Babska rajza okiem Brutalki.

Page 1

Tytuł:

Taaaadam - czyli pierwsza babska rajza okiem Brutalki.

Autor:

Miki & Beti / MT 156

Termin:

15.06.2014

RELACJA 08/2014

GALERIA

S E Z O N

2014


Rany! Jak ja tęsknię już za moją ukochaną Kierowczynią. Już tak długo stoję w tych ciemnościach i czekam na wyprowadzenie z garażu. Oooo! otwierają się wrota i mnie wyprowadzają i Suzie i Diobła. Szykuje się jazda. Nie zakładają tobołów na nas, znaczy się nie będzie dużo kilometrów, w sumie szkoda. Panowie sobie przypomnieli i nasmarowali mi łańcuch, och jak przyjemnie!

Cudna dziś pogoda na jeżdżenie, a właściwie to też i do życia najbardziej lubię takie temperatury. Żadne tam upały, tylko umiarkowane i przyjemne ciepełko. Ruszamy z domu tradycyjnie na zaprzyjaźnioną stację, dostaję odpowiednią dozę oktanów. Lecimy na Tychy a potem na Mikołów. Po drodze Dioboł się zrywa i tracę go z pola widzenia. Dziwne. Jedziemy dalej już tylko w dwie maszyny. Stajemy na stacji benzynowej przy drodze na Gliwice. A tu na nas czeka ktoś nowy. Kierowczynie się znają (moja Beti i Wiola z Nowym), witają i ściskają. Nowy, jest całkiem przystojny,

2/8

www.moto-turysta.pl


ER-yk, taki pomarańczowiutki, lśniący, troszkę nieśmiały. Fajnie mruczy. Podoba mi się. Jedziemy drogą na Gliwice. Suzi została! Wygląda na to, że jadę tylko ja i nowy! To naprawdę jest dziwne. Jadę pierwsza. Mam nadzieję, że moja Kierowczyni ma obcykaną trasę. Jestem lekko zestresowana. Nieznajomość drogi i brak znajomych tylnych świateł Suzi , czy też Diobła lekko mnie przytłacza.

Przejeżdżamy przez Gliwice, potem Kędzierzyn-Koźle bez żadnych problemów. Jadę bardziej do lewej a Er-yk z tyłu i bliżej środka jezdni. Nawet fajnie się tak jedzie z przodu. Er-yk idealnie wpasował się w moje lusterka. Trasa za miastem przez opolskie wsie jest bardzo fajna, asfalt raz lepszy, raz gorszy, trochę prowadzi przez lasy i pola. Jedziemy z normalną prędkością tzn., że nie przekraczamy setki. Dostosowuję tempo do Eryka, który radzi sobie całkiem nieźle. Jedzie pewnie ale ostrożnie, stąd trochę większa odległość między nami. Jest bosko! adę własnym tempem, nikogo nie muszę doganiać i skręcam tam, gdzie chce i jadę drogą jaką chcę! Czasem przyspieszam, a jak z Eryka robi się kropeczka w lusterku to zwalniam. Przecież nigdzie się nam nie śpieszy.

3/8

www.moto-turysta.pl


Gdzieś za Krapkowicami a może przed, robimy sobie przerwę. Dziewczynom gęby się śmieją od ucha do ucha. Śmieją się i coś tam mówią o odcięciu pępowiny. Beti wspomina o jakimś wiatraku po drodze, w którym można się napić kawy, więc ruszamy. Nie odkręca mi manetki za mocno, bo i po co? Lokalna droga, w około pola, łąki pełne traw i kwiatów. Za nami kurz a przed nami trasa, która będzie/jest bramą

do motocyklowej samodzielności naszych Kierowczyń. Przejeżdżamy przez miejscowość Łowkowice, tu ma być ten wiatrak-holender z 1868r. Ale ani widu ani słychu. Nagle Eryk zwalnia i Wiola krzyczy i macha pokazując ręką poszukiwany obiekt. Stoi na wzgórzu przy polnej drodze do Strzelczek. Skręcamy w gruntową drogę. Lubię takie małe wioseczki na totalnym zadupiu z niteczką zamiast drogi. Docieramy do wiatraka. Murowany ci on, śmigi to atrapy i nie obracają się już na wietrze, ale dzięki nim można go odnaleźć bacznie rozglądając się po okolicy z głównej drogi. Baaardzo klimatyczne miejsce, jest sielankowo. Dziewczyny piją kawę, robią zdjęcia i tłumaczą się komuś przez telefon, gdzie są, bo przecież miały być w Mosznej. Dziwne…

4/8

www.moto-turysta.pl


Nieśpiesznie ruszamy dalej, kierunek Moszna przez Kujawy. Za nim docieramy do głównej drogi jedziemy kila kilometrów przez pola i łąki. Niebo po horyzont, pola po horyzont. Obie te przestrzenie jednoczą się gdzieś daleko. Podjeżdżamy na parking przez zamkiem w Mosznej. W rogu stoją jakieś maszyny. Podjeżdżamy bliżej i.......kurna co jest grane? To nasi: Diobeł Mikiego, Jurkowy Goldas,

Kamilowa Suzi i Neilowy Triumph! Ale jaja! Wyśledzili nas! Dziewczyny coś tam ględzą, że się te chłopy o nich boją i takie tam. Beti i Wiola zostawiają nas w doborowym, bądź co bądź towarzystwie i oddalają się w stronę zamczyska rodem z filmów Disneya. Z daleka przypomina teatralną dekorację. Budowla ta jest najeżona wieżami i wieżyczkami a nigdy nie pełniła funkcji obronnych. To rezydencja pałacowa, w której dzisiaj mieści się Centrum Terapii Nerwic, hotel, restauracja i oranżeria. Część obiektu można zwiedzać. Po powrocie Beti na głos zastanawiała się jak to jest możliwe, że tutaj turyści mogą dreptać po zabytkowych podłogach, dotykać wszystkiego a w innych miejscach, jak np. w Łańcucie nawet zdjęć nie wolno robić !

5/8

www.moto-turysta.pl


Śmigamy dalej, znowu towarzyszy mi tylko Er-yk. Męskie towarzystwo wystartowało wcześniej. Mamy się spotkać w miejscowości Raszowa w restauracji Spichlerz. Ale dzieje się inaczej. Nie wiem czy mamy takie dobre tempo czy też Dioboł z Goldasem się tak wloką ale po kilku kilometrach doganiamy ich i dalej już podróżujemy razem. Wspólne rajzowanie nie trwa jednak za długo , bo na najbliższym,

większym rondzie Panowie na lewo a Panie na prosto. Jedziemy, jedziemy i trochę na okrętkę docieramy do Raszowej, wolniutko przetaczamy się przez całą wieś a Spichlerza nie ma. Za to w oddali naszą drogę przecinają dwa motorki. Zgadnijcie kto to? To znowu Dioboł i Goldas. Doganiamy ich. Stajemy. Okazuje się, że dzisiaj to nie było ich pierwsze błądzenie (boroczki potraciły się już w Kędzierzynie-Koźlu). I po co im te nawigacje? Naszym dziewczynom wystarcza mapa i karteczka z numerami dróg na zaplanowanej trasie. Baby górą! Co nie zmienia faktu, że Raszowa została przejechana wzdłuż i wszerz a knajpki nie ma! (Po powrocie do domu Jurek informuje nas, że Raszowe w tych okolicach są dwie, a my nie trafiliśmy do tej właściwej).

6/8

www.moto-turysta.pl


Z Nie Tej Raszowej Jurkowy Goldas prowadzi nas już na obiadek do „Starej Karczmy” w Chocianowiach. To spory kawałek drogi i słyszę jak jeźdźcom burczy już w brzuchach. Nie mam pojęcia jak Goldas tam kiedyś trafił, bo ta opolska wieś znajduje się z dala od głównych dróg, tam gdzie psy szczekają dupami. Nazwa knajpki w lokalu przerobionym ze stodoły, nie oddaje jej klimatu. Wnętrze

przypomina bardziej izbę regionalną. Pełno tu domowych sprzętów, kwiatów, ozdób z akcentami śląskiego folkloru. A to jedzenie!!! Zapachy z kuchni!!! Dania na wskroś śląskie. To kraina, gdzie nie jada się golonki ale golonko! Tak obżarte towarzystwo dosiadło nas, znaczy się swoje maszyny, więc nieco bardziej dociążone pomknęłyśmy już w stronę domu.

7/8

www.moto-turysta.pl


Na drodze w kierunku Pyskowic ścigamy się z tirem a potem nagle zjeżdżamy na pobocze po drugiej stronie jezdni. Ki pieron?! Co się dzieje? Ludziska schodzą z nas i drałują pod tablicę z nazwą miejscowości „Sieroty” i wszystko jasne. Będą strzelać foty. Miki z poświęceniem kładzie się w rowie by ustawić opcję samowyzwalania w aparacie, a nad nim pochyla się Jurek. Przejeżdżająca w tym

momencie karetka pogotowia prawie z piskiem opon zatrzymuje się koło nas, pyta się co się stało i chce udzielać pomocy leżącemu Mikiemu. Robi się wesoło i odzyskujemy wiarę w ludzkie odruchy naszej służby zdrowia. W końcu po wesołym dniu, późnym wieczorkiem pełna pozytywnych wrażeń wtaczam się z Diobłem do garażu na zasłużony odpoczynek. Taaaaaadaaaaam! Pozdrawiamy, Miki & Beti / MT 156

8/8

www.moto-turysta.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.