nasze miejsca spotkań
grudzień 2016
dr Agata Karska Chcę wiedzieć, jak powstają gwiazdy str. 6-8
MIASTA KOBIET MĘSKIM OKIEM Czy początek grudnia to już czas na planowanie świąt? Z pewnością jest coś, o czym warto pomyśleć od razu - prezenty. Najbardziej cieszą te dobrane indywidualne i wyszukane z wyprzedzeniem. Gdy zastanawialiśmy się, komu najtrudniej zrobić taką udaną niespodziankę, żeńska część redakcji jednogłośnie stwierdziła - facetom. Chłopakowi, mężowi, bratu, tacie… Znamy ich niemalże na wylot, a jednak często w tych chwilach jesteśmy bezradne. Czy na pewno starać się znaleźć wspominany przez niego od dawna gadżet? Może lepiej spróbować wymyślić coś, na co sam by nie wpadł? Praktyczne upominki też kuszą, wszak niejedna z nas sądzi, że jeśli nie kupi facetowi nowych skarpet, to on sam nigdy ich sobie nie sprawi. Wychodząc naprzeciw tym dylematom, postanowiliśmy mężczyzn po prostu zapytać! Czego tak naprawdę pragną? - na to pytanie w „Miastach Kobiet” odpowiadają znane osobistości z naszego regionu: Tomasz Organek, Dawid Kartaszewicz, Michał Bryndal, Łukasz Wudarski, Michał Szymanowski i Tadeusz Szlenkier. (str. 14-16). Męskiego spojrzenia w tym numerze nie brakuje, o czym świadczy choćby rozmowa ze Sławkiem Uniatowskim (str. 40-41) lub zdjęcia Tymona Markowskiego (str. 18-21). Być może zaskoczy Was też wywiad z właścicielem około stu kreacji haute couture - Piotrem Szaradowskim (str. 10-12). Nie myślcie jednak, że zapomnieliśmy o kobietach. Przede wszystkim przedstawiamy dr Agatę Karską (str. 6-8), jedną z najbardziej utytułowanych astrofizyczek w Polsce, która - mimo iż cały świat stoi przed nią otworem zdecydowała się wrócić do Torunia, by zmienić tu oblicze nauki.
WYDAWCA: Polska Press Sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes Zarządu: Marek Ciesielski Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor sprzedaży: Agnieszka Perlińska Menedżer produktu: Emilia Iwanciw, tel. 52 32 60 863 e.iwanciw@polskapress.pl Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 32 60 798 lucyna.tataruch@polskapress.pl Teksty: Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Dominika Kucharska dominika.kucharska@polskapress.pl Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Paulina Błaszkiewicz paulina.blaszkiewicz@polskapress.pl Justyna Król Justyna Niebieszczańska Zdjęcie na okładce: Monika Ralcewicz-Ciaiolo Projekt i skład: Ilona Koszańska-Ignasiak Sprzedaż: Angelika Sumińska, tel. 691 370 521 angelika.suminska@polskapress.pl Ewa Szczerbiak, tel. 601 179 400 ewa.szczerbiak@polskapress.pl
Miłej lektury! CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 piotr.krol@polskapress.pl ZNAJDZIESZ NAS NA: www.miastakobiet.pl www.fb.com/MiastaKobiet.Nowosci.ExpressBydgoski
LUCYNA TATARUCH redaktorka prowadząca „MIASTA KOBIET” „Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl
nasi partnerzy
Dom Towarowy PDT Rynek Staromiejski 36-38, Toruń
MAKE-UP
FRYZURA
Nowa Kolekcja Loves the Night jesień, zima 2016/2017 już w Salonie Focus w Bydgoszczy. Zapraszamy!
Modne, podkreślające figurę spodnie ze skóry ekologicznej, zestawione z bluzką w paski i ponadczasową ramoneską będą pasowały do wielu okazji. W chłodniejsze dni oryginalnym, długim kardiganem możemy zastąpić kurtkę. Szyku i wytwornej elegancji całej stylizacji dodaje kapelusz. MEDICINE sweter - 159,90 MEDICINE kapelusz - 79,90 PROMOD kurtka - 199,90 ORSAY spodnie - 119,99 HOUSE torebka - 99,99 HOUSE buty - 159,99 RESERVED bluzka - 49,99 MONNARI wisiorek - 62,93 LYNX OPTIQUE okulary Versace - 812 SWISS zegarek Bering - 790
Uniwersalny, minimalistyczny płaszcz o prostym kroju w odważnym kolorze sprawi, że jesień nie będzie straszna! W duecie z jasnymi boyfriendami stworzy efektowny look. Idealnym dopełnieniem całości będą wygodne botki i dodatki w odcieniach szarości. RESERVED płaszcz - 249,99 RESERVED pasek - 14,99 RESERVED komin - 59,99 MEDICINE koszula - 89,90 MONNARI czapka - 83,30 MONNARI wiosior - 55,93 LEE WRANGLER spodnie - 339 VENEZIA buty - 389 WITTCHEN walizka - 389 LYNX OPTIQUE okulary Miu Miu - 1150 TIME TREND zegarek Guess - 900
W tym sezonie podczas wieczornych wyjść wciąż króluje trend glamour. Modny zestaw stworzymy łącząc lśniącą, dopasowaną sukienkę z brokatową kopertówką i srebrną biżuterią. Efektowna i stylowa kurtka doda całości niewymuszonej elegancji. NEW LOOK sukienka - 149 NEW LOOK buty - 159 NEW LOOK torebka - 89,99 ORSAY kurtka - 279,99 ORSAY pierścionek - 24,90 ORSAY kolczyki - 24,90 MONNARI bransoletka - 48,90 TIME TREND zegarek Grovana - 600
Zapraszamy na zakupy do FOCUS MALL BYDGOSZCZ!
006867355
Z
G L A M O U R
K O L O R E M
S Z Y K O W N I E
u l . J a g i e l l o ń s k a 3 9 - 47
kultura w sukience PREMIERY PŁYTOWE MCK, BYDGOSZCZ 9 GRUDNIA, GODZ. 20
3, 4 grudnia
9
grudnia
TEARPOP FOT. SŁAWEK NAKONECZNY
Zapraszamy na niezwykłe „Mikołajki w kinie Helios”! Już w pierwszy weekend grudnia wszystkie dzieci będą miały niepowtarzalną szansę odwiedzić magiczne i okryte tajemnicą miejsce - Fabrykę Świętego Mikołaja! Wraz z elfami poznają tajniki pracy najchętniej witanego zimowego gościa - dowiedzą się, jak układać prezenty na taśmie produkcyjnej, jak załadować je na sanie, co zrobić, gdy sanie się popsują, a renifery zaginą? Nie zabraknie też okazji do samodzielnej produkcji zabawek. Na koniec dzieci wcielą się w św. Mikołaja i spróbują dostarczyć prezenty. Czy uda im się to zrobić na czas? Po pracy gwarantujemy to, co elfy lubią najbardziej - bitwę na śnieżki! Przez cały weekend w kinie obejrzeć będzie można również superprodukcje, takie jak „Vaiana: Skarb oceanu”, „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”, „Kubo i dwie struny”. Wszystkie powyższe seanse przygotowane są z myślą o najmłodszych widzach, a rodziców zapraszamy na odpoczynek w Helios Cafe. Mała czarna, chai latte, a może sweet karmel? Wybierz swój ulubiony smak i odpocznij w miłej atmosferze… Więcej szczegółów na www.helios.pl
Tym, czym dla pisarza jest wydanie książki, a dla reżysera premiera najnowszego spektaklu, tym dla każdego ambitnego muzyka czy zespołu jest wydanie płyty. Z myślą o tych ważnych chwilach w twórczości lokalnych artystów, Miejskie Centrum Kultury stworzyło projekt „Premiery płytowe”. W najbliższej odsłonie zapraszamy na prawdziwą muzyczną ucztę - już 9 grudnia, o godz. 20. Na scenie MCK wystąpią aż trzy bydgoskie zespoły. Pierwszym z nich będzie Brda - grupa, która we wrześniu tego roku wydała album „Światło wody”, utrzymany w estetyce rocka alternatywnego z elementami jazzu i muzyki folk. Drugi to George Dorn Screams i ich „Spacja kosmiczna”, czyli muzyczna opowieść o tęsknocie w przeróżnych ujęciach - takich jak shoegaze i dream pop - przesyconych nastrojowymi motywami. Trzeci zespół, czyli Tearpop, zaprezentuje się wraz z albumem „Dancing drama”, oddającym hołd legendom elektroniki. Ta wybuchowa mieszanka spodoba się wszystkim. Wstęp bezpłatny, do zobaczenia!
PROMOCJA
KOMU BIJE DADA? W 2016 roku obchodzimy stulecie dadaizmu. Nie jest to jedynie styl w sztuce, raczej ruch czy nawet stan umysłu. Czy takie podejście jest nadal aktualne? Z jak dużą siłą przebija się we współczesnych pracach? Pokażą to studenci i absolwenci Wydziału Fotografii i Dynamicznego Obrazu Uniwersytetu Sztuk Pięknych w Bukareszcie podczas swojej wystawy w toruńskim CSW. Ich dzieła mają pokazać wpływ ducha dada na najmłodsze pokolenie twórców rumuńskich - ducha, który wcale nie umarł w 1918 roku w Zurychu. Zobaczymy na pozór niewymyślną fotografię otworkową, wyrafinowane wideo i różne eksperymentalne podejścia, typowe dla Tzary i innych dadaistów. Na wernisaż zapraszamy 9 grudnia o godz. 19. Warto tam być!
R
E
K
9
grudnia
17
grudnia
L
PAMIĘCI CIECHOWSKIEGO OD NOWA, TORUŃ 17 GRUDNIA, GODZ. 20 W klubie Od Nowa, gdzie rodziła się Republika, po raz kolejny odbędzie się szczególny koncert upamiętniający twórczość Grzegorza Ciechowskiego. Co roku najlepsi polscy artyści i przyjaciele muzyka wykonują swoje wersje utworów jego autorstwa. Podczas 15. edycji tego wydarzenia zostanie również wręczona Nagroda Artystyczna Miasta Torunia im. Grzegorza Ciechowskiego zespołowi The Dumplings. To będzie wyjątkowy wieczór, zapraszamy!
A
M
g r u d zi e ń
CSW, TORUŃ 9 GRUDNIA, GODZ. 19
A
016723365
W FABRYCE ŚW. MIKOŁAJA HELIOS BYDGOSZCZ - GALERIA POMORSKA 3 I 4 GRUDNIA, GODZ. 10-17
006856167
Z D J Ę C I E M O N I K A R A LC E W I C Z - C I A I O LO
jej portret
CHCĘ WIEDZIEĆ, JAK P WSTAJĄ GWIAZDY 6
miasta kobiet.pl
Nie pracuję dla nagród. Moja codzienność to odpowiadanie na małe pytania, żeby do głowy mogły przyjść kolejne. I to jest dla mnie źródło szczęścia. Z astrofizyczką dr Agatą Karską*, laureatką Nagrody Naukowej Polityki i stypendium For Women in Science Grupy L’Oréal, rozmawia Lucyna Tataruch
jej portret Porozmawiajmy, jak humanistka z astrofizyczką. Nawet nie będę próbowała udawać, że znam się na tym, czym się zajmujesz… W porządku! (śmiech) Wyczytałam, że w ramach swoich badań obserwujesz gaz w obszarach formowania się młodych gwiazd w naszej galaktyce. Po co to robisz? Żeby dowiedzieć się, jak gwiazdy powstają. Gdy patrzymy nocą w bezchmurne niebo, to widzimy czarną przestrzeń między jasnymi punkcikami. Może nam się wydawać, że tam jest pusto, ale to nieprawda. W tych obszarach znajduje się materia, którą obserwujemy przez teleskopy kosmiczne - konkretnie gaz oraz pył. I właśnie z tego biorą się nowe obiekty. Mówi się na nie „gwiazdy w wieku przedszkolnym”… … tak, czasem nawet w wieku żłobkowym. Ile lat mają te maluchy? Około miliona. Nie da się tego precyzyjnie określić. Tak naprawdę to mówimy o protogwiazdach, które jeszcze nie potrafią wytwarzać i wyświecać energii. Na razie są za małe i za słabe. Gdy zwiększą już swoją masę i temperatura w ich wnętrzu wzrośnie, będą np. jak nasze Słońce. Wszechświat ma 13,7 miliarda lat, Twoje gwiazdy milion… Te ogromne liczby robią jeszcze na Tobie jakieś wrażenie? Czy może już przywykłaś do tego, „milion w jedną czy drugą stronę…”? To jest tak, jak u miliarderów, którzy nie liczą już pieniędzy w złotówkach, tylko w milionach (śmiech). Chyba rzeczywiście skale astronomiczne nie robią na mnie wrażenia. Podobnie zresztą jak skale mikro, bo w mojej dziedzinie z jednej strony mówimy o milionach lat, a z drugiej o znajdujących się tam molekułach wody czy innych ziarenkach pyłu, które mają średnicę jednego mikromilimetra. Na pewno onieśmiela mnie sam ogrom Wszechświata, szczególnie w porównaniu z wielkością Ziemi. Jesteśmy tak małą częścią tego wszystkiego i na dodatek z pewnością nie niezbędną… To może być dołujące. Może być, ale ja akurat nie jestem osobą, która podchodzi do tego jakoś szczególnie refleksyjnie czy filozoficznie. A patrząc w gwiazdy, marzy Ci się czasem podróż w kosmos? Właśnie ze względu na to, że trochę się na tym znam, to nie (śmiech). Astronautami zwykle zostawali piloci odrzutowców lub samolotów i były ku temu powody. Wydaje mi się, że lot statkiem kosmicznym, nawet na orbitę ziemską czy na Księżyc, nie jest zbyt przyjemny… Nie jest? Mnóstwo ludzi chciałoby spróbować! Wspaniale byłoby móc oglądać Ziemię i nasz Układ Słoneczny ze stacji kosmicznej. Ten widok na pewno jest przepiękny… Ja jednak wolę bezpiecznie robić swoje badania tu na miejscu, bez tych fizycznych doznań, trzęsień podczas lotu itp. Nie jestem fanką ekstremalnych wrażeń, unikam nawet lunaparków i wysokości. Podróż samolotem to chyba szczyt moich możliwości. Marzenia o podróżach kosmicznych często biorą się z filmów. Lubisz science fiction? Też nie za bardzo (śmiech). Przede wszystkim, odkąd mam dzieci to już nie wystarcza mi czasu na chodzenie do kina. Kilka tytułów lubię, E.T. czy Gwiezdne wojny były OK. Doceniam również te filmy, w które udaje się
wpleść trochę prawdy, bez takiego taniego dramatyzmu. Są fajnym elementem popularyzującym - np. w Ameryce wydano bardzo dużo pieniędzy na program kosmiczny i było to możliwe m.in. przez ciekawość społeczeństwa, rozbudzoną hollywoodzkimi produkcjami. Dziś niektórzy twierdzą, że badanie kosmosu jest zbyt kosztowne, a nic praktycznego z niego nie wynika. Astronomia jest tak zwaną nauką podstawową, czyli taką, w której kierujemy się czystą ciekawością, chęcią odpowiedzi na pytanie, jak funkcjonuje Wszechświat i my, jako jego cząstka. Nie szukamy prostych zastosowań dla naszych odkryć, ale rozwój technologii, jaki wymuszamy, bardzo często służy w innych dziedzinach. Ten postęp potrafi zaskakiwać każdego dnia. Astronomom zdarzają się odkrycia, które wywołują ciarki? Tak się dzieje tylko w filmach o jakichś planetoidach, które mają spaść i zniszczyć Ziemię. W życiu prawdziwych astronomów najczęściej nic tak emocjonującego się nie wydarza. Chcesz powiedzieć, że Twoja praca jest po prostu bardziej zwyczajna, niż mi się wydaje. (śmiech) Trochę tak. I absolutnie nie robisz niczego wyjątkowego… Wiem, że astronomia kojarzy się z wyjątkowymi rzeczami i często wywołuje zachwyt u ludzi - to jest super. Na pewno mam łatwiej, niż mój mąż matematyk. Jego nikt nie pyta, czym się zajmuje, przecież „matematyka jest taka nudna” (śmiech). Dla mnie moja praca jest wyjątkowa, bo kocham to, co robię, a nie wszyscy mają to szczęście. Piszę w spokoju artykuły naukowe, nawiązuję kontakty z ludźmi na całym świecie, uczę studentów, wyjeżdżam na konferencje, zbieram obserwacje… A te moje gwiazdy tam sobie cały czas istnieją, robią swoje i nie ma dla nich żadnego znaczenia, czy się nimi w ogóle zajmę. Niektórym pewnie przeszkadzałoby to, że taka praca nie przekłada się jakoś bezpośrednio na życie ludzkości tu i teraz. Ja nie mam z tym problemu. Nawet więcej - podoba mi się, że tak jest. Astronomia zaczyna się od fizyki. W naszych szkołach dobrze się naucza tego przedmiotu? Uczę teraz studentów pierwszego roku informatyki. Kiedy zapytałam ich, kto lubił fizykę w szkole, to zgłosiły się dwie osoby. Myślę, że mamy z tym dość duży problem. Na lekcjach mogłyby być ciekawiej, gdyby nauczyciele nie sprowadzali wszystkiego do wzorów i ujęcia matematycznego. Za to z samą astronomią nie jest źle. „Astronarium”, program telewizyjny mojego kolegi Macieja Mikołajewskiego, ma ogromną oglądalność. W ostatnią sobotę zgromadził chyba z pół miliona widzów. Gdy prowadzę wykłady popularnonaukowe, to też widzę, że dzieci są tym bardzo zainteresowane i dużo już wiedzą - pewnie bardziej z telewizji niż ze szkoły. Wystarczy je tylko trochę zachęcić do fizyki i już wszystko zagra.
Astronomia często wywołuje zachwyt u ludzi i to jest super. Na pewno mam łatwiej niż mój mąż matematyk. Jego nikt nie pyta, czym się zajmuje, bo przecież „matematyka jest taka nudna” DR AGATA KARSKA ASTROFIZYCZKA
Potrzebujemy więcej przyszłych fizyków? Fizyka to umiejętność rozwiązywania różnych problemów i rozumienie, czemu coś nie działa. To inny rodzaj myślenia niż inżynieria i pytania, jak coś zbudować. Bardziej zaawansowane technologicznie gospodarki wchłaniają każdą ilość takich specjalistów, również astronomów, którzy bez problemu znajdują pracę w przemyśle. Dobrym przykładem są Niemcy. Tam bycie fizykiem miasta kobiet
grudzień 2016
7
jej portret to wręcz prestiż. Jeden z moich polskich kolegów wspominał, że będąc w Niemczech poczuł po raz pierwszy w życiu, jaką wartość ma to, czym się zajmuje. Słyszał nawet, jak panie między sobą plotkowały: „On jest profesorem fizyki, dobra partia” (śmiech). Ciebie szkoła nie zniechęciła do nauk ścisłych. Tak, nauczycielom się to nie udało (śmiech). Nigdy nie miałam problemu z takimi przedmiotami. Pierwszą książkę o astronomii dostałam w podstawówce za wygraną olimpiadę matematyczną. Zaczęłam czytać o Układzie Słonecznym, planetach, galaktykach… i tak się zaczęły moje zainteresowania. Pewnie nie były zbyt popularne. Czułaś się outsiderką? Bycie nią w jakimś stopniu chyba nigdy mi nie przeszkadzało. Miałam też szczęście, bo po ósmej klasie pojechałam na obóz z klubu astronomicznego, gdzie mogłam się poczuć częścią większej grupy. To był dla mnie przełom. Potem już astronomia skanalizowała całą moją młodzieńczą energię. Szybko dorosłam, zaczęłam sama wyjeżdżać na kolejne obozy i seminaria. Organizowałam też takie spotkania i prowadziłam wykłady mając 17 lat. Fajnie mnie to wtedy dowartościowało. Rodzice byli dumni? Po różnych moich sukcesach i wygranych konkursach widzieli, że chyba jestem dobra w tym, co robię. Sami nie są naukowcami, więc jakoś specjalnie nie pchali mnie w tym kierunku, ale też nie musieli. Wspierali mnie. Pewność siebie wyniosłam z domu. Doktorat uzyskałaś w prestiżowym Instytucie Maxa Planca w Niemczech. Na jedno miejsce razem z Tobą musiało startować mnóstwo osób… To taka międzynarodowa szkoła doktorska i faktycznie konkuruje się tam z całym światem. Mnie się udało, bo miałam już za sobą pracę badawczą i staże, np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie również zaproponowano mi doktorat. Wybrałam jednak Niemcy, a potem Holandię. Myślę, że to była dobra decyzja. Ale zdaje się, że wpłynął na nią Twój mąż, który nie chciał się przenosić do Stanów… Akurat wtedy dopiero co z nich wrócił. Pracował w takiej małej, niezbyt atrakcyjnej miejscowości w Teksasie, rozumiałam więc, że wolał Europę. Jak się poznaliście? Na obozie naukowym, oczywiście (śmiech). To było 2007 roku. Od początku mieliśmy ze sobą wiele wspólnego i tak jest do dziś. Mój mąż, oprócz matematyki, skończył też fizykę. Astronomią interesuje się głównie ze względu
na mnie, ale jego pytania dotyczące tego, co robię, są bardzo inspirujące. Cały czas możemy rozmawiać jak równy z równym. Rywalizujecie ze sobą, jeśli chodzi o osiągnięcia naukowe? Mąż jest ode mnie trochę starszy i został już profesorem. Dla mnie jest jeszcze za wcześnie na ten etap. Ale trochę go gonię - on jako pierwszy dostał Naukową Nagrodę Polityki, w 2009 roku. Ja otrzymałam ją sześć lat później. Macie dwoje małych dzieci - trzyletnią córkę i sześcioletniego syna. Świat nauki jest przyjazny dla matek? Na początku nie było mi łatwo. W pierwszą ciążę zaszłam miesiąc po przyjeździe do Niemiec. Przez kolejne pół roku pracowałam, ale coraz częściej słyszałam od lekarza, że z powodu możliwych komplikacji powinnam leżeć w łóżku. Korzystaliśmy w tamtym czasie z nowego teleskopu kosmicznego, ciągle spływały do nas dane i musieliśmy maksymalnie koncentrować swoje siły. Nie dawałam rady fizycznie. Zdecydowaliśmy wtedy z mężem, że wracamy do Polski, również z takich praktycznych powodów - pierwsze dziecko, zero doświadczenia w tych sprawach itp. Do pracy w Niemczech wróciłam dopiero po siedmiu miesiącach. To jednak dość szybko. Zależy, jak się na to patrzy. W Niemczech kobiety mają 8 tygodni urlopu macierzyńskiego, potem wracają do pracy. Z tej perspektywy moja nieobecność wydawała się długa. Koledzy, którzy ze mną zaczynali, byli już we wszystko wdrożeni, mieli wyniki swoich badań, a ja czułam, że muszę zacząć od zera. Frustrujące? Tak, trudno było obserwować, jak inni świetnie sobie radzą i np. zostają w instytucie do godziny 18, podczas gdy ja po pięciu godzinach idę odebrać dziecko ze żłobka. Musiałam nabrać dystansu do swojej pracy, mimo że mam w sobie taki gen rywalizacji, który nie pozwala mi być ostatnią na mecie. Potem było już łatwiej - moje osiągnięcia zostały docenione przez Fundację Christiane Nüsslein-Volhard i grupę L’Oréal, która wspiera kobiety w nauce. Dostaliśmy pieniądze na zrobienie pokoju dla dzieci w instytucie i dla mnie na zatrudnienie pomocy do domu. Drugie dziecko z pewnością zawdzięczam temu wsparciu (śmiech). Trzeba jednak powiedzieć, że np. brak miejsc w żłobkach wypycha matki z rynku, a każdy rok to już długo, szczególnie w nauce. Ostatnio podczas jednego z wywiadów zapytano mnie, czy kobietom w nauce jest trudniej. Pani dziennikarce chyba nie za bardzo pasowała moja odpowiedź. Nie ma co udawać - jest trudniej, m.in. z takich powodów. W każdym kraju wygląda to trochę inaczej, ale pewne sprawy są uniwersalne.
Ostatecznie po obronie doktoratu wróciłaś z rodziną do Polski, mimo że cały świat naukowy stał przez Tobą otworem. Na pewno oboje z mężem mieliśmy szanse na pracę za granicą, chociaż nie mogliśmy zostać w Niemczech ani w Holandii… Dlaczego? Przyjęte jest, że nie kontynuuje się pracy w miejscu, gdzie robi się doktorat. Chodzi o to, by człowiek uczył się w różnych środowiskach, zanim gdzieś osiądzie. Dzięki temu poznajemy rozmaite tematyki i punkty widzenia, zapewniamy przepływ świeżych myśli - po to, by w różnych instytucjach nie ciągnęły się ogony starych dziedzin, którymi kadra zajmuje się od 50 lat. Ja właśnie z tą misją postanowiłam wrócić do Polski. Chciałam wprowadzić tu tematykę moich badań. Nie było jej tu wcześniej? Powstawanie gwiazd to dość młode zagadnienie. Obserwuje się je dopiero od lat 90., czyli bardzo krótko w stosunku do pozostałych zagadnień astronomii. U nas niekiedy brakuje jeszcze tej mobilności pracowników naukowych, więc ten temat nie zdążył tu dotrzeć. Jeszcze niedawno wiązałaś swoje plany zawodowe z Poznaniem. Tam ta misja się nie powiodła? Spotkałam się z dużym oporem ze strony współpracowników. Może za bardzo liczyłam na to, że wszyscy będą się cieszyli z moich pomysłów, entuzjazmu, chęci zarażania tym studentów, organizowania im wyjazdów… Zamiast tego oczekiwano, że jako młody pracownik nie będę wychodzić przed szereg. Za granicą przyzwyczaiłam się do zupełnie innego modelu pracy - tam wszyscy momentalnie przechodzą ze sobą na ty, obowiązuje partnerstwo, każdy może proponować nowe rozwiązania, hierarchia nie jest najważniejsza. To bardzo twórczy system, przynosi ogromne korzyści. W poprzednim miejscu pracy nie czułam, że się rozwijam naukowo. W Toruniu jest mi o wiele lepiej, mam wsparcie i dużo więcej możliwości działania. Chciałabyś dzięki swoim obserwacjom i odkryciom zapisać się na kartach historii, jak inni wielcy astronomowie, o których naucza się w szkołach? To nie jest coś, co można zaplanować. Chyba każdy astronom stara się jak najlepiej wykonywać swoją pracę i wymyślać coraz ciekawsze problemy naukowe. Tak naprawdę to ludzkość dopiero później oceni, co z tego było najbardziej wartościowe. Na pewno nie pracuję dla nagród. Moja codzienność to odpowiadanie na małe pytania, żeby do głowy mogły przyjść kolejne. I to jest dla mnie źródło szczęścia.CP
*Dr Agata Karska - adiunkt Centrum Astronomii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, laureatka Nagrody Naukowej Polityki w 2015 w kategorii „Nauki Ścisłe”, realizuje swoje badania dzięki grantom z Narodowego Centrum Nauki. Mama dwójki dzieci i entuzjastka biegania.
8
miasta kobiet.pl
HYDRADERMIE YOUTH
2
dynamiczna jonizacja
dotlenienie poprzez działanie elektrody grzewczej
OPATENTOWANA METODA, KTÓRA WYRAŹNIE ODMŁADZA SKÓRĘ I POBUDZA AKTYWNOŚĆ KOMÓRKOWĄ. Komórki skóry ustawicznie się odnawiają, jednak z biegiem czasu tracą energię. Spowolnieniu ulega zarówno odnowa komórkowa, jak i synteza włókien elastycznych. W efekcie cera staje się matowa, skóra traci jędrność i napięcie, a na twarzy pojawiają się zmarszczki. Dzięki zabiegowi Hydradermie Youth można pobudzić energię komórkową skóry i poprawić napięcie, młodzieńczość i promienność skóry. Aby osiągnąć te rezultaty oraz utrzymać delikatny aspekt relaksujący zabiegów, Hydradermie Youth została podzielona na 3 etapy.
EYE LOGIC (40 minut) Zabieg na okolice oczu
3
1
HYDRADERM CELLULAR
posiada trzy nowe funkcje: dynamiczną jonizację, elektrodę grzewczą i technologię stymulacji napięcia mięśniowego Lifting Stim, które odsuwają w czasie problem starzenia się skóry.
WIDOCZNIE ODMŁADZA RYSY TWARZY POPRZEZ STYMULACJĘ MIĘŚNI. Jedną z pierwszych oznak starzenia się skóry jest utrata napięcia i sprężystości twarzy oraz jej konturu. Kiedy to się dzieje zwykle zwracamy się do lekarzy medycyny estetycznej, jednak istnieje alternatywa o spektakularnych efektach. Zabieg Hydradermie Lift poprawia napięcie mięśniowe, pozwalając „ćwiczyć” mięśnie twarzy. Unosi rysy twarzy, poprawia jej owal i likwiduje ślady upływającego czasu. Ten skuteczny i relaksujący zabieg składa się z 3 faz.
drenaż anti-age
2
stymulacja mięśni
3
masaż relaksujący
(1 GODZINA)
Operacje plastyczne nie są już jedynym sposobem przeciwdziałania skutkom upływającego czasu. Alternatywą dla medycyny estetycznej są dziś zabiegi Hydradermie Youth i Hydradermie Lift, oferowane przez bydgoską klinikę „Eliksir”.
HYDRADERMIE LIFTH
masaż relaksacyjny
ZABIEGI NAJNOWSZEJ GENERACJI
Klinika Urody i SPA „Eliksir” jest jedynym autoryzowanym zakładem paryskiego Instytutu Guinot w Bydgoszczy. Od początku istnienia, francuska marka koncentrowała się na podkreślaniu naturalnej urody i przedłużaniu młodości skóry. Opracowana przez Guinot technologia Hydraderm Cellular Energy umożliwia rozwiązanie każdego problemu kosmetycznego i zapewnia spektakularne rezultaty. Zabiegi przeprowadzane w Bydgoszczy przy pomocy tego urządzenia są świetną alternatywą dla zabiegów medycyny estetycznej, są szybkie, bezbolesne i w przystępnej cenie.
KLINIKA URODY I SPA BYDGOSZCZ ul. GAJOWA 77 T 52 375 93 45 M 723 968 155
www.eliksir.com.pl
006931518
(1 GODZINA)
1
moda
FRANCJA ELEGANCJA Moda wysoka nadal istnieje, ponieważ nie funkcjonuje na zasadzie: „Widziałam to na kimś i chcę to mieć”. Tak zarabiają blogerki. Miłośniczki haute couture mówią: „Chcę to, bo na nikim innym tego nie zobaczę”. Z Piotrem Szaradowskim*, kolekcjonerem ubiorów z paryskich domów mody XX wieku, rozmawia Dominika Kucharska
JULIEN FOURNIÉ FOR TORRENTE SUKNIA ŚLUBNA, 2004
10
miasta kobiet.pl
moda
JACQUES HEIM PŁASZCZ WIECZOR O WY, OK . 1962 R.
DEKORACJA Z OZDOBNEGO SZNURA ZAKOŃCZONEGO D WOMA DUŻYMI CHWOSTAMI
To ile ma Pan tych sukienek? Moja kolekcja liczy około stu egzemplarzy, czyli nie jest szalenie duża. Wyjaśniam jednak, że to nie tylko sukienki. Co prawda, one stanowią większość, ale posiadam też inne części damskiej garderoby i wiem, co mówię, bo należę do mężczyzn, którzy nie mylą spódnicy z sukienką (śmiech). Co do tego nie mam wątpliwości. Jest Pan nie tylko kolekcjonerem, ale i znawcą mody haute couture. To chyba dość drogie hobby? Tylko, że to nie do końca hobby. Kolekcję wykorzystuję do pracy. Mogę pokazać swoim studentom, jak wyglądały żakiety od Chanel czy wieczorowa suknia Diora. Bez tych zbiorów nie mógłbym także zilustrować swojej książki „Francja elegancja. Z historii haute couture”. Kupno zdjęć od renomowanych muzeów kosztowałoby krocie. Poza tym na początku było po prostu kilka sukni. Myśl o kolekcji narodziła się z czasem i jak to zwykle bywa - apetyt rósł w miarę jedzenia. Jaka suknia zapoczątkowała kolekcję? To był łut szczęścia. W internecie trafiłem na suknię domu mody Wortha, uznawanego za pierwszy dom mody haute couture. Można więc powiedzieć, że zacząłem podręcznikowo. Bardzo ją lubię. Ma lekko podniesioną talię i daje delikatne złudzenie nagości - tkaninę w kolorze écru okrywa organza ze złotą nicią, a następnie czarny szyfon. To właśnie w internecie zdobywa się takie perełki? Nie ma na to reguły. Kilka razy zdarzyło się, że strój dostałem w prezencie. Tak obdarowały mnie dwie Francuzki. Nieraz też udaje mi się coś kupić za symboliczną kwotę, ale przeważają sytuacje, kiedy działam jak każdy inny klient. Najcenniejsze są suknie z wybiegu, których nie nosił nikt poza modelką. To takie białe kruki. Mam szczęście posiadać kilka takich egzemplarzy. Z każdym kolejnym zakupem lepiej zna się ten rynek. Obecnie mam trzy zaufane osoby we Francji, od których kupuję stroje, ale robię to coraz rzadziej, bo gdzieś to trzeba przecież trzymać, a miejsca za każdym zakupem ubywa. Na przykład widzę świetną suknię Diora, ale mam już podobną, więc muszę się dobrze zastanowić, czy jest sens posiadania kolejnej. To bardzo trudne wybory.
DEKORACJA Z MOT YLKÓ W L A L I Q U E
Skoro w haute couture może chodzić cały świat, to jest ryzyko, że straci ono swój luksusowy wymiar? Haute couture od początku było tworzone z myślą o wybranych i pewnie - choćby przez wysoką cenę - to się nie zmieni. Zawsze znajdą się ludzie pożądający tego, czego nie mają inni. To kwestia potrzeb, bez znaczenia czy w naszej ocenie są one dobre czy złe. Powiedział Pan, że zmiany na świecie mają swoje odzwierciedlenie w modzie. Były momenty, kiedy haute couture musiało zubożeć? Na pewno takimi okresami były wojny światowe. Znaczącym momentem były też lata 70. XX wieku. W tamtych czasach rzadko odwoływano się do haute couture. Nie mówiło się z takim entuzjazmem o domach mody Diora czy Chanel, a o Soni Rykiel, dzianinach i disco. Zresztą już w latach 60. wzorem dla młodych kobiet była Brigitte Bardot, czyli nie dama, a zwykła dziewczyna. Która nie chodziła w kreacjach za krocie. Dokładanie. Pozycja mody wysokiej jest żywym odzwierciedleniem tego, co się dzieje w kulturze, bo haute couture jest jej częścią. W latach 80. projektanci specjalizujący się w wysokim krawiectwie przekonali się o sile telewizji. Już nie oni, a media - na przykład MTV - kreowały modę. Na wybiegach rządzili Japończycy czy Jean Paul Gaultier z niezapomnianymi strojami dla Madonny. Na przełomie XX i XXI wieku doszło nawet do tego, że w ciągu dwóch lat z tworzenia haute couture zrezygnowało sześć czy siedem domów mody. Powód - nie widziano sensu dalej tego robić. Współczesnym kobietom też chyba daleko do haute couture. Większość inspiruje się przeglądając blogi modowe czy Instagram, a nie jeżdżąc na tygodnie mody do Paryża… Tylko, że to trochę inny mechanizm. Moda wysoka trwa, ponieważ nie funkcjonuje na zasadzie: „Widziałam to na kimś i chcę to mieć”. Tak zarabiają blogerki. Miłośniczki haute couture mówią: „Chcę to, bo na nikim innym tego nie zobaczę”. Poza tym, haute couture stoi na szczycie, jeżeli chodzi o rzemiosło.
Większość kobiet nie ma problemu ze znalezieniem argumentów na „tak”… Fakt, że to kolekcja, a nie moja garderoba, daje mi jakiś dystans, ale ja również czasem patrzę na suknie z zachwytem. Wiele razy mówiłem: „Muszę ją mieć”. Nawet pożyczałem pieniądze, żeby tylko ją zdobyć! (śmiech)
Czym to rzemiosło różni się od innych związanych modą? Jakością oraz unikalnością. Ludzie zawsze chętnie płacili za rzecz, która jest robiona ręcznie, jej przygotowanie zabiera dużo czasu i jest wykonywana specjalnie dla nich. Oczywiście nie trzeba działać w ramach haute couture, żeby szyć na miarę czy ręcznie wykańczać ubrania, ale żeby należeć do haute couture, trzeba spełnić wiele warunków.
Haute couture to kwintesencja wytwornego krawiectwa. Zdziwiłam się jednak, że to pojęcie zarezerwowane jest jedynie dla francuskich domów mody. To moda francuska, ale nie znaczy to, że nosiły ją tylko Francuzki. Gdyby nie klientki zagraniczne, do lat 50. głównie Amerykanki, to ten rodzaj mody nie byłby tak znany. Od lat 70. haute couture interesuje się także Bliski, a współcześnie również i Daleki Wschód. To efekt globalizacji rynku. Potrzeba luksusu w tym wydaniu dawno przestała ograniczać się tylko do Zachodu. Unifikację, którą widzimy w innych dziedzinach życia, widać i w modzie.
Kto je sprawdza? Izba mody francuskiej federacji. W zbiorze zwanym modą kobiecą mamy modę zachodnią, modę francuską i modę haute couture, więc mówimy o małym fragmencie, który jednak przez kilka dziesięcioleci miał ogromne znaczenie. Do dziś we Francji funkcjonują zawody, których nawet nie sposób przetłumaczyć na język polski. Są to na przykład specjaliści od wybierania i barwienia piór, plisowania… Bez tych rzemieślników nie byłoby mody wysokiej. Dodatkowo dziś haute couture przypomina o roli Paryża jako stolicy mody, czyli można powiedzieć, że wpisuje się w działania marketingowe. miasta kobiet
grudzień 2016
11
moda Modowe tradycje Paryża są nie do podważenia, ale wydaje mi się, że dziś miano stolicy mody należy się też kilku innym miastom. Gdy słyszę, że Paryż jest jedyną stolicą mody, odpowiadam: „A gdzie tam!”. Przecież mamy jeszcze Nowy Jork, Mediolan, Londyn, ale też i Azję, która jest ogromnym i - co ważne - chłonnym rynkiem. Natomiast, gdy rozmawia się z projektantami lub czyta wywiady z nimi, oni zawsze podkreślają rolę Paryża. Kiedyś myślałem, że to jakiś celowy zabieg, że tak wypada im mówić, ale oni naprawdę w to wierzą. Mimo to nie da się w dzisiejszych czasach wskazać tylko jednej stolicy mody, podobnie jak nie da się wskazać jednego obowiązującego stylu. Paradoksalnie przyczynili się do tego również sami paryżanie. Jak to? W latach 50. ubiegłego wieku największe paryskie domy mody zaczęły sprzedawać do różnych zakątków świata licencje na szycie pod swoją marką. Oczywiście przynosiło to pieniądze, lecz osłabiało pozycję centrum, czyli Paryża. Ale to niejedyny proces. Ogromne znaczenie miała również młodzieżowa rewolucja lat 60. i 70. Pokutuje stwierdzenie, że poza tym, że haute couture jest okrutnie drogie, to dodatkowo nie są to ubrania, w których można wyjść na ulicę. Tymczasem przyglądając się Pana kolekcji wiedzę wiele strojów, którym daleko do ekstrawagancji. Okres, kiedy ubrania haute couture były bardzo odważne i mało która kobieta decydowała się w nich wyjść, zaczął się z końcem lat 80. i trwał mniej więcej do 2010 roku. Pozostałe lata obfitowały w stroje, w które ubierano się na co dzień. Wracając do cen, to haute couture nie jest dziś okrutnie drogie, oczywiście z perspektywy osób mających duże pieniądze. Zaczyna się od 40 tysięcy euro. Jeśli zamożna kobiet ma do wyboru żakiet za 8 tys. euro z butiku i żakiet haute couture, to dla niej ta różnica nie jest aż tak dramatyczna, szczególnie, że jakości tych strojów nie sposób porównać. Współczesnym twórcom mody wysokiej bardzo zależy na tym, żeby udowodnić, że jest ona dla ludzi. Jasne, że dla większości Polaków obie podane przeze mnie ceny są kosmiczne, ale raz jeszcze podkreślę, że to nie moda kierowana do większości. Przyzwyczailiśmy się, że prêt-à-porter jest tańsze, ale też nie jest tanie. Tanie są masowe rzeczy. Co będziemy mogli zobaczyć na Pana wystawie w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej? Do Torunia pojechały 44 stroje z mojej kolekcji. Zamiast typowej wystawy o modzie i sztuce, zdecydowaliśmy się pokazać podobieństwa wizualne między ubiorami a sztukami plastycznymi. Nie skupiamy się na modnych fryzurach czy sylwetkach, a na zasadach tworzenia strojów. Pokazujemy, jak projektanci i artyści posługują się kompozycją. Mówimy o płaszczyźnie i przestrzeni w obu tych dziedzinach. Odwiedzający będą mogli spojrzeć na ubiór, jak na plastyczną formę, niekoniecznie związaną z modą. Moim ulubionym zestawieniem na tej ekspozycji jest bardzo dekoracyjne, ogromne płótno Leona Tarasewicza i suknie, które powtarzają rytm kolorów z obrazu. Wydaje mi się, że to pierwsza tego typu ekspozycja w Polsce.
LO R I S A Z Z A R O SUKNIA, POCZĄTEK LAT 80. XX W.
CHRISTIAN DIOR ZESTAW (BLUZA I SPODNIE), 1985
Mylę się czy celowo unika Pan nazywania strojów dziełami sztuki? Nie myli się pani, bo dla mnie to nie dzieła sztuki, a wybitne przykłady rzemiosła artystycznego. Jeśli strój jest dziełem sztuki, to w moim odczuciu z jego funkcją użytkową jest coś nie tak. Zresztą nazywanie mody sztuką jest według mnie jedną z form dowartościowywania projektantów czy pewnych marek. Myślę, że za kilka lat nie będzie się już o tym tyle mówić. Skoro mowa o funkcji użytkowej - pewne elementy haute couture nadążają za zmieniającym się światem, ale czy projektantom udaje się nadążać za tym, jak zmienia się życie i rola kobiety? To akurat raczej słaba strona haute couture. Od zawsze moda wysoka była kierowana do grupy, którą można nazwać uprzywilejowaną. W stylu życia tej konkretnej grupy kobiet niewiele zmieniało się przez dziesięciolecia. W zdecydowanej części to nie są i nie były kobiety aktywne zawodowo, pracujące fizycznie. Jedna z anegdot mówi, że gdy do domu mody Wortha przyszły feministki z prośbą, aby zaczął projektować stroje z uwzględnieniem kobiecej anatomii, to odpowiedział, że nie jest lekarzem, a artystą i nie do niego należy kierować takie życzenia. To podejście zaczęło topnieć dopiero po drugiej wojnie światowej. Ale nie oszukujmy się, że w haute couture znajdziemy silny powiew feminizmu. Nawet, gdy Chanel projektowała stroje, kreujące styl kobiety aktywnej zawodowo, to kobiety aktywne zawodowo stać było jedynie na ubieranie się w kopie Chanel. Do dziś tak jest! A co z polskimi projektantami? Ich pracę można w jakiś sposób porównywać do wysokiego krawiectwa? Moim zdaniem przede wszystkim nie ma sensu tego robić, bo haute couture potrzebny jest dojrzały rynek, a u nas go nie ma. Nie mamy takiej tradycji jak Paryż czy Mediolan. Zamożne Polki po prostu wsiadają w samolot i lecą na zakupy do jednej ze stolic mody. To żaden problem. Polski rynek nie potrzebuje haute couture, tak samo jak nie każdy kraj potrzebuje swojego tygodnia mody! Szczerze mówiąc sam jestem ciekaw, jak ten nasz modowy rynek się rozwinie. To historia dziejąca się na naszych oczach. Warto ją śledzić teraz, bo za kilka lat będziemy pewnie o tym czytać w książkach.CP
*Piotr Szaradowski wykładowca historii mody XIX i XX wieku w poznańskiej School of Form; opiekuje się prywatną kolekcją ubiorów z XX wieku, pochodzących przede wszystkim z paryskich domów mody; autor wystaw poświęconych francuskiej modzie XX wieku. Do 1 stycznia 2017 w CSW w Toruniu można oglądać jego wystawę „Kropka w kropkę”.
12
miasta kobiet.pl
006878026
święta
CZEGO PRAGNĄ MĘŻCZYŹNI? Do świąt Bożego Narodzenia mamy jeszcze trochę czasu, ale aby obdarować bliskich naprawdę pięknymi i trafionymi prezentami, warto pomyśleć o nich wcześniej. Teraz panuje zdecydowanie mniejszy ruch w sklepach i mamy większy wybór towarów, więc czego jeszcze chcieć… Pozostaje tylko kwestia, czym obdarować swojego chłopaka, męża czy przyjaciela. Jeśli znamy jego zainteresowania, to mamy już pewną podpowiedź, a jeżeli nie, to musimy zaryzykować. Możemy też zapytać, czego nasz mężczyzna sobie życzy. Proste i oczywiste, ale niekiedy krępujące. My jednak postanowiliśmy spytać o to znanych mężczyzn z naszego regionu. Jedno musimy przyznać - ich odpowiedzi (znajdziecie je na stronie 16) nas zaskoczyły! PYTALI: Paulina Błaszkiewicz i Jan Oleksy
14
miasta kobiet.pl
006919695
CZEGO PRAGNĄ MĘŻCZYŹNI?
ŁUK ASZ WUDARSKI / KIEROWNIK ART YST YCZNY DWORU ARTUSA Na Gwiazdkę chciałbym prostownicę. Ale nie taką do włosów, tylko taką niezwykłą, co prostuje wszystkie sprawy. Wystarczy włączyć, dotknąć i… wyprostowane. Zmartwienia, trudności, kłopoty. Wszystko znika. Ponieważ jednak taka prostownica nie istnieje, to zadowolę się nową koszulą. Nie rozwiąże ona wprawdzie problemów, ale przynajmniej człowiek elegancko wygląda.
MICHAŁ BRYNDAL / PERKUSISTA VOO VOO Najchętniej kawałek wołowiny ribeye rasy wagyu z okolic japońskiego Kobe popite szklaneczką laphroaig i na deser… szczypta tego, co bierze Antoni Macierewicz.
MICHAŁ SZYMANOWSKI / PIANISTA Powiem, co chciałbym dostać, choć raczej wiem, że nie dostanę. Najchętniej przyjąłbym fortepian, bo nie mam swojego instrumentu. Teraz wszystko się bardziej komplikuje, bo dopóki byłem studentem, to mogłem ćwiczyć na akademii. Obecnie powoli kończę studia. Bardzo chętnie przygarnąłbym fortepian, żebym mógł swobodnie przygotowywać się do koncertów. Fortepian dobrej klasy to rzeczywiście spory wydatek. Może kiedyś uda mi się dostać jakieś dofinansowanie z ministerstwa? Zatem, gdybym dostał od Mikołaja taki prezent, to byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
DAWID K ARTASZEWICZ / AK TOR
TOMASZ ORGANEK / MUZYK Pod choinkę chciałbym dostać… dziesięć lat mniej. A tak poważnie, to mam problem z prezentami. Nie mam ciśnienia na rzeczy, co przyprawia o zawrót głowy część rodziny. Na święta chciałbym wyjechać na tydzień w ładne miejsce i wyłączyć telefon. Byłoby dobrze, gdyby to miejsce było ciepłe - bez ludzi. Za to z dobrym jedzeniem i winem. Szybko się nudzę, więc żeby nie było tak łatwo, to w okolicy powinny być jakieś miejsca kulturalne. No i hotel, w którym akceptują psa. Czy są takie wycieczki w biurach podróży?
Cóż, można by myśleć, że ma się wszystko w dorosłym życiu i powinien być kłopot z wyborem prezentu i marzenia pod choinkę, ale ja takiego problemu nie mam. Zawsze wiem, co chcę dostać, mam marzenia do spełnienia. Więc drogi Mikołaju, wiem, że nie zaczyna się zdania od „więc” i za to nie możesz dać mi rózgą w tym roku. Zatem drogi Mikołaju, spraw, aby w tym roku pod choinką było cokolwiek, żeby mały, biedny Dawidek mógł powiedzieć, że coś tam znalazł pod tym badylem. Ciekawe, swoją drogą, że nie ubieramy na święta palmy, bo przecież pod nią narodził się Jezus, a nie pod choinką. Mikołaju, zatem proszę o cokolwiek, oprócz laczków (kapci), wody kolońskiej, majtek, skarpet i kalesonów na zimę, bo tego mam pod dostatkiem z poprzednich lat. Mikołaju, skromny Dawid, mówiąc serio, prosi pod choinkę o miłość. Wiem Mikołaju, że to będzie trudne, szczególnie z moim charakterem, ale proszę ześlij życiową miłość, - bo jak powiedziałem - wszystko inne już mam.
TADEUSZ SZLENKIER / SOLISTA OPEROWY Jako kujawsko-pomorski artysta związany z regionem chciałbym na Gwiazdkę dostać dwie rzeczy. Pierwszą, to nowy kampus Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, a drugą - pieniądze na wybudowanie nowego, brakującego kręgu w Operze Nova i na podwyżki dla artystów, bo ciągle jakoś trudno się o to doprosić. To moje pomysły na gwiazdkowe prezenty dla bydgoskich artystów.
FOLKOWE INSPIRACJE Folkstar zrodził się z fascynacji polskim folklorem i pasji tworzenia. W nowo otwartym sklepie w Bydgoszczy znajdziesz najpiękniejsze rękodzieło i tradycyjne wzory ludowe z różnych
regionów Polski.
Wycinanki łowickie, ręczne hafty i mnóstwo produktów z folkowym akcentem nadadzą unikatowy charakter każdemu wnętrzu i dodadzą kolorytu przedmiotom, z których korzystasz każdego dnia. Folkstar to istna kopalnia pomysłów na prezenty! Mikołajki i Boże Narodzenie zbliżają się wielkimi krokami. Nie wiesz, czym obdarować najbliższych? Zajrzyj do naszego sklepu! Piękny folkowy kalendarz na 2017 rok, kolorowa poduszka ozdobiona kujawskim wzorem czy torba w kaszubskie kwiaty to zaledwie ułamek inspiracji, które przygotowaliśmy. ZNAJDZIESZ U NAS: wyjątkowe akcesoria i pamiątki oryginalne dodatki do wnętrz stylowe ubrania i gadżety specjalnie na Boże Narodzenie: ozdoby choinkowe, bombki, dekoracje, kartki świąteczne, przysmaki
FOLKSTAR ul. Jezuicka 7, Bydgoszcz Sklep otwarty od poniedziałku do niedzieli, w godzinach od 10 do 18
www.folkstar.pl
006884853
męskim okiem
POTENCJAŁ SUZUKI VITARA Z DWOMA SUCZKAMI (BORA I KARIN) POD MARKETEM E.LECLERC PRZY CURIESKŁODOWSKIEJ W BYDGOSZCZY
W CODZIENNOŚCI Od dawna wyznaję zasadę, że fotograf osiąga sukces, jeżeli choć na chwilę przyciągnie uwagę odbiorcy w zalewie wszystkich innych zdjęć, które są dookoła. Z fotografem Tymonem Markowskim* rozmawia Tomasz Skory
18
miasta kobiet.pl
męskim okiem Jak to się stało, że chwyciłeś za aparat? Aparat w naszej rodzinie był często obecny. Braliśmy go na wszystkie rodzinne wycieczki. Z biegiem czasu coraz częściej to ja chciałem robić nim zdjęcia. Jestem samoukiem, nigdy nie kończyłem żadnej szkoły fotograficznej i nie ukrywam, że technikalia sprzętu fotograficznego to coś, w czym nie czuję się mocny. Natomiast rozwijam swoją percepcję, czytam książki, uczęszczam na warsztaty. Miałem okazję przez rok być członkiem programu mentorskiego Sputnik Photos, co było bardzo inspirujące i rozwijające. Fotografia może być pracą zarobkową, ale przede wszystkim powinna być pasją.
było za dużo niewiadomych. Poza tym o nominacji dowiedziałem się dwa tygodnie przed galą i przeorganizowanie kalendarza stanowiło wyzwanie. Jestem wdzięczny ludziom, z którymi współpracuję, za to, że mi to umożliwili, żonie oraz rodzicom, którzy praktycznie zorganizowali mi całą podróż. Ostatnim znakiem zapytania była wiza - czy otrzymam ją w tak krótkim czasie. Udało się i poleciałem. Byłem w Stanach 10 dni, z czego połowę spędziłem w Chicago, a połowę w Nowym Jorku. I szczerze mówiąc, więcej radości sprawiło mi fotografowanie tych miast i spotkania z ludźmi niż uczestnictwo w samej gali.
Ta pasja zaprowadziła Cię ostatnio do Stanów Zjednoczonych, gdzie zostałeś zaproszony jako finalista International Photo Awards… Jest to jeden z konkursów, w których od jakiegoś czasu brałem udział. Do tej pory zdobywałem w nim tylko wyróżnienia. Tylko albo aż - zależy, jak na to spojrzeć, bo jednak jest to konkurs międzynarodowy. Tym razem zgłosiłem nagradzane już wcześniej zdjęcie „dziewczynek”, zająłem pierwsze miejsce i do tego wygrałem tytuł Eventowego Fotografa Roku. To mój największy konkursowy sukces.
Podobało Ci się w Stanach? Różnica jest oszałamiająca. Przede wszystkim w mentalnym podejściu ludzi. Nie uda się zrobić zakupów w sklepie bez wymiany uprzejmości ze sprzedawcą. Na ulicy, jeżeli ktoś cię potrąci, to przeprasza. Jeżeli ktoś sobie nie radzi, zawsze znajdzie się inna osoba, która chce pomóc. Z punktu widzenia fotografa czymś magicznym jest również światło wpadające na ulice spomiędzy tych wszystkich przeszklonych budynków. Ludzie są niezwykle różnorodni, a przez to ciekawi do fotografowania. Najgorszy był powrót do Polski, gdzie nagle wszystko wydało mi się takie nudne i szare.
Słyszałem, że wahałeś się, czy lecieć na galę do Nowego Jorku. W tym konkursie organizatorzy wrzucają wszystkich uczestników do jednego worka, bez względu na kategorię. Rywalizowałem z fotografem architektury, przyrody, portrecistą i tak dalej. Nie miałem więc zielonego pojęcia, jak to będzie wyglądało, jakie są moje szanse i czy w ogóle jest sens pojawiać się na gali. W pierwszej reakcji chciałem odpuścić, bo
Dopiero co wróciłeś, a już dostałeś się na Miami Street Photography Festival. Wybierasz się? Zawarliśmy z żoną taki układ, że jeśli zostanę finalistą tego festiwalu, to tym razem ona poleci do Stanów, jako mój reprezentant. Chyba potraktowała to jako żart, chociaż według mnie ustalaliśmy to na poważnie (śmiech). Oczywiście fajnie byłoby pojechać do Miami, ale wolimy wrócić do Stanów na dłużej innym razem i zwiedzić je, podróżując samochodem.
CZŁOWIEK Z PAPIEROSEM NA ROGU 7TH AVE ORAZ 36TH STREET W NOWYM JORKU.
>
miasta kobiet
grudzień 2016
19
męskim okiem UCZESTNICY III BIEGU PAPIESKIEGO ROZGRZEWAJĄ SIĘ POD DACHEM MARKETU BIEDRONKA W BRZOZIE
W I Ę C E J Z D J Ę Ć : www.miastakobiet.pl
Zakwalifikowały się tam ponownie „dziewczynki”. To Twoje najczęściej nagradzane zdjęcie? Tak i tym bardziej się cieszę, że zostało zrobione w Bydgoszczy. To pokazuje, że nie trzeba wyjeżdżać nigdzie daleko, żeby zrobić zdjęcie, które zostanie docenione na świecie. W naszej codzienności i lokalnych wydarzeniach kryje się duży potencjał. Przypomnij historię tego zdjęcia. Powstało, gdy robiłeś materiał zlecony przez gazetę… Zostało zrobione już półtora roku temu, na zlecenie „Gazety Wyborczej”, na konkursie tanecznym w Pałacu Młodzieży. W takich sytuacjach bardzo lubię fotografować backstage, czasem to, co dzieje się na zapleczu jest ciekawsze niż samo wydarzenie. Jeżeli fotograf ma otwarty umysł i nie skupia się tylko
na zleceniu, ale szuka takich rzeczy, to może być za to wynagrodzony. Szczęście ma ten, kto próbuje. To Twoje ulubione zdjęcie? Nie potrafiłbym wskazać ulubionego, bo fotografowanie to pewien proces i w każdym jego momencie jesteśmy w innym miejscu. Gust się zmienia. Potrafię wskazać zdjęcia, z których jestem naprawdę zadowolony, natomiast nie podejmę się wyboru tego najlepszego. Jest też różnica między zdjęciami ulubionymi a tymi, które są dla mnie ważne. Ważnym zdjęciem jest np. to zrobione kilka sekund po narodzinach mojego syna. Do dziś mam też zachowane pierwsze zdjęcie, opublikowane na fotoblogu, który prowadzę już od 10 lat. Nie będę oryginalny - to było drzewo w ogródku moich dziadków.
WIEŻA TELEWIZYJNA BERLINER FERNSEHTURM WIDZIANA Z ULICY MEMHARDSTRASSE W BERLINIE
20
miasta kobiet.pl
męskim okiem
Wiele Twoich fotografii powstało jako zlecenia dla gazet. Trudno było Ci podjąć decyzję o rezygnacji z pracy w prasie? Fotografowanie dla gazet uznawałem za fajną możliwość rozwijania się i bycia zawsze przy aktualnych wydarzeniach. Jednak na przestrzeni ostatnich lat rynek prasowy bardzo się zmienił, zauważyłem, że gazety już się nie zajmują tym, czym kiedyś. Nie jeździmy fotografować ludzi, nie dotykamy ich problemów, tematów społecznych, tylko sprowadzeni jesteśmy do roli informatorów na temat inwestycji, konferencji itp. Nie odczuwałem satysfakcji z wykonywania takich zdjęć. Bardzo obawiam się wypalenia zawodowego - jeżeli stracę zapał do fotografowania, to tak jakbym zaprzepaścił wszystkie te lata poświęcone na rozwój w tej dziedzinie. A czym się aktualnie zajmujesz? Jestem w trakcie przygotowywania publikacji, która ma się ukazać na początku przyszłego roku. Przez ostatnie miesiące pracowałem nad projektem dotyczącym rzeki Brdy. Otrzymałem pozytywne sygnały z zewnątrz na temat tego projektu, a szalę przechyliło otrzymanie stypendium od ministra kultury i dziedzictwa narodowego na tę realizację.
Ostatnio skupiasz się na obiektach. Na blogu masz sporo architektury, wcześniej cały cykl, w ramach którego fotografowałeś podwórka. Ludzi już tak chętnie nie fotografujesz? Przez osiem lat pracy w gazetach bardzo dużo fotografowałem ludzi i wciąż raz na jakiś czas przygotowuję materiał z ich udziałem, jak na przykład fotoreportaż ze Światowych Dni Młodzieży. Powiedzenie, że nie skupiam się na ludziach, też nie jest do końca trafione, bo nawet jeżeli tych ludzi nie ma na zdjęciach, to przedstawiany krajobraz i tak jest z nimi nierozerwalnie związany. Natomiast proporcje między nimi zmieniają się wraz z upływem czasu i zmianą gustów. Przy fotografowaniu podwórek w projekcie „Fragmenty Śródmieścia” faktycznie pozbywałem się tych ludzi z kadru, bo chciałem postawić na warstwę krajobrazową. Teraz staram się znaleźć fajną relację między człowiekiem a otoczeniem, uchwycić coś, co może w jakiś sposób zaintrygować widza. Bo od dawna wyznaję zasadę, że fotograf osiąga sukces, jeżeli choć na chwilę przyciągnie uwagę odbiorcy w zalewie wszystkich innych zdjęć, które są dookoła.CP
„DZIEWCZYNKI” TO NAJCZĘŚCIEJ NAGRADZANE ZDJĘCIE TYMONA MARKOWSKIEGO
*Tymon Markowski - urodzony w Krakowie, od dziecka mieszka w Bydgoszczy. Swoją przygodę z aparatem rozpoczął w 2006 roku. Przez osiem lat pracował w redakcjach „Expressu Bydgoskiego” i „Gazety Wyborczej”. Laureat konkursów Grand Press Photo, BZ WBK Press Foto, Leica Street Photo, dotART Urban International Photo Awards, Polska Ulicznie, Regional Press Photo oraz International Photography Awards. Zdobywca drugiego miejsca w krajowym plebiscycie Fotoreporter Roku 2015. Członek fotograficznego kolektywu Un-Posed. Ma żonę Irenę i syna Kajetana. www.tymonmarkowski.com miasta kobiet
grudzień 2016
21
006894928
006929489
NOWE ŻYCIE W „MATEUSZU”
ZDJĘCIE GRZEGORZ OLKOWSKI
tabu
AGNIESZKA WYSZŁA Z WIĘZIENIA, GDY MIAŁA 39 LAT. BAŁA SIĘ POWROTU DO DOMU.
Co mam zrobić po wyjściu z więzienia? Pojechać do firmy i zapytać: „Pamięta mnie pan? To ja, pracowałam u pana zanim zabiłam swojego męża”? TEKST: Paulina Błaszkiewicz
9
sierpnia 2014 roku - Agnieszka po dziewięciu latach opuszcza Zakład Karny w Grudziądzu. Czekała na ten dzień z utęsknieniem, miała plany. - To nowy początek - myśli, ale po chwili pyta samą siebie… Jaki początek, gdy wszyscy wokół wiedzą o mojej przeszłości? - Skończyłam 39 lat, kobiety w moim wieku robią podsumowania przed magiczną czterdziestką, a ja tak naprawdę dopiero zaczynam żyć. Tylko, jak mam żyć? - pyta kobieta. - Wyjście z więzienia miało być dla mnie nowym początkiem, ale kiedy już nadszedł „ten moment”, bałam się przekroczyć bramę. Może to brzmi dziwnie, ale w tym momencie zatęskniłam za tą ohydną celą, w której na sześć kobiet przypadała jedna rolka papieru toaletowego, jeden szampon do włosów, paczka podpasek, mydło, jakiś dziwny proszek do prania, który po użyciu pozostawiał plamy na ubraniach, no i szczoteczka do zębów - każda dostawała jedną raz na pół roku.
NOWY ŚWIAT Agnieszka bardzo bała się tej nowej rzeczywistości. Z jednej strony chciała wolności, z drugiej nie do końca potrafiła się odnaleźć. W więzieniu było przecież
24
miasta kobiet.pl
inaczej. Tam miała swój paradoksalnie bezpieczny świat. Czytała harleqiuny, które przynosiła „torba”, czyli więzienna pomoc, pisała listy do matki i córki. A jednak po wyjściu na wolność nie pojechała do nich. Za bardzo się bała. Zamiast wsiąść w pierwszy pociąg do Katowic, zadzwoniła do Waldemara Dąbrowskiego, który kilka miesięcy wcześniej odwiedzał jej zakład karny. Sam, jako były alkoholik, od lat na własnym przykładzie pokazuje innym, jak zacząć wszystko od nowa. Podczas spotkania opowiadał o swoim Ośrodku Readaptacyjnym „Mateusz”, istniejącym w Toruniu już siedem lat. To dom dla mężczyzn, powracających z terapii uzależnień i zakładów karnych. Jego mieszkańcy żyją tak, jak każdy: piorą, sprzątają, gotują. Na początku ich dzień wypełniają takie zwykłe czynności. Po jakimś czasie idą do pracy, poznają ludzi, stają się częścią społeczeństwa, w którym wcześniej z różnych powodów nie funkcjonowali tak, jak powinni. Rozmowa z Agnieszką uświadomiła Dąbrowskiemu, jak duży problem z powrotem do codzienności mają kobiety, opuszczające więzienia w Polsce. Spotkanie to zainspirowało go do rozszerzenia swojej działalności. - Mężczyznom jest nieco łatwiej, bo zawsze mogą
tabu podjąć fizyczną pracę - tłumaczy. - Z kolei dla kobiet naznaczonych stygmatem, bo właśnie tak myśli się o byłych więźniarkach, ten nowy świat jest bardzo trudny i jeszcze bardziej nieprzyjazny. Dając im dach nad głową i miskę zupy mogę przyczynić się do tego, że nie wrócą do dawnych nawyków. Tak jest już w przypadku 108 moich podopiecznych, mężczyzn - dodaje.
Do więzienia nie trafiają aniołki, ale wie pani co jest najgorsze? To, że nikt nie chce dać nam drugiej szansy. Widziałam tu wiele kobiet i większość z nich zrobiła to, co zrobiła, bo nie miała innego wyjścia.
ZDJĘCIE JACEK SMARZ
MAGDA OSADZONA
JAK WEJŚĆ W NOWE ŻYCIE? „Mateusz” dla kobiet zostanie otwarty 1 grudnia w Grudziądzu. To budynek po dawnej Służbie Ochrony Kolei. W środku nie ma luksusów - woda, prąd, ścianki działowe, okna. Jest jedna wspólna sypialnia, trzy prysznice, dwie toalety, kuchnia z aneksem i mała sala terapeutyczna. Dom powstał z myślą o 15 kobietach. Na razie swój pobyt w nim zadeklarowało osiem byłych więźniarek. Dlaczego nie chcą wrócić do domu? - Pochodzę z małego miasteczka na Lubelszczyźnie. W więzieniu spędziłam dwanaście lat - wyznaje Ewa. - To cena, jaką zapłaciłam za pozbycie się swojego oprawcy - męża, który przez kilkanaście lat mnie bił i uchodziło mu to na sucho. Pewnego dnia po prostu nie wytrzymałam. Zamordowałam go i tak trafiłam do więzienia. Dziś mam 48 lat. Wychodzę na wolność i choć czekałam na ten moment dwanaście lat, to nie wiem, jak teraz będę żyć. Mam średnie wykształcenie. Chodziłam do technikum ekonomicznego. Zanim trafiłam do więzienia, pracowałam w małej firmie jako sekretarka. Dziś nie ma szans, by do tego wrócić. Nawet nie wiem, czy ta firma jeszcze istnieje. Co mam zrobić? Pojechać tam i zapytać: „Pamięta mnie pan? To ja, Ewa. Pracowałam u pana zanim zabiłam swojego męża”? Muszę pomyśleć o nowej pracy, ale nie wiem jakiej. Dziś z pracą jest ciężko. Ja mam jeszcze trudniej, bo przez dwanaście lat nie pracowałam. Nie wiem, co odpowiem, gdy ktoś zapyta mnie: „To co pani robiła przez ten czas?”. Kobieta chce zamieszkać w „Mateuszu” chociażby po to, by przypomnieć sobie, jak się gotuje zupę pomidorową. Od takich prozaicznych czynności trzeba zacząć, by nauczyć się znowu zwracać uwagę na własne potrzeby.
> WALDEMAR DĄBROWSKI OD OŚMIU LAT POMAGA OSOBOM WYCHODZĄCYM Z ZAKŁADÓW KARNYCH
- Za kratami nikt nie pyta, jak ci jest i czego potrzebujesz. Szybko zaczynasz rozumieć, że normy i wartości to są na wolności, a jak ktoś ich nie doceniał, to teraz ma za swoje. Po prostu musi się przekonać, co stracił. I nie ma znaczenia, za co odsiaduje wyrok. U nas rządziła kobieta, która zamordowała czwórkę swoich dzieci. Pracowała w pralni, a wszystkie więźniarki jej usługiwały - wspomina Agnieszka.
WALKA Z PIĘTNEM Agnieszka wyszła na prostą. Dziś mieszka w Toruniu, pracuje dorywczo jako sprzątaczka. Znalazła partnera, na którym może polegać, ale jej zaufanie do mężczyzn jest ograniczone. Przez wiele lat żyła ze złodziejem. To przez niego trafiła za kratki. Tego typu epizody ma w swoich życiorysach kilka innych kobiet, które niebawem zamieszkają w „Mateuszu”. Waldemar Dąbrowski podkreśla, że zna historie przyszłych mieszkanek swojego domu. Jak mówi, są różne, różnego kalibru. Niektóre kobiety odsiedziały kilka, a inne kilkanaście lat, ale to nie ma dla niego najmniejszego znaczenia, bo przecież już poniosły karę. - Ci ludzie zapłacili wystarczająco wysoką cenę za to, co zrobili w swoim życiu. Stracili rodziny, odsiedzieli wyroki. Rachunki zostały wyrównane. Problem w tym, że niewiele osób myśli o nich w ten sposób. W naszym społeczeństwie więzienie pozostawia piętno. Tu nie ma litości. Ostracyzm społeczny jest tak duży, że wiele kobiet wraca na tę samą, złą drogę, przez którą trafiło za kratki. Wiele z nich żyje też z prostytucji, bo to jedyna forma zarobku. W tym fachu piętno więzienia nie przeszkadza - opowiada Dąbrowski. Magda, 34-letnia blondynka, która w więzieniu spędziła ostatnie cztery lata swojego życia, mówi, że chciałaby wymazać ten czas z pamięci. Nie chce nawet tłumaczyć, za co odsiedziała wyrok. Ma dyplom z zarządzania, zna dwa języki. Wierzy, że wkrótce stanie na nogi. Sama. Do rodzinnego domu nie wróci, bo po tym, co się stało, rodzice nie chcą jej znać. - Przestałam być dla nich córką. Zawiodłam ich. Wszyscy sąsiedzi i znajomi wiedzą, co się stało, ale tak jest w przypadku każdej z nas. Do więzienia nie trafiają aniołki, ale wie pani, co jest najgorsze? To, że nikt nie chce dać nam drugiej szansy. Widziałam tu wiele kobiet i większość z nich zrobiła to, co zrobiła, bo nie miała innego wyjścia. Dlaczego nikt nie pomógł kobiecie w ciąży, która ledwo wiązała koniec z końcem? Gdzie był w tym czasie ojciec dziecka, że nie był w stanie jej powstrzymać? Gdzie byli teściowie Ewy, którzy dziś nazywają ją morderczynią ich syna? - pyta Magda. ZACZYNAMY OD PODSTAW 1 grudnia Ewa i Magda zaczną w „Mateuszu” nowe życie. Namiastkę tego, jak ono może wyglądać, dziewczyny dostały we wrześniu, gdy na specjalnej przepustce odwiedziły toruński ośrodek. Zorganizowano wtedy grilla, były ciasta i kawa. Wszystko to, czego na co dzień w więzieniu nie ma. - „Mateusz” dla kobiet będzie funkcjonował dokładnie na tych samych zasadach, co dla mężczyzn. Zaczynamy od podstaw, czyli życia w domu i dbania o niego. To nie jest ośrodek, który funkcjonuje jak szpital. To dom. Codziennie trzeba wstać, posprzątać, ugotować obiad i traktować innych mieszkańców z szacunkiem. Zasady, które wynosimy z domu, stosujemy też w życiu społecznym - opowiada Waldemar Dąbrowski. Kobiety, które dziś są jeszcze w więzieniu, mogą jeszcze zacząć żyć, tak jak chcą - nie tylko w teorii, ale i praktyce. Mają też czas na przemyślenia po długiej przerwie, jaką miały w życiu. Coś im umknęło, ale czy uda się to odbudować? Przyszłe mieszkanki „Mateusza” wierzą, że tak, ale wiedzą też, że bez pomocy innych będzie im trudno.CP Imiona niektórych bohaterek zostały zmienione. miasta kobiet
grudzień 2016
25
felieton
Justyna Król Dziennikarka i PR-owiec, w życiu stroni od skrajności, wychodząc z założenia, że nic nie jest po prostu czarne lub białe.
ODDAWAJ KORONĘ! Gdy sześciolatka traci mleczaka, zwykle nagradza ją „wróżka zębuszka”. Chyba, że ząb gubi kandydatka na małą miss - wówczas jej mama dzwoni do zaprzyjaźnionego protetyka, by szybko i sprawnie uzupełnił szczerbaty uśmiech. Za oceanem wybory mini piękności to nie przelewki. By zdobyć koronę, nie wystarczy założyć sukienkę księżniczki i uroczo uśmiechać się do jurorów. Na sukces - jak w dorosłym życiu - mała miss pracuje przez okrągły rok. Jej mama, niczym dobrze opłacana menedżerka, powtarza jak mantrę, że odpowiednia dieta i regularne ćwiczenia to podstawa. Widząc w perspektywie wygraną, którą zazwyczaj jest pokaźna sumka, w imię korzystnego kolorytu skóry córki, ignoruje wieści o rakotwórczym działaniu solarium, które systematycznie odwiedzają. Mimo płaczu dziewczynki, nie dostrzega nic złego w bolesnej depilacji jej brwi woskiem, doklejaniu sztucznych rzęs, robieniu akrylowych paznokci, układaniu, rozjaśnianiu i farbowaniu włosów chemicznymi preparatami... Takich mam jest więcej. Efekt? Masowa produkcja miniaturowych kobietek, stylem łudząco przypominających Violettę Villas. Kilkuletnich kandydatek do tytułu miss, które już nie tylko tańczą jak marionetki i śpiewają na pstryknięcie palcami, ale nierzadko przechadzają się po wybiegu, wykonując wyuczone kocie ruchy, łudząco przypominające te z filmów erotycznych (sic!).
KRÓLOWA JEST TYLKO JEDNA... Mała kandydatka do tytułu miss na co dzień ma wysoko podniesioną poprzeczkę, ale dopiero po wielu tygodniach wyrzeczeń przychodzi dla niej chwila prawdy. Na scenie zaprezentowała się perfekcyjnie, ale czy wystarczająco? Siedząc między pokładającymi w niej nadzieje mamą a tatą, nerwowo zagryza wargi. Zaciska piąstki, w duchu licząc, że opłacało się poświęcać w pocie czoła. Czeka na werdykt, ale też na to, by emocje, które sięgają zenitu, w końcu opadły. A może, przy odrobinie szczęścia, kiedy już będzie po wszystkim, rodzice w nagrodę choć raz pozwolą jej zjeść słodycze? Po chwili biegnie na scenę, gdzie zakładają jej szarfę z tytułem oraz koronę! Podskakuje z radości - czyżby była najszczęśliwszą dziewczynką na Ziemi? Tylko ona, na całej sali. Obok widzimy drugą kilkulatkę, szlochającą i zmagającą się z pierwszą życiową porażką. A kawałek dalej jeszcze inną, która wpadła w histerię - tupie i krzyczy, że korona należy się jej. Ale przecież otrzymać ją może tylko jedna... MODLITWA O URODĘ Popularny program telewizyjny „Toddlers & Tiaras” obnaża kulisy wyborów małych miss, pokazując momentami wręcz bestialską tresurę dzieci. Ta przeplatana jest wypowiedziami dorosłych, tłumaczącymi zasadność tego typu imprez. Odnoszę wrażenie, że bunt dziecka nie ma tu żadnego znaczenia, bo inwestycja w nie już została poczyniona. Rodzice tych dziewczynek twierdzą, że to dla ich dobra. „Będąc w ciąży, modliłam się, by córka była ładna” - wyznaje mama jednej z kandydatek. „Uroda podnosi status społeczny. Nie widzę nic złego w jej pielęgnowaniu ” - mówi druga. Jeszcze inna podkreśla bez ogródek: „Życie to wieczna walka, a zabawa misiami
26
miasta kobiet.pl
nie nauczy dziecka jak przetrwać w dzisiejszym świecie”. Podobno cel uświęca środki, tylko czy ten aby na pewno jest szczytny?
GASNĄ PRZED OSIEMNASTKĄ... Świat showbiznesu zawsze pożerał dzieci na śniadanie, popijając je zdobytym przy tej okazji najlepszym szampanem. A one mogły tylko się dostosować. Psychologowie podkreślają, że większość takich gwiazdeczek świeci sztucznym, wymuszonym światłem, zwykle gasnąc przed osiemnastymi urodzinami. Pozostają kompletnie nieprzystosowane do życia. Te, o których nadal jest głośno, nie ukrywają przed światem swoich wspomnień. Znana z dziecięcej roli w E.T. Drew Barrymore, już jako mała dziewczynka zaglądała na bankietach do kieliszka, o czym opowiedziała w dorosłym życiu. Macaulay Culkin, słynny z filmu „Kevin sam w domu”, szybko sięgnął po narkotyki, a jedna z bliźniaczek Olsen, pamiętanych z serialu „Pełna chata”, borykała się z anoreksją... Powodem tych młodzieńczych dramatów mogły być właśnie oczekiwania dorosłych - pozbawionych skrupułów złodziei beztroskiego dzieciństwa. Niestety youtubowe filmiki ośmiolatek instruujących swoje rówieśniczki jak się malować do szkoły, pokazują, że trend, by dzieci dorastały szybciej, ma się świetnie... A szkoda. Bo w tym prawdziwym, dorosłym życiu nie będzie już czasu, by nauczyć się skakać w gumę czy przez skakankę. KREDKI ZAMIAST TUSZU! Wątpię, by którakolwiek z kandydatek do tytułu najpiękniejszej wiedziała, czym jest zabawa w chowanego. Podejrzewam, że raczej nie wolno im sobie pozwalać na takie fanaberie. Wybory małych miss to w końcu niemały biznes. A biznes musi się kręcić. W amerykańskich i brytyjskich sklepach powszechnie dostępne są buty na obcasach i kosmetyki do makijażu dla dzieci, wypychane staniki, a nawet... miniaturowe rury do tańca! Badania z London School of Economics wskazują, że tzw. kapitał erotyczny jest dużym potencjałem człowieka, ale czy jego poziom sprawdzać trzeba już w przedszkolu? Czy z kilkuletnich dziewczynek naprawdę trzeba robić lolitki, które będą żyły w przekonaniu, że to jedyne co potrafią w życiu? Nikt już nie pamięta zabójstwa sześcioletniej Miss Ameryki w Boże Narodzenie 12 lat temu? Przecież była to zbrodnia na tle seksualnym! Brawo dla Doroty Zawadzkiej, znanej jako „Super Niania”, która gdy dwa lata temu ogłoszono nabór do pierwszych ogólnopolskich wyborów miss i mistera wśród dzieci, okrzyknęła go pożywką dla pedofilów! I brawo dla Francji i Belgii, które całkowicie zakazały tego typu praktyk! Może dzięki temu więcej Francuzek i Belgijek wyrośnie na pewne swych wartości kobiety, którym w dzieciństwie dano do zabawy kredki i klocki, a nie tusz do rzęs w pakiecie z lokówką do włosów...
27 XII 2016- 03 I 2017
15 dni
006847178
2016-10-10 09:55:29
w Żninie ul. Plac Wolności 13 tel. (52) 302 04 50 pn.-nd. 8-22
ul.Kossaka 23 tel. 515 979 046 pn.-nd. 8 – 21
006846258
2016_Interferie_Swieta 1 R E w Swinoujsciu_215x138_w03_Q.indd K L A M A
MUZEUM OKRĘGOWE W TORUNIU
STANISŁAW BORYSOWSKI – malarstwo, grafika.
Wernisaż wystawy: 1 grudnia godz. 17.00 Ratusz Staromiejski, 2 grudnia 2016 – 26 lutego 2017
Muzeum Okręgowe w Toruniu, Rynek Staromiejski 1, 87-100 Toruń, tel. +48 56 660 56 12, fax +48 56 662 40 29, muzeum@muzeum.torun.pl Muzeum Okręgowe w Toruniu jest samorządową instytucją kultury, której organem założycielskim jest Gmina Miasta Toruń.
28
miasta kobiet.pl
016905471
Wystawa monograficzna prezentująca twórczość jednego z najwybitniejszych malarzy i grafików działających w Toruniu. Ekspozycji towarzyszy bogato ilustrowany katalog przedstawiający prace artysty.
miasta kobiet
grudzień 2016
29 006922423
święta
PA R T N E R T E M AT U
NIE WSZĘDZIE WIELKIEJ BRYTANII 1 W SANTA CLAUS CHOWA PREZENTY DO ŚWIĄTECZNYCH SKARPETEK.
2 W PERUWIAŃSKICH
SZOPKACH BOŻONARODZENIOWYCH NIE BRAKUJE KOLORÓW I FANTAZJI.
3 AMERYKAŃSKIE RODZINY
JUŻ KILKA TYGODNI PRZED ŚWIĘTAMI PRZYSTRAJAJĄ SWOJE DOMY I OGRODY ŚWIATEŁKAMI.
4 W ROSJI KOŁO CHOINKI
SPOTKAĆ MOŻNA DZIADKA MROZA.
1
T A K Tradycja obchodów świąt Bożego Narodzenia jest głęboko zakorzeniona nie tylko u nas. Ludzie świętują na całym świecie, ale w każdym kraju panują nieco odmienne zwyczaje. TEKST: Jan Oleksy
30
miasta kobiet.pl
Ś
więta, święta i ich nieodparty urok… Polacy mają Wigilię, karpia i jasełka, a jak jest gdzie indziej? Jedno wiemy na pewno - wszystkim udziela się niesamowita, magiczna atmosfera, bez względu na to, czy stroją jemiołę czy choinkę, jedzą indyka czy karpia lub obdarowują się prezentami po świątecznym śniadaniu czy w wigilijny wieczór.
INDYK NA STOLE W Wielkiej Brytanii w wigilię Bożego Narodzenia dzieci zawieszają na kominku lub łóżkach specjalne świąteczne skarpety, z nadzieją, że następnego dnia znajdą w nich prezenty od Świętego Mikołaja, czyli Santa Clausa. W zamian za to zostawiają bakaliowe babeczki i marchewki dla renifera. - Typowym świątecznym daniem jest pieczony nadziewany indyk, podawany z ziemniakami i warzywami. Na deser w większości tradycyjnych domów serwuje się christmas pudding, czyli słodki pudding polewany brandy. To książę Albert, mąż królowej Wiktorii, postanowił go dodać do bożonarodzeniowego menu. W Zjednoczonym Królestwie każdy przywiązuje ogromną wagę nie tylko do udekorowania salonu, ale także budynku na zewnątrz. Typowo brytyjską ozdobą jest jemioła, która od XVIII wieku stała się częścią bożonarodzeniowych dekoracji - podaje Joanna Sosnowska, ekspertka do spraw turystyki. To właśnie w tamtych czasach narodził się zwyczaj całowania się pod jemiołą. Wcześniej - już w starożytności - gałązki te uważane były za świętość, przypisywano im właściwości magiczne i ochronę przed złymi duchami. Do teraz przynoszą szczęście.
S A M O SZKOCI PALĄ JARZĘBINĘ - W wigilijną noc w każdym prawdziwym szkockim domu musi zapłonąć yule log - czyli świąteczny pień. To dawna pogańska tradycja związana ze świętem przesilenia zimowego. Tego samego wieczoru, znanego pod nazwą sowans night, pali się gałęzie jarzębiny, by pozbyć się wszelkich negatywnych uczuć i obdarować najbliższych dobrocią i życzliwością. W zimowej aurze na każdym kroku doświadcza się magii Yuletide, czyli Bożego Narodzenia - informuje Piotr Hlawiczka z Brytyjskiej Centrali Turystyki VisitBritain. Unoszący się wokół zapach jemioły i jałowca, śpiewający przy dźwiękach dud kolędnicy oraz gwar radujących się mieszkańców i liczne jarmarki oraz festiwale sprawiają, że Szkocja w tym okresie przypomina bajkową krainę, pełną atrakcji i niespodzianek. CHAŁWA ZASTĘPUJE OPŁATEK W Hiszpanii okres bożonarodzeniowy zaczyna się już 22 grudnia, kiedy odbywa się losowanie szczęśliwych numerów bożonarodzeniowej loterii el Gordo, czyli Grubas. Nazwa ta pochodzi od ogromnych kwot pieniędzy, które można wygrać. Chociaż obecnie gra się już o większe stawki w innych zabawach, to właśnie loteria Grubas jest najważniejsza dla Hiszpanów. - Wigilia to też czas rodzinnego posiłku, przygotowanego zwykle z droższych produktów, szczególnie owoców morza. Nierzadko na stole znajdziemy homary, ostrygi czy pieczoną rybę oraz ciasto Trzech Króli, w którym zapieka się drobne upominki. I jeszcze jedno - chałwa jest odpowiednikiem naszego opłatka. Hiszpanie lubią
święta
PA R T N E R T E M AT U
2
3
PIECZONA ŚWINKA MORSKA Podobne zwyczaje zostały przeniesione do religijnej Ameryki Łacińskiej. - W Peru podczas pasterki każdy wierzący chce dotknąć małego Jezuska w szopce betlejemskiej, w której często leży żywe dziecko. Dopiero po mszy rodziny spożywają posiłek. Zwykle stół nie ugina się pod ciężarem wielu potraw. Można na nim jednak znaleźć indyka czy kurczaka z musem E
K
BUDYŃ Z MIGDAŁEM W Szwecji i Norwegii tradycyjna uczta składa się z lutfisku przygotowanego głównie z dorsza. Suszoną rybę - moczoną w wodzie i macerowaną w ługu sodowym - po kolejnym moczeniu gotuje się lub smaży i podaje z warzywami. Na stół wędrują także galaretka wieprzowa i głowizna, a na deser pierniczki. Natomiast w Danii na wigilię podawany jest słodki ryż z cynamonem i pieczona gęś z jabłkami. Tradycyjnym daniem jest budyń z ryżem, w którym gospodyni ukrywa migdał. Ten, kto go znajdzie, otrzymuje w nagrodę marcepanową świnkę na szczęście.
PANDORO, CHLEB CHRYSTUSA I DORSZ We Włoszech na uroczystej kolacji wigilijnej koniecznie muszą się znaleźć typowe ciasta - panettone i pandoro oraz ulubiony nugat, migdały i orzechy laskowe. W Grecji niezwykle popularny jest świąteczny christopsomo czyli chleb Chrystusa, który pieką gospodynie na dwa dni przed świętami. Bochenek ozdobiony krzyżem stanowi później jedno z dań, a dodatkowo jest symboliczną dekoracją świątecznego stołu. W dalekim Meksyku głównym daniem wigilijnym jest wędzony dorsz z papryką i oliwą oraz małymi grzankami. Podaje się również pieczonego indyka, owoce i słodycze.
ŚWIECE W OKNACH I OGNISKA W Rosji prawosławne Boże Narodzenie jest obchodzone dopiero po Nowym Roku. Na wigilijną kolację przygotowuje się postne danie z ziaren pszenicy, miodu i kaszy z dodatkiem orzechów i maku. Na stole powinno być 12 dań, m. in. bliny, ryby i inne mięsa w galarecie, pieczyste i pierniki miodowe. Do świątecznej tradycji należy zwyczaj palenia świec w oknach i ognisk na ulicach, które symbolicznie mają ogrzać nowo narodzone Dzieciątko. Domy, w których
PREZENTY PRZED ŚNIADANIEM Każda amerykańska rodzina pieczołowicie - i z dużym wyprzedzeniem - przygotowuje się na nadejście świąt. Ulice i domy przystrajane są tysiącami światełek, a w ogródkach pojawiają się świąteczne dekoracje. Wokół rozbrzmiewają kolędy, a w powietrzu unosi się zapach choinek. Ulubionym zwyczajem Amerykanów jest wzajemne obdarowywanie się upominkami - nie w Wigilię, ale dopiero w świąteczny poranek przed śniadaniem.CP
L
A
M
miasta kobiet
A
grudzień 2016
31
006821224 ,006820885
SZOPKA ZAMIAST CHOINKI Hiszpanie nie stroją choinek, ale za to uwielbiają szopki bożonarodzeniowe. - W każdym domu powinna znaleźć się przynajmniej jedna. Obyczaj nakazuje, że co roku dokupuje się do szopki jakąś figurkę, bez znaczenia, czy będzie to trzeci Jezusek czy czwarta Maryja. Pasterkę określa się „mszą Koguta”, podczas której dzieci śpiewają wesołe i rytmiczne kolędy - dodaje Edyta Preisner. Prezenty na Półwyspie Iberyjskim dzieciom przynoszą Trzej Królowie - 6 stycznia. W Boże Narodzenie wręcza się zwykle wyłącznie słodycze. Panuje też zwyczaj obdarowania bliskiej osoby czymś do ubrania w kolorze czerwonym. Mogą to być skarpetki, sweter z reniferem czy nawet kusząca czerwona bielizna.
R
zapalono świece, odwiedzają kolędnicy z gwiazdami i lampionami, śpiewają kolędy oraz składają życzenia, za co dostają świąteczne smakołyki.
jabłkowym, a nawet pieczoną świnkę morską. Kiedy tylko wybije północ, Peruwiańczycy czczą narodziny Jezusa, wypijając szampana lub cydr - mówi Edyta Preisner.
biesiadować i czuć się na luzie - opowiada toruńska podróżniczka Edyta Preisner.
4
Pierożki z twarogiem i kaszą
• 250g mąki • 2 5 g świeżych drożdży lub 7 g drożdży instant • 1 jajko • 1 żółtko • 100g miękkiego masła • 2 łyżki tłustej śmietany (min. 18 proc.) • sól, pieprz
FA R S Z • • • • • •
32
200g twarogu półtłustego 1 woreczek kaszy gryczanej 2 czerwone cebule natka pietruszki olej sól, pieprz
miasta kobiet.pl
P R Z Y G O T O W A N I E
CIASTO
Każda rodzina ma swoje obowiązkowe potrawy, bez których świętowanie Bożego Narodzenia nie może się obejść. Pielęgnujmy tę smakowitą tradycję, ale może w tym roku dodatkowo zaskoczmy gości wariacją na temat pierożków? Proponujemy te z nietypowym nadzieniem, idealne do wigilijnego barszczu. Smacznego!
FA R S Z Cebulę kroimy w kosteczkę, rumienimy na oleju i zdejmujemy z ognia. Kaszę gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu, odcedzamy i przerzucamy do miski. Dodajemy twaróg, zrumienioną cebulę oraz natkę. Doprawiamy solą i pieprzem. Całość dokładnie mieszamy. CIASTO Ucieramy drożdże z łyżką wody. Do przesianej mąki dodajemy drożdże oraz resztę składników. Całość mieszamy, a następnie wyrabiamy rękoma. Ciasto powinno być delikatne, ale niezbyt kleiste (jeśli bardzo się klei, należy dodać mąki). Dzielmy je na ok. 15 równych części i formujemy z nich kulki. Każdą kulkę rozwałkowujemy na placki o grubości ok. 3 mm. Na środku każdego układamy łyżkę farszu i zlepiamy jak tradycyjne pierogi. Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 200°C. Pierożki układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Aby pięknie błyszczały, możemy ich wierzch posmarować jajkiem roztrzepanym z odrobiną mleka. Pieczemy aż zrobią się złotobrązowe.
006840563
rodzina
KTO TRZYMA KASĘ? Ponad 70 procent par kłóci się o pieniądze. Jednak przy odrobinie wysiłku, empatii i motywacji do zmiany, możemy się dogadać. Z psychoterapeutą Ireneuszem Margolem* rozmawia Jan Oleksy
Dlaczego z reguły nie lubimy rozmawiać o pieniądzach? Jeżeli nie lubimy rozmawiać o pieniądzach, to przede wszystkim na płaszczyźnie prywatnej czy rodzinnej. Na poziomie zawodowym przychodzi nam to o wiele łatwiej. Ogólnie w relacjach prywatnych temat ten często bywa tabu. Może nas to trochę zaskakiwać, bo przecież ludzie w różnych sytuacjach bez problemu rozmawiają o seksie, o intymnych sprawach. Według mnie nie lubimy poruszać tematu pieniędzy przez wiele czynników, takich jak różnego rodzaju stereotypy, nasz system wartości, wzorce przejęte od rodziców czy dziadków, którzy funkcjonowali w realiach takiej gospodarki, gdzie np. część ludzi wydawała znacznie więcej niż zarabiała, a przy tym potrafiło się jeszcze zaoszczędzić. Niewskazane było wówczas dociekanie, w jaki cudowny sposób się tak dzieje, a nikt z własnej woli raczej nie poruszał tego tematu. Dawniej mężczyzna zarabiał, przynosił pensję i oddawał żonie pieniądze na dom. Kobieta była od niego całkowicie uzależniona finansowo… Pozornie było łatwiej? Na zewnątrz mogło to tak wyglądać. Podział ról był sztywny, najczęściej kobiety zajmowały się obowiązkami związanymi z domem, dziećmi. Zakładając, że oboje małżonków satysfakcjonował taki podział ról i byli dla siebie wsparciem, to w domu panowała atmosfera wzajemnego szacunku w relacji mąż - żona, rodzice - dzieci. Potrafili również zaspokajać wszelkie potrzeby, np. potrzebę bezpieczeństwa, przynależności, miłości, szacunku, uznania, rozwoju i doskonalenia się. W tym aspekcie, możemy powiedzieć, że było prościej, spokojniej, a nawet szczęśliwiej. Niestety, już samo stwierdzenie, że „kobieta była uzależniona finansowo…” sugeruje rodzaj zniewolenia, więc trudno mówić o realnym szczęściu rodzinnym. Myślę, że właśnie
34
miasta kobiet.pl
z takiego modelu funkcjonowania rodziny wzięło się sformułowanie „kura domowa”. Związki, w których tylko mężczyzna pracuje, nadal się zdarzają. Mąż wydziela pieniądze, żona musi ciągle prosić o gotówkę. Co jej poradzi psycholog? To przykład przemocy w rodzinie. Większość społeczeństwa kojarzy przemoc w rodzinie jako psychiczną, fizyczną lub seksualną. Wiele osób nie ma świadomości, że czwartym rodzajem przemocy jest przemoc ekonomiczna i zaniedbanie, które przejawiają się w takich formach, jak zakazywanie podjęcia pracy zarobkowej, zabieranie, kontrolowanie czy też wydzielanie pieniędzy, ukrywanie informacji o sytuacji finansowej rodziny. Jest to zmuszanie do zależności materialnej. Osoby doświadczające tego typu przemocy odczuwają często lęk, niepokój, wstyd, poczucie winy, mogą też chorować na depresję. W takich przypadkach wskazane jest skorzystanie ze specjalistycznej pomocy psychologicznej. Są też kobiety, które spełniają się zawodowo i zarabiają więcej od mężczyzn. To rodzi nowe problemy… No i sytuacja przemocy ekonomicznej zdarza się również w drugą stronę, gdy to kobieta zmusza mężczyznę do zależności finansowej. Jest to jednak zjawisko, przynajmniej oficjalnie, na mniejszą skalę niż w odwrotnej relacji. W przypadku, kiedy kobieta w związku zarabia więcej, można zauważyć kilka postaw wśród mężczyzn. Pierwsza to taka, że nie wpływa to na samoocenę mężczyzny i jakość związku, mężczyzna cieszy się, że wybranka osiąga sukcesy zawodowe i ekonomiczne. Druga - mężczyzna czuje się przez to gorszy, bo nie zapewnia najbliższym bytu, a do tego ma
rodzina poczucie, że jest zależny od kobiety, chociaż ona traktuje go z szacunkiem i miłością. Zdarza się też, że kobiety z powodu sukcesów zawodowych i finansowych nie traktują swoich wybranków po partnersku. Te sytuacje powodują wiele nieporozumień czy kryzysów, mogą pojawić się problemy z radzeniem sobie z emocjami, kojenie bólu alkoholem, stany depresyjne itp. Istnieją też takie związki, w których szeroko pojęta emancypacja partnerek jest przez partnerów wykorzystywana. Są związki, w których kobiety pracują, odnoszą sukcesy, często przy tym zajmują się też domem i dziećmi, a ich partnerzy nie dość, że z tego powodu nie mają obniżonego nastroju, to jeszcze ewidentnie wykorzystują taki stan rzeczy. Z badań wynika, że ponad 70 proc. par kłóci się o pieniądze. Zamiast jednak walczyć o każdą złotówkę, może warto wspólnie wybrać model podziału domowych wydatków? Kilka dni temu uczestnikom prowadzonej przeze mnie psychoterapeutycznej grupy wsparcia zadałem pytanie, kto według nich powinien zarządzać w związku budżetem. Odpowiedzi były bardzo zróżnicowane. Jedni uważali, że zdecydowanie mężczyzna, drudzy, że tylko kobieta. Padały też głosy, że ten, kto jest w związku bardziej odpowiedzialny. Te głosy były uzależnione od tego, czy związek jest formalny czy też nie, czy pracują oboje, czy tylko jedna osoba, kto więcej zarabia itp. Model „komuny”, czyli wszystkie zarobione pieniądze trafiają do wspólnej puli, się sprawdza? W diagnozie społecznej z 2015 roku pod redakcją prof. Janusza Czapińskiego dużo miejsca poświęcono zdrowej kondycji finansowej. Co to jest? To nic innego jak stan, w którym w gospodarstwie domowym efektywnie zarządza się przychodami i wydatkami, jest się przygotowanym na niespodziewane zawirowania finansowe oraz długoterminowo planuje się swoje bezpieczeństwo finansowe. W zdrowym finansowo gospodarstwie domowym powinno się mieć oszczędności stanowiące poduszkę bezpieczeństwa oraz powinno się być ubezpieczonym. Do osiągnięcia takiego finansowego dobrostanu, tzw. model komuny wydaje się być optymalny, ale jest wiele zagrożeń. Kto ma trzymać kasę i ostatecznie rządzić budżetem? Najlepiej, jeżeli decyzje finansowe będzie podejmowała osoba, która jest bardziej odpowiedzialna czy też wykazuje w tym kierunku jakieś szczególne predyspozycje, np. ma instynkt ekonomiczny, zbyt łatwo nie daje się ponieść emocjom związanym z zakupami, transakcjami czy inwestycjami. Bywa też, że niektóre osoby mimo faktu, że doskonale funkcjonują zawodowo i co za tym idzie mają całkiem pokaźne dochody, nie potrafią zarządzać swoim budżetem, ponieważ przez całe swoje dzieciństwo aż do ukończenia studiów ich finansami zarządzali rodzice, a jako dzieci nie dostawały nawet symbolicznego kieszonkowego, czyli nie miały szansy na wykształcenie takich umiejętności.
W tym przypadku może pojawić się zagrożenie, bo taka osoba mimo to jest odpowiedzialna za domowy budżet lub się tego stanowczo domaga. A może model wolnoamerykanki, gdzie każdy ma swoje konto i zatrzymuje dochody dla siebie? Ten model cieszy się dużą popularnością głównie w związkach nieformalnych, szczególnie, gdy partnerzy zaczynają razem mieszkać. Mimo to, często licytują się o to, kto za co ma płacić czy też już zapłacił, dlaczego więcej niż ten drugi itp. Sytuacja całkowicie zmienia się w małżeństwie. Wówczas mamy do czynienia ze wspólnotą majątkową. Wtedy już nie ma podziału na „moje” i „twoje”, a jeżeli ten podział jeszcze istnieje, to zazwyczaj w cieniu „naszego” wspólnego.
Są związki, w których kobiety pracują, odnoszą sukcesy, często przy tym zajmują się też domem i dziećmi, a ich partnerzy nie dość, że z tego powodu nie mają obniżonego nastroju, to jeszcze ewidentnie wykorzystują taki stan rzeczy. IRENEUSZ MARGOL PSYCHOTERAPEUTA
A co z oszczędzaniem? Wspólnie czy osobno? Często problemem nie jest to, czy oszczędzać wspólnie czy osobno, tylko czy w ogóle oszczędzać. Np. jeden z partnerów bardzo sobie ceni poczucie bezpieczeństwa i chce je długoterminowo planować. Drugi niekoniecznie interesuje się takim stylem zarządzania, a czasami jego stosunek do takiej inicjatywy jest wręcz negatywny. Wychodzi z założenia, że liczy się tu i teraz, ciężko pracuje i chce korzystać z życia, póki jest młody, piękny i zdrowy. I mamy problem. Jak pogodzić tak dwie skrajne postawy wobec gospodarowania budżetem? Osobiście jestem zwolennikiem tego, że jeżeli już zdecydujemy, by oszczędzać, to wspólnie, bo oszczędzając, musimy również wspólnie rezygnować z jakiś dóbr, przyjemności. Istnieje jeszcze inne rozwiązanie - każdy domownik ma swoją osobistą kasę, a co miesiąc przekazuje określoną kwotę do wspólnej puli na domowe wydatki. Może to jest złoty środek?
Często takie rozwiązanie się sprawdza. Może dawać poczucie bezpieczeństwa i sprawiedliwości, a w przypadku pojawienia się niespodziewanych wydatków, nie będziemy mieli do czynienia z licytacją, że np.: „to twoje mieszkanie”, „przez ciebie musimy płacić” lub „gdybyś mnie posłuchała czy posłuchał, to by było inaczej”… Moim zdaniem, nie ma jednak takiego złotego środka. Niestety, nie ma szans, by, jak wzorzec metra z Sevres - powstał wzorcowy model zarządzania budżetem. Znane są też przypadki, gdy w sytuacjach dużej dysproporcji dochodów domownicy partycypują we wspólnych wydatkach proporcjonalnie do dochodów. Nieraz lepiej zarabiający przelewa określoną kwotę mniej zarabiającemu na osobiste wydatki… Ten przykład pokazuje, że określenie tego złotego środka jest nierealne. Nawet jeżeli zbliżymy się do jakiegoś optymalnego modelu, zawsze mogą pojawić się zmienne, które od tego modelu nas oddalą. Jeden domownik zarabia dużo, drugi mniej; jeden miał duży posag przed ślubem, drugi wszedł w związek tylko w skarpetkach. Ja mam większe i bardziej kosztowne potrzeby, partner niekoniecznie. Ja jestem pracowity, mało teraz zarabiam, ale w perspektywie będę kiedyś osiągał duże dochody. Moja partnerka zarabia teraz więcej, ale nie ma żadnej perspektywy na podwyższenie swoich zarobków i kiedyś to ja ją będę utrzymywał. Albo razem równo pracowaliśmy, osiągaliśmy podobne zarobki, lecz z powodów zdrowotnych od kilku miesięcy jestem na zwolnieniu lekarskim i raczej stracę pracę. Takich okoliczności, które zawsze nas od tego złotego środka oddalają, można by mnożyć w nieskończoność. Jakie rozwiązanie, z punktu widzenia psychologa czy terapeuty, jest najlepsze? Najważniejsze jest poszanowanie potrzeb swojego partnera, jednocześnie nie zapominając o realizowaniu swoich, ale nie kosztem drugiej osoby. Nie możemy też zapominać, że żadne dobro materialne nie będzie nas tak naprawdę cieszyć, jeżeli nie będziemy mieli poczucia bezpieczeństwa, także finansowego i… zaufania do partnera. Powinniśmy wzajemnie dawać sobie prawo do popełniania błędów oraz możliwości uczenia się zarządzania finansami. Jeżeli partner wykazuje całkowity brak takich umiejętności, to nie ograniczajmy się tylko i wyłącznie do informowania go o swoich finansowych decyzjach, ale też je z nim konsultujmy, doradzajmy, mówmy o swoich pomysłach, zamiarach, planowanych wydatkach, o swoich uczuciach z tym związanych. Pytajmy, co o tym sądzi, czy ma jakieś obawy, wątpliwości….CP
*Ireneusz Margol psychoterapeuta, członek Polskiego Stowarzyszenia Terapeutów Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach, współzałożyciel Toruńskiego Stowarzyszenia Aktywności Społecznej, w swoim gabinecie prowadzi m.in. poradnictwo rodzinne. miasta kobiet
grudzień 2016
35
Prezenty dla kobiet Prezenty dla kobiet – niezależnie od wieku Co roku przed świętami Bożego Narodzenia panowie stają przed dylematem: co kupić na prezent żonie, mamie, dziewczynie, córce, siostrze. Wybór prezentów dla kobiet to duże wyzwanie i łatwo popełnić błąd, dając ubranie w niewłaściwym rozmiarze lub dodatki, które nie trafią w gust obdarowanej. Dlatego warto postawić na prezent, który będzie mile widzianą i praktyczną niespodzianką. Idealnie w tym przypadku sprawdzi się sprzęt elektroniczny, który wbrew obiegowej opinii jest bardzo ceniony przez panie. Zależnie od wieku oraz zainteresowań obdarowywanej możemy wybierać spośród różnorodnych kategorii i modeli urządzeń, w różnych przedziałach cenowych. Przed udaniem się do sklepu warto zastanowić się nad tym, co lubi osoba, dla której poszukujemy prezentu i jaki elektroniczny gadżet sprawiłby jej najwięcej radości - mówi Piotr Persona, dyrektor marketu Saturn w Bydgoszczy. Jeśli adresatką prezentu jest pani, która uwielbia kawę, z pewnością doceni nowoczesny ekspres, który pozwoli na zaparzenie idealnej filiżanki małej czarnej. Dla pań, które cenią domowy salon piękności, doskonałym prezentem będzie sprzęt ułatwiający zabiegi pielęgnacyjne, taki jak szczotka prostująca do włosów, depilator światłem lub soniczna szczoteczka do zębów. Wyciskarka wolnoobrotowa to znakomity wybór dla osoby dbającej o zdrowie i lubiącej smak świeżo wyciskanych soków owocowych i warzywnych, natomiast robot odkurzający to prezent, który z pewnością ucieszy każdą panią domu, która na co dzień musi walczyć z utrzymaniem porządku. Dla wielbicielki muzyki idealnym gwiazdkowym prezentem będą bezprzewodowe słuchawki lub najnowsza płyta ulubionego zespołu – dodaje Piotr Persona. Jeśli wahamy się co do prezentu, warto zasięgnąć porady specjalisty w sklepie, który pomoże nam wybrać odpowiedni model sprzętu dopasowany do potrzeb obdarowywanej osoby. Warto pamiętać, że w razie gdyby ktoś oprócz nas wpadł na taki sam pomysł prezentu, w sklepie Saturn (Galeria Zielone Arkady) nie będzie problemu z jego wymianą na inny.
POLECANE PRODUKTY: Szczotka prostująca BABYLISS HSB100E LISS BRUSH 3D Podgrzewana szczotka BaByliss, przeznaczona do wszystkich rodzajów włosów, to rewolucja w stylizacji, która zapewnia gładkie, pełne blasku pasma, bez efektu puszenia. Dzięki zastosowaniu 3 rodzajów ząbków prostowanie odbywa się w 3 wymiarach: idealnego rozplątywania, precyzyjnego układania i trwałego prostowania. Szczotka wyposażona jest w 2 generatory jonów, które zapewniają gładkie i lśniące włosy, a ceramiczna powłoka doskonale przewodzi ciepło, co gwarantuje skuteczną ochronę. BaByliss Liss&Brush 3D Ionic to idealny efekt bez niszczenia włosów. Cena: 269 zł
Depilator światłem Philips Lumea Prestige SC2007/00 Zestaw do depilacji światłem Philips to najskuteczniejsze bezprzewodowe rozwiązanie IPL, które pozwala na zachowanie jedwabistej gładkości skóry każdego dnia. Depilator pozwala pozbyć się na dłużej niechcianych włosków, bez potrzeby odwiedzania salonu kosmetycznego oraz bez podrażnień po depilacji i problemu wrastających się włosków. Lumea wykorzystuje innowacyjną technologię intensywnego światła impulsowego (IPL) opartą na technologii wykorzystywanej w profesjonalnych salonach kosmetycznych, która została dostosowana do bezpiecznego i skutecznego wykorzystania w domu. Urządzenie działa skutecznie w przypadku włosów o naturalnych kolorach: ciemny blond, brązowy i czarny. Zestaw obejmuje wymienne nakładki, które umożliwiają depilację każdej części ciała: nóg, rąk, brzucha, twarzy i okolic bikini, dzięki czemu jest uniwersalnym depilatorem, niezależnie od potrzeb. Cena: 1 998 zł
wzdłuż krawędzi i ścian – to cechy charakterystyczne Roomby. Kompaktowe wymiary robota sprawiają, że bez problemu odkurzy powierzchnie pod meblami, a sprytne czujniki pozwalają unikać schodów i innych uskoków. Po skończonej pracy robot samodzielnie wróci na stację dokującą, by naładować akumulator. Czyszczenie podłóg nigdy nie było tak łatwe! Cena: 1 399 zł
Ekspres KRUPS-Nespresso XN6018 Expert Wysokociśnieniowy ekspres, który jest gotowy do zaparzenia ulubionej filiżanki kawy w 25 sekund i spełni najwyższe oczekiwania każdego kawosza. Model ten daje uniwersalne możliwości ustawień – wystarczy obrócić pokrętła, aby dostosować ustawienia do osobistych preferencji. Posiada 4 wielkości filiżanek: 25, 40, 110 i 150 ml, zbiornik na wodę o pojemności 1,2 l z elektroniczną kontrolą poziomu wody. Nowość od Nespresso pozwala na wybór odpowiedniej dla nas temperatury parzonej kawy – od średniej, przez wysoką, aż po bardzo wysoką. Model ten wyróżnia się nowoczesnym i wyjątkowym designem, a dzięki aplikacji Bluetooth możemy nim sterować za pomocą smartfona lub tabletu. Cena: 1 498 zł
Wyciskarka wolnoobrotowa TEFAL ZC258D38 Infiny Juice Dzięki wolnoobrotowemu mechanizmowi wyciskarka Infiny Juice wydobywa to, co najlepsze ze wszystkich rodzajów owoców, warzyw, a także świeżych ziół. Dzięki temu możemy cieszyć się naturalnym smakiem i większą ilością witamin oraz aksamitną konsystencją pysznego soku. Wyciskarka umożliwia przygotowanie wspaniałych koktajli z naszych ulubionych warzyw i owoców, a także smakowe eksperymenty. Pijąc codziennie świeżo wyciskane soki, dostarczamy sobie niezbędnych, łatwo przyswajalnych składników odżywczych, które wzmacniają naszą odporność. Cena: 798 zł
Szczoteczka soniczna PHILIPS SONICARE HX6971/59 Szczoteczka Philips zapewnia delikatne czyszczenie zębów i dziąseł, dzięki zastosowaniu różnych trybów: trybu czyszczenia, które zapewnia dokładne szczotkowanie zębów w 2 minuty, trybu wybielania, który umożliwia usuwanie przebarwień oraz trybu masażu, który stymuluje dziąsła. Szczoteczka soniczna usuwa do 7 razy więcej płytki nazębnej z trudno dostępnych miejsc w porównaniu ze zwykłą szczoteczką, dzięki czemu możemy cieszyć się pięknym i zdrowym uśmiechem każdego dnia. Cena: 629 zł
Robot odkurzający IROBOT Roomba 615 3-stopniowy system sprzątania zbiera kurz i zabrudzenia z dywanów, parkietów i innych rodzajów podłóg, dzięki czemu mamy więcej czasu dla siebie. Niezwykle łatwa obsługa, 98% pokrycia sprzątanej powierzchni oraz dotarcie do trudno dostępnych przestrzeni w kątach pomieszczeń,
Słuchawki JBL E55 BT Słuchawki JBL to doskonałe brzmienie oraz potężne basy. Dzięki wbudowanemu akumulatorowi mogą działać do 20 godzin ciągłej pracy, a w przypadku rozładowania baterii wystarczy podpiąć do słuchawek kabel, by dalej cieszyć się ulubionymi piosenkami. Wbudowany w słuchawki mikrofon z funkcją redukowania szumów i echa stworzy z nich idealny zestaw głośnomówiący. Jeden przycisk umożliwia płynne przejście ze słuchania muzyki do odbierania połączeń telefonicznych. To słuchawki stworzone z myślą o wszystkich fanach muzyki. Cena: 549 zł
006929027
ODZIEŻOWA MARKA PREMIUM DLA KOBIET Przyjdź do nas na zakupy, a my podarujemy Ci buty marki Monnari lub szal firmy Bianca.*
Małe Garbary 14, 87-100 Toruń https://www.facebook.com/bianca.torun
*Przy zakupach za min.350 zł. Oferta ważna do wyczerpania zapasów. O szczegóły pytaj w sklepie.
671 802
006920335
tel: 513
006924975
E
K
L
A
M
A
006934295
R
wydarzenie
1
2
„ O miłości kobiety do siebie”
T
ego wieczoru wzruszeń nie brakowało. 25 października sala w CSW „Znaki Czasu” pękała w szwach. Tak było podczas wernisażu naszej wystawy, otwierającej akcję społeczną „O miłości kobiety do siebie”. W obiektywie Moniki Ralcewicz-Ciaiolo pokazały się panie, które pokonały raka piersi. Pomimo trudnych chwil w walce z chorobą, nie straciły optymizmu. Przekonywały, że to właśnie ta droga nauczyła je kochać siebie. O tym, w jaki sposób znaleźć tę prawdziwą siłę, rozmawiałyśmy również ze specjalistkami - Małgorzatą Rębiałkowską-Stankiewicz (Akademia Walki z Rakiem) i Małgorzatą Bonin (Stowarzyszenie Różowa Wstążeczka) oraz z pacjentkami - Moniką Chmarzyńską i Edytą Glos. Wydarzenie zakończyło się projekcją przejmującego filmu „Ma Ma” z Penelope Cruz w roli głównej.
7
RALCEWICZ-CIAIOLO BYŁY KOBIETY, KTÓRE POKONAŁY RAKA PIERSI
5
3 4 5
6
ROZMOWĘ ZE SPECJALISTKAMI Z DZIEDZINY PSYCHOONKOLOGII I PACJENTKAMI POPROWADZIŁA JOANNA CIEŚLAK-OSPALSKA
38
miasta kobiet.pl
4
Dodatkowymi atrakcjami wieczoru były pokazy mody, zorganizowane przez dom mody Caterina, oraz konkurs przeprowadzony dzięki uprzejmości partnera - TZMO SA, w którym nagrodą był dwuosobowy voucher do spa. Wszystkie panie otrzymały róże od LCM Nieruchomości.
1 2 BOHATERKAMI ZDJĘĆ MONIKI
PODCZAS WERNISAŻU NIE BRAKOWAŁO DODATKOWYCH ATRAKCJI, TAKICH JAK KONKURSY Z NAGRODAMI CZY POKAZY MODY
3
6
GABINET LEKARSKI SALON OPTYCZNY WWW.OPTYKOKULISTA.BYDGOSZCZ.PL
Szkła Progresywne Veo Comfort
- rabat 25%
Jedna para okularów do chodzenia i czytania w supercenie! Opieka lekarza okulisty 4000 opraw okularowych Okulary gotowe w 60 minut Soczewki kontaktowe
ul. Bałtycka 64, tel. 52 342 08 97
006836019
R
E
K
L
A
M
A
Restauracja a’la Carte stworzona z szefem Bartłomiejem Witkowskim, czynna od poniedziałku do piątku, codziennie nowe lunche • miejsce idealne dla rodzin i biznesmenów • pole golfowe i strzelnica golfowa Nowa odrestaurowana sala na wesela/ komunie/przyjęcia okazjonalne do 120 osób 006916394
E
K
L
A
M
A
006897275
R
temat
NIE JESTEM SKANDALISTĄ
Drażni mnie określenie „celebryta”, bo nie pokazuję się na żadnych ściankach i nie chodzę na bankiety. Celebrytką to jest Doda, a gdzie mi tam do Dody… Ze Sławkiem Uniatowskim* rozmawia Paulina Błaszkiewicz
męska perspektywa „Idol” wraca, po kilkunastu latach. Miło wspominasz ten program? Tak. Zostałem nawet zaproszony do nowej edycji, jako uczestnik tej ostatniej, którą emitowano jedenaście lat temu. Miło po latach spotkać się z Maćkiem Rockiem i powspominać, jak było. Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci? Pamiętam nieprzespane noce, dobrą zabawę i dużo tekstów piosenek, których nie zdążyłem się nauczyć. Gdy poszedłem na casting, miałem dwadzieścia lat. Byłem wtedy dzieciakiem, dwumetrowym chłopcem z Torunia, który nagle znalazł się w Warszawie. Oderwałem się od toruńskich pubów, gdzie bawiłem ludzi i grałem na pianinach przez wiele lat. Nagle znalazłem się na głębokiej wodzie. Nauczyłeś się pływać? Tak. Po „Idolu” dziesięć lat byłem ograniczany przez kontrakt, który podpisałem z wytwórnią płytową zaraz po zajęciu drugiego miejsca. Przez wiele lat nie miałem właściwie żadnego pola manewru i dlatego nie wydałem płyty. Mój debiutancki album pojawi się dopiero teraz, lada moment, ale warto było czekać. Mam nadzieję, że polscy słuchacze zaakceptują utwory śpiewane po angielsku. Wiem, że język muzyki nie powinien być określony, ale jestem zdania, że najlepiej śpiewa się po włosku i po angielsku. Język polski jest piękny, ale w przyswajaniu melodii już niekoniecznie. Spotkałam się z opinią, że do tego, by śpiewać po polsku, trzeba po prostu dojrzeć… Nie… Na mojej płycie znajdą się trzy utwory w języku polskim, teksty są piękne - mówią o miłości. Jeden sam nawet napisałem, nosi tytuł „Honolulu”. Autorem drugiego tekstu „Każdemu wolno kochać” jest Michał Zabłocki, a trzeci „Chciałbym się zmienić” napisał Janusz Onufrowicz. Te trzy utwory są też najmniej jazzowe. Dziesięć tekstów napisał Tomek Organek przy moim współudziale. Czyli to będzie jazzowa płyta? Zauważ, że obecnie o Franku Sinatrze mówi się jako wokaliście jazzowym, a on tak naprawdę śpiewał pop - muzykę popularną. Teraz jego muzykę przemianowuje się na jazz, bo dla większości ludzi jest niezrozumiały. A Ty jesteś zrozumiały dla swoich słuchaczek? Mam wrażenie, że wiele kobiet przychodzi na Twoje koncerty niekoniecznie, żeby Cię posłuchać, ale żeby na Ciebie popatrzeć… Myślisz, że tak jest? Tak, ale nie ma w tym nic złego. A propos, co Ty właściwie robisz, że wyglądasz tak jak wyglądasz? Ćwiczę z trenerem pięć razy w tygodniu o 11 rano. Niezły reżim sobie narzuciłeś! Zaraz mnie zapytasz, jak większość ludzi: „Sławek, dlaczego ćwiczysz, skoro już dobrze wyglądasz?” I co mi odpowiesz? Muszę to robić, by podtrzymać to, co już osiągnąłem. Ćwiczę, by polepszyć jakość mięśni i elastyczność skóry… Chcę się dobrze czuć, być silnym gościem. Wiesz, ja zawsze myślałem, że jestem słaby, a tu nagle okazało się, że jestem niewiarygodnie silny i potrafię podnosić ciężary, więc bardzo się tym cieszę. Mam z tego dużo satysfakcji. Diety też pilnujesz? Staram się. Jem zdrowo i sam sobie gotuję, bardzo to lubię. Od jakiegoś czasu jestem mistrzem w przyrządzaniu indyka. Robię go na dziesiątki sposobów. Ostatnio na przykład ubrałem go w tajskie szaty, z mleczkiem kokosowym, trawą cytrynową, zielonym curry. Niebo w gębie! No tak. Zapomniałam, że jesteś kucharzem z wykształcenia. Tak, bo z zawodu, to nie wiadomo, kim jestem (śmiech)
Ty już chyba od dziecka wiedziałeś, kim będziesz… Tak, ale wiesz, to taki zawód bez papierka, bardziej pasja, z której mogę żyć. Mam wielką przyjemność z tego, że gram i występuję. Wydaje mi się, że ludzie raczej nie robią tego, czego nie potrafią robić. Ja akurat śpiewam, ale wielu z nas robi ciekawe i wartościowe rzeczy na różnych polach. Przed „Idolem” grałeś w toruńskich pubach. To chyba nie jest wymarzone zajęcie dla kogoś, kto chce być na prawdziwej scenie. Nieraz występowałem w lokalach czy w restauracjach. Nie ma w tym nic złego, ale największy problem polega na tym, że niewiele lokali w naszym kraju stać na przygotowanie koncertu z udziałem sześciu muzyków. Nie stać nas na dobrą muzykę. Ja już rzadko tak gram, ale gdy mi się zdarza, to ludzie przychodzą mnie posłuchać, a to zupełnie coś innego, niż granie do kotleta. Można mnie na przykład usłyszeć w takim Syrenim Śpiewie w Warszawie. Przyjedź, to sama się przekonasz. Po Twoim udziale w „Tańcu z gwiazdami”, mam wrażenie, że trochę przykleiła się do Ciebie łatka z napisem „celebryta”. Nie! Ja się nie pokazuję na żadnych ściankach, nigdzie nie chodzę, więc drażni mnie to określenie. Celebrytką to jest Doda, a gdzie mi tam do Dody… Ja nie jestem gościem, który notorycznie chodzi na bankiety. Może i nie, ale kolorowe pisma Cię lubią. Ale to nie jest moja wina. Mam dwa metry wzrostu i dobrze wypielęgnowaną brodę, więc robią mi zdjęcia, ale ja tego nie chcę. Nie będę jednak zasłaniał fotoreporterom obiektywów. Wychodzę z założenia, że lepiej niech już odbębnią swoje, zrobią mi to zdjęcie, a ja pójdę dalej. Myślę, że Andrzej Chyra i cała reszta mają podobnie. Oni też nie pozują, ale taka jest branża. Dobrze się w niej czujesz? Daję sobie radę. Na szczęście, nie jestem jeszcze osaczony i mam nadzieję, że nigdy nie będę. Cenię swoją prywatność i nie sądzę, by to się zmieniło. Jestem muzykiem jazzowym, a nie typem skandalisty. Nie zrobię czegoś wbrew sobie tylko po to, by nabić oglądalność. Nie napiszę do Pudelka, że idę z Dodą na kolację, żeby przyjechali i zrobili nam zdjęcie, jak pijemy wino. Jak wygląda Twoje życie poza muzyką? Ono jest całe wypełnione muzyką, więc chyba nie ma specjalnego podziału, ale jest w nim bardzo dużo kultury fizycznej. Mam nadzieję, że te moje wysiłki nie pójdą na marne - chcę mieć bardzo dobrą pamięć na starość. Masz czas na spotkania z ludźmi? Masz przyjaciół? Tak. Często spotykam się ze znajomymi. Zdarza nam się gdzieś wyjść, ale tak samo chętnie spotykamy się u mnie lub u nich i gramy w scrabble, monopoly albo kalambury. Czasem gramy też w karty. A co z kobietami? Jesteś singlem? Na razie nie mam czasu na to, choć to naturalne, że chce się mieć do kogo wracać. Jeżeli jednak nie potrafię dać sto procent z siebie drugiej osobie, to nie chcę tworzyć związku.CP
*Sławek Uniatowski polski wokalista, kompozytor, autor tekstów, pochodzi z Torunia. Przygodę z muzyką zaczął wieku 13 lat. W 2005 roku, w IV edycji programu telewizyjnego „Idol” zajął drugie miejsce. Lada moment wyda swoją debiutancką płytę.
miasta kobiet
grudzień 2016
41
kobieta przedsiębiorcza
PODWÓJNE STANDARDY W BIZNESIE Tak się jakoś przyjęło, że podczas spotkań to koleżanka podaje kawę, bo jest to takie oczywiste. Kolega siedzi i czeka, aż kawa zostanie podana. Z Anną Machnacz* rozmawia Justyna Niebieszczańska* Kiedy umawiałyśmy się na rozmowę, powiedziałaś, że chętnie opowiesz o przeszkodach, jakie napotyka kobieta w biznesie - w świecie mężczyzn. To ważny temat, bo ciągle jeszcze musimy walczyć w biznesie o swoje. Wciąż każda z nas musi pamiętać, o jakiej pracy marzyła, żeby akceptując kompromisy nie gubiła siebie. Żeby się nie bała, bo jest silna. Kobiety są silne. Czasami są silne, ale nie wykorzystują tej siły, domagając się normalnego traktowania w pracy, bo starają się przetrwać. Jeżeli dwie kobiety w miejscu pracy doświadczają jakichkolwiek form niewłaściwego traktowania przez mężczyzn, to wspierają się, ale po cichu. Nie ma w nas tyle odwagi, aby głośno o pewnych sprawach mówić. Boimy się, że jak zaczniemy domagać się równego traktowania i szacunku, to stracimy to, co mamy: pracę, pensję… I poczucie bezpieczeństwa. Tak. Ono jest dla nas bardzo ważne. Odpowiadamy za rodzinę, za dzieci. Bezpieczeństwo za wszelką cenę. Nawet za cenę awansu, utraty szansy na dodatkową premię. To nasza odpowiedzialność sprawia, że unikamy konfrontacji i rywalizacji. Nigdy nie zapominamy o tym, co możemy stracić, a nie doceniamy tego, co możemy zyskać. Myślimy o stracie pracy, pozycji, reperkusjach finansowych, pogorszeniu się relacji. Mamy gorzej? Tak. Jesteśmy adresatkami uwag, które skupiają się na płci. Często jesteśmy lekceważone, np. kiedy o coś prosimy kolegę czy szefa, to dłużej czekamy na odpowiedź niż pracownik płci męskiej. Tak się jakoś przyjęło, że podczas spotkań to koleżanka podaje kawę, bo jest to takie oczywiste. Kolega siedzi i czeka, aż kawa zostanie podana. Traktujmy się na równi. Bądźmy partnerami.
przykro. Widziałam też sytuację, w której kobieta wyciągnęła rękę, a kolega nie zauważył i ją ominął. Wiem, że czuła się paskudnie. Do sytuacji z podawaniem ręki dochodzi cmokanie. Co o tym myślisz? W sytuacjach, kiedy mamy dobre relacje z kolegą czy koleżanką, długo ze sobą pracujemy, spędzamy mnóstwo godzin razem, to takie cmokanie uzasadnia zażyłość. Jednak często same sobie szkodzimy, cmokając się w biznesie na oczach kolegów. Trzeba z tym uważać. Czasami różne drobne sytuacje doprowadzają do tego, że zaczynamy być traktowane jak asystentki kolegów. Jak to zmienić? Myślę, że musimy mówić otwarcie o tym, jak się czujemy. Wyjaśnienie tego, co nas dręczy, jest niezbędne, abyśmy czuły szacunek dla samych siebie. Jest to też konieczne, żeby zapoczątkować zmiany zachowań, których nie możemy tolerować w biznesie. Załóżmy, że kobieta zareaguje i powie, co myśli kolegom o ich zachowaniu. Czy wtedy jest traktowana poważnie? Byłam w sytuacji, kiedy trzech panów zaśmiewało się z seksistowskich dowcipów w mojej obecności. Zaczęłam się czuć co najmniej niezręcznie. Zwróciłam im uwagę, że chyba zapomnieli, że jestem kobietą i tu z nimi siedzę. Obrócili moją uwagę w żart. Zlekceważyli mnie. Ich było trzech, a ja jedna, a może po prostu źle się do tego zabrałam. Kiedy kobieta mówi o swoich emocjach, to faktycznie często nie jest traktowana poważnie. „Wyolbrzymia, przesadza, histeryzuje”. Jednak gdy facet powie, że ma dość i że czuje się podle, to mówią: „Szczery chłop i ma jaja”. W zawodowych sytuacjach nadal stosowane są podwójne standardy: inne dla kobiet i inne dla mężczyzn. Często kobieta ma lepsze kwalifikacje, ale stanowisko dostaje facet, bo jest facetem. Będąc na tych samych stanowiskach kobieta zarabia mniej. Przykłady można mnożyć.
Myślę sobie, że każdy mężczyzna ma matkę, babcię, żonę, przyjaciółkę. Przecież w domu to cudowni synowie, starający się ojcowie i kochający mężowie. Może. Jednak wciąż zbyt wiele jest miejsc i sytuacji, które pokazują, że w pracy nie zawsze są tacy cudowni. To widać na prostych codziennych przykładach. Wchodzi mężczyzna, wita się z mężczyznami ściskając dłoń, a kobiety omija. Dla mnie to jest ignorowanie kobiet. Bardzo źle się czuję w tego typu sytuacjach.
Gdybyś mogła przeprowadzić warsztaty dla mężczyzn o równym traktowaniu kobiet w biznesie, to jakie zagadnienia znalazłyby się w programie? Przede wszystkim lekcje szacunku w praktyce. Uczyłabym ich powściągliwości w biznesie wobec kobiet. Bez tych całusów, ściskania i komplementów na temat wyglądu. Powinni też nabyć wiedzę z zakresu partnerstwa - niech nie będą dla nas wodzami, ale partnerami.CP
Jaka kobieta czuje się dobrze?! Właśnie. Każda z nas doświadczyła sytuacji biznesowej, w której z racji tego, że jest kobietą, została potraktowana inaczej. Inaczej nie oznacza z większą uwagą, ale z mniejszym szacunkiem. Powinnyśmy podejść i wyciągnąć rękę do takiego kolegi, aby następnym razem traktował nas tak, jak wszystkich. Niestety, kobiety tego nie robią. Stoją. Pominięte. Zmieszane. Jest im
*Anna Machnacz i Justyna Niebieszczańska cenią sobie szacunek w życiu - wobec siebie i innych, szczególnie w pracy. Anna ma 7-letnie doświadczenie w zamówieniach publicznych i 5-letnie doświadczenie w marketingu. Justyna jako specjalista public relations uprawia coffee PR od kilku lat, spotykając się na rozmowach z osobami zainteresowanymi PR i komunikacją. www.justynaniebieszczanska.pl
42
miasta kobiet.pl
Mikołajkowe atrakcje dla całych rodzin 6 grudnia odbędzie się II Forum Dużej Rodziny w Bydgoszczy. Zaczynamy o 13 od wizyty gościa specjalnego – Świętego Mikołaja z pomocnikami! Celem głównym tegorocznego spotkania jest profilaktyka zdrowia. Nasze spotkanie to dzień dla wszystkich rodzin – zarówno tych, które planują kolejne dziecko, czekują już na nowego członka rodziny lub mierzą się z wychowaniem maluchów i nastolatków. Tematyka rozmów o zdrowiu rodziny jest bardzo szeroka. To właśnie pierwsze lata życia dziecka są najważniejsze dla jego rozwoju pod każdym względem. Kolejne etapy życia mogą przynieść rozmaite problemy emocjonalne i nie tylko.
Zaproszeni na forum specjaliści omówią wszystkie te kwestie, doradzą w sprawach związanych ze zdrowiem ciała i ducha każdego członka rodziny oraz podpowiedzą, w jaki sposób rozpoznawać trudności i jak sobie z nimi radzić. W trakcje konferencji dla rodziców przewidziano wiele atrakcji dla dzieci w każdym wieku. Na najmłodszych czekać będzie kącik do raczkowania w zasięgu wzroku rodziców, warsztaty kreatywnych dekoracji świątecznych i zabawy z animatorami. Zaplanowano także pokaz bajek polskich kina ZYGZAK z Pałacu Młodzieży. Nie zabraknie również najważniejszego gościa – Świętego Mikołaja wraz z pomocnikami!
W Bydgoszczy od czerwca 2013 roku funkcjonuje Program Bydgoska Rodzina 3+. Uczestniczą w nim duże rodziny, w tym rodziny zastępcze, zamieszkujące pod wspólnym adresem na terenie Miasta Bydgoszczy. Uprawnienia do korzystania z programu potwierdza Bydgoska Karta Rodzinna. Wydano już 22700 takich kart, a do programu przystąpiło 126 partnerów, którzy udzielają zniżek członkom rodzin wielodzietnych. I Forum Dużej Rodziny odbyło się 12 listopada 2015 roku w Bydgoszczy z udziałem Prezydenta Bronisława Komorowskiego, jego małżonki Anny Komorowskiej, przedstawicieli samorządów z województwa kujawsko-pomorskiego oraz przedstawicieli dużych rodzin, którzy chętnie dzielili się swoimi doświadczeniami
II Forum Dużej Rodziny POD HASŁEM: MIKOŁAJKOWE ROZMOWY O ZDROWIU WTOREK 6 GRUDNIA 2016 ROKU W GODZINACH 13.00-16.00 OPERA NOVA W BYDGOSZCZY (SALA MANRU)
13.00 - Gość specjalny Święty Mikołaj wraz z pomocnikami!
Dodatkowe atrakcje dla dzieci w trakcie trwania Forum*: - miejsce do raczkowania dla najmłodszych - warsztaty kreatywnych dekoracji świątecznych dla dzieci z profesjonalnymi opiekunami - pokaz polskich bajek - kino ZYGZAK z Pałacu Młodzieży *wszystkie atrakcje bezpłatne
006914788
Przyjdź i dowiedz się: 14.00 - 14.20 Jak zadbać o siebie w ciąży - Julita Księżycka, Pola Tyniec, Kolibry.pl 14.20 - 14.40 Jak radzić sobie ze stresem związanym z wychowywaniem dzieci - prof. dr hab. med. Alina Borkowska 14.40 - 15.00 Jak dbać o ciało swoje i swojego dziecka - czyli rehabilitacja w praktyce - lek. med. Maciej Borowicz 15.00 - 15.30 Jak radzić sobie ze stresem szkolnym, rywalizacja między rodzeństwem, jak walczyć z uzależnieniami prof. dr hab. med. Alina Borkowska 15.30 - 15.50 Jak dbać o zdrowe nawyki żywieniowe całej rodziny - Papilio Vita - pracownia psychodietetyczna dla Kobiet
016922369