M A G A Z Y N
ISSN 1895-3344
M I Ł O Ś N I K Ó W
INDEX 210455
W O J S K
L Ą D O W Y C H
Nr 3(50) MAJ-CZERWIEC 2015
Cena: 14,50 PLN (VAT 5%)
KIERUNEK BOLONIA! OSTATNIA BITWA 2. KORPUSU POLSKIEGO
KOŚCIUSZKOWCY W BERLINIE
WOJSKOWY OSOBOWY SAMOCHÓD TERENOWY GAZ-69
ISSN 1895-3344
03>
9 771895 334112
BITWA POD GORLICAMI • 1. DOŃSKI KORPUS PANCERNY GWARDII • TRAGICZNY ODWRÓT 9. DYWIZJI PIECHOTY SPOD DREZNA
Zobacz więcej... www.magnum-x.pl
3
w numerze Vol. XVII, nr 3 (50)
MAJ-CZERWIEC 2015 NUMER 3
ISSN 1732-5323 INDEX 343625
J S K W O
Nr 3 (50)
W I K Ó O Ś N M I Ł
Y N G A Z M A
Nr 3(50)
210455
Nr 3 (50)
INDEX
ISSN 1895-3344
A Z Y N M A G
Cena:
Y C H O W L Ą D
WIEC
MAJ-CZER
14,50
PLN (VAT
5%)
2015
Ó W Ś N I K M I Ł O
INDEX 210455
K W O J S
Nr 3(50)
W Y C H L Ą D O
MAJ-CZERWIEC
Cena: 14,50
PLN (VAT
5%)
2015
Maj-Czerwiec
ec 2015 Maj-Czerwi
ISSN 1895-3344
2015
LONIA! NEK BO A! KIERU IA BITWASKI EGO BOLONI POL EK OSTATNKIE URUN SU
BOLONIA
KIERUNEK
KIERUNEK
BOLONIA
• KOŚCIUSZK OWCY
• KOŚCIUSZKOWCY
A PUS PU O 2. KOR OSTATNIA BITW POLSKIEG 2. KORPUSU
• BITWA
W BERLINIE
W BERLINIE
OWCY IUSZK KOŚC LINIE W BER SZKYOWCY OSOBOWWY KOŚYCIU
• BITWA
POD GORLICAMI OSOBOWY
• WOJSKOWY
• WOJSKOWY
POD GORLICAMI
04 >
OSOBOWY
ISSN
1895-3344
GAZ-69
1. DOŃS ODWR • 1. ICAMI ICZNY A POD GORL DII • TRAG DREZN BITWAERNY GWAROTY SPOD KORPUS PANC ZJI PIECH MI • 1. DOŃSKI GORLICAI • TRAGICZNY ODWRÓT 9. DYWI BITWA POD DREZNA NY GWARDI PANCER PIECHOTY SPOD 9. DYWIZJI TERENOWY
TERENOWY
2 411 5 33 189 9 77
SAMOCHÓD
SAMOCHÓD
OW TER ENO INIE WOJSKW BERL ÓD SAMOCH Y OSOBOWY WOJSUSKOW TERENOWY GAZ-69 KORP CHÓD KI SAMO ÓT GAZ-69
Szanowni Państwo! Mamy przyjemność zaprosić do lektury 50. jubileuszowego numeru magazynu „Poligon”. Pierwszy numer, o czym warto przypomnieć, ukazał się nieco ponad 9 lat temu, na początku 2006 r. Przez wszystkie lata staraliśmy się sprostać oczekiwaniom naszych Czytelników, dostarczając im interesujące i wartościowe merytorycznie materiały. Tak się złożyło, że najnowszy numer „Poligonu” ukazuje się w miesiącu, w którym obchodzić będziemy okrągłe rocznice bardzo ważnych wydarzeń historycznych. Stąd w naszym magazynie możecie Państwo znaleźć artykuły upamiętniające 100. rocznicę bitwy pod Gorlicami oraz 70. rocznicę zakończenia w Europie II wojny światowej. Bolonia, Budziszyn i Berlin to miejsca walk z kwietnia-maja 1945 r., które na zawsze wpisały się w historię Wojska Polskiego. Życzymy ciekawej lektury. Redakcja magazynu „Poligon”
04 >
ISSN 1895-3344
GAZ-69
34112 895 3 9 771
Na okładce: Czołg średni M4 Sherman IC Firefly z 2. Brygady Pancernej w czasie działań w rejonie Bolonii w kwietniu 1945 r.
M A G A Z Y N
M I Ł O Ś N I K Ó W
W O J S K
L Ą D O W Y C H
Redaktor naczelny Mariusz Skotnicki mariusz.skotnicki@magnum-x.pl Zastępca redaktora naczelnego Zbigniew Lalak zbigniew.lalak@magnum-x.pl Redaktor Andrzej Kiński andrzej.kinski@magnum-x.pl Korekta Joanna Kozłowska Redakcja techniczna Adam Mojski adam.mojski@magnum-x.pl Stali współprawcownicy Norbert Bączyk, Jarosław Dąbrowski, Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński, Michał Mackiewicz, Wojciech Mazur, Tomasz Nowakowski, Bogdan Perzyk, Mirosław Zientarzewski. Wydawca Magnum X Sp. z o.o. al. Stanów Zjednoczonych 59 04-028 Warszawa tel.: 22 810 05 24, 810 05 37, 810 05 67 e-mail: magnum@magnum-x.pl www.magnum-x.pl
Bitwa pod Gorlicami. Polskie ślady zmagań w maju 1915 r. Ciężkie karabiny maszynowe wz. 30 przewożone na rowerach
Piotr Słupczyński ............................. 18
21
Prezes Zarządu Andrzej Ulanowski Marketing Anna Zakrzewska tel.: 22 810 05 37, e-mail: marketing@magnum-x.pl
Prenumerata realizowana przez Ruch S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by Magnum X 2015 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie:
www.magnum-x.pl
45 Tragiczny odwrót 9. Dywizji Piechoty spod Drezna
Dystrybucja i prenumerata Robert Sawicki tel.: 22 487 93 24 lub: 607 989 922 robert.sawicki@magnum-x.pl Reklamacje tel.: +48 607 989 922 biuro@magnum-x.pl
4
Tomasz Nowakowski ........................4
Mikołaj Łuczniewski ....................... 45
1. Doński Korpus Pancerny Gwardii. Drugi etap operacji „Bagration”, 4‒29 lipca 1944 r.
Kościuszkowcy w Berlinie
Michał Mackiewicz ........................ 57
Robert Wróblewski ......................... 21
Kierunek Bolonia! Ostatnia bitwa 2. Korpusu Polskiego
Zbigniew Wawer ............................ 33
33
70 Wojskowy osobowy samochód terenowy GAZ-69
Tomasz Szczerbicki ........................ 70
MOWAG i Schweizerisches Militärmuseum
Krzysztof Kubiak ............................. 80
4
bitwa
Magazyn Miłośników Wojsk Lądowych Nr 3 (50) 2015
Tomasz Nowakowski
POD GORLICAMI Polskie ślady zmagań w maju 1915 r.
Zobacz więcej...
W maju upłynie setna rocznica przełamania gorlickiego ‒ operacji, która stanowiła punkt zwrotny działań na froncie wschodnim, a jej dalekosiężne skutki wpłynęły na losy Europy Środkowo-Wschodniej w XX w. Jest to jednocześnie niemal jedyna bitwa na Wschodzie, która zdobyła sobie ważne miejsce w historiografii i to nawet w krajach anglosaskich. Było to możliwe dzięki znacznemu udziałowi wojsk niemieckich, co znalazło później odbicie w licznych publikacjach. Dlatego też spoglądamy na to wydarzenie przez krzywe zwierciadło autorów niemieckich, którzy o tej bitwie pisali, czy w przypadku pozostałych badaczy, korzystali z ich dorobku. Warto dostrzec, że operacja gorlicka była wspólnym dziełem ówczesnych sojuszników i żołnierzy najróżniejszych narodowości, służących w mundurach austro-węgierskich, pruskich i bawarskich. Bo nawet na głównym kierunku przełamania, w 11. Armii, znalazł się bitny austro-węgierski VI Korpus, w którym największy odsetek żołnierzy stanowili Polacy, niemały Węgrzy, a nie brakowało w nim też Słowaków, Chorwatów i Rusinów. Jeśli przyjrzymy się jednostkom niemieckim, to nie możemy zapomnieć o Poznaniakach, licznie reprezentowanych choćby w jednostkach 2. Dywizji Gwardii Pruskiej, 81. Dywizji Piechoty Rezerwowej czy 119. Dywizji Piechoty. Mając na uwadze to, że operacja gorlicka rozgrywała się na froncie o długości około 65 km, od Tarnowa na północy, po Gładyszów na południu, powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że zwycięzcami byli, przynajmniej w równym stopniu, żołnierze c. i k. 4. Armii, X Korpusu c. i k. 3. Armii oraz pozostałych sił, które uniemożliwiły Rosjanom ściągnięcie rezerw z innych odcinków frontu.
A
Powstanie Planu oPeracji
rmia rosyjska, wyczerpana zimowymi walkami w bitwie w Karpatach, podjęła po 23 marca 1915 r. ostatni wysiłek ofensywny siłami Frontu Południowo-Zachodniego gen. art. N. I. Iwanowa. Upadek twierdzy Przemyśl pozwolił na wzmocnienie 8. Armii, lewego skrzydła 3. Armii oraz utworzenie nowej 11. Armii. Jednak bitwa wielkanocna – apogeum rozpoczętego wówczas natarcia – rozgrywająca się na początku kwietnia pomiędzy Przełęczą Łupkowską a Przełęczą Regetowską, nie przyniosła oczekiwanego sukcesu i front karpacki znów się ustabilizował. W tym czasie zmieniło się podejście niemieckiego szefa Sztabu Generalnego, gen. płk. Ericha von Falkenhayna, do kierunku wschodniego. Uznał on bowiem, że nie będzie w najbliższym czasie możliwe osiągnięcie sukcesu na Zachodzie i dlatego należy zaangażować
się bardziej na Wschodzie, a przy okazji zażegnać niebezpieczeństwo grożące austro-węgierskiemu sojusznikowi. Ewentualne zwycięstwo mogło mieć olbrzymi wpływ na zachowanie się niepewnych sojuszników w Europie Południowo-Wschodniej, zwłaszcza Włoch. W tych okolicznościach porozumienie się z austro-węgierskim Armeeoberkommando (AOK) co do celów i skali zwrotu zaczepnego było tylko kwestią czasu, tym bardziej że szef Sztabu Generalnego, gen. płk Franz Conrad von Hötzendorf, już wcześniej parokrotnie postulował podjęcie wspólnej ofensywy, wskazując jednocześnie na rejon Gorlic. Warto przypomnieć, że w początkach marca 1915 r. strona austro-węgierska próbowała z rejonu między Gorlicami a Ropicą rozpocząć natarcie, które w przypadku powodzenia miało dotrzeć w rejon Przemyśla. Walki te, trwające od 7 do 18 marca, nie przyniosły jednakże powodzenia, głów-
6 piechoty i trzech baterii dział polowych, ale to właśnie ona – używana jako mobilna rezerwa – wielokrotnie ratowała zagrożone odcinki frontu karpackiego. Ciekawe, że nawet w tej zdawałoby się madziarskiej formacji Węgrzy nie stanowili większości. Na przykład 10. pułk huzarów (phuz) rekrutowano z Chorwatów, w 9. phuz prawie połowę żołnierzy stanowili Rumuni, a w 6. phuz była ponad jedna trzecia Niemców siedmiogrodzkich! Reasumując: wy-
Austro-węgierski 22 cm Minenwerfer M. 15 na stanowisku we wschodniej Galicji, jesień 1915 r. Pośród działonu widoczny dowodzący nim Färnich (chorąży). Ta broń trafiła na front dopiero w drugiej połowie roku, tak że nie zdążono jej użyć pod Gorlicami. Niemniej czytelnik może sobie wyobrazić, czym były ówczesne miotacze min – podobnie wyglądały niemieckie mittlere Minenwerfer, użyte na odcinku 39. DP Honvedów. Pokazany miotacz wystrzeliwał pociski kal. 225 mm o masie 64,4 kg na odległość do 540 metrów. Ponieważ na stanowisku ogniowym miotacz ważył 577 kg, można uzmysłowić sobie jakich trudności nastręczało jego przetransportowanie i ustawienie na pozycjach szturmowych.
Magazyn Miłośników Wojsk Lądowych Nr 3 (50) 2015 brane dywizje dawały gwarancję powodzenia, a na dodatek ich przegrupowanie nie nastręczało problemów i łatwo je było ukryć przed Rosjanami. W skrócie wypada omówić siły 39. DP Honv., składającej się z 77. Brygady Honv. gen. mjr. Desideriusa Molnára von Pétrefalva, złożonej z 8. i 11. pułku piechoty (pp) Honv., oraz 78. Brygady Honv., dowodzonej przez kawalerzystę płk. Samuela Daubnera, złożonej z 10. i 16. pp Honv. – razem 12 baonów piechoty. Tylko jeden z pułków, 8. pp, nie walczył w składzie dywizji od początku wojny. Dywizji podlegały: 39. Brygada Artylerii Honv. (dwa pułki artylerii polowej z 48 armatami M. 05 kal. 76,5 mm), dwa szwadrony huzarów oraz po jednej kompanii z c. i k. 5. Baonu Saperów i 3. Baonu Pionierów – te ostatnie były wyłącznie jednostkami techniczno-inżynieryjnymi. Tylko 10. pp Honv. był niemal czysto madziarski, w 8. pp dominowali Chorwaci, a w pozostałych pułkach służyło ponad 40 proc. Słowaków i spore grupy Rusinów. 12. Dywizję Piechoty zwano nieformalnie „krakowską” ze względu na pokojową dyslokację dowództwa i niektórych jednostek. Organizacyjnie pułki piechoty zgrupowano w 23. Brygadzie Piechoty (BP) gen. mjr. Rudolfa von Metz v. Spondalunga (siedem baonów z 56. i 100. pp) i 24. BP gen. mjr. Stanisława Puchalskiego (osiem baonów z 3., 20. i 57. pp). Tworzące dywizję pułki określano oficjalnie jako galizisches – 20., 56. i 57. pp lub schleschisch-mährisches – 100. pp, wreszcie mährisches – 3. pp. Pierwsze trzy z wymienionych używały jako jedynego Re-
Szeregowy 56. galicyjskiego pp szefostwa honorowego feldmarszałka ks. Daun von Thiano w marszu, 3 maja 1915 r. Ma na sobie mieszaninę umundurowania i oporządzenia jeszcze z czasów pokoju (czapka i bluza) oraz już wojennej produkcji (plecak i buty). Nogawki spodni spięte z pomocą tzw. Hosenband, w tym czasie powoli zaczynały je zastępować owijacze. Uzbrojony w karabin Mannlicher wz. 95. Rys. Arnold Bulczyński.
Kadra oficerska k.u.k. 100 schlesisch-märisches Infanterieregiment, szefostwa honorowego gen. piech. Moritza von Steinsberg, na zdjęciu wykonanym w Stróżach Wyż. 28 kwietnia lub w Wilczyskach 29 kwietnia 1915 r., a więc w przededniu ofensywy gorlickiej.
7
BITWY I KAMPANIE polowych (1. FKR; 6 baterii z 36 działami M. 05, kaliber 76,5 mm) i II dyonu 1. pułku haubic polowych (II/1. FHR; 2 baterie z 12 haubicami M. 99, kaliber 104 mm). W k.u.k. FKR 1 i FHR 1 przeważali żołnierze polskojęzyczni (44–49 proc.). Ponadto brygadzie dowodzonej teraz przez płk. Leopolda Riedla podporządkowano połowę dyonu ciężkich haubic nr 6 (4 haubice M. 94 lub 99, kaliber 150 mm) i połowę baterii nr 12 ciężkich armat fortecznych (4 armaty M. 80, kaliber 120 mm). Sprzęt ciężkiej artylerii dywizyjnej był, najdelikatniej mówiąc, przestarzały, działa bez oporopowrotników miały niewielką szybkostrzelność. 12. DP otrzymała z rezerwy korpusu kompanię saperów z nową wówczas bronią – ośmioma moździerzami leichte Minenwerfer M. 14, kaliber 90 mm. Mimo małego zasięgu (do 200 m) ich pociski, napełniane 1 kg lub 2 kg materiału wybuchowego, były niezwykle skuteczne w niszczeniu zasieków i siły żywej przeciwnika. Bardzo istotnym wzmocnieniem było także przydzielenie VI Korpusowi kombinowanego niemieckiego dyonu lotniczego (Fliegerabteilung) kpt. Müllera. Szczegóły operacji 11. Armii gen. Mackensen uregulował dyrektywą (Grundlegende Direktiven) z 27 kwietnia oraz rozkazem natarcia (Angriffsbefehl), wydanym wieczorem 29 kwietnia 1915 r. Dokumenty te zawierały ogólne określenie podstaw wyjściowych: linia Ropica Ruska – Rzepiennik oraz kierunku natarcia: Żmigród – Kołaczyce. Wskazano cel dla c. i k. 4. Armii: wzgórze 403 m w rejonie Ryglic Górnych, podano ogólne zasady przygotowania artyleryjskiego i współpracy piechoty z artylerią, odsyłając do odrębnego, niezwykle szczegółowego rozkazu dowódcy artylerii armii. Stwierdzono, że w przypadku uzyskania powodzenia należy kontynuować natarcie w głąb ugrupowania rosyjskiego w pasach wyznaczonych dla poszczególnych korpusów, działając, jeśli zajdzie potrzeba, na korzyść sąsiadów. Pas natarcia VI Korpusu wyznaczono między wzgórzem 432 m na południe od Staszkówki a torem kolejowym w północnej części Woli Łużańskiej, jego szerokość wynosiła 7 km, podobnie jak sąsiedniego Korpusu Gwardii Pruskiej. Pozostałe korpusy otrzymały nieznacznie szersze pasy natarcia. Jako kierunek
gimentsschprache języka polskiego, zgodnie ze swym składem narodowościowym, oscylującym w granicach 86–91 proc. żołnierzy polskojęzycznych. W 100. pp 37 proc. żołnierzy stanowili Polacy, zatem polszczyzna była jedną z ważniejszych Regimentsschprache. Jedynie 3. pp miał inny skład narodowościowy – służyło w nim 83 proc. żołnierzy czeskojęzycznych. Na marginesie: podobny jak przed wybuchem wojny odsetek żołnierzy danej narodowości utrzymywał się całą wojnę, według opracowania Wydziału Operacyjnego AOK Zestawienie językowe c. i k. pułków piechoty wspólnej armii, maj 1918 liczba żołnierzy posługujących się językiem polskim w tych pułkach zmalała jedynie o parę procent. Do dywizji przydzielono 12. Brygadę Artylerii Polowej (BAP), do marca 1915 r. dowodzoną przez gen. mjr. Tadeusza Jordan-Rozwadowskiego (w przededniu operacji gorlickiej awansował na dowódcę 43. DP Landwehry). Brygada składała się z c. i k. 1. pułku armat
natarcia wskazano Moszczenicę. Bez zdobycia położonej tu kulminacji Pustki 449 m, nie było możliwe opanowanie rejonu Gorlic. Zamykając ten opis, trzeba podać faktyczny stan osobowy VI Korpusu – w przededniu ataku liczył on 33 129 oficerów i żołnierzy w jednostkach piechoty, artylerii, saperów i pionierów, jednostkach korpuśnych i służbach logistycznych. Stany osobowe w pułkach piechoty były dość wysokie, oscylując w granicach zbliżonych do etatu – był to efekt otrzymania uzupełnień przybyłych do 29 kwietnia wraz z IX marszbaonami. Artyleria organiczna miała co prawda tylko 96 dział polowych i 8 dział ciężkich, ale korpusowi przydzielono najcięższe moździerze M. 11, kaliber 305 mm (baterie nr 8, 11, 13, liczące po dwa działa) oraz z zasobów niemieckich pewną ilość lekkich i średnich miotaczy min (wydzielonych z Minenwerfer Abt. 112, 221, 222), które miały wesprzeć 39. DP Honv.
Przeciwnik
Niestety, na temat Rosjan broniących się przed natarciem c. i k. VI Korpusu dostępne są tylko szczątkowe informacje. Naprzeciw sił państw centralnych stanęła 3. Armia gen. piech. Radko Dimitriewa (Rusko Dimitriewa Ruskowa) z siedzibą sztabu w Jaśle. Miała ona łącznie 679 dział, których znaczna część znajdowała się w Karpatach, a tylko około 160 było na odcinku przełamania. Za obronę większej części odcinka frontu naprzeciw 11. Armii odpowiadał rosyjski X Korpus gen. por. Nikołaja P. Protopopowa. W skład korpusu wchodziły wówczas 9., 31. i 61. DP, a szefem sztabu był gen. mjr F. P. Rerberg. Ponieważ dostępne zapasy amunicji artyleryjskiej pochłaniała trwająca nieprzerwanie od stycznia bitwa karpacka, oddziały 3. Armii nie mogły liczyć na swą artylerię, której narzucono absurdalnie niskie limity zużycia pocisków. Ponadto Naczelne Dowództwo (Stawka) i Dowództwo Frontu Południowo -Zachodniego traktowały 3. Armię jako źródło rezerw dla kierunku karpackiego. W połowie kwietnia 1915 r. na przykład przerzucono na
Kapral 121. penzeńskiego pp, Moszczenica, marzec 1915 r. Ten weteran kampanii galicyjskiej, jak można sądzić z posiadanego szynela przedwojennej produkcji, nosi na pasie austrowęgierskie ładownice M. 95 zdobyte pod koniec grudnia 1914 r. pod Łużną. Uzbrojony w karabin Mosina wz. 91 z założonym bagnetem. Rys. Arnold Bulczyński.
Oficerowie i żołnierze 12. kompanii 121. penzeńskiego pp wyróżnieni odznaczeniami. Żołnierze z dumą prezentują „georgijewskije kriesty” przypięte do szyneli, ciekawe, że niektórzy używają austro-węgierskich ładownic zdobytych zapewne w końcu grudnia 1914 r. w walkach pod Łużną. Księży Las nad Moszczenicą, marzec 1915 r.
18
Magazyn Miłośników Wojsk Lądowych Nr 3 (50) 2015
Piotr Słupczyński
Ciężki karabin maszynowy wz. 30 (Fabryka Karabinów w Warszawie, 1936 r., nr fabr. 8324), na podstawie trójnożnej wz. 36, tzw. kawaleryjskiej (Zbrojownia Nr 2 Warszawa, 1939 r., nr fabr. 452). Zbiory Muzeum Wojska Polskiego.
ciĘŻkie karabiny maszynowe wz. 30 przewożone na rowerach
W latach trzydziestych ubiegłego wieku nastąpił silny rozwój motoryzacji na świecie. Wzmocniło to mobilność wojsk. Polska niestety miała ograniczone możliwości wyposażenia armii w sprzęt motorowy. Próbowano temu zaradzić przez wprowadzenie w piechocie plutonów, a w kawalerii plutonów i szwadronów kolarzy. Powstał jednak problem przewożenia uzbrojenia takich pododdziałów. Karabinki wożono na rowerze w uchwytach przymocowanych do ramy. Podobnie mocowano erkaemy i przewidywany do uzbrojenia granatnik. W piechocie plutony kolarzy nie miały w swoim składzie ciężkich karabinów maszynowych. Tak jak i w normalnych plutonach piechoty były one przydzielane w razie potrzeby z kompanii ckm i broni towarzyszącej wchodzącej w skład batalionu. Do ich wożenia były przystosowane jednokonne biedki: sprzętowa i amunicyjna. W formacjach kawalerii ckm przewożono na taczankach i koniach jucznych. Oddziałom kolarzy w sile plutonu przydzielano ckm wożony na trzech koniach jucznych, transportujących osobno lufę, podstawę i amunicję.
14
lutego 1939 r. szef Departamentu Kawalerii przedstawił przygotowany dla Komitetu do Spraw Uzbrojenia i Sprzętu referat o rowerach przystosowanych do wożenia ckm wz. 30, podstawy wz. 36 do tej broni oraz skrzynek amunicyjnych. Zaproponowany system przewożenia przewidziany był dla pododdziałów kolarzy nieprzekraczających siły szwadronu, zarówno w pułku kawalerii, jak i w wielkich jednostkach kawalerii (brygadach) celem wydatnego zwiększenia ich siły ogniowej. Kilkuletnie próby prowadzane przez Pomorską Brygadę Kawalerii oraz specjalne próby, organizowane w różnych warunkach terenowych przez Komisję Doświadczalną Centrum Wyszkolenia Kawalerii, 18. Pułk Ułanów i 21. Pułk Ułanów w 1937 i 1938 r., wykazały, że spośród cekaemów przewożonych na motocyklach, łazikach i rowerach największą przydatność w ramach oddziału kolarzy, do szwadronu włącznie, posiadają właśnie te przewożone na rowerach.
Motywowano to nie tylko faktem, że koszt wystawienia takich środków przewozowych był najtańszy. Były one, podkreślano, najmniej wrażliwe na ogień nieprzyjaciela i posiadały dużą ruchliwość na polu walki. Obsługa pojedynczego ckm składała się z 9 ludzi – przy ckm na jukach 11 ludzi. Obsługa przewoziła ze sobą na rowerach: komplet ckm wz. 30 wraz z przyborami, podstawę wz. 36 i dwie jednostki ognia do tej broni (jednostka ognia wynosiła 2000 nabojów z pociskiem ciężkim S.C.). Do przewożenia ckm mogły być użyte normalne, typowe rowery. Zmianie podlegał jedynie bagażnik i należało przykręcić specjalne uchwyty. Uznano, że adaptację rowerów najlepiej będzie powierzyć Dowództwu Broni Pancernych. Cena jednostkowa normalnego roweru wynosiła 186,00 zł. Doliczając koszt wykonania specjalnego bagażnika i uchwytów koszt wzrastał do 200-250 zł. Masa poszczególnych rowerów bez ludzi, przy pełnym wyposażeniu bojowym wynosiła 53-55 kg, zależnie od
przewożonego sprzętu. Było to przeciętnie o 20 kg więcej od roweru w liniowym plutonie kolarzy. Zwiększony wysiłek obsługi ckm miał być jednak rekompensowany spokojniejszym ruchem oraz przez odpowiedni dobór obsługi. Szczegóły planowanego mocowania sprzętu ilustrują załączone w artykule trzy fotografie i pięć rysunków. Obsługę ckm do walki pieszej bez dodatkowych amunicyjnych przedstawia kolejna prezentowana w artykule ilustracja. Komplet pojedynczego ckm wraz z obsługą na rowerach został zademonstrowany I wiceministrowi spraw wojskowych, gen. Januszowi Głuchowskiemu w dniu 20 grudnia 1938 r., który go wówczas zaaprobował. W tej sytuacji szef Departamentu Kawalerii, płk Piotr Skuratowicz przedstawił wniosek o zatwierdzenie propozycji, który został skierowany przez KSUS do realizacji. 29 kwietnia 1939 r. zastępca II wiceministra spraw wojskowych, gen. bryg. Mieczysław Maciejowski wydał
21
BITWY I KAMPANIE
Kolumna radzieckich czołgów T-34/85 z desantem piechoty i z towarzyszącymi im strzelcami motocyklowymi. Lato 1944 r.
Robert Wróblewski
1. DoŃski korPus Pancerny gwarDii Drugi etap operacji „bagration”, 4–29 lipca 1944 r.
Dnia 23 czerwca 1944 r. na centralnym odcinku frontu wschodniego ruszyła wielka letnia ofensywa Armii Czerwonej, zwana operacją „Bagration”. W ramach 1. Frontu Białoruskiego na jednym z kluczowych kierunków natarcia walczył 1. Korpus Pancerny Gwardii gen. mjr. Michaiła Panowa, liczący przed walką 257 czołgów i dział pancernych1. Już 24 czerwca o godzinie 16.00 korpus został wprowadzony do działań bojowych i czwartego dnia ofensywy odciął drogi odwrotu bobrujskiemu zgrupowaniu oddziałów niemieckiej 9. Armii. Nie zważając na olbrzymie straty, bez wsparcia piechoty przez dwa dni szturmował dobrze ufortyfikowane miasto Bobrujsk. Po tych walkach pozostało mu już tylko 106 sprawnych czołgów i dział pancernych. Następne pięć dni to pasmo niewielkich sukcesów w konfrontacji z niemiecką 12. Dywizją Pancerną, doskonale wykorzystującą walory obronne terenu. Dopiero gdy kawalerzyści 4. Korpusu Kawalerii Gwardii zajęli 2 lipca miasto Stołpce, niemieckie oddziały, w tym 12. DPanc, zostały w trybie alarmowym wycofane z frontu i skierowane na zachód. W tej sytuacji droga do Mińska stała otworem. W dniu 3 lipca o godzinie 11.00 czołowe brygady 1. Korpusu Pancernego Gwardii weszły do miasta już zajętego przez czołgi 2. Korpusu Pancernego Gwardii i część sił 5. Armii Pancernej Gwardii. W kolejnych dniach korpus czekały walki prowadzone już dużo mniejszymi siłami i z dużo mniejszym rozmachem.
Po
zajęciu Mińska w dniu 3 lipca 1944 r. dowódca 1. Frontu Białoruskiego (1. FB), marsz. Konstanty Rokossowski rozkazał 1. Korpusowi Pancernemu Gwardii (1. KPanc Gw) ześrodkować się w rejonie miejscowości Łosza, Uroczysko Pierewołoka, Walerianowo. Korpus przeszedł do rezerwy 1. FB i miał doprowadzić swoje oddziały do pełnej zdolności bojowej. W dotychczasowych walkach korpus poniósł ogromne straty w ludziach oraz sprzęcie pancernym i nie był już zdolny do działań ofensywnych. Jednak stosowana przez Rosjan taktyka „pancernego walca” wymagała ciągłego wspierania piechoty silnymi grupami czołgów. O ile siłę uderzeniową piechoty Rosja-
nie nieustannie wzmacniali poprzez włączanie do wykrwawionych dywizji piechoty całych oddziałów partyzanckich i nieprzeszkolonych rekrutów, o tyle było to już niemożliwe w przypadku wojsk pancernych. W tej sytuacji dowództwo radzieckie podjęło decyzję o przeorganizowaniu korpusu. Postanowiono wszystkie oddziały bojowe zebrać razem w jedną brygadę pancerną i jedną brygadę zmotoryzowaną. Najbardziej wykrwawione 15. i 16. Brygada Pancerna Gwardii (BPanc Gw) otrzymały rozkaz przekazania wszystkich czołgów wraz z załogami do 17. BPanc Gw2. Jednocześnie składy osobowe batalionów zmotoryzowanych z obu brygad włączono do 17. BPanc Gw i 1. Brygady Zmotoryzowa-
nej Gwardii (1. BZmot Gw). Brygady przekazały również większość środków transportowych i całe inne wyposażenie bojowe. W ten sposób zbiorcza 17. BPanc Gw płk. Borysa Szulgina zdołała uzbierać razem 46 czołgów T-34. Zgodnie z rozkazem dowództwa 1. FB z dnia 6 lipca wykrwawione 15. i 16. BPanc Gw pozostały w rejonie miejscowości Łosza, natomiast pozostałe siły korpusu o godzinie 13.00 rozpoczęły przegrupowanie na zachód. Pod wieczór jego czołowe pododdziały przekroczyły granicę państwową II Rzeczypospolitej i od godziny 22.00 zaczęły ześrodkowywać się rejonie Horodzieja (powiat nieświeski w województwie nowogródzkim).
32 Karla Nicolussi-Lecka. Rosjanie nie rezygnowali i ponowili atak z kierunku wschodniego. Kiedy dwa ciężkie działa pancerne wdarły się do Czeremchy, Niemcy ruszyli do kontrataku. Dziesięć czołgów Pz IV z 3./SS-Pz. Rgt. 5 Obersturmführera Schumachera, wspartych przez doraźnie zorganizowany oddział grenadierów złożony z ostatnich rezerw, jakimi byli pisarze, łącznościowcy, kierowcy i żołnierze oddziałów zaopatrzenia, metr za metrem odzyskiwało utracone pozycje. O godzinie 22.00 Czeremcha ostatecznie była w niemieckich rękach. W decydującym szturmie 3./SS-Pz.Rgt. 5 zameldowała o zniszczeniu kolejnych pięciu T-34. W sumie w ciągu dnia pozycje SS-Pz.Gren.Rgt. 10 „Westland” Obersturmbannführera Fritza Ehratha atakowało 50 czołgów i dział pancernych. Dywizja „Wiking” zameldowała o zniszczeniu 18 czołgów i dział pancernych oraz sześciu ciężarówek. Czołgi dywizji zniszczyły dziesięć T-34, jedno działo pancerne ISU-122 i jedno ISU-152. Grenadierzy natomiast zniszczyli sześć czołgów T-34 – cztery z nich zapisano na konto działa przeciwpancernego Sturmmanna Uladi z 4./SS-Pz. Gren.Rgt. 10 „Westland”. Następnego dnia czołgi 17. brygady i działa pancerne 1001. pułku nadal wspierały ataki piechoty zmierzające do zajęcia Czeremchy. Te ataki nie były już tak gwałtowne i niemieckie oddziały zdołały odeprzeć je ogniem z miejsca. W skrzydłowym ogniu dział szturmowych z 4./SS-Pz.Rgt. 5 „Wiking” Untersturmführera Helmuta Bauera radziecka brygada straciła kilka kolejnych czołgów i dział pancernych. W nocy z 26 na 27 lipca Niemcy opuścili w końcu Czeremchę. W dwudniowych szturmach 17. brygada poniosła kolejne ciężkie straty. Rankiem 27 lipca otrzymała ona rozkaz przegrupowania się przez Milejczyce w rejon na południe od Stacji Nurzec. W brygadzie pozostało już tylko 18 sprawnych czołgów T-34. Wieczorem 13 czołgów z 2. batalionu kpt. Zarnicy, wymijając zabezpieczenia słabego III./Sich.Rgt. 57, niepostrzeżenie zajęło wieś Radziwiłłówka na tyłach niemieckiej 292. DP. Wieś leżała na drodze odwrotu części pododdziałów 5. DPanc SS „Wiking” przerzucanej na południową stronę rzeki Bug. O przecięciu drogi przez wojska radzieckie zaalarmował sztab Gren.Rgt. 508, który w kolumnie kilku pojazdów zmieniał pozycję. Szef sztabu 292. DP ppłk Grüner rozkazał dowódcy Gren.Rgt. 508 ppłk. Langemu przygotować kontratak w celu odzyskania Radziwiłłówki rankiem następnego dnia. Atak miał wesprzeć zbiorczy pluton trzech dział szturmowych pod dowództwem ppor. Bosego z Stu. Gesch.Brig. 17721. Niemcom sprzyjało szczęście. Jeszcze w nocy pod Radziwiłłówką Rosjanie odnaleźli porzucony, niemiecki ciągnik z naczepę sanitarną zawierającą między innymi spirytus. Rosjanie spili się i kiedy rankiem 28 lipca Niemcy przypuścili atak, nie byli jeszcze w pełni zdolni do walki. Przed godziną 8.00 saperzy z 2./Pi.Btl. 292 por. Antona Stijohanna oraz pluton saperów pułkowych z Gren.Rgt. 508 uderzyli na północ od głównej szosy. Na południe od szosy atakowała kompania grenadierów z SS-Pz.Gren.Rgt. 10 „Westland”. Wtedy zasadniczy atak na północną część wsi wykonał I./Gren.Rgt. 508 kpt. Wegehaupta. Dwa działa szturmowe (trzecie uległo awarii), którymi dowodził ppor. Bose, zaatakowały wzdłuż szosy jej centralną część. Nieświadome zagrożenia radzieckie czołgi stały na głównej ulicy w nieubezpieczonej kolumnie. Zaskoczenie było ogromne. Radzieckie czołgi zostały dosłownie rozstrzelane przez działa szturmowe i zniszczone pancerfaustami z najbliższej odległości. Wkrótce miejscowość znalazła
Magazyn Miłośników Wojsk Lądowych Nr 3 (50) 2015
Czołg T-34/85 numer P-87 z 17. Brygady Pancernej Gwardii zniszczony 28 lipca 1944 r. w Radziwiłłówce.
się w rękach Niemców. Działa szturmowe zniszczyły 11 czołgów T-34. Zginęło wielu radzieckich czołgistów. Kilku trafiło do niewoli, w tym mł. lejt. Kowalenko i sierż. Krasakow. Jeniec, czołgista z 17. BPanc Gw, zeznał wtedy, że przed walką brygada posiadała 18 czołgów T-34/85, teraz pozostało siedem. Następnego dnia, 29 lipca, ostatnie sprawne czołgi 17. BPanc Gw ponowie uderzyły na Radziwiłłówkę. Jednak nowo przybyły pluton ppor. Leiβnera z 2./Stu. Gesch.Brig. 177 odparł atak, niszcząc dwa kolejne czołgi T-34. To był ostatni dzień walk, jakie prowadziła brygada w lipcu 1944 r. Działania bojowe w rejonie Czeremchy i Radziwiłłówki kosztowały 17. BPanc Gw utratę ponad 3 zniszczonych czołgów. Straty osobowe były również bardzo wysokie. Zginęło co najmniej 12 oficerów – dowódców czołgów, a jeden został wzięty do niewoli. Wspierający ją 1001. pułk dział pancernych stracił cztery lub pięć 1
2
3
4
5
6
7
8
9
208 czołgów T-34/85, 7 czołgów T-34/76, 21 dział pancernych SU-85 i 21 SU-76. W tym okresie wojny w radzieckiej broni pancernej straty wśród załóg były nieproporcjonalnie wyższe od strat w sprzęcie pancernym. Na froncie wiecznie brakowało załóg do obsady wozów bojowych. Zaledwie cztery dni wcześniej, 3 lipca 1944 przez rejon Kołdyczewa w kierunku Derewnej wycofywało się na zachód Zgrupowanie Stołpecko-Nalibockie Armii Krajowej pod dowództwem cichociemnego por. Adolfa Pilcha ps. „Góra”, „Dolina”. Polscy partyzanci nazywani przez Niemców „Legionistami” liczyli około 900 żołnierzy, w tym 350 kawalerzystów, którym towarzyszyło około 150 wozów konnych z rodzinami. Ugrupowanie, które od wielu miesięcy było otwarcie atakowane przez sowieckie oddziały partyzanckie, teraz w obawie przez zbliżającym się frontem znajdowało się w ponad pięćsetkilometrowym marszu ze Starzynek i Rakowa na granicy z ZSRR do Puszczy Kampinoskiej. Dowództwo niemieckiej 9. Armii monitorowało przemarsz ugrupowania, ale mylnie sądziło, że jest to: kolumna policji z własnymi, polskimi jednostkami. W dniu 5 lipca 9. KPanc posiadał: 152 czołgi T-34 (84 sprawne), 21 dział pancernych SU-85 (19 sprawnych) i 19 dział SU-76 (17 sprawnych). Jeniec z 108. BPanc zeznał, że przed walką brygada posiadała 40 czołgów. Jeden batalion (do 10 czołgów) 95. BPanc rankiem 7 lipca szturmował bez powodzenia Baranowicze. Został odparty przez Pz.Gren.Rgt. 33 i działa szturmowe Stu.Gesch.Brig. 904. W ciągu dnia batalion dołączył do brygady. W dniu 7 lipca o godzinie 20.00 9. KPanc posiadał: 113 czołgów T-34 (38 sprawnych), 19 dział pancernych SU-85 (11 sprawnych), 19 dział pancernych SU-76 (13 sprawnych). 28. DStrzel w dniu 7 lipca 1944 roku posiadała: Stu.Gesch.Abt. 1028 – 5 sprawnych dział szturmowych, Stu.Gesch.Brig. 209 – 26 sprawnych dział szturmowych. Jeszcze 4 działa szturmowe z Stu.Gesch.Abt. 1028 7 lipca o godzinie 14.00 dopiero wyruszyły z rejonu działań 1. DKaw (węgierskiej). Dywizja wraz z przydzielonym Art.Pak-Abt. 1058 (bez 1./ Art.Pak-Abt. 1058) posiadała 35 ciężkich armat przeciwpancernych. Pociąg już od nocy z 7 na 8 lipca był pozbawiony możliwości ewakuacji.
dział pancernych SU-76 oraz trzech zabitych oficerów, w tym dowódcę baterii. Brygada i pułk dział pancernych jako niezdolne do działań bojowych zostały wycofane z frontu i powróciły w rejon koncentracji 1. KPanc Gw. Walki 1. KPanc Gw w drugim etapie operacji „Bagration”, mimo że już nie obfitowały w spektakularne operacje okrążające, były bardzo skuteczne. Generał Panow działał zdecydowanie, podejmując samodzielne decyzje. Gdyby nie jego decyzja o ataku z północy na Słonim, miasto zapewne nie zostało by tak łatwo zajęte przez Rosjan. W rejonie Baranowicz i Słonima nieudolnie dowodzona przez gen. Plijewa grupa szybka 1. FB była momentami wolniejsza od jednostek piechoty. Natomiast samodzielne działania 17. BPanc Gw pod Czeremchą i Radziwiłłówką to już prawdziwa katastrofa, za którą w równej mierze odpowiada dowódca brygady płk Szulgin, jak i dowódca 65. Armii gen. Batow. 10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
4 lipca w miasteczku Derewna biwakowało Zgrupowanie Stołpecko -Nalibockie Armii Krajowej por. Pilcha. Jäg.Rgt. 49 zameldował, że w dniach 8–9 lipca zniszczył 33 radzieckie czołgi. 1./Stu.Gesch.Brig. 177 posiadająca 6 sprawnych dział szturmowych wycofała się rankiem 9 lipca przez Słonim w kierunku południowo-zachodnim. Czołgi 17. BPanc Gw nie miały więc okazji do konfrontacji ze StuG-ami ppor. Bosego. Okazja ta nadarzy się za niecałe trzy tygodnie pod Radziwiłłówką. 8 lipca wieczorem 4. DPanc posiadała 13 sprawnych czołgów Pz IV i 25 Panter. Natomiast s.Pz.Abt. 507 dysponował 7 sprawnymi Tygrysami. Rankiem 10 lipca 4. DPanc posiadała jeszcze 9 sprawnych czołgów Pz IV i 24 Pantery, s.Pz.Abt. 507 dysponował 5 sprawnymi Tygrysami. W tym czasie Pz.Gren.Rgt. 12 (bez II./) zbierał się w rejonie 6 km na południe od Słonima. W dniu 17 lipca Grupa Konno-Zmechanizowana (4. KK Gw, 1. KZmech, 9. KPanc) posiadała 294 czołgi i działa pancerne (151 sprawnych). W dniu 12 lipca Stu.Gesch.Abt. 1028 posiadał 10 dział szturmowych, z których 5 było sprawnych. 16 lipca gotowe do działań były już 6 batalionów, które posiadały średnio po 180 żołnierzy w oddziałach bojowych. Div.Füs.Btl. 28 liczył już 162 żołnierzy, Pi.Btl. 28 – 152 żołnierzy, a FE.Btl. 28 – 215. W dniach 3–17 lipca Stu.Gesch.Brig. 209 straciła bezpowrotnie 7 dział szturmowych. W dniach 1–16 lipca 4. DPanc straciła bezpowrotnie zaledwie, 6 czołgów Pz IV, 10 Panter, 1 Jagdpanzer IV i 1 Jagdpanzer Marder. Natomiast s.Pz.Abt. 507 od 9 do 17 lipca stracił 2 Tygrysy. Był to pluton złożony z dział szturmowych z trzech kompanii Stu.Gesch.Brig. 177: StuH 42 nr 106 – wachm. Meyer (1./Stu.Gesch.Brig. 177), StuG III – st. wachm. Keller (2./Stu.Gesch.Brig. 177), StuH 42 – wachm. Oblonceck (3./Stu.Gesch.Brig. 177), wóz łączności – wachm. Maerker (1./Stu.Gesch.Brig. 177) oraz samochody zaopatrzeniowe z (2./ i 3./ Stu.Gesch.Brig. 177). Całością dowodził ppor. Bose, dowódca 2. plutonu w 1./Stu.Gesch.Brig. 177.
33
BITWY I KAMPANIE
kierunek bolonia! Ostatnia bitwa 2. Korpusu Polskiego Zbigniew Wawer
Dowodca Zgrupowania „RUD”, gen. bryg. Klemens Rudnicki, wjeżdża do centrum Bolonii, 21 kwietnia 1945 r.
Krwawe walki o Monte Cassino w maju 1944 r. nie zakończyły działań bojowych 2. Korpusu Polskiego we Włoszech. Od czerwca 1944 r. jego żołnierze uczestniczyli w walkach nad Adriatykiem. W dniach 17‒18 lipca 1944 r. stoczyli bitwę z jednostkami niemieckiej 10. Armii, w wyniku której wyzwolono miasto i port Ankona. W kolejnych tygodniach polscy żołnierze walczyli nad rzekami Cesano, Metauro i Foglia. Jesienią toczyli boje na obszarze Apeninu Emiliańskiego, a od stycznia 1945 r. nad rzeką Senio. Szlak bojowy 2. Korpus zakończył się zdobyciem 21 kwietnia 1945 r. Bolonii. Po zakończeniu zmagań o to miasto dowódca brytyjskiej 8. Armii, gen. Richard McCreery, w wydanym rozkazie napisał między innymi: „Wykorzystaliście w tej bitwie wspaniałego ducha bojowego, wytrzymałość i umiejętność walki. Przesyłam Wam, żołnierze wszystkich stopni, najgorętsze wyrazy uznania i podziwu”. Polacy zasłużyli niewątpliwie na te słowa pochwały. sytuacja na froncie włoskim na Początku 1945 r.
Na
początku 1945 r. linia frontu we Włoszech przebiegała od wschodu od jeziora Comacchio nad Adriatykiem, następnie linią rzeki Senio na południowy zachód po północne stoki Apeninów pomiędzy Faenzą a Imolą, później skręcała na zachód, omijając pasmem gór od strony południowej Bolonię, i dalej wzdłuż rzeki Reno, i ponownie skręcała na zachód w kierunku Zatoki Liguryjskiej. U północnych stoków Apeninów biegła droga nr 9 zwana Via Emilia, która prowadziła od Rimini przez Pescarę, Faenzę, Imolę, Castel S. Pietro do Bolonii. Pomiędzy nią i równolegle w kierunku Adriatyku płynęła rzeka Reno z licznymi dopływami: Senio, Santerno, Sillaro, Quaderno i Idice. Dowództwo alianckie obawiało się, że Hitler, chcąc przedłużyć opór, będzie próbował zorganizować obronę w Alpach. W początkach 1945 r. na obszar tak zwanej Twierdzy Alpejskiej zostało przerzuconych kilka
niemieckich dywizji. Dowódca Obszaru Śródziemnomorskiego, marsz. Harold Alexander, chciał uniemożliwić wycofanie się niemieckich sił z Włoch w kierunku Alp, rozbijając je w Dolinie Lombardzkiej. Niemiecka linia obrony nie była pozycją wcześniej przygotowaną, ale na skutek przerwania działań wojennych przez aliantów pod koniec 1944 r. Niemcom udało się zatrzymać jednostki amerykańskiej 5. Armii w Apeninach, przez co w ich rękach pozostały ośrodki przemysłowe w rejonie Mediolanu i Turynu. W grudniu 1944 r. marsz. Albert Kesselring (10 marca 1945 r. został przeniesiony na stanowisko głównodowodzącego na froncie zachodnim) obawiał się o dwa odcinki swojej linii obrony: pierwszy w rejonie północnego pasa Apeninów, który zabezpieczał ważny węzeł komunikacyjny, jakim była Bolonia; drugi w rejonie jeziora Comacchio, gdzie przebicie się 8 Armii i skierowanie nawet niewielkich sił na południe mogło zagrozić odwrotowi niemieckiego lewego skrzydła.
Siły niemieckie we Włoszech stanowiła Grupa Armii „C” dowodzona przez gen. Heinricha G. von Vietinghoffa, w skład której wchodziły: 10. Armia gen. Traugotta Herra, zajmująca odcinek frontu pomiędzy Apeninami a jeziorem Comacchio; 14. Armia gen. Joachima Lemelsena, broniąca Apeninów na wschód od Bolonii po Zatokę Genueńską, a także Armia „Liguria” marsz. Rudolfa Grazianiego, stacjonująca w północno-zachodnich Włoszech. W sumie siły niemieckie liczyły 18 dywizji. Generał von Vietinghoff przykładał wielką wagę do obrony linii rzek prowadzących w kierunku Bolonii. Niemieckie dowództwo Grupy Armii „C” swoją obronę oparło na prawobrzeżnych dopływach rzeki Reno: Senio, Santerno, Sillaro i Idice z dopływem Gaiana, które przecinały prostopadle drogę nr 9. Marszałek Alexander planował zniszczyć niemiecką obronę natarciem amerykańskiej 5. Armii po zachodniej stronie górnego biegu rzeki Reno oraz brytyjskiej 8. Armii w kierunku Niziny Padańskiej po sforsowaniu
44 ką więc cenę trzeba się śpieszyć, by być pierwszym. Inaczej krwawe walki mogą pozostać bez większego efektu. [...] Było dość wcześnie, gdy oddziałek żołnierzy podszedł pod bramę magistratu. Była zamknięta. Zaczęto bębnić. Wyszedł burmistrz. Nie poznał, co za wojska przybyły. Trzeba mu było wytłumaczyć , że to „Polako”. Wszyscy udali się na balkon. Burmistrz wywiesza flagę amerykańską i angielską. – Nie – protestuje pułkownik. Tu musi być flaga polska. Tu pierwsi weszli Polacy. Przynoszą polską flagę, ale małą. – Nie! Tu musi być większa flaga. – Nie mamy – mówi burmistrz. – Macie flagi włoskie – odpowiada pułkownik. Wydrzyjcie kolor zielony i gotowe. Gdzie tu jest jeszcze najważniejsze miejsce? Burmistrz wskazał na „due tore” – I tam ma wisieć polska flaga! Pierwsze blaski słońca padły na flagi polskie, które powiewały na balkonie magistratu i „due tore”. Rozentuzjazmowane tłumy Włochów wznosiły okrzyki: Vive Polonia! Na polskich czołgach, carrierach leżało pełno kwiatów. Ludność wynosiła najlepsze wina i raczyła oswobodzicieli. [...] O godzinie 8.00 do centrum miasta dotarły amerykańskie czołgi. Ich dowódca był zdziwiony, że miasto już zostało opanowane. Wkrótce po nich pojawiły się oddziały włoskich partyzantów. Przed ratuszem stały w wyrównanych szeregach kompanie 3 i 4 [z] 9 Batalionu, twarze żołnierzy były roześmiane, radość biła z ich zaczerwienionych oczu. Wszyscy składali im gratulacje i chyba wszystkim nasuwała się myśl i żal do losu, że zdobyli wdzięczność witającej ich Bolonii, a nie Krakowa, Cieszyna czy Sącza. Gdyby to sypały się na nich kwiaty z polskich łąk, rzucane rękoma polskich dzieci i polskich dziewcząt! Los zrządził jednak inaczej. Burmistrz miasta Giuseppe Dozza przysłał list: Do Dowódcy Oddziału Polskich Oswobodzicieli! Panie Dowódco! W imieniu całej ludności miasta pozdrawiam Oddziały – Polaków – Oswobodzicieli, którzy pierwsi weszli do Bolonii o świcie tego wielkiego dnia. Triumfalny entuzjazm z jakim mieszkańcy miasta przywitali Wasze dzielne oddziały mówi Wam jakie są uczucia bolończyków, którzy czują się sprzymierzeńcami wśród sprzymierzonych. Proszę o przekazanie tych moich słów żołnierzom polskim, naszym przyjaciołom, z którymi bolończycy czują się związani wspólnymi więzami wolności, która już od wieków łączy dzieje Polaków i Włochów. NIECH ŻYJE POLSKA! Wieczorem 21 kwietnia gen. Sulik wydał rozkaz do oddziałów wchodzących w skład Zgrupowania 5. KDP, w którym pisał: Oddziały polskie wkroczyły dziś rano do Bolonii. Bolonia, wczoraj jeszcze trzyma szponami Krzyżaków, padła, a drogę do niej otworzył polski oręż, bijąc wyborowe oddziały niemieckie. Daleka, żmudna i ciernista jest droga, po której kroczy 5 Kresowa Dywizja do Wilna i Lwowa, do Polski Wolnej. I znowu Żołnierz polski dał świadectwo prawdzie, że nie uchyli się nigdy od złożenia największej nawet ofiary, bo ofiary swego życia, gdy chodzi o ideały, które nosimy nie tylko na sztandarach, ale i w sercach naszych. W dniu nowego triumfu nad odwiecznym wrogiem złóżmy hołd wszystkim tym, którzy w tej bitwie polegli. Padli oni śmiercią walecznych w bitwie o Bolonię na równinie Lombardzkiej, w drodze „z ziemi Włoskiej do Polski”. Ofiara krwi Waszej Żołnierze, nie będzie daremna i obowiązkiem nas wszystkich żyjących będzie kontynuować niezłomnie i niezachwianie walkę o wol-
Magazyn Miłośników Wojsk Lądowych Nr 3 (50) 2015
Medal brązowy nadany 7 października 1945 r. jednemu z polskich żołnierzy przez władze miasta Bolonia w dowód uznania za oswobodzenie spod okupacji niemieckiej.
ność Polski i triumf zasad sprawiedliwości i wolności jednakowej dla narodów większych i mniejszych, dla silniejszych i słabszych. Krew przelana w dobrej sprawie wyda swój plon stokrotny. Bitwa o Bolonię, ten wielki wysiłek żołnierski po żmudnych zimowych działaniach obronnych, jest czymś więcej jak symbolem – jest ona sprawdzianem potęgi ducha Wojska Polski Niepodległej – jest ona odpowiedzią wszystkim ludziom małego serca i niskiego charakteru – jest ona niemym, a jednocześnie jakże wymownym wyrzutem i przypomnieniem wszystkim tym, którzy frymarczą wolnością naszego męczeńskiego Narodu. Dziękuję Wam Żołnierze za rzetelną robotę żołnierską, muszę podkreślić, że piękne wyniki tej bitwy zostały osiągnięte dzięki doskonałej współpracy wszystkich broni i wysokiemu poczuciu koleżeństwa. Cieszę, się, że w ramach Zgrupowania 5 KDP tak dzielnie walczyła 2 Brygada Pancerna, Pułk Ułanów Karpackich, Pułki Artylerii Korpusu oraz inne pozadywizyjne jednostki. Pragnę również podkreślić, że nasze najmłodsze dziecko dywizyjne, 4 Wołyńska Brygada Piechoty odbyła swój chrzest bojowy, ogniowy i doskonale złożyła egzamin bojowy nie ustępując w dzielności Weteranom spod Monte Cassino i Ankony. Walcząc ramię w ramię ze Sprzymierzonymi mieliśmy również wśród nas jednostki brytyjskie i potężne wsparcie lotnictwa Sprzymierzonych, które nas wspierały. Braterstwo broni i wspólnie przelana krew niech będzie rękojmią ostatecznej wygranej. Duch braterstwa i koleżeństwa towarzyszył nam na polu bitwy i przeniknął wszystkie szczeble dowodzenia i oddziały. Zgranie dowódców i wykonawców, współpraca piechoty i broni pancernej, rzetelna praca artylerii, ofiarny wysiłek saperów i wojsk łączności przyniosły nam wygraną, z której Wy wszyscy żołnierze możecie być dumni, a dumną z Wami jest cała Polska, która w Was pokłada największe swoje nadzieje. Zdobyczą Waszą Żołnierze, niech będą nie tylko te wzięte do niewoli hordy Niemców, wczoraj tak dumnych i zaciekłych, a dziś tak tchórzliwych i podłych, nie tylko broń i obfity sprzęt wojenny, który zdobyliście, nie tylko trupy, którymi wróg zasłał pola pobojowiska, po którym szedł karzący polski oręż – zdobyczą Waszą Żołnierze niech będzie poczucie dobrze spełnionego obowiązku przez wszystkich i po dobrze dokonanej żołnierskiej robocie. A wobec tych, którzy padli i wobec tych, którzy żyją – zobowiązani jesteśmy wytrwać i przetrwać, oraz nie spocząć dopóki nie wrócimy do polskiego Wilna i Lwowa, do wolnej i lepszej Polski.
W imieniu Służby dziękuję Wam Żołnierze Zgrupowania 5 KDP w bitwie o Bolonię za solidną i rzetelną robotę żołnierską. 22 kwietnia oddziały 2. Korpusu zostały zatrzymane w dalszym pościgu za nieprzyjacielem i przeszły do odwodu 8. Armii. W bitwie o Bolonię straty 2. Korpusu wyniosły: 234 poległych i 1228 rannych. 23 kwietnia działania 5. i 8. Armii doprowadziły do spotkania jednostek obu armii na północ od rzeki Reno, co zamknęło odwrót znajdującym się w tym rejonie oddziałom niemieckim. Tego dnia hinduska 8. Dywizja z V Korpusu dotarła do rzeki Pad. Klęska sił niemieckich w północnych Włoszech stała się faktem. 24 kwietnia o godzinie 15.00 w Castel S. Pietro odbyła się odprawa zorganizowana przez Naczelnego Wodza gen. Władysława Andersa, w której uczestniczyli wszyscy dowódcy od batalionu i równorzędni oraz szefowie oddziałów sztabów od brygady w górę. Tematem spotkania było omówienie działań 2. Korpusu w bitwie o Bolonię oraz sprawa położenia politycznego Polski w tym okresie. Większość żołnierzy miała nadzieję, że powróci jeszcze do wolnej i niepodległej Rzeczpospolitej. 29 kwietnia o godzinie 14.00 w Casercie zostały podpisane warunki bezwarunkowej kapitulacji, której postanowienia miały wejść w życie 2 maja 1945 r. Do niewoli alianckiej dostało się około miliona żołnierzy niemieckich z terenu północnych Włoch i południowych rejonów Austrii. 3 maja 1945 r. w Bolonii została odprawiona uroczysta msza święta pontyfikalna za pomyślność sprawy polskiej. W nabożeństwie uczestniczył gen. bryg. Zygmunt Bohusz-Szyszko. Po zakończonej mszy na głównym placu miasta odbyła się defilada wszystkich oddziałów 2. Korpusu. Każdą brygadę reprezentowała jedna kompania. Żołnierze 2. Korpusu Polskiego stacjonowali we Włoszech jeszcze długo po zakończeniu działań wojennych. Dopiero od lata 1946 r. jego jednostki zaczęto stopniowo przewozić na Wyspy Brytyjskie, gdzie przeprowadzono ich demobilizację. Dramatem wielu żołnierzy pochodzących z Kresów Wschodnich było to, że nie mieli dokąd wrócić po wojnie. W wyniku decyzji podjętych podczas konferencji jałtańskiej ich rodzinne strony, nie tylko Lwów i Wilno, lecz także setki innych miejscowości, znalazły się bezpowrotnie poza granicami Polski. Zdjęcia ze zbiorów: Muzeum Wojska Polskiego, Zbigniewa Lalaka i autora.
45
BITWY I KAMPANIE
Żołnierze 2. Armii Wojska Polskiego w walkach na Łużycach w drugiej połowie kwietnia 1945 r.
Mikołaj Łuczniewski
tragiczny odwrÓt 9. dywizji Piechoty spod Drezna w kwietniu 1945 r.
„Najbardziej wysunięta na zachód 9 Dywizja Piechoty znalazła się w okrążeniu. Dzięki bohaterskiej postawie żołnierzy i mądremu kierownictwu dowódców 9 DP nie tylko wychodzi z okrążenia, ale zadaje też straty nieprzyjacielowi” ‒ taki tekst mógł przeczytać pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku polski żołnierz, sięgając po cieniutką broszurę zatytułowaną „Zarys historii 9 Drezdeńskiej...”, przeznaczoną jak wyraźnie zaznaczono „Do użytku wewnętrznego”. Czy nie powinien wzbudzić jego zdziwienia i podejrzliwości fakt, że opis walk w okrążeniu został sprowadzony do zaledwie kilku lakonicznych zdań?
Większość wszak dotyczyła zdobywców Berlina – żołnierzy 1. Armii WP. Szukając zdjęć – znajdziemy wiele tych pochodzących z okresu walk o stolicę III Rzeszy, mało jest zaś fotografii wykonanych podczas walk na Łużycach. Krwawy epizod operacji łużyckiej 2. Armii WP, jakim były walki odwrotowe spod Drezna, nadal pozostaje skryty w cieniu, rozgrywającej się w tym samym czasie, bitwy pod Budziszynem i walk o Berlin.
Przed oPeracją łuŻycką
Na początku września 1944 r., gdy oddziały 1. AWP szykowały się do uderzenia na warszawską Pragę, a po
w mrokach historii
Dzisiaj już wiemy, że podczas odwrotu 9. Dywizji Piechoty (9. DP) spod Drezna w 1945 r. nie wszyscy żołnierze wykazali się bohaterską postawą, zaś „mądrego kierownictwa dowódców” praktycznie nie było – można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że w pewnym momencie nikt nie dowodził jednostką. Jednak dokładne odtworzenie przebiegu walk dywizji w dniach 26–27 kwietnia jest zadaniem trudnym. Historycy nie dysponują odpowiednimi źródłami, na których można oprzeć badania – w trakcie odwrotu wiele dokumentów dywizji uległo zniszczeniu, a wspomnienia uczestników tamtych walk należy traktować ostrożnie z uwagi na funkcjonującą przez kilkadziesiąt lat cenzurę. Ponadto, szukając wydanych po wojnie żołnierskich relacji, z trudem wyłowimy z morza publikacji te na temat 9. DP.
Przysięga żołnierzy jednej z jednostek 2 Armii Wojska Polskiego, druga połowa 1944 r.
56
Magazyn Miłośników Wojsk Lądowych Nr 3 (50) 2015
Brązowy Medal „Zasłużonym na Polu Chwały” (odmiana „1944”), awers i rewers. Zbiory Muzeum Wojska Polskiego.
Medal „Zasłużonym na Polu Chwały” (odmiana „1944”), awers i rewers. Zbiory Muzeum Wojska Polskiego.
zwycięstwo?
Łącznie w okresie od 15 kwietnia do 1 maja 1945 r. 9. DP poniosła straty w wysokości 4441 żołnierzy, w tym 2176 zabitych, rannych i zaginionych (w dniach od 15 do 20 kwietnia), zaś 2265 w czasie odwrotu i pobytu na tyłach 14. DP Gwardii (w dniach od 21 kwietnia do 1 maja). Na domiar złego, gdy się spojrzy na mapę, widać od razu jedno: w czasie prowadzonych przez pięć dni walk odwrotowych dywizja, która znajdowała się już na przedpolu Drezna, cofnęła się o 35 km, z czego dystans 20 km pokonała jedynie w ciągu doby, od wieczora 26 do wieczora 27 kwietnia. Jak gdyby tego było mało, ostatni etap odwrotu przyszło jej prowadzić w okrążeniu. Obraz, który rysuje się przed oczami, nie zgadza się zupełnie z tym, co w rozkazie do żołnierzy 2. AWP stwierdził kilka dni później gen. Rola-Żymierski: Po sforsowaniu Nysy oni pierwsi [żołnierze 2. AWP – M.Ł.] z polskich żołnierzy stanęli na wrażej ziemi, udaremnili rozpaczliwe próby Niemców przejścia do kontrataku i zwycięsko odparli ataki przeważających sił nieprzyjacielskich rezerw pancernych [...]. Żołnierze i oficerowie wykazali niezwykłą bitność, ofiarność i bohaterstwo. „Bohaterowie Nysy”, jak nazwał ich Naczelny Dowódca WP, mieli jednak w pamięci straty, które ponieśli w walkach pod Kuckau. Gdy na początku maja 1945 r. 9. DP wkraczała z powrotem do walki, żołnierze nie byli już tak pewni zwycięstwa. [...] obawiali się szybkiej ucieczki wojsk niemieckich, myśląc, że to nowa pułapka. Pilnie dopytywali się o ruchy skrzydeł – meldował 8 maja 1945 r. mjr Gutaker. I chociaż 9. DP ostatecznie nie zdobyła Drezna, 19 sierpnia 1945 r. rozkazem nr 180 Naczelnego Dowódcy WP razem z 8. DP i 9. BAPpanc. otrzymała miano „Drezdeńskiej”.
Straty dywizji okazały się przerażające. 28 kwietnia, gdy większość 9. DP znajdowała się już na „tyłach”, szef sztabu dywizji, płk Kuczmisty, wysłał do szefa sztabu 2. AWP meldunek bojowy nr 0106, w którym podał: Stan zaopatrzenia: żywność – zasobów miejscowych, MPS [materiały pędne i smary – M.Ł.] – 0,05 jn [jednostki napełnienia – M.Ł.], amunicja – 0,3 jo [jednostki ognia – M.Ł.], pocisków artyleryjskich – po 7 na działo, 82 mm moździerzowych – po 10 na lufę. Z chwilą rozlokowania się 9. DP na tyłach frontu nowy dowódca dywizji płk Witold Popko, zastępujący zaginionego płk. Łaskiego, wydał 29 kwietnia rozkaz, w którym nakazał reorganizację jednostki. W efekcie 26. i 30. pp został przeformowany w pułki dwubatalionowe, po 230 żołnierzy w każdym z nich. Jedynie 28. pp zachował organizację trzybatalionową, z batalionem po 270 żołnierzy. 40. pal przeformowano w pułk dwudywizjonowy. W taborach i oddziałach gospodarczych wprowadzono redukcję etatów, by jak największą liczbę żołnierzy móc przenieść do oddziałów liniowych. 28. pp, który w najmniejszym stopniu ucierpiał podczas walk, musiał oddać część zachowanej i wyniesionej z okrążenia broni (moździerze i działa). 1 maja 1945 r. mjr Marian Gutaker, zastępca dowódcy dywizji do spraw polityczno-wychowawczych, napisał w meldunku nr 2 wysłanym do swojego przełożonego z zarządu 2. AWP, że straty dywizji wyniosły łącznie 2526 żołnierzy. Tego samego dnia 9. DP liczyła 6236 żołnierzy – należy jednak uwzględnić, że do ewidencji zostało wciągniętych wówczas 660 żołnierzy, którzy przybyli dzień wcześniej jako uzupełnienie. Oznacza to, że 9. DP wyszła spod Kuckau w stanie straszliwym – 5576 żołnierzy (z 10 017 według stanu na 15 kwietnia 1945 r.). Z 13 etatowych dział SU-76 zachowało się tylko jedno. Należy jednak pamiętać, że w kotle pod Kuckau znajdowały się również i inne oddziały 2. AWP. Trzeba w tym miejscu wspomnieć o 185 zabitych i zaginionych żołnierzach 9. BAPpanc. oraz 35 żołnierzach 69. paplot.
wyjaśnienie zagadki
Jak wielokrotnie powtarzałem, odwrót 9. DP spod Drezna przebiegał w ogniu ciągłych potyczek z Niemcami, którzy z niewyjaśnionych wówczas przyczyn wiele
Medal „Za Odrę, Nysę i Bałtyk”, ustanowiony Dekretem Prezydium KRN z 26 października 1945 r. Na zdjęciu awers pierwszej wersji odznaczenia. Zbiory Muzeum Wojska Polskiego.
Medal „Za Odrę, Nysę i Bałtyk”. Na zdjęciu awers drugiej wersji odznaczenia. Zbiory Muzeum Wojska Polskiego.
zasadzek założyli akurat na trasie wycofywania się dywizji. Przypadek? Jak się później okazało – niestety nie. W przededniu wycofania się 9. DP z rejonu Pulsnitz do Kuckau, 25 kwietnia 1945 r., w zasadzce zginął mjr Konstanty Fiedosiejew z oddziału operacyjnego sztabu 2. AWP. W ręce Niemców wpadły wówczas rozkazy do związków taktycznych armii – w tym rozkaz o wycofaniu się 9. DP. W ręce przeciwnika dostała się też mapa z naniesioną marszrutą. Jak to często bywa na wojnie, w walkach toczących się wówczas pod Budziszynem zapomniano poinformować o tym fakcie dowódcę 9. Dywizji. Za ten błąd zapłacili jak zwykle przede wszystkim zwykli żołnierze.
57
BITWY I KAMPANIE
Obraz Spotkanie w Berlinie, aut. Leon Wróblewski, 1949 r. Zbiory Muzeum Wojska Polskiego.
Michał Mackiewicz
kościuszkowcy w Berlinie
Dnia 22 kwietnia 1945 r. rozpoczęła się jedna z największych i najbardziej krwawych bitew II wojny światowej ‒ bitwa o Berlin. Mimo iż wojna była już de facto rozstrzygnięta, a niemieckie dowództwo pozbawione jakichkolwiek złudzeń co do szans jej pozytywnego zakończenia (nie licząc oczywiście samego Hitlera, jego stan zdrowia bowiem uniemożliwiał, jak się wydaje, jakąkolwiek racjonalną ocenę sytuacji militarnej), walki o stolicę III Rzeszy przybrały niezwykle zacięty charakter i pochłonęły hekatombę ofiar, zarówno wojskowych, jak i cywilnych. W tej koszmarnej rzezi, porównywanej z najcięższymi zmaganiami w Stalingradzie, uczestniczyli także Polacy. Oczywiście Berlin padłby także i bez naszego udziału, a symboliczna wymowa tej bitwy przyćmiewała realny militarny wkład w ostateczne zwycięstwo. Nie można mieć jednak zastrzeżeń co do zasadności rzucenia do walki polskich żołnierzy, których straty okazały się zdumiewająco małe. Zwłaszcza w przypadku kościuszkowców ‒ żołnierzy 1. Dywizji Piechoty ‒ walczących przez dwa dni w plątaninie budynków dzielnicy Charlottenburg.
C
oPeracja BerliŃska
hoć kapitulacja Berlina 2 maja 1945 r. nie zakończyła II wojny światowej – walki w Europie potrwać miały jeszcze blisko tydzień, a Japonia została rozgromiona dopiero w sierpniu – upadek stolicy III Rzeszy uznaje się za jedno z jej najbardziej symbolicznych wydarzeń. Sama bitwa zapisała się w historii jako jedna z najbardziej krwawych i zaciętych. Wzięli w niej udział także Polacy, w tym żołnierze 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, którzy szlak bojowy rozpoczęli w październiku 1943 r. pod Lenino. Walki o miasto rozegrały się w ramach tak zwanej operacji berlińskiej Armii Czerwonej, rozpoczętej 16 kwietnia 1945 r. uderzeniem 1. i 2. Frontu Białoruskiego (1. i 2. FB) oraz 1. Frontu Ukraińskiego (1. FU). Dowodzili nimi najlepsi marszałkowie Stalina: Konstanty Rokossowski, Gieorgij Żukow i Iwan Koniew. Ich zadaniem było rozbicie dwóch niemieckich grup armii: „Wisła” i „Środek”, dotarcie do Łaby oraz zdobycie Berlina. Bezpośrednie uderzenie na stolicę III Rzeszy
przypadło w udziale Żukowowi i Koniewowi (Rokossowskiego, bezsprzecznie najzdolniejszego z całej trójki, pozbawiono tego zaszczytu ponoć ze względu na polskie pochodzenie), przy czym w składzie prowadzonych przez nich frontów znalazły się także dwa duże polskie związki operacyjne: dowodzona przez gen. Stanisława Popławskiego 1. Armia Wojska Polskiego (1. AWP) z 1. FB Żukowa oraz 2. Armia Wojska Polskiego gen. Karola Świerczewskiego (2. AWP) z 1. FU Koniewa. W sumie w decydującym ataku na III Rzeszę miało wziąć udział przeszło 6000. czołgów i dział samobieżnych, ponad 40 tys. dział i moździerzy, 8000 samolotów i 2,5 mln żołnierzy (dane różnią się w zależności od źródła). Obie polskie armie otrzymały zadania ważne, aczkolwiek niezbyt spektakularne – miały działać na skrzydłach radzieckich armii nacierających bezpośrednio na Berlin i odpierać ewentualne próby kontrataków od południa i północy. Jak się okazało, obawy te nie były bezpodstawne, o czym przekonali się szczególnie
boleśnie żołnierze Świerczewskiego. Nieostrzelani – operacja berlińska była dla 2. AWP bojowym debiutem – i fatalnie dowodzeni stoczyli dramatyczną bitwę pod Budziszynem. Starcie z doborowymi niemieckimi jednostkami doprowadziło do ogromnej liczby ofiar po polskiej stronie (bitwa ta uznawana jest za jedną z najbardziej krwawych bitew w historii Wojska Polskiego). Znacznie mniej kosztowne okazały się walki z udziałem 1. AWP, która tuż przed rozpoczęciem operacji berlińskiej liczyła ponad 78,5 tys. żołnierzy i oficerów (stan na 1 kwietnia 1945 r.), blisko 1250 dział i moździerzy, 90 czołgów i dział pancernych oraz ponad 400 samolotów. Większość jej związków taktycznych zdążyła zdobyć bogate doświadczenie bojowe, zwłaszcza w trakcie ostatnich niezwykle zaciętych walk na Pomorzu Zachodnim (przełamanie Wału Pomorskiego, bój o Kołobrzeg i walki nad Odrą). Mimo że znaczną część składu osobowego (nawet do 50 proc.) stanowili żołnierze z uzupełnień, 1. AWP można uznać za związek o dużej wartości bojowej. Zasadniczym zadaniem 1. AWP (oraz sąsiadującej z nią na prawym skrzydle 61. Armii) było zabezpieczenie północnej flanki 47. Armii, rzuconej do bezpośredniego ataku na Berlin (w jej składzie znalazła się polska 1. Samodzielna Brygada Moździerzy z odwodu Naczelnego Wodza). Linię Odry i Nysy Łużyckiej przygotowano do obrony wyjątkowo solidnie, stąd też walki o jej przełamanie miały szczególnie zacięty i krwawy przebieg, zwłaszcza w pasie natarcia związków 1. FB (bitwa o wzgórza Seelow). Także dla żołnierzy gen. Popławskiego ta faza operacji była najtrudniejsza. Tym niemniej w dniach 16–19 kwietnia Polakom udało się przebić przez niemiecką obronę w międzyrzeczu Odry i Starej Odry, a następnie przejść do pościgu za pobitym przeciwnikiem. Trwał on do 23 kwietnia, kiedy to po pokonaniu ponad 80 km 1. AWP przeszła do krótkotrwałej obrony na tak zwanym zewnętrznym pierścieniu okrążenia Berlina (opartym od północy o kanały Hohenzollernów i Ruppiner), tocząc walki między in-
70
Magazyn Miłośników Wojsk Lądowych Nr 3 (50) 2015
Tomasz Szczerbicki
GAZ-69A w służbie Wojska Polskiego. Zdjęcie wykonano podczas jazdy terenowej w 1955 r.
wojskowy osoBowy samochÓd terenowy gaz-69 „jeep” układu warszawskiego
W latach II wojny światowej powstała nowa grupa pojazdów wojskowych ‒ lekkich osobowych samochodów terenowych o uniwersalnym zastosowaniu. Na froncie zachodnim nazywano je „jeepami”, na wschodzie „gazikami”, a w armii niemieckiej ‒ od kształtu karoserii ‒ kübelwagenami. Pierwsze próby z wozami tego typu miały miejsce już w latach 30. ubiegłego wieku, ale działania na tym polu były początkowo bardzo nieśmiałe i nie dały wymiernych efektów. Najważniejsze konstrukcje powstały i rozwinęły się już po wybuchu wojny ‒ Willys MB, GAZ-67 czy zunifikowane lekkie niemieckie terenówki, produkowane przez kilka fabryk (Stoewer, BMW, Hanomag), oraz „uterenowiony” wóz Volkswagen KdF 82. Wojna pokazała, jak przydatna w wojsku jest lekka osobowa terenówka z napędem 4 x 4. W doświadczeniach wojennych i płynących z nich wnioskach, poddanych analizie w latach 1945‒1946, należy doszukiwać się początków radzieckiego samochodu GAZ-69. Wojskowej terenówki, która na ponad 25 lat stała się standardowym sprzętem Układu Warszawskiego.
P
racę nad lekkim samochodem terenowym rozpoczęto w Związku Radzieckim w 1938 r. Pierwszy projekt, stworzony w dziale konstrukcyjnym fabryki samochodów w Gorki, otrzymał oznaczenie GAZ 61. Było to połączenie podwozia osobowego samochodu GAZ M-1 i układu napędowego ciężarowego auta GAZ-AA oraz nowego zamkniętego nadwozia. Po
wytworzeniu kilku egzemplarzy prototypowych zaniechano dalszych prac nad tym projektem. Do pracy nad stworzeniem konstrukcji lekkiego samochodu terenowego i przygotowaniem jej do masowej produkcji powrócono na kilka miesięcy przed wybuchem wojny radziecko-niemieckiej. Powrócono do projektu sprzed dwóch lat i przerobiono go na te-
renowego sedana o oznaczeniu 61-73 i terenowego pick-upa o oznaczeniu 61-415. Cały czas były to jednak tylko dość nieudolne próby. W czerwcu 1941 r. rozpoczęła się wojna z III Rzeszą. Konstruktorzy z fabryki samochodów w Gorki otrzymali stanowczy rozkaz, aby w ciągu kilku tygodni rozpocząć produkcję lekkiego samochodu terenowego
SPRZĘT WOJSKOWY
71
Samochody GAZ-69A z zamontowanym wielkokalibrowym karabinem maszynowym DSzK kal. 12,7 mm, 1955 r. Było to dość nietypowe, gdyż główną bazą do tworzenia wersji zadaniowych był przeważnie model podstawowy 69.
dla wojska. Nie było czasu na budowanie prototypów i prowadzenie wielomiesięcznych prac badawczych – samochód musiał prosto z deski kreślarskiej przejść do produkcji, a stamtąd trafić na front. Jak to już nieraz bywało w historii motoryzacji tego państwa, sięgnięto po sprawdzone wzorce zza oceanu. Bazując na produkowanych seryjnie samochodach GAZ, będących w prostej linii pochodnymi Forda, oraz sygnałach i być może ogólnych informacjach o pierwszych terenówkach amerykańskich (Bantam BRC 40, Ford GP, Willlys MA) przygotowywanych dla wojska, stworzono nowe lekkie auto terenowe, które otrzymało oznaczenie GAZ-64. Po wyprodukowaniu 686 sztuk tego pojazdu i pierwszych doświadczeniach zebranych podczas służby frontowej postanowiono nieco zmodyfikować jego konstrukcję. Tak powstał GAZ-67. Kolejna modernizacja miała miejsce w 1944 r. Po niej auto otrzymało oznaczenie GAZ-67B. Dalszej ewolucji nie było. Samochód był produkowany do 1953 r. Ogółem powstały 92 843 egzemplarze pojazdów GAZ-67 i GAZ-67B.
Samochód GAZ-69A z pocztem sztandarowym podczas defilady w Lublinie 22 lipca 1954 r.
80
Magazyn Miłośników Wojsk Lądowych Nr 3 (50) 2015
Krzysztof Kubiak
mowag
Jedyny zachowany niszczyciel czołgów MOWAG Gepard (nie ma jasności, czy prócz jednego prototypu przeznaczonego na niemiecki konkurs ukończono inne egzemplarze).
i schweizerisches militärmuseum
Szwajcarskie Muzeum Wojskowe (Schweizerisches Militärmuseum Full), znajdujące się w niewielkiej miejscowości Full-Reuenthal w północnym kantonie Aargau, w bezpośredniej bliskości elektrowni atomowej Leibstadt, jest placówką niezwykle zasobną w eksponaty, samych pojazdów posiada ponad 200. W odróżnieniu od innych tego rodzaju instytucji w jej zasobach znajdują się nie tylko egzemplarze sprzętu wojskowego używanego przez własne i obce siły zbrojne, ale również szereg unikatowych prototypów wytworzonych przez silny, rodzimy przemysł zbrojeniowy, ale nigdy nie zakwalifikowanych do seryjnej produkcji. Stało się to za sprawą przejęcia, w toku rozwoju muzeum, „zbiorów przyfabrycznych” dwóch znanych szwajcarskich firm ‒ MOWAG i Oerlikon. W prezentowanym Państwu materiale przedstawimy mało znane wozy bojowe skonstruowane w pierwszej z nich.
F
irma MOWAG Motorwagenfabrik AG została założona w 1950 r. przez inżyniera Waltera Rufa (19032002). Przedsiębiorstwo od początku swojego istnienia koncentrowało się na produkcji pojazdów specjalnych i wozów bojowych, a jej pierwszym poważnym sukcesem było uzyskanie w 1953 r., kontraktu na dostawę dla szwajcarskiej armii ponad 1600 ciężarówek 4x4, oznaczonych jako MOWAG T1. Wykonywano je jako wozy dowodzenia, ambulanse, ale w wersji podstawowej były one... kołowymi transporterami piechoty. Mówi to bardzo dużo o ówczesnej kondycji helweckich sił zbrojnych. Ponadto dla odbiorców cywilnych budowano je jako wozy gaśnicze, policyjne, a nawet karetki więzienne. Konstrukcja auta połączyła proste i wytrzymałe zawieszenie z niezawodnym sześciocylindrowym silnikiem Dodge T-173 o pojemności 3370 cm3 i mocy 103 KM. W warunkach szwajcarskich dobrze sprawdzał się mechaniczny system transmisji z pięciobiegową skrzynią biegów (cztery naprzód i wsteczny). Później zdobyto
niemiecki kontrakt licencyjny. Według szwajcarskiego projektu w zakładach Büssing Henschel zbudowano 750 kołowych transporterów MOWAG MR 8 dla Bundesgrenzchutzu (zwanych także Wotan, część z nich trafiła później do Hiszpanii). MOWAG dostarczał również samochody dla szwajcarskiej poczty. Na dekady jej symbolem stały się auta MOWAG Einsatzfourgon, których łącznie 556 dostarczono w latach 1953-1988. Poprzedziło je 214 furgonów pocztowych dostarczonych w roku 1950. W latach 19651975 MOWAG zbudował 170 wózków elektrycznych dla poczty, a ponadto dostarczał rozmaitym odbiorcom cały szereg pojazdów specjalistycznych, od ciągników lotniskowych, poprzez zestawy drogowe do przewozu ładunków wielkogabarytowych, a na specjalistycznych maszynach budowlanych kończąc. Poza Szwajcarią firma znana była jednak przede wszystkim jako wytwórca wozów bojowych. Kilka jej konstrukcji, jak choćby MOWAG Grenadier, Roland, Pi-
ranha stało się ikoną szwajcarskiej „zbrojeniówki” na kilku kontynentach. W warunkach postępującej globalizacji, skutkującej również koncentracją przemysłu zbrojeniowego, nawet taki stosunkowo silny i dysponujący szeroką ofertą produktów podmiot, jak MOWAG nie zdołał utrzymać odrębności. W 1999 r. został on przejęty przez General Motors Canada. Po dalszych przekształceniach firma sta-