3 minute read
Marian Owerko, Bakalland
Optymalna produkcja,
nowe przejęcia, co-branding…
…to plan rozwoju, który wymaga doświadczenia i znajomości rynku. Z Marianem Owerko, założycielem i prezesem zarządu Bakalland rozmawiają Wojciech Szeląg – gospodarz Programu Gabinet Spożywczy oraz Michał Siwek, Dyrektor Departamentu International Food & Agri Hub BNP PARIBAS.
Po 8 latach bycia członkiem zarządu Rady Nadzorczej wrócił Pan do aktywnego zarządzania spółką. Jak zmieniła się firma przez ten czas? I gdzie spółka jest teraz?
Przeszedłem do Rady Nadzorczej w 2014 roku, czyli zaraz po zakończeniu transakcji połączenia ze spółką Delecta. Wówczas była ona notowana na Giełdzie Papierów Wartościowych, a w 2015 roku opuściła ten rynek. To pierwsza zmiana.
Bakalland od początku był spółką przedsiębiorczą i przez te 8 lat mojej nieobecności ten „przedsiębiorczy bakcyl” gdzieś się rozmył. Natomiast sami pracownicy dalej tę przedsiębiorczość prezentują. Zastałem spółkę może trochę „skostniałą”, ale za to ludzi – bardzo przedsiębiorczych, jednak jakby bez lidera, więc wracamy do korzeni.
Obserwujemy na rynku wzmożoną aktywność akwizycyjną. Bakalland przygotowuje się do fuzji z Purellą. Co stoi za tą decyzją i jak wpłynie ona na Państwa biznes? To ekspansja na Polskę czy może plany są szersze?
Nawiązując do połączenia z Purellą chciałbym być ostrożny, ponieważ rzeczywiście złożyliśmy wniosek do prezesa UOKiK o zgodę na tę fuzję, więc będę starał się mówić tak, by ją uzyskać. Natomiast wydaliśmy też komunikat, więc na jego bazie mogę powiedzieć dlaczego powstała taka idea. Uważamy, że połączenie Bakallandu i Purelli ma sens, gdyż są to spółki bardzo kompatybilne. Purella od początku istnienia, mimo że był to start-up, bardzo mocno inwestowała i rozwijała część marketingową i sprzedażową. Myślę, że jest to taki obszar, który połączony z doświadczeniem i wielkością dystrybucyjną oraz operacyjną Bakallandu – daje, dla mnie jako prezesa zarządu, idealne efekty synergii. I to jest idea, która od początku mi przyświecała. Nie chcemy przy tym ograniczać się wyłącznie do Polski.
Co zamierzacie wpisać na etykiety, by klienci chcieli kupić właśnie wasze produkty?
Żeby klient wziął nasz produkt z półki to musimy tak naprawdę powiedzieć na opakowaniu to, czego on oczekuje i być w tym wiarygodni oraz konsekwentni. Aż do następnego badania za 5 czy 10 lat. I tu nie możemy się pomylić. W badaniach pytamy klientów co dla nich jest ważne. Tu nie odkrywamy nowego lądu dowiadując się, że świeżość i zdrowie są ważne, natomiast poszukujemy takich obszarów, których dotąd nikt nie eksplorował w przypadku tych produktów. To co też zauważamy, to produkty marki Bakalland same w sobie są postrzegane przez klientów jako naturalne, więc mamy już podstawę tej zdrowej piramidy. Tylko teraz musimy się w tym obszarze poruszać sprawniej niż nasza konkurencja. To zadanie na najbliższy rok, żeby podjąć decyzje, a przez kolejne 10 lat – ugruntować je.
Chciałbym jeszcze zapytać o transformację zrównoważoną. Mamy oczekiwania ze strony konsumenta i regulatora – choćby Europejski Zielony Ład. Jak Państwo się do tego przygotowujecie?
Mamy dużo wyzwań w całym łańcuchu. Zaczynając od dostawców. Zawsze ich audytowaliśmy, ale pod kątem higieny produkcji, używania pestycydów, standingu finansowego itd. Teraz do tego audytu dokładamy dodatkowy element – jak wygląda radzenie sobie z zieloną energią i jakie jest podejście do tego tematu. Staramy się na nich to wymóc. Importujemy kilka tysięcy kontenerów, więc wśród operatorów logistycznych staramy się wybierać tych, którzy dokonują właściwego wyboru. W swoich fabrykach też rozpoczęliśmy różne procesy inwestycyjne, które mają doprowadzić do tego, aby były one – za kilka lat – energetycznie pasywne.
Gdybyśmy mogli podsumować: cele, plany, możliwe przejęcia…?
Chcemy być liderem na rynku zdrowej żywności w Polsce. Chcielibyśmy też, by Bakalland był najbardziej pożądanym miejscem pracy, gdyż to w mojej opinii kształtuje pozycję tej firmy w średnim i długim okresie. Kolejną rzeczą jest to, że mamy dużo do zrobienia jeśli chodzi o poprawę dystrybucji, bardziej efektywną produkcję. Chcemy też rozwijać się poza Polską – w tej chwili 10% naszego biznesu pochodzi z eksportu, a chcielibyśmy, by ten współczynnik był w granicach 20-25%. Nie wykluczamy też akwizycji, działań zarówno w Polsce jak i za granicą. Mam tu na myśli Europę Zachodnią – Skandynawia, Niemcy, Szwajcaria, Austria. Jesteśmy otwarci na spółki, które byłyby produkcyjnie substytucyjne, a dystrybucyjnie kompatybilne. I to co też ogłaszaliśmy w sprawie Bakalland-Purella – to chyba nasze największe proekologiczne i biznesowe wyzwanie – stawianie na żywność roślinną.