/
W życiu zdarzają się takie sytuacje, kiedy najchętniej założyłbyś na głowę pa-
pierową torbę i schował w ciemnym kącie – czasem z własnej winy, a innym razem niekoniecznie. Wstyd, można powiedzieć, pewny jest tak samo jak śmierć i podatki. A nawet tak jak Kevin sam w domu w każde Boże Narodzenie.
Nie brakuje
prędzej czy później samo do
Styczeń to także miesiąc
ciebie przyjdzie. wszy sprawdzian dla nich – płonące policzki. Powiedzia-
W
które przetrwają krytyczne
łeś coś, co nie powinno wyjść
rzeć na wstyd z wielu stron –
pierwsze
na jaw? Wysłałeś przez przy-
zarówno jeśli chodzi o kon-
a które łatwo odejdą w zapo-
padek prywatnego SMS-a do
cztery
tygodnie,
mnienie? Nowy rok to nowy
niewłaściwej
chodzenie, gusta, tożsamość),
początek i okazja do poczy-
jomi robią właśnie coś bardzo
jak i przez wskazanie zjawisk
nienia zmian – nie każdemu
głupiego, a ty za wszelką cenę
podobnych, ale jednak odrobi-
wystarcza jednak motywacji,
nę odmiennych: nieśmiałości
by wprowadzić coś nowego do
wionych ludzi dookoła? A mo-
i upokorzenia. W ten sposób
swojej codzienności na stałe.
że bardzo, ale to bardzo
powstało swoiste kompen-
W Outro będziemy za ciebie
chcesz zacząć z kimś rozmo-
dium wiedzy o wstydzie, okra-
trzymać kciuki. My też mamy
wę, ale nie masz odwagi, żeby
szone na dodatek świetnymi
powiedzieć pierwsze słowo?
pracami Anny Jeglorz i Pauli-
Czego jak czego, ale zakłopo-
ny Wyroślak. Prezentujemy to
tania wcale nie trzeba szukać,
dzieło z dumą.
rać się być coraz lepsi!
Krzysztof
/
Outro – wychodzimy poza schemat
Szefowie działów:
ISSN: 2299-5242
Ilona Sieradzka (korekta), Patryk Skoczylas
Ogólnopolski miesięcznik młodzieżowy
(graficy), Martyna Kłos (promocja)
Wydawca: Fundacja Nowe Media www.outro.pl
Webmaster: Maciej Perkowski
mail: redakcja(@)outro.pl, rekrutacja(@)outro.pl
Promocja: Patrycja Brejnak, Anna Jastrzębska, Martyna Kłos,
Redaktor naczelny: Marek Suska
Anna Lewicka, Ilona Sieradzka
Zastępcy redaktora naczelnego: Krzysztof Andrulonis, Zuzanna Jeglorz,
Korekta: Janusz Pyrkosz, Paulina Kos,
Karolina Wojtal
Elżbieta Kotaś, Kinga Król-Kamoji, Ilona
Sekretarz redakcji: Paulina Małota
Sieradzka
Skład wydania: Marek Suska
Grafiki: Anna Jeglorz, Magdalena
Fotoedycja: Ewa Jerzyło
Kosewska, Patryk Skoczylas, Paulina
Projekt okładki: Magdalena Kosewska
Wyroślak
/
Polszczyzna nie pozostawia wątpliwości – lepiej pochodzić z miasta. Nie ma chyba przypadku w tym, że mówimy o „robieniu wiochy” i „byciu wieśniakiem” czy „wsiokiem”. Wieś i wstyd łączą się ze sobą w nierozerwalny językowy związek, odzwierciedlający mniej czy bardziej skrywaną pogardę.
Siła stereotypu jest oczywiście olbrzymia; nie
stanowiła grodzisko piastowskie. Ola opowia-
trzeba nikomu udowadniać, że wyciąganie
da o tym z dumą.
wniosków na czyjś temat tylko na tej podstawie, że mieszka na wsi, jest kompletnie bez-
– To miejsce, w którym się wychowałam, siel-
podstawne i irracjonalne, a mimo wszystko –
skie, przyjazne, wszyscy się znają. Znają też
uprzedzenia trwają. Nie próbuję z tym wal-
problemy i historie swych rodzin, a sąsiedzi
czyć, spróbowałam za to ustalić, co na temat wiejskiego pochodzenia sądzą ci, którzy mieli
pracują w czasie żniw. Moja wieś jest dość bo-
lub mają z wsią wiele wspólnego.
gata, są tam gospodarstwa rolne przekazywane z pokolenia na pokolenie, ci ludzie są sa-
To widać, słychać i czuć
mowystarczalni.
Zimowe szaleństwo zaczynało się od wojny na śnieżki między dziećmi z dwóch miejscowości.
A Działyń? Ola zgadza się, są wsie, które nie
Dębnica kontra Działyń. Pierwsza to osada
do końca są fajne. Działyń nie jest. Po wojnie
licząca pięciuset mieszkańców, której dzieje sięgają tysiąca lat wstecz; u swych początków
rzono tam Państwowe Gospodarstwo Rolne.
/
– Oni nie pracowali na swój rachunek, często
Ola była jedyną osobą z Dębnicy, która
widywałam ich brudnych, w gumiakach i kom-
uczęszczała do gnieźnieńskiego gimnazjum.
binezonach, na klatce pachniało ziemniakami
Nie obyło się bez problemów.
i brudnymi butami – to było „robienie wiochy”. Niektóre rodziny były ubogie, patolo-
– Koledzy z klasy potrzebowali czasu, by się
giczne, miały problemy z alkoholem, po 1989
oswoić, ponieważ byłam spoza miasta. Sama
cała wieś wylądowała nagle na bezrobociu.
zawsze się cieszyłam, że jestem ze wsi, ze śro-
Działyń może nie być powodem do dumy, jed-
dowiska dość zżytego. W pierwszej klasie
nak wiele osób stamtąd żyje normalnie, skoń-
gimnazjum na wzór piosenki „Jestem z mia-
czyło studia i założyło rodziny.
sta, to widać, słychać i czuć” oni raz zaśpiewali „Jestem Ola, jestem ze wsi, to widać sły-
Nie zapytałam, kto na ogół wygrywał wojnę
chać i czuć”. Pewnie uraziło mnie to przede
na śnieżki. Wszystkie dzieci, i z Dębnicy,
wszystkim dlatego, że miałam trzynaście lat
i z Działynia, chodziły do szkoły znajdującej
i wszystko bardzo brałam do siebie. Z czasem
się w pobliskim miasteczku, ale mama Oli nie
straciło znaczenie, że nie jestem z ich środo-
chciała tam posłać córki.
wiska, przyzwyczaili się do mojej obecności. To, że nie mieszkałam w Gnieźnie, przestało być dla nich nowością.
– W Kłecku funkcjonowały klasy miejskie
i wiejskie. Mama bała się, że zostanę zakwali-
Dwa rytmy życia
fikowana jako dziecko ze wsi. Chodziło głów-
– Dumę z wiejskiego pochodzenia czułam
nie o dojazdy. Plan klas wiejskich był dostoso-
wtedy, gdy porównywałam się z synem kole-
wany do odjazdu autobusów – zamysł był do-
żanki mojej mamy. Był bardzo sztywnym
bry, niemniej była to jakaś segregacja. Sama
dzieckiem z miasta, które nie umiało się cie-
trafiłam do Gniezna, ale tam niestety każdy
szyć przyrodą. Jako dzieci mogliśmy wchodzić
był anonimowy. Szkoła w Kłecku, tak jak
na drzewo w ogrodzie, obserwować bażanty.
w wielu małych miejscowościach, to duża
Być bliżej rzeczy ważnych w życiu, czegoś
pięknego i naturalnego. Ludzie ze wsi mają
/
kontakt z naturą i więcej szacunku dla świata.
Na końcu drogi
Wiele osób się tym zachwyca.
Rabowice to sypialnia Swarzędza, Kostrzyna oraz Środy Wielkopolskiej. Są również celem
Wraz z rozpoczęciem studiów Ola przeniosła
przeprowadzek poznańskich rodzin. Dwana-
się do Poznania. Jest jedną z wielu osób, które
ście lat temu właśnie tam wraz z bliskimi
przyjechały z mniejszych miejscowości, aby
przeniósł się Jacek.
zacząć naukę na wyższych uczelniach. Nie pamięta sytuacji, w której ktoś wyśmiewałby jej
– Wieś to sielanka – mówi – można zainwesto-
pochodzenie. Na ogół jednak przedstawiając
wać w ogród i duży dom, każdy ma własny po-
się, wspomina tylko, że jest spod Gniezna, bo
kój, nie muszę dzielić swojego z bratem. Na-
– jak przyznaje – Dębnica nikomu nic nie mó-
sza działka znajduje się na końcu drogi. Wo-
wi. Kiedy jednak ktoś pyta o szczegóły, otwar-
kół lasek, pola, granica gmin, możemy sobie
cie odpowiada. Dla niej życie na wsi było
chodzić nago po ogródku, nikt nie może nas
szczęśliwe i jest z tego dumna. Ale i miasto
podejrzeć – śmieje się.
ma pewne zalety. Rabowice zamieszkiwało kiedyś jedynie 130 – Życie towarzyskie jest bardziej ożywione.
mieszkańców, obecnie jednak miejscowość
Moja mama, przenosząc się przed moimi na-
jest celem deweloperów budujących osiedla
rodzinami na wieś, zostawiła w mieście znajo-
mieszkaniowe, wykorzystujących okres boo-
mych. Po ślubie nie znalazła już wielu przyja-
mu budowlanego. Dzięki temu coraz więcej
ciół. W mieście łatwiej zorganizować się pod
osób może uciec od zgiełku miasta i zbliżyć
względem dojazdów, życie na wsi to właści-
się do natury. Wieś znajduje się na tzw. wylo-
wie tylko kwestia mieszkania. Praca, szkoła
tówce, blisko większych ośrodków, co ułatwia
i rozrywki są już poza wsią. Jeśli chodzi o styl
dojazd do pracy. Jednocześnie mieszkający
życia, to nie widzę większych różnic, poza jed-
tam od dawna rolnicy nadal zajmują się upra-
ną – na wsi rytm życia dyktuje rozkład auto-
wą ziemi oraz hodowlą zwierząt.
busów. Wróciłabym tam, gdybym miała prace zdalną, bo codzienne dojazdy są bardzo uciążliwe.
– Istnieją różnice między napływowymi
a miejscowymi. Nie wiedzą wiele o sobie na-
/
Anna Jeglorz
/
wzajem, rzadko ze sobą rozmawiają – podkreśla Jacek. – Niedaleko jest jeszcze Jarosławiec, tak
trochę pośrodku pola, tam ludzie tworzą wspólnotę. Jednak Jarosławiec nie jest już taki sielski, a to za sprawą architektury rodem z PGR-u. Robienie wsi Jacek sam o sobie mówi, że został wychowany w duchu miasta i dużą zmianą było dla niego zamieszkanie na wsi. – Jestem mieszczuchem, mieszkanie w mieście
wziąłbym bez dwóch zdań, bo minusem życia na wsi są przede wszystkim dojazdy, plusem możliwość opalania się na działce. Czy gdybym był dzieckiem rolnika, miałbym kompleksy? Nie wiem, jestem trochę z zewnątrz. Według Jacka istnieje wiele stereotypów dotyczących mieszkańców wsi. – Mniej obyci, mniej kulturalni, gorzej wyeduko-
wani. Odstają od standardów mody, mniej zadbani. Jednak ludzie, których nazywamy wieśniakami, mogą być z miasta. Przecież nie o pochodzenie chodzi, a o zachowanie. Gdy pytam go, co to znaczy „robić wieś”, odpowiada: – Nie wpisywać się w standardy. „Robienie wsi”
to śmiecenie, przeklinanie, picie w miejscu pu-
/
blicznym. Jestem studentem, pracuję w knaj-
to wyolbrzymianie wielu rzeczy, traktowanie
pie w Poznaniu. Przychodzi tam stosunkowo
ich inaczej, niż inni by tego oczekiwali. Kie-
wiele osób, które można nazwać burakami.
dyś, jako dziecko, na spacerze z koleżanką po
Nie muszą się wyróżniać wyglądem zewnętrz-
mieście głośno się śmiałam i komentowałam
nym, mogą dobrze się wysławiać, to kwestia
sklepowe wystawy. Pewnie niektórzy mogliby
charakteru. Wstyd być burakiem i wieśnia-
to odebrać negatywnie, jako zwracanie nad-
kiem, ale wieśniak niekoniecznie jest ze wsi.
miernej uwagi na rzeczy naturalne. Poza tym
Czasem barierą jest sposób wypowiadania
wiele osób ze wsi inaczej wymawia słowa,
się, ale ludzie w mieście też mają swój sposób
czasem mówi czymś w rodzaju gwary. W in-
mówienia. Myślę, że ogólnie stosunek do ludzi
nych przypadkach może chodzić o wygląd –
ze wsi nie jest zły.
praca na wsi to praca fizyczna, wiele osób ma
Jednak dla Oli wieśniak to właśnie osoba ze wsi, mieszkająca i pracująca tam. Zdaje sobie sprawę, że jest to również negatywne określenie, ale nie potrafi wskazać, kogo dokładnie – w takim sensie – mogłoby opisywać. – Może kogoś, kto nie potrafi się zachować
tak, jak grupa tego oczekuje? „Robienie wsi”
zniszczone ręce, ale za to dbają o ubiór i – zwłaszcza kobiety – o swoje fryzury. Myślę, że pochodzenie nie świadczy o czyjejś wartości; chodzi raczej o wyznawane zasady, o to co się robi w życiu. Barbara Kwaśniewska
/
„Pokaż mi swoje książki, a powiem ci, kim jesteś” – większość z nas chciałaby móc pochwalić się, jak bardzo wysublimowane i wartościowe lektury zapełniają nasze półki, ale… No właśnie – czy nie zdarzają się w tej kolekcji takie elementy, którymi raczej nie chcecie epatować? Istnieją książki, które pomimo swojej ogrom-
Lodzia Czerepach i Halina Kozioł zaczytują
nej popularności i zawrotnych wyników sprze-
się w 50 twarzach Greya, za co ta ostatnia
daży w księgarniach, nie cieszą się poważa-
otrzymuje surową reprymendę od córki, przerażonej literackimi gustami matki. Bardzo wy-
jedno arcydzieło i niejeden gniot wydawniczy
mowny dowód, że samo czytanie to nie sztuka
już widzieli. Bibliotekarka obdarzyła cię krzy-
– należy jeszcze wiedzieć, co czytać.
wym uśmiechem i cichym chichotem, podając ci powieść, na którą czekałeś od miesiąca
„Wstyd książki” to ciekawe zjawisko. Z jednej
z wypiekami na twarzy? Może to jedna z pozy-
strony nie umiesz się oderwać od lektury, do-
cji z niepisanego „indeksu ksiąg zakazanych”
póki nie dobrniesz do ostatniej strony, z dru-
prowadzonego przez bardziej zaawansowa-
giej zaś wolisz się do niej nie przyznawać
nych miłośników literatury.
w gronie znajomych, żeby nie zostać pośmiewiskiem wieczoru. Jakie tytuły wywołują naj-
Świetny przykład daje jeden z najpopularniej-
bardziej skrajne emocje? No i skąd w ogóle
szych polskich seriali, gromadzący przed tele-
wiadomo, która książka niesie głębokie prze-
wizorami miliony widzów – Ranczo. W jednym
słanie, a która gra tylko na pierwotnych in-
z odcinków ostatniej serii wychodzi na jaw, że
stynktach?
/
Chemik napisał książkę
S@motność w sieci była w 2001 roku jedną z bardziej oczekiwanych polskich premier od kilku lat. W końcu niecodziennie zdarza się, żeby doktor habilitowany chemii i doktor informatyki zajmujący się tworzeniem oprogramowania technicznego dla chemików napisał książkę o wirtualnej miłości. Janusz Wiśniewski zaoferował swoim czytelnikom połączenie wątku internetowego był to 2001) z różnymi nowinkami technologicznymi i zaawansowanymi nieraz opisami naukowymi, dotyczącymi choćby ludzkiego DNA. Nowo-
czesne gadżety nie stanowią jedynie tła – zostają wprowadzone do akcji powieści jako integralne elementy, wokół których kręci się wiele zdarzeń z życia bohaterów. Książka Wiśniewskiego szybko stała się bestsellerem – sprzedaż wyniosła ponad 350 000 egzem-
plarzy. W 2005 r., na fali entuzjazmu, TVP zdecydowała się na produkcję pełnometrażowej ekranizacji powieści. Sława S@motności w sieci dotarła nawet do Petersburga, gdzie teatralna adaptacja powieści przez ponad pięć lat nie schodziła z afiszy.
Jedno można powiedzieć na pewno – Wiśniewski spotkał się z potężnym odzewem czytelników
Anna Jeglorz
/
/
oraz krytyków literackich. Opinie na temat
rzucają autorowi wyjątkowy nieład w treści,
książki pozostają podzielone do dziś – dla jed-
przez co trudno czasami zauważyć granice
nych stanowi głęboką historię z bolesnym, ale
między retrospekcjami a bieżącymi wydarze-
prawdziwym zakończeniem. Powieść dopro-
niami. Drażni też oklepany motyw uniknięcia
wadzającą do łez wzruszenia i przedstawiają-
śmierci w katastrofie lotniczej przez korki
cą w szczegółach specyfikę wirtualnego
uliczne, w których utknął główny bohater, nie
docierając na czas na swój lot. Jak podsumowuje jedna z czytelniczek: Jedna z najgor-
szych książek, jakie kiedykolwiek przeczytaJest to książka ogromnie emocjonalna. Poru-
łam. Autor powinien do dziś wstydzić się,
szająca. Zawiera wiele wątków, ale każdy jest
przepraszać i udawać, że to nie on.
interesujący i umiejętnie wpleciony w akcję. Autor dobrze nakreślił postacie głównych bo-
Filozofia elit
haterów. Poznajemy ich osobowości, zainte-
Co właściwie miał w sobie Alchemik, że tuż
resowania, myśli, marzenia,
po polskiej premierze w 1998 roku stał się
żenie, że chłonęłam tę książkę wszystkimi
jedną z najbardziej poczytnych pozycji w kra-
zmysłami – między innymi taką recenzję zna-
ju? Kiedyś usłyszałem, bardzo trafną moim
leźć można w sieci.
zdaniem, opinię, że tę książkę „można pokochać albo znienawidzić – nie ma stanów pośrednich”. Opowieść o młodym pasterzu, któ-
Jest i druga strona medalu – najbardziej za-
ry po spotkaniu starca z gór andaluzyjskich
gorzali krytycy wyrzucają Wiśniewskiemu
postanawia pozostawić swoje owce i wyru-
stworzenie dziwadła, w którym nauka miesza
szyć na pustynię w poszukiwaniu skarbu.
się z techniką i miłością bez żadnego sensu,
W drodze, spotykając ludzi z różnych sfer, wy-
a obie główne postaci są nudne. On wyideali-
konujących różne zajęcia i żyjących według
zowany, odrealniony, Ona natomiast tak do-
różnych zasad, uczy się prawdziwego życia.
brze schowana za swoimi mailami, że w sumie
Jedni chwalą Coelha za bogaty, misterny ję-
trudno powiedzieć o jej charakterze cokol-
zyk i mnogość alegorii oraz symboli, zastoso-
wiek konkretnego. Czytelnicy dodatkowo za-
wanych w powieści:
/
„Alchemik”
nie
przedstawia
rzeczywistości
wprost. Zachęca nas jednak do rozmyślań i refleksji nad własnym życiem, pozwala uświadomić sobie błędy, jakie popełniamy, a może nawet potrafi niekiedy dać nam dobrą radę. Wykorzystując topos wędrówki przez życie jako drogi do poznania świata i samego siebie, pokazuje nam, w jaki sposób los zsyła nam wskazówki i pokazuje drogi, którymi możemy podążyć lub je odrzucić – oto jedna z opinii.
Nie brakuje jednak osób, które styl Coelha wy-
śmiewają – za prostą, wręcz trywialną fabułę, nadmiar słów pisanych wielką literą, których znaczenie przez to spada, zamiast wzrastać. Autor prezentuje powszechnie znane prawdy, ubierając je tylko w nowe, łatwiej przyswajalne słowa i przykłady – tworząc łatwą do przyjęcia papkę słowną. Panuje powtarzany wielokrotnie po-
gląd, że Coelho zadowoli tylko osoby z niewyrobionym gustem literackim – a kto chciałby się do tego przyznać? W Polsce dzieła brazylijskiego pisarza szybko zaczęły się też kojarzyć ze wzniosłymi cytatami, używanymi chętnie przez przedstawicieli wyższych sfer – wielu czytelników uważa, że każda jego książka to zbiór mądrości, które wszyscy od dawna znają.
/
Pomimo tych i innych zarzutów Alchemik zrobił oszałamiającą karierę – w ciągu 18 lat sprzedano w Polsce ponad 700 000 egzemplarzy, natomiast na całym świecie około 65 milionów! John Green – bożyszcze nastolatek? Gdy w 2012 r. na półkach amerykańskich księgarni pojawiła się powieść Gwiazd naszych wina, wiadomo było, że zdobędzie rzesze czytelników. Jednak jej faktyczna popularność przerosła przewidywania – książka trafiła na pierwsze miejsce listy bestsellerów „New York Timesa” w roku swojej premiery. Gdy 6 grudnia 2013 r. do sprze-
daży trafiła polska edycja, nabycie własnego egzemplarza graniczyło z cudem. Historia Hazel (zmagającej się z nieuleczalnym nowotworem), Gusa (tracącego nogę w trakcie walki z rakiem) oraz miłości, która połączyła ich mimo wielu przeciwności, okazała się absolut-
nym hitem wydawniczym. Chociaż John Green stworzył powieść z założenia dla nastolatków, to zaczytywali się w niej i nadal zaczytują ludzie w każdym wieku. Nietrudno o opinie, że Green wykreował najciekawszy jak dotąd sposób przedstawienia miłości rosnącej wbrew wszelkim przeciwnościom losu. Poza tym zakończenie nie jest cukierkowe; pozostawia czytelnika pełnego sprzecznych myśli i rozdartego wewnętrznie.
/
Tyle miłośnicy książki – nie brakuje jednak
John Green ma w swoim dorobku już pięć po-
krytyków. Głównymi zarzutami wobec Greena
wieści, zbiór opowiadań świątecznych i wiele
są te, że jego opowieść jest zbyt ckliwa, wiele
mniejszych tekstów – praktycznie każda
sytuacji niedopracowano, brakuje w nich
książka jego autorstwa zdobywała rzesze fa-
szczegółów, które pozwalałyby uwierzyć czy-
nów, zachwyconych kolejnymi fabułami i no-
telnikowi, że rzeczywiście mogą mieć miej-
wymi bohaterami. Krytyków Green ma o wiele
sce. Niektórzy wskazują także na niekomplet-
mniej niż Coelho czy Wiśniewski, jednak mi-
ne portrety psychologiczne głównych postaci,
mo to nietrudno znaleźć osobę, która spojrzy
przez co Hazel i Gus wydają się momentami
na ciebie krytycznie, gdy zaczniesz opowiadać
nienaturalni, papierowi.
o swoim zachwycie nad Hazel Grace Lancaster.
Drażniąca jest też powtarzalność książek Gre-
„Wstyd książki” to bardzo złożone zjawisko:
ena. Praktycznie każda zbudowana jest we-
może dotyczyć każdego tytułu, choć najczę-
dług schematu „wzrastające napięcie, prze-
ściej odnosi się do tych najgłośniejszych. Nie
łom (najczęściej tragiczny), zakończenie lub
ma przepisu na „idealną książkę, która
kontynuacja akcji”. W Gwiazd naszych winie
u wszystkich wywoła podziw” – jeszcze nie
emocje dochodzą do szczytu, gdy Gus wyzna-
powstało dzieło, które każdemu przypadłoby
je ukochanej miłość, jednocześnie informując
do gustu. Warto jednak cały czas poszukiwać.
czytelnika o nawrocie nowotworu z nieule-
Klejnoty literatury nieraz są głęboko ukryte
czalnymi nawrotami. Podobnie było z debiu-
i mało znane – znikają pośród krzykliwych re-
tem pisarza z 2006 roku – w Poszukując Ala-
klam najbardziej poczytnych tytułów, nie
ski śmierć jednej z głównych bohaterek w wy-
zawsze gwarantujących jakość. Swoje gusta
padku samochodowym stanowi oś konstruk-
czytelnicze lepiej zawczasu zaimpregnować
cyjną dla całej fabuły; nawet upływ czasu jest
na wpływ kampanii marketingowych.
liczony w odniesieniu do niej.
Krzysztof Andrulonis
/
Paulina Wyroślak
/
Może kompletnie przestrzelę z tym wnioskiem, ale zaryzykuję: dziś historycy mają o wiele lepsze perspektywy życiowe niż kilkanaście lat temu. Zainteresowanie historią przeżywa swój renesans, co widać choćby w liczbie stale ukazujących się magazynów poświęconych dziejom Polski i świata oraz popularności seriali historycznych. Tak, wydaje się, że teraźniejszość zdecydowanie sprzyja i badaczom, i popularyzatorom.
Sondaże nie potwierdzają jednak, jakoby Po-
Niezwykle ciekawe są za to zmiany, jakie za-
lacy byli coraz bardziej zainteresowani prze-
chodzą w postrzeganiu „społecznych funkcji
szłością. Przeciwnie, z wyników najnowszych
przeszłości”, czyli mówiąc prościej – w poglą-
badań Narodowego Centrum Kultury i TNS
dach, po co w ogóle poznawać historię. Dziś
Polska w najlepszym razie można wyczytać,
zdecydowanie rzadziej niż choćby w 2003 ro-
że zainteresowanie to utrzymuje się na po-
ku uważamy, że historia magistra vitae est,
dobnym poziomie, w najgorszym – że od 2006
czyli że jest to wiedza przydatna w teraźniej-
roku spada. W roku bieżącym 63% ankieto-
szości. Silnie wzrosło natomiast przekonanie,
wanych zadeklarowało, że interesują się co
że historia to „podstawa tożsamości jednost-
najmniej najważniejszymi sprawami związa-
ki, świadomości narodowej”.
nymi z historią/przeszłością, co nie wydaje się złym wynikiem, choć oczywiście daleko
Rzeczywiście, trudno zaprzeczyć, że historia,
nam do realizacji idei – a może utopii? – naro-
a właściwie jej znajomość, to obok kultury,
du świadomych obywateli.
języka i może religii, zasadniczy składnik toż-
/
samości narodowej. Świadomość narodowa to
to czy da się zrobić z niej narzędzie do kształ-
jeszcze niekoniecznie jakiś rodzaj dumy z po-
towania u kogoś przeciwnego uczucia? Czy
chodzenia, ale nie ulega wątpliwości, że edu-
słyszeliście o „pedagogice wstydu”? Określe-
kacja
nia tego używa się (raczej w środowiskach
le) może być tak ukształtowana, by formować
określanych jako „prawicowe”) na oznaczenie
obywateli w poczuciu dumy narodowej. Pola-
linii opowiadania o historii, która ma być cha-
cy jako wydarzenia, z których można być
rakterystyczna dla „establishmentu” III Rze-
dumnym, wskazują między innymi wybór Ka-
czypospolitej – skupiania się na ciemnych
rola Wojtyły na papieża, obalenie komuni-
plamach polskiej historii, szczególnie zaś na
zmu, odzyskanie niepodległości w 1918 roku,
podkreślaniu postaw i zbrodni antysemickich.
bitwę pod Grunwaldem, powstanie warszaw-
Najsłynniejszymi dziełami „pedagogów wsty-
skie, powstanie „Solidarności”, ale także
du” mają być publikacje Jana Tomasza Grossa
osiągnięcia sportowe naszych rodaków.
czy takie filmy z lat ostatnich, jak Ida czy Po-
kłosie. „Pedagogika wstydu” może też polegać na wytykaniu bieżących, rzekomych „wad Skoro historię, co raczej nie ulega wątpliwo-
narodowych”, na przykład pijaństwa, cham-
ści, można przez szkołę, film, literaturę itp.
stwa, skłonności do kradzieży, kurczaków
wykorzystywać do tworzenia poczucia dumy,
w sreberkach, parawaningu i tak dalej.
/
Myślę, że nikt poważny nie sądzi, że w dzie-
rozliczeniem z pełnienia roli nauczyciela.
jach Polski są tylko powody do dumy, i odwrotnie – że mamy wyłącznie powody do
bardzo wartościowego artykułu: Dziś już
wstydu. Rzecz idzie nie o to, a o właściwe roz-
się nie pamięta, że manifestacje patriotyzmu
łożenie akcentów. Czy skupiać się na promo-
były zasadniczym składnikiem propagandy
waniu wielkich polskich osiągnięć, żeby
PRL-u co najmniej od 1956 r., a już z pewno-
kształtować miłość do Polski, czy raczej roz-
ścią – bo to pamiętam – od czasów Gierka. Po
ważać głównie niechlubne karty historii, by
zdławieniu rzeczywistych narodowych aspira-
zrozumieć, co doprowadziło nas w te ciemne
cji 13 grudnia 1981 r. ta obsesja, żeby wszyst-
zaułki? Uważam, że jedyna słuszna odpo-
ko było narodowe (łącznie z Wojskową Radą
wiedź brzmi: to robić i tamtego nie zaniedby-
Ocalenia NARODOWEGO), naprawdę przypra-
wać. Tymczasem wydaje się, że obie strony
wiała o mdłości. Dlatego chcieliśmy jako nau-
polskiego sporu o edukację historyczną (wolę
czyciele wychować pokolenie niemające po-
nie używać pojęcia polityki historycznej) za-
dobnej traumy; kierowaliśmy się myślą wyra-
pominają o jednym lub o drugim. Oskarżani
żoną klarownie w wierszu Jana Kasprowicza
o hurraoptymizm narodowy grzeszą nadmia-
(skądinąd bynajmniej nie lewicowca): „Rzad-
rem ostrożności w wypowiedziach choćby do-
ko na moich wargach”. Uczucie do ojczyzny
tyczących pochodzenia sprawców pogromu
wydawało się nam zarazem oczywiste i intym-
kieleckiego (czego przykładem słynna rozmo-
ne. Nasi uczniowie mieli być Polakami nie po-
wa sprzed kilku miesięcy z minister Anną Za-
przez gromkie skandowanie bogoojczyźnia-
lewską), zaś obwiniani o uprawianie pedago-
nych haseł, ale przez krytyczne i mądre przy-
giki wstydu zdają się nie zauważać, że o rze-
wiązanie do tradycji, rozumianej jako punkt
czach chwalebnych też trzeba czasem powie-
wyjścia ich samodzielnego życia.
dzieć coś głośno, nie traktując patriotyzmu jako sprawy intymnej. O tym ostatnim kłopo-
Nawet jeśli w ostatnich latach tak zwany es-
cie pisał jakiś czas temu Jerzy Sosnowski dla
tablishment praktykował pedagogikę wstydu,
„Tygodnika Powszechnego”, w tekście „Naród
to – zauważyć trzeba – z bardzo marnym skut-
nie znosi próżni”, będącym swoistym samo-
kiem. Dla przykładu, obecnie tylko 4% zbada-
/
Anna Jeglorz
/
nych przez NCK i TNS, w odpowiedzi na pytanie o wydarzenia przynoszące Polakom wstyd, wskazało zbrodnię w Jedwabnem. Cztery osoby na sto! Po 1% wymieniło pogromy Żydów ogółem i pogrom kielecki, przy czym zaznaczyć trzeba, że można było wskazać więcej niż jeden przykład wydarzenia przynoszącego wstyd. Oczywiście wyjaśnienia tego typu wyników mogą być różne – może to kwestia nie najlepszej pamięci, bo przecież nie pytano o stosunek do określonych wydarzeń, ale poproszono o ich wymienienie z głowy. Może gdyby zapytać wprost o zjawiska antysemickie, obraz byłby inny. Ale nie znosi to jeszcze tezy, że pedagogika wstydu (o ile w ogóle istnieje), nie przynosi efektów, a przynajmniej – trwałych efektów. 79% ankietowanych stwierdziło bowiem, że woli być obywatelem Polski niż jakiegokolwiek innego kraju świata. 55% (wzrost z 33% w 2003 roku!) twierdzi, że „ogólnie rzecz biorąc, Polska jest lepszym krajem niż większość
innych krajów”, a 51% (wzrost z 30%!), że „świat byłby lepszy, gdyby ludzie z innych krajów byli bardziej podobni do Polaków”. Widać więc wyraźnie, że poziom dumy narodowej rośnie, i to w imponujący sposób, a nie maleje. Warto też zauważyć, że i „drugiej stronie sporu” trudno skłonić rodaków do odczuwania wstydu czy moFot. Piotr Drabik (CC BY 2.0)
ralnego potępienia, skoro Lecha Wałęsę za po-
/
stać, która jest powodem do dumy dla Polaków, uważa 20% ankietowanych ( rolem Wojtyłą – 46%), a w panteonie hańby narodowej umieścił go tylko jeden na stu badanych (!). Co więcej, w tej ostatniej kategorii w 2003 roku Lech Wałęsa zdobył aż 9% głosów, więc spadek jest niezwykle wyraźny, pomimo biograficznych zawirowań wokół Prezydenta. Na marginesie pozwolę sobie na uwagę, że właśnie przykład Lecha Wałęsy pokazuje, że Polaków nie trzeba traktować jak dzieci, którym należy palcem wskazać, kto jest bohaterem, a kto zdrajcą. I nie mówić przypadkiem zbyt wiele, żeby nie doszły do niewłaściwych wniosków. Może jest w nas dużo więcej zdrowego rozsądku niż sami podejrzewamy. Nasi herosi nie muszą mieć krystalicznych życiorysów – ważne, by na końcu zachowali się jak
trzeba. Nie może być zresztą inaczej, skoro częścią naszej narodowej mitologii jest Andrzej Kmicic. Historycy, politycy, dziennikarze, artyści – nie brązujcie życiorysów, to do niczego dobrego nie doprowadzi. Przeraża mnie natomiast, że dokładnie połowa
ankietowanych w omawianym tu badaniu zgo-
/
Fot. Dennis Jarvis (CC BY-SA 2.0)
dziła się z twierdzeniem, że „należy popierać
Czy można banalniej skończyć rozważania na
swój kraj nawet, gdy postępuje niewłaściwie”.
jakikolwiek temat niż przez zalecenie umiaru
Może wynika to z faktu, że w historii narodo-
i odwołanie się do zasady złotego środka?
wej brakuje nam raczej własnych strasznych
Pewnie nie, ale co poradzić, skoro mimo swo-
zbrodni państwowych (Jedwabne czy endec-
jej trywialności jest to wskazówka tak często
kie wyczyny z lat 30. XX wieku to nie wydarze-
zapominana. Mamy zbyt wiele zbyt pięknych
nia związane z działalnością władz polskich),
kart historii i zbyt wielu niezwykłych bohate-
bowiem wyraźnie Polski Ludowej nie traktuje-
rów, żeby pozwalać im kurzyć się w zapo-
my jako naszego państwa, a jako coś w rodza-
mnieniu. To bogactwo, z którego trzeba ko-
ju narzuconej struktury. Świadczy o tym choć-
rzystać i uczyć się, jak postępować właściwie.
by popularność obalenia komunizmu na liście
Wyciągać z niego naukę dla siebie samego,
„momentów chwały”. Nawet jeśli to niedosta-
bo tak, jestem mocno przekonany, że historia
tek (dzięki Bogu) złych doświadczeń jest przy-
jest wielką nauczycielką życia i ubolewam, że
czyną takiego stanu świadomości Polaków, to
coraz mniej Polaków traktuje ją w ten sposób.
i tak dziwi mnie krótkowzroczność ankieto-
I właśnie dlatego, że historia magistra vitae
wanych i łatwe usprawiedliwianie państwo-
est, nie powinniśmy odwracać wzroku od te-
wych występków. Gdybym był Niemcem, to
go, co w niej mało chlubne. Bo i z tego płynie
wzorem patriotów byliby dla mnie Sophie
cenna lekcja na przyszłość.
i Hans Schollowie czy spiskowcy z Czarnej Or-
kiestry, a nie NSDAP-owcy i SS-mani, popierający swoje państwo właśnie wtedy, gdy dopuszczało się zbrodni.
Marek Suska
/
/
„Nieśmiałość” to śliczne słowo, podobnie zresztą jak i „bojaźliwość”, „lęk-
liwość” czy zapomniana już dziś „płochość”. Pod tą delikatną szatą językową kryje się jednak niezwykle niszczące zjawisko stanowiące poważny życiowy problem dla coraz większej liczby osób. Często w nieśmiałości widzi się synonim
by utrzymywania kontaktów społecznych,
du, ale czy rzeczywiście są to zjawiska tożsa-
brakiem zainteresowania w tworzeniu głęb-
me? Ta pierwsza to strach przed odrzuceniem,
szych znajomości. Samotność nie stanowi dla
niepewność, zakłopotanie i skrępowanie w re-
introwertyka problemu, przeciwnie – jest sta-
lacjach z ludźmi, unikanie wzroku. Wstyd jest
nem pożądanym. Nieśmiali chcieliby zaś na-
zaś palącym uczuciem, które pojawia się, kie-
wiązywać z ludźmi głębsze relacje, ale nie po-
dy zrobimy coś, z czego trudno być dumnym.
trafią. Odczuwają silne i niezaspokojone pra-
Bądź gdy coś takiego zrobią inni, za których
gnienie bliskości.
czujemy się w jakiś sposób odpowiedzialni. Wstyd działa moralizatorsko, dając nam na-
Nieśmiałość może być wynikiem jakiejś trau-
uczkę i gryząc nasze sumienie. Nieśmiałość
my z dzieciństwa, pochodzenia z niepełnej
natomiast blokuje nas w kontaktach z ludźmi;
rodziny czy po prostu wychowania. Ciekawe
podszyta obawami o wykluczenie, sama wy-
jest to, że jeśli mamy nieśmiałego ojca, to jest
klucza nas ze społeczeństwa. O ile więc wstyd
75% szans, że również będzie nas dotyczył
zasługuje, w sumie, na pozytywną ocenę,
ten problem; jeżeli zaś mamy nieśmiałą mat-
o tyle trudno powiedzieć to samo o nieśmiało-
kę, to prawdopodobieństwo jest już niższe
ści. Przy czym trzeba jeszcze zwrócić uwagę
i wynosi 60%. Niezależnie od przyczyn, mło-
na różnicę między nią a introwertyzmem – ten
dzi ludzie coraz częściej boją się ze sobą roz-
ostatni przejawia się nieodczuwaniem potrze-
mawiać, a przecież podstawą funkcjonowania
/
w społeczeństwie jest właśnie rozmowa. Każdy z nas czasami czuje się w tym aspekcie niepewny i boi się powiedzieć coś głupiego. Zwłaszcza kiedy jeszcze nie znamy dobrze drugiej osoby. Bardzo istotne w poznawaniu ludzi jest pierwsze wrażenie. Wiąże się z tym duża presja, bo staramy
się wypaść jak najlepiej, niekiedy nawet za bardzo, co może przynosić efekt odwrotny. Sytuacjami szczególnie trudnymi są te, kiedy zderzamy się z nowym miejscem, ludźmi i rzeczywistością – np. rozpoczynając studia, zwłaszcza w obcym mieście.
Patrzyłem na ludzi na wykładach i jeśli widziałem, że ktoś też nikogo nie zna, to podchodziłem i rozmawiałem. Większość ludzi nie lubi samotności i czuje się skrępowana, kiedy nie ma do kogo się odezwać, więc nawet się cieszyli, gdy ktoś zaczynał z nimi rozmawiać – wyjaśnia Kuba, student Uniwersytetu Warszawskiego. Kuba jest do-
syć otwarty i wydaje się, że poznawanie nowych osób nie stanowi dla niego problemu. Można zaryzykować wniosek, że ci z nas, którzy mają więcej odwagi, miewają też nieco więcej spostrzegawczości. Zauważają w drugiej osobie coś, czego inni nie dostrzegli, coś co ich łączy, choćby nawet była to samotność i co najważniejsze – nie boją się tego wykorzystać. Jak trudne może być nawiązywanie nowych kontaktów, pokazuje to
Fot. Grey World (CC BY 2.0)
/
czasie, ale reszta jest przecież jak najbardziej
z trudem przychodziło mi nawiązywanie no-
do wypracowania.
wych znajomości. Trudno znaleźć mi odwagę, żeby wyjść z inicjatywą. Zupełnie inaczej to
W całym pędzie życiowym otaczającego nas
wygląda, gdy ktoś próbuje zapoznać się ze
świata, gdzie chęć konkurencji i niezdrowa
mną. Wtedy jestem dosyć otwarty, szczegól-
ambicja niekiedy górują nad zdrowym rozsąd-
nie jeśli znajomość już trochę trwa. W liceum
kiem, wydaje się, że nie ma miejsca dla nie-
było dużo gorzej, teraz nie jest to aż takie
śmiałych. Boją się wyrażać swoje zdanie, wal-
trudne. Może to dlatego, że pochodzę z małe-
czyć o swoje, a ich brak wiary we własne siły
go miasta, gdzie stosunkowo rzadko ma się
doprowadza ich do stwierdzenia, że wszystko
okazję poznawać nowych ludzi, wszyscy się
co robią jest złe albo – przynajmniej – nie
znają w mniejszym lub większym stopniu –
dość dobre. Często nie osiągają swoich celów
relacjonuje Paweł studiujący w stolicy od
życiowych, nie spełniają się zawodowo,
dwóch lat.
a w konsekwencji – czerpią za mało satysfakcji z życia. Co więcej, nieustanny stres zwią-
Kenneth Levine, z Uniwersytetu Tennessee,
zany z obcowaniem z innymi ludźmi może
wyznaczył cechy osobowościowe człowieka,
prowadzić do chorób nerwowych, a w konse-
które składają się na charyzmę. Są to: empa-
kwencji nawet do przedwczesnej śmierci.
tia, umiejętność aktywnego słuchania, utrzy-
A wszystko to przykrywa jedwabiste słowo
mywanie kontaktu wzrokowego z rozmówcą,
„nieśmiałość” – słowo, którego nie można ba-
entuzjazm, pewność siebie oraz umiejętności
gatelizować; zjawisko, z którym trzeba wal-
oratorskie. Pewności siebie czy umiejętności
czyć.
oratorskich trudno jest się nauczyć w krótkim
Aleksandra Krawczyk
/
Paulina Wyroślak
Anna Jeglorz
/
/
Upokorzenie jest integralną częścią naszego życia, a przy okazji dobrze sprzedającym się produktem. Oglądanie na ekranach telewizorów upokorzonych ludzi, szczególnie, gdy ma to miejsce w programach rozrywkowych, pozwala odczuć Schadenfreude. Siedząc bezpiecznie w domu, widz może odetchnąć z ulgą, że tym razem nie padło na niego – nie stał się obiektem upokorzenia.
Dzisiejszy człowiek ma świadomość, ile zna-
cji, fantazji seksualnych, wystąpień publicz-
czy jego wizerunek i z oddaniem pielęgnuje
nych, bycia „nie na czasie”, posiadania stare-
tenże w przestrzeni wirtualnej oraz poza nią.
go telefonu komórkowego, małej liczby wirtu-
Nie jest to zadanie łatwe, choćby z tego po-
alnych znajomych czy lajków na fejsbuku itd.
wodu, że nie tylko my sami udostępniamy in-
Wszystko może stać się potencjalnym powo-
formacje o szczegółach naszego życia, wyzna-
dem upokorzenia.
wanych wartościach, poglądach, zainteresowaniach etc. Nasz staranny image poddawany
Kryje się za nim uczucie wstydu, poniżenia,
jest coraz wnikliwszej ocenie ze strony oto-
urażonych ambicji i gniewu. Boimy się wszel-
czenia. W takich warunkach strach przed upo-
kiego rodzaju sytuacji, w których możemy się
korzeniem przybiera formę irracjonalnego lę-
nie sprawdzić i zostać wykluczonymi z powo-
ku, który kontroluje nasze życie. Wstydzimy
du odstawania od pewnych standardów. Do-
się pochodzenia, biedy, religijności, braku od-
datkowo obawy przed tym „co ludzie powie-
powiedniego wykształcenia,
dzą” paraliżują nasze twórcze działanie. Od-
/
grywając w myślach scenariusze upokorzenia,
spokojniejszych miejsc, stając się uchodźcami
reagujemy biernością i sabotujemy wszelkie
lub zostają na rodzimej ziemi i bronią się
własne inicjatywy, aby nie wykroczyć poza
przed upokarzającym ich najeźdźcą.
utarte schematy. Psycholog i trener biznesu Katarzyna Matuszczak opowiada: – W swojej
Odpowiedzią na zniesławienie, zdolne posta-
pracy szkoleniowej obserwuję ludzi, którzy na
wić tamę dla agresji przynajmniej w konflik-
wyrost obawiają się kompromitacji. Wynika to
tach indywidualnych (trudniej o to w stosun-
z faktu, że w okresie dojrzewania, gdy kształ-
kach zbiorowych) może być pokora. – Myślę,
tuje się nasza postawa, formuje się również
że pokora jest jednym z elementów wpisują-
w sposobie myślenia postać zwana krytykiem
cych się bardzo mocno w postawę asertywną.
wewnętrznym (lub też wewnętrznym cenzo-
Kulturowo tłumaczy się ją jako postawę zwią-
rem, gremlinem). Symptomem tego wewnę-
zaną z akceptacją pewnych swoich niedosko-
trznego dialogu jest katastrofizowanie – że mi
nałości, na przykład niewiedzy czy popełnia-
nie wyjdzie, że popełnię błąd, że źle mnie
nia błędów. Bycie pokornym pozwala również
ocenią.
zwiększyć swoją wyrozumiałość względem innych. W kulturze Zachodu ugruntowało się
Następstwem upokorzenia i lęku przed nim
jednak przekonanie, że jeżeli przyznam się do
jest nie tylko bierność i ucieczka od proble-
swoich braków, to automatycznie wystawię
mu, ale również reagowanie agresją. Widać to
się na upokorzenie. Najtrudniej jest więc sa-
tak w skali mikro-, jak i makro-, na poziomie
memu sobie dać prawo do bycia pokornym.
indywidualnym i zbiorowym. Historia zna wie-
Odejście od perfekcjonizmu dla wielu jest wy-
le takich przypadków. Na przykład trwający
zwaniem, ale gdy damy sobie trochę więcej
przez wieki wyzysk kolonialny i związana
marginesu na popełnianie błędów, będzie
z nim nieodpowiedzialna eksploatacja państw
nam zdecydowanie łatwiej funkcjonować –
Trzeciego Świata doprowadziły do otwartego
tłumaczy Katarzyna Matuszczak.
konfliktu cywilizacyjnego, którego rezultatem są obecnie zagrażające Zachodowi akty terro-
Wbrew obiegowym opiniom, upokorzenie mo-
ryzmu, a także wojny w wielu regionach świa-
że być jednak wartościowym doświadcze-
ta. Ludzie uciekają przed wojną i biedą do
niem, pozwalającym na uzyskanie wglądu
/
Fot. Eje Gustafsson (CC BY 2.0)
w nasze najgłębiej skrywane troski. Lekcją na
emocjonalne. W każdym momencie, w którym
przyszłość i okazją do zmiany samego siebie.
traci poczucie własnej aktywności, staje
Upokorzenie, doznawanie porażek czy popeł-
w obliczu zagrożenia, że nie tylko nic nie bę-
nianie błędów to typowo ludzkie doświadcze-
dzie miał, ale sam też będzie nikim.
nia, których brak nas zwyczajnie odczłowiecza. Poważne przeżywanie i pracę nad wła-
Takie podejście naraża więc człowieka na cią-
snymi ułomnościami (oraz ich akceptacją) za-
głe doznawanie upokorzenia, gdyż nigdy nie
stępujemy infantylną ucieczką w substytuty
będzie miał wystarczająco wiele, by czuć się
szczęścia, takie jak zadaniowość czy kon-
bezpiecznie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto
sumpcja. Skrajnym przykładem tej ostatniej
podkopie jego poczucie własnej wartości tym,
może być alkoholizm. Według Ericha From-
że ma więcej pieniędzy, znajomych, przed-
ma, osoba, która definiuje siebie poprzez stan
miotów materialnych, umiejętności, wiedzy
posiadania, a nie istnienie oraz reaguje
czy talentów. Tylko od nas zależy, czy damy
w myśl zasady „jestem tym, co mam”, nie mo-
się zdegradować do roli rzeczy, doświadcza-
że dać sobie prawa do słabości, bowiem boi
jąc życia w bardzo małym stopniu, czy też
się, że coś straci. Traktując siebie w sposób
wpiszemy akt upokorzenia w nasze ludzkie
przedmiotowy, człowiek nie tylko przywiązuje
doświadczenie, na którym każdy może zbudo-
się do swojego wizerunku, ale także – jak pi-
wać swoją siłę, zamiast być pod jego kontro-
sał Fromm – posiada swoje ciało, pamięć, do-
lą.
bra materialne, swoje opinie i inwestycje
Konrad Rychter
/
Środek nocy. Godzina 12:00. Brylujesz na im-
Albo inaczej. Nowy rok witasz siedząc przed
prezie sylwestrowej. Wznosisz toast i pijesz
laptopem, pracując. Uważasz, że Sylwester
za to, żeby nowy rok był lepszy od mijającego.
nie ma sensu, a 1 stycznia jest takim samym
Dobrze się bawisz. A kiedy wrócisz do domu,
dniem, jak każdy inny. Jedyna różnica polega
na biurku zobaczysz kartkę z postanowienia-
na tym, że zmienia się ostatnia cyfra w liczbie
mi. Od wielu lat masz te same. Za każdym ra-
symbolizującej rok. Odrzucasz wszystkie za-
zem spisujesz je na nowo, choć mógłbyś po
proszenia na imprezy. Nie chcesz zmarnować
prostu nie wyrzucać tej zeszłorocznej listy. Za
wieczoru. Nie robisz kartki z postanowienia-
każdym razem myślisz sobie: Tak, tym razem
mi. W ogóle nie masz postanowień. Nie po-
się uda. Każdy nowy rok zaczynasz pilnując
trzebujesz ich. Zawsze osiągasz zamierzone
ściśle diety, odkładając pieniądze do skarbon-
cele. Zawsze byłeś najlepszy. Zawsze na
ki albo przeglądając portale z ofertami pracy.
szczycie. Zawsze sam. W końcu inni to tylko
Każdego roku po kilku dniach znajdujesz już
przeszkody.
pierwszą wymówkę, żeby je złamać: urodziny koleżanki, nowy film w kinie lub mglista wizja
Albo jeszcze inaczej. Sylwestrową noc spę-
podwyżki. Rezygnujesz. Całe życie w tym sa-
dzisz w domu, chociaż mogłeś wyjść. Miałeś
mym miejscu.
kilka propozycji, ale nie umiałeś wybrać.
/
Do kolegi na domówkę, z piękną koleżanką z pracy na bal albo z przyjaciółką na maraton filmów do kina… Trudny wybór. Co będzie, gdy ktoś z nich się dowie, że wybrałeś inną opcję? Przecież się obrazi! Lepiej zostaniesz w domu. Postanowienia niby byś chciał podjąć, ale… Poprosić szefa o podwyżkę? Wszyscy dostali, a ty nie, mimo że naprawdę dużo robisz dla firmy. Ale przecież jak szef uzna, że zasłużyłeś, to ci ją przyzna, prawda? Odmówić znajomym, którzy przerzucili się na siłownię i dietę warzywną i ciebie też zachęcają? A może mają rację? Może lekarz się mylił i ruch ci nie zaszkodzi? Spróbujesz, dlaczego nie? Właściwie po co ci własne zdanie. Przecież inni wiedzą lepiej. A ja w sylwestrową noc stuknę się kieliszkami z przyjaciółmi i wypiję za siebie. Nie za nowy rok, nie za lepszy rok. Za siebie. Bo tyl-
ko ja mam wpływ na to, jak wygląda moje życie. I nie potrzebuję specjalnej okazji, żeby zacząć je zmieniać. Do siego!
Martyna Kłos
/