Miasta Kobiet listopad 2017

Page 1

listopad 2017

Katarzyna Meger Siła spokoju str. 6-8


Wydawca: Polska Press sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes Oddziału: Marek Ciesielski Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor Biura Reklamy: Agnieszka Perlińska Menedżer produktu: Emilia Iwanciw, tel. 52 326 31 34 emilia.iwanciw@polskapress.pl Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl Teksty: Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Dominika Kucharska dominika.kucharska@polskapress.pl Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Paulina Błaszkiewicz paulina.blaszkiewicz@polskapress.pl Justyna Król Skład: Ilona Koszańska-Ignasiak Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski Sprzedaż: Przemysław Wacławski, tel. 697 770 284 przemyslaw.waclawski@polskapress.pl Angelika Sumińska, tel. 691 370 521 angelika.suminska@polskapress.pl

Nikt za nas tego nie zrobi Listopadowy numer „Miast Kobiet” zaczynamy od produkcji sprzętu medycznego, narzędzi i przemysłu w naszym regionie... Przyznaję, to dość nietypowa tematyka jak dla nas. Poruszamy ją jednak nie bez powodu. Nie każdy bowiem wie, że na czele Bydgoskiego Klastra Przemysłowego stoi kobieta – Katarzyna Meger. I to właśnie ją poznacie czytając nasz wywiad okładkowy. Pani Katarzyna na propozycję okładki zareagowała dość sceptycznie. Powiedziała mi wprost: „Wolę pozostawać w cieniu. Wolę robić swoje i nie wystawiać się na oceny w innych kategoriach”. Brzmi znajomo? Myślę, że wiele z nas kieruje się podobną motywacją. Pozwalamy, żeby nasza ciężka praca pozostawała niewidoczna, bo przecież najważniejsze, że jest wykonana. Moim zdaniem - niesłusznie i czas to przełamać. Mówmy o swoich osiągnięciach i zaznaczajmy wyraźnie swoją obecność, bo nikt inny za nas tego nie zrobi. Ostatecznie udało nam się przekonać panią Katarzynę do tego, aby opowiedziała nam o tym, jak to jest stać na czele tak istotnej dla całego regionu organizacji, i to w branży, która nie kojarzy się z kobietami. Efekt? Sprawdźcie na stronach 6-8. To oczywiście nie wszystko, co znajdziecie w nowym numerze. Zaglądamy w nim między innymi za kulisy zbliżającego się wielkimi krokami festiwalu Camerimage (str. 20-12). Piszemy o „Schronisku dla Roślin”, czyli niecodziennej inicjatywie dwóch bydgoszczanek, dzięki którym niechciane kaktusy, palmy czy awokado znajdują nowe domy (str. 16-17). Sprawdzamy też, o czym tak naprawdę fantazjują kobiety i czego pragną w łóżku. Podobno nawet sam Freud przyznał, że tego nie wie. Znając jego twierdzenia o naszej tzw. naturze, zupełnie mnie to nie dziwi. Polecam natomiast rozmowę z doktor Moniką Dąbkowską, seksuolożką, która wyjaśnia, jak bardzo pokręcone potrafią być nasze fantazje (str. 12-13). Pamiętajcie, że każdy nasz numer znaleźć można w punktach partnerskich. Ich pełna lista dostępna jest na www.miastakobiet.pl. W tym miesiącu mamy dla Was jeszcze jedną niespodziankę – rozpoczynamy darmową prenumeratę! Jeśli chcecie otrzymywać „Miasta Kobiet” pocztą, wejdźcie na nasz facebookowy profil i napiszcie do nas wiadomość! Miłej lektury!

CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 piotr.krol@polskapress.pl

Znajdziesz nas na: www.miastakobiet.pl www.fb.com/MiastaKobiet.PolskaPressGrupa

Lucyna Tataruch redaktorka prowadząca „MiAST KOBIET” „Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl

R

E

K

L

A

M

A

CZYŚCIMY PROFESJONALNIE! Twoja Markowa odzież w sprawdzonych rękach!

Dane teleadresowe Toruń, ul Rydygiera 43 tel. 530 955 261 pn-pt: 8-19 sob: 8-14

cza to zwłasz Chodzi o ią n byś jesie nie miała ! płaszcza brudnego

007871064

Dowiesz się o aktualnych promocjach!


make-up

Kolekcja JESIEŃ-ZIMA 2017. Zapraszamy do Salonu Jean Louis David w CH Focus w Bydgoszczy.

Fryzura

Modowa aura

u l . J a g i e l l o ń s k a 3 9 - 47

T O T A L

P L I S Y

M I E J S K I

D Ż I N S

S Z Y K

st ylizacja Agnieszka Cesarz

Na niepogodę taka peleryna sprawdzi się idealnie. W tym zestawieniu jest połączona z koszulą, ale gdy zrobi się chłodniej, możesz pod nią ubrać marynarkę lub kurtkę skórzaną. To wielofunkcyjny element garderoby. Oryginalna forma peleryny plus supermodna krata sprawią, że nie przejdziesz ulicą niezauważona.

Granatowy, niebieski, wytarty, poszarpany… Dżins! Noś go tak, jak lubisz. Tutaj granatowe ogrodniczki zestawione są z jaśniejszą koszulą i krótką kurtką, tzw. kataną. Dżinsy odmładzają i wciąż wzbudzają wiele emocji. Gdy wydaje się nam, że o nich zapomnieliśmy, moda na nowo je odkrywa.

PROMOD top koronkowy - 39,90 PROMOD płaszcz - 599,90 PROMOD koszulka - 169,90 HOUSE sweter - 89,90 MOLTON spódnica - 399 WOJAS kozaki - 599 promod szalik - 64,90 SUMATRA rękawiczki - 115 SUMATRA torebka - 390 reserved okulary - 39,90 NEW LOOK kolczyki - 15 NEW LOOK bransoletka - 20

BY O LA LA peleryna - 299 BY O LA LA buty - 599 PROMOD koszula - 169,90 MOLTON naszyjnik - 99 NEW LOOK kolczyki - 15 big star spodnie - 189,99 big star pasek - 109 sumatra torebka - 195 sumatra rękawiczki - 115

ESPRIT ogrodniczki - 329 RESERVED koszula - 99,90 LEE WRANGLER kurtka - 449 LEE WRANGLER czapka - 109 SUMATRA torebka - 375 MOLTON rękawiczki - 249 CCC buty - 279,99 house choker - 9,90

Zapraszamy do ch focus na Stylowe Soboty ze stylistką Umów się na bezpłatne spotkanie na www.focusmall-bydgoszcz.pl/stylistka/

007801328

Klasyka w formie i kolorze - to stylizacja dla pań, które nie lubią eksperymentów. Jedynym elementem wyróżniającym się jest przepiękna plisowana spódnica. Print w panterkę nawiązuje do obowiązujących trendów. Pamiętaj, że deseń zwierzęcy nie lubi konkurencji i występować powinien raczej w pojedynkę!


kultura w sukience Dwie Siostry Barka Lemara 19 listopada

listopad

Alicja RączkA, dyrektorKa kina Helios, poleca:

E

z d j ę c i e P. O b a r s k i

10 sekretów Marilyn Monroe Dwór Artusa 5 listopada

52

listopada września

Wiele rzeczy dotyczących Marlin Monroe nie ujrzało światła dziennego. Jej sekrety opowie i wyśpiewa świetna aktorka z niesamowitym temperamentem – Sonia Bohosiewicz. Na scenie pojawi się również królowa burleski, założycielka pierwszego w Polsce kolektywu performerek tego stylu, Betty Q. Dopełnieniem całości będą najlepsze utwory Marylin Monroe, Elli Fitzgerald i Franka Sinatry. To będzie spektakl, jakiego jeszcze nie widzieliście. Zapraszamy 5 listopada do dworu Artusa, na godzinę 18. Bilety 50 zł.

K

L

A

M

A

Plac Wolności 1 85-001 Bydgoszcz Tel. 517 920 517 KUJAWSKO-POMORSK I

Zadzwoń, dowieziemy Twoje zamówienie

007857799

R

19

listopada

listopad

Gdy w listopadzie temperatura zaczyna niebezpiecznie spadać, kino Helios rusza pełną parą z gorącymi premierami! Wszystkie Czytelniczki Miast Kobiet zapraszam oczywiście na seanse Kina Kobiet w tym miesiącu bawimy się aż dwa razy! Pierwsze spotkanie odbędzie się 15.11. Zobaczymy film „Listy do M. 3”, romantyczną komedię w świątecznym klimacie. Na ekranie towarzyszyć nam będą: Tomasz Karolak, Agnieszka Dygant i Piotr Adamczyk. Na kolejne Kino Kobiet nie musimy długo czekać - widzimy się już 29.11. Tym razem bohaterki filmu „Złe Mamuśki 2. Jak przetrwać święta” pokażą najlepsze sposoby na ucieczkę od świątecznej gorączki. Przed filmem bydgoski komik Błażej Krajewski opowie paniom, jak wyglądają damsko-męskie relacje, z perspektywy mężczyzny. Na pewno - jak zawsze podczas tych wieczorów - nie zabraknie dobrej zabawy, pozytywnej energii i niespodzianek. W repertuarze mamy też propozycję dla fanów superbohaterów. Bruce Wayne, zainspirowany działaniami Supermana, poprosi piękną Dianę Prince o pomoc w pokonaniu potężnego wroga. Czy Batman i Wonder Woman zdołają stworzyć „Ligę Sprawiedliwości” i uratować świat przed kolejną katastrofą? Dowiemy się już 17.11. Amatorów sportu zachęcam z kolei do obejrzenia filmu „Najlepszy”. To historia inspirowana życiem Jerzego Górskiego, który ustanowił rekord w triathlonowych mistrzostwach świata, na dystansie Double Ironman. Nie byłoby to możliwe, gdyby na jego drodze nie pojawiły się dwie wyjątkowe kobiety… Nie zapominamy również o najmłodszych. Od 24.11 w kinie Helios rozpoczną się seanse najnowszej produkcji Walta Disneya „Coco”. Będzie to opowieść o chłopcu, który wbrew swojej rodzinie pragnie zostać muzykiem. W niewyjaśnionych okolicznościach trafia do… Krainy Zmarłych! Tam napotyka uroczego oszusta i razem z nim odkrywa historię swojej rodziny.

Dwie Siostry to duet improwizatorek - Katarzyny Chmary i Alicji Dobrowolnej, związany z Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy. Duet tworzy spektakle komediowe na oczach widzów, ad hoc, bez scenariusza, inspirując się sugestiami publiczności. W swoich improwizacjach stawiają na emocje i relacje między bohaterami. Uwielbiają przenosić na scenę ludzkie przywary i śmieszności, które zauważają na co dzień. Najważniejsze jest dla nich totalne bycie tu i teraz, odkrywanie komizmu w zabawie sceną, całkowite oddanie się partnerowi i wspólne płynięcie w nieznane. W listopadowym spektaklu będzie można zobaczyć Siostry w zupełnie nowej, zaskakującej wersji. 19 listopada, godz. 19, bilety 10 zł w kasie MCK i przed spektaklem na Barce Lemara.

STRACILIŚMY GŁOWĘ DLA BIZNESU 007871693


KOSMETYKA KOSMETOLOGIA RELAKS

www.vanilla-spa.pl tel. 56 610 67 67

MEDYCYNA ESTETYCZNA DERMATOLOGIA ALERGOLOGIA

ul. Lelewela 33, Toruń tel. 56 621 93 23

007847706

2 listopada 2017 - Otwarcie kliniki


z d j Ä™ c i e t o m a s z c z ac h o r o w s k i

jej portret

6

miastakobiet.pl


jej portret

Nie tupię, nie krzyczę Czasem jeszcze bywa tak, że do mojej firmy przychodzi ktoś z jakąś typowo techniczną sprawą i zaczynając ze mną rozmowę rozgląda się, czy na pewno nie ma w pobliżu pana, który wszystko wyjaśni. Z Katarzyną Meger*, prezeską Bydgoskiego Klastra Przemysłowego, rozmawia Lucyna Tataruch

Gdy umawiałyśmy się na to spotkanie, nie była Pani przekonana do wywiadu… No właśnie, wspomniała pani o okładce. Nie do końca mnie to przekonuje. Moim zdaniem powinna Pani na nią trafić. Stoi Pani na czele Bydgoskiego Klastra Przemysłowego - klastra kluczowego dla gospodarki Polski. I mówi Pani przy tym: „Wolę pozostawać w cieniu”. Dlaczego? Wychodzę z założenia, że jeśli coś w życiu osiągamy, to ciężką pracą. Ona się obroni, nie ma potrzeby, by się z tym obnosić czy specjalnie pokazywać. Nie interesuje mnie lans, ale dobrze - spróbujmy i zobaczymy, co z tej rozmowy wyniknie. Ciążka praca czasem bywa niewidoczna i przez to niedoceniana. Nie zawsze musi być widoczna. Ważne, że jest wykonana. Poza tym, jeśli się konsekwentnie idzie swoją drogą, to w końcu i tak osiąga się sukces. Chociaż oczywiście zależy jeszcze, czym on dla nas jest. A czym jest dla Pani? Dla mnie sukces to na pewno nie sława czy pieniądze. Raczej to, że realizuję się zawodowo, działam w interesie bydgoskiego przemysłu, prowadzę firmę, mam rodzinę, dom, partnera, z którym jestem szczęśliwa.

dużo więcej się wybacza. Zresztą, może właśnie stąd to moje podejście - szacunek wolę zdobywać tym, co robię, i nie chcę wystawiać się na oceny w innych kategoriach. Czego nam się nie wybacza? Na przykład tego, że poświęcamy się pracy kosztem rodziny. W przypadku mężczyzn wydaje się to normalne, w przypadku kobiet jest wręcz nie na miejscu. Ostatnio nawet czytałam coś na ten temat w gazecie: 70 procent mężczyzn twierdzi, że powinnyśmy pracować zawodowo, na pełnym etacie. Jednocześnie ponad połowa nadal uważa, że obowiązkami domowymi mają zajmować się głównie kobiety, bo przecież „to już nie jest praca”. A gdzie tu jeszcze miejsce na realizowanie swoich zainteresowań? Zawsze któraś sfera w takim schemacie ucierpi, a najczęściej cierpią wszystkie po trochu. Ja mam to szczęście, że partner pomaga mi w domu, np. gotuje. Ale szczerze mówiąc, jestem przekonana, że robi to, bo lubi. Gdyby było inaczej, pewnie ja musiałabym zajmować się kuchnią (śmiech). Otacza nas wiele stereotypów. Ja ich nie podzielam, ale spotykam się jeszcze z opiniami, że mężczyźni pomagający w domu są mniej męscy.

Nie jest Pani chyba zbyt ekstrawertyczną osobą. Zdecydowanie nie. Mam wrażenie, że większość kobiet na wysokich stanowiskach jest znacznie bardziej otwarta i przebojowa niż ja. Dla mnie wyzwaniem są choćby wystąpienia publiczne. Na szczęście aktywność w klastrze wymusza na mnie wewnętrzny rozwój. Dzięki temu do pewnego stopnia już się z tym oswoiłam. Zdarza mi się stawić czoło widowni złożonej z dziesiątek osób i jakoś sobie radzę. Nadal jednak nie jest to mój ulubiony sposób spędzania czasu.

Zostając przy stereotypach, Pani branża nie kojarzy się z kobietami. Przemysł jest domeną mężczyzn, ale muszę przyznać, że pojawia w nim się coraz więcej kobiet. Podam choćby taki przykład: spotykam dziewczyny, które na pierwszym stopniu studiów kończą bioinżynierię medyczną. Potem - widząc, że będą miały problem ze znalezieniem pracy - wybierają na drugi stopień mechanikę i budowę maszyn, co zwiększa ich szanse zatrudnienia w firmach przemysłowych. Nawet wykładowcom na uczelniach zdarza się jeszcze mówić, że takie kierunki nie są dla kobiet, a jednak często to właśnie studentki mają lepsze wyniki. Pewnie na każdym kroku muszą podwójnie udowadniać swoje umiejętności i to daje im dodatkową motywację.

Współcześnie bardzo mocno premiuje się przebojowość - szczególnie wśród kobiet. Nie chcemy już stać w tyle. Tak, ale proszę też zauważyć, że nadal kobiety nie zawsze są traktowane tak samo poważnie, jak ich koledzy. Mężczyznom ciągle jeszcze

Zdarzyło się kiedyś, że ktoś podważył Pani kompetencje, tylko dlatego, że jest Pani kobietą? Wcześniej to się zdarzało, ale od dłuższego czasu nie ma już takich sytuacji. Część osób pewnie się do mnie przyzwyczaiła (śmiech). Chociaż… miasta kobiet

listopad 2017

7


jej portret jedynie moderujemy to, co dzieje się w klastrze. Za działalność operacyjną odpowiada obecny dyrektor biura.

Kobiety nie zawsze są traktowane tak samo poważnie, jak ich koledzy, mężczyznom ciągle jeszcze więcej się wybacza. Zresztą, może właśnie stąd to moje podejście - szacunek wolę zdobywać tym, co robię i nie chcę wystawiać się na oceny w innych kategoriach. Katarzyna Meger prezeska Bydgoskiego Klastra Przemysłowego

czasem bywa jeszcze tak, że do mojej firmy przychodzi ktoś z jakąś typowo techniczną sprawą i zaczynając ze mną rozmowę rozgląda się dookoła, czy na pewno nie ma w pobliżu pana, który wszystko wyjaśni. Jak Pani na to reaguje? Ma Pani ochotę od razu udowodnić, kto tu jest specjalistą? Nie, już nie. Bardziej mnie to bawi. Ostatecznie i tak będzie musiał ze mną porozmawiać. A jak nie, to nie zrobi interesu i tyle. Siła spokoju. Staram się. Raczej nie jestem osobą, która tupie nogą i krzyczy. Pani firma produkuje sprzęt medyczny. Skąd ten kierunek w Pani życiu? Firmę 30 lat temu założył mój ojciec, a ja pracuję w niej od ponad 20 lat. Tak naprawdę od początku traktowałam ją jak swoją, tylko że teraz jest to już usankcjonowane prawnie. Dla taty ten biznes zawsze był jak kolejne dziecko, bardzo mu zależało na tym, żeby ktoś z rodziny go przejął. Mój brat jest artystą, miał inne plany, a ja z kolei spędziłam już tutaj tyle swojego życia, że było to dla mnie naturalne. Pani ojciec oddał firmę bez żalu? Cały czas tu pracuje, zajmuje się sprawami technicznymi, czyli tym, co najbardziej lubi. Wiele urządzeń sam zaprojektował i nadal ich dogląda. Poza tym, jest typem pracoholika, nie mógłby siedzieć w domu. Mamy za sobą 20 lat intensywnych kłótni w różnych sprawach, ale wydaje mi się, że uszanował sukcesję. Natomiast wiem, że jak przyjdzie moment podejmowania kolejnych inwestycyjnych decyzji, to na pewno będzie chciał w tym uczestniczyć. Jak to się stało, że objęła Pani funkcję prezesa klastra przemysłowego? Od początku istnienia klastra angażowaliśmy się w jego działania jak firma. W sumie nawet bardziej ja się tym zajmowałam niż mój ojciec. Plany były ambitne. Już wtedy mieliśmy rozwijać przemysł w regionie - nawiązywać współpracę z zagranicznymi organizacjami, prowadzić projekty badawczo-rozwojowe, organizować szkolenia techniczne. Możliwości było dużo, ale brakowało chętnych do podejmowania konkretnych inicjatyw i takiej pozytywistycznej pracy u podstaw. Za namową ówczesnego dyrektora biura w 2007 roku dołączyłam więc do zarządu, a potem w 2010 zastąpiłam poprzedniego prezesa. Nie działam jednak sama, raczej tworzymy kolektyw. I tak naprawdę, jako zarząd

8

miastakobiet.pl

Jakie ma Pani korzyści z tej działalności? Niematerialne (śmiech). Pełnię tę funkcję społecznie. Myślę, że wiele kobiet ma skłonność do angażowania się w różne niekomercyjne działania. Chyba częściej niż mężczyźni pomijamy bezpośredni zysk... Chociaż koledzy z klastra pracują na takich samych zasadach, jak ja, więc to pewnie jednak zależy od człowieka. A proszę zdradzić, kim chciała zostać mała Kasia? Astronomką. Naprawdę? Cudowne marzenie. Co się z nim stało? Rodzice dość szybko mi uświadomili, że w tym zawodzie trudno będzie o pracę. Czasy też były inne. Zawsze jednak interesowało mnie to, co dzieje się gdzieś tam, daleko. W dzieciństwie uwielbiałam patrzeć w gwiazdy. Do dziś zresztą to lubię, mam np. różne aplikacje w telefonie z mapami nieba. Czytam też książki popularnonaukowe dotyczące astronomii czy astrofizyki. Sięgam po nie częściej niż po beletrystykę. Na Facebooku widziałam też, że Pani pasją jest fotografia. Tak, tę pasję dzielę z partnerem. Rozwijam się w niej głównie dzięki niemu, bo on ma dużo większe ambicje. Dla mnie to po prostu przyjemność. Jeździmy razem w plenery, szukamy sobie tematów i fotografujemy przyrodę. Interesuje mnie makrofotografia. Przyznam, że ma to też dla mnie wartość terapeutyczną, bo np. nie lubię pająków (śmiech). Jak zrobię jakiemuś zdjęcie, to sobie go przybliżam i w ten sposób się z nim oswajam. Czasem to działa w odwrotną stronę - one czym są większe, tym brzydsze - ale, mimo wszystko, próbuję. Niebo, przyroda - to Pani odskocznie od codzienności w przemyśle? Tak. Uciekam z miasta, choć zawsze byłam typowym mieszczuchem nie miałam nawet rodziny na wsi. Jednak jakiś czas temu przeprowadziliśmy się do domu, przy którym biegają jelonki i bażanty. W domu też ma Pani kierownicze stanowisko? Zupełnie nie (śmiech). Tworzymy partnerski związek i dogadujemy się, chociaż oczywiście zdarzają się różnice zdań. Czego dotyczą? Na przykład mojego zaangażowania w klaster, bo to jednak pochłania dużo energii. Czasem mojego podejścia do córki, spędzania czasu wolnego. Jak to w związku. Ile Pani córka ma lat? 24. Jest już dorosłą, pewną siebie i przekonaną o swojej wartości kobietą. Ma to po mamie? Raczej pośrednio. Ona jest bardzo uparta (śmiech). Poza tym, kiedy była w wieku szkolnym, nie poświęcałam jej wystarczająco dużo czasu i chyba też przez to zrobiła się bardziej niezależna. W jakiś sposób przełożyło się to pewnie na jej podejście do życia. Starałam się być wymagającą matką, choć nie zawsze było mi łatwo, bo rozwiodłam się z jej ojcem i przez długi czas wychowywałam ją sama. Miałyśmy burzliwe lata, ale teraz już dobrze się dogadujemy. Córka idzie w Pani ślady? Oj, nie. Robi to, co sprawia jej przyjemność, i nie zwraca przy tym szczególnej uwagi na to, co ja bym dla niej wybrała (śmiech). Ale może i dobrze. Idzie własną ścieżką, jest zdecydowanie bardziej przebojowa niż ja.CP

*Katarzyna Meger pełnomocniczka ds. systemów jakości, dyrektorka Wytwórni Sprzętu Medycznego Galmed, od stycznia 2017 roku właścicielka firmy. Od 2007 roku zasiada w zarządzie Bydgoskiego Klastra Przemysłowego, od 2010 roku na stanowisku prezesa.


007837126

R

E

K

L

A

M

A

HOTEL SPA

Magiczne Andrzejki w Hotelu Jantar w Ustce Impreza z DJ - przeboje lat 80’ i 90’

Pobyt Weekendowy

Open bar na drinki w trakcie zabawy Termin 24-26.11.2017 r. w cenie

Magik Marcus w pokazie iluzji „Comedy Magic Show”

• 2 noclegi ze śniadaniami w formie szwedzkiego stołu • 24.11 obiadokolacja w formie szwedzkiego stołu • 25.11 impreza andrzejkowa • dostęp do strefy wellness

sobota H 25 listopada H 165 zł/osoba H 24-26.11.2017 r. H 420 zł/osoba

007852601

Pełne menu - zaczynając od przystawki kończąc na deserze


Zmiany w świadczeniu nocnej i świątecznej opieki medycznej

Kiedy dzwonimy po pomoc? Karetkę wzywamy tylko w przypadku nagłego zagrożenia życia i zdrowia pacjenta. Niestety, często się zdarza, że pacjenci traktują nas trochę jak przychodnię na kółkach.

Rozmowa z Krzysztofem Wiśniewskim, ratownikiem medycznym i rzecznikiem Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy.

W jakich sytuacjach wzywamy karetkę, a w jakich samemu powinniśmy dotrzeć na oddział ratunkowy? Karetkę wzywamy tylko w przypadku nagłego zagrożenia życia i zdrowia pacjenta. Niestety, często się zdarza, że pacjenci traktują nas trochę jak przychodnię na kółkach i wzywają pomoc w sytuacjach, które tego nie wymagają, bo mogliby spokojnie dotrzeć do podstawowej opieki zdrowotnej lub szpitala o własnych siłach. Natomiast jeżeli faktycznie występuje sytuacja zagrożenia zdrowia, to należy zadzwonić pod numer 999 lub 112. Które zdarzenia traktowane są jako te poważne, wymagające wezwania karetki? Są to sytuacje, w których ktoś stracił przytomność, nie oddycha lub oddycha nieprawidłowo, ma zaburzenia świadomości, drgawki lub objawy udaru. Kwalifikują się wszystkie wypadki komunikacyjne, zdarzenia, w trakcie których doszło do dużych obrażeń, a także nagłe, ostre bóle brzucha, klatki piersiowej lub głowy, mogące być oznaką np. zawału mięśnia sercowego, tętniaka czy pęknięcia przewodu pokarmowego itp. Są to również uporczywe wymioty lub stolce zabarwione krwią, masywne krwotoki z ran, próby samobójcze, zatrucia lekami, objawy hipotermii

lub udary słoneczne, podtopienia, reakcje uczuleniowe, poważne złamania lub gwałtownie postępujące porody. Przy czym należy tu podkreślić słowo „gwałtownie”, bo często się zdarza, że ktoś dzwoni po karetkę zaraz po rozpoczęciu porodu, a trwa on później jeszcze wiele godzin. Wielu osobom, szczególnie w nerwach, trudno jest określić, jak poważna jest sytuacja, i jednak dzwonią pod 999. Na jaką pomoc można liczyć pod telefonem? Telefon odbiera zwykle ratownik medyczny lub pielęgniarka, rzadziej lekarz, i zaczyna zbierać wywiad. Apelujemy w tym miejscu, by na zadawane pytania odpowiadać spokojnie i rzeczowo. Personel zawsze rozpoczyna wywiad od prośby o adres i podania, co się stało. I już w tym momencie wysyłany jest zespół, a nie dopiero po zakończeniu całej rozmowy. Pozostałe pytania są po to, by przygotować zespół ratownictwa medycznego do sytuacji, którą zastanie na miejscu, więc nie powinniśmy się rozłączać pierwsi. Mało tego, osoba odbierająca telefon ma obowiązek poinstruować zgłaszającego, jak powinien się zachować w danej sytuacji. I tu też apelujemy o zaradność. Jeśli to są stosunkowo drobne sprawy i samemu damy radę zabezpieczyć obrażenia, to postarajmy się to zrobić i przyjechać do szpitala, by odciążyć zespoły ratownicze. Damy w ten sposób szansę tym, którzy naprawdę potrzebują ich pomocy. A skąd mamy wiedzieć, do którego szpitala się udać w razie nagłego przypadku? Nie ma już czegoś takiego, jak „ostre dyżury”. Są szpitale, na których są Szpitalne Oddziały Ratunkowe, czyli tzw. SOR, i jeżeli coś się wydarzyło, jedziemy po prostu do tego najbliższego. Oczywiście ciągle mówimy o stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. W błahych i przewlekłych stanach chorobowych odwiedzamy POZ.

– wyjaśnia Tomasz Kokocha z Kujawsko-Pomorskiego Oddziału NFZ w Bydgoszczy. 1 października w życie weszły nowe zasady dotyczące nocnej i świątecznej opieki medycznej. Co się zmieniło? Zmieniło się tak naprawdę tylko miejsce udzielania świadczeń. Do tej pory pomocy w godzinach nocnych i w dni ustawowo wolne od pracy udzielały przychodnie, a w związku z nową ustawą zadanie to przejęły jednostki, które weszły do tzw. sieci szpitali. Te z nich, które nie są w stanie świadczyć nocnej pomocy we własnych budynkach, mogą wynająć podwykonawcę, jak w Toruniu, gdzie zadanie to przejął Citomed. Z kolei w miejscach, w których w pobliżu nie ma żadnego szpitala, dalej będą zajmować się tym przychodnie, jak np. w Fordonie przy ul. Witkiewicza 1. W jakich przypadkach można skorzystać z nocnej opieki? Należy ją traktować jak przedłużenie opieki dziennej, czyli udajemy się do tych punktów z problemami, z którymi w ciągu dnia przyszlibyśmy normalnie do POZ – gdy zachodzi obawa, że oczekiwanie na otwarcie przychodni mogłoby pogorszyć nasz stan zdrowia. Nie należy przy tym mylić punktów nocnej opieki z izbą przyjęć czy szpitalnymi oddziałami ratunkowymi. I w razie potrzeby nie ma różnicy, do którego punktu nocnej opieki się wybierzemy? Nie, ponieważ nie ma już rejonizacji. Pacjent może udać się po pomoc do dowolnego punktu, niezależnie od tego, gdzie mieszka, ani do którego lekarza czy pielęgniarki POZ złożył swoją deklarację. Lista placówek realizujących nocną i świąteczną pomoc znajduje się w każdej przychodni oraz na stronie internetowej NFZ.

Listę placówek świadczących nocną i świąteczną opiekę zdrowotną możemy znaleźć na stronie Kujawsko-Pomorskiego Oddziału NFZ pod adresem www.nfz-bydgoszcz.pl. P R O M O C J A 007801341

10

miastakobiet.pl


www.folkstar.pl

Desig� na ludowo

Folkstar zrodził się z fascy�acji polskim folklorem i pasji t�orzenia. Nasz folk-sklep posiada szeroki asor���ent inspirowany mot��ami ludowy�i. U nas znajdziesz najpiękniejsze rękodzieło i t�adycyjne wzor� ludowe z różnych regionów Polski, wycinanki łowickie, ręczne haſt� i mnóst�o produktów z folkowy� akcentem.

007853916

Zapraszamy codziennie od 10.00 do 18.00 na ul. Jezuicką 7 w Bydgoszczy


tabu

Freud nie wiedział,

czego pragnÄ… kobiety 12

miastakobiet.pl


tabu

Kobiety chcą być mamuśkami w ciągu dnia, a wieczorem czy w przerwie na lunch bardzo chętnie spełniałyby swoje fantazje seksualne. Jesteśmy w stanie to połączyć. Tylko czy mężczyźni o tym wiedzą? Z seksuolożką dr Moniką Dąbkowską* rozmawia Paulina Błaszkiewicz

Z czym kobiety przychodzą do seksuologa? Najczęściej przychodzą z problemem odczuwania bólu lub dyskomfortu podczas stosunku. Ewentualnie z pytaniem, jak sobie poradzić w trudnościach związanych z życiem seksualnym z partnerem, bo ujawnione zaburzenia przekładają się na funkcjonowanie w parze. Kiedy te zaburzenia najczęściej się ujawniają? Gdy mamy duże oczekiwania, jeśli chodzi o tę sferę życia? Póki nasze życie seksualne dobrze funkcjonuje, tak jak inne sprawy, np. zdrowie fizyczne, to nie zwracamy na to uwagi. Zauważmy, że na co dzień nie doceniamy wartości zdrowia, ale gdy pojawiają się problemy, to zaczynają skupiać już całą naszą uwagę lub nas poważnie zajmują. Życie seksualne najbardziej doceniamy wtedy, gdy w sferze tej dojdzie do zakłóceń lub zaburzeń. Z kolei nasze oczekiwania co do seksu dotyczą rozwoju - w kierunku, w jakim chciałybyśmy pójść, by było nam lepiej. Co znaczy lepiej? To zawsze jest subiektywne odczucie. Pacjentki mówią np.: „Bardzo cierpię, źle mi z tym i nie chcę tak żyć”, ale też: „Jest tak sobie, trochę byle jak, zwyczajnie i chcę ten stan zmienić”. Nie ma jednej definicji, co znaczy lepiej. Dla jednej kobiety będzie to więcej kontaktów seksualnych, dla innej dłuższy kontakt, a dla jeszcze kolejnej fakt, że seks jest poprzedzony kolacją i prezentami. Natomiast niezależnie od tego, jak bardzo jest to sprawa indywidualna, warto podkreślić różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami, jeśli chodzi o rozwój psychoseksualny i ich potrzeby. To ważne, bo we wczesnej dorosłości czy tuż przed wejściem w relację małżeńską nikt nam tego nie mówi. Jest za to huczne wesele i formułka: „żyli długo i szczęśliwie aż po kres swoich dni”, jak w bajkach opowiadanych dziewczynkom od dzieciństwa. Zastanawiam się, jak w ogóle mówić o jakości życia seksualnego kobiet w Polsce, jeśli ciągle słyszymy m.in. o braku dostępu do antykoncepcji awaryjnej, zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej i sprowadzaniu kobiety do roli inkubatora, który ma rodzić dzieci? Te wszystkie kwestie, które pani wymieniła, odnosimy do ruchów politycznych. Ale np. w sensie społecznym pojawiają się publikacje czy filmy dotyczące seksualności kobiet - jak chociażby „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” czy książki popularnonaukowe, jak ostatnia publikacja Andrzeja Depko „Chciałabym chciała” o fantazjach seksualnych kobiet. To książka dość odważna i śmiało mówiąca o tym, że kobieta ma fantazje seksualne.

O czym fantazjują kobiety? Patrząc na swoje doświadczenia z gabinetu mogę powiedzieć, że fantazje Polek są w dużej mierze związane z sadomasochizmem, czasem nawet na pograniczu zaburzenia czy dewiacji. Kobiety fantazjują, że są np. przywiązywane, bite czy chłostane. W fantazjach pojawia się też wymuszanie kontaktów seksualnych aż do zgwałcenia. Natomiast fantazje kobiet i mężczyzn znacząco się różnią, jeśli chodzi o chęć ich realizacji. To, że kobieta o czymś fantazjuje, nie oznacza, że tak naprawdę tego chce. Zatem na czym polega to kobiece fantazjowanie? Czemu ono służy? Np. regulowaniu podniecenia podczas masturbacji albo kontaktu seksualnego z partnerem. Kobieta dąży do orgazmu i w tym czasie wyobraża sobie coś, co jeszcze podwyższa ten stan podniecenia lub powstrzymuje się z tą fantazją i przedłuża kontakt seksualny bez orgazmu. Partnerzy nie odbierają tych fantazji seksualnych dosłownie? Dość często odbierają to wprost. Czyli lepiej o nich nie mówić? (śmiech) Lepiej mówić, bo komunikacja jest podstawą każdego związku. Kobieta, która nie rozmawia z partnerem, może mieć trudności w osiągnięciu satysfakcji w życiu seksualnym, dlatego że jej potrzeby seksualne rozwijają się równolegle do sfery uczuciowej. Dla kobiet seks wzbogacany jest uczuciem. To rodzaj bliskości, podczas której budujemy więź, relację. To jest kolejna różnica pomiędzy płciami. Podobno kobiety zakochują się w kim trzeba. Z kolei mężczyźni potrafią skutecznie oddzielać seks od uczuć. Wybieramy tych partnerów seksualnych, którzy zapewniają poczucie bezpieczeństwa nam i potomstwu. Z drugiej strony nie wiadomo, co jest najpierw. Zaangażowanie emocjonalne i dopiero kontakt seksualny? Czy może kontakt seksualny i osiągany orgazm, podczas którego w wyniku procesów przebiegających w naszym organizmie na poziomie hormonalnym dochodzi do zakochania się? To jest niezwykle ciekawe. I jest to też problem, z którym stykamy się w sytuacji zdrady. To znaczy? Jeżeli kobieta zdradza, to najczęściej zakochuje się w tym mężczyźnie i wtedy ma dylemat, co zrobić. Natomiast mężczyzna, który zdradza, bardzo często mówi kochance wprost, że ona nic nie znaczy. Chce być z żoną, a to miasta kobiet

listopad 2017

13


tabu Kobiety fantazjują, że są przywiązywane, bite czy chłostane. Nie musi to jednak oznaczać, że chcą te fantazje realizować. dr n. hum. monika dąbkowska

była chwilowa przygoda. Kobieta, by podjąć się kontaktu seksualnego z mężczyzną, w jakiś sposób musi się otworzyć. Nie jest w stanie tego zrobić bez chwili flirtu czy zauroczenia. Mój redakcyjny kolega twierdzi, że z seksem lepiej nie zwlekać zbyt długo, bo można się później rozczarować. Faktycznie im szybciej, tym lepiej? I tak, i nie. Myślę, że na pewno ważne jest dopasowanie emocjonalne, intelektualne i seksualne. Sprawdzenie, jak nam jest w łóżku, faktycznie jest ważne, ale nie chodzi przecież o przedmiotowe traktowanie seksualności. Pierwszy czy drugi raz wcale nie musi być jakimś wspaniałym, niesamowitym przeżyciem. Są pary, które po jakimś czasie potrafią się dopasować. Znam takie, gdzie mężczyzna ma dość wcześnie wytrysk, a kobieta wypracowuje u siebie orgazm przed jego ejakulacją. Wcale nie trzeba idealnie do siebie pasować od pierwszego razu. Wszystko zależy też od wieku czy naszych norm - na ile czuję się dobrze idąc z mężczyzną do łóżka na pierwszej, piątej czy dziesiątej randce? Nie ma jednego schematu. Chodzi o to, by to był nasz wybór, poczucie pełnej świadomości i odpowiedzialności, że tak wybrałyśmy. Po latach bycia w związku seksu czasem zaczyna brakować… Tak, do mojego gabinetu przychodzą też pary i mówią, że się kochają, że są przyjaciółmi, ale ten seks im się zmienia. Już nie jest tak fajnie jak na początku. Czasami są pary, które nie współżyją nawet dwa lata - razem mieszkają, wychowują dzieci, spłacają kredyt i są kompanami, ale seksu nie ma, choć mają siebie pod ręką. Dlaczego? Może ci ludzie nie godzą się na bylejakość, bo pamiętają to, co było wcześniej? Nie chce im się z zamkniętymi oczami przez pięć minut z myśleniem o ojczyźnie dokonać aktu seksualnego. To nie jest atrakcyjne dla żadnej ze stron. Nic się nie zadzieje samo, sfera seksualna wymaga pracy jak każda inna. Kiedy zaczyna się dostrzegać, że te motyle odfrunęły? Trudno to określić, ale najczęściej to się dzieje po 7-8 latach trwania związku małżeńskiego. Brak czasu, praca zawodowa, dwójka dzieci… Ludzie nagle budzą się z myślą, że mają wszystko, oprócz satysfakcjonującego życia seksualnego. To są młode osoby, które przychodzą z pytaniem czy jeszcze mogą coś zrobić. A mogą? Oczywiście, że tak. Najlepiej zacząć od podstawowej bazy - od tego, że siebie akceptujemy, szanujemy, a jednocześnie wyznaczamy granice, np. dotyczące intymności. Dbamy o to, by np. nie sikać przy partnerze, pamiętamy o aktywności fizycznej, rezygnujemy z nałogów. Poza tym warto podejmować seks w porze śniadania czy lunchu, a nie wieczorem, kiedy dzieci nadsłuchują albo, nie daj Boże, pukają do drzwi, bo nie mogą zasnąć. To podstawowe informacje ze sfery seksualnej, ale warto zadać sobie też pytanie, czy w każdej innej sferze wszystko jest w porządku? Jeśli coś w życiu codziennym szwankuje, to bardzo często zdarza się, że kobieta karze mężczyznę brakiem seksu. „Nie umył mi samochodu, nie odebrał dzieci ze szkoły, w związku z tym dzisiaj seksu nie będzie”. Coś za coś. Traktowanie seksu jako karty przetargowej? Nie nazwałabym tego kartą przetargową, bo jednak u większości kobiet to nie jest taka celowa manipulacja pt. „Jak wyniesiesz śmieci, to będzie seks wieczorem”. To raczej wynika z potrzeby bliskości i zrozumienia. Chodzi

14

miastakobiet.pl

o to, by ona miała poczucie, że partnerowi jednak zależy. Gdy on robi to, czego ona oczekuje lub o co prosi, daje jej sygnał: „Myślę o twoich potrzebach”. Niestety, często traktuje się to wszystko dosłownie, tak jak pani powiedziała. I co się wtedy dzieje? On też się odsuwa, bo czuje się zraniony. „Siedziałem cały dzień w pracy i zapomniałem o tych głupich śmieciach”. Para krok po kroku oddala się od siebie. Trudno kobiecie namówić partnera do wizyty u seksuologa? Z jednej strony tak, ale z drugiej ludzie mają coraz większą świadomość i chcą korzystać z pomocy psychologicznej i seksuologicznej. Wydaje mi się, że mężczyźnie trudniej przyjść do psychologa niż do seksuologa. Terapia seksuologiczna jest terapią bardziej konkretną, opartą w dużej mierze na technikach poznawczo-behawioralnych. Bardzo często proponujemy konkretne rozwiązania lub pracujemy na zadaniach domowych, które pary realizują u siebie w domu. U seksuologa pary dowiadują się też o tym, jak bardzo się różnią, jeśli chodzi o rozwój psychoseksualny. Mężczyzna jest dużo szybciej świadomy swoich potrzeb. Ma tę seksualność na tyle rozwiniętą, że jest chętny do podejmowania różnych kontaktów. Kobieta z kolei buduje seksualność na bazie relacji, poczucia bezpieczeństwa, akceptacji swojego ciała i swoich potrzeb. Kiedy mówimy o kobietach po 30. roku życia, to najczęściej one są matkami, a ta seksualność dopiero u nich wybucha. Parę lat temu też to usłyszałam! „Co ty wiesz o seksie, zobaczysz, co będzie po trzydziestce”. Ma to swoje odzwierciedlenie w nauce. Ale proszę zauważyć, że kobieta po trzydziestce zwykle styka się z mężczyzną, który ten etap wybuchu już przeszedł. On patrzył na tę swoją żonę w różnych momentach, np. kiedy była mamą i przestała być taką ladacznicą, której on by chętnie pożądał w związku. I tu zaczyna się problem. On by chciał, a ona stała się mamuśką… Tak, ale myślę, że kobiety chcą być w ciągu dnia tymi mamuśkami, a wieczorem czy w przerwie na lunch bardzo chętnie spełniałby swoje potrzeby seksualne. Nie ma w tym nic złego i jesteśmy w stanie to połączyć. Tylko pytanie, czy mężczyźni o tym wiedzą? No właśnie. Słynne pytanie o to, czy mężczyźni wiedzą, czego pragną kobiety? Myślę, że mężczyzna trochę stereotypowo próbuje się domyślać, czego chce kobieta. Jednak jeśli kobieta wprost nic nie mówi, to trudno oczekiwać, by on zgadł. Nawet Freud twierdził: „Ja naprawdę nie wiem, czego pragną kobiety” (śmiech). Na terapii małżeńskiej bardzo często kobiety pytają: „Jak on może się nie domyślać, czego ja chcę?”. Ale to działa też w drugą stronę. Nam również trudno zgadnąć, czego pragną mężczyźni. Rozmawiajmy więc ze sobą.CP

*Dr n. hum. Monika Dąbkowska psycholog, seksuolog, pedagog specjalny; pracuje w Katedrze Tanatopedagogiki i Terapii WNP UMK, Ośrodku Psychoterapii „Remedis” w Toruniu, jest biegłym sądowym z zakresu seksuologii.


w Żninie ul. Plac Wolności 13 tel. (52) 302 04 50 pn.-nd. 8-22

w Mogilnie ul.Ogrodowa3a tel. (52) 3028117 pn.-sb.7–21, nd. 8–20

ul.Kossaka 23 tel. 515 979 046 pn.-nd. 8 – 21

017053279

R

E

K

L

A

M

A

007863324


jej pasja

Palma woła o miłość Nie zalewamy się łzami, gdy uschnie nam paprotka. Ścięte kwiaty też nie wywołują u nas skrajnych emocji. Nie świrujemy. Po prostu chcemy robić coś fajnego dla roślin. Dawać im drugi dom, kolejną szansę - mówią założycielki Schroniska dla Roślin. Tekst: Dominika Kucharska zdjęcia: Tomasz Czachorowski

J

eden z pokoi w kamienicy na bydgoskim Śródmieściu wygląda jak pracownia botanika albo - mówiąc bardziej poetycko - jak tajemniczy ogród. Określenie „tajemniczy” najlepiej rozumie kot Mileny, który ma zakaz przekraczania progu tej części mieszkania i nie ma się co dziwić. Po wtargnięciu do pomieszczenia wypełnionego doniczkami i bujną roślinnością mógłby siać niezłe spustoszenie. U Moniki liczba roślin na metr kwadratowy jest podobna. Poruszanie się wymaga nieraz umiejętności akrobaty. Do tego stanu rzeczy dziewczyny przywykły bez problemu. Do pewnych utrudnień przyzwyczaić musieli się także pozostali współlokatorzy, bo z tych domów roślin się nie wyrzuca, a wręcz przeciwnie…

Roślina nie fotel Milena Banaszewska i Monika Turzyma-Potocka to 26-letnie bydgoszczanki, które dwa lata temu założyły Schronisko dla Roślin. Pierwsza z nich jest magistrem sztuki. Ukończyła ASP na wydziale inetermediów i specjalizuje się w fotografii dokumentalnej. Druga to z wykształcenia biolożka i absolwentka weterynarii. - Natura jest dla nas ważna, ale nie należymy do osób, które zalewają się łzami, gdy uschnie paprotka. Ścięte kwiaty w kwiaciarni też nie wywołują u nas skrajnych emocji. Nie świrujemy. Po prostu chcemy robić coś fajnego dla roślin. Dawać im drugi dom, kolejną szansę - mówią. Pomysł na Schronisko dla Roślin zrodził się w Holandii, gdzie dziewczyny przez jakiś czas mieszkały razem. - Tam na śmietnikach ludzie zostawiają przeróżne rzeczy, ale rośliny stojące między tymi wszystkimi, niechcianymi przedmiotami robiły na nas największe wrażenie. Dziwnie było widzieć, że co żyje, zostało potrak-

16

miastakobiet.pl

towane tak samo, jak stary fotel - wspomina Milena. Razem z Moniką wyszły z założenia, że samo popadanie w zdziwienie to dla nich za mało. Postanowiły działać i to właśnie w trakcie pobytu w kraju tulipanów zapoczątkowały spontaniczną akcję „przekaż dalej”. Zbierały rośliny, które Holendrzy wystawiali przed domami czy obok śmietnika, a później pomagały im znaleźć nowy dom. - W tamtym czasie w Polsce spoglądano by na nas jak na szalone, ale tam takie zachowanie nikogo nie szokowało. Holendrzy chętnie wymieniają się wszystkim. Nie ma znaczenia, czy są to meble, ubrania czy rośliny - tłumaczy Monika.

Zielona ekspansja Holenderski zapał zabrały jednak ze sobą wracając do kraju. Po jakimś czasie Schronisko dla Roślin na dobre rozkwitło już na żyznym, polskim gruncie. Co prawda nie było ono pierwszą tego typu inicjatywą działającą w Polsce, ale zasięgiem rozłożyło podobne na łopatki. Dziś są oficjalną fundacją. Milena przeniosła się do Gdańska, a do zespołu dołączyły jeszcze Kasia i Bazia. Jako że każda z nich mieszka w innym mieście, schronisko działa aż w sześciu miejscach - w Trójmieście, Szczecinie, Warszawie, Poznaniu, Bydgoszczy i Toruniu. Na jego facebookowym profilu, polubionym przez 10 tysięcy osób, można znaleźć posty o dość osobliwej treści. Zdarzają się takie jak: „Do oddania palma! U właścicielki trochę marnieje, potrzeba dużo serca”, ale i „10 sztuk pestek awokado, które już puszczają łodyżki, do oddania! Każdy ma prawo do jednej pestki (a awokado wypuszcza pierwsze listki superszybko!)”. Hasło „zarezerwowane” w poście pojawia się z reguły po kilku minutach.

Oplątwy to specyficzne rośliny, które nie korzenią się w ziemi, a wszystko, czego potrzebują do życia, pobierają z powietrza. Można je hodować we własnoręcznie wykonanej, geometrycznej formie. Instruktaż Moniki.


zdjęcie FB/schronisko dla roślin

jej pasja Za cenę zaangażowania Dziewczyny przyjmują wszystkie rośliny - od maleńkich kaktusów, przez balkonowe iglaki, na dwumetrowych fikusach kończąc. Stan „podopiecznych” nie ma znaczenia. Bardzo często rośliny są zaniedbane, nieprzesadzane od lat, rosnące w nieodpowiednich warunkach, ale chętnych nie brakuje. Jeśli ktoś marzy o konkretnym gatunku, to dosłownie musi na niego czatować i być superszybkim. - Schronisko to nie sklep. Nie przyjmujemy zamówień na konkretne gatunki, a takie pojawiają się dość często. W końcu jest moda na rośliny. Widać to doskonale na blogach czy Instagramie. Jeśli chce się mieć fajne wnętrze, to musi być w nim zielono, a najlepiej jak się ma monsterę. Jednak my uczymy ludzi, że jeśli chcą ratować rośliny, to muszą wybierać z tych, które akurat do nas trafiły - mówi Monika. Skąd tak wiele niechcianych roślin? - Wystarczy wejść do pierwszego lepszego marketu. Na dzień dobry widzimy wystawkę z posprejowanymi, błyszczącymi roślinami. Idealnie zielone listki i kwiatki o soczystych barwach. Wystarczy kilka złotych, więc sprzedają się doskonale. Kiedy roślina przestaje wyglądać jak wtedy, gdy kusiła wyglądem na półce w markecie, to staje się problemem. Mało kto pofatyguje się by sprawdzić, jakiej pielęgnacji wymaga dany gatunek. Roślina marnieje, wyrzuca się ją i kupuje kolejną - dodaje. Podejście do roślin wziętych ze schroniska jest inne. - To paradoks, ale zdecydowanie bardziej docenia się roślinę, za którą nie płaci się nic, ale wymaga ona pewnego zaangażowania i to ono jest w tym przypadku walutą. Najpierw trzeba umówić się na odbiór rośliny, następnie trzeba po nią podjechać, włożyć w to wszystko trochę wysiłku. Poczucie odpowiedzialności jest większe, bo w końcu deklarujemy, że się nią zajmiemy, że u nas będzie jej lepiej - mówi Milena. Schronisko nie ma swojej jednej siedziby. Założycielki nie widzą sensu, aby takową tworzyć. Zamiast tego, przechowują rośliny w swoich czterech kątach, w czterech różnych miastach. Taka rejonizacja sprawdza się idealnie.

Monika Turzyma-Potocka i Milena Banaszewska prezentują efekty warsztatów z kokedamy Na początku nie były pewne, czy ten pomysł wypali, ale dziś chętnych jest więcej niż miejsc. Jeżdżą po całej Polsce i zarażają swoją pasją kolejne osoby. - Zainteresowanie totalnie nas zaskoczyło! Niedawno wróciłyśmy z warsztatów w Warszawie. Lista rezerwowa była tak długa, że spokojnie mogłybyśmy zorganizować dwie tury - mówi Monika. Na warsztaty przychodzą zarówno dorośli, jak i dzieci. Każde spotkanie połączone jest z krótką lekcją biologii. Można pobawić się ziemią, powąchać mech, na moment zapomnieć, że jest się w centrum dużego miasta. - Uczymy szacunku do roślin i przekonujemy, że ich pielęgnacja nie jest wcale trudna. Woda i światło w odpowiednich proporcjach oraz właściwe podłoże wystarczą - zapewnia Milena.

Las zamiast ogórków, mech zamiast doniczki Każde z organizowanych przez dziewczyny spotkań ma temat przewodni. Raz robią betonowe doniczki, innym razem upcyklingowe osłonki z kartonu czy starych naczyń. Hitem są warsztaty z kokedamy, czyli japońskiej sztuki polegającej na uprawianiu rośliny w kuli mchu. Mech w tym przypadku pełni rolę naturalnej, podwieszanej donicy.

Zapach ziemi w betonowej dżungli Poza ratowaniem niechcianej zieleni i pośredniczeniem w znajdywaniu jej nowego, lepszego miejsca, dziewczyny ze schroniska średnio raz na dwa tygodnie organizują roślinne warsztaty. R

E

Równie popularne są warsztaty robienia ogrodów w słoiku. Jakiś czas temu odbyły się one w ramach Targu Roślinnego, który Schronisko zorganizowało we współpracy z bydgoskim Landschaftem. - Ludzie są zaskoczeni, że w słoiku, w którym kiedyś trzymali np. ogórki, można zasadzić miniaturowy las, i to w niecałą godzinę. Wystarczy wiedzieć, jakie rośliny można ze sobą łączyć. Całe szczęście, mamy w fundacji Kasię - śmieje się Monika. - To nasza skarbnica wiedzy. Studiowała projektowanie ogrodów i pracowała w ogrodzie botanicznym. To ona rozwiewa nasze wszystkie merytoryczne wątpliwości. Założycielki Schroniska dla Roślin nie ukrywają, że zdają sobie sprawę, iż moda na bycie eko i życie w zgodzie z naturą - jak każda inna - może z czasem zmaleć, a nawet zupełnie przeminąć. - Obecnie jest na to szał. Powstają kawiarnie pełne roślin, ludzie chcą uprawiać warzywa w centrach miast, sadzić rośliny, wymieniać się nimi. W samej Warszawie jest tak wiele roślinnych inicjatyw, że przez moment poważnie zastanawiałyśmy się, czy jest sens, aby się tam pchać. Tymczasem ludzie wciąż do nas przychodzą. Jeśli za rok czy dwa ten trend przeminie, to jesteśmy przekonane, że i tak z raz wpojonej troski o rośliny jednak coś zostanie.CP

K

L

A

M

A

KOSMETYKI  WŁOSY  CIAŁO  PAZNOKCIE Jesteśmy już w centrum miasta na Gdańskiej 54 52 321 20 96, 512 160 900

85-791 Bydgoszcz - Fordon

Twardzickiego 33b 604-221-551, 52 342-09-05

www.ladysi.com.pl

Sprawdź naszą ofertę: www.ladysi.com.pl lub przyjdź osobiście z kuponem 15% rabatu * Promocja ważna tylko do 20 listopada w sklepach stacjonarnych, nie obowiązuje na produkty do paznokci oraz na Kerastase, Olaplex, Moroccanoil

Nasi eksperci doradzą w wyborze kosmetyków

ON

KUP

* U 15A% BAT R

007853581


Szafa kapsułowa, czyli garderoba idealna Klientki bardzo często przychodzą do mnie mówiąc: „Nie mam się w co ubrać, mimo że mam szafę pełną ubrań”. Rozwiązaniem tego problemu jest uzupełnienie garderoby o elementy bazowe.

Z

przy zakupach bywa pomoc, tak by nie zginąć w gąszczu sklepowych propozycji. Kolejnymi rzeczami są: marynarka o prostym fasonie oraz nietaliowana, luźna koszula. Do tego trencz przed kolano i torebka na krótkim, szerokim pasku. Listę tę można wydłużyć, w zależności od naszego budżetu oraz potrzeb.

reguły w takich sytuacjach komponujemy z klientką garderobę kapsułową, zawierającą ubrania w podstawowych kolorach, takich jak biel, czerń, granat, ciemna zieleń, szarości. Proponuję bluzki i spodnie, które dowolnie łączone zawsze świetnie ze sobą wyglądają. Dzięki temu nie trzeba zastanawiać się rano, co dziś na siebie włożyć. Wszystko to uzupełniamy sezonowymi dodatkami, pełniącymi funkcję kropki nad i w każdej stylizacji. Wybór konkretnych akcesoriów jest kwestią mocno indywidualną. Jeśli moja klientka jest tzw. sroką, lubi biżuterię, wszelkie błyski i połyski, to idziemy w tę stronę. Dobieramy dodatki, dla których ubrania będą genialnym tłem, eksponującym biżuterię w odpowiedni sposób.

Idealna baza Oczywiście nie ma uniwersalnych bazowych ubrań, nie wszystkie są dla każdego. Dużo zależy od naszego stylu życia i codziennej aktywności. W eleganckiej szafie świetnie sprawdzą się czarne klasyczne spodnie cygaretki. Dodają stylu, pasują nie tylko do szpilek, ale i do płaskich butów. Jednak wcale nie jest łatwo znaleźć te idealne. Ważny jest fason, materiał i sposób odszycia. Stąd niezbędna

Angelina Felchner - stylistka i doradca ds. wizerunku w Centrum Handlowym Zielone Arkady w Bydgoszczy

Z A K U P Y

Z E

Modne dodatki W sezonie jesienno-zimowym możemy zaszaleć z dodatkami. W grę wchodzą okrycia głowy, np. zapomniane kapelusze, które chyba najbardziej dodają charakteru, zarówno paniom, jak i pannom. Gdy widzę świetnie dobrany do stylizacji kapelusz, nierzadko odwracam się na ulicy. Do wyboru mamy też ciekawe apaszki i szale. Same okrycia wierzchnie potrafią zbudować naszą sylwetkę - wysmuklić, zatuszować mankamenty. A jeśli przy tym będą dobrze odszyte, to dodadzą nam klasy. Zawsze staram się słuchać tego, co mówi do mnie osoba, która potrzebuje doradztwa przy zakupach. Ważne jest to, jaki ma charakter, co robi na co dzień, co lubi, czym się interesuje. Przełożenie tego na modę jest bardzo istotne. Dzięki temu wyrażamy siebie, zamiast czuć się w stylizacji niekomfortowo, jak ktoś przebrany.

S T Y L I S T K Ą

Szukasz modnych inspiracji? A może chcesz odmienić swój wizerunek? Skorzystaj z bezpłatnych usług NASZEJ profesjonalistki! Wybierz się na 2-godzinne zakupy w towarzystwie stylistki i odkryj swój styl! To również idealny pomysł na prezent dla bliskiej Ci osoby!

Usługa dostępna w każdy piątek w godz. 15:00-21:00. Rezerwacja terminów pod nr. tel. 52 370 36 00 lub osobiście w punkcie informacji na poziomie 0.

18

miastakobiet.pl

007648351

Szczegóły na www.zielonearkady.com.pl


szara czapka z pomponem Quisoque 89,99 zł okulary Quisoque 26,99 zł skórzane rękawiczki United Colors Of Benetton 179 zł kozaki za kolano Badura 669,99 zł jeansy skinny Orsay 79,99 zł torebka Badura 479,99 zł czarny płaszcz Gerry Weber 1379 zł sweter Gerry Weber 399 zł

007648346

Postawiłam na długie, czarne kozaki za kolano. Są szalenie modne już od kilku sezonów i można je nosić na różne sposoby. W pierwszej stylizacji ze skórzaną mini, luźny golf równoważny mocny akcent dołu. Obcisła góra wyglądałaby w tym przypadku gorzej. Stylizacja druga to jeansy, które wydłużają nogi, dzięki temu że sweter - podobnie jak w opcji nr 1 - ma prosty, luźny fason.

2

buty

płaszcz United Colors of Benetton 699 zł pierścionek Julita 343 zł golf United Colors of Benetton 259 zł torebka na ozdobnym pasku Sinsay 49,99 zł żółta torebka kopertówka Quisoque 149,99 zł kozaki za kolano Badura 669,99 zł beret Orsay 49,99 zł

www.zielonearkady.com.pl

zdjęcia: Natalia Kuligowska /052b

w dwóch odsłonach

1

lista sklepów dostępna na:


relaks

Za kulisami

z d j ę c i e K ATE Z A M A N A

Gdy grupa amerykańskich operatorów chce pograć w koszykówkę, rezerwujemy im salę gimnastyczną. Są też gwiazdy, z którymi trzeba chodzić na zakupy czy organizować wieczorne wyjścia do pubów.

Tekst: Justyna Król

K

olejny listopad z Camerimage. Przeciskam się przez tłum czekający na ostatnie bilety sprzedawane na godzinę przed seansem. Mijam bramki, by za chwilę wygodnie rozsiąść się w fotelu i delektować dźwiękiem, obrazem i scenariuszem. Z przyzwyczajenia liczę jeszcze na kilka słów wprowadzenia do filmu od samych jego twórców. Często zdarza się, że w niepozornym człowieku w wysłużonej marynarce rozpoznaję wielkiego reżysera. Odruchowo więc rozglądam się, szukając go wśród publiczności. Czyżby jednak tym razem się nie pojawił? A może po prostu się spóźnia? - Takie sytuacje niestety mają miejsce. Jesteśmy tylko ludźmi i mimo naszych starań czasem coś pójdzie nie tak - mówi Kamil Horodecki z Fundacji TUMULT. - Wpadki dotyczące transportu są najczęstsze. Pamiętam jak po festiwalu w 2011 r. kultowy reżyser teledysków Andy Morahan, z winy taksówkarza nie zdążył na samolot powrotny w Gdańsku. W związku z tym jego podróż bardzo się przedłużała, a on wściekły wysyłał nam SMS-y, w których pisał, że organizujemy najgorszy festiwal na świecie i jego noga więcej u nas nie postanie. Oczywiście, gdy emocje opadły, przeprosił, ale faktycznie jak na razie nie wrócił do Bydgoszczy. Może boi się kolejnych przygód.

PROSTO Z PLANU W Bydgoskiej Operze Nova podczas Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage zawsze jest tak samo tłoczno, gwarno i wielokulturowo. Filmy oglądać można także w Multikinie i Miejskim Centrum Kultury. Siedmiodniowa uczta filmowa ściąga miłośników kina z całego świata - widzów oraz mniej i bardziej rozpoznawalnych artystów. Część z nich pojawia się po odbiór nagród, część na obrady jury

20

miastakobiet.pl

lub by opowiedzieć o swoim dorobku studentom podczas warsztatów czy seminariów. Dogranie przyjazdu wszystkich gości wymaga zaawansowanej logistyki - szczególnie gdy np. trzeba ściągnąć na weekend filmowców ze zdjęć na małej wyspie, gdzieś pośrodku oceanu. - Tak było w 2013 roku. Zapewnialiśmy im helikopter na większą wyspę, gdzie było lotnisko, przylot na festiwal na zaledwie dwa dni, bo tylko tyle mieli czasu, a potem szybki powrót na plan hollywoodzkiej produkcji. Nie skorzystali jednak. Mieli podpisane kontrakty i bali się, że mimo wszystko coś może pójść nie tak - wspomina Kamil.

MAKIJAŻ I MECZ KOSZYKÓWKI Twórcy filmowi często mają precyzyjne oczekiwania dotyczące komfortu podróży, preferencje odnośnie do linii lotniczych, miejsc w samolocie, jego klasy, a nawet przesiadek w wybranych miastach. - Nie zawsze jesteśmy w stanie podołać. Choćby finansowo. Bywa, że trudności pojawiają się sytuacjach z pozoru banalnych, jak np. z Chrisem Mengesen, autorem zdjęć, operatorem, reżyserem, który od dziecka spał przy otwartym oknie i chciał mieć je w pokoju. Okazało się, że znalezienie takiego rozwiązania w naszych hotelach graniczyło z cudem. Pojawiają się też problemy techniczne, między innymi w trakcie projekcji filmów. Bywa stresująco, ale też śmiesznie. Raz zabrakło angielskich napisów przy francuskiej produkcji, innym razem prąd wysiadł w całej operze… W tym drugim przypadku, w jednej z sal akurat wyświetlana była „Furia”. Awaria wiązała się z ogromnym hukiem i zgaśnięciem wszystkich świateł, co widzowie przez chwilę odebrali jak efekty specjalne do tego filmu - wspomina Kamil Horodecki.


relaks

Camerimage 1 David lyncH,

reżyser

zdjęcie: Paweł Skraba

2 marcel Łoziński,

reżyser i dokumentalista

zdjęcie: Wojciech Gruszczyński 3 alan rickman,

brytyjski aktor, reżyser i scenarzysta, zm. w 2016 r.

zdjęcie: Sylwester Rozmiarek

1

2

4 michał lonstar,

muzyk zdjęcie: z archiwum Camerimage

3

Przygotowania do Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Camerimage trwają w Fundacji TUMULT przez okrągły rok. Zaraz po zakończeniu i podsumowaniu jednej edycji rusza machina uruchamiająca prace nad kolejną. W czasie tego najważniejszego, listopadowego tygodnia do zespołu dołączają setki wolontariuszy, w kilku sekcjach. Zarówno w samej organizacji, jak i wśród wolontariuszy, zdecydowanie przeważają kobiety. Dorota Śmigielska od siedmiu lat dokłada swoją cegiełkę do pracy nad Camerimage, w tym od pięciu zarządza tzw. sekcją „guide”. Koordynuje zadania opiekunów gości. - Nadzoruję pracę wolontariuszy, którzy zajmują się przyjeżdżającymi operatorami, reżyserami, aktorami i innymi gośćmi festiwalowymi. Dbają o to, by każdy trafił do swojego hotelu i na festiwal o odpowiednich porach. Często na tym się jednak nie kończy - mówi Dorota Śmigielska. - Jak to w życiu bywa, jedni wymagają wsparcia, inni są całkowicie samowystarczalni. Część gwiazd oczekuje zapewnienia makijażystki i fryzjera, nie tylko podczas wielkiej gali otwarcia czy zamknięcia, ale też przed każdym wyjściem na scenę czy też sesją zdjęciową. W grę wchodzą wspólne zakupy różnego rodzaju, zwiedzanie miasta, poszukiwanie miejsc gdzie można dobrze zjeść, wieczorne wyjścia do pubów czy nawet wyjazdy do Torunia. Bywają też bardziej ekstremalne sytuacje, na przykład gdy grupa operatorów życzy sobie pograć w koszykówkę. - W tej grupie był m.in. Daniel Pearl, operator teledysków Michaela Jacksona, Stinga i The Police. Zarezerwowaliśmy wtedy specjalnie salę gimnastyczną. Z kolei Michael Chapman, operator

4

m.in. „Taksówkarza”, przyjechał z zaleceniami od lekarza, by codziennie z rana pływać. Musieliśmy więc zapewnić mu stały dostęp do basenu. Wielu filmowców przylatuje z USA, co wiąże się z załatwianiem im przejściówek do sprzętów elektronicznych czy telefonów. Kiedy sama zaczynałam pracę przy festiwalu, jeszcze jako „guide”, jeden z moich gości przyjechał z dziećmi, więc opiekowałam się nimi przez cały jego pobyt - opowiada Dorota. - „Guide” musi być po prostu ludzki. Czasem trzeba robić za przewodnika, czasem za ochroniarza. Innym razem za sekretarkę lub tłumacza - w tej roli zdarzyło mi się nawet uczestniczyć w obradach jurorów - wspomina Magdalena, jedna z wolontariuszek. - Bywają goście, dla których musimy być dostępni pod telefonem 24 godziny na dobę. Kolega miał sytuację, gdy jeden z filmowców zaspał na ważny pokaz. By uratować sytuację i dowieźć go na czas do opery, trzeba było szturmem wbić się do jego pokoju hotelowego. Z kolei jeden z moich gości zemdlał, gdy miał odbierać nagrodę - wspomina Magdalena.

NA POLSKIE PIEROGI Goście festiwalowi zachwycają się naszym miastem, zwłaszcza starówką. Większość z nich ma problem z wymówieniem słowa „Bydgoszcz”, co bywa bardzo zabawne. Są tacy, którzy wracając na festiwal, szukają pierogów czy chcą iść do Cepelii. - Znane małżeństwo, Jim i Fran Sheridan, przypięło kłódkę na bydgoskim mostku miłości - wspomina Dorota. - Jedni są wolontariuszom bardziej wdzięczni, inni mniej, ale znam przypadek bydgoszczanina, który dzięki swemu zaangażowaniu w opiekę nad gościem Camerimage dostał pracę na planie filmowym w Stanach. Na tegorocznym festiwalu (11-18 listopada) po raz kolejny zagości David Lynch - między innymi ze swą wystawą i warsztatami medytacji transcendentalnej. Reżyser ma już za sobą niecodzienne zwiedzanie Bydgoszczy podczas Camerimage. To w naszej Pesie po raz pierwszy w życiu jechał lokomotywą.CP miasta kobiet

listopad 2017

21


nasza akcja

Tak było podczas naszych spotkań „Nadzieja jest kobietą” - w Toruniu i Bydgoszczy!

1

Wystawa zdjęć autorstwa Anny Wegner, rozmowa o zdrowiu oraz pokaz filmu „Ukryte działania” - to wszystko czekało na uczestniczki naszej akcji społecznej, organizowanej w ramach miesiąca różowej wstążki.

3

Spotkaliśmy się w toruńskim kinie Niebieski Kocyk i bydgoskim kinie Helios. 2 1 Autorka zdjęć Anna Wegner

podziękowała podczas spotkania swoim modelkom.

2 Bohaterkami sesji były kobiety,

które w różny sposób zetknęły się w swoim życiu z diagnozą „rak”.

3 Uczestniczki „Akademii Walki

z Rakiem” opowiedziały publiczności o tym, jak wyglądała ich droga do zdrowia.

4

4 Przed pokazem filmu „Ukryte

działania” rozmawialiśmy o nadziei m.in. z dr Małgorzatą Rębiałkowską-Stankiewicz.

więcej zdjęć na w w w w.miastakobiet.pl

N A S I PA R T N E R Z Y

FEMINARIUM B E A U T Y

C L I N I C


017691284


temat

z d j ę c i e j ac e k s m a r z

Mydło idealne Trochę bałam się myć swoim pierwszym mydłem, więc w testowaniu wyręczył mnie mąż. Po kąpieli wyszedł z łazienki z reklamówką pełną drogeryjnych kosmetyków, których dotychczas używaliśmy, i powiedział: „Wywal to wszystko”. Z Ewą Rusin-Gazdą*, producentką domowych kosmetyków, rozmawia Jan Oleksy Przypomina mi Pani moją przyjaciółkę, która jest księgową, ale w duszy - artystką. Pięknie maluje i rzeźbi. Pani jest księgową, a tworzy kompozycje kosmetyczne. Czy to nie dziwne? Wszyscy mamy ukryte talenty. A nie myślał pan, że może niektórzy są księgowymi przez zrządzenie losu, a zupełnie co innego jest ich powołaniem? Mówi się, że jeżeli człowiek ma pasję, to ona wcześniej czy później się ujawni.

24

miastakobiet.pl

Ja przez wiele lat nie miałam czasu na realizację marzeń. Dopiero po pięćdziesiątce postanowiłam żyć dla siebie. Zapowiedziałam, że nie będę kupować dzieciom mieszkań, nie będę chować wnuków, a potrzeby dorosłych synów już nie mogą być przed moimi. I wtedy nastąpił przełom? Rzuciła Pani cyferki, rachunki i faktury na rzecz kosmetyków? Nie tak od razu zajęłam się ekokosmetykami, choć już od dawna zauroczona byłam naturą.

Od pewnego czasu sama robiłam przetwory, wędliny, piekłam chleb na zakwasie. Przerażała mnie i męża liczba sztucznych składników nawet w najprostszych produktach. Trudno znaleźć choćby chleb bez polepszaczy, a wędliny „świecą”. Ciągle zastanawiam się, po co w śmietanie mączka chleba świętojańskiego? Czy naprawdę musi mieć stabilizator? Tak więc zamiast kupować i wciąż być niezadowoloną, sukcesywnie zaczęłam robić wszystko sama, wyłącznie z naturalnych składników.


zdrowie i uroda Dopiero po pięćdziesiątce postanowiłam żyć dla siebie. Zapowiedziałam, że nie będę kupować dzieciom mieszkań, nie będę chować wnuków, a potrzeby dorosłych synów już nie mogą być przed moimi. Ewa Rusin-Gazda

To niezadowolenie dotyczyło też kosmetyków? Moje kosmetyki powstały z potrzeby. Około pięćdziesiątki pojawiły się u mnie problemy skórne, a komercyjne środki kosmetyczne tylko je pogłębiały. Musiałam się ratować. Najpierw zaczęłam eksperymentować, dolewając oliwkę do szamponów i żeli pod prysznic, by zbytnio nie wysuszać skóry. Ciągle poszukiwałam ratunku, bo czułam się tak, jakby mi skóra pękała. Wówczas trafiłam na informację o ludziach, którzy sami robią mydła, takie, na których myśmy się wychowali. To było szare mydło, czyli „Biały jeleń”. Wiedziałam, że mając uczulenie na kosmetyki kupowane w sklepach, powinnam powrócić do natury. Doszłam do wniosku, że to proste. Kupiłam oleje, wodorotlenek sodu i… tak powstało moje pierwsze mydło. Trochę bałam się myć tym mydłem, w testowaniu wyręczył mnie mąż. Po kąpieli wyszedł z łazienki z reklamówką pełną kosmetyków, których dotychczas używaliśmy, i powiedział: „Wywal to wszystko. Twoje mydło jest idealne!”. I tak się zaczęło. Po mydle przyszła kolej na balsam, a jeszcze później na kremy. I tak powstała marka „Domowy Kosmetyk”, wykorzystująca naturalne składniki? Pierwszą partię zrobiłam dla siebie, potem dla mamy, cioci, synowych… Wszystkim bardzo służyły. I tak za namową najbliższych, a także z ich pomocą, zdecydowałam się na założenie firmy. „W tym jest potencjał, tyle ludzi potrzebuje nieuczulających kosmetyków, a twoje są naprawdę dobre, szkoda marnować twój talent” - powtarzali w kółko. Rodzina pomogła? Każda receptura powstała z myślą o jakimś członku rodziny. Ludzie pytają mnie, dlaczego kremy mają nazwy „50” i „30”? Odpowiadam, że „50” to jestem ja, moja mama, ciocia i inne starsze osoby, a „30” to moje synowe, które podpowiedziały mi zapachy grejpfruta i zielonej herbaty. Balsam do ciała zrobiłam z myślą o mamie, a krem do rąk - na zamówienie moich synów. Dla każdego coś. Teraz rozumiem, że firma nie mogła się inaczej nazywać. Zawsze tłumaczę, że to nie dlatego, że są robione w domu. Chodzi o recepturę powstałą dla domowników. Mamy sztandarowe hasło: „Testowane na najbliższych”. W jaki sposób opracowała Pani receptury? Korzystałam z własnych doświadczeń, poznawałam właściwości składników, olejów, ekstraktów i komponowałam jedno z drugim. Musiałam pokonać długą drogę, gdyż nad prawidłowością receptur czuwa „safety assessor”. Kosmetyki muszą być przebadane w renomowanym laboratorium, które potwierdza, że ręcznie robione specyfiki są bezpieczne dla naszej skóry, a równocześnie gwarantują zachowanie ich naturalnego charakteru. W naszej manufakturze jesteśmy zobowiązani do bezwzględnego przestrzegania zasad „Dobrych Praktyk Wytwarzania Kosmetyków”. Pani kosmetyki widziałem w magazynie „Elle”. To mobilizuje? To miła niespodzianka. Polecali „Domowy Kosmetyk” już dwukrotnie, bez żadnych starań z mojej strony. W tym roku znalazłam się też w gronie najlepszych

za „Masło naturalne” - uznane za najbardziej przyjazny kosmetyk dla całej rodziny - które skomponowałam specjalnie dla moich wnuczek. Mam na swoim koncie już kilka takich nagród, w portalu natemat.pl „Domowy Kosmetyk” został umieszczony na czwartym miejscu wśród świetnych polskich marek kosmetycznych. Dodam jeszcze, że moje wyroby zarejestrowane są w The Cosmetic Products Notification. Widzę, że w składzie kosmetyków występuje bardzo modny olej arganowy? Jest modny, bo jest dobry. Używam także oleju ze słodkich migdałów, masła shea z orzechów karite, które lepiej nawilża niż przesadnie chwalony olej kokosowy. W kilku produktach stosuję oleje babassu i baobabu - rewelacyjne, a u nas mało znane. Mocno nawilżają, regenerują skórę, działają przeciwzmarszczkowo, głęboko wnikają w skórę, a przede wszystkim intensywnie odżywiają. Skóra po ich stosowaniu staje się gładsza i jędrna, a zmarszczki się wypełniają. Używa Pani jeszcze kosmetyków z drogerii? Nigdy. Nawet szamponu i pasty do zębów? Tylko pasty do zębów. Szamponu nie kupuję, bo myję włosy w swoim mydle. Pamiętam, że kiedyś było to powszechne. Do mycia włosów wykorzystuję swoje mydło, zioła i kwasy owocowe, niekiedy płukankę z naparu z siemienia lnianego, a mężowi zrobiłam szampon potasowy z ziołami, który zabezpiecza skórę przed wysuszaniem. To pewnie nie używa też Pani proszków do prania? Już od paru lat stosuję wyłącznie domowy proszek do prania, który przygotowuję z prostych składników, wykorzystując swoje mydło i kilka naturalnych dodatków. Takie pranie kosztuje grosze. Za 30 zł mam 20 kg środka piorącego. Co daje Pani największą satysfakcję? To, że mam dla kogo robić kosmetyki. W tym jest olbrzymia frajda. Nie kieruję się zyskiem, a tym, żeby ludzie byli zadowoleni z tego, co im daję. Szczęśliwie potwierdzają to na każdym kroku. Firma ma niecałe dwa lata, a mamy prawie cztery tysiące polubień na FB. Na tym polega pasja… Przed południem w biurze rachunkowym, a po południu w manufakturce. Mąż mówi, że jestem najdroższą kobietą świata, bo wszystko, co zarobię, wydaję na kosmetyki, czyli inwestuję w firmę. Wprowadzanie nowych produktów jest bardzo kosztowne. A może to misja? Aż taka dobra nie jestem, aby zbawiać świat! (śmiech). cp

*Ewa Rusin-Gazda z zawodu księgowa, prowadzi Biuro Rachunkowe „Buchalter” w Toruniu, od dwóch lat właścicielka marki „Domowy Kosmetyk”, po godzinach zajmuje się ręczną produkcją kosmetyków naturalnych, w działaniach wspiera ją mąż Stanisław. miasta kobiet

listopad 2017

25


zdrowie

Gdy chcesz być mamą Dla dziecka ciało mamy będzie domem przez dziewięć miesięcy. Warto więc zadbać o to, by tymczasowe miejsce zamieszkania było przygotowane na nowego gościa. Tekst: Maja Erdmann

P

ierwszym krokiem jest wielkie sprzątanie! Na długo przed zajściem w ciążę warto pożegnać się z fast foodami i wszelkim śmieciowym jedzeniem. Czas przejść na warzywa i owoce. Regularne, zdrowe posiłki przygotują organizm przyszłej mamy do prawidłowego żywienia w czasie ciąży. Ważna jest dieta bogata w żelazo, które znaleźć można w czerwonym mięsie, wątróbce, szpinaku, brokułach, fasoli i jajkach. Oczywiście odpadają wszystkie redukcyjne diety! Przez nie organizm będzie „zjadał” zapasy i nie przygotuje się odpowiednio na wysiłek, jakim jest ciąża.

Styl życia Organizm odtruwa się z nikotyny przez kilka miesięcy, dlatego minimum na pół roku przed planowanym zajściem w ciążę trzeba rzucić palenie. Jest jeszcze jeden powód do szybszego wyjścia ze szponów nałogu - głód nikotynowy i syndrom odstawienny mogą powodować stres, który nie sprzyja płodności. Podobnie z alkoholem. Nie sprawdzi się pomysł, by pić, póki jeszcze można. Lepiej przygotować się wcześniej do dłuższej abstynencji. Trzeba też zadbać o formę, bo ciąża to chodzenie z dużym obciążeniem - czasem nawet ponad 20 kg. Niekoniecznie trzeba zaczynać uprawiać triathlon, wystarczą długie spacery, basen czy jazda na rowerze. Nadwaga, jak i niedowaga mają wpływ na płodność, a najlepszy wskaźnik BMI dla poczęcia dziecka to 19-25. Zbadaj się Przed zajściem w ciążę trzeba koniecznie wyleczyć zęby i różnego rodzaju stany zapalne. Bakterie występujące w jamie ustnej i powo-

26

miastakobiet.pl

dujące próchnicę mogą być bardzo groźne. To one są odpowiedzialne za zakażenia, mogą nawet wywołać groźną dla życia sepsę. Warto też usunąć kamień nazębny i zrobić fluoryzację wzmacniającą zęby. Jeżeli przyszła mama nie chorowała na różyczkę ani dotychczas się przeciw niej nie szczepiła, powinna to zrobić kilka miesięcy przed ciążą. To bardzo groźna choroba, która szkodzi płodowi do trzeciego miesiąca życia. Warto zaszczepić się też przeciwko grypie, bo ciężarnym żadnych szczepionek podawać nie wolno. Bardzo ważne, aby oboje rodzice poddali się badaniom na obecność HIV, antygenu HBS i wirusa cytomegalii. Konieczne jest też ustalenie grup krwi ojca i matki. Pozwoli to stwierdzić, czy w tym przypadku nie dojdzie do konfliktu serologicznego. Stosunkowo tanie badanie krwi umożliwi też sprawdzenie, czy przyszła mama nie jest zakażona toksoplazmozą. Do infekcji dochodzi najczęściej wskutek zjedzenia surowego mięsa lub kontaktu z odchodami chorego kota. Choroba ta jest bardzo groźna dla rozwijającego się dziecka.

potrzeba czasu - Na kilka miesięcy przed planowanym zajściem w ciążę należy odstawić antykoncepcję hormonalną lub usunąć wkładkę domaciczną - mówi dr n. med. Marek Lewandowski, ginekolog-położnik. - Potrzeba czasu, by cykl miesięczny kobiety odzyskał naturalny rytm. Należy też wykonać podstawowe badanie ginekologiczne, cytologię i USG, aby w czasie pierwszej wizyty w ciąży nie stwierdzono patologii dotyczącej szyjki macicy lub jajnika. Nawet drobna nieprawidłowość może wówczas stresować przyszłą mamę.CP

Akademia Rodzenia Akademickie Centrum Medyczne przy WSG www.akademia.byd.pl www.acm.byd.pl

Jak wybrać szkołę rodzenia? Ciąża to z jednej strony wspaniały okres radosnego wyczekiwania na pojawienie się naszego Maleństwa, a z drugiej strony czas wielu niepokojów i pytań. To również pora wzmożonych wydatków związanych z przygotowaniami oraz wyprawką dla mamy i dziecka. W tym czasie zastanawiamy się również nad szkołą rodzenia - czy warto? Jak ją wybrać? Mamy dwie możliwości: skorzystać z bezpłatnej edukacji prowadzonej przez położną środowiskową albo oferty odpłatnej szkoły rodzenia. Czym zatem kierować się w wyborze? Przede wszystkim zwróćmy uwagę na kadrę - czy są to osoby, które same doświadczyły ciąży i porodu? Jest to najważniejsze kryterium - przecież zależy nam na praktycznej wiedzy i doświadczeniu, a nie książkowej teorii. Warto też, aby prowadzący zajęcia mieli szerokie kwalifikacje. Tym właśnie szkoły rodzenia różnią się od opieki położnej. Dobra szkoła to zespół specjalistów, do których należy również fizjoterapeuta, coach, dietetyk czy ratownik medyczny. Istotne są jeszcze posiadane kursy i szkolenia, które wzbogacają tematykę prowadzonych zajęć. Cennych informacji dostarczy nam również galeria zdjęć - czy szkoła oferuje dobre warunki? Czy grupy są duże? Ciąża to okres wielu dolegliwości, dlatego warto zadbać o swój komfort w trakcie zajęć. Musimy również przemyśleć tryb i czas trwania zajęć - najlepiej, aby nie były długie i nie zmuszały nas do przebywania w jednej pozycji ciała przez kilka godzin. Rozważyć musimy również, czy na zajęcia będziemy przychodzić z partnerem lub inną bliską nam osobą? W takiej sytuacji należy dopytać, czy w spotkaniach można brać udział z kimś oraz czy mamy wybór w tym zakresie i czy możemy przyjść np. z mamą lub przyjaciółką? Niestety, często kierujemy się kryterium ceny, które sprawia później, iż żałujemy wydanych pieniędzy, a szkoła nie spełniła naszych oczekiwań. Pamiętajmy - dobrze prowadzona szkoła rodzenia to prawdziwa skarbnica wiedzy, która nawet w kolejnych ciążach pozwala wzbogacić własne doświadczenia. Adrianna Szuflicka kierownik Akademickiego Centrum Medycznego, prywatnie mama dwójki dzieci do lat 4

rpomocja 007832850


HURTOWNIA KOSMETYCZNA Oferujemy: • akcesoria do manicure, pedicure • hybrydy • lakiery do paznokci • kosmetyki do manicure, pedicure, depilacji • kosmetyki do pielęgnacji twarzy i ciała • narzędzia, urządzenia kosmetyczne, meble • odzież kosmetyczną • ozdoby • szkolenia

% - 15

N PO

KU

e

w ydo

r WY hyb kupy O AT ry je za rnym AB kie jmu ona

OTWARTE: PONIEDZIAŁEK - PIĄTEK 11 - 18 • SOBOTA - NIECZYNNE

tel. +48 788-414-804 oraz do SKLEPU http://mscosmetics.eu, www.oulacnails.eu

R

R

na

la rta obe ie stacj y z tr Ofe klep ws

007853569

ZAPRASZAMY DO NASZEJ SIEDZIBY W TORUNIU UL. LOTNIKÓW 15D/20

U AT B A

lek. med. Iwona Skonieczna-Makarewicz specjalista ginekolog-położnik GABINET GINEKOLOGICZNY ul. Dworcowa 13, 85-009 Bydgoszcz rejestracja codziennie 10-19, tel. 52 320 50 94; tel. 600 99 21 26 www.ginekologbydgoszcz.pl, www.iwonamakarewicz.ginweb.pl • leczenie menopauzy, osteoporozy • leczenie nadżerek • kriokonizacja • usg • usg trójwymiarowe 3D/4D

DOSKONAŁY W TERAPII: TRĄDZIKU,GRZYBICY PAZNOKCI, PRZEBARWIEŃ,ZAMYKANIU NACZYŃ Softly Clinic, Dworcowa 47/1, Bydgoszcz tel: 604-767-858 007768066

• opieka położniczoginekologiczna • profilaktyka onkologiczna • badania cytologiczne, bakteriologia • badania piersi • antykoncepcja

NAJNOWOCZEŚNIEJSZY LASER MEDYCZNY

regulamin promocji dostępny na stronie www.softlyclinic.pl

ZABIEGI JUŻ OD 140 ZŁ!!! Wytnij Kupon! 007850984

72 LATA TRADYCJI, DOŚWIADCZENIE, PROFESJONALIZM

Najstarszy OPTYK w Bydgoszczy. Od 1945 r. przy ul. Gdańskiej 11

OKULARY TO NASZA PASJA

007830904

www.championtorun.pl

I DZIELIMY SIĘ NIĄ, ABYŚ MÓGŁ WIDZIEĆ LEPIEJ. ul. Gdańska 11 ul. Dworcowa 12

tel. 52 322 19 51 tel. 52 366 08 45

optykzuchowscy 007772014

mgr

Agnieszka Kudanowska DIETETYKA ANTI-AGING

● ocena stanu odżywienia ● badanie składu ciała ● odchudzanie ● dietoterapie

tel: 534 00 11 33

Seniorzy 70+ badanie składu ciała i stanu odżywienia z poradą dietetyczną GRATIS w ramach programu Zdrowie Seniora. 007837140

007770899


męska perspektywa

najbardziej

Człowieka brakuje mi

Może myślę trochę stereotypowo, ale kiedy tworzyłem postać do swojej książki, to chciałem ją odciąć od tego lansowanego w mediach modelu mężczyzny, który mieści się w rozmiar S modnych spodni, nosi kolorowe pulowery z sieciówek i od czasu do czasu przeczesuje gęstą brodę. Z pisarzem Robertem Małeckim* rozmawia Paulina Błaszkiewicz

Dlaczego w swoich powieściach stworzyłeś postać Marka Benera? Od początku wiedziałem, że łatwiej będzie mi pisać o mężczyźnie niż o kobiecie. To po pierwsze. A drugi argument był taki, że w Polsce, w większości, czytają kobiety. Sięgają chętnie po literaturę kryminalną, więc my, piszący, musimy zadbać o to, żeby męscy bohaterowie byli dla kobiet nie tylko zjadliwi, ale i atrakcyjni. Tak właśnie urodził się Marek Bener. „Polubiłam Marka - nie wiem, ostatnio mam tendencję do pałania sympatią do takich poranionych, ale i twardych mężczyzn. No ale jak można nie polubić mężczyzny, który kocha tak mocno, i który jest tak pogubiony i samotny?” - w internecie nie brakuje takich opinii o Twoim bohaterze. Mam wrażenie, że wpisujesz się w kobiece oczekiwania czytelnicze prawie jak Katarzyna Grochola albo Janusz Leon Wiśniewski.

28

miastakobiet.pl

(śmiech) Rozumiem, że muszę się z tego wytłumaczyć? Niech będzie. Zacząłem tworzyć postać Marka Benera biorąc pod uwagę fakt, że będzie dziennikarzem. W swojej wyobraźni zobaczyłem więc przystojniaka z długimi włosami, w dżinsach i trampkach na nogach. Cała reszta, czyli dopowiedzenie jego życiorysu, to już nakładka fabularna. Marek Bener to facet, który przed laty przeżył traumę, bo zaginęła jego ukochana, ciężarna żona. I on przez te wszystkie lata niepewności brnie z nadzieją, że ją odnajdzie i że wszystko kiedyś wróci do normy. Poświęca czas, pieniądze i całe swoje życie na jej poszukiwanie. Zdaję sobie sprawę, że ta postać może się podobać kobietom, ale chciałbym też zaznaczyć, że nie jest ona krystaliczna i nieskazitelna. Marek to człowiek z krwi i kości, który błądzi i cały czas balansuje na linie, jest zawieszony między osobistym dramatem z przeszłości a nijaką przyszłością, która go czeka. Popełnia mnóstwo błędów, miota się.


męska perspektywa Na jednym ze spotkań autorskich powiedziałeś, że gdyby ktoś chciał zrealizować film na podstawie Twoich powieści, to chciałbyś, żeby Marka Benera zagrał Tomasz Kot. To oczywiście moje wielkie marzenie, którego pewnie nigdy nie uda się zrealizować. Tomasz Kot, w mojej opinii, jest jednym z najlepszych polskich aktorów. Ale wróćmy jeszcze na chwilę do Marka Benera. Również dla czytelników płci męskiej to może być ciekawa postać. Przynajmniej do tej pory nie odbierałem żadnych negatywnych sygnałów w tej sprawie. Jeśli spytasz mnie, czemu tak jest, to mogę odpowiedzieć w następujący sposób. Dzięki postaci Benera pokazuję, jakimi facetami możemy być dzisiaj. Męskimi, twardymi typami, którzy potrafią kochać i dbać o tę swoją jedyną, wymarzoną kobietę. Wydaje mi się, że ten mój Marek Bener jest przeciwieństwem wzorca współczesnego młodego mężczyzny. Innym wartościom hołduje, inne rzeczy ma w głowie. Co konkretnie masz na myśli? Wiesz, tych wzorców jest dzisiaj kilka... Bener jest człowiekiem, który nie przystaje do obecnego świata. To taki klasyczny autsajder, ale z zasadami. Może myślę trochę stereotypowo, ale kiedy tworzyłem tę postać, to chciałem ją odciąć od tego lansowanego w mediach modelu mężczyzny - gościa, który mieści się w rozmiar S modnych spodni, nosi kolorowe pulowery i od czasu do czasu przeczesuje gęstą brodę. Marek jest kompletnym przeciwieństwem takich wymuskanych facecików. On w ogóle niespecjalnie dba o swój wygląd, nosi długie włosy, jakie chciał nosić przez całe życie, i ma gdzieś całą współczesną modę. Fakt, zacięcia modowego to on nie ma. (śmiech) To raczej typ bluesmana, który snuje się po Toruniu i trochę odstaje od innych. Dziś wzorem dla młodych chłopaków jest grupa rówieśnicza, a Ty skąd dawniej czerpałeś wzorce? Moi rówieśnicy też mnie inspirowali i imponowali mi. Ale mam nieodparte wrażenie, że było nam wtedy bliżej do ideałów niż obecnie. Poza tym, stawialiśmy sobie za wzór ludzi, a nie komputery, telefony, tablety, konsole, gry i aplikacje. We współczesnym świecie właśnie człowieka brakuje mi najbardziej. Człowieka, który powinien znajdować się w centrum myśli i zdarzeń, ale w tym obecnym centrum nie ma już dla niego miejsca, niestety. I to jest cholernie smutne. A ile jest Roberta Małeckiego w Marku Benerze? Co dałeś od siebie tej postaci? Trochę dałem. Między innymi ukończone studia, własne doświadczenie zawodowe oraz zamiłowanie do muzyki zespołu Dżem. I tu chyba

trzeba postawić granicę. Resztę starałem się zbudować na zasadzie przeciwieństw. Ja cieszę się szczęśliwą rodziną, jestem spełnionym ojcem dziewięciolatka. Tymczasem Marek stracił swoją ukochaną, a wraz z nią szansę na bycie tatą, którą miał na wyciągnięcie ręki, bo jego żona była przecież w szóstym miesiącu ciąży. O wyglądzie wolę już nie mówić, bo wpędzę się w jeszcze większe kompleksy (śmiech). Tyle jeśli o mnie chodzi. Osoby, które Cię nie znają, mówią: Robert Małecki, pisarz, autor kryminałów. Postawiłbym kropkę w tym miejscu, bo to właściwie określa wszystko, co od wielu lat chciałem robić, a dziś - na szczęście - robię. Więcej o sobie nie muszę mówić, niech teraz przemawiają za mnie moje powieści, moi bohaterowie i ich skomplikowane, dramatyczne historie. Życie autora jest proste jak piosenka - dwa refreny i dwie zwrotki. Czasem bywa zwyczajnie i nudno. Co to znaczy nudno? Życie piszącego rzadko bywa urozmaicane atrakcjami, tak naprawdę niewiele się w nim dzieje. To wygląda raczej tak, że myślę o tym, by przeżyć od poniedziałku do piątku i jeszcze w międzyczasie wystukać ileś tam znaków na klawiaturze, a weekendy poświęcać rodzinie i pisaniu. Sama widzisz, że życie pisarza nie musi być interesujące. Jerzy Pilch mógłby się za coś takiego obrazić… Myślisz? Pewnie masz rację, ale Jerzy Pilch jest artystą, a ja tylko zwykłym rzemieślnikiem, którego zadaniem jest napisanie powieści kryminalnej, bo ma określony przez wydawcę deadline. Piszę teksty gatunkowe i być może dlatego mam takie, a nie inne podejście do tego, co robię. Traktuję to moje pisarstwo jak robotę na drugi etat. Mógłbym mydlić Ci oczy natchnieniem i muzą, ale prawda jest taka, że zamiast jednego i drugiego są godziny wysiedziane przed ekranem laptopa. I są przekleństwa rzucane wtedy, kiedy czuję, że fabuła rozpada się jak domek z kart. W gruncie rzeczy to trudna i wymagająca robota, ale jak dla mnie - robota marzeń. Czy Twoja żona miała świadomość, że kiedyś będziesz tak pracował? Nie. Wydaje mi się, że Kasia nie wierzyła w to, że uda mi się wydać powieść nawet wtedy, gdy jechałem na kolejne warsztaty literackie. To jest rynek, z którego płynie jedna informacja: wydawcy otrzymują setki propozycji wydawniczych miesięcznie i niechętnie patrzą na debiutantów. Mając tę wiedzę trudno uwierzyć w to, że nawet po szkoleniu na warsztatach powieść będzie tak dobra, że wydawca zdecyduje

się zaryzykować. Ale ja się tym niespecjalnie przejmowałem i robiłem swoje. Oboje zresztą uznaliśmy, że każde z nas powinno realizować swoje pasje, a nasz związek jest między innymi od tego, byśmy sobie w takich sprawach pomagali. Więc Kasia pomagała mi, ja starałem się pomagać jej i cały czas wierzyłem w to, że w końcu uda mi się zobaczyć własną powieść na księgarskich półkach. Z wykształcenia jesteś filozofem. Ludzie, którzy idą na ten kierunek studiów, zwykle wykonują wolne zawody. Zastanawiałam się nad tym, skąd ta filozofia wzięła się w Twoim życiu? To dobre pytanie. Filozofia wzięła się z dziennikarstwa, które też przyszło do mnie przypadkowo. Miałem pójść w ślady starszego brata i zdawać na architekturę krajobrazu. Nie dostałem się na studia do Warszawy, miałem rok przerwy i żeby nie leżeć do góry brzuchem po maturze, poszedłem do studium dziennikarskiego i tam miałem zajęcia z profesorami filozofii. Spodobały mi się, więc postanowiłem ukończyć oba kierunki studiów, ale do dziś jestem pewien, że to filozofia ukształtowała mnie, otworzyła mi szerzej horyzont myślowy. Mam wrażenie, że jesteś poukładanym facetem. Staram się! Jedynym szalonym pierwiastkiem w moim życiu jest pisanie. To coś, co jest moją drugą naturą, czymś, co dopełnia codzienność i pozwala przeżywać mi zupełnie inne emocje. Tworzę własny świat, bohaterów, ich reakcje na rzucane pod nogi kłody. Zamiast łowienia ryb wybrałeś pisanie kryminałów… Jedni łowią ryby, drudzy grają w brydża. Ja do wielu rzeczy w swoim życiu miałem słomiany zapał, nie przekraczałem bariery, za którą znajdował się wyższy stopień wtajemniczenia. Pisanie było pierwszą pasją, z którą zostałem na dłużej, której poświęciłem kilka lat ciężkiej pracy. Wszystko to po to, by rozpocząć wędrówkę po wydawniczy i czytelniczy sukces. Nie wiem, czy uda się go osiągnąć, ale głęboko w to wierzę. Cel jest długofalowy, ale zamiast jedynie marzyć, stosuję trenerską metodę małych kroków. Skupiam się wyłącznie na tym jednym zadaniu, które mam przed sobą. Na niczym więcej. Obecnie tym zadaniem jest napisanie trzeciego tomu toruńskiej trylogii z Markiem Benerem w roli głównej. Wiem już, czym będę się zajmował po jej ukończeniu, ale nie wybiegam do przodu. I jeszcze jedno. W każdym z czekających na mnie wyzwań muszę zauważać postęp, mój własny rozwój. Muszę być pewien, że oddam wydawcy lepszą książkę niż poprzednio.CP

*Robert Małecki - pisarz, autor kryminałów. Ma 40 lat. Zadebiutował w ubiegłym roku powieścią „Najgorsze dopiero nadejdzie”. W sierpniu tego roku ukazała się jego druga książka „Porzuć swój strach”, do której rekomendację napisała Katarzyna Bonda. Absolwent filozofii i dziennikarstwa. Prywatnie szczęśliwy mąż i tata. miasta kobiet

listopad 2017

29


kobieta w podróży

Kalendarz, bilet i w drogę! Zima to pora roku, w której warto wybrać się na drugi kraniec świata nie tylko po to, by uciec przed chłodem. W okresie świąteczno-noworocznym w wielu zakątkach globu odbywają się najróżniejsze festiwale. Takich emocji nie znajdziemy w rodzinnych stronach! Tekst: Tomasz Skory

Turcja

Japonia

Hiszpania

7-17 grudnia 2017

8-10 stycznia 2018

12 stycznia - 18 lutego 2018

Mevlana Celaleddin Rumi

Toka Ebisu Shrine

Tenerife Carnaval

Turecka Konya to miejsce spoczynku Rumiego, najwybitniejszego sufickiego poety i założyciela bractwa wirujących derwiszy. Muzułmański zakon znany jest z niezwykle ekspresyjnej formy modlitwy, przybierającej postać wirującego tańca. Każdego roku podczas dziesięciodniowego festiwalu ten niezwykły pokaz ma szansę obserwować nawet milion turystów z całego świata. Trzeba tylko uważać, by nie zakręciło się w głowie!

Festiwal poświęcony Ebisu, japońskiemu bóstwu szczęścia, patronowi rybaków i przedsiębiorców. Symbolem festiwalu są zdobione bambusowe pędy, mające przynosić szczęście w biznesie. Ale nawet ci turyści, którzy nie przyjechali do Kraju Kwitnącej Wiśni w interesach, znajdą na festiwalu coś dla siebie. To także wielkie święto kultury shinto, w trakcie którego odbywa się wiele pokazów, spektakli i parad.

- Nie trzeba wcale wyjeżdżać daleko poza Europę, by wziąć udział w jednym z najsłynniejszych i najbardziej kolorowych karnawałów na świecie. Od stycznia do lutego na Teneryfie odbywają się regularne imprezy. To doskonałe miejsce, by połączyć wypoczynek na Wyspach Kanaryjskich z dobrą zabawą - poleca Barbara Oleśków, właścicielka Biura Podróży OK Tours w Toruniu, partnera portalu wakacje.pl.

R

E

K

L

Medic Klinika Sp. z o.o., ul. Łochowskiego 7a tel. 52 343 25 66, 52 343 32 11

A

M

TORUŃ , UL PODMURNA 40

A

TEL. 56 652 29 10

SKLEROTERAPIA ŻYLAKÓW b BEZ HOSPITALIZACJI b BEZ OPERACJI b SZYBKO I SKUTECZNIE 007853490

007853652

Pożegnaj żylaki i pajączki.


Przyjmuje w Bydgoszczy w czwartki od godz. 18.00 M. Skłodowskiej-Curie 48 (XI piętro). W Świeciu we wtorki od godz. 15.00 - Gabinety Lekarskie KONSYLIUM, Marsz. J. Piłsudskiego 4. (I piętro, gab. 6-7) Rejestracja telefoniczna pod nr.

602 289 912.

SPEKTRUM DZIAŁANIA:

Specjalizuję się w zaburzeniach hormonalnych u kobiet Zapraszam na pierwszą w życiu wizytę ginekologiczną do mojego gabinetu - omówię najważniejsze problemy dla młodej osoby, odpowiem na nurtujące problemy. Dobiorę formę i sposób antykoncepcji. Prowadzę pacjentki w ciąży, również z zaburzeniami hormonalnymi, a w szczególności z niedoczynnością i nadczynnością tarczycy, nadwagą i otyłością. Zaburzenia hormonalne mogą prowadzić do niepłodności. Para, która ma problemy z płodnością jest prowadzona kompleksowo. Omówione są badania dla kobiety i mężczyzny. Przyszli Rodzice przygotowywani są również do inseminacji i in vitro, jeżeli taka jest ich decyzja. Okres okołomenopauzalny to czasami problem, z którym trzeba się zmierzyć. Kobieta wtedy powinna regularnie się zgłaszać do ginekologa, a jeśli jest taka potrzeba do ginekologaendokrynologa. Gabinet wyposażony jest w nowy aparat USG 2016 firmy SonoScape, aparat do krioterapii, cytologia jest pobierana na miejscu.

dr n. med. Elżbieta Korzeniowska-Żuk specjalista dermatolog-wenerolog, alergolog

007778881

Specjalista ginekologpołożnik z certyfikatem do badań USG.

196 - 29

3 444 000 52 322 22 22

52

MOŻLIWOŚĆ PŁACENIA KARTĄ

Zamów Taxi z aplikacji:

www.19629.pl

–20% do i z Fordonu i poza miasto

ul. Łęczycka 13, 85-737 Bydgoszcz Rejestracja:  52 342 11 34  604 511 599

Dr n. med.

Albert Górnicki

Omorphia. AestheticMedicine – www.omorphia.pl Dermatolog • Trycholog • Lekarz Medycyny Estetycznej Twój zaufany lekarz. Zobacz opinie na www.znanylekarz.pl

ZAKRES USŁUG:

konsultacje dermatologiczne i alergologiczne testy alergiczne wziewne, pokarmowe odczulanie

DERMATOLOGIA

TRYCHOLOGIA

MEDYCYNA ESTETYCZNA

✓ choroby skóry ✓ usuwanie zmian skórnych ✓ badanie znamion ✓ choroby weneryczne ✓ leczenie bielactwa ✓ biopsja skóry

✓ diagnostyka ✓ trichoskopia ✓ leczenie wypadania włosów ✓ wzmacnianie włosów ✓ komórki macierzyste ✓ leczenie łojotoku i łupieżu

✓ liposukcja, usuwanie tłuszczu ✓ terapia Drakuli (osocze bogatopłytkowe) ✓ nici liftingujące PDO ✓ radiofrekwencja mikroigłowa ✓ karboksyterapia 007771850

✓ likwidacja zmarszczek, modelowanie ust

007774020

007853569

Gabinet Dermatologiczno-Alergologiczny

007774766

NZOZ Consylium Szosa Chełmińska 254/258, 87-100 Toruń. Wizyty Prywatne: Elżbieta Szyszkowska-Sinica Specjalista Ginekolog-Położnik, Endokrynolog. Godz. Przyjęć: pon. 17-19; śr. 17-19; pt. 16-18; sb. 9-11.Rejestracja, tel. lub SMS 603 767 190 - pon., wt. 8-14; czw. 12-18; pt. 8-11 oraz dwie godziny wcześniej przed godzinami przyjęć.

Leszek Włodarczyk

007772244

007790142

DOKTOR NAUK MEDYCZNYCH

diagnostyka ultrasonograficzna w ciąży, badanie usg przezpochwowe w ginekologii. Prowadzenie ciąży, poradnictwo antykoncepcyjne w tym aplikacja wkładek wewnątrzmacicznych. Zachowawcze leczenie obniżenia (wypadania) narządu płciowego - pessaroterapia. Diagnostyka i leczenie dolegliwości związanych z okresem przekwitania, hormonalna terapia zastępcza. Diagnostyka w przypadku trudności z zajściem w ciążę.


007777656


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.