6 minute read
MAGDA WOŁOWIEC La Palma
TA, KTÓREJ JESZCZE NIE WIDZIELIŚCIE
Advertisement
Ciężko jest udomowić wiecznego podróżnika. Jednak jej się to udało. Jest piękna, dzika, zachwycająca, ciepła i trudna do zdobycia. Bywa kapryśna, na ogół spowita czernią i zielenią. Ma wszystko i przyciąga do siebie ludzi. Pachnie kwiatami i owocami, rozpieszcza oczy swoimi kształtami, jest zmienna i nie może się znudzić, choć jest tak niewielka...
tekst: Magda Wołowiec | zdjęcia: Katarzyna Czampiel
Mowa o La Palmie, jednej z wysp kanaryjskich. Jest piąta co do wielkości, ma 42 km długości i 28 km szerokości, dzięki czemu można zjechać ją całą w kilka godzin. Byłoby to jednak ogromną stratą, gdyż kryje w sobie mnóstwo niesamowitych zakamarków, które są tak zachwycające, że nie pozwalają oderwać od siebie wzroku przez długie godziny. Tego samego dnia można wdrapać się (lub pojechać samochodem) na szczyt najwyższej góry Roque de los Muchachos, która jest niecałe 80 m niższa od naszych Rysów (ma 2423 m n.p.m.) i odpocząć na jednej z piaszczystych, czarnych plaż nad oceanem, oddalonych o zaledwie paręnaście kilometrów. Lepszym pomysłem jednak, byłoby zostać na szczycie i spędzić niezapomnianą, bezsenną noc, wpatrując się w nieboskłon i we wszystkie gwiazdy, które kiedykolwiek istniały. Najlepiej zaplanować taką przygodę w czasie nowiu, nie trzeba zabierać ze sobą żadnych lornetek, choć miłośnicy fotografii z pewnością będą chcieli mieć przy sobie odpowiednie obiektywy do ujęć nocnych. Na szczycie znajdują się jedne z najlepiej wyposażonych i najważniejszych na świecie obserwatoriów astronomicznych.
Wyspa jest doskonałym miejscem dla fanów sportów, również tych ekstremalnych. Widok jadących rowerem przez tutejsze drogi i szlaki szaleńców, przyprawia o ciarki. Piesze szlaki górskie są dobrze oznaczone, ale wymagające. W północno-zachodniej części jest dużo przewyższeń i stromych wzniesień. Nawet dojście do plaż łączy się z 30 min spacerem od najbliższego parkingu. Są warte tego wysiłku i odwdzięczają się cudownymi widokami oraz klifami osłaniającymi je od silnego wiatru, co umożliwia pływanie nawet wtedy, gdy z oddali
widzimy na horyzoncie kłębiące się bielą fale. Nurkowie i free-dive'rzy będą mogli cieszyć się głębinami bez potrzeby wypływania daleko w morze, surferzy pomęczą się, walcząc z żywiołem, a kajakarze zwiedzą wnętrza niedostępnych z lądu jaskiń. Na północnym wschodzie plaże są łatwiej dostępne, jednak trochę krócej można się tu cieszyć słońcem, gdyż chowa się ono za górami, przecinającymi wyspę wzdłuż swoim grzbietem. Mniej więcej w połowie wschodniego wybrzeża mieści się stolica wyspy – Santa Cruz de la Palma. Miasto zamieszkuje około 15,5 tysiąca ludzi, co stanowi niecałe 20 procent mieszkańców wyspy. Rozciąga się brzegiem morza i pnie po zboczu góry, co sprawia, że można zaszyć się w romantycznych, stromych i wąskich uliczkach oraz puścić wodzę fantazji, wymyślając nowe przekleństwa przy próbach zaparkowania samochodu. Nie da się przeoczyć kolonialnego charakteru miasta, znajdziemy tu też marokańskie wzory i tradycyjną architekturę kanaryjską. Stolica, jak i inne większe miasta wyspy, obfituje w wydarzenia kulturalne, turystyczne oraz festiwale. Jeden z nich, najbardziej znany i wyczekiwany, odbywa się co 5 lat. Nazywa się La danza de los enanos i tańczy się na nim... polkę.
W Santa Cruz znajduje się port, obsługujący bezpośrednie promy tylko na Teneryfę i La Gomerę. Z tej opcji korzystają głównie osoby podróżujące między wyspami własnym samochodem lub camper-vanem. Nie dajcie się zwieść złudzeniu bliskości wysp, niektóre przeprawy promami trwają nawet do 12 lub 23 godzin i więcej. Na szczęście 20 min autobusem od centrum znajduje się lotnisko. Jeśli jakiś lot opóźni się o parę godzin, zamiast wpatrywać się błagalnie w czerwony napis „retrasado” lepiej udać się na najbliższą plażę, los Cancajos, co zajmie dosłownie 5 min. Należy jednak uważać, bo prawdopodobnie po powrocie na lotnisko trudno będzie rozróżnić czy sól na policzkach pochodzi z morskiej toni, czy z żalu, że opuszcza się wyspę. i charakter tutejszym trunkom. Lampkę najlepiej opróżnia się w otoczeniu stromych klifów, przy szumie fal. Otworzywszy butelkę po powrocie do domu, może się odnieść wrażenie, że siarkowe nuty są zbyt dominujące. Innymi wyrabianymi na wyspie alkoholami są rum oraz kraftowe piwa.
Sztandarowa potrawa to papas arrugadas z mojo, czyli takie nasze ziemniaczki w mundurkach z kanaryjskim sosem. Wyrabia się tutaj doskonałe sery z mleka koziego i owczego, je się również różnorodne dania z mięsa tych zwierząt oraz królików. W restauracjach możemy zamówić świeżą rybę, ale niestety owoce morza zazwyczaj są mrożone, do czego kelnerzy przyznają się z nieskrywanym żalem. Niemniej warto ich spróbować. Łatwo można znaleźć restauratorów, którzy zaopatrują swoje kuchnie z własnych upraw. Dzięki temu jedzenie jest zdrowe, odżywcze, niepowtarzalne i przepyszne.
Kultura, architektura i kulinaria La Palmy są również wzbogacone przez wpływy środkowo- i południowoamerykańskie, szczególnie takich krajów jak Kuba, Wenezuela czy Columbia.
Na koniec turystycznych atrakcji zostawiłam aktualny gwóźdź programu, jakim jest trwający jeszcze od 19.09.21 roku wybuch wulkanu w Cumbre Vieja. To niecodzienne wydarzenie zmieniło już na zawsze krajobraz wyspy oraz życie wielu ludzi. Sytuacja jest ściśle kontrolowana jeszcze zanim doszło do erupcji. Wszystkie osoby znajdujące się w strefie zagrożenia zostały zawczasu ewakuowane. Większość miała możliwość zabrania z domu najważniejszych rzeczy, niektórzy wywozili nawet sprzęty AGD, materace i meble. Około 700 domów zostało przykrytych lawą. Wulkan sytuuje się w centralnej części wyspy bliżej jej zachodniego brzegu. Najbliższymi dużymi miastami są El Paso i Los Llanos. To ostatnie szczególnie odczuwa następstwa erupcji – wszechobecny, lecący z nieba pył wulkaniczny oraz odgłosy wydobywające się z krateru. Niestety nie są to czułe słówka, raczej złowrogie groźby z wnętrza ziemi, dlatego część mieszkańców zdecydowała się na wyprowadzkę z tych miast, nawet pomimo braku bezpośredniego zagrożenia. W niektórych częściach wyspy odczuwalne są krótkie trzęsienia ziemi. Na co dzień, szczególnie, kiedy jest się w ruchu, są one niezauważalne, jednak niektóre mogą wybudzić w nocy lub wprawić szyby w drgania. Mieszkańcy w większości z pokorą podchodzą do manifestującej się siły natury. Jednoczą się wspierając poszkodowanych, ale też z nieukrywanym rozemocjonowaniem oglądają rozgrywający się na ich oczach spektakl. Wulkan i jego strefa rażenia objęła zaledwie 8% wyspy. Cała reszta żyje normalnie, ma się dobrze i odnotowuje zarówno negatywne, jak i pozytywne strony tego wydarzenia. Zdjęcia i filmy pokazywane w mediach robią ogromne wrażenie, jak i sam wulkan. Jednak dołączona do tego narracja jest, trzeba to przyznać, mocno dramatyzowana.
natury. Pragnący spokoju i odpoczynku, znajdą je w przyjaznym, ciepłym uśmiechu wyspy. Bo tutaj czas płynie inaczej. Nie trzeba się spieszyć i wszystko jakoś cudownie się układa. Ta wyspa to potężny magnes. Niektórych odpycha, robi psikusy i nie przyjmuje na swojej ziemi. Innych zaś zmusza do rzucenia całego swojego dotychczasowego życia i rozpłynięcia się w jej objęciach. Jakkolwiek potoczy się Wasza historia z La Palmą, na pewno nie będziecie jej żałować.
Ja, jako szczęśliwa ofiara scenariusza drugiego, czyli dumna mieszkanka La Palmy, mogę zaoferować swoją pomoc i wskazówki oraz podzielić się moją miłością do tej rajskiej wyspy ze wszystkimi zainteresowanymi. Można się ze mną skontaktować mailowo pod adresem: mw.wolowiec@gmail.com.