nasze miejsca spotkań
marzec 2017
HALYNA NAHORNYUK Czemu opuściłam Ukrainę? str. 6-8
KAŻDA O COŚ WALCZY
WYDAWCA: Polska Press Sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes Zarządu: Marek Ciesielski Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor sprzedaży: Agnieszka Perlińska Menedżer produktu: Emilia Iwanciw, tel. 52 326 31 34 emilia.iwanciw@polskapress.pl Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl Teksty:
Coraz więcej w naszym regionie imigrantów ze Wschodu. W 2016 roku padł u nas rekord w liczbie legalnie zatrudnionych ukraińskich pracowników. W tej grupie nie brakuje kobiet: singielek, mężatek, rozwódek; czyichś córek i matek - jak pisze Justyna Król w reportażu „Dlaczego opuściłam Ukrainę?” (str. 6-8). Słysząc słowo „Ukrainka” wielu ludzi od razu sięga do stereotypu - pomocy domowej, taniej siły roboczej, potencjalnej żony dla Polaka, który załatwi obywatelstwo. Statystyki pokazują jednak, że ten obraz coraz częściej już bywa krzywdzący. W tym numerze „Miast Kobiet” przedstawiamy Wam na to przykłady - trzy historie kobiet, dla których Bydgoszcz stała się drugim domem. Czterdziestoletnia Halyna kieruje tu biurem w międzynarodowym centrum pracy, choć zaczynała od zbierania truskawek. Alina, dwudziestojednoletnia barmanka, wyjechała ze swojego kraju w poszukiwaniu innej, europejskiej mentalności. Tetiana, trzydziestoletnia konstruktorka odzieży, szyje na indywidualne zamówienie, by móc ściągnąć do Polski córkę. Każda z nich o coś walczy, pokonuje przeciwności losu i nie godzi się na stereotypy. PS Halynę poznałam podczas naszej sesji okładkowej. Nie zawsze biorę udział w robieniu zdjęć, tym razem jednak postanowiłam, że pomogę naszej bohaterce. Nie chciałam, by czuła się zagubiona w ten sobotni, deszczowy poranek. Gdy przybyłam na miejsce, Halyna już na mnie czekała. W głowie układałam przeprosiny, bo mokła i marzła w tej szarej aurze, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć ona stwierdziła: „Ale tu pięknie. Bardzo lubię te bydgoskie ulice, mają swój niesamowity czar. Kamienice są takie urocze.” Jak często mówicie tak o swoim zatopionym w deszczu mieście? Jak często oglądacie swoje kamienice, dopatrując się w nich uroku? Ja po słowach Halyny zaczęłam na nowo.
Dominika Kucharska dominika.kucharska@polskapress.pl Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Justyna Król Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski Projekt i skład: Ilona Koszańska-Ignasiak Sprzedaż: Anna Kapusta, tel. 693 463 185 anna.kapusta@polskapress.pl Angelika Sumińska, tel. 691 370 521 angelika.suminska@polskapress.pl
CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 piotr.krol@polskapress.pl
ZNAJDZIESZ NAS NA: www.miastakobiet.pl www.fb.com/MiastaKobiet.Nowosci.ExpressBydgoski
LUCYNA TATARUCH redaktorka prowadząca „MIASTA KOBIET” „Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl
nasi partnerzy
Dom Towarowy PDT Rynek Staromiejski 36-38, Toruń
FRYZURA
Nowa Kolekcja Loves the Night jesień, zima 2016/2017 już w Salonie Focus w Bydgoszczy. Zapraszamy!
L U Z I E
u l . J a g i e l l o ń s k a 3 9 - 47
Z
N A
K L A S Ą
D Z I E W C Z Ę C O
CZAS NA WIOSNĘ
Lekko, zwiewnie, wiosennie. Plisowana, połyskująca spódnica doskonale skomponuje się z prostym T-shirtem i jeansową kurteczką. Oryginalności całej stylizacji dodadzą mokasyny na niewysokim koturnie i duża torba w srebrzystym kolorze.
Niepowtarzalne, przyciągające uwagę ciekawym wzorem spodnie będą świetnym rozwiązaniem dla kobiet lubiących wyróżniać się z tłumu. Lekki top i marynarka o luźnym fasonie stworzą z nimi idealne zestawienie, zarówno na spotkanie z przyjaciółmi, jak i na wyjście do kina.
PROMOD kurtka - 169,90 PROMOD spódnica - 89,90 HOUSE koszulka - 59,90 RESERVED chusta - 49,99 RESERVED bransoletki - 29,99 ORSAY pierścionek - 24,90 VENEZIA buty - 269 VENEZIA torebka - 549 SWISS zegarek T.Hilfiger - 870 NEW LOOK zawieszka - 26,99 LYNX OPTIQUE okulary Prada - 1119
MEDICINE spodnie - 119,90 MEDICINE torba - 59,90 PROMOD bluzka - 69,90 RESERVED żakiet - 129,90 RESERVED kapelusz - 79,99 HOUSE pierścionek - 15,99 VENEZIA buty - 349 ORSAY wisiorek - 32,90 SWISS zegarek Hanowa - 570 VISION EXPRESS okulary Gucci - 1049
Haftowane, kolorowe wzory będą jednym z najmodniejszych trendów tej wiosny. Jeansy w takim wydaniu, połączone z bluzą z wyrazistą, cekinową naszywką, sprawią, że będziemy wyglądać bardzo stylowo i efektownie. Całość możemy uzupełnić klasycznym płaszczem i czerwonymi trampkami. HOUSE bluza - 89,99 HOUSE słuchawki - 25,99 UNISONO spodnie - 179 RESERVED płaszcz - 349,99 OFFICE SHOES trampki - 279 ORSAY pierścionek - 24,90 SUMATRA walizka - 325 TIME TREND zegarek J. Springs - 229 LYNX OPTIQUE okulary Ray-Ban - 549
ZAPRASZAMY DO CENTRUM HANDLOWEGO FOCUS!
007130999
MAKE-UP
kultura w sukience ETHNIESY 5 MCK, BYDGOSZCZ 22-26 MARCA
KINO KOBIET - 4. URODZINY! HELIOS BYDGOSZCZ - GALERIA POMORSKA 22 MARCA, GODZ. 18.30 To już cztery lata z Kinem Kobiet - uwierzycie? Ten wspólny czas minął jak mrugnięcie okiem! Stało się tak za sprawą niesamowitych i pełnych emocji spotkań, na które co miesiąc czekałyśmy z niecierpliwością. Tak jest też i tym razem. 22 marca widzimy się w bydgoskim kinie Helios, by nie tylko obejrzeć świetną komedię romantyczną „Porady na zdrady” (z plejadą lubianych polskich aktorów, takich jak: Anna Dereszowska, Magdalena Lamparska, Tomasz Karolak, Weronika Rosati czy Krzysztof Czeczot). Jeszcze przed seansem czeka na nas moc atrakcji. Na urodzinach Kina Kobiet nie zabraknie oczywiście tortu, ale to niejedyne urozmaicenie tego wyczekanego przez nas święta. Zapraszamy na specjalny, gorący i niezapomniany występ tancerzy chippendales! Tego nie można przegapić. Dla uczestniczek spotkania przygotowano też porady najlepszych stylistów, kosmetologów i innych ekspertów z różnych interesujących nas dziedzin. Nie zabraknie niespodzianek, upominków i konkursów z nagrodami. Gwarantujemy prawdziwą eksplozję pozytywnych wrażeń, dużo śmiechu do łez i wiele niezapomnianych chwil. Najlepiej już dziś zaplanujcie sobie ten czas razem z przyjaciółkami, siostrami, córkami… Widzimy się w środę 22 marca o godz. 18.30. Szczegóły sprawdźcie na www.helios.pl. Koniecznie zaglądajcie też na facebookowy profil Miast Kobiet - do wygrania będzie podwójne zaproszenie na seans! 006380561
22
marca
22-26 marca
Wiosnę zaczynamy na ludowo! Od 22 marca zapraszamy na piątą edycję festiwalu Ethniesy. Tym razem przez prawie tydzień będziemy poznawać bogactwo tradycji muzycznych z różnych regionów Polski i nie tylko. Na scenie MCK zobaczymy najlepszych artystów, którzy pełnymi garściami czerpią z dorobku kultury ludowej, przefiltrowują go przez współczesną wrażliwość i doświadczenia. Festiwal rozpocznie się mocnym akcentem - występem Warszawskiej Orkiestry Sentymentalnej. W kolejnych dniach zagrają: Żywizna, Lautari z projektem „Dżezbandyta”, Janusz Prusinowski Kompania i Zofia Bernad z „Tradycyjnymi Pieśniami Lubelszczyzny”. Do Bydgoszczy przyjedzie także Ola Bilińska z płytą „Libelid” i pieśniami miłosnymi w jidysz oraz Adam Strug, który zaśpiewa tradycyjne polskie pieśni a cappella. To jeszcze nie koniec atrakcji. Na festiwalu po raz pierwszy w Polsce na jednej scenie wystąpią: Angela Gaber + Trio, Matragona, Tołhaje i Widymo - cztery bieszczadzkie zespoły z projektem „Nowe Brzmienie Bieszczad”. W programie znajdą się również warsztaty, wystawa i spektakl. Szczegóły na www.mck-bydgoszcz.pl. NA ZDJĘCIU OLA BIELIŃSKA
SZTUKA RAZY TRZY Atrakcji w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej nie zabraknie już od początku miesiąca. Koniecznie zarezerwujcie sobie piątek 3 marca. O godzinie 18 w kinie Centrum odbędzie się seans „Upiora w operze”, niemego filmu z 1925 roku, z fenomenalną rolą i charakteryzacją Lona Chaneya. Oprawą muzyczną na żywo zajmą się znani wykonawcy: Marcin Młynarczyk i Grzegorz Kosowski, m.in. z zespołów The Fuse i Tajny. Bilety w cenie 20 zł. Jeszcze przed filmem, o 13.30, zapraszamy na finisaż wystawy „Dyplom 2016” - najlepszych prac dyplomowych studentów Malarstwa, Grafiki, Rzeźby, Edukacji Artystycznej oraz Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki. Prezentowanych będzie ponad 50 prac. Tego dnia w przestrzeni Labsenu o godzinie 18 rozpocznie się również wystawa prac nagrodzonych w konkursie „Wystaw się w CSW”. Zapraszamy!
3
marca
DZIEWCZYNY DO ŚCISŁYCH
30 marca
DOMOWE MELODIE BYDGOSZCZ, FILHARMONIA POMORSKA 23 MARCA, GODZ. 20.00 Zespół Domowe Melodie w ciągu kilku lat zdążył znacząco wpłynąć na kształt polskiej muzyki. To nietypowe trio zdecydowanie chodzi swoimi ścieżkami. Muzycy unikają medialnego i marketingowego szumu, więcej na tym zyskując niż tracąc. Dzięki temu mają już wierną grupę słuchaczy, zapełniających kolejne sale koncertowe. Tak będzie i tym razem w bydgoskiej filharmonii, więc warto jak najszybciej zainteresować się biletami. Do zobaczenia!
23
marca
TORUŃ, UMK 30 MARCA, GODZ. 9.30 Przedmioty ścisłe nie są dla dziewczyn? Od dawna wiemy już, że to nieprawda. Wiele z nas udowadnia, że płeć nie ma tu żadnego znaczenia. Przekonać się o tym można szczególnie podczas wizyty na toruńskim Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej UMK. Idealną okazją do tego jest kolejna edycja akcji „Dziewczyny do ścisłych”, która odbędzie się 30 marca. W tym dniu każda zainteresowana osoba będzie mogła spotkać się i porozmawiać z inspirującymi kobietami nauki. Ponadto odbędzie się wiele warsztatów z fizyki, astronomii i informatyki stosowanej, na których każdy odkryje, jak niesamowity jest otaczający nas świat. Spotkanie rozpocznie się miłym śniadaniem we wspólnym gronie. Więcej szczegółów na stronie wydziału.
m a r z e c
TORUŃ, CSW 3 MARCA
007135101
kobieca perspektywa
CZEMU OPUŚCIŁAM UKRAINĘ? - Od dwóch lat nie widziałam córki. Tracę wiele, ale robię to dla niej. Chcę, by miała szansę na lepsze jutro. Moje pokolenie musi się poświęcić - mówi 31-letnia Tetiana. TEKST: Justyna Król ZDJĘCIA: Tomasz Czachorowski
N
a przekroczenie granicy polsko-ukraińskiej czeka się obecnie nawet 10 godzin. W letnim skwarze, jesiennym deszczu czy zimowym mrozie ukraińscy imigranci stoją w kolejkach pod chmurką. Z ogromną determinacją oczekują, by minąć tę umowną linię dzielącą ich od lepszego jutra. Jak dawniej dla Polaków Stany Zjednoczone, Niemcy, a potem Wielka Brytania, tak dla nich Polska stała się marzeniem o godziwym życiu. Przeważnie jadą do pracy, zarobić na przyszłość swoją i swojej rodziny. Są wśród nich kobiety - młodsze i starsze, mężatki, samotne, rozwiedzione. Czyjeś matki, czyjeś córki. Wiedzą, że długo nie zobaczą bliskich, ale boją się wracać.
MIEJSCA, KTÓRE NIE ISTNIEJĄ Dwudziestopięcioletnia Alina Ivanenko ponad trzy lata temu wyruszyła do Polski w pogoni za inną mentalnością. Choć jej ojciec jest Rosjaninem, światopoglądowo bliżej jej do zachodniej Europy. - Z Ukrainą czuję się emocjonalnie związana, ale nie popieram tamtejszych rządów - przyznaje kobieta. - One służą temu, by podzielić ludzi. Pamiętam ze szkoły, że nawet w podręcznikach do historii były różne treści, w zależności od części kraju. W efekcie na przykład mieszkańcy zachodniej strony państwa obraźliwie nazywają swych rodaków ze wschodu Moskalami. Mimo że na zachodzie pachnie Europą, uważam, że wschód jest bardziej tolerancyjny. Kiedyś pracowałam w zachodniej części kraju. Zdarzało się, że gdy usłyszano, jak mówię po rosyjsku, nie chciano mi sprzedać chleba. Można tam spotkać nacjonalistów i bywa nieprzyjemnie - dodaje Alina.
6
miasta kobiet.pl
Urodziła się w leżącym na wschodzie Ukrainy Torez. Mając siedemnaście lat wyjechała do oddalonego o 70 km Doniecka, gdzie skończyła studia turystyczne i ekonomiczne. Do dziś ma to miasto w pamięci, choć wie, że już nie wygląda jak dawniej. - Wieczorami zawsze lepiej było nie chodzić tam samemu po ulicach, jak w większości miast Ukrainy. Teraz jednak zrobiło się już naprawdę niebezpiecznie. Donieck został spustoszony przez wojnę. Wszędzie strzelają, coś wysadzają w powietrze. Większość miejsc, które pamiętam z czasów studenckich, nie wygląda jak kiedyś lub po prostu nie istnieje. Muzeum, które dawniej widziałam z okien wynajmowanego mieszkania, zbombardowano i zburzono. Boję się, że gdy tam zawitam, doznam szoku - mówi. W Bydgoszczy pracuje jako barmanka, jednocześnie studiując w Wyższej Szkole Gospodarki. - To całkiem zabawne: przejechałam tysiące kilometrów z całym dobytkiem życia, by na uczelni trafić do grupy, gdzie na 23 osoby jest dwóch Polaków i 21 Ukraińców - dodaje. Mimo młodego wieku, Alina może śmiało powiedzieć, że ma już spore doświadczenie zawodowe. Barmanką najpierw była na Ukrainie. Potem zaliczyła praktyki studenckie na Cyprze, pracowała też na greckiej wyspie Rodos, była stypendystką Erasmusa. Biegle mówi w kilku językach, w tym również po polsku. Za barem czuje się jak ryba w wodzie i lubi tę pracę, ale chętnie spróbowałaby też czegoś innego. Niestety, obcokrajowcom nie jest o to łatwo. - Dużo zależy od przychylności szefostwa. Dostawałam ciekawe propozycje pracy, jednak kiedy potencjalny szef orientował się, ile formalności potrzeba do zatrudnienia kogoś z Ukrainy, rezygnował. To wiąże ręce ludziom, którzy
pragną się rozwijać. Wielu emigrantów ma ten problem - twierdzi.
CZASEM TROCHĘ WSTYD Z powodu wojny Alina nie widziała swoich najbliższych od wyjazdu do Polski, choć bardzo by chciała, bo tęsknota rośnie z każdym dniem. - Drżę o swoją rodzinę - mamę, tatę, babcię, ciocię… Obawiam się jednak, że kiedy tam pojadę, to już nie wrócę, bo na przykład stracę wizę. Dopiero co - po pół roku oczekiwania - otrzymałam kartę pobytu tymczasowego. Zdobycie jej w Polsce jest żmudnym procesem - opowiada. Tęsknotę za bliskimi wynagradza Alinie jej chłopak Łukasz. Mieszkają razem od ponad roku i są jak rodzina. Choć w Bydgoszczy jest jej dobrze, pamięta też kilka nieprzyjemnych epizodów. Na przykład to, jak pewnego wieczoru dostała pięścią w twarz od Polki w klubie. - Za to, że jestem Ukrainką. Po tym, jak mnie uderzyła, poszłam do domu. Nie chciałam wzywać policji, ale może powinnam? Wiem, że czasem to moi rodacy potrafią narobić problemów. Zdarzyło się, że robotnicy z Ukrainy w wulgarny i seksistowski sposób zaczepiali mnie na ulicy. Na szczęście moi znajomi z Polski nie rozumieli, co tamci wygadywali. Mogłoby to się skończyć bójką. Za takich ukraińskich pracowników czasem jest mi wstyd - wyznaje. Większość jej przyjaciół z rodzinnych stron opuściła swe domy w podobnym celu, co ona. - Jeszcze na studiach odstawaliśmy od typowych lokalsów, postradzieckiego społeczeństwa, nawet wizualnie. Ubieraliśmy się inaczej, myśleliśmy bardziej po europejsku. Uważano nas za dziwaków, a my, głodni innej mentalno-
kobieca perspektywa mieli dzieci na emigracji w Niemczech, więc potrafili ją zrozumieć jak mało kto. - Janka powiedziała, że mogę traktować ją jak taką swoją polską mamę - wspomina Tetiana. - Zabrała mnie do siebie na święta, abym nie była sama. Potem mieszkałam z jej rodziną jeszcze dwa miesiące, aż w końcu załatwili mi pracę z mieszkaniem w Tucholi. Jednak gdy wszystko zaczęło iść dobrze, skończyła mi się wiza i musiałam wrócić na Ukrainę.
ALINA PONAD TRZY LATA TEMU WYRUSZYŁA DO POLSKI W POGONI ZA EUROPEJSKĄ MENTALNOŚCIĄ
ści, chcieliśmy wyjechać na Zachód. Większość tego towarzystwa podróżuje w celach zarobkowych. Ja również nie wiem, co przyniesie kolejny dzień. Lubię Polskę, ale czy zapuszczę tu korzenie na stałe? - zastanawia się Alina.
WYSZCZEKANA IMIGRANTKA Tetiana Polinkewycz ma 31 lat. Pochodzi z ukraińskiego domu, ale urodziła się w stolicy Mołdawii, dokąd jej mama wyjechała na studia. Na Ukrainę wróciła z rodzicami, gdy miała siedem lat. Ma też polskie korzenie. - Mój pradziadek od strony matki nosił nazwisko Nawrocki. Z dzieciństwa pamiętam kilka polskich słów… jabłko, patelnia - wymienia ze śmiechem. - Moja babcia jeszcze ich używała. Kobieta wychowała się na zachodzie, w okolicach Tarnopola. Skończyła szkołę w Woloczysku i studia w Chmielnickim. Z wykształcenia jest konstruktorką odzieży, certyfikowaną również w Monachium. W Polsce mieszka już ponad trzy lata. Minionej jesieni zaczęła pracę, o jakiej zawsze marzyła - wśród tkanin, w bydgoskiej pracowni aranżacji wnętrz. Tutaj robi to, co kocha - szyje w sposób kreatywny, na indywidualne zamówienie. Początki w nowym kraju były jednak trudne. Do Polski przyjechała sama, by zapracować na lepszą przyszłość dla siebie i córki. Ośmioletnią wówczas Anię zostawiła pod opieką babci. Pierwszym polskim przystankiem był Malbork i niedrogi hostel niedaleko szwalni, w której miała pracować. - To nie było ani łatwe, ani twórcze zajęcie. Szyłam mundury dla wojska. Musiałam uwijać się jak mróweczka, ale zarabiałam godziwie. Niestety, po kilku miesiącach sytuacja nagle się zmieniła, pensje spadły pięciokrotnie. Nie mogłam się wtedy nadziwić, na jaką poddańczą pracę muszą godzić się Polki. Tamtejsze szwaczki z trzydziestoletnim stażem harowały po 12 godzin jak roboty, by zarobić 23 złote na dzień. Takie historie kojarzą się z tanią siłą roboczą w Chinach, a dzieją się w Polsce - dodaje. Wytrzymała kilka dni. Zbuntowana poszła z pretensjami prosto do prezesa. - Był oburzony, że jako imigrantka jestem taka wyszczekana i na tyle bezczelna, by w ogóle się skarżyć - wspomina. - Nawrzeszczał na mnie, groził deportacją, zwolnił i nie zapłacił. Nie dałam się zastraszyć, ale zostałam na lodzie - bez pracy i środków do życia. Chodziła więc od firmy do firmy pytając, czy ktoś szuka ludzi do pomocy. Zahaczyła się w małym zakładzie krawieckim, ale i tam zamówień od klientów nie wystarczyło na długo. Niespodziewanie pomocną dłoń wyciągnęli do niej właściciele hostelu, w którym mieszkała. Znali jej sytuację, sami
DWA LATA BEZ CÓRKI Siedem miesięcy Tetiana czekała na ponowne dopełnienie formalności w swoim kraju. - To, co się tam dzieje z wizami, to jakiś koszmar. W urzędach stoją długie kolejki, niektórzy mają problem z tym, by w ogóle wyjechać - przyznaje kobieta. Gdy starała się o nowy paszport, okazało się, że przez pracę w szwalni nie ma już linii papilarnych - tak mocno starła sobie skórę na palcach. Wakacje spędziła na Ukrainie z córką. Te dwa lata temu widziała ją ostatni raz. - Zimą wróciłam do Polski. Nie łudziłam się, że w Tucholi ktoś będzie na mnie czekał z pracą. Jednak moi aniołowie z hostelu w Malborku ponownie zaoferowali pomoc. Zaproponowali, abym zatrzymała się w ich nowym, remontowanym mieszkaniu w Bydgoszczy - dopóki czegoś nie znajdę i nie zacznę zarabiać. Dworzec w Bydgoszczy przypomina maszynę do szycia, czyż to nie znak? - śmieje się Tetiana. - Od razu poczułam klimat tego miasta. Spodobało mi się. Natychmiast zaczęła szukać nowej pracy. Nie wybrzydzała, dzwoniła niemal pod każde ogłoszenie. Zdradzał ją akcent, a pracodawcy niechętnie podchodzili do zatrudniania dziewczyn z Ukrainy. - Cały czas szlifowałam język. Uparcie powtarzałam te szeleszczące dla mnie słowa. W końcu dostałam pracę w szwalni, potem przeniosłam się do pralni. Szefostwo pomogło mi załatwić kartę tymczasowego pobytu. Zaczęło się jakoś układać - wspomina. Kiedy pojawiła się propozycja pracy w pracowni aranżacji wnętrz, od razu ją przyjęła. - Pracuję tu do dziś i lubię swoją pracę. Tetiana przyznaje, że do dziś słyszy propozycje matrymonialne od Polaków. - Bo jak Ukrainka, to na pewno po męża przyjechała, obywatelstwo chce sobie załatwić - śmieje się kobieta. - Nie tędy droga, nie chcę w ten sposób. Znam zresztą kobiety, które wyszły w Polsce za mąż zupełnie szczerze, z miłości, i nawet im po urodzeniu dziecka zdarzały się w nocy naloty urzędników. Sprawdzano, czy polski mąż na pewno jest przy żonie… Jeśli wszystko się uda, za trzy lata będzie mogła starać się o polskie obywatelstwo, a potem ściągnąć tu córkę. - Nie widziałam jej tyle czasu… - mówi drżącym głosem. - Ale wszystko przed nami. Prawie codziennie
TETIANA WYJECHAŁA Z UKRAINY ZAPRACOWAĆ NA LEPSZĄ PRZYSZŁOŚĆ DLA SIEBIE I JEDENASTOLETNIEJ CÓRKI
miasta kobiet
marzec 2017
7
kobieca perspektywa jednak w jej kraju takie osoby zarabiają niewiele, a ona samotnie wychowywała córkę. - Łapałam po kilka prac, ale nie dało się z tego wyżyć. Wcześniej z bólem serca odeszłam od męża, który nie potrafił odnaleźć się w roli ojca. Kochał mnie, ale nie umiał kochać dziecka. Czara goryczy przelała się, gdy zauważyłam, że córka ma siniaki. Był to dla mnie straszny cios. Wiedziałam, że mimo miłości do niego, muszę po prostu ratować dziecko z toksycznej relacji - kobieta wspomina trudne początki samotnego macierzyństwa. Pierwszy raz wyjechała do Polski, gdy Maryna miała rok. Potem latami regularnie tak znikała na kilka miesięcy. Dziewczynka zawsze zostawała w tym czasie z babcią.
HALYNA ZACZYNAŁA W POLSCE OD ZBIERANIA TRUSKAWEK. DZIĘKI SWOJEJ DETERMINACJI DZIŚ KIERUJE BYDGOSKIM BIUREM W MIĘDZYNARODOWYM CENTRUM PRACY
rozmawiamy przez Skype’a. Ania opowiada mi, co w szkole. Gdy wyjeżdżałam ostatnim razem z Ukrainy, uszyłam jej całą garderobę, by miała coś wyjątkowego od mamy. Pewnie już ze wszystkiego wyrosła… Tęsknię bardzo, ale staram się uciekać od tych myśli w pracę, by nie zwariować - wyznaje. - Wiem, co tracę, będąc daleko od córki, ale wiem też, po co to robię. Dla niej to szansa na lepsze jutro i moje pokolenie musi się poświęcić. O bezpieczeństwo Ani Tetiana się nie martwi, w jej rodzinne strony wojna nie dociera. - Mam jednak brata i mama cały czas się niepokoi, bo w naszym mieście brakuje już mężczyzn. Do wojska werbują teraz wszystkich, zdrowy czy chory, stary czy młody… Kobiety umierają ze strachu o swych synów, mężów, a nawet ojców. Osobiście widziałam, jak schorowany emeryt otrzymał wezwanie, nie mógł wyjść ze zdumienia, gdy otworzył kopertę. Najtrudniej jest, kiedy przychodzi wieść o śmierci naszych. Całe miasto wtedy płacze…
NIE DAŁO SIĘ WYŻYĆ Przygoda z Polską Halyny Nahornyuk trwa już 17 lat. Czterdziestoletnia Ukrainka pochodzi z Krzemieńca. - Jak Juliusz Słowacki, słynny polski wieszcz, bardzo u nas ceniony. Dzięki jego licznym pomnikom w naszym mieście, w czasie drugiej wojny światowej nie zniszczono wszystkich świątyń - opowiada z uśmiechem. Dekadę temu zaczęła w Polsce program stypendialny, dzięki któremu dziś kieruje bydgoskim biurem w międzynarodowym centrum pracy. Z zawodu jest urzędnikiem państwowym. Na Ukrainie pracowała w administracji, zajmując się problemami patologicznych rodzin, walcząc z przemocą domową i egzekwując prawa dzieci. Bardzo chciała pomagać innym,
8
miasta kobiet.pl
NIE PASOWAŁAM - Zaczynałam od prac sezonowych w polu lub szklarniach, przy ziemniakach czy truskawkach na polskich wsiach - opowiada Halyna. - Traktowano nas różnie. To, kim jesteś, nie miało tam żadnego znaczenia. Moje wykształcenie nikogo nie obchodziło. Prosty rolnik potrafił na mnie krzyczeć i rzucać obelgami, jeśli coś mu się nie podobało. Ukraińcy przebywający na farmach traktowali samotne kobiety jak łatwy łup, bo po pracy chcieli sobie poużywać. Trzeba było na siebie uważać. Gdy inni po robocie rozkoszowali się napojami z procentami, Halyna pochłaniała polskie teksty ze wszystkich z gazet, jakie miała pod ręką. - Czytałam magazyny lub uciekałam z książką od ludzi. Nie pasowałam tam. Te dorywcze prace nie były dla mnie sposobem na życie, a jedynie środkiem do celu. Wiedziałam, że mogę dotrzeć tam, gdzie chcę, wspiąć się wysoko, jeśli będę wytrwała. Drogi do lepszej pracy upatrywałam przede wszystkim w nauce polskiego. Kiedy przyjechałam tutaj po raz pierwszy, umiałam powiedzieć tylko „dzień dobry” - wspomina. Kilkanaście lat temu wyjazd na taki sezonowy zarobek wiązał się z wyłożeniem na przewoźnika około 50 dolarów. Te pieniądze trzeba było pożyczać. Średnia pensja na Ukrainie wynosiła wówczas zaledwie 15. Przejazdy przez granice zawsze trwały długo. Jeździło się autokarem lub samochodem w kilka osób. Podczas jednej z takich podróży autem napadnięto na Halynę i jej współtowarzyszy. - Spacerowałam z koleżanką podczas nocnego postoju, gdy nagle nas okrążyli. Przetrzepali nam wszystkie bagaże w samochodzie. Na szczęście moje wpisowe na kolejny roboczy sezon w Polsce się uratowało, bo te pieniądze miałam ukryte w paszporcie trzymanym przy sercu. Zrozumiałam wtedy, jak bardzo niebezpieczne są te wyjazdy i że za w sumie śmieszne pieniądze mogłam nawet stracić życie, osierocić dziecko. To nie było tego warte - podkreśla. SPACER ZA RĘKĘ Z czasem Halyna za cel postawiła sobie studia w Polsce. Był to wtedy szczyt marzeń, trudny do zrealizowania. Wspięła się na niego, ale powoli. - Na wszelkie programy, o których słyszałam, szukano osób poniżej 26. roku życia oraz z ogromnym bagażem doświadczeń, działań społecznych, aktywności w organizacjach pozarządowych. Zawzięłam się. Odmłodzić siebie nie miałam jak, ale za to cierpliwie, przez całe lata, zdobywałam odpowiednie kwalifikacje, by złożyć papiery. Udało się. Dziś jestem absolwentką Programu im. Lane’a Kirklanda 2007/2008, z czego jestem bardzo dumna - mówi. Na stałe w Polsce jest dopiero od roku, od kilku miesięcy w Bydgoszczy. - To miasto ma dobrą energię. Lubię tutejsze widoki, rzekę, zapachy. Zauważyłam, że zakochani bydgoszczanie uwielbiają spacerować za rękę. Byłam w wielu polskich miastach, ale tylko tutaj to tak się rzuca w oczy. Może mnie jeszcze trafią się w życiu powody, by tak z kimś spacerować. Mam nadzieję, że tak - dodaje z uśmiechem. Córka Halyny przyjechała na studia do Polski, jednak nie widują się tak często, jak by chciały. Maryna kształci się na Uniwersytecie Śląskim. - Może kiedyś przeniesie się gdzieś bliżej mnie. Na razie odwiedza mamę, kiedy tylko może. Jest bardzo zdolna - przyznaje z dumą kobieta. - Już na Ukrainie kończyła szkołę malarską, wygrywała międzynarodowe konkursy plastyczne. Wybrała grafikę. Mam nadzieję, że to otworzy jej drogę do lepszej przyszłości i łatwiejszej drogi zawodowej niż moja. Takie jest życie, co zrobić? Pracowało się w różnych warunkach, by jakoś związać koniec z końcem. Kiedy patrzę wstecz, nie żałuję tej czasem poniżającej harówki, ale oddałabym wszystko, by móc na chwilę przywrócić czas, gdy córka była mała. Pobawić się z nią tak beztrosko. Bo kiedy tak bardzo tego potrzebowała, nie mogłam jej tego dać….CP
CENTRUM ZDROWIA ARASZKIEWICZ
„Łaźnia Miejska”
to wielospecjalistyczna placówka medyczna o unikatowym wnętrzu. sja, bulimia, otyłość), pamięci, zaburzeniami urojeniowymi, okresu rozwojowego, osobowości, zaburzeniami psychosomatycznymi, kontroli emocji czy zaburzeniami afektywnymi (CHAD). Nasi specjaliści zajmują się także: diagnozą i terapią zachowań agresywnych, zagrożeń niedostosowania społecznego, trudności szkolnych, diagnozą i terapią w zakresie zachowań o charakterze seksualnym dzieci i młodzieży, terapią pedagogiczną metodą F. Warnkego (ryzyko dysleksji, dysleksja, trudności z koncentracją uwagi), terapią dzieci ze spektrum autyzmu, terapią po przemocy seksualnej, edukacją seksualną. Wiemy jak zdrowie psychiczne jest ważne dla samych chorych jak i ich bliskich, dlatego stale dążymy do zapewnienia dostępności naszych usług i świadczymy pomoc przy wykorzystaniu pełnej wiedzy medycznej i przy pełnym zaangażowaniu. Ponadto oferujemy porady w zakresie: logopedii, dietetyki, diabetologii, kardiologii, geriatrii, neurologii, reumatologii, alergologii, laryngologii, ortopedii, urologii wraz z badaniem USG, chirurgii i transplantologii wraz z badaniem USG, neurochirurgii, dermatologii oraz zabiegi dermatochirurgiczne i z zakresu medycyny estetycznej, a także zabiegi fizjoterapeutyczne.
Zabiegi fizjoterapeutyczne i masaże: Masaż kręgosłupa, kończyn dolnych, kończyn górnych, całego ciała, terapia manualna (diagnostyka i leczenie, pierwsza wizyta), drenaż limfatyczny (kończyny górne), drenaż limfatyczny (kończyny dolne), terapia tkanek miękkich, terapia manualna w obrębie jamy brzucha, ćwiczenia wad postawy dzieci i młodzieży, tejpowanie. CENTRUM ROZWOJU W naszym Centrum organizujemy szereg szkoleń i warsztatów zarówno dla pacjentów jak i praktyków psychologii, pedagogów, psychoterapeutów, kuratorów czy nauczycieli. Zapraszamy do współpracy specjalistów z Polski udostępniając wyjątkowo zaaranżowaną przestrzeń sal seminaryjnych i konferencyjnych. Prowadzimy specjalistyczne szkolenia z zakresu seksuologii, logopedii, prowadzenia dialogu motywacyjnego, treningu zastępowania agresji jako metody pracy z dorosłymi i dziećmi, geloterapii – terapii śmiechem, treningu redukcji stresu – MBSR „Mindfulness”, opartego na praktyce uważności.
Medycyna estetyczna: Wygładzanie zmarszczek toksyną botulinową, leczenie nadpotliwości, usuwanie przebarwień, wypełnianie zmarszczek kwasem hialuronowym, mezoterapia, lifting wolumetryczny twarzy, lifting twarzy z użyciem nici permanentnych.
Bydgoszcz, Szwederowo, ul. Ks. Skorupki 2 Rejestracja telefoniczna:
+ 48 500 305 185, 52 340 53 92
Centrum czynne jest od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00-19:00.
www.araszkiewicz.com.pl
007180849
C
entrum mieści się w budynku dawnej bydgoskiej Łaźni Miejskiej, która w 1928 r. została oddana do użytku mieszkańcom. Była jedynym tego typu przybytkiem wybudowanym w międzywojennej Bydgoszczy i służyła ludności miasta jeszcze długo po II wojnie. Założycielami Centrum Zdrowia „Łaźnia Miejska” są Państwo Araszkiewiczowie. Niecodzienna adaptacja pomieszczeń przeobraziła wnętrza i gabinety lekarskie w bajeczny nastrój, sprzyjający niesomatycznej rekonwalescencji. Jednak usługi medyczne to nie jedyny zakres, na którym skoncentrowali się właściciele tego niezwykłego miejsca, albowiem funkcjonują tu także Centrum Rozwoju oraz Centrum Kultury. To miejsce jedyne w swoim rodzaju, niezwykłe w skali kraju. Centrum skupia wyłącznie specjalistów o najwyższych kwalifikacjach, o bogatym dorobku zawodowym, naukowym, posiadających doświadczenie w pracy klinicznej. Posiadamy wykwalifikowany zespół świadczący usługi medyczne z zakresu: psychiatrii dorosłych, dzieci i młodzieży, psychogeriatrii, psychologii, neuropsychologii, pedagogiki, seksuologii i seksuologii dziecięcej. Pomagamy naszym pacjentom w radzeniu sobie z takimi problemami jak depresja, zaburzenia postresowe, zaburzenia lękowe, zaburzenia snu, żal po stracie (żałoba), nieprzeżyta trauma. Nasi specjaliści wiedzą jak skutecznie postępować z pacjentem, który cierpi na takie schorzenia jak uzależnienie od alkoholu, od środków psychoaktywnych, hazardu, Internetu czy gier komputerowych. Porady i leczenie kierujemy również do osób z zaburzeniami: odżywiania (anorek-
tabu
SMARTFON, CAŁY MÓJ ŚWIAT
Uzależnione od komórek dzieci reagują agresją gdy próbuje się im zabrać telefon. Dorosłemu byłoby łatwiej, bo wcześniej żył bez tego narkotyku i ma do czego wrócić. A dziecko? Zdarza się, że poza smartfonem nie ma już nic. TEKST: Lucyna Tataruch Oddawaj ten telefon, ty stara krowo! Jak mi nie oddasz, to rozwalę sobie łeb o ścianę! Pożałujesz! Już nigdy mnie nie zobaczysz! Oddaj… Mamuś, przepraszam. Mamuś, daj tylko na chwilkę, proszę, tylko coś sprawdzę. Muszę napisać do kumpla, bo robimy coś razem. Proszę, daj mi go na pięć minut… Słyszysz? Rozumiesz?! Nie?! Oddawaj mi telefon k…, ty p… starucho!
Kobieta przyznaje - nie mieli ze sobą zbyt dobrego kontaktu. Tak to już czasem bywa w rodzinach. Nic strasznego się zresztą nie działo… dopóki nie zadzwoniła nauczycielka. Beata w ramach kary za opuszczanie szkoły chciała zabrać Cyprianowi komórkę. Wtedy chłopak zareagował, jakby coś w niego wstąpiło. Oszalał ze złości.
Beata dokładnie pamięta każde słowo, które w napadzie szału wykrzyczał jej czternastoletni syn. Stało się to kilka miesięcy temu. Najpierw zadzwoniła do niej wychowawczyni chłopaka - z pytaniem, czemu Cyprian nie chodzi do szkoły. Nie chodzi? Matka o niczym nie wiedziała. Do pracy szła na godzinę 7, wracała po 17. Gdy pytała syna o lekcje, zawsze słyszała to, co chciała usłyszeć: że spoko; że nudy, ale OK; że jakoś idzie. Jak tam z fizyki? W porządku, czwóra ze sprawdzianu. Pojedyncze słowa, ale to przecież normalne u nastolatków. Tylko, że Cyprian kłamał jak z nut.
ZŁAMIĘ CI RĘKĘ Teraz Cyprian razem z matką chodzi na terapię. Rozpoznanie zaburzenia poszło sprawnie, bo to niejedyne dziecko w ośrodku uzależnione od swojego smartfona. Powody są różne, najczęściej wiążą się z przeżywanym kryzysem - w rodzinie, w szkole, w grupie rówieśników. W obliczu takich problemów łatwiej jest zaangażować się w tzw. zwany kontakt sieciowy przez telefon. To pozwala uciec od nieprzyjemności, daje iluzję kontroli nad wszystkim, dostarcza pozytywnych emocji - w każdej minucie, sekundzie. I w porównaniu z życiem „face to face” jest o wiele bardziej
10
miasta kobiet.pl
proste, więc szybko działa na młody, chłonny umysł. - Pamiętam przypadek dziecka, które złamało rękę matce, gdy ta próbowała mu zabrać komórkę - mówi Barbara Domagała, terapeutka, dyrektorka Bydgoskiego Ośrodka Rehabilitacji, Terapii Uzależnień i Profilaktyki BORPA. - Szokujące? Dla tego młodego człowieka to też był szok. Wydzierano mu coś, bez czego on czuł, że się rozpadnie. Uzależnione dzieci w takich sytuacjach reagują agresją. Nie miały szansy rozwinąć się prawidłowo w sferze emocjonalnej i nie znają innych narzędzi. Dorosłemu byłoby łatwiej, bo wcześniej żył bez tego narkotyku, ma do czego wrócić. A dziecko? Zdarza się tak, że poza telefonem nie ma już nic. Specjaliści wyróżniają kilka rodzajów tego problemu. Mówi się o uzależnieniach od SMS-ów, od gier, od nowych modeli. Charakterystyczny jest też „syndrom włączonego telefonu”, czyli nałóg, który nie pozwala ani na minutę wyłączyć komórki.
tabu Cyprian tak miał. Dziś uczy się, jak na nowo korzystać z urządzenia, którego przecież nie da się zupełnie wyeliminować z życia. Nie każdy człowiek uzależnia się od telefonu, można z nim funkcjonować normalnie. On jednak już tego nie umie, a jego matka nie wie, jak to się stało. Przed nimi długa i żmudna droga.
SMARTFON OD PODSTAWÓWKI Pierwszym krajem, w którym pod koniec XX wieku zaobserwowano uzależnienie od telefonów komórkowych, były Chiny. W Polsce zaczęto mówić o tym problemie dopiero w 2011 roku, za sprawą kampanii społecznej „Uwaga! Fonoholizm”. - W ramach tej akcji TNS OBOP zrealizował na grupie osób w wieku 12-19 lat badania pt. „Młodzież a telefony komórkowe” - mówi dr Jolanta Jarczyńska z Katedry Pedagogiki Opiekuńczej i Profilaktyki Społecznej UKW, autorka publikacji „Siecioholizm i fonoholizm zagrożeniem współczesnej młodzieży”. - Wykazano w nich, że co trzeci nastolatek nie wyobraża sobie życia bez komórki. Aż 56 procent woli kontakt telefoniczny od spotkań z ludźmi i osobistej rozmowy. Większość używa komórek w czasie szkolnych zajęć, prawie co trzeci uczeń w kinie, a 44 proc. również podczas rodzinnego obiadu. Kampania ta miała zwrócić uwagę na problem nadmiernego korzystania z urządzeń mobilnych. Budzeniem świadomości w tym temacie zajmowali się nauczyciele z 2,5 tysiąca szkół w Polsce, do których rozesłano materiały z gotowymi scenariuszami lekcji na ten temat. Czy to pomogło? Badań nad fonoholizmem przybywa, podobnie jak coraz młodszych użytkowników komórek. Zgodnie z ubiegłorocznym raportem Fundacji DBAM O MÓJ Z@SIĘG, regularne korzystanie z własnego telefonu rozpoczyna się przeciętnie w wieku 10 lat. - W dużych aglomeracjach miejskich wiek inicjacji spada do 7-8 lat. Dzisiejsi uczniowie szkół podstawowych średnio o 2 lata szybciej zaczęli korzystać z własnych smartfonów niż obecni gimnazjaliści. Badacze spekulują, że ten wiek będzie się cały czas obniżał - dodaje dr Jarczyńska. TRZY DNI BEZ PRZERWY Zanim dziecko otrzyma telefon na własność, zwykle dobrze poznaje aparat rodziców. - Z moich obserwacji wynika, że dzieje się tak prawie w każdym domu - stwierdza Barbara Domagała. - Dzieci uczą się od dorosłych, widzą mamę i tatę z nosami w ekranach. Ponadto zdarza się, że już dwuletnie maluchy dostają do ręki smarfony, by miały się czym zająć. Z biegiem czasu tego telefonu jest w życiu dziecka coraz więcej, a im młodszy organizm, tym szybciej się przyzwyczaja, a potem uzależnia. Czy więc dzieci w ogóle nie powinny korzystać z telefonów komórkowych? Pani Barbara zaprzecza: - Takie założenie jest nierealne. Urządzenia mobilne są i będą w naszym życiu. Mogą przecież odgrywać pozytywną rolę, służyć edukacji, rozrywce. Powinno to być jednak proporcjonalnie dostosowane do etapu rozwoju dziecka. Często jest tak, że czterolatki obsługują aplikacje dla pięcio-, sześciolatków i wszyscy dookoła się z tego cieszą. Rodzice są dumni, dają dziecku pozytywne sygnały, zachęcając je do wykazywania się przy telefonie. Jednocześnie mają je na jakiś czas z głowy, mogą zająć się swoimi sprawami. Tak powstaje niebezpieczna spirala. A wystarczy, by to wszystko odbywało się pod ścisłą kontrolą, z ustaleniem jasnych reguł i czasu zabawy komórką. Na przykład - malutkie dziecko może korzystać ze smarfona dwa-trzy razy dziennie po 10 minut. Dzieci, które idą do szkoły - dwa razy po pół godziny. W wyższych klasach godzina, potem dwa razy po godzinie i tak dalej. Niestety, znam maluchy, które siedzą z telefonami po 5-10 godzin dziennie. Są też takie, które potrafią spędzić w ten sposób trzy dni bez przerwy. TROCHĘ SWĘDZI I PIECZE Agnieszka pamięta, gdy pierwszy raz usłyszała, że jej córka może mieć problem. Siedziały razem w poczekalni bydgoskiej poradni dermatologicznej na Wałach Jagiellońskich. Marcie to chyba nawet pasowało - był poniedziałek, 10 rano, mogła opuścić dwie pierwsze lekcje. - Zapytałam ją, czy ma jutro sprawdzian z angielskiego - wspomina matka. - Nie odpowiedziała. Siedziała wpatrzona w telefon, przeglądała Snapchat, Instagram. Nic do niej nie docierało. Myślałam, że znowu ma o coś żal, jest zła. Od dawna chodziła obrażona na cały świat. Ale kto z nas się tak nie buntował? Piętnastoletnie dziewczyny zwykle trafiają do dermatologa z młodzieńczym trądzikiem. To jednak nie był ten przypadek. Marta ma gładką i zdrową cerę.
- Umówiłam ją na wizytę, bo zauważyłam, że coś jej wyszło na prawej dłoni. Myślałam, że to jakieś uczulenie, egzema. Miała czerwoną, popękaną i twardą skórę z bąblami. Wyglądało to okropnie, ale Marta się tym nie przejmowała. Lekarce też powiedziała, że za bardzo jej to nie przeszkadza. „Trochę swędzi i piecze, ale bez przesady”. Panin doktor obejrzała dokładnie dłoń dziewczyny. Wypytała o potencjalne kłopoty z krążeniem, dociekała, czy Marta nosi rękawiczki, gdy jest na dworze. Agnieszkę to zdziwiło, ale po chwili wszystko już było jasne. - „Ta dłoń jest odmrożona”, usłyszałyśmy z córką. „Jak to odmrożona? Jak to możliwe?”, pytałam bez sensu - wspomina kobieta. - Pani doktor spojrzała jednak z pobłażaniem na mnie, a potem na Martę, która podczas całej wizyty prawie nie oderwała wzroku od telefonu. „Proszę porozmawiać z dzieckiem, bo może ona przesadza z telefonem. Chodzi z nim na mrozie, pisze bez rękawiczek. To teraz powszechne, jednak powinna przecież czuć, że odmraża sobie rękę. To boli” - mówiła lekarka, wypisując receptę na maści. W drodze do szkoły Agnieszka zapytała córkę, czy ta mogłaby zostawić dziś w domu swój telefon. - Chyba żartujesz - wysyczała nastolatka z nienawiścią w głosie. - Nie zabierzesz mi go. Tam jest cały mój świat. To moja sprawa, jak korzystam z telefonu. Nie rozumiesz tego. Nie potrzebuję twoich dennych uwag. Zajmij się sobą.
KILKADZIESIĄT SELFIE DZIENNIE - Badania potwierdzają, że telefon nie służy już głównie do dzwonienia, lecz do przeglądania stron internetowych i aplikacji społecznościowych - tłumaczy dr Jarczyńska. - Tych ostatnich używa ponad 70 procent uczniów. Można też powiedzieć, że dzisiejsza młodzież - za sprawą aparatów fotograficznych w telefonach - jest „młodzieżą selfie”. Co czwarty uczeń przynajmniej raz w ciągu doby robi sobie zdjęcie, co dziesiąty kilkanaście bądź kilkadziesiąt razy dziennie. Większość tych osób wrzuca swoje zdjęcia do internetu, licząc na przychylne komentarze i lajki. To poprawia ich samoocenę, pozwala pochwalić się swoim stylem życia, wykreowaną osobowością. Chętniej robią to dziewczyny, które na dodatek częściej niż chłopcy uzależniają się od telefonów. - Tu nie chodzi jedynie o nowy zakres form komunikowania się, jakie dawał nam dawniej telefon - precyzuje dr Jarczyńska. - Gwałtowny rozwój nowych mediów przyczynił się do zmiany wyznawanych wartości. Młodzież coraz częściej przejawia postawy roszczeniowe, uważa, że wszystko jej się należy. Koncentruje się tylko na „tu i teraz”. Badania i obserwacje wskazują, że przyszłość nie jest dla młodych ludzi tak ważna jak teraźniejszość. Nie myślą też o konsekwencjach swojego zachowania. W efekcie mają trudności w adaptacji do nowego, wciąż zmieniającego się świata. Tych nastolatków określa się mianem „teraźniejszych hedonistów” - nastawionych jedynie na rozrywkę, przyjemności, ekscytację. A tego w całym zakresie dostarcza im kontakt z telefonem. NIC MNIE NIE OMINIE Do czego to prowadzi? W skali społecznej skutki tego stosunkowo nowego funkcjonowania znane będą dopiero za jakiś czas - gdy kolejne, wychowane ze smarfonem pokolenie wejdzie w dorosłość. Badacze jednak już dziś wymieniają niepokojące sygnały - na przykład przemęczenie u młodzieży. Nie wynika ono z natłoku szkolnych lub domowych obowiązków, lecz z silnie odczuwanego przymusu śledzenia życia na ekranie swojego telefonu. Od komórek uzależnia się ok. 2-3 procent uczniów. Jednak coraz większy odsetek łapie się już na „syndrom FONO”, czyli lęk związany z byciem poza głównym obiegiem informacji. Objawia się to nieustannym dotykaniem telefonu, sprawdzaniem i nasłuchiwaniem dźwięków nowych wiadomości, korzystaniem ze smartfona o każdej porze dnia i nocy, często kosztem snu. Nic ich nie może ominąć. Każda sekunda bez telefonu oznacza kilkaset przegapionych aktualizacji statusów, zdjęć znajomych, dyskusji i innych treści. - Z najnowszych badań wynika, że 15 procent uczniów czuje się przeciążonych tym wszystkim - dodaje dr Jarczyńska. - 19 procent przyznaje, że podejmuje nawet świadome próby ograniczania czasu spędzanego z telefonem. Tylko czy w tej sytuacji nie jest już na to za późno?.CP miasta kobiet
marzec 2017
11
NFZ ANULUJE DŁUGI Fundusz przestaje dochodzić roszczeń od dłużników za koszt porad udzielonych w Podstawowej Opiece Zdrowotnej. Wprowadza też abolicję dla niezgłoszonych do ubezpieczenia członków rodziny.
Skąd wzięły się długi za korzystanie z pomocy lekarskiej? Od momentu wprowadzenia systemu eWUŚ w 2013 roku, gdy osoba ubezpieczona rejestruje się do lekarza, to na podstawie jej numeru PESEL system informuje, czy ma ona prawo do świadczeń, czy też nie. Jak pacjent wyświetla się na zielono, to wszystko gra, lekarz go bada, wystawia mu skierowania i recepty na leki refundowane, a NFZ płaci za tę wizytę. Ale czasem eWUŚ pokazuje czerwony komunikat o braku uprawnień i tu sytuacja się komplikuje. Oznacza to, że albo ktoś faktycznie jest nieubezpieczony, albo z ZUS-u nie dotarły na czas dane do systemu, bo np. status ubezpieczenia zmienił się dopiero niedawno, są jakieś techniczne problemy itp. W tej sytuacji pacjent może pokazać dokument potwierdzający prawo do ubezpieczeń lub poświadczyć pisemnie, że je posiada. I NFZ czeka, ale jeżeli po pół roku nadal nie ma informacji o ubezpieczeniu, a rachunek wynosi ponad 100 zł, to system uznaje taką osobę za potencjalnego dłużnika. Fundusz ściga dłużników? Nowa ustawa wprowadziła kilka zmian. Od 12 stycznia NFZ przestał dochodzić roszczeń od dłużników za koszt porad udzielonych w Podstawowej Opiece Zdrowotnej. Co jednak ważne – ustawodawca nie ujął w tej zmianie refundacji leków. Jeśli lekarz w trakcie porady wystawił pacjentowi refundowaną receptę, to fundusz nadal będzie starał się to rozliczyć. A są przypadki, że koszt porady to 14 zł, a refundacji cen leków nawet i 500 zł.
Rozmowa z Januszem Janczewskim, naczelnikiem Wydziału Spraw Świadczeniobiorców K-POW NFZ, o ustawie wprowadzającej abolicję dla nieubezpieczonych pacjentów
To jednak nie wszystkie zmiany… Teraz przejdziemy do abolicji. Bywa tak, że eWUŚ wyświetla kogoś na czerwono tylko dlatego, że nie został dopełniony istniejący wcześniej obowiązek zgłoszenia do ubezpieczenia. W ponad 90 proc. taka sytuacja dotyczy członków rodziny. Przykładowo, jako osoba pracująca zgłosiłem żonę do mojego ubezpieczenia, bo nie pracowała i nie była zarejestrowana jako bezrobotna. Od 1999 roku funkcjonowała jako ubezpieczona – członek rodziny. Ale np. w 2010 roku przez dwa miesiące wykonywała umowę-zlecenie i ta umowa
spowodowała, że żona została zgłoszona przez zleceniodawcę do ZUS-u i do NFZ-etu. Uzyskała tym samym własny tytuł do ubezpieczenia obowiązkowego i straciła status członka rodziny. Po zakończeniu umowy nie przypomniała mi, bym ponownie poszedł do kadr i dopisał ją do mojego ubezpieczenia. Dużo osób o tym zapomina lub lekceważy to i nie rejestruje z powrotem członków rodziny. Co takie osoby mogą zrobić, gdy u lekarza okaże się, że nie są zgłoszone? Abolicja powiada – jeżeli czerwony eWUŚ jest spowodowany wyłącznie faktem, że nie dopełniono czynności formalnoprawnej i NFZ ściga kogoś z takiego powodu, to ustawodawca daje możliwość, by to naprawić. Można zgłosić wstecz członka rodziny do 12 kwietnia 2017 roku, w ciągu 90 dni od daty wejścia w życie ustawy. Wszelkie postępowania zostaną umorzone. A co, jak minie 12 kwietnia? W ustawie są jeszcze dwa inne warianty. Przykładowo, idę do lekarza, zapala się czerwony eWUŚ. Przypominam sobie, że faktycznie moja umowa o pracę skończyła się dwa lata temu, a ja nie podpowiedziałem żonie, by mnie zgłosiła w pracy jako członka rodziny. Czyli jestem nieubezpieczony, a mógłbym być od prawie dwóch lat. W takim przypadku podpisuję oświadczenie, że mam prawo do świadczeń. Wracam do domu i mówię do żony, by mnie zgłosiła teraz - z datą końca mojej umowy o pracę. Jeśli takie brakujące zgłoszenie zostanie dopełnione w ciągu 30 dni od udzielenia porady lekarskiej, to fundusz też uzna, że ono jest poprawne. Jest też trzeci wariant. Jeśli w funduszu pojawi się informacja, że dana osoba skorzystała ze świadczenia, ale nie potwierdzono jej ubezpieczenia, to NFZ wszczyna postępowanie administracyjne. Zatrzymać je można dopełniając tych samych formalności w ciągu 30 dni od dnia otrzymania zawiadomienia. Abolicja dotyczy wszelkich rodzajów świadczeń, nie tylko porady lekarskiej, ale też refundacji cen leków, sanatoriów, leczenia szpitalnego czy opieki specjalistycznej.
P R O M O C J A 007184369
uroda
KRUCHO POD SKÓRĄ Dobrze przeprowadzona kuracja zamykania naczyń daje spektakularne efekty, którymi możemy cieszyć się wiele lat. Z Aleksandrą Tomiczek, mgr kosmetologii i właścicielką Kliniki Urody i SPA „Eliksir”, rozmawia Tomasz Skory
Czy rozszerzone naczynia to problem wyłącznie zimowy? Przyczyny kruchości naczyń krwionośnych są różne. Okres zimowy również do nich należy, gdyż nasza skóra jest poddawana regularnym zmianom temperatur - od bardzo niskich z dużą wilgotnością powietrza oraz wiatrem, po wysokie wraz z suchym powietrzem w domach. Takie warunki są skrajnie źle tolerowane przez nasze sploty naczyniowe. Jednak zewnętrzne przyczyny rozszerzenia naczyń to nie wszystko. Do czynników ryzyka należy też nadmierna ekspozycja na promieniowanie UV, korzystanie z solarium, gorące kąpiele, sauna, różnice ciśnień podczas lotu samolotem, długotrwały stres, palenie tytoniu, picie alkoholu, mocnej kawy i herbaty, ostre przyprawy, długotrwałe stosowanie zewnętrznych maści sterydowych oraz błędy w pielęgnacji. Dlaczego naczynia pękają? Geneza tego problemu nie jest w pełni znana i jednoznaczna. Przyczyny mogą być zarówno wrodzone, jak i nabyte. Do najczęstszych należą czynniki genetyczne, choroby ogólnoustrojowe, takie jak nadciśnienie tętnicze, zaburzenia w pracy przewodu pokarmowego i wątroby, zaburzenia krążenia czy trądzik różowaty, ale również otyłość, siedzący tryb życia, niska aktywność fizyczna, ciąża, przyjmowanie antykoncepcji hormonalnej, noszenie zbyt obcisłych ubrań, wysokich obcasów, wahania hormonalne podczas menstruacji i menopauzy. Ten problem dotyczy głównie pań, ale czy tylko? Problem dotyczy zarówno osób dorosłych, jak i dzieci, kobiet i mężczyzn, choć faktycznie zdecydowaną większość stanowią kobiety. Istotną rolę odgrywają tu estrogeny. Najczęstsze zmiany to tzw. pajączki, czyli drobne, pojedyncze lub rozległe i rozgałęzione czerwone teleangiektazje, występujące głównie na twarzy i nogach. Często spotykane są też naczyniaki rubinowe, które swą nazwę zawdzięczają okrągłemu kształtowi i rubinowemu kolorowi. Te ostatnie powstają w każdym wieku, ale najczęściej pojawiają się około 30-40 roku życia i z czasem ich liczba rośnie. Lekarze przestrzegają, że nie jest to tylko problem kosmetyczny. To prawda. Rozszerzone naczynka na twarzy i rumień mogą być początkiem trądziku różowatego, którego leczenie jest często bardzo długie i mało efektywne. Dlatego przy pojawieniu się pierwszych oznak, takich jak permanentna suchość czy chroniczne zaczerwienienie skóry, należy skorzystać z porady specjalistycznej - wybrać doświadczonego kosmetologa, który dobierze indywidualny program pielęgnacyjny, a w przypadku zaawansowanego procesu zapalnego skieruje na leczenie dermatologiczne. Jak leczy się pękające naczynka? Leczenie zmian naczyniowych zależy od ich rodzaju, rozległości i umiejscowienia, jak również wieku pacjenta i współtowarzyszących chorób. Do niechirurgicznych sposobów zamykania naczyń należą: laseroterapia - jak
dotąd najnowocześniejsza metoda - oraz elektrokoagulacja, krioterapia, skleroterapia, naświetlanie IPL. Jako kosmetolog rekomenduję zastosowanie amerykańskiego lasera neodymowo-yagowego Cynosure Elite. Jak działa ten laser? Celem działania światła laserowego jest hemoglobina. Po absorpcji energii przez hemoglobinę dochodzi do miejscowego podwyższenia temperatury w obrębie naczynia. Efektem jest zmniejszenie średnicy naczynia i zamknięcie jego światła. Wszystkie zmiany głęboko usytuowane, o skomplikowanej strukturze lub oporne na zabiegi laserowe muszą być poddane leczeniu chirurgicznemu. Kiedy jest najlepszy czas na zabiegi? Wybierając się na zabieg zamykania naczyń musimy wziąć pod uwagę temperaturę powietrza, która nie powinna wynosić mniej niż 5°C i więcej niż 20°C. Czyli w naszych warunkach będzie to początek wiosny lub jesień. Planując zabieg należy pamiętać, że bezpośrednio po nim nie powinniśmy latać samolotem, ani się opalać, a skóra musi być wcześniej przygotowana poprzez odpowiednie nawilżenie i nieopalona. Czy możemy się pozbyć naczynek raz na zawsze? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Wiele czynników, szczególnie wewnętrznych, związanych z różnymi jednostkami chorobowym, powoduje nawracanie problemu. Wówczas powtarzamy kurację laserową co rok - dwa lata. Dobrze przeprowadzona kuracja zamykania naczyń daje spektakularne efekty, którymi możemy cieszyć się wiele lat - szczególnie kiedy eliminujemy elementy ryzyka, jak również skupiamy się na prewencyjnej pielęgnacji w gabinecie i w domu. Jako kosmetolog staram się patrzeć daleko poza temat związany z naczyniami. Satysfakcjonującym mnie efektem jest stan, w którym skóra pacjenta odzyskuje młodzieńczy wygląd, jest odpowiednio nawilżona, ma równy koloryt, czyste gruczoły i szczelne naczynia krwionośne. Dzięki takiemu wielokierunkowemu podejściu osiągamy prawdziwy sukces. Jak więc powinna wyglądać pielęgnacja skóry naczyniowej? Powinniśmy unikać stosowania mydła, kosmetyków na bazie alkoholu, kwasów owocowych, gruboziarnistych peelingów, szczoteczek i gąbek oraz kontaktu z twardą wodą. Do mycia skóry zalecamy mleczka i toniki do skór suchych i wrażliwych, płyny micelarne, produkty o konsystencji oliwki. Powinniśmy wybierać kosmetyki z przeznaczeniem do stosowania dla skóry suchej, wrażliwej i naczyniowej, zarówno na dzień, jak i na noc. Pod krem możemy aplikować serum uszczelniające i redukujące rumień. W pielęgnacji gabinetowej unikajmy zabiegów silnie rozgrzewających, mikrodermabrazji diamentowej, oczyszczania manualnego, zabiegów frakcyjnych, mezoterapii penem i rollerem. Fantastyczne rezultaty przynosi regularna jonoforeza, a dla efektu odmładzania i liftingu - stymulacja mięśni.CP miasta kobiet
marzec 2017
13
ROZBUDZENIE KOBIECOŚCI
moda i trendy
Ultrakobiece kroje, soczyste barwy kontra kolory ziemi, materiały muśnięte pędzlem mistrza i syreni blask. Kolekcje wiosna-lato od najbardziej znanych kreatorów mody są jak gwałtowne przebudzenie z zimowego snu. Jakie trendy będą królowały w najbliższych miesiącach? TEKST I WYBÓR: Dominika Kucharska ZDJĘCIA: materiały prasowe
P
o okresie noszenia grubych swetrów, ciepłych płaszczy i otulających szyję szali czas na nowe. Pogoda zachęca do przeglądu garderoby i wpuszczenia do niej świeżego powiewu. Co istotne, na początku wcale nie trzeba biec do sklepu. Trendy powracają, więc jest duże prawdopodobieństwo, że modną w tym sezonie bluzkę czy torebkę masz od kilku sezonów w szafie. Jeśli nie, to przed zakupami sprawdź, na co postawili najwięksi projektanci. Inspiracje z wybiegów trafiły już do butików. Ten sezon jest pochwałą kobiecości w różnych odsłonach - od romantycznej, przez energetyczną, po bojową.
D Z W O NY Od kilku sezonów próbują przedrzeć się przez tłum rurek i cygaretek… Poczciwe dzwony, które lansuje chociażby Jennifer Lopez, mają szansę na prawdziwie wielki powrót. Wydłużają nogi, ukrywają niedoskonałości i do tego są niezwykle kobiece.
LA MANIA
14
miasta kobiet.pl
moda i trendy
SPOD PĘDZLA Lubisz sztukę? Ubierz się w nią! Jednym z gorętszych trendów są tkaniny przypominające płótno malarskie. Piękne kwiaty, krajobrazy i impresje trafiły na ubrania. Są wyraziste i romantyczne zarazem.
STELLA MACCARTNEY
G R O C HY Jest lato, są grochy - to już swego rodzaju modowa tradycja. Ten klasyczny wzór świetnie prezentuje się na letnich i wiosennych sukienkach, więc projektanci regularnie przemycają go do swoich kolekcji. Chcecie dwa w jednym? Wybierzcie grochy w wydaniu biało-czarnym, a otrzymacie supermodny wzór w supermodnym zestawieniu kolorystycznym.
LOUIS VUIT TON
miasta kobiet
marzec 2017
15
moda i trendy
KENZO
LŚNIENIE Od butów, przez spódniczki, szorty, aż po płaszcze - wszędzie ma być lśniąco. Błyszczące tkaniny z wieczorowych sukien rozprzestrzeniły się na resztę garderoby. To trend dla odważnych, choć w niewielkich ilościach każda z nas może z niego czerpać.
16
miasta kobiet.pl
GIVENCHY
MARC JACOBS
S O C Z YŚ C I E Wiosna i lato to okres, w którym z chęcią sięgamy po intensywne, soczyste barwy. Kojarzą się nam z wakacjami, sorbetami i beztroską, a do tego są niezwykle modne. W pomarańczach zanurkował dom mody Armani, a Céline kusi limonką. Do łask wraca także fuksja. Słowem - gra w kolory na całego.
WOJOWNICZKA Ciemna zieleń, głębokie brązy i moro - to barwy, które na topie są już kolejny sezon z rzędu. Były z nami zimą, będą i latem. Stanowią idealną propozycję dla pewnych siebie, silnych kobiet. Poza tym, Marc Jacobs udowadnia, że moro może być zestawione nawet z romantyczną falbaną, więc łączmy do woli.
Butik & Atelier Toruń, ul. Szosa Lubicka 166G www.marylaw.pl Marylaw.Fashion
SZYCIE NA MIARĘ TWOICH POTRZEB • suknie ślubne • weselne • sukienki koktajlowe • biznesowe • płaszcze • żakiety • garsonki 007154494
R
E
K
L
A
M
007143880
A
w Żninie ul. Plac Wolności 13 tel. (52) 302 04 50 pn.-nd. 8-22
ul.Kossaka 23 tel. 515 979 046 pn.-nd. 8 – 21
007053279
rodzina
WSPÓŁCZESNY TATA, CZYLI KTO? Współcześni ojcowie z przekonaniem deklarują, że chcą dzielić się obowiązkami z matką swoich dzieci. Jednak spośród zadań rodzicielskich starają się wybierać te dla nich „fajniejsze”. Z socjolożką dr Katarzyną Suwadą* rozmawia Dominika Kucharska
18
miasta kobiet.pl
rodzina O co współczesny ojciec ma pretensje do swojego taty? O to, że się nim nie zajmował w codziennych sytuacjach i nie nawiązał z nim silnej relacji. W trakcie jednego z projektów przeprowadzałam wywiady z młodymi ojcami i pytałam ich między innymi o to, czy wychowując dzieci, w jakiś sposób wzorują się na swoich ojcach. Przeważały odpowiedzi przeczące. Wielu mówiło, że wręcz działają w kontrze do tego, jak zachowywali się ich ojcowie. Badani podkreślali, jak ważne jest dla nich bycie rodzicem zaangażowanym w życie i wychowanie dziecka. Dlatego też za zdecydowanie lepszy i bliższy im dziś wzór podawali swoje matki. Pamiętajmy, że model ojcostwa sprzed 30-40 lat opierał się na zapewnianiu rodzinie bezpieczeństwa finansowego, a nie na opiekowaniu się dziećmi czy rozmawianiu z nimi o uczuciach. Mężczyzna wychodził do pracy, a gdy wracał do domu, to na stole czekał obiad. A kto mu go podstawiał pod nos? Żona i matka jego dzieci. Tak i z reguły jednocześnie kobieta aktywna zawodowo, która łączyła pracę z opieką nad dziećmi i prowadzeniem domu. Wielu biorących udział w moich badaniach przyznawało, że ojciec kojarzył im się z przyjemniejszymi zajęciami. To z tatą jeździli na rowerze, na nartach. To z tatą się bawili. Natomiast mama wydawała im się nudniejszą osobą, związaną z wieloma obowiązkami - odrabianiem lekcji, sprzątaniem, gotowaniem, praniem... I współcześni mężczyźni chcą dzielić ten stos „nudnych” zajęć? Badania pokazały coś bardzo ciekawego. Otóż współcześni ojcowie z przekonaniem deklarują, że chcą dzielić się obowiązkami z matką swoich dzieci. Chcą być rodzicami i partnerami w pełni zaangażowanymi, ale... Po kilku kolejnych pytaniach widać było jak na dłoni, że to tylko deklaracje i trochę taka ich lepsza wizja siebie. Z ich narracji wynika, że spośród obowiązków rodzicielskich starają się wybierać te dla nich „fajniejsze”. Na przykład mówili, że gdy dziecko miało roczek, to przestali mu zmieniać pieluszki, bo zapach był już nie do zniesienia. Albo że mogą robić pranie, ale nie zamierzają zmywać naczyń, bo tego nienawidzą. Z zadaniami, które im nie odpowiadają, zostają matki. Czyli zgodnie z zasadą, że kobieta musi, a mężczyzna może? Niestety tak. To, że angażowanie się mężczyzn w sferę opiekuńczą oraz tę związaną z prowadzeniem domu jest wciąż względnie nowym zjawiskiem, daje im pewną przewagę i przekonanie, że mogą wybierać. Przecież ojciec, który sprząta i spędza dużo czasu z dzieckiem, bywa przez otoczenie traktowany jak bohater. We współczesnych mężczyznach widać dążenie do zerwania ze wzorcem z przeszłości, ale musi się jeszcze wiele zmienić, aby rzeczywiście udało im się od tego odciąć. Bez tego która współczesna kobieta będzie chciała realizować ich marzenia o gromadce dzieci? Marzą o gromadce? Niektórzy badani mężczyźni wspominali, że planowali troje, a nawet czworo dzieci. Jednak, gdy pojawiło się pierwsze dziecko, ich partnerka oznajmiła, że jedno wystarczy. Mężczyzn to dziwi, a już najbardziej tych, którzy nie angażują się w wychowanie. Ci ojcowie często nie zdają sobie sprawy, ile obowiązków przybyło kobiecie jako matce, bo oni wracają do pracy, do swojej normalności. Brakuje im refleksji nad tym, dlaczego ona nie chce kolejnego dziecka. Tak na marginesie, gdyby realizować marzenia mężczyzn o liczbie potomstwa, to mielibyśmy najwyższy przyrost naturalny w Europie (śmiech).
Robiła Pani porównawcze badania polskich i szwedzkich ojców. Różnice między nimi są duże? Szwedzi mają silną politykę proojcowską. To konsekwencja dążeń równościowych w tym kraju. Już w latach 70. w Szwecji urlop macierzyński został przekształcony w urlop rodzicielski. Miało to zachęcić ojców do korzystania z niego, ale zmiana nazwy na niewiele się zdała. Na taki urlop decydowało się zaledwie ok. 2 procent mężczyzn. Dopiero w 1995 roku ustalono tzw. kwotę ojcowską - jeden miesiąc urlopu rodzicielskiego został zarezerwowany dla ojców. Jeśli się go nie weźmie, to przepada. Z czasem rozszerzano ten okres i od zeszłego roku to już nie jeden miesiąc, a trzy. Zadziałało? Zdecydowanie tak. To pokazuje, że działania państwa mają duży wpływ na nasze decyzje. Z drugiej strony, w Szwecji mężczyźni wciąż wykorzystują zaledwie 25 procent dni urlopu rodzicielskiego. Pozostałe 75 procent spędzają z dziećmi matki. A wracając do pytania o różnice między ojcem szwedzkim a polskim, to najwyraźniej widać je w poruszanych przez nich tematach. Polscy ojcowie dużą wagę przywiązują do czynników ekonomicznych i o tym mówili mi najwięcej. Bardzo istotne jest dla nich zapewnienie godnego bytu rodzinie. I mimo że większość z nich jest w związkach z kobietami aktywnymi zawodowo, to pracę wciąż traktują jako swój główny obowiązek. Zdarzały się opinie, że partnerka pracuje dla hobby. Dodam, że badałam osoby pochodzące z klasy średniej, więc trudno uwierzyć, że są wśród nich osoby, które pracują jedynie dla przyjemności. Natomiast Szwedzi zdecydowanie więcej mówili o tym, jak budują relacje ze swoimi dziećmi. Bardzo istotne jest dla nich wygospodarowywanie czasu na przebywanie z potomstwem w ciągu dnia. Przykładają też wagę do jakości tego kontaktu. Kwestie ekonomiczne nie były przez nich prawie w ogóle poruszane, ale to oczywiście należy wiązać z innym rynkiem pracy i możliwościami finansowymi klasy średniej w Szwecji. A z czym ojcowie z Północy nie mogą sobie poradzić? Głównie ze spełnieniem oczekiwań swoich partnerek. Wielu z nich zostało wychowanych w rodzinach, gdzie mężczyzna nie musiał robić wszystkiego w domu, mógł wybierać. Nie zapominajmy, że jeszcze kilka dekad temu szwedzkie społeczeństwo było bardzo patriarchalne. Tymczasem dziś kobiety wymagają pełnej równości. Nie brakuje mężczyzn, którzy, nie potrafiąc sobie z tym poradzić, zgłaszają się na terapię. Chcą, aby psycholog pomógł im z podziałem obowiązków. W wywiadach z polskimi ojcami nie spotkałam się z czymś takim. Czyli to angażowanie się mężczyzn w wychowanie dzieci nie jest jedynie buntowniczym gestem, by nie powielać zachowań własnych ojców. To także próba spełnienia oczekiwań współczesnej kobiety? Rola kobiet w tym procesie jest bardzo duża. Oczekują one, że partner będzie je wyręczał, że większość obowiązków rodzicielskich nie będzie spoczywać na ich barkach. To wiąże się z tym, że więcej od niego wymagają. Mężczyznom może nie do końca się to podoba, ale coraz więcej z nich rozumie te warunki. Narzekają kumplom czy mi w trakcie badania, ale raczej nie będą narzekać swojej partnerce, bo przyjmują jej argumenty, np.: „Jeśli oboje pracujemy, to czemu jedno ma więcej czasu poświęcać na obowiązki domowe?”. A na co współczesne społeczeństwo pozwala matkom? Znam przykład kobiety, która weszła w męski model pracy. Dwa tygodnie w miesiącu pracuje w innym
miasta kobiet
marzec 2017
19
rodzina Polskie kobiety od dawna łączą pracę zawodową z prowadzeniem domu. Mężczyźni znajdują więc inne argumenty przemawiające za tym, dlaczego oni robią w domu mniej. Kilka razy w trakcie badań usłyszałam taki: „Bo ja zarabiam więcej”.
ZDJĘCIE ANDRZE J ROMAŃSKI
DR KATARZYNA SUWADA
* dr Katarzyna Suwada adiunkt w Pracowni Badań Jakości Życia Instytutu Socjologii UMK. Zajmuje się m.in. problematyką ojcostwa i męskości, nierównościami płciowym, socjologią rodziny i starzejącym się społeczeństwem.
mieście, a na dwa wraca do domu i rodziny. Są tacy, którzy nie zostawili na niej suchej nitki, „bo tak krzywdzi dzieci”. Oczekiwania wobec matek są zdecydowanie większe niż te stawiane ojcom. Badania z 2012 roku pokazują, że wiele współczesnych społeczeństw, w tym polskie, nie jest przekonanych, czy kobieta w ogóle powinna pracować, dopóki jej dziecko nie skończy trzech lat. Dodajmy, że te trzy lata to sztuczna granica, która występuje tylko w krajach Europy Wschodniej, takich jak Polska, Czechy czy Węgry. Dlaczego? Bo mamy oddzielne instytucje żłobka i przedszkola. W Europie Zachodniej nie ma tego podziału. Po roku w wielu zachodnich krajach rodzice wracają do pracy. Natomiast z moich obserwacji wynika, że w Polsce roczne dziecko jest uważane wciąż za zbyt malutkie, by trafić do żłobka. Rodzice, którzy decydują się na taki krok, bywają piętnowani. Ewidentnie ma to wymiar kulturowy, a co za tym idzie - można to zmienić. Wspominała Pani, że dla szwedzkich ojców relacja z dzieckiem jest bardzo ważna. Polscy ojcowie też doceniają wartość tej głębokiej emocjonalnej więzi, której ich ojcowie nie budowali? Tak. Silniejsze angażowanie się w wychowanie dziecka zmienia mężczyzn. Odkrywają oni swoją emocjonalność. Dociera do nich, że nie są niezależnymi jednostkami, mogącymi robić w życiu, co chcą. Rodzi się w nich poczucie odpowiedzialności. Zaczynają też interesować się polityką rodzinną. Mają swoje zdanie na ten temat, mówią, co należy zmienić, aby żyło się lepiej i łatwiej. Badani przeze mnie ojcowie, którzy przyznawali, że nie angażują się zbytnio w wychowanie dziecka, nie poruszali takich tematów. Czuli, że to ich nie dotyczy. I zapewne dla takich mężczyzn spędzanie czasu na budowaniu relacji z dzieckiem jest niemęskie? Tak i ten motyw niemęskości przewija się też w opiniach wielu dziadków. Szwedzcy dziadkowie wychowywali swoje dzieci w inny sposób, ale akceptują to, że kolejne pokolenie chce coś zmienić. W Polsce trudniej o takie zrozumienie. Pamiętam przypadki polskich mężczyzn, którzy zrezygnowali z pracy, aby zająć się dzieckiem. Wspominali, że nie tylko ich ojcowie, ale i matki potrafiły wypominać im, aby wreszcie się ogarnęli i wzięli się za normalną robotę. Przepaści pokoleniowe dają o sobie znać. To pokazuje, że nieraz polscy ojcowie czują presję otoczenia, aby realizować tradycyjny model, ale oni sami nie do końca tego chcą, a dodatkowo ich partnerki nie do końca chcą im na to
20
miasta kobiet.pl
pozwolić. Tradycyjny model może jest łatwiejszy, ale współczesny świat już go nie przyjmuje. Pani kolejny projekt, na realizację którego otrzymała Pani grant, będzie poświęcony łączeniu pracy zawodowej z rodzicielstwem. Pewnie jego wyniki powiedzą nam na ten temat więcej. Jak tylko go skończę, podzielę się swoimi obserwacjami. Natomiast literatura, która już na ten temat istnieje, wskazuje, że kobiety odczuwają zdecydowanie większą presję tego, żeby godzić pracę i bycie matką, tak aby wszyscy byli zadowoleni: i dzieci, i partner, i pracodawca. Pójście modelem, w którym od dawna funkcjonują matki, jest po prostu dla mężczyzn nowym, trudnym wyzwaniem. Trwanie w dotychczasowym modelu jest wygodniejszym wyjściem. Ale z drugiej strony, rzadko która para może świadomie zdecydować, że pieniądze zarabia tylko mężczyzna, a kobieta zajmuje się dziećmi. Społeczeństwa na to nie stać. I tu poruszamy bardzo istotny wątek. Konserwatyści tradycyjny model rodziny rozumieją tak, jak to przed chwilą pani opisała. Ale kiedy taki model funkcjonował w Polsce? To wynalazek okresu po drugiej wojnie światowej i dotyczy on Stanów Zjednoczonych. Nie można mówić, że tak było u nas od wieków. To bzdura. Polskie kobiety od dawna łączą pracę z prowadzaniem domu. Mężczyźni znajdują więc inne argumenty przemawiające za tym, dlaczego oni robią w domu mniej. Kilka razy w trakcie badań usłyszałam taki: „Bo ja zarabiam więcej”. Nieważne, że dowiedziono, iż kobiety na tych samych stanowiskach są wynagradzane gorzej niż mężczyźni. To, że kobieta spędza w pracy tyle samo godzin, nie ma znaczenia, jeśli mężczyzna wnosi do domowego budżetu więcej. I zaczyna się „kupowanie” zwolnienia z obowiązków. I wraca wątek niedocenianej pracy domowej… Ale także różnego postrzegania partnerstwa albo czegoś, co ma dawać jego pozory. Powróżmy z fusów. Jak Pani zdaniem będzie wyglądało rodzicielstwo w Polsce za dwadzieścia lat? Na pewno jakieś zmiany nastąpią, ale jeśli nie wprowadzi się zmian na poziomie polityki rodzinnej, które zachęcałyby mężczyzn do większego angażowania się, to na rewolucję nie ma co liczyć. Niestety, w Polsce urlop rodzicielski, mimo że jest przeznaczony dla obojga rodziców, jest wciąż traktowany jak przedłużenie urlopu macierzyńskiego. Społeczeństwo nadal go tak postrzega. Przed nami sporo pracy.CP
007181871
K
L
A
M
A
KAWIARNIA DLA CIEBIE Toruń, Szosa Lubicka 166Ł, tel. 667-949-000 E
K
L
A
M
A
PPH MANAVITA 85-303 Bydgoszcz, ul. Piękna 13 tel. +48 52 581 17 84 biuro@magdisol.com.pl www.magdisol.com.pl SÓL NISKOSODOWĄ „MAGDISOL” należy stosować zamiast zwykłej soli kuchennej, ponieważ zastąpienie w niej ok. 30% sodu – potasem, wpływa na zdecydowaną poprawę gospodarki wodnej organizmu, działając tym samym regulująco na ciśnienie tętnicze krwi. zmniejsza ryzyko powstawania np.: raka żołądka, udaru mózgu itp. Dodatek znacznej ilości „pierwiastka życia” – magnezu, w łatwo przyswajalnej postaci czyni tę sól jedyną w swoim rodzaju. 007178684
R
007186761
E
Dostępna w wybranych sklepach: AS, Piotr i Paweł, Społem, Zdrowa Żywność, EKO zakupy
007170739
R
temat zdrowie
ZEJDŹ Z WYSOKOŚCI Kobiety są bardziej narażone na choroby stawów i kości, jednak to panowie częściej doznają urazów układu ruchu. Sytuacja diametralnie zmienia się po 50. roku życia. Paniom nie pomagają też wysokie obcasy. TEKST: Tomasz Skory - Najwięcej pacjentów z urazami odnotowuje się w wakacje i dotyczy to głównie dzieci. Latem obserwujemy też dużo ciężkich uszkodzeń narządu ruchu związanych z wypadkami komunikacyjnymi i urazami sportowymi. Zimą natomiast urazy najczęściej dotyczą nadgarstków oraz stawów biodrowych i skokowych, po upadkach na śliskim podłożu - mówi dr Jakub Ohla, specjalista ortopedii i traumatologii narządu ruchu ze Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr. A. Jurasza. Wydawać by się mogło, że kobiety, ze względu na drobniejszą budowę ciała, są bardziej narażone na takie obrażenia i to one częściej trafiają na oddziały ortopedyczne. Jeżeli jednak przyjrzymy się statystykom, to okaże się, że wśród dorosłych tę większość stanowią mężczyźni. - Dzieje się tak dlatego, że to oni częściej podejmują się prac fizycznych i decydują się na większe ryzyko w pewnych aktywnościach, takich jak choćby sport. Ale mówimy tu jedynie o przedziale wiekowym od 20 do 60 lat. Powyżej tej granicy wiele osób zwalnia tempo życia i uwidaczniają się u nich różnice biologiczne. W grupie powyżej pięćdziesiątki więcej urazów dotyczy kobiet - tłumaczy Michał Marchlik, mgr fizjoterapeuta z Akademickiego Centrum Medycznego WSG. Jednym z powszechniejszych schorzeń układu ruchu, wpływającym na możliwość powstania jego obrażeń, jest osteoporoza - choroba
22
miasta kobiet.pl
prowadząca do zmniejszania się masy kostnej. Częściej ten problem dotyczy kobiet, co związane jest ze zmianą aktywności hormonalnej po ostatniej miesiączce. To jednak niejedyne schorzenie ortopedyczne w większym stopniu dotykające pań niż panów. - Choroba zwyrodnieniowa kolan, podobnie jak osteoporoza, też przede wszystkim dotyczy kobiet. Przyczyna tej nierówności nie została do końca wyjaśniona. Innymi takimi dolegliwościami są choroby zwyrodnienia stawów i cała gama schorzeń narządu ruchu, które zmniejszają wytrzymałość szkieletu lub obniżają jego biologiczny potencjał gojenia i regeneracji - mówi dr Jakub Ohla.
NIEBEZPIECZNE SZPILKI Urazom układu ruchu sprzyja podeszły wiek, nie tylko ze względu na postępującą osteoporozę. Odpowiada za to wiele innych chorób, wpływających np. na częstotliwość upadków. - To duży problem wieku podeszłego, związany z zaburzeniami koordynacji ruchowej i równowagi, problemami ze wzrokiem, ograniczeniem wydolności układu krążenia i oddechowego oraz wielu innych. Bardzo ważne są działania profilaktyczne, tj. leczenie chorób wieku starczego, zabezpieczenie otoczenia pacjenta, odpowiednie oświetlenie i adekwatne obuwie - radzi ortopeda.
007180276
R
E
K
L
A
M
A
www.patextlen.pl 007185338
zdrowie
DIETA NA ZDROWE KOŚCI NAJLEPSZĄ FORMĄ AKTYWNOŚCI DLA NASZEGO UKŁADU RUCHU JEST REKREACYJNE PŁYWANIE.
Skoro już mowa o obuwiu, warto wspomnieć o szpilkach. Wiele kobiet ze względów estetycznych decyduje się zakładać buty na wysokim obcasie, ale trzeba pamiętać, że to niesie ze sobą zdrowotne konsekwencje. - Szpilka powyżej 5 cm w dużym stopniu obciąża organizm, bo nasze ciało musi sobie skompensować niefizjologiczne ustawienie stopy. Przodostopie przejmuje bardzo dużą masę, co przede wszystkim skutkuje skróceniem mięśni łydki. Odbija się to też na stawach i miednicy, która ustawia się w przodopochyleniu i powoduje zmianę krzywizny kręgosłupa. Pogłębia się fizjologiczna lordoza, a co za tym idzie, pojawiają się przeciążenia prowadzące z czasem do bólu kręgosłupa, bioder i kolan. Dlatego radzę, by w miarę możliwości zmieniać wysokość obcasów - dodaje Michał Marchlik. - Jeżeli kobieta, która dość często nosiła wysokie szpilki, zauważy dolegliwości i postanowi skończyć z takim obuwiem, to nie powinna całkiem rezygnować z obcasów. Może to skończyć się stanem zapalnym i powikłaniami związanymi ze ścięgnem Achillesa. Najlepiej stopniowo schodzić z wysokości, nie zapominając o ćwiczeniach rozciągających - mówi specjalista z ACM WSG.
GDY NIE MIJA BÓL Postępujące choroby układu ruchu czy wspomniane dolegliwości związane z noszeniem obcasów potrafią długo nie dawać o sobie znać. W przypadku złamań, skręceń czy innych urazów ból jest nagły, silny i przeważnie łatwo nam ocenić, czy obrażenia odniesione na skutek jakiegoś zdarzenia wymagają interwencji lekarza. Czasem kończy się tylko na stłuczeniach, jednak jeśli ból utrzymuje się przez kilka dni, albo mimo stosowania zimnych okładów nie zmniejsza się opuchlizna, powinniśmy udać się na konsultację. - Kobiety chętniej chodzą do lekarzy czy na rehabilitację. Mężczyźni częściej wyznają zasadę, że nie potrzebują pomocy z zewnątrz. Tymczasem konsekwencje takiego „przeczekanego” urazu też mogą być poważne - zwraca uwagę Michał Marchlik. - Weźmy przykład skręcenia kostki.
24
miasta kobiet.pl
Z czasem ból się zmniejsza, ale jednak go odczuwamy, więc zmienia się nam stereotyp chodu. To z kolei rzutuje na wszystko, co mamy wyżej - kolana, biodra i kręgosłup. Konsekwencje niezaleczonego urazu mogą mieć wpływ na zupełnie inne strefy ciała, dlatego tak ważny jest wywiad z pacjentem, podczas którego należy ustalić, co tak naprawdę jest przyczyną bólu. Osoby z poważniejszymi urazami trafiają do szpitali pełniących dyżur ortopedyczny. Tam przechodzą tzw. triage, czyli ocenę ciężkości stanu chorego, a następnie właściwe badanie lekarskie, po którym mogą zostać skierowani na diagnostykę dodatkową, taką jak badanie RTG. Po przeprowadzeniu niezbędnych badań wdrażane jest leczenie. - Traumatologia narządu ruchu charakteryzuje się stosowaniem szerokiego spektrum metod leczenia, od najczęściej stosowanego unieruchomienia gipsowego po operacje. Pacjenci z obrażeniami narządu ruchu wymagają często także rehabilitacji. Czas potrzebny na wyleczenie obrażeń i powrót chorego do zdrowia - o ile jest to możliwe - najczęściej liczy się w tygodniach lub miesiącach - mówi ortopeda.
PAMIĘTAJMY O PROFILAKTYCE Za kondycję naszych kości i stawów w dużej mierze odpowiadają wrodzone uwarunkowania i to, jak dbaliśmy o siebie we wczesnej młodości. Nie oznacza to jednak, że w późniejszym wieku nie mamy już na nią żadnego wpływu. Jednym z najważniejszych czynników, o których należy pamiętać, jest regularny ruch. - Aktywność fizyczna jest niezbędna do utrzymania zdrowia całego organizmu, w tym oczywiście i układu ruchu. Ważne jest to szczególnie w przypadku dzieci i młodzieży. Taka rekreacyjna aktywność powinna być dobrze zaplanowaną częścią naszego codziennego życia. Musi być też adekwatna do naszych możliwości - mówi dr Jakub Ohla. - Sport wyczynowy zwykle ostatecznie uszkadza narząd ruchu na skutek długotrwałych przeciążeń. Dlatego warto wybierać aktywność ogólnorozwojową, niosącą niskie ryzyko urazu, taką jak pływanie czy gimnastyka.CP
Jeżeli chcemy mieć mocne kości, przede wszystkim starajmy się ograniczyć sól, cukier i mąkę, czyli te produkty, które utrudniają nam przyswajanie wapna. Zwiększajmy też podaż wapnia przez nabiał lub białko roślinne. By nasze chrząstki były silniejsze, dieta powinna być pełna warzyw i owoców, bogatych w antyoksydanty, witaminę C i betakaroten, który opóźnia procesy starzenia się stawów. Natomiast kwasy omega-3, pochodzące z ryb morskich i oleju lnianego, chronią chrząstki i stawy przed wysuszeniem. Warto też jeść samą żelatynę, np. w postaci galaretek. Zawarte w nich aminokwasy wspomagają odbudowę tkanki łącznej, a spożywane regularnie zapobiegają zwyrodnieniom stawów, na które szczególnie narażone są kobiety.
S Y LW I A M A L A K dietetyk Centrum Edukacji Żywieniowej w Bydgoszczy
POPULARNE POWIEDZENIE GŁOSI, ŻE JEŻELI KTOŚ PO UKOŃCZENIU CZTERDZIESTU LAT BUDZI SIĘ RANO I NIC GO NIE BOLI, TO POWINIEN ZACZĄĆ SIĘ NIEPOKOIĆ, CZY JESZCZE ŻYJE. BÓL Z WIEKIEM STAJE SIĘ PRZYKRĄ CODZIENNOŚCIĄ. ALE CZY NA PEWNO MUSI TAK BYĆ?
ŻYCIE BEZ BÓLU
B
ól i ograniczenie możliwości - te dwie rzeczy, razem lub osobno, są zmorą większości ludzi na całym świecie. Bóle kręgosłupa, karku, bioder czy kolan stały się już tak powszechne, że raczej jesteśmy zdziwieni tym, że kogoś nic nie boli. Akceptujemy niewielkie dolegliwości, utykanie, godzimy się na ograniczenie swoich możliwości, unikamy pochylania się, długiego chodzenia, zmieniamy sposób ubierania się i żyjemy nadzieją, że nie będzie gorzej. Przyzwyczajamy się do zmniejszonego komfortu życia i nadużywamy środków przeciwbólowych. Poddajemy się. Myślimy, że przecież każdego tak boli, że tak musi być. Ale czy na pewno? Czy nie możemy nic z tym zrobić?
WINNE SĄ PRZECIĄŻENIA Częstotliwość dolegliwości bólowych stawów, mięśni czy kręgosłupa wynika tak naprawdę z powszechności występowania ich przyczyn, czyli z przeciążeń. Są to chwile, w których każemy naszemu organizmowi pracować ciężej, niż jest na to przygotowany. Mogą to być sytuacje gwałtowne, jednorazowe, albo - zdecydowanie częściej - zwykłe codzienne czynności wykonywane w powtarzalny nieprawidłowy sposób. Nawet jeśli nic nie robimy, powinniśmy robić to prawidłowo - na przykład siedzieć czy stać. Można więc powiedzieć, że bardzo często szkodzą nam te czynności, których nie jesteśmy w stanie uniknąć. Czy to oznacza, że przeciążenia i ich następstwa są nieuniknione? Nie jesteśmy w stanie uniknąć przeciążeń i ich następstw - bólu i ograniczeń funkcjonowania? Na szczęście nie. I nie mówimy o żadnej cudownej metodzie czy środku, urządzeniu ani maści. Rozwiązanie tkwi w samej istocie problemu - w przeciążeniach związanych z nieprawidłowym ruchem. Jak to zmienić? Odwołując się do jednej z definicji, prawidłowy ruch to taki, który jest związany z jak najmniejszym obciążeniem kości, dysków, stawów i mięśni, czyli taki, w którym najmniej się one zużywają.
KLINIKA UZDROWISKOWA „POD TĘŻNIAMI” im. Jana Pawła II Spółdzielnia Usług Medycznych UL. WARZELNIANA 7, 87-720 CIECHOCINEK TEL. +48 54 416 70 00 www.podtezniami.pl
ROZWIĄZANIE PROBLEMU W Klinice Uzdrowiskowej „Pod Tężniami” w Ciechocinku staramy się rozwiązywać podobne problemy pacjentów w sposób szybki i kompleksowy. Podstawowym działaniem jest precyzyjne rozpoznanie istniejących nieprawidłowości. Służy temu doskonale wyposażone Laboratorium Badawczo-Rozwojowe Układu Ruchu oraz ręczne badanie układu ruchu przez terapeutę. W Laboratorium analizowane są (zależnie od potrzeb): postawa ciała, rozkład obciążeń stóp lub sposób chodzenia. Pozwala to na określenie miejsc najbardziej narażonych na przeciążenia oraz takich, które mogą powodować zaburzenia w innych częściach układu ruchu. Krótkie, nieinwazyjne i bezbolesne badanie potrafi usprawnić dalszą terapię. Kolejną częścią badania jest ocena manualna i czynnościowa. Terapeuta manualny podczas badania ocenia, czy zaistniałe zmiany mogą mieć wpływ na uszkodzenie tkanek, czy też są wynikiem obrony naszego organizmu przed przeciążeniami. Dzięki temu możliwa staje się precyzyjnie prowadzona terapia. Podczas zabiegu Terapii Manualnej realizowane są dwa cele terapeutyczne. Po pierwsze, terapeuta, opierając się na wynikach badania manualnego, wykonuje precyzyjnie dobrane techniki, starając się przywrócić prawidłowy ruch w stawach i napięcie mięśni, co umożliwia wykonanie ruchów prawidłowo. Drugim celem jest ustalenie programu ćwiczeń, tak aby utrwalić osiągnięte efekty i zwiększyć możliwości naszego układu ruchu do przenoszenia obciążeń, czyli zmniejszyć ich liczbę. PROFESJONALNA POMOC Liczba zabiegów w trakcie leczenia jest różna, niejednokrotnie wystarczy jeden. Terapia Manualna i ćwiczenia wykonywane są później pod nadzorem lub samodzielnie. Działające w Klinice Uzdrowiskowej „Pod Tężniami” Centrum Terapii Manualnej im. Profesora F. Kaltenborna zatrudnia grupę bardzo wysoko wykwalifikowanych terapeutów, w tym instruktorów międzynarodowych terapii manualnej i wykładowców akademickich. Dzięki temu każdy pacjent ma szansę zmniejszyć nawet długotrwałe dolegliwości i zdecydowanie poprawić jakość swojego życia. Dlaczego zatem dłużej godzić się na ból, znosić liczne ograniczenia i dyskomfort? Przecież wystarczy tak niewiele, aby osiągnąć wyraźną poprawę. Przepis jest prosty - dobry ośrodek, nowoczesne wyposażenie, profesjonalny i gotowy do pomocy personel. W połączeniu z zaangażowanym pacjentem, sukces w walce z bólem gwarantowany. P R O M O C J A 007186665
M
A
uroda
A
PIĘKNIEJ BEZ CHEMII
L
www.bydgoskawytworniamydla.pl e-mail:bydgoskawytworniamydla@gmail.com
R
E
007182898
K
tel. +48 788 539 182
Z sadu, błota i łąki - to stamtąd są czerpane składniki kosmetyków naturalnych. Żegnamy syntetyki! Dziś możemy do woli wybierać w ofercie takich produktów. Jednak samo określenie „naturalne” na opakowaniu nie oznacza, że producent w pełni zrezygnował z chemii, więc nie ufajmy na słowo. Warto czytać etykiety.
1.3 FACE GUARD
HYDROŻELOWY TONIK OCZYSZCZAJĄCY Z KWASEM MIGDAŁOWYM
APIS NATURAL COSMETICS CENA 40 zł
L
A
ORGANICZNE MYDŁO DO GOLENIA DLA KOBIET Zmiękcza i nawilża skórę, ułatwia usuwanie włosków, łagodzi podrażnienia i zapobiega ich powstawaniu, wspomaga regenerację. SECRETS DE PROVENCE | CENA 30 zł
M
A
007166501
Delikatnie złuszcza martwy naskórek, poprawia strukturę skóry, rozjaśnia przebarwienia, działa antybakteryjnie łagodząc stany zapalne skóry.
YO P E | CENA 40 zł
K
THE SECRET SOAP STORE CENA 50 zł
FRIDGE | CENA 230 zł
Znajdujące się w nim masło shea, murumuru oraz organiczne olejki roślinne bogate w kwasy tłuszczowe (olejek makadamia, kokosowy i olej z oliwek) intensywnie odżywiają i regenerują skórę. Natomiast ekstrakt z figi neutralizuje wolne rodniki, pobudza produkcję kolagenu i dogłębnie nawilża.
E
To jeden z najbardziej drogocennych i luksusowych olejów. Bywa nazywany naturalnym botoksem. Zawiera, m.in., nienasycone kwasy tłuszczowe, „witaminę młodości” - E, witaminę K1 w postaci filochinonu oraz karoten.
Wzmacnia i chroni delikatną skórę naczyniową. Jest w 100 procentach naturalny, bez konserwantów, alkoholu i związków syntetycznych. Należy go przechowywać w lodówce. Okres ważności - 2,5 miesiąca od daty produkcji.
REGENERUJĄCY BALSAM DO RĄK I CIAŁA FIGA
R
OLEJ Z OPUNCJI FIGOWEJ
PORADY SPECJALISTY
JAK ODMŁODZIĆ SPOJRZENIE Dość mocno opadają mi powieki, przez co moje spojrzenie wydaje się smutne, a twarz starsza. Czy można temu zaradzić i choćby lekko odmłodzić spojrzenie? Da się to zrobić bez chirurgicznej ingerencji? Jak taki zabieg wygląda oraz jak długo utrzymują się efekty?
dr n. med.
JOANNA ROSIŃSKA-MIGDA SPECJALISTA CHORÓB WEWNĘTRZNYCH, LEKARZ MEDYCYNY ESTETYCZNEJ
CENTRUM MEDYCYNY ESTETYCZNEJ I PRZECIWSTARZENIOWEJ CIVIS VITA
TORUŃ UL. WARSZAWSKA 20 TEL. 56 6447607 KOM. 531071671
Z
upływem czasu, wraz ze starzeniem się skóry, dochodzi do zjawiska opadania powiek. Do niedawna, aby temu przeciwdziałać, można było wykonywać tylko korektę chirurgiczną. Obecnie możemy tego dokonać bez użycia skalpela, dzięki tzw. niechirurgicznej blefaroplastyce powiek przy użyciu plazmy. Urządzenie PLAZMA IQ wytwarza kontrolowaną mikrowiązkę plazmy, dzięki jonizacji gazów zawartych w powietrzu. Plazma tworzy się między końcówką urządzenia a skórą pacjenta, dzięki niewielkiemu łukowi, który w kontrolowany sposób zdolny jest do sublimacji naskórka i obkurczania skóry w miejscu jego działania, co skutkuje uniesieniem. Następuje miejscowy wzrost temperatury powodujący ablację powierzchni naskórka. Pod wpływem mikrowiązki plazmy tkanka zostaje odparowana - przechodzi od razu ze stanu stałego w stan gazowy. Zabieg ten odbywa się punktowo, bez zbędnego oddziaływania na otaczające zdrowe tkanki. Bez krwawienia i nekrozy. Punkty działania plazmy oddalone są od siebie o ok. 0,5 mm, pozwalając zachować perfekcyjną plastyczność w ruchu powieki aż do zakończenia procedury. W każdym z tych miejsc następuje sublimacja naskórka bez uszkadzania warstwy podstawnej skóry właściwej. Cały zabieg wykonuje się w znieczuleniu miejscowym - przy użyciu maści znieczulającej. Trwa on ok 20-30 minut. Przez kolejnych 5-7 dni mogą utrzymywać się drobne strupki, a przez 5-7 tygodni lekkie przebarwienia. Czasami może pojawić się niewielki 2-3-dniowy obrzęk w okolicy oka, który ustępuje samoistnie.
Zastosowanie Plazmy IQ pozwala na obserwację działań w czasie trwania zabiegu, co zapewnia większe bezpieczeństwo i zmniejsza ryzyko skutków ubocznych. Efekt jest zależny od wieku pacjenta i nasilenia zmian. Jeżeli usuwamy nadmiar powieki wcześnie, utrzymuje się do 2 lat; przy zmianach zaawansowanych konieczna jest korekta po kilku miesiącach, choć każdy jednorazowy zabieg powoduje znaczne odmłodzenie spojrzenia. Technika aplikacji różni się w zależności od wskazań, ponieważ oprócz blefaroplastyki powiek metodę tę możemy stosować również do: korekty płytkich i głębokich zmarszczek okolicy oka, zmarszczek palacza, zmarszczek przy uszach, usuwania brodawek (płaskie, kurzajki, łojotokowe), redukcji trądziku, poprawy tekstury skóry, usuwania blizn i rozstępów. Polecam ten zabieg każdej osobie z problemem opadających powiek. Jest bezpieczny, nie wywołuje uszkodzenia termicznego skóry właściwej, aplikacje można wykonywać na wszystkich fototypach skóry, nie ma ryzyka przebarwień pozapalnych, a miejsca poddane zabiegowi stosunkowo szybko się goją. Niestety, zabiegu tego nie możemy wykonać u Pań w ciąży i okresie karmienia, w czasie leczenia onkologicznego, w łuszczycy, padaczce, przy infekcjach i otwartych ranach skórnych, bielactwie, skłonności do tworzenia bliznowców, przy używaniu retinoidów, w schorzeniach zaburzających proces gojenia ran, w niewyrównanej cukrzycy oraz do miesiąca po zastosowania botoxu i wypełniaczy.
P R O M O C J A 0071327651
MARTA, 40 LAT
007165073