Outro 280

Page 1

www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

To sprawa nas wszystkich strona 6

Dobry chleb czyni dobro strona 12

Głos ulicy strona 20

Kobiety które nienawidzą mężczyzn strona 28

Ekologiczni skandaliści strona 34

Bohater pilnie poszukiwany strona 40

Druga strona… papieru strona 46

#czytamwiersze: Liskowacki strona 52 str /


www.outro.pl /

Każdy z nas jest na co dzień członkiem różnych społeczności – domowej, szkolnej, uniwersyteckiej, pracowniczej, religijnej i wielu innych. Każdą z tych grup spajają wspólne cele – czy mogą one jednak istnieć bez woli realizowania ich przez samych zainteresowanych? Współdziałanie niejako wymusza międzyludzkie interakcje. Trzeba się ze sobą kontaktować, konsultować pomysły, wspólnie rozwiązywać problemy i stawiać czoła nieprzewidzianym trudnościom. Aktywność członków zespołu jest niezbędna, aby mógł on ostatecznie odnieść sukces. Teraz podobne rozmyślania możemy przenieść na znacznie szerszą wspólnotę – zamieszkującą jedno osiedle, miejscowość albo nawet całe wielkie miasto, jednoczoną wspólnymi zainteresowaniami, nawet jeśli jej członkowie zamieszkują w odległych zakątkach świata. Również takie szerokie zbiorowości potrzebują interakcji, wspólnych inicjatyw, które budować będą poczucie wspólnej tożsamości,

świadomość, że oprócz mnie jednego jest jeszcze wiele innych ludzi, którym na sercu leży to samo co mi, którzy walczą o te same wartości co przeze mnie wyznawane albo wreszcie którzy chcą wcielić w czyn to samo o czym ja od tak dawna marzę. Aktywność społeczną można opisać na tysiące różnych sposobów, poczynając od tego, że każdy człowiek będzie ją postrzegał inaczej, doceniać w niej będzie inne walory. Dla jednych najbardziej wartościowym przejawem międzyludzkiej inicjatywy są kampanie społeczne, mające na celu uświadomienie istniejących dookoła nas problemów i zaradzenie im – jak choćby Szlachetna Paczka. Inni podziwiają ludzi mających odwagę do odsłania-

str /

nia prawdy o skorumpowanych rządach czy nielegalnych działaniach ludzi biznesu w celu pośredniego wymuszenia na nich pozytywnych zmian. Są i tacy, którzy w obronie noszonych w sercu wartości wychodzą na ulice, aby wyrazić swój sprzeciw wobec działań parlamentarzystów czy innych grup wpływów. W bieżącym wydaniu staramy się pokazać różne oblicza aktywności społecznej. Nie sposób jest pokazać wszystkich, szczególnie że praktycznie każdego dnia jesteśmy świadkami powstawania kolejnych. Staramy się jednak zaprezentować te najbardziej godne uwagi, zarówno bardziej, jak i mniej popularne. Spróbuj odkryć coś dla siebie!


www.outro.pl /

Outro – wychodzimy poza schemat

Projekt okładki: Magdalena Kosewska

ISSN: 2299-5242

Szefowie działów:

Ogólnopolski miesięcznik młodzieżowy Wydawca: Fundacja Nowe Media

Ilona Sieradzka (korekta), Patryk Skoczylas (graficy), Martyna Kłos (promocja)

www.outro.pl mail: redakcja(@)outro.pl, rekrutacja(@)outro.pl Redaktor naczelny: Krzysztof Andrulonis Zastępca redaktora naczelnego: Marek Suska

Webmaster: Maciej Perkowski Promocja: Martyna Kłos, Kamil Durajczyk, Marta Klon Korekta: Ilona Sieradzka, Olimpia Orządała, Barbara Truchan, Paulina Kos

Sekretarz redakcji: Paulina Małota Skład wydania i fotoedycja: Magdalena Kosewska

Grafiki: Magdalena Kosewska, Patryk Skoczylas, Paulina Wyroślak

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

redaktor: Julia Kijewska

W imię prawdy Są wśród nas ludzie, którzy nie boją się mówić prawdy. Nie odwracają wzroku, kiedy komuś dzieje się krzywda. Stają w obronie sprawiedliwości, wolności i swobodnej wypowiedzi. Nie godzą się na kłamstwa serwowane przez masowe media. Nie interesuje ich spokojne życie bazujące na pasywnej postawie i ignorancji wobec istniejących problemów. Często ryzykują wszystko – tylko po to, aby uświadomić społeczeństwu, co tak naprawdę dzieje się na świecie. Dla dobra ogółu poświęcają swoje życie osobiste i narażają się na niebezpieczeństwo. Jedną z takich osób jest amerykańska dokumentalistka i producentka filmowa Laura Poitras, mieszkająca obecnie w Berlinie.

Początki Urodzona w Bostonie w 1964 Laura wzory aktywności społecznej miała w swoim otoczeniu już od najmłodszych lat. Jej rodzice są założycielami fundacji The Poitras Center for Affective Disorders Research zajmującej się badaniami i pomocą osobom cierpiącym na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Dla rodziców Laury ważne było wykształcenie u córki niestandardowego myślenia, dlatego też posłali ją do Sudbury Valley School, w której uczniowie mieli dużą dowolność w decydowaniu o sobie i organizowaniu swojego czasu przy poświęcaniu szczególnej uwagi przede wszystkim rozwijaniu swoich pasji.

str /

Mimo że początkowo marzeniem Poitras było zostanie szefem kuchni, zdecydowała się na studia w San Francisco Art Institute, gdzie pod okiem ówczesnego profesora i niezależnego twórcy filmowego Erniego Ghera kształciła się w kierunku filmowym. W 1996 ukończyła także New School for Public Engagement w Nowym Jorku i od tamtej pory zaczęła się jej przygoda z kinem społecznie zaangażowanym. Pierwszym poważnym przedsięwzięciem Poitras był dokument My country, my country (2006) traktujący o trudach codziennego życia Irakijczyków pod okupacją amerykańską. Laura pracowała nad dokumentem przez osiem miesięcy i przez cały ten czas przebywała w Iraku zupełnie sama. My country, my country został doceniony przez krytyków i nominowany do Oscara w kategorii najlepszy film dokumentalny. Niestety, oprócz wielkiego sukcesu dokumentalistkę spotkały także nieprzyjemne konsekwencje. Ze względu niepochlebne przedstawienie działań rządowych i militarnych na Bliskim Wschodzie została oskarżona o działanie na niekorzyść Stanów Zjednoczonych i znalazła się na tzw. czarnej liście obywateli USA. Departament Bezpieczeństwa Narodowego przydzielił jej najwyższy stopień w klasyfikacji osób stanowiących zagrożenie. Następstwem tego było wielokrotne zatrzymywanie Laury Poitras na lotniskach, konfiskowanie jej sprzętu elektronicznego na kilkadziesiąt dni, a nawet, w przypadku gdy Poitras próbowała relacjonować w notatniku bezpodstawne zatrzymania, zastraszanie aresztowaniem. Od tamtej pory Laura wiedziała już, że za mówienie prawdy może


www.outro.pl /

zapłacić bardzo wysoką cenę. Jednak nie powstrzymało jej to przed dalszym działaniem, w efekcie czego powstał dokument The Oath” (2010).

Al-Kaida i rzeczywistość po 11 września The Oath opowiada równolegle historie dwóch szwagrów, Abu Jandala i Salima Hamdana, niegdyś współpracowników Osamy bin Ladena. Abu Jandal był osobistym ochroniarzem saudyjskiego terrorysty i został aresztowany jeszcze przed atakiem na World Trade Center. Salim Hamdani sprawował obowiązki kierowcy przywódcy Al-Kaidy i po interwencji USA w Afganistanie trafił na kilka lat do Guantanamo. The Oath to refleksja nad Al-Kaidą, Guantanamo, przesłuchaniami osób zamieszanych w działalność organizacji terrorystycznych oraz mentalnością społeczeństwa amerykańskiego po 11 września. W wywiadzie dla POV reżyserka wyznaje: Mam nadzieję, że ten film pozwoli spojrzeć ludziom z innej perspektywy [...] na nienawiść skierowaną wobec Amerykanów i zmusi do refleksji na temat potencjalnych działań, które mogą temu zapobiec. Musimy zrozumieć, jak rozproszyć tę nienawiść. Al-Kaida przyciąga młodych ludzi i trzeba zastanowić się, jak temu zapobiegać. Niestety, jeśli się nad tym zastanowić, szesnastolatek, który nienawidzi Ameryki dzisiaj, nie został zradykalizowany ani przez wydarzenia z 11 września ani przez samego Osamę bin Ladena, ale przez amerykańską odpowiedź na działania terrorystów. Poitras w swoim dokumencie nie tylko rzuca nowe światło na sytuację po 11 września, ale także po raz kolejny krytykuje postępowanie amerykańskiego rządu, ukazując nieludzkie warunki i okrucieństwo, z jakimi muszą zmierzyć się więźniowie Guantanamo. – Guantanamo nadal istnieje. Jak to możliwe, że staliśmy się krajem legalizującym tortury? [...] To potworne, że stworzyliśmy takie miejsce, a jeszcze potworniejszym jest to, że nie jesteśmy dzięki temu

str /

ani trochę bezpieczniejsi – zastanawia się Laura w wywiadzie dla POV.

,,Citizenfour” W styczniu 2013 roku Laura otrzymała zaszyfrowaną wiadomość od anonimowego informatora o nicku Citizenfour. Twierdził, że jest pracownikiem amerykańskiego wywiadu i ma dostęp do ściśle tajnych informacji dotyczących inwigilacji prowadzonej przez rząd na masową skalę. Ze względu na charakter wymienianych między nimi informacji i niebezpieczeństwo przechwycenia ich przez wywiad, niezależna dokumentalistka i Citizenfour komunikowali się poprzez wielopoziomowo zakodowane wiadomości. Reżyserka wielokrotnie zastanawiała się, czy anonimowy informator zdaje sobie sprawę z ryzyka, jakie podejmuje. Ze względu na swoje doświadczenia miała także obawy, czy osoba po drugiej stronie monitora nie jest tajnym rządowym agentem, który próbuje wyciągnąć od niej jakieś informacje, albo kimś, kto chce jej po prostu zaszkodzić Z biegiem czasu i z uwagi na coraz bardziej rzeczowe dowody przedstawiane przez anonimowego Citizenfoura, udało się zbudować obopólne zaufanie, a korespondencja Poitras i tajemniczego informatora trwała kilka miesięcy. W czerwcu 2013 Laura poprosiła go o spotkanie i o możliwość nagrania materiału dokumentalnego. Po raz pierwszy spotkali się w Hongkongu. Do chińskiej metropolii Laura Poitras wyruszyła w towarzystwie dziennikarzy śledczych Glenna Greenwalda i Ewana MacAskilla. Tajemniczym Citizenfourem okazał się być Edward Snowden, wtedy już były pracownik Dell i Booz Allen Hamilton, które współpracowały z NSA. Przez kilka dni amerykański demaskator i dziennikarze opracowywali materiały, które miały zostać udostępnione opinii publicznej. Snowden przekazał reporterom między innymi dokumenty dotyczące programu rządowego PRISM, który pozwalał na masowe podsłuchiwanie i dostęp do prywatnych danych obywateli USA i innych krajów. W ten proce-


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

der zamieszane były największe korporacje internetowe, takie jak: Apple, Facebook, Microsoft, Google, Youtube, Skype. Ujawnił także, że służby Stanów Zjednoczonych zajmowały się szpiegowaniem instytucji Unii Europejskiej i najważniejszych światowych polityków. Citizenfour obnażył również działania brytyjskiego rządu i tamtejszego programu inwigilacji Tempora. Pierwsze materiały ujrzały światło dzienne na początku czerwca, wzbudzając dezorientację i zaszokowanie całego świata. 9 czerwca 2013 roku Edward Snowden ujawnił swoją tożsamość, stając się jednym z najsłynniejszych demaskatorów w historii. Całe to zdarzenie, od pierwszego uściśnięcia ręki, poprzez wielogodzinne rozmowy i analizy ściśle tajnych danych, aż do ucieczki Edwarda Snowdena z Hongkongu dokumentowała Laura Poitras. Zebrany przez nią materiał ukazał się w formie dokumentu Citizenfour w 2014 roku i zdobył Oscara w kategorii najlepszy film dokumentalny.

Wolność słowa W 2016 roku swoją premierę miał kolejny film Laury Poitras, Risk, opowiadający o działalności i życiu twórcy portalu WikiLeaks umożliwiającego publikowanie w sposób anonimowy tajnych dokumentów rządowych i korporacyjnych przez informatorów chcących zasygnalizować działania niezgodne z prawem. Jednak na aktywność społeczną Laury Poitras składają się nie tylko filmy dokumentalne. Reżyserka jest również współzałożycielką strony Intercept zrzeszającej niezależnych dziennikarzy. Poitras to osoba, która w świecie przepełnionym informacjami zauważa sprawy najważniejsze i dzieli się nimi, nie zważając na konsekwencje i niebezpieczeństwa. Staje w obronie demokracji i mówi głośno o tym, o czym inni boją się szeptać. W wywiadzie dla niezależnej gazety internetowej TomDispatch Poitras wyznaje: Gdyby nie Snowden, prawie nikt nie zdawałby sobie sprawy z ilości informacji zbieranych przez rząd. Myślę, że zmienił on świadomość na temat niebezpieczeństw związanych z inwigilacją. Niemniej jednak to Poitras sprawiła, że cały świat usłyszał o Snowdenie i to dzięki jej filmom coraz więcej osób zaczyna zdawać sobie sprawę, że nie wszystko jest takie na jakie wygląda w masowych mediach, a współczesne rządy przypominają bardziej orwellowską antyutopię, niż państwo oparte na filarach demokracji, równości i wolności słowa.

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

redaktor: Sebastian Sosnowski

Na pierwszym piętrze po przekroczeniu progu powitała nas jedna z ekspedientek i zaproponowała, żebyśmy usiedli przy dużym stole. Wesoło rozmawiała z Bruce’em o tym, co posmakowałoby nam najbardziej. Wszystkie pracownice uśmiechały się do nas i zagadywały, czy potrzebujemy czegoś jeszcze. Kiedy dowiadywały się, że jesteśmy na wymianie studenckiej, pytały, jak podoba nam się w Northampton. Do stolika podeszła Suzy Van Rooyen, działaczka chrześcijańskiej organizacji charytatywnej C2C Social Action, do której należy Good Loaf. Opowiedziała nam o tym, dlaczego to miejsce jest tak szczególne. Po wizycie sprawdziłem opinie na Facebooku o tym miejscu. Wpadłam po chleb, zostałam na kawę. Wspaniałe miejsce. Cieszyłam się wspaniałą obsługą i lunchem zrobionym z ich tradycyjnie wypiekanego chleba. Wspaniała kawa, relaksująca atmosfera i przyjazna obsługa. Wrócę z większym apetytem, bo podana kanapka tym razem pokonała mnie! – to tylko niektóre spośród nich. Średnia ocena? 4,9. Czy tylko oferowane pieczywo jest przepisem na sukces w biznesie?

Trudne początki Kilometr od centrum Northampton okolica zabudowana jest piętrowymi domami z czerwonej cegły. Kiedyś były to mieszkania robotników z pobliskiej fabryki butów. Obecnie wciąż jest to jeden z uboższych rejonów mia-

sta. Na ulicach nie ma zbyt dużego ruchu. Budynek dawnej fabryki butów znajduje się na niewielkim skrzyżowaniu. Lokal jest przestronny i urządzony minimalistycznie. Przy wejściu ustawione są półki ze świeżo wypieczonymi bochenkami chleba i bułkami – jest tam około dwadzieścia rodzajów pieczywa. Stoły i krzesła mają różne kolory, style, kształty. Meble te zostały zdobyte dzięki wsparciu lokalnej społeczności. Pierwotnym zamysłem działaczy z C2C Social Action, w tym Suzy, było stworzenie piekarni w lokalu znajdującym się na pierwszym piętrze, bez ogrzewania, z wysoko osadzonymi oknami (a szkoda, bo widać z nich neogotycki zamek). Wspólnymi siłami przystosowano to miejsce do nowego przeznaczenia – odmalowano wnętrze, zainstalowano ogrzewanie, za pomocą ścianek działowych wydzielono kuchnię. Zakupiono do niej nowy sprzęt, w tym piec do wypiekania chleba, który obsługuje wykwalifikowany piekarz. Sprawę komplikowało też negatywne nastawienie lokalnej społeczności do projektu charytatywnej organizacji C2C Social Action. Wiele osób mówiło Suzy, że ten pomysł nie wypali, będzie bardzo niebezpieczny, a nawet – zwiększy przestępczość w Northampton. Zdarzył się nawet incydent wybicia szyby w drzwiach wejściowych do budynku. Dlaczego ten z pozoru prosty projekt miałby stanowić zagrożenie dla mieszkańców miasta?

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

Siła kobiet… Pracownicy to przede wszystkim wolontariuszki, które biorą udział w specjalnym szkoleniu. Te kursy mają na celu nauczać przydatnych umiejętności i dawać w przyszłości szansę na rynku pracy. Ich uczestniczki pochodzą głównie z ubogich środowisk i w pewien sposób są wykluczone społecznie. Większość z nich odbywała kary w więzieniu. Niektóre doświadczyły alkoholizmu lub bezdomności. Wszystkim stara się pomóc niewielka kawiarnia. Po zakończeniu 12-tygodniowego kursu otrzymują certyfikaty z potwierdzeniem nabytych umiejętności, co znacznie ułatwia im odnalezienie pracy. Na miejscu zatrudnieni są specjaliści, aby wspomagać pracownice w procesach resocjalizacyjnych. – Lokalne biznesy bardzo nas wspierają. Oczywiście zatrudnienie byłej więźniarki może być ryzykowne, więc musimy służyć za przykład – wyjaśnia Suzy. – To nie jest nasz chwyt reklamowy. Na stronie czy ulotkach nasze działania na rzecz tych kobiet są jedynie wspomniane. Jednak nie ukrywamy też tego, że pomagamy ludziom, których najczęściej się skreśla. Po roku funkcjonowania Good Loaf odniosło już wiele sukcesów. Oprócz otrzymania nagród dla najlepszej kawiarni czy nagrody „Local Food Hero” udało się także stworzyć sieć redystybutorów ich produktów w całym mieście, także na obu kampusach Uniwersytetu w Northamtpon. Warsztaty przeszło ponad 100 kobiet, które później otrzymały wsparcie w znalezieniu zatrudnienia. W kawiarni powstało też szesnaście stałych i płatnych miejsc pracy dla kobiet, które już ukończyły tutaj kurs. Pomoc ludziom skrzywdzonym przez los jest nadrzędnym celem, dlatego motto lokalu brzmi Good Bread Doing Good (ang. Dobry chleb czyni dobro).

str /


www.outro.pl /

…i lokalnych produktów! Oprócz tego Good Loaf stara się wspierać lokalnych producentów. Wszystko, co można tu zjeść lub wypić, musi pochodzić z okolic miasta. Używane składniki muszą być jak najwyższej jakości, ponieważ chleb nie zawiera w sobie żadnych konserwantów i jest wypiekany w tradycyjny sposób. Niektóre z przetworów są również wytwarzane na miejscu. Polityka Good Loaf opiera się na tym, aby półprodukty przebywały jak najkrótszą drogę do Northampton. Podobnie z gotowymi wypiekami – są one sprzedawane na miejscu, prosto z pieca. Firma nie produkuje żywnościowych odpadów. To, co nie zostało sprzedane, jest rozdawane klientom, pracownikom i wolontariuszom lub lokalnym organizacjom charytatywnym.

Coś dla (dosłownie) każdego Good Loaf odwiedziliśmy w trakcie wymiany studenckiej współorganizowanej przez Uniwersytet w Northampton. Pomimo wczesnej pory w poniedziałek rano siedzieli tam już pierwsi klienci. Przez okna wpływało powoli późnowrześniowe słońce. Obsługa starała się dogodzić każdemu przy wyborze śniadania. Weganie? Do kanapki można zamówić hummus, warzywa lub sałatkę. Swoją kanapkę z bekonem zjadłem z największą przyjemnością, popijając brytyjską herbatą. W dodatku nigdzie wcześniej nie piłem tak dobrej gorącej czekolady (z piankami!). Kiedy pierwszy raz odwiedziłem Good Loaf, nie mogłem oprzeć się ciepłej i domowej aurze panującej w tym miejscu. Ekspedientki i kelnerki uśmiechały się ze szczerością, starając się zadbać o klientów. Pochlebne recenzje w internecie znajdują potwierdzenie w rzeczywistości. O wyjątkowości Good Loaf stanowi każda budująca to miejsce osoba.

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

redaktor: Kamil Durajczyk

Odbiegnijmy nieco od bieżących wydarzeń, aby spojrzeć na sprawę szerzej. Demonstrowanie swojego zadowolenia bądź – częściej – niezadowolenia z poczynań polityków jest przecież znane, od kiedy tylko istnieje polityka. Można zaryzykować stwierdzenie, że to jedna z najstarszych form wyrażania poglądów przez ludzi. Szczególną popularność uliczne protesty zdobyły jednak w XX wieku. Był to w końcu czas, gdy rządy nad światem – przynajmniej teoretycznie – objęły masy. Nierzadko brały one sprawy bezpośrednio w swoje ręce i wpływały na bieg wydarzeń, zmieniając historię. Przykłady? Jest ich nieskończenie wiele: marsze ruchu praw obywatelskich w Stanach Zjednoczonych, pochody nazistów w Niemczech, protesty chińskich studentów na placu Tian’anmen, studenckie protesty w 1968 roku w Europie Zachodniej, ale także słynne „polskie miesiące” – a więc protesty robotnicze, jak ten najsłynniejszy w Stoczni Gdań-

skiej w 1980 roku. Jak widać, przekrój jest niezwykle szeroki i różnobarwny. Swoje demonstracje mieli wszyscy: od faszystów do radykalnych anarchistów.

Przeszkody na drodze Teoretycznie sprawa jest prosta – grupa obywateli wychodzi na ulicę, aby wyrazić swoje zdanie w danej sprawie. Jeśli władza zgadza się z ich poglądami, to albo czuje się zmotywowana do dalszej działalności, albo – jeśli protestujący domagali się jakiejś zmiany – dostosowuje się do ich żądań. Jeśli zaś zgody na argumenty protestujących nie ma, władza czeka, aż demonstracja się wypali, bądź ofiaruje buntownikom „nagrodę pocieszenia”, która ma uspokoić ich emocje. To jednak tylko teoria, w praktyce na demonstrujących czeka wiele utrudnień w ich symbolicznym marszu po swoje racje.

Szable „Policzmy się!” – to podstawowe zadanie, które staje przed organi-

str /

zatorem każdej manifestacji. Co oczywiste – im więcej osób bierze udział w danym marszu czy demonstracji, tym większe jest jej znaczenie. To oczywiste, ale jak się okazuje, nawet liczby mogą być względne. Cóż bowiem z tego, że na wydarzenie przyjdzie, powiedzmy, dziesięć tysięcy osób, skoro władza może odeprzeć to argumentem, że w danym kraju mieszka ich przecież kilkanaście milionów. I czyż nie będzie miała odrobiny racji? Z drugiej jednak strony z pewnością wyprowadzenie przykładowych dziesięciu tysięcy demonstrujących jest sporym osiągnięciem i nie powinno być traktowane jako głos niszowy czy nieznaczący. A jednak politycy uwielbiają używać tego argumentu – np. prezydent USA Richard Nixon użył słynnego stwierdzenia o „milczącej większości”, komentując przedłużające się protesty przeciwko wojnie w Wietnamie. Stwierdził wówczas, że zdecydowana większość obywateli Stanów Zjednoczonych nie bierze udziału w tych protestach, a to oznacza, że zgadzają się z jego wojenną polityką.


www.outro.pl /

Zarazem jednak należy pamiętać, że w dziejach świata nie było takiego protestu w którym wzięłoby udział więcej niż połowa mieszkańców danego państwa, co oznaczałoby, iż stanowią oni zdecydowaną większość. To odróżnia protesty uliczne od wyborów, gdzie jednak zawsze do owej większości (choćby była minimalna) należy głos decydujący. Nawet polska „Solidarność” w swoim szczytowym okresie zrzeszała 10 milionów członków, a więc jedynie nieco około połowy dorosłych obywateli kraju.

str /


www.outro.pl /

Co powiedzą w TV? Media, a więc czwarta władza, to również niezwykle ważny aspekt każdej demonstracji. Podstawowe pytanie sprowadza się tu do wątpliwości: „czy nas pokażą?”, a jeśli odpowiedź brzmi „tak”, to: „co o nas powiedzą?”. Jak uczy historia, demonstracje bez medialnego zainteresowania umierały śmiercią naturalną i nie były w stanie nic wskórać. Za to protesty, które może nie były imponujące liczbowo, ale za to miały mocne medialne wsparcie, często osiągały swoje cele. Jak jednak zdobyć zainteresowanie mediów? Czasami jest to proste – jeśli demonstracja organizowana jest przez znaczącą siłę polityczną, to na pewno jakaś zaprzyjaźniona stacja czy redakcja zrelacjonuje ten protest. Gorzej jeśli na ulicę wychodzą zwykli obywatele. W takiej sytuacji pomocna jest kontrowersja. Wiele grup zawodowych domaga się podwyżek czy swoich praw, ale gdy robią to górnicy albo pielęgniarki, można być pewnym, że na miejscu spotkamy tłumy dziennikarzy. Dzieje się tak, dlatego, że te środowiska zawsze zapewniają świetne zdjęcia operatorom i fotografom – górnicy swego czasu regularnie obrzucali Sejm racami i palili przed nim opony, pielęgniarki z kolei potrafią w imię swoich inte-

resów wedrzeć się do Kancelarii Premiera i ją okupować albo rozbić przed budynkiem białe miasteczko. Czasami, gdy media zainteresują się protestem, pojawia się nowy problem – okazują się być mu przeciwne. Przykłady możemy obserwować na bieżąco w Polsce – podczas ulicznych wieców czy pochodów obecnej opozycji. Wystarczy śledzić przekaz z tych wydarzeń w dwóch największych stacjach informacyjnych kraju: TVP Info i TVN24, aby doznać czegoś na kształt medialnej schizofrenii. W obu przekaz jest kompletnie inny. Czasem nawet sposób kadrowania maszerującego tłumu przez telewizyjnych operatorów ma na celu ukazać dane zgromadzenie jako wielkie i majestatyczne lub małe i przerzedzone. Wszystko wedle doraźnego zapotrzebowania.

Krzyk oburzonych Manifestacje odbywające się w kompletnej ciszy też już miały swoje miejsce w historii. Jednak najczęściej ludzie wyrażają swoje zdanie poprzez krzyk, skandowanie haseł i prezentowanie transparentów. Hasła nie powinny być za długie, najlepiej żeby się rymowały i łatwo wpadały w ucho, co ułatwi ich wykrzykiwanie. Do tego dobrze, aby były kreatywne i wyrastały ponad standardowe zwroty

str /

typu: „Precz z X!”, „Żądamy X!” czy: „Mamy dość!”. Warto też, aby pojawiły się jakieś symbole protestu, które będą odtąd się z nim kojarzyły. Najczęściej są to różnego rodzaju kwiaty niesione przez manifestantów – symbolizują pokojowe i dobre zamiary, a przy tym zapadają w pamięć. Dobry efekt dają także pochodnie, ale tu skojarzenia są oczywiście zupełnie odmienne: wystarczy wspomnieć, że takim atrybutem posługiwali się podczas swoich marszów naziści.

„Dlaczego tu jesteś?” Dziennikarze najczęściej zadają demonstrantom pytanie: „Dlaczego pan/pani bierze udział?”. To pozornie proste i oczywiste pytanie bardzo często przyprawia jednak odpytywanego o istny zawrót głowy i konieczność szukania na szybko jakiegoś sensownego powodu. Okazuje się, że ludzie działają intuicyjnie i wybierając się na dany marsz, nie myślą, po co to robią. Czują tylko potrzebę i po prostu wychodzą na ulicę. Gdy jednak przychodzi zwerbalizować swoje motywacje przed kamerą (która dodatkowo wzmaga stres), spanikowani nie wiedzą, co odpowiedzieć. Dlatego ważne jest aby poza kluczowym impulsem emocjonalnym znaleźć w sobie także ra-


www.outro.pl /

cjonalne podstawy działania. I to jeszcze zanim opuścimy nasz dom i skierujemy się na ulicę. To bardzo ważne, nie tylko ze względu na ryzyko spotkania w tłumie wścibskiego dziennikarza, ale także dla nas samych. Jeśli coś robimy, to dobrze, żebyśmy wiedzieli dlaczego i mieli pewność, że czasem nie ulegamy tanim emocjom dodatkowo podkręcanym przez liderów demonstracji, którzy chcą na niej coś ugrać. Nie można zapominać, że demonstracja polityczna – jak wszystko, co ma w nazwie ten przymiotnik – wpisana jest nieomal zawsze w jakąś większą grę i zahacza o niezliczone interesy mniej lub bardziej znanych osób. Choć z pozoru może wydawać się, że sprawa jest prosta i czysta – ot, jakiejś grupie osób nie podoba się ta sama kwestia, więc wychodzą to wyrazić – nie zawsze tak jest. Często organizatorom tego typu wydarzeń bardziej niż na wyrażeniu woli tłumu zależy na własnych zyskach. Manifestujących traktują zaś jako trampolinę do osobistego sukcesu, za sprawą której chcą uzyskać jakąś korzyść. To wielkie ryzyko i należy zdawać sobie z tego sprawę, zawsze kiedy podejmujemy decyzję o udziale w takim wydarzeniu.

Demonstracja i co dalej?

Wreszcie należy zapytać o rzecz w zasadzie najważniejszą. Czy tego typu marsze uliczne mają w ogóle sens? Czy ktokolwiek się z nimi liczy? Odpowiedź jest dwojaka i zapewne nikogo nie zadowoli – brzmi ona: i tak, i nie. Oczywiście należy zaznaczyć, że mówimy o demonstracjach, nie zamachach stanu czy rewolucjach. Te również często zaczynają się od manifestacji politycznych, a później przybierają krwawy obrót. Choć nawet tu powodzenie nie jest tak oczywiste i historia uczy, iż nie zawsze próba przeprowadzenia zmian politycznych siłą daje jakieś korzyści. Co jednak z demonstracjami względnie pokojowymi? Czy one kogokolwiek poza mediami interesują? Politycy są przecież wtedy bezpieczni w swoich gabinetach i mogą skutecznie odciąć się od danego tematu, albo nawet nie próbować go zgłębić. O wyborców zdążą się zaś zatroszczyć, gdy będą zbliżały się kolejne wybory. Pozornie tak jest, ale w istocie często demonstracje przynoszą realne skutki. Warto wspomnieć choćby o protestach przeciwko międzynarodowej umowie ACTA, które rozlały się po Europie zimą 2012 roku. Zdaniem organizatorów protestów ACTA miała cenzurować Internet i ograniczać wolność

str /

w sieci. W efekcie tysiące młodych ludzi – pomimo zimowej pory – wyległo na ulicę i domagało się niewprowadzania tego prawa w życie. Odnieśli sukces i ACTA wylądowało w koszu. Wówczas zadecydowały dwa czynniki: po pierwsze swoisty element zaskoczenia (na ulicę w środku zimy wyszło najmłodsze pokolenie, które dotąd uważane było za nieaktywne publicznie i nieskore do tego typu akcji), po drugie istotne znaczenie miała polityka ówczesnego premiera Donalda Tuska. Wiedział on, że trzon jego elektoratu stanowią właśnie młodzi ludzie i nie warto iść z nimi na wojnę. I to właśnie od pozytywnego ułożenia wielu różnych czynników zależy powodzenie danego protestu. Nie zawsze się to jednak udaje i bardzo wiele manifestacji kończy się poczuciem klęski. Czasem jednak bywa tak, że na sukces

trzeba długo poczekać. Rosyjska opozycja pomimo ponawianych regularnie protestów od blisko dwudziestu lat nie może się doczekać końca epoki Władimira Putina, chińscy działacze opozycyjni z kolei czekają na koniec obecnego komunistycznego systemu w tym kraju już blisko… siedem dekad. I w obu przypadkach nie zanosi się, aby szyb-


www.outro.pl /

ko to nastąpiło. A nawet jeśli w końcu do tego dojdzie, to nie będzie miało związku z manifestacjami, ale wpływ na taki rozwój sytuacji wywrą zupełnie inne czynniki.

Przywilej ulicznego buntu Jak widać, manifestacje polityczne to zasadniczo ciężki kawałek chleba, który nie zawsze przynosi oczekiwane rezultaty. Myślę jednak, że sama satysfakcja z udziału w tego typu wydarzeniu i chociażby próby wpłynięcia na losy swojej społeczności warta jest podjęcia tej gry. Jeśli tylko mamy pewność, że dana demonstracja albo uliczny protest wyraża nasze rzeczywiste potrzeby i identyfikujemy się z jej żądaniami – czemu by nie wziąć w niej udziału?

Pamiętajmy, że są na świecie kraje, gdzie za chociażby próbę podobnego zachowania grozi pobicie, ciężkie więzienie, a nierzadko po prostu śmierć. Doceńmy więc tę – jak widać, wcale nie tak oczywistą – wolność, którą dostaliśmy od losu, i weźmy polityczne sprawy w swoje ręce.

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

redaktor: Olimpia Orządała

Stereotyp feministki jest znany nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Według powszechnej opinii feministki […] to oschłe, mało atrakcyjne i sfrustrowane seksualnie kobiety, które nie są zdolne do nawiązania długotrwałych związków z mężczyznami (www.psychologia-spoleczna.pl). Ponadto zwykle są samotne, nastawione na karierę zawodową, a ich jedynym towarzyszem życia jest kot. Jednak z badań przeprowadzonych w 2007 roku przez amerykańskie uczone Laurie Rudman i Julie Phelan na grupie studentów i osób dorosłych wynika, że jest wręcz przeciwnie – […] feministki częściej nawiązywały romantyczne związki heteroseksualne niż kobiety, które nie sympatyzowały z tą ideologią (www.psychologiaspołeczna.pl) oraz czuły się szczęśliwsze w swoich związkach.

latów feministek można wyróżnić m.in. równe traktowanie (w pracy, polityce, rodzinie oraz w pozostałych sferach życia społecznego) kobiet i mężczyzn bez względu na płeć czy orientację seksualną oraz przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet. Najpopularniejszymi w Polsce demonstracjami feministycznymi są Manify organizowane w Dzień Kobiet od 2000 roku.

Trochę historii, czyli czym jest feminizm

się nad kobietami, stworzeniem sprawnej opieki nad samot-

Kobiety w polityce Feministki inicjują i włączają się do różnych form aktywności społecznej – działają m.in. w polityce, czego dowodem jest chociażby Inicjatywa Feministyczna (dawniej Partia Kobiet), której założycielami są Manuela Gretkowska, Ilona Kanclerz, Lidia Popiel oraz Wiktor Osiatyński. Członkowie tej partii opowiadają się m.in. za tworzeniem rodzinnych domów dziecka, zaostrzeniem kar w przypadku gwałtów i znęcania nymi matkami, refundacją środków antykoncepcyjnych, legalizacją aborcji i stworzeniem ustawy o związkach part-

Najogólniejsza definicja feminizmu mówi o tym, że jest to dążenie do równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Żeby sprawę utrudnić, feminizm nie jest jednolitym poglądem, istnieje bowiem kilkanaście jego nurtów, m.in. feminizm liberalny (najstarszy ruch feministyczny, dążący do emancypacji kobiet), radykalny (postuluje m.in. walkę z męską dominacją w języku), chrześcijański (domaga się równouprawnienia na gruncie religijnym) oraz antypornograficzny (sprzeciwia się uprzedmiotowianiu kobiet). Za pierwszą falę feminizmu uznaje się ruch sufrażystek, które domagały się praw wyborczych dla kobiet. Do Polski feminizm dotarł w XIX wieku. Wśród głównych postu-

str /

nerskich. W obecnym rządzie Inicjatywa Feministyczna nie ma swoich przedstawicieli. Z polityką związany jest również Kongres Kobiet założony przez Magdalenę Środę i Henrykę Bochniarz w ramach obchodów dwudziestolecia transformacji ustrojowej. Wśród głównych postulatów ruchu można wymienić refundację in vitro, przeciwdziałanie przemocy, aktywizację zawodową kobiet oraz promowanie ich działalności kulturowej. Członkiniami Rady Programowej Kongresu Kobiet były m.in. Krystyna Bochenek, Maria Kaczyńska i Izabela Jaruga-Nowacka. Ważnym osiągnięciem Kongresu Kobiet było wprowadzenie usta-

wy, która gwarantuje kobietom 35% udział na listach wyborczych. Została ona podpisana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2011 roku.


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

Stop dla przemocy wobec kobiet Fundacja Feminoteka powstała w 2005 roku i zajmuje się przede wszystkim przeciwdziałaniem przemocy wobec kobiet i dziewcząt oraz likwidacją dyskryminacji ze względu na płeć. W jej działalność są zaangażowane m.in. pisarki Sylwia Chutnik i Kinga Dunin. W ramach Fundacji działa tzw. telefon antyprzemocowy, z którego mogą skorzystać kobiety w celu otrzymania porady psychologicznej lub prawnej. Ponadto Fundacja prowadzi także różne szkolenia i warsztaty, m.in. z zakresu samoobrony. Kobiety poznają chwyty, które pozwolą im obezwładnić napastnika w razie zagrożenia. Feminoteka koordynuje także międzynarodową akcję „Nazywam się miliard”. Jest to kampania społeczna zapoczątkowana przez Eve Ensler po serii gwałtów w USA w 2011 roku. Jej założycielka zauważyła, że: Żyjemy na planecie, na której w ciągu swojego życia około miliarda kobiet padnie lub padło ofiarą gwałtu. MILIARD KOBIET! (www.feminoteka.pl). Podczas manifestacji kobiety, aby zjednoczyć się z ofiarami przemocy seksualnej, tańczą, ponieważ w ten sposób mogą rządzić swoim ciałem. Fundacja przeprowadzała także akcję „Trudne Wyrazy – odzyskajmy kobiety w języku” mającą na celu zwrócenie uwagi na dyskryminowanie kobiet w nazwach zawodów oraz zachęcenie do tworzenia ich żeńskich odpowiedników (jak chociażby słynna „ministra”, o której było niegdyś głośno).

Feministki matkom Działalnością na rzecz praw matek zajmuje się Fundacja MaMa, która została założona w 2008 roku przez Sylwię Chutnik, Julię Kubisę i Annę PietruszkęDróżdż. Zwraca ona uwagę przede wszystkim na dyskryminację matek w życiu publicznym, na rynku pracy oraz w społeczeństwie. Wśród akcji można wymienić kampanię „O Mamma Mia! Tu wózkiem nie wjadę”, której celem było zwrócenie uwagi na niedostosowanie polskiej infrastruktury do wózków dziecięcych

str /

i inwalidzkich. Na rzecz kobiet w ciąży i matek małych dzieci działa również Fundacja Rodzić po Ludzku. Organizuje ona różne działania edukacyjne i informacyjne, a także stara się wpływać na zmiany systemu opieki w czasie ciąży i po urodzeniu. Głównym celem jest to, aby każda kobieta mogła urodzić swoje dziecko w godnych warunkach.

Lekarze Kobietom i czarny protest Celem akcji „Lekarze Kobietom” jest stworzenie w Polsce grupy medyków, którzy w przypadku nagłej potrzeby wypisują kobietom za darmo lub za symboliczną złotówkę receptę na tzw. tabletkę po. Akcja ta powstała w wyniku wprowadzenia zakazu sprzedaży antykoncepcji awaryjnej bez recepty. Z kolei czarny protest to strajk kobiet przeprowadzony w całej Polsce 3 października 2016 roku. Wzorem dla tej akcji był protest Islandek w 1975 roku przeciwko nierówności płac. Celem czarnego protestu było wyrażenie sprzeciwu wobec projektu ustawy przewidującej całkowity zakaz aborcji (obecnie jest dozwolona w przypadku gwałtu, wad rozwojowych płodu oraz zagrożenia zdrowia i życia matki). W czarny poniedziałek kobiety postanowiły wykorzystać urlopy w pracy i ubrane na czarno wyszły na ulice polskich miast. Protest wspierali m.in. Krystyna Janda, Maja Ostaszewska, Magdalena Cielecka oraz Andrzej Chyra. Negatywne ukazywanie feministek w mediach i w Internecie powoduje, że współcześni ludzie, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, mają do nich pejoratywny stosunek. W telewizji możemy zwykle zobaczyć jedynie głośno krzyczące kobiety, które z wulgarnymi napisami na transparentach domagają się swoich praw. Takie stereotypowe przedstawianie ma negatywne skutki, m.in. w postaci ataków na Manify, permanentnego ośmieszania feministek, chociażby w mediach społecznościowych, oraz faktu, że część kobiet nie popiera ich działań, choć zgadza się z niektórymi poglądami.


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

redaktor: Katarzyna Giemza

Organizacje pozarządowe mające na celu walkę o poprawę stanu środowiska naturalnego i zwiększanie społecznej świadomości w kwestiach związanych z ochroną środowiska zrzeszają licznych sympatyków. Liczba ich członków w wielu wypadkach sięga milionów osób w krajach z różnych części świata, a ich działania niemal zawsze przyciągają uwagę, co tylko zwiększa ich popularność.

Jedna z najważniejszych organizacji ekologicznych, Greenpeace, ma ok. 2,8 miliona członków i biura w 55 krajach na całym świecie. Z kolei do PETA (People for the Ethical Treatment of Animals) należy ponad 5 milionów osób. Działaniom tych organizacji przyświecają szczytne idee, do których rozpowszechniania wykorzystywane są nierzadko kontrowersyjne i brutalne metody. Nie zawsze jednak odbywa się to w tak ekstremalny i drastyczny sposób, jednak łagodniejsze w tonie akcje przechodzą niemal całkowicie niezauważone.

Chuligani czy terroryści? Szczególnie radykalnymi akcjami, pozornie pokojowymi, lecz często balansującymi na granicy pomiędzy zwykłym chuligaństwem a ekoterroryzmem, wsławiło się Greenpeace. We wrześniu 2013 r. grupa 30 jej aktywistów, złożona z czterech Rosjan i 26 cudzoziemców (w tym jednego Polaka), została zatrzymana przez rosyjską straż przybrzeżną za próbę wtargnięcia na platformę wiertniczą Gazpromu. Cała grupa trafiła na

str /

dwa miesiące do aresztów. Pierwotnie zarzucano im piractwo, a z czasem oskarżono ich o nielegalne prowadzenie działalności naukowo-badawczej i chuligaństwo. Ich czyn był związany z protestem przeciwko niszczeniu Arktyki przez koncerny paliwowe, które zdecydowały się wydobywać tam ropę. Greenpeace zarzuca się także hipokryzję. Były sekretarz francuskiego biura tej organizacji, dziennikarz znany pod pseudonimem Olivier Vermont, oskarżał ją o zawiązywanie nieoficjalnych porozumień z przedsiębiorstwami, których działalność wiąże się z zanieczyszczaniem środowiska. Prawdopodobnie takie działania służyły temu, by powstrzymać Greenpeace przed pozbawianiem tych firm dobrej reputacji. W tym celu władze przedsiębiorstw płaciły Greenpeace. W latach 90. Vermont został pozwany przez francuski oddział tej organizacji i jej międzynarodową centralę za zniesławienie i manipulowanie faktami. Z kolei w 2011 r. biuro Greenpeace w Nowej Zelandii zostało pozbawione statusu organizacji charytatywnej przez rząd tego kraju, co wskazuje także na jej upolitycznienie: krytykowanie rządów pań-


www.outro.pl /

stw i polityków oraz działania o charakterze propagandowym.

Zezwierzęcenie obrońców praw zwierząt Równie kontrowersyjna PETA słynie nie tyle z obłudy czy nadmiernego zaangażowania w politykę, co z przekraczania granic dobrego smaku w swoich kampaniach edukacyjnych, często skierowanych do dzieci. Znanym przykładem był film pt. Twoja mamusia zabija zwierzęta. Dzieło było promowane przez rysunek ukazujący w konwencji komiksowej kobietę wyglądającą jak stereotypowa gospodyni domowa. W lewej ręce trzymała ona za uszy królika, którego dźgała nożem trzymanym w prawej ręce. Krótko potem opublikowano plakat pt. Twój tatuś zabija zwierzęta przedstawiający wędkarza szlachtującego ryby w równie okrutny sposób. Najbardziej szokuje nie brutalność tych obrazów, lecz fakt, że ich docelowymi odbiorcami były dzieci. Władze organizacji usprawiedliwiają formę swoich akcji stwierdzeniem, że w ten sposób pomagają dzieciom poznać prawdę. W wielu kampaniach PETA pojawia się także nagość. Półnagie lub też całkowicie pozbawione ubrań gwiazdy promują wegetarianizm lub wyrażają sprzeciw wobec noszenia naturalnych futer.

Etyka tylko w nazwie? Duże kontrowersje wzbudza także eutanazja zwierząt odbieranych przez działaczy organizacji. Co roku zabijane jest ponad 80% z przejmowanych 2–3 tysięcy zwierząt. PETA tłumaczy to tym, że tylko ciężko chore zwierzęta są pozbawiane życia. Sama założycielka organizacji, Ingrid Newkirk, stwierdziła, że czasem jedyną opcją dla niektórych zwierząt jest uśpienie ich na wieczność. Tak naprawdę władze organizacji traktują przyjmowane zwierzęta jako zbędny balast i kładą nacisk na kontrowersyjne akcje niemające wiele wspólnego z etyką. Kolejnym przejawem obłudy PETA jest fakt, że ich chora na cukrzycę wiceprezes, Mary Beth

str /

Sweetland, leczy się za pomocą insuliny stworzonej dzięki badaniom na zwierzętach. Ponadto organizacja aż do 2001 r. wspierała finansowo ugrupowania uznane przez rząd USA za terrorystyczne – Earth Liberation Front i Animal Liberation Front. Wszystkie te fakty nie odpychają rzesz jej sympatyków, których liczba ciągle wzrasta i obecnie wynosi aż pięć milionów, co czyni PETA najliczniejszą organizacją ekologiczną na świecie.

Krew i kataklizmy Kontrowersje wzbudziła także jedna z kampanii stworzonych dla WWF przez brazylijską agencję DDB. Reklama sprzed ośmiu lat odnosiła się do tsunami z 2004 r., porównując skalę zniszczeń dokonanych przez kataklizm do wydarzeń z niesławnego 11 września. Plakat reklamowy był podpisany: Tsunami zabiło 100× więcej osób niż zginęło w ataku 09/11. To hasło ukazywało fakty, które nie podlegały dyskusji, więc wszelkie kontrowersje mogły się wydać nieuzasadnione. Jak się okazuje, problemem był czas publikacji reklamy. Za mało czasu upłynęło od zamachów z 11 września, by ta reklama mogła nie wywołać skandalu. Z kolei wyróżniająca się drastycznością kampania organizacji Sea Shepherd Conservation Society przeszła niemal bez echa. Dotyczyła ona tzw. shark finning, czyli łowienia rekinów, którym odcinano płetwy, po czym wrzucano zwierzęta z powrotem do morza, gdzie umierały w niewyobrażalnych męczarniach. Szokujące jest to, że przeciwko najbardziej krwawej i drastycznej z tych reklam prawie nikt nie protestował, a zestawienie kataklizmu z zamachem terrorystycznym wywołało skandal. Działania organizacji ekologicznych dowodzą, że szczytne idee są przez nie propagowane przy użyciu często trudnych do zaakceptowania i kontrowersyjnych metod – od brutalnych, skandalizujących reklam społecznych, przez akty chuligaństwa aż po ekoterroryzm. Ponadto wiele z tych działań okazuje się nie


www.outro.pl /

mieć realnego wpływu na decyzje zwykłych ludzi. Trudno wskazać osobę, która zrezygnowała z jedzenia mięsa lub noszenia futer pod wpływem reklam PETA. Kampanie tej i podobnych organizacji rzadko osiągają zamierzony skutek, ostatecznie wzbudzając raczej niesmak i oburzenie.

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

redaktor: Anna Sydorczak

Ten tekst nie jest żartobliwym ogłoszeniem, bo bohaterowie są rzeczywiście poszukiwani. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że ty także możesz nim zostać i to w bardzo prosty sposób. Szlachetna Paczka – zapewne słyszałeś o tej inicjatywie gdzieś w telewizyjnym bloku reklamowym albo charakterystyczny czerwony baner wyskoczył ci podczas przeglądania ulubionego bloga. Może właśnie media zachęciły cię do zapoznania się z tą inicjatywą lub znajomy, który już należy do Paczki podzielił się swoimi wrażeniami i zdecydowałeś, że chcesz wstąpić w jej szeregi? Poniżej krótko postaram się przedstawić ci potrzebne wiadomości, abyś ty też mógł zostać takim bohaterem, a raczej SuperW, czyli SuperWolontariuszem.

Pierwsze kroki To bardzo proste: jeśli chcesz coś robić, w dodatku po to, aby sprawić komuś ogromną radość oraz dysponujesz wolnym czasem, najpierw wypełnij formularz zgłoszeniowy na stronie internetowej akcji: szlachetnapaczka.pl. Po zakończonej rejestracji odezwie się do ciebie koordynator lokalnej grupy z twojej okolicy. Następnie umawiasz się na spotkanie organizacyjne, na którym ustalacie, jak wyglą-

str /

da praca w Paczce, na co należy się nastawić i jak zorganizować sobie na to czas. Jest to idealny moment, aby wypytać o wszystko, co budzi twoje wątpliwości odnośnie do przyszłego wolontariatu.

Dobry wolontariusz to świadomy wolontariusz Kolejnym etapem jest szkolenie. Wtedy po raz pierwszy spotkasz się z niesamowitą energią i ogromnym uśmiechem, który ma chyba każdy członek Paczki. Będziesz mieć okazję poznać mnóstwo pozytywnie zakręconych osób, które już wkrótce tak jak ty zostaną SuperW. W tym czasie w grupach, na których czele stoją już doświadczeni wolontariusze, ci przyszli poznają się i wspólnie uczą, w jaki sposób odpowiednio wypełniać formularze dla rodzin, które będą mogły otrzymać pomoc od stowarzyszenia. Nie jest to proste zadanie, gdyż należy zrobić wnikliwy wywiad, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę potrzebne jest danej rodzinie. Jest to o tyle trudne, że nie wolno przeoczyć żadnej po-


www.outro.pl /

trzeby, która została wymieniona przez rodzinę. Warto też wtedy zadać sobie pytanie, czy dana rodzina nie próbuje oszukać stowarzyszenia, bo takie przypadki również mają miejsce.

Wizyty Po szkoleniu pora na wizytę u potrzebujących. Koordynator przydziela poszczególnych wolontariuszy do odwiedzenia danej rodziny po wcześniejszym zgłoszeniu takowej w systemie Paczki. Do takich odwiedzin zawsze chodzi się w parze, tak aby drugi wolontariusz mógł zanotować te informacje, które ewentualnie mogłeś pominąć. Jeżeli znasz już potrzeby przydzielonej ci rodziny, tworzysz jej historię na stronie internetowej. W ten sposób potencjalni darczyńcy mogą takową wybrać i jej pomóc.

Daj radość! Teraz część najważniejsza, czyli przygotowywanie paczki. Wolontariusze spotykają się z darczyńcą w magazynie i wspólnie przygotowują paczkę dla tej jednej, wybranej rodziny, a następnie zawożą jej podarunek – darczyńcy nie zawsze towarzyszą wolontariuszom, ponieważ niektórzy wolą pozostać anonimowi. Nie ma chyba słów, aby opisać radość obdarowywania. Te uśmiechy i słowa pełne wdzięczności za otrzymaną pomoc. W tym momencie widzisz, że to wszystko ma sens i zarazem rodzi się w tobie pragnienie pomagania więcej i więcej. To tylko szkic tego, jak wygląda praca jako wolontariusz. W rzeczywistości to nowe znajomości, nowe umiejętności i doświadczenie, którego nie nabyłbyś nigdzie indziej. To właśnie jest cała Paczka. Szlachetna Paczka. Jeżeli więc zainteresowała cię idea Paczki, wejdź na stronę stowarzyszenia, wypełnij formularz i tak jak inni zostań SuperW!

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

Można by pomyśleć, że w dobie szybko rozwijającej się technologii, w której tradycyjną papierową książkę zastąpił elektroniczny e-book, a listy – maile, druk stanie się niezauważalny, a co najgorsze – niepotrzebny. Na szczęście akcja „Niech żyje papier”, organizowana przez fundację Zwykłe Życie, postanawia wyjść naprzeciw

wszelkiej

elektronice i zaprezentować

nam papier w przeróżnej postaci.

Co roku można odwiedzić Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie, obejrzeć kilkadziesiąt prac różnych wystawców, którzy do zaoferowania mają wiele oryginalnych i ciekawych gadżetów. Oprócz stoisk, na których wystawione są te wszystkie przepiękne przedmioty przeznaczone do sprzedaży, można także wziąć udział w panelach dyskusyjnych lub spróbować swoich sił w organizowanych warsztatach. Aby udowodnić, jak ciekawe okazały się dla uczestników przygotowane rozrywki, postanowiłam porozmawiać z kilkoma spośród nich.

Dlaczego zdecydowałeś/aś się wziąć udział w tym wydarzeniu?

okładek i szeroko pojętą grafiką, dlatego była to świetna okazja, żeby zaczerpnąć dużą dawkę inspiracji.

Natalia: W tym roku byłam pierwszy raz, spodobała mi się ta inicjatywa, a że jestem ogromną fanką papierowych akcesoriów, postanowiłam przyjechać ze Śląska do stolicy, żeby przekonać się na własnej skórze, jak to wygląda.

Radek: Dziewczyna mnie namówiła, ponieważ bardziej niż ja pasjonuje się tym, co związane z papierem, więc zaufałem, pojechałem i przyjąłem „wyprawę” z całym dobrodziejstwem inwentarza. Nie byliśmy tam przesadnie długo, ale klimat miejsca do mnie trafił. Bałem się tylko, że będzie to coś w rodzaju wysypu pseudoartystów, hipsterów i wypuszczonych na wolność podobnych do mnie naturszczyków, którzy znaleźli niszę i stają się „papierowymi celebrytami”, ale myliłem się.

Paweł: Byłem już po raz trzeci i zawsze jest tam ten sam niepowtarzalny klimat i wielu naprawdę godnych uwagi wystawców. W tym roku zachęciło mnie spotkanie z Honzą Zamojskim z tego względu, że jestem fanem książki Love letter, i Przemkiem Dębowskim, ponieważ interesuję się projektowaniem

str /


www.outro.pl /

Jakie korzyści przyniósł ci udział w tym wydarzeniu? Paweł: Dla mnie, osobiście, główną korzyścią z tego wydarzenia to możliwość obserwacji i nabycia masy inspiracji do własnego tworzenia. Natalia: Na pewno, poza materialnymi rzeczami, wyciągnęłam z tego dużo pozytywnej energii, poznałam kilka bardzo ciekawych osób, z którymi połączyła mnie miłość do papieru... Czy jest coś lepszego?

Czy zakupiłeś/aś coś z wybranego przez siebie stoiska? Paweł: Książkę Patryka Mogilnickiego Nie ma się co obrażać, pióro wieczne od Papierniczonych. Radek: Produkt Oficyny Peryferie – pudełko zapałek z nadrukiem Feli Kuti. Natalia: Notatnik Mishmash, najnowszy „Przekrój” oraz dwa zeszyty od Nieladaco w kropki.

Co najbardziej Ci się podobało w tegorocznych targach? Radek: Targi przypominały mi ukochane Targi Książki, które odbywają się co roku w Krakowie, co było wielkim plusem. Od pierwszego spaceru wokół stanowisk polubiłem to miejsce. Choć miejsca nie było zbyt dużo, to jednak nie można było się nudzić. Na stoiskach każdy mógł znaleźć coś dla siebie, od książek dla dzieci, przez notesy, kalendarze, dzienniki, po plakaty z filmów i przedstawień teatralnych. Wszystko, co związane z papierem, a więc również pióra, ołówki, pisaki czy kredki dla najmłodszych. Natalia: Warsztaty z kolażu „Pocztówki z przyszłości” organizowane przez Hekla Studio, naprawdę świetna zabawa!

str /

Paweł: Możliwość spędzenia aż dwóch dni w tym miejscu! To bardzo duży plus i mam ogromną nadzieję, że teraz, zamiast jednego, jak najdłużej będą dwa.

Czy wrócisz za rok? Jeśli tak/nie, to dlaczego? Radek: Tak, ponieważ całe targi zrobiły na mnie niesamowicie pozytywne wrażenie. Trudno było przejść obojętnie obok niektórych stoisk, wystawcy uśmiechnięci, pomocni, czujni na to, co mówimy i znający się na rzeczy. Gdyby nie fakt, że musiałem się śpieszyć na pociąg powrotny, zostałbym dłużej, ale TAK, zbyt mało czasu w tym roku zachęciło mnie do tego, żeby wrócić tu na dłużej. Natalia: Zdecydowanie tak! Myślę, że jestem tu właściwą osobą na właściwym miejscu. Poza tym, kto wie, może za rok lub za dwa sama skuszę się na wystawienie własnych przedmiotów? O ile będzie to możliwe. Paweł: Jeśli czas i budżet na to pozwolą, oczywiście, że wrócę. Jest to naprawdę bardzo fajne przedsięwzięcie i bardzo dużo można się dowiedzieć, podpatrzeć, o wiele można zapytać wprost, z tego powodu, że czasami mailowo albo też przez Messengera nie dowiemy się tylu informacji, co w rozmowie twarzą w twarz.

Co byś chciał/chciała powiedzieć osobom, które się na to dopiero wybierają? Natalia: Warto zobaczyć to na własne oczy, tam jest prawdopodobnie wszystko to, czego szukacie. Paweł: Nic nie da wam tyle radości, co pięknie i ciekawie zilustrowana papierowa książka, plakat, pudełko zapałek, pocztówka, notes…


www.outro.pl /

Po lekturze wypowiedzi tych trzech osób można dojść do wniosku, że inicjatywa ta jest godna uwagi ze względu na jej rozmaite atrakcje. Każdy znajdzie coś dla siebie, jeśli nie zeszyt w kropki zamiast linii, to notesy ze skóry, jeśli nie pocztówki, to plakat z ulubionego filmu ewentualnie przedstawienia teatralnego… Asortyment jest tam przepiękny, na każdym stoisku można znaleźć oryginalnie zdobione albumy na zdjęcia, koperty, pudełka zapałek, kalendarze, a nawet ręcznie robione koszulki. Poza tym można wziąć udział w warsztatach, które są organizowane dla wszystkich, bez względu na wiek, oraz w panelach dyskusyjnych, które poszerzą waszą wiedzę na konkretny interesujący temat. Wszystko to sprawi, że wyjdziecie z tego wydarzenia bogatsi o wiedzę, doświadczenia, znajomości, a także o bardzo ładne przedmioty.

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

redaktor: Martyna Klon

Piszę ten tekst już czwarty, może nawet piąty raz. Za każdym razem mam wrażenie, że czegoś w nim brakuje, że nawet w niewielkim stopniu nie oddaje uczuć, które towarzyszą mi podczas lektury poezji Artura Daniela Liskowackiego. A jest to poezja wzbudzająca emocje, poruszająca i, jestem tego pewna, wciąż nieodkryta. Dlatego właśnie, mimo narastającej niemocy i frustracji, zamierzam ci ją przedstawić.

Co było, a nie jest… Gdy po raz pierwszy zanurzyłam się w poezję Liskowackiego, miałam wrażenie, że nie jest ona dla mnie. Że jeszcze nie jestem w pełni gotowa, nie osiągnęłam tego etapu w życiu, w którym zaczyna się myśleć o przeszłości, konfrontować swoje współczesne i dawne „ja”. Mimo to postanowiłam dać twórczości Liskowackiego szansę, wgryźć się w nią, spróbować, czy w końcu mi zasmakuje. I nie żałuję, gdyż okazała się mieć niezwykle świeży, szczery smak. Recenzując wydany w 2010 roku tom Po sobie Jarosław Borowiec napisał: Po sobie można się czegoś spodziewać, czegoś od siebie oczekiwać. Po sobie można coś zostawić […] Po sobie wreszcie następują pory roku, kolejne etapy, trwa nieustanny bieg życia. Słowa te znakomicie ilustrują przesłanie poezji Liskowackiego. Autor Capcarap traktuje ją jako narzędzie służące do samopoznania, sposób na radzenie sobie z kryzysem tożsamości, związanym głównie,

str /

lecz nie tylko, z nieubłagalnie upływającym czasem. Poszukiwanie swojego teraźniejszego „ja” i konfrontowanie go z „ja” z przeszłości pojawia się w tej twórczości wielokrotnie, jakby poeta próbował w ten sposób się z tymi minionymi chwilami rozliczyć.

Znów zaczynam się uczyć mówić do siebie. Choć powiedziałem już sobie wszystko minęło teraz jesteś bezpieczny. (…) Za tą ciszą mogę już mówić do siebie jakbym naprawdę był po Twojej stronie. (Po Twojej stronie) Liskowacki skupia się na sobie, obserwuje samego siebie jakby z boku, próbując dociec, kim był kiedyś i kim się ostatecznie stał. Rozpoczynające wiersz słowo „znów” zwraca uwagę, iż robił już dawniej coś po-


www.outro.pl /

dobnego, ale porzucił to, prawdopodobnie na rzecz bardziej zdroworozsądkowego myślenia. W końcu monologi z samym sobą prowadzą wyłącznie szaleńcy i małe dzieci. Liskowacki zdaje się zachowywać na wzór tych drugich. Spogląda na swoją postać świeżym spojrzeniem, jak gaworzący maluch pragnący poznać własny głos, odkryć rzeczy dotąd nieodkryte. Dzięki temu jego twórczość wydaje się tak szczera i przemawia również do tych, dla których czasy młodości są już tylko odległym, zamazanym wspomnieniem. Poszukiwanie własnej tożsamości, analizowanie podejmowanych decyzji i popełnianych błędów dotyczy przecież nas wszystkich, niezależnie od płci, wieku czy życiowych doświadczeń. Podejmowane przez poetę próby spojrzenia na siebie z zewnątrz, z perspektywy innej osoby, pojawiają się w literaturze i w sztuce nad wyraz często – nie oznacza to jednak, że twórca Autoportretu ze szminką nie dodaje w tej materii nic od siebie. Jego spojrzenie wydaje się bardzo osobiste i szczere, a przy tym niejednokrotnie angażuje samego czytelnika.

Zapiski sprzed lat Czytałem swoje zapiski sprzed lat. Ileż go umarło, tamtego ja.

bytu, szczególną uwagę zwracając na przytoczony zaimek. W jednym z wierszy pisze:

najprędzej gubię czasowniki, zostają rzeczowniki, rzeczy już tylko zaimki osobowe (dużo ja, coraz więcej ja) a imiona? giną, spójniki giną trzy słowa, dwa słowa wreszcie mój, mój we mnie mój ze mną świat ja w pierwszej i ostatniej osobie (***) Autorka podkreśla swoje istnienie, wielokrotnie używając zaimków osobowych i dzierżawczych, nie pozwala w siebie zwątpić, ale równocześnie daje do zrozumienia, że jest w tym istnieniu sama. Funkcjonuje tylko „ja” i nic więcej. Świat jest „mój” i tylko „mój”. Wyczuwalna jest wyłącznie obecność poetki próbującej dowieść swojego bytu. Podobne chwyty stosuje Liskowacki. W wierszach wielokrotnie słychać wyłącznie jego głos odbijający się echem w ciszy.

Przed siebie, przez siebie, na wylot

(Dziennik 1990) Perspektywa zewnętrzna, „wychodzenie” z aktualnego siebie w celu spojrzenia na swoją postać sprzed lat jest w wierszach Liskowackiego szczególnie wyraźna. „Ja” minione styka się z „ja” obecnym, wywołując dyskomfort, poczucie zanikania. Twórca niemal w całym tomie Nad sobą porusza kwestie przemijania, zatracania się w codziennej rzeczywistości, próbując poprzez wspomniany zaimek „ja” udowodnić, że jego tożsamość wciąż istnieje. Nasuwa się tu skojarzenie z twórczością Krystyny Miłobędzkiej, która w swoim tomie Po krzyku również skupia się na kwestii

str /

Liskowacki chętnie wychodzi z ciała, rozdziela się na dwoje, dzięki czemu może chociaż porozmawiać sam ze sobą – wyobrazić sobie, że po drugiej stronie ktoś jest. Nie może już wpłynąć na swój los, pozostaje mu więc tylko bierna obserwacja. Liskowacki dostraja się do otaczającej go rzeczywistości. Nie próbuje odnaleźć w sobie żadnej mocy sprawczej, nie stara się niczego zmienić. Zauważa, że

(…) Lato wchodzi mi w krew i pulsuje kursor na ekranie wiersza. (Po Twojej stronie)


www.outro.pl /

Lato wchodzi w krew, nikogo nie pytając o zdanie. Rozgrzewa ją, aż ta zaczyna pulsować jednym rytmem z kursorem tkwiącym na ekranie komputera. Pomiędzy autorem a wierszem zachodzi symbioza, dochodzi do synchronizacji funkcjonowania „ja” w wierszu i „ja” w rzeczywistości. Chwila zostaje zatrzymana i tylko owe pulsowanie nie pozwala zapomnieć, że czas nieubłagalnie ucieka. Niemalże słychać ciszę, przez którą próbuje przebić się Liskowacki. Dokonując tego zaczyna mówić do siebie – w końcu ma możliwość się usłyszeć. Mówiąc Po Twojej stronie, może zwracać się do samego siebie, ale może również kierować swe słowa do czytelnika, który poprzez wiersz spogląda na niego z zewnątrz. Przez potencjalnego odbiorcę Liskowacki ma szansę przemówienia do samego siebie. Patrzy swoimi oczami, ale również oczami tych, którzy pochylą się nad jego twórczością. Jego istota staje się nieodłączną częścią poezji, tkwi w ciszy na łamach jego tomików poezji, udowadniając, że „jest”. I właśnie dlatego warto zacząć ją krok po kroku odkrywać.

str /


www.outro.pl /

str /


www.outro.pl /

str /


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.