luty - kwiecień 2019
biznes
Czy kariera jest kobietą?
męskim okiem FRANEK STRĄKOWSKI z 7. edycji Top Model
rozmowa
SANDRA JEDYNAK
z kanału Yolki.med
psychologia
Dlaczego kłamiemy?
Angelina FELCHNER MODA BEZ GRANIC
temat
temat
Diagnostyka i opieka specjalistów na każdym etapie rozwoju dziecka.
a
Specjaliści dziecięcy z zakresu: pediatrii, kardiologii, chirurgii, nefrologii, urologii oraz neonatologii
a
Szeroki zakres badań diagnostycznych
a
Przestrzeń przystosowana dla dzieci, nastolatków i całych rodzin
a
Opieka i diagnostyka ginekologiczna
a
a
Opieka i diagnostyka ginekologiczno-położnicza Badania laboratoryjne
od redakcji
ZMIENIAMY SIĘ Świat z kobiecej perspektywy. Nasze pomysły, inicjatywy, dokonania. Porady, fachowa pomoc, tematy tabu. Inspirujące bohaterki - przedsiębiorczynie, podróżniczki, działaczki społeczne, badaczki, kobiety biznesu. Ich opinie, ciekawe historie, unikalne spojrzenie na codzienność. Tym jako „Miasta Kobiet” - jedyne takie czasopismo na regionalnym rynku - zajmujemy się już od 5 lat. Nie zrywamy z tym cennym doświadczeniem. Chcemy wziąć z niego wszystko, co najlepsze i dać Wam jeszcze więcej. Co to oznacza? Sto stron w każdym wydaniu, odświeżony layout, nowy papier, okładki, obok których nie można przejść obojętnie, bardziej rozbudowane i angażujące teksty oraz mnóstwo nowych pomysłów. Do tego całkowicie odmieniona strona internetowa. Znajdziecie na niej nie tylko teksty z papierowych wydań, ale i wiele innych materiałów. „Miasta Kobiet” zmieniają się w ekskluzywny kwartalnik, którego pierwszy numer właśnie trzymacie w rękach. W środku przeczytacie wywiad z Angeliną Felchner, stylistką i doradcą do spraw wizerunku. Nasza okładkowa bohaterka z pewnością zaskoczy Was swoim podejściem do mody oraz zachęci do poszukiwań własnego stylu - i mody bez granic. Poznacie również wyjątkowe kobiety z pasją: dwukrotną mistrzynię Polski w brazylijskim ju-jitsu Magdalenę Ulikowską, rysowniczkę Paulinę Bromę czy tatuatorkę Marię Kubit. Dowiecie się, czy kariera jest kobietą oraz dlaczego wszyscy kłamiemy. A męskim okiem na nasz świat spojrzy Franek Strąkowski z 7. edycji programu „Top Model”. To oczywiście nie wszystko, co dla Was przygotowaliśmy. Sprawdźcie same. Miłej lektury!
WYDAWCA: Polska Press sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes oddziału: Marek Ciesielski Redaktor naczelny: Artur Szczepański Dyrektor biura reklamy: Agnieszka Perlińska Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl Redakcja: Maja Erdmann maja.erdmann@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Kamil Pik kamil.pik@polskapress.pl Mariusz Sepioło mariusz.sepiolo@polskapress.pl Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Lena Szuster lena.szuster@polskapress.pl Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Projekt graficzny: Ilona Koszańska-Ignasiak Dagmara Potocka-Sakwińska Zdjęcie na okładce: Natalia Kuligowska Sprzedaż reklam: Bydgoszcz: tel. 697 770 285, 609 050 446 Toruń: tel. 697 770 284, 691 370 519 Inowrocław: tel. 668 957 252
LUCYNA TATARUCH redaktorka prowadząca „MIAST KOBIET”
DOŁĄCZ DO NAS: www.facebook.com/ MiastaKobiet.PolskaPressGrupa oraz www.miastakobiet.pl
Magazyn „Miasta Kobiet” dostępny jest w punktach partnerskich w Toruniu i Bydgoszczy. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Wszelkie prawa zastrzeżone. Reklamy: 2-3, 5-6, 8-17, 29-31, 37-59, 61-63, 67-69, 79-87, 93-95, 98-100.
4 miastakobiet.pl
temat
ODKRYJ
kubańską duszę grodu Kopernika! Kilka tanecznych kroków – w Toruniu tylko tyle dzieli strzelisty gotyk od wystrzałowej fiesty. Número uno
Pierwsze i jedyne miejsce w regionie pełne latynoskiej radości życia.
Robi się gorąco
Piątkowe i sobotnie noce rozgrzane zmysłową muzyką oraz pokazami tanecznymi w wykonaniu gości z Ameryki Łacińskiej i innych zakątków globu.
Gdzie?
Cubano Club czeka na Ciebie w sercu Starego Miasta przy ulicy Chełmińskiej 12.
Kubańskie noce - tylko w Cubano Club Toruń.
/cubanoclubtorun |
instagram.com/cubanoclub.pl | cubanoclub.pl | biuro@cubanoclub.pl miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 5
spis treści MODA / Zinterpretuj ją na własny, zaskakujący sposób
MODA / Młodzi ludzie oglądają swoich rówieśników z zagranicy, pięknych, kolorowych, wytatuowanych… I też chcą tak wyglądać. Zresztą dotyczy to nie tylko młodzieży. Mam klientów, którzy dopiero po pięćdziesiątce zaczęli się tatuować - mówi tatuatorka Maria Kubit
38-40
70-75 GŁOŚNO MÓWIĆ, CZYM JEST RAK / wywiad z Anną Stachulą-Rębisz Bałam się tylko przez chwilę. Potem dotarło do mnie, że w tej sytuacji muszę być potrójnie silna - za dziecko w brzuchu, za drugie w domu i za męża, który walczy, żeby nas nie zostawić. Żeby nie umrzeć
6 miastakobiet.pl
TREND NA WIOSNĘ - ZEBRA
DZIEŁO NA CIAŁO
10-11 ROZMOWY Angelina Felchner - Moda bez granic / 12 Magdalena Ulikowska - Na macie jesteśmy równi / 18 Sandra Jedynak - O zdrowiu na luzie / 22 Paulina Broma - Akcja-reakcja, inaczej nie potrafię / 32 Franek Strąkowski - Lubię przełamywać stereotypy / 88 Psychologia Wszyscy kłamią / 26 Zdrowie Zaćma, choroba Rembrandta / 46 Mama Solo trudniej, ale nie gorzej / 64 Kobieta przedsiębiorcza Czy kariera jest kobietą? / 76 Prawo Co z frankami? / 82 Test auta Sprawdzamy: Peugeot 3008 / 86
U NAS ZNAJDZIESZ WSZYSTKO DO SWOJEJ WYMARZONEJ GARDEROBY HURTOWNIA PŁYT, BLATÓW I AKCESORIÓW MEBLOWYCH DRZWI PRZESUWNE, CIĘCIE I OKLEINOWANIE, HURT-DETAL
zapraszamy do naszego sklepu internetowego
www.alan.bydgoszcz.pl Bydgoszcz ul. Inwalidów 51 85-749 Bydgoszcz tel. 52 365 00 00; 501-053-831 e-mail: biuro@alan.bydgoszcz.pl
Toruń ul. Płaska 24B 87-100 Toruń tel. 690-060-839; 690-901-039; 690-902-730 e-mail: torun@alan.bydgoszcz.pl
odwiedź nasz profil na Facebooku www.facebook.com/ALANakcesoriameblowe miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 7
moda CH FOCUS ZAPRASZAMY DO CENTRUM HANDLOWEGO FOCUS
na Zakupy ze Stylistką ANGELINĄ FELCHNER
ENERGETYCZNA ZIELEŃ GARNITUR ZAWSZE MODNY Do wiosennej stylizacji wybrałam garnitur z H&M o sportowym kroju, intensywnie zielony, w paski, wykonany z dobrej gatunkowo tkaniny, która się nie gniecie. To zestaw nie tylko efektowny, ale i bardzo praktyczny. Nigdy nas nie zawiedzie. Bez względu na okoliczności będziemy prezentować się w nim nienagannie - zarówno w biurze, jak i na spotkaniu ze znajomymi. Garnitur to jeden z ponadczasowych trendów - zawsze aktualny i wciąż interesujący dla najbardziej znanych projektantów. W zieleni zestawionej z czernią zobaczymy go na przykład w wiosennej kolekcji Givenchy. Carolina Herrera łączy szmaragdowy garnitur z letnimi koszulami w kwiaty. Jest się czym inspirować! Tym bardziej że zieleń będzie bardzo modna również w sezonie jesień-zima 2019/2020. JEDWABNA BLUZKA Warto zwrócić uwagę na bluzkę - jest wykonana ze stuprocentowego jedwabiu, lekka i przewiewna. Tutaj proponuję ją w komplecie z marynarką, ale będzie pasowała również do innych stylizacji. To niezastąpiony i bardzo uniwersalny element garderoby każdej kobiety. Miłośniczkom klimatu boho spodoba się na pewno jedwab w różnych odcieniach bieli od australijskiej marki Zimmermann. Jedwabna bluzka świetnie wpisze się także w zestaw z dżinsowymi szortami oraz botkami w zwierzęcy wzór. PRZEŁAMANIE: SPORTOWE BUTY Stylizację dopełniają buty - najnowszy model Nike Air Force. Takie sportowe, wygodne buty na grubej podeszwie doskonale komponują się z palazzo, czyli spodniami o długich, szerokich nogawkach i wysokim stanie. Szpilki lub baleriny nie sprawdziłyby się w tym zestawieniu, zostałyby przytłoczone. Spodnie palazzo szczególnie polecam kobietom o wąskich biodrach, bez wyraźnego wcięcia w talii - ich krój pięknie pokreśli smukłość sylwetki, maskując przy tym zbyt szczupłe nogi.
1. Stylizacja na modelce
20+ H&M MARYNARKA 129,99 ZŁ H&M SZEROKIE SPODNIE 139,99 ZŁ PATRIZIA ARYTON JEDWABNA KOSZULA 699,00 ZŁ NIKE AIR FORCE BUTY 469,99 ZŁ PATRIZIA ARYTON PASEK 129,00 ZŁ
STYLIZACJA: ANGELINA FELCHNER MODELKA: MARTYNA GRZĘBSKA ZDJĘCIA: NATALIA KULIGOWSKA MAKIJAŻ: INGLOT SABINA PETER FRYZURA: JEAN LOUIS DAVID Zdjęcie wykonano w sklepie PATRIZIA ARYTON
wejdź na www.focusbydgoszcz.pl/stylistka/ 8 miastakobiet.pl
HOUSE BLUZKA 39,99 ZŁ
MOHITO PLECAK 89,99 ZŁ
MOHITO KOLCZYKI KOŁA 29,99 ZŁ
1.
MONNARI SPODNIE PALAZZO 139,99 ZŁ
MOHITO MARYNARKA 199,99 ZŁ
HOUSE PŁASZCZ PUDEŁKOWY 179,99 ZŁ
MOHITO SPODNIE 139,99 ZŁ
CCC SREBRNE BUTY 169,00 ZŁ
APART KOLCZYKI 359,00 ZŁ
HOUSE BUTY SPORTOWE 139,99 ZŁ
MOHITO KOSZULA 89,99 ZŁ
MOHITO OKULARY 49,99 ZŁ
ADIDAS SUPERSTAR 399,00 ZŁ
OCHNIK TOREBKA 399,99 ZŁ
2.
MONNARI SKÓRZANA SPÓDNICA 199,99 ZŁ
HOUSE KOSZULA 79,99 ZŁ
OCHNIK SKÓRZANA TULIPANOWA SPÓDNICA 699,90 ZŁ
OCHNIK TRENCZ 799,00 ZŁ
OCHNIK SZPILKI 299,90 ZŁ
CCC CZÓŁENKA 89,99 ZŁ
OCHNIK SHOPPERKA 279,90 ZŁ
CHANGE LINGERIE NELLIKE BALCONETTE BIUSTONOSZ 229,99 ZŁ
CHANGE LINGERIE NELLIKE HIPSTER STRING 119,99 ZŁ
APART KOLCZYKI 399,00 ZŁ
moda CH FOCUS
KOLORY I WZORY ZEBRA W MIEŚCIE Bardzo kobieca stylizacja, idealna do biura, na uczelnię, kawę i do kina. Jej najważniejszym elementem jest pudełkowy płaszcz w zebrę od Promod. Ten wzór to jeden z najgorętszych trendów na wiosnę! W latach 70. zebrę często wykorzystywał Roberto Cavalli, cyklicznie powraca też w kolekcjach takich domów mody, jak Prada, Kors, Dolce & Gabbana czy Gabriel Hearst. Każdy z nich interpretuje zebrę na własny, często zaskakujący sposób. Cavalli na przykład bawi się fakturami materiałów i kolorem, proponując stylizacje łączące wzory czarno-musztardowe z czarno-białymi, podczas gdy Dolce & Gabbana idzie w look totalny z klasyczną zebrą od stóp do głów. Kobiety, które lubią eksperymentować z modą, namawiam do zestawiania zebry z innymi zwierzęcymi printami. Żeby uniknąć efektu kiczu, do takich stylizacji warto wybierać szlachetne tkaniny! Do płaszcza w zebrę w ramach kontrastu zaproponowałam energetyczny pomarańcz - topowy kolor na wiosnę i lato. BIAŁE MANKIETY I BIAŁE SPODNIE Białe spodnie cieszą się popularnością w każdym sezonie. To klasyka sama w sobie. Są bardzo uniwersalne, zresztą jak każdy element tej stylizacji. Nazywam to szafą kapsułową. Właśnie w taki sposób
powinniśmy konstruować nasze garderoby - nie chodzi o to, aby kupować ubrania, które do siebie nie pasują, ale żeby wybierać takie, w których czujemy się świetnie i które możemy łączyć na wiele sposobów. W ten sposób, bazując na spodniach, w których czujemy się sexy, zmieniając bluzki, buty i dodatki, stworzymy cały szereg stylizacji. Tutaj do białych spodni dodałam satynową bluzkę z modnymi, szerokimi mankietami, prostą w formie torebkę oraz szpilki w ciemnym granacie. Dobrym rozwiązaniem będzie też obuwie sportowe albo wysokie i sznurowane botki. PRZEWODNIK ZAKUPOWY Wspomniałam wyżej o szafie kapsułowej. O co właściwie chodzi? O to, żeby Twoje ubrania były do Ciebie dopasowane, żeby łatwo i szybko komponować stylizacje o różnym ciężarze i na różne okazje. Nie musisz mieć kreacji szytych na miarę przez najlepszych projektantów, aby wyglądać jak z żurnala. Sieciówki oferują naprawdę szeroki asortyment, dobrą jakość i najnowsze trendy. Ważne jest tylko, żeby odwiedzać sklepy, które są dobrze zatowarowane. Tutaj, w Focusie, sieciówki mają bardzo bogaty asortyment, więc zakupy to czysta przyjemność.
2. Stylizacja na modelce
30+ PATRIZIA ARYTON BIAŁE DŻINSY 399,00 ZŁ
Umów się na bezpłatne dwugodzinne spotkanie ze stylistką - Angeliną Felchner!
H&M SATYNOWA KOSZULA Z MANKIETAMI 79,90 ZŁ H&M SWETER 129,99 ZŁ PROMOD PŁASZCZ 399,90 ZŁ RYŁKO SZPILKI 329,99 ZŁ RYŁKO TOREBKA 269,99 ZŁ
STYLIZACJA: ANGELINA FELCHNER MODELKA: ANETA WINKOWSKA ZDJĘCIA: NATALIA KULIGOWSKA MAKIJAŻ: INGLOT SABINA PETER Zdjęcie wykonano w kinie CINEMA CITY
wejdź na www.focusbydgoszcz.pl/stylistka/ miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 11
MODA BEZ GRANIC
ZDJĘCIA NATALIA KULIGOWSKA
temat
moda
Trzeba się Ciebie bać? Stanowczo nie (śmiech). Jestem stylistką, nie modowym policjantem. Nie oceniam i nie krytykuję - wręcz przeciwnie. W ludziach, z którymi współpracuję, zawsze dostrzegam najlepsze cechy, ich atuty, szczegóły, które sprawiają, że są wyjątkowi. Jedyni w swoim rodzaju. Potem po prostu pomagam wydobyć tę niezwykłość. Podkreślić ją. To moje zadanie. Moja pasja.
Moda nie ma być obowiązkiem, jakąś sztywną formą, w którą trzeba się wtłoczyć. To możliwość wyrażenia siebie. Sposób funkcjonowania w świecie - przekonuje Angelina Felchner, stylistka i doradca wizerunku w CH Focus.
da. Nie zdradzę wszystkich szczegółów, bo to tajemnica zawodowa (śmiech). Ale trochę powiedzieć mogę… Nazwałam ją „Trzema Pytaniami w Przymierzalni”, w skrócie „3PWP”. Podczas pierwszych wspólnych zakupów zadaję klientowi trzy pytania, dzięki którym mogę zdefiniować jego potrzeby. Na początku często też wspólnie dobieramy fryzurę albo rozmawiamy o makijażu, bo to taka rzecz, która sprawia, że ubrania inaczej się prezentują, ROZMAWIA: Lena Szuster a my czujemy się lepiej. A przeJesteś spojrzeniem z zewnątrz. Takie świeże, życzliwe spojrzenie cież właśnie o to chodzi! Kiedyś jest czasem bardzo potrzebne. na porady stylisty mogły sobie Pozwala zmienić perspektywę. pozwolić tylko gwiazdy - dzisiaj Nie raz i nie dwa przychodziły to usługa dostępna dla każdego, do mnie kobiety, które uważały, że mają jakiś duży mankament - bliznę, jak na przykład wybranie się do ulubionej fryzjerki czy kosmetyczki. wzrost, wagę. To były rzeczy dla mnie zupełnie nieistotne, nawet niewiTo czas, w którym można zrobić coś fajnego dla siebie. doczne, ale dla nich wstydliwe, odbierające pewność siebie. Wiesz, takie Wspomniałaś, że moda stanowi sposób na wyrażanie siebie. Czym rzeczy, które wchodzą do głowy, rosną w niej, puchną i nie zostawiajeszcze jest dla Ciebie? ją miejsca na nic innego. Wychodzi na to, że jesteśmy bardzo dobrzy To chyba najtrudniejsze pytanie (śmiech). Zaczęłabym od tego, w krytykowaniu siebie, ale już znacznie gorzej idzie nam dostrzeganie tego, co w nas dobre i piękne. że według mnie mody nie można wąsko pojmować. To nie tylko ubrania, ale też - a może nawet przede wszystkim - film, muzyka, literatuUdaje Ci się przełamywać w kobietach tę skłonność do samokryra, architektura, rzeźba, design. Właściwie wszystko, co nas otacza. Myśląc o modzie jedynie w kontekście ubrań, zamykamy sobie wiele tyki? dróg. Największe ikony stylu, kreatorki trendów, jak chociażby redakMyślę, że już na starcie mam trochę ułatwione zadanie. Sam fakt, że ktoś do mnie przychodzi, oznacza, że jest gotowy na zmiany. torki „Vogue'a” Dianę Vreeland i Annę Wintour łączy jedno: posiadają To dobry pierwszy krok. Potem idzie z górki (śmiech). Ale chyba muszę naprawdę olbrzymią wiedzę z wielu dziedzin. I nigdy nie przestają się dodać, że klienci są różni. Pracuję też z osobami bardzo pewnymi uczyć czy szukać inspiracji. siebie, które doskonale wiedzą, czego chcą, potrzebują tylko fachoA co inspiruje Ciebie? wej pomocy. Przychodzą do mnie kobiety i mężczyźni, młode mamy Na przykład filmy - bardzo lubię te starsze, z lat 60. czy 70. Słynna „Annie i bizneswoman, coraz więcej jest pań po pięćdziesiątce, czasem już Hall”, jak większość dzieł Woody’ego Allena, jest majstersztykiem pod na emeryturze. Najstarsza klientka miała 83 lata i - co jest absolutnie względem kostiumów i scenografii. Wyraziste artystycznie są również fantastyczne - nie było tego po niej widać! Rozpierała ją energia, ciekafilmy Davida Lyncha czy Quentina Tarantino - ich bohaterowie często wość świata i ludzi. Z drugiej strony - robiłam również zakupy z 13-latką. noszą odważne stylizacje, charaktery postaci i ubrania są ze sobą spleNa pomysł wpadła jej mama. Chciała pokazać córce, że moda może być fajna i inspirująca, że można się nią bawić. Nie ma więc żadnego ogracione, nic nie jest przypadkowe. To może być świetna inspiracja, oczyniczenia - ani wieku, ani płci, ani branży. wiście pod warunkiem, że nie potraktujemy jej dosłownie. Kopiowanie jeden do jednego nigdy się nie sprawdza i daje raczej śmieszne, karykaturalne efekty. Jeżeli podoba nam się styl filmowej Annie Hall, nie ubieJak udaje Ci się dobrze doradzić tak bardzo różnym ludziom? Kluczowe jest postawienie klienta w centrum, zrozumienie jego rajmy się dokładnie tak samo, po prostu zaczerpnijmy pewne elementy potrzeb. Bo przecież nie chodzi o to, żeby narzucać komuś swój styl, jej stylu i złóżmy w nową całość. Po swojemu. To zresztą cecha charakale żeby znaleźć jego własny, niepowtarzalny. Coś, co będzie tej osobie terystyczna wszystkich ikon stylu - noszą się lekko, z odrobiną nonszaodpowiadało. Moda nie ma być obowiązkiem, jakąś sztywną formą, lancji i bezwiednego piękna, a ich kreacje nie są przepracowane czy w którą trzeba się wtłoczyć. To możliwość wyrażenia siebie. Sposób funkcjonowania w świecie, również w takim czysto praktycznym wymiarze. Jeżeli na przykład jesteś bardzo aktywna, lubisz sportowe obuwie i nie przepadasz za szpilkami, to nikt nie powinien cię IKONY STYLU NOSZĄ SIĘ LEKKO, Z ODROBINĄ zmuszać do ich noszenia. Dlatego tak duży nacisk NONSZALANCJI I BEZWIEDNEGO PIĘKNA, kładę na rozmowę z klientem - chcę wiedzieć, w czym czuje się dobrze, w czym źle, jaki tryb życia prowadzi, A ICH KREACJE NIE SĄ PRZEPRACOWANE co mu się podoba.
CZY WYMUSZONE.
Łatwo uzyskać odpowiedzi na takie pytania? Czasami tak, innym razem musimy ich wspólnie poszukać. Tutaj bardzo pomaga moja autorska metomiasta kobiet • luty - kwiecień 2019 13
moda W LATACH 60. W POLSCE ODBYŁA SIĘ WYSTAWA DIORA. POLKI, KTÓRE ZOBACZYŁY KREACJE WIELKIEGO FRANCUSKIEGO DOMU MODY, NICZYM NIE BYŁY ZASKOCZONE. OKAZAŁO SIĘ, ŻE PODOBNE KROJE I FASONY NOSZĄ JUŻ OD DAWNA - Z MODY POLSKIEJ.
wymuszone. Popatrz na przykład na kobiety z klanu Kennedych. Masz na myśli Jackie Kennedy i jej siostrę? Jackie jest szerzej rozpoznawana, ale mi bardzo odpowiada styl jej siostry, Lee Radziwiłł, którą niestety niedawno pożegnaliśmy. Jeżeli miałabym ją opisać w kilku słowach, powiedziałabym: niesamowity szyk, wyczucie stylu, lekkość ubierania. Właściwie zawsze wyglądała świetnie. Miała dużą świadomość mody, odwagę mówienia o tym, że nie wszystko będzie pasować każdemu. Komentując kiedyś jedną z kolekcji Diora, napisała: „Jest ekstrawagancka, egzotyczna i nie dla mnie”. To pokazuje, że nie można ślepo podążać za trendami. Że trzeba znaleźć własną drogę. Taki rodzaj myślenia widać też w stylizacjach Carolyn Besette-Kennedy, żony Johna F. Kennedy’ego Jr. Carolyn była it girl lat 90. Jej stylizacje do dzisiaj zachwycają, są na wskroś współczesne. Co istotne, Carolyn umiała nie tylko dobrze się ubrać, ale i to ubranie w odpowiedni sposób nosić. To chyba dużo trudniejsze, niż się wydaje… Nie zaprzeczę (śmiech). Jeżeli się zgarbimy, źle staniemy, nie zadbamy o postawę, to nawet najpiękniejsza kreacja nie będzie miała szansy dobrze wyglądać. Dlatego podczas zakupów często pokazuję klientom, w jaki sposób ubranie zachowuje się w ruchu, w różnych sytuacjach, jak zmienia się w zależności od naszej postawy. Robię zdjęcia i razem porównujemy efekty.
14 miastakobiet.pl
Wróćmy jeszcze na chwilę do ikon stylu. Czy wśród kobiet, które Cię inspirują, są też Polki? Mamy u nas takie osobowości, które kształtowały modę i sposób myślenia o niej? Jak najbardziej! Warto tutaj wspomnieć o całym środowisku związanym z Modą Polską, przede wszystkim o Jadwidze Grabowskiej. Regularnie jeździła na pokazy mody do Paryża, przywoziła najnowsze tkaniny, kroje i fasony. Uważała, że moda to nie tylko odzież. Na organizowane przez nią pokazy w Pałacu Kultury i Nauki, Pałacu Prymasowskim czy Klubie Dziennikarzy przychodziła śmietanka towarzyska. Często mówi się o niej: „nadwiślańska Coco Chanel”, ale ja porównałabym ją raczej do Diany Vreeland. Miały bardzo podobny sposób bycia i wyczucie mody, obie nosiły turbany. Ale Moda Polska to także szereg innych nazwisk i inspiracji: Kalina Paroll, Magda Ignar, Katarzyna Aniśkowicz. Wiele wspaniałych projektantek. I do tego równie dużo wspaniałych modelek. A wśród nich Jerzy Antkowiak. Człowiek instytucja. Ostatni dyrektor artystyczny Mody Polskiej, wciąż bardzo aktywny medialnie, nieprzebrana skarbnica modowych historii. Pod koniec zeszłego roku otwierano wystawę poświęconą jego działalności w Modzie Polskiej. Po latach projekty Antkowiaka, Grabowskiej oraz innych osobowości związanych z marką nadal są aktualne. Moglibyśmy z powodzeniem nosić te ubrania dzisiaj. Warto o tym
moda głośno mówić, pokazywać, chwalić się, bo w niczym nie ustępujemy wielkim nazwiskom świata mody. Jest z tym związana pewna anegdota. W latach 60. w Polsce odbyła się wystawa Diora, dyrektorem artystycznym był wówczas Marc Bohan. Polki, które zobaczyły kreacje wielkiego francuskiego domu mody, niczym nie były zaskoczone. Okazało się, że podobne kroje i fasony noszą już od dawna - z Mody Polskiej (śmiech). Opowiadasz takie anegdoty klientom podczas zakupów? Czasami, choć chyba bardziej skupiamy się na praktycznych aspektach. Mówię, jak zachowują się materiały, co można przeczytać na metkach, na czym polega koncepcja szafy kapsułowej i mądrego, efektywnego kupowania ubrań, które potem będziemy mogli wykorzystywać w wielu stylizacjach. To spora dawka konkretnej, często wręcz technologicznej wiedzy, dzięki której klient może realnie zmienić coś w swojej szafie. Są też takie osoby, którym pomagam w zakupach już od kilku lat - wtedy rzeczywiście rozmawiamy o inspiracjach i zwyczajnie o życiu. Co u nas słychać, co się zmieniło od ostatniego spotkania, co fajnego przeczytałyśmy. Z większością klientów jestem w kontakcie po zakupach - pomoc stylisty nie kończy się w momencie wyjścia ze sklepu, to ciągłe budowanie relacji. Bardzo zależy mi na tym, żeby klient wiedział, że może liczyć na moje wsparcie. Skoro o zwyczajnym życiu mowa… Co robisz w czasie wolnym? Jak się relaksujesz? Żyję trochę w biegu, więc każda chwila odpoczynku jest bardzo cenna. Uwielbiamy z moim partnerem spakować się, wsiąść w samochód, jechać przed siebie. Bez konkretnie wyznaczonego celu. W ten sposób czasami trafiamy w miejsca niby zwyczajne, ale w tej swojej zwyczajności wciąż zaskakujące, inne, niespodziewane. Chodzimy dużo do kina i na różne wystawy. I jeszcze do antykwariatów - mogłabym bez końca buszować między półkami w poszukiwaniu starych albumów, pozycji o historii sztuki, którą studiowałam, albo o wzornictwie, które jest moim hobby. Lubię też po prostu spędzać czas w domu, z książką i w towarzystwie moich dwóch zwierzaków.
wierzę, że każde pozytywne działanie ma sens - po prostu trzeba robić swoje. W każdej dziedzinie. Na przykład kiedy zaczynałam karierę stylistki, miałam wiele trudnych momentów. Ale się nie poddałam.
Zwierzaki wspierasz też akcjami charytatywnymi. Ostatnio na swoim Facebooku proponowałam porady modowe w zamian za karmę dla bydgoskich bezdomniaków. Staram się też dużo mówić o świadomej i etycznej modzie, szczególnie w kontekście przemysłu futrzarskiego. Wiele osób zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z tego, jak w praktyce wygląda pozyskiwanie futer, nie każdy musi przecież wiedzieć wszystko, dlatego pokazuję, na czym polega problem, i zachęcam do wybierania innych dróg. Wiem, że w ten sposób nie zmienię całego świata, ale
Trudno było zbudować swoją markę? Dziesięć lat temu niewiele osób wiedziało, czym zajmuje się stylista. Po co taka usługa. Niektórzy znajomi mówili nawet, że mi się nie uda, że powinnam zająć się czymś sensownym. Ale dla mnie właśnie to było sensowne. Robiłam więc swoje. Praca z ludźmi i modą jest niezwykła, daje olbrzymiego motywacyjnego kopa i wiele satysfakcji. Najbardziej chyba cieszy ten moment, w którym dzięki mojej pomocy ktoś rozkwita, zaczyna wierzyć w siebie, czuje się dobrze w swoim ciele i ubraniach. To naprawdę fantastyczne - i nigdy mi się nie znudzi.
ANGELINA FELCHNER - doradca wizerunkowy i osobista stylistka. W branży modowej pracuje od ponad 10 lat. Prowadzi warsztaty, wypowiada się jako ekspert w programach telewizyjnych, pisze teksty modowe. Prywatnie miłośniczka historii mody, zdobnictwa, dobrego kina oraz zwierząt. W czwartki i piątki w Centrum Handlowym Focus można bezpłatnie skorzystać z porad Angeliny i razem z nią wybrać się na zakupy.
zapisy : www. foc u s bydgos zcz . p l/stylistka/ miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 15
moda
ZŁOTE ZAKUPY
Luksus na wyciągnięcie ręki? Wystarczy wstąpić do jednego z salonów Jubiler Karkosik, nacieszyć oczy i… sprawić sobie albo komuś bliskiemu niebanalny prezent.
O
d dawna wiadomo, że nic tak nie ucieszy kobiety, jak piękny naszyjnik, kolczyki czy pierścionek, a mężczyzny - solidny zegarek. Choć w dzisiejszych czasach może być odwrotnie… Tak czy owak, nawet najwybredniejsze gusty zaspokoi aktualna oferta salonów Jubiler Karkosik, firmy z tradycjami sięgającymi 1989 roku. W tym roku firma obchodzi zacne, okrągłe 30-lecie działalności. Zatem poznajmy bliżej salony cieszące się w całym regionie nieustającą popularnością, zaufaniem i uznaniem.
STYL I ELEGANCJA - Jesteśmy liderem w jubilerstwie w naszym regionie, nie tylko jako dystrybutorzy działający na zasadzie „official agent” wiodących brandów biżuteryjnych, takich jak Swarovski, Calvin Klein, Nomination, Emporio Armani, Michael Kors Premium, Tommy Hilfiger, Melano, Police, Diesel, Skagen, Spark i wiele innych. Podobnie jest z brandami zegarkowymi, począwszy od zegarków premium, np. Longines, Epos, Tissot, Certina, przez inne marki: Atlantic, Citizen, Adriatica, Casio G-Shock, a skończywszy na będących na megatopie światowych markach typu fashion, takich jak: Calvin Klein, Michael Kors, Fossil, Diesel, DKNY, Lacoste, Police, Tommy Hilfiger, Rosefield, Skagen, Ice Watch, Bisset i innych. U nas znajdziecie największy wybór marek zegarkowych typu fashion - zapewnia Rafał Pruchnicki, dyrektor handlowy Jubiler Karkosik. W salonach ciągle jest aktualne hasło „Styl i elegancja”, które zobowiązuje do ciągłego podnoszenia poprzeczki i podążania za najnowszymi trendami. 16 miastakobiet.pl
TRZY SALONY Największy, flagowy salon znajduje się w samym centrum toruńskiej starówki, dwa pozostałe ulokowane zostały w wielkich centrach handlowych w Atrium Copernicus i Focus. - Ultranowoczesny design, nieszablonowy wystrój naszych salonów pozwolił na staranie się o „official agent” takich brandów jak Swarovski. Jako jedyni w Toruniu sprzedajemy biżuterię, zegarki i akcesoria, wykorzystując oryginalne meble ukoronowane słynnym logo kryształowego łabędzia. Jesteśmy jedynym partnerem w Toruniu, który prowadzi wyspę z biżuterią i akcesoriami firmy Swarovski. Znajduje się ona przy naszym salonie w galerii Atrium Copernicus w Toruniu. Aby można było prowadzić sprzedaż markowych, luksusowych towarów w ramach „official agent”, trzeba spełnić określone wymagania, takie jak lokalizacja salonu, jego wielkość, wystrój, sąsiedztwo produktów co najmniej z tej samej półki cenowej i podobnej jakości. Nieodzowna jest również wykwalifikowana załoga - doradcy klienta przeszkoleni ze znajomości poszczególnych marek - wyjaśnia dyrektor Rafał Pruchnicki. PRESTIŻ NA POZIOMIE W przeciągu trzech dekad działalności Jubiler Karkosik stworzył prestiżową markę samą w sobie. Dziś może pochwalić się wieloma sukcesami, za którymi idzie prestiż i pozycja wyłącznego dystrybutora w regionie kujawsko-pomorskim wielu światowych marek. - Oczywiście, oprócz biżuterii markowej i wielości marek zegarkowych, mamy w swojej szerokiej ofercie sprzedażowej biżuterię złotą i srebrną - pierścionki, łańcuszki, bransoletki, kolczyki, zawieszki, obrączki, pierścionki z brylantami, z kamieniami szlachetnymi, łańcuszki-celebrytki i inne piękne precjoza. Z myślą o narzeczonych przygotowaliśmy wiele wzorów pierścionków zaręczynowych, a dla nowożeńców całą masę wzorów obrączek ślubnych wykonanych z żółtego i białego złota, a także z tytanu - podkreśla dyrektor handlowy. Nie wszyscy wiedzą, że Jubiler Karkosik to także firma producencka, która zajmuje się rękodzielniczym wytwarzaniem biżuterii z bursztynu, naturalnych kamieni ozdobnych, pereł i kryształów Swarovskiego. - Poza biżuterią w naszych salonach znajdziecie Państwo również szkło ozdobne i inne luksusowe artykuły dekoracyjne, które ucieszą najbardziej wymagających estetów - uzupełnia ofertę Rafał Pruchnicki. BEZ WYCHODZENIA Z DOMU Dodatkowym atutem dla klientów jest prowadzenie sklepu internetowego karkosik.pl, w którym znajdują się te same marki, które oferowane są w salonach stacjonarnych. Ta forma handlowa wpływa zdecydowanie na wysoki wzrost sprzedaży, potęguje rozpoznawalność marki i zdecydowanie ułatwia dostęp do wszelkich oferowanych dóbr.
CO JEST MODNE W TYM SEZONIE? W 2019 roku odchodzimy od minimalistycznej, delikatnej biżuterii na rzecz różnorodności i łączenia stylów pozornie do siebie niepasujących. Ma być okazale, asymetrycznie, kolorowo i ciekawie. Inspiracje możemy czerpać z natury: kwiatów, owoców, kamieni, pereł, piór. W tym sezonie królować będzie też motyw muszli - w bransoletkach czy naszyjnikach. Ozdób nie nosimy pojedynczo, ale wielowarstwowo - jedna na drugiej. Co ciekawe - sygnety, do niedawna domena mężczyzn, zaczną zdobić i damskie dłonie. Najlepiej, aby na jednej było ich kilka, w różnych kształtach i kolorach.
temat
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 17
jej pasja
18 miastakobiet.pl
jej pasja
NA MACIE JESTEŚMY RÓWNI Sport uczy charakteru. Dlaczego? Bo podczas treningów więcej jest wątpliwości niż wiary w siebie. I trzeba z tym walczyć - mówi Magdalena Ulikowska, dwukrotna mistrzyni Polski w brazylijskim ju-jitsu i wicemistrzyni Europy. ROZMAWIA: Mariusz Sepioło ZDJĘCIA: Tomasz Czachorowski
Mistrzów sportu zazwyczaj pyta się, jak zaczynali… Moi dwaj bracia byli piłkarzami. W Ostrowcu Świętokrzyskim, skąd pochodzę, wychowywałam się w duchu sportu. I sama zaczynałam od piłki halowej. W moim przypadku było to tylko hobby. Powiem szczerze: byłyśmy naprawdę słabą drużyną (śmiech). Pierwszym ważnym dla mnie sportem, który sama sobie wybrałam, był taniec towarzyski sportowy. Chyba moja największa pasja w życiu. Z różnych względów musiałam z niego w końcu zrezygnować. Sama sukienka kosztuje kilka tysięcy złotych, do tego dochodzą regularne treningi. Dla rodziny, w której dwóch synów gra w piłkę nożną, a córka tańczy, miesięczne koszty treningów i sprzętu stają się sporym obciążeniem. Poza tym, pochodziłam z małej miejscowości, często miałam trudności choćby ze znalezieniem partnera. W tańcu towarzyskim są elementy rywalizacji? Jasne. Podczas zawodów pary są obserwowane na parkiecie przez sędziów, którzy oceniają technikę, wykonanie, prezencję, ale też na przykład, czy dana para wyróżnia się spośród innych. Wpływ na ocenę może mieć mimika, strój, makijaż. Oprócz tego, taniec powinien coś wyrażać. Ruchami można pokazać swoją osobowość, opowiedzieć historię. Najlepsi to potrafią. Żeby osiągnąć mistrzostwo sportowe w tańcu towarzyskim, trzeba zacząć bardzo wcześnie i długo trenować. Kiedy ja kończyłam przygodę z tańcem, miałam 12-13 lat.
Czy radosna pasja, która na początku pociąga nas do danej dziedziny, z upływem czasu i treningów staje się tylko ciężką pracą? Ja dopiero z czasem uświadomiłam sobie, na czym polega sport, i zrozumiałam, że mogę być jeszcze lepsza i osiągać sukcesy. Jako dziecko nie myślałam o tym, liczyła się zabawa. Dziś pracuję z młodymi sportowcami jako dietetyczka i widzę, że 13-14-latkowie zmieniają swoje myślenie. Sami zaczynają prosić choćby o profesjonalne rady dotyczące swojego organizmu. Ten wiek to także czas, w którym środowisko zaczyna wywierać na nastolatku presję, pokazuje: jesteś w tym dobry, pokaż, co potrafisz. Więc naturalnie rosną osobiste ambicje. Z drugiej strony wiem, że po latach trenowania rywalizacja może zejść na drugi plan i sport znowu staje się czystą przyjemnością. Widzę to po starszych kolegach z klubu. Często przychodzą potrenować tylko dlatego, że to lubią. Tak naprawdę okres rywalizacji na wysokim poziomie nigdy nie trwa długo. Co daje sport, oprócz dobrej kondycji? Uczy pokory, ćwiczy charakter. Stereotyp jest taki, że ktoś, kto trenuje sztuki walki, musi być agresywny. A sportowcy to najspokojniejsi ludzie, jakich znam. Czasem zdarza się, że do klubu przychodzą osoby z agresywnym nastawieniem, ale już po kilku treningach widzą, na czym to polega, i ich agresja znika. W boksie, muai thai czy w walkach parterowych jak ju-jitsu, trzeba bardzo dbać o przeciwnika, pilnować, żeby
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 19
jej pasja
nie zrobić mu krzywdy. Oczywiście podczas zawodów dochodzi do tego sportowa złość i chęć zwycięstwa, ale wtedy granicą, której nigdy nie możemy przekroczyć, jest odklepanie. Jeśli w walce odbywa się duszenie, trwa ono do momentu, aż sam przeciwnik gestem da znak, że ma dość. To dosyć drastyczne. Sportowiec walczy do końca. Taki jest sens tego, co robi. Ale nigdy celem nie staje się zrobienie komuś krzywdy. Każdy chce wygrać, ale nie kosztem zdrowia przeciwnika. Zawsze mnie to zastanawiało: czy jako zawodnicy współczujecie przeciwnikom, których wasze chwyty po prostu bolą? Podczas walki myślimy czysto sportowo. Analizujemy, jakiej użyć techniki, żeby wygrać. W szachach jest to określony ruch: szach-mat. W brazylijskim ju-jitsu na przykład duszenie. Nie sądzę, by judoka zastanawiał się, czy kiedy obali przeciwnika na matę, to „odbije mu nerki”. Co Cię motywuje do stawania na macie? Ciągły rozwój. Ale też sukcesy. Tak to działa: jeśli dostaje się palec, chciałoby się całą rękę. W sporcie rozwój człowieka jest wręcz namacalny; widzisz, że osoby, które ledwie robiły przewrót w przód, za jakiś czas z łatwością robią ich piętnaście. Powiedziałam, że sport uczy charakteru. Dlaczego? Bo podczas treningów więcej jest wątpliwości niż wiary w siebie. Na siedem jednostek treningowych w ciągu tygodnia cztery będą do kitu. Bo coś cię boli, bo się odpowiednio nie skoncentrowałeś, bo myślisz o pracy, rodzinie, bo nie jesteś w formie. Musisz więc z tymi wątpliwościami ciągle walczyć. Co to znaczy „forma”, „być w formie”? Na formę składa się przygotowanie fizyczne i mentalne. To, czy dobrze się czujesz, czy nie masz kontuzji, czy twój organizm może działać na 110 procent. Musimy mieć też dobrze poukładane w głowie. Mistrz to osoba, która stając na macie, po prostu wierzy w siebie, ma pewność wygranej. Przegrany to ten, który przez chwilę pomyślał: coś mnie boli, nie jestem pewny, to nie mój dzień. Na szczęście w Polsce zaczynamy doceniać rolę psychiki w sporcie. Nasi mistrzowie świata w siatkówce swój sukces zawdzięczają m.in. osobie, która do startu przygotowała ich mentalnie. Ciebie też ktoś przygotowuje do startów? Ja czerpię wiedzę od osób, które są na macie dłużej ode mnie. Opowiadano mi o tym, co może dziać się przed walką, w trakcie i po. W jaki sposób powinnam o sobie myśleć. W sporcie indywidualnym piękne jest też to, że chociaż w zawodach startujemy sami, to na treningach bardzo sobie pomagamy. Między innymi dlatego brazylijskie ju-jitsu stało się dla mnie prawie taką samą pasją, jak taniec. Myślę o nim niemal cały czas, szczególnie przed zawodami. Tuż przed zaśnięciem analizuję przyszłe walki. Spotykamy się w klubie XYZ Fight Academy Bydgoszcz. Na ścianach widać zdjęcia zawodników, ale i wielkich mistrzów, jak Muhammad Ali. To musi być dobre miejsce dla kogoś, kto kocha ten sport. W gronie zawodników mamy nawet taki hashtag: #więcejniżklub. Wspieramy się nawzajem. Nasz trener oddaje swoje kimona tym, którzy ich potrzebują, a być może ich na nie nie stać. Na macie nie istnieją różnice pokoleniowe, trenują dzieci i 50-latkowie. Brazylijskiego ju-jitsu nie można nauczyć się z podręcznika, ktoś musi ci je pokazać i wytłumaczyć. A wejście w ju-jitsu nie jest łatwe. Mnie do klubu przyciągnęła chęć… robienia czegokolwiek. Zaczęłam
20 miastakobiet.pl
studia w Bydgoszczy i mniej więcej po pół roku zobaczyłam ogłoszenie o otwarciu grupy kobiecej. Pamiętam swój pierwszy trening. Byłam podekscytowana i trochę niepewna, bo nie wiedziałam, na czym to polega. Trenowała nas Agnieszka Rosińska. Na początku ćwiczyłyśmy we trzy, dziś kobiet trenujących u nas ju-jitsu jest 20. Świadomość tego, czym są sporty walki i ta konkretna dyscyplina,
W GRONIE ZAWODNIKÓW MAMY TAKI HASHTAG: #WIĘCEJNIŻKLUB. WSPIERAMY SIĘ NAWZAJEM. NASZ TRENER ODDAJE SWOJE KIMONA TYM, KTÓRZY ICH POTRZEBUJĄ, A BYĆ MOŻE ICH NA NIE NIE STAĆ. NIE ISTNIEJĄ RÓŻNICE POKOLENIOWE, TRENUJĄ DZIECI I 50-LATKOWIE. WSZYSCY SOBIE POMAGAJĄ.
rośnie. Myślę, że i my dorzuciłyśmy do tego cegiełkę, zawsze staramy się promować ten sport i wyjaśniać, czym jest. A dla kobiet ważne jest choćby to, że nie zadaje się ciosów w twarz - w ju-jitsu walka odbywa się tylko w parterze. My po paru treningach wspólnie zdecydowałyśmy jednak, że dołączamy do grupy mężczyzn, i teraz trenujemy wspólnie. Przekonałam się, że na macie jesteśmy równi. Co to znaczy? Że wszyscy - niezależnie od płci czy wieku - wykonujemy tę samą technikę i te same jednostki treningowe. Oczywiście 100-kilogramowy mężczyzna ma dużo większą siłę i podczas walki jego szanse są większe. Oprócz tego, na macie nie ma seksualności. Mój partner też trenuje ju-jitsu. Prywatnie jesteśmy parą, na macie - tylko i wyłącznie zawodnikami. Rywalizujecie ze sobą? Przeciwnie: bardzo sobie pomagamy. Mój partner wiele mi wyjaśnił i pokazał. Poświęcał mi czas po treningu. Jednocześnie to on był tym moim specjalistą od przygotowania mentalnego. Potrafi w świetny sposób mnie zmotywować, nauczył mnie też, jak walczyć ze stresem przed wyjściem na matę. Spotykasz się z opiniami, że „to nie jest sport dla dziewczyn”? Nie. Osobiście nigdy nie spotkałam się z tym, by ktoś patrzył na mnie z góry lub zakładał, że nie powinnam się tym zajmować. Masz niebieski pas w ju-jitsu - co on oznacza? Oznacza, że jestem jeszcze na początku „łańcucha pokarmowego” (śmiech). Przede mną jeszcze pas purpurowy, brązowy i czarny. Czyli dużo pracy, bo nawet posiadacze czarnych pasów ciągle się uczą. Zdążyłaś już dwa razy wywalczyć mistrzostwo polski - w białych i niebieskich pasach. Z każdych zawodów przywozisz medale. A za kilka dni jedziesz na mistrzostwa Europy. W jakim jesteś teraz momencie?
jej pasja
Trenuję do piątku, daję z siebie wszystko, a potem trzy dni odpoczywam i czekam na zawody. Teraz praktycznie cały czas o nich myślę. W mojej kategorii jest 20 kobiet. Stoczę więc cztery walki, każda po sześć minut. To bardzo duży wysiłek. Między startami będę miała tylko chwilę na odpoczynek i małą, regenerującą przekąskę. Decydująca będzie czwarta walka. Jeśli nie poddam się zmęczeniu, nie zabraknie koncentracji - będzie dobrze. (Po naszej rozmowie Magdalena Ulikowska na mistrzostwach Europy zdobyła srebrny medal - przyp. red.). Na co dzień studiujesz, pracujesz i prowadzisz blog. Jak znajdujesz na to wszystko czas? Ja to lubię. Jestem bardzo zorganizowana, nie mam momentów, kiedy nie mam co robić. W ubiegłym roku obroniłam tytuł magistra wychowania fizycznego, w tym roku bronię z dietetyki. Piszę pracę o tym, jak suplementacja diety może wspomagać rekonwalescencję w chorobach nowotworowych. Od dwóch lat pracuję też jako specjalistka od dietetyki. Moim zdaniem zawodu nie można nauczyć się na studiach, jedynie w praktyce. Doradzam innym, ale też sama korzystam z odpowiednio dobranej diety. Polecam to każdemu, kto uprawia jakiś sport. Dieta ma ogromne znaczenie. Decyduje nawet o naszym nastroju, zwiększa energię czy koncentrację. W natłoku sztucznego i wspomaganego jedzenia możliwe jest znalezienie prawdziwie naturalnych, zdrowych produktów, które nam pomogą? Myślę nawet, że dziś jest o to coraz łatwiej. Przy jednej kasie w supermarkecie znajdziemy popularny czekoladowy baton z niezdrowymi tłuszczami i baton z daktyli, orzechów i suszonych owoców. Sama często znajduję gotowe do zalania owsianki, które niczym nie różnią się od tych domowych. Jakie jest rozwiązanie? Trzeba czytać etykiety. Nie każdy produkt „eko” czy „bio” rzeczywiście taki jest. Mogę dać jedną radę: jeśli czytając etykietę, czegoś nie rozumiesz lub nie znasz, odłóż produkt na półkę. Jogurt naturalny powinien się składać z mleka pasteryzowanego i kultur bakterii. Jeśli jest w nim coś jeszcze, można go sobie odpuścić. Na Facebooku można Cię znaleźć pod hasłem „Królowa Awokado” - skąd taka nazwa? (śmiech) Bo je uwielbiam. Kiedyś jadłam je niemal codziennie. Któregoś dnia mój partner powiedział: „Jesteś prawdziwą królową awokado”. Tak znalazłam nazwę na blog, na którym chcę podpowiadać innym, w szczególności sportowcom, jak odżywiać się zdrowo i z pożytkiem. Widzisz się w roli Ewy Chodakowskiej? Nie, nie mam parcia na szkło. Uważam, że życiowy sukces można osiągnąć bez popularności.
MAGDALENA ULIKOWSKA - dwukrotna mistrzyni Polski w brazylijskim ju-jitsu i wicemistrzyni Europy. Trenuje w bydgoskim klubie XYZ Fight Academy. Pracuje jako specjalistka dietetyki w firmie Elite Bydgoszcz. Prowadzi stronę i blog na Facebooku „Magdalena Ulikowska - Królowa Awokado”.
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 21
ZDJĘCIE JACEK SMARZ
temat
22 miastakobiet.pl
jej pasja
O ZDROWIU NA LUZIE Co się stanie, gdy połkniesz paracetamol na kacu? Czy jedzenie lodów wymraża tłuszcz z boczków? Czy suple robi się z cukru pudru? Tego dowiedzieć się można na youtubowym kanale Yolki.med, z filmików tworzonych przez Sandrę Jedynak. ROZMAWIA: Jan Oleksy
Kanał na YouTube o zdrowiu - skąd taki pomysł? Projekt Yolki.med zaczęłyśmy z przyjaciółką Kamilą Mazur. Obie pracujemy w firmie medycznej, jesteśmy ciekawe świata, wszędobylskie i lubimy nowinki z tej branży, a przede wszystkim nie mamy problemu, by występować przed kamerą. Postanowiłyśmy więc zacząć popularyzować tematy medyczne w taki niesztampowy sposób. Zdrowie to poważna sprawa. Czy można o nim mówić w żartobliwym tonie? Sam pomysł na taką formę kanału wyszedł naturalnie. Znamy się z Kamilą dość długo, doskonale się rozumiemy, mamy podobne poczucie humoru, więc wszelkie dyskusje prowadzimy w tym tonie. Takie po prostu jesteśmy na co dzień. Nie chciałyśmy z poważnymi minami udawać ekspertek, bo już na starcie straciłybyśmy wiarygodność. Stanowimy kontrapunkt dla specjalistów, którzy w standardowy sposób poruszają merytoryczne kwestie. Wprowadziłyśmy żartobliwą konwencję, żeby rozruszać widza i atrakcyjnie pokazać problem od życiowej strony. Po prostu podajemy z humorem wiedzę medyczną w skondensowanej formie. Już same tytuły odcinków przyciągają uwagę. Chociażby taki: „Czy suple robi się z cukru pudru”? Pomysł na ten odcinek pojawił się w naszych głowach po obejrzeniu filmu „Botoks”. Oczywiście, pracując w branży medycznej, wiemy, że co do zasady tak nie powinno być, ale różne specyfiki, szczególnie te sprzedawane w internecie, zawierają często nieznane składniki. Gdyby to był tylko cukier puder, to jeszcze pół biedy… Bo nie zaszkodzi? Dokładnie. Jednak problem pojawia się wtedy, gdy ktoś szuka lekarstw, które mają mu pomóc wyjść z choroby. Wyobraźmy sobie, że pacjent musi przyjmować leki na serce, bo inaczej jego życie będzie zagrożone i zamiast w aptece, kupuje lek w internecie. Jeśli trafi
na sfałszowany lek, który nie zawiera odpowiedniej dawki substancji czynnej, to sytuacja może skończyć się tragicznie. Naszym celem było pokazanie, że z jednej strony istnieją podejrzane suplementy, ale z drugiej te pochodzące ze sprawdzonych źródeł na pewno nie są zrobione z cukru pudru. Ponadto zwracamy uwagę, by z tych środków korzystać z rozsądkiem. Niestety wiele osób ma tendencję do łykania wszystkiego, co popadnie. Polacy zażywają różnorakie tabletki z nadzieją, że im pomogą, zamiast przebadać się pod kątem niedoborów witamin czy minerałów. Dlatego rynek suplementów „puchnie”, a przecież nie wszystkie są dobrej jakości i w ogóle potrzebne. Dlatego mówisz - sprawdzam! Teraz zaczęliśmy drugi sezon, już z Piotrem Michalczewskim, który zastąpił Kamilę. Pracujemy właśnie nad nowym odcinkiem o suplementach ziołowych. Zastanawiamy się, ile tak naprawdę jest szałwii w szałwii, mięty w mięcie i wszystkich ziół w ziołach. Czy to się da sprawdzić? Czy można dostać dokładnie to, co deklaruje producent? Zobaczymy. Skąd czerpiesz inspiracje? Trochę z własnych obserwacji życia codziennego, a trochę z kilku kanałów, które prowadzę w mediach społecznościowych. Ludzie się w nich wypowiadają, zadają pytania, żarliwie ze sobą dyskutują, przedstawiają problemy, które są punktem wyjścia do kolejnych filmików. Powstało ich sporo. Ile? Już sama się pogubiłam, ale chyba ponad 20. Raz w miesiącu chcemy wypuszczać dłuższy odcinek pełnometrażowy, 6-7-minutowy, gdzie będziemy głębiej rozpracowywać temat, ale wprowadzamy też krótkie, dwuminutowe wrzutki w wersji Yolki.news. Ostatnio wypuściliśmy wideo o leczniczej marihuanie. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 23
jej pasja NIE CHCIAŁYŚMY Z POWAŻNYMI MINAMI UDAWAĆ EKSPERTEK, BO JUŻ NA STARCIE STRACIŁYBYŚMY WIARYGODNOŚĆ. WPROWADZIŁYŚMY ŻARTOBLIWĄ KONWENCJĘ, ŻEBY ROZRUSZAĆ WIDZA I ATRAKCYJNIE POKAZAĆ PROBLEMY MEDYCZNE OD ŻYCIOWEJ STRONY.
SANDRA JEDYNAK I KAMILA MAZUR - POMYSŁODAWCZYNIE KANAŁU YOLKI.MED
Temat bardzo aktualny. Tak, obecnie na topie. Marihuana jest już w Polsce legalna, ale tylko w medycznej postaci i z ważną receptą. Wyjaśniamy w tym odcinku, po co komu lecznicza marihuana. Dużej pomocy udzielają nam lekarze. Mamy na podorędziu młodego, kompetentnego lekarza Michała Domaszewskiego, który sam jest vlogerem, instagramerem, pojawia się w telewizji, więc nie trzeba było go przekonywać do tego pomysłu. Wiele tematów wynika z aktualnych problemów związanych ze zdrowiem. Bardzo aktualny jest też filmik o masce antysmogowej, która nie chroni przed smogiem… To określenie marketingowe, bo nie istnieje coś takiego jak maska antysmogowa. Wszyscy boimy się smogu, więc producenci wymyślili taką nazwę. Zdaniem specjalistów mamy raczej do czynienia z półmaską filtrującą, która nie zatrzymuje drobnych cząsteczek ani gazów, a jedynie większe cząsteczki zanieczyszczeń. Oczywiście, lepsza taka maska niż żadna, szczególnie gdy zimą biegamy lub jeździmy na rowerze, ale pamiętajmy, że noszenie jej nie uchroni nas całkowicie przed smogiem. Prostujesz stereotypy, schematyczne myślenie? Obalamy mity, sprawdzamy, testujemy, analizujemy, drążymy, pytamy, korzystając przy tym z pomocy lekarzy, specjalistów, konsultantów. Sami też się uczymy w trakcie przygotowywania materiałów, często poprawiając scenariusz. Paradoksalnie każdy z nas ma przeświadczenie, że wie wszystko o zdrowiu, tak jak o piłce nożnej czy polityce, ale jest cała masa najdziwniejszych pytań, na które nadal szukamy odpowiedzi. My dzielimy się tymi odpowiedziami w sieci. Czy to, co robisz, to rodzaj misji? Myślę, że można tak powiedzieć. Skoro mam łatwy dostęp do wiedzy, do doświadczonych ekspertów, to dlaczego miałabym z tego 24 miastakobiet.pl
nie korzystać? Sama na co dzień zajmuję się mediami społecznościowymi, więc wiem, jak w przystępnej formie tę wiedzę przekazać, by dotrzeć do jak najszerszej grupy odbiorców. Wspominasz o internecie, więc od razu przypomina mi się odcinek „Czy dr Google to doktor?”. Trzeba uświadamiać ludziom, że nie powinni bezkrytycznie korzystać z potęgi dr. Google, by nie szukali diagnozy w sieci, unikając jednocześnie wizyt u lekarza. W ten sposób często sobie szkodzą, szczególnie gdy trafiają na różne teorie spiskowe i zaczynają uznawać je za wiedzę medyczną. Czy interakcje między Yolkami a internautami są żywe? Hejtują Was? Chcemy, by proponowane tematy wyzwalały dyskusje, np. tak, jak to miało miejsce po filmie „Czy tatuaże nas zabijają?”. Niektórzy zarzucali nam, że najpierw mówimy, jak to jest niezdrowe, a później, że jednak wykorzystywane w medycynie. Oczywiście to dwie różne kwestie, ale negatywne głosy zawsze się znajdą. Zwykle dyskusje prowadzimy w neutralnym tonie. Używając merytorycznych argumentów, jesteśmy w stanie załagodzić konflikt. Nie mamy hejterów. W naszych filmikach nie mówimy o życiu i śmierci czy o końcu świata, więc nie ma o co się boksować. Czy filmik „Duże cycki to duży czy mały problem?” wywołał wiele kontrowersji? Myśleliśmy, że wywoła, ale tak się nie stało. Spotkałyśmy się z pozytywnym odbiorem. Zainteresowanie było duże, pojawiało się mnóstwo pytań, np. czy rozmiar XXL zmieści się w mammografie, albo jak traktować sztuczne piersi. To był nasz najbardziej czasochłonny odcinek, bo trudno było znaleźć ginekologa, który zgodziłby się wystąpić w takiej żartobliwej konwencji. Hamowały ich obawy o swój wizerunek. Ale to nas nie zniechęca. Nie zamykamy się na żadne zagadnienia. Prio-
jej pasja rytetowe są dla nas innowacje, takie jak telemedycyna czy chociażby sprawa drukowania wątroby w 3D, ale nie stronimy od lajfstajlowych tematów i szukania odpowiedzi na pytania typu: „Czy częste mycie skraca życie?”. Filmiki Yolki.med mają pobudzać do myślenia o zdrowiu. Wydaje mi się, może niesłusznie, że uprawiany przez Ciebie sport stoi w opozycji do zdrowia. Kettle to nie fitness! Wiem, kettle wydają się niekobiece, tym bardziej jak się słyszy, że jest to klasyczna odmiana sportu ciężarowego. Ludzie wtedy zamierają, a szczególnie mężczyźni. A Ty na przekór? Po co dziewczynie kettle? Przede wszystkim, aby się ruszać, szczególnie że prawie całe dnie siedzę przed komputerem. Wprawdzie biegam, ale nie na tyle, by startować w maratonach. Nie przepadam za nudną siłownią, a uwielbiam rywalizację, lubię pokonywać swoje słabości i zwyczajnie mieć cel, do którego dążę. To nadaje sens w codziennym życiu. Kettle sportowe, na które trafiłam dość przypadkowo, traktuję jako walkę z samą sobą. Dodatkowo treningi w świetnej ekipie, w której każdy każdego nakręca, czy starty na zawodach dawały mi dużo satysfakcji. Uprawianie girevoj sportu powodowało, że stałam się bardziej konsekwentna w działaniu, a treningi traktowałam jak pewne rytuały potrzebne do osiągnięcia poczucia bezpieczeństwa. Dzięki temu mój tydzień miał określony rytm, a ja nie musiałam się przejmować dietą. Jestem przekonana, że w ten sposób dbam o zdrowie. A nie obawiasz się, że możesz sobie zaszkodzić? Kręgosłup, przepuklina… Nie miałam takich myśli, mimo że docierały do mnie sygnały ostrzegawcze. Zawodnicy ćwiczący dużymi ciężarami - zarówno kobiety, jak i mężczyźni - są zdrowi. Wszystko zależy od właściwej techniki i dobre-
go trenera, który doskonale wie, co robi. Gdybym nie wiedziała, jak poprowadzić ruch, to rzeczywiście mogłabym sobie zrobić krzywdę. Nie można samemu zaczynać przygody z tym sportem, bo łatwo przeforsować organizm. Jesteś silną kobietą? Tak, tak siebie postrzegam. Mam mocną potrzebę niezależności, więc kettle pomagały mi w tym poczuciu wytrwać. Wyniesienie ze sklepu dwóch zgrzewek wody nie stanowi dla mnie problemu, nawet gdy jestem w spódnicy i na obcasach. Niektórzy mężczyźni rwą się wtedy do pomocy, ale bez przesady, to tylko kilkanaście kilogramów, a nie 80 powtórzeń 2x12 kilo na zawodach. Kettle budują też sylwetkę? Wiele kobiet boi się kettli, bo myślą, że nagle staną się muskularnymi „babami”. Szczupła dziewczyna, uprawiając ten sport, jedynie wyrzeźbi swoje ciało, bo w kettlach robimy trening funkcjonalny, nie izolujemy danej partii mięśni, tylko pracujemy całym ciałem, coś jak w pływaniu. Ja po miesiącach treningów też nie zaczęłam mieć muskulatury jak facet. Fakt, że uwidoczniły mi się mięśnie, o których istnieniu nie miałam pojęcia, ale to pozytywny efekt. Wiele zawodniczek szlifuje formę, wyglądając nadal bardzo kobieco. Teraz już wiem, po co Ci to wszystko. Sprawność fizyczna i siła dodają pewności siebie, a niestandardowy girevoj sport, czyli kettlebell lifting, to poczucie oryginalności. Cieszy mnie, że robię coś innego niż wszyscy. To mnie w jakiś sposób wyróżnia i w pewnym sensie daje poczucie wyjątkowości, że jestem w gronie girewików, którzy są fantastycznymi ludźmi. Sport przekłada się na zadowolenie z życia, daje mi pozytywną energię w codziennych kontaktach z ludźmi, także w mediach społecznościowych. Sport zawsze będzie trampoliną do lepszego życia.
SANDRA JEDYNAK - ma 30 lat, jest politologiem, youtuberką, oryginalnie współprowadzi na YouTube kampanię zdrowotną w formie inteligentnych i dowcipnych filmików, uprawia girevoj sport (kettlebell lifting), pracuje w Grupie NEUCA jako starszy specjalista ds. komunikacji oraz jako freelancer, pomagając małym firmom zaistnieć w sieci, współorganizuje także networkingowe spotkania LinkedIn Local Toruń.
EKIPA GIREWIKÓW, Z KTÓRYMI TRENUJE SANDRA
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 25
psychologia temat
WSZYSCY KŁAMIĄ Miło myśleć, że niełatwo nas zmylić, że przejrzymy każde oszustwo… Tymczasem badania jasno pokazują, że prawdopodobieństwo wykrycia kłamstwa jest zbliżone do wyrzucenia reszki. To około 50 procent Pół na pół - mówi dr Joanna Ulatowska, która zajmuje się badaniem kłamstw i zniekształceń pamięci. ROZMAWIA: Lena Szuster 26 miastakobiet.pl
psychologia
Doktor House zwykł mawiać, że wszyscy kłamią. Rzeczywiście tak jest? Są ludzie, którzy twierdzą, że nie oszukują innych - nie wiem jednak, czy możemy im wierzyć (śmiech). Oczywiście żartuję! Z pewnością istnieją osoby, które zawsze starają się być bardzo szczere albo po prostu mają mniej okazji do kłamania, niemniej większość z nas w ten czy inny sposób mija się z prawdą. Chociażby dlatego, że całkowita szczerość niesie za sobą pewne konsekwencje. Pojawił się już doktor House, pozwolę więc sobie przywołać inny popkulturowy przykład. W komedii „Kłamca, kłamca” główny bohater, adwokat grany przez Jima Carreya, wcześniej notoryczny łgarz, nagle musi mówić tylko prawdę. Ma z tego powodu wiele kłopotów. W codziennych interakcjach pewna doza nieszczerości jest wręcz wymagana społecznie - takie przekonanie wpaja się nam już we wczesnym dzieciństwie. Proszę tylko pomyśleć: co robią rodzice, gdy ich pociecha dostanie od cioci czy babci nietrafiony prezent? Najczęściej mówią, żeby ładnie podziękować. No właśnie! Nie pozwala się dziecku na jawne wyrażenie niezadowolenia. W ten sposób od małego jesteśmy uczeni, że prawda nie zawsze zdaje egzamin. W kontaktach z innymi szczerość może być nieprzyjemna lub postrzegana jako zachowanie niegrzeczne, niekulturalne. Jest jednak różnica pomiędzy takim drobnym, społecznie wymaganym kłamstwem a ukrywaniem czegoś naprawdę poważnego, na przykład zdrady. A może tej różnicy nie ma i kłamstwo to po prostu kłamstwo? Nic go nie usprawiedliwia? To zagadnienie od wieków frapuje filozofów. Arystoteles i św. Augustyn potępiali jakiekolwiek kłamstwo, ale już św. Tomasz z Akwinu czy Nietzsche dopuszczali mówienie nieprawdy w pewnych sytuacjach, w dobrej wierze. Na pewno bez pewnej dozy nieszczerości nasze życie byłoby trudne. Aldert Vrij, jeden z najbardziej cenionych badaczy tego tematu, nazywa niektóre rodzaje kłamstwa „społecznym smarem”, dzięki któremu nasze kontakty z innymi przebiegają gładko i kulturalnie. Ułatwiają życie w społeczności. Z takim kłamstwem będziemy mieć na przykład do czynienia, gdy koleżanka zapyta, czy jej nowa fryzura jest twarzowa, a my odpowiemy, że jak najbardziej, choć wcale tak nie myślimy. Innym rodzajem kłamstwa - związanym z poważniejszymi konsekwencjami - będzie zatajenie informacji przed sądem albo ukrywanie zdrady. W przypadku małych, codziennych nieszczerości ustalenie, czy można je usprawiedliwić, zależy od tego, jak poczułby się adresat kłamstwa, gdyby prawda wyszła na jaw. Czyli ważna jest intencja. Wręcz kluczowa. Powszechnie uważa się, że kłamstwo to każda nieprawdziwa informacja, ale sprawa wcale nie jest tak prosta. Kłamstwo wymaga intencji. Musi być zamierzone. Celowe. To znaczy, że osoba, która przekazuje fałszywy komunikat, świadomie chce wprowadzić kogoś w błąd. Jeżeli powiemy coś nieprawdziwego, na przykład ze względu na brak wiedzy, nie skłamiemy - po prostu się pomylimy. Drugi ważny wyznacznik to zachowanie intencji w tajemnicy. Kłamca nie będzie się przecież chwalił, że właśnie nas oszukuje. Za kłamstwo nie uznamy więc sztuki teatralnej, bo z góry wiemy, że aktorzy na scenie nie są postaciami, które odgrywają. Nie mówią prawdy - ale też nas nie okłamują. A w drugą stronę - możemy skłamać, nic nie mówiąc? Na przykład kiedy świadomie coś przemilczymy? Jak najbardziej! Przemilczenie spełnia kryteria kłamstwa - jest celowe, a intencja kłamcy pozostaje ukryta. Oszukiwać można na różne sposoby. Mamy na przykład kłamstwa otwarte, w których przekazy-
wana informacja jest całkowicie sprzeczna z prawdą. Mąż, który mówi żonie, że musi zostać dłużej w pracy, podczas gdy w rzeczywistości spędza czas z kochanką, posługuje się otwartym kłamstwem. Mamy też wyolbrzymienia, czyli takie wypowiedzi, w których fakty zostają podrasowane, przekraczają prawdę. Tu przykładem może być przesadne opisywanie swojego doświadczenia i umiejętności podczas rozmowy o pracę. W końcu są kłamstwa subtelne, polegające na zatajaniu lub omijaniu istotnych szczegółów. Bill Clinton, były prezydent USA, po tym jak ujawniono jego romans ze stażystką Monicą Lewinsky, twierdził początkowo, że nie miał z nią kontaktów seksualnych. Wygodnie przyjął przy tym bardzo wąską definicję takiego kontaktu, obejmującą wyłącznie pełen stosunek. Z tych przykładów wynika, że kłamiemy głównie dla własnej korzyści. Ewentualnie dla innych - gdy nie chcemy ich urazić. Powodów kłamania jest tyle, ilu kłamców (śmiech). Ale rzeczywiście możemy podzielić nieszczere wypowiedzi właśnie pod kątem tego, komu mają służyć. Bella DePaulo, znakomita amerykańska badaczka codziennych kłamstw, podzieliła je na dwa typy: zorientowane na nas samych oraz na innych. Te pierwsze mają przynieść korzyść kłamcy, pomóc mu uniknąć kary, poprawić jego wizerunek. Te drugie wypowiadamy po to, żeby chronić naszych bliskich. Badania DePaulo pokazują, że ponad połowa codziennych, niezbyt poważnych kłamstw jest zorientowana na kłamiącego. Co ważne, ich celem często nie jest uzyskanie czegoś konkretnego, a zaprezentowanie siebie jako osoby lepszej, mądrzejszej, ciekawszej. Na innych ukierunkowana jest mniej więcej jedna czwarta codziennych kłamstw. Jak te proporcje wyglądają w przypadku kłamstw o większym kalibrze? Tutaj zachodzi ciekawa zmiana - im kłamstwo jest poważniejsze, im większe niesie za sobą konsekwencje, tym mniej oszukujemy dla dobra naszych bliskich. Przy dużych kłamstwach aż 90 procent jest zorientowanych na kłamiącego i w większości ma mu przynieść wymierną korzyść materialną. Widać więc wyraźnie, że tylko do pewnego momentu jesteśmy skłonni pomagać innym przez kłamstwo. Czyli kłamiemy wszyscy i w dużej mierze z egoistycznych pobudek. Pozostaje więc zapytać - jak często? Wciąż niestety nie mamy metody, która mogłaby obiektywnie i dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Nasze szacunki opierają się na deklaracjach uczestników badań dzienniczkowych, których prosimy o skrupulatne zapisywanie wszystkich kontaktów z innymi oraz przypadków nieszczerości. Nie możemy jednak w żaden sposób zweryfikować tego, czy mówią prawdę o kłamaniu! Amerykańskie badania tego typu pokazały, że kłamiemy całkiem często - średnio jeden, dwa razy dzienne w około 34 procent interakcji. Tu warto zaznaczyć, że pod uwagę brano tylko takie kontakty, które trwały przynajmniej dziesięć minut, więc nie wliczały się w to na przykład przelotne acz mało szczere wymiany uprzejmości. Według badań przeprowadzonych w Polsce kłamiemy niecały raz dziennie. Nie oznacza to wcale, że jesteśmy bardziej szczerzy niż Amerykanie. W tym samym badaniu wykazano bowiem, że Polacy mieli po prostu znacznie mniej interakcji społecznych, a więc i mniej okazji do kłamania. Łatwo poznać, że ktoś mija się z prawdą? Bardzo trudno! Nawet znajomość technik przesłuchań albo korzystanie ze specjalistycznych urządzeń nie gwarantuje sukcesu. Tymczasem chyba każdy z nas ma dość dobre zdanie na temat swoich umiejętności wykrywania kłamstw. Miło myśleć, że niełatwo nas zmylić, że przejrzymy każde oszustwo… Niestety, badania jasno pokazują, miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 27
psychologia
że prawdopodobieństwo wykrycia kłamstwa w oparciu o obserwację zachowania, sposobu mówienia, mimiki, analizę treści wypowiedzi jest zbliżone do wyrzucenia reszki. To około 50 procent. Pół na pół. Tylko tyle? Przyznam, że jestem trochę zawiedziona! A co z bohaterami tych wszystkich filmów i seriali, którzy genialnie wykrywają kłamstwa? Tacy ludzie nie istnieją? Były badania, w których próbowano znaleźć jednostki wybitne, ale… Rzadko spotykamy się ze skutecznością przekraczającą 60-70 procent. Niby to więcej niż 50 procent, ale wciąż za mało, żeby mówić o „ludzkich wykrywaczach kłamstw”. Do tego potrzebowalibyśmy 80-90 procent poprawnych wskazań w wielu pomiarach. O tym, jak trudno osiągnąć taką wykrywalność, świadczyć mogą badania Maureen O’Sullivan oraz Paula Ekmana. W grupie 12 tysięcy profesjonalistów - policjantów, agentów służb, psychiatrów, psychologów itp. - znaleźli jedynie 29 osób, które miały powtarzalnie wysokie wyniki. To bardzo mała grupa! A jeszcze wypada dodać, że badanie O’Sullivan i Ekmana spotkało się ze sporą krytyką ze strony innych naukowców. Czy istnieją więc ludzie, którzy przejrzą każde kłamstwo? Możliwe. Ale to niezwykle rzadka umiejętność. Dlaczego wykrywanie kłamstw jest tak trudne? Mogę wymienić co najmniej kilka powodów. Ewolucyjnie nie jesteśmy wyposażeni w narzędzia, które pozwoliłyby nam wyłapywać fizyczne oznaki kłamstwa. Często brakuje nam odpowiedniej wiedzy o tym, po czym rozpoznać nieszczerość. A nieraz po prostu wolimy nie znać prawdy. Zmierzenie się z nią może być trudniejsze niż życie w kłamstwie. Jeżeli dowiemy się, że mąż nas zdradza, będziemy musiały podjąć jakąś decyzję, na przykład pomyśleć o rozwodzie i związanych z nim komplikacjach. Do tego dochodzą normy społeczne oraz kulturowe - uważa się na przykład, że dobrze wychowani ludzie nie powinni być zbyt dociekliwi. Nie powinni wtykać nosa w nie swoje sprawy. Tymczasem dociekliwość i pewna doza nieufności jest niezbędna do skutecznego wykrywania kłamstw. Wreszcie powód najważniejszy - nie ma żadnych zachowań, które z całą pewnością oznaczałyby, że ktoś kłamie. A co z patrzeniem w lewo albo unikaniem wzroku? To stereotypy, które raczej utrudniają, niż pomagają w wykryciu nieszczerości. Niektórzy kłamcy będą unikać wzroku rozmówcy, inni wręcz przeciwnie. Każdy z nas ma swój własny zbiór charakterystycznych zachowań, tików, sposobów na interakcję z otoczeniem - a zatem i sposobów na kłamstwo. Dotychczas nie udało się odnaleźć jednego zachowania typowego dla wszystkich oszustów. Przysłowiowego „nosa Pinokia”. Wskazano wprawdzie takie, które są statystycznie częściej obecne u kłamców, ale i one nie pojawiają się zawsze, a tylko w określonych sytuacjach, na przykład kiedy musimy wymyślać kłamstwo na bieżąco, bez wcześniejszego przygotowania. Wtedy jest większa szansa, że się potkniemy - podamy mniej szczegółów, nasze źrenice się rozszerzą, a ton głosu podniesie. Nadal jednak będą to niewielkie różnice, takie jak kilka herców w przypadku tonu głosu. Tutaj pojawia się kolejna trudność - te objawy mogą, ale nie muszą oznaczać kłamstwa! Tak samo jak inne zachowania, które często uważa się za charakterystyczne dla oszustów, czyli nadmierną ruchliwość, drapanie się, poprawianie ubrań, innego rodzaju automanipulacje. Kojarzymy je z nieszczerością, ale mogą być po prostu wynikiem zdenerwowania lub indywidualnych cech.
Zawodowo badasz kłamstwo - czy dzięki temu potrafisz je lepiej wykrywać? Nie sądzę, żebym miała jakieś wybitne zdolności (śmiech). Znajomość statystyk sprowadza na ziemię, uczy pokory. Ale jest też motywacją, żeby dalej zgłębiać temat. W swoich badaniach zajmuję się głównie skutecznością różnych metod wykrywania kłamstwa oraz tym, w jaki sposób tę skuteczność podnosić. Dodatkowo interesuję się fałszywymi wspomnieniami, czyli sytuacjami, w których podajemy błędną informację, na przykład podczas zeznań w sądzie, ale wierzymy, że mówimy prawdę. Fachowo nazy-
CZASAMI ZMIERZENIE SIĘ Z PRAWDĄ MOŻE BYĆ TRUDNIEJSZE NIŻ ŻYCIE W KŁAMSTWIE. JEŻELI DOWIEMY SIĘ, ŻE MĄŻ NAS ZDRADZA, BĘDZIEMY MUSIAŁY PODJĄĆ JAKĄŚ DECYZJĘ, NA PRZYKŁAD POMYŚLEĆ O ROZWODZIE I ZWIĄZANYCH Z NIM KOMPLIKACJACH.
wamy to zniekształceniem pamięci. W większości jest to całkowicie naturalny efekt funkcjonowania naszej pamięci, można powiedzieć: skutek uboczny. Czasem takie zniekształcenie pojawia się samo, gdy nasz mózg uzupełnia jakieś wspomnienie, rekonstruuje sytuację z przeszłości, innym razem może być wywołane przez zewnętrzną sugestię. Na przykład: gdy jestem świadkiem przestępstwa, mam opisać sprawcę, a ktoś zapyta mnie, czy nosił kapelusz - i wtedy pomyślę, że tak, oczywiście, musiał mieć coś na głowie, choć było wprost przeciwnie? Nasze mózgi bardzo chcą nam pomóc - więc kiedy pytamy je o szczegóły jakiegoś wydarzenia, czasem coś dodają. Niekiedy fałszywie pamiętamy tylko drobne elementy, innym razem całe wydarzenia, które nigdy nie miały miejsca. Ale oczywiście nie jest tak, że każde nasze wspomnienie jest zniekształcone! Pamięć po prostu nie działa jak kamera, która niezwykle dokładnie rejestruje wszystko w swoim zasięgu. Na to, co i jak zapamiętujemy, wpływają nasze wcześniejsze i późniejsze doświadczenia, wiedza czy schematy, którymi się posługujemy. A w końcu też inni ludzie, którzy - świadomie lub nie - mogą zniekształcić obraz tego, czego byliśmy świadkami, tak jak w podanym przez ciebie przykładzie. Wszyscy kłamią - nawet wspomnienia nie zawsze są prawdziwe. To dość przygnębiająca konkluzja naszej rozmowy. Dodam więc coś pozytywnego (śmiech). W zdecydowanej większości sytuacji ludzie mówią prawdę, a nawet jeśli kłamią, to często bez złych intencji. Badania pokazują też, że zaufanie do innych sprawia, że uważamy nasze życie za pełniejsze, a związki za bardziej satysfakcjonujące. Zatem - zdecydowanie warto ufać!
DR JOANNA ULATOWSKA - zajmuje się psychologią poznawczą, w szczególności tematyką z pogranicza psychologii i prawa, mechanizmem kłamstwa i metodami jego wykrywania, a także zniekształceniami pamięci. Wyniki badań psychologicznych wciela w życie jako konsultant kancelarii prawnych. Adiunkt w Katedrze Psychologii Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. 28 miastakobiet.pl
wnętrza
WPUŚĆ DO DOMU Jak wybierać farby, sprawdzać ich właściwości, dobierać kolory i jakich błędów nie popełniać podczas malowania - radzi Katarzyna Rutkowska, konsultantka do spraw farb w Centrum Budowlanym Trops. ROZMAWIA: Jan Oleksy
Wybór koloru farb wydaje się domeną kobiet? Nie tylko wybór kolorystyki. Znam panie, które samodzielnie wykonują prace remontowe, nie zajmując się tym zawodowo. Myślę nie tylko o malowaniu mieszkania, ale także o wykonaniu drobnych prac naprawczych, szpachlowaniu ubytków, a nawet o kładzeniu gładzi. Klientki, a także klienci przychodzą do Tropsa jeszcze przed malowaniem, by zaopatrzyć się w niezbędne materiały do remontu.
W Tropsie na uwagę zasługuje nowocześnie wyposażone Studio Malarskie, stworzone z myślą o ułatwieniu klientom dobrania najodpowiedniejszej farby i wymarzonego koloru. Ze studia korzystają również profesjonalni projektanci. Dzięki symulacji komputerowej można zobaczyć na ekranie, jak będzie wyglądało wnętrze w określonych barwach. Na miejscu mamy mieszalnię farb, więc jesteśmy w stanie przygotować niepowtaMOŻLIWOŚCI STUDIA MALARSKIEGO PREZENTUJE rzalny odcień, a jest ich niemalże DORADCA KLIENTA AGNIESZKA NOWICKA. O co najczęściej pytają? nieograniczona liczba. Dodam, Pytają o produkty, które będą najodże zawsze służymy dobrą radą i podpowiadamy klientom optymalne rozwiązania. powiedniejsze do danego zakresu prac, dowiadują się, jakie będą im potrzebne narzędzia, jaki typ gładzi, jaka masa szpachlowa czy środek do zagruntowania ścian przed malowaniem. Jaka jest aktualna tendencja w kolorystyce? Zarówno w farbach, jak i w dekoracjach strukturalnych, takich jak suroAle chyba głównie skupiają uwagę na farbach? we tynki i betony, nadal królują szarości i beże. Rzadko pojawiają się Klientki zastanawiają się, czy farby są zmywalne, trwałe, odporne kolory nasycone - jedynie w postaci akcentów, ożywiających pomieszna zarysowania, nie odbarwiają się pod wpływem słońca. Nie zapoczenie. Ze spokojnymi barwami dobrze kontrastują turkus i butelkowa zieleń. Tak twierdzą moje klientki. minają o przeznaczeniu, o tym, czy farbą będzie malowana kuchnia, łazienka, czy salon. Dzisiaj każdy chce mieć produkt dobrej jakości, a klientki i klienci dokonują świadomych zakupów, zwracając uwagę Panią, jako specjalistkę, zapytam jeszcze, jakie są najczęstsze na parametry i właściwości, a nie tylko na cenę. Ważne jest, by sprawbłędy podczas malowania? Czego nie należy robić? Przede wszystkim nie należy nakładać farby na źle oczyszczone dzić, ile metrów kwadratowych powierzchni pokryje wybrana farba, powierzchnie. Do przygotowania ścian, jeżeli to nie jest kuchnia, a nie tylko ile ona kosztuje. nie potrzeba szczególnych specyfików. Wystarczy przemyć je ciepłą wodą z mydłem malarskim, albo nawet ze zwykłym płynem do naczyń, A nie przywiązują wagi do aspektu ekologicznego? by usunąć warstwę kurzu, która zawsze osadza się na ścianach. Od pewnego czasu ten aspekt ułatwia podejmowanie decyzji zakupoKoniecznie też trzeba pamiętać, żeby kłaść farby na zagruntowane wych. Uspokoję wszystkich, bo w tej chwili np. wszystkie sprzedawane powierzchnie, bo tylko wtedy nie będzie się łuszczyć ani odpadać. przez nas produkty Tikkurila są preparatami wodnymi, bezwonnymi Błędem jest również nanoszenie farby na wilgotne czy wręcz mokre i, co najważniejsze, mają atesty alergologiczne Państwowego Zakłapowierzchnie. Każda warstwa gładzi, gruntu musi być wysuszona, du Higieny, a zatem są przyjazne człowiekowi i nie szkodzą środowiżeby przyczepność była jak najlepsza. Kolejnym błędem jest nierówne sku. Prawda jest taka, że dobre farby są na bazie żywicy akrylowej, nakładanie farb i zbyt mocne przyciskanie wałka. Podczas malowania nie zawierają lotnych związków organicznych, zachowując przy tym wałkiem ściana powinna być „wygłaskana”. Kolejną nieprawidłowością doskonałe parametry. jest nadmierne rozcieńczanie farb. Warto wiedzieć, że w przypadku Tikkurili można dodawać do farby od 5 do10 procent wody. Jednak Kobiety znają się na barwach, ale kolor kolorowi nie równy, więc nigdy nie należy rozcieńczać farby tylko po to, żeby uzyskać większą wybór odpowiedniego może być nie lada problemem. Z pomocą wydajność. przychodzi Studio Malarskie Trops?
wnętrza
SYPIALNIA PRZYSZŁOŚCI
Jaka jest czynność, której Polacy najbardziej lubią oddawać się za drzwiami swoich sypialni? Jaka przyszłość czeka najbardziej kameralną część naszych mieszkań?
W
IKEA poznali odpowiedzi na te pytania, m.in. dzięki współpracy z instytutem badawczym powołanym przez Natalię Hatalską. W najnowszej kampanii marka uchyla drzwi do sypialni i odczarowuje dotyczycące jej tabu, stawiając na humor - w myśl zasady, że są rzeczy, o których nie lubimy mówić głośno, dopóki nie zaczniemy się z nich śmiać. Jako formę przekazu wybrała stand-up - wyjątkowi artyści podzielą się swoimi sypialnymi przygodami. Współpraca z infuture hatalska foresight institute, w wyniku której powstał raport „Sypialnia przyszłości”, pozwoliła potwierdzić wcześniejsze obserwacje IKEA o tym, jak niezwykle wielofunkcyjne jest to pomieszczenie. To przestrzeń, która żyje oraz pełni wiele różnorodnych funkcji: służy nie tylko do snu, seksu czy relaksu, ale i do budowania intymności, dbania o więzi z bliskimi, a także z uwagi na małe metraże mieszkań, jest garderobą, miejscem do suszenia prania, ćwiczeń, pracy oraz do zabawy z dziećmi. W codziennym życiu Polaków bardzo istotne jest łączenie tej multifunkcjonalności z prywatnością, co może okazać się nie lada wyzwaniem. Sypialnia to niekiedy jedyne miejsce, w którym możemy być sobą i żyć po swojemu. IKEA nie chce zmieniać ludzkich przyzwyczajeń, lecz sprawić, że dzięki drobnym udogodnieniom nie będziemy przeszkadzać innym domownikom. Warto dodać, że w tym roku IKEA szykuje wiele niespodzianek, dzięki którym nie będziemy mieli ochoty wychodzić z sypialni. W lutym pojawi się druga odsłona serii Toma Dixona - DELAKTIG. Łóżko dopasowujące się do wszystkich zmian w naszej codziennej rzeczywistości, spełni ważną dla Polaków potrzebę personalizacji przestrzeni. Fanom nowoczesnych rozwiązań spodobają się rolety na pilota - dostępne w ofercie od kwietnia. Jak zawsze nie zabraknie funkcjonalnych rozwiązań do przechowywania oraz tekstyliów o zróżnicowanych wzorach. Zaskoczą także nowe kolekcje limitowane. Każdy znajdzie dla siebie niebanalne rozwiązanie, które pomoże stworzyć mu sypialnię, w której odpocznie, zrelaksuje się i porządnie naładuje akumulator. Po więcej inspiracji zapraszamy do sklepu IKEA Bydgoszcz, gdzie klienci mogą zobaczyć różne odsłony sypialni i wybrać dla siebie tę idealną, bez względu na to, czy będzie to miejsce tylko dla nich samych, czy też będą je dzielić z bliskimi.
30 miastakobiet.pl
UCHYLMY DRZWI SYPIALNI (WYBRANE INFORMACJE Z RAPORTU „SYPIALNIA PRZYSZŁOŚCI”):
• Sypialnia oraz aktywności, którym lubimy się w niej oddawać, to tabu - Polacy rzadko rozmawiają na tematy związane z alkową. Co trzecia osoba deklaruje, że sypialnia to miejsce, do którego pozwala wejść jedynie bliskim. •Z godnie z deklaracjami Polaków, w sypialni w sferze dotyku najważniejsze jest posiadanie osobnej poduszki (55 procent), miękkiej pościeli (49 procent), a dopiero na trzecim miejscu odczuwanie ciepła ciała drugiej osoby. •N admiar bodźców w sypialni ma ogromny wpływ na warunkujący nasze zdrowie sen - aż ¾ osób w wieku 18-24 lat surfuje po Internecie i korzysta z mediów społecznościowych zanim zaśnie. Smartfony trzymamy na wyciągnięcie ręki, nawet gdy śpimy. •A ż 24 procent Polaków cierpi na bezsenność, ma trudności z zasypianiem lub budzi się w nocy. Wpływ na to ma coraz szybsze tempo życia, sztuczne światło, stres i wspomniany nadmiar bodźców. Brak spokoju ducha to główny wróg naszego snu - wskazuje na to 56 procent badanych.
SOFA
wnętrza
SERCE POKOJU
Przy urządzaniu salonu najwięcej uwagi poświęcamy wyborowi sofy. To ona jest miejscem wypoczynku, zacieśniania więzi, bycia razem z rodziną i przyjaciółmi - mówi Dorota Łęga z Pracowni Aranżacji Wnętrz IN LOFT.
Jakie meble tapicerowane najchętniej wybierają klienci? Słowo klucz to funkcjonalność. Do tej pory trudno było pogodzić wygodę mebla z jego funkcjonalnością, urodą i gabarytem. Zazwyczaj meble z funkcją spania charakteryzowały się przeciętną wygodą i wyglądem. Problemem była również stosunkowo niewielka liczba brył w danej kolekcji. Marka Polipol szturmem podbija polski rynek, ponieważ daje niezliczone możliwości aranżacyjne i ogromną rozpiętość rozmiarową. Jakich dodatkowych funkcji, poza funkcją spania, poszukują klienci? Ruchome zagłówki i podłokietniki, funkcja relaks, pojemnik na pościel, pogłębianie siedziska, półka funkcjonalna dająca możliwość pracy na laptopie to coraz częściej poszukiwane udogodnienia. Sofa czy narożnik to już nie tylko mebel do siedzenia. Funkcje pogłębianego siedziska czy ruchomych oparć gwarantują nam wygodę podczas relaksu z książką. Te same funkcje pozwolą również na swobodną grę planszową z dziećmi. A jeśli chcemy wieczorem popracować przy komputerze, to wybierając opcje półki funkcjonalnej mamy zapewnione miejsce do podłączenia komputera.
ważniejsze od samego odcienia są jakość tkaniny czy skóry, łatwość czyszczenia i użytkowania, co pozwala cieszyć się zakupem przez długie lata. Stonowany odcień sofy czy narożnika daje nam większą swobodę kolorystyczną przy wyborze zasłon czy poduszek dekoracyjnych. Jakich mebli tapicerowanych używacie do aranżacji i dlaczego? Nasi klienci zdecydowanie częściej wybierają narożniki, gdyż w ten sposób maksymalizują przestrzeń wypoczynkową. Narożnik daje mniej możliwości aranżacyjnych, ale więcej miejsca na relaks całą rodziną. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj kolekcja Casino, dająca ogrom miejsca, zapewniająca niespotykaną wygodę. Równie często klienci wybierają kolekcje Fletcher. Dla zwolenników skórzanych mebli hitem jest Shila lub bardziej klasyczna Dakota.
RUCHOME ZAGŁÓWKI I PODŁOKIETNIKI, FUNKCJA RELAKS, POJEMNIK NA POŚCIEL, POGŁĘBIANIE SIEDZISKA, PÓŁKA FUNKCJONALNA DAJĄCA MOŻLIWOŚĆ PRACY NA LAPTOPIE - WARTO ZWRACAĆ NA TO UWAGĘ WYBIERAJĄC SOFĘ.
Jakie kolory tkanin dominują i z czym je łączyć? Sezonowo klienci decydują się na zielenie i granaty, ale to szarość i jej wszelkie odcienie nadal jest kolorem numer jeden. Wszystko to znajdziemy w szerokiej ofercie tkanin i skór naturalnych firmy Polipol. Dla klienta
SALON MEBLOWY BAX-POL Jedynym autoryzowanym dystrybutorem mebli marki POLIPOL jest salon meblowy BAX-POL. Mieści się on przy ul. Długiej 1/9 w miejscowości Cierpice koło Torunia. Ofertę salonu można poznać na stronie internetowej www.baxpol.pl, za pośrednictwem sklepu internetowego www.meblewkoszyku.pl i na facebook.com/baxpol Więcej informacji także pod numerami tel. 56 678 18 13 i 668 558 242. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 31
AKCJA-REAKCJA
temat
ZDJĘCIA MARCIN STRÓŻ
INACZEJ NIE POTRAFIĘ Sztuka tworzona dla siebie, do szuflady, nie ma sensu. Sztuka jest dla świata i jeśli świat na nią zareaguje, możesz nazywać się artystą - mówi Paulina Broma, rysowniczka, autorka projektów #ściana, MAM TRZY PASKI i współautorka fanpage’a „Ndnp” - Nie Chcę Do Normalnej Pracy. ROZMAWIA: Mariusz Sepioło
kobieca perspektywa temat
Od czego zaczyna się rysunek? Czasem to tylko wolna myśl, coś, co nas w danym momencie „najdzie”. A czasem pomysł na konkretny komentarz do danej sytuacji, otoczenia, studiów, życia po prostu. Potem działamy na zasadzie skojarzeń, szukamy gry słów i na ich podstawie najczęściej tworzą się już pierwsze zręby grafiki. W naszych rysunkach bardzo ważny jest właśnie język - jakie treści i jakie skojarzenia ze sobą niesie. Rysunki i grafiki komentujące codzienność razem z Magdaleną Malec, studentką z Krakowa, publikujecie na fanpage’u Ndnp - skrót od „Nie Chcę Do Normalnej Pracy”. Skąd się znacie? Poznałyśmy się w Toruniu. Zaczęłyśmy rozmawiać, wymieniać się pomysłami. W końcu zauważyłyśmy, że rozumiemy się „ideologicznie”, podobne rzeczy interesują nas w grafice. Postanowiłyśmy zrobić coś autorskiego. Nie ograniczamy się nawzajem. Każda ma własne pomysły i staramy się je wykorzystywać. Ale bazujemy zawsze na ustalonej gamie kolorów: czarnym i różowym na białym tle. Dlaczego właśnie tak? Szukałyśmy środka wyrazu, który będzie prosty, ale też rzucający się w oczy. Czarne słowo na białym tle pewnie znikłoby w natłoku grafiki, którą jesteśmy zalewani na co dzień. Dlaczego różowy? Może dlatego, że czerwony jest wszechobecny. A może dlatego, że obie jesteśmy kobietami. Z tej perspektywy patrzymy na świat. Co dzisiaj oznacza „kobieca perspektywa”? Przede wszystkim większą wrażliwość. I chociaż osobiście tego nie doświadczyłam, to wiem, że bycie kobietą wiąże się z różnymi codziennymi trudnościami, które musimy przezwyciężać w pracy, w szkole, na uczelni. Wydział Sztuk Pięknych UMK w Toruniu patrzy na czyjąś pracę, nie na płeć, ale przecież swego czasu głośne były protesty studentek sztuk pięknych w innych miastach. W samym Toruniu w ubiegłym roku szerokim echem odbiła się sprawa wystawy o wolności, na której prezentowane były wyłącznie prace mężczyzn. Niedawno dyskutowałyśmy w mieście o stosowaniu żeńskich końcówek. Ciągle wiele jest do przepracowania. Głos kobiet nadal pozostaje zbyt mało słyszalny, w wielu dziedzinach życia panuje nadreprezentacja mężczyzn. Ja uważam, że moje życie zależy wyłącznie ode mnie, od mojej pracy. Skąd się wzięłaś w Toruniu? Pochodzę z Warszawy, choć teraz moja rodzina mieszka w Markach. Od kiedy pamiętam, miałam w sobie misję przekazania światu czegoś ważnego. Jako mała dziewczyna zawsze lubiłam rysować. Zaczynałam od odzwierciedlania rzeczywistości, moje rysunki były naturalne i realistyczne. Ale czułam, że to nie sztuka, tylko rzemiosło. Wiedziałam, że muszę iść na akademię i nauczyć się czegoś więcej. Przyjechałam na studia do Torunia. Na początku myślałam o grafice i projektowaniu, ale w końcu trafiłam na edukację artystyczną, gdzie miałam okazję poznać różne dziedziny: grafikę projektową, rysunek, malarstwo, instalacje artystyczną, multimedia. Czego uczą studia artystyczne? Przede wszystkim dają wiedzę, umiejętności techniczne, dostęp do źródeł. Ale jeśli sam nie chcesz działać, to pewnie na tej wiedzy poprzestaniesz. Zrobienie czegoś naprawdę wartościowego wymaga godzin spędzonych nie na zajęciach, ale poza nimi. Miałam szczęście do wykładowców, bo już na początku usłysza-
łam: jesteśmy dla was, pytajcie, działajcie. Mieliśmy do dyspozycji pracownię czynną do godz. 22. Rzadko kto zostawał tak długo. Ja zostawałam i chodziłam na dodatkowe zajęcia. Dyplom robiłam z instalacji artystycznej. Chodzi o projekt „#ściana”? Tak. To był wózek na kółkach z dużą dyktą, na której można było robić wszystko: pisać, malować, wieszać plakaty. Wyjechałam ze ścianą na ulicę, w przestrzeń publiczną i czekałam, jak zareagują ludzie. Czy podejdą, zaciekawią się? Czy mnie przegonią? Chodziło o wejście w zastaną sytuację, którą mogłam za pomocą mojej ściany zmienić. W jaki sposób? Zrobiłam na niej ankietę. Zapisałam pytanie: „Czy myślisz szablonowo?”, gdzie cząstka „nowo” zaznaczona była na czerwono, plus kilka innych kombinacji. Pozostawiłam miejsce na odpowiedzi. Towarzyszyło też temu graffiti, wykonywane - celowo przewrotnie - przy użyciu szablonów. Napis „Czy myślisz szablonowo?” zrobiony dzięki takim szablonom długo jeszcze można było zobaczyć np. na kampusie przy ulicy Gagarina. Chodziło o to, by praca znalazła się w przestrzeni miejskiej i prowokowała do myślenia tych, którzy się z nią zetkną. Zresztą graffiti ciągle gdzieś tam jest. Nie chcę mówić, gdzie konkretnie. Napisy są ukryte, trzeba poszukać (śmiech). Jakie odpowiedzi zapisywali ludzie na Twojej ścianie? Bardzo różne. Często były to cytaty z piosenek czy filmów. Niektórzy najpierw pytali, co to znaczy myśleć szablonowo lub czy ja myślę szablonowo - chcieli dyskutować. I do takich inspirujących dyskusji dochodziło często. A wielu po prostu podchodziło z ciekawości. Zaskoczyło mnie to, jak bardzo różnie, kreatywnie i właśnie nieszablonowo można podejść do takiego pytania. Wiele odpowiedzi było zapisywanych poza przeznaczonymi na to kratkami. Być może odbiorcy mojej pracy w ten sposób chcieli wyrazić swoje niemieszczące się w schematach myślenie. Najlepiej zapamiętałam odpowiedz „Ja się trochę cykam” oraz „Szablony są dla słabych umysłów”. Projekt „#ściana” prowokował do tego, żeby na chwilę się zatrzymać, pomyśleć inaczej, coś wykombinować. Celowo pojawiałam się z nim w mieście, żeby dotrzeć do tych, którzy gdzieś za czymś biegną, są w codziennym pędzie. Chciałam, żeby każdy poświęcił choć pięć minut na zastanowienie się nad odpowiedzią. Toruń może być inspirujący i twórczy? Jasne. Myślę nawet, że w większych miastach może być o to trudniej. W Toruniu ma się duże pole do manewru, w Warszawie jest się anonimowym. Toruń się rozwija, dzieje się coraz więcej, miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 33
kobieca perspektywa
KOLEKCJA UBRAŃ „MAM TRZY PASKI”
STREETART TO NIEMAL „PARTYZANTKA” - CZASEM TRZEBA TWORZYĆ NOCĄ, PO KRYJOMU, ŻEBY NIKT NIE ZŁAPAŁ CIĘ NA GORĄCYM UCZYNKU.
także w kulturze. Często słyszy się narzekania na to, że w Toruniu brakuje twórczego fermentu, prawdziwego życia studenckiego. Ale to nieprawda, wszystko zależy od ludzi, na jakich się trafi. Artystka czy aktywistka? To się nie wyklucza. Można być artystką i zmieniać rzeczywistość. Moi znajomi mówią, że rzeczy, które robię, mają w sobie zawsze jakiś koncept. Staram się przekazać jakąś myśl, która idzie w świat. Sztuka i przekazywanie ważnych treści się ze sobą łączą. Nawet w formie „prostej” ankiety. Co Cię inspiruje? Bardzo interesuję się sztuką publiczną, streetartem: szablonami, graffiti, wlepkami. Czymś, co czasem widzi się przypadkiem, a co nagle wyrywa nas z codzienności i daje do myśle34 miastakobiet.pl
nia. Okazuje się, że to, co widzimy na ścianie budynku, nie jest przypadkową ozdobą, a twórca miał coś ważnego do powiedzenia. Przykładem jest jeden z najsłynniejszych przedstawicieli streetartu, czyli Banksy, którego prace można spotkać na ulicach największych miast na świecie. Taka praca to niemal „partyzantka” - czasem trzeba tworzyć nocą, po kryjomu, żeby nikt nie złapał cię na gorącym uczynku. Bywa i tak, że z naszym przekazem wchodzi się w już istniejące dzieła sztuki. Dodanie szalika albo czapki może zupełnie zmienić wydźwięk danej rzeźby czy pomnika. Chyba taki rodzaj wyrazu najbardziej mnie pociąga. Czy sztuka współczesna powinna być zrozumiała dla wszystkich? Nie. Najważniejsze jest to, by każdy mógł odebrać ją na swój sposób. Dziś dzieło sztuki
nie musi się podobać. Sztuka współczesna nie musi być „ładna”, estetyczna, nie musi hołdować standardom, którymi kierowano się w przeszłości. Nie musi odwzorowywać rzeczywistości jeden do jednego. Sztuka współczesna powinna wywoływać emocje. Często takie, których wcześniej sam w sobie nie odnajdywałeś, może skrywane, wyparte. Powinna zwracać uwagę na nowe, nieznane aspekty rzeczywistości - te niedostrzegane, pomijane. Dlatego chcę ją uprawiać. Kiedy stałaś się artystką? Do dziś nie czuję, że jestem nią w pełni. Na razie mam po prostu chęć działania i pokazania tego ludziom. A kiedy Twoim zdaniem w ogóle można uważać się za artystę? Gdy to, co robisz, trafia do ludzi. Sztuka tworzona dla siebie, do szuflady, nie ma sensu. Sztuka jest dla świata i jeśli świat na nią zareaguje, możesz nazywać się artystą. We mnie jest silna potrzeba ekspresji. Jeśli czegoś doświadczę, coś obejrzę, prze-
GRAFIKI PAULINY BROMY I MAGDALENY MALEC Z FANPAGE'A „NDNP”
temat
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 35
kobieca perspektywa SZTUKA WSPÓŁCZESNA NIE MUSI HOŁDOWAĆ STANDARDOM, KTÓRYMI KIEROWANO SIĘ W PRZESZŁOŚCI, BYĆ „ŁADNA”, ESTETYCZNA. POWINNA WYWOŁYWAĆ EMOCJE. CZĘSTO TAKIE, KTÓRYCH WCZEŚNIEJ SAM W SOBIE NIE ODNAJDYWAŁEŚ.
PROJEKT #ŚCIANA NA TORUŃSKICH ULICACH
czytam - od razu chcę się tym podzielić z innymi. Akcja-reakcja, inaczej nie potrafię. Reakcji na Twój pomysł możesz się też spodziewać po projekcie MAM TRZY PASKI, w ramach którego trochę kpisz z przywiązania do marek i logo. Tworzę własną kolekcję ubrań z trzema paskami. Trzy paski na spodniach czy bluzach kojarzą mi się z latami mojej młodości, kiedy były symbolem czegoś lepszego, wyższego statusu. W swoim projekcie maluję paski na zwykłych ciuchach, też za pomocą wyciętego szablonu. Układają się na ubraniach w różnych konfiguracjach, czasem tradycyjnie, np. na rękawie, czasem zupełnie inaczej, w poprzek. Istotne było dla mnie, aby każde pojedyncze ubranie wyglądało inaczej. Trzy paski celowo mają kojarzyć się z pewną bardzo znaną marką. Tyle że w tym przypadku są nanoszone na ciuchy „z odzysku”, z lumpeksów, przyniesione od znajomych, a nawet wykładowców z Zakładu Rysunku UMK. Odcięłam stare metki i wykonałam własne - z napisem MAM TRZY PASKI oraz odnośnikiem do mojego Instagrama. Nie lubisz znanych marek? Nie noszę. Nie kupuję markowych rzeczy za kosmiczną cenę. Kupuję to, co mi się podoba, z różnych sieci odzieży. Robiąc kolekcję, myślałam o europejskim przemyśle odzieżowym, ubraniach znanych marek z zagranicy, które w Polsce funkcjonują jako „tania odzież”. Tymczasem lepsze jakościowo rzeczy można często kupić za 3 złote. MAM TRZY PASKI to także warsztaty rodzinne. Uczę, jak wykonać taką „markową” koszulkę prostą metodą, w domu, za pomocą tanich i prostych narzędzi, np. kawałka papieru i farby akrylowej. Rodziny przynosiły własne ubrania i w ten sposób je przerabiały. Można też było skorzystać z koszulek dostępnych na miejscu. To dobra zabawa, ale też zdobywanie świadomości. Zgodnie z ideą, że rzeczy nie powinny się marnować, wykorzystałaś filiżanki wyrzucone na śmietnik. To oryginalna polska porcelana, z Włocławka! Jak trafiły do Twojego mieszkania? Normalnie. Wyrzucałam śmieci, zauważyłam obok śmietnika stosik porcelany. Zaczęłam grzebać, sprawdzać, w jakim są stanie, czy nie są popękane. Były całe, czyste, ładnie odłożone
z boku. Ktoś musiał pomyśleć, że mu się te filiżanki nie przydadzą, może ktoś z nich jeszcze skorzysta. Wzięłam i korzystam. Zapraszam znajomych na herbatę lub coś innego i pijemy z filiżanek z odzysku. Wszystkim opowiadam, skąd je wzięłam, i nikomu to nie przeszkadza. Dziwią się, że ktoś mógł coś takiego wyrzucić. Mam wrażenie, że żyjemy w takim nadmiarze, że nie doceniamy najprostszych rzeczy. To prawda. Tak samo jest z ubraniami. Ludzie kupują ich za dużo, dużo więcej, niż potrzebują. Bo są wyprzedaże, zniżki, karty podarunkowe itd. Tak naprawdę nie potrzebujemy tylu ciuchów, nie musimy mieć innego stroju na każdy dzień miesiąca. Podobnie z jedzeniem - przeraża mnie, jakie ilości jedzenia się marnują. Dlatego cieszę się, że w Polsce i Toruniu coraz bardziej staje się popularna idea food sharingu.
Paulina Broma - absolwentka edukacji artystycznej w zakresie sztuk plastycznych UMK na specjalności media rysunkowe. Zajmuje się rysunkiem klasycznym, interdyscyplinarnym, ilustracją, wyszywaniem, graffiti oraz edukacją kulturalną. Autorka m.in. warsztatów rodzinnych MAM TRZY PASKI i projektów, jak Zasiej Sztukę, Projekt #ściana, #opakowacwinde, daily_trzepak, writing.torun. Razem z Magdaleną Malec, studentką Art & Design na Uniwersytecie Pedagogicznym, prowadzi stronę na Facebooku „Ndnp”.
temat
jej pasja
PA R T N E R T E M AT U
DZIEŁO NA CIAŁO ZDJĘCIE MACIEJ MATOWSKI
W tatuażu czerpię inspiracje z natury, a w malarstwie od zawsze fascynował mnie człowiek i jego emocje. I w malarstwie, i w tatuażu oczarowują mnie motywy surrealistyczne - mówi Maria Kubit, tatuatorka ze Studia Bodyfikacje, malarka zakochana w formach, liniach i wszystkich kolorach świata. ROZMAWIA: Jan Oleksy
Jak przystało na przedstawiciela starszego pokolenia, tatuaż kojarzy mi się z kotwicą i sercem przebitym strzałą, z marynarzami i więźniami. To dawne czasy? Myślę, że stereotyp, iż tatuują się tylko więźniowie, marynarze, bądź przedstawiciele szemranego środowiska, już dawno przeszedł do lamusa. Dzisiaj tatuaże noszą reprezentanci rozmaitych środowisk, ludzie o różnych osobowościach, różnych profesjach i w różnym wieku. Co spowodowało teraz tak duże zainteresowanie tatuażem? Moda? Na pewno tatuaż mocno wszedł w popkulturę, ale przede wszystkim mamy też większe przyzwolenie społeczne na jego posiadanie. Lekarze, studenci, ekonomiści, wykładowcy… Każdy może mieć tatuaż. Oczywiście są jeszcze ograniczenia w niektórych zawodach, np. pracownicy banku muszą się ukrywać, nie mogą robić sobie tatuaży w widocznych miejscach. Ale myślę, że to też może być kwestią czasu. Ludzie chcą się zindywidualizować, wyróżniać? Wiadomo, to zależy od osobowości, ale myślę, że zainteresowanie tatuażem zwiększyły też portale społecznościowe typu Facebook czy Instagram, gdzie szczególnie młodzi ludzie oglądają swoich rówieśników z zagranicy, pięknych, kolorowych, wytatuowanych… Czerpią z nich inspiracje, i też chcą tak wyglądać, albo inaczej - mają odwagę tak wyglądać. Zresztą dotyczy to nie tylko młodzieży. Mam klientów, którzy dopiero po pięćdziesiątce zaczęli się tatuować. Zawsze chcieli, tylko wcześniej tej odwagi nie mieli. 38 miastakobiet.pl
PA R T N E R T E M AT U
Czy za jednym tatuażem idą następne? Tatuaż uzależnia? Śmiejemy się w branży, że można skończyć tylko na jednym, ale na dwóch już nigdy się nie kończy. Tatuaże wciągają i często my, wytatuowani, spotykamy się z pytaniem: czy te tatuaże ci się nie znudzą?
Dlatego, że w tatuażu musi następować synteza związana z ograniczeniami formalnymi? Tak, często w ten sposób o tym myślę, ale jest jeszcze inny problem. W malarstwie proces twórczy, który powstaje w głowie, jest wyłącznie mój, od samego początku aż do końca…
Jest na to rada? Tak, ważne właśnie, aby świadomie wybierać wzory, przeglądać prace artystów i wybierać style, które w 100 procentach nam odpowiadają, a nie iść za modą. Bo moda przemija…
…a tu dochodzą preferencje klienta? „Płótno”, czyli w tym przypadku ciało, jest żywe, a ja jestem zależna od osoby, która będzie nosiła tatuaż. Praca z klientem wygląda w dwojaki sposób - albo muszę stworzyć projekt na podstawie konkretnego pomysłu osoby, z którą będę współpracować, albo można wybrać mój tzw. gotowy wolny projekt, który zazwyczaj powstaje wcześniej i jest zależny jedynie od mojej wyobraźni. Czasami klient daje mi też wolną rękę, a tym samym mam duże pole do popisu.
I tu jest kłopot, bo w przeciwieństwie do malarstwa, tatuażu nie można zamalować ani poprawić. Oczywiście zdarza się, że przychodzą klienci, którzy chcą przykryć stary tatuaż, bo się znudził, był słaby jakościowo albo stał się nieaktualny życiowo. Już nie „Maria” tylko „Adrianna”! Rzeczywiście, w niektórych przypadkach można tatuaż usunąć, poprawić albo przykryć, czyli wykonać tzw. cover-up, ale trzeba pamiętać, że wiąże się to też z pewnymi ograniczeniami technicznymi. Nie wszystko można przykryć, nie każdy wzór nadaje się pod cover. Natomiast nieudane płótno wyrzucimy przez okno, jeżeli nam się nie spodoba. Weźmiemy szablę i potniemy! A z tatuażem to już inna bajka.
Czyli wymarzona sytuacja dla artysty? No właśnie przekornie w sztuce tatuażu trudniejsza! Bo w grę nie wchodzą tylko moje upodobania, ale przede wszystkim drugiego człowieka. Wówczas staram się dowiedzieć, jakie mój klient ma upodobania estetyczne, muszę trochę poznać jego osobowość, by wiedzieć, co mu w duszy gra. Zazwyczaj proszę wtedy o przesłanie ulubionych grafik, ilustracji, zdjęć - czytam z tego trochę jak z kart.
Oglądając współczesne tatuaże, widzę, że malarstwo z blejtramu przechodzi na ciało. Co Ciebie, jako artystkę, inspiruje? W tatuażu czerpię inspiracje z natury - motywy roślinne i zwierzęce są mi niezwykle bliskie, natomiast w malarstwie od zawsze fascynował mnie człowiek i jego emocje. Lubię też przetwarzać formy i upraszczać je, stąd w moich pracach pojawiają się motywy geometryczne czy też abstrakcyjno-geometryczne.
Ponadto tej roboty nie zabierzesz do domu, więc masz ograniczenia czasowe, które wynikają z cierpliwości klienta. Bo ile można wytrzymać? Wszystko zależy od wytrzymałości człowieka. Każdy ma inny próg bólu, mamy też gorsze lub lepsze dni. Oczywiście istnieją ograniczenia czasowe całodziennej sesji, zazwyczaj jest to kilka godzin spędzonych w studio, ale przy większych kompozycjach lub przy słab-
jej pasja
szym dniu klienta można to rozłożyć na kilka etapów. To są zdecydowane różnice w podejściu do malarstwa i tatuażu. Ale w obu dziedzinach występują dwa rodzaje męki: męka fizyczna tatuowanego i męka twórcza tatuażystki? Męka to za dużo powiedziane, ale jest pewne obciążenie psychiczne wynikające z odpowiedzialności artysty. Mam świadomość, że klient pozostanie z moim tatuażem prawdopodobnie już na zawsze. Co jeszcze tatuażystę ogranicza? Przede wszystkim ogranicza nas ciało - trzeba myśleć o tatuażu przyszłościowo. Musimy brać pod uwagę anatomię, myśleć o tym, aby tatuaż dobrze się w nią wpisywał. Trzeba pamiętać o tym, że nie zawsze rysunek na papierze możemy tak samo przenieść na „żywe płótno”. Oczywiście największe pole do popisu dają nam rozbudowane kompozycje, które można tworzyć na dużych powierzchniach rąk, nóg czy pleców. Nie przechodzisz z tatuażem w okolice intymne? Nie tatuowałam jeszcze takich miejsc. Robiłam tatuaż jedynie na pośladku, ale to traktuję jako przedłużenie pleców. Wiadomo, że „Bitwa pod Grunwaldem” czy „Panorama Racławicka” nie zmieszczą się nawet na plecach, ale mniejsze dzieła już tak. Czerpiemy czasem z historii sztuki, widziałam w portfolio innych tatuatorów przeniesienie wielu obrazów, np. „Gwiaździstej nocy” Vincenta van Gogha czy prac Gustava Klimta, Alfonsa Muchy etc. Osobiście wolę interpretacje, mam na swoim koncie „Pocałunek” G. Klimta czy fragment tapety Williama Morrisa. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 39
jej pasja
PA R T N E R T E M AT U
A ja widziałem tatuaże kojarzące się z…witrażami Wyspiańskiego. Jest coś analogicznego w tym, jak sztuka tatuażu korzysta z wypełnienia, z konturu, kontrastu, kolorów. Rzeczywiście może to przywoływać na myśl technikę witrażu. Tych odwołań i podobieństw jest bardzo wiele. Tatuaż ciągle się zmienia i rozwija. Analizując współczesne realizacje, czujemy się tak, jakbyśmy przemknęli przez wszystkie etapy historii sztuki. Nawiązując nawet do malarstwa jaskiniowego? Można sobie coś takiego wytatuować, ale jeśli mamy odnieść się do dalekiej przeszłości, to pasują tu nawiązujące do wierzeń plemiennych tribale o rozmaitym znaczeniu i pochodzeniu kulturowym, np. kojarzące się z Polinezją. Jakie jeszcze style można wyróżnić w sztuce tatuażu? Sztuka tatuażu jest niezwykle różnorodna stylistycznie, poczynając od realistycznego, a na abstrakcyjnym kończąc. Długo można wymieniać główne warianty: styl oldschool, czyli tradycyjny - charakteryzujący się grubymi, czarnymi konturami z mocnymi wypełnieniami kolorystycznymi, styl neotradycyjny bazujący na oldschoolowym, ale poszerzony o większe cieniowanie i szczegółowość. Mamy również technikę nawiązującą do malarstwa akwarelowego, czyli watercolor, która wiernie potrafi oddać maźnięcia pędzlem, przenikanie, rozpływanie i rozmywanie się kolorów. Warto wspomnieć o dotworku - jest jedną z młodszych technik. Bazuje na wykorzystywaniu kropek, które tworzą kształty, cieniowania, formy. Obiło mi się o uszy, że styl ten wywodzi się z malarstwa impresjonistycznego, choć pierwsza myśl, jaka mi się nasuwa, to puentylizm - technika neoimpresjonistyczna punktowania, kropkowania. Pojawiają się też tatuaże graficzne, ilustracyjne, jest coraz więcej prac, które trudno zaklasyfikować do jednego stylu. A jak wygląda sytuacja w Waszym studio? W Studio Bodyfikacje, ukierunkowanym na tatuaż artystyczny i projekty autorskie, działają trzy tatuatorki: Tyna Majczuk, właścicielka i założycielka studia, Yuna oraz ja, a także trójka rezydentów: Pomału Tattoo, Bounty Ink oraz Ceentaur. Każde z nas pracuje w innym stylu. Naszą załogę zasila również piercerka Inez Piercing i rezydentka, znana body modyfikatorka Veronica Carol Blades. Więcej kobiet czy mężczyzn się tatuuje? Myślę, że płeć nie gra roli. U mnie przeważają kobiety, ale to może być kwestią moich ulubionych motywów roślinnych. A faceci chcą pokazać siłę, zatem proszą o motocykle, samochody, czołgi? Niekoniecznie, to zależy od osobowości. Mężczyźni częściej wybierają wzory zwierzęce. Aktualnie bardzo modny jest np. motyw wilka. Do naszego studia przychodzą mężczyźni świadomi swojej męskości, otwarci na różne motywy, style. Niebojący się kolorów, w tym różu - nasze studio jest w klimacie turkusowo-różowym.
MARIA KUBIT - ur. w 1984, tatuatorka, artystka malarka, ukończyła malarstwo na Wydziale Sztuk Pięknych UMK, pochodzi z Krosna, w Toruniu od 2004 r., pracuje w Studio Bodyfikacje, poprzednio zajmowała się dekoratorstwem wnętrz w Aksamitnym Atelier.
40 miastakobiet.pl
Malujesz jeszcze, czy tatuaż wciągnął Cię na całego? Tatuowanie to naprawdę wciągające, a zarazem fascynujące zajęcie, ale bardzo wymagające czasowo. Pochłania całe życie. Na szczęście mój mąż Krzysztof też zajmuje się tatuowaniem, więc jest wyrozumiały dla mojego braku czasu, bo jego życie wygląda tak samo. Myślę sobie, że gdyby miał inny zawód, to już dawno by mnie zostawił (śmiech). Mąż Cię nie zostawił, ale Ty zdradziłaś malarstwo… Kocham to, co robię, ale równą i pierwszą miłością darzę malarstwo. Jednym z moich postanowień noworocznych jest to, by więcej czasu poświęcać pracy na martwym płótnie. Nie można zafiksować się tylko na jedną dziedzinę, trzeba robić różne rzeczy, żeby się rozwijać. Ale tak naprawdę nie uciekłam od twórczości, uprawiam przecież sztukę tatuażu, w której cały czas mogę się plastycznie i artystycznie wyrażać.
temat
OFERUJEMY PRODUKTY DO STYLIZACJI I PIELĘGNACJ
• PAZNOKCI • TWARZY • CIAŁA Szkolenia indywidualne i z Urzędu Pracy.
Do wykorzystania w sklepie stacjonarnym ważne do końca marca za okazaniem reklamy.
RABAT 15% na lakiery hybrydowe OULAC
www.mscosmetics.eu www.facebook.com/mscosmetics.eu ul. Lotników 15d/20, Toruń, tel. 788-414-804
42 miastakobiet.pl
uroda
NATURALNIE NICZYM GWIAZDA
Rozmowa z lekarzem medycyny estetycznej Maciejem Łukasiewiczem, na co dzień pracującym w klinikach w Warszawie, należącym do Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging. Czy świadomość i wiedza o medycynie estetycznej rośnie? Zdecydowanie tak. Dzisiaj mamy dużo większą dostępność zabiegów medycyny estetycznej niż kiedyś. Spowodował to nie tylko internet, w którym możemy znaleźć wiele informacji - zarówno tych bardzo fachowych, jak i niestety bezwartościowych, często pisanych przez osoby niezwiązane z branżą. Ponadto programy telewizyjne o tematyce medycyny estetycznej oraz poprawy wyglądu sprawiają, że pacjenci wiedzą, iż ich kompleksy - często jeszcze z dzieciństwa - nie muszą być dla nich problemem.
moim rekomendacjom gabinet Beauty Medica wzbogacił się ostatnio również o HI FU.
W klinice, w której na co dzień przyjmuje Pan pacjentki, powstaje program telewizji TVN „Życie bez wstydu”. Od ponad dwóch lat współpracuje Pan też z jedną z klinik w Toruniu. Co skłoniło Pana do przyjazdów? Toruń to piękne miasto, mam tu wielu przyjaciół i zaprzyjaźnione pacjentki. Wcześniej osoby te przyjeżdżały do mnie do Warszawy. Teraz nie muszą. Beauty Medica to gabinet wyposażony w technologie laserowe i Anty-Aging, takie same, z którymi na co dzień pracuję w Warszawie, więc moja decyzja o podjęciu współpracy była oczywista. Dzięki
Jakie trendy mamy obecnie w medycynie estetycznej? Najważniejszy trend jest taki, aby efekty były naturalne i nieprzesadzone. Chociaż dostępność zabiegów jest dziś większa niż kiedyś i mamy zdecydowanie więcej klinik na rynku, to okres zachłyśnięcia czy przesady już minął. Idziemy w kierunku naturalnego wyglądu i zrozumienia anatomii starzenia się. Często zdarza się, że odmawiam zabiegów. Nie można na nowo budować twarzy. Chodzi o to, aby proces starzenia zatrzymać lub delikatnie coś skorygować.
Do czego służy? To bezinwazyjny lifting poprawiający napięcie skóry, a w przypadku ciała usuwający miejscowo nadmiar tkanki tłuszczowej. Do trzech miesięcy po zabiegu następuje cały efekt „naprawczy”. W tym czasie skóra regeneruje się, dalej poprawia swój wygląd i następuje ostateczny efekt. A to wszystko bez okresu rekonwalescencji. Po zabiegu HI FU można od razu wrócić do codziennych zajęć. Efekt utrzymuje się do dwóch lat.
BEAUTY MEDICA Beauty Medica jest gabinetem medycyny estetycznej i kosmetologii. Oferuje m.in. zabiegi polegające na trwałym usuwaniu owłosienia laserem Vectus, laserowym usuwaniu blizn i rozstępów, przebarwień, usuwaniu naczyń, leczeniu rumienia oraz trądziku różowatego, odmładzaniu skóry, modelowaniu sylwetki i zwalczaniu cellulitu i tkanki tłuszczowej, laserowym usuwaniu tatuaży i makijaży permanentnych. Salon znajduje się w Toruniu przy ul. Mikołaja Reja 20, tel. 570950950. Więcej na stronie www.beautymedica.pl miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 43
temat
Odzyskaj swoją pewność siebie!
Centrum Medyczne Bieńkowski w Bydgoszczy ul. Lęborska 7, e-mail: kontakt@wbienkowski.pl tel. +48 52 361 69 10, tel. 885 885 550 www.wbienkowski.pl 44 miastakobiet.pl
PARTNER
uroda
Bardziej naturalnie
bez silikonu
Nie jesteś zadowolona z kształtu i wielkości swoich piersi, ale boisz się tradycyjnej operacji plastycznej? Alternatywę może stanowić zabieg modelowania za pomocą własnej tkanki tłuszczowej.
N
a czym polega ten zabieg i czym różni się od tradycyjnego powiększania piersi metodą chirurgiczną? Chirurdzy podkreślają, że zaletą zabiegu powiększania piersi metodą przeszczepiania tłuszczu jest końcowy efekt - bardziej naturalny niż w przypadku wszczepiania pod mięsień piersiowy lub powięź piersiową wypełnionych żelem silikonowym wkładek. - Autogenniczność zabiegu polega na tym, że piersi nie mają w sobie żadnego ciała obcego, bowiem powiększa się je za pomocą pobranej wcześniej tkanki tłuszczowej z ciała pacjentki. Dzięki temu biust wygląda bardziej naturalnie, a zabieg jest zdecydowanie bezpieczniejszy. Nie oznacza to jednak, że efekt jest mniej trwały niż w przypadku tradycyjnej operacji plastycznej. Utrzymuje się on w niezmienionym stanie przez długie lata, pod warunkiem utrzymywania wagi na możliwie stałym poziomie - tłumaczy dr Wiesław Bieńkowski z Centrum Medycznego Bieńkowski w Bydgoszczy.
JAK PRZEBIEGA ZABIEG MODELOWANIA PIERSI? Zabieg powiększania piersi własnym tłuszczem wykonuje się w dwóch etapach: najpierw pobiera się tłuszcz od pacjentki (najczęściej z okolicy fałdu brzusznego, łydek lub ud), a później poddaje się go przygotowaniu w specjalnej aparaturze. W następnej kolejności dokonuje się wielowarstwowego przeszczepienia tłuszczu do piersi - tłuszcz wszczepia się promieniście pod skórę niewielkimi nakłuciami między skórę a gruczoł wokół piersi, a także pod gruczoł piersiowy.
- Trzeba zaznaczyć, że powiększanie piersi za pomocą autogennej tkanki tłuszczowej jest również metodą chirurgiczną, jednak charakteryzuje się znacznie mniejszą inwazyjnością niż w przypadku przeprowadzania tradycyjnej operacji plastycznej - mówi dr Wiesław Bieńkowski. Bezwzględnym warunkiem możliwości wykonania zabiegu jest odpowiednio rozbudowana podściółka tłuszczowa.
EFEKTY AUGMENTACJI PIERSI WŁASNYM TŁUSZCZEM Zabieg powiększania piersi własną tkanką tłuszczową może przynieść kilka różnych korzyści dla pacjentki. Z jednej strony jest to sposób na powiększenie i ujędrnienie piersi, z drugiej zaś na pozbycie się nadmiaru tkanki tłuszczowej, np. na brzuchu czy udach. Specjaliści zaznaczają, że już pierwszy zabieg poprawia jędrność i rozmiar piersi, ale jeśli oczekujemy bardziej spektakularnej zmiany, zabieg ten należy powtórzyć po kilku miesiącach. - Efektywność zabiegu zależy od kilku różnych czynników, w tym wyglądu piersi przed wykonaniem operacji, ilości dostępnego tłuszczu do przeszczepu, jakości sprzętu, a także umiejętności i kwalifikacji chirurga plastycznego. Bardzo ważne jest to, by pod skórę wszczepić właściwą ilość tłuszczu, bowiem jego nadmiar może wywołać nieprawidłowości w rozmieszczaniu się pod skórą - podkreśla dr Wiesław Bieńkowski. Dlatego operacja plastyczna musi zostać przeprowadzana w oparciu o wcześniejszą konsultację, podczas której lekarz powinien ocenić, czy nie ma przeciwwskazań do wykonania zabiegu. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 45
zdrowie
ZAĆMA CHOROBA REMBRANDTA W czasie pierwszej kontroli po operacji zaćmy zdejmujemy opatrunek, a pacjent zaczyna płakać. Ze szczęścia. Bo widzi, a dawno nie widział. Nie ma nic piękniejszego dla okulisty - mówi dr n. med. Zofia Sikorska, okulistka z NZOZ „Oculomedica” w Bydgoszczy.
Jakie są pierwsze objawy zaćmy? Na początku zaczynamy gorzej widzieć. Kolory bledną, wszystko jest za delikatną mgiełką, trochę tak, jakbyśmy patrzyli przez mleczną szybę. Nie zawsze jednak zauważamy takie pogorszenie, bo zmętnienie soczewki przebiega bardzo wolno. Dopiero po usunięciu zaćmy i wszczepieniu sztucznej soczewki ludzie zdają sobie sprawę z tego, że dotychczas widzieli bardzo słabo. Pierwsza reakcja pacjentów po zabiegu jest zazwyczaj taka: „O, jakie to wszystko jest wyraźne! A jakie kolory intensywne! Widzę kolor niebieski!”. Dobrym przykładem, jak widzą ludzie z zaćmą, jest malarstwo Rembrandta. W jego późnych obrazach przeważają barwy brązowe. Nie ma tam błękitów, ponieważ pod koniec życia Rembrandt miał zaćmę i po prostu nie widział koloru niebieskiego.
ROZMAWIA: Maja Erdmann
Istnieją jakieś skłonności genetyczne do zaćmy? Często spotykamy się takim stwierdzeniem, pacjenci mówią: „Moja mama miała zaćmę, babcia i dziadek też, więc i mnie to czeka”. Jednak z drugiej strony nasze społeczeństwo się starzeje, a więc dotykają nas choroby wieku starszego, czyli takie, które wynikają po prostu ze zużycia się organizmu. Praktycznie prawie każdy z nas będzie miał tę zaćmę w mniejszym lub większym stopniu zaawansowania. Nie znaczy to jednak, że wszystkich trzeba będzie zoperować.
46 miastakobiet.pl
Czy zaćma sprawia, że nasz wzrok jest słabszy, mamy więcej dioptrii i musimy nosić mocniejsze szkła? Na początku tak rzeczywiście jest. Oko zazwyczaj staje się krótkowzroczne, choć nie jest to reguła. W mętniejącej soczewce zmienia się współczynnik załamania światła i przez pewien czas okulary mogą poprawić widzenie. Potem jednak mętnienie soczewki postępuje i tylko operacja może poprawić wzrok.
zdrowie A co może przyśpieszać rozwój zaćmy? Na przykład cukrzyca, szczególnie wtedy, gdy pacjent nie jest odpowiednio leczony lub nie przestrzega zaleceń lekarza. Pacjent z wysokimi poziomami cukru we krwi będzie mieć zaćmę starczą w znacznie młodszym wieku. Po prostu soczewka zmętnieje u niego wcześniej, niż by to się stało, gdyby cukry we krwi były prawidłowe. Zła dieta czy palenie papierosów mogą wpływać na rozwój zaćmy? Nie ma badań, które potwierdzają, że wśród palących papierosy odsetek występowania zaćmy jest większy. Ale w swojej praktyce często spotykam się z taką sytuacją: przychodzi do mnie 50-letni pacjent i wygląda jak staruszek, zresztą jego oczy też tak wyglądają: ma zaćmę, ma zmiany na dnie oka… Potem zaczynam pytać i okazuje się, że ma nadciśnienie, pali papierosy, źle się odżywia, ma wysoki poziom cholesterolu… No i diagnozujemy u niego zaćmę. Mówiąc wprost: jeśli ktoś o siebie nie dba, jego organizm zaczyna się zużywać i szybciej starzeć, więc i zaćma pojawia się wcześniej. Niektóre leki także mogą przyśpieszać rozwój tej choroby? Tak, przede wszystkim hormony sterydowe. Ale niestety są takie choroby, które muszą być tymi środkami leczone. To na przykład choroby reumatyczne i alergie. I jeśli trzeba stosować tego rodzaju leki, należy okresowo poddać się badaniu okulistycznemu pod kątem nie tylko zaćmy, ale i jaskry. Każdego z nas zaćma czeka, więc im wcześniej zdiagnozowana i wyleczona, tym lepiej. Tak, jednak nie każdą zaćmę trzeba zoperować. Konieczne jest to wtedy, gdy zmętnienie soczewki pogarsza ostrość wzroku albo gdy soczewka pęcznieje i doprowadza do powstania jaskry. Wtedy nie trzeba czekać z podjęciem decyzji o operacji. Łatwiej też operuje się zaćmę, gdy nie jest ona dojrzała. Jeśli soczewka staje się twarda, wtedy operacja jest trudniejsza i obarczona większą liczbą powikłań. Jak leczy się zaćmę? Przed operacją zaćmy oko jest miejscowo znieczulone za pomocą kropli. Następnie chirurg okulista wykonuje małe nacięcie rogówki. Za pomocą ultradźwięków rozdrabnia soczewkę na niewielkie fragmenty i usuwa je z oka. Kolejny etap zabiegu polega na umieszczeniu wewnątrzgałkowo sztucznej
soczewki. Taki sposób operacji zaćmy nazywamy fakoemulsyfikacją. Po zakończonej operacji na oko zakłada się opatrunek, który zdejmuje się następnego dnia. Jak długo trwa taka operacja? Około 15-20 minut. W trakcie zabiegu pacjent jest świadomy, w kontakcie z lekarzem operującym. Oprócz lekarza operującego nad stanem ogólnym chorego czuwa lekarz anestezjolog. Pacjent ma na bieżąco monitorowane parametry życiowe, ciśnienie krwi oraz EKG. Zaraz po operacji widać jej efekty? W zdecydowanej większości efekty operacji widać od razu. Ale niektórzy mają tak zbudowane oko, że nawet przy niewielkiej liczbie fal dźwiękowych użytych do zabiegu występuje obrzęk rogówki. Jednak znika on po 7-14 dniach. Należy pamiętać o tym, że aby pacjent po operacji zaćmy mógł dobrze widzieć, pozostałe struktury oka muszą być zdrowe: rogówka, siatkówka i nerw wzrokowy. Czy operacja zaćmy niesie jakieś powikłania? Tak, oczywiście, jak każda operacja. Poważnym powikłaniem po operacji zaćmy jest odwarstwienie się siatkówki. Ludzie widzą wtedy przed oczami błyski, czarne lub czerwone spadające męty. Jest ich tak dużo jakby przed oczyma padał cały ich deszcz. Ale taką odwarstwioną siatkówkę można zoperować - operacyjnie przyłożyć. Kolejnym poważnym powikłaniem jest zapalenie wnętrza gałki ocznej. Ale na całe szczęście zdarza się to niezmiernie rzadko.
Wielu naszych seniorów mówi, że coraz gorzej widzi, ale „to tylko starość, po co mi jakaś operacja, za stary na to jestem”. Jak ich przekonać, że warto poddać się operacji? Na co zwrócić uwagę, żeby w czas przyprowadzić starszą osobę do okulisty? Przede wszystkim trzeba kontrolować, czy senior widzi. Zapytać go w czasie spaceru, co jest napisane na plakacie, w sklepie poprosić, żeby sprawdził cenę jakiegoś produktu. Jeśli nie będzie potrafił tego zrobić, konsultacja okulistyczna jest konieczna. Czasem wnuki przywożą do nas swoich dziadków, mówiąc, że starsi ludzie nie chcą operacji, bo po co im to na „stare lata”. Jeśli uda się ich jednak namówić, to my, okuliści, doświadczamy najprzyjemniejszych życiowych scen. W czasie pierwszej kontroli po operacji zaćmy zdejmujemy opatrunek, a pacjent zaczyna płakać. Ze szczęścia. Bo widzi, a dawno nie widział. Co może być piękniejszego dla okulisty? Warto przejść operację, nawet gdyby trzeba było na nią poczekać. Oczywiście, że warto! Seniorzy często mają ograniczenia, niczego od życia nie oczekują. Trzeba ich namówić na badanie okulistyczne. A może nowe okulary? A może zbadamy wzrok, a potem pooglądamy sobie nasze rodzinne zdjęcia? Jeśli uda się nam namówić starszego człowieka na zabieg usunięcia zaćmy, jego życie stanie się piękniejsze.
Jaki jest średni wiek osób operowanych? Jeśli pominąć osoby z zaćmą cukrzycową, średni wiek to 70. rok życia. Istnieje granica wieku, do której przeprowadza się tego rodzaju zabiegi? Absolutnie nie. Operowaliśmy kobietę, która miała 103 lata. Zaczęła na nowo lepiej widzieć. Wzrok jest bardzo ważny dla życia, dla kontaktów społecznych i rodzinnych. Jeśli młody człowiek stanie się niewidomy, poradzi sobie z tym, nauczy się za pomocą innych zmysłów „postrzegać” świat. Człowiek stary, który przestaje widzieć, już nie nauczy się z tym żyć. Ten świat stanie się dla niego wrogi. Tym bardziej jeśli ma też demencję lub choruje na schorzenia typu alzheimerowskiego. Widzący, nawet jednym okiem, trafi łyżką do talerza, bez problemu skorzysta z toalety, czy będzie wiedział, gdzie jest klamka od drzwi.
DR N. MED. ZOFIA SIKORSKA - specjalista chorób oczu. Pracuje w Specjalistycznym Ośrodku Okulistycznym „Oculmedica” w Bydgoszczy. Lekarz z 36-letnim stażem. Specjalizuje się w leczeniu chorób siatkówki.
Jeśli chcesz się dowiedzieć, jaki jest czas oczekiwania na operację zaćmy, zadzwoń na Telefoniczną Informację Pacjenta pod numer 800 190 590. TOP działa od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do 16.00.
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 47
zdrowie
WYRWAĆ
Z NIEBYTU Dzięki naszej nowej technologii osoba, która nie rusza nawet palcem i nie mówi, będzie mogła wysłać SMS lub e-mail do rodziców. Napisać po raz pierwszy: „Słyszę Was” - mówi Janina Mirończuk, prezes założycielka Fundacji „Światło”. ROZMAWIA: Mariusz Sepioło
48 miastakobiet.pl
Już niedługo życie wybudzonych ze śpiączki może się diametralnie zmienić. Pracujemy nad rozwiązaniem pozwalającym na bezpośredni kontakt z pacjentem, z którym dotąd nie można było się komunikować. Proszę sobie wyobrazić: pacjent z minimalną świadomością będzie mógł wysłać do swoich najbliższych SMS lub krótki e-mail. W jaki sposób? Wykorzystujemy znaną już technologię eye-trackerów, czyli urządzeń umożliwiających pisanie wzrokiem poprzez śledzenie ruchów oka. Ale prawdziwą innowacją jest oprogramowanie, dzięki któremu słowa napisane ruchami gałek ocznych będą przekazywane w formie krótkich wiadomości. Podopieczni, którzy żyją w niebycie społecznym i zdrowotnym, są zamknięci w swoich ciałach, zostaną temu społeczeństwu przywróceni. Za stworzenie oprogramowania odpowiadają geniusze z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, pracujący w naszym projekcie, czyli pani dr Bibianna Bałaj z Zakładu Psychologii Poznawczej i pan prof. Jacek Matulewski z Instytutu Fizyki. Ich myśl naukowa, przełożona na potrzeby naszych podopiecznych, da niedługo wspaniałe efekty. Wiosną przystępujemy do etapu testów. Komu przyda się ta pomoc? Nasi podopieczni to w 85 procentach młodzi ludzie po wypadkach komunikacyjnych. Ich fizyczność jest niemal całkowicie ograniczona, ale ponad 90 proc. z nich słyszy! Dlatego stymulujemy ich słuch i obserwujemy: jeśli podopieczny zareaguje adekwatnie do prośby, to znaczy, że myśli i analizuje, a my możemy zwiększyć bodźce. Proszę mi wierzyć, kiedy 17 lat temu zaczynaliśmy pracę z pacjentami w śpiączce, mało osób miało świadomość, jak to robić. Słyszałam pytania: „Co wy chcecie dla nich zrobić, skoro oni śpią?”. Nie, oni nie śpią - oni inaczej żyją. Praca z pacjentami w stanie apalicznym jest bardzo wymagająca i odpowiedzialna. Często im większa jest świadomość co do sytuacji, w której się znaleźli, tym większe zagrożenie depresją. Mieliśmy 38-letniego pacjenta po wypadku, który po wybudzeniu płakał każdego dnia.
zdrowie Zdał sobie sprawę, że nie będzie żył tak, jak przedtem. A na wózku czy poruszając się o kulach też można żyć normalnie. W ostatnią sobotę mieliśmy bal dla niepełnosprawnych. Przyjechało siedmiu naszych wybudzonych z opiekunami, świetnie się bawili. Gdyby teraz do tego pokoju weszły dwie wybudzone osoby, nie domyśliłby się pan, że kiedykolwiek były w śpiączce. Dlatego każda forma kontaktu z ograniczoną świadomością podopiecznych jest tak ważna. Nasze urządzenie pozwoli na bodźcowanie, stymulowanie, odkrywanie stopnia świadomości. Warunkiem pełnego wybudzenia jest odzyskanie świadomości? Pełnej świadomości. Mieliśmy podopieczną Magdę, z zawodu weterynarza, która w wyniku niedotlenienia mózgu nie mogła ruszyć nawet palcem i nie mówiła. Podczas rehabilitacji nasza pracownica opowiadała jej o swoim chorym psie. I wtedy Magda, za pomocą cyberoka, wybierając litery wzrokiem, zapisała po łacinie nazwę lekarstwa dla tego psa. Oznacza to, że miała pełną świadomość, ale nie mogła nam tego zakomunikować, wykrzyczeć. Zamknięta w swoim ciele. Czy dzięki naszej technologii jej życie się zmieni? Ciągle nie będzie mogła się ruszyć. Ale jednak będzie miała możliwość wysłania SMS-a do rodziców, napisania: „Słyszę Was”. Przekazania swoich życzeń. W relacjach z bliskimi i światem to rewolucja. Śpiączka i okres po wybudzeniu zmienia życie nie tylko podopiecznych, ale życie całej rodziny. Po wybudzeniu zaczynają się „schody”. Pojawiają się kolejne wyzwania, jak np. rehabilitacja. Dlatego wiele zależy od tego, jak będą wyglądały rodzinne relacje. Na naszym balu była Ania - piękna, zgrabna kobieta. Po wyjściu od nas i czterotygodniowej rehabilitacji w innym ośrodku, jej rodzice urządzili dla niej oddzielny pokój do dalszych ćwiczeń. Dzięki rodzicom, z zakładu wyjechała na wózku, a na bal weszła na własnych nogach. Niestety, zdarzają się też rodzice nadopiekuńczy. Jeden z pacjentów nie chciał od nas odjechać. Dlaczego? Nasi podopieczni to ludzie dorośli. Wcześniej mieli swoje własne życie, teraz nagle wszystko się zmienia. Uświadamiają sobie, że zostaje im pokój, łóżko i rodzice, którzy często podchodzą do nich jak do małych dzieci. Niezwykle ważny element to życie w społeczeństwie. Podopieczni nie mogą zostać zamknięci w czterech ścianach. Oni widzą, słyszą, czują i rozumieją. Kolejny stopień „schodów”, które pojawiają się przed podopiecznymi i ich rodzinami po wybudzeniu, to codzienne życie opiekunów. W Polsce nie ma systemu, który zapewniłby bezpieczeństwo tych, którzy zajmują się osobami niepełnosprawnymi przez całe życie. Co, jeśli matka, która przez 40 lat zajmowała się synem na wózku, umrze? Co stanie się z jej synem? Czy paradoksalnie śpiączka i wybudzenie może dać rodzinie coś pozytywnego? Bardzo często taka sytuacja scala rodzinę jeszcze bardziej. Mieliśmy u nas chłopaka, miał 23 lata, w tym roku zmarł. Jego rodzina opowiadała nam, jak bardzo ich zintegrował. Zaczęli sobie wzajemnie poma-
gać, jedni na drugich mogli zawsze liczyć. Na warsztatach dla rodzin z całej Polski poruszam trudny temat: jak żyć w tej nowej sytuacji. Ostatnie warsztaty mocno przeżyłam. Poprosiłam, by uczestnicy wypisali po jednej stronie tablicy to, co po wypadku zmieniło się na niekorzyść. Wymieniali utratę kontaktu z żoną, mężem, synem, utratę źródła zarobków, zwiększenie liczby codziennych obowiązków, rezygnację z planów życiowych itp. Później poprosiłam o wypisanie wszystkiego, co zmieniło się na plus. Uwierzy pan, że plusów było więcej? Przede wszystkim: integracja w rodzinie. „Wiem, na kim mogę polegać”. Poza tym wymieniano więcej czasu dla rodziny, uwrażliwienie na los innych ludzi i przewartościowanie własnego życia. Odtąd nieważna jest pogoń za pieniądzem, ważne jest zdrowie. Pojawia się też otwarcie na Boga. W nowej sytuacji wiara znów
DO KAŻDEGO PODCHODZIMY Z ZAŁOŻENIEM, ŻE WIDZI, SŁYSZY, CZUJE, TYLKO NIE MOŻE ZAREAGOWAĆ TAK, JAK MY TEGO OCZEKUJEMY. TO MY MAMY DOSTOSOWAĆ SIĘ DO NASZEGO PODOPIECZNEGO.
stawała się silna i autentyczna. Oczywiście, nie wszyscy mają takie podejście. Zdarza się, że związki czy małżeństwa się rozpadają, ale z mojego doświadczenia większość czuje się ze sobą bardziej związana. Dlaczego? Bo kluczem do wszystkiego jest miłość. Jak się kogoś kocha, to na zawsze. Nieważne, w jakim stanie się znajduje. Niedawno wybudziliście już 67. pacjenta. W czym tkwi tajemnica? My do każdego podchodzimy z założeniem, że widzi, słyszy, czuje, tylko nie może zareagować tak, jak my tego oczekujemy. To my mamy dostosować się do naszego podopiecznego. Staramy się więc z każdym nawiązać kontakt. Każdy z nas ma pięć zmysłów oraz przeszłość. Zmysły bodźcujemy, a z przeszłości wybieramy te elementy, które naszego podopiecznego pobudzają do tego, by dał nam znać, że to wszystko do niego dociera. Pokazuje to przykład Magdy, dla której znaleźliśmy bodziec z przeszłości i sposób, w jaki możemy się z nią komunikować. Inny przykład: Tomek, ojciec dwojga dzieci. Poprosiliśmy go, by wskazał ich zdjęcie. Trwało to chwilę, ale w końcu Tomek odwrócił głowę w stronę ściany, na której wisiała ramka z fotografią. To niezwykłe. Takie wydarzenia są dla nas największym podziękowaniem i największą motywacją. Praca w Fundacji „Światło” nauczyła mnie przewartościowywania życia. Ważne, że jesteś zdrowy, możesz przytulić swoje dzieci, a swojemu ukochanemu możesz powiedzieć: „Kocham Cię”.
FUNDACJA „ŚWIATŁO” JEST ORGANIZACJĄ POŻYTKU PUBLICZNEGO. MOŻNA JĄ WESPRZEĆ PRZEKAZUJĄC 1 PROC. PODATKU. Fundacja „Światło”, ul. Grunwaldzka 64, 87-100 Toruń, www.swiatlo.org Konto Fundacji: PeKaO SA I/O w Toruniu 34 1240 4009 1111 0000 4490 9943 KRS 0000183283 Działanie realizowane przez Fundację „Światło” w Toruniu w ramach Funduszu Sektora 3.0
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 49
50 miastakobiet.pl
temat
CIEPLEJ, ZDROWIEJ Hipertermia całego ciała to terapia stosowana w prewencji i leczeniu chorób.
P
ierwsze niepokojące sygnały, jakie daje nam organizm, często są przez nas bagatelizowane. Trudności w koncentracji, przerywany sen czy rozdrażnienie zrzucamy na karb przepracowania. Nawet kiedy pojawia się chroniczny ból głowy, żyjemy z nim, ciesząc się, że środki przeciwbólowe tak dobrze działają. Chcąc upewnić się, czy wszystko jest w porządku, wykonujemy badanie krwi. Dla zaoszczędzenia czasu wybieramy skróconą drogę - nie korzystamy z porady lekarskiej, tylko sami zlecamy je w laboratorium. Jednak skoro nie konsultowaliśmy tego z lekarzem, to skąd mamy pewność, że sprawdzamy to, co faktycznie istotne? Mijają miesiące i choć wyniki są w normie, my wciąż jesteśmy zmęczeni. Gdzie leży problem?
POTRZEBNY DETOKS Powszechnie wiadomo, że organizm sam daje nam sygnały, kiedy dzieje się w nim coś złego. To moment, w którym powinniśmy wdrożyć program naprawczy. Z pewnością należy w nim skupić się na aktywności fizycznej, odpowiedniej diecie, jakości i ilości przyjmowanych płynów. Trzeba odstawić używki, znaleźć czas na sen i odpoczynek, nauczyć się radzić sobie ze stresem. Czy istnieją terapie medyczne, z których można skorzystać, aby osiągnąć lepsze efekty? POMOC CIEPŁEM Nasi zachodni sąsiedzi już od kilkudziesięciu lat korzystają z zabiegów hipertermii całego ciała. Jest to terapia polegającą na sztucznym
podniesieniu temperatury organizmu. Chociaż pomysł wydaje się przypominać zabiegi sauny, to do hipertermii całego ciała stosuje się certyfikowane urządzenia medyczne, a same zabiegi przeprowadza się w placówkach medycznych. Pozwala to w sposób bezpieczny osiągnąć dokładnie zaplanowaną temperaturę ciała. Dla bezpieczeństwa podczas zabiegu pacjentowi cały czas towarzyszy personel medyczny.
HIPERTERMIA DLA CIAŁA Hipertermia wzmaga metabolizm komórkowy, poprawia mikrokrążenie, jak również powoduje stymulację układu odpornościowego i osłabia drobnoustroje patogenne. Szczególnie dobre efekty uzyskuje się w leczeniu reumatoidalnego zapalenia stawów, przy nerwobólach, astmie oskrzelowej, migrenach, depresji, fibromialgii, a także boreliozie. Wykazano również, że zabiegi hipertermii zmniejszają nadmierne napięcie mięśni, obniżają ciśnienie tętnicze. Badania naukowe pokazują, że hipertermia uwrażliwia komórki nowotworowe na działanie chemio- i radioterapii. Z powodzeniem korzystają z niej sportowcy w celu przyspieszenia regeneracji i wzmocnienia odporności po intensywnym wysiłku fizycznym. Poza tym świetnie się sprawdza przy rozgrzewce mięśni przed obciążeniem sportowym. Dodatkowo u osób korzystających z zabiegu zaobserwowano poprawę nastroju.
INSTYTUT MEDYCZNY HIPERMED UL. SZOSA CHEŁMIŃSKA 166, TORUŃ TEL. 726 003 131 WWW.HIPERMED.PL miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 51
52 miastakobiet.pl
zdrowie
LASEREM
W CZERWONE PAJĄCZKI Wiązka laserowa zamyka naczynia krwionośne, dzięki czemu skóra odzyskuje naturalny odcień. W ten sposób możemy uporać się z rozszerzonymi naczynkami - mówi Julia Tomaszewska, kosmetolog z kliniki urody VANILLA SPA. Cera naczynkowa, rumień, trądzik różowaty - to częste problemy? Rzeczywiście zmaga się z nimi wiele osób. Zakres dolegliwości potrafi być bardzo różny. Czasami będą to tylko pojedyncze rozszerzone naczynka, tzw. pajączki, innym razem rumień, czyli zaczerwieniony fragment skóry, jeszcze innym - trądzik różowaty, który charakteryzuje się nawrotowym lub stałym rumieniem twarzy, występowaniem rozszerzonych naczyń krwionośnych oraz powstawaniem grudek. Z każdym z tych przypadków spotykam się w mojej codziennej pracy z laserem naczyniowym. W jaki sposób laser działa na rozszerzone naczynka? Wiązka laserowa zamyka naczynia krwionośne, dzięki czemu skóra odzyskuje naturalny odcień. Jak to się dzieje? Światło lasera jest absorbowane przez hemoglobinę, znajdującą się w naczyniach krwionośnych. Następuje podgrzanie, koagulacja i zniszczenie ścian naczynia. Laser działa selektywnie. Obrazowo mówiąc, uderza jedynie w to, co czerwone w skórze, nie podgrzewając przy tym innych tkanek. Usuwa faktyczny problem, czyli rozszerzone naczynka. Jest to bardzo ważne w kontekście bezpieczeństwa i komfortu zabiegu. W V-laserze mamy dostępne dwie długości fal - 532 nanometry oraz 1064 nanometry. Te krótsze fale nazywamy zielonym laserem KTP i używamy głównie do zamykania
płytkich naczyń krwionośnych w skórze twarzy, a także do usuwania rumienia. Dłuższa wiązka promieni, czyli laser NdYag, ma zastosowanie na przykład podczas zamykania naczyń krwionośnych w skórze nóg. Zasada działania w obu przypadkach jest taka sama - dwie długości fal pozwalają po prostu oddziaływać na naczynia położone na innej głębokości w skórze. Ilu zabiegów najczęściej potrzeba, żeby uporać się z problemem? To bardzo indywidualna sprawa. Jeżeli rozszerzonych naczynek nie jest dużo, wystarczy jeden zabieg, czasem dwa. Przy rumieniu, trądziku różowatym albo rozszerzonych naczynkach w skórze nóg będziemy potrzebowali od trzech do pięciu spotkań. Rozłożenie leczenia w czasie jest też korzystne dla zdrowia pacjenta - podczas zabiegu laserem dochodzi do mocnego podrażnienia, trzeba dać więc skórze trochę czasu na odpoczynek. Zabieg jest bolesny? Można poczuć powierzchowne szczypanie albo kłucie. Dolegliwości są naprawdę niewielkie, więc zabieg wykonujemy bez znieczulenia. Pacjenci bardzo dobrze go znoszą. Komfort poprawia też system chłodzenia lasera - minimalizuje odczucia bólowe i ryzyko skutków ubocznych. Czy później skóra wymaga dodatkowej pielęgnacji?
Dobrze dać sobie dzień na odpoczynek i regenerację. Zawsze polecam moim pacjentom stosowanie łagodzących kremów, na przykład z alantoiną albo d-pantelonem, dobrze sprawdzą się też produkty dla niemowląt. Reakcja zawsze jest bardzo indywidualna, zależy od rodzaju skóry, ale też i tego, jak wiele naczynek wymagało zamknięcia. Niekiedy mogą pojawić się zaczerwienienia albo nieznaczne obrzęki, ale objawy najczęściej ustępują już po jednym dniu, maksymalnie trzech. Musimy się jakoś specjalnie przygotowywać do zabiegu? Najważniejsze jest to, że zabiegu nigdy nie wykonujemy na mocno opalonej skórze - czy to po ekspozycji słonecznej, czy po wizycie w solarium, a nawet po aplikacji samoopalacza. We wszystkich tych przypadkach w skórze jest więcej melaniny, czyli barwnika odpowiadającego za jej kolor. Może to doprowadzić do zaburzenia efektu terapii albo nawet poparzenia. Przed zabiegiem nie można też zażywać niektórych antybiotyków, sterydów, leków z witaminą A oraz ziół. Są również przeciwwskazania ściśle medyczne. Zdrowie pacjenta, jego samopoczucie i komfort są dla nas bardzo ważne, dlatego przed zabiegiem przeprowadzamy bezpłatną konsultację, na której dokładnie tłumaczymy działanie lasera, dobieramy metody oraz odpowiadamy na pytania.
Vanilla Spa | TORUŃ | TEL. 56 610 67 67 miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 53
zdrowie
CICHY PROBLEM Jeśli ktoś często prosi nas o powtórzenie tego, co powiedzieliśmy, lub przekręca nasze słowa, to najprawdopodobniej związane jest to z ubytkiem słuchu - mówi protetyk słuchu Joanna Błachnio.
Problemy ze słuchem kojarzą się z późnym wiekiem… Wynika to z faktu, że w większości przypadków niedosłuchy postępują bardzo wolno, w związku z czym trudno jest w porę dostrzec problem. Uszkodzenia słuchu mogą dotykać ludzi w różnym wieku. Jednak najczęściej jako pierwsi zauważają to najbliżsi osoby, która zaczyna mieć już widoczne symptomy, choć niekiedy nawet ona sama nie chce się do tego przyznać. Na co zwykle zwracają uwagę najbliżsi? Dotyczy to codziennych sytuacji, takich jak na przykład zwiększanie głośności telewizora, ignorowanie dzwonka do drzwi czy innych sygnałów, również ostrzegawczych. Wraz z pogłębieniem się zaburzenia zaczynają się także coraz większe problemy ze zrozumieniem mowy. W hałaśliwym otoczeniu osoba z niedosłuchem musi włożyć maksimum wysiłku w samą rozmowę. Ubytki słuchu wiążą się z bólem? Nie, ale znacznie pogarszają jakość i komfort życia. Osoby, które borykają się z tym problemem, często rezygnują ze spotkań towarzyskich, kontaktów ze znajomymi, wyjść do teatru czy kościoła. Narasta w nich poczucie wyobcowania, wstydu, frustracji, co może prowadzić nawet do depresji. Takie symptomy powinny być dla nas znakiem, że to najwyższy czas, by wybrać się na badanie słuchu, podczas którego lekarz laryngolog będzie mógł stwierdzić, co się dzieje. Jakie są najczęstsze przyczyny niedosłuchu? Mogą być różne. Jeśli związane są z zaburzeniami w obrębie ucha zewnętrznego lub środkowego - nadmiarem woskowiny, infekcją ucha, perforacją, czyli ubytkiem w błonie bębenkowej, otosklerozą - mówimy wówczas o przewodzeniowym ubytku słuchu. Taki niedosłuch często da się wyleczyć farmakologicznie lub za pomocą interwencji chirurgicznej. Nerwowo-czuciowy ubytek słuchu związany jest z dysfunkcją ślimaka, jak również nerwu słuchowego oraz wyższych ośrodków słuchu. W większości przypadków przyczyną jest zaburzenie funkcjonowania komórek słuchowych w procesie starzenia się
organizmu lub na skutek przebywania w hałasie. Tego typu ubytku nie można wyleczyć za pomocą leków lub operacji. Pomóc natomiast mogą odpowiednio dobrane aparaty słuchowe. Dzięki nim można normalnie słyszeć większość dźwięków. Zastosowana w takich urządzeniach cyfrowa technologia sprawia, że przetwarzany dźwięk jest czysty i ma w pełni naturalną barwę. Znikają zatem trudności w rozumieniu mowy, a co za tym idzie - zdecydowanie poprawia się komfort i jakość życia. Ponadto - wiele osób dziwi się, jak małe i dyskretne mogą być takie urządzenia. Jak wygląda dobór takiego aparatu słuchowego? Aparat słuchowy dobierany jest przede wszystkim ze względu na głębokość i rodzaj ubytku słuchu. Bardzo ważny jest wywiad z pacjentem, zorientowanie się, jakie są jego potrzeby, w jakich środowiskach akustycznych najczęściej przebywa. Oczywiście dla części pacjentów istotne są również aspekty wizualne i takie kwestie powinny spotkać się ze zrozumieniem ze strony protetyka słuchu. Najważniejsze jest jednak, by pacjent przed zakupem sprzętu miał szansę go wypróbować i to najlepiej w swoim naturalnym otoczeniu, warunkach domowych. Wtedy jest w stanie przekonać się, czy aparat słuchowy pomaga mu w codziennych sytuacjach i czy dany model aparatu mu po prostu odpowiada. Jak uzyskać dofinansowanie do zakupu aparatu słuchowego? Pacjent powinien wykonać badanie słuchu i udać się z nim do lekarza laryngologa. Jeśli ma odpowiedni ubytek słuchu, lekarz wypisze tzw. wniosek o dofinansowanie do aparatu słuchowego. Dokument ten należy potwierdzić w najbliższym oddziale NFZ. Taki potwierdzony wniosek uprawnia pacjenta do zakupu sprzętu z ulgą 750 zł w każdym punkcie protetycznym, który ma podpisaną umowę z NFZ. Dodatkowo można pozyskać dofinansowanie ze środków PFRON, ale tu konieczne jest posiadanie przez pacjenta orzeczenia o niepełnosprawności. Można też spróbować zwrócić się o dofinansowanie zakupu aparatu do swojego zakładu pracy. W ten sposób tylko część kwoty pozostaje po stronie pacjenta.
Audiolux - Joanna Błachnio Diagnostyka zaburzeń słuchu. Sprzedaż aparatów słuchowych ul. Antczaka 48/1 | Toruń | tel. 512 188 390 miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 55
OFERUJEMY: • resurfacing skóry • endolifting - lifting skóry twarzy, szyi i dekoltu • zabiegi zmniejszające wiotkość skóry • usuwanie zmarszczek mimicznych i związanych z wiekiem • zabiegi poprawiające owal twarzy 25% RABATU NA WYŻEJ WYMIENIONE ZABIEGI* Klinika DENMED do zabiegów estetycznych wykorzystuje platformę Fotona LightWalker. Sprawdź ceny na www.denmed-klinika.pl *oferta nie obejmuje zabiegów udzielanych w przypadkach będących następstwem wady wrodzonej, urazu, choroby lub następstwem jej leczenia
DENMED ul. Hallera 102 A, 87-100 Toruń kom.: 730 900 951, 730 009 361 e-mail: klinika@denmed.torun.pl Godziny otwarcia: pon. - pt.: 8.00-20.00 sob.: 9.00-14.00 56 miastakobiet.pl
zdrowie
POMAGAJĄ DBAĆ O ZDROWIE Specjalnie dobrana oferta zabiegów w Centrum Medycznym - Rehabilitacja Top-Med Toruń pozwoli wyeliminować wiele dolegliwości. Mamy indywidualne podejście do każdego pacjenta - mówią fizjoterapeuci mgr Joanna Kubińska i mgr Mateusz Macek.
T
op-Med Toruń oferuje pełną gamę zabiegów fizjoterapeutycznych. Poleca zabiegi kinezyterapii, czyli leczenia ruchem, w tym ćwiczenia na przyrządach, indywidualne, a także w odciążeniu. W Centrum Medycznym - Rehabilitacja Top-Med Toruń pracują specjaliści w szczególności z zakresu terapii manualnej. Wykonywana jest zarówno terapia manualna twarda, jak i na tkankach miękkich. Fizjoterapeuci wykonują wiele rodzajów masaży, takich jak klasyczny, jednej części lub całego ciała. Prowadzona jest także terapia wad postawy u dzieci, diagnostyka i terapia metodą McKenzie, terapia PNF, Cyriax, terapia stawów skroniowo-żuchwowych. Top-Med Toruń oferuje wiele zabiegów fizykoterapeutycznych, m.in. elektroterapię, laseroterapię, terapię falą uderzeniową, zabiegi winback, krioterapię, ultradźwięki, terapię żylaków, kinsiotaping i flossing. - Wprowadziliśmy istotne udogodnienie związane z czasem pracy Top-Med Toruń. Otóż dyspozycyjni jesteśmy od poniedziałku do piątku w godz. 8-20, a w soboty w godz. 10-18. Ponadto pierwsza konsultacja dotycząca rehabilitacji jest u nas bezpłatna, bez względu na to, czy zabiegi będą kontynuowane w Top-Med Toruń, czy gdzie indziej. Wystarczy zadzwonić i umówić się. Top-Med Toruń świadczy również usługi fizjoterapeutyczne w domu pacjenta. Takie wizyty polecane są szczególnie osobom chorym lub niezdolnym do samodzielnego poruszania się - dodaje fizjoterapeutka Joanna Kubińska.
Pełne informacje o zakresie działalności Centrum Medycznego - Rehabilitacja Top-Med, mieszczącego się w Toruniu przy Szosie Lubickiej 166 Ł, na stronie www.topmedtorun.pl, a także telefonicznie 605 050 508, mailowo: rejestracja@topmedtorun.pl lub za pomocą Facebooka.
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 57
magazynowanie, transport co-packing, foliowanie
Co zyskasz korzystając z naszych usług?
SZYBKA REALIZACJA
USŁUGI TRANSPORTOWE
SPRAWDZONE ROZWIĄZANIA
KONKURENCYJNE CENY ORAZ ELASTYCZNOŚĆ W ZAKRESIE DOSTAW
W związku ze zwiększeniem możliwości produkcyjnych oferujemy precyzyjne i kompleksowe konfekcjonowanie produktów. W ramach świadczonych usług wykonujemy: pakowanie zgodnie z wszelkimi wymaganiami klienta w opakowania zbiorcze, detaliczne pakowanie w kartony, tuby, woreczki foliowe przepakowywanie z możliwością odzyskiwania/dodawania określonych elementów konfekcjonowanie zestawów naklejanie etykiet, kodów, naklejek zamieszczanie w dowolnym lub precyzyjnie określonym miejscu na produktach rozmaitych ulotek, kart rabatowych, próbek, saszetek, kuponów, gadżetów banderolowanie produktów: taśmami, gumkami zakładanie obwolut na określone produkty foliowanie na gorąco (zgrzewanie) produktów reklamowych odbieramy i dostarczamy materiały do klienta
Cały proces odbywa się na podstawie indywidualnych wymagań klienta. Zlecenie jest wykonywane przy użyciu wykwalifikowanej kadry bądź specjalistycznych maszyn.
58 miastakobiet.pl
ul. Goleniowska 55c 70-847 Szczecin tel. 91 469 21 11 e-mail: biuro@comgraph.pl
zdrowie temat
JAK ULŻYĆ ZMĘCZONYM OCZOM? Po całym dniu pracy przy komputerze i wieczornym powrocie do domu samochodem czuję lekkie szczypanie pod powiekami. Moje oczy z trudem dostosowują się do światła w domu, a w ciągu kilku godzin do uczucia mrowienia dochodzi też ból głowy. Jak mogę sobie pomóc? Maja, 28 lat
JOANNA ANTCZAK OPTYK I OPTOMETRYSTA
ZAKŁAD OPTYCZNY ANTCZAK ul. Królowej Jadwigi 20 Toruń, tel. 56 622 12 43
W ciągu dnia nasze oczy narażone są na duże obciążenia. Często skupiamy wzrok na ekranach telefonów, tabletów i komputerów. Długo przebywamy w sztucznie oświetlonych pomieszczeniach i coraz więcej czasu spędzamy za kółkiem. W samochodzie również narażeni jesteśmy na oddziaływanie światła. Dlatego tak ważne jest, by dbać o nasze zmęczone oczy. Przez całe życie nimi pracujemy. Jeśli nie zatroszczymy się o nie, nasz wzrok będzie się stopniowo pogarszał. Sama bardzo dużo pracuję przy komputerze i zauważam, jak wpływa to na jakość widzenia. Coraz częściej pojawiają się też u nas klienci narzekający na zmęczenie wzroku. Czasem wystarczy zastosować tzw. zerówki, najlepiej z antyrefleksem lub innymi powłokami, odpowiednio przystosowanymi do naszych potrzeb. Odbijają promienie światła, zapewniają lepszy kontrast widzenia i zmniejszają uczucie zmęczenia. Zdarza się jednak, że takie rozwiązanie nie jest wystarczające. Wtedy konieczne okazuje się badanie wzroku i dostosowanie odpowiednich soczewek do naszej wady. Osoby narażone na oddziaływanie światła led mogą liczyć na dobranie soczewek przeciwdziałających światłu niebieskiemu i promieniom UV. Ich noszenie znacznie poprawia samopoczucie, zmniejsza bóle
głowy, zapobiega podrażnieniom, wpływa na koncentrację i sprawia, że po prostu widzimy więcej. Oprócz tego soczewki te są uniwersalne: można je nosić w domu, pracy czy na świeżym powietrzu. Innym, coraz częściej występującym problemem jest presbiopia, czyli pogorszenie wzroku wraz z wiekiem. W tej sytuacji pomóc mogą soczewki progresywne, które łączą w sobie elementy soczewek jednoogniskowych i dwuogniskowych. Dzięki temu rozwiązaniu w ciągu dnia można nosić tylko jedną parę okularów, rozpoznawać ze szczegółami wszystko, co znajduje się w dużej odległości, komfortowo korzystać z komputera oraz lepiej widzieć podczas jazdy samochodem. Dla kierowców również polecane są specjalne soczewki. Redukują one efekt oślepienia przez światła pojazdów, poprawiają kontrast, a nawet wspomagają wzrok podczas deszczu i we mgle. Około 60 procent wypadków zdarza się w bardzo dobrych warunkach pogodowych. Wielu kierowców jako przyczynę wypadku podaje: „Patrzyłem, ale nie widziałem”. Specjalne soczewki pozwalają uniknąć takiej sytuacji i np. dostrzec znak drogowy już z odległości 25 metrów. W dzisiejszych czasach nasz wzrok napotyka wiele zagrożeń. Warto więc chociaż trochę sobie ulżyć. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 59
WŁĄCZ KREATYWNE MYŚLENIE W SWOJEJ FIRMIE! Konferencja marketingowa 4 kwietnia 2019 | Multikino Bydgoszcz 9 prelegentów | 500 praktyków I DEBATA
GOŚĆ SPECJALNY
Radek Kotarski Bilety do nabycia na www.marketingon.pl
ORGANIZATOR
PATRONATY
uroda
KLASYKA
JEST PONADCZASOWA Okulary to dziś nie tylko narzędzie poprawiające widzenie, ale także element stylu i mody. Najgorętszy trend tego sezonu to klasyka. RADZI EKSPERT, RAFAŁ POLITO, optyk z toruńskiego salonu OPTYKPOLITO: W tym sezonie klienci szukają powrotu do klasycznych, ponadczasowych modeli. Bardzo modne są oprawki metalowe. Sporą popularnością cieszą się np. aviatory. Wzór ten cechuje się owalnym kształtem, a jego charakterystycznym elementem jest metalowa poprzeczka umieszczona w górnej części. Inny kultowy i chętnie wybierany model to okrągłe lenonki. Zarówno oprawki aviatorów, jak i lenonek są najczęściej cienkie i lekkie. W ostatnim czasie powodzeniem cieszą się również oprawki typu clubmaster, łączące w sobie delikatność oraz mocniej zarysowany kształt. Panie chętniej wybierają oprawki tak, by pasowały do stylu ubioru oraz do biżuterii. Konkretne modele dobierane są również do okazji: inne w pracy, na wielkie wyjście czy weekendowe spotkanie z przyjaciółmi. Niezwykle ważny czynnik to wysoka jakość soczewek. Dziś możliwe jest wybranie specjalnych soczewek dla osób długo pracujących przy komputerze czy spędzających wiele godzin za kierownicą samochodu. Podsumowując: w dzisiejszych trendach okularowych dominują klasyczne tworzywa i modele, które mogą być stosowane w zależności od konkretnych potrzeb. Oprawki powinny być dobrane zgodnie z indywidualnymi wymaganiami i jednocześnie pozostawać elementem stylu. Te i inne modne oprawki dostępne są w salonie Optykpolito, ul. Dziewulskiego 21, Toruń www.optykpolito.com
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 61
ORATORIUM IM. BŁ. KS. BRONISŁAWA MARKIEWICZA ul. Rybaki 59 87-100 Toruń www.oratorium.torun.pl
WYDOBYĆ POTENCJAŁ Oratorium jest dla wielu dzieci drugim domem. Nasi podopieczni uczą się, jak być otwartym, wolnym od zahamowań i uprzedzeń człowiekiem - mówi ks. Piotr Bulanda, dyrektor Oratorium im. bł. ks. Bronisława Markiewicza w Toruniu. ROZMAWIA: Mariusz Sepioło
W ubiegłym roku oratorium świętowało już 25-lecie istnienia. Tak, nasze dzieło ma już całkiem długą historię. Twórcami i pionierami oratorium byli ks. Józef Ślusarczyk i ks. Czesław Kustra. Jak sami wspominali, wokół parafii św. Michała Archanioła na Rybakach w Toruniu było sporo dzieci, bawiących się w pobliskim parku, spędzających czas przy domach na Bydgoskim Przedmieściu. Księża uznali, że trzeba im ten czas lepiej zorganizować. Dlatego pojawił się pomysł utworzenia przy parafii oratorium. Jest ono wpisane w historię i tradycję zakonu Michalitów, który rozpoczął swoją działalność na przełomie XIX i XX wieku, zbudowane wokół idei św. Jana Bosko. Według niej orato-
rium ma być dla dzieci boiskiem, szkołą, parafią, domem. I tak też funkcjonuje toruńskie oratorium. Dziś mamy zapisanych 119 dzieci, dla których - jak same podkreślają - oratorium jest drugim domem. Stwarzamy dobre warunki edukacyjne, stymulujemy rozwój dziecka wolnego od zahamowań i uprzedzeń, otwartego na drugiego człowieka, wielkodusznego i bogatego w pozytywne doświadczenia. Dzieci przychodzą do nas po szkole, uczą się, odrabiają lekcje, ale też bawią się i rozwijają swoje talenty. Mamy modelarnię, zajęcia taneczne, teatralne, gimnastyczne, plastyczne. Dochodzą do tego aktywności związane ze współczesnością, czyli np. zajęcia komputerowe. Dzieci mają fachową opiekę. W odrabianiu lekcji i nauce pomagają nauczyciele, którzy robią to z potrzeby serca i którzy mogą poświęcić danemu dziecku więcej czasu, niż udałoby się w szkole. Zajęcia prowadzą także wolontariusze, ale też m.in. nauczyciele emerytowani. Rodzice mogą czuć się spokojni o rozwój i bezpieczeństwo swoich dzieci. Kto może skorzystać z oferty, jaką daje oratorium? Każdy chętny. Większość naszych podopiecznych to dzieci z Bydgoskiego Przedmieścia, ale na nikogo się nie zamykamy. Dziś coraz częściej rodzice są tak zabiegani, że wolą dać dziecku smartfon lub tablet, niż poświęcić mu czas i uwagę. Nie wynika to z lenistwa, ale z ogromnego zapracowania. Rodzice mogą być pewni, że w oratorium dziecko będzie dobrze zaopiekowane, zajmie się pożytecznymi rzeczami i nie będzie wystawione na zagrożenia współczesnego świata. W swoich szeregach
mamy wielu specjalistów dbających w sposób szczególny o rozwój naszych podopiecznych, m.in. psychologa, pedagoga czy pracownika socjalnego. Organizujemy wydarzenia plenerowe, najbardziej z nich znane są: Michayland, czyli Fantastyczne Miasteczko Dzieciaków, impreza integracyjna z okazji Dnia Dziecka, która co roku gromadzi tysiące uczestników, a także wycieczki do pięknych miejsc w Polsce. Mamy nieustającą nadzieję, że nasi wychowankowie wychodzą stąd lepsi i bogatsi. Już jako dorośli ludzie często nas odwiedzają i z łezką w oku wspominają czas spędzony tutaj. Bez wsparcia z zewnątrz oratorium nie mogłoby funkcjonować na wysokim poziomie? Nie prowadzimy działalności gospodarczej. Jako organizacja charytatywna żyjemy z tego, co otrzymamy. Na szczęście, ludzi dobrej woli, którzy nas wspierają, nie brakuje. W Toruniu i okolicach wielu jest przedsiębiorców i prywatnych sponsorów o dużej wrażliwości i dobrym sercu. Ogromnym wsparciem są różne projekty i programy z Urzędu Marszałkowskiego oraz Urzędu Miasta w Toruniu. Jednak bardzo ważnym źródłem utrzymania są także środki z 1 procenta podatku. To m.in. dzięki nim możemy zaoferować naszym nauczycielom skromne wynagrodzenie za pracę, ale też kupić i wyposażyć dzieci w odpowiedni sprzęt, stroje, pomoce naukowe. Dzięki wsparciu darczyńców wyremontowaliśmy również naszą siedzibę, z której korzystają dzieci. Zależy nam na tym, by nasi podopieczni ciągle mogli się rozwijać. Człowiek jest z natury twórczy. Czasem kreatywność bywa przykryta. Naszym zadaniem jest ten potencjał wydobyć.
• Przekazując 1% z podatku na rzecz Oratorium im. bł. ks. Bronisława Markiewicza, pomagasz nieść wiarę, nadzieję i miłość toruńskim dzieciom.
NR KRS 0000111794
• Jeśli chcesz, by twoje pieniądze pomogły i przyniosły uśmiech dzieciom z oratorium, możesz wpłacić 1% z podatku na konto naszej organizacji. • Wpisz w zeznaniu podatkowym: Stowarzyszenie Opieki nad Dziećmi Opuszczonymi pn. Oratorium im. bł. ks. Br. Markiewicza
OSW BARBARKA w Świnoujściu PRZEDWIOSENNY RELAKS Z ZABIEGAMI 7 noclegów (doba w dniu przyjazdu od 15:00) wyżywienie (śniadanie i kolacja w formie bufetu, obiad serwowany do stolika dwa dania do wyboru) w dniu przyjazdu pobyt rozpoczyna się obiadokolacją o 17:00 2 zabiegi dziennie w dni robocze wieczory z muzyką przy świecach 1 x kijki Nordic Walking Voucher do kawiarni o wartości 30 zł
Termin: 2.03 – 16.03.2019 8 dni w pok. 1 os. - 788 zł 8 dni w pok. 2/3 os - 756 zł/os
}
w tym terminie zabiegi płatne - rabat 10%
Termin: 16.03 – 30.03.2019 8 dni w pok. 1 os. - 875 zł 8 dni w pok. 2/3 os - 840 zł/os
ZNIŻKI: dzieci poniżej 6 roku życia - pobyt bezpłatny (wspólne miejsce na łóżku z osobą pełnopłatną) dzieci w wieku od 6 do 13 lat - 50% zniżki (nocleg na dostawce) Przy pobytach promocyjnych nie uwzględniamy Kart Rabatowych
Zabiegi płatne: hydrojet, masaż klasyczny, hydromasaż, masaż wibracyjny, kąpiel z algami, masaż podwodny, kąpiel perełkowa
OSW BARBARKA w Świnoujściu to: rodzinny klimat pełen radości i uśmiechu przytulne i wygodne pokoje znakomita kuchnia przytulna kawiarenka z aromatyczną kawą i pachnącym świeżym ciastem profesjonalna baza zabiegowa przywracająca zdrowie i siły witalne Lampa sollux Masaż wirowy kończyn górnych Inhalacje Masaż wirowy kończyn dolnych Magnetoterapia Laser Diadynamic Krioterapia punktowa Tlenoterapia Galwanizacja Okłady borowinowe Jonoforeza Przy pobycie 14-dniowym 3 zabiegi dziennie w dni robocze
REZERWACJE OSW BARBARKA Kasprowicza 8, 72-600 Świnoujście tel. 91 321 25 31, 91 321 54 06 www.interferie.pl/barbarka www.uzdrowisko-polczyn.pl barbarka@uzdrowisko-polczyn.pl
rodzina
SOLO TRUDNIEJ, ALE NIE GORZEJ 64 miastakobiet.pl
rodzina Takie określenia, jak np. samotny rodzic, rodzina niepełna czy rozbita, mają wydźwięk pejoratywny, zawierają wyraźny aspekt moralny, wskazują na niedostatki takich układów. Nie tylko stygmatyzują i dyskryminują, ale również przeważnie nie oddają stanu faktycznego - mówi Katarzyna Gawda z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. ROZMAWIA: Tomasz Skory
Media szacują, że rodzice wychowujący dzieci w pojedynkę stanowią dziś już 20-30 procent wszystkich rodzin i ten odsetek cały czas rośnie. Z czego to może wynikać? Przede wszystkim wpływ na to mają występujące na coraz szerszą skalę rozwody i separacje. Są to główne, ale nie jedyne czynniki determinujące solorodzicielstwo. Wskazać tu możemy również na śmierć jednego z rodziców, porzucenie rodziny czy też urodzenie dziecka poza małżeństwem, np. w wyniku nieplanowanej ciąży. Współcześnie na tworzenie się rodzin monoparentalnych wpływają też w dużym stopniu przyczyny społeczne, związane m.in. z rozwojem gospodarczym, przemianami kulturowymi i obyczajowymi. Zjawisko solorodzicielstwa spotyka się dziś z coraz większą akceptacją. Z dostępnych opracowań wynika, że w przypadku, gdy dzieci wychowuje tylko jeden rodzic, aż dziesięciokrotnie częściej jest to matka. Tak, w Polsce prawo do opieki jest przyznawane z reguły matce, co ma swoje źródło w społecznym przekonaniu, że to właśnie ona - z tytułu swoich cech i umiejętności - będzie najodpowiedniejszą opiekunką dla dziecka. Wynika to z głęboko zakorzenionego w obyczajowości europejskiej wzorca roli kobiety w środowisku domowym. W jakimś stopniu na tę statystykę może chyba wpływać to, że czasem kobiety decydują się na dzieci, nie będąc w sformalizowanym, a nawet żadnym związku. To prawda, monoparentalność nie zawsze jest wynikiem życiowej konieczności. Coraz częściej stanowi świadomy wybór osób chcących wychowywać dziecko bez pomocy drugiego rodzica. Taką decyzję podejmują w przeważającej części kobiety, które nie planują wejścia w relację uczuciową, mają ustabilizowaną sytuację zawodową i materialną. Czy mówienie o „samotnym”, a nie „samodzielnym” rodzicielstwie nie jest w takim przypadku stygmatyzujące? Zdecydowanie tak. Takie określenia, jak np. samotny rodzic, samotne rodzicielstwo, rodzina niepełna czy rozbita, mają wydźwięk pejoratywny, zawierają wyraźny aspekt moralny, wskazują na niedostatki tych układów. Nie tylko stygmatyzują i dyskryminują, ale również przeważnie nie oddają stanu faktycznego. Solorodzice nie muszą funkcjonować w samotności. Zawiązują raczej sieć wsparcia, nierzadko prowadzą gospodarstwo domowe z partnerami, krewnymi, przyjaciółmi czy znajomymi. Nazywanie ich trybu życia samotniczym nie jest więc do końca słuszne. Utarło się przekonanie, że dla dziecka najkorzystniejsze jest wychowywanie go przez małżeństwo. To prawda czy stereotyp? W cywilizacji europejskiej do końca lat 60. ubiegłego wieku tzw. rodzina pełna była powszechnie określana mianem normy społecznej i najodpowiedniejszej instytucji wychowawczej. Według części ówczesnych badaczy rodzina konstruowana tylko przez matkę lub ojca
nie świadczyła jednak o odchyleniu od normy, ale stanowiła nowy, alternatywny wzór, równowartościowy dwojgu rodzicom. Twierdzono, że dotychczasowe badania jedynie powielały mity i stereotypy, kształtujące negatwyny obraz rodziny z jednym rodzicem. Niektórzy współcześni badacze również uznają, że rodzina monoparentalna może być środowiskiem korzystnym wychowawczo. Ich zdaniem wzory wychowawcze obecne w solorodzinach nie różnią się zasadniczo od wzorów przekazywanych w rodzinach pełnych. Z jakimi problemami najczęściej borykają się samodzielni rodzice? Solorodzice mogą borykać się z trudnościami materialnymi, opiekuńczymi, wychowawczymi i psychicznymi. Trudności materialne są rezultatem obecności jednego żywiciela rodziny. Z powodu ograniczonych możliwości finansowych bywa on zmuszony do podejmowania dodatkowych prac zarobkowych, szukania wsparcia u innych osób, a także korzystania z pomocy instytucjonalnej. Trudności opiekuńcze pojawiają się wskutek zwielokrotnienia obowiązków. Przede wszystkim rodzice zatrudnieni w systemie zmianowym mogą mieć problemy związane z zorganizowaniem i zapewnieniem dzieci opieki na czas pobytu w pracy. Ze zmniejszoną opieką rodzicielską łączą się z kolei trudności wychowawcze. Podczas gdy w rodzinie pełnej radzenie sobie z tymi trudnościami rozkłada się na dwóch opiekunów, solorodzic zmaga się z nimi zazwyczaj w pojedynkę. Trudności psychiczne biorą się z braku emocjonalnego wsparcia ze strony drugiego rodzica przy problemach życia codziennego, w tym dotyczących opieki i wychowania. Na jaką pomoc może liczyć solorodzic? Gdzie powinien szukać wsparcia, gdy rzeczywiście dotkną go te problemy? Znajomość trudności, z jakimi mogą borykać się solorodziny, jest niezmiernie istotna z punktu widzenia instytucji udzielających pomocy. W działaniach na rzecz tych rodzin należy zwrócić szczególną uwagę na zapewnianie im wsparcia psychologicznego, które powinno koncentrować się przede wszystkim na budowaniu prawidłowych relacji z dzieckiem oraz kształtowaniu kompetencji w zakresie m.in. komunikacji międzyludzkiej, kontroli emocjonalnej, radzenia sobie ze stresem, poczucia własnej skuteczności i samooceny. A czego samodzielny rodzic powinien oczekiwać od swojego byłego partnera? W sytuacji, w której drugi z rodziców żyje, ważne jest przede wszystkim, aby współuczestniczył w procesie wychowania, angażował się w podejmowanie decyzji dotyczących dziecka, interesował się jego codziennymi sprawami i kłopotami oraz pomagał w jego utrzymaniu. Zdarza się, że drugi rodzic uchyla się od obowiązku płacenia alimentów na rzecz dziecka. Brak wsparcia finansowego może prowadzić do pogłębiania się problemów, z którymi solorodzic nie będzie w stanie sobie poradzić. Nie można dopuścić do sytuacji, w której dziecko zostałoby narażone na dodatkowy stres związany z niezaspokojeniem potrzeb materialnych. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 65
rodzina
WAŻNE JEST, ABY W OTOCZENIU SOLORODZICA NIE BRAKOWAŁO ŻYCZLIWYCH IM OSÓB, NP. KREWNYCH, PRZYJACIÓŁ, SĄSIADÓW, NA KTÓRYCH POMOC I WSPARCIE MOŻE LICZYĆ. Z ICH POMOCĄ WYCHOWANIE DZIECKA BĘDZIE ZNACZNIE ŁATWIEJSZE.
Jak brak jednego z rodziców może wpłynąć na rozwój dziecka? Dziecko, wzrastając w rodzinie monoparentalnej, ma do czynienia z jednym wzorcem osobowym. W jego życiu dominują interakcje z rodzicem sprawującym nad nim bezpośrednią opiekę. I ten brak kontaktów z drugim rodzicem może przysparzać trudności wychowawczych i niekorzystnie oddziaływać na jego rozwój. Solorodzicowi może być trudno stworzyć w domu atmosferę życzliwości, wzajemnego zaufania i zrozumienia. Ponadto jego zachowania i przeżycia nie pozostają bez wpływu na samopoczucie dziecka - mogą powodować, że będzie ono odczuwało smutek, niepokój, bezradność. Oczywiście sytuację rodzica, a tym samym i dziecka, różnicuje przyczyna zaistnienia solorodzicielstwa. Inaczej jest, gdy opiekę nad dzieckiem od początku sprawowała jedna osoba. Jeżeli jednak sytuacja ta uległa zmianie np. z powodu śmierci jednego z rodziców, będzie to silne traumatyczne przeżycie dla wszystkich członków rodziny. Czy monoparentalność musi oznaczać problemy? Niezależnie od przyczyny zaistnienia solorodzicielstwa sytuacja rodzin monoparentalnych jest uznawana zazwyczaj za trudną. Współcześnie coraz częściej przyjmuje się jednak, że zaburzenia w funkcjonowaniu tych układów rodzinnych nie są wynikiem ich wewnętrznej organizacji, ale mają swoje źródło w nadmiernym zagęszczeniu stresogennych wydarzeń życiowych, takich jak np. śmierć rodzica, rozwód, separacja czy porzucenie rodziny. Jak wskazuje literatura przedmiotu, do poważnych zaburzeń może dojść dopiero, gdy towarzyszą temu skumulowane braki. Ważne jest więc, aby rodziny monoparentalne miały w swoim otoczeniu osoby, na których pomoc i wsparcie mogą liczyć. Ogromne znaczenie ma również tworzenie solorodzicom odpowiednich warunków dla ich psychospołecznego funkcjonowania. Na poprawę ich zdrowia psychicznego, polepszenie relacji z dziećmi oraz zmianę nastawienia społeczeństwa może przede wszystkim wpłynąć pokazywanie, że są w stanie prawidłowo pełnić role rodzicielskie.
Teraz zapytam odwrotnie. Czy wychowywanie dziecka w pojedynkę może przynieść pozytywne skutki? Tak, środowisko wychowawcze tworzone przez solorodzica może przede wszystkim stanowić źródło działań opartych na współpracy. Włączanie dziecka w proces podejmowania decyzji nie tylko ułatwia prowadzenie gospodarstwa domowego, ale również prowadzi do powstania relacji partnerskiej oraz silnej więzi między dorosłym opiekunem a dzieckiem. Korzystne efekty wychowawcze mogą być także rezultatem parentyfikacji instrumentalnej, czyli przejmowania przez dziecko stosownie do swoich możliwości rozwojowych części czynności, takich jak np. opieka nad młodszym rodzeństwem, robienie zakupów. Pomaganie w wykonywaniu prac domowych może owocować wcześniejszym usamodzielnieniem się. Istotne jest jednak, aby nie obarczać dziecka zbyt wieloma obowiązkami. Słyszałem, że z traktowaniem dziecka jak partnera czy przyjaciela trzeba jednak uważać… W rodzinach z jednym dzieckiem istnieje niebezpieczeństwo przesadnej koncentracji uczuciowej matki na dziecku. Matka próbując wynagrodzić mu nieobecność ojca, może przejawiać silną tendencję do zacieśniania więzi, poświęca się dziecku i dla dziecka, stawia sobie za cel życia jego wychowanie. Dziecko, aby uwolnić się od nadmiernej zależności od matki, odsuwa się od niej, przyjmuje postawę obronną, wyrażającą się nawet w agresji. Zdarza się też, że solorodzic traktuje dziecko jako „zastępczego partnera”, któremu zwierza się ze swoich kłopotów. Dziecko, nie rozumiejąc ich, może odczuwać poczucie winy, że nie jest w stanie pomóc rodzicowi i obarczać siebie odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację. O „dorosłych” problemach lepiej rozmawiać z innymi dorosłymi. Dlatego tak ważne jest, aby w otoczeniu solorodziców nie brakowało życzliwych im osób, np. krewnych, przyjaciół, sąsiadów. Z ich pomocą wychowanie będzie znacznie łatwiejsze.
Katarzyna Gawda - magister pedagogiki, doktorantka na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, autorka opracowań poświęconych m.in. rodzinom z jednym rodzicem.
66 miastakobiet.pl
rodzina
POROZMAWIAJMY O DZIECIACH Dziecko - wyczekany, wymarzony członek rodziny. Mała, a jednak najważniejsza istotka, która przewraca świat swoich najbliższych do góry nogami i staje się jego centrum. Swoim pojawieniem się wzbudza cały wachlarz emocji, od miłości i bezgranicznego szczęścia po lęk i złość. TEKST: Aleksandra Fajga, prezes zarządu, Magdalena Wysińska, wiceprezes zarządu Pracowni Wspierania Rozwoju AiM
M
y, rodzice, musimy się z tym zmierzyć. „Wziąć na klatę” ten cały emocjonalny bagaż i… wychować dziecko. A łatwo nie jest! Powiedzmy sobie szczerze - wziąć na siebie odpowiedzialność za stworzenie nowego człowieka to często więcej, niż jesteśmy w stanie unieść w pojedynkę, a droga do celu jest niekiedy trudniejsza niż wejście na Mount Everest. Szczególnie gdy pod nogami leżą przeszkody, a my mamy świadomość, że niesiemy własne dziecko w ramionach. Dlatego ważne jest, aby rozmawiać - aby dać sobie pomóc, skorzystać z mądrych porad, uczyć się na cudzych błędach, a nie na swoich. Rozmowa jest jak lekarstwo, trzeba umieć rozmawiać o dzieciach, ale i z dziećmi. Komunikacja to kluczowa umiejętność, która w zasadniczy sposób determinuje jakość życia człowieka. Ale zacznijmy od początku.
WARTO BYĆ CZUJNYM Dziecko już w łonie matki przygotowuje się do komunikacji - wykształcają się elementy aparatu artykulacyjnego, narządu fonacyjnego i słuchu. W późniejszym etapie rozwoju prenatalnego dziecko zaczyna reagować na sygnały docierające do niego ze świata zewnętrznego - gdy zaniepokojone nagłym dźwiękiem porusza się nerwowo, matka, dotykając dłonią brzucha, może je uspokoić, mówiąc i śpiewając do dziecka, buduje z nim więź. Noworodek, by porozmawiać ze swoją mamą, używa wszystkich dostępnych sobie sposobów. Mamy intuicyjnie rozpoznają jego potrzeby, rozróżniają wiele rodzajów płaczu, którym są przywoływane, i organizują dziecku świat zgodnie z jego potrzebami. To komunikacja między matką a dzieckiem pozwala mu przeżyć i rozwijać się. Czuła i empatyczna mama wie, że dziecko musi być syte, aby spokojnie spało, a potem miało chęć poznawać świat. Właśnie w tym miejscu może pojawić się pierwsza przeszkoda - trudności w zgraniu się w procesie karmienia, a jedną z nich bywa niewłaściwe ssanie. Głodne dziecko nie śpi, płacze, frustruje się. Mama rozpacza. I staje przed problemem, który trudno jej rozwiązać. Trudności są sygnałem do poszukiwania pomocy, chociażby dlatego, żeby ten ważny czas dla mamy i dziecka wrócił na właściwe tory i w przyszłości nie skutkował problemami, np. w prawidłowej wymowie. Warto być czujnym - sprawdzać, radzić się specjalistów. Na jakie jeszcze newralgiczne momenty należy zwrócić uwagę w rozwoju mowy u dziecka? Prawidłowe jedzenie, gryzienie, żucie, połykanie. Roczne dziecko nie powinno jeść tylko i wyłącznie papek. Prawidłowe jedzenie świadczy o prawidłowym rozwoju aparatu artykulacyjnego, który jest niezbędny, aby usłyszeć wymarzone słowa. Tyle mówi się o nieporównywaniu dzieci, o tym, że dzieci rozwijają się w różnym tempie, chłopcy mówią mniej i później. Oczywiście - każde dziecko jest inne, ale niech to nie usypia naszej czujności. Lepiej szybciej sprawdzić, niż potem mieć do siebie pretensje, że przegapiliśmy bardzo ważny moment, w którym należało dziecko wesprzeć.
Warto po profesjonalną poradę udać się do specjalisty - logopedy. Logopedzi wiedzą, czy rozwój mowy przebiega jeszcze w granicach normy, czy już jest opóźniony. Co ważne, logopeda bada dziecko - Google lub Facebook nie… Dziecko, które otrzyma pomoc na czas, będzie się lepiej czuło w grupie rówieśniczej, nie będzie wycofane lub agresywne w kontaktach z innymi dziećmi. Gramy o wysoką stawkę - rozwój społeczny i intelektualny naszego dziecka.
TECHNOLOGIE IDĄ Z ODSIECZĄ A co z sytuacjami bardzo trudnymi? Co z dziećmi niepełnosprawnymi, które mają poważnie opóźniony rozwój mowy lub w ogóle nie mają możliwości porozumiewania się w sposób werbalny? Matki nie poddają się nigdy, a terapeuci i nowoczesne technologie im pomagają. Dla dzieci, które mają znacząco opóźniony rozwój mowy, możemy zaproponować alternatywne metody komunikacji: np. MÓWIKI - spersonalizowane urządzenia, dzięki którym dziecko może wyrażać swoje potrzeby. Warto zaznaczyć, że wprowadzenie alternatywnych metod nie wyklucza i nie spowalnia rozwoju komunikacji werbalnej. Wręcz przeciwnie - przynosi dziecku ulgę i daje dodatkową motywację do rozwoju mowy, czasami daje też szansę dziecku i dorosłym na odkrywanie faktycznych możliwości dziecka. Dzięki najnowocześniejszym metodom informatycznym, takim jak eye tracking, dzieci, które nie mają możliwości werbalnego porozumiewania się i wskazywania, np. z uwagi na porażenie mózgowe, mogą przekazywać nam nawet najprostsze komunikaty za pomocą urządzenia C- Eye. Na razie jest to mało znana, ale rewolucyjna metoda, która pomaga najciężej chorym. Obecnie dostępna jest w niewielu placówkach. Nie uważamy oczywiście, że problemu nie ma - nie będziemy zaprzeczać naszym emocjom, ale możemy świadomie przyjąć postawę zadaniową, która nie pozwala biernie załamywać rąk. W Pracowni Wspierania Rozwoju AiM dysponujemy wszystkimi tymi urządzeniami, włącznie z C-Eye, a nasi terapeuci wspierają rodziców na krętych ścieżkach rozwoju dzieci. Często dla zaniepokojonych rodziców organizujemy bezpłatne konsultacje. Nie pozostają sami.
PRACOWNIA WSPIERANIA ROZWOJU AiM Mieści się przy ul. Polnej 100A w Toruniu. Powstała w 2013 r. Dziś z jej terapii korzysta kilkaset dzieci z całego województwa. Więcej informacji na stronie internetowej www.aim.edu.pl oraz pod numerem tel. 518 300 414
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 67
rodzina
ZDJĘCIE JAROSŁAW KAMIŃSKI
NATURALNIE
SENSORYCZNIE Zabawki nie tylko umilają dzieciom czas! Te odpowiednio dobrane wspomagają rozwój fizyczny, psychiczny oraz emocjonalny dziecka. To inwestycja w przyszłość. TEKST: Marlena i Paweł Wyszyńscy ze Sklepu oraz Centrum Diagnozy i Terapii „Si-iS” przy ul. T. Rejtana 6 w Bydgoszczy 68 miastakobiet.pl
rodzina Wszystkie produkty dostępne na stronie www.si-is.pl
W
szyscy odbieramy świat poprzez zmysły - wzrok, dotyk, słuch, węch, smak, propriocepcję oraz przedsionek. Przetwarzanie i prawidłowa organizacja pozyskanych tak informacji określana jest terminem integracja sensoryczna. Choć działania te wydają się automatyczne, dla naszego mózgu nie zawsze jest to takie proste. Musi on bowiem radzić sobie z wieloma bodźcami naraz. Prawidłowe przetwarzanie sensoryczne jest niezwykle ważne dla dzieci. Dzięki niej maluchy lepiej radzą sobie z codziennymi zadaniami, relacjami rówieśniczymi, mają szansę na lepszy rozwój fizyczny i psychiczny oraz mniej trudności w życiu dorosłym. Ułatwić to mogą kreatywne i edukacyjne zabawki oraz pomoce sensoryczne. Nie tylko dostarczają dzieciom radości, ale i uczą, rozwijają, pomagają kreatywnie podchodzić do otoczenia. Proponujemy naszym najmłodszym klientom zabawki posiadające certyfikaty i spełniające wszelkie normy. Dzięki temu zabawa jest nie tylko rozwijająca, ale i bezpieczna. „Si-iS” to miejsce, w którym można wymienić się doświadczeniami oraz poznać zastosowania poszczególnych zabawek i pomocy w rozwoju dziecka. W budynku przy ul. Rejtana 6 w Bydgoszczy znajdziemy nie tylko sklep, ale i salę terapeutyczną, w której klienci mają możliwość zapoznać się w praktyce z oferowanymi produktami, a tym samym dokonać przemyślanego, bo przetestowanego zakupu. „Si-iS” to także Centrum Diagnozy i Terapii Dzieci, w którym specjaliści oferują diagnozę, różne terapie oraz porady dotyczące podnoszenia kompetencji wychowawczych w pracy z dziećmi. Zapraszamy specjalistów, terapeutów do wzbogacenia swojego warsztatu pracy.
CZAPKA RÓWNOWAŻNA
PIŁKA ŁAMIGŁÓWKA
SER Z MYSZKAMI
GRYZAK
STOŻEK - TOPEK
DYSK SENSORYCZNY
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 69
temat
ZDJĘCIE TOMASZ CZACHOROWSKI
GŁOŚNO MÓWIĆ, CZYM JEST RAK
70 miastakobiet.pl
rodzina nie mogła dobrze obejrzeć Michała, bo cały jego splot słoneczny był napuchnięty, naciskał na węzły chłonne. Myślała, że to zaawansowana postać raka trzustki - taka, z której już naprawdę mało kto wychodzi. We wtorek mój mąż trafił na SOR. Pobrano mu do badania wycinek z węzła chłonnego na szyi. W wynikach okazało się, że jest to rak jądra macierzystego bez umiejscowienia. Węzły chłonne oraz 85 procent płuc zajętych przerzutami…
Bałam się tylko przez chwilę. Potem dotarło do mnie, że w tej sytuacji muszę być potrójnie silna - za dziecko w brzuchu, za drugie w domu i za męża, który walczy, żeby nas nie zostawić. Żeby nie umrzeć - mówi Anna Stachula-Rębisz. ROZMAWIA: Lucyna Tataruch
Na zdjęciach jesteście zawsze uśmiechnięci, szczęśliwi. Idealna para? Nie ma takich (śmiech). Jesteśmy razem 11 lat, kochamy się, mamy dwójkę wspaniałych synów. O tym, jakim cudownym ojcem jest Michał, mogłabym opowiadać godzinami, tak samo, jak o jego dojrzałości i niesamowitych niebieskich oczach. Co nie znaczy, że ten facet jest bez wad! Obydwoje mamy bardzo silne charaktery, czasem aż za bardzo. Każde z nas uwielbia stawiać na swoim i przez to niekiedy bywa gorąco. Ale łączy nas coś wyjątkowego. Wiele razem przeszliśmy - szczególnie wtedy, gdy Michał miał raka, a potem podczas mojej choroby. Przetrwaliśmy najgorsze. Tego nie zepsuje już jakaś zwykła kłótnia. Kiedy Michał zachorował? Sześć lat temu. Nasz starszy syn, Ivo, miał wtedy dwa lata. Z młodszym - Franiem - byłam w drugim miesiącu ciąży. Michał nigdy wcześniej się na nic nie uskarżał. To taki typowy fighter, sportowiec. Na przykład: gdy grał w football amerykański, potrafił ze swoją drużyną zdobyć wicemistrzostwo Polski, choć po boisku biegał ze złamanym obojczykiem. Kiedy więc nagle zaczął narzekać na ból pleców, to już wiedziałam, że musi za tym stać coś poważnego. Potem zauważyłam, że bierze silne leki przeciwbólowe. Bardzo cierpiał, ale mimo to nie chciał iść do lekarza… Dlaczego? Myślę, że tak naprawdę chodziło o strach. Przeczuwał, że dzieje się coś bardzo złego, ja zresztą też. Moje prośby nic nie zmieniały. Musiałam go wręcz zaszantażować - że jeśli nie pójdzie do lekarza, to go zostawię. Naprawdę, wezmę z nim rozwód. Bo nie chodzi tylko o niego, ale o całą rodzinę. Chcemy wiedzieć, co się dzieje. Musimy wiedzieć. Podziałało? Tak. Zarejestrowałam go do znajomej pani radiolog. Dokładnie pamiętam dzień wizyty - poniedziałek. Pani doktor
Co to znaczy „rak jądra macierzystego bez umiejscowienia”? Tego typu nowotwór najczęściej atakuje po prostu jądro i pierwszym zauważalnym objawem jest guz. U Michała było jednak inaczej. Poznałam później w szpitalu historię mężczyzny, który miał jądro wielkości pomarańczy. Przecież gdyby coś takiego rosło u mojego męża, od razu siedzielibyśmy u lekarza! Uświadomiło mi to, jakim tabu dla mężczyzn jest ta choroba. Potrafią miesiącami unikać specjalisty, mimo jasnych sygnałów, że coś się dzieje. Michał nie miał umiejscowienia na jądrze, „jego” rak zajął wszystko inne po linii w górę. Ale gdy rozmawialiśmy o tym już w trakcie leczenia, przyznał, że mógłby pozbyć się nawet i dwóch jąder, żeby żyć. Bez wahania. Zaimponował mi tym. Ja zresztą podchodziłam do tego tak samo jak on - najważniejsze, żeby był zdrowy. Ale jego stan był bardzo poważny. Tak. Lekarz - tata mojej koleżanki - ostrożnie dobierał słowa, informując nas o tym. Wiedział, że ma do czynienia z młodym człowiekiem, ojcem małego dziecka, mężem kobiety w drugim miesiącu ciąży. Zdawał sobie też sprawę z tego, jak istotną rolę odgrywa tu psychika. Gdy wychodziliśmy z gabinetu, złapał mnie za ramię i powiedział: „Komu jak komu, ale tobie chyba nie muszę przypominać, że 50 procent to jest głowa. Więc walczcie”. Jak zareagowaliście na tę diagnozę? Doskonale wiedziałam, co to oznacza - mój tata zmarł na raka 18 lat temu. Przeszedł trzy operacje, przyjął mnóstwo chemii. Byłam świadkiem jego śmierci. Pierwsze, co pomyślałam po diagnozie Michała: „Boże, dlaczego najpierw zabrałeś mi jednego faceta, a teraz chcesz wziąć drugiego?”. Wróciło do mnie wszystko to, co przeżyłam podczas choroby taty. Byłam oszołomiona tą wiadomością, Michał też. Dojechaliśmy do domu i kolejnych siedem dni mieliśmy wycięte z życiorysu. Nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Krzyk, płacz, rozmowa, potem znowu krzyk i płacz. To było straszne, ale jednocześnie oczyszczające. Gdybyśmy próbowali się wyciszyć i nie dali sobie czasu na poczucie bezradności, żalu czy złości,
LUDZIE UNIKAJĄ CHORYCH. BOJĄ SIĘ NAWET NA NICH PATRZEĆ. TO IM PSUJE NASTRÓJ, POKAZUJE KRUCHOŚĆ CIAŁA, BURZY SPOKÓJ. STARAM SIĘ Z TYM WALCZYĆ.
to w końcu coś wybuchłoby w nas z taką siłą, że nikt już by się nie pozbierał. Co było ósmego dnia? Tego też nie zapomnę - powiedziałam do Michała: „Dobra, mamy dwie opcje. Albo siadasz w fotelu i wspólnie czekamy na twoją śmierć. Albo razem czyścimy się z tego, co działo się przez ostatni tydzień, i walczymy. Mamy o co. Mamy Iva, miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 71
rodzina drugie dziecko w drodze, jesteśmy rodziną, która krok po kroku spełniała swoje marzenia. Chcemy się teraz poddać?”.
wić. Pewnie dlatego nigdy nie powiedziałam mu wprost, że były takie chwile, gdy bałam się również o siebie.
Co Michał na to? Otrząsnął się. Wszystko dotarło do niego natychmiast. Postanowił się z tym zmierzyć i momentalnie pojawiła się w nim siła. W krótkim czasie znalazło się miejsce na leczenie w bydgoskim Centrum Onkologii - co miesiąc pięciodniowy cykl wlewów, chemia najcięższa z możliwych. Miała zmniejszyć guzy na płucach, aby po całym ośmiomiesięcznym okresie leczenia można było operacyjnie wyciąć to, co zostało.
Jak to wszystko rozumiał Wasz wówczas dwuletni syn? Zawsze chcieliśmy z Michałem stworzyć taki dom, w którym rozmawia się o wszystkich emocjach, dobrych i złych rzeczach. Uważamy, że dzięki temu dzieci będą nam ufać. Jednak na początku automatycznie staraliśmy się chronić Iva przed naszą bezradnością. Bywały sytuacje, gdy chowałam się w łazience, bo czułam, jak po policzkach ciekną mi łzy i nie jestem w stanie tego opanować. Kiedyś Ivo otworzył drzwi i zapytał: „Mamusiu, dlaczego płaczesz?”…
Jak wyglądało Wasze życie przez te osiem miesięcy chemii? Widziałam, że Michałowi jest ciężko. Bolało go, był osłabiony, ale wszystko dzielnie znosił. Staraliśmy się żyć normalnie, spędzać razem czas, jeść wspólnie posiłki. Mamy takie fajne zdjęcie, jak Michał - blady, łysy - stoi z Ivem i robi pizzę (śmiech). Bardzo pomagali nam rodzice. Przyznaję: było nam łatwiej niż wielu rodzinom, również z tego względu, że mieliśmy jakieś zabezpieczenie finansowe. Michał prowadzi z ojcem firmę, mógł więc w czasie choroby po prostu zająć się sobą. Nie bał się, że straci pracę i zostaniemy bez grosza. To też pomogło nam zachować dawny codzienny tryb. Spotykaliśmy się z przyjaciółmi, chodziliśmy do kina i restauracji, chociaż niektórzy patrzyli na nas jak na dziwaków. Bo przecież powinniśmy siedzieć w domu i raczej nie pokazywać się innym. Michał zmienił się fizycznie przez chemię? Stracił włosy… Opowiem ci coś śmiesznego. Nie wiem czemu, ale zawsze uwielbiałam jego włosy na łydkach. Miał takie piękne kędziorki. Po chemii wypadły mu brwi, rzęsy, włosy na rękach i nogach też. Przez cały ten czas powtarzałam mu, że zniosę wiele, ale brak kędziorów to już przesada (śmiech). I gdy po leczeniu zaczęły już trochę odrastać, to mój mąż postanowił, że będzie triathlonistą, a gładkie nogi pomogą mu w osiągnięciu lepszego wyniku. Ostatecznie więc to nie choroba, ale sport pozbawił go tego, do czego miałam tak dużą słabość! Jak inni reagowali na wygląd Twojego męża? Na pewno byli zaskoczeni. Ludzie unikają chorych. Boją się nawet na nich patrzeć. To im psuje nastrój, pokazuje kruchość ciała, burzy spokój. Staram się z tym walczyć, głośno mówić, czym jest rak, bo nie można żyć w takiej bańce - w przekonaniu, że mnie to nie dotyczy, a ci, którzy mają problemy, niech schodzą nam z oczu. Nigdy nie zamknęliśmy się na świat. O chorobie też rozmawialiśmy wprost, choć nie zawsze było łatwo. A rozmawialiście ze sobą o śmierci? O tym, że Michał może umrzeć? Tylko raz. Na początku. Rozmawialiśmy o tym, co by było, gdyby… Ale potem pojawiło się w nas już przekonanie, że nie ma takiej opcji. Byłaś w ciąży. Nie bałaś się tego, że możesz jednak zostać sama z dwójką małych dzieci? Hm… Po diagnozie poczułam ogromny strach. Myślałam o tym, co ze mną będzie. Ale trwało to krótko, bo dotarło do mnie, że w tej sytuacji muszę być potrójnie silna - za dziecko w brzuchu, za drugie w domu i za męża, który walczy, żeby nas nie zosta72 miastakobiet.pl
Co odpowiedziałaś? Że jest trudna sytuacja, tatuś choruje… Wiedziałam, że w takich sprawach na pewno nie można dzieci okłamywać. One mają swój rozum, widzą, przetwarzają informacje. Poza tym, to jest przecież historia naszej całej rodziny. Ivo najgorzej zniósł okres po pierwszej chemii. Michał bardzo źle się czuł, postanowiliśmy więc na jakiś czas przeprowadzić się do teściów. Rozmawiałam w tym okresie z mnóstwem koleżanek, słuchałam doświadczonych życiowo ludzi, czytałam mądre książki - robiłam wszystko, żeby się dowiedzieć, jak to poukładać. Wydawało mi się, że dobrze sobie radzę, spinam całość… Aż pewnego dnia nagle zobaczyłam, jak mój dwuletni syn ze złości zaczyna uderzać głową o ścianę. To musiało być straszne. Przerażające. Ivo kompletnie nie wiedział, co się dzieje. Był przytłoczony zmianami. Nie rozumiał, dlaczego mieszkamy u dziadków, a tata śpi w innym pokoju, leży całe dnie w łóżku, jest słaby, nie bawi się. Dziecko chłonęło emocje całej rodziny. Udawanie, że wszystko świetnie ogarniamy, nic mu nie dawało. Nagle dotarło do mnie, jak bardzo zaburzyliśmy mu poczucie bezpieczeństwa. Jeszcze tego samego dnia spakowaliśmy się i pojechaliśmy do domu. Pomogło, uspokoił się. A ja zdałam sobie sprawę, że on też jest ważny i trzeba się nim zaopiekować tu i teraz. A kto opiekował się Tobą? Ciąża to nie choroba, ale Ty też musiałaś zatroszczyć się o siebie. Zdarzały się gorsze dni - wtedy moja przyjaciółka robiła cuda: organizowała wszystko tak, żeby móc wsadzić mnie do samochodu i odłączyć na chwilę od wszystkiego. Do ciąży podchodziłam zadaniowo. Gdy mieliśmy już wyznaczony termin porodu, to kombinowaliśmy, jak się z tym wbić między jedną a drugą chemię (śmiech). Nie wyobrażałam sobie, że Michała przy mnie nie będzie. Że nie odetnie pępowiny. To miał być poród rodzinny. Przez cały czas bardzo się starałam, żeby nasze dziecko nie odczuwało tak bardzo stresu. Używałam wielu narzędzi, pytałam specjalistów i uczyłam się, jak dbać o swoją psychikę. Jesteśmy jednak tylko ludźmi… Nie wszystko poszło zgodnie z planem. Pewnego dnia przed wyznaczoną datą porodu, o godzinie 23, zaczęłam bardzo krwawić. Michał zabrał mnie do szpitala jak na sygnale, jeszcze tej samej nocy miałam cesarkę. Mąż był ze mną, jako pierwszy zobaczył Franka. Teść opowiadał mi później o wzruszeniu, jakie widział na twarzy Michała. Bo ten maluch już
rodzina
ZDJĘCIE FOTOGRUPA.PL RADOSŁAW RADUŃSKI
NAJPIERW BYŁ TYDZIEŃ PŁACZU I KRZYKU. ÓSMEGO DNIA POWIEDZIAŁAM DO MĘŻA: „DOBRA, MAMY DWIE OPCJE. ALBO SIADASZ W FOTELU I WSPÓLNIE CZEKAMY NA TWOJĄ ŚMIERĆ. ALBO WALCZYMY. MAMY O CO”.
pojawił się na świecie, był całkowicie zdrowy, miał wszystkie paluszki u stóp i dłoni (śmiech). Ani w czasie ciąży, ani później podczas opieki nad małym dzieckiem nie czułaś, że tego wszystkiego jest jednak za dużo? Paradoksalnie prawdziwy kryzys zaczął się dopiero później - gdy dowiedzieliśmy się, że Michał jest już w pełni zdrowy. Przeszedł chemię, dwie operacje, badania pokazały, że nie ma żadnych komórek nowotworowych. Trudno wyobrazić sobie większy powód do radości, zważywszy to, w jak ciężkim stanie zaczynał leczenie. Minęło jakieś półtora roku, walka się skończyła, emocje opadły. Wszystko powinno być już super. Ale nie było? Nie umiałam tego wyjaśnić. Tak chyba wygląda depresja. Wcześniej cały czas buzowała we mnie adrenalina, nie było miejsca na użalanie się nad sobą. Sama nie dawałam sobie na to szans. Trzymałam się twardo. Aż w końcu coś we mnie puściło. Nie miałam siły normalnie funkcjonować... Zmuszałam się, stawiałam się do pionu, żeby wszystkiego nie zawalić. Michał widział, że coś jest nie tak, ale to przecież był dla niego czas ogromnej ulgi i radości. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 73
rodzina
ZDJĘCIE MACIEJ PASIEKA
MĘŻCZYZNOM TRUDNIEJ JEST SIĘ PRZYZNAĆ DO TEGO, CO ICH SPOTKAŁO, ZWŁASZCZA GDY MÓWIMY O NOWOTWORZE JĄDRA. MY MAMY KAMPANIE SPOŁECZNE, RÓŻOWE WSTĄŻKI, AMAZONKI - DUŻO SIĘ O TYM MÓWI. MAM NADZIEJĘ, ŻE PÓJDZIE TO RÓWNIEŻ W STRONĘ MĘŻCZYZN.
Radości, której nie potrafiłaś z nim dzielić. Ciągle sobie powtarzałam: „Ogarnij się, kobieto. Przeszliście taką drogę, udało się wszystko to, o czym marzyliście przez ostatnie kilkanaście miesięcy. Co się z tobą dzieje?”. Powiedziałaś mu o tym, jak się czujesz? W końcu tak, ale początkowo sama nie chciałam się do tego przyznać. Zostawiłam mu przestrzeń do radości, a on poczuł wiatr w żaglach. „Jestem zdrowy, znowu mogę wszystko”… W listopadzie miał ostatnią operację, a w maju kolejnego roku już biegł półmaraton. W czerwcu wziął udział w swoich pierwszych zawodach triathlonowych. Poświęcał na to mnóstwo czasu, również kosztem rodziny. Próbowałam z nim o tym rozmawiać, zdarzały się kłótnie. Raz nawet usłyszał ode mnie: „Najpierw rak próbował mi ciebie zabrać, a teraz sport”. Buntowałam się - i przeciwko niemu, i przeciwko sobie. Co to znaczy? Z jednej strony czułam, że mąż nie ma dla nas czasu, wszystko było ważniejsze od rodziny. Miałam poczucie totalnej beznadziei, nie chciało mi się nic. Z drugiej - bunt był wymierzony też we mnie, w te moje pretensje. Wiedziałam przecież, ile on przeszedł. I czułam, że ma prawo korzystać z życia w pełni. Zasłużył na to. Ile trwał ten etap? Kilka miesięcy. Długo zajęło mi poskładanie myśli w całość, ale w pewnym momencie zaczęłam już bez wyrzutów sumienia mówić,
74 miastakobiet.pl
rodzina
że ja też tu jestem. Chora osoba znajduje się w centrum rodziny - to zrozumiałe. Jednak później trzeba na nowo porozkładać akcenty. Podejrzewam, że w Michale została jakaś zadra związana z chorobą - taka, która każe człowiekowi udowadniać z całych sił, że nic nie stracił. Że rak jądra niczego mu nie zabrał. Tak naprawdę wszystko przewartościowaliśmy raz jeszcze, gdy na chwilę pojawiło się ryzyko nawrotu choroby. Z perspektywy czasu widzimy oboje, że ten rak nas scalił. Rozumiemy się lepiej niż kiedykolwiek. Nikt nam już tego nie zabierze. Michał wyzdrowiał, doszliście do równowagi… Ale wtedy nowotwór pojawił się u Ciebie. Przebywanie w szpitalu z Michałem jeszcze mocniej utwierdziło mnie w tym, jak ważne są profilaktyczne badania zdrowotne. Pewnie gdybym tak bardzo tego nie pilnowała, obudziłabym się zbyt późno, z dużo bardziej zaawansowanym stadium raka. Na szczęście wykryto go u mnie na takim etapie, że wystarczyła sama operacja, bez chemii. Wycięto mi narządy rodne. To nie była łatwa decyzja, bo zawsze chciałam mieć trójkę dzieci. Pani doktor powiedziała nawet, że możemy jeszcze chwilę poczekać. W fundacji Rak’n’Roll poznałam wiele kobiet, które chorując zachodziły w ciążę i rodziły zdrowe dzieci. Postanowiłam jednak, że nie chcę ryzykować. Bałam się, ale próbowałam skupić się na tym, że jestem w dobrych rękach. Jedna operacja i po wszystkim.
ZDJĘCIA TOMASZ CZACHOROWSKI
Jak mąż podszedł do Twojej choroby? Bardzo profesjonalnie, choć nie bez emocji. Na pewno się bał, musiał też nagle zmienić rolę - z pacjenta na opiekuna. Dla wielu mężczyzn to trudne, stąd statystyki wskazujące, jak duży procent z nich odchodzi od kobiet chorych onkologicznie. Ale Michał stanął na wysokości zadania, wspierał mnie i chłopców. Kobiety radzą sobie z chorobą inaczej niż mężczyźni? To chyba zależy po prostu od człowieka. Na pewno część kobiet ma w sobie takie przekonanie, że ogarnia cały wszechświat i bez nich wszystko się zawali. Widać to zarówno u tych, które chorują, jak i u partnerek czy żon facetów z rakiem. Myślę, że mężczyznom trudniej jest się przyznać do tego, co ich spotkało, zwłaszcza gdy mówimy o nowotworze jądra. My mamy kampanie społeczne, różowe wstążki, amazonki - dużo się o tym mówi. Mam nadzieję, że pójdzie to również w stronę mężczyzn. Często myślisz o tym, że Wasi synowie są mocno obciążeni genetycznie? To jest dla mnie bardzo trudny temat. Myślę o tym, Michał też. Gdy coś się im dzieje, np. bolą ich brzuchy, od razu staję na baczność - jedziemy robić badania, bo muszę wiedzieć, że wszystko gra. Ale jest taka granica, którą czuję, i gdy się do niej zbliżam, to wiem, że zaczynam przeginać - że zaraz włączy mi się czarnowidztwo, zamartwianie się. Tak nie można. Wtedy mówię „stop” i sama się poprawiam. Inaczej bym zwariowała. Jaki jest dziś Wasz stan zdrowia? Jak widzisz, mamy się świetnie (śmiech). Michał raz na pół roku jeździ na wizyty kontrolne, przywozi z nich dobre wiadomości. Ja też jestem pod stałą kontrolą lekarza. I nic złego się nie dzieje. Każda wizyta wiążę się jeszcze ze strachem przed nawrotem choroby? Już chyba nie. Mamy wpływ na wiele rzeczy, ale nie na to, co jest w nas genetycznie zapisane. Pozostaje nam dbać o siebie i cieszyć się z życia. Po takich doświadczeniach nabraliśmy pokory. Myślę też, że z tych naszych chorób da się wyciągnąć wiele dobrego. Trafiło na dwa silne charaktery, które mogą pokazać na swoim przykładzie, że trzeba walczyć. O siebie, o bliskich - o pięć lat, rok czy nawet miesiąc.
Anna Stachula-Rębisz
- psychoonkolog kliniczny, pedagog, psycholog i coach, specjalizuje się w cancer coachingu; dyrektor biura w Stowarzyszeniu Lokalna Grupa Działania „Grudziądzki Spichlerz”, od wielu lat wykładowca akademicki.
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 75
kobieta przedsiębiorcza
KARIERA jest kobietą? Kobiety, które chcą robić karierę, nierzadko zderzają się ze ścianą stereotypów i społecznych oczekiwań. Słyszą, że są bardziej emocjonalne albo zbyt delikatne do roli szefów - powinny ładnie wyglądać, być życzliwe, uśmiechnięte, współczujące, współpracujące. TEKST: Lena Szuster 76 miastakobiet.pl
kobieta przedsiębiorcza
W
ciąż musimy coś udowadniać - mówią bohaterki mojego reportażu. Opowiadają, jak na ich karierach zawodowych odbija się to, że są uważane za płeć piękniejszą i słabszą. Czasem nie mogą awansować, są traktowane pobłażliwie, podważa się ich kompetencje. Ale bywa i tak, że zwyciężają - pokazują światu, na co je stać. Na co stać nas wszystkie.
SZKLANY SUFIT Ponad połowa polskich przedsiębiorstw jest zarządzana wyłącznie przez mężczyzn - możemy przeczytać w raporcie „Gdzie jest szklany sufit?”, który sporządziła Fundacja Liderek Biznesu. Dodatkowo z badań wynika, że większość z nas za przełożonych woli mieć mężczyzn. Uważa się ich za bardziej stanowczych, konkretnych i poukładanych, a przy tym mniej emocjonalnych. - Rzeczywiście, szklany sufit wciąż jest realnym problem - mówi mi dr hab. Elżbieta Kasprzak, która kieruje Zakładem Psychologii Organizacji i Zarządzania Instytutu Psychologii UKW i zajmuje się badaniem przedsiębiorczości Polek i Polaków. - To kwestia kulturowa. Żyjemy w społeczeństwie bardzo konwencjonalnym, przywiązującym dużą wagę do tradycyjnych ról oraz pewnych utartych schematów myślenia. Właśnie dlatego mężczyznom częściej przypisuje się zdolności kierownicze i umożliwia obejmowanie lepszych stanowisk. Kobietom trudniej awansować. Niektóre nawet uważają, że nie wypada im walczyć o pozycję czy wyższą płacę, że nie powinny mieć ambicji, robić kariery. To oczywiście powoli się zmienia, ale na pewno daleko nam jeszcze do społeczeństw skandynawskich, w których szklany sufit jest cieńszy, a w niektórych branżach w ogóle nie występuje. - Wiesz, co myślę o szklanym suficie? - pyta Sylwia. Spacerujemy nad bulwarem, szczelnie owinięte szalikami i kurtkami. Jest zimno. - Myślę, że to za ładna nazwa na takie brzydkie coś. Za czysta, nie? Strasznie mnie to denerwuje. Jestem handlowcem i mam świetne wyniki. Trochę nieskromnie tak się chwalić, ale mogę to poprzeć konkretnymi danymi. Tabelą sprzedaży. Takimi tam. No, nieważne. Chodzi o to, że lubię swoją robotę i wykonuję ją dobrze, ale jestem traktowana gorzej niż mężczyźni na tym samym stanowisku. Sylwia ma 34 lata, męża, dwójkę dzieci i rudego kota. Od pięciu lat pracuje w dużej firmie z branży elektronicznej. Maszeruje energicznie, zaciąga się papierosem, mówi głośno i szybko. Kiedy dopytuję o szczegóły tego gorszego traktowania, krzywi się nieznacznie. - Zaczynałam pracę razem z takim chłopakiem. Fajny koleś, kompetentny, miły, nic mu nie mogę zarzucić. Mieliśmy podobny staż i doświadczenie, tylko w realizowaniu celów sprzedażowych był trochę słabszy niż ja. Niedużo. Ale zawsze. Po jakichś siedmiu czy ośmiu miesiącach poszliśmy w kilka osób na piwo po pracy - opowiada. - Gadka szmatka, ploteczki, sama wiesz. I tak od słowa do słowa wyszło, że ten kolega miał wyższą podstawę ode mnie. Już na starcie. Ponoć nie musiał nawet specjalnie negocjować. A gdy rok temu zwolniło się lepsze stanowisko, to właśnie on dostał awans i podwyżkę. Tak to wygląda. Facet jest naprawdę spoko, więc może zasłużył, a ja przesadzam? Przystajemy, żeby Sylwia mogła zgasić papierosa. Rozciera ręce, zastanawia się przez chwilę, a potem dodaje: - Nie. Chyba jednak nie przesadzam.
ZESTAW CECH I UMIEJĘTNOŚCI NIEZBĘDNYCH KIEROWNIKOM JEST TAKI SAM, BEZ WZGLĘDU NA PŁEĆ.
NIE JESTEŚ GORSZA Według raportu Fundacji Liderek Biznesu częstsze awanse mężczyzn tłumaczy się specyfiką branży, stereotypami, tradycją, wykształceniem oraz kompetencjami. Ale czy rzeczywiście kompetencje kobiet i mężczyzn tak bardzo się różnią? O tym rozmawiam z dr Elżbietą Kasprzak. - Różnice są… a jednocześnie ich nie ma - mówi. - Zestaw cech i umiejętności niezbędnych kierownikom jest taki sam, bez względu na płeć. W jego zakres wchodzi wiedza ekspercka związana z daną branżą oraz takie kompetencje, jak na przykład zdolności organizacyjne, motywowanie innych, elastyczność, odporność na stres, dyscyplina, sumienność, towarzyskość itp. Mamy tu bardzo specyficzną mieszankę kompetencji miękkich i twardych, doświadczenia, ale też pewnych predyspozycji, po prostu charakteru. Nie każdy odnajdzie się w roli menedżera i płeć nie ma tutaj znaczenia. Jednak z drugiej strony znajdziemy też dowody na to, że kobiety i mężczyźni w inny sposób i innymi drogami osiągają te same cele. Mężczyźni są bardziej zadaniowi, natomiast kobiety kładą większy nacisk na współpracę i tworzenie atmosfery, która będzie sprzyjała rozwojowi. To oczywiście pewna generalizacja i uproszczenie, ale rzeczywiście takie różnice można dostrzec. Inaczej wygląda też motywacja. Co sprawia, że chce się nam pracować i rozwijać? - Przebadałam grupę około 700 pracowników różnych branż, skupiając się między innymi na mobilności kariery, zadowoleniu zawodowym i właśnie motywacji - tłumaczy dr Elżbieta Kasprzak. - Tutaj uzyskałam ciekawe wyniki. Dla kobiet najważniejsze jest poczucie autonomii oraz możliwość awansu. Te dwa czynniki sprawiają, że jesteśmy zadowolone. Czy to samo jest ważne i motywujące dla mężczyzn? Nie. Oni zawsze mieli dostęp do wyższych stanowisk, zawsze mogli zarządzać swoją pracą, to ich nie raduje. Jest zastane, należy się, nie ma o co walczyć. Co więc sprawia, że są zadowoleni? Możliwość rozwoju osobistego oraz poczucie sprawstwa, czyli realna władza. KARIERA PRZERYWANA - Co jest dla mnie najważniejsze w pracy? - Agnieszka powtarza pytanie. Ma 28 lat, jest sekretarką, kilka tygodni temu wzięła ślub. Spotykamy się w mieszkaniu, które niedawno kupili z mężem. Teraz je remontują. - Och, na pewno stabilność zatrudnienia, fajna pensja, bycie docenianą. A z tym nie jest kolorowo. Mam takie stanowisko, że jestem od wszystkiego i od niczego. Widzisz, wiele miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 77
kobieta przedsiębiorcza osób myśli, że to łatwa praca, wystarczy ładnie wyglądać, nie trzeba nic wiedzieć, a wcale tak nie jest. Muszę ogarniać mnóstwo różnych rzeczy. Chciałabym kiedyś awansować, ale… Nie wiem, jak z tym będzie. Myślimy o dziecku i boję się, że po urlopie macierzyńskim nie będzie dla mnie miejsca w firmie. Na konsekwencje wynikające z przerw w pracy uwagę zwraca też dr Elżbieta Kasprzak. - Kariery kobiet często bywają pozbawione ciągłości - wyjaśnia. - Pojawiają się przerwy na macierzyństwo, zajmowanie się domem, opiekę nad rodzicami albo chorymi członkami rodziny. Właśnie kobiety biorą na siebie tego typu obowiązki i to często uniemożliwia im awans. Tymczasem u mężczyzn, jeżeli pojawia się przerwa, najczęściej jest związana ze nową pracą, rozwojem, zmianą. To ten moment przejściowy pomiędzy jednym zatrudnieniem a drugim. Z tym wiąże się kolejna prawidłowość potwierdzona przez moje badania: u mężczyzn notujemy aż o 50 procent silniejszy związek między zadowoleniem z kariery a zadowoleniem z życia w ogóle. Dla kobiet kariera i praca też oczywiście są ważne, ale nie aż tak jak dla mężczyzn.
PREZESKA, KIEROWNICZKA, MENEDŻERKA Bywa, że kobiety, które chcą robić karierę, zderzają się ze ścianą stereotypów i społecznych oczekiwań. Słyszą, że są bardziej emocjonalne albo zbyt delikatne do roli szefów - powinny ładnie wyglądać, być życzliwe, uśmiechnięte, współczujące, współpracujące. - Myślę, że większość kobiet zajmujących wysokie stanowiska musiała się zmierzyć z takimi stereotypami i je pokonać - mówi dr Elżbieta Kasprzak. - Im więcej jest takich kobiet, tym lepiej. Przecierają szlaki, zmieniają myślenie, pokazują, że można. Tak rodzą się większe zmiany. To widać już teraz. Przybywa prezesek, kierowniczek, menedżerek, także w zawodach uważanych za typowo męskie. Na przykład na budowach: w obuwiu roboczym, w kurtach oversize, możemy zobaczyć coraz więcej kobiet, które piastują wysokie stanowiska, mają dużą odpowiedzialność, inżynierskie wykształcenie, zarządzają zespołem, często złożonym z samych mężczyzn. Są kompetentne i podlegli im pracownicy to szanują. W ogóle szacunek jest najistotniejszą kwestią w relacjach pracowniczych - bez względu na płeć i relacje zależności służbowej. Jeżeli szanujemy się nawzajem, wszyscy wygrywamy, wtedy nie liczą się stereotypy. O kobiety i mężczyzn na stanowiskach kierowniczych wypytuję Natalię. Skontaktowała się ze mną przez messengera. Sama o sobie mówi, że jest ambitna, zasadnicza, uparta. Nie boi się wyzwań. - Jeszcze w mojej poprzedniej pracy mieliśmy dwa zespoły i dwóch menedżerów - pisze. - Kobietę i mężczyznę, oboje z plusami i minusami. W sensie, że żadne z nich nie było idealne, miewali lepsze i gorsze dni. Powiedziałabym, że pod względem kompetencji, wyników, umiejętności byli porównywali, ale pod względem traktowania przez innych już nie. Do kierownika wszyscy zwracali się per pan, a do kierowniczki po imieniu. Kierownik jeździł z szefem na poważne spotkania biznesowe, a kierowniczka na kawkę i ciastko. Jak coś poszło nie tak, to kierowniczka dostawała publicznie burę. Nie działało to wszystko za dobrze. Teraz, w wieku 40 lat, Natalia sama zajmuje kierownicze stanowisko i to w branży uznawanej za typowo męską. Ma pod sobą kilkunastu pracowników. - Na początku było ciężko, słyszałam różne komentarze, niesmaczne żarty - opowiada. - Ale nie zamierzałam się poddawać. Pokazałam, ile jestem warta. Udowodniłam, że zapracowałam na tę pozycję, mam wiedzę i doświadczenie. Było trochę tarć, a nawet jedna zmiana w zespole. Ostatecznie wszystko się poukładało, dobrze się dogadujemy, mamy najlepsze wyniki w firmie. Wiem, że mogę ufać swoim pracownikom, a oni wiedzą, że zawsze stanę po ich stronie, że w nich wierzę. To partnerstwo, szacunek, sympatia. Nie wyobrażam sobie lepszej pracy. SYNDROM KRÓLOWEJ PSZCZÓŁ Nie wszyscy jednak mają dobre szefowe. Niektórzy trafiają na królowe pszczół. Termin ten ukuto w latach 70. XX wieku do opisania kobiet na wysokich kierowniczych stanowiskach, które używają władzy 78 miastakobiet.pl
do blokowania awansu i rozwoju podległych im pracownic. Boją się konkurencji, dlatego zawczasu wolą ją zdyskredytować. - Dyrektorka w mojej poprzedniej pracy jest świetnym przykładem syndromu królowej pszczół - przekonuje Marta. Umawia się ze mną w kawiarni, a potem długo opowiada o nieprzyjemnych zagrywkach byłej szefowej. Mówi żywo, jest pełna energii, przebojowa, odważna. Nie wygląda na kogoś, kto dałby się stłamsić. Śmieje się, kiedy jej o tym wspominam. - Czasem tak jest, że utkniesz w jakimś miejscu i nie możesz się z niego wyrwać. I nawet trochę się przyzwyczajasz. Zaczynasz wierzyć w złe rzeczy, które o sobie słyszysz. Bo może ta osoba, która przecież jest starsza od ciebie, ma większe doświadczenie, władzę, pieniądze, ma też rację? Może rzeczywiście jesteś do niczego? Niektórzy ulegają takiemu myśleniu. Łamią się w środku. Inni wychodzą z tego jeszcze silniejsi. Marcie się udało. Ma 33 lata i prowadzi własną firmę. Świetnie sobie radzi. Klienci wprost nie mogą się jej nachwalić. - Miło usłyszeć, że zrobiło się coś dobrze - mówi. - W poprzedniej pracy nie miałam co na to liczyć. Szefowa w każdej kobiecie widziała zagrożenie. Nie można było za ładnie wyglądać. Jakaś oryginalna biżuteria albo bluzka od razu sprawiały, że kręciła nosem, krzywiła się. Na imprezy firmowe kazała nam ubierać czarne, proste sukienki, podczas gdy sama nosiła czerwień, wyzywające kroje, zupełnie nieprzystające do jej wieku i pozycji. Raz koleżanka założyła taką samą sukienkę jak szefowa... Ale była afera! Dziewczyna musiała się natychmiast przebrać, a i tak dostała potem mniejszą premię.
U MĘŻCZYZN NOTUJEMY AŻ O 50 PROCENT SILNIEJSZY ZWIĄZEK MIĘDZY ZADOWOLENIEM Z KARIERY A ZADOWOLENIEM Z ŻYCIA W OGÓLE. KOBIETY NIE STAWIAJĄ PRACY I KARIERY ZAWODOWEJ NA PIERWSZYM MIEJSCU.
Pytam Martę, co było najgorsze. - Trudno wybrać jedną rzecz. To suma wielu sytuacji - odpowiada. - Szefowa starała się podkopać naszą pewność siebie i kompetencje na właściwie wszystkich polach. Często na przykład kwestionowała wiedzę pracowniczek. Potrafiła bez końca poprawiać przygotowane przeze mnie materiały, rzucać przy tym chamskie uwagi, mówić, że nic nie umiem zrobić dobrze. Może chciała dzięki temu poprawić swoją samoocenę? Albo sprawić, że poczuję się mała i nigdy nie odejdę? W ostatniej chwili zmieniała wcześniejsze ustalenia, czepiała się najdrobniejszych szczegółów, zmuszała do zostawania po godzinach, w niefajny sposób komentowała zwolnienia lekarskie albo to, że jedna z pracownic zaszła w ciążę. Nie liczyło się dla niej dobro firmy, ważniejsze od nowego kontraktu czy klienta było postawienie na swoim. Ale ostatecznie nie wyszło jej to na dobre. Mnóstwo osób się zwolniło. Znalazło nowszą, lepszą pracę. Z tego się cieszę.
BĄDŹMY SOLIDARNE Kiedy już mamy się żegnać, Marta dodaje jeszcze: - Czekaj, chyba już wiem. Najgorsze było to, że szefowa dręczyła inne kobiety. Nasi koledzy mieli łatwo. Mówili jej: „Ale ładnie pani dzisiaj wygląda! Czyżby nowa fryzura?”. I już, sprawa załatwiona, dyrektorka wszystko im odpuszczała. Nam nigdy i nic. Jasne, są też niesprawiedliwi, niefajni szefowie, bo bycie dobrym albo złym nie zależy od płci, tylko że… Chyba bardziej boli ta kobieca zawiść. Powinnyśmy być solidarne. Jeżeli mamy szansę, powinnyśmy pomagać innym. Inspirować. To jest ważne. Mam nadzieję, że nigdy nie zapomnę tej lekcji.
temat Przedszkole „DELFINEK” zaprasza Maluchy w wieku 2,5-6 lat.
Prywatne Przedszkole i Żłobek Delfinek ul. Bukowa 25, tel. 511-571-984 bukowa@delfinektorun.pl Prywatne Przedszkole i Żłobek Delfinek ul. Łódzka 44-46, tel. 511-157-996 lodzka@delfinektorun.pl Prywatny Żłobek Złota Rybka ul. Poznańska 115, tel. 797-116-911 poznanska@delfinektorun.pl Prywatne Przedszkole Sosnowe Skrzaty ul. Strzałowa 17F, tel. 572-178-668 strzalowa@delfinektorun.pl
Dołożyliśmy wszelkich starań, aby Państwa pociechy wspaniale się czuły w naszych placówkach oraz rozwijały swoje zainteresowania oraz pasje. Zajęcia z rytmiki, rzeźby, plastyki będą stanowić podstawę programową. Wykwalifikowana kadra pedagogiczna dbać będzie o prawidłową i adekwatną do wieku edukację najmłodszych poprzez zabawy, jednocześnie będzie uczyć zasad współżycia społecznego i dobrych manier. Wiemy, że nowe, ładne zabawki to nie wszystko, dlatego chcemy z dziećmi rozmawiać, pokazując im świat inny niż tylko wirtualno-komercyjny. Nie zapomnimy więc o ruchu na świeżym powietrzu i wspólnych wycieczkach do lasu, teatru, zoo, skansenu czy na koncerty. Od 2014 pozyskujemy dla żłobków dotację ministerialną Maluch, obniżającą czesne.
Zapraszamy Sprawdź co robi twoje dziecko. Placówki mają wewnętrzny monitoring (Poznańska, Strzałowa i Łódzka). Dostęp do monitoringu mają również rodzice. Wszystkie placówki posiadają e-dziennik.
www.delfinektorun.pl znajdź nas na
kobieta przedsiębiorcza
WSZYSTKO MUSI BYĆ W NAJLEPSZYM PORZĄDKU
Doświadczenie i wiedza powinny gwarantować, że usługi są wykonywane z należytą starannością i w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami prawa - mówi Monika Tyszka-Skocka, prezes zarządu spółki, właściciel Biura Rachunkowego Prospero. ROZMAWIA: Jan Oleksy
80 miastakobiet.pl
kobieta przedsiębiorcza
I w konsekwencji założyła Pani własną firmę? Biuro rachunkowe Prospero powstało w 2001 roku. Działa na podstawie Świadectwa Kwalifikacyjnego nr 18177/00, wydanego mi przez ministra finansów - uprawniającego do usługowego prowadzenia ksiąg rachunkowych. Czym konkretnie zajmuje się biuro? Kompleksową obsługą firm w zakresie księgowości, podatków, obsługi kadrowo-płacowej, tj. outsourcingiem. Prowadzimy księgowość firm handlowych, produkcyjnych, usługowych - jednoosobowych oraz spółek prawa handlowego, fundacji, stowarzyszeń, wspólnot mieszkaniowych, sanatoriów. Obsługujemy też wielu klientów prowadzących firmy z udziałem kapitału zagranicznego. Dlaczego przedsiębiorcy wybierają biuro rachunkowe? Przedsiębiorcy korzystają z usług biura rachunkowego głównie w celu poprawy efektywności prowadzenia swojej działalności gospodarczej. Zatrudniam zespół doświadczonych specjalistów, którzy są w stanie bardzo szybko odpowiedzieć na pytania klientów, pomóc w podejmowaniu strategicznych decyzji, doradzić formę opodatkowania, sposób finansowania lub zaproponować lepsze rozwiązania, niż dotychczas stosowali. Współpracujemy z biegłymi rewidentami, doradcami podatkowymi i prawnikami specjalizującymi się w różnych dziedzinach prawa, co gwarantuje, że świadczone przez nas usługi są na wysokim poziomie. Ta współpraca jest dla przedsiębiorców bardzo wygodna? Korzystając z usług biura rachunkowego, przedsiębiorcy zyskują cenny czas, w którym mogą zająć się rozwijaniem własnej działalności i zarabianiem pieniędzy, równocześnie nie martwiąc się księgowością i mając pewność prawidłowo prowadzonych rozliczeń podatkowych. Często korzystają również z naszej pomocy w celu usprawnienia pracy w swoim dziale finansowo-księgowym lub dziale kadrowo-płacowym HR poprzez zlecenie nam zarządzania i nadzoru nad tymi działami. Zdarza się, że właściciel firm stają przed dylematem: księgowa czy biuro rachunkowe. Wybierając biuro, na pewno na tym zyskają - poprzez redukcję kosztów, oszczędność czasu, optymalizację ryzyka operacyjnego i pewność terminowej realizacji zleconych zadań. Z jakich rozwiązań i pomocy korzystają Wasi klienci? Klienci korzystają zarówno z internetowej formy współpracy, jak również tradycyjnej. Posiadamy
PRACĘ W KSIĘGOWOŚCI ROZPOCZĘŁAM JUŻ NA STUDIACH, BYŁO TO WSPANIAŁE DOŚWIADCZENIE, KTÓRE POZWOLIŁO MI NA WYKORZYSTANIE TEORETYCZNEJ WIEDZY NATYCHMIAST W PRAKTYCE. JESTEM PASJONATKĄ KSIĘGOWOŚCI, PODATKÓW I RACHUNKOWOŚCI. LUBIĘ TO, CO ROBIĘ.
nowoczesne wyposażenie techniczne i programy do prowadzenia księgowości przez internet, pracujemy na zintegrowanych systemach finansowo-księgowych. Każdorazowo dla klienta przygotowujemy odpowiednie, dostosowane do potrzeb rozwiązania dotyczące obsługi księgowej oraz kadrowo-płacowej. Czy klient może liczyć na propozycje pomysłów na pewne oszczędności? Zawsze przedstawiamy klientom różne możliwości i formy opodatkowania - pomagamy wybrać najbardziej korzystne i oczywiście zgodne z obowiązującymi przepisami. A co dla „szarego człowieka” może zrobić biuro rachunkowe? Pomóc w rozliczeniu rocznym PIT. Od kilku lat współpracujemy z toruńskim dziennikiem „Nowości” w zakresie darmowego rozliczania PIT w ramach akcji promocyjnej. Z reguły w marcu organizowana jest akcja „Rozlicz swój PIT” w jednej z galerii handlowych i wówczas każdy może przyjść i skorzystać z naszej pomocy za darmo. Zdajemy sobie sprawę, że dla przeciętnego człowieka roczne zeznania podatkowe mogą być skomplikowane, dlatego chętnie włączyliśmy się w tę akcję. Na co zwrócić uwagę przy wyborze dobrego biura rachunkowego? Należy przede wszystkim zwrócić uwagę na renomę i profesjonalizm biura. Warto porozmawiać z obsługiwanymi klientami, wypytać o opinię. Przekazanie księgowości na zewnątrz firmy, tzw. outsorcing finansowo-księgowy zawsze powinien być poprzedzony rzetelnym rozeznaniem rynku w tym zakresie. Ważne, aby zwrócić uwagę, czy pracownicy biura rachunkowego na bieżąco śledzą zmiany w przepisach prawa podatkowego, gospodarczego, handlowego, jak również z zakresu ubezpieczeń społecznych, czy są systematycznie szkoleni, aby móc zapewnić swoim klientom najwyższy poziom usług i zadbać o to, aby ich rozliczenia z fiskusem były prawidłowo sporządzone. Doświadczenie i wiedza powinny zagwarantować, że usługi są wykonywane z należytą starannością i w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami prawa.
www.biuroprospero.pl
Od kiedy jest Pani w branży? Jestem absolwentką Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu - Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania. Ponadto ukończyłam studia podyplomowe w Wyższej Szkole Bankowej w Toruniu z rachunkowości oraz studia podyplomowe na Wydziale Prawa i Administracji UMK na kierunku prawo podatkowe. Pracę w księgowości rozpoczęłam już na studiach, było to wspaniałe doświadczenie, które pozwoliło mi na wykorzystanie teoretycznej wiedzy natychmiast w praktyce. Jestem pasjonatką księgowości, podatków i rachunkowości. Lubię to, co robię.
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 81
prawo
CO Z FRANKAMI? TEKST: Magdalena Pledziewicz
Minęła kolejna rocznica czarnego czwartku - dnia, w którym Bank Centralny Szwajcarii uwolnił kurs CHF w stosunku do euro, a zobowiązania wielu polskich kredytobiorców znacznie wzrosły. Obecnie kurs franka szwajcarskiego do złotego nie wykazuje tak dużych wahań, jak kilka lat temu, jednak nadal jest znacznie wyższy niż w dniach, gdy wiele osób zaciągnęło kredyt.
Kredytobiorcy przekonali się już, że wysokość ich zobowiązania jest zależna tylko od przypadku. Nikt nie jest w stanie przewidzieć nagłych wahań kursów walut. Ponadto od ryzyka kursowego - w przeciwieństwie do banku - nie są w żaden sposób zabezpieczeni. Dyskusja w społeczeństwie trwa. Z jednej strony słychać głosy, że wiedza o wahających się kursach walut jest czymś oczywistym, a frankowicze powinni ponieść konsekwencje, szczególnie że wcześniej skorzystali z tańszego kredytu. Inni twierdzą, że taka argumentacja całkowicie pomija rolę banku jako instytucji zaufania publicznego. Na najwyższych szczeblach sądowych zapadają tymczasem przełomowe orzeczenia, które bez wątpienia będą kształtować linię orzeczniczą w sprawach frankowych. Oto kilka z nich.
ORZECZENIE TRYBUNAŁU SPRAWIEDLIWOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ 20 września 2017 r. w sprawie C-186/16 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał orzeczenie, w którym przesądził o obowiązku informacyjnym banku wobec kredytobiorcy. Przyjęto, że poinformowanie kredytobiorcy o samym istnieniu ryzyka kursowego jest niewystarczające. Konieczne jest by konsument przed zawarciem umowy, był w stanie oszacować, jak może kształtować się całkowity koszt kredytu w całym okresie obowiązywania umowy. Samo zawarcie w umowie zapisu o tym, że kredytobiorca jest świadomy ryzyka kursowego, należy zatem uznać za niewystarczające. Bank bowiem winien był przedstawić klientom symulację, w jaki sposób będzie kształtować się rata w razie wahań kursu waluty. Skoro zatem bank w momencie podpisania umowy nie był w stanie przewidzieć możliwych wahań kursowych, powinien ponieść całe ryzyko z tym związane. Z pouczenia udzielonego klientowi powinno natomiast wynikać jasno, że zawarcie umowy wiąże się z nieograniczonym ryzykiem, które może w przyszłości przekroczyć możliwości finansowe klienta. Dopiero wówczas konsument z pełną świadomością ryzyka zawarłby taką umowę. UCHWAŁA 7 SĘDZIÓW SĄDU NAJWYŻSZEGO Sąd Najwyższy w orzeczeniu III CZP 29/17 przesądził kwestię tzw. kursu rynkowego. Chodzi o klauzule przeliczeniowe umieszczane w umowach kredytu, zgodnie z którymi
bank stosował przy przeliczaniu kwoty wypłaconego kredytu oraz spłacanych później rat własne, arbitralnie ustalane kursy walut, co pozwalało na bezpośrednie kształtowanie wysokości zobowiązania klienta. Brak odwołania się przez bank do obiektywnego kursu, np. kursu średniego NBP powoduje, że postanowienia te są uznawane za klauzule niedozwolone i nieskuteczne. Zgodnie z art. 3852 Kodeksu cywilnego oceny zgodności postanowienia umowy z dobrymi obyczajami dokonuje się według stanu z chwili zawarcia umowy. Nie jest zatem istotne, czy faktycznie bank korzystał z możliwości dowolnego kształtowania wysokości świadczenia kredytobiorcy, liczy się bowiem sam fakt, że bank przyznał sobie taką potencjalną możliwość.
CO DALEJ Z FRANKOWICZAMI - ORZECZENIE SN, NA KTÓRE CIĄGLE CZEKAMY Nie budzi już wątpliwości, że bank nie mógł zastrzegać sobie prawa do jednostronnego kształtowania kursów walut. Wiele takich postanowień zostało wpisanych do rejestru klauzul niedozwolonych. Klauzule przeliczeniowe znikają zatem z umowy klienta pozywającego bank. Jednak co dalej? Jak „wygumkowanie” klauzul przeliczeniowych ma wpłynąć na całą umowę i wysokość świadczenia klienta? Pytanie to zadał Sąd Okręgowy w Warszawie Sądowi Najwyższemu w styczniu 2018 r. Ciągle oczekujemy na uchwałę w tym przedmiocie. Będzie to najprawdopodobniej jedno z najważniejszych orzeczeń wydane w sprawie kredytów frankowych. PROCEDURY CORAZ KORZYSTNIEJSZE Po zmianach w procedurze cywilnej opłata od pozwu przeciwko bankowi wynosi 1000 zł, a nie jak wcześniej 5 proc. wartości dochodzonego roszczenia. Problematyczne może okazać się jednak ustalenie sądu właściwego do rozpoznania sprawy. Mimo że przepis mówi, że jeśli roszczenie związane jest z działalnością oddziału pozwanego, pozew można złożyć w sądzie oddziału. Nie wszystkie banki, wobec braku takiego obowiązku, ujawniają swoje placówki jako oddziały w krajowym rejestrze sądowym. Niepewność tę usunąć ma projektowana nowelizacja, zgodnie z którą konsument przeciwko przedsiębiorcy będzie mógł wytoczyć powództwo w sądzie swojego miejsca zamieszkania.
MAGDALENA PLEDZIEWICZ - radca prawny, właścicielka Pledziewicz Kancelaria w Toruniu. Specjalizuje się w ochronie praw konsumenta na rynku usług finansowych. Wspiera klientów w obronie przed egzekucją bezpodstawnie zawyżonych roszczeń instytucji finansowych oraz w dochodzeniu ich roszczeń względem pożyczkodawców i kredytodawców.
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 83
ubezpieczenia
POLISA
TO DOPIERO POCZĄTEK Na rynku ubezpieczeniowym jest mnóstwo różnych produktów, a przepisy zmieniają się bardzo często. Właśnie dlatego warto zdać się na doświadczonego i zaufanego pośrednika. Rozmowa z Ewą Chojnowską, prezes Centrum Twoich Ubezpieczeń Alfa Finanse sp. z o.o. Wiele osób się nie ubezpiecza, bo wychodzi z założenia, że nic się nie stanie, a nawet jeśli, to ubezpieczyciel zawsze znajdzie jakiś kruczek, by nie musiał wypłacać odszkodowania… Cenię bardzo optymizm w ludziach, ale musimy mieć świadomość, że ryzyko wystąpienia niepożądanych zdarzeń losowych jest czasami wyższe, niż nam się wydaje. Wielu naszych klientów, bez polisy chroniącej ich życie, zdrowie czy majątek, byłoby dzisiaj w bardzo trudnej sytuacji. I nieprawdą jest, że firmy ubezpieczeniowe robią wszystko, żeby nie wypłacić odszkodowania. Unijna dyrektywa o dystrybucji ubezpieczeń, która weszła w życie 1 października ubiegłego roku, czuwa nad tym, żeby sprzedawcy ubezpieczeń kierowali się wyłącznie interesem klienta. Podstawowym jej celem jest zagwarantowanie klientowi dokładnej i obiektywnej porady w zakresie usług ubezpieczeniowych, opartej na analizie jego potrzeb. Nasza praca właśnie na tym polega, żeby pomóc klientowi w tych wyborach. Ale chyba nie zaprzeczy Pani, że umowy ubezpieczeń dla przeciętnego Kowalskiego mogą być niezrozumiałe, a więc odstraszające? Zgadzam się, że pojęcia użyte w Ogólnych Warunkach Ubezpieczenia mogą być niezrozumiałe. Ponadto na rynku ubezpieczeniowym jest mnóstwo różnych produktów, a przepisy zmieniają się bardzo często. Właśnie dlatego warto zdać się na doświadczonego i zaufanego pośrednika. Nasi pracownicy są w stanie przeprowadzić każdego przez zawiłości i meandry ubez84 miastakobiet.pl
pieczeniowe, tak żeby klient był świadomy ochrony, którą posiada i wybrał zakres ubezpieczenia, na którym mu najbardziej zależy. Na co powinniśmy zwrócić uwagę, szukając dla siebie ubezpieczenia i ubezpieczyciela? Jednym z determinujących parametrów wyboru ubezpieczyciela powinna być jego pozycja na rynku, zaufanie, jakie budzi, jak również rozbudowane struktury obsługi klienta, które są ważne szczególnie w przypadku szkody. Natomiast przy wyborze samego ubezpieczenia starajmy się, aby ochrona była jak najszersza, a przede wszystkim dopasowana do naszych potrzeb. Na pewno nie należy sugerować się tylko ceną. Pamiętam, że sam kiedyś kupując ubezpieczenie turystyczne skusiłem się na taką tanią opcję na wypadek utraty bagażu. Potem doczytałem, że nie obejmuje ona laptopa, aparatu, sprzętu sportowego, dokumentów, właściwie niczego wartościowego… Dlatego nie można hasłowo traktować ubezpieczeń. W przypadku ubezpieczenia bagażu, „bagaż” wcale nie oznacza wszystkiego, co w sobie zawiera. Należy dokładnie doczytać lub zapytać doradcę, co w ramach takiego ubezpieczenia jest objęte ochroną. Ubezpieczenia turystyczne to przede wszystkim koszty leczenia i odpowiedzialność cywilna. Bądźmy czujni i sprawdźmy, czy ochrona obejmuje również zdarzenia pod wpływem alkoholu lub zachorowania w sytuacji, kiedy mamy jakąś chorobę przewlekłą.
Właśnie, załóżmy, że doszło już do jakiegoś zdarzenia i chcemy uzyskać odszkodowanie. Jak się do tego zabrać? Musimy się o nie starać samemu, czy pośrednik nam w tym pomoże? Sama polisa to tylko potwierdzenie przez firmę ubezpieczeniową ochrony. Najważniejszy jest moment, w którym dochodzi do zdarzenia i oczekujemy wypłaty odszkodowania. Wówczas stajemy się często bezradni i nie wiemy, jak skorzystać z polisy, którą posiadamy. Obecnie zgłoszenie szkody we wszystkich towarzystwach ubezpieczeń odbywa się poprzez infolinię. Oczywiście nasza Multiagencja pomaga klientom, którzy zwrócą się do nas z prośbą o pomoc. Doradzamy, jakie dokumenty zebrać oraz jak i gdzie zgłosić szkodę. Nie pozostawiamy naszych klientów bez opieki. Naszym celem jest zadowolony klient. Ubezpieczamy się po to, żeby na koniec powiedzieć, że było warto!
Alfa Finanse sp. z o.o. Toruń, Szosa Chełmińska 235 tel. 56 658 33 02, 56 658 33 03 kom. 697 079 624, 697 079 625
ODDYCHAJ ŚWIEŻYM POWIETRZEM Oczyszczacze powietrza dla alergików, astmatyków i palaczy z funkcją jonizatora, lampą UV i filtrem powietrza HEPA do małych i dużych pomieszczeń
Z
anieczyszczone powietrze w naszych domach i miejscach pracy może być przyczyną licznych dolegliwości zdrowotnych. Intensywny smog w okresie grzewczym, pylące wiosną i latem rośliny, a do tego jeszcze kurz, brzydkie zapachy, zarodniki pleśni i drobnoustroje sprawiają, że jakość powietrza w naszych domach może być bardzo niska. Na szczęście przed większością z tych zanieczyszczeń chroni oczyszczacz powietrza. Oczyszczacz powietrza to urządzenie, które filtruje powietrze i usuwa z niego zanieczyszczenia. Jest to wiec urządzenie, które może zapewnić czyste powietrze w pomieszczeniu, w którym przebywamy. Dlaczego oczyszczacze powietrza są nam potrzebne? Każdy z nas robi średnio 900 wdechów na godzinę. Wprowadzamy do płuc ok. 7,5 litra powietrza na minutę, czyli ponad 10 000 litrów powietrza na dobę. Szkodliwe pyły zawarte w powietrzu zwiększają ryzyko zachorowalności i śmierci w wyniku chorób płuc, nowotworów i dolegliwości układu krążenia. Pocieszeniem może być fakt, że większą część życia spędzamy w pomieszczeniach, gdzie możemy próbować kontrolować jakość powietrza. Pomimo to 30% domów w Polsce dotyka tzw. „syndrom chorego budynku”. Oznacza to, że jakość powietrza w pomieszczeniach może być dużo gorsza niż na zewnątrz! Niesprawna wentylacja, emisja szkodliwych substancji z nowych mebli lub wykorzystanie niekorzystnych dla zdrowia materiałów budowlanych mogą wywoływać negatywne dla życia ludzkiego konsekwencje (omdlenia, problemy z oddychaniem, mdłości, bóle głowy). Oczyszczacze powietrza są więc przeznaczone wszystkim osobom, które chcą zadbać o zdrowie swoje i swojej rodziny.
POSIADAMY MODELE ODPOWIEDNIE DLA HOTELI, PRZEDSZKOLI, PLACÓWEK SŁUŻBY ZDROWIA Oczyszczacz powietrza do auta
Sprawdź oczyszczacze powietrza w ofercie firmy TUDEN Dostępne modele z nawilżaczem powietrza oraz ze zdolnością wielostopniowego uzdatniania powietrza (7-8 filtrów)
ul. Polna 129, 87-100 Toruń tel. 56 659 81 21
www.tuden.com
test auta
SPRAWDZAMY: PEUGEOT 3008 Samochód Roku 2017 - to wyróżnienie nie zostało przyznane przypadkiem. Najpierw Peugeota 3008 docenili dziennikarze, potem zweryfikował to rynek. Chętnych na kupno tego auta do dziś nie brakuje i trudno się dziwić.
ZDJĘCIA TOMASZ CZACHOROWSKI
TEKST: Lucyna Tataruch
86 miastakobiet.pl
N
iektórzy twierdzą, że nic tak szybko się nie starzeje, jak futurystyczne projekty. Łatwo przesadzić i za kilkanaście lat narazić się na oskarżenia o kicz czy uleganie chwilowym modom. To jednak nie ten przypadek. Peugeot 3008 swego czasu wkroczył na rynek odważnie, proponując design, obok którego nadal trudno przejść obojętnie. Całość jest jednak wysmakowana, nie przytłacza. Wpisuje się w obowiązujące trendy i ma szansę pozostać w nich na dłużej. Wystarczy spojrzeć! Trudno jest znaleźć tak charakterystyczne auto w tym segmencie. Uwagę zwracają przede wszystkim ostre linie, wyraźnie zaznaczone akcenty, wygięty przedni zderzak, ładny grill z motywem szachownicy, mocno zarysowane, kocie ledowe reflektory - z tyłu wprost nawiązujące do pazurów lwa, co jest typo-
wym znakiem peugeotów. Miłymi dla oka elementami są także srebrne listwy nad progami i osłona podwozia. Wszystko ze sobą współgra, nic nie razi, każdy niuans projektu zdaje się przemyślany.
A CO W ŚRODKU? Estetyka, wyraźny pomysł, nowoczesność - to nasuwa się po chwili spędzonej w aucie. Na pierwszy rzut oka przestrzeń wokół kierowcy i pasażera wydaje się wysoko zabudowana, ale wywołuje to raczej poczucie bezpieczeństwa. Jest się o co oprzeć, gdzie położyć telefon, w co włożyć kubki. Można nawet schłodzić napój w pokaźnych rozmiarów schowku w podłokietniku. Wygodny fotel w dodatkowych opcjach może mieć również funkcję masażu pleców! Wszystko jest wykończone, przyjemne w dotyku, ergonomicznie ustawione. Narzekać mogą jedynie wyżsi pasażero-
test auta A SKORO O JEŹDZIE MOWA… Nie tylko dzięki tej specyficznej kierownicy auto prowadzi się świetnie, bez najmniejszych trudności. Pewności jazdy dodają takie udogodnienia, jak tempomat, asystent parkowania, kamery 360 stopni, automatyczny system awaryjnego hamowania, który w porę wyłapie zagrożenie oraz w razie kolizji zredukuje siłę zderzenia. Do wyboru możemy mieć 5 trybów jazdy - nie straszne im piaski czy śnieg. Brak napędu 4x4 rekompensuje system Grip Control, który znacznie poprawia możliwości samochodu w utrudnionych warunkach. Kontrolę na stromych powierzchniach umożliwia system panujący za kierowcę nad prędkością. Podstawowa wersja wyposażona została w silnik 1.2 PureTech o mocy 130 KM z manualną 6-stopniową lub automatyczną 8-stopniową skrzynią biegów. Do wyboru są również wersje 1.6 PureTech 180 KM automat, 1.5 BlueHDi 130 KM manual lub automat, 2.0 Blue HDi 180 KM automat. Już pierwsza odmiana przy jeździe wypada dobrze - łączy osiągi z niskim zużyciem paliwa, jest w pełni wystarczająca do miejskiej jazdy i podróży z rodziną gdzieś dalej. Nie bez powodu cztery lata z rzędu (2015, 2016, 2017 i 2018) zdobywa tytuł silnika roku w swojej kategorii - za połączenie osiągów z niskim zużyciem paliwa.
Samochód do testów użyczył Novum Motors sp. z o.o. Autoryzowany dealer Peugeot w Bydgoszczy i Toruniu
wie, jeśli przypadnie im miejsce na tyłach. Tam w istocie mogłoby być nieco więcej przestrzeni. Na uwagę zasługuje jednak możliwość wygodnego składania tylnej kanapy, co pozwoli przewozić długie przedmioty (w niemałym bagażniku, który otworzyć można ruchem stopy pod zderzakiem - bezbłędna opcja, szczególnie gdy wraca się do auta z zakupów, z pełnymi toreb rękoma). W wyposażeniu podstawowym mamy ośmiocalowy ekran dotykowy w centralnym punkcie deski rozdzielczej. Dobrze wygląda również panel wirtualnych zegarów z możliwością personalizacji, która w kolejnych wersjach wykracza daleko poza wybór kolorów podświetleń - zmienić może się nawet zapach w kabinie. Główne funkcje - jak radio, klimatyzacja, telefon, aplikacje mobilne - dostępne są poprzez inspirowane lotnictwem chromowane przyciski. Znajdziemy tam również nawigację, która wyświetlana może być na centralnym ekranie lub w miejscu zegarów - bardzo wygodne! Przy opisie wnętrza nie można pominąć małej, spłaszczonej z góry i z dołu, nisko umieszczonej kierownicy. W pierwszym sekundach jazdy to zaskakuje, w kolejnych trudno już uwierzyć, że mogłaby mieć inny kształt. W dłoniach leży wręcz idealnie. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 87
ZDJĘCIE OSKAR ZALITA
temat
88 miastakobiet.pl
męskim okiem
LUBIĘ PRZEŁAMYWAĆ STEREOTYPY Musiałem parokrotnie już udowadniać, że choć czasem się wydurnię, zrobię żarcik, przyaktorzę, to jednak jestem odpowiedzialnym człowiekiem i chyba dojrzalszym niż większość chłopaków w moim wieku - mówi Franek Strąkowski, uczestnik 7. edycji programu „Top Model”. ROZMAWIA: Jan Oleksy
Jak to było? Spoglądałeś w lustro i… pytałeś: „Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie…?”, a czekając na odpowiedź, postanowiłeś spróbować swoich sił w „Top Model”? Nie spodziewałem się, że lustereczko odpowie: „Tyś, Franku”! Wyglądało to zgoła inaczej. Zawsze z bratem lubiliśmy się wygłupiać, odgrywać role, a osobą, która wpajała nam pierwiastek wyjątkowości, była mama. Często mówiła: „Wy to powinniście zostać aktorami. To byłoby piękne!”. O modelingu nigdy nikt nie wspominał, ale aktorstwo stało się małym marzeniem naszej mamy. Taka wizja, że kiedyś poszlibyśmy rodzinnie do kina, a na wielkim ekranie pojawiłyby się jej latorośle. To wyobrażenia z kategorii „co by było, gdyby”. Ostatnie przygody dały mi delikatną tego namiastkę. Mój brat z kolei postanowił kontynuować tradycję rodzinną i jest już świeżo upieczonym medykiem. Jego ścieżka życia jest bardziej skonkretyzowana niż moja. Ja nadal odkrywam siebie samego w różnych sferach. Takich jak „Top Model”? Udział w tym programie to zrządzenie losu. Spędzałem w Gdańsku weekend u brata, który wtedy jeszcze studiował. Okazało się, że właśnie w tym czasie w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim ma miejsce casting. Poszedłem tam z ciekawości, stanąłem w kolejce, a dalej sprawy potoczyły się już bardzo szybko i „wylądowałem” w ścisłej czternastce. Zrobiło się ciekawie. Traktowałeś to jako sprawdzenie siebie, czy jednak potwierdzenie tego, co widzisz w lustrze? Dajmy już spokój z tym lustrem (śmiech). Bardziej chodziło mi o sprawdzenie siebie. Gdy dwa lata temu skończyłem 25 lat, zrobiłem małe podsumowanie tego, co w moim życiu już się wydarzyło. Zazwyczaj takie myśli przychodzą koło czterdziestki, ale u mnie stało się to nieco wcześniej. Zdałem sobie sprawę, że niektórych rzeczy nie robiłem, mimo że serce podpowiadało mi inaczej. Nigdy nie spróbowałem dostać się
do szkoły filmowej. Wielu innych rzeczy nie doświadczyłem, nie sprawdziłem, tylko dlatego, że nie umiałem wyjść ze swojej strefy komfortu. Nie potrafiłem zdobyć się na odwagę, a przez to wiele ciekawych spraw mogło mi przejść koło nosa. Odwaga niejednokrotnie sprawdza się w zwykłych codziennych sytuacjach. Jesteś na ulicy, widzisz piękną dziewczynę, myślisz sobie: zagadam, ale potem przychodzi tzw. rozsądek… …i obawa, że powie „spadaj”? Wiadomo… Strach przed odrzuceniem jest zawsze. Ale wspomaga go jeszcze tzw. rozsądek, który podpowiada: nie rób tego! Ludzie nie zaczepiają obcych na ulicy, dziewczyna będzie zmieszana lub pomyśli, że jesteś dziwolągiem. A przecież „bardziej żałujemy rzeczy, których nie spróbowaliśmy niż tych, których spróbowaliśmy, ale nam się nie udało”. Powinniśmy się wręcz wstydzić tłumienia w sobie marzeń tylko dlatego, że są one odmienne, wyjątkowe, inne. Wolę się „przejechać”, nawet zbłaźnić i usłyszeć, że dziewczyna nie pójdzie ze mną na kawę, niż w ogóle nie podjąć tej próby. Tak też było z udziałem w „Top Model”. Zdobyłeś się na odwagę. Inni zazdrościli Ci tego kroku? Nie spotkałem się z zazdrością czy typowym hejtem spowodowanym samym faktem wzięcia udziału w programie. Na początku było jednak zdziwienie. To program reality, będący ogromnym komercyjnym projektem, więc słyszałem: „Ty, Franek, jesteś rozsądny, dobrze poukładany gość, a tu nagle jedziesz do «Top Model», dlaczego?”. Zrobiłem tak, bo chciałem wszystko sprawdzić na własnej skórze i uważałem to za niebagatelną przygodę. Gdybym miał znowu taką okazję, to bez wahania wziąłbym udział jeszcze raz, udowadniając, że nie wolno kierować się stereotypami. Zawiści nie było, ale czułem, że osoby w moim otoczeniu się obawiają, czy się nie zmienię pod wpływem tego programu.
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 89
męskim okiem I co? Zmieniłeś się? Mam nadzieję, że trzymam się tych samych zasad, które wyznawałem przed programem, bo to właśnie one są najbardziej wystawione na próbę, gdy jesteśmy skonfrontowani z nagłą dawką popularności. Trudno jest się uchronić przed tzw. palmą, gdy znajdujemy się w bardzo ścisłej konkurencji w wyścigu o 100 tys. i szansę choćby chwilowej „sławy”. Na pewno dzięki programowi stałeś się rozpoznawalny. Popularność można wykorzystywać na wiele sposobów. Popularność to z jednej strony duży dar od losu, możliwość spełniania swoich marzeń, a z drugiej - ogromna odpowiedzialność stanowienia przykładu dla tych, którzy obserwują swoich idoli i szukają w nich inspiracji. Powinno się ją wykorzystywać jako swoistą tubę, przez którą można głośniej mówić o ważnych sprawach. Przykładem jest Joanna Krupa, która regularnie bierze udział w akcjach walki o prawa zwierząt. Popularność daje możliwość pokazania dobrych rzeczy w znacznie atrakcyjniejszy sposób. Działa magia ekranu? Trochę tak jest. Pojawiamy się w programie zaledwie przez kilka tygodni, a jednak stajemy się rozpoznawalni, ludzie widzą naszą twarz i reagują na nią inaczej.
ZDJĘCIE JULIA JARMULSKA
A jak reagują dziewczyny? „Top Model” generuje bardzo zintensyfikowaną frekwencję ofert matrymonialnych (śmiech). Miałem przyjemność otrzymać sporo zaproszeń na studniówki, wesela, urodziny, a nawet ofertę ślubną! Komplementy cieszą, każdy lubi słuchać miłych rzeczy, ale czasem dziwi mnie, że dziewczyny mają ochotę pisać do człowieka, który jest im zupełnie obcy. Mógłbym przecież być strasznym nudziarzem, człowiekiem nieciekawym z perspektywy charakterologicznej, narcystycznym typem gadającym tylko o badmintonie, albo nawet szowinistycznym burakiem…
CZASEM DZIWI MNIE, ŻE DZIEWCZYNY MAJĄ OCHOTĘ PISAĆ DO CZŁOWIEKA, KTÓRY JEST IM ZUPEŁNIE OBCY. MÓGŁBYM PRZECIEŻ BYĆ STRASZNYM NUDZIARZEM, NARCYSTYCZNYM TYPEM GADAJĄCYM TYLKO O BADMINTONIE ALBO NAWET SZOWINISTYCZNYM BURAKIEM…
Czy ładnym łatwiej żyć? Człowiek jest tylko człowiekiem i ma słabość do piękna, choć osobiście staram się nie różnicować ludzi według tego kryterium. Pojęcie piękna jest względne - dla każdego oznacza co innego. Życie pokazuje, że nie zawsze ładnym jest łatwiej. Taki przystojniak nie ma chyba kompleksów? Teraz już nie, ale pamiętam, że jako chłopiec byłem wycofany, nieśmiały, introwertyczny. Dopiero później, jako nastolatek, otworzyłem się na świat. Myślisz, że miejsce urodzenia jakoś człowieka naznacza? To jest jeden ze stereotypów, z którym mam nadzieję, że skutecznie walczę. Częściowo miejsce może determinować nasze dalsze życie, bo daje mniejsze albo większe możliwości rozwoju, ale nigdy w stu procentach nie decyduje o losach. Ważniejsza jest rodzina. Ja miałem to szczęście, że moi rodzice mają ustalony system wartości i wszystko bardzo dobrze poukładane. Jestem dumny i wdzięczny, że w takim domu się urodziłem, że posłali mnie do takich szkół i wyposażyli w umiejętności na całe życie. Podziwiam ich za to, że przedkładali szczęście moje i mojego brata nad swoje własne. Gdy już coś osiągniesz, to miejsce urodzenia przestaje mieć znaczenie. Możesz mówić: jestem z Chełmży i co z tego?
90 miastakobiet.pl
męskim okiem SŁYSZAŁEM: „TY, FRANEK, JESTEŚ ROZSĄDNY, DOBRZE POUKŁADANY GOŚĆ, A TU NAGLE JEDZIESZ DO «TOP MODEL», DLACZEGO?”. ZROBIŁEM TAK, BO CHCIAŁEM WSZYSTKO SPRAWDZIĆ NA WŁASNEJ SKÓRZE I UWAŻAŁEM TO ZA NIEBAGATELNĄ PRZYGODĘ. GDYBYM MIAŁ ZNOWU TAKĄ OKAZJĘ, TO BEZ WAHANIA ZROBIŁBYM TO RAZ JESZCZE.
Urodziłem się i spędziłem wiele szczęśliwych lat mojego dzieciństwa i wczesnej młodości w Chełmży. Bardzo lubię to miasto, zawsze chętnie do niego wracam, mam tam przyjaciół i kolegów ze szkolnych lat. Obecnie mieszkam i pracuję w pięknym, przyjaznym Toruniu, tu również uczęszczałem do gimnazjum, a następnie liceum. Wcześniej w czasie studiów mieszkałem w Warszawie, gdzie teraz często mam okazję i przyjemność bywać. Te trzy miasta mają dla mnie szczególne znaczenie. Kształtowało Cię miasto, ale przede wszystkim rodzice. Moi rodzice są dwoma różnymi charakterami. Ojciec jest bardzo pragmatyczny, życiowy, umie potrząsnąć, analitycznie rozrysować problem, rozebrać go na czynniki pierwsze, by następnie podjąć konkretne kroki, osadzić je w czasie i zrealizować projekt pt. „Życie”. Mama z kolei to dusza romantyczna, ona nie chodzi, tylko delikatnie unosi się nad ziemią. Gdy przeszedłem do następnego etapu „Top Model”, mama była cała w skowronkach, „syn teraz będzie zmieniał świat showbiznesu”. Tata natomiast nieco chłodniej analizował, jak to wpłynie na aktualną sytuację życiową, na pracę, na ewentualne miejsce rezydencji i co będzie, jeżeli synowi uderzy woda sodowa? Mam wrażenie, że jestem hybrydą jednego i drugiego. Ciekawe, w jakim kierunku to dalej pójdzie. Opowiedz, jaka była atmosfera w „Top Model”? Początkowo był luzik, ale można było przypuszczać, że w miarę upływu czasu atmosfera w domu będzie gęstniała. Już na samym początku programu, na tzw. setkach, czyli krótkich wywiadach przed kamerami, mówiłem: „Dzisiaj jesteśmy jak paczka przyjaciół, świetnie się dogadujemy, ale zastanawiam się, kiedy nastąpi moment, w którym zacznie się to zmieniać? Kiedy ten coraz bardziej odczuwalny zapach głównej wygranej i sławy zacznie determinować nasze zachowania wobec siebie?”. Nie było oczywistego kopania pod sobą dołków, ale baczny obserwator wyczuwał rywalizację. Lubię czytać między wierszami i widziałem, co się dzieje. Program typu reality show obnaża ludzkie słabości, więc nie dziwiło mnie, że miały miejsce złośliwości i niesnaski…
ZDJĘCIE OSKAR ZALITA
Eskalowanie napięcia jest zadaniem jurorów. Którego z nich szczególnie wspominasz? Marcin Tyszka jest zdecydowanie moim ulubionym jurorem. Jego inteligentne poczucie humoru, umiejętność wypunktowania pewnych cech, werbalne ich opakowanie w atrakcyjny sposób, z nutą sarkazmu, to coś, co bardzo lubię. Może dlatego lubisz Marcina Tyszkę, bo ładnie Cię komplementował - że przypominasz Orlando Blooma? Bardzo mi miło, że porównał mnie do gwiazdy filmowej. Życzyłbym sobie, by było to swego rodzaju zapowiedzią dalszego życia. Poza tym, Orlando Bloom jest bożyszczem kobiet. Dla mnie bomba! Ciekawe jest jednak to, że Marcin Tyszka był człowiekiem, który w programie cały czas mnie torpedował uwagami w stylu „co ty masz na głowie, co to za zmechacony bóbr, widzę przed sobą powiatowego wodzireja” itd. Ale podobno, kto się czubi, ten się lubi. Już po programie miałem przyjemność zrobić z nim kampanię ślubną dla firmy Apart. Była to wspaniała współpraca i pełne zrozumienie. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 91
temat
Najtrudniejsze było codzienne życie w domu modeli. Zastanawiałem się, co powinien robić dobry model? Odpowiedź zbudowałem sobie na trzech filarach: dobrze jeść, czyli zdrowo się odżywiać, dobrze spać, bo sen wpływa bezpośrednio na urodę i samopoczucie, oraz regularnie trenować, bo ćwiczenia fizyczne poprawiają sylwetkę. Ale w domu modeli nie masz żadnych z tych rzeczy. Śpisz niewiele, bo nonstop są jakieś zadania, wracamy bardzo późno, wstajemy bardzo wcześnie, a jeszcze w środku nocy zdarzają się treningi lub dodatkowe wyzwania. Słabo wygląda aspekt fizyczny. Siedzisz teoretycznie w pięknym domu, gdzie są baseny, cuda-wianki, ale nie masz czasu z nich skorzystać, bo najpierw musisz nadrobić deficyty snu. Z kolei jedzenie jest przede wszystkim bardzo nieregularne. Rano pakujesz się do modelkobusu - tak, tak naprawdę nazywał się nasz bus! - i cały dzień gdzieś jeździsz, jesz na szybko na kolanie, a to niedobrze wpływa na człowieka. Dla mnie to było najtrudniejsze. Kiedyś modeling był głównie dla kobiet. Czy facet w domu modelek jest jeszcze męski, czy już nie? Co myślisz o kryzysie męskości? Mam wrażenie, że dzisiaj faceci trochę na siłę pokazują, jak bardzo są męscy. Dużą uwagę skupiają na doborze stroju, na pielęgnacji brody - wszystko po to, by dobrze i męsko wyglądać. Ta obsesja na punkcie „męskiego” wyglądu paradoksalnie sprawia, że mężczyźni stają się mniej męscy niż kiedyś. Widzisz zmiany? Martwi mnie, że przejęliśmy trochę cech, które dotychczas utożsamialiśmy z kobietami, takich jak np. nadmierna dbałość o siebie. Oczywiście, wrzucamy to w kategorię higieny osobistej, ale trochę przekraczamy granice. Wychodzę z założenia, że chłopak powinien okazywać męskość głównie swoim charakterem.
ZDJĘCIE JULIA JARMULSKA
Oprócz Tyszki, kogo jeszcze wspominasz? Utkwiła mi w pamięci Kasia Sokołowska i jej chłodny profesjonalizm. Swoją uwagą potrafiła przeszyć jak nożem, ale często słusznie, bo zna się na tym, co robi. Te dwie osoby najbardziej zapadły mi w pamięć. Często ludzie pytają mnie o Joannę Krupę. „Jak naprawdę wygląda Dżoana?”. Jest niekwestionowanie piękną kobietą - to żywy dowód na obalenie tezy, że telewizja kłamie. Ale myślałem, że jest wyższa. Ma gadane, jest wesoła, uśmiechnięta i mam wrażenie, że gdy mówi, to nie ma aż tak „amerykańskiej” naleciałości, jak to jest eksponowane w telewizji. „Top Model” to była całkiem przyjemna przygoda. Ale nie bezstresowa? Na panelach zawsze było stresująco, wchodziliśmy, wychodziliśmy, a jurorzy zarzucali nas pytaniami i uwagami, prowokowali i oceniali. Więc miałeś tremę, gdy stałeś przed nimi? W programie dokonałem kolejnego odkrycia, że przed kamerą czuję się swobodnie. 10 lat temu byłbym tam na pewno spetryfikowany. Wiadomo, że jest stres, gdy stajesz przed osobami, które znasz z telewizji i musisz ich przekonać, żeby pojechać dalej. Ale wówczas w mojej głowie wyłącza się ośrodek stresu - bo wiem, że jeśli tak się nie stanie, to będę stał jak słup soli. A to wyglądałoby nieciekawie. Co było dla Ciebie najtrudniejsze w „Top Model”?
Może następuje zamiana ról? Kobiety coś zabrały facetom? I odwrotnie? Nie chcę stawać w szeregu z tymi, którzy przypisują płci określone role, ale dostrzegam ich odwrócenie. Mam wrażenie, że my coraz bardziej „cipiejemy” jako faceci, więc kobiety czują, że muszą sobie wyprodukować mentalnego penisa. Mają taką indukowaną potrzebę, bo widzą, że wokół są goście, którzy nie potrafią ogarnąć swoich spraw, którzy bardziej dbają o swoją bródkę, a nie o to, żeby umieć wymienić przysłowiowe koło w samochodzie. Boisz się stereotypów, szufladkowania ludzi? Ludzie często przyklejają łatki, np.: jeżeli już jesteś w pewnym wieku, to powinieneś się zachowywać w określony sposób, jeżeli jesteś pracownikiem korporacji, to powinieneś być zdehumanizowanym trybikiem, który po godzinie 16 idzie na siłownię. Myślenie schematami sprawi, że świat stanie się bandą nudnych klonów. Jesteś inny? Musisz to udowadniać? Musiałem parokrotnie już udowadniać, że choć jestem „śmieszkiem-heheszkiem”, czasem się wydurnię, zrobię żarcik, przyaktorzę, to jednak jestem odpowiedzialnym człowiekiem i chyba dojrzalszym niż większość chłopaków w moim wieku. Ludzie lubią szufladkować, kategoryzować, więc dla nich strojący żarty człowiek z dużym dystansem do siebie to niepoważny, przygłupawy dzieciak. Jeżeli ładny, to pewno nie za bardzo mądry, a brzydki okularnik to z pewnością intelektualista? Bardzo bym chciał przełamywać stereotypy. Model nie musi być tępakiem. Jeden z moich ulubieńców, sławny model Pietro Boselli, pracujący dla najlepszych marek świata, jest doktorem nauk na londyńskim UCL. Takich przykładów jest wiele.
Franciszek Strąkowski - uczestnik 7. edycji programu „Top Model”, ma 27 lat, pochodzi z Chełmży, mieszka w Toruniu. Absolwent IV LO w Toruniu, ukończył finanse i rachunkowość na SGH oraz amerykanistykę na UW. Obecnie pracuje w NEUCA, gdzie zajmuje się marketingiem, poprzednio nabierał doświadczenia w sprzedaży i public relations w Nestlé. 92 miastakobiet.pl
temat
PHU POLMOZBYT TORUŃ HOLDING S.A. ODDZIAŁ TORUŃ
l
SZOSA BYDGOSKA 82, 87-100 TORUŃ
miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 93
temat
PREZENT W SAM RAZ PODARUJ BLISKIM KARTĘ PREZENTOWĄ powered by Flex-e-card
ATRIUM-COPERNICUS.PL
94 miastakobiet.pl
zakupy
DUKA, CAROLINA FASHION ORAZ CZAS NA HERBATĘ
- nowe brandy w Centrum Handlowym Atrium Copernicus
Na przełomie roku w Atrium Copernicus pojawiły się trzy nowe brandy. Swój pierwszy w Toruniu salon otworzyła szwedzka marka z artykułami do kuchni i jadalni - DUKA. Ofertę centrum wzbogaciła także Carolina Fashion - multibrandowy sklep z odzieżą damską oraz oferujący szeroki wybór herbat i kaw z całego świata salon sieci Czas na herbatę.
Szczegółowe informacje na temat oferty Atrium Copernicus można znaleźć na stronie www.atrium-copernicus.pl
D
o istniejących już w toruńskim centrum sklepów z asortymentem dla domu - home&you oraz Villeroy&Bosch - dołączył salon skandynawskiej marki DUKA. Na powierzchni 160 m2 klienci znajdą m.in. szeroki wybór artykułów kuchennych, porcelany, sztućców i szkła stołowego oraz sezonowe kolekcje tekstyliów i dekoracji. Wnętrze salonu zaaranżowano zgodnie z koncepcją Kitchen Life, w której kuchnia jest centralnym miejscem domu. Szwedzka sieć DUKA liczy obecnie ponad 70 sklepów stacjonarnych oraz sklep internetowy. Oferta marki obecna jest także w ośmiu salonach za granicą. Portfolio modowe Atrium Copernicus poszerzył multibrandowy butik z odzieżą damską - Carolina Fashion. W swojej ofercie posiada starannie wyselekcjonowane kolekcje dla kobiet, które preferują elegancję i nietuzinkowość. Na pasjonatów aromatycznych, wysokogatunkowych herbat, kaw i ziół czeka natomiast nowo otwarty salon sieci Czas na herbatę. Można w nim nabyć również najwyższej jakości porcelanę, zaparzacze oraz kawiarki, a także okolicznościowe zestawy prezentowe i kosze upominkowe. - Nieustannie różnicujemy i wzbogacamy ofertę naszego centrum, by odpowiadać na zmieniające się potrzeby klientów. Tym bardziej cieszę się, że do grona najemców Atrium Copernicus dołączyła długo wyczekiwana przez mieszkańców Torunia DUKA. Jest nam niezwykle miło, że to właśnie nasze centrum zostało wybrane na lokalizację salonu. Jestem przekonana, że miłośnicy szwedzkiego designu i skandynawskiej jakości staną się od teraz stałymi gośćmi Atrium Copernicus. Cieszy nas również nawiązanie współpracy z kolejną marką modową, która powinna zyskać uznanie zwłaszcza wśród zwolenniczek niewielkich, niepowtarzalnych kolekcji, oraz rozbudowanie portfolio o znaną w całej Polsce sieć Czas na herbatę - mówi Ewa Machowska-Górna, dyrektor Atrium Copernicus. W ostatnim czasie Copernicus poszerzył również swoją ofertę o rozpoznawalną na całym świecie markę jubilerską Swarovski oraz stoisko platformy sprzedaży internetowej Eobuwie.pl, wyposażone - zgodnie z formatem sieci - w nowoczesne technologie cyfrowe i urządzenia ułatwiające dobór obuwia. Atrium Copernicus to blisko 150 sklepów i punktów usługowych. Odpowiednio dobrany miks najemców obejmuje marki z różnych segmentów, takich jak: produkty spożywcze (hipermarket Auchan), kosmetyki (perfumeria sieci Douglas, Sephora, Hebe i Rossmann) czy elektronika (Media Markt). Centrum może pochwalić się też dużą ofertą modową, którą współtworzą znane brandy odzieżowe o ugruntowanej pozycji, m.in. H&M, Reserved, Cubus, Promod, Olsen, Pako Lorente, KappAhl, Sinsay, Mohito czy CCC. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 95
nie przegap f
i
l
m
k
WYBRAŁA: Lena Szuster
s
i
ą
ż
k
a
GIRL reż. Lukas Dhont
ŻYCIE ZERO WASTE Katarzyna Wągrowska
premiera: 22 MARCA
nowe wydanie: 27 LUTEGO
Objawienie festiwalu w Cannes i najlepszy europejski debiut ubiegłego roku nominowany do Złotego Globu. Lara marzy o staniu się kobietą i karierze tanecznej. Przed nią wyjątkowy, lecz niełatwy czas wchodzenia w dorosłość, doświadczania nowych pragnień, tworzenia tożsamości. Girl to dojrzałe, poruszające kino o trudnej akceptacji własnego ciała i wyczerpującej walce z jego ograniczeniami, ale również pełna emocji historia o podążaniu za marzeniami. W roli tytułowej nagrodzony w Cannes, zjawiskowy Victor Polster.
Kiedy Katarzyna Wągrowska po raz pierwszy usłyszała o ludziach, którzy nie produkują śmieci, myślała, że to albo wielkie oszustwo, albo morderczy wysiłek. Dzisiaj sama uczy, jak żyć świadomie bez wytwarzania odpadów. Zero waste to droga do lepszego życia. To kupowanie na targach i w małych sklepikach świeżych produktów bez opakowań, u sprzedawców, którzy ze zdziwieniem odkładają na bok foliowe torebki. To półki, na których stoją tylko szklane opakowania, to smak i zapach bez sztucznych dodatków. Wreszcie - to czas spędzany wspólnie na aktywnościach, które okazują się lepszym prezentem dla najbliższych niż kolejny niepotrzebny przedmiot. Zero waste to frajda z tego, że można zrobić coś dobrego i wielkiego dla przyszłych pokoleń.
CIEMNO, PRAWIE NOC reż. Borys Lankosz premiera: 22 MARCA Ekranizacja głośnej, uhonorowanej Nagrodą Literacką NIKE powieści Joanny Bator. Kiedy Wałbrzychem wstrząsa seria tajemniczych zaginięć dzieci, do miasta przybywa dziennikarka Alicja Tabor (Magdalena Cielecka). Powracając po latach w rodzinne strony, chce poznać rodziny zaginionych i rozwikłać zagadkę, wobec której nawet policja okazuje się bezsilna. W trakcie prywatnego śledztwa Alicja - dość nieoczekiwanie - wpada na trop dramatycznych wydarzeń, które swój początek miały dekady temu. Dążąc do odkrycia prawdy, dziennikarka będzie musiała stawić czoła nowemu zagrożeniu oraz temu, przed czym uciekała przez całe dorosłe życie - tajemnicy swojego dzieciństwa i szokującym sekretom własnej rodziny.
BUNTOWNICZKI NIEZWYKŁE ŻYCIE MARY WOLLSTONECRAFT I JEJ CÓRKI MARY SHELLEY Charlotte Gordon premiera: 13 MARCA Nagrodzone prestiżową National Book Critics Circle Award „Buntowniczki” przedstawiają historię dwóch niezwykłych kobiet: Mary Shelley, autorki kultowego Frankensteina, oraz jej matki, Mary Wollstonecraft, angielskiej prekursorki feminizmu. Obydwie zyskały sławę jako pisarki, pokochały błyskotliwych, choć trudnych do zniesienia mężczyzn i wychowywały samotnie nieślubne dzieci. Obie żyły na wygnaniu, musiały walczyć o swoją pozycję, a przy tym przełamywały wszystkie możliwe konwencje - Wollstonecraft ganiała piratów po Skandynawii i pożeglowała do Paryża, by wziąć udział w Wielkiej Rewolucji, natomiast Shelley uciekła z domu łodzią rybacką z żonatym mężczyzną oraz stawiała czoła neapolitańskim bandytom. A co być może najważniejsze - obydwie głosiły, że prawa i przywileje kobiet powinny być ważne dla wszystkich.
POSEŁKI. OSIEM PIERWSZYCH KOBIET Olga Wiechnik premiera: 3 KWIETNIA
DUMBO | reż. Tim Burton premiera: 29 MARCA Zupełnie nowa historia, rozwijająca klasyczną opowieść o słoniu Dumbo. Max Medici (Danny DeVito) powierza Holtowi Farrierowi (Colin Firth) oraz jego dzieciom opiekę nad młodym słoniem, który z winy zbyt dużych uszu był przedmiotem żartów i kpin. Kiedy okazuje się, że Dumbo potrafi latać, cyrk Mediciego odzyskuje dawną świetność, a pewien pomysłowy przedsiębiorca (Michael Keaton) proponuje właścicielowi udział w nowym przedsięwzięciu rozrywkowym. Wydaje się, że nadeszły lepsze czasy dla Dumbo i całego zespołu cyrkowego. Jednak Holt odkrywa, że to pozornie idealne nowe miejsce skrywa mroczne tajemnice.
96 miastakobiet.pl
„Wszyscy wokół albo oszuści, albo komedianci, albo ludzie bezdennie słabi. Ja miotam się bezsilnie, bo oczywiście babie nie pozwoli przecież nikt z tych mężów stanu polityki prowadzić, a tymczasem wierzcie mi, że my byśmy tę politykę o całe niebo dalej i lepiej prowadziły niż oni!” - pisała w 1916 roku do męża Zofia Moraczewska. 100 lat temu Polki wywalczyły sobie prawa wyborcze. Do Sejmu Ustawodawczego, który miał na nowo określić sposób funkcjonowania państwa polskiego po odzyskaniu niepodległości, weszło 442 mężczyzn i 8 kobiet - była wśród nich Moraczewska. Nazywano je posełkami albo posełkiniami, czasem poślicami. Wywodziły się z różnych środowisk, ale - często wbrew swoim partiom - działały wspólnie w sprawach, które uważały za ważne: sprawach kobiet. Nie mają swoich ulic, nie mają pomników, nie uczy się o nich w szkołach. Kim były posełki, o co walczyły i jaki poniosły koszt tej walki?
nie przegap w
y
d
a
r
z
e
n
i
a
DO CZYSTA WERNISAŻ WYSTAWY MARINY ABRAMOVIĆ CSW, TORUŃ 8 MARCA, GODZ. 19 DO CZYSTA to wyjątkowa, przekrojowa wystawa poświęcona twórczości Mariny Abramović - działającej od około pięciu dekad wybitnej artystki, ikony performance'u i niezwykłej postaci świata sztuki współczesnej. To odsłona największej w Europie retrospektywy Mariny Abramović, zrealizowana wspólnie z Moderna Museet w Sztokholmie, we współpracy z Muzeum Sztuki Współczesnej Louisiana w Humlebæk i Bundeskunsthalle w Bonn. Na prezentowaną w Toruniu wystawę złoży się około 120 dzieł, począwszy od prac pochodzących z lat 60., na współczesnych realizacjach skończywszy. Organizatorzy zrekonstruują także niektóre performatywne akcje Abramović, które będą prezentowane na żywo podczas pokazu, tuż obok rysunków, obrazów, rzeźb, obiektów, fotografii, filmów wideo oraz elementów archiwalnych.
Marina Abramović | The Cleaner wydruk pigmentowy | 2017 fot. Marco Anelli © Marina Abramović Dzięki uprzejmości Archiwum Mariny Abramović
MUZYKA W CIEMNOŚCI, CZYLI KONCERT 5 ZMYSŁÓW DWÓR ARTUSA, TORUŃ 15 MARCA, godz. 19
OPERA IN LOVE GALA OPEROWO-OPERETKOWA NA DZIEŃ KOBIET DWÓR ARTUSA, TORUŃ 8 MARCA, GODZ. 18 Dzień Kobiet warto spędzić na niezapomnianej gali, której tematem przewodnim będzie miłość i jej rozmaite odcienie, ukazane przez najsłynniejszych kompozytorów scenicznych. W programie nie zabraknie lirycznych romansów, duetów i scen miłosnych, brawurowych i efektownych popisów wokalnych oraz odrobiny subtelnego dowcipu. Pełną emocji i wzruszeń ucztę z muzyką klasyczną zapewnią znakomici śpiewacy - soliści scen operowych z Pragi, Krakowa i Wrocławia. Zaprezentują ponadczasowe przeboje operetkowe oraz barwne sceny operowe z dzieł najsłynniejszych kompozytorów, m.in. Mozarta, Rossiniego, Verdiego, Pucciniego, Delibes'a, Gounoda, Offenbacha, Straussa, Kálmána, Gershwina.
Nagle gasną światła, dookoła unosi się delikatny zapach orientalnych przypraw, twarz muskają pióra, na kolanach leży smakowity podarek, a ze sceny płyną relaksacyjne dźwięki fortepianu. To nie sen, a unikatowy koncert „5 zmysłów”. O serce tego przedsięwzięcia, czyli płynące ze sceny dźwięki, zadba pianista i wirtuoz Wojtek Szczepanik.
NIEDZIELA W PARYŻU WIECZÓR Z FRANCUSKĄ PIOSENKĄ DWÓR ARTUSA, TORUŃ 7 KWIETNIA, GODZ. 18 Edith Piaf i gitara elektryczna - nowoczesne interpretacje piosenek legendy francuskiej muzyki i jej śpiewających przyjaciół w wyjątkowych aranżacjach. Koncert będą przeplatać opowieści o Edith, jej miłościach, przyjaźniach oraz Paryżu. Zadziorna, autentyczna, z pazurem - taka była Edith Piaf i taki też będzie ten koncert.
11. COCART MUSIC FESTIVAL CSW, TORUŃ 29–30 MARCA, godz. 19 CoCArt Music Festival to prawdziwa uczta dla fanów szeroko rozumianej nowej muzyki i sztuki audiowizualnej. Co roku od ponad dekady podczas festiwalu w toruńskim CSW pojawiają się znakomici wykonawcy z Polski i różnych stron świata. Wielu z zapraszanych muzyków, performerów, artystów dźwięku i obrazu, którzy występowali na CoCArt Music Festival, posiada status prawdziwych legend i prekursorów zjawisk muzycznych, które pojawiły się w ostatnich dekadach XX wieku i na początku XXI wieku. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 97
PRANIE W ZUPEŁNIE NOWYM STYLU Potwierdza Pani, że dzisiejsza pralnia to rzeczywiście nowoczesny kombinat przywracania urody naszym ciuchom? Nasza pralnia przez cały czas się rozwija i stawia na nowoczesne technologie, by świadczyć usługi na naprawdę światowym poziomie. Stosujemy innowacyjne rozwiązania, dzięki którym na przykład możemy prać w wodzie wełny i skóry. Wydaje mi się, że dotychczas było to niemożliwe, bo skóra po kąpieli wodnej zmatowieje i stwardnieje, tracąc swoje właściwości pierwotne, a wełna po prostu się sfilcuje. A teraz? Odzież skórzaną pierzecie innowacyjną metodą? Nieustannie śledzimy rynek usług pralniczych w zakresie nowoczesnych technologii i stosowanych środków. Efektem tych działań jest wprowadzenie IBW - metody prania odzieży skórzanej w wodzie z jednoczesną możliwością jej impregnacji. Co znaczy ten tajemniczy skrót? IBW, czyli Idro Bio Wash, to innowacyjna technologia prania wodnego skór i materiałów, które standardowo nie są przeznaczone do czyszczenia w wodzie. Tę metodę można zastosować nie tylko do prania skór, ale w zasadzie do każdego rodzaju tkaniny. Do tego typu prania wykorzystywane są pralnico-wirówki i suszarki, wyposażone w nowoczesne rozwiązania techniczne, takie jak m.in. programowalne pompy dozujące. Ponadto stosowane są w tym procesie specjalne, delikatne środki chemiczne o znakomitej sile czyszczącej. W zależności od typu czyszczonego materiału, wybierany jest jeden z programów, który charakteryzuje się odpowiednim dozowaniem środków chemicznych, czasem prania, płukania i wirowania, a także odpowiednią temperaturą. Już na pierwszy rzut oka widać efekty stosowanej metody? Ten system wprowadza również nowoczesne rozwiązania w dziedzinie suszenia, które nie niszczą garderoby. Ale najbardziej efektowną różnicę pomiędzy praniem wodnym a IBW, oczywiście poza lepszym usunięciem brudu i plam, zauważa się w dotyku i zapachu, gdyż w tym procesie używane są doskonałej jakości środki zmiękczające tkaniny.
98 miastakobiet.pl
Pralka „Frania” z wyżymaczką na korbę to już bardzo odległa przeszłość. Również w tej dziedzinie następuje szybki postęp techniczny i technologiczny - mówi Katarzyna Nath, właścicielka toruńskiej pralni Combinath / www.pralniatorun.pl
Co tą metodą możemy prać z zadowalającym skutkiem? Z powodzeniem można prać garnitury, garsonki, płaszcze, odzież sportową, zasłony, koce, odzież z wełny, angory, jedwabiu, a także tkaniny wiskozowej. Jakie jeszcze nowoczesne technologie wkroczyły do pralni? Nowością jest pranie z systemem rozpoznającym kolory. Urządzenie samo rozpoznaje kolory oraz strukturę materiału i dobiera najbardziej optymalne parametry prania. Wymaga to stosowania środków najwyższej jakości. Szczególną uwagę skupiamy na preparatach zmiękczających materiały, by np. ręczniki i pościel zyskały wyjątkową miękkość i piękny zapach.
Nowe technologie opanowują świat. Combinath nie stosuje już tradycyjnego prania? Chcąc zadowolić wszystkich klientów, ciągle świadczymy również usługi czyszczenia chemicznego standardowymi metodami, a także oferujemy pranie wodne odzieży, pościeli, ręczników i bielizny stołowej. W zakresie prania i prasowania jesteśmy w stanie obsłużyć nie tylko klientów prywatnych, ale także biznesowych, np. hotele, restauracje czy salony fryzjerskie, kosmetyczne, odnowy biologicznej. Dodam jeszcze, że wykorzystujemy specjalistyczne środki, które doczyszczą nawet największe zabrudzenia różnego rodzaju. A co z maglowaniem? Do tradycyjnego magla już prawie nikt nie chodzi? Jest jeszcze sporo klientów, którzy lubią wymaglowaną pościel. To z myślą o nich prowadzimy tę usługę, wykorzytując do tego celu magiel parowy. Dzięki niemu jesteśmy w stanie szybko i dokładne rozprostować zagniecenia pościeli i bielizny stołowej, wszelkiego rodzaju obrusów, bieżników czy serwet. Z maglowaniem kojarzy się prasowanie. Koszule czy bluzki dość łatwo wyprasować, ale z suknią ślubną może być problem. Podejmujecie takie wyzwania? Mamy spore doświadczenie w wygładzaniu i odświeżaniu wyglądu szczególnie trudnych strojów, do jakich z pewnością należą wspomniane suknie ślubne, eleganckie garsonki czy kreacje wieczorowe. Nie zapominamy również o mężczyznach, więc każda oddana do prania koszula wróci pięknie wyprasowana. Pozostaje jeszcze kwestia dużych form. Pranie dywanów też jest w Waszej ofercie? Pierzemy je na miejscu, posiadamy do tego celu odpowiedni sprzęt. Na pewno klient nie jest w stanie sam tego zrobić w domu. Najważniejsze jest bardzo dokładne wytrzepanie dywanu, bo w przeciwnym razie przy tradycyjnej metodzie czyszczenia, po zmoczeniu utworzy się błoto, a zabrudzenia pozostaną. Dlatego nasza firma przykłada bardzo dużą wagę do perfekcyjnego wytrzepania dywanu przed poddaniem go kąpieli wodnej z odpowiednimi środkami piorącymi. Po niej następuje wirowanie, a na końcu naturalne suszenie. Stosując taką technologię, mamy stuprocentową pewność, że klienci będą zadowoleni.
Prawdopodobnie
NAJWIĘKSZY SKLEP Z BIELIZNĄ
w Toruniu
Hurt - detal
Oferujemy największy wybór skarpet, rajstop, bielizny oraz innych wyrobów pończoszniczych dla kobiet, mężczyzn i dzieci. Współpracujemy z wiodącymi polskimi producentami, co daje gwarancję wysokiej jakości produktów
ul. Dąbrowskiego 6, Toruń (na przeciwko Smykolandu) tel: 726-331-777 ATRAKCYJNE CENY • LICZNE PROMOCJE
Zapraszamy w godzinach: poniedziałek - piątek 8:00 -18:00 sobota 10:00 - 13:00
100 miastakobiet.pl