Miasta Kobiet styczeń 2019

Page 1

styczeń 2019

ALICJA RAPSIEWICZ Realista dostosowuje żagle str. 4-7


ZMIENIAMY SIĘ!

WYDAWCA: Polska Press sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes Oddziału: Marek Ciesielski

Na rynku prasowym nie brakuje kobiecych tytułów. Trudno jednak znaleźć przestrzeń, w której mogą zaistnieć nie tylko gwiazdy wielkiego formatu, ale i bohaterki działające tu, blisko nas. To właśnie z myślą o nich zaczęliśmy wydawać lokalny miesięcznik „Miasta Kobiet”.

Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektorka Biura Reklamy: Agnieszka Perlińska Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl

Wspominam pierwsze numery i nie mogę uwierzyć, że jesteśmy z Wami już 5 lat! W tym czasie mieliśmy ogromną przyjemność gościć na naszych łamach wyjątkowe kobiety z całego województwa kujawsko-pomorskiego. Promowaliśmy kolejne babskie inicjatywy, pasje, osiągnięcia, rozmawialiśmy ze specjalistkami z różnych dziedzin. I za każdym razem, gdy ktoś pytał, czy nie boimy się, że wkrótce zabraknie tematów, odpowiadaliśmy: nigdy się nie skończą. Tu bez przerwy dzieje się coś ciekawego. Wystarczy tylko obserwować, pytać, słuchać i pisać.

Redakcja: Lena Szuster lena.szuster@polskapress.pl Mariusz Sepioło mariusz.sepiolo@polskapress.pl Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl

Jedno jest pewne: nie przestaniemy tego robić. Za bardzo nas to ciekawi, intryguje, zbyt dużą daje satysfakcję i radość. Nadal chcemy pokazywać Wam kobiecą stronę regionu.

Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Projekt graficzny: Dagmara Potocka-Sakwińska Ilona Koszańska-Ignasiak

Uznaliśmy jednak, że nowy rok to idealny czas na metamorfozę. Następny numer otrzymacie już w zupełnie innej formie. Będzie dużo grubszy i bardziej treściwy. Nasz nowy papier wydobędzie wszystko to, co najpiękniejsze z publikowanych zdjęć. Zaplanowaliśmy też nowe bloki tematyczne, dłuższe wywiady i inne ciekawe formy tekstowe.

Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski Sprzedaż reklam: Bydgoszcz: tel. 697 770 285, 609 050 446

W takiej odsłonie spotkamy się pod koniec lutego - w pierwszym numerze kwartalnika „Miasta Kobiet”. Wraz z nim ruszy także nowa strona www.miastakobiet.pl, na której nie tylko przeczytacie treści z papierowego wydania, ale i obejrzycie profesjonalne sesje zdjęciowe, filmy kręcone podczas wywiadów oraz wiele innych dodatków.

Toruń: tel. 697 770 284, 691 370 519 Inowrocław: tel. 668 957 252

Będzie się działo! Do zobaczenia. DOŁĄCZ DO NAS: www.facebook.com/ MiastaKobiet.PolskaPressGrupa oraz www.miastakobiet.pl

LUCYNA TATARUCH

Magazyn „Miasta Kobiet” dostępny jest w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl

redaktorka prowadząca „MIAST KOBIET”

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Wszelkie prawa zastrzeżone.

R

E

K

L

A

M

A

Makijaż permanentny Kosmetologia

Galeria Miedzyń – Pasaż Handlowy ul. Nakielska 86, 85-358 Bydgoszcz  880 299 901 602 791 183 2 brasklepik@wp.pl

008422913

W miłej i kameralnej atmosferze dołożymy wszelkich starań, by dobrać biustonosz w odpowiednim rozmiarze, właściwej konstrukcji i na każdą okazję dla każdej z Pań. Zapraszamy serdecznie.

www.oliskova.pl Tel. 667 148 138 FB: OliskovaStudio

ul. Kruszyńska 54, Bydgoszcz 008690061


008767721


jej portret

REALISTA DOSTOSOWUJE ŻAGLE Kiedy w Chinach skradziono nam rowery, przekonałam się, że każde doświadczenie nie jest ani jednoznacznie złe, ani dobre. Nawet najgorsza sytuacja ma w sobie ukryte dobro. I odwrotnie. Z Alicją Rapasiewicz*, blogerką i podróżniczką, rozmawia Mariusz Sepioło

4

Zdobyła Pani pierwszą nagrodę w Turystycznych Mistrzostwach Blogerów. Nie wiedziałem, że w tej dziedzinie też można rywalizować. Idea Mistrzostw jest dość eksperymentalna, ale ciekawa. W pierwszym etapie zgłaszają się blogerzy, którzy mają na koncie co najmniej trzy teksty o Polsce. Spośród nich komisja wybiera 16, każdego przyporządkowując do jednego województwa. W drugim etapie trzeba było stworzyć dwa wpisy o miejscach lub produktach turystycznych ze swojego województwa, przy współpracy z lokalną organizacją turystyczną. Na ocenę wpływało opisanie czegoś nowego lub przyjęcie nowej, oryginalnej perspektywy. Znaczenie miały też zdjęcia i ich jakość, zasięgi oraz głosowanie internautów, którzy mogli oddawać na dany blog tylko jeden głos dziennie. Do trzeciego etapu wybrano ośmiu blogerów. Musieliśmy stworzyć wpis i dodatkowo film o województwie.

W drugim etapie w podróży przez region towarzyszył Pani Panashe, który pochodzi z Zimbabwe, a mieszka i pracuje w Warszawie. Zaplanowałam trasę „wycieczki”, która miała pokazać Polskę na przestrzeni wieków. Zaczęłam od Biskupina. Pojechaliśmy też do skansenu w Kłóbce, Szafarni, gdzie wypoczywał i tworzył Fryderyk Chopin. Na trasie znalazł się Toruń z Mikołajem Kopernikiem i tradycjami astronomicznymi, a potem Bydgoszcz, gdzie mamy wiele ciekawych, współczesnych miejsc, jak Exploseum czy szlak TeH2O. Mogłabym tam pojechać sama, ale pomyślałam, że dobrze byłoby pokazać te miejsca osobie, która ich nie zna i nie ma o nich zdania. Dzięki temu zobaczyłam je zupełnie na nowo. Wcześniej w Zimbabwe spotkałam się z niesamowicie ciepłym przyjęciem. Postanowiłam ten „dług” podróżniczy zwrócić i zaprosić także kogoś stamtąd do obejrzenia ciekawego kawałka Polski.

Bloga Loswiaheros.pl prowadzi Pani z Andrzejem Budnikiem od kilkunastu lat. Opisujecie podróże po całym świecie, pokazujecie codzienność w drodze i podpowiadacie, co zrobić, by stała się wygodniejsza. Dlaczego zdecydowała się Pani wystartować w konkursie na bloga o Polsce? Rywalizacja w ogóle nie jest w mojej naturze. Ale bardzo lubię pisać o Polsce, a zwykle brakuje mi czasu, motywacji. Stwierdziłam, że Mistrzostwa to dobry powód, by się zmobilizować. Poza tym uznałam, że województwo kujawsko-pomorskie jest niedoceniane i warto pokazać je z nowej strony, zaskoczyć czytelników. Przy pracy nad materiałami postanowiłam postawić na ludzi, którzy robią dobre i ciekawe rzeczy. Można zwiedzać piękne miejsca i oglądać zabytki, ale zawsze najlepiej pamięta się spotkania z ludźmi. Chciałam poszukać ciekawych historii, które mogą być przykładem i otuchą dla innych. Które pokażą, że w Polsce wcale nie jest nudno i szaro, że można robić ciekawe rzeczy i pozostać wiernym sobie i swoim przekonaniom.

Jak Panashe Pani pomógł? Najciekawsze dla mnie były jego reakcje. Jechaliśmy np. do Biskupina przez bory i Panashe nie mógł się nadziwić - pierwszy raz widział sosnowy las. Kiedy zobaczył znak „Uwaga, dzikie zwierzęta”, krzyknął: „O, antylopy!”. Dla nas to nic nowego, ale jego fascynacja dała mi zupełnie nowe spojrzenie.

miastakobiet.pl

Pokazała, że czasem nie doceniamy tego, co mamy za rogiem i po sąsiedzku? Im dłużej i dalej jeżdżę, tym bardziej doceniam Polskę. Lubię tu wracać. Chętnie wyjeżdżam, ale lubię mieć bilet powrotny; nigdy nie brałam pod uwagę, by na stałe zamieszkać gdzieś za granicą. Dzięki Mistrzostwom Blogerów przekonałam się, że są osoby, które nie tylko robią coś dla siebie, ale też dla wspólnoty lokalnej - jak np. Winnica przy Talerzyku w Topolnie czy państwo Adamczykowie w Dolinie Dolnej Wisły, którzy wyrabiają swoje własne sery. Okazało się, że ciągle są miejsca, gdzie mogę jeździć rowerem przez cały dzień i nie spotkać żywego


ZDJĘCIE LOSWIAHEROS.PL

temat

miasta kobiet • styczeń 2019

5


temat

ZDJĘCIE LOSWIAHEROS.PL

W PEWNYM MOMENCIE ZACZĘŁAM PORÓWNYWAĆ SIĘ Z INNYMI. TEN MA PIĘKNY DOM, TAMTEN FIRMĘ. A JA? ZACZĘŁAM SIĘ ZASTANAWIAĆ, CZY TO MOJE PODRÓŻOWANIE W OSTATECZNYM ROZRACHUNKU NIE OKAŻE SIĘ STRATĄ CZASU. ALE DZIŚ JUŻ WIDZĘ, ŻE WSZYSTKIE DOŚWIADCZENIA UKŁADAJĄ SIĘ W JEDNĄ CAŁOŚĆ.

6

miastakobiet.pl

ducha. Wcale nie trzeba wyjeżdżać za granicę, w góry i nad morze, żeby wypocząć aktywnie, wśród ludzi lub przeciwnie: na zupełnym odludziu. Dziś Pani życie to podróżowanie, ale z wykształcenia i pierwszego zawodu jest Pani aktorką i lalkarką. Już w moim rodzinnym Toruniu w czasach szkoły chodziłam na zajęcia teatralne. Jesienią odbywał się tu festiwal teatrów lalkarskich, podczas którego występowały też studenckie grupy z wydziałów lalkarskich z Białegostoku i Wrocławia. Te pokazy zawsze mi się podobały, czułam, że chciałabym się tym kiedyś zajmować. Dużą inspiracją dla mnie był Teatr Wierszalin, który w swoim repertuarze nawiązuje do mitów i folkloru. Pomyślałam, że jeśli miałabym być aktorką, to tylko w takim teatrze. Skończyłam Wydział Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku. Na początku pracowałam w Teatrze Lalek Banialuka, ale w końcu trafiłam do Wierszalina. To były bardzo ciekawe i intensywne lata. W pewnym momencie poczułam się przesycona. Postanowiłam zrobić w życiu coś innego. Już wcześniej myślałam o podróżach. Zawsze marzyłam, żeby spakować plecak i ruszyć, nie zastanawiając się nad tym, co za mną. I chociaż wcześniej dużo jeździłam z teatrem, to zawsze były to podróże z określonym celem, jakim był spektakl. A ja chciałam bardziej poznawać świat i ludzi, zostawać w danym miejscu na dłużej.

Skąd wzięła się w Pani potrzeba podróży? Od najmłodszych lat lubiłam pociągi i dworce, zazdrościłam ludziom, którzy mieli ze sobą tylko plecak i po prostu jechali. To zawsze we mnie tkwiło, ale nie do końca wierzyłam, że się da. Może też nie znalazłam osoby, która myślałaby podobnie. W końcu spotkałam Andrzeja i okazało się, że marzy o tym samym. Kiedy byliśmy w tym marzeniu razem, łatwiej było się zmobilizować. Postanowiliśmy, że wyruszymy w podróż dookoła świata. Tak po prostu, na wariata? Nie, jeden rok poświęciliśmy na to, żeby się przygotować, także materialnie. Dużą inspiracją był jeden z pierwszych blogów podróżniczych Kingi Choszcz, która później swoją podróż dookoła świata opisała w książce „Prowadził nas los”. Blog i książka pokazały mi, że moje marzenie jest realne. Że można to robić niskobudżetowo, blisko ludzi, dając sobie czas na lepsze poznanie miejsca. Okazało się, że Andrzej też ma tę książkę w swojej biblioteczce. Wiedziałam, że to może się udać. Pracowałam wtedy w teatrze. Mój roczny kontrakt wygasał w czerwcu, mieliśmy pomysł, by już 1 lipca wyjechać. Cały rok czekałam na ten moment i przygotowywałam się. Wyobrażałam sobie, jak może to wyglądać. Zaplanowaliśmy pierwsze dwa miesiące podróży, a resztę postanowiliśmy poddać losowi.


jej portret Rzeczywistość zweryfikowała oczekiwania? To trudne pytanie… Wyruszyliśmy w 2009 r., wróciliśmy cztery lata później. Ostatecznie nie udało nam się objechać całego globu, dotarliśmy do Australii, skąd znowu przez Azję wróciliśmy do Polski. I nie chciałabym popaść w banał - choć życie pewnie się z tych banałów składa - ale… Chętnie poznam Pani banał. Raczej lekcję, którą wyciągnęliśmy z podróży. W Chinach skradziono nam rowery. Rower - niby nic, ale jednak główny środek transportu. Zostaliśmy z sakwami, ale bez dwóch kółek. Wtedy właśnie przekonałam się, że żadne doświadczenie nie jest ani jednoznacznie złe, ani dobre. Nawet najgorsza sytuacja ma w sobie ukryte dobro - i odwrotnie. Mało tego: może się okazać, że zło musiało się wydarzyć, żeby stało się coś dobrego. Wtedy, na zachodzie Chin spędziliśmy prawie miesiąc, zanim udało nam się te rowerowy odzyskać. Mieliśmy plany, żeby przejechać przez Pamir, ale właśnie w tym czasie trwały tam zamieszki i nie moglibyśmy się tam dostać. Po kradzieży rowerów i odczekaniu miesiąca okazało się, że granice się otworzyły. Spełniliśmy swoje marzenie. Pamir był jednym z najważniejszych etapów tej podróży. Wróciliśmy tam jeszcze raz, wiosną. Problemy, które przydarzają na co dzień w normalnym życiu, w porównaniu z niedogodnościami podróży okazują się małe i nieważne? Z tym się nie zgadzam (śmiech). O wiele groźniejsze sytuacje spotykały mnie w Polsce niż w podróży po świecie. W drodze jesteśmy bardziej uważni i ostrożni. Ostatnio coraz częściej jeżdżę sama i widzę, że jako kobiecie jest mi nawet łatwiej. Ludzie widzą samotną kobietę i uznają, że trzeba pomóc. Nie mam poczucia, że w podróży czyha na mnie nie wiadomo jakie niebezpieczeństwo. Świat nie jest dla mnie groźnym miejscem. Z drugiej strony, nie jadę tam, gdzie nie czuję się komfortowo. Za kilka dni ląduję w RPA, ale jadę od razu do Botswany i Zimbabwe. Tam czuję się bezpiecznie, w RPA już nie. Podczas wystąpienia na TEDxLublin powiedziała Pani: „Pesymista narzeka na wiatr, optymista oczekuje, że wiatr się zmieni, a realista dostosuje swoje żagle”. Z Andrzejem Budnikiem jesteście realistami: łączycie pasję z pracą. Tak, w ramach marki Crazycopter.pl zajmujemy się fotografią lotniczą. Andrzej robi wideo i zdjęcia z drona, ja je edytuję i montuję. Oprócz tego opowiadamy o swojej pracy i pasji na blogu, podczas wystąpień i na warsztatach. Opisując swoją pierwszą wyprawę, napisaliście, że wyruszyliście w nią, żeby „upewnić się, jak chcecie żyć”. Udało się? Na pewno wiem, że chcę żyć zgodnie ze swoimi przekonaniami, a jednocześnie mając szacunek do innych. Przekonałam się, że warto wierzyć sobie i ufać intuicji. Nie zamykać się na nowe możliwości i sytuacje. Starać się na nie spojrzeć czujnie i z szerszej perspektywy. Jeśli spojrzymy chłodno na coś, co dawniej wydawało nam się nieważne, dostrzeżemy, że może to być element układanki, ważna część większej całości. Brzmi to trochę tajemniczo, szukam na to w głowie jakiegoś przykładu, ale… To Pani jest tym przykładem. Być może. Wie Pan, kiedy pojawiają się problemy? Kiedy zaczynamy porównywać się z innymi. Ja w pewnym momencie zaczęłam. Ten ma piękny dom, tamten firmę, od której może tylko odcinać kupony. A ja? Zaczęłam się zastanawiać, czy to moje podróżowanie w ostatecznym rozrachunku nie okaże się - powiem brutalnie - stratą czasu. Ale dziś już widzę, że wszystkie doświadczenia zaczynają układać się w jedną całość. Turystyczne Mistrzostwa Blogerów były dla mnie potwierdzeniem, że warto. Naprawdę się w to zaangażowałam. Chciałam, żeby czytelnicy

poczuli się zachęceni do odwiedzenia tych miejsc, a ludzie, których opisałam, poczuli, że zrobiłam to uczciwie. To ogromna odpowiedzialność. Czym jest dla Pani dom? Miejscem, do którego zawsze mogę wrócić, ale stworzonym w całości przeze mnie. Można przeżyć całe życie, nie mając takiego miejsca? To indywidualna sprawa każdego człowieka. Chciałabym takie miejsce kiedyś mieć. Chciałabym wiedzieć, że jest gdzieś moja bezpieczna przystań. Może kiedyś znudzi mi się jeżdżenie - na co ciągle czeka moja mama (śmiech) - i gdzieś osiądę. Wracając do pytania: nie znam ludzi, którzy tak żyją. Znam za to takich, którzy od kilku lat nieustannie jeżdżą i nie wygląda na to, by w najbliższym czasie się zatrzymali. Kiedy byłam w Australii, zauważyłam, że modny jest styl życia zwany „siwym nomadyzmem”.

NIE MAM POCZUCIA, ŻE W PODRÓŻY CZYHA NA MNIE NIE WIADOMO JAKIE NIEBEZPIECZEŃSTWO. ŚWIAT NIE JEST DLA MNIE GROŹNYM MIEJSCEM.

Dotyczy on australijskich emerytów, którzy nie narzekają na wysokość świadczeń. Wynajmują lub sprzedają dom, kupują motorhouse, czyli taki dom na kółkach, za którym ciągną czasem jakiś mały samochód z napędem na cztery koła. I jeżdżą po Australii zgodnie ze zmianami pogody - tak, by ciągle mieć piękne słońce. Włosy już mają siwe, ale serca pełne energii. Może to jest jakiś pomysł? Ale wie Pan, gdyby ktoś tę moją podróżniczą pasję chciał, to mogłabym ją oddać (śmiech). Dlaczego? Czasami chciałoby się usiąść na miejscu i czymś się zająć, nie mieć przed sobą kolejnego celu podróży. Z jednej strony, ciągle jest we mnie potrzeba doświadczania nowych miejsc, ale z drugiej, coraz częściej pojawia się zmęczenie. Rodzaj podróży, który uprawiam, wymaga czasu i środków. To mit, że można jeździć po świecie bez pieniędzy. Można podróżować tanio, ale nie za złotówkę w kieszeni. Wszystko to uniemożliwia wprowadzenie w życie pewnego stałego trybu. Pracę mogę zabrać ze sobą i wykonywać ją zdalnie, jeśli jest taka konieczność. Nie ukrywam, bywa to męczące. Lat mi nie ubywa, pojawia się potrzeba stworzenia własnego miejsca, czegoś swojego. Może za jakiś czas nie będę już miała siły na kontynuowanie tego stylu życia. Jest życie po podróżowaniu? Na pewno. Znam wiele takich osób, które ułożyły sobie życie na podstawie tego, co przeżyły i kogo poznały w drodze. Zależy to pewnie od ogólnej sytuacji życiowej i charakteru. Ale umiejętności, które zdobywam, podróżując, procentują. Nie jestem profesjonalną fotografką, ale potrafię zrobić dobre ujęcie. Nauczyłam się edycji i montażu wideo, w tej chwili zajmuję się tym profesjonalnie. Umiejętność pisania też jest cenna. To wszystko zbiera się w całość. W tym momencie życia staram się spojrzeć na to z dystansu i sprawdzić, jak mogłabym to połączyć. Chciałabym też wykorzystywać swoje umiejętności aktorskie. Lubię występować przed publicznością, czuję się dobrze na scenie. Robię więc prezentacje podróżnicze, warsztaty dla dzieci o krajach, w których byłam. Wszystko to ma sens, jeśli mogę się dzielić z innymi.CP

*ALICJA RAPSIEWICZ - z wykształcenia aktor-lalkarz. W zawodzie pracowała 8 lat. Spędziła 4 lata w drodze, przemieszczając się pieszo, autostopem, rowerem i jachtem, odwiedzając rozmaite zakątki świata. Razem z Andrzejem Budnikiem prowadzi blog Loswiaheros.pl. Zwyciężczyni pierwszej edycji Turystycznych Mistrzostwach Blogerów 2018. miasta kobiet • styczeń 2019

7


kultura w sukience ALICJA RĄCZKA,

DWÓR ARTUSA, TORUŃ 11 STYCZNIA, GODZ. 19

DYREKTORKA KINA HELIOS, POLECA:

KALENDARZ PRZYRODY BARKA „LEMARA”, BYDGOSZCZ 11 STYCZNIA, GODZ. 17 Przy rozgrzewającej sezonowej herbatce sosnowo-daglezjowo-imbirowej dr Krystyna Stepczyńska-Szymczak z Akademii Natura opowie między innymi o tym, jak określić wiek sosny bez jej ścinania, jakie są walory lecznicze, kosmetyczne i spożywcze igieł oraz szyszek, czym są i gdzie rosną biowskaźniki czystości powietrza, a także o wielu innych ciekawostkach na temat zimowej przyrody.

11

stycznia

styczeń

Tegoroczna Saxmania odbędzie się pod hasłem „Mistrzowie saksofonu”. Gościem specjalnym będzie Maciej Sikała - uznawany za najlepszego polskiego saksofonistę, pedagoga i orędownika saksofonowego muzykowania. Od lat jest numerem jeden w jazzowych rankingach w kategorii saksofon. Jego dźwięk, frazowanwie i siła przekazu są bardzo rozpoznawalne, a technika i opanowanie saksofonu sprawiają, że jego koncerty to czysta wirtuozeria. Podczas Saxmanii usłyszymy zarówno kompozycje własne artysty, jak i jazzowe standardy. Maciej Sikała wystąpi w towarzystwie Acoustic Quartet Dariusza Zaleśnego w składzie: Tomasz Gust (fortepian), Krzysztof Mróz (kontrabas), Mateusz Krawczyk (perkusja).

ALTERNATIVE FASHION SHOW DWÓR ARTUSA, TORUŃ 16 LUTEGO, GODZ. 18 16 lutego Sala Wielka Dworu Artusa przemieni się w wybieg, na którym zostanie zaprezentowana wizjonerska moda alternatywna. Wydarzenie skupia wielu projektantów, modelki, modeli, performerów, pasjonatów i twórców z różnych dziedzin z całego kraju. Szósta już edycja Alternative Fashion Show to śmiałe podejście do mody, niepowtarzalna oprawa i zachwycające kreacje. Organizatorami wydarzenia są Centrum Kultury Dwór Artusa oraz Julia Widlińska, toruńska projektantka tworząca pod marką Gotwear.

16

FOT. DWÓR ARTUSA

lutego

4

stycznia

HEJ, KOLĘDA! NOWOROCZNY KONCERT GÓRALSKI KPCK, BYDGOSZCZ 4 STYCZNIA, GODZ. 18

11

stycznia

Podczas noworocznego koncertu w Salonie Hoffman KPCK będzie można usłyszeć kolędy i pastorałki zagrane na góralską nutę. Wykona je podhalański zespół ZOSPA - grupa muzykantów wywodzących się z rodów, w których głęboko zakorzeniona jest tradycja i kultura góralska: Anna Malacina-Karpiel (wokal), Krzysztof Czech (skrzypce, wokal), Wojciech Buńda (skrzypce, wokal), Stanisław Rzadkosz (akordeon, wokal), Bartłomiej Wysocki (basy, kontrabas, wokal).

S T YC Z E Ń / LU T Y

Nowy rok, nowe postanowienia i plany… A w kinie najnowsze, gorące premiery filmowe! Wszystkie panie zapraszam 16 stycznia na godzinę 18.30 na seans w ramach Kina Kobiet. Wspólnie obejrzymy „Teraz albo nigdy” z Jennifer Lopez w roli głównej. Mile widziane będą… przebrania nawiązujące do postaci Elvisa Presleya! Jego święto obchodzimy 8 stycznia. Przed filmem odbędą się konkursy ze wspaniałymi nagrodami. Fanów animacji z pewnością ucieszy premiera „Sekretnego świata kotów” (4 stycznia). Film opowiada o kotku, który porzuca bezpieczny dom i rodzinę, żeby odszukać mityczną kocią krainę. Szybko jednak okazuje się, że wielki świat jest skomplikowany i niebezpieczny. Młodych widzów zapraszamy również na „Ralpha Demolkę w internecie” (11 stycznia). Główny bohater, czarny charakter gier wideo, wraz z przyjaciółką Wandelopą von Cuks, wyrusza na tułaczkę po sieci w poszukiwaniu części zamiennej, dzięki której możliwe będzie ocalenie gry Wandelopy. Mamy dobrą wiadomość dla wielbicieli Asteriksa i Obeliksa - najnowsza część ich przygód, czyli „Asteriks i Obeliks. Tajemnica magicznego wywaru”, będzie miała premierę 18 stycznia. Wśród styczniowych nowości znajdzie się również coś dla widzów gustujących w akcji i science fiction - 4 stycznia na ekranach kin zawita „Bumblebee”. Nowy rok to także świetne polskie premiery. Zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami „Underdog” (11 stycznia) opowiada o Borysie Kosińskim, zawodniku MMA, który w walce z największym rywalem popełnia błąd, przekreślający jego karierę. Co wydarzy się później? Przekonajcie się sami! Jeżeli zaś lubicie szybkie samochody i niebezpieczne wyścigi, koniecznie obejrzyjcie „Diablo. Wyścig o wszystko” (18 stycznia). W filmie występują: Tomasz Włosok, Karolina Szymczak, Cezary Pazura i Mikołaj Roznerski. „Miszmasz, czyli Kogel Mogel 3” w kinach już 25 stycznia! Do kolejnej części kultowego filmu scenariusz napisała Ilona Łepkowska. W obsadzie zobaczymy zarówno dobrze znane z poprzednich filmów twarze, jak i nowych bohaterów, granych między innymi przez Aleksandrę Hamkało oraz Macieja Zakościelnego. Przyznam, że sama z niecierpliwością czekam na dalsze perypetie Wolańskich i Zawadów! Dodatkowo w każdy czwartek o godzinach 13 i 18 zapraszamy na seanse z cyklu Kultura Dostępna. W styczniu zagramy: „Kamerdynera” (3 stycznia), „Juliusza” (10 stycznia), „53 wojny” (17 stycznia), „Zimną wojnę” (24 stycznia) oraz „Dywizjon 303. Historię prawdziwą” (31 stycznia).

SAXMANIA 2019 - MISTRZOWIE SAKSOFONU


008805164

R

E

K

L

Niech rozpoczynający się właśnie rok będzie dla Państwa pełen osobistych sukcesów, zawodowych spełnień, a Wasze dokonania dawały Wam wiele satysfakcji. Twoja Markowa odzież w sprawdzonych rękach! Pralnia chemiczno-wodna Toruń, ul. Rydygiera 43 tel. 530 955 261 pn.-pt. 8-19, sob. 8-14

A

M

A


kobieca perspektywa

SZATA ZDOBI,

ALE NIE ZAWSZE Porównywano kiedyś stopień podniecenia mężczyzn na widok nagiej kobiety i kobiety w erotycznej bieliźnie. Kiedy było ono większe? Gdy kobieta była w bieliźnie. Bo to, czego nie widać, wprowadza element pewnej tajemnicy, zagadki. Z dr Anną Szymanik-Kostrzewską*, o postrzeganiu atrakcyjności i motywacjach leżących u podstaw sposobu ubierania się kobiet, rozmawia Tomasz Skory

10

miastakobiet.pl


kobieca perspektywa Mówi się, że piękno leży w oku obserwatora. Czy w takim razie można obiektywnie powiedzieć, że ktoś jest lub nie jest atrakcyjny? Można, jak najbardziej. Są pewne uniwersalne wyznaczniki związane z urodą, które są sygnałem, że ktoś jest zdrowy - a więc atrakcyjny. Na przykład symetria ciała. Jeśli ktoś ma zaburzoną symetrię w wyraźny sposób, to najczęściej jest to oznaka jakiejś choroby. Podobnie jest ze skórą. Wypryski i przebarwienia stanowią zwykle sygnał, że coś jest nie tak w organizmie - dlatego podoba nam się gładka, a więc zdrowa cera. Kiedy jesteśmy przeziębieni, zaczerwienieni i mamy spuchnięty nos, też nie wyglądamy atrakcyjnie, a to jest sygnał dla innych, że nie jesteśmy zdrowi. Co ciekawe, te sygnały potrafią wykrywać już noworodki i niemowlęta. Badania wykazały, że chętniej wpatrują się one w osoby powszechnie uznawane za atrakcyjne. A jak na to pojęcie atrakcyjności wpływa później nasze wychowanie? Kultura wyznacza nam pewne wzorce atrakcyjności, np. kwestię wagi. W krajach wysoko rozwiniętych za najbardziej atrakcyjne uznaje się obecnie osoby o sylwetce w dolnej granicy BMI, czyli o wadze lekko zaniżonej względem średniej. Odchodzi się już od typu sylwetki bardzo szczupłej, bo jeśli kobieta jest zbyt szczupła, to zanikają u niej krągłości. A krągłości są u kobiet wyznacznikiem atrakcyjności. Mówi się, że takim kanonem urody jest talia osy, szersze biodra i foremne piersi. Wiąże się to chyba z przekonaniem, że taka sylwetka jest oznaką płodności, szerokie biodra ułatwiają rodzenie... Tak, to jest taki obiektywny wyznacznik, ale z drugiej strony wielkość piersi wcale nie oznacza zdolności do wykarmienia dziecka. O ich atrakcyjności zadecydował inny mechanizm. Kiedyś, gdy u ludzi współżycie odbywało się od tyłu, sygnałem erogennym dla mężczyzny był kształt pośladków. Potem przyjęliśmy pozycję wyprostowaną i zaczęliśmy uprawiać seks twarzą w twarz. Pojawił się problem, co przejmie rolę pośladków - bo w tej pozycji trudno na nie spoglądać. Natura zaadaptowała do tego celu biust. Jego kształt nie jest obecnie optymalny, jeśli chodzi o karmienie dziecka, ale stanowi sygnał dla mężczyzny. Czy atrakcyjność fizyczna to to samo, co atrakcyjność seksualna? Ja to rozróżniam. Ktoś na przykład może być obiektywnie bardzo ładny, ale niekoniecznie chcielibyśmy z tą osobą pójść do łóżka. Musi wpływać na to coś więcej. Do atrakcyjności seksualnej można zaliczyć sposób poruszania się, zapach, pewne cechy charakteru, osobowości. Zdarza się, że jedne cechy są kompensowane przez inne. Stąd np. panie bardzo atrakcyjne fizycznie łączą się niekiedy z panami niezbyt atrakcyjnymi, ale ambitnymi, charyzmatycznymi, mającymi władzę czy pieniądze. Elementem składowym naszego wyglądu jest też ubranie. Czy szata faktycznie zdobi człowieka? Fajnie by było, gdyby zdobiła, natomiast najczęściej ukrywa ona po prostu pewne mankamenty. Pamiętam badanie, w którym porównywano kiedyś stopień podniecenia mężczyzn na widok nagiej kobiety i kobiety w erotycznej bieliźnie. Kiedy było ono większe? Gdy kobieta była w bieliźnie. Bo to, czego nie widać, wprowadza element pewnej tajemnicy, zagadki. Pozwala też na podkreślenie atutów i ukrycie mankamentów.

Pani badała stopień atrakcyjności kobiet w zależności od stroju i typu sylwetki. Jakie wyszły wyniki? Kobiety o sylwetce klepsydry były oceniane jako jednakowo atrakcyjne zarówno w stroju odsłaniającym ciało, jak i zasłaniającym, ale krojem ujawniającym kształt ciała. Najbardziej traciły natomiast w luźnym ubraniu, zasłaniającym całą sylwetkę. Bo ten strój, podkreślając duży biust, ale zasłaniając talię, sugeruje, że mają nadwagę. W kompletnie luźnym stroju najkorzystniej wyglądają kobiety o przeciętnych kształtach. Natomiast były też ubrania, które zrównywały kobiety niezależnie od kształtu sylwetki. Przykładowo - strój o luźnej górze i przylegających spodniach. Niezależnie od tego, czy kobieta miała wąską, średnią czy szeroką talię, niezależnie od wielkości biustu, wszystkie były oceniane na tym samym poziomie. W przypadku chłopięcej sylwetki - o wąskich biodrach i niewielkim biuście - najbardziej korzystny był właśnie strój luźny u góry i odsłaniający nogi. Dbałość o swój wygląd łączy się głównie z biologią, poszukiwaniem partnera i chęcią posiadania potomstwa? Kiedy przeprowadzałam wśród nastolatek badania, dotyczące motywacji leżących u podstaw wybranego przez nie sposobu ubierania się, to najczęściej deklarowaną motywacją była właśnie chęć zainteresowania i zdobycia partnera. Już gimnazjalistki zauważały, że dzięki strojowi

U NASTOLATEK BARDZO RZADKO POJAWIA SIĘ CHĘĆ INSTRUMENTALNEJ MANIPULACJI SEKSUALNEJ. JEŚLI KTOŚ TWIERDZI, ŻE DZIEWCZYNY SIĘ TAK UBIERAJĄ, BO CHCĄ PROWOKOWAĆ, TO JEST W BŁĘDZIE. ONE CHCĄ SIĘ TYLKO DOPASOWAĆ DO GRUPY I NIE PATRZĄ NA KONSEKWENCJE.

można coś zdobyć, uzyskać jakieś korzyści - czy to materialne, czy emocjonalne - ale zdawały sobie sprawę, że niekoniecznie jest to w porządku. Dopiero na dalszym miejscu pojawiała się u nich motywacja związana ze sposobem prezentowania się, wyrażenia siebie. Czy nastolatki, wybierając strój, kierują się swoimi preferencjami, czy ulegają presji otoczenia? Myślę, że po równo. Wprawdzie w moich badaniach niewiele dziewcząt deklarowało naśladowanie innych, ale jak spojrzymy na dzisiejsze nastolatki, to są one dość podobne do siebie. Ich ubrania różnią się odcieniami, poszczególnymi elementami, ale styl i typ stroju jest ten sam. Podejrzewam, że po prostu nie zdają sobie sprawy z wpływu otoczenia. Stąd mamy też coś takiego jak seksualizacja. Już bardzo młode dziewczęta, które jeszcze nie są świadome swojej seksualności, noszą ubrania, które podkreślają biust, wcięcie w biodrach, odsłaniają ciało. Zakładają je, bo jest to ładne, modne, wszyscy to noszą, a potem są zdziwione, że chłopcy w szkole reagują na nie seksualnie. miasta kobiet • styczeń 2019

11


kobieca perspektywa

WIĘKSZOŚĆ BADANYCH PRZEZE MNIE DZIEWCZĄT TWIERDZIŁA, ŻE STRÓJ KOLEŻANEK MA DLA NICH DRUGORZĘDNE ZNACZENIE, ŻE BARDZIEJ SIĘ LICZY PODOBIEŃSTWO SPOSOBU MYŚLENIA.

Z punktu widzenia dorosłego to trochę naiwne, ale dla gimnazjalistki... U nastolatek bardzo rzadko pojawia się chęć instrumentalnej manipulacji seksualnej, czyli celowego zainteresowania mężczyzny i wykorzystania jego podniecenia. Jeżeli ktoś twierdzi, że dziewczyny się tak ubierają, bo chcą prowokować seksualnie, to jest w błędzie. One chcą się tylko dopasować do grupy i nie patrzą na konsekwencje. Myśli Pani, że mundurki w szkołach to dobre rozwiązanie? I tak, i nie. W przypadku licealistów jest to czas poszukiwania swojej indywidualności, którą wyraża się także strojem. Jeżeli to uniemożliwimy, możemy doprowadzić do sytuacji, kiedy młodzież będzie się czuła niekomfortowo. Wyjściem mogłoby być stworzenie stroju prestiżowego, powiązanego z rangą danej placówki. Coś takiego funkcjonuje w Japonii i mundurki nosi się z dumą. Nie mogą to być jednak fartuszki jak z czasów naszych babć, bo zamiast poczucia prestiżu będą budzić politowanie. Wśród młodzieży istnieje ostracyzm ze względu na to, że ktoś się inaczej ubiera? Nie, większość badanych przeze mnie dziewcząt twierdziła, że strój ma dla nich drugorzędne znaczenie, że bardziej się liczy podobieństwo sposobu myślenia i poglądów. Pokazywałam im zdjęcia dziewczyny w różnych strojach i sytuacjach - w szkole, klubie i domu. Prosiłam o opowiedzenie krótkiej historii o tym, dlaczego osoba z fotografii tak się ubrała. I pytałam: na ile byłyby ją w stanie polubić. Niektóre deklarowały, że niezależnie od ubioru tej dziewczyny, mogłyby się z nią zaprzyjaźnić. Jedynie gdy przypisywały jej motyw instrumentalny - czyli przypuszczały np., że wybrała wyzywający strój, aby dostać piątkę u nauczyciela - to chęć zawierania bliższych relacji malała. Jeśli jednak ubierała się tak do klubu, by wyrwać fajnego chłopaka, to już nie miało dla nich znaczenia.

Gdy pytała Pani, czyim zdaniem przeważnie kierują się nastolatki, najczęściej byli to ich partnerzy, potem inni chłopacy, dalej koleżanki, a na samym końcu rodzice... Wiek nastoletni to ten czas, w którym rodzic przestaje kształtować pewne sfery zachowania dziecka. Co więcej, nawet warto pozwolić mu podejmować w tych obszarach własne decyzje. Jedną z takich sfer jest właśnie ubiór. Natomiast wielu rodziców na tym etapie mówi: „Jak ty się ubierasz?! Weź załóż coś normalnego!”, zapominając, że w ten sposób ogranicza autonomię dzieci. Jest nawet taka reklama w telewizji: o mamie, która strofuje córkę za strój, a potem znajduje jej zdjęcie z czasów dzieciństwa, podpisane swoim własnym życzeniem: „zawsze bądź sobą”. Mam wrażenie, że teraz wśród młodzieży królują gołe kostki, najczęściej zestawione z trampkami, nawet gdy za oknem deszcz czy mróz. Moda ma na celu pokazanie czegoś nowego, wyróżnienia się, w związku z czym wprowadzane są elementy, które na początku wydają się zaskakujące, nawet dziwaczne, a po jakimś czasie albo znikają, albo są przyswajane i uznawane za normalne. Tak było z modą na odsłanianie dekoltu, nóg, a w końcu i brzucha. Pamiętam, że jak weszła moda na gołe brzuszki, jeden z naszych profesorów zauważył dziewczynę maszerującą do pobliskiego liceum przy -12°C w bolerku, spódniczce i kozaczkach. Profesor zagadał: „Czy pani nie jest zimno?”, na co licealistka odpowiedziała: „Jest, ale za to jak za***iście wyglądam!”. Dla urody trzeba cierpieć? Kiedyś modne były gorsety, które deformowały żebra, dziś mamy gołe brzuchy, przeziębienia i zapalenie nerek. Wprawdzie ta moda już trochę przemija, ale pod koniec XX w. brzuch stał się kolejnym elementem ciała powiązanym z erotyzmem. Przeprowadzono wtedy nawet badania, jak ten brzuch powinien wyglądać. Młodsi mężczyźni wskazywali, że powinien być płaski, a panowie starsi, już koło czterdziestki uważali, że ładny brzuch może być lekko zaokrąglony - że taki jest dla nich atrakcyjny. A czy to nie jest związane z tym, że z wiekiem nasza własna sylwetka zmienia się z upływem czasu, więc stajemy się bardziej tolerancyjni wobec innych? Oczywiście, to jest sposób adaptacji do starzenia się. Z wiekiem atrakcyjność fizyczna traci dla nas kluczowe znaczenie, zwłaszcza w przypadku stałych par. Przestaje być decydujące, czy mamy sexy żonę lub męża, a ważniejsza staje się dobra relacja.CP

*DR ANNA SZYMANIK-KOSTRZEWSKA - adiunkt w Katedrze Psychologii Rozwoju Człowieka UKW w Bydgoszczy. Autorka książki „Uroda czy ubranie?” oraz badań nt. motywacji leżących u podstaw wyboru sposobu ubierania się dziewcząt. Prywatnie mama półtorarocznego synka, uwielbia sushi i wyznaje zasadę: „normalność jest pojęciem abstrakcyjnym”.

12

miastakobiet.pl


Opel Mikołajczak

www.opelmikolajczak.pl

InOwrOcłAw ul. Staszica 69, tel. 52 353 99 42

008768595

Bydgoszcz ul. Fordońska 59, tel. 52 365 02 00 ul. Armii Krajowej 250, tel. 52 320 31 00


mama

CIĄŻA, LĘK I FRUSTRACJA Po porodzie kobieta nie przestaje być sobą. Jest matką, ale też samodzielną jednostką, która ma własne potrzeby i plany. Niemożność ich realizowania szybko przeradza się we frustrację. TEKST: Lena Szuster

14

miastakobiet.pl


mama „Jesteś w ciąży, powinnaś być szczęśliwa” - słyszą przyszłe mamy. I rzeczywiście są szczęśliwe. Ale też przestraszone. To dziwny lęk, bo dziecko jest wyczekiwane, ciąża przebiega wzorcowo, rodzina i przyjaciele składają gratulacje, tymczasem gdzieś pod skórą wciąż siedzi niepokój, a w głowie krążą pytania: „Czy coś jest ze mną nie tak, skoro się boję?”.

NIE ROZCZULAJ SIĘ - Społecznie i kulturowo pokutuje w nas taki rodzaj myślenia, że jeżeli ciąża jest zdrowa, nie ma powodu do lęków czy smutku - zauważa dr Magdalena Miotk-Mrozowska z Instytutu Psychologii UKW, specjalizująca się w psychologii i psychoterapii w okresie okołoporodowym. - Co innego ciąża z problemami, wówczas dajemy rodzicom przyzwolenie na doświadczanie różnych emocji. To są oczywiście bardzo ciężkie, trudne przypadki, wymagające pracy psychologicznej i dużego wsparcia. Ale w zdrowej ciąży lęk też się pojawia. To naturalny mechanizm! Często jednak otoczenie wymaga od kobiety, żeby przez dziewięć miesięcy chodziła szczęśliwa i promienna. Nie rozczulała się nad sobą. Przyszłe mamy nie mają przestrzeni na zaadaptowanie się do nowej roli, na przeżycie wszystkich związanych z tym obaw. Zwykle lęki dotyczą przebiegu ciąży - tego, jak zmienia się ciało, jakie są etapy rozwoju dziecka, jak będzie wyglądał poród. Duży lęk budzi też konieczność odnalezienia się w nowej roli. Bo czy tego chcemy, czy nie, po porodzie wiele rzeczy się zmienia. - Ciąża jest swoistym okresem przejścia - mówi Miotk-Mrozowska. - W psychologii taką sytuację nazywamy kryzysem… Brzmi groźnie, ale nie chodzi o kryzys w rozumieniu potocznym, negatywnym. To po prostu punkt zwrotny. Wiemy już, że nasze życie się zmieni - ale jeszcze nie wiemy, w jaki dokładnie sposób. Właśnie stąd biorą się lęki i różnego rodzaju obawy: czy sobie poradzę, czy pokocham to dziecko, czy będę umiała je wychowywać. Dorzućmy jeszcze do tego chemię organizmu i hormony, a otrzymamy wybuchową mieszankę. Jeżeli więc jesteś w ciąży, jak najbardziej masz prawo się bać. Masz prawo do całej gamy uczuć. INSTRUKCJA OBSŁUGI Co powinna zrobić przyszła mama, która nie wie, czy odnajdzie się w nowej roli? - Przede wszystkim pozwolić sobie na te wątpliwości i lęk - przekonuje Miotk-Mrozowska. - Z mojego doświadczenia wynika, że nierzadko już samo zapewnienie kobiety w ciąży, że jej lęk jest naturalny, a nawet umotywowany, przynosi dużą ulgę. Zdejmuje ciężar z barków. Jeżeli jednak obaw jest dużo i nie umiemy sami się z nimi uporać, jeżeli nas paraliżują, warto skorzystać ze wsparcia psychologa czy psychoterapeuty, który pomoże nam je przepracować, znaleźć ich źródło. Zdarza się na przykład, że przyczyną są pierwsze lata naszego życia, kiedy sami nie otrzymaliśmy odpowiedniego zaplecza emocjonalnego i przez to w dorosłym życiu pojawia się w nas lęk, że nie będziemy w stanie przywiązać się do dziecka. Dotarcie do źródeł niepokoju pozwala się z nim zmierzyć.

Strach budzi również fizjologiczny aspekt ciąży i porodu. Po pierwsze, rośnie w nas nowe życie - i choć jest to wspaniałe, to jednocześnie jest też obciążone olbrzymim poczuciem odpowiedzialności i skrajnymi emocjami: złości, furii, ekscytacji, tęsknoty, miłości, rozpaczy. Po drugie, pojawia się lęk przed porodem i związanym z nim bólem. Czasem w skrajnej postaci tak silny, że utrudnia poród naturalny. - Tutaj olbrzymią pomocą będzie zapewnienie przyszłej mamie rzetelnej, kompleksowej wiedzy o tym, co dzieje się z jej ciałem i jak będą przebiegały kolejne fazy porodu. Strach bierze się z niewiedzy - tłumaczy Miotk-Mrozowska. - Posiadanie konkretnych informacji, takiej, powiedzmy, „instrukcji obsługi”, sprawia, że czujemy się lepiej, po prostu pewniej. Budujemy to, co fachowo nazywamy poczuciem kompetencji.

TATA TEŻ W CIĄŻY - Kolejnym istotnym obszarem jest dla kobiety relacja z partnerem - podkreśla Miotk-Mrozowska. - Moje badania potwierdziły, że jej znaczenie wyraźne wzrasta w okresie ciąży i przybiera trochę inny charakter niż wcześniej. Przyszła mama potrzebuje od partnera wsparcia, także na poziomie instrumentalnym, czyli - mówiąc prościej - właśnie w zakresie zdobywania wiedzy o przebiegu ciąży i opieki nad dzieckiem. Tata jak najbardziej może i powinien zaangażować się w rodzicielstwo już na tym wczesnym etapie. Słynna brytyjska psychoterapeutka i badaczka Joan Raphael-Leff wyróżniła dwie kategorie ojców - uczestniczących i obserwujących. Pierwsi interesują się przebiegiem ciąży, wspierają partnerkę, a po porodzie aktywnie biorą udział w wychowaniu dziecka. Drudzy są bardziej wycofani i mniej zaangażowani. - W Polsce nadal dominują ojcowie obserwujący, którzy uważają, że ciąża, poród i później opieka nad dzieckiem to „kobiece sprawy” - mówi Miotk-Mrozowska. - Ale coraz więcej mężczyzn angażuje się w rodzicielstwo. Dla nich okres ciąży jest tak samo przełomowy, związany z koniecznością przewartościowania i zaadaptowania się do nowej roli - roli ojca. Naturalnie pojawia się więc lęk. Często jest to lęk bagatelizowany, ukrywany, nieuświadomiony, bo społeczeństwo wymaga od mężczyzn, żeby byli twardzi, nie okazywali emocji. Psychologiczna opieka okołoporodowa dla kobiet dopiero się rozwija, ale psychologicznej opieki dla przyszłych ojców właściwie nie ma. Jeżeli mężczyźni trafiają do mojego gabinetu, to najczęściej ze swoimi partnerkami. Co pomoże przyszłym ojcom? - To, co pomaga przyszłym mamom, czyli „instrukcja obsługi”, oswojenie nieznanego dzięki konkretnym informacjom, wiedza na temat tego, jak wspierać partnerkę, jak ona może się w ciąży zachowywać, jak reagować na jej huśtawki nastrojów - mówi Miotk-Mrozowska. - Ciekawą sprawą jest, że bardzo często w końcowym etapie ciąży zarówno mężczyzna, jak i kobieta zaczynają ukrywać przed sobą swoje lęki, ponieważ nie chcą nimi obarczać czy martwić partnera. A przecież w związku nie o to chodzi, żeby coś przed sobą ukrywać. Jeżeli dzielimy niepokój, radzimy sobie z nim razem, jest nam łatwiej. Jako tandem jesteśmy silniejsi i bardziej efektywni.

miasta kobiet • styczeń 2019

15


mama

CZĘSTO MŁODE MAMY NIE MOGĄ REALIZOWAĆ SIĘ ZAWODOWO ALBO TOWARZYSKO, PONIEWAŻ OTOCZENIE WYMAGA, ŻEBY CAŁY CZAS POŚWIĘCIŁY DZIECKU, ŻEBY ODŁOŻYŁY SIEBIE I SWOJE POTRZEBY NA BOK. TAK RODZI SIĘ FRUSTRACJA.

16

miastakobiet.pl

NIE KARMISZ? Dziewięć miesięcy mija i na świat przychodzi mały człowiek. Lęki związane z odnalezieniem się w roli rodzica powoli się wyciszają - poród i sprowadzenie na świat nowego życia często budują w kobietach poczucie siły oraz sprawczości, dają pozytywny zastrzyk energii. Nie znaczy to jednak, że wszystko idzie gładko i przyjemnie. Wiele młodych mam mierzy się z różnego rodzaju trudnościami, samotnością i presją społeczną. Jedną z dziedzin życia, która podlega olbrzymiej stygmatyzacji i presji, jest karmienie piersią. Z badań wynika, że choć 98 proc. kobiet zaczyna karmić piersią, w szóstym tygodniu karmi już tylko połowa. - To duże źródło stresu dla młodych mam - potwierdza Miotk-Mrozowska. - Bardzo często zdarza się, że problemy z laktacją wynikają właśnie z tej zewnętrznej presji. Z tego, że wszyscy dookoła mówią: „Nie karmisz? Co z ciebie za matka?”. Oczywiście mleko kobiece jest dla dziecka najlepsze, oczywiście chcemy, żeby jak najwięcej kobiet mogło i chciało karmić piersią, ale... Nie jesteś gorszą matką tylko dlatego, że tego nie robisz! Są różne drogi macierzyństwa, różne sposoby. Dajmy więc sobie samym i innym przyzwolenie na znalezienie tej drogi. Nie strofujmy, nie oceniajmy, nie udzielajmy wszystkowiedzących rad - po prostu wspierajmy. Wsparcie potrzebne jest też w przypadku depresji poporodowej, na którą cierpi nawet od 10 do 30 proc. kobiet. W 2017 roku w Polsce urodziło się ponad czterysta tysięcy dzieci - oznacza to od czterdziestu do stu dwudziestu tysięcy kobiet z depresją poporodową. - Świadomość w tym obszarze jest już na szczęście dość duża - mówi Miotk-Mrozowska. - Warto jednak podkreślić dwie sprawy. Pierwsza to zjawisko tak zwanego baby blues, czyli smutku poporodowego, występującego u mniej więcej 50-80 proc. kobiet przez kilka do kilkunastu dni po porodzie. Jego podłoże jest typowo fizjologiczne, hormonalne, nie ma się więc czym martwić. Jeżeli doświadczasz baby blues, nie dzieje się z tobą nic złego. Druga sprawa to depresja ciążowa, o której wiedza jest znikoma. Naturalnym jest, że kobieta w ciąży jest zmęczona, ma zmienne nastroje, uważa, że nie da sobie rady z nową sytuacją. Jednak jeżeli tego typu

uczucia dominują, możemy mieć do czynienia z depresją ciążową. Bez względu na to, czy mówimy o depresji poporodowej, czy ciążowej, konieczna jest pomoc z zewnątrz.

FRUSTRACJA - Podczas moich badań zauważyłam kilka ciekawych prawidłowości - dodaje Miotk-Mrozowska. - Poziom lęku jest najwyższy w ciąży, ale po porodzie wyraźnie spada. Sprowadzenie dziecka na świat przekłada się u kobiety na zwiększenie poczucia pewności siebie. Pojawia się myśl: „Okej, jestem silna, dam radę”. Lęki nadal są, ale powoli na pierwszy plan wychodzą inne emocje i potrzeby. Jakie? To kolejna prawidłowość: po porodzie powracają obawy związane z obszarem kariery zawodowej oraz czegoś, co zbiorczo nazwałam obszarem rozrywki. Do obszaru rozrywki możemy zaliczyć na przykład relacje towarzyskie, przestrzeń na różne przyjaźnie i znajomości, zainteresowania, pasje czy hobby. Innymi słowy - życie poza byciem matką. Często jednak kobiety nie mają możliwości realizowania się w tym zakresie, ponieważ ich otoczenie wymaga, żeby cały czas poświęciły dziecku, żeby odłożyły siebie i swoje potrzeby na bok („Co z ciebie za wyrodna matka! Wolisz chodzić na kawę z przyjaciółkami, niż zajmować się domem!”). Pojawia się też niepokój i pytania związane ze sferą zawodową: czy będę miała gdzie wrócić do pracy, czy się odnajdę, czy będę mogła się dalej rozwijać. - Po porodzie kobieta nie przestaje być sobą - podkreśla Miotk-Mrozowska. - Jest matką, ale też samodzielną jednostką, która ma własne potrzeby i plany. Niemożność realizowania tych potrzeb bardzo szybko przeradza się we frustrację. Dlatego chciałabym wszystkim młodym mamom powiedzieć: dbajcie o równowagę, nie rezygnujcie z siebie, nie odkładajcie na później tego, co dla was ważne. To może odbić się na poczuciu własnej wartości, ale też relacji z dzieckiem czy partnerem. Wygospodarujcie czas dla siebie, niech to będą chociażby dwie, trzy godziny w tygodniu, podczas których ktoś inny zajmie się maluchem, a wy w tym czasie pójdziecie na spacer, na jakieś fajne warsztaty albo z partnerem na romantyczną kolację. Dzięki temu wasze przeżycie macierzyństwa będzie pełniejsze. Wy będziecie pełniejsze.CP


008049996


kobieca perspektywa

KATARZYNA WOJOWNICZKA CODZIENNOŚCI Moglibyśmy zaczepić dowolną dziewczynę na ulicy. Gwarantuję - każda z nich ma w sobie ważną historię, a czasem pięć. Każda ma w życiu doświadczenie, które pokazuje ważny kobiecy problem. Z Dorotą Nijaki-Bujnarowicz i Olgą Borowicz-Więcek*, twórczyniami projektu #jestemkatarzyną, rozmawia Mariusz Sepioło

Jak się zaczęło? Dorota Nijaki-Bujnarowska: Spotkałyśmy się przy okazji pierwszych czarnych protestów. Powstały wtedy Toruńskie Dziewuchy - grupa kobiet zjednoczonych wspólnymi przekonaniami. Ciągle słyszałyśmy, że wszyscy wiedzą lepiej, co kobiety mają czuć, myśleć i robić. Tymczasem my, kobiety, wiemy to najlepiej. Zaczęłyśmy wsłuchiwać się w swoje historie. Okazało się, że dziś kobiecy głos jest ciągle mało słyszalny. Postanowiłyśmy to zmienić. Dlatego jesienią 2016 r. powstał projekt #jestemkatarzyną, czyli fanpage i hashtag na Facebooku, który gromadzi kobiece historie. Redakcję tworzycie w piątkę: Dorota Nijaki-Bujnarowska, Olga Borowicz-Więcek, Klaudia Zielińska, Dominika Urzędowska oraz Marta Kołacz. Dorota: Ważne jest dla nas, że to projekt zakorzeniony lokalnie w regionie. Kobietom łatwiej utożsamić się z historią zwykłej Kasi, Basi czy Zosi, która również mieszka w Toruniu, Włocławku, Bydgoszczy, niż z historią filmowej gwiazdy. Pomysł był taki, by pozwolić kobietom opowiadać. My ich historii nie oceniamy i nie wartościujemy.

18

miastakobiet.pl


ZDJĘCIE JACEK SMARZ

Olga Borowicz-Więcek: To nie musi być drastyczna, pełna zwrotów życiowych historia. Wystarczy jedna ważna, ciekawa myśl, którą warto rozwinąć. Nasz najpopularniejszy post nie miał w sobie dramatycznej akcji, a zawierał tak naprawdę tylko jedną myśl: dajmy opiekunom osób niepełnosprawnych możliwość pracy bez pozbawiania świadczeń. I wywołał bardzo wiele reakcji - lajków, komentarzy i udostępnień.

sekretarz, radca prawny, naukowiec. Dziewczyno, jesteś „radczynią prawną”! Czy to nie brzmi lepiej? Dorota: Oczywiście dbamy o przecinki i ortografię, ale chcemy też, by teksty były jak najbardziej autentyczne. Zachowujemy styl wypowiedzi autorki. Bo inaczej mówi lekarka, naukowczyni z uniwersytetu, a inaczej dziewczyna bez wyższego wykształcenia. Coraz częściej na stronie zdarzają się też felietony, komentarze do bieżącej sytuacji.

Dlaczego „Katarzyna”? Dorota: Wiesz, ile jest pomników kobiet w Toruniu? Dwa - Elżbiety Zawackiej i piernikarki. Połączyłyśmy więc dwa symbole ważne dla Torunia: piernikarki i imię związane z naszymi toruńskimi piernikami - Katarzynkami. Tak naprawdę nasza „Katarzyna” to everywoman. Kobieta, o której nie wiemy, ile ma lat, kim jest z zawodu i skąd pochodzi. „Katarzyną” może być każda z nas.

W opisywaniu herstorii, czyli tematów poruszających kobiece problemy, tak naprawdę zastępujecie dziennikarzy. Dorota: To była jedna z głównych przyczyn założenia #jestemkatarzyną. Zaczęłyśmy szukać kobiecych historii w publicznej przestrzeni i okazało się, że ich po prostu nie ma. Wypowiadają się autorytety, najczęściej ciągle te same i na ten sam temat, głos normalnej kobiety nie istnieje. Olga: Media społecznościowe umożliwiają publikowania takich tekstów, ale z drugiej strony dają też pole do popisu dla hejterów. Jakiś czas temu ukazał się u nas tekst dziewczyny, która urodziła dziecko z wadą letalną. Dziecko po narodzinach zmarło. Autorka opisywała, jak wyglądała opieka nad dzieckiem, ale też swój stan psychiczny. Stawiała tezę, że nie możemy dopuścić do całkowitego zakazu aborcji. Doszło do tego, że autorka poprosiła nas o zdjęcie tekstu ze strony, bo nie mogła już wytrzymać ataków, wyzwisk i gróźb ze strony hejterów. Do artykułu dała swoje zdjęcie i bała się, że zostanie zaatakowana w prawdziwym życiu.

Na stronie pojawiają się bardzo różne historie „Katarzyn”. Czasem o bardzo dużym ładunku emocjonalnym, jak opowieść mamy dziecka z wadą letalną. A czasem wyrażające opinie, np. na temat edukacji. Każda z historii „przychodzi” do Was z zewnątrz? Dorota: Nie zawsze. Często poszukujemy ich samodzielnie. Docieramy do osób, które przeżyły coś ciekawego albo mają coś ważnego do przekazania i nakłaniamy do podzielenia się tą historią. Zgłaszamy się, opowiadamy o projekcie i zapewniamy: chętnie wysłuchamy tego, co masz do powiedzenia. Ciekawe jest to, że większość dziewczyn, które znajdujemy, mówi: „Moja historia jest banalna”, „Nie mam o czym opowiadać”. Ale kiedy zaczynamy rozmawiać, okazuje się, że głos każdej z nich jest wartościowy. Olga: Jeśli nasza bohaterka mówi, że nie umie albo nie lubi pisać, wysłuchujemy jej historii i spisujemy. Jeśli dostajemy gotowy tekst, staramy się w niego jak najmniej ingerować. Jednak dbamy np. o zachowanie żeńskich końcówek. Nie jest to coś, z czym się urodziłyśmy, same ciągle nad tym pracujemy. Ale bardzo zależy nam, żeby nie mówić:

Szczerością zadziwia tekst, w którym autorka pisze o swoich rodzicach: „Mama - despotyczna, tata - nieobecny”. Skąd w kobietach tak duża odwaga w zaglądaniu w przeszłość? Olga: Myślę, że to może być forma wyrzucenia z siebie problemów. Nie jestem psycholożką, ale poskładanie swojej historii do kupy i opowiedzenie jej innym może mieć właściwości terapeutyczne. Poza tym, jeśli tekst mówi o złych, dramatycznych przeżyciach, autorka miasta kobiet • styczeń 2019

19


kobieca perspektywa

może liczyć na wsparcie ze strony czytelniczek. Dostaje sto podnoszących na duchu komentarzy i być może jest jej trochę łatwiej.

POMYSŁ BYŁ TAKI, BY POZWOLIĆ KOBIETOM OPOWIADAĆ. MY ICH HISTORII NIE OCENIAMY I NIE WARTOŚCIUJEMY.

Jak w przypadku kobiety, która napisała: „Chciałabym doczekać czasów, kiedy bycie osobą nieheteronormatywną nie będzie wiązało się z wysłuchiwaniem żarcików i komentarzy, tylko z naturalną reakcją. Dla mnie to było zawsze coś oczywistego i normalnego. Mam nadzieję, że wkrótce będzie takie dla wszystkich”. Pod postem od razu znalazły się wyrazy wsparcia i pozytywne komentarze. Dorota: Niektóre z tych kobiet odważyły się o czymś powiedzieć po raz pierwszy w życiu. Dla mnie to chyba największa, osobista radość - że takim prostym fanpagem mogę dać poczucie, że opowiadanie tych historii ma sens. Fajne jest też to, że ludzie piszą po przeczytaniu tekstu: „mam podobnie”, „przeżyłam to samo”, „też chcę się tym podzielić”. Często są to po prostu wiadomości prywatne, w których dziewczyny piszą: „dzięki, to dla mnie ważne, że o tym piszecie”. Olga: Czasem łatwiej o sobie opowiedzieć anonimowo na portalu społecznościowym niż w gronie znajomych. Ale jednak ciągle pozostaje w nas poczucie, że słowo pisane, gotowy tekst, ma większą moc i pozostaje na dłużej. Nawet jeśli jest to tylko post na Facebooku. Dorota: Dawniej kobiety na wsiach spotykały się na darcie pierza, tworzyły wspólnotę, rozmawiały, wymieniały się doświadczeniami i nawzajem wspierały. Dzisiaj tego nie ma i to często Facebook zastępuje takie spotkania. Chcemy, żeby nasza „Katarzyna” była przestrzenią dzielenia i wzmacniania się swoimi prywatnymi historiami. Nie tylko kobiecymi. Naszym celem jest też to, żeby czytelnikom otwierały się oczy na pewne tematy. Często okazuje się, że coś, co komuś nie mieściło się w głowie, ktoś inny już dawno przeżył. Poznanie czyjejś historii rewiduje nasze dotychczasowe przekonania, sposób myślenia, stereotypy, którymi na co dzień się posługujemy. To kolejna cecha #jestemkatarzyną: teksty nigdy nie są takie same, nie powtarzają tych samych tez. Dorota: Na pewno nie jest to strona kobiet narzekających na facetów. Dla nas nic nie jest czarno-białe. Kiedy mój mąż mówi, że jego żona jest feministką, słyszy najczęściej: masz przerąbane. Przerąbane? Bo ma kobietę, która go kocha, fantastyczne dzieci i bardzo poukładane życie? Stereotyp dotyczący feminizmu jest w Polsce mocno zakorzeniony i bardzo nam zależy na tym, żeby teksty nie miały tylko negatywnego, krytycznego wobec mężczyzn wydźwięku. Ale cóż, historie kobiet są, jakie są. Czasem ich negatywnym bohaterem jest mężczyzna. Olga: Przygotowałam „Top 5” najbardziej popularnych postów na stronie. Pierwszy to tekst o opiekunach osób niepełnosprawnych. Drugi - o pigułce „po”, a raczej problemach z jej zdobyciem. Trzeci - tekst Doroty o zmianach w edukacji. W tej piątce jest też mój tekst o ślubach kościelnych osób niewierzących. To tematy społeczne, którą dotyczą każdego z nas. Dorota: Zależy nam - także w Toruńskich Dziewuchach - by mówić o feminizmie nie obciążonym traumą i stereotypami. Feministki to nie skrzywdzone, słabe dziewczynki, ale kobiety, które doświadczają w życiu zarówno dobrego, jak i złego, które mają prawo podejmować takie, a nie inne decyzje. Chcemy, żeby nasza „Katarzyna” taka była.

By nasze bohaterki mówiły o traumach - jeśli takie są - ale też o historiach pozytywnych, budujących.

Fanpage zyskał sporo nowej energii przy okazji akcji #metoo. Olga: Akcja #metoo była bardzo szeroka i zawierała w sobie całe spektrum złych zachowań: od podszczypywania, nachalności, po przypadki gwałtów. Niemal codziennie publikowałyśmy nową historię. Okazało się, że problem jest bardzo szeroki i złożony. W końcu zaczęłyśmy czuć przesyt, nasze czytelniczki też były tym zmęczone, ale mimo to wiedziałyśmy, że powinnyśmy publikować te historie dalej. Czasem są one bardzo nieoczywiste. Na przykład taka: „Witajcie kochane, #jestemkatarzyną, ale bardzo inną od tych, które tutaj opisują swoje historie (...). Znajomi, którzy dobrze mnie znają, mówią na mnie Mirella, ale naprawdę jestem… Mirkiem. Mirkiem w papierach, ale moja mama, gdy mnie oczekiwała, chciała Natalię. I to imię bardzo lubię i się z nim utożsamiam”. Olga: Poznałyśmy tę osobę. I wiemy, jak trudne było dla niej to, by o sobie opowiedzieć. Wymagało od niej ogromnej odwagi. Nawet jeśli nie opublikowała swojego prawdziwego nazwiska czy wizerunku. Dorota: Ja ze swoją emocjonalnością do każdej historii podchodzę osobiście. Każdą bardzo przeżywam. Czasem zdarza się, że czytam i myślę: nie wierzę, to nie mogło się wydarzyć. Miałam taki przypadek. Nie mogłam uwierzyć, że bohaterka tego doświadczyła. Okazało się, że historia jest prawdziwa, dziewczyny znają tę osobę i wiedzą, że nic nie zmyśliła. Ta opowieść na długo we mnie została, tkwiła gdzieś z tyłu głowy, do dziś ledwie sobie z nią radzę. Ale spektrum doświadczeń jest tak szerokie, że każdy może się z nimi utożsamić. Olga: Moglibyśmy zaczepić dowolną dziewczynę na tej ulicy. Gwarantuję - każda z nich ma w sobie ważną historię, a czasem pięć. Każda ma w życiu doświadczenie, które pokazuje ważny kobiecy problem. Czy spotkania z bohaterkami zawsze kończą się napisaniem tekstu? Dorota: Nie zawsze. Pewna dziewczyna opowiedziała mi o bardzo złych rzeczach, które przeżyła. Ciężko to spotkanie przeżyłam, były łzy. Ale kiedy spisałam to w formie tekstu, bohaterka nie zdecydowała się na publikację. I ja to rozumiem. Być może potrzebowała się swoją historią podzielić, ale nie była jeszcze gotowa na to, by poznali ją inni. Nie zawsze efektem spotkania jest tekst. Czasem dziewczyny piszą do nas po prostu prosząc o pomoc. To najczęściej sytuacje związane z nałogami, przemocą w rodzinie. Pomagamy na tyle, na ile możemy. Kierujemy do odpowiednich organizacji i instytucji. Niestety często nasze możliwości na tym się kończą. To trudne, ale zawsze cenne doświadczenie. „Katarzyna”, czyli kto? Olga: Kobieta, która nie zgadza się na utrwalany od tysięcy lat stereotyp. Kobieta, która poszukuje. Dorota: Kobieta, która ma prawo do życia na swoich zasadach, która ma odwagę i chce zmieniać rzeczywistość, świadoma, potrafiąca nazwać swoje problemy, ale też cieszyć się tym, co się jej przydarzyło - tymi „cudami codzienności”. Można też powiedzieć krótko: „Katarzyna” to wojowniczka codzienności.CP

*DOROTA NIJAKI-BUJNAROWICZ, OLGA BOROWICZ-WIĘCEK - współtwórczynie i członkinie redakcji #jestemkatarzyną, członkinie Toruńskich Dziewuch. Kobiece historie można zgłaszać i przesyłać w formie gotowych tekstów na adres: katarzyny.trn@gmail.com lub za pośrednictwem fanpage'a „Jestem Katarzyną”.

20

miastakobiet.pl


TELEFONICZNA INFORMACJA PACJENTA

Rozmowa z Łukaszem Pyszką, specjalistą Wydziału Spraw Świadczeniobiorców Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Bydgoszczy

Jakich informacji będą udzielali konsultanci Telefonicznej Informacji Pacjenta? Konsultanci TIP będą udzielać informacji między innymi o danych teleadresowych NFZ oraz szpitali, przychodni, aptek i sklepów medycznych, które mają zawartą umowę z NFZ. Ponadto będą informować o zasadach korzystania z podstawowej opieki zdrowotnej, zasad i miejsc udzielania pomocy medycznej w nocy, weekendy i święta, a także zasad funkcjonowania systemu powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Od konsultantów TIP będzie można również uzyskać informację o rodzajach dokumen-

tów potwierdzających prawo do świadczeń opieki zdrowotnej, systemie eWUŚ (Elektroniczna Weryfikacja Uprawnień Świadczeniobiorców), systemie ZIP (Zintegrowany Informator Pacjenta), dobrowolnym ubezpieczeniu zdrowotnym, w tym wysokości aktualnej składki na to ubezpieczenie, oraz zasadach korzystania i miejscach wykonywania świadczeń w ramach programów profilaktycznych finansowanych przez NFZ. Pod numerem TIP konsultanci udzielą informacji o zasadach uzyskania EKUZ (Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego) oraz koordynacji systemów zabezpieczenia zdrowotnego w krajach Unii Europejskiej. Czy dzwoniąc na przykład z Bydgoszczy, dowiem się o funkcjonowaniu służby zdrowia w Sosnowcu? Jak najbardziej, konsultanci TIP udzielą niezbędnych informacji dotyczących funkcjonowania służby zdrowia w całej Polsce, bez względu na to, skąd dzwoni pacjent. Natomiast w przypadku, gdyby zadane pytanie charakteryzowało się wysokim poziomem szczegółowości, konsultanci TIP mają możliwość przełączania rozmów do specjalistów z komórek merytorycznych we wszystkich oddziałach NFZ w Polsce. Ponadto konsultanci TIP mogą oddzwanianiać do pacjentów po uzyskaniu oczekiwanych informacji. Czy przez infolinię będę mogła złożyć skargę na placówkę medyczną? W przypadku woli złożenia skargi przez pacjenta konsultanci TIP, po ustaleniu, na terenie jakiego województwa znajduje się dana placówka medyczna, przełączają rozmowę do Sekcji Skarg i Wniosków we

właściwym Oddziale Wojewódzkim NFZ. Tam bezpośrednio od specjalistów zajmujących się przyjmowaniem i rozpatrywaniem skarg pacjent uzyska niezbędne informacje, dotyczące procedury złożenia skargi i załączenia właściwej dokumentacji. Co do zasady, skargi składa się pisemnie. Konsultant TIP udzieli mi porady medycznej? W pierwszym etapie wprowadzania Telefonicznej Informacji Pacjenta konsultantami TIP są specjaliści z zakresu systemu opieki zdrowotnej od strony administracyjnej. Jednak nowa idea call center w NFZ oraz w Biurze Rzecznika Praw Pacjenta zakłada, że docelowo TIP będzie nie tylko pomagał poruszać się po systemie ochrony zdrowia, ale z czasem, na wzór brytyjskiego NHS, pozwoli na uzyskanie prostych porad medycznych. Czy przez tę infolinię mogę wezwać pogotowie? Nie. Na terenie całej Polski, aby wezwać pogotowie ratunkowe, należy wybrać numer telefonu 999 lub jednolity ogólnoeuropejski numer ratunkowy 112. Jeśli nie będę wiedziała, czy moje leki są refundowane, mogę zadzwonić na infolinię i uzyskać taką informację? Aktualny wykaz leków refundowanych przez NFZ znajduje się w obwieszczeniach Ministra Zdrowia na stronie internetowej www.gov.pl/web/zdrowie. Konsultanci TIP jak najbardziej pomogą pacjentowi w sprawdzeniu, czy dany lek znajduje się na aktualnym wykazie leków refundowanych.CP

P R O M O C J A 008656982

miasta kobiet • styczeń 2019

21


ZDJĘCIE ŁUKASZ PIETRZAK

temat

CZAS NA ZMIANY 22

miastakobiet.pl


kobieca perspektywa Przed nami nowy rok, a wraz z nim sezon na postanowienia i metamorfozy. Myślisz o diecie? Treningach? Odświeżeniu wizerunku? To świetnie! Podpowiem ci, jak zacząć, wytrwać i - co najważniejsze - utrzymać zmiany. TEKST Magda Foeller*

ZACZNIJ TERAZ Nowy rok sprzyja różnorakim postanowieniom, mobilizuje do zmiany, jest symbolicznym początkiem czegoś nowego. Często takie konkretne wyznaczenie sobie terminu na rozpoczęcie metamorfozy jest impulsem do działania, pomaga zostawić za sobą złe nawyki, zrealizować od dawna odkładane postanowienia. A jeżeli już o tym mowa… Chyba wszystkim nam zdarzyło się kiedyś odłożyć coś „na jutro”, „na poniedziałek” albo „na początek nowego miesiąca”. Takie odkładanie często niestety przeciąga się w nieskończoność, uwagę rozpraszają codzienne obowiązki i problemy, motywacja ucieka. Moja rada? Zacznij zmiany od razu - właśnie teraz, w tym momencie, kiedy wiesz, czego chcesz oraz jaki jest twój cel. Trzymaj się tego i działaj! MOTYWACJA JEST NAJWAŻNIEJSZA Dlaczego potrzebujesz zmiany? Może źle się czujesz fizycznie, masz słabą kondycję, bolą cię stawy i kręgosłup, chcesz więc zadbać o zdrowie? Albo zależy ci na lepszej sylwetce, samopoczuciu i zaakceptowaniu swojego ciała? Chcesz po prostu dobrze wyglądać? To zrozumiała potrzeba i nie ma w niej nic złego! Wciąż mówi się nam, że wygląd to nie wszystko, że liczy się wnętrze i nie ocenia się książki po okładce. Oczywiście - wnętrze jest ważne! Ale to nie znaczy, że nie możemy zadbać również o wygląd. Szczególnie że nie żyjemy w próżni. Nasze sylwetki, skóra, włosy, stylizacje, pewność we własnym ciele determinują nie tylko to, jak widzą nas inni, ale także jak same postrzegamy świat. Jako trener personalny stykam się z różnymi kobietami i różnymi motywacjami, jednak większość z nich mogłabym uśrednić do prostego pragnienia: „chcę stanąć przed lustrem, spojrzeć na siebie i stwierdzić, że fajna ze mnie laska”. I nie chodzi tutaj o dążenie do niedoścignionych ideałów, ale o zadbanie o siebie w takim zakresie, żeby czuć się komfortowo we własnym towarzystwie. A na to zasługuje każda z nas! Zastanów się więc, co cię motywuje - i tę motywację zmień w paliwo, dzięki któremu osiągniesz założone cele. WRÓG NUMER JEDEN: ZNIECHĘCENIE Na pewno znasz to uczucie. Trenujesz, jesz zdrowo, pilnujesz się, mija dzień, tydzień, miesiąc, a ty wciąż jesteś daleka od wymarzonej sylwetki. Dopada cię zniechęcenie. Może nawet myślisz: „to nie dla mnie, nie dam rady”. Poddajesz się, odpuszczasz, przestajesz działać. Zapominasz, że zmiana nigdy nie następuje w przeciągu jednej doby - to proces, który wymaga czasu. Jak więc walczyć ze zniechęceniem? Poza głównym celem wyznacz sobie cele mniejsze, krótkoterminowe - to na nich się skupiaj, to nimi ciesz się na co dzień. Celebruj stracone kilogramy, poprawę kondycji, wyszczuplenie sylwetki. Każdy z tych małych sukcesów jest krokiem do wymarzonego celu!

ZMIANA TO PROCES Pamiętaj więc, że na efekty czasem trzeba poczekać. Myślę nawet, że to dobrze. Właśnie czekanie i cierpliwość pozwalają zbudować coś wartościowego. W świecie, w którym wszystko jest na wyciągnięcie ręki, w którym proponuje się „szybkie metamorfozy”, „diety cud”, spektakularne zrzucenie wagi, a w efekcie równie spektakularny efekt jojo, warto się na chwilę się zatrzymać i zastanowić. Czego chcesz? Czym jest dla ciebie piękno? Co jest ważne? W natłoku codziennych obowiązków znajdź czas dla rodziny, przyjaciół i - przede wszystkim - dla samej siebie. Niech zmiana nie będzie szybka i tylko na chwilę - niech zostanie z tobą na zawsze. Bo przecież nie chodzi o to, żeby za rok czy dwa znów zrzucać zbędne kilogramy! Popatrz na swoją metamorfozę nie jako na epizod, incydent czy interwencję, ale wstęp - do zdrowego stylu życia, pewności siebie, szeroko pojętej akceptacji. Zmień się na lepsze i na stałe. MEDIA KŁAMIĄ? Z pewnością i z akceptacją siebie różnie bywa. Bo jak zwykła kobieta miałaby dorównać ideałowi kobiecości prezentowanemu przez kolorowe gazety czy media społecznościowe? Czy to w ogóle możliwe? Odpowiadam: nie, ponieważ żadna modelka, aktorka czy celebrytka nie wygląda w życiu tak, jak na fotografiach w magazynach modowych albo na Instagramie. Na takie zdjęcie składa się wiele czynników - odpowiednie ustawienie ciała, oświetlenie, ubiór, zdolności fotografa, a do tego jeszcze retusz i obróbka graficzna. Za gwiazdami stoi sztab specjalistów, technologii, sztucznych polepszaczy. Porównywanie się do takich wizerunków nie ma sensu, a dążenie do nich za wszelką cenę może się bardzo niekorzystnie odbić na zdrowiu. Jeżeli wyznaczysz sobie nierealne cele, bez względu na to, jak bardzo będziesz się katować, ile czasu poświęcisz na ćwiczenia, jak bardzo restrykcyjnie podejdziesz do diety, nigdy nie będziesz zadowolona. Pozwól sobie na chwilę niedoskonałości. Nawet gwiazdy nie pozują całe życie - i na pewno na zakupach nie wyglądają tak, jak podczas sesji zdjęciowych. Media społecznościowe mogą być fajne, pożyteczne i inspirujące - ale trzeba mieć do nich dystans. Ostatecznie to ty sama musisz się dobrze i zdrowo czuć w swoim ciele! CZASAMI ZJEDZ KAWAŁEK CIASTA Ważne jest, żeby w procesie zmian i metamorfozy nie zatracić siebie. Bo wszystko - nawet zdrowe odżywanie, uprawianie sportu czy dbanie o siebie - w nadmiarze może nam zaszkodzić. Zbyt restrykcyjna dieta albo katorżnicze treningi prędzej czy później odbiją się zarówno na twoim zdrowiu, jak i relacjach z innymi. Nie musisz codziennie spędzać godzin na siłowni - wystarczą trzy, cztery treningi w tygodniu, żeby osiągnąć dobre wyniki, miasta kobiet • styczeń 2019

23


kobieca perspektywa

UNIKAJĄC WYJŚCIA Z PRZYJACIÓŁMI NA CIASTO I KAWĘ ALBO ODMAWIAJĄC UDZIAŁU W RODZINNYCH UROCZYSTOŚCIACH Z OBAWY O NARUSZENIE DIETY, POZBAWISZ SIĘ CZEGOŚ BARDZO WAŻNEGO - BLISKOŚCI, WSPARCIA, RADOŚCI. W DIECIE I TRENINGACH, JAK WE WSZYSTKICH DZIEDZINACH ŻYCIA, NAJWAŻNIEJSZE JEST ZNALEZIENIE ZŁOTY ŚRODEK.

ZDJĘCIE NADESŁANE

a przy tym nie przeforsować organizmu. Właśnie taki cykl treningowy polecam moim klientom. Nie musisz też odmawiać sobie wszystkich przyjemności. Unikając wyjścia z przyjaciółmi na ciasto i kawę albo odmawiając udziału w rodzinnych uroczystościach z obawy o naruszenie diety, pozbawisz się czegoś bardzo ważnego - bliskości, wsparcia, radości. W diecie i treningach, jak we wszystkich dziedzinach życia, najważniejsze jest znalezienie złoty środek.

KOBIETA W ROLI GŁÓWNEJ Jako trener personalny towarzyszę wielu kobietom w zmianie wizerunku i wciąż zachwyca mnie to, jak pozytywne kształtowanie fizyczności wpływa na ich samopoczucie, pewność siebie, a nawet doświadczanie rzeczywistości. Nie będę ukrywała - to dla mnie olbrzymia motywacja do dalszej pracy, kop do działania, coś absolutnie nie do przecenienia. Chcę się dzielić z innymi tą fantastyczną siłą kobiet. Stąd pomysł na akcję „Kobieta w roli głównej”. W ramach projektu w ciągu trzech miesięcy pomagamy wyłonionej w castingu bohaterce przejść metamorfozę, a jej postępy pokazujemy w filmach publikowanych na Facebooku. Chcemy w ten sposób zainspirować inne kobiety - pokazać, że zmiana zawsze jest możliwa. Bohaterką pierwszej edycji była Karolina. Pozbywając się niechcianych kilogramów, odzyskała kontrolę nie tylko nad ciałem, ale i życiem. Niesamowi-

cie było obserwować, jak z dnia na dzień przeobrażała się w kobietę zadowoloną, pewną siebie, świadomą swoich zalet. Przekonała się, że ma moc i siłę. Obserwowałam rozkwit, radość, łzy wzruszenia, dumę, kiedy mimo zwątpienia nie poddała się, stanęła na nogi. W drugiej edycji podobnych emocji dostarcza nam Magda. Praca przy „Kobiecie w roli głównej” uświadomiła mi też, jak ważna jest życzliwość i wsparcie najbliższych. Bardzo fajnie obserwować, jak znajomi i nieznajomi kibicują bohaterkom naszych metamorfoz. To pokazuje, że są na świecie ludzie, którzy życzą dobrze drugiej osobie. Bomba! Dla mnie osobiście ważny okazał się też aspekt współpracy z innymi kobietami zaangażowanymi w projekt: Anną Deperas-Lipińską (Style), Barbarą Pudelską (Kosmetyczny Instytut Dr Irena Eris), Marzeną Schauer-Cajsel (Garde-Robe) oraz Paulą Rabel (Dental Republic). To świetne przedsiębiorczynie, których pasja jest dla mnie wielką inspiracją. Myślę, że razem udowodniłyśmy, jak wielkie znaczenie ma siła i wzajemne wspieranie się kobiet!

ZAAKCEPTUJ SIEBIE Każda metamorfoza, jaką przeprowadzam, uczy mnie niesamowicie dużo - o drugim człowieku, jego potrzebach, spojrzeniu na siebie i życie. Dzięki pracy z przeróżnymi kobietami zrozumiałam też, jak ważna jest samoakceptacja. I właśnie tej samoakceptacji życia życzę wam wszystkim. W nowym roku i zawsze.CP

*MAGDA FOELLER - trener personalny, właścicielka Magda Foeller Studio w Toruniu, pomysłodawczyni cyklicznej metamorfozy „Kobieta w roli głównej”, którą można oglądać na fanpage’u studia.

24

miastakobiet.pl


WYNAJEM OKOLICZNOŚCIOWY

Fotografia ślubna  48 602 384 054 www.facebook.com/AnitaKrysztofiakFotografia

008802208

imprezy z klasą

tel. 536 186 166

e-mail: mustangbydgoszcz@gmail.com mustangbydgoszcz.samochody-weselne.pl

www.fotoanita.pl

008803376

R

E

K

L

A

M

ul. Fałata 92/66 87-100 Toruń tel. 886 851 775

A

z tym kuponem

rabat 10%

na wybrane usługi

PROFESJONALNE SZKOLENIA ZE STYLIZACJI PAZNOKCI

008799339

I stylizacje paznokci: manicure, manicure hybrydowy przedłużanie paznokci I pedicure I zabiegi pielęgnacyjne twarzy I medycyna estetyczna I makijaż okazjonalny I makijaż permanentny I przedłużanie rzęs, lifting rzęs

008794075

R

E

K

L

A

M

A

018055779


26

miastakobiet.pl

ZDJĘCIE NADESŁANE

jej pasja


jej pasja

NIE JESTEM TRENEREM ZZA BANDY Podczas moich startów emocje towarzyszyły mi tylko do pierwszego kroku na lodzie, później już nie czułam stresu. Natomiast teraz przez cały występ Natalii i Maksyma odczuwam wielkie napięcie. Z Sylwią Nowak-Trębacką*, trenerką łyżwiarską olimpijczyków Natalii Kaliszek i Maksyma Spodyrieva, rozmawia Jan Oleksy

Jak to się stało, że znalazła się Pani w Toruniu? Przecież przez wiele lat reprezentowała Pani łódzki klub łyżwiarski. Pochodzę z Łodzi, gdzie spędziłam większość mojego życia. Paręnaście lat temu trenerzy Dorota i Mariusz Siudkowie, działający w toruńskim klubie Axel, prosili mnie, bym przyjechała popracować warsztatowo z ich zawodnikami, poukładać choreografię, doskonalić technikę jazdy. Tak się zaczęło. Po jakimś czasie dostałam od Marka Kaliszka, prezesa klubu Axel, propozycję pracy. Bardzo szybko się spakowałam i w jeden dzień przeniosłam się z dziećmi do Torunia. I tak jestem tu już 10 lat. Czyli Natalia i Maks, których aktualnie Pani prowadzi, nie byli bezpośrednim powodem przeprowadzki? Natalia stawiała wtedy pierwsze kroki w parach sportowych, jeździła jeszcze wówczas z bratem Michałem. Nie przeprowadziłam się po to, aby prowadzić tylko swoich zawodników, chociaż gdzieś tam z tyłu głowy miałam taką myśl. Bardziej jednak nastawiałam się na szkolenie wszystkich młodych zawodników ukierunkowanych na taniec na lodzie. Jest Pani bardzo utytułowaną byłą zawodniczką, startowała Pani w parach tanecznych z Sebastianem Kolasińskim, dwukrotnie uczestniczyła w igrzyskach olimpijskich, była mistrzynią świata

juniorów, dziewięciokrotną mistrzynią Polski… To z pewnością podnosi prestiż trenera. Nie wiem, czy ktokolwiek w ogóle wie o moich sukcesach. Bardziej staram się zasłużyć na prestiż obecną pracą, podejściem do dzieci, do młodych zawodników. Nigdy nie zastanawiałam się, czy sukcesy, które niosę w bagażu, są jakimś wyznacznikiem. Przemawia przez Panią skromność, ale myślę, że sukcesy sytuują Panią w ekstralidze trenerów, o ile taka istnieje… Jestem trenerem drugiej klasy, mam zawodników na różnym poziomie zaawansowania, wyszkoliłam olimpijczyków, mam się czym pochwalić w mojej pracy trenerskiej. Ligi trenerów w łyżwiarstwie nie ma, są tylko normalne stopnie trenerskie, tak jak w innych dyscyplinach sportu. Wspomniała Pani, że przeprowadziła się do Torunia ze swoimi dziećmi. One też zaraziły się łyżwiarstwem? Moja rodzina jest bardzo usportowiona, mąż również jeździł na łyżwach, ale po zakończeniu swojej przygody z łyżwiarstwem nigdy do tej dyscypliny nie wrócił. Jest natomiast wielkim fanem sportu, ale przede wszystkim piłki nożnej, którą amatorsko zajmuje się cały czas. Moje dzieci poznały wiele dyscyplin, w każdej radząc sobie w miarę przyzwoicie. miasta kobiet • styczeń 2019

27


jej pasja Aktualnie syn Maksymilian gra w piłkę w toruńskiej Elanie, a córka Sonia w koszykówkę w Katarzynkach. Na razie mocno się angażują, zobaczymy, co z tego wyniknie.

z Warszawy, który pomógł nam stworzyć choreografię tańca dowolnego. Ale zrobił to na parkiecie, a my musieliśmy wszystko przełożyć na lód.

Nie katowała ich Pani, żeby jeździli na łyżwach? Jazdę na łyżwach traktujemy jako rodzinną przyjemność, najczęściej w weekendy czy święta, kiedy jesteśmy wszyscy razem. Oczywiście moje dzieci potrafią jeździć, Sonia lepiej, Maksio trochę gorzej, ale dają sobie radę, wstydu nie ma.

Jak wygląda relacja między Panią a parą? Na zasadzie mistrz-uczeń czy raczej zgrane trio przyjaciół? Trzeba byłoby zapytać moich zawodników, jak oni to odbierają. Oczywiście, pracujemy jako trio, staram się brać pod uwagę ich zdanie, ale ja podejmuję decyzje i zawsze do mnie należy ostatnie słowo.

Pani założyła łyżwy bardzo wcześnie. Dowiedziałem się, że w wieku czterech lat. W tym wieku powinno się zaczynać, bo łyżwiarstwo jest sportem wczesnej specjalizacji, a niestety długo trwa dojście do dobrego poziomu wyszkolenia. Tak też było ze mną. Zaczęłam jeździć na łyżwach, gdy skończyłam cztery lata.

Dogadujecie się? Uważam, że komunikacja między nami jest naprawdę bardzo dobra, nie mam z nimi problemów, to są bardzo dobre dzieciaki, bardzo dobrze wychowane, grzeczne, kulturalne, więc współpraca z nimi przebiega na poziomie przyjacielskim. Jestem trenerem, a nie mentorem.

Zaowocowało to mistrzowską formą. Często tak się dzieje, że byli zawodnicy stają się trenerami. Czy planowała Pani po zakończeniu kariery zostać nadal w świecie łyżwiarstwa? Skończyłam karierę w 2003, wtedy urodził mi się syn. Na ostatnich mistrzostwach Europy startowałam, będąc już w ciąży. Na początku planowaliśmy razem z moim partnerem tanecznym Sebastianem, że urodzę i wrócę do łyżwiarstwa. Tak też się stało. Maksa urodziłam w sierpniu, w październiku już stałam na lodzie, a synek siedział w foteliku w bazie. Wkrótce jednak doszliśmy do wniosku, że nadszedł czas, by pożegnać się z łyżwiarstwem. Może brakowało nam bodźców?

Jesteście jak dobrze naoliwiona maszyna. Jak jeden organizm.

Ile wtedy miała Pani lat? 27.

W ŁYŻWIARSTWIE NIE DA SIĘ WSZYSTKIEGO DOKŁADNIE ZMIERZYĆ, JAK W RZUCIE MŁOTEM. ZAWSZE ISTNIEJE JAKIŚ UŁAMEK SUBIEKTYWNOŚCI.

To był już wiek emerytalny? Można jeszcze powalczyć, tak mniej więcej do trzydziestki, ale to zawsze indywidualna sprawa. Pożegnaliśmy się z publicznością i od razu zaczęłam pracować w szkółce łyżwiarskiej w Łodzi. Postanowiła Pani przekazywać swoje doświadczenia, które zdobyła na lodzie? Przekazuję nie tylko to, czego się nauczyłam, będąc zawodnikiem, ale też korzystam z doświadczenia, którego nabyłam, będąc już trenerem, prowadzę dużo szkoleń, seminariów, staram się dzielić swoją wiedzą z moimi uczniami. Łyżwiarstwo jest dyscypliną, która bardzo mocno się rozwija, często też zmieniają się regulaminy, więc trzeba być na bieżąco, zwłaszcza że jestem też międzynarodowym sędzią technicznym. A jak wygląda trening Natalii i Maksyma? Na mistrzowskim, profesjonalnym poziomie to właściwie nie jest już trening, tylko „full time” praca, w której spędzają po 8-9 godzin dziennie. Są to zajęcia nie tylko na lodzie, wiele czasu zajmują ćwiczenia ogólnorozwojowe, balet klasyczny, nowoczesny, różne dziedziny tańca, stretching, siłownia, lekkoatletyka… Łyżwiarstwo to jest mieszanka wielu dyscyplin. Trener też musi ciągle być w formie? Musi uczyć, wspierać, kontrolować… Nie jestem trenerem, który uczy zza bandy. Z Natalią i Maksem jestem cały czas na lodzie, pokazuję układy choreograficzne i ruchy, jak na przykład przełożyć rękę czy nogę. Przypomina to pracę reżysera? Na mistrzowskim poziomie na pewno. Łyżwiarstwo jest sportem z dużą dozą artyzmu, więc trzeba być dobrym reżyserem, który układa program, zajmuje się choreografią. Pani proponuje, co i jak mają tańczyć? Do tej pory układałam wszystkie programy. W tym roku rozpoczęliśmy współpracę z Robertem Bondarą, znanym tancerzem Teatru Wielkiego

28

miastakobiet.pl

Jeżeli nie znajdą się na podium, to co im Pani mówi? „Kochani, nic się nie stało”? To zależy, z jakiego powodu nie znaleźli się na podium. Jeżeli była duża konkurencja, a pojechali świetnie, to nie ma zmartwienia. Na podium są tylko trzy miejsca, więc dla mnie czasem ważniejsze jest to, jak się zaprezentują. Np. na zawodach Tallinn Trophy 2018, które odbyły się

na przełomie listopada i grudnia, zajęliśmy trzecie miejsce w parach tanecznych. Tam było ciasno na podium. Natalia i Maksym mogli swobodnie być zarówno pierwsi, drudzy, jak i trzeci. Nie płakałam, że nie byli pierwsi. Przegrali dosłownie o paznokieć, ale dla mnie ważniejsze było to, że był to ich kolejny mocny występ, że pojechali nadspodziewanie dobrze. W tej dyscyplinie, jak w rzadko której, oceny bywają subiektywne. Jednemu występ podoba się bardziej, drugiemu mniej… Łyżwiarstwo jest sportem, gdzie czynnik ludzki, subiektywna ocena ma wielkie znaczenie, chociaż od wielu lat funkcjonuje bardziej obiektywny system oceniania. Zmierza to ku temu, żeby łyżwiarstwo było sportem bardziej wymiernym. Ale i tak nie da się wszystkiego dokładnie zmierzyć, jak w rzucie młotem. Zawsze istnieje jakiś ułamek subiektywności. Istnieje niepewność oceny występu. Gryzie Pani wtedy paznokcie? Oczywiście, bardzo się denerwuję, ale mam świadomość, że wszystko, co mogłam, to zrobiłam. W momencie, kiedy wychodzą na lód, zaprezentować naszą wspólną pracę, to choć wiem, że nie mam już na nic wpływu, i tak targają mną emocje. Zawsze jest stres. Bardziej przeżywa Pani teraz występy swoich zawodników czy kiedyś własne? Podczas moich startów emocje towarzyszyły mi tylko do pierwszego kroku na lodzie, później już nie czułam stresu. Natomiast teraz przez cały czas trwania programu, stojąc za bandą, odczuwam wielkie napięcie. Nie potrafię tego wyłączyć przy ich pierwszym kroku.


jej pasja

ZDJĘCIE MAREK KALISZEK

Jak Pani motywuje zawodników? „Słuchajcie, złoty medal czeka…”? Nigdy tak nie mówię, zwykle proszę, żeby pojechali najlepiej jak potrafią, że są świetnie przygotowani, że to jest ten czas i to miejsce na pokazanie formy. Staram się ich wzmacniać, motywować, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się wspominać o walce, miejscach i medalach. To byłoby stresujące. Sama nie chciałabym, żeby ktoś wywierał na mnie taką presję. Zawsze jest Pani z nimi na wszystkich zawodach, by razem się cieszyć i razem pocieszać? Na razie się nie zdarzyło, żeby występowali beze mnie, byłam z nimi na każdych zawodach. Na tym też chyba polega moja praca. A co jest największą radością trenerki? Wielkim sukcesem na poziomie trenerskim jest fakt, że udało mi się wyszkolić parę, która wzięła udział w igrzyskach. Każdy sukces Natalii i Maksyma traktuję wyjątkowo, każdy ich start jest dla mnie sukcesem, jeśli robią dobre wyniki. Sama praca trenerska jest dla mnie sukcesem - to, że mogę pracować z nimi i z młodzieżą, którą trenuję. Wielką satysfakcję daje nam fakt, że w przyszłym roku jednym z tańców obowiązkowych będzie fokstrot, który ułożyłam dla Natalii i Maksa. Tak się spodobał międzynarodowej unii łyżwiarskiej, że wprowadzono go do kanonu tańców obowiązkowych. Wszystkie pary juniorskie będą jeździły taniec Natalii i Maksa do mojej choreografii.

A Pani lubi tańczyć? Myślę o parkiecie… Bardzo lubię, tak jak zdecydowana większość tancerzy na lodzie. Ale nie jest to regułą. Jakie macie najbliższe plany? Obecnie jesteśmy w najbardziej zapracowanym okresie, startujemy tydzień po tygodniu, do końca roku mamy zaplanowane występy, a pomiędzy nimi normalne treningi. Początek przyszłego roku to zawody Mentor Cup w Toruniu, następnie mistrzostwa Europy, a później Uniwersjada. Mam nadzieję, że Natalia z Maksem zrobią też kwalifikacje na mistrzostwa świata seniorów, które odbędą się w marcu w Japonii. To będzie ich ostatni start sezonu. A co dalej, zobaczymy. Oby tylko starczyło im sił, zapału i zdrowia, żeby wystartować w kolejnej olimpiadzie. Ale w tej kwestii mam jak najmniej do powiedzenia. Nie chcą tak zdolnej trenerki porwać gdzieś w świat? Co jakiś czas pojawiają się takie propozycje, aczkolwiek uważam, że na razie powinnam skoncentrować się na pracy w Toruniu, przynajmniej dopóty, dopóki wszystkie przeciwności nie zirytują mnie na tyle, że powiem „dość”.

*SYLWIA NOWAK-TRĘBACKA - dwukrotnie reprezentowała Polskę na Igrzyskach Olimpijskich w Nagano i w Salt Lake City. Do jej największych osiągnięć należy tytuł V-ce Mistrzyni Świata w Tańcach na Lodzie (Seul 1993) oraz tytuł Mistrzyni Świata Juniorów (Colorado Springs 1998). W latach 1990-2003 była Mistrzynią Polski Juniorów i Seniorów. Jest trenerem, jej zawodnicy, para taneczna Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriev, wywalczyli do tej pory 7 miejsce w Mistrzostwach Świata Juniorów, 14, 11 i 8 miejsce w Mistrzostwach Europy, oraz 16 i 14 miejsce w Mistrzostwach Świata Seniorów. Na Igrzyskach Olimpijskich w PyongChang Natalia z Maksymem zajęli 14 miejsce. Są to jak do tej pory najlepsze lokaty zajmowane przez Polaków od wielu lat.

Trener to zawód, pasja czy misja? W moim przypadku ułożę to w innej kolejności: pasja, misja i na końcu zawód. Bez scalenia tych trzech rzeczy nie byłoby prawdziwego trenera.CP

miasta kobiet • styczeń 2019

29


P.H.U. POLMOZBYT TORUŃ HOLDING S.A. ODDZIAŁ BYDGOSZCZ UL. FORODŃSKA 38, 85-719 BYDGOSZCZ

TEL. 52 587 37 30 008807133


OFERUJEMY PRODUKTY DO STYLIZACJI I PIELĘGNACJ

Alternatywa dla

OSTRZYKIWANIA – preparaty najnowszej generacji z utrwalającym efektem „wypełnienia”, zmniejszenia głębokości i ilości zmarszczek

• PAZNOKCI • TWARZY • CIAŁA

PROBLEMATYCZNA CERA?

JUŻ NIE!

Szkolenia indywidualne i z Urzędu Pracy.

Poznaj skuteczność działania kosmetyków pielęgnacyjnych i terapeutycznych z naturalnymi składnikami marki TianDe Linia profilaktyki zdrowotnej kobiet i mężczyzn.

rabat 15% na lakiery hybrydowe OULAC Do wykorzystania w sklepie stacjonarnym do 31.12.2018 r. za okazaniem reklamy.

Okazując egzemplarz „Miasto Kobiet”, zyskujesz promocje szyte na MIARĘ!

Zadzwoń i umów się na spotkanie w celu indywidualnego doboru produktów, a otrzymasz bezpłatny zabieg pielęgnacyjny.

ul. Lotników 15d/20, Toruń, tel. 788-414-804

008705943

Don & Success Lotników 17A/29, 87-100 Toruń m: 48 509 969 002 e: edyta.dondalska@op.pl

008705848

www.mscosmetics.eu www.facebook.com/mscosmetics.eu R

E

K

L

A

M

A

R

E

K

L

A

M

A

008779758

Z okazji

 Makijaż Permanentny  Laserowy peeling węglowy  Laserowe usuwanie tatuaży

Czytaj więcej na www.helios.bydgoszcz.pl Bydgoszcz, ul. Śniadeckich 3 tel. 52 321 46 25, 502 175 719 SERDECZNIE ZAPRASZAMY!

składamy życzenia zdrowia, codziennego optymizmu i spełnienia marzeń oraz postanowień noworocznych!

008799331

Nowego Roku


Nowa lokalizacja

- komfortowe warunki dla pacjentów.

Z A PI SY D O L E KA R Z Y R O DZ I N N YC H ( P OZ ) D L A N OWYC H PA C J E N T ÓW

� OPIEKA MEDYCZNA DLA DZIECI, DOROSŁYCH I SENIORÓW W RAMACH PODSTAWOWEJ OPIEKI ZDROWOTNEJ (POZ) I PORADNI SPECJALISTYCZNYCH

Przychodnia Nasz Lekarz ul. Batorego 18-22

� KONSULTACJE SPECJALISTYCZNE I BADANIA DIAGNOSTYCZNE � PROGRAMY PROFILAKTYCZNE

87-100 Toruń +48 56 300 43 00 kontakt@naszlekarz.pl

� ŚWIADCZENIA W RAMACH NFZ � ELEKTRONICZNY SYSTEM KOLEJKOWY

OD 7 STYCZNIA 2019 ŚWIADCZYMY USŁUGI MEDYCZNE W NOWEJ PRZYCHODNI

14741

21

88

31

20

Pacjentów pod naszą opieką

Lat dbamy o Państwa zdrowie

Specjalistów

Poradni

Pracowni

PA R K I N G D L A PA C J E N T ÓW

( WY D Z I E L O N E M I E J S C A D L A I N WA L I D ÓW I M AT E K Z D Z I E Ć M I ) 008773543


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.