MUSTACHEPAPER Yardsale vol. 12 | Osi Ugonoh | Mustache 3.0 | Design społeczny Niezwykłe życie Zwykłego Życia | Buty: historia miłosna
2 strona
MUSTACHE
PAPER
YARD SALE vol. 12
20/21.12.2014
KOCHANI! Redakcja „Mustache Paper” oraz cały zespół Mustache.pl pragnie złożyć wam najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia i samych sukcesów w nadchodzącym 2015 roku! Mamy nadzieję, że wszystkie Wasze biznesy wypalą, kolekcje się sprzedadzą, klienci pojawią, projekty rozkręcą, teksty napiszą, płyty wydadzą, a start-upy faktycznie wystartują. Trzymamy kciuki, żebyście dostali kilka premii i parę awansów, albo wprost przeciwnie – wreszcie trzasnęli drzwiami od korpo świata i poświęcili się swoim prawdziwym pasjom. Znaleźli cele, wyznaczyli drogi, zrozumieli podstawy i pojęli rzeczy zaawansowane. Uciekli albo wrócili, kupili albo sprzedali. I odnaleźli nowych przyjaciół oraz odzyskali starych. Wolnego czasu, bezpieczeństwa, łatwych wyborów i pewności siebie. Miłości, wąsów i momentów prawdziwego szczęścia. Samoregenerującej się karty kredytowej. Życzymy wam tego, co najlepsze!
Mustache 3.0 witajcie na nowym poziomie
W
itamy na dwunastej edycji targów Mustache Yard Sale oraz w drugim numerze „Mustache Paper”. Te dwa weekendy w roku, kiedy opanowujemy dla Was Pałac Kultury i Nauki, to ukoronowanie naszej wspólnej pracy i Waszego oddania. Święto, podczas którego można się spotkać, obejrzeć, kupić, dotknąć i zobaczyć, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Mustache to ludzie, którzy w pocie czoła tworzą swoje małe idee oraz zawodowi już gracze, którym chwilę wcześniej się udało i wciąż są z nami, dając innym przykład i nadzieję. Mustache to dziarska drużyna zarządzająca platformą z biura na Nowym Świecie oraz dziesiątki współpracowników i znajomych, wkładających w ten projekt swoje serce i dorzucających swoje trzy grosze. Mustache to każdy człowiek, który odwiedza targi z zamiarem kupna lub zwykły kanapowiec, który pod osłoną nocy przegląda nasze produkty na swoim tablecie, robiąc mały lub duży research. Tysiące ludzi i jedna idea.
siedzi do wieczora i podejmuje ważne decyzje. Mamy doradców, spotkania i biznesowy plan. Nie ma miejsca na bezsensowne ryzyko i nieustanne YOLO.
Mustache dawno już przestał być dla nas hobby. To nie zabawka, którą ktoś może się znudzić i rzucić w kąt. Owszem, dalej mocno jaramy się każdym dniem w pracy, w naszym biurze nigdy nie zagości korporacyjny dryl. Ale za tymi pozornie niepoważnymi wąsami stoi duża firma, prawdziwa machina, która ciągnie sporo rzeczy naprzód. Jesteśmy normalną organizacją, gdzie przychodzi się rano do pracy, nierzadko
Trochę narzekamy? Skądże znowu! Kochamy to, co robimy. Nieustannie się rozwijamy i dajemy z siebie więcej. Nowi wystawcy, nowe produkty, a wkrótce i nowe targi. W 2015 roku Mustache Yard sale zawita do innych polskich miast. Co powiecie na imprezę tego kalibru w Poznaniu albo Katowicach? Kolejne miejsca, nowi klienci i oczywiście wystawcy. Rośniemy, a wy rośniecie z nami.
redaktor naczelny: Zdzisław Furgał
okładka, layout: Grzegorz Rejniak (grze.pl) Krzysztof Kamienobrodzki (liniaprosta.pl)
dyrektor kreatywny: Krzysztof Kamienobrodzki zdjęcie na okładkę: Łukasz Dziewic
mustache.pl
Jasne, popełniamy czasem błędy, ale wciąż się uczymy. To nie handel szmatami i gadżetami, ale trudny i wymagający rynek, w którym trzeba dużo rzeczy przewidywać i planować. Musimy mierzyć się z ciężkim do skruszenia betonem, konserwatywnym podejściem do wielu spraw zwanym szumnie tradycją. Użerać się z biurokracją pochłaniającą nam całe noce i dnie. Rywalizować z wyrastającą jak grzyby po deszczu konkurencją, która, depcząc nam po piętach, każe podwyższać poprzeczkę i starać się jeszcze bardziej. Musimy trzymać fason i dbać o to, żeby mieć najlepsze produkty, najlepsze ceny, kontakty, promocje i pomysły. Wiemy, czego chcemy i zrealizujemy to punkt po punkcie. Bez obaw – mamy to.
skład: Grzegorz Rejniak
Symbolem zmiany i następnym przystankiem w historii Mustache niech będzie nasze nowe logo. Łączy ono stylistykę Yard Sale ze stylistyką naszej strony. Wprowadza coś prostego, ale i świeżego. Intryguje i elektryzuje, a przy tym pozostaje bardzo klasyczne. Nasz nowy symbol wydaje się ponadczasowy. Wpada w oko jak logo Lufthansy z lat 30. i zapada w pamięć jak trzyramienna gwiazda Mercedesa. Możecie się zaśmiać, że porównujemy się do wielkich, ale tacy właśnie się czujemy. Rozpiera nas duma i wiemy, że to jest właśnie ten moment, kiedy to logo musi zaistnieć. Zmiana, o której mówimy, zaszła w naszej firmie, ale i w nas samych. Dojrzeliśmy i ukierunkowaliśmy się na jeden cel. Zbudowaliśmy solidne fundamenty pod coś, co jeszcze da o sobie znać na modowej mapie Europy. Mamy w szufladach pomysły, które po prostu nie mogą się nie udać, a w telefonach kontakty do osób, z którymi wejdziemy na sam szczyt. Projekt przemienił się w konkret, a zajawka w regularną pracę. Wypowiedziane dawno temu słowo stało się ciałem, ale jeszcze Was zaskoczymy. Usiądźcie wygodnie i śledźcie nasze ruchy, bo to naprawdę jeszcze nie koniec. Nie jesteśmy tu tylko na chwilę.
korekta: Błażej Bierzgalski Copyright © 2014 Mustache Warsaw sp. z o.o. ul. Nowy Świat 28 / 19, 00-373 Warszawa www.mustache.pl
20/21.12.2014
MUSTACHE
PAPER
Prezenty na Gwiazdkę last minute
Goło i wesoło
Kolczyk dla odważnych Louis Vuitton i Céline nie mogą się mylić. W tym sezonie nosimy pojedynczy kolczyk. Warunek? Musi być na tyle efektowny, by nadrobić za ten drugi brakujący.
www.mustache.pl/marki/sojaa
Idealne dla spóźnionych i zgodne z trendami. Muszka Dr William Masters, pionier amerykańskiej seksuologii nie zdejmował muszki aż do śmierci w 2001 r. Jego filmowa wersja w serialu Masters of Sex zdejmuje ją tylko w sypialni. Idealny gadżet dla samca alfa.
Samolotem na wystawę
www.mustache.pl/marki/pola-zag
Gdy moda i popkultura spotykają się w muzeum, bilety rozchodzą się jak świeże bułeczki, a tanie linie przeżywają prawdziwy boom. Podpowiadamy, które wystawy warto uwzględnić w planach podróży na 2015 r.
Zwierzątko domowe Byle nie żywe. Wystarczy jaskółka na koszulce, pantera na bluzie albo wilk na bransoletce. Kolorowe skarpetki Dla czytelników Tyrmanda i nie tylko. Bo każdy chłopak chce się czasem poczuć jak bikiniarz albo dżoller. Pamiątka z Warszawy Plakat albo deska do krojenia z wizerunkiem PKiN. Dla tych, co kochają nasze miasto. Np. dla czterdziestu kilku procent warszawiaków, którzy poszli na wybory.
Sexy drwale Justin Bieber w koszuli w kratę?! Prawdziwi grunge’owcy przewracają się w grobach. Po hipsterach i normcore’ach nadeszła epoka lumbersexuals, czyli drwaloseksualnych. Panowie, koniec wciskania się w przyciasne rurki, czas na sztywny, gruby denim, ciepłą flanelę i szorstkie norweskie swetry. Oraz oczywiście zarośnięte klaty i poliki. Prawdziwi macho rozważą także wymianę laptopa na siekierę, żelu pod prysznic na mydło Biały Jeleń, a kremu do twarzy na łój (najlepiej z własnoręcznie upolowanego zwierza). Współczesnych drwali podobno najłatwiej spotkać na Brooklynie. Chyba że to tylko mit, wymyślony przez genialnych PR-owców Timberlanda.
3 strona
LONDYN Był uczniem Mana Raya i najbardziej perwersyjnym fotografem mody swojej epoki. Gdy Madonna odtworzyła najsłynniejsze kadry Guya Bourdina w teledysku Hollywood, spadkobiercy fotografa przeciągnęli ją po sądach. Do połowy marca ponad 100 doskonałych prac artysty można zobaczyć w Somerset House za jedyne 9 funtów. Jeśli spóźnicie się na Bourdina, to nic straconego. Do Victoria & Albert nareszcie przyjeżdża Savage Beauty, legendarna już ekspozycja zarówno wczesnych, jak i późniejszych oraz tych ostatnich dzieł Alexandra McQueena. Z kolei Museum of London zaprasza na wystawę poświęconą nietypowej ikonie mody męskiej. Drobiazgowo odtworzony obraz Londynu epoki Sherlocka Holmesa będzie otwarty dla zwiedzających aż do kwietnia. Jest słynny płaszcz, fajka i czapeczka. Tylko Benedicta Cumberbatcha brakuje. PARYŻ W Paryżu nie zapomnijcie o nowym adresie na muzealnej mapie. W Lasku Bulońskim powstała perełka architektury współczesnej – monumentalna Fundacja Louis Vuitton. Otwarcie uświetniła seria koncertów grupy Kraftwerk. W przestrzeni fundacji próżno szukać mody, ale trwa właśnie wystawa architekta budynku, Franka Gehry’ego, a stała ekspozycja składa się z prywatnej kolekcji sztuki Bernarda Arnaulta, CEO grupy Louis Vuitton . Na bogato. NOWY JORK Od maja do połowy sierpnia w nowojorskim Metropolitan Museum of Art oglądamy romans Zachodu z Dalekim Wschodem. Skrzydło imienia Anny Wintour wypełni się chińską sztuką użytkową i jej mniej lub bardziej udanymi reinterpretacjami z wybiegów. Do hitów ekspozycji mają należeć suknie haute couture z kolekcji Galliano dla Diora (wiosna 2003 r.) i dzieła domów mody takich jak Valentino, Chanel czy Louis Vuitton. Jeśli planujecie podróż do Stanów na początku roku, wpadnijcie do muzeum Fashion Institute of Technology. Zobaczycie stroje YSL i Halston z lat 70. oraz wystawę poświęconą sztuce… kopiowania i podrabiania mody.
Każdy sezon ma własną wersję mody dla odważnych. W zeszłym roku nosiliśmy czarne halki z koronką, teraz przyszedł czas na „nagą sukienkę”. Zagorzałymi wielbicielkami trendu są oczywiście Rihanna i Lady Gaga. Za pionierkę wśród prowokatorek uważa się powszechnie Marilyn Monroe, a najbardziej szokująca odsłona przypadła w udziale Rose McGowan. W 1998 roku ówczesna dziewczyna Marilyna Mansona przyszła na galę MTV w błyszczącej sieci rybackiej. Jednak to naga sukienka Kate Moss z 1993 roku cieszy się największym wzięciem. Podobną opalizującą halkę lansował w tym sezonie H&M, prawie identyczną zawarła Anja Rubik w swojej minikolekcji dla innej sieciówki. Idea nagiej sukienki? Pokazać sutki. Tylko producentów bielizny żal.
Nosimy światło Śpieszmy się kochać tradycyjną biżuterię, już za kilka lat może być passé. Przynajmniej tak twierdzi warszawska grupa artystyczna PanGenerator, autorzy Neclumi, prototypu naszyjnika ze światła. Zamiast biżuterii zakładamy miniprojektor, a aplikacja na iPhone’a pozwala nam wybrać jeden z czterech wzorów wyświetlanych na szyi. Tak jak materialna biżuteria, Neclumi reaguje na ruchy ciała, ale potrafi też zobrazować natężenie głosu albo tempo kroku użytkownika. Nowinka dla fanów technologii czy idealny sposób na wyróżnienie się w mrokach klubu?
www.facebook.com/neclumi
YARD SALE vol. 12
Mercedesy na polskie wybiegi Producent luksusowych samochodów i najważniejszy mecenas światowej mody wchodzi do Polski. Nie zasponsoruje jednak łódzkiego tygodnia mody, a dotychczas raczej niszową imprezę Warsaw Fashion Weekend. Magiczne słowa „Mercedes Benz” w nazwie mają zagwarantować wyższy poziom i sprawną organizację przedsięwzięcia, przyciągnąć znane nazwiska i zagranicznych kupców. Po okresie dynamicznego rozwoju targów mody przyszedł wreszcie czas na prestiżową imprezę z pokazami projektantów z najwyższej półki? Przekonamy się w maju.
Natalia Kędra
mustache.pl
4 strona
MUSTACHE
PAPER
YARD SALE vol. 12
20/21.12.2014
Ostatnio to ja mam takie dziwne życie Gdańszczanka o nigeryjskich korzeniach, która mieszka w Irlandii, ale przymierza się powoli do Warszawy. Wygrała właśnie 4. edycję Top Model, więc tonie w morzu wywiadów, sesji i pokazów. My zajmujemy Osi Ugonoh całe popołudnie, ale nie mamy wyrzutów sumienia – w końcu sama przyznała, że to taka praca, o której marzyła.
Jesteś już zmęczona tym całym zamieszaniem?
Szkoda, że miałam dziś dwa wywiady, bo wszyscy pytają mnie o to samo. A o czym chciałabyś porozmawiać?
Nie wiem. Cały czas gadam o sobie. Porozmawiajmy o tobie. To się nie sprzeda. To może powiedz, co byś teraz robiła, gdyby ten cały Top Model się nie wydarzył?
Pewnie dalej marzyłabym o karierze modelki, trenowałabym sprint i studiowała. I mieszkała w nudnej Irlandii. Rzuciłaś tamtejsze studia?
Zawiesiłam. Studiowałam health science and nutrition, czyli zdrowe odżywianie. Może wrócę do tego w Polsce. A może nie. Może rozpocznę inny kierunek, np. psychologię. Ciekawią mnie takie rzeczy – to, co się dzieje u kogoś w umyśle, prawo przyciągania, podświadomość. A co z tym sportem – to było na poważnie?
Trenowałam przez rok sprint. Wcześniej biegałam na dłuższe dystanse. Nie byłam najlepsza, bo dopiero zaczynałam, ale brałam udział w zawodach i wiem, że miałam potencjał. Od dawna chciałaś spróbować sił w Top Model? Oglądałaś poprzednie edycje? Widziałaś się tam?
Nie, to było bardzo spontaniczne. Odcinki obejrzałam trzy dni przed castingiem, choć jak miałam 16 lat, to oglądałam amerykańską wersję. Ale nigdy nie myślałam, że mogę być w telewizji, że moja osobowość się sprzeda, że mój charakter się tam nadaje. Bo jesteś trudna albo pyskata?
Nie jestem pyskata! (śmiech) Chodzi o to, że praca w takim reality show jednak mocno działa na psychikę. Trzeba być silnym. W Top Model było dużo zadań, które w prawdziwym świecie mody nie miałyby racji bytu.
mustache.pl
YARD SALE vol. 12
20/21.12.2014
MUSTACHE
PAPER
5 strona
mnie albo piszą miłe rzeczy, gratulują, życzą dalszych sukcesów. Lubię obdarzać ludzi miłością i w zamian za to otrzymuję od nich dużo miłości. To taki cykl. Ale to musi być denerwujące, kiedy ci ludzie tak...
Patrzą? To swoją drogą. Ale kiedy na przykład podchodzą i chcą robić sobie zdjęcia. Nie chce nawet zgadywać, ile w życiu zrobiłaś już tych selfies.
Wiem, że powinnam być miła i to robić, więc na razie mi to nie przeszkadza. Zresztą tak naprawdę wygrałam właśnie przez takich ludzi – tych, którzy mnie dobrze odebrali i głosowali. I muszę być im wdzięczna. Więc jak ktoś podchodzi do mnie i chce zrobić zdjęcie, to ja w ten sposób coś mu oddaję. (śmiech) Masz kogoś, kto dba o twój wizerunek?
Na razie zajmuje się tym moja agencja. Doradzają mi i załatwiają zlecenia za granicą. Dużo chodzisz po sklepach? Kupujesz w Internecie?
Niestety nie. Ostatnio to ja mam takie dziwne życie. A w Internecie rzadko – nie lubię czekać. Jak coś już sobie upatrzę, to chcę to mieć od razu. Miałaś takie momenty, że chciałaś powiedzieć „nie”?
Myślałam tylko o tym, żeby wypaść jak najlepiej. W końcu sama się zgłosiłam do tego programu, robiłam wszystko na własną odpowiedzialność, więc starałam się tym bawić. Chociaż... z tym zadaniem z flyboardem... Nie umiem pływać i gdybym nie musiała, tobym się tego nie podjęła. Ale wiedziałam też, że nie pozwolą mi się utopić. Trudna była rywalizacja z tymi ludźmi, z którymi być może wiązała cię jakaś przyjaźń?
Na samym początku, jak ludzie zaczęli odpadać, to zrobiło mi się przykro. Najbardziej trzymałam się z Baryzą i Michaliną. Wiedziałam, że Baryza nie odpadnie szybko, ale czułam, że ja też mam szansę. Więc trochę marzyłam o tym, że oboje znajdziemy się w finale i będziemy rywalizować między sobą. Miałaś wcześniej jakieś doświadczenie? Ktoś dał ci kiedyś wizytówkę na ulicy? Brałaś udział w sesjach?
Brałam udział w sesjach na potrzeby projektu mojej koleżanki, Martyny. Przedtem uczyłam się chodzenia i wzięłam udział w dwóch konkursach piękności. Wygrałam jeden. Chodziłaś po wybiegu?
Tak, tam jest zupełnie inaczej. Jak się chodzi w pokazach mody, to ma się bardzo poważną minę. Zgrywa się taką wyniosłą i niedostępną. To mina „wiem, że chcesz być mną”. (śmiech)
Interesujesz się mocno światem mody? Oglądałaś ostatni pokaz Victoria’s Secret?
Właśnie nie oglądałam tegorocznego! Ale muszę obejrzeć. Ja kocham te aniołki i ich ciała, to, jak one się prezentują. To jeden wielki show. Lubię umięśnione sylwetki, więc fajnie zobaczyć takie kobiety, które są szczupłe, ale dbają o siebie.
Patrzyłem dziś na ciebie podczas sesji i cała ta gama bardzo świadomych póz i spojrzeń zrobiła na mnie wrażenie. Nauczyłaś się tego w Top Model czy długo ćwiczyłaś przed lustrem w sypialni?
To dzięki programowi. Top Model naprawdę dał mi bardzo dużo. Pozwolił zdobyć doświadczenie. Nauczyłam się pozować i przyswoiłam sporo informacji o moim ciele. To wszystko jest istotne w tej pracy. Czyli Top Model to prawdziwa akademia!
Dużo się tam bawiłam, ale tak, uczyłam się, obserwowałam. Sporo dają spotkania z gośćmi i to, że można porozmawiać z nimi za kulisami, wysłuchać wskazówek, rad. W Top Model ważne jest, żeby też wykorzystywać te okazje. Wydajesz się być osobą pewną siebie i świadomą. Ale praca modelki to chyba w dużej mierze wykonywanie poleceń. Nie wkurza cię bycie tworzywem? Nie buntujesz się przeciwko temu?
Wiesz co, to jest dziwne, zawodowo jakoś mi to nie przeszkadza. Ale w życiu prywatnym nie lubię, jak ludzie mówią mi, co mam robić. Chyba że coś naprawdę jest dla mojego dobra, to wtedy się zamknę i to zrobię. Choć nie mam za dużo takich problemów – ludzie są dla mnie naprawdę dobrzy. No właśnie, na złą prasę nie możesz narzekać. Nawet tu wszyscy się do ciebie uśmiechają. A te dziewczyny, które nas wyrzucały przed chwilą od swojego zarezerwowanego stolika? One nie przepraszały za to zamieszanie byle kogo, ale przepraszały ciebie, Osi Ugonoh.
Jakie kobiety cię inspirują?
Kocham silne kobiety, samodzielne, które dają sobie radę w życiu. Bardzo lubię Lupitę Nyon’g, która wspiera kobiety i chce, żeby też miały swój głos. Cenię Giselę Bundchen, która działa z fundacjami charytatywnymi i wydaje się być bardzo pozytywną osobą – oczywiście z tego, co widzę na Instagramie i Facebooku, więc być może ma po prostu dobrego człowieka od PR-u. (śmiech) Szanuję Naomi Campbell za to, co osiągnęła w swoim życiu. W tamtych czasach, w których się wybiła, czarnym modelkom było dużo ciężej. Wygrałaś międzynarodowy kontrakt z agencją Next. Denerwujesz się tym?
Nie, ja się teraz raczej przygotowuję psychicznie na kontrakty. Wiem, że będę je dostawać i mam nadzieję, że pomogą mi się rozwinąć. Że będą wartościowe i otworzą drzwi do większej kariery. I zaczniesz życie na walizkach.
Jestem na to gotowa. rozmawiał: Zdzisław Furgał zdjęcia: Łukasz Dziewic
Możliwe. Mam jednak dystans do tego, bo ci ludzie mnie nie znają. Choć to bardzo przyjemne, że kochają
mustache.pl
6 strona
MUSTACHE
PAPER
YARD SALE vol. 12
20/21.12.2014
CHANGEMAKERS K
oniec listopada w Wenecji to nie tylko łagodna temperatura, niskie jesienne światło i redukcja ilości turystów o ok. 50 procent w stosunku do pory letniej bądź karnawałowej. Jest to idealny czas dla projektantów, architektów i specjalistów od nowych technologii z całej Europy, by spotkać się na festiwalu CultVenezie. Jednym z bardziej interesujących momentów konferencji był panel „Changemakers”, na którym występowali holenderscy projektanci z różnych dziedzin, podzielający jednak wspólną ideę projektowania społecznie zaangażowanego. W Polsce tematy dizajnu społecznego również podnoszone są ostatnio coraz częściej. Była to więc okazja, aby przyjrzeć się tematom społecznym podejmowanym przez zagranicznych projektantów w kontekście rodzimych działań na tym polu. Ale przypomnijmy najpierw, czym jest dizajn społeczny jako taki. „Istnieją co prawda dziedziny działalności bardziej szkodliwe niż wzornictwo przemysłowe, ale jest ich bardzo niewiele”. Tymi słowami zaczyna się słynna książka Victora Papanka pt. Design for the Real World opublikowana w 1972 roku. Autor krytykuje w niej gadżeciarski charakter projektów, odpowiadający jedynie potrzebom komercyjnego rynku, podczas gdy jego zdaniem rolą wzornictwa przemysłowego powinna być reakcja na rzeczywiste potrzeby ludzkie. Byłyby to działania z takich obszarów jak: reedukacja i rehabilitacja więźniów oraz osób chorych psychicznie, projektowanie sprzętu diagnostycznego i medycznego, pomoc osobom niepełnosprawnym, bezpieczeństwo w domu, przemysł, transport, recykling, projektowanie przedmiotów przyjaznych dla środowiska i tych tworzonych w duchu „zrób to sam”1. Wiąże się z tym również koncepcja „design for all” sformułowana przez amerykańskiego architekta Ronalda M. Mace’a, dotycząca przystosowania przestrzeni publicznej do potrzeb osób z ograniczeniami psychofizycznymi2. Projektowanie społeczne można więc zdefiniować jako opracowywanie projektów realizowanych w kontekście problemów wybranych grup społecznych oraz szerzej rozumianych problemów cywilizacyjnych3. Kluczowa jest tu więc zmiana. Zmiana stanu rzeczy, zmiana sposobu myślenia, zmiana jakości i/lub stylu życia. Wenecki panel dyskusyjny, odbywający się pod patronatem Ambasadora Królestwa Niderlandów, zatytułowany „Changemakers” wpisuje się w tę koncepcję i wskazuje właśnie na projektantów jako tych, którzy takich zmian mają dokonać. Większość z nich rzeczywiście wyznacza nową jakość i funkcjonuje w najbardziej nowatorskich obszarach technologicznych. Tim Geurtjens z Joris Laarman Studio opowiadał o planowanym projekcie wydrukowania w Amsterdamie mostu za pomocą dwóch drukarek 3D własnego pomysłu ustawionych na dwóch brzegach kanału (koszt projektu 1,8 mln euro). Niki Smit z Monobanda PLAY i Owen Harris to projektanci gier wideo pomagający w codziennych aktywnościach – motywują do zmywania naczyń lub uczą oddychania przeponą. Inni paneliści opowiadali o lokalnej inicjatywie polegającej na zbudowaniu kawiarni w parku, w którym kawiarni
mustache.pl
brakowało, natomiast lokalnych amatorów kawy już nie. Była też autorka mobilnego browaru, pozwalającego filtrować prawie każdy rodzaj płynu (w tym wodę z weneckiego kanału, ale podobno również mocz!) i przerabiać go na smaczne piwo. Z tych wystąpień jasno wyłania się odbiorca tych działań. To osoba o stabilnej sytuacji materialnej, ktoś młody, mobilny, ktoś taki jak ci projektanci, których społeczne problemy dotyczą raczej w kontekście zwiększania codziennego komfortu, a nie w kwestii życiowego przetrwania. Powodów tego stanu rzeczy można upatrywać w stabilnej sytuacji ekonomicznej Holandii, ale trudno sobie wyobrazić, że nawet takiego kraju nie dotykają poważniejsze problemy społeczne, które czekają na projektowe rozwiązania. Na pewno również część z tych problemów została już przez Holendrów dawno
rozwiązana – tym bardziej interesujące byłoby, gdyby prelegenci podzielili się swoimi doświadczeniami w tej materii. Ambasador Holandii i kuratorzy panelu dokonali jednak takiego, a nie innego wyboru projektantów, więc tym bardziej odmienne wydało się przez to nam – grupie z Polski – holenderskie podejście do dizajnu społecznego w porównaniu z tematami, które w tej dziedzinie porusza się u nas, takimi jak choćby zainteresowanie problemem tzw. ginących zawodów. Rzemieślnicy, pracujący jeszcze do niedawna we własnych zakładach, coraz częściej nie wytrzymują konkurencji masowej produkcji i są zmuszeni zamykać działalność. Opuszczają zajmowane przez kilkadziesiąt lat lokale, a na ich miejscu tworzone są kawiarnie. Sami rzemieślnicy, posiadający fachową i rzadką wiedzę na temat własnej branży, przechodzą na emeryturę albo zmieniają zawód. Wiedza zanika, a wraz z nią wyjątkowe produkty, które tworzyli. W odpowiedzi na ten problem projektanci wzornictwa coraz częściej wchodzą we współpracę z rzemieślnikami, by wspólnie wytwarzać produkty, wykorzystując przy
tym technologię zakładu, a jednocześnie wypełniając braki na rodzimym rynku albo zwiększając swoje szanse wobec konkurencji. Agata Napiórska, redaktora naczelna magazynu „Zwykłe Życie”, który skupia się na temacie rzemiosła, widzi szansę na powodzenie takich działań: „Najlepszym przykładem jest bohaterka okładki drugiego numeru «ZŻ», Iza Sojka, właścicielka firmy Purpura. Iza wyciągnęła z niebytu ręcznie robione kafle cementowe, niegdyś produkowane w Polsce na dużą skalę. Ten przemysł przestał istnieć na ponad sto lat. Iza wpadła na pomysł wskrzeszenia produkcji podczas wycieczek po dworkach Mazowsza. Co rusz trafiała na ukryte w zaroślach fragmenty pięknych kafli. W Polsce nie miał kto nauczyć jej tego rzemiosła, pojechała więc do starego hiszpańskiego mistrza i wróciła z know how. Wszystko musiała stworzyć od podstaw, zlecić wzorniki, mieszać kolory, dopasować procedury do polskiego rynku i możliwości (co nie było proste, bo klimat mamy jednak inny niż Hiszpania). Czy się udało? Tak! Firma istnieje, rozwija się i ma się dobrze, niejeden renomowany projektant wnętrz korzysta z kafli Purpury”. Innym przykładem ginącego zawodu jest rękawicznictwo. Niewiele zostało już zakładów takich jak ten prowadzony przez pana Tomasza Kowalskiego przy ulicy Chmielnej 10, założony przez jego rodzinę ponad sto lat temu! „Chodzi również o zmianę mentalności polskich klientów. Ludzi stać na zakup rękawiczek od polskiego rzemieślnika. Jednak, gdy mają wydać 120 złotych, wolą wydać je w galerii handlowej na produkt zagranicznej marki z widocznym logotypem. Uważam to za głupotę, przecież oczywiste jest, że rękawiczki szyte na miarę, dopasowane do naszych dłoni, będą lepszej jakości.” – mówi Agata Napiórska. Na podobnej zasadzie projektanci współpracują ze spółdzielniami socjalnymi – jak choćby tymi tworzonymi przez fundację „Być Razem” – projektując usługi i produkty, aby aktywizować osoby bezrobotne, niepełnosprawne, zagrożone wykluczeniem i stworzyć dla nich pożyteczne miejsca pracy. Z kolei fundacja Pracownia badań i innowacji społecznych „Stocznia” w ramach zespołu projektantów i socjologów stworzyła produkty mające na celu poprawę jakości życia i rehabilitację dzieci z porażeniem mózgowym. Warto wspomnieć też o Towarzystwie Inicjatyw Twórczych „ę”, które prowadzi cykl warsztatów z dizajnu, podczas których opracowywane są rozwiązania dotyczące np. bibliotek, domów kultury, integracji lokalnej lub wykorzystania potencjału rzeki w przestrzeni miejskiej. 1. V. Papanek V., Dizajn dla realnego świata. Środowisko człowieka i zmiana społeczna, Łódź 2012, s. 9. 2. S. i V. Margolin S., V., A Social Model ofd Design: Issues of Practice and Research, Massachusetts Institute of Technology, Design Issues: Volume 18, Number 4, 2002. 3. R. Pludra R., Wybrane zagadnienia z dziedziny projektowania społecznego, Warszawa 2013, s. 5.
tekst: Margarita Slepakova ilustracja: Anagard StreetArtist
8 strona
MUSTACHE
PAPER
YARD SALE vol. 12
20/21.12.2014
OCEAN BUTÓW
S
erial The Knick w reżyserii Stevena Soderbergha rozpoczyna się długim statycznym ujęciem na nieskazitelnie białe skórzane buty głównego bohatera, dr. Johna W. Thackery’ego, genialnego chirurga, który właśnie wybudza się z resztek opiumowego haju. Jest 7.30 rano, początek dwudziestego wieku. W następnej scenie Thackery wyrusza do pracy dorożką, a urocza przejażdżka w oparach mglistego nowojorskiego poranka upływa mu pod znakiem wymiany depresantów na stymulanty. Na dobry początek dnia lekarz wstrzykuje sobie w stopę solidną dawkę kokainy – kolejne ujęcie, gdzie mamy okazję podziwiać tę samą obłędną biel obuwia z cholewkami za kostkę i sznurowaniem jak w figurówkach. Ten motyw jeszcze się powtórzy.
szelki (patrz sceny śniadaniowe w pierwszym lepszym westernie), Edwards wyróżnia się ze względu na swoje ekskluzywne trzewiki. Ochrzczony przez kolejkowicza mianem „Mr. Paris Shoes”, przy następnym spotkaniu z kłopotliwym współlokatorem zagadnienie pasty do butów jako metafory różnic klasowych doktor rozwiąże za pomocą kilku bokserskich ciosów.
Dr Algernon Edwards to czarnoskóry adept sztuki medycznej, który z pobytu we Francji przywiózł nie tylko gruntowną wiedzę naukową, ale również znakomitą garderobę. Jedna ze scen z jego udziałem rozgrywa się w korytarzu obskurnego hotelu dla kolorowych, gdzie zatrzymuje się po przyjeździe do Nowego Jorku. Łańcuszek mężczyzn czeka wczesnym rankiem w kolejce do wspólnej toalety. Wśród szarości guzikowanej bielizny, opiętej przez obowiązkowe
Wbrew pozorom nie będzie to artykuł o roli, jaką odgrywa obuwie we współczesnym serialu. Ten wstęp miał mnie doprowadzić do tyle oczywistej, ile ważkiej konkluzji, że buty bywają naprawdę istotne. Buty to podstawa i wiedzieliśmy to już od dzieciaka. Za buty rzeczywiście można było oberwać, zresztą niektórymi dało się też nieźle przykopać. Butami się szpanowało, wzbudzało się podziw i niezdrową ekscytację. Gdy wspominam rodzinne wyprawy na shopping w erze
okołopodstawówkowej, to myślę o butach. Acha, te z The Knick zaprojektowała kostiumografka Ellen Mirojnick i można je kupić w sklepie Stacy Adams, pod nazwą handlową Madison 00015, za 135 dolarów. Rok 1900 zamieniamy na 1990, a stymulanty z powrotem na depresanty, czyli że z Nowego Jorku przenosimy się do kolorowej Warszawy początków kapitalistycznej bonanzy. Kiedy myślę o tych czasach, to przywołuję w pamięci plastikowe reklamówki z Baltony i kolekcję kartonów po zachodnim obuwiu mojego wujka, który od zawsze chciał wyjechać do Stanów.
Za buty rzeczywiście można było oberwać, zresztą niektórymi dało się też nieźle przykopać. Butami się szpanowało, wzbudzało się podziw i niezdrową ekscytację.
mustache.pl
Jest początek lat 90., bardzo mglisty poranek na Ochocie. Mam pięć czy sześć lat i zasuwam do przedszkola w jakichś bliżej nieokreślonych adidaskach na rzepy. Rzepy były fajne, ale obok rajstop unisex i worków na kapcie należały raczej do modowych standardów przedszkolnego entourage’u. Konkretny hype dawały dopiero świecące podeszwy. Czerwone diodki, rozbłyskujące przy każdym kontakcie z podłożem, budziły we mnie zachwyt. Takie buty sprawiały, że było się widocznym, nie tylko na przejściu dla pieszych. Niestety, gdzieś pomiędzy
YARD SALE vol. 12
20/21.12.2014
samochodem lego technics a game boyem, umiejscawiam je dzisiaj w sferze niezrealizowanych pragnień mojego dzieciństwa. Jeszcze jedno: chodzą słuchy, że istniały też wersje z melodyjką.
MUSTACHE
PAPER
startował program „Rzut za 3” z Bartkiem Obuchowiczem, już dawno popylałem w nike’ach za kostkę. Buty do kosza świetnie prezentowały się nie tylko na sali gimnastycznej – przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Osobny rozdział tej intymnej obuwniczej historii tworzą vansy. Nie udało mi się ustalić, kiedy kalifornijska marka oficjalnie pojawiła się w naszym kraju, ale z pewnością było to długo po tym, jak na bazarku przy ulicy Banacha zaopatrywałem się w kolejne, chyba jednak nie do końca oryginalne egzemplarze tych skateboardowych trampek na tłustych gumowych podeszwach. Wśród znajomych frapowały nas dwie kwestie: czy prawdziwi skejci biorą narkotyki, i do czego właściwie służą saszetki z napisem „silica gel” umieszczane na potęgę w każdym kartonie z butami.
9 strona
polu skojarzeń, co żółte pagery Motorola i imprezy z cyklu Inwazja Mocy radia RMF FM. Nieodłączna część historii dorastania w latach 90. to opowieść o tym wszystkim, co sznurowane, rzepowane, zapinane i wsuwane – tysiące razy. Na początku ostatniej dekady XX wieku, gdzieś w okolicach
Plaże wspomnień usłane są superstarami, timberlandami, halówkami, conversami, japonkami, czeszkami, kaloszami, a nawet chodakami, pielgrzymkowymi slazengerami i oazowymi sandałami od Scholla.
Pierwsze buty z prawdziwego zdarzenia kupiła mi mama. Biało-czarne reeboki do biegania przymierzałem w sklepie sportowym, w pasażu przy Jana Pawła, jednym z warszawskich dystryktów kebabowo-sex-shopowych. W tej epoce słowo „galeria” mamie skojarzyłoby się pewnie jeszcze raczej z polską szkołą plakatu czy „Piramidą zwierząt” Kozyry. Dla przykładu centrum handlowe Sadyba Best Mall, bodajże jedno ze starszych tego typu obiektów w stolicy, zostało otwarte dopiero w 2000 roku. Oczywiście pomijam tu klasyczne domy towarowe, a mam na myśli atrakcyjny dla każdego podrostka schemat łączenia przyjemności takich jak zakup nowych jeansów, konsumpcja zestawu powiększonego i oglądanie filmu o nieuchronnej, acz znów powstrzymanej zagładzie ludzkości w obrębie jednej i tej samej architektury.
Choć bliższy mojemu sercu był z lekka azjatycki klimat ochockiego targowiska, to za swego rodzaju mekkę dla amatorów granulkowych pochłaniaczy wilgoci uchodziły z pewnością Kupieckie Domy Towarowe przy placu Defilad. Dla co bardziej mrocznych indywiduów stanowiły one centralny punkt zaopatrzeniowy, jeśli chodziło o glany i wszelkiego typu martensy. Inni, wychowywani raczej na MTV niż MTV2, mogli kupić tam na przykład niebotyczne koturny à la Spice Girls. Ja od czasu do czasu zaglądałem pod Pałac w poszukiwaniu wszystkiego, co wiązało się z coraz dynamiczniej rozwijającą się kulturą noszenia spodni z nogawkami szerszymi niż tyłek Kim Kardashian. Do legendarnego skate-shopu przy Smolnej odważyłem się wstąpić już trochę później. KDT, prawdziwy fenomen w zakresie praktycznie legalnego obrotu wszelkiej maści podrabianym obuwiem, przywodzi mi na myśl jeszcze jedno interesujące zjawisko wyłowione z odmętów sneakersowych dziejów. Mało kto pamięta, że już w połowie lat 90. można było dostać w Warszawie buty prawie nikomu jeszcze nieznanej marki New Balance. W większości typowo sportowe modele stanowiły niedrogą alternatywę dla święcących sprzedażowe triumfy nike’ów. Co ciekawe, obuwie NB było na tyle tanie i zupełnie niezakorzenione w popkulturowej świadomości, że często uchodziło za ubogą imitację prawdziwych adidasów czy nawet regularną podróbkę butów ze swooshem, którego niejeden ostry zawodnik dałby sobie wtedy wyciąć golarką na potylicy. Niezależnie od obecnego stanu rzeczy, dla mnie charakterystyczne „N” w okolicy sznurówek na zawsze będzie sytuować się w tym samym
Miałem 11 lat i nie czułem się już dzieckiem, byłem przecież nastolatkiem. Włóczyłem się po mieście w ortalionie od Adiego Dasslera z wielkim liściem na plecach, z kieszeni jakichś baggy jeansów zwisał mi łańcuszek dumnie prowadzący do portfela, a przydługie nogawki spływały na te właśnie reeboki z białymi piankowymi podeszwami niczym amerykańskie żelki marshmallow. Nie wiem, czy byłem młodocianym dresiarzem, czy oldskulowcem, ale czułem się jak bohater jednego z tych filmów o gangach dzieciaków z Los Angeles śmigających na wielkich fluorescencyjnych deskorolkach. Niewiele później owładnęła mną fascynacja koszykówką. Na szczęście nadal byłem zbyt młody, żeby wydziarać sobie na łydce Air Jordana, ale gdy w 1997 r. w TVN
zachodniego wybrzeża USA, zdarzyła się osobliwa rzecz: podczas pacyficznego sztormu z pokładu kontenerowca Hansa Carrier wypadł do oceanu ładunek z kilkudziesięcioma tysiącami par butów Nike, które potem przez wiele lat znajdowano na amerykańskich plażach. Moja pamięć, wzburzona odruchem nostalgii, wyrzuca na brzeg najrozmaitsze odmiany butów.
Plaże wspomnień usłane są superstarami, timberlandami, halówkami, conversami, japonkami, czeszkami, kaloszami, a nawet chodakami, pielgrzymkowymi slazengerami i oazowymi sandałami od Scholla. Szczególne miejsce w tym zbiorze zajmują studniówkowe buty do garnituru – wersja z czubem odrąbanym siekierą – nie tak znowu dyskretne świadectwo jeszcze niepełnej modowej świadomości, które zamyka dla mnie pewną epokę. Mniej więcej w tym samym czasie w TV pojawiła się urokliwa reklama Adidasa Hello Tomorrow. Oniryczny, na swój sposób niezwykle subtelny klip stworzony przez Spike’a Jonze’a dotykał istoty wyobrażeń na temat tego, czym powinny być buty. Wszystko, co działo się później to już wypadki z dziejów najnowszych mojej prywatnej obuwniczej historii, które doprowadziły do tego, że z taką fascynacją przyglądałem się ostatnio temu, co noszą na nogach bohaterowie serialu The Knick.
tekst: Błażej Bierzgalski ilustracje: Anagard StreetArtist
mustache.pl
A - Z PARTER / LEVEL 0 .RunColors.pl Aga Prus handmade shoes AGI JENSEN DESIGN Agnieszka Oleksiewicz Aloha From Deer ANIMAL KINGDOM ANOI aQademia Backstage BagMe by smola BALTICA Bambaki basic station BELLE berek Betterfly Bikor Makeup Black Dots Street Wear BLACKBOW BOGINIE PRZY MASZYNIE BOSKA BOSKAS BOWTIESWALA BOYS LEFT GIRLS RIGHT Bozzolo Brunoszka Cahlo Candy Friday Cat Cat CCORA CHAPOOSIE Cheap Monday ChoSo Cochin COCHO COLORSHAKE DEAR JOHN DEEP TRIP Delikatessen DETOXDESIGN Dickies Streetwear dreaMeMalism
40 69 58 72 36 67 204 114 9 63 64 129 2 70 103 3 55 92 59a 133 139 113b 186 163 168 178 194 94 66 169 93 188 61 145 166 54 38 201 191 73 39 15
DRESS CODE 28 Drobiny Czasu 187 Drunklegends 78 Easy Peasy 104 ECHO 48 Eh! Parents for babies 105 ekoubranka 118b EVA GRYGO 16 Ewa Bednarska 147 fADD 27 familove 84 Fanny & Franz 89 Fashion my love 144 Femi Pleasure 171 fikus 79 Filimoniuk Design 153 Flawless 99 Fluffy Colours 117 FOR HEART 182 Friends with Benefits 41 Fruit Bijoux 155 gegoART 68 Grain de chic 122 Guga Marie 108 Hamper’s Bay x KOMONO x Dynomighty x Ogon Design x 172 Fagou HAPPY SOCKS 195 harmnni 33 Harp Team 173 Hopla 157 Hultaj Polski 192 INTENSI 135 jarosław ewert 198 JELLY 88 Joccos Design & Unikke Design190 JUNGMOB 52 KALEFIXY 174 KapKap 123 Kartoniaki 121 KASNALKA 18 Kids of Chameleon 126
kiss the frog 74 Klekko 26 KOKOworld 60b KoTo 115a Kowalski 51b Kozacki Mops 154 Kropka w kropke 115b KUKUKID 132 Kurdemol 62 LA COCCO IWONA 77 WAWRZYNÓW LA PSYCHE 70b Labrador Factory 142 Laloushka 107 LAMALA 124 Lambear 158 Lazy Cangoo 31 LC LUCJA 10 Lemon Lovely 24 Leolandia 112 Let’s Beauty 29 LO-TECH TOYS 113b LOCAL HEROES 202 Loli-Pop 109 Loose Moose 101 Luiza Kimak 30 Łobuziak 118a MADE LINE 20 Madeleine jewelry 23 MADOX design 54 madson 19 MAJORS 199 MAKO BAGS 34 MALE-ME 13 MALI 125 MAMAPIKI 49 MANA MANA 146 marthu 56 Matka Po Godzinach i Mamolo 120 maybe4baby 102 MIMI 113a MIMIŚ 138
87 86 85 84 83 82 81
klatka schodowa staircase
88 89 90 91 92 93 94
96
99
130
101
132
135
152 6 90 183 14 151 189 181 95 143 141 47 127 76 35 116 37 85
153
136
154
114 116 118a 120 122 124 126 128 115a 117 118b 121 123 125 127 129a
75
76
98
100
102
129b
115b
131
133
134
155
156 157
119
74
Mustache Info Point 70b
windy elevators
73
punkt medyczny first-aid Fotki z Budki Photobooth
48
wejście entrance
47
71
160
161
69
162
163
66
67
64
162b
59a
59b
61
60a
58
51b 41
39
31
32
33
34
53
171
52
172
51a 46b
30
170
165 181
166
184
186
187
183 167
185
173
168 188
40
189
190
38
191
192
36
37
177 175
182
46a
Kaff and Race
54
163a 164
178
60b
57
55
169
174
65
62
63
56
strefa brzdąca kids zone
159
72
68
49
158
70a
50
29
200
145 146 147 148 149 150 151
103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113a 113b 97
77
przymierzalnia dressing room
28
144 143 142 141 140 139 138
PARTER LEVEL 0
95
78
27
165 206 100 129b 110 98 50 140 97 148 106 205 131 21 177 17 86 71 25 161 96 32 22 162b 162 5 57 46b 87
170 11 150 59b 53 60a 12 164 81 163a 83 80 82 130 156 75 184
152
79
napoje drinks
26
RUSHdnm SCRADEUS Semper Modum SHAMELESS SHE/S A RIOT siebuła / ławska SiScolorful sleepless in Warsaw Smoof&LOCO SOJAA SYLWIA SNOCH Synthetic 100%natural Szara Bluza That way THE ODDER SIDE The Urban Beard THUNDER BLOND Turbokolor Family: Turbokolor / Naive / PanPest / Beardshop Uashmama Unicorno UNIQ ART UZEN /urbanzen Vintage For Ever Vivid Jewels VzooR w kropki W.I.L.K. WeAreWooded WhyKa Worldbox Wydawnictwo Muchomor Yeah Bunny YES TO DRESS ZIABAQLU Zombie Dash Zwolińska MINEFY
136 1 7 159 91 149 134 119 160 65 46a 128
80
toalety restroom
25
mint and pepper MissSpark MNISHKHA i Cargo by Owee Mo61 PerfumeLab Monika Roth MONOLOG Monopolka Mouse in A house MOZCAU Mr.GUGU & Miss GO MumMe Code Musette a bebe Mustache DIY My Manifesto My Signature NAP New Kids On The Spot Niechaj szyje nam! NO H8 SYNDICATE NOONA BANKS Not Anyone NUBEE OM jewellery design Organic ZOO PAJAK Pan Pantaloni pani-Ka Paradox Paulina Potyra Design PAVLAS Peanut Butter Jelly Time Peperuna Pola Zag Polanska&Co. project MESS Projekt Mosko ravv warsaw Reinkreacja reykjavik district RISK made in warsaw ROBI ROWK
194 35
206
204 195
24 23 22 21 20 19 18 17 16 15 14 13 12 11 10
9
7
2
6
3
5
4
1
205
202
198
201
199
200
A - Z PIĘTRO / LEVEL 1 ADRE 1987 ALEKSANDRA MARKOWSKA Alkopoligamia.com Anka Steliżuk x Wtem znikąd Anthem Wear BELTBAG baccanera BAGASZ Bake Shop BEGFORBAG Berry Zoo BLIK BohoZone Borba bowstyle Brain Inside Brennnessel Records Bubble Tea 7 Być może... BYDŁO i POWIDŁO Meat-ing Place ByLight Cafe Pineska California Skateshop Candlelove Centrum Architektury Cheeky chick Cherries CHIC! Chloe’s House Ciuchbuda Co tam masz & Alicja Getka LAB Cocomero Colour Alike Colour Wear Cotton Ball Lights CRATEive Cukier Puder Vintage Store Daba fashion Damian Konieczny designyourwow DIRTY SWAG
231a 208 221 222a 368 329 287 289 257 296 236 255 214 379 300 285 241 280 284 283 266 270 212 256 223 362 294 332 240 382 295 360 218 291 223a 224a 209 359 290 239 355
Dress You Up DUALIA dzieńdobry Ekierka Siedem empathy EPA Evokaii Clothing EWE-EME Falt FASHION DEALERS FashionFaktory (projektant Anna Drabczyńska) FISHSKATEBOARDS FlatRock Clothing Foody FOR.REST Found and Loved Get Green GRUBANUTA.PL / HO::LO HAJDE Hayaku HEROESQUE Horror!Horror! Jo.Mu Clothes Joanna Walczykowska Kawiarnia “Emesen” Kąkol KFTNgastro KLU BY EDYTA JERMACZ + LUVYOUTOO KOKILOK kropashoes.com Krowarzywa Kuba Sokólski LA BOBA LAFALDA Landebahn LeMat Letter Bag Livello/917+ Lobo Loco LOUPI
342 314 324 265 323 330 339 375 366 348
LULL Magazyn Smak Magic Box MAKARONI Małgorzata Salamon mangostin.me Manifiq&Co. Manufaktura Porcelany marshmallow Marzesu collages MC Peoples me-like Mediadel Mental Drawings MIA home passion Mine Pine Baby Ministerstwo Dobrego Mydła Miska MISMATCHED Miss Trouble Mixer Fashion MM House Design mr.teo MROKY mysaru nago nanou NaNowo Industrial Design Natural Born Design Neige Tees NEON NERVOUS Nick-Nack Nocne Dobra Oficyna Peryferia OhMyGodClth Olga Warabida On You OVERSO. PALTO PARADECKA
217 213 230a 273 258 349 281 269 224 369 319 230 363 247 275 376 278 357 302b 351 272 235 344 326 229a 216 333 385 320 373
Paris+Hendzel Handcrafted Goods PIKIEL PlePle Praga Gada R-andom RACIBORSKA WYTWÓRNIA ROWERÓW RefreszDizajn RICZI rilke robimystoły ROOKIE Rool Rozwadowska Bags Rybny Sklep SACK IT! Saffa Sara von Steiner SASHKA SAVVY SAWA Selfie Jewellery Serah Boom SIGN Silly Design SilverSurf Sister’s Sistu SLEEK Slogan Eco Street Wear SQUARE8 Staffbymaff STEINKELLER Szeri SzertArt ŚWINIE’ Tanoshi THE HIVE TRIKI - biżuteria TRUDNO TRUSST ME
248 225 365 282 327 354 220 234 334 246 361 315 264 225a 251 325 244 274 367 364 210 242 286 303a 215 298 229 227 243 321 302a 340 370 260 227a 299 226a 358 374 341 303b
253 318 372 252 305b 232 306a 250 356 371 338 306b 328 231 380 322 316 249 228 317 301 307a 377 307b 343 254 336 207 211 245 337 378 307c 305a
233 237 335 261 331 276 279a 222 262 238 275a 297 345 263 304b 304a
343 354
210
208
207
348
350
214
215
napoje drinks
217
Absolut Zone
213
351
356
357
358
359
360 382
212 349
355
352
211
windy elevators
267
TRYKOT Twórczywo US Valek Rolling Pins Veganise! Vincent Cafe WAFFLE BAR wall-being Wars Sawa Design Warszawa do Rzeczy WARSZAWA POWIŚLE Windy Haze WOJCIECHOWSKA COLLECTION YELEN - pościel z lnu YOGI BABU PROJEKT Zu Design
209
strefa gastronomiczna foodcourt
przymierzalnia dressing room
383 228a 226 313
PIĘTRO LEVEL 1
klatka schodowa staircase
toalety restroom
219
370
372
374
376
378
380
369
371
373
375
377
379
386
346
340 381
383
385
347
219
345
339
365 366 367 368
216
338
218
221
342
344
341
353 361 362 363 364
384
337
336
220
335
334
333
222 222a
307a
231a
232
231
223
234
233
230a
223a
236
235
230
238
237
224
240
239
229a
224a
242
241
229
244
243
225
246
245
228a
225a
248
247
228
250
249
332
331
307b
330
329
307c
328
327
326
325
306a
324
323
306b
322
321
320
319
305a
318
317
305b
316
315
314
313
226
227a
304a
226a
227
304b
252
256 258
301
253
300
299 297
255 257
259
302a 302b
303a 303b
251 254
267
269
283
281
279
279a
275a
275
273
271
285
298 296 294
295
293
260
292
261 266
262 263
264
268
284
282
280
278
277
276
274
272
270
286
287
291 289
290
12 strona
MUSTACHE
PAPER
YARD SALE vol. 12
20/21.12.2014
Zwykłe Życie – rzemiosło i papier pierwszego wydania periodyku. Planowane są również skórzane paski wykonywane przez warszawskiego kaletnika. Wkrótce wszystkie produkty będą dostępne na stronie internetowej magazynu. Identyfikacje wizualną Edwarda przygotowała Paulina Derecka ze studia Paprotnik.
Zwykły manifest „Zwykłe Życie” jest swoistym manifestem. Protestem przeciwko robotyzacji życia, jego szaleńczemu tempu. Promuje życie proste, które staje się udziałem zarówno twórców, bohaterów reportaży, jak i samych czytelników. Uniwersalny przekaz trafia do szerokiego grona – czytają nas mieszczuchy, hipsterzy, ale też licealiści, nauczyciele, mieszkańcy małych miejscowości, nasze mamy i ciotki. – Bo styl życia, który promujemy jest ponadczasowy – podsumowuje Marta.
Zwykły początek
Zwykłe rzemiosło
Poznały się w grudziądzkiej podstawówce, zaprzyjaźniły na lata, by w końcu zrealizować wspólny pomysł-marzenie. Mowa o Agacie Napiórskiej i Marcie Mach, wydawczyniach i redaktorkach naczelnych magazynu „Zwykłe Życie”, pasjonatkach rzemiosła i papieru.
Rzemiosło wydaje się być słowem kluczem. – Stare rzemiosło zakorzenione w cechach umiera, upada szkolnictwo zawodowe. Dlatego założyłyśmy fundację, której celem statutowym jest promocja rzemiosła – kontynuuje Agata.
Jest rok 2010. Spotykają się w Warszawie po kilkuletniej rozłące. Nowa rzeczywistość daje im impuls do działania – żmudnie rozrysowują makiety magazynu. Zanim jednak na półkach salonów prasowych i księgarń pojawią się pierwsze papierowe wydania czasopisma, dziewczyny zakładają bloga, w którym codziennie opisują historie ludzi, miejsc i rzeczy. Hasła stamtąd pojawią się potem w magazynie w formie paginacji. Do zespołu dołącza Olek Modzelewski, odpowiedzialny za szatę graficzną projektu i skład magazynu. Pierwszy numer drukują w 2012 roku, w nakładzie 1000 egzemplarzy.
Magazyn jednak z łatwością otwiera się na inne rodzaje „zwykłego życia”. Na jego łamach poczytacie o gotowaniu, spędzaniu czasu z rodziną i przyjaciółmi, ciekawych książkach i komiksach. Znajdziecie portrety i reportaże o osobach, dla których praca jest pasją, świetne edytoriale modowe w zaskakujących miejscach (modelarnia Pałacu Młodzieży, oldschoolowe sale gimnastyczne), opowiadania i wspomnienia z podróży. – Fascynuje nas to, co stworzone siłą ludzkich rąk. Szukamy pasjonatów, którzy potrafią poświecić swoje życie na prowadzenie pracowni, tworząc w nich unikatowe wyroby, często tak bardzo różniące się od tych, które możemy znaleźć na sklepowych półkach – mówi Marta.
Wkrótce zespół poszerza się o Gosię Bartkowiak, która zajmuje się reklamą i Kasię Wójcik (patronaty). Wraz z początkiem 2014 roku magazyn zmienia layout na bardziej spójny, a format na bardziej poręczny. Zwiększa się nakład (do 8000) i poszerza dystrybucja: od teraz magazyn będzie dostępny również w empikach. – Powiedziałyśmy sobie: Teraz albo nigdy. Albo „Zwykłe Życie” będzie ukazywać się raz w roku w postaci pięknie wydanego zina, albo będziemy wydawały czasopismo regularnie. Postawiłyśmy na to drugie i nie żałujemy – tłumaczy Marta. Trafiły na moment, kiedy w Polsce historia zaczęła zataczać koło. Ludzie ponownie sięgnęli po to, co wyjątkowe w swojej prostocie, po to, co pochodzi prosto ze źródła. Młodzi odbiorcy chętniej sięgają po ręcznie robione produkty, zaczynają kupować z głową. „ZŻ” to symbol zatrzymania się, docenienia rzeczy prostych i spraw drobnych, otaczających nas na co dzień, lecz gubiących się gdzieś w wielkomiejskiej przestrzeni. – Chcemy nie tylko opowiadać historię ginących rzemiosł, ale też pokazać ludziom, że da się je jeszcze uratować. Dobrym przykładem jest Iza Sojka, z okładki drugiego numeru magazynu, która po stu latach wskrzesiła w Polsce produkcję kafli cementowych. – mówi Agata.
mustache.pl
Zwykły Edward Edward to nowe przedsięwzięcie dziewczyn, zrzeszające rzemieślników, którzy pod jednym szyldem wypuszczą na rynek swoje produkty. – Zależy nam na tym, żeby każdy element produktu końcowego był robiony w Polsce, przez polskich wytwórców i z materiałów najlepszej jakości – podkreśla Agata. Jako pierwsze wypuszczone zostaną szczotki do masażu twarzy oraz szczotki do masażu na sucho autorstwa Ryszarda Barylińskiego, rzemieślnika od trzech pokoleń, bohatera jednego z reportaży
Każdy numer potraktujcie jak ulubioną książkę. Po przeczytaniu, odstawcie na półkę, by z czasem do niego wrócić i na nowo odkryć niezwykłe historie, opowiedziane przez zwykłych ludzi. *** Szukajcie stoiska „Zwykłego Życia” na targach Mustache. Będzie można kupić najnowszy numer magazynu i wszystkie archiwalne. Dostępne będą też pierwsze produkty marki Edward. W specjalnej sali „Zwykłego Życia” spotkacie się z rzemieślnikami i młodymi twórcami, których znacie z magazynu. Stanisław Rudzki
14 strona
MUSTACHE
PAPER
YARD SALE vol. 12
20/21.12.2014
DZIESIĘĆ PRZYKAZAŃ W
alczą o klienta na portalach społecznościowych i blogach. Często szyją w domach, na zamówienie, wieczorami, gdy już położą spać własne pociechy. Małe domowe manufaktury pełne nowatorskich pomysłów szybko zmieniają się w marki. Całe szczęście, nasz rynek ma dla nich jeszcze trochę miejsca. Jeszcze – bo moda dziecięca to w Polsce nadal temat świeży i dający pole do popisu. Dużo tu dresowych tkanin, luźnych spodni z krokiem w kolanach, szarości lub wprost przeciwnie – bardzo intensywnych kolorów. Must have to oczywiście organiczna bawełna dobrej jakości. Znajdzie się też kilku młodych projektantów tworzących mini i maxi wersje swoich ciuchów. Jednak widok rodzica maszerującego z małą kopią samego siebie jest tak słodki, że aż przyprawia o mdłości. Dziecko staje się więc dla niektórych modnym dodatkiem, maskotką. I choć oferta ciuchów dla małolatów jest coraz większa, to w tym temacie w polskiej blogosferze modowej wieje nudą. Mamy (bo to zwykle jednak mamy, nie tatusiowie ubierają potomstwo) są zachowawcze. Polskie blogi baby fashion niewiele się różnią. Czasem można wręcz odnieść wrażenie, że ich właścicielki składają wspólne zamówienia na nowe kolekcje zachodnich niezależnych marek lub biegną wykupić całe zestawy z lookbooków popularnych sieciówek. Efekt: wszystkie małe fashionistki i fashioniści wyglądają tak samo. Na szczęście jest też grupa mam, które nie pozwalają zginąć swoim pociechom w tłumie. Mają zdrowe podejście do mody. Wiedzą, co w trawie piszczy i łączą najnowsze kolekcje z vintage’owymi perełkami. Szukają świeżych marek, niezależnych projektantów lub same przerabiają niektóre ubrania. Moda dziecięca rządzi się swoimi prawami. Pewnie zdecydowana większość dzieci najchętniej zakładałyby różowe kiecki, całe w cekinach, lub kostiumy spidermana. Do rodzica należy więc kreowanie wizerunku swojej pociechy, jakkolwiek górnolotnie to brzmi. Można łykać wszystkie nowinki i prowadzić za rękę ksero małego modela z kampanii reklamowej jakiejś popularnej firmy albo przyjrzeć się swojemu dzieciakowi i pomóc mu znaleźć swój własny, unikalny styl. Ważne, by przy tym pamiętać o kilku rzeczach.
1 2
Ubierajmy, nie przebierajmy swojego dziecka. To nie wieszak na stylowe ciuchy.
Biały to kolor zakazany, zwłaszcza na co dzień. Oczywiście chyba że nie mamy nic przeciwko, by spędzać wieczory na zapieraniu plam, które i tak nie zejdą. Możemy być pewni, że nasze dziecko się o to postara.
3
Zastanówmy się, czy jest sens kupować maluchowi naprawdę drogie ubrania. Po co nam sweterek za setki złotych, skoro wiemy, że będziemy źli, gdy dziecko go poplami lub rozerwie (czego w większości wypadków możemy być pewni)? Czasem naprawdę nie warto wydawać ogromnych pieniędzy na pojedyncze sztuki ubrań, z których dzieciaki wyrastają w ekspresowym tempie. Warto zainwestować w kilka dobrych jakościowo klasycznych egzemplarzy, zwłaszcza, gdy planujemy kolejne potomstwo. Wtedy taką garderobę możemy sezonowo uzupełniać o nie tak drogie nowinki.
4
Komfort. To chyba najważniejszy punkt, o którym zapomina wiele mam stylowych dzieciaków. Nie zakładajmy swojemu dziecku rzeczy, których sami byśmy nie założyli. Co z tego, że wygląda modnie, gdy dżinsy lub dopasowany płaszczyk z wełny krępują ich ruchy i uniemożliwiają zabawę?
5
Jak wyżej: dzieci to dzieci. Nie zapominajmy o tym. Nie przebierajmy ich na siłę w dorosłe ciuchy. Niemowlakowi na pewno nie będzie wygodnie w podciągającej mu się pod pachy koszuli i sztywnych spodniach. Maluch nie potrzebuje ray-banów w pochmurny dzień, a kilkuletniej dziewczynce naprawdę będzie wygodniej łazić po drzewach w kolorowych legginsach niż popularnej tutu, czyli tiulowej spódniczce. Zostaw ją na specjalne okazje, niedzielny obiad lub wizytę dziadków.
6
Z drugiej strony wygoda to nie synonim zmechaconego polarowego dresu. Naprawdę chyba nikt nie chce zostać przyłapany na noszeniu starych rozciągniętych ciuchów sprzed dziesięciu lat. To samo dotyczy najmłodszych. Pamiętajmy, że nie każda rzecz, którą dostajemy od zaprzyjaźnionych mam starszych stażem lub ciotek spod Grójca, musi trafić do szafy naszego dziecka, a tym bardziej być przez nie noszona.
7
Zaufaj swojej pociesze. Dzieciaki są najbardziej kreatywne! Pozwólmy im łączyć elementy swojej garderoby, nawet jeśli uważamy, że do siebie nie pasują. Pomieszanie wzorów i kolorów może dać naprawdę świetny efekt! Dajmy dzieciom wybór, starszym możemy przygotować kilka zestawów każdego poranka, a na zakupach nie upierajmy się przy kaszmirowym kardiganie, gdy nasz kilkulatek już zdjął z wieszaka bluzę z kolorowym tygrysem.
8
Łączmy drogie z tanimi. Nigdy, przenigdy nie kupuj gotowych zestawów z wieszaka w sieciówkach. Ruszmy głową i mieszajmy egzemplarze młodych marek z klasykami z centrum handlowego. Szukajmy, bo warto – coraz więcej jest świetnych handmade’owych projektów, które tylko czekają na odkrycie. Portale społecznościowe są wylęgarnią nowych talentów. Wisienką na torcie będzie vintage’owa kurteczka lub markowe spodenki wyłowione w second handzie. Wtedy możemy mieć pewność, że outfit naszej latorośli jest jedyny w swoim rodzaju.
9
Obserwujmy swoje dzieciaki i starajmy się, by ich styl współgrał z charakterem. Nie zmieniajmy ich na siłę. Na rynku jest tak wiele różnorodnych ciuchów, że na pewno uda nam się znaleźć coś, co będzie odpowiadało naszemu dziecku, a nasze poczucie estetyki będzie przy tym zaspokojone.
10
I pamiętajmy, bo to punkt najważniejszy w świecie, czyste ubranie to stan umysłu.
Mam nadzieję, że pod tą listą podpisze się zdecydowana większość mam, które dbają nie tylko o swoje dzieci, ale również o własne zdrowie psychiczne. Monika Krauz / paperplanes.pl
mustache.pl
16 strona
MUSTACHE
PAPER
YARD SALE vol. 12
20/21.12.2014
ŚWIĄTECZNY PRZEGLĄD NOWOŚCI Oto subiektywny wybór najgorętszych, najnowszych, najciekawszych i najbardziej unikatowych marek, które możecie kupić na Mustache.pl
Od 2012 roku pod szyldem THUNDER BLOND Maciej Banasiak tworzy kolekcje „streetwear luxe” unisex. Wykorzystuje symboliczne hafty, ostre cięcia i nietypowe wykończenia. Na targach zaprezentuje drugą linię, CLSX, która zawiera reedycje dotychczasowych hitów w nowych odsłonach. Pokaże także kolekcję HEADLESS SAINTS, powstałą we współpracy z artystą Pawłem Żukowskim, zainspirowaną macedońskimi ikonami z XIV wieku. Kolekcja zawiera trzy rodzaje wysokiej jakości produktów w estetyce minimal: t-shirty, chusty i grawerowane nieśmiertelniki.
Miłośniczka funkcjonalnego designu, Pola Zag, nie mogąc znaleźć dla siebie oryginalnej bransolety, postanowiła stworzyć coś, co spełni wszystkie jej oczekiwania. Jej biżuteria to nawiązanie do modernistycznych form oraz ciągłe poszukiwanie zastosowań nowych materiałów. Wszystkie swoje produkty wykonuje ręcznie.
Lous to warszawska marka tworząca ubrania uniwersalne, piękne w swojej prostocie, perfekcyjnie skrojone. Minimalistyczne i kobiece jednocześnie, z dbałością o szczegóły i wykończenie.
Si: haute fashion to marka stworzona dla osób poszukujących niebanalnych ubrań. Takich, które nie boją się wyróżniać się z tłumu, szanują wysokiej jakości materiały i oryginalny design. Styl Si: Haute fasion to połączenie streetwearu z casualem. Eleganckie naturalne tkaniny skrojone w wygodne uliczne ubrania. W ofercie marki znajdzie się też coś dla koneserek: unikatowe pojedyncze egzemplarze wykonane z recyclingowych tkanin. Pochodząca ze Szwecji marka Happy Socks w ciągu czterech lat podbiła rynek i jest obecna w ponad 50 krajach na całym świecie. Oferuje głównie skarpety i rajstopy, ale jako koncept doprowadzone do perfekcji: wielokolorowe wzory, kropki, paski, romby i inne formy geometryczne. Czysta zabawa, przyjemność i odrobina radości, jaką marka chce nieść właśnie za pomocą swoich dodatków. Założyciel projektu DZKY, Maciej Sieradzky, to finalista pierwszej edycji programu Project Runway. Studiuje na MSKPU, pochodzi z Łodzi, mieszka i pracuje w Warszawie. Bawi się formą, łączy faktury i kolory oraz pracuje z tkaniną. Najchętniej posługuje się skórami oraz tkaninami technicznymi. Wśród propozycji Macieja znaleźć można bluzy, t-shirty, spódnice i akcesoria – przeskalowane torby i plecaki. Jego wariacjom na temat plecionek nie mogła się oprzeć sama Anja Rubik i Antony Vaccarello.
mustache.pl
18 strona
PTASZEK to projektantka, stylistka, kolekcjonerka tatuaży. Monika Ptaszek, która stoi za tym projektem zdecydowanie woli ubierać chłopaków. Każdą kolejną kolekcję projektuje podobno w rytm bliżej niesprecyzowanej muzyki.
MUSTACHE
PAPER
UVMW to zespół projektantów specjalizujących się w tworzeniu świeżych i nieszablonowych rozwiązań z zakresu brandingu i komunikacji wizualnej. Dostarczają kreatywne rozwiązania dla biznesu i kultury. Realizują wiele nietypowych zadań brandingowych, od małych form po duże systemy identyfikacji. Są autorami identyfikacji m.in. Starego Browaru, Art Stations Foundation, Blow Up Hall, Fundacji Sztuki Polskiej ING czy Stowarzyszenia Komunikacji Marketingowej SAR. Wielokrotni laureaci najważniejszego polskiego konkursu reklamowego KTR. Ostatnio pracowali nad nowym systemem informacji wizualnej dla Stadionu Narodowego i Mustache Warsaw.
YARD SALE vol. 12
20/21.12.2014
Zdrowy sen regeneruje, dodaje energii, poprawia samopoczucie i pozwala dobrze zacząć dzień. Dlatego tak ważne jest pod czym i w czym śpimy. Pościele, piżamy, narzuty, poduszki Nocne Dobra wykonane są z polskich dzianin najlepszej jakości, tak aby były przyjemne w dotyku, miękkie, delikatne i oddychające, dając komfort podczas snu. Piżama wygodna jak Twój ulubiony t-shirt. Wszystko szyte ręcznie.
Tarnawa jest rodzinną manufakturą przekazującą od pokoleń piękno sztuki tokarskiej i ludowej. Firma została założona w 1934 roku przez Antoniego Tarnawę, którego dzieło jest dziś kontynuowane przez jego syna i prawnuka. Obecnie pracownia projektuje i ręcznie wytwarza drewniane zabawki dla dzieci oraz artykuły dekoracyjne. Są to wyroby ekologiczne i bezpieczne, charakteryzują się bardzo wysoką jakością wykonania, rozwijają motorykę i wyobraźnię dzieci. Projektowanie wnętrz, form przemysłowych, grafiki. YES TO DRESS to zdecydowanie kobieca marka. Charakteryzuje się minimalistycznymi i wyrafinowanymi konstrukcjami, nowoczesnymi tkaninami i dzianinami. To uniwersalne ubrania „easy to wear, easy to go”, ale dające poczucie indywidualności i komfortu.
Mali to inspirowane dziecięcą prostotą postrzegania minimalistyczne i szczere ubrania dla dziewczynek i chłopców. Projektowane i szyte w Polsce, gwarantują dziecku kontakt z najlepszymi materiałami o praktycznym, ergonomicznym kroju. Nowoczesna forma i stonowana paleta kryją w sobie nietuzinkową funkcjonalność i najwyższą jakość wykonania. Mali ludzie poczują troskę wkomponowaną w kolekcję, przy okazji ucząc się, że dziecięca pasja może mieć najlepszy wpływ na ich dorosłą przyszłość.
Biżuteria Unikke Design to ciągłe poszukiwanie nowych rozwiązań. To design nowatorski, ale funkcjonalny. Najbardziej znana kolekcja to „Better Wear Than Use” z prawdziwych nabojów i kamieni naturalnych. „Ważna jest dla nas możliwość tworzenia własnego, unikalnego stylu” – mówią o sobie.
mustache.pl
Pracownia KOLORUM oferuje pełny wachlarz usług związanych z architekturą wnętrz. Głównymi filarami ich działalności są aranżacja oraz projektowanie wnętrz, jak również tworzenie mebli. ReDesign to obecnie ich ulubione zajęcie. Odnawiają meble z okresu PRL-u, a także tworzą własne, niebanalne, oryginalne elementy wyposażenia wnętrz.