Miasta Kobiet wrzesień 2017

Page 1

wrzesień 2017

Anna Lamers przyjaźń kobiet ponad wszystko str. 6-8

miasta kobiet

wrzesień 2017

1


Jedna z najbliższych osób Na czym polega kobieca przyjaźń? Na częstych spotkaniach, wielogodzinnych rozmowach i zaufaniu? Z pewnością wiele z Was ma swoją odpowiedź na to pytanie. Być może bez trudu podacie przykład bliskiej osoby, która spełnia wszystkie te kryteria. Tak było w przypadku Anny Lamers, naszej okładkowej bohaterki (str. 6-8). Anna od wielu lat przyjaźniła się z Beatą. Nie spędzały ze sobą każdej wolnej chwili, ale zawsze były dla siebie wsparciem. Chodziły razem na wesela, rozwiązywały wspólnie problemy, pomagały sobie w wychowywaniu dzieci. - Beata była moim człowiekiem, z którym mogłam się pokłócić i nie zgodzić, ale kiedy trzeba było, to szłam za nią w ogień - wspomina Anna. Aż pewnego dnia wydarzyła się tragedia. Beata umarła. Anna mogła pogrążyć się w smutku. Mogła się załamać, przeklinać niesprawiedliwość losu, odciąć się od wszystkich. Nikt nie miałby do niej o to pretensji. Przecież straciła przyjaciółkę, którą kochała. Jedną z najbliższych jej osób. W takich chwilach chciałoby się, aby świat się zatrzymał i dał czas na uporanie się z tym wszystkim. Niestety, tak się nigdy nie dzieje. Czasem wręcz trzeba natychmiast skupić się na tym, co dalej, i tak było też w tej historii. Beata samotnie wychowywała dwójkę nastolatków. Anna wiedziała, że jeśli od razu nic nie zrobi, to córka i syn jej przyjaciółki trafią do domu dziecka. Poszła więc do nich i została już na stałe. Dziś jest ich przybraną mamą, choć ma jeszcze dwójkę swoich dzieci. Kiedyś obiecały sobie z Beatą, że w razie potrzeby zaopiekują się swoimi rodzinami. W tej sytuacji adopcja była dla niej oczywistością. Czy można wyobrazić sobie mocniejszy przykład kobiecej solidarności, siostrzeństwa i wsparcia - nawet wtedy, gdy jednej ze stron tej relacji zabraknie? Nie wiem, czy łatwo jest znaleźć taką przyjaciółkę (o tym, jak skutecznie szukać, pisze Justyna Niebieszczańska - str. 23). Co więcej, nie jestem pewna, czy wiem, jak być dla kogoś taką osobą. Anna Lamers pokazuje jednak, że to możliwe. Dlatego zachęcam Was do poznania tej niezwykłej osoby i historii prawdziwej kobiecej przyjaźni.

Wydawca: Polska Press Sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes Oddziału: Marek Ciesielski Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor Biura Reklamy: Agnieszka Perlińska Menedżer produktu: Emilia Iwanciw, tel. 52 326 31 34 emilia.iwanciw@polskapress.pl Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl Teksty: Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Dominika Kucharska dominika.kucharska@polskapress.pl Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Paulina Błaszkiewicz paulina.blaszkiewicz@polskapress.pl Justyna Niebieszczańska Natalia Deja Edyta Linowiecka Projekt i skład: Ilona Koszańska-Ignasiak Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski Sprzedaż: Angelika Sumińska, tel. 691 370 521 angelika.suminska@polskapress.pl Przemysław Wacławski, tel. 697 770 284 przemyslaw.waclawski@polskapress.pl CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 piotr.krol@polskapress.pl Znajdziesz nas na: www.miastakobiet.pl www.fb.com/MiastaKobiet.PolskaPressGrupa

Lucyna Tataruch redaktorka prowadząca „MiASTA KOBIET” „Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl

R

E

K

L

A

M

A

KUJAWSKO-POMORSK I

Posiadamy najnowszej generacji tomograf CBCT w regionie! Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą na

www.radiodent.pl STRACILIŚMY GŁOWĘ DLA BIZNESU

Szosa Lubicka 168A, 87-100 Toruń, tel. 56 307 07 27 007697888


make-up

Z karnetem aż do 25% taniej. Zapraszamy. Salon Jean Louis David C.H. Focus Bydgoszcz

Fryzura

Pożegnanie z latem

u l . J a g i e l l o ń s k a 3 9 - 47

Koszula o męskim fasonie i spódnica w długości midi - to na pozór prosta i klasyczna stylizacja. Elementem wyróżniającym całość są futrzane klapki na obcasie. Niekonwencjonalność i element wariacji - na to stawiamy. Jeśli zależy ci na niebanalnej biżuterii, zwróć uwagę na zegarek w formie wężowej bransoletki.

Czerwień i bordo to kolory ognia. Taka też jest ta stylizacja - odważna i mocna. Spodnie dzwony z wysokim stanem, bluzka pokazująca ramiona i srebrna kurtka ramoneska. Srebro święci triumfy na pokazach mody u znanych projektantów, m.in. u Marca Jacobsa. Jeśli śledzisz trendy, to wiesz, że to jeden nich.

Wygodny i swobodny - taki jest ten zestaw. Dżinsowa oversize’owa kurtka, połączona ze spodniami o niecodziennym princie. Pamiętaj - wzory łącz w przemyślany sposób! Asymetryczne, mocno różniące się wielkością i geometrią kolczyki oraz czapka z daszkiem dodają sznytu stylizacji. Do tego wygodne buty, które zabiorą cię, gdzie chcesz!

Diverse koszula - 49,99 Unisono spódnica - 79 Wojas torebka - 399 Lynx Optique okulary (Dolce&Gabbana) - 1072 promod apaszka - 15 swiss zegarek (Just Cavalii) - 980 Orsay bransoletka - 19,90 Orsay naszyjnik - 32,90 Orsay kolczyki - 29,90 Gino Rossi buty - 219,90

New Look bluzka - 99,99 New Look chocker - 35 Lee Wrangler spodnie - 189 Medicine kurtka - 239,90 Unisono pasek - 39 Gino Rossi torebka - 449,90 Promod okulary - 59,90 Esprit brelok - 69,90 Swiss zegarek (Zeppelin) - 1680

Esprit kurtka - 169,99 Esprit bluzka - 149 Esprit torebka - 199 Medicine spodnie - 79,90 Medicine kolczyki - 19,90 Heavy Dut y buty (Converse) - 249,99 Promod apaszka - 10 New Look czapka - 59,99 Swiss zegarek (Rosefield) - 450

Zapraszamy do ch focus na Stylowe Soboty ze stylistką Umów się na bezpłatne spotkanie na www.focusmall-bydgoszcz.pl/stylistka/

007649259

LU Z

Z

K L A S Y K A

O D WA G Ą

B LU E S

Z

J E J

D O

T WA R Z Y

P R Z Y M R U Ż E N I E M

O K A

st ylizacja agnieszka cesarz


kultura w sukience

Wrzesień to czas przełomowy - powrót do szkoły, ale i koniec lata. Zanim na dobre pożegnamy się z najpiękniejszą porą roku, może uda nam się znaleźć chwilę na dobre kino, tym bardziej że pogoda ostatnio nie odpuszcza i wpędza nas w podły nastrój. Już 1 września poczujemy wielkie emocje, oglądając film o kontrowersyjnym tytule „Na pokuszenie”. Jest to opowieść o kobietach, które - przebywając w szkole dla dziewcząt - opiekują się rannym żołnierzem (akcja filmu dzieje się w czasach wojny secesyjnej). Wraz z powrotem mężczyzny do zdrowia, dom wypełnia atmosfera napięcia seksualnego, a kobiety zaczynają ze sobą rywalizować. Na ekranie zobaczymy m.in. Nicole Kidman oraz Kirsten Dunst. Jeśli kochacie czytać książki, to na pewno nieraz trafiliście na mistrza horrorów - Stephena Kinga. W światowej kinematografii mamy sporo filmów będących adaptacjami jego powieści. Czy wyczekiwane „To” spowoduje, że w nocy z 8 na 9 września przyśni nam się natrętny i przerażający klaun? Warto się przekonać! A na co wybrać się do kina z dziećmi? Najmłodszym proponuję superprodukcję „Lego Ninjago: Film”- premiera 22.09, a troszkę starszym „Tarapaty” - od 15.09. Będzie to polski film o młodzieńczych rozterkach, relacjach między dorastającymi dziećmi i wakacyjnych przygodach. To jeszcze nie koniec - 13 września, o godz. 18.30 wszystkich kociarzy zapraszam na film „Kedi - sekretne życie kotów”. Cały film jest cudowną odyseją po wspaniałym mieście Stambule, a przewodniczą jej przecudni Spryciara, Przylepa, Sułtan, Flirciarz, Szajba i Cwaniak. Z okazji seansu sklep Aligator w Galerii Pomorskiej przekaże 50 kg karmy dla kotów z bydgoskiego schroniska. Ci, którzy lubią rozpieszczać swoje pupile, również otrzymają próbki kocich smakołyków. Co jeszcze można znaleźć wśród wrześniowych wydarzeń w kinie Helios? 4.09 odbędzie się Mały Festiwal „Ty i ja” w ramach Europejskiego Festiwalu Filmowego, wstęp wolny. 8.09 zapraszam na Maraton Kinga, czyli 3 filmy: „Lśnienie”, „Łowca snów”, „To”, bilety w cenie 32/36 zł. 27.09 to kolejne Kino Kobiet - z filmem „Tulipanowa gorączka”, bilet w cenie 23 zł. A 10.09 proponuję pokazy eventowo-premierowe filmu „Bob Budowniczy: Mega Maszyny”. E

wrzesień

Przed nami kolejny TehoFest, czyli Święto Szlaku TeH2O. To wydarzenie kierowane szczególnie do osób zainteresowanych przemysłową historią Bydgoszczy. Szlak Wody, Przemysłu i Rzemiosła łączy bowiem piętnaście miejsc związanych z wodą i techniką, czyli najważniejszymi elementami, wokół których funkcjonuje miasto. Na trasie znajdziemy m.in. Exploseum, Muzeum Fotografii, Muzeum Kanału Bydgoskiego, Halę Pomp Wodociągowych, Introligatornię i Fabrykę Obrabiarek do Drewna. Przez cały dzień we wszystkich punktach na szlaku będą ciekawe pokazy, warsztaty i prelekcje, a o godz. 19.00 na Wyspie Młyńskiej odbędzie się podsumowanie festiwalu, w ramach którego zobaczymy m.in. instalację Karoliny Suchodolskiej, projekt Music 4 Building zespołu Karbido oraz koncert z wizualizacjami ukraińskiej grupy VJ Group Cube. Wstęp na wszystkie wydarzenia jest bezpłatny.

16

września

Od La Scali do BROADWAYU CKK Jordanki, Toruń 2 września, godz. 20.00

2

września

To już ostatnie spotkanie w ramach 21. Międzynarodowego Festiwalu „Nova Muzyka i Architektura”. Tym razem na koncert „Od La Scali do Broadwayu” Toruńska Orkiestra Symfoniczna zaprosi do współpracy wybitnych amerykańskich muzyków - wokalistkę Karen Slack oraz dyrygenta Richarda Rosenberga. W programie wybrane fragmenty wokalne i instrumentalne z najsłynniejszych oper i musicali takich kompozytorów jak: G. Puccini, G. Bizet, G. Gershwin, R. Wagner, G. Rossini, L. Bernstein oraz opracowania symfoniczne Negro Spiri-tuals. Wstęp: 60 zł.

K

L

A

M

A

Wyjątkowe tkaniny Tkaniny na piękne okazje

007643234

R

Szlak TeH2O, Bydgoszcz 16 września, cały dzień

wrzesień

Alicja RączkA, dyrektorKa kina Helios, poleca:

Festiwal TehoFest

Tkaniny Toruń, ul. Szewska 2 tel. 56 660 18 67 www.facebook.com/tkaninytorun 007683526


CENTRUM ZDROWIA ARASZKIEWICZ „Łaźnia Miejska” wielospecjalistyczna placówka medyczna o unikatowym wnętrzu

C

entrum mieści się w budynku dawnej bydgoskiej Łaźni Miejskiej, która w 1928 r. została oddana do użytku mieszkańcom. Była jedynym tego typu przybytkiem wybudowanym w międzywojennej Bydgoszczy i służyła ludności miasta jeszcze długo po II wojnie światowej. Założycielami Centrum Zdrowia „Łaźnia Miejska” są państwo Araszkiewiczowie. Niecodzienna adaptacja wnętrza wprawia w bajeczny nastrój, sprzyjający niesomatycznej rekonwalescencji. To miejsce jedyne w swoim rodzaju, niezwykłe w skali kraju.

Klinika Witaminowa Vitadrip to wyjątkowe miejsce dla ludzi, którzy dbają o swoje zdrowie, formę i dobre samopoczucie. Suplementacja dożylna to najskuteczniejsza, potwierdzona naukowo droga podawania substancji leczniczych, którą cechuje najwyższa biodostępność wykorzystywanych środków leczniczych oraz ich najszybsza, stuprocentowa absorpcja przez organizm.

Posiadamy wykwalifikowany zespół świadczący usługi medyczne z zakresu: psychiatrii dorosłych, dzieci i młodzieży, psychogeriatrii, psychologii, psychoterapii uzależnień, neuropsychologii, pedagogiki, seksuologii i seksuologii dziecięcej. Pomagamy naszym pacjentom w radzeniu sobie z takimi problemami jak: depresja, zaburzenia postresowe, zaburzenia lękowe, zaburzenia snu, żal po stracie (żałoba), nieprzeżyta trauma, uzależnienie od alkoholu, środków psychoaktywnych, hazardu, internetu czy gier komputerowych. Nasi specjaliści zajmują się także: diagnozą i terapią zachowań agresywnych, zagrożeń niedostosowania społecznego, trudności szkolnych, diagnozą i terapią w zakresie zachowań o charakterze seksualnym dzieci i młodzieży, terapią pedagogiczną metodą F. Warnkego, terapią dzieci ze spektrum autyzmu, terapią po przemocy seksualnej, edukacją seksualną. Ponadto oferujemy porady w zakresie: logopedii, dietetyki, diabetologii, kardiologii, geriatrii, neurologii, reumatologii, alergologii, laryngologii, ortopedii, urologii, chirurgii, ginekologii, neurochirurgii, dermatologii oraz zabiegi dermatochirurgiczne i z zakresu medycyny estetycznej, a także zabiegi fizjoterapeutyczne. Medycyna estetyczna: wygładzanie zmarszczek toksyną botulinową, leczenie nadpotliwości, usuwanie przebarwień, wypełnianie zmarszczek kwasem hialuronowym, mezoterapia, lifting wolumetryczny twarzy, lifting twarzy z użyciem nici permanentnych. Zabiegi fizjoterapeutyczne, masaże, terapia falą uderzeniową: masaż kręgosłupa, kończyn dolnych i górnych, całego ciała, terapia manualna, drenaż limfatyczny (kończyny górne i dolne), terapia tkanek miękkich, terapia manualna w obrębie jamy brzucha, ćwiczenia wad postawy dzieci i młodzieży, taping.

Bydgoszcz, Szwederowo ul. ks. Skorupki 2 R e j e st r acja t e l e fo n i cz n a:

+ 48 500 305 485, 52 340 53 92 R e j e s t r a c j a V ITA D R I P :

+ 48 570 656 333

Centrum czynne jest od poniedziałku do piątku w godzinach 8.00-19.00.

Indywidualnie dobierane formuły infuzyjne kierowane są do szerokiego grona odbiorców. Adresowane są do osób narażonych na różnego rodzaju bodźce stresowe, pomagają łagodzić negatywne objawy stresu, kłopoty z koncentracją, wpływają na przyspieszoną regenerację i lepszy sen. Kroplówki witaminowe są ciekawą alternatywą dla osób aktywnych fizycznie, sportowców, którzy potrzebują szybkiej i skutecznej regeneracji. Działanie antyoksydacyjne i odżywcze wpływa pozytywnie na stan skóry, włosów i paznokci. Specjalne formuły usuwają z organizmu wolne rodniki i metale ciężkie. Potencjał terapeutyczny wlewów stosowany jest również przy pierwszych oznakach infekcji i przeziębienia jako bodziec wzmacniający odporność organizmu.

www.araszkiewicz.com.pl

P R O M O C J A 007660979

Wszystkie formuły infuzyjne przygotowywane są bezpośrednio przed podaniem, a skład kroplówki jest zawsze konsultowany z lekarzem na wizycie poprzedzającej każdy zabieg. Wszystkie substancje aktywne stosowane w Vitadrip są preparatami zarejestrowanymi w polskim obrocie farmaceutycznym, a ich działanie i skuteczność są poparte badaniami naukowymi. Zabieg wykonywany jest przez wykwalifikowany personel medyczny.


jej portret

Szłam za nią w ogień

Kiedy moja koleżanka dowiedziała się, że zaadoptowałam dzieci Beaty po jej śmierci, podsumowała to krótko: „Lamers, ty już gościa nie znajdziesz. Kto cię weźmie z czwórką dzieci?!”. Zgadzam się z nią, ale nie da się mieć wszystkiego. Brak faceta można przeżyć. Z Anną Lamers* rozmawia Paulina Błaszkiewicz

6

miastakobiet.pl


zdjęcie tomasz cz achorowski

jej portret Beata czy Siwa? Beata była Siwą już na podwórku. Miała bardzo jasne włosy i stąd ten pseudonim. Pamiętam, że nawet moje dzieci na naszych wspólnych wakacjach tak ją nazywały. Ktoś kiedyś zwrócił uwagę mojej córce, że powinna do niej mówić „ciociu”, a Maja na to: „Ciociu Siwa?” (śmiech). Jak się poznałyście? Nie pamiętam. Chyba przez wspólnych znajomych, ale już jakich, gdzie i kiedy, to nie wiem… Miałyśmy dzieci w podobnym wieku - ja, Beata i nasza koleżanka Iza. Kojarzyłyśmy się wcześniej, ale przyjaźń zaczęła się wtedy, gdy dzieci były małe, czyli trzynaście lat temu. Kim była Beata? Była projektantką wnętrz. Samotną matką dwójki dzieci, które adoptowałam po tym, jak nagle zmarła, 22 czerwca. Nikt do końca nie wie, czy to był zawał. Równie dobrze to mógł być zator, tętniak itp. Pamiętasz ten dzień, kiedy Beata odeszła? Oczywiście, że tak. Rozmawiałam z nią godzinę wcześniej przez telefon. Beata miała tak, że od godz. 13 do 15 drzemała, wolny zawód… Tego dnia rozmawiałyśmy około 12, ona miała coś zrobić i jeszcze do mnie oddzwonić. Kiedy po 13 nie dzwoniła, pomyślałam, że na pewno poszła spać, ale kilkanaście minut później odebrałam telefon z informacją, że Beata nie żyje. Wyszłam z pracy i natychmiast pojechałam do niej do domu. Nie wierzyłam w to, dopóki nie zobaczyłam jej martwej. Łudziłam się jeszcze, że to jakiś głupi żart. Znalazł ją syn, który usłyszał, jak coś spadło w kuchni. Po 15 minutach przyjechało pogotowie. Stwierdzili zgon. Jak wyglądała Twoja przyjaźń z Beatą? Byłyśmy ze sobą blisko, ale nie spędzałyśmy razem każdej wolnej chwili. Miałyśmy taki zwyczaj, że we dwie chodziłyśmy na imprezy, jako osoby towarzyszące, nawet na wesela czy duże bale. Co roku spędzałyśmy razem jeden dzień podczas świąt. Codziennie rozmawiałyśmy przez telefon. Zawsze mówiłam, że mieszka na wygwizdowie, a ja w samym centrum, więc namiętnie odwiedzałyśmy się w pracy. U mnie wszyscy ją znali. Kiedy zmarła, to wiedzieli, że umarł członek rodziny. Jaka ona była? Za co ją lubiłaś? Może powiem, co mnie w niej wkurzało, bo lubiłam ją za całą resztę (śmiech). Na przykład dzwoniłam do niej, gdy przeżyłam w życiu coś ważnego. Mówiłam: „Wiesz, chciałam się tak tylko pozwierzać...”, a nagle słyszałam w słuchawce: „Ana, tu stoję, rozmawiam z tym i z tym…” i tak ciągnęła przez dwadzieścia minut. Beata opowiadała o wszystkim, co działo się dookoła. To mnie wkurzało. Z całego serca kochałam ją za wszystko, poza tym. Nie lubię ludzi nadmiernie serdecznych, takich, którzy słodzą. Siwej mogłam zawsze powiedzieć: „Skończ pie…ć.”, a ona do mnie mówiła: „Lamers, weź się ogarnij”. To brzmi jak rozmowa dwóch facetów. Obie miałyśmy takie „męskie umysły” i byłyśmy bardzo konkretne. Może dlatego, że obie same wychowywałyście dzieci? To na pewno. Uwielbiałam w Beacie to, że czytała wszystkie artykuły psychologiczne, jakie się pojawiały. Ja za tym nie przepadałam, ale teraz - gdy jej już nie ma - sama je czytam, gdy tylko coś takiego wpadnie mi w ręce. Według mnie jesteście przykładem kobiecej solidarności, ale takiej prawdziwej. Mam wrażenie, że my, kobiety,

łatwo znajdujemy przyjaciółki… Pojawia się tylko pytanie, jakie to są przyjaźnie? To prawda, masz rację. Zazwyczaj kobiety umawiają się na kawę albo na piwo, by pogadać o tym, jacy to faceci są źli. Taki klasyk. Ja swoich przyjaciół mogę policzyć na palcach jednej ręki. Znam mnóstwo ludzi i wielu z nich mogę uznać za dobrych znajomych, ale słowo „przyjaciel” oznacza dla mnie coś więcej. Podam ci przykład, jak to działa: gdybym przeczytała w gazecie, że Siwa wyjechała do Wielkiej Brytanii i zabiła człowieka, to wiedziałabym, że miała dobry powód. Ona była moim człowiekiem, z którym mogłam się pokłócić i nie zgodzić, ale kiedy trzeba było, to szłam za nią w ogień. Poszłaś, biorąc pod swoją opiekę 13-letnią córkę i 17-letniego syna Beaty po jej śmierci. Nie miałaś wątpliwości? Nie. Żartuję, że to była najkrótsza ciąża w moim życiu. Przyszłam do nich i oznajmiłam, że zostaję, a one były raczej z tego zadowolone. Potem powiedziały pani psycholog z policji, że chcą być ze mną. Ja też musiałam być pewna, że to im pasuje. To nie mogło wyglądać tak, że przyszła ciocia i teraz ułoży im świat. Czego się najbardziej obawiałaś? Wiem, że sama jesteś matką dwójki nastolatków, ale to jednak była zupełnie nowa sytuacja. Teraz cię zaskoczę. Otóż jestem ch… panią domu. W domu mam posprzątane, ale gotowanie to jest to, czego z całego serca nienawidzę. Jak gotuję, to lepiej do mnie nie podchodzić. Z kolei Beata była petardą, jeśli chodzi o te kwestie: śniadania, obiadki, kolacyjki - pełen serwis. Bez przerwy oglądała programy kulinarne. Pierwsza zbawienna myśl, jaka przyszła mi do głowy, gdy zostałam z dziećmi, to obiady w szkole. Co na to dzieci Twojej przyjaciółki? Nie są zachwycone, ale przyjęły to z godnością. A jaką Ty jesteś mamą? Bardzo ufającą swoim dzieciom. Ufam też ludziom. Jeżeli z kimś uzgodnię, że nasza relacja będzie się opierać na zaufaniu i szacunku, to wierzę też, że nic strasznego się nie stanie. Mam na tyle dobry kontakt z moim starszym synem, że wiem o nim wszystko. Czasem nawet nie chciałabym aż tyle wiedzieć, ale wiem. To jest dziecko, które jak nie chce iść do szkoły, to do mnie dzwoni i mówi, że nie pójdzie. Ale za to bycie kumpelą płacę też frycowe. Znajomi mówią, że tak traci się autorytet. Ja jednak wolę taką formę, bo wierzę, że można się dogadać. Ty też byłaś tak wychowana? W domu pełen luz? Nie do końca. Wiesz, moje dzieciaki też znają zasady, to nie jest tak, że pozwalam na wszystko. Mamy jasno określone reguły i się ich trzymamy. A ja? Ja zostałam wychowana przy pomocy kija. Pasek był w domu, ale jeśli mam być szczera, to nie odczuwam tego jako traumy. Takie były czasy. To nie było jakieś pranie, ale jak na Wrzosach pozbieraliśmy z dzieciakami niewybuchy, to cała ulica dostawała w tyłek i krzyczała. Dla wszystkich było jasne, co się stało. Czasy i świadomość się jednak zmieniły i w tej chwili nikomu do głowy nie przychodzi, żeby dziecko uderzyć. Ja tego nigdy nie zrobiłam. Jak zareagowali Twoi bliscy, kiedy dowiedzieli się, że adoptujesz dzieci przyjaciółki? Najgorzej przyjęła to moja babcia, którą na początku roku przeprowadziłam ze Szczecina do mnie, do Torunia, po czym sama się wyprowadziłam do innego domu. Z resztą było OK. Fajnie zareagowały moje dzieci - stwierdziły, że teraz mają nowe rodzeństwo. miasta kobiet

wrzesień 2017

7


jej portret Po śmierci Beaty poszłam do jej dzieci i oznajmiłam, że zostaję, a one były z tego raczej zadowolone. Potem powiedziały pani psycholog z policji, że chcą być ze mną. Żartuję czasem, że to najkrótsza ciąża w moim życiu. Anna Lamers

Rozmawiałaś kiedyś z Beatą o tym, co by było, gdyby którejś z Was coś się stało? Tak. Miałyśmy taką koleżankę, która zachorowała na raka. Strasznie cierpiała, a mąż nie bardzo potrafił jej pomóc. Tymczasem ona w tej sytuacji potrzebowała kogoś, kto pójdzie jak przeciąg. Beata kiedyś do mnie zadzwoniła i powiedziała: „Wiesz co, jeśli ze mną tak kiedyś będzie, to musisz być moim pitbullem szpitalnym”. Obiecałam jej to i tego samego oczekiwałam w zamian. Kiedy nasza koleżanka zmarła, to obie wiedziałyśmy, że w razie potrzeby zajmiemy się swoimi dzieciakami. Inna sprawa jest taka, że na co dzień jednak w ogóle nie myśli się o tym, że coś takiego naprawdę się wydarzy.

Anna Lamers z 13-letnią Matyldą, córką swojej zmarłej przyjaciółki

sąd na to powie. Czy uzna mnie za odpowiedzialną osobę, skoro chodzę po ulicach i krzyczę. Zadaję sobie takie pytania. Przeciwko czemu krzyczysz? Ostatnio przeciw reformie sądów. Bronisz też praw kobiet. Tak. Jak jest Manifa, to staram się działać. Staję w obronie wszystkich kobiet - tych, które pracują w ciężkich warunkach, mają problemy z alimentami, ze wszystkim. Do szewskiej pasji doprowadzają mnie takie codzienne różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami.

Myślisz teraz o sobie? Słyszałam, że jak ma się nastoletnie, tak zwane odchowane dzieci, to można zacząć myśleć o sobie. Nie. Zanim zmarła Beata, to myślałam, że może wyjadę na dwa miesiące popracować do Norwegii, ale już nie mam takich planów. Teraz mam kolejne dzieci. Ostatnio zadzwoniła do mnie koleżanka, która jest na etapie poszukiwania mężczyzny. Kiedy dowiedziała się, że zaadoptowałam dzieci mojej przyjaciółki, podsumowała to krótko: „Lamers, ty już gościa nie znajdziesz. Kto cię weźmie z czwórką dzieci?!”.

Krótko mówiąc, jesteś feministką. Nie do końca. To znaczy jestem, ale nie chcę używać jakichkolwiek nakładek. Lubię określenie społecznik. Feminizm socjalny, ale nie liberalny - to moje wewnętrzne hasło. Niesamowite było dla mnie to, że na te nasze ubiegłoroczne protesty przychodziła masa facetów. To było coś. Przecież nie chodzi o to, by oni rodzili dzieci albo żeby w ramach równouprawnienia nosić za nimi zakupy. Dobrze jest, gdy mężczyźni rozumieją, że np. dzieci są wspólne i że prawo do podjęcia decyzji o aborcji też jest wspólne.

I co Ty na to? Zgadzam się z nią, ale nie da się mieć wszystkiego. Brak faceta można przeżyć, ale są jeszcze pewne drobnostki egoistyczne, na które nie bardzo mogę sobie teraz pozwolić. Własne dzieci możesz podrzucić do przyjaciółki, a bycie niespokrewnionym opiekunem nieco się od tego różni. Jest dużo większy rygor. Teraz zaczęłam się też zastanawiać np. nad tym, czy mogę brać udział w protestach. Nie wiem, co

A nie jest tak, że to kobiety mają dzieci? W dziewięćdziesięciu procentach tak. To kobiety mają dzieci, ale to ma swoje wady i zalety. Przy okazji adopcji miałam spotkania z kuratorką. Była zaskoczona, kiedy jej powiedziałam, że z moim byłym mężem mam nad córką opiekę naprzemienną. Wiem, że gdybym tylko kiwnęła palcem, to miałabym całkowitą opiekę, bo takie jest prawo, ale przecież dziecko ma ojca i matkę. Dlaczego, kiedy rodzice się rozstają, jedno z nich

ma być gorsze? Instytucja opieki naprzemiennej może działać genialnie. Rozumiem, że u Ciebie właśnie tak działa? Tak. Nie dogaduję się z moim byłym mężem w każdej innej sferze życia, ale jeśli chodzi o dziecko, to nie mamy najmniejszych problemów. Jak tak Ciebie słucham, to trudno mi zgodzić się z Twoją koleżanką, że teraz już nie znajdziesz faceta. Idealna partnerka… (śmiech) Tylko jest jeden problem, ja mam włoski charakter. To znaczy? Jestem księżniczką, jeśli chodzi o facetów, na pewno nie Matką Teresą z Kalkuty. Jestem społecznikiem i mam dzieci, ale to wcale nie oznacza, że chcę leczyć każdego napotkanego na ulicy. Kiedyś tak miałam, ale już mi przeszło. Nie chcę więc być z kimś, kogo miałabym niańczyć. Patrzę na Twoje tatuaże. Nie wyglądasz z nimi na matkę Polkę. Mama Siwa też miała tatuaże. Kiedy zrobiłaś pierwszy? W 1996 roku, a później długo, długo nic. Po ciążach poukrywałam w ten sposób niektóre niedoskonałości ciała. Potem zmarł mój dziadek, więc napisałam na sobie jego imię po aramejsku, a kiedy zmarła Siwa, to też zrobiłam tatuaż. To ten zgaszony papieros na ramieniu? Tak. Siwa na Facebooku wrzucała same zakonnice z papierosami albo piękne, palące kobiety. Ona wszystkim kojarzyła się z papierosem.CP

*Anna Lamers - torunianka, matka czwórki dzieci, społeczniczka działająca m.in. na rzecz kobiet. Na co dzień pracuje w biurze nieruchomości.

8

miastakobiet.pl


MesoTherm

Odkryj sekret globalnej odnowy!

Czym jest i jak działa MesoTherm? MesoTherm jest najnowszą, ekskluzywną, niezwykle zaawansowaną technologicznie metodą odnowy skóry, aktywnego odmładzania oraz spektakularnej poprawy jej kondycji! Łączy sześć różnych technologii w jednym bezpiecznym, nieinwazyjnym urządzeniu. Moduł Abralase zawiera laser stymulujący odnowę komórkową oraz piling mechaniczny tlenkiem glinu, silnie regenerujący skórę. Za napięcie skóry odpowiada monopolarna fala radiowa, wspomagana przez mikronakłuwanie specjalnym rollerem z setkami mikroigieł, oraz pulsacyjny masaż podciśnieniowy, przywracający elastyczność nawet najbardziej poluźnionej skórze. Moduł Mesoskin wykorzystuje prąd zmienny o niskiej amplitudzie drgań, aby zwiększyć zdolność skóry do absorpcji składników aktywnych, zawartych w specjalnie opracowanych formułach serum. W efekcie programu zabiegowego złożonego z najbardziej innowacyjnych procedur, uzyskujemy efekty takie jak: • napięta i jędrna skóra, • podniesiony owal twarzy, • wypłycone zmarszczki i bruzdy, • zwężone pory, • skóra wolna od zaskórników, • zredukowane bizny potrądzikowe i rozstępy.

NAU KA N I G DY D OTĄ D N I E BYŁA TAK PI Ę K NA NAU KA N I G DY D OTĄ D N I E BYŁA TAK PI Ę K NA

007630593

Szosa Chełmińska 84/86 87-100 Toruń tel.(56) 621 06 88 mobile 662-120-401 www.feminarium.com


Modą trzeba się bawić i można to robić w każdym wieku. Nie ograniczajmy tej kreatywności u dzieci, nawet jeśli ich pomysły nie zawsze nam się podobają - mówi Angelina Felchner, stylistka i doradca ds. wizerunku w centrum handlowym Zielone Arkady w Bydgoszczy

Pozwólmy dzieciom wybierać wyrażają siebie i nie ma powodów, by im tego zakazywać.

Z A K U P Y

Z E

Co zrobić, jeśli dziecko faktycznie ma swoją wizję ubioru, ale jest ona daleka od tego, co sami byśmy dla niego wybrali? Ja jestem za tym, by pozwalać dzieciom na pewną swobodę. Zawsze powtarzam, że modą trzeba się bawić i można to robić w każdym wieku. Nie ograniczajmy tej kreatywności u dzieci, nawet jeśli ich pomysły nie zawsze nam się podobają. Czasem wystarczy przeczekać ten szalony okres, a jeszcze lepiej przyjrzeć się temu z zainteresowaniem. Dzieci potrafią łączyć ze sobą ubrania w niestandardowy, ale i bardzo ciekawy sposób. Kto wie, czy z tej chęci eksperymentowania nie zrodzi się później jakaś artystyczna dusza? Może w takim maluchu drzemie przyszły projektant albo stylista. Dzieci w ten sposób

S T Y L I S T K Ą

Szukasz modnych inspiracji? A może chcesz odmienić swój wizerunek? Skorzystaj z bezpłatnych usług NASZEJ profesjonalistki! Wybierz się na 2-godzinne zakupy w towarzystwie stylistki i odkryj swój styl! To również idealny pomysł na prezent dla bliskiej Ci osoby! Usługa dostępna w każdy piątek w godz. 15:00-21:00. Rezerwacja terminów pod nr. tel. 52 370 36 00 lub osobiście w punkcie informacji na poziomie 0.

10

miastakobiet.pl

Na co zwracać uwagę, jeśli chodzi o jakość ubrań? W cieplejsze dni sprawdzą się przewiewne ubrania, warto więc unikać poliestru. Najlepsze materiały to kaszmir, jedwab, dobra bawełna i len. Zimą z kolei wybierajmy rzeczy z domieszką wełny. Jeśli postawimy na dobre jakościowo ubrania, to możemy też je sprzedać, gdy nasze dziecko z nich wyrośnie. Oczywiście pamiętajmy, że wszystkie dzieci się bawią, a przy tym brudzą, chodzą na czworakach i bardzo często przy okazji niszczą to, co mają na sobie. W pewnym sensie są to przywileje dziecięcego wieku i trzeba się z tym pogodzić.

Szczegóły na

www.zielonearkady.com.pl 007491359

Z czym rodzice mają największy problem, wybierając ubrania dla swoich dzieci w wieku przedszkolnym? Dla większości rodziców dużym kłopotem jest to, że dzieci bardzo szybko wyrastają ze wszystkiego, co im się kupi. W grę wchodzą tu kwestie finansowe, nie ma więc sensu aż tak bardzo szaleć na zakupach. Najlepiej kierować się praktycznością i tym, czy dany strój będzie wygodny. To jest też ważne dla samych dzieci, choć niektóre dość wcześnie zaczynają interesować się modą i mają swoją wizję tego, jak chcą wyglądać. Można to zauważyć już u kilkulatków. Nie każde dziecko lubi chodzić na zakupy, ale jeśli nasze nie ma z tym problemu, to warto zabrać je ze sobą i przekonać się, co mu się tak naprawdę podoba.

A jest coś, czego jednak byś nie polecała dla dzieci? We wszystkim warto zachować zdrowy rozsądek. Kilka lat temu w modzie dziecięcej pojawiły się buty na obcasie. Surie, córka Toma Cruise’a i Katie Holmes, mocno lansowała ten trend. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że to niezbyt zdrowe dla małych stóp, poza tym nie wygląda to dobrze. Takie pomysły wpisują się już w stylistykę „stara maleńka”. Według mnie ważne jest też to, by w ogóle słuchać dzieci. Niektóre wcale nie chcą się wyróżniać z tłumu i zwracać na siebie uwagi wśród rówieśników. Warto od małego wyrabiać w dziecku gust i poczucie estetyki. Dlatego nie jestem fanką choćby tych wszystkich różowych, kiczowatych i słodkich ubranek dla dziewczynek. Na szczęście obecnie bez problemu możemy znaleźć w modzie dziecięcej inne kolory, nawet tak spokojne, jak biel, szarości i beże.


lista sklepów dostępna na:

www.zielonearkady.com.pl

P

ierwszą zasadą mody dziecięcej jest wygoda - Dominik i Sara czuli się świetnie w obu stylizacjach. Podobnie jak ich mama Ola - w jeansach, które dopasowują się do sylwetki i luźnej koszuli w męskim stylu. Jej zestaw uzupełnia masywny wisior i srebrna torebka. Stabilne botki na modnej podeszwie - tzw. traktorze - odciążają sylwetkę. Sprawdziłyby się tutaj także białe sportowe buty. W modzie dziecięcej starajmy się wykorzystywać te same elementy garderoby. Dominik ma na sobie buty w militarnym stylu, które pasują zarówno do marynarki, jak i klasycznej koszuli w kratę. Stawiając na neutralne kolory, mamy pewność, że będą pasowały do siebie nawzajem. Mocniejszym akcentem mogą być takie dodatki jak plecak i zegarek. U Sary powtarzającym się elementem jest torebka - w modnym kształcie i granatowym (zawsze stylowym) kolorze. Kompletując garderobę dla dziewczynki, zwracajmy uwagę na detale - frędzle, gwiazdki, kokardki. W eleganckiej wersji warto postawić na biel, czerń i beż, czyli ponadczasowe kolory, które zawsze bardzo dobrze się prezentują.

Przede wszystkim

wygodnie

2

ola

naszyjnik Pretty Girl 9,99 zł torebka Pretty Girl 49,99 zł okulary Lynx, Caroline Abram 1134 zł botki Deichmann 139,90 zł jeansy C&A 89,90 zł koszula C&A 185 zł

sara

czerwony zegarek Swiss 280 zł pasek Coccodrillo 9,90 zł torebka Coccodrillo 39,90 zł sandałki Smyk 87 zł opaska w gwiazdki Okaïdi 16,90 zł bluzka z cekinami Okaïdi 54,90 zł apaszka z frędzelkami Okaïdi 44,90 zł jeansy skinny Okaïdi 84,90 zł

dominik

spodnie Coccodrillo 49,90 zł koszula Okaïdi 84,90 zł bezrękawnik Okaïdi 99,90 zł buty Deichmann 119,90 zł plecak Okaïdi 84,90 zł niebieski zegarek Swatch 250 zł Za realizację zdjęć dziękujemy kawiarni Furore.

dominik

biała koszula Picaboo 109,99 zł szorty Picaboo 109,9 zł buty Deichmann 119,90 zł marynarka Picaboo 299,99 zł zegarek Swatch 380 zł plecak gratis do czerwonego zegarka Swiss

sara

opaska z gwiazdką Coccodrillo 9,90 zł bolerko Picaboo 72,99 zł spódniczka Picaboo 149,99 zł trapezowa bluzka Picaboo 119,99 zł lakierowane balerinki Deichmann 49,90 zł

miasta kobiet

wrzesień 2017

11

007491365

1

zdjęcia: Natalia Kuligowska /052b


relaks

Program „uwaga umysł” został opracowany na podstawie terapii akceptacji i zaangażowania act, która wykorzystuje technikę uważności. informacje o bezpłatnych warsztatach w klinice psychiatrii szpitala jurasza udzielane są pod numerem 500 623 090.

Fitness umysłu Mindfulness na łące praktykowali już prezesi, pracownicy korporacji, dzieci, a nawet ksiądz. Ludzie trafiają tu, gdy dotychczasowe metody walki z depresją czy inną formą wewnętrznego cierpienia nie zadziałały. Tekst: Dominika Kucharska Zdjęcia: Tomasz Czachorowski „To na końcu świata” - usłyszałam w odpowiedzi na pytanie, gdzie się spotkamy. I choć wsi położonej jakieś 20 kilometrów za Bydgoszczą końcem świata bym nie nazwała, to po otrzymaniu instrukcji dojazdu zaczęłam rozumieć, skąd to określenie. „…mijasz Brzozę, Prądocin, Kolankowo, Jakubowo… za białym domkiem na polanie skręć w prawo, potem jeszcze pół kilometra i zobaczysz tipi”.

12

miastakobiet.pl

Razem z fotoreporterem kierujemy się więc leśną drogą zgodnie ze wskazówkami w SMS-sie. Docieramy do Nowego Smolna. Z linią drzew sąsiaduje morze zieleni. Na łące obrośniętej dzikimi roślinami swobodnie pasą się konie. W tle widać dom, stajnię i Ainu - suczkę rasy alaskan malamute, przypominającą połączenie wilka z niedźwiadkiem. Ten sielski widoczek dopełniają głośny śpiew żurawi i wspo-


relaks

Współcześni psychologowie uczą się od buddyjskich mnichów. Badania pokazują, że gdy od wschodnich metod oddzieli się aspekty religijne, to uzyskujemy niezwykle skuteczne techniki terapeutyczne, a medytacja jest najlepszym sposobem radzenia sobie z depresją. dr Joanna Lessing-Pernak

mniane tipi, jakiego nie widziałam jeszcze nigdy w życiu. Spodziewałam się namiotu odrobinę większego od tych, które ustawia się w dziecięcych pokojach. Tymczasem to zdecydowanie bardziej przypomina siedzibę indiańskiego wodza, choć budować pomagali je polscy górale. Ma jakieś 8 metrów wysokości. Jasny materiał opiera się na równych pniach drzew, a w środku bez obaw można robić imprezę na kilkanaście osób. Jednak wypaleni zawodowo prezesi firm, ludzie cierpiący z powodu depresji czy dzieci mające kłopot z emocjami nie przyjeżdżają tu imprezować. Więc właściwie czego tu szukają? O tym opowie mi czteroosobowa ekipa psychologów, którzy stworzyli to miejsce i ochrzcili nazwą TIPI Dragonfly. Joanna Lessing-Pernak oraz trójka jej studentów (byłych i obecnych) - Magda Świątkowska-Szczęch, Kamil Kołodziej i Jan Gaca, postanowili propagować tu fitness umysłu, czyli mindfulness, po polsku nazywany nauką uważności. Tipi, w którym po chwili rozmawiamy, bujając się na wygodnych hamakach i wpatrując w taniec płomieni na palenisku, to gabinet. Moi dzisiejsi gospodarze wpadli na ten oryginalny pomysł, gdy uznali, że murowane ściany Akademickiego Centrum Pomocy Psychologicznej, działającego przy Instytucie Psychologii UKW pod kierunkiem prof. Małgorzaty Kościelskiej, dobrze byłoby zamienić na miejsce bliżej natury. W Centrum prowadzona jest terapia dla dzieci z różnymi zaburzeniami psychicznymi, między innymi agresją wyrażaną wprost. - Chodziło nam o większą przestrzeń, ale i o bezpieczeństwo. Poza tym coraz więcej badań naukowych potwierdza skuteczność łączenia terapii z oddziaływaniem przyrody. Postanowiliśmy zrobić własny eksperyment i tak powstał projekt „Uwaga Umysł” realizowany właśnie tu, na łonie natury - wyjaśnia Joanna, która w domu obok tipi mieszka od 10 lat.

Życie przeszłością i przyszłością „Uwaga Umysł” opiera się na praktyce uważności, czyli - mówiąc najprościej - uczeniu się bycia tu i teraz oraz świadomości tego, co dzieje się w naszym wnętrzu. Co w tym trudnego? Dla tybetańskich mnichów nic, ale dla ludzi Zachodu to nie lada wyzwanie. Pod górkę robi nam nie tylko współczesny styl życia czy przytłaczająca ilość docierających do nas informacji, ale nawet i budowa naszego mózgu. Przez większość czasu jesteśmy nastawieni na myślenie o przyszłości bądź przeszłości, co pozwoliło naszemu gatunkowi przetrwać. Jest przy tym jednak pewne „ale”. Badania naukowe pokazują wyraźnie, że gdy zaczynamy myśleć o przyszłości lub przeszłości, to poziom stresu wzrasta. - Kreując w głowie przyszłość, możemy tworzyć coś pozytywnego, ale jednocześnie włącza nam się wizualizacja przeszkód, które mogą uniemożliwić realizację planu. Gorsza wersja to taka, gdy żyjemy w ciągłym lęku, że w przyszłości spotka nas coś strasznego. Natomiast nasze ciało jest ślepe na rzeczywistość. Dostaje taki obraz świata, jaki nasz umysł przedstawi. Jeśli rysujemy katastroficzne wizje przyszłości, to rozpoczyna się produkcja hormonów, będących adekwatną odpowiedzią mózgu na tę wiadomość - tłumaczy dr Lessing-Pernak. A co ze skupianiem się na tym, co było? W tej kategorii nasz gatunek jest mistrzem świata. - Ludzie potrafią przez 20 lat przychodzić do knajpy, by opowiadać o swoim bolesnym doświadczeniu, za każdym razem rozbudzając w sobie ten sam traumatyczny stan. Odpowiada za to kora nowa. U zwierząt ta część mózgu nie jest tak rozwinięta jak u nas i dlatego od nich najlepiej uczyć się bycia tu i teraz. Antylopy pięć minut po ataku tygry-

sa znów spokojnie pasą się na pastwisku. Zwierzęta doświadczają jedynie czystego cierpienia, czyli tego w pełni realnego. Czują ból w momencie, gdy rzeczywiście dzieje im się coś złego - dodaje psycholog.

Nie uciekaj - doświadczaj Umiejętność bycia uważnym zatracamy także przez wychowanie w kulturze, która uczy nie czuć tego, co złe. - Jeśli u dziecka pojawia się złość czy płacz, to jak najszybciej ma to zwalczyć. W życiu dorosłym postępujemy tak samo. W efekcie cywilizacja Zachodu jest w pewnym sensie bezradna wobec trudnych emocji. Możemy od nich uciekać, ale one zawsze nas doganiają, bo są częścią nas. Odcinając negatywne emocje, odcinamy też te pozytywne, a to prosta droga do depresji - podkreślają moi rozmówcy. Te zależności zaczyna zauważać coraz więcej osób. Fitness umysłu w niektórych krajach jest tak samo popularny, jak moda na bycie aktywnym fizycznie. W Stanach Zjednoczonych, Anglii czy Holandii jest nawet refundowany. Przerwa na medytacje to standard w wielu korporacjach czy szkołach. Medytują nawet urzędnicy w Parlamencie Europejskim. - Gdy my, jako zachodnia cywilizacja, tworzyliśmy iPhone’y i szybkie samochody, Wschód medytował i poznawał swoje wnętrze. Dziś, dzięki temu, że funkcjonujemy w globalnej wiosce, możemy wymieniać się tymi osiągnięciami. Współcześni psychologowie uczą się od buddyjskich mnichów. Badania pokazują, że gdy od wschodnich metod oddzieli się aspekty religijne, to uzyskujemy niezwykle skuteczne techniki terapeutyczne. Medytacja jest najlepszym sposobem radzenia sobie z depresją, również tą lekooporną - mówi Joanna. Daj chmurom odlecieć OK, przyjechać na łąkę, usiąść w tipi, wyłączyć telefon, zamknąć oczy i co dalej? Zawsze, gdy staram się nie myśleć o niczym, kończy się to fiaskiem i wiem, że nie tylko ja mam z tym problem. Słyszę, że pierwszym błędem jest to, że w ogóle się staram. Zamiast tego mam sobie w pełni odpuścić. - Na początku, gdy powiesz: „Teraz pomedytuję w ciszy”, myśli zaczynają cię totalnie bombardować. Pamiętam, że moje pierwsze doświadczenia z praktyką uważności nie były doskonałe. Nieraz zwyczajnie nie chciało mi się tego robić - mówi Magda. - Dopiero z czasem, medytując, zaczynamy zauważać poszczególne myśli, które pojawiają się w głowie. Naszą ulubioną metaforą na warsztatach jest traktowanie myśli jak pojawiającej się chmury, którą puszczamy dalej, aby odleciała. Tak robimy z każdą kolejną, nawet tą najbardziej bolesną. Pomocne w wyłączaniu umysłu jest też skupienie się na oddychaniu. Mówimy dzieciom, że głowa to fabryka trosk, z której odchodzą schody w dół, do brzucha, a stamtąd wyprowadzamy je oddechem - dodaje. Obserwator, doradca i odkrywca Inną techniką pomocną w radzeniu sobie z trudnymi emocjami i stresem jest uświadomienie sobie, że w każdym z nas są trzy struktury. Pierwsza to obserwator, który śledzi wszystkie stany umysłu i nasze codzienne doświadczenia. Robi to z dystansu i niczego nie ocenia. Druga to doradca, który nadaje znaczenie tym stanom, komentuje je, często także podcina nam skrzydła, rozbrzmiewając w głowie: „I jak to zrobiłeś? I po co ci to? Znów nawaliłeś…”. Ostatnią strukturę stanowi odkrywca, odpowiedzialny za podejmowanie działania w życiu. Nasze zadanie polega na tym, żeby za pomocą obserwatora rozszyfrować doradcę i uruchomić w sobie odkrywcę - mającego apetyt do działania, zdobywania świata. Ważne jest, by znaleźć balans pomiędzy tymi trzema miasta kobiet

wrzesień 2017

13


relaks

Ekipa TIPI Dragonfly (TIPI od „Terapia i Przyroda Integralnie”) od lewej: Joanna Lessing-Pernak, Jan Gaca, Magda Świątkowska-Szczęch, Kamil Kołodziej.

strukturami. Brzmi jak reguły gry komputerowej, choć to nadal teoria naukowa, ale przetłumaczona na prostszy język. W zeszłym roku program „Uwaga Umysł” przez 8 tygodni realizowany był w pierwszych klasach szkoły podstawowej. - Codziennie przez 15 minut praktykowaliśmy z dziećmi uważność. W jaki sposób? Głównie przez zabawę, bo trudno oczekiwać, że tryskające energią dziecko usiądzie w kwiecie lotosu i przez kwadrans będzie medytować, choć i takie przypadki się zdarzały - opowiada dr Lessing-Pernak. Dzieciaki miały na przykład za zadanie uważnie wsłuchiwać się w dźwięk gongu. Innym razem jadły czekoladę, ale żeby nie było tak łatwo - jedną kostkę zjadały przez pięć minut, aby poczuć ją wszystkimi zmysłami. - Pamiętam, jak jeden chłopiec powiedział: „To jest nudne, ale czuję, że potrzebne”. Gdy takie słowa padają z ust dziecka, to mają one moc - mówi Magda. Minusem było to, że w tych szkolnych zajęciach uczestniczyły tylko dzieci. W tipi udział w warsztatach biorą też ich opiekunowie. Dzięki temu po powrocie do domu wszyscy posługują się tym samym językiem.

Z betonu na trawę Trening w tipi pokazuje również, jak świeże powietrze działa na korzyść uważności. U dzieci widać to doskonale. Gdy tu przyjeżdżają, zaczyna się istne szaleństwo. O dziwo żadnemu z nich nie przeszkadza szwankujący zasięg, brak telewizora czy trawa zamiast dywanu pod stopami. Biegają, turlają się po ziemi, rozładowują energię, aż w pewnym momencie same proszą o chwilę wytchnienia. Wtedy wsłuchiwanie się w swoje wnętrze jest dużo łatwiejsze. A dorośli, którzy im towarzyszą? - To osoby osadzone w obowiązkach. Spoglądające na zegarek, planujące, co zrobią po powrocie do domu. Tymczasem my namawiamy je, aby przestały skupiać się na przyszłości. Mają dać sobie przestrzeń na bycie sami ze sobą - mówi Kamil. Wiele z nich właśnie tu, na łące, pierwszy raz usłyszało, że emocje można czuć w ciele. Że - trenując uważność - poczujemy ciężar każdej części swojego ciała, wyodrębnimy każdą myśl. Mindfulness na łące praktykowali już prezesi, pracownicy korporacji, a nawet ksiądz. Ludzie trafiają tu, gdy dotychczasowe metody walki z depresją czy inną formą wewnętrznego cierpienia nie zadziałały. - Dla dorosłych to, co proponujemy, na początku może się wydawać dziwne. Nagle znajdują się w miejscu odciętym od wszystkich bodźców, których dostarcza im życie w mieście. Musi minąć chwila, aby przywykli

14

miastakobiet.pl

do nowej sytuacji, ale bardzo szybko zaczynają czerpać z tego przyjemność - zapewnia Magda. W nietypowym gabinecie nie tylko medytują, ale i rozmawiają. Mówią o tym, co ich dręczy, stresuje, cieszy, co jest dla nich najważniejsze. Uczą się rozpoznawać emocje, dostrzegać je. W bezpiecznych warunkach, pod okiem terapeutów, spotykają się ze swoimi trudnymi myślami po to, by zaakceptować ich obecność, a następnie uwolnić się od nich. Warsztaty „Uwaga Umysł” są nie tylko dla osób, które zmagają się z poważnymi problemami. To trening dla każdego, kto chce podnieść standard swojego życia. - Od uważności tak naprawdę zależy jakość wszystkich wykonywanych przez nas czynności. Jak trochę potrenujemy umysł, to nawet jazda samochodem wychodzi nam lepiej - mówi Janek.

Budujemy nowe połączenia Jak długo trzeba zgłębiać naukę uważności, żeby naprawdę ją poznać? Słyszę, że tydzień wystarczy, aby wyczuć, czy to coś dla nas, ale docelowo chodzi o codzienną praktykę. Samo zdobywanie umiejętności standardowo trwa 8 tygodni. Przez ten okres zmienia się struktura mózgu, tworzą się w nim nowe połączenia. Przykładowo - dotychczas na rozmowę z szefem ktoś reagował stresem. Teraz czuje, że stres się zbliża, ale - zachowując uważność - potrafi rozłączyć negatywne emocje od lawiny myśli, doświadczyć uczuć w ciele, uświadomić sobie swój stan i uruchomić relaksujący, odprężający oddech. Podobnie jest w przypadku traumatycznych wspomnień czy chociażby lęku przez publicznym wystąpieniem. Naucz się i ty! Ekipa z TIPI Dragonfly, we współpracy z Psychiatrycznym Oddziałem Stacjonarnym dla dzieci i młodzieży koordynowanym przez dr Małgorzatę Dąbkowską oraz Oddziałem Dziennym Rehabilitacji Psychiatrycznej dla Dzieci i Młodzieży pod kierunkiem dr Anny Walczak, otrzymała miejski grant. To umożliwi im dotarcie z treningiem „Uwaga Umysł” do młodzieży i opiekunów. We wrześniu, dzięki zaangażowaniu prof. Aleksandra Araszkiewicza w Klinice Psychiatrii Szpitala Jurasza rozpoczną się bezpłatne warsztaty. - Mam nadzieję, że niebawem fitness umysłu stanie się standardem także w Polsce. Współczesne społeczeństwo bardzo tego potrzebuje. Dalajlama powiedział, że gdyby nauczyć wszystkie dzieci w wieku 7 lat medytować, to na świecie nie byłoby wojen. Jest więc o co się starać - przekonuje dr Joanna Lessing-Pernak.CP


zdrowie i uroda

temat

Szczupła sylwetka po wakacjach? To możliwe!

Praktyczne rady dotyczące treningu

Wakacje często sabotują naszą walkę o szczupłą sylwetkę. Wysokie temperatury, lody, grille, wieczory przy drinkach, all inclusive w hotelach… Większość planów treningowych w tym czasie również idzie w odstawkę. W końcu lato trwa tak krótko! tekst: Natalia Deja i Edyta Linowiecka, trenerki personalne ELITE Bydgoszcz, Centrum Dietetyki, Coachingu i Treningu Indywidualnego

O

dpoczynek - zarówno od pracy, jak i od treningów - to nic złego. Jest wręcz wskazany! Zregenerowany i wypoczęty organizm ze zdwojoną siłą wróci na właściwe tory. Dlatego teraz, po wakacjach, wyznacz sobie nowe cele i z uśmiechem rozpocznij trening. Podpowiemy ci, jak najskuteczniej to zrobić!

WYKORZYSTAJ INTERWAŁ Wróciłaś z wakacji z kilkoma nadprogramowymi kilogramami. Czujesz, że czas przeprosić się z przedurlopowym stylem życia i wejść na właściwe tory. Dobrym pomysłem jest trening interwałowy (np. 20 sekund sprintu naprzemiennie z marszem trwającym 40 sekund - całość powtórz 10 razy). Dowiedziono, że dzięki tej formie treningu można spalić tkankę tłuszczową nawet 3 razy szybciej, niż wykonując ćwiczenia typu cardio (np. jeżdżąc na rolkach czy maszerując z kijami). Co jest dodatkową zaletą interwału? Zajmuje dużo mniej czasu! Już 10 minut wystarczy, aby zobaczyć efekty! Jak to możliwe? Wszystko dzięki procesom, które zachodzą w naszym organizmie przez kilka, a nawet kilkanaście godzin po tak intensywnym treningu. Z racji tego, że trening interwałowy jest bardzo wyczerpującą formą ruchu, angażującą nawet 80 proc. wszystkich mięśni naszego ciała (cardio to tylko 40 proc.), organizm

15

miasta kobiet.pl

potrzebuje więcej czasu na regenerację. Energia niezbędna do tych procesów pobierana jest między innymi z tkanki tłuszczowej. Co nam to daje? Efekt spalania nawet 24 godziny po treningu. Brzmi świetnie, prawda? Chudniemy, leżąc na kanapie czy siedząc przy biurku w pracy. Na tym właśnie polega ogromna zaleta tej formy aktywności fizycznej.

POSTAW NA ĆWICZENIA WIELOSTAWOWE Bardzo dobre efekty przyniosą również ćwiczenia wielostawowe. To ruch, podczas którego organizm zmuszony jest zaangażować do pracy wiele grup mięśniowych w tym samym czasie. Takim ćwiczeniem jest na przykład martwy ciąg (wykonuje się go, podnosząc sztangę z ziemi do momentu, w którym plecy i nogi ćwiczącego są w jednej linii - pozycji wyprostowanej; barki odciągnięte są do tyłu, a sztanga z ciężarami znajduje się nieco poniżej linii bioder). Ćwiczenie to angażuje 7 dużych grup mięśniowych: prostowniki grzbietu, mięśnie czworoboczne, mięśnie najszersze grzbietu, mięśnie przedramion, mięśnie proste i skośne brzucha, mięśnie pośladkowe i mięśnie czworogłowe uda. Inne ćwiczenia wielostawowe to np. przysiady, pompki, świeca. W czasie wykonywania tych ćwiczeń wykorzystuje siłę kilka grup mięśniowych, co pozwala trenować z większym ciężarem. Jeżeli poza wyglądem Twoim celem jest także sprawność i siła, ćwiczenia wielostawowe są właśnie dla Ciebie.

NIE ZAPOMNIJ O REGENERACJI Odpoczynek jest dla naszych tkanek jak balsam dla naszego ciała. Pamiętaj, że trening jest dużym stresorem dla organizmu, a prawidłowa regeneracja zagwarantuje ci harmonię i dobry nastrój. Co kryje się pod słowem regeneracja? Wbrew pozorom to coś więcej niż tylko odpoczynek na kanapie. Składowe regeneracji to: zbilansowane posiłki (bogate w witaminy i składniki mineralne), sen (8-9 godzin na dobę), rozciąganie, spacery, czas z bliskimi, czytanie książek oraz wcześniej wspomniane leniuchowanie. Zachowanie równowagi między treningami, odpoczynkiem a życiem codziennym w powrocie po wakacyjnym szaleństwie będzie najlepszym prezentem dla Twojej sylwetki i samopoczucia! WSKAZÓWKI Nie zapomnij o uzupełnianiu płynów. Woda to życie - ma zbawienny wpływ na nasz organizm, sylwetkę oraz zdrowie.  Podczas treningu z obciążeniem (hantlami, sztangą) pamiętaj o zachowaniu prawidłowej postawy - wyprostowane plecy, ściągnięte łopatki, spięty brzuch i napięte pośladki.  Daj sobie czas. Im szybciej zamierzasz chudnąć, tym bardziej zwiększa się ryzyko zafundowania sobie tzw. efektu jojo. Dlatego uzbrój się w cierpliwość i konsekwentnie dąż do odzyskania przedurlopowej sylwetki.CP 

miasta kobiet

wrzesień 2017

15


jej pasja

pa r t n e r t e m at u

zdjęcie Andrzej Romański

w obłokach Magellana Ciągle pytają mnie w wywiadach, co ciągnie dziewczynę do nieba, do fizyki. Odpowiadam, że to samo co chłopaków. Nie ma żadnej różnicy. Z Zosią Kaczmarek*, tegoroczną laureatką nagrody prezydenta Torunia w kategorii nauka, rozmawia Jan Oleksy

Bardzo trudno się z Tobą umówić. Istny kosmos! W wakacje prawie nie ma mnie w domu. Zwykle przyjeżdżam do domu na jeden, dwa dni, przepakowuję się i wyruszam na kolejną przygodę. Gdy próbowałem się z Tobą skontaktować, byłaś akurat w Londynie. Tak, byłam tam na międzynarodowym forum naukowym London International Youth Science Forum. Niesamowite wydarzenie, w którym brało udział prawie 500 osób z 67 krajów świata. Warsztaty w Oksfordzie, Cambridge, wykłady ciekawych ludzi, naukowców, inżynierów m.in. z Europejskiej Agencji Kosmicznej, z Virgin Galactic, firmy zajmującej się turystyką kosmiczną. Prosto z forum pojechałam na obóz astronomiczny w Załęczu Wielkim, organizowany przez Klub Astronomiczny „Almukantarat”. Już wiele razy byłam na nim jako uczestniczka, a w tym roku wystąpiłam w roli kadry z własnymi wykładami o astronomii. Załęcze to niezwykłe miejsce, w którym można odpocząć od cywilizacji. Mieszkaliśmy w namiotach w środku lasu, nad Wartą, gdzie nie było zasięgu, internetu, tylko cudowni ludzie i przepiękna przyroda.

tować się w gwiazdach i umieć je nazwać. Moja mama żartuje, że zainteresowałam się astronomią z powodu czerwonego światła, które przebiegłyśmy kiedyś, by zdążyć do planetarium. Gdyby nie ten fakt, to nie wiadomo, czy poszłabym w tę stronę (śmiech). Na poważnie zajęłam się tym w Gimnazjum Akademickim, gdzie od razu trafiłam do kółka astronomicznego i bardziej świadomie zaczęłam obserwować niebo. Astronomia jest jak czarna dziura, która wciąga i nie puszcza. Wciąga chęć poznawania czy odkrywania? Na razie jest to bardziej potrzeba poznawania, bo nie prowadzę poważnych badań. Uważam to trochę za zabawę w naukowca, ale oczywiście w przyszłości chcę odkrywać. Gdyby udało mi się dołożyć chociaż malutką cegiełkę do tego, co wiemy o Wszechświecie, to byłabym bardzo szczęśliwa. Bardzo chciałabym pomóc szukać odpowiedzi na wielkie pytania. W astronomii najbardziej pociągają mnie skale, odległości między galaktykami. To są liczby porażające ogromem. Podobnie niewyobrażalny jest czas liczony w miliardach lat. W skali astronomicznej tysiące lat są chwilką.

A nad Wami piękne niebo… W Załęczu niebo jest niezwykle ciemne. Widać na nim wszystko - budowę Drogi Mlecznej, słabiutkie mgiełki, których z miasta nigdy nie uda się zaobserwować. Klub dysponuje bardzo dobrym sprzętem astronomicznym i aparaturą do astrofotografii, więc noce obserwacyjne były bardzo ekscytujące.

A Ty masz lat… …19.

Niebo od zawsze Cię pasjonuje? Już w dzieciństwie lubiłam w nie patrzeć. Wówczas myślałam, że to niemożliwe, by orien-

Pozostaje fantazja. Astronomia to romantyczna dziedzina, za którą kryje się matematyka?

16

miastakobiet.pl

Przez 19 lat dokąd można by dolecieć? To zależy od prędkości. Gdybyśmy mogli podróżować z prędkością światła, to już odwiedzilibyśmy kilka gwiazd, ale na razie nie mamy takich możliwości technologicznych (śmiech).

Astronomia jest furtką do nauk ścisłych. Wielu ludzi uważa, że matematyka czy fizyka są nudne. A potem zmieniają zdanie, widząc, że z ich pomocą można wyjaśnić coś tak pięknego i spektakularnego, jak np. zaćmienie Słońca. Z naukami ścisłymi jednak nadal kojarzą się częściej mężczyźni. Na ostatnim forum naukowym w Londynie było więcej dziewczyn niż chłopaków, a na obozie w Załęczu - pół na pół. Coraz więcej dziewczyn nie widzi barier i nie zakłada, że matematyka czy fizyka są dla chłopaków. Ten stereotyp już znika. Czyli badanie nieba będzie należeć do kobiet? Ciągle pytają mnie w wywiadach, co ciągnie dziewczynę do nieba, do fizyki? Odpowiadam, że to samo co chłopaków. Nie ma żadnej różnicy. Ktoś, pisząc o Tobie, użył kwestii z „Seksmisji”: „w końcu Kopernik była kobietą”. Śmieszą mnie wszelkie porównania mnie do Kopernika albo do Wolszczana w kontekście moich wyników z olimpiad. Mam dopiero 19 lat i na razie chcę pogłębiać wiedzę. Wielkie role, które mi się przypisuje, są strasznie onieśmielające. Nie dziw się dziennikarzom, masz przecież na swoim koncie sporo sukcesów. Opowiedz trochę o swoich osiągnięciach. Najważniejsze są dla mnie olimpiady astronomiczne, w których brałam udział od początku liceum. Za pierwszym razem udało mi się zdobyć drugie miejsce i dzięki temu pojechałam na olimpiadę międzynarodową w Indonezji, gdzie dostałam wyróżnienie. Wcześniej nie jeździłam zbyt wiele za granicę, więc czułam się rzucona na głęboką wodę. To była piękna


jej pasja

pa r t n e r t e m at u

Później startowałaś w olimpiadzie astronomicznej w równie ciekawym kraju. Tak, w zeszłym roku na olimpiadzie międzynarodowej w Indiach zdobyłam srebrny medal i to przełożyło się na bycie w pierwszej światowej czterdziestce. W listopadzie czeka mnie olimpiada w Tajlandii. W Indiach też obserwowaliście niebo? Jednym z elementów olimpiady są zadania obserwacyjne z teleskopami. W wolnych chwilach organizowaliśmy sobie też nocne wyjścia, by obserwować gwiazdozbiory, których nigdy na naszym niebie nie widać albo są odwrócone „do góry nogami” w stosunku do tego, co znamy z Polski. Księżyc nad naszymi głowami świecił w zenicie albo pokazywał się jako pozioma łódeczka.

007614214

Czy Zosia ma marzenia nie z tej ziemi? Z małych marzeń - mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć Obłoki Magellana. Z wielkich - cudownie byłoby pracować w Europejskim Obserwatorium Południowym, budującym największe na świecie teleskopy, a także… polecieć w kosmos!

Skromna Zosia z głową w chmurach? Schodząc na ziemię, to chciałabym po prostu być szczęśliwym człowiekiem, zajmować się nauką, czyli tym, co mnie pasjonuje, i mieć wokół siebie mnóstwo ciekawych ludzi. Bez tego, czym się zajmuję, nie miałabym tak fajnego życia… Nie wiem, jak wyglądałoby moje życie bez astronomii… nie wiem, czy w ogóle byłoby możliwe?. CP

Masz mieszkanie z oknem w dachu, żeby - zasypiając - widzieć niebo? Dwa lata temu miałam pokój, w którym nad łóżkiem było okno dachowe. Zasypiając, patrzyłam na gwiazdy i Księżyc.

*Zosia Kaczmarek torunianka, 19 lat, absolwentka Gimnazjum i Liceum Akademickiego w Toruniu, laureatka ogólnopolskich i międzynarodowych olimpiad astronomicznych, zwyciężczyni na Ogólnopolskim Młodzieżowym Seminarium Astronomicznym, zdobywczyni srebrnego medalu na międzynarodowej olimpiadzie lingwistycznej w Indiach, w czerwcu odebrała nagrodę prezydenta Torunia w kategorii nauka, jest związana z Klubem Astronomicznym „Almukantarat”, od października podejmuje studia na astronomii indywidualnej na Uniwersytecie Warszawskim, wielka fanka festiwalu Bella Skyway.

Na przykład sławną prof. Wilhelminę Iwanowską z UMK. Jej imieniem nazwano planetoidę. Twoim zresztą też. Dobrze brzmi „planetoida Zosi Kaczmarek”. To też jest onieśmielające. Najpierw pomyślałam, że nie zasługuję, by mieć swoją planeto-

Dużo się uczysz? Spytam Cię może mało elegancko - czy jesteś kujonem? Ludzie tak myślą, bo skoro jeżdżę na olimpiady, to pewnie nie mam życia. A tak nie jest! Mam E

idę. Jednak z drugiej strony ciągle odkrywa się dużo planetoid, więc moja chyba nie będzie wielką krzywdą dla kosmosu (śmiech). A mówiąc poważnie, to oczywiście był piękny i wzruszający prezent od odkrywców.

Jak Walentina Tiereszkowa, pierwsza kosmonautka na świecie? Moją bohaterką jest raczej włoska astronautka Samantha Cristoforetti, która ustanowiła kobiecy rekord najdłuższego pojedynczego pobytu w kosmosie - 199 dni i 16 godzin. To pierwsza Włoszka, która poleciała w kosmos, i pierwsza osoba, która zaparzyła kawę w kosmosie. Kiedyś napisałam artykuł do naszego klubowego portalu AstroNET o jej niezwykłych zdjęciach i nakręconym przez nią wirtualnym spacerze po stacji kosmicznej. Teraz jest dużo astronautek. Nie tylko tylko mężczyźni mogą się zajmować kosmosem. Zresztą, historia astronomii zna wiele zasłużonych kobiet naukowców.

Komu zawdzięczasz te nieziemskie zainteresowania? Jest wiele osób do wymienienia. Na pewno jestem ogromnie wdzięczna mojemu nauczycielowi fizyki, panu Mariuszowi Kamińskiemu z Gimnazjum Akademickiego, który prowadził kółko astronomiczne, a także Klubowi Astronomicznemu „Almukantarat”, dzięki któremu poznałam wielu ludzi z pasją.

R

przyjaciół, z którymi spędzam mnóstwo czasu i są dla mnie najważniejsi na świecie. Do matury prawie się nie uczyłam - był to dla mnie czas imprezowy, w którym nie było już lekcji. Oczywiście, przygotowując się do olimpiad, musiałam nauczyć się wielu nowych rzeczy, ale nie traktowałam tego w kategoriach pracy, tylko ekscytującego zajęcia. Nawet pozornie najnudniejsze zadania z termodynamiki wciągają mnie w świat zjawisk dziejących się w niesamowicie gorących gwiazdach.

K

L

A

M

A

007614222

przygoda, nie tylko w wymiarze astronomicznym. Spotkałam tam cudownych ludzi, poznałam inną kulturę, kolorowe miejsca. Nawet gwiazdy były tam inne! Niebo południowe jest zachwycające, zwłaszcza mój ulubiony gwiazdozbiór Krzyż Południa, który stał się dla mnie symbolem podróży. W Indonezji czułam się tak, jakbym była na innej planecie.


h&m 140 PLN stradivarius 70 PLN h&m 200 PLN

Łączenie różnych rodzajów skór, drapieżne cętki, przyjemny zamsz i kroje à la Pocahontas - dżungla i safari wkraczają do miast.

bayla 70 PLN

dziko

Co jest must-have rozpoczynającego się sezonu? Spośród tysięcy wizji kreatorów mody wybraliśmy cztery. Będzie dziko, miękko, luksusowo i ciepło od stóp do głów.

Tekst i wybór: Dominika Kucharska

Wytłaczane materiały, złoto, srebro i królewski szyk. Ten trend pokochają elegantki. Wszystko lśni i wygląda szlachetnie.

venezia 370 PLN

Ary ton 400 PLN

Zdjęcia: materiały prasowe

luksus

Zew miejskiej dżungli

Trendy na jesień i zimę 2017/18 największe domy mody zaprezentowały, kiedy my dopiero zaczynałyśmy marzyć o letnich urlopach. Od tego czasu inspiracje z wybiegów, które będą rządzić na ulicach w najbliższych miesiącach, zdążyły przeniknąć do popularnych butików.


tre ndy

do kostek

zara 200 PLN

stradivarius 70 PLN

k azar 300 PLN

mango 160 PLN

Bez znaczenia, czy to płaszcz, sukienka czy sweter - ma być puszyście i miękko. Na stroje z imitacji futra postawiło wielu projektantów.

miękko

bershk a 90 PLN

To kolejny sezon, w którym królować będą długie płaszcze i narzutki. Hitem są także kimona. Talię koniecznie podkreśl szerokim paskiem.

simple 1300 PLN

k azar 200 PLN


mama

W wodzie od małego Maluchy, które systematycznie uczęszczają na lekcje pływania, szybciej się rozwijają, są bardziej odporne, zahartowane, stają się też odważniejsze i pewniejsze siebie. Z trenerem Jackiem Pałuką*, członkiem Polskiego Stowarzyszenia Pływania Niemowląt, rozmawia Tomasz Skory

Od jakiego wieku można zapisywać dzieci na lekcje pływania? W Polsce dzieci najczęściej rozpoczynają lekcje między 3. a 4. miesiącem życia, ale w szkołach prowadzonych na wzór zachodni zdarzają się już maluchy mające 6-8 tygodni. Jeśli nie ma przeciwwskazań medycznych, to można spokojnie zaczynać zajęcia od 2. miesiąca życia dziecka. To prawda, że im młodsze dziecko, tym łatwiej uczy się pływania, bo pamięta jeszcze wody płodowe? Wspomnienie wód płodowych zostaje z dzieckiem dość długo, ale ogólnie im wcześniej się zaczyna, tym lepiej. Kontakt z wodą podtrzymywany jest u niemowląt poprzez wieczorne kąpiele. Ważne więc, by nie odbywały się one na zasadzie „szybko i po sprawie”. Lepiej wprowadzić dłuższy rytuał i zabawy w trakcie mycia, które będą wprowadzeniem do zajęć na basenie. Słyszałem, że dzieciom „siedzącym” jest już trudniej, bo próbują siadać też w wodzie.

20

miastakobiet.pl

Łatwiej położyć na wodzie dzieci, które jeszcze nie zaczęły siadać. 4-, 5-miesięczne maluchy zachowują się w wodzie tak samo jak na lądzie i musimy wprowadzić dla nich inne ćwiczenia, żeby je rozluźnić i pokazać, że leżenie też jest przyjemne. Ale da się to zrobić i nie jest powiedziane, że te dzieci będą miały problemy. Jakie są korzyści z tego, że tak małe dziecko chodzi na basen? Korzyści jest bardzo dużo. Ważne jednak, by uczestniczyć w zajęciach regularnie, tak raz na tydzień, bo pływanie z doskoku nie idzie w parze z efektami. Dzieci, które robią to systematycznie, szybciej się rozwijają. Są bardziej odporne, zahartowane, stają się też odważniejsze i pewniejsze siebie. Wizyty na basenie wzmacniają więzi emocjonalne rodzica z dzieckiem, pomagają w leczeniu schorzeń ortopedycznych i neurologicznych. Również rehabilitacja dzieci niepełnosprawnych przebiega lepiej, jeśli jest wspomagana ćwiczeniami w wodzie. Zalety długo można by wymieniać. Podejrzewam też, że takie dzieci lepiej radzą sobie później w wodzie niż ich rówieśnicy?

Większość dzieci pierwszy raz przychodzi na basen koło piątego roku życia i sporo z nich z czasem dogoni te, które pływały od niemowlaka. Ale dla większości etap oswajania się z wodą jest bardzo czasochłonny. Dzieci wcześnie zaczynające przygodę z wodą radzą sobie lepiej nie tylko w wodzie, ale również w codziennym życiu. Kolejna zaleta - rodzice pływających maluchów mogą się czuć spokojniejsi na wakacjach... Tak, ale podkreślę w tym miejscu - obojętnie, jakie dziecko ma umiejętności, wypoczynek nad wodą zawsze musi być pod kontrolą. W krajach, w których popularne są przydomowe baseny - takich jak Stany Zjednoczone czy Australia - powszechne są zajęcia dla niemowląt nie tyle z pływania, co z samoratownictwa, by dzieci wiedziały, jak sobie poradzić, gdy wpadną do wody. Jest kilka metod, w tym ISR - Infant Self Rescue, metoda dla dzieciaków od 6. miesiąca, ucząca maluchy przewrócić się w wodzie na plecy, leżeć i czekać na pomoc. Mało się jednak mówi o tym, jak ta nauka wygląda w praktyce. Wymusza ona zanurza-


temat MITY NA TEMAT NAUKI PŁYWANIA

2

3

4

5

| | | | |

Niemowlaki nie mogą zamaczać uszu Wszyscy mogą zamaczać uszy, trzeba je tylko potem osuszyć. Można również używać preparatów, które zabezpieczają uszy przed dostaniem się do nich wody.

Woda na basenie jest brudna Dwa lata temu wprowadzono bardzo rygorystyczne przepisy określające warunki dotyczące jakości wody w nieckach, w których odbywają się zajęcia z dziećmi do 3. roku życia. Szkółki pływackie, które nie były w stanie znaleźć basenów spełniających te wymogi, zostały zamknięte. Chlor w basenie szkodzi skórze Przepisy wymuszają niską zawartość chloru w basenach. Trzeba jednak pamiętać, że nawet w tych ozonowanych jest chlor, który eliminuje zarazki i bakterie. Dlatego po zajęciach należy dziecko dokładnie umyć i nasmarować, najlepiej emolientami. Dzieci z zapalenieM skóry powinny unikać basenu Atopowe zapalenie skóry nie jest przeciwwskazaniem do zajęć na basenie pod warunkiem zadbania o odpowiednie nawilżenie skóry.

Są przeciwwskazania, które uniemożliwiają naukę pływania

Przy niektórych schorzeniach - takich jak wady serca, problemy oddechowe czy choroby neurologiczne - przed nauką pływania konieczna jest konsultacja z lekarzem. Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, warto porozmawiać ze specjalistą i uwzględnić jego zalecenia przy realizacji zajęć w wodzie.

nie, dzieci są podtapiane, to dla nich bardzo męczące. I faktycznie będą później bezpieczne, ale dlatego, że nie podejdą już do wody, bo będą się jej bały. Budowanie respektu do wody poprzez strach nie jest właściwym podejściem. Na naszych zajęciach nie uczymy strachu, lecz zaprzyjaźniamy dzieci ze środowiskiem wodnym. A jak wyglądają lekcje, które Pan prowadzi? Jesteśmy jedyną szkołą w regionie i prawdopodobnie w Polsce, w której uczestniczyć w zajęciach w wodzie może dwoje rodziców. Na pierwszym spotkaniu omawiamy, jak będą wyglądały lekcje, a ponieważ ważne jest, by dzieci się przyzwyczaiły do pomieszczenia, w którym jest basen, spotykamy się z rodzicami na trybunach. Po kilku minutach rodzice wracają do szatni, gdzie przygotowują się do zajęć, i następnie spotykamy się przy małym basenie, w którym na specjalnych matach zaczynamy od obmywania i delikatnego ochlapywania dzieci. Bawimy się wodą, a po pewnym czasie rodzice ześlizgują się do basenu, gdzie zaczyna się procedura zanurzania - jeszcze bez głowy. Przyzwyczajamy dzieci do wody, wprowadza-

my zabawy, łączymy wiele ćwiczeń ze śpiewem. Kiedy już maluch się oswoi, dodajemy kolejne elementy i tak kroczek po kroczku posuwamy się w kierunku nauki pływania. Co powinniśmy zabrać na takie zajęcia? W sprzedaży jest już kilka rodzajów pieluszek do pływania, zarówno jednorazowych, jak i wielorazowych - z neoprenu, jak w kombinezonach dla nurków. Potrzebujemy jedną nieprzepuszczalną do wody i drugą na przebranie. Do tego ręcznik i szlafroczek lub dwa ręczniki, by jednym wytrzeć, a drugim okryć dziecko, oraz środek do umycia i posmarowania malucha po zajęciach. Rodzice natomiast zabierają to, co na zwykły basen - strój, klapki i tak dalej. Zabawki i przybory mamy na miejscu.CP

*Jacek Pałuka instruktor pływania, członek Polskiego Stowarzyszenia Pływania Niemowląt, założyciel szkółki Peritus, posiada ponad dziesięcioletnie doświadczenie w prowadzeniu zajęć z niemowlętami i dziećmi.

Ruch to podstawa rozwoju Aktywność fizyczna to podstawowy stymulator rozwoju psychosomatycznego człowieka. Wpływa ona na stan morfologiczny i funkcjonalny organizmu, a także kształtuje cechy psychiczne. Dzięki niej dochodzi do dojrzewania ośrodków ruchowych, co sprzyja poprawie rozwoju sprawności motorycznej. Wzrasta również przewodnictwo bodźców nerwowych. W pierwszym okresie życia układ nerwowy rozwija się najintensywniej, jego przyrost ilościowy i jakościowy zależy od stymulacji dziecka. W późniejszych latach następuje już głównie doskonalenie zasobów. Pływanie jest aktywnością, która wszechstronnie i bezpiecznie rozwija dziecko. Środowisko wodne wymusza na nim zupełnie inny sposób reakcji niż środowisko lądowe. Na co dzień układ nerwowy malucha przyzwyczajony jest do grawitacji oraz do trwałego podporu. Woda, dzięki swoim właściwościom, zmusza małe dziecko do wypracowania nowych sposobów radzenia sobie w trudnej sytuacji. Wpływa to na rozwój koordynacji ruchowej. Środowisko wodne odciąża kościec, jest to więc doskonała profilaktyka skrzywień kręgosłupa. Włókna mięśniowe leżące bezpośrednio pod skórą są intensywnie stymulowane przez dotyk rodzica oraz wodę, co pozwala też na relaksację i regulację napięcia mięśniowego, z czym maluchy bardzo często mają problem. Regularna aktywność fizyczna jest podstawowym elementem prozdrowotnego stylu życia. Rodzice nawyk ten powinni kształtować u swoich pociech już od najmłodszych lat. Aktywność ruchowa daje dziecku dobre samopoczucie, rozładowuje stres, przeciwdziała agresji. Wysiłek fizyczny jest potrzebą organizmu - każdy powinien zatroszczyć się o swój organizm, aby nie uległ degeneracji.cp

mgr Aleksandra Markiewicz fizjoterapeuta, terapeuta PNF oraz NDT-Bobath miasta kobiet

wrzesień 2017

21

rpomocja 007661884

1

Akademia Rodzenia Akademickie Centrum Medyczne przy WSG www.akademia.byd.pl www.acm.byd.pl


Ubezpieczenia zdrowotne dzieci Początek roku szkolnego to dobra okazja, aby przypomnieć, jakie są zasady ubezpieczenia zdrowotnego dzieci i młodzieży.

Czy rodzic musi zgłosić dziecko do ubezpieczenia? Nieprawdą jest, że dziecka nie trzeba zgłaszać do ubezpieczenia, bo do 18. roku życia i tak „leczy się za darmo”. Każdy rodzic, który podlega obowiązkowemu ubezpieczeniu zdrowotnemu (np. jest zatrudniony na podstawie umowy o pracę, zlecenia, prowadzi działalność gospodarczą, pobiera rentę lub emeryturę, jest rolnikiem ubezpieczonym w KRUS itd.), ma obowiązek zgłosić do ubezpieczenia zdrowotnego tych członków rodziny, którzy nie posiadają własnego tytułu do ubezpieczenia. Jak zgłosić dziecko do ubezpieczenia? Rodzic/opiekun ma obowiązek niezwłocznie poinformować swojego płatnika składek (pracodawcę, ZUS, KRUS itp.) o dziecku, które wymaga zgłoszenia do ubezpieczenia. Płatnik z kolei dokonuje zgłoszenia na formularzu ZUS ZCNA. Informacja o zgłoszeniu trafi poprzez ZUS/KRUS do Centrali NFZ, a dane na temat ubezpieczenia członka rodziny pojawiają się w Centralnym Wykazie Ubezpieczonych, a w efekcie – również w systemie eWUŚ. Co zrobić, gdy dziecko nie ma numeru PESEL? Jeżeli dziecko nie ma jeszcze przyznanego nr. PESEL, to do 3. miesiąca życia świadczenia mu udzielone mogą być rozliczone w oparciu o nr PESEL jego rodzica/opiekuna. Co z ubezpieczeniem dziecka, gdy rodzic zmienia pracę? Jeśli rodzic zmienia pracę, zostaje wyrejestrowany przez „starego” pracodawcę z ubezpieczenia zdrowotnego wraz z członkami swojej rodziny i zgłaszany ponownie przez „nowego”. Musimy więc pamiętać, aby zgłosić u nowego pracodawcy członków rodziny do ubezpieczenia.

Kiedy zgłoszenie dziecka do ubezpieczenia wygasa? Dzieje się tak, gdy: osoba zgłaszająca dziecko traci swój tytuł do ubezpieczenia; dziecko pomiędzy 18. a 26. rokiem życia zaprzestaje nauki lub zostaje skreślone z listy uczniów/studentów; dziecko kończy 26 lat; dziecko uzyskuje własny tytuł do ubezpieczenia zdrowotnego. Jak wygląda opieka zdrowotna w szkole? Profilaktyczną opiekę zdrowotną nad dziećmi i młodzieżą w szkole sprawuje pielęgniarka środowiska nauczania i wychowania lub higienistka szkolna - zwykle w gabinecie znajdującym się na terenie szkoły. Pielęgniarka opiekuje się dziećmi i młodzieżą szkolną do ukończenia ostatniej klasy szkoły ponadgimnazjalnej. Dzieci realizujące obowiązek rocznego przygotowania przedszkolnego na terenie szkolnym są objęte opieką zdrowotną przez pielęgniarkę lub higienistkę szkolną. Kto wykonuje testy przesiewowe i bilanse zdrowia? Pielęgniarka albo higienistka wykonuje i interpretuje testy przesiewowe, które pozwalają w porę wykryć nieprawidłowości w zakresie: rozwoju fizycznego, układu ruchu, zeza, ostrości wzroku, widzenia barw, słuchu, ciśnienia tętniczego krwi i wad wymowy. Profilaktyczne badania lekarskie (bilanse zdrowia) dzieci i młodzieży szkolnej do ukończenia 19 r.ż., a także obowiązkowe szczepienia ochronne wykonują lekarze, do których osoby te są zadeklarowane. Kto w szkole zajmuje się dzieckiem przewlekle chorującym lub niepełnosprawnym? Dziecko chorujące przewlekle lub niepełnosprawne – wymagające na co dzień określonych

zabiegów wykonywanych w szkole – znajduje się pod opieką pielęgniarki szkolnej. Na podstawie zlecenia lekarskiego i w kontakcie z lekarzem POZ ucznia pielęgniarka, zgodnie z posiadanymi kompetencjami, realizuje zabiegi i procedury medyczne konieczne do wykonania u ucznia podczas jego pobytu w szkole. Kto w szkole udzieli dziecku pomocy w nagłych sytuacjach? Jeśli stan zdrowia dziecka wymaga natychmiastowej interwencji lekarskiej, nauczyciel, dyrektor szkoły lub pielęgniarka zobowiązani są do podjęcia działań pomocy przedmedycznej w zakresie posiadanych umiejętności oraz wezwania karetki pogotowia ratunkowego. Obowiązkiem tych osób jest też zawiadomienie rodziców lub opiekunów prawnych. Co dzieje się z dokumentacją medyczną ucznia? Rodzic ma prawo do odpłatnego skopiowania karty zdrowia ucznia. Jeśli uczeń zmienia szkołę, jego dokumentację medyczną odbierają opiekunowie prawni lub faktyczni i przekazują przejmującej go szkole. Po zakończeniu kształcenia przez ucznia pielęgniarka lub higienistka szkolna przekazują indywidualną dokumentację medyczną ucznia lekarzowi podstawowej opieki zdrowotnej, który na co dzień się nim opiekuje w poradni POZ. Kto ma prawo do nauki w sanatorium? Uczniowie gimnazjów i szkół podstawowych mogą korzystać z nauki w sanatoriach. Jedyną grupą uczniów poniżej 18. roku życia, która nie może kontynuować nauki podczas pobytu w sanatorium, są uczniowie szkół ponadgimnazjalnych. NFZ ma obowiązek w pierwszej kolejności zapewnić im wyjazdy w ferie i wakacje.CP P R O M O C J A 007638292


kobieta na swoim

Jak znaleźć przyjaciółkę na całe życie? Wiele systemów może zawieść - mężczyzna jest i znika, dzieci idą w świat. Jednak przyjaciółka sprawia, że zawsze czujemy się jak stalowe magnolie z filmu Herberta Rossa - silne kobiety, które są w stanie pokonać wszystko. Tekst: Justyna Niebieszczańska*

Nie szukaj wiatru w polu

Bardzo często ulegamy pułapce, którą zastawia na nas czas przyszły: „kiedyś zarobię milion”, „dostanę awans”, „znajdę najlepszą przyjaciółkę na świecie”. Może tak, a może nie - nie mi wyrokować. Wierzę jednak, że ta najlepsza osoba już jest w kręgu twoich znajomych. Zwykle szukamy kogoś bardzo daleko, niczym księcia z bajki, tylko tym razem marzy nam się Carrie z „Seksu w wielkim mieście” lub przyjaciółka gotowa na wszystko jak bohaterki filmu „Thelma i Louise”. Przyszło ci kiedyś na myśl, że kobieta, której szukasz, jest tuż obok ciebie? Może po prostu w wirze codzienności jej nie zauważasz? Wypisz kobiety obecne w twoim życiu i poświęć im chwilę uwagi.

Czas daje odpowiedź

Żyję wystarczająco długo, aby wiedzieć, że przyjaciółka nie bierze się z żadnej obietnicy, z żadnego pragnienia, publicznej deklaracji. Przyjaciółka to ktoś z życia wzięty, czyli ktoś, z kim doświadczyłaś różnych sytuacji. Czas jest kluczowy - weryfikuje i pokazuje, czy to jest przyjaźń, czy tylko pobożne życzenie. Dlatego tak ogromne znaczenie mają znajomości, które zawieramy za młodu. Odśwież kontakty ze szkolnych czasów - masz już z tymi osobami wspólne wspomnienia i może warto rozwijać waszą rela-

cję. Myślę również, że wciąż nie doceniamy pracy jako możliwości odnalezienia przyjaciółki. To, że pracujemy z kimś od dawna, może być pretekstem, aby poznać się bliżej i dać sobie szansę na coś więcej niż koleżeństwo.

Zaufaj swojej potrzebie

Ważne jest też to, jaką twoją potrzebę zaspokaja przyjaciółka. Uproszczę to do nieprzyzwoitych granic: szukasz kogoś, kto będzie bezkrytycznie cię podziwiał, czy potrzebujesz osoby w czymś lepszej od ciebie? Mam przyjaciółkę Agnieszkę, która jest ode mnie lepsza w psychologii. Jest certyfikowanym nauczycielem systemu Biodanza, buyerem w amerykańskiej firmie, mówi biegle po angielsku i włosku, studiuje naturopatię i cudownie wychowuje synka Alexa. Wiele się od niej uczę i jestem z niej bardzo dumna. Nieważne ile dzieli nas kilometrów czy dni bez rozmowy, zawsze mogę na nią liczyć. Tak jest od ponad 30 lat. Potrzeby masz różne i wiedz, że niejedna przyjaciółka znajdzie miejsce w twoim sercu.

Kochaj i bądź kochana

Przyjaciółka to ktoś, kto rozumie i akceptuje twoje niedoskonałości - np. to, że się nie odzywasz, lub momenty, w których jesteś nieznośna. Przychodzi ci ktoś taki do głowy? Przyjaciółki łączy siostrzana miłość - odważnie o tym mówmy! Mężczyźni mają testosteron, a my niezawodną broń - przyjaciółkę. To ona pomaga nam rozkwitać, rozwijać się i czuć się silną.

Nie wierz słowom

Jeden z moich przyjaciół zwrócił mi uwagę, że przywiązuję zbytnią wagę do słów. Czy to nie jest wspólna cecha kobiet? Potrzebujemy słów, rozmowy, bycia wysłuchaną. Czasami przyjaciółka powie o jedno zdanie za dużo - wybacz jej. Nie przywiązuj zbyt dużej wagi do słów, bo przegapisz wartościowego człowieka. Nie szukaj doskonałości, bo nie istnieje, ale doceniaj lojalność. Zastanów się, wobec której kobiety ty jesteś lojalna i kto odwdzięcza ci się tym samym. Dzięki temu znajdziesz odpowiedź na to, czego szukać, aby znaleźć przyjaciółkę na zawsze. CP

zdjęcie jacek kut yba

P

rzyjaźń jest jedną z najbardziej fascynujących relacji w życiu. Dziwię się, że jeszcze nie powstał portal, w którym mogłybyśmy zamieszczać takie ogłoszenia: „Poszukuję przyjaciółki. Osoby, dzięki której będę miała nadzieję i odwagę, kiedy przyjdą złe dni. Siostrzanej duszy, którą pokocham na zawsze”. Wiele systemów może zawieść - mężczyzna jest i znika, dzieci idą w świat. Jednak przyjaciółka sprawia, że zawsze czujemy się jak stalowe magnolie z filmu Herberta Rossa - silne kobiety, które są w stanie pokonać wszystko, od rozwodów po choroby, a nawet śmierć. To przyjaciółka pomaga w najtrudniejszych momentach. Lubi z tobą być, rozmawiać. Dba o to, abyś się nie zagubiła w tym trudnym i zwariowanym świecie. Jeżeli masz taką przyjaciółkę to może pragniesz odnaleźć jeszcze jedną? A może cały czas szukasz tej jedynej? Oto 5 wskazówek, które pomogą ci ją znaleźć.

*Justyna Niebieszczańska specjalistka PR, która kocha poezję, rozmowy i dzieli się swoją pasją prowadząc warsztaty z kreatywnego pisania. Od 2010 roku prowadzi blog o komunikacji. Wydała dwujęzyczny tomik wierszy „Sub rosa” i przewodnik „Jak zbudować swój wizerunek w 30 dni”. Na co dzień właścicielka agencji PR BRIDGEHEAD i menedżerka kanadyjskiej korporacji na kilka krajów Europy. www. justynaniebieszczanska. com

miasta kobiet

wrzesień 2017

23


męska perspektywa

z d j ę c i e r a fa ł s k o c z y l a s

Taniec mnie uwalnia Mój tata chyba trochę się wstydził tego, że jego syn tańczy w balecie, bo „co ludzie powiedzą”… Gdy jednak zobaczył mnie w końcu na scenie, to się rozpłakał. Jako pierwszy zaczął bić brawo na stojąco. Z Tomaszem Gruszeckim*, tancerzem zespołu baletowego Opery Nova, rozmawia Lucyna Tataruch Zawsze się zastanawiałam, czy w głowach tancerzy muzyka gra bez przerwy… Bardzo często (śmiech). Gdy jednak wszystkie nuty wokół mnie ucichną, to ja sam też staram się w jakiś sposób wyciszyć. Szukam wtedy dźwięków natury, delektuję się nimi. Uwielbiam przyrodę. Czasem nawet udaje mi się połączyć oba te światy. Nigdy nie zapomnę, jak w „Śnie nocy letniej” grałem Puka, czyli elfa - postać mocno związaną z naturą. Przygotowując się do tej roli, oglądałem nawet różne programy przyrodnicze, obserwowałem, jak poruszają się zwierzęta.

24

miastakobiet.pl

Przeniosłeś to później na scenę opery? Tak, i to był strzał w dziesiątkę. Ale muszę przyznać, że ta rola w całej swojej cudowności była też bardzo trudna pod względem fizycznym. Przez dwa miesiące się do tego przygotowywałem - mnóstwo prób, ścisła dieta, żadnych wyjść w weekendy. Nic w tym czasie nie istniało poza Pukiem, a jednak warto było… Aż się rozmarzyłem, jak teraz to wspominam.

towarzyszą mi jej emocje. W stu procentach skupiam się na granej historii. Nic innego mnie nie interesuje - nie zastanawiam się, co mam zrobić po występie albo czy jutro pójdę do fryzjera (śmiech). I to jest właśnie magia tańca - możesz wyjść z siebie, całkowicie zapomnieć o codzienności. Coś niesamowitego. Dzięki temu bardzo się otworzyłem na świat, również poza sceną.

Co czujesz, gdy jesteś już na scenie? Na pewno nie czuję się Tomkiem Gruszeckim. Jestem wtedy postacią, w którą się wcielam,

Wcześniej miałeś z tym problem? Nie byłem zbyt śmiały, raczej zamykałem się przed ludźmi. Taniec w jakiś sposób mnie uwal-


męska perspektywa nia. Może dzieje się tak dlatego, że gdy tańczę, to nikt nie może mi nic zrobić, nikt nie jest w stanie zabrać mi tej chwili, w pełni panuję nad sytuacją. Po występie nie odczuwasz boleśnie powrotu do rzeczywistości? Najpierw są jeszcze brawa, czyli zwieńczenie całego trudu wcześniejszych nerwów i przygotowań. To też jest piękny moment. Gdy tak stoję i słucham oklasków, to nie mogę przestać się uśmiechać, na całym ciele czuję gęsią skórkę, zapiera mi dech. Na pewno w takiej chwili nie potrafiłbym nic powiedzieć. Potem wszystkie te emocje opadają i ogarnia mnie spokój, który również jest potrzebny, żeby zbalansować całość. Na swoim fanpage’u piszesz o tańcu: „Moja praca. Moja pasja. Mój świat”. Czyli taniec jest dla Ciebie wszystkim. A zdarzają się chwile, że masz go już dość? Może czasem - wtedy, gdy jest naprawdę ciężko. To potrafi być bardzo męczące zajęcie. Chodzi o zmęczenie fizyczne czy psychiczne? Tańczę od 21 lat, więc moje ciało jest już do tego przyzwyczajone. Natomiast nadal stresuję się przed każdym występem i mam w sobie taką chęć nieustannego podnoszenia sobie poprzeczki, a to czasem wykańcza psychicznie. Na szczęście moje baterie szybko się później ładują i wszystko wraca do normy. Nigdy nie męczy mnie to do tego stopnia, by chcieć już na dobre przestać tańczyć. Czytałam, że na pierwsze lekcje tańca zaprowadziła Cię mama. Jak do tego doszło? Jako dziecko byłem tzw. ADHD-owcem, chociaż dziś wydaje mi się, że tak naprawdę miałem po prostu za dużo cukru w diecie (śmiech). Efekt był taki, że gdy tylko słyszałem muzykę, to od razu zaczynałem się ruszać. Mama to zauważyła i postanowiła zagospodarować jakoś moją energię. Pytała zresztą, co chciałbym robić, a ja zawsze odpowiadałem: „Tańczyć!”. Znalazła więc odpowiednie miejsce i zapisała mnie na zajęcia. W tamtym czasie pewnie jeszcze nie podejrzewała, że to przerodzi się w mój zawód. Nikt w naszej rodzinie nie tańczył. Na dodatek mój tata miał do tego dość sceptyczne podejście. Uważał, że taniec nie jest dla chłopców? Tak. Szczególnie balet, bo przecież tam nosi się te wszystkie obcisłe rajtuzy i w ogóle… Ale pamiętam moment, gdy coś się zmieniło. Miałem 15 lat, zaczynałem szkołę baletową. Tata zapytał mnie wtedy, czy naprawdę chcę iść w tę stronę. Czy jestem pewien, że moje życie ma tak wyglądać? Odpowiedziałem: „Tak, właśnie to sprawia mi radość”. I po tym zobaczyłem jakiś błysk w jego oku. Poczułem, że on chciał to ode mnie usłyszeć. Chciał wiedzieć, że jestem szczęśliwy. Uwierzył mi i w jakimś stopniu przekonał się do tego. Jaki był Twój tata? Trochę zamknięty w sobie, stanowczo zbyt często zmęczony. Prowadził firmę, więc wcześnie wychodził i późno wracał. Dużo rozmyślał i czasami wydawał się przez to nieobecny. Na

pewno chciał, żebyśmy mieli dobrze w życiu i żeby nam niczego nie brakowało. W sumie ciężko mi go tak opisać, bo dużo rzeczy tłumił w sobie. Ja w każdym razie próbowałem zrobić wszystko, żeby był ze mnie dumny.

Trochę tak. Im jestem starszy, tym bardziej staram się pielęgnować w sobie tego dzieciaka. Trzeba umieć się bawić w najlepsze, śmiać się i szaleć, nie zastanawiając się przy tym, ile ma się lat.

Pamiętasz, jak pierwszy raz zobaczył Cię na scenie? Tak, rozpłakał się. Jako pierwszy zaczął bić brawo na stojąco. Wcześniej chyba nie sądził, że za tym kryją się aż takie emocje.

Nie pasuje to do stereotypowego obrazu tancerza baletowego - chłodnego i powściągliwego perfekcjonisty. To chyba moje przeciwieństwo. Zresztą, ja akurat zawsze wolałem taniec współczesny, w szkole mówiono nawet, że urodziłem się, by tańczyć ten styl. Przychodziło mi to bez trudu. Balet z kolei był moją zmorą. Stwierdziłem jednak, że pójdę trudniejszą ścieżką i ciężką pracą nadrobiłem umiejętności w klasyce. Dzięki temu teraz jestem bardziej wszechstronny dla choreografów.

Kiedy to było? Miałem wtedy 18 lat, kończyłem szkołę. Wcześniej jakoś się nie składało... Tata chyba jednak trochę się wstydził tego, że jego syn tańczy w balecie, bo „co ludzie powiedzą”. Ale przez pierwszy rok szkoły, gdy mieszkałem daleko w bursie, to co piątek przyjeżdżał i zabierał mnie do domu, a w niedzielę odwoził z powrotem. Podczas tych podróży byliśmy sami, lubiłem te chwile. Jak sobie teraz myślę o tym wszystkim, to widzę, że tata zawsze mnie w jakiś sposób wspierał - na tyle, na ile potrafił. Swoimi czynami udowadniał, że jest obok. A mama? Mama nigdy nie kryła uczuć, angażowała się otwarcie. Jeździła na wszystkie moje mistrzostwa i wspierała mnie w najtrudniejszych chwilach. Co to były za chwile? Najwięcej zwątpień miałem w szkole baletowej, gdy tańczyłem i uczyłem się po 10 godzin dziennie. Dla dziecka to przecież bardzo dużo. Poza tym tam było trochę jak w wojsku. Przygotowywano nas do ekstremalnego wysiłku fizycznego - do tych momentów, gdy ciało już nie może, psychika mówi „nie, nie, nie!”, ale trzeba pójść o krok dalej. Zdarzały mi się w tamtym okresie chwile, kiedy już naprawdę nie dawałem rady. Pamiętam, że wiele razy dzwoniłem do mamy i mówiłem: „To już koniec. Nie chcę już tańczyć, nie lubię tego, nie kocham!”. I co mama na to? Była jedyną osobą, która twierdziła, że wytrzymam, pokonam te trudności. Cały czas powtarzała: „Nie wierzę w to, co teraz mówisz. Nie wierzę, że nie kochasz już tańca. Wiem, ile to dla ciebie znaczy. Dasz radę, bo jesteś moim synkiem, jesteś najsilniejszy”. To było nieocenione wsparcie. Szkoła baletowa z pewnością wiązała się z mnóstwem wyrzeczeń. Nie brakowało Ci w tamtym okresie swobody, wolnego czasu czy spotkań z rówieśnikami? Miałem to szczęście, że w bursie mieszkałem z ludźmi, z którymi się przyjaźniłem. Faktycznie nie mieliśmy zbyt wielu chwil dla siebie, ale robiliśmy, co mogliśmy, żeby je jak najlepiej wykorzystać. Chyba nie czułem, że mi czegoś brakuje. Chociaż tak naprawdę to ja nadal jestem dzieckiem i lubię się wygłupiać. Kto wie, czy nie przez to, że wcześniej miałem na takie rzeczy za mało czasu? Nadrabiasz teraz.

Od ośmiu lat tańczysz w Operze Nova. Jesteś z Siedlec, jak trafiłeś do Bydgoszczy? Bardzo spontanicznie. Zaraz po dyplomie poszliśmy z klasą na pizzę. Koleżanki powiedziały wtedy, że jadą do Bydgoszczy na audycję. Mijała godzina 16, o 19 miały pociąg. Stwierdziłem, że zabiorę się z nimi. Spakowałem plecak, przyjechałem i dostałem pracę. Bez przygotowania? Tak. I potem nie szukałem już innego miejsca. Bardzo nie chciałem tańczyć np. w Teatrze Wielkim w Warszawie. Dlaczego? Bo to za duży teatr i jest tam zbyt wielu tancerzy. Wiedziałem, że w mniejszej grupie będę więcej tańczył. Cieszyło mnie wszystko, co tu dostawałem. Na początku czasem nawet wolałem stanąć z tyłu i cierpliwie poczekać na swoją kolej, aż przyjdzie ten moment, gdy będę mógł się w pełni pokazać. Pamiętasz swój pierwszy występ na deskach opery? To był chyba „Pan Twardowski”... Nie skończyło się to dobrze. Bardzo się tego dnia stresowałem, nerwy zjadły mnie całkowicie. Wszystko się posypało, przewróciłem się w trakcie tańca. Po tym spektaklu byłem strasznie załamany, ale starałem się zrozumieć, co poszło nie tak. Na pewno za bardzo myślałem o krokach, czyli o czymś, co na scenie powinno już ulecieć z głowy. Kroków uczymy się na wielu początkowych próbach, tak by później móc je bezwiednie odtwarzać, skupiając się jedynie na emocjach swojej postaci. Wtedy to jeszcze nie było dla mnie takie łatwe, ale od tego występu wszystko szło już ku lepszemu. Wiem, że dzięki operze poznałeś też swoją żonę. Tak, poznaliśmy się pół roku po tym, jak zacząłem tu pracować. Karolina jest dietetyczką, ale robi też wiele innych rzeczy, to wulkan energii. W tamtym czasie chodziła akurat na lekcje do studia baletowego. Pewnego dnia, gdy mijaliśmy się na korytarzu, po prostu się do mnie uśmiechnęła. Tak mnie onieśmieliła tym swoim niesamowitym uśmiechem, że nawet jej „cześć” nie powiedziałem. Potem odnaleźliśmy się miasta kobiet

wrzesień 2017

25


męska perspektywa na jakimś portalu, to chyba była jeszcze Nasza Klasa. Wymieniliśmy kilka wiadomości, umówiliśmy się na spotkanie i już wiedziałem, że to jest Ta kobieta. Czułem to od razu. Ona też? Podobno tak. Mówiła, że od początku jej się spodobałem i obserwowała mnie na scenie. Karolinie nie przeszkadza, że masz tak bliski kontakt z innymi tancerkami? Chyba nietrudno o zazdrość w takiej sytuacji. Dla Karolci to w pełni normalne. Nawet kiedyś pytałem ją, czy nie ma nic przeciwko temu, że np. tańczę na scenie prawie goły, w samej bieliźnie, tyle kobiet na mnie patrzy. Powiedziała, że to rozumie, tak przecież wygląda moja praca. Poza tym Karolina wie, że nie musi się o nic martwić, my się naprawdę kochamy... Chociaż ja z kolei bywam o nią zazdrosny (śmiech). Ale wydaje mi się, że i tak mocno już dojrzałem i zluzowałem w tej kwestii. To prawda, że Karolina namówiła Cię do udziału w „You Can Dance”? Tak, namawiała mnie chyba z pięć lat! Początkowo nie chciałem brać w tym udziału, bo dla mnie to zupełnie inny świat i na dodatek bardzo nie lubię kamer. W końcu jednak, w zeszłym roku, dałem się przekonać. Pomyślałem, że to może być niezła przygoda, jakieś wyzwanie. I nie żałujesz? Nie, w ogóle. Były nerwy, ale poznałem tam genialnych ludzi, zobaczyłem, jak to wygląda od kuchni, uczestniczyłem w świetnych warsztatach, dużo się nauczyłem. I tyle.

Nie chcesz być gwiazdą znaną z telewizji? No właśnie niespecjalnie. Ale ostatnio i tak już się trochę bardziej pokazuję - założyłem fanpage, mam konto na Instagramie. Po „You Can Dance” odezwało się do mnie wielu dawno niewidzianych znajomych, ludzie gratulowali mi występów w programie. Ja na to odpowiadałem: „Dziękuję, ale przyjdźcie zobaczyć mnie do opery. Tam to dopiero jest jazda!” (śmiech). Podobno nie da się tańczyć zawodowo przez całe życie. Masz jakiś plan B? Mam 29 lat, wiem, że teraz jestem w sile wieku i przede mną jeszcze rok lub dwa lata najlepszej formy. To daje mi dodatkowego kopa. Generalnie, gdyby udało mi się tańczyć do czterdziestki, to byłbym szczęśliwy. Zdaję sobie sprawę z tego, że przez intensywne treningi mam starte panewki i moje ciało jest pewnie o 10 lat starsze, niż pokazuje to metryka. Jednak wszystko będzie OK, o ile nie przestanę się w ogóle ruszać i dbać o siebie. Gdy już nie będę tańczył na scenie, to skupię się na uczeniu innych. Od roku współpracuję już ze szkołą, w której dwa razy w tygodniu prowadzę zajęcia z tańca klasycznego. Swoją drogą, nawet nie wiedziałem, że to może sprawiać aż taką radość!.CP

26

miastakobiet.pl

zdjęcie Andrze j Makowski

Usłyszałeś też od jury cztery razy „tak”! Ucieszyłem się tym bardzo, ale nie była to aż taka radość jak u niektórych uczestników. Wielu osobom ten program otwiera drzwi do kariery, a ja byłem już w innym punkcie i nie musiałem o to tak bardzo zabiegać. Nie czułem też żalu, gdy po warsztatach na Malcie odpadłem. po prawej tomasz gruszecki jako Puk w „Snie nocy letniej”

*Tomasz Gruszecki tancerz zespołu baletowego Opery Nova, pochodzi z Siedlec; przygodę z tańcem rozpoczynał w formacji tańca nowoczesnego „LUZ”, z którą pięciokrotnie był mistrzem Polski; skończył Ogólnokształcącą Szkołę Baletową w Warszawie, pracował pod okiem choreografów z całego świata; prowadzi zajęcia z tańca klasycznego w szkole Divine Dance Centre.


Stomatologia przyjazna dzieciom Jeżeli u dziecka dojdzie do wybicia stałego zęba, to jak najszybciej należy po prostu włożyć go do słoiczka, najlepiej z mlekiem, i w ciągu godziny udać się z dzieckiem do dentysty. Istnieje duża szansa na uratowanie zęba - twierdzi Iga Kubiak, lekarz stomatolog zajmująca się stomatologią dziecięcą w nowo otwartym Centrum Stomatologii Citomed w Toruniu. Z początkiem sierpnia pacjenci mają możliwość korzystania z całkowicie odmienionego Centrum Stomatologii Citomed. Czekają na nich nowe miejsce, nowe możliwości i wysoka jakość usług. Do dyspozycji pacjentów, zarówno prywatnych, jak i leczonych w ramach umowy z NFZ, będą teraz cztery przestronne, nowocześnie wyposażone gabinety, w których przyjmuje aż dziewięciu lekarzy stomatologów. Centrum oferuje pełen zakres usług stomatologicznych, ze szczególnym uwzględnieniem potrzeb najmłodszych pacjentów. - Warto wspomnieć, że do tej pory nie mieliśmy działu stomatologii dziecięcej, teraz ten dział bardzo intensywnie rozwijamy. Zatrudniamy dwóch lekarzy, którzy przyjmują dzieci od pierwszych dni życia - informuje Magdalena Lipińska, koordynator Centrum Stomatologii Citomed. Od piątego miesiąca życia - Należy kształtować świadomość dziecka od samego początku. Pierwsza wizyta powinna się odbyć już w momencie, gdy maluch kończy piąty miesiąc życia, a następnie regularnie zgłaszać się co cztery miesiące na wizyty kontrolne - mówi Iga Kubiak, lekarz stomatolog zajmująca się stomatologią dziecięcą. - Pierwsze kontakty powinny mieć charakter delikatny, adaptacyjny, niestresogenny, by dziecko oswoiło się z gabinetem i nie bało się dentysty. Do tego trzeba przyzwyczajać, bo maluchy traktują jamę ustną jako część intymną, dlatego nie pozwalają sobie na pewne zabiegi. Ważna jest postawa rodziców, bo jeżeli dziecko wyczuwa u nich niepokój i lęk, to nastrój mu się udziela - wyjaśnia doktor Iga Kubiak. - Pani doktor ma ośmioletnie doświadczenie w pracy z małymi dziećmi, ukończony

staż specjalizacyjny ze stomatologii dziecięcej, a w przeszłości pracowała w szpitalu dziecięcym, gdzie nabrała doświadczenia - dodaje koordynator Magdalena Lipińska. Doktor Kubiak dodaje, że często przyjmuje dzieci między drugim a trzecim rokiem życia, po urazach. - To okres, kiedy maluchy są najbardziej rozbrykane. Odwiedzają mnie też starsze dzieci, które ulegają wypadkom w czasie zabaw sportowych - tłumaczy. Warto uświadomić rodziców, co mają robić, gdy dziecko w wypadku straci ząbek. Prawdopodobnie nie wszyscy wiedzą, że w przypadku wybicia stałego zęba należy jak najszybciej włożyć go na przykład do słoiczka z mlekiem i w ciągu godziny udać się z dzieckiem do lekarza stomatologa. Istnieje duża szansa na uratowanie zęba - tłumaczy doktor Kubiak. Po raz pierwszy Jakie nowości czekają na pacjentów Centrum Stomatologii Citomed? - Wprowadzamy leczenie dzieci w sedacji, z zastosowaniem gazu rozweselającego, a dla starszych pacjentów wdrażamy leczenie w znieczuleniu ogólnym i uruchamiamy dział implantologii. Nowością jest także leczenie kanałowe pod mikroskopem. W ramach działań profilaktycznych uruchomiliśmy samodzielny gabinet higienizacji prowadzony przez doświadczone higienistki stomatologiczne, które w ramach pakietu higienizacyjnego wykonują zabiegi skalingu, piaskowania i fluoryzacji, a także udzielają instruktażu, jak odpowiednio dbać o jamę ustną - informuje koordynatorka Magdalena Lipińska. Lepiej zapobiegać niż leczyć - przypominają zgodnie członkowie zespołu Centrum Stomatologii Citomed.

fot. Sławomir Kowalski

Aktualny zespół Centrum tworzy dziewięciu lekarzy stomatologów: Anna Błahyj / stomatologia zachowawcza i dziecięca, Katarzyna Cerecka / stomatologia zachowawcza, protetyka, Ewa Chrzanowska / chirurgia stomatologiczna, Dorota Jędrzejewska / stomatologia zachowawcza, Anna Karpienko / stomatologia zachowawcza, protetyka, Iga Kubiak / stomatologia dziecięca i zachowawcza, Daria Szaładzińska / endodoncja, leczenie pod mikroskopem, stomatologia zachowawcza, Aleksandra Wrzesińska-Danieluk / stomatologia zachowawcza, protetyka, chirurgia, Hubert Zmysłowski / chirurgia stomatologiczna (zajmuje się m.in. trudnymi ekstrakcjami ósemek). Gabinet higienizacji - w Centrum Stomatologii Citomed o zdrowy uśmiech pacjentów dbają również higienistki stomatologiczne: Kinga Jaworska, Monika Cander, Milena Zakrzewska, Marta Tarkowska. W kolejnym numerze więcej o nowościach w Centrum Stomatologii Citomed

P R O M O C J A 007661963

Rejestracja telefoniczna: 695 600 162 lub osobiście w przychodni Lecznic Citomed w Toruniu przy ul. M. Skłodowskiej-Curie 73. www.citomed.pl


ZAKOCHANI W PAŁACU jesienny relaks we dwoje

E

K

L

A

M

A

w Żninie ul. Plac Wolności 13 tel. (52) 302 04 50 pn.-nd. 8-22

ul.Kossaka 23 tel. 515 979 046 pn.-nd. 8 – 21

007053279

R

007641842

HANZA PAŁAC WELLNESS & SPA, Rulewo 13, 86-160 Warlubie, tel. +48 52 320 90 94, www.hanzapalac.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.