Artywizm nr 2

Page 1

JEDYNY TAKI

ARTYWIZM W POLSCE

LIPIEC 2020

WYDANIE NR 2


PODZIĘKOWANIA W tym miejscu, należy się wdzięczność wszystkim osobom, które przyłożyły się choćby w najmniejszym stopniu, do wydania tego tworu. Twórcom wszelkiego rodzaju więc - ogromne dziękuję.

Oprócz pięknych obrazów, zobaczycie / przeczytacie tu jednak również teksty. Teksty, które nie powstałyby, gdyby nie grono osób, chcących podzielić się z Wami swoimi myślami.

MAIKEL OSKAR CIEŚLICKI MARTA ULATOWSKA NITYA MARCIN WOJDAK WERONIKA (ZASTANAWIAM SIĘ) To oni wystąpili gościnnie w roli autorów wartościowych treści pisanych.


SŁOWEM WSTĘPU Po pierwszym wydaniu i jego tak zaskakująco pozytywnym przyjęciu, musiało przyjść kolejne. Choć może nie musiało? Uczę się powoli zamieniać muszę na chcę, albo raczej muszę BO chcę. Po pierwszym wydaniu więc, CHCIAŁAM by ukazało się drugie. By kolejny raz nakłaniać do refleksji, przemycać wartości, które uważam za warte przemycenia, by pokazać Wam, że nic tak człowieka i świata nie wzbogaca, jak różne punkty widzenia, tej samej, wydawałoby się rzeczywistości. Patrząc na to co się dzieje wokół, myślę, że jest to bardzo dobry czas na rozwój i uczestniczenie w globalnej, ale też lokalnej zmianie i tego nam z tego miejsca wszystkim życzę. By nadeszła zmiana. Zmiana, która da nam spokój ducha i pewność, że idziemy do przodu - nawet jeśli czasem przystajemy by złapać oddech. By nadeszła zmiana, która pozwoli nam małymi krokami tworzyć ten świat lepszym - zaczynając od siebie.

Aleksandra Ka. WYDAWCZYNI MAGAZYNU


Jakże… Jakże mały czuję się przy Ogromie Twej miłości do ludzi, świata, Boga. Jakże mały. Jakże słaby jestem, gdy widzę siłę charakteru Twego hartowanego niczym stal. Jakże słaby. Jakże podziwiam Ciebie w dziełach rąk Twoich doskonale niedoskonałych. Jakże podziwiam. Jakże kocham się w Twym cieniu, Ulotnej mgiełce skrywającej Największy skarb świata. Jakże kocham. Wiersz: Jan Kozak


Sylwia Pokropek @po.kropka MARZANNA


TOPIELICA fotograf: ADRIAN BARTOSZ LEWANDOWSKI modelka: NATALIA BORYSIAK





JA MÓWIĘ O SOBIE ‚ JA.’ Halo. Jesteś tam? Słyszysz mnie? To ja. Głos w twojej głowie. Ten, który właśnie czyta ten tekst. Tak, to właśnie ja. Witam cię. Słyszysz mnie, prawda? No pewnie, że mnie słyszysz. Słyszysz mnie prawie cały czas, od rana do nocy. Słyszysz mnie, jak jesteś szczęśliwy, jak jesteś smutny, słyszysz mnie, jak masz podjąć decyzję, słyszysz mnie, jak masz problemy. Jak masz coś lub kogoś ocenić, czy jak masz wybrać coś do jedzenia. To ja głos w twojej głowie, czytam Ci ten tekst. Widzisz mnie? Czujesz moją obecność? Jesteś mnie świadomy? Popatrz teraz. Czy ja to ty? Czy ty to ja? Czy jesteś mną? Czy ja jestem tobą? Czy skoro mnie słyszysz i jesteś mnie świadomy to, czy jestem czymś drugim? Czy ja jestem tym, co myśli, a ty jesteś tym który mnie słyszy? To może być pierwszy raz, kiedy tak naprawdę zwróciłeś na mnie uwagę. Kiedy spojrzałeś na mnie i zdałeś sobie sprawę, że przez całe swoje życie utożsamiałeś się ze mną kompletnie, w stu procentach. Każde przeze mnie wypowiedziane słowo, każda myśl, którą wyświetliłem w twojej świadomości, traktowałeś to jakbyś, to robił ty. Każde: ‚ja pierdolę, jak to mnie wkurwia!’ wywoływało u ciebie fale nerwów tylko dlatego, że wierzyłeś, że to ty stworzyłeś tę myśl. A to byłem ja. Ty nie myślisz, ty jesteś świadomy myślenia. Ja jestem głosem w twojej głowie, a ty jesteś mnie świadomy. Ja udaje osobę, która gada w twojej głowie, a ty jesteś mnie świadomy. Ja mówię o sobie ‚Ja’, a ty jesteś mnie świadomy. Zaraz ten tekst się skończy. Przestanę Ci go czytać. Wtedy od razu zareaguję i powiem czy mi się podobał, czy nie. Co o nim myślę, jakie są moje wnioski itd. A ty jak tylko to usłyszysz, uświadom sobie, że to się właśnie dzieje... tekst: Maikel Grafika: Magdalena Kruk @mad_corbeau



SŁOŃCE I KWIAT fotografka:

ADRIANNA KUPCZAK @ adriannakupczak.fotografia modelka: KLAUDIA BRĄCZEK










MĘŻCZYZNA Z WĄSAMI NA KANAPIE Figurą dla mnie byłeś Absolutną Choć był to trójkąt Myślałam o Tobie W kółko I w krzyżyku W obłokach Bujając I na oparach Sił A teraz do kwadratu Nie pamiętam Kształtu Palców Ust Niczego Nic Takiego Figurką dla mnie jesteś Nie dla mnie jesteś Dla mnie jesteś Nic Wiersz: @nawiasem_mowiac Grafika: Dominika Korolczuk; „Flower week”



BLACK NATURE Fotografka: Adrianna Kunikowska Modelka: Anna Kotłowska






STREFA ZDEMILITARYZOWANA Jest późny wieczór 24 lipca 2019 roku. 23:00. Półwysep Helski. Drogą wojewódzką numer 216 pędzi w kierunku Władysławowa czarna limuzyna, ta sama, która jeszcze chwilę temu stała w Porcie Wojennym w Helu. Wewnątrz samochodu siedzi niezidentyfikowany kierowca, który mimo krętej drogi biegnącej przez gęste lasy Półwyspu, nawet na chwilę nie zwalnia szaleńczego tempa jazdy. Trzy kilometry dalej, w Jastarni — dawnej osadzie rybackiej, a obecnie największym kurorcie na helskim wybrzeżu, stoi patrol policji. Dwóch funkcjonariuszy zabija czas w oczekiwaniu na koniec zmiany. O tej godzinie niewiele się dzieje, zatem światła samochodu, które wyłoniły się zza zakrętu, od razu zwracają uwagę policjantów. Dokładnie o 23:15 starszy aspirant Maciej Kociej wraz ze swoim zastępcą, Aleksandrem Nowakiem, decydują się zatrzymać samochód: - Dobry wieczór, proszę przygotować dokumenty do kontroli. Prawo jazdy, dowód osobisty i ubezpieczenie pojazdu. - A czy złamałem w jakikolwiek sposób prawo? - Nie, to rutynowa procedura. Niepotrzebnie się Pan tak spieszy. Jest już późno, zwierzęta wyszły na żer. Las nie

jest bezpieczny o tej porze. - Ma Pan rację. Ale takie czasy – w ciągłym biegu. - Proszę poczekać w samochodzie. Sprawdzę dokumenty i zaraz do Pana wrócę. Mija kilka chwil. Po szybkiej weryfikacji dokumentów kierowcy Kociej wychodzi z radiowozu. Nieznajomy jest czysty – w policyjnej kartotece nie ma na niego żadnych zapisów. W tym samym momencie jego zastępca, posterunkowy Aleksander Nowak, zauważa, że tył kontrolowanego samochodu jest nienaturalnie nisko zawieszony. Bagażnik dosłownie leży na ziemi. Zaniepokojony przekazuje tę informację aspirantowi Kociejowi, a ten zwraca się do kierowcy: - Dokumenty są w porządku, ale Pana samochód coś niedomaga. - Jak to – niedomaga...? - Nie czuje Pan, że tył Panu szoruje po ziemi? - Zupełnie nie. Wszystko jest w porządku. Przepraszam, ale bardzo się spieszę. Muszę już jechać. - Nie sprawdzi Pan tego? Może wiezie Pan coś ciężkiego. - Nie. Nie. Spokojnie. Wszystko jest ok. Naprawdę. Muszę jechać.

- Nalegam. To zajmie tylko chwilę. - Dziękuję. Sprawdzę w domu. - To może ja to zrobię. Proszę otworzyć bagażnik. - Bardzo się spieszę. - Proszę natychmiast otworzyć bagażnik! -… - Otwierać!! - Proszę bardzo. O 23:35 posterunkowy Nowak zagląda do bagażnika. To, co znajduje wewnątrz, wprawia go w osłupienie: - Marek! Musisz tu natychmiast podejść! - Chwila, idę! Pan niech tu czeka. Proszę wyjąć kluczyki ze stacyjki i położyć ręce na kierownicy. - Marek! - Jestem…o kurwa! Co to, u diabła, jest?! - To Komenda Portu Wojennego. Helskiego portu. Poznaję po bramie. - Jak to się zmieściło do samochodu… A to bydle obok? - Które? - No to. - A…to musi być były 22 Dywizjon Ogniowy Artylerii Rakietowej z Helu. - Matko Boska…facet ma tu kilka hektarów umocnień… Jak to jest możliwe?! - Zobacz dalej. Cały pas transzei z


Batalionowego Regionu Umocnionego. - Kurwa jego mać, przecież gość ma tu całą helską infrastrukturę wojskową...! Co to za skurwysyn? Złodziej okradł nas wszystkich. - Patrz na to. Kolejny Dywizjon… - To Jurata…64 Dywizjon Ogniowy. - Mówiłem, żebyś został w samochodzie! Będziesz miał problemy, frajerze, nigdy się z tego nie wywiniesz. - To już nie jesteśmy na Pan? Obawiam się, że jeśli mnie Panowie zaraz nie puszczą, to problemów nie będę miał ja, tylko Wy. Nie ma tu nic ciekawego. - Nie ma?? A skąd to niby masz? - Co? Klub Garnizonowy? Z Helu. Podobnie jak te koszary, wartownie i całą masę pozostałego gruzu. O ile dobrze pamiętam, to w podłokietniku mam jeszcze kilka wież obserwacyjnych. - Zawijamy go na komendę. Będzie się tłumaczył przed komendantem. Aleks, skuj go! - Chwila. Może nim Panowie wpakują się w problemy, to łaskawie zerkną na ten dokument - Aleks, weź to przeczytaj. - Zgodnie z upoważnieniem…zlecają… całkowite wyburzenie… Lasy Państwowe… Nie do wiary. To są pozwolenia na rozbiórkę całych jednostek. Akty notarialne od Agencji Mienia Wojskowego potwierdzające nabycie terenów przy porcie wojennym… wszystko legalne! - Mówiłem przecież. Nic tam nie ma ciekawego. - Ale jak to jest możliwe? Przecież to są dziesiątki budynków. Helska tożsamość. Mój dziad budował tu przed wojną port, ojciec służył w rakietówce, a ja miałem być wartownikiem przy magazynie torped. Cały Półwysep to wojsko! Nawet moja babcia i matka pracowały w zaopatrzeniu… - No widzi Pan, a moja babka doiła krowy. Nie mam czasu na takie wspomnienia, czeka mnie 200 km drogi do domu. - Nie możemy tego tak zostawić! - Ależ możecie. I zostawicie. Do widzenia Panom. Kierowca wrócił do swojego wyładowa-

nego helską historią samochodu i ruszył z piskiem opon w dalszą podróż. Osłupiali funkcjonariusze jeszcze długo nie mogli dojść do siebie. To, co ich dzisiaj spotkało, poddało w wątpliwość sens ich pracy. Jak to możliwe, że można w majestacie prawa niszczyć i burzyć tak wartościowe obiekty? Czy Półwysep jest skazany na utratę swojej militarnej historii? Przyszłość jest niepewna i chyba po raz pierwszy w dziejach to my powinniśmy bronić Helu, a nie on nas.

____________________________________ Dawno już się tak nie wpierdoliłem z tekstem, jak teraz. Napisałem krótkie opowiadanie o facecie wywożącym pozostałości po militarnej historii Półwyspu Helskiego, które ani nie jest czytelne dla laika, ani nie zadowoli specjalisty od wojskowego betonu, ani nie jest śmieszne, ani tym bardziej interesujące. Ja po prostu bardzo lubię pisać. Choćby i bez sensu. A, że Artywizm nie limitował objętości tekstu, który mam dla nich przygotować, a wręcz zachęcał mnie do możliwe rozwlekłej formy, to sobie folguję. Bo lubię. Lubię też Półwysep Helski, który jest miejscem specjalnym, nie tylko na ma-

pie Polski, ale i Europy. Te wszystkie schrony, bunkry, transzeje, wieże obserwacyjne, port wojenny co prawda nie są obiektami niepowtarzalnymi, ale tak intensywne ich skumulowanie, na tak małej powierzchni, to rzecz wyjątkowa. To gotowy produkt turystyczny, który kolejne władze postanowiły – mówiąc delikatnie – rozpierdolić. Jeszcze w roku 2000 większość wschodniej części Półwyspu – czyli między samym cyplem a Juratą – stanowiła teren zamknięty. Na odcinku kilkunastu kilometrów znajdowały się jednostki wojskowe, magazyny, zbiorniki paliwa i koszary. Dziesiątki obiektów wkomponowano w fantastyczną, dziką przyrodę Półwyspu. Niektóre z nich były ukryte pod ziemią. Kiedy Hel zaczynał tracić na znaczeniu, a Ministerstwo Obrony krok po kroku rozformowywało kolejne jednostki, pojawił się problem z ich późniejszym zagospodarowaniem. Co można zrobić z tak dużymi kubaturami pośrodku wydm i lasów? Można je zostawić samym sobie i pozwolić, aby zniknęły wchłonięte przez odradzającą się naturę. Można je zabezpieczyć i stworzyć muzeum pod gołym niebem. Można je też wyburzyć, jak zrobiły to Lasy Państwowe z jednostkami rakietowymi w Helu i Juracie, można sprzedać działki, na których stoją – to właśnie spotkało Klub Garnizonowy w Helu i tamtejszy Port Wojenny. Wszystko można! Można też jeździć z aparatem i fotografować to, co pozostało. I ja to robię od lat. Nie tylko po to, żeby zarchiwizować znikającą architekturę. Robię to też po to, żeby trafić ze swoim materiałem między edytorial ze zdjęciami pięknej, nagiej dziewczyny i felieton o globalnym ociepleniu napisanym przez miejskiego aktywistę. Zapraszam zatem na Półwysep Helski – do strefy zdemilitaryzowanej.

tekst i zdjęcia: Marcin Wojdak Instagram: @cosmoderna



Zdjęcie: MARCIN WOJDAK


Zdjęcie: MARCIN WOJDAK


Zdjęcie: MARCIN WOJDAK



Zdjęcie: MARCIN WOJDAK


Zdjęcie: MARCIN WOJDAK


Zdjęcie: MARCIN WOJDAK



Zdjęcia: MARCIN WOJDAK



Podobno w tworzeniu ogranicza nas jedynie nasza własna wyobraźnia... Rok 2020 jest dla artystów dość specyficznym, wymagającym rozdziałem kwarantanna na wielu z nas wymogła nieco inne podejście do procesu twórczego i tutaj właśnie, możecie ogladać takie inne niż dotychczas podejście. Sesje online to twór, który wybitnie rozwinął swoje skrzydła podczas kwarantanny, jednak o ile widziałam masę zdjęć tworzonych kamerami internetowymi, sesja którą tu zobaczycie została stworzona przy użyciu techniki analogowej - gdzie autor zdjęć fotografował ekran komputera. Nie ulega wątpliwości, że w sieci możemy spotkać zarówno zwolenników tego typu pracy jak i osoby negatywnie nastawione do e-sesji zdjęciowych. Ja jednak lubię zachwycać się ludzką kreatywnością i pomysłowością w związku z czym z ogromną przyjemnością przedstawiam Wam:

PHYSICAL STATE OF THE QUARANTINE fotograf: ALBERTA SŁOKA modelka: ADA KUSIAK






W ŚWIETLE PROMIENI N Zewsząd dobiegają nas infor-

Dziennikarze śledczy The Guardian podali do informacji, że

macje o zjawiskach i statysty-

wśród analityków firmy Surgisphere znajdowali się między in-

kach, które mogą podważać

nymi autor powieści science-fiction oraz modelka erotyczna.

autorytarne znaczenie zagro-

Ponadto, według dziennikarzy niektóre dane przekazane przez

żenia związanego z nowo od-

Surgisphere i wykorzystane w artykule były nieprawdziwe. Po

krytym wirusem. Pomyślałem,

przekazaniu tych informacji opinii publicznej skandal wokół

że warto dopuścić się porównania zdarzeń, które miały miej-

medycznego tygodnika zaczął rysować się w coraz bardziej

sce w czerwcu do innego skandalu w świecie nauki, który miał

ciemnych barwach.

miejsce ponad 100 lat temu. Będzie to jednak tylko tło moich rozważań. Nie ulega wątpliwości, że pewne zagrożenia mogące dotknąć nas wszystkich są realne i wręcz namacalne. Ale

Mały wielki pryzmat

czy przedstawiana nam skala tych nieszczęść nie bywa czasami iluzoryczna?

W 1903 roku krótko po tym, jak Röntgen odkrył promieniowa-

Sądzę, że każdy może indywidualnie odpowiedzieć na to py-

nie X, francuski fizyk René Blondlot ogłosił odkrycie promieni

tanie, zachowując odpowiedź dla siebie. Zwłaszcza dzisiaj tak

N, które miały być emitowane przez prawie wszystkie sub-

samo łatwo można osądzić innych o szerzenie teorii spisko-

stancje. Oczywiście, aby je dostrzec, należało zapewnić bar-

wych, jak łatwo można w nie uwierzyć. Jak napisał Mark Twa-

dzo szczególne warunki takie jak ciemność czy refrakcja przez

in: “Łatwiej jest oszukać ludzi, niż przekonać ich, że zostali

aluminiowy pryzmat, który — jak się potem okazało — odegrał

oszukani.”.

w tej historii kluczową rolę. W wielu laboratoriach francuskich potwierdzono wówczas występowanie promieniowania N, jed-

Krok do przodu, krok do tyłu

nak potwierdzić ich istnienia nie było w stanie żadne z laboratoriów angielskich czy niemieckich. Obie strony “naukowego konfliktu” obrzucały się wzajemnie absurdalnymi wyjaśnienia-

Na początku czerwca tego roku część świata wstrzymała od-

mi takimi jak np. spowite angielską mgłą umysły angielskich

dech na wieść o skandalu wokół artykułu, który ukazał się

doktorów. Postanowiono więc za sprawą czasopisma Nature

na łamach naukowego czasopisma medycznego The Lancet.

zaangażować w sprawę osobę trzecią.

Trzech (dr. Mandeep Mehra, dr. Amir Patel i dr. Frank Ruschit-

Amerykański fizyk Robert W. Wood przyjechał do laboratorium

ski) z czterech autorów tekstu krótko po publikacji wycofało

Blondlota w Nancy, aby skorelować wyniki badań i wziął udział

autoryzację artykułu, twierdząc, iż dane, na podstawie których

w demonstracji promieniowania wykonywanej przez asysten-

powstał, zostały zmanipulowane. Badania nad chlorochiną

tów francuskiego profesora. Podczas trwania pokazu, Wood

(prowadzone w związku z działaniem tej substancji na organi-

niepostrzeżenie usunął aluminiowy pryzmat czyniący promie-

zmy osób zakażonych COVID-19) zostały według publicystów

niowanie widzialnym. Rezultat był zaskakujący! Blondlot i jego

przeprowadzone w sposób niezgodny z metodologią, która

współpracownicy nadal dostrzegali promieniowanie, choć jak

mogłaby wzbudzać zaufanie. The Lancet wycofał publikację,

sami zaznaczyli - “ledwo widzialne”. Skandal wywołany przez

a zarzuty i podejrzenia skierowano pod adresem firmy Surgis-

to zdarzenie doprowadził ponoć autora rzekomego odkrycia

phere, która była odpowiedzialna za dostarczenie danych.

do choroby umysłowej.


Dlaczego piszę o tych dwóch historiach? Czytając wzmianki o skandalu w The Lancet, nasunęła mi się na myśl anegdota o odkryciu promieni N, która jest przypominana przy różnych

związanego z wirusem można poddać pod wątpliwość.

Bagatela?

okazjach w kontekście różnych dziedzin nauki — od fizyki przez medycynę aż na naukach humanistycznych kończąc. Dlaczego

Rzecz jasna nie mam na myśli zorganizowanego spisku prze-

więc nie spojrzeć na nią również przez pryzmat obecnej rze-

ciw ludzkości czy czegokolwiek w tym rodzaju. Uważam raczej,

czywistości? W końcu można postrzegać ją na wiele sposo-

że cała ogólnoświatowa panika może być wypadkową różnych

bów.

składowych takich jak zła metodologia badań, błędne współ-

Fakty kontra emocje

czynniki korelacji aż po fakty ujmowane nad na wyrost przez globalne media (nie wspominając już doniesień o trefnych testach). Dużo ludzi w krajach cywilizacji łacińskiej w ogóle nie

Tamto wydarzenie pokazało ówczesnemu światu nauki, że na-

usłyszało o skandalu wywołanym w The Lancet, dlatego nie

leży inaczej patrzeć na sposób prowadzenia badań i popchnęło

mają najmniejszych wątpliwości co do autentyczności niektó-

metodologię do przodu. A co z dzisiejszą metodologią? Czyżby

rych danych albo informacji, które docierają do nich przez te-

przeżywała kryzys, skoro ulega wpływom i manipulacjom z ze-

lewizję czy radio. Nie zmienia to jednak tego, że trudno zbaga-

wnątrz? Pomyślałem więc sobie: może jesteśmy jak profesor

telizować traktowanie w sposób nieodpowiedzialny badań o

Blondlot i jego współpracownicy, którzy byli obserwatorami

takim znaczeniu. Trudno zbagatelizować okoliczności, w któ-

iluzorycznego promieniowania?

rych doszło do usunięcia przez czasopismo pokroju The Lancet

Może dzisiaj jesteśmy obserwatorami iluzorycznej pandemii, o

artykułu obalającego prace nad lekiem przeciw COVID-19.

której to raz słyszymy, że zabija gorzej niż rak, a po chwili dochodzą nas głosy, że przecież globalna statystyka nie dowodzi wyższości COVID-19 nad sezonową grypą? Innym razem wzburza się nam krew na wieści o eksperymentalnych szczepionkach, o powadze sytuacji i licznych przypadkach śmiertelnych, a następnie serwuje się nam skandal ze śmiesznie przeprowadzonymi badaniami, zmanipulowanymi wynikami i zafałszowanymi danymi. Wszyscy chyba widzimy, że coś jest na rzeczy. Jednak na pytanie, co jest nie tak? — wirus nie okazuje się oczywistą odpowiedzią. Sądzę, że ostatni skandal w świecie nauki można porównać do usunięcia przez Roberta W. Wooda pryzmatu. Zapytacie: dlaczego? Przecież wspomniana afera nie wymazuje ze szpitalnych kartotek tysięcy zgonów na całym świecie ani nie obala istnienia wirusa. Owszem nie, ale skoro doszło do takich nieprawidłowości w newralgicznym dla świata medycyny punkcie możliwe, że to poważny sygnał, iż skala i rozmiar zagrożenia

tekst: Oskar Cieślicki


bez... fotograf:

modelka:

Jakub Jackiewicz

Marta

@jakub_jackiewicz

@marta_kyy










FLOWER WEEK Graficzka: DOMINIKA KOROLCZUK












ORŁOWSKI KLIF maluje: Martyna Żelazna





Przeminęli z Przemijaniem Ludzie to zasób, stare podeschłe cegły, które niewidzialna ręka układa na kształt męskiego członka Ludzie to zasób, który najchętniej jest wyczerpywany Wypychany ponad granice eksploatacji Ludzie to zasób, gliniana masa, którą kształtuje cała reszta ludzi Ludzie to zemsta na ludziach za ludzi nieludzi Ludzie to pieniądze, które śmierdzą zgniłym jajowodem, starczymi perfumami i ostatnią pieśnią menela, którego przygniótł głaz zasobnych oczekiwań Wiersz: Mateusz Stosik Grafika: Agnieszka Skłodowska; „Biebrza”



Grafik Maciej Wrzaszcz (MirrorShock) STREET U: Gdańsk

Prace te posiadają trzy główne założenia: 1. Ukłon w stronę ludzi mieszkających na wybranych dzielnicach oraz w stronę ludzi, którzy z owymi dzielnicami są jakoś związani sentymentalnie - grafiki mają zmusić do dłuższego zawieszenia oka, nad wybranymi przeze mnie elementami danej dzielnicy 2. Kreatywną promocję miasta (w tym przypadku Gdańska) okiem obcego - przyjechałem tutaj dopiero na studia i pewne detale, cząstki i segmenty wpłynęły na moje życie i chęć zostania na stałe. 3. Format wykonania prac (lustrzane odbicia / kolaż) nawiązuje do genezy mojego pseudonimu i od czego to wszystko się zaczęło

Liczę, że ta seria w jakiś tam sposób uraduje również oczy ludzi niezwiązanych bezpośrednio z Gdańskiem i zaciekawi ich na tyle by wpaść w odwiedziny lub zgłębić wiedzę o mieście :)







TOO MUCH DATA Fotografka: ALEKSANDRA KA. @fotoszuflada Modelka: KLAUDIA CHOJNACKA @klaudia_moon









CZYSTE CIAŁO Brudna głowa Zmywam resztki syfów świata Nie docierając do miejsc Wymagających pielęgnacji największej Topię się w bałaganie Choć ciało już niesplamione Dusząc się w nieładzie Gorącym i parzącym A ciało tak nieskalane W bezwładzie leżące Jak dojść do myśli zatrutych Jak zmazać grzech popełniony Jak przemyć wnętrze skażone Szoruję lśniącą już skórę Łudząc się, że może wtargnę Że może jednak oczyszczę.. I rosnę.. Rosnę w tym mieście, w bałaganie piętrowców Domków, gmaszeczków Rosnę wśród pęków, naręczy różnobarwnych Form wielorakich, kształtów nieskalanych Rosnę niezgrabnie, wśród piękna wokoło Znacząc swój skrawek szpetną rozpaczą Rosnę paskudnie, w sposób naganny W suszy nieczucia, w mroku niemocy Rosnę na opak, przez chwasty duszona Łapiąc kurczowo korzeni ostatnich Rosnę w brzydocie, pragnąc ratunku Więdnę, opadam, powolnie umieram Lecz on przebywa nieosiągalną drogę Wchodząc dogłębnie w przestrzeń skażoną Rozrywa na strzępy zaciśnięte pnącza Delikatnie łagodząc zadane rany Obmywa zakątki splamione brudem Wlewając rozkosznie strumienie życia I czeka.. Aż stanę się różą Nie czarną, a już czerwoną Wiersz: Weronika Sikorska Grafika: Agnieszka Skłodowska



OLD CINEMA


fotograf: BOGUSŁAW NABOŻNY @naboznyboguslaw

modelka: LVCYPHERINAE @lvcypherinae







Fotograf: DOMINIK FAJER @flame_in_lens Modelka: JULIA GACZYĹƒSKA @melankotia






ZWYCZAJNOŚĆ Dzisiejszy świat ogarnęła mania nadzwyczajności, narcystycznego ego-

ogóle jakieś trudności masz. Za to, że doświadczasz frustracji lub nie-

izmu. Wszyscy chcemy być kimś wielkim i ważnym. Chcemy zaznaczyć

pokoju. A nawet za to, że nie jesteś w danym momencie szczęśliwy! Bo

się w społeczeństwie, odcisnąć w nim swoje niepowtarzalne piętno.

przecież powinieneś!

Wierzymy, że tylko wówczas będziemy mogli czuć się spełnieni, coś warci. To przekonanie, od dawna nam wpajane i stale podtrzymywane

Wyobrażasz sobie, że tym, których sobie stawiasz za wzór, świetnie się

przez media, wspiera cała kultura. Nadrzędnym celem jest osiągnięcie

powodzi, zawsze im się udaje i na pewno są szczęśliwi.

sukcesu, innymi słowy bycie pięknym, mądrym i bogatym.

Lecz, czy to możliwe, by ich życie tak bardzo różniło się od twojego?

Jednak czy postawienie sobie takiego celu nie jest obarczone zbyt du-

Czy możliwe, byśmy wszyscy nie dzielili wspólnych ludzkich słabości?

żym ryzykiem? I czy jest to realistyczne żądanie?

Im bardziej chcesz być nadzwyczajny i piękny, tym brzydszy czujesz się

Czy to możliwe, byśmy wszyscy byli najpiękniejsi, najzdrowsi i najbo-

w środku, im bardziej chcesz być szczęśliwy, tym więcej w tobie nie-

gatsi? Czy nie możemy być po prostu zwyczajni?

szczęścia i smutku, im bardziej chcesz być kochany, tym bardziej niekochany się czujesz.

Społeczeństwo stawia nam nierealistyczne żądania. Oprócz sukcesu

Trudności są naturalną częścią życia. Spotykają każdego, i nie da się ich

materialno- wizerunkowego powinniśmy osiągnąć szczęście i w nim

zupełnie wyeliminować.

nieprzerwanie trwać. Mamy być niesamowici. Nadzwyczajni. Zwyczajność nie jest dziś w modzie. Zwyczajność nie zarabia. Wpaja się nam, że

To właśnie odkrył Budda, wychodząc za mury swojego królestwa. Zo-

tacy, jacy jesteśmy, to za mało. Musimy spełnić coś więcej, coś jeszcze

baczył przemijalność rzeczy. Zrozumiał, że cierpienie wpisane jest w

ze sobą zrobić. Systemowi z pewnością się to opłaca, lecz czy opłaca

życie. Zobaczył starość, choroby i śmierć. Wcześniej sądził, że ich nie

się tobie? Czy przynosi to ulgę, radość bądź spokój?

ma. Potem odkrył, na czym polega cierpienie i jakie mechanizmy za nim stoją. Między innymi dzięki temu odkryciu stał się jedną z najbardziej

Kiedy dążenie napędzane jest brakiem, w efekcie przynosi frustrację,

inspirujących postaci wszechczasów.

poczucie niedowartościowania i smutek. Musimy zarobić pieniądze, ponieważ stale czujemy, że mamy ich za mało, przeglądając się w lustrze,

Zmierz się z tym i ty. To samo odkrycie może być i twoim udziałem.

zastanawiamy się, co należałoby poprawić w naszej twarzy i sylwetce,

Przestań czekać na nadzwyczajność. Weź to, co jest. Zobaczysz wtedy,

jeździmy na kolejne warsztaty, bo wydaje nam się, że znajdziemy na

że wszyscy jesteśmy tacy sami. Jeśli zaś zamarzysz o spełnieniu w ja-

nich coś, czego nam brakuje. Kiedyś będzie lepiej! Jednak zafiksowa-

kiejś dziedzinie, mając do niej wyjątkowe predyspozycje, to po prostu

nie na przyszłości, na tym, jak być powinno, wprowadza jeszcze więcej

zacznij to robić. Niech to jednak sama praca i tworzenie stanowią twoją

alienacji i smutku. Czy gdybyśmy mieli w sobie szczęście, musielibyśmy

radość, a nie ich efekty, w postaci wyimaginowanej idealnej przyszło-

wiecznie za nim gonić? Czy gdybyś czuł się usatysfakcjonowany, sta-

ści.

rałbyś się ze wszystkich sił być wyjątkowy? Gdyby było ci dobrze, czy

Nie ma innej drogi do pokonania tego, z czym jest nam trudno, jak

musiałbyś udowadniać to wszystkim wokół?

nie uciekać. Jedyną drogą wyjścia jest droga przez. Nie da się niczego obejść ani pominąć.

W dobie instagrama i facebooka odrzucenie takiego nastawienia nie jest łatwe. Wychwalamy swoje piękno i sukces, „dbamy o swój wizerunek”.

Jak się czujesz, kiedy presja bycia kimś szczególnym opada?

Wyglądamy na wiecznie szczęśliwych, modnych i młodych. Chwalimy

Kiedy nie musisz być najpiękniejszą i najbardziej ponętną kobietą świa-

się tym, co jemy, tym, gdzie bywamy. Mimowolnie zaczynamy porów-

ta?

nywać się z innymi. Świat kusi nas lepszą przyszłością, zachęca by biec

Jak się czujesz, kiedy nie musisz być największym mędrcem, doradcą

za szczęściem dalej. Twierdzi, że musimy mieć więcej. Jeśli przyjmiesz

życiowym, coachem czy ekspertem?

te wymagania za dobrą monetę, nieświadomie włączysz się w gonitwę za ułudą.

Czy może wreszcie odetchnąłeś z ulgą? Nie stawiaj sobie przymusu by siebie i innych wciąż zachwycać. Taką/

Współczesna kultura z jednej strony bombarduje nas za pośrednic-

takiego lubię cię najbardziej.

twem mediów katastrofalnymi wieściami z dalszego i bliższego świa-

Może to zabrzmi dziwnie, ale najtrudniej jest być zwyczajnym.

ta, z drugiej zaś – tworzy sztuczną, nierealną rzeczywistość luksusu, szczęśliwego dobrobytu, do którego każdy powinien aspirować. Nie powinny nam w tym czasie towarzyszyć frustracje, porażki, trudności i zmagania. Choć skądinąd wiadomo, że są one częścią życia każdego człowieka. Choć każda trudność żłobi drogę do lekkości. Jeśli przyjmiesz, że negatywne doświadczenia mogą dotyczyć tylko innych ludzi – pechowców lub takich, którzy na nie „zasłużyli”, zaś w twoim życiu nie mogą mieć miejsca, zaczniesz się obwiniać za to, że w

autorka tekstu: Nitya https://nityameditation.org www.facebook.com/NityaMeditation www.facebook.com/patrycja.pruchnik www.instagram.com/nitya_meditation



SECRET GARDEN fotografka: WIKTORIA KULIŃSKA @kulinska_fotografia modelka: PATRYCJA CIOŁKO @szejnn








ŁAPACZE SNÓW fotografka: MARTYNA ŻELAZNA @martyna.zelazna_photo modelka: DOMINIKA PIĘTAK @wingpinek






DOLLHOUSE Tylna ściana gałki ocznej, ta wewnątrz oczodołu, opakowana w mięsień prosty oraz twardówkę. Nagle napływa tam mnóstwo płynu, który ulatuje na zewnątrz przez widzialną stronę oka. Wodospad łez. Czarne, ściekające z dolnych rzęs. Rynny drążące ścieżki na fluidowych, pękających policzkach. Istnieje ,,Ja” marzące o Innym ,,ja” - stąd przyjmujemy maski Innych. Maska sama ukazuje siebie, sama siebie oznacza. Jest bytem, którym posługujemy się, by przymierzając Innych, odnaleźć bądź ukryć swoją tożsamość. Ona świadczy sama o sobie i gwarantuje swoje istnienie. Podobnie jak twarz, która mówi i zaprasza do relacji poprzez ekspresję. Ale czy twarz to też maska? Upiorne łzy wsiąkają w zewnętrzną warstwę. Rozpada się ona na trylion elementów. Nieskładne puzzle. Brak osłony. Koniec strefy komfortu. Główna bohaterka wystawy stoi centralnie w holu, a jednak jakby w cieniu. Filigranowa, woskowo zasmucona. Trochę brzydka. Może to emocja zniekształciła jej oblicze. Oko dłużej nie zawiesza się na postaci, gdyż naturalnie lgnie do bieli bijącej zza jej zimnych pleców. Degas byłby zawiedziony. Schodząc po marmurowej posadzce do dalszej części muzeum, w pewnym momencie na chwilę ślepnie się, tym samym mrugając nadmiernie w panice. Jedna z rzęs beztrosko wytrąca się z szeregu i opada misternie na policzek. Ciepły i miękki, w przeciwieństwie do tego z naprzeciwka. Tego twardego, porcelanowego, mroźnego, a jednak najbardziej znajomego. Bratnie, samotne dusze, z tym że, we wnętrzu jednej z nich nie ma rozgrzanego serca. Dlaczego? Przecież ubrana jest tak jak inne dziewczynki: czarne pantofelki, białe pończochy, sukienkę w granatową kratkę, a na głowie berecik w ten sam deseń. Jej spojrzenie jest równie martwe jak ciało. A jeśli upadnie i rozbije się na kawałeczki, czy to będzie druga śmierć? Niemniej jednak ma klasę, której brakuje współczesnym towarzyszkom dziewczynek. Miniaturowe kobietki o idealnych, plastikowych kształtach,

niczym nieróżniące się od tych, które można spotkać na ulicy. To już nie te same panny z duszą. To tylko obiekty pożądań i westchnień. Niespodziewanie wyrasta przed oczami znajoma kukła. Słomiane ciało wystaje spod jej białej, wiejskiej sukni. Głowę ma przyobleczoną w wianek ze śnieżnych ciemierników. A wyraz twarzy Marzanny mrozi każdego, kto odważy się na nią spojrzeć. W końcu to zimowa dama. Znienawidzona, niesiona przez korowód dzieci z przedszkola. Celem tego pogrzebowego marszu jest jej unicestwienie poprzez spalenie, a następnie utopienie w pobliskiej rzece. Jak gdyby maluchy wiedziały, że to słowiańska bogini symbolizująca śmierć, ponadto często uważana za demona. My też, podobnie jak demoniczne dusze, jesteśmy opakowani w skórę i kości, które ozdabiamy przeróżnymi strojami. Wszystko po to, by uzyskać kamuflaż; wabik na potencjalne ofiary. A przecież tylko to jest istotne: perfekcyjny wygląd, nienaganna prezencja. Żadne pokaż kotku, co masz w środku. Tu się liczy opakowanie. Jesteśmy kolejnymi produktami współczesności. Broń Boże, przeterminowanymi – bowiem wtedy trafiamy do kosza. Chwiejnym krokiem, jak równie niepewnym wzrokiem docieramy do tej, od której wszystko się zaczęło. Genesis sztuczności. Usytuowana na metalowym pręcie, zwieńczonym czymś na kształt ludzkiej głowy. Wykonana z płótna i gipsu, według greckiej tradycji przedstawiająca twarz mężczyzny, bo o ciemnym, brązowym odcieniu. Maska tragiczna, z posępnymi otworami na oczy, z ustami ułożonymi w grymas bólu. Jak bardzo obecnie dziwią nas aktorzy w maskach, a przecież dawniej nie było mowy o spektaklu bez tego atrybutu. Czyżby chcieli w ten sposób wskazać na wielowymiarowość ludzkiego oblicza? Na odnaturalnienie, odejście od praw przyrody, praw moralnych? A może jednak miało to charakter bardziej mistyczny i przez to skazali nas właśnie na wieczne miotanie się dusz, między tym, jakie są, a jakie chciałyby być? Odrywając wzrok od poprzedniej bohaterki, trafiamy na jej koleżankę po fachu. Zwisa na dość grubych, białych sznurkach. Głowa spuszczona w dół tak, jak


reszta wątłego, znużonego ciała. Odziana w bufiastą suknię, utkaną ze srebrzystych nici, oraz w misternie ozdobiony perłami kapelusz w kształcie księżyca, zakończony srebrnym tiulem, zwisającym za jej plecami długim welonem. Niczym księżniczka z ,,Baśni tysiąca i jednej nocy”, która została skazana na wieczny sen. My też, jakby w letargu, ulegamy urokom innych. Ktoś, pociągając za sznurki, odbiera nam wolną wolę oraz trzeźwy umysł. Wszelkimi manipulacyjnymi sztuczkami czyni z nas marionetki. Bardzo łatwo ulegamy, ale równie sprawnie wcielamy się w rolę oprawcy. Przyjmowanie wielu sylwetek, nawet bardzo skrajnie różnych od siebie, weszło nam w krew i na dobre wpisało się w geny. Oto najbardziej postawna figura w tym pomieszczeniu. Wyjątkowo wtapiająca się w nie, ze względu na marmurowe ciało. Wyraźnie zarysowane mięśnie budzą w nas respekt. Długie fale zwisające z jego podbródka misternie opadają na klatkę piersiową. Intryguje nas spływająca po ciele szata, która zakrywa intymne miejsce. Rozpoczyna się na plecach, dając wrażenie wyrastających skrzydeł, które oplotły jego sylwetkę. Dopiero po takich oględzinach przykuwa naszą uwagę jego twarz: niezwykle męska, przystojna, zasępiona. Głowa zwieńczona włosami układajacymi się w wieniec ze złotych laurów. Dzieło sztuki i jednocześnie nośnik historii. Piękno połączone z przeszłością. Kto wykuł posąg tego starożytnego boga? Co widziały te przygaszone oczy? Ilu wierzących złożyło u jego stóp ofiary, ilu wyszeptało modlitwy? Jakie były ich treści? Dotarliśmy do ostatniej bohaterki. Złożona z części ludzkich oraz cybernetycznych. Dzięki jej śpiącym powiekiom oraz delikatnym dłoniom wydaje się nam bardziej ludzka. Wszelkie złudzenia znikają, gdy przyglądamy się reszcie ciała. W szczególności, kiedy skupiamy się na części brzusznej; kabelki i trybiki opakowane w przezroczysty, twardy materiał. Czasami zaświeci z jej wnętrza niebieska dioda. Niby człowiek, lecz jednak maszyna. Silniejsza, mądrzejsza, może nawet zaprogramowana tak, aby odczuwać. Wzrasta popularność sztucznej inteligencji w kulturze masowej. Westworld, Dollhouse, Humans, Ex-machina. To

tylko kilka przykładów z kinematografii. Twórcy snują refleksje na temat tego, co może wyniknąć z obcowania ludzi z robotami. Z wypiekami oglądamy wspomniane obrazy, by dokarmić swoją ciekawość. Kto okaże się większym potworem – stwórca czy jego wytwór? Nagle znikają wszystkie przedmioty w sali. Odruchowo odwracamy się za siebie, by odnaleźć przyczynę tego wydarzenia. Zastajemy dwumetrowe, prostokątne lustro, które jakby zawisło w powietrzu. Oto my. Cała moja sylwetka. Ja, czy może moja maska? Jestem lalką czy kukłą na sznurkach? Bardziej przypominam rzeźbę czy robota? Dotykam opuszkiem palca prawy policzek i delikatnie naciskam go. Potem czterema opuszkami powoli naciągam skórę pod okiem. Obserwuję ruchy gałki ocznej i dostrzegam wszystkie cienkie krwinki. Moja twarz podpowiada mi, że jestem wszystkimi moimi lalkami, a umysł przypomina, że to tylko moja wyobraźnia. Zdaję sobie sprawę, że bez twarzy – nie istnieję. To ona mnie określa, nadaje charakteru, uzewnętrznia moje wnętrze. Oczy zawierają całą moją głębię, a usta wyrażają więcej niż tysiąc słów. Łączy nas ze wszystkimi bohaterkami ta sama samotność, a jednak odmienne pragnienie. Gdyby potrafiły odczuwać, wypełniałyby całe swoje ciało uczuciem. Czyli tym, czego my nie chcemy. Panicznie boimy się pustki w brzuchu po jakiejś stracie, a jeszcze bardziej wstydzimy się łez. Przeistaczamy się właśnie w nasze nieme towarzyszki. Wydaje się nam, że nabywając podobnej do ich twardej powłoki, staniemy się równie niewzruszeni, niezniszczalni. W końcu, tacy skamieniali, bez wyrazu, duszy, puści w środku, przeobrazimy się w figurę. Naprawdę słabą postać, którą popychając, rozbijemy na niezliczoną ilość kawałków, niemożliwą do ponownego zespolenia. tekst: Marta Ulatowska


POZORNIE KOMFORTOWO ZAPAKOWANA W PLASTIK fotografka: NINA @nina__leila

modelka: PATRYCJA BŁASZKOWSKA @petite.pattie









BACK TO NATURE fotografka: PATRYCJA TATAŁAJ modelka: JUSTYNA KRAWCZYK



Ĺšlub w Starym Tartaku fotografka: Elwira Litra @elwiralitra_fotografia





PSYCHICZNE ZDROWIE, NIECH KAŻDY SIĘ DOWIE, JAKO SMAKUJESZ, NIM SIĘ ZEPSUJESZ Ile czasu minęło od Twojej ostatniej wizyty u dentysty? Jakie badania profilaktyczne wykonałeś na przestrzeni ostatniego roku? Co robisz, kiedy zaniepokoi cię jakakolwiek reakcja twojego organizmu? Czy zachowujesz się tak samo, kiedy to głowa wysyła sygnał ostrzegawczy?

WŁADCA ORGANIZMU Mózg jest jednym z organów ciała. Podlega w związku z tym podobnym zasadom dotyczącym funkcjonowania- czasami zawodzi i leczy się tym lepiej, im szybciej podjęte zostanie działanie. Spoczywa na nim jednak jeszcze dodatkowe zobowiązaniejest, wraz z sercem, królem organizmu: kontroluje, nadzoruje, wydaje rozkazy i wpływa na działanie pozostałych układów. Często problemy na poziomie mózgu są problemami całego organizmu. Skąd więc w nas niechęć do właściwego dbania o ten organ? Czy przyczyną jest brak świadomości, wstyd, a może media albo państwo? Czy zaopiekowanie się swoim mózgiem jest rzeczywiście tak ważne i co dzieje się, gdy to bagatelizujemy?

SPRAWCA SAMOPOCZUCIA Wśród czynników decydujących o zdrowiu (nie tylko psychicznym) najważniejsze okazały się w badaniach: poczucie sprawczości i sieć społeczna. Pierwszy z nich odnosić się będzie m. in. do tego, na ile to ja mam wpływ na swoje samopoczucie. Kryzys zdrowia psychicznego to sytuacja, która się po prostu zdarza (według statystyk- co czwartemu Polakowi), ale to od nas zależy na ile będziemy na nią przygotowani, co robimy, aby się przed nią i jej skutkami chronić, a także jak zachowamy się, kiedy nadejdzie. Osoba o niskim poczuciu sprawczości będzie miała większe trudności w rozpoznaniu i dostosowaniu się do sytuacji kryzysu psychicznego, rzadziej i później może decydować się na sięgnięcie po pomoc, w związku z czym- kryzys może trwać dłużej i spowodować większe szkody, a nawet przeistoczyć się w stan trwały. Jedna osoba zgłosi się do specjalisty po zauważeniu pierwszego niepokojącego objawu, druga będzie przez lata spychała na boczny tor wołającą o pomoc i dającą różne znaki głowę, a jeszcze inna pójdzie na psychoterapię, bo chce przygotować się na nadchodzącą w życiu zmianę. Skąd w nas tak różne podejścia do tego obszaru zdrowia?

CHŁOPAKI NIE PŁACZĄ Od dziecka nasycamy się najróżniejszymi przekazami, które bezpośrednio czy pośrednio wpływają na nasze późniejsze zachowania. Kiedy wzrastamy w domu, w którym najbardziej chwaloną formą radzenia sobie jest samodzielność, a proszenie innych o pomoc jest wręcz upokarzające- będzie to najpewniej oddziaływać na nasze dorosłe decyzje. Jeśli nasi rodzice i dziadkowie

uważali pomoc lekarza za zło konieczne, a psychiatrów czy psychologów za specjalistów “od wariatów”- szanse, że udamy się na wizytę do któregoś z nich znacznie maleją. A jeśli w szkole słyszymy, że chłopaki nie płaczą, a grzeczne dziewczynki się nie złoszczą- skąd wiemy co robić, kiedy pod powiekami zbierają się łzy albo rośnie w nas kula frustracji? Przekaz rodzinny, środowisko, w którym się wychowujemy i obecność czy brak wiedzy dotyczącej emocji i radzenia sobie z nimi są jednymi z wielu predyktorów naszego podejścia do zdrowia psychicznego; ważnymi, podstawowymi, ale nie jedynymi.

ZŁOTE MEDIA? Kiedy naczelna “Vanity Fair” przyznała publicznie, że choruje na chorobę afektywną dwubiegunową- w USA zaczęto głośno mówić na temat tego zaburzenia: zdjęto z niego na moment tabliczkę z napisem “tabu”. Okazuje się, że często różnego rodzaju kampanie destygmatyzujące nie mają takiej mocy i nie spotykają się z tak skutecznym odbiorem społecznym, jak celebryta, który ujawnia, że leczy się psychiatrycznie. Media odgrywają dużą rolę w kształtowaniu naszych poglądów dotyczących zdrowia psychicznego. Do programów śniadaniowych zapraszani są specjaliści, w serialach pokazuje się motyw choroby psychicznej, osoby publiczne mówią o kryzysie. Wydaje się, że poświęcanie temu tematowi większej przestrzeni w mediach może nieść jedynie pozytywne skutki. Wciąż jednak zdarza się, że w tych programach prowadzący powiela nieprawdziwe informacje dotyczące leków, w serialach główna historia osoby chorującej to zbrodnia, którą popełnił, a osoby w mediach społecznościowych prezentują olejki eteryczne, które mają wyleczyć nas z depresji. Nie wystarczy więc, że mówi się o zdrowiu psychicznym- trzeba też zwrócić uwagę na to, co się mówi i czy przypadkiem nie wyrządza się tym większej szkody, biorąc udział w dalszej stygmatyzacji.

WSTYD SIĘ PRZYZNAĆ W Polsce fakt zmagania się z chorobą psychiczną czy sytuacją kryzysu to wciąż tematy trudne. W obawie przed zwolnieniem nie przyznajemy się do tego w pracy, ze strachu przed niezrozumieniem- ciężko powiedzieć o tym znajomym, czy rodzinie. Wszystko sprowadza się do społecznej świadomości. Gdybyśmy wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że to po prostu się zdarza, częściej niż nam się wydaje i nie wyklucza ostatecznie nikogo z pełnienia ról społecznych i zawodowych, a nasze wsparcie pomaga w czyimś radzeniu sobie- funkcjonowalibyśmy lepiej, mniej byłoby w nas obaw i szybciej zgłaszalibyśmy się po pomoc, co mogłoby wpłynąć na lżejszy przebieg choroby czy szybciej zażegnany kryzys. Dlatego też tak ważny jest głos każdego Kowalskiego, który mówi o korzystaniu z pomocy specjalistów. Dziś ja opowiem znajomym o swojej psychoterapii, a


jutro ktoś z nich może zdecyduje się na pójście do psychologa. Dziś ty wspomnisz o wizycie w szpitalu psychiatrycznym i tego samego dnia może to uratować czyjeś życie.

TO NIE JEST KRAJ DLA CHORYCH LUDZI? Sytuacja komplikuje się, kiedy znajdziemy w sobie gotowość, a czasami odwagę do skorzystania z pomocy specjalisty i wtedy okazuje się, że… nie ma miejsc. Musimy czekać na wizytę kilka tygodni, czy miesięcy. Polska jest na ostatnim miejscu w Europie pod względem liczby psychiatrów w stosunku do ilości mieszkańców (90 specjalistów na milion osób). Narodowy Fundusz Zdrowia przeznacza na lecznictwo psychiatryczne 3,4% ogółu wydatków, podczas gdy minimalny poziom finansowania tego sektora wg Unii Europejskiej to 5%. Sytuacja ta- bez dwóch zdań- wymaga natychmiastowych działań i znacznej poprawy, aby usprawnić ten system i zapewnić niezbędną pomoc wszystkim potrzebującym. Nie należy jednak zapominać, że poziom i dostępność tej opieki różni się w zależności od miejsca i placówki, dlatego te dane nie powinny stać się usprawiedliwieniem dla rezygnacji z sięgnięcia po niezbędną pomoc i podjęcia walki o swoje lepsze samopoczucie. Jeśli istnieje możliwość skorzystania z prywatnego sektora opieki psychologicznej- warto pomyśleć o tym, że to inwestycja, która będzie miała wpływ na nasze funkcjonowanie i niemal każdy aspekt życia. Jeśli takiej możliwości nie ma, warto zająć miejsce w kolejce i szukać różnych rodzajów programów pomocy psychologicznej (także tych finansowanych ze źródeł innych niż państwowe), a w sytuacjach kryzysowych- skorzystać z pomocy telefonicznej (np. dzwoniąc pod numer 800 70 22 22- Linia wsparcia dla osób w stanie kryzysu psychicznego; całodobowa i bezpłatna) czy udać się do najbliższego Centrum Interwencji Kryzysowej.

ZDROWIE TO BRAK CHOROBY? Czy czujesz, że wykorzystujesz swoje zdolności? Radzisz sobie ze stresem w codziennym życiu? Pracujesz wydajnie i owocnie? Te aspekty to składowe jednej z wielu definicji zdrowia psychicznego. Współcześnie uważa się, że sam brak zachorowania nie jest wystarczający, by mówić o zdrowiu. Doświadczanie pozytywnych stanów emocjonalnych, umiejętność realizacji własnych potrzeb, satysfakcja z podejmowanych zadań życiowych, radzenie sobie z rozwiązywaniem problemów- to znacznie szersze i bardziej prawidłowe ujęcie zdrowia. Dlaczego lepsze? Bo posiadając takie zasoby mamy większe szanse na sprostaniu trudnościom i kryzysom, które występują w życiu każdego, a poza tym na co dzień jesteśmy po prostu szczęśliwsi. Promocja, profilaktyka zdrowia psychicznego oraz zapobieganie zaburzeniom okazuje się też bardziej skuteczne, lepsze i mniej obciążające (zarówno dla człowieka, jak i systemu państwa) niż leczenie chorób psychicznych. Jak to miałoby wygląda w praktyce? Uczymy Piotrusia w domu jak rozpoznawać, nazywać, wyrażać i radzić sobie z emocjami oraz, że wszystkie jego przeżycia są okej. W szkole Piotrek bierze udział w warsztatach dotyczących radzenia sobie ze stresem, w serialach obserwuje zmagania bohatera z kryzysem psychicznym, a otwierając Instagram słyszy od swojego ulubionego

artysty, jak ten opowiada o swoim planie dnia: zakupy, fryzjer, psychoterapia. Piotrek potrafi rozpoznać u siebie niepokojące myśli, przekonania, objawy i nie bagatelizuje ich. Nie słyszy od znajomych „daj spokój, to przejdzie”, a od rodziców „inni mają gorzej”. Wówczas Piotr ma poczucie sprawczości, wspierającą sieć społeczną i system, który umożliwia mu uzyskanie pomocy w dowolnym momencie. Im szybciej Piotr skorzysta z takiej możliwości- tym większa szansa, że rozwijająca się choroba będzie miała łagodny przebieg, a kryzys nie spowoduje większych uszczerbków. Jeśli wydaje ci się, że brzmi to idealistycznie, sprawdź na ile poziomów historii Piotra masz realny wpływ jako człowiek, uczeń, rodzic i przyjaciel.

CO TERAZ? Urodziliśmy się w takich, a nie innych rodzinach, żyjemy w takim, a nie innym państwie i kulturze. To nadało nam pewien kształt. Jednak jeśli to czytasz- masz wystarczające umiejętności, aby ten kontur dopracować czy zmienić. Jeśli w twoim domu nie mówiło się nigdy o zdrowiu psychicznym- masz w ręku narzędzie do znalezienia przestrzeni, w których się mówi. Istnieje wiele portali, kont i treści w internecie, którymi możesz nasiąkać, nie tylko za młodu- nie istnieje bowiem żadna granica wieku dla zmiany nawyków, czy przekonań, które usprawnią twoją codzienność. Jeśli niewiele wiesz o tym aspekcie zdrowia- pytaj i szukaj informacji. A jeśli nie jesteś pewny, czy twój powód do wizyty u specjalisty jest odpowiedni- jest. Naprawdę. Jesteś jedyną osobą, która może zadbać o swoje zdrowie psychiczne. A kiedy zaopiekujesz się swoją głową- zrozumiesz najlepiej dlaczego to tak ważne. tekst: Weronika @zastanawiamsie grafika: Michalina Tańska @wherearethebluebirds


W ZG O DZ I E Z N AT U R Ą fotografka: PAULINA WYLECIOŁ @piekni_nieznajomi_foto modelka: KAROLINA RUTKOWSKA







Oddech dnia Bez żadnych zasad granic i krat. Wolność, niepewność czy strach. Zamykasz oczy czujesz ten stan. Gdy wszystko mknie jak płonący gmach. Jak oddech dnia. wiersz: Patrycja Sławska grafika: Agnieszka Skłodowska



SUNSET fotografka: SANDRA RADYS modelka: MARTYNA KUPIŃSKA







DZIEL I RZĄDŹ W

czerwcu skończyłam 27 lat.

śmy kolorem oczu, czy włosów. Kiedy zrozumieją to i biali i czarni i

Były to dziwne urodziny. Zwy-

wszyscy inni.

kle czerwiec kojarzył mi się z za-

Brak tolerancji nie zniknie kiedy zmienimy prezydenta, wyjdziemy na

bawą, przyjaciółmi — zwykle, ten

marsz, pochód, kiedy zrobimy sobie procesje, pomodlimy się, damy

miesiąc był MÓJ, od początku do

podręcznik do empatii.

końca, bo lubię świętować swoje

Nietolerancja skończy się, kiedy przestaniemy określać się przez to z

życie. Możesz powiedzieć mi, że to

kim idziemy do łóżka, kogo kochamy, w co wierzymy, skąd jesteśmy.

lekka przesada, że to tylko urodzi-

Nietolerancja skończy się wtedy, kiedy zrozumiemy, że wszyscy je-

ny, a ja mam nie po kolei w głowie. Jednak rzadko świętuję cokolwiek

steśmy tym samym. Tą samą świadomością, która widzi świat różny-

— tak naprawdę — dlatego ten czerwiec, jest dla mnie tak ważny.

mi oczami, z innych punktów widzenia. Kiedy zrozumiemy, że opako-

Lubię siebie, a raczej lubię ten punkt widzenia, z którego przyszło

wanie, z którego przyszło nam doświadczać, jest jedynie wypadkową

mi doświadczać życie. Lubię imię, które noszę, to ciało, te wszystkie

wielu zdarzeń.

emocje, które mnie dotykają — chociaż nie zawsze są proste. Lubię

Nasze kłótnie skończą się, kiedy zrozumiemy, że baza poglądów,

to wszystko takie, jakie jest i lubię też to, że chociaż patrzymy na to

które posiadamy, wierzeń, przekonań, cała mentalność i tożsamość,

samo niebo, nigdy nie dowiemy się, czy widzimy je w ten sam spo-

pochodzi z przypadku. Przypadku szerokości geograficznej, która

sób.

nadała ton naszej rzeczywistości. To wszystko zakończy się, kiedy

Dziwne były to urodziny. Ten czerwiec był dla mnie jakiś taki smut-

zrozumiemy, że rodząc się w zupełnie innym miejscu na ziemi — do-

ny, szary, ponury. Często odczuwam ostatnio ból i smutek, często

kładnie tak samo mocno, tak samo żarliwie, wierzylibyśmy w zupeł-

odczuwam strach — bo bardzo boję się, że będzie tylko gorzej.

nie innego Boga, w zupełnie inną moralność. A skoro byłaby ona

Boję się, że się nie obudzimy albo że obudzimy się zbyt późno. Boję

dokładnie tak samo prawdziwa, jak ta dziś — ile jest w nich prawdy?

się, że nie przebijemy szklanego sufitu zbudowanego nie z naszych

Rok 2019 był dla mnie wyzwaniem pod niejednym względem. Był

przekonań — co jest dobre, co złe, kim jestem, czym jestem, po co

nawet moment, kiedy dosłownie marzyłam o tym, by się skończył,

tu jestem.

by dał mi już spokój, bo emocje, które mnie dotykały były zbyt silne.

Boję się, że za trzydzieści lat, w swoje pięćdziesiąte siódme uro-

Dzisiaj wiem, że to była jedynie gra wstępna, przedsionek tego, co

dziny, będę modlić się o słodką wodę. Boję się, że będę skazana na

miało przyjść do mnie, do nas w 2020.

oglądanie płonącej Ziemi i żyjących na niej gatunków. Boję się, że nie zrozumiemy w porę, czym jest indoktrynacja, mani-

Dziel i rządź.

pulacja, czym jest niedoinformowanie i brak samodzielnego myślenia. Boję się, że nie przypomnimy sobie, jak ważna jest wspólnota.

Feministki — lepsze i gorsze, konserwatyści, lewaki, prawaki, gorszy, lepszy sort, elity, biedni, polskie, prawdziwe rodziny, ideologie, ko-

Dziel i rządź.

ściół, wiara, instytucja, dobrzy księża i pedofile, black lives matter,

Im więcej nas — podzielonych na wszelkie grupy, tym łatwiej jest

all lives matter, lesbijki, geje, hetero, trans, PO, PiS.

nas skłócić, tym łatwiej jest nami manipulować. Feministki walczą z feministkami, kościół z kościołem, wierni z wiernymi, homo z hete-

Padnij na kolana — najpierw przed Bogiem, potem przed władzą.

ro. Krzyczymy black lives matter — bo to ważne, bo tak trzeba, bo

Nie myśl — TV powie Ci prawdę — całą dobę, na każdym kanale.

tak bardzo chcemy skończyć niesprawiedliwość, dzieląc się znów na

Kim Ty jesteś? Polak mały.

białych, czarnych, żółtych etc. Widzimy all lives matter i mówimy

Jesteś za czy przeciw aborcji?

— nie rozumiesz idei, doczytaj, dokształć się, nie widząc, że znów

Homo jest sapiens, czy jednak niekoniecznie?

mamy kolejny powód do kłótni.

Maski? Bez masek? W odstępach, czy bez?

Rasizm się nie skończy, kiedy biali padną na kolana w Stanach, a

Dziel i rządź.

czarni w Afryce, przepraszając za wszystko co dotąd zaszło. Rasizm

100 lat Ola, obyś w przyszłym roku obudziła się w lepszym miejscu.

skończy się, kiedy przestaniemy określać siebie poprzez kolor skóry. Kiedy zrozumiemy, że jest on tak mało istotny jak kolor oczu. Kiedy

tekst Aleksandra Ka.

zrozumiemy, że nie jesteśmy kolorem skóry, tak samo, jak nie jeste-

Grafika: Agnieszka Skłodowska




CYTRYNY fotografka: AGA SOCHAL






MŁODZI APELUJĄ Trudno mi powiedzieć, czy te wybory prezydenckie były wyjątkowo krzykliwe, czy też ja, po raz pierwszy biorąc w nich udział (podczas poprzednich nie byłam pełnoletnia) jestem pod silniejszym ostrzałem informacji. A może rola mediów rośnie nieprzerwanie i 4 lata temu nie było w nich aż tyle politycznych treści? Właściwie każda z tych przyczyn jest prawdopodobna. Zagorzałe dyskusje trwają, polityka nie opuszcza ust i rodzinnych stołów. Ostatnim trendem (jak wcześniej prawo aborcyjne czy polityka imigracyjna) stał się temat osób LGBT+. Często słyszę opinie, że jest to sztucznie rozdmuchiwany problem, płaszczyk przykrywający mnóstwo innych, ważniejszych jak np. sprawy związane z gospodarką czy ochroną zdrowia. Na ile jest to palący problem, nie mnie oceniać, nigdy nie spotkałam się z odrzuceniem ani obrazą ze względu na swoją orientację, więc mogę sobie tylko wyobrażać, jak to jest. Jako studentka psychologii mam możliwość przefiltrowania podawanych informacji przez treść podręczników i to wystarczy, by zdenerwować się na wyssane z palca, pseudonaukowe argumenty, próbujące najpierw wmówić osobom nieheteronormatywnym chorobę, a potem je zdehumanizować. Bez względu na to, czy jest to problem niezbędny do rozwiązania dla dobrego funkcjonowania państwa, czy też nie, nie kosztuje nas wiele doczytać, co nauka ma do powiedzenia na ten temat i dopiero wtedy wdać się w dyskusję. A kiedy już doczytamy, przedstawić swoje zdanie efektywnie. Bo z tym mamy szczególnie duży problem. Jako feministka i osoba o raczej liberalnych poglądach dostaję czasem białej gorączki, kiedy widzę narrację prowadzoną przez strony reprezentujące wartości, w które wierzę. Wyśmiewanie religii czy inne szydercze, a czasem nawet agresywne teksty być może poprawią humor osobie postującej, ale nie przybliżą jej do przekonania odbiorcy o innych poglądach. To samo dotyczy zresztą stron reprezentujących konserwatywny światopogląd. Jeśli zaś chodzi o patetyczne, płomienne przemowy, granie na emocjach czy wzruszające hasła o sprawiedliwości, miłości wobec bliźniego czy dobru polskich dzieci - mają one poważną wadę: ludzie będą je interpretować w taki sposób, by potwierdzały poglądy, które już mają. Dlatego na swoim Facebookowym profilu i Instagramie rozpoczęłam projekt #5minut_dla_klasyków, w którym codziennie (prawie) wrzucałam nabazgrane na szybko portrety ludzi, którzy ukształtowali polską kulturę i należeli do mniejszości seksualnych. Bo ci ludzie(!) konstruowali nasze poczucie tożsamości narodowej, uczyli nas myśleć, uczyli nas naszego języka i naszej kultury. Mój pomysł polegał na kruszeniu muru MY-ONI, który obecnie rośnie. Przy okazji poznałam życiorysy niezwykłych ludzi, których twarze pamiętałam z kart szkolnych podręczników z zupełnie innej strony. Zachęcam Was do dołączenia – szybki portret Waszego ulubionego twórcy należącego do mniejszości seksualnych opatrzony hasztagiem #5minut_dla_klasyków. I apeluję o szacunek do rozmówcy, jakichkolwiek nie miałby poglądów.

Maria Dąbrowska

tekst: Weronika Wrona @winding_lines


Witold Gombrowicz


KREATYWNA INTELIGENCJA HARLEY QUINN - RECENZJA Człowiek z planety: Ziemia. Christopher Nolan. Reżyser filmowy. Człowiek, który stworzył filmy, takie jak: trylogia Batmana (moim zdaniem najlepszą filmową interpretacją tego mrocznego komiksowego bohatera), Incepcja (film, który porządnie namieszał nam w głowach i oczarował pięknem wizualnych efektów specjalnych), czy Interstellar (moim zdaniem jeden z najlepszych filmów science fiction w historii kina!). Tak, jaram się. Jaram się twórczością tego reżysera. Jaram się, ponieważ stworzył swój własny, unikalny styl. Jego umiejętność opowiadania historii, plus fenomenalna zdolność używania dźwięków i muzyki do stworzenia specyficznego klimatu, który z jednej strony lekko niepokoi, ale z drugiej bardzo dobrze podtrzymuje twoją uwagę, wywołują u mnie ogromny podziw. Bo niczego tak na świecie nie doceniam, jak inteligentną kreatywność. Ponieważ właśnie takie połączenie tworzy na naszej planecie geniuszy. I to jest piękne. Wracając do filmów... Pojawił się również, na ekranach całego świata jeszcze jeden film tego reżysera: Dunkierka. Film opowiada historię udanej próby ewakuacji żołnierzy brytyjskich, francuskich i belgijskich podczas II Wojny Światowej z Dunierki (Francja) do Wielkiej Brytanii w 1940 roku. Nie będę się tutaj rozwodził nad fabułą, bo nie ona jest tu najważniejsza. Najważniejsza (według mojej skromnej osoby) jest w tym filmie forma. Kunszt filmowy. Moja ukochana: kreatywna inteligencja. Zdjęciowo, film ten wzbudza we mnie videograficzne wzruszenie — do tego stopnia, że w kąciku mojego lewego oka pojawia się drobna łezka. Kadry, montaż, kolory, światło... Piękne. Długie, pięknie skoordynowane sceny nakręcone na jednym ujęciu, to wisienka na torcie Nolanowego dzieła. Nie ma w tym filmie dużej ilości długich dialogów, ponieważ historię bohaterów opowiada przede wszystkim muzyka, która współpracuje z dźwiękowym życiem świata przedstawionego w idealnej harmonii z fabułą filmu. I ostania rzecz, przez którą ogłosiłem ‚Dunkierkę’ arcydziełem sztuki filmowej. Tak, powiedziałem to! Nolan opowiada kilka historii naraz, które dzieją się w różnych odstępach czasu i przeplata je między sobą, w nieliniowy sposób. Robi to tak, że widz gubi chronologię wydarzeń na początku filmu, ale odnajduje ją, kiedy wszystkie wątki łączą się na końcu. Tak wiem, takie zabiegi już były, ale Nolan robi to fanomenalnie, po swojemu, dbając o każdy szczegół, który pojawia się w kadrze. Genialne. Brzmi intrygująco? Jeżeli masz ochotę zobaczyć, jak wygląda artystyczne kino z budżetem hollywoodzkiego blockbustera — polecam właśnie ‚Dunkierkę’. tekst: Michał Broniek

Krąży po Internecie teza, jakoby po Jokerze z 2019 r. DC podnosiło się z kolan, i trudno odmówić jej racji, ale odwróciła ona uwagę od pewnej wdzięcznej perełki wypuszczonej tego samego roku przez wspomniane studio. Mam tutaj na myśli animowany serial dla dorosłych opowiadający o przygodach popularnej i lubianej (w przeciwieństwie do filmu, w którym zadebiutowała na dużym ekranie) Harley Quinn. Od pierwszego odcinka ujął mnie kontrast pomiędzy niepoważną, pełną czarnego humoru sensacją a dojrzałym i wrażliwym spojrzeniem na psychologię bohaterów. Obu tym wymiarom poświęcono zresztą dużo uwagi. Wyścigi o najlepsze miejsce w hierarchii przestępczego świata Gotham są tak brutalne, jak pomysłowe. Fani absurdalnych i krwawych żartów w stylu Ricka i Mortiego nie będą się nudzić. W samym centrum ten szalonej jatki natomiast, mamy portret kobiety, która próbuje ułożyć sobie życie po zakończeniu pełnego przemocy związku. Śledzimy jej walkę z patologiczną zależnością od partnera, próbę odnalezienia własnej tożsamości, której podstawią, do tej pory był związek z inną osobą. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Harley sama jest psychiatrą. Gorzkim żartem staje się toporność jej autodiagnozy, stale zakłócana przez niedojrzałą emocjonalność. Tuż za główną bohaterką stoi jej najlepsza przyjaciółka, Poison Ivy. Postać spokojniejsza, ale nie mniej interesująca. Konstruując ją oraz większość drugiego planu, zachowano równowagę między komiksowym przerysowaniem a psychologiczną wiarygodnością. Teatralny Clayface, seksistowski meloman Doktor Psycho, Scarecrow mówiący z przepięknym brytyjskim akcentem, czy pozornie wyluzowany King Shark — wszyscy są tak ciekawi, że zasługują na osobne odcinki ze swoim origin story. Jeśli chodzi o warstwę wizualną — kreska jest zarówno lekka w odbiorze, jak i wyraźnie dopracowana. Nawiązuje do poprzednich animowanych serii DC, jednak wydaje się mniej schematyczna i komiksowa. Soundtrack okazał się oryginalny i przyjemny dla ucha, nieco przywodzi na myśl muzykę cyrkową, podkreślając styl szalonej akrobatki. Twórcy poruszają palące współcześnie problemy – pojawia się temat mniejszości seksualnych, ekologii, mizoginii, ale przede wszystkim cierpienia psychicznego. Nic dziwnego, w końcu oglądamy Gotham oczami kobiety i psychiatry, dzięki czemu znane postacie odkrywane są od nowa. Gordon walczy z nałogiem i poczuciem porzucenia przez Batmana, którego wyniszcza własna legenda, zaś Liga Zagłady ma szklany sufit. Zwolennicy uniwersum DC powinni być usatysfakcjonowani, a krytyczni, zmęczeni na siłę wtłaczanym do współczesnego kina feminizmem (coraz częściej będącym po prostu reklamą) widzowie docenią wdzięk, z jakim przedstawiono tu kobiecość. tekst: Weronika Wrona grafika: Agnieszka Skłodowska



ZGŁOSZENIA Jeśli chcesz by Twoje prace znalazły się w przyszłych wydaniach

Artywizmu -

pisz do nas śmiało! Zgłoszenia do poszczególnych numerów zbieramy do 20 dnia każdego miesiąca na adres:

ARTYWIZM@GMAIL.COM FOTOGRAFIE: Przyjmujemy prace o różnej tematyce - sesje portretowe, aktowe, modowe, beauty, reportaże, architektura. Szczególnie mile widziane są sety związane z ochroną środowiska, zdrowiem psychicznym, ciałopozytywne, nawiązujące do praw mniejszości itp. Prosimy o nadsyłanie od 5-10 zdjęć z jednej sesji razem z krótkim opisem i tytułem seta. WYMIARY: min. 1500px szer. GRAFIKI / RYSUNKI/ MALARSTWO: Przyjmujemy prace zarówno pojedynczo jak i w całych setach. Tematyka jak wyżej. WYMIARY: min. 1200 px szer. PRACE PISEMNE: Jeśli piszesz - wiersze, felietony, bajki, opowieści - również jesteś u nas mile widziany/a.

Artywizm to nie tylko obraz, ale też pismo, które wzbudza emocje i nakłania do zastanowienia. Jeśli chciałbyś/chciałabyś uczestniczyć w tworzeniu naszego miesięcznika, uważasz, że masz wiedzę, umiejętności, które mogą nam się przydać, chcesz robić coś fajnego i dawać światu wartość - nie czekaj - daj nam o sobie znać :) Zastrzegamy sobie prawo do odpowiedzi osobom, których prace zostaną wybrane do kolejnych numerów


WSPARCIE / OGŁOSZENIA Jeśli uważasz, że to co robimy jest warte wsparcia, zachęcamy Cię do odwiedzenia naszej strony:

PATREON.COM/ARTYWIZM tam czekają na Ciebie m.in: - przedpremierowe publikacje magazynu, - dostęp do wszystkich numerów bez ograniczeń (każdy z numerów, będzie dostępny darmowo, jedynie do czasu publikacji kolejnego wydania), - możliwość realnego wpływu na to, jakie tematy będą poruszane w magazynie, - oficjalne podziękowania na łamach Artywizmu, To dzięki takim Artywistom jak Ty, będziemy mogli jeszcze więcej czasu poświęcać na tworzenie tego magazynu, na budowanie zespołu i dostarczanie Wam coraz lepszych, wartościowych treści.

Dziękujemy ! Jeśli organizujesz warsztaty rozwojowe, fotograficzne, akcje charytatywne, proekologiczne, masz fundację - jednym słowem - dajesz wartość innym i chcesz pokazać się światu - napisz do nas na adres mailowy. W naszym magazynie znajdziemy dwa miejsca miesięcznie, na ewentualną reklamę ciekawych, wartościowych akcji, które mogą pomagać innym poszerzać horyzonty. www.instagram.com/artywizm


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.