Sponsor nagród dla laureatów rankingu „Moto-Turysta Roku 2013”
Sponsor nagrody dla autora „Relacji Roku 2013”
Se z o n 2 0 1 3
01.04.2013 - 31.03.2014
Pomysł na ten wyjazd zrodził się kilka lat temu – podobnie jak wyprawa na 5 mórz, czy też objazd dookoła Polski. Teraz jest jednym z już
zrealizowanych i to mnie cieszy, bo ostatnio brakuje mi czasu na dłuższe wypady, co oznacza że pozostałe, będące w mojej głowie, jeszcze nieco poczekają. Tytuł relacji celowo zakończyłem znakiem zapytania, bo nie mam pewności, czy na pewno to zrobiłem. Otóż wymyśliłem sobie przejechanie motocyklem przez wszystkie drogowe mosty na największej polskiej rzece. Celem wyjaśnienia informuję, że Wisła jako Wisła, na mapach widnieje w miejscowości Wisła po połączeniu się Wisełki z Malinką. Wisełka wypływa z Jeziora Czerniańskiego, do którego z kolei wpadają Biała Wisełka i Czarna Wisełka. DZIEŃ 1 ~ Ciśnienie i pierwsze spore kilometry. Wyjechałem z Wronek we wtorek 28 maja. Pogoda nie zachęcała do podróży motocyklem, zwłaszcza nowym dla mnie i totalnie nie sprawdzonym BMW G650 X-Challenge. Od razu sprawił mi niespodziankę, bo po założeniu kufra i worka nieco przysiadł. Gdy wsiadłem jeszcze ja, po prostu usiadł
totalnie. Cóż, przeoczyłem element tylnego zawieszenia – pompowany amortyzator. Co było robić?
Tytuł:
WSZYSTKIE MOSTY WISŁY?
Autor tekstu:
Paweł / Moto-Turysta 054 >>>
Ranga M-T:
Przewodnik >>>
Galeria:
Mosty - 60 zdjęć >>> Spotkanie Moto-Turystów - 36 zdjęć >>>
Numer relacji: 08/2013/Turystyczne wojaże Relacja objęta rankingami "Moto -Turysta Roku 2013" & "Wyprawa Roku 2013" Data wyprawy
Data nadesłania relacji
Data publikacji relacji
28.05 - 04.06.2013
17.06.2013
09.07.2013
1 / 11
Podjechałem na najbliższą stację paliw i podłączyłem kompresor. Pierwsze co się stało, to uszło powietrze i prawie przewrócił mi się motocykl, bo stał na bocznej stopce. Poprosiłem jakiegoś faceta o pomoc – ja trzymam motocykl, on pompuje. Ale coś idzie nie tak. Ciśnienie 5 bar jest za niskie i motocykl nadal jest przyklapnięty. Było już po 08-mej, więc podjechałem do zakładu wulkanizacyjnego. Wpompowaliśmy 7 bar, ale właściciel powiedział, że widzi coś takiego po raz pierwszy i boi się pompować więcej. Popatrzyłem na znajdującą się na motocyklu poziomicę i nadal ciśnienie było za niskie. Niestety, nie przekonało to wulkanizatora. Pojechałem do garażu rzucić okiem w instrukcję – a tam stoi napisano, że 2 osoby i bagaż, to trzeba nadmuchać 10,5 bar! Wróciłem do wulkanizatora a on, że jego sprężarka daje maksymalnie 10 bar. Wdusiliśmy w amortyzator 9,5 i było OK.
W końcu o 9-tej wyjechałem z Wronek. Wiało, próbowało kropić, ale jechałem. Poznań minąłem nową obwodnicą, potem krajową 11-tką przez Środę, Jarocin, Pleszew i Ostrów dotarłem do Ostrzeszowa i tam dopadł mnie w końcu deszcz. Zatrzymałem się w Kępnie – zajadłem coś i ubrałem się w przeciwdeszczówki. W deszczu ruszyłem dalej – Kluczbork i Olesno, gdzie odbiłem na Dobrodzień i Pyskowice. Kolejny postójw Gliwicach i potem miłe rozczarowanie – gładki przejazd obwodnicą w kierunku Żor. Tam się rozpogadza i w słońcu docieram do Wisły. Bez problemu znalazłem wcześniej zabukowane miejsce noclegowe.
Podsumowanie dnia: -przejechałem 478 kilometrów w chłodzie, terenowym motocyklem bez żadnych owiewek, - tankowanie co 200 kilometrów, bo nie wiem na ile mogę sobie pozwolić,
- nadal mu, BMW, nie ufam.
Wisełka
DZIEŃ 2 ~ Wisła i Ustroń i pierwsze mosty. Dzień zapowiadał się pogodnie. Po śniadaniu ruszyłem na objazd. Faktem jest, że dzień wcześniej przejechałem już 3 mosty na Wiśle w Wiśle, ale w mojej trasie nie liczyła się ilość przejazdów, ale mosty. Na początek udałem się spojrzeć na skocznię Adama Małysza. Po drodze most na Wiśle. Potem w kierunku Jeziora Czerniańskiego. Następnie przejeżdżam most na Wisełce, który nie liczy się do mojej statystyki. Pokręciłem się wokół Jeziora i podjechałem do Zamku Prezydenta RP. Fajne zakręty na trasie zachęcały do świrowania, ale ja nadal nie czułem motocykla a poza tym opony TKC gasiły moje zapędy. 2 / 11
Obejrzałem jeszcze wiadukt kolejowy przy ulicy Turystycznej i pojechałem do Ustronia. Dawno, dawno temu byłem tam na wczasach. Nic z tamtego pobytu nie pamiętam. Wg mojej mapy miałem tam do przejechania 5 mostów. Pierwsze 3 znajduję bez problemów a potem nieco się gubię. Trafiam przypadkiem na ciekawe miejsce – Muzeum Zabytkowych Motocykli „Rdzawe Diamenty”. Po prostu REWELACJA! Polecam – Ustroń, ulica Partyzantów 1, telefon 605/356-315. Kolekcja motocykli zgromadzona przez przeszło 25 lat mnie powaliła. Żal było wychodzić, ale mosty czekały.
Więcej zdjęć „rdzawych diamentów” zamieściłem w galerii – zapraszam. Żal było wychodzić, ale mosty czekały… 3 / 11
Przypadkiem przejeżdżam przez most, którego nie miałem na mapie a był – tabliczka widniejąca pod znakiem zakazu wjazdu mówiła: „nie dotyczy mieszkańców”. Też przecież także jestem mieszkańcem, więc przejechałem i tym sposobem w Ustroniu przejeżdżam 6 mostów. Udało mi się nawet pstryknąć fotki na dwóch z nich. W drodze powrotnej skręcam na Wisłę Jawornik i przejeżdżam ostatni tego dnia most zaliczany do mojej statystyki. Podsumowanie dnia: - przejechałem 71 kilometrów przy pięknej pogodzie, - zaliczone 13 mostów na Wiśle.
DZIEŃ 3 ~ Deszcz, chyba stracone 2 mosty. ~ Pierwsze chwile w Gdowie.
Poranek powitał mnie niestety deszczem. Buty, które wyschły dnia poprzedniego miały znowu oberwać. Ubrany w przeciwdeszczówki ruszyłem w kierunku Skoczowa, gdzie bez problemów przejeżdżam 2 pierwsze tego dnia mosty na Wiśle. W miejscowości Ochaby przejeżdżam przez most i z uwagi na fakt, że nie było mi po drodze zawracam na główną trasę. W Drogomyślu trafiam na oba mosty. Wciąż w deszczu, więc bez zdjęć. W miejscowości Strumień zjeżdżam z drogi nr 81 i szukam mostu na trasie prowadzącej do Zabłocia. Trafiłem i znowu zawrotka. Podczas przejazdu przy Jeziorze Goczałkowickim odnoszę wrażenie, że jest ono ogromne. Pogoda płatała mi figla – opady deszczu i mgła powodowały, że nie widziałem drugiego brzegu. W Goczałkowicach podjechałem pod tamę na Wiśle i strzeliłem fotkę. Niestety nie mogłem przejechać, bo nie wolno.
Bocznymi drogami wbijam się na krajową 1-kę i jadę w kierunku Bielska-Białej, aby przejechać kolejny most. Na moje szczęście szybko trafiam na miejsce, w którym mogę zawrócić i jadę do Pszczyny, by skręcić na Brzeszcze. Pogoda powoli stawała się łaskawsza, co mnie cieszyło, bo przede mną był jeszcze Kraków. Most przed Brzeszczami w zasadzie był ledwie zauważalny i nie było tabliczki informującej, że w dole płynie Wisła. Dojazd do Oświęcimia był już tylko formalnością, ale tu musiałem się nieco pokręcić. Najpierw krajową 44 na Tychy, aby przejechać most w okolicach Babic. Potem wróciłem do Oświęcimia i drogą wojewódzką nr 933 pojechałem na Chrzanów by przejechać kolejny most. No i ponownie wróciłem do Oświęcimia, skąd udałem
się na Zator. W Zatorze skręciłem w drogę wojewódzką nr 781 w kierunku Chrzanowa, aby przejechać most. Zrobiłem zdjęcie, znajduje się tam zapora na Wiśle. 4 / 11
Wróciłem do Zatoru skąd drogą krajową nr 44 pojechałem na Skawinę. No i właśnie na tym odcinku pominąłem chyba 2 mosty na Wiśle. Wg mojego atlasu, wydanie z 2011 roku, są dwa mosty – w Łączanach i Pozowicach. Niestety nie trafiłem na żaden z nich. Raz dojechałem do przeprawy promowej a drugi raz w zasadzie donikąd. Był to czwartek, Boże Ciało, i nie było nawet kogo zapytać o drogę. Za Skawiną wbiłem się na autostradę A-4 i pojechałem w kierunku węzła Tyniecki, po drodze przejeżdżając przez kolejny most na Wiśle. W Krakowie zatrzymałem się na tankowanie przed Mostem Zwierzynieckim. Tam też pozwoliłem sobie zdjąć przeciwdeszczówkę, bo pogoda stała
się moim sprzymierzeńcem. No i zacząłem przejazd przez mosty na Wiśle w Krakowie. Pierwszy poszedł wspomniany Zwierzyniecki. Potem Most Dębnicki, za którym zawróciłem, aby dotrzeć do Mostu Grunwaldzkiego. Nieco pogubiłem się na Kazimierzu, ale dotarłem do Mostu Piłsudskiego. Następny był Most Powstańców Śląskich i Kotlarski. Potem był most na ulicach Stoczniowców / Ofiar Dąbia, za którym zawróciłem, aby dostać się na trasę wylotową z Krakowa. Na sam koniec przejeżdżam Most Nowohucki i Kraków miałem z głowy. Byłem zaskoczony, że tak szybko i sprawnie mi poszło. Z Krakowa skierowałem się na krajową 79 a potem skręciłem na 75 w kierunku Niepołomic. Pogoda się psuła, więc ponownie przywdziałem przeciwdeszczówkę. Ostatni tego dnia most na Wiśle przejechałem jeszcze sucho a potem zaczęło lać. Było mi wszystko jedno, bo w butach i tak miałem już powódź. Minąłem autostradę A-4 a następnie z krajowej 4-ki, zjechałem w kierunku Gdowa. Podsumowanie dnia: - przejechałem 264 kilometry,
DZIEŃ 4 i 5 ~ Gdów.
- zaliczone 21 mostów na Wiśle! - cieszyłem się, że będę miał kilka dni przerwy od motocykla,
Kto był, ten wie jak było. Kto nie był, pewnie słyszał.
bo mnie zaczęły boleć 4 litery i nie o nogi tu mi się rozchodzi… 5 / 11
DZIEŃ 6 ~ Kolejne mosty, ale więcej jazdy. Wystartowałem o 10-tej w kierunku Niepołomic, skąd skręciłem w drogę wojewódzką nr 964 na Nowe Brzesko. Wcześniejszy zamiar był nieco inny, ale o nim zapomniałem. Przed Nowym Brzeskiem przejeżdżam pierwszy tego dnia most na Wiśle, z zawrotką. Gdy czaiłem się, aby zrobić zdjęcie minęli mnie Pablo z Becią (MT 079), ale mnie nie zauważyli. Pojechałem dalej drogą 964 i przez Groblę dotarłem do Szczurowej. Stamtąd drogą wojewódzką nr 768 pojechałem na kolejny most na Wiśle – w miejscowości Górka znajduje się ciekawy obiekt z dwoma wysokimi filarami. Wbiłem się na krajową 79-tkę i pokulałem się w kierunku Pacanowa. Trzeci tego dnia most na Wiśle był w remoncie, ale przecisnąłem się między oczekującymi na zmianę świateł autami i jako pierwszy przejechałem most. Ze Szczucina znowu boczną drogą i powolutku jechałem w kierunku Baranowa Sandomierskiego. W samym Baranowie jest przeprawa promowa, którą pokonaliśmy z Kasia kilka lat temu LT-kiem. Teraz pojechałem na krajową 9-tkę i
zaliczyłem
most
przed
Tarnobrzegiem,
dwukrotnie,
bo z zawrotką. Tam też dopuściłem się czynu mającego wiele wspólnego z wandalizmem – portalowa naklejka znalazła się na tablicy rzeki Wisły:
Zdjęcie pochodzi z relacji nr 16/2009/Turystyczne wojaże >>>
Pogoda tej niedzieli mi dopisywała, ale jakoś nie miałem mocy na jeżdżenie. Kombinowałem jak daleko pod Warszawę się podciągnąć. Pojechałem przez Tarnobrzeg do Sandomierza, gdzie przejechałem kolejny most na Wiśle.
Tam też pstryknąłem fotkę i pojechałem dalej. Przez Zawichost, drogą wojewódzką nr 777 dotarłem do ostatniego jak się okazało w tym dniu mostu na Wiśle w Annopolu. Postanowiłem dotrzeć do Kazimierza Dolnego, skąd już rzut beretem do Puław.
6 / 11
W Kazimierzu panował poweekendowy ruch turystyczny i zacząłem się zastanawiać nad sensem zostawania tam na noc. Szczęście mi jednak dopisało i znalazłem fajną kwaterę za bardzo rozsądne jak na Kazimierz pieniądze. Potrzebowałem odpoczynku.
Podsumowanie dnia: - przejechałem 308 kilometrów, - zaliczone 5 mostów na Wiśle, - fajna pogoda na jazdę bocznymi drogami.
DZIEŃ 7 ~ Stolica, śrubka i grad. Szykował się trudny dzień, bo czekał mnie przejazd przez Warszawę. Zdawałem sobie sprawę, że nie pójdzie tak gładko jak w Krakowie. Ruszyłem z samego rana o 8-mej. Było pochmurno, ale miałem nadzieję, że w stolicy pogoda mi dopisze. Na pierwszy rzut poszły dwa mosty w Puławach – nowy i stary. Potem bez problemów most w Dęblinie. Za Dęblinem wskoczyłem na krajową 48
i pojechałem na Kozienice i Górę Kalwarię. Tam przejechałem czwarty tego dnia most na Wiśle i skierowałem się przez Otwock na Warszawę. Pogoda dopisywała i miałem nadzieję, że w stolicy pójdzie gładko. Pierwszy był most na Trasie Siekierkowskiej i potem Most Łazienkowski. Aby wskoczyć na Most Poniatowskiego musiałem się pokręcić przez Rondo Waszyngtona, ale udało się. Bo wiecie, miał być „zygzak”. Nieco naruszyłem przepisy przejeżdżając sobie Nowym Światem i zamiast skręcić w prawo na Tamkę, to pojechałem na Krakowskie Przedmieście i wbiłem się na Most Śląsko – Dąbrowski. Na Pradze jakoś dałem radę i wróciłem na Most Świętokrzyski. Most Gdański też się udał, mimo że pokręciłem drogę na Wybrzeżu Gdańskim i Gdyńskim. Bez problemów przejechałem
mostem na ekspresowej S-8 i został już tylko jeden, nowy most Marii Skłodowskiej – Curie. Oznakowanie co prawda szału nie robiło, ale udało się. Zaliczone 8 warszawskich mostów! Wskoczyłem na krajową 7-kę i pojechałem w kierunku Nowego Dworu Mazowieckiego. Jeżdżąc po Warszawie doszedłem do wniosku, że przy okazji kolejnego smarowania łańcucha, dobrze by było go nieco naciągnąć. Miałem swoją nasadkę rozmiar 26 i w Łomiankach zjechałem do zakładu wulkanizacyjnego. Tam z zasady mają klucze dynamometryczne. Wszystko było cacy do momentu dokręcania śruby. Okazało się, że jest przegwintowana… 7 / 11
Oczyma wyobraźni już widziałem powrót do domu, bez zakończenia wyjazdu na mosty. Pieszo poszedłem do dwóch najbliższych sklepów motoryzacyjnych, ale bez rezultatu. Fachowość sprzedawców rozwalała mnie. Po drodze był też zakład ślusarski, gdzie pan mi sprawdził wymiar śruby i gwintu. Dowiedziałem się też, że jakieś 10 kilometrów dalej, w Czosnowie, jest duża hurtowania Inter Cars. Co było robić? Śrubka dokręcona tyle o ile i jazda. Hurtownia przeogromna, fakt. Doradca „od motocykli” znalazł mi śrubę o pasujących wymiarach, ale wysoką.
Wziąłem, tzn. dostałem na kawałku kartki swój numerek i miałem czekać, aż się wyświetli na monitorze, by później zapłacić w kasie całe 6,48 PLN. Potem do miejsca wydawania części. Fajnie musiałem wyglądać wśród samochodziarzy odbierających całe kartony części – dostałem swoją śrubkę w niewielkim foliowym woreczku. Wróciłem do zakładu ślusarskiego, bo chciałem narzynką poprawić gwint na tylnej ośce. Okazało się też, że moja śrubka ma za szeroki kołnierz i nie dociskałaby podkładki. Panowie w zakładzie poprawili mi gwint, obtoczyli śrubkę i nie wzięli za to ani grosza. Po przeszło 3 godzinach jechałem dalej. Most w Nowym Dworze Mazowieckim znalazł się na fotografii. Potem powrót na S-7, aby przejechać most w okolicach Zakroczymia. Pojechałem na Wyszogród a chmury przede mną nie wróżyły nic dobrego. Most na krajowej 50-tce przejechałem jeszcze na sucho a chmury zostały na prawe stronie Wisły. Postanowiłem pojechać lewą stroną i tamtędy dojechać do Płocka. W oddali widziałem błyskawice… Zatrzymałem się na tankowanie i smarowanie łańcucha w miejscowości Słubice, nie te na granicy z Niemcami. Tam jeden w klientów mówił, że jedzie z Płocka i działy się tam dantejskie sceny – połamane drzewa, deszcz i grad. Nie miałem innego wyjścia, bo Płock był kolejnym celem mojej podróży. Ubrałem się w preciwdeszczówki i postanowiłem przetestować patent z owinięciem butów folią spożywczą, którą nabyłem w gdowskiej Biedronce (Bodek, ta fotka specjalnie dla Ciebie). Przez Dobrzychów dojeżdżam do pierwszego mostu na Wiśle w Płocku, nowszego. Było mokro i spore kałuże. W samym Płocku widzę leżący na asfalcie grad, już nie duży, ale i tak robił wrażenie. Podczas jazdy przez miasto zaliczam przeprawę przez zalany odcinek jezdni – woda sięgała prawie do połowy kół. Drugi z mostów przejechałem już w ulewnym deszczu i skierowałem się na Włocławek.
8 / 11
Lało i grzmiało, więc postanowiłem zakończyć podróż na ten dzień. Zatrzymałem się na nocleg w miejscowości Soczewka. Podsumowanie dnia: - przejechałem 363 kilometry,
- zaliczone 17 mostów na Wiśle, - 3-godzinna śrubkowa awaria.
DZIEŃ 8 i ostatni ~ Najdłuższy dystans, płatne mosty i znowu przygoda. Rano padało, więc zastosowałem sprawdzony patent zabezpieczenia butów folią spożywczą. Pojechałem na Włocławek. Na pierwszy rzut poszła tama na Wiśle. Zatrzymałem się tam na pamiątkową fotkę i prawą stroną rzeki pojechałem na most w samym mieście. Krajową 1-ką skierowałem się na Toruń. Przed miastem Kopernika wskoczyłem na autostradę A-1, pobrałem bilet i w drogę. Pierwszym zjazdem uciekam z płatnej drogi a koszt przejazdu tym mostem wyniósł 2 PLN. Przejazd przez Toruń był przyjemny, bo znałem tę trasę. Przed starym mostem robię fotkę i przejeżdżam go dwa razy, z nawrotką. Z Torunia krajową 80-tka pojechałem na Bydgoszcz. Przejechałem most na Fordonie i bocznymi drogami dotarłem do krajowej 5-tkiw kierunku Świecia. Przed Świeciem jest most na Wiśle prowadzący do Chełmna. Po przejechaniu mostu postanowiłem dojechać pod Grudziądz bocznymi drogami, dzięki czemu miałem okazję być w miejscowościach o nazwach Górne Wymiary i Dolne Wymiary, które oczywiście zgłosiłem do portalowej bazy GPS - Foto >>> Przed Grudziądzem ponownie wjechałem na autostradę A-1, aby zaliczyć most - koszt przejazdu 1,5 PLN. Nieco męczące są wjazdy i wyjazdy na A-1 w tym miejscu. Ciągnie się to niemiłosiernie. Most w Grudziądzu przejeżdżam dwukrotnie, bo z zawrotką. Tam łapie mnie nieco deszczu, ale nie ulewa. Wróciłem na krajową 1-kę i pojechałem w kierunku Tczewa. Ciężki był to odcinek, bo jednak mój motocykl do najwygodniejszych nie należy - chyba wtedy właśnie doszedłem do wniosku, że mogę go nazywać ośla ławka. Twardy i mało komfortowy. 9 / 11
Przed Tczewem skręcam na krajową 22-kę i jadę w kierunku Malborka. Po przejechaniu mostu zatrzymuję się na kilka fotek. Pogoda nie rozpieszczała, ale przynajmniej nie padało. Malbork mijam robiąc zdjęcie zamku i pojechałem w kierunku Nowego Dworu Gdańskiego. Tam wskoczyłem na krajową 8-kę i zmierzałem w kierunku ostatniego mostu na Wiśle, który planowałem przejechać. Przed nim samym zjeżdżam z drogi, aby zrobić pamiątkowe zdjęcie. Udało się, ostatni most przejechany i mogę wracać do domu! Boczkami przez Cedry Wielkie, Giemlice i Steblewo
udałem się w kierunku Tczewa. Cóż, jak pisałem na wstępie, był to pierwszy wyjazd na tym BMW i nie wiedziałem, jaki jest zasięg motocykla na jednym zbiorniku. Teraz już wiem, bo po 230 kilometrach motocykl nie chciał jechać dalej. Byłem w wiosce jakieś 10 kilometrów przed Tczewem. W kilku gospodarstwach nie mogli mi ludzie pomóc, Ostatni mój most na Wiśle
ale jedna pani miała paliwo do kosiarki. Pochodziło ono z…
Rosji. Półtora litra ożywiło motocykl, ale ducha to on nie miał. Dojechałem do Tczewa i zatankowałem czymś normalniejszym. Już wiedziałem, że czeka mnie jeszcze jedno tankowanie przez Wronkami, bo miałem do przejechania więcej niż 250 kilometrów. Przejazd do domu odbył się na spokojnie. Dwukrotnie, przynajmniej tego jestem pewien, zaliczyłem wizytę u fotografa. Na szczęście od frontu. Tankowanie w Pile i przed 19-tą byłem w domu.
Podsumowanie dnia: - przejechałem 688 kilometrów, - zaliczone 9 mostów nas Wiśle, - nieopatrznie dowiedziałem się ile mogę przejechać na zbiorniku.
10 / 11
Zakończenie. Cały wyjazd uważam na udany. Przejechałem łącznie 2255 kilometrów, przez 65 mostów na Wiśle. Czy to wszystkie? I tak i nie. Martwa Wisła w Gdańsku ma kilka mostów. Jak wspomniałem prawdopodobnie ominąłem dwa mosty między Zatorem a Skawiną. Nie przejechałem tamą w Goczałkowicach. Ale i tak fajnie było. Dotarliśmy się nieco z motocyklem, ale chyba był to jego pierwszy i ostatni tak długi asfaltowy przejazd. To jednak motocykl terenowy i tam go będę w większości używał. Poza mostami na Wiśle przejechałem sporo mostów na innych rzekach.
W razie gdyby ktoś szukał pomysłu na jakiś wyjazd po Polsce, to mogę zaproponować: wszystkie przejazdy kolejowe na drodze krajowej nr 22, wszystkie ronda Warszawy, wszystkie stacje Orlen w Wielkopolsce albo przejazd pod prąd ulicami jednokierunkowymi we Wronkach…
Pozdrawiam, Paweł / MT 054
P.S. Dziękuję mojej Kasi i Igorowi, że dali mi te kilka dni na wyjazd.
11 / 11