Miasta Kobiet wrzesień 2016

Page 1

nasze miejsca spotkań

wrzesień 2016

Barbara Bednarczyk-Rosolak Bliżej ciała str. 6-8


BEZ GOTOWYCH RECEPT

WYDAWCA: EXPRESS MEDIA Sp. z o.o. Bydgoszcz, ul. Warszawska 13 tel. 52 32 60 733 Prezes Zarządu: Marek Ciesielski Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Menedżer produktu: Emilia Iwanciw, tel. 52 32 60 863 e.iwanciw@expressmedia.pl Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 32 60 798 lucyna.tataruch@expressmedia.pl Teksty: Justyna Król justyna.krol@expressmedia.pl

Początek jesieni dla wielu z nas oznacza duże zmiany (i nie chodzi jedynie o mniej słońca za oknem, bo tego póki co wcale nam nie brakuje). Matki już na długo przed pierwszym września zaczynają przygotowania do szkoły, prawie tak intensywnie, jakby same się do niej wybierały. To na kobiecych barkach zwykle spoczywa załatwienie wszystkiego, czego nasze pociechy będą potrzebowały przez kolejnych kilka miesięcy. Zmienia się nasz grafik, tryb dnia, dochodzą nowe obowiązki i nie ma co liczyć na urlopowy odpoczynek w najbliższym czasie.

Dominika Kucharska dominika.kucharska@expressmedia.pl

Jak sobie z tym poradzić?

Emilia Iwanciw emilia.iwanciw@expressmedia.pl

Jeśli we wrześniowej gonitwie znalazłyście chwilę na lekturę „Miast Kobiet”, to już jest nieźle. Nie chcemy jednak w tym numerze prezentować gotowych recept i rozwiązań na pierwszy dzień szkoły czy jesienną chandrę. Z myślą o tym niełatwym miesiącu, postanowiliśmy przedstawić za to jak najwięcej silnych i inspirujących kobiet z naszego regionu. Wierzymy, że to właśnie one dodadzą Wam mocy do działania. Na przykład: wyjaśnią, dlaczego warto wsłuchać się w swoje ciało (fizjoterapeutka manualna Barbara Bednarczyk-Rosolak, str. 6-8), udowodnią, jak błędne bywają stereotypy z serii „kobiety się do tego nie nadają” (adwokatki Justyna Mazur, Izabela Kosierb, Weronika Erdmann, str. 12-14 oraz założycielki miejskiej stolarni Agnieszka Łaszewska i Joanna Suchomska, str. 30-31). Przypomną też o naszych prawach i zachęcą do tego, by się buntować (top modelka Marta Dyks, str. 18-20). To mało? Jeszcze więcej znajdziecie na kolejnych stronach. Nam, wraz z przygotowywaniem materiałów do tego wydania, udało się już nieco podładować baterie na kolejne miesiące. Teraz czekamy na Was!

Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@expressmedia.pl Tomasz Skory tomasz.skory@expressmedia.pl Jan Oleksy jan.oleksy@expressmedia.pl

Justyna Niebieszczańska Marzena Szkodzińska Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski Projekt i skład: Ilona Koszańska-Ignasiak Obróbka zdjęć: SZOK STUDIO Jakub Woźniak Sprzedaż: Anna Lewandowska, tel. 607 370 355 a.lewandowska@nowosci.com.pl Angelika Sumińska, tel. 691 370 521 a.suminska@express.bydgoski.pl

CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 p.krol@expressmedia.pl

ZNAJDZIESZ NAS NA: www.miastakobiet.pl www.fb.com/MiastaKobiet.Nowosci.ExpressBydgoski

LUCYNA TATARUCH redaktorka prowadząca „MIASTA KOBIET” „Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl

nasi partnerzy

Dom Towarowy PDT Rynek Staromiejski 36-38, Toruń


Dopłacaj punktami z karty stałego klienta. 400 pkt + 10 zł kosmetyk

S I Ł O W N I Ę

S Z K O ŁY

L U Z I E

N A

D O

N A

TRENDY JESIENI

Strój na siłownię czy fitness nie musi być nudny, ale rządzi się swoimi prawami. Wybierając ubrania i dodatki możemy pozwolić sobie na eksplozję kolorów i wyglądać przy tym stylowo i designersko. INTERSPORT top - 129,99 INTERSPORT spodnie - 179,99 INTERSPORT bluza - 139,99 INTERSPORT opaska - 35,99 INTERSPORT czapka - 65,99 PUMA buty - 229 PUMA torba - 95 TIME TREND zegarek Baby-G - 500

Plisowana spódnica powraca! W połączeniu z oryginalną ramoneską i efektownymi dodatkami tworzy lekkie, eleganckie, ale niezobowiązujące zestawienie, które świetnie sprawdzi się np. w pierwszym dniu szkoły dziecka. Nasza mała modelka ubrana jest w tiulową spódnicę w różowym kolorze i dopasowany żakiecik - w to, co dziewczynki kochają najbardziej. MAMA:

CÓRKA:

NEW LOOK bluzka - 79,99 NEW LOOK spódnica - 69,99 HOUSE buty - 79,99 HOUSE torebka - 79,99 MEDICINE kurtka - 259,99 MEDICINE naszyjnik - 29,90 PROMOD kapelusz - 99 VISION EXPRESS okulary Solaris - 159 TIME TREND zegarek Atlantic - 770

SMYK marynarka - 79,99 SMYK bluzka - 29,99 SMYK getry + spódniczka - 69,99 / kpl. SMYK buty - 89,99 SMYK plecak - 69,99 SWISS zegarek Timex - 120

u l . J a g i e l l o ń s k a 3 9 - 47

Przełam klasyczną stylizację bomberką w kolorze khaki. Zestawiona z luźnymi boyfriendami i niebieską koszulą z kołnierzykiem tworzy energetyczną i stylową kompozycję. Całość uzupełniają superkobiece szpilki i dodająca błysku mała kopertówka. PROMOD spodnie - 169 PROMOD bransoletka - 19 NEW LOOK kurtka - 139 NEW LOOK torebka - 99,99 ORSAY koszula - 99,99 ORSAY pasek - 29,99 HOUSE naszyjnik - 29,99 LYNX OPTIQUE okulary D&G - 1200 VENEZIA buty - 289 SWISS zegarek T. Hilfiger - 825

Zapraszamy na zakupy do FOCUS MALL BYDGOSZCZ!

006619695

FRYZURA

MAKE-UP


kultura w sukience ŚWIĘTO SZLAKU TEH2O 9-10 WRZEŚNIA, WYDARZENIA TOWARZYSZĄCE 10 WRZEŚNIA, FINAŁ ŚWIĘTA, WYSPA MŁYŃSKA

Ten charakterystyczny, przyjemny gwar w kobiecym gronie wiele z Was już doskonale kojarzy, a my po raz kolejny mamy przyjemność zaprosić na comiesięczną moc atrakcji w Heliosie. Tak, drogie Panie! Już 14 września, specjalnie dla Was, kolejna odsłona Kina Kobiet! To wyjątkowa okazja, by zrelaksować się w babskim towarzystwie, sięgając po to, co lubimy najbardziej - nowinki urodowe, kosmetyczne i fryzjerskie, oczywiście serwowane przez ekspertów. Tylko tutaj czekać na Was będzie też garść prezentów i niespodzianek konkursowych - bonów i voucherów, które z pewnością spełnią niejedno iście babskie marzenie. A na ekranie tego wieczoru pojawi się słynna Bridget Jones. Niezdarna, pulchna Brytyjka, która za sprawą swego pamiętnika zawojowała nasze serca już dwukrotnie, tym razem zderzy się z jakże bliskim nam tematem - macierzyństwem. Na trzecią ekranizację powieści Helen Fielding pt. „Bridget Jones’s Baby” musieliśmy długo poczekać, ale z pewnością było warto. W roli głównej zobaczymy oczywiście Renèe Zellweger. Jednak fakt, że Hugh Grant w ogóle nie pojawia się w tej części nie oznacza, że ojcem dziecka Bridget jest bohater grany przez Colina Firtha, któremu wcześniej kibicowałyśmy. Para ma bowiem przerwę i nic nie jest oczywiste... Ponadto pojawia się również nowa postać, w którą wciela się Patrick Depsey - czy tym razem on skradnie serce uroczej Brytyjki? Warto zabrać i mamę, i siostrę, i przyjaciółkę. Jak zawsze w środę, jak zawsze o godz. 18.30, za jedyne 23 złote. Bilety dostępne są w kasie kina Helios oraz w sprzedaży internetowej. Rezerwacja miejsc pod numerem: 52 581 00 53 lub - 63.

MACIEJ MALEŃCZUK LIZARD KING, TORUŃ 22 WRZEŚNIA, GODZ. 20 Artysta nieobliczany i niezwykle pracowity - tak można w skrócie przedstawić Macieja Maleńczuka. Chcecie poznać go bliżej? Jest ku temu idealna okazja - we wrześniu wystąpi w toruńskim klubie Lizard King. Maleńczuk odrzuca wersję jazzu, jako przeintelektualizowanego gatunku, skręca za to w stronę rytmiczną i taneczną, przez co każdy może liczyć na świetną zabawę podczas koncertu. Oprócz własnych kompozycji, Maleńczuk na saksofonie wraz ze swoim zespołem gra również nieśmiertelne utwory dancingowe, takie jak: „Le Grande Bouffe”, „Ritorno a Suriento”, „La Paloma”, „Un pettit Fleur”, „Tequilla” i wiele innych. Zarezerwujcie bilety już dziś!

14

września

9-10 września

22

września

W tym miesiącu w Galerii Artus zagości wystawa „Darkness Visible” autorstwa Eweliny Kołakowskiej. Bohaterami jej malowideł i grafik są indywidualiści, buntownicy, ludzie, którzy występują przeciwko powszechnie przyjętym prawom i normom społecznym. Czy warto pozostawać w konflikcie z tym, co nas otacza, ulegając wielkim namiętnościom? Być może dowiemy się, oglądając prace artystki. Kołakowska pokaże na nich miłość, ale też zbrodnie i występek, czasem brak ufności, spokoju i ukojenia.

NIE TYLKO NA OBCASACH MULTIKINO, BYDGOSZCZ WRZESIEŃ

wrzesień

DARKNESS VISIBLE DWÓR ARTUSA, TORUŃ WRZESIEŃ, GODZ. 9-18

Miejskie Centrum Kultury zaprasza na święto jednej z najbardziej wyjątkowych tras turystycznych w Polsce - Bydgoskiego Szlaku Wody, Przemysłu i Rzemiosła TeH2O (T jak technika, a H2O jak woda). Znajdujące się na szlaku instytucje przygotowały kilkadziesiąt wydarzeń, które 10 września zwieńczy Wielki Finał - „Zawody Światło-czułe”. Od godz. 17 będą teatr, muzyka, kino i oczywiście jedzenie. Na Wyspie Młyńskiej zaprezentuje się 15 stoisk symbolizujących każdy z obiektów na trasie. Za pomocą kostiumów i rekwizytów będziemy mogli wcielić się w pracownika lub inną postać związaną z danym miejscem. Smaczne atrakcje zapewni akcja „Kulinaria na Szlaku” w stylu retro. Przy moście Krzysztofa Klenczona odbędzie się przedstawienie „Impro Przemysł” znanego wszystkim Teatru Improwizacji Wymywammy z MCK. Zaraz po nich zaprezentuje się Teatr Pantomimy Mimo ze spektaklem „Przedwczorajsze historie”. Po godz. 21 teren opanują znakomita muzyka i kino. Wystąpi grupa Karbido, która podejmie próbę przeniesienia dźwiękowego klimatu obiektów oraz inspirowanych nimi zdarzeń na spacerową przestrzeń Wyspy Młyńskiej. O 22.15 zacznie się projekcja filmu „Metropolis” w reż. Fritza Landa z muzyką na żywo w wykonaniu „orkiestry poprzemysłowej” pod kierownictwem Jędrzeja Rocheckiego. Finałowi towarzyszyć będzie odsłonięcie instalacji pt. „Useless Machine” Karoliny Suchodolskiej. Na wszystkie wydarzenia wstęp wolny.

wrzesień

Wakacje dobiegły końca i powoli wybudzamy się z letniego marazmu. Chyba każdy przyzna, że latem wszystko wygląda lepiej. Na szczęście Multikino, dbając o swoich widzów, wrześniowymi wydarzeniami spróbuje wydłużyć beztroskie wakacyjne miesiące. Dlatego już 13 września zaprosimy wszystkie Panie na Kino na Obcasach - specjalny projekt skierowany do płci pięknej - na przedpremierowy pokaz trzeciej części Bridget Jones. Wrzesień pełen jest przepychu jeśli chodzi o kulturę wysoką - na wielkim kinowym ekranie będzie można zobaczyć balet „Don Kichot”, a także operę „Cosi fan tutte”. Nie zabraknie klasyki, czyli Romea i Julii, a także „Człowieka dwóch szefów” i „Miarki za miarkę”. Ralph Fienn w Multikinie? To także będzie możliwe - 22.09. pojawi się w spektaklu „Ryszard III”. A jeśli opera, teatr czy Kino na Obcasach to nie to, czego szukacie - proponujemy koncert związany z nowym albumem Nicka Cave’a „One more time with feeling”, wyjątkowy, bo wraz z wywiadami z członkami zespołu. Powrót do rzeczywistości będzie na pewno przyjemniejszy.

wrzesień

HELIOS BYDGOSZCZ - GALERIA POMORSKA 14 WRZEŚNIA, GODZ. 18.30

FOT. TYMON MARKOWSKI

KINO KOBIET


006580043


jej pasja

BLIŻEJ CIAŁA

W XXI wieku ciało jest więzione z każdej strony. Jest więzione opinią, strachem, wygodą… A gdybyśmy tak żyli z nim w harmonii, to byłoby piękne samo z siebie. Z Barbarą Bednarczyk-Rosolak*, terapeutką manualną Sue Ryder, rozmawia Emilia Iwanciw

Popatrzyłaś na mnie kilka minut i od razu wiedziałaś, dlaczego boli mnie kolano i kręgosłup. Bez zdjęć, wyników badań… Brzmi to nieprawdopodobnie i gdybym nie sprawdziła tego na własnej skórze, raczej bym w to nie uwierzyła. Tej obserwacji nauczyłam się na kursach Anatomy Trains, metody wywodzącej się z integracji strukturalnej KMI. Korzystam z tych zdobyczy od dwóch lat, jestem w trakcie szkolenia. Dzięki temu mogę postawić diagnozę oglądając sylwetkę, jej ruch. Na ciele odbijają się nieprawidłowe przyzwyczajenia, gromadzą się w nim wszystkie negatywne emocje. Przez to z biegiem czasu nasza sylwetka się zmienia, zaczyna się sztucznie układać, choć my tego nie dostrzegamy. Po miesiącach albo latach pojawiają się pierwsze dolegliwości. Sztuka polega na tym, by znaleźć prawdziwą przyczynę, odczytać ją z ciała i zacząć nad tym pracować. Bardzo często boli np. kolano, ale powód bólu jest zupełnie gdzie indziej. Odpowiada za nią np. blizna po cesarskim cięciu. My, terapeuci manualni, pracujący tą metodą, dostrzegamy detale, które mają kolosalne znaczenie. To wszystko można naprawdę zobaczyć gołym okiem? Oczywiście. Nasze ciało bardzo długo jest tolerancyjne, znosi wszystko cichutko, daje tylko małe sygnały. Nikt nas nie uczy analizowania tych znaków. Gdy coś jest nie tak, bierzemy tabletkę przeciwbólową. Integracja strukturalna KMI to elementy fizyki, geometrii, biomechaniki. Jest w tym niesamowita logika, ciało ma swoje zapisane wzorce. Niestety, nasz sposób życia i zmiany cywilizacyjne powodują, że tracimy czujność. Nie obserwujemy siebie, tylko wszystko dookoła. Ja jestem jak lustro - patrzę na ciało, zaczynam o nim mówić, a wtedy pacjent staje się bardziej uważny. Nie zawsze wiąże się z tym praca manualna, czasem wystarczy, że o czymś myślimy i już sylwetka układa się inaczej. Jak powinno układać się ciało, by długo zachowało sprawność? Trzeba spojrzeć na człowieka w odniesieniu do grawitacji. Ważne jest ustawienie stóp, które wpływa na kolana, miednicę, a potem kręgosłup. To z kolei działa na naszą głowę i czaszkę. Należy dążyć do ustawienia liniowego ciała, ono jest optymalne. Problemów możemy się spodziewać, gdy ciało odchodzi od osi. Jeśli stopa się odkształca, to już mamy problem ze stawem biodrowym - taka sytuacja często dotyczy biegaczy. Za bóle głowy i karku odpowiada z kolei codzienne, wielogodzinne korzystanie z komputera. Są też bóle spowodowane dawnymi urazami. Na przykład: kiedyś skręciliśmy nogę, spadliśmy z roweru i już o tym dawno nie pamiętamy. Wystarczyło jednak, że w tamtym czasie przez kilka tygodni inaczej ustawialiśmy ciało, chcąc uniknąć bólu. Takie nawyki mogą się utrwalić na lata.

6

miasta kobiet.pl

Da się je zmienić po czasie, w dorosłym życiu? Można to zrobić w każdym wieku. Polecam zajęcia grupowe, podczas których instruktor - jak ja to nazywam - „opowiada ciało”. Mówi obrazowo o tym, co powinniśmy czuć, w jaki sposób unieść rękę, jak zapanować nad oddechem, jak ułożyć kręgosłup. Dzięki takim zajęciom zaczynamy pomału wracać do swojego ciała i zmieniamy nawyki. Z jakimi problemami najczęściej przychodzą do Ciebie pacjenci? Najczęściej z bólem w okolicy kręgosłupa, ale mam wśród pacjentów także osoby, które uprawiają sport i są po różnego rodzaju urazach. Gdy zaczynam analizować ich ciało, to okazuje się, że np. mają zrosty w bliźnie po operacji i powierzchnia brzucha nie jest tak aktywna, jak powinna być. Pracuję wtedy manualnie z blizną, co zdecydowanie poprawia ustawienie miednicy względem grawitacji, kręgosłup inaczej się układa. Na kłopoty z sylwetką i bólem często wpływają też złe nawyki związane z oddychaniem. Wtedy pokazuję jak oddychać. Zawsze zalecam ćwiczenia w domu. Wystarczy 10 minut dziennie, by odwrócić nawet utrwalone zmiany. Skoro to takie proste, to dlaczego tak niewiele osób dba o sprawność swojego ciała? To kwestia dzisiejszych czasów, w których coraz bardziej odchodzimy od natury. Niby dbamy o siebie, myjemy włosy, zęby, wcieramy kremy, nakładamy balsamy. Poświęcamy mnóstwo czasu na upiększanie i higienę powierzchni ciała, a nie dbamy o higienę układu ruchu. Poza tym, wielu ludzi nie wierzy, że 10 minut dziennie wystarczy, by pozbyć się bólu. Żyjemy w przekonaniu, że dopiero operacja albo lekarstwa mogą coś zdziałać. Niektórzy też obawiają się, że ćwiczenia zadane przez terapeutę okażą się zbyt trudne. Sama miałam takie obawy. Pokazałaś mi jedno ćwiczenie jako zadanie domowe, wykonałam je dość niezgrabnie. I wtedy wymyśliłaś zupełnie inne, które poszło mi już całkiem nieźle. Efekt tych dwóch ćwiczeń będzie taki sam. Na tym polega rola terapeuty, by idealnie dopasować zadania do możliwości pacjenta. Sprawność każdego z nas jest inna, trzeba mieć sporą wiedzę o układzie ruchu, by dobrać właściwy zestaw ćwiczeń. Nie zawsze te, które znajdziemy na filmach w internecie, będą dla nas odpowiednie. Źle wykonane ćwiczenie jest gorsze niż jego brak. Zaczyna się od podstawowych, naturalnych ruchów, prostych wzorców. Ja osobiście nie zalecam siłowni. Coraz więcej trenerów i terapeutów odchodzi od takiego rodzaju ruchu. Jest on sztuczny, nie leży w naturze człowieka…


jej pasja

*

BARBARA BEDNARCZYKROSOLAK

ZDJĘCIE TOMASZ CZACHOROWSKI

magister fizjoterapii, terapeutka manualna, trenerka personalna. Praca z ciałem i ruch to jej pasja. Dzięki zdobytej i wciąż pogłębianej wiedzy pomaga w odnalezieniu balansu i świadomości własnego ciała. Jej praca to globalne spojrzenie na problem z ciałem, szukanie przyczyn bólu, a nie skupianie się na skutkach. Praca manualna oraz trening funkcjonalny, jaki stosuje przynoszą bardzo dobre rezultaty w poprawie sprawności, likwidowaniu bólu i dyskomfortu w ciele. Pracuje w zespole rehabilitacji specjalistycznej Domu Sue Ryder.

> miasta kobiet

wrzesień 2016

7


>

jej pasja

Tymczasem w siłowniach widać tłumy… To dlatego, że wciąż pokutuje kult mięśnia. Jednak coraz częściej mówi się o tym, że taki ruch nie jest optymalny dla naszego organizmu. Osobom, które korzystają z siłowni, zależy na wyglądzie mięśni, a one są stworzone do innych rzeczy niż wyglądanie. Treningi na maszynach nienaturalnie je przykurczają. O wiele lepszy dla ciała jest tzw. animal flow, czyli ruch zwierzęcy, taki jak u człowieka pierwotnego. Nie potrzebujemy maszyn, by nasze ciało było sprawne. Nie chodzi o to, by coś trenować, ale o to, żeby się ruszać. Sama również ograniczyłam trening siłowy na rzecz systemu powięziowego.

Wielu ludzi nie wierzy, że wystarczy ćwiczyć 10 minut dziennie, by pozbyć się bólu. Żyjemy w przekonaniu, że dopiero operacja albo lekarstwa mogą coś zdziałać.

Co to znaczy? Ruch powięziowy to taniec, spontaniczny ruch dzieci, rzucanie i łapanie piłki, rąbanie drewna, przeskakiwanie przez kłody podczas gonienia zwierząt, krzątanie się po domu żwawo, z wigorem.

BARBARA BEDNARCZYK-ROSOLAK, FIZJOTERAPEUTKA MANUALNA

Wspomniałaś o tym, że w ciele odbijają się emocje. Podczas wizyty opowiadałaś mi o pacjentce, która miała wysuniętą klatkę piersiową, bo nosiła w sobie zbyt dużo niewykrzyczanej złości. To aż tak bardzo wpływa na sylwetkę? Kształt ciała zależy od emocji, jest to potwierdzone naukowo. Każdy ma przecież ten sam szkielet, ale zupełnie inny kształt. Powstaje on przez pryzmat umysłu, a umysł jest skomplikowanym tworem, działającym pod wpływem różnych bodźców. Stres powoduje odruch walki, ucieczki, kiedyś był potrzebny, np. w starciu z przeciwnikiem. Dzisiaj ciągle się stresujemy, ale nie zużywamy tego w żaden sposób, siedzimy z tymi emocjami cały dzień. Pod wpływem niezużytego stresu zachodzą w ciele reakcje chemiczne, które powodują napięcia w systemie powięziowym. Pewne nienaturalne pozycje ciała się utrwalają i zaczyna się proces wad postawy. Jeśli trafia do mnie taki pacjent, to przed nim nie tylko zestaw ćwiczeń gimnastycznych, ale też droga mentalna do przejścia. Jesteś więc też trochę psychologiem. Często proszę psychologa o konsultację. Myślę, że za jakiś czas takie holistyczne podejście będzie stosowane w wielu różnych dziedzinach. Pomału odchodzimy od terapii skupiających się tylko na jednym wycinku naszego ciała czy psychiki. Jestem zwolenniczką całościowego spojrzenia. Tylko dzięki niemu możemy dotrzeć do źródła problemu. Czasem tym źródłem mogą być rodzice. Oni często mówią dzieciom, jak powinny się poruszać. Przyzwyczajenia kształtowane przez rodziców mają kolosalne znaczenie. Rodzic nierzadko już na dzień dobry robi krzywdę swojemu dziecku, mówiąc: „prostuj się”, „nie kręć biodrami”, „klatka do przodu”, „co tak się wiercisz na tym krześle”. Słowo wchodzi w ciało i zostaje z nami. Obserwuję to na co dzień u moich pacjentów. Jak to się stało, że zajęłaś się terapią manualną?

8

miasta kobiet.pl

Do takich poszukiwań dawno temu popchnęły mnie własne doświadczenia. Grając w piłkę nożną w kobiecej drużynie doznałam poważnej kontuzji - zerwałam wiązadło krzyżowe, miałam rekonstrukcję. Całe moje studia to była żmudna rehabilitacja. Po kilku latach pracy jako terapeuta trafiłam na pierwszy kurs Anatomy Trains. Rozpoczęłam cykl szkoleń i efekty były spektakularne. Dziś ćwiczę crossfit i jestem w pełni sprawna ruchowo. Czym się różni spotkanie z lekarzem, np. ortopedą czy neurologiem, od spotkania z terapeutą manualnym? U lekarza stosowane są procedury, a terapeuta manualny ma bardziej indywidualne podejście. Procedura leczenia bólu kolana to często stwierdzenie na skierowaniu, że występuje zespół bólowy kolana. Potem przepisywane są leki przeciwzapalne oraz przeciwbólowe, czasem zabiegi, takie jak np. laser i elektroterapia, które dają doraźny efekt. Rzadko szuka się źródła bólu, rzadko koncentruje się na długotrwałym leczeniu wad postawy. Nie ma na to czasu. Procedury stosowane w polskiej medycynie skupiają się głównie na skutkach. Znam wielu wspaniałych lekarzy, którzy wykonują skomplikowane operacje, ratują życie. Jednak lekarz nie rozwiąże wszystkich naszych problemów. A jednak obserwuję, że większość ludzi ufa tylko lekarzom. Wizytę u fizjoterapeuty, terapeuty manualnego czy trenera traktuje się trochę jak spotkanie z szarlatanem, jakimś magikiem. Chodzi też o zwykłe lenistwo. Oczekujemy na wszystko cudownej pigułki, a fizjoterapia to jest ciężka praca. Wymaga samozaparcia, systematyczności… O wiele łatwiej jest wziąć tabletkę. Ona daje natychmiastowy efekt, a gimnastyka dopiero po długim czasie. Pewnie coś w tym jest. W końcu na tym polega też fenomen medycyny estetycznej, ona również daje efekty od razu. Jednak w klubach fitness i na siłowniach jest masa ludzi, w mieście widać biegaczy, rowerzystów. To nie jest tak, że wszyscy tylko siedzą na kanapie. Uprawiamy

sporty, ale mamy zbyt małą świadomość ciała. Nasze błędy wynikają z niewiedzy i z powodu cywilizacyjnych zmian, do których się mimowolnie dopasowujemy. W XXI wieku ciało jest więzione z każdej strony. Jest więzione opinią, strachem, wygodą… A gdybyśmy tak żyli z nim w harmonii, to byłoby piękne samo z siebie…

Myślę, że niewiele kobiet żyje w harmonii ze swoim ciałem… Mam wiele kobiet wśród pacjentów. W ich ciałach odbija się strach, gniew i przede wszystkim próba kontroli. Kobiety próbują kontrolować całą przestrzeń wokół siebie: dzieci, męża, pracę, sprawunki itd. Osoba, która non stop coś kontroluje, nie może być w harmonii z ciałem. Dawniej sama zauważyłam to u siebie. Kiedyś pracowałam na kierowniczym stanowisku i ciągle bolał mnie kark. Patrzyłam w lustro i widziałam, że moja głowa ciągle automatycznie, a przecież nienaturalnie pochylała się do przodu. Tak się dzieje, gdy kontrolujemy wiele spraw i dużo myślimy - te myśli są gdzieś z przodu. Poznaję u siebie w gabinecie mnóstwo kobiet z podobnym problemem. Oczywiście, nie zalecam im, żeby przestały myśleć. Mówię za to, by żyły nie tylko wizją, ale też chwilą, by ograniczyły potrzebę kontrolowania. Tańczyły sobie spontanicznie w wolnych chwilach, podskakiwały…

Żyć chwilą, zasada stara jak świat! Oczywiście! Nie odkrywamy nic nowego, po prostu powracamy do starych, prostych zasad, do natury. Nasze ego sprawia, że mamy w sobie tę potrzebę kontroli, ale warto przekonać się jak przyjemnie jest czasem odpuścić, zdać się na spontaniczną reakcję i obserwację. Ciało nie będzie wtedy w takim napięciu. Jakie jeszcze dolegliwości są charakterystyczne dla kobiet? Kobiety wykonują większość prac siedzących, przez co słabnie napięcie w tułowiu. Robi się luz w obrębie mięśni brzucha, potem „amnezja pośladkowa”. Powiększone biodra to namnożenie tkanki powięziowej. Kość uderza cały czas w tkankę, a ciało się broni, buduje sobie amortyzację w postaci rozłożystych bioder. Kobietom z takim problemem potrzebne są masaże i ćwiczenia mięśni pośladków. Pocieszające jest to, co powiedziałaś na początku - że na pracę z ciałem nigdy nie jest za późno. Miałam na stole pacjentki 60+, 70+, 80+. Nie wiedziałabym, która z nich jest najstarsza, gdyby nie informacja w karcie o dacie urodzenia. Starzejemy się na poziomie umysłu i wtedy ciało zaczyna tracić walory. Widać to szczególnie u osób, które uprawiają jogę. One właściwie nigdy nie mają zwyrodnień stawów. Zwyrodnienia to poddanie się siłom grawitacji. Na starość człowiek się kurczy, w dużej mierze dlatego, że poddaje się na poziomie umysłu. O wiele rzadziej obserwujemy to poza Polską, w krajach, w których ludzie uprawiają, np. tai chi, biegają w parku z wnukami i są aktywni na emeryturze. Wyglądają kwitnąco i mają ten błysk w oku.CP


PROFILAKTYKA

ZDROWIE

PRZEDE WSZYSTKIM

Zawsze powtarzam pacjentkom, które zachorowały na nowotwór rozpoznany we wczesnym stadium, że jesteśmy o krok przed zaawansowaną chorobą, więc jest duża szansa na wyleczenie. Z dr. n. med. Szymonem Bednarkiem, koordynatorem Nowej Ginekologii w Lecznicach Citomed, rozmawia Jan Oleksy Porozmawiajmy o kobietach… a w zasadzie o tym, w jaki sposób dbają o swoje zdrowie. Przez ostatnie 11 lat widzę ogrom zmian w zachowaniach prozdrowotnych kobiet. Jak zaczynałem swoją praktykę lekarską ginekologiczną i położniczą, to pierwszego dnia na wizytę profilaktyczną przyszły dwie panie. Dziś terminy wizyt ustalamy nawet na pół roku do przodu. Na czym polega profilaktyka zdrowotna kobiet? Dzielimy ją na cztery grupy. Profilaktyka wczesna utrwala wzorce zdrowego trybu życia. W trakcie pierwszej wizyty ginekologicznej tłumaczymy pacjentce, jak często powinna zgłaszać się na badania ginekologiczne - wyjaśniamy, że to tylko raz na rok i trwa kilkanaście minut. Tłumaczymy, na czym one polegają, uczymy samodzielnego badania piersi. Młodzi ludzie nie boją się chorób przenoszonych drogą płciową, a to błąd. Wczesne infekcje dotyczące narządu rodnego często skutkują wieloletnią niepłodnością. A co ze szczepieniami? Tyle się o nich mówi od wielu lat. Szczepienia są formą profilaktyki pierwotnej, czyli działań polegających na kontrolowaniu czynników ryzyka danej choroby. Od kilku lat w Polsce mamy dostępne szczepionki na wirusa brodawczaka ludzkiego. To wirus mający kilkadziesiąt podtypów, w tym kilkanaście wysoce onkogennych, czyli takich, których przewlekła infekcja może w przyszłości w znacznym stopniu zwiększyć ryzyko raka szyjki macicy. Optymalny czas na szczepienia to okres przed rozpoczęciem współżycia, choć często proponujemy te szczepionki także starszym paniom. Pacjentkom planującym ciążę zalecamy szczepienie na wirusa zapalenia wątroby typu B. To zmniejsza ryzyko zakażenia w trakcie zabiegów położniczych, które nawet w ciąży prawidłowej mogą mieć miejsce. Przed ciążą kontrolujemy także poziom przeciwciał przeciwko różyczce. Część ginekologów zaleca też paniom planującym ciążę szczepienie przeciwko wirusowi grypy. Czyli profilaktyczna cytologia nie wystarczy. Cytologia to profilaktyka wtórna. Polega na wczesnym wykryciu choroby szyjki macicy, która nieleczona za kilka lat może przekształcić się w nowotwór. Ale sama cytologia, to zbyt mało. Badanie ginekologiczne z oceną ultrasonograficzną narządu rodnego pozwala wykryć nieprawidłowości sromu i pochwy, śluzówki i trzonu macicy, a także jajników. Jedno badanie, a szukamy potencjalnych źródeł sześciu nowotworów. Jeśli do tego dorzucimy odpowiednio przemyślaną profilaktykę chorób piersi…

Odpowiednio przemyślaną? Tak. Struktura gruczołu sutkowego u kobiety zmienia się około 40. roku życia. Do tego czasu zmiany w piersiach najlepiej widać w badaniu ultrasonograficznym. Po tym okresie dominuje tkanka tłuszczowa i w tym czasie najczulszym badaniem diagnostycznym staje się mammografia. Czasami radiolog po mammografii uzupełnia badanie oceną ultrasonograficzną. Badania piersi zalecamy nie rzadziej niż raz na dwa lata. Mammografia różni się od cytologii szyjki macicy tym, że wykrywa już istniejący nowotwór, a cytologia zmiany szyjki, które dopiero mogą do niego doprowadzić. W ostatnich latach sporo słyszeliśmy o działaniach Angeliny Jolie i genach, których się mocno obawia. Czy mógłby Pan nam nieco przybliżyć sens tego postępowania? Każdego dnia nasze komórki podlegają mutacjom. W organizmie są odpowiednie geny, które mają rozpoznawać i niszczyć chore komórki. Jeżeli te geny są nieprawidłowe, mają określone mutacje, to dochodzi do niepohamowanego wzrostu komórek patologicznych. Tak powstaje nowotwór. Angelina poddała się badaniom, które my w Citomedzie, wraz z zaprzyjaźnionym laboratorium genetycznym, wykonujemy od blisko dziesięciu lat. Okazało się, że aktorka ma mutacje w genach naprawczych i ryzyko wystąpienia u niej nowotworu piersi i jajnika jest bardzo wysokie. Stąd jej decyzje. To też jest profilaktyka pierwotna.

*Dr n. med. Szymon Bednarek absolwent Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum w Bydgoszczy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 2006 roku rozpoczął pracę w Szpitalu Powiatowym w Chełmży, od 2007 roku związany jest z lecznicami Citomed, od 2008 roku pracuje w obecnej Klinice Medycyny MatczynoPłodowej, Ginekologii i Neonatologii CM UMK. W 2013 roku uzyskał tytuł specjalisty położnictwa i ginekologii. W 2015 roku obronił tytuł doktora nauk medycznych. Następnie rozpoczął specjalizację modułową z perinatologii.

To, co Pan wspomniał o cytologii i mammografii trochę różni się od zasad badań przesiewowych. Trochę tak, bo te działania są badaniami przesiewowymi, skierowanymi do grupy wiekowej najbardziej narażonej na ryzyko zachorowania. Ale przecież pacjentki robiące cytologię co trzy lata także mogą zachorować na raka szyjki, a mammografia dopiero po 50. roku życia zmniejsza szanse młodszych pań na wykrycie wczesnego stadium nowotworu. Sam opiekuję się aktualnie czterema pacjentkami, które mają raka piersi, szyjki czy jajnika, a żadna z nich nie ma czterdziestki. Zatem kiedy, co i jak? Dziewczyna, która nie rozpoczęła współżycia, powinna rozważyć szczepienia. Kobieta, która współżyje, niech raz na rok przebada się u ginekologa, a co dwa lata niech zrobi USG lub mammografię. Zawsze powtarzam pacjentkom, które zachorowały na nowotwór rozpoznany we wczesnym stadium, że mimo choroby jesteśmy o krok przed zaawansowaną chorobą, więc jest duża szansa na wyleczenie.

Lecznice Citomed Sp. z o.o. Nowa Ginekologia TORUŃ ul. M. Skłodowskiej-Curie 73 tel. 56 658 44 22 Lubicz Górny 87-162 ul. Paderewskiego 3 tel. 56 674 49 30

w w w. c i t o m e d . p l P R O M O C J A 006597869


kobieta gotuje

Smaki jesieni

10

miasta kobiet.pl

S K Ł A D N I K I

Śliwki i jabłka - te owoce kojarzą nam się z nadchodzącą porą roku. Nie bez powodu je uwielbiamy. Oprócz słodkości dostarczają nam również niezbędnych witamin oraz w różnych wariantach cieszą oko przy wspólnym stole. Wśród jesiennych propozycji kulinarnych każdy znajdzie coś dla siebie. Na początek proponujemy drożdżówki z jabłkiem i cynamonem, koktajl z pieczonych śliwek oraz owsiankę z karmelizowanymi jabłkami - z przepisów bydgoszczanki, Marzeny Szkodzińskiej, autorki bloga www.kulinarnamaniusia.pl

Drożdżówki z jabłkami i cynamonem CIASTO • 300 g mąki pszennej • 1 jajko + 1 żółtko • 20 g świeżych drożdży • 1 łyżeczka cukru + 1 łyżeczka mąki • 130 ml ciepłego mleka • 3 łyżki oleju

NADZIENIE • 1 kg jabłek • 4 łyżki cukru • pół łyżeczki cynamonu KRUSZONKA • 30 g masła • 30 g cukru • 60 g mąki • 1 łyżeczka cynamonu

Do miseczki wlewamy ciepłe mleko (max. 37 stopni), dodajemy rozkruszone drożdże, łyżeczkę cukru i łyżeczkę mąki. Mieszamy, aż składniki się połączą i odstawiamy do wyrośnięcia na 20 minut. Do miski wsypujemy mąkę i dodajemy rozczyn z drożdży, dodajemy jajko, żółtko oraz olej i wyrabiamy ciasto. Możemy to zrobić ręcznie lub mikserem z hakiem. Wyrobione ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 1- 1,5 godziny, aby wyrosło. W tym czasie obieramy jabłka i kroimy je w niewielką kostkę. Wrzucamy na patelnię i dodajemy cukier, smażymy 10-15 minut, aż jabłka zmiękną, ale się nie rozpadną. Na koniec dodajemy cynamon, mieszamy i odkładamy jabłka do miseczki. Wyrośnięte ciasto dzielimy na 9 części, formujemy kulki i układamy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Wszystkie kuleczki spłaszczamy na kształt placka, przykrywamy je ściereczką i zostawiamy jeszcze na godzinę. Przygotowujemy kruszonkę - do miseczki wkładamy pokrojone masło, dodajemy cukier, mąkę i cynamon, mieszamy palcami, lekko rozcierając ze sobą. Następnie szklanką robimy wgłębienie na środku każdego placka i tam układamy jabłka. Boki drożdżówki smarujemy białkiem za pomocą pędzelka. Górę posypujemy kruszonką. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na 25-30 minut (grzanie góra-dół). Upieczone drożdżówki przekładamy na kratkę, aby wystygły.


• • • • •

500 g śliwek pół łyżeczki cynamonu 1 łyżka miodu 500 ml maślanki 1 banan

Śliwki myjemy i kroimy na pół, wyciągamy pestki. Połówki śliwek kroimy na kawałki i wrzucamy do naczynia do zapiekania. Dodajemy cynamon i miód (najlepiej w postaci płynnej, jak jest skrystalizowany, lekko go podgrzewamy), mieszamy wszystko ze sobą. Wstawiamy do piekarnika i pieczemy 30 minut w temperaturze 180 stopni. Studzimy. Do misy miksera wlewamy maślankę, dodajemy pokrojonego banana i śliwki razem z sokiem, jaki się wytworzył podczas pieczenia. Wszystko razem miksujemy i przelewamy do szklaneczek - porcja dla 3 osób.

Do miski wsypujemy płatki i zalewamy je mlekiem, dodajemy jogurt naturalny, mieszamy i odstawiamy. Następnie obieramy ze skórki jabłka i kroimy w niewielką kostkę. Wrzucamy jabłka na patelnię i dodajemy cukier, przesmażamy na średnim ogniu około 15 minut - mają się zrobić lekko miękkie i pokryć słodką warstwą z cukru i soku, jaki wytworzą. Gotowe jabłka przekładamy do miski z płatkami, mieszamy. Przekładamy owsiankę do naczyń do zapiekania i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy przez 30 minut w temperaturze 180 stopni. Po upieczeniu wyciągamy, zostawiamy na chwilę, aby przestygły.

S K Ł A D N I K I

S K Ł A D N I K I

Koktajl z pieczonych śliwek

Owsianka pieczona z karmelizowanymi jabłkami • 1 00 g dowolnych płatków - owsianych, żytnich lub jęczmiennych • 200 ml mleka • 150 g jogurtu naturalnego • 2 jabłka (około 500 g) • 3 łyżeczki cukru trzcinowego lub zwykłego • pół łyżeczki cynamonu

Smacznego!


kobieca perspektywa

ZAKŁADAM MOCNY PANCERZ

Ich życie ma się nijak do fabuły „Magdy M.” czy „Prawa Agaty”. Bydgoskie bohaterki filmu „Kobiety adwokatury” (wywiad z reżyserem na str. 14) obdzierają z serialowej fikcji wizerunek polskiej adwokatki. TEKST: Dominika Kucharska ZDJĘCIA: Tomasz Czachorowski

„Kobiety, ze względu na szczególne właściwości ich temperamentu i ich uzdolnienia umysłowego, nie posiadają odpowiedniej kwalifikacji, aby z pożytkiem dla dobra publicznego spełniać ważne obowiązki sędziego, prokuratora, adwokata (…)” - Uniwersytet Jagielloński, rok 1900.

J

ustyna Mazur otwiera mocarne drzwi bydgoskiego sądu. Dobrze pamięta czasy, gdy wejścia pilnowała jedynie płaskorzeźba z lisem i barankiem. Dziś odwzajemnia uśmiech ochroniarzowi, kłaniającemu się jej z daleka. Jest pierwszą w historii bydgoskiej adwokatury kobietą na stanowisku dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej. Trwa jej druga kadencja. - Pomysłów na siebie miałam wiele, również takich zupełnie odrealnionych. Na przykład marzyło mi się, by zostać marynarzem, choć do dziś nie umiem pływać (śmiech). Od zawsze rozpierała mnie energia, więc gdy padło na prawo, to zawód adwokata był jedynym, który pozwalał mi ją w pełni wykorzystywać. Wybrałam dobrze. Minęło już wiele lat, a ja nie czuję się znudzona - mówi. Raz kolega zażartował, że nawet jeśli będzie się starała, to do rady i tak jej nie wezmą, bo jest babą, a baby tylko przeszkadzają. - Te docinki, zawsze odbierałam jako słabość osoby, która je wypowiada. W tej kadencji ja jestem dziekanem, koleżanka przewodniczącą Komisji Rewizyjnej, a kolejna rzecznikiem dyscyplinarnym. Tyle kobiet we władzach samorządowych to ewenement w skali kraju. Udowodniłyśmy, że możemy wiele.

KAŻDEMU MOGĘ PODAĆ RĘKĘ Przez uchylone okno do kancelarii wkrada się miejski gwar. Półki pełne są książek w zdobionych oprawach, a na biurku leżą teczki i odręcznie zapisane kartki. Justyna Mazur wskazuje na ścianę zapełnioną zdjęciami. Jedno z nich jest dla niej wyjątkowo ważne - przypomina o sukcesie i o wyprawie, jakiej nie spodziewała się, idąc na studia prawnicze. - Zostałam zaproszona do udziału w misjach zagranicznych - wspomina. - Badaliśmy, czy w Gruzji, Kazachstanie i na Ukrainie przestrzegane są prawa człowieka. Raporty były wstrząsające. Pewnego dnia dotarła do nas informacja, że w Rzymie zatrzymano żonę kazachskiego opozycjonisty. Zabrano ją z małą córeczką na lotnisko. Kobieta chciała się skontaktować z adwokatem. Obiecano jej to, po czym adwokata zamknięto w pokoju na klucz, a ją wsadzono do wypożyczonego samolotu i deportowano… Występowałam w jej sprawie przed Senacką Komisją Praw Człowieka w Rzymie. To było wyzwanie. Następnego dnia premier Włoch ogłosił, że deportacja była bezprawna. Kobiecie po jakimś czasie udało

12

miasta kobiet.pl

się wrócić do Rzymu. Byłam wtedy bardzo dumna, że jestem polskim adwokatem. Zdarza się, że broni też zabójców, okrutnych przestępców. - Z takimi sprawami radzę sobie bez problemu - przyznaje. - Dużo gorsze są te oddziałujące na emocje. Miałam raz bardzo ciężki przypadek. Broniłam ojca, który po śmierci żony wychowywał troje dzieci. Wykorzystywał seksualnie starszą córkę, a ta robiła wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę taty. Chciała tym oddalić go od swojej młodszej siostry… Te dzieci postanowiły uciec z domu. List, który zostawiły mną wstrząsnął. Napisały: „Tatusiu, kochamy cię, ale nie możemy tego dłużej wytrzymać”… To są najtrudniejsze sprawy, ale przysięga jest przysięgą. Każdemu człowiekowi trzeba dać szansę, a ja każdemu jestem w stanie podać rękę.

NIE JAK W SERIALU „(…) dopuszczenie kobiet do studiów prawniczych byłoby środkiem nie prowadzącym do żadnego rozumnego celu, a mogłoby tylko wpłynąć szkodliwie na racjonalne przeprowadzenie w życiu społecznym podziału pracy ekonomicznej (…)” - ustawa komisji UJ, 1900 rok. O poświęceniach Justyna Mazur mówi bez ogródek. Nie ma czasu na jogę czy przesiadywanie w kawiarniach, mimo że serialowe adwokatki takie przyjemności bez problemu wciskają w plan dnia. Gdy urodziła syna, na trzy lata wycofała się z zawodu, ale tłumaczy, że w tamtych czasach łatwiej było wrócić do pracy. Dziś konkurencja jest większa. - Kobiety chcące wykonywać ten zawód z natury rzeczy muszą coś poświęcić. Niektóre płacą za to samotnością. Doskonale wiem jednak, że dziewczyny z adwokatury potrafią być fajnymi, spełnionymi mamami czy partnerkami. Nasze umiejętności organizacji i myślenia perspektywicznego bardzo się tutaj przydają - tłumaczy. Przynależność do ORA dołożyła do jej napiętego grafiku dodatkowe zajęcia i akcje, często niezwiązane z prawem. - Dzięki temu wciąż czuję się potrzebna. Wystąpiliśmy nawet w przedstawieniu dla dzieci. Myślę, że przebrani w kolorowe stroje skutecznie obalaliśmy stereotyp o sztywnych prawnikach - żartuje. Takie odskocznie w tym zawodzie są bardzo potrzebne, bo mimowolnie chłonie się wszystko to, z czym przychodzą klienci. - Mój mąż też jest adwokatem. Nasz syn wspomina, że najgorsza zawsze była godzina, kiedy oboje wracaliśmy z kancelarii. Każde z nas opowiadało o sprawach z całego dnia, emocje się kotłowały. Musieliśmy to z siebie wyrzucić, a później już wracał spokój.


kobieca perspektywa 1

1 I zabela Kosierb - adwokatka 2 J ustyna Mazur - adwokatka, dziekan

Okręgowej Rady Adwokackiej 3 Weronika Erdmann - aplikantka adwokacka

A TY CO, ADWOKAT? „Adwokatem może zostać każdy obywatel Państwa Polskiego bez różnicy płci” - dekret z dnia 24 grudnia 1918 r. w przedmiocie statutu tymczasowego Palestry Państwa Polskiego. Izabela Kosierb chciała pracować z ludźmi odkąd pamięta. W szkole wstawiała się za kolegami i zabierała głos, gdy uważała, że komuś dzieje się krzywda. Często słyszała pytanie: „A ty co, adwokat?”. - Dziś mogę odpowiedzieć zgodnie z prawdą, że tak - uśmiecha się z satysfakcją. W gimnazjum postanowiła, że pójdzie na prawo i dopięła swego. Własną kancelarię prowadzi przeszło rok. Od wejścia w oczy rzuca się toga, starannie zawieszona na ścianie przy drzwiach. Jest jak niewypowiedziany komunikat o ciągłej gotowości do działania, choć - jak mówi się w palestrze - w todze lub nie, adwokatem jest się cały czas. Patrząc na plan dnia adwokatki, nie sposób się z tym kłócić. Wstaje o 6 rano. Przed ósmą

2

Kobiety chcące wykonywać ten zawód z natury rzeczy muszą coś poświęcić. Niektóre płacą za to samotnością. 3

jest w kancelarii. Potem zaczynają się rozprawy, przeglądanie akt, spotkania z klientami o przeróżnych porach. - A kiedyś jeszcze trzeba popisać, więc jeśli nie mam na to czasu w ciągu dnia, to robię to dopiero po powrocie do domu. Nierzadko kończę pracę po godzinie 20, ale zdarza się, że pracuję również w nocy - przyznaje. To typowe początki w tym zawodzie. Jest singielką, więc na co dzień nikt nie suszy jej głowy, że pracuje do późna albo że telefon dzwoni o dziwnych porach. Za to znajomi i rodzina ubolewają, bo niełatwo się z nią spotkać. Trud tej pracy poznała dopiero na aplikacji. Obrazy z seriali czy filmów poległy w zderzeniu z rzeczywistością. - Pracujemy na swoje nazwisko, jesteśmy na własnych działalnościach. Z jednej strony sami wyznaczamy sobie granice, z drugiej organizując pracę jesteśmy zależni od klientów, sądu… Osoby niezwiązane z prawem mogą być zawiedzione widząc, jak wygląda proces w Polsce. Często bywa on nudny i nie tak efektowny jak na ekranie telewi-

JUSTYNA MAZUR DZIEKAN OKRĘGOWEJ RADY ADWOKACKIEJ

zora, ale dla mnie występowanie przed sądem to magia. Każda sprawa potrafi być fascynująca - zapewnia.

>

NIE CHODZI O PŁEĆ Rok 1920. Pierwsza w Polsce obrona wnoszona przez kobietę. Aplikantka adwokacka Bolesława Rappaportówna reprezentowała 17-latka oskarżonego o kradzież. Zwyciężyła, chłopak został uniewinniony.

Izabela Kosierb przyznaje, że bardzo lubi sprawy karne. Nigdy nie zakładała, że może na nich wypaść gorzej, bo jest kobietą, chociaż rzeczywiście w tej branży wciąż przeważają mężczyźni. - Nie chodzi o płeć, a raczej o osobiste predyspozycje, odporność psychiczną, zainteresowania. W pracy nauczyłam ubierać się w mocny pancerz, którego nie noszę w życiu prywatnym. Gdy pytam o przypadek, którego nigdy nie zapomni, wspomina sprawę jeszcze z aplikacji. Zastępowała mecenasa. Broniła oskarżomiasta kobiet

wrzesień 2016

13


>

nego, który popełnił - mówiąc fachowo - czyn o podłożu seksualnym potępiany społecznie. - Gdybym to ja była jego ofiarą, również oczekiwałabym dla niego surowej kary. Obrońca ma jednak ten przywilej, że nie poznaje tylko samego czynu, ale także człowieka, który za nim stoi. W tym przypadku oskarżony był osobą upośledzoną umysłowo, a przestępstwa dopuścił się po tym, jak pierwszy raz w życiu spożył alkohol. Widząc jak ten mężczyzna żałował tego, co zrobił, jak płakał, przepraszał swoją ofiarę i mając świadomość, jak ten czyn wpłynął na jego życie, pierwszy raz wzruszyłam się na sali rozpraw. Nie godziłam się z tym, co zrobił, współczułam ofierze, ale jego skrucha autentycznie mnie poruszyła… W sądzie robi wszystko, co może, aby wygrać. To leży w adwokackiej naturze. Przegrana boli? - Boli, szczególnie, gdy wydaje mi się, że prawo powinno być po mojej stronie. Nieraz z powodu porażki zdarzy mi się uronić łzę. Jestem ambitna i uparta, ale ten zawód uczy pokory.

PRZYZWYCZAJĘ SIĘ Weronika Erdmann jest aplikantką. Ma zaledwie 24-lata, uśmiecha się od ucha do ucha. Na spotkanie przyszła prosto z aresztu. Była tam dziś pierwszy raz. - Uprzedzali mnie, żeby bardziej się zakryć. Strój sportowy zamiast sukienki - wyjaśnia, choć ma na sobie szpilki, eleganckie spodnie i koszulę. - Przekazywałam dokumenty klientowi. Chłopak młodszy ode mnie, właściwie dzieciak. Te kraty… Robią wrażenie, przynajmniej na mnie. Ale się przyzwyczaję - dodaje błyskawicznie. Mama Weroniki jest nauczycielką, tata dziennikarzem. Córka prawniczka to powód do dumy. - Przez jakiś czas myślałam o zostaniu sędzią, ale koniec końców padło na aplikację adwokacką. Dziś myślę, że to najlepszy wybór w moim życiu - mówi. Gdy dorastała, w telewizji leciała „Ally MacBeal”, więc nawet przez myśl jej nie przeszło, że sąd to nie najlepsze miejsce dla kobiet. Na aplikacji ma tyle samo koleżanek co kolegów. - Broń Boże, nie chcę dyskryminować płci przeciwnej, ale wydaje mi się, że kobieca intuicja i emocjonalność dają nam nawet pewną przewagę w tym zawodzie, szczególnie w sprawach cywilnych. Tym bardziej dziwi fakt, że przez tyle lat toga była zarezerwowana dla mężczyzn - dodaje. W wolnych chwilach namiętnie czyta kryminały albo wskakuje na rower. Już dziś śmiało odpowiada, że nie obawia się żadnych spraw, nawet tych, gdy przyjdzie jej bronić osoby oskarżone o straszne czyny. - Prawo do obrony ma każdy - mówi z powagą. I odlicza czas do momentu, kiedy pierwszy raz będzie mogła założyć togę. Przed nią jeszcze dwa i pół roku aplikacji i pięciodniowy egzamin… Rok 1925. Helena Wiewiórska jako pierwsza Polka - adwokat zostaje wpisana na listę adwokacką. Przed pierwszą wojną światową w Polsce było już 200 adwokatek. Dziś kobiety stanowią przeszło 40 procent adwokatury w naszym kraju.

14

miasta kobiet.pl

męskim okiem

JAK JEST NAPRAWDĘ Usłyszałem, że zawód adwokata zaczął się psuć w momencie, gdy dopuszczono do niego kobiety. Mnie, zagorzałego feministę, te słowa bardzo zbulwersowały. Z Remigiuszem Zawadzkim*, autorem dokumentu „Kobiety Adwokatury”, rozmawia Dominika Kucharska W swoim najnowszym dokumencie skierował Pan kamerę na adwokatki. Jak zrodził się pomysł na ten film? Sprowokował mnie tekst jednego z zasłużonych, nieżyjących już bydgoskich adwokatów. Napisał on w książce, że zawód adwokata zaczął się psuć w momencie, gdy dopuszczono do niego kobiety. Mnie, zagorzałego feministę, te słowa bardzo zbulwersowały. Zaplanował Pan filmową odezwę? Przede wszystkim chciałem pokazać, jak jest naprawdę. Miałem ku temu okazję, bo rozmawiałem z Justyną Mazur, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Bydgoszczy, o filmie, który mógłby nieco poprawić wizerunek adwokatów. Wielu z nich ma problem, tkwią w pułapce stereotypów, zaczerpniętych z amerykańskiej popkultury. Większość ludzi w Polsce - poza tymi, którzy mieli wątpliwą przyjemność kontaktu z wymiarem sprawiedliwości - nie ma pojęcia, jak to wszystko działa. Ich wiedza na ten temat bierze się z seriali i filmów. Tymczasem system prawny w Polsce wygląda zupełnie inaczej. Chodziło o odkłamanie rzeczywistości? W dużej mierze tak, ale robienie filmu o adwokaturze w Polsce jest jak pisanie podręcznika do historii. Papier to przyjmie, taśma filmowa już niekoniecznie. Potrzebowałem konkretnego tematu. Pani dziekan zasugerowała, że warto zwrócić uwagę na zmianę proporcji związanych z liczbą kobiet w zawodzie adwokata. Przytoczyła wtedy słowa wspomnianego mecenasa… Idealny haczyk na feministę… Dokładanie. Zmiana proporcji płci dotyczy wielu zawodów, to żadna nowość, choć do adwokatury Polki zostały dopuszczone dopiero niecałe sto lat temu. Chciałem pokazać, jak wygląda codzienność adwokatek w Polsce, bo nie przypomina ona tej znanej nam z seriali „Ally MacBeal” czy „Prawo Agaty”. A jak wygląda? Na pewno mniej w niej sensacji, a więcej szarej rzeczywistości. W moim filmie jest aż 12 bohaterek. Każda z nich jest z innego pokolenia, ma inne doświadczenia. Zależało mi także na zróżnicowaniu regionalnym, bo inaczej wygląda praca adwokatki na prowincji, a inaczej tej praktyku-

jącej w Warszawie czy Bydgoszczy. Najstarsza bohaterka - mecenas Krystyna Skolecka-Kona - ma ponad 80 lat i nadal pracuje. Najmłodsza jest natomiast aplikantka Weronika Erdmann, która dopiero wkracza do tego zawodu. Tym sposobem uzyskaliśmy wachlarz generacji. Gdzie nagrywał Pan bohaterki? Nie chciałem rozmawiać z nimi w kawiarni czy na innym neutralnym gruncie. Zależało mi, by sportretować bohaterki w ich naturalnym środowisku. Stąd ujęcia w kancelariach lub sądzie. Niektóre z pań zaprosiły nas też do domu. Tworząc ten film dostrzegłem, jak wiele praca adwokata ma wspólnego z pracą lekarza. To nieustanne bycie na ostrym dyżurze, co wymaga wielu poświęceń. Sprostanie temu może być szczególnie trudne dla kobiet, które w naszej kulturze są obarczone ciężarem poświęcania się, nie tylko w pracy, ale i w domu. I może cytowany adwokat chciał o tym przypomnieć? Być może, ale mylił się, mówiąc, że kobiety zepsuły zawód. Wzbogaciły go, wnosząc empatię, kobiecą wrażliwość. Jakkolwiek stereotypowo to zabrzmi, mam wrażenie, że adwokatki przede wszystkim dostrzegają człowieka wraz z całą złożonością sytuacji, w której się znalazł, a domeną adwokatów jest zazwyczaj skupianie się na przypadku, który trzeba rozwiązać. Adwokatki podkreślały też, że nie czują się dyskryminowane ze względu na płeć. Okazało się, że akurat w tej dziedzinie szanse szybko się wyrównały i płcie się dogadały. Gdzie będziemy mogli obejrzeć „Kobiety adwokatury”? Premiera odbędzie się 6 października w kinie „Orzeł” w MCK w Bydgoszczy. Jest też duży odzew ze strony środowiska festiwalowego, więc zakładam pokazy podczas filmowych wydarzeń. Planujemy również emisję filmu w telewizji.CP *Remigiusz Zawadzki kurator Pracowni Kino i Film w MCK w Bydgoszczy; realizator, autor zdjęć, kierownik produkcji reportaży telewizyjnych, dokumentów, etiud filmowych.


ZDROWIE

NOGI NIE LUBIĄ BEZRUCHU U kobiet, u których jedno z rodziców miało żylaki, prawdopodobieństwo choroby wynosi 60 proc. Natomiast jeżeli oboje rodzice chorowali, to u córki ten procent wzrasta do 90.

Domyślam się, że większość osób u Pana w gabinecie to kobiety? Rzeczywiście, więcej jest pań, ale nie można powiedzieć, że choroba żylna to problem wyłącznie kobiet. Mężczyźni jednak przychodzą do gabinetu z innych powodów. U pań żylaki powodują dyskomfort estetyczny, a panowie ten element często bagatelizują i zgłaszają się po pomoc dopiero wtedy, gdy zaczynają się powikłania. Musimy pamiętać, że nie jest to choroba tylko natury estetycznej i może nieść ze sobą przykre konsekwencje. Jakie objawy powinny być dla nas sygnałem, że pora na wizytę u lekarza? Typowe dolegliwości związane z chorobą żylną to uczucie ciężkich, zmęczonych nóg, szczególnie nasilające się w okresie letnim, obrzęki w kostkach i skurcze w nocy, często wiązane błędnie z niedoborem magnezu. Wszelkiego rodzaju pajączki, żylaki i inne zewnętrze objawy też kwalifikują pacjenta do konsultacji. Jak jednak często podkreślam, miewam pacjentów z ogromnymi żylakami, którzy nie mają w ogóle dolegliwości żylnych oraz takich bez żylaków z dolegliwościami. Tak więc dolegliwości a stopień zaawansowania choroby to dwie różne historie. Wiele osób boryka się z tym problemem? Jest to choroba bardzo powszechna. W Bydgoszczy kilkanaście lat temu robione były badania, w ramach których u pacjentów lekarzy POZ, zgłaszających się z różnych powodów, robiono również test na objawy choroby żylnej. I okazało się, że wykryto je u ponad 40 proc. badanych kobiet. To ogromny odsetek. Czasem słyszy się: „Moja mama miała żylaki, więc ja też będę miała”... Jest trochę kontrowersji co do genetycznego podłoża choroby żylnej. Natomiast w rodzinach pacjentów, którzy mają żylaki, szczególnie w młodym wieku, faktycznie często występuje ta choroba. Jest na to nawet statystyka. U kobiet, u których jedno z rodziców miało żylaki, prawdopodobieństwo choroby wynosi 60 proc. Natomiast jeżeli oboje rodzice chorowali, to

u córki ten procent wzrasta do 90. U mężczyzn jest niższy. Słyszałem, że żylaki to też częsty problem kobiet w ciąży. By u ciężarnej wystąpiły żylaki, też musi ona mieć ku temu skłonność. W takich przypadkach dzieje się to w drugim trymestrze ciąży. Próbowano to wytłumaczyć tym, że jak zwiększa się objętość macicy, to pojawia się ucisk na żyły i wtedy krew słabiej odpływa z nóg. Brzmi wiarygodnie, dopóki nie zdamy sobie sprawy, że żylaki potrafią się pojawić już wtedy, gdy macica jeszcze nie może uciskać na żyły. Prawdopodobnie związane jest to z dużą ilością hormonów, ale też brakuje na to mocnych dowodów. A jakie działania możemy podjąć, by zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia żylaków? Przede wszystkim należy unikać unieruchomienia. Przepływ żylny w nogach jest silnie skorelowany z pracą mięśni, szczególnie łydek i ruchem stawu skokowego. Unieruchomienie, czy to w pozycji stojącej, czy siedzącej, powoduje, że nie działa pompa mięśniowa wypychająca krew z nóg. Dlatego choroba żylna to częsty problem osób pracujących w handlu i urzędników. Kluczowy w profilaktyce żylnej jest ruch. Wszystkie sporty aerobowe – chodzenie, jogging, pływanie i jeżdżenie na rowerze – pomagają. Druga rzecz, która jest niewskazana, to podwyższona temperatura. Ciepło powoduje rozszerzenie żył, a to skutkuje spowolnieniem przepływu krwi. Dlatego powinniśmy unikać długotrwałego opalania się, sauny i gorących kąpieli. Kobietom też radzimy, by unikały chodzenia na wysokim obcasie. Szpilki powodują, że mięśnie łydki są w ciągłym skurczu. Ładnie to wygląda, ale zaburza krążenie krwi. Tak samo jest w przypadku zbyt ciasnego ubrania. Co w takim razie z rajstopami uciskowymi? Z tymi pończochami trzeba uważać. Zalecamy je bardzo często, mają udowodnione działanie, ale warto pamiętać, że są to produkty medyczne, wyprodukowane specjalnie dla pacjentów. Jeśli kupuje się je w pasmanterii lub na rynku, to trzeba zadać sobie pytanie, czy na pewno jest to produkt, który podlega kontroli medycznej. A można wyleczyć żylaki samymi lekami? Leki flebotropowe, bo tak nazywają się te preparaty, działają tylko na objawy choroby żylnej. Pomagają ulżyć w dolegliwościach, ale żaden z tych leków nie ma udowodnionego działania zapobiegającego powikłaniom i żaden nie cofnie choroby. Owszem, stosujemy te preparaty, ale musimy mieć świadomość, że usunąć żylaki czy pajączki może tylko leczenie zabiegowe.

lek. med. Piotr Sokala, specjalista chirurgii ogólnej i chorób naczyń z Centrum Medycznego „Gizińscy” Leczenie zaburzeń żylnych obejmuje różne metody zależne od zaawansowania choroby. W centrum leczymy pacjentów w każdym stopniu rozwoju choroby, wykorzystując wiele różnych sposobów. Do skutecznego leczenia żylaków zarezerwowane są głównie metody chirurgiczne, operacje klasyczne w wielu odmianach, związane z nacinaniem skóry, oraz nowoczesne zabiegi małoinwazyjne. Wśród wielu zabiegów leczniczych stosowanych w naszej klinice szczególne miejsce zajmuje wykonywany komercyjnie, komfortowy dla pacjenta zabieg laserowej endoablacji żył, w skrócie EVLT, popularnie zwany laserową operacją żylaków. Ten wyjątkowy zabieg usuwa dolegliwości i powoduje zanikanie żylaków, zdecydowanie poprawia wygląd nóg. Jego efekt jest taki, jak po klasycznej operacji, jednak dla pacjenta ma korzystniejszy przebieg. Podstawową zaletą i istotą EVLT jest wykonanie całej operacji bez nawet jednego cięcia chirurgicznego podczas krótkiego pobytu w klinice. Zabieg wykonuje się przez nakłucie i umiejscowienie w niewydolnej żyle cienkiego włókna laserowego, które - emitując ciepło - powoduje jej zamknięcie. Po zlikwidowaniu przyczyny szybko ustępują dolegliwości i stopniowo zanikają żylaki. Zabieg nie pozostawia blizn, nie wymaga znieczulenia anestezjologicznego. Pobyt w szpitalu ogranicza się do 2-3 godzin. Bezpośrednio po zabiegu pacjent może opuścić klinikę.

ul. Leśna 9a, Bydgoszcz tel. +48 52 345 50 80 rejestracja@gizinscy.pl www.gizinscy.pl

P R O M O C J A 006617311

Z lek. med. Krzysztofem Aniukiewiczem, specjalistą chirurgii ogólnej i chorób naczyń z Centrum Medycznego „Gizińscy”, rozmawia Tomasz Skory

www.fb.com/gizinscy

miasta kobiet

wrzesień 2016

15


006533550

16

miasta kobiet.pl


JĘZYK

ROZWÓJ

to INWESTYCJA ZAJĘCIA DLA NAJMŁODSZYCH Podczas gdy jeszcze kilkanaście lat temu obowiązkowa nauka drugiego języka zaczynała się dopiero w ostatnich klasach szkół podstawowych, dziś większość dzieci rozpoczyna przygodę z angielskim jeszcze w zerówce. Wielu rodziców waha się więc, czy jest zatem sens zapisywać maluchy na dodatkowe zajęcia, skoro styczność z obcym językiem mają już od piątego roku życia. Większość decyduje się na to dopiero, gdy w szkole pojawiają się problemy, tymczasem dodatkowych zajęć nie powinniśmy traktować tylko jako korepetycji. A to dlatego, że szkoły językowe skupiają się również na elementach marginalizowanych często w placówkach publicznych. W końcu od żmudnego powtarzania wszystkich czasów po kolei znacznie szybciej przyda nam się w życiu umiejętność swobodnego prowadzenia konwersacji. - W szkołach i przedszkolach kuleje zdolność mówienia, ze względu na wielkość klas. Przy dużej liczbie uczniów, nauczycielowi może być trudno zorganizować i monitorować ćwiczenia komunikacyjne - tłumaczy Katarzyna Kliniewska, dyrektor metodyczny empik school. - Nasze grupy liczą maksymalnie dziesięć osób, a uczniowie pracują w parach lub mniejszych grupkach, które zachęcają do prowadzenia w nich dialogu. Zajęcia dla najmłodszych często przybierają formę zabawy, która również stwarza okazję do rozmowy. Sposób prowadzenia zajęć w toruńskim empik school doceniła m.in. pani Patrycja, mama kilkuletniej Zosi.

Znajomość języków obcych przydaje się nam na każdym etapie życia, dlatego na korzyści płynące z ich nauki nie trzeba wcale długo czekać.

- Zapisałam córkę na kurs językowy, ponieważ chciałam, żeby poszerzyła umiejętności zdobywane w szkole i nie miała w przyszłości kompleksów, które mnie nie ominęły - tłumaczy torunianka. - Po dwóch latach jej nauki widzę, że osiągnęła nie tylko to. Nauka języka stała się też jej prawdziwą pasją. NIE TYLKO ANGIELSKI Najpopularniejszym językiem obcym w naszym kraju jest oczywiście mowa Brytyjczyków, ale nie oznacza to, że nie ma wcale zainteresowania innymi. Podczas gdy kilkulatki zapisywane są przez rodziców prawie wyłącznie na angielski, młodzież i dorośli coraz częściej dostrzegają korzyści płynące ze znajomości kolejnych języków. Wśród nich największym zainteresowaniem od lat cieszy się niemiecki,

|

z racji naszego bliskiego sąsiedztwa. Wielu Polaków szuka zatrudnienia za zachodnią granicą, a i na naszym rynku powstaje też coraz więcej przedsiębiorstw z niemieckim kapitałem. Modny wśród mieszkańców naszego regionu jest też hiszpański, co akurat związane jest z popularnością hiszpańskojęzycznych kierunków wakacyjnych. SUKCES ZAWODOWY - Uczymy wszystkich języków, na które zgłaszają zapotrzebowanie nasi słuchacze. Obecnie prowadzimy zajęcia z niemieckiego, hiszpańskiego, francuskiego, norweskiego, włoskiego, rosyjskiego i polskiego dla obcokrajowców - wymienia Katarzyna Kliniewska. Co ciekawe, prawie 70 procent słuchaczy empik school stanowią kobiety. To im łatwiej jest się zmotywować i znaleźć czas na naukę. Nie bez znaczenia jest też sytuacja na rynku pracy. - Badania wykazują, że pracodawca mając do wyboru dwa identyczne CV, jedno mężczyzny, a drugie kobiety, statystycznie chętniej zatrudni mężczyznę. Dlatego kobiety chcą mieć wyższe kompetencje, a języki zdecydowanie im w tym pomagają. Pracodawcy częściej zatrudniają też osoby władające językiem wykorzystywanym w miejscu pracy, od tych posiadających inne kompetencje wymagane na tym stanowisku. Dzieje się tak, gdyż zwykle łatwiej jest nauczyć nowego pracownika konkretnych zadań niż czekać, aż opanuje język na niezbędnym poziomie. Z tego samego powodu coraz więcej osób dostrzega też wagę kursów specjalistyczno-branżowych. Znajomość języka medycznego, technicznego czy biznesowego pozwala nam na prowadzenie interesów na całym świecie. - Dzięki kursowi językowemu w empik school najpierw poczułam się pewniejsza siebie w czasie wyjazdów wakacyjnych i nawiązałam ciekawe znajomości. A ostatnio dobra znajomość języka pozwoliła mi zdobyć wymarzoną pracę! - relacjonuje pani Ania, słuchaczka z Bydgoszczy. Najczęstszą motywacją dla dorosłych jest właśnie potrzeba opanowania języka ze względu na pracę, ale niektóre osoby zapisują się na kursy w celach towarzyskich, chcąc poznać nowych, ciekawych ludzi. Dyrekcja empik school zdradza, że w ten sposób pozawiązywało się już sporo nowych znajomości, przyjaźni, a czasem nawet miłości.

|

TORUŃ WIELKIE GARBARY 18, II PIĘTRO TEL. 695 213 557 695kobiet 213 763 BYDGOSZCZ FOCHA 4, II PIĘTRO TEL.miasta wrzesień 2016 17

|

|

P R O M O C J A 006654595, 006654620

O

tym, że języków powinniśmy uczyć się jak najwcześniej, wiedzą już chyba wszyscy. Dzieci w mig łapią nowe słówka, a osłuchując się wcześnie z obcym akcentem, więcej rozumieją i mówią poprawniej. Zaszczepienie młodemu człowiekowi pasji do języków niewątpliwie zaprocentuje w przyszłości, znajomość angielskiego jest dziś bowiem traktowana jako standard, a każdy kolejny język zwiększa naszą atrakcyjność na rynku pracy. Ale nauka obcej mowy przynosi pozytywne efekty już znacznie wcześniej. Przyswajanie kilku języków równocześnie pobudza więcej obszarów w mózgu do działania, co w rezultacie wpływa pozytywnie na zdolność zapamiętywania. A to pomaga maluchowi zdobywać też inną wiedzę.


18

PRAW SIĘ NIE KUPUJE

ZDJĘCIA POCHODZĄ Z ARCHIWUM MAR T Y DYKS

jej portret

miasta kobiet.pl


jej portret Ludzie boją się takich słów, jak: prawa kobiet, równość, feminizm. Niektórym kojarzą się ze smutnymi, sfrustrowanymi osobami, którym nic w życiu nie wyszło. Trzeba to odczarować. Z Martą Dyks*, top modelką i jedną z organizatorek warszawskiego Marszu Godności, rozmawia Lucyna Tataruch

Trudno się z Tobą umówić. Złapałam Cię w czasie pracy czy na urlopie? Spotkanie się ze mną jest faktycznie bardzo trudne, a jeśli już, to z dnia na dzień, bo tak właśnie zmieniają się moje plany. W Polsce możliwe jest to tylko w Warszawie. Sama nie wiem, jak odpowiedzieć na twoje pytanie… Teoretycznie na cały sierpień „wybukowałam się”, co oznacza taki trochę urlop. W kalendarzu agencji widnieję jako niedostępna w tym czasie. Jednak - jak to bywa w mojej pracy i w wolnych zawodach - wszystko może się zmienić. Dostałam parę propozycji, których nie mogłam odrzucić. Sierpień mija mi więc na przeplataniu wakacji z modelingiem oraz kończeniem remontu, pracą nad nową firmą i wyjazdami do miejsc, gdzie nie mam zasięgu telefonicznego. Nie wolałabyś po prostu poodpoczywać? Nie chcę powiedzieć, że jestem pracoholikiem, ale gdy mam za dużo wolnego czasu, to strasznie wymyślam i kombinuję, żeby znaleźć sobie zajęcie. To jest chyba właśnie mój wypoczynek. No i książki… Nadrabiam też teraz zaległości, zwłaszcza wielkie tomiska, z którymi nie daję rady podróżować. W wakacje świetnie się sprawdzają. Odpowiada Ci taki tryb - niespodziewane wyjazdy, ciągłe życie na walizkach? Mam trochę cygańską duszę. Łatwo się przystosowuję. Uwielbiam to, że w większości pracuję z nowymi ludźmi, w nowych miejscach, nie wysiedziałabym w jednym. Uwiera mnie tylko brak możliwości zaplanowania czegokolwiek. Na początku się tego nie zauważa, jednak z czasem zaczynasz mieć rozterki, wyrzuty. Nawet takie sprawy jak hobby czy kursy zazwyczaj muszą odbywać się w indywidualnym trybie, na zbiorowe zajęcia albo sporty nie ma szans. Rzeczy, które normalnie zajmują mało czasu, u mnie przeciągają się w nieskończoność, bo co chwilę mnie nie ma. Jak to wszystko się zaczęło? Zawsze się śmieję, że moja historia jest dość długa, ale skracając… przygodę z modelingiem zaczęłam w wieku 16 lat i szybko ewakuowałam się z tego biznesu. Kompletnie mnie to nie pociągało, ale traktowałam to jako nowe doświadczenie, zabawę. Wróciłam do tego krótko przed maturą i tak minęło parę lat. Bardziej wtedy dorabiałam niż zarabiałam. Kiedy postanowiłam się wycofać, żeby móc skupić się na pracy w produkcji telewizyjnej w Warszawie, nadszedł ten przełomowy moment, czyli spotkanie szefa agencji Next, jednej z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych agencji na świecie. Mogę powiedzieć, że top modelką zostałam zupełnie przez przypadek. Ktoś się o mnie upomniał w momencie, kiedy tego nie chciałam i kiedy miałam inne plany. Nomen omen, było to na planie programu Top Model, przy którym wtedy pracowałaś. Od razu zaproponowano Ci wyjazd do Mediolanu. Często się tak dzieje, że agenci przypadkiem wyłapują przyszłe modelki? Agenci muszą mieć oczy szeroko otwarte. Przyszła top modelka może pracować na targu, wychodzić z kościoła czy robić zakupy w spożywczaku. Ja zostałam wyłowiona w pracy przy produkcji. Do dzisiaj się zastanawiam, jak bardzo Joel (Joel Winkenfield, szef agencji modelek Next - przyp. red.) musiał mieć dobre oko albo jak bardzo był zmęczony po locie z Nowego Jorku (śmiech). Pamiętam, jak wtedy wyglądałam i przyznam, że nie wiem, co go podkusiło, żeby dać mi szansę. Teraz wspominasz często, że Nowy Jork jest dla Ciebie drugim domem. Za co lubisz to miasto? To, co wydaje się niemożliwe gdziekolwiek indziej, tam jest możliwe. Oczywiście konkurencja jest duża, ale nawet jak wpadniesz na najbardziej abstrakcyjny pomysł, to tylko tam ma on rację bytu. Nowy Jork

jest miastem, w którym dla każdego znajdzie się miejsce. Jest niezwykle otwarte i tolerancyjne. Łapiesz w nim optymizm, pewność siebie, nie boisz się ryzykować. U nas mówi się o „bohaterstwie” - uwielbiam to słowo używane w tym kontekście - kiedy kobieta wyjdzie bez makijażu z domu. Tam wychodzisz w spodniach od pidżamy do pobliskiego spożywczaka i nikt nawet nie zwróci na Ciebie uwagi. To miejsce daje ludziom żyć, a nie skupiać się na tym „kto, co i jak”. To miejsce dla wyzwolonych kobiet? Kobiety są wyzwolone, nie czują, że coś muszą. Nie ma takiej presji, jak u nas - studia, mąż, dziecko… a wróć, przed dzieckiem jeszcze mieszkanie własnościowe itd., itp. Wyzwolenie oznacza wolny wybór. Z drugiej strony, kobiety w USA borykają się z wieloma utrudnieniami. Stany Zjednoczone są jedynym państwem zachodnim i jedynym z trzech na świecie, które nie zapewniają płatnego urlopu macierzyńskiego. Po urodzeniu dziecka jest tylko 12 tygodni bezpłatnego urlopu… Rozmawiamy akurat teraz, gdy po raz pierwszy w historii kobieta ma szansę zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych… To przełomowy moment - bez względu na to, czy Hilary Clinton wygra i bez względu na to, jakie kto ma sympatie polityczne. Oprócz samej kandydatury, niesamowite jest też to, że jej sztab składa się z samych kobiet, które mają wspólny cel. To wysoko wykwalifikowane, olśniewające kobiety, pracujące na sukces jednej z nich. Z drugiej strony, jesteśmy świadkami historycznych wydarzeń, a kto zdobił okładki gazet po ogłoszeniu jej nominacji? Bill Clinton. „The Wall Street Journal”, „The Washington Post”, „The Boston Globe”, „The New York Times”, mogłabym wymieniać długo… Cofnijmy się jednak do roku 1993. Hillary nie zamierzała się zajmować wyborem zastawy stołowej czy firan do prywatnego skrzydła rezydencji podczas prezydentury jej męża. Jako pierwsza dama dostała własne biuro w rządowym skrzydle, a w 1995 roku wygłosiła pamiętne przemówienie na ONZ-owskiej Konferencji Kobiet. W programie ma wprowadzenie płatnego urlopu macierzyńskiego, bezpłatne żłobki, ulgi na opiekę nad dzieckiem. Ta kobieta przez całe życie walczyła o prawa kobiet, fundacja Clintonów wydała miliony dolarów na promocję tych praw. Miałam niesamowitą przyjemność widzieć i słyszeć ją na żywo. Jej kandydatura to już wielki krok, rozbijanie kolejnych murów.

>

W Polsce już kolejny raz premierem kraju jest kobieta, a jednocześnie Polki wychodzą na ulicę z transparentami. Ty też wyszłaś, mało tego byłaś jedną z organizatorek Marszu Godności w Warszawie przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Jak do tego doszło? Nie daruję sobie wyrażenia żalu i powiem bardziej dobitnie - to wstyd! Wstyd, że kobiety muszą wychodzić na ulice właśnie wtedy, kiedy jedna z nich jest premierem kraju. Złożyło się na to wiele kwestii i czara goryczy się przelała. Podkręcano nam temperaturę, więc trudno się nie zagotować. Ja tak naprawdę znałam jedną z organizatorek, zresztą też z produkcji Top Model - ten program chyba się już ode mnie nie odczepi (śmiech). Jedna z organizatorek znała drugą, druga trzecią i tak zrobiło się nas 5, potem 8, a zamknęło się chyba na 12. Prawa człowieka, wolność i tolerancja zawsze były dla mnie najważniejsze. Tak zostałam wychowana. Pochodzę z rodziny silnych kobiet. Zawsze był w Tobie ten bunt? Świadomość i wiedza rosły razem ze mną. Zaczynasz jako mała dziewczynka, wychowana w przeświadczeniu, że nie jesteś gorsza od chłopców, że masz prawo powiedzieć swoje zdanie, być słuchana i zasługujesz na szacunek. Możesz nosić sukienki albo spodnie na szelkach - jak chcesz. To fundamenty. Później dochodzi kształtowanie poglądów, wiedza i zainteresowanie tematem, zbiór doświadczeń, obserwacji i zwyczajny

miasta kobiet

wrzesień 2016

19


>

jej portret sprzeciw. Prawa kobiet to dla mnie coś naturalnego - jestem kobietą, mam przyjaciółki, mamę, babcię, siostrę, ale ten bunt we mnie kiełkował i proporcjonalnie do podejmowanych przez rząd działań, coraz bardziej narastał. Aż powiedziałam: dość! Co Cię najbardziej razi we współczesnym świecie, jeśli chodzi o sytuację kobiet? Nie możemy obracać takimi sformułowaniami jak „współczesny świat”. Gdzie jest ten świat? Z innymi problemami borykają się np. kobiety w Boliwii, określonej przez ONZ krajem, który w ogóle nie respektuje praw kobiet. Przemocy doświadcza tam 90 proc. kobiet, podczas gdy w innych miejscach ten wskaźnik wynosi 35. Średnio na miesiąc zabijanych jest tam 10 z nich. Z kolei w Nepalu kobiety nie mogą czytać książek czy jeść marakui podczas miesiączki. Abstrakcja, prawda? Innych problemów doświadczają obywatelki USA. Zawsze można wyśmiać kobiety z krajów zachodnich - bo czego my chcemy, gdzie indziej przecież mają gorzej, ale to żaden argument. Chcemy lepiej. Jest dużo do naprawienia, zarówno u nas, jak i w innych krajach. A największym problemem jest przyzwolenie społeczne, pobłażliwe traktowanie problemów kobiet i mentalność. To główny mur i hamulec. Które z tych wątków dotykają Ciebie? Żyjesz przecież w innym świecie, stać Cię na to, by nie martwić się o takie rzeczy. Łatwo powiedzieć, że żyję w innym świecie i stać mnie na pewne rzeczy, ale praw się nie kupuje. One mi się należą, nie mogą być zależne od zasobności portfela. Mało kto wie, że np. za ustawą antyaborcyjną idzie również wyeliminowanie badań prenatalnych. Nie wszyscy muszą się z aborcją zgadzać, ale nie wyobrażam sobie przyszłej mamy, która nie chciałaby zrobić badań swojemu dziecku. Wiele chorób czy wad można wyleczyć już na etapie ciąży. Przyjmijmy, że ja wyjazdę i zapłacę za badania gdziekolwiek, ale dziewczyna z małej miejscowości, której na to nie stać, po prostu ich nie zrobi. Jeśli coś będzie nie tak, to jej dziecko nie urodzi się zdrowe, bo będzie za późno, np. na operację serca. To jest dzielenie społeczeństwa. Ludzie nie myślą o tym, że większość takich ustaw uderza właśnie w najbiedniejszych, którym potem mydli się oczy rozdawaniem pieniędzy. Mnie dotyczy to, co dotyczy kobiet w kraju, z którego pochodzę, w którym będę wychowywała dzieci, w którym mam przyjaciółki i rodzinę. A jednak nie wszystkie Polki angażują się w takie działania. Może to nie są problemy wszystkich kobiet? Podczas przygotowań do marszu wielokrotnie wychodziłam na ulice Warszawy rozdawać ulot-

MARTA DYKS NA MARSZU GODNOŚCI W WARSZAWIE ki. To było niesamowite doświadczenie. Podzieliłam sobie spotykane kobiety na trzy grupy. Pierwsza to młode, ładne i aktywne; druga to starsze panie, które swoje widziały i przeżyły; trzecia to kobiety w średnim wieku. Zdziwisz się, jak kto reagował. Młodych kobiet to nie obchodziło. One mają powodzenie, partnerów, prace, czasami nawet dzieci, ich głowy zajmuje zupełnie coś innego i generalnie nie odczuwają tego, co się dzieje. Starsze panie były zachwycone, często ze łzami w oczach dopytywały, kiedy i gdzie będzie odbywał się marsz, dziękowały i mówiły, że przyjdą. To mnie zaskoczyło. Drugim zaskoczeniem były kobiety w średnim wieku, najczęściej w towarzystwie mężów. Widać było, że chcą, a jednak cofały rękę i pytającym wzrokiem patrzyły na mężczyzn. Przykre odkrycie. Myślę, że te reakcje pokazują, dlaczego tak mało kobiet się angażuje - powodów jest wiele: dom, dzieci, praca, niezauważanie problemów, nikłe zainteresowanie sprawami bieżącymi w polityce i społeczeństwie, egocentryzm, życie w bańce, brak świadomości… Niestety dokładają się też do tego mężczyźni, którzy niezaznajomieni z tematem mówią, że tyle szumu o nic. I finalnie dochodzimy do najtwardszego orzecha, czyli do stereotypu feministki. Najczęściej słyszymy informacje, które są nośne i się sprzedają. Nikt nie mówi o kobietach robiących niesamowicie dużo w tych tematach. Trafiają do nas wiadomości o „feministkach”, które krzyczą, obrażają, zachowują się co najmniej karygodnie. Ludzie boją się takich słów, jak: prawa kobiet, równość, feminizm. Dlatego trzeba to odczarować. Modelka może być wiarygodna jako obrończyni praw kobiet? Jesteś częścią biznesu, który kojarzy się z uprzedmiotowieniem i z lansowaniem nierealnego wizerunku kobiety. Nie wiem, czy jestem wiarygodna, ale gdybym miała się nad tym zastanawiać, to niczego bym

nie zrobiła, nie zmieniła. Jestem taką samą kobietą jak każda inna. Nie czuję się uprzedmiotowiana, jestem człowiekiem. Niektórym feminizm i obrona praw kobiet kojarzą się ze smutną sfrustrowaną, brzydką osobą, której w życiu nie wyszło. Wszystko może być stereotypem, a one są po to, żeby je łamać. Przemysł modowy niczego nie lansuje. Przemysł modowy sprzedaje to, co jest pożądane i świetnie schodzi. Popyt tworzy podaż, to zasada stara jak świat. Nad modelką, która wygląda tak, a nie inaczej na zdjęciu, pracuje cały sztab ludzi, żadna kobieta nie osiągnie tego w domu - trzeba mieć tego świadomość. Jednocześnie, jeśli kobieta swoje samopoczucie warunkuje tym, co ją otacza, to chyba coś jest nie tak. To znaczy, że czuje się źle, porównuje się z innymi i nie ma wystarczającego poczucia własnej wartości. Kobieta, która czuje się świetnie sama ze sobą, w ogóle się nad tym nie zastanawia. Taka jest „Kobieta Roku Glamour”? Jesteś w tym roku nominowana do tego tytułu i w zasadzie powinnam od tego zacząć - gratulacje! Dziękuję! Dostałam nominację w najważniejszej kategorii całego plebiscytu i już to jest dla mnie niesamowitym wyróżnieniem. To międzynarodowa nagroda, każdy kraj ma swój plebiscyt. Kiedy zdajesz sobie sprawę, że znajdujesz się w gronie takich kobiet jak Victoria Beckham, Donatella Versace, Reese Witherspoon, Ellen DeGeneres, Gwen Stefani, J.K. Rowling, Keira Knightley, Angelina Jolie… to trochę odlatujesz. Dla mnie Kobieta Roku to kobieta dobra, silna, inspirująca, piękna wewnętrznie postać, która nie musi być perfekcyjna. To kobieta, która może upaść, mieć gorszy czas, może popełniać błędy, ale potrafi wstać i się otrząsnąć, wyciągnąć lekcję i pójść dalej, wykorzystując to doświadczenie w pomaganiu i zmianie świata na lepsze. To osoba, która coś swoją obecnością zmienia - nieważne, czy to w ludzkich głowach, marzeniach, motywacjach czy też realnie. Powiedz jeszcze, czy często wracasz do Bydgoszczy, w swoje rodzinne strony? Masz jakieś szczególne wspomnienie związane z tym miastem? Mam rodziców w Bydgoszczy, więc staram się jak tylko mogę przyjeżdżać co jakiś czas. Niestety, udaje mi się to raz na kilka miesięcy. Wspomnień mam całą masę, najwięcej z VI LO. Cieszę się, że Bydgoszcz coraz bardziej się rozwija i jest coraz piękniejsza. Mam nadzieję, że i w tym roku uda mi się przyjechać na Camerimage, który odwiedzałam już kilka razy. Niestety, ostatnie dwa lata z rzędu byłam w tym czasie w Nowym Jorku, ale na ten rok już wpisałam sobie festiwal do kalendarza.CP

*Marta Dyks - bydgoszczanka, jedna z najbardziej rozchwytywanych modelek, jej zdjęcia ukazywały się w Vogue’u, Elle, CR Fashion Book. Współpacuje z takimi markami tak YSL, Armani, Max Mara, Calvin Klein, Erdem, Vera Wang, Zara, H&M. Chodziła po wybiegach domów mody: Dior, Louis Vuitton, Burberry, Dolce&Gabbana. Tegoroczna kandydatka do tytułu „Kobieta Roku Glamour”. Jedna z organizatorek warszawskiego Marszu Godności, porwała do wyjścia na ulicę kilkanaście tysięcy ludzi.

20

miasta kobiet.pl


OBSŁUGIWAŁEM

TRZECH PREZYDENTÓW Trzeba kochać pracę z ludźmi - to tajemnica sukcesu w tym zawodzie. Wielu osobom wydaje się, że kelnerem może być każdy, a to nieprawda. Rozmowa z Marcinem Jagodzińskim, kelnerem restauracji Winestone Hotelu Mercure Toruń Centrum

Przez te 20 lat podawał Pan do stołu turystom i mieszkańcom miasta, rodakom i obcokrajowcom, osobom nieznanym i tym z pierwszych stron gazet… Miałem okazję obsługiwać wielu znakomitych gości, m.in. prezydentów RP Lecha Wałęsę,

A Pan jest z zawodu kelnerem z dwudziestoletnim doświadczeniem? Ukończyłem toruńskie technikum gastronomiczne i zaraz po szkole trafiłem do pracy w tej

Kogo jeszcze podejmowaliście? Ciągle gościmy wielu artystów, którzy występują na toruńskich Jordankach. Bywali u nas Krzysztof Penderecki i muzycy z festiwalu Probaltica, a także gwiazdy muzyki rozrywkowej: bracia Cugowscy, Perfect, Krystyna Prońko czy Zbigniew Wodecki. Lubią odwiedzać nas też znani sportowcy. Miło wspominam Andrzeja Gołotę, Dariusza Michalczewskiego czy goszczącego u nas ostatnio przez tydzień Mariusza Czerkawskiego. Mogę już zdradzić, że jesienią zawita do nas Katie Melua, która koncertować będzie w Toruniu. Ona przyleci z Londynu, a skąd najczęściej przybywają do Was inni goście? W tej chwili nie są to już wyłącznie turyści z Niemiec, jak to kiedyś bywało. Gościmy często grupy japońskie, hiszpańskie, włoskie, a nawet z Tajlandii. W Hotelu Mercure bywa cały świat.

Potrzebny jest ktoś, kto dobrze doradzi? Mam uprawnienia srebrnego sommeliera, jako jeden z nielicznych w Toruniu. Wiedza winiarska bardzo się przydaje, bo wino staje się coraz modniejsze. Zmienia się kultura picia w Polsce. Obecnie pojawiają się nowe trendy. Kiedyś do ryb podawaliśmy wyłącznie białe wino, a do wołowiny - czerwone. Teraz goście zamawiają to, co lubią, na co mają ochotę. Nie ma sztywnych reguł. Co Pan robi, jak trafi się namolny gość? Nie ma u nas takich gości, ale gdyby przypadkiem się trafił, to umiałbym rozładować sytuację humorem, postarałbym się zneutralizować jego emocje i nie dał się sprowokować. Można ugłaskać humorzastego gościa na wiele sposobów, np. podając mu danie przygotowane przez szefa kuchni wyłącznie dla niego, z szumną zapowiedzią: „Pan sobie je wymarzył”. Poza tym uśmiech na twarzy zawsze procentuje. Trzeba kochać pracę z ludźmi. W tym tkwi tajemnica sukcesu w tym zawodzie. Wielu osobom wydaje się, że kelnerem może być każdy, a to nieprawda.

Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego. Obiady wydane na ich cześć przygotowywaliśmy w Sali Królewskiej Ratusza Staromiejskiego. Były to duże wyzwania.

Co jedzą? Serwujemy kuchnię europejską, ale staramy się też promować tę polską. Japończycy bardzo chwalą sobie nasze dania, zawsze ze smakiem próbują czegoś polskiego, skuszą się na gołąbki, bigos czy żurek z kiełbasą. Staramy się dopasowywać menu do oczekiwań naszych gości. Organizujemy wiele przyjęć okolicznościowych, od dużych imprez dla 250 osób, po przyjęcia urodzinowe dla kilku czy kilkunastu osób.

Mercure Toruń Centrum ul. Kraszewskiego 1/3 tel. 56 619 65 50 e-mail: h3421-sl1@accor.com www.mercure.com

Ostatnio duże jest zainteresowanie kuchnią. Cały świat gotuje. Powstają filmy i seriale, w których bohaterami są szefowie kuchni. Ale kelnerzy, poza „Zaklętymi rewirami”, nie są w centrum uwagi. A szkoda, bo oni wieńczą dzieło i stają się twarzą restauracji… Niewielu młodych ludzi garnie się do tego zawodu. Niepełne są nabory do klas kelnerskich w szkołach gastronomicznych. Każdy chce być od razu Master Chefem! A przecież w tym zawodzie też można się realizować i być mistrzem! Oczywiście nie do przecenienia jest rola szefa kuchni, od którego wychodzą smaczne dania, odpowiednio udekorowane, nawet modnymi ostatnio kwiatami jadalnymi.

P R O M O C J A 006636988

Taki siódmy zmysł! Jest Pan trochę psychologiem? Muszę błyskawicznie ocenić, czy gość ma dobry humor, czy zły nastrój. Jeśli widzę, że nie miał najlepszego dnia, to staram się go delikatnie rozweselić. Moją rolą jest to, by każdy gość wyszedł z naszej restauracji zadowolony, a danie, które zamówił, mu smakowało - od przystawki zaczynając, a na deserze kończąc. I do tego lampka dobrego wina.

restauracji. Był to wówczas hotel Helios. Najlepszy adres w mieście.

ZDJĘCIE JAKUB GRABOWSKI

Wielu bywalców restauracji Hotelu Mercure z sympatią wspomina kelnera Marcina, uważając go za jednego z najlepszych w mieście… To o Panu tak dobrze mówią, chwalą miłą i profesjonalną obsługę. Jak Pan sądzi, dlaczego? Może dlatego, że praca jest moją pasją, bardzo ją lubię. Czerpię z niej zadowolenie, a satysfakcja gości jest dla mnie najważniejsza. Lubię kontakt z ludźmi. Kelner musi przede wszystkim być otwarty na gości, spełniać ich oczekiwania, musi wyczuwać, na co mogą mieć ochotę, jakie mają życzenia…


kobieta przedsiębiorcza

ZDJĘCIE JACEK KUT YBA

WOLNOŚĆ DOŚWIADCZANIA

Wiele się nie zastanawiałam, przeprowadzając zmianę w moim życiu - od nauczyciela akademickiego do przedsiębiorcy. Był w tym element nieobliczalności i chyba z 200 procent fantazji. Z Joanną Sikorską*, współwłaścicielką firmy Przyjaciele na Winie, rozmawia Justyna Niebieszczańska*

Była sobie kobieta - nauczyciel akademicki, która pewnego dnia rzuciła pracę, aby nalewać wino i delektować się życiem. Taka jest Twoja historia? Pewnego dnia poczuła, że powinna nie tylko rzucić pracę, ale jak najszybciej uciekać tam, gdzie winorośl rośnie. Świadomie postawiła na wolność, wiedząc dwie rzeczy: że musi budować wszystko od nowa i sama. Mimo tego, czuła się jednak bezbrzeżnie szczęśliwa, bo mogła być sobą. Swoją decyzję uzasadniła tym, że był to wyraz samoobrony organizmu przed nudą, unifikacją, podporządkowaniem się procedurom i niemodnemu myśleniu. Od dawna czuła, że życie to bajeczna i tajemnicza ścieżka przemienienia, dlatego warto z niej korzystać. Dysponowała intuicją, wyobraźnią, spontanicznością, lubiła zabawę, ale z różnych powodów hamowano budowanie jej własnej drogi. Aż do momentu, kiedy krnąbrny charakter krzyknął: „teraz albo nigdy”. Posłuchała? Tak. Od razu sięgnęła po swoje nieodpakowane do końca prezenty urodzinowe, które dostała od natury: dar marzenia i spontaniczność. Była przekonana, że tylko spontaniczność potrafi wydeptać ścieżki zabawy, a tylko marzenia potrafią wydeptać ścieżki możliwego. To pozwoli jej zmieniać świat na lepsze i przekraczać siebie. Chcąc odkrywać własne sposoby kreatywnego funkcjonowania w świecie, sięgnęła też po harmonię człowieka z przyrodą, obcując coraz częściej z naturą w winnicach. Zaczęła poszukiwać też prawdy w winie i uczciwości u winiarzy. Zatem wybrałaś wolność. Wiele kobiet marzy o postawieniu na nią i na siebie. Dlaczego tak wiele z nas tylko marzy, a nie działa? Kierują nami najróżniejsze lęki. Do tego często mamy mniej niż marzenie - tylko wyobrażenie o marzeniu o wolności. Dochodzi jeszcze ryzyko. Nie podejmują go szczególnie ci wyliczeni, bez wyobraźni i z negatywną wizją tego, co się stanie. Niektóre z nas widzą tylko przeszkody i pozostają w swoim pudełku komfortu. Muszę przyznać, że wiele się nie zastanawiałam, przeprowadzając zmianę w moim życiu - od nauczyciela akademickiego do przedsiębiorcy. Był w tym element nieobliczalności i chyba z 200 procent fantazji. Straciłam wiele pieniędzy w przeszłości, ale teraz do życia i biznesu podchodzę inaczej: to ja konstruuję swoją drogę, po której będę iść, nią również zamierzam dochodzić do pieniędzy. Jak pozostaniesz w sferze lęków, marzeń, to nigdy się nie dowiesz i - co ważniejsze - nie posmakujesz wolności. Przyjmij, że może być różnie. Działaj, a działanie to zasób doświadczeń, a nie informacji. Nikt nie powiedział, że wszystkie próby są udane, ale wiele nauki możesz czerpać z obserwacji przyrody. Tam są odpowiedzi na pytania o następstwa,

22

miasta kobiet.pl

przyczyny, zmiany. Przyroda też pokazuje, że potrzebujemy określonej kolejności zdarzeń i czasu. Nas ryzyko blokuje bardziej niż mężczyzn? Tak jest ze względu na płeć mózgu, w którym trzeba szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego ryzyko nas tak blokuje. Jesteśmy emocjonalne, ale nie jestem pewna, czy inteligentnie emocjonalne. Poza tym, role społeczne: matki, żony, kochanki, prezeski i kilka innych, które nam zostały przyznane i którym dajemy przyzwolenie lub z nimi się godzimy, oznaczają dla nas branie ogromnej odpowiedzialności za wiele spraw, co najmniej kilka osób i za całe otoczenie. Jak to zmienić? Próbować. Jeżeli kobieta czuje się niekomfortowo, powinna wykonać pierwszy krok. Zrobić cokolwiek. Choćby zacząć czytać i rozmawiać o tym z przyjaciółkami. Według mnie podstawą jest trening mentalny, który jest początkiem i rozwiązaniem. Zacznijmy od siebie, od pracy ze sobą w sferze mentalnej i jak najczęściej gadajmy ze swoim mózgiem. Zapewne mózg podpowiada, że życiem trzeba się cieszyć, delektować. Przeczytałam kiedyś artykuł o tym, że kobieta powinna mieć raz w tygodniu swój wieczór z winem. Co Ty na to? Popieram. Sama też tak robię z kilku powodów i wcale nie są one stricte zawodowe. Po pierwsze i najważniejsze - robię to, bo pozbywam się wszelkich trosk. Otwieram butelkę wina, nalewam do kieliszka i głośno sobie mówię: piję wino i nic poza tym mnie nie obchodzi. Zatem wyobraźmy sobie, że jesteś przy stoliku z widokiem na piękną plażę. Ciepły wiatr muska Twoje ramiona. W rękach trzymasz kieliszek wina. Kto siedzi obok? Nikt. Jednak zaproszenie do mojego stolika jest zawsze aktualne.CP *Joannę Sikorską i Justynę Niebieszczańską łączy miłość do wina. Obie nie wierzą w przypadek i stawiają na właściwych ludzi poznanych we właściwym czasie. Joanna jest współwłaścicielką firmy i marki „Przyjaciele na winie”. Organizuje w Toruniu specjalne spotkania tylko dla kobiet pt. „Przyjaciółki na winie”, na których dzieli się prawdą o winie i kobietach. Popijając kawę, rozmawiają. Justyna nazywa to coffee PR, które jako specjalista public relations uprawia od kilku lat, spotykając się na rozmowach z ciekawymi ludźmi. www.justynaniebieszczanska.pl


NIE ZAPOMINAJ O TARCZYCY ZDROWIE I URODA

To jeden z narządów, który odpowiada za funkcjonowanie praktycznie wszystkich komórek w naszym organizmie. Jej prawidłowa praca wpływa zarówno na rozwój umysłowy i motoryczny naszych dzieci, jak i na zdrowie dorosłego organizmu.

Największa w Polsce sieć laboratoriów medycznych DIAGNOSTYKA, chcąc umożliwić jak najszerszy dostęp do badań, przygotowała specjalną,

WRZEŚNIOWĄ OFERTĘ na badania tarczycy.

Drogi Czytelniku! Przyjdź do naszego punktu pobrań. Na hasło „MIASTA KOBIET” otrzymasz

25 procent rabatu na badania tarczycy TSH, FT3 i FT4*.

Tarczyca jest nieparzystym gruczołem wydzielania wewnętrznego. Leży bezpośrednio pod skórą, poniżej wypukłej chrząstki, znajdującej się w przedniej części szyi. Dzięki takiemu umiejscowieniu można szybko zauważyć ewentualne powiększenie się tego narządu, czego przyczyną najczęściej są choroby. Gruczoł ten produkuje niezbędne dla życia hormony, takie jak: trójjodotyroninę (T3), tyroksynę (T4) i kalcytoninę (Ct). Wydziela również tyreoglobulinę (Tg).

JAK ZAPOBIEGAĆ CHOROBOM TARCZYCY? Obecnie, poza spożywaniem produktów zawierających jod, nie ma skutecznych metod zapobiegania chorobom tarczycy. Widząc u siebie niepokojące objawy, niezwłocznie powinniśmy się przebadać. Najczęściej o powiększeniu szyi (czyli o powiększeniu tarczycy)

dowiadujemy się od znajomych, którym łatwiej zauważyć różnicę w naszym wyglądzie. Nie należy się na nich obrażać! Ponadto każdy z nas ma możliwość samodzielnie kontrolować takie parametry, jak wielkość i konsystencję gruczołu (np. to czy tarczyca jest zbita, twarda, nierówna, guzkowata) W celu podstawowej oceny gospodarki hormonalnej zwykle zaleca się w laboratorium medycznym oznaczenie we krwi poziomu hormonów: TSH, FT3 i FT4 (tzw. frakcje wolne - free - hormonów T3 i T4, gdyż tylko one są czynne biologicznie). Są to proste, niedrogie i bezbolesne badania, wykonywane z jednej próbki krwi. Nieleczone choroby tarczycy mogą skończyć się poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Nie lekceważmy objawów – gdy tylko je zauważymy, udajmy się do lekarza.

Źródło: www.diag.pl

*dotyczy punktów pobrań w województwie kujawsko-pomorskim

Szczegółowa lista wraz z adresami znajduje się na naszej stronie www.diag.pl

006645064

ZAPRASZAMY DO NASZYCH LABORATORIÓW I PUNKTÓW POBRAŃ W BYDGOSZCZY, TORUNIU, ŚWIECIU, NAKLE, SZUBINIE. miasta kobiet

wrzesień 2016

23


TRENDY I MODA

A JAKO DODATEK DWIE SZALONE DZIEWCZYNY

J

esienne akcesoria zawitały na Dworcową 56 do Jazz & Silk Showroom. Torby, torebki, chusty, biżuteria. Buszują wśród nich dwie szalone dziewczyny: Kasia i Marta - sprzedawczynie i główne stylistki bydgoskiego concept store’u. Świetnie orientują się w aktualnych trendach i stylu swoich klientek. Dlatego w tym sezonie postawiły na ekstrawaganckie, futrzane torebki, torby-worki, obowiązkowe plecaki w powracającym stylu lat 90. i absolutną nowość: mikrokuferki. Jak w poprzednim sezonie, w ofercie mają też świetnej jakości skórzane torby w mocnych kolorach i klasycznej czerni. Z biżuterii wybrały dla Was wyraziste naszyjniki, sznury dużych pereł i pojedyncze, gigantyczne perły w mocnych kompozycjach. Nie zapomniały też o jesiennych apaszkach z pięknego włoskiego jedwabiu, które wróciły do łask w poprzednim sezonie i oczywiście ciepłych szalach (piękne modele można zrobić samemu z włóczkowych dzianin dostępnych w Jazz & Silk).

B Y D G O S Z C Z , U L . D W O R C O WA 5 6

24

miasta kobiet.pl

016388619

Zapowiada się sezon bogaty, ekscentryczny i niezwykły. Znajdziecie go na Dworcowej 56 w Bydgoszczy!


In��r�����

B��b��k� � Ś��n��jś���

W pakiecie oferujemy:  7 noclegów w przytulnych komfortowych

pokojach

 pełne wyżywienie (śniadanie i kolacja w

formie bufetu, obiad - dwa dania do wyboru serwowane do stolika)  konsultacja lekarska  10 zabiegów leczniczych w profesjonalnie wyposażonej bazie zabiegowej zleconych przez lekarza (szeroki wachlarz zabiegowy)

���IE �A�O – R����S ��A �D����A Z ���I����I

w��.�n��r����� .��

1.10. – 15.10.2016 - 8 ��� 910 �� w pok. 1-osobowym 840 �� w pok. 2-os./osoba 15.10 – �2.10.2016 - 8 ��� 840 �� w pok. 1-osobowym �70 �� w pok. 2-os./osoba

REZERWACJE: Interferie Barbarka 72-600 Świnoujście , ul. Kasprowicza 8 tel. 91 321 25 31 barbarka@interferie.pl 006628308

R

E

K

L

A

M

A

R

E

K

L

A

M

A

 BIOCHEMII I ANALITYKI OGÓLNEJ  HEMATOLOGII  DIAGNOSTYKI CHORÓB INFEKCYJNYCH

LAUREAT „ZŁOTEGO STETOSKOPU” - TORUŃ 2016 W KATEGORII „NAJLEPSZE LABORATORIUM”.

 BAKTERIOLOGII  ALERGOLOGII  GENETYKI I BIOLOGII MOLEKULARNEJ

006625735

WYKONUJEMY BADANIA LABORATORYJNE Z ZAKRESU:

OFERUJEMY TAKŻE PAKIETY BADAŃ MOŻLIWOŚĆ ODBIORU WYNIKÓW BADAŃ PRZEZ INTERNET www.laboratorium-przygoda.pl

TORUŃ, UL. GRUDZIĄDZKA 51B, tel. 56 623 27 36  TORUŃ, UL. STEFANA SREBRNEGO 1 (OS. NA SKARPIE), tel. 531 116 421


ZDJĘCIE TOMASZ CZ ACHOROWSKI

mama

JEDNYM Z AUTORSKICH PROGRAMÓW MAŁGORZATY KERL JEST „NAUKA CZY TANIA BEZ STRESOWANIA METODĄ RODZINNĄ”

LITERKI W OBRAZACH Panuje moda na dysleksję. Rodzice, którzy obserwują trudności dziecka, chcą mu pomóc, ale jednocześnie etykietują je. Z Małgorzatą Kerl*, popularyzatorką wczesnej nauki czytania i autorką innowacyjnych programów edukacyjnych dla dzieci, rozmawia Tomasz Skory

Rozpoczyna się nowy rok szkolny, a szkoła dla najmłodszych dzieci często oznacza kłopoty. Dlaczego? Przyczyn jest wiele. Czasami te trudności wynikają z niedojrzałości emocjonalnej dziecka, z nieumiejętności przystosowania się do wielkiej społeczności, jaką jest szkoła. Zdarza się też, że to placówka nie stwarza odpowiednich warunków. Zmiana ustawy, która nałożyła na sześciolatki obowiązek pójścia do szkoły, uczyniła sporo szkody nie tylko dzieciom, ale również ich rodzicom. W wieku sześciu lat rozwój dzieci jest bardzo zróżnicowany. Część maluchów potrafi już czytać i liczyć, ale większość musi się tego dopiero nauczyć. Który moment jest najlepszy na rozpoczęcie nauki liter? Rodzice często myślą, że ich 4-letnie dzieci są geniuszami. Dzieje się tak, gdyż - jak donoszą neurobiolodzy - mózg czterolatka ma najwięcej aktywnych połączeń nerwowych. Jego potencjał zaskakuje nas na każdym kroku. Dzieci w tym wieku zaczynają pięknie rysować, szybko zapamię-

26

miasta kobiet.pl

tują, szokują swoimi trafnymi wypowiedziami. W tym wspaniałym dla dziecka okresie warto zadbać o bogate w bodźce środowisko. W kolejnych latach nieużywane neurony stopniowo zanikają, za to połączenia, które będą odpowiednio stymulowane, mają szansę na przetrwanie. Dzięki nim w przyszłości młody człowiek może mieć większy potencjał i większe możliwości. Dlatego właśnie jestem wielką zwolenniczką wczesnej nauki czytania. Czwarty rok życia to właściwy moment, aby tę naukę rozpocząć. Czyli nie powinniśmy czekać, aż zrobią to za nas nauczyciele? Dojrzałość do uczenia się nowych umiejętności jest rzeczą indywidualną. Obserwując swoje dziecko, potrafimy wyczuwać ważne momenty w jego rozwoju. Zdarza się, że dzwonią do nas rodzice, którzy zauważyli np. zainteresowanie literkami i chcą dziecku pomóc. Czasami słyszą od najbliższych: „Pójdzie do szkoły, to się nauczy”. Na szczęście, świadomość rodziców jest dziś coraz większa. Wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że wczesna nauka zaowocuje w późniejszych etapach życia. Umiejętność czytania w momen-


006609185

E

K

L

A

M

A

R

E

K

L

A

M

A 006599551

006572496

R


mama cie rozpoczęcia edukacji w szkole podnosi samoocenę dziecka. Czytające maluchy rozwijają się szybciej, a gdy od początku otrzymują pozytywną informację o swoich postępach, są bardziej zmotywowane do dalszej nauki. Czy - z drugiej strony - można przesadzić z tą nauką? Widziałem już książeczki dla niemowląt i karuzele nad łóżeczko z alfabetem… Myślę, że nie jesteśmy w stanie z tym przesadzić. Każda chwila, którą poświęcamy dziecku, wiąże się z jakąś nauką. Każdy element zabawy wprowadza je w świat dorosłych - pokazywanie kolorowych zabawek, plansz z wyrazami, śpiewanie piosenek lub czytanie bajek. Jeśli więc rodzice zdecydują, że będą uczyć maluszka czytać od najmłodszych lat, nie widzę w tym przesady. Skąd się biorą problemy z czytaniem? Problemy z czytaniem mają różne podłoże, począwszy od dobrania nieodpowiedniej metody nauki, przez różnego rodzaju zaniedbania, po specyficzne, indywidualne trudności. Muszę w tym miejscu przypomnieć, że czytanie to umiejętność stosunkowo młoda, sięgająca niewiele ponad 5 tys. lat wstecz. Ludzkie mózgi ewoluowały w warunkach, w których z całą pewnością czytanie nie było umiejętnością niezbędną do przetrwania. Mózg nie zdążył jeszcze przystosować się ewolucyjnie do kodowania i dekodowania liter oraz ukrytych pod nimi znaczeń. Do tego dochodzi fakt, że do niedawna tylko nieliczni dostępowali zaszczytu nauki czytania i pisania. Do dzisiaj co piąty mieszkaniec Ziemi nie umie czytać i pisać. Tymczasem mowa ludzka liczy sobie prawdopodobnie 80 tys. lat. Dzięki tak długiemu okresowi przystosowawczemu ludzki mózg zdołał wytworzyć ośrodek rozpoznający mowę. Badania wykazały, że już w wieku prenatalnym dzieci rozpoznają mowę swoich matek. Steven Pinker, amerykański psycholog, w jednej ze swoich publikacji napisał, że dzieci zaprogramowane są na dźwięk, ale pismo, to opcja dodatkowa, którą należy instalować starannie i z uwagą. A jak to jest z dysleksjami i innego rodzaju „dys” przypadłościami? Powstało wiele koncepcji próbujących wyjaśnić przyczyny tych specyficznych trudności w nauce. Mogą mieć one podłoże genetyczne, czyli przekazywane z pokolenia na pokolenie. Niewykluczone również, że zaburzenia dyslektyczne wiążą się ze spowolnieniem dojrzewania ośrodkowego układu nerwowego. Mikrouszkodzenia mogą też być wynikiem komplikacji w momencie porodu, gdy dochodzi do czasowego niedotlenienia mózgu. Czasem upatruje się przyczyny w zaburzeniach emocjonalnych, spowodowanych lękiem i długotrwałym stresem. Długotrwała, napięta sytuacja w domu, szkole czy pracy - bo dotyczy to też osób dorosłych - może w dłuższej perspektywie doprowadzić do trudności w czytaniu i pisaniu. Warto dodać, że dysleksja nie jest problemem, który zaistniał nagle kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Badania poświęcone temu zagadnieniu sięgają drugiej połowy XIX wieku. W świadomo-

28

miasta kobiet.pl

ści rodziców czy nauczycieli dysleksja pojawiła się stosunkowo niedawno, natomiast istnieje od zawsze. I wciąż tam gdzie jedni widzą trudności w nauce, inni często podejrzewają lenistwo… W tej chwili jest moda na dysleksję. Rodzice, którzy obserwują trudności dziecka, chcą mu pomóc, ale jednocześnie etykietują je - jesteś dyslektykiem, masz dysortografię - co często sprawia, że te dzieci nie podejmują nawet próby nauki poprawnej pisowni. Zdarzało się, że trafiały do mnie dzieci z orzeczeniem o dysleksji, które nie znały zasad ortografii. Na pytanie, dlaczego ich nie znają, odpowiadały „bo mi to jest niepotrzebne”. Tymczasem zasad można bardzo łatwo się nauczyć, tylko nie każdy z taką samą sprawnością będzie z tej wiedzy korzystał. Właściwie dobrane ćwiczenia pomogą w wypracowaniu dobrych nawyków, dzięki którym dyslektyk będzie sobie dobrze radził z czytaniem i pisaniem. Nie oznacza to jednak, że dyslektyczne dzieci zaczną czytać tak sprawnie jak te, które nie mają tych trudności. Tego nie należy od nich wymagać. Jak pomaga się dzieciom przezwyciężać problemy z literami? Tak jak wspomniałam jest kilka przyjaznych i skutecznych metod nauki czytania. Chciałabym powiedzieć kilka słów o mojej autorskiej metodzie, której skuteczność potwierdziła się podczas ostatnich czterech lat prowadzenia zajęć, czyli o „Nauce czytania bez stresowania metodą rodzinną”. Opracowałam ją z myślą o dzieciach w wieku 4-9. Składa się na nią kilka programów edukacyjnych, każdy z modułów odpowiada na specyficzne potrzeby określonej grupy dzieci. Głównym założeniem jest budowanie nowej wiedzy na istniejącym doświadczeniu dziecka, które poznaje świat i gromadzi wspomnienia w formie obrazów. Podczas nauki odwołuję się właśnie do nich. Przytoczę jeden z przykładów. Wszystkie dzieci z pewnością znają biedronkę. Wyraz „biedronka” rozpoczyna się na literę „b”, co znacznie ułatwia połączenie brzmienia głoski z jej reprezentacją graficzną. Dzieci wiedzą, jak wygląda biedronka, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyobraziły ją sobie wspinającą się po źdźble trawy. Dzięki takim skojarzeniom i odwołaniu się do doświadczenia, zapamiętanie kształtu małej litery „b” przychodzi dzieciom z łatwością. Między innymi w taki właśnie sposób wprowadzam dzieci w świat słowa pisanego i dzięki temu od samego początku widzą sens w czytaniu.CP

*Małgorzata Kerl autorka innowacyjnych programów edukacyjnych dla dzieci, trener rozwoju osobistego, popularyzatorka wczesnej nauki czytania i założycielka Pracowni Rozwoju Osobistego Dobre Relacje (dobrerelacje.edu.pl).

JĘZYK MUSI BAWIĆ Trzy pytania do Lidii Sufisz, iberystki, prezeski fundacji Proyecto Domeyko w Toruniu, miłośniczki języka hiszpańskiego. Kiedy dobrze jest zacząć uczyć się języków obcych? Pewnie nikogo nie zaskoczę, gdy powiem, że jak najwcześniej. Dziecko, które wychowuje się w warunkach sprzyjających takiej nauce, np. domu dwujęzycznym, może od początku przyswajać oba języki. Jeśli jednak takie warunki miałyby być tworzone na siłę, lepiej chyba poczekać, aż maluch opanuje ojczysty język, a potem zacząć zapoznawać go z obcym. Jak powinno się uczyć języków, by było to skuteczne? Nauka języka powinna sprawiać nam przyjemność. Bardzo dobrze jest, gdy lekcje nawiązują do zainteresowań uczniów. Warto wprowadzać więc takie elementy, jak piosenki czy postacie z filmów, które przykują ich uwagę. Wielu moich uczniów kibicuje np. piłkarzom Realu Madryt i to motywuje ich do poznawania ich języka. Czyli nauka poprzez zabawę? W przypadku dzieci, jak najbardziej. Natomiast ja skupiam się raczej na młodzieży i dorosłych, bo rodzice nie są tak chętni do posyłania dzieci na hiszpański, jak na angielski. Zainteresowanie tym językiem pojawia się zwykle trochę później. A warto się go uczyć! To jeden z najpopularniejszych języków na świecie, do tego całkiem prosty. Każdy jest w stanie opanować go w stopniu komunikatywnym.


006625692


kobieta przedsiębiorcza

W CZYM TKWI SĘK? Wpisujemy się w pewną modę, odpowiadamy na potrzeby pokolenia 30+. Jednak przeciętny Kowalski też może przyjść do nas i poprzycinać sobie deseczki, nie zastanawiając się nad problemami współczesnego wzornictwa. Z Agnieszką Łaszewską i Joanną Suchomską*, założycielkami miejskiej stolarni Pracownia Cech, rozmawia Jan Oleksy

Czy Wy jesteście… stolarkami? Nie ma żeńskiego odpowiednika zawodu stolarz. Agnieszka Łaszewska: Szkoda, że nie ma, może dzięki nam to się zmieni (śmiech). Wiadomo, że „stolarka” odnosi się do sztuki, rzemiosła, a nie do osoby. Jak to się stało, że dziewczyny zajęły się stereotypowo męską profesją? Joanna Suchomska: Po prostu, ze zwykłej ludzkiej potrzeby wynalazku. Zaczęłyśmy remont mieszkania i - by zmniejszyć koszty oraz trochę zaoszczędzić - same zabrałyśmy się do roboty. A że podobały nam się oryginalne meble, to postanowiłyśmy spróbować i mieć coś własnego w domu. Coś niepowtarzalnego? A.Ł.: Chciałyśmy mieć mieszkanie urządzone po swojemu, oryginalnie, z meblami własnego pomysłu. Jak wymyśliłyśmy regał typu drabina, to stolarz nam powiedział, że taki mebel możemy same sobie zrobić. I tak zrobiłyśmy. Można? Można! Oczywiście, niektóre roboty stolarskie są bardzo skomplikowane, ale z wieloma rzeczami każdy da sobie radę. Mam rozumieć, że raczej wyszło to z potrzeby zewnętrznej niż wewnętrznej. A.Ł.: Wewnętrznej też, bo nam to sprawia dużą przyjemność. Cieszy nas twórcza praca z drewnem. Bardziej niż szydełkowanie czy robienie na drutach? A.Ł.: Do tego nas zmuszano w szkole na zajęciach praktyczno-technicznych. Nie znosiłam robienia sałatek i haftowania. Jak człowiek jest do czegoś zmuszany, to nic z tego nie wychodzi. Uważacie, że kobiety powinny być samodzielne? J.S.: Pewnie że tak! Nasza warsztatowa oferta jest skierowana do wszystkich, ale jednak na razie częściej odwiedzają nas dziewczyny i młode kobiety. Narzekają, że same muszą wziąć się do pracy, bo namówić partnera czy męża, żeby coś zrobił w domu, to duże wyzwanie… Macie satysfakcję, że przełamujecie schematy?

30

miasta kobiet.pl

A.Ł.: Mamy satysfakcję, że same potrafimy coś zrobić. W pewnym sensie faktycznie łamiemy schematy. Zależy nam na tym, żeby pokazać dziewczynom, że majsterkowanie i stolarstwo są nie tylko dla mężczyzn. Generalnie denerwuje mnie przypisywanie danych zawodów do płci. Kiedy pracowałam w przedszkolu w Szkocji, to mieliśmy panów, którzy zajmowali się dziećmi i byli w tym fantastyczni! Oczywiście są pewne zajęcia, które wymagają siły fizycznej, ale w większości przypadków płeć nie ma znaczenia. Wywodzicie się z patriarchalnych domów? Ojciec był królem czy nie? A.Ł.: W pewnym sensie tak. Moja mama sama siebie obsadziła w roli kury domowej, zrezygnowała z pracy zawodowej, bo tata dobrze zarabiał. Dziś twierdzi, że to była jej najgorsza decyzja. Spełniła się prowadząc dom i wychowując dzieci, ale czegoś jej zabrakło. Nie chciałabym się czuć tak samo, jak kiedyś moja mama. Natomiast tata nigdy nie był typem majsterkowicza. Nie ma zdolności manualnych, więc jak w domu było coś do zrobienia, to prosił mnie - np. żeby jakąś śrubkę wkręcić. Nadal tak jest. On nie ma z tym problemu. Nie razi go, że dziewczyna majsterkuje. U Asi ojciec przykręcał krany, wymieniał uszczelki? J.S.: Mój tata jest z wykształcenia budowlańcem, więc siłą rzeczy na niego spadały te wszystkie domowe robótki, choć jak to mówią, szewc bez butów chodzi. Czasami łatwiej było poprosić kogoś z zewnątrz niż czekać, żeby tata to zrobił. Podział ról w domu nie był i nie jest patriarchalny. To mama wiedzie prym. Nigdy nie czułam, żeby rodzice kierowali mnie w jakąś konkretną stronę, kształtując mój charakter. Byli zawsze bardzo otwarci i tolerancyjni, nigdy nie krytykowali moich pomysłów czy wyborów. Raczej starali się dawać mi przestrzeń do próbowania różnych rzeczy, a nawet popełniania błędów. Zawsze mi kibicowali. Przesiąkłaś tym klimatem? J.S.: Pamiętam z dzieciństwa, że bardzo często pomagałam tacie w różnych pracach domowych, w przykręcaniu tych kranów, ale też zajmowałam się młodszą siostrą. Byłam angażowana i sama się angażowałam w różne obszary. Nie ma we mnie wewnętrznego

poczucia, że coś jest męskie, a coś kobiece. Absolutnie nie zgadzam się z tym, że kobiecie czegoś nie wypada robić. Agnieszko, a Ty - będąc małym dzieckiem - bawiłaś się młoteczkami czy laleczkami? A.Ł.: Bawiłam się młoteczkami! Budowałam różne rzeczy z drewnianych klocków. Z kolegami stawialiśmy szałasy w lesie w Borach Tucholskich, gdzie moi rodzice mają domek letniskowy nad jeziorem. A mimo to, gdy byłam dzieckiem, to nikt nigdy nie pomyślał, żeby rozwijać moje zainteresowania majsterkowaniem i kierować w stronę rzemiosła. Nikomu nie przyszłoby nawet do głowy, że mogłabym zajmować się stolarstwem albo inżynierią. Nie mogłaś iść do szkoły rzemiosł budowlanych? A.Ł.: W mojej rodzinie panowało przekonanie, że dziecko musi iść na studia, a nie do jakiejś zawodówki. Lubiłam majsterkowanie, i co z tego? Uważano to za dziecinadę. Dopiero w dorosłym życiu uświadomiłam sobie, że mogę wrócić do mojej pasji. Szkoda tylko, że nie mogłam się edukować w tym kierunku. Poznałyście się na studiach? A.Ł.: Nie, jestem 10 lat starsza od Asi. Myślałem, że jesteście z jednego roku… J.S.: Nie, jestem po toruńskiej socjologii. Przydaje się w stolarni wiedza socjologiczna? J.S.: Na pewno można ją mądrze wykorzystać, chociażby w mniej lub bardziej zaawansowanym badaniu rynku i zapotrzebowania na usługi, jakie świadczymy. Przydaje się też w codziennej pracy, komunikacji z ludźmi, z którymi się tutaj spotykamy. A Agnieszka? A.Ł.: Ja skończyłam filologię angielską. Znajomość języka może się przydać, jak będziemy podbijać zagraniczne rynki (śmiech). Lubicie się? Razem mieszkacie i wspólnie prowadzicie firmę. Nie za nudno chodzić razem do roboty? A.Ł.: Jest o czym pogadać (śmiech). A ponadto każda z nas ma jeszcze swoje życie poza


ZDJĘCIE JACEK SMARZ

temat

JOANNA SUCHOMSKA I AGNIESZKA ŁASZEWSKA ZACZĘŁY PRZYGODĘ Z ROBIENIEM MEBLI OD REGAŁU TYPU DRABINA

stolarnią. Ja uczę angielskiego w szkole, a Asia pracuje w fundacji. Zatem nie przebywamy ze sobą 24 godziny na dobę. Która z Was wpadła na ten oryginalny pomysł? J.S.: Pomysł wcale nie jest taki oryginalny, bo tego typu przestrzenie do majsterkowania istnieją, ale w większych miastach niż Toruń. Trochę się bałyśmy, czy ta formuła się u nas sprawdzi. A.Ł.: Asia interesuje się różnymi inicjatywami, zjawiskami społecznymi. To ona miała wpływ na formę naszego działania, tworząc miejsce, do którego nie tylko można przyjść z ulicy i skorzystać z warsztatu, ale także wziąć udział w debatach czy spotkaniach z rzemieślnikami. Będę się upierał, że pomysł jest oryginalny oraz innowacyjny. A.Ł.: Prawdą jest, że jak napisałyśmy biznesplan, aby otrzymać kredyt na założenie firmy, to urzędnicy mieli duże wątpliwości, czy to jest dobry pomysł. Nie mogli nas nigdzie zaszeregować, a to stwarzało problemy. Asia wykazała się determinacją i wizją, bo ja w pewnych momentach nie wierzyłam w to, że nam się uda. Myślę, że to w jakiejś mierze wpływ mojego wychowania. Rodzice trochę hamowali mój zapał do spontanicznych decyzji, szczególnie mama, która jest straszną panikarą. Chyba odziedziczyłam po niej strach. Co będzie, jak się nie uda, jak spłacić kredyt? Asia zarażała optymizmem, dodawała otuchy - „sprzedamy samochód, pojedziemy na szparagi i… będzie dobrze”. J.S.: Myślę, że się świetnie uzupełniamy. Aga jest lepsza w sprawach technicznych, bardziej zna się na narzędziach, sprawniej sobie z nimi radzi. Wpisałyście się w modny trend „zrób to sam”? J.S.: Nie da się ukryć, że się wpisujemy w pewną modę, a mam nadzieję, że w niektórych przypadkach i filozofię

życiową. Myślę, że jako społeczeństwo się zmieniamy, dojrzewamy, pomału rezygnujemy z konsumpcyjnych zapędów. Zaczynamy z powrotem doceniać to, co proste, lokalne, co niesie ze sobą także pewną wartość społeczną. Mam pełną świadomość, że dotyczy to na razie tylko pewnej grupy społeczeństwa. Wydaje mi się, że przede wszystkim odpowiadamy na pewne potrzeby pokolenia 30+. Jednak przeciętny Kowalski też może przyjść do nas i poprzycinać sobie deseczki, nie zastanawiając się nad problemami współczesnego wzornictwa. I spędzić czas w towarzystwie? J.S.: Taki jest nasz zamysł i w pewnym sensie też cel społeczny tego biznesu - chcemy, żeby można tu było budować więzi, aktywnie spędzać czas i spotykać ciekawych ludzi przy majsterkowaniu, wracać do idei wspólnotowości, opartej na współpracy, wzajemnej pomocy, wymianie usług.

*Agnieszka Łaszewska, absolwentka filologii angielskiej i Joanna Suchomska*, absolwentka socjologii, założyły w Toruniu dwa miesiące temu Pracownię Cech, czyli miejską stolarnię, w której każdy może majsterkować. To także miejsce spotkań z rzemieślnikami, dyskusje, doradztwo i wspólna praca twórcza.

Co mówią o Was na mieście? Jak reagują na fakt, że taką firmę prowadzą dziewczyny? J.S.: Spotykamy się z ciepłym przyjęciem, znajomi nam kibicują. Nieraz słyszymy głosy: „Facet by tak nie urządził tego miejsca…, gdyby to była męska stolarnia, to na pewno by tak nie wyglądała”. Rzeczywiście, widać tu damską rękę. A.Ł.: Na pewno jest też jakieś dodatkowe zainteresowanie, a nawet zdziwienie tym, że Pracownię Cech prowadzą dziewczyny. To w czym tkwi sęk w Waszym biznesie? A.Ł.: Sęk w tym, żeby dobrze się bawić, a przy okazji tworzyć ładne przedmioty i mieć radość ze swojej pracy. Bo jak to mówią: człowiek, który ma pracę dającą przyjemność, nigdy nie pracuje.CP miasta kobiet

wrzesień 2016

31


ZDROWIE I URODA

ZDROWIE

ODETCHNĄĆ WE WŁASNYM DOMU Rozmowa z dr. n. med. Zbigniewem Szkulmowskim, kierownikiem Ośrodka Wentylacji Domowej Medycyny Specjalistycznej w Bydgoszczy

P R O M O C J A 006599458

Zacznijmy może od wytłumaczenia - na czym polega wentylacja mechaniczna? Jest to mechaniczne wspomaganie układu oddechowego za pomocą respiratora - zarówno samych płuc, jak i mięśni oddechowych klatki piersiowej u pacjentów z przewlekłą niewydolnością układu oddechowego. Może to być niewydolność całkowita, przy której chorzy w ogóle nie są w stanie oddychać samodzielnie i muszą być wentylowani 24 h/dobę. U takich pacjentów wykonywana jest tracheotomia, czyli wprowadzenie rurki do tchawicy. Jest to tzw. inwazyjny sposób wentylacji. Chorzy mogą być też wentylowani w sposób nieinwazyjny, czyli za pomocą maski, przez którą respirator podaje im powietrze pod ciśnieniem. Nie wymagają oni tego przez całą dobę, jednak ich mięśnie oddechowe są zbyt słabe, by oddychali z odpowiednią głębokością, przez co w płucach gromadzi się dwutlenek węgla. Tacy chorzy wentylowani są głównie w nocy, by w trakcie dnia mięśnie oddechowe były na tyle wypoczęte, żeby mogły samodzielnie skutecznie pracować. Wentylacja domowa, czyli to czym zajmujemy się w Ośrodku Wentylacji Domowej, pozwala pacjentom korzystać z takiego wspomagania we własnym domu. Przy jakich dolegliwościach konieczna jest taka pomoc? Jest wiele schorzeń powodujących niewydolność oddechową. Są to choroby nerwowo-mięśniowe, jak np. miopatie, dystrofie mięśniowe, rdzeniowy zanik mięśni czy stan po chorobie Heinego-Medina, ale też stany po urazach rdzenia kręgowego, choroby ośrodkowego układu nerwowego, jak np. tzw. klątwa Ondyny, choroby ściany klatki piersiowej, jak kyphoscolioza i inne deformacje klatki piersiowej, stany po operacjach płuc i klatki piersiowej, przewlekła obturacyjna choroba płuc, zespół hipowentylacji otyłych i inne, takie jak włóknienie płuc, różne zespoły wad wrodzonych, niewydolności krążenia, wybrane przypadki mukowiscydozy, bezdech senny pochodzenia centralnego, ale również przypadki bezdechu obturacyjnego, wybrane przypadki z zakresu medycyny paliatywnej. Dotyczy to też chorych oczekujących na przeszczep serca i płuc. Wentylacja mechaniczna poprawia komfort oddychania, a czy może też pomóc w wyleczeniu niewydolności oddechowej?

32

miasta kobiet.pl

Niewydolność oddechowa jest zwykle wynikiem jakiegoś schorzenia, którego dolegliwości możemy w ten sposób zmniejszyć. W większości przypadków wspomaganie oddechowe jest przede wszystkim sposobem na poprawę komfortu życia. Ale może stanowić też pomost pomiędzy niewydolnością, a stanem całkowitej wydolności oddechowej. Mamy pacjentów, którzy są leczeni najpierw w sposób inwazyjny, potem ich wydolność wzrasta na tyle, że można przejść na wentylację nieinwazyjną, a po jakimś czasie nawet całkowicie z niej zrezygnować. Na jakich zasadach chorzy są obejmowani taką opieką? Kto kieruje ich na leczenie? Tacy pacjenci najczęściej kierowani są do ośrodków wentylacji domowej przez ośrodki szpitalne lub personel innych jednostek służby zdrowia, chociaż niemało jest też takich osób, które dowiedziały się o wentylacji domowej z internetu i zgłosiły się do nas osobiście. Każdy chory, niezależnie od tego, skąd jest do nas kierowany, badany jest przez nasz personel. W przypadku pacjentów nieinwazyjnych, niezbędny jest dwu-, trzydniowy pobyt w szpitalu, przygotowujący pacjenta do wentylacji. Trzeba wybrać maskę, ustawić respirator i sprawdzić, jak chory reaguje na ustawione parametry. Po tym czasie pacjent wraca do domu i tam kontynuuje leczenie. Natomiast w przypadku pacjentów inwazyjnych, którzy przebywają już w szpitalach, nasz lekarz sprawdza, czy ich stan ogólny pozwala na pójście do domu oraz czy ich opiekunowie są odpowiednio przeszkoleni. Jeśli nie widać przeciwwskazań, chory może kontynuować wentylację w domu. Kto opiekuje się w domach takimi pacjentami? Opiekę musi zapewnić rodzina, przeszkolona w zakresie wykonywania wszystkich niezbędnych czynności, tak by chory mógł być bezpiecznie leczony w domu. Za opiekę medyczną odpowiada lekarz, który odwiedza pacjentów raz na tydzień w przypadku tych wentylowanych inwazyjnie lub raz na dwa w przypadku chorych nieinwazyjnych. Poza wizytami lekarskimi są także wizyty pielęgniarskie oraz fizjoterapeutów. Ośrodki sprawują stały nadzór nad pacjentem, cały czas utrzymują łączność z rodziną dla zapewnienia bezpiecznego pobytu pacjenta w domu. Nasz ośrodek jest również pierwszym w Polsce, który ma opracowany system opieki w wypadku długotrwałych wyłączeń prądu lub wystąpienia klęsk żywiołowych. W takich przypadkach do pacjentów wentylowanych w domu kierowane są jednostki straży pożarnej bądź innych służb, po to, by wentylacja mogła przebiegać nieprzerwanie. Zwykle dowożony jest po prostu agregat prądotwórczy, ale jesteśmy przygotowani też na wypadek, gdyby chorych trzeba było ewakuować z zagrożonych obszarów. Z jakimi kosztami wiąże się wentylacja w domu? Ze strony pacjenta kosztów nie ma żadnych. To świadczenie jest refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia i w jego ramach nad pacjentem sprawowana jest cała wspomniana opieka medyczna.CP

WIĘCEJ INFORMACJI NA WENTYLACJADOMOWA.PL


026488758

R

E

K

L

A

M

A

Start do wymarzonego celu

S

( 52 342 04 92 www.bzdz.pl

zukamy sekretu, przepisu, a może nawet zaklęcia. Zapominamy czasem, że odpowiedź jednak może być blisko. To właśnie nauka jest najlepszą inwestycją w naszą przyszłość. Analizując potrzeby rynku, w Bydgoskim Zakładzie Doskonalenia Zawodowego Stowarzyszeniu Oświatowo-Technicznym staramy się spełniać wszelkie wymogi naszych klientów. Jako placówka oświatowa posiadająca liczne certyfikaty, stwarzamy szansę na zdobycie kwalifikacji, udoskonalenie warsztatu własnych umiejętności bądź przekwalifikowanie zawodowe. W swojej ofercie prezentujemy szeroką gamę kursów przydatnych do pracy w różnych zawodach. Akademia Piękna proponuje kursy przyuczające do pracy w zawodzie kosmetyczka, fryzjer, masażysta. Kurs Art Visage & Stylizacja to idealny sposób na poznanie tajników kreowania wizerunku, stylizacji, projektowania ubioru oraz trendów panujących we współczesnej modzie. Zapraszamy również na kurs Make-up Artist, który powstał z myślą o wszystkich kobietach,

pragnących w krótkim czasie poznać nowoczesne techniki profesjonalnego wizażu. Podążając za trendami na rynku kosmetycznym Akademia Piękna BZDZ zaprasza m.in. na mezoterapię igłową, wypełniacze, kwasy w kosmetyce, makijaż permanentny oraz nowoczesne techniki depilacji. Jako jedyni na rynku usług edukacyjnych na terenie naszego województwa możemy pochwalić się wyspecjalizowaną kadrą z zakresu podologii. Nasi mistrzowie podologii zapraszają na kursy pedicure leczniczego, klamry ortonyksyjne, hiperkeratozy itp. Dużym zainteresowaniem cieszą się kursy zagęszczania i przedłużania rzęs, stylizacji paznokci - w tym bardzo modnego ostatnio manicure hybrydowego. Nie zapominamy o mężczyznach. Panów zapraszamy na kursy spawania metodami: MAG(135), MIG(131), TIG(141), MMA(111), Gazowa(311) oraz na kurs kierowcy wózków jezdniowych, operatora maszyn do robót ziemnych, budowlanych i drogowych. W naszej ofercie każdy znajdzie coś dla siebie.

Naszą wizytówką jest współpraca z profesjonalistami, od wielu lat działającymi czynnie w branży oraz nowoczesne pracownie specjalistyczne. Ciekawe zajęcia i skondensowany program zaowocował u wielu naszych słuchaczy, którzy dziś pochwalić się mogą własnym biznesem. Teorię masz w książkach, u nas dostaniesz coś więcej. Przyjdź do nas i wybierz kurs, który może odmienić również Twoje życie. Cytując Jimiego Rohna, jednego z czołowych amerykańskich specjalistów m.in. w dziedzinie rozwoju osobistego i sukcesu zawodowego: „Standardowa edukacja zapewni Ci przeżycie. Samokształcenie – fortunę”. W imieniu Bydgoskiego Zakładu Doskonalenia Zawodowego zapraszamy na kursy, które są świetnym startem do osiągnięcia wymarzonego celu. Zapoznaj się z naszą bogatą ofertą kursów. Wejdź na stronę www.bzdz.pl i wybierz kurs, który może być startem do osiągnięcia wymarzonego celu. Zespół BZDZ

056203846

Często zastanawiamy się, w jaki sposób ludzie, którzy osiągnęli sukces, tego dokonali?


męskim okiem

MA BYĆ

ETERYCZNIE, SENSUALNIE Chyba trochę tak mam, że w każdej modelce muszę się na chwilę zakochać, by odpowiednio sfotografować jej piękno. Z fotografem modowym Michałem Grzybem* rozmawia Justyna Król

34

miasta kobiet.pl


męskim okiem M

I

C

H

A

Ł

G

R

Z

Y

B

2 9 l a t , z o d i a k a l n y l e w, w y k ł a d o w c a f o t o g r a f i i k o m e r c y j n e j , d o ś w i a d c z o n y f o t o g r a f m o d y, k t ó r e g o p r a c e p u b l i k u j ą m a g a z y n y m o d y w Po l s c e i n a ś w i e c i e . Ws p ó ł z a ł o ż y c i e l f u n d a c j i „ P r o j e k t M i s s ” oraz reż yser i producent filmowy Mental Fly Production. Pr ywatnie miłośnik podróż y motocyklowych oraz lotnictwa.

Każda pasja ma swój początek… Sięgnąłem po aparat dla odreagowania, jeszcze studiując medycynę w Bydgoszczy - to tutaj wszystko się zaczęło. Wcale nie wiązałem przyszłości z fotografowaniem, po prostu chciałem popstrykać trochę zdjęć, tak dla siebie… Seria przypadków sprawiła, że poszło to w takim a nie innym kierunku, z czego dziś bardzo się cieszę. Moja przygoda z fotografowaniem kobiet rozpoczęła się od współpracy z zaprzyjaźnioną wizażystką, która miała swoje modelki i - na moje szczęście - potrzebowała kogoś do robienia im zdjęć. Czyli nie było etapu fotograficznych poszukiwań? Nie. W zasadzie od razu wiedziałem, że przed moim obiektywem musi znajdować się człowiek. Martwa natura ani pejzaże nigdy mnie nie kręciły. Miałem też to szczęście, że szybko przyszło mi pracować z kobietami, najbardziej wdzięcznymi obiektami do ukazywania na fotografiach i dzięki temu dowiedziałem się, co chcę robić dalej. Oczywiście był czas, kiedy eksperymentowałem - choćby ze sprzętem, bo na początku nie był najlepszy - i szukałem wzorców wśród najlepszych fotografów mody. Prace Avedona, Newtona oraz Irvinga Penna najbardziej do mnie przemawiały stylem i formą. Zdjęcia mistrzów ukazywały kobiety intrygująco. Staram się stosować tę intrygę również w swoich pracach.

>

Fotografowanie mężczyzn bardzo się różni od fotografowania kobiet? Mężczyzn nie można tak plastycznie ujmować w kadrach, śmiesznie by wyglądali w tych wszystkich pozach. Ja tego nie czuję, dla mnie robienie zdjęć mężczyznom jest tak samo nudne, jak fotografowanie przedmiotów, martwej natury. Ale zdarzały się takie sesje, prawda? Owszem, ale nie byłem z nich zadowolony, a wręcz męczyło mnie to. Nie było iskrzenia, tej chemii, która sprawia, że wszystko dzieje się tak naturalnie i fotografowanie jest po prostu przyjemnością.

miasta kobiet

wrzesień 2016

35


>

męskim okiem Z uwielbienia do kobiecego piękna? Ja chyba tak trochę mam, że w każdej modelce muszę się na chwilę zakochać, by odpowiednio sfotografować jej piękno. Dlatego nie masz stałej partnerki? Chyba tak. Moje dziewczyny były bardzo zazdrosne. Trudno o taką, która zrozumiałaby specyfikę tej pracy i czuła się bezpiecznie, wiedząc, że na co dzień pracuje z tyloma pięknymi modelkami. Przecież nie może mnie cały czas trzymać za rękę… Tymczasem lwia część pracowników branży modowej to kobiety - nie tylko modelki, ale też fryzjerki, wizażystki, stylistki. Mężczyźni stanowią może z dziesięć procent. Oglądając te zdjęcia czuje się tę chemię - w tym chyba tkwi ich magia… Dokładnie, o to mi chodzi. Ma być eterycznie, sensualnie. Taką fotografię lubię najbardziej. Podkreślam walory kobiecego ciała, używając przy tym niewielkiej ilości światła, dbając o detale, delikatność i zwiewność tkanin, będących ważnym elementem moich kadrów. Koronkowa bielizna, powiewające firanki… Zdarzają się też nagie sesje. Tak, akty też mam na swoim koncie. Stworzyłem nawet cały kalendarz z takimi właśnie zdjęciami. Jednak po tych doświadczeniach wiem, że wolę gdy w fotografii jest pewna doza tajemniczości, kiedy seksualność nie bije wprost, a zostaje jedynie przemycona poprzez elementy nagości. W ten sposób najchętniej przekazuję w kadrach nutkę erotyzmu. Kobiety nie mają problemu z tym, by rozebrać się przed obiektywem? Różnie. Niektóre nie. Jednak te pewne siebie często mają tak wyuczone pozy, że nie sprzyja to uzyskaniu dobrych efektów. Osobiście szcze-

gólnie cenię sobie współpracę z modelkami, które są nieco nieśmiałe, mają w sobie więcej naturalności. Takie dziewczyny otwierają się dopiero w trakcie sesji, ale to jest piękne, wprowadza w fotografię tę magię, której szukam. Pewien brak pewności siebie daje naprawdę ogromne możliwości zaprezentowania mimiki, ruchów modelki. I proszę mi wierzyć, obiektyw lubi tę wolną przemianę, to widać za każdym razem. Jak sprawić, by modelka się otworzyła? Trzeba zadbać o jej komfort. Przede wszystkim opisać swoją wizję, metody pracy, uprzedzić, co ją czeka podczas sesji. I umiejętnie przenieść ją do bezpiecznej krainy, gdzie jednocześnie poczuje się piękna. Zwykle kobiety zaczynają czuć się swobodniej wtedy, gdy widzą jak fantastycznie wychodzą w kolejnych kadrach. To bardzo pomaga i otwiera… Takie same są efekty metamorfoz? Rzeczywiście, panie po metamorfozach też mają tę nieśmiałość w pozowaniu - zwykle do momentu, gdy zaczynają oglądać pierwsze ujęcia i widzą zadziwiające efekty zmiany. Wówczas zaczynają się same sobie podobać i to rozluźnienie przenosi się efekty sesji zdjęciowej. A bywa ciężko? Najgorsze dla każdego fotografa są chwile, gdy modelka nie podoba się sobie zdjęciach, podczas, gdy obiektywnie wygląda na nich zachwycająco. A kobiety bywają wobec siebie bardzo krytyczne. Mimo to na mężczyzn przed obiektywem na pewno bym ich nie zamienił!CP

36

miasta kobiet.pl


Pasja do hiszpańskiego w Toruniu Niewiele potrzeba, by zrodziła się pasja. Czasami wystarczy jeden obraz, piosenka lub książka. A jeżeli taką książką jest „Sto lat samotności” Gabriela Garcii Marqueza, to o fascynację kulturą krajów hiszpańskojęzycznych naprawdę nie jest trudno. Właśnie w taki sposób Lidia Sufisz, założycielka Fundacji Proyecto Domeyko Polska, rozpoczęła swoją przygodę z zachwycającą kulturą Hiszpanii i krajów latynoskich. Literatura, muzyka, miejsca, ludzie... każde z tych zagadnień zasługuje na popularyzację w Polsce, co też od kilku lat Fundacja wprowadza w życie. Organizuje Iberiale - Dni kultury iberyjskiej i iberoamerykańskiej, przegląd filmowy Ole Kino, Ogólnopolski Konkurs Wiedzy o Krajach Hiszpańskojęzycznych Domeykiada i kilka pomniejszych projektów. Od niedawna Proyecto Domeyko zajmuje się także językiem hiszpańskim, którego można się uczyć w siedzibie Fundacji w Toruniu na ul. Wysokiej.

W kameralnych i przyjaznych warunkach lektorzy w ramach Akademii Chili wprowadzają w tajniki mowy Cervantesa według przemyślanego i niezwykle praktycznego klucza. Nauka podzielona jest na tematyczne moduły i rozpoczyna od zagadnień, które statystycznie są najbardziej potrzebne w przypadku wyjazdu do kraju hiszpańskojęzycznego. Lektorzy w Fundacji wychodzą w założenia, że dla uczącego się na początku ważniejsza jest umiejętność zakupu biletu bądź zamówienia dania w restauracji niż na przykład szczegółowego opisu własnego mieszkania, czego często uczą inne szkoły językowe. Kolejną cechą wyróżniającą naukę hiszpańskiego w Akademii Chili jest ogromny nacisk kładziony na aspekt komunikacyjny języka. Nie zapomina się przy tym o gramatyce, jednak jest ona nauczana niejako „przy okazji”. Od samego początku Słuchacze porozumiewają się za pomocą pełnych zdań, oczywiście zaczynając od tych najprostszych.

Jeżeli są Państwo zainteresowani jakimkolwiek aspektem kultury krajów hiszpańskojęzycznych, gorąco zachęcamy do zapoznania się z działaniami Fundacji Proyecto Domeyko Polska. Jeżeli jednak te zainteresowania ograniczają się na razie do hiszpańskiego, na stronie Fundacji znajdą Państwo również niezwykle interesującą propozycję nauki tego języka. ¡Hasta luego!

ul. Wysoka16/101 | 87-100 Toruń | tel. 608 218 804 | www.proyectodomeyko.pl 006620475

E

K

L

A

M

A

006597901

R


zdrowie

PA R T N E R T E M AT U

GORĄCZKUJ, NA ZDROWIE! Czy witamina C ma bezpośredni wpływ na odporność? Mimo wielu badań, nie dowiedziono, że obniża ona ryzyko przeziębień lub grypy u zdrowych ludzi. Z dr. Jakubem Piotrowskim z Zakładu Immunologii Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UMK w Toruniu rozmawia Justyna Król

Nasz układ immunologiczny ma za zadanie chronić organizm przed infekcjami, jednak na odporność możemy też sami wpływać - w jaki sposób? Odporność potocznie kojarzymy z obroną przed infekcjami, przeziębieniami czy nawet nowotworami i słusznie przypisujemy ją sprawności układu immunologicznego. Jednak możemy wyróżnić też m.in. odporność genetyczną, metaboliczną, fizjologiczną, psychiczną i immunologiczną. W aptekach i sklepach znajdziemy mnóstwo produktów o domniemanym działaniu immunostymulującym - herbatek ziołowych, witamin, suplementów diety, a nawet słodyczy. Ich pozytywny wpływ na układ immunologiczny w większości nie jest naukowo potwierdzony. Pewne natomiast jest to, że stan naszej odporności zależy od ogólnej kondycji organizmu, dlatego to o nią w pierwszej kolejności powinniśmy zadbać. Spadek odporności przypisuje się dziś różnym czynnikom, takim jak stres, zbyt mała ilość snu, zła dieta, brak ruch, używki… Dodałbym tu również przesadną dbałość o aseptykę w stosunku do dzieci, a także nadmierne przyjmowanie leków. Nie można wskazać jednej rzeczy, decydującej o odporności. W skomplikowanej układance, jaką jest nasze zdrowie, każdy element pozostaje istotny. Nawet wyeliminowanie wszystkich czynników, które pani wymieniła, nie musi przełożyć się na poprawę naszego statusu immunologicznego. Ważną rolę odgrywają też predyspozycje zapisane w kodzie genetycznym, wiek, płeć i przebyte choroby, na które przecież nie mamy wpływu. Wiele mówi się o tym, by hartować organizm, najlepiej od dziecka, ale nie każdy jest typem morsa. Są jakieś metody hartowania organizmu dla każdego? Fizyczne hartowanie organizmu rzeczywiście może przynosić korzyści dla zdrowia - poprawiać mechanizmy oddechowe i wymianę

38

miasta kobiet.pl

gazów w płucach, mechanizmy sercowo-krążeniowe, termoregulacji i te związane z tempem przemian metabolicznych. Dzięki niemu stajemy się bardziej odporni na wahania temperatury otoczenia, które są jednym z czynników ułatwiających zapadanie na infekcje. Ja również nie jestem typem morsa, dlatego preferuję saunę. Usprawnia krążenie krwi i przebieg procesów odpornościowych, ale ważne, by nie korzystać z niej podczas samej choroby. Z najłagodniejszych metod hartowania na zimno polecić mogę poranną gimnastykę na świeżym powietrzu lub przy otwartym oknie. Kwadrans wystarczy, by pobudzić metabolizm, krążenie i poprawić samopoczucie na cały dzień. Coraz częściej wraca się do domowych metod wspomagania odporności. Miód, cytryna… Czy faktycznie działają? Miód lipowy działa wykrztuśnie i napotnie, łagodzi dolegliwości górnych dróg oddechowych, a do tego wyśmienicie smakuje. Miód gryczany, który z kolei nie wszystkim odpowiada, zawiera rutynę wzmacniającą naczynia krwionośne, co jest niezwykle ważne w infekcjach wirusowych. Warto wprowadzić je do swojej diety na stałe, podobnie jak surowe soki ze świeżych owoców i warzyw, zawierające prawdziwe bogactwo witamin. Często podaje się też dzieciom pyłek pszczeli. Chyba warto wspomnieć o właściwościach alergizujących tych produktów… Druga kwestia to przypomnienie, że temperatura zabija dobroczynne działanie miodu, prawda? W obu przypadkach ma pani rację. Liczne prace naukowe donoszą o pozytywnym wpływie miodu na układ immunologiczny. Jednak warto dodać go do herbaty dopiero wtedy, gdy napar wystygnie, nawet do 40°C, inaczej traci wiele ze swoich prozdrowotnych właściwości. Naturalny miód pszczeli nie jest wolny od zanieczyszczeń mikrobiologicznych. Choć obecne są w małej

dawce, zupełnie nieszkodliwej dla dorosłych, nie zaleca się podawania miodu dzieciom poniżej pierwszego roku życia. Czy żelki z witaminami dla dzieci i inne tego typu wspomagacze odporności coś dają? A może warto postawić na niezbyt smaczny tran czy kwasy omega w innej postaci? Bez dwóch zdań skłaniałbym się w kierunku wzbogacenia diety w ryby, zwłaszcza morskie. Tran jest doskonałym rozwiązaniem, ale jeśli nasze dzieci nie chcą połykać kapsułek z nim, bogatym źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych są też oliwa i oleje roślinne. Naturalnym antybiotykiem nazywany jest też czosnek. Słusznie, bo w niewielkim ząbku kryje się prawdziwe bogactwo natury: witaminy, sole mineralne, mikroelementy, ale przede wszystkim olejki eteryczne z siarczkami i substancjami antybiotycznymi. Stąd też jego właściwości przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze i przeciwrobacze. Jednak jego działanie przeciwwirusowe, a więc w przebiegu grypy i przeziębienia, jest dyskusyjne. Posiada natomiast tak wiele dobroczynnych właściwości, nie tylko dla układu immunologicznego, ale również krwionośnego, pokarmowego i nerwowego, że powinniśmy o nim pamiętać, układając jadłospis. Niestety najzdrowszy jest ten jedzony na surowo, obróbka cieplna pozbawia go wielu prozdrowotnych właściwości. Nie zawsze mamy sposobność, by dostarczyć sobie wszystkich niezbędnych składników odżywczych. Czy warto wspomagać się suplementami? Gdy czujemy się osłabieni, ospali i ciągle zmęczeni, łatwo i często zapadamy na infekcje, którym nie towarzyszy gorączka, powinniśmy pomyśleć o dodatkowym wsparciu dla układu immunologicznego. Jeśli nie chcemy udać się z tym problemem do lekarza, warto o takie środki zapytać w aptece i zapoznać się z ulotką


zdrowie

PA R T N E R T E M AT U

Bardzo popularna ostatnio jest też lewoskrętna witamina C… … a jest po prostu chwytem marketingowym. Chemicznie witamina C jest kwasem organicznym, kwasem L-askorbinowym, gdzie litera L oznacza lewoskrętność. W naturze nie występuje witamina C prawoskrętna. Człowiek, tak jak wszystkie ssaki naczelne, nie ma biochemicznej możliwości syntezy kwasu L-asparaginowego i musi go pobierać w pokarmie. Z biologicznego punktu widzenia, witamina C jest antyutleniaczem, czyli substancją chroniącą struktury biologiczne przed destrukcyjnym działaniem nadtlenków, stale powstających w organizmie podczas przemian metabolicznych. Czy ma bezpośredni wpływ na odporność przeciwzakaźną? Mimo wielu badań, nie dowiedziono tego, że obniża ona ryzyko przeziębień lub grypy u zdrowych ludzi. Są jednak potwierdzenia, że rzeczywiście działa tak u osób podejmujących znaczny wysiłek fizyczny w chłodnym lub zimnym otoczeniu - u sportowców, alpinistów i żołnierzy. Dziennej dawki witaminy C najlepiej poszukajmy w naturze - latem w świeżych warzywach i owocach, a zimą np. w kiszonej kapuście.

E

nie da nam ona stuprocentowej ochrony przed zachorowaniem, to znacznie złagodzi przebieg samej choroby i zabezpieczy przed bardzo poważnymi powikłaniami po grypie. Trzeba też wspomnieć, że często mylimy grypę i przeziębienie, a wywołują je inne wirusy. Szczepionka przeciw grypie nie uchroni nas przed łagodniejszymi infekcjami.

Czy to prawda, że kwas foliowy, który przyjmują kobiety w ciąży, jest naszym stałym deficytem, a jego uzupełnianie może być ważne dla odporności? Prawda. Kwas foliowy uczestniczy w procesach krwiotwórczych, warunkuje odpowiednią liczbę białych i czerwonych krwinek. Jest niezbędny do produkcji energii w tkankach i wzmocnienia odporności. Wydaje się również, że może nawet chronić przed rozwojem nowotworów.

Odporność spada z wiekiem - czy inaczej powinien dbać o siebie 20-latek, 30-latek i 50-latek? Owszem, wraz z upływem lat powinniśmy przywiązywać coraz większą uwagę do stanu naszego układu obronnego. Bardzo pomocne może być proste i tanie, choć niedoceniane badanie morfologiczne krwi. Powstają też pierwsze laboratoria, które zajmują się oceną sprawności działania układu immunologicznego. Z jakimi mitami związanymi z odpornością styka się Pan najczęściej? Jako, że w naszej pracowni zajmujemy się również badaniem gorączki, często spotykamy się ze zdziwieniem na twarzach słuchaczy, gdy mówimy, że jest to reakcja korzystna dla naszego organizmu. Wspomaga pracę układu immunologicznego i ogranicza rozwój drobnoustrojów. Niestety zbyt chętnie i zbyt szybko przyjmujemy leki przeciwgorączkowe, zapominając, że działają one na uciążliwe objawy, a nie na przyczynę choroby. Hamujemy również naturalne siły organizmu w walce z infekcją, przez co w przyszłości mogą nie zafunkcjonować wystarczająco skutecznie.

Podobno nasza odporność wzrasta wraz ze spadkiem masy ciała - dlaczego i czy rzeczywiście zawsze jest to zdrowe? Tu zdania są podzielone. Utrata masy ciała często wiąże się z poprawą nawyków żywieniowych, zwiększoną aktywnością i polepszeniem samopoczucia. I właśnie te powody mogą decydować o poprawie odporności, a nie sama utrata wagi. Niezaprzeczalne jest jednak to, iż znaczna nadwaga, a w jeszcze większym stopniu wahania masy ciała, tak zwany efekt jo-jo, mogą powodować osłabienie odporności. Sporo mówi się o szczepieniu, m.in. na grypę. Czy rzeczywiście warto je robić? Faktycznie mówi się sporo, choć nie zawsze prawdę. Wirus grypy cechuje się dużą zmiennością genetyczną. Mówi się nawet, że grypa co roku jest inna. Dlatego też wybiera się inny skład szczepionki na kolejny sezon, próbując przewidzieć, z jakim szczepem wirusa możemy mieć kontakt. Mimo to skuteczność szczepionki jest wysoka. Nie zapominajmy, że nawet jeśli

Ogromną rolę przywiązuje się też magnezowi w codziennej diecie. Czy faktycznie jest on tak ważny? Magnez jest bardzo ważnym makroelementem, który pełni zróżnicowane funkcje w organizmie. Jego niedobór objawia się bólami głowy i mięśni, rozdrażnieniem, zmęczeniem R

i problemami ze snem. Źródła magnezu to: gorzka czekolada, banany, awokado lub kasze. Jednak większe znaczenie dla efektywnej pracy systemu odpornościowego mają żelazo, cynk i selen. W żelazo szczególnie bogate są wołowina i wątróbka, ale również szpinak. Natomiast cynk i selen to ryby oraz owoce morza.

K

L

Co jeszcze warto wiedzieć na temat odporności? Odporność nie jest dana nam na całe życie. To element naszego zdrowia, o który należy stale zabiegać. Prawidłowe odżywianie, aktywność fizyczna i wypoczynek to najprostsze sposoby wzmacniania odporności, od których powinniśmy zacząć.CP A

M

miasta kobiet

A

wrzesień 2016

39

016207333, 006208501

informacyjną. Nie polecam działań na własną rękę, bo możemy sobie zaszkodzić. Układ immunologiczny powinien rozpoznać zagrożenie, sprawnie je zwalczyć i potem powrócić do stanu „czuwania”. Jeśli pozostanie aktywny zbyt długo lub zostanie pobudzony zbyt silnie, może zwrócić swoje siły przeciwko nam. W rezultacie doprowadzimy do rozwoju chorób autoimmunologicznych.


ZABIEGI:

■ specjalistyczna fizykoterapia

■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■

REH A B I LITAC JA SPEC JA LIST YCZN A :

ul. Toruńska 29, 85-023 Bydgoszcz

006393897

■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■

(Salus Talent, laser wysokoenergetyczny) fala uderzeniowa rehabilitacja pourazowa terapia manualna wg Ackermanna terapia manualna wg Kalteborna terapia manualna wg Yumeiho terapia manualna wg Cyriaxa terapia powięziowa terapia biofeedback (platforma statyczna i dynamiczna) badanie SEMG badanie FMS trening funkcjonalny klawiterapia akupunktura quantum Touch suche Igłowanie masaż . klasyczny . sportowy . gorącymi kamieniami rehabilitacja dzieci

RE J ES TR AC JA : tel. 609 125 223, tel. 52 506 56 57 godziny ot warcia: pon.-pt. 8.00 - 20.00 RE J ES TR AC JA DZI ECI ĘC A : tel. 52 506 56 58 godziny ot warcia: pon.-pt. 8.00 - 19.00 e - mail: rejestracja@rehablilitacjaspecjalistyczna.pl

SRrehabilitacjaspecjalistyczna


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.