnięcia

uroda

4. Wyjście z diety Etap stabilizacji po zakończonym okresie utraty masy ciała jest bardzo ważny i to on zapobiega efektowi jo-jo. Wyprowadzenie z diety to tak naprawdę włączanie do codziennego menu produktów wcześniej zabronionych lub ograniczonych oraz zwiększanie kaloryczności posiłków z zachowaniem podstawowych zasad zdrowego żywienia. Jest to też etap, kiedy utrwalamy wiedzę żywieniową zdobytą podczas kuracji odchudzającej. Aby utrzymać motywację do zachowania szczupłej sylwetki, warto wtedy pozostać w kontakcie ze swoim dietetykiem.

Odchudzając się z zachowaniem wymienionych zasad, mamy większe szanse na osiągnięcie szczupłej sylwetki niż działając w pojedynkę. Warto zatem spotkać się ze swoim dietetykiem i z nim zaplanować wspólną walkę o lepsze zdrowie i piękniejsze ciało. wymarzonej sylwetki. W tym krytycznym momencie rola dietetyka jest nieoceniona. Regularne spotkania z ekspertem ds. żywienia, najlepiej raz w tygodniu, pomagają nam w wytrwaniu na diecie. Dietetyk wysłucha, wesprze, pochwali, ale też pomoże w modyfikacji diety lub indywidualnie dobierze suplementację, która ułatwi nam pozbycie się przykrych dla nas dolegliwości.

Skuteczność odchudzania pod okiem dietetyka można sprawdzić w Centrum Naturhouse w Świnoujściu przy ulicy Konstytucji 3 Maja 16. Na pierwszą wizytę można umówić się, dzwoniąc pod numer 570 694 500. Istnieje także możliwość zapisów online, po zalogowaniu się na stronie: rezerwacje.naturhouse-polska.pl. Zachęcamy również do śledzenia naszego fanpage’a.

MAGAZYN

19


uroda

PIĘKNO BEZ SKALPELA

Zalety plasmoliftingu Plasmolifting to innowacyjny sposób wykonywania zabiegów z użyciem specjalnie wypreparowanego skoncentrowanego roztworu płytek krwi własnych pacjenta. Zabiegi z użyciem osocza bogatopłytkowego wykorzystują potencjał regeneracyjny organizmu. żonym leczeniu. Stosowana jest szeroko w kosmetologii, stomatologii, traumatologii i ortopedii, medycynie sportowej czy urologii. Efekty zabiegów uzależnione są m.in. od wieku pacjenta. Młodsi pacjenci reagują szybciej na stymulację płytkami. Wymagają więc mniejszej liczby zabiegów. U osób starszych należy liczyć się z koniecznością wykonania większej liczby zabiegów.

Plasmolifting w medycynie estetycznej

Osocze krwi, inaczej: plazma, to główny, płynny składnik krwi, w którym zawieszone są elementy morfotyczne (komórkowe). Stanowi ok. 55 proc. objętości krwi. Uzyskuje się je przez wirowanie próbki krwi. Plazma składa się przede wszystkim z wody – 90 proc., a także z elektrolitów, białek i składników odżywczych.

organizmu sygnalizuje, że w miejscu iniekcji jest uraz, rana. Dzięki temu indukowane są podziały komórek, synteza kolagenu i elastyny, a także napływ do skóry komórek macierzystych. Ten proces sprawia, że stan skóry poprawia się – a ona sama ulega odmłodzeniu.

Płytki krwi wysiewają tzw. czynniki wzrostu, które stymulują podziały komórek, tworzenie elastyny i nowych włókien kolagenowych, a także powstawanie naczyń krwionośnych oraz napływ do skaleczonego miejsca komórek macierzystych.

(najczęściej odłokciowej) do specjalnej, atestowanej szklanej probówki. 2. Wyodrębnienie „eliksiru zdrowia i młodości” z krwi poprzez odwirowanie w wirówce laboratoryjnej. 3. Wstrzyknięcie plazmy bogatej w trombocyty w miejsca poddawane leczeniu.

Wstrzyknięcie w skórę roztworu płytek krwi w pewnym sensie „oszukuje” organizm pacjenta, gdyż informacja wysłana przez płytki krwi do

20

MAGAZYN

Etapy plasmoliftingu

1. Pobranie krwi pacjenta z żyły

Metoda plasmoliftingu okazuje się być wszechstronną i skuteczną zarówno w mezoterapii, jak i w zło-

Zastosowane osocze bogatopłytkowe powoduje wypłycanie zmarszczek, poprawę napięcia i nawilżenia skóry, wyrównanie kolorytu skóry, a także leczenie zmian chorobowych. Wszystkie te elementy przyczyniają się do opóźniania procesów starzenia się skóry. Kiedy występują wyraźne objawy starzenia, najlepiej stosować terapie skojarzone: toksynę botulinową, kwas hialuronowy, preparaty wielowitaminowe i najważniejsze - osocze bogatopłytkowe. Połączenie tych metod daje lepsze rezultaty. Plasmolifting stosuje się również w celu leczenia trądziku i blizn potrądzikowych, a także przy redukcji rozstępów. Poprawia kondycję włosów – wpływa na ich wzrost, zmniejsza objawy łysienia, normalizuje funkcjonowanie gruczołów łojowych, eliminuje łupież, przywraca elastyczność, połysk i gęstość włosów.

Lek. med. estetycznej Wioletta Bogacka Gabinet Med Magic, Paderewskiego 24, Świnoujście, www.medmagic.pl



uroda

NOWOCZESNE METODY UPIĘKSZAJĄCE

Nowinki ze świata

medycyny estetycznej W Świnoujściu można już skorzystać z najnowocześniejszych metod odmładzania skóry i wyszczuplania sylwetki – lipolizy kawitacyjnej i karboksyterapii. i pośladki oraz okolice kolan. Sam zabieg trwa krótko i jest całkowicie bezpieczny.

Terapia dwutlenkiem węgla „Farma Urody” do swojej oferty wprowadziła również karboksyterapię – bezpieczną i klinicznie sprawdzoną metodę walki z cellulitem, zwiotczałą skórą, rozstępami, bliznami, łysieniem, nadmiarem tkanki tłuszczowej, a nawet zaburzeniami krążenia. Terapia polega na wstrzykiwaniu dwutlenku węgla pod skórę twarzy i ciała, a sama metoda jest już uważana w Polsce za świetną alternatywę dla botoksu.

Bez użycia skalpela

Centrum odnowy biologicznej „Farma Urody” w INTERFERIE Medical SPA jako pierwsze w mieście wprowadziło te zabiegi do stałej oferty. Czym one są i – przede wszystkim – co nam dają?

Z duchem czasu Nowoczesna medycyna estetyczna stanowi z roku na rok wielkie wyzwanie dla gabinetów odnowy biologicznej. Chcą, a nawet muszą, one nadążać za zmieniającymi się trendami i korzystać z zalet najnowszych urządzeń o klasie medycznej, pojawiających się na rynku kosmetologicznym. „Farma Urody” hotelu INTERFERIE Medical SPA postawiła w tym roku na urządzenie Cavifast

22

MAGAZYN

2, które służy usuwaniu tkanki tłuszczowej i modelowaniu sylwetki.

Najnowszy sprzęt – Urządzenie Cavifast 2 jest absolutną nowością w Polsce. Dotarła na krajowy rynek pod koniec zeszłego roku. Jest to rewolucyjna metoda w wyszczuplaniu ciała z zastosowaniem ultradźwięków o niskiej częstotliwości. Dzięki nim podczas jednego zabiegu można stracić nawet 8 cm w obwodzie danej partii ciała – mówi Magdalena Kuc, menedżer „Farmy Urody”. – Komórki tłuszczowe w tym przypadku zostają rozbite i wydalone przez organizm lub zamienione w energię, czego efektem są smuklejsze ramiona, jędrniejszy brzuch

W INTERFERIE Medical SPA istnieje również możliwość skorzystania z prawie bezbolesnej mezoterapii igłowej, która pozwala na przywrócenie zdrowego wyglądu skórze odwodnionej i starzejącej się. Zabieg skutecznie regeneruje skórę, jest stosowany w redukcji cellulitu oraz w kuracjach nawilżających i rewitalizujących. Substancje wstrzyknięte w skórę to odżywcze mieszanki witamin lub dobroczynne dawki kwasu hialuronowego, które w bazie zabiegowej hotelu są starannie dobierane do potrzeb konkretnych obszarów ciała i twarzy.

Rezerwacji zabiegów można dokonywać telefonicznie pod numerem 91 381 25 14 lub przez e-mail: spa@inmedicalspa.pl.


ROZSĄDNE BUDOWANIE

dom

Inżynier i społecznik Ma na koncie setki tych samych pytań od zagubionych klientów i, siłą rzeczy, takich samych odpowiedzi. Grzegorz Legowicz uznał więc, że coś trzeba z tym zrobić. I zrobił. Napisał książkę Mój dom: poradnik. skać przy remoncie domu. Z pewnością temat ten zainteresuje każdego, kto o takim remoncie myśli. Tym bardziej że zazwyczaj prace takie są niedoszacowane i dopiero w trakcie robót okazuje się, że trzeba dopłacać. Autor wykaże w niej, że wcale nie trzeba. Pasja i zaangażowanie Grzegorza Legowicza pozwalają się domyślać, że zapewne nie będzie to jego ostatnie słowo. I pewnie już po głowie chodzą mu kolejne.

– Napisałem tę książkę, bo po kilkunastu latach w branży i nieustannej walce z wiatrakami miałem dość ciągłego obalania mitów. Chcę przeciwstawić się tradycji budowania domów w Polsce – mówi we wstępie autor. Jakie to mity? Co za niefortunna tradycja? Odpowiedzi znajdziemy w książce. Jest ona niewielka, niepozorna. Zwraca uwagę okładka. Intensywnie żółta, z odręczną, dowcipną ilustracją. 73 strony, a na nich wszystko, co chcielibyście wiedzieć o ogrzewaniu, a boicie się zapytać (jak mówi podtytuł). Jednak mimo swojej niepozorności, okazuje się kopalnią wiedzy. Co więcej, napisana jest tak, że każdy, absolutnie każdy w lot pojmie, o czym pisze Legowicz. To wielka wartość tej książki, bo raczej można byłoby się spodziewać hermetycznego, technicznego słownictwa, znanego jedynie fachowcom. – Jako inżynier z językiem właśnie

miałem największy problem. Pewne rzeczy musiałem napisać „technicznie”, ale zależało mi na tym, żeby to było czytelne dla wszystkich. Niektóre fragmenty zmieniałem, bo okazywały się kompletnie niezrozumiałe dla kogoś spoza branży – wspomina Legowicz. Równie przyjazne jak język są ilustracje Michała Słuszniaka. Narysowane ręcznie, bez żadnej obróbki graficznej, są pełne uroku i dowcipu. To świetnie współgra z tekstem. Warto dodać, że książka Mój dom: poradnik jest bezpłatna. Jak mówi Legowicz – Nie robię z tego biznesu. Nie liczę na wielkie kontrakty. Po prostu chcę dać coś od siebie innym. Ta szlachetna i nie tak znów częsta postawa nie jest jedynie kwestią chwilowego kaprysu. Obecnie Grzegorz Legowicz pracuje nad kolejną książką. Tym razem będzie o oszczędnościach, jakie można zy-

Poradnik Grzegorza Legowicza w wersji PDF można ściągnąć nieodpłatnie ze strony www.grzegorzlegowicz.pl. Dostępny jest także w formie e-booka. Wersję drukowaną otrzymać można w siedzibie firmy Termofenix (ul. Toruńska 3).

MAGAZYN

23


nieruchomości

WYNAJEM

Zrób dobry interes

nad morzem!

Czy warto kupić w Świnoujściu mieszkanie lub apartament pod wynajem? Oczywiście! Od kilku lat ta forma inwestowania zyskuje na popularności w naszym kraju. I nic dziwnego, zwrot z tych inwestycji jest zazwyczaj wyższy niż stopy zwrotu z obligacji skarbowych czy lokat bankowych i kont oszczędnościowych. I to niemal dwukrotnie! TEKST MAREK KOLENDA

Największe korzyści przynosi wynajem krótkoterminowy, a właśnie taka forma idealnie sprawdza się w sezonie letnim w miejscowościach turystycznych i wypoczynkowych. Rentowność takich inwestycji to średnio około 10 proc. brutto i od 3,5 do prawie 5 proc. netto w skali roku. Nie jest zatem zaskoczeniem, że zainteresowanie tą formą lokowania i zarabiania pieniędzy systematycznie rośnie, także wśród mikroinwestorów. A wspomnianym mikroinwestorem może być każdy z nas! Oczywiście pod warunkiem, że posiadamy odpowiednie środki lub mamy zdolność kredytową. Eksperci zwracają również uwagę na wielki potencjał krajowego rynku wynajmu nieruchomości. Obecnie zaledwie 4 proc. Polaków wynajmuje lokale mieszkalne, podczas gdy na zachodzie odsetek ten sięga nawet 50 proc.!

24

MAGAZYN

Kredyt sam się spłaca Nie powinniśmy się również martwić, jeśli nie stać nas na zakup gotówkowy. Zysk z wynajmu apartamentów i mieszkań zazwyczaj wystarcza z nawiązką na spłatę rat kredytu zaciągniętego wcześniej na zakup nieruchomości. Zwłaszcza w tak atrakcyjnej lokalizacji, jaką jest Świnoujście. Inwestowanie na rynku mieszkaniowym jest opłacalne głównie w wielkich miastach oraz właśnie w nadmorskich kurortach. To tam powstają atrakcyjne apartamentowce przy plaży, które cieszą się coraz większą popularnością wśród wczasowiczów. Oblegane są również mieszkania położone nieco dalej od dzielnic nadmorskich. Przy obecnym, wysokim standardzie lokali do wynajęcia wielu turystów ceni je bardziej od hoteli. Za większą prywatność i swobodę, jaką oferują, dostęp do własnej kuchni czy dużą powierzchnię mieszkalną.

Obłożone Świnoujście Zanim zainwestujemy, powinniśmy przeprowadzić dokładne rozeznanie na lokalnym rynku. O czym warto pamiętać? Jednym z najważniejszych czynników, które musimy brać pod uwagę przy wyliczeniu rentowności naszej inwestycji, jest stawka dzienna, jaką możemy uzyskać w sezonie za wynajem naszego lokalu. I tutaj drodzy mikroinwestorzy mamy dla was jedną, ale za to bardzo dobrą informację – najpopularniejszy i najwyżej oceniany przez turystów kurort nad polskim Bałtykiem do tanich nie należy. Innym ważnym elementem naszego biznesplanu jest tzw. obłożenie. Wiadomo przecież, że wzmożony ruch w interesie przypada na okres letni i spada poza sezonem. W wakacyjnej stolicy Polski, za jaką uchodzi Świnoujście, obłożenie miejsc noclegowych w miesiącach letnich sięga 98 proc. (lipiec 2015)! A dzięki licznym atrakcjom i ciekawym inwestycjom sezon na wyspach z roku na rok staje się coraz dłuższy. Śmiało zatem można założyć, że średnio w roku możemy liczyć na obłożenie rzędu 35-40 proc., czyli przez ponad 120 dni. Ale także poza sezonem możemy się spodziewać dobrych wyników. Nasze miasto potrzebuje przyjezdnych pracowników, m.in. w branży turystycznej, a także w związku z realizowanymi obecnie i planowanymi inwestycjami, jak np. tunel. Bywa i tak, że wynajem długoterminowy pozwoli nam uzyskać wyższą stopę zwrotu sięgającą nawet ponad 7 proc. Stawki są niższe niż w sezonie, ale obłożenie naszej kwatery może wynosić nawet 100 proc. Odpadają także koszty obsługi (zarządca naszego lokalu, który dba, by nie stał pusty i był przygotowany na przyjęcie kolejnych lokatorów, przy wynajmie krótkoterminowym bierze ok. 30 proc.). To się po prostu opłaca.



moda

DLA NIEJ

Na letnie

pokuszenie

ZDJĘCIA KAROLINA GAJCY MAKEUP AGATA BUTKIEWICZ-SHAFIK FRYZURA Karolina Tomaszewska MODELKA ROKSANA SZUMKOWSKA KOLEKCJA COCO ARMII KRAJOWEJ 1 ŚWINOUJŚCIE

26

MAGAZYN


MAGAZYN

27


28

MAGAZYN


MAGAZYN

29


Widzieć dobrze Gdy tylko pojawiają się trudności związane z jakością widzenia, stwierdzamy: Muszę pójść do optyka po okulary. Pojawia się jednak szereg wątpliwości. Którego optyka wybrać? Skąd mieć pewność, że to ten odpowiedni? Rozmawiamy z Piotrem Szaciłowskim i Szymonem Baronem, optykami z dwudziestoletnim doświadczeniem. Wybór optyka nie należy do prostych. Jak tego dokonać? Na co zwracać uwagę? Wybierając optyka, zwykle zasięgamy opinii naszych znajomych i osób noszących okulary. Niekiedy sugerujemy się reklamą. Decyzja jest o tyle trudna, że zgodnie z obowiązującymi regulacjami prawnymi osoba prowadząca firmę świadczącą usługi optyczne nie musi posiadać stosownych kwalifikacji. Żeby więc mieć pewność, ze trafiliśmy pod rzetelną opiekę specjalisty, należy zwrócić uwagę na jego wykształcenie i doświadczenie.

To często trudne do uchwycenia różnice w kompetencjach. Jak je rozpoznać? W profesjonalnym salonie nie powinniśmy czuć się jak w sklepie z okularami. Oprócz wykształconych optyków, istnieje także grupa „optyków – sprzedawców okularów”. Kładą oni nacisk głównie na modę okularową, traktując optykę jak jedną z wielu dziedzin handlu, a okulary jak gadżety. Czy rozmawiamy ze

sprzedawcą okularów czy też z kompetentnym optykiem, najłatwiej ocenić, analizując listę stawianych pytań oraz sposób ich zadawania. Jeśli ograniczają się one jedynie do kwestii estetycznych, z pominięciem istotnych pytań o styl życia i jakość naszego widzenia, najprawdopodobniej mamy do czynienia ze zwykłym sprzedawcą.

Jesteście najdłużej działającym salonem optycznym w mieście. Działacie – z dużym powodzeniem – już od 1968 r. To prawda. „Optyka” to rodzinna firma, w której pracuje już drugie pokolenie. Założycielami byli nasi rodzice Maria i Henryk Szaciłowscy. Swoją działalność rozpoczynali na Placu Wolności, pod szyldem „FotoOptyka”. W latach 90. zakład został przeniesiony na ul. Bema i tam prosperuje do dziś, pod nazwą „Optyka”. Rodzice z wielkim zaangażowaniem i powołaniem wykonywali swój zawód, a swoją charyzmą „zarazili” nas. Zdobyliśmy wykształcenie branżowe, optyczne, w tym dyplomy

mistrzowskie i szkoleniowe, certyfikaty.

Podobno nie ma dla was rzeczy niemożliwych. Staramy się zapewnić korekcje wszystkich, nawet najbardziej skomplikowanych wad wzroku. Posiadamy własną pracownię optyczną, a powierzone nam zlecenia wykonujemy na miejscu, z największą dokładnością, szybko i sprawnie.

Kilka lat temu postanowiliście otworzyć kolejny salon. Dlaczego? Naszą domeną nigdy nie była ilość, lecz jakość. Ograniczone możliwości ekspozycji opraw w naszym salonie spowodowały, że w 2011 roku otworzyliśmy drugi salon, przy ul. Wojska Polskiego 2a. Znajduje się tam kilkaset modeli opraw okularowych wiodących marek.

Brzmi zachęcająco, ale czy nie wystarczy kupić okulary w aptece? To prostsze. Tanie, gotowe okulary są dostępne praktycznie wszędzie. Wprowadzane


są do obrotu najczęściej z naruszeniem wymagań ustawy o wyrobach medycznych. Okulary z targu czy drogerii praktycznie nigdy nie pokrywają się z faktycznymi potrzebami oczu klienta. Ich użytkowanie skutkuje różnymi dolegliwościami. Mogą spowodować trwałe osłabienie wzroku.

W sezonie letnim na każdym kroku towarzyszą nam wielkie stojaki z okularami przeciwsłonecznymi w niezwykle zachęcających cenach. Czy warto je kupić? Okulary słabej jakości, kupowane przy ulicznych stojakach, szkodzą bardziej niż nieużywanie okularów. Nie posiadają atestów oraz odpowiednich filtrów. Pod wpływem ciemnych soczewek źrenica rozszerza się i zdecydowana większość szkodliwego promieniowania wpada do oka. Ciemne i tanie soczewki nie ochronią oczu! Tylko okulary zakupione u optyka posiadają odpowiednie filtry chroniące wzrok w należyty sposób.

Nie da się jednak ukryć, że okulary zakupione w salonie optycznym to duży wydatek. Owszem, ale na zdrowiu nie warto oszczędzać. Nasza firma dokłada wszelkich starań, żeby klient nie musiał przepłacać. Przez lata owocnej i nienagannej współpracy z wiodącymi markami optycznymi zyskaliśmy ich ogromne zaufanie, a tym samym prawo do rabatów. Naszym klientom oferujemy więc zniżki, promocje oraz wyprzedaże. Jako jedyni w mieście możemy pochwalić się partnerstwem z wiodącą na rynku światowym firmą Zeiss. Dzięki temu zniżki na wszystkie soczewki okularowe tej firmy mogą sięgać od 30 do 50 proc. w porównaniu do innych zakładów optycznych w mieście.

Świadczymy usługi w zakresie napraw okularów, starając się rozwiązać każdy możliwy problem i to w najbardziej przystępnej cenie. Przygięcie zausznika, wkręcenie śrubki czy przełożenie szkieł do innej oprawy nie stanowi dla nas żadnego problemu. Jeśli ktoś nie potrafi wykonać tak podstawowych czynności, to nie jest w stanie zbadać profesjonalnie wzroku, dobrać odpowiedniego rodzaju szkieł, na przykład progresywnych, a także zmontować poprawnie okularów.

Czyli można u was także przebadać wzrok?

A co z osobami, których w dalszym ciągu nie stać na nowe okulary?

Oczywiście. Nasza firma wyposażona jest w profesjonalny sprzęt do jak najlepszego doboru soczewek okularowych. Każdy pomiar jest bezpłatny i można go wykonać w naszym salonie przy ul. Bema 7/1.

Prawdziwy optyk musi mieć poczucie misji zawodowej. Nasz warsztat optyczny stworzony jest również dla ludzi szukających oszczędności lub przywiązanych do swoich opraw.

Wszystkim Okularnikom z okazji ich święta życzymy „różowych okularów” i zapraszamy do skorzystania z naszych usług.


felieton

POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI

Rzecz o pustych podwórkach Gdzie się podziały wszystkie dzieciaki, gdzie te zabawy z dziecięcych lat? Nie bez kozery zadaję to pytanie, parafrazując znaną piosenkę. Bo wraz z końcem roku szkolnego pustoszeją nie tylko szkolne mury, ale i niestety podwórka. TEKST KAMIL PYCLIK ILUSTRACJA KATARZYNA BARANOWSKA

nych napojów, ubranych w przeróżne barwy narodowe, nie robili własnych rozgrywek? Gdzie zabawy piłką w kwadraty, zbijak, państwa i miasta, wyścigi samochodów po betonowej krawędzi piaskownicy?

P

owiecie, że pewnie wyjechały na wakacje. Wszystkie?! Nie. Na pewno nie. Od lat obserwuję, że osiedlowe podwórka, które też już utraciły swój blask, są puste. Gdy myślę o moim dzieciństwie, a było to jakieś 30 lat temu (czyli wcale nie tak dawno), przypomina mi się coś bardzo, bardzo istotnego. Fakt, że do domu ciągnęli mnie siłą i prawie zawsze o zmierzchu. Przecież codziennie było tyle do zrobienia! Pewnie już wiecie, do czego zmierzam. Tak. Do tych zabaw, które budowały wspólne relacje między dzieciakami, do tych zabaw, które tworzyły przyjaźnie na wiele, wiele lat, a do których my, dzisiejsi rodzice naszych dzieci, chętnie pewnie byśmy wrócili. Do tych czasów, gdzie osiedlowy trzepak był

32

MAGAZYN

punktem zbornym każdej wakacyjnej paczki. Wakacyjne miłości pominę – to temat na osobny materiał…

Kamil, do domu! Dlaczego tak się stało, że dzisiaj zanikły „klany” podwórkowe? Teoretycznie odpowiedź jest prosta. To zupełnie inne czasy. Czasy, w których ogromną rolę odgrywa technologia. Dziś to konsole, komputery, portale społecznościowe czy cała masa aplikacji „cudownie” organizują czas naszym dzieciom. Czy to złe? Nie. Wszystko jest dla ludzi, jak mawiają, ale w odpowiednich proporcjach. Dlaczegóż by i dzisiaj nie bawić się w podchody, grać w gumę, skakać przez sznur? Za nami EURO 2016. Dlaczego chłopcy nie tworzyli kredowych boisk, a z kapsli od gazowa-

Na Osiedlu Zachodnim, gdzie się wychowałem, do dzisiaj stoją nasze „tory” wyścigowe, ale niestety zniszczone. Z niektórych zrobiono olbrzymie donice kwiatowe. Zaniedbane podwórka, brak infrastruktury faktycznie nie zachęcają do zabawy. To również jedna z przyczyn takiego stanu rzeczy. Ale jest nadzieja. W internecie znalazłem kilka ciekawych stron. Na Facebooku są profile prowadzone przez takich, równie jak ja nostalgicznych, dorosłych, którzy z łezką w oku wspominają dawne wakacje, kolegów, przyjaciół, trzepak, wakacyjne tajemnice… I to, jakże znane, krzyczane zawsze po 21.00 z okien bloków przez nasze mamy lub ojców: Kamil, Tomek, Kasia… Do domu! Jutro też jest dzień! I nasze klasyczne odpowiedzi: Jeszcze pół godziny mamo! I wracało się za godzinę. Tak, to były piękne dni… Na koniec wakacyjny apel. Namawiajcie swoje dzieci do aktywności. Na podwórkach, nie na profilach gier komputerowych. Pokażcie dzieciom zdjęcia z tamtych czasów, gry i zabawy, pokażcie to, co w wakacjach najlepsze. Zabawę, przyjaźń, śpiew. Bawcie się dobrze. Na podwórkach!



MOC niesamowitych rozwiązań Nowa Kia Sportage nie tylko spełnia oczekiwania. Ona je przewyższa. Atuty? Magnetyzująca stylistyka. Mnogość najnowszych technologii. Zaawansowane rozwiązania techniczne. Dzięki nim każda jazda jest bardziej komfortowa i bezpieczna. Ten samochód wręcz zachęca, by cieszyć się każdym dniem. Dzięki niemu można odkrywać nowe atrakcje. Poznawać miejsca bliskie i odległe. Ze spokojem wyruszać w nieznane. Nowa Kia Sportage to samochód dla ludzi aktywnych, ceniących innowacje i komfort.

Intrygujący wygląd Nowa Kia Sportage przyciąga uwagę, intryguje i porusza. Wyróżnia się muskularnym, proporcjonalnym nadwoziem o sportowym charakterze. Głębokie przetłoczenia maski silnika i typowy dla wszystkich modeli Kia grill chłodnicy podkreślają dynamicznego ducha pojazdu.

34

MAGAZYN

Eleganckie akcenty stylistyczne, takie jak zaokrąglone, szerokie lampy tylne, dopełniają całości. Wyraziste reflektory przednie z lampami biksenonowymi i światłami do jazdy dziennej LED zapewniają doskonałą widoczność. Efektowne lampy tylne LED są widoczne z daleka i podkreślają nowoczesność. Nowe, 19calowe obręcze kół ze stopu lekkiego z płaskimi, szlifowanymi powierzchniami zapowiadają znakomite własności jezdne.

Przemyślane wnętrze Wnętrze nowej Kia Sportage jest pełne starannie dobranych materiałów wykończeniowych. Każdy detal

wykonano z największą dbałością. Komfortowe fotele i miękkie w dotyku powierzchnie spowodują, że poczujesz się tu jak w domu. Nowy, ergonomiczny kokpit opracowano z myślą o kierowcy. Przemyślane rozmieszczenie wszystkich elementów zapewnia wygodę i łatwość obsługi. Wszystkie ważne informacje prezentowane są w górnej części deski rozdzielczej. W części dolnej znajdują się elementy sterowania. Oto inteligentne i nowoczesne połączenie innowacyjności, wygody i elegancji.

Innowacyjne rozwiązania Prowadzenie współczesnego samo-


KIA SPORTAGE

chodu powinno sprawiać przyjemność i nie wymagać wysiłku. To powody, dla których nowa Kia Sportage została wyposażona w wiele innowacyjnych układów elektronicznych, wspierających kierowcę. Przypomina o tym, by nie przekraczać dozwolonej prędkości, podnosi widoczność, pomaga w wykonywaniu trudnych manewrów parkowania. Wystarczy korzystać z pomocy elektronicznych

asystentów i cieszyć się jazdą!

Komfortowa jazda Jak przystało na SUV-a, nowa Kia Sportage to samochód niezwykle wygodny. Został zaprojektowany tak, by każda jazda była spokojna, łatwa i przyjemna. Inteligentny kluczyk, klapa bagażnika sterowana elektrycznie oraz siedzenia zapewniające komfort termiczny niezależnie od

motoryzacja

pory roku. To tylko niektóre z licznych zalet nowej Kia Sportage, które zachęcają by zająć miejsce i ruszyć przed siebie.

Kia Sportage w wersji GT Line Nowa Kia Sportage w wersji GT Line wyróżnia się jeszcze bardziej sportowym wyglądem. Nadwozie z energetyzującymi akcentami wzbudza dodatkowy dreszczyk emocji. Ażurowy grill chłodnicy, światła przeciwmgielne LED przypominające kostki lodu, wyeksponowana podwójna końcówka układu wydechowego. To tylko niektóre z wyrazistych detali tej wersji. Całości dopełniają oryginalne, 19-calowe obręcze kół ze stopu lekkiego.

Samochód do nabycia w salonach KIA POLMOTOR Szczecin Szymborskiej 8 i Ustowo 52 (Rondo Hakena), Szczecin

MAGAZYN

35




Rozpocznij swoją historię

Z NOWYM

QASHQAI

Enztuzjaści motoryzacji doskonale pamiętają, że to właśnie Nissan QASHQAI zapoczątkował rewolucję. Teraz powraca. W nowej odsłonie i w doskonałym stylu. Odważny design, zaawansowana technologia, najnowocześniejsze usługi łączności oraz dynamiczne właściwości jezdne i systemy zapewniające kierowcy całkowitą kontrolę nad pojazdem. Potężną intensywność doznań gwarantuje Nissan QASHQAI. Doskonały miejski crossover.

Lubi dominować Imponuje atletyczną sylwetką. Robi wrażenie wszędzie, gdzie się

38

MAGAZYN

pojawia. Prawdziwy postrach na miejskich ulicach. Ostry jak brzytwa, żądny wrażeń i prowokujący. W odpowiedzi na oczekiwania i preferencje kierowców członkowie zespołów projektowych Nissana wprowadzili stylowe dodatki. Podwójne reflektory LED oświetlające drogę kolorem przypominającym światło słoneczne zapewniają lepszy komfort widzenia, natomiast technologia wspomagania oświetlenia drogi eliminuje konieczność ręcznego

włączania i wyłączania długich świateł. 19-calowe felgi ze stopów metali lekkich dają niezrównaną stabilność i przyczepność, a także podkreślają elegancję i styl samochodu.

Tu chce się być Zwraca uwagę przestronna, a zarazem przytulna kabina. Miejsce kierowcy zostało zaprojektowane z myślą o jego wygodzie i potrzebach. Wśród nowych rozwiązań znajdziemy podłokietnik-schowek


NISSAN QASHQAI

o pojemności 6,1 litra czy schowek z miejscem na smartfona z portem USB. Siedzenia o zerowej grawitacji zapewniają doskonałe podparcie kręgosłupa oraz specjalne osłony kolan. Pokrywa je skórzana tapicerka w kolorze grafitowym. Z kolei przyjemne oświetlenie tworzy kameralną atmosferę. Z takiego samochodu nie chce się wysiadać! Zachwyca również panoramiczny szyberdach. Optycznie powiększa przestrzeń samochodu, a jednocześnie daje poczucie bliskości otoczenia. Natomiast podgrzewana przednia szyba zaoszczędzi Ci wiele cennych minut. Dzięki niej łatwiej będzie usunąć śnieg i lód w zimie, a z wnętrza samochodu zniknie nieprzyjemna para na oknach.

Pozostań w łączności Inteligentny i funkcjonalny system NissanConnect oferuje bogatą gamę funkcji, których obsługa jest niezwykle prosta za sprawą ekranu dotykowego o przekątnej 7”, z powłoką antyrefleksyjną. Łączy on w sobie funkcje systemu audio, nawigacji i komunikacji, najnowocześniejsze opcje łączności oraz możliwość współpracy ze smartfonem, z którym NissanConnect świetnie współpracuje. Z coraz liczniejszych aplikacji można korzystać na wygodnym wyświetlaczu, zaprojektowanym pod kątem bezpieczeństwa jazdy.

QASHQAI szybko stanie się integralną częścią Twojego życia, podobnie jak smartfon, tablet i komputer. Wszystkie informacje aktualizowane w czasie rzeczywistym masz w zasięgu wzroku, wyświetlane na nowoczesnym ekranie wspomagającym kierowcę.

Parkowanie prostsze niż kiedykolwiek Wykorzystujący cztery kamery system kamer 360° zapewnia kierowcy panoramiczny obraz nowego QASHQAI, znacząco ułatwiając cofanie i parkowanie. Aby sprawdzić układ otoczenia, można skorzystać z opcji widoku z lotu ptaka, a następnie

motoryzacja

z różnorodnych podwójnych widoków pomocnych podczas manewrowania. Świetną robotę wykonuje też inteligentny asystent parkowania. Podjedź, pozwól, aby system zmierzył miejsce parkingowe, a po otrzymaniu „zielonego światła” ustaw Nissana QASHQAI w miejscu wyznaczonym przez system i aktywuj automatyczne manewrowanie, aby perfekcyjnie zaparkować pojazd. Samochód do nabycia w salonach NISSAN POLMOTOR - Rondo Hakena i Struga 71, Szczecin


technologia

NOWOŚCI

System Audio SONY GTKXB7B zapewnia moc festiwalowych brzmień podczas każdej imprezy, nawet domówki! Extra Bass™ i żywe oświetlenie głośników pozwalają poczuć klubową atmosferę. Można dodać więcej głośników, korzystając z Bluetooth® lub funkcji Party Chain, i zapewnić głośniejszy, lepszy dźwięk. Automatyczne włączanie dwóch zlokalizowanych u góry jednostek wysokotonowych za pomocą wbudowanego czujnika umożliwia odtwarzanie dźwięku stereofonicznego w pionie lub poziomie. System posiada technologię NFC.

Od lokówki do deskorolki Wydaje się, że w technologii ostatnie słowo nigdy nie zostanie wypowiedziane. Innowacyjne produkty pojawiają się jak grzyby po deszczu. Oto kilka z nich.

Okulary VR XENIC VR-VIII to sposób na przeżycie niemożliwego. Dzięki filmom 360 możesz znaleźć się w centrum zdarzeń godnych bohaterów kina akcji. Lot naddźwiękowym myśliwcem jest teraz możliwy bez wychodzenia z domu! A dzięki wirtualnej rzeczywistości możesz rozglądać się w każdą stronę.

Elektryczna deskorolka smartboard SKYMASTER Wheels to zaawansowane technologicznie urządzenie osobistej mobilności. Posiada dwa koła, które balansują i transportują użytkownika za pomocą bateryjnego zasilania silników bezszczotkowych. Wheels wykorzystuje cyfrowy żyroskop, moduły i czujniki przyspieszenia obliczające środek ciężkości użytkownika z grawitacją, tak aby przemieścić odpowiednio urządzenie. Wheels można przemieścić do przodu, do tyłu, obracać w dowolnym kierunku lub zwrócić w miejscu. Kompaktowy rozmiar i zerowy promień skrętu pozwala na użytkowanie Wheels zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz.

Lokówka automatyczna PHILIPS HPS940/00 Care Auto Curler to gwarancja niezmiennie pięknych loków. Dzięki profesjonalnemu silnikowi bezszczotkowemu oraz podgrzewanemu, tytanowemu wałkowi ceramicznemu włosy są automatycznie nawijane, nagrzewane i podkręcane, tak aby uzyskać idealne loki za każdym razem.

Produkty do nabycia w sklepie Media Expert – Centrum Handlowe Uznam, Grunwaldzka 21, Świnoujście

40

MAGAZYN


WYBÓR APARATU FOTOGRAFICZNEGO

technologia

Aparaty i dylematy Rynek aparatów fotograficznych rozwinął się na tyle szeroko, że z powodzeniem można dziś nabyć sprzęt dostosowany do naszych potrzeb i to w korzystnej cenie. Najpierw trzeba tylko odpowiedzieć sobie na pytanie: czego od aparatu oczekujemy? TEKST KAROLINA GAJCY

Nie każdy potrzebuje ciężkiej i nieporęcznej lustrzanki z kilkoma obiektywami na rodzinny wypad na plażę. Warto też zastanowić się nad kupnem ubiegłorocznego modelu. Może się okazać, że cena będzie o wiele niższa niż stosunek do parametrów najnowszego modelu.

Cyfrówki Aparat cyfrowy, czyli tak zwana cyfrówka, charakteryzuje się niewielkim rozmiarem, wbudowaną lampą błyskową oraz małym, wysuwanym obiektywem. Jego zaletą jest niska cena i naturalnie – poręczność. Taki aparat można schować do kieszeni, bez obawy, że zostanie skradziony lub uszkodzony. Jest to niezwykle istotne, jeżeli zamierza się fotografować dzieci na placu zabaw albo wspólne wypady z przyjaciółmi. Najtańsze modele można sobie na wstępie odpuścić. W niczym nie odbiegają jakością zdjęć od obecnych smartfonów. Sugerowane modele: Nikon Coolpix S7000, Panasonic

Starzy wyjadacze twierdzą, że skoro nie wiesz, jaką lustrzankę kupić, to znaczy, że jej nie potrzebujesz. Lumix DMC - FT5, Sony Cyber-shot DSC-H400, Canon PowerShot SX60 HS. Sprawdza się tu zasada, że czym droższy model, tym lepsze zdjęcia.

Bezlusterkowce Aparaty kompaktowe z wymienną optyką, czyli bezlusterkowce, to bardzo specyficzny rodzaj sprzętu fotograficznego. W przeciwieństwie do lustrzanki nie jest wielki i ciężki, a ma przy tym stosunkowo dużą matrycę. Odpowiada ona za lepszą plastykę obrazu, niższy poziom szumów oraz możliwość łatwiejszego uzyskania głębi ostrości. Jest to roz-

wiązanie dla osób, które w równym stopniu cenią sobie małe gabaryty i dobrą jakoś zdjęć. Sugerowane modele: Olympus E-PL6, Panasonic Lumix G7, Sony ILCE-6000.

Lustrzanki Pożądaną przez amatorów lustrzankę z obiektywem można obecnie kupić dużo taniej niż aparat kompaktowy. Na sam początek przygody z tym hobby warto zaopatrzyć się w amatorską lustrzankę, której wartość nie pokrywa się z naszym kilkumiesięcznym wynagrodzeniem. Oczywiście, jeżeli jesteśmy przygotowani na wgłębianie się w tajniki obsługi tego sprzętu. Pamiętajmy, że to fotograf robi zdjęcia, a nie aparat. Wiodące Canony i Nikony są polecane dla osób, dla których pierwsza lustrzanka nie będzie ostatnią. Sprzęt tych marek jest najwygodniej rozwijać. Sugerowane modele: Canon EOS 1300D + 18-55 IS II, Nikon D3300 + 18-105 VR.

MAGAZYN

41


Anioł stróż

ze świnoujskiej plaży

Wakacje. Dla wielu z nas to okres wypoczynku, spokoju i słodkiego lenistwa na plaży. Słońce przyjemnie grzeje nasze ciało, a kiedy przyjdzie nam ochota, to chłodzimy się w pięknej, czystej świnoujskiej wodzie. TEKST MAGDA MONKOSA ZDJĘCIA ROBERT IGNACIUK

42

MAGAZYN


NASI RATOWNICY

plaża

To czas, gdy my pozwalamy sobie na pełny relaks, jednak abyśmy mogli czuć się bezpiecznie, czuwa nad nami grupa ludzi, którzy narażają swoje życie, aby dbać o nasze bezpieczeństwo – ratownicy. Dyżur trwa 7 godzin. Choć zaczyna się o 10.00 rano, należy przyjść już o 9.00, aby najpierw zabezpieczyć plażę, sprawdzić stan kąpieliska i przygotować cały sprzęt ratowniczy. Następnie, w grupach 3- lub 4-osobowych, ustawić się na stanowiskach w czterech wieżach kontrolnych. Dodatkowa ekipa jak zawsze zajmie miejsce w centrum ratowników, będąc specjalnym oddziałem, gotowym do nagłej interwencji. Czas rozpocząć nowy dzień pracy.

Trzeba poczuć misję Ratownikiem nie da się zostać z dnia na dzień. Trzeba spełniać szereg wymogów i mieć mnóstwo pozwoleń, jak kurs pierwszej pomocy, ratownictwa medycznego czy specjalistyczne kształcenie w obsłudze sprzętów motorowodnych. Należy także przynależeć do jednej z organizacji ratowniczych. To jednak ciągle nie wszystko. – Służba wykonywana bez ambicji nie ma najmniejszego sensu – przyznaje Michał Lisiak, jeden ze świnoujskich ratowników. – Po prostu trzeba poczuć misję. Tu ryzyko jest wpisane w zawód i potrzebna jest ogromna odwaga, gdyż ta w każdej chwili może zostać wystawiona na próbę. Nie każdy ma w sobie tyle siły. Mimo że praca wymaga wielu poświęceń i dużej determinacji, świnoujskiemu kąpielisku od lat udaje się trzymać najwyższy poziom i być jednym z najlepszych w Polsce, zarówno pod względem ekologii i infrastruktury, jak i bezpieczeństwa. Jak to się robi? – Grupa świnoujskich ratowników

To dzięki naszym ratownikom możemy być pewni, że Błękitna Flaga, czyli wyróżnienie przyznawane tylko najlepszym kąpieliskom na świecie, zawsze będzie wracać do Świnoujścia.

przez swoją niewiedzę popełniają błędy, czasem mogące kosztować ich życie. – Najczęstsze przypadki to decyzja na kąpiel po spożyciu alkoholu – mówi Michał. – Wtedy plażowicze są nad wyraz odważni, więc nie zwracają uwagi na czerwoną boję czy też czerwoną flagę, która nigdy nie wisi przypadkiem – dodaje. Zbyt często dajemy ponieść się zabawie. Wielu turystów podczas wakacji rozsądek zostawia w domu. Szaleństwo i rozrywka, szczególnie podlana trunkiem, może mieć tragiczne skutki. Część plażowiczów

poświęca pracy dużą część swojego życia – mówi Michał. W kadrach pracują nie tylko sezonowi studenci, ale także strażacy OSP, pracownicy pogotowia i lekarze. Każdy z nich na plaży wykorzystuje własne doświadczenie i jest gotowy do nagłych interwencji. Prawdziwym ratownikiem jest się 24 godziny na dobę. Patrząc na wyniki, jakie uzyskuje nasze kąpielisko, trudno nie zgadzać się z tymi słowami.

Nieprzemyślana odwaga To właśnie ratownicy muszą zmagać się z plażowiczami, którzy często

MAGAZYN

43


plaża

NASI RATOWNICY

wybiera miejsce poza terenem kąpieliska strzeżonego. Tam czują się bardziej swobodnie i uważają, że mogą robić co im się żywnie podoba. Zazwyczaj nie zdają sobie sprawy z potencjalnego niebezpieczeństwa. Ratownicy nie lekceważą jednak żadnego zgłoszenia i interweniują nawet na terenach, które formalnie nie podlegają ich patrolom.

Czas największym przeciwnikiem W tym sezonie świnoujska kadra zyskała nowy, specjalistyczny sprzęt, m. in. dwa nowe quady i skutery. Dzięki temu jeszcze szybciej będą mogli docierać na miejsce zdarzenia. Warto zaznaczyć, że przez wiele lat akcja ratowania z wody opierała się na klasycznym schemacie, czyli na rzucaniu topielcowi liny ratunkowej. Jest to wciąż stosowana praktyka, jednak nowoczesne rozwiązania sprzętowe są nieocenione.

– Tu czas w walce o życie jest największym przeciwnikiem – przypomina Michał. – Trzeba wykorzystywać każdą możliwość, aby skracać go do minimum. Każdy z ratowników musi umieć zachować zimną krew. W tej pracy to bardzo ważne. Trzeba zrobić wszystko, aby ograniczyć ryzyko zdarzeń awaryjnych, choć co do tego nigdy nie ma pewności. Walka z presją czasu, zachowanie spokoju i bły-

Błękitna Flaga x 11

Nieprzerwanie od 11 lat nad świnoujskim kąpieliskiem powiewa Błękitna Flaga – symbol bezpieczeństwa i jakości. Rekomendację duńskiej Fundacji na rzecz Edukacji Ekologicznej otrzymała także przystań jachtowa w Basenie Północnym. 44

MAGAZYN

Chociaż z roku na rok wzrasta liczba polskich plaż i marin z certyfikatem, o Błękitną Flagę wcale nie jest łatwo. Rekomendowane kąpielisko nie może być zanieczyszczone ściekami przemysłowymi czy komunalnymi, a jakość wody musi spełniać wymogi znacznie bardziej restrykcyjne niż zakłada polskie prawo. Teren kąpieliska musi być utrzymany w czysto-

skawiczne podejmowanie decyzji to niezbędne cechy każdego z nich. W świnoujskim kąpielisku starsi i bardziej doświadczeni pracownicy chętnie dzielą się swoją wiedzą z młodymi. Jak zapewnia Michał, młodą krew w kadrach stanowią ludzie bardzo odważni i chętni w udzielaniu pomocy. Co najważniejsze, czują misję tego zawodu i robią wszystko, aby poprzeczka świnoujskiego kąpieliska została utrzymana.

ści – na miejscu muszą znajdować się kosze na śmieci oraz pojemniki do selektywnej zbiórki odpadów. Liczy się także stan toalet i ich dostępność dla osób niepełnosprawnych. Na uhonorowaną plażę nie wolno wjeżdżać pojazdami, obozować i wprowadzać zwierząt. Kąpielisko musi być strzeżone oraz wyposażone w środki pierwszej pomocy i źródło wody pitnej. Idea Błękitnej Flagi narodziła się w 1985 r. we Francji. Certyfikaty nadano wówczas kilku nadmorskim miejscowościom po uwzględnieniu kryteriów oczyszczania ścieków i jakości wody w kąpieliskach. Pomysł na tyle się spodobał, że w kolejnych latach przekształcił się w międzynarodowy program Blue Flag (www. blueflag.org), prowadzony przez Foundation for Environmental Education (FEE), duńską pozarządową organizację ekologiczną. Przedstawicielem FEE w Polsce jest Fundacja Partnerstwo dla Środowiska.



felieton

WYSPY SPORTU

O motywacji Początek, o którym pisałem wcześniej, to łatwizna w porównaniu z dalszym ciągiem. Po pierwszych treningach, w czasie których jedziesz na adrenalinie, przychodzi zwyczajne znużenie. Chyba każdy staje wtedy przed dylematem – biegowe buty czy ciepłe kapcie? TEKST BARTEK WUTKE ILUSTRACJA KATARZYNA BARANOWSKA

P

rzyznaję: opcja ciepłych kapci nie jest mi obca. Zwłaszcza po wyczerpującym dniu pracy albo porannym przebudzeniu. Jak zatem przekonać siebie do wybrania wariantu ze sportowymi butami?

mogłem podziwiać panoramę Warszawy z perspektywy Mostu Siekierkowskiego. Stolica wygląda z tego miejsca naprawdę wyjątkowo.

Bieganie ma tę zaletę, że można je uprawiać wszędzie. Rzecz o tyle ważna, że przeprowadzałem się w swoim życiu kilkanaście razy. Za każdym razem zwiedzałem nową okolicę, biegając. Czy był to Park Szczęśliwicki w Warszawie, czy poznański Grunwald, siłą napędową mojego biegania był zawsze wątek poznawczy. Możliwość odkrywania nowych miejsc. Nowych widoków, dzięki którym zapominasz o znużeniu i zmęczeniu treningiem.

Od tamtej pory buty do biegania, choć czasem zajmują strasznie dużo miejsca w porównaniu z pozostałym sprzętem, zawsze trafiają do plecaka bądź torby podróżnej. Biegałem i po krakowskich Plantach, i po Dolinie Chochołowskiej, ale też np. po szczecińskim cmentarzu.

Pierwszym placem biegowym stał się skrawek zieleni wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego w Warszawie. Z jednej strony ruchliwa szosa, z drugiej domki jednorodzinne, a samą trasę biegową dzieliłem z właścicielami psów. Doznania estetyczne dość marne, żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie. Jednak na początku tej mojej przygody z bieganiem najważniejsze było to, że teren był w miarę równy i do tego tuż pod domem. Z czasem piętnastominutowe przebieżki wydłużyły się na tyle, że

Tu na arenę wkraczają nasi bliźni. Po kilku miesiącach treningów byłem przekonany, że nie będę w stanie przebiec większego dystansu niż 6-7 km. Traf chciał, że odwiedził mnie przyjaciel, zaprawiony w boju maratończyk. Wspólna przebieżka zakończyła się wspaniałym, okrągłym wynikiem 10 km. Mało tego, byłem później w stanie pójść na własnych nogach na piwo. Jeżeli jednak akurat nie macie pod ręką kolegimotywatora, polecam dołączenie do jakiejś grupy (w Świnoujściu łatwo

46

MAGAZYN

I to okazało się kluczem do wytrwania w biegowym rytmie.

A co jeżeli masz już zbiegane wszystkie trasy w promieniu kilkunastu kilometrów od domu? I na dodatek mieszkasz na wyspie?

ich znaleźć na Facebooku, pod adresem Biegacze Świnoujście), a czasem do przypadkowej, nieznajomej osoby. Biegacze stanowią towarzyską społeczność i nikt nie odmówi wspólnej przebieżki. Ostatnim z motywujących elementów jest efekt. Któregoś dnia staniesz przed lustrem i zobaczysz, że w miejscu piłki, która dotychczas wyrastała w okolicy brzucha, pokażą się niewidziane od dzieciństwa mięśnie. Wyobraź sobie teraz siebie na plaży, gdzie bez skrępowania popisujesz się nienaganną sylwetką. Potrwa to przynajmniej do czasu, gdy obok Ciebie nie stanie wysportowany ratownik. Cóż, to też jest motywacja do treningu…


MAGAZYN

47


Emocje, latawce, wiatr Kitesurfing to sport stosunkowo młody, ale już zdążył na dobre rozgościć się na świnoujskiej plaży. A jego popularność stale rośnie. Nic dziwnego. Kitesurfing to w opinii znawców tematu synonim wolności. TEKST MICHAŁ TACIAK

48

MAGAZYN


KITESURFING

sport

FOTO KRZYSZTOF CHOMICZ

Historia latawca wykorzystywanego jako siły napędowej jest nienowa i sięga Chin z V w. p.n.e., kiedy to używano go do transportowania towarów. Z kolei pierwszy udokumentowany zapis zamiany żagla na latawiec przynosi rok 1826. Debiut latawca w sporcie datuje się na 1903 r., kiedy to niejaki Samuel Cody przepłynął łódką nim napędzaną Kanał La Manche.

ewolucje, im trudniejsze, tym wyżej punktowane; jest wave, czyli jazda na fali – wymienia te najpopularniejsze Mariusz.

Prawdziwe kitesurfingowe szaleństwo rozpoczęło się w latach 90. ubiegłego wieku i z wolna rozprzestrzeniało się na całym świecie. Pod koniec dekady dotarło również i do nas.

FOTO KRZYSZTOF CHOMICZ

Wstęp do kitesurfingu Kitesurfing to, w największym skrócie, pływanie na desce napędzanej przez latawiec. – Choć to sport stosunkowo młody, już doczekał się kilku odmian – mówi Mariusz Magoński, właściciel najstarszej na Pomorzu Zachodnim szkółki kitesurfingowej KiteFORT. – Mamy wyścigi, czyli race; freestyle, a więc różnego rodzaju

MARIUSZ MAGOŃSKI KITEFORT

Kitesurfing uchodzi za dyscyplinę łatwą i szybką do nauczenia. – Najważniejszą sprawą na samym początku jest zrozumienie samego latawca. To spora dawka wiedzy teoretycznej dotyczącej między innymi bezpieczeństwa – tłumaczy Wojtek Hejnar z szkółki KiteJunkies.

MAGAZYN

49


sport

KITESURFING

WOJTEK HEJNAR KITEJUNKIES

To pierwszy krok, wstęp do ćwiczeń praktycznych – kontrola latawca, nauka wykorzystania go jako siły napędowej, jeszcze bez deski. Kolejny krok to próby startu z deską. Ten pierwszy, zasadniczy etap nauki – a więc dojście do momentu, w którym potrafimy w powtarzalny sposób wystartować w prawo lub w lewo – zajmuje od kilku do kilkunastu godzin szkolenia z instruktorem. Po tym punkcie zaczyna się prawdziwa zabawa, czyli zwroty, pierwsze skoki czy co łatwiejsze ewolucje.

Bez kompleksów Za kolebkę – i „stolicę” – polskiego kitesurfingu powszechnie uważa się Półwysep Helski. To tam rozpoczęła się zawrotna kariera tego sportu. Świnoujście może jednak spoglądać na Hel bez kompleksów. Wciąż rośnie w siłę i jest nieustannie odkrywane przez surferów z całej Polski, dla których szybko staje się kitesurfingowym numerem jeden. Jasne, helskie warunki są znakomite, ale nasze wcale im nie ustępują. – Pływamy na płytkiej i płaskiej wodzie, na morzu, dużym, klimatycznym akwenie, podczas gdy na Helu mają jedynie zalew – mówi Mariusz. Specyfika Świnoujścia i okolic, a jednocześnie znaczące ułatwienie dla kitesurferów, polega na tym, że tutaj pływa się przy wszystkich kierunkach wiatru. Jeśli więc nie wieją typowe dla naszego miasta wiatry z północy, zawsze można wybrać się do pobli-

50

MAGAZYN

skich Niemiec, do miasta Ückeritz. Również dla Wojtka główną zaletą miasta, z punktu widzenia kitesurfera, jest wyjątkowy w skali kraju akwen, a w szczególności narożnik przy wiatraku i falochrony, które go osłaniają. – Dzięki nim woda jest płaska, co ułatwia naukę kitesurfingu, a zaawansowanym osobom umożliwia wykonywanie najpoważniejszych tricków. To jego zdaniem spot dla tej dyscypliny wręcz idealny.

Więcej doznań Kitesurfing wyrósł wprost z windsurfingu. Wydaje się jednak, że z czasem stał się znacznie popularniejszy i chętniej uprawiany. Dzieje się tak z dwóch przynajmniej powodów. Po pierwsze: wiatr. W Polsce warunki wiatrowe są zróżnicowane, a windsurfing wymaga stałego, silnego wiatru. Kitesurfing jest

możliwy przy dużo słabszym wietrze. Drugi istotny powód tłumaczy Mariusz – Na pewnym etapie zabawy w windsurfing, gdy nabieramy już coraz większej biegłości, rośnie w nas potrzeba jeszcze większych wrażeń, doznań. Ilość tricków w kitesurfingu jest nieograniczona, więc doznań tych nie zabraknie. – Kitesurfing to przede wszystkim wolność – mówi Wojtek. – Zwłaszcza w momencie, kiedy jesteś sam na spocie, pięknie i równo wieje. A ty patrzysz z perspektywy wody na ściśniętych na plaży ludzi… – dodaje. KiteFORT, +48 501 292 229 www.kitefort.pl KiteJunkies, +48 530 955 552 www.kitejunkies.pl


Aktywnie

LATO NA SPORTOWO

moda

i stylowo Damski daszek sportowy Zapewnia całodniową ochronę przed słońcem. Elastyczna taśma pozwala na indywidualne dopasowanie do obwodu głowy. Wyszywane logo 4F na froncie.

Szorty Rio 2016 - replika Męskie szorty zaprojektowane z okazji Letnich Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro 2016. Inspiracją dla kolorystyki całej kolekcji było tegoroczne miasto olimpijskie - miejsce pełne witalności, dynamiki i zabawy. Szorty zostały wykonane z miękkiej w dotyku, delikatnej bawełny. Posiadają 2 klasyczne kieszenie po bokach oraz 2 kieszonki z tyłu zapinane na guzik. Rozporek z zamkiem błyskawicznym i guzikiem. Podwinięte nogawki.

Szorty plażowe damskie Wszechstronność i wygoda. Damskie szorty wykonane z lekkiego i miękkiego w dotyku materiału. Idealne zarówno podczas wodnych aktywności, jak i codziennego użytku. Wyposażone w 2 kieszenie po bokach oraz szeroki, elastyczny pas. Rozcięcia u dołu zapewniają naturalny zakres ruchów.

Biustonosz kąpielowy Damski biustonosz idealny podczas wodnych aktywności. Lekko usztywnione miseczki, wiązany na szyi i na plecach, podszyty dodatkową warstwą delikatnej tkaniny. Wykonany z elastycznego materiału, który nie traci sprężystości.

Koszulka kibica Materiał: 100% bawełna. Idealna na trwające Mistrzostwa Europy EURO 2016 FRANCE oraz Letnie Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro 2016.

MAGAZYN

51


Szyk

na celowniku ZDJĘCIA KAROLINA GAJCY MAKEUP Natalia Tchórzewska MODELKA Eliza Cichowicz KOLEKCJA PINKO SKLEP Unique Galeria Promenada ŚWINOUJŚCIE

52

MAGAZYN


DLA NIEJ

moda

KOLEKCJA Elisabetta Franchi

MAGAZYN

53


KOLEKCJA Elisabetta Franchi

54

MAGAZYN


KOLEKCJA AERONAUTICA MILITARE

MAGAZYN

55


Hipoterapia dla duszy i ciała Kiedy słyszysz oddech konia, dźwięk kopyt odbijających się od podłoża, śpiew ptaków, szelest liści, zapominasz o wszystkim, nic nie jest ważne. Jazda w terenie to taka hipoterapia psychiczna – uśmiecha się pani Joanna Ulaczyk-Surowiec, instruktorka i hipoterapeutka. TEKST MAGDA MONKOSA ZDJĘCIE KRZYSZTOF CHOMICZ

56

MAGAZYN


JAZDA KONNA

Powiedzmy wprost: jazda konna to nie jest proste zadanie. Wymaga sporego nakładu pracy, wysiłku i cierpliwości. Jednak większość osób, które podejmują się nauki, ostatecznie osiąga założone cele. – Z jazdą konną jest jak z prawem jazdy. Niektórym wystarczy podstawowy kurs i zaraz będą jechać galopem, inni potrzebują nieco więcej czasu – uważa Joanna Ulaczyk-Surowiec, instruktorka w Ośrodku Hipoterapii i Jazdy Konnej Konnej Kopytko, najstarszej stajni w mieście. Wiadomo, umiejętności nabyte z wielkim wysiłkiem już zawsze sprawiają podwójną satysfakcję.

A gdy znika lęk, można swobodnie przystąpić do nauki dosiadu, ruszenia i zatrzymania konia, a potem jazdy stępem, kłusem, galopem, aż po pierwsze przejazdy przez drągi. To właśnie miłość do konia i chęć nawiązania kontaktu ze zwierzęciem motywuje wielu do rozpoczęcia przygody z jeździectwem. Szybko okazuje się, że ten rodzaj aktywnego wypoczynku ma zbawienny wpływ nie tylko na samopoczucie, ale i służy całemu ciału. Podczas jazdy konnej wszystkie mięśnie ulegają rozluźnieniu, rozciągnięciu i wzmocnieniu. Poprawia się praca

zdrowie

można z jazdy rekreacyjnej i terapeutycznej. Hipoterapia jest wielopłaszczyznową formą rehabilitacji – to kompleksowe połączenie ćwiczeń ruchowych, sensorycznych oraz psychicznych. Znakomicie wpływa na korygowanie postawy ciała, doskonalenie równowagi i koordynacji, na orientację w przestrzeni oraz w schemacie własnego ciała czy poczucie rytmu. A co najważniejsze, postępy pojawiają się już po kilku tygodniach, a przeciwskazań jest stosunkowo niewiele. – Nasz najmłodszy pacjent miał trzy miesiące. Najstarszy? Nie wiem, nie

Nieco historii Świnoujście ma ponad stuletnią tradycję jeździecką. Pierwsza szkółka została założona już w 1905 r. Adepci jazdy konnej najpierw ćwiczyli na placu między dzisiejszą ulicą Bogusławskiego a Sienkiewicza, by potem swobodnie przemierzać stępem liczne ścieżki do jazdy konnej czy pławić kopyta w wodach Bałtyku. Dalszy rozwój jeździectwa wstrzymała II wojna światowa, a potem ta aktywność sportowa na dobre zniknęła z polskiego Świnoujścia. Jednak ludzka fascynacja końmi przetrwała wraz z genami przodków. Tradycje jeździeckie, krok po kroku, od kilku lat systematycznie odbudowują lokalni przedsiębiorcy. Dzisiaj po obu stronach Świny działają już cztery stajnie, w których można rekreacyjnie dosiąść konia. Mimo pewnych ograniczeń ten rodzaj aktywnego wypoczynku ma się na naszych wyspach coraz lepiej.

Nawiązać relację Podstawowym elementem nauki jest nawiązanie pozytywnej relacji ze zwierzęciem. – Koń nigdy nie ma złych intencji. Zna komendy i potrafi ich słuchać. Ewentualne problemy zawsze wynikają z niewłaściwego poprowadzenia wierzchowca – podkreśla pani Joanna. Gdy zwierzę poczuje spokój i opanowanie jeźdźca, odwdzięczy się zaufaniem i oddaniem.

Hipoterapia jest wielopłaszczyznową formą rehabilitacji – to kompleksowe połączenie ćwiczeń ruchowych, sensorycznych oraz psychicznych. układu oddechowego i krążenia. Aktywność pozwala nie tylko zachować ciało w dobrej kondycji, ale również zdobyć i utrzymać idealną sylwetkę. Jazda konna zalecana jest wszystkim osobom, które borykają się z problemami zdrowotnymi.

Zbawiennie dla zdrowia Pani Joanna z hipoterapią spotkała się już na studiach. Pracując przez wiele lat z osobami niepełnosprawnymi, wpadła na pomysł sięgnięcia po nowe metody terapeutyczne. Po krótkim namyśle zdobyła uprawnienia w Polskim Towarzystwie Hipoterapii w Warszawie. Kuraś, jej pierwszy koń, miał służyć początkowo tylko celom terapeutycznym, jednak nauczycielkę na dobre wciągnął sport i przy okazji postawiła również na rozwój własnych umiejętności jeździeckich. Dzisiaj w ośrodku jest siedem wierzchowców. Skorzystać

wypadało pytać o wiek – śmieje się pani Joanna. Dzieci bardzo szybko łapią bakcyla. Często zaczynają od hipoterapii, aby następnie naturalnie przejść do jeździectwa rekreacyjnego, czasem nawet i sportowego. Naukę można rozpocząć w każdym wieku. – Po całym dniu pracy zawodowej i domowej warto poświęcić sobie dwie godziny w tygodniu. To przecież nie jest aż tak dużo – zachęca pani Joanna. – Jazda konna daje po prostu mnóstwo radości.

Ośrodek Hipoterapii i Jazdy Konnej Konnej Kopytko Zaplecze ul. Mazowieckiej - działka 79, Świnoujście Telefon +48 505 136 393 www.hipo-terapia.pl

MAGAZYN

57


58

MAGAZYN


LUDZIE I MIEJSCA

felieton

Miasto artystów Świnoujście czaruje i inspiruje. Jego malowniczość, niezwykłe położenie i specyficzny charakter znajdują swoje odbicie także w kulturze. TEKST MAJA PIÓRSKA ILUSTRACJA KATARZYNA BARANOWSKA

G

łówny ciężar propagowania kultury spoczywa na Miejskim Domu – a jakże! – Kultury oraz jego filiach na wyspie Wolin w dzielnicach Warszów i Przytór oraz na wyspie Karsibór. To tam młodsi i starsi mieszkańcy rozwijają swoje talenty. Pierwsze szlify artystyczne zdobywali w MDK m.in. laureat Paszportu „Polityki”, kompozytor i aranżer Andrzej Smolik, wokalistki Agnieszka Hekiert i Krystyna Grygorcewicz z zespołu Friends, Marina Nikoriuk, aktorzy Tomasz Steciuk z Teatru „Roma” i Krzysztof Bartłomiejczyk z łódzkiego Teatru Nowego oraz Andżelika Piechowiak - aktorka teatralna i filmowa.

Różne spojrzenia Świnoujście kocha plastyków i to z wzajemnością. Żyją tu m.in. Jan Bociąga, Bogumiła Kociołek, January Korff, Włodzimierz Mierzyński, Jerzy Pawełczyk, Andrzej Pawełczyk, Ewa Tomczak, Jacek Walczak i Tadeusz Zieliński. Różnorodność ich postaw twórczych oraz interpretacji świata poprzez sztukę jest właściwa dla tego niezwykłego miejsca, usytuowanego pomiędzy wodą, ziemią i niebem. Kontakty z plastykami z krajów nadbałtyckich zrodziły ideę pleneru malarskiego, którego efektem jest wystawa poplenerowa. Artyści w swoich obrazach ukazują ten pięk-

ny fragment naszego kraju. A każdy z nich widzi go inaczej. Prężnie działają Galeria ART, Pracownia Plastyczna „Poddasze” w MDK, Galeria Sztuki Współczesnej – Miejsce Sztuki 44. To tam, a także w sali wystawowej Biblioteki Miejskiej swoje prace prezentują nie tylko mieszkańcy Świnoujścia, ale również artyści z całego kraju i z zagranicy.

Słowo i tradycja Poezja to swoisty fenomen we współczesnym świecie. Udowadniają to od półwiecza członkowie Klubu Literackiego „Na Wyspie”. Tę nieformalną grupę łączy umiłowanie literatury, pasja poszukiwania odrębnych środków wyrazu oraz dyskusje uczące krytycznego stosunku do własnych utworów. Kilku uczestników tej grupy wydało własne książki, tomiki poezji, niektórzy publikowali swoje prace w prasie i radiu. Inni czekają jeszcze na debiut. Klub wydaje almanachy poezji i prozy swoich członków, a także organizuje biesiady literackie, spotkania autorskie i konkursy, m. in. wspólnie z Miejską Biblioteką Publiczną Ogólnopolski Konkurs Literacki „Morze z daleka i bliska”. Wśród jego laureatów są także mieszkańcy Świnoujścia. Kultura to także pielęgnowanie zapomnianych tradycji i tworzenie

nowych. Od wielu lat MDK organizuje Ogólnopolski Konkurs na Pisankę Wielkanocną. Kolorowe kraszanki, pisanki czy wyklejanki napływają z całego kraju. Jakież bogactwo regionalnej kultury ludowej tkwi w tej polskiej tradycji malowania jajek! Zimą, przed Bożym Narodzeniem, organizowany jest konkurs na stroik świąteczny.

Nie tylko latem Jak przystało na miasto nadmorskie, wiele propozycji kulturalnych przygotowuje się tutaj na miesiące wakacyjne. Letni sezon rozpoczyna się długim majowym weekendem, który urozmaicają pierwsze imprezy plenerowe. Z rozmachem świętowane są Dni Morza, tradycyjnie obchodzone pod koniec czerwca. Wtedy Neptun na trzy dni przejmuje władzę nad miastem. Nieodłącznym elementem tych dni są Neptunalia, Noc Świętojańska oraz Święto Marynarki Wojennej, a także liczne wystawy, koncerty i festyny. W tytule tego tekstu nazwałam Świnoujście miastem artystów. Tak o nim czasem myślę, choć określeń na to znalazłoby się dużo, dużo więcej. Jestem pewna, że każdy z nas znalazłby jakieś własne. Dziś jednak zapraszam Was do miasta, w którym nie brakuje twórczych ludzi i inicjatyw. Naprawdę warto tu bywać. Nie tylko latem.

MAGAZYN

59


kultura

LATO W MIEŚCIE

Świnoujskie Lato Kultury

Rozrywkowo… Jednym z punktów Świnoujskiego Lata Kultury są koncerty. W tym roku w Amfiteatrze zobaczymy wykonawców z czołówki list przebojów w całym kraju. Będzie zatem Enej. Nawet to dwa razy, bo i w lipcu, i w sierpniu. Zagra Mesajah – w duecie z Enejem zresztą. Pojawi się LemOn, który zasłynął ostatnio, grając przed Imagine Dragon. Wystąpi Michał Szpak, który pokazał się z doskonałej strony podczas ostatniego konkursu Eurowizji. Będzie wreszcie Cleo, szerzej znana ze współpracy z Donatanem, która tym razem zaprezentuje solowy repertuar. Wszystkie koncerty odbędą się na scenie Amfiteatru, który uzyskał nie tylko dach, ale też akustykę, której nie powstydzą się najlepsze sale koncertowe na świecie.

… i poważnie W lipcu wyjątkowo zapowiadają się wydarzenia związane z muzyką klasyczną. Za sprawą Baltic Neopolis Orchestra, Theater Ostvorpommern Greifswald oraz Teatru Narodowego Opery i Baletu z Odessy widzowie w Świnoujściu przeniosą się w świat muzyki poważnej, ale bez

60

MAGAZYN

zbędnego zadęcia. Z pewnością zachwyci wszystkich znakomita ekipa młodych instrumentalistów z Baltic Neopolis Orchestra. Wystąpi ona wraz ze światowej sławy muzykami – Pamelą Tan Nicholson (matką Va-

nessy Mae) oraz Vasko Vasiliewem. Wstępem do tych wydarzeń będzie gala operetkowo-musicalowa w wykonaniu ukraińskiego teatru, który odwiedzi Polskę po raz pierwszy.


LATO W MIEŚCIE

ŚMIECH to zdrowie!

kultura

Jak połączyć rozrywkę dla ducha z porcją ruchu i ćwiczeń? Proponujemy udział w kilku występach kabaretowych. Otaczająca nas rzeczywistość nieustannie dostarcza tematów do skeczów i gagów. Nie od dziś wiadomo, że śmiech to zdrowie, a znając możliwości artystów, którzy odwiedzą nas tego lata, ćwiczenia mięśni brzucha mamy zagwarantowane. Oprócz kabaretów typu Paranienormalni czy Kabaret Skeczów Męczących czeka nas w lipcu Bałtycka Noc Kabaretowa, czyli nic innego jak maraton najlepszych w Polsce grup. Większość kabaretów przygotowała specjalnie na potrzeby nadmorskich występów zupełnie nowe programy! Zapraszamy!

Zatańczyć rocka Rock’n’Ballet to wyjątkowo udane połączenie tańca baletowego i muzyki rockowej. Praca dwóch zespołów baletowych – Opery na Zamku i Theater Vorpommern dała znakomite efekty. Zobaczymy przedstawienie dopracowane pod względem muzycznym i dramaturgicznym, a przede wszystkim znakomicie zatańczone. Oczywiście jednym z głównych bohaterów jest muzyka. Artyści zatańczą do przebojów takich kapel jak: Led Zeppelin, Queen, Metalika, U2, Pink Floyd czy Depeche Mode.

Od Bizeta do Verdiego Wielka Gala Operowa zabierze nas w podróż do świata muzyki klasycznej. Powędrujemy poprzez Carmen Bizeta, Don Pasquale Donizettiego i Cyrulika sewilskiego Rossiniego, aż do Rigoletto i Balu maskowego Verdiego. Solistami tego wieczoru będą: Jardena Flückiger (sopran), Kristi Anna Isene (sopran), Anna Wagner (mezzosporan), Karo Khachatryan (tenor), Alexandru Constantinescu (baryton) oraz Thomas Rettensteiner (baryton). Artystom towarzyszyć będzie cały zespół Teatru Vorpommern (połączenie Teatru Greifswald, Stralsund i Putbus) wraz ze wspaniałą Orkiestrą Filharmoniczną pod kierownictwem dyrektora generalnego Golo Berga.

MAGAZYN

61


kultura

GRECHUTA FESTIVAL

Grechuting świnoujski FOTO DANIEL NEJMAN

Po wielkim ubiegłorocznym sukcesie w sierpniu po raz drugi odbędzie się Grechuta Festival – Świnoujście. Pełny program oraz długa lista wyjątkowych artystów zaprezentowane zostaną w połowie lipca. Specjalnie dla czytelników magazynu „Wyspy” już teraz zdradzamy część atrakcji. Steńczyka. Koncert uświetnią również gwiazdy – Monika Kuszyńska, Andrzej Lampert oraz Maciej Zakościelny. Artystom towarzyszyć będą muzycy zespołu Anawa oraz Orkiestra Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Opiekunką artystyczną festiwalu będzie Danuta Grechuta, a gościem specjalnym Jan Kanty Pawluśkiewicz. Festiwal ma interdyscyplinarny charakter – odbędą się koncerty, spektakle, widowiska plenerowe, kabaret, wystawy, spotkania literackie, projekcje filmowe, spotkania z gwiazdami oraz artystyczne propozycje dla najmłodszych.

Niewątpliwą gwiazdą tegorocznej edycji festiwalu będzie Maryla Rodowicz. W koncercie Łatwopalni obok swoich największych przebojów artystka zaśpiewa utwory wykonywane wspólnie z Markiem Grechutą, m.in. w słynnym spektaklu Szalona Lokomotywa. Kolejną wielką postacią polskiej sceny, która wystąpi w Świnoujściu, jest Krystyna Janda. Aktorka zaśpiewa dla świnoujskiej publiczności Piosenki z teatru – muzyczny spektakl składający się z utworów znanych z już kultowych przedstawień: Białej bluzki Agnieszki Osieckiej, Kobiety zawiedzionej Simone de Beauvoir oraz Marleny Pam Gems. Piosenki przeplatane będą osobistymi anegdotami oraz, specjalnie dla Grechuta Festival, wspomnieniami o współpracy z Markiem Grechutą.

62

MAGAZYN

Muzyczną ucztą będzie z pewnością koncert Bursztynowe Serce Szczerozłote w reżyserii Jakuba Barana, w którym usłyszymy laureatów konkursowej części krakowskiego festiwalu im. Marka Grechuty, znanych także z ubiegłorocznej świnoujskiej edycji, m.in. Karolinę Leszko, Łukasza Jemiołę oraz Tomasza

Organizatorem imprezy jest Miejski Dom Kultury w Świnoujściu, Miasto Świnoujście, a współorganizatorem krakowska Fundacja Korowód im. Marka Grechuty. Więcej informacji na stronie: www.lato.grechutafestival.pl oraz na profilu festiwalu: facebook.com/Grechuta-FestivalŚwinoujście.


Ciekawie zapowiada się część filmowa festiwalu. Tym razem na wielkim ekranie zobaczymy retrospektywę filmów Krzysztofa Kieślowskiego w wyborze oraz z moderacją znawcy kina, Wiesława Kota, np. Podwójne życie Weroniki czy Trzy kolory. Niebieski. Po projekcjach odbędą się spotkania z gwiazdami Kieślowskiego, m.in. Grażyną Szapołowską i Arturem Barcisiem. Na wszystkie seanse – wstęp wolny.

Grechuta i Kieślowski? Marek Grechuta i Krzysztof Kieślowski: obie postacie wybitne, obie – pozornie – odległe. Jeśli się jednak zastanowić, jakie piosenki Grechuty mogliby śpiewać bohaterowie Kieślowskiego, to już im do siebie wcale nie tak daleko. Choćby ta chłodna i wzgardliwa Szapołowska z Krótkiego filmu o miłości. Czyż zakochany w niej młodziutki Lubaszenko nie mógłby zanucić w jej kierunku: „Nie dokazuj, miła nie dokazuj, przecież nie jest z ciebie znowu taki cud…”. A Bogusław Linda, który w Przypadku trzy razy wskakuje do pociągu i od tego za każdym razem życie mu się zmienia drastycznie? Czyż nie powinien nucić: „Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy. Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy”? A już z całą pewnością Jerzy Stuhr powinien śpiewać do wielbłąda z filmu Duże zwierzę (scenariusz Kieślowskiego): „…dziwnie się srebrzysz, aniele mój, w tęczowym piórze…”. Dlaczego akurat to? Ano dlatego, żeby „kieślowszczyzna” wybrzmiała nie w trzech, ale we wszystkich kolorach! Wiesław Kot, medioznawca

FOTO FILIP RUDNICKI

Retrospektywa Kieślowskiego

Teatralnie Teatralną gwiazdą festiwalu będzie krakowski Teatr Kto, który zaprezentuje spektakl uliczny Peregrinus w reżyserii Jerzego Zonia. Ukazuje on jeden dzień z życia człowieka XXI wieku. Współczesny Everyman, którego życie zawieszone jest pomiędzy Domem a Pracą w korporacji, „drogę przez życie” identyfikuje z „drogą do pracy”. Peregrynacja w poszukiwaniu sensu jawi się jako mozół dnia powszedniego. Świat Peregrinusa,

to cywilizacja „cyfrowa” - smutna, przerażająca i groteskowa, odarta z miłości i piękna, z dominującą religią – konsumpcją. Kijowski teatr uliczny Highlights zaprezentuje żywiołowy Korowód tańca. Kolorowe kostiumy, mistrzowskie popisy na szczudłach, humor i wesołość wciągają publiczność do zabawy, tworząc niepowtarzalną karnawałową atmosferę, w której dominuje muzyka flamenco, rock and roll, pop, dance ale i ukraińska hołubka.

Śmiech dekadencji W bogatym programie jest także miejsce na kabaret, ale zgodnie z poetyką festiwalu nieco dekadencki. Artyści Teatru Polskiego w Szczecinie zaprezentują najnowszy przebój Kabaretu Czarny Kot Rudy Pif Paf, papuga i paw. Na scenie gościnnie pojawią się także Stanisław Tym, Andrzej Poniedzielski oraz Artur Andrus. Twórcy zapowiadają spektakl jako fajerwerki humoru, wystrzały żartów i wybuchy śmiechu. Ma to być (prawie) lekcja literatury i jednocześnie rozważania polityczne i metafizyczne. Spojrzenie z kosmicznego dystansu niepozbawione onirycznej wrażliwości. A w tle Polska…

FOTO MAREK KAREWICZ

Choć sam Marek Grechuta nie pochodził ze Świnoujścia, to właśnie sukces na tutejszej FAMIE w 1968 r. uznaje się za jedno z decydujących wydarzeń w jego wielkiej karierze. Po blisko 50 latach od tamtego wydarzenia miasto na 44 wyspach znów żyje artystyczną atmosferą inspirowaną twórczością największego polskiego barda. Grechuta Festival – Świnoujscie 2016 jest znakiem pamięci tego wybitnego artysty. W programie gros wydarzeń związanych jest z twórczością Grechuty, jednak pojawią się też artyści z nim niezwiązani, lecz bliscy w swojej twórczości do jego unikatowej poetyki.

MAGAZYN

63


Muzycznej uczty ciąg dalszy Pierwsze wspaniałe koncerty już za nami. Festiwal jednak wciąż trwa. To nawet nie półmetek. Usłyszymy jeszcze wiele pięknych dźwięków. ZDJĘCIA ARCHIWUM TOWARZYSTWA PRZYJACIÓŁ ŚWINOUJŚCIA

Andersena z muzyką V. Trojana oraz materiał Łódzka Awangarda Muzyczna w kompozycjach na skrzypce, akordeon i gitarę. W programie koncertu znajdą się utwory S. Kaczorowskiego, A. Piazzolli, J. S. Bacha, V. Trojana oraz J. Ch. H. Rincka.

8 lipca

Tego wieczoru zagra Ennio Cominetti, włoski organista, dyrygent, kompozytor, dyrektor chóru i orkiestry. W swojej karierze dał ponad tysiąc koncertów w najważniejszych katedrach, a także w teatrach niemal całego świata. Nagrał wiele płyt. Pisał artykuły dla europejskich magazynów muzycznych. Przewodniczył jury wielu konkursów organowych. Jest laureatem Międzynarodowego Konkursu Kompozycji na organy w Magadino (Szwajcaria, 1982 r.). Ponadto wystąpi także łódzki zespół Trio, Solo, Duo, czyli Zbigniew Ignaczewski – akordeon, Tomasz Król – skrzypce oraz Paweł Stępniak – gitara. Ma na koncie liczne koncerty w kraju i za granicą. Niektóre ze swych dokonań zespół utrwalił na płytach, m.in. bajkę muzyczną Cesarski Słowik wg J. Ch.

64

MAGAZYN

15 lipca

Od wielu lat Towarzystwo Przyjaciół Świnoujścia jeden z koncertów przeznacza dla młodego, utalentowanego polskiego organisty – laureata

konkursu organowego. Tym razem posłuchamy Krzysztofa Musiała. Jest on laureatem Akademickiego Konkursu Organowego „Romuald Sroczyński In memoriam” z 2015 r. Artysta wykona dla nas kompozycje J. S. Bacha, C. Francka, J. Brahmsa oraz J. Reubke.

22 lipca

Tego wieczoru zagra dla nas Thomas Sauer, który od 1978 r. jest organistą w Katedrze św. Jadwigi w Berlinie. Studiował w Akademii Muzycznej Felix Mendelssohn Bartholdy w Lipsku. W 1990 r. został mianowany na organistę katedralnego oraz powołany na wykładowcę Archidiecezjalnej Szkoły Muzyki Kościelnej w Berlinie, w klasie muzyki organowej oraz improwizacji. Z powodzeniem także koncertuje w Europie i Stanach Zjednoczonych. W programie tego koncertu usłyszymy utwory M. Regera, J. S. Bacha, W. A. Mozarta, J. F. Dandrieu oraz L. J. A. Lefébure-Wély.

29 lipca

Lipiec zwieńczy koncert Anglika Christophera Weawera. Studiował w prestiżowym Trinity College kom-


śWINOUJSKIE WIECzORy ORGAnowe

pozycję i dyrygenturę. W tym czasie zdobył pierwszą nagrodę w Konkursie Organowym Bacha. Posiada dyplomy z prestiżowych Royal College of Music oraz Royal College of Organists. Założyciel i dyrygent chóru kameralnego na Cyprze. W 2007 r. powrócił do Anglii i gra na organach w katerze w Northhampton. Artysta wykona utwory F. Mendelssohna-Bartholdy, L. Vierne, J. S. Bacha, O. Messiaena, C. Francka, G. A. Mushela.

5 sierpnia

Organowy sierpień zainauguruje znakomity organista, dobrze znany świnoujskiej publiczności, Roman Perucki. Jest profesorem Akademii Muzycznej w Gdańsku i prowadzi klasę organów. Pierwszy organista Katedry Oliwskiej. Koncertuje w kraju i za granicą. Juror kilku międzynarodowych konkursów organo-

kultura

at konkursów fletowych w Polsce i za granicą. Występuje jako solista i kameralista w Polsce, wielu krajach Europy oraz w USA i Japonii. W swym dorobku ma liczne nagrania radiowe i TV w kraju i za granicą. W 2010 r. wspólnie z London Symphony Orchestra nagrał płytę z koncertem Michaela Colina. wych. W dorobku ma liczne nagrania radiowe, telewizyjne i płytowe. Jest dyrektorem naczelnym Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku oraz prezesem Pomorskiego Stowarzyszenia „Musica Sacra”. Usłyszymy również Łukasza Długosza – flecistę, absolwenta Staatliche Hochschule fur Musik we Fryburgu, Hochschule fur Musik und Theater w Monachium, Konservatoire National Superieur de Musicque et de Danse w Paryżu oraz Yale University w New Haven. Wielokrotny laure-

W 2012 r. został odznaczony Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis”. Artyści wykonają utwory m. in. M. Regera, D. Bedarda, M. Surzyńskiego, F. Martina i W. Kilara. Koncerty odbywają się w piątki, w Parafii pw. Chrystusa Króla. Honorowy patronat nad festiwalem objął Prezydent Miasta Świnoujście, Janusz Żmurkiewicz.

REKLAMA


TA od plakatu

Maria Mileńko niechętnie nazywa siebie artystką. Woli określenie: kreatywny rzemieślnik. Rysuje, odkąd pamięta. Już jako dziecko podchodziła do tej kwestii zadaniowo. Pytała innych: Co mam narysować? I rysowała. TEKST MICHAŁ TACIAK ZDJĘCIE KAROLINA GAJCY

Ze Świnoujścia wyjechała bardzo wcześnie. Do liceum plastycznego w Poznaniu. – Patrząc na to z perspektywy czasu, myślę sobie, że to była dość szalona decyzja. Miałam przecież jakieś 15 lat. Chyba byłam wtedy odważniejsza… – przyznaje Maria. Choć w Poznaniu również studiowała, to właśnie okres licealny wspomina najlepiej. Zarówno w kontekście własnego rozwoju twórczego, jak i w takim czysto ludzkim. – To wówczas zawiązały się przyjaźnie, które trwają do dziś, które cenię sobie najbardziej – dodaje.

Ze studiów natomiast „przywiozła” do Świnoujścia swojego chłopaka Tomka, również grafika. Żyją tu i pracują od ponad półtora roku, w otoczeniu dwóch psów.

Natura i kredki

łam do momentu, w którym nie było już pustej, białej przestrzeni – śmieje się. Już wtedy uwielbiała rysować „na zamówienie”. Ktoś prosił o psa, otrzymywał psa. – Oczywiście realizowałam też własne pomysły, ale już

Maria fantastycznie wspomina dzieciństwo w Świnoujściu. Od zawsze zachwycała ją bliskość niesamowitej natury, więc czuła się tutaj doskonale. Do dziś pamięta pewną niezwykle ostrą zimę, nieustający śnieg i brawurowe zabawy na zamarzniętym morzu. Równie istotna jak natura była dla małej Marysi… kartka papieru i kredki. – Dostawałam blok i rysowailustracja stworzona w agencji Ostecx

66

MAGAZYN

Créative dla Browaru Gościszewo


NASZ ARTYSTA

kultura

wtedy pojawił się u mnie ten element użytkowości, zadaniowości – dodaje. W liceum dziwnym, wręcz szokującym odkryciem było dla niej to, że nie wszyscy tutaj rysują od zawsze.

Tylko nie linoryt Choć nikt w jej rodzinie nie zajmuje się sztuką profesjonalnie, Maria wyrosła w otoczeniu tzw. artystycznych dusz. Mama jest miłośniczką muzyki, tata rysuje i maluje, a dziadek zajmował się stolarką i tworzył drewniane rozmaitości. Twórczą atmosferę zapewniały również plastyczne zajęcia w świnoujskim MDK-u, pod okiem znanej tutaj Bogumiły Kociołek. Marysia bardzo dobrze wspomina ówczesne plenery artystyczne, a także fakt, że pani Bogumiła traktowała swoich młodych podopiecznych partnersko, a nie z pozycji: dorosły – dziecko. Jedynie z linorytem jakoś jej nie szło.

Obrona rzemiosła – Uważam, że dziś nie docenia się rzemieślników – mówi z przekonaniem. Bo rzemiosło to wspaniała rzecz. Maria nie czeka, aż spłynie na nią natchnienie, a muza szepnie coś do ucha. Jej rysunki są efektem długiej pracy. – Powstają miliony kreseczek, ale ja wiem, że mają one jakość, że są dobre. Doceniam tę pracę i czas w nią włożony – mówi Marysia, uroczo miksując świadomość własnej wartości z pokorą. Proporcje muszą zostać zachowane – wena weną, muza muzą, ale warsztat jest niezbędny.

Siła prostoty Pisząc o Marii, nie sposób pominąć plakatu. Tego plakatu, który został uznany za najlepszy w międzynarodowym konkursie na plakat promujący Dzień Europy 2010, pod wszystko mówiącym hasłem: I love Europe. Zwraca uwagę prostota projektu – szklanka, w której niczym kostki lodu „pływają” litery układające się w słowo „Europe”. Miks kultur in-

ilustracja dla warszawskiej gazety

spirowany… Festiwalem Wikingów, na który autorka jeździ od dziecka. Pomysł chwycił. Maria konkurs wygrała. Przez chwilę była niezwykle popularna – spotkania, wywiady, jako „ta od plakatu”. Najważniejsze jednak było coś innego. – Ten konkurs był dla mnie przełomem, punktem zwrotnym. Potwierdzeniem, że znajduję się na właściwym miejscu, że wybrałam właściwą drogę. Bardziej w siebie uwierzyłam – wspomina Maria. Na pytanie o ewentualną wystawę jej prac odpowiada – Nie wiem, co bym w sumie miała wystawić… Trochę obawia się tego, że użytkowy charakter jej twórczości niekoniecznie sprawdziłby się w galeriach. Nic bardziej mylnego! – Jest to jakaś myśl. Pokazałeś mi nowy kierunek – śmieje się Maria. Może więc jednak wystawa?

Marysia od psów Gdyby miała spełnić swoje wielkie marzenie, musiałaby zrezygnować z grafiki… Tym marzeniem, a jednocześnie ogromną potrzebą jest pomaganie zwierzętom. To dla Marysi bardzo ważny temat, który pojawił się w jej życiu trochę przypadkiem,

Warsaw InsideR

przy okazji pracy dyplomowej. Była to kampania promująca adopcję zwierząt ze schronisk. Poszukując psów, które mogłaby narysować, trafiła na cudownego, jednookiego psiaka o imieniu… Oko. Nie myślała wówczas o tym, żeby go przygarnąć. Oko jednak na dobre zagościł w jej głowie. Często go wspominała. Przypomniała sobie o bogu Wikingów Odynie, który jedno oko oddał za mądrość. Nie było innej opcji – pies trafił do Marysi i Tomka. Niebawem dołączyła do nich równie cudowna Lalu. Samoświadomość Marii rosła. Obecnie, przechodząc przez etap wegetarianizmu, jest już weganką. Mocno angażuje się w sprawy schronisk. Robi projekty plakatów czy logotypów, pomaga w organizacji. – Grafika jest znakomitym zajęciem. Lubię to, spełniam się w tym. Ale gdybym miała robić coś naprawdę istotnego, co rzeczywiście ma sens i jest potrzebne, byłaby to pomoc zwierzętom… – podsumowuje temat Maria. I trudno o lepsze zakończenie rozmowy.

MAGAZYN

67


kultura

REKOMENDACJE

LEŻAK

i książka Zewsząd słychać, że nie czytamy książek. To prawda,

niż śmierć. Z tego względu warto sięgnąć po współczesną „love story” w wydaniu Lou i Willa. Ona ma 26 lat, pracuje w kawiarni i nie kocha swojego chłopaka. On jest bogatym bankierem, któremu wypadek motocyklowy odebrał chęć do życia. Ona traci pracę w kawiarni, więc potrzebuje nowej. On potrzebuje opiekunki. Te dwa fakty ich łączą. Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes to książka, którą czyta się z równoczesnym rozbawieniem i wzruszeniem. W związku z tym łzy można ukryć pod ciemnymi okularami. Dodać trzeba, że książka doczekała się filmowej wersji.

ale jesteśmy pewni, że w wakacje ten przykry stan rzeczy ulega nieco poprawie. W końcu mamy więcej czasu, a i okoliczności bardziej sprzyjające.

dworku. A konkretnie wydaje mu się, że odmienia, gdyż już pierwszej nocy zostaje zamordowany dziedzic rodu. Landecki staje się głównym podejrzanym. Dowody mu nie sprzyjają. Czy zabił? My wiemy. Ale nie powiemy. Miłość jest dużo przyjemniejsza

Latem ma być lekko i przyjemnie. Można dyskutować, czy thriller jest gatunkiem lekkim i przyjemnym, ale emocjonującym jest bez wątpienia. W cieniu prawa Remigiusza Mroza przenosi nas do Galicji, do roku 1909. Erik Landecki, typ spod ciemnej gwiazdy, odmienia swoje życie, zatrudniając się w austriackim

68

MAGAZYN

Wakacje to czas, gdy wszystko wokół nieco zwalnia. Łącznie z nami samymi. Pojawia się przestrzeń na oddech, przystanek, refleksję. A jeśli jednak się nie pojawia, to pomóc może w tym Joanna Glogaza i jej książka Slow life. Zwolnij i zacznij żyć. Z pewnością jest trudno funkcjonować inaczej niż w rytmie wariacko pędzącego świata, ale nie zaszkodzi spróbować. Jeśli znajdziemy własne tempo, poczujemy się szczęśliwsi, spokojniejsi, zdrowsi. A czy nie o to w życiu właśnie chodzi? Prezentowane książki dostępne są w Księgarni NEPTUN, Bohaterów Września 81, Świnoujście


WYDARZENIA

Dla oka

i ucha Za nami Dni Morza i kilka znakomitych koncertów. Pierwszy wieczór upłynął w rytmie hip-hopu. Usłyszeliśmy cenionego w branży BISZA i jego formację B.O.K. – jedyną w Polsce 8-osobową kapelę hiphopową. Wydarzeniem wieczoru był jednak występ toruńskiego rapera Małpy. Muzyk wydał właśnie swój drugi solowy album Mówi. Prawodopobnie to ulubiona płyta Świnoujścian, sądząc po ilości osób śpiewających pod sceną te piosenki. Człowiek pochodzi od małpy. Dobra zabawa również.

kultura

Latem wraz z temperaturą rośnie także liczba wydarzeń, które uatrakcyjniają nasz czas. W ostatnich tygodniach trochę się działo.

Józefa Plucińskiego można słuchać bez końca. Nieważne, o czym by mówił. Bo zawsze mówi ciekawie. Tym razem opowiadał o naszym skarbie, prawdziwej perełce Świnoujścia, czyli o ulicy Hołdu Pruskiego. Wśród słuchających byli głównie mieszkańcy tej ulicy, ale opowieść była fascynująca również dla tych „spoza Hołdu”. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Józef Pluciński ma już niemal skończoną książkę poświęconą ulicom naszego miasta. Jest tylko (aż?) jeden problem. Jej wydanie… Pomóżmy!

24.06., Miejska Biblioteka Publiczna

23.06., Muszla Koncertowa

Zakochana w żeglarstwie fizjoterapeutka, malująca – i to jak! – obrazy. Ten zdumiewający miks materializuje się w Annie Wierzbickiej. Świnoujścianka za pomocą pędzla i talentu przedstawia na płótnach jachty, na których pływała. Artystka zaprezentowała swoje prace w przyjaznych wnętrzach Sceny. Całości nadała tytuł Stalowy bohater. Nie zabrakło pasjonujących opowieści. Fantastycznie jest oglądać malarstwo, które powstało z miłości.

1.07., Jazz Club Central’a - SCENA

Prace Julii Curyło pozornie wydają się kiczowate, momentami wręcz błahe. Gdy jednak wejrzeć w nie głębiej, okazuje się, że to sprawa bardziej niż poważna. I rzetelne – co najważniejsze – krytyczne spojrzenie na dzisiejszą konsumpcyjną, kompletnie przeładowaną wszystkim, rzeczywistość. Obrazy artystki, ujęte w cykl nazwany Cudowne widzenie, są barwne, intrygujące i prowokujące. Sacrum ściera się z profanum, a wysokie z niskim. Cudownie to widzieć.

2.07., Miejsce sztuki44

MAGAZYN

69


kultura

NOWE PROJEKTY

Smolik i klaksony Dlaczego Smolik? Co takiego jest w jego muzyce, co skłoniło twórców popularnego programu BBC Top Gear, żeby to właśnie jemu powierzyć stworzenie unikatowego projektu muzycznego? Sam artysta przyznaje, że nie zna odpowiedzi na to pytanie – Dlaczego ja? Zapewne nie chodzi o rodzaj muzyki, który tworzę. Myślę, że mogła ich zainteresować raczej rozpiętość moich poczynań. Wszyscy wiemy, że Andrzej Smolik tworzy nie tylko muzykę pod własnym nazwiskiem, ale i kompozycje filmowe, a zza producenckiej konsolety wspomaga również innych artystów. – Taka elastyczność z pewnością daje szansę na

70

MAGAZYN

powodzenie tego rodzaju, nietypowego przedsięwzięcia – dodaje Smolik.

klaksony, trzaśnięcia drzwiami czy migania kierunkowskazów.

A chodzi o rzecz rzeczywiście niebywałą. Swoisty performens, utwór muzyczno-motoryzacyjny, współczesną, elektroniczną formę miejską – jak definiuje ją sam muzyk, gdzie obok elektroniki czy klasycznych instrumentów z pełną mocą wybrzmiewają dźwięki wydawane przez samochody. Ryki silników,

Ten sukces ma wielu ojców, więc obok samego Andrzeja Smolika jako współautorzy tej niesamowitej kompozycji zaistnieli ci wielbiciele motoryzacji i muzyki, którzy zechcieli podesłać dźwięki wygenerowane przez ich własne samochody.


WAKACJE Z MDK

Wybrane imprezy

Miejskiego Domu Kultury w Świnoujściu 11.07., godz. 22.00 – Kino na leżakach – film „7 rzeczy których nie wiecie o facetach”, Muszla Koncertowa, wstęp wolny. 12.07., godz. 19.00 – Koncert zespołów Enej & Mesajah, Amfiteatr, bilety 35 i 45 zł 13.07., godz. 12.00 – 14.00 – Wakacje na wesoło – koncerty i animacje dla dzieci, Filia MDK Warszów – Plac rekreacyjny: Piracka Przygoda, wstęp wolny. 13.07., godz. 19.00 – Koncert zespołu „Jam Band” – covery zespołu Dżem, Muszla Koncertowa, wstęp wolny. 15.07., godz. 18.00 – Wakacyjny Koncert w wykonaniu zespołu Flowers Orkiestra, zabawy i konkursy dla dzieci, Filia MDK Przytór, wstęp wolny.

15.07., godz. 20.00 – Bałtycka Noc Kabaretowa 2016 z udziałem Paranienormalnych, Formacji Chatelet, Kabaretu K2 oraz Katarzyny Pakosińskiej, Amfiteatr, bilety 50, 60, 80 zł 16.07., godz. 20.00 – Koncert Michała Szpaka. Amfiteatr, bilety 25 i 50 zł. 17.07., godz. 19.00 – Koncert zespołu Reggaside, Muszla Koncertowa, wstęp wolny. 20.07., godz. 21.00 – Rock’n’Balet – rockopera (Teatr z Greifswaldu - Niemcy, Opera na Zamku), Amfiteatr, bilety 35 zł. 21.07., godz. 20.00 – Koncert zespołu LemON, Amfiteatr, bilety 35 i 45 zł (dzieci do lat 6 wstęp wolny) 24.07., godz. 20.00 – Pamela & Vasko Show. Wystąpią: Pamela Tan Nicholson (pianistka), Vasko Vassilev (skrzypce), Baltic Neopolis Orchestra. Amfiteatr, bilety 25 zł.

kalendarium

25.07., godz. 22.00 – Kino na leżakach – film „Nietykalni”, Muszla Koncertowa, wstęp wolny. 27.07., godz. 20.00 – Wielka Gala Operowa. Amfiteatr, bilety 35 zł 28.07., 20.00 – Koncert „Hiszpańskie fantazje”. Wystąpią: Vincente Campos i Miguel Angel Navarro – Hiszpania. Muszla Koncertowa, wstęp wolny. 29.07., 20.00 – Kabaret Paranienormalni – Baltic Tour. Amfiteatr bilety 40, 55, 60 zł. 31.07., godz. 19.00 – Koncert Trzech Tenorów w wykonaniu solistów Teatru Muzycznego z Poznania. Muszla Koncertowa, wstęp wolny. 31.07., godz. 20.00 – Kabaret Marcina Dańca. Amfiteatr bilety 35, 45 zł Pełny program imprez na stronach: www.mdk.swinoujscie.pl www.swinoujscie.pl

REKLAMA


Åšwinoujskie

rendez-vous

72

MAGAZYN


W WOLNYM CZASIE

miejsca

Planujecie romantyczną i wykwintną kolację we dwoje, lody lub kawę z ciastem? Nie pozwólcie, by włos w żabnicy po burgundzku, zakalec w cieście lub źle dobrane wino zepsuły Wam wieczór. TEKST MAREK KOLENDA

Specjalnie dla Was sprawdziliśmy w serwisie TripAdvisor, gdzie w opinii recenzentów warto wybrać się na randkę lub po prostu towarzyskie spotkanie. Popularny przewodnik internetowy, który w postaci aplikacji znajdziemy w wielu smartfonach, odnotowuje kilkadziesiąt świnoujskich punktów gastronomicznych, podzielonych na kategorie: restauracje (49), desery (4) oraz kawa i herbata (6). W naszym krótkim zestawieniu skupimy się na tych najwyżej ocenianych.

Kolacja dla dwojga Na pierwszym miejscu wśród restauracji znalazła się Kurna Chata ze 149 ocenami, oczywiście w przeważającej większości pozytywnymi. Tradycyjne i pyszne potrawy, oryginalny wystrój, wielkie porcje oraz lokalne piwo. Takie są zdaniem recenzentów główne zalety lokalu. Drugie miejsce w zestawieniu zajęła restauracja Dune (141 recenzje), której specjalnością są smaczne ryby i inne owoce morza podawane przez przemiłą obsługę. Przy tej samej ulicy na promenadzie, znajduje się także następna na liście restauracja, nomen omen, Promenada, ze 119 opiniami. Jej klienci chwalą głównie świeże ryby i polędwicę w sosie kurkowym, szybką obsługę i rozsądne ceny. Tak wygląda aktualne podium. Absolutną rekordzistką w ilości ocen wystawionych przez gości – 192 głosy! – jest z kolei Toscana, która zajmuje czwarte miejsce. Podkreśla-

ne atuty? Odwiedzający z całej Polski wskazują najczęściej na bardzo dobrą kuchnię włoską – zawsze ze świeżych produktów – oraz przytulną atmosferę. Miejsce piąte wśród restauracji zajęła... kawiarnia Czuć Miętą. Recenzenci (29 głosów) wspominają przede wszystkim wspaniałe gofry, koktajle i klimatyczny wystrój wnętrza. Z pewnością natomiast do omawianej kategorii zalicza się restauracja Nebbiolo (52 recenzje), która szóste miejsce zawdzięcza głównie bardzo smacznemu jedzeniu - zwłaszcza makaronom oraz przystępnym cenom.

Na słodko Na czele listy w kategoriach desery oraz kawa i herbata znalazło się Cafe Rongo (84 opinie). Miejsce to chwalone jest przeważnie za świetną kawę, drinki oraz przepyszne, wyrabiane na miejscu, ciasta i uroczą atmosferę. Kolejną polecaną kawiarnią jest Gelati la Stella (66 głosów). Goście wspominają przede wszystkim tamtejsze lody – najlepsze w mieście! – oraz ciasta i desery. Trzecie miejsce zajęła Karczma Polska Pod Kogutem, a wśród 71 opinii najczęściej natrafić można na pochwały pod adresem kucharza i obsługi. I na koniec dwa miejsca czwarte. Wśród deserów (14 recenzji) tuż za podium uplasowała się naleśnikarnia NaNa, w której największe wrażenie robią na klientach oczywiście przepyszne naleśniki. W kategorii

kawa i herbata czwarte miejsce przypadło kawiarni CoffeBar (29 głosów), której specjalnością jest dla odmiany kawa w wielu niezwykłych smakach. A zatem lody, ciasto, ośmiorniczki czy zupa borowikowa? A może naleśniczki po prowansalsku? Z „Wyspami” w plecaku i smartfonem w kieszeni na pewno dobrze wybierzecie lokal na wspólny wieczór we dwoje. Wiadomo przecież od dawna, że przez żołądek wiedzie droga do serca...

Gdzie tego szukać? Kurna Chata

ul. Piłsudskiego 20

Dune

ul. Uzdrowiskowa 12

Promenada

Promenada 16

Toscana

ul. Marynarzy 2

Czuć Miętą

ul. Uzdrowiskowa 20

Nebbiolo

ul. Orzeszkowej 6

Cafe Rongo

ul. Wojska Polskiego 18

Gelati la Stella

ul. Uzdrowiskowa 16

Karczma Polska Pod Kogutem ul. Żeromskiego 62

NaNa

ul. Bohaterów Września 8/1

CoffeBar

ul. Marynarzy 5

MAGAZYN

73


74

MAGAZYN


SPECJAŁY NA UPAŁY

kulinaria

Letnie

orzeźwienie TEKST, ZDJĘCIA I PRZEPISY KAROLINA LESZCZYŃSKA

U

ff, jak gorąco! W trakcie upałów mało kto ma wilczy apetyt. Nie wspominając o chęciach do gotowania. Ciężko zrobić

cokolwiek, a co dopiero stać wśród pary kłębiącej się z garnków. Ale jeść trzeba. I to najlepiej tak, żeby zacząć schładzać organizm już od środka. Na następnych stronach znajdziecie kilka przepisów na nieskomplikowane dania, które przyniosą Wam ulgę i upragnione orzeźwienie.

MAGAZYN

75


Sałatka

z arbuzem i serem feta Sałatka: 100 g razowego kuskusu ok. 750 g arbuza (waga ze skórą) 100 g sera feta duża garść czarnych oliwek 3 łyżki łuskanych pestek słonecznika garść listków świeżej mięty czarny pieprz świeżo zmielony Dressing: 1 łyżka startego świeżego imbiru 1/4 łyżeczki suszonych płatków chili 1 łyżka oliwy 1 łyżeczka oleju sezamowego 2 łyżeczki sosu sojowego sok z 1/2 limonki 3 łyżki syropu klonowego lub z agawy

Kuskus wsypać do miski, dodać szczyptę soli, zalać wrzątkiem nieco ponad jego poziom i zostawić do napęcznienia. Po kilku minutach rozdrobnić widelcem i ostudzić. Arbuza obrać ze skóry i wypestkować. Pokroić na mniejsze kawałki i dodać do miski z kaszą razem z serem feta, oliwkami, pestkami słonecznika uprażonymi na suchej patelni i miętą. W małej miseczce połączyć wszystkie składniki dressingu. Polać nim sałatkę, doprawić sporą ilością świeżo zmielonego pieprzu i wymieszać.

76

MAGAZYN


SPECJAŁY NA UPAŁY

kulinaria

Kokosowy

pudding chia

z letnimi owocami Składniki (na 3 porcje) Pudding: 1 puszka (400 ml) mleka kokosowego 200 ml dowolnego mleka (roślinnego lub krowiego) 5 łyżek nasion chia sok z 1/2 limonki skórka otarta z 1/2 limonki 3 łyżki syropu klonowego lub z agawy Do podania: letnie owoce (np. maliny, borówki) wiórki kokosowe listki świeżej mięty

Wieczorem przelać oba rodzaje mleka do miski, dodać pozostałe składniki i wymieszać trzepaczką. Miskę włożyć do lodówki. Po ok. 15 minutach jeszcze raz wymieszać i zostawić w lodówce do schłodzenia na całą noc. Rano przełożyć pudding do mniejszych naczynek i udekorować owocami, wiórkami kokosowymi i listkami mięty.

MAGAZYN

77


Lemoniada

z kwiatami czarnego bzu Składniki (na 1 litr) 200 ml syropu z kwiatów czarnego bzu (domowego lub kupnego) 800 ml wody gazowanej garść malin kilka plasterków limonki garść liści świeżej mięty kostki lodu

Syrop wlać do dzbanka lub karafki. Dodać maliny, limonkę, miętę i kostki lodu. Wszystko zalać wodą i wymieszać.

78

MAGAZYN


SPECJAŁY NA UPAŁY

kulinaria

Chłodnik

z botwinki Składniki (na 6 porcji) 2 pęczki botwinki (ok. 1 kg) 2 łyżki oliwy 1 łyżka startego świeżego imbiru 3 duże ząbki czosnku drobno posiekane 1 czubata łyżeczka zmielonego kminu rzymskiego 1 czubata łyżeczka zmielonych ziaren kolendry 1/2 łyżeczki suszonych płatków chili 1 litr bulionu warzywnego sok z 1 limonki skórka otarta z 1 limonki sól pieprz 500 ml maślanki Do podania: pokruszony ser feta świeża kolendra

Wieczorem przygotować bazę zupy. Odciąć liście botwinki, posiekać i odłożyć na bok. Buraczki wyszorować i pokroić w drobną kostkę razem z łodyżkami, odłożyć. W garnku rozgrzać oliwę. Dodać imbir, czosnek i przyprawy. Smażyć 2 minuty, stale mieszając. Dodać buraczki z łodyżkami, smażyć jeszcze minutę. Następnie wlać bulion, doprowadzić do wrzenia i gotować ok. 8 minut. Dodać liście botwinki i gotować jeszcze 2 minuty. Zupę zdjąć z ognia, doprawić sokiem i skórką limonki oraz solą i pieprzem. Ostudzić do temperatury pokojowej, po czym schładzać przez noc w lodówce. Następnego dnia wymieszać chłodnik z zimną maślanką. Ewentualnie doprawić jeszcze solą i pieprzem. Podawać z serem feta i listkami kolendry.

MAGAZYN

79


kulinaria

SPECJAŁY NA UPAŁY

Lody

bananowe (bez maszynki)

Składniki (na 3 porcje) 4 bardzo dojrzałe banany 3 pełne łyżki masła z orzeszków ziemnych 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu kakao lub wiórki czekolady do podania

Dzień wcześniej obrać banany, pokroić w plasterki, przełożyć do woreczka na mrożonki i zamrozić. Następnego dnia przełożyć banany do robota z ostrzem w kształcie litery „S” i zmiksować na drobne kawałeczki. Dodać masło orzechowe i cynamon, miksować jeszcze chwilę do uzyskania konsystencji kremowych lodów. Podawać od razu posypane kakao lub wiórkami czekolady.

80

MAGAZYN


O

NAPOJE NA LATO

kulinaria

izotonikach

Zauważyłeś, że zupełnie inaczej zaspokajasz pragnienie ciepłą wodą, inaczej zimnym piwem, sokiem marchewkowym czy herbatą? Napój napojowi nierówny, a nawadniać, szczególnie latem, się trzeba. Jasne, pracując w klimatyzowanym biurze, w dobrej kondycji spędzimy cały dzień, cokolwiek będziemy pić (chyba że bez uzgodnienia z szefem przesadzimy z tym zimnym piwem). Jednak dla, dajmy na to, biegacza trenującego w pełnym słońcu uzupełnienie niedoborów wody w odpowiednim tempie diametralnie wpływa na tempo i komfort wysiłku. Utrata 5 proc. płynów w stosunku do wagi ciała powoduje spadek wydolności o 30 proc.

Izotonik – co to takiego? Napoje, których zadaniem jest jak najefektywniejsze uzupełnienie płynów to napoje izotoniczne. Nie mylić z energetycznymi. Światowa Organizacja Zdrowia jasno określa, jakie warunki powinien spełniać napój, aby nazywać się izotonicznym:

1. osmolalność (w dużym uproszczeniu: nasycenie składnikami) napoju musi zawierać się w przedziale 270330 mOsm/kg 2. kaloryczność napoju ma wynosić od 8 do 35 kcal/100 ml 3. minimum 75 proc. energii musi być dostarczone z cukrów o wysokim indeksie glikemicznym 4. ma zawierać od 460 mg/l do 1150 mg/l sodu Koncerny spożywcze prześcigają się więc w opracowywaniu formuł napojów, które dzięki specjalnie dobranym proporcjom składników jak najlepiej napoją Twoje komórki. Niestety, poza pożądanymi składnikami izotoniki dostępne w sklepach

zawierają często również konserwanty, stabilizatory, barwniki, maltodekstrynę, emulgatory i inne przykre rzeczy. Wielka szkoda, bo o ile olimpijczyk wpadający na metę woli szybko się nawodnić niż przejmować szczyptą barwnika, to jak podawać coś takiego dziecku biegającemu cały dzień po podwórku? Jeszcze większe „niestety” dotyczy faktu, że wiele niezależnych testów (m.in. tak wiarygodnej instytucji jak ProTest) wykazuje, że faktyczny skład sklepowych izotoników odbiega od tego deklarowanego na opakowaniu. W szczególności dotyczy to kluczowego dla naszego nawodnienia parametru osmolalności. Na kilka jednorazowo badanych składników zazwyczaj normy spełniał tu jeden – nie zawsze ten sam, ale zdecydowanie najczęściej Powerade na przemian z Izostarem.

Zrób to sam Zaopatrzeni w powyższe informacje z pewnością zapytamy: jak żyć? Co pić? Kupować sklepowe, naszpikowane chemią napoje o niepewnej skuteczności, czy delektować się najzwyklejszą wodą? A może najbezpieczniej siedzieć w tym naszym biurze z klimatyzacją i się nie ruszać? Za czasów, kiedy byłam jeszcze studentką poznańskiego AWF, w sklepach nie było napojów izotonicznych. Sportowcy jednak już wtedy, tak jak Ty, czuli, że nie wszystkim napiją się tak samo. Każdy pilny student wiedział więc, jak samodzielnie

zrobić izotonik. A jest to niezwykle proste i dużo tańsze niż kupno gotowej mieszanki. Jak to zrobić?

Wymieszaj: 0,5l wody źródlanej 0,5l dowolnego soku z kartonu 1/3 łyżeczki soli I gotowe! Czy taki płyn zawsze będzie miał idealną osmolalność ? Niekoniecznie – zależy to głównie od składu wody (domyślam się, że w tym tkwi problem małej powtarzalności osmolalności gotowych napojów). Jeśli jednak osmolalność nie będzie idealna, to będzie bardzo bliska normy, a mamy gwarancję, że oprócz naturalnie zawartych w wodzie i soku witamin i mikroelementów, nie będzie w naszym napoju niepotrzebnej chemii.

Renata Kasica

Autorka bloga rownowaznia.pl

MAGAZYN

81


Dziś zrobione,

dziś zjedzone

Ponad dwuletnia historia świnoujskiej Lodziarni opiera się na kilku niezmiernie istotnych faktach. Jest tu trochę przypadku, a trochę zwyczajnej potrzeby oddechu, odpoczynku.

82

MAGAZYN


TRADYCYJNE LODY

miejsca

Pan Andrzej, właściciel Lodziarni, po blisko dwóch dekadach w niełatwym zawodzie prawnika oraz prowadzenia w Poznaniu dużej kancelarii prawnej uznał, że pora nieco zwolnić, odpocząć. W tym mniej więcej czasie doszło także do przypadkowego spotkania. Po wielu latach niewidzenia natknął się na koleżankę, jeszcze z czasów studenckich. Od słowa do słowa stwierdzili, że dobrze byłoby zaangażować się wspólnie w jakieś interesujące przedsięwzięcie...

Dlaczego lody? To wspomniana koleżanka była pomysłodawczynią otworzenia lodziarni. Pragnęła kontynuować rodzinną tradycję, gdyż produkcją lodów zajmowali się jej rodzice oraz dziadkowie. Poza tym, lody tradycyjne są dziś zwyczajnie modne. Dlaczego więc nie zająć się tym? Rozmowy na ten temat toczyły się w Poznaniu, gdzie wytwórnie lodów mnożą się w oczach, wybór padł więc na Świnoujście. Znaczący był z pewnością fakt, że pan Andrzej posiadał tu idealnie wręcz zlokalizowany lokal. Na Platanie. Na przeciwko dużego i wciąż gwarnego placu zabaw. Oboje wzięli się do pracy, czego efektem było otwarcie Lodziarni, w maju 2014 r.

Powrót do natury Po pewnym czasie koleżanka wycofała się z przedsięwzięcia. Wszystko, a co najważniejsze – tajniki wytwarzania lodów, pozostało jednak w rodzinie. Do Lodziarni, jako technolog odpowiadający za jakość oferowanych produktów, dołączył jej brat. Wykształcony w tym fachu przez ojca, którego z kolei wyuczył jego ojciec. Nastąpiła więc piękna kontynuacja. A przede wszystkim, to co wyróżnia Lodziarnię na wyspach, powrót do natury. Wszystko, co skosztujemy w Lodziarni – a więc głównie lody, choć w zeszłym roku do menu dołączono również ciasta, drożdżówki i pączki

– powstaje wyłącznie z naturalnych składników. Tutejsze wyroby wykonywane są według tradycyjnych receptur z lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Szlachetne smaki, które są nie do uzyskania w przypadku produkcji masowej. Szlachetności samemu miejscu dodają natomiast zdjęcia zdobiące ściany lokalu, które przedstawiają wspomnianych już państwa Węgrzynowskich, twórców tych niezwykłych receptur oraz sceny z lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Oczywiście z lodami w roli głównej… Z myślą o najmłodszych wielbicielach lodów stworzono w Lodziarni specjalny kącik, w którym dzieci, oprócz zajadania smakołyków, mogą również się pobawić.

i kosztuję wasze lody, mam wrażenie, że znajduję się w wehikule czasu. Dokładnie takie lody jadałem w dzieciństwie, kilkadziesiąt lat temu… Misja zostaje doceniona. Najważniejszy okazuje się smak i zdrowe, naturalne składniki. Hasło Lodziarni brzmi: Dziś zrobione, dziś zjedzone. Czyli świeżość ponad wszystko. O to przed laty szło państwu Węgrzynowskim. I tę cenną myśl kontynuują twórcy świnoujskiej Lodziarni.

Wehikuł czasu Choć główna siedziba Lodziarni pana Andrzeja mieści się na Platanie, punktów, w których można kupić te lody, jest więcej. Dzięki temu smakiem tradycyjnych wyrobów mogą cieszyć się spacerujący ulicami Prusa czy Bałtycką. Ludzie kupują, smakują, chwalą, wracają. To bardzo pana Andrzeja cieszy. Do dziś wspomina on pana, który przychodził do Lodziarni dwa razy dziennie. Kiedyś powiedział piękną rzecz: Gdy przychodzę do was

MAGAZYN

83


Ada Czarów w Krainie

ROZMAWIA MICHAŁ TACIAK

ZDJĘCIA KAROLINA GAJCY

84

MAGAZYN


PTASZARNIA

biznes po świnoujsku

Tytuł może być nieco mylący. Za wyjątkowością Ptaszarni stoi bowiem nie tylko Ada Kutelska, ale także jej mąż Piotrek, syn Jasiek oraz pies Ptasiek. A także goście, których tu nie brak, którzy tu wracają, którzy czują się tu jak w domu. To jednak właśnie Ada głównie zabiera głos w tej rozmowie. No i sam tytuł nie tylko dobrze wygląda, ale i idealnie pasuje do tego miejsca. Bo Ptaszarnia to więcej niż agroturystyka. I dużo, dużo więcej niż biznes.

Kierujecie się Horacjańską maksymą: Kto dobrą myślą w dniu dzisiejszym żyje, ten nie zabiega o jutro łaskawsze. Jej słuszność nie ulega wątpliwości, ale czy to łatwe? Da się tak na co dzień? Rzeczywiście, nie jest to łatwe. Ale zdecydowanie się da. Wszystko się da, trzeba tylko chcieć (śmiech).

Mówiono mi, że będzie tu dużo śmiechu i niezwykle pozytywnej energii. I jest.

Do planów pewnie dotrzemy, ale porozmawiajmy o tym, co tu i teraz. Ptaszarnia. Skąd wziął się pomysł na to nietuzinkowe miejsce? O tej właśnie działce marzyłam wiele lat. Znałam ją doskonale, jak i cały Karsibór, od bardzo dawna. Dzięki tacie, który interesował się wszystkim, co wiąże się z naszą wysepką. Na działce stał piękny, choć długo niezamieszkały dom pokryty strzechą. Aż prosił się o opiekę, o zamieszkanie. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęliśmy z mężem myśleć o większej przestrzeni dla siebie. Dodatkowo, samo Świnoujście zaczęło nas nieco męczyć. Uznaliśmy, że to nie do końca nasze miejsce. Ciągnęło nas tutaj. Pod-

czas jednej z rowerowych wypraw z radością odkryliśmy, że nasza wymarzona działka wystawiona jest na sprzedaż.

W czepku urodzeni? Coś w tym jest. Powiedziałam wtedy do męża: Kochanie, dzwonimy. A nuż okaże się, że jest to w naszym zasięgu finansowym… I okazało się, że jest. Możemy sobie pozwolić na zakup tej działki. Sam dom, choć z zewnątrz prezentował się rewelacyjnie, był w opłakanym staniem. Domagał się poważnego remontu. Drogiego remontu. Byłam jednak tak szczęśliwa, że nie zastanawiałam się, co będzie później (śmiech). Kupiliśmy to i zabraliśmy się do roboty. Było to w 2006 lub 2007 r.

Czyli zbliżają się okrągłe urodziny. Tak. Choć sama Ptaszarnia powstała dopiero cztery lata później. Po wielu różnych zawirowaniach związanych głównie z panującą u nas biurokracją.

Ponoć ciekawa historia wiąże się z samą nazwą. Kocham przyrodę i ptaki, ale na tę genialną nazwę sama nie wpadłam. Aż żal (śmiech). Otrzymaliśmy ją w prezencie od Darka Ryżczaka.

Staramy się… Wiadomo, czasami jest dobrze, czasami źle. Jak w każdym domu. Ale przecież nikt nie obiecywał, że zawsze będzie idealnie. Dobrze, dla własnego rozwoju, jest poznać różne strony życia. Ja sama jestem bardzo pogodną osobą.

Zauważyłem już na starcie. Oczywiście, jak każdy, miewam słabsze momenty. Czasem pomarudzę sobie pod nosem (śmiech). Ale cieszę się z tego, co mam. Doceniam to. Na świecie jest tyle nieszczęść… Nie mam prawa narzekać i myśleć o sobie inaczej niż jako o osobie szczęśliwej. Oby tak było całe życie. Jest jeszcze tyle planów.

MAGAZYN

85


86

MAGAZYN


Podczas jednego ze spotkań w Centrali. Bardzo, bardzo mu za to dziękujemy, gdyż trafił w punkt. Darek sam był zainteresowany kupnem tej działki. Zadziało się jednak inaczej, tym bardziej więc doceniamy jego wyjątkowy prezent. Jeden z najpiękniejszych, jaki kiedykolwiek dostaliśmy.

Powinna być tablica dziękczynna dla Darka. Tak, tak! Pomyślimy. Może pomnik, chlebowy (śmiech).

To nasze pomysły i wyroby. Jednym z naszych specjałów jest chleb. Pielęgnujemy tym samym lokalną tradycję. Dwie działki dalej, jeszcze przed 1946 r., była tutaj przepiękna piekarnia rodziny Zaepernick. Robimy również przetwory, słyniemy z nalewek, pysznych – wiem, że to nieskromne, ale tak mówią goście – ryb. Mamy doskonałego szefa kuchni. Mojego męża (śmiech). U niego nawet zwyczajna jajecznica jest nieziemska.

Skoro już o chlebie mowa. Słyniecie z tego, że wszystko robicie tutaj sami. Chleb również.

Wasza doba wydaje się być rozciągliwa. Jak to robicie? Jak znajdujecie na wszystko czas, nie tracąc przy tym uśmiechu na twarzy?

Może nie wszystko, ale większość rzeczywiście tak. Włączając w to sprzątanie czy opiekę nad gośćmi. Nie mamy tutaj żadnej pomocy. Jest rodzinnie.

Nie wiem, proszę mnie o to nie pytać (śmiech). Nazywamy to naszym matriksem. I chyba rzeczywiście jakoś naginamy dobę do swoich potrzeb. Oczywiście jesteśmy zmęczeni.

Wszystko, co przygotowujemy do jedzenia, wychodzi spod naszej ręki.

Nie widać. To chyba taka moja nadpobudliwość

(śmiech). No i robię to, co lubię. Jednak bywam zmęczona. Pozwalam sobie czasem na gorszy humor. Zresztą w Ptaszarni bardzo istotna jest wolność słowa. Bywa więc temperamentnie, ale prawdziwie.

Wracając do waszych przysmaków. Muszę spytać o słynny paprykarz. Tak. Robimy również paprykarz (śmiech). Poważne przedsięwzięcie. Pierwsza partia już wyszła. Mamy materiał na kolejną. Tym razem z makreli. Poprzedni paprykarz z dorsza okazał się strzałem w dziesiątkę.

Gdzie można go dostać? Nigdzie (śmiech). Tylko u nas. Trzeba do nas przyjechać, pomieszkać z nami i popróbować tych naszych smakołyków. Może nie brzmi to najskromniej, ale nasze wyroby są naprawdę fantastyczne. To opinia gości, którą chętnie powtarzamy (śmiech). A najważniejszym skład-

MAGAZYN

87


biznes po świnoujsku nikiem naszych przysmaków jest serce. We wszystko, co robimy, wkładamy serce. I goście to wyczuwają.

Ptaszarnia to również plenery, warsztaty. Wiele się tu dzieje. Obecnie współpracujemy z firmą Nikon. Odbyły się już u nas warsztaty „Sztuka i emocje” oraz ostatnio „Reportaż z podróży”. Od lat przyjeżdża do nas także Marek Kosiński, który prowadzi tutaj typowo przyrodnicze warsztaty. W tym roku spodziewamy się dwóch grup Marka. Przyjaciółmi domu są też fotograficy Krzysztof Chomicz i Marek Zdziechowski.

PTASZARNIA

klimat. Najczęściej po sezonie. Kiedy jest lekki oddech.

Ptaszarnia przyciąga również gości, którzy chcą wpaść tu na chwilę, napić się czegoś, posiedzieć, porozmawiać. Wasza aura czaruje wszystkich. Tak. Niestety, musieliśmy powiesić na furtce kartkę z informacją, że nie prowadzimy tutaj restauracji czy kawiarni. Nie było to łatwe, ale my po prostu nie mamy czasu na tego typu działalność. Na początku było go trochę więcej, ale od kilku lat jesteśmy szczęśliwymi rodzicami. Jednocześnie doceniamy to, że ludzie

Rozbudowujecie się. To chyba oznaka sukcesu. Wynika to nie tyle z sukcesu, ile z potrzeby posiadania swojej samotni. Po sześciu latach, mimo ogromnej sympatii dla naszych gości, potrzebujemy swojego miejsca, większej przestrzeni. Wszystko w starodrzewiu. I będzie bardzo, bardzo kolorowo. Tak sobie zażyczyłam (śmiech).

Muszę na koniec zapytać o nagrodę Tryton z 2015 r. Bardzo miłe wyróżnienie i niespodziewane. Naszymi konkurentami były wielkie przedsiębiorstwa. Jak widać jednak, nie o wielkość tu chodzi. Mamy nadzieję, że ten nasz Tryton pokazuje ludziom, że warto się starać, iść za marzeniami, próbować, czasem nawet walczyć. Nagroda rozkręciła również Karsibór. My sami zresztą staramy się aktywizować naszą wyspę.

I to z powodzeniem. My po prostu chcemy, żeby ludzie tu mieszkający byli szczęśliwi, żeby dobrze im się tutaj żyło. Sama Ptaszarnia większej reklamy już nie potrzebuje. Jesteśmy niszowym obiektem. Goście chętnie do nas przyjeżdżają.

Oryginalnym pomysłem jest w Ptaszarni to, że zamiast telewizorów oferujecie gościom lornetki. Tak (śmiech). Choć mamy dwa pokoje, w których są telewizory, głównie z myślą o gościach, którzy odwiedzają nas z dziećmi. Czasem urządzamy też seanse filmowe. Bywa, że rozkładamy kanapę, wygodnie oglądamy film, a następnie go omawiamy. Jest

88

MAGAZYN

Zawsze zresztą zastanawialiśmy się, czego ludzie od nas oczekują, dlaczego wybierają Ptaszarnię. Nie od razu to dostrzegłam, ale teraz, po sześciu latach, już wiem. Szukają u nas rodziny… W czasach często zachwianych relacji rodzinnych to najważniejsze. I gdy ktoś wyjeżdża od nas ze łzami w oczach, jest to dla mnie największym komplementem. Niczego więcej nie potrzebuję. chcą nas odwiedzać. Na szczęście na wyspie są restauracje. Więc nie zostawiamy ich z niczym.

Wasz Jasiek ma pięć lat. Jest więc prawie równolatkiem Ptaszarni. Tak. A oprócz Jaśka mamy jeszcze jednego stałego mieszkańca – psa Ptaśka. We czwórkę stanowimy trzon Ptaszarni (śmiech).

Piękna puenta. Dziękuję za nią i za rozmowę.

Dom Gościnny „Ptaszarnia” Adrianna i Piotr Kutelscy 1-go Maja 59 Świnoujście Karsibór www.ptaszarnia.pl


MIEJSCA

nowe w mieście

Columbus Coffee

Kino 360 XD

Pizzeria Gruby Benek

Ciesząca się dużą popularnością sieć kawiarni Columbus Coffee jest już w Świnoujściu! Motto lokalu opiera się na prostych zasadach - sprawna obsługa, wysokiej jakości kawa oraz świeże przekąski bazujące na produktach od lokalnych dostawców. Kawiarnia o powierzchni 200 m² i widokiem na centrum Świnoujścia znajduje się w na pierwszym piętrze Galerii Corso. Nowością jest sklepik z prezentami na każdą okazję.

W świnoujskiej Galerii Promenada powstało pierwsze w Polsce kino z ekranem dookoła widza i obrotową podłogą. Kino 360 XD zaprasza na seanse w technologii 3D wzbogacone symulacją zjawisk atmosferycznych. W programie krótkometrażowe filmy o tematyce morskiej i przygodowej, a wkrótce także astronomicznej. Dla widza w każdym wieku ciekawego nowych technologii i mocnych wrażeń.

Przy deptaku przy ul. Bohaterów Września działa kolejny punkt gastronomiczny. Gruby Benek restauracja z mottem „Najbardziej królewska pizza w mieście” oferuje ponad 40 rodzajów pizzy w czterech rozmiarach, a także sałatki, makarony, burgery czy stripsy. Lokal otwarty jest codziennie od godz. 12:00 do ostatniego klienta. Pizzeria oferuje bezpłatny dowóz i możliwość zapłaty kartą.

ul. Dąbrowskiego 5

ul. Żeromskiego 79, 80

ul. Bohaterów Września 13 REKLAMA


Odpocznij w cieniu dębu

Czy wiecie, że ok. 25 km od Świnoujścia, na wyspie Uznam, rośnie drzewo prawdopodobnie znacznie starsze od słynnego Bartka z Zagańska? I również zapisało się w średniowiecznej historii Słowian.

TEKST MAREK KOLENDA

90

MAGAZYN


WYPRAWA DO KORZENI

Dąb, który znajduje się niespełna pół kilometra od miejscowości Suckow, przy drodze do Krienke po niemieckiej stronie naszej wyspy, liczy sobie prawdopodobnie więcej niż 750 lat. Tymczasem nasz polski Bartek przeżył „zaledwie” 678 wiosen.

Legendy głoszą Na pierwsze wzmianki o uznamskim drzewie natrafiamy w starych kronikach, w związku z księciem pomorskim, szczecińskim i wołogoskim Bogusławem IV. Pochodził on ze słowiańskiego rodu Gryfitów i był władcą Księstwa Pomorskiego. Według źródeł historycznych w roku

1298 Bogusław IV, zwany „Ciało i Dusza”, właśnie ów dąb wybrał jako punkt odniesienia przy wytyczaniu granicy powiatu Uznam. To wydarzenie wywołało spekulacje, jakoby drzewo liczyło sobie nawet 1000 lat. Zwolennicy tej hipotezy twierdzą, że na taką okoliczność jak ustalanie granicy książę nie mógł wybrać przecież jakiegoś małego drzewka. Pod dzisiejszym Suckow musiało ich zdaniem rosnąć już wówczas okazałe, dorodne i wyróżniające się na tle krajobrazu drzewo. Oczywiście w naszych legendach polski Bartek bije dąb z Uznamu na głowę, licząc sobie przynajmniej 1200 lat. Ale jak wiadomo, w tych samych legendach słowiańscy wojowie zawsze gromili germańskich najeźdźców na potęgę, podczas gdy w rzeczywistości różnie z tym bywało. Dodajmy jeszcze, że w dawnych czasach dąb spod Suckow był też prawdopodobnie obiektem kultu dla okolicznych mieszkańców. Nasz Bartek jest takim obiektem po dziś dzień.

Najlepiej rowerem Uznamskie drzewo, chociaż starsze, znacznie ustępuje Bartkowi gabarytami. Obwód jego pnia wynosi

po sąsiedzku

„zaledwie” 6,50 m, przy wysokości ok. 20 m oraz rozpiętości korony sięgającej 30 m. Dla porównania, najstarsze polskie drzewo ma 28,5 m wysokości, obwód pnia wynosi 9,85 m na wysokości 1,30 m oraz 13,4 m przy samej ziemi! A rozpiętość korony Bartka to aż 40 m. W 1997 r. silny wiatr złamał jeden z głównych konarów dębu spod Suckow, który pozostawiono na pamiątkę obok drzewa. W jego pobliżu znajdują się także liczne głazy i kamienie, prawdopodobnie wzgórze na którym rośnie drzewo kryło w sobie prehistoryczny kurhan z epoki brązu. Naszym zdaniem to kolejny powód, dla którego warto odwiedzić ten niezwykły cud natury. Najlepiej na rowerze. Trasa jest prosta i przyjemna, przystępna dla każdego, nie tylko dla zapalonych cyklistów. Kierujemy się na przejście graniczne przy ul. Grunwaldzkiej, następnie mijamy Garz, Zirchow, Neverow, Bossin, Dargen, Suckow, aż do drogi na Krienke, skąd prowadzi ścieżka rowerowa prosto do niezwykłego drzewa. Na trasie trzymamy się szosy B110.

MAGAZYN

91


Bornholmski przegląd plażowy

Najbliższy i zarazem jeden z najciekawszych zakątków Skandynawii znajduje się zaledwie 90 kilometrów od polskiego brzegu. Bornholm to wyspa niemal idealna – nie za duża, nie za mała, pełna atrakcji, wciąż niezadeptana. Duży udział w budowaniu jej wakacyjnej sławy mają plaże. TEKST I ZDJĘCIA MARCIN JAKUBOWSKI

Bornholm – Skandynawia w pigułce. Choć to jedynie reklamowy slogan, niemało jest w nim prawdy. Ot, przyjrzyjmy się charakterowi wybrzeża, będącego odzwierciedleniem skomplikowanej geologii wyspy. Wprawdzie nie ma tu fiordów, ale na przestrzeni 141 kilometrów znajdziemy wiele elementów typowych dla Północy. Na przykład granitowo-gnejsowe klify, kojarzące się z wybrzeżami Norwegii. Albo skaliste, wygładzone przez morskie fale fragmenty, przywołujące atmosferę szwedzkich czy fińskich szkierów. Są i skalne rozpadliny, jako żywo przy-

92

MAGAZYN

pominające szczeliny gjógv z Wysp Owczych. Są wreszcie piaszczyste odcinki – efekty budującej działalności morza. My nazywamy je plażami, Duńczycy używają określają strand. Oto nasz subiektywny przegląd plaż, na których wizyty nadają zwyczajnemu plażowaniu zupełnie nowego, wręcz poznawczego znaczenia.

Dueodde Rozpocznijmy od południowego krańca Bornholmu – mekki familijnej turystyki. Wszystko za sprawą plaży w Dueodde, jednej z najwspa-

nialszych na Północy. Piaszczysta, blisko 8-kilometrowa wstęga osiąga maksymalną szerokość około 200 metrów. Bodaj żadna ze skandynawskich plaż nie może poszczycić takim piaskiem. Jest on tak drobny, że przed wiekami używano go do napełniania klepsydr i do osuszania atramentu na skreślonych gęsimi piórami pergaminach. Kolejnym atutem Dueodde są osiągające kilkunastometrową wysokość wydmy. Co ważne, nie ma tu żadnych ograniczeń wstępu do piaszczystego, pełnego pagórów i ustronnych


DO SKANDYNAWII Z ZEWEM PÓŁNOCY

Dueodde wydmy nie są objęte ochroną – można wśród nich plażować

Dueodde pochodzący stąd piasek jest tak drobny, że niegdyś używano go w klepsydrach

zagłębień labiryntu. Wielkim plusem jest też nadzwyczaj szeroka, płaska i płytka półka plażowa. Jeśli zestawimy to z turkusową barwą morza i niewiarygodną w porównaniu z naszym wybrzeżem przejrzystością wody, urlopowa popularność Dueodde przestaje być tajemnicą.

Boderne

HASLE kopalniane wagoniki pozostawiono jako pamiątkę po eksploatacji złóż węgla

turystyka

Południe wyspy ma jeszcze jedną perełkę – Boderne. Piaszczysta, klasyczna plaża, choć nie tak szeroka jak ta w Dueodde. Spokój i kameralna atmosfera to gwarancja udanego wypoczynku. Podobny charakter noszą położone na wschód od osady plaże Øster i Vester Sømarken, z tą różnicą, że są one jeszcze bardziej… puste.

Hasle Wybrzeże w okolicach Hasle oferuje, poza walorami rekreacyjnymi, ciekawostki geologiczne. W sąsiedztwie miasteczka eksploatowano na niewielką skalę powstałe w mezozoiku złoża węgla oraz glinkę kaolinową. Śladem po górniczej aktywności są wyrobiska, dziś wypełnione przez wodę. I hałdy, które można zobaczyć nad samym morzem. Ustawiono tu nawet wagoniki, którymi niegdyś

wożono materiał z odkrywek. Co ciekawe, w wodzie często można wypatrzeć małe, obłe grudki węgla, które mogą stać się oryginalną pamiątką z pobytu na wyspie. Po plażowaniu warto spróbować bornholmera, czyli wędzonego śledzia. W Hasle znajduje się wędzarnia-muzeum (røgeri), gdzie ów przysmak przygotowuje się w uświęcony tradycją sposób.

Sandvig Północny Bornholm to wysokie, klifowe wybrzeże. Dostęp do wody zatem nie jest łatwy. Jedyną większą plażę w tej części wyspy znajdziemy w urokliwym Sandvigu. Piaszczysty brzeg otaczają mutony – silnie zrównane i wygładzone przez lodowiec pagóry. Porastają je wrzosowiska, wśród których kręcą się owce. Pobyt na plaży w Sandvigu warto połączyć z wędrówkami po Hammeren, jednym z najatrakcyjniejszych zakątków Bornholmu, ze wspaniałymi widokami na morze i odległą o nieco ponad 35 kilometrów szwedzką Skanię.

Sandkås Słowo sand w nazwie nie jest przypadkiem. Plaża w Sandkås należy do najciekawszych i zarazem typowych

MAGAZYN

93


turystyka

DO SKANDYNAWII Z ZEWEM PÓŁNOCY

Wschodni brzeg wyspy skały i niewielkie, piaszczyste zatoczki

Balka Niewielka, piaszczysta zatoka pomiędzy Nexø a Snogebæk to świetne miejsce zarówno dla plażowiczów, jak i miłośników sportów wodnych. Częściowo osłonięte wody stwarzają doskonały akwen do uprawiania wind- i kitesurfingu – to główny bornholmski ośrodek tego typu aktywności. Co do plażowania, to wprawdzie nie ma tu takiej przestrzeni jak w pobliskim Dueodde, ale zaletą Balka strand jest rozległe płytkie dno, co docenią przede wszystkim najmłodsi turyści. Dzięki małej głębokości i nieco słabszej wymianie, temperatura wody bywa tu wyższa niż na innych plażach Bornholmu. Autor jest wydawcą Magazynu Skandynawskiego „Zew Północy”

dla północno-wschodniego wybrzeża wyspy. To „bornholmska riwiera” – malownicze wybrzeże, z wciśniętymi między skałami piaszczystymi zatoczkami. Kameralne skalistopiaszczyste plaże to znakomity wybór. W dodatku, po kąpieli można wygrzewać się na oszlifowanych przez morskie fale granitach.

Svaneke

PLAŻA w Sandvig

94

MAGAZYN

Wybierając się na plażę w Svaneke, musimy liczyć się z brakiem płytkiego dna i dominacją skał. W zamian znajdziemy tu jedne z najlepszych na Bornholmie warunków do nurkowania. Ale nie trzeba wydawać fortuny na sprzęt i zdobywanie podwodnych uprawnień – każdy może spróbować sił w snorkelingu. Wystarczy nurkowy sprzęt ABC, czyli maska, fajka i płetwy. Dodatkową zachętą do wizyty w tym przepięknym miasteczku jest – oprócz świetnie zachowanej architektury – jeden z najwyższych w Danii wskaźników insolacji.

Magazyn Skandynawski „Zew Północy”

Przyroda, turystyka, historia i kultura Skandynawii „Zew Północy” dostępny jest w salonach EMPiK. Prenumeratorzy magazynu otrzymują specjalne dodatki w postaci broszur, katalogów, map i prezentów z kolekcji „Dotknij Północy”.

www.zewpolnocy.pl Wydawca: PCIT TRAMP, Szczecin


GRECKIE WAKACJE

turystyka

Cykady na Cykladach? Wielu z nas, wyspiarzy, najchętniej wypoczywa na… innych wyspach. Jeśli więc choć część lata lub wczesnej jesieni chcecie spędzić poza Świnoujściem, to doskonałym wyborem będzie Grecja.

Kraj ten czaruje nas wspaniałymi, starożytnymi zabytkami, świetną kuchnią, a także imponującą (choć wcale nie największą w Europie) ilością wysp – 1,4 tys. Żyją one, w odróżnieniu od greckiej części kontynentalnej, swoim spokojnym, niespiesznym, dalekim od stołecznych zawirowań życiem.

Greckie the best of Niewątpliwie największą i jedną z najciekawszych wysp jest Kreta. Znajdziemy tu zarówno zabytki (Knossos, Spinalonga), piękne plaże (Elafonisi, Laguna Balos), urokliwe miasta (Rethymnon, Chania), miejsca dla imprezowiczów (Malia, Hersonissos), jak i mnóstwo hoteli ze świetną infrastrukturą, idealną dla rodzin z dziećmi. Do tego jest to jedno z nielicznych miejsc wakacyjnych,

na które dotrzemy latem z lotniska w Szczecinie.

z najbardziej malowniczych miejsc na ziemi – zatokę wraku.

Ciekawą wyspą jest Rodos, z przepiękną starówką i starym portem w mieście o tej samej nazwie. Warto tu także zobaczyć urokliwe Lindos z górującym nad miastem akropolem. Zdecydowanie warto też wybrać się na jednodniową wycieczkę na pobliską wyspę Simi oraz do niedalekiej Turcji. Fani kitesurfingu będą zachwyceni położonym na samym południu Prasonisi.

Jednak esencję wyspiarskiej Grecji znajdziemy przede wszystkim na archipelagu Cyklady. Znajdziemy tu kosmopolityczne i imprezowe Mykonos, romantyczne Santorini, Naksos z pięknymi, długimi plażami czy położone niedaleko Paros i Milos, idealne miejsca dla miłośników archeologii. To najpopularniejsze z licznych wysp na Cykladach.

Dla szukających malowniczych i spokojnych greckich wysepek dobrym wyborem będzie Kefalonia lub Zakynthos z przepięknymi plażami i obszarem lęgowym żółwi Caretta Caretta. Na tej ostatniej wyspie koniecznie należy odwiedzić jedno

Mówiąc o tegorocznych wakacjach na wyspach greckich, nie sposób nie wspomnieć o problemie uchodźców, z jakim wiele z nich zmagało się poprzedniego lata. W tym roku sytuacja wygląda zupełnie inaczej i jedynie wyspy Lesbos, Samos i Chios nie poradziły sobie wystarczająco z dużą liczbą imigrantów. Pozostałe czekają na Was z przepyszną śródziemnomorską kuchnią, wiecznie słoneczną pogodą i mieszkańcami witającymi Was wesołym greckim: Kalimera! Wycieczki do nabycia w Biurze Podróży Słonecznie.pl - Centrum Handlowe Uznam, Grunwaldzka 21, Świnoujście REKLAMA


Szlachcianka

dała

kosza

1,8 tysięcy koszy plażowych znajdowało się na naszej plaży na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Tak przynajmniej głosi legenda. Dziś widzimy ich znacznie mniej, ale to wciąż niezbędny element każdego szanującego się kąpieliska. TEKST MAGDA MONKOSA ZDJĘCIE AGNIESZKA ŻYCHSKA

96

MAGAZYN


HISTORIA KOSZA PLAŻOWEGO

stare świnoujście

Historia tego jakże prostego, ale niezwykle praktycznego wynalazku rozpoczyna się w roku 1882. Pewna szlachcianka, Elfriede von Maltzahn, uznała, że owszem, opalać się może i chce, ale jedynie chroniona przed słońcem i wiatrem. W poszukiwaniu sposobu na to trafiła do rostockiego mistrza wikliniarstwa Wilhelma Bartelmanna. Tak powstał fotel, znacznie różniący się od koszy dzisiejszych, z bocznymi osłonami i trzcinowym daszkiem.

Hit lata Pomysł „chwycił”. Zainteresowanie nim się zwiększało, a wraz z tym ambicje Bartelmanna. Postanowił udoskonalić wynalazek, co zaowocowało koszem dwuosobowym. Jak czasami bywa, za sukcesem mężczyzny stoi kobieta. Tak było i w tym przypadku. Przedsiębiorcza małżonka wikliniarza, Elisabeth, zainicjowała pierwszą na świecie wypożyczalnię koszy plażowych. Na przełomie wieków była już to sieć wypożyczalni, rozsiana po nadbałtyckich kąpieliskach. Interes kwitł. Warto dodać, że Bartelmann wciąż stawiał na ręczną produkcję swoich koszy. Niestety, działania wojenne nie oszczędziły jego warsztatu, który został zniszczony w 1942 roku. Wśród potomków Bartelmannów nie znaleźli się chętni na jego wskrzeszenie.

Wygoda kontra piasek W latach późniejszych kosze plażowe nieustannie udoskonalano. Wymyślono nawet kosze obrotowe czy leżące. Były z pewnością komfortowe, jednak obsługujące je mechanizmy nie dały rady piaskowi. Do łask wróciła więc klasyczna forma kosza. I tak pozostaje do dziś. Nie każdy może wie, ale to właśnie na Uznamie istnieje jedna z najstarszych wytwórni koszy plażowych. Powstała w roku 1925 w miejscowości Wolgast, za sprawą Carla Martina Hardera. Fabryka istniała tam do 1933 r., po czym – w efekcie budowy mostu nad Pianą – została przenie-

siona do Heringsdorfu. Harder miał więcej szczęścia niż Bartelmann. Jego manufaktura przetrwała wojnę. Działała do roku 1953. Wtedy to Harder opuścił ówczesne NRD i osiedlił się w Heiligenhafen w Szlezwiku-Holsztynie, gdzie oczywiście otworzył wytwórnię koszy. I znów kosze Hardera znalazły się w lepszej sytuacji niż te Bartelmanna. Dzieło Hardera do dziś kontynuuje jego wnuk Thorsten. Tymczasem osierocona przez Hardera manufaktura w Heringsdorfie funkcjonowała w latach 1953-1989 jako Państwowy Zakład Wyrobów Wikliniarskich. W latach 1992-2008 była znana jako Kosz Kąpielisko Heringsdorf, a od 2009 r. działa jako Korbwerk. To za jego sprawą stanął

tu największy kosz plażowy świata. Firma planuje także utworzyć muzeum koszy i mody plażowej.

Noc w koszu? Po zawierusze wojennej na świnoujskiej plaży zostało kilka koszy. Można przypuszczać, że po części pochodziły z wytwórni Bartelmanna lub Hardera. Z czasem podobne przedsiębiorstwa powstały również w Świnoujściu i pobliskim Lubinie. Ponoć w latach 50. ubiegłego wieku spłonął magazyn koszy plażowych – wykonanych tradycyjnie, przy użyciu najszlachetniejszych materiałów – przy ul. Chopina. „Koszowy rozkwit” nastąpił ponownie na wspomnianym przełomie lat 60. i 70., za sprawą ówczesnej wypożyczalni prowadzonej przez przedsiębiorstwo Pomerania. Po chwilowym zniknięciu ze świnoujskiej plaży kosze ponownie na nią wróciły. Dziś można je wypożyczyć za 30 zł. Okazało się jednak, że w kwestii koszy plażowych nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa. Należy ono do Agencji Turystycznej ze Szlezwiku-Holsztynu, która zaproponowała kosze… noclegowe. Tak, proszę państwa. Obecnie możemy już bez przeszkód i obaw przespać się na plaży! Jest zapewne kwestią czasu, gdy podobne staną i u nas.

MAGAZYN

97


Gdzie leżą WYSPY? Urząd Miasta, Wojska Polskiego 1/5 Centrum Informacji Turystycznej, Pl. Słowiański 6/1 Miejska Biblioteka Publiczna, Piłsudskiego 15 G.H. Corso poziom -1, regał z książkami, Dąbrowskiego 5 Jazz Club Central’a – SCENA, Armii Krajowej 3 Aso Renault Nierzwicki, Lutycka 23 Hotel Interferie Medical SPA, Uzdrowiskowa 15 West Baltic Resort, Żeromskiego 22 Hotel Hampton by Hilton, Wojska Polskiego 14 Apartamenty „44wyspy.pl“, Orzeszkowej 5 Apartamenty „Na Wyspie“, Orzeszkowej 4 Visit Baltic, Wojska Polskiego 4b/5a Biuro Turystyczne „Wybrzeże“, Słowackiego 23 Jubiler „Malwa“, Promenada, Uzdrowiskowa 16 Drogeria „Douglas“, G.H. Corso, Dąbrowskiego 5 Media Expert, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21 PSB „Mrówka“, Karsiborska 6 Hurtownia Wielobranżowa „Paulhurt“, Rycerska 76 VEMME Day Spa, Wybrzeże Władysława IV 15C Centrum Dietetyczne „Naturhouse“, Konstytucji 3 Maja 16 Przychodnia Lek. Tadeusz Czajka, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21 Centrum Medyczne „Rezydent-Med“, Kościuszki 9/7 Gabinet Stomatologiczny Anna Pyclik, Chełmońskiego 15/1 Klinika Stomatologiczna „Morze Uśmiechu“, Plac Słowiański 6 Optyka, Bema 7/1 Optyka, Wojska Polskiego 2a Perfekt-Optik, STOP SHOP, Kościuszki 15 Perfekt-Optik, G.H. Corso, Dąbrowskiego 5 Perfekt-Optik, Kaufland, Matejki 1d Perfekt-Optik, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21 Salon Mody „Andre“, C.H. Uznam, Grunwaldzka 21 Salon Mody „By o la la...!“, Piastowska 2 Salon Mody „Coco“, Armii Krajowej 1 Salon Mody „UNIQUE”, G.H. Promenda, Żeromskiego 79 Siłownia i Fitness „Champions Academy”, Woj. Polskiego 1/19 KiteFORT, Uzdrowiskowa, plaża KiteJunkies, Uzdrowiskowa, plaża Przewozy Pasażerskie „Jomsborg“, Bohaterów Września 83 Przewozy Pasażerskie „Emilbus“, Wybrzeże Władysława IV 18 Księgarnia „Neptun“, Bohaterów Września 81

REKLAMA

Restauracja Jazz Club Central’a, Armii Krajowej 3 Restauracja „Neptun“, Bema 1 Restauracja „Muszla“, Promenada Restauracja „Nebiollo“, Orzeszkowej 6 Restauracja „Qchnia“, Piłsudskiego 19 Restauracja „Swojska“, Piłsudskiego 18/2 Restauracja „Na Dziedzińcu“, Wybrzeże Władysława IV 33D Restauracja „Tankowiec“, Wybrzeże Władysława IV 23a Restauracja „Pinocchio“, Promenada, Uzdrowiskowa 18 Restauracja „Mila“, Promenada, Uzdrowiskowa 18 Restauracja „Casablanca“, Promenada, Uzdrowiskowa 16-18 Restauracja „Dune“, Promenada, Uzdrowiskowa 12-14 Restauracja „Baltic“, Promenada, Uzdrowiskowa Restauracja „Des Kaisers Pavillon”, Wybrzeże Władysława IV 34 Bistro-Pub „Sabroso“, Plac Słowiański 6/7 Pizzeria „Batista“, Os. Platan, Wojska Polskiego 16/6 Bar Letni „Hamaki“, Piłsudskiego Bar „Maki“, Bohaterów Września 9/3, wejście od Monte Cassino EVKA Vegebar, Bohaterów Wrzesnia 50/4 El Papa Cafe Hemingway, Bohaterów Września 73 Cafe „Rongo“, Os. Platan, Wojska Polskiego 16 Cafe „Paris“ Plac Wolności 4 Cafe „La Mer“, Bohaterów Września 75 Cafe „Gabriela“, Promenada, Uzdrowiskowa 20 Cafe „Venezia“, Promenada, Uzdrowiskowa 16 Cafe „Havana“, Promenada, Uzdrowiskowa 14 Cafe „Kredens“, Promenada, Uzdrowiskowa 12 Columbus Coffee, G.H. Corso, Dąbrowskiego 5 Kawiarnia „Sonata“, Marynarzy 7 Kawiarnia „Czuć Miętą“, Promenada, Uzdrowiskowa 20 Lodziarnia, os. Platan, Wojska Polskiego 2ae/3a EKO-WYSPA, Grunwaldzka 1A Apteka „Pod Kasztanami“, Warszawska 29 Kwiaciarnia „Ewa“, Markiewicza 21 Zakład Fryzjerski „Kazik“, Konstytucji 3 Maja 14 Zakład Fryzjerski „IRO“, Bema 11/1 Salon Fryzjerski „Piękne Włosy“, Konstytucji 3 Maja 5 Salon Fryzjersko-Kosmetyczny „Wanessa“, Grunwaldzka 1 Salon Fryzjerski „Studio 5“, Konst. 3-go maja 16 Salon Fryzjerski Beata Grygowska, Wojska Polskiego 1/19




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.