OFFICAL MAGAZINE 03/2017
MUSIC
-
FOOTBALL
-
ART
OFFICIAL MAGAZINE 03/2017
Portrait 7 Pub 8-9 Let’s Talk 10-13 Man On 14-15 Artwork C. 16-17 Casual Classic 18-19 Pills’n’Thrills 20-23 Identity 24-27 Postcard From The FA Cup 28-33 The Captain 34-37 Small-sided Game 38-41 Sketch 42-47 Portugal 48-51 A Boy About Town 52-57 Searching for the soul of football 58-61 Awayday 62-65 Behind the game 66-67 Upcoming 68-69 Line Up 70-71 4
Matchday Offical Magazine Est. 2016 Redaktor naczelny: Dawid Szałankiewicz Oprawa graficzna: Maciek Rogało Okładka: Marcus Reed Ilustracje: Marcus Reed Maciek Rogało Indra Risky Michelle PAM Hamzah Zein Espen Skevik Baklid Teksty: Dawid Szałankiewcz Marcin Cebeńko EMAS Marcus Reed Maciek Rogało Błażej Falkus Kuba Pogorzelski Mike Hodson Chris Allen
5
SPRING/SUMMER 2017 SOON AVAILABLE AT WWW.LADRASTORE.COM
Ilustracja: Indra Risky
‘It doesn’t matter that I didn’t win a trophy because I did it my way and I lived the dream’. Alan Shearer
7
what to talk?
P
Graham Taylor funeral 12 stycznia z podejrzeniem zawału serca odszedł od nas Graham Taylor, były selekcjoner reprezentacji Anglii (1990-93). Ale to sukcesy z Watford (wicemistrzostwo Anglii) skutkowały wszelkimi zaszczytami i honorami. Zaraz po śmierci, wdowa otrzymywała listy z całej Wielkiej Brytanii wspierające ją w tej chwili, na uroczystościach pogrzebowych pojawili się m.in. sir Alex Ferguson oraz Arsene Wenger. Dlatego warto odświeżyć sobie historię i zastanowić się nad samym sobą, a pomocne niech będą w tym słowa córki trenera Taylora – Karen – wypowiedziane podczas pogrzebu: ‘For it matters not, how much we own, the cars, the house, the cash, What matters is how we live and love and how we spend our dash. So think about this long and hard: Are there things you would like to change? For you never know how much time is left that can still be rearranged’.
Let’s try to save Millwall’s stadium Rewitalizacja Bermondsey (dzielnica Londynu, w której mieści się The New Den) ma pochłonąć 1 mld funtów. W projekcie uwzględniono również obiekt Millwall, a dokładnie jego wyburzenie. Stracić swoje domy miała także lokalna społeczność, czyli oddani fani popularnych lwów. Wszystko pod szyldem zakupu gruntów dla prywatnych deweloperów. Wtedy do akcji wkroczył The Guardian i przyjrzał się bliżej całej sytuacji, obecnie można na ich stronie odnaleźć spory artykuł na ten temat z pokazanymi układami i nieznanymi przepływami pieniędzy. Spowodowało to falę protestów, ruchy społeczne, zaangażowanie znanych osób, co skutkowało wstrzymaniem projektu, a przynajmniej planów związanych ze stadionem Millwall. Niestety to dopiero wygrana bitwa, jedna z wielu. Nadal rada polityki musi zaakceptować wszystkie zmiany i sprawić by te decyzje były prawnie chronione. Zdaje się, że trzeba będzie to nadal śledzić i patrzeć z uwagą czy przez współczesny kult pieniądza nie zniknie ze sportowej mapy kolejny klub.
New Tottenham Hotspur stadium as a music center Jak wszyscy wiemy Koguty mają w planach budowę nowego stadionu. Projekt już gotowy, a zakończenie budowy wstępnie ustalono na rozpoczęcie rozgrywek 2018/19. Co do pojemności, stadion ma posiadać 500 miejsc więcej niż odwieczny rywal z północnego Londynu – Arsenal. I tutaj pojawia się ciekawostka, oprócz spełniania oczywistej roli, obiekt ma być całoroczną salą koncertową. Infrastruktura ma oczywiście w tym pomóc, a sam stadion ma pełnić rolę kompromisu – pomiędzy O2 oraz Wembley. Co wydaje się idealnym rozwiązaniem, w przypadku obaw przed zapełnieniem 90 000 obiektu. Teraz jedynie, należy czekać kogo zobaczymy na tej scenie jako debiutanta – nasza propozycja: SKEPTA, nie trzeba chyba wyjaśniać?
New Live at Leeds artists Pojawił się line-up Live at Leeds Festival na ten rok i jesteśmy pod sporym wrażeniem. Wystarczy, że wymienimy zespoły, o których pisaliśmy w naszym magazynie: DMA’S, White Lies, Black Honey, The Big Moon, to należy też zauważyć cały szereg młodych wilków, które mogą nas zaskoczyć. Naprawdę jest na co czekać i polecamy śledzić sprzedaż biletów. Impreza startuje 29.04, coś czujemy że trzeba będzie się na niej pojawić.
8
B
what to watch? Taboo/TV Series Za nami już cały pierwszy sezon tego miniserialu. W roli głównej – Tom Hardy i tutaj można byłoby zakończyć temat. Facet kradnie całe show. Nie ma tutaj oczywiście britpopu, casualu i stadionowych akcji. Otrzymjemy za to XIX-wieczną Anglię, brudną, imperialną i z klimatem obcym dzisiejszym serialom. Obowiązkowa pozycja, która do końca trzyma w napięciu.
Offender/Film Tak jak w poprzedniej propozycji mieliśmy do czynienia ze znaną postacią i najnowszym dziełem, tutaj musimy cofnąć się kilka lat. 2012 rok, młody Joe Cole w roli głównej, a obok niego na ekranie grime’owa scena UK. Brutalny, ostry i pełny przemocy film, pokazujący bezradność i chęć zemsty. Minęło już trochę odkąd pojawił się na ekranach kin, ale nawet (a może tym bardziej) dzisiaj jest on aktualny.
Oasis: Supersonic/Document
U
Producenci dokumentu Amy, reżyser odpowiedzialny za obraz Spike Island. Temat? Historia jednego z największych zespołów w UK, fundamentu britpopu i kultury z tym związanej. Czy trzeba czegoś więcej, żeby zachęcić do obejrzenia? Wątpię.
what to read ? Running with the Firm - James Bannon Zostawmy na chwilę tematy przewodnie, czyli kibiców, piłkę nożną, spotkania i puby. Ta książka to doświadczenia osoby, która prowadzi podwójne życie, problemy, upadki, wzloty i ucieczki w chwilowe szczęście. Możemy tu odnaleźć coś co jest częścią naszej codzienności. Jak radzić sobie w ciężkich momentach, czym skutkują podejmowane decyzję. Jasne to nadal jest książka ‘o tajniaku w szeregach grupy kibiców Millwall’, ale to jego postać odgrywa tu główną rolę, a nie kultura i świat dookoła.
Blessed – George Best, Roy Collins Jeśli ktoś mówi: ‘I spent a lot of money on booze, birds and fast cars. The rest I just squandered’ i zabiera się za napisanie autobiografii to z automatu powinniśmy po to sięgnąć. Był częścią wielkiego Manchesteru United, lokalnych klubów nocnych oraz znanym playboyem. Pele nazwał go najlepszym na świecie, a on stwierdził, że gdyby urodził się brzydki, to ludzie nigdy nie usłyszeliby o Pele. Postać, która swoje barwne życie przelewa na papier, przez co lektura sama się czyta.
Punk football - Jim Keoghan Czysty sport. Piłka nożna w najlepszym wydaniu. Kawał historii. Jasne, część z tego dla obeznanej w temacie osoby będzie powtórką, ale wiele anegdot i sytuacji my sami przeczytaliśmy pierwszy raz. Zawsze z dużym zaciekawieniem. Ruchy i akcje organizowane przez kibiców, ich zaangażowanie i oddanie, jeśli masz dość obrazu z dzisiejszych pierwszych rzędów wielkich stadionów w Premier League, warto powrócić do korzeni. Dawid Szałankiewicz
9
10
TRAMPOLENE
Trójka chłopaków z Walii: Jack, Wayne i Rob. Obok Pretty Vicious największa nadzieja tej sceny. W rozmowie z nami poruszyliśmy zarówno temat Swansea jak i pisania tekstów. Dowiecie się, dlaczego to one powinny być najważniejsze w muzyce.
11
let’s talk
1. Hi guys, you alright?
We’re fine, thank you for asking - hope you are well too. 2. Let’s talk about Wales and Swansea, because moving to London was a big step, for sure, but how was at the beginning and what do you miss the most? At the beginning it was very difficult because we were so broke, we got there in September and I thought we’d have a record deal by December, but it wasn’t that easy… The thing I miss most is the fresh sea air and the Welsh water - I literally stick my head under a tap as soon as I get home ... it’s lush. 3. Are you following the music scene in Wales? Bands like You and Pretty Vicious, who are becoming popular, testify to the fact that Wales has the potential. Maybe you can recommend some other band? I don’t follow any scenes really, I have loads of friends in bands and they’re all really talented, we are living in some sort of golden age of creativity. My favourite Welsh band is The Caves... Dai Godwin has one of the great undiscovered Welsh voices... in my opinion... 4. Do you remember, when and why you made that decision to move to London? I’d always dreamt of living in London, where the streets are paved with gold (if only). I felt there would be more opportunities for us there, and I was right. 5. You said in interview for Gigslutz that cast-iron discipline as the motivation that pushed you on to where you are today. It must cost a lot of sacrifices. I suppose so, but regret is a painful thing - and I don’t want to feel for a second I didn’t give my work (My life!) the full attention it desires. 6. In music, the most important thing for you Jack are lyrics, right? You like literature? It’s all about the words, the words hold the identity, music is endless and pointless. Words words words. Although I do like playing my guitar very loud too.
12
7. You also performed spoken word poetry solo, supporting The Libertines on their 2016 UK arena tour, tell me something about that. I made a lot of money with people throwing pounds coins at me... 8. Please, describe your latest Pocket Album Five, what we can find there? You can find a song about Brexit (‘Divided Kingdom’), a song that is the ballad of Trampolene (‘Dreams So Rich Life So Poor’), a tearjerker (‘Blue Balls & A Broken Heart’), a song sung by Wayne (‘She’s a Nice Girl’), which is my favourite thing on the record and a poem about a ‘Slug’ what else could you want? 9. Ok, let’s talk about football. I know that You and Wayne having met when you playing for the Football Association of Wales. How important it is for you football? Which teams you support, Swansea City? I’m a massive Swansea fan. I actually played for Swansea School boys and we won the Cup three years in a row. We had this brilliant lad called Scott Thyer - the best footballer in Wales - and my job on the field just involved passing the ball to him. He scored every time. 10. Do you have any football game memories? Maybe from stadium as a fan? Playing football with Wayne for the first time, he had such hairy legs… 11. What are your plans for the new year, debut album? The album is coming... don’t worry... from a grand level we’ve changed the music industry...and the album will be no different... It makes me cry... and I didn’t even cry when the Swans got promoted to the Premier league, or when they won the cup.
12. Thanks for this interview!
Thank you for having me and love to everyone in Poland!
1. Cześć, jak tam?
Dzięki, że pytasz, u nas spoko – mam nadzieję, że u Ciebie też. 2. Porozmawiajmy o Walii i Swansea, ponieważ przeprowadzka do Londynu na pewno była dużym krokiem, ale jak było na początku i czego wam teraz brakuje z tamtych czasów? Na początku było bardzo ciężko, ponieważ byliśmy spłukani. Przenieśliśmy się tam we wrześniu i pomyślałem, że musimy podpisać kontrakt do grudnia, ale nie było to takie łatwe... To za czym tęsknię, to świeże morskie powietrze i walijska pogoda – dosłownie od razu po powrocie do domu wkładam moją głowę pod kran, tak szybko jak to jest tylko możliwe. 3. Śledzicie scenę muzyczną w Walii? Zespoły takie jak Wy i Pretty Vicious, które stają się co raz bardziej popularne, udowadniają że Walia ma potencjał. Może jesteście w stanie polecić jakiś zespół? Tak naprawdę nie śledzę żadnej sceny. Mam wielu znajomych w zespołach i oni są naprawdę utalentowani. Żyjemy w pewien sposób w złotej erze kreatywności. Mój ulubiony walijski zespół to The Caves… Dai Godwin ma jeden z najwspanialszych nieodkrytych głosów w Walii… w mojej opinii…
7. Zajmowałeś się też poezją śpiewaną, supportując The Libertines na ich trasie w 2016 roku, możesz powiedzieć coś więcej na ten temat? Zarobiłem masę pieniędzy dzięki ludziom, którzy rzucali we mnie monetami… 8. Jak opisałbyś wasz ostatni materiał Pocket Album Five, co możemy na nim znaleźć? Możecie tam znaleźć utwór o Brexitcie (Divided Kingdom), utwór który jest balladą o Trampolene (Dreams So Rich Life So Poor), wyciskacz łez (Blue Balls & A Broken Heart), utwór śpiewany przez Waynea (She’s a Nice Girl), który jest moim ulubiony z całego materiału oraz poemat o ślimaku – czego więcej można chcieć? 9. Dobra porozmawiajmy o piłce. Wiem, że Ty i Wayne spotkaliście się kiedy graliście dla The Football Association of Wales. Jak ważna jest dla was piłka? Który zespół wspieracie, Swansea City? Jestem wielkim fanem Swansea. Tak się składa, że grałem dla szkolnej drużyny Swansea i wygraliśmy puchar trzy razy z rzędu. Mieliśmy świetnego zawodnika, nazywał się Scott Thyer – najlepszy piłkarz w Walii – moimi zadaniami na boisku było tylko skierowanie piłki do niego. On strzelał gola za każdym razem.
4. Czy pamiętasz, kiedy i co było powodem waszej przeprowadzki do Londynu? Zawsze marzyłem o życiu w Londynie, gdzie ulice wybrukowane są złotem (jeśli tylko). Czułem, że będziemy mieli tam większe możliwości i miałem rację. 5. Powiedziałeś w wywiadzie dla Gigslutz, że to żelazna dyscyplina jako motywacja popchnęła was w miejsce, w jakim jesteście obecnie. To musiało kosztować wiele wyrzeczeń. Przypuszczam, że tak, ale żal to bolesna sprawa - i nie chcę czuć przez sekundę, że nie poświęciłem całej uwagi dla swojej pracy, czy życia, które na to zasługuję.
10. Masz jakieś wspomnienia związane z piłką?
Granie w piłkę z Waynem po raz pierwszy, on miał tak owłosione nogi…
11. Jakie macie plany na nowy rok, debiut?
Album nadchodzi… Nie martwcie się… My zmieniliśmy w dużym stopniu przemysł muzyczny… i z tym albumem nie będzie inaczej… To sprawia, że chce mi się płakać… a ja nawet nie płakałem jak Swans uzyskali awans do Premier League, czy wygrali Puchar.
12. Dzięki za wywiad!
Dzięki za zaproszenie i pozdrowienia dla wszystkich w Polsce!
6. W muzyce najważniejszą rzeczą dla Ciebie są teksty, prawda? Lubisz literaturę? To wszystko jest związane ze słowami, to one tworzą tożsamość, muzyka jest nieskończona i bezsensowne. Słowa słowa słowa. Chociaż lubię grać na mojej gitarze.
Rozmawiał: Dawid Szałankiewicz
13
Press Photo
Tom Grennan 14
man on Lecimy do Bedford. Oprócz licznej kolonii Włochów i Polaków znajduje się tam obecnie jeden z najbardziej pożądanych głosów w UK. Wszystko za sprawą Chase & Status, którzy wypuścili końcem poprzedniego roku utwór ‘All Goes Wrong’ z gościnnym udziałem Toma Grennana, naszego dzisiejszego bohatera. Ale wszystko miało swój początek. W wywiadzie dla NME opowiada:
Imię: Miasto: Data urodzin: Gatunki: Facebook: Twitter:
Tom Grennan Bedford 1995 Soul, Indie www.fb.com/TomGrennanMusic/ twitter.com/tom_grennan
‘I got p**sed up for the first time at a party and just started singing. I remember going back to school and my friends were like, ‘Do you wanna join a band?’ I said, ‘F**k off’. Ended up doing it, and loved it’. Zaczynał od grania dla setki ludzi w pobliskim pubie, żeby chwilę potem przenieść się na Finsbury Park i wystąpić przed 55 000 publicznością. Wystąpił w Later… with Jools Holland, Radio 1’s Live Lounge. Ma za sobą również trasę z Chase & Status, którzy wspierają go od samego początku, a wszystko to na przestrzeni jednego roku. Sam ma dopiero 21 lat, ale nie próżnuje i stara się wykorzystać moment. Wydał EP – Something in the Water, a na dniach (10.03) ma pojawić się kolejne EP – Realease The Brakes. Koncerty promujące nowe wydawnictwo zostały już dawno wyprzedane, a popularność w chwili obecnej rośnie z dnia na dzień. Jednym z jego wielkich autorytetów muzycznych jest Alex Turner, o którym mówi: ‘His dressing room was next to mine at a festival recently and he walked out like he was Elvis or something’. Młody ma niewątpliwie talent, głos którego bardzo dawno nie słyszano w UK. Pytanie tylko w którą stronę go to poprowadzi i kogo będzie miał u swego boku. Po jego pierwszym EP ciężko jeszcze odpowiedzieć na to pytanie. Płyta jest bardzo minimalistyczna i prosta, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jako swoje inspiracje wymienia m.in. Amy Winehouse czy Paolo Nutiniego, co może nas trochę uspokoić, chociaż rynek na Wyspach już go poznał i będzie niewątpliwie chciał pochłonąć i wykorzystać na swoje potrzeby. Na razie jednak nie ma co wróżyć z fusów, lepiej napić się czegoś konkretnego, odpalić jego EP i mieć w głowie jego słowa: ‘I’m Tom, I’m going to do bigger than this, but this is me right now’.
Dawid Szałankiewicz
Ocena:
8/10 15
16
Eric Cantona 1996/1997 Manchester United home kit Ilustracja: Maciek Rogało
17
C A S U A L C L A S S I C
Ilustracja: Michelle PAM
18
Journey Każdy kolejny dzień to przeżyta na nowo historia. Jasne, docelowo łącząca się w większy obraz. Miejsca jakie odwiedzamy, ludzi których poznajemy, opinie i zdarzenia. Wszystko ma znaczenie i wpływ na jutrzejszy dzień. Dlatego dzisiaj wyruszymy w taką podróż, jej bohaterem i zarówno przewodnikiem zostanie dobrze znany nam lider zespołu Blur – Damon Albarn, ale nie będzie to przyjemny spacerek, bo jak sam mówi:
W między czasie kolejna podróż była już skierowana do świata fikcji. Tworząc zespół Gorillaz, wykreował on postacie i całe tło tej historii. Tak jakby chciał przenieść obserwacje z lat młodości, połączyć je i stworzyć swój własny obszar, w którym mógłby się bezpiecznie poruszać. Jak się okazało była to ucieczka, od kłamstwa i hipokryzji jaka przelewała się wtedy w jego otoczeniu. Ucieczka, w której uczestniczyła cała masa fanów, a on sam mógł odnotować kolejny sukces.
‘How does one talk about one’s journey through life? It becomes a very different thing, doesn’t it?’
‘The Gorillaz cartoons seem more real to me than the actual people on TV. Because at least you know that there’s some intelligence behind the cartoons, and there’s a lot of work that’s gone into it, so it can’t all be just a lie’.
Wszystko zaczęło się w Whitechapel, dzielnicy Londynu w której niegdyś szalał Kuba Rozpruwacz. To właśnie stolica była świadkiem jego pierwszych fascynacji muzycznych, gdzie w wieku 6 lat wybrał się na koncert The Osmonds. Nie zabawił jednak tam długo, jego rodzice postanowili przeprowadzić się do małej wioski w Essex oddalonej o 50 mil od pierwotnego miejsca zamieszkania. Mający wtedy 9 lat Damon namówił swoich rodziców i wraz ze swoim przyjacielem wyruszył do Turcji. Odwiedzał meczety, pijał herbatę i rozmawiał z przypadkowymi ludźmi. Starał się chłonąć jak najwięcej z tej podróży, mimo że cały pobyt trwał tylko miesiąc – to można dostrzec, że już wtedy zaczęła się kształtować jego przyszłość. ‘I had a lot of time on my own, which might sound quite sort of irresponsible now, but I spent a lot of time just walking around towns like Istanbul and Izmir on my own. Me being a little, blonde nineyear-old – it’s kind of mad’. Po niewątpliwie barwnej Turcji, nastąpił nieunikniony powrót – co gorsze – do Aldham, malutkiej wsi gdzie świeżo po przeprowadzce czekali na niego rodzice. Ojciec, projektant mebli oraz matka, dekoratorka w Theatre Stratford East. Niestety po powrocie nie spotkał się z akceptacją nowo poznanych rówieśników w szkole. Podstawówka minęła mu na izolacji i zgłębianiu swojej osobowości. Aż do czasów liceum, gdzie poznał Grahama Coxona, z którym miał założyć Blur. Wcześniej jednak, po powrocie do Londynu zaliczył nieudany epizod w szkole teatralnej. Przeniósł się zatem do Goldsmiths College, gdzie wraz ze swoim starym znajomym stworzył jeden z najbardziej rozpoznawalnych zespołów w UK. ‘Being in Blur has allowed me to travel and hear the music that’s being made all over the world’. Po latach pełnych sukcesów, m.in. wygranej bitwie o britpop, w 2000 roku nasz bohater wyruszył do Afryki. Dokładnie rzecz ujmując – Mali, w ramach akcji humanitarnej. Miał tam spełniać rolę ambasadora, czyli pozować do zdjęć niosąc ‘przekaz’. Nie trwało to jednak długo, a natura Damona zmusiła go do działania. Szybko nawiązał współpracę z lokalnymi gwiazdami, z którymi wyprodukował album Mali Music, aktywnie wspierając całą akcję i pozostawiając po sobie coś dobrego. ‘I was approached by Oxfam to go to Mali as their ambassador and get involved in their various initiatives out there. But I felt that was missing the point of using me, a musician’.
Spełniony po raz kolejny postanowił pomóc. Wraz z poznaną wcześniej agencją Oxfam, w 2011 roku wyruszył do Demokratycznej Republiki Kongo. Wyjazd ten zaowocował albumem Kinshasa One Two, który był już wyprodukowany pod szyldem zespołu DRC Music, a na którym znalazł się genialny utwór otwierający całość – Hallo. ‘I like to go to Africa purely with something to do. I’m not very comfortable getting into an armor-plated Land Rover and going to see things, with my hand gel, you know, it’s not me at all. So I like to hang out and you know, really get to know people and try and do something that resonates with them’. Szukając nowych dróg rozwoju, postanowił zabrać się za musical. W 2007 roku Monkey: Journey To The West skierował go do Chin. Kolejny Alice in Wonderland w 2013 roku zmusił go do odwiedzenia samej Korei Północnej. Jak wspomina była to jedna z jego najtrudniejszych wypraw. ‘Man, that was strange. When you decide to do something like that, it’s not something you can do on a whim. You have to go through a process, you have to be given permission - it’s not just ‘I’m getting on a plane.” When you go there I can best describe it as a magical kingdom in the sense that everyone is under a spell. But apart from that North Korea is full of normal people just existing under this mad spell’. Obecnie ma 48 lat, rodzinę i spełnione życie. Cały czas jednak szuka nowych wyzwań, parę lat temu po raz kolejny wrócił do Mali, gdzie wraz z innymi muzykami (m.in. Brian Eno) nagrał album Maison Des Jeunes. Aktywnie udziela się w różnych inicjatywach, krytykując jednocześnie współczesny świat rozrywki i mediów. Ciągle uczestniczy w swojej podróży. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to jedynie etapy w jego życiu, żaden z sukcesów nie przysłania mu szerszego obrazu i chęci pomagania innym. Turcja, Londyn, mała wieś w Essex, Mali, Kongo, Chiny czy Korea Północna – każde z tych miejsc to nowo poznani ludzie, obserwacje i wyciągnięte wnioski. Mógłby nie wychodzić po za Londyn i odcinać kupony. Mógłby być dzisiaj celebrytą na dorobku, ale postanowił wyruszyć w podróż, rozwijać się i dostrzec coś więcej. A Ty, nie zasiedziałeś się czasem?
Dawid Szałankiewicz
19
Ilustracja: Maciek Rogało
20
summer of rave ‘89
Rok 1989 w Wielkiej Brytanii przyniósł najcieplejsze lato od ponad 60 lat. Rozwijająca się ekonomia spowodowała z jednej strony pojawienie się yuppies, a z drugiej zaznaczyła podziały społeczne. Znienawidzona przez kibiców i znaczną część społeczeństwa Maggie Thatcher świętowała swoje 10 lecie u władzy. Młode pokolenie Brytyjczyków znużone wszechobecnym marazmem i bezrobociem szukało rozrywki w cotygodniowych wyjazdach piłkarskich i pojawiających się klubach z muzyką Acid House. Pod koniec lat 80 po raz pierwszy muzyka elektroniczna zdobyła popularność wśród tak wielkiej liczby osób. Anglicy nie byliby sobą, gdyby nie spróbowali zaadaptować i przerobić tego nowego zjawiska na swoją modłę. Korzystając z fantastycznej pogody grupy muzycznie zajaranych przyjaciół zaczęły organizować pierwsze nielegalne imprezy. W opuszczonych magazynach, hangarach i stodołach pojawiały się pierwsze soundsystemy. Początkowo były darmowe, brało w nich udział kilkadziesiąt osób i raczej nie zwracały na siebie uwagi policji. Zabawa trwałaby zapewne w najlepsze, gdyby nie szukający sensacji dziennikarze brukowca The Sun, którzy incognito wybrali
się na jeden z podlondyńskich raveów. Opisali oni to, co zobaczyli jako sodomę i gomorę. Pisano między innymi o naćpanym tłumie oraz setkach folii, w które miało być zapakowane ecstasy, co oczywiście okazało się confetti wystrzeliwanym z armatek pod ciśnieniem. Pod naciskiem mediów policja zaczęła swoistą krucjatę aby ukrócić rozbestwioną młodzież. Nie było to jednak łatwe. Coraz to bardziej przedsiębiorczy promotorzy zaczęli rozbudowywać swoje zaplecze. Imprezy były coraz większe, z coraz to lepszym nagłośnieniem, poza tym grali na nich klubowi rezydenci. W branżowych fanzinach pojawiały się szczątkowe informacje jak trafić na kolejne z planowanych imprez. Ludzie podawali sobie informacje z ust do ust. Jak opowiadał jeden z DJ-ów: ‘W piątki i soboty przy drogach wylotowych na podlondyńską autostradę M25 Orbital tworzył się sznur aut – wszystkich jadących niemal w tym samym kierunku samochodów. Wszyscy szukali świateł, które mogłyby ich naprowadzić na odbywający się w pobliżu rave, skręcałeś w las i nagle znajdowałeś imprezę na 10 tysięcy ludzi’.
21
‘I like electro I like retro I like ghetto house and techno’. 22
Rave wyszedł z podziemia. Można zatem przyznać, że ruch ten był kolejną subkulturą stworzoną przez Anglików. Każda z nich składała się z trzech elementów – muzyki, stylu oraz narkotyku. Oparta na 120 bitach muzyka Acid house miksowana przez DJ-ów oparta na samplach była łatwa do tańca, zwłaszcza pod wpływem MDMA. Ecstasy było najpopularniejszą używką na nielegalnych imprezach. Tabletka była tania i łatwa do przemycenia na każdą imprezę. MDMA zawarte w „e” uwalnia endorfiny, wyostrza zmysły, powodując niesamowity odbiór muzyki oraz zaciera podziały pomiędzy ludźmi. Wszyscy byli skupieni na tańcu zanikały podziały rasowe i uprzedzenia. Jeden z ówczesnych DJ-ów wspomina: ’Pierwszy raz zauważyłem, że biali ludzie potrafią tańczyć’. Kolejnym elementem łączącym to wszystko w całość, był styl ubierania się – odwrotnie do popularnych w Londynie imprez z selekcją, gdzie nie miałeś wstępu bez garnituru bądź znajomości, tutaj każdy był mile widziany. Wszyscy biegali w za dużych kolorowych ciuchach. Bardzo dobrze widać to na przykładzie ruchu Football Casuals. Wszystkie znaczące dla nich marki produkowały pod koniec lat 80 swoje ubrania w jaskrawych kolorach, wystarczy wspomnieć choćby ikoniczne tracksuity od Sergio Tacchini czy Fila. Jeżeli jesteśmy już przy kibicach to wielu socjologów uważa, że kultura rave przyczyniła się do wyciszenia ruchu hooligans na Wyspach. Lata 80 w angielskiej piłce były naznaczone przemocą na osławionych „terraces”. Liverpool FC zdominował angielską pierwszą ligę pełną przestarzałych i niebezpiecznych stadionów. W kwietniu 1989 roku doszło do największej tragedii w historii angielskiej piłki. W rozgrywanym na stadionie Hillsborough w Sheffield półfinale Pucharu Anglii, z powodu złego zabezpieczenia imprezy przez policję zadeptano 96 kibiców The Reds. Media jednoznacznie zrzuciły winę na kibiców, w wyniku czego nie tylko zlikwidowano słynne terraces – kolebkę huligańskich ekip, lecz także zaostrzono przepisy związane z przemocą na stadionach. Huligani zaczęli schodzić do podziemia. Cass Pennant – legendarny top boy Intercity Firm wspomina, że londyńskie ekipy na pewnym etapie w ogóle odpuściły cotygodniowe ustawki. ‘Musieliśmy zorganizować zebranie liderów wszystkich huligańskich ekip żeby ustalić czy chcemy walczyć o terytoria, czy imprezować’.
pills’n’thrills
Ostatecznie skończyło się na tym, że zarówno ICF jak i Headhunters zajmowały się ochroną imprez. DJ Lisa Loud wspomina: ‘Osobiście byłam świadkiem gdzie na jednym z raveów obok siebie bawiło się około 60 kibiców Chelsea oraz Millwall – myślę, że tu i tam pomogła w tym mała wesoła tabletka’. W tym samym czasie w Manchesterze dokonywała się swoista muzyczna rewolta. Wszystko dzięki jednemu miejscu i jednemu człowiekowi. Fac51 Hacienda założona przez byłego prezentera BBC Tony`ego Wilsona. Miejsce, które służyło wcześniej za fabrykę jachtów oraz magazyn szybko stało się mekką dla fanów muzyki elektronicznej. Było też miejscem spotkań wszystkich liczących się muzyków z północy. Wilson był również właścicielem Factory Records, która wydawała między innymi New Order. Wypromował on takie legendy jak Happy Mondays, które całymi garściami czerpało inspiracje z acid house oraz kultowe The Stone Roses. Manchester szybko stał się konkurencją dla imprezowego Londynu. Organizatorzy coraz to większych rave`ów prowadzili grę z próbującą ich namierzyć policją. Blokowano między innymi numery telefonów, na które trzeba było się dodzwonić aby poznać lokalizację eventu, w pobliżu przewidywanych miejsc imprez zatrzymywano i zawracano samochody. Wyobraźnia promotorów nie znała jednak granic – dotarli oni do policyjnego raportu/ instrukcji, w której znaleziono zapis, że jeżeli impreza przekracza 2000 ludzi – nie mogą interweniować aby nie wywołać zamieszek. Na miejscu przebywali również prawnicy, którzy w razie potrzeby potrafili powstrzymać policyjną interwencję. Blokowanie linii spowodowało wzrost popularności pirackich stacji radiowych, które informowały o kolejnych rave`ach. Doszło do sytuacji, gdzie organizatorzy wysyłali konwój ciężarówek imitujących transport sprzętu, kilka godzin przed planowaną imprezą. Policja nieświadomie oddalała się od celu, a zabawa trwała w najlepsze. Był to biznes na którym zarabiano krocie – organizatorzy biegali z torbami pełnymi pięciofuntowych banknotów, nie było czasu ani możliwości liczenia wszystkiego na miejscu. Wszędzie tam gdzie pojawiają się pieniądze pojawiają się ludzie, którzy nie zawsze legalnie chcą zarobić na siebie. Coraz częściej pojawiały się przypadki
kradzieży, sprzedaży aspiryny imitującej ecstasy, aż w końcu działalnością promotorów zainteresował się londyńskie gangi. Policja zamykała coraz to więcej imprez i agencje promotorskie powoli kończyły działalność. Był to początek końca zjawiska, które wielu socjologów określa jako drugie lato miłości. Dało ono początek prawdziwemu klubowemu szaleństwu w Wielkiej Brytanii, które dzisiaj przeżywa swój renesans. Część promotorów zaczęło zakładać własne kluby, warto wspomnieć chociażby Ministry of Sound, które jako jedno z pierwszych otrzymało licencję na całonocną sprzedaż alkoholu. Najważniejsza była jednak rewolucja, która dokonała się w głowach młodego pokolenia Thatcher`s Children. Pod koniec sierpnia Tony Coleston wraz ze swoją agencją Sunrise postanowił zorganizować największy rave tego lata. Na lokalizację wybrano farmę w Longwick w Buckinghamshire. Gospodarz gdy zobaczył walizkę pieniędzy od razu podpisał kontrakt. Policja odkryła lokalizację i chciała jej zapobiec. Teren prywatny to dla wyspiarzy świętość i event przeszedł do historii jako największa nielegalna impreza w Wielkiej Brytanii. Wg szacunków pojawiło się na niej ok 20 000 osób. Miejsce było przygotowane jako mały festiwal muzyczny, z zapleczem gastronomicznym, karuzelami i dmuchanymi zamkami. Dla wielu ludzi było to najwspanialsze, duchowe wręcz doświadczenie. Była to także jedne z ostatnich wydarzeń tego lata. Drugie lato miłości zmieniło również brytyjskie media, które grały i pokazywały tylko popowych artystów. Nawet konserwatywne BBC musiało zmienić swoją formułę aby dotrzeć do ludzi słuchających undergroundowych muzyków. Utwory, miksowane na rave`ach okupowały pierwsze miejsca na listach przebojów. Ukoronowaniem rewolucji medialnej był wspólny występ Happy Mondays oraz The Stone Roses w Top Of The Pops. Jedno jest pewne – coś takiego, na taką skalę mogło się zdarzyć tylko w Wielkiej Brytanii.
Błażej Falkus
23
24
identity
25
english disease Rok 1975. Paryż. Puchar Europy. Leeds United w finałowej rozgrywce ponosi porażkę z Bayerem Monachium. Od tego momentu termin „angielska choroba” wchodzi na stałe do słownika sympatyków futbolu oraz wzbudza zainteresowanie mediów na całym świecie. Chwilę później burdy stadionowe stają się nieodłączną częścią angielskiego klimatu, niemalże jak zespół The Beatles, piętrowe autobusy czy znane powszechnie fish and chips. Wspomniany wcześniej Puchar Europy był bardzo ważnym wydarzeniem dla angielskich kibiców, a dojście mocnej i ogranej na tamten czas drużyny Leeds do finału pozwalało rodzić nadzieje na zdobycie najwyższego podium. Przygotowano się na sukces, jednak atak anglików był regularnie odpierany, a kilka znaczących błędów sędziego przesądziło o porażce. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 2:0 dla Bawarczyków. Już po pierwszej bramce zaczęto demolować stadion. W stronę płyty boiska poleciały ławki oraz kamienie. Po ostatnim gwizdku angielscy kibice w liczbie ponad 10 tysięcy wpadli w szał, a zamieszki rozpoczęły się na dobre. Ze stadionu walka przeniosła się na ulice Paryża gdzie dobrze zorganizowana wyspiarska ekipa rozpoczęła polowanie na fanów przeciwnej drużyny. Zdemolowano m.in. ich autokar. Jednocześnie rozgrywki te wzbudzały zainteresowanie ekip telewizyjnych z całego świata. Było to wydarzenie nietuzinkowe, które skupiło przed telewizorami miliony ludzi. Wielu z nich po raz pierwszy miało okazję ujrzeć pokaz siły angielskich kibiców. Za ich sprawą drużynę Leeds United wykluczono z pucharów na pięć lat, co końcowo skrócono do lat dwóch, natomiast same zamieszki w 1975 roku przyczyniły się do rozpowszechnienia zjawiska chuligańskich zachowań na stadionach w całej Europie, również w Polsce. Co prawda burdy stadionowe występowały wcześniej i wpisały się już na stałe w Anglii to swój charakter zawdzięczają początkom lat 80-tych. Awantury stały się nie tylko rozrywką podczas weekendowych wyjazdów, ale także swego rodzaju sposobem na życie. W niektórych miastach władzę przejęły tzw. „ekipy”, których głównym środkiem utrzymania był handel narkotykami. Początkowo rosnące wpływy wspomnianych ekip bagatelizowano do tego stopnia, że jeszcze w 1973 roku kibice angielscy nie byli od siebie w żaden sposób odgrodzeni. Rząd brytyjski był przekonany, że jest w stanie poradzić sobie z młodocianymi kibicami, jednak gdy zaczęli ginąć ludzie, sytuacja zaczęła wymykać się
26
spod kontroli. W 1973 roku podczas meczu Bolton z Blackopool doszło do śmierci nastolatka z jednej z wspomnianych drużyn, na skutek czego zaczęto czynić pewne kroki w stronę zaostrzenia przepisów. Burdy stadionowe przeszły wówczas do porządku dziennego. Służby porządkowe stały się bezradne. Bezrobocie wzmogło także zainteresowanie wśród młodych ludzi przystąpieniem do ekip, które zwykle dzięki nielegalnym zasobom finansowym mogło rozbudowywać swoje struktury i stawało się coraz to bardziej atrakcyjne w wielu kręgach. Jedną z ważniejszych ekip tamtych czasów byli „the Zulu Warriors” z Birmingham. Podczas starcia z ekipą z Leeds zginęła jedna osoba, ponad 200 osób zostało rannych, w tym około 100 policjantów. Do ciekawostek można zaliczyć ekipę Millwall oraz ich pomysłowość tzn. drobne pieniądze zawinięte w mokre gazety służące jako „cegłówki” rzucane w przeciwników podczas rozgrywek. Bojówkarzy drużyny na cześć narzędzia, z którego słynęli nazwano zdrobniale „Bushwackers”. Pod koniec lat 80 doszło do radykalnego zaostrzenia przepisów prawnych m.in. na skutek wydarzeń, które miały miejsce na stadionie Hillsborough w Sheffield podczas meczu Liverpoolu FC i Nottingham Forest. Po rozpoczęciu meczu wielu kibiców znajdowało się nadal przy kasach, tłum zaczął napierać na bramy. Trybuny były przepełnione co spowodowało runięcie jednej z barier odgradzających trybunę od boiska. Na skutek zaduszenia śmierć poniosło 96 osób. Po tej katastrofie ówczesny minister sprawiedliwości Peter Taylor przygotował tzw. „Raport Taylora”, który w efekcie finalnym w 1990 roku zawierał szereg regulacji mających zapewnić bezpieczeństwo na stadionach w całym Zjednoczonym Królestwie m.in. poprzez likwidacje miejsc stojących czy też karty kibica. Stworzono odpowiednie jednostki policji skupiające się wyłącznie na walce z chuliganami i ich identyfikacji. Drugim bardzo ważnym w historii angielskiej piłki nożnej wydarzeniem przypisywanym do objawów tzw. „angielskiej choroby” były zamieszki na stadionie Heysel w Brukseli. W finałowym starciu Pucharu Europy zmierzył się Juventus z Liverpoolem. Na godzinę przed rozpoczęciem rozgrywki doszło do starć włoskich i angielskich kibiców w wyniku czego śmierć poniosło 39 osób.
Historia światowej piłki nożnej ma na koncie wiele tragicznych wydarzeń, jednak to właśnie Wielka Brytania jako pierwsza wyszła z inicjatywą zaostrzenia kar wobec kibiców, a także stała się w okresie późniejszym wzorem, którym posługiwały się inne państwa. Za wbiegnięcie na murawę najczęstszą w Wielkiej Brytanii karą jest wysoka grzywna sięgająca nawet paru tysięcy funtów. Natomiast jedną z najdotkliwszych jest zakaz stadionowy, często nawet dożywotni. Za niedopilnowanie porządku kluby, również w wielu przypadkach są zmuszone do zapłaty grzywny. Siły porządkowe oraz tzw. stewardzi są odpowiednio przeszkoleni, a rozbudowany system monitoringu pozwala na precyzyjną kontrolę każdej jednostki. Rozmiary flag oraz banerów są precyzyjnie określone. Niedozwolone są race oraz różnego rodzaju pirotechnika. W większości krajów europejskich wprowadzono również zakaz spożywania alkoholu podczas imprez sportowych. Starając się dokonać porównania poprzednich lat do współczesnych można śmiało stwierdzić, że kiedyś chuligaństwo uznawane było jako swego rodzaju nowotwór, natomiast teraz ze względu na zaostrzone
przepisy prawne i bardzo wysokie grzywny, sprowadzane jest w cudzysłowie do skali opryszczki, która występuję od czasu do czasu i nie jest traktowana jako zjawisko stałe. Brytyjczycy co prawda podjęli drastyczne kroki w momencie kiedy doszło już do wielu tragicznych w skutkach zdarzeń, ale mimo to udało się w znaczący sposób ograniczyć agresje i bunt na stadionach. Bezwzględne traktowanie kibiców okazało się w pewnym rodzaju sukcesem jednak przeciwne ekipy czujące z jednej strony miłość do rodzimej drużyny, a z drugiej nienawiść do przeciwnej przeniosły się poza sektory stadionowe organizując m.in., tzw. „ustawki”. Dziś w Internecie skrupulatnie prowadzone są nawet rankingi określonych ekip, ich skład liczebny oraz wszystkie zwycięstwa i porażki. Można śmiało stwierdzić, że „angielska choroba” została w pewien sposób uleczona, jednak zaraziła ona inne kraje europejskie gdzie do dziś można usłyszeć o wielu przypadkach nawet śmiertelnych w szeroko pojętym i rozwiniętym środowisku kibicowskim.
Marcin Cebeńko EMAS
27
POSTC ARD FROM THE FA CUP
Ilustracje: Hamzah Zein 28
FA Cup Final 18.05.1991
Tottenham Hottspur Nottingham Forrest 2-1 Gascoigne’s infamus tackle 29
30
31
32
33
TONY ADAMS
C
‘To wszystko może brzmieć naprawdę wspaniale – kapitan angielskiej reprezntacji, hotele i kluby w najmodniejszej części Londynu. Ale prawda leży daleko od tych wyobrażeń. Półprzytomny alkoholik nie jest atrakcyjny’. 34
Ilustracja: Maciek Rogało
35
the captain
Tony Alexander Adams urodził się 10 października 1966 roku, drugie imię odziedziczył po ojcu, który również był piłkarzem. Zawodnik wojskowej drużyny, będący w przeszłości nawet w kadrze meczowej West Hamu. Syn wspominał go w swojej autobiografii Uzależniony: ‘Został środkowym obrońcą i uwielbiał wchodzić w pole karne przeciwnika przy rzutach rożnych swojej drużyny. A wszyscy chłopcy naśladują swoich ojców, prawda?’ W dzisiejszym, skomercjalizowanym świecie piłki nożnej trudno sobie wyobrazić graczy spędzających całą sportową karierę w jednym miejscu. Obrońca “Kanonierów” dokonał jednak tej sztuki, zaliczając aż 669 spotkań w barwach swojego klubu – co daje mu drugie miejsce w historii pod tym względem, znajdując się zaraz za Davidem O’Learym. Od najmłodszych lat przejawiał wielki talent i wzbudzał zainteresowanie londyńskich klubów. W swojej biografii wspomina o piłkarzach, których podziwiał w dzieciństwie. Obok Ruuda Krola, Johanna Neeskensa i Franza Beckenbauera wymienił Polaka, Jerzego Gorgonia. Ostatecznie w wieku czternastu lat został zawodnikiem młodzieżowych drużyn Arsenalu, a trzy lata później zadebiutował w pierwszym zespole.
36
panowanie za kierownicą i uderzył w słup telegraficzny. Obrażenia ciała były tylko jednym z kłopotów. Na miejscu zjawiła się policja, a Adams miał stanąć przed sądem. Po latach przyznał: ‘Dziś zastanawiam się, jak udało mi się przeżyć tak poważny wypadek samochodowy i wyrok za prowadzenie na podwójnym gazie.(...)To wręcz nie do wiary, że uszedłem z życiem, i Bogu dziękować, że nikogo nie zabiłem, a nawet nie potrąciłem’. Wyrok sądu, wydany 19 grudnia 1990 roku był bezlitosny – dziewięć miesięcy więzienia, w tym pięć w zawieszeniu. Ostatecznie odsiadka trwała 58 dni, a skazaniec pełnił w międzyczasie funkcję opiekuna sali gimnastycznej oraz doradcy policyjnej drużyny piłkarskiej. W tym czasie dostawał listy od fanów, kolegów z klubu i reprezentacji, selekcjonera Grahama Taylora, a nawet samego sir Alexa Fergusona. Korespondencję podnoszącą go na duchu dostał też od jednego z braci Kray, najsłynniejszych brytyjskich gangsterów lat 60. ubiegłego wieku, Reggiego. Tak wspominał życie za kratami: ‘W więzieniu Chelmsford spędziłem osiem tygodni. Jakoś to przetrwałem, bo miałem tak silną obsesję na punkcie piłki, że wszystko inne wydawało się nieważne. Dopóki mogłem włożyć piłkarskie buty i wybiec na boisko, dopóty wszystko było w porządku’.
Swoją postawą na boisku bardzo szybko zasłużył na indywidualne wyróżnienia. W sezonie 1986/87 zdobył 6 goli w lidze, zostając najlepszym młodym piłkarzem roku w Anglii. Następnie otrzymał opaskę kapitańską, będąc najmłodszym kapitanem w histori klubu – pełnił tę funkcję przez kolejnych czternaście lat. W 1987 roku zaczęła się jego przygoda z pierwszą reprezentacją Anglii, w której zadebiutował w wygranym 4-2 towarzyskim meczu z Hiszpanią, gdzie cztery gole zdobył Gary Lineker. Debiut mógł więc zaliczyć do udanych, zwłaszcza że został najmłodszym środkowym defensorem kadry od czasów samego Bobbiego Moore’a.
Sukcesy sportowe nie szły w parze z powodzeniem w jego życiu prywatnym. Alkohol sprawiał, że coraz częściej tracił kontrolę nad swoim zachowaniem. Lista pozaboiskowych przewinień stawała się coraz dłuższa. W listopadzie 1990 roku został ukarany przez Football Association karą tysiąca funtów za pokazanie środkowego palca w kierunku kibiców Queens Park Rangers.
Zainteresowanie wzbudzał nie tylko na boisku. Jego zamiłowanie do alkoholu i suto zakrapianych imprez szybko stało się jego znakiem rozpoznawczym. W maju 1990 roku, prowadząc po pijanemu samochód, stracił
Niecałe dwa lata po wyjściu z więzienia, pijany obrońca spadł ze schodów w jednym z pubów. Zawieziony do szpitala nie rozpoznał nawet lekarza, który go opatrywał, mimo że ten pracował w Arsenalu. Ostatecznie założono
‘Dopóki mogłem włożyć piłkarskie buty i wybiec na boisko, dopóty wszystko było w porządku’.
piłkarzowi 29 szwów na głowie, a już dziesięć dni później Adams wrócił na boisko i strzelił bramkę. Ówczesny trener Arsenalu, George Graham nazwał go po tym meczu supermanem. Nawet kontuzja nie była w stanie powstrzymać go od bywania w nocnych lokalach: ‘(...) połamałem kulę na czyjejś głowie. Kłótnia zupełnie mnie nie dotyczyła, ale naturalnie musiałem dołożyć swoje trzy grosze, bo myślałem, że w ten sposób pomagam.(...)Pewnej nocy po imprezie szedłem chwiejnym krokiem High Street w Old Brentwood i łamałem anteny wszystkic zaparkowanych przy drodze samochodów. Bo mnie wkurzały. Pewnie można powiedzieć, że to był wybryk młodości i że wiele osób tak czasem się zachowuje. Może i tak, ale wiem też, że nie zrobiłbym tego, gdybym był trzeźwy’. Po przegranym meczu z Holandią, gdy którym Anglicy stracili szansę na Mundial w Stanach Zjednoczonych, sprowokowany w pubie przez fanów Tottenhamu, wraz z Rayem Parlourem zaatakował ich... wężem strażackim. Przełomem w jego życiu były Mistrzostwa Europy w 1996 roku, których Anglicy byli gospodarzami. Był to równocześnie kulminacyjny moment jego sportowej – selekcjoner Terry Venables powierzył mu rolę kapitana zespołu – jak i życiowej drogi. Słynny konkurs rzutów karnych w półfinale z Niemcami, przegrany po pudle Garetha Southgate’a, załamał cały kraj. Spragnieni sukcesu Anglicy, dumnie śpiewający “Football is coming home” , byli zdruzgotani. Kapitan reprezentacji znalazł się w najostrzejszym zakręcie życia – kilka miesięcy wcześniej odeszła od niego żona-narkomanka, a Gareth Southgate pozbawił Synów Albionu szans na sukces w najważniejszym dla nich turnieju w karierze. Receptą na to była oczywiście butelka - Adams przez kolejne siedem tygodni był w ciągu alkoholowym. Zaproszony do odebrania nagrody Fair Play przyznanej Anglikom nie pojawił się na uroczystości, zastąpił go w tym obowiązku Venables. Powrót do trzeźwości przyniósł nieoczekiwany skutek. 16 sierpnia 1996 roku Tony po raz ostatni w życiu sięgnął po alkohol. Zapisał się
na spotkania Anonimowych Alkoholików i zaprzyjaźnił z innym uzależnionym graczem Arsenalu, Paulem Mersonem, z którym wcześniej miał napięte stosunki. Początki terapii były ciężkie. Potrafił zaatakować piłkarza Gillingham, gdy ten założył mu “siatkę”, a po prowokacyjnym geście Gordona Strachana, Adams czekał na niego pod szatnią. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że przypadek Mr. Arsenal – jak był nazywany kapitan The Gunners – jest wręcz filmowym scenariuszem wygrania z uzależnieniem. Zdobył ze swoim klubem aż czternaście trofeów, w tym cztery mistrzostwa Anglii. Strzelił wiele ważnych goli, zarówno w klubie jak i kadrze narodowej. Po zakończeniu sportowej kariery próbował sił jako menedżer Wycombe Wanderers, Portsmouth i azerskiej Kabali. Silnie zaangażował się też w walkę sportowców z uzależnieniami, otwierając Sports Chance Clinic. Pomnikowy bohater, wierny barwom i postanowieniom, w pełni zasłużył na monument ze swoją podobizną, który został postawiony przed Emirates Stadium. Trzeźwy alkoholik, który po wielu latach i straconych szansach odnalazł w życiu prawdziwą wartość. ‘Dziś już wiem, że jestem chorym człowiekiem, i próbuję wyzdrowieć. Nie jestem zły, jak myślą czynni alkoholicy, usiłując robić dobrze.Naturalnie chodzi tu o zwyczajnych ludzi, nie jakichś świętoszków. Nauczyłem się również, że tam, gdzie niegdyś nie miałem wyboru, jak po Euro 1996, dziś go już mam. I że mogę być wdzięczny za pomoc w odbiciu się od dna nawet Garethowi Southgate’owi’.
Kuba Pogorzelski
37
Original Casuals - marka, która w swoich projektach stara się przywrócić blask z lat 80-tych i 90-tych. Specjalnie projektowane grafiki, limitowane edycje i czerpanie z korzeni. To właśnie z dyrektorem kreatywnym tej firmy rozmawiamy o obecnej sytuacji na rynku odzieżowym w UK i wizji tego jak to może wyglądać w niedalekiej przyszłości.
38
small-sided game 1. On your website you ask people: Are you an Original Casual? What it means to you? What we mean by the term 'Original Casuals' is not what the media portrays a 'Casual' with its connotations of football hooliganism both in the 80s and in todays society. What we mean is the longing for originality in the clothing that a person wears - at Original Casuals we try to produce clothing that aspires to avoid the massproduced clone fodder around these days. To stand out from the crowd. 2. Nowadays it does not become too popular and has not lost the sense? Even you try to produce limited collections. Unfortunately the casual culture isn't as popular as some of the other youth subcultures like Mods, Skinheads because of the mass-media's vilification of the working class who went to football. They're trying to destroy the fanbase to create global consumerism, so no longer being a fan is important - we're simply a buyer on a seat. But this is a reflection of wider modern society and is the reason why the casual culture has lost its importance because most youth cultures are transient by their very nature. However we feel the ethos that was there back in the 80s and the 90s still applies to most people who require and are looking for distinguished terrace attire. 3. Stone Island is a good example how it becomes a big business. Stone Island HAS grown over the years and become a global business. However we feel it has kept its original identity through using innovative dying processes and very clever fabric choices. However it will never regain that exclusive 'moment in time' with people travelling for clothes due to global markets, the internet and credit cards. Back in the day in the 80s nobody had a credit card - you had to save your wages and travel to that specific shop hoping you'd find that unique piece - and that will never happen again. This is the reason we try to keep our products limited so we can have this kind of exclusivity and not be part of the mass-produced world around us. 4. Against Modern Consumerisms do you think is necessary, movement like that? Against Modern Consumerism... To be honest with you, financially it would be a lot more profitable to produce a cheaper, mass-produced product but that's not the ethos of our brand and it’s never where we see ourselves being.
5. In the future, something might change?
Well, with our ethos of creativity, individuality and limited production runs we're doing our best to change things in the here and now!
6. Lets talk about design process. How it looks in your case? The design process, like most creative processes starts with an idea, which we work through. We tend to try to have a collection theme - for example our latest collection is called Heroes & Villains, where we focus on iconic figures that people can say is either a Hero to them or is a Villain. For example, one of the designs is based on Maradona who to many people is one of the best footballers the world has ever seen but to others because of the 'hand of god' incident with England is regarded as a villain.
7. What is most important for you in that process?
Hopefully and most importantly we feel Original Casuals is about being creative, individual and unique; trying to create a design, which reflects our brand and retains continuity throughout the brand but has never been done before. A refreshing look at a topic; like our new Heroes & Villains collection.
8. What are your plans for the future?
Our future plans are to continue to produce unique, creative t-shirts but however to grow into other markets. For example, we've just started to sell in Germany and we also plan to move into doing sweatshirts, shorts and various other apparel, while however keeping them all limited and retaining the exclusivity which we have always strived for as a response to today's massproduced society.
‘Well, with our ethos of creativity, individuality and limited production runs we’re doing our best to change things in the here and now!’ 39
1.Na waszej stronie zadajecie pytanie: Czy jesteś Original Casual? Co to dla was znaczy? Co możemy rozumieć przez określenie Original Casuals, nie jest tym co media przedstawiają jako Casual z wszelkimi konatacjami do piłkarskich holiganów w obu przypadkach, zarówno lat 80-tych jak i tych obecnych. Dla nas to oznacza tęsknotę za oryginalnymi ubraniami, które dana osoba nosi – w Original Casuals staramy się produkować ciuchy, kóre aspirują do uniknięcia masowej produkcji powielanych rzeczy, jak to dzieje się w obecnych czasach. Po prostu, wyróżnić się z tłumu. 2. Obecnie, nie stało się to zbyt popularne i straciło swój sens? Nawet wy staracie produkować limitowane kolekcje? Niestety kultura casual nie jest tak popularna jak niektóre młodzieżowe kultury: Mods, Skinheads, ponieważ media głównego nurtu szkalują klasę robotoniczą, która wybrała piłkę nożną. Oni starają się zniszczyć podstawową bazę fanów, żeby stworzyć globalny konsumpcjonizm, także nie jest już ważne bycie fanem – jesteśmy po prostu klientami na krzesełku. Ale to jest refleksja nad szerszym aspektem współczesnego społeczeństwa i jest to powód dlaczego kultura ta straciła swoje znaczenie, ponieważ większość młodzieżowych kultur przemija, co jest związane z ich naturą. Jednak uważamy, że etos jaki był tam w latach 80-tych i 90-tych nadal ma zastosowanie do większości ludzi, którzy potrzebują i szukają dobrego outfitu.
3. Stone Island jest dobrym przykładem tego jak wielkim biznesem się to stało.
względem finansowym o wiele lepsza. Nie o to jednak nam chodzi w tworzeniu naszej marki i nigdy nie widzieliśmy siebie samych w czymś takim.
No cóż, z naszym etosem kreatywności, indywidualności i limitowanymi seriami to nalepszy sposób i szansa na zmianę tego tu i teraz! 6. Porozmawiajmy o procesie twórczym. Jak to wygląda w waszym przypadku? Proces projektowania, jak więkoszść procesów twórczych zaczyna się od pomysłu, który opracowywujemy. Mamy tendencję do próbowania kolekcji tematycznych – na przykład nasza ostatnia kolekcja nosi nazwę Heroes & Villains, byliśmy zatem skupieni na kultowych postaciach, które ludzie mogą odbierać zarówno jako bohaterów jak i złoczyńców. Jeden z naszych projetków opiera się na Maradonnie, który dla wielu osób jest jednym z najlepszych piłkarzy jakich widział świat, ale dla innych, ze względu na incident w Anglii - ‘rękę Boga’ – jest postrzegany jako czarny charakter.
7. Co jest najważniejszą częścią tego procesu?
Pełni nadziei, czujemy że najważniejszą rzeczą dla Original Casuals jest bycie kreatywnym i unikalnym; próbując stworzyć projekt, który odzwierciedla naszą markę i zachowuję ciągłąść całego brandu, ale jeszcze nigdy nie zostało zrobione. Odświeżające spojrzenie na dany temat, tak jak nasza nowa kolekcja Heroes & Villains.
Stone Island ROZWIJAŁO się poprzez te wszystkie lata i stała się globalnym biznesem. Jednak uważamy, że jako marka zachowała ona swoją pierwotną tożsamość poprzez zastosowanie innowacyjnych procesów i bardzo mądry wybór tkanin. Aczkolwiek, nigdy nie powróci ten eksluzywny moment w historii, gdzie ludzie podróżowali za ciuchami, ze względu na rynek globalny, internet i karty kredytowe. Powrót do lat 80-tych, gdzie nikt nie posiadał kart kredytowych – musiałeś odkładać swoją pensję i odwiedzić ten konkretny sklep z nadzieją, że znajdziesz tą unikalną sztukę – to się już nigdy nie powtórzy. To jest powód, dlaczego staramy się zachowywać nasze kolekcje w limitowanych seriach, także możemy mieć w ten sposób coś w rodzaju ekskluzywności i nie być częścią świata masowych produkcji, który nas otacza.
5. W przyszłości coś może się zmienić?
8. Jakie macie plany na przyszłość?
Nasze przyszłe plany to kontynuowanie produkcji unikalnych i kreatywnych t-shirtów, zarówno z rozwojem na inne rynki. Na przykład, dopiero co zaczęliśmy sprzedaż w Niemczech i mamy w planach pójscie w kierunku swetrów, spodenek i pozostałych części garderoby. A więc utrzymanie ich wszystkich w ograniczonej ilości i zachowanie wyłączności, które były zawsze naszą odpowiedzią na dzisiejsze masowe produkcje.
4. Against Modern Consumerisms, czy uważasz że taki ruch jest konieczny? Against Modern Consumerism… Żeby być szczerym z Tobą, masowa produkcja tańszych produktów, byłaby pod
40
Rozmawiał: Dawid Szałankiewicz
41
Andrew Shim
42
43
sketch 1. Hi Andrew! Now you’re in Spain, is just a break or its connected with one of your passion? It’s kind of a break and a also just lot of fun at the same time. I get there to ride a lot of different motorbikes so what’s what im doing. 2. Ok, let’s talk about you. Film, MMA, sports cars, motorbike racing, some IT software company – You’ve tried so many things in your life, which one brought you the greatest enjoyment? Definetely motorbikes. There’s something about motorbikes, when you hear people saying all the time, that wants motorbikes in their blood, and that will never leave you. That has never have been a true statement. It’s adrenalynn, rush, freedom, that gives you a power, trusting you and your bike, when you put your helmet on, it’s very strange and slightly pulling you for it all. Yes, it’s something pretty special. I don’t think there’s many things that comes close to going fast on the motorbike. Nothing that leads that anyway. 3. You sad: ’’I have always been an adrenaline junkie.’’ Isn’t it a dangerous addicion, especially for your family and after you became a dad? Yes, it’s dangerous addiction, definetely. Everything I do is always dangerous and yes, it can be difficult to my family, but you’re only on this Earth once. When you have kids, you want to see them happy, and they allow you to do a lot of things, that make you happy! Unfortunately, my family has to look. 4. Do you regret anything in your life, any decision? Wasn’t it better to be focus on only one target? I don’t regret any decisions I’ve made in my life, because even the bad times I’ve been through would probably, you know, they’ve shaped me to the person I’m today, so I know it has been said several times by people, but that is the truth what they says, it does make you the person that you are, even the bad stuff, so once you got past this, whatever, bad things you might have been going through in life you, once if you pass it, you know, eventually you will feel that it happens for the great, the greatest good. 5. With stars from This Is England, you are a part of Stand Up To Cancer campaign. It is very personal for you, is not it?
44
It’s something personal to me, yes. A lost so many
people in my life because of cancer, one of the main person I lost was my mom, when I was five so and also it’s not just that, but there are several charities down there and every charitily. Well, I’m sure that majority of charities are good, but cancer is a sort of, as a charity widely affecting every single person. It’s guarantee to affect every single person, directly and indirectly at some point of their life. Even if I hadn’t lost my mom and hand’t lost anyone because of cancer it’s just help you that course, helping so many other people. 6. You said one time: “I was just about to leave, and I’m sure I said to my grandma on the Monday that I was going to leave, but on the Wednesday I heard about an audition that was coming up for a film by a guy called Shane Meadows. So I thought: oh, I may as well stay for this.” And you got a role in A Room for Romeo Brass. General, do you think that you had a lot of luck in your life? Do we need it? Yes, I mean a lot of people said to me over the years that I’m a very lucky person. And people have often said to me that someone ought to have looking out for me, looking down on me, because I’ve always seem to be quite lucky in stuff I do. When I’m older I’ve kind of believed in it myself more, because when I think back, older things I’ve done, older times, where, as I said before, the bad things happened and I seem to come out to there all life. Some people wouldn’t come out to there as good as I have, so I’m very fortunate and lucky and because of meeting stars, acting, stuff like that, it was down to my grandma and it was very very lucky that I just decided to stay for an extra few weeks, just to do that one our? Audition, and once I’ve done it, at least no one can say that I didn’t try! 7. Your next big success was mentioned tv series This is England and the role of Milky. Is or was much of him in your personal life after you finished your work? Yes, I mean I’ve never had any roles where I would play a serial killer or anything like that, something completely crazy. In all the roles I’ve ever played there is a certain element of myself, my own character in there. And that is just down for the way in which I act, I try to be as natural as possible. The character of Milky has a lot of me in him, already. I think is’s just because Shane ( Shane Meadows – film director, editors note) doesn’t pick people to play a character, he picks characters to play the role. He picks people to bring a character to life to help him create a role. That’s why my own person is embedded in Milky so much. Shane had an ideas for a story, but we create the characters. That’s how is always worked.
8. I don’t know if you hear, but in Poland This is England is very popular movie and series, like french La Haine. A lot of people in Poland watched your film. What do you think, why it was a big success? Really? I’m not sure, to be honest, why it was such a success in places like Poland. I heard that This is England is one of the most famous British movies in Switzerland as well. I think a success it’s just down to the fact, that movie is so real, even that the fact that we’ve improvised everything, you know, I can’t pick any film that is completely improvised. People can see there own lives, so many people can relate and capture the period of time 80’s and 90’s, and I think that’s why. 9. Do you think that there is a chance to do similar series about the present? Casual subculture was once so big and now, because of modern football, generetion of ‘nu lad’ etc., became a caricature. Yes, possibly, I hope so, because it would just mean that we get paid. Joke, of course. I’m not sure, there is so many things going on in the world these days, there is always something going on in your lives, so it is very easy to make something like that again, I’m not sure, but I hope so.
10. Now, let’s turn to music. Your favorite album?
Let me think, that’s the really difficult one. It’s such a difficult question for me, because I just don’t buy albums, I just hear a song and I pay for download. I can tell about album I’m listening in the moment, which is very, very impressive and amazing, Caribou. I can’t describe that kind of music, kind of U2. 11. And something neighbourhood?
connected
with
the
As I said, it’s hard to choose, because I prefer to listen concrete songs, not albums. But definetely, The collage dropout made by Kanye West, now it’s thirteen years since album came out. I want the old Kanye come back, The collage dropout - I’ve listen to this thousand times. Other favourite album is Snoop Dogg’s first album, Doggystyle, you know, lodi dodi, we like to party. Amazing album, one of those albums you put it on now it’s still amazing. 12. And at the end, Do you have some message to your polish fans or maybe some memories from Poland? I want to say ‘thank you’ to all of you, you support and follow what we do all over the years. I always said that each individual person, fan or supporter is important, because without that support, that people, we won’t be doing what we’re doing now. Massive thank you! Maybe one day I may be a DJ in Poland!
45
1. Cześć, Andrew! Jesteś teraz w Hiszpanii, to wakacje czy coś związanego z jedną z Twoich pasji? Po części wakacje, po części mnóstwo zabawy. Przyjechałem tu jeździć na motocyklach, więc tym się tu zajmuję. 2. Ok, porozmawiajmy o Tobie. Gra w filmach, MMA, wyścigi samochodowe i motocyklowe, próbowałeś tak wielu rzeczy w swoim życiu. Które z nich przynosi Ci najwięcej przyjemności? Zdecydowanie motocykle. Jest w nich coś, ciągle słyszysz ludzi mówiących o tym, że mają motocykle we krwi, że to uczucie nigdy nie zniknie. To wszystko prawda. Adrenalina, gorączka, wolność, która daje siłę, zaufanie do siebie i swojego motora, gdy zakładasz kask, to bardzo dziwne, ciągle pcha mnie to do dalszej wyczynowej jazdy. Myślę, że niewiele jest rzeczy porównywalnych z szybką jazdą motorem. Tak, nic nie może się z tym równać. 3. Powiedziałeś kiedyś o sobie: “Zawsze byłem uzależniony od adrenaliny”. Nie jest to niebezpieczne, zwłaszcza dla twojej rodziny i odkąd zostałeś ojcem? Tak, to na pewno niebezpieczne. Wszystko co robię jest niebezpieczne i oczywiście, to może być ciężkie dla mojej rodziny, ale żyjesz tylko raz. Gdy masz dzieci, chcesz widzieć, że są szczęśliwe, a kiedy możesz do tego robić swoje rzeczy, to czyni cię szczęśliwym! Niestety, moja rodzina musi na to patrzeć. 4. Żałujesz czegoś w swoim życiu, jakiejś decyzji? Nie byłoby lepiej, gdybyś skupił się na jednym celu? Nie żałuję, ponieważ każda decyzja podjęta przeze mnie, nawet w gorszym czasie, uczyniła mnie człowiekiem, którym jestem. Wiem, że wiele razy można się zawieść się na ludziach, ale to czyni cię tym, kim jesteś, nawet przez te złe rzeczy. Więc jeśli przez to przejdziesz, przez złe rzeczy które mogą się przytrafić w życiu, jeśli sobie z tym poradzisz, możesz poczuć, że to wszystko dzieje się dla wyższego dobra. 5. Wraz z gwiazdami This Is England, bierzesz udział w akcji charytatywnej Stand Up To Cancer. Problem raka dotknął Cię w jakiś sposób osobiście, prawda? Tak, to coś, co mnie dotknęło osobiście. Straciłem wiele osób z powodu raka, w tym moją mamę, która zmarła, gdy miałem pięć lat, więc przez to, ale nie tylko, należę do wielu organizacji charytatywnych. Jestem pewien, że każda forma
46
dobroczynności jest potrzebna, jednak zaangażowanie w walkę z rakiem ma tę cechę, że działamy na rzecz każdego z osobna, bezpośrednio i pośrednio w pewnym momencie ich życia. Nawet gdybym nie stracił mamy i nikogo innego z powodu raka, to takie zaangażowanie jest dobrą drogą pomocy ludziom. 6. “Już chciałem wyjeżdżać i na pewno powiedziałem w poniedziałek mojej babci że wyjeżdżam, ale we środę usłyszałem w programie, że zbliżają się zdjęcia do filmu Shane Meadowsa. Więc, pomyślałem: może w takim razie zostanę.” I tak dostałeś rolę w filmie A Room for Romeo Brass. Myślisz, że to tylko szczęście? Jest ono nam tak bardzo potrzebne? Tak, wielu ludzi mówiło mi na przestrzeni lat, że jestem szczęściarzem. Powtarzali, że lubią patrzeć na to co robię, ponieważ zawsze zdawałem się być w tym szczęśliwy. Gdy jestem starszy, trochę bardziej wierzę w siebie, bo patrząc wstecz, w to co robiłem wcześniej, gdzie, jak mówiłem, zdarzały mi się porażki to wydawało mi się wtedy, że tak będzie wyglądało moje życie. Niektórzy ludzie nie mają w życiu tak dobrze jak ja, więc jestem szczęśliwy, a dzięki poznaniu gwiazd, grze w filmach, tego typu rzeczach, to zasługa mojej babci i było to wielkie szczęście, że zdecydowałem się u niej dłużej zostać by zrobić dodatkową rzecz i gdy to zrobiłem, w końcu nikt nie mógł powiedzieć, że nie spróbowałem! 7. Twój kolejny wielki sukces jest związany z serialem This is England i rolą którą grałeś, Milkym. Jak wiele było Milkiego w twoim prywatnym życiu po zakończeniu serialu? Nigdy nie grałem roli zabójcy ani nikogo podobnego, zupełnie szalonego. Wszystko, co zagrałem było po części moim własnym charakterem. Po prostu próbowałem być sobą i być naturalnym, tak bardzo jak to jest możliwe. Postać Milkiego miała ze mną wiele wspólnego. Myślę, że to dlatego, że Shane (Shane Meadows – reżyser, przyp.red.) nie wybierał ludzi do postaci, ale przyporządkowywał postacie do roli. Tak wybierał obsadę, aby przenosiła swoje zachowania w tworzonej roli. Dlatego Milky, był mną w znaczącym stopniu. Shane miał pomysły na opowiedzenie historii, ale to my tworzyliśmy postacie. Tak to zawsze wyglądało. 8. Nie wiem czy słyszałeś, ale w Polsce This is England to bardzo popularny film i serial, porównywalny z francuskim La Haine. Bardzo wiele osób w Polsce widziało Twój film. Jak sądzisz, dlaczego okazał się on tak wielkim sukcesem? Szczerze? Nie jestem pewien, prawdę mówiąc, dlaczego był to taki sukces w miejscach jak Polska. Słyszałem, że This
is England jest jednym z najbardziej znanych brytyjskich filmów również w Szwajcarii. Myślę, że sukces to po prostu konsekwencja tego, że to bardzo prawdziwy film, nawet jeśli wszystko improwizowaliśmy. Ludzie mogą tam zobaczyć swoje własne życia, wiele osób może odnieść się i przypomnieć sobie lata 80-te i 90-te, myślę że to jest przyczyną. 9. Myślisz, że byłaby szansa na zrobienie podobnego serialu w dzisiejszych czasach? Kultura casual była widoczna, a teraz, w czasach modern football, generacji ‘nu lad’ itp., stała się karykaturą samej siebie. Tak, mam taką nadzieję, to by znaczyło, że zarobimy. Żartuję, oczywiście. Nie jestem pewien, na świecie nastąpiło tyle zmian w ostatnim czasie, więc czy byłoby łatwo zrobić coś podobnego znowu, nie jestem pewien, ale mam nadzieję. 10. Przejdźmy do muzyki. Jaka jest Twoja ulubiona płyta? Muszę pomyśleć, to naprawdę ciężkie pytanie. To dla mnie tak trudne, ponieważ ja nie kupuję płyt, słyszę piosenkę, a potem płacę za jej ściągnięcie. Mogę opowiedzieć o płycie, którą teraz słucham, która jest bardzo imponująca i niesamowita, Caribou. Nie mogę opisać, jaki to gatunek muzyki, to coś w rodzaju U2.
11. A coś związanego z Twoim otoczeniem?
Tak jak mówiłem, ciężko mi wybrać bo wolę słuchać konkretnych utworów, nie płyt. Ale na pewno, ‘The Collage Dropout’ Kanye Westa, teraz minęło trzynaście lat odkąd ukazał się album. Chciałbym, żeby wrócił dawny Kanye. ‘The Collage Dropout’ - słuchałem tego setki razy. Inną moją ulubioną jest pierwsza płyta Snoop Dogga, ‘Doggystyle’, wiesz, lodi dodi, we like to party. Niesamowity album, jeden z tych, które nawet dziś są równie świetne. 12. Na sam koniec, chciałbyś coś przekazać swoim polskim fanom, może masz jakieś wspomnienia związane z Polską? Chciałbym powiedzieć ‘dziękuję’ każdemu z was, wspieracie i śledzicie to, co robimy przez lata. Zawsze mówię, że każda osoba, każdy fan, kibic jest ważny, ponieważ bez tego wsparcia, tych ludzi, nie moglibyśmy robić tego co teraz. Wielkie dzięki! Może któregoś dnia zagram jako DJ w Polsce!
‘I don’t regret any decisions I’ve made in my life, because even the bad times I’ve been through would probably, you know, they’ve shaped me to the person I’m today’.
Pytania: Dawid Szałankiewicz Rozmawiał: Kuba Pogorzelski Zdjęcia: Elliott James Kennedy
47
special photo shoot in portugal
48
Place: Coimbra Photo: Claudia Quinones Gamez Model: Cristina Demuro
49
50
51
a boy about town
52
53
massimo osti – in the presence of greatness
Another venture out for this boy about town, this time, the Massimo Osti Archive Exhibition on what was once Jack the Ripper’s old stomping ground, the vibrant and buzzy area of London’s east end. The Old Truman Brewery on Brick Lane to be precise, home of some great exhibitions and showcases in the past, even yours truly has showcased there. With my trusty sidekick in tow, this time Smoove+Turrell keyboardist, Mike Porter, we boarded the train at Newcastle and headed off to the bright lights of old London town, slightly jaded after many jacket dilemma’s and numerous changes in attire, we were ready to go. Knowing full well that the competition would be fierce amongst the gathering of well dressed individuals at an event such as this. Several light refreshments later and we bounced off the train at Kings Cross and headed straight to event. Hosted by the Jacket Required team and curated by the great lads at Proper Magazine. Upon arrival, a quick glance around to size up what our situation was, being a trade show, you either had to press or in the rag trade, we were neither so a press blag it was, thanks to knowing a few people in high places, we were in! As time was of the essence, we had to get a move on as the Lorenzo Osti talk in was nearly upon us. A Q&A with
54
Transalpino’s Jay Montessori, gave a great insight in to life of Lorenzo’s most revered father Massimo, a legend in world of garment engineering. Innovative, creative and borderline genius, his legacy lives on through collectors and admirers alike. I find Stone Island and C.P. Company have lost their way since Massimo left and more so since the brands were sold to another company. A shadow of former glories in regards to quality and innovation. Something I think Lorenzo is trying to instill in to the MA Strum range, definitely a hard act to follow. But least it was nice to get an insight in to adapting to being in the shadow of a most revered great. I brief chat, Lorenzo was very approachable and very pleasant to talk too, an abundance of photo opportunities ensued and then we were off to indulge in some unadulterated jacket porn!.... ….and it didn’t disappoint! In the reception was a superb grouping which included Mille Miglia’s, Explorer and The Swiss Army issue Alpineflage Sniper Jacket (which inspired the C.P Company multi pocket) you could feel the quality, very different to materials used in modern C.P. jackets. A quick chat with some like minded and equally knowledgeable connoisseurs, then off around the corner for more diverse collection.
55
56
The show pieces included some personal favourites, the Zeltbahn capes, Left Hand jacket and camo Ice Jacket. Glorious examples of outwear, well thought out with a range of brilliant detail and a mix of functional and inspiring material. I was dying to put one on! Alas, a rub off the cuff and a stroke of the hem was as close I could get. Glass cased accessories and some framed imagery finished off a wonderful little in to the career and diversity of a master and his methods. The vintage Volvo factory overalls designed by Osti was a curious yet refreshing addition to the event, a quick chat with the curators and some fellow illustrators. It was time move on and head off for a dreamy eyed pint with Mr Porter and a post match analysis of what was a cracking fixture and a great celebration of a great man. Rumours of the exhibition heading to Manchester and New York, watch this space, it’s well worth a look if you’re that way inclined. Marcus Reed
‘Glorious examples of outwear, well thought out with a range of brilliant detail and a mix of functional and inspiring material’.
57
searching for the soul of football Liverpool and Bolton Wanderers; the clubs of Bill Shankly and Nat Lofthouse. These were the Football League teams that each of us grew up supporting in the late 1970s. On the Kop at Anfield and in the Burnden Terrace at Burnden Park. Liverpool were champions of England and Europe. Bolton were enjoying their own period of relative success, getting promotion to the top division of English football, where they did the double over Manchester United and had the top scorer in the First Division in 1978/79, Frank Worthington. Although football in the 1970s is often portrayed as reflecting dark times by the popular media, these were golden times. Technically, the football was nowhere near as good as it is now but both the match and the match day experience were considerably more entertaining. There are many reasons why this was the case. We would suggest, though, that four reasons in particular help to explain this. First, professional football at the highest levels in England was broadly resonant of the wider social and political context of the 1970s. It was much more socially equitable. That's not to say that there weren't powerful clubs. Just, that there were many more, beyond the powerful few, competing for honours. Nottingham
58
Forest, for example, went from the Second Division, to being champions of England and of Europe in consecutive seasons. Derby and Leeds were English champions and clubs such as Ipswich, Queens Park Rangers and West Bromwich Albion were challengers. Powerful clubs, such as Manchester United and Tottenham Hotspur, were relegated. Second, top-level professional football felt more accessible in the 1970s. It was possible, most weeks, to decide to go to a match in an instant, take your pocket money and hand it over to the person on the turnstile. Few matches required advance tickets and there was very little raising of matchday prices for big games. The terms of entry were simple. This was the case with away games too, where you could often just turn up at a match on the day. It also applied to games at many of the so called big clubs. On many occasions we turned up at Old Trafford, Maine Road, Anfield, Goodison Park and St James Park without a ticket and had no problem getting entry. Without being overly romantic, players were more accessible as well. Although they were generally paid above average salary it wasn't at the stratospheric levels of today and many lived in or close to the towns of the teams for which they played.
Third, above all, professional football was a shared, communal experience. It was something you did, somewhere you went to, with your mates or your dad or other members of your family. It was an experience that bound people together, in joy, in despair, in anger, in boredom and in many other emotions. It also transformed the convenient superficialities of some school and work relationships into solidarities that were aligned to something we all truly believed in. It gave people a sense of belonging to a community in a world where other people really did matter. It brought people together. Fourth, our sense is that, before clubs became the corporate colossuses that many of them now are, they were generally much more rooted in their local communities. That's not to deny all the 'in the community' work that clubs and players continue to do. It is more to say that clubs used to feel in and of a place whereas now they can frequently feel almost alien to the places in which they play. In fact, links to community are now sometimes cynically exploited to promote the brand. ‘This is OUR City’ claim Manchester City as it seeks to fill its stadium with Chinese supporters whose wallets are only too happily opened at the first sight of the ‘club superstore’. The game, in short, was more meaningful and professional football mattered to us deeply. It no longer does; at least not in the same way. This is not to say that all was rosy in the 1970s. Frequently, there was also violence and often we faced the concern about how we were going to navigate our way home safely after a match.
Top-level football, as we know it, started to break
down and began to die in England in the 1980s. At first slowly, so it wasn't really noticeable, until a couple of decades later the game had been crucified on the altar of corporate capitalism. Those four issues, above, that together configured the highest levels of English professional football in the 1970s, began to weaken individually and collectively unfold. A series of rule changes and developments that began in the 1980s cumulatively reinforced the power of big clubs. Selectively, this included the switch in ownership rules in the 1980s where, beginning with Tottenham Hotspur in 1983, clubs were allowed to float on the Stock Exchange. This had the effects of separating the ownership of clubs from the places where they were based. Furthermore, one of the underpinnings of equity in the professional game had been the sharing of gate receipts between home and away sides. This institutionalised a redistribution of wealth. The breakdown of this arrangement in 1983 had material effects for those clubs keeping the money and those no longer receiving it. Arguably this signalled a breakdown of collective ties and the emergence of a more selfish competitiveness. The single most important event that entrenched this selfish competitiveness was the establishment of the Premier League in 1992. The television monies that have progressively grown since the founding of the Premier League have been disproportionately swallowed by England's most powerful clubs, strengthening their position. This created pressures for clubs just to remain in the Premier League and, in doing so, recalibrated both the ambitions of most and what they were capable of achieving.
59
The switch from the European Cup to the Champions League in 1992 was also to the benefit of England's elite clubs over the good of the wider English professional game. With its seedings, formats of groups and thus more games, and television monies, this created further revenue streams for some of the most powerful clubs. More than this, it created a pressure for clubs to finish in the top four in the Premier League above other considerations, such as domestic cup success. A further set of incremental rule changes saw the number of substitutes allowed on the bench in Premier League matches increase over time and stabilise at up to seven by 2008. Again, these changes favoured bigger clubs with their new found money being used to create squads that would allow them to take advantage of these new rules. Professional football, at the top level, by the late 1990s was becoming more unequal. It represented the greedy, bloated society of which it was part. Superficially, it looked good, with the updated stadiums and the top international players but the concentration of money in the top clubs was becoming stark. This was fuelled not only by television money but by extortionately rising ticket prices. Alongside an increasing inability to just turn up and put your money on the turnstile, without a ticket bought in advance, this was making the accessibility of the game a problem. Not just accessibility to the grounds, where the bar was rising,
60
but a more subtle set of barriers were growing between hideously wealthy footballers and ordinary fans. The development of many all seater grounds, often on out of town retail parks, meant that the culture of standing together on terraces, forged over many years, and the routines and rituals in getting to grounds were often disrupted at best and shattered at worst. The chemistry of communal experience had been upset. Increasingly clubs felt like they were in but not of their communities; a big hulking presence in their community but where they were often owned by global corporate interests. These changes and others meant that by the late 1990s many of the reasons we went to football, and the reasons why we were entranced by the game, had changed beyond recognition. We kept going along to games, unwilling to accept what our eyes and emotions were repeatedly telling us; like a partner staying in a relationship that they know is finished; or a drinker who no longer enjoys drinking but can't seem to stop. We've both spent the time since the early 2000s searching for the soul that football began to lose from the 1980s. To do that, we've each spent a lot of time at non-league football grounds; searching for the access, the equity, trying to find again the experiences, the allegiance, the culture that we found and lost in top-level professional football. We've found different routes to do that. One of us (Mike) has long been a non-league fan and has turned to non-league groundhopping as part of
this search. The other of us (Chris) has found a new nonleague club - AFC Liverpool - which has resurrected in a modern form many of the things that mattered to us in the game. Groundhopping involves going to different nonleague grounds and matches on a regular basis. By definition this is accessible. At the lower end of the nonleague game it is possible to watch a match for £5, take your children with you, all be able to eat or drink from a club's refreshment hut and still have change from what it would cost often for a single adult Premier League ticket. The players are accessible too, frequently turning up for a drink and a chat in the club after a match. Non-league football is not without its financial problems and its wealthy owners, as the practices of the Premier League seep down and the non-league wrestles to keep its soul. But, particularly in the lower reaches of the non-league game it feels a more competitive and equitable game. The commonality of purpose that fans of non-league clubs often seem to have is resonant of the culture of football we experienced in the 1970s. Groundhopping involves most weeks trying to find a fix of that without having an allegiance to a particular club. As fans of Premier League clubs have been priced out of grounds, many have become groundhoppers. But, for some, football is about going to watch their own team on a Saturday. This led to the establishment of AFC Liverpool in 2008. In the words of one AFC fan that had been priced out of Anfield, ‘it was my last chance to be a real fan of a Liverpool team’. AFC Liverpool stands for ‘Affordable Football Club’ of Liverpool. It describes itself as the ‘little brother’ of LIverpool Football Club; a place where Liverpool fans can come and watch a Liverpool team emerge from the tunnel to the sound of ‘You’ll Never Walk Alone’ and then play football. It is also an idea that has not been without its detractors.
After all, that is what involvement in competition is about. But it is not more important than the fans who literally are the club: A match day at AFC is a truly communal experience. The enjoyment is all about watching the game with each other - win or lose. It is about a community that is accessible to anyone that loves Liverpool or just football. So the point is this: For us, top-level football slowly and heartbreakingly lost its soul from the 1980s. We spent a lot of time and personal struggle trying to understand and accept this. We've also spent considerable time and fun trying to recover those things, lost to professional football, that still remain as fundamental to the nonleague game. It wasn't always obvious how we should do that. Indeed, as we pointed out, we've each found slightly different ways of doing that. Searching for football's lost soul will not be found amidst the consumerism of the Premier League; finding it requires immersing yourself in the non-league community and the many facets of the non-league game. Mike Hodson and Chris Allen
If you are coming to watch Liverpool FC play in the Premier League on a Sunday or Monday then remember that AFC Liverpool also play at 3pm on Saturday’s at the Marine Travel Arena. A fixture list is available at https://www.afcliverpool.tv/ and ground directions are available at https://www.afcliverpool.tv/our-club/ground-directions/. If you are interested in groundhopping then a list of non-league fixtures in the North West of England can be found here http://www.hallmarksecurityleague.com/fixtures.php
One of our early concerns was that the emergence of FC United of Manchester and AFC Liverpool might encourage a trend in which fans of Premier League clubs would start their own non-league clubs. The flaw in this would be that it discouraged fans from supporting existing non-league clubs with proud non-league histories in their local areas. If you had a problem with your local Premier League club, why not just support your local non-league club? However, these fears have not materialised. In fact, the opposite has been the case. Whereas non-league clubs such as Salford City have been taken over and built into big time Charlies by former Premier league stars, such as Manchester United’s selfstyled ‘class of 92’, clubs like AFC Liverpool have acted as a bulwark against such developments. As fan-owned democratic institutions, they are protecting the game from the corporate vultures that would turn them into an extension of their egos. Clubs like AFC Liverpool exist solely to provide football at 3pm on a Saturday at a current cost of £5. Winning and progressing is important.
61
anfield
Ilustracja: Maciek Rogało
62
Liverpool znowu walczy o miejsca na szczycie tabeli Premier League, chociaż początku roku 2017 nie mogą zaliczyć do udanych. Mimo to w tym sezonie mają z pewnością jeden ważny powód do dumy przebudowaną, znaną na całym świecie trybunę The Kop.
63
a w a y d a y Nazwa Pojemność Kraj Miasto Kluby Inauguracja Rekord frekwencji Projekt Adres
Anglia Liverpool Liverpool FC 1884 61 905 (Liverpool - Wolves, 2.01.1952) Archibald Leitch (1906), KSS Group (2014-2016) Anfield Road, Liverpool, L4 0TH
Historia stadionu przy Anfield Road sięga roku 1884. Jednak to nie The Reds byli pierwszymi użytkownikami obiektu, a ich największy rywal zza miedzy – Everton. The Toffies gościli tam jedynie przez 8 lat, ale zdążyli zapisać w swojej historii kilka ważnych dat związanych z Anfield. Między innymi w sezonie 1890/1891 zdobyli tutaj swoje pierwsze mistrzostwo. Wraz z sukcesami klub rozwijał infrastrukturę stadionu. Trybuny powstające w latach 1885-87 pozwalały na gromadzenie kilkunastu tysięcy widzów, a w 1891 roku po raz pierwszy na świecie rozegrano spotkanie z użyciem siatek w bramkach.
zmodernizowano zwiększając jeszcze bardziej ilość kibiców mogących się na niej pomieścić. Trybuna zyskała także sporych rozmiarów zadaszenie, co bardzo dobrze wpłynęło na akustykę stadionu. Rekordową frekwencję - 61 905 udało się uzyskać w lutym 1952 roku w meczu pucharowym przeciwko Wolverhampton.
Spory Evertonu z właścicielem gruntów zmusiły ich do przeprowadzki na drugą stronę Stanley Park, gdzie powstał ich obecny dom – Goodison Park. John Houlding, który zarządzał terenami Anfield pozostał z pustym, blisko 20 tysięcznym stadionem. Postanowił więc założyć własny klub - Liverpool Football Club and Athletic Grounds. Już po roku funkcjonowania awansowali do Football League, co skutkowało dalszą rozbudową obiektu, a mecze derbowe pomiędzy Liverpoolem i Evertonem gromadziły w kolejnych latach rekordową liczbę widzów sięgającą nawet 30 tysięcy. Po zdobyciu drugiego mistrzostwa w 1906 roku klub postanowił wybudować nową trybunę na południu stadionu. Tak powołana do życia została The Kop – jedna z najbardziej znanych trybun na świecie. Zaprojektowana przez samego Archibalda Leitcha, ogromna konstrukcja mieściła ok 25 tysięcy widzów, podnosząc pojemność całego obiektu do blisko 60 tysięcy. W 1928 The Kop
64
Anfield 54 074
Późniejsze lata to szereg modyfikacja, modernizacji i przebudów. W 1957 roku dodano do stadionu sztuczne oświetlenie. W 1982 przed wejściem na stadion stanęła słynna brama - Shankly Gates z napisem „You’ll never walk alone”. Znaczne zmiany przyniósł rok 1994, gdzie w następstwie tragedii na Hillsborough wszystkie miejsca stojące zostały zastąpione krzesełkami, co mocno uszczupliło pojemność Anfield. Samo tragiczne wydarzenie zostało upamiętnione tablicą obok bramy Shankly’ego. Największe zmiany w ostatnim czasie to przebudowa The Kop, która w nowej, trzypoziomowej formie została oddana do użytku we wrześniu minionego roku. Dzięki temu pojemność po raz pierwszy od wczesnych lat 90. znowu przekroczyła 50 tysięcy. Dalsze plany na przyszłość to możliwa rozbudowa Main Stand, chociaż poddawana jest ona wciąż dyskusjom, a także zagospodarowanie terenów wokół stadionu. Ostatnia modernizacja to z pewnością wiele korzyści dla Liverpoolu – zwiększą się z pewnością zyski z dnia meczowego, a Anfield znowu wrócił do czołówki najciekawszych i największych stadionów Premier League. Maciek Rogało
Ilustracja: Maciek Rogało
65
behind the game
Odważny ruch wydawnictwa Mandioca, może okazać się w najbliższym czasie sukcesem. Od miesiąca bowiem na polskim rynku dostępny jest pierwszy tom z serii komiksów o argentyńskich ultrasach - Barras. Graficiarz i tatuażysta Emilio Utera za pomocą żywiłowej, nieco karykaturalnej kreski wprowadza nas w świat kibiców z Buenos Aires. Piłka nożna, oprawy czy bójki na stadionach to nie jedyne ich zajęcie - ultrasi świetnie radzą sobie z kontrolą ogromnego półświatka stolicy Argentyny. Poza świetną częścią graficzną dostajemy więc równie ciekawą fabułę, w której świat futbolu przeplata się z handlem narkotykami i bronią. Związek jaki może mieć argentyński komiks z Wyspami Brytyjskimi wydaje się chyba oczywisty - w ostatniej części Barras, w trakcie mundialu spróbują zrewanżować się za Falklandy, także polecamy śledzić całą serię. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tak niszowa forma jaką jest w dzisiejszych czasach komiks nie ma prawa odnieść sukcesu. Z drugiej strony możliwe, że to właśnie przystępność komiksowej treści może okazać się najmocniejszą stroną Barras. Niewielka ilość wydawnictw w tematyce kibicowskiej, a także stosunkowo niska cena to tylko kolejne atuty przemawiające za sięgnięciem po tę lekturę. Tytuł zdążył zaistnieć już w środowisku, więc póki co pozostaje czekać i obserwować jak potoczy się sprzedaż komiksu w polskiej wersji. Ponadto wydawnictwo ogłosiło konkurs na treść ostatniej części, która traktować ma o polskich kibicach, zatem jeśli macie w sobie chociaż trochę talentu pisarskiego - do dzieła. Maciek Rogało
66
67
U P C O M I 68
N
G
Albums:
Festivals:
Circa Waves DIFFERENT CREATURES 10.03.2017
Parklife 10-11.06.2017 Manchester
She Drew The Gun MEMORIES OF ANOTHER FUTURE 17.03.2017 Goldfrapp SILVER EYE 31.03.2017
Standon Calling 27-30.07.2017 Standon In The Woods 01-02.08.2017 Kent
Tours: Black Honey:
The Amazons:
Circa Waves:
March 23 – Bedford, Esquire 24 – Tunbridge Wells, Forum 25 – Exeter, Cavern 27 – London, Village Underground 28 – Manchester, Ruby Lounge 29 – Leicester, Academy 2 30 – Southend, Chinnerys April 1 – Derby, 2Q Fest 2 – Reading, Face Bar 3 – Brighton, The Haunt
March 2 – Southampton, Joiners 3 – Cardiff, Clwb Ifor Bach 4 – Coventry, Central Library 6 – Liverpool, Buyer’s Club 7 – Dublin, Whelan’s 8 – Belfast, Voodoo 10 – Nottingham, Bodega 11 – Leicester, Cookie 12 – Leamington Spa, Zephyr Lounge 14 – Cambridge, Portland Arms 15 – Oxford, The Bullingdon 16 – Guildford, The Boileroom 17 – Brighton, Patterns April 5 – Sheffield, Plug 6 – Manchester, Deaf Institute 7 – Glasgow, King Tut’s 11 – Birmingham, Mama Roux’s 13 – Reading, Sub89
March 18 - Sheffield Academy 20 - Glasgow Barrowland 21 - Newcastle University 23 - Manchester Academy 24 - Liverpool University 25 - Oxford Academy 27 - Bristol Academy 28 - Nottingham Rock City 30 - Birmingham Institute 31 - London Forum April 3 - Norwich UEA 4 - Cambridge Junction
69
L
I 2
N
6
3
7
10
4
8
11
1
5
9
1. Glass Caves - Do You Have a Name 2. The Au Revoirs - Speak Of Love 3. Baby In Vain - Corny 4. Dream Wife - FUU (feat. Fever Dream) 5. Sahara – Scratch 6. Black Honey - Hello Today 7. Superfood - Mood Bomb 8. Field Harmonics - Heron 9. Gurr - Walnuts 10. Dog Is Dead - Teenage Daughter 11. Beckie Margaret - Cars & Catacombs
SPOTIFY #1 70
E
U
P 6
10
2
3
7
1
11
4
8
9
5
1. Arcade Hearts - Fool Me 2. Skaters - In Your Head 3. The Orders - Veronica’s Venom 4. The Amazons - In My Mind 5. The Shimmer Band – Jacknife And The Death Call 6. Airways - One Foot 7. Dantevilles - Perfect Place 8. Kidsmoke - See The World 9. Affairs - Life of Leisure 10. Shambolics - When She Goes Home 11. Little Eye - Something Out Of Nothing
SPOTIFY #2 71
Matchday Offical Magazine Est. 2016 www.fb.com/MatchdayMagazine www.instagram.com/matchdaymag matchdaymag@gmail.com