Miasta Kobiet lipiec 2017

Page 1

nasze miejsca spotkań

lipiec 2017

Irena Benowska

Damy noszÄ… kapelusze str. 6-8


Niedzisiejsze zajęcie Kilka dni przed ukazaniem się lipcowych „Miast Kobiet”, królowa Elżbieta II wygłosiła tradycyjną mowę tronową, w której przedstawiła najważniejsze punkty rocznego programu rządu Wielkiej Brytanii. Prawdopodobnie jednak do historii przejdą nie jej słowa, ale… kapelusz. Jeśli w tym czasie przynajmniej raz miałyście okazję zerknąć na jakiś serwis informacyjny, to wiecie - ten kapelusz był niebieski, przystrojony subtelnymi kwiatkami z żółtym środkiem. Ta paleta barw może kojarzyć się jednoznacznie. Królowa - w trakcie omawiania m.in. planów Brexitu - wystąpiła w nakryciu głowy, które według niektórych przypominało flagę Unii Europejskiej. Wśród komentatorów zawrzało. Nawet jeśli kolorystyka kapelusza była zwykłym zbiegiem okoliczności, to i tak tego dnia stał się on najprawdziwszą manifestacją polityczną. Czemu o tym wspominam? Tydzień wcześniej m.in. o kapeluszach królowej Elżbiety rozmawiałam z panią Ireną Benowską, właścicielką ostatniej pracowni modniarskiej w Toruniu (str. 6-8). Nakrycia głowy, przypinki, fascynatory - to cały świat mojej rozmówczyni. Dla nich porzuciła przed laty wizję kariery prawniczki, im oddała serce i czas. Jest rzemieślniczką z krwi i kości. Sama przyznaje, że to niedzisiejsze zajęcie, ale nie zamierza go zmieniać. Trwa przy swoim i całkiem nieźle na tym wychodzi! A jej kapelusze na głowach prawdziwych dam podróżują nie tylko po naszym regionie, ale i całym świecie. Podczas spotkania pani Irena powiedziała mi, że chętnie doradziłaby coś królowej Elżbiecie w sprawie jej nakryć głowy. Co konkretnie? Pewnie nic związanego z sytuacją polityczną Wielkiej Brytanii. Jestem jednak pewna, że i tak byłaby to niezwykle cenna i trafna rada. Bo pani Irena na kapeluszach zna się, jak mało kto. Może nawet lepiej niż specjaliści do spraw wizerunku na królewskim dworze?

Wydawca: Polska Press Sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes Oddziału: Marek Ciesielski Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor Biura Reklamy: Agnieszka Perlińska Menedżer produktu: Emilia Iwanciw, tel. 52 326 31 34 emilia.iwanciw@polskapress.pl Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl Teksty: Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Dominika Kucharska dominika.kucharska@polskapress.pl Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Paulina Błaszkiewicz paulina.baszkiewicz@polskapress.pl Justyna Niebieszczańska Daria Torbowska Magdalena Ulikowska Projekt: Ilona Koszańska-Ignasiak Skład: Dagmara Potocka-Sakwińska Ilona Koszańska-Ignasiak Katarzyna Opasińska Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski Sprzedaż: Angelika Sumińska, tel. 691 370 521 angelika.suminska@polskapress.pl Anna Kapusta, tel. 693 463 185 anna.kapusta@polskapress.pl

CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 piotr.krol@polskapress.pl

Lucyna Tataruch redaktorka prowadząca „MiASTA KOBIET”

Znajdziesz nas na: www.miastakobiet.pl www.fb.com/MiastaKobiet.PolskaPressGrupa

„Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl

nasi partnerzy

Dom Towarowy PDT Rynek Staromiejski 36-38, Toruń


make-up

Fryzura

Rock your summer - kolekcja lato 2017 już w salonach Jean Louis David! Zapraszamy

Tropiki

t e m p e r a m e n t

u l . J a g i e l l o ń s k a 3 9 - 47

Bądź modna w gorące letnie dni! Krótki kombinezon w intensywnym kolorze w połączeniu z kolorową narzutką będzie idealnym rozwiązaniem dla kobiet ceniących sobie swobodny styl i wygodę. Szyku całej stylizacji dodają powracające w wielkim stylu sandały na słupkowym obcasie.

Czeka Cię podróż? Postaw na wygodne szorty, zwiewną bluzkę z kolorowymi motywami i ponadczasowe trampki. Swoboda murowana! Mocnym akcentem całego zestawienia są walizki w intensywnym kolorze.

Luźne, komfortowe, a przede wszystkim supermodne spodnie typu boyfriend, zestawione z bluzką typu carmen o falbaniastych rękawach sprawią, że wyróżnisz się z tłumu. Całość doskonale komponuje się z kolorowym paskiem-chustą.

Promod kombinezon - 89,90 Promod narzutka - 169,90 Venezia buty - 219 Monnari torebka - 199 Time Trend zegarek Lorus - 369 orsay bransoletka - 37,90 Orsay pierścionek - 32,90 Orsay naszyjnik - 37,90 Lynx Optique okulary Prada - 1372

Medicine bluzka - 139,90 Medicine kapelusz - 49,90 promod spodenki - 69,90 Office Shoes trampki Converse - 279 Reserved sweter - 49,99 Reserved bransoletki - 29,99 Reserved kolczyki - 9,99 Wittchen walizka - 559 Wittchen kuferek - 289 Swiss zegarek Ice Watch - 280 Lynx Optique okulary D&G - 1072

New Look spodnie - 159 New Look bluzka - 99,99 New Look plecak - 99,99 new look brelok - 26,99 Time Trend zegarek Casio Retro - 300 Promod pasek-chusta - 79,90 Venezia buty - 219 Vision Express okulary Prada - 999 Orsay choker - 54,90 Orsay bransoletka - 24,90 Orsay pierścionek - 19,90

Zapraszamy do ch focus na Stylowe Soboty ze stylistką Umów się na bezpłatne spotkanie na www.focusmall-bydgoszcz.pl/stylistka/

007488001

H i s z p a ń s k i

S t y l

i

U r l o p o w i c z k a

w y g o d a

w mieście


kultura w sukience Letnia Scena Impro Miejskie Centrum Kultury, BYDGOSZCZ lipiec

Pogoda na wakacje zapowiada się bardzo zróżnicowanie, podobnie jak repertuar kinowy. I dobrze! Możemy liczyć na prawdziwe widowisko, komedię - w dodatku polską, romans, a także wyczekiwaną animację. Żółte stworki uwielbiające banany, czyli „Gru, Dru i Minionki” (od 30.07 w kinie Helios) to nie tylko propozycja dla najmłodszych. Tak głośna premiera nie może się obejść bez atrakcji. W weekend, 1-2 lipca od godz. 10 do 17, zapraszamy do naszego kina na banany, żółte, niebieskie i czarne balony, a także do wspólnego wykonania Minionków z materiałów pochodzących z recyklingu. Polecam również film, na punkcie którego oszaleli już Amerykanie, czyli kolejną produkcję Marvela, godną wielkiego ekranu - „Spiderman Homecoming”, z doskonałą obsadą (Marisa Tomei, Tom Holland, Robert Downey Jr.). Obejrzeć ją będzie można od 14 lipca. A co z polskich propozycji? Niedawno w Warszawie odbyła się huczna premiera komedii Juliusza Machulskiego pt. „Volta”. Po obejrzeniu zwiastuna mam bardzo mieszane uczucia względem tego filmu, ale ciekawość i szacunek do reżysera z pewnością sprawią, że usiądę w wygodnym, kinowym fotelu i ocenię całość sama. Zachęcam do tego również i Państwa. Z kolei obowiązkową pozycją jest według mnie film „Paryż może poczekać”. To fabuła, która upoi widzów doskonałym winem, zachwyci zapachem pysznego jedzenia, a także pokaże pełną urokliwych miejsc Francję. Uważam, że to najlepsza wakacyjna propozycja na wieczorne wyjście do kina. Wielbicieli festiwalowych filmów zapraszam do udziału w środowych seansach z cyklu Kino Konesera, zawsze o godz. 18.30 5 lipca „Zwyczajna dziewczyna”, 12 lipca „Sama przeciw wszystkim”, 26 lipca „Królowa Hiszpanii”. Nie zapominamy też o naszej tradycji - babskim wieczorze, czyli Kinie Kobiet: 19 lipca, godz. 18.30, „Czym chata bogata”.

lipiec

MCK zaprasza na improwizowane spektakle teatrów z całego kraju i nie tylko. Widowiska tworzone na żywo, na naszych oczach, na świeżym powietrzu odbywać się będą przez cały miesiąc. W każdy czwartkowy wieczór (6, 13, 20 i 27 lipca, o godz. 20) inna grupa teatralna da niepowtarzalny spektakl, który nigdy wcześniej nie został odegrany i nigdy się już nie powtórzy. Wszystko będzie „tu i teraz”, zainspirowane sugestiami widzów. Gościć będziemy improwizatorów z Trójmiasta, Warszawy, Torunia, Barcelony, Goteborga. Nie zabraknie też naszych rodzimych improwizatorek z Teatru wymyWammy. Będzie gorąco, komediowo, zaskakująco, emocjonująco i szczęśliwie!

lipiec

Centrum Sztuki Współczesnej toruń 7-9 lipca

7-9

lipca

Zapraszamy ma drugą edycją Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Performatywnych i Przestrzennych „Terytoria”: Rzeka Wisła w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej. Tytuł całego wydarzenia odwołuje się do terytorium wspólnotowego, rozumianego jako przestrzeń mentalna, wypełniona emocjami i wspomnieniami, seansami i znaczeniami. Tematyka tegorocznej edycji nawiązuje do obchodów Roku Wisły, a w szczególności do przestrzeni rzeki rozumianej zarówno w ujęciu przyrodniczym, jak i społecznym (kulturowym). W ciągu trzech dni - od 7 do 9 lipca, w godz. 12-20 - wystąpi 11 artystów z Polski, Niemiec, Islandii i Ukrainy.

REKLA

M

l i p i e c

Alicja RączkA, dyrektorKa kina Helios, poleca:

A

CZYŚCIMY PROFESJONALNIE! Twoja Markowa odzież w sprawdzonych rękach!

Dane teleadresowe Toruń, ul Rydygiera 43 tel. 530 955 261 pn-pt: 8-19 sob: 8-14

007530156

Dowiesz się o aktualnych promocjach!


007532915


jej portret

Damy noszą

kapelusze

Powiem pani, że królowa Elżbieta… ona często chodzi w jednym fasonie kapelusza. Mam nawet taki na wystawie. Nosi go we wszystkich kolorach, ale ciągle ten sam model. Dobrałabym jej coś innego. Z Ireną Benowską*, właścicielką ostatniej toruńskiej pracowni kapeluszy Modena, rozmawia Lucyna Tataruch zdj ę cia t o m a s z c z a c h o r o w s k i

6

miasta kobiet.pl


jej portret Kapelusze kojarzą mi się z… ekstrawagancją. A Pani? Ależ skąd! (śmiech). Zupełnie nie z ekstrawagancją, raczej z elegancją. Przecież dawniej - np. jeszcze w latach 70. czy 80. - każda pani miała niejeden kapelusz. To już się trochę zmieniło, ale nadal są jeszcze osoby, które je noszą. Pani też nosi? Noszę. Może nie codziennie, bo wiadomo, że jak idę do pracy czy ze sklepu z siatkami, to kapelusz nie bardzo pasuje. Natomiast w niedzielę zawsze go zakładam. Jaki fason Pani preferuje? Teraz lubię męskie stylowe fasony. Jakieś wymyślne modele to już nie dla mnie, nie ten wiek… ale ogólnie bardzo dobrze mi w kapeluszach (śmiech). Z zawodu jest Pani modystką… …nie, nie. Ja tak nie do końca jestem modystką. Ja się jedynie wyszkoliłam w tym zawodzie pracując tu razem z mężem. Jakby to pani wyjaśnić… poprzez patrzenie na te kapelusze latami nauczyłam się je projektować, szyć, przybierać. Wymyślam nowe wzory, fasony, robię przypinki i fascynatory. Ale nie mam na to żadnych papierów. Dawniej to było tak, że np. do naszego zakładu przychodziły uczennice. Trzy dni w tygodniu miały tu praktyki, a potem kolejne trzy dni szkołę zawodową. Mój mąż, który był mistrzem modniarskim, uczył je rzemiosła. Następnie jechały do Bydgoszczy na egzamin w Izbie Rzemieślniczej, po którym dostawały dyplom czeladnika czy też mistrza. Ja natomiast nigdy czegoś takiego nie zdawałam, choć myślę, że umiem nie mniej. Teraz chyba trudno byłoby znaleźć taką modystkę z dyplomem. Młode pokolenia w ogóle znają to słowo? Niegdyś mówiło się na ten zawód jeszcze „modniarka”. Teraz to faktycznie już raczej zapomniane określenia. Gdy kiedyś chcieliśmy zatrudnić do zakładu dodatkową osobę, to wyłożyliśmy na wystawę karteczkę z napisem: „Poszukujemy modystki”. Zgłaszały się wówczas do nas dziewczyny, które sądziły, że będą tu modelkami. Niestety, jest jednak drobna różnica między modelką a modystką (śmiech). Trudno kogoś znaleźć do pomocy. Już nawet nie chodzi o dyplom, bo przecież i bez niego można robić fajne rzeczy. Trzeba tylko mieć dar - zdolności manualne, to coś w rękach i trochę gustu… W sumie to nic trudnego, ale ten zawód jest po prostu niedzisiejszy. Nie martwi to Panią? Aż tak bardzo to nie, bo ja mam swoje klientki i jakoś sobie radzę. Odwiedzają mnie panie w różnym wieku - i takie luzackie studentki, i starsze kobiety, które zawsze nosiły kapelusze. Dziś nawet przyszła tu pani lat 91. Nigdy bym jej tyle nie dała, wyglądała świetnie. Zamówiła sobie kapelusz na wyjątkową

okazję - wesele prawnuczki. Była również para turystów - ona Indonezyjka, on Polak, na co dzień mieszkają w Londynie - i też wybrali dla siebie po sztuce. Jak jadę tramwajem, to często widzę - siedzi jedna pani w moim kapeluszu, dalej stoi druga, na przystanek idzie trzecia. Czasem klientki przyjeżdżają tu nawet specjalnie z innych miast. Ale jakoś bardzo się Pani chyba nie reklamuje. Nie, bo ja uważam, że jak towar jest dobry, to nie potrzeba aż takiej wielkiej reklamy. Jedna klientka powie drugiej, ktoś zapyta: „A gdzie to kupiłaś?”, inny wejdzie w internet, przeczyta coś o pracowni. I już. Towar się sam obroni, w tych czasach to żaden problem. Ile zajmuje Pani stworzenie kapelusza? To zależy. Wszystko tu jest robione ręcznie, jedynie najprostszą maszyną się trochę podszywa, ale reszta to praca, która wymaga precyzji. Taki słomkowy, pleciony kapelusz zajmuje dwa dni. Te filcowe formuje się na ciepło i trwa to trochę krócej. Każdy model jest tak naprawdę inny. Robię je na indywidualne zamówienia - klientka przychodzi, wybiera fason i kolor, bo wiadomo, że musi być to dobrane do kreacji lub dodatków. Ale jak przyniesie mi pani na przykład jakiś wzór z internetu, to też go odtworzę. Może nie będzie idealnie tak samo, ale na pewno bardzo podobnie. A ile to kosztuje? Kapelusz z filcu, czyli z najbardziej popularnego surowca, to jakieś 100-150 złotych. Słomkowe kosztują w granicach 300 złotych, welurowe też. Można powiedzieć, że to już jest towar luksusowy, bo welur to najlepszy gatunek surowca, jeśli chodzi o kapelusze. Materiały są dobre, sprowadzane z Włoch. Kapelusze się nie odkształcają, nie defasonują. Zupełnie co innego niż chińskie modele z sieciówek. Myśmy nawet kiedyś kupili taki jeden do sprawdzenia. Miał być niby z filcu, a jednak nie - w środku guma oblepiona materiałem. Po deszczu coś takiego nadaje się jedynie do wyrzucenia. To jednorazówka. Może ktoś by powiedział, że moje zajęcie jest jakieś anachroniczne, ale przecież my wszyscy jesteśmy jeszcze za biedni, by kupować rzeczy na jeden raz, prawda? A jak sprawi sobie pani kapelusz z dobrego materiału, to zawsze można go odświeżyć, przerobić, nadać mu nowy fason. I będzie służył latami. Taki kapelusz nadaje się na prezent, np. dla przyjaciółki? Raczej bym nie polecała takiego prezentu. Można z tym nie trafić, nawet jak ktoś nosi kapelusze. Ta osoba musiałaby najpierw tu przyjść, zmierzyć, zobaczyć. To tak samo, jakby pani dla siebie chciała kupić kapelusz z internetu. Bez mierzenia - bardzo ryzykowne. Przyjdzie potem do domu paczka i okaże się, że to nie to. Każda twarz wymaga innej

oprawy, innej wysokości główki. Wcale nie tak łatwo jest wyglądać dobrze w pierwszym lepszym kapeluszu. Śledzi Pani trendy w modzie? Tak, oczywiście, bez tego nie byłoby interesu. Przeglądam żurnale, podpatruję gwiazdy, śledzę urywki z angielskiego dworu. Zawsze coś tam się wypatrzy. Zresztą pani też na pewno widzi, że na tych wszystkich rautach na Zachodzie damy noszą kapelusze. Klientki również się na tym wzorują. Teraz jest raczej moda na sportowe małe kapelusiki. Te eleganckie pojawiają się do sukienek, na uroczystości rodzinne. No i latem to wiadomo - zawsze w modzie będą kapelusze słomkowe. A zdarza się, że patrzy Pani czasem na kogoś z rodziny królewskiej z myślą: „Ale okropny kapelusz! Nigdy bym takiego nie zrobiła”? Powiem pani inaczej: królowa Elżbieta… ona często chodzi w jednym fasonie kapelusza. Mam tu nawet taki na wystawie. Nosi go we wszystkich kolorach, ale ciągle ten sam model. Myślę, że mała zmiana by nie zaszkodziła. Dobrałabym jej coś innego. Doradziłaby jej coś Pani, gdyby się tu nagle zjawiła? Oczywiście (śmiech). Zawsze doradzam. Jestem tu po to, żeby klientka wyszła zadowolona i żeby dobrze wyglądała. Czasem sugeruję paniom inne fasony, podpowiadam. Przecież nie sztuką jest coś sprzedać. Chodzi o to, by klientki do mnie wracały. Miała Pani kiedyś jakąś wyjątkową klientkę? Taką wyjątkową, jak królowa Elżbieta? A miałam (śmiech). Robiliśmy kiedyś cztery kapelusze dla pani Hanny Bielickiej. Zadzwoniła do nas jej menedżerka i powiedziała, że Hanka ma jubileusz. Nawet nie wiem, jak nas znalazła, wtedy jeszcze nie było internetu. Podała nam jej rozmiar głowy i zabraliśmy się do pracy. Ja panią Hannę zawsze widziałam w kapeluszach, więc mniej więcej wiedziałam, jakie fasony lubi. Jeden z tych naszych był welurowy, z dużym rondem… Pozostałych już sobie nie przypomnę. Spodobały jej się? No, chyba tak, bo potem w nich chodziła i występowała. Ale ona miała ze sto tych kapeluszy, więc z czasem już przestałam je śledzić. Pamięta Pani najpiękniejszy kapelusz, jaki Pani stworzyła? To był czarno-biały model, słomkowy… Nie wiem, czy oglądała pani taki film „Śniadanie u Tiffany’ego”. Oglądałam. No to pani wie - ona tam idzie w takim wielkim kapeluszu… I właśnie ten model robiliśmy na zamówienie do Anglii dla jakiejś pani, miasta kobiet

lipiec 2017

7


jej portret

Rodzice w Białymstoku nie mieli nic przeciwko? Nie. Jeśli mi odpowiadała taka sytuacja, to im też. Ja zawsze byłam rozsądną dziewczyną. Może akurat w tym przypadku wyjątkowo szybko się to wszystko potoczyło, ale wiedzieli, że jak by nie było, to sobie poradzę.

chyba na wesele. W tym roku też chcę go zrobić, ale do sprzedaży na sklep. Obecnie sama prowadzi Pani zakład? Tak. Wcześniej prowadziliśmy go we dwoje, z mężem, ale od sześciu lat jestem tu już sama. Mąż ciężko choruje, leży i niestety nie ma z nim kontaktu… Zakład w 1947 roku założyła jego matka, która przyjechała do Torunia z Warszawy. To była bardzo elegancka pani, z dobrego domu, jak to się dawniej mówiło. Miała dużo dobrego gustu. Zaczęła robić kapelusze na sprzedaż, bo po wojnie takie nastały czasy, że brakowało rąk do pracy i kobiety, które wcześniej wychowywały dzieci, musiały zająć się czymś zawodowo. Pewnie nie było jej łatwo, ale radziła sobie. Niestety, umarła zdecydowanie zbyt wcześnie. Mój mąż przejął zakład, a ja przyszłam tu razem z nim. Myśmy wtedy byli jeszcze bardzo, bardzo młodzi. Na mnie też to spadło dość niespodziewanie. Nie przypuszczałam, że moje życie zwiąże się z kapeluszami. Przyjęła Pani tę nową rolę z entuzjazmem czy z przerażeniem? Byłam tak młoda, że chyba się nad tym nie zastanawiałam. Nie myślałam o kapeluszach. Myślałam o mężczyźnie, którego poślubiłam. Wie pani, miłość to czasem tak działa na człowieka, wszystko można dla niej poświęcić (śmiech). Co Pani poświęciła? No, na przykład studia. Gdybym nie poznała mojego męża, to na pewno byłabym prawnikiem, taki zawód sobie wymarzyłam. Przyjechałam do Torunia z małej miejscowości pod Białymstokiem, specjalnie na uniwersytet, z czego zresztą moi rodzice nie byli za bardzo zadowoleni. Mamie zawsze marzyła się lekarka w domu i chciała, bym poszła na Akademię Medyczną w rodzinnych stronach. Mnie niestety na sam widok krwi robi się niedobrze, więc co byłby ze mnie za lekarz? Czyli przyjechała tu Pani wbrew mamie? Mama w końcu powiedziała: „Niech ona już jedzie do tego Torunia. I tak się nie dostanie na to prawo”. A jednak, dostałam się. Tyle że na trzecim roku poznałam mojego przyszłego męża i tak się jakoś stało, że studia poszły na bok.

Nie żałowała Pani później tej rezygnacji ze studiów? Czasem są takie chwile, że się żałuje… ale to tylko drobne momenty. Mąż nigdy nie usłyszał, że to przez niego? Nie, to był mój wybór. Nie można kogoś obwiniać za to, że nie zrealizowało się tego, co na początku było zamierzone. Zresztą myśmy tu mieli dobre życie. Teraz jesteśmy razem już przeszło 50 lat, w zdrowiu i w chorobie. A ja jestem raczej pogodną osobą i lubię to miejsce.

Chciałabym, żeby dawne czasy wróciły, bo jak jest więcej kobiet w kapeluszach, to i na ulicach od razu jakoś barwniej, weselej. Irena Benowska

Dlaczego? Proszę zdradzić, co powiedział, to szalenie ciekawe! (śmiech) Nie, nie mogę i nie chcę. Zostańmy przy tym, że dwa dni później byłam już u jego mamy na urodzinach. No, to szybko poszło. Bardzo szybko. Po miesiącu już się oświadczył.

Jak go Pani poznała? Na ulicy (śmiech).

A ślub? Po czterech miesiącach (śmiech).

Podszedł i powiedział coś miłego? Właśnie tak, ale więcej nie powiem.

Spontaniczna miłość! Oj, bardzo!

Traktuje je Pani jak biznes? Nie, jak drugi dom. Tak samo myślał o tym mój mąż. Kochał swoją pracę i był w niej świetny. Ja przychodzę tu przed godziną 10, wychodzę po 17 i te kapelusze to całe moje życie… Powiem pani, że nawet chciałabym, aby dawne czasy wróciły, bo jak jest więcej kobiet w kapeluszach, to i na ulicach od razu jakoś barwniej, weselej. Dawniej to musiało być bardzo popularne miejsce w Toruniu. Cała ulica Szewska była popularna, taki rzemieślniczy zakątek. Zgodnie z nazwą zaczynała się od szewca, potem mieliśmy kaletnika, zegarmistrza, a tu naprzeciwko gorseciarkę. Za to w innych częściach miasta działała konkurencja. W całym Toruniu można było naliczyć 11 pracowni modniarskich. I do dziś przetrwała tylko ta? Tak, bo w tych pozostałych zakładach panie były od nas dużo starsze i albo nie przekazały nikomu pracowni, albo z jakichś innych powodów te miejsca zostały zamknięte. W każdym razie my zostaliśmy - w tym samym lokalu, bez zmian. A kto po Pani przejmie pracownię? Myślę, że syn… Odnajdzie się w tych kapeluszach? Zobaczymy, raczej będzie musiał (śmiech). Ktoś powinien kultywować tradycję. Ale ja tu jeszcze spokojnie chcę przynajmniej przez kilka lat podziałać, więc na razie nie musi się tym martwić.cp

*Irena Benowska - od wielu lat prowadzi najstarszą i obecnie jedyną pracownię kapeluszy damskich w Toruniu. Odwiedzają ją klientki z całej Polski i nie tylko. Zakład Modena założony został przez jej teściową Jadwigę Benowską w 1947 roku.

8

miasta kobiet.pl


Miasto – Ludzie – Muzeum

Kultowe osiedla Historia Rubinkowa i osiedla "Na Skarpie" Termin: 24 VI 2017 – 22 X 2017 Miejsce: Muzeum Historii Torunia, ul. Łazienna 16, oddział Muzeum Okręgowego w Toruniu

Tablica informacyjna na budowie osiedla Rubinkowo, połowa lat 70. XX wieku, z Archiwum A. Kamińskiego

Pierwsze bloki na Rubinkowie budowano przy ul. Rydygiera, 1975, z Archiwum SM „Rubinkowo”

Latem 1978 roku dzieci z osiedla Rubinkowo uczestniczyły w półkoloniach zorganizowanych przez Spółdzielnię oraz Komendę Hufca ZHP, 1978, z Archiwum SM „Rubinkowo”

Muzeum Okręgowe w Toruniu zaprasza na wystawę Miasto – Ludzie – Muzeum. Kultowe osiedla. Historia Rubinkowa i osiedla „Na Skarpie”. Ekspozycja prezentuje dzieje najliczniej zamieszkanej części miasta, betonowej sypialni, której budowę rozpoczęto w latach 70-tych, w okresie wielkich inwestycji i gwałtownego rozwoju polskiego przemysłu. Na wystawie można zobaczyć wiele fotografii, z których pierwsze wykonano w styczniu 1975 roku, z okazji postawienia pierwszej ściany bloku na osiedlu Rubinkowo. Ostatnie pochodzą zaś z lat 90-tych XX wieku. Niemały wkład w powstanie ekspozycji mają sami mieszkańcy Rubinkowa. Dzięki zaangażowaniu Spółdzielni Mieszkaniowej „Rubinkowo” i „Na Skarpie” udało się zaprezentować bogato ilustrowane kroniki, dokumentujące historię osiedli od początków powstania. Niewątpliwą atrakcję stanowi także krótki film zmontowany z fragmentów nadawanych przez pierwszą telewizję osiedlową działającą na początku lat 90-tych XX wieku przy Spółdzielni Mieszkaniowej „Rubinkowo”. Inną formą podróży w minione czasy jest próba odtworzenia pokoju w bloku wielkopłytowym z lat 80-tych XX wieku lub pokazanie wielu przedmiotów codziennego użytku charakterystycznych dla tamtej epoki. Na zwiedzających czeka również wiele innych atrakcji. Zapraszamy!

Dzieci z Państwowego Przedszkola nr 22 na spacerze na Rubinkowie I, około 1978, z Archiwum SM „Rubinkowo”

Kulig dla dzieci zorganizowany przez klub osiedlowy działający przy Spółdzielni Mieszkaniowej „Na Skarpie”, 1984, z Archiwum SM „Na Skarpie”

Budynek pawilonu handlowego „Jedynak” na osiedlu „Na Skarpie”, styczeń 1984, z Archiwum SM „Na Skarpie”

Bloki w sektorze „Regina” na osiedlu „Na Skarpie”, 1987, z Archiwum SM „Na Skarpie”

Muzeum Okręgowe w Toruniu jest samorządową instytucja kultury, której organem założycielskim jest Gmina Miasta Toruń. Muzeum Okręgowe w Toruniu Rynek Staromiejski 1 87-100 Toruń

Tel. +48 56 660 56 12 fax + 48 56 662 40 29 muzeum@muzeum.torun.pl

www.torun.pl

017487864

Wystawa została zorganizowana w ramach projektu wystawienniczego Miasto – Ludzie – Muzeum realizowanego przez Oddział Kujawsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Muzealników Polskich i 18 muzeów z regionu (www. miastoludziemuzeum.pl). Zapraszamy do pozostałych oddziałów Muzeum Okręgowego w Toruniu.


Trendy powinny stanowić jedynie 20-30 procent szafy, dookreślać nasz ponadczasowy styl - mówi Angelina Felchner, stylistka i doradca ds. wizerunku w centrum handlowym Zielone Arkady w Bydgoszczy.

Moda na bycie sobą

A trendy? W modzie wszystko już było - ktoś, kto tak powiedział, absolutnie miał rację - ale zawsze jest też coś, co w danym czasie się wybija. Teraz są to np. falbany i gorsetowe paski. Na pewno w wakacyjnych propozycjach znajdziemy też błękit i biel - kolory, które fajnie odświeżają garderobę. Trendy powinny stanowić jedynie 20-30 proc. szafy. Mogą nas dookreślać, jednak ważne też, byśmy miały swoją bazę, do której dobierzemy resztę. Przykładowo: do supermodnej góry z falbanami przydadzą się nam klasyczne cygaretki z kantem. Twoje klientki po wspólnych zakupach zmieniają się nie do poznania?

Z A K U P Y

Z E

Czasem są to prawdziwe rewolucje, ale nie zawsze. Niektóre z pań przychodzą po konkretne rzeczy. Np. szukają czegoś na określoną okoliczność, nie wiedzą jednak, jak odnaleźć się w tym gąszczu sklepów, albo nie mają czasu na długie poszukiwania. Inne potrzebują podpowiedzi lub po prostu chcą spróbować czegoś nowego. Ostatnio robiłam zakupy z panią, która nosi rozmiar 46-48 i wcześniej ubierała się raczej nijako, dodając sobie niepotrzebnie kilka kilogramów. W jej szafie królowały legginsy i tuniki. Zaproponowałam jej sukienki ze stretchu - takie za kolano, z dużym dekoltem i zaznaczoną talią. Postawiłam na jednokolorowe rzeczy, np. na czerwień, która podkreśliła seksapil, do tego doszły buty na koturnach, szpilki. Zmiana była ogromna. To tylko ubrania, a jednak pozwalają nam poczuć się pewnie i dobrze ze sobą. Warto się tym wspierać na co dzień. Długo przekonujesz klientki do swoich propozycji? W praktyce to wygląda tak, że zabieram klientkę do sklepu - dopasowuję go do jej budżetu i preferencji, bo np. ktoś może lubić naturalne materiały i to już nam narzuca pewne marki. Potem ona czeka w przymierzalni, a ja przynoszę ubrania. Często w trakcie mierzenia robimy

miasta kobiet.pl

A kto jest dla Ciebie inspiracją, jeśli chodzi o stylizacje? Nie szukam absolutnych inspiracji, nie kopiuję nikogo wprost. Skończyłam m.in. kulturoznawstwo, zawsze interesowałam się historią sztuki, designem i staram się to wszystko łączyć. Jeśli chodzi o ikony, to cenię Jane Birkin, Biancę Jagger czy Sharon Tate. Inspirują mnie filmy, np. styl Diane Keaton w „Annie Hall” czy Mia Farrow w „Dziecku Rosemary”. Niedoścignioną ikoną stylu jest też nadal David Bowie. Okładki jego płyt winylowych i wizerunek, który zmieniał się przez lata, to dla mnie kopalnia nowych pomysłów. Modą powinnyśmy się bawić, bo to nie jest temat, który należy traktować ze śmiertelną powagą.

S T Y L I S T K Ą

Szukasz modnych inspiracji? A może chcesz odmienić swój wizerunek? Skorzystaj z bezpłatnych usług NASZEJ profesjonalistki! Wybierz się na 2-godzinne zakupy w towarzystwie stylistki i odkryj swój styl! To również idealny pomysł na prezent dla bliskiej Ci osoby! Usługa dostępna w każdy piątek w godz. 15:00-21:00. Rezerwacja terminów pod nr. tel. 52 370 36 00 lub osobiście w punkcie informacji na poziomie 0.

10

zdjęcia, by od razu zobaczyć, jak to wygląda. I po tym nie muszę już do niczego przekonywać, efekt broni się sam. Niczego nie wciskam na siłę. Sama lubię minimalizm, ale nie namawiam do niego każdej z pań. Niektóre przecież wolą ubrać się bardziej „na bogato” i to wcale nie jest zarzut. Staram się wtedy tak komponować całość, by zachować dobry smak. Proponuję np. ciężkie bransolety z monetami stylizowanymi na średniowieczne, do tego białą koszulę i białe spodnie. Złoto i biel zawsze dobrze razem wyglądają.

Szczegóły na

www.zielonearkady.com.pl

P R O M O C J A 007491218

Jak bydgoszczanki radzą sobie z modą? Bydgoszczanki są coraz bardziej świadome swojego stylu, eksperymentują i czasem fajnie to wygląda. Niekiedy jednak zatracają przy tym charakter - to coś, co tak naprawdę je wyróżnia. Sylwetka, uroda i osobowość powinny tworzyć spójną całość. Dlatego zawsze najpierw staram się dobrze poznać swoje klientki. Wiele osób boi się, że stylistka stworzy im jakiś sztuczny wizerunek, z którym później samemu nie wiadomo co zrobić. Ja pracuję zgodnie z hasłem „Moda na bycie sobą”.


Klasyka i trendy

W

obu tych stylizacjach znajdują się klasyczne, ponadczasowe elementy oraz najmodniejsze trendy. Szara sukienka jest świetnym tłem do zabawy modą. Kurtka ramoneska z połyskiem mogłaby również zamienić się miejscem z czarną marynarką (klasyk, świetny do spodni jeansowych i materiałowych). Kolczyki z frędzlami to hit, który sprawdzi się zarówno z białym T-shirtem, jak i w wieczorowej wersji lub z sukienką maxi. Białe buty to kolejny uniwersalny model, jaki warto mieć pod ręką - alternatywnie dla szpilek. W drugiej stylizacji w roli głównej występują kultowe jeansy 501 Levisa, inwestycja na lata. Mądre zakupy to budowanie swojego stylu. Dokupując kolejne rzeczy do swojej bazy, będziemy mieć pewność, że są zawsze trafione. W każdej z powyższych wersji możemy wymieniać tylko poszczególne elementy i tym samym osiągniemy zupełnie inny charakter, np. zamiast białych butów - sandały, zamiast jeansów - eleganckie cygaretki. I tak z kilku rzeczy w szafie robi nam się kilkadziesiąt zestawów. zdjęcia: Natalia Kuligowska /052b

1 plecak Diverse 119,99 zł sukienka Diverse 129,99 zł kolczyki Tatuum 19,99 zł kurtka ramoneska Medicine 239,90 zł białe buty Medicine 99,90 zł sportowa żółta bransoletka Orska 150 zł

2

P R O M O C J A 007491197

bransoletka Bijou Brigitte 69,90 zł marynarka czarna Tatuum 269,99 zł biały T-shirt Medicine 29,90 zł jeansy skinny 501 Levis 449,90 zł kolczyki z frędzlami Orska 290 zł torebka Zara 139 zł szpilki Kazar 449 zł

miasta kobiet

lipiec 2017

11


mama

Skończyło się, królewno.

Teraz jesteś matką

Tekst: Dominika Kucharska

Magda nazywa to słodko-gorzkim przekładańcem, bo na drobny przytyk do jej „lenistwa” mama znajdzie miejsce nawet w miłej rozmowie. Lenistwem jest więc mrożenie obiadków dla małego, wyjście na siłownię czy… powrót do pracy.

B

ydgoszcz, wtorkowe popołudnie. Do autobusu wsiadają dwie panie, na oko po sześćdziesiątce. Rozmawiają donośnie. - Moja synowa to leń śmierdzący. Wnusia nawet roku nie ma, a ta zarządziła, że do restauracji raz w tygodniu będą wychodzić, bo od gotowania musi odpocząć. Ja codziennie gotowałam i nie marudziłam - mówi jedna z nich. Na kolanach trzymają świeżo ścięte astry i gałązki mięty. Resztki ziemi pod paznokciami zdradzają, że najpewniej wracają z działki. - Bo dziś matki są w ogóle leniwe - dodaje druga. - Ja całą młodość poświęciłam dla dzieci. Zostałam w domu, a mogłam szybciej wrócić do pracy. Awansem mnie chcieli przekupić i emerytura byłaby wyższa. Ale z obcą bym dzieci nie zostawiła. Przez kolejne dwa przystanki opowiadają, że najlepsze lata poświęciły na wychowywanie, sprzątanie, gotowanie. „Teraz kobiety mają łatwiej, a nic im się nie chce w domu

12

miasta kobiet.pl

robić” - to zdanie przewija się kilka razy. Rząd dalej siedzi blondynka. Obok w spacerówce jej córeczka w skupieniu gryzie gumowego misia. Kobieta spogląda to na dziecko, to w okno. W końcu nie wytrzymuje. Odwraca się do działkowiczek i siląc się na uprzejmość pyta: - Skoro panie mają żal do świata, że tyle poświęciły, to skąd oburzenie, że synowa raz w tygodniu chciałaby nie musieć gotować? Na twarzach emerytek rysuje się zdumienie. - Bezczelnie tak podsłuchiwać! - odpowiadają bojowo. Szykuje się ciąg dalszy wymiany zdań, ale sygnał otwieranych drzwi studzi emocje. To ich przystanek, ruszają więc do wyjścia.

a ty co taka padnięta Ania - 33-letnia nauczycielka polskiego - też marzy, aby po jej ripoście zapadła cisza. Ma w głowie sto celnych odpowiedzi, ale zamiast je wygłaszać, staje na baczność, gdy tylko usłyszy sygnał domofonu. Podskakuje jak tresowana - nawet gdy jej półroczny synek śpi,

a ona wreszcie ma chwilę oddechu - bo może to akurat teściowa. - Zacznę od tego, że to świetna babcia. Kocha wnuki, jest pomocna, ale dla mnie nie ma litości. Gdy zostałam matką, odebrała mi prawo do bycia zmęczoną - mówi Ania. - Doskonale pamiętam, kiedy to się zaczęło. Michaś miał wtedy 2 miesiące. Byłam wykończona, niewyspana... Gdy zmrużył oczy, usiadłam w fotelu i też zasnęłam. Wtedy wpadła ona: „A ty co taka padnięta? Leżenie i pachnienie się skończyło, królewno. Teraz jesteś matką”. Liczyłam na zrozumienie, babską solidarność, a stanęłam pod ostrzałem - wspomina. Ania usłyszała, że jej teściowa chodziła do pracy, w drodze do domu biegła na zakupy, potem podawała obiad, a do tego musiała prać tetrowe pieluchy. „Jakbyś chociaż przez tydzień tyrała tak jak ja, to mogłabyś mówić, że jesteś zmęczona”. Pola do dyskusji nie było. Podobnie jak przy aferze o karnet na siłownię. Ania kupiła go, żeby wrócić do formy po ciąży, mieć chwilę dla siebie. Plan był


mama prosty - gdy mąż wraca z pracy, ona wyskakuje na godzinkę ćwiczeń. Teściowej - która notabene lubi przypominać, jak to ciąże zniszczyły jej figurę - nie mieściło się to w głowie. Wykład o egoizmie i tym, że matce nie przystoi stawiać zgrabnego tyłka nad dziecko, trwał pół godziny. Mąż Ani interweniował, gdy dowiedział się, czemu ta płacze w łazience. Na wiele się to nie zdało, poza tym, że teściowa wytyka „lenistwo” swojej synowej ciszej i bez świadków.

Szybko ci się znudziło U Magdy - pracowniczki marketingu, mamy półtorarocznego Stasia - dominuje coś, co ona sama nazywa słodko-gorzkim przekładańcem, bo na drobny przytyk do jej „matczynego lenistwa” znajdzie się miejsce nawet w miłej rozmowie. - Dziwnie się słucha tego od własnej mamy. Ma 67 lat i w wielu kwestiach jest nowoczesna, ale gdy urodziłam dziecko, okazało się, że tylko jedna wizja macierzyństwa jest dopuszczalna - wspomina. „Za łatwo odpuszczasz. To ciężka praca” - padło z ust mamy Magdy, gdy ta oznajmiła, że po tygodniach prób poddaje się i zamiast piersią będzie karmić butelką. - Bardzo chciałam karmić naturalnie. Płakałam, bo było mi wstyd, czułam, że nawaliłam jako matka. Płakał, a wręcz darł się wniebogłosy też mój syn, najprawdopodobniej z głodu - mówi trzydziestolatka. Ten docinek utkwił w głowie Magdy, bo doskonale pamiętała, jak jej mama wspominała, że sama miała problem z karmieniem piersią. Lenistwem okazało się też to, że zamiast codziennie gotować oddzielny obiadek dla dziecka, Magda raz w tygodniu przygotowuje kilka większych porcji jedzenia i mrozi je w małych pojemniczkach. Dzięki temu ma więcej czasu na zabawę z synkiem, a on codziennie dostaje inne danie. - Tu już nie wytrzymałam - przyznaje Magda. - Serio, używanie zamrażarki w XXI wieku to lenistwo?! Ostro się o to pokłóciłyśmy. Usłyszałam, że jak dziecko zacznie chorować, będzie to tylko moja wina, bo nie chciało mi się w kuchni dłużej postać. Kolejnym punktem zapalnym okazał się powrót Magdy do pracy. - Staś miał 9 miesięcy. Mama nie mogła pojąć, że przyjęłam tę propozycję i już rozmawiałam z kilkoma niańkami. Słyszałam, jak szepcze pod nosem, że szybko się znudziłam siedzeniem z dzieckiem. Z chęcią zostałabym dłużej na zwolnieniu, ale to nie te czasy, kiedy dyrektor trzyma miejsce dla pracownika. Tłumaczyłam jej to, a w odpowiedzi słyszałam tylko: „Przecież nic nie mówię”. Pewnie nienakarmione Podobne boje toczy Kasia. 28-letnia bydgoszczanka urlop macierzyński skończyła jeszcze szybciej niż Magda. Do pracy w korporacji wróciła już po 6 miesiącach. - Na każdym kroku musiałam się z tego tłumaczyć i odpowiadać na pytanie, czemu nie chce być z moim dzieckiem dłużej w domu. Uważam, że podjęłam dobrą decyzję. Realizuję się zawodowo, a przecież ta sfera naszego życia jest też bardzo ważna. Po pracy wracam stęskniona i może krócej, ale z pewnością efektywniej wykorzystuję czas, który mam dla małej - mówi Kasia. Nie zmienia to faktu, że macierzyństwo od samego początku, poza cudownymi emocjami, nieodzownie kojarzy się jej też z poczuciem winy. - Otoczenie starało się mnie w nie ciągle wpędzać. Byłam oceniana na przykład za to, że moja córka płakała na spacerze. Obce kobiety na ulicy zawracały mi uwagę, ze dziecko pewnie nienakarmione albo nieprzewinięte. Regularnie oceniają mnie też te najbliższe, bo mam odwagę powiedzieć: jestem zmęczona zajmowaniem się dzieckiem, potrzebuję wyjść na spacer, na siłownię czy zakupy. Trochę czasu minęło zanim nauczyłam się o tym mówić wprost - przyznaje. - W naszym społeczeństwie wciąż funkcjonuje stereotyp „matki Polki”, która nie ma prawa dbać o siebie, myśleć o przyjemnościach czy chcieć spędzić czas inaczej niż tylko z dzieckiem. Macierzyństwo to cudowny dar, ale po urodzeniu nie przestajemy być przecież kobietami! - dodaje.

Skąd w kobietach, które dziś są babciami, tak ogromna potrzeba krytyki młodych matek? - Bierze się to z poczucia, że one w pełni poświęciły się swoim dzieciom odpowiada socjolożka dr Joanna Janiszewska z UKW. - Rzeczywiście wiele z tych kobiet na kilka lat zrezygnowało z pracy, własnych pasji i przyjemności. Robiły wszystko z myślą o potomstwie, a nie otrzymały nic w zamian. To syndrom opuszczonego gniazda. Ich dzieci, którym one oddały tak wiele, wyprowadziły się, założyły rodziny, zajęły się własnymi sprawami. Cała energia życiowa, której tyle było skierowanej na wychowanie, nagle przestała być potrzebna. Co więcej, części z tych kobiet wydaje się, że ich poświęcenie nie zostało docenione. Takie odczucia mogą rodzić rozżalenie wobec współczesnych matek, które chcą czegoś więcej i nie podporządkowują całego życia dzieciom. Ale to także rozżalenie wobec samych siebie. Zdarza się, że te dzisiejsze babcie - patrząc na swoje córki czy partnerki swoich synów - mają pretensje do siebie, że one same nie potrafiły robić jeszcze czegoś. Gdy dzieci wyszły z domu, nic innego im nie pozostało. Spotykają się z poczuciem bezsensu, a niestety na realizację pewnych marzeń czy rozwój kariery dziś może być już za późno. W związku z tym krytyka młodych matek bywa podszyta zwykłą zazdrością - wyjaśnia. Socjolożka jest zdania, że spięcia, do których dochodzi między babciami a młodymi matkami, wynikają też z różnic w przekonaniach o tym, co jest dla dziecka najlepsze. W ciągu ostatnich lat tak wiele zmieniło się w tej sferze, że nieraz trudno o wspólny mianownik. - Obecnie mamy dostęp do szerszej wiedzy. Współcześnie zalecane metody wychowawcze często kłócą się z tymi praktykowanymi w latach 70. czy 80. I znów, jako że wychowanie małego dziecka to temat kobiecy, młodym matkom obrywa się od tych ze starszego pokolenia. Babcie mówią: „Jak dziecko dostało klapsa, to przynajmniej słuchało”. Dziś większość matek nie chce bić i pole do konfliktu gotowe - dodaje dr Janiszewska. Następny powód do krytyki? Przepaść między funkcjonowaniem rynku pracy kilka dekad temu i obecnie. - Dziś pogodzenie roli dobrej pracowniczki i matki staje się wyzwaniem. Kobiety są rozdarte - wyjaśnia socjolożka. - Z jednej strony, ich powrót do pracy wymusza sytuacja ekonomiczna, bądź też po prostu nie chcą rezygnować na dłużej z kariery. Z drugiej strony, żyją z poczuciem, że w domu czeka na nie maleństwo. Nieraz mają piersi pełne mleka, a nie mogą nakarmić dziecka. To wszystko rodzi stres. Uważam, że świetne są rozwiązania szwedzkie. Tam każdy rodziców ma płatny urlop, który pozwala być z dzieckiem znacznie dłużej. U nas, decydując się na urlop wychowawczy, decydujemy się jednocześnie na to, że dostaniemy grosze, bądź nie zarobimy wcale. Trudno sobie wyobrazić, że po porodzie para świadomie zdecyduje się żyć tylko z jednej pensji, szczególnie że dziecko generuje dodatkowe koszty. Nie ma też żadnej gwarancji, że po urlopie macierzyńskim matka bez problemu znajdzie zatrudnienie czy wróci na dawne stanowisko. Pokolenie obecnych babć miało pod tym względem znacznie pewniejszą sytuację. Każdy z nas zna kobiety, które w jednym zakładzie przepracowały kilkadziesiąt lat, aż do emerytury, z przerwami na ciąże i wychowanie dzieci. Dziś taki scenariusz trudno brać pod uwagę. Oczywiście do konfliktów na linii młoda matka-babcia dochodziło zawsze, ale - jak zauważa dr Janiszewska - teraz kobiety chętniej o tym rozmawiają, a co więcej - mają gdzie to robić. - Cieszy mnie, że kobiety nie udają, że wszystko jest świetne i macierzyństwo ma tylko jasne strony. Stąd wysyp stowarzyszeń czy warsztatów kierowanych do mam. Nie zapominajmy jednocześnie, że ogromne poświęcenie ze strony poprzednich pokoleń matek nie wynikało tylko z tego, że one same wybrały taką drogę życia. W wielu przypadkach zmuszała je do tego rzeczywistość i presja społeczna bycia wzorową „matką Polką”. Może, gdyby takie miejsca czy inicjatywy dla mam istniały, kiedy to one zajmowały się naszym wychowaniem, to dziś powstrzymywałyby swoją krytykę - dodaje.cp

miasta kobiet

lipiec 2017

13


trendy

Lustro na nosie Okulary przeciwsłoneczne to jeden z tych detali, które potrafią odmienić nawet najprostszą stylizację. Tego lata możesz wybierać spośród różnokolorowych „lustrzanek”, awangardowych kształtów i zdobionych oprawek, przy których biżuteria staje się zbędna.

Z

apomniałaś wrzucić do torebki kieszonkowe lusterko? Żaden problem. Jeśli zdecydujesz się na najmodniejszy w tym sezonie model okularów przeciwsłonecznych, będziesz mogła się w nich przeglądać do woli. Co więcej, zdziwisz się, jak wiele osób będzie chciało spojrzeć ci prosto w oczy, a przy okazji… poprawić fryzurę. Projektanci tym razem zaszaleli z kolorami lustrzanych szkieł okularów. „Lustrzanki” są więc nie tylko srebrne, ale i różowe, żółte czy niebieskie. Kolejne trendy to oryginalny kształt i bogate, awangardowe zdobienia. Niektóre okulary wyglądają jak małe dzieła sztuki - wysadzane kryształami, fantazyjnie powykręcane. Inne z kolei przypominają supernowoczesne gadżety. Wolisz klasykę? Spokojnie, pośród odważnych nowinek, znajdziesz też tradycyjne owale czy uwodzicielskie kocie oczy.

va l e n t i n o

Tekst i wybór: Dominika Kucharska Zdjęcia: materiały prasowe

DIOR 2200 zł

p r a da

ralph l au r e n 500 zł

14

v e r s ac e 950 zł

miasta kobiet.pl


emporio armani 840 zł

fendi

Liu jo

k e n zo

trendy

marc j ac ko b s 600 zł

hugo boss

Q UAY 200 zł

miasta kobiet

lipiec 2017

15


kobieta przedsiębiorcza

Z dj ę ci A S o p o r o w s k a P h o t o g r a p h y

Lubię być fair

16

miasta kobiet.pl


kobieta przedsiębiorcza W pracy jesteśmy rozliczani z efektów, ale nikt nas już nie pyta, jak te cele zostały osiągnięte. Mogą być po trupach. Moim zdaniem stąd biorą się sfrustrowani, wypaleni zawodowo pracownicy. Z dr Martą Karwacką*, socjolożką biznesu, rozmawia Paulina Błaszkiewicz

Czym Ty się właściwie zajmujesz? Pytam, bo wiele osób nie wie, co to jest społeczna odpowiedzialność biznesu. Tak? A ja myślałam, że to już oklepany slogan. Zaczęłam się tym zajmować w 2003 roku. Studiowałam zarządzanie oraz socjologię i przez cały czas szukałam złotego środka. Wiedziałam, że kręci mnie jedno i drugie, intuicyjnie czułam, że połączenie tych dwóch dyscyplin może mieć sens. Kiedy miałam pisać pracę magisterską, to na ulicach zaczęły się pojawiać jakieś dziwaczne twory - niby-billboardy, kojarzące się z marketingiem, ale mówiące o problemach społecznych, czyli reklamy społeczne. I o tym napisałam jedną pracę magisterską. Z kolei druga dotyczyła technik marketingowych w polityce społecznej. Później pojawił się PR społeczny - studia podyplomowe w Krakowie, gdzie dowiedziałam się, że na Zachodzie jest coś takiego jak społeczna odpowiedzialność biznesu, i od razu wiedziałam, że to jest to. Gdy zaczęłam poważnie myśleć o doktoracie na temat współpracy biznesu z NGO’s, na uczelni wiele osób traktowało to jeszcze z przymrużeniem oka.

Dlaczego u nas to podejście nie jest powszechne? Gdzie tkwi problem - może w zderzeniu z rzeczywistością? Teoria jest zwykle prostsza od praktyki. Moim zdaniem w systemie, sposobie wychowania, edukacji. Rodzice od dziecka wpajają nam pewne wartości, którymi mamy się kierować. Potem dorastamy, idziemy do szkoły, na uczelnię, do firm, do jakiejkolwiek pracy i okazuje się, że tu liczy się rywalizacja. Jesteśmy rozliczani z efektów, a nikt nas już nie pyta, jak te cele zostały osiągnięte - po trupach czy jednak fair? Często o szacunku i zwyczajnie ludzkim traktowaniu też nie ma co mówić. Moim zdaniem stąd biorą się sfrustrowani, wypaleni zawodowo pracownicy. Od roku pracuję z nauczycielami, którzy mówią wprost o wypaleniu zawodowym już po kilku latach pracy. I nie dlatego, że im się nie chce, ale dlatego, że system dusi ich energię i pasję.

Dużo czasu zajęło Ci przekonanie ich, że to ma sens? Tak, ale dziś myślę, że może i dobrze, bo musiałam znaleźć solidne argumenty, a po obronie moja praca wygrała ogólnopolski konkurs Verba Veritatis. Cieszę się, że się nie poddałam, bo teraz w biznesie bardzo dużo mówi się o CSR (corporate social responsibility - przyp. red.). A ja obecnie robię różne rzeczy. Uczę na uczelniach, m.in. na WSP I. Korczaka w Warszawie, WSB w Toruniu i na Akademii Leona Koźminskiego w Warszawie. Pracuję też jako doradca z firmami. Właśnie realizuję duży CSR-owy projekt dla jednej korporacji. Poza tym robię badania i piszę bloga. Moje działania integruje to, w co wierzę.

Czyli coś tu nie działa. Dzieje się tak, bo wchodząc do pracy musimy zostawić swoje wartości za drzwiami. Jeśli czujesz się źle, jesteś zestresowana czy zaszczuta w pracy, to wydziela się kortyzol - hormon stresu - który blokuje te części mózgu odpowiedzialne np. za kreatywność, analityczne myślenie. Spada więc nasza wydajność. Atmosfera w pracy jest bardzo ważna, bo jak nie czujesz się fajnie w zespole i nie ufasz ludziom, to też nie podzielisz się swoimi pomysłami. Wszyscy tracą. Korporacje mają wiele fajnych cech i można się w nich bardzo dobrze rozwinąć, ale warto wiedzieć, w jaki sposób są one zarządzane.

Czyli? Czyli to, że funkcjonowanie w oparciu o pewne wartości w pracy, szkole czy sferze prywatnej jest bardzo ważne - dla biznesu, społeczeństwa i nas samych. A jeśli chodzi o ten pusty slogan, od którego zaczęłyśmy, to myślałam, że to określenie już się wytarło. Był taki moment w Polsce, kiedy agencje marketingowe i PR zaczęły oferować na rynku realizację „projektów społecznych”, uznając, że wystarczy zorganizować akcję charytatywną, by firma była odpowiedzialna.

Ludzie zaczynają się przeciwko temu buntować? Ten bunt dotyczy zwłaszcza młodych ludzi, tych wchodzących na rynek pracy. Oni nie chcą brać przykładu ze swoich rodziców, którzy pracowali od rana do nocy, nierzadko kosztem życia prywatnego i paradoksalnie nie mieli z tego kokosów. Millenialsi chcą mieć jeszcze czas na hobby, na spotkania ze znajomymi, na życie. W dużych miastach agencje reklamowe mają dziś problem z rekrutacją, bo młodzi mówią: „Niespecjalnie interesuje nas praca na rzecz manipulowania ludźmi, by sprzedać im ciastka czy pastę do zębów. Jeżeli nie zapewnicie mi dobrej atmosfery, to ja swoją kreatywność spożytkuję inaczej.” W społecznej odpowiedzialności biznesu nie tyle chodzi o balans pomiędzy pracą a życiem prywatnym, ale o to, by integrować te dwie rzeczy, mieć te same wartości na polu zawodowym i prywatnym.

A nie wystarczy? Oczywiście to jest ważne i bardzo cenne, gdy firmy dzielą się zyskiem z potrzebującymi, ale w społecznej odpowiedzialności biznesu chodzi raczej o odpowiedzialne generowanie zysku. O to, by być uczciwym albo zwyczajnie w porządku - w relacjach z pracownikami, konsumentami, partnerami biznesowymi itp. Mówiąc brutalnie, ale zupełnie szczerze - to się zwyczajnie opłaca. W prywatnym życiu nie warto być nie fair wobec innych, bo ci inni w niczym nas nigdy nie wesprą, i tak samo w jest w biznesie. To oczywiście wymaga lat pracy, ponieważ mówimy o wprowadzeniu dużych zmian w organizacjach. W Polsce nie wszyscy są fair? Nie, ale na szczęście zaczynają już to rozumieć duże korporacje, które przez wiele lat traktowały CSR instrumentalnie, a dziś tworzą strategie. Jest też wiele mniejszych firm, które funkcjonują w taki sposób, ale tego nie nazywają. Natomiast samo myślenie o społecznej odpowiedzialności nie funkcjonuje za dobrze. Na przykład pomysł wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę. Fajnie się mówi o wartościach i szacunku wobec innych, ale jak sami mamy zrezygnować z zakupów w niedzielę, to już nas to denerwuje.

Nie myślimy o kimś, patrzymy tylko z własnej perspektywy. Ja w swojej pracy cały czas próbuję pokazać, że jednak warto myśleć o innych.

To spora zmiana… Tak. W moim pokoleniu, gdy ktoś dostawał propozycję pracy w korporacji albo w renomowanej agencji reklamowej, to czuł się jakby chwycił pana Boga za nogi. Nikt nie myślał o tym, czy będzie to praca w zgodzie ze sobą. Prowadzę taki przedmiot „Zarządzanie karierą”. Wiesz, co najpierw z tym hasłem kojarzy się studentom? Pieniądze? Tak, pieniądze i stanowiska. Jeśli idziemy do pracy - nieważne, czy do dużej, małej firmy, czy urzędu - to godzimy się na wiele rzeczy, by tę „karierę” robić. Jednak młodzi ludzie są najlepszym dowodem na to, że dziś jesteśmy w stanie wiele budować na uczciwości i szacunku do innych. Zobacz, ile jest teraz świadomych osób - czytamy etykiety, wszystko dokładnie sprawdzamy, szukamy informacji w internecie. Starsze pokolenia tego miasta kobiet

lipiec 2017

17


kobieta przedsiębiorcza

nie robiły, bo były zachłyśnięte konsumpcjonizmem, co z oczywistych względów jest zrozumiałe. Żyły hasłem: „Kupujmy, kupujmy”. My już jesteśmy zmęczeni tym kupowaniem. Powiedziałaś, że korporacje mają wiele fajnych cech, ale warto wiedzieć, w jaki sposób są one zarządzane. Skąd możemy brać przykład? Jakiś czas temu robiłam wywiad z prezesem banków Ikano, który mówił, czym kierują się skandynawskie firmy, choćby np. znana i lubiana u nas Ikea. Myśli się w nich długofalowo, zatem ważny jest rozwój w oparciu o wartości. W idei społecznej odpowiedzialności biznesu chodzi właśnie o długofalowy rozwój, szacunek wobec innych i środowiska. Z kolei kultura amerykańska ma system patrzenia krótkofalowego - ma być szybko, dużo i tanio. To się jednak sprawdza też krótkofalowo, bo ujawnienie nieetycznych praktyk skutkuje nie tylko utratą reputacji, ale i spadkiem cen akcji, jak stało się w przypadku niektórych marek odzieżowych. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będą pojawiały się firmy, które zrozumieją, że warto być fair. Myślisz, że to możliwe? Tak, znam firmę, która funkcjonuje w taki sposób. Zatrudnia od 7 do 10 programistów. Ze względu na wczesny rozwój pracownicy nie zarabiają tyle, ile mogliby na rynku. Dostają zresztą propozycje od dużych firm, ale mówią: „Nie interesuje nas wyścig szczurów”. Wszyscy tam sobie ufają, zespół jest oparty na relacjach. Szef to nie szef, tylko lider, który zamiast mówić, co inni mają robić, słucha współpracowników. Jeżeli ktoś ma chore dziecko, może nie przyjść do pracy. Ktoś potrzebuje oddechu? OK, może jechać z rodziną i pracować z drugiego końca świata. Praca z klientami też opiera się na relacjach. Pracownicy często czują, że to ma sens. Dlaczego bardzo popularny jest wolontariat

pracowniczy, po który firmy sięgają, trochę zamieniając formułę spotkań integracyjnych? Bo zamiast jechać na paintballa do lasu, ludzie wolą jechać np. do domu dziecka i pomalować płot. Potrzebujemy sensu, także w pracy. Prowadzisz blog „How To Wear Fair?”, w którym dużo miejsca poświęcasz modzie. Jestem ciekawa, czy często bywasz w galeriach handlowych? Rzadko, ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że w ogóle nie bywam. Rok temu w sylwestra postanowiłam, że będę mniej kupować, i to się udało. Kupiłam jedne buty. Od kogo? Od świetnych dziewczyn. To dla mnie ważne, by decyzjami zakupowymi wspierać kogoś, kto zakłada swój biznes w Polsce. Poza tym chętnie korzystam z usług krawieckich. Płynę w stronę mody, mojej pasji z dzieciństwa. Chciałam być kostiumografem. Lubię wyciągać na światło dzienne rzemieślników, którzy myślą w taki sposób, jak ja. Całe życie idziesz pod prąd. Dobrze się czujesz w niszy? Nie tyle pod prąd, bardziej słucham swojej intuicji. A że wiele razy mnie nie zawiodła, to z każdym rokiem mam więcej odwagi, by ufać jej bardziej. To fajne doświadczenie. Namawiam wszystkich, by zawodowo zajmowali się tym, co czują. Zwłaszcza kobiety, bo one często mają mniej odwagi i społecznego przyzwolenia. Na szczęście, są też coraz bardziej aktywne i zbuntowane. Obie dobrze wiemy, ile walk trzeba stoczyć ze sobą, by pomyśleć: „Dam radę”. Myślę, że nie fair jest zostawiać kobiety na bocznym torze, tylko dlatego, że są kobietami. Ale trzeba powiedzieć, że często same wycofujemy się z wielu rzeczy, bo nie wierzymy, że możemy konkurować z mężczyznami. Ostatnio widziałam badanie, które pokazywało, że

nawet 6-letnie dzieci uważają, że jeśli ktoś jest mądry, to jest chłopcem. To temat rzeka, ale kończąc wątek dodam tylko, że według mnie mężczyźni też nie mają łatwo w innych sferach. Na nich również zakładamy społeczne kajdany i określamy, jak i co powinni. Moja znajoma prowadzi cykl spotkań dla przedsiębiorczych kobiet. Kiedy powiedziałam o nich jednemu z moich kolegów, usłyszałam, że „one są jak takie kółko różańcowe i to całe gadanie jest bez sensu”. Mężczyźni nie muszą opowiadać o tym, jak prowadzić własny biznes. Tak, faceci nie lubią mówić: „Próbowałem, ale mi nie wyszło”, a kobiety tego potrzebują i jest to cenne. Na zajęciach otwarcie mówię o swoich porażkach. Ludzie - by mieć motywację - potrzebują kontaktu z prawdziwym człowiekiem, a nie z kimś, kto twierdzi, że ze wszystkim doskonale sobie radzi. Często trudno nam powiedzieć: „OK, świat się nie zawali, jak dziś nie ugotuję”. Przecież nie działamy jak wielofunkcyjne roboty. Warto zacząć odpuszczać, bo można zwariować. I jest naprawdę wielu facetów, którzy to rozumieją. A jak Twoja rodzina radzi sobie z tym, że ma w domu kobietę, która jest świadomą konsumentką i zanim zdecyduje się coś kupić, to dziesięć razy to sprawdzi? (śmiech) Chyba dobrze. Mój mąż jest socjologiem, zajmuje się polityką społeczną, więc jest nam po drodze. Jeśli dla dwóch osób te same wartości są ważne, to jest OK. Nasz starszy syn rok temu dostał medal „Najbardziej empatyczne dziecko w klasie”, co bardzo nas ucieszyło. Wiesz, wydaje mi się, że jeśli będziemy uczyć dzieci innego nastawiania, współpracy, rozmowy o emocjach i szacunku, to będzie dobrze. Będzie fair? Tak.CP

*Dr Marta Karwacka - socjolożka biznesu, autorka książki „Siła współpracy. Relacje przedsiębiorstw z organizacjami pozarządowymi w kontekście społecznej odpowiedzialności biznesu”, właścicielka firmy SENSA Sustainable Thinking; prowadzi blog „How To Wear Fair”. Prywatnie żona, mama dwóch synów.

18

miasta kobiet.pl


007459404


zwierzak na wakacjach

Do podróży z naszym pupilem powinniśmy się odpowiednio przygotować. Jeśli wyjeżdżamy za granicę, ważna jest m.in. znajomość przepisów obowiązujących na miejscu - mówi lekarz weterynarii Bartłomiej Babiński z bydgoskiej Przychodni Weterynaryjnej „Przy Kładce”.

O czym jeszcze powinniśmy pamiętać? Przed samym wyjazdem podstawą jest przebadanie zwierzaka, odrobaczenie go i zabezpieczenie przeciwko pasożytom zewnętrznym, czyli pchłom i kleszczom. Nie należy też karmić zwierząt przed podróżą, żeby nie prowokować wymiotów. Dostępne są różnego rodzaju środki przeciwwymiotne, ale przed ich zastosowaniem trzeba poradzić się lekarza prowadzącego. Pomoże on dobrać odpowiedni specyfik. To, że jedna substancja działa na psa sąsiada, nie znaczy, że zadziała na naszego pupila. Jednak podstawowa zasada to mniejsze porcje picia i jedzenia. Można zastosować też różnego rodzaju środki sedacyjne, czyli uspokajające, chroniące zwierzę przed dodatkowym stresem. Ja natomiast jestem raczej zwolennikiem łagodnych środków wyciszających, które zaczyna się stosować na kilka dni przed wyjazdem. One przynoszą długofalowy efekt. Jak przygotować auto, którym będziemy przemieszczać się wraz ze zwierzakiem?

Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale mamy obowiązek zabezpieczyć zwierzę tak, by nie wędrowało po samochodzie. To niezwykle ważne, bo przy gwałtownym hamowaniu niezabezpieczone zwierzę może wyrządzić krzywdę i sobie, i właścicielowi. W przypadku małych psów czy kotów wystarczą nam specjalne kontenery, tzw. transportery, które możemy zblokować siedzeniem. Natomiast mając duże psy można zaopatrzyć się w kratki w bagażniku lub klatki bagażnikowe, ale jednym z prostszych i tańszych rozwiązań jest kupienie dla psa szelki z pasami. Można ją dostosować do swojej uprzęży. Wyposażona jest w klips, który pasuje do zapięcia pasów bezpieczeństwa. Latem w samochodach potrafi być bardzo gorąco. Co zrobić, by zwierzak się nie przegrzał? Uchylone okno jest pożądane, natomiast nie znaczy to, że pies powinien mieć głowę wystawioną za szybę w trakcie jazdy. W naszym sklepiku można znaleźć specjalne kratki, które wkłada się między ramy a szybę. Pozwalają one otworzyć okno na dowolną szerokość bez zagrożenia, że psiakowi coś się stanie. A stać się mogą różne rzeczy - od uderzenia gałęzią po zapalenie uszu czy spojówek wskutek przewiewu. Pamiętajmy też o tym, że pies się nie poci i całą temperaturę ciała reguluje za pomocą ziajania. Prze-

strzegam więc, by nie nastawiać klimatyzacji na 15 stopni, starajmy się zachować temperaturę pokojową. Nie prowokujmy silnych nawiewów powietrza, bo to i dla nas, i tym bardziej dla zwierząt, które cały czas ziają, może skończyć się infekcją górnych dróg oddechowych. Zaopatrzmy się również w świeżą wodę, którą możemy wzbogacić o elektrolity, i pamiętajmy o regularnych przystankach. Są one potrzebne zwierzakom nie tylko po to, by załatwić potrzeby fizjologiczne. Pomagają im także się odstresować. A jak dbać o zdrowie naszego pupila, gdy już dotarliśmy na miejsce wypoczynku? Musimy zwracać uwagę na to, gdzie chodzimy na spacery. Latem dochodzi do wielu kontuzji, bo psy cieszą się ze słonecznego dnia, biegają po lesie i wpadają na porozbijane butelki lub do dziury, co może skończyć się skręconą nogą, złamaniem, zerwanym więzadłem. Zdarza się, że zwierzak wskoczy do brudnego oczka z wodą i dostanie zapalenia skóry. Dlatego nie lekceważmy żadnych objawów. Jeśli cokolwiek nas zaniepokoi na wypadzie, skonsultujmy to z lekarzem prowadzącym. A jeśli jest to coś pilnego, to podjedźmy do najbliższej przychodni. Jeszcze przed wyjazdem warto dowiedzieć się, gdzie uzyskamy pomoc na miejscu, by nie robić tego w chaosie, gdy już coś się stanie.

Przychodnia Weterynaryjna „Przy Kładce” ul. A Grzymały-Siedleckiego 10 | Bydgoszcz |

tel. 52 371 30 68

www.weterynarz-przykladce.pl

P R O M O C J A 007458516

Sezon wakacyjny trwa w najlepsze. Jak właściciele czworonogów powinni się przygotować do wyjazdów ze swoimi pupilami? Wszystko zależy od tego, gdzie spędzamy wakacje. Jeżeli wyjeżdżamy za granicę, musimy pamiętać, że na terenie Unii Europejskiej obowiązują nas przepisy związane z przewozem zwierząt towarzyszących. Każdy zwierzak musi być trwale oznakowany, czyli posiadać chip. Sam tatuaż nie wystarczy, dopiero pies, który jest oznakowany chipem, może mieć wydany paszport. Podstawą do wyrobienia paszportu jest też szczepienie przeciwko wściekliźnie. Pamiętać należy, że prawo do wjazdu do większości krajów unijnych zaczyna przysługiwać dopiero trzy tygodnie po tym szczepieniu. Niektóre państwa, m.in. Wielka Brytania, Irlandia, Malta i Norwegia, charakteryzują się w tej kwestii odrębnymi przepisami. Obowiązek zapoznania się z nimi spoczywa na właścicielu. Choć teoretycznie nie ma już granic, to jeżeli podczas rutynowej kontroli służba celna dopatrzy się nieprawidłowości, możemy mieć z tego tytułu kłopoty. Warto też dodać, że przemieszczać zwierzęta można dopiero od 3. miesiąca życia. Czyli nie wolno nam zabrać ze sobą w podróż za granicę np. dwumiesięcznego psiaka.


praca w niEmczEch Posiadamy najnowszej generacji tomograf CBCT w regionie!

731 16 16 16 Dworcowa 73/6, 85-009 Bydgoszcz

Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą na

www.radiodent.pl Szosa Lubicka 168A, 87-100 Toruń, tel. 56 307 07 27 007536889

Czytaj bez wychodzenia z domu Gazetę i wszystkie dodatki w formacie PDF z nieograniczonym dostępem do treści internetowych

www.pflegemitherzen24.pl BEzpiEczna praca dla opiEkunów osóB starszych w niEmczEch

Wejdź plus.expressbydgoski.pl/kup na stronę z ofertą plus.nowosci.pl/kup

007531225

pdf 007536017

Design na ludowo Folkstar zrodził się z fascynacji polskim folklorem i pasji tworzenia. Nasz folk-sklep posiada szeroki asortyment inspirowany motywami ludowymi. U nas znajdziesz najpiękniejsze rękodzieło i tradycyjne wzory ludowe z różnych regionów Polski, wycinanki łowickie, ręczne hafty i mnóstwo produktów z folkowym akcentem. Nasze produkty nadadzą unikatowego charakteru każdemu wnętrzu, sprawdzą się jako oryginalny prezent i dodadzą kolorytu przedmiotom, z których korzystasz każdego dnia.

007529769

Zapraszamy codziennie od 10.00 do 18.00 na ul. Jezuicką 7 w Bydgoszczy www.folkstar.pl


temat

Anoreksja, mój bunt Jak wkurzyć matkę, ojca? Jak zaznaczyć swoją odrębność? Nie będę jadła. To przecież wzbudza ogromne napięcie w rodzinie. Z dr Anną Kobierecką-Dziamską* z Katedry Psychologii Klinicznej UKW rozmawia Lucyna Tataruch

„Bycie chudą jest ważniejsze od bycia zdrową. Będziesz się głodziła i robiła wszystko, co w twojej mocy, aby wyglądać coraz szczuplej. Nie będziesz jadła bez poczucia winy…” - to tylko fragment dekalogu pro ana, ruchu otwarcie promującego anoreksję… Tak, przerażające zasady, prawie jak z sekty. Taki dekalog pojawia się gdzieniegdzie w sieci, np. na forach internetowych tzw. motylków, czyli dziewczyn promujących anorektyczny styl życia. To dość hermetyczne środowisko, ale nie skupia jedynie anorektyczek. Niektóre nastolatki trafiają tam, bo na przykład są zaniepokojone swoim zmieniającym się ciałem. Innych fascynuje sama grupa, chcą być jej częścią. Aspirują do anoreksji? Można tak powiedzieć. Moim zdaniem to bardzo niebezpieczne miejsca dla dziewczyn, które mają niską samoocenę i są w kryzysie wieku dorastania. Na tych stronach otrzymuje się maksimum źle rozumianego wsparcia, a jest to jeden z czynników, który może wpłynąć na rozwój pełnoobjawowej anoreksji. Niektóre z tych portali są zamykane, ale zaraz potem pojawiają się kolejne, bo w zasadzie nie ma przeciwko temu żadnych uregulowań prawnych. Na czym polega to „wsparcie” motylków? Dziewczyny wymieniają się sposobami na to, jak schudnąć, jak nie przytyć, jak kontrolować wagę - przy czym są to bardzo restrykcyjne zalecenia. Już sam dekalog wiele wyjaśnia: „bycie chudą jest ważniejsze od bycia zdrową”. Znaleźć tam można również wskazówki, co zrobić, by rodzice nie zauważyli chudnięcia, a później, jak oszukiwać terapeutów czy lekarzy. Na przykład jak? Lepiej, żebyśmy nie podawały nawet przykładów, bo zawsze może być to jakiś rodzaj podpowiedzi dla potencjalnie chorej osoby.

22

miasta kobiet.pl

Racja. Przejdźmy zatem do innego hasła przewijającego się na stronach pro ana: „Nigdy nie będziesz zbyt chuda”. To rodzaj kultu. Te dziewczyny mają swoje ikony, motywują się wynajdując „thinspiracje” (określenie powstałe z połączenia „inspiracji” i angielskiego słowa „thin” - chudy; przyp. red.) - czyli np. zdjęcia bardzo szczupłych idolek lub wręcz przeciwnie - otyłych osób jako przestrogi. Znasz osobiście kogoś z tego środowiska? Żadna z moich pacjentek nie powiedziała mi nigdy wprost, że korzysta ze stron pro ana, choć mogło tak być. Natomiast robiłam kiedyś ze studentami badania ilościowe wśród użytkowniczek takiego forum. Udało wam się namówić je do współpracy? Tak, choć nie było to łatwe. Motylki przeważnie pilnują swojego miejsca, nie chcą, by było ono portalem wiedzy dla rodziców czy innych postronnych osób. Niekiedy nawet administratorki dokładnie weryfikują nowe użytkowniczki. Napisaliśmy więc do nich wprost - że chcemy przeprowadzić badania ankietowe. Zapewniliśmy im anonimowość i się zgodziły. Co konkretnie badaliście? Sprawdzaliśmy, jakie mają relacje z rodzicami i jaki styl przywiązania prezentują. Ankiety ukazały, że te dziewczyny pod wieloma względami są do siebie podobne, mają złożone trudności z bliskością w relacjach z innymi ludźmi. Pochodzą też ze szczególnych środowisk, w których stawia się wysokie wymagania, ogranicza autonomię i nadmiernie chroni. To są ich subiektywne, wyolbrzymione oceny, czy faktycznie tak jest? Te oceny potwierdzają się w obserwacjach i studiach indywidualnych przypadków. Powiedzmy sobie szczerze - młode kobiety z zaburzeniami odżywiania pochodzą zazwy-

czaj z rodzin, które nie funkcjonują w sposób prawidłowy. Choroba jest między innymi tego wyrazem. Inne badania, które prowadziłam do 2015 roku, też ujawniły, że relacje z rodzicami mają wpływ na negatywny obraz własnego ciała u dorosłych już córek. Od razu na myśl przychodzą surowi i wymagający rodzice… Tak, ma to szczególne znaczenie, jeśli chodzi o kontakt z matką - taką, która jest nadmiernie wymagająca, chłodna emocjonalnie i krytyczna w różnych sprawach, niekoniecznie tych związanych z wyglądem. A co z ojcem? Wpływa na to ojciec, który jest nieobecny - dosłownie lub emocjonalnie, ale też ten niekonsekwentny, czyli zmienny, nastrojowy, nieprzewidywalny. Badając środowiska dziewczyn chorujących na anoreksję zwraca się również uwagę na inny model - ich rodzice są często bardziej skupieni na córce niż na tym, co dzieje się między nimi. Mówiąc prościej - są przede wszystkim rodzicami, a nie parą. Z tym wiąże się z kolei przesadna troskliwość, nadopiekuńczość. Z zewnątrz może to wyglądać jak taki sielski obrazek rodziny, w której niczego nie brakuje? Tak, te rodziny są przykładne - zawsze razem, blisko siebie. I brzmi to dobrze, jednak tak naprawdę wewnątrz jest zbyt dużo tej bliskości. Dochodzi do zatarcia granic między poszczególnymi osobami, wszyscy wszystko o sobie wiedzą, ingerują w każdą sferę. W okresie dorastania dla dziewczyny taka sytuacja jest nie do przejścia. Spotkałam się kiedyś z tezą, że właśnie w takich rodzinach, gdzie są wyjątkowo bliskie relacje między matką a córką, nasto-


tabu latka może nie mieć miejsca na bunt - w tym również na bunt przeciwko matce. Przenosi go więc na siebie. Zdecydowanie tak. I anoreksja jest niestety bardzo skuteczną metodą buntu oraz narzędziem kontrolowania nie tylko siebie, ale i innych. Jak wkurzyć matkę, ojca? Jak zaznaczyć swoją odrębność? Nie będę jadła. To przecież wzbudza ogromne napięcie w rodzinie. Ale anoreksja chyba nie zaczyna się od motywacji „przestaję jeść, bo nienawidzę rodziców”? Nie, zwykle pojawia się jakiś inny czynnik spustowy, bezpośredni powód - na przykład odrzucenie przez chłopca, zawód miłosny, czyjś niemiły komentarz na temat ciała. W wieku dorastania tych potencjalnych impulsów jest mnóstwo. Jeśli dziewczynka ma już obniżoną samoocenę i zderzy się z czymś takim, to może zacząć szukać sposobu na uporanie się z tym nieprzyjemnym stanem. Jednym z nich okazuje się przejęcie pełnej kontroli nad swoim ciałem. Daje jej to satysfakcję i poczucie wyższości. Gdy jednak później analizujemy sytuację takiej osoby, to spostrzegamy, że tak naprawdę od początku była to dla niej jedyna przestrzeń do tego, by się zbuntować. Dotyczy to dziewczynek, które do tej pory zawsze były posłuszne, praktycznie w ogóle nie sprzeciwiały się rodzicom. W zasadzie z pozoru nadal takie są… Dlatego rodzice długo żyją w przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Aż pewnego dnia córka mdleje na korytarzu w szkole. Często jest tak, że dopiero poważne problemy ze zdrowiem fizycznym, których objawem jest choćby właśnie omdlenie, otwierają rodzinie oczy. Dziewczyny potrafią bardzo dużo zainwestować w to, by nikt nie odkrył, co się z nimi dzieje. Noszą ubrania ukrywające zmiany sylwetki, interesują się kuchnią, zaczynają gotować dla rodziców. Zabierają i ukrywają też znaczące ilości jedzenia, żeby nikomu nie przyszło do głowy, że coś jest nie tak. Gdy rodzice zauważą już, że córka przestała jeść, to powinni od razu zgłosić się na terapię? Anorektyczki chcą w ogóle w tym uczestniczyć? Wszystko zależy od tego, na jakim etapie choroby dziewczyna trafia do specjalisty. Jeśli mamy do czynienia z bardzo wyniszczoną, wygłodzoną osobą, to w pierwszej kolejności trzeba podreperować jej zdrowie fizyczne. Najczęściej kieruje się ją wtedy do szpitala. Dobrze jest zacząć od tego, by w ogóle zaakceptowała, że jest chora. Do mojego gabinetu nastolatki nierzadko trafiają na siłę, rodzice zmuszają je do wizyty. Dlatego zwykle od razu słyszę od pacjentki, że nawet jeśli wcześniej próbowała się odchudzać, to już tego nie robi, nie stosuje żadnych diet, żadnych intensywnych treningów, nie bierze suplementów na utratę wagi ani się nie przeczyszcza. Padają różne zapewnienia, byle tylko nie zostać u mnie dłużej. Ze strachu? Raczej z przekonania, że psycholog absolutnie nie jest jej potrzebny. Anoreksja dotyczy również dziewcząt z dużą potrzebą perfekcjoni-

zmu. Styl życia, jaki narzuca ta choroba, pasuje do idealnej wizji siebie, poprawia samoocenę. Dzięki temu nastolatki zaczynają łatwiej nawiązywać kontakty z innymi, bo w końcu czują się atrakcyjne, akceptowane przez rówieśników. Dlaczego więc miałyby potrzebować czyjejś pomocy? Jednak poza utratą wagi, dużo innych rzeczy zmienia się w ciele... …wypadają włosy, skóra staje się szara, ziemista. Na ciele pojawia się charakterystyczny meszek, by chronić przed utratą ciepła. Oczywiście wyniszczeniu ulegają też organy wewnętrzne i do tego dochodzi cała lista schorzeń, typu arytmia, osteoporoza… No właśnie, więc z pewnością przychodzi też taki moment, gdy już nawet rówieśnicy zaczynają to komentować… Osoba cierpiąca na anoreksję wbrew wszystkiemu będzie wypierać prawdę. Poziom zaprzeczania w tej chorobie jest niewyobrażalnie wysoki. Działa to też na zasadzie takiego błędnego koła - przez moment dziewczyna czuje euforię w reakcji na osiągnięte sukcesy, czyli zrzucone kilogramy. Słyszy pochwały i komplementy. Potem jednak, jak wspomniałaś, pojawiają się uwagi odnośnie do przesadnej chudości. W efekcie nastolatka odwraca się też od rówieśników, bo nie chce już tego więcej słyszeć. Ma poczucie, że nikt jej nie rozumie. Coraz częściej zostaje w domu i paradoksalnie wzmacnia się w chorobie. Dlatego leczenie anoreksji może trwać bardzo długo. To cały proces konfrontowania dziewczyny z tą sytuacją i edukowania jej rodziny. Cała rodzina chodzi na terapię? Tak, ale zazwyczaj rozdziela się te wizyty - np. ja pracuję indywidualnie z nastolatką, a inny psycholog równolegle z jej rodzicami. Dziewczynie daje to dodatkową przestrzeń do rozmowy o wszelkich problemach, również tych intymnych, np. związanych z seksualnością. Przy mamie i tacie byłoby to niemożliwe. Generalnie, w kryzysie dorastania nastolatka powinna móc zaistnieć samodzielnie, jako osoba. Wzmacnianie bliskości z rodziną niekoniecznie jej służy na tym etapie. Podczas spotkań staramy się też m.in. o to, by czuła, że może w jakiś inny sposób zbuntować się przeciwko rodzicom. Pracujemy wspólnie nawet nad tym, by na sesji wprost wyrażała złość na matkę czy ojca. Dla wielu nastolatek nie byłby to żaden problem. Niestety, nastolatki z anoreksją bardzo często nie dają sobie na to zgody. Taka dziewczyna musi się przekonać - po raz pierwszy w życiu - że gdy zezłości się na rodziców, to nie wydarzy się żadna tragedia. Wręcz przeciwnie - może to poprawić relacje w domu. Co na to rodzice? Często nie są zadowoleni. Mają poczucie, że psycholog psuje im dziecko. Dla nich to też jest trudne, dlatego trzeba przepracować ten temat w gabinecie. Przyglądamy się przy okazji wzorcom, które doprowadziły do ekspresji obja-

wów anoreksji u córki - tak by w przyszłości ich nie powtarzać. Gdy byłam nastolatką, to bardzo dużo mówiło się o zaburzeniach odżywiania. Mogłoby się wydawać, że skoro od lat edukujemy społeczeństwo w tym temacie, to zachorowań powinno być mniej. Niestety, to tak nie działa. Zachorowalność się nie zmniejsza. Może nie jest to powszechny problem, bo dotyczy kilku procent całej populacji, ale nadal są dziewczęta, które cierpią. Ponadto obecnie obserwuje się też pewną nowość. Dotychczas zaburzenia odżywiania były głównie chorobą nastolatek. Od jakiegoś czasu jednak ujawnia się coraz więcej przypadków anoreksji i bulimii wśród kobiet około 30. roku życia. Skąd ta zmiana? No właśnie, jest to wątek, który należy zbadać. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno w dorosłym życiu czynniki rodzinne mają już zdecydowanie mniejszy wpływ na postrzeganie swojego ciała. Wskazałabym więc bardziej na kulturę, która nadal jest dla kobiet dość wymagająca. Perfekcjonizm to przecież bardzo pożądana cecha. Poza tym cały czas, pomimo ruchów „body positive”, żyjemy w kulcie szczupłości. W ramach doktoratu przeprowadzałam badanie ilościowe na dużej grupie kobiet między 20. a 30. rokiem życia, m.in. pod kątem tego, jak postrzegają sylwetkę swojego ciała i jaką sylwetkę chciałyby mieć. Prawie 80 proc. ujawniło niezadowolenie ze swojego ciała. Moim zdaniem to bardzo dużo, zważywszy na fakt, że prawie wszystkie badane kobiety miały indeks masy ciała w granicach normy.CP

* dr Anna Kobierecka-Dziamska adiunkt w Katedrze Psychologii Klinicznej Instytutu Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego oraz psycholog w Poradni Zdrowia Psychicznego „Stawowa” w Bydgoszczy. Od 2007 roku łączy pracę naukową z pracą kliniczną jako praktyk. Interesuje się problematyką rozwoju i zaburzeń obrazu ciała, psychologią zaburzeń osobowości, psychologią rodziny i psychoterapią. miasta kobiet

lipiec 2017

23


kobieca perspektywa

Kiedyś wszyscy będziemy jeździć takimi autami. Zdecydowanie warto zrobić ten krok do przodu i spróbować już dziś.

pomysł na przyszłość:

O

d początku wiedziałam, że kilka dni z BMW i3 to będzie ciekawe przeżycie. Do tej pory nie jeździłam jeszcze w pełni elektrycznym samochodem. Auto widziałam już wcześniej i na pierwszy rzut oka wydało mi się - mówiąc delikatnie - kontrowersyjnie. To nie jest klasyczny design i krytycznych ocen w tej kwestii nie brakuje. Założyłam jednak, że za tym wyglądem kryje się coś więcej. Po obejrzeniu samochodu z bliska to „coś” stało się oczywistością. „I-trójka” jest autem przemyślanym od początku do końca. Projektanci nie zamierzali w łatwy sposób schlebiać gustom, a mimo to stworzyli model, którym już po chwili można się zauroczyć. Jedno warto od razu zaznaczyć - BMW i3 to auto miejskie. Nie ma więc sensu oczekiwać, że najlepiej sprawdzi się podczas trasy autostradą do Gdańska. Zasięg wersji, którą miałam okazję testować, mieści się w granicach 200 km. Póki co powszechna dostępność stacji ładowania aut elektrycznych pozostawia wiele do życzenia (a mówiąc wprost - w naszym regionie praktycznie nie istnieje). Jeśli jednak podejdzie się do tego modelu zgodnie z jego przeznaczeniem, przestaje być to problemem. Ja dziennie przejeżdżam średnio ok. 40 km, nie muszę więc martwić się o to, że nie dojadę do celu. Auto można ładować poprzez standardowe gniazdko w garażu lub pokusić się o własną, małą stację ładującą, którą da się zamontować przy domu. Dodatkowe koszty? Zapewne się zwrócą, poza tym mówimy o samochodzie, który w wersji podstawowej kosztuje ok. 150 tys. zł. Śmiem więc twierdzić, że ten dodatek nie stanie się wielkim obciążeniem - w porównaniu z całością. Skupmy się zatem na tych przejeżdżanych przeze mnie codziennie 40 kilometrach. Co w połączeniu z BMW i3 może być w nich ekscytującego? Głupio tak wprost przyznać, ale zaryzykuję odpowiedź: wszystko. Prowadzenie samochodu zwykle mnie relaksuje, a w tym przypadku efekt ten wskoczył na absolutnie wyższy level. Podczas jazdy bez silnika benzynowego w kabinie przeważnie jest niesamowicie cicho. Słychać co prawda niekiedy zmianę nawierzchni, ale nie są to jakieś nachalne dźwięki. Lubię ciszę i wiem, że podczas powrotów z pracy - czyli z biurowego gwaru - mogłabym się tym spokojem w aucie po prostu delektować.

24

miasta kobiet.pl

BMW i3 T e k s t :

L u c y n a

Tata r u c h

Wrażenie to nie opuściło mnie nawet wtedy, gdy samochód rozpędził się w minimalnie ponad 7 sekund, od zera do setki. Natychmiastowy moment obrotowy zrobił na mnie ogromne wrażenie. Każdy start ze świateł można uznać za wygrany, nie chodzi tu jednak o prowokowanie wyścigów. Traktuję to jako gwarancję bezpieczeństwa - zapas mocy daje szanse na szybką reakcję przy różnych niespodziankach na drodze. Oczywiście o jakiejkolwiek zmianie biegów nie ma tu mowy, więc przyspieszenie jest jednostajne. Dłuższą chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do specyficznie wytracanej prędkości. Otóż w BMW i3 hamulec jest w zasadzie niepotrzebny. Auto momentalnie zaczyna zwalniać po zdjęciu nogi z gazu, a z tyłu zapalają się czerwone światła. Po kilku próbach płynne zmiany tempa przestają być problemem. Samochód jest niezwykle dynamiczny, zwrotny, świetnie radzi sobie w ciasnych przestrzeniach. I to, w pakiecie z bezszelestną jazdą, skradło mi serce. Powodów do tej miłostki jest więcej. Nie ma sensu pisać o takich rzeczach, jak kamera cofania, duży ekran multimedialny, system nawigacyjny czy wystarczająco pojemny bagażnik, bo z miejsca uznałam to za standard. Zaciekawia również sam pomysł na wnętrze. W środku króluje minimalizm, kabina jest przestronna i czysta. 1/4 samochodu zrobiono z materiałów z recyklingu, nadwozie to tworzywa sztuczne i karbon - na progach niepomalowany, co dodaje tej wizji nowoczesności. Wszystko jest lekkie, spójne i dopracowane. Jak przystało na prawdziwe miejskie auto, BMW i3 nie ma tunelu środkowego, dzięki czemu można wygodnie dostać się na miejsce kierowcy przez drzwi pasażera, gdy ktoś zablokuje nam wejście na parkingu. Charakterystyczne są tu również tylne drzwi - otwierają się w przeciwną stronę. Tak naprawdę minusów mogłabym szukać na siłę (a raczej udowadniać, że to auto nie jest tym… czym z założenia miało nie być, czyli np. rodzinnym samochodem na długie trasy). Jednak nie wiem, po co miałabym to robić. Jeździło mi się nim po prostu rewelacyjnie. BMW i3 w praktyce wyszło daleko poza moje oczekiwania. Być może zadziałał na mnie czar „samochodu przyszłości”? Tego akurat jestem pewna - takimi autami będziemy kiedyś jeździć powszechnie. Zdecydowanie warto zrobić ten krok do przodu i spróbować już dziś.cp


007477167


mama

ach, śpij, kochanie Niepokój w godzinach nocnych związany jest zwykle z przeżyciami i atmosferą w domu. W miejscu, w którym mieszka małe dziecko, powinna panować harmonia. Dobrze, gdy obowiązują tam wieczorne rytuały. Z dr n. med. Danutą Kurylak, zastępcą dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy, rozmawia Tomasz Skory

Świeżo upieczonym rodzicom zwykle życzy się jak najwięcej przespanych nocy. Tymczasem dzieci - zarówno te mniejsze, jak i większe - często na to nie pozwalają. Skąd u maluchów biorą się problemy ze snem? Problemy ze snem czy z zasypianiem u dzieci to temat bardzo szeroki. W początkowym okresie noworodki przesypiają nawet 20-22 godziny na dobę, ale z czasem ich aktywność wzrasta i rodzice zaczynają się niepokoić, że maluchy nie chcą spać w ciągu nocy. Dzieje się tak dlatego, że dzieci do 6. tygodnia życia nie odróżniają jeszcze dnia od nocy i nie wiedzą po prostu, że przyszedł już czas na sen - szczególnie jeżeli wyspały się w ciągu dnia. Dopiero po 6. tygodniu uczą się rozpoznawać pory dnia i zaczynają kojarzyć wieczór z zasypianiem. W tym okresie u niemowląt mogą pojawić się jednak kolki, które znów utrudniają im spokojny sen. Historie o dzieciach, które przez wiele tygodni płakały noc w noc po parę godzin,

26

miasta kobiet.pl

nauczyły nas bać się tych kolek. Jest jakiś sposób, by ich uniknąć? Jak dotąd nie ustalono jednoznacznej przyczyny powstawania kolek, nie ma więc jednej sprawdzonej metody. Mogą mieć one różne podłoże, a jednym z czynników bywa niedojrzałość układu pokarmowego i związana z tym nieprawidłowa praca jelit. Dlatego tak ważna jest dieta i odpowiednie karmienie. Nie zaleca się na przykład podawać dzieciom krowiego mleka, bo jedną z przyczyn kolki u maluchów do 6. miesiąca życia może być uczulenie na białko mleka krowiego czy niedobór enzymów trawiących cukry. To dość częste problemy. Zazwyczaj niezwiązane z chorobą kolki nie są groźne i same z czasem przechodzą nie pozostawiając po sobie śladów, ale potrafią długo utrudniać zasypianie. A jak się zachować, gdy dziecko jest zdrowe, nic go nie męczy, a i tak nie może spać? Powyżej 6. miesiąca problemy z zasypianiem mogą wynikać po prostu z ciekawości świata. Dzieci, które spały w ciągu dnia, nie mają


dr n. med. DanutA Kurylak

wieczorem potrzeby snu, chcą za to poznawać wszystko, co je otacza. Rodzice często skarżą się, że w tym wieku ich pociechy śpią godzinę lub dwie, a potem się budzą i chcą się dalej bawić. To jednak naturalne w tym okresie życia i jeżeli nie widać, że dziecku coś dolega, to nie trzeba się w takiej sytuacji niepokoić. Czasem rodzice stają w takich sytuacjach na głowie - śpiewają kołysanki po kilka godzin, byle tylko malec ponownie usnął i dał im na chwilę odpocząć. Podejrzewam jednak, że nie powinno się dzieci usypiać na siłę… Nie należy usypiać dzieci na siłę, ale nie powinno się też ich szczególnie aktywizować w godzinach nocnych. Noc musi kojarzyć im się z ciszą i spokojem. Śpiewanie kołysanek jest bardzo dobrym sposobem, wycisza i pomaga ponownie zasnąć, ale oczywiście trzeba się liczyć z tym, że nie zawsze nasze starania przyniosą efekt. Co ze starszymi dziećmi? Takimi, które już wiedzą, że w nocy się śpi, a nie mogą lub budzą się, bo… No właśnie, dlaczego? Kolejną grupę stanowią dzieci od 2. do 5. roku życia. W tym przedziale wiekowym najczęsciej pojawiają się tzw. lęki nocne, choć mogą zdarzyć sie i wcześniej, i później. To wielka zagadka, bo prawie nic nie wiemy o mechanizmach ich powstawania. Polegają one na tym, że dziecko, które śpi, nagle zaczyna głośno płakać. Taki płacz trwa zwykle od kilku minut do pół godziny. Po tym czasie dziecko się uspokaja i zasypia, często nie pamiętając

rano, że cokolwiek się przydarzyło. I tu warto dodać, że choć pierwszym odruchem rodziców zwykle jest przytulenie płaczącego dziecka, w tym przypadku kontakt z nim często zaostrza sytuację. Dziecko z nocnymi lękami nie odzyskuje pełnej świadomości po przebudzeniu, więc nie rozpoznaje rodziców i może się ich przestraszyć. Obserwacje wskazują na to, że nasza obecność pomaga mu się uspokoić, ale branie na ręcę pogarsza sprawę, dlatego powinniśmy unikać bezpośredniego kontaktu. Wciąż nie wiadomo, dlaczego tak się dzieje, ale na szczęście te lęki przemijają same wraz z dorastaniem. A skąd biorą się inne wieczorne „strachy”, które nie pozwalają dzieciom zasnąć? Niepokój w godzinach wieczornych związany jest zwykle z przeżyciami i atmosferą w domu. W miejscu, w którym mieszka małe dziecko, musi panować harmonia i powinno się zachowywać pewien rytuał, np. związany z wieczornymi zabiegami pielęgnacyjnymi. Jak się regularnie powtarza pewne czynności w określonych godzinach, to dziecko się do nich przyzwyczaja. Gdy ten porządek zostanie zaburzony, malec może się zaniepokoić. Dzieci bardzo dobrze wyczuwają też atmosferę i nastroje panujące w domu. Jeśli w ciągu dnia wydarzyło się coś złego, w nocy może dać to o sobie znać. To problem z pogranicza psychologii i fizjologii. Rodzice muszą się zastanawiać, co jest jego przyczyną. W przypadku powtarzających się problemów, warto skonsultować się z psychologiem, ale i pediatrą, bo za tymi lękami mogą kryć się przyczyny chorobowe. Czy rodzice często pytają o problemy z zasypianiem u dzieci? Ten temat „spędza im sen z powiek”? Coraz więcej rodziców chce mieć świadomość, co jest dobre dla dziecka. Dużo czytają, chodzą na kursy i pytają pediatrów o to, co ich niepokoi. Najczęściej problemy mają ci, którzy bazują tylko na doświadczeniach wyniesionych z własnych domów. Ta wiedza już dawno się przeterminowała, więc łatwiej o błąd, który skończy się nieprzespaną nocą. Dlatego należy się edukować, by potrafić wyłapywać nieprawidłowości, ale też, by nie dziwić się różnymi reakcjami. Warto pamiętać, że każdy z nas ma inny tryb snu i czuwania, więc w tym temacie wszyscy rodzice muszą poruszać się z dużą ostrożnością. Z czasem może się przecież okazać, że dziecko jest „sową” i po prostu woli funkcjonować w nocy. Na taką możliwość też musimy być przygotowani.cp

dr n. med. Danuta Kurylak zastępca dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy

Akademia Rodzenia Akademickie Centrum Medyczne przy WSG www.akademia.byd.pl www.acm.byd.pl

Zdrowy i bezpieczny sen dziecka Sen jest niezbędny do prawidłowego rozwoju każdego dziecka. W czasie snu licznie tworzą się nowe połączenia w centralnym układzie nerwowym. Dodatkowo mózg dziecka porządkuje zdobyte umiejętności, co wpływa również na jego rozwój umysłowy. W tym właśnie czasie niezwykle ważne jest to, aby zadbać o jak najbardziej komfortowe warunki podczas spania. Przede wszystkim należy pamiętać o wietrzeniu pokoju przed spaniem. Optymalna temperatura powietrza w pomieszczeniu to 19-20°C. Kolejny niezbędny element to wygodne łóżeczko do codziennego użytkowania. Ochraniacze na szczebelki powinny być używane tylko wtedy, gdy zauważamy, że dziecko rozprasza się nadmierną ilością bodźców z zewnątrz. W innych przypadkach niepotrzebnie stwarzamy mu zamkniętą przestrzeń. W łóżeczku powinien być nowy, dość twardy, niezapadający się materacyk. Te, które dają dobre podparcie punktowe dla ciała dziecka, gwarantują najwyższy komfort snu. Materac należy pokryć prześcieradłem z gumką, najlepiej wykonanym z bawełny. Z poduszeczki dla malucha zrezygnujmy do minimum 3. roku życia. Każda poduszka, nawet najbardziej płaska, utrudnia ruch dziecka podczas snu i dodatkowo może powodować w niektórych przypadkach odkształcenie główki. W celu przykrycia dziecka powinno używać się bardzo lekkiej kołderki lub w ciepłe dni cienkiego kocyka. Zabawki w łóżeczku są zbędne - im mniej rzeczy, tym wygodniej i bezpieczniej. Ostatnią ważną czynnością u noworodków lub niemowlaków, które jeszcze nie potrafią zmieniać pozycji, jest odpowiednie układanie do snu. Najkorzystniejsze są dwie pozycje: na plecach i na boku. Jeśli maluch uwielbia spać na brzuszku, należy zaopatrzyć się w monitor oddechu w celu kontrolowania bezpieczeństwa dziecka w czasie snu.cp dr n. med. Agnieszka Strączyńska fizjoterapeutka, terapeutka NDT BOBATH

miasta kobiet

lipiec 2017

27

rpomocja 007513599

Rodzice czytają, chodzą na kursy i pytają pediatrów o to, co ich niepokoi. Najczęściej problemy mają ci, którzy bazują tylko na doświadzeniach wyniesionych z własnych domów. Ta wiedza już dawno się przeterminowała, więc łatwiej o błąd, który skończy się nieprzespaną nocą.


Bezpiecznie za granicą Jeśli podczas pobytu za granicą rozchorujemy się, doznamy urazu bądź zabraknie nam leków, to dzięki karcie EKUZ będziemy mogli skorzystać ze świadczeń zdrowotnych bez konieczności powrotu do Polski - mówi Przemysław Pankowski* Wniosek składa się osobiście? Niekoniecznie. Wypełniony i podpisany wniosek można wysłać faxem, mailem lub tradycyjną pocztą. Rozpatrywany jest on w ciągu trzech dni roboczych, a karta odesłana zostaje na wskazany we wniosku adres.

*Przemysław Pankowski, naczelnik Wydziału Współpracy Międzynarodowej z Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia

Czym jest karta EKUZ? Jest to Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego, która daje prawo do niezbędnych i bezpłatnych świadczeń zdrowotnych w trakcie czasowego pobytu – na przykład podczas wyjazdu wakacyjnego – na terenie krajów Unii Europejskiej i Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu. Każdy może ją sobie wyrobić? Tak - każdy, kto jest ubezpieczony w Narodowym Funduszu Zdrowia. Karta wydawana jest bezpłatnie w kilka minut. Zachęcamy jednak do tego, by wnioski składać jak najwcześniej, choćby na wypadek problemów przy potwierdzeniu aktualnego ubezpieczenia. Zdarza się bowiem, że ktoś np. nie dopełnił obowiązku zgłoszenia do ubezpieczenia zdrowotnego współmałżonka lub dziecka. Wówczas te osoby figurują w Centralnym Wykazie Ubezpieczonych jako nieubezpieczone i jeśli zechcą zawnioskować o kartę EKUZ, konieczne będzie przedstawienie dokumentów potwierdzających stan faktyczny. Za dziecko, które nie ma skończonych 18 lat, wniosek o kartę wypełnia i podpisuje rodzic. Składa się go tak samo, jak w przypadku osoby dorosłej.

Co nam daje posiadanie takiej karty? Karta EKUZ służy zagwarantowaniu prawa do swobodnego przemieszczania się w granicach Unii Europejskiej. Oznacza to, że jeśli podczas pobytu za granicą rozchorujemy się, doznamy urazu, zabraknie nam leków bądź przydarzy się inny wypadek, to mamy prawo skorzystania ze świadczeń zdrowotnych bez konieczności powrotu do Polski. Nie obejmuje to planowanego leczenia, z wyjątkiem świadczeń koniecznych, takich jak np. dializy nerek, tlenoterapii czy chemodializy. Warto jednak wiedzieć, że w każdym kraju może działać inny system ubezpieczeń zdrowotnych, co oznacza, że nie wszystkie świadczenia są tak samo dostępne lub bezpłatne jak w Polsce. Przebywając za granicą będziemy traktowani jak inni ubezpieczeni obywatele danego kraju. Dlatego dobrze przed wyjazdem sprawdzić, co obejmuje bezpłatna opieka zdrowotna w miejscu, do którego się wybieramy. Takie informacje na życzenie wnioskodawcy dołączamy w wersji drukowanej do karty. Można je również sprawdzić na www.ekuz.nfz.gov.pl. Jakie mogą być różnice między ubezpieczeniem w Polsce a za granicą? Przykładowo w Belgii, mimo ubezpieczenia zdrowotnego, zawsze będziemy musieli zapłacić za przyjazd karetki, ale za pobyt w szpitalu już nie. We Francji z kolei pacjent ponosi 20 proc. kosztów hospitalizacji. W obu tych krajach mocno rozwinięto ofertę ubezpieczeń dodatkowych, które umożliwiają uniknięcie tych opłat. Zalecamy przed wyjazdem, by wykupić takie komercyjne ubezpieczenie. Jak długo ważna jest karta EKUZ? Dla osób pracujących, prowadzących działalność gospodarczą, dzieci bądź współmałżonków osób ubezpieczonych karta EKUZ - od marca tego roku - wydawana jest na 12 miesięcy. W przypadku osób bezrobotnych dokument ten ważny jest dwa miesiące. Natomiast emerytom

i osobom pobierającym świadczenia przedemerytalne wydaje się go na pięć lat. A czy jeśli wyjedziemy za granicę bez karty, to będziemy mogli postarać się o nią na miejscu? Tak, wniosek wraz z odpowiednim adresem zwrotnym można wysłać z każdego miejsca. Niestety mamy również wiele zgłoszeń z zagranicy w sytuacjach, gdy przydarzy się już jakiś wypadek. Wówczas warto na wniosku zaznaczyć, że sprawa jest pilna, a dokument zostanie odesłany na adres wskazany przez pacjenta - również na faks lub e-mail. Bywa i tak, że osoba poszkodowana jest nieprzytomna. Wtedy o kartę powinna zawnioskować rodzina pacjenta. Warto dodać, że pacjenci, którzy ponieśli we własnym zakresie koszty rzeczowych świadczeń zdrowotnych, mogą wystąpić do właściwego oddziału wojewódzkiego NFZ z wnioskiem o zwrot tych kosztów. Procedura ta wymaga ustalenia kwoty zwrotu z państwem, w którym dana osoba skorzystała ze świadczeń. Dlatego oddział wojewódzki NFZ kieruje do instytucji miejsca pobytu zapytanie, jakiej części kosztów zainteresowany nie musiałby pokryć, gdyby przedstawił odpowiedni dokument. Na podstawie uzyskanej informacji świadczeniobiorcy zwracane są poniesione koszty we wskazanej wysokości. Cała procedura może jednak potrwać nawet kilka miesięcy.

Wniosek o kartę EKUZ można złożyć w Kujawsko-Pomorskim Oddziale NFZ: Bydgoszcz, ul. Słowackiego 3, tel. (052) 325-29-00, fax 325-28-68 (e-mail: wf02@nfz.gov.pl) Toruń, ul. Szosa Chełmińska 30, tel. (056) 658-05-00, fax 658-05-01 (e-mail: torun@nfz-bydgoszcz.pl) Włocławek, ul. Kilińskiego 16, tel. (054) 412-74-00, fax 412-74-03 (e-mail: wloclawek@nfz-bydgoszcz.pl). P R O M O C J A 007530046

28

miasta kobiet.pl


Zdrowa mama, zdrowe dziecko Rozwój medycyny pozwala nam traktować płód jako pacjenta. Troszkę małego, ale jednak… Dzięki badaniom prenatalnym może on być leczony jeszcze przed narodzinami - mówi dr Szymon Bednarek z Centrum Medycznego Nowa Ginekologia, Lecznic Citomed w Toruniu. Doktorze, jesteście nowym ośrodkiem realizującym Program badań prenatalnych. Na czym on polega? Program badań prenatalnych pozwala pacjentkom ze wskazaniami wykonać bezpłatną diagnostykę nienarodzonego dziecka. Które ciężarne powinny mieć zrobione takie badania? Tak naprawdę każda przyszła mama mogłaby je wykonać. Dla części z nich możliwa jest refundacja. Lekarz kierujący pacjentkę do nas wpisuje w skierowaniu, jakie są wskazania, a my oceniamy - zgodnie z wytycznymi NFZ - czy te badania mogą być wykonane za darmo. Pacjentki, których wskazania nie są zgodne z wymogami ubezpieczyciela, mogą wykonać ten sam zakres płatnych badań. Ale co one wnoszą? Badania prenatalne umożliwiają dokładną ocenę ryzyka porodowego i szans na utrzymanie ciąży. Wiek ciężarnych wzrasta, w związku z tym ryzyko patologii ciąży, także o podłożu genetycznym, rośnie. W Nowej Ginekologii Lecznic Citomed na każdym etapie diagnostyki obecny jest lekarz specjalista genetyki klinicznej i specjalista perinatologii. Szacuje się, że co dziesiąta rodząca ma powyżej 35 lat. Diagnozujecie ciężarną i…? W wielu przypadkach możliwe jest leczenie wewnątrzmaciczne płodu, a przede wszyst-

kim zaplanowanie porodu w ośrodku zapewniającym niemalże natychmiastową terapię noworodka w przypadku dzieci mających taką szansę. Dzieci mających szansę na terapię po porodzie? Tak, niestety, część schorzeń, głównie genetycznych, aktualnie nie daje możliwości całkowitego wyleczenia, ale możliwa jest korekta towarzyszących wad, np. serca, tak by dzieci mogły żyć.

Wskazania do bezpłatnych badań prenatalnych:

Trudny temat… Niestety. Jednak wczesne rozpoznanie nieprawidłowości u dziecka daje nam czas. Rodzicom - na poznanie wady, lekarzom - na organizację dalszego przebiegu ciąży, porodu i leczenia.

• wystąpienie w poprzedniej ciąży aberracji chromosomowej płodu lub dziecka

Może lepiej nie wiedzieć? Część ludzi nie chodzi do lekarzy, dzięki czemu czują się zdrowsi… Rozwój medycyny pozwala nam traktować płód jako pacjenta. Troszkę małego, ale jednak… Dzięki badaniom prenatalnym część maluchów może być wyleczonych jeszcze przed narodzinami. A zna Pan dalsze losy swoich małych pacjentów? Niektórych tak. I wie pan? Te dawne maluchy są już często uczniami (śmiech).

Głos pacjentki - Monika Michalak z Torunia Profesjonalizm oraz indywidualne podejście do pacjentki to cechy, które charakteryzują Nową Ginekologię. Pacjentka czuje tam szacunek i empatię wszystkich pracowników, a zwłaszcza lekarza prowadzącego, dr. n. med. Szymona Bednarka, który wzbudza ogromne zaufanie. Wizyty przebiegają w sympatycznej i niekrępującej atmosferze, odpowiedzi na zadawane pytania są zawsze wyczerpujące, a odrobina żartu i swobody pana doktora niwelują sztuczny dystans w relacji lekarz-pacjentka. Wysoka kultura osobista doktora Bednarka, takt i zrozumienie, zapraszanie do gabinetu po imieniu, a nie „po numerku”, oraz pozytywne opinie na forach internetowych zachęcają kobiety do korzystania z porad lekarskich w Nowej Ginekologii. Dodatkowo dobra organizacja pracy – potwierdzanie wizyt, punktualność, brak kolejek oraz nowoczesna i przyjazna przestrzeń Nowej Ginekologii to z pewnością atuty, które wyróżniają to miejsce.

• wiek powyżej 35 lat

• stwierdzenie wystąpienia strukturalnych aberracji chromosomowych u ciężarnej lub u ojca dziecka • stwierdzenie znacznie większego ryzyka urodzenia dziecka dotkniętego chorobą uwarunkowaną monogenetycznie lub wieloczynnikową • stwierdzenie w czasie ciąży nieprawidłowego wyniku badania USG i/lub badań biochemicznych wskazujących na zwiększone ryzyko aberracji chromosomowej lub wady płodu • podczas rejestracji konieczne jest skierowanie od lekarza prowadzącego ciążę, z określeniem wskazań. Jeśli pacjentka nie spełnia kryteriów refundacji NFZ, może badania wykonać odpłatnie. Rejestracja telefoniczna: 695 600 162 lub osobiście w przychodni Lecznic Citomed w Toruniu przy ul. M. Skłodowskiej-Curie 73. P R O M O C J A 007516198


zdrowie i uroda

Lato za pasem... a co z Twoim pasem? Jesteś gotowa na słoneczne dni spędzone na plaży w nowym bikini? Niezbyt? To jeszcze nic straconego! Mamy dla ciebie trzy rozwiązania, które oszczędzą ci głodówek, efektu jo-jo i długotrwałego katowania ciała na bieżni. Dzięki nim wyrobisz sobie dobre nawyki żywieniowe, których efektem będzie przede wszystkim zdrowie i świetne samopoczucie.

ROZWIĄZANIE 1 Detoks owocowo-warzywny Latem wystarczy przejść koło straganu warzywnego, by poczuć przyjemny zapach pomidorów czy truskawek… To najlepszy czas, by przeprowadzić detoks naszego organizmu. Zaplanuj na niego minimum 7 dni. Najlepszy efekt przyniosą ci pełne dwa tygodnie.

Czego nie należy jeść podczas detoksu? Najlepiej zrezygnować na ten czas z produktów przetworzonych, mięsa, nabiału, cukru oraz węglowodanów pochodzących ze zbóż (a więc warto choć na chwilę pożegnać się z chlebem!). Dla lepszego efektu dobrze też odstawić kawę, alkohol oraz soki. Na czym opierać swój jadłospis? Skup się na warzywach, w nieco mniejszym stopniu na owocach i zdrowych, dobrej jakości tłuszczach, takich jak olej kokosowy, sezamowy, oliwa z oliwek, awokado, orzechy i nasiona. Spośród napojów postaw na wodę, domowej roboty lemoniadę (woda gazowana z dodatkiem cytryny, limonki i świeżej mięty) oraz herbaty ziołowe (np. czystek, koper włoski, rumianek). Jakich efektów możesz się spodziewać? Skutkiem kilkudniowej kuracji będzie oczyszczenie organizmu, przyspieszenie metabolizmu, jak i przypływ życiowej energii. Dążymy do tego, aby czuć się lżej. Skutkiem ubocznym (bardzo przyjemnym) przyspieszenia metabolizmu będzie utrata zbędnej tkanki tłuszczowej! UWAGA: Jeżeli chciałabyś dostać darmowy jadłospis i przepisy, wyślij e-mail na adres: kontakt@elite.bydgoszcz.pl, w tytule wpisując: Letni Detoks SBC (Summer Body Challenge). W treści podaj swoje imię i nazwisko.

!

ROZWIĄZANIE 2 Intermittent fasting Chciałabyś schudnąć niewiele zmieniając w swoim jadłospisie? Jest to możliwe. Spróbuj systemu żywieniowego IF, czyli Intermittent fasting.

Daria Torbowska i Magdalena Ulikowska z Elite Bydgoszcz - Centrum Dietetyki, Coachingu i Treningu Indywidualnego

Czym jest IF? To nie dieta, a system żywieniowy. Na czym on polega? Dzielimy swój dzień na czas, w którym jemy (tzw. okno żywieniowe), oraz na te godziny, w których pościmy. Podczas okna żywieniowego spożywamy wszystkie zaplanowane posiłki. Najczęściej, ze względów praktycznych, są to 3-4 dania (trudno w przeciągu 8-godzinnego okna spożyć 5 posiłków, ale ich liczbę należy dostosować do własnych preferencji). Ile czasu powinno trwać okno żywieniowe? W klasycznym IF okno żywieniowe trwa 8 godzin, np. od 10 do 18. Poza tymi godzinami nie jemy. Warto wprowadzić ten system małymi krokami, np. na początek w systemie 14/10 (14 godzin postu i 10 godzin

30

miasta kobiet.pl

okna żywieniowego) - czyli przykładowo pierwszy posiłek spożywamy o 9.00, ostatni o 19.00. W kolejnym tygodniu modyfikujemy system do wersji 15/9, następnie wprowadzamy klasyczny IF 16/8, który daje najlepsze efekty. To od ciebie zależy, w jakich godzinach w ciągu dnia zaplanujesz okno żywieniowe i ile posiłków zjesz w trakcie jego trwania. Kluczem do sukcesu jest indywidualizacja. Pamiętaj, że okres postu dotyczy tylko pokarmów. Wodę pij niezależnie od pory dnia.

Jakie są z tego korzyści? Nie musisz liczyć kalorii, a jednak szybko pozbywasz się tkanki tłuszczowej. Twój metabolizm przyspiesza i co najważniejsze, poprawia się wrażliwość tkanek na insulinę.

ROZWIĄZANIE 3 trening interwałowy Nie masz już zbyt wiele czasu do urlopu? Wypróbuj trening, który przyniesie ekspresowe efekty, zwłaszcza jeśli nie możesz sobie pozwolić na godzinny trucht po bieżni. Świetnym rozwiązaniem będzie trening interwałowy.

Na czym to polega? Jest to forma aktywności fizycznej, w której na przemian występują serie o wysokiej i niskiej intensywności. Trening ten zajmuje mało czasu, może trwać maksymalnie 30 minut. Na dodatek, możesz go wykonać praktycznie wszędzie, bo nie wymaga żadnego sprzętu. Wystarczą wygodne buty, luźny strój i chęci! Krok 1. Wybierz swoje cztery ulubione ćwiczenia, np. pajacyki, przysiady, brzuszki, wykroki. Krok 2. Możesz zainstalować na swoim smartphonie bezpłatną aplikację, np. ,,IntervalTimer’’ lub „TimeInterval”. Aplikacja będzie za ciebie odliczała czas i informowała cię sygnałem dźwiękowym, kiedy ćwiczyć (high interval), a kiedy odpoczywać (low interval). Krok 3. Znajdź kawałek podłogi, ustaw aplikację i ćwicz! Przykładowo: high interval to 45 sekund szybko wykonywanych pajacyków, low interval to 30-sekundowy marsz. Kolejna seria to 45 sekund przysiadów i znowu 30 sekund marszu. Tak samo z brzuszkami i wykrokami. Całość powtórz 2 lub 3 razy, w zależności od stopnia zaawansowania. Jakie są z tego korzyści? W tak krótkim czasie można osiągnąć fantastyczne efekty. Trening szybko i skutecznie redukuje tkankę tłuszczową, bo nawet do kilku godzin po nim nadal spalamy ją intensywniej niż dotychczas. Tak działa after-burn effect, zwany inaczej zwiększoną powysiłkową nadkonsumpcją tlenu (EPOC). W dodatku tego typu trening świetnie modeluje sylwetkę. Jest to zatem idealna forma wysiłku tuż przed urlopem i nie tylko!.CP


Interferie Barbarka w Świnoujściu W PA K I E C I E O F E R U J E M Y :

• 7 noclegów w przytulnych, komfortowych pokojach • pełne wyżywienie – śniadanie i kolacja w formie bufetu, obiad (dwa dania do wyboru) serwowany do stolika • konsultacja lekarska • 5 zabiegów leczniczych w profesjonalnie wyposażonej bazie zabiegowej zleconych przez lekarza (szeroki wachlarz zabiegowy) przy pobycie 14-dniowym BONUS 15 zabiegów leczniczych • voucher do kawiarni w wysokości 30 zł

WAKACJE 2017 - 24.06-2.09.2017 Relaks i zdrowie od 1330 zł W OFERCIE:

• lampa sollux • laser • lampa biotron • krioterapia punktowa • inhalacje

• galwanizacja • magnetoterapia • jonoforeza • okłady borowinowe • tlenoterapia

• diadynamik • masaż wirowy kończyn górnych • masaż wirowy kończyn dolnych • wieczorne koncerty • miły i rodzinny klimat pobytu

Z N IŻ KI:

• dzieci do 5,99 lat – pobyt bezpłatny (wspólne miejsce w łóżku z osobą pełnopłatną) • dzieci w wieku 6–13,99 lat – 50% zniżki (nocleg na dostawce) Przy ofercie nie uwzględniamy kart rabatowych

007487882

REZERWACJE: Interferie Barbarka 72-600 Świnoujście • ul. Kasprowicza 8, tel. 91 321 25 31 • 91 321 54 06 www. interferie.pl • barbarka@interferie.pl

w Żninie ul. Plac Wolności 13 tel. (52) 302 04 50 pn.-nd. 8-22

007053279

ul.Kossaka 23 tel. 515 979 046 pn.-nd. 8 – 21


zdrowie

Żywność nadzwyczajna

Moringa, cibora jadalna, pestki arbuza i kiszona kapusta… Jakie hity jedzeniowe powinny królować na naszych talerzach? Z dietetyczką Olimpią Przyjemską, o kulinarnych trendach i modnych superfoods, rozmawia Jan Oleksy

Żywność z niesamowitymi właściwościami zdrowotnymi to temat niezwykle modny… Tak, ale superfood to nie tylko chwyt marketingowy. To rodzaj żywności, która swoją nazwę zawdzięcza ponadprzeciętnym wartościom odżywczym, zawartością witamin lub antyutleniaczy. Ostatnio szczególnie głośno jest o niektórych z nich. Mnie zaintrygowała egzotycznie brzmiąca moringa, zwana drzewem długowieczności. To niezwykłe drzewo rośnie u podnóży Himalajów, gdzie ziemia i powietrze są znacznie mniej zanieczyszczone niż u nas w kraju. Najpopularniejsza odmiana trafiła

32

miasta kobiet.pl

na listę superfoods, dzięki zawartości witamin i minerałów znacznie większej niż w innych znanych nam od dawna pokarmach. Moringa zawiera siedem razy więcej witaminy C niż pomarańcza i cztery razy więcej witaminy A niż marchew. Dzięki niesamowitej ilości żelaza wspomaga leczenie anemii, a mangan i bor - dosyć trudno dostępne w naszej diecie - działają znakomicie na gospodarkę wapniową oraz wzmacniają kości. To działanie jest niezwykle ważne dla osób z osteoporozą. Moringa pomaga także cukrzykom w utrzymaniu prawidłowej gospodarki węglowodanowej, a pozytywny jej wpływ na wątrobę pomaga oczyścić organizm i sprzyja jego regeneracji.

Zatem egzotyka wkracza do naszej diety. Po jagodach Goji nadchodzi podobno czas na ciborę jadalną, czyli migdały ziemne, zwane też orzechami tygrysimi. W dawnej medycynie indyjskiej wierzono, że te małe pomarszczone ziarenka wspierają płodność. Rzeczywiście, dzięki sporej zawartości żelaza oraz specyficznym właściwościom cibora ma wpływ na regulację menstruacji, a nawet mówi się, że jedzenie jej zapobiega rakowi piersi. Cibora wspomaga też pracę układu pokarmowego, poprawia metabolizm oraz pomaga uporać się zarówno z zaparciami, jak i biegunkami. Jej rozgrzewające i oczyszczające działanie pobudza jelita, co sprawia, że łagodzi wzdęcia i kolki.


zdrowie Pestki arbuza, jak wykazują badania, pomagają leczyć infekcje grzybicze, bakteryjne, a także choroby skóry, układu pokarmowego i oddechowego. Dużo mówi się również o wodzie kokosowej, o jej zasadowym odczynie i niezwykłych właściwościach… Zasadowy odczyn jest korzystny dla organizmu ze względu na bardzo dużą ilość zakwaszających produktów w naszym menu, ale tak naprawdę nad wodą kokosową powinniśmy pochylić się z innego powodu. Przede wszystkim jest ona bogata w niezbędne dla organizmu składniki, takie jak magnez, potas, wapń, fosfor oraz witaminy B1, B2, B3, B5, B6 i C, a poziom elektrolitów jest w niej niemal identyczny jak w osoczu ludzkiej krwi, co sprawia, że jest wyśmienitym izotonikiem! Płyn pozyskiwany z młodych, zielonych kokosów bardzo różni się składem od popularnego już mleczka kokosowego - nie zawiera tłuszczu, a naturalne cukry i bogactwo mikroelementów. To wszystko sprawia, że śmiało powinniśmy zastąpić nim soki lub napój izotoniczny, po który sięgamy po treningu. Ponadto lekko orzechowy posmak może być dla nas ciekawym urozmaiceniem. Podobno też pestki arbuza mają „tę moc”. Uważane są zresztą za afrodyzjak. To prawda, że powinny je jeść osoby z nadciśnieniem? Tak, to, co zwykliśmy wypluwać lub wyciągać jedząc ten orzeźwiający owoc, okazuje się jedną z najzdrowszych jego części. Pestki arbuza, jak wykazują badania, pomagają leczyć infekcje grzybicze, bakteryjne, a także choroby skóry, układu pokarmowego i oddechowego. Ponadto, te małe czarne ziarenka mają też właściwości przeciwbólowe oraz przeciwzapalne. I rzeczywiście, wpływają na obniżenie ciśnienia krwi dzięki kukurborycynie rozszerzającej naczynia krwionośne. Ale jest jeszcze jeden powód, dla którego warto jadać pestki z arbuza - tłuszcz, który zawierają, zwiększa przyswajalność likopenu, którego w arbuzie znajdziemy pod dostatkiem, a jego właściwości antynowotworowe znamy już dzięki pomidorom. Kiedyś mówiło się u nas żartobliwie, że „w dżemie siła drzemie”, a później, że… w jogurtach owocowych. Te niestety są bardzo słodkie, zawierają dużo cukru. Dobra propozycja przychodzi ze Stanów, gdzie furorę robią jogurty warzywne o smaku buraków czy pomidorów. Czy przyjmą się u nas? Obecnie coraz chętniej sięgamy po warzywne eksperymenty, takie jak ciasta dyniowe, budynie marchewkowe, koktajle z warzyw, suszone warzywa jako przekąski… Warzywa są zdecydowanie zdrowsze od owoców, właśnie dzięki znacznie mniejszej zawartości węglowodanów, więc myślę, że jest to bardzo dobry trend, zwłaszcza dla osób niegustujących na co dzień w jedzeniu warzyw. Być może dzięki temu przekonają się do zdrowszego odżywiania? Kto wie? Może znajdzie się też miejsce na naszych talerzach na wodorosty? Akurat wodorosty to wcale nie taki nowy wynalazek w naszej kuchni, bo kto z nas nie zna sushi? Popularne rolki owijane są przecież w nori, czyli jadalne wodorosty różnych gatunków. W sklepach ze zdrową żywnością możemy dostać różne odmiany, ale to, co je łączy, to duża zawartość chlorofilu. Ponadto są skarbnicą

takich witamin jak A, B, C, E. Zawierają też ogromną ilość żelaza i magnezu, których przyswajalność zazwyczaj jest ograniczona. Ich egzotyczny smak oraz wyrazisty aromat powodują, że chętnie sięgamy po nie jako element sałatek czy przekąsek. Ale nie tylko egzotyka się liczy. Mamy też polskie specjały, choćby naszą kiszoną kapustę. Tylko nie tę kwaszoną octem, którą możemy kupić w hipermarkecie za parę groszy! Zdecydowanie tak! Jestem fanką naszych rodzimych warzyw, a wytwarzana od wieków kiszona kapusta jest według mnie ciągle niedoceniania. Niestety, w sklepach przeważnie sprzedaje się tę kwaszoną, która ma niewiele wspólnego z procesem fermentacji. Jest pasteryzowana, czyli gotowana, i często zawiera konserwanty - sorbiniany i benzoesany. Jednym z efektów kiszenia kapusty jest naturalny kwas mlekowy, który ma działanie bakteriobójcze i antywirusowe. W połączeniu z kwasem askorbinowym, czyli witaminą C - również naturalnym efektem fermentacji - kapusta kiszona ma bardzo dobry wpływ na nasze zdrowie. Ponadto proces kwaszenia przy udziale szczepów bakteryjnych powoduje, że jest ona naturalnym probiotykiem, wspomaga w niesamowity sposób naszą naturalną mikroflorę jelitową. Dzięki temu nie tylko poczujemy się lepiej, ale także będziemy czerpać więcej korzyści z tego, co spożywamy! Nie zapominajmy też, że poza witaminą C kiszona kapusta ma wiele innych witamin, takich jak komplet niezbędnych dla zdrowia witamin z grupy B, sporo witaminy A, trochę witamin E, K i rutyny. Podobno hitem ma być również nasze pospolite ziarno jęczmienia. Czy Pani to potwierdza? Oczywiście! Nie od dzisiaj wiadomo, że zielone pędy zbóż mają bardzo dużo witamin oraz mogą mieć korzystny wpływ na nasz cały organizm. Przyjrzyjmy się bliżej tej konkretnej roślinie. Zielone ziarna jęczmienia zawierają wspominany wcześniej chlorofil, który działa odkwaszająco, wpływając bardzo pozytywnie na naszą gospodarkę kwasowo-zasadową. Ale to nie wszystko, poza bogactwem witamin i minerałów, a w szczególności żelaza, potasu i wapnia, naukowcy odkryli, że wspomaga także procesy odchudzania. Właściwości te zawdzięcza sporej ilości dobrze przyswajalnego błonnika, który ułatwia trawienie oraz oczyszcza organizm z toksyn, pozytywnie regulując metabolizm. Superfoods z naszych pól? Nie możemy zapominać o rodzimych przebojowych warzywach, ziarnach i owocach, które już zadomowiły się w kuchniach - o jarmużu, siemieniu lnianym czy orzechach włoskich. Na szczególną uwagę zasługuje ten pierwszy, jako prawdziwe bogactwo błonnika, fosforu, wapnia, żelaza, cynku, magnezu. Podobnie jak wodorosty, jego liście są bogate w chlorofil i inne przeciwutleniacze. Garść jarmużu zaspokaja połowę naszego dziennego zapotrzebowania na witaminę C i pokrywa zapotrzebowanie na witaminy A i K. Jest bogaty także w wiele innych witamin, a łatwość hodowli gwarantuje jego dostępność przez cały rok.cp

*

mgr Olimpia Przyjemska ekspert ds. odżywiania w zakresie nadwagi, otyłości i zaburzeń żywienia związanych z dysfunkcjami metabolicznymi, autorka wielu artykułów z zakresu zdrowego odżywiania oraz zasad wspomagania suplementacyjnego, publikowanych na łamach ogólnopolskich pism sportowych.


kobieta na swoim

5 kroków do twojej podróży marzeń Dlaczego ja wyjechałam, a ty ciągle marzysz? Nie odpuszczaj i nie pozwól sobie wyrwać marzenia, które jest na wyciągnięcie ręki. Justyna Niebieszczańska*

C

możliwość wcześniejszego kontaktu z osobą, od której wynajmuję pokój czy mieszkanie, a dodatkowo mam możliwość poznania jej i dowiedzenia się wielu ciekawych rzeczy o miejscu, w którym się zatrzymałam. Przygotowując się odkrywasz nowe możliwości, np. możesz dołączyć do grupy osób podróżujących z plecakami pod okiem przewodnika, który zna dane miejsce jak własną kieszeń.

zęsto podróżuję zawodowo, jednak dopiero w zeszłym roku odbyłam swoją podróż marzeń do Australii. Miesiąc w kraju kangurów, w którym jest ponad 10 tysięcy plaż, to była dla mnie wyprawa życia. Wymagała nie tylko pieniędzy, dobrego planowania, ale i „wylogowania się” z pracy na miesiąc. Dlaczego ja wyjechałam, a ty ciągle marzysz? Wiem, jakie 5 kroków sprawi, że wyjedziesz, dokąd zechcesz.

1.

Zdecyduj, dokąd chcesz jechać Czy ty w ogóle masz miejsce, które chcesz odwiedzić? Podziwiasz innych, a może nawet im zazdrościsz i wzdychasz: „Ja też bym tak chciała”? Marzysz o podróżach, ale czy potrafisz wskazać to konkretnie miejsce na Ziemi? Zwykle w rozmowach kobiety wymieniają kilka mniej lub bardziej egzotycznych państw i nic z tego nie wynika. Zdradzę ci najważniejszy powód, dla którego nigdzie nie pojedziesz - sama nie wiesz, dokąd chcesz wyruszyć. Proszę, zdecyduj i wykonaj drugi krok.

2.

Przygotuj się Jeżeli wiesz, dokąd chcesz jechać, to przed tobą cudowny czas przygotowań. Nie tylko pozwoli ci to zweryfikować plany, ale i oszczędzić wydatki związane z wyjazdem. Dotrzyj do grup, które wymieniają się informacjami, i skorzystaj z wszelkich udogodnień, jakie daje ci dostęp do internetu. Obliczając swój budżet związany z wyjazdem sprawdzaj ceny produktów w danym kraju, a planując noclegi sprawdź różne rozwiązania. Bardzo lubię portal Airbnb, bo daje

34

miasta kobiet.pl

3.

4.

Kup bilet Jednym z najważniejszych kroków jest zakup biletu. Od tego momentu rozpoczyna się odliczanie dni do twojej podróży. Dlaczego warto kupić bilet z jak największym wyprzedzeniem? Kobiety mają milion rzeczy na głowie i rezygnują z podróży marzeń, bo jest ona źródłem wielu dodatkowych trudności, a nawet konfliktów. Im więcej mamy czasu, tym lepiej poukładamy sobie wiele spraw - od opieki nad dziećmi, przez zawodowe, po podlewanie kwiatków w domu. Zakup biletu to ważny moment pierwszego zwycięstwa i radości - dowód na to, że realizujesz swoje marzenia. Miej pieniądze Najczęściej słyszę: „Chciałabym, ale mnie nie stać”. Wierzę, że brak pieniędzy nie jest przeszkodą, której nie można pokonać. Uważam, że kupno biletu z wyprzedzeniem jest bardzo ważną sprawą, bo przez następne miesiące pozwala oszczędzać na wyjazd. To również czas na zrewidowanie swoich codziennych wydatków. Pieniądze wydajesz na gazety, kolczyki w kolorze

pasującym do nowej sukienki, kolejne szkolenie, etc. Stop! Jeżeli chcesz wyjechać - oszczędzaj. Każdy grosz się liczy, o ile zależy ci na twojej podróży. Naucz się też mówić o swojej podróży bliskim i prosić ich o wsparcie. Zamiast kolejnego prezentu na urodzimy możesz poprosić o jego równowartość w gotówce. Dziwne? Skoro twierdzisz, że nie masz pieniędzy, to obmyślaj sposoby, jak możesz je zarobić czy zdobyć. W końcu zbierasz na cel, który ma cię uszczęśliwić.

5.

Nie odpuszczaj Po drodze zdarzy się kilka sytuacji, które wzbudzą wiele wątpliwości związanych z wyjazdem… Tyle pieniędzy to kosztuje, nie możesz tak zostawić rodziny, jest to niebezpieczne i takie samolubne. To będą ważne powody do rezygnacji z wyjazdu, ale wierzę, że i te przeszkody pokonasz. Nie poddawaj się bez walki. Nie napiszę ci, że jesteś ważniejsza od twoich bliskich, ale wiedz, że nie jesteś od nich mniej ważna. Dlatego nie odpuszczaj i nie pozwól sobie wyrwać marzenia, które jest na wyciągnięcie ręki.

*Justyna Niebieszczańska specjalistka PR, która kocha poezję, rozmowy i dzieli się swoją pasją prowadząc warsztaty z kreatywnego pisania. Od 2010 roku prowadzi blog o komunikacji. Wydała dwujęzyczny tomik wierszy „Sub rosa” i przewodnik „Jak zbudować swój wizerunek w 30 dni”. Na co dzień właścicielka agencji PR BRIDGEHEAD i menedżerka kanadyjskiej korporacji na kilka krajów Europy. www.justynaniebieszczanska.com


007307174


007469533


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.