owy wy et rnio siec nte n in zyzy gaga y ma y ma owow rmrm Dada
Polish Version
pO Force magazine
Regiment San Marco
Siły Zbrojne Republiki Włoskiej
vegetato Italiano M1 Garand Marushin
Partizan SPOSN
MP5 Tactical ICS
Issue 5
Militarny magazyn rekonstrukcji airsoftowych
2/2011
Ber ret kon a TM wer i syj zesta ny G&G w
pO Force
na celowniku 4. Regiment San Marco 10. COMSUBIN 16. Col Moschin - włoskie Asy 20. NOCS 26. Monte Cervino
36. UTG Vegetato
44. Vegetato Italiano 48. ACU Vegetato 52. Parka Vegetato 56. Beretta TM 62. MP5 ICS
72. Contour HD 78. Red Side Story 80. Partizan SPOSN
94. Under the Burlap 96. Ludmiła Pawliczenko 98. W nastepnym numerze
2 4 6 8 10 12 14 16 18 20 22 24 26 28 30 32 34 36 38 40 42 44 46 48 50 52 54 56 58 60 62 64 66 68 70 72 74 76 78 80 82 84 86 88 90 92 94 96 98 100 102 104 106 108 110
26-36 Twardziele z gór, których zadaniem jest walka w każdym terenie.
Jednostka, które powstała w celu obrony granic alpejskich włoskiego państwa. Artykuł przedstawia historię powstania jednostki, jej współczesne zadania i wyposażenie.
44-46 Wloski pomysł na umun-
durowanie żołnierza. W recenzji znajdzieice dokładny opis włoskiego munduru. Bedziecie mieć również możliwość zapoznania się z ciekawym kamuflażem, jakim niewątpliwie jest Vegetato Italiano.
80-92 Pierwszy z serii artykułów, opisujących umundurowanie i wyposażenie jednostek rosyjskich. Artykuł opisuje rosyjskich maskałat Partizan, wyprodukowany przez firmę SPOSN. Na stronach artykułu znajdziecie również zdjęcia z jego użytkowania.
Od Redaktora
S
potykamy się z Wami, drodzy czytelnicy, po raz kolejny na naszych łamach. Obecnie będzie to już piąty numer naszego i Waszego czasopisma, ujmującego w nieco inny sposób tak militaria, jak i sport, jakim jest Airsoft. Jedna rzecz, jaką możemy obiecać już teraz to to, że będziemy niezmiennie dążyć do poprawienia jakości pisma – tak od strony graficznej, jak i tekstowej. Najważniejsza dla Was to jednakże zawartość i na tą położymy szczególny nacisk. W bieżącym numerze będziecie mogli poznać jednostki (nie tylko specjalne) Armii Włoskiej. Jak zwykle pozwolimy sobie na przedstawienie Wam najlepszych żołnierzy, jakich do zaoferowania ma państwo znad Tybru. Znajdziecie również w niniejszym numerze testy nowych replik ICS’a z serii MP5, których ostre pierwowzory używane są na całym świecie – również we Włoszech. Na deser będziecie mieć możliwość zapoznać się z mundurem w kamuflażu Vegetato Italiano, używanym obecnie przez żołnierzy Esercito. Dołożymy do tego, dzięki uprzejmości jednej z firm z nami współpracujących, kopię tegoż munduru wraz z kamizelką taktyczną oraz kurtką. Możne powiedzieć więc, że przedstawimy Wam pełne umundurowanie żołnierza włoskiego. Obecny numer zapoczątkuje również nowy dział, który poświęcony zostanie umundurowaniu i wyposażeniu jednostek ZSRR i FR. Decyzję taką podjęliśmy ze względu na ogromną liczbę tego typu uniformów i oporządzenia, jakie jest używane obecnie lub było do niedawna w wojskach FR. Dział ten będzie prowadzony pod patronatem portalu www.rus.mil.pl, z bazy wiedzy którego skorzystamy. Fani wszystkiego, co rosyjskie, powinni być usatysfakcjonowani. Nieco uboższy tym razem będzie dział dla snajperów, aczkolwiek nadrobimy to w następnym numerze. Bądźcie więc z nami. Miłej lektury. Redaktor OpForce Magazine, Tomasz Niwiński
3
pO Force
San marco
Regiment Świętego Marka Marines spod znaku lwa
Wiele oddziałów wojskowych szczyci się długą i chwalebną tradycją, sięgającą w niektórych przypadkach kilkaset lat wstecz. Korzeni włoskiej piechoty morskiej należy szukać na początku XVIII wieku, w roku 1713, kiedy to Włochy nie były jeszcze zjednoczonym państwem. Stworzono wówczas regiment złożony z marynarzy floty wojennej, będących jednocześnie dobrymi strzelcami. Oddział brał udział w kolejnych konfliktach; włoskiej Wojnie o Niepodległość, konfliktach kolonialnych w Libii i Wschodniej Afryce, był także częścią korpusu ekspedycyjnego, walczącego w Chinach z Powstaniem Bokserów. W 1918 roku oddział funkcjonuje jako nieoficjalna „Brygada Marynarki” i uczestniczy w obronie Wenecji przed ofensywą Austro-Węgier podczas Bitwy nad Piawą. Brygada otrzymuje od mieszkańców miasta sztandar z uskrzydlonym lwem, symbolem Wenecji, oraz patrona. Powstaje Brygada Świętego Marka. zarania II Wojny Światowej zwiększono stan nałych jednostek. Po zawieszeniu broni i wycofaniu osobowy oddziału, aż do punktu przekształ- się Włoch z wojny, regiment podzielił losy innych cenia go w niewielki regiment. Włoskie dowództwo włoskich oddziałów; część żołnierzy kontynuowała planowało użycie jednostki jako desantu w kampanii walkę po stronie Osi, inni przyłączyli się do wojsk francuskiej oraz jako awangardę natarcia na Albanię, alianckich. Oddziały stacjonujące w Chinach odmójednak w obu przypadkach okoliczności wymusiły wiły poddania się Japończykom; jedna z kompanii zmianę planów. Ostatecznie regiment wchodzi do ak- broniła włoskiej radiostacji w Pekinie przez 24 godzicji w swej planowanej roli w kwietniu 1941 roku, pod- ny, zanim kolejne fale atakujących nie zmusiły czas włoskiej inwazji na Jugosławię. Kolejnym waż- jej do złożenia broni. nym teatrem działań marines była Północna Afryka, Regiment został rozformowany w gdzie jeden z batalionów, broniących Tobruku, zo- roku 1956, aby pojawić się ponowstał niemal doszczętnie zniszczony w kwietniu 1943 nie osiem lat późroku po ataku dwóch batalionów Gurkhów. niej. Od tego Inne oddziały piechoty morskiej walczyły czasu brał w Tunezji, zyskując udział opinię doskow
U
licznych misjach pokojowych i stabilizacyjnych, m. in. w Libanie, Zatoce Perskiej, Somalii i Kosowie. Zgodnie z doktryną operacyjną zadania regimentu obejmują: Operacje desantowe, zarówno z wody jak i powietrza Wypełnianie zadań sił pokojowych Ewakuacje personelu cywilnego z miejsc zagrożenia Ochronę ambasad oraz sił nawodnych w sytuacjach zagrożenia Wspieranie sił policyjnych oraz żandarmerii wojskowej Inspekcje statków podczas blokad morskich W razie potrzeby marines mogą również pełnić rolę tradycyjnej lekkiej piechoty, jednak ich głównym zadaniem pozostaje oczywiście desant. Nowe wyposażenie oraz doktryny działania pozwalają im na wykonywanie takich akcji szybciej i z większej odległości, chociaż Włochom brakuje możliwości desantowania wojsk zza linii horyzontu. Obecna procedura zakłada szybki desant 600 - 800 marines (4 kompanii) w następujący sposób: Rozpoznanie i przygotowanie miejsca d e -
przez własną kompanię zwiadu, lub komandosów z COMSUBIN – sił specjalnych Marynarki Wojennej Lądowanie dwóch kompanii szturmowych za pomocą szybkich łodzi desantowych oraz śmigłowców AW101 Desant kompanii zmechanizowanej za pomocą specjalistycznych pojazdów desantowych LCPV i LCM Dołączenie kompanii wsparcia ogniowego Lądowanie dodatkowych oddziałów bojowych, wsparcia, oraz zaplecza logistycznego Inna doktryna przewiduje zwiększanie roli desantu z powietrza, poprzez przerzucenie, za pomocą helikopterów, obu kompanii szturmowych. Główną siłą uderzeniową regimentu jest Batalion Szturmowy „Grado”, na który składają się trzy kompanie desantowe. Każda z nich podzielona jest na trzy plut ony m ar i n e s
santu
5
pO Force
san marco oraz pluton dowodzenia, a także pluton wsparcia, wyposażony w broń maszynową oraz przeciwpancerną. Podstawowym uzbrojeniem żołnierzy plutonów desantowych są pistolety i karabiny Beretta – odpowiednio modele 92FS i SC 70/90, granatniki m203, karabiny maszynowe FN Minimi i MG 42/59, oraz pociski przeciwpancerne Instalaza C90 i Panzerfaust 3. Pluton wsparcia używa, dodatkowo, cięższych Browningów M2 oraz pocisków MILAN. Dodatkowe wsparcie ogniowe zapewnia, wchodząca w skład batalionu, kompania wsparcia, dysponująca moździerzami kalibru 81 i 120 mm. Transport na lądzie zapewniają pojazdy 4x4 Iveco VM-90 i transportery opancerzone VCC1, oba rodzaje uzbrojone w karabiny Browning M2 i pociski TOW. Lądowanie batalionu poprzedza wspomniany już zwiad; w strukturze regimentu rolę tą pełni Kompania Operacji Specjalnych, specjalizująca się w zabezpieczaniu punktów desantu, infiltracji, sabotażu oraz atakach precyzyjnych. Komandosi, oprócz wymienionego wyżej uzbrojenia, korzystają również z pistoletów maszynowych Heckler&Koch MP5, karabinów snajperskich Accuracy International, oraz przeciwsprzętowych – McMillan i Barrett. Wsparcie dla działań obu oddziałów zapewnia Batalion Wsparcia „Golametto”, będący zapleczem logistycznym. W jego skład wchodzi także pluton medyczny. Czwartą jednostką regimentu jest Kompania Operacji Nawodnych, składająca się z niewielkich grup wyspecjalizowanych w inspekcjach statków handlowych. Sam „San Marco” jest pierwszym regimentem większej formacji – MARIFORSBARC, Sił Desantowych Marynarki Wojennej. Drugi regiment, „Carlotto”, pełni rolę wsparcia. W jego skład
wchodzą dwa bataliony: „Caorle” odpowiada za szkolenie i treningi, „Cortelazzo” zapewnia wsparcie logistyczne całej grupy bojowej. Częścią regimentu jest też jednostka administracji, pełniąca rolę centrum dowodzenia. Dodatkowymi jednostkami Sił Desantowych są: oddział pojazdów desantowych, sprawujący pieczę nad tym kluczowym elementem wyposażenia, oraz szwadron śmigłowców, wyposażony w maszyny SH-3D Sea King, AB-212 Pantera oraz wspomniane już AgustaWestland AW101. Marcin Szczepański
7
pO Force
san marco
9
pO Force
comsubin
Beret żołnierza P
Umundurowanie i wyposażenie żołnierza Regimentu San Marco
Karabin maszynowy
Umundu FN Minimi
Jednostki Regimentu Świętego w specjalnej odmienie kam terystycznej dla
Karabin snajperski
AI AWSM
Karabin snajperski
Barret M82A1
Piechoty Morskiej
Pistolet maszynowy
urowanie
o Marka używają mundurów muflażu woodland, charaka tej jednostki
MP5 A4
Pistolet
Beretta 92 FS
Karabin szturmowy
Beretta AR 70/90
15
pO Force
comsubin
Comando Raggruppamento Subacquei e Incursori Teseo Tesei (COMSUBIN) Komandosi Włoskiej Marynarki Wojennej
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat jednostki specjalne stały się integralną częścią każdego rodzaju sił zbrojnych. Nie ominęło to również marynarki wojennej, czego przykładem są amerykańskie Navy SEALs, brytyjska SBS, czy polska FORMOZA. Żadna z tych jednostek nie może szczycić się jednak historią ani tradycją równą swym włoskim odpowiednikom. Chociaż aktualna nazwa – Dowództwo Zgrupowania sił Podwodnych i Szturmowych im. Teseo Tesei – powstała dopiero w latach 60tych, korzeni tej elitarnej jednostki należy szukać dużo wcześniej – u zmierzchu I Wojny Światowej. nocy, z 31 października na 1 listopada 1918 z frachtowca, kotwiczącego po hiszpańskiej stronie roku, dwóch włoskich żołnierzy prześlizgnęło przesmyku; wewnątrz zorganizowano warsztat i monsię przez zapory austro-węgierskiej bazy marynarki tażownię torped, które dostarczano w częściach jako wojennej w Puli. Używając jako transportu zmodyfi- materiały do naprawy statku. Wycięto też wrota pokowanej niemieckiej torpedy, podpłynęli do pancerni- niżej linii wody, przez które można było niezauważeka Viribus Unitis i przymocowali ładunki wybuchowe do jego kadłuba. Jednak pokonanie przeszkód i odnalezienie celu zajęło im zbyt wiele czasu – świtało już. Marynarze z pancernika dostrzegli Włochów podczas próby ucieczki. Schwytani i zabrani na pokład zaminowanego już okrętu ostrzegli kapitana. Nastąpiła ewakuacja, której chaos powiększyło jeszcze opóźnienie eksplozji – nastąpiła kwadrans po ustawionym czasie, kiedy część załogi zdążyła już wrócić na swój okręt. O godzinie siódmej Viribus Unitis zatonął wraz o około 300 marynarzami i admirałem Janko Vukovićiem – od niecałych 12 godzin głównodowodzącym chorwackiej floty – na pokładzie.
W
Koncepcja załogowej torpedy, porzucona przez armię, ale rozwijana w wolnym czasie przez dwóch wojskowych inżynierów – Eliosa Toschi i Teseo Tesei – powróciła do łask w 1935 roku. Stworzony przez ową dwójkę pojazd, przezwany Maiale – świnia – stał się wizytówką nowo sformowanej jednostki, Pierwszej, a później Dziesiątej Flotylli Pojazdów Szturmowych, Decima Flottiglia MAS – X MAS. Maiale mogła przewozić dwóch nurków, wyposażonych we własne aparaty oddechowe, oraz 300 kg ładunek wybuchowy. Komandosi z Decimy używali też ręcznie holowanych ładunków oraz zaminowanych łodzi motorowych; wsparcie zapewniały im łodzie podwodne klasy Perla, transportujące ich w pobliże celów misji. Oprócz wyposażenia doskonalono również techniki operacyjne; ćwiczono opuszczanie przez nurków zanurzonej łodzi podwodnej oraz maszerowanie po dnie w pobliże kadłubów okrętów wojennych. Podczas przygotowywania ataku na bazę marynarki wojennej w Gibraltarze oraz, stojące na pobliskich redach, transportowce, Włosi stworzyli prawdziwego „konia trojańskiego”
nie opuszczać kryjówkę. Tymczasem komandosi na pokładzie odgrywali rolę ekipy remontującej zapuszczoną jednostkę. W rozpoczętych z tej bazy atakach na transportowce, Decima zatopiła statki o łącznym tonażu ponad 42000 ton. Jednak najsłynniejszą akcją X Flotylli był udany rajd na Aleksandrię, w grudniu 1941 roku, kiedy to ładunki włoskich nurków ciężko uszkodziły pancerniki Queen Elisabeth oraz Valiant, wyłączając je z walki na ponad rok. Takie osiągnięcia budziły wściekłość, ale i szacunek Brytyjczyków; kie-
dy utworzyli oni własne jednostki o podobnym pro- 150-200 żołnierzy, grupy należą: filu, ich rekruci wieszali zdjęcia Decimy na ścianach, jako źródło inspiracji. Ataki na okręty wojenne oraz statki handlowe, tak w porcie jak i na morzu, przy użyciu różnych rodzajów Po kapitulacji Włoch X Flotyllę rozformowano; jej uzbrojenia członkowie kontynuowali walkę po obu stronach frontu. Wraz z końcem wojny powstaje nowa grupa, Rajdy przeciwko instalacjom portowym, a także cygłównie jako jednostka szkoląca nurków, a także zaj- wilnej i wojskowej infrastrukturze w pasie do 40 km mująca się rozminowywaniem portów i usuwaniem od wybrzeża blokujących je wraków, co udaje się w większej mierze osiągnąć do 1949 roku. Traktat Pokojowy zaka- Działania antyterrorystyczne, ukierunkowane w zuje Włochom posiadania załogowych torped i łodzi szczególności na ratowanie zakładników z pokładów szturmowych. Badania przeprowadzane są więc w se- statków krecie, stary sprzęt jest remontowany i przemianowywany, szkoli się operatorów. Stan ten utrzymuje się do Infiltracja poza liniami wroga w celach rozpoznawpoczątku lat 50-tych, kiedy to Włochy stają się częścią czych oraz długoterminowych działań zaczepnych NATO i ONZ. Jednostka zostaje ponownie przefor- Operacyjna Grupa Nurków (Gruppo Operativo Submowana, program szkolenia zostaje rozszerzony o acquei) składa się z około dwustu płetwonurków wyspecjalizowanych w nurkowaniu na duże głębokości przy użyciu różnych mieszanek oddechowych, oraz specjalistycznego wyposażenia. Grupa ta kontynuuje powojenną tradycję saperską, specjalizując się w rozminowywaniu akwenów wodnych. Członkowie GOS działali w Zatoce Perskiej oraz na Adriatyku, gdzie ich pododdział operuje również z trałowca włoskiej Marynarki Wojennej. Ich drugorzędnym zadaniem jest ewakuacja załóg uszkodzonych łodzi podwodnych. Specjalna Grupa Marynarki (Gruppo Navale Speciale) to flotylla, stanowiąca wsparcie oraz jednostkę transportu na potrzeby działań pierwszych dwóch grup. W jej skład wchodzą oddziały wspierające działania ratunkowe, tak przy użyciu technik swobodnego nurkowania, jak i miniaturowe łodzi podwodnej, operującej z okrętu Anteo. Posiada ona również szybkie kutry, mogące przewozić operatorów oddziałów szturmowych. Grupa Centrum Studiów (Raggruppamento Centro Studiów) jest jednostką badawczą, aktualizującą wyposażenie i techniki wykorzystywane przez cały oddział. Cztery główne sekcje badawcze zajmują się bronią i materiałami wybuchowymi, wyposażeniem grup szturmowych, materiałami wykorzystywanymi w działania na lądzie oraz kurs spadochronowy, nazwa działaniach pod powierzchnią oraz ludzką fizjologią oddziału ulega kilkakrotnym zmianom, aby wreszcie, w operacjach podwodnych. Grupa posiada również w 1960 roku, przyjąć obecną formę. komory hiperbaryczne, wykorzystywane w terapii Współczesna struktura COMSUBIN obejmuje sześć dekompresyjnej, zarówno na potrzeby wojskowe jak wyspecjalizowanych pododdziałów, z których każdy i cywilne. posiada własną, specyficzną funkcję: Operacyjna Grupa Szturmowa (Gruppo Operativo Grupa Zaopatrzenia (Gruppo Logistico) odpowiada, Incursori) to pododdział, najbardziej odpowiadający oczywiście, za wparcie wszelkich działań pozostałych popularnym wyobrażeniom o jednostkach specjal- grup oraz za stan zdrowia żołnierzy, wchodzących w nych marynarki wojennej. Do zadań, liczącej około ich skład. 11
pO Force
comsubin Grupa Szkoleniowa (Gruppo Scuole) Podzielona jest na trzy sekcje i odpowiada za wyszkolenie operatorów grup szturmowych oraz nurków, a także kursy obronne dla marynarzy z innych jednostek Marynarki Wojennej. Szkoła Nurków jest jedyną włoską jednostką, mogącą przyznawać patent wojskowego płetwonurka; szkolą się w niej nie tylko żołnierze GOS, ale także członkowie innych jednostek wojskowych, na przykład spadochroniarze 9 regimentu powietrz-
biorą udział w półrocznych kursach specjalizacyjnych. Ostatnim etapem szkolenia jest czternastomiesięczny okres próbny, podczas którego kandydaci, w ramach treningu końcowego, pełnią służbę w doświadczonych zespołach bojowych. Czas, od momentu przybycia ochotnika do ośrodka szkoleniowego w Varignano, do osiągnięcia stanu gotowość bojowej, jest dość długi w porównaniu z innymi rodzajami sił zbrojnych i wynosi około trzech lat. W związku z tym średnia wieku komandosów GOI dobiega trzydziestki. Głównym zadaniem Incursori są działania przeciwko celom nawodnym; zarówno przejmowanie wrogich jednostek w przypadku wojny, jak i operacje antyterrorystyczne, stające się najbardziej powszechnym scenariuszem. Typowy profil misji to skryte podejście (najczęściej pod osłoną nocy) do celu oraz błyskawiczny szturm w celu przejęcia kontroli nad kluczowymi punktami statku. Druga grupa scenariuszy to ataki na instalacje lądowe, obejmujące infiltrację celu przy pomocy szerokiego wachlarza metod - od użycia pontonów desantowych, podejścia wpław lub przeniknięcia drogą lądową, po desant z użyciem śmigłowców - wykonanie celu misji – sabotażu, podłożenia ładunków wybuchowych, eliminacji siły żywej przeciwnika oraz ewakuację. W warunkach pokoju najczęściej podejmowanymi przez GOI zadaniami jest ewakuacja personelu cywilnego z niebezpiecznego terenu (Rwanda podczas wojny domowej w latach 1994-95), misje eskortowe i patrolowe (Albania, Liban, Somalia), inspekcje w ramach sankcji Narodów Zjednoczonych (Adriatyk podczas wojny w byłej Jugosławii, Zatoka Perska), a także misje w ramach włoskiego Kontyngentu Sił Międzynarodowych w Iraku oraz Afganistanie.
nodesantowego, a także specjaliści policji oraz straży pożarnej. Szkoła Szturmowców odpowiada za szkolenia kandydatów do GOI. Podobnie jak w innych tego typu jednostkach nieliczni ochotnicy - około 10% - kończą szkolenie; wielu rezygnuje, wybierając transfer do innych jednostek Marynarki Wojennej. Wynika to z filozofii COMSUBIN – „lepiej niewielu, ale doskonałych, niż wielu, ale tylko dobrych”. Wstępne szkolenie trwa dziesięć miesięcy i podzielone jest na cztery części, obejmujące taktykę walki na lądzie, na wodzie, działania kombinowane oraz szkolenia górskie i spadochronowe. Rekruci przechodzą też dodatkowe szkolenia z walki różnymi rodzajami broni oraz wręcz, kursy taktyk antyterrorystycznych, saperskie, działań rozpoznawczych i sztuki przetrwania. Po Marcin Szczepański ukończeniu szkolenia wstępnego, wybrani kandydaci
13
col moschin pO Force
Col Moschin – włoskie asy.
Jednostka specjalna Armii Włoskiej
Czas na kolejną odsłonę jednostek specjalnych świata. Tym razem na celowniku pojawiła się włoska „dziewiątka”, czyli dziewiąty, szturmowy regiment powietrznodesantowy. Col Moschin, bo pod taką nazwą też można ów regiment spotkać, uznawany jest za najbardziej elitarną jednostkę w asortymencie armii włoskiej. Opinia ta wynika zarówno z osiągnięć, jak i z rygorystycznego treningu, przez który muszą przejść kandydaci do jej szeregów.
P
oczątki regimentu sięgają Pierwszej Wojny Światowej. Wywodzi się on z dziewiątej sekcji szturmowej, znanej niekiedy, jako „Arditi” (czyli śmiałkowie/odważni/ryzykanci). Wsławili się oni podczas walk na froncie austriacko-włoskim, gdzie wielokrotnie udaremnili ataki piechoty austriackiej, głównie dzięki działaniom dywersyjnym. Z tamtego okresu pochodzi także fragment emblematu jednostki, na którym widnieje szczyt Moschin, znajdujących się w górach Grappa, na którym, podczas Pierwszej Wojny Światowej, znajdywały się pozycje austriackie, zdobyte przez „dziewiątkę”. Taka jest właśnie geneza jednego z przydomków jednostki - Col Moschin (Col to skrót od włoskiego Colle – góra, a nie jak niektórzy myślą Colonello – pułkownik). W okresie międzywojennym jednostka została zlikwidowana i dopiero podczas Drugiej Wojny Światowej, w 1942 roku, została znowu powołana do życia, by już w roku 1946 zostać rozwiązaną. W tym okresie brali oni udział w operacjach przeprowadzonych na terenie Tunezji, Sycylii i Algierii, a po kapitulacji Włoch, również w kampanii włoskiej, mającej na celu wyparcie nazistów z terenu Włoch. Kolejnym etapem w historii jednostki był rok 1953, w którym „dziewiątka” została ponownie powołana - tym razem w sile kompanii, w szkole piechoty w Cesano. Rok później jednostka została przemianowana na Dywersyjną Sekcję Spadochronową, która w 1961 roku została rozszerzona do batalionu. W 1975 roku jednostka, po otrzymaniu sztandaru dziewiątej sekcji szturmowej,
przyjęła nazwę dziewiątego szturmowego batalionu powietrzno-desantowego, a następnie w 1995 roku została przekształcona w regiment. W swojej obecnej formie jest porównywana do brytyjskiego SAS, jednak jest jednostką o wiele młodszą, a już cieszącą się dużym uznaniem w strukturach NATO. Jej żołnierze brali udział w wielu operacjach pokojowych i humanitarnych. Jeszcze za czasów batalionu zostali oni wysłani do Libanu z ramienia UN. Po kryzysie w Zatoce Perskiej, w 1991 roku, razem z Wojskami Sprzymierzonymi, pomagali
uciekającym Kurdom. W 1992 zostali wysłani, po fali porachunków mafijnych, razem z innymi jednostkami wysłani na Sycylię w celu zapewnienia bezpieczeństwa. W latach 1992 – 1995, razem z innymi jednostkami działającymi w ramach UN, stacjonowali na terenie Somalii podczas misji „Przywrócić Nadzieję”. W 1999 roku już po zwiększeniu liczebności jednostki do stanu regimentu, „dziewiątka” brała udział w operacjach na terenie Bośni i Kosowa. W ostatnich latach zostali wysłanie także do Iraku, gdzie operowali, jako kontyngent, działający w ramach wielonarodowych sił zbrojnych Iraku. Powierzone im zostały misje patrolowe oraz szkolenie nowo powstałej Irackiej policji oraz wojska. Col Moschin obecnie służą także w Afganistanie, w ramach ISAF, pozostając częścią Task Force 45, stacjonującej w prowincji Hearat. Jak każda jednostka do zadań specjalnych, „dziewiątka” miała być włoską siłą ofensywną. Po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej i nast aniu Zim-
wodowały, iż otwarta wojna stała by się nieopłacalna i zakończyłaby się całkowitą zagładą. Nic dziwnego, więc, że powoływano do życia jednostki, które, dzięki dużej suwerenności działania i doskonałemu wyszkoleniu, mogłyby precyzyjnie eliminować przeciwnika. Początkowo jednostka do działań dywersyjno-wywiadowczych, jaką miało być Col Moshin, przekształciła się w pełnowartościową formację do zadań specjalnych. Członkowie „dziewiątki” są, zazwyczaj, rekrutowani z innych jednostek wojskowych, co zapewnia wysoki poziom początkowy podczas szkolenia. Pierwszy etap selekcji to tzw. Specjalizacja, trwająca osiem miesięcy, podczas której ochotnicy wysyłani są do Wojskowej Szkoły Spadochroniarstwa w Pizie. Po zakończeniu kursu dostają miano „Guastatori Paracadutisti”, czyli sapera powietrznodesantowego. Wtedy też rozpoczyna się drugi etap szkolenia, mający na celu podnieść umiejętności taktyczne oraz przystosować rekrutów do działania w każdym środowisku. Jeśli chodzi o uzbrojenie i sprzęt, którego używa dziewiątka, to możemy tu znaleźć całą gamę karabinów, pistoletów i ciężkiego sprzętu. Do najbardziej popularnych należą pistolety typu Glock oraz Beretta. Regiment używa także chyba najbardziej popularnych pistoletów maszynowych typu MP5 oraz, mniej popularnego MP7, karabinów szturmowych M4 oraz FN SCAR, a także G36 czy Steyr AUG. Marcin „Mirra” Dudojć
n e j Wojny, świat pozostawał w stanie permanentnego zagrożenie wybuchem nowego konfliktu. Ciągłe zbrojenia, zarówno te nuklearne, jak i konwencjonalne, w pewnym momencie spo17
pO Force
col moschin
19
NOCS pO Force
Central Security Operations Service – policjanci do zadań specjalnych.
Po okresie wojen, zarówno tych ciepłych, jak i zimnych, świat stał się relatywnie spokojnym miejscem. Wszystkie konflikty ograniczone są do krajów „trzeciego świata” i raczej mało prawdopodobnym jest, by którykolwiek dotknął nas bezpośrednio. Mało prawdopodobnym, ale jednak możliwym. Zdesperowani bojownicy lub fanatycy często uciekają się do ataków na ludność cywilną, aby osiągnąć cel i zwrócić na siebie uwagę. Zaskoczenie, panika oraz strach to ich główna broń. Dlatego też coraz większy nacisk kładzie się na tworzenie zorganizowanych i wyspecjalizowanych zespołów, które mogłyby przeciwdziałać i zwalczać takie zagrożenia.
D
o służb takich, oczywiście poza wojskowymi jednostkami specjalnymi, należą oddziały policji. Wśród nich jest włoskie Central Security Operations Service (z wł. Nucleo Operativo Centrale di Sicurezza NOCS). Jednostka ta bierze swój początek, jak większość oddziałów tego typu, z okresu zimnej wojny. W 1974 roku ówczesny szef Wydziału Antyterrorystycznego włoskiej Policji Stanowej, Emilio Santillo, doszedł do wniosku, że krajowi potrzebna jest wyspecjalizowana jednostka policji, która mogłaby radzić sobie z zagrożeniami ze strony terrorystów. Pierwsi członkowie zostali zwerbowani z różnych jednostek policyjnych, w tym specjalnej grupy, szkolonej w sztukach walki „Gold Flames”. Głównodowodzącym nowo powstałej formacji został major Andrea Sgandurra. Po oficjalnym powołaniu jednostki przyszedł czas na szkolenie nowych funkcjonariuszy. Taktyczny kurs szturmowy uczył rekrutów nowoczesnych technik strzelania - w tym strzelania wyborowego. Zadbano także o naukę „ofensywnej jazdy”. Pierwszy sprawdzian umiejętności NOCS miał miejsce w 1975 roku, kiedy to świeżo upieczeni operatorzy musieli stawić czoła lewicowej grupie terro-
rystycznej o nazwie Proletariacka Służba Zbrojna (NAP) oraz grupie prawicowej „Nowy Porządek”. Obie akcje zakończyły się sukcesem i doprowadziły do aresztowań dwóch niebezpiecznych terrorystów Gentile Schiavone i Pierluigi Concutelli. Pasmo sukcesów, jakie odnosiła jednostka, zwróciły uwagę rządu włoskiego, dzięki czemu pozyskała nowe fundusze i zmodyfikowała swoją strukturę. Biuro Antyterrorystyczne, w ramach którego działało NOCS, zostało gruntownie zmodernizowane. W miejsce starej jednostki powstały trzy nowe: Agencja Wywiadu Wojskowego (Servizio per le Informazioni e la Sicurezza Militare SISIM), Agencja Wywiadu Cywilnego (Servizio per le Informazioni e la Sicurezza Democratica SISDE) oraz policyjna Agencja Antyterrory-
styczna (UCIGOS). Ta ostatnia została, z biegiem czasu, przekształcona w NOCS. Jedną z najbardziej spektakularnych akcji, przeprowadzonych przez NOCS, było odbicie amerykańskiego generała, pełniącego funkcję szefa sztabu wojsk NATO, James’a Dozier’a, z rąk Czerwonych Brygad w 1982 roku. Cała akcja została przeprowadzona bez jednego wystrzału i zakończyła się całkowitym sukcesem. Na przestrzeni ubiegłych lat NOCS przeprowadziło ponad 4500 operacji, zakończonych ok. 205 aresztowaniami. Doskonałe wyszkolenie zapewnia im możliwość operowania w każdych warunkach, w których może pojawić się zagrożenie ze strony terrorystów - takich jak samoloty, pociągi, biurowce czy teren zurbanizowany. Mimo to jednostka ciągle poszerza zakres swoich działań. W obrębie jednostki powstała nowa grupa informatyczna, która ma na celu integrowanie działań całości w ramach programu C3I, zapoczątkowanego przez brytyjską Policję. Ponadto, NOCS cały czas podnosi swoje kwalifikacje i doświadczenie, regularnie trenując z siostrzanymi jednostkami z całego świata. Mowa tu o takich grupach jak: FBI, niemieckim GSG, holenderskim
KCT, francuskim RAID i wielu innych. Tego typu treningi pozwalają na świeże spojrzenie na niektóre sytuacje, czyniąc NOCS kolejną jednostką, mającą za zadanie zapewnienie cywilom spokoju w dzisiejszym świecie. Marcin „Mirra” Dudojć
21
pO Force
NOCS
23
pO Force
NOCS
25
monte cervino pO Force
4 Reggimento Alpini Paracadutisti ludzie gór
Żołnierze jednostek specjalnych cieszą się zasłużoną opinią elity sił zbrojnych. Pod względem odporności psychofizycznej i wyszkolenia znajdują się na szczycie totemicznego pala. Jednak i ich można podzielić na mniej i bardziej twardych; w tej ostatniej grupie z pewnością znajdą się komandosi jednostek górskich. W przypadku włoskich sił zbrojnych owo miejsce przypada 4 Regimentowi Desantowemu Alpini i jedynego tworzącego go batalionu – Monte Cervino. Mimo stosunkowo krótkiego stażu w roli sił specjalnych batalion – i cały regiment – odwołują się do znacznie dłuższej tradycji.
H
istoria samych Alpini, włoskiej piechoty górskiej, sięga roku 1872. Wtedy to kapitan Giuseppe Perrucchetti zaproponował utworzenie oddziałów milicji, mających za zadanie ochronę północnych granic młodego Królestwa Włoch. Podstawowym założeniem było prowadzenie rekrutacji do tych jednostek wśród mieszkańców terenów przyszłych działań; miało to skutkować wysoką zdolnością bojową, wynikającą z doskonałej znajomości terenu, a także silną motywacją do walki dzięki osobistym więzom z miejscem służby. Początkowo sformowano piętnaście kompanii tego typu, po 120 żołnierzy w każdej. Jednak ich liczba szybko rosła – w 1882 roku istniało już ponad siedemdziesiąt kompanii Alpini, zgrupowanych w sześciu regimentach. Podwojono też ich stan osobowy i stworzono osiem baterii arty-
lerii górskiej. Kolejne lata przynoszą dalszy wzrost sił i kilka reorganizacji. Powstaje też ochotniczy batalion afrykański, który jako pierwszy, spośród jednostek piechoty górskiej, przechodzi chrzest bojowy podczas I Wojny Włosko-Etiopskiej w 1896, tracąc niemal 80% stanu w przegranej przez Włochów bitwie pod Aduą. Sprawdzianem dla całości Alpini staje się dopiero I Wojna Światowa. Początkowa, szybka ofensywa Włochów staje w miejscu, gdy do osłabionych austriackich garnizonów dołączają posiłki. Wiele ataków musi być prowadzonych pod górę; nocne wspinaczki, połączone z porannym natarciem. Jednak nie sposób dostarczyć tą samą drogą ciężkiej broni, koniecznej do dalszych ataków na ufortyfikowane pozycje austriackie. Alpy stają się teatrem wyczerpującej wojny pozycyjnej, nazwanej później „Wojną w śniegu i lodzie” . Powstają okopy, setki mil zasieków, w zboczach górskich – a nawet w lodowcach - drążone są r o z -
budowane podziemne fortece. Jednak największym przeciwnikiem jest sama natura; tysiące żołnierzy ginie na skutek lawin, powstają nawet specjalne oddziały, mające na celu ratowanie pogrzebanych przez żywioł towarzyszy. Trwają eksperymenty z jednostkami narciarzy. Saperzy drążą tunele w celu wysadzania w powietrze umocnionych pozycji nieprzyjaciela. Wszystkie strony konfliktu mają problemy z utrzymaniem linii zaopatrzeniowych, co dodatkowo utrudnia walczącym przetrwanie w wymagających warunkach.
dycje swojego protoplasty. Pod tą nazwą uczestniczy w misjach międzynarodowych – Operacji Albatros w Mozambiku, misji stabilizacyjnej w byłej Jugosławii i operacjach w Iraku, w międzyczasie przekształcając się z kompanii w batalion. W 2004 roku batalion ten staje się jedyną jednostką bojową sformowanego na nowo 4 Regimentu Alpini, przejmując jego, odznaczony kilkunastoma medalami, sztandar. Od kilku lat elementy obu kompanii batalionu biorą udział w misji afgańskiej jako część włoskiego kontyngentu.
Po wojnie jednostki piechoty górskiej zostają rozformowane. Ich czas nadchodzi ponownie podczas II Wojny Światowej. Jednym z utworzonych na nowo oddziałów jest samodzielny batalion rozpoznawczy „Monte Cervino” (tą nazwą Włosi określają Matterhorn), w skład którego wchodzą żołnierze szkoleni w górskim ośrodku szkoleniowym Aosta, a także narciarze z tego ośrodka. Batalion bierze udział w ciężkich walkach na terytorium Albanii i Grecji, później zostaje rozformowany w maju 1941 roku, po czym zreorganizowany w październiku tego samego roku i przerzucony na front wschodni w ramach włoskiego kontyngentu. Jednostka ponosi ciężkie straty w lutym 1943 roku, zostaje przerzucona do Francji i przeformowana ponownie, ostatecznie kończąc swój szlak bojowy po wrześniowym zawieszeniu broni. Pojawi się jednak ponownie, znów zmieniając swój charakter. II Wojna Światowa ukazała znaczenie operacji powietrznodesantowych, tzw. Trzeciego Wymiaru. Doceniając to, dowództwo włoskiej armii podejmuje, u zarania Zimnej Wojny, decyzję o utworzeniu plutonów spadochroniarzy w każdej jednostce Alpini. Ich przeznaczenie ma być dwojakie; z jednej strony mają stanowić grupy rozpoznawcze, przystosowane do działań w rejonie górskim i stanowiące przednią straż nacierających brygad, z drugiej zaś mogą infiltrować terytorium nieprzyjaciela - prowadzić operacje na jego zapleczu, atakując cele o strategicznym znaczeniu i znikać bez śladu dzięki przygotowaniu terenowemu oraz niewielkim rozmiarom oddziałów. Pierwszy taki pluton powstaje 1 września 1952 roku w brygadzie „Tridentina”. Szkolenie nowych jednostek odbywa się dwuetapowo. Po czterech tygodniach kursu spadochronowego następuje dłuższy okres przygotowania do całorocznych działań w górach, nauka wspinaczki, ćwiczenia w Alpach i Apeninach. Pierwszy próbny desant odbywa się na lodowcu Ruitor, 3000 m. n.p.m. W latach 60-tych plutony spadochroniarzy zostają wyłączone ze struktur brygad i połączone w podlegającą bezpośrednio dowództwu armii kompanię desantową. W 1990 roku jednostka przyjmuje historyczne imię „Monte Cervino”, dziedzicząc barwy i tra-
W chwili obecnej 4 Regiment stanowi element Włoskich Sił Specjalnych. Jest jednostką szybkiego reagowania, przygotowaną do działań na terytorium nieprzyjaciela. Nacisk kładziony jest na akcje bezpośrednie (chociaż regiment może też wykonywać inne zadania lekkiej piechoty), zwiad, przygotowywanie operacji innych jednostek (np. poprzez wyznaczanie lądowisk i stref zrzutu oddziałów desantowych). Spadochroniarze działają w każdym rodzaju terenu, naturalnie ze szczególnym uwzględnieniem obszarów górskich. Dowództwo regimentu przeprowadza się właśnie z Bolzano we włoskich Dolomitach do Montorio w pobliżu Werony. Jak w przypadku każdej jednostki sił specjalnych, szkolenie nowych kandydatów jest długie i wyczerpujące. Selekcja i wstępny trening jest przedsięwzięciem wspólnym 4 Regimentu, 9 Regimentu Powietrznodesantowego oraz 185 Regimentu Rozpoznania. Zrezygnowano jednak z rekrutacji rdzennych mieszkańców terenów górskich, zamiast tego wyszukując we wszystkich jednostkach wojskowych odpowiednich kandydatów do selekcji. Jej pierwszy etap obejmuje dwa tygodnie w izolacji, w warunkach ciągłego napięcia i przy harmonogramie ćwiczeń dobranym tak, aby doprowadzić do stanu ciągłego zmęczenia i kumulacji stresu. Kandydaci przechodzą liczne ćwiczenia fizyczne i taktyczne, szkolenia bojowe oraz techniczne i testy. Przez cały czas muszą wykazywać jasność umysłu, odwagę, determinację i żelazną siłę woli. Ćwiczenia zmieniają się co roku, aby ochotnicy nigdy nie mogli być pewni, co ich czeka. Nie znają również wymagań minimalnych, co motywuje ich do większego wysiłku. Ci, którzy przejdą pierwszą fazę selekcji, biorą udział w trwającym 31 tygodni podstawowym kursie operacji specjalnych. Rozpoczyna się on kursem spadochronowym, po którym następuje kilka tygodni nauki topografii, nawigacji i orientacji w terenie. Kolejnym etapem jest niemal trzymiesięczne szkolenie z podstaw działania taktycznego, sztuki przetrwania, maskowania i działań rozpoznawczych oraz cztery tygodnie szkolenia technicznego, obejmującego pierwszą 27
pO Force
monte cervino pomoc, obsługę broni (wraz z ćwiczeniami praktycznymi), a także planowanie operacji specjalnych. Sercem całego szkolenia jest niemal dziewięciomiesięczny etap specjalizacji Rangera, specyficzny dla rekrutacji do 4 Regimentu. Najpierw następuje trzymiesięczne szkolenie terenowe, mające na celu tak fizyczne, jak i psychologiczne ukształtowanie nowych komandosów. Podczas wyczerpującego treningu górskiego zwiększają swoją siłę i samokontrolę, pewność siebie, zdolności pokonywania własnych ograniczeń i niespodziewanych przeszkód. Ćwiczenia obejmują szkolenie z operacji właściwych lekkiej piechocie, przeplatanych z symulowanymi rajdami i zasadzkami właściwym działaniom oddziałów specjalnych, szkoleniem strzeleckim oraz krótkim kursem walki w terenie zurbanizowanym. Kolejnym etapem są specjalistyczne kursy wspinaczkowe i narciarskie, ćwiczące zdolności bojowe w połączeniu z nauczanymi na nich technikami poruszania się, a także zasady przetrwania w górach w warunkach zimowych. Ostatni etap szkolenia to cztery kursy, obejmujące techniki walki wręcz, pogłębienie wiedzy o pierwszej pomocy, działania na terenach skażonych oraz sposoby unikania wykrycia, przetrwania na terytorium nieprzyjaciela i odporności na techniki przesłuchań. Ten ostatni kończy się symulacją, sprawdzającą nabyte umiejętności, wolę i determinację komandosów w warunkach izolacji, stresu i skrajnego wyczerpania. Oprócz tego pluton rozpoznania przechodzi dodatkowe szkolenia z CQB (walka na krótkim dystansie) oraz zaawansowanych technik desantowych, obejmujących zrzuty z dużych wysokości, zakończonych niskim (HALO), lub wysokim (HAHO) otwarciem spadochronu. Po otrzymaniu przydziału do jednej z dwóch kompanii bojowych, komandosi mogą brać jeszcze udział w kilku specjalistycznych kursach, m. in. szkoleniu snajperskim, kursach instruktorskich wspinaczki i narciarstwa, ćwiczeniach z ochrony osób, medycznych czy saperskich. Jednostka współpracuje też blisko z innymi oddziałami tego samego typu, m. in. z amerykańskim 75 Regimentem Rangerów, poszerzając w ten sposób swoją bazę szkoleniową i zbierając nowe doświadczenia. Wyposażenie Alpini nie odbiega poziomem od innych włoskich jednostek specjalnych. Główną bronią długą są karabinki szturmowe Beretta SCP 70-90 - wersja ze składaną kolbą i skróconą lufą - Steyr AUG, Colt M4 oraz Heckler&Koch G36. Z broni krótkiej można wymienić Berettę 92 FS, a także pistolety maszynowe H&K MP5 (głównie w wytłumionej wersji SD i maksymalnie skróconej K) oraz nowoczesne MP7. Broń wsparcia to, używane przez większość jednostek Wło-
skiej Armii, FN Minimi, występujące w kilku wersjach – na amunicję kalibru 5,56 i 7,62, a także w skróconej wersji Para; niemal niezmieniony od czasów II Wojny Światowej MG42 / MG3 i jeszcze starszy, ale nadal stosowany w wielu armiach, Browning M2 kalibru 12,7mm. Komandosi korzystają również ze strzelb Benelli M4 Super 90 i SPAS-15 oraz kilku modeli karabinów snajperskich: SR-25, Accurancy International, Sako TRG-42 i H&K G3SG1 i, oczywiście, z przeciwsprzętowego karabinu Barrett M82. Ponieważ jednostka wypełnia również zadania charakterystyczne dla standardowej piechoty, na liście nie mogło zabraknąć nieco cięższej broni: od granatników M203 i H&K 69, poprzez granatnik automatyczny MK19, aż do wyrzutni pocisków przeciwpancernych Panzerfaust 3, Milan i moździerzy 60mm Hirtenberger M6C. Jednak największym atutem włoskich Rangerów jest nie ich wyposażenie, ale poziom wyszkolenia korzystających z niego komandosów. Wspomniany program szkolenia przekształca ochotników w jednych z najbardziej wytrwałych żołnierzy świata. W jednostkach specjalnych ceni się nie tylko odporność fizyczną – tą można stosunkowo łatwo wykształcić – lecz przede wszystkim siłę psychiki służących w tych jednostkach żołnierzy. Determinację Alpini z 4 Regimentu obrazuje ich motto: Mai Strack – nigdy zmęczeni. Nie powinno to dziwić – nie od dziś wiadomo, że góry są jedną z najlepszych szkół charakteru. Marcin Szczepański
29
pO Force
monte cervino
31
pO Force
monte cervino
33
pO Force
monte cervino
Umundu
Umundurowanie i wyposażenie żołnierza Monte Cervino
Nakrycie głowy żołni
Karabin maszynowy
FN Minimi
Mundur w kamuflażu Vegeta żołnierzy 4 Regi Karabin snajperski
KA SR-25
Karabin szturmowy
Beretta SCP 70-90
urowanie
ierza Monte Cervino
ato Italiano, uĹźywany przez imentu Alpini
Karabin szturmowy
Steyr AUG
Pistolet maszynowy
H&K MP7
Pistolet
Beretta 92 FS
35
pO Force
UTG
UTG Vegetato
Zasobniki na magazynki
Często zdarza się sytuacja, że zdobywamy upragniony mundur oraz replikę. Pozostaje tylko rozglądnąć się za stosownym, pasującym do całości, oporządzeniem. O ile sprawa ze zdobyciem munduru jest zazwyczaj nieskomplikowana, o tyle zakupienie kontraktowej kamizelki może sprawić nam nieco problemu. Jeśli oczywiście zależy nam na wyposażeniu, używanym przez żołnierzy w ich codziennych obowiązkach. Wyjątkiem są tu sytuacje, gdzie kontraktowe oporządzenie jest marnej jakości – tak, jeśli chodzi o użyte przy jego produkcji materiały, jak i podstawową ergonomię. Skazani wówczas jesteśmy na producentów cywilnych, których asortyment może nas czasami mocno zaskoczyć. Dokładnie tak sytuacja wyglądała w przypadku oporządzenia we włoskim kamuflażu. Nie pozostało nam nic innego, jak zdobyć oporządzenie spoza obiegu wojskowego. Poniżej znajdziecie jego recenzję.
D
o naszych rak trafiła kamizelka taktyczna typu UTG (Utility Tactical Gear) niemieckiej firmy Mil-Tec. Głównie dlatego, że pragnęliśmy dokonać porównania wersji przygotowanych dla wojska oraz tych, które trafiają na rynek cywilny. Udało nam się zamierzenie osiągnąć połowicznie, ponieważ zdobyliśmy jedynie kontraktowy mundur, natomiast kamizelka, używana przez żołnierzy z Półwyspu Apenińskiego, pozostała poza naszym zasięgiem. Zdołaliśmy jednakże zdobyć wersję przeznaczoną na rynek cywilny, która w razie problemów, jakie były naszym udziałem, może pełnić rolkę zamiennika. Może również, co równie prawdopodobne, zostać wybrana przez niektórych z Was, jako podstawowa – ze względu na dostępność oraz jej rodzaj – różny od tych, które pozostają na wyposażeniu Armii Włoskiej. Pierwsze wrażenie:
Zaraz po wyjęciu z opakowania dokonujemy zazwyczaj pierwszych oględzin naszego nowego nabytku. Nie inaczej było w naszym przypadku. Kamizelka została uszyta na siatce nylonowej, do której przymocowano resztę zasobników. Sama siatka sprawia wrażenie solidnej, ale jednocześnie niezbyt grubej, co w efekcie nie spowoduje nadmiernego dyskomfortu podczas jej używania. Cała kamizelka oraz zasobniki na niej naszyte (100% materiału), wykonane są z poliestru o niewiadomym składzie i pochodzeniu. Producent nie zamieścił tej informacji w postaci metek lub innych nośników informacji. Wywnioskować z tego faktu można, że nie jest to Cordura Du Ponta, a jej tańszy odpowiednik. Dzięki temu kamizelka jest tańsza od odpowiedników tego typu, wykonanych na oryginalnej Cordurze. Z drugiej zaś strony nie mamy gwarancji jakości materiału. Kompromis, przed jakim bardzo często zostajemy postawieni w dzisiejszych czasach. Niemniej materiał nie sprawia wrażenia, jakby miał nas zawieść nazbyt szybko. Na pierwszy rzut oka nie widać również, by kamizelka posiadała jakieś wady produkcyjne, w postaci choćby wadliwego szycia, jakże częste w produktach z niższej półki. Dobrze to wróży jej przyszłemu użytkowaniu. Opis kamizelki:
Zasobnik ogólnego przeznaczenia (apteczka)
Kamizelka to raczej typowy produkt z serii UTG. Jest to więc kamizelka trójstopniowa, panelowa (część plecowa oraz dwie części piersiowe), o trzystopniowej regulacji za pomocą linek oraz klamer typu ITW, ściąganych w części piersiowej. Kamizelka zapinana jest z przodu za pomocą zamka błyskawicznego oraz,
dodatkowo, dwóch klamer typu ITW. Cała część plecowa pokryta jest paskami systemu PALS, dzięki czemu uzyskujemy dodatkową przestrzeń do zamontowania, na przykład, butpacka. Oczywiście możliwości jest dużo więcej, a konfiguracja części plecowej zależy tylko i wyłacznie od naszych wymagań i osobistych preferencji. System pasków PALS zamontowany jest na zewnętrznej części siatki, z której zrobiona jest kamizelka w części plecowej. Jej dwuwarstwowość pozwoliła na wykorzystanie przestrzeni między warstwami siatki na dodatkową, wewnętrzną kieszeń, w której mozemy umieścić, na przykład, camelbacka. W momencie przenoszenia zaś plecaka lub oprządzenia na taśmach, można spokojnie umieścić w niej gąbkę, co pozwoli na zwiększenie komfortu użytkownika. Producent pomyślał również o naszyciu, w górnej częsci pleców, taśm VELCRO, dzięki czemu możliwe jest zamocowanie napisów wszelkiego typu. W momencie ich nieużywania możemy wykorzystać znajdujące się na taśmie paski PALS. Nad wspomnianą wyżej kieszenią znajduje się uchwyt ewakuacyjny. Niestety, jest on jedynie przyszyty do górnej części kamizelki, więc w przypadku obciążenia go może nie wytrzymać. Nie plecam raczej prób “ewaku-
owania” rannego w ten sposób. Szkoda, że w tym przypadku projektanci nie pokusili się o wszycie taśmy na całej długości pleców, dzięki czemu rozłożony zostałby ciężar i uchwyt mógłby spełniać dwoje podstawowe założenie. W przedniej części barkowej nie znajdziemy naszytych pasków PALS, a jedynie dwa D-ringi – po jednym na każdą stronę. Wewnętrza część paneli piersiowych zawiera, dodatkowo, dwie kieszenie, zapinane na zamek błyskawiczny. Służą one do przenoszenia map lub dokumentów podobnego typu, aczkolwiek można w nich przenosić o wiele więcej, niźli wynika to z ich pierwotnego przeznaczenia. Moduły: Kamizelka ta, jak każda z gatunku UTG, jest kamizelką ze stale wszytymi modułami. Model, który otrzymaliśmy do testów, posiadał ich osiem, w tym jeden
Zasobnik na granaty typu Flashbang dopinany w postaci kabury na broń osobistą. Ten ostatni, jako jedyny, można odpiąć i na jego miejscu przyczepić cokolwiek innego. Wszystkie moduły wykonane są z tego samego poliestru, co cała kamizelka, podszytego jedynie od strony spodniej materiałem wodoodpornym. Lista pouchy: 1. poziomy, ogólnego przeznaczenia Znajdujący się po lewej stronie zasobnik pomieści, na przykład, opatrunek osobisty czy inną drobnicę. Za-
Kabura na pistolet
37
Zasobnik na granaty typu Flashbang
pO Force
UTG mykany jest, jak i reszta pouchy, rzepem. Taśma Velcro została również przyszyta na zewnętrznej stronie klapki – w celu umieszczenia plakietki z nazwiskiem, stopniem lub odznaką jednostki. 2. Pionowy, przeznaczony na granaty typu Flashbang Po lewej stronie, u góry kamizelki, znajdziemy trzy kieszenie, przeznaczone na granaty typu Flashbang. Pamiętajmy, że kamizelki typu UTG przeznaczone były pierwotnie do CQB, dlatego też większość zasobników przeznaczona jest do przenoszenia używanego w podczas tego typu działań wyposażenia. 3. Pionowy, przeznaczony na zapasowe magazynki Po prawej strony kamizelki, w jej części dolnej, znajdziemy potrójną ładownicę na zapasowe magazynki. Ich wielkość pozwala na umieszczenie w środku magazynków praktycznie każdej wielkości, aż do M14 włącznie. Dzięki wszyciu, w ich środkowej części, ściągacza, nie musimy się martwić, że mniejsze magazynki będą miały tendencję do niekontrolowanego wysuwania się. 4. Skośny, przeznaczony na broń osobistą Dodatkowym zasobnikiem, który dodatkowo posiada możliwość odczepienia od kamizelki, jest kabura na broń osobistą. Jej wielkość pozwala, bez żadnego problemu, na przenoszenie najpopularniejszych pistoletów typu Glock lub Beretta wraz z dodatkowym magazynkiem, umieszczanym w specjalnej przegródce, znajdującej się w górnej części kabury.
Kolejnym uzytecznym dodatkiem jest pas, który przymocowany jest w dolnej części kamizelki na sześciu szlufkach. Same szlufki zapinane są za pomocą napy oraz rzepa, co na pewno utrudni, lub wręcz uniemożliwi, ich samoczynne wypinanie się pod obciążeniem pasa głównego. Podsumowanie: Plusy: 1. Lekkość i przewiewność konstrukcji 2. Możliwość regulacji, zależnie od potrzeb i preferencji oraz budowy ciała 3. Dodatkowy, odpinany pas 4. Podgumowanie zasobników od strony wewnętrznej 5. Wewnętrzne kieszenie Minusy: 1. Brak informacji na temat użytego materiału 2. Nieznaczna różnica w kolorze kamuflażu 3. Materiał w zewnętrznej części barków, który może pękać
Redakcja magazynu serdecznie dziękuje sklepowi www.vest.pl za udostępnienie kamizelki do testów.
Pas biodrowy
Barkowa część kamizelki podszyta rzepem
Uchwyt systemu ratunkowego
39
pO Force
UTG
Barkowa część kamizelki podszyta rzepem
Pasy systemu modułowego podszyte rzepem
Pasy regulacyjne
Pas biodrowy - tył
Uchwyt systemu ratunkowego Barkowa część kamizelki podszyta rzepem
Poziomy zasobnik
Pasy systemu modułowego
41
pO Force
UTG
Barkowa część kamizelki podszyta rzepem
Zasobnik ogólnego przeznaczenia (apteczka)
Zasobniki na magazynki
Pas biodrowy
Barkowa część kamizelki podszyta rzepem
Zasobnik na granaty typu Flashbang
Kabura na pistolet Fastexy zapinające kamizelkę
43
pO Force
Vegetato
Mundur Polowy Armii Włoskiej
Jak mogliście się przekonać w poprzednich odsłonach naszego cyklu, poświęconego umundurowaniu różnych armii świata, można wśród nich znaleźć wyjątkowo ciekawe projekty – tak kamuflażu, jak i kroju. Również materiały użyte to uszycia konkretnych modeli różnią się od siebie w zależności od klimatu, jaki panuje na danym terenie oraz przeznaczenia jednostek, które planowo konkretny uniform miały używać. Również Armia Włoska, bo tą zajmujemy się w bieżącym numerze, nie odstaje specjalnie od standardu. Przyjrzyjmy się więc bliżej zestawowi mundurowemu w kamuflażu Vegetato. Pierwsze wrażenie: Na pierwszy rzut oka widać, że mundur przygotowany jest do użycia w klimacie śródziemnomorskim. Świadczyć o tym może grubość materiału, jaki został użyty do jego uszycia oraz otwory wentylacyjne, usytuowane pod pachami, które nie posiadają możliwości zamknięcia. Materiał, wykorzystany przy produkcji munduru, nie przypomina żadnego z dotychczas przeze mnie widzianych czy testowanych. Również metka nie zawiera tego typu informacji, więc nie dowie się czytelnik z tego artykułu, jakiego materiału i o jakim splocie użyto w trakcie produkcji włoskiego uniformu. Jedyne spostrzeżenie, jakie można poczynić w trakcie oględzin organoleptycznych to takie, że tkanina nie jest w 100% bawełniana. Ewidentna domieszka sztucznego włókna nadała tkaninie lekko brezentowej faktury. Splot zaś przypomina nieco Rip-Stop, co poznać można po charakterystycznej fakturze tkaniny (jest jakby w kratkę), której nie zdołał pokryć nawet nadruk kamuflażu. Dzięki temu jednak mundur będzie zapewne wytrzymalszy od, choćby, brytyjskiego Lightweighta. Materiał: Jak wspomniałem wyżej, nie jesteśmy w stanie określić składu materiału, jaki został użyty do przygotowania włoskiego munduru. Przynajmniej nie na podstawie informacji z metek czy oglądowo. Co można stwierdzić to fakt, że tkanina swą grubością przypomina brytyjski mundur letni (Lightweight), jednakże splot i skład materiału różnią się. Włoski mundur sprawia wrażenie solidniejszego, bardziej wytrzymałego na potencjalne uszkodzenia mechaniczne, jakie mogą powstać podczas codziennej służby oraz działań polowych. W kilku miejscach postanowił projektant wzmocnić projekt poprzez podwojenie ilości materiału, użytego podczas szycia.
Sytuacja taka ma miejsce w przypadku tradycyjnych miejsc, które posiadają zwielokrotnione prawdopodobieństwo uszkodzenia. Mowa tu oczywiście o spodniach i dodatkowej warstwie materiału na pośladkach i w okolicach krocza – czyli miejscach, które najszybciej ulegają uszkodzeniu. Kolejne wzmocnienia, o długości około 15 centymetrów, znajdziemy również na kolanach. Szycie: Tutaj niestety dopatrzeć się można niejakich uchybień. Nie chodzi co prawda o sposób szycia, ponieważ jest ono zrobione poprawnie, a o prucie się szwów. W opisywanym mundurze dało się zauważyć snucie się nici w kilku miejscach. Nie wróży to najlepiej jego trwałości. Funkcjonalność: Funkcjonalność mundury to jedna z najistotniejszych cech, jakie takie ubiór winien posiadać. Przyjrzyjmy się więc, jak udało się zaprojektować Włochom ich mundur od tej właśnie strony. Spodnie: Spodnie zostały zaprojektowane klasycznie (kolejny projekt wzorowany na BDU). Posiadają oczywiście kilka wyróżniających je cech, które są charakterystyczne dla tego konkretnego modelu. Jedną z cech wyróżniających jest, chociażby, wstawienie w spód nogawek gumowych ściągaczy wraz, dzięki którym można regulować ich obwód. Przydatne w momencie, kiedy chcemy, na przykład, nosić spodnie na butach. Dzięki gumowemu ściągaczowi zdołamy je idealnie dopasować, a nogawka będzie sprawiała wrażenie umieszczonej w bucie. Ciekawe rozwiązanie znajdziemy również w kwestii regulacji pasa. Jest ono nieco zbliżone do, opisywanego w poprzednim numerze, munduru Armii Holenderskiej. Różne oczywiście jest
Mundur - sylwetka
Lewa część barkowa rozwiąza-
nie samego zapinania, ponieważ w całym komplecie nie znajdzie użytkownik ani jednej taśmy velcro, a i sprawia regulacja wrażenie mniej wytrzymałej, ale na plus zawsze zaliczyć trzeba jej istnienie. Rozporek oraz kieszenie – te z tyłu oraz cargo – posiadają podwójne klapy, dzięki którym przykryte są guziki. Całość zaś zapinana jest przy użyciu guzików kanadyjskich. Ilość kieszeni w spodniach: Dwie kieszenie z tyłu; MCCU ma dwie, ACU dwie, Flecktarn jedną, DPM jedną, Łączna ilość kieszeni – 6 dwie cargo (boczne), dwie z przodu, dwie z tyłu Dla porównania MCCU ma 6, ACU 8, fleck 5, DPM 5. Bluza: W przypadku projektu bluzy daje się zauważyć nowoczesne tendencje wzornicze. Świadczyć o tym może chociaż rezygnacja z pagonów oraz taśmy velcro, przeznaczone do umieszczenia na nich oznaczeń oraz rang. Taśmy znajdziemy cztery. Dwie z nich przyszyto na ramionach i nadano kształt tarczy. Przeznaczono je do przymocowania oznaczeń Państwowych oraz plakietki z nazwą jednostki, w której służy żołnierz. Kolejne dwie, w kształcie prostokąta, przymocowano nad kieszeniami. Z powodu lekkiego odchylenia samych kieszeni, one również ustawione są pod lekkim kątem do poziomu.
Kolejne dwie naszywki znajdziemy na kołnierzy. Są to, umieszczone po obydwu jego stronach, gwiazdy Paktu Północnoatlantyckiego. Kołnierz, choć na pierwszy rzut oka przypomina raczej produktu konserwatywne, nosi już ślady nowoczesnego wzornictwa. Włoski projektant zastosował bowiem własną wersję zapinania, która aspiruje już do miana stójki. Do zapięcia kołnierza służy nam zakładka materiałowa z guzikiem kanadyjskim po drugiej stronie. Bardzo ciekawe rozwiązanie, które pozwoliło zachować klasyczny wygląd oraz nowoczesną funkcjonalność. Rękawy są proste, z możliwością ich regulacji za pomocą zakładki z materiału oraz czterech guzików kanadyjskich. Wszystkie cztery, zewnętrzne kieszenie zapinane są również na guziki. Każda klapa jest podwójna, dokładnie tak samo, jak miało to miejsce w przypadku spodni. Niestety, obydwie kieszenie na piersiach są przyszyte klasycznie, to znaczy w orientacji pionowej. Spory minus za funkcjonalność – szczególnie w porównaniu do innych, nowoczesnych konstrukcji. Kieszeń wewnętrzna, znajdująca się po lewej stronie, zapinana jest na zamek błyskawiczny. Żeby się do niej dostać wystarczy odpiąć jeden guzik na wysokości pagonu. Miło, że pomyślano o dodatkowej, wewnętrznej kieszeni. Dzięki czemu mamy możność w miarę bezpiecznego przechowywania wartościowych dokumentów oraz pieniędzy. Bluza, jak i cały mundur zresztą, zapinana jest za pomocą guzików kanadyjskich. Główna linia zapinania, podobnie jak kieszenie, również posiada drugą warstwę materiału, które przykrywa zapięcie. Wyjątkowo estetyczne rozwiązanie. Ilość kieszeni w bluzie: Pięć kieszeni; ACU i MCCU cztery, „Flecktarn” trzy, a brytyjski DPM dwie Jak widać ilość kieszeni w bluzie jest spora i przewyższa wszystkie do tej pory opisywane uniformy. 45
Mundur - rzut
pO Force
Vegetato Czapka: Czapka, którą dostaliśmy w komplecie, jest bardzo zbliżona w kroju do amerykańskiego ACU Patrol Cap. Najpoważniejsze różnice to grubość oraz rozmiar daszka, który w amerykańskiej „patrolówce” jest mniejszy ale grubszy, otwory wentylacyjne, umieszczone po bokach włoskiego nakrycia głowy, które w klimacie gorącym pozwolą na odpowiednią wentylację oraz ściągacz, znajdujący się w tylnej części czapki w kamuflażu Vegetato. Wloska czapka jest również nieco płytsza niż amerykański odpowiednik. Na tym, zasadniczo, kończą się większe różnice pomiędzy tymi dwoma nakryciami głowy. Jeśli oczywiście pominąć sposób wykończenia tych dwóch produktów, który zdecydowanie przemawia za wersją amerykańską. Producent włoskiego modelu doszedł bowiem do wniosku, że zupełnie zbędne jest zrobienie zaszewek i pozostawił końcówki materiału zupełnie niezabezpieczone. Dzięki temu snuje się on całej powierzchni wewnętrznych szwów.
Nogawka spodni
Podsumowanie: Jak mogliście wywnioskować z powyższego opisu, zestaw mundurowy Armii Włoskiej jest projektem przejściowym pomiędzy konstrukcjami powojennymi oraz nowoczesnymi, jak amerykański ACU. Posiada sporo nowoczesnych rozwiązań oraz klasyczną linię, co może dla niektórych, co bardziej konserwatywnych osób, być sporą zaletą. Niestety, zdarzyły się Włochom również niedociągnięcia w postaci szycia, co jest na prawdę sporym minusem. Z drugiej strony mamy ciekawy materiał, który w letnie dni da nam przewagę komfortu i nie pozwoli przegrzać organizmu. Każdy jednak musi dokonać wyboru we własnym zakresie.
Kieszeń zapinana na guziki kanadyjskie
Redakcja Magazynu serdecznie dziękuje Maerikowi za udostępnienie munduru do testów.
Górna część bluzy wraz z czapką
Wywietrzniki pod pachami
Widok na pas spodni oraz dolną część bluzy
47
pO Force
ACU
Advanced Combat Uniform w kamuflażu Armii Włoch
W niniejszym numerze zamieściliśmy artykuł na temat kontraktowego munduru Armii Włoskiej, mający dać pojęcie tym z Was, którzy mieliby ochotę na stylizowanie się na jednostki armii z Półwyspu Apenińskiego. Nie zawsze jednak kontraktowe mundury są dla nas dostępne i sięgnąć musimy po alternatywę. Poniżej znajdziecie opis takiej alternatywy – munduru firmy MFH w kamuflażu Vegetato.
O
pisywany przez nas mundur nie jest dokładną kopią włoskiego uniformu. Został on uszyty na wzór amerykańskich ACU (a raczej jest wariacją na temat amerykańskiego munduru), dzięki czemu nabywca zyskuje użytkowe walory wspomnianego wcześniej munduru oraz kamuflaż włoskiej Armii. Ze względu na powyższe do porównania użyjemy oryginalnego produktu US Army, dzięki czemu uzyskacie odpowiednią bazę do oceny opisywanego munduru.
chodzi raczej o fakt samego szycia, a o wykończenie już przyszytych elementów. Rzuca się w oczy w kilku miejscach niedbałe zakończenie ściegu lub snująca się nić. Dokładnie takie same snucie się nici dostrzegliśmy w kontraktowym zestawie. Czyżby ta sama szwalnia?
Występują również różnice pomiędzy
Amerykańscy projektanci, przygotowując projekt nowego munduru dla US Army, mieli na uwadze zwiększenie użyteczności oraz komfortu takiego odzienia. Stary, poczciwy BDU został odświeżony, głównie poprzez dodanie mniej lub bardziej witalnych usprawnień i udogodnień. Spodnie w zestawie MFH zapinane są na guziki kanadyjskie, podobnie jak ma to miejsce w przypadku ACU. Jako uzupełnienie znajdziemy zewnętrzne ściągacze, zrobione na bazie mini-fastexów które ułatwią nam dopasowanie ich rozmiaru do naszych wymiarów. Różnica pomiędzy spodniami MFH a ACU Proppera jest taka, że amerykańskie spodnie mają, jako regulację dodatkową pasa, wszytą tasiemkę w wewnętrzną część pasa. Obydwa modele posiadają wzmocnienia na pośladkach oraz kolanach.
Funkcjonalność:
O ile na pierwszy rzut oka jest to kopia ACU, przy Pierwsze wrażenie: bliższych oględzinach daje się zauważyć spore różnice. Część z nich jest zupełnie bez znaczenia dla funkPierwsze wrażenie, jakie odnosimy w zetknięciu z cjonalności kompletu, natomiast niektóre wpływają mundurem, jest bardzo pozytywne. Dlaczego? Choć- nań negatywnie. Przyjrzyjmy się bliżej tym różnicą. by z tego powodu, że mundur się „nie świeci” jak ma to miejsce w przypadku wielu produktów tego typu. Spodnie:
Materiał: Materiał, z którego uszyto komplet, różni się nieco od tego, który został użyty w amerykańskim oryginale. Jest nieco grubszy i bardziej sztywny, czym przypomina repliki mundurów produkcji firmy Helikon-Tex. Jego plusem będzie to, że na pewno będzie miał mniejsza tendencję do przecierania się czy rozdzierania. Ciężej będzie również wszelkiej maści pasożytom przebić się przez jego strukturę. Minusem będzie oczywiście fakt, a i to tylko w cieplejsze dni, zwiększonej temperatury użytkownika. Szycie: Tutaj niestety dostrzec można, że nie do końca pracownicy przykładali się do wykonania swoich obowiązków. Nie
Koplet mundurowy
Jednakże te w ACU (na kolanach) służą również jako kieszenie na ochraniacze na kolana, natomiast te z zestawu Vegetato jedynie naszyte dodatkowe kawałki materiału. Obydwa modele posiadają ściągacze wszyte w dolnej części nogawek. Większe różnice możemy zaobserwować w kwestii kieszeni. Ich krótki przegląd znajdziecie poniżej. Ilość kieszeni w spodniach: Dwie kieszenie z tyłu; MCCU ma dwie, ACU dwie, Flecktarn jedną, DPM jedną, Łączna ilość kieszeni – 6 dwie cargo (boczne), dwie z przodu, dwie z tyłu Dla porównania MCCU ma 6, ACU 8, fleck 5, DPM 5. Różnica pomiędzy ACU i Vegetato MFH nie polega jedynie na ilości kieszeni, ale również na ich rozwiązaniach projektowych. Te w kopii Vegetato bardziej przypominają pomysł, wykorzystany w BDU, niźli nowszy projekt ACU. Przyjrzyjmy się bliżej różnicom. Kieszenie boczne są w obu modelach są identyczne. Również te umiejscowione na pośladkach, zapinane na guziki kanadyjskie, są do siebie zbliżone na tyle, ile to możliwe. Nawet uważny obserwator nie zauważy specjalnej różnicy w tym przypadku. Tę zauważy dopiero, i to na pierwszy rzut oka, w przypadku kieszeni cargo. Już pierwsze spojrzenie ujawnia znaczące różnice. Po pierwsze, klapy w modelu MFH są usytuowane prostopadle, kiedy w ACU mamy je nachylone pod kątem. Kolejne różnice znajdziemy pod klapami. Spodnie w kamuflażu Vegetato posiadają kieszenie zapinane na guziki kanadyjskie, a oryginalny projekt ACU przewiduje w tym miejscu taśmy Velcro wraz ze ściągaczem. Różnica na prawdę spora. Spodnie MFH, jak wcześniej wspomniałem, nie posiadają dodatkowych kieszeni, umiejscowionych w okolicach łydek.
ich prawie wcale. Bluza okazuje się bowiem praktycznie idealną kopią amerykańskiego projektu, łącznie ze skopiowaniem kieszonek, przeznaczonych na ochraniacze łokci. W bluzie MFH znajdziemy więc
główny zamek blyskawiczny, uzupełniony o taśmy Velcro (a przyRękaw wraz z mankietem najmniej ich kopie) na całej długości. Czyli dokładnie tak, jak ma to miejsce w przypadku oryginału (mowa oczywiście o amerykańskim ACU, nie mundurze włoskim). Ilość kieszeni w bluzie: Cztery kieszenie; ACU i MCCU cztery, „Flecktarn” trzy, a brytyjski DPM dwie Czapka: Wraz z mundurem otrzymaliśmy do przygotowania niniejszej recenzji również nakrycia głowy. Firma Vest.pl w tym wypadku dostarczyła nam kompletny zestaw, jaki jest możliwy do nabycia wraz z mundurem, składający się z czapki typu „Garizon Cap” oraz „Baseball Cap”, kapelusza „Boonie Hat” i wielofunkcyjnej szarf. Każdy będzie więc mógł dobrać coś do swo-
Bluza: W przypadku bluzy nie znajdziemy aż tak wielkich różnic, jak ma to miejsce w przypadku spodni. Powiem więcej, nie znajdziemy
Prawa część barkowa
49
pO Force
ACU ich osobistych preferencji. Podsumowanie: Produkt MFH, który nam dostarczono jako bohatera niniejszej recenzji, jest produktem przeznaczonym na rynek cywilny. Ma on zastąpić, w momencie, gdy nie będziemy w stanie zdobyć oryginału, włoski mundur w kamuflażu Vegetato. Tym zaś, którym bardziej przypadł do gustu krój obecnie używanego w US Army munduru, a jednocześnie podoba mu się włoski kamuflaż, pozostanie jedynie zakup recenzowanego produktu. Porównać możecie oba, choćby dzięki recenzją z OpForce Magazine. Ostateczny wybór pozostawiamy jednak Wam. OpForce Magazine pragnie podziękować firmie Vest. pl za udostępnienie opisanego munduru do testów porównawczych.
Lewa część barkowa
Mundur wraz z oraz czapką
z kamizelką
Bluza - część piersiowa
Bluza i nakrycie głowy - porównanie zgodności kolorów
51
pO Force
parka
Parka w kamuflażu Vegetato
Chłodniejsze dni zdarzają się również na Półwyspie Apenińskim, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę działanie w obszarach alpejskich. Również wyjazdy na misje zagraniczne, w ramach oddziałów stabilizacyjnych czy sił pokojowych, mogą zdarzyć się w regionach, gdzie temperatura spada poniżej minimum, w którym można operować bez specjalnej odzieży. Nie inaczej sytuacja wygląda w przypadku gracza airsoftowego. Sięgnęliśmy więc po parkę w kamuflażu Vegetato by uzupełnić nasze recenzje o odzież nieco cieplejszą, bardziej pasującą do aury, panującej obecnie na półkuli północnej. urtka, która będzie głównym bohaterem niniej- wnętrzne, zaprojektowane w formie kwadratu, naszyszej recenzji, została uszyta przez niemiecką tego na kurtkę, pozbawione są zapinania. Są to rówfirmę Mil-Tec, specjalizującej się w produkcji milita- nież jedyne kieszenie wewnętrzne, do jakich mamy riów na rynek cywilny. Jest to kurtka dwustopniowa, dostęp po przypięciu polara do kurtki wierzchniej. to znaczy składa się z dwóch elementów. Pierwszy to Sam polar posiada, jak większość produktów tego kurtka właściwa, zewnętrzna, której głównym zada- typu, ściągacz. Jest on wszyty w spodnią część kurtki, niem jest utrzymanie wilgoci z dala od użytkownika. aby zapewnić nam możliwość ograniczenia podwieDruga część, w postaci bluzy wykonanej z polaru, ma wania podczas wietrznych dni. zapewnić odpowiednią temperaturę w chłodne dni Kolejną różnicą jest wstawienie przez producenta i noce. Obie części można oczywiście nosić osobno. dwóch szlufek z tasiemki na rękawach oraz napy w Dzięki takiemu rozwiązaniu otrzymujemy, zasadni- okolicy karku. Służą one, poza zamkami błyskawiczczo, dwa produkty, które połączone razem możemy nymi oczywiście, do przymocowania polara wewnątrz użytkować w najbardziej chłodne dni. kurki właściwej. Stabilizacja wysoce wskazana, ponieważ użytkownicy będą jej używać podczas aktywnoPolar: ści fizycznej. Do polara nie można mieć zastrzeżeń. Jest to typowy Polar, który otrzymujemy w komplecie z kurtką, jest produkt, który spełni swoje zadanie. raczej standardowym produktem tego typu. Istnieje jednak kilka różnic, którym warto przyjrzeć się bliżej. Kurtka: Po pierwsze jest to kurtka polarowa, która została przeznaczona, między innymi, do noszenia jako ocie- Wierzchnia kurtka to, dzięki wspomnianemu wyżej placz w kurtce wierzchniej. Z tego też powodu produ- polarowi, połączenie kurtki przeciwdeszczowej, przecent zaopatrzył ją w zamek z przelotowym suwakiem, ciwwiatrowej oraz kurtki zimowej. Zamiast wydawać który ułatwia zapinanie kurtki – jako samodzielnego pieniądze na trzy różne produkty, za cenę jednego produktu oraz jako ocieplacza. otrzymujemy je wszystkie, gustownie zapakowane w Połowa kurtki (polarowej), wewnątrz, zaopatrzona kamuflaż włoski Vegetato. jest w podszewkę, która również znajduje się na wewnętrznej stronie rękawów. Dolna połowa Dane techniczne kurtki: jest wspomnianej podszewki pozbawiona, aczkolwiek nie wpływa to materiał – 100% poliester specjalnie na samo użytkowanie. parowalność – 3000g/m2/24h Przyznam nawet, że również wodoodporność – 2000 mm słupa górna część mogłaby podszewwody ki nie zawierać. Jest to jedynie materiał wiatro i wodoodporny miły akcent, nic poza tym. Polar zaopatrzony został Kurtka posiada dwie kieszenie w cztery kieszenie. Dwie zewnętrzne – po obydwu jej boz nich, zapinane na zamek kach. Nie posiada za to żadnych błyskawiczny, znajdują się po kieszeni ani schowków wezewnętrznej stronie kurtki. wnątrz, aczkolwiek spowodowaSą raczej standardowej wielne jest to dołączeniem opisywanej kości, czyli nieco większe niż wyżej podpinki w postaci kurtki polarozłożona dłoń dorosłego rowej. Ta druga zawiera bowiem mężczyzny. Dwie wekieszenie wewnętrzne, które
K
Kaptur kurtki
po przypięciu ocieplacza polarowego, sumują się z kurtką główną. Dodatkową, podłużną kieszonkę, znajdziemy na lewym rękawie. Na wysokości klatki piersiowej kurtka, a dokładniej rzecz biorąc wewnętrzna część podszewki, jest rozcięta (zamykanie na taśmę velcro) i daje możliwość dostania się do wnętrza, to znaczy między wspomnianą podszewkę, a poliester głównego materiału, z którego została uszyta. Na wysokości pasa dysponujemy ściągaczem wraz z pasem materiału, którego zadaniem jest, po odpowiednim związaniu, ochrona przed podwiewaniem. Kurtka jest przecież w zamyśle przeznaczona dla żołnierza, który nieustannie pozostaje w ruchu, wykonując przeróżne czynności podczas swej służby. Rozwiązanie to wyjątkowo powinno przypaść do gustu w mroźne, wietrzne dni, kiedy zmuszeni będziemy częstego schylania się lub poruszania w przyklęku lub pełnym padzie. Kurtka, jak przystało na prawdziwy produkt przeciwdeszczowy, posiada również kaptur. Jest on nieco różny do tych standardowych, głównie ze względu na fakt, iż wyposażony jest w wszyty na stałe daszek, który zapewni dodatkową ochronę przed wiatrem i zacinającym deszczem lub śniegiem. Również rękawy zostały zaprojektowane w ten sposób, by istniała możliwość takiego ich zaciągnięcia, by maksymalnie utrudnić lub wręcz uniemożliwić dostanie się wody lub zimnego powietrza do wnętrza kurtki. Efekt ten osiągnięto poprzez doszycie zakładek, zaopatrzonych w taśmy velcro. Użyte materiały i szycie: Wierzchnia kurtka została uszyta z materiału poliestrowego, będącego kopią oryginalnych rozwiązać firmy DuPont. W takiej też klasie została ona przez nas oceniona – poprzez odjęcie nieco punktów za brak oryginalnych, potwierdzonych marką firmy, która materiał wynalazła, rozwiązań.
Kurtka - widok całościowy
Przyznam jednak szczerze, iż materiał użyty w produkcie niemieckiej firmy plasuje się gdzieś w okolicach średniej półki jakościowej (bazując na danych technicznych; są już dostępne znacznie bardziej zaawansowane materiały, oferujące lepsze parametry użytkowe). Zwrócić uwagę trzeba jednak na fakt, iż nie będziemy raczej tego produktu używać w warunkach ekstremalnych, co pewnie wziął pod uwagę producent przy projektowaniu wyrobu. Dokładnie taką samą jakość prezentuje kurtka polarowa, dołączona jako ocieplacz. Nie jest to może najwyższa półka jakościowe czy cenowa, a i do oryginalności marki Polartec nieco brakuje, jednakże jak poprzednio – na potrzeby ASG jest najzupełniej wystarczający. Dodać należy, że obydwie części składowe zestawu zostały dokładnie sprawdzone pod kątem wad fabrycznych, niedbałości w kroju czy szyciu, oraz zwykłego niedbalstwa. Żadnych z powyższych uchybień nie stwierdzono, dzięki czemu możemy mieć gwarancji raczej bezproblemowego użytkowania zakupionego produktu. Jakość użytych materiałów drugorzędnych, jak podszewki czy nici, jest również bez 53
pO Force
parka zastrzeżeń. Nie zauważyliśmy podczas, dokładnego przecież, oglądania kurtki (łącznie z jej wywlekanie na stronę wewnętrzną) żadnych snujących się nici czy strzępiącego się materiału. Wykonanie więc bez zarzutu.
nie kurtki do napisania recenzji
Kieszen na rękawie
Podsumowanie: Recenzowana przez nas kurtka powinna spełnić zadanie, jaką przed nią zostanie postawione. Wystarczające parametry oddychalności oraz odporności na przesiąknięcie wody będą na pewno jej atutem przy wyborze przez gracza airsoftowego. A i dodatkowy polar, niekoniecznie używany jako ocieplacz, również może się przydać. Plusy: 1. Zestaw dwuczęściowy Kaptur z daszkiem Poprawne szycie Dbałość o szczegóły Poprawność wzoru kamuflażu Minusy: 1. Użycie nieoryginalnych materiałów w kurtce oraz podpince Ocena ogólna: 8/10 Redakcja Magazynu serdecznie dziękuje sklepowi Vest.pl za udostępnie-
Rękaw z zamkiem błyskawicznym
Pagon na rangÄ™. Kurtka z profilu
55
pO Force
beretta
Współczesny kamień filozoficzny, czyli jak zamienić plastik w metal. Beretta Tokyo Marui i zestaw G&G. Dość często w Airsofcie zdarza się sytuacja, kiedy replika naszych marzeń posiada nieznaczne uchybienia, które wpływają na jej całościowy odbiór. Może to być dosłownie wszystko, począwszy od chyboczących się frontów, po nierówno odlane plastiki. To są jednak wady bezpośrednio wpływające na użytkowość repliki. A co wtedy, gdy „wadą” jest tylko różnica w materiale, zastosowanym przez producenta repliki? Odpowiedź nasuwa się sama. Część taką można wymienić na taką, która bardziej pasuje do naszego wyobrażenia oraz materiałów użytych w rzeczywistych modelach. W przypadku replik pistoletów można mówić niemalże o osobnej gałęzi przemysłu, która dostarcza metalowych części, mających zastąpić wersje producenckie, wykonane z plastiku. Nie zawsze jednak, pomimo faktu, że zostały wykonane przez producentów z „wyższej pułki”, części te dają się idealnie spasować. Poniżej znajdziecie artykuł, który doradzi jak poradzić sobie ze zmianą plastikowego szkieletu oraz zamka w Berettcie Tokyo Marui na metalowy, produkowany przez firmę Guay Guay.
G
łówną wadą najlepszych (moim zdaniem) replik pistoletów, czyli wyprodukowanych przez Tokyo Marui, jest materiał części zewnętrznych. Głównie chodzi mi o szkielet oraz zamek, które są zrobione z tworzywa sztucznego. Wprawdzie jest to ABS najwyższej jakości, na pewno lepszy niż „metal” w WE czy chińskich gazówkach, ale nadal jest to tworzywo. Nie jest zimne w dotyku, nie wydaje metalicznego dźwięku i jest dość lekkie. Sprowadza się to więc, tak na prawdę, do kwestii estetyki. Oraz, oczywiście, co w replikach pistoletów bardzo ważne, szeroko pojętych: lansu i współczynnika radochy. Popularnym producentem custom’owych części jest, na przykład, Guarder, którego zamki do replik gazowych zapewniają dobry stosunek jakości do ceny. Przy czym cena zamka to około 65$ w Hong Kongu, 240zł w Polsce. Na terenie reszty Państw może się różnić - w zależności od lokalnych podatków, cła i marży sprzedawcy. Jakość - bardzo pozytywnie zaskakuje, zwłaszcza „ostrość” krawędzi, spowodowana metodą produkcji (wstępny odlew obrabiany potem na CNC) czy, na przykład, jakość lakieru. Innym, choć mniej popularnym, producentem jest firma Shooter Design, stojąca minimalnie wyżej z ceną i jakością swo-
ich części. Zaliczył bym je, jednakże, do tej samej kategorii
cenowo-jakościowej. Przedstawicielem raczej dolnej półki, ale już zdecydowanie nie chińskiej, jest firma znana raczej z produkcji replik elektrycznych i części do nich. Jest to firma G&G, której zestaw zamka, lufy zewnętrznej i kurka miałem okazję montować do repliki Beretty TM. Wrażenia? Zestaw w Polsce kosztował 210zł. Kosztował, bowiem od dawna jest niedostępny. Przyjmijmy, że dziś (bo od tamtego czasu ceny wzrosły znacznie) zestaw taki kosztowałby 230zł. Jest to niższa klasa cenowa, bowiem za cenę samego zamka Guardera otrzymujemy zamek, lufę zewnętrzną, kurek i śrubki do okładzin rękojeści. Kupiony jednak został za jedyne 110zł na rynku wtórnym. Zestaw przychodzi do nas w podłużnym pudełku z nadrukiem G&G. Wewnątrz znajduje się zamek, lufa zewnętrzna, kurek i śrubki w osobnych woreczkach foliowych. Żadna rewelacja, ale z drugiej strony - co może być rewelacyjnego w pudełku? Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, choć i kilka drobiazgów rzuca się w oczy w sposób przeciwny. Najpierw co nas zaskakuje pozytywnie. Na pewno jest to kolor lakieru zamka i lufy zewnętrznej, który jest ciekawym odcieniem szarego (nie jest to czerń). Wygląda o wiele lepiej niż zwykły, czarny zamek. Ogólna „metalowość”, bo zamek po prostu nie jest brzydki. Już po chwili jednak musimy dostrzec wady. Po pierwsze - lakier na kurku jest nędznej jakości, połyskliwy, czarny i wyglądający po prostu „chińsko”. Po drugie - ani muszka, ani szczerbinka, ani zamek w miejscu bezpiecznika, nie ma
plamek (na przyrządach - białych, przy bezpieczniku - białych i czerwonych). Kolejne wady, widoczne od razu, to zaokrąglone krawędzie, nie tak ostre jak w Guarderze bądź u SD. Również napisy wzbudzają mieszane uczucia, ponieważ są nadrukowane, a nie wytłoczone/frezowane/odlane. Wróży to niestety ich szybszym ścieraniem. Pierwszy rzut oka to jednak nie wszystko, co nas interesuje. Do montażu najlepiej przystąpić z przygotowanymi narzędziami. Przyda się komplet pilniczków-iglaków, śrubokręt krzyżakowy, śrubokręt płaski, pęseta, papier ścierny gradacji 800, mały imbus do odkręcenia bezpiecznika... Jednym słowem – wszystkie, najbardziej podstawowe narzędzia, które raczej każdy maniak, a tym bardziej serwisant, ASG posiada. Zaczynamy od przełożenia zespołu BB ze starego zamka do nowego. W tym celu ściągamy oryginalny zamek, wyciągamy z niego, w pierwszej kolejności, prowadnicę sprężyny powrotnej wraz ze sprężyną. Następnie demontujemy cały zespół lufy. Krzyżakowym śrubokrętem odkręcamy blaszkę, trzymającą zespół BB w zamku, i, uważając na sprężynki, wyciągamy ją. Wymaga to delikatnego rozgięcia zamka na boki. Nic szczególnie trudnego o ile pamiętamy kolejność: najpierw wychodzi rozdwojony koniec, od strony lufy, dopiero wtedy można wyciągnąć tył blaszki od strony kurka. Jeżeli wolne końce
blaszki nam się zagięły podczas wyciągania do środka - rozginamy je. Tu pierwsza, bardzo ważna rzecz, o witalnym znaczeniu dla działania repliki. Na jakiejś płaskiej powierzchni sprawdzamy, czy wywinięte fragmenty blaszki są do siebie idealnie równoległe. Stanowią one prowadnicę zamka, więc nie mogą generować zbyt dużego tarcia. Jeśli nie są równoległe - prostujemy. Warto suwmiarką sprawdzić, czy nie rozgięły się nam na boki (do siebie lub od siebie), i, przykładając szyny do płaskiej powierzchni, sprawdzić wzajemne ich ułożenie w płaszczyźnie góra-dół. Minimalne rozgięcie szyn od siebie (na zewnątrz), z zachowaniem prawidłowego położenia w pionie, ułatwi nam montaż całości. Małym imbusem odkręcamy śrubkę przy skrzydełku bezpiecznika i ściągamy je. Musimy uważać na sprężynkę z trzpieniem, odpowiedzialną za „klikanie”. Lubi wyskoczyć. Następnie wyciągamy cały zespół BB z zamka. Warto przy okazji całość wyczyścić i nasmarować zgodnie ze sztuką, czyli nie za dużo i odpowiednim smarem. Wsadzenie części do nowego zamka nie będzie takie proste, jak ich wyciągnięcie ze starego. Najlepiej, zanim w ogóle podejmiemy pierwszą próbę, lekko spiłować zatrzask trzymający blaszkę. Zamek oryginalny jest z tworzywa i montuje się go tam wykorzystując elastyczność ABS’u. W zamku metalowym takiej opcji nie mamy i umieszczenie blaszki na miejscu wymaga więcej pracy. Płaskim pilniczkiem spiłowujemy zatrzaski trzymające przednie dwa końce blaszki tak, aby została ich, mniej więcej, połowa do jednej trzecia początkowego rozmiaru. Wszystkie opiłki dokładnie usuwamy z zamka. Umieszczamy mechanizm BB na miejscu i montujemy bezpiecznik, pamiętając 57
pO Force
beretta o odpowiednim umieszczeniu trójkątnego elementu, odpowiadającego za wciskanie szyny spustowej. U mnie wymagał on spiłowania o około 0,1mm z grubości i zaokrąglenia krawędzi. Inaczej nie dawało się go wcisnąć na miejsce. Po tym zabiegu - zero problemu. Następnie montujemy ponownie blaszkę. Najpierw tył, później przednie dwa końce. Jest to dość trudne, dlatego musimy uważać, aby podczas montażu przednie końce nie zgięły się nam do siebie (po to właśnie należy spiłować zaczepy). Jeśli wszystko jest w porządku, przykręcamy śrubę. Kolejny rozdział to montaż lufy zewnętrznej. Musimy przełożyć komorę HU z lufą wewnętrzną ze starej lufy zewnętrznej do nowej. Też niestety nie jest to takie proste, jak być powinno. Zaczynamy od wybicia jednego kołka, na którym trzyma się komora HU w lufie, i lekkim rozgięciu tworzywa. Komora powinna się wysunąć. Skoro już jest wyciągnięta - nie zawadzi wyczyścić. Wsuwamy ją do nowej lufy zewnętrznej i... niestety. Nie pasuje. Wycięcie w lufie zewnętrznej, w które wchodzi wystający fragment komory (w dół od komory nabojowej; a przynajmniej w dół od miejsca, gdzie w oryginale znajduje się komora nabojowa), ma zaokrąglone kanty od strony wylotu i uniemożliwia to zamontowanie komory. A konkretnie - jej dosunięcie do końca. Sprawę rozwiązuje, oczywiście, płaski pilniczek, którym spiłowujemy przednie krawędzie komory HU tak, aby pasowały one do zaokrągleń w lufie. Znów dokładnie usuwamy wszelkie opiłki. Podobnie jak w przypadku zamka - lufy metalowej nie rozegniemy, więc nie ma ona sprężystych zatrzasków od środka. Całość trzyma się jedynie na kołku, ale mocowanie takie wystarcza w 100%. To połączenie nie jest przecież ruchome, wiec nie pracuje ani nie przenosi obciążeń. Przełożyć też należy atrapę ruchomego rygla, ale to już nie nastręcza trudności. Radzę jednak uważać, aby nie zgubić dwóch sprężynek: jednej od rygla, a drugiej, znajdującej się w wycięciu komory HU, w które wchodzi pręcik, wystający z podstawy prowadnicy sprężyny powrotnej. Przedostatnim elementem zestawu jest kurek. Jego wymiana nie trwa długo i nie nastręcza trudności. Na początek odkręcamy okładziny rękojeści, uważając podczas odkręcania prawej części na sprężynkę, dociskającą szynę spustową ku górze. Znajduje się ona na wysokości górnej śruby okładziny, pod spodem. Wy-
bijamy dwa kołki, utrzymujące gniazdo sprężyny kurkowej w rękojeści. Kołki te znajdują się blisko tylnej krawędzi chwytu. Wyciągamy sprężynę kurkową. Nie jest to konieczne, ale ułatwi nam zadanie za chwilę. Wyciągamy szynę spustową oraz manipulator, służący do rozkładania pistoletu. Wyciąga się go poprzez obrót poza normalny zakres w kierunku „do przodu”. Odkręcamy śrubkę, znajdującą się po lewej stronie pistoletu, w okolicy kurka, i lekko naciskając spust, wyciągamy mechanizm (spust razem z mechanizmem kurkowym) ze szkieletu. Sam mechanizm jest skręcany na kilka śrub. Jeszcze zanim go rozkręcimy, koniecznie należy wyciągnąć sprężynkę, widoczną po lewej stronie mechanizmu, poniżej osi obrotu kurka. Jest ona nietypowa i jeśli ją zgubimy (o co łatwo), będziemy mieli problem z dobraniem odpowiedniej. Teraz rozkręcamy mechanizm, zwracając uwagę na to, by nie poprzestawiać sobie elementów mechanizmu. Dla niewprawnego użytkownika złożenie tego z powrotem może być trudne - da się to zrobić na, co najmniej, 4 różne sposoby, przy czym tylko jeden jest prawidłowy. Jeśli zapamiętamy ułożenie elementów - nie będzie problemu. Ze starego kurka wybijamy oś łączącą kurek z żerdzią sprężyny kurkowej i żerdź przekładamy do nowego kurka, wbijając dołączony do zestawu kołek. Mechanizm składamy ponownie, zwracając uwagę na ułożenie elementu bezpośrednio wciskającego zawór w magazynku (znajduje się on przed kurkiem, u góry, i ma kształt metalowej ramki z wystającym z przodu elementem, wciskającym zawór, oraz dwoma cylindrycznymi wybrzuszeniami w tylnej części, przylegającej bezpośrednio do kurka) oraz jego
sprężynkę. Tu nie potrzeba żadnych przeróbek, ponieważ wszystko po skręceniu ponownie działa bez problemu. Ostatni etap to będzie prawdopodobnie drobne zdziwienie. Replika nie działa, przeładowuje się ledwie ledwie, a bezpiecznik chodzi wyjątkowo topornie. Jeśli tak - bez paniki. Dolne powierzchnie prowadnic zamka należy, papierem ściernym ułożonym na twardej, płaskiej powierzchni, zeszlifować z nadmiaru lakieru i, ewentualnie, bardzo cienkiej warstwy metalu. Uważamy, aby pył nie dostał się nigdzie do środka. Dlatego najlepiej całość rozmontować. Może okazać się konieczne podszlifowanie prowadnic zamka od środka. Szlifujemy do momentu, aż zamek będzie poruszał się w szkielecie z nadal wyraźnym tarciem i oporem, ale już minimalnie mniejszym. Teraz pozostaje już jedynie docieranie ręczne. Przeładowujemy replikę kilkaset razy, aż elementy dotrą się do siebie nawzajem. Bawiąc się repliką, na przykład podczas oglądania filmu, nie będzie z tym problemu. Z bezpiecznikiem - identycznie. Zabezpieczamy i odbezpieczamy na zmianę i do znudzenia. Aż zacznie chodzić lekko. Po zabiegu docierania warto wystrzelić kilka magazynków dla sprawdzenia, czy wszystko działa jak powinno. Jeśli tak, replikę rozkładamy i dokładnie czyścimy z efektów docierania, to znaczy pyłu ze startego lakieru i, ewentualnie, odrobiny pyłu ze startego metalu. Absolutnie nie pozostawiamy repliki po docieraniu nie wyczyszczonej.
Cóż można napisać w podsumowaniu? Jak każdy zamek do pistoletu - wymaga zabawy. Nie pasuje od razu, trzeba wiedzieć jak i gdzie co przypiłować, dopasować. Jest to wada, ale nie tego konkretnego modelu, tylko ogólnie. Zresztą, uważam, że lepiej poświęcić godzinę czy dwie na dotarcie części do siebie, niż żeby miały mieć luz od nowości. Jakość lakieru nie jest taka, jak w częściach Guardera, ale i cena jest znacznie niższa. Niektóre, konieczne przeróbki, były wynikiem nie zbyt ciasnego pasowania elementów, ale zwykłej niedokładności produkcji (nie pasująca komora do lufy). Te niestety są wadą. Do wad też trzeba zaliczyć mało ostre krawędzie, ponieważ wszystkie są lekko obłe (całość wygląda raczej jak odlew niezłej jakości, a nie produkt z obrabiarki CNC) oraz nietłoczone oznaczenia. Brak plamek na przyrządach celowniczych i pod skrzydełkami bezpiecznika też zaliczam do wad. Z zalet? Jak na taką cenę zestaw ma ładny kolor. Jest tani, choć trudno dostępny. Kończąc: produkt polecam osobom, chcącym stosunkowo tanim kosztem mieć jednak naprawdę markowy sprzęt. Nie jest to odpowiednik CA Sportline. Raczej ICS Universal - te same części wewnętrzne i działanie w odrobinę brzydszym i mniej dokładnie wykonanym opakowaniu. Jednak na pewno lepsze to niż WE czy replika zza Wielkiego Muru. Jacek „Dexter” Reiter
59
pO Force
beretta
61
pO Force
mp5
MP5 - nowe repliki ze stajni ICS’a
Tym razem dostaliśmy w nasze ręce repliki dwóch, modyfikowanych, pistoletów maszynowych MP5. Są to repliki z najnowszej serii replik ICSa, o pojawieniu się których głośno było na forach internetowych. Szereg nowatorskich rozwiązań, pomysłowych dodatków i nowych funkcji zaostrzył ciekawość potencjalnych klientów. Jak repliki sprawują się podczas użytku? Mam nadzieję, że po lekturze tego tekstu niewiele pozostanie pytań bez odpowiedzi.
N
owa seria em-pe-piątek ICS’a istotnie jest dość nowatorska. Zastosowano, po raz pierwszy w replikach tego pistoletu, dwudzielny gearbox, znany już z eM’ek tajwańskiego producenta. Co więcej, górne połówki tego GB są takie same, jak eM’kowe. Wystarczy przykręcić charakterystyczne zakończenie, którego brak w eM’kach, i połowy gearboxów można wymieniać między eM’ką, a MP5. Rozwiązanie nie jest jednak tak wygodne, jak w replikach serii M tego producenta. Aby wyjąć górną część GB musimy wyciągnąć piny trzymające kolbę, odłączyć kolbę, „złamać” replikę, wyciągnąć interesującą nas część, uważając na końcówkę popychacza, którą trzeba przesunąć na bok podczas wyciągania. Ponadto, aby na przykład wymienić połówkę na inną, musimy zakończenie GB przekręcić do drugiej części. Przy zakupie zestawu tuningowego ICS’a, niestety, zakończenia takiego, na chwilę obecną, nie dostaniemy.Z informacji zasięgniętych u źródła - w sklepie
Mad O -
nion - wynika jednak, że zakończenia połówki będą dostępne niebawem w sprzedaży. Tak więc GB mamy dwudzielny ale jest to odrobinkę mniej wygodne niż w replikach serii „M”. Niemniej rozwiązanie wygodne, jeśli chcemy zmienić moc nie w trakcie gry ale, na przykład, w przerwie, wiedząc, że następne rundy będą się odbywały w innych warunkach (przesiadka z pomieszczeń do lasu lub odwrotnie). Kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest pozbycie się części kabli ze środka repliki. Otóż kable, wyprowadzone od frontu repliki do drugiej połowy pistoletu, doprowadzone są za pośrednictwem wygodnych styków. Podczas składania repliki nie musimy się zupełnie martwić o przycięcie okablowania, nic nam się także nie plącze. Styki znajdują się wewnątrz repliki, w okolicy gniazda magazynka i osi obrotu, wokół której otwieramy replikę. Rozwiązanie wygodne i, na pewno, ułatwiające obsługę repliki. Bardzo interesującą nowością jest opcja „burst”, serii trzystrzałowej, w którą wyposażone są wszystkie MP5 nowej serii. Realizowana jest za pomocą układu elektronicznego, działającego prawdopodobnie na zasadzie timera. Przypuszczenie takie wysnuwam na podstawie używania repliki i zasady regulacji długości serii. W przeciwnym wypadku, gdyby układ zliczał ilość cykli strzału, replika nie wymagałaby dostrajania w zależności od zastosowanej baterii. Tymczasem u dołu repliki, obok spustu, znajduje się otwór, a w nim potencjometr. Za pomocą małego, płaskiego śrubokręta, możemy nim regulować ilość kulek w jednej „serii”. Na takim samym ustawieniu, dla serii 3 strzałów, na baterii 9,6V 1100mAh, na baterii 8,4V padną już dwa strzały. Podobnie kiedy bateria zacznie nam już się wyładowywać - replika będzie oddawała początkowo, na przemian, 2 i 3 strzały w serii, a potem już tylko 2. Tak więc regulacja jest przydatna i pomocna. Pozwala dostosować długość serii do posiadanej baterii i osobistych preferencji. Dystrybutor ICS’a potwierdza, że w replice istotnie znajduje się układ oparty na elektronicznym „timerze”.
Kolejną przydatną i pomysłową nowością jest zrzut napiętego tłoka przy każdorazowym ustawieniu selektora ognia w pozycji „safe”. Zwalniamy sprężynę bez konieczności oddania pojedynczego strzału. Zwłaszcza, że oddanie takiego strzału w replikach z bardzo mocnymi bateriami czasami powoduje nieznaczne napięcie tłoka pod wpływem bezwładności rozpędzonych zębatek i silnika. Na pewno rozwiązanie takie wpływa pozytywnie na trwałość sprężyny i innych części Gearboxa. Cechą replik, którą można zaliczyć również do rozwiązań nowatorskich jest materiał, z którego wykonano komorę zamkową. Jest to tłoczona i spawana stal, zupełnie jak w oryginale. I muszę przyznać, że ta część repliki prezentuje się wyśmienicie. Testowaliśmy dwa modele. MX5 Pro A5 oraz MX5 Pro Tactical. Obie te repliki różnią się jedynie „opakowaniem”, w środku znajdziemy dokładnie to samo. Model A5 jest to „typowa” mp5 z rozsuwaną, teleskopową kolbą, ze stopką starszego typu i frontem typu B&T oraz z trzema szynami RIS i ogromną ilością miejsca w środku. Dzięki temu nie mamy problemu z montażem baterii. Chwyt jest dość „pękaty” i nie każdemu będzie pasował, ale dolna szyna RIS umożliwia zamontowanie, na przykład, chwytu pionowego. Dostęp do wnętrza uzyskujemy zupełnie normalnie - po wyjęciu przedniego pina. Luzy frontu są niewielkie i spokojnie można na bocznej szynie zamocować celownik laserowy. Będzie siedział na tyle stabilnie, że umożliwi skuteczne celowanie, zwłaszcza na dystansie, na którym takiego celowni-
ka się zazwyczaj używa. Kolba również jest stabilna - szczególnie jak na kolbę teleskopową. Luzy w pozycji rozłożonej pozytywnie zaskakują, ponieważ są niewielkie i nie drażnią użytkownika. Bęben celownika wyposażony jest w trzy przezierniki i szczerbinę, czyli zupełnie typowo. Jego wykonanie również pozytywnie zaskakuje. Nie uświadczymy tu, znanego z innych MP5, luzowania. Cały bęben jest wkręcony na swój trzpień, a nastawy wybranego przeziernika lub szczerbiny - utrzymywane zatrzaskiem kulowym. Duży plus. Muszka typowa, słupkowa. Odmienna sprawa to model Tactical. Jest to bardziej futurystyczna wariacja na temat MP5. Inna jest komora zamkowa, komora spustowa jest żebrowana, skrzydełka selektora ognia są innego kształtu, a na chwycie pistoletowym mamy gumową, karbowaną nakładkę antypoślizgową. Estetyka takiego rozwiązania jest kwestią gustu, natomiast ergonomia już nie - dlatego plus. Zwłaszcza kolba, która też nie jest typowa, czyli składana na bok, na prawą stronę. Wyposażona jest w regulowaną poduszkę policzkową oraz stopkę o regulowanej długości. Wyjątkowo wygodna i stabilna, pozbawiona luzów i doskonale wykonana. Posiada dwa gniazda na zawieszenie „wciśnij kropka” po obu stronach. Zarówno stopka, jak i poduszka policzkowa, pokryte są warstwą gumy, która świetnie łapie przyczepność. Kolba to, moim zdaniem, najmocniejsza strona tej repliki. Pomimo faktu, że z wyglądu wyjątkowo mi się nie podobała - muszę przyznać, że to kawał dobrej roboty. Przyznaję również, że po wzięciu repliki do ręki, zakochałem się właśnie w kolbie. Pokazuje on swoją przydatność zwłaszcza w momencie, kiedy zamontujemy na replice kolimator na szynie RIS, przymocowanej do komory zamkowej. Najlepiej na wysokim montażu, aby muszka nie wchodziła w pole widzenia. Wtedy też swoją przydatność pokazuje regulacja wysokości. Front to zestaw 3 szyn RIS, klasycznie 63
pO Force
mp5 niewygodny dla gołej ręki, ale umożliwiający montaż akcesoriów. Jego wykonanie jest bardzo dobre i, podobnie jak w przypadku drugiego modelu, nie ma dużych luzów. Niestety, są również minusy. W środku jest mało miejsca, a i kształt wolnej przestrzeni uniemożliwia dobranie sensownej baterii. Trzeba czekać na dedykowane lub dopasować któryś z pakietów LiPo, obecnie dostępny na rynku. Przeziernik w tym modelu zapożyczony został z „eM’ki”. Są to dokładnie dwa przezierniki na wspólnym ramieniu, regulowane od boku pokrętłem. Do dyspozycji otrzymujemy przeziernik typu „ghost ring” i normalny, mały. Wykonanie znów bardzo dobre, choć dostrzegłem irytujący szczegół. Otóż przeziernik posiada, de facto, dwie regulacje w poziomie (pokrętłem, jak w eM’ce, i śrubą, jak w typowej MP5), ale żadnej w pionie! Muszka to znów ciekawostka - w zestawie otrzymujemy wymienne inserty. Mamy więc do wyboru trójramienny krzyż, normalną muszkę, krzyż czteroramienny, celownik kołowy, przypominający przeciwlotniczy... Opcji jest kilka i polecam
wypró-
bowanie ich, są bardzo praktyczne. Rączka przeładowania jest składana. W obu modelach otwiera się okno wyrzutnika łusek, ukazując nam regulację HU. Rączki przeładowania możemy, poprzez obrót, zablokować z tyłu, więc regulacja przebiega szybko i wygodnie. Wszystko porusza się bez zgrzytów, z przyjemnym stalowym odgłosem. Wykonanie obu replik stoi na wysokim poziomie i widać, że są to repliki markowe I klasy. Wrażenia ze strzelania, testy: Jak zazwyczaj - repliki najpierw poszły na typową, sobotnią „strzelankę”. Osiągi wydawały się zadowalające. HU działał prawidłowo po wyregulowaniu. Temperatura na minusie nie przeszkadzała. Problemem okazały się magazynki. Do każdej z replik producent daje dwa magazynki hi-cap. Przyzwyczajony do jakości magazynków ICS’a, tym razem się rozczarowałem. W jednej replice nie zatrzaskiwał się jeden z magazynków. Drugi, na szczęście, tak i podawał zupełnie dobrze. Niestety, model A5 od nowości miał blokujący się zatrzask magazynka - kolejny minus. Problemów z trafieniem nie miałem. Testy tarczowe wypadły bardzo pozytywnie. Replika nie miała problemu z trafieniem w kartkę A4 zarówno z 20, jak i 40 metrów pomimo ujemnej temperatury. Przy 380fps jest to dobry wynik. W ramach ciekawostki dodam, że ogniem pojedynczym, z pozycji stojącej, po wzięciu stosownej poprawki, możliwe było trafienie, mniej więcej, jedną na sześć kulek w sylwetkę człowieka z 60 me-
trów, a trafienie nadal było odczuwalne. Jednak mały zgrzyt musiał wystąpić - replika w czas i e testów odmówiła współpracy bez wyraźnej przyczyny. Przestała po prostu reagować na naciskanie spustu. Przełączanie selektora i kilka prób przywróciły pistolet do życia, jednak bez wyraźnego schematu typu „zabezpiecz, odbezpiecz,
strzelaj”. Zwłaszcza, że „zacinka” taka powtórzyła się w sumie 3 razy. Źle świadczy to o niezawodności. A teraz ponarzekam i wypiszę wszystko, co mi w replikach nie pasowało: -Rączka przeładowania w modelu Tactical ma luzy na zawiasie (jest składana). Duże luzy. -Brak regulacji w pionie w modelu Tactical. -Ostateczne zgrzytanie jednej repliki i awaria drugiej. -Niepasujące magazynki -Blokująca się blokada magazynka w modelu A5 -Wyniki testów tarczowych są bardzo niezadowalające. -Mało miejsca na baterię w modelu Tactical. -Kuriozalne dwie regulacje w poziomie przeziernika (oczywiście w modelu Tactical) Co mi się podobało? Też się znajdzie: -Pomysły i smaczki -Dwudzielny GB -Burst -Regulacja długości serii -Wykonanie i zastosowane materiały -Wymienne inserty w modelu Tactical -Kolba w modelu Tactical- mistrzostwo świata. -Jakość lakieru w obu modelach Podsumowanie: Repliki są bardzo interesujące jednak - jak się okazało - jeszcze minimalnie niedopracowane, na co wskazuje niepasujący mag, zacinający się zatrzask magazynka czy zacięcia podczas testów. W modelu Tactical boli mała ilość miejsca na baterię, jednak da się to jeszcze zaakceptować. Osiągi replik są w pełni zadowalające, podobnie kultura pracy. Wykonanie stoi na wysokim poziomie, a jakość zastosowanych materiałów - nawet bardzo wysokim. Za kilka miesięcy, kiedy ICS wyleczy swoje nowe repliki z „chorób wieku dziecięcego”, i wyjdą poprawione serie tych ciekawych PM’ów - na pewno wystawię ocenę 8/10. Tym razem zmuszony jestem jednak wystawić jedynie 6,5/10 w mojej, bardzo jednak surowej, skali. Co tak naprawdę jest oceną już zadowalającą (ale jeszcze nie rewelacyjną). Redakcja Magazynu serdecznie dziękuje sklepowi Madonion.pl za udostępnienie replik do testów Jacek „Dexter” Reiter 65
pO Force
mp5
Wyniki strzelania serią trzystrzałową na odległość 20 metrów
Wyniki strzelania na 40 metrów
67
Kolba taktyczna
pO Force
mp5
Kolba składana - widok na prowadnicę kolby
Selektor ognia
Front z szynami RIS i tłumikiem płomienia
Widok na tylną część repliki
Komora HU
Front repliki z szynami RIS i widokiem na komorę HU
Środkowa część repliki widok ogólny
69
Slot magazynka
pO Force
mp5
Muszka z insertem
Slot magazynka
Przeziernik
Prowadnica kolby
Zbli偶enie przeziernika
a - rzut g贸rny
Replika w opakowaniu
71
pO Force
kamera
Kamera Contour HD 1080p
Opisana w poprzednim, czwartym numerze, kamera AT-18 reprezentowała dolną półkę kamer przystosowanych do wykorzystania w sporcie. Kosztowała jedyne 270zł więc właściwie każdy gracz może sobie na taką pozwolić. Był to taki odpowiednik glocka Army wśród gaziaków. Tani, dostępny od ręki, w zasięgu gracza bez dużych dochodów. Tym razem, dla porównania, przedstawiamy kamerę z górnej, a przynajmniej wyższej półki. Do naszych testów trafiła bowiem kamera VholdR Contour HD 1080p za około 1400zł. Nazwał bym ją odpowiednikiem Glocka od TM - jeśli trzymamy się analogii pistoletowej. Zapraszam do recenzji.
P
odobnie jak poprzednik, produkt nie jest bezpośrednio dedykowany do Airsoftu, ale do sportu w ogólności. Na nartach, desce, spadochronie, kamera nie jest raczej narażona na ostrzał kulkami, więc i nie jest przystosowana do znoszenia takich warunków. Dołączone do zestawu akcesoria do montażu również nie przewidują zamocowania urządzenia na replice. Jedno i drugie jednak można „przeskoczyć” przy odrobinie pomysłowości i użyciu, uniwersalnej w życiu gracza ASG, taśmy izolacyjnej. Sprawdźmy, jak urządzenie sprawuje się podczas gier airsoftowych.
wygląda jakby była przypięta do paska gogli osoby na zdjęciu, czyli tak jak powinna być zamocowana. Bardzo estetyczne i interesujące rozwiązanie. To nie pudełkiem jednak kręcimy filmy, więc znaczenia dla nas ono nie ma w późniejszej eksploatacji. Warto jedynie dodać, że kamera jest w nim dość dobrze zabezpieczona i podczas wysyłki nic jej nie powinno grozić. Oczywiście folia bąbelkowa jest konieczna do owinięcia pudełka, bo tworzywo sprawia wrażenie dość kruchego.
Kamerę otrzymujemy w pomysłowym i praktycznym pudełku, wykonanym z przezroczystego tworzywa sztucznego, podzielonego po skosie na dwie przestrzenie. Jedna z nich zawiera pudełko z akcesoriami, z zewnątrz znajduje się nadruk fragmentu twarzy w goglach. Na przezroczystej ściance, dzielącej pudełko, znajduje się uchwyt, do którego przypięta jest kamera. Jest on umieszczony w takim miejscu, że kamera
Wewnątrz pudełka znajdziemy: - instrukcję obsługi w języku angielskim - skróconą instrukcję w języku polskim (zawierającą jednak wszystkie konieczne informacje) - kabel USB-Mini USB (przełączka) - karta 2GB MicroSD (w kamerze) oraz zestaw do montażu w składzie;
wąskiego paska (Bolle X-1000). W goglach narciarskich nie powinno być takiego problemu, ponieważ pasek zazwyczaj jest szerszy i pasuje idealnie. Duże znaczenie będzie miał jeszcze kształt hełmu, ponieważ kamerę montuje się na wysokości ucha. Ja testowałem na MICH’u i, z racji wybrzuszenia osłaniającego ucho, nie miałem płaskiej powierzchni w miejscu, gdzie znajdował się uchwyt. Było to lekko problematyczne, jednak obraz chwiał się jedynie podczas biegania. Na innych hełmach nie powinno być problemów. - element mocowany do kamery Za pomocą opaski możemy zamocować naszą zabawkę - ”baza” do przypięcia do opaski gogli (szerokości na- do dowolnej, z grubsza płaskiej, powierzchni, np. do jlepiej 42mm lub nieznacznie mniej) - ”baza” do przyklejenia bezpośrednio do hełmu, deski, narty - sznureczek z zatrzaskiem do połączenia kamery z bazą montażową W porównaniu z poprzednio opisywaną kamerą na jaw wychodzi brak elementów do mocowania np. do ramy roweru (co umożliwiłoby mocowanie do lufy, tubusa lunety itp.). Aczkolwiek, po kilkukrotnym użyciu, dochodzę do wniosku, że dołączone akcesoria wystarczają w zupełności. Zamocowanie kamery na głowie wymaga noszenia hełmu – to dla obydwu sposobów. Pierwszy z nich to przyklejenie mocowania z boku. Baza do zamocowania tą metodą wyposażona jest w piankę z klejem, zabezpieczoną zrywanym papierkiem. Nie testowałem tego rozwiązania (nie było takiej potrzeby)
łoża w replice Galila. Na większości replik jednak brak dostatecznie dużej, równej powierzchni i trzeba by mocno się zastanowić nad sposobem mocowania. Nie wydaje się to jednak nazbyt skomplikowane dla kogoś z zacięciem do majsterkowania. Podczas testów zauważyłem też o wiele lepszą stabilność przy kapturze niemieckiej kurtki (Flecktarn), naciągniętym na hełm pod gogle. Sama kamera wykonana jest bardzo solidnie. Obudowa składa się z dwóch części: metalowej oraz plastikowej (dolnej). Tworzywo jest bardzo dobrej jakości, grube i sprawia dobre wrażenie. Zresztą - z racji zwartej budowy raczej ciężko byłoby uszkodzić obudowę. Górna, cylindryczna część, wykonana jest z metalu pokrytego czarnym lakierem. Sam lakier sprawia wrażenie wytrzymałego, dzięki czemu
ale z doświadczenia wiem, że pianka (podobna jak na podkładce do myszki) samoprzylepna posmarowana jest naprawdę mocnym klejem. Producent oczywiście zaleca powierzchnię odtłuścić i dokładnie wyczyścić. Drugim ze sposobów mocowania jest wykorzystanie elementu mocującego kamerę za pośrednictwem opaski od gogli. Właściwie jakiejkolwiek opaski o odpowiedniej szerokości - nie muszą to przecież być gogle. Baza montażowa jest zakładana na opaskę i do niej wpinamy kamerę. Rozwiązanie jest, wbrew moim pierwotnym obawom, stabilne - nawet pomimo zbyt
73
pO Force
kamera możemy liczyć na to, że nie zetrze się zbyt szybko podczas używania. Potwierdza to fakt zawadzenia kamerą podczas testów o betonową ścianę z szorstkim tynkiem, który nie pozostawił na kamerze żadnego śladu. Obiektyw zabezpieczony jest szklaną szybką o grubości około 1mm, która na pewno nie wytrzyma uderzenia kulką (subiektywna opinia, ponieważ nie przeprowadzaliśmy testu wytrzymałości). Brzeg obudowy jednak jest szeroki na około 3mm i nie ma problemu z wycięciem kółka z pleksi lub grubego szkła i doklejeniem go do obudowy, co problem rozwiązuje raz na zawsze. I skutecznie. Tworzywo z którego wykonane są akcesoria do montażu nie wykazuje zamiaru pękania pod wpływem ujemnych temperatur. To duża zaleta. Ergonomia kamery stoi na stosunkowo wysokim poziomie. Do dyspozycji mamy, właściwie, tylko dwa manipulatory: duży suwak u góry kamery, służący do nagrywania (w przedniej pozycji nagrywa, w tylnej – czuwa), łatwy w obsłudze nawet w grubych, narciarskich rękawicach oraz mały guzik z tyłu do włączania kamery i obsługi wskaźników laserowych. Wskaźników laserowych w kamerze? A owszem. Konstruktorzy wiedzieli co robią i przewidzieli ewentualne trudności w obsłudze. Bo jak sprawdzić, bez użycia lustra, czy kamerę mamy skierowaną do przodu i pod odpowiednim kątem? Otóż, po włączeniu kamery, zapalają się dwie diody laserowe, skierowane lekko rozbieżnie do przodu tak, że oś optyczna obiektywu wypada pomiędzy dwoma punktami. Pozwala to poprawić pozycję kamery już na głowie, bez pomocy osoby trzeciej. Wystarczy obserwować punkty na dowolnej powierzchni. A dlaczego są dwa? To też pomysłowe rozwiązanie, ponieważ obiektyw jest obracany wokół osi kamery. Pozwala to na wypoziomowanie ustawienia obiektywu i to jest powód, dla którego lasery są dwa. Jeśli punkty mamy przed sobą i poziomo - kamera ustawiona jest prawidłowo. Doskonały pomysł i duży plus. Po włączeniu kamery, za pomocą przycisku z tyłu, lasery zapalają się na kilka sekund, pozwalając sprawdzić ustawienie. Jeśli jednak to za krótko, wystarczy wcisnąć i przytrzymać włącznik, a diody zaświecą się ponownie i będą świeciły póki nie wyłączymy ich w identyczny sposób. Dłuższe przytrzymanie przycisku spowoduje wyłącznie kamery, co zostanie zasygnalizowane dźwiękiem. Kolejne praktyczne rozwiązanie. Kamera wydaje charakterystyczny dźwięk podczas włączania, wyłączania, uruchamiania nagrywania i przerywania nagrywania. Po przyzwyczajeniu się jesteśmy w stanie bez ściągania kamery ani bez użycia lustra w pełni
kontrolować jej pracę. Zawsze wiemy, czy kamera jest na pewno włączona, kiedy nagrywa, czy wyłączyliśmy nagrywanie itp. W grubych, zimowych rękawicach, moglibyśmy mieć wątpliwości czy przełączyliśmy suwak z powodu ograniczonego czucia. Dźwięk, wydawany przez urządzenie, rozwiewa wątpliwości. Dokładnie tak samo, za pomocą dźwięków, sygnalizowane jest wyczerpanie baterii czy zapełnienie karty. Do obsługi mogę mieć jedynie jeden zarzut. Naturalnym ułożeniem dłoni podczas przerywania nagrywania jest kciuk na tylnej ściance, a palec wskazujący na górnej powierzchni kamery. Przy przesuwaniu suwaka często, mimowolnie, otwieramy klapkę - tylną ściankę kryjącą dostęp do karty pamięci, baterii, przełącznika jakości nagrywania, gniazda USB i lampek kontrolnych. Trzeba po prostu uważać, a problemu da się uniknąć. Testy polegały na odbyciu z kamerą jednej wycieczki na narty oraz dwóch „strzelanek”. W obu przypadkach kamera sprawdziła się niemal idealnie. Niemal, ponieważ wyszedł drobny mankament. Obiektyw łapie ostrość już od bardzo niewielkiej odległości i krople wody, lub płatki śniegu, przyklejające się do szybki ochronnej, są prawie wyraźnie widoczne na nagraniu. Na tyle wyraźnie, aby przeszkadzały w oglądaniu nagranego materiału. Jest to jednak niewielki problem. Stabilność kamery na hełmie była zadowalająca, choć mogłaby być lepsza. Aczkolwiek MICH nie jest najlepszą bazą pod montaż bez drobnych przeróbek. Jakość otrzymanego materiału była zadowalająca. Na filmie widać wszystko w zasięgu strzału z elektryka. Oczywiście, jeżeli komuś wystaje kawałek głowy, łokieć itp., to z 50m kamera może go nie zarejestrować i nie będzie wiadomo do czego osoba na filmie strzela, ale sytuacje takie są raczej sporadyczne i, zazwyczaj, widać wszystko wyraźnie. Urządzenie prawidłowo reaguje również na wyjście z cienia do światła i na odwrót. Nie rewelacyjnie, ale w zadowalającym tempie, dostosowuje się do zmian oświetlenia. Oddzielną sprawą jest jakość nagrywanego dźwięku. Niestety, rozmowę dwóch osób da się nagrać jeśli stoją one 2m od siebie. Dalej już jest ciężko, słychać jedynie rozmówcę z kamerą na głowie. Odgłosy strzałów mikrofon wyłapuje dobrze, odgłos kulki odbijającej się od cegieł obok również. Klimatyczne sapanie podczas biegu, odgłos np. zmiany magazynka czy przeładowania „gaziaka” i inne odgłosy sprzętu, charakterystyczne kliki, trzaski, stuki - kamera nagrywa bardzo wyraźnie. Huk petardy już gorzej. Jest to spowodowane takimi, a nie innymi, parametrami mikrofonu, który musi być mały, więc ma spore ogranic-
zenia. Aczkolwiek ogólny wynik spełnia pokładane oczekiwania. Bateria wytrzymuje spokojnie dwie „strzelanki” zimą, przy kamerze włączonej co najmniej trzy godziny. Nie znam się na tym zbytnio, ale bateria bardzo przypomina taką stosowaną w starszych modelach telefonów Nokii. Warto sprawdzić, czy nie są czasem kompatybilne. Ładowanie kamery odbywa się wyłącznie za pośrednictwem gniazda miniUSB, czyli komputerem lub ładowarką sieciową.
Plusy: - jakość obrazu - wytrzymały materiał zarówno obudowy jak i akcesoriów montażowych - czytelna i prosta konfiguracja ustawień za pomocą komputera - interesujący wygląd pudełka - dobrze napisana instrukcja w języku polskim - dobra ergonomia, wygodny suwak - sygnalizacja dźwiękowa - lasery Dużo ustawień kamery możemy zmieniać z kom- - obracany obiektyw putera, po podłączeniu jej kablem USB. Na karcie zna- - dobra bateria jdziemy plik tekstowy, w którym przez wpisanie liter- - akceptowanie kart microSD ek według podanej legendy, możemy modyfikować rozdzielczość, ilość klatek na sekundę czy inne przy- Minusy: datne parametry. Warto zwrócić uwagę, że już na strz- - jakość dźwięku (niewielki ale jednak minus) elance, po odchyleniu tylnej klapki, mamy możliwość - tylna klapka otwierająca się przy wyłączaniu nagrywyboru między dwoma trybami: Hi oraz Low. Oba wania (wyeliminowano w modelu GPS, gdzie klapka te tryby definiujemy we wspomnianym pliku tek- ma blokadę) stowym. - kamera nie jest wodoszczelna (tylko bryzgoodporna) Podsumowanie: - łapie ostrość od zbyt małej odległości (widać krople na szybce) Za cenę, którą przychodzi nam zapłacić, spodziewa- - bateria to nie typowe paluszki my się już sprzętu dobrej jakości. I nie rozczarowu- - mało możliwości montażu jemy się. Kamera spełniła moje oczekiwania, dlatego że producent oferuje dokładnie tyle, ile powinien oferować za 1500zł. Jak każdy sprzęt, tak i kamery Contour HD posiadają Kamera, jak każde urządzenie, ma swoje plusy i mi- mnóstwo akcesoriów dodatkowych, które mają za nusy. Oraz, jak to z każdym sprzętem bywa, zawsze zadanie zwiększyć ich funkcjonalność. Dzięki domożemy znaleźć jeszcze droższy i jeszcze lepszy mod- datkowym montażom, dostępnym na stronie produel. Zwłaszcza na rynku zagranicznym. Na potrzeby centa, możemy zakupionym kamerę przymocować niedzielnego „airsoftowca” jednakże, który od czasu praktycznie do każdej powierzchni, jaka tylko nam do czasu pojedzie na większą imprezę czy zlot, kamera przyjdzie do głowy. Producent dysponuje nawet detaka jest w stu procentach wystarczająca. Jakość obrazu dykowanymi montażami na szyny RIS, co powinno pozwala na zarejestrowanie materiału, na przykład do ucieszyć każdego gracza, zainteresowanego zakupem reklamówki teamu czy wydarzenia ASG, którego nie opisywanego przez nas sprzętu. trzeba się potem wstydzić. Dostarczy również nagrań, które posłużą potem do montowania, popularnych w Więcej informacji na temat dostępnych akcesoriów lokalnych środowiskach ASG, cyklicznych kompilacji znajdziecie na stronie www.contourhd.pl ciekawych fragmentów. Sporo takich można znaleźć w serwisie YouTube. Dźwięk spada wtedy na dalszy Redakcja OpForce Magazine serdecznie dziękuje plan, ponieważ w tle zazwyczaj i tak wklejony jest firmie JustTech za udostępnienie sprzętu do testów. podkład muzyczny. Większość graczy, prócz strzelania, zajmuje się też in- Jacek „Dexter” Reiter nymi sportami - jak narty, kolarstwo, rolki. Kamera znajdzie zastosowanie i w tych dziedzinach. Więcej, pomimo braku wyświetlacza, kamera spokojnie nada się do użycia w zastępstwie normalnej kamery cyfrowej. Oczywiście, nie zastąpi jej w pełni ale i nie do tego została stworzona. 75
pO Force
kamera
Przykładowe filmy, przedstawiające rzeczywiste nagrania z akcji airsoftowej. Możecie sami ocenić jakość nagrania oraz przydatnoś kamery na polu gry*.
Na potrzeby Magazynu filmu musiały zostać skompresowane do formatu flv. Rzeczywiste pliki występują w formacie mov (nieskompresowanym). Przy kręceniu materiału użyto ustawień dla najwyższej jakości obrazu i dźwięku.
77
pO Force
red side story
Red Side Story
P
owodów, dla których OpForce Magazine pojawił się na Waszych monitorach i twardych dyskach było wiele. Najważniejszy z nich, czyli chęć przybliżenia szerszemu gronu umundurowania i wyposażenia różnych armii świata, ciągle pozstaje w priorytetem. Ze względu na ogromną różnorodność w posiadanym przez jednostki Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej (a wcześniej ZSRR), postanowilismy stworzyć specjalny dział, który będzie zawieral opisy, recenzje oraz testy sprzętu, pochdzącego z terenów Rosji. Nie bylo się w tym przypadku bez pomocy z zewnątrz. Mając na uwadze założenia o profesjonalnym podejściu do tematu, zdecydowaliśmy się poszukać miłośników tego typu uzbrojenia i wyposażenia. Gwarantowało to, iż przygotowane materiały będą interesujące i wyczerpujące tak pod względem merytorycznym, jak i wizualnym. Dlatego też poniższy dział jest wspólnym dzieckiem OpForce Magazine oraz portalu www.rus. mil.pl, z archiwów którego pochodzi tekst, zamieszczony na dalszych stronach, a dotyczący maskałatu Partizan firmy SPOSN.
79
pO Force
red side story
Maskałat Partizan SPOSN
Technika wojskowa byłego „Imperium Radzieckiego” oraz jego spadkobierców jest niezwykle często wyszydzana. Nie poświęca się jej również zbyt wiele miejsca we współczesnych publikacjach, dając pierwszeństwo zachodnim produkcjom. Nie zapominajmy jednak, że również wschodnia część świata ma do zaproponowania ciekawe rozwiązania w kwestii techniki wojskowej. Mnogość różnych rozwiązań może zaś przyprawić niejedną osobę o zawrót głowy, szczególnie gdy próbuje takowa osoba wzorować się na Wojskach Federacji Rosyjskiej. Poniższy artykuł rozpoczyna serię tekstów, poświęconych umundurowaniu i wyposażeniu „resortów mundurowych” Federacji (SZ FR, WW MWD, czy też FSB). artizan to maskałat, który możemy zobaczyć bar- „Rozporek” zapinany na pojedynczy guzik, dzo często w użyciu, zazwyczaj przez żołnierzy Elastyczny ściągacz w pasie, jednostek specjalnych, czy to MWD, czy to FSB. Parti- Możliwość zastosowania szelek, zan był swego czasu używany (lub nadal jest) w takich Wzmocnienie na kolanach, w kroku i na pośladkach, jednostkach jak: Alfa (Алфа), Wympieł (Вымпел) , Wszystkie elementy są naszyte podwójnie (lub istnieje Witjaź (Витязь), czy mniej znana na zachodzie Ruś możliwość ich przewleczenia na drugą stronę). (Русь). Kaptur bluzy jest dosyć duży i, co ważniejsze, reguloMaskałat Partizan wany. Do regulacji możemy wykorzystać dwa ściągaSPOSN (Партизан cze - jeden pozwala na zmianę wielkości “otworu” bluСоюзСпецОснащение ; zy, drugi do dostosowania kaptura do naszego obwodu Partizan Suit SPOSN) głowy. Istnieje możliwość przewleczenia dodatkowego ściągacza na drugą stronę w momencie, gdybyśmy Bluza: chcieli skorzystać z rewersu bluzy. Poza ściągaczami Luźny krój, kaptur posiada mały, miękki daszek, oraz ma wszytą Kaptur z siatką na siatkę na wysokości uszu (zamiast normalnego matewysokości uszu, riału). Dzięki czemu, pomimo założenia kaptura, nie Krótki, miękki da- stajemy się aż tak głusi, jak miałoby to miejsce w przyszek przymocowa- padku tradycyjnej konstrukcji. Z drugiej strony, taki ny do kaptura, kaptur nie będzie oferował zbyt dobrej osłony przed Dwa ściągacze w deszczem lub wiatrem. Trudno jednak takiej ochrony kapturze, oczekiwać od maskałatu, którego głównym zadaniem Ściągacze „gum- jest, nomen-omen, maskowanie. Od ochrony przed kowe” w mankie- deszczem i wiatrem mamy inne części odzienia. tach, Sama bluza posiada multum “zaczepów” na „zieleniŚciągacz sznurko- nę”, między innymi na samym kapturze. Zaczepy są wy w pasie, naszyte dwustronnie - na awersie i rewersie. Wzmocnienia na łok- Na klatce piersiowej bluzy znajdziemy dwie kieszenie, ciach, głębokie na 17 centymetrów, szerokie zaś na 14 cenDwie kieszenie na klat- tymetrów. W razie konieczności dałoby się, w każdą ce piersiowej, z nich, wcisnąć pojedynczy magazynek do AK-74. Wszystkie elementy W pasie mamy ściągacz sznurkowy, który bardzo się albo są naszyte po- przydaje, gdyż bluza jest dosyć długa i bardzo luźna. dwójnie, albo jest ich Spodnie, podobnie jak bluza, są bardzo luźne - w końmożliwość przewle- cu przewidziano je do noszenia na mundurze. czenia na drugą stro- W pasie posiadają ściągacz „gumkowy”, z możliwośnę. cią jego zawiązania i ściśnięcia przy pomocy dwóch sznurków, oraz zaczepy po bokach do specjalnych Spodnie: szelek, które można dokupić osobno (pasują one także Dwie kieszenie prze- do większości Gorek). lotowe, Poza tym, spodnie posiadają wzmocnienia na pośladDwie kieszenie na po- kach, w kroku oraz na kolanach (pod postacią pośladkach, dwójnej warstwy materiału). Kieszenie mamy cztery
P
- dwie przelotowe (w tradycyjnym miejscu, po bokach swojej produkcji (Sumrak, Partizan-M i w paru inspodni), nie zapinane w żaden sposób (jedynie z małą nych). “klapką”), oraz dwie na pośladkach (każda zapinana na pojedynczy guzik). Woalka: Jedną z najważniejszych, i najbardziej “rewolucyjnych”, cech Partizana to bardzo duży nacisk na dwustronność stroju. Nie ogranicza się ona do obecności jakiegoś, bliżej nieokreślonego, wzoru na rewersie oraz możliwości wygodnego zapięcia kostiumu w momencie, gdy jest on przewleczony na drugą stronę. Takie możliwości oferował przecież już bardzo stary KLMK, którego pierwsze wersje sięgają lat 60tych. W Partizanie wszystkie kieszenie posiadają możliwość przewleczenia na drugą stronę, dzięki czemu, przy korzystaniu z rewersu, są one w pełni funkcjonalne. Każda z kieszeni (dwie na klatce piersiowej, dwie na pośladkach) zapinana jest na pojedynczy guzik kan a d y j - ski, który także można bez problemu przewlec. Klapki kieszeni naszyte są z obu stron, dzięki czemu są one prawdziwie dwustronne. Poza kieszeniami, na drugą stronę możemy także przewlec wszelkie ściągacze (ściągacz bluzy w pasie, ściągacz spodni w pasie, ściągacz obwodu w kapturze). Dzięki temu, bez względu na wybraną przez nas stronę stroju, możemy w pełni korzystać ze wszystkich jego kieszeni i pozostałych “udogodnień”. Rozwiązanie to okazało się bardzo udane, o czym świadczy chociażby fakt, że podobne rozwiązania zaczęli stosować konkurencyjni producenci w Rosji, a i sam SPOSN pomysł ten zastosował w paru innych strojach
Opisując pierwszy raz ten strój kompletnie zapomniałem o dosyć ciekawym elemencie zestawu, mającego postać “woalki”, która jest dodawana do każdego Partizana (i nie tylko, gdyż identyczne znajdziemy, na przykład, w maskałacie WDW). Woalka jest siatką o bardzo drobnych oczkach, zazwyczaj w jakimś wzorze maskującym (do najbardziej popularnych chyba należą te w kamuflażach Brzoza oraz Lies). Góra woalki posiada ściągacz „gumkowy”, dzięki czemu dosyć solidnie trzyma się na głowie. Z drugiej strony jednak równie łatwo jest ją ściągnąć. Pomimo tych zalet jest to dosyć specyficzny sprzęt, który przydaje się raczej rzadko, gdyż, mimo wszystko, ogranicza on widoczność i lekko utrudnia oddychanie (mimo, że to tylko siatka). Warto ją wyciągnąć w momencie, gdy spodziewamy się siedzenia w ukryciu (i w bezruchu) przez dłuższy czas, lub... kiedy gryzą nas komary - w razie potrzeby zawsze może pełnić rolę namiastki moskitiery. Piszę namiastki, gdyż wymaga ona wtedy użycia także kaptura, by osłonić resztę twarzy. Kamuflaż i materiał: Zdecydowana większość egzemplarzy Partizana wykonana jest z materiału w kamuflażu będącym rosyjską kopią Eichenlaubmuster, popularnie nazywanego “SS-Summer” (lub po prostu “Partizan”). Partizan, w różnych okresach produkcyjnych, wykonywany był z różnego rodzaju materiałów. Pierwsze wersje, które pojawiły się w Polsce już dobrych parę lat temu, były wykonane z bardzo miękkiego materiału o dobrej przewiewności. Nowsze wersje są wykonane z innej tkaniny (lub pokrytego innym barwnikiem), która cechuje się większą sztywnością oraz gorszą „oddychalnością”. Nie są to dramatyczne różnice, aczkolwiek zauważalne. Razem z wersjami, zmieniał się także rewers stroju (o czym więcej w artykule „Rosyjskie kamuflaże wzorowane na Eichenlaubmuster - do przeczytanie na www. rus.mil.pl). Podsumowanie: Ogólnie rzecz biorąc, Partizan to bardzo udane dzieło SPOSNu. Dzięki dwustronności maskałatu może być 81
pO Force
red side story skutecznie używany przez prawie cały rok (no, może z wyjątkiem sytuacji kiedy spadnie śnieg; wtedy kamuflaż przestaje być skuteczny). Szkoda, że w późniejszych wersjach, wyprodukowanych w okresie po latach 2007-2008, zaczęto eksperymentować z materiałem (zmienił się na sztywniejszy), a rewers stracił na wyrazistości lub zmienił całkiem kolorystykę. Podziękowania dla Grigorija za udostępnienie swojego egzemplarza Partizana do zdjęć. Podziękowania dla Mroov’a za zdjęcia woalek i nie tylko. Kazimierz „Kazik” Sajkowski Powyższy artykuł czytaliście dzięki uprzejmości portalu www.rus.mil.pl.
Dwa rzędy guzików w bluzie
Ściągacz sznurkowy bluzy na wysokości pasa
Kaptur z siateczką na uszy, ściągaczem oraz szlufkami na maskujący materiał natuaralny
Kieszeń zapinana na guzik kanadyjski
83
pO Force
red side story
Bluza - widok n
na przód i tył
85
pO Force
red side story
Spodn
nie - rzuty
87
Foto: FSB Biesłan pO Force
red side story
Foto: MVD Witjaź 2008 rok (Roman S.)
Foto: FSB w Biesłanie - 2004 rok
89
pO Force
red side story
Foto: Specnaz Milicji z obwodu kurgańskiego - 2010
Foto: Specnaz Milicji z obwodu kurgańskiego - 2010
Foto: FSB w Biesłanie - 2004 rok
Foto: Krzysztof Kadis (www.rus.mil.pl)
91
pO Force
red side story
Foto: Specnaz Milicji z obwodu kurgańskiego - 2010
Foto: Specnaz Milicji z obwodu kurgańskiego
Foto: Specnaz Milicji z obwodu kurgańskiego - 2010
93
pO Force
under the burlap
U n d er th
e Bu r lap D
ział poświęcony snajperom w obecnym numerze zawiera jedynie jeden artykuł, opisujący historię najbardziej skutecznego snajpera w spódnicy, jaki kiedykolwiek brał udział w działaniach zbrojnych. Obiecujemy jednakże, że w następnych numerach znajdziecie z powrotem sporo materiału, dotyczącego tego odłamu Airsoftu. Przygotowujemy dla Was parę specjalnych artykułów, które z pewnością spełnią oczekiwania.
95
pawliczenko pO Force
Ludmiła Pawliczenko
Przyjęło się w światowej kulturze przypisywać emancypację kobiet kulturze zachodniej. Mało znanym, lub lepiej będzie powiedzieć przemilczanym, pozostaje fakt, iż na terenie Związku Radzieckiego kobiety osiągnęły pełną równość z mężczyznami już po Pierwszej Wojnie Światowej. Mowa oczywiście o realnym równouprawnieniu, gdzie również obowiązki obu płci zostają zrównane. Przykładem takiego równouprawnienia jest fakt masowego wstępowania kobiet w szeregi Armii Czerwonej w czasie Drugiej Wojny Światowej. Jedną z nich była Ludmiła Pawliczenko – najskuteczniejszy snajper wśród kobiet w historii. udmiła Pawliczenko urodziła się w miejscowości mowała oficera rekruBiała Cerkiew 6 czerwca 1916 roku. Jak większość tującego, że jest strzeljej rówieśników w ówczesnych czasach należała do cem wyborowym, ten Ludmiła Pawliczenko Komsomołu, gdzie przeszła swój pierwszy trening jednak do informacji podszedł niezwykle sceptycznie strzelecki, wygrywając nagrodę za celne strzelanie. Po i początkowo chciał skierować ja na szkolenie dla pieukończeniu przez Ludmiłę 9 klasy szkoły powszech- lęgniarek. Jego wątpliwości co do umiejętności strzenej, jej rodzicie przeprowadzili się do Kijowa, gdzie leckich Pawliczenko zostały szybko jednak rozwiane, skończyła ona szkołę średnią. Zaraz po otrzymaniu kiedy przedstawiła ona certyfikat strzelca wyboroweświadectwa została zatrudniona w kijowskiej fabryce go, uzyskany podczas przedwojennych szkoleń. Arsenał jako szlifierz. Podczas pracy w zakładach należała do różnych organizacji paramilitarnych, gdzie Ludmiła Pawliczenko została szeregową i zasiliła szeprzeszła szkolenia, między innymi, skoczka spado- regi 25 Dywizji Piechoty im. „W. I. Czapajewa” jako chronowego oraz pilota lotni. snajper. Już w sierpniu 1941 roku trafiła na front w rejonie Odessy gdzie, podczas obrony wzgórza przez W momencie wybuchu wojny pomiędzy Związkiem jej oddział, nie opodal wsi Biełajewka, zaliczyła swoje Radzieckim a III Rzeszą, 24-letnia Pawliczenko była pierwsze dwa trafienia z karabinu Mosin-Nagant (mostudentką Uniwersytetu Kijowskiego, gdzie na wy- żecie o nim przeczytać w drugim numerze OpForce dziale historii przygotowała pracę magisterską na te- Magazine). W rejonie Odessy walczyła przez następne mat Bohdana Chmielnickiego. Zaraz po informacji na temat inwazji, Ludmiła zgłosiła się do najbliższej komendy uzupełnień jako ochotniczka do wstąpienia do Armii Czerwonej. Podczas wstępnej selekcji poinfor-
L
c agant z N n i s n Mo Karabi
kiem elowni
ny optycz
m
Biorąc pod uwagę fakt, że walki odbywać się miały na terenie zurbanizowanym, niszczonym przez ciągłe naloty lotnictwa bombowego oraz ostrzał artyleryjski, znaczenie specjalnych jednostek snajperskich wzrastało niepomiernie. Ludmiła Pawliczenko walczyła w obronie Sewastopola do czerwca 1942 roku, kiedy została ranna w wyniku ostrzału z moździerza. W momencie odniesienia rany miała na koncie 309 potwierdzonych trafień, co czyniło ją już wtedy najskuteczniejszą kobietą wśród snajperów radzieckich. W ostatnim momencie, na niecały miesiąc przed upadkiem obrony miasta, została ewakuowana na pokładzie okrętu podwodnego Radzieckiej Floty Czarnomorskiej. Była to jej druga, i jak się miało okazać ostatnia, ewakuacja drogą morską z oblężonego miasta. Po wyleczeniu się z ran nigdy nie wróciła na front. Propaganda radziecka postanowiła wykorzystać jej osiągnięcia w celach agitacyjnych. Dzięki temu Ludmiła odwiedziła, między innymi, Biały Dom, gdzie została przyjęta przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Theodora Roosevelta oraz jego małżonkę.
hatera Związku Radzieckiego. W kolejnych latach, jako instruktor, pracowała przy szkoleniu swoich następców. Zmarła 27 października 1974 roku i została pochowana z honorami na cmentarzu Nowodniczowskim w Moskwie.
Snajperki rosyjskie z okresu II Wojny Światowej
dwa i pół miesiąca, zapisując na swoim koncie w tym czasie 187 trafień. Po zdobyciu Odessy przez wojska niemieckie, Pawliczenko wycofała się wraz ze swoją jednostką i została skierowana na Półwysep Krymski, w rejon Sewastopola nad Morzem Czarnym. Miasto, w związku z utratą portu morskiego w Odessie, było przygotowywane do zmasowanej obrony przed nacierającymi jednostkami generała Mansteina. Do obrony szykowała się Armia Nadmorska gen. Pietrowa oraz 51 Samodzielna Armia gen. Kuzniecowa, które zostały przekazane pod dowództwo admirałowi Lewczence.
25 października otrzymała, już w stopniu majora, najwyższe odznaczenie radzieckie – Złotą Gwiazdę Bo97
pO Force
stopka redakcyjna
Jacek “Dexter” Reiter
Marta Oziębłowska
Redaktor działu Under the Burlap. Miłośnik karabinów sprężynowych. Urodzony snajper, ale gra w CQB. Idealny jako OpForce.
Slawistka z wykształcenia i z zamiłowania. Wyzwania, nawet airsoftowe, nie są jej straszne.
Marcin “Mirra” Dudojć
Małgorzata Dobecka
Maniak Airsoft’u od 2004. Jest również miłośnikiem herbatki o piątej po południu i wszystkiego co brytyjskie.
Romanistka, miłośniczka kuchni śródziemnomorskiej, twórczości Melchiora Wańkowicza oraz Kresów Wschodnich II RP.
Michał “Magnus” Kasiński Redaktor anglojęzyczny. Do niedawna mieszkaniec Wysp. Sprzedał swą duszę siłom specjalnym.Miłośnik GROMu i SASu. Paweł Fabisiak Redaktor niemieckojęzyczny. Wielki miłośnik historii, szczególnie tej drugowojennej. Uwielbia wycieczki i wspinaczkę górską. Andrzej Walaszek Redaktor bułgarskojęzyczny. Zapalony militarysta i historyk. Połknął pierwszego bakcyla airsoftowego.
Marcin Szczepański Ceniący sobie zimną krew i opanowanie filozof, fotograf i wędrowiec.
W następnym numerze między innymi: Kolejny numer poświęcimy na zapoznanie się z jedną z najbardziej rozpoznawalnych armii świat – British Army. Dzięki wielkim miłośnikom wspomnianych sił zbrojnych, będących członkami grona redakcyjnego, będziecie mieć możliwość przeczytać poznać sporo ciekawych faktów na temat wojsk zza kanału La Manche. Nie zabraknie również testów ciekawych replik, w tym oczywiście dostępnych na rynku modeli L86. Postaramy się dla Was o porównanie różnych wersji tej ciekawej broni. Głównie dlatego, że każdy z producentów oferuje nieco inne parametry i rozwiązania swoich replik. Poza tym będzie kilka ciekawostek oraz nowinek, które powinny przypaść do gustu każdemu z Was.
Pamiętaj, że zawsze możesz dołączyć do załogi OpForce Magazine. Jeśli jesteś miłośnikiem militariów, masz coś ciekawego do powiedzenia na temat wojskowości, airsoftu itp. napisz do nas na adres: tomasz.niwinski@opforcemagazine.com. Do głównych zadań zatrudnionej osoby będzie należało: * przygotowywanie artykułów na dany temat * wyszukiwanie informacji * pozyskiwanie informacji ze źródeł osobowych * samodzielne przygotowanie materiałów na tematy zbieżne z wydawanym numerem * dbałość o rzetelność i dokładność informacji do przygotowywanych artykułów Od kandydatów oczekujemy: * samodzielności i inicjatywy w dążeniu do realizacji celów * skuteczności i konsekwencji w działaniu * umiejętności analitycznego i logicznego myślenia * odpowiedzialności i komunikatywności * dobrej organizacji pracy * operatywności, kreatywności i niekonwencjonalnych pomysłów * umiejętności pracy w zespole i pod presją czasu * znajomości pakietu Open Office * zamiłowania oraz wiedzy na temat militariów i/lub Airsoftu * pasji dziennikarskiej
Kontakt: Redakcja: Redaktor: Tomasz Niwiński tomasz.niwinski@opforcemagazine.com Redaktor działu Under the Burlap: Jacek Reiter dexter@opforcemagazine.com Reklama: reklama@opforcemagazine.com Newsy: news@opforcemagazine.com Konkursy: konkurs@opforcemagazine.com
Mile widziane będą: * wcześniejsze publikacje na temat militariów i/lub Airsoftu * doświadczenie w stosowaniu słowa pisanego * mile widziani studenci kierunków humanistycznych Dziennikarstwa, Filologii Polskiej, PR, Historii. Oferujemy: * możliwość uczestniczenia w niebanalnym projekcie * zdobycie międzynarodowego doświadczenia * możliwość stałej współpracy
99
pO Force
stopka redakcyjna
101