P ł o c k i e
•
S i e r p e c k i e
•
P ł o ń s k i e
•
G o s t y n i ń s k i e ISSN 2084-2600
numer
14 czerwiec 2018
Półrocznik popularnonaukowy Muzeum Mazowieckiego w Płocku poświęcony przyrodzie, historii i kulturze północno-zachodniego Mazowsza
W numerze między innymi
Popowo-Letnisko – nowoczesne miasto ogród, które nigdy nie powstało Odkrycie wczesnośredniowiecznego cmentarzyska przy ul. 1 Maja 3/5 w Płocku Z dziejów Żydów w Gostyninie Czesław Falkiewicz – żołnierz Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera Paryzkim fasonem Wortha. Kilka słów o strojach płocczanek z około 1900 roku Płock – wybór z konieczności, czyli jak wędrowni Cyganie stali się płocczanami
2
Od redakcji Drodzy Czytelnicy!
Rok 2018 upływa pod znakiem wielkiego jubileuszu stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę. W całym kraju i poza jego granicami odbywają się niezliczone imprezy okolicznościowe, a skala aktywności naszego społeczeństwa na tym polu budzi podziw i dumę. Nie inaczej dzieje się w Płocku i w Muzeum Mazowieckim. Na łamach „Naszych Korzeni” staramy się spojrzeć na dzieło odbudowy państwa polskiego po latach zaborów przez pryzmat lokalnych historii. Chcemy przybliżyć losy mniej znanych, nierzadko wręcz zapomnianych, bohaterów tamtego czasu wywodzących się z naszej małej ojczyzny. Pragniemy utrwalić w zbiorowej pamięci ich osoby i dokonania oraz oddać hołd ich bohaterstwu. Traktujemy to jako nasz niezbywalny obowiązek, jako spłatę długu wdzięczności wobec nich. To również nasza zachęta dla wszystkich, a zwłaszcza dla młodych Czytelników, by pamiętać o przodkach, którzy poświęcili dużo dla wolnej Polski. Podobnie jak w poprzednim numerze „Naszych Korzeni”, tak i teraz, cykl artykułów „niepodległościowych” otwierają strofy poezji patriotycznej. Tym razem ich autorką jest Jolanta Michalska. Po nich następuje pięć tekstów związanych tematycznie z rocznicą. Adam Dariusz Kotkiewicz wspomina swojego pradziadka, żołnierza Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera, Czesława Falkiewicza (1893-1953). Janusz Bielicki przedstawia postać Józefa Bielickiego (1890-1944?) – kolejno carskiego huzara, żołnierza odrodzonego Wojska Polskiego, uczestnika walk m.in. o Wilno w 1919 roku, adepta raczkującej polskiej radiofonii po I wojnie światowej. Krzysztof Kłodawski omawia przeważnie wrogi stosunek ewangelików północnego Mazowsza i ziemi dobrzyńskiej do polskich powstań narodowych i dążeń niepodległościowych w czasach zaborów. Wzruszające wątki patriotyczne znajdziemy też w artykułach Donaty Ścisłowskiej i Grzegorza Gołębiewskiego o Pankracym Więcławskim (1902-1977) i jego rodzeństwie oraz Zbigniewa J. Tyszki o skomplikowanych losach Wandy Marii Aurory Franciszki Tyszkowej (1867-1944), jej męża i synów. Tematyka historyczna dominuje w opracowaniach Zbigniewa Grabowskiego, który przedstawia dzieje i stan dzisiejszy dworków w Kozłowie, Karsach i Ciółkowie, Mariusza Pendraszewskiego o kobiecej modzie w naszym mieście około 1900 roku, Barbary Rydzewskiej o trudnym procesie asymilacji Romów w powojennym Płocku, Janusza Bielickiego o księdze cechowej szewców z Dobrzynia nad Wisłą, Przemysława Nowogórskiego o historii gostynińskich Żydów. Na pograniczu historii i przyrody plasuje się interesujący tekst Artura Magnuszewskiego o niezrealizowanym przed wojną projekcie, nawiązującym do wcześniejszych inwestycji angielskich, wybudowania w pobliżu Warszawy miasta ogrodu. W nurcie rozważań stricte przyrodniczych mieści się artykuł Aleksandry Cygańskiej o przyczynach zróżnicowania zasięgów występowania lipy szeroko- i drobnolistnej na naszych ziemiach. Tematykę archeologiczną reprezentują dwa opracowania. Przemysław Lasek omawia wyniki badań wykopaliskowych zrealizowanych w 2017 roku w miejscowości Bogucin pod Raciążem, które doprowadziły m.in. do odkrycia nieznanego wcześniej cmentarzyska wczesnośredniowiecznego. Tomasz Borkowski i Tomasz Kordala podsumowują wyniki poszukiwań przeprowadzonych przez ekspedycję Instytutu Pamięci Narodowej przy ul. 1 Maja 3/5 w Płocku, dzięki którym doszło do zlokalizowania nieznanej płockiej nekropoli z młodszych faz wczesnego średniowiecza. Polecam również nasze stałe rubryki, a zwłaszcza artykuł Mileny Gurdy-Jaroszewskiej, członkini Stowarzyszenia „Starówka Płocka”, o szlachetnych działaniach podejmowanych przez to stowarzyszenie. Życzę wielu przyjemnych chwil spędzonych z półrocznikiem „Nasze Korzenie”. Tomasz Kordala redaktor naczelny „Nasze Korzenie” Półrocznik popularnonaukowy Muzeum Mazowieckiego w Płocku poświęcony przyrodzie, historii i kulturze północno-zachodniego Mazowsza (Płockie, Sierpeckie, Płońskie, Gostynińskie) Leonard Sobieraj – dyrektor Muzeum Mazowieckiego w Płocku
Redakcja Tomasz Kordala – redaktor naczelny Sławomir Gajewski – zastępca redaktora naczelnego Krzysztof Matusiak, Zbigniew Miecznikowski, Grzegorz Piaskowski, Barbara Rydzewska, Krystyna Suchanecka, Krzysztof Zadrożny, Leonard Sobieraj Zbigniew Chlewiński – sekretarz redakcji Magdalena Gałat – layout i winieta Sylwia Pogodzińska – skład, opracowanie graficzne
Współpracują Jolanta Borowska, Stanisław Czachorowski, Anna Górczyńska, Piotr Jarzyński, Ewa Jaszczak, Andrzej Jeznach, Adam Dariusz Kotkiewicz, Radosław Rękawiecki, Andrzej Rogoziński, Andrzej Tucholski Wydawca Muzeum Mazowieckie w Płocku 09-402 Płock, ul. Tumska 8 tel. 660 509 233, fax 24 262 44 93 e-mail: korzenie@muzeumplock.eu
Nakład 600 egz. Na okładce: brama cmentarza garnizonowego w Płocku; fot. Z. Miecznikowski.
3
26 34 39 40 46 50 57 63 74 80 90 97 99 101 101 102 103
treści
18
Kilka zdań o badaniach na stanowisku AZP 46-57/1 w Bogucinie, gm. Raciąż – Przemysław Lasek Odkrycie wczesnośredniowiecznego cmentarzyska przy ul. 1 Maja 3/5 w Płocku – Tomasz Borkowski, Tomasz Kordala Z dziejów Żydów w Gostyninie – Przemysław Nowogórski Księga cechowa szewców z Dobrzynia nad Wisłą – świadek dziejów cechu i miasta na przełomie XVIII i XIX wieku – Janusz Bielicki Mogiła. Niepodległość – Jolanta Michalska Czesław Falkiewicz – żołnierz Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera. Wspomnienie w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości – Adam Dariusz Kotkiewicz Żołnierska historia sprzed 100 lat jakich wiele czy... jak żadna inna? – Janusz Bielicki Postawy ewangelików wobec polskich dążeń niepodległościowych w XIX i początkach XX wieku – Krzysztof Kłodawski Pankracy Więcławski (1902-1977) i jego rodzeństwo na archiwalnych fotografiach – Donata Ścisłowska, Grzegorz Gołębiewski Trzecia siostra Miszewska. Fragment z dziejów rodziny Tyszków – Zbigniew J. Tyszka Dawne siedziby ziemiańskie w okolicach Płocka. Część druga – Zbigniew Grabowski Paryzkim fasonem Wortha. Kilka słów o strojach płocczanek z około 1900 roku – Mariusz Pendraszewski Płock – wybór z konieczności, czyli jak wędrowni Cyganie stali się płocczanami – Barbara Rydzewska Leksykon Płocki – Kącik Literacki Przegląd dawnej prasy płockiej – Katarzyna Stołoska-Fuz Dokument. Wykopaliska Fotozagadka Krzyżówka – Robert Romanowski Stowarzyszenia regionalne. Stowarzyszenie „Starówka Płocka” – Milena Gurda-Jaroszewska
Spis
4 Północ – południe, czyli jaka to lipa? – Aleksandra Cygańska 8 Popowo-Letnisko – nowoczesne miasto ogród, które nigdy nie powstało – Artur Magnuszewski 11 Stare – nowe stanowisko archeologiczne.
4
Aleksandra Cygańska Północ – południe, czyli jaka to lipa?
N
a Ziemi występują co najmniej 60 453 gatunki drzew1, z czego w Polsce stwierdzono obecność nie mniej niż pięćdziesięciu przedstawicieli tej grupy roślin. Większość z nich spotkać można na terenie województwa mazowieckiego, jednak pod cieniem innej lipy odpoczniemy na północy Mazowsza, a innej – na południu regionu. Jak to możliwe? Mało uważny obserwator stwierdzi, że takie same zadrzewione aleje i lasy spotkać można zarówno w okolicach Ciechanowa, jak i Radomia. Czy na pewno? Wędrując po ulicach mazowieckich miast i po wiejskich ścieżkach trudno jest spotkać naturalne stanowiska lipy szerokolistnej, podczas gdy np. lipa drobnolistna jest na Mazowszu jednym z pospolitych gatunków lasotwórczych i drzew ozdobnych w miastach. Dlaczego więc jedna z nich występuje na niżu tak pospolicie, podczas gdy druga zajmuje nieliczne, w dodatku sztuczne stanowiska? Województwo mazowieckie rozpościera się w centralnej części kontynentu europejskiego, w środkowej części Polski, pomiędzy 51°00’ a 53°28’ równoleżnikiem półkuli północnej, w pasie Nizin Środkowopolskich (niemal w całości w granicach makroregionów Niziny Północnoi Środkowomazowieckiej, tylko na południu w obrębie Wzniesień Południowomazowieckich). Co to oznacza? Jednostki te obejmują tereny pokryte niegdyś zlodowaceniem środkowopolskim i zlodowaceniem warciańskim. Od lodowca uwolnione zostały stosunkowo niedawno, ok. 10-12 tys. lat temu, kształtowały się więc bardzo dynamicznie, w ciągu zaledwie 10 tys. lat.2 Zmiany klimatyczne zachodzące w okresie plejstocenu, a co za tym idzie kilkakrotne (6 okresów oziębień) zlodowacenia, wpływały w dużym stopniu na rozmieszczenie i strukturę genetyczną wielu żyjących wówczas populacji gatunków roślin. Te z nich, które żyły w klimacie umiarkowanym, w miarę powiększania się rozmiaru lodowca zmniejszały zasięg swojego występowania do terenów o bardziej sprzyjających pod względem klimatu i środowiska warunkach, tzw. refugiów glacjalnych. Gatunki ciepłolubne, preferujące umiarkowane i wysokie temperatury powietrza, czy też gatunki zależne od skupisk leśnych wyparte zostały poza obszary zajęte przez lodowiec, podczas gdy gatunki bardziej odporne na niskie temperatury lub bardziej oportunistyczne w stosunku do czynników środowiskowych były w stanie przetrwać w niesprzyjających warunkach. Szata roślinna Ma1. E. Beech i in., GlobalTreeSearch: The first complete global database of tree species and country distributions, „Journal of Sustainable Forestry” 2017, vol. 36, s. 1-36. 2. J. Dzierżek, Paleografia wybranych obszarów Polski w czasie ostatniego zlodowacenia, „Acta Geographica Lodziensia” 2009, nr 95, s. 41-60.
zowsza w okresie ostatniego zlodowacenia reprezentowana była więc przede wszystkim przez zespoły tundrowo-stepowe z udziałem rzadkiej roślinności leśnej i przez ubogie lasostepy.3 Bezleśna flora okresu zlodowaceń charakteryzowała się występowaniem dębika ośmiopłatkowego (Dryas octopetala L.) czy brzozy karłowatej (Betula nana L.).4 Strefa lasostepu przebiegała w postaci klina rozszerzającego się ku wschodowi, pomiędzy pasem Karpat a terenami położonymi na południe od Puław i Radomia. Wspomniane refugia pełniły więc niezwykle istotną rolę dla zachowania niektórych gatunków oraz jako centrum post- i interglacjalnej rekolonizacji przez te gatunki obszarów wcześniej zamieszkanych (np. podczas interglacjału zwanego „Masovien I”5). Owe refugia znajdowały się na południu Europy, w basenie Morza Śródziemnego (Półwysep Iberyjski, Apeniński i Bałkański), oraz – co wiemy od niedawna – w regionie Karpat (północne refugia glacjalne).6 Zanim jednak nadszedł okres zlodowacenia, już w trzeciorzędzie postępował spadek temperatury powodujący stopniowe zmiany roślinności. W miarę ochładzania się klimatu, strefy roślinności przesuwały się z północy na południe przez terytorium środkowej Polski.7 Po ustąpieniu lądolodu ocieplanie klimatu pozwoliło na stopniowy powrót roślin z południa na północ. W północnej części Mazowsza w okresie polodowcowym ów powrót roślinności następował w kilku etapach, poczynając od rozwoju lasów sosnowo-brzozowych (z domieszką dębu, wiązu i leszczyny), następnie mieszanego lasu liściastego (z dominacją dębu, wiązu, leszczyny, jesionu i klonu), przez las mieszany (z grabem, jodłą i bukiem), aż do spadku znaczenia wyżej wymienionych drzew i świerka, a wzrostu udziału sosny i wierzby. Czas jednak wrócić z tej podróży przez czasy minione na dzisiejsze Mazowsze. Zmiany klimatyczne spowodowane przez zlodowacenia, a także panujące obecnie warunki środowiskowe sprawiły, że przez teren województwa mazowieckiego przebiegają granice zasięgów naturalnego występowania wielu gatunków drzew. Na Równinie Radomskiej i Równinie Kozienickiej wygasają zasięgi lipy szerokolistnej, jawora, świerku, jodły czy buka.8
3. J. Kornaś, A. Medwecka-Kornaś, Geografia roślin, Warszawa 2002. 4. W. Szafer, M. Kostyniuk, Zarys paleobotaniki, Warszawa 1962. 5. J. Lilpop, Roślinność Polski w epokach minionych, Warszawa 1957. 6. J. Stojak, Koncepcja refugiów glacjalnych w Europie, „Wszechświat” 2014, t. 115, nr 10-12, s. 272-275. 7. J. Lilpop, Roślinność Polski..., dz. cyt. 8. J. Plit, Krajobrazy kulturowe Polski i ich przemiany, Warszawa 2016.
5
Zasięgi występowania wybranych gatunków drzew. Opracowano na podstawie: K. Bojarczuk i in. 19999; J. Solon 201710; W. Szafer, K. Zarzycki [red.] 197211.
91011
Zasięg naturalnego występowania klonu jaworu (klonu jaworowego Acer pseudoplatanus L.) niemalże omija tereny centralnego i północnego Mazowsza.12 Zasięgi buka i lipy szerokolistnej niemal równolegle przebiegają wzdłuż linii biegnącej pomiędzy Lublinem, Warką i Łodzią, poprzez Wysoczyzny Lubartowską, Rawską i Łaską, granica zaś zasięgu jodły przebiega wzdłuż północnej krawędzi Wyżyny Lubelskiej i Roztocza.13 Gatunki te na naturalnych stanowi9. K. Bojarczuk i in., Klony: Acer campestre L., Acer platanoides L., Acer pseudoplatanus, Poznań 1999. 10. J. Solon, Szata roślinna, [w:] A. Richling, E. Malinowska [red.], Przyroda województwa mazowieckiego i jej antropogeniczne przekształcenia, Warszawa 2017, s. 221-282. 11. W. Szafer, K. Zarzycki [red.], Szata roślinna Polski, Warszawa 1972. 12. K. Bojarczuk i in., Klony..., dz. cyt. 13. M. Litkowiec, A. Lewandowski, Polodowcowa historia jodły pospolitej (Abies alba Mill.) w Polsce jako efekt migracji z różnych ostoi plejstoceńskich – dotychczasowy stan wiedzy, „Sylwan” 2015, nr 2, s. 109-116.
skach na północ od wymienionych rejonów występują wyjątkowo rzadko. Zapewne wielu czytelników zastanawia się teraz, dlaczego gatunki, takie jak lipa szerokolistna czy klon jawor, nie zawędrowały tak daleko na północ jak lipa drobnolistna i klon pospolity. Stopniowe pojawianie się wielu gatunków drzew na obszarze uwolnionym spod lodowca było uzależnione od różnych czynników sprzyjających lub ograniczających możliwości ich ekspansji, w tym przede wszystkim od temperatury, warunków glebowych i wilgotności, ale także od stopnia odporności poszczególnych gatunków roślin na natężenie danego czynnika i ich zdolności adaptacyjnych. Odzwierciedla to nawet charakter geograficzny regionu Mazowsza. Otóż wspomniany na wstępie makroregion Wzniesień Południowomazowieckich położony jest częściowo na terenie objętym skraj-
6
Aleksandra Cygańska
Lipy drobnolistne na terenie Domu Pomocy Społecznej Antoniówka w Brwilnie.
Pomnikowa lipa szerokolistna (obwód 350 cm) na terenie Domu Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia w Szymanowie.
nym fragmentem lodowca warciańskiego, przez co – jak już wskazuje nazwa makroregionu – charakteryzuje się znacznymi wysokościami względnymi, a co za tym idzie – wilgotniejszym i chłodniejszym klimatem.14 To sprawiło, że obszar ten stanowi niejako strefę przejściową pomiędzy florą charakterystyczną dla południa Polski a florą Polski północnej. O obecnym rozmieszczeniu poszczególnych gatunków zadecydowały jednak, poza wspomnianymi już fluktuacjami klimatycznymi, także działalność człowieka i konkurencja międzygatunkowa. Najważniejsza jest specyfika danego gatunku, a więc jego wymagania siedliskowe, odporność na trudne warunki klimatyczne, tudzież zdolności adaptacyjne do zmieniających się warunków środowiska. Jak to jest w przypadku lipy? Dlaczego tak trudno na północy spotkać jej odmianę szerokolistną? Przede wszystkim ten gatunek lipy charakteryzuje się większymi wymaganiami siedliskowymi. Jest to mianowicie drzewo mniej odporne na suszę i ciepłolubne, występujące raczej w warunkach klimatu morskiego, o niskich amplitudach temperatury. Centralna Polska, a więc także i Mazowsze, znajduje się w strefie najniższych sum opadów, od 420 do 600 mm, podczas gdy już w województwie lubelskim na Roztoczu średnia roczna suma opadów wynosi ok. 750 mm. Między innymi z tego względu lipa szerokolistna znajduje korzystniejsze warunki do egzystencji w południowych regionach naszego kraju. Podobnie sytuacja przedstawia się w przypadku buka pospolitego (Fagus sylvatica L.). Choć drzewo to jest jednym z głównych gatunków lasotwórczych w Polsce i tworzy całe drzewostany na południu kraju, to raczej nie występuje ono na Mazowszu, Podlasiu i Kurpiach.15 Podobnie jak lipa szerokolistna, buk jest drzewem klimatu morskiego, a więc preferuje powietrze wilgotne, łagodne zimy, małe różnice temperatur w ciągu roku. Dlatego też, poza nielicznymi pojedynczymi stanowiskami, nie spotkamy go w centralnej i północno-wschodniej Polsce. Wymagania takie ma też jodła pospolita (Abies alba Mill.), której zasięg powiązany jest z obszarami, gdzie opady nie osiągają wartości niższej niż 600 mm.16 Wszystkie te drzewa występują także poza granicami swojego naturalnego zasięgu, tj. wszędzie tam, gdzie wprowadzone zostały przez człowieka (choć istnieją doniesienia, że stanowiska jodły w Puszczy Białowieskiej mogą mieć charakter naturalny). Często rozwijają się one bardzo dobrze, 14. J. Kondracki, Geografia regionalna Polski, Warszawa 2009. 15. W. Seneta, J. Dolatowski, Dendrologia, Warszawa 2012. 16. L. Bolibok i in., Potencjalny zasięg klimatyczny jodły (Abies alba Mill.) w Polsce, „Sylwan” 2016, nr 6, s. 519-528; A. Dengler, Waldbau auf ökologisher Grundlage. Ein Lehr- und Handbuch, Berlin – Heidelberg 1944.
7 pełniąc nawet funkcję lasotwórczą o dużych walorach ekologicznych i ekonomicznych (np. jodła na terenie województwa zachodniopomorskiego). Przewiduje się, że zmiany klimatu w Europie spowodują przesunięcia zasięgów wielu gatunków drzew.17 Z tego też względu podejmowane są obecnie próby weryfikacji zasięgu tych gatunków lasotwórczych, które wykorzystywane są w praktyce gospodarczej.18 Z pewnością występowanie gatunków może się zmieniać wraz z upływem czasu. Człowiek od wieków, często z powodzeniem, wprowadzał nasadzenia drzew poza zasięgiem ich naturalnego występowania. Nasadzenia te w przypadku lipy szerokolistnej mają charakter ozdobny. Przykładem mogą być 17. J. Zajączkowski i in., Wpływ potencjalnych zmian klimatycznych na zdolność konkurencyjną głównych gatunków drzew w Polsce, „Sylwan” 2013, nr 4, s. 253-261. 18. Projekt zrealizowany przez Instytut Badawczy Leśnictwa w l. 2011-2014: Weryfikacja istniejących zasięgów występowania głównych lasotwórczych gatunków drzew w Polsce na podstawie nowych badań.
niezwykle urokliwe lipy szerokolistne uznane za pomniki przyrody. Na terenie województwa mazowieckiego znajdziemy co najmniej trzynaście pomnikowych stanowisk lipy szerokolistnej (liczba ta obejmuje pomniki przyrody ustanowione przez wojewodę mazowieckiego). Możemy je podziwiać na przykład w Teresinie (pow. sochaczewski) czy też przy budynku Szkoły Podstawowej w Kamionie (pow. żyrardowski). Nie wiemy, pod jaką lipą siedział Jan Kochanowski pisząc słynną fraszkę Na lipę. Zainspirowani jednak lirycznym tonem utworu, z pewnością bardziej świadomi spacerować będziemy wśród mazowieckich lipowych alei. Być może uda nam się nawet spotkać nasadzenia lipy szerokolistnej, które przypomną nam, jak daleką drogę musiały przebyć nie tylko zwierzęta, ale także rośliny, i jak ogromną rolę w rozwoju zasięgu występowania drzew odgrywa nie tylko klimat, ale i sam człowiek.
Wybrane pomnikowe lipy szerokolistne na terenie województwa mazowieckiego.
Powiat
Gmina
Miejscowość
Lokalizacja
Drzewo
żyrardowski
Puszcza Mariańska
Kamion
Szkoła Podstawowa w Kamionie, na klombie przy dojeździe do szkoły (dawniej dwór)
lipa szerokolistna
kozienicki
Głowaczów
Brzóza – Sewerynów
zadrzewienie dwustronne wzdłuż drogi krajowej nr 48
lipa szerokolistna
lipski
Lipsko
Daniszów
park zabytkowy
lipa szerokolistna
miński
Mińsk Mazowiecki
Niedziałka Stara
obok szkoły
lipa szerokolistna
ostrowski
Ostrów Mazowiecka
–
Nadleśnictwo Ostrów Mazowiecka, Leśnictwo Turka, oddział 23c
lipa szerokolistna
piaseczyński
Konstancin-Jeziorna
Obory
Dom Pracy Twórczej Związku Literatów Polskich, park zabytkowy
2 lipy szerokolistne nad stawem we wschodniej części parku
siedlecki
Korczew
Korczew
teren prywatny
lipa szerokolistna
szydłowiecki
Chlewiska
Chlewiska
park zabytkowy
lipa szerokolistna
szydłowiecki
Orońsko
Orońsko
szkółka leśna, Nadleśnictwo Radom, Obręb Radom
lipa szerokolistna
warszawski
Ochota/ Mokotów/ Włochy
Warszawa
al. Żwirki i Wigury (odcinek pomiędzy Pomnikiem Lotnika a skrzyżowaniem al. Żwirki i Wigury z ulicą 17 Stycznia)
lipa szerokolistna wraz z lipą krymską, lipą drobnolistną, lipą warszawską (w skład pomnika wchodzi 1052 szt.)
warszawski
Włochy
Warszawa
ul. Rybnicka (pomiędzy Lipową i Koziorożca)
lipa szerokolistna wraz z kasztanowcem zwyczajnym, lipą drobnolistną i robinią akacjową
żuromiński
Bieżuń
Sławęcin
teren parku podworskiego
lipa szerokolistna
sochaczewski
Teresin
Szymanów
Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia w Szymanowie
lipa szerokolistna
8
Artur Magnuszewski
Popowo-Letnisko – nowoczesne miasto ogród, które nigdy nie powstało
N
ad Bugiem, przy jego ujściu do Jeziora Zegrzyńskiego, niedaleko Warszawy (ryc. 1), w gęstym sosnowym lesie znajduje się tajemnicza polana, do której koncentrycznie zbiega się sieć dróg. Pierwotną sieć dróg, stanowiących osnowę tego ciekawego założenia urbanistycznego, można zobaczyć na starej mapie topograficznej w skali 1:25 000 wydanej w latach 30. XX wieku przez Wojskowy Instytut Geograficzny (ryc. 2). Miejsce to ma nazwę „Popowo-Letnisko”, a w okresie międzywojennym projektowane było jako przyszłe miasto ogród. Koniec XIX wieku z jego ogromnym rozwojem przemysłu i lawinowym procesem urbanizacji przyniósł poszukiwania nowych rozwiązań urbanistycznych, które polepszyłyby warunki
1. Lokalizacja osiedla Popowo-Letnisko.
2. Osiedle Popowo-Letnisko na mapie topograficznej WIG.
życia ludności miejskiej. Jedna z najbardziej inspirujących wizji została opisana przez Ebenezera Howarda w książce Miasta ogrody przyszłości (ang. Garden Cities of Tomorrow), wydanej w 1902 roku w Londynie. Według tego projektu centralnym punktem miasta był plac z ogrodem, w którym koncentrycznie zbiegały się główne ulice (ryc. 3). Zabudowa mieszkalna układała się pierścieniem wokół centrum, domy stać miały na niedużych działkach zatopione w zieleni. Miasto było samowystarczalne, ponieważ przy domach znajdowały się ogródki warzywne, a miejsc pracy dostarczał przemysł ulokowany w ostatnim, zewnętrznym pierścieniu miasta. Było ono otoczone obwodnicą kolejową, która miała połączenie z innymi miastami i głównym ośrodkiem metropolitalnym. Zaletą miast ogrodów była niska cena gruntu, zdrowe życie w kontakcie z naturą, bliskość do miejsca pracy i placówek kulturalno-oświatowych. Nie bez znaczenia była też społeczna funkcja takiej miejscowości, która miała stać się wspólnotą mieszkańców połączonych dbałością o wspólne dobro. Miasto ogród rozwiązywałoby problemy, jakie narastały w XIX-wiecznych ośrodkach przemysłowych, takich jak przeludnienie, zbyt gęsta zabudowa miejska, brak zieleni i niski standard mieszkań. Dla Howarda inspiracją był Nowy Jork z Central Parkiem, a więc połączenie zabudowy wielkiej metropolii z obszarem naturalnej zieleni. Howard w swojej pracy zaznaczył, że jego projekt miasta ogrodu jest tylko ogólnym założeniem, które może być modyfikowane w zależności od konkretnych warunków przyrodniczych i lokalizacyjnych. Pierwsze miasto budowane według koncepcji Howarda powstało w Wielkiej Brytanii. Jest to Letchworth, zaprojektowane przez architektów Raymonda Unwina i Barry’ego Parkera. W podobny sposób planowano także zbudować cały pierścień miast satelickich otaczających Londyn. Letchworth jest założeniem urbanistycznym, w którym udało się zrealizować główne założenia miasta ogrodu Howarda, a więc współistnienie zanurzonych w zieleni osiedli mieszkaniowych z przemysłem. Miasto Letchworth przecina linia kolejowa, co zapewnia połączenie z innymi ośrodkami miejskimi, ponadto udało się doń przyciągnąć przemysł, rzemiosło i sektor usług (firmy wydawnicze). Wzorem dla rozwiązań urbanistycznych Letchworth był projekt miasta patronackiego New Earswick, przy którym wcześniej pracowali Unwin i Parker. Miasta patronackie powstawały w XIX wieku, były fundowane przez przemysłowców w celu poprawy warunków życia robotników zatrudnianych w ich fabrykach. Drugim miastem powstałym na kanwie idei Howarda jest zbudowane w 1920 roku Welwyn, położone ok. 30 km na
9
3. Plan ideowy miasta ogrodu; Howard 1902.
północ od Londynu. Teren pod budowę kupił Howard wraz z grupą inwestorów. W planie miasta nie zastosowano jednak promienistego układu ulic, centrum przecina linia kolejowa, zapewniająca dogodny dojazd do pobliskiej metropolii. Mimo początkowych trudności z rozwojem, miasto przyciągnęło przemysł, który zapewnił miejsca pracy jego mieszkańcom. Idea miast ogrodów została przejęta w 1902 roku przez niemieckie stowarzyszenie Deutsche Gartenstadt-Gesellschaft (DGG), którego członkami stali się zwolennicy ruchu spółdzielczego kontestujący zasady XIX-wiecznego kapitalizmu. Wzorcowe miasto ogród, które powstało w Niemczech, to Hellerau koło Drezna, ufundowane przez Karla Smitha, właściciela Warsztatów Drezdeńskich (produkujących rzemieślniczymi metodami meble). W ramach działalności popularyzującej nowe zasady urbanistyki DGG organizowało wyjazdy studyjne do Anglii, w których brali udział także Polacy, przekazując następnie zebrane doświadczenia na grunt krajowy. W końcu XIX wieku idea miast ogrodów dotarła do Polski, a zainteresowali się nią lekarze skupieni w Warszawskim Towarzystwie Higienicznym (WTH). Warszawa – w wyniku ograniczenia przestrzennego rozwoju przez fakt istnienia Cytadeli Warszawskiej z zewnętrznymi pierścieniami fortów – należała do miast o największej w Europie gęstości zaludnienia. Orędownikiem budowy miast ogrodów, jako sposobu poprawy warunków mieszkaniowych w Warszawie, stał się lekarz Władysław Dobrzyński. Z jego inicjatywy w 1909 roku przy WTH powstała Delegacja ds. Miast Ogrodów, której celem miała być promocja idei takich miast. Dzięki kontaktom z DGG, w roku 1910 w Warszawie zorganizowano wystawę europejskich miast ogrodów. W części krajowej wystawy prezentowano roz-
wiązania podwarszawskich osiedli letniskowych: Konstancin, Skolimów, Chylice, a także osady patronackiej zlokalizowanej przy młynie parowym w Zegrzynku [Barucka 2014]. Z inicjatywy Dobrzyńskiego zorganizowano w Krakowie wystawę Architektura i wnętrza w otoczeniu ogrodowym, na której gościł Howard. Ekspozycja dotyczyła zabudowy nowo przyłączonych dzielnic Krakowa i zagospodarowania Plantów. Ze względu na ograniczenia rozwoju przestrzennego Warszawy, miejscem do realizacji idei miasta ogrodu stały się przedmieścia. Z inicjatywy Dobrzyńskiego przygotowano projekty budowy osiedli spółdzielczych w mieście ogrodzie planowanym na Młocinach. Powstał także projekt miasta ogrodu utworzonego na zasadach komercyjnych, przez parcelację majątku w Ząbkach. Wybuch pierwszej wojny światowej przerwał te projekty, a po jej zakończeniu do planów tych już nie powrócono. Po pierwszej wojnie światowej w Warszawie w wyniku zniesienia ograniczenia zabudowy narzuconej przez militarną funkcję miasta powstało wiele osiedli, zaplanowanych zgodnie z założeniami urbanistycznymi miast ogrodów, można tu wymienić Żoliborz, Bielany, Czerniaków. W okolicach stolicy rozwijały się zaś miasta uzdrowiska, takie jak Otwock, Konstancin-Jeziorna, powstały także miasta ogrody: Zalesie Dolne, Podkowa Leśna, Milanówek, Komorów. W przeciwieństwie do miast ogrodów w Niemczech i Francji, zakładanych w celu dostarczenia tanich mieszkań dla zubożałej po pierwszej wojnie światowej ludności, w Polsce dominowały osiedla przeznaczone dla klasy średniej, nawet jeśli budowane były w systemie spółdzielczym. Polskie miasta ogrody zakładano na terenach uzyskanych przez parcelację dużych kompleksów leśnych sta-
10
Artur Magnuszewski
4. Plac Centralny w Popowie-Letnisku to najważniejszy punkt miasta ogrodu, które, niestety, nie powstało.
5. Kompozycja barwna z obrazów satelity Sentinel-2, zarejestrowanych 8 IV 2018. Widoczna jest sieć dróg w Popowie-Letnisku, stanowiących założenie urbanistyczne planowanego w okresie międzywojennym miasta ogrodu.
nowiących wielkie własności ziemskie. Nie przewidywano w nich funkcji zapewniających samowystarczalność ekonomiczną, co jest jednym z podstawowych założeń miasta ogrodu Howarda. W realiach krajowych podkreślano walory zdrowotne mieszkania pod miastem, zgodnie z hasłem „Mieszkaj na wsi – pracuj w mieście”, głoszonym w materiałach reklamowych przy sprzedaży działek w miastach ogrodach na początku XX wieku. Wracając do osiedla Popowo-Letnisko, należy wspomnieć, że ma ono podobne warunki terenowe jak Otwock, jest bowiem położone w sosnowym borze na wydmach, w bliskim sąsiedztwie dolin Bugu i Narwi. Pomysł założenia miasta ogrodu w Popowie-Letnisku powstał z inicjatywy inż. Stefana Ukielskiego i Brunona Hertzberga, którzy 15 października 1928 roku założyli Spółkę Terenową Popowo i nabyli na publicznej licytacji w Mławie teren o powierzchni 893,20 ha. W 1929 roku ukazał się drukowany prospekt opisujący walory tego miejsca, zilustrowany planem urbanistycznym z charakterystyczną koncentryczną siatką ulic zbiegających się na głównym placu. Dział architektoniczny objął inż. arch. Teodor Bursze, który wyznaczył układ ulic i działek całej kolonii, opracował projekty willi i służył bezpłatnymi poradami budowlanymi. Teodor Bursze należał do wziętej grupy przedwojennych projektantów reprezentujących styl określany w literaturze mianem „zmodernizowanego klasycyzmu”. Jego najbardziej znanym przedwojennym projektem, opracowanym wraz z Antonim Kowalskim, jest kompleks gmachów Związku Nauczycielstwa Polskiego w Warszawie. Po ostatniej wojnie Teodor Bursze pracował w Wydziale Architektury Zabytkowej Biura Odbudowy Stolicy, zajmując się odtworzeniem wielu zabytkowych budynków zniszczonych w czasie działań wojennych. W 1931 roku ukazał się prospekt reklamowy z hasłem „Haloo! Panowie automobiliści, reid do Popowa”, zachęcający do nabycia działki w Popowie i odwiedzenia tutejszego pensjonatu, działającego także w zimie. Autor prospektu zachwalał
walory przyrodnicze okolicy, nazywając ją „podwarszawską Szwajcarią”. Do szczególnych zalet zalicza warunki, które nadają miejscowości cechy klimatyczno-uzdrowiskowe, przewyższające znany Otwock. W celu promocji miejsca urządzano tu ogólnopolskie imprezy. Przykładowo miesięcznik „Bridge” zorganizował wiosną 1933 roku wycieczkę weekendową połączoną z turniejem brydżowym o tytuł mistrza turystów. Rozgrywki odbywały się w sali kasyna w Popowie-Letnisku. Wichry wojny nie oszczędziły Popowa, wiele budynków zostało zniszczonych, a w okresie powojennym północną część osiedla włączono do Lasów Państwowych, co spowodowało zatarcie pierwotnego planu ulic i działek. Do dnia dzisiejszego zachował się układ ulic w części południowej, z charakterystycznym Placem Centralnym, do którego prowadzą aleje Kamienna, Centralna i Wrzosowa (ryc. 4 i 5). Warto stanąć na Placu Centralnym i pomyśleć, jak mogłoby wyglądać to miejsce, gdyby powstało miasto ogród. O fiasku tego projektu zadecydował z pewnością brak dobrej komunikacji. Wracając do koncepcji Howarda, warto przypomnieć, że właśnie komunikacja kolejowa odgrywała w funkcjonowaniu miast satelickich ogromną rolę. Miasta ogrody na obrzeżach Warszawy rozwijały się już przed wojną, właśnie wzdłuż linii kolejowych. Może gdyby do Serocka i Popowa dochodziła kolej, która umożliwiałaby dojazd do Warszawy, losy tej osady potoczyłyby się inaczej. Dzisiaj została jedynie siatka ulic prowadzących do Placu Centralnego położonego w środku lasu i historia o niedokończonym mieście ogrodzie. Literatura E. Barucka, W szkatułach zieleni. Europejski ruch miast ogrodów 1903-1930, Warszawa 2014. E. Howard, Garden Cities of Tomorrow, London 1902. M. Holewiński, M. Jankowska, Dwa plany parcelacyjne z 1929 r. majątku Popowo nad Bugiem, „Mazowsze” 2000, nr 13, s. 181-186. Zarząd Dóbr Popowo, Pensjonaty dworskie w Popowie nad Bugiem, 1931. E. Żmijewska, Popowo – podwarszawska Szwajcaria, „Zwiastun”. Informator duszpasterski Parafii Narodzenia NMP w Popowie Kościelnym 2012, nr 13, s. 4. E. Żmijewska, Popowo-Letnisko – ambitna, przedwojenna inwestycja, cz. 1, 2013 [http://viscobar.cba.pl].
Przemysław Lasek
Stare – nowe stanowisko archeologiczne. Kilka zdań o badaniach na stanowisku AZP 46-57/1 w Bogucinie, gm. Raciąż
O
mawiane stanowisko archeologiczne jest położone w widłach Karsówki i jej prawego dopływu bez nazwy (ryc. 1-2). Teren, na którym je zlokalizowano, wyraźnie wyodrębnia się dzięki naturalnym granicom. Od północy oddziela go szeroka dolina Karsówki, od wschodu rozległa dolina rozlewisk Karsówki i innych małych strug i rzeczek, od południa szeroka dolina dopływu bez nazwy i jej dopływów, a od zachodu – wyniesienie ciągnące się w górę Karsówki. Obszar ten stanowi rozciągnięte równoleżnikowo wzniesienie z kulminacją w jego centrum, o zboczach łagodnie opadających ku dolinom rzecznym [Pyrgała 1972, s. 43-44]. Pierwsze wzmianki o stanowisku w Bogucinie pochodzą z lat 50. XX wieku. Wtedy to Włodzimierz Bernat został poinformowany, że we wsi podczas pozyskiwania kamieni na budowę drogi robotnicy natrafili na grób ciałopalny. Na miejscu stwierdził, że częściowo został zniszczony kurhan. Podczas oględzin terenu zauważył i zarejestrował jeszcze jeden kurhan [Bernat 1955]. W latach 60. Jerzy Pyrgała z Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN w Warszawie (obecnie Instytut Archeologii i Etnologii PAN) prowadził tam prace wykopaliskowe [Pyrgała 1968]. Na tej podstawie badacz zidentyfikował wielki zespół osadniczy na terenie wsi Bogucin [Pyrgała 1972]. Miałby się on składać z osady (stan. 1), trzech cmentarzysk kurhanowych (stan. 2, 3, 3a) i kilku wolnostojących kurhanów [tamże, s. 102]. Wszystkie te stanowiska zostały w 1990 roku połączone w jedno i określone przez Marka Gierlacha
jako stanowisko nr 1 na obszarze AZP 46-57. Ten ostatni wyróżnił trzy fazy osadnicze stanowiska: ● osada z okresu późnolateńskiego, związana z ludnością kultury przeworskiej; ● cmentarzysko kurhanowe z późnego okresu rzymskiego związane z ludnością kultury wielbarskiej; ● punkt osadniczy z XII wieku. Od tamtej pory na obszarze stanowiska były prowadzone intensywne prace rolnicze, które sukcesywnie skutkowały coraz większymi jego zniszczeniami. W roku 2017 nadarzyła się okazja do zweryfikowania podczas wykopaliskowych prac archeologicznych istnienia stanowiska i jego chronologii, a także do uratowania niszczonych zabytków. Okazało się to możliwe dzięki inwestycji budowy kurników, która objęła jedynie południową część stanowiska. Pracami został objęty obszar, na których miały powstać w przyszłości zabudowania gospodarcze. Wyniki prac zmieniły naszą wiedzę na temat stanowiska w Bogucinie. Na badanym obszarze miały znajdować się dwa kurhany związane z ludnością kultury wielbarskiej. Po szczegółowych badaniach okazały się one jedynie porośniętymi zielskiem kamieniami, głazami i śmieciami, zbieranymi przez miejscową ludność w jednym miejscu w celu oczyszczenia pola. Próba weryfikacji osady ludności kultury przeworskiej z młodszego okresu przedrzymskiego i punktu osadniczego z XII wieku przyniosła pewne zmiany i uzupełnienia. W pierwszej kolejności zostaną przedstawione owe zmiany. Udało się zarejestrować obecność osady produkcyjnej
1. Położenie miejscowości Bogucin (czerwony punkt) na współczesnej mapie topograficznej.
2. Lokalizacja działki (czerwony czworobok) w Bogucinie, na której prowadzone były badania wykopaliskowe.
12
Przemysław Lasek
3 a-b. Bogucin, gm. Raciąż. Piec wapienniczy – obiekt 48 (rzut poziomy i przekrój); fot. P. Lasek.
4 a-b. Bogucin, gm. Raciąż. Piec wapienniczy – obiekt 64; fot. P. Lasek.
ludności kultury przeworskiej z wczesnego okresu wpływów rzymskich. Świadczyć o tym może odkrycie dwóch pieców wapienniczych (ryc. 3a-b, 4a-b) oraz kilku innych jam i dołków posłupowych. Łącznie z tą jednostką taksonomiczną można łączyć 14 obiektów nieruchomych i 111 zabytków ruchomych, w tym 49 fragmentów naczyń ceramicznych, 2 krzemienie, 55 kości ciałopalnych ludzkich i 5 kości zwierzęcych. Na podstawie materiałów zabytkowych można wydatować tę fazę na I wiek n.e. – 1. poł. II wieku n.e. Punkt osadniczy z XII wieku okazał się być cmentarzyskiem szkieletowym. Na stanowisku łącznie odkryto 9 grobów szkieletowych. Nie były to typowe dla Mazowsza obiekty z obstawą kamienną. Tylko w ich wypełniskach występowały liczne kamienie. Nie udało się zaobserwować żadnych reguł, jeśli chodzi o ułożenie zmarłych. W trzech przypadkach zmarli mieli głowy skierowane na południe (w tym dwa razy spoczywali na lewym boku, a raz na wznak), dwóch zmarłych leżało z głową na północ (w tym raz na prawym boku, a raz na wznak) (ryc. 5a-b, 6a-b). W pięciu przypadkach udało się określić płeć zmarłego jako żeńską. Wyposażenie grobów w większości stanowiły fragmenty naczyń ceramicznych (133 ułamki). Ponadto pozyskano żelazne okucia wiader klepkowych (5 grobów, 28 fragmentów) (ryc. 7). Analogiczne formy tej kategorii zabytków znane są m.in. z Rogowa, gm. Staroźreby [Rauhut 1971, tabl. I:a] czy też z Kozimin, gm. Płońsk [tamże, tabl. V:f]. W dwóch grobach natrafiono na nożyki żelazne (3 sztuki). W obiekcie sepulkralnym nr 405 znaleziono esowaty kabłączek skroniowy (ryc. 8), dla którego możemy wskazać wiele analogii na wczesnośredniowiecznych cmentarzyskach szkieletowych. Wszystkie pochówki datowane są na XII wiek. Drugą kwestię stanowią uzupełnienia do naszej znajomości stanowiska, które można było uzyskać po przeprowadzeniu badań wykopaliskowych. Odkryto niezarejestrowane dotąd cmentarzysko płaskie ludności kultury łużyckiej, a raczej jego fragment. Składało się na nie 9 obiektów. Wszystkie one były grobami jamowymi, bezpopielnicowymi. Z ich wypełnisk pozyskano łącznie 80 fragmentów naczyń ceramicznych i 6 fragmentów brązu, w tym 3 fragmenty sprężynek z obiektu grobowego nr 466. Z obiektu 462 pozyskano 30 fragmentów ceramiki, dzięki czemu udało się zrekonstruować kubek z uchem (ryc. 9). Podobny kubek został znaleziony w kurhanie III w Zeńboku, pow. ciechanowski [Dąbrowski 1958, tabl. XXXI:3]. W wypełnisku obiektu 463 znaleziono również większy fragment kubka. Analogiczna forma została odkryta na cmentarzysku w Maciejowicach, pow. garwoliń-
5 a-b. Bogucin, gm. Raciąż. Grób wczesnośredniowieczny – obiekt 404; fot. P. Lasek.
ski [Mogielnicka-Urban 2005, ryc. 10:4]. Obydwa naczynia są charakterystyczne dla grupy mazowiecko-podlaskiej kultury łużyckiej z końca IV i początku V okresu epoki brązu (1100-800 p.n.e.). Nie potwierdziła się informacja o cmentarzysku kurhanowym, natomiast odkryta została nekropola płaska ludności kultury wielbarskiej. W najbliższej okolicy znane są inne cmentarzyska związane z tą jednostką taksonomiczną: w Sobieskach, gm. Joniec, w Szpondowie, stan. 2, gm. Płońsk, w Kołozębie, stan. 3, gm. Sochocin czy też w Drozdowie, gm. Raciąż [Pyrgała 1972, s. 44-47]. W trakcie prac archeologicznych na stanowisku w Bogucinie odkryto 94 obiekty związane z cmentarzyskiem: 44 paleniska i 50 pochówków. Paleniska miały kształt owalny, prostokątny lub kwadratowy. Charakteryzowały się niedużą miąższością, a ich wypełnisko stanowiła czarna spalenizna, niekiedy z węglami drzewnymi, i liczne kamienie nie tworzące regularnego bruku (ryc. 10a-b, 11a-b, 12a-b). Paleniska znajdowały się jedynie w części południowo-wschodniej stanowiska, w najbliższym sąsiedztwie grobów, więc najprawdopodobniej należy je łączyć z cmentarzyskiem. Podobne obiekty można spotkać na innych stanowiskach o charakterze sepulkralnym, np. w Brudnicach, gm. Żuromin czy też w miejscowości Brzeźce, gm. Białobrzegi [Balke 2004, s. 27]. Wszystkie groby były ciałopalne, jamowe, z resztkami stosu pogrzebowego. Koncentrowały się w południowo-wschodniej części stanowiska. Ich stan zachowania był różny. Niektóre zachowały się jedynie w części spągowej, a w ich wypełniskach znajdowano niewielką ilość przepalonych kości ludzkich i materiału zabytkowego (np. obiekty 410, 516, 519). W innych odkrywano dużo materiału kostnego i liczne zabytki wydzielone (np. obiekty 401, 412, 524, 526). Łącznie pozyskano 1035 fragmentów naczyń ceramicznych, 7 przęślików, 15 fibul brązowych i ich fragmentów, 2 sprzączki brązowe, 1 srebrną klamerkę esowatą, brązową trójkątną zawieszkę, 3 żelazne okucia C-kształtne, 1 fragment żelaznego okucia szkatułki, 10 paciorków szklanych i ich fragmentów, 2 paciorki bursztynowe, 1 paciorek złoty, 5 fragmentów stopionego brązu, fragment
6 a-b. Bogucin, gm. Raciąż. Grób wczesnośredniowieczny – obiekt 418; fot. P. Lasek.
14
Przemysław Lasek
przedmiotu kościanego z nitem brązowym, okucie brązowe, 1 nit brązowy, 1 nożyk żelazny, 6 fragmentów stopionego szkła, 6 fragmentów srebra i 3 krzemienie. Znaczna część ceramiki naczyniowej nosi ślady wtórnego przepalenia na stosie pogrzebowym, co skutkuje trudnościami w zrekonstruowaniu form. Jednak wśród fragmentów można wyróżnić wazy grupy IVB, misy grupy VIB, VIC, VID, VIE, XaA, puchar grupy VIII, dzbany grupy IX, miskę na nóżce grupy XbA, naczynko grupy XII, kubki grupy XV, naczynko grupy XVII, naczynko grupy XVIII. Na szczególną uwagę zasługuje zestaw naczyń z obiektu grobowego nr 526. Nie są to kompletne naczynia. Wydobyto fragment wazy grupy IV, ucho od dzbana grupy IX i inne liczne fragmenty z bardzo bogatym ornamentem w postaci pól trójkątnych zakreskowanych, zygzaka, a także kropkowań. Wystąpiły również różnego rodzaju plastyczne listwy i ucho przypominające „łyżeczkę” (ryc. 13). Taki rozbudowany ornament występuje dość rzadko. Można go zaobserwować np. na naczyniu z grobu 132 w Niedanowie, datowanym na fazę D okresu wędrówek ludów [Ziemlińska-Odojowa 1999, Tafel XXXVII: 132:5]. Inną ciekawą formą ceramiczną jest przęślik z grobu 419 (ryc. 14a). Zarówno jego forma spłaszczonego walca, jak i zdobienia są dość rzadko spotykane. Płaskie przęśliki można spotkać w inwentarzach grobowych na cmentarzyskach ludności kultury wielbarskiej, np. w Cecelach w grobie 191 [Jaskanis 1996, Tafel XXVI: Grab 191:3] i 492 [tamże, Tafel LX: Grab 492:5] czy też w Kozłówku w grobie XXXIV [Woźniak 2011, ryc. 10:6]. Są one datowane na fazę C2 i C3 późnego okresu wpływów rzymskich. Natomiast ornamenty na przęślikach pojawiają się już wcześniej, mianowicie w fazie B2/C1 i w fazie C1b, np. w grobach 400 [Natuniewicz-Sekuła, Okulicz-Kozaryn 2011, plate CLXXIX: grave 400:8] i 435 w Weklicach [Natuniewicz-Sekuła, Okulicz-Kozaryn 2011, plate CXCI: grave 435:1]. Wśród zapinek znalezionych podczas badań do najwcześniejszych należy fibula serii 1 grupy V O. Almgrena, znaleziona w grobie 401 (ryc. 14b), datowana na koniec fazy B2 wczesnego okresu wpływów rzymskich. Z obiektu 454 pochodzi fibula A. 128. Bardzo często spotyka się ją w inwentarzach grobowych na cmentarzyskach wielbarskich, np. w Niedanowie, w grobie 411 [Ziemlińska-Odojowa 1999, Tafel CL: 411:2] i 572 [tamże, Tafel CCIV: 572:1, 2] czy też w Lubowidzu w grobach 1 [Wołągiewicz 1995, Tafel II: Grab 1:1] i 6 [tamże, Tafel II: Grab 6:1]. Datuje się je na fazę B2/C1, czyli koniec II i początek III wieku n.e. Pozostałe fibule są datowane na późny okres wpływów rzymskich. Za-
pinka typu A. 158 znaleziona w grobie 449 ma swoje analogie np. w Niedanowie, w grobie 381 datowanym na fazy C-D [Ziemlińska-Odojowa 1999, Tafel CXXXVIII: 381:1]. Najczęstsze na stanowisku w Bogucinie są fibule A. 161. Wystąpiły w wypełniskach obiektów 423 (2 szt.) (ryc. 14e), 471A, 477. Datowane są one na całą fazę C późnego okresu wpływów rzymskich. Analogiczne formy znaleziono m.in. w grobach 66 i 135 w Cecelach [Jaskanis 1996, Tafel IX: Grab 66:1; Tafel XIX: Grab 135:1], w grobach 75 i 150 z Weklic [Natuniewicz-Sekuła, Okulicz-Kozaryn 2011, plate XXXIII: grave 75:1; plate LVIII: grave 150:2], w grobie 3 z Wielkiej Kletny [Krasnodębski i in. 2008, ryc. 8:2] czy też w grobie 120 z Niedanowa [Ziemlińska-Odojowa 1999, Tafel XXXV: grab 120:1]. W obiekcie 524 w Bogucinie znaleziono dwie fibule A. 167 i dwie A. 192 (ryc. 14c-d). Te pierwsze datowane są od fazy B2/C1, przez całą fazę C późnego okresu wpływów rzymskich. Zostały znalezione m.in. w grobie 389 w Niedanowie [tamże, Tafel CXXXIX: 389:1], w grobie 15 w Cecelach [Jaskanis 1996, Tafel II: grab 15:1, 2] czy też w Weklicach w grobie 34 [Natuniewicz-Sekuła, Okulicz-Kozaryn 2011, plate XV: grave 34:1, 2]. Zapinki A. 192 są podobnie datowane, a znamy je np. z grobów 171 i 203 z Weklic [tamże, Tafel XLVII: grab 171:1; Tafel LX: grab 203:1]. Najmłodszą zapinką z Bogucina jest egzemplarz z grobu 526. Należy ona do serii 1 grupy VI O. Almgrena i można ją datować na fazę C2, podobnie jak np. analogiczną fibulę z grobu 392 z Niedanowa [Ziemlińska-Odojowa 1999, Tafel CXL: 392:1]. W inwentarzach grobowych z Bogucina znajdowały się dwie sprzączki brązowe. Pierwszą z nich, z obiektu grobowego nr 412, można zaklasyfikować do typu D wg R. Madydy-Legutko. Tego typu zabytki datowane są na II wiek n.e. Analogiczne formy można znaleźć, np. w grobie 15 i 119 z Weklic [Natuniewicz-Sekuła, Okulicz-Kozaryn 2011, plate III:1; plate XLVII: grave 119:2]. Druga ze sprzączek, reprezentująca typ H, została pozyskana z wypełniska obiektu 450. Sprzączki takie dość często spotyka się w inwentarzach grobowych na cmentarzyskach wielbarskich, np. w grobach 28 i 76 w Weklicach [tamże, plate XII: grave 28:2; plate XXXIII: grave 76:1], w grobie 175 w Cecelach [Jaskanis 1996, Tafel XXIV: grab 175:3] czy też w Pruszczu Gdańskim, w grobach 217, 364B i 392 [Pietrzak 1997, Tafel LXXVI: grab 217:5; Tafel CXVII: grab 364B:1; Tafel CXXII: grab 392:5]. Datuje się je od fazy B2/C1 do fazy C2. W grobie 424 znaleziono srebrną klamerkę esowatą typu B z bogatą ornamentyką w postaci granulacji (ryc. 15). Tego typu zabytki, datowane od fazy B2 do C1b, znaleziono
7. Bogucin, gm. Raciąż. Żelazne elementy wiaderka z obiektu 405; fot. P. Lasek.
11 a-b. Bogucin, gm. Raciąż. Palenisko związane z cmentarzyskiem ciałopalnym ludności kultury wielbarskiej – obiekt 445; fot. P. Lasek.
8. Bogucin, gm. Raciąż. Kabłączek skroniowy z obiektu 405; rys. P. Lasek.
9. Bogucin, gm. Raciąż. Kubek z uchem z cmentarzyska ciałopalnego ludności kultury łużyckiej – obiekt 462; rys. P. Lasek.
10 a-b. Bogucin, gm. Raciąż. Palenisko związane z cmentarzyskiem ciałopalnym ludności kultury wielbarskiej – obiekt 440; fot. P. Lasek.
12 a-b. Bogucin, gm. Raciąż. Palenisko związane z cmentarzyskiem ciałopalnym ludności kultury wielbarskiej – obiekt 448; fot. P. Lasek.
16
Przemysław Lasek
b c
a e
d
14. Bogucin, gm. Raciąż. Zabytki wydzielone z cmentarzyska ciałopalnego ludności kultury wielbarskiej: a – przęślik z obiektu 419; b – zapinka serii 1 grupy V O. Almgrena z obiektu 401; c – zapinka A. 167 z obiektu 524; d – zapinka A. 192 z obiektu 524; e – zapinka A. 161 z obiektu 423; rys. P. Lasek.
a
b
d
e
g
h
j
15. Bogucin, gm. Raciąż. Srebrna klamerka esowata z cmentarzyska ciałopalnego kultury wielbarskiej – obiekt 424; fot. P. Lasek.
k
c
f
i
l
ł
16. Bogucin, gm. Raciąż. Paciorki szklane (a-j), złote (k-l) i bursztynowy (ł) z cmentarzyska ciałopalnego ludności kultury wielbarskiej – obiekt 564; rys. P. Lasek.
XXXVI: grab 285:9, 10], w grobach 34 i 342 w Weklicach [Natuniewicz-Sekuła, Okulicz-Kozaryn 2011, plate XV: grave 34:8-14; plate CLI: grave 342:19-81]. Na podstawie pozyskanych zabytków archeologicznych cmentarzysko, a raczej jego część, może być datowane od końca II wieku n.e. do drugiej połowy III wieku n.e. i jednoznacznie może być wiązane z ludnością archeologicznej kultury wielbarskiej. Przeprowadzone badania wykopaliskowe wykazały, w jaki sposób mogą różnić się informacje pochodzące z badań powierzchniowych przeprowadzanych w ramach AZP i te z wykopalisk archeologicznych. Te drugie służą weryfikacji danych pozyskanych podczas prac powierzchniowych. Czasem je tylko nieznacznie korygują, czasem uzupełniają, a kiedy indziej zmieniają całkowicie naszą wiedzę na temat stanowiska. Nie można o tym zapominać, gdyż nie wiadomo, co jeszcze kryje ziemia.
Literatura
13. Bogucin, gm. Raciąż. Fragmenty ceramiki naczyniowej z cmentarzyska ciałopalnego ludności kultury wielbarskiej – obiekt 526; rys. P. Lasek.
m.in. w grobie 424 w Niedanowie [Ziemlińska-Odojowa 1999, Tafel CLVII: 424:5], w grobach 16 i 18 w Weklicach [Natuniewicz-Sekuła, Okulicz-Kozaryn 2011, plate IV: grave 16:3; plate V: grave 18:4], w grobie 44 w Lubowidzu [Wołągiewicz 1995, Tafel IX: grab 44:1] czy w grobie 514 w Pruszczu Gdańskim [Pietrzak 1997, Tafel CL: grab 514:5]. Na stanowisku w Bogucinie znaleziono 8 całych paciorków szklanych grupy V wg typologii Tempelmann-Mączyńskiej (obiekt 564), 1 fragment paciorka szklanego V grupy (obiekt 564), 1 fragment paciorka szklanego grupy XXII (obiekt 564), 2 fragmenty paciorków złotych grupy XXIX (obiekt 564), 2 paciorki bursztynowe grupy XXXIX (obiekt 564), 1 fragment paciorka szklanego grupy XII (obiekt 409) i kilka fragmentów stopionego szkła będącego zapewne pozostałością po paciorkach (obiekty 409, 454, 471A) (ryc. 16). Wszystkie paciorki datowane są na fazę B2/C1-C2 i występują często w inwentarzach grobowych, np. w grobie 218 w Pruszczu Gdańskim [Pietrzak 1997, Tafel LXXVIII: grab 218:4], w grobie 285 w Cecelach [Jaskanis 1996, Tafel
O. Almgren, Studien über nordeuropäische Fibelformen der ersten nachchristlichen Jahrhunderte mit Berücksichtigung der provinzialrömischen und südrussischen Formen, Leipzig 1923. B. Balke, Kultura przeworska nad dolną Pilicą, [w:] W. Szymański [red.], Archeologia Mazowsza i Podlasia, t. 2, Warszawa 2004. W. Bernat, Kurhany z późnego okresu rzymskiego we wsi Bogucin, pow. Płońsk, „Wiadomości Archeologiczne” 1955, t. 22, z. 2, s. 210-212. J. Dąbrowski, Dwa cmentarzyska kultury łużyckiej w Zeńboku, pow. Ciechanów, „Materiały Starożytne” 1958, t. 3, s. 85-114. J. Jaskanis, Cecele. Ein Gräberfeld der Wielbark-Kultur in Ostpolen, Monumenta Archaeologica Barbarica, 1996, t. 2, Kraków. D. Krasnodębski i in., Cmentarzysko ciałopalne kultury wielbarskiej w Uroczysku Wielka Kletna (Białowieski Park Narodowy, woj. podlaskie), „Wiadomości Archeologiczne” 2008, t. 60, s. 361-376. R. Madyda-Legutko, Die Gürtelschnallen der Römischen Kaiserzeit und der frühen Völkerwanderungszeit im mitteleuropäischen Barbaricum, BAR International Series, 1986/1987, nr 360, Oxford. M. Mogielnicka-Urban, Kultura łużycka na Mazowszu i Podlasiu, [w:] M. Dulinicz [red.], Problemy przeszłości Mazowsza i Podlasia, Archeologia Mazowsza i Podlasia. Studia i materiały, 2005, t. 3, s. 67-91. A. v. Müller, Formenkreise der älteren römischen Kaiserzeit im Raum zwischen Havelseenplatte und Ostsee, Berlin 1957. M. Natuniewicz-Sekuła, J. Okulicz-Kozaryn, Weklice. A cemetery of the Wielbark Culture on the Eastern Margin of Vistula Delta (Excavations 1984-2004), Monumenta Archaeologica Barbarica, 2011, t. 17, Warszawa. M. Pietrzak, Pruszcz Gdański. Fundstelle 10. Ein Gräberfeld der Oksywie- und Wielbark-Kultur in Ostpommern, Monumenta Archaeologica Barbarica, 1997, t. 4, Kraków. J. Pyrgała, Sprawozdanie z prac wykopaliskowych w Bogucinie, pow. Płońsk (2 sierpnia – 17 września 1966 r.), [w:] Zespół Badań nad Polskim Średniowieczem Uniwersytetu Warszawskiego i Politechniki Warszawskiej. Sprawozdania 1964-1965, Warszawa 1968. J. Pyrgała, Mikroregion osadniczy między Wisłą a dolną Wkrą w okresie rzymskim, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1972. L. Rauhut, Wczesnośredniowieczne cmentarzyska w obudowie kamiennej na Mazowszu i Podlasiu, „Materiały Starożytne i Wczesnośredniowieczne” 1971, t. 1, s. 435-656. M. Tempelmann-Mączyńska, Die Perlen der römischen Kaiserzeit und der frühen Phase der Völkerwanderungszeit im mitteleuropäischen Barbaricum, Römisch-Germanische Forschungen, 1985, Band 43, Mainz am Rhein. R. Wołągiewicz, Ceramika kultury wielbarskiej między Bałtykiem a Morzem Czarnym, Szczecin 1993. R. Wołągiewicz, Lubowidz. Ein birituelles Gräberfeld der Wielbark-Kultur aus der Zeit vom Ende des 1. Jhs. v. Chr. bis zum Anfang des 3. Jhs. n. Chr., Monumenta Archaeologica Barbarica, 1995, t. 1, Kraków. M. Woźniak, Cmentarzysko kultury wielbarskiej w Kozłówku, pow. nidzicki (d. Klein Koslau, Kreis Neidenburg) w świetle publikacji i materiałów archiwalnych, „Wiadomości Archeologiczne” 2011, t. 62, s. 169-208. W. Ziemlińska-Odojowa, Niedanowo. Ein Gräberfeld der Przeworsk- und Wielbark-Kultur in Nordmasowien, Monumenta Archaeologica Barbarica, 1999, t. 7, Kraków.
18 Tomasz Borkowski, Tomasz Kordala Odkrycie wczesnośredniowiecznego cmentarzyska przy ul. 1 Maja 3/5 w Płocku
D
zięki profesjonalnym badaniom archeologicznym realizowanym w Płocku od ponad 60 lat zdołano wyjaśnić wiele niejasnych i spornych kwestii dotyczących najstarszych dziejów tego miasta. Można tu wymienić tak fundamentalne zagadnienia, jak datowanie początków piastowskiego grodu płockiego, chronologia i przeznaczenie obiektów architektury kamiennej na Wzgórzu Tumskim czy uściślenie czasowych i przestrzennych ram rozwoju ośrodka wczesnomiejskiego i lokacyjnego. Nie mniej istotnym plonem dotychczasowych eksploracji jest pokaźny zbiór ziemnych archiwaliów dokumentujących materialną, duchową i społeczną kulturę dawnego Płocka. Szeroki ich wybór można oglądać od 2010 roku w Muzeum Mazowieckim w Płocku na stałej ekspozycji X wieków Płocka. Płock w przestrzeni kulturowej Mazowsza, Polski, Europy. Ale – jak to bywa we wszelkich naukowych dociekaniach – badania historii przedlokacyjnego Płocka trudno uznać za zakończone. Wciąż dotkliwym brakiem jest zwłaszcza niedostateczna znajomość płockich cmentarzy i obrządku pogrzebowego w wiekach XI-XIII. Podczas prac wykopaliskowych na terenie starówki wielokrotnie natrafiano na ludzkie pochówki, ale jak dotąd nie udało się przebadać w całości lub choćby w większej części miejsca chowania zmarłych z tego okresu.1 2 Jak dotąd zagadnienie obrządku pogrzebowego znajdowało się raczej na marginesie zainteresowań badaczy wczesnośredniowiecznego Płocka. Jeśli pisano na ten temat, to z reguły w ramach omawiania zagadnień związanych generalnie z rozwojem przestrzennym ośrodka wczesnomiejskiego.3 Ostatnio jednak pojawiła się szansa na wzbogacenie dyskusji o najdawniejszych płockich nekropoliach. Stało się to możliwe dzięki odkryciu nieznanego wcześniej cmentarzyska, dokonanemu przez archeologów z Instytutu Pamięci Narodowej. Od kilku lat IPN realizuje akcję poszukiwania pochówków ofiar terroru komunistycznego. Pracami objęto już wiele miejsc w naszym kraju, ale najbardziej spektakularnych wyników dostarczyły jak dotąd badania na Kwaterze Ł (zwanej
„Łączką”) Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie. Poszukiwania postanowiono przeprowadzić również w naszym mieście. Analiza zgromadzonego w IPN materiału
1. Za jedyny wyjątek można uznać przebadany w całości(?) mały cmentarzyk przykościelny przy tzw. rotundzie na podgrodziu na Wzgórzu Tumskim, zob. W. Szafrański, Płock we wczesnym średniowieczu, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1983, s. 76-79, ryc. 60 na s. 65. 2. Tylko część pochówków można datować na XIII w., pozostałe są późniejsze. 3. Nieco więcej miejsca poświęcił tej sprawie, w kontekście prezentacji wczesnośredniowiecznego obrządku pogrzebowego na północnym Mazowszu, T. Kordala, Wczesnośredniowieczne cmentarzyska szkieletowe na północnym Mazowszu, Łódź 2006, s. 17-18, 63-66, 92-93.
4. W tabeli nie uwzględniono pochówków przedstawicieli dynastii piastowskiej złożonych w płockiej katedrze, tj. przede wszystkim Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego, rzekomo odkrytych w 1825 r., zob. W. H. Gawarecki, Groby królów polskich w Płocku. Wiadomość historyczna, Warszawa 1827. Obecnie badacze nie mają pewności czy szczątki z sarkofagu w tzw. kaplicy królewskiej katedry należą do tych monarchów, choć sam pochówek Hermana w płockiej katedrze jest pewny, a Krzywoustego – bardzo prawdopodobny. W katedrze pochowano też innych przedstawicieli dynastii Piastów oraz współczesnych im biskupów płockich, ale o ich grobach nie da się obecnie powiedzieć niczego pewnego. 5. Patrz rycina 1.
Zestawienie płockich cmentarzy z XI-XIII w., badanych wykopaliskowo przed 2015 r. i znanych z przypadkowych odkryć.45
Lokalizacja cmentarzyska
Numer cmentarzyska na planie Płocka3
Liczba odkrytych grobów
Literatura przedmiotu
Wzgórze Tumskie, sąsiedztwo katedry
1
kilkadziesiąt
Gołembnik A. 2002, s. 32, ryc. 8 na s. 20; Trzeciecki M. 2011, s. 126-128.
Wzgórze Tumskie, tzw. rotunda na podgrodziu
2
7
Szafrański W. 1983, s. 76-79.
Plac Narutowicza, odwach
3
kilka
Gołembnik A. 2002, s. 34-35; Kordala T. 2006, s. 64.
Plac Narutowicza, sądy
4
2
Gołembnik A. 2002, s. 35, ryc. 20 na s. 34.
Małachowianka
5
?
Makowski D. 1985, s. 172; Gołembnik A. 2000, s. 39; 2011, s. 243.
Górki niemieckie, kościół św. Dominika
6
474
Gąssowski J. 1958; Sarama L. 1962; Wołosz A. K. F. 1998, s. 93.
Nowy Rynek – ul. Królewiecka, kościół św. Idziego?
7
?
Szafrański W. 1983, s. 203; Gołembnik A. 2002, s. 44.
1?
Szafrański W. 1983, s. 197; Gołembnik A. 2002, s. 41.
Plac Obrońców Warszawy, w pobliżu Narodowego Banku Polskiego
8
1. Miejsca chowania zmarłych w XI-XIII w. w Płocku; oprac. T. Kordala, Z. Miecznikowski.
archiwalnego doprowadziła badaczy do wniosku, że w obrębie dawnej siedziby Urzędu Bezpieczeństwa w Płocku przy ul. 1 Maja 3/56 mogą znajdować się groby osób tam zmarłych bądź zamordowanych, jak również zabitych w terenie żołnierzy podziemia antykomunistycznego, których ciała przewieziono do płockiej siedziby UB. Najpierw dokonano wstępnego rozpoznania terenu (ul. 1 Maja 3/5, obręb 8, działki nr 764, 765/1). W dniu 4 maja 2015 zbadano przy użyciu georadaru teren dziedzińca posesji. Stwierdzono kilka anomalii struktury gruntu, które mogły oznaczać miejsca pochówków. Sondażowe prace wykopaliskowe przeprowadzili w dniach 3-5 grudnia 2015 roku Jan Jagiełło i Paweł Zawadzki z wrocławskiego IPN.7 Odkryli oni trzy miejsca, wszystkie w obrębie sondażu nr 6 (ryc. 3), w których były zdeponowane ludzkie szczątki. Tylko w jednym wypadku widoczny był zarys jamy grobowej, w pozostałych szczątki uległy redepozycji. W wyniku przeprowadzonych prac ekshumacyjnych pozyskano, poza materiałem osteologicznym, 43 artefakty: elementy umundurowania, ekwipunku wojskowego, odzieży, amunicję, numizmat, ceramikę. Rezultaty badań okazały się na tyle obiecujące, że podjęto decyzję o ich kontynuacji w roku następnym. W dniach 2-15 listopada 2016 roku Biuro Poszukiwań 6. Budynek główny, dwupiętrowy, został wzniesiony ok. 1905 r. jako dom mieszkalny. W 1941 r. gmach zajęło gestapo, od 1945 r. był on siedzibą kolejno NKWD, UB, MO i SB, od lat 90. należał do policji, która opuściła go w 2014 r. Po II wojnie światowej na terenie posesji wzniesiono kilka innych, mniejszych budynków. 7. J. Jagiełło, P. Zawadzki, Badania sondażowe na terenie dawnej siedziby Urzędu Bezpieczeństwa przy ulicy 1 Maja 3/5 w Płocku. Sprawozdanie (maszynopis przechowywany w IPN Wrocław).
i Identyfikacji IPN wznowiło prace archeologiczne. Tym razem w wykopaliskach udział wzięli zatrudnieni w IPN Wrocław archeolodzy: dr Dominika Siemińska, dr Tomasz Borkowski, mgr Michał Nowak, ponadto pracownik IPN Marek Nadolski i kilku wolontariuszy, w tym archeolog Michał Siemiński. Kierownikiem prac był dr Tomasz Borkowski.8 Od momentu odkrycia pierwszego szkieletu ludzkiego prace nadzorował prokurator z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi. Wytyczono dwa wykopy sondażowe, którym nadano numery 7 i 8 (ryc. 3), w nawiązaniu do numeracji sondaży z 2015 roku. Wyniki badań nie w pełni zaspokoiły oczekiwania ekspedycji IPN, okazały się za to niezwykle interesujące dla badaczy wczesnośredniowiecznego Płocka. Ich rezultatem było bowiem odkrycie szkieletowego cmentarzyska wczesnośredniowiecznego i współczesnych mu śladów osadnictwa.
Cmentarzysko
Na pochówki wczesnośredniowieczne natrafiono w sondażu nr 8 (ryc. 3), wytyczonym w tej części posesji, w której wcześniej stały murowane garaże policji stanowiące południowo-zachodnią jej granicę. Sondaż miał następujące wymiary: długość – 18,20 m, szerokość – 6,00 m (powierzchnia 109,20 m2), głębokość – do 1,50 m. W jego obrębie odkryto 11 grobów szkieletowych, 6 skupisk przemieszanych szcząt8. T. Borkowski, D. Siemińska, M. Nowak, Sprawozdanie z prac poszukiwawczo-archeologicznych na terenie dawnej siedziby Urzędu Bezpieczeństwa przy ulicy 1 Maja 3/5 w Płocku (obręb 8, działki nr 764, 765/1) w 2016 roku, Wrocław 2017 (sprawozdanie dla Miejskiego Konserwatora Zabytków w Płocku).
20 Tomasz Borkowski, Tomasz Kordala ków ludzkich i 3 obiekty, z których jeden (ob. 3) także zawierał ludzkie kości (ryc. 4). W zachodniej części sondażu 8. odsłonięto 10 jam grobowych (groby 2-11), ułożonych równolegle do siebie i tworzących dwa regularne rzędy pochówków, zorientowane wzdłuż osi NE-SW (ryc. 4). Jamy grobowe miały kształt zbliżony do prostokąta z zaokrąglonymi narożnikami. Ich wypełniska tworzył szary ilasty humus. Nie stwierdzono śladów trumien. Wymiary jam nie zawsze były możliwe do ustalenia, ponieważ wiele z nich uległo częściowemu zniszczeniu przez wykopy fundamentowe garaży (w grobach nr 2, 3, 5, 8 i 9 fundamenty przebiegały w miejscach, gdzie powinny znajdować się czaszki). Najdłuższą jamę stwierdzono w grobie 6 – 2,28 m, najszerszą w grobie 7 – 0,76 m. Zmarli spoczywali w pozycji wyprostowanej na wznak, z rękami wzdłuż tułowia i głowami skierowanymi na zachód, z lekkim odchyleniem na północ. W sąsiedztwie grobów nr 6, 10 i 11 natrafiono na sześć różnej wielkości skupisk luźnych kości ludzkich (ryc. 4). Wydaje się, że powstały one podczas budowy garaży. Wiele jam grobowych wtedy uszkodzono, a ludzkie szczątki z nich pochodzące zebrano i zakopano w pobliżu. Przedmioty stanowiące wyposażenie pośmiertne zmarłych spoczywających w grobach 2-11 były nieliczne. Ich
obecność stwierdzono tylko w grobach nr 4 (nóż żelazny, pierścionek ze splecionego drutu, 1 fragment ceramiki wczesnośredniowiecznej), nr 9 (nóż żelazny) i nr 10 (1 mały przedmiot żelazny). Ale zabytki wczesnośredniowieczne wystąpiły również w obiekcie 3 – wydłużonej jamie o wymiarach 5,58 × 0,86 m i głębokości 0,15 m. Były to 2 pierścionki, 1 kabłączek skroniowy, 1 przedmiot żelazny. Obecność w wypełnisku obiektu 3 tych artefaktów, jak również kilku kości ludzkich w układzie anatomicznym, wreszcie jego lokalizacja (w rzędzie grobów nr 7, 8, 9, 2) to argumenty pozwalające na uznanie tego obiektu za zniszczony (rozwleczony) grób szkieletowy z okresu wczesnego średniowiecza. Wprawdzie natrafiono w nim także na fragmenty ceramiki wykazującej cechy późnośredniowieczne i wczesnonowożytne, lecz te zapewne dostały się do niszczonej jamy grobowej podczas późniejszych (dwudziestowiecznych?) ingerencji na terenie cmentarza. Przesłanki do datowania cmentarzyska, a ściślej grobów nr 2-11 i obiektu 3, są jak na razie skromne. Za takie uznać trzeba przede wszystkim ramy czasowe używania metalowych ozdób z grobu 4 i obiektu 3. Kabłączek skroniowy z uszkiem esowatym znaleziony w obiekcie 3 (ryc. 5) reprezentuje pospolitą na obszarze zachodniej Słowiańszczyzny odmianę tej ozdoby, którą K. Mu-
2. Lokalizacja miejsca badań ekspedycji IPN na tle planu Płocka Göppnera z 1793 r., z widocznym zarysem średniowiecznych murów miejskich; oprac. T. Borkowski, D. Siemińska, M. Nowak.
3. Lokalizacja wykopów sondażowych badanych przez IPN przy ul. 1 Maja 3/5 w l. 2015-2016.
4. Plan ogólny wykopu sondażowego nr 8 badanego w 2016 r.
22 Tomasz Borkowski, Tomasz Kordala
5. Kabłączek skroniowy i pierścionki druciane z obiektu 3 w wykopie sondażowym nr 8.
6. Pierścionek pleciony i nóż żelazny z grobu 4.
7. Nóż żelazny z grobu 9.
sianowicz (1949, s. 132 i nn.) zaliczyła do typu III. Wykonano go z pokrytego cienką warstwą srebra drutu miedzianego. Jego średnica wewnętrzna wynosi 3,5 cm. Stosując kryterium średnicy H. Kočka-Krenz (1972) dokonała podziału kabłączków esowatych z terenów Polski północno-zachodniej na 3 odmiany: A (średn. wewn. do 2 cm), B (2-5 cm), C (powyżej 5 cm). Nasz egzemplarz należy do odmiany B. Zdaniem cytowanej badaczki nasilenie występowania kabłączków tej odmiany ma miejsce od przełomu XI i XII wieku do przełomu XII i XIII wieku [Kočka-Krenz H. 1972, s. 105]. Na chronologię tej ozdoby może też pośrednio wskazywać duże jej podobieństwo (w zakresie wielkości, kształtu, surowca, a nawet stanu zachowania) do posrebrzanych kabłączków pozyskanych podczas badań cmentarzyska z drugiej połowy XI – początków XII wieku w Płocku Podolszycach [Kordala T. 1992, s. 21-23, 45]. Zdecydowanie rzadsze niż kabłączki skroniowe są wśród materiałów sepulkralnych pierścionki plecione (wite). Ozdobę taką, wykonaną ze stopu miedzi (ryc. 6), znaleziono w grobie 4, w sąsiedztwie miednicy szkieletu. Obydwa zakończenia tego pierścionka zostały uformowane w stykające się uszka. Pierścionki plecione z terenów północno-zachodniej Słowiańszczyzny datuje się od końca X do XIII lub początków XIV wieku, choć większość z nich pochodzi z XI-XII wieku [Kočka-Krenz H. 1993, s. 117-118, mapa 55]. Na północnym Mazowszu ozdoby te są znane z sześciu cmentarzysk z XI-XII
wieku: Blichowo, Karwowo-Orszymowice, Koziminy Nowe, Strzeszewo-Kuliski, Święcice (okazy srebrne), Podgórze-Parcele (okazy brązowe) [Kordala T. 2006, s. 166-169]. Chronologię pierścionka z grobu 4. należy więc określić na XI-XII wiek. Obydwa pierścionki z obiektu 3 (ryc. 5) reprezentują typ pierścionków drucianych, z nieznacznie zachodzącymi na siebie końcami. Ozdoby takie znane są z innych cmentarzysk północnego Mazowsza: Grzebsk, Łączyno Stare, Sobanice (okazy brązowe), Blichowo, Tańsk-Przedbory, Strzeszewo-Kuliski (okazy srebrne) oraz Płock-Podolszyce (okaz srebrny i brązowy) [Kordala T. 2006, s. 166-169]. Datowanie tych nekropolii na XI-XII wiek sugeruje zarazem ramy chronologiczne dla pierścionków z obiektu 3. Niewielkie nożyki żelazne z grobów nr 4 (ryc. 6) i 9 (ryc. 7), jako reprezentujące formy długotrwałe, nie są przydatne do datowania stanowiska. Mały fragment naczynia z grobu nr 4 można datować tylko ogólnie na młodsze fazy wczesnego średniowiecza. Pozostałe zabytki metalowe trudno zidentyfikować. Podsumowując analizę chronologiczną inwentarzy grobowych możemy stwierdzić, że zabytki te pochodzą generalnie z wieków XI-XIII i na te właśnie stulecia trzeba datować omówione wyżej pochówki. W świetle aktualnego stanu badań początki inhumacji na Mazowszu przypadają na połowę XI wieku lub okres niewiele wcześniejszy [Dulinicz M. 2000, s. 205; 2006, s. 102-105; Kordala T. 2003, passim; 2006, s. 208-215]. Oczywiście nie możemy automatycznie wykluczać, że założenie tego akurat cmentarza nastąpiło jeszcze wcześniej. To mogą wyjaśnić tylko dalsze badania stanowiska. O ile groby nr 2-11 tworzyły zwarte rzędy, typowe dla wczesnośredniowiecznych nekropolii szkieletowych, to grób nr 1 (ryc. 8) wyróżniał się na stanowisku pod kilkoma względami: lokalizacją9, odmiennym usytuowaniem grobu i szkieletu wobec stron świata oraz chronologią inwentarza grobowego. Był on mianowicie oddalony o ok. 10 m od najbliższego rzędu grobów (nr 7, 8, 9, 2), jama grobowa o wymiarach 1,43 × 0,52 m znajdowała się na osi NW-SE, a zmarłego złożono głową na południowy wschód. W jamie grobowej znaleziono 27 fragmentów ceramiki naczyniowej (w tym 19 wczesnośredniowiecznych i 8 późnośredniowiecznych), 19 kości i zębów zwierzęcych, 1 żelazną sprzączkę do pasa i 1 przedmiot żelazny, być może gwóźdź. Najciekawszym znaleziskiem jest niewątpliwie owa sprzączka do pasa (ryc. 9), która leżała w sąsiedztwie miednicy zmarłego. Re9. Faktyczną pozycję tego grobu na cmentarzysku będzie można określić dopiero po przebadaniu większej części stanowiska.
prezentuje ona typ sprzączek ósemkowatych, datowanych na XIV-XVI wiek [Sawicki J. 2012, s. 102-104]. Obecność tego zabytku i ceramiki późnośredniowiecznej zdaje się sugerować, że grób 1. pochodzi ze schyłku średniowiecza, jest więc dużo młodszy od pozostałych grobów. Domieszkę fragmentów naczyń wczesnośredniowiecznych i kości zwierzęcych można wyjaśnić istniejącym w tym rejonie wcześniejszym osadnictwem. Będzie o tym mowa w dalszej części artykułu. Kończąc prezentację substancji zabytkowej cmentarzyska wypada wspomnieć jeszcze o obiektach 1 i 2, które są reliktem bliżej nieokreślonych działań człowieka (jamy odpadkowe?). Pierwszy z nich (nr 1), w kształcie nieregularnego owalu o wymiarach 1,65 × 0,83 m, nieznacznie naruszył jamę grobu nr 1 (ryc. 4, 8), jest więc od niego młodszy. W jego płytkim wypełnisku (głębokość maksymalna 0,25 m) znaleziono 20 fragmentów ceramiki z różnych faz średniowiecza, kości zwierzęce i 1 ułamek mocno wypalonej polepy. Obiekt nr 2 w rzucie poziomym miał kształt owalu o wymiarach 0,97 × 0,75 m. W profilu jama miała kształt nieckowaty o głębokości do 0,24 m. Podczas eksploracji jego wypełniska pozyskano 195 fragmentów wczesnośredniowiecznej ceramiki naczyniowej, 176 kości zwierzęcych i kilka przedmiotów metalowych, w tym prawdopodobnie fragment jakiejś ozdoby. Jama ta jest zapewne współczesna grobom nr 2-11. Dodajmy, że na cmentarzyskach z XI-XIII wieku nierzadko natrafia się na obiekty, które nie są grobami, lecz stanowią integralną część nekropolii. Obiekty te (paleniska, jamy, rowy, głazy), jako relikty pewnych – nie zawsze dla nas zrozumiałych – obrzędów i czynności gospodarczych, świadczą o częstym odwiedzaniu cmentarzy przez przedstawicieli lokalnych społeczności. Miejsca wiecznego spoczynku swych krewnych otaczali oni pamięcią i wiązali z nimi określone nadzieje i uczucia [Kordala T. 2006, s. 126]. Dotychczasowe badania wykopaliskowe cmentarzyska podsumujmy ostrożnym wnioskiem o istnieniu dwóch jego faz: wczesno- i późnośredniowiecznej. Nasza ostrożność wynika z braku pewności, czy grób nr 1 jest fragmentem cmentarza ze schyłku średniowiecza, czy może tylko przypadkowym pochówkiem z tego okresu. Bardziej precyzyjne ustalenia na temat chronologii, zasięgu i relacji przestrzennych obiektów sepulkralnych będą możliwe po dokonaniu dalszych eksploracji stanowiska.10 Zgodnie z decyzją prokuratora i miejskiego konserwatora zabytków kości szkieletów pozostawiono na miejscu, zabrano natomiast przedmioty wyposażenia grobowego11. Po wykonaniu dokumentacji badań groby przykryto geowłókniną i zasypano czystym piaskiem, a po wierzchu ziemią.12 10. Dział Archeologii Muzeum Mazowieckiego w Płocku planuje przeprowadzenie badań wykopaliskowych na cmentarzysku w 2019 r. 11. Zostaną one przekazane do Muzeum Mazowieckiego w Płocku. 12. Instytut Pamięci Narodowej kontynuował poszukiwania przy ul. 1 Maja 3/5 w maju 2018 r., jednak z pominięciem terenu cmentarzyska z wieków średnich.
8. Rzut poziomy grobu nr 1.
9. Sprzączka żelazna z grobu nr 1.
Ślady osadnictwa wczesnośredniowiecznego Interesujących danych dostarczyły także badania przeprowadzone w bliskim sąsiedztwie cmentarzyska, gdzie wytyczono wykop sondażowy nr 7 (ryc. 3, 10). Miał on 10,50 m długości, 2 m szerokości i głębokość dochodzącą do 1,50 m W jego obrębie nie natrafiono na pochówki czy „luźne” szczątki ludzkie, wyróżniono natomiast kilka jednostek stra-
24 Tomasz Borkowski, Tomasz Kordala
10. Plan ogólny wykopu sondażowego nr 7 badanego w 2016 r.
tygraficznych (ryc. 10). Były to zróżnicowane pod względem kształtu i wielkości struktury (obiekty i warstwy kulturowe), wyraźnie rysujące się na tle szarożółtego calca. Ich powstanie należy łączyć z działaniem różnych czynników antropogenicznych, tj. z użytkowaniem terenu przez człowieka w dalszej (wczesne średniowiecze) i bliższej (XX w.?) przeszłości. Nie wszystkie zresztą dostarczyły materiału zabytkowego. Na młodsze fazy wczesnego średniowiecza z całą pewnością można datować obiekty 1 i 2. Obydwa w rzucie poziomym manifestowały się jako pasy ciemnego humusu, o szerokości 1,50 m (ob. 1) i 1,20 m (ob. 2), z domieszką polepy i węgli drzewnych. Ich krawędzie i dna nie były regularne, co pozwala przypuszczać, że nie są one reliktem zamierzonych, jednorazowych akcji. Należy je raczej uznać za przegłębienia warstwy kulturowej z XI-XIII wieku. Podstawy do takiego datowania obu obiektów są solidne. Z obiektu 1 pozyskano: 255 fragmentów ceramiki naczyniowej, w większości wczesnośredniowiecznej (tylko 13 ułamków późnośredniowiecznych i nowożytnych, nieobecnych notabene w partii spągowej), plomby ołowiane, fragmenty metalowej wagi, fragmenty srebrnej monety (?) w bardzo złym stanie zachowania (ryc. 11), żelazne krzesiwo (ryc. 12), żelazny sztylet (ryc. 13), fragment podkowy i 184 fragmenty kości zwierzęcych. Naczynia wczesnośredniowieczne zostały uformowane z zastosowaniem obtaczania i wypalone w atmosferze utleniającej – skorupy mają barwę brązową oraz jasno- i szarobrązową. Ścianki są zdobione przeważnie dookolnymi rytymi żłobkami, rzadziej ukośnymi nacięciami oraz motywem pojedynczej i zwielokrotnionej linii falistej. Wystą-
piła też listwa plastyczna z ukośnymi nacięciami. Krzesiwo reprezentuje typ dwukabłąkowy, który w materiałach z osad i cmentarzysk jest znacznie rzadziej reprezentowany niż typ ogniwkowy. Dwukabłąkowe krzesiwa znamy z kilku nekropolii z XI-XII wieku z północnego Mazowsza: Karwowo-Orszymowice, Łączyno Stare, Sielec, Tańsk-Przedbory, Turowo [Kordala T. 2006, s. 183-185]. Ołowiane plomby kupieckie należy łączyć zdecydowanie z młodszymi fazami wczesnego średniowiecza. Dodajmy, że pozyskano je również podczas wykopalisk na płockiej starówce. Żelazny sztylet także znajduje bliskie analogie ze znaleziskami ze starówki. Znalezione tam sztylety są jednak datowane na późne średniowiecze i wczesną nowożytność, więc i okaz z sondażu 7 prawdopodobnie pochodzi z tego okresu. Z obiektu 2 wydobyto: 28 fragmentów ceramiki naczyniowej, w zdecydowanej większości wczesnośredniowiecznej (tylko 1 fragment o cechach późnośredniowiecznych), kościany grzebień do rozczesywania wełny, 67 kości zwierzęcych. Tu najciekawszy jest grzebień tkacki, dla którego terytorialnie najbliższe analogie możemy wskazać wśród wczesnośredniowiecznych materiałów ze Wzgórza Tumskiego [Szafrański W. 1983, s. 161, ryc. 152] i płockiej starówki [Trzeciecki M. 2000, s. 119, tabl. III].
Podsumowanie
Teren badań przy ul. 1 Maja 3/5 znajduje się poza granicami miasta lokowanego w 1237 roku, kilkaset metrów na północny wschód od wzniesionych w XIV wieku murów miejskich (ryc. 2). Pozyskane podczas eksploracji sondażu 7
25
11. Akcesoria kupieckie (fragm. wagi, plomba kupiecka, fragm. monety?) z obiektu 1 w wykopie sondażowym nr 7.
oddaleniu od analizowanego tu cmentarzyska (ponad 300 m). Z tym drugim można ewentualnie łączyć pochówki odkryte przed pierwszą wojną światową u zbiegu ul. Królewieckiej i Nowego Rynku. Wątpliwe jednak, by cmentarz przy kościele św. Idziego sięgał aż do obecnej posesji 1 Maja 3/5. Podobne wątpliwości nasuwa duże oddalenie interesującego nas cmentarzyska od kościoła św. Leonarda. Czyżby na badanym przez IPN terenie istniał jeszcze inny kościół? Lecz dlaczego w takim razie źródła pisane milczą na jego temat? A może jednak „nasz” cmentarz nie miał związku ze współczesnym mu kościołem? Na te pytania dobrze byłoby znaleźć rzetelne odpowiedzi, ale tych mogą dostarczyć tylko dalsze, zakrojone na większą skalę, badania wykopaliskowe.
Literatura
12. Krzesiwo dwukabłąkowe z obiektu 1 w sondażu nr 7.
13. Sztylet żelazny z obiektu 1 w sondażu nr 7.
akcesoria kupieckie (fragmenty wagi, plomby ołowiane, domniemana srebrna moneta), całkiem liczne jak na niewielkie rozmiary wykopu, niedwuznacznie wskazują na dokonywanie w tym miejscu transakcji handlowych. W ośrodkach wczesnomiejskich, takich jak Płock, handlowano zazwyczaj na targu. Zapewne więc o jego istnieniu świadczą odkryte artefakty i warstwa kulturowa o miąższości 0,20-0,35 m (obiekty 1 i 2 w sondażu 7). Funkcjonowanie zaś w tym samym czasie targu i pobliskiego cmentarza to przesłanka zachęcająca do sformułowania jeszcze dalej idącego przypuszczenia, a mianowicie o istnieniu w tym rejonie kościoła, przy którym chowano zmarłych i dokonywano transakcji handlowych. Lecz o jaki kościół może tu chodzić? Dwie najbliższe świątynie o wczesnośredniowiecznej metryce, już nieistniejące, to kościoły św. Leonarda13 i św. Idziego14. Obydwa stały jednak w sporym 13. Najstarsza wzmianka źródłowa o tej świątyni pochodzi dopiero z 1465 r. (kościół św. św. Leonarda i Katarzyny, w późniejszych dokumentach tylko św. Katarzyny, z opuszczeniem św. Leonarda), zob. A. J. Nowowiejski, Płock. Monografja historyczna, napisana podczas wojny wszechświatowej, poprawiona i uzupełniona w roku 1930, wyd. 2, Płock 1931, s. 596 i nn. Kościół ten znajdował się na podgrodziu, obecnie posesja przy ul. Kościuszki 5. Jego stare wezwanie sugeruje metrykę wczesnośredniowieczną, zob. W. Szafrański, Płock we wczesnym średniowieczu, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1983, s. 197 i n. 14. Wczesnośredniowieczną metrykę tego kościoła badacze wywodzą z jego wezwania. Brak badań wykopaliskowych nie pozwala na weryfikację tego przypuszczenia, zob. A. Gołembnik, Rozwój przestrzenny wczesnośredniowiecznego Płocka – gród, osada, miasto, [w:] A. Gołembnik [red.], Wczesnośredniowieczny Płock, Warszawa 2002, s. 44.
Borkowski T., Siemińska D., Nowak M. ● 2017 Sprawozdanie z prac poszukiwawczo-archeologicznych na terenie dawnej siedziby Urzędu Bezpieczeństwa przy ulicy 1 Maja 3/5 w Płocku (obręb 8, działki nr 764, 765/1) w 2016 roku, Wrocław (sprawozdanie dla Miejskiego Konserwatora Zabytków w Płocku). Dulinicz M. ● 2000 Mazowsze w X wieku, [w:] H. Samsonowicz [red.], Ziemie polskie w X wieku i ich znaczenie w kształtowaniu się nowej mapy Europy, Kraków, s. 199-220. ● 2006 Mazowsze we wcześniejszym średniowieczu (do końca X w.). Szkic archeologiczny, [w:] H. Samsonowicz [red.], Dzieje Mazowsza, t. 1, Pułtusk, s. 67-107. Gawarecki W. H. ● 1827 Groby królów polskich w Płocku. Wiadomość historyczna, Warszawa. Gąssowski J. ● 1958 Wyniki badań archeologicznych przeprowadzonych w Płocku w roku 1957, „Notatki Płockie” nr 7, s. 3-6. Gołembnik A. ● 2000 Płock we wczesnym średniowieczu, [w:] A. Gołembnik [red.], Historia Płocka w ziemi zapisana. Podsumowanie wyników dotychczasowych badań archeologicznych, Płock, s. 13-47. ● 2002 Rozwój przestrzenny wczesnośredniowiecznego Płocka – gród, osada, miasto, [w:] A. Gołembnik [red.], Wczesnośredniowieczny Płock, Warszawa, s. 7-66. ● 2011 Rozwój osadnictwa otwartego i pierwsza lokacja miasta, [w:] A. Gołembnik [red.], Płock wczesnośredniowieczny, Origines Polonorum, t. 4, Warszawa, s. 217-278. Jagiełło J., Zawadzki P. ● 2016 Badania sondażowe na terenie dawnej siedziby Urzędu Bezpieczeństwa przy ulicy 1 Maja 3/5 w Płocku. Sprawozdanie (maszynopis przechowywany w IPN Wrocław). Kočka-Krenz H. ● 1972 Esowate kabłączki skroniowe z terenów Polski północno-zachodniej, „Fontes Archaeologici Posnanienses” vol. 22 (1971), s. 97-143. ● 1993 Biżuteria północno-zachodnio-słowiańska we wczesnym średniowieczu, Poznań. Kordala T. ● 1992 Cmentarzysko z XI-XII wieku w Płocku Podolszycach, „Rocznik Muzeum Mazowieckiego w Płocku” nr 15, s. 3-96. ● 2003 Podstawy chronologii cmentarzysk szkieletowych na północnym Mazowszu, [w:] M. Dulinicz [red.], Słowianie i ich sąsiedzi we wczesnym średniowieczu, Lublin – Warszawa, s. 303-310. ● 2006 Wczesnośredniowieczne cmentarzyska szkieletowe na północnym Mazowszu, Łódź. Musianowicz K. ● 1949 Kabłączki skroniowe – próba typologii i chronologii, „Światowit” t. 20, s. 115-232. Nowowiejski A. J. ● 1931 Płock. Monografja historyczna, napisana podczas wojny wszechświatowej, poprawiona i uzupełniona w roku 1930, Płock. Sarama L. ● 1962 Sprawozdanie z badań na cmentarzysku wczesnośredniowiecznym przy kościele Dominikanów w Płocku, „Człowiek w Czasie i Przestrzeni” R. 5, z. 1 (17), s. 25-26. Sawicki J. ● 2012 Elementy stroju i pasa oraz fragmenty opraw ksiąg z ul. Katedralnej 4 we Wrocławiu, „Wratislavia Antiqua” t. 17, s. 97-109. Trzeciecki M. ● 2000 Kultura materialna średniowiecznego Płocka, [w:] A. Gołembnik [red.], Historia Płocka w ziemi zapisana. Podsumowanie wyników dotychczasowych badań archeologicznych, Płock, s. 87-133. ● 2011 Gród na Wzgórzu Tumskim, [w:] A. Gołembnik [red.], Płock wczesnośredniowieczny, Origines Polonorum, t. 4, Warszawa, s. 101-148. Wołosz A. K. F. ● 1998 Romańska architektura kościoła p.w. św. Dominika w Płocku, „Mazowsze” R. 6, nr 11, s. 89-120.
26
Przemysław Nowogórski Z dziejów Żydów w Gostyninie
G
ostynin, podobnie jak wiele polskich miast, był w swojej historii wieloetnicznym – a co za tym idzie – wielokulturowym miastem. Szczególnie dotyczyło to wieków XVIII i XIX oraz pierwszych czterech dziesięcioleci XX stulecia. Obok Polaków mieszkali tu Żydzi, Niemcy i Rosjanie. Ten wielobarwny obraz znikł wraz z drugą wojną światową. Ważne miejsce w przeszłości Gostynina zajmowali Żydzi. Ich historia skończyła się Zagładą w obozach w Janikowie (Amsee), Koninie, Auschwitz, ale zdecydowana większość zginęła w obozie Kulmhof we wsi Chełmno nad Nerem, dokąd zostali wywiezieni z gostynińskiego getta w 1942 roku. Dzisiejszy Gostynin jest monoetnicznym miastem z nielicznymi śladami po dawnych czasach. Śladów po Żydach, zarówno tych materialnych (ryc. 1 a-b, 4), jak i tych źródłowych, właściwie nie ma. Dzieje Żydów gostynińskich nie doczekały się jak dotąd monograficznego opracowania. Ukazały się i nadal ukazują teksty przyczynkarskie o bardzo zróżnicowanym charakterze. Znaczną trudność w badaniach stanowi niezwykle szczupła baza źródłowa, która ocalała do naszych czasów. To zaś przyczynia się do stawiania licznych hipotez, niekiedy nawet sprzecznych ze sobą, co sprawia, że nie wyjaśniają one wielu kwestii problematycznych. Do niniejszego artykułu wybrałem tylko kilka, szczególnie mnie interesujących, zagadnień badawczych dotyczących historii społeczności żydowskiej w Gostyninie. Stanowi on syntetyczne, zwarte ich omówienie. Nie wyczerpuje jednak całości problematyki, która wymaga jeszcze wielu szczegółowych i fachowych badań.
Początki i rozwój osadnictwa żydowskiego w Gostyninie
Brak źródeł uniemożliwia ustalenie początków osadnictwa żydowskiego w Gostyninie. Najstarszy dokument mówiący o związkach Żydów z tym miastem stanowi akt dzierżawy komory celnej w Gostyninie przez Żyda o imieniu Marcus, wystawiony przez księcia Siemowita.1 Niestety, dokument ten nie jest datowany i nie da się ustalić ani konkretnej osoby księcia, ani roku wystawienia. Hipotetycznie można założyć, że chodzi tu o Siemowita IV, a nadanie to związane było z nowo lokowanym miastem (prawa miejskie Gostynin otrzymał właśnie od Siemowita IV w 1382 r.). Jedno jest pewne – akt ten nie pociągnął za sobą napływu Żydów do Gostynina. Jeszcze przez długi czas nie było ich w mie1. Biblioteka w Kórniku, rkps 194, k. 175.
ście. Szesnastowieczne lustracje województwa rawskiego, w ramach którego znajdował się Gostynin, nie zanotowały obecności w nim żydowskich mieszkańców. Natomiast ich osadnictwo poświadczone jest w Gąbinie (ziemia gostynińska). Kolejnymi dzierżawcami ceł w komorze gostynińskiej byli Mojżesz i Jakub, którzy dzierżawę tę otrzymali od króla Aleksandra Jagiellończyka.2 Jednak kilka lat później Żydzi na mocy uchwały sejmu w Piotrkowie w 1538 roku utracili możliwość poboru ceł. Niemalże w tym samym czasie Żydzi z podgostynińskich wsi obłożeni zostali zakazem handlu, wydanym przez Zygmunta I w 1520 roku i potwierdzanym jeszcze kilkakrotnie, m.in. przez Zygmunta Augusta w 1552 i Zygmunta III w 1618 roku.3 W roku 1626 pojawiła się kolejna informacja mówiąca o Żydzie o imieniu Gościniec, który dzierżawił browar i słodownię w Gostyninie.4 Być może od tego czasu zaczęła zwiększać się liczba Żydów w tym mieście. Warto zaznaczyć, że już w drugiej połowie XVI wieku Gostynin był znaczącym ośrodkiem piwowarskim. Rocznie produkowano tu 311 beczek tego napoju alkoholowego.5 Z 1690 roku mamy wzmiankę o gostynińskim Żydzie Jakubie i być może od końca XVII wieku osadnictwo żydowskie w Gostyninie systematycznie się zwiększało.6 Według danych z dyspartymentów pogłównego z pierwszej połowy XVIII wieku w Gostyninie znajdowało się osiedle żydowskie.7 Podobne informacje odnoszą się do lat 1764-1765. To właśnie z tego czasu pochodzi informacja o parafii żydowskiej w Gostyninie.8 Określenie „parafia żydowska” odnosiło się do przykahałku, a nie samodzielnej gminy (kahału). W tym przypadku gostyniński przykahałek należał do kahału gąbińskiego. W sprawozdaniu z wizytacji biskupiej dekanatu gostynińskiego z 1776 roku znajduje się informacja, że brak jest bużnicy w Gostyninie.9 Natomiast kilka lat później, w 1784 roku, mowa jest o blisko stu Żydach gostynińskich posiadających drewnianą synagogę i szkołę, 2. Matricularum Regni Poloniae Summaria, Warszawa 1908, t. 3, s. 106. 3. M. Horn, Regesty dokumentów i ekscerpty z Metryki Koronnej do historii Żydów w Polsce 1697-1795, t. 2, Rządy Stanisława Augusta (1764-1795), cz. 1, 1764-1779, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1984, s. 77-78. 4. Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie (dalej: AGAD), Archiwum Skarbu Koronnego LVI, G-1, k. 739v. 5. Lustracje województwa rawskiego 1564 i 1570, wyd. Z. Kędzierska, Warszawa 1959, s. 95. 6. J. Morgenstern, Regesty z Metryki Koronnej i Sigillata do historii Żydów w Polsce (1669-1696), „Biuletyn ŻIH” 1969, nr 1 (69), s. 87. 7. P. Fijałkowski, Żydzi w województwach łęczyckim i rawskim w XV-XVIII w., Warszawa 1999, s. 62. 8. M. Horn, Regesty…, dz. cyt., s. 77-78. 9. Materiały do dziejów szkolnictwa na Mazowszu. Wypisy z archiwaliów diecezjalnych XVIII w., zebrał i do druku przygotował ks. M. M. Grzybowski, Płock 2000, s. 58-61.
27
1 a-b. Kuczka (hebr. suka) na jednej z kamienic przy Rynku w Gostyninie.
ale nadal korzystających z cmentarza w Gąbinie.10 Prawdopodobnie na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XVIII wieku usamodzielniła się gmina gostynińska. Nie ma natomiast informacji, w jakiej części miasta Żydzi mieszkali. Chyba nie mieli jeszcze wyznaczonego konkretnego rejonu, lecz ich domy były swobodnie rozmieszczone w mieście. W lustracji województwa rawskiego z roku 1789 zanotowano obecność Żydów posiadających domy w Gostyninie i trudniących się drobnym handlem, krawiectwem czy rzezią bydła.11 Koniec Rzeczypospolitej w ostatnich latach XVIII wieku to również zmiana sytuacji prawnej Żydów, a co za tym idzie – również i ekonomicznej. Już w 1797 roku król pruski Fryderyk Wilhelm II wydał patent Jeneralne urządzenie Żydów w prowincjach Prus Południowych i Nowowschodnich. Na jego mocy został zlikwidowany samorząd żydowski i sądownictwo rabinackie. W szkołach żydowskich zaczął obowiązywać język niemiecki, który również zastąpił żydowski (jidysz) w całej dokumentacji handlowej. Ponadto handel i rzemiosło mogli uprawiać tylko Żydzi zamieszkali w miastach.12 Pewna zmiana nastąpiła w 1802 roku, gdy rząd pruski zniósł wszelkie przywileje posiadane wcześniej przez miasta, łącznie z de non tolerandis Judaeis. Umożliwiło to Żydom swobodę osiedlania się w miastach. Jednak wszystkie szczegółowe kwestie w tej mierze pozostawione zostały decyzjom wyższych organów policyjnych. Czasy Księstwa Warszawskiego też nie były sprzyjające Żydom. We wrześniu 1808 roku pozbawiono ich praw wy10. Tamże. 11. Lustracja województwa rawskiego 1789, wyd. Z. Kędzierska, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1971, s. 183. 12. W. Smoleński, Rządy pruskie na ziemiach polskich (1793-1807), Warszawa 1903, s. 37-43.
borczych, a już w październiku tego roku Żydzi zostali pozbawieni praw politycznych na okres dziesięciu lat. W roku 1812 wydany został dekret zabraniający im produkcji alkoholu, zarówno w miastach, jak i na wsiach. Zmiany polityczne, które nastąpiły po kongresie wiedeńskim, także nie przyniosły zdecydowanej poprawy sytuacji ludności żydowskiej. Rząd Królestwa Polskiego zdecydował bowiem o utworzeniu w miastach rewirów żydowskich, czyli jasno wytyczonych osiedli, w których mogli mieszkać Żydzi. Był to jeden z elementów ówczesnej polityki miejskiej. W roku 1820 w Gostyninie mieszkało 357 Żydów, a w 1827 już 425. Stanowili oni blisko 24,5% całej populacji miasta.13 Po raz pierwszy rewir gostyniński wytyczony został w 1821 roku, a jego granice wyznaczały ulice: Warszawska (ob. Floriańska), Stodólna, Tylna i Olszowa. Jednak te granice okaza13. B. Wasiutyński, Ludność żydowska w Polsce w wiekach XIX i XX. Studjum statystyczne, Warszawa 1930, s. 20.
28
Przemysław Nowogórski
ły się problematyczne, gdyż stykały się z rynkiem i zbytnio zbliżały się do katolickiego kościoła farnego. Potrzebna była więc korekta.14 W 1823 roku wiążącą decyzję podjął gen. Józef Zajączek. Nowe żydowskie osiedle miało funkcjonować od 1 stycznia 1825 roku. Musieli zamieszkać w nim wszyscy Żydzi gostynińscy, poza dwiema rodzinami, które miały wykazać się kapitałem w wysokości 20 000 złp. lub świadectwem przynależności do grupy bankierskiej. Wymagano również, by ich członkowie umieli posługiwać się biegle językiem polskim lub francuskim bądź niemieckim. Jednak nie wolno im było praktykować obyczajów żydowskich, a dzieci miały uczyć się w szkołach publicznych. Przywilej zamieszkania poza granicami rewiru otrzymały dodatkowo dwie inne rodziny, jeśli założą fabrykę szczególnie potrzebną krajowi. Nie powinno budzić zdziwienia, że Żydzi nie chcieli przeprowadzić się do rewiru. Próbowali wielu petycji i apelacji. Władze nie zmieniły swojego stanowiska i nakazały wszystkim Żydom w Gostyninie przeprowadzić się do rewiru do 1 czerwca 1827 roku.15 To jednak nie pomogło i opór trwał nadal. W petycji przedłożonej burmistrzowi miasta w maju 1827 roku wskazywano, że w rewirze brakuje mieszkań aż dla osiemdziesięciu rodzin, a jest miejsce jedynie dla ośmiu.16 Władze straciły cierpliwość i nawet zagroziły przeniesieniem niektórych rodzin żydowskich do innych miast. Mimo to przedłużono o rok termin całkowitego osiedlenia się w rewirze. Niektórzy podjęli działania w celu zbudowania domu w granicach rewiru (np. bogaty Jakub Warszawski), inni wykupili domy od Polaków, którzy przenosili się w inne części Gostynina. Aż do roku 1830 nie udało się całkowicie utworzyć w Gostyninie rewiru żydowskiego. Władze województwa mazowieckiego ukarały naganą komisarza obwodu gostynińskiego za niedopilnowanie tych działań.17 Wybuch Powstania Listopadowego przerwał wykonanie postanowień o osiedlaniu Żydów w przeznaczonym dla nich rewirze. Wydaje się, że przez cały czas sporu o rewir, poza jego granicami funkcjonowała synagoga położona przy rynku.
Gostynińskie synagogi
Innym problemem, trudnym do jednoznacznego wyświetlenia, jest historia gostynińskich synagog. Ile ich było, kiedy funkcjonowały i gdzie się znajdowały? Na te pytania można dziś odpowiedzieć tylko częściowo, pozostawiając niektóre 14. AGAD, Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych (dalej: KRSW), sygn. 457, k. 321-322 i sygn. 843, k. 144-147. 15. AGAD, KRSW, sygn. 843, k. 458-466. 16. Tamże. 17. AGAD, KRSW, sygn. 844, k. 195-196.
zagadnienia w sferze hipotez. Synagoga dla społeczności żydowskiej stanowiła (a w wielu przypadkach tak jest i dziś) centrum życia religijnego i społecznego. Jak zauważył niegdyś Israel Abrahams, w diasporze synagoga była nie tylko miejscem modlitwy, ale nade wszystko miejscem, w którym żył każdy Żyd.18 Najprawdopodobniej pierwsza synagoga w Gostyninie została zbudowana w momencie usamodzielnienia się gostynińskiego kahału. Znów przywołam wspominane wyżej dwa osiemnastowieczne źródła. W pierwszym z nich, protokole wizytacji dekanatu gostynińskiego z 1776 roku, znajduje się zapis, że Żydzi w tym mieście bużnicy [pisownia oryginalna] nie mają, lecz tylko szkołę19. Jednak już z roku 1784 pochodzi informacja o bużnicy postawionej z desek20. Zapewne więc na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XVIII wieku wzniesiono w Gostyninie drewnianą synagogę. Na podstawie późniejszego stanu rzeczy można domniemywać, że prawdopodobnie znajdowała się ona przy rynku. Nic bliższego na jej temat nie wiadomo. Dla zabudowy Gostynina, a także jego ogólnej historii, znaczącą cezurę stanowi dzień 28 maja 1809 roku. W tym dniu miał miejsce wielki pożar, który strawił właściwie całe miasto. Spłonął ratusz, wypaliło się wnętrze kościoła parafialnego, całkowicie zgorzał kościół szpitalny św. Ducha. Zupełnemu zniszczeniu uległo archiwum miejskie, a tym samym na zawsze utracone zostały dokumenty do historii Gostynina.21 Spłonęła również synagoga. Nie wiadomo, kiedy nastąpiła budowa nowej. Całe miasto podnosiło się ze zniszczeń dość długo. Być może nową synagogę zbudowano dopiero po ustabilizowaniu się sytuacji politycznej po roku 1815. Wobec tych wszystkich niejasności, niezwykle cennym źródłem są rysunki przedstawiające synagogę z lat 40. XIX wieku. Znajdują się one w zbiorach Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie, a także – jak niedawno się dowiedziałem – w prywatnym posiadaniu Juliena H. Preislera w USA22. To właśnie rysunki z kolekcji Preislera stanowią podstawę mojej analizy. Szkice te noszą ogólny tytuł „Rysunek Buźnicy Żydowskiej w Mieście Gostyninie”. W tym miejscu muszę zrobić dygresję dotyczącą nazwy i pisowni. Dziś przyjęta nazwa, zapisywana jako 18. Zob. I. Abrahams, Życie codzienne Żydów w średniowieczu, przeł. z ang. B. Gadomska, Warszawa 1996, s. 25. 19. M. M. Grzybowski, Materiały do dziejów ziemi płockiej. Ziemia gostynińska, Płock 2000, s. 61. 20. Materiały do dziejów szkolnictwa…, dz. cyt., s. 51-61. 21. Na temat tego pożaru: T. Trojanowski, Pożar Gostynina w 1809 roku, „Zapiski Ciechanowskie”, t. 3, 1977, s. 43-47. 22. Dziękuję za udostępnienie i możliwość skorzystania z tego materiału.
29
2. Plan synagogi w Gostyninie, l. 40. XIX w.; własność Juliena H. Preislera.
„bóżnica”, określa budynek (dom) zgromadzenia religijnego wyznawców judaizmu. Ujednolicone jest znaczenie tego terminu i jego pisownia. Nie odnosi się go do budowli innych religii. Jednak jeszcze w XIX wieku „bóżnica” (lub „bożnica”) była określeniem każdej niechrześcijańskiej świątyni. Stąd przymiotnik żydowska w zestawieniu z wyrazem „bóżnica”, czyli synagoga. Inną, równie ważną i ciekawą, kwestią w tym kontekście jest ortografia. W tekstach polskojęzycznych już od XVI wieku zapis „bużnica” jest spotykany, lecz po „u” występuje „ż”.23 Autor opisu rysunku gostynińskiego zapisał jednak „ź”. Sporadycznie i taki zapis również można znaleźć w źródłach. Na przykład w Encyklopedii staropolskiej Zygmunta Glogera przy haśle „bóżnica” umieszczone zostały ilustracje, a w podpisach pod nimi znajdują się terminy: „bośnica”, „bożnica”, „boźnica”24. Warianty form nazwy były więc dość dowolne. I jeszcze jedna kwestia, często stanowiąca przekłamanie – różnica pomiędzy bóżnicą a synagogą. Należy stanowczo stwierdzić, że pod względem formalnym różnicy nie ma! Różnica występuje jedynie w nazwie. Słowo „synagoga” bowiem pochodzi z języka greckiego (synagogē) i jest odpowiednikiem hebrajskiego ʽedah, oznaczającego zgromadzenie religijne i polityczne.25 23. Hasło „bóżnica”, [w:] Słownik polszczyzny XVI w., wersja internetowa: https://spxvi.edu.pl; Internetowy słownik języka polskiego XVII i XVIII w., sxvii.pl. 24. Hasło „bóżnica”, [w:] Z. Gloger, Encyklopedja staropolska ilustrowana, t. 1, Warszawa 1900. 25. Na ten temat P. Nowogórski, Synagogi w Palestynie w okresie Drugiej Świątyni w kontekście historycznym i archeologicznym, „Saeculum Christianum” 2014, s. 5-6.
Na Rysunek Buźnicy… składają się właściwie cztery rysunki budynku synagogi i dwa budynku mykwy wraz z mieszkaniem rabina. Ponadto do tego zbioru należy również Plan Sytuacyjny Odręczny Ogółowy części Miasta Gostynina, wskazujący położenie posessyi No 116, a obok niego Plan Szczegółowy Posessyi No 116 w Mieście Gostyninie, na którym z frontu istnieje Buźnica Żydowska z Mikwą od tyłu, lokal dla Rabina mieszczącą. Jest to znakomite źródło informujące o położeniu synagogi w topografii Gostynina, mianowicie na działce nr 116 przy wschodniej pierzei rynku. Na działce tej wznosiła się właśnie synagoga, a w głębi budynek z mykwą i mieszkaniem rabina. Także na tej karcie zanotowano wymiary owej działki o numerze 116, podane w łokciach bieżących: długość 76,5 i szerokość 15,74. Ze względu na datę znajdującą się pod jednym z rysunków – rok 1846 (o czym jeszcze wspomnę niżej) – zastosowano tzw. łokieć nowopolski, używany w Królestwie Polskim w l. 1819-1849. Jeśli przeliczyć na miarę metryczną, to działka okaże się raczej niewielka: niecałe 45 m długości i blisko 10 m szerokości. Leżała ona mniej więcej w połowie długości wschodniego boku rynku. Z planu poziomego Buźnicy (zapis oryginalny) (ryc. 2) wynika, że był to obiekt na planie prostokąta na osi wschód – zachód, o przybliżonych wymiarach: długość 18 m, szerokość niecałe 9 m. Do wnętrza prowadziło dwoje drzwi od strony rynku. Główne, położone na osi, przeznaczone dla mężczyzn, natomiast na lewo od nich znajdowały się drzwi dla kobiet. Drzwi znajdowały się również w ścianie północnej i wydaje się, że prowadziły do sali modlitewnej w części podchórza. Wewnątrz, na prawo od wejścia głównego, wydzielone było niewielkie pomieszczenie (ok. 5 × ok. 3,5 m) opisane
30
Przemysław Nowogórski
jako „Izba do modłów”. Wydaje mi się, że chodzi tu raczej o cheder, czyli salkę do nauki, rodzaj religijnej szkoły podstawowej judaizmu. Drzwi dla kobiet wiodły natomiast do sieni ze schodami prowadzącymi na ezres noszim (jid.) (ezrat naszim w hebr.). Było to miejsce wydzielone, przeznaczone dla kobiet w czasie liturgii synagogalnej. W wielu nowożytnych synagogach znajdowało się ono na balkonie we frontalnej części synagogi, a cała konstrukcja przypominała balkon chóru muzycznego w kościołach rzymskokatolickich. Przednia część balkonu w gostynińskiej synagodze, wsparta na dwóch słupach, tworzyła rodzaj podchórza. Najważniejszym elementem każdej synagogi jest aron ha-kodesz, czyli nisza w ścianie, w której przechowywane są rodały używane w czasie liturgii. Ściana ta wskazywała jednocześnie jerozolimski (obowiązkowy) kierunek w czasie modlitwy. W Gostyninie była to, jak powszechnie, ściana wschodnia, mimo że w polskich warunkach właściwszy byłby kierunek południowo-wschodni. Często w synagogach z XVII i XVIII wieku obramienie tych nisz stanowiły prawdziwe dzieła rzemiosła artystycznego, zbliżone formą do nastaw ołtarzowych w kościołach. To zaś pociągnęło za sobą niewłaściwe, ale rozpowszechnione nazywanie aron ha-kodesz „ołtarzem” lub „szafą ołtarzową”. Także w przypadku gostynińskiej synagogi autor opisu użył wyrazu „ołtarz”. Oczywiście aron ha-kodesz nie ma nic wspólnego z ołtarzem, gdyż w synagodze nie ma obrzędu składania ofiar. Aron ha-kodesz poprzedzało podium dostępne od frontu schodami. Kolejnym ważnym elementem wyposażenia synagogi jest bima – podwyższenie z pulpitem służące do czytania Biblii w trakcie liturgii. Na omawianym szkicu element ten został opisany jako „bolemer”. To używany przez Żydów aszkenazyjskich termin na określenie bimy. Ciekawej analizy pochodzenia i znaczenia tego terminu dokonał Max Weinreich w swojej książce History of the Yiddish Language. Uważa on, że etymologicznie nazwa ta wywodzi się od łacińskiego słowa „memoria”. Jednak mało zorientowani uczeni żydowscy XVIII i XIX wieku doszukiwali się pochodzenia od „bal-emer”, czyli miejsce czytania emor. W jidysz spotyka się kilka wersji tej nazwy, np. „balemer” lub „amemor”, co znów nasuwa etymologiczne skojarzenie z „al-minbar” (arab.), czyli kazalnicą w meczecie.26 Gostynińska bima, położona w centralnej część synagogi, była niewielkim prostokątnym podwyższeniem dostępnym schodami od strony północnej 26. M. Weinreich, History of the Yiddish Language, vol. II, Yale University Press, New Haven and London (br. r. wyd.), s. A421; A. Beider, Origin of Yiddish Dialects, Oxford University Press 2005, s. 412.
i południowej. Natomiast niejasne jest przeznaczenie dwóch struktur umieszczonych poza osią budynku, w przestrzeni pomiędzy aron ha-kodesz a bimą. Jak wynika z rysunku, w każdej ze ścian sali modlitewnej znajdowało się po kilka okien, które doprowadzały światło dzienne. Inny szkic pokazuje przecięcie poprzeczne po linii A. B. De facto jest to widok od strony bimy na część frontalną z balkonem ezres noszim. Widać na nim niewielkie okno chederu i drzwi główne. Łatwo również dostrzec, że część dla kobiet była przesłonięta drewnianymi ażurowymi płytami. Ta część synagogi była wyższa od przeznaczonej dla mężczyzn części modlitewnej. Wreszcie rysunek opisany jako „przecięcie południowe” daje wyobrażenie o konstrukcji budynku. Z archiwalnego materiału inwentaryzacyjnego wynika, że synagoga wznosiła się w części zachodniej na kamiennych fundamentach łączonych zaprawą wapienną i na drewnianych legarach położonych na podłożu z gliny w części wschodniej. Ściany wykonano z drewnianych bali, połączonych na słupy, a w narożnikach na jaskółczy ogon. Dwuspadowy dach osobno przykrywał część zachodnią (wyższą) i wschodnią (niższą). W głębi działki nr 116 znajdował się mniejszy budynek z mykwą i mieszkaniem rabina. Punktem centralnym był tu poprzedzony sienią piec z kominem górującym nad budowlą. Sień prowadziła na prawo do mykwy, a na lewo do mieszkania rabina. Składało się ono ze sporej izby, niewielkiej sypialni (alkierza) i również niewielkiej komory, czyli spiżarni. Ponadto było jeszcze pomieszczenie do przechowywania drewna opałowego. W samej mykwie prostokątny basen (opisany jako „studnia”) dostępny był schodami od strony południowej. Wszystko wskazuje na to, że do pomieszczenia łaźni można było wejść niezależnymi drzwiami z ulicy Stodólnej. Omówione szkice wykonał najprawdopodobniej w 1845 roku budowniczy powiatu gostynińskiego Sylwester Baldi. Natomiast pod koniec następnego roku superrewizję przeprowadził znany architekt Henryk Marconi, podpisując dokument z datą 17/29 grudnia 1846 roku (pierwsza wg kalendarza juliańskiego, druga wg gregoriańskiego). W kontekście historii tej synagogi pojawia się pewna wątpliwość, związana z wydarzeniami z lat 1840-1841. Podobno w czerwcu 1840 roku Żydzi obrzucili kamieniami uczestników procesji Bożego Ciała, która idąc wokół rynku, przechodziła także przed synagogą. Proboszcz, ks. Andrzej Gronczewski, zażądał od władz administracyjnych wyciągnięcia konsekwencji wobec Żydów, łącznie z zamknięciem synagogi.27 Dopiero w drugiej 27. AGAD, Centralne Władze Wyznaniowe, vol. 1704, k. 40.
31
3. Plan Gostynina zamieszczony w Pinkes Gostynin, s. 5; numerem 16 oznaczono centrum osiedla żydowskiego z synagogą i szkołą talmudyczną.
połowie marca następnego roku sprawą zajęła się Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych, Duchownych i Oświecenia Publicznego, istotnie podejmując decyzję o zamknięciu synagogi.28 Równocześnie komisja nakazała wynajęcie pomieszczenia w domu któregoś z Żydów na terenie rewiru, aby tymczasowo sprawować tam liturgię. Sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej, gdy władze guberni warszawskiej uznały, że położenie synagogi w centrum miasta i bliskość kościoła parafii rzymskokatolickiej będzie ustawicznie generować konflikty. Postanowiono zakupić za pieniądze gostynińskich Żydów działkę na obszarze rewiru, najlepiej już zabudowaną, z możliwością pewnej przebudowy.29 Nie wiadomo dlaczego prace nad projektem budowy nowej synagogi, opiewającym na 270 rubli i 35 kopiejek, trwały długo. Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych, Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego otrzymała go dopiero w 1862 roku.30 Opinia komisji wyrażona 20 marca tego roku była całkowicie negatywna. Projekty te nie zachowały się, więc trudno odnieść się do zastrzeżeń komisji. Dotyczyły one strony wizualnej synagogi 28. Tamże, k. 33 i 61. 29. Tamże, k. 111. 30. Tamże, k. 193.
i względów bezpieczeństwa.31 Prace więc nie zostały podjęte. Synagoga przy rynku nadal istniała, ale jej stan techniczny był tragiczny, koszt zaś renowacji przewyższał koszty budowy nowego gmachu. Nie da się dziś powiedzieć, co stało się z tą drewnianą buźnicą. Czy została rozebrana, czy spłonęła, i kiedy to nastąpiło? Również nie jest pewna historia synagog drewnianej i murowanej położonych na terenie rewiru żydowskiego, pomiędzy ulicami Mykwy (czyli Tylną, zwanej później Olszową, a obecnie Kardynała Stefana Wyszyńskiego) i Warszawską (lub Gąbińską, a późniejszą Floriańską).32 Na planie Gostynina wykonanym pod koniec XIX wieku (prawdopodobnie w 1895 r.) synagoga jest zaznaczona pod nr. 4.33 Właściwie znajdują się tam dwa obiekty pod wspólną nazwą – „Bożni31. Tamże, k. 193. 32. Nazwa „ulica Mykwy” podana jest na schematycznym planie dzielnicy żydowskiej w Gostyninie w Pinkes Gostynin, ed. Y. M. Biderman, New York, Tel Aviv 1960, s. 5. 33. Płan suszcziestwujuszczago raspołożenija ujazdnago goroda Gostynina (tytuł w transkrypcji) znajduje się w zbiorach Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Warszawie Delegatura w Płocku. Plan ten udostępniła mi w 2016 r. Ewa Jaszczak, kierowniczka delegatury, której dziękuję za możliwość skorzystania z tego wartościowego źródła do dziejów Gostynina.
32
Przemysław Nowogórski
ca (Божница)”. Pierwszy, mniejszy, bezpośrednio przylegał do ulicy Gąbińskiej, drugi zaś, większy, położony był w głębi działki, bliżej ulicy Mykwy. Natomiast na orientacyjnym i dość uproszczonym planie dzielnicy żydowskiej w Gostyninie, zamieszczonym w Pinkes Gostynin na działce pomiędzy ulicami Mykwy i Gąbińską zaznaczono trzy obiekty: (od północy) mykwę, synagogę i cheder.34 Z ustnych informacji zebranych przez Katarzynę Barańską wynika, że przy ulicy Floriańskiej znajdowała się stara drewniana bóżnica, pod koniec XIX wieku wykorzystywana właśnie jako cheder.35 Jednak wobec braku materiału źródłowego nie da się ustalić czasu budowy tego obiektu ani jego wyglądu. Podobna trudność dotyczy dużej murowanej synagogi (to zapewne ten większy obiekt na rosyjskim planie miasta), znanej z dosłownie pojedynczych ilustracji: kartki pocztowej z końca lat 20. XX wieku i niemieckiej widokówki prawdopodobnie z 1939 roku. Z tego szczątkowego materiału można jedynie wywnioskować, że był to wysoki obiekt na planie prostokąta, o architekturze typowej dla synagog drugiej połowy XIX wieku. Dobrze widoczna elewacja wschodnia pokazuje skromność dekoracji architektonicznej: podział pionowy pilastrami, po bokach dwa wysokie, zamknięte półkoliście okna. W górnej partii ściany, pomiędzy pilastrami, znajdował się okulus. Niejako przedłużeniem pilastrów były pionowe podziały w polu tympanonu, a pomiędzy nimi niewielkie, łukowo zamknięte, okno. Synagoga ta spłonęła lub została rozebrana w pierwszych miesiącach okupacji hitlerowskiej. Na wspomnianych ilustracjach widać także budynek mykwy, również murowany i położony w niewielkiej odległości na północ od synagogi (notabene w tle znajduje się monumentalny neoromański gmach rzymskokatolickiego kościoła farnego św. Marcina).
Cmentarz żydowski (kirkut)
Problem lokalizacji i historii gostynińskiego kirkutu jest chyba najbardziej skomplikowanym zagadnieniem w badaniach historii tutejszych Żydów. Dziś in situ nie ma śladu po tym obiekcie, choć jeszcze w początkach lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku znikome pozostałości podobno dały się zauważyć.36 W niezbyt obszernej literaturze przedmiotu funkcjonują informacje o dwóch cmentarzach żydowskich w Gostyninie: starym i nowym. Co ciekawe, opracowania różnie lokalizu34. Pinkes…, dz. cyt., s. 5. 35. K. Barańska, Gostynin bez Żydów. Historia, etnografia, (nie)pamięć, www.archiwumetnograficzne.edu.pl, s. 12. 36. Informację tę przekazują jeszcze niektórzy mieszkańcy okolic ul. Kutnowskiej w Gostyninie.
ją położenie obu cmentarzy. W przedwojennej Encyclopedia Judaica przeczytać można, że najstarszy cmentarz żydowski w Gostyninie znajdował się na peryferiach, na północny wschód od miasta.37 Informację tę podaje również Paweł Fijałkowski, datując jednocześnie założenie tego cmentarza na pierwszą połowę XVIII wieku.38 Za nim natomiast cytują ją Krzysztof Bielawski i Krzysztof Zadrożny.39 Natomiast inny portal internetowy, wirtualny sztetl, rozróżnia dwa kirkuty – stary i nowy, ale w innej lokalizacji, bowiem w południowo-zachodniej części miasta (we współczesnych granicach). Stary cmentarz miał znajdować się przy ulicy Gościnnej, nowy zaś przy ulicy Kutnowskiej.40 Takie położenie, choć bez podziału cmentarzy na nowy i stary, można znaleźć na stronie internetowej Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego w Polsce. Wyraźnie widać, że mamy do czynienia z pewnym chaosem informacyjnym. Przede wszystkim uważam, że nie było żadnego żydowskiego cmentarza na „północno-wschodnich peryferiach Gostynina”. Jest to ewidentnie błędna informacja w Encyclopedia Judaica. Ponadto czas powstania cmentarza nie może być wcześniejszy niż usamodzielnienie się kahału gostynińskiego, czyli prawdopodobnie ostatnia ćwierć XVIII wieku. Żydzi gostynińscy, stanowiąc przykahałek dla kahału gąbińskiego, korzystali z cmentarza właśnie w Gąbinie (zob. dokument przywoływany wyżej). Hipotetycznie można również przyjąć, że założenia własnego cmentarza gostynińska gmina dokonała dopiero w początkach XIX wieku. Gostyniński kirkut założony został daleko na południowy zachód od miasta, pomiędzy drogą kutnowską a rzeką Skrwą Lewą. Kirkut ten funkcjonował do drugiej wojny światowej, a oficjalnie zamknięty został dopiero w 1964 roku uchwałą Wojewódzkiej Rady Narodowej w Warszawie.41 O ile można mówić o starym i nowym cmentarzu w tym miejscu, to raczej chodzi tu o dwie fazy rozwoju cmentarza, czyli jego powiększenie w miarę potrzeb. Na wspomnianym wyżej rosyjskim planie Gostynina, kirkut zaznaczony jest jako dość spory obiekt (nr 15) między szosą kutnowską a rzeką, z drogą wiodącą doń od strony wschodniej, właśnie od szosy kutnowskiej. Z planu wynika, że cmentarz składał się z dwóch nierównych 37. Hasło „Gostynin”, [w:] Encyclopedia Judaica, t. 7, Berlin 1931, s. 545. 38. P. Fijałkowski, Żydzi…, dz. cyt., s. 73. 39. K. Bielawski, P. Zadrożny, Gostynin, www.kirkuty.xip.pl/gostynin. htm (jako współczesny odnośnik lokalizacyjny autorzy podają „okolice dworca”, chodzi zapewne o stację kolejową przy ul. J. Słowackiego). 40. Stary cmentarz żydowski w Gostyninie (ul. Gościnna); Nowy cmentarz żydowski w Gostyninie (ul. Kutnowska), www.sztetl.org.pl. 41. Uchwała Wojewódzkiej Rady Narodowej w Warszawie nr XXXIX/2/9 z 15 IX 1964.
co do wielkości powierzchni (części zachodniej i wschodniej). Być może są to dwie fazy, starsza i młodsza, jego funkcjonowania. Trudny do ustalenia jest przebieg dzisiejszej ulicy Gościnnej w stosunku do cmentarza. Być może, iż jakiś jej fragment to historyczna droga dojazdowa do cmentarza. Na planie zaznaczono również jakąś budowlę przy południowo-wschodnim jego krańcu. Był to najpewniej dom pogrzebowy, podobnie jak na każdym kirkucie. Zastanawiającą sprawą jest duża odległość gostynińskiego kirkutu od granic miasta. Nawet po powiększeniu obszaru Gostynina w połowie XIX wieku odległość ta była znaczna. Zgodnie z zasadami judaizmu cmentarz powinien leżeć w odległości co najmniej około 25 m (50 łokci) od najbliższych zabudowań mieszkalnych. Powinien mieć jasno oznaczone granice, najlepiej w formie muru lub parkanu, ewentualnie okopu. Miało to zabezpieczać go przed naruszeniem grobów, ale jednocześnie wskazywać członkom rodów kapłańskich obszar nieczysty religijnie, na który nie wolno było im wkraczać. W diasporze europejskiej już od czasów średniowiecza cmentarze żydowskie niejednokrotnie znajdowały się w obrębie miast. W dobie nowożytnej nowo zakładane kirkuty starano się lokalizować poza granicami osiedli (na przykład powstały na początku XIX w. cmentarz w Warszawie przy ul. Gęsiej). Położenie cmentarza gostynińskiego szczególnie zwraca uwagę dużą odległością od zabudowy miejskiej. W przybliżeniu to 1500 m. Brak jest dziś źródeł, które dokładnie przedstawiałyby historię cmentarza. Nieco informacji, ale o wspomnieniowym charakterze, znajduje się w Pinkesie Gostynin. Josef Keller w tekście Spotkanie na starym cmentarzu wspomina o święcie zwanym „jorcajt”, czyli rocznicy śmierci cadyka. W tym przypadku chodzi o wybitnego i znanego cadyka gostynińskiego, Jechiela Meira Lifszica.42 Do jego grobu, ohelu, przybywali wówczas licznie chasydzi z Gostynina i wielu okolicznych miast. Kilka dwudziestowiecznych fotografii pomników grobowych z cmentarza zamieszczonych jest we wspomnianym Pinkesie. Jesienią 2010 roku całkiem przypadkowo, jak to zwykle bywa, jeden z mieszkańców Gostynina natrafił w lesie pomiędzy ulicą Kutnowską a drogą prowadzącą do wsi Skrzany na fragmenty kamiennych płyt z napisami hebrajskimi (ryc. 4). Szybko okazało się, że są to fragmenty macew, zapewne z gostynińskiego kirkutu. Wśród mieszkańców Gostynina krążyły od lat informacje o wykorzystaniu przez Niemców macew do utwardzania okolicznych dróg. Rok później powstał nawet lokalny komitet mający na celu wydobycie tych zabytków, opracowanie i odpowiednie wyeksponowanie.43 Obecnie fragmenty te znajdują się na prywatnej posesji. Prawdopodobnie 42. Na jego temat zob. P. Nowogórski, Opowieść o rebem Jechielu Meirze – cadyku z Gostynina. W dwusetną rocznicę urodzin, „Nasze Korzenie” nr 10, czerwiec 2016, s. 70-75. 43. K. Bielawski, P. Zadrożny, Gostynin, www.kirkuty.xip.pl/gostynin.htm.
4. Fragment macewy z dawnego żydowskiego cmentarza w Gostyninie z przedstawieniem ręki kapłana w geście błogosławieństwa; fot. R. Rękawiecki.
zostaną umieszczone w lapidarium wykonanym w czasie prac konserwatorskich na terenie dawnego kirkutu.44
Zakończenie
Dziś po gostynińskich Żydach nie ma śladu materialnego. Jak widać z powyższych rozważań, również źródła pisane są nieliczne i uniemożliwiają bardziej dokładną analizę historii tej społeczności. Właściwie do połowy XVIII wieku nauka dysponuje informacjami tylko o pojedynczych przypadkach obecności Żydów w tym mieście. Źródła z drugiej połowy XVIII stulecia dają już więcej nieco dokładniejszych informacji. Znane są, choć tylko w przybliżeniu, liczby domów żydowskich i mieszkających tu Żydów. Wiadomo też coś o synagodze i szkole. Interesujący mnie wycinek XIX wieku do wybuchu Powstania Listopadowego można prześledzić w kontekście powstawania rewiru żydowskiego. Mimo to, takie zagadnienia, jak historia synagog gostynińskich i gostynińskiego kirkutu nadal pozostają bardziej w sferze hipotez niż wiarygodnej teorii. Nie da się bowiem ustalić, jakie były losy synagogi przy rynku, drewnianej synagogi na terenie rewiru czy wreszcie monumentalnej synagogi murowanej. Pozostaje otwartym pytanie, czy kiedyś odnajdą się dokumenty historyczne umożliwiające wyświetlenie przywoływanych wyżej zagadnień. Jest jeszcze inny ważny problem – historia Żydów zaciera się w pamięci miasta. Powstaje swoista niepamięć o wielokulturowym Gostyninie. I dotyczy to nie tylko Żydów, lecz w ich kontekście problem ten jest najbardziej zauważalny. Rozwijające się w wielu polskich ośrodkach naukowych badania nad historią Żydów polskich być może umożliwią wzbogacenie wiedzy także o żydowskich mieszkańcach Gostynina.
44. Zob. www.wielokulturowygostynin.blogspot.com.
34
Janusz Bielicki
Księga cechowa szewców z Dobrzynia nad Wisłą – świadek dziejów cechu i miasta na przełomie XVIII i XIX wieku
D
obrzyń nad Wisłą jest dobrym przykładem polskiego miasta, którego historia nie rozpieszczała mieszkańców nadmiarem lat pokoju i spokoju, niezbędnych przecież dla pomyślnego rozwoju każdej miejscowości. Przez niemal dziesięć wieków swego istnienia był Dobrzyń obiektem ustawicznych najazdów, napadów, pożarów i grabieży. Wszystkie te kataklizmy doprowadziły do sytuacji, że to miasto – jak chyba żadne inne – jest obecnie niemal całkowicie pozbawione dokumentów swej dawnej i dumnej historii. Najdotkliwsze z owych klęsk, które pozbawiły je akt grodzkich, ziemskich, metrykalnych i nadanych przywilejów królewskich, miały miejsce w XVII i XVIII wieku i były wynikiem zniszczeń spowodowanych przez wojska szwedzkie (wspomagane niestety przez żydowskich mieszkańców), a także pożarów miasta. Tym cenniejsze są więc te nieliczne zachowane dokumenty, które choć trochę zapełniają białe plamy wielkiej i małej historii miasta. Jednym z nich jest księga cechowa szewców dobrzyńskich. Statut cechowi szewców w Dobrzyniu został nadany 5 grudnia 1731 roku przez króla Augusta II Mocnego, co było niemałym wyróżnieniem dla rzemieślników z tak odległego od ówczesnych centrów politycznych miasteczka. Księga zatytułowana „Ta Książka do Zapisów Magistrowskich Konsztu Szewskiego y Kwitów z Służb Kościelnych y Cechowych po Zgorzeniu Miasta pod dniem pierwszym Mca Czerwca nastąpionym za Słłch [sławetnych – J.B.] Maychra Zalewskiego y Józefa Kozłowskiego Cechmistrzów Ru Pańskiego 1782 sprawiona” (ryc. 1) zawiera spis przyjmowanych kolejno do cechu członków i zapisy dotyczące innych ważnych zdarzeń z jego historii. W dokumencie umieszczono też, wniesione „przy okazji”, wzmianki dotyczące życia mieszczan. Pierwsze zapisy w księdze dotyczą 1750 roku, a kończą się na roku 1850, łącznie obejmują więc 100 lat historii cechu szewców. Informacje odnoszące się do wydarzeń sprzed 1782 roku sprawiają wrażenie przytoczonych z pamięci zapisków z lat poprzednich, co jest dodatkowym potwierdzeniem, że to w tym właśnie roku postanowiono odtworzyć księgę zniszczoną we wspomnianym w jej tytule pożarze miasta. Kiedy on nastąpił? Wspomniałem już, że księga informuje o przyjmowanych do cechu członkach. Otóż w roku 1750 przyjęto sławetnego Mikołaja Magniewicza (ryc. 2). Musiała to być ważna dla cechu i miasta osobistość, skoro tylko z jej powodu cofnięto się o kilka lat, właśnie do 1750 roku. Następny bowiem wpis odnosi się już do roku 1758
i dotyczy Jana Zalewskiego (ryc. 3). Kolejnych wpisów dokonywano już corocznie. To pozwala – jak sądzę – na postawienie tezy, że ów wspomniany w tytule księgi tragiczny pożar miasta, który stał się przyczyną jej ponownego „sprawienia”, mógł mieć miejsce 1 czerwca 1757 roku. Do 1795 roku wpisy w księdze noszą znamiona tego samego, starannego charakteru pisma. Zapewne ich autorem był specjalnie zatrudniony pisarz. Nie wydaje się to dziwne, księga cechowa bowiem jako podstawowy dokument bractwa musiała mieć odpowiednio czytelną i przejrzystą formę, tym bardziej że była ona odtwarzana z pamięci przez żyjących jeszcze, najstarszych członków cechu. Okazuje się, że ich pamięć w 1782 roku sięgała zaledwie trzydziestu lat wstecz. Nie mamy więc szansy dowiedzenia się z niej czegokolwiek o mistrzach cechowych z lat jeszcze wcześniejszych, w tym z czasu otrzymania statutu z rąk królewskich. Jedynie we wpisie z 1783 roku, dotyczącym przyjęcia do bractwa Tomasza Karaskowicza, pojawia się informacja pośrednio związana z dawniejszą historią cechu, że mianowicie ów Karaskowicz podeymuie się podług Punktów Prawa Cechowi Konsztu tegoż od Nayiaśnieyszych Krolów PP. MM. nadanych dosyć czynić [...] (ryc. 4). Wpisy po 1795 roku są już znacznie mniej staranne i czytelne. Sprawiają wrażenie wnoszonych na bieżąco przez różnych autorów. Wśród wpisywanych kolejno nowych mistrzów cechu, pomiędzy rokiem 1758 a 1795, pojawiają się nazwiska wielu osiemnastowiecznych mieszkańców miasta. Często te same nazwiska po wielekroć powtarzają się, więc zapewne dotyczą kolejnych męskich przedstawicieli tych samych rodzin. Odnotowano tu więc następujące nazwiska: Zalewski (Jan i Ludwik), Kozłowski (Józef, Ludwik i Woyciech), Czarnomaza (Adam i Urban), Chaliński, pisany też Haliński (Andrzej, Fabian i Bogumił), Turant (Jan, Krystyan i Bogumił), Karaskowicz (Tomasz, Wawrzyniec, Franciszek i Woyciech), Bieńkowski (Szymon, Stanisław i Michał), Szafrański (Wawrzyniec i Karol), Konarzewski (Józef i Woyciech), Różalski (Woyciech, Tomasz, Paweł i Kazimierz). Natomiast pojedyncze zapisy z tamtego czasu dotyczą m.in. takich osób, jak Górczyński Walenty, Motyliński Józef, Człapski Józef, Gaydarowicz Walenty, Porczyński Jan, Łoziński Franciszek, Szczerecki Piotr, Kopciński Antoni. Pod datami 1795 i 1796 znajdują się wpisy odnotowujące wizyty na zgromadzeniu cechu szewców ówczesnego pruskiego burmistrza Dobrzynia, Vogla. Objął on tę funkcję w roku 1793, z chwilą znalezienia się miasta w grani-
cach Prus po drugim rozbiorze Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W latach pruskiego panowania (1793-1806) do cechu przyjmowano – jak dawniej – kolejnych jego członków, z tą różnicą, że w ciągu roku zdarzało się dokonać więcej niż jednego wpisu do księgi. Wśród członków, poza przedstawicielami wymienionych wyżej familii, znalazły się osoby reprezentujące rodziny, których męscy przedstawiciele dotąd do cechu nie należeli, a mianowicie Długoszewski Jan, Stankiewicz Woyciech, Grabowski Józef, Kowalski Franciszek, Wawrzonkowski Wojciech, Kostrzębski Jan, Kacprowicz Wojciech, Głogowski Jan, Konderski Józef i Mikołaj, Kaftański Grzegorz i Dyonizy oraz Paul Schlack – pierwszy ewangelicki członek dobrzyńskiego cechu szewców. W 1807 roku powstało Księstwo Warszawskie, w granicach którego znalazł się Dobrzyń. Co ciekawe, nowym burmistrzem miasta został Dyonizy Kaftański, wcześniej przyjęty do miejscowego cechu szewców. Kolejne wpisy wniesione do księgi cechowej informowały już nie tylko o nowych mistrzach szewskich (braciach stołowych), ale także o czeladnikach (braciach cechowych). Nowymi mistrzami zostali: Walerian Stanczewski, Paulin Kaftański, Jakub Kowalski, Jan Konderski, Konstanty Długołęcki i Franciszek Bielicki. Ten ostatni, przyjęty do cechu w 1809 roku (ryc. 5), był synem Franciszka Bielickiego, który w tym czasie był wieloletnim już cechmistrzem dobrzyńskiego cechu piekarzy (ryc. 6). Kierowanie przezeń tym cechem odnotowano jeszcze w czasach przedrozbiorowych. Franciszka Bielickiego juniora jako szewskiego brata cechowego odnotowano w roku 1809, a w 1818 – już jako brata stołowego. W 1815 roku kongres wiedeński w miejsce Księstwa Warszawskiego powołał do życia autonomiczne Królestwo Polskie, połączone z Cesarstwem Rosyjskim unią personalną. Dobrzyń pozostał w granicach nowego państwa. Zapisy cechowe są kontynuowane, a wśród coraz liczniejszych wpisów nowych członków znajdujemy np. Jakuba i Michała Tarnickich (1815), Leona Chęckiego (1817), Benedykta Głowackiego (1821), Jakuba Wachlewicza (1841). Pojawiają się osoby należące do kolejnych pokoleń rodzin, których przedstawiciele zasilili szeregi cechu w poprzednich dziesięcioleciach: Bieńkowskich, Kowalskich, Kozłowskich, Krajewskich, Grabowskich, Karaskowiczów, Halińskich i Bielickich. Dla przykładu, Józef Bielicki, pojawiający się w spisie członków cechu w 1829 roku (ryc. 7), był synem Franciszka, odnotowanego w księdze w latach 1809 i 1818, i wnukiem Franciszka – cechmistrza piekarskiego. W zapisie dotyczącym przyjęcia do cechu Józefa uwagę zwraca pewien ciekawy fragment. Wspomniano tam mianowicie o odbytych przez niego wędrówkach, co może oznaczać, że w swojej profesji kształcił się on także poza Dobrzyniem. Mogło to odbywać się w Płocku, Włocławku, a może nawet gdzieś we wschodniej części Kujaw.
1. Karta tytułowa księgi cechu szewców z Dobrzynia nad Wisłą.
2. Zapis z 1750 r. dotyczący przyjęcia do cechu sławetnego Mikołaja Magniewicza.
3. Zapis z 1758 r. w sprawie przyjęcia do cechu Jana Zalewskiego.
36
4. Zapis z 1783 r. dotyczący przyjęcia do cechu Tomasza Karaskowicza.
Od roku 1817 w uzasadnieniu wpisów do księgi wymieniano także urzędowe podstawy powołań nowych członków cechu. Były to: decyzja namiestnika Królestwa Polskiego Józefa Zajączka z 31 grudnia 1816 roku i dekret królewski z 19 marca 1817. W 1819 roku, przy okazji opisu wizyty na zgromadzeniu cechowym ówczesnego burmistrza Bębenkowskiego, po raz pierwszy pojawia się odcisk pieczęci dobrzyńskiego cechu szewców (ryc. 8). W otoku pieczęci znajduje się napis wersalikami Urząd Starszego Zgromadzenia Kunsztu Szewców Miasta Dobrzynia i data „1818”, co zapewne oznacza, że w tym właśnie roku pieczęć ta została wykonana lub przywrócona po odnotowanym na początku księgi pożarze miasta, który strawił dokumenty i zapewne insygnia cechowe. Na pieczęci, pod koroną, widnieją też wizerunki produktów cechowych, lekkie trzewiki i wysokie buty z cholewa-
Janusz Bielicki mi. Pieczęć widzimy też przy spisie starszych cechowych z 1821 roku (ryc. 9). Dzięki omawianej księdze wiemy, że wśród mistrzów cechu obecni byli też mieszkańcy miasta wyznania ewangelickiego, a mianowicie Wawrzyniec Sztandemayer (1821), Ferdynand Krüger (1823), Mikołaj Kornbilder (1834), Jan Weyman (1841) i Józef Weyman (1847). Od końca lat trzydziestych XIX wieku pojawiają się na jej kartach również nazwiska żydowskich członków, takie jak Icek Zylber (1837), Szul Rotter (1837), Berek Kuryer (1839), Abram Jarecki (1842), Izrael Szałek (1843), Eliasz Leyb Graner (1844) i Natan Silber (1849). Poza notatkami dotyczącymi przyjęcia nowych mistrzów cechowych, księga zawiera także zapisy o usunięciu z cechu. Dotyczy to tych członków, którzy sprzeniewierzyli się zasadom moralnym obowiązującym mistrza cechowego. Pierwszy z takich zapisów pojawia się 3 kwietnia 1786 roku i dotyczy Bogumiła Turanta, któremu zarzucono i udowodniono kradzież (ryc. 10). Skazano go na publiczną chłostę, wygnanie z miasta i wykreślenie z listy braci cechowych. Z tego samego powodu w 1842 roku wykreślono z listy braci cechowych Antoniego Grefkowicza. W tym przypadku jednak księga nie jest już tak szczegółowa i nie podaje dalszych kar zastosowanych wobec niego. Należy zauważyć, że na przestrzeni stu lat odnotowano jedynie dwa takie przypadki, co oznacza, że uczciwość braci cechowych musiała być w owym czasie przysłowiowa. Odstępstwa od niej były surowo karane. W księdze spotykamy jeszcze trzy inne przypadki wykreślenia z listy braci cechowej. Dotyczyły one niezłożenia przez kandydatów roboty mistrzowskiej. Spotkało to Macieja Różalskiego w 1809 roku, Szymona Lewandowskiego w 1815 i Izraela Szałka w 1840. Oficjalne nadanie tytułu mistrza cechowego następowało po złożeniu przez czeladnika roboty mistrzowskiej i zaakceptowaniu jej przez komisję złożoną z cechmistrza, wicecechmistrza i wyznaczonych biegłych cechu, oraz po spełnieniu nakazanych zwyczajem powinności cechowych i kościelnych. Te zaś były następujące: ● ufundować na rzecz kościoła dobrzyńskiego od 2 do 3 funtów wosku na świece; ● wnieść na rzecz cechu opłatę wstępną w wysokości 24 gr i tzw. wkup, którego wielkość określana była zwykle na poziomie od 12 do 15 złp; ● na własny koszt ugościć wszystkich członków cechu. W księdze cechowej pojawiają się opisy takich przyjęć, ale sprowadzają się one tylko do wymienienia ilości dostarczo-
5. Zapis z 1809 r. w sprawie przyjęcia do cechu Franciszka Bielickiego.
7. Zapis z 1829 r. w sprawie przyjęcia do cechu Józefa Bielickiego.
6. Cechmistrz dobrzyńskich piekarzy Franciszek Bielicki.
8. Odcisk pieczęci cechowej (u dołu) z 1819 r.
38
Janusz Bielicki pojedyncze wzmianki na ich temat, w tym nazwiska cechmistrzów, obecne w innych dokumentach. Dowiadujemy się z tych zapisków, że w ostatnich latach istnienia Rzeczypospolitej Obojga Narodów cechmistrzem garncarzy był Józef Grefkowicz (ryc. 11), a cechmistrzem piekarzy był wspominany już Franciszek Bielicki. Cechmistrze wszystkich tych trzech cechów z pewnością należeli do ówczesnej elity miasta, do której ponadto zawsze zaliczali się: burmistrz, ławnicy, sekretarz, kasjer miejski, gwardian klasztoru oo. franciszkanów, pleban kościółka pw. św. Stanisława (dopóki kościółek ten istniał) i organista.
9. Zapis z 1821 r. z wymienionymi starszymi cechu i pieczęcią cechową.
10. Zapis z 1786 r. dotyczący wykluczenia z cechu Bogumiła Turanta.
nych napojów alkoholowych. Były to albo beczki piwa, albo „paterki gorzałki”. Nigdy nie podawano pojemności tych opakowań, lecz na końcu każdego takiego wpisu pojawia się zapewnienie, że bracia cechowi byli ukontentowani poziomem ich ugoszczenia przez nowego mistrza cechowego. Analizując listę mistrzów cechowych łatwo można zauważyć, że do cechu szewców przez całe pokolenia należeli przedstawiciele najstarszych i najbardziej znanych ówczesnych rodzin dobrzyńskich. Wydaje się nawet, że przynależność do cechu była swego rodzaju nobilitacją i należała do rodzinnego i miejskiego obyczaju. Należy żałować, że do naszych czasów nie zachowały się podobne księgi dotyczące dwóch innych istniejących w tym czasie cechów dobrzyńskich – piekarskiego i garncarskiego. Znamy jedynie
11. Cechmistrz dobrzyńskich garncarzy Józef Grefkowicz.
Źródła 1. Archiwum Główne Akt Dawnych (AGAD), Nabytki nieudokumentowane Oddziału I, sygn. 35. 2. AGAD, General Direktorium. Departement Neuostpreussen, sygn.170.
Jolanta Michalska
Mogiła
Niepodległość
Na cmentarzu parafialnym
Pytasz mnie córko –
w prawej alejce tuż przy ogrodzeniu
co to jest niepodległość
w zbiorowej mogile ziemnej
i dlaczego tak dumnie brzmi?
z betonowym krawężnikiem
niepodległość
żeliwnym krzyżem
to moje spokojne noce
dwiema kosami postawionymi na sztorc
i twoje beztroskie dni
spoczywają bohaterowie tamtych dni
wesoły śmiech dziecka
wierni synowie swojej ojczyzny
od Bałtyku aż po Tatry
zwabieni zapachem wolności
gdzie błękitem niebo lśni
szli walczyć z carskim wojskiem
a na nim orzeł biały
z odwagą i nadzieją w sercu
swobodnie krąży w przestworzach
z zaostrzonymi kosami w ręku z siekierami zatkniętymi za pasem
niepodległość córko
szli i walczyli
to twoje spokojne noce
aż w boju padli
gdy słodko śpisz
przygarnęła ich rozparcelowana piastowska ziemia
i moje beztroskie dni
zasnęli wolni w zniewolonym kraju
kiedy żyjemy w wolnym kraju
dziś stary cmentarny dąb
język polski rozbrzmiewa donośnie
nad omszałą mogiłą roni polskie łzy
u siebie jesteśmy panami
smutno lecz po słowiańsku gwiżdże wiatr
a biało-czerwona dumnie
na swojską nutę szumią drzewa
powiewa nam nad głowami
w języku polskim śpiewa ptak nad starym piastowskim cmentarzem już zaszedł księżyc niebo granatowo-czarne bez gwiazd tylko jedna jasno świeci oświetla powstańców wolne twarze
40
Adam Dariusz Kotkiewicz
Czesław Falkiewicz – żołnierz Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera. Wspomnienie w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości Błękitni! Żołnierze Błękitni! Czy pamiętacie? W tęsknoty czerwonej poświacie Polska się w dali błękitni, A Wy „Idziemy” wołacie. Józef Rufer, Błękitni
Historia, którą chcę przedstawić czytelnikom „Naszych Korzeni”, została utkana na kanwie wspomnień mojej Babci, Krystyny Bojarskiej z domu Falkiewicz, córki halerczyka. Wykorzystałem również nieliczne dokumenty, na które natrafiłem w archiwach, m.in. w Wojskowym Biurze Historycznym w Rembertowie, i dotyczącą Błękitnej Armii literaturę przedmiotu. Niestety, w mojej rodzinie – poza przekazem ustnym – nie zachowały się żadne dokumenty dotyczące mojego pradziada po kądzieli, Czesława Falkiewicza. Moja praca niekiedy miała coś z dociekań detektywa, bo niektórych spraw mogłem się jedynie domyślać. Chciałbym, aby dzięki temu tekstowi przetrwała pamięć o nim, a także o jego bracie Stanisławie (również halerczyku) i o wszystkich polskich patriotach, którzy przez USA, Francję, pola bitew Europy przybyli do odrodzonej Polski, by walczyć o jej granice. Mój pradziadek urodził się 1893 roku w miejscowości Gutkowo, parafia Unieck, powiat sierpecki1, jako jeden z pięciu synów Stanisława (ur. 1866) i Heleny z d. Rybackiej (ur. 1866) Falkiewiczów. Oprócz niego byli jeszcze: Stanisław (wyemigrował do USA), Dionizy (ożenił się i zamieszkał z rodziną w Kossobudach pod Raciążem), Aleksander (mieszkał w Pijawni niedaleko Siemiątkowa) i Jan (pozostał w Gutkowie). Rodzina ta, reprezentująca drobną szlachtę północnomazowiecką, zajmowała się od pokoleń pracą na roli. Z czasem gospodarstwo coraz bardziej rozdrabniało się, gdyż trzeba było dzielić je pomiędzy kolejnych potomków. Tego, że rodzina była szlachecka mogę się jedynie domyślać. Otóż Babcia opowiadała mi, że gdy była jeszcze dzieckiem, inne dzieci, chcąc jej dokuczyć, krzyczały za nią ślachta, ślachta, kij i płachta. Polska emigracja do Stanów Zjednoczonych w XIX i XX wieku objęła kilka milionów ludzi, którzy osiedlali się tam przede wszystkim ze względów ekonomicznych.2 Czasami byli to uciekinierzy przed poborem do armii rosyjskiej. Na północnym Mazowszu liczne rozdrobnione gospodarstwa, 1. Obecnie wieś Gutkowo znajduje się w pow. żuromińskim, natomiast parafialny Unieck – w płońskim. 2. Szacuje się, że tylko w latach 1870-1914 wyjechało za chlebem do Stanów Zjednoczonych ponad dwa miliony Polaków, w tym z zaboru rosyjskiego – ok. 911 tys., z zaboru austriackiego – ok. 686 tys., z zaboru pruskiego (gdzie ruch emigracyjny wystąpił najwcześniej) – ok. 550 tys. (przyp. red.).
Czesław Falkiewicz, zdjęcie z czasów okupacji niemieckiej. W zbiorach rodzinnych.
przy braku większego przemysłu, nie mogły zapewnić kolejnym wchodzącym w życie pokoleniom godziwych warunków egzystencji. Ludzie przymuszeni biedą do opuszczenia rodzinnych stron w znacznej mierze byli analfabetami i półanalfabetami. Nazywano ich żartobliwie „bosymi Antkami”. Łatwiej było tym, którzy za oceanem mieli już jakieś oparcie w postaci krewnych lub znajomych, bowiem z początku mogli u nich zamieszkać, otrzymać pomoc finansową i wskazówki przydatne do znalezienia pracy. Tak właśnie zaczął swoje życie w Stanach Zjednoczonych, w miasteczku Reading we wschodniej części stanu Pensylwania, mój pradziadek Czesław Falkiewicz. Miejscowość ta dziś liczy ponad 80 tys. mieszkańców. Zamieszkał u swojego starszego brata Stanisława i jego żony. Jak utrzymuje moja Babcia Krysia, notabene jedyne dziecko Czesława, wyjechał on z Polski ponieważ pokłócił się z ojcem o pieniądze. Jako dorastający chłopak poprosił raz ojca o „parę groszy” na jakąś potańcówkę, ale ten mu odmówił. Więc gdy tylko nadarzyła się okazja, skorzystał z zaproszenia brata, spakował walizkę i… popłynął do Stanów Zjednoczonych. Który to był rok i jakim statkiem przepłynął Atlantyk, tego nie udało mi się jeszcze ustalić. Przypuszczam, że miał przynajmniej 18 lat, więc wyjazd mógł nastąpić po roku 1911. Początkowo miał trudności ze znalezieniem pracy, więc przez pewien czas był „na garnuszku” swojego brata, co zresztą bardzo mu doskwierało. Później znalazł pracę w hucie szkła, a następnie w masarni. Praca w hucie była bardzo ciężka, odbywała się w ogromnym skwarze. Gdy więc otrzymał posadę w masarni uznał to za duży sukces, bowiem nowa pra-
ca wiązała się z darmowym wyżywieniem i niezłymi zarobkami. Oglądając niedawno w telewizji, na jednym z kanałów historycznych, film o polskiej emigracji w tamtych czasach dowiedziałem się, że wielu polskich emigrantów pracowało właśnie w przemyśle mięsnym. Ciekawostką jest też fakt, że na przełomie lat 80. i 90. XX wieku wnuczka Czesława Falkiewicza Ewa, wraz ze swym mężem Włodzimierzem Olewnikiem, założyła dużą firmę mięsną. Tego czasu dotyczy przekaz Babci o grze w karty. Ponoć Czesław zagrał kiedyś w pokera „nieograniczonego”. Polegało to na tym, że uczestnicy umówili się na grę przez określony czas. Nie można było odejść od stołu przed wyznaczoną godziną, bez względu na to ile się wygrywało lub przegrywało, tym bardziej, że na stole leżała nabita broń. Czesław musiał wtedy przegrać dużo pieniędzy, bo już do końca życia nie tknął kart. Później, już w wolnej Polsce, gdy sąsiedzi schodzili się na karty, które dawniej na wsi były miłą rozrywką, Babcia raz zapytała go Może tatuś zagra?, na co on odpowiedział Ja już kochana Krysiu swoje zagrałem. I tylko przypatrywał się grze. I wojna światowa całkowicie zmieniła ustabilizowany, jak by się wydawało, bieg życia Czesława Falkiewicza. W kwietniu 1917 roku Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny.3 Jednym z powodów takiej decyzji rządu USA było zatopienie przez niemiecki okręt podwodny U-20 parowca transatlantyckiego RMS „Lusitania”, w wyniku czego zginęło ok. 1200 osób, w tym 128 obywateli amerykańskich. Według relacji mojej Babci Czesław Falkiewicz był świadkiem zatopienia przez Niemców jakiegoś statku. Opowiadał jej, że słyszał sygnały SOS, zapaliły się wszystkie światła jakie były na tej jednostce i za chwilę statek z wszystkimi ludźmi na pokładzie poszedł na dno. Gdzie i kiedy to było? W jakim momencie wojny? A może to była „Lusitania”? Tego niestety nie wiem. Faktem jest, że niemieckie U-Booty polowały w tym czasie na Atlantyku na statki wrogich państw i wiele zatopiły. 4 czerwca 1917 roku prezydent Francji Raymond Poincaré podpisał dekret powołujący do życia polską ochotniczą formację wojskową – Armię Polską we Francji, zwaną też Błękitną Armią lub Armią Hallera.4 Było to możliwe dzięki staraniom Romana Dmowskiego i kierowanego przezeń Komitetu Narodowego Polskiego. Większość ochotników stanowili Polacy z USA oraz emigranci z Kanady i Francji. W Stanach Zjednoczonych nabór do tej armii rozpoczął się już 6 czerwca 1917 roku. Amerykańska Polonia już wcześniej była przygotowywana do wojny m.in. dzięki or3. 2 IV 1917 r. Senat podjął decyzję o wypowiedzeniu wojny Niemcom. 6 IV analogiczną decyzję podjęła Izba Reprezentantów, a tego samego dnia rząd Stanów Zjednoczonych wypowiedział Niemcom wojnę. Decyzja o wojnie przeciwko Austro-Węgrom została podjęta 7 XII 1917 r. 4. Pierwszym dowódcą był Francuz, generał Louis Archinard. Dopiero 28 IX 1918 r. Komitet Narodowy Polski, na mocy porozumienia z rządem francuskim, uzyskał pełną kontrolę polityczną nad Błękitną Armią. Nieco później, 4 X 1918 r., francuskiego dowódcę zastąpił gen. Józef Haller.
Strona francuskiej księgi ewidencyjnej z nazwiskiem Czesława Falkiewicza.
ganizacjom paramilitarnym, z których największą i najbardziej znaczącą był Związek Sokołów Polskich w Ameryce5. 27 września ukazała się odezwa Związku Sokołów Polskich, w której czytamy m.in.: Ziściły się wreszcie nasze marzenia. Stało się, że ostatnia godzina działania wybiła! […] Hasło „Do Broni!” rozlega się żywym echem wszędzie. Miejsca dla nikogo nie zabraknie. Baczmy tylko, abyśmy wszyscy się znaleźli w szeregach obrońców naszej Ojczyzny. Czas działania nadszedł!. Ogromne znaczenie dla powstania polskiej armii miała działalność Ignacego Jana Paderewskiego, człowieka lubianego i szanowanego przez Amerykanów i Polonię. Zjeździł on największe sale koncertowe w USA, wszędzie zachęcając do wstępowania do polskiego wojska. O werbunku mówiło się również w polskich kościołach, pisano w polskich gazetach. Ta aktywność spotkała się z wielkim odzewem ze strony społeczności polskiej. Oficerowie werbunkowi działali 5. Związek Sokołów Polskich w Ameryce (ang. Polish Falcons’ Alliance of America) – stowarzyszenie gimnastyczne i społeczno-wychowawcze, powstałe w 1887 r. Od 1894 r. nosiło nazwę „Związek Sokołów Polskich w Ameryce”, od 1925 – „Sokolstwo Polskie w Ameryce”.
42
Adam Dariusz Kotkiewicz
Obóz The Tadeusz Kosciuszko Polish Army Training Camp w Niagara-on-the Lake, dla ochotników do Armii Polskiej we Francji, wrzesień 1918 r. Własność Z. Dylewskiego.
w ok. 40 punktach zlokalizowanych w największych skupiskach polskiej emigracji. Ale zgoda na werbunek była obłożona pewnymi warunkami. Do armii polskiej nie mogli zaciągać się ci, którzy podlegali poborowi do armii amerykańskiej oraz jedyni żywiciele rodzin. Pierwszy zaciąg dotyczył mężczyzn w przedziałach wiekowych 18-21 lat i 30-45 lat, a także wszystkich mężczyzn między 18 a 45 rokiem życia nie posiadających amerykańskiego obywatelstwa. Żonaci składali Plakat rekrutacyjny Armii Polskiej we Francji, autor Władysław T. Benda. Zbiory Centralnej Biblioteki Wojskowej.
oświadczenia, że rodzina posiada wystarczające środki do życia. Większość poborowych stanowiła więc głównie młoda polska emigracja. Wśród ochotników znaleźli się Czesław i Stanisław Falkiewiczowie. W dokumentach Czesława, urodzonego w 1893 roku, wpisano datę 1897 jako rok urodzin. Było to małe oszustwo umożliwiające mu zaciąg do wojska. Jedna z komisji rekrutacyjnych powstała w Reading, miejscu zamieszkania Czesława i Stanisława, więc tu zapewne obaj bracia zaciągnęli się do polskiego wojska. Masowa rekrutacja rozpoczęła się 6 października 1917 roku. Odbywała się w wielu polskich ośrodkach, m.in. w Chicago, Nowym Jorku, Milwaukee, Detroit, Cleveland, Buffalo, Pittsburghu, Bostonie. Na wyposażenie i wysłanie Polaków do Francji udało się zebrać amerykańskiej Polonii ogromną sumę 10 mln dolarów. Zapał społeczeństwa do walki o ojczyznę był więc wielki. Żołnierze przeszli szkolenie w miejscowości Niagara-on-the-Lake w Kanadzie, tuż przy granicy z USA, i stamtąd statkami zostali przewiezieni do Francji. 16 grudnia 1917 roku na statku „Niagara” odpłynął do Francji pierwszy transport ochotników, który do portu w Bordeaux przybył 11 dni później. Na jego pokładzie znajdowało się ok. 1000 żołnierzy. Niedługo potem, na kolejnych statkach, do Francji przypłynęło 20 720 polskich żołnierzy ochotników. Do Francji trafili też Czesław i jego brat Stanisław. Niestety, tu znów odczuwalny jest brak dokumentów, które ujawniłyby nazwę statku i termin podróży. Istnieje tylko zapis we francuskiej księdze ewidencyjnej, w której wpisywano ochotników przybyłych do Francji. Znajdują się w niej imiona i nazwiska obu braci. O ich pobycie we Francji wiem niewiele. Zachowała się lakoniczna informacja, przekazana przez Babcię, o udziale Czesława w II bitwie nad Marną6: Stacjonowali w jakimś le6. Toczyła się od 15 VII do 5 VIII 1918 r. Francuzi powstrzymali wtedy ostatnią ofensywę wojsk niemieckich.
43 sie, odbyła się msza a zamiast spowiedzi, na którą nie było czasu kapelan kazał tylko westchnąć do Boga. Przyjechał dowódca na białym koniu, dał znak i poszli w krwawy bój. Trupy bo bitwie leżały jak snopy zboża na najbardziej urodzajnym polu, a rzeką Marną zamiast wody płynęła ludzka krew. Były to zapewne pierwsze doświadczenia wojenne młodego żołnierza i pierwsze spotkanie ze śmiercią. Zachowały się też wspomnienia Babci dotyczące trudności językowych jakie ochotnicy mieli we Francji, z których jedno zacytuję: Chłopcy poszli do sklepu kupić chleb, który gdzieś leżał na półkach, ale był niedostępny ich oczom. Długo tłumaczyli, machali rękami, ale sprzedawczyni nie mogła nic zrozumieć. W końcu jeden nie wytrzymał i wykrzyknął na odchodne „a pocałuj ty mnie w d… francuska cholero”. Na co ona odpowiedziała „du pain, du pain” i podała im chleb. Armia Polska we Francji liczyła w końcowym okresie jej formowania około 70 tys. oficerów i żołnierzy, głównie polskich emigrantów z USA, Kanady, Brazylii, Argentyny, Wielkiej Brytanii, Rosji. Pod względem wyposażenia i wyszkolenia znacznie górowała nad formacjami zbrojnymi w kraju. Dysponowała piechotą, kawalerią, artylerią, wojskami inżynieryjnymi, oddziałami pancernymi i lotniczymi. Dzięki wsparciu rządu francuskiego na jej wyposażeniu znajdowało się m.in. 98 samolotów i 120 nowoczesnych czołgów Renault FT-17. Na francuskiej ziemi polscy żołnierze przeszli dobrą szkołę walki na froncie, co potem przydało się w zmaganiach o utrwalenie granic odradzającej się, wyśnionej Ojczyzny. Dalsze losy Czesława Falkiewicza wiążą się z 1 Dywizją Strzelców Polskich. Do formowania tego związku taktycznego piechoty w składzie Armii Polskiej we Francji przystąpiono w czerwcu 1918 roku. Jej formowanie trwało do grudnia tego roku. Już w listopadzie, gdy nie ukończono jeszcze formowania, dowództwo francuskie zamierzało użyć dywizji w operacji zmierzającej do zajęcia rejonu Saarbrücken. 11 listopada dywizja znalazła się na podstawie wyjściowej do natarcia w rejonie miejscowości Lunéville. Jednak podpisanie w tym dniu rozejmu w Compiègne, kończącego I wojnę światową, przekreśliło plany jej wykorzystania do walk frontowych. 19 lutego 1919 roku na bazie rozformowanego francuskiego XXXVI Korpusu utworzono I Korpus Armii Polskiej we Francji, w skład którego weszła 1 i 2 Dywizja Strzelców Polskich. W kwietniu 1919 roku 1 DSP przetransportowano pociągami przez Niemcy do Polski. Zachowały się informacje, że Polacy po przekroczeniu granicy całowali polską ziemię, której często nie widzieli od wielu lat. Część dywizji znalazła się także w Płocku w 1919 roku, o czym pisze płocki historyk dr Grzegorz Gołębiewski (patrz literatura na końcu artykułu). W maju i sierpniu 1919 roku dywizja wzięła udział w ofensywie na Wołyniu. Zapisała się także chlubnie podczas walk w 1920 roku. W walkach na Wołyniu na pewno brał udział
Podróż Błękitnej Armii z Francji do Polski. Zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego.
Gen. Józef Haller w Płocku, 1919 r. Zbiory Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
bohater mojej opowieści. Babcia przekazała następującą historię z tego czasu. Pewnego razu Czesław Falkiewicz z kilkoma kolegami weszli do ukraińskiego domu, gdzie spotkała ich niemiła niespodzianka. W łóżku leżała stara, chora kobieta, która – gdy tylko na moment stracili ją z oczu – wyciągnęła spod pierzyny broń i zaczęła strzelać. Czesław ledwo uszedł z życiem. Jesienią 1919 roku rozpoczęła się pierwsza tura demobilizacji żołnierzy Błękitnej Armii, która miała zakończyć się w połowie 1920 roku. Objęła ona głównie Polaków posiadających obywatelstwo Stanów Zjednoczonych oraz Polaków z USA bez amerykańskiego obywatelstwa, którzy nie chcieli dalej służyć w wojsku. Być może wtedy Czesław i Stanisław Falkiewiczowie zakończyli swoją wojaczkę. Czesław ponoć nigdy nie chciał przyjąć amerykańskiego obywatelstwa i pozostał w Polsce. Natomiast Stanisław, który mieszkał w USA kilka lat dłużej i tam się ożenił, prawdopodobnie miał amerykański paszport, więc wrócił jednym ze statków do USA. Do Ameryki powróciło na kilku statkach przysłanych przez Amerykanów ok. 12 500 halerczyków. Powrót ojca do domu po wieloletniej tułaczce Babcia Krysia opisała w następujący sposób: Przyszedł do studni sąsiadów, żeby się napić wody. Jego matka Helena wzięła wiadro
44
Adam Dariusz Kotkiewicz
Tzw. Hallerówka we Władysławowie, oddział Muzeum Ziemi Puckiej im. Floriana Ceynowy. Fragment ekspozycji Gen. Józef Haller na Pomorzu – dla Ciebie Polsko i dla Twej Chwały. Życie i służba gen. J. Hallera (1873-1960). W Pucku w lutym 1920 r. gen. Józef Haller dokonał symbolicznych zaślubin Polski z Bałtykiem.
czynką. Ożenił się ponownie. Zmarł w 1953 roku w wieku 60 lat i został pochowany na cmentarzu parafialnym w Uniecku, w rodzinnym grobowcu. Jego córka wyszła za mąż za Henryka Bojarskiego i z tego związku przyszły na świat dwie córki: Danuta (moja Mama) i wspomniana już wcześniej Ewa Olewnik. Dla mnie Czesław Falkiewicz pozostanie na zawsze chlubą mojej rodziny i polskim patriotą. Dzięki niemu i jego kolegom mogła odrodzić się po zaborach, i obronić swoje granice, nasza Ojczyzna. Tyle udało mi się ustalić, ale moje poszukiwania ciągle trwają. Gdyby ktoś z czytelników prowadził podobne badania i potrafił mi pomóc, będę wdzięczny za kontakt za pośrednictwem redakcji „Naszych Korzeni”. ●●●
Swoją opowieść dedykuję mojej ukochanej Babci – śp. Krystynie Bojarskiej z domu Falkiewicz, dzięki której zachowała się w rodzinie pamięć o Czesławie Falkiewiczu i jego bracie Stanisławie, żołnierzach Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera.
Aneks
Krystyna Bojarska z córkami: Ewą Olewnik (po lewej) i Danutą Kotkiewicz (po prawej).
i w tym samym czasie też poszła po wodę. Spotkali się przy studni. Spojrzała na niego i ze łzami w oczach powiedziała: „ty jesteś Czesław, mój syn”. Na co on zaczął żartować: „proszę Pani, coś się Pani pomyliło, ja nie jestem żaden Czesław”. Ona jednak rzuciła się mu na szyję i tak się zakończyły te żarty. Według przekazów Babci Czesław w Stanach Zjednoczonych dostał bilet, na podstawie którego mógł rzekomo podróżować po całym świecie, choć ja przypuszczam, że chodziło raczej tylko o powrót do USA. Był też właścicielem wielkiej księgi zawierającej opis całej odysei Błękitnej Armii. Chciał wrócić do Ameryki, lecz ponieważ matka prosiła go, żeby został w Polsce, więc pozostał. Po jakimś czasie jednak żałował tej decyzji. Życie na małym gospodarstwie, które w dodatku musiał dzielić ze swym bratem okazało się trudne, a wkrótce Polska, Francja i Ameryka zapomniały o jego zasługach wojennych. Po kilku latach ożenił się z Marią z Murawskich. Z tego związku przyszła na świat ich jedyna córka Krystyna, a moja Babcia, która zmarła 20 lutego 2017 roku. Małżeństwo nie trwało długo, żona zmarła (na grypę hiszpankę?) w wieku 32 lat, gdy Babcia była pięcioletnią dziew-
Fragment amerykańskiego rejestru polskich ochotników z nazwiskami braci Falkiewiczów Polish Army in France Recruitment Records - Page 15, F Copyright © 1996 Polish Genealogical Society of America See the Index description. Surname
Givenname
City
State
PageVolForm
Faber
Andrzej
Minneapolis
MN
68 45 A
Faber
Andrzej
Minneapolis
MN
54 95 C
Faber
Andrzej
Minneapolis
MN
ABC 0 L 32 124 A
Faber
Jozef
Minneapolis
MN
Faber
Jozef
Minneapolis
MN
28 74 C ABC 0 L
Faber
Jozef
Minneapolis
MN
Fabiak
Wladyslaw
Republic
PA
58 34 A
Fabiak
Wladyslaw
Republic
PA
68 5 C
Fabian
Jan
Ashland
WI
126 383 A
Fabian
Jan
Ashland
WI
75 97 C
Fabian
Jan
Ashland
WI
ABC 0 L
Fabian
Jan
BlackRock
NY
27 231 A
Fabian
Jan
BlackRock
NY
ABC 0 L
Fabian
Jan
Buffalo
NY
19 17 C
Fabiancik
Jan
Buffalo
NY
68 8 C
Fabiancik
Jan
Buffalo
NY
ABC 0 L
Fabianik
Jan
Buffalo
NY
63 228 A
Fajlofer
Marcin
Buffalo
NY
ABC 0 L
Fabianowicz
Teofil
Chicago
IL
77 200 A
Fakan
Eman
Chicago
IL
100 359 C
Fabianowicz
Teofil
Chicago
IL
ABC 0 L
Fakan
Emman
Chicago
IL
81 366 A
Fabicz
Wladyslaw
Republic
PA
68 5 C
Fakan
Emman
Chicago
IL
ABC 0 L
Fabicz
Wladyslaw
Republic
PA
ABC 0 L
Falarski
Jan
Kensington
IL
ABC 0 L
Fabijaniak
Andrzej
SouthChicago
IL
43 287 A
Falarski
Karol
GrandRapids
MI
121 41 A
Fabijaniak
Andrzej
SouthChicago
IL
50 284 C
Falarski
Karol
GrandRapids
MI
126 257 C
Fabijaniak
Andrzej
SouthChicago
IL
ABC 0 L
Falarski
Karol
GrandRapids
MI
AC 0 L
Fabinski
EdwardA
Detroit
MI
100 41 A
Falas
Antoni
IronRiver
MI
43 187 C
Fabinski
EdwardA
Detroit
MI
A0L
Faldowski
Antoni
Nanticoke
PA
188 282 A
Fabirowski
Jan
Detroit
MI
43 103 A
Faldowski
Antoni
Nanticoke
PA
186 408 C
Fabis
Stanislaw
Cleveland
OH
12 27 C
Faldowski
Antoni
Nanticoke
PA
ABC 0 L
Fabis
Stanislaw
Cleveland
OH
ABC 0 L
Faldrowicz
Marcin
Buffalo
NY
44 127 A
Fabisiak
Feliks
MaspethLI
NY
27 221 C
Faldrowicz
Marcin
Buffalo
NY
50 363 A
Fabisiak
Jozef
Chicago
IL
11 450 A
Faldrowicz
Marcin
Buffalo
NY
41C
Fabisiak
Jozef
Chicago
IL
ABC 0 L
Faldrowicz
Marcin
Buffalo
NY
ABC 0 L
Fabisiak
Stanislaw
Cleveland
OH
3 165 C
Faldy
Jan
Kensington
IL
ABC 0 L
Fabisiak
Stanislaw
Cleveland
OH
ABC 0 L
Falencki
Aleksander
Natrona
PA
53 246 C
Fabisiak
Wladyslaw
Woburn
MA
70 330 C
Falencki
Aleksander
Natrona
PA
ABC 0 L
Fabisiak
Wladyslaw
Woburn
MA
ABC 0 L
Falendysz
JanH
Detroit
MI
161 61 A
Fabiszak
Stanislaw
Erie
PA
40 108 A
Falendysz
JanH
Detroit
MI
167 259 C
Fabiszak
Stanislaw
Erie
PA
36 54 C
Falendysz
JanH
Detroit
MI
ABC 0 L
Fabiszak
Stanislaw
Erie
PA
ABC 0 L
Falenski
Konstanty
Pittsburgh
PA
93 437 C
Fabiszewski
Aleksander
Scranton
PA
211 282 A
Falenski
Konstanty
Pittsburgh
PA
ABC 0 L
Fabiszewski
Aleksander
Scranton
PA
209 408 C
Falik
Jan
Southington
CT
64 71 C
Fabiszewski
Aleksander
Scranton
PA
ABC 0 L
Falinski
Konstanty
Pittsburgh
PA
9 260 A
Fabiszewski
Antoni
Conemaugh
PA
53 442 C
Falkiewicz
Czeslaw
Reading
PA
3 349 A
Fabiszewski
Antoni
Conemaugh
PA
ABC 0 L
Falkiewicz
Czeslaw
Reading
PA
3 345 C
Fabiszewski
Franciszek
Everson
PA
A0L
Falkiewicz
Czeslaw
Reading
PA
ABC 0 L
Fabiszewski
Szczepan
Baltimore
MD
ABC 0 L
Falkiewicz
Stanislaw
Reading
PA
2 349 A
Fabrykiewicz
Teofil
Brooklyn
NY
6 393 A
Falkiewicz
Stanislaw
Reading
PA
2 345 C
Fabrykiewicz
Teofil
Brooklyn
NY
33 407 C
Falkiewicz
Stanislaw
Reading
PA
ABC 0 L
Facik
Jan
Southington
CT
ABC 0 L
Falkiewicz
Waclaw
FallRiver
MA
35 167 C
Fadensiak
Jan
Bridgeport
CT
19 431 C
Falkiewicz
Waclaw
Fall River
MA
ABC 0 L
Faderowski
Aleksander
Milwaukee
WI
39 213 C
Faderowski
Aleksander
Milwaukee
WI
ABC 0 L
Fadrowski
Aleksander
Milwaukee
WI
84 232 A
Fadrowski
Jozef
Chicago
IL
ABC 0 L
Fafara
Jakob
Manchester
NH
56 391 A
Fafara
Jakob
Manchester
NH
50 185 C
Fafara
Jakob
Manchester
NH
ABC 0 L
Faferko
Karol
Delray
MI
108 256 C
Faferko
Karol
Delray
MI
ABC 0 L
Faifer
Jozef
BattleCreek
MI
54 65 A
Faifer
Jozef
BattleCreek
MI
ABC 0 L
Fajfer
Jozef
BattleCreek
MI
54 65 A
Fajfer
Jozef
BattleCreek
MI
83 222 C
Fajkowski
Boleslaw
IndianaHarbor
IN
ABC 0 L
Fajkowski
Jan
IndianaHarbor
IN
ABC 0 L
Fajlofer
Marcin
Buffalo
NY
3 127 A
Fajlofer
Marcin
Buffalo
NY
16 6 C
Literatura
Auleytner J., Komunikacja pocztowa w Błękitnej Armii Hallera w latach 1917-1920, Warszawa 2017. Gołębiewski G., Hallerczycy w Płocku w 1919 roku, „Notatki Płockie”, 2003, nr 3/196, s. 23-28. Gołębiewski G., Hallerczycy w Płocku 28 maja 1919 r. - 13 stycznia 1920 r., „Płocki Rocznik Historyczno-Archiwalny”, t. 8, 2016, s. 67-99. Jarno W., 1 Dywizja Strzelców armii generała Hallera w latach 1918-1919, Łódź 2006. Kaczmarski K., Muszyński W. J., Sierchuła R., Generał Józef Haller 1873-1960, Warszawa 2017. Orłowski M., Generał Józef Haller 1873-1960, Kraków 2007. Radziwiłłowicz D., Błękitna Armia – w 80 rocznicę utworzenia, Warszawa 1997. Radziwiłłowicz D., Armia Polska we Francji – organizacja, wyszkolenie, walki (1917-1919), „Kwartalnik Bellona”, R. 99 (11), 2017, nr 2 (689), s. 107-131. Trawiński W. H., Odyseja polskiej Armii Błękitnej, oprac. i wstępem poprzedził W. Suleja, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1989.
46
Janusz Bielicki
Żołnierska historia sprzed 100 lat jakich wiele czy... jak żadna inna?
Józef Bielicki, ok. 1919 r. Archiwum rodzinne.
Ż
yciowe losy wielu Polaków urodzonych na przełomie XIX i XX wieku były bardzo podobne. Ci, którzy osiągnęli wiek poborowy przed wybuchem I wojny światowej byli powoływani do wojska tego państwa zaborczego, w granicach którego znajdowała się ich rodzinna miejscowość. Po otrzymaniu zwyczajowych powołań musieli stawić się w koszarach wyznaczonych im jednostek. Gdy wybuchła wielka wojna poszli na front, a potem, służąc w pułkach trzech armii, niejednokrotnie walczyli przeciwko sobie. Udokumentowanych przykładów takich zdarzeń jest aż nadto. Wszystko zmieniło się z chwilą klęski mocarstw, które tę wojnę rozpętały. Społeczeństwo polskie w pełni wykorzystało ten moment, przystępując do dzieła odbudowy własnego państwa, w tym oczywiście – do formowania własnej armii. Wtedy to ci, którzy przeżyli wojnę na froncie lub zostali zwolnieni z obozów jenieckich, do których dostali się w trakcie walk, zasilili szeregi odradzającego się Wojska Polskiego. Mieli za sobą barwne i bolesne przeżycia wojenne, które dziś mogłyby stać się kanwą niejednego scenariusza filmowego, dokumentalnego bądź fabularnego. W roli bohatera takiego filmu widziałbym na przykład carskiego huzara, potem ułana Wojska Polskiego, wreszcie wachmistrza 3 Pułku Wojskowej Straży Granicznej – Józef Bielickiego rodem z ziemi dobrzyńskiej. Józef Bielicki urodził się w Warszawie 21 czerwca 1890 roku. Był synem Stanisława Bielickiego i Konstancji z d. Chmurskiej. Jego ojciec, pochodzący z Mokowa opodal Dobrzynia nad Wisłą, należał do rodu, który dotarł na ziemię dobrzyńską w XVII wieku. Stanisław Bielicki w latach osiemdziesiątych XIX wieku w poszukiwaniu lepszego ży-
cia przeniósł się do Warszawy. Tam w roku 1886, w kościele Świętego Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu, poślubił Konstancję Chmurską. Natomiast dziad Józefa, Leon Bielicki, zmarł w początkach stycznia 1864 roku. Rodzinny przekaz głosi, że jego zgon nastąpił w wyniku ran odniesionych w jednej z potyczek Powstania Styczniowego na ziemi dobrzyńskiej. Ponieważ Józefowi dość wcześnie zmarł ojciec, a oprócz matki miał jeszcze młodsze rodzeństwo, to zaraz po ukończeniu w 1905 roku szkoły powszechnej zmuszony był podjąć pracę. Najpierw był to skład win Bobownik i Rakowiecki, a potem znana warszawska restauracja w prestiżowym Hotelu Brül na obrzeżach Ogrodu Saskiego, gdzie zatrudnił się u bliskiego znajomego rodziny, właściciela tejże restauracji. W 1911 roku został w normalnym trybie powołany do odbycia służby wojskowej. Wcielono go do carskiej kawalerii, do 8 Łubieńskiego Pułku Huzarów stacjonującego w Kiszyniowie, w odległej Besarabii (obecnie Mołdawia). Był to nie byle jaki pułk, gdyż miał już za sobą stuletnią historię, a dowodził nim wtedy
Dyplom Józefa Bielickiego z 1921 r. Zbiory Centralnego Archiwum Wojskowego, fot. J. Bielicki.
47 członek rodziny panującej – Fiodor Nikołajewicz Romanow. Wkrótce Józef trafił tam do szkoły podoficerskiej, którą ukończył w 1913 roku w stopniu kaprala. Z chwilą wybuchu I wojny światowej jego pułk został skierowany na front rosyjsko-niemiecki i nigdy już do Kiszyniowa nie powrócił. W uznaniu męstwa, którym Józef Bielicki wykazał się we frontowych bojach z Niemcami odznaczono go krzyżem św. Jerzego, orderem przyznawanym za męstwo i odwagę okazane w bezpośredniej walce z nieprzyjacielem. Wiosną 1915 roku dowódcy wyznaczyli go, jako bardzo obiecującego podoficera, do dalszej nauki w szkole chorążych, którą miał rozpocząć w lipcu tegoż roku. Do tego jednak nie doszło, bowiem w końcu kwietnia dostał się wraz ze swoim pododdziałem do niewoli. Los sprawił, że pułk Józefa walczył wtedy w jego rodzinnych stronach, na pograniczu ziemi dobrzyńskiej i płockiej, a do niewoli dostał się pod Staroźrebami. W niemieckim obozie jenieckim przebywał do połowy roku 1918. Nie mógł więc pożegnać swej matki, która zmarła w początkach tego roku. Po zwolnieniu z obozu pojechał najpierw do rodziny do Mokowa. Jesienią, gdy Rada Regencyjna zaczęła podejmować decyzje dotyczące tworzenia polskich sił zbrojnych, Józef Bielicki dotarł do opuszczanej przez wojska niemieckie twierdzy Modlin. W pobliskim Pomiechówku został nawet komendantem straży obywatelskiej i kierował rozbrajaniem miejscowych pruskich posterunków. Gdy w twierdzy modlińskiej zaczęto formować pierwsze polskie jednostki wojskowe okazało się, że są to tylko pułki piechoty. Kawalerzyście Bielickiemu to nie odpowiadało, więc w początkach stycznia 1919 roku pojechał do Mławy, gdzie wstąpił ochotniczo do 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich, którego 2 szwadron tam się właśnie formował.1 Zatwierdzono go w stopniu plutonowego i skierowano do Ostrołęki – miejsca koncentracji całego pułku. Tam, z powodu braku wystarczającej ilości koni, jego szwadron spieszono, uzbrojono w karabiny maszynowe i – w charakterze szwadronu szturmowego pułku – wysłano na front przeciwko bolszewikom. W trakcie walk wkrótce awansowano go do stopnia wachmistrza. Ponieważ w jego szwadronie nie było odpowiedniej liczby oficerów, samodzielnie dowodził na froncie powierzonymi sobie plutonami. W roku 1919 uczestniczył w zajęciu Ejszyszek, Możejek i Wilna, gdzie w maju uzyskał awans na stopień wachmistrza sztabowego. Zdobywał centrum Wilna, klasztor sióstr wizytek oraz dworzec kolejowy, który zaatakował od strony Ostrej Bramy. Za ten zwycięski szturm jego szwadron uzyskał wtedy ustną pochwałę od Józefa Piłsudskiego oraz pochwałę w rozkazie skierowanym do całej grupy operacyjnej kawalerii. 1. 4 Pułk Ułanów Zaniemeńskich kontynuował tradycje 4 Pułku Ułanów Królestwa Polskiego. Poza Mławą poszczególne szwadrony tworzone były także w Łomży, Płocku, Włocławku, Białymstoku i Koninie.
Koszary 8 Pułku Huzarów w Kiszyniowie. Źródło: Istorija 8 Gusarskowo Łubienskowo Połka, Odessa 1913.
W sierpniu 1919 roku szwadron szturmowy 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich rozformowano, Józefa zaś odkomenderowano do 3 Pułku Wojskowej Straży Granicznej jako instruktora i szefa szwadronu szkolnego tegoż pułku, stacjonującego wtedy w Ciechanowie. Miał w nim szkolić żołnierzy powstających polskich jednostek granicznych. Zgodnie z tym przydziałem, przeszkolił tam kilka grup rekrutów, w sumie kilkaset osób. Jednak szkolenie młodego wojska nie dawało mu satysfakcji, dlatego też ustawicznie składał prośby o ponowne skierowanie na front. Były one odrzucane z prozaicznego powodu – braku w jednostce innego wachmistrza,
Tak mógł wyglądać Józef Bielicki w mundurze 8 Łubieńskiego Pułku Huzarów. Źródło: Wikimedia.
48
Janusz Bielicki
który mógłby przejąć jego obowiązki i go zastąpić. Swoją frustrację z tego powodu potrafił okazywać w iście kawaleryjski sposób, o czym świadczą zapisy z księgi kar jego szwadronu. Jeden z nich donosi o karze aresztu dla wachmistrza Józefa Bielickiego za to, że będąc w stanie wskazującym na spożycie (wiadomo czego), w jedną z niedziel wziął bez pozwolenia konia ze stajni pułku i przegalopował nim kilkakrotnie przez centrum miasta, a gdy ochłonął sam wrócił do koszar. Do-
Znak 8 Łubieńskiego Pułku Huzarów. Źródło: Wikimedia.
Order św. Jerzego. Źródło: Wikimedia.
wódca pułku z wyrozumiałością i po ojcowsku potraktował tę jego ułańską fantazję i „nagrodził” go za to trzema dniami aresztu średniego. Jedyny wachmistrz w szwadronie był mu bowiem bardzo potrzebny. Sztab jego jednostki i szwadron szkolny zmieniały kilka razy miejsce pobytu (Ciechanów, Przasnysz, Włocławek), by w końcu znaleźć się w Grudziądzu. Tutaj, po reorganizacji służb granicznych, został w maju 1920 roku przydzielony do Komendy Miasta z zadaniem pełnienia obowiązków oficera sztabowego przy Komendzie Miasta Grudziądz. Obowiązki wypełniał wzorowo i w krótkim czasie awansowano go do stopnia chorążego oraz skierowano na kurs dokształcający, przygotowujący do cenzusu oficerskiego. W maju 1921 roku odkomenderowano go do Komendy Wojewódzkiej Zachodniej Straży Obywatelskiej w tymże Grudziądzu, gdzie także pełnił obowiązki adiutanta tej Komendy. Otrzymał w niej nawet okazały dyplom za wzorowe wypełnianie obowiązków. We wrześniu 1921 roku skierowano go stamtąd na kurs do Centralnej Szkoły Podchorążych Kawalerii. W trakcie szkolenia poważnie jednak zachorował i z tego powodu nie mógł przez około dwa miesiące uczestniczyć w nauce i ćwiczeniach. Ponieważ program szkolenia był bardzo napięty i nie było już możliwości nadrobienia zaległości, zaproponowano mu ponowne rozpoczęcie kursu w kolejnym 1922 roku, w październiku. Był dopiero luty roku 1922 i wtedy to, po długich przemyśleniach, postanowił zrezygnować z dalszej kariery wojskowej i powrócić do Warszawy. W końcu lutego wystąpił z wojska i zamieszkał w stolicy. W Warszawie początkowo był pracownikiem firmy Przemysł i Eksport S.A., a następnie podjął pracę w przedstawicielstwie handlowym mało jeszcze wtedy znanej firmy produkującej żarówki – Tungsram, obecnie światowej marki należącej do olbrzymiego koncernu oświetleniowego General Electric. Jej warszawska siedziba mieściła się wtedy przy ulicy Nowowiejskiej 13, w przejętej przez Tungsram polskiej Fabryce Lamp Elektronowych Cyrkon. Tungsram produkowała tam najpierw żarówki, a potem także lampy do pierwszych radioodbiorników. Gdy w Polsce zaczęła rozwijać się radiofonia, Józef zainteresował się nią i w tym kierunku postanowił skierować swoją karierę. Początkowo zatrudnił się w polsko-holenderskiej firmie Polsko-Holenderska Fabryka Lampek Elektrycznych, stanowiącej spółkę koncernu Philipsa z warszawską grupą kapitałową Bracia Borkowscy, która to spółka była w owym czasie czołowym importerem radioodbiorników do Polski. Potem jednak przeniósł się do Polskiego Towa-
rzystwa Radjotechnicznego PTR, które wtedy było już spółką koncernu Marconi’s Wireless Telegraph Company LTD w Londynie z francuskimi firmami: Société Française Radio-électrique SFR i Compagnie Générale de TSF w Paryżu. PTR było wtedy czołowym wytwórcą radioodbiorników w Polsce. Wytwórnia i biura przedstawicielskie mieściły się na Mokotowie, przy ulicy Narbutta. Józef Bielicki mieszkał po sąsiedzku, w jednym z nowoczesnych budynków mieszkalnych wybudowanych przy alei Niepodległości. Powodziło mu się bardzo dobrze ponieważ jego klientami byli najbogatsi mieszkańcy ówczesnej Warszawy. Radiofonia była wtedy jeszcze rozrywką elitarną, dla zamożnych. W związku z pracą dla angielsko-francuskiej spółki musiał nauczyć się języka francuskiego, co ujawnił w swojej, ciągle uzupełnianej, dokumentacji z obowiązkowych, okresowych szkoleń wojskowych. Z czasem wszystkie udziały w spółce przejęły Polskie Zakłady Marconi S. A. Józef Bielicki pracował dla nich do września 1939 roku. W 1926 roku chorąży Józef Bielicki został mianowany podporucznikiem rezerwy, a w roku 1929 – porucznikiem. Niezbędne okresowe szkolenia wojskowe odbywał najpierw w 7 Pułku Ułanów w Mińsku Mazowieckim, a następnie w 5 Pułku Ułanów Zasławskich w Ostrołęce. Józef Bielicki w drugiej połowie lat trzydziestych, zbliżając się do swojej „pięćdziesiątki”, prowadził ustabilizowane życie w rozwijającej się dynamicznie stolicy. Ale potem przyszła wojna i barbarzyńskie niemieckie bombardowania Warszawy we wrześniu 1939 roku, następnie eksterminacja jej mieszkańców przez hitlerowskich okupantów, a w roku 1944 zagłada miasta podczas Powstania Warszawskiego. Gdy powstańcy prowadzili regularne walki uliczne, cywilna ludność była bestialsko mordowana przez oddziały niemieckie
Marconi 3LE – jeden z pierwszych radioodbiorników firmy Marconi. Źródło: Wikimedia.
Plakat reklamowy Polskiego Towarzystwa Radjotechnicznego. Źródło: Wikimedia.
wspomagane przez rosyjskich, ukraińskich i łotewskich kolaborantów. Józef Bielicki nie przeżył tej wojny. Data i okoliczności jego śmierci nie są do dziś znane. Najprawdopodobniej nastąpiło to podczas Powstania Warszawskiego, lecz nie wiadomo, czy jego osobę skrywa jeden z licznych nierozszyfrowanych powstańczych pseudonimów, czy był jedną z wielu tysięcy niezidentyfikowanych cywilnych ofiar zagłady miasta. W każdym bądź razie, jego waleczna przeszłość i zasługi w czasie odzyskiwania naszej niepodległości oraz kształtowania zrębów odrodzonej państwowości polskiej sprawiają, że pomimo – a może nawet na przekór – swej anonimowej śmierci, wart jest przypomnienia i zapamiętania, podobnie jak wielu innych, wydawałoby się zwyczajnych, ale przecież niezwyczajnych, bohaterów tamtego czasu.
Źródła i literatura
Archiwalia rodzinne. Centralne Archiwum Wojskowe, sygn. I. 481 B. 6551. Historia 3. Pułku Straży Granicznej, rękopis w Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie. S. K. Bayer, Zarys historji wojennej 4-go Pułku Ułanów Zaniemeńskich, Warszawa 1929. Istorija 8 Gusarskowo Łubienskowo Połka, Odessa 1913.
50
Krzysztof Kłodawski
Postawy ewangelików wobec polskich dążeń niepodległościowych w XIX i początkach XX wieku
Ludwik Kunkel (1842-1918). Dzięki uprzejmości prof. dr. hab. Roberta Kunkla.
Uwarunkowania kolonizacji
Rok 1815 stanowił datę przełomową dla Polaków zamieszkujących ziemie polskie znajdujące się pod trzema zaborami. Na niemalże sto lat ludność polska, także pod zaborem rosyjskim – a w szczególności na obszarze autonomicznego Królestwa Polskiego – znalazła się w określonej rzeczywistości prawno-politycznej. Historycy zajmujący się badaniem osadnictwa niemieckiego zadają sobie zasadnicze pytanie o rolę jaką odegrali niemieccy koloniści w badanym okresie. Jak słusznie zauważa w jednym ze swoich opracowań Witold Kula inaczej należy oceniać Niemców mieszkających od wielu lat w miastach, inaczej kolonistów rolniczych, rozsianych w mniej lub bardziej zwartych grupach, a jeszcze inaczej tzw. fabrykantów. Nie mniej istotny był także fakt lojalności kolonistów wobec władz rosyjskich – gospodarzy tych ziem, a zarazem darczyńców, wobec których kierowano wiernopoddańcze gesty.1 Stosunek kolonistów do dążeń narodowych Polaków stanowił również konsekwencję stopnia polonizacji tej grupy narodowo-religijnej.2 Nie mniej ważny był stosunek rządu do kolonistów. Władzom zależało na sprawnym i skutecznie prowadzonym procesie napływu osadników, co potwierdzają raporty władz wojewódzkich, a następnie gubernialnych, oraz gubernatorów cywilnych, w których z wielką troską śledzono tempo i skalę kolonizowania tutejszych ziem. W sposób szczególny 1. Patrz: W. Kula, Niemieccy koloniści przemysłowi wobec powstania listopadowego, „Przegląd Historyczny”, t. 48, 1957, s. 752. 2. Szerzej zagadnienie to omawia T. Stegner, Polonizacja Niemców - ewangelików w Królestwie Polskim 1815-1914, „Przegląd Historyczny”, t. 80, 1989, z. 2, s. 303.
Edward Jürgens (1824-1863). Ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
potwierdzają to raporty z przełomu lat trzydziestych i czterdziestych XIX stulecia. Wśród pozytywów wskazywano na powiększenie areału dóbr prywatnych poprzez karczowanie lasów czy adoptowanie nieużytków.3 Znamiennie brzmi fragment raportu z roku 1840, w którym władze gubernialne [...] dla dobra wszystkich kolonistów Zagranicznych tudzież poiedynczych familii pożądanem jest aby Kommisya Rządowa spiesznie zdecydowała przedstawienie Gubernatora Cywilnego z [...] 1840 r [...] którym zaproponował szrodki do osłonienia ich od uciemiężeń w niektórych miejscach praktykowanych i rozciągnięcia nad niemi bliższej opieki [...]4. Władze miały na względzie, obok ukrócenia nadużyć wobec kolonistów, ograniczenie i – o ile to możliwe – zamknięcie kanału napływu dla tych cudzoziemców, którzy nie mieli środków do życia.5 Poza tym regularnie oceniano tempo i sprawność przebiegu procesu kolonizacji.6
Postawy pastorów
Nie należy zapominać, iż w zamyśle zaborcy, szczególnie od czasu zdławienia Powstania Listopadowego, koloniści mieli stanowić przeciwwagę dla ludności polskiej. W tej sytuacji bardziej zrozumiała staje się ich bierna postawa, a nawet jawna niechęć, wobec działań powstańczych. Cie3. Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej: AGAD), Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych (dalej: KRSW), sygn. 6986 (mf. A 22490), s. 409-411. 4. AGAD, KRSW, sygn. 6987 (mf. A 22491), s. 229-230. Patrz także raport za rok 1841: AGAD, KRSW, sygn. (mf. A 22494), s. 579, gdzie czytamy: [...] takowe ich doświadczenie nauczyło ieszcze nie w zupełności zapewniaią Opiekę kolonistom od Rządu należną [...]. 5. AGAD, KRSW, sygn. 6992 (mf. A 22496), s. 25-26. 6. AGAD, KRSW, sygn. 6947 (mf. A 22457), s. 640.
kawych danych na ten temat dostarczają deklaracje lojalności pastorów. Ich stosunek do władz musiał być pozytywny w sytuacji kandydowania na urząd pastora danego systematu. Każdy duchowny powoływany na urząd proboszcza miał obowiązek przedłożenia informacji o nieangażowaniu się w działania skierowane przeciwko władzy. Potwierdzenie takich praktyk znajdujemy chociażby w przypadku aktu powołania w 1849 roku na urząd pastora zboru pułtuskiego Ottona Hevelke. Otrzymał on aprobatę od Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych i od Konsystorza, gdzie przedłożono obok przysięgi homagialnej także jego deklarację nieprzynależności do tajnych towarzystw.7 Z podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku powołania Aleksandra Tetznera na pastora w Osieku nad Wisłą.8 Przykładem antypolskiej postawy w czasie Powstania Listopadowego może być osoba pastora lipnowskiego, Karola Pastenacego. Odpowiadając na jego prośbę o zgodę na wyjazd wypoczynkowy na Śląsk, Generalny Konsystorz Ewangelicki (GKE) wystawił pastorowi taką oto opinię: [...] przychylny prawej władzy i przywiązany do Monarchy swego, w niczem nie należał do rewolucji, lecz przez cały przeciąg czasu wiernie obowiązki swe pełnił, nawet z narażeniem zdrowia swego w czasie panującej choroby zaraźliwej, tak dalece, że wedle rady lekarskiej znaglony jest szukać pomocy u wód zagranicznych9. Pastor Pastenacy złożył też prośbę o przyznanie mu orderu za właściwą, w jego mniemaniu, postawę podczas powstania. Gorliwość swoją potwierdzał faktem m.in. odwiedzenia od działań zbrojnych 500-osobowej grupy młodzieży w wieku 15-25 lat, oczekującej na jego radę.10 Również Naczelnik Wojenny Województwa Płockiego w piśmie do Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych Duchownych i Oświecenia Publicznego (KRSWDiOP) wydał przychylną opinię stwierdzając, iż pastor ów popierał władze rosyjskie oraz nie złożył przysięgi wierności powstańcom.11 Poprawność polityczną pastora potwierdził ponownie Na7. AGAD, Centralne Władze Wyznaniowe Królestwa Polskiego (dalej: CWWKP), sygn. 1212, s. 333-334. Hevelke, urodzony w 1825 r., oczywiście nie mógł brać udziału w wydarzeniach z lat 1830-31. 8. AGAD, CWWKP, sygn. 1223, s. 352, gdzie stwierdzono: [...] Prowadzenie zaś jego obecnie pod względem politycznym i moralnym jest dobre [...] 9. AGAD, CWWKP, sygn. 1197, s. 190 (notatka pochodzi z lipca 1832 r.). 10. AGAD, CWWKP, sygn. 1197, s. 211-213. Wypada dodać, że Generalny Konsystorz Ewangelicki nie dał wiary wszystkim informacjom podanym przez pastora. Nieścisła na przykład była informacja pastora o opuszczeniu kraju i wyjazdu do Prus, i pobyt tamże aż do zyskania przewagi przez wojska rosyjskie, gdy w rzeczywistości wyjechał on do Prus, gdy wojska carskie były już w Lipnie. 11. AGAD, CWWKP, sygn. 1197, s. 277-278. Działalność pastora budziła też pewne zastrzeżenia władz. W 1835 r. pojawiły się zarzuty dotyczące namawiania przezeń mniej oświeconych do podawania nierzetelnych denuncjacji, do zachęcania włościan do zanoszenia skarg przeciwko niższym władzom krajowym oraz nie odprawienia w dniu 3. września 1835 r., w rocznicę koronacji cara, nabożeństwa w kościele i oddalenia się z domu, chociaż był do tej czynności wyznaczony przez władze. W związku z powyższym Komisja Województwa Płockiego zwróciła się z prośbą do nadrzędnych władz o odwołanie Pastenacego z urzędu pastora w Lipnie i Michałkach, patrz tamże, s. 273. Jednak Naczelnik Województwa Płockiego bronił pastora twierdząc, iż odsyłanie włościan do urzędów wynikało z faktu, iż ci przychodzili do niego po porady, a ten odsyłał ich do urzędników.
Pocztówka – kościół ewangelicki w Płocku, l. 1905-1912. Ze zbiorów MMP.
Pocztówka – Niemieckie Góry w Płocku, 1941-1942. Ze zbiorów MMP.
czelnik Wojenny Płocki w piśmie z lipca 1842 roku przy okazji wydania duchownemu paszportu, gdzie stwierdzono: [...] x Pastenacy w rokoszu udziału nie miał żadnego przez ciąg onego był i dotychczas iest pastorem w Lipnie zachowywał i zachowuie się spokojnie był i jest zawsze dobrego sposobu myślenia pomiędzy wychodźcami za granicą z rodzeństwa nie ma nikogo a co rocznie miewając udzielany passport wyieżdża za granicę i dotąd żadnego podeirzenia na siebie nie ściągnął przeto i w udzieleniu mu nateraz passportu tu żadne przeszkody nie okazuią się12. Medalem przyznawanym na pamiątkę poskromienia polskiego buntu został nagrodzony także superintendent płockiej diecezji ewangelicko-augsburskiej, Ignacy Boerner, o czym informował Konsystorz Ewangelicko-Augsburski w Warszawie w piśmie do władz miasta Płocka.13 Okoliczność ta stawia tego skądinąd zasłużonego pastora w niekorzystnym świetle, zwłaszcza wobec faktu, iż w roku 1864 odprawiał on nabożeństwa w intencji ojczyzny, podobnie jak Kacper Mikulski – w późniejszych latach administrator parafii w Paproci Dużej.14 12. AGAD, CWWKP, sygn. 1198, s. 132-133. 13. Archiwum Państwowe w Płocku (dalej: APP), Akta miasta Płocka, Statisticeske svedenija za 1896 god, sygn. 5532, k. 81 (informacja pochodzi z 9. października 1896 r., a więc z czasu tuż przed śmiercią superintendenta). Pastor ów odznaczony był również sześcioma innymi orderami i medalami. 14. T. Stegner, Luteranie na terenie Królestwa Polskiego, „ziem zabranych” i Galicji w latach 1795-1918, [w:] J. Kłaczkow red., Kościoły luterańskie na ziemiach polskich (XVI-XX w.). Pod zaborami i obcym panowaniem, Toruń 2012, s. 58.
52
Krzysztof Kłodawski
Tłok pieczętny – Wyszogród miasto. Urzędnik stanu cywilnego parafii ewangelicko-augsburskiej, po 1867 r. Ze zbiorów MMP.
Tłok pieczętny – Ewangelicko-Augsburskie Kolegium Kościelne w Michałkach. Ze zbiorów MMP.
Poprawnością polityczną wykazywał się pastor parafii ewangelickiej w Michałkach, Karol Fryderyk Haberfeld, co potwierdził GKE w piśmie skierowanym do KRSWDiOP, dotyczącym jego zatwierdzenia na pastorat w tej miejscowości.15 Podobnie jego następca, pastor Wilhelm Kattein, wybrany na urząd w 1840 roku, złożył przysięgę homagialną oraz deklarację nieprzynależenia do tajnych towarzystw.16 Wiernością wobec tronu carskiego legitymowali się także pastorzy parafii wyszogrodzkiej, co potwierdza odezwa Kancelarii Gubernatora Wojennego Miasta Warszawy do kancelarii przybocznej KRSWDiOP z października 1837 roku. Odnotowano w niej, iż ksiądz W. Alberti […] przez czas rewolucyi bez przerwy mieszkał w miasteczku Dębiny i o ile dotąd wiadomo, sprawował spokojnie, przy wojsku rokoszowym nie służył i nieodkryto aby w inny sposób do zaburzeń należał […]17. Również jego syn Edmund Alberti, który objął po ojcu pastorat wyszogrodzki w 1869 roku, nie należał do żadnych tajnych organizacji.18 Nie brak jednak przykładów odmiennych postaw pastorów. Wybrany na pastora w Sierpcu w 1839 roku ksiądz Bogumił Rosenthal w czasie wybuchu Powstania Listopadowego studiował teologię na Uniwersytecie w Berlinie19, lecz za udział w Powstaniu Styczniowym, określonym przez władze postępkiem politycznym, został zwolniony z urzędu i osadzony w płockim więzieniu.20 Aktywnie w walki powstańcze włączył się jego syn Abraham, który uczestniczył w ataku na załogę rosyjską w Płońsku.21 Za udział w Powstaniu Styczniowym zesłani do Kazania zostali synowie
Emila Laubera, pastora m.in. zboru przasnyskiego, Emil, Karol i Zygmunt.22 Pozytywnym bohaterem był płocki duchowny Karl Hevelke, który w dniu 8 stycznia 1831 roku wyraził zgodę na przekazanie średniego dzwonu z kościoła ewangelickiego w Płocku, ważącego 1325½ funtów, na potrzeby wojenne.23 Pastor ów w dniu 20 marca tegoż roku wraz z zebranymi w zborze wiernymi złożył przysięgę na wierność ojczyźnie i narodowi.24 W naradach, które organizowały Komisja Wojewódzka Płocka oraz Urząd Municypalny brał udział Henryk Jurgens, ojciec Edwarda.25 Z kolei urodzony w Płocku Karol Gustaw Manitius, zarządzający w latach 1848-1853 parafią przasnyską, za udzielanie się w polskim ruchu narodowym w latach 1861-1864 przeniesiony został do parafii łomżyńskiej.26 W przytłaczającej większości stosunek duchowieństwa ewangelickiego i kolonistów niemieckich do walki zbrojnej Polaków przeciw zaborcom był wrogi. Podobnie jak w przypadku Powstania Listopadowego, również działania powstańcze z lat 1863-1864 pastorzy i ludność niemiecka odbierała w sposób nieprzyjazny.27 Co więcej, duchowni protestanccy usiłowali też obarczyć odpowiedzialnością za udział w nielegalnych działaniach swoich religijnych wrogów, do jakich niewątpliwie należeli baptyści, których gminy rozwijały się coraz dynamiczniej na Mazowszu. Swoje działania przeciw baptystom prowadzili oni dwutorowo. Obok utrudniania im działalności misyjnej, zarzucali członkom sekty czynny
15. AGAD, CWWKP, sygn. 1201, s. 182-183. Był to rok 1837. Podczas Powstania Listopadowego pastor przebywał w Ozorkowie. Jak stwierdzono w piśmie z Kancelarii Gubernatora, nie stwierdzono uczestnictwa w wojskach powstańczych ani innych gorszących działaniach, patrz tamże, s. 194 (1838 r.). 16. AGAD, CWWKP, sygn. 1201, s. 219-220. Patrz też: tamże, s. 238 – notatka Wydziału Spraw Duchownych KRSWDiOP. 17. AGAD, CWWKP, sygn. 1216, s. 173. 18. AGAD, CWWKP, sygn. 1218, s. 207-208. 19. AGAD, CWWKP, sygn. 1214, s. 286-287. 20. AGAD, CWWKP, sygn. 1215, passim, s. 115, 118-119. 21. S. Popkowski, Powstanie styczniowe w Płockim i Płońskim, Płock 1939, s. 124.
22. R. Gerber, Studenci Uniwersytetu Warszawskiego 1808-1831. Słownik biograficzny, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1977, s. 385. 23. M. Macieszyna, Powstanie listopadowe w Płocku, Płock 1921, s. 23-24. 24. Tamże, s. 35. 25. Księga Pamiątkowa Koła Płocczan, Warszawa 1931, s. 136. W aktach gminy ewangelickiej w Wyszogrodzie w jednym z dokumentów jako świadek widnieje Jan Jurgens – cieśla, co wskazywałoby na możliwość przybycia Jurgensów do Płocka z Wyszogrodu, patrz: APP, Akta Stanu Cywilnego gminy Wyszogród, sygn. 19, k. 7. 26. T. Stegner, Pastorzy Królestwa Polskiego na studiach teologicznych w Dorpacie w XIX wieku, Warszawa 1993, s. 10. 27. M. R. Krajewski, Powstanie styczniowe w ziemi dobrzyńskiej (1863-1864), [w:] S. Kalembka red., Z dziejów powstania styczniowego na Kujawach i ziemi dobrzyńskiej, Warszawa 1989, s. 142.
udział w Powstaniu Styczniowym, na co władze carskie odpowiadały wzmożonymi represjami wobec tej społeczności, w efekcie czego byli oni zmuszani do emigracji z Królestwa Polskiego na Wołyń.28
Postawy społeczności ewangelickiej
Negatywnego stosunku do polskich zrywów niepodległościowych nie należy bynajmniej odnosić do całej społeczności ewangelickiej. Tezę niniejszą potwierdza postawa wielu urzędników, społeczników wywodzących się spośród potomków niemieckich osadników, bądź Polaków ewangelickiego wyznania. Swoistą sztafetę propolskich patriotów otwiera Walery Jędrzej Skowroński, burmistrz Zakroczymia, uczestnik Powstania Listopadowego.29 Kolejnym przykładem może być Samuel Traugott Peschke, doktor medycyny, żołnierz pułku jazdy Księstwa Warszawskiego, wzięty do niewoli rosyjskiej, po powrocie z której osiadł w Płocku, gdzie został lekarzem obwodowym, a następnie powiatowym. Swój patriotyzm przelał na swoich synów, z których jeden brał udział w Powstaniu Styczniowym.30 Również lekarzem był urodzony w Płocku Wojciech Karol Henryk Groffe, absolwent Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Podczas Powstania Listopadowego udzielał się jako sztabslekarz ambulansu, za co został nagrodzony Krzyżem Złotym. Pracował później jako lekarz obwodu górniczego w powiecie kieleckim, a następnie mariampolskim.31 Zmarł w Łęczycy, gdzie został pochowany.32 Ignacy Hinca (Hincz)33, podobnie jak Samuel Peschke, był uczestnikiem kampanii napoleońskich w wojskach Księstwa Warszawskiego. Po utworzeniu Królestwa Polskiego, i uprzednim wystąpieniu z Wojska Polskiego, otrzymał posadę inżyniera i asesora budowniczego województwa lubelskiego, gdzie wykonał plan Lublina, projekt rogatek warszawskich oraz dokonał pomiarów wielu tamtejszych kościołów i budynków klasztornych. Na rok przed wybuchem Powstania Listopadowego został budowniczym województwa płockiego, a od 1840 roku pełnił obowiązki inżyniera służby ogólnej w Płockim Rządzie Gubernialnym.34 28. H. R. Tomaszewski, Baptyści w Polsce w latach 1858-1918, Warszawa 1993, s. 48. 29. APP, ASC Parafii Ewangelicko-Augsburskiego Wyznania w Płocku, sygn. 9, akt nr 8 (akt zgonu); A. J. Papierowski, J. Stefański, Płocczanie znani i nieznani. Słownik biograficzny, t. 2, Płock 2007, s. 574. 30. Polski Słownik Biograficzny, t. 25, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1980, s. 664-665; „Korrespondent Płocki”, 1880, nr 6, s. 3; W. Śliwowska, Zesłańcy polscy w Imperium Rosyjskim w pierwszej połowie XIX wieku. Słownik biograficzny, Warszawa 1998, s. 451. 31. R. Bielecki, Słownik biograficzny oficerów Powstania Listopadowego, t. 2, E-K, Warszawa 1996, s. 121. 32. R. Gerber, Studenci Uniwersytetu Warszawskiego…, dz. cyt., s. 279-280. 33. APP, ASC Parafii Ewangelicko-Augsburskiego Wyznania w Płocku, (1847 rok, akt zgonu nr 19); S. Łoza, Architekci i budowniczowie w Polsce, Warszawa 1954, s. 118. 34. R. Bielecki, Słownik biograficzny…, dz. cyt., s. 153. Budowniczym był także Karol Pachali (1840-1850), patrz: K. Kłodawski, Ewangelicy płoccy w latach 1793-1918, [w:] M. Krajewski red., Dzieje Płocka, t. 2, Dzieje miasta w latach 1793-1945, Płock 2006, s. 420.
Gustaw Kühn (1845-1913) to jeden z wielu społeczników wyznania ewangelickiego mających udział w tworzeniu organizacji o charakterze społecznym, gospodarczym i ekonomicznym. Jako właściciel apteki w Płocku przekazywał na potrzeby Straży Ogniowej w Płocku, której był honorowym członkiem, darmowe lekarstwa35, był także prenumeratorem książek.36 Absolwent szkół w Pułtusku, za powiązania z działaniami powstańczymi z 1863 roku uwięziony w Cytadeli Warszawskiej. W swej działalności społecznikowskiej dał się poznać jako jeden z grona założycieli Gubernialnego Towarzystwa Rolniczego, powstałego w Płocku w roku 1900.37 Był założycielem, autorem statutu oraz prezesem Towarzystwa Kredytowego m. Płocka38, prezesem, w latach 1896-1913, Zarządu Płockiego Towarzystwa Wzajemnego Kredytu39, członkiem pierwszego Zarządu Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego, a w latach 1910-1913, prezesem i członkiem władz Towarzystwa Ratowania Tonących w Płocku.40 Należał również do Towarzystwa Spożywczego „Zgoda”.41 Starał się popularyzować wiedzę, więc jako asesor farmacji w Wydziale Lekarskim przy Rządzie Gubernialnym Płockim prezentował odczyty poświęcone wiedzy przyrodniczej, a pozyskane środki przekazywał na cele dobroczynne. Napisał broszurę Zarys rozwoju i działalności Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Wydanie jubileuszowe42. Jego syn Kazimierz Henryk Napoleon również zapisał się pozytywnie w życiu Płocka. Jako inżynier, właściciel przedsiębiorstwa, którego celem było oświetlenie miasta, otrzymał koncesję na realizację projektu w roku 1911. Trzy lata później został współzałożycielem i pierwszym prezesem Towarzystwa Techników w Płocku.43 Miał również swój udział w utworzeniu II Gimnazjum Polskiego, pełniąc funkcję Przewodniczącego Komitetu Organizacyjnego, piastował urząd Prezydenta Płocka, i – podobnie jak ojciec – był Prezesem Zarządu Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego w latach 1910-1913.44 35. B. Konarska-Pabiniak, Inteligencja w życiu kulturalno-literackim prowincji na przykładzie Płocka w latach 1864-1890, [w:] S. Frybes red., Problemy życia literackiego w Królestwie Polskim 2. połowy XIX wieku – studia, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1983, s. 182-183. 36. B. Konarska-Pabiniak, Życie kulturalno-literackie Płocka w 2. połowie XIX w., Płock 1994, passim, s. 89, 98-102, 167, 229. 37. Sprawozdanie z działalności Towarzystwa Rolniczego w Płocku… za lata 1902-1905, passim, s. 3, 4, 92, 95, 111, 143, 171; A. J. Papierowski, Zarys działalności Towarzystwa Rolniczego w Płocku w latach 1901-1914, „Notatki Płockie”, 2005, nr 1/202, s. 37. 38. Sprawozdanie Dyrekcji Towarzystwa Kredytowego M. Płocka za lata 1897-1898, passim, s. 39, 75; 1899-1900, s. 33; 1901-1902, s. 9; 1904-1905, passim, s. 51-63; 1909-1910, passim, s. 57, 73; 1910-1911, passim, s. 59, 75; 1911-1912, s. 7; 1912-1913, passim, s. 27, 37; 1913-1914, s. 26; 1914-1915, s. 56; 1916-1917. 39. Sprawozdanie z Zarządu Płockiego Towarzystwa Wzajemnego Kredytu za lata 1907, 1910, 1913, 1916, 1917. 40. R. L. Kobendza, Płockie Towarzystwo Wioślarskie 1885-1939, Płock 1992, s. 122; A. J. Nowowiejski, Płock – monografja historyczna, napisana podczas wojny wszechświatowej, poprawiona i uzupełniona w roku 1930, Płock 1931, s. 664. 41. „Głos Płocki”, 1912, nr 100, s. 1-2; „Głos Płocki”, 1913, nr 95, s. 1. 42. A. J. Papierowski, J. Stefański, Płocczanie…, dz. cyt., s. 323. 43. Historia i współczesność elektroenergetyki na Mazowszu Płockim, Płock 1998, s. 7-8. Patrz także: D. Kasprzyk, Regionalizm płocki w II Rzeczypospolitej, Płock 2008, s. 154. 44. R. L. Kobendza, Płockie Towarzystwo…, dz. cyt., s. 33.
54
Krzysztof Kłodawski
Rodzina Kühnów nie była jedyną rodziną ewangelicką, której członkowie działali na rzecz lokalnej społeczności. Należy tu przybliżyć rodzinę von Blumbergów, legitymującą się ziemiańskim pochodzeniem, osiadłą w okolicach Płocka po nabyciu majątków Grabówka i Dobrzyków w 1822 roku.45 Syn przybyłego do Płocka Karola Tobiasza Bogumiła Blumberga – Ludwik Krzysztof Robert (1819-1885) to płocki przemysłowiec, który chętnie angażował się w rozwój inicjatyw lokalnych o charakterze instytucjonalno-społecznym. To on właśnie w latach 1875-1885 był naczelnikiem powstałej w roku 1875 Straży Ogniowej Ochotniczej.46 Zasiadał również we wspomnianym wcześniej, pierwszym Zarządzie Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego47 oraz w Komitecie Rewizyjnym Towarzystwa Kredytowego m. Płocka.48 Angażował się dzieło pomocy charytatywnej oraz szeroko rozumianej dobroczynności, czego dowodem może być jego obecność w Komitecie Wspierania Biednych czy Taniej Kuchni Płockiego Towarzystwa Dobroczynności.49 Był członkiem komisji czuwającej nad cenami chleba i mięsa w mieście, która swoje raporty o cenach produktów żywnościowych publikowała na łamach prasy.50 Należał do tej grupy ewangelików, która identyfikowała się z polskością, o czym świadczy fakt zbierania składek podczas nabożeństwa patriotycznego odprawianego w płockim kościele przez superintendenta I. Boernera.51 Kunklowie to kolejna rodzina legitymująca się ziemiańskim pochodzeniem, stanowiąca przykład nie tylko społecznikowskiej, ale i patriotycznej postawy. Pochodzili z Kujaw, gdzie mieszkali już w wieku XVII. W 1845 roku Paweł Kunkel (1808-1856), właściciel dóbr Płowce na Kujawach, zakupił dobra Drobin. Jego syn, Ludwik Kunkel (1842-1918), przez krótki okres, w styczniu-lutym 1863 roku, należał do oddziału powstańczego. W listopadzie następnego roku, by uniknąć represji, złożył przysięgę wierności władzy carskiej. O patriotyzmie tej mającej niemieckie korzenie rodziny świadczy również fakt, iż matka Ludwika zrezygnowała z pobierania podatków od włościan na rzecz dworu. Ludwik Kunkel w swoim testamencie sporządzo45. B. Konarska-Pabiniak, Blumbergowie – zasłużeni dla Płocka, „Notatki Płockie”, 1997, nr 2/171, s. 30. 46. B. Konarska-Pabiniak, Inteligencja...,dz. cyt., s. 182-183; D. Kasprzyk, Regionalizm płocki…, dz. cyt., s. 54. 47. R. L. Kobendza, Płockie Towarzystwo…, dz. cyt., s. 7. 48. Sprawozdanie Dyrekcji Towarzystwa Kredytowego M. Płocka…, dz. cyt.; G. Kühn, Zarys rozwoju i działalności Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Wydanie jubileuszowe, s. 4; A. J. Papierowski, K. J. Papierowski, Przyczynek do genezy Towarzystwa Kredytowego M. Płocka i jego działalność w latach 1896- 1904, „ Notatki Płockie”, 2003, nr 2/195, s. 17. 49. A. J. Papierowski, Okoliczności utworzenia w Płocku Towarzystwa Dobroczynności i jego działalność do wybuchu I wojny światowej, „Notatki Płockie”, 2009, nr 1/218, s. 31. 50. „Korrespondent Płocki”, 1881, nr 56, s. 1. 51. A. J. Nowowiejski, Płock – monografja historyczna…, dz. cyt., s. 663.
nym w 1913 roku cały majątek przeznaczył na cele społeczne. Wsparł parafię ewangelicko-augsburską w Płocku i sprawę powiększenia cmentarza należącego do gminy, a Centralnemu Towarzystwu Rolniczemu ofiarował środki na założenie na terenie powiatu płockiego szkoły rolniczej. Pamiętał o instytucjach naukowo-kulturalnych w Płocku, spośród których Towarzystwu Naukowemu Płockiemu przekazał środki na pokrycie długów za wynajem budynku, w którym mieściło się Muzeum TNP. Przekazał także pokaźny księgozbiór Bibliotece im. Zielińskich TNP wraz z cennym wyposażeniem: obrazami, zegarami, porcelaną etc. Jako członek Towarzystwa Biblioteki Publicznej w Warszawie zasilił zasoby Towarzystwa Rolniczego oraz Zakładu Architektury Polskiej Politechniki Warszawskiej. W swoim testamencie uwzględnił również wybitnego pisarza Henryka Sienkiewicza, Towarzystwo Naukowe Warszawskie, Towarzystwo Biblioteki Publicznej w Warszawie i Warszawską Kasę Literacką.52 Jego rodzony brat Eugeniusz (ok. 1851 – 1908) to także działacz społeczny, absolwent Gimnazjum Gubernialnego w Płocku, a następnie wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. W Drobinie był pomysłodawcą założenia Towarzystwa Kredytowego. Przeznaczył także środki finansowe na budowę Gimnazjum Polskiego oraz na budowę pomnika Adama Mickiewicza w Warszawie.53 Jego żoną była Maria z d. Ehrlich, która po śmierci Eugeniusza, w 1909 roku poślubiła Aleksandra Macieszę. Prawnikiem, z tą różnicą, iż pochodzącym z zasymilowanej rodziny żydowskiej, był Lucjan Altberg (1886-1957), kalwinista, urodzony w Płocku. Tu ukończył Gimnazjum Gubernialne, a następnie studiował za granicą, gdzie zetknął się z organizacjami niepodległościowymi. Był działaczem istniejącego w Petersburgu Związku Młodzieży Postępowo-Niepodległościowej oraz Związku Walki Czynnej. Jako członek Polskiej Partii Socjalistycznej brał udział w demonstracjach, które miały miejsce w Płocku podczas rewolucji 1905 roku. Swoją działalność polityczną kontynuował w II Rzeczypospolitej, również jako członek masonerii. Zmarł w Warszawie, gdzie został pochowany na cmentarzu ewangelicko-reformowanym.54 Z Polską Partią Socjalistyczną związany był również Władysław Sztromajer, który podczas I wojny światowej udzielał się w Lidze Państwowości Polskiej.55 52. A. J. Nowowiejski, Płock – monografja historyczna…, dz. cyt., s. 650. Zob. także: A. M. Stogowska, Dzieje i funkcje Biblioteki Towarzystwa Naukowego Płockiego (1820-1985), Płock 1994, s. 112-118. 53. „Głos Płocki”, 1908, nr 70, s. 2; nr 74, s. 2; nr 75, s. 3. 54. L. Hass, Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1821-1999. Słownik biograficzny, Warszawa 1999, s. 27. 55. T. Świecki, F. Wybult, Mazowsze płockie w czasach wojny światowej oraz powstania państwa polskiego, Toruń 1932, s. 212.
Działaczką socjalistyczną (przed 1914 rokiem) była urodzona w Płocku Henryka Kulman (1887-1974), pedagog i wychowawczyni. Podczas I wojny światowej członkini Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego, udzielała się na rzecz Polskiej Organizacji Wojskowej. Była nauczycielką języka niemieckiego w płockim Gimnazjum Polskim. Bohaterskich czynów dokonała również podczas II wojny światowej.56 Osoba Edwarda Jürgensa (1824-1863) stanowi piękny przykład patriotyzmu i przywiązania do polskości już od młodzieńczych lat. W wieku 17 lat tworzył w Płocku szkolne kółko konspiracyjne wśród młodzieży szkolnej, którego celem było przygotowanie powstania.57 Był wówczas zwolennikiem haseł głoszonych przez Towarzystwo Demokratyczne Polskie. W późniejszym okresie swojej działalności politycznej był kojarzony z millenerami, okazał się zwolennikiem pracy organicznej i niechętnie odnosił się do zbrojnych wystąpień przeciwko zaborcom. Angażował się natomiast w manifestacje mające w zamyśle organizatorów stanowić środek nacisku na władze carskie. Zdając sobie sprawę z nieskuteczności tych działań włączył się w tworzenie ogólnonarodowej organizacji politycznej, która dała początek obozu politycznego „białych”, głoszącego poglądy umiarkowane. Znalazł się w jego władzach, tj. w Dyrekcji Wiejskiej. Po wybuchu Powstania Styczniowego zradykalizował swoje poglądy, domagając się podporządkowania Komitetowi Centralnemu „czerwonych”, którzy rozpoczęli powstanie.58 Po aresztowaniu został osadzony w X pawilonie Warszawskiej Cytadeli. Tam zmarł w nocy z 2 na 3 sierpnia 1863 roku.59 Przytoczone tu przykłady pozytywnego nastawienia ewangelików wobec „sprawy polskiej” kontrastują z postawami niemieckich kolonistów zamieszkujących w zwartych grupach tereny wiejskie, gdzie procesy asymilacji nie przebiegały tak sprawnie. Jak podkreślają badacze dziejów Powstania Styczniowego na ziemi dobrzyńskiej, jednej z aren działań powstańczych, gdzie mieszkało ok. 22 000 kolonistów, byli oni uzbrajani przez władze carskie i czynnie pomagali w chwytaniu, czy wręcz zabijaniu, Polaków zaangażowanych w walkę zbrojną. Znamienny jest przypadek pewnego kolonisty, który został zmuszony do 56. A. M. Stogowska, W służbie ludzi i ojczyzny. Aleksander Maciesza (1875-1945), Płock 2013, s. 258. 57. S. Kostanecki, Gimnazjum Gubernialne Rządowe w Płocku (1834-1863), [w:] Małachowianka. Dzieje najstarszej z istniejących polskich szkół – Liceum Ogólnokształcącego im. Marszałka Stanisława Małachowskiego w Płocku, wyd. 2, Płock 2000, s. 241, 451-452; K. Askanas, Sztuka Płocka, wyd. 3, Płock 1991, s. 187-188. 58. J. Berghauzen, Ruch patriotyczny w Królestwie Polskim 1833-1850, Warszawa 1974, s. 218. W 1845 roku podjął studia administracyjno-ekonomiczne na Uniwersytecie w Dorpacie, które ukończył w roku 1850, uzyskując stopień kandydata. W trakcie studiów należał do polskiej korporacji studenckiej „Polonia”. Po powrocie ze studiów przez pewien czas przebywał w Płocku, następnie zamieszkał w Warszawie, gdzie pracował jako rachmistrz w Komisji Spraw Wewnętrznych. 59. M. Macieszyna, A. Maciesza, Przewodnik po Płocku, Płock 1922, s. 101; T. Stegner, Ewangelicy ziem polskich XIX wieku. Sylwetki wybitnych postaci, Gdańsk 2012, s. 59-68; „Głos Płocki” 1908, nr 95, s. 3; J. Lewandowski, Nauki humanistyczne, myśl społeczna i ruchy społeczno - polityczne, [w:] S. G. Isakow, J. Lewandowski red., Uniwersytet w Tartu a Polacy. Rola dorpatczyków w polskiej nauce, kulturze i polityce XIX i XX wieku, Lublin, 1999, s. 119 i n.
Odcisk pieczęci – dozór kościelny parafii ewangelickiej pow. płockiego, 1916 r. Ze zbiorów MMP.
Odcisk pieczęci – Urząd Stanu Cywilnego parafii ewangelickiej w Płocku, 1916 r. Ze zbiorów MMP.
Odcisk pieczęci kościoła ewangelickiego w Płocku, 1916 r. Ze zbiorów MMP.
Odcisk pieczęci – Pastor parafii ewangelickiej w Sierpcu, ok. 1918. Ze zbiorów MMP.
pomocy oddziałowi powstańczemu chcącemu przedostać się w inny rejon działań. Ów wywiódł powstańców w trzęsawiska, a sam uciekł.60 Tej generalnie negatywnej oceny nie zmienia fakt, iż jeszcze przed wybuchem powstania, podczas organizowania manifestacji patriotycznych w 1861 roku, z okazji rocznicy zawarcia unii polsko-litewskiej wspomniano o tym historycznym wydarzeniu w lipnowskim kościele ewangelickim.61 Podobnie wyglądała sytuacja na sąsiedniej ziemi sierpeckiej, gdzie tamtejsi koloniści niejednokrotnie naprowadzali wojska rosyjskie na oddziały powstańcze, używając wobec tych ostatnich określeń „bandy powstańcze”. Wiedza kolonistów o ruchach powstańców pochodziła m.in. stąd, że dowódcy wraz ze swoimi oddziałami chętnie zatrzymywali się u zamożnych kolonistów, co wiązało się z możliwością uzyskania koni lub żywności.62 Wiele uwag odnośnie do negatywnej roli kolonistów zawarł w swoim opracowaniu Stefan Popkowski, podkreślając, iż koloniści podczas rozmów z włościanami studzili ich sympatie dla powstania, a często sami czynnie występowali przeciw oddziałom powstańczym. Dokonywali też samosądów, czego doświadczył niejaki „Bończa”, który odłączywszy się 60. M. Krajewski, Powstanie styczniowe między Skrwą a Drwęcą, Włocławek 1994, s. 174. Patrz także: R. Juszkiewicz, Działania zbrojne w powiecie mławskim (Wojna partyzancka), [w:] R. Juszkiewicz red., Powstanie styczniowe w powiecie mławskim, Warszawa-Mława 1994, s. 78. 61. Ks. Cz. Lissowski, Powstanie styczniowe w ziemi dobrzyńskiej, Płock 1938, s. 16. 62. M. Chudzyński, W czasie powstania styczniowego, [w:] M. Chudzyński red., Dzieje Sierpca i ziemi sierpeckiej, Sierpc 2003, s. 248.
56
Krzysztof Kłodawski
od oddziału powstańców niedaleko Płocka został dotkliwie pobity przez kolonistów. Koloniści zamieszkujący okolice Wyszogrodu, ale również zbałamuceni miejscowi chłopi polscy, dając posłuch propagandzie o bandach warszawskich zbroili się w cepy i widły, denuncjując powstańców władzom carskim.63 Przyczynili się oni także do przegranej bitwy partii powstańczej Tomasza Kolbego pod Rydzewem.64 W sposób zdecydowany ze szpiegostwem wśród osadników niemieckich walczył niejaki Adamski pochodzący z Mystkowa w powiecie płońskim, pełniący obowiązki polskiego żandarma. W przypadku wykrytej zdrady podpalał kolonie. Tak postąpił w przypadku kolonii Zakrzewo i Bulkowo.65 Na wrogą postawę kolonistów niemieckich wobec powstania wskazuje także w swych pamiętnikach Zbigniew Chądzyński. Potwierdza on informacje S. Popkowskiego o wydarzeniach mających miejsce u progu powstania w okolicach Wyszogrodu. Otóż gdy uciekający przed branką młodzieńcy, jeszcze przed ogłoszeniem wybuchu powstania, pojawili się w tamtych stronach, mieszkający tam koloniści, na wypadek ataku ze strony zbuntowanej młodzieży uzbroili się w cepy, widły i siekiery. Autor powstańczego pamiętnika wskazuje na inne jeszcze przykłady współpracy niemieckich kolonistów z wojskami carskimi. W miejscowości Drążdżewo w powiecie przasnyskim w marcu 1863 roku pomogli oni obejść wojskom rosyjskim miejsce postoju powstańców. Z kolei podczas przejazdu oddziału Bronica, który kierując się w stronę Przasnysza mijał wioski zamieszkane przez kolonistów, ci natychmiast powiadomili o tym dowódcę stacjonującego tam oddziału rosyjskiego, Goriełowa.66 Chądzyński powtarza też – raczej powszechnie panującą – opinię o nader materialistycznym stosunku kolonistów do życia, czego dowodem miały być również opisane przezeń ich interesowne działania przeciw powstańcom.67 63. S. Popkowski, Powstanie styczniowe…, dz. cyt., s. 61 i n. 64. J. Szczepański, Społeczeństwo Mazowsza Północnego wobec powstania styczniowego, [w:] L. Zygner red., Powstanie styczniowe na Północnym Mazowszu. Tom studiów wydany z okazji 150. rocznicy wybuchu powstania styczniowego, Ciechanów 2013, s. 135. 65. S. Popkowski, Powstanie styczniowe…, dz. cyt., s. 107. 66. Z. Chądzyński, Wspomnienia powstańca z lat 1861-1863, opracował i wstępem opatrzył E. Halicz, Warszawa 1963, passim, s. 70, 97-98, 144. Zob. także: Mazowsze Północne w XIX-XX wieku. Materiały źródłowe 1795-1956, zebrał i przygotował J. Szczepański, Warszawa 1997, passim, s. 159-161, 169-171. 67. Z. Chądzyński, Wspomnienia powstańca…, dz. cyt., s. 77. Tenże autor dla przeciwwagi zamieścił fragment, w którym ocenił postawę oddelegowanego komisarza rządowego województwa płockiego, który miał za zadanie wskrzesić ducha walki wśród Polaków, w wyniku czego [...] I niemieckich kolonistów w polskich patriotów zamienił, tak że nie tylko że zapomnieli dawniejszej najniesłuszniejszej nieprzyjaźni, lecz zaczęli opłacać podatki, dostarczać i przeprowadzać broń [...], tamże, s. 139.
Nieprzypadkowo sondująca wówczas nastroje społeczne carska policja wystawiała właśnie Niemcom pochlebne opinie stwierdzając, iż wykazywali się oni lojalnością, poparciem dla rosyjskich działań wobec powstańców, i podkreślając zarazem ich obojętność na sprawy polityczne, a także hermetyczność, tworzenie swoistych enklaw narodowościowych. W raportach podkreślano wdzięczność, jaką koloniści wyrażali władzom carskim za przywrócenie spokoju i możliwość swobodnego rozwoju gospodarczego.68 Od wojny francusko-pruskiej w latach 1870-1871 stosunek rosyjskich władz do Niemców uległ pewnej zmianie na ich niekorzyść. Odnotowywano bowiem coraz więcej sygnałów budzenia się świadomości narodowej kolonistów i ich przynależności do narodu niemieckiego. Generalnie jednak Niemców nadal widziano w roli sojuszników w walce z polskością oraz jako atut w prowadzeniu skutecznej polityki rusyfikacyjnej. Najważniejszym czynnikiem decydującym o rosyjskiej ocenie ludności niemieckiej w Królestwie Polskim były relacje rosyjsko-niemieckie.69 Najdobitniej dało się to odczuć w czasie I wojny światowej, gdy na podstawie rozkazu ze stycznia 1915 roku ewakuowano kolonistów niemieckich w głąb Rosji. Z parafii płockiej, wyszogrodzkiej i sierpeckiej wysiedlono całe wioski. Z ziemi dobrzyńskiej wywieziono ok. 600 rodzin, z powiatu ciechanowskiego wysiedlono 1200 kolonistów, a z przasnyskiego – 1448.70
68. S. Wiech, Społeczeństwo Królestwa Polskiego w oczach carskiej policji politycznej (1866-1896), Kielce 2010, s. 190 i n. 69. Tamże, passim, s. 198, 199, 201. 70. T. Świecki, F. Wybult, Mazowsze płockie…, dz. cyt., s. 64-65.
Donata Ścisłowska, Grzegorz Gołębiewski Pankracy Więcławski (1902-1977) i jego rodzeństwo
R
na archiwalnych fotografiach
odzina Więcławskich nie należała do specjalnie eksponowanych w Płocku ze względu na zajmowane stanowiska lub rolę w organizacjach społecznych. Sądząc po zachowanych zdjęciach była to typowa średniozamożna mieszczańska rodzina o licznym potomstwie, które otrzymało jak na warunki płockie dobre wykształcenie. Ciekawą postacią był Pankracy Więcławski, absolwent Jagiellonki, ochotnik 1920 roku i nie do końca spełniony pilot. Natomiast pretekstem do pokazania losów rodzeństwa była duża ilość zachowanych fotografii i pamiątek rodzinnych, dotyczących właśnie zwłaszcza Pankracego. Już to niebanalne imię budzi pewne zaciekawienie i przenosi nas w przeszłość. W tradycji rodzinnej za seniora rodu Więcławskich uchodzi Jakub Więcławski (1840-1901) ożeniony z Julią Freustadt-Tomaszewską. Ojciec Julii Freustadt, pochodzący z Alzacji bądź Lotaryngii, pracował na budowie mostu Kierbedzia w Warszawie, jednak szybko osierocił córkę, którą przygarnęła rodzina Tomaszewskich, stąd jej podwójne nazwisko. Małżeństwo miało sześcioro dzieci, wśród nich najstarszym był syn Jan Paulin (1866-1936), a najmłodszą córka Joanna (1885-1966). Joanna Więcławska zakochała się w artyście złotniku, który miał już swoją sympatię – Felę, kuzynkę Joasi. W rywalizacji obu dziewcząt zwyciężyła Joasia i w roku 1905 wyszła za mąż za Józefa Zawidzkiego (1882-1915), właściciela pracowni złotniczej. Pierwszym ich synem był Stefan (1905-1920), kolejne dzieci umarły im w 1911 i 1914 roku. W maju 1915 roku w wyniku zatrucia rtęcią zmarł ojciec – Józef, a w sierpniu 1920 roku, w czasie obrony Płocka przed bolszewikami,
Współczesny nagrobek Jakuba i Julii Więcławskich i ich wnuka Stefana Zawidzkiego; fot. G. Gołębiewski.
Dzieci Julii i Jakuba Więcławskich.
zginął Stefan. Spoczywa w grobie rodziny Więcławskich, razem ze swoim dziadkiem i babką ze strony matki: Jakubem (1840-1901) i Julią (1838-1919) Więcławskimi. Joanna Więcławska dożyła sędziwego wieku 81 lat, zmarła w 1966 roku i spoczywa we wspólnym grobie z mężem.1 Brat Joanny – Jan Paulin Więcławski ożenił się z pochodzącą z zamożnej płockiej rodziny Bronisławą Marankiewicz (1876-1947). Rodzina żony miała spichlerz nad Wisłą. Małżonkowie mieszkali w domu przy ul. Tumskiej 5 i utrzymywali się z prowadzenia sklepu. Dochowali się sześciorga dzieci, dwóch synów i czterech córek. W kolejności byli to: Natalia (1897-1990), Ryszard (1900-1939), Pankracy (1902-1977), Helena (1905-1965), Zofia (1909-2005) i Leoncja (1911-1989).
1. Szerzej na temat Stefana Zawidzkiego zob.: G. Gołębiewski, Stefan Zawidzki (1906-1920) – bohaterski obrońca Płocka w 1920 r., „Notatki Płockie” 2018, nr 1/254, s. 34-39.
58
Donata Ścisłowska, Grzegorz Gołębiewski
Jan Paulin i Bronisława Więcławscy z dziećmi: od lewej Natalia, Helena, z prawej Pankracy i Ryszard.
Jan Paulin Więcławski z synami Ryszardem i Pankracym.
Rodzina Więcławskich ok. 1920 r., po bokach rodzice – Bronisława i Jan Paulin Więcławscy, stoją od lewej: Pankracy, Zofia, Helena, Natalia i Ryszard (w stroju marynarza), w środku siedzi Leoncja.
Akt urodzenia Pankracego Więcławskiego. Archiwum Państwowe w Płocku, fot. G. Gołębiewski.
Odręczny rysunek Pankracego Więcławskiego.
Pankracy w czasie nauki w Gimnazjum im. Władysława Jagiełły oraz w mundurze wojskowym. Pankracy w czasie nauki w Gimnazjum im. Władysława Jagiełły w Płocku.
Uczniowie kl. IV Gimnazjum im. Władysława Jagiełły z wychowawcą. Pankracy – drugi z prawej strony w najwyższym rzędzie.
Zaświadczenie dowództwa 3 pułku szwoleżerów z 25 marca 1921 r. o prawie Pankracego Więcławskiego do noszenia odznaki honorowej „Styr – Horyń – Słucz”.
Dokument podróży szwoleżera Pankracego Więcławskiego z 1920 r.
60
Donata Ścisłowska, Grzegorz Gołębiewski
Legitymacja sierż. pchor. Pankracego Więcławskiego z Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Grudziądzu z 1927 r.
Pankracy Więcławski
Najwięcej pamiątek i zdjęć zachowało się po Pankracym, choć konkretnych informacji biograficznych jest stosunkowo niewiele. Urodzony 9/22 kwietnia 1902 roku w Płocku w domu przy ul. Ostatniej 6, na chrzcie otrzymał imiona Pankracy German, a jego rodzicami chrzestnymi byli Antoni Cichocki i Katarzyna Marankiewicz.2 Drugie imię – German – sugeruje swego rodzaju hołd wobec babki mającej niemieckie pochodzenie. W późniejszych latach Pankracy był uczniem I Gimnazjum Męskiego im. Władysława Jagiełły, gdzie należał do tamtejszej drużyny harcerskiej. W 1920 roku zgłosił się do wojska i służył w 3 pułku szwoleżerów, z którym przeszedł szlak bojowy, walcząc m.in. na Wołyniu na Kresach Wschodnich, za co 25 marca 1921 roku dowództwo pułku przyznało mu honorową odznakę „Styr – Horyń – Słucz”. Z lat szkolnych zachował się album fotograficzny ze zdjęciami dyrektora Konstantego Dąbrowskiego, nauczycieli i wszystkich uczniów klasy z rocznika 1923. W czerwcu 1924 roku uzyskał maturę w Gimnazjum im. Władysława Jagiełły w Płocku.3 1 lipca 1925 roku ukończył Szkołę Podchorążych w Warszawie, po czym został zakwalifikowany do Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Grudziądzu. Mimo że w wojnie 1920 roku służył w kawalerii, jego pasją życiową było lotnictwo. Niestety, nie dane mu było długo się tym cieszyć, ponieważ przy pracy z jakimś mechanizmem samolotu doszło do wypadku i uszkodzenia oka. Z latania musiał więc zrezygnować i ostatecznie pracował w Ursusie pod Warszawą jako kierownik poczty. 25 kwietnia 1930 roku w Warce ożenił się z Leokadią Rapińską (1909-1999) i miał z nią dwie córki i dwóch synów. Pankracy Więcławski często odwiedzał Płock, gdzie przy ul. Grodzkiej 11 mieszkały trzy jego siostry. Starał się im pomagać, a w czasie odwiedzin często spacerowali po rodzinnym 2. Księga urodzeń, małżeństw i zgonów parafii św. Bartłomieja w Płocku za rok 1902, akt urodzenia nr 203. 3. Lista maturzystów gimnazjum im. Wł. Jagiełły, „Dziennik Płocki”, nr 140 z 20 czerwca 1924, s. 3.
mieście. Miał romantyczną naturę, czego śladem jest zachowany odręczny rysunek widoku katedry i wieży zegarowej. Na odwrocie zamieścił komentarz: Widok na katedrę i wieżę zegarową z okien mieszkania przy ul. Szerokiej róg Tumskiej 1921. Lata dzieciństwa i wieku młodzieńczego. Rysunek odręczny wykonany przeze mnie z myślą, że kiedyś w wieku dojrzałym i schyłku życia wzbudzi we mnie tęsknotę i pobudzi myśli i jak powiedział poeta wrócę do tych pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, pozłacanych żytem – Ursus lata 52-gie rok 1954 miesiąc wrzesień. Pankracy Więcławski zmarł w 1977 roku, pochowany jest na cmentarzu w Warszawie-Ursusie.
Rodzeństwo Pankracego Więcławskiego
Po pozostałym rodzeństwie Pankracego nie zachowało się zbyt wiele pamiątek i przekazów. Ograniczają się one do bardzo fragmentarycznych informacji. Najstarszym z dzieci Jana Paulina i Bronisławy Więcławskich był Ryszard Więcławski (1 IV 1900 – 5 IX 1939), który w 1920 roku służył w Marynarce Wojennej. Potem, w okresie międzywojennym, mieszkał w Aleksandrowie Kujawskim, gdzie był kierownikiem grupy monterów sieci telefonicznej. Po wybuchu wojny, 5 września 1939 roku, podczas niemieckiego bombardowania, jego ekipa naprawiała zerwane linie telefoniczne. Został wtedy ranny w nogę. Nim dotarła pomoc wykrwawił się i zmarł jeszcze tego samego dnia. Zatem całkowicie uzasadniony jest napis na jego grobie w Aleksandrowie, że zginął na posterunku pracy. Natalia Więcławska (1897-1990) uczęszczała do 7-klasowego Gimnazjum Polskiego im. A. Mickiewicza, prowadzonego przez Marię Gutkowską. Z lat jej nauki zachowała się pochwała, wydana 22 czerwca 1912 roku za sprawowanie, pilność i postępy w nauce. Widnieją pod nią podpisy przełożonej Marii Gutkowskiej, księdza prefekta Mokrzywińskiego i nauczycieli. Wśród rodzinnych pamiątek zachował się też jej angaż do pracy z 9 stycznia 1928 roku, w charakterze nauczycielki języka polskiego w żeńskiej szkole M. Pfeifferowej, w wymiarze 7 godzin do 31 sierpnia 1928 roku. O Helenie Więcławskiej (1905-1965) wiadomo bardzo mało. Przetrwało jedynie tableau ze zdjęciami jej klasy z 1930 roku oraz dyrektorem i nauczycielami. Sądząc ze składu klasy oraz wizerunku Hermesa, patrona kupców, była do płocka Szkoła Przemysłowo-Handlowa Żeńska im. Królowej Kingi. Na górze widoczny jest portret dyrektora szkoły Władysława Wróbla4. Helena Więcławska pracowała później w Banku Spółdzielczym w Płocku, choć nie da się określić dokładnych ram czasowych. 4. Biogram W. Wróbla zob.: A. J. Papierowski, J. Stefański, Płocczanie znani i nieznani. Słownik biograficzny, t. 2, Płock 2007, s. 697-698.
W stołówce OSL w Grudziądzu. Pankracy Więcławski czwarty z prawej, odwrócony w stronę fotografa.
W OSL w Grudziądzu. Pankracy Więcławski pierwszy z prawej.
Pankracy Więcławski w samolocie.
W OSL w Grudziądzu. Pankracy Więcławski z prawej strony nad śmigłem.
Zofia Więcławska (1909-2005) również została nauczycielką i wyjechała z Płocka. Wspólnie z mężem Wacławem Ścisłowskim, który był kierownikiem szkoły, mieszkali w Rykałach, pow. Białobrzegi, a po jakimś czasie w pobliskim Borowem. Po przedwczesnej śmierci męża w 1955 roku Zofia Ścisłowska na wiele lat przejęła po nim kierowanie szkołą w Borowem. To właśnie ich syn Krzysztof z żoną Donatą próbują odtworzyć dzieje rodziny. Najmłodsza z rodzeństwa, Leoncja Więcławska (1911-1989), przez wiele lat, aż do emerytury, pracowała jako księgowa w znanej płockiej aptece, która istnieje do dzisiaj, na rogu ul. Tumskiej i pl. Narutowicza. Można więc zakładać, że – podobnie jak siostra – skończyła płocką „handlówkę”.5 Dzieje jednego pokolenia rodziny Więcławskich mogą być przykładem i zachętą dla innych do zgłębiania losów swoich rodzin. W ten sposób możemy się dowiedzieć, „skąd nasz ród”, poznać historię swoich przodków i na tej podstawie budować własną tożsamość historyczną. ●●● Zdjęcia bez podania autora pochodzą z archiwum rodzinnego Donaty i Krzysztofa Ścisłowskich.
5. Wszystkie dane biograficzne na podstawie opowiadań członków rodziny Więcławskich i Ścisłowskich.
Pankracy Więcławski z żoną Leokadią i dziećmi Henrykiem, Krystyną i Danutą. Na zdjęciu nie ma urodzonego później Ryszarda.
62
Donata Ścisłowska, Grzegorz Gołębiewski
Ryszard Więcławski w grupie marynarzy w 1920 r., stoi trzeci z prawej.
Ryszard Więcławski (w środku) ze swoją ekipą monterów linii telefonicznych.
Szkolna pochwała Natalii Więcławskiej z 1912 r.
Natalia Więcławska w dojrzałym wieku.
Tableau z klasą Heleny Więcławskiej, czwarta od prawej strony na dole.
Prawnuk Krzysztof Ścisłowski przy grobie Jakuba i Julii Więcławskich i Stefana Zawidzkiego na płockim cmentarzu.
Zbigniew J. Tyszka Trzecia siostra Miszewska. Fragment z dziejów rodziny Tyszków
W
poprzednich numerach „Naszych Korzeni” ukazały się teksty dotyczące rodzin związanych z Mazowszem i Płockiem: Miszewskich, Maciejowskich, Gadzalińskich i innych.1 We wspomnianych publikacjach pojawiają się córki Jana i Karoliny Józefiny Miszewskich, a mianowicie siostry Janina i Helena, a także rodziny ich mężów i ich potomstwo. Poniższy tekst traktuje o trzeciej siostrze, również nauczycielce, która wyszła za mąż za Zygmunta Piotra Tyszkę. Podobnie jak w poprzednich publikacjach część niniejszego tekstu będzie traktowała o związanej z Mazowszem Płockim rodzinie męża owej trzeciej siostry – rodzinie Tyszków. Po Powstaniu Styczniowym rodzina Jana Miszewskiego znalazła się na Lubelszczyźnie. Tam, w Brzozówce pod Kraśnikiem (dawny pow. janowski, gub. lubelska), urodziła się 31 stycznia 1867 roku Wanda Maria Aurora Franciszka Miszewska.2 Od początku lat siedemdziesiątych XIX wieku Jan i Karolina Józefina Miszewscy mieszkali już w Płocku, a Wanda w latach osiemdziesiątych ukończyła płocką sześcioklasową szkołę dla panien, co wówczas odpowiadało szkole średniej. Prawdopodobnie była to ta sama szkoła, do której uczęszczała jej starsza siostra Janina, czyli pensja Cecylii Gościckiej. Po jej ukończeniu Wanda, jako niezamożna panna, utrzymywała się z tzw. kondycji, to znaczy była nauczycielką w zamożniejszych domach ziemiańskich na wsi. Między innymi pracowała w domu swych krewnych: Cissowskich (Stanisława i Bronisławy z d. Jabłońskiej, wnuczki Heleny Kossobudzkiej) i Pruskich (w Dyblinie koło Dobrzynia nad Wisłą). Z Wandą z Pruskich Mieczyńską, wnuczką Wiktorii Czermińskiej z d. Kossobudzkiej, serdecznie się zaprzyjaźniła. Wanda Pruska (następnie Mieczyńska) była później matką chrzestną jej pierworodnego syna – Zygmunta Karola. Następnie, podobnie jak starsza siostra Janina, Wanda pracowała w szkołach średnich jako nauczycielka języków francuskiego i polskiego. Przez pewien czas nauczała w założonej wespół z siostrą Janiną (później Maciejowską, nauczycielką jęz. francuskiego) żeńskiej pensji w Mławie. Nie wiadomo jak długo to trwało, ale po wyjściu Janiny za mąż w 1892 roku i przeprowadzce do Warszawy, wcześniej czy później i młodsza siostra również tam się przeniosła. Z pewnością na przełomie wieków mieszkała w Warszawie przy 1. Z. J. Tyszka, M. Bilska-Ciećwierz, Jedna rodzina – wiele historii. Losy Miszewskich i Maciejowskich, „Nasze Korzenie”, nr 12, czerwiec 2017, s. 52-62; Z. J. Tyszka, K. Stołoska-Fuz, Trzy pokolenia, „Nasze Korzenie”, nr 13, grudzień 2017, s. 28-34. 2. Akt urodzenia/chrztu nr 4 z 2 lutego 1867 r. z parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Blinowie.
Wanda Maria Aurora Franciszka z d. Miszewska Tyszkowa z synami Zbigniewem Tadeuszem (pierwszy od lewej), Zdzisław Januszem (drugi od lewej), Zygmuntem Karolem (trzeci od lewej) i z przybranym synem Grzegorzem Bożydarem Gadzalińskim, Warszawa l. 1929-1930. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
ulicy Brackiej nr 1265C i w Warszawie pracowała. W dniu 30 grudnia1900/12 stycznia 1901 roku w kościele Świętego Krzyża w Warszawie wzięła ślub3 ze znanym wcześniej z Płocka Zygmuntem Piotrem Tyszką herbu Trzaska, synem Ferdynanda Floriana i Seweryny Marcyanny z Łempickich małżonków Tyszków, urodzonym w Płocku 25 kwietnia 1861 roku, nauczycielem matematyki, zamieszkałym w Warszawie przy ulicy Sosnowej pod numerem 1487A.4 Świadkami ślubu byli: Ferdynand F. Tyszka i Jan Zydler, przyjaciel pana młodego, kolega z Uniwersytetu, nauczyciel matematyki i dyrektor szkoły utrzymywanej przez Stowarzyszenie Techników w Warszawie. Małżonkowie nie byli już bardzo młodzi, gdyż Wanda miała 33 lata, a Zygmunt Piotr 39 lat. Po ślubie małżonkowie zamieszkali przy ulicy Sosnowej (w tym samym budynku mieszkali rodzice Zygmunta Piotra), a Wanda zaprzestała pracy zawodowej w nauczycielstwie. Stopniowo na świat przychodziły dzieci, kolejni synowie: w 1902 roku Zygmunt Karol, w 1905 Zbigniew Tadeusz i w 1907 Zdzisław Janusz. Z artykułu o rodzinie Gadzalińskich z poprzedniego numeru „Naszych Korzeni” wiemy, że w 1908 roku w rodzinie Wandy i Zygmunta pojawiło się czwarte dziecko. Był nim siostrzeniec Wandy Tyszkowej, syn Feliksa i Heleny Gadzalińskich, osierocony w wieku 3 lat Grzegorz Bożydar Gadzaliński5. Szerzej o pochodzącej z Płockiego Mazowsza rodzinie Tyszków będzie mowa w kolejnym artykule. Natomiast 3. Akt ślubu nr 4 z dn. 30 grudnia 1900/12 stycznia 1901 r. z parafii pw. Św Krzyża w Warszawie. 4. Akt urodzenia/chrztu nr 3 z dnia 8 stycznia 1862 r. z parafii pw. św. Bartłomieja w Płocku. 5. Z. J. Tyszka, K. Stołoska-Fuz, Trzy pokolenia…, dz. cyt., s. 29 i nn.
64
Zbigniew J. Tyszka
w tym miejscu warto przybliżyć postać Zygmunta Piotra Tyszki, jego rodzinę i synów. Jako dziecko Zygmunt, podobno po wypadnięciu z dziecinnego wózka, doznał skrzywienia kręgosłupa, wskutek czego był człowiekiem garbatym.6 W 1885 roku ukończył on Gimnazjum Gubernialne w Płocku (obecna Małachowianka). We wspomnieniach kolegów szkolnych był wymieniany, razem z bratem Stefanem, jako doskonały matematyk, we wszystkich działach tej dyscypliny nauki. Mówiono, że nie było zadania, którego by nie rozwiązał. Zygmunt, jak żartobliwie mówili koledzy ze
szkolnej ławy, miał la bosse pour du calcul7. Był też bardzo dobrym szachistą. W tym czasie bracia Zygmunt i Stefan mieszkali z matką w Płocku przy ulicy Grodzkiej, w dwóch skromnych pokoikach. Po maturze Zygmunt Piotr wstąpił na wydział matematyczny Wszechnicy Warszawskiej (Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego). Studia ukończył w 1890 roku. W Archiwum Państwowym w Warszawie nie zachowała się jego teczka studencka. Przez całe swoje życie był nauczycielem matematyki, głównie w Szkole Technicznej Warszawsko-Wiedeńskiej Drogi Żelaznej, która ongiś mieściła się przy ulicy Chmielnej w Warszawie, a w 1970 roku została przeniesiona do nowego gmachu na Ochocie – dziś przy zbiegu ulic Szczęśliwickiej i Bitwy Warszawskiej 1920 r. W tym okresie mieszkał w Warszawie przy ulicy Sosnowej w posesji nr 1487A (od roku 1908 Sosnowa nr 14). W tej szkole Zygmunt P. Tyszka nominalnie pełnił funkcję inspektora, ale praktycznie był jej dyrektorem.8 Pracował tam 25 lat, tj. do końca życia. Jego społecznikowskie nastawienie objawiło się m.in. w założeniu w 1902 roku Kasy Oszczędnościowo-Zapomogowej dla Nauczycieli i Nauczycielek Prywatnych Wyznań Chrześcijańskich w Warszawie, przy ul. Jerozolimskiej 25. W 1905 roku pełnił w niej funkcję skarbnika, a ponadto przez szereg lat był jej prezesem. Aktywnie działał w Stowarzyszeniu Nauczycieli Szkół Średnich, gdzie był członkiem zarządu. Powołał też do życia sklep przy Stowarzyszeniu Nauczycielstwa Polskiego w Warszawie. W czasie I wojny światowej został zmuszony przez rosyjskie władze do wyjazdu, wraz z najbliższą rodziną (żoną i synami) w głąb Rosji, tj. do ewakuacji szkoły kolejowej via Smoleńsk do Moskwy. Było to spowodowane ofensywą armii niemieckiej, która w 1915 roku zajęła dużą część ziem polskich leżących w zaborze rosyjskim.9 W obliczu zbliżającego się frontu Rosjanie ewakuowali z Warszawy w głąb Rosji swoje urzędy i zakłady przemysłowe, wraz z personelem i rodzinami pracowników. W Moskwie Z. P. Tyszka, poza podstawowym obowiązkiem prowadzenia szkoły kolejowej, był organizatorem szkoły Polskiego Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny i został w niej profesorem. Tam zmarł 19 czerw-
6. Według dzisiejszych opinii lekarzy taka wada rozwojowa była dość częsta w owych czasach. Przeważnie wywoływała ją przebyta w okresie dziecięcym i zaleczona gruźlica kości. Jednak w tradycji rodzinnej znacznie lepiej brzmiało, że wada kręgosłupa nastąpiła na skutek urazu mechanicznego, a nie poważnej, wówczas często śmiertelnej, choroby.
7. Gra słów: la bosse pour du calcul znaczy „talent do liczenia”, ale słowo la bosse znaczy też „garb”, co nawiązuje do ułomności fizycznej Zygmunta Piotra Tyszki. 8. Formalnie dyrektorem wszystkich szkół kolejowych w Królestwie Polskim był Rosjanin, niejaki Kwasnikow. 9. Rosjanie opuścili Warszawę 1 sierpnia 1915 r., po zniszczeniu mostów i obiektów o znaczeniu strategicznym.
Metryka urodzenia Zygmunta Piotra Tyszki. Zbiory Archiwum Państwowego w Płocku.
Zygmunt Piotr Tyszka (w czerwonej obwódce) na tableau Gimnazjum Gubernialnego w Płocku, 1885 r. Zbiory rodzinne.
Zygmunt Piotr Tyszka, ok. 1910 r. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
ca/ 2 lipca 1916 roku po ciężkiej, trwającej pół roku, chorobie zwanej dawniej „wodną puchliną” (niewydolność serca). Rozwój choroby był dość szybki, do czego niewątpliwie przyczyniły się różne zmartwienia. Zygmunt Tyszka uważał, że popełnił błąd wyjeżdżając z rodziną z Polski na obczyznę. Wprawdzie Warszawa nadal była okupowana, tym razem przez Niemców, to jednak Polacy uzyskali więcej swobód niż za czasów okupacji rosyjskiej, to przecież powstawało tam rodzime szkolnictwo. Słowem zamartwiał się, że jest daleko i nie może wziąć czynnego udziału w tworzeniu nowej państwowości polskiej, a szczególnie polskiego szkolnictwa, które uzyskało szereg swobód w porównaniu do stosunków sprzed 1915 roku. Zygmunta P. Tyszkę pochowano na Cmentarzu Wwiedieńskim w Moskwie (ros. Введенское кладбище), w kwaterze polskich emigrantów z lat 1915-1918, niedaleko zbiorowego grobu żołnierzy francuskich z 1812 roku. Żona Wanda planowała przewiezienie jego prochów do Warszawy, co jednak nie powiodło się. Syn Zygmunta Tyszki, Zygmunt Karol, podczas pobytu w Moskwie w 1959 roku próbował odnaleźć grób ojca. W aktach cmentarnych Zygmunt Piotr Tyszka figurował pod nr 2369, pochowany dnia 21. 06. 1916 r. w kwaterze – sekcji – IX, nr 812, ½. Jednak w myśl przepisów nie opłacana i nie zadbana mogiła uległa kasacji. W wydawanej w Moskwie polskiej prasie, w 1916 roku ukazał się nekrolog Zygmunta P. Tyszki oraz wspomnienie pośmiertne o nim.10 Zachowała się o nim pamięć jako o dobrym, łagodnym człowieku, patriocie i społeczniku. Według opinii najstarszego syna, Zygmunta Karola, małżeństwo jego rodziców było bardzo udane. Była to kochają10. Nekrolog Zygmunta Tyszki: „Echo Polskie”, Moskwa 1916, rok 2, z. 26, s. 16; Wspomnienie pośmiertne autorstwa Zygmunta Dentera: „Echo Polskie”, Moskwa 1916, rok 2, z. 28, s. 16.
Zygmunt P. Tyszka, ok. 1915 r. Źródło: „Echo Polskie”, Moskwa 1916 (nekrolog).
ca się i szanująca para. Starali się wychować i wykształcić synów na światłych obywateli i patriotów. Oboje nadawali kierunek ich wychowaniu, na wzór własnego wychowania wyniesionego z rodzinnych domów. Po śmierci męża Wanda Tyszkowa otrzymała odprawę pośmiertną w wysokości 15 000 rubli. Były to tzw. zwaloryzowane oszczędności męża będącego na posadzie w szkol-
Wypis aktu ślubu Zygmunta P. Tyszki i Wandy M.A.F. Miszewskiej, s. 1. Zbiory Archiwum Państwowego w Warszawie.
66
Od lewej: Zdzisław J. Tyszka, Wanda M.A.F. Tyszkowa, Zygmunt K. Tyszka, Grzegorz B. Gadzaliński, Warszawa 1932 r. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
Od lewej: Ludwika Tyszkowa, żona Czesława, Wanda M.A.F. Tyszkowa i Mieczysław Tyszka, Warszawa-Żoliborz 1942 r. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
nictwie państwowym. Te spore pieniądze zostały złożone w Wołżsko-Kamskim Banku w Moskwie. Po Rewolucji Październikowej wszystkie te oszczędności zostały anulowane, a Wanda Tyszkowa pozostała praktycznie bez środków do życia z czterema chłopcami. W tym czasie najstarszy syn Zygmunt miał 14 lat, Zbigniew i Grzegorz po 11, a najmłodszy Zdzisław zaledwie 9. Została zmuszona do podjęcia pracy zarobkowej poza domem, w nauczycielstwie. Od 1916 roku pracowała w polskiej szkole średniej Centralnego Komitetu Obywatelskiego w Moskwie, którą kierował dyrektor Kazimierz Kulwieć. Zakładał on tę szkołę w Moskwie razem z Zygmuntem Piotrem Tyszką (organizacja kolejnej polskiej szkoły). Chodzili do niej jej synowie: Zbyszek i Grześ, a po-
Zbigniew J. Tyszka tem także Zdziś. Zygmunt uczęszczał do szkoły Polskiego Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny. Dzięki dużej energii Wandy Tyszkowej uszczuplona rodzina szczęśliwie przebrnęła ten ciężki moskiewski okres wojny i rewolucji. Niejednokrotnie synowie Zygmunt i Zbigniew byli wyprawiani na wieś pod Moskwę i przywozili po kilkadziesiąt kilogramów kartofli, których w Moskwie w ogóle nie można było kupić. Była to ogromna pomoc aprowizacyjna, gdyż ówczesny moskiewski chleb był wypiekany na wpół ze słomą. A przecież Zygmunt miał wówczas raptem ok. 15, a Zbyszek zaledwie ok. 12 lat. Latem 1918 roku wdowa obarczona czterema chłopcami, wróciła do Warszawy. Początkowo jej sytuacja materialna była bardzo ciężka. Wtedy to, po 10 latach wspólnego życia, Grzegorz Bożydar Gadzaliński trafił do domu drugiej ciotki – Janiny Maciejowskiej, nauczycielki w Państwowym Gimnazjum Męskim im. króla Władysława Jagiełły w Płocku. Tę szkołę Grzegorz ukończył. W stolicy Wanda pracowała w szkole Kazimierza Kulwiecia, która mieściła się na trzecim, czwartym i piątym piętrze kamienicy przy placu Trzech Krzyży 8. Do niej chodzili i ukończyli ją synowie: Zbigniew i Zdzisław. Otrzymała również czteropokojowe mieszkanie mieszczące się na piątym piętrze przy tej szkole. Z jednej strony było to wygodne, bo blisko do pracy i nauki, ale np. opał do gotowania czy ogrzewania trzeba było nosić z piwnicy. Dla zdobycia środków pozwalających na dalsze kształcenie trzech synów wykazała na przestrzeni najbliższych lat dużo życiowej energii. Zdecydowała się na pracę w szkole Kulwiecia na dwie zmiany, tj. podczas zajęć rannych i popołudniowych. Dzięki temu zarabiała na tyle dobrze, że w ówczesnym, trudnym dla kraju czasie sytuacja materialna jej rodziny stopniowo poprawiała się. Poza tym dużą pomoc okazali jej różni krewni zamieszkali na Mazowszu. Podczas gdy członkowie rodziny męża osiedlili się w miastach, Warszawie i Łodzi, to potomkowie Miszewskich, Kossobudzkch, Czermińskich mieszkali w wielu miejscach na Mazowszu. I to właśnie u nich, w Stróżewie, Dyblinie i innych miejscowościach, Wanda i jej synowie zostali bardzo dobrze przyjęci, uzyskali pomoc i mogli spędzać wakacje.11 W latach 1919-1923 Wanda Tyszkowa przeszła kilka ata11. Wcześniej, jeszcze przed I wojną światową, Zygmunt i Wanda Tyszkowie wyjeżdżali na wakacje z synami w różne miejsca, głównie w Królestwie, np. do Odolionu pod Ciechocinkiem, Woli Rafałowskiej k. Mrozów czy Słupna pod Płockiem (stamtąd pochodził ojciec Grzegorza Gadzalińskiego). W 1914 r. cała rodzina spędziła wakacje w Połądze nad Bałtykiem (dzisiejsza Litwa) i tam zastał ich wybuch I wojny światowej.
ków serca. Jak zapisał syn Zygmunt Karol, istniały poważne obawy o jej życie. Na szczęście w porę zaczęła poważnie się leczyć i problemy z sercem ustąpiły. Po ukończeniu 66 lat przeszła na emeryturę, która w 1934 roku wynosiła około 500 złotych miesięcznie. Jeszcze przez rok pracowała w szkole Kulwiecia, a potem zaprzestała pracy zarobkowej, żyjąc na całkiem przyzwoitym poziomie. Zajmowała spółdzielcze mieszkanie złożone z czterech pokoi z kuchnią na Żoliborzu przy ulicy Mickiewicza 37 m. 1 (w czasie wojny II wojny światowej Invaliden Strasse). Nabycie tego mieszkania to jeszcze jeden dowód niepospolitej życiowej energii Wandy Tyszkowej, tym bardziej, że dokonała tego w niemłodym już raczej wieku. W 1936 roku Zygmunt Karol zamieszkał z Matką na Żoliborzu. Wybuch II wojny światowej zastał ich w tym mieszkaniu. We wrześniu 1939 roku, w czasie oblężenia Warszawy przez Niemców, Wanda Tyszkowa, mając już 72 lata, brała czynny udział w obronie miasta organizując pomoc żywnościową dla żołnierzy. W czasie okupacji uległa atakowi częściowego paraliżu (zapewne był to niedokrwienny udar mózgu). Po pewnym czasie zaczęła chodzić i znów prowadzić dom, jednak skutki tego ataku były ciągle widoczne. Jej organizm został w latach wojny silnie nadszarpnięty i już do końca życia stan zdrowia nie poprawił się. Powstanie Warszawskie zastało Wandę Tyszkową z synem Zygmuntem na Żoliborzu. W drugim miesiącu jego trwania dom przy Mickiewicza 37 został ostrzelany przez niemieckie czołgi i w pokoju została rozbita ściana szczytowa budynku. Wówczas musiała się przenieść do znajomych na sąsiednią ulicę. W ostatnich dniach walk rozchorowała się i trafiła do powstańczego szpitala polowego, który mieścił się w piwnicach tej samej kamienicy. Gdy wojska niemieckie w dniu 30 września 1944 roku opanowały Żoliborz i wypędziły całą ludność, Zygmunt Karol był zmuszony zostawić Matkę w szpitalu. Pożegnał się z nią będąc przekonanym, iż więcej jej nie zobaczy. Po Powstaniu Zygmuntowi udało się wyrwać z obozu w Pruszkowie, gdzie Niemcy urządzili obóz przejściowy dla wysiedlonych mieszkańców Warszawy. Rozpoczął energiczne poszukiwania pacjentów z owego powstańczego szpitala z Żoliborza. Przypadkowo odkrył ich w szpitalu dla umysłowo chorych w Tworkach. Znalazł tam swoją Matkę w stanie godnym pożałowania. Personel szpitala był bardzo przepracowany, jednak Zygmunt długo nie mógł zapomnieć, że Matka nie była tam dobrze traktowana. Uznano ją za umysłowo chorą, choć była jedynie starą schorowaną osobą. W pierwszej chwili szpital z biurokratycznych powodów nie chciał zwolnić Matki i dopiero energiczna interwencja spowodowała jej zwolnienie. Zygmuntowi udało się zorganizować transport i przewieźć Matkę do Łowicza z tą intencją, że po okresie terapii i rekonwalescencji zostanie ulokowana u jej ciotecznego bra-
Zygmunt Karol Tyszka, najstarszy syn Zygmunta Piotra i Wandy M.A.F. Tyszków, 1906 r. Fot. Feliks Gadzaliński, ze zbiorów rodzinnych.
Wakacje w Stróżewie, 1918 r., na pierwszym planie Zygmunt K. Tyszka. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
ta, Tadeusza Czermińskiego. Niestety, jej stan zdrowia był już bardzo ciężki i po dwóch dniach pobytu w Łowiczu, w dniu 19 października 1944 roku, Wanda Tyszkowa zmarła na rękach
68
Zbigniew J. Tyszka
Studenckie zajęcia terenowe na Wiśle, ok. 1926, pierwszy z prawej Zygmunt K. Tyszka. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
Zygmunt K. Tyszka, 1921 r. Fot ze zbiorów rodzinnych.
Odznaka 1 Pułku Ułanów. Źródło: Wikipedia. Prace melioracyjne w woj. pomorskim, l. 30. XX w., stoją od lewej: NN, Konstanty Ceceniowski, Zygmunt K. Tyszka, NN. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
Wanda z d. Ceceniowska Tyszkowa, żona Zygmunta Karola, 1962 r. Fot. Benedykt Jerzy Dorys, ze zbiorów rodzinnych.
Pogłębiarka na Wiśle w Płocku, ok. 1948. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
Zygmunt K. Tyszka, 1961 r. Fot. Benedykt Jerzy Dorys, ze zbiorów rodzinnych.
syna Zygmunta Karola.12 Została pochowana w Łowiczu na Cmentarzu Kapitulnym (obecnie Cmentarz Katedralny). Ponieważ Zygmunt Karol nosił się z zamiarem przeniesienia zwłok Matki do Warszawy, na Powązki do grobu rodzinnego Tyszków, to w 1977 roku została przeprowadzona w Łowiczu ekshumacja, po czym jej szczątki zostały przeniesione do Warszawy. W dniu 28 marca 1977 roku prochy Wandy Marii Aurory Franciszki Tyszkowej z d. Miszewskiej zostały złożone w grobie rodzinnym Tyszków na Cmentarzu Powązkowskim – kwatera 8, rząd 1, miejsce 9/10. Oceniając osobę Wandy Tyszkowej trzeba pokreślić jej ogromną siłę woli i wielką wytrwałość w działaniu, czego liczne dowody dała zwłaszcza po śmierci męża, gdy sama z dziećmi pozostała na obczyźnie. Potrafiła wykształcić synów i należycie ich przygotować do życia. Podczas wojny w 1920 roku wszyscy trzej jej synowie na wezwanie gen. Józefa Hallera wstąpili do wojska. Również Grzegorz Bożydar, przebywający wówczas u swej drugiej ciotki, wziął udział w walkach w obronie Płocka w 1920 roku. A trzeba pamiętać, że Zygmunt miał wówczas lat 18, młodszy Zbyszek 15, a najmłodszy Zdziś zaledwie niepełna 13. Jedynie ten ostatni nie był na froncie, lecz w batalionach wartowniczych. W wolnej Polsce, do 1930 roku, wszyscy jej synowie pokończyli wyższe uczelnie. Ale i później jej dom był dla nich prawdziwą życiową ostoją. Jak wspominał pierworodny Zygmunt Karol, jej postać można określić jako świetlaną. Na pewno w swym życiu dokonała więcej niż wynikałoby to ze zwykłych matczynych obowiązków. Otaczał ją wielki szacunek ze strony licznych krewnych, z którymi starała się utrzymywać jak najszersze kontakty rodzinne i towarzyskie, a także koleżanek i kolegów z pracy zawodowej (nauczycielskiej). Jak już wspomniałem, małżonkowie Wanda i Zygmunt Piotr Tyszkowie mieli trzech własnych synów. Najstarszym z nich był Zygmunt Karol urodzony w Warszawie 30 marca/ 12 kwietnia 1902 roku.13 Uczęszczał do Szkoły Realnej im. Stanisława Staszica w Warszawie mieszczącej się wówczas przy ulicy Wilczej 41. Od 2 klasy, czyli od 1913 roku, należał do Drużyny Skautowej Zawiszy Czarnego, wówczas tajnej. W tajnym harcerstwie był też w Moskwie. Po rewolucji stało się ono oficjalnym, polskim harcerstwem. Ponieważ zarówno w Warszawie jak i w Moskwie nauka przychodziła mu bez trudu, miał czas na pracę w harcerstwie. W wolnej Polsce był drużynowym w Drużynie Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego (obecnie 16 Warszawska Drużyna Harcerzy im. Zawiszy Czarnego). Należy wspomnieć, że w Moskwie, po śmierci ojca, Zygmunt Karol musiał pomagać matce nie tylko w zaopatrzeniu domu, ale i finansowo. Podczas jednych wakacji pracował 12. Akt zgonu nr 286/1944/I z USC w Łowiczu. 13. Akt urodzenia/chrztu nr 1149 z dnia 17/30 maja 1902 r. z parafii pw. Wszystkich Świętych w Warszawie.
Zbigniew Tadeusz Tyszka, 1924 r. Zbiory Archiwum Politechniki Warszawskiej.
Zbigniew T. Tyszka, l. 1931-1932. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
Jan Mickunas i Zbigniew T. Tyszka (po prawej), Suwałki 1932 r. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
jako nauczyciel gimnastyki i pływania w ochronce dla dzieci, a w czasie następnych jako pomocnik stolarza. W ciągu roku szkolnego dorabiał korepetycjami. Po powrocie do Warszawy uczył się ponownie w Szkole Realnej im. Stanisława Staszica. Na apel gen. Józefa Hallera wstąpił jako ochotnik do wojska i uczestniczył przez 4,5 miesiąca w kampanii 1920 roku, służąc w 214 pułku ułanów. Początkowo walczył pod Nieporętem, następnie na Lubelsz-
70
Odznaka 4 Dywizjonu Artylerii Konnej. Źródło: Wikipedia.
czyźnie i Wołyniu, a w końcu na Litwie Środkowej. Dnia 18 czerwca 1921 roku uzyskał maturę (nr 29/204) w szkole im. S. Staszica w Warszawie. W wyborze zawodu wzorował się na stryju Ludwiku Czesławie, swym ojcu chrzestnym. W 1921 roku wstąpił na Wydział Budownictwa Wodnego Politechniki Warszawskiej (indeks nr 6259). Od 1923 roku należał do Korporacji Akademickiej Arkonia14 (nr A! 1003). Działał też w stowarzyszeniu Bratniej Pomocy Studentów PW, zajmując się m.in. publikacją skryptów i organizacją praktyk dla kolegów studentów. Sam odbył praktyki melioracyjne w Kaliskiem, przy umacnianiu brzegu morskiego w Karwińskich Błotach, robotach regulacyjnych Wisły pod Puławami i Wyszogrodem oraz, co było najciekawsze, przy niwelacji i odbudowie Kanału Ogińskiego na Polesiu. Pracę dyplomową obronił 15 czerwca 1927 roku uzyskując tytuł inżyniera hydrotechnika – dyplom nr 908 z dnia 31 sierpnia 1927 roku. Szkolenie wojskowe odbył w Centrum Wyszkolenia Kawalerii, w Dywizjonie Szkolnym Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu. Następnie otrzymał przydział, jako rezerwista, do 1 Pułku Ułanów Krechowieckich 14. Korporacja Akademicka Arkonia – stowarzyszenie skupiające męską młodzież akademicką narodowości polskiej, powstałe 9 maja 1879 roku na Politechnice w Rydze. Celem stowarzyszenia było i jest krzewienie patriotyzmu wśród swoich członków i w społeczeństwie, kształtowanie postaw moralnych młodzieży, godności osobistej i honoru, organizowanie życia towarzyskiego. Po I wojnie światowej Arkonia została przeniesiona do Warszawy, włączając się do odbudowy i obrony odrodzonej państwowości. W okresie międzywojennym przeżywała rozkwit organizacyjny i, obok Konwentu Polonia, była najbardziej liczną spośród polskich korporacji. W czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu działała w Londynie i niejawnie w Polsce. Po przełomie 1989 roku Korporacja Akademicka Arkonia znów pojawiła się na warszawskich uczelniach, kontynuując dzieło swoich założycieli.
Zbigniew J. Tyszka im. płk. Bolesława Mościckiego w Augustowie. Odbył tam szereg ćwiczeń i został oficerem rezerwy.15 W okresie międzywojennym pracował w firmach melioracyjnych na Mazowszu (np. roboty pod Lipnem) i Polesiu (osuszanie bagien i przygotowywanie terenów pod osadnictwo – 1 młody inżynier, 3 techników i ponad 600 robotników). Potem pracował w administracji szczebla wojewódzkiego na Podlasiu (melioracje połączone z komasacją gruntów i przy częściowym wykonaniu prac szarwarkiem) i na Pomorzu, wreszcie w administracji krajowej, gdzie zajmował się melioracjami gruntów rolnych na obszarze połowy Polski. W czasie wojny m.in. kierował Polskim Biurem Pracy w Urzędzie Gospodarki Wodnej, m.in. „legalizując” różne osoby. W okresie okupacji niemieckiej były też prowadzone duże prace w zakresie melioracji rolnych, w odróżnieniu od – realizowanych w niewielkim stopniu – robót regulacyjnych na rzekach, np. na Wiśle. Powstanie Warszawskie przeżył na Żoliborzu, działając w Samorządzie Żoliborskim i wykorzystując m.in. swoje umiejętności inżynierskie (kierował sypaniem okopów w całej dzielnicy). Po wojnie organizował służbę wodno-melioracyjną kraju. Była to nie tylko kwestia znalezienia odpowiednich fachowców, ale przede wszystkim pilna potrzeba poznania nowych terenów przyłączonych do Polski. Jednocześnie palącym problemem było ratowanie wałów ochronnych i budowli wodnych. Następnie kierował Dyrekcją Dróg Wodnych w Warszawie, poczynając od odbudowy osiedla na Czerniakowie i podległych dyrekcji osiedli w Puławach, Wyszkowie, Pułtusku, Ostrołęce, Płocku i Augustowie. Potem przyszła kolej na różne bardziej planowe roboty, z których chciałbym wymienić jedynie dwie: odbudowę (na odcinku w Polsce) Kanału Augustowskiego wraz ze wszystkimi śluzami oraz nadzorcówkami i strażnicami wodnymi, dzięki czemu stał się on spławną drogą wodną już w roku 1947/1948, oraz szczególnie duże prace przy regulacji Wisły na odcinku Warszawa – Modlin – Wyszogród – Płock – Ciechocinek, wraz z budową osad strażnic wodnych. W Płocku pracami tymi kierował inżynier Roman Okuszko, człowiek dużej wiedzy technicznej, niezwykle prawy i w wielkim stopniu oddany swej pracy. Oczywiście roboty szły i na innych odcinkach rzek – na Narwi, Bugu czy Wiśle powyżej Warszawy. W latach pięćdziesiątych pracował przez pięć lat w Komitecie Gospodarki Wodnej PAN. Powstał wówczas, pod kierownictwem prof. Edwarda Czetwertyńskiego, Zarys Planu Per15. Centralne Archiwum Wojskowe (dalej: CAW), sygnatura akt: AP 4238.
spektywicznego Gospodarki Wodnej. Zygmunt Tyszka odpowiadał za opracowanie spraw powodziowych i rybackich oraz za zagadnienia żeglugi śródlądowej i turystykę wodną. Od roku 1959 do śmierci kierował Głównym Komitetem Przeciwpowodziowym w Polsce, umiejscowionym w Centralnym Urzędzie Gospodarki Wodnej. Oprócz zadań planowych, bieżących czy alarmowych były wówczas, przynajmniej częściowo, realizowane plany dotyczące gospodarki wodnej, opracowane w latach pięćdziesiątych, takie jak zapory i zbiorniki retencyjne (Włocławek, Solina, Jezioro Zegrzyńskie), obwałowania dolin rzecznych (Maciejowice), drogi wodne (Kanał Wieprz - Krzna) itd. Poza tym równolegle, od 1951 roku, był wykładowcą, najpierw na Politechnice Warszawskiej, a następnie od 1954 roku w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, gdzie wykładał budownictwo wodne. Był też autorem i współautorem ok. 50 publikacji, w tym podręczników z zakresu budownictwa wodnego i zagadnień przeciwpowodziowych. W dnu 8 grudnia 1946 roku w kościele parafialnym Najświętszego Zbawiciela w Warszawie odbył się jego ślub z Wandą Marią Ceceniowską,16 córką Roberta Antoniego i Marii Stanisławy z d. Powalskiej małżonków Ceceniowskich, urodzoną 8 grudnia 1912 roku w Jelizawietgradzie w guberni chersońskiej.17 Wanda Maria kształciła się w Prywatnym Żeńskim Gimnazjum Anny Jakubowskiej w Warszawie (matura nr 257 z dnia 11 czerwca 1930 roku), a po ukończeniu Wydziału Matematyki Uniwersytetu Warszawskiego została ekonomistką. Zmarła w Warszawie 31 lipca 1986 roku.18 Pochowano ją na warszawskich Powązkach – kw. 8, rz. 1, m. 7/8. Małżeństwo to miało dwoje dzieci, które obecnie mieszkają w Polsce. Zygmunt Karol Tyszka zmarł w Warszawie 13 maja 1970 roku.19 Został pochowany w rodzinnym grobowcu na Powązkach. Kolejnym synem Wandy i Zygmunta Piotra Tyszków był Zbigniew Tadeusz, urodzony w Warszawie 28 lutego 1905 roku.20 Już jako czternastoletni harcerz został wysłany w 1919 roku z grupą warszawskich harcerzy do Francji po sprzęt wojskowy dla polskiej armii, zakupiony z francuskiego demobilu wojennego. W 1920 roku, mając 15 lat, brał czynny udział, jako ochotnik, w obronie Ojczyzny w szeregach 11 pułku piechoty Wojska Polskiego. W semestrze zimowym 1923/24 zdał maturę (nr 466 z dnia 20 lutego 1924 roku) w ośmioklasowym Gimnazjum Męskim 16. Akt ślubu nr 153 z 8 grudnia 1946 r. z parafii pw. Najświętszego Zbawiciela w Warszawie. 17. Akt urodzenia/chrztu nr 21 z 8 sierpnia 1916 roku z parafii pw. Ducha Świętego w Jelizawietgradzie. Obecnie miasto to nazywa się Kropywnycki i znajduje się na Ukrainie (ukr. Кропивницький). 18. Akt zgonu nr V/2124/1986 z USC w Warszawie. 19. Akt zgonu nr I/913/1970 z USC w Warszawie. 20. Akt urodzenia/chrztu nr 1015 z 28 kwietnia/8 maja 1905 r. z parafii pw. Wszystkich Świętych w Warszawie.
Metryka śmierci i pogrzebu Zbigniewa T. Tyszki. Zbiory Centralnego Archiwum Wojskowego.
Zdzisław Janusz Tyszka, najmłodszy syn Zygmunta Piotra i Wandy M.A.F. Tyszków, l. 1928-1929. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
Magdalena Konstancja z d. Gutowska Tyszkowa, pierwsza żona Zdzisława Janusza, ok. 1939 r. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
Kazimierza Kulwiecia w Warszawie. Za namową Matki zapisał się jako wolny słuchacz na Wydział Elektryczny Politechniki Warszawskiej.21 W jego teczce studenckiej nie ma jednak 21. Teczka wolnego słuchacza Politechniki Warszawskiej nr 267.
72
żadnej historii nauki, więc studiował chyba tylko dla uspokojenia matki. Ostatecznie zwyciężyło zamiłowanie do służby wojskowej, a przebieg dalszej jego służby w wojsku dowodzi, że wybrał właściwą dla siebie drogę. W maju 1926 roku, gdy prawie ukończył zawodową Szkołę Podchorążych Piechoty w Warszawie, nastąpił zamach stanu dokonany przez Józefa Piłsudskiego. Zbigniew Tadeusz Tyszka wraz ze swą szkołą wystąpił zbrojnie przeciw wojskom marszałka. Szczęśliwie nie odniósł ran.22 Następnie, jako prymus z podchorążówki, został zakwalifikowany do Oficerskiej Szkoły Artylerii w Toruniu, którą ukończył ze stopniem podporucznika 15 sierpnia 1928 roku, uzyskując trzecią lokatę na 107 absolwentów kończących rocznik.23 Za dobre wyniki w nauce otrzymał od marszałka J. Piłsudskiego lornetkę polową z jego podpisem. Jako jeden z lepszych absolwentów miał możliwość wyboru pułku. Wybrał przydział do stacjonującego w Suwałkach 4 Dywizjonu Artylerii Konnej. Służył tam jako dowódca plutonu w 3 batalionie. Był mężczyzną o doskonałej kondycji fizycznej i zgrabnej sylwetce (ponad 190 cm wzrostu), zdecydowanie dobrym jeźdźcem. W swym macierzystym oddziale zyskał sobie dużą sympatię kolegów. Miał łagodną twarz, a jednocześnie był bardzo energiczny w codziennej pracy w wojsku. W dniu 1 stycznia 1931 roku awansował
Zdzisław J. Tyszka z matką Wandą Tyszkową, Warszawa 1941 r. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
22. Podczas przewrotu majowego Grzegorz Bożydar Gadzaliński wraz ze swoją podchorążówką saperów występował po stronie marszałka Piłsudskiego. W pewnym momencie obaj cioteczni bracia, nie wiedząc o tym, strzelali do siebie – Grzegorz od strony Placu Trzech Krzyży w kierunku Alei Ujazdowskich, a Zbigniew z Alei Ujazdowskich na Plac Trzech Krzyży, zob. Z. J. Tyszka, K. Stołoska-Fuz, Trzy pokolenia…, dz. cyt., s. 30. 23. J. Łukasiak, Szkoła Podchorążych Artylerii w Toruniu 1923-1939, Pruszków 2000, s. 21; Dziennik Personalny Ministerstwa Spraw Wojskowych, R. 9, nr 13 z dnia 15 sierpnia 1928, s. 271.
Zbigniew J. Tyszka na stopień porucznika. Od 19 sierpnia 1931 roku był czasowo dowódcą baterii i dowódcą plutonu łączności.24 W sierpniu 1933 roku zachorował i trafił do szpitala wojskowego w Grodnie. Tam zmarł bezpotomnie, jako kawaler, dnia 19 sierpnia 1933 roku na skutek zapalenia otrzewnej, po spóźnionej operacji wyrostka robaczkowego.25 Został pochowany w Warszawie na Cmentarzu Powązkowskim w grobowcu rodzinnym Tyszków. Jego śmierć była silnym ciosem dla Matki i braci, głównie dlatego, że był to człowiek bardzo dobrze zapowiadający się, o wyjątkowo prawym i łagodnym charakterze. Najmłodszy z braci, Zdzisław Janusz, urodził się 19 września/ 2 października 1907 roku w Warszawie.26 Spośród trzech braci on jeden przejął fizyczny typ urody rodziny Miszewskich. Podobnie jak wuj Stanisław Miszewski, był szczupłym, wysokim, przystojnym brunetem. W 1926 roku ukończył, uzyskując maturę (nr 620 z dn. 9 VI 1926), ośmioklasowe Gimnazjum Męskie Kazimierza Kulwiecia w Warszawie. Następnie studiował na Wydziale Rolniczym Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. W 1927 roku, podobnie jak wcześniej starszy brat Zygmunt oraz inni Tyszkowie (stryj Stefan i brat stryjeczny Tadeusz), został przyjęty do Korporacji Akademickiej Arkonia (nr A! 1057). Swoje studia przez trzy lata traktował dość lekko, spędzając przyjemnie czas. Jak niosła rodzinna wieść jego rekordem było zaliczenie w jednym karnawale 63 balów. Na czwartym roku wziął się tak intensywnie do nauki, że wszystkie egzaminy pozdawał i studia ukończył w przepisanym terminie. Dnia 14 października 1930 roku uzyskał tytuł inżyniera rolnika (specjalizacja ekonomiczno-administracyjna, dyplom nr 176). Po studiach odbył służbę wojskową w Centrum Wyszkolenia Kawalerii, w Dywizjonie Szkolnym Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu. W latach trzydziestych odbywał kilkakrotne szkolenia wojskowe, stopniowo awansując. Był oficerem rezerwy 1 Pułku Ułanów Krechowieckich im. Pułkownika Bolesława Mościckiego w Augustowie.27 Na wojnę w 1939 roku poszedł jako podporucznik rezerwy z 16 Pułkiem Ułanów Wielkopolskich. Brał udział w obronie prowizorycznej przeprawy przez Wisłę w Brzuminie pod Górą Kalwarią/Czerskiem. Niewoli szczęśliwie uniknął. 24. CAW, sygnatura: AP 2667. 25. Metryka śmierci i pogrzebu L. 932/33 z dnia 28 sierpnia 1933 roku z Parafii Wojskowej pw. Wniebowzięcia N. M. P. w Grodnie. 26. Akt urodzenia/chrztu nr 2404 z 2/15 grudnia 1907 r. z parafii pw. Wszystkich Świętych w Warszawie. 27. CAW, sygnatury akt: AP 4236, AP 1732, AP 506.
Po odsłużeniu wojska, w latach 1931-1932 roku odbył staż w majątku Gozdowo w powiecie wrzesińskim. Od 1932 roku pracował w Toruniu, najpierw w Pomorskim Towarzystwie Rolniczym, a następnie, jako inspektor oraz instruktor, w Pomorskiej Izbie Rolniczej. Wówczas przez krótki czas bracia Zygmunt i Zdzisław mieszkali razem w Toruniu. W latach 1937-1938 był inspektorem i redaktorem miesięcznika w Polskim Towarzystwie Ogródków Działkowych w Warszawie. Dnia 22 października 1938 roku ożenił się z Magdaleną Konstancją Gutowską ze Stepankowic pod Hrubieszowem, urodzoną w 1910 roku w majątku Zwody nad Bugiem, córką Władysława i Marii z d. Gałęzowskiej małżonków Gutowskich.28 Początkowo młode małżeństwo zamieszkało w Warszawie, ale w niedługim czasie Zdzisław objął administrację tychże Stepankowic – majątku swojej teściowej. W sierpniu 1939 roku urodziła im się córka. Żona Magdalena zmarła w Warszawie w dniu 9 lipca 1941 roku, w trakcie operacji chirurgicznej.29 Zdzisław administrował Stepankowicami także przez cały okres wojny 1939-1944, tj. do reformy rolnej. W czasie wojny m.in. zapewniał pomoc aprowizacyjną rodzinie w Warszawie oraz współpracował na miejscu, wraz ze swym szwagrem Wojciechem Gutowskim, z podziemiem. Po wojnie przez trzy lata był dyrektorem zespołu rolnego Zalesie pod Chełmżą na Pomorzu. Następnie pracował jako inspektor w Ministerstwie Rolnictwa i – przez krótki czas – jako starszy asystent w Państwowym Instytucie Naukowym Gospodarstwa Wiejskiego w podwarszawskich Falentach. Od 1954 roku, aż do emerytury, pracował w Instytucie Sadownictwa w Skierniewicach, gdzie prowadził dział inwestycji. Po wojnie ożenił się po raz drugi, 16 sierpnia 1948 roku, z młodszą siostrą swej zmarłej żony, Krystyną Gutowską, urodzoną także w Zwodach nad Bugiem, 18 kwietnia 1924 roku.30 Dość szybko małżonkowie przeprowadzili się do Warszawy. Początkowo mieszkali przy ulicy Pięknej 44, a od pierwszej połowy lat sześćdziesiątych przy ulicy Nowolipie. Małżeństwo to miało dwóch synów. Zdzisław J. Tyszka zmarł w Warszawie 5 czerwca 1974 roku.31 Został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w grobowcu rodzinnym Tyszków. Jego żona Krystyna zmarła w Warszawie 8 kwietnia 1989 roku32 i spoczęła na cmentarzu parafialnym we Włochach w grobowcu rodziny Gutowskich – kwatera 12-IIIA-16/17. Obecnie potomkowie Zdzisława Janusza Tyszki, z obu małżeństw, mieszkają w różnych krajach, w większości w Polsce.
28. Akt ślubu nr VI-173/43/1938 z USC w Warszawie. 29. Akt zgonu nr I-2/1016/1941 z USC w Warszawie. 30. Akt ślubu nr 19/1947 z parafii pw. Najświętszego Serca Jezusa w Nakle Śląskim. 31. Akt zgonu nr IV/926/74 z USC w Warszawie. 32. Akt zgonu nr I/775/89 z USC w Warszawie.
Zdzisław J. Tyszka z drugą żoną Krystyną z d. Gutowską, 1948 r. Fot ze zbiorów rodzinnych.
Zdzisław J. Tyszka, l. 50. Fot. ze zbiorów rodzinnych.
74
Zbigniew Grabowski Dawne siedziby ziemiańskie w okolicach Płocka część druga
Kozłowo, gm. Drobin, pow. płocki
W Kozłowie próżno szukać dworu. A i założenie parkowe jest mocno przetrzebione. W zasadzie pozostały jedynie fragmenty alei wyznaczających dawne granice parku krajobrazowego, niewielkie ślady sadu owocowego oraz pojedyncze okazy starodrzewu. Jedynym obiektem murowanym pamiętającym czasy przedwojenne jest niszczejący niewielki budyneczek, noszący dawniej dumną nazwę „domku ogrodnika”. Można więc rzec, że teren jest całkowicie zaniedbany i opuszczony.
Dwór w Kozłowie, 1959 r. Archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie, Delegatura w Płocku.
A jak majątek Kozłowo wyglądał w dobrych dla siebie czasach? Głównym elementem był oczywiście dwór wybudowany w 1868 roku. Był to niewielki, parterowy budynek murowany, posadowiony na planie prostokąta, otynkowany, z gankiem pośrodku, pokryty gontowym dachem dwuspadowym z naczółkami. Usytuowany był w najwyższym punkcie terenu, w południowo-zachodnim narożniku, frontem zwrócony w kierunku południowym, zatem do drogi, dziś asfaltowej, przebiegającej przez wieś. Do dworu prowadził podjazd z dużym gazonem pośrodku, starannie ozdabianym kwiatami. Teren wokół dworu był porządnie utrzymywany, obsadzony ozdobnymi krzewami i roślinami kwiatowymi. Z kolei centralnym elementem krajobrazowej kompozycji parkowej był niewielki staw o nieregularnej linii brzegowej, otoczony drzewami charakteryzującymi się wartościami zdobniczymi, takimi jak sosna wejmutka, jesion czy świerk. Na terenie parku założono sad jabłoniowy (od północy) oraz czereśniowo-wiśniowy, a także „śliwnik” (od wschodu). Granicę parku wyznaczały aleje z dwustronnym obsadzeniem: kasztanowcowa, grabowa i mieszana. Ciągi piesze łączyły dwór z aleją północną i stawem, otaczając go malowniczo. Całe założenie było ogrodzone murem z kamienia polnego od wschodu i północy, od frontu murem ceglanym, zaś zachodnią granicę
wyznaczały zabudowania folwarczne. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich podaje informację o wielkości folwarku Kozłowo, który według Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego rozległy był na 873 morgi, w tym 683 morgi stanowiły grunty orne i ogrody. Na terenie folwarku zlokalizowany był m.in. wybieg dla koni, jako że właściciele prowadzili stajnię hodowlaną dla wojska. Właścicielami majątku była rodzina Kozłowskich. Jeden z ostatnich członków rodu, Kajetan Kozłowski, zmarł w 1929 roku, a jego żona, Lucyna z Żurawskich Kozłowska – w 1939 roku. Ponieważ małżeństwo nie doczekało się potomstwa, spadkobiercą został bratanek, Stefan Kozłowski. Niestety, nie osiadł w majątku na długo. Wybuch wojny spowodował zmiany i przejęcie zarządu dóbr przez Niemców. W 1945 roku majątek został rozparcelowany. W części budynku dworskiego umieszczono przedszkole, wygospodarowano również miejsce na mieszkania dla byłych pracowników folwarcznych. Kilkanaście lat trwała powolna degradacja obiektu wobec zupełnego braku konserwacji. Do pogorszenia ogólnej kondycji budynku przyczyniła się również miejscowa ludność, dokonując rozbiórki zarówno elementów dworu, jak i ogrodzenia oraz zabudowań folwarcznych. Pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku stan obiektu był tragiczny, zaś w latach siedemdziesiątych budynek już nie istniał. Z kozłowskim majątkiem wiążą się wydarzenia z grudnia 1918 roku, zwane później „wypadkami kozłowskimi”. Na terenie powiatu płockiego ogłoszono wtedy strajk służby folwarcznej. Objął on wiele folwarków ziemiańskich, a przyczyną jego wybuchu były względy ekonomiczne. Chodziło o żądania robotników i chłopów folwarcznych otrzymania, w charakterze jednorazowej zapłaty, odszkodowania za czas wojny. Jej formą, poza pieniędzmi, miała być mąka i mięso w ustalonej ilości. Wobec braku akceptacji tychże warunków przez ziemian oraz wobec nasilającej się akcji strajkowej, przedstawiciele płockiego oddziału Związku Ziemian zwrócili się do komendanta placu w Płocku, majora Józefa Wimmera, z prośbą o interwencję. W celu siłowego stłumienia strajków użyto wojska. Wimmer wyznaczył do tego zadania 3 szwadron 4 Pułku Ułanów. Folwark w Kozłowie był miejscem najbardziej krwawych wydarzeń związanych z wojskową akcją. Żołnierze otworzyli ogień, w wyniku czego zastrzelony został delegat do Rady Robotniczej, Pokorski. Poza nim od kul żołnierzy zginęli wówczas Wiktorzewski z Kars, Sobielarski z Drobina, Jankowski ze Świerszczyna, Borzykowski z Kuchar, Lewandowski z Tupadeł i Mikołajewski z Kłak. Żołnierze dopuścili się
Kozłowo, pozostałości po dawnym majątku. Fot. Z. Grabowski.
Kozłowo, tzw. domek ogrodnika. Fot. Z. Grabowski.
również aktów brutalnego pobicia robotników, m.in. delegat folwarku Kozłowo Chodorowski został najpierw pobity, a następnie ułan strzelił do niego, lecz nie trafił. Wydarzenia te spowodowały olbrzymie wzburzenie społeczne, w następstwie czego tłum około 1500 robotników folwarcznych, uzbrojonych w kosy, widły, cepy, kije i broń palną przybył do Płocka, aby urządzić zasadzkę na powracających do Płocka ułanów i wymierzyć karę Wimmerowi. Do starcia nie doszło, gdyż szwadron przezornie wybrał inną drogę powrotną, a i interwencja przedstawicieli płockiej Rady Delegatów Robotniczych uspokoiła nieco zebranych. Sprawa była badana przez Sąd Okręgu Generalnego Warszawskiego, jednak nigdy nie zakończyła się wyrokiem sądowym. Wracając do czasów nam współczesnych, nie ma już śladu nie tylko po dworze, ale też po ogrodzeniu, staw to obecnie wyschnięta niecka, ścieżki nieobsadzone drzewami zatarły się w terenie, a po dawnych sadach pozostały pojedyncze egzemplarze zdziczałych drzew. Na pierwszy rzut oka chyba tylko wypasane tu bydło może znaleźć dla siebie coś interesującego. Jednak wprawne oko zauważy przetrzebione szpalery dawnych alei, które mimo że dziczeją i zarastają krzewami, przypominają o dawnych czasach. Pierwotna kompozycja założenia parkowo-użytkowego jest jeszcze czytelna pomimo znacznego stopnia zatarcia i degradacji. Szkoda, aby to miejsce zostało do reszty zapomniane. Mimo wszystko warto udać się do Kozłowa, zobaczyć choćby murowany „domek ogrodnika” z gotyckimi otworami okiennymi, który przypomina raczej kapliczkę, niż składzik na narzędzia ogrodnicze, jak również imponujące okazy lipy, dębu, klonu czy jesionu, liczące sobie ponad 100 lat. Te ostatnie nie zostały umieszczone w rejestrze pomników przyrody, choć moim skromnym zdaniem na to zasługują.
Ostatnią właścicielką folwarku była Janina Roszkowska z domu Gorzechowska, córka Ludwika, a żona Jerzego Roszkowskiego. W 1939 roku, po uprzednim wysiedleniu właścicieli, majątek objęli Niemcy. Po wojnie w wyniku przeprowadzonej reformy rolnej majątek Karsy został rozparcelowany. Ośrodek, czyli dwór, park i podwórze gospodarcze, przejął Państwowy Fundusz Ziemi. W 1961 roku powstała Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna z siedzibą w Drobinie, która przejęła ośrodek w Karsach. Użytkownikiem dworu zostali członkowie tej spółdzielni, a jeden z pokoi w części murowanej zajął jej zarząd. Tyle – w sumie niewiele – o historii. A co dziś możemy obejrzeć w Karsach? Moim zdaniem główną atrakcję tego miejsca stanowi nie dwór, lecz otaczający go park. Od niego więc zacznę swoją prezentację. Na podstawie analizy drzewostanu dokonanej w latach 80. XX wieku ustalono, że założenie parkowe w typie kwaterowego ogrodu włoskiego z partiami krajobrazowymi pochodzi z końca XVIII wieku. Jednak w archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków Delegatura w Płocku zachowała się kopia pierwszej strony pisma zawierającego listę referencyjną ogrodów i parków wykonanych przez Stefana Celichowskiego, jednego z najwybitniejszych planistów początku XX wieku. W pozycji 7. listy wymieniono właśnie Karsy. Głównymi elementami kompozycyjnymi parku były: świerkowa aleja wjazdowa, aleja grabowa biegnąca od dworu wzdłuż granicy wschodniej, następnie przy stawach skręcająca pod kątem prostym w kierunku zachodnim, w dalszym ciągu biegnąca wzdłuż granicy zachodniej, wreszcie skręcająca pod kątem prostym na wysokości dworu w kierunku wschodnim, ponadto stawy w części południowej parku, grupy drzew w sąsiedztwie dworu i alei wjazdowej oraz sad zlokalizowany w wytworzonym przez aleję grabową wnętrzu. Wjazd do dworu i parku od strony szosy Drobin – Raciąż był aleją obsadzoną świerkami, przechodzącą w drogę okalającą trawnik przed elewacją frontową dworu.
Karsy, gm. Drobin, pow. płocki
W okresie XV-XVII wieku niewielkie poddrobińskie Karsy należały do Kryskich, fundatorów kościoła w Drobinie. W XIX wieku były własnością rodziny Gorzechowskich.
76
Zbigniew Grabowski
Karsy, elewacja boczna dworu. Fot. Z. Grabowski.
Karsy, dwór z końca XIX w., stan obecny. Fot. Z. Grabowski.
Po obu stronach alei wjazdowej rosły grupy drzew. W części północno-zachodniej był też mały sad. Za aleją grabową, w części południowej parku, rozmieszczono trzy stawy, obsadzone różnymi gatunkami drzew. Stawy były zarybione. Większość występujących w parku gatunków drzew było pochodzenia rodzimego, głównie lipy, graby, klony, jesiony, brzozy i świerki. Drewniany dwór, wybudowany w końcu XIX wieku, zlokalizowano w centralnej części parku. Wzniesiono go na planie prostokąta. W latach 1916-1918 do elewacji wschodniej dobudowano część parterową murowaną. W sąsiedztwie elewacji wschodniej dworu umieszczono murowaną piwnicę-lodownię, a przy wschodniej granicy parku zlokalizowano podwórze gospodarcze. W sąsiedztwie dworu rosły lipy i kasztanowce, albo jako pojedyncze okazy, albo w małych grupach. Wokół dworu teren zdobiły rabaty z róż. Jednak główną część ozdobną umieszczono przed elewacją ogrodową. To tam były kwietniki, pergole, krzewy ozdobne, wśród nich wiły się alejki spacerowe z porozstawianymi ławkami ogrodowymi. Powierzchnia parku i jego układ komunikacyjny nie uległy zasadniczym zmianom, choć najbliższe otoczenie dworu, dawniej bardzo ładne i wypielęgnowane, naruszył ząb czasu. W centralnej części parku w dalszym ciągu stoi dwór składający się z dwóch części, starszej (drewnianej) i młodszej (murowanej). Jest to budynek parterowy na planie wydłużonego prostokąta, z szeregiem dobudówek pochodzących z czasów niezbyt nam odległych. Ogólny wygląd budynku odzwierciedla jego stan, który można określić jako zły, zdecydowanie wymagający remontu. W latach powojennych wykonane zostały sposobem gospodarczym tylko doraźne drob-
ne naprawy. Obecnie budynek stanowi własność komunalną i pełni funkcje mieszkalne. W związku ze zmianą jego przeznaczenia, układ pomieszczeń został zmieniony. Do budynku prowadzi kilka wejść, a umożliwiają to dobudowane w okresie późniejszym murowane przedsionki. Dawne główne wejście wydaje się nieużytkowane z uwagi na znaczny stopień zniszczenia. Przy dworze urządzono ogrodzone płotkami z gałęzi niewielkie ogródki. Ponadto wokół dworu wybudowano szereg budyneczków gospodarczych, które zdecydowanie nie podniosły poziomu atrakcyjności miejsca. Ogólnie otoczenie dworu jest dość zaniedbane. Od strony zachodniej dworu rośnie grupa starych drzew (brzoza, kasztanowce, jesion). Niestety, drzewa z alei wjazdowej w większości wycięto i przeznaczono na opał. Kilka ciekawych egzemplarzy jednak pozostało, w tym pomnikowa lipa drobnolistna, której wiek ocenia się na ok. 400 lat. Brak fachowej opieki i pielęgnacji drzewostanu jest widoczny, a wartość ogólną terenu obniża również fakt wycinania drzew. Zniknęły kwietniki i trawnik, cały teren jest zadarniony, zachwaszczony i coraz bardziej zdziczały. Choć wskazałem wiele czynników, które wpłynęły negatywnie na kompozycję przestrzenną i ogólną atrakcyjność, park w Karsach nadal jest obiektem o dużej wartości ekologicznej i historycznej. Dlatego też uważam, że warto zobaczyć to miejsce, zwłaszcza że dostęp do parku jest łatwy, teren jest bowiem nieogrodzony. Zamieszkujący dwór nie czynią większych problemów zwiedzającym, obserwując tylko w milczeniu obcego przybysza z aparatem fotograficznym. Obecnie dwór jest częściowo wyłączony z użytkowania.
Ciółkowo, gm. Radzanowo, pow. płocki
Ciółkowo (zwane dawniej również Ciołkowem) znane jest od XV wieku. Było to gniazdo rodziny Ciołkowskich herbu Jastrzębiec. Na początku XIX wieku wieś należała do Kleniewskich (ok. 1817 r. stanowiła własność Grzegorza Kleniewskiego). W latach późniejszych miejscowy majątek wielokrotnie zmieniał właścicieli. Od roku 1828 był w posiadaniu Tomasza Szamela, fabrykanta świec, i jego żony Karoliny z Boehmów. W 1834 roku nabył go na licytacji Józef Jędrzejewicz, pisarz sądu kryminalnego w Płocku. W 1838 roku należał do Antoniego Leszczyńskiego. W 1856 roku powrócił do Kleniewskich, a od roku 1868 należał do Blumbergów, właścicieli cegielni w Płocku (znana jest cena, za jaką Blumbergowie kupili majątek – 31 735 rs). W 1881 roku majątek wszedł w posiadanie Zdziarskich, a w 1906 został nabyty przez Bronisława Przybojewskiego. W latach 20. XX wieku dobra liczyły 214 hektarów. Ostatnimi przedwojennymi właścicielami Ciółkowa byli (od roku 1931) Ruszczyńscy. W 1937 roku jako właściciel majątku figurował Czesław Ruszczyński, gospodarujący tu na 154 hektarach. W 1939 roku, po wywiezieniu właścicieli, majątek przejęli Niemcy. Po wojnie, w wyniku przeprowadzonej reformy rolnej, majątek Ciółkowo został rozparcelowany (dokonano parcelacji 116 hektarów, wyłączając z parcelacji 38 hektarów). Dwór wraz z okalającym go parkiem i zabudowaniami gospodarczymi przejął Państwowy Fundusz Ziemi, następnie Gromadzka Rada Narodowa. Zabudowania gospodarcze zostały następnie sprzedane na cegły, zaś dwór i park GRN przekazała szkolnictwu w 1960 roku. Od tego momentu użytkownikami dworu i parku były: Zbiorcza Szkoła w Radzanowie (trzyklasowa) i przedszkole w Ciółkowie. W części dworu zamieszkali prywatni lokatorzy. Chciałbym na krótko zatrzymać się przy dwóch właścicielach majątku. Pierwszym z nich jest Adolf Blumberg (1851-1935), przemysłowiec, działacz społeczny i narodowy, członek założyciel Towarzystwa Kredytowego miasta Płocka (w latach 1911-1913 jego pełnomocnik). Był on nie tylko właścicielem Ciółkowa, ale i Dobrzykowa. Ponadto miał cegielnię w Płocku oraz przepiękny ogród opisywany w przedwojennych przewodnikach jako płocka atrakcja. Ponieważ był to człowiek wrażliwy na ludzką biedę, zasłynął m.in. tym, że po raz pierwszy przywiózł do teatru w Płocku grupę ciółkowskich włościan na przedstawienie Czartowska ława, o czym donosił „Korrespondent Płocki”. Drugą osobą, którą chciałbym szczególnie wspomnieć, był przedstawiciel ostatniej rodziny dziedziczącej Ciółkowo, Czesław Ruszczyński. Urodzony w 1893 roku, był uczestnikiem wojny z bolszewikami w 1920 roku. Zginął 5 maja 1942 roku w Oranienburgu zamordowany przez Niemców. Dwór w Ciółkowie został zbudowany w połowie XIX wieku dla rodziny Przybojewskich, pierwotnie w stylu klasy-
77 cystycznym. Budynek wzniesiono w południowo-wschodniej części parku. Przy granicy północno-zachodniej posiadłości usytuowano podwórze gospodarcze z budynkami murowanymi i drewnianymi. W części centralnej i północnej założono sad. W parku zaprojektowano dwa stawy: mały, w części północno-wschodniej, i duży – w południowo-zachodniej. W pobliżu dworu usytuowano studnię. Park był ogrodzony murem. Wjazd do dworu i parku znajdował się od strony południowej i wiódł przez murowaną bramę. Od bramy biegła aleja wjazdowa okalająca w dalszym swym biegu trawnik, urządzony przed elewacją frontową, i przechodząca w aleję prowadzącą do podwórza gospodarczego. Park miał charakter wybitnie użytkowy, większą jego część zajmował sad. Właściwy park w stylu krajobrazowym rozciągał się w części południowej i północnej. Obie części łączyła alejka spacerowa obsadzona po wschodniej stronie wiązami i grabami. Dziś trudno doszukiwać się układu kompozycyjnego sprzed lat. W latach 80. i 90. XX wieku dokonywano parcelacji działki, m.in. z przeznaczeniem pod budownictwo mieszkaniowe. W ten sposób dwór pozostawał na coraz bardziej okrojonym skrawku ziemi. Stary drzewostan ograniczony został jedynie do działki, na której zachował się budynek dworu oraz do wąskiego pasa działki sąsiedniej. Na pozostałym ob-
Karsy, park podworski. Fot. Z. Grabowski.
78
Zbigniew Grabowski
Karsy, park podworski w zimowej szacie. Fot. Z. Grabowski.
Ciółkowo, dwór. Fot. Z. Grabowski.
szarze nie ma już jakichkolwiek śladów po dawnym parku. Dotyczy to zarówno działek przeznaczonych pod zabudowę, jak i użytkowanych jako pola uprawne. Z punktu widzenia zasad ochrony wartości dziedzictwa kulturowego wtórne wydzielenia terenu są niedopuszczalne, prowadzą bowiem do zatracenia wartości estetycznych i przestrzennych, dla ochrony których dokonano wpisu do rejestru zabytków. W tym przypadku nastąpiło karykaturalne ograniczenie wielkości otoczenia dworu. Obecnie park jest nieogrodzony. Po murze i bramie wjazdowej nie ma już śladu. Budynki gospodarcze zostały roze-
brane, na ich miejscu wybudowano domy mieszkalne. Mały staw zupełnie wysechł. Wycięto sad, a teren przeznaczono pod uprawy. Zatarciu uległy alejki spacerowe. Zniknął trawnik i partie kwietnikowe przy dworze. W efekcie dwór przypomina jeden z wielu domów wiejskich stojących wzdłuż drogi. Wyróżnikiem pozostają w zasadzie jedynie niebanalnie dobrane drzewa (przy granicy północno-wschodniej rosną stare wiązy i klony) oraz figura Matki Boskiej, ustawiona dość nietypowo, bo bokiem do przebiegającej obok drogi. Gdyby tylko rzeźba mogła poruszyć nieco głową w prawo, zobaczyłaby dwór. Podobno to ona była na tym terenie wcześniej, niż siedziba Przybojewskich. Może właśnie dlatego mieszkańcy przywiązują dużą wagę do jej wyglądu, dbając o kapliczkę i jej otoczenie. Dwór swoją elewacją frontową skierowany jest na południowy zachód. Jest to budynek parterowy, z mieszkalnym poddaszem, częściowo podpiwniczony, murowany z cegły, tynkowany, kryty dachem dwuspadowym z naczółkami. Zbudowany na planie prostokąta, prezentuje zwartą bryłę, z drewnianym gankiem na osi elewacji frontowej. Ganek, pozbawiony dekoracji architektonicznej, zadaszony jest odrębnym dwuspadowym dachem. Elewacja frontowa jest symetryczna, siedmioosiowa. Oś środkową zaakcentowano opisanym wyżej gankiem. Elewacja tylna jest również siedmioosiowa, lecz asymetryczna, co jest wynikiem przebudowy. Część okien zostało zamurowanych. Na przestrzeni od 1975 roku przez lata 80. wykonano szereg remontów, które pozbawiły dwór cech stylowych. Zniesiono kolumnowy klasycystyczny ganek, w to miejsce wybudowano obecny. Skuto boniowane tynki, położono gładkie. Wymieniono drzwi frontowe, te stare posiadały ozdobną snycerkę w płycinach i motyw wazy na postumencie. Na dachu, pierwotnie pokrytym prawdopodobnie dachówką, położono blachę, a następnie eternit. Obecnie wszystkie elewacje posiadają bardzo skromną dekorację architektoniczną w postaci niewysokiego cokołu i profilowanego gzymsu koronującego. Układ wnętrz jest nieregularny, wielotraktowy. W części wschodniej i środkowej – dwutraktowy, z sienią na osi i pięcioma pokojami. W trakcie przednim, gdzie sień i dwa pokoje, podziału dokonano w celach adaptacyjnych dla przedszkola. W trakcie tylnym są trzy pokoje z wtórnymi podziałami. W części zachodniej – układ trzytraktowy, z korytarzem dzielącym dwa ciągi pomieszczeń mieszkalnych, zakończonym schodami na poddasze oraz magazynkiem. Brak pierwotnego wyposażenia w piece i posadzki. We wnętrzach zachowała się jedynie oryginalna stolarka drzwiowa.
79 Na początku lat 90. stan techniczny budynku był jeszcze na tyle dobry, że rozważano możliwość przywrócenia mu funkcji reprezentacyjno-mieszkalnej dla jednej rodziny, i powrotu do pierwotnego wyglądu. Nic z tych planów nie wyszło i w chwili obecnej dwór jest wykorzystywany jedynie częściowo, pełniąc funkcje mieszkalne. Po upływie ponad dwudziestu lat od powyższej opinii zmieniła się nieco sytuacja. Budynek, choć w dalszym ciągu w zadowalającym stanie technicznym, można określić mianem zaniedbanego. Taki sam stan jest na całej działce wokół zabytkowego obiektu. Rozmowa z jednym z mieszkańców utwierdziła mnie w przekonaniu, że najmniej winni są w tym przypadku lokatorzy, w końcu niezbyt majętni, którzy i tak robią co mogą, by mieszkało im się możliwie jak najlepiej. Po prostu obiekt wymaga większych nakładów finansowych na przeprowadzenie niezbędnych remontów. W archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Płocku znajduje się informacja o zgłoszeniu przez spadkobiercę majątku roszczeń do utraconego założenia dworsko-parkowego, jednak rozstrzygnięcia nie dostarczono.
Ciółkowo, dwór i pozostałości parku. Fot. Z. Grabowski.
Bibliografia
Archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Płocku. B. Dymek, Robotnicy Płocka w latach 1918-1919, „Notatki Płockie” 1967, nr 3-4 (43-44), s. 8-12. T. S. Jaroszewski, Po pałacach i dworach Mazowsza, część 2, Warszawa 1999. K. Karnkowski, Historia rodu Karnkowskich, t. 2, Miejscowości związane z historią rodu, Baden 2012. B. Konarska-Pabiniak, Blumbergowie – zasłużeni dla Płocka, „Notatki Płockie” 1997, nr 2 (171), s. 30-33. P. Libicki, M. Libicki, Dwory i pałace wiejskie na Mazowszu, Poznań 2013. A. J. Papierowski, Endecja i jej rola w Płocku i powiecie płockim w latach 1918-1919. Walka o władzę, „Notatki Płockie” 2011, nr 2 (227), s. 16-31. A. J. Papierowski, K. J. Papierowski, Przyczynek do genezy Towarzystwa Kredytowego m. Płocka i jego działalność w latach 1896-1904, „Notatki Płockie” 2003, nr 2 (195), s. 17-26. T. Piekarski, Udział ziemian Mazowsza Płockiego w rozwoju przemysłu w okresie międzywojennym, „Studia z historii społeczno-gospodarczej”, t. 8, 2010, s. 293-305. M. Rydel, Dwór – polska tożsamość, Poznań 2012. K. Szmit, XIX-wieczne dwory Północnego Mazowsza i ich wpływ na kształtowanie życia mazowieckiej wsi na przykładzie majątku Klice, praca magisterska (Wydział Humanistyczny UWM, promotor prof. dr hab. Stanisław Achremczyk), 2008. Szlak chopinowski. Przewodnik turystyczny, Warszawa 2015. J. R. Zacharski, Przedwojenne dwory. Najpiękniejsze fotografie, Warszawa 2013.
Ciółkowo, ganek dawnego dworu. Fot. Z. Grabowski.
Ciółkowo, figura Matki Boskiej przed miejscowym dworem. Fot. Z. Grabowski.
80
Mariusz Pendraszewski Paryzkim fasonem Wortha. Kilka słów o strojach płocczanek z około 1900 roku
G
dyby ktoś zapytał o płocką modę secesyjną z pewnością usłyszałby, że można ją znaleźć w zbiorach Muzeum Mazowieckiego w Płocku. Kolekcja strojów i akcesoriów mody tej placówki liczy sobie ponad 1000 muzealiów1, z czego ponad 450 obiektów pochodzi z przełomu wieków XIX i XX.2 Początek istnieniu owej kolekcji dały działania podjęte w latach siedemdziesiątych XX stulecia. Od tego czasu liczne zakupy, przekazy i dary zasiliły ją cennymi eksponatami. Jednak nie wtedy moda sece-
1. Ogłoszenia prasowe płockich krawcowych i modystek, „Korrespondent Płocki”, 1887 r.
syjna zagościła po raz pierwszy w Płocku. Zanim bowiem stała się eksponatem, była żywą – ulegającą przemianom – materią, przedmiotem zainteresowań jednych, obsesją drugich, wreszcie tematem do żartów dla innych. Przed salami wystawienniczymi były ulice, salony i buduary. Suknie, zanim 1. M. Szadkowska, Dyskretny urok buduaru. Kobieca moda od początku XIX w. do lat 30 XX w. ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Płock 2013. 2. M. Szadkowska, Moda, [w:] Secesja. Zbiory i eskpozycje Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Płock 2017, s. 250.
trafiły na muzealne manekiny, okrywały noszące je elegantki. Biżuteria, zamiast lśnić w punktowym świetle za szklanymi szybami gablot, zdobiła dekolty, uszy, palce i przeguby dłoni. Kapelusze z szerokimi rondami nie spoczywały spokojnie na popiersiowych manekinach, lecz przyczepione długimi szpilami do elegancko ufryzowanych i upiętych długich włosów kołysały się na głowach, każdy zaś krok, skinienie głowy czy podskok dorożki na wyboistych wiejskich drogach lub kocich łbach miejskich uliczek wywoływały malownicze poruszenie kwiatów, wstążek i piór zdobiących owe nakrycia głowy. O bruk ulic Tumskiej, Grodzkiej czy Warszawskiej stukały obcasy długich trzewików, sznurowanych lub zapinanych rzędami guziczków. W letnie dni koronkowe parasole otwierały się w rękach elegantek, niczym zbudzone pierwszym wiosennym tchnieniem kwiaty, by chronić delikatną cerę dam przed zgubnym wpływem słońca… Naiwne i niezgodne z prawdą byłoby przypuszczenie, że te same suknie, które dziś podziwiać możemy w Muzeum Mazowieckim odnaleźlibyśmy w szafach płocczanek żyjących w czasach belle époque. Z pewnością jednak kroje, fasony i ogólna estetyka nie odbiegały od ogólnie przyjętych trendów panujących w tym okresie na Zachodzie. Rosnąca podaż surowców i towarów, szerszy dostęp do różnego rodzaju dóbr, rozwój domów towarowych, wzrastająca zamożność społeczeństwa, rozwój transportu i prasy, a wraz z nimi coraz szybszy obieg informacji – wszystkie te zjawiska prowadziły do dostępności modnych ubiorów w coraz szerszych kręgach społeczeństwa.3 Płocka moda jest zagadnieniem słabiej zbadanym w porównaniu ze stanem wiedzy na temat mody w większych polskich miastach, takich jak Warszawa czy Kraków. Jak zatem odpowiedzieć na pytanie, jak nosiły się płocczanki?. Niniejszy artykuł z pewnością nie wyczerpie owego tematu, do czego zresztą nie pretenduje. Niemniej jednak będzie on próbą odpowiedzi na postawione wyżej pytanie oraz przyczynkiem do dalszych i szerzej zakrojonych badań. W nakreśleniu obrazu stroju płockich dam od późnych lat osiemdziesiątych XIX stulecia do końca pierwszej wojny światowej pomocą posłużą mi stare fotografie. Przedmiotem moich rozważań będą dzieła fotografów płockich, których studia, czy jak często wówczas mawiano z francuska atelier, były już na przełomie wieków stałym i częstym elementem krajobrazu miasta. Fotografie te poddam analizie właśnie pod kątem stroju pozujących do nich 3. F. Boucher, Historia mody. Dzieje ubiorów od czasów prehistorycznych do końca XX wieku, Warszawa 2008, s. 373.
81 pań. Uzupełnieniu całości posłużą drobne ogłoszenia i anonse zawarte w lokalnej prasie. Warto z pewnością prześledzić drogi, którymi nowinki dotyczące mody docierały do Płocka. Dziś, w epoce masowych mediów i internetu, drogi te wydają się znacznie prostsze i bardziej oczywiste. Gwiazdy popkultury, celebrytki czy bloggerki udostępniają swoje stylizacje jednym kliknięciem, by po chwili trafiły one niemal na każdy kraniec świata, zawsze znajdując spore grono odbiorczyń gotowych je naśladować. Dawniej drogi te były znacznie trudniejsze do przebycia, co nie znaczy, że nowinki ze świata mody do nas nie docierały. O ile eleganckim mężczyznom sposób ubierania się dyktował Londyn, o tyle w przypadku pań niepodważalną wręcz pozycją mógł poszczycić się Paryż. Renoma jaką cieszyła się moda francuska sprawiała, że niemal wszystkie kobiety stosowały się do jej reguł. To właśnie w stolicy Francji krawcy i projektanci, tacy jak Charles Frederick Worth, Jacques Doucet, John Redfern, Jeanne Paquin, Callot Soeurs czy Paul Poiret,4 dokonywali znaczących przemian, inicjując kolejne etapy ewolucji form ubioru. Następnie ich propozycje były akceptowane i adaptowane na całym świecie.5 Dominacja paryskiego stylu doprowadziła też do pewnego rodzaju globalizacji i unifikacji stroju w całym kręgu kultury zachodniej. Światowa i modna dama ubierała się zawsze podług najświeższej paryskiej mody6, nieważne czy była rosyjską księżną, włoską hrabiną, żoną angielskiego fabrykanta czy amerykańskiego milionera. Wzorce paryskie docierały też do Warszawy, zarówno bezpośrednio, jak i za pośrednictwem Petersburga, którego socjeta swoim stylem życia również pragnęła naśladować Paryż. Modniarskie nowinki docierały do nas również z Wiednia, który był drugą europejską stolicą mody. Choć to naddunajskie miasto z niewielkim raczej sukcesem konkurowało z Paryżem, to przecież moda wiedeńska również znajdowała pozytywny odbiór w Europie. Styl wiedeński był prostszy i skromniejszy, co bardziej odpowiadało niektórym gustom i stanowiło swoistą alternatywę dla wszechobecnego, ekscentrycznego i przeładowanego ozdobami stylu à la française.7 Wpływy Wiednia najsilniejsze były, co zrozumiałe, w Galicji, ale docierały również do Warszawy, o czym świadczy choćby zamieszczanie w prasie warszawskiej, obok paryskich, także wiedeńskich modeli kapeluszy oraz sprowadzanie ich przez takie firmy jak magazyn Królikowskiej.8 Płock jako miasto gubernialne o dość wysokiej pozycji w regionie, pomimo braku dogodnego połączenia kolejowego, utrzymywał dość ścisłe kontakty z Warszawą. Również 4. C. Blackman, 100 lat mody, Warszawa 2013, s. 10. 5. F. Boucher, Historia mody…, dz. cyt., s. 374. 6. „Korrespondent Płocki”, 1887. 7. A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka. O modzie i sztuce polskiego modernizmu, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1991, s. 16. 8. Tamże, s. 16.
2. Ogłoszenie jednej z płockich gorseciarek, „Korrespondent Płocki”, 1887.
w kwestii mody pozostawał on pod przemożnym wpływem stolicy, która z kolei znajdowała się w orbicie wpływów Paryża. Niestety, nie było w Płocku prasy żurnalowej, która zajmowałaby się modą. W lokalnych periodykach pojawiały się jednak ogłoszenia oraz reklamy krawców i modystek polecających swoje usługi i prześcigających się w znajomości paryskich krojów i fasonów (ryc. 1). Udzielam lekcye kroju podług francuzkiej metody9 ogłaszała w „Korrespondencie Płockim” M. Świecka, która otworzyła Pracownię sukien i okryć damskich przy ul. Nowowięziennej 19 (obecnie ul. Sienkiewicza). Roboty wykonywam podług najświeższej mody i nowego kroju przekonywała Teodora Szkultecka w prasowej reklamie swojej pracowni, którą otworzyła w roku 1888 w domu Poltzocha na rogu ulic Bielskiej i Królewieckiej. Podobne pracownie miały również panie Balbina Hanusz, na ulicy Grodzkiej10, i Florentyna Lisicka, u zbiegu ulic Tumskiej i Więziennej. Ta druga zachęcała do skorzystania ze swych usług w następujący sposób: Mając uzdolnioną 9. „Korrespondent Płocki”, 1887. 10. „Korrespondent Płocki”, 1888.
82
Mariusz Pendraszewski
Haftarkę i Krojczynię z najświeższym paryskim krojem, jesteśmy w możności wszystkie powyższe roboty wykonać z całą elegancyą i gustem... . Płocczanki miały dostęp do modniarskiej prasy warszawskiej, a być może również zagranicznej. Świadczy o tym ogłoszenie zamieszczone na łamach „Korrespondenta Płockiego” w 1888 roku przez krawcową, niejaką Pomaską, która w domu Majerczyka przy ulicy Piekarskiej prowadziła sprzedaż roczników Tygodnika Illustrowanego od początku. Ponadto w tym samym ogłoszeniu zawiadamiała ona: Wyuczam dokładnie krojów sukien, paryzkim fasonem Wortha, przy użyciu centimetra i kredy, wydając z ukończenia nauki świadectwa, oraz przyjmę do roboty suknie11. Jak więc widać również płockim elegantkom nazwisko Charlesa Wortha nie było obce, a powołanie się na najsłynniejszego z paryskich couturières i znajomość jego metod kroju musiały owej krawcowej z pewnością przysporzyć klientów. Zanim jednak pragnąca nowej sukni dama udała się do krawcowej musiała zdobyć materiał. W tej kwestii modnym płocczankom śpieszył z pomocą sklep Szmula Altmana. Oferował on wełniane materyały w najnowszym guście, zefiry, kretony w wielkim wyborze, oraz jedwabie, atłasy, aksamity, plusze. W ogłoszeniu prasowym kupiec ów kusił potencjalnych klientów ceną: Co do cen sprzedaję taniej jak w Warszawie, bo po cenach fabrycznych12. Noszono przede wszystkim stroje szyte na miarę, wciąż niechętnie odnosząc się do idei gotowej konfekcji. Trudno zresztą było pogodzić maszynową, masową produkcję ubioru z wymogiem precyzyjnego dopasowania go do sylwetki, czego wymagała ówczesna moda. Ponadto strój szyty na miarę uznawany był za bardziej prestiżowy, jako jedyne i niepowtarzalne dzieło, stworzone specjalnie dla konkretnej osoby. Na ten luksus wielu mogło sobie pozwolić, biorąc pod uwagę niskie ceny robocizny w tamtym okresie.13 Magazyny gotowej odzieży zaspokajały więc przede wszystkim potrzeby mniej zamożnej klienteli, bądź też zaopatrywały w takie towary, które nie wymagały aż tak starannego dopasowania, np. bieliznę, galanterię, różnego rodzaju dodatki. W Płocku w towary tego typu można było się zaopatrzyć w warszawskim magazynie galanteryjnym H. Alland przy ulicy Grodzkiej 11. Oferował on oprócz gotowej bielizny pantofle, halki, pończochy, skarpetki, kapelusze męskie, gorsety, woalki i wiele innych towarów.14 Modystki zajmowały się również przybieraniem 11. „Korrespondent Płocki”, 1888. 12. „Korrespondent Płocki”, 1887. 13. A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka…, dz. cyt., s. 28-29. 14. „Korrespondent Płocki”, 1887.
kapeluszy, a czynność ta urastała nieraz do rangi odrębnej profesji. Choć można było nabyć gotowy kapelusz, to jednak panie czyniły to równie niechętnie jak w przypadku kupna gotowych strojów. Najczęściej uciekano się do swego rodzaju kompromisu, kupując w magazynie prosty kapelusz, który dopiero w rękach modystki nabierał, dzięki dekoracjom, indywidualnego, oryginalnego charakteru.15 W Płocku przy ulicy Grodzkiej mieściły się dwa magazyny kapeluszy damskich, jeden pod firmą B. Kohn, drugi pod nazwą „Romana”. Ten drugi ogłaszał się w jednym z numerów „Ech Płockich i Łomżyńskich” z 1900 roku oferując Modele paryzkie i fasony kajowe. Dobór kwiatów sztucznych16. Pracownię kapeluszy otworzyła również pani Rozalia Pantofel, przy magazynie galanteryjnym H. Alland, o czym następująco informowała na łamach prasy: Robota i fasony odpowiadać będą najwybredniejszym wymaganiom. Pracownia będzie prowadzona pod okiem właścicielki, specyalistki, której zadaniem będzie zadowolić każdego z kupujących, gdyż jej zależy na stałej klienteli i dobrej rekomendacyi. Ceny nader przystępne17. W Płocku istniała także fabryka gorsetów „Zofja” prowadzona przez damę o tym samym imieniu, która jednak w ogłoszeniu prasowym nie zdradzała swojego nazwiska (ryc. 2). W swojej pracowni mieszczącej się na Starym Rynku oprócz gorsetów krojów paryzkich oferowała także leniuszki, czyli rodzaj zastępującego gorset kaftanika (ale znacznie luźniejszego od gorsetu), oraz szelki korygujące postawę młodych dziewcząt. W latach osiemdziesiątych XIX wieku na salonach płockich, podobnie jak i całej Europy, królowała jeszcze tiurniura18, tj. rodzaj stelaża, który pod koniec lat sześćdziesiątych wyewoluował z przekształconej krynoliny. Wykonywano go najczęściej w formie obręczy z elastycznego drucika stalowego, bądź fiszbiny, łączonych ze sobą pasmanteryjnymi taśmami.19 Nienaturalnie uwypuklał on suknię z tyłu, tworząc rodzaj poziomej półki na wysokości bioder. Wymuszało to znaczne poszerzenie spódnicy z tyłu i często skłaniało do przesunięcia dekoracji, takich jak draperie, aplikacje, kwiaty i wstążki, właśnie na tył. Stelaże noszone pod sukniami niemal nieustannie towarzyszyły kobietom od XVI wieku i wywierały znaczący wpływ na kształtowanie modnej sylwetki. Druciane konstrukcje często były duże i nieporęczne, przez co poruszanie się w nich wymagało nie lada wprawy. W krynolinie i tiurniurze łatwo też było zahaczyć np. o świecznik czy lampę, co biorąc pod uwagę łatwopalność większości materiałów używa15. A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka…, dz. cyt., s. 29. 16. „Echa Płockie i Łomżyńskie”, R. 3, 1900, nr 96. 17. „Korrespondent Płocki”, 1887. 18. M. Szadkowska, Moda…, dz. cyt., s. 250. 19. M. Możdżyńska-Nawotka, O modach i strojach, Wrocław 2002, s. 237.
83
3. Portret dwóch kobiet, ok. 1890. Fot. W. Jankowski, ze zbiorów prywatnych.
4. Portret Stefanii z Łukowskich Maksymilianowej Karskiej, l. 1887-1902. Fot. W. Jankowski, ze zbiorów MMP.
nych wówczas do sukien z łatwością mogło doprowadzić (i doprowadzało) do różnego rodzaju katastrof. Lekarze, higieniści i emancypantki wypowiadali się krytycznie o tych kaprysach mody, podobnie jak o gorsetach, długich trenach czy przeładowaniu stroju ozdobami.20 Przekonywali oni o konieczności reformy stroju kobiecego, jednak ich głosy długo niewiele mogły zmienić w świecie mody. W Anglii w latach osiemdziesiątych powstał Aesthethic Dress Movement, czyli ruch na rzecz racjonalnego ubioru. Jako silnie związany ze środowiskami artystycznymi (jednym z jego reprezentantów był Oscar Wilde) podchodził on do reformy stroju z pobudek estetycznych. Brzydocie kapryśnej i dziwacznej mody, opartej na gorsecie i stelażu, przeciwstawiał on strój luźny, zwiewny, zaczerpnięty z greckiego antyku lub średniowiecza i wczesnego renesansu rodem z płócien prerafaelitów. Podnosił również kwestię masowej produkcji brzydkich, wielokrotnie powielanych wzorów strojów, co było ideowo bliskie istniejącemu już wcześniej ruchowi Arts and Crafts Movement. Większość tych nowatorskich pomysłów nie spotkała się początkowo ze społeczną akceptacją, z wyjątkiem jednego, tea gown, tj. luźnej, domowej sukni noszonej bez gorsetu i stelaża.
Z czasem jednak tiurniura zaczęła zanikać. Im bliżej roku 1890 tym stawała się ona mniejsza, a większy nacisk kładziono na zaakcentowanie ramion. Z tego okresu pochodzi fotografia przedstawiająca dwie kobiety, młodszą i starszą, wykonane w płockim atelier Wacława Jankowskiego (ryc. 3). Obie odziane są w suknie z krojem charakterystycznym dla lat osiemdziesiątych. Spódnice mogły być jeszcze wsparte na stelażu, jednak trudno to stwierdzić gdyż obie panie ustawione są frontalnie (tiurniura byłaby widoczna z boku lub z tyłu). Niemniej jednak rękawy ich sukien posiadają w górnej części bufki i są silnie zaakcentowane, co potwierdza istnienie omawianych powyżej tendencji. Suknię matrony charakteryzuje ciemna barwa (być może w chwili wykonania zdjęcia była ona w żałobie) oraz wykończenie dołu spódnicy dwoma warstwami falban. Jej strój uzupełnia dodatkowo brosza przypięta do żabotu oraz trzymany w ręku wachlarz. Suknię młodszej damy urozmaica deseń w kratę, zastosowany na całej powierzchni odzienia, oraz biżuteria: bransoleta, pierścienie oraz zawieszony na szyi krzyżyk. Około 1891 roku nastąpiło całkowite przeobrażenie sylwetki, co częściowo korespondowało z postulatami reformatorów ubioru. Tiurniura zniknęła, choć nadal jeszcze utrzymywał się zwyczaj uwydatniania spódnicy z tyłu, na pośladkach, poprzez umieszczenie tam małej poduszeczki zwanej
20. M. Szadkowska, Dyskretny urok buduaru..., dz. cyt., s. 17.
84
Mariusz Pendraszewski
7. Portret dwóch kobiet w strojach zimowych, l. 1890-1900. Fot. W. Jankowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
5. Portret kobiety, l. 1890-1900. Fot. W. Jankowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku. 6. Portret zbiorowy, l. 1890-1899. Fot. W. Jankowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
9. Portret kobiety z wachlarzem, l. 1903-1914. Fot. J. Pogroziński, ze zbiorów prywatnych.
8. Portret grupowy, ok. 1900. Fot. W. Jankowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
85 strapontin. Owa niewielka poduszeczka była jednak niczym w porównaniu z dawnymi, ogromnymi metalowymi stelażami. Zmiana ta zaowocowała również przeobrażeniem kształtu spódnicy. Była ona od tej pory fałdzista, miała dzwonowaty kształt i była dopasowana i obcisła przy talii, a rozszerzająca się ku dołowi.21 Tył dekorowano najczęściej, w szczególności w toaletach wieczorowych i balowych, długim trenem, który był również pozostałością po czasach tiurniury. Górna część pozostała jednak w okowach gorsetu, który stał się jak nigdy dotąd obcisły, zapewniając noszącej go kobiecie talię osy. Również stanik sukni musiał być wówczas bardzo obcisły i dopasowany. Wciąż utrzymywała się zapoczątkowana w latach osiemdziesiątych tendencja do silniejszego akcentowania rękawów, przybierając nawet na sile. Moda na watowanie rękawów w ich górnej części ewoluowała z czasem sprawiając, że stawały się one coraz bardziej obszerne. Około 1895 roku były równie bufiaste jak w okresie biedermeieru22 i wymagały często specjalnej watowanej wkładki. Podobnie jak w latach trzydziestych XIX wieku tego typu monstrualne rękawy nazywano gigot (fr. udziec) lub rękawami balonowymi. Z czasem jednak, około roku 1897, zaczęły one zanikać, ustępując miejsce mniejszym choć wciąż bufiastym rękawkom.23 Pojawia się wówczas również modny i praktyczny kostium złożony z białej bluzki oraz ciemniejszych spódnicy i żakietu, który jako strój niezwykle prosty i praktyczny, a jednocześnie elegancki, stał się wyrazem dążenia do swobody i demokratyzacji ubioru, a także maskulinizacji stroju kobiecego. Modzie na rękawy gigot z pewnością uległa Stefania z Łukowskich Maksymilianowa Karska, która do fotograficznego portretu pozowała w długiej sukni z jasnej tkaniny, z niezwykle mocno zaciśniętym gorsetem podkreślającym talię osy (ryc. 4). Stanik sukni jest wyraźnie odcięty od spódnicy, a jego długie rękawy są wąskie w dolnej części, zaś szerokie i bufiaste w górnej. Poły stanika rozchylają się tworząc dekoracyjne wycięcie, spod którego widoczna jest szmizetka – kolejny nieodzowny element secesyjnej mody, czyli wysoki kryjący szyję kołnierzyk, często wykonany z ażurowej koronki lub gipiury. Kobieta z tej fotografii zdecydowała się na suknię z wykończeniami w postaci ciemnych haftów wzbogaconych drobnymi kuleczkami. Nieodzownym atrybutem modnej damy jest oczywiście trzymany w ręku wachlarz. Z tego samego atelier fotograficznego pochodzi inny portret kobiety z rękawami gigot, udekorowanymi dodatkowo przy łączeniach z dekoltem kokardami. Nieznana dama oprócz sukni z połyskującego materiału nosi ponadto kolczyki i naszyjnik z pereł oraz charakterystyczną dla doby secesji fryzurę z wysoko upiętym do góry kokiem (ryc. 5). Na kolejnym z portretów (ryc. 6), tym razem grupowym z atelier Jankow21. F. Boucher, Historia mody…, dz. cyt., s. 384. 22. Tamże. 23. Tamże.
10. Portret trzech kobiet i mężczyzny, l. 1901-1905. Fot. M. Zientarski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
skiego, również dostrzeżemy modny styl lat dziewięćdziesiątych XIX wieku. Figura ukształtowana w klepsydrę, poprzez obcisły gorset, widoczna jest szczególnie u pani w ciemnej sukni znajdującej się w środku grupy. Ponadto uwagę przyciągają również udekorowane piórami, kwiatami i wstążkami kapelusze. Na kolejnej fotografii (ryc. 7), portrecie dwóch kobiet, dostrzegamy, że nawet w modzie zimowej, starano się zachować modny krój stroju i akcentowano bufiaste rękawy. Moda w zimowym wydaniu była utrzymana w ciemniejszych kolorach, opierała się na grubszych materiałach podbitych futrem. Z futra wykonywano także ozdoby i wykończenia owych zimowych kostiumów oraz mufki – futrzane wałeczki, w których ukryć można było przed mrozem zziębnięte dłonie. Najpełniejszy wyraz secesja znalazła w modzie około 1900 roku, a ściślej od ostatnich lat XIX wieku do około 1908 roku. Wtedy też kreatorzy ubioru zaczęli poddawać secesyjnej stylizacji całą kobiecą sylwetkę, tak aby poszczególnymi przegięciami jej w różne strony, od góry do dołu, uformować ją na kształt litery S, co zmieniło dotychczasowy ideał sylwetki opartej na kształcie klepsydry.24 Pierwsze wygięcie linii 24. M. Szadkowska, Dyskretny urok buduaru..., dz. cyt., s. 17.
86
Mariusz Pendraszewski
11. Portret Zofii z Kowalskich Gruberskiej w żałobie po śmierci męża, 1908 r. Fot. M. Zientarski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
12. Uczestnicy kwesty dla biednych (fragment), 1912 r. Fot. Studio.
kobiecego ciała stanowił wieńczący je kapelusz nasunięty na czoło i przód głowy, a odsłaniający tył.25 Drugim była fryzura, czyli luźny kok zebrany na czubku głowy, z dużym puklem wysuniętym nad czołem, który powodował wychylenie sylwetki do przodu.26 Następnie łabędzia szyja, której smukłość podkreślał opinający ją wysoki kołnierzyk – szmizetka. Kolejne wygięcie do przodu uzyskiwano przez specyficzny krój stanika bądź bluzki – z tyłu na plecach opinający, z przodu 25. A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka…, dz. cyt., s. 16. 26. Tamże, s. 15.
zaś luźno opadający, zwany „odwłokiem osy” i sugerujący obfity biust.27 Następnie talia musiała być maksymalnie przewężona (ideałem było posiadanie obwodu talii równego obwodowi szyi), co uzyskiwano niezwykle ściśle zasznurowanym gorsetem. Ostatnie przegięcia zapewniał specyficzny krój spódnicy: bardzo obcisłej na biodrach, gładkiej z przodu, z tyłu w okolicach pośladków podkreśloną wałeczkiem z waty lub włosia, a następnie przechodzącą w długi tren.28 Cała ta wystudiowana sylwetka miała upodobnić kobietę do wijącej się łodygi, ale też przybliżyć ją do świata natury (stanik w kształcie odwłoku osy czy spódnica w kształcie odwróconego kwiatu lilii). Flora i fauna wypełniała również dekorację stroju, poprzez hafty, aplikacje oraz dekoracje ze sztucznych kwiatów. Cechy secesyjne odnajdziemy już na jednym z portretów grupowych z atelier Jankowskiego (ryc. 8). Przedstawione tam dwie damy w towarzystwie trzech małych dziewczynek noszą typowe secesyjne kapelusze, nasunięte na czoło i skierowane ku dołowi. Staniki sukien układają się w odwłok osy, a kołnierzyki w formie szmizetki ściśle okalają szyję. Nie bez znaczenia są również kolory sukien. Biel, obok zgaszonych pasteli, był najczęściej wybierany dla strojów tego okresu.29 Strój dużo prostszy, ale również secesyjny, prezentuje pani z fotografii autorstwa Jana Pogrozińskiego (ryc. 9). Ma ona na sobie kostium złożony z ciemnej spódnicy i białej bluzki, w modnym fasonie „odwłoku osy”. Nie bez znaczenia pozostaje wciąż modny dodatek jakim jest trzymany w ręku wachlarz. Znacznie prostsze fasony reprezentowały w dobie secesji okrycia wierzchnie, co widzimy u trzech kobiet widniejących na fotografii z atelier Mieczysława Zientarskiego (ryc. 10). Skomplikowane kroje sukien giną pod prostymi w kroju ciemnymi płaszczami, choć finezji dodają udekorowane piórami kapelusze, których duży w tym okresie rozmiar wymagał używania specjalnych szpil, za pomocą których przytwierdzano je do włosów. Podobny płaszcz nosi na sobie uwieczniona przez tego samego fotografa Zofia Gruberska (ryc. 11). Dama cała spowita jest w czerń, gdyż nosiła ona w tym czasie żałobę po śmierci męża. Warto zwrócić uwagę na ciekawą formę jej kapelusza przypominającego nieco egzotyczny turban, posiadający dodatkowo żałobną woalkę z tyłu. Ręce zaś skrywa w ciepłej, futrzanej mufce. Fotografia zamykająca ten przedział czasowy wyko27. Tamże, s. 17. 28. Tamże, s. 18. 29. Tamże, s. 20.
87 nana została przez atelier „Studio” w 1912 roku i przedstawia płocczan biorących udział w kweście dla ubogich (ryc. 12-14). Na zbliżeniach możemy podziwiać całe bogactwo form secesyjnych kapeluszy oraz ich przybrań i dekoracji: kwiaty, wstęgi ułożone w różne kształty, koronki, pióra strusie. Różne są również sposoby ich noszenia, od prostych, po nasunięte na czoło, na tył lub lekko na bakier. Ostatnie lata przed Wielką Wojną przyniosły gruntowne zmiany kobiecego stroju. Tendencja do coraz wyższego stanu, inspirowana strojami greckimi oraz w stylu empire, wciąż postępowała, jednocześnie zanikały długie treny, a spódnice stawały się coraz mniej obszerne. Linia w kształcie litery S była wypierana przez rozwiązania prostsze. W 1908 roku Paul Poiret, wschodząca gwiazda paryskiej haute couture, zaproponował nowy typ luźnej sukni o miękkim układzie draperii i podwyższonej talii, nawiązujący do starożytnego greckiego chitonu oraz do mody czasów dyrektoriatu i epoki napoleońskiej.30 Wkrótce potem zachwycony Baletami Rosyjskimi Diagilewa zaczął tworzyć kreacje inspirowane Orientem, spośród których najgłośniejszym chyba pomysłem były jupe-culotte, czyli spódnico-spodnie nawiązujące do haremowych szarawarów znanych z Bliskiego Wschodu.31 Przywdzianie spodni przez kobiety było wówczas jednak czymś niesłychanym i fason ten, pod wpływem fali krytyki, szybko zarzucono. Zamiast tego przyjęła się inspirowana Orientem suknia dwuwarstwowa, złożona z obcisłej, pętającej nogi spódnicy i luźnej, drapowanej, założonej na wierzch tuniki, w której talia zaznaczana była za pomocą pasa w swoim naturalnym miejscu lub była podwyższona. Z czasem, gdy obcisłe spódnice stawały się zbyt niepraktyczne, zaczęto nosić je z rozcięciem ukazującym kolejną, spodnią warstwę materiału. W czasie wojny sylwetka ulegała dalszym uproszczeniom. Spódnice na powrót się poszerzyły, ale zaczęły stopniowo ulegać skróceniu. Tuniki, bluzki i staniki sukien stały się luźne, i wręcz workowate. Wiele pań zrezygnowało z gorsetów, a także z licznych ozdób i ogromnych przeładowanych dekoracją kapeluszy. Zapanowała oszczędność i swoisty minimalizm, który miał już zdominować modę również w okresie powojennym.32 Nowy typ sukni w stylu antycznym nosiła z pewnością Ciotka Gutenkunstówna, jak ktoś opisał na rewersie fotografii pewną damę (ryc. 15). Sięgnęła ona bowiem nie tylko do antycznej i empirowej bieli, podwyższonej talii, formy tuniki, ale również do stylizowanej na grecką fryzury ułożonej z zastosowaniem materiałowej opaski, dodatkowo wzbogacając, zarówno fryzurę jak i suknię, bukiecikami kwiatów. Kolejne dwie panie, sfotografowane przez Adama Osieckiego, mogły swoje stroje nosić tuż przed pierwszą wojną światową lub 30. M. Możdżyńska-Nawotka, O modach…, dz. cyt., s. 250. 31. A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka…, dz. cyt., s. 40. 32. Tamże, s. 42.
13. Uczestnicy kwesty dla biednych (fragment), 1912 r. Fot. Studio.
14. Uczestnicy kwesty dla biednych (fragment), 1912 r. Fot. Studio.
88
Mariusz Pendraszewski
15. Ciotka Gutenkunstówna, l. 1912-1917. Fot. Studium W. Dzierżanowski, Dobrzyńska 13.
w pierwszych jej latach. Pierwsza z nich (ryc. 16), ukazana całopostaciowo, nosi prostą, ciemną suknię o podwyższonym stanie, wciąż jednak z noszącą znamiona secesji elegancką koronkową szmizjerką okalającą szyję. Na uwagę zasługuje również dodatek do sukni – etola, która w tamtym okresie stała się bardzo modna. Niestety, dama ta prawdopodobnie nie mogła sobie pozwolić na zakup cennego futra, więc zastąpiła je… owczym runem. Druga dama z portretowego ujęcia (ryc. 17) nosi suknię bądź żakiet, z białym, prostym, acz bardzo eleganckim, wykładanym kołnierzykiem, oraz kapelusz z rondem średniej wielkości, pozbawiony ozdób, a w swojej prostocie niezwykle piękny. Damy z ostatnich dwóch fotografii uwiecznił Sylwin Przybojewski. Pierwsza z nich (ryc. 18), zamyślona, oparta o krzesło, odziana jest w ciemną suknię złożoną z prostej spódnicy, już dość krótkiej, odsłaniającej sznurowane trzewiki, oraz rozciętej z przodu tuniki. Całość uzupełniają kołnierz i mankiety wykonane z białych koronek oraz zawiązana pod kołnierzem chustka. Na drugim z por-
16. Portret kobiety, l. 1911-1915. Fot. A. Osiecki, ul. Warszawska.
17. Portret kobiety w kapeluszu, l. 1915-1918. Fot. A. Osiecki, ul. Warszawska.
tretów (ryc. 19), grupowym, młode damy odziane są kolejno – w luźną suknię z wyraźnie podkreśloną talią, kostium dwuczęściowy inspirowany modą męską (co nader wyraźnie sugeruje krawat), suknię złożoną ze spódnicy i tuniki.
89
19. Portret trzech kobiet, l. 1914-1924. Fot. S. Przybojewski.
18. Portret kobiety, l. 1914-1924. Fot. S. Przybojewski.
Echa secesji w modzie zaniknęły w końcu w mrokach dziejów. Zwiewne damy z belle époque odeszły, ustępując miejsca nowoczesnym i wyzwolonym chłopczycom z okresu międzywojennego, a i te wkrótce przeminęły. Dziś panie przechadzające się po płockich ulicach wyglądają już zupełnie inaczej, ale wierzę, że wśród spacerującego po Tumskiej tłumu, wśród wielobarwnie odzianych pań, w sukienkach, spódniczkach, spodniach, dżinsach, garsonkach czy skórzanych kurtkach, wciąż zapewne przemykają gdzieniegdzie cienie dawnych płockich elegantek. Gdzieś może ukradkiem zaszeleści unoszony nad brukiem ulic tren, gdzieś zafaluje na wietrze zarzucona na ramiona peleryna, a któraś z dam zatrzyma się w bramie jednej z kamienic spoglądając na współczesnych przechodniów ukradkiem spod koronkowej parasolki.
Bibliografia
C. Blackman, 100 lat mody, Warszawa 2013. F. Boucher, Historia mody. Dzieje ubiorów od czasów prehistorycznych do końca XX wieku, Warszawa 2008. M. Możdżyńska-Nawotka, O modach i strojach, Wrocław 2002. G. Nowak, Przyczynek do historii fotografii w Płocku do 1939 roku, „Płockie Zeszyty Archiwalne”, z. 2, 2012, s. 23-65. A. Sieradzka, Peleryna, tren i konfederatka. O modzie i sztuce polskiego modernizmu, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1991. M. Szadkowska, Dyskretny urok buduaru. Kobieca moda od początku XIX w. do lat 30. XX w. ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Płock 2013. M. Szadkowska, Moda, [w:] Secesja. Zbiory i eskpozycje Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Płock 2017. „Echa Płockie i Łomżyńskie”, R. 3, 1900 nr 96. „Korrespondent Płocki”, R. 11-12, Płock1887-1888. Karty ewidencyjne fotografii ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
90
Barbara Rydzewska Płock – wybór z konieczności, czyli jak wędrowni Cyganie stali się płocczanami
O
d dziecka żyłem w domu na kółkach, podróżując z rodzicami z lasu do lasu…1 wspominał w 2002 roku wiekowy już Adolf Siwak, syn wójta taboru Marcina Siwaka, i wieloletni wójt płockich Romów. Tej wędrówce scalającej romską wspólnotę kres położyły decyzje polskich władz państwowych z połowy XX wieku. One też sprawiły, że dla blisko dwustuosobowej społeczności wędrownych Cyganów domem stał się Płock – wybrany z konieczności. Nie było to pierwsze spotkanie miasta z Cyganami. O ich bytności w Płocku (być może nie pierwszej) lokalna prasa informowała już w 1876 roku. Na łamach „Korrespondenta Płockiego” można było wówczas przeczytać, że Na święta Wielkanocne, dla urozmaicenia czasu ludkowi płockiemu, zjechało towarzystwo wędrowne Cyganów niemieckich […] złożone z artystów rozmaitego rodzaju. Dodano przy tym, że Przemyślności i talentom wędrującej tej drużyny, winniśmy karuzel na końcu Tumskiej ulicy, popis szybkobiegacza, który w piętnaście minut zdążył obiec nasz Plac w siedm razy, wreszcie kataryniarzy sprawiających wrażenie rozdzierające na amatorach muzyki w ogóle na ludziach wrażliwsze posiadających nerwy.2 W 1882 roku ten sam „Korrespondent” donosił, że w Radziwiu rozłożył się wspaniale wielki obóz cygański o dwudziestu namiotach [i] dają się tam widzieć prawdziwie piękne typy tej niespożytej rasy azyatyckiej, w swych szczątkach.3 U progu XX wieku występy cygańskich kuglarzy na ulicach miasta uchwycił obiektywem aparatu fotograficznego płocczanin Sergiusz Hajkowski. W latach zaś trzydziestych sam Aleksander Maciesza fotografował tabor stacjonujący w pobliskim Maszewie. Także w pamięci płocczan współcześnie żyjących tkwi jeszcze wspomnienie lat 40. i 50., gdy cygańskie wozy na krótko zatrzymywały się w okolicach lotniska, jaru Brzeźnicy, dworca PKP i na terenach położonych tuż nad Wisłą. Szacuje się, że w 1950 roku na około 15 tysięcy Cyganów zamieszkujących Polskę, aż 75 procent należało do grup wędrownych.4 Wędrowali Cyganie nizinni (Polska Roma), wędrowali też Lowarzy, Kełderasze i Chaładytka Roma. Znaczna ich część miała swe zimowe siedliska – najczęściej domostwa obcych ludzi, którzy im zaufali i za opłatą wynaj1. W. Kowalski, Pozostał tylko siwy dym…, „Rrom p-o Drom. Pierwsze w Polsce pismo Romów-Cyganów”, Białystok 2002, nr 4-5, s. 14. 2. „Korrespondent Płocki”, 9/21 kwietnia 1876, nr 31, s. 2. 3. „Korrespondent Płocki”, 28 marca/4 kwietnia 1882, nr 27, s. 2. Tę wiadomość zawdzięczam pani Katarzynie Stołoskiej-Fuz. 4. 50. rocznica rozpoczęcia akcji zatrzymania taborów w Polsce, „Roman Atm” 2014, nr 5, s. 6.
mowali na ten czas swoje wolne pokoje.5 Wiosną jednak ich domem na powrót stawał się wóz, namiot i las. Niewątpliwie stanowili poważny wyłom w ustalonym przez państwo monolitycznym modelu społeczeństwa, więc stopniowo poczęto wdrażać wobec nich kompleksowy program asymilacji. Pierwsze kroki w tym kierunku podjęto w już grudniu 1949 roku, przeprowadzając spis ludności cygańskiej na terenie całego kraju. Ostateczne natomiast rozwiązania przyniosła uchwała Prezydium Rady Ministrów nr 495/52 z 24 maja 1952 roku w sprawie pomocy ludności cygańskiej przy przechodzeniu na osiadły tryb życia. Zobowiązywała ona prezydia rad narodowych wszystkich szczebli do udzielania wszechstronnej pomocy ludności cygańskiej, stworzenia jej odpowiednich warunków rozwoju społecznego, gospodarczego, kulturalnego oraz umożliwienia udziału w państwowym życiu gospodarczym.6 Jeszcze w tym samym roku, w dniach 22-24 września, ponownie przeprowadzono akcję ewidencjonowania i kontroli ruchu ludności cygańskiej. Objęto nią ogółem 8878 Cyganów, w tym 4802 osiadłych i 4076 koczujących.7 Tych ostatnich zobowiązywano do osiedlenia się. Zdecydowana większość rodzin, które podjęły próbę osiedleńczą, po jakimś czasie ponownie wyjeżdżała, czasem zgłaszając w urzędach cel swej podróży, czasem zaś podążając w nieznanym dla władz kierunku. Tak też było w Płocku. Świadczy o tym Domowa Książka Meldunkowa Taboru Cygańskiego przechowywana w zasobach tutejszego Archiwum Państwowego. Znajdujemy w niej podstawowe informacje o grupie czterdziestu trzech osób przybyłych w 1953 roku z Białegostoku, Reszla, Lidzbarka Warmińskiego, Słupska i Warszawy. Głównie byli to członkowie rodzin: Ciecierskich, Parczewskich, Paczkowskich, Kwieków, Pęszyńskich i Dolińskich. Zamieszkali, jak podaje wspomniana książka, przy ulicach: Juliana Wieczorka (dziś Kazimierza Wielkiego), Obrońców Stalingradu (dziś Obrońców Westerplatte), Józefa Kwiatka, Bolesława Krzywoustego (dziś Kazimierza Wielkiego), Stefana Okrzei, Bielskiej, Sienkiewicza, Parowej i przy placu Gabriela Narutowicza. Muzykujący mężczyźni zatrudniali się w płockich restauracjach (głównie Pod Strzechą), dorywczo grywali też na zabawach i weselach. Kotlarze, o których zapisy meldunkowe mówią nie pracuje, zarabiali na życie przy cynowaniu (pobielaniu) naczyń, a kobiety zajmowały się wróżbiarstwem i prośbą o jałmużnę. Wiosną 1954 5. W. Kowalski, Pozostał tylko…, dz. cyt. 6. Archiwum Państwowe w Płocku (dalej: APP), Prezydium Miejskiej Rady Narodowej (dalej: PMRN), sygn. 199, k. 17. 7. P.J. Krzyżanowski, Zatrzymane tabory, „Biuletyn IPN”, nr 3/2014, s. 39.
91 roku niemal wszyscy opuścili Płock, udając się między innymi do Nasielska, Elbląga, Krakowa czy Lubania Śląskiego.8 Wobec nikłych efektów realizacji uchwały z 1952 roku, kwestia zwalczania taborów na nowo stała się newralgiczną na początku lat sześćdziesiątych. 5 lutego 1964 roku w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zapadła decyzja o ostatecznej ich likwidacji9, a 23 marca tego roku rozpoczęła się wielka akcja osiedleńcza. Tego dnia, czasem określanego w dokumentach mianem dzień krytyczny, zespoły złożone z pracowników prezydiów rad narodowych i funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej dokonywały kontroli „domostw” Cyganów, działając ściśle według wytycznych nadesłanych z Warszawy.10 W całym kraju zarejestrowano wówczas 1146 rodzin wędrownych, czyli około 10 tysięcy osób.11 Nakazano im pozostanie na stałe w miejscach postoju i zakazano taborów pod rygorem odpowiedzialności karno-administracyjnej. Dla wielu tych, którzy nie chcieli pozostać w miejscach swych zimowisk, rozpoczął się trudny czas wyborów mniejszego zła, i do takich właśnie zaliczał się Płock – miasto rozwijające się, więc potencjalnie atrakcyjne ze względu na oferty mieszkań i pracy. W okresie od kwietnia do czerwca 1964 roku do tutejszego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej z różnych stron Polski napłynęło aż siedem zapytań o możliwość przyjęcia cygańskich rodzin.12 Wszystkie jednak musiały spotkać się z odmową, bowiem Płock nie mógł sprostać wymogom zapewnienia lokali mieszkalnych. Mimo silnego ruchu budowlanego mieszkań brakowało nawet dla tych, którzy już przebywali na terenie miasta i deklarowali chęć przejścia na osiadły tryb życia. Według dokumentów zestawionych na dzień 23 marca 1964 roku spośród pięciu13 takich rodzin tylko jedna – ośmioosobowa – dysponowała dwuizbowym mieszkaniem zastępczym i perspektywą otrzymania nowego, zgodnego z wymogami metrażu. Pozostałe, w liczbie dwudziestu osób, zamieszkiwały w zwykłych (nie cyrkowych) wozach postawionych na obrzeżach miasta w pobliżu ulic Bielskiej, ks. Ignacego Lasockiego i alei Stanisława Jachowicza. Spośród pięciu mężczyzn obeznanych z zawodem kotlarza tylko dwóch posiadało stałe zatrudnienie – w Płockim Domu Kultury (w charakterze instruktora w zespole Marabut) i w Robotniczym Klubie Kultury Wisełka przy Zakładach Mięsnych (w charakterze muzyka). Pozostali zaś utrzymywali się z dorywczej pracy fizycznej i muzykowania.14 8. APP, PMRN, Domowa Książka Meldunkowa Taboru Cygańskiego, sygn. 1628. 9. J.P. Krzyżanowski, Zatrzymane tabory…, dz. cyt., s. 40. 10. APP, PMRN, sygn. 199, k. 97-106. 11. 50. rocznica rozpoczęcia akcji…, dz. cyt., s.8. 12. Zapytania takie kierowały Prezydia Powiatowych RN m.in. z Kłodawy, Pruszcza Gdańskiego, z Międzyrzecza Podlaskiego i Główczyc w powiecie słupskim; zob. APP, PMRN, sygn.199, k. 20, 21, 22, 29, 41, 42. 13. W późniejszych dokumentach: sprawozdaniu PMRN z dnia 23 maja 1964 r. oraz w sprawozdaniu z dnia 31 października 1964 r. podaje się liczbę 6 rodzin (łącznie 33 osoby); zob. APP, sygn. 199, k. 37, 75. 14. APP, PMRN, sygn. 199, k. 14, 15.
Obozowisko Cyganów w Maszewie, koło mostu nad jarem Brzeźnicy, ok. 1930 r. Fot. A. Maciesza, ze zbiorów Biblioteki im. Zielińskich Towarzystwa Naukowego Płockiego.
Starszy taboru Adolf Siwak w towarzystwie pracowników PMRN w Płocku, 1964 r. Fot. W. Kozłowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
92
Barbara Rydzewska
Życie codzienne taboru cygańskiego w obozowisku przy ul. Norbertańskiej 4, 1964 r. Fot. W. Kozłowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
Wkrótce problem ludności cygańskiej w Płocku miał wybrzmieć jeszcze silniej, jako że spodziewano się przybycia licznej grupy tej społeczności z terenu ówczesnego województwa bydgoskiego. Tabor rodziny Siwaków, „wiecznych tułaczy”, przemierzających ziemie Polesia, Wołynia i Podola15 po II wojnie światowej przywędrował na Lubelszczyznę. Prawdopodobnie stawał tam na czas zimy, rozproszony po różnych miejscowościach regionu, 15. W. Kowalski, Pozostał tylko…, dz, cyt.
ale wiosną poszczególne rodziny naradzały się, zgłaszały swój udział we wspólnym wędrowaniu, ustalały ogólną jego trasę i wyjeżdżały taborem złożonym z dziesięciu, piętnastu, a niekiedy nawet i większej liczby wozów. W 1963 roku blisko pięćdziesiąt takich wozów wyruszyło w drogę, która zawiodła je aż na Pojezierze Wałeckie. Ta wędrówka stała się kanwą znakomitego filmu dokumentalnego Zanim opadną liście, który zrealizowano według scenariusza i w reżyserii Władysława Ślesickiego. Wraz z nadejściem chłodów część taboru powróciła na południe, inni natomiast osiedli w niewielkich miejscowo-
ściach położonych na terenie województwa bydgoskiego: w Radziejowie, w Kalinie, w Iwnie. Gdy 23 marca 1964 roku nakazano im osiedlić się, stanęli przed wyborem: albo stare budynki PGR-u pod Lublinem, albo zupełnie inne miejsce gdziekolwiek w kraju. Wybrali Płock, bo ojciec – jak wspominał Zbigniew Kowalski – przeczytawszy w gazecie, że tu buduje się wielki kombinat, słusznie uznał, że w ostateczności, jak czasy przyjdą trudne, będzie gdzie znaleźć pracę.16 Ostatnie słowo należało do starego wójta Marcina Siwaka17, a ten nakazał sprzedać konie i wyruszyć w drogę do Płocka. Przybyli do miasta pociągiem 18 kwietnia 1964 roku i zamieszkali w swych wozach i namiotach na przydzielonym im obozowisku przy ulicy Norbertańskiej 4.18 Wprawdzie Zarząd Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Maszewie Dużym, reprezentowany przez Tadeusza Januszewskiego, zadeklarował odstąpienie działki przy moście biegnącym z Płocka do Maszewa (Parowa)19, jednak Wydział Spraw Wewnętrznych Prezydium Miejskiej Rady Narodowej nie wyraził zgody na zajęcie tych terenów. Tłumaczono to tym, że jest to obszar przewidziany na rekreacyjną strefę zieleni.20 Wobec rozbieżności danych w zachowanej dokumentacji aktowej, trudno wskazać właściwą liczbę przybyłych wówczas osób. Według jednych źródeł tabor liczył dwadzieścia trzy rodziny w łącznej liczbie 135 osób21, według innych dwadzieścia dwie rodziny22, jeszcze inne mówią o liczbie dwudziestu czterech rodzin należących do dwóch taborów.23 Skala problemów i potrzeb wynikających z osiedlenia była niezwykle wysoka, a Płock nie był w pełni przygotowany do przyjęcia tak licznej grupy nowych mieszkańców. W celu usprawnienia prac PMRN powołało specjalną komisję koordynacyjną, działającą pod przewodnictwem sekretarza prezydium, Stanisława Malinowskiego. W jej skład weszli kierownicy wydziałów, których kompetencje ściśle łączyły się z procesem osiedleńczym, i zastępca Komendanta Powiatowej Komendy MO.24 Do kontaktów z ludnością cygańską w sprawach bieżących i pilnych oddelegowano inspektora referatu społeczno-informacyjnego, Wandę Kułakowską. Opracowano też kompleksowy program działania władz miejskich w sprawie pomocy obejmującej sferę administracji, zatrudnienia, oświaty, kultury, ochrony zdrowia i zabezpieczenia mieszkań.25 Według informacji przesłanych 1 lipca 1964 roku 16. http://miasta.gazeta.pl/plock/1,35681,3246407html; aa, Jadą wozy kolorowe – jubileusz płockich Romów (2004-07-03), http://miasta.gazeta.pl/ plock/1,35681,3246403html. 17. Tamże. 18. APP, PMRN, sygn. 199, k. 25. 19. Tamże, k. 24. 20. Tamże, k. 27. 21. Tamże, k. 37. 22. Tamże, k. 45. 23. Tamże, k. 24. 24. Podstawą powołania komisji była uchwała PMRN nr XIV/64 z dnia 11 kwietnia 1964 r.; zob. APP, sygn. 199, k.37. 25. Program zatwierdzono na posiedzeniu MRN w dniu 8 maja 1964 r.; zob. APP, PMRN, sygn. 199, k. 31-33.
Uroczystość w Zakładach Mięsnych w Płocku z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet; wśród występujących prawdopodobnie członkowie (także Romowie) zespołu Wisełka, ok. 1970? Fot. W. Kozłowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
94
Barbara Rydzewska
do Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Warszawie, należało nim objąć społeczność złożoną ze 171 osób (37 mężczyzn, 35 kobiet i 99 dzieci) należących do dwudziestu dziewięciu rodzin.26 Dotyczył zatem zarówno osiadłych w 1963 roku rodzin Ciecierskich, Paczkowskich i Czuroniów, jak i przybyłych w 1964 roku rodzin Siwaków, Mirgów, Zielińskich, Kowalskich, a także Garbanowskich, Laskowskich, Dudów i Gulakowów. Realizacja programu przebiegała sukcesywnie, aczkolwiek nie bez trudności i przy skupieniu szczególnej uwagi na mieszkańcach obozowiska. Spośród wszystkich założonych w nim zadań najszybciej uporano się ze sprawami administracyjnymi, a więc: wydaniem dowodów tożsamości, dopełnieniem obowiązku meldunkowego, obowiązków wynikających z przepisów prawa o aktach stanu cywilnego i służby wojskowej. Sprawnie też rozwiązano problem aktywizacji zawodowej nowo przybyłych mężczyzn. Referat Przemysłu Powiatowej Rady Narodowej zagwarantował stanowiska pracy już na etapie przygotowań do osiedlenia, korzystając z ogromnego w tym czasie potencjału Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego „Petrobudowa”.27 Skierowano tam dwudziestu jeden spośród dwudziestu trzech zdolnych do pracy mężczyzn, a pozostałym zapewniono etaty w Centrali Odpadów Użytkowych oraz Spółdzielni Pracy Zaopatrzenia i Zbytu. Ponadto w czerwcu tego roku uruchomiono wreszcie przy płockiej Spółdzielni Usługowej „Mechanik” punkt kotlarstwa, o który już wcześniej, lecz bez powodzenia, zabiegał wywodzący się ze społeczności cygańskiej, bardzo aktywny społecznie, politycznie i zawodowo Józef Paczkowski.28 Działania władz w tym zakresie były na tyle skuteczne, że w lipcu 1964 roku bez pracy, z powodu choroby, pozostawało jedynie dziewięciu spośród trzydziestu pięciu mężczyzn spełniających warunki zatrudnienia. Zgoła odmienny był rezultat starań o aktywizację zawodową kobiet. Żadna z nich nie skorzystała z możliwości podjęcia stałej pracy zarobkowej poza domem. Żadna też nie wyraziła woli uczestnictwa w oferowanych kursach pracy chałupniczej.29 Realizacja zadań w dziedzinie oświaty powiodła się wyłącznie w odniesieniu do dzieci podlegających obowiązkowi szkolnemu. Społeczność cygańska z respektem poddała się przepisom, zwłaszcza że część dzieci sporadycznie lub regularnie uczęszczała do szkół już wcześniej. W roku szkolnym 26. APP, PMRN, sygn. 199, k. 47. 27. Tamże, k.24. 28. Tamże, k. 15, 51. 29. Tamże, k.49.
1964-1965 niemal w komplecie (55 spośród 57 osób) podjęły one naukę, wydatnie korzystając przy tym ze wsparcia Wydziału Oświaty, który nie tylko dokonał zakupu pomocy szkolnych i ubrań, ale też przeprowadził zbiórkę używanych podręczników, zapewnił darmowe bądź niskopłatne obiady, opiekę w świetlicy i możliwość użytkowania łaźni zorganizowanej na terenie szkoły. W przypadku dorosłych wysiłki czynione na rzecz edukacji nie przyniosły pożądanych efektów. Nie było chętnych do udziału w kursach dokształcających, a do szkoły wieczorowej dla dorosłych zapisała się tylko jedna osoba.30 Najbardziej problematyczną kwestią procesu osiedleńczego była sprawa mieszkań. O ile bowiem liczono się z koniecznością przydziału lokali mieszkalnych dla rodzin przybyłych do Płocka w 1963 roku, o tyle nie dostrzegano możliwości zapewnienia takowych przed nadejściem zimy taborowi Siwaków. Władze miejskie bezskutecznie aplikowały do PWRN w Warszawie, chcąc uruchomić system budownictwa awaryjnego w oparciu o środki z funduszy wojewódzkich lub centralnych.31 W efekcie, aż do późnej jesieni, Cyganie mieszkali w wozach nie przystosowanych do warunków zimowych. Zdecydowana większość zajmowała teren obozowiska, gdzie – jak pisano – warunki sanitarne są bardzo złe; ludność cygańska nie posiada wody bieżącej, [a] płynący obok strumyk nie wystarcza na całkowite zaopatrzenie […] w wodę. Jeśli zaś chodzi o zachowanie czystości to istnieją trzy doły na śmieci, postawiono dwie ubikacje...32 U schyłku października, spośród dwudziestu dziewięciu rodzin, zaledwie siedem dysponowało mieszkaniem w starym budownictwie zlokalizowanym przy ulicach: J. Kwiatka, J. Wieczorka, Zygmunta Padlewskiego, Lotników, Piekarskiej, Królewieckiej i alei Jana Kilińskiego. Czterdzieści dwie osoby mieszkały w 14 izbach o łącznej powierzchni 155 metrów kwadratowych, przy czym największe z mieszkań, przyznane jeszcze przed „dniem krytycznym”, liczyło zaledwie 30 m².33 W korespondencji zachowanej w płockim archiwum znajduje się pismo datowane na dzień 12 listopada 1964 roku, w którym czytamy: nadmienia się, że rodziny cygańskie w IV kwartale br. otrzymują mieszkania w starym budownictwie.34 Na dzień 14 grudnia jeszcze jedna z nich pozostawała bez dachu nad głową.35 Mimo wysiłku organów administracyjnych, proces asymilacji wspólnoty w pierwszym okresie jej pobytu w Płocku 30. Tamże, k.76. 31. Tamże, k. 37. 32. Tamże, k. 67. 33. Tamże, k. 68, 76. 34. Tamże, k. 83. 35. Tamże, k. 88.
Dzieci płockich Romów podczas zajęć i występów w Domu Kultury Dzieci i Młodzieży prowadzonym przez druha Wacława Milkego, ok. 1969. Fot. W. Kozłowski, ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
96
Barbara Rydzewska
przebiegał stosunkowo wolno. Z pewnością źle służyły sprawie trudne realia czasu naznaczonego piętnem powszechnych braków i niedomagań systemowych. Nie bez znaczenia był fakt słabego zainteresowania problemem ze strony niektórych urzędów i instytucji. Przyczyn upatrywano także w nieprzychylnym stosunku samych Cyganów. Nowi obywatele miasta rzeczywiście wymykali się spod reguł uporządkowanego życia społecznego. Nie wszyscy chcieli i potrafili wyzbyć się tradycji. Nie wszyscy byli zainteresowani kształceniem dzieci, podnoszeniem własnych kwalifikacji zawodowych, czy choćby korzystaniem z profilaktyki medycznej (obowiązkowych badań i szczepień ochronnych), mimo stwierdzenia kilku przypadków gruźlicy. Przede wszystkim jednak znaczna ich część nader często zaniedbywała, zmieniała, czy wręcz porzucała pracę. Zachowane sprawozdania władz miejskich dostarczają informacji, że na przełomie 1964 i 1965 roku, czyli po upływie zaledwie kilku miesięcy od osiedlenia, liczba mężczyzn na stałe zatrudnionych w przedsiębiorstwach spadła do jedenastu. Największym ich pracodawcą wciąż pozostawała „Petrobudowa” (choć pozostało tam zaledwie trzech spośród dwudziestu jeden niegdyś skierowanych), a ponadto Spółdzielnia Pracy Mechanik i płockie lokale gastronomiczne: Pod Strzechą, Meteor, czy klub Domu Kultury Budowniczych Kombinatu. 36 Także młodzież opierała się próbom ujęcia w ramy obcych jej norm społecznych. Słabym echem odbiła się propozycja działalności młodych w strukturach Związku Młodzieży Socjalistycznej, mimo, iż jednym z kół kierował wspomniany już Józef Paczkowski.37 Wątłe też były efekty aktywizacji kulturalnej. Z powodu braku chętnych zrezygnowano z planu utworzenia amatorskiego cygańskiego zespołu pieśni i tańca. Poprzestano jedynie na dwóch zespołach muzycznych, z których jeden działał w Płockim Domu Kultury pod kierownictwem Rudolfa Ciecierskiego, drugi natomiast we wspomnianym Domu Kultury Budowniczych Kombinatu.38 Nad dalszą aktywizacją i adaptacją społeczną tej grupy płocczan miała czuwać zarówno wspomniana wcześniej komisja koordynacyjna, jak i zespół opiekunów społecznych powołanych na mocy Uchwały PMRN z 15 maja 1964 roku.39 Postanowienia uchwały zobowiązały ich do systematycznego odwiedzania podopiecznych w celu sporządzania wywiadów o warunkach materialnych i wszelkiego rodzaju potrzebach oraz udzielania pomocy w załatwianiu spraw w urzędach i instytucjach. Do współpracy zaproszono też lokalne oddziały 36. Tamże, k. 81, 86. 37. Tamże, k. 51. 38. Tamże, k. 81. 39. APP, PMRN, sygn. 893, k.7.
takich organizacji jak Polski Komitet Pomocy Społecznej, Liga Kobiet, Polski Czerwony Krzyż i Związek Harcerstwa Polskiego. Wydaje się jednak, że nie wypracowano długofalowego programu integracji wspólnoty z jej nowym środowiskiem, co zresztą podkreślone zostało w sprawozdaniu niejako sumującym efekty pięcioletniego procesu wdrażania ludności cygańskiej do osiadłego trybu życia. U schyłku tego etapu, w 1969 roku, Płock stanowił najliczniejsze skupisko Cyganów na terenie ówczesnego województwa warszawskiego. Spośród dwustu sześćdziesięciu siedmiu rodzin zameldowanych na pobyt stały w 28 powiatach województwa, w powiecie płockim przebywało czterdzieści jeden rodzin, z czego w samym Płocku trzydzieści sześć w łącznej liczbie 212 osób (90 dorosłych, 122 dzieci). Równie duża grupa Cyganów zamieszkiwała jeszcze tylko w powiecie mławskim, gdzie rejestry uwzględniały liczbę trzydziestu dwóch rodzin. W powiatach takich jak Garwolin, Grodzisk Mazowiecki, Grójec, Mińsk Mazowiecki, Piaseczno, Otwock i Nowy Dwór Mazowiecki liczba ta oscylowała wokół trzynastu, w pozostałych natomiast nie przekraczała dziesięciu.40 Ścisła kontrola wszelkich prób migracji powodowała, że cygańska wspólnota coraz częściej godziła z konsekwencjami akcji osiedleńczej i stopniowo „wtapiała się” w społeczność miasta. W 1969 roku spośród czterdziestu pięciu zdolnych do pracy mężczyzn tylko, lub aż, trzynastu, z wyboru, pozostawało bez pracy.41 Kobiety nadal trudniły się głównie wróżbiarstwem czy jałmużną, a dzieci – zdarzało się – że żebrały na ulicach w czasie nauki w szkole.42 Jednak w przeciwieństwie do innych miast, w Płocku nie odnotowano żadnej próby podjęcia letniej wędrówki. Sprostowanie W dwunastym numerze „Naszych Korzeni” (s. 63-71) ukazał się artykuł mojego autorstwa zatytułowany Od secesyjnej czynszówki do muzeum secesji. Jedna z fotografii na s. 69 została opatrzona błędnym podpisem: Punkt zbiórki starej odzieży i tekstyliów w kamienicy przy ul. Tumskiej 8, 1942 r. W rzeczywistości punkt taki znajdował się w kamienicy przy Tumskiej 6, tj. w bezpośrednim sąsiedztwie omawianej w artykule secesyjnej czynszówki. Tą drogą bardzo przepraszam Czytelników pisma za wprowadzenie w błąd, a panu Krzysztofowi Szymańskiemu – wnikliwemu czytelnikowi i wieloletniemu mieszkańcowi domu przy Tumskiej 8 – dziękuję za zwrócenie uwagi. 40. Tamże, k. 67. 41. Tamże, k. 69. 42. APP, PMRN, sygn. 893, k. 8. Według sprawozdania płockich władz oświatowych w 1969 r. spośród 59 dzieci w wieku szkolnym, 16 nie uczęszczało do szkół; zob. APP, sygn. 893, k. 68.
Kącik Literacki
Leksykon Płocki Alicja Wiśniewska
W Podolszycach w najmłodszym Płocku z domami w kolorach zamieszkał Merkury spełnia najskrytsze marzenia w przestrzeniach galerii
zamknąć w witrażu pamięci aromatyczną ciszę subtelny ażur traw kule mniszka tuż przed odlotem kolorowe listy na skrzydłach motyli zagubione myśli wśród obłoków moją własną układankę edenu w cieniu wierzb
wieczorem milkną kasy rozpoczynają rozmowę „Agata“ z „Auchanem“ „Mazowia“, „Wisła“ z „Obi“ internacjonalnym kodem świateł
Dwie świątynie Księdzu Ksaweremu Ziemieckiemu
włodarzyłeś w obu
na podium w miniaturowym globie Szopen zasiada do fortepianu
w poświęconej Bogu wspomagany przez parafian pielęgnowałeś freski ołtarze witrażami ubarwiłeś okna zapraszałeś mistrzów od Bacha na koncerty na nowych organach w drugiej gromadziłeś dzieła ludzkiego geniuszu skarby narodowej kultury od pisanych ręką władców biskupów skrybów po współczesność
łagodnie kładzie na powieki miasta nokturny nudzi się zamknięty w sejfie kaduceusz* * laska Merkurego – symbol pokoju i handlu
Łąki w czerwcu zanurzona w pełnię zieleni jak Światowid próbuję dotknąć wzrokiem horyzontu nadwiślańskich łąk dojrzewających w słońcu
w czasach bez domowych ekranów między wersety biblii wkładałeś obrazy Ziemi Świętej, historię piramid tragedię Pompei kapłan podróżnik bibliofil modliłeś się w wielu krajach świata podziwiany za erudycję i elokwencję dokonania wizerunek na frontonie cmentarnej kaplicy dzwon „Ksawery“ będą przekazywać Twoje imię przez pokolenia
98
Kącik Literacki
Wanda Gołębiewska
Na Tarasowej Górze Na Tarasowej Górze nad Dnieprem rozstrzygnął się mój los spadające na głowę kasztany pieczętowały wszystkie wróżby przepowiednie liście kryły próżne nadzieje niedokończone sny tylko słońce wiedziało co robić w takiej chwili prześwietlało światłem stare dęby
Wczesna Wielkanoc wczesna Wielkanoc czasem przyprószy śniegiem zaskoczy deszczem powieje chłodnym wiatrem od Wisły w Wielki Piątek wszelkie żywioły na niebie stoczą walkę w Wielką Sobotę rozwiane słońce pobiegnie na Groby przyklęknie przy hortensjach hiacyntach poświęci pokarmy na świąteczny stół zaniesie koszyki do jasnych ciepłych domów w Niedzielny ranek na słońcu Baranek Boży bije się ze Złym na niebie zakwitają różowe chmurki Zmartwychwstania w katedrze rozbrzmiewa gromkie zwycięskie Alleluja bo oto Chrystus Zmartwychwstał
Nad Bajkałem Płock, 20 marca 2018 r.
Zachód słońca nad Bajkałem na widokówce kiczowaty w naturze piękny imponujący krwawy złoty różowy tak rozlewają się sny i tęcze z całego świata tylko natura może stworzyć genialny kicz wtedy po niebie nad Bajkałem biegają tancerki z obrazów Degasa
Przegląd dawnej prasy płockiej
rok 1882 Przygotowała Katarzyna Stołoska-Fuz
Dnia 18-go b.m. będziemy mieli sposobność usłyszenia gry dwóch znakomitych artystek, słynnych już na obczyźnie, a u nas dotąd nieznanych, jakkolwiek ród swój wywodzących z płockiego. Temi artystkami są panny Jadwiga i Wanda Bulewskie […]. Panny Bulewskie, których dziad i ojciec przed 50 laty osiedli w Londynie są ulubionymi artystkami dworu królowej Wiktoryi. Krytyka zagraniczna, szczególniej też angielska i niemiecka, wysoko je postawiły pod względem artystycznym. Pobudką przybycia panien Bulewskich do Płocka jest raczej uczucie jakie im ojciec i dziad przekazali, niż widok korzyści, dlatego też koncertantki zamierzają ofiarować znaczną część dochodu na tanią kuchnię. Koncert odbędzie się w resursie płockiej. nr 3, 29 grudnia/10 stycznia 1881/1882 (wtorek), s. 1. Z miasta dowiadujemy się, że od czwartku piekarnia Buchwica przy ulicy Warszawskiej, naprzeciw gmachu Dyrekcji Szczegółowej, będzie wypiekała chleb tak zwany „zdrowie”. Chleb ten bywa bardzo zalecany przez lekarzy przy słabościach katarów kiszkowych i żołądkowych. nr 3, 29 grudnia/10 stycznia 1881/1882 (wtorek), s. 2. Praca więźniów. Jedną z najważniejszych wad domów badań, kary i rzekomej poprawy jest życie bezczynne i próżniacze, jakie w nich wiodą więźniowie. […] W więzieniu płockiem dla zajęcia więźniów pracą […] z inicjatywy i staraniem p. Gubernatora płockiego, wprowadzone zostały rozmaite rzemiosła. Od niedawna więc widzimy tam więźniów zajętych introligatorstwem i wyrabiających wszelkie roboty w ten zakres wchodzące, przyjmujących obstalunki i wykonywających je śpiesznie i za cenę bardzo przystępną – pomiędzy innemi sprzedają się tam robione kajety dla uczniów, tań-
sze niż gdziekolwiek bądź. Widzimy znów więźniów zajętych powroźnictwem; wyrabiają oni różnego gatunku szpagaty, liny i powrozy. Są szewcy robiący obuwie męskie i damskie; wreszcie kują się łóżka żelazne etc. etc. Wszystkie te wyroby znajdują się w znacznej ilości gotowe, starannie i z dobrych materiałów wykonane i sprzedają się po cenach umiarkowanych. Obstalunki przyjmuje administracja więzienia, oraz gotowe wyroby sprzedaje. nr 21, 2/14 marca 1882 (wtorek), s. 1.
Skrzynka pocztowa na murach gmachu sądowego, bardzo jest pożądana przez sądowników i licznych klientów sądowych. Sądzimy nawet, że skrzynka obecnie przybita na rogu ulicy Tumskiej i Szerokiej, bardziej jeszcze odpowiedziałaby zadaniu swemu, gdyby przeniesioną została na róg Tumskiej i Warszawskiej, bo wtedy i sądownicy mogliby z niej korzystać. Proponujemy to przeniesienie skrzynki tylko w razie, gdyby skrzynek nowych nie było. nr 26, 19/31 marca 1882 (piątek), s. 2. W Radziwiu rozłożył się wspaniale wielki obóz cygański o dwudziestu namiotach; dają się tam widzieć prawdziwie piękne typy, tej niespożytej rasy azyatyckiej, w swych szczątkach. nr 27, 23 marca/4 kwietnia 1882 (wtorek), s. 2. Letnie mieszkania z dniem 15-tym maja r.b. będą otwarte w Dobrzykowie pod Płockiem blizko przystani statku parowego. Każde mieszkanie składa się z 3-ch obszernych komnat i kuchenki. Pobyt uprzyjemniają sąsiednie lasy, zagajniki,
100
Przegląd dawnej prasy płockiej
łąki i kąpiele w łazienkach gratis. Bliższa wiadomość u W-go Blumberga w Płocku. nr 29, 2/16 kwietnia 1882 (piątek), s. 6.
są plagą publiczną i głównym powodem wszelkich sporów i kłótni domowych pomiędzy paniami a sługami. nr 67, 13/25 sierpnia 1882 (piątek), s. 1.
Słyszeliśmy, że powstać ma wkrótce w mieście naszem, a raczej pod miastem, fabryka zapałek. nr 47, 4/16 czerwca 1882 (piątek), s. 1.
Dziwotwór roślinny jest do obejrzenia w redakcji „Korrespondenta Płockiego” dziwnego kształtu i pokaźnej wielkości kartofel, za wrzuceniem co łaska do skarbony na ubogich, wyprodukowany on został w jednym z majątków w okolicach Płocka położonych. nr 74, 7/19 września 1882 (wtorek), s. 1.
W niedzielę odbył się uroczysty obchód rocznicy zawiązania towarzystwa naszej straży ogniowej ochotniczej. Po rannych ćwiczeniach straż udała się oddziałami postępując do katedry na nabożeństwo, podczas którego piękną miał przemowę ks. prałat Motyliński. Sympatia jaką wszyscy żywią do tak zacnej i pożytecznej instytucji jaką jest straż ogniowa ochotnicza, sprawiły iż na uroczystość tę, bardzo solennie odbytą wiele pośpieszyło osób. Po nabożeństwie straż zebrała się u swego naczelnika p. B., gdzie serdecznie i harmonijnie godowała. nr 52, 22 czerwca/4 lipca 1882 (wtorek), s. 1. Piękny zbiór medali ok. 1000 sztuk liczący po ś. p. Kazimierzu Władysławie Bandtkie, amatorze numizmatyki krajowej, nabył p. Józef Zieliński, obecny właściciel obszernego księgozbioru po ś. p. ojcu swoim Gustawie Zielińskim. nr 57, 9/21 lipca 1882 (piątek), s. 1. Stary domek parterowy przy ulicy Grodzkiej obok posesyi p. Kempnera położony i dziś do tejże należący, został już rozebrany a na jego miejscu ma stanąć nowy dom murowany. Jeśli wiadomości nasze są pewne, że p. Woldenberg ma także zamiar pobudować piętro nad bramą wjazdową do jego posesyi, to wkrótce ulica Grodzka zamkniętą zostanie dwoma szeregami domów nieprzerwanie po sobie idących, co będzie stanowić niemałą jej ozdobę. Oby jeszcze udało się policyi powstrzymać w swym biegu nieznośne powietrze przechodzące bezkarnie na ulicę Grodzką z sąsiedniej ulicy Jerozolimskiej, które codziennie od godz. 10 1/2 zaczyna dręczyć nosy przechodniów, pomimo, że podług miejscowego przepisu operacja ta dozwoloną jest tylko w godzinach porannych. nr 61, 23 lipca/4 sierpnia 1882 (piątek), s. 1. Pożądaną jest kontrola nad sługami w naszem mieście, a zapewne i na prowincji. Dla tego też idąc za głosem ogółu mieszkańców, zwracamy prośbę do zarządu miasta o jak najrychlejsze przyprowadzenie do skutku zapowiedzianych pod tym względem ulepszeń. Dotychczasowe stręczycielki (rajfurki) zwykle kobiety podejrzane i najgorszego prowadzenia,
Nareszcie będziemy mieli godzinę stałą i pewną w mieście. Dowiadujemy się, że magistrat zakupił w Wiedniu zegar ratuszowy za ok. rs. 1400. Zegar będzie miał trzy cyferblaty, a to w tym celu aby godzinę na ratuszu mogli spostrzegać przechodzący ulicą Bielską, Skwerem na dawnym rynku i ulicą Dobrzyńską. Godzina, dzięki odpowiedniemu oświetleniu, będzie widziana w dzień i w nocy z całą dokładnością. Zegar ten ustawionym będzie około nowego roku. nr 81, 1/13 października 1882 (piątek), s. 1. Mostki żelazne. Dostrzegliśmy, że na przecięciu niektórych ulic w naszem mieście gubernialnem, układane są nowe mostki żelazne w miejsce starych drewnianych, które skutkiem nietrwałości potrzebowały ciągłych zmian. Przez obecne ulepszenie osiąga się dwa cele: dogodność dla przechodniów i oszczędność w wydatkach dla kasy miejskiej, nie mówiąc już że przez to i ulice miasta będą miały wygląd ozdobniejszy. nr 83, 8/20 października 1882 (piątek), s. 1.
Przytułek noclegowy, dla ludzi dachu pozbawionych, założony został w Płocku przez komitet taniej i bezpłatnej kuchni. Mieści się on w dawnej plebanii przy kościele parafialnym na dole i składa się z dwóch pokoi. Urządzenie tego przytułku tak umiejętnie zostało przeprowadzone, że nawet fundusz na ten cel przez komitet przeznaczony, a początkowo inne mający zadanie, nie potrzebował być w użytku. Szlachetna i niewyczerpana inicjatywa, wytrwała i umiejętna praca na polu miłosierdzia publicznego, wreszcie chętna ofiarność ogółu, skojarzyły się wzajemnie, aby gród nasz pod względem troskliwej a rozumnej nad ubogimi opieki postawić w pierwszym miast rzędzie. nr 99, 3/15 grudnia 1882 (piątek), s. 1.
Dokument Wykopaliska Doszła do nas wiadomość od naocznego świadka, że w końcu czerwca r. b., na gruntach dworskich wsi Żabowo, w powiecie sierpeckim położonej, przy wydobywaniu kamieni, znaleziono kilka urn z kośćmi, a obok nich kilka czaszek. Urny przy wydobywaniu rozsypały się, a znaleziona w nich jakaś blaszka zaginęła; przy czaszkach zaś odkryto wierzch, jak nam się zdaje z opowiadania, berdysza szwedzkiego i kilkanaście kółek blaszanych wielkości dawnych dziesiątek z dziurkami w brzegu; było ich daleko więcej w ziemi ale ich nie zbierano. Pozostałe szczątki tych wykopalisk, przez miejscowego wójta dopiero w dwa miesiące po ich znalezieniu tj. w końcu sierpnia naczelnikowi powiatu przesłanemi zostały. Notujemy ten fakt, jako nowy dowód, jak wiele podobnych zabytków ciągle się odkrywa, a przez niewłaściwe wydobywanie i nieocenienie ich ważności marnieje. Skoro się odkryje urnę, należy ją bardzo delikatnie nie dotykając rękami odkopać, a następnie najlepiej za pomocą blaszanej łyżki, z piasku w którym się zwykle znajdują – oczyścić i na działaniu słońca przez kilkanaście godzin w spokoju zostawić. Tym sposobem urna, która jest z niepalonej gliny stwardnieje i będzie mogła być bezpiecznie wyjęta. Wyjmując trzeba pamiętać, że ona jest ciężka, więc trzymać ją można, lecz ostrożnie, aby przy naciśnięciu, jeżeli jest pusta, w ręku nie pękła. Należy też wiedzieć, że urny bywają często drugiemi nakryte, i że w takim razie trzeba je dłużej suszyć, gdyż są wilgotniejsze. Wydobywszy w ten sposób urny, należy starannie zbadać jej wnętrze, przesypując po trochu jej zawartość, uważając dobrze, czy nie ma w nich jakich kawałków metalowych lub
szklannych, gdyż te właśnie są najszacowniejszym zabytkiem i należy je starannie przechować. Zazwyczaj urny albo są po kilka umieszczone w grobach, powszechnie kamieniami dużemi wyłożonych i takiemiż nakrytych, albo też po kilkadziesiąt i więcej bywają w piasku zasypane; w każdym więc razie znalazłszy jedną, trzeba szukać starannie w bliskości, a najczęściej więcej się znajdzie. Obok urn, na tak zwanych stacjach, znajdują się strzałki z kamieni, zupełnie lub w części tylko obrobione, kawałki ości rybich w kształcie dużych igieł, obrobione siekierki kamienne, młotki itp., które są również drogimi zabytkami dla archeologów i starannie przechowywanymi być winny. Oby te słów kilka zwróciły uwagę ludzi dbałych o światło publiczne, na marniejące z dniem każdym drogocenne zabytki przeszłości, i skłoniła ich, nie mówię do poszukiwania, bo na to zamiłowania i czasu potrzeba, ale przynajmniej do starannego przechowywania tego, co przypadkiem odkryte zostało, oraz do powściągania karygodnego zwyczaju naszego ludu, który znalazłszy urny, takowe zaraz rozbije w mniemaniu iż zawierają pieniądze. A jeżeli w ten sposób całe społeczeństwo dbać będzie o zachowanie pamiątek przeszłości, wtedy archeologiczne nasze zbiory, które już dziś obudzają podziw i zazdrość dumnych swą wiedzą Germanów – zwrócą na siebie oczy całej Europy i postawią nas pod tym przynajmniej względem na równi z innymi narodami zachodu. „Korrespondent Płocki”, R.1, nr 74 z 7/19 września 1876 r., s. 2.
fotografia i gdzie się on znajduje. Rozwiązania prosimy przysyłać na kartkach pocztowych pod adresem redakcji do 30 kwietnia 2019. Wśród czytelników, którzy nadeślą prawidłowe rozwiązania, rozlosujemy nagrody książkowe. Fot. T. Kordala.
Rozwiązanie fotozagadki nr 13 (z grudnia 2017): gotycki kościół św. Ducha w Sierpcu. Nagrodę książkową wylosowała Anna Samoraj z Ciachcina. Gratulujemy, nagrodę prześlemy pocztą.
Fotozagadka 14
Prosimy podać jaki obiekt przedstawia
102 zabawy przyjemne i pożyteczne Krzyżówka 1
Autor krzyżówki – Robert Romanowski, Płocki Klub Miłośników Rozrywek Umysłowych „Relaks”.
2
3
4
5
6 7
8
9 10 11
12
13
14 15
16
17 18
19
20
21 22 23
POZIOMO: 3. kraina ze stolicą w Rovaniemi, 6. wielka flota wojenna, 7. wspólna nazwa protonu i neutronu, 9. barierka biegnąca wokół pokładu statku, 10. klub piłkarski z Łazienkowskiej, 11. nieodparta chęć do czegoś, podnieta, 15. lichy, zabiedzony koń, 17. biało-czarna odmiana chalcedonu, 19. państwo graniczące z Rosją, 21. zespół muzyczny założony w 1965 roku w Łodzi m.in. przez Andrzeja Nebeskiego, 22. były polski piłkarz, zawodnik Zawiszy, Widzewa, Juventusu i Romy, 23. sługa Goplany z Balladyny.
PIONOWO: 1. miękki ser francuski, 2. w wierzeniach Indian – tajemnicza siła przenikająca całą przyrodę, 3. utytułowany polski kolarz, organizator Tour de Pologne, 4. mała, okrągła metalowa tarcza używana w XII-XVI wieku, 5. rzeka w Toskanii, przepływa przez Empoli, 8. tarcza Zeusa, 9. mazurska wieś z piramidą Farenheitów, 12. duży, nieładny nos, 13. żaglowiec z dwoma lub więcej masztami, o ożaglowaniu skośnym, 14. świętuje 26 maja, 16. pies latający, gatunek nietoperza, 18. lista, rejestr, 19. pancernik dziewięciopaskowy, tatusja, 20. zasłania twarz muzułmanki, czarczaf.
Litery w kolorowych polach czytane poziomo utworzą końcowe hasło.
Rozwiązanie krzyżówki, wystarczy samo hasło, prosimy przysyłać na kartkach pocztowych pod adresem redakcji do 30 kwietnia 2019. Wśród czytelników, którzy nadeślą prawidłowe rozwiązania rozlosujemy nagrody ufundowane przez Muzeum Mazowieckie w Płocku. Rozwiązanie krzyżówki z numeru 13 (z grudnia 2017): Gloria Victis. Nagrodę książkową wylosował Eugeniusz Szałkowski z Płocka. Gratulujemy, nagrodę prześlemy pocztą.
Stowarzyszenia regionalne Milena Gurda-Jaroszewska Stowarzyszenie „Starówka Płocka” Bo nie wart przyszłości naród, który nie szanuje swej przeszłości. Dominik Staszewski (cyt. za: A. J. Nowowiejski, Płock. Monografja historyczna, Płock 1930, s. 603)
Po tę mądrą myśl sięgnęli założyciele Stowarzyszenia „Starówka Płocka” zapisując ją w swoim statucie. Stowarzyszenie powstało 14 lutego 1997 roku w siedzibie Stowarzyszenia Urbanistów Polskich. W pierwszym zarządzie znaleźli się: Jerzy Skarżyński – prezes, Antoni Burżacki – wiceprezes, Andrzej Gołembnik – członek zarządu, Stanisław Płuciennik – skarbnik. Stowarzyszenie zostało powołane z miłości do naszej małej ojczyzny, Płocka, a zwłaszcza do tego, co w niej najcenniejsze, co należy szanować, by być godnym przyszłości – do płockiej Starówki. Warto zaznaczyć, że to organizacja, do której przynależność ma być wyrazem patriotyzmu lokalnego w najlepszym tego słowa znaczeniu, w której nieistotne są narodowość, przekonania polityczne, wyznanie, pochodzenie społeczne, wykształcenie, płeć czy wiek, a jedynie zaangażowanie w pracę dla miasta, zwłaszcza jego najbardziej zaniedbanych rejonów. Kiedy powstawało stowarzyszenie, wiceprezydentem Płocka był Krzysztof Kamiński, promotor rewitalizacji Płocka. Wówczas o rewitalizacji, czyli w największym skrócie o przywracaniu życia w zdegradowanych obszarach miejskich, mówiło się jeszcze niewiele, znacznie mniej niż obecnie, gdy bez mała każda gmina ma swoją „strategię rewitalizacji”. Powstała Agencja Rewitalizacji Starówki (najpierw jednostka budżetowa, później spółka, do dziś „obecna” na rynku już jako Agencja Rewitalizacji Starówki sp. z o.o.), został wyremontowany w 1998 roku Stary Rynek, a klimat dla wszelkich inicjatyw obywatelskich był bardzo przyjazny. Ludzie ze „Starówki Płockiej” sprzyjali związanym z rewitalizacją przedsięwzięciom, działając przede wszystkim w obszarze tzw. rewitalizacji miękkiej, czyli nie tej związanej z obrotem nieruchomościami czy ich remontem, tylko z obszarem społecznym, wizerunkowym, przekonaniem ludzi do tej idei, troski o Stare Miasto, o swoje najbliższe otoczenie. A wyryjcie napis tam – U zamkniętych śmierci bram, Że w tym grobie śpiący cień, Był motylem kilka mgnień!... B. Leśmian, Szumią ptaków loty
Kwesta Ratujmy „Płockie Powązki”, 2016 r.
104
Stowarzyszenia regionalne
Kwesta Ratujmy „Płockie Powązki”, 2016 r.
W roku 2000 Stowarzyszenie „Starówka Płocka”, razem z „Gazetą Wyborczą”, rozpoczęło kwestę na rzecz płockich cmentarzy pod nazwą „Ratujmy Płockie Powązki”. Nawiązanie do zbiórki warszawskiej, organizowanej przez nieodżałowanego Jerzego Waldorffa, nie było przypadkowe. Chodziło o to, aby darczyńcy łatwiej zrozumieli samą ideę akcji – ratowanie zabytkowej tkanki płockich nekropolii. Przede wszystkim chodziło o tzw. „stary” cmentarz rzymsko-katolicki, usytuowany między al. Kobylińskiego i ul. Kazimierza Wielkiego. Istnieje on od 1780 roku, jest najstarszą nekropolią na Mazowszu i jedną z najstarszych w kraju. Później rozpoczęły się renowacje także na innych cmentarzach. Dużą rolę w organizowaniu kwest odegrał płocki Urząd Konserwatorski z Ewą Jaszczak i Dorotą Zarembą na czele. Zamysł był zgodny z celami stowarzyszenia, wśród których na pierwszym miejscu znalazła się ochrona dóbr kultury miasta Płocka, upowszechnianie jego historii oraz propagowanie walorów krajobrazowych i architektonicznych Płocka. A gdzież łatwiej odnaleźć świadectwa istnienia przodków niż nie na cmentarzach. Istnieją na świecie wielkie budowle, świeckie i sakralne, które długo mogą cieszyć oczy lub – wręcz przeciwnie – budzić dezaprobatę. Tymczasem nagrobki mają krótszy „termin ważności” i nieraz zdarza się, że, sponiewierane, zdążyły już pogrążyć swoich zmarłych w niebycie. Tymczasem społeczeństwo nasze zawsze obfitowało w ludzi zacnych cnotą, nieskalanym życiem i pracą dla publicznego dobra, których z chlubą wspominać i następnym pokoleniom do naśladowania podać możemy, pisał ksiądz Antoni Brykczyński w cyklu artykułów Cmentarz Płocki w czasopiśmie „Korrespondent Płocki” z 1876 roku. Opisywał płocczan pochowanych na „starym” cmentarzu. Chyba nikt z inicjatorów pierwszej kwesty nie spodziewał się, że rozpoczął działanie, które na stałe wpisało się w płocki krajobraz i do dziś pozostaje ikoną stowarzyszenia. Nagrobki do renowacji są wybierane w oparciu o wiele kryteriów, między innymi stan zachowania, czy zacność spoczywających tam osób. Pierwsza kwesta odbyła się 1 listopada 2000 roku. Lało niemiłosiernie wspomina prezes stowarzyszenia, Jerzy Skarżyński. Na płocki cmentarz przyszło 40-50 kwestarzy, wśród nich politycy, ludzie samorządu, kultury, społecznicy. Puszki do kwesty ufundował Andrzej Drętkiewicz. Podczas owej pierwszej kwesty pieniądze do puszki z numerem 1 zbierał 86-letni druh Wacław Milke. Miał stać pół godziny, stał sześć,
105 przy kiepskiej pogodzie. W trosce o jego zdrowie nakłanialiśmy go do powrotu do siedziby sztabu kwesty. Mówił pół godziny minęło, ale ja jeszcze postoję. Zresztą jaki to był wtedy sztab. Stolik turystyczny pod piknikowym namiotem. Mimo to ludzie odwiedzający groby bliskich zaufali kwestarzom i zebrano 16 000 złotych, tylko w dniu 1 listopada. Te pieniądze pozwoliły na pierwszą renowację w ramach akcji Ratujmy „Płockie Powązki”, mianowicie nagrobka, jednego z najstarszych na „starym” cmentarzu, Teresy z Krajewskich Radzickiej, podkomorzyny zakroczymskiej, zmarłej 18 kwietnia 1828 roku. Była to matrona łącząca do staropolskich cnót – francuską ogładę, macierzyńską dla młodych serdeczność, dawną otwartość i serdeczność, pisze o niej ksiądz Brykczyński w swoim opisie cmentarza. Podczas drugiej kwesty, w 2001 roku, zebrana kwota była już prawie dwukrotnie większa – 27 135 złotych, co pozwoliło na renowację grobu lekarza Stanisława Siennickiego, w dowód wniesionych zasług zwanego „płockim Judymem”, Henryka Grendyszyńskiego oraz płyty epitafijnej Stanisława Sonnenberga. Trzecia kwesta, w roku 2002, przyniosła porównywalną sumę datków, ale dzięki dotacji Towarzystwa Ubezpieczeń Warta suma ta wzrosła, dzięki czemu konserwacji poddano najcenniejszy artystycznie na „starym” cmentarzu przy al. Kobylińskiego nagrobek rodziny Kozłowskich. Uszkodzona figura alegoryczna z tego obiektu długo była symbolem akcji. Z czasem kwestarzy było coraz więcej. Na wszystkich płockich cmentarzach, z komunalnym włącznie, można było spotkać ludzi z puszkami i identyfikatorami akcji, często harcerzy, a i odrestaurowanych nagrobków i płyt epitafijnych przybywało. Realizacje dawno wykroczyły poza „stary” cmentarz przy al. Kobylińskiego, czego przykładem może być renowacja grobu rodzinnego Aleksego Kiriuszyna (1886-1972) na cmentarzu prawosławnym. Nagrobek ten jest doskonale widoczny z ulicy Norbertańskiej. Kiriuszyn był płocczaninem, znakomitym akwarelistą, autorem scenek rodzajowych, istnych płockich „perełek”. Bogaty zbiór malarstwa Kiriuszyna posiada Muzeum Mazowieckie w Płocku. W 2008 roku płocczanie byli niezwykle hojni, zebrano bowiem 43 819,85 złotych. Odnowiono groby Michała du Lauransa, Adama Grabowskiego i kanonika Płoskiego. Za środki z kwesty w 2010 roku odrestaurowano grób porucznika Adama Pankowskiego (nowy) na jeszcze innym cmentarzu, w Imielnicy. Pankowski, obrońca Płocka w 1920 roku, dożył sędziwego wieku 104 lat. Dzięki zaangażowaniu naszego przyjaciela Adama Łukawskiego, właściciela drukarni AGPRESS i członka stowarzyszenia, każdy z wrzucających datek do puszki otrzymuje pamiątkową kartkę z wizerunkiem nagrobka. Do 2010 roku był to wspomniany fragment grobu Antoniego Kozłowskiego
Fragment nagrobka Mariana Zglinickiego, Małachowiaka, prawnika i społecznika. Renowacji dokonała Dorota Rudzińska ze środków zebranych podczas kwesty w 2017 roku.
przed renowacją. Wszystkie plakaty informujące o kweście są także dziełem drukarni AGPRESS. Za rok zapraszamy na jubileuszową, dwudziestą kwestę Ratujmy „Płockie Powązki” na rzecz płockich nekropolii. Do tej pory odnowiono 41 nagrobków i płyt epitafijnych. Takie jubileusze skłaniają do podsumowań, więc do wszystkich wyżej wymienionych liczb dodam, że podczas dotychczasowych osiemnastu kwest zebrano do puszek łącznie 613 708 złotych (suma ta nie obejmuje dotacji sponsorów). Rekord padł podczas kwesty w 2015 roku – 49 548,27 złotych. Najdroższą realizacją było odnowienie w 2016 roku grobu rodziny Bronarskich na „nowym” cmentarzu przy al. Kobylińskiego. Spoczywają w nim rodzice zamordowanego w 1951 roku przez UB Stefana „Liścia” Bronarskiego, Teodor Antoni i Helena, ponadto jego siostra Jadwiga i pozostałe rodzeństwo. Przy tej okazji przy nagrobku rodziny, dzięki finansowej pomocy Kurii Diecezji Płockiej, PKN ORLEN i PERN-u, powstało Mauzoleum Żołnierzy Wyklętych Mazowsza Północnego z pomnikiem Stefana Bronarskiego ps. „Liść”. Kwesta Ratujmy „Płockie Powązki” przez te prawie 20 lat stała się już instytucją. Od początku do końca społeczną. Nie brakuje płocczan, zwykle dzieci pierwszych sztabowców i kwestarzy, którzy dorastali razem ze zbiórką. Zawsze
106
Stowarzyszenia regionalne
Nagrobek Kozłowskich na „starym” cmentarzu, stan przed i po konserwacji.
Nagrobek Żochowskich na „starym” cmentarzu, stan przed i po konserwacji.
Nagrobek Nowowiejskich na „nowym” cmentarzu, stan przed i po konserwacji.
107 Właśnie tu, na tej ziemi, młody harcerz meldował Swą gotowość umierać za Polskę. Tak, jak ty niesiesz plecak, on niósł w ręku karabin. W sercu radość, nadzieję i troskę. Z piosenki harcerskiej
Pomnik Wacława Milkego na Starym Rynku w Płocku. Fot. P. Hejke.
w sztabie jest ruch, „spływają” nowe puszki, kwestarze dzielą się opowieściami, najczęściej dobrymi. Robi się ciepło na sercu. Wszystkim. Milczącym bohaterom tej uroczystości także. Pułkownikowi Janowi Gugenmusowi, Antoniemu Broniewskiemu i rodzinie Lubowidzkich, Aleksandrowi i Marii Macieszom, rodzeństwu Grabskich, rodzinom Jezierskich, Ligowskich, Gruberskich, Lasockich i Nowowiejskich, księdzu Starościńskiemu, małżonkom Ludwice i Adamowi Dąbrowskim, małżonkom Rutskim i wielu, wielu innym… Myślę, jako członek stowarzyszenia, że właśnie dlatego nasza kwesta wpisała się już w pejzaż miasta na stałe. Obojętnie kto będzie animatorem, płocczanie zadbają o jej przyszłość. Wszystko, co dzieje się w czasie, razem z czasem ginie, jeśli nie zostanie przez dowód piśmienny uwiecznione. Z aktu lokacyjnego miasta Płocka, 1237 rok
Stowarzyszenie „Starówka Płocka” realizuje swoją misję także poprzez różnorakie wydawnictwa związane z ogólnie pojętą tematyką historii i kultury Płocka. W 2000 roku wydaliśmy monumentalną pracę na temat płockiej archeologii odczytanej na nowo, zatytułowaną Historia Płocka w ziemi zapisana pod redakcją Andrzeja Gołembnika, w 2006 roku tomik wierszy znanej płockiej poetki Wandy Gołębiewskiej – …po osiemnastej na Tumskiej... W roku 2016 ukazała się książka wydana przez stowarzyszenie we współpracy z Książnicą Płocką Styl dowolny, zawierająca wspomnienia znanego trenera pływania Wojciecha „Ostrego” Ostrzyckiego. W tym ostatnim przypadku wyszliśmy z założenia, że historia powojenna jest tak samo cenna jak wcześniejsza i nie może być poza kręgiem zainteresowania stowarzyszenia. W kręgu archeologii i historii architektury znalazła się niedawno odbyta sesja naukowa Wartość kulturowa zespołu zabudowy podominikańskiej w Płocku.
Z inicjatywy Stowarzyszenia „Starówka Płocka” powstał pierwszy w Płocku pomnik-ławeczka, poświęcony druhowi Wacławowi Milkemu, wielkiemu płockiemu patriocie, założycielowi Harcerskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Dzieci Płocka”. Pomnik w kształcie harcerskiego kręgu odsłonięto 14 czerwca 2010 roku w dniu urodzin druha. Na ten cel również zbierano datki. Płocczanie okazali się hojni, 20 tysięcy złotych dołożył Orlen, w efekcie czego przy południowej pierzei Starego Rynku pojawiła się siedząca, lekko przygarbiona, postać znakomitego płocczanina z harcerskim śpiewnikiem w ręku. Mali i dorośli płocczanie chętnie się tu fotografują. Zacieniona ławeczka jest lubiana również przez turystów. Rok wcześniej w płockiej katedrze zawisło epitafium druha Milkego ufundowane także z publicznej zbiórki. Obecnie zarząd Stowarzyszenia „Starówka Płocka” tworzą: Jerzy Skarżyński – prezes, Anna Skorus – wiceprezes, Krzysztof Tomiński – skarbnik. Nasze stowarzyszenie otrzymało w 2014 roku wyróżnienie „Godni Naśladowania”, a w 2016 roku wieloletni prezes Jerzy Skarżyński został nagrodzony medalem „Zasłużony dla Płocka”. Opisy wszystkich odrestaurowanych nagrobków do 2007 roku zawiera wydawnictwo autorstwa Doroty Zaremby Pamięć ocalona. Stowarzyszenie „Starówka Płocka”, Płock 2007.
Plakat (z 2003 r.) i pocztówki (z 2005 i 2007 r.) kwesty Ratujmy „Płockie Powązki”.