8 minute read

AGATA WITTCHEN-BAREŁKOWSKA Skok na głęboką wodę

W przeciwnym kierunku Wie, że nie wie wszystkiego. Decyzje podejmuje szybko, opierając się na własnych emocjach i odczuciach. Z odwagą tworzy kolejne biznesy, które oferują wielbicielom unikalnych sportów zastrzyk adrenaliny i niezapomniane przeżycia. Pod Warszawą wybudował Deepspot – basen o głębokości ponad 45 metrów. Z Michałem Braszczyńskim, prezesem i inwestorem Deepspotu, rozmawia: Agata Wittchen-Barełkowska zdjęcia: Jakub Wittchen

Skok na głęboką wodę

Advertisement

Michał Braszczyński

Jak wpadłeś na pomysł, żeby pod Warszawą zbudować najgłębszy basen na świecie?

MICHAŁ BRASZCZYŃSKI: W 2014 roku, po zakończeniu budowy pierwszego tunelu         aerodynamicznego do nauki swobodnego spadania w Warszawie i po absolutnym sukcesie tego przedsięwzięcia, pojechałem do Egiptu, żeby odpocząć po bardzo intensywnych trzech latach pracy. Towarzyszyło mi przekonanie, że wiem, o co chodzi w sprzedaży usług sportowych powiązanych z adrenaliną, z ryzykiem – wtedy to był sky diving. Wszystkie liczby zaczęły się sprawdzać, czułem, że opracowany przeze mnie model biznesowy działa. Pewnie dalekie to było od obiektywizmu, ale miałem takie odczucie.

Jadąc na wypoczynek do Egiptu, w życiu nie myślałem, że będę nurkował. Chodziło po prostu o leżenie przy hotelu, ewentualnie snorkeling na rafie, kilka ciekawych wycieczek. Przede wszystkim chciałem mieć święty spokój. W hotelu pojawił się jednak Polak, który zajmował się nurkowaniem i zaczął nas namawiać na wycieczkę w miejsce, gdzie miały być delfiny. Pojechaliśmy tam i oczywiście okazało się, że żadnych delfinów nie było, ale podczas tej wyprawy spotkaliśmy na łódce ludzi, którzy robili pierwsze w swoim życiu nurkowania. Z kolegą i synem postanowiliśmy również spróbować. Zeszliśmy pod wodę i zobaczyłem cudowny świat. Samo nurkowanie nie sprawiało nam większych problemów i wtedy zaczęło docierać do mnie, że to jest ten sam model biznesowy, który uprawiam w sky divingu: podobna jest rola instruktora, którego obdarzamy głębokim zaufaniem i który wyznacza cele, przekonuje nas do danej aktywności, tworzy ścieżkę rozwoju. Podobna jest także unikalność tych dyscyplin. Miałem już W PRZECIWNYM

Agata Wittchen-Barełkowska

zdefiniowane, że moją firmę interesują usługi indoorowe związane z adrenaliną, które pozwalają ludziom mieszkającym w Polsce, gdzie zima trwa pół roku, przedłużyć

W przeciwnym kierunku

W przeciwnym kierunku

Michał Braszczyński

W tym samym roku we Włoszech powstał głęboki basen dla nurków Y-40 i ten komunikat do mnie dotarł. Pomyślałem, że skoro mam model biznesowy, który się sprawdza, to nie pozostaje mi nic innego, jak wykopać dziurę w ziemi i zrobić basen. Zacząłem mówić o tym, dzieliłem się tą informacją i nawet pojawiły się zaproszenia do współpracy czy propozycje lokalizacji. Wkrótce jednak pochłonęła mnie budowa kolejnego tunelu aerodynamicznego w Katowicach i projekt dotyczący basenu musiał poczekać. W międzyczasie kilka razy w roku wyjeżdżałem za granicę na nurkowanie, zrobiłem uprawnienia, poznawałem coraz więcej osób z tego środowiska. W końcu pojechałem też do Y-40, zrobić rozpoznanie. Wróciłem do Polski pozytywnie naładowany, z setką zdjęć w telefonie i różnymi refleksjami, bo jako człowiek z wykształceniem technicznym potrafiłem ocenić wady i zalety tego obiektu. Zebrałem zespół konstruktorów i ludzi, z którymi pracowałem już przy wcześniejszych inwestycjach, i powiedziałem, że tym razem będziemy budować głęboki basen. I to się wydarzyło. Powstał projekt, zaczęliśmy rozmawiać o kształcie tego przedsięwzięcia, wybraliśmy lokalizację w Mszczonowie, ze względu na profil geologiczny i zachęty burmistrza Józefa G. Kurka. Kupiliśmy działkę, rozpoczęliśmy budowę i wtedy dopiero zaczęły się wyzwania.

Czy można powiedzieć, że podłożem powstawania Twoich kolejnych biznesów jest pasja?

Na pewno tworząc biznesy, odwołuję się do pasji – swoich własnych i potencjalnych klientów, których staram się przede wszystkim zrozumieć. Dawno temu byłem dyrektorem Aeroklubu Częstochowskiego, sprzedawałem usługi skoków spadochronowych czy latania szybowcem i widziałem, jak wygląda ten rynek. Wydaje się on bardzo niszowy, ale ma potencjał, bo ludzie zainteresowani lataniem zazwyczaj mają osobną kieszeń na wydatki związane ze swoimi zainteresowaniami. Gdy zacząłem budować tunele aerodynamiczne, rozumiałem tę społeczność i potrzeby naszych klientów.

Z nurkowaniem było podobnie – jestem nim tak zafascynowany, że potrafiłem przekonać banki do zaangażowania w inwestycję. I choć miałem raczej wyobrażenie tego rynku niż twarde dane dotyczące nurkowania w Polsce, rzeczywistość pokazała, że się nie myliłem.

W biznesie stawiam na to, co czuję. Planując działania, odwołuję się do własnych emocji. Chcę zrozumieć, co naprawdę przyciąga ludzi. Stawiam pytania: na czym im zależy, co jest dla nich ważne i emocjonujące, co trzeba im zagwarantować. I szukam odpowiedzi w zakresie estetycznym, w podejściu cenowym, w konstruowaniu oferty.

Do podjęcia decyzji nie potrzebuję potężnego zespołu analityków, testowania rynku, potwierdzenia szeregu

założeń. Zresztą o dobre testy jest naprawdę trudno, bo często ci, którzy je przeprowadzają nie rozumieją, o czym mówią i przez to nie potrafią przedstawić wartości danego projektu ani przekazać związanych z nim emocji. Ja za każdym razem odwołuję się do własnych odczuć – traktuję siebie jako testera potencjalnych inwestycji.

Jeśli coś wydaje mi się ciekawe, wdrażam to na rynek, a później spotyka się to z akceptacją, co oznacza, że nie popełniłem błędu.

Jakie są dla ciebie najważniejsze wartości w biznesie? Za czym idziesz, kiedy planujesz kolejne inwestycje?

Wszystkie rzeczy, które w życiu zrobiłem były oparte na etyce. Gdy nie wiedziałem, jak coś zrobić, ona była dla mnie

najważniejszym wyznacznikiem. Wychodzę z założenia, że jeżeli nie będę prawdziwy, jeśli będę coś maskował, to nie da się przeprowadzić rzeczy, na których mi zależy. Ludzie muszą wiedzieć, co się dzieje. Trzeba im przekazywać prawdę, zarządzać ich emocjami, pokazać miejsce w całości projektu – te wszystkie rzeczy są bardzo proste, jeżeli człowiek postępuje etycznie. Nie muszę sobie nigdy przygotowywać scenariuszy i pamiętać wszystkiego, co mówiłem, bo łatwo mogę to odtworzyć, dzięki swoim wartościom. Na pytanie o to, co jest głównym napędem mojego działania mogę zdecydowanie odpowiedzieć: etyka.

Ważną rzeczą jest również to, że przyznaję się, kiedy czegoś nie wiem. Nie oszukuję się, co do liczb, nie brnę w wątpliwe scenariusze, nie staram się zaczarować rzeczywistości. Powtarzam sobie nieustannie: nie wiem, czego nie wiem. Nawet, jeśli mam wiedzę i na jej podstawie podejmuję decyzje, to nigdy nie jest tak, że absolutnie na 100 procent wiem, co robię. Zawsze zostawiam sobie taką rezerwę, że mogę czegoś nie wiedzieć i że to właśnie może mieć decydujący wpływ na moje przedsięwzięcie.

Budowa głębokiego basenu wydaje się wielkim wyzwaniem. Jak powstawał Deepspot?

Ludzie nie takie rzeczy robią, jak jakaś dziura w ziemi. Latają w kosmos, potrafią wylądować na Marsie, wysyłają tam łazika. Ludzie są niesamowici i podejmują ogromne wyzwania. Aczkolwiek jest pewna rzecz, która zasługuje w tym basenie i można ją traktować jak „lądowanie na Marsie” – stosunek ceny, czy inaczej nakładów, do osiągniętego efektu.

Osoby, które znają się na budowaniu przychodzą i mówią, że ten obiekt kosztował 100 albo co najmniej 80 milionów złotych. A my zbudowaliśmy Deepspot za niecałe 40 milionów! Konkurencja, która

odebrała nam rekord świata co do głębokości, zbudowała basen w Dubaju za wiele milionów dolarów. Przy takich nakładach budowa może wyglądać zupełnie inaczej, a my rozwiązań często musieliśmy szukać sami, wypracowywać je od zera i to jest właśnie sukces tego miejsca.

Większość układów z zakresu mechaniki konstrukcji się powiela – popatrzmy choćby na bloki. Budujemy je w sposób, który został sprawdzony milion razy, a co za tym idzie wszyscy wiedzą, jak go zrealizować. Każdy konstruktor potrafi to narysować. Natomiast w takim budynku jak Deepspot nie dość, że zastanawialiśmy się, jak ta konstrukcja będzie pracowała docelowo, czyli wtedy kiedy będzie zalana wodą, to musieliśmy sobie wyobrazić, jak to będzie wznoszone, co w tych ścianach będzie się działo, jak rozłożą się siły. Przy takiej budowie potrzeba dużej elastyczności między konstruktorem a inwestorem. Potrzeba też otwartości mówienia o problemach, błędach, zjawiskach, które mogą nas zaskoczyć i chęci szukania rozwiązań w trakcie projektu. Jan Kostorz, który zaprojektował Deepspot, był dla mnie partnerem dialogu. Zaufałem mu i mogłem z nim rozmawiać o tym, jak optymalizować taką konstrukcję.

KIERUNKU

Rozmawiamy w ramach cyklu „W prze- 65 ciwnym kierunku”, który przedsta- W przeciwnym wia ludzi formujących rzeczywistość kierunku

według własnych wyobrażeń, nie obawiających się nieznanych ścieżek i ryzyka, odważnie patrzących w przyszłość. Czujesz się wizjonerem?

To chyba za duże słowo. Myślę, że mam jakieś umiejętności, jakieś doświadczenie i próbuję to monetyzować. Jest wiele ludzi, którzy podejmują różnego rodzaju decyzje o eksploatowaniu nowych obszarów gospodarki czy innych dziedzin. Gdy robi się coś po raz pierwszy, zawsze jest ryzyko, że nasz pomysł nie przyjmie się na rynku. Ale jeżeli się przeprowadzi uczciwą analizę z samym sobą, użyje faktycznych założeń, modeli i nie będzie się człowiek oszukiwał, że wszystko wie, to prawdopodobieństwo popełnienia błędów wyraźnie maleje.

Bycie nowatorskim co do rozwiązań daje bardzo dużą premię za nietuzinkowość. Największa nagroda zawsze przysługuje pierwszemu. Dlatego mamy wiele programów Unii Europejskiej, które wspierają innowacyjność. To, co już było, nie ma tak wielkiej wartości. Warto też powiedzieć, że jeżeli używa się narzędzi finansowych, które służą finansowaniu takich przedsięwzięć, to pomysł poddawany jest krytyce ludzi szacujących ryzyka w banku i nie ma tak dużej szansy, żeby projekt się nie powiódł. Oczywiście nikt jeszcze do niedawna nie uwzględniał takich zaskoczeń, jak Covid, ale jeśli firma taka, jak nasza, która nie sprzedaje artykułów pierwszej potrzeby, potrafi wyjść obronną ręką z pandemii, to nic tylko wymyślać kolejne rzeczy w oparciu o ten model.

Zdradzisz, co teraz wymyślasz?

Moje biznesy biorą się z pasji, nie powiedziałbym, że robię je z miłości do pieniędzy, ale względy ekonomiczne również mają duże znaczenie. Teraz przede wszystkim chodzi mi o zbudowanie formatu, który będzie godny powielania i da się skalować.

Dzisiaj za wszelką cenę próbujemy wyjść za granicę. Chcemy nasz model biznesowy zaszczepić w innych krajach. Jeśli to się uda, a powinno się udać, to będziemy mieć format międzynarodowy. Baseny pewnie nie będą wyrastać jak grzyby po deszczu, bo przy tego typu inwestycji jest wąska granica między kapitałem, który trzeba zainwestować, a zwrotem.

Jeśli natomiast mówimy o tunelach aerodynamicznych, to mamy co zaoferować. Jak nam się uda, cały świat stoi przed nami otworem. Z Deepspotu jesteśmy bardzo dumni i pewnie wkrótce w myśl naszej idei fix będziemy poszukiwać kolejnych biznesów, które przedłużą sezon w formie indoorowej, będą powiązane z adrenaliną i z jakąś nietypowością.

Co czeka wszystkich, którzy po przeczytaniu tej rozmowy zdecydują się zanurzyć w Deepspocie?

Stan nieważkości, ciepło, totalne odprężenie. Nurkowanie to czas, w którym nie musisz z niczym walczyć. Po prostu stajesz się wodą, otoczeniem. To jest moment, kiedy naprawdę możesz się zrelaksować, poczuć stan flow. Sprzedaję emocje, które są prawdziwe. Nie muszę ich reklamować. 

This article is from: