Pangea Magazine March 2014

Page 1

PANGEA M

A

G

A

The largest Polish-English Magazine

Z Business

I

N

Culture Lifestyle

E £1,50

ANNUAL DINNER DANCE IN EDINBURGH Doroczny bal SPCA w Edynburgu

A MARATHON MAN WITH A REBELLIOUS SOUL Maratończyk z niepokorną duszą

SILK... A NEVER ENDING STORY Tajemnice jedwabnych nici

NEW YORK IS A WOMAN Nowy Jork jest kobietą

“IN ONE SUITCASE"

POLISH ARISTOCRATS IN CANADA "W jednej walizce" Polska arystokracja na emigracji w Kanadzie



6 10 12 13 14 16 18 20 22 23 24 26 28 32 34

Annual Dinner Dance SPCA / Doroczny bal SPCA The bear Wojtek gets back to Edinburgh Miś Wojtek wraca do Edynburga Be More. Do more. Give More Good will people combat Xavier / Ludzie dobrej woli Tribute to Nina Polan / Pożegnanie Niny Polan A marathon man with a rebellious soul Maratończyk z niepokorną duszą Overdue financial obligation / Zaległe zobowiązania Kosowo part 2 / Kosowo część 2 Play Poland Film Festival at the Hidden Door Festival Short Waves Grand Prix Tour 2014 The unpredictability / Rzecz o nieprzewidywalności Critical period and closed door Okres krytyczny i zamknięte drzwi In one suitcase / W jednej walizce “Sunshine on Leith” Fall in love with Edinburgh Zakochaj się w Edynburgu Interview with Ewa Turczańska Wywiad z Ewą Turczańską

37 38 40 42 44 45 46 49

The story of a certain corset Historia pewnego gorsetu Metamorphosis / Metamorfozy Silk… never ending story Tajemnice jedwabnych nici The meditation for prosperity Medytacja na pomyślność Rock&Roll –a subjective history Subiektywna historia Rock&Rolla Concert / Koncert Junior Stress, Grizzlee & Cheeba New York is a woman / Nowy Jork jest kobietą How to lose a mountain in a Cairngorm blizzard Fata Morgana w Aviemore

March 2014

PANGEA MAGAZINE


Cóż to był za szalony miesiąc! Pierwsze wydanie „Pangea Magazine”. Pierwszy stres towarzyszący premierze i pierwsza radość z licznie napływających gratulacji z całego świata. Bardzo Państwu dziękujemy za tak ciepłe przyjęcie. Wszystkie wspaniałe słowa dodają nam skrzydeł i wiary, iż robimy coś wartościowego dla Polonii zamieszkującej różne zakątki naszego globu.

What a crazy month it was - the first issue of “Pangea Magazine”! First there was the stress and anxiety in the run-up to the launch and then the joy, caused by so many congratulations arriving from all over the world. Thank you very much for your warm welcome. All those wonderful words give us wings and faith, that we are doing something valuable for Polonia all over the globe.

Ten magazyn ma służyć budowaniu pozytywnego wizerunku naszego narodu. My, Polacy, możemy śmiało pochwalić się wieloma osiągnięciami, bez których świat z pewnością nie byłby taki sam. Dlatego docieramy do interesujących ludzi, z którymi przygotowujemy ekskluzywne wywiady, prezentując ich osiągnięcia, często skrywane w zakamarkach prywatności.

W bieżącym numerze przygotowaliśmy między innymi, bogatą fotorelację z dorocznego balu Polonii w Edynburgu, uczciliśmy pamięć wielkiej artystki i patriotki Niny Polan oraz przypomnieliśmy historię niezwykłego niedźwiedzia, Wojtka, który – mamy nadzieję – niedługo wróci, pełen chwały, do stolicy Szkocji. Życząc miłej lektury, dziękujemy za wspaniałe przyjęcie!

This magazine is meant to build a positive picture of our nation. We Poles can boldly boast of many achievements which have enriched the world and without which it wouldn’t be the same. So, we seek out interesting people and we aim to interview them exclusively, exposing the achievements which they very often keep hidden in private life.

In the current issue we feature, among much else, a marvellous selection of photographs from the Annual Ball in Edinburgh, a tribute to the great artist and patriot Nina Polan, and a reminder of the story of an unusual bear, Wojtek, who, hopefully, will return in glory to Scotland’s capital city soon. Thank you for your great welcome and enjoy reading!

Kinga

Kinga

SUBSCRIBE TO “PANGEA MAGAZINE” If you wish to have “Pangea Magazine” delivered to your door, or if you would like to have copies sent to relatives or friends, please visit our website www.pangeamagazine.com to subscribe to “Pangea Magazine”.

6 issues only £12 or 12 issues £24 (United Kingdom) 6 issues only £24 or 12 issues £48 (European Union) 6 issues only £36 or 12 issues £72 (Rest of the world)

ZAMÓW PRENUMERATĘ MAGAZYNU PANGEA Jeśli chcieliby Państwo zamówić prenumeratę "Pangea Magazine" dla siebie, swojej rodziny lub przyjaciół, wystarczy odwiedzić naszą stronę www.pangeamagazine.com i wypełnić formularz „Zamów Prenumeratę”.

6 wydań £12 lub 12 wydań £24 (Wielka Brytania) 6 wydań £24 lub 12 wydań £48 (Unia Europejska) 6 wydań £36 lub 12 wydań £72 (Kraje poza Europą)

Pangea M agazine published by Pangea Magazine Ltd., 11 Collier Place, Edinburgh EH16 4PZ, Scotland, United Kingdom, Tel. +44 (0) 131 468 1874, Mobile +44 (0) 7842 733 214, e-mail: info@pangeamagazine.com, www.pangeamagazine.com.

Editor Kinga Plich, Project Manager Anna Dudek, Sa les Manager Tomasz Smoliński, Photographers Daniel Chorup, Oksana Kuklina, Eliza Szulc, Contributors Norbert Barszczewski, Felicja Bilska, Anna Dudek, Izabella Dzierżek, Gregory Fryc, Green Funky, Dharma Gabrielle, Beata Gołembiowska, Marek Hoffman, Ilona Lee, Antoni Malewski, Joanna Napiórkowska, Edyta Niewińska, Jacek Pańczuk, Halina Pląder, Eliza Szulc, Kasia Żak, Translators Ewelina Adamczewska, Łukasz Bednarz, Marta Napiórkowska, English Copyreader Bette McArdle, Anna Slabicka, Polish Copyreader Joanna Napiórkowska, Katarzyna Sołtan.

All rights reserved. Reproduction in whole or in part without written permission is strictly prohibited. All prices are correct at time of going to press but are subject to change. Pangea Magazine cannot be responsible for unsolicited material. The views and opinions of contributors in this magazine may not represent the views of the publishers. Pangea Magazine takes no responsibility for claims made by advertisements in this publication. Pangea Magazine Ltd.



sobotę, 15 lutego w Hilton Edinburgh Grosvenor Hotel odbył się dwudziesty pierwszy doroczny bal karnawałowy, zorganizowany przez Szkocko-Polskie Stowarzyszenie Kulturalne - organizację polonijną, która od 1970 roku promuje Polskę wśród Szkotów i Szkocję wśród Polaków. Patronat nad imprezą objął Konsul Generalny RP w Edynburgu, Dariusz Adler, oraz burmistrz Edynburga, Donald Willson.

W

Wieczór otworzyła Izabella Brodzińska, prezes Szkocko-Polskiego Stowarzyszenia Kulturalnego, witając uroczyście prominentnych gości. Bal, jak co roku, cieszył się dużym powodzeniem – bawiło się na nim ponad 160 osób, a wśród nich zarówno Polacy, jak i ich szkoccy przyjaciele. Oprócz patronów balu wraz z małżonkami, swoją obecnością wieczór uświetnili także: konsul RP Anna Dzięciołowska, prezes Polish Ex-servicemen, Marek Straczyński z małżonką, przedstawiciel policji, Simon Daley z osobą towarzyszącą oraz – oczywiście – honorowy prezydent Szkocko-Polskiego Stowarzyszenia Kulturalnego, Colin Kingsley. Tańce rozpoczęły się polonezem

March 2014

PANGEA MAGAZINE

>>


>>

do muzyki Wojciecha Kilara, poprowadzonym przez dwie pary w polskich strojach ludowych. Mieliśmy zaszczyt tańczyć na jednym parkiecie z Konsulem Generalnym oraz Lordem Provostem, który bardzo chętnie stanął do tego tradycyjnego polskiego tańca – mówi Anna Dudek, która przyjechała na bal z Aberdeen. – Impreza była naprawdę świetnie zorganizowana pod każdym względem: od pięknie zastawionych stołów, przez bardzo smaczne jedzenie, znakomity zespół muzyczny, po troskę i zainteresowanie gośćmi, jakie przejawiała organizatorka, podchodząc osobiście do każdego stolika i witając zgromadzone przy nim osoby. Wspaniała atmosfera balu sprawiła, że dla wielu uczestników stał się on najlepszym wydarzeniem tegorocznego karnawału, a niektórzy z nich dopytywali już o datę kolejnej, przyszłorocznej imprezy. Joanna Napiórkowska

March 2014

PANGEA MAGAZINE


March 2014

PANGEA MAGAZINE


he 21st annual dinner dance organised by the Scottish Polish Cultural Association (SPCA), was held on Saturday, the 15th of February this year, in the Hilton Edinburgh Grosvenor Hotel.

T

The SPCA Polonia organisation has been promoting Poland among Scots and Scotland among Poles since 1970. The event was under the patronage of the Consul General of the Republic of Poland, Dariusz Adler, and the Lord Provost of the City of Edinburgh, Donald Wilson. The evening was opened by Izabella Brodzińska, the chairwoman of the Scottish Polish Cultural Association, who welcomed her distinguished

guests. The ball, as always, was very popular – there were over 160 guests, both Polish and their Scottish friends. Besides the ball’s patrons and their wives, the Consul of Poland – Anna Dzięciołowska, chairman of Polish Ex-servicemen – Marek Straczynski and his wife, Police Officer Simon Daley and partner and, of course, the honourable president of the Scottish Polish Cultural Association – Colin Kingsley. The dances started with a polonaise, to the music by Wojciech Kilar, led by two couples wearing traditional Polish costumes. “We were honoured to dance on the same dance floor with the Consul General and the Lord Pro-

vost who was very keen to join in this traditional Polish dance,” said Anna Dudek, who travelled down to the ball from Aberdeen. “The party was really great, well-organised in every respect, from beautifully set tables to very tasty food and from excellent music to the great care and attention to the guests, shown by the organiser who came personally to each table to welcome the people gathered there.” The atmosphere of the annual dinner dance was so wonderful, that for many participants it was the highlight of this winter’s social scene, and some have already asked about the date of next year’s event. Joanna Napiórkowska

March 2014

PANGEA MAGAZINE

9


Miś Wojtek wraca do Edynburga

W sławnych w świecie ogrodach przy Princess Street w Edynburgu już wkrótce pojawi się nowa rzeźba zamówiona przez Wojtek Memorial Trust, by uhonorować odwagę wszystkich polskich żołnierzy oraz Wojtka, polskiego niedźwiedzia-żołnierza. Znajdzie się ona we wspaniałym otoczeniu, naprzeciw Zamku Edynburskiego, który każdego roku odwiedza 1.3 miliona osób. Historia kryjąca się za tą rzeźbą porusza wszystkie zmysły, może dlatego, że zrodzona jest z globalnego konfliktu i pojednania, ludzkiej siły i kruchości, przyjaźni i lojalności pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem, oraz nieugiętego ducha, by doczekać wolności. W 1942 roku uformowano nową Polską Armię, werbującą mężczyzn, którzy byli deportowani przez władze radzieckie do gułagów. Pierwszy transport, przez Morze Kaspijskie do Armii Brytyjskiej w Persji, wyruszył w marcu 1942 roku. To mniej więcej w tym czasie żołnierze znaleźli osieroconego niedźwiadka; adoptowali go i nadali mu imię „Wojtek”. Zwierzę towarzyszyło żołnierzom podczas ich wojskowych obowiązków na Bliskim Wschodzie. Niedźwiedź został zarejestrowany jako żołnierz, aby mógł wejść na okręt w Egipcie, popłynąć przez Morze Śródziemne i wziąć udział w Kampanii Włoskiej. Z własnej woli nosił amu-

March 2014

PANGEA MAGAZINE

nicję w bitwie pod Monte Cassino. Podróżował też do Szkocji, by osiedlić się tam po wojnie – mieszkał w Winfield Camp Berwickshire. Potem zaopiekowało się nim edynburskie zoo, gdzie zakończył życie w 1963 roku. Pozostało niewielu weteranów, ale ich dziedzictwo zostało przebudzone, a odwaga oraz w wielu przypadkach, milczenie o własnych doświadczeniach, zostały częściowo odkryte przez następne pokolenia. Odrodzenie tej opowieści uzupełnia historyczne zapisy i pozwala nowym generacjom celebrować odwagę, przemyśleć lekcję, jaką dała nam wojna, uleczyć rany wyrugowania, żalu i wstydu, uczestniczyć w historii, która przekracza granice czasu i państw. Pojednanie jest globalne i miejscowe, dotyczy narodów, szkocko-polskich społeczności i indywidualnych osób, od weteranów i ich potomków po młodych – włączając w to jedno na pięcioro dzieci urodzonych w Szkocji

w 2008 roku, które ma polskich rodziców i właśnie zaczyna szkołę. Większa o jedną czwartą od naturalnych rozmiarów statua i panel obrazkowy będą osadzone na granitowej platformie. Rzeźbić ją będzie Alan Beattie Herriot, a odlewem zajmie się – Powderhall Bronze z Edynburga. Za kompozycję projektu odpowiada Raymond Muszynski z Morris & Steedman Associates. Ambicją jest sprowadzenie granitu z Polski, by żołnierze i niedźwiedź mogli stanąć na kawałku ojczystej ziemi. Instalacja pokazuje statuę usytuowaną na tarasie spacerowym w zachodnim końcu ogrodów, na południowej stronie głównego tarasu, w rogu ścieżki prowadzącej w dół do głównej przestrzeni ogrodów. Postacie stoją, czekając na spotkanie z przechodniami. To ważna część historii tego najbardziej towarzyskiego niedźwiedzia i jego pana. Szerokie, kamienne stopnie stworzą przyjemne miejsce do siedzenia, z widokiem na ogrody. Czterometrowa płaskorzeźba z panelem obrazkowym, odlana z brązu, ożywi zieloną przestrzeń Princess Gardens. Posadzone za panelem buk i głóg będą obrazem flory wiejskiej z Berwickshire. Głóg jest symbolem miłości, a buk – symbolem pomyślności i przyjaźni.

>>


>>

Kunsztowność rzeźby będzie można docenić z Princess Street, patrząc w dół na ogrody; jeżeli zechcemy się przywitać, niedźwiedzia i jego pana spotkamy na poziomie tarasów spacerowych, a zadzierając głowę z niższej ścieżki, zobaczymy statuę na naturalnym podwyższeniu. Co więcej, zwrot w stronę zamku będzie przypomnieniem tego, z czym zmierzyli się żołnierze w końcowej bitwie pod Monte Cassino, w maju 1944 roku, gdy zdobywali drogę w górę zbocza, wspierani przez Wojtka. Usytuowanie w tym miejscu zapewni rzeźbie wielowymiarowy odbiór. Możliwa będzie również interakcja ze statuą przez dotyk. Jej figuratywny styl i wymowna lokalizacja przemówią zwłaszcza do młodych. Każdy odwiedzający będzie chciał mieć zdjęcie

z Wojtkiem. Aby wykonać rzeźbę, potrzebujemy 300 tysięcy funtów. Od maja 2013 r. zebraliśmy już ponad 100 tysięcy. Musimy kontynuować zbieranie funduszy. Jeżeli chcesz nas wesprzeć i pragniesz dowiedzieć się więcej na temat projektu, zrób to, odwiedzając stronę Wojtek Memorial Trust: www.wojtekthebear.org.uk Krystyna Szumelukowa Zdjęcia archiwalne: Wojtek at Winfield Camp

The bear Wojtek gets back to Ediburgh T

he world famous Princes Street Gardens in Edinburgh will soon have a new sculpture, commissioned by the Wojtek Memorial Trust, to honour the courage of all Polish soldiers and Wojtek, the Polish ‘Soldier Bear”. It will be in a magnificent setting opposite Edinburgh Castle, which itself receives 1.3 million visitors each year. The story behind the sculpture touches all senses as it is borne out of global conflict and reconciliation; human strength and frailty; friendship and loyalty between man and animal; and an indomitable spirit to endure for future freedom. In 1942 a new Polish Army was being formed, recruited from men who had been deported by the Soviet Union to camps in the gulag. The first transportation across the Caspian Sea to join the British Army in Persia took place in March 1942. Soon afterwards an orphaned bear cub was adopted as a mascot and named Wojtek. He accompanied the soldiers throughout their military duties in the Middle East; was registered as a soldier so that he could board ship in Egypt to sail across the Mediterranean to participate in the Italian Campaign; of his own volition carried munitions at the Battle of Monte Cassino; travelled to Scotland for resettlement after the war; lived at the Winfield Camp in Berwickshire; and then was cared for in Edinburgh Zoo where he died in 1963. There are few veterans remaining but their legacy has been reawakened and their fortitude and, in many cases, silence on their experiences has been borne in part by future generations. The story’s revival completes the historic record and allows new generations to celebrate that courage; reflect on the lessons to be learned; heal the hurt of displacement, grievance and shame; and allow new generations to participate in a story, which crosses the boundaries of time and nations. This reconciliation is global and local touching nations, Scottish Polish communities, and individuals from veterans and their descendants to the young including the 1 in 5 children born in Scotland in 2008 of Polish parents and who are now starting school. A life and a quarter bronze statue and pictorial panel will be set on a granite platform. The sculptor is Alan Beattie Herriot and the caster Powderhall Bronze in Edinburgh. Its setting has been designed by Raymond Muszynski of Morris & Steedman Associates. The ambition is to source the granite from Poland so that the soldier and the bear can stand on a piece of Polish homeland. The montage shows the statue located on the terrace walk at the west end of the gardens on the south side of the main terrace at the corner of a pathway leading down into the main area of the gardens. The figures are standing, waiting to engage with the passers by. This is an important part of the story for this most sociable bear and his keeper. Wide stone steps will provide a welcome seating point from which to view the gardens. The 4m low relief pictorial panel animates the story and provides a sensitive new feature in the gardens. It will also be cast in bronze. Planting behind the panel

of beech and hawthorn will reflect the flora of the country lanes in Berwickshire. Hawthorn is the symbol of love and beech is the symbol of prosperity and friendship The artistry of the sculpture will be appreciated from Princes Street looking down into the gardens; at the terrace level as a walking encounter with the bear and his keeper; and looking up from the lower path to see the statue in a natural elevation. Furthermore, the aspect to the castle will be reminiscent of that which faced the soldiers at the final Battle of Monte Cassino in May 1944 as they fought their way up the slopes assisted by Wojtek. Its position in this site therefore offers a multi-dimensional appreciation. It will also be possible to interact with the statue by touch. Its figurative style and its setting will be especially appealing to the young. Every visitor will want to be photographed with Wojtek. Our budget is £300,000 and we have raised over £100,000 since our launch in May 2013. We need to continue fund raising and if you would like to learn more and contribute please do so by visiting the web site of the Wojtek Memorial Trust: wojtekthebear.org.uk Krystyna Szumelukowa

March 2014

PANGEA MAGAZINE


GIVE MORE nspiracją dla tej nowej, wyjątkowej inicjatywy były warsztaty dla kobiet, które odbyły się na początku tego roku w Denver, pod patronatem Pangea Alliance Denver, przy współpracy z Polskim Klubem działającym również w Denver.

I

Styczniowe warsztaty zatytułowane „NOVY ROK – NOVA TY”, propagujące ideę „dobrej zmiany”, prowadzone przez Master Coach Instytutu Prosperity w Warszawie, panią Irenę Sowińską, spotkały się z ogromnym zainteresowaniem ze strony Polek mieszkających w Denver i w ten sposób narodził się pomysł kontynuowania warsztatów. W ramach przygotowań do nowej odsłony warsztaty zmieniły nazwę z „NOVY ROK – NOVA TY” na „BE MORE. DO MORE. GIVE MORE”. Ze względów geograficznych zmieniła się rownież prowadząca. Nową coach będzie Joanna Stachura, mieszkanka Kolorado, trenerka z 10-letnią praktyką, specjalistka w zarządzaniu własnym wizerunkiem. BE MORE. DO MORE. GIVE MORE to cykl comiesiecznych spotkań dla kobiet, podzielony na dwie części: pierwsza, BE MORE, to warsztaty z profesjonalnym trenerem, czyli tzw. coaching, którego celem jest rozwój osobisty. Z kolei druga – DO MORE. GIVE MORE, to część praktyczna, podczas której tworzymy coś, co chcemy przeznaczyć na cel charytatywny, i czym możemy podzielić się ze światem wokół nas. Bardzo prosty format BE MORE. DO MORE. GIVE MORE umożliwia realizację projektu nie tylko w Denver, ale w każdym miejcu, w którym grupa kobiet wyrazi zainteresowanie rozwojem własnym. Takim miejscem jest właśnie Nowy Jork, w którym oddział BDG otwiera się obecnie pod przewodnictwem Magdaleny Pazdior. Spotkanie informacyjno-organizacyjne odbyło się w sobotę 22 lutego, w Polskim Klubie w Denver. Omówiłyśmy szczegółowo format oraz tematy warsztatów, odpowiedziałyśmy na pytania uczestniczek. Pierwszym projektem „charytatywnym” była karta dla Zosi, Polki mieszkającej w Denver, którą każda uczestniczka podpisała, życząc Zosi rychłego powrotu do zdrowia. Pierwszy z cyklu 6 warsztatów na temat skutecznej komunikacji interper-

March 2014

PANGEA MAGAZINE

sonalnej odbędzie się już 12 kwietnia. Poznamy najważniejsze zasady porozumiewania się i będziemy miały okazję ocenić swoje własne umiejętności przekazywania informacji. Jeśli będziecie w tym czasie w okolicach Denver, zapraszam. Katarzyna Żak Pomysłodawca BE MORE. DO MORE. GIVE MORE. Dyrektor Regionalny Pangea Alliance Denver


BE MORE.DO MORE.

GIVE MORE. Is the development of the “Good Change” concept launched in January by Katarzyna Zak, Director of Pangea Denver. Together with Irena Sowinska, Master Coach of the Prosperity Institute in Warsaw, they put together a workshop for women entitled “NEW YEAR – NEW YOU” focusing on personal leadership and growth. The workshop was very well received by Polish women living in Colorado which is the reason behind the decision to continue the campaign as a series of workshops in 2014. They will be held at The Polish Club of Denver and we are extremely grateful for this partnership. In preparation for that, the previous name “NEW YEAR – NEW YOU” was replaced by “BE MORE. DO MORE. GIVE MORE.” Because of the distance between Denver and Warsaw, and Mrs Sowinska’s limited travel ability, we sought out a

local professional, Joanna Stachura, who has almost 10 years of experience in coaching. BE MORE. DO MORE. GIVE MORE. has a very simple format – monthly meetings divided into two parts: Part one: BE MORE – professional coaching workshop for women aimed at personal development; Part two: ‘DO MORE. GIVE MORE.’ – practical part focused on giving back to society by creating something that can be shared with the world around us. This simple format of BE MORE. DO MORE. GIVE MORE. can be easily followed anywhere by a group of like-minded women. Our first chapter is currently opening in New York City under the leadership of Magdalena Pazdzior. Soon we hope to open another one in Chicago as well. The inauguration of BE MORE. DO MORE. GIVE MORE. took place on February 22nd 2014 in Denver. We discussed in detail about the content and topics of the upcoming workshops. We also had a chance to meet our new coach Joanna. For our first ‘practical’ project we made a card with good wishes for one of our Polish friends, Zosia.

grudniu zeszłego roku docierały do nas przerażające wiadomości z Polski, Wielkiej Brytanii, Holandii i Skandynawii, mówiące o zniszczeniach, jakich dokonał orkan „Ksawery”.

W

Oprócz ogromu zniszczeń, gdy ludzie w jednej chwili tracili dorobek całego życia, orkan pociągnął za sobą również ofiary śmiertelne. Wśród telewizyjnych relacji o zniszczeniach, jakie pozostawił po sobie „Ksawery”, można było obejrzeć wzruszający do łez program o bezdomnych ludziach ze

Our next meeting will be held on April 12th. It will be the first of six workshops devoted to Effective Interpersonal Communication. We will start by accessing our own communication skills and will look at different ways to enhance those skills. Follow us on Facebook at www.facebook.com/BEMOREDOMOREGIVEMORE

Szczecina, którzy uparcie stawiali czoła wichurze, starając się ocalić swoje skromne schronienie. Najczęściej były to po prostu legowiska, nazywane przez nich „domem”, które ciężko było opuścić, gdy z pomocną dłonią przychodziła straż miejska i pomoc społeczna. Dokument ten spotkał się z silnym odzewem. Pani Joanna Rychter z regionu śląskiego, wraz z firmą wysyłkową „Interpaczka”, wsparła potrzebujących, wysyłając im sześćdziesiąt siedem par – bardzo potrzebnych – butów zimowych. Tym wspaniałomyślnym Ludziom Dobrej Woli należą się słowa uznania. W natłoku własnych zmartwień, w trudzie codziennego życia, w świecie opartym na wyścigu szczurów, miejmy oczy szeroko otwarte, bądźmy dobrymi słuchaczami, ponieważ tuż za rogiem może być ktoś, kto potrzebuje naszej pomocy. Anna Dudek

Good will people combat Xavier L

ast December there were terrifying reports from Poland, Great Britain, Holland and Scandinavia, describing the destruction caused by hurricane “Xavier”.

Besides much destruction, which resulted in people losing everything they owned, the hurricane caused several fatal casualties. Among the television coverage of “Xavier”, there was a moving programme about homeless people from Szczecin, who stubbornly faced the hurricane, trying to save their modest abodes. Mainly these were just shacks they called “home”, but which nevertheless were hard to leave when city wardens and social services came with a helping hand. This programme got a strong feedback. For instance, Joanna Rychter from the Silesian region together with the courier company Interpaczka supported those in need, sending them sixty-seven pairs of much-needed winter boots. Those generous people deserve our acclaim. In a whole host of our own worries, in the difficulties of everyday life, in this world based on the rat race, let’s keep our eyes wide open and be good listeners, because just around the corner there may be someone who really needs our help. Anna Dudek

March 2014

PANGEA MAGAZINE


Nina Polan Nina Polan (Janina Katelbach) przyszła na świat 30 listopada 1927 roku w Berlinie, w rodzinie Zenaidy z Semplińskich, polskiej działaczki z Kowieńszczyzny, i Tadeusza Katelbacha, senatora II RP, publicysty i działacza emigracyjnego. Dzieciństwo spędziła w Wilnie i Warszawie; potem wyemigrowała do Londynu, gdzie ukończyła prestiżową Królewską Akademię Sztuki Dramatycznej. Tam też zadebiutowała na scenie Teatru Dramatycznego. W 1954 roku wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Jako aktorka i reżyser współpracowała z teatrami w Wielkiej Brytanii, Polsce, Francji, Hiszpanii i Stanach Zjednoczonych; grała też w filmach. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku związała się z Polskim Instytutem Teatralnym w Nowym Jorku; w 1984 roku została jego dyrektorem naczelnym i artystycznym. Za zasługi na rzecz kultury polskiej na wychodźctwie Nina Polan została odznaczona Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej oraz Srebrnym Medalem Stowarzyszenia Wspólnota Polska. Zmarła 16 lutego 2014 roku w Nowym Jorku. Przeglądam Internet, czytam artykuły, wspomnienia o Ninie Polan. Pod nimi komentarze internautów. Padają w zasadzie te same słowa: bezgranicznie oddana polskiej kulturze, patriotka, z którą mało kto może się równać, osoba

pełna pozytywnej energii i magii, dla której liczyła się tylko Polska i sztuka. Słucham wywiadów i słyszę łagodny głos, mówiący przepiękną polszczyzną. Patrzę na zdjęcia: widzę kobietę świadomą swej wartości, dostojną; widzę ciepły uśmiech i dobre oczy o radosnym spojrzeniu. Powoli powstaje przede mną obraz kobiety-patriotki, dumnej ze swej polskości, posługującej się czystym językiem polskim, niestrudzenie propagującej, poprzez swą działalność artystyczną, ojczystą kulturę – sztukę i obyczaj; obraz osoby dalekiej od materializmu, potrafiącej bezinteresownie pomagać innym, ciepłej, wzbudzającej sympatię i zaufanie; zawsze otwartej na innych ludzi, lubiącej dobrze zjeść i w dobrym towarzystwie wypić po polsku kieliszek wódki. Odchodząc, Nina Polan pozostawiła po sobie puste miejsce, którego nie da się zapełnić. Cześć jej pamięci. Joanna Napiórkowska Zdjęcia: Beata Moryl


Tribute to Nina Polan

Nina Polan (Janina Katelbach) came into this world on 30th November 1927 in Berlin, the daughter of Zenaida of Semplinscy, a Polish activist from Kaunas district, and Tadeusz Katelbach, a Second Republic of Poland’s senator and emigrant activist. She spent her childhood in Vilnius and Warsaw before emigrating to London where she graduated from the prestigious Royal Academy of Dramatic Art. It was there that she made her debut on the stage of the Dramatic Theatre. In 1954 she went to the United States. As an actress and director she co-operated with theatres in Great Britain, Poland, France, Spain and the United States; she also worked in films. In the 1970s she joined the Polish Theatre Institute in New York, becoming its CEO and Art director in 1984. For her services to emigrant Polish culture, Nina Polan was decorated with the Gold Medal “Merited to Culture Gloria Artis”, Order of Merit of the Republic of Poland, and the Silver Medal of the Polish Community Association. She died on 16th February 2014 in New York. I am surfing the Internet, reading articles, memories about Nina Polan. Internauts’ comments use almost the same words: unconditionally devoted to the Polish culture, a patriot not many could be compared to, a person full of positive energy and magic for whom only Poland and art mattered. I am listening to interviews and I can hear her gentle voice talking with its beautiful Polish tones. I am looking at photographs: I can see a woman who knows her worth, dignified; I can see a warm smile and good eyes with a joyful look. Slowly, a picture of a woman-patriot, proud of her Polishness, using pure Polish language, tirelessly propagating, through her artistic activities, her homeland culture, art and custom; a picture of a person who is far from materialism, who helped others generously, who was warm and aroused affection and trust; a woman who was always open towards other people, who liked to eat well and, in a good company, drink a shot of vodka in a Polish way. With her passing Nina Polan has left an empty place, impossible to fill again. Honour her memory. Joanna Napiórkowska

March 2014

PANGEA MAGAZINE


Czesław Nowakowski Człowiek nieprzeciętny; maratończyk, pełen pokory wobec własnych słabości, ale cieszący się życiem i afirmujący urodę świata. Prowadzi blog www.nowakowskimaraton.startblog.pl, na którym dzieli się z innymi swoją pasją. Mieszka w Warszawie.

Po maratonie w Miami z Czesławem Nowakowskim rozmawiała Kinga Plich.

Kinga Plich: W ilu maratonach Pan star tował? Czesław Nowakowski: Biegam od sześciu i pół roku – wczoraj ukończyłem dwudziesty dziewiąty maraton – tutaj w Miami. Trzydziesty pobiegnę prawdopodobnie w Waszyngtonie, a trzydziesty pierwszy – w Londynie, gdzie chcę dostać certyfikat ukończenia największych maratonów na świecie: Chicago, Nowy Jork, Boston, Berlin, Tokio, Londyn. KP: Kiedy narodziła się pańska pasja do biegania? CN: Sześć i pół roku temu, mój syn Sebastian zapytał, czy może wystartować w biegu. Wyraziłem zgodę, a po kilku dniach pomyślałem, że może ja też bym wystartował. Syn starał się mnie zniechęcić – w obawie przed konsekwencjami, ponieważ w 2002 roku miałem zawał serca i przeszedłem operację wszczepienia by-passów. Czułem się dobrze, więc zapisałem się na ścieżki biegowe, organizowane m.in. w Lesie Bródnowskim i Kabackim; potem miałem prywatne zajęcia treningowe. Przebiegłem dziesiątkę, piętnastkę, a po roku trenowania – pierwszy maraton w Poznaniu. Zacząłem to wszystko, mając za sobą sześćdziesiąty rok życia, a teraz mam – jak mówią moje dzieci – „lat pięćdziesiąt plus VAT” (śmiech). Moje najlepsze wyniki do tej pory to: 41 minut na 10 kilometrów, 1 godzina i 44 minuty w półmaratonie, 1 godzina i 11 minut na 15 kilometrów i w maratonie – 3 godziny, 52 minuty i 42 lub 43 sekundy. KP: W jakim najbardziej egzotycznym miejscu uczestniczył Pan w maratonie? CN: Najbardziej egzotyczne miejsce to Bombaj. Startowałem tam w maratonie, a że moja dusza jest niepokorna, wypuściłem się z Bombaju samolotem do New Delhi, a stamtąd, po pięciu dniach zwiedzania, poleciałem do Jajpuru i wystartowałem w półmaratonie. Byłem jedynym białym i każdy chciał mieć ze mną zdjęcie. Ja mam zdjęcia z zaklinaczem węży. To są dopiero egzotyczne przeżycia, proszę mi wierzyć! To było egzotyczne! KP: Proszę opowiedzieć o szczególnych wydar zeniach związanych z maratonami. CN: Kiedyś w Gnieźnie brałem udział w Biegu Europejskim na 10 kilomet-

March 2014

PANGEA MAGAZINE

rów. Głębokie popołudnie, dzień upalny, a ja siedziałem na słońcu ze znajomą osobą. Piłem mało wody, choć powinienem się nawadniać. Wystartowaliśmy, a ja po piątym kilometrze byłem gotowy oddać część życia za kroplę wody. Dobiegłem do mety, upadłem. Obudziłem się w szpitalu, z podejrzeniem zawału serca. Na szczęście okazało się, że było to tylko odwodnienie organizmu, mogę dalej biegać. Wiele mam wspomnień... W tej chwili powstaje 30-minutowy film dokumentalny o mnie, pod tytułem „Crazy”, na festiwal filmowy. Z tego ma być wykrojona dwudziestominutówka puszczana przed filmami w kinach. Teraz jestem niewolnikiem ekipy filmowej, później startuję w biegu na 15 kilometrów niedaleko Gniezna, potem w Warszawie. W marcu będzie prawdziwe crazy – 15 w Waszyngtonie, a 21 – w Jerozolimie. KP: Jak się biegło Panu w Miami? CN: Bardzo ciężko. W Polsce są ujemne temperatury, a tu miałem w zasadzie tylko jeden dzień na aklimatyzację. Poza tym jestem dożywotnio na lekach, a miałem je w bagażu głównym, który zaginął, i przez to przez trzy dni byłem bez leków. Zacząłem je brać dopiero w nocy przed maratonem. Obawiałem się o siebie, ale wystartowałem. KP: Jak wygląda pański trening? CN: Czasem się zdarza, że jadąc na trening po pracy zawodowej, jestem tak zmęczony, że śpię piętnaście minut w samochodzie, żeby mieć siłę wystartować w treningu. Później, po godzinie, zalewając się potem, jestem innym człowiekiem, zapominam o wszystkim, proszę mi wierzyć. Ledwo ciągnę nogi, ale obejmowałbym cały świat ramionami. Odpoczywam psychicznie od problemów. KP: Jakie są pańskie plany? CN: Szykuje się trzydziesty maraton. Nieoficjalnie chciałbym zwolnić tempo od pięćdziesiątego maratonu, ale zobaczymy – jak ja coś w życiu planuję, to raczej mi nie wychodzi. (Opracowanie: Joanna Napiórkowska)


Czeslaw Nowakowski – an extraordinary man, a marathon man, rebellious despite his health problems, enjoys his life and affirms the beauty of the world. He runs a blog www.nowakowskimaraton.startblog.pl where he shares his passion with others. He lives in Warsaw. Kinga Plich caught up with him in Miami earlier this year. Kinga Plich: In how many marathons have you taken par t? Czesław Nowakowski: I have been running for six and a half years – yesterday I finished my twentyninth marathon, here in Miami. The thirtieth one I will probably run in Washington, and the thirtyfirst in London where I hope to receive a certificate for finishing all the biggest marathons in the world: Chicago, New York, Boston, Berlin, Tokyo, London. When was your passion born? CN: Six and a half years ago, when my son Sebastian asked if he could take part in a run. I agreed and, after a few days, I thought that maybe I would run as well. My son tried to discourage me for fear of the consequences because in 2002 I had a heart attack and had to have bypass surgery. But I was feeling good so I enrolled at running tracks in Brudnowski Forest and Kabacki Forest and some others. Later I had some private training. I ran 10 km, then 15 km, and – after a year of practising – my first marathon in Poznan. I started all this when I was over sixty years of age, and now I am, as my children say, “fifty years old plus VAT” (laugh). My best results up to date are: 41 minutes for the 10km run, 1 hour 44 minutes for a half-marathon, 1 hour and 11 minutes for 15 km, and in the marathon my personal best is 3 hours and 52 minutes and 42 or 43 seconds! KP: Which is the most exotic place where you have taken part in a marathon? CN: The most exotic place was Bombay. I started in a marathon there, but since my soul is rebellious, I went by plane from Bombay to New Delhi, and from there, after five days of sightseeing, I flew to Jaipur and took part in a halfmarathon. I was the only white man there and everybody wanted to have their photo taken with me. I had my picture taken with a snake whisperer. These were experiences, believe me! It was exotic! KP: Please tell us about some special events connected with marathons. CN: Once in Gniezno I took part in a 10km European Run for. It was late afternoon, a hot day, and I was sitting in the sun with an acquaintance. I did not drink enough water; I should have re-hydrated myself more. We started the run and after the fifth kilometre I would have given years of my life for a drop of water. When I

A marathon man with a rebellious soul

reached the finish I collapsed. I woke up in hospital where they suspected I had had a heart attack. Fortunately, it turned out it was just due to dehydration of the body. I can still run! I have a lot of memories… At the moment a 30-minutes documentary about me, entitled “Crazy”, is being shot for a film festival. There is supposed to be 20 minutes cut out of it so it can be shown as a taster before movies in cinemas. For now I am a slave of a film crew but later, on 15th February, I am taking part in a 15-km run near Gniezno, then in Warsaw. In March it will be really crazy – on the 15th I’ll be in Washington, and on the 21st in Jerusalem. KP: How was the run here, in Miami? CN: It was very hard. In Poland the temperature was below zero, and here I had only one day to get used to the climate. I have to take medicines

till the end of my life, and I had them in my registered luggage which got lost so I was without my medication for three days. I started taking them again only the night before the marathon. I was afraid for myself but I went ahead and ran. KP: What is your training like? CN: Sometimes when I’m going to train after work I am so exhausted that I sleep for 15 minutes in my car so that I have the strength to run. Later, after an hour, soaked with sweat, I am a different person: I forget about everything. Please believe me, I may be dragging my legs but I could embrace the whole world. I rest, I mentally rest, from all problems. KP: What are your plans? CN: Unofficially I would like to slow down after my fiftieth marathon but we will see – if I plan something in my life, it usually doesn’t happen. (Description: Joanna Napiórkowska)

March 2014

PANGEA MAGAZINE


morą wielu osób, wyjeżdżających z Polski z zamiarem czasowego czy stałego pobytu poza terytorium RP, są ciągnące się za nimi zobowiązania finansowe.

Z

Przykładem tego niech będzie sprawa, z jaką zatelefonowała mieszkanka Dolnego Śląska, matka czterdziestoletniego mężczyzny, pracującego czasowo poza granicami Polski. Jej syn, z uwagi na brak możliwości zatrudnienia w Polsce, od wielu lat pracuje na budowie w Anglii, przyjeżdżając do kraju jedynie na urlop. Tymczasem matka, u której wciąż jest zameldowany, nie odbiera żadnej korespondencji skierowanej do syna. Nie odebrała także nakazu zapłaty w postępowaniu upominawczym. Poinformowała syna telefonicznie, że ma do odebrania przesyłkę listową z sądu. Obecnie syn, podczas pobytu w Polsce, otrzymał postanowienie o wszczęciu egzekucji komorniczej. Mężczyzna zatelefonował do komornika i dowiedział się, iż sprawa dotyczy niezapłaconego jeszcze w 2007 r. rachunku za usługi telekomunikacyjne. Obecnie wierzytelność przejęła firma windykacyjna skupująca długi i okazało się, że dług znacznie wzrósł w stosunku do pierwotnej kwoty. Wierzyciel, w momencie gdy nie uregulujemy zobowiązań, zapewne skieruje przeciwko nam pozew do sądu. Sprawy tego typu rozpatrywane są w postępowaniu nakazowym lub upominawczym. W postępowaniach tych strony nie biorą udziału, a sąd wydaje nakaz zapłaty na podstawie twierdzeń wierzyciela. Nakaz zostaje doręczony dłużnikowi, który ma 14 dni na ewentualny sprzeciw. Jeżeli pozwany nie odbierze nakazu, to sąd po dwukrotnym awizowaniu uznaje go za właściwie doręczony, jak w opisywanym przypadku, i nadaje mu klauzulę wykonalności, co umożliwia wierzycielowi wszczęcie postępowania egzekucyjnego.

March 2014

PANGEA MAGAZINE

Co teraz może zrobić syn klientki? Bardzo istotną okolicznością jest tu fakt, iż nakaz zapłaty został dostarczony na nieaktualny adres, gdyż w trakcie postępowania mężczyzna przebywał w Anglii. Jeśli doszło do wadliwego dostarczenia nakazu zapłaty i dłużnik powoła się na ten fakt, to nakaz zapłaty staje się nieprawomocny. Inną okolicznością jest fakt, iż zadłużenie powstało w 2007 roku, więc jest to dług przedawniony-roszczenia okresowe przedawniają się po trzech latach (szerzej na temat przedawnień w następnym artykule). Obecnie, po otrzymaniu zawiadomienia o wszczęciu egzekucji komorniczej, mężczyzna powinien przystąpić do sporządzenia i wysłania przynajmniej kilku pism. W pierwszej kolejności powinien wystąpić do sądu z wnioskiem o wydanie odpisu nakazu zapłaty wraz z pozwem. W ciągu siedmiu dni powinien sporządzić także zażalenia na nadanie nakazowi zapłaty klauzuli wykonalności, opierając się na stwierdzeniu, iż nakaz zapłaty jest nieprawomocny z uwagi na wadliwe doręczenie. Ważne jest także złożenie wniosku do komornika, który prowadzi egzekucję o zawieszenie postępowania egzekucyjnego. Aby jednak móc złożyć taki wniosek, należy uzyskać zaświadczenie z sądu, przed którym toczyło się postępowanie, że nakaz zapłaty został wysłany na nieaktualny adres. Ostatnim niezbędnym pismem będzie sporządzenie sprzeciwu od nakazu zapłaty (wraz z wnioskiem o przywrócenie terminu do składania sprzeciwu): zaskarżenie nakazu zapłaty w całości lub w części i przedstawienie swoich zarzutów wraz z odpowiednim uzasadnieniem. W opisywanej sprawie będzie to nieprawidłowe dostarczenie nakazu zapłaty oraz przedawnienie roszczeń. Na tę czynność jest także siedem dni od dnia otrzymania zawiadomienia od komornika. Nie znamy jeszcze zakończenia opisywanej sprawy, jednakże jeżeli syn naszej klientki wszystkie opisywane czynności wykonał w terminie, to sąd powinien oddalić powództwo wierzyciela. Stowarzyszenie Obrona Praw Człowieka i Obywatela „St.O.P.” www.obronapraw.pl


Overdue financial obligations he biggest worry of people who are leaving from Poland and want to stay permanently or temporarily in another country is their financial obligations.

T

The best example is the case of one lady from Dolny Śląsk, mother of a 40-year old man who is working temporarily outside Poland. Her son, according to lack of any chances to be hired in Poland – is working for many years on a construction in England. He comes to Poland only few times per year on his vacations. He is still accommodated with his mother – women isn’t received any correspondence addressed to her son. She didn’t also receive his payment order in proceedings by writ of payment. She informed her son via phone that he’s got some letter from

court. Recently – during his visit in Poland – he received decision to initiate enforcement proceedings. Men rang to bailiff and found out that all of these is going on because of unpaid bill of telecommunication services from 2007. Currently, debt has been taken by debt collection company and is still increasing. It’s worth to recall one of the Murphy’s Law – “If you think that everything is OK, you missed something for sure”. And forgotten obligations can easily cause many troubles. Creditor will – when we will not pay all debts – bring an action at law. Those cases are solving by injunction or writ. Parties did not take part in trial, and the court would order the payment based on the claims of the creditor. This order is delivered to debtor – he has got 14 days to raise an objection. If debtor won’t receive the order, court will confer declaration of enforceability and creditor is able to start enforcement proceedings. What now the son of women described earlier should do? Very important circumstance is that order of payment was delivered on invalid address – man was at this time in England. If this delivery was incorrect, order of payment can be considered as invalid. What’s more – debt is from 2007 so it is expired – periodic claims expire after 3 years (more about this you can read in next article).

Currently, after delivery of notice of initiation of enforcement proceedings, man should write and send at least few official documents. First, he should apply to the court for a copy of payment order, along with the summons. During 7 days he should write complaint against declaration of enforceability of payment order, based on information that it was delivered on the invalid address. Important is to apply to bailiff and request about suspension of enforcement proceedings. To do that, man need to have special certificate from court that payment of order was delivered on the invalid address. Last thing to do, is to write opposition to the payment order (with application of new date of submission of objections): sue payment of order, present his own objections along with proper explanation. In this case – it would be delivery of order on the invalid address and expire of claims. He has got 7 days to do that after receiving bailiff’s notification. We don’t know how this case was solved yet, but if man done all these actions in the right time; he’s got huge chances to reject creditor complaint.

Stowarzyszenie Obrona Praw Człowieka i Obywatela „St.O.P.” www.obronapraw.pl

March 2014

PANGEA MAGAZINE


EDYTA NIEWIŃSKA – pisarka i scenarzystka pochodząca z Podlasia, mieszkająca w Andaluzji. Pisze o życiu współczesnych trzydziestolatków, nie umiejących się odnaleźć w rzeczywistości po transformacji. „Kosowo”, wydane w wersji papierowej w kwietniu 2012 roku, dostępne jest także w formacie e-booka. W październiku 2013 roku ukazała się książka „Bookopen. Bo po trzydziestce wiele się zmienia“, w której znalazło się także opowiadanie „One night stand“ autorstwa Edyty Niewińskiej, świetnie przyjęte przez krytykę. Opowiadanie jest zapowiedzią kolejnej książki, która ukaże się jesienią 2014 roku.

Było upalne lato. Spałyśmy nago. Chodziłyśmy po domu w samych stringach i dreptałyśmy do fitness klubu na treningi. Przy winie plotkowałyśmy o cielesności i seksie. O przemianie materii i robieniu sobie dobrze. O robieniu laski facetom i o naszych orgazmach, kiedy oni robią nam po francusku. O udziale dobrze wytrenowanej przepony w długim orgazmie i o smaku męskiej spermy. Każda z nas dobiegała trzydziestki, plus minus, a żadna z nas w ciągu ostatnich sześ-

ciu miesięcy nie miała orgazmu z mężczyzną. Co się działo z facetami? – zastanawiałam się, patrząc na apetyczne, piękne, promieniejące seksem babki, i miałam na nie coraz większą ochotę. Wystarczyło pomyśleć o jakiejś atrakcyjnej kobiecie i mogłam mieć orgazm z okrzykiem w minutę. Nawet mnie to bawiło. Działało jak automat na monety: wrzuć dwa złote, a dostaniesz paczkę żelek; wrzuć piątkę – automat wyda ci cudownie oszronioną butelkę przepysznej coli, a trąbki zagrają: Alleluja! Sama myśl o fizycznym zbliżeniu z mężczyzną powodowała u mnie zatrzymanie akcji serca. Drżały mi ręce, dusiłam się z braku powietrza. Potrzebowałam czasu, żeby się uspokoić. Odkryłam wtedy, jak bardzo kojące

są kobiece uściski. Jak jest mi dobrze, jak bardzo się uspokajam, jak spłyca się oddech, kiedy ona mnie przytula, gładzi mój policzek i całuje moje włosy. Jak jej ciepło sprawia, że znów czuję się bezpieczna. I jak jej uczucia roztapiają kamień w moim żołądku i gardle. To był ten okres, kiedy nie mogłam już jeść i spać. Wtedy spotkałam Alicję. Ona mnie karmiła i brała do swojego łóżka, bo po co miałam wracać do pustego domu? Chyba wyczuwała, że nie sypiam wcale, i że noce upływają mi na męczącym zapadaniu raz po raz w nerwową drzemkę. Jednak wcale o to nie pytała, po prostu któregoś razu zaproponowała, żebym została u niej na noc. Przebudziła się potem w środku nocy i dostrzegła, jak leżę bez ruchu, z otwartymi oczami. Bez słowa przytuliła mnie i trwało to długo; tak długo, że myślałam, że już zasnęła. Minęło kilka minut, zanim zapytała, co mi się śniło. – Śniło mi się, że miałaś na ustach kawałek czekolady, a ja zamiast ci zwrócić uwagę, zlizałam ten kawałek z twoich ust – szepnęłam. Przytuliła mnie jeszcze mocniej. Prawie zasnęłam w jej ramionach. Kiedy oczy zaczęły mi się kleić do snu, pocałowała mnie delikatnie. Poczułam ulgę. Oddałam jej uścisk i pocałunek. Tak się zaczęło. Było cudownie, zupełnie inaczej niż z mężczyzną – słodko, namiętnie, czule i zmysłowo. Było bosko. Potrzebowałam seksu,

>>

>>

March 2014

PANGEA MAGAZINE


>>

choć tak bardzo bałam się mężczyzn. Już sam ich dotyk mnie paraliżował, robiłam się skamieniała, a skóra na całym ciele ochładzała mi się w ciągu kilku sekund o parę stopni tak, że nagle miałam dreszcze z przerażenia. To było przygnębiające i myślałam, że już do końca życia nie będę miała z nikim orgazmu. Aż tu nagle taka miła niespodzianka! Tej nocy wróciła mi nieco wiara w życie. Rano Alicja zrobiła śniadanie i wyściskała mnie czule, gdy wychodziłam do pracy. Jak myślicie, jak się wtedy czułam? Jakby nagle, po deszczowym miesiącu, spośród ciemnych chmur na trzy minuty przedarł się promień słońca. Dokładnie tak się wtedy czułam. ************************** It was a hot summer. At night we slept naked and during the day walked around the house in thongs. We toddled along to a fitness club. Sipping wine we gossiped about our carnality and sexuality; about metabolism and giving oneself a sexual pleasure; about giving guys blow jobs, our orgasms during oral sex; the role of a strong diaphragm in riding a long orgasm, and the taste of sperm. Both of us almost thirty, and none of us had had an orgasm with a guy in the recent six months. “What happened to men?”, I was spe-

culating while devouring tasty looking women who radiated sex, and I felt more and more captivated by them. A thought about an attractive woman made me aroused within a minute. It was quite amusing. It worked much like a vending machine: put a coin into a slot, and you get a pack of jelly beans, insert another, and out comes a delicious, wonderfully frosted bottle of Coke, and the trumpets play, Alleluia! The very thought of being with a man made my heart stop, my hands shaking. I was choking and couldn’t breathe. I would time to calm down. Then, I discovered how soothing it is to be hugged by a woman. It feels so good; it has such a calming effect. My breath quickens when she holds me tight, strokes my cheek, and kisses my hair. Her body radiates safety; her sensitivity melts the rocks lodged in my stomach and my throat. This was the time when I could no longer eat or sleep. I was sinking. Then I met Alice. She fed me, took me to her bed. “Why should you go back to an empty house?” she would say. I think she could sense I struggled with my sleep, and only dozed off every now and then, taking nervous naps. She asked no questions, but one night simply invited me to stay over. When she woke up in the middle of that night, she saw me lying motion-

less, with my eyes open. Without a single word she hugged me for so long that I thought she fell asleep. It was several minutes before she asked what I had dreamed. I whispered back, “I dreamed there was a piece of chocolate on your lips and, instead of mentioning it, I licked it off your lips.” She hugged me even tighter. I surrendered in her arms. As the peaceful sleep was enveloping me and couldn’t hold my eyes open any longer, she kissed me gently. I felt blissful calmness and returned her caresses, and a kiss. An open invitation. It was miraculous, so different from a man’s touch. Sweet, passionate, affectionate and sensual. Gorgeous. I yearned for sex, even though men scared me. Their very touch paralyzed me, made me callous. Within seconds the temperature of my body would drop, I would start to shiver with fear. It was depressing. I thought orgasm was not in my stars for the rest of my life. Then, this! I was in awe! It was still possible! I was back. In the morning, Alice made me breakfast and embraced me tenderly before I left for work. Any guess how I felt? As if after a long rainy season, a ray of sunshine broke through the cloudy sky, just for a fleeting few minutes. This is exactly how I felt. Fortuitous moment.

March 2014

PANGEA MAGAZINE


Projekcje festiwalu filmowego Play Poland

w ramach Hidden Door Festival rganizatorzy festiwalu Hidden Door stworzyli okazję do wykorzystania zabytkowych krypt na terenie Edynburga w niekonwencjonalny sposób – dzięki nim przestrzeń w pobliżu Royal Mile zamieni się na kilka dni w miejsce tętniące spotkaniami ze sztuką, gdzie zaprezentowane zostaną prace wielu interesujących artystów. Warto podkreślić, że wzięcie udziału w nadchodzącym wydarzeniu to jedyna taka szansa – wkrótce miejsce zostanie przejęte przez deweloperów, którzy zamierzają wykorzystać je w bardziej komercyjnym celu.

O

Hidden Door będzie trwał dziewięć dni, podczas których otwarte zostaną dwadzieścia cztery krypty wzdłuż Market Street – w trakcie festiwalu wypełnią się one artystycznymi instalacjami, koncertami na żywo, barami, a nawet teatrem i kinem, zmieniając tym samym cichą ulicę przy stacji kolejowej Waverley w tętniącą życiem festiwalową przestrzeń. Play Poland zostało zaproszone do wzięcia udział w tym niepowtarzalnym wydarzeniu. W związku z tym na festiwalu zaprezentowane zostaną animacje Tomasza Bagińskiego. Artysta-samouk zaistniał jako reżyser i rysownik, którego prace zostały zauważone i docenione na całym świecie. Jego krótkometrażowy debiut „Katedra” otrzymał pierwszą nagrodę na SIGGRAPH – największym światowym festiwalu animacji i efektów specjalnych,

March 2014

PANGEA MAGAZINE

jak również nominację do Oskara w kategorii najlepszy animowany film krótkometrażowy. Po tym niezwykle imponującym początku kariery, Bagiński współpracował przy tworzeniu gier komputerowych, reklam telewizyjnych i widowisk scenicznych. W 2002 roku został nagrodzony na festiwalu BAFTA za swój drugi film krótkometrażowy „Sztuka spadania”, który również odniósł światowy sukces. Uczestnicy festiwalu Play Poland w Hidden Door Festival będą mogli podziwiać nie tylko główne dzieła artysty, ale także inne, mniej znane prace z jego portfolio, doceniane w branżowych magazynach w Stanach Zjednoczonych, Chinach czy Japonii. *Festiwal filmowy Play Poland jest największym mobilnym wydarzeniem w Wielkiej Brytanii, którego główną misję stanowi prezentacja i promowanie współczesnego polskiego kina. Jak co roku, podczas nadchodzącej jesiennej edycji, goście będą mieli okazję obejrzeć najnowsze pełnoi krótkometrażowe polskie produkcje, uczestniczyć w spotkaniach z ludźmi ze świata filmu – zarówno z filmowcami, jak i producentami filmowymi – a także brać udział w wystawach i koncertach. GDZIE? Play Poland podczas Hidden Door Market Street, Vault numer 17 3 kwietnia 2014


The Hidden Door Festival has created a one-off opportunity to use the site of the controversial Caltongate Development Project, just off the Royal Mile in Edinburgh, to showcase some of the best breakthrough arts talent in Scotland before it is finally handed over to the developers. This pop-up event will last for nine days only, unlocking 24 forgotten vaults along Market Street and filling them with art installations, live music venues, bars, a theatre and a cinema, all spilling out onto the pavement, transforming the quiet street beside Waverley train station into a vibrant festival site. The Play Poland Film Festival is the largest mobile film event in the UK aiming at presenting and promoting contemporary Polish cinema. During an ongoing autumn festival, visitors have the opportunity to watch the latest full and short Polish productions, meet with filmmakers and producers, and take part in exhibitions and concerts. This year we start with a flourish by participating in the Hidden Door Festival where visitors will get to know the work of the one of the most celebrated animators in the world, Tomasz Bagiński. As a self-taught artist he has established himself as a director and illustrator, whose animations have attracted global attention. His short film debut

Short Waves Grand Prix 2014 to program składający się z najlepszych polskich filmów krótkometrażowych. W marcu wybrany zestaw filmowych produkcji zaprezentowany i poddany ocenie publiczności w kilkudziesięciu miastach w Polsce i na świecie. W tym roku również edynburska publiczność będzie miała przyjemność oddania swojego głosu. 19 marca br., Meow Studios wraz z Polish Art Europe zapraszają na 3-dniowy maraton filmowy w ramach programu Short Waves Grand Prix Tour 2014. Pierwszego oraz drugiego dnia pokazów w Meow Studios w Edynburgu będzie można obejrzeć wyróżnione animacje i najlepsze filmy krótkomet-

A festival of the finest of Polish short films visits Edinburgh In March 2014 the Short Waves Grand Prix festival’s programme will be viewed by a wide audience in several venues across Poland and internationally. This year’s event comes to Edinburgh where viewers will have the opportunity – and the pleasure – of casting their votes. On the 19th of March Meow Studios and Polish Art Europe invite you to a three-day movie marathon as part of the Short Waves Grand Prix Tour. During the first two days of screenings, which will take place at Meow Studios in Edinburgh, you will have the opportunity to see a selection of award-winning animations and short films from previous events between 2009 and

“The Cathedral” won the first prize at SIGGRAPH, the world's biggest festival of animation and special effects, as well as an Oscar nomination for the best animated short film. Since that incredible start he has collaborated on computer games, television commercials and stage shows and was awarded a BAFTA for his second short film 'Fallen Art' in 2002. During the Play Poland event at the Hidden Door Festival there will be an unique opportunity to see not only the major works of Bagiński's craft, but also other examples from his portfolio, celebrated in trade magazines from the United States to China and Japan. WHERE? Play Poland at Hidden Door, Market ST, Vault no. 17, 3rd April

rażowe poprzednich edycji festiwalu Short Waves, z lat 2009 – 2013. 21 marca odbędzie się pokaz najnowszych produkcji biorących udział w tegorocznym konkursie Global Competition of the Best Polish Short - Short Waves Grand Prix 2014. Składa się na niego siedem najlepszych polskich filmów krótkometrażowych, wyłonionych spośród niemal 280 zgłoszonych tytułów. Projekcja zakończona zostanie głosowaniem publiczności. Z siedmiu tegorocznych filmów, wybranych przez międzynarodową widownię, jeden otrzyma nagrodę publiczności.

Program SHORT WAVES GRAND PRIX TOUR 2014 w Edynburgu • 19 marca, godz. 18.00 SHORT WAVES 2009 - 2013: ANIMACJE Czas trwania – 88 minut • 20 marca, godz. 18.00 2013. The screening of the latest 2014 productions showing at this year's Global Competition of the Best Polish Shorts, Short Waves Grand Prix 2014, will take place on the 21st of March. The screening consists of seven of the best Polish short films shortlisted from almost 280 submissions. Out of the seven featured titles, selected by a world-wide audience, only one will receive the Audience Award. 19th - 21st March 2014, FREE EVENT SHORT WAVES GRAND PRIX TOUR 2014 at Meow Studios, Edinburgh • 19th March at 6pm SHORT WAVES 2009 - 2013: ANIMATIONS Duration time: 88 mins • 20th March at 6pm SHORT WAVES AWARDS 2009-2013 Duration time: 104 mins • 21st March at 6pm FILMS SHORT WAVES GRAND PRIX 2014 CON-

SHORT WAVES AWARDS 2009-2013 Czas trwania – 104 minuty • 21 marca, godz. 18.00 COMPETITION FILMS SHORT WAVES GRAND PRIX 2014 Czas trwania – 102 minuty Więcej informacji: www.meowstudios.co.uk/news/ www.playpoland.org.uk/ www.en.shortwaves.adarte.webd.pl/news

TEST Duration time: 102 min More info at www.meowstudios.co.uk/news www.playpoland.org.uk/ www.en.shortwaves.adarte.webd.pl/news

March 2014

PANGEA MAGAZINE


Rzecz o nieprzewidywalności „Przepraszam, że zniszczyłem ci życie” – to były ostatnie słowa, jakie Wenche Breivik usłyszała od syna, kiedy dowieziono ją na ostatnie widzenie. Andersowi pozwolono wyjść zza szklanej tafli, by pożegnał się z matką. Czy mógł pr zewidzieć, że dołączy do listy jego ofiar? Kiedy wychodzę z domu na pociąg, jest ciemno. Na stacji pustawo. Przed stacją rowery przywiązane do poręczy i specjalnych balustrad. Z drugiej strony jest parking dla dojeżdżających. Woda wesoło chlupocze wylewając się z rynny. Wprawdzie jest zima, ale sceneria iście jesienna. Próżno szukać zimowego nastroju w przyrodzie. W świetle latarni widać strugi deszczu. Nagle niebo od południowej strony rozcina błysk błękitnego światła i po chwili rozlega się grzmot. Później przeczytam w „Aftenposten”, że jeden piorun trafił człowieka, inny uderzył w samolot, a trzeci, najprawdopodobniej kulisty, wpadł komuś do kuchni, siejąc spustoszenie. Nieprzewidywalność pogody doskonale sprzęga się z nieprzewidywalnością ludzkiej natury. Jestem po lekturze książki, która zaraz po ukazaniu się wzbudziła zainteresowanie mediów z powodu szykującego się skandalu. Książka nie powinna się była ukazać. Jej bohaterka wielokrotnie wahała się, czy opublikować zwierzenia. Tymczasem ukazało się już drugie wydanie książki Moren, czyli Matka - o matce Andersa Behringa Breivika. Mężczyzny odpowiedzialnego za zamachy w Olso i na norweskiej wyspie Utřya, którego nazwisko już zawsze łączyć będziemy z wielobójstwem i aktem terroru. Kiedy Wenche Breivik zmarła rok temu na wiosnę,

March 2014

PANGEA MAGAZINE

prasa skupiła się na jej ostatnich kontaktach z synem. Jakże wielką presję musiała odczuwać po tym, co zrobił! I jak wielką niewiadomą kryje przyszłość każdej rodzącej się istoty. Nie wystarczy poznać DNA czy określić portret rodziców. Dopiero wgląd w historię, nie tylko jednostki, ale całej generacji – bo i takiej próby podjęła się opisująca losy Wenche Breivik dziennikarka, Marit Christensen – pozwala dostrzec cechy łączące nas pokoleniowo mimo pozornej odrębności losów. Nastawienie do spraw dnia codziennego, wspólne dziedzictwo toczących się wojen lub okresów, w których z nich się wychodzi, poglądy, jakim hołdują rodzice generacji wchodzącej właśnie w życie (częstokroć rzutujące na odmienność poglądów ich dzieci), nawet sposób ubierania się czy regularność spożywanych posiłków okazują się mieć znaczenie. Jeśli dodamy do tego lęki, kompensacje, poczucie dumy, krzywdy lub wstydu, relacje między płciami, względy ekonomiczne, nowe technologie i stosunek do własnego ciała, może się okazać, że misterna kompozycja, jaką jest nowe życie, przybiera zupełnie inny kształt niż ten, który marzył się rodzicom. Smutna książka. Trochę przypomina studium Alice Miller Zniewolone dzieciństwo, w którym autorka brała pod lupę tragiczne postacie współczesnej historii, odwołując się do przeżytych przez nie traum. Marit Christensen nie udziela jednak odpowiedzi na żadne z nasuwających się pytań. Czytelnik może sam spróbować określić swoje stanowisko wobec przedstawionych przez nią faktów, dysponując wiedzą nieco większą niż tylko relacje z artykułów prasowych czy sali sądowej. Halina Pląder


The unpredictability "I'm sorry I ruined your life" - these were the last words heard by Wenche Breivik from her son Anders, when brought to prison in a hospital bed. She was able embracing him for the last time when the prison guards allowed him to come out from behind a glass wall. Who could have predicted, she would be his victim as well? It is dark outside when I leave home to catch a morning train. The station is pretty empty. In front of the station there are bikes tied to the special railings. On the other side there is a parking lot. For commuters. Water splashes friendly and happily pouring out of the gutter. In the street light’s glow the streams of rain are visible. All of the sudden a flash of blue cuts the southern sky, and a moment later you can hear the thunder. A truly autumn scenery. Not a hint of winter. Later I will read in Aftenposten that one of the thunderbolts hit a man, another one a plane, and one even entered somebody’s kitchen making havoc. The latter must have been spherical. Meanwhile, I am observing a damp patch on the floor in the waiting room. The stain seems to be eternal. Nothing optimistic. For me it is just a wet smudge. My travel companion says that it must be traces of detergents which somebody used to treat the floor.

Who knows? I think one, and Rubi the other. Sensitive to all forms of moisture, I insist that the floor in the waiting room is not “breathing” properly. Thinking about the unpredictability of weather and nature brings to mind the unpredictability of humans. I have just finished a book, which was picked up by media right after it had been published. They sensed a scandal. The book was not supposed to be published. Its heroine had many doubts whether she should reveal her story. In the meantime, the second edition of the book “Moren”, “Mother” in English, about Anders Behring Breivik's mother, Wenche, has reached its readers. His name will forever be connected with murders and acts of terror. When Wenche Breivik died last spring, the press focused on her recent contacts with her famous son. I was thinking about the enormous pressure she had been subjected to by her son. And then, how unpredictable the future of every newborn baby can be. It is not enough to know his DNA, or the psychological portrait of his parents. Only the understanding of his ancestors, such an attempt was made by the author, journalist, Marit Christensen, can bring to light the vital features sequenced onto all consecutive generations, despite their seemingly separate fate. Generational attitude towards matters of everyday life, common heritage of the past and current wars change children’s

attitudes, make them dress differently, affect meal habits, etc. Fears, compensation, sense of pride, pain or shame, relations between the sexes, even attitude toward one's own body, as well as economical factors and new technologies can throw off the intricate composition of a new hatching life, and may take a different shape from the parent’s wishes. A very sad book. It reminds a study of Alice Miller in the book,”For Your Own Good: Hidden Cruelty in Child-Rearing and the Roots of Violence “, in which the author takes a closer look at the modern tragic heroes, and studies their early traumas. “The Mother“ does not formulate answers to any of the questions posed by the author. A reader can come to his own conclusions based on the facts presented in the book, having been given a bit more insight into this case than media Halina Pląder or the courtroom reports.

Pisanie wciąż wplata mi się w życiorys. Piszę gdziekolwiek jestem. Listy, esemesy (długie; to swoją drogą niezła szkoła komunikacji, jeśli nie ma innej możliwości), na kartkach. Przy okazji. Żeby się podzielić. Albo milczę. I wtedy dzieje się tylko życie. Tak naprawdę ono jest ważniejsze niż tomik, piosenka na płycie, wiersze czy felietony. Kłaniam się jednak krakowskiej gazetce Visavis, Piwnicy Pod Baranami, staremu Bluszczowi, Zamkowi Książąt Pomorskich, szczecińskim teatrom, paru miejscom na południu Polski, paru na północy, wydawnictwu Forma i ludziom, gdziekolwiek ich spotykam; to tylko przypadkowa i fragmentaryczna wyliczanka. Od jakiegoś czasu przebywam w Norwegii, której północne regiony kiedyś pokochałam. Tym razem na południu. Jestem nomadką. Lubię podróże przez życie. Nieustannie zderzam wyobrażenia z rzeczywistością.

Writing is something that has always been weaving into my life. I write wherever I am. Letters, text messages ( not a bad school of communication if there is no other option), scribbles on the scraps of paper. By the way. In order to share. Or just keep silent. And then pure life is happening. In fact, it is more exciting than publishing, lyrics to song on the album, poems or columns. But I bow to the Kraków newspaper VISaVIS, Piwnica Pod Baranami, old Bluszcz Magazine, the Pomeranian Dukes Castle in Szczecin, theaters in my birth town, some places in the southern Poland, some in the northern part of it, Publishing House Forma and people everywhere ...it is only casual and fragmentary presentation. For some time I'm in Norway, the country I once fell in love with while dwelling in the polar circle regions. This time in the south. I am a nomadic woman. I love travelling through life. Constantly colliding with reality.

March 2014

PANGEA MAGAZINE


Marek Hoffman od 1998 roku zajmuje się zagadnieniami związanymi z czytaniem. Programy, których jest autorem i współautorem, prowadzone są w kilkudziesięciu ośrodkach edukacyjnych Akademii Nauki na terenie całej Polski. Podstawy naukowe programów autor zawarł w pracy magisterskiej "Czytanie - funkcja czy umiejętność", którą obronił przed międzynarodową komisją naukowców ze Stanów Zjednoczonych, Rosji i Czech. Praca ta otrzymała również bardzo dobre recenzje od pracowników naukowych z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu i Uniwersytetu Łódzkiego. Marek aktywnie propaguje nowe podejście do nauki czytania małych dzieci oraz metody przeciwdziałania dysleksji. Bezpłatnie szkoli nauczycieli w ramach Kampanii Społecznej "Szkoła 2010". Autor prowadzi również zajęcia dla nauczycieli "Rozwój dziecka poprzez czytanie" w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, na Podyplomowym Studium dla Nauczycieli w ramach współpracy z Fundacją ABC XXI Cała Polska Czyta Dzieciom.

Większości rzeczy możemy nauczyć się niezależnie od wieku – dotyczy to chociażby obsługi komputera, jazdy na rowerze czy prowadzenia samochodu. Istnieją jednak pewne podstawowe funkcje mózgu, które możemy opanować i rozwinąć wyłącznie w dzieciństwie. Jak wspomniałem w poprzednim artykule, niezwykła łatwość uczenia się małych dzieci wynika z ich olbrzymiej inteligencji. Naukowcy uważają, że do 5. roku życia dziecięca inteligencja jest cztero, pięciokrotnie wyższa niż u osób dorosłych. W chwili narodzin nasze połączenia neuronalne są dość ubogie, jednak w okresie niemowlęcym przybywa ich w ogromnym tempie, by w wieku 5-6 lat osiągnąć maksymalną gęstość. W obrębie rozwijającego się mózgu malca poszczególne neurony intensywnie poszukują zorganizowanych zespołów innych neuronów, by się do nich przyłączyć. Każda komórka musi znaleźć swoje miejsce w systemie, w przeciwnym razie zginie w bezwzględnym procesie zwanym apoptozą, czyli zaprogramowaną śmiercią komórek. Już po 6. roku życia zmniejsza się ilość połączeń neuronowych. Taki jest właśnie cel apoptozy – wzmocnienie i racjonalizacja tych połączeń między komórkami, które mózg uznał

Critical period and closed door y last article highlighted children’s amazing ability and speed to learn thanks to their tremendous intelligence. Scientists believe that up to the age of 5 children’s intelligence exceeds the intelligence of adults, and is 4 to 5 times higher than that of an adults this also applies to the thought processing capacity.

M

The number of neural connections at birth is quite limited, however, during the infancy, they multiply at a great pace, and at the age of five or six reach a maximum density. Within the developing brain, individual neurons rapidly seek other organized teams of neurons to join them. Each cell has to find its place in the system, otherwise vanishes in the merciless process called apoptosis, that is programmed cell death. After the age of 6 the number of neural connections is reduced, because of the drop in the redundant connections. Apoptosis is intended to strengthen and streamline the connections between cells that the brain itself considers essential for the proper functioning in the external environment and cells which prevent suffocation of the

March 2014

PANGEA MAGAZINE

za niezbędne do prawidłowego funkcjonowania w środowisku zewnętrznym, a także niedopuszczanie do zaduszenia mózgu przez własne komórki. To dlatego synapsy, które przekazują największą liczbę wiadomości, są najmocniejsze i przeżywają, podczas gdy słabsze połączenia są odcinane, a nieużywane obszary mózgu tracą połączenia. Okazuje się zatem, że dzieci w wieku szkolnym uczą się czytania w bardzo trudnym dla nich okresie – kiedy tracą wiele ze swoich talentów i możliwości. Jak możemy im pomóc? Przede wszystkim dbajmy o to, by od małego ich otoczenie było zróżnicowane, a zabawy wzbogacone o naukę języka, czytania czy podstawy fizyki. To wzmacnia połączenia neuronowe i powoduje, że dziecko zachowuje swoje naturalne zdolności. Nasze starania zaprocentują, gdy dziecko pójdzie do szkoły – będzie bardziej odprężone, zachowa ciekawość świata i pęd do wiedzy. Naukowcy odkryli, że w naszym mózgu istnieją tzw. okresy krytyczne i dotyczą na przykład nauki języka ojczystego, języków obcych, zdolności matematycznych, a nawet czytania. Prawdopodobnie dzieci w wieku od roku do 5-6 lat mają największe szanse na rozwój swoich naturalnych predyspozycji. Im dziecko starsze, tym owa zdolność stopniowo maleje i drastycznie spada w okresie dojrzewania. Dlatego tak ważne jest, by ciągu tych kilku lat dzieci słyszały mowę i nawiązywały bliskie kontakty, które dają im możliwość ćwiczenia sztuki oraz sprawności prowadzenia rozmowy. Jak to zrobić? O tym w następnym artykule. Marek Hoffman

brain by its own doing. Synapses that transmit the largest number of messages are more effective when the weaker connections are cut off, causing the unused areas of the brain lose their connections. School age children begin to learn to read when they fall short of much of their talents and abilities. Providing a child at the earliest age with the vibrant environment suitable for experiencing the language, reading, and science in the playful way strengthens his brain’s neural connections and makes him retain its natural potentials. By doing so we increase the child’s ability to feel more confident and relaxed in school. There are many skills we can learn and master regardless of age, such as computer skills, riding a bike, driving a car and others. However, certain basic functions of the human brain can only be developed in childhood. Scientists have discovered that human brain is capable to acquire language and mathematical skills and even reading only during so called critical periods. Most probably this is the age of one to five or six after which the ability to master these functions gradually decreases. During these few years children should be exposed to speech and be surrounded by other communicators to give them the opportunity to practice the art of making skillful conversations. More to come in the next article. Marek Hoffman



ytuły, sławne nazwiska, bogactwo, władza – z tym kojarzy się arystokracja. Polska od początku swojego istnienia musiała walczyć z najeźdźcami, jak również sama występowała w formie agresora.

T

Ciągłe wojny rodziły wielkich wodzów, którzy za swoje zasługi byli obdarzani tytułami, mieniem, a sława i dobre imię spływały nie tylko na nich, ale również na rodziny. Jeśli któryś z jej członków splamił się czynem haniebnym, jego piętno naznaczało cały ród. W polskiej literaturze, w utworach teatralnych i filmach rzadko występują szlachetni arystokraci. Może dlatego, że pozytywne postacie nie wzbudzają kontrowersji, nie przyciągają tak uwagi, nie śledzi się ich dziejów z wypiekami na twarzy. Po lekturach mistrzów pióra pozostała pamięć o zdrajcach i hulakach. Przeciętnemu Polakowi nie są znane szczegóły z życia utytułowanych wodzów, polityków, artystów i naukowców, służących krajowi na przestrzeni wieków. W czasie II wojny światowej na okupowanych przez Rosjan wschodnich terenach Polski wszyscy właściciele ziemscy zostali wygnani ze swoich majątków. W Generalnej Guberni Niemcy pozwolili pozostać ziemianom i arystokratom w swoich dobrach, narzucając im swojego zarządcę. Pod jego czujnym okiem arystokraci z narażeniem życia wspomagali partyzantów, ukrywali poszukiwanych przez Gestapo bojowników podziemia, dawali schronienie polskim obywatelom pochodzenia żydowskiego. Wielu było zaangażowanych w walce z okupantem w szeregach Armii Krajowej

March 2014

PANGEA MAGAZINE

oraz walczyło na frontach w II Korpusie generała Władysława Andersa. Po wojnie reżim komunistyczny ostatecznie rozprawił się z arystokracją. W 1944 roku zabrano im ziemie i budynki, a w okresie stalinowskim wielu trafiło do więzień. Oskarżani byli o różne przestępstwa, wśród których najczęstszym i najcięższym zarzutem była zdrada stanu. Przysyłani prosto z Moskwy sędziowie szafowali wysokimi wyrokami, łącznie z karą śmierci. Ucieczka z kraju wydawała się dla niektórych jedynym wybawieniem. Niestety nie była ona łatwa, gdyż funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa gorliwie tropili każdą próbę przedostania się do krajów zachodnich. Nie wszyscy arystokraci chcieli opuszczać Polskę. Do cierpień i przeciwności losu, tak jak większość ich rodaków, byli przyzwyczajeni od dawna. W ponad stuletnim okresie polskiej niewoli, za przynależność w zrywach powstańczych pozbawiano ich przodków mienia i wysyłano na Sybir. W czasie II wojny światowej byli wysiedlani, wysyłani do łagrów i obozów koncentracyjnych. Wielu zdecydowało sie na pozostanie w Polsce, mimo reżimu komunistycznego, który do różnych prześladowań dołączył zakaz osiedlania się w promieniu 50 kilometrów od dawnych majątków, a młodzieży z utytułowanych rodzin zabronił studiowania na wyższych uczelniach. Część arystokratów postanowiła opuścić kraj rodzinny lub nie wracać z wojennej tułaczki. Nieliczna grupa obrała na drugą ojczyznę wielonarodowościową, przyjazną dla emigrantów Kanadę. Przybili statkami do jej brzegu, często z jedną symboliczną walizką, przemycając nielegalnie drobne pamiątki. Zostawili w Polsce gromadzone przez pokolenia kolekcje dzieł sztuki, bogate księgozbiory, a wzięli rodzinne zdjęcia, małą tkaninę, srebrny kubek z monogramem, widelec z rodzinnym herbem, nóż do przecinania kartek, stuletnią sukienkę do chrztu. Każda z tych rzeczy stała się dla nich bezcenną. Patrząc na nie, wspominają swoje pałace i dworki, położone wśród lasów i pól, będące ich domami przez wiele pokoleń. Wspominają dawne, bogate w tradycje życie. Pamiątki rodzinne ozdobiły ściany nowych domów lub postawili je na eksponowanym miejscu. Nie one jednak były najważniejsze. Przypominały wprawdzie minioną świetność, lecz wartości duchowe, zamknięte w haśle „Noblesse Oblige”, były tym najcenniejszym, przywiezionym do Kanady „bagażem”, dającym siłę na adaptowanie się w nowej ojczyźnie. W początkowych latach emigracji arystokraci często znajdowali mało płatne zajęcia, a niejednokrotnie była to ciężka praca na farmie. Wychowani w zupełnie innych warunkach musieli się szybko przyzwyczaić do nowych, spartańskich. W obcym kraju,

Beata Gołembiowska - artystka fotografik, autorka scenariuszy i tekstów literackich. W 1989 roku wyemigrowała z rodziną do Kanady, do Montrealu, gdzie ukończyła studia fotograficzne na Dawson College. Jej prace były prezentowane w galeriach montrealskich i w Muzeum Sztuk Pięknych. Przez cztery lata pracowała jako malarka dekoracyjna i dekoratorka dla programu telewizyjnego Debbie Travis. Od 2006 roku aż do chwili obecnej pracuje dla Fundacji Liliany Komorowskiej dla Sztuki oraz QueenArt Films, gdzie zadebiutowała jako reżyser filmem "Raj utracony, raj odzyskany", opowiadającym o ziemiaństwie i arystokracji w kanadyjskim miasteczku Rawdon (TV Polonia 2012). Tuż po realizacji filmu zaczęła zbierać materiały do książki-albumu „W jednej walizce” opowiadającej o polskiej arystokracji na emigracji w Kanadzie (Poligraf 2011). Jej debiut literacki, powieść „Żółta sukienka” (Novaeres) ukazuje się w tym samym czasie. Następna powieść, "Malowanki na szkle" (Comm) jest w trakcie procesu wydawniczego.

Beata Gołembiowska – the photographer and the author of screenplays and literary texts.. In 1989 she immigrated with her family to Canada, to Montreal, where she had graduated photography at Dawson College. Her work has been shown at numerous galleries and Montreal's Museum of Fine Arts. For four years she had been working as a painter and decorator in Debbie Travis TV series. Since 2006 until now Beata has been working for Liliana Komorowska Foundation for the Arts and QueenArt Films, where she made her directorial debut documentary „Paradise lost, paradise regained " about Polish noble landowners and aristocracy in Canadian town of Rawdon (TV Polonia 2012). Shortly after finishing the film she began to gather the material for the book-album “In One Suitcase” – about the Polish aristocracy in exile in Canada (Poligraf 2011). Her debut novel “Yellow Dress” (Novaeres) was published at the same time. The next novel „Paintings on Glass" ( Comm 2014) is in the process of publishing.

tak jak niegdyś w Polsce, starali się podtrzymywać więzy rodzinne i narodowe. Czasami dzieci polskich arystokratów, kontynuując wielowiekowy obyczaj, wchodziły w związki małżeńskie ze swoimi dalekimi krewnymi. Większość z nich związała się jednak z Kanadyjczykami. Tak przemija bezpowrotnie historia polskiej arystokracji na emigracji w Kanadzie, zachowana jedynie w nazwiskach, w drobnych przedmiotach i w tradycjach. Mała jej cząstka została utrwalona na kartkach książki - albumu "W jednej walizce". Beata Gołembiowska


Ucieczka Piotra i Anny z Zamoyskich Czartoryskich ze Szczawnicy do Brestowan w Słowacji - 1944 rok Monika i Krzysztof Czartoryscy na kolanach niani. Prince Piotr and Princess Anna Czartoryski’s escape from Szczawnica, Poland to Brestowany, Slovakia – 1944. Monika and Krzysztof Czartoryski on their nanny’s lap.

Sianokosy Ranczo w Kisbey w Saskatchewan, Kanada, Piotr książę Czartoryski razem z dziećmi – Monika, Krzysztofem i Joanną. Harvest at the ranch in Kisbey, Saskatchewan, Canada. Prince Piotr Czartoryski with his children: Monika, Krzysztof and Joanna.

March 2014

PANGEA MAGAZINE


oble ranks and titles, famous family names, wealth, and power – these are things we associate with the aristocracy.

N

Since its inception, Poland was forced to fend off invaders. In turn, it repeatedly took on the role of aggressor. These continuous wars engendered great commanders. Poland’s rulers rewarded them for bravery and services rendered to the crown by granting them titles and property. The fame and reputation they thus obtained brought honor not only to them, but also to their families. If a family member dishonored himself, his act branded the entire clan. In Polish literature, plays and films, aristocrats are only rarely cast in a favorable light. This is perhaps due to the fact that positive characters do not inspire controversy and do not draw attention to themselves. As a result, audiences do not follow their stories with bated breath. Poland’s greatest novelists and poets bequeathed to us a memory of aristocrats as traitors and carousers. The average Pole is not familiar with the details of the lives of noble commanders, politicians, artists, and scientists, who patriotically served their country over the centuries. During World War II, all landowners living in the Russian-occupied eastern Polish territories were expelled from their estates. In the German occupation zone – the General Government – landowners and aristocrats were allowed to remain on their estates, but each property was forcefully assigned a German overseer. Under the latter’s watchful eye, aristocrats risked their lives aiding the guerrillas of the National Army (AK), hiding fighters of the Polish underground pursued by the Gestapo, and giving shelter to Polish citizens of Jewish origin. Many noble landowners were involved in the struggle against their German occupiers, fighting in the ranks of The National Army and on the front lines, serving in General Władysław Anders’ II Polish Corps. After the war, the communist regime dealt the final blow to the Polish aristocracy. In 1944, their land and buildings were confiscated, and many of them were imprisoned during the Stalinist era. They were accused of various offenses, the most common and at once most serious allegation being that of treason. Judges sent directly from Moscow meted out harsh sentences, including the death penalty. Escape from Poland seemed to some to be the only route to salvation. Unfortunately, it was not and easy path, since the officers of the Security Office (UB) zealously tracked every attempt at escape to the western countries. Not all aristocrats wanted to leave Poland. Like most of their countrymen, they had long been conditioned to deal with suffering and adver-

March 2014

PANGEA MAGAZINE

Seweryn książę Czetwertyński z żoną księżną Denise Ellie z sukienką do chrztu uratowaną z pożogi wojen i rewolucji. Prince Seweryn Czetwertyński with his Canadian wife, Princess Denise Ellie, holding a Brussels lace Christening gown made in 1910, rescued from the flames of war and revolution.

In One Suitcase sity. For over a century, in the era when Poland was partitioned by three imperial powers – Russia, Prussia and Austria – they took part in a series of insurgent uprisings. The punishment for involvement in these movements included confiscation of their ancestral landholdings and exile in Siberia. During the Second World War, they were expelled from their estates, and sent to labor and concentration camps. Many decided to stay in Poland, in spite of the persecution they suffered at the hands of the communist regime, which forbade landowners to settle within 50 kilometers of their old estates, and barred their children from attending colleges and universities. Some aristocrats decided instead to leave their home country or elected not to return from their wartime exile. A small group of these chose multinational, im-

migrant-friendly Canada as their second homeland. They reached the Canadian shore, very often carrying only one symbolic suitcase, in which they smuggled in a few small mementoes. They left art collections and extensive libraries amassed over many generations back in Poland, taking only family photos, a small tapestry, a monogrammed silver cup, a fork engraved with the family coat of arms, a newspaper-cutting knife, a century-old Christening gown. Each of these things became invaluable to them. By looking at them, they recall their palaces and manor houses, situated in the midst of woods and fields, homes that they had occupied over many generations. They reminisce about a past, tradition-rich life. Family memorabilia came to decorate the walls

>>


>>

of new homes or to take pride of place in displays. For all that, these mementoes were not of the utmost importance. Although they reminded Polish aristocrats of bygone splendors, the spiritual values encapsulated in the slogan “Noblesse Oblige” was the most precious “baggage” they brought with them to Canada. It gave them the strength to adapt to their new homeland. In the early years of emigration,

they often landed low-paying jobs, oftentimes hard farm labor. Brought up in completely different conditions, they quickly had to get used to their new, Spartan existence. In a foreign country, they strove to maintain family and national ties, just as they had done in Poland. Sometimes, the children of Polish aristocrats carried on an age-old custom by marrying distant relatives. However, most of them married

Canadians. Thus irrevocably passes the history of the Polish aristocratic émigrés living in Canada, preserved only in family names, small objects, and traditions. The pages of this book – the album In One Suitcase – captures a small part of this history. Beata Gołembiowska

March 2014

PANGEA MAGAZINE


rytyjczycy wiedzą, jak uwypuklić piękno swego kraju i promować kulturę. A użycie w tym celu musicalu nie jest, wbrew pozorom, łatwym posunięciem. Bardzo łatwo popaść w kicz („High School Musical”, „Mamma Mia!”), ciężko też rywalizować z takimi klasykami, jak „Deszczowa piosenka” czy „Skrzypek na dachu”.

B

W 2007 roku Julie Taymor zrealizowała bardzo udany obraz pt. "Across The Universe", którego fabuła została oparta na hitach Beatlesów. Wizualnie i wokalnie film daje radę (ja do dziś mam kilka piosenek w odtwarzaczu), w świecie kina przeszedł jednak bez większego echa. Dexter Fletcher również podjął się „musicalowego” ryzyka i stworzył historię opowiedzianą piosenkami szkockiego towaru eksportowego, zespołu The Proclaimers. Hity, takie jak „Letters from America”, „I'm on my way”, czy tytułowy „Sunshine on Leith”, wplótł w historię trzech związków ludzi w różnym wieku, którzy stoją na rozstaju dróg z różnych powodów. Dwóch chłopaków wraca z wojska i próbuje na nowo odnaleźć się w rodzinnym Edynburgu – powrót z koszmaru, jakim jest wojna, nie jest łatwy. Ich wybranki również nie wiedzą, czego tak naprawdę chcą. Jedna marzy

March 2014

PANGEA MAGAZINE

o podróżach, poznawaniu świata i czerpania z życia pełnymi garściami. Druga odwrotnie, chce deklaracji od partnera i poczucia bezpieczeństwa. Mamy jeszcze trzecią parę, małżeństwo obchodzące 25. rocznicę ślubu. Pech chce, że na jaw wychodzi skrywana przez męża tajemnica, która to ćwierćwiecze może bardzo łatwo przekreślić. Tylko od nich zależy, jak pokierują swoim losem, jakiego wyboru dokonają. Są tacy, jak my. Czy odwrócą się na pięcie i zaczną nowe życie, czy może będą walczyć, złościć się, kłócić, godzić, ale również będą szczęśliwymi ludźmi? Chyba na tym polega siła tej pozornie prostej historii. Bohaterowie walczą z problemami, które są widzom tak bliskie. Zdrada, miłość, emigracja, marzenia. To wszystko, to po prostu życie. Recenzje „Sunshine on Leith” są albo bardzo pozytywne, albo skrajnie negatywne. Często powtarza się pytanie – po co tworzyć filmy, które nie wnoszą nic nowego. W ten sposób jednak można zakwestionować ideę kina w ogóle. Musical z założenia miał służyć rozrywce. Brytyjskie kino, a to szkockie w szczególności, nie należy do najlżejszych i najoptymistyczniejszych. „Sunshine on Leith” wydaje się być próbą przełamania kina społecznego, dobitnie realistycznego, unika jednak banału i kiczu. Wybór piosenek The Proclaimers był bardzo trafiony, ich teksty są aktualne, życiowe i wzruszające. Szkoci mieli potrzebę podzielenia się swoim dobrem narodowym i wyszło im to całkiem zgrabnie, nie licząc kilku wpadek. Co zazgrzytało? Sztuczność. Młodzi aktorzy w miarę odnaleźli się w tym gatunku, starsi jednak wyglądali, jakby nie czuli się zbyt komfortowo w musicalowej konwencji. To, co akurat w musicalu powinno być częścią naturalną, tu wypadło średnio. Nie każdy też dobrze śpiewał, co może

>>


>>

budzić wątpliwości, podobne do tych po seansie „Sweeney Todda” w reżyserii Tima Burtona. Jak to jednak zaśpiewał kiedyś wybitny polski aktor, Jerzy Stuhr: „Śpiewać każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej.” Trzeba jednak przyznać, że w pamięci zostają raczej te dobrze zrealizowane kawałki. Szczególnie numer otwierający film, pt. „Sky Takes The Soul” oraz „Sunshine on Leith”, „I'm gonna be (500miles)” oraz „Over and Done With”. Film miał premierę w Szkocji już w zeszłym roku i odniósł ogromny sukces. Warto dodać, że wcześniej powstała teatralna wersja, jednak film zdecydowanie ją rozreklamował i niedługo jednym z obowiązkowych punktów wycieczek do Edynburga będzie zobaczenie musicalu na żywo. Najważniejsze jednak, że „Sunshine on Leith” pokazuje piękno miasta i zdecydowanie sprawia, że można się w nim zakochać. Izabella Dzierżek Source photos: Entertainment Film Distributors

ritish people know how to publicise the beauty of their country and how to promote their culture. Against all appearances, it’s not so easy to do that by using musical theatre. Perhaps it’s not so hard to promote a culture through such kitsch as “High School Musical”, or “Mamma Mia!”, but it’s almost impossible to compete with such classics as “Deszczowa Piosenka” (Rain Song) or “Skrzypek na dachu” (Fiddler on the Roof).

B

I

n 2007 Julie Taymor created the film, “Across The Universe”. Its plot is based on The Beatles greatest hits and songs. The movie turned out to be successful visually and vocally, however it wasn’t such a brilliant piece of art according to the so-called critics of the world of cinema. Dexter Fletcher also took a risk when he created a story through the songs of The Proclaimers, a Scottish band. By using records, such as “Letters from America”, “I’m on my way” and“ Sun-

shine on Leith” he told the stories of three different couples of varying ages, which are at the crossroads of their lives for different reasons. Two boys came back from their army service and they are trying to find themselves in Edinburgh. Returning from the nightmare of war isn’t easy and their loved ones don’t know what they want. One woman wants to travel, to discover the world and live life to the max. The second one is quite the opposite – she wants assurance from her partner and to feel secure. There is also a third couple who are celebrating their 25th wedding anniversary. Tragically, a secret hidden by the husband, which can easily ruin their marriage, is suddenly revealed. Only they know what choice will they make. Will they split apart and start new lives, or maybe they’ll fight, get angry, argue and eventually reconcile happily? I guess that this is the main thrust of this story: characters are tackling the sort of problems which are common to us all – betrayal, love, emigration, dreams. All of this, it’s just life. Reviews of “Sunshine on Leith” are either very positive or extremely negative. Sometimes interesting questions surface – what’s the point in creating new movies when they aren’t bringing anything new? But by thinking like that, you can easily question the existence of movies at all. The purpose of the musical is to entertain the viewer. British cinema, especially Scottish, isn’t always optimistic or easy to read. “Sunshine on Leith” seems to break this tradition in social mo-

vies. Clearly realistic, it avoids banality and kitsch. The choice of The Proclaimers records was just right. Their lyrics are current, touching and about life. Scottish people have the urge to share their national positive side with others. On the whole the film was just fine, apart from a few setbacks. What went wrong? Artificiality. Young actors fit perfectly into musical theatre, however the older ones looked as if they didn’t feel comfortable. So the part which is supposed to come naturally, was really artificial and mediocre. Not everyone sang perfectly, which is not unusual – see, for instance, Tim Burton’s movie “Sweeney Todd”. Famous Polish actor Jerzy Stuhr once said: “You can sing however you want – one better, one worse”. However, you’ve got to remember that the well-sung record stays in your mind much longer than an average performance. Especially great songs were “Sky Takes The Soul”, “Sunshine on Leith”, “I’m gonna be (500 miles)” or “Over and Done With”. This movie was premiered in Scotland last year and it gained huge success. There is a theatre version of the story, but the movie version was the one which definitely boosted it, and soon it became a highlight of many tourist trips to Edinburgh to watch this musical live. What perhaps matters most of all – “Sunshine on Leith” shows the beauty of Edinburgh and makes you fall in love with the city. Izabela Dzierżek

March 2014

PANGEA MAGAZINE


CEO w Kosmos Production Sp. z o.o. MBA - MCNY School for Business w NYC, BA w WSB-NLU, magister dziennikarstwa UW, wydziału produkcji filmowej i TV Łódzkiej Szkoły Filmowej, studiów PR na SGH, Media Design w Szkole Filmowej IFS - w Kolonii i w BBC w Londynie.

racowała w Apple Film Production, Akson Studio przy wielu filmach i serialach TV, w USA dla ABC przy produkcji programów TV oraz w PSFCU - największej unii kredytowej w USA - jako Communications Specialist, następnie w Scorpio Studio, gdzie produkowała filmy dokumentalne i reklamowe. Zorganizowała w USA zdjęcia do najnowszego filmu Władysława Pasikowskiego "Jack Strong". Działa w wielu organizacjach jako wolontariusz.

P

Pangea Magazine: Jak zaczęła się Twoja współpraca z Pangeą? Ewa Turczańska: Mieszkając w Nowym Jorku, poznałam Grzegorza Fryca, który bardzo prężnie działał na rzecz Polonii. Odbyliśmy wiele spot-

March 2014

PANGEA MAGAZINE

kań, w trakcie których zastanawialiśmy się, jak moglibyśmy aktywizować młodych Polaków mieszkających w USA, lub Amerykanów, których rodzice, dziadkowie byli Polakami. Co zrobić, aby chcieli działać na rzecz promowania pozytywnego wizerunku Polski w świecie? Jak ich zachęcić do dzielenia się swoimi doświadczeniami? W tamtym okresie, a był to rok 2007, Grzegorz organizował koncerty, a ja „po godzinach“ - pokazy filmów, wystawy. Mimo naszej działalności czuliśmy, że młoda Polonia potrzebuje czegoś więcej, że nie docieramy do wielu osób, że potrzebujemy tworu, który jednoczyłby młodych profesjonalistów rozmaitych dziedzin. Zaraz po moim powrocie do Warszawy dzięki Grzegorzowi poznałam Martę Lefik i Karolinę Komar, z którymi szybko złapałam dobry kontakt, gdyż miałyśmy podobne cele. I tak, najpierw w USA zrodziła się Pangea Aliance, a na-

stępnie siostrzana organizacja Pangea Polska. PM: Czym zajmowałaś się w NYC, oprócz organizowania „po godzinach“ pokazów f ilmowych? ET: Do USA trafiłam z przekory i sama siebie rzuciłam na głęboką wodę. Wcześniej, w Polsce, pracowałam przy wielu produkcjach filmowych i serialowych. Skończyłam kilka kierunków studiów, równolegle pracując, ale wciąż było mi mało, więc spróbowałam swoich sił za oceanem. No i udało się, skończyłam z pierwszą lokatą studia MBA z zakresu zarządzania mediami na Metropolitan College of New York - School for Business. Musiałam pochwalić się tą lokatą, gdyż zaczynając zajęcia byłam bliska rezygnacji po ćwiczeniach z Entertainment Law, gdzie wykładowcą była „kosa“ z Harvardu. Mało rozumiałam. Szybko jednak zorientowałam się, że moi amerykańscy koledzy i koleżanki także niewiele rozumieją. To dało mi trochę otuchy (śmiech). Po skończeniu studiów chciałam wrócić do Polski, ale postanowiłam zrealizować jeszcze przed wyjazdem film, no i zaczęłam szukać pieniędzy. Tak trafiłam do Polsko-Słowiańskiej Unii Kredytowej, w której co prawda nie znalazłam pieniędzy na film, ale zostałam zatrudniona. Dzięki temu odpracowałam studia,

>>


>>

zwiedziłam USA i nabrałam amerykańskiego doświadczenia. Po prawie roku zrozumiałam, że świat korporacyjny nie daje mi aż tak wielkiej satysfakcji, jak produkcja filmowa. Stwierdziłam, że powinnam robić filmy. Wróciłam do Polski. PM: Pr zy jakich produkcjach pracowałaś? ET: Śmieję się, że przeszłam długą drogę od asystenta asystenta, poprzez drugiego kierownika produkcji, kierownika planu, do kierownika produkcji, a nawet producenta. Zaczynałam, mając 19 lat, w Akson Studio, na praktykach przy trzech pierwszych odcinkach „Klanu“. No i stało się, wpadłam po uszy w produkcję filmową. Potem pracowałam jako asystent producenta przy „Przedwiośniu“ Filipa Bajona. Po drodze były rozmaite seriale, tj. „Magda M.“, czy „Bulionerzy”, a także fabuły, np. „Tatarak“ Andrzeja Wajdy. Kilka lat temu pokochałam formę dokumentalną. Dzięki reżyserowi Jurkowi Śladkowskiemu przeszłam niezłą szkołę i zrozumiałam w końcu, czym dokument różni się od reportażu. Najnowszą produkcją, przy której pracowałam, był „Jack Strong“ Władysława Pasikowskiego, o losach pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Przy tym filmie byłam odpowiedzialna za zorganizowanie zdjęć w Waszyngtonie. Współpracowałam z amerykańską ekipą, która m.in. realizowała zdjęcia do filmu „Argo” Bena Aflecka. Cenne doświadczenie. PM: Co najbardziej podoba Ci się w Twoim zawodzie? ET: Ciągła adrealina, nietypowy produkt finalny – każdy film jest przecież inny, w dodatku obarczony innym zestawem ryzyka. Przewidywanie, co może się wydarzyć, jest ogromnym wyzwaniem, ale ja to lubię. Lubię także pracować z ludźmi, stawiać sobie i im wysoko poprzeczkę.

Próbowałam w życiu kilku innych zawodów, ale wciąż wracam do produkcji filmowej, więc chyba przy niej już pozostanę. Lubię także udzielać się społecznie - jestem wolontariuszem w kilku organizacjach, między innymi właśnie w Pangei. Pomagam, jak mogę, w promocji pozytywnego wizerunku Polski na świecie, w promocji młodych twórców i przedsiębiorców. Organizuję, np. wspólnie z Anną Różą Gurowską, comiesięczne pokazy filmowe „Polsk Kino“ w Oslo. Poznałyśmy się pośrednio poprzez Pangeę, więc taki międzynarodowy networking zaczyna procentować. PM: Nad jakimi projektami filmowymi obecnie pracujesz? ET: We wrześniu 2013 założyłam własną spółkę Kosmos Production. W przygotowaniach mam pierwszy polski film dokumentalny o wschodzących rekinach biznesu - „Anatomia startupu“ w reżyserii Aleksandra Dembskiego. W filmie tym poszukamy u bohaterów genu sukcesu, postaramy się wytłumaczyć, co to jest star-

tup i z czym go się je, a także będziemy promować przedsiębiorczość (więcej info na www.anatomiastartupu.pl). Pracuję także nad pełnometrażowym thrillerem psychologicznym, którego niezwykle wciągająca akcja rozgrywa się w Nowym Jorku – będzie to debiut fabularny Michała Szcześniaka, zrealizowany w języku angielskim, z udziałem znanych aktorów. W zanadrzu mam kilka innych dobrych projektów, ale muszę działać po kolei. Jestem na etapie poszukiwania sponsorów i inwestorów. Chciałabym także móc wygospodarować więcej czasu, aby znowu włączyć się mocniej w działalność Pangei. Cieszę się, że powstają kolejne oddziały w poszczególnych krajach. Wiem, że taki globalny networking będzie przynosił korzyści wszystkim Polakom rozsianym po świecie oraz wszystkim tym, którym Polska jest bliska. PM: Życzę powodzenia i dziękujemy za rozmowę.

March 2014

PANGEA MAGAZINE

35


CEO Kosmos Production Ltd, MBA – MCNY School for Business in New York City, BA at WSB-NLU, MA in Journalism at the Warsaw University in Film and TV Production at the Lodz School of Film, PR Studies at SGH, Media Design at the Film School IFS in Cologne and at the BBC in London. She worked in Apple Film Production, Akson Studio on many films and TV series, in the USA for ABC at TV programmes production, and at PSFCU – the biggest credit union in the USA – as a Communications Specialist, then at Scorpio Studio where she produced documentary and commercial films. In the USA she organised filming of W. Pasikowski’s latest movie “Jack Strong”. She works as a volunteer in many organisations. Pangea Magazine: How did your co-operation with Pangea begin? Ewa Turczańska: Living in New York I met Grzegorz Fryc who works very hard for Polonia. We had many meetings during which we were wondering how we could activate young Poles living in the USA, or those Americans whose parents and grandparents were Polish. What to do to make them want to do something to promote a positive image of Poland in the world? How to encourage them to share their experiences? At that time, it was 2007, Grzegorz had been organising concerts and I “after hours” film screenings and exhibitions. Despite our work, we felt that the young Polonia needed something more, that we didn’t reach enough people, that we needed something which would unite young professionals from various fields. Right after my return to Warsaw, thanks to Grzegorz, I met Marta Lefik and Karolina Komar with whom I quickly struck up a good relationship because we had similar aims. So this way, first in the USA, Pangea Alliance was born, and then its sister organisation, Pangea Polska. PM: What did you do in NYC, apart from organising “after hours” film screenings? ET: I had found my way to the USA from contrariness and I threw myself into the deep end. Earlier, in Poland, I had worked on many film and TV series. I had also graduated from a few university courses, while working at the same time, but it was still not enough for me so I decided to try my hand over the ocean. And I managed it, I graduated from an MBA course in Media Management at the Metropolitan College of New York School for Business with a First. I had to feel proud of myself about that because when I started the course I was close to giving up after the classes on Entertainment Law. We had a very strict lecturer from Harvard and I understood little, however I soon realised that my American colleagues didn’t understand a lot either. That cheered me up a bit! After finishing my studies I wanted to return to Poland, but I decided to make a film before leaving so I started to look for money. This is how I reached the Polish-Slavonic Credit Union – I didn’t find any money for a film, but I got a job with them. Thanks to it I was able to finish my studies.

March 2014

PANGEA MAGAZINE

I visited the USA and gained an American experience but after almost a year I realised that the corporate world didn’t give me as much satisfaction as film production. I decided I should be making films and I returned to Poland. PM: Which productions were you working on? ET: It amuses me that I went through such a long journey from an assistant’s assistant to production second manager, production manager, to set manager, and even producer. I started, at the age of 19, in Akson Studio doing internship on the first three episodes of “Klan”. And it happened; I caught the bug for film production. Then I worked as a producer’s assistant at Filip Bajon’s “Przedwiosnie”. Along the way, there were various TV series, such as “Magda M.” and “Bulionerzy”, and also movies, including “Tatarak” by Andrzej Wajda. A few years ago I got to love documentary. Thanks to director Jurek Sladkowski I had learned my lesson well and understood at last the difference between documentary and reportage. The latest production I worked on was “Jack Strong” by Wladyslaw Pasikowski, about Colonel Ryszard Kuklinski’s life. For this film, I was responsible for organising shooting in Washington. I co-operated with the American crew which had filmed Ben Affleck’s “Argo”. It was a valuable experience. PM: What do you like most about your job? ET: The constant adrenaline rush, the unique final product – each film is different, in addition, it takes different risks. Foreseeing what could happen is a great challenge, but I like it. I also like working with people, putting the bar high both for myself and for them. In my life I have tried other jobs, but I kept coming back to film production again and again. So I will probably stay in it. I like doing charity work as well – I volunteer in a few organisations, among others in Pangea. I help, as much as I can, to create a positive image of Poland in the world, and to promote young creators and business people. I am organising, together with people such as Anna Roza Gurowska, monthly film screenings in “Polsk Kino” in Oslo. We met through Pangea, so such international networking is starting to pay off. PM: What film projects are you currently working on? ET: In September 2013 I established my own company – Kosmos Production. We are preparing the first Polish documentary about up-and-coming business big guns – “Startup Anatomy”, directed by Aleksander Dembski. In this film we will look for the success gene within protagonists, we will try to explain what a startup is and how to use it, as well as promote enterprise (more info at www.anatomiastartupu.pl). I’m also working on a full-time psychological thriller which is extremely engaging; the action takes place in New York. It will be Michal Szczesniak’s movie debut, realised in English, with some famous actors. I also have a few other good projects up my sleeve, but I have to prioritise my work. I’m at a phase of seeking sponsors and investors. I would like to be able to get some more time for joining in Pangea’s activities. I’m glad that more branches are being established in different countries. I know that such global networking would profit all Poles around the world and encourage everybody who keeps Poland close to their hearts. I wish you all the best and thank you for talking with us.


THE STORY OF A CERTAIN CORSET Przez lata współpracy z ludźmi sceny, przez moje ręce przeszło wiele tkanin i ubrań, którym nadawałam nowy kształt. / Over the years, having worked with many theatre and film actors a myriad of costumes and beautiful fabrics pasted through my hands. My role has always been to give them a new life.

Green Funky

March 2014

PANGEA MAGAZINE


ARTISTS Laura jest projektantką stron internetowych. Mieszka w Edynburgu od ponad czterech lat. Pracuje na pełen etat w firmie „Shelter Scotland” i uwielbia podróżować tak często, jak to tylko możliwe. W chwilach wolnych od pracy i podróżowania tworzy hobbystycznie witryny internetowe oraz prowadzi stronę www.viviredimburgo.com, która nie tylko przybliża Hiszpanom kulturę Szkocji, ale pomaga im również w znalezieniu zakwaterowania, nauce języka angielskiego i ułatwia zapoznanie się z tutejszym prawem pracy.

Artyści z Green Teamu zaproponowali Laurze następujące metamorfozy / Green Team Assembly Artists offered her the following metamorphosis:

Laura has been a website designer living in Edinburgh for a little over four years. She has been working full-time at "Shelter Scotland”, and in her spare time she loves to travel as often as possible. Occasionally, she works as a freelance websites designer, and she is a creator of her own site called www.viviredimburgo.com, through which she tries to help the Spanish people to settle in Scotland (find accommodations, arrange the work permits and find opportunities to improve their English language).

1. Wersja etniczna w przepięknych kolorowych ubraniach z Azji / As an ethnic beauty in the stunning colourful Asian clothes. 2. Romantyczna i delikatna jak baletnica / As a romantic and delicate ballerina 3. Seksowna kobieta świadoma swojego piękna / As a sexy woman aware of her beauty Green Funky

March 2014

PANGEA MAGAZINE


Zapraszamy naszych Czytelników do przeżycia wyjątkowej przygody ze światem mody i modelingu. Jeśli chcesz wziąć udział w programie “Metamorfozy w wykonaniu Green Team Assembly of Artists”, przyślij do nas swoje zgłoszenie zawierające: imię i nazwisko, wiek, numer telefonu i miejsce zamieszkania, oraz dwa zdjęcia: portretowe i całej sylwetki, na adres: metamorfozy@pangeamagazine.com. We encourage our readers to experience an adventure within the world of fashion and modelling. If you are interested in taking part in a metamorphosis by the Green Team Assembly of Artists send us entry form with your name, surname, age, mobile phone number, address and two photographs (portrait and stand-up picture) and send to the following address: metamorfozy@pangeamagazine.com.


Tajemnice To prawdziwa ironia, że podziwiamy tylko motyle, a to ćmy przędą jedwab. (przysłowie koreańskie)

A przędą go niepr zer wanie od pr zeszło 5 tysięcy lat, bo też tyle liczą sobie dzieje jedwabiu. To z niego powstały najprzedniejszej urody tk aniny, po które sięgali cesarze, a nawet sama Kleopatra. Dziś króluje na wybiegach u największych projektantów, wiadomo też, że potraf i zatrzymać kulę wystrzeloną z pistoletu. Intrygujące? A to zaledwie ułamek nadzwyczajnych właściwości jedwabiu. Legenda głosi, że odkryła go żona władcy Huang Di, do dziś uważana za patronkę jedwabnictwa. Mit, ale z ziarnem prawdy, bo choć Xi Lingshi „daru bogów” nie wynalazła – ten bowiem istniał na ziemiach chińskich już wcześniej – przyczyniła się do jego produkcji na skalę, rzeklibyśmy dzisiaj, przemysłową. Przez długi czas monopol na jedwab mieli Chińczycy. Zagraniczni kupcy, oprócz wygłaszania peanów na cześć olśniewających tkanin, byli też niezwykle dociekliwi w kwestii tajników produkcji, co w tamtych czasach mogło skończyć się utratą głowy. Co mądrzejsi milkli więc w porę i miast pozbywać się głowy, pozbywali się pieniędzy. Czy mogli na tym stracić? Wątpliwe, bo gdy 2 tysiące lat temu Chiny zaczęły eksport jedwabiu, ten z miejsca podbił serca nabywców: Egipt, Indonezję, Bizancjum i Eu-

This is true irony: that we adore butterflies, but moths are the ones who spin silk (Korean proverb)

They spin it and spin it, on and on, for over five thousand years. Such is the length of the history of silk. Legend says that the person who discovered silk was the wife of Emperor Huang Di, who is considered the patroness of sericulture. This myth has a fragment of truth in it because although Xi

March 2014

PANGEA MAGAZINE

ropę, do której dotarł Jedwabnym Szlakiem. Jednak zainteresowanie tkaniną rosło proporcjonalnie do pragnienia poznania tajemnicy jej produkcji. I tak pierwszymi ośrodkami, które w IV wieku przełamały chiński monopol, były Indie, Japonia i Persja. Potem poszło już gładko. Było o co walczyć, bo właściwości jedwabiu są nieocenione. Włókno nielicho wytrzymałe, podatne na barwienie, znakomicie chłonące wilgoć, o doskonałych właściwościach izolacyjnych, co nabiera szczególnego znaczenia zimą. Jego nici otrzymuje się z kokonów ćmy jedwabnika morwowego. Z jednego tylko kokonu można wysnuć włókno o długości 1,5 km, ale żeby utkać np. kimono, potrzeba ich aż 3000. Warto? Oczywiście! To właśnie z jedwabiu powstały najprzedniejszej urody tkaniny, po które sięgali cesarze i władczynie z Kleopatrą na czele, i bez których do dziś trudno obejść się aktorom, notablom oraz samym projektantom, takim jak Kenzo, Dior czy Ritu Kumar. Jedwabne tkaniny, z których powstają do dziś sari, kimona, współczesne sukienki, krawaty i szale, wiodą do świata feerii barw i niezliczonych deseni, połączonych ze sobą rozmaitymi technikami tkackimi. Można śmiało powiedzieć, że wynalazek chiński zrewolucjonizował tekstylne oblicze świata. Jednak zastosowanie jedwabiu jest o wiele szersze. W starochińskich pismach i traktatach ajurwedyjskich dawano upust fascynacji jedwabnymi opatrunkami oraz nićmi chirurgicznymi, które stosuje się również w naszych czasach. Jego włókna splatano również w wytrzymałe liny i sznury, wytwarzano z nich struny do instrumentów muzycznych, a ze specjalnie przygotowanej masy – filiżanki i pojemniki wodoodporne. Jedwab przydawał się też na polu bitwy. Warstwy grubych, zbitych tekstyliów pełniły funkcję kamizelek kuloodpornych. Właściwości te potwierdziły niedawno specjalne testy przeprowadzone w Tajlandii. Szesnaście warstw jedwabnej materii zatrzymało wystrzeloną z pistoletu kulę. I ciekawostka dla miłośników podniebnych lotów – z jedwabiu powstawały spadochrony, w których produkcji specjalizowała się Irving Air Chute Company, mająca nawet w logo swego klubu gąsieniczkę jedwabnika. Spadkobiercami dawnych myśli i eksprymentów są także współcześni naukowcy. Jedwab od dawna służy przecież urodzie, wzbogacając balsamy, kremy i odżywki. W fazie testów są obecnie jedwabne stabilizatory, mające docelowo zastąpić lodówki do przechowywania szczepionek i antybiotyków. Ponadto japońscy badacze dowiedli, że jedwabniki mogą produkować kolagen ludzki, a francuscy, że nić jedwabnika może być wykorzystana do budowy światłowodów. Chociaż światowa produkcja jedwabiu na tle pozostałych włókien waha się pomiędzy 0,2 -0,4%, jedwab nadal uchodzi za najszlachetniejszą tkaninę znaną człowiekowi, kojarzącą się z elegancją i luksusem. Ale jedwab, jak już wiemy, to nie tylko tkanina. Jakie jeszcze kryje właściwości i w czym może pomóc ludzkości? Zdaje się, że to never ending story.

Lingshai didn’t invent this “gift from the gods” which existed in China much earlier, she contributed to its production on an industrial scale. For a long time the Chinese had a monopoly on silk. They thereby acquired a great deal of money from foreign merchants, who adored the stunning textiles and also were curious about methods of production. Those who were smart, instead of losing their head as was the fate of industrial spies, got rid of their money. Could they lose something by doing that? Doubtful, because when China started to export silk about two thousand years ago, it won the heart of foreign buyers right away. Silk conquered Egypt and Indonesia, amazed Byzantium and Europe, where it arrived via the Silk Road. In Europe silk was called seres, which means... “people of the Orient”. The greatest

Felicja Bilska Zdjęcia: www.etnikana.pl

splendour of the Silk Road dates back to the 1st century AD, when it became a bridge between two empires: Rome and China. Knowledge about the secrets of silk production was as desirable as silk itself. The first areas where the monopoly on silk was broken were India, Japan and Persia in the

>>


>>

4th century. After this, China no longer had the monopoly. It was worth fighting for, because silk has various amazing properties. It’s really strong, easily dyed, can readily absorb moisture and has insulating properties, which can be useful in winter. Threads are made of the silkworm moth’s cocoons. From one cocoon you can obtain about 1.5 km of fiber. To make, for example, a kimono you need to have over 3000 cocoons. Is it worth it? History proves that this is not just worth it as from silk the very finest fabrics were made. Such great textiles reached famous monarchs and rulers, including Cleopatra, and today this fabric is worn by actors and celebrities and used by fashion designers such as Kenzo, Dior and Ritu Kumar. Even the middle classes have taken to silk because it’s not so expensive these days as it used to be in the past. Ranging from glossy satin to traditional canvas, embellished by gold glitter and silver threads, the range of silk products encompasses ethereal scarves, soft foulards and ornamental bedspreads. Saris, kimonos, dresses, ties, and underwear made of silk come in different textures and colours, and countless patterns combined with various weaving techniques. You can easily say that this Chinese invention has revolutionised the image of textiles worldwide. However, the use of silk is goes far beyond textiles. In ancient Chinese letters and Ayurvedic manuscripts there is mention of the custom of using

silk dressings and sutures which are still employed today. There were also durable ropes made of silk, strings for musical instruments and even special cups and waterproof containers. Silk was even used on battlefields – as a component of bulletproof vests. Those properties were recently proven by tests in Thailand: sixteen layers of silk have been shown to be able to stop bullets fired from a gun. What’s more, before the invention of nylon, parachutes were made of silk – some were produced by the Irving Air Chute Company, which even has silkworm caterpillar as its logo. Successors of ancient thoughts and actions are today’s scientists. Silk has special usage in the beauty industry, in lotions, creams and conditioners. Scientist are testing silk stabilisers which can replace refrigerators for storing vaccines and antibiotics (more than 30 days, at 600C). Japanese scientist have proved that silkworms are able to produce human collagen and French scientist claim that silkworm threads could be used as a component in producing mixed fibres. In the world production of textiles – silk, compared with other productions, ranges from 0.2% to 0.4%. Despite this, it is still considered the most precious textile ever discovered by mankind, and is still seen as a highly luxurious and elegant product. But, as we’ve seen, silk is not only useful as a textile. What other undiscovered properties does it have? How else can it help huFelicja Bilska manity? Silk... is a never ending story. Photos: www.etnikana.pl

March 2014

PANGEA MAGAZINE


Medytacja na pomyślność

Istnieje wiele sposobów na to, by się wzbogacić – można grać na giełdzie, latami oszczędzać, sprzedać ziemię. Albo jak nasi dziadkowie zwykli mawiać: pracować ciężko, aby zebrać owoce tej pracy. Ale czy to jeszcze obowiązuje? Ilu z nas ciężko pracowało, aby w końcu zobaczyć efekt w postaci ledwie garstki owoców? Niektórzy powiedzieliby, że po to, by stać się bogatym, trzeba mieć szczęście i znaleźć się we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Jest to coś, co jogini nazywają Przeznaczeniem, co znane jest również jako Ciało Subtelne. Ciało Subtelne służy odczuwaniu, poprzez intuicję, kiedy pojawić się, a kiedy nie -w określonym miejscu. Jeżeli ktoś ma słabe ciało subtelne, zazwyczaj zawsze znajduje się nie tam, gdzie trzeba. Krzyczy już na wejściu tam, gdzie wszyscy inni szepczą. Nie wyczuwa niebezpieczeństwa i nie wie, kiedy okazja puka do drzwi. Tak więc z jogicznego punktu widzenia, bycie bogatym albo zamożnym uwarunkowane jest zdolnością ciała subtelnego do wychwytywania wszystkich przesłań z kosmosu, które płyną do nas przez cały czas. Innym ważnym czynnikiem, odgrywającym istotną rolę, jest Ciało Promienne, zwane w zachodniej terminologii Aurą. To jest istotnie to, co napędza nas w kierunku bogactwa. Przynosi nie tylko pomyślność, gwarantuje również szczęście i zdrowie. Osoba z silnym ciałem promiennym będzie odznaczać się promienną osobowością. Stanie się magnesem przyciągającym wszystko co dla niej najlepsze. Istnieje wiele sposobów na wzmocnienie tych dwóch ciał. Dla ciała subtelnego bardzo ważna jest medytacja, obcowanie z naturą dla odnalezienia spokoju, jak również dieta oparta na bardziej zasadowym odżywianiu, z dużą ilością owoców i warzyw, a mniejszą cukrów czy produktów rafinowanych, bądź nasyconych kofeiną. By wzmocnić ciało promienne, musisz się sporo ruszać, pocić codziennie przez co najmniej 20 minut, stosować zimny prysznic i tę wspaniała medytację na pomyślność. Mantra jest

March 2014

PANGEA MAGAZINE

czantowana w języku Gurmukhi i naucza się jej w systemie Kundalini Jogi. Jej działanie jest bardzo silne i jeśli czujesz , że utknąłeś, coś cię przytłacza, lub że jesteś pogrążony w głębokim finansowym kryzysie, gorąco ją polecam. Stosuj ja przez 40 dni bez przerwy, w przeciwnym razie będziesz musiał rozpocząć ją na nowo, żeby złamać przyzwyczajenia umysłu. Pozytywne wibracje podniosą twojego ducha na wyższy poziom. Usiądź w pozycji medytacyjnej (ze skrzyżowanymi nogami). Połącz kciuk z palcem serdecznym. Utrzymuj prosty kręgosłup. Patrz na czubek nosa. Czantuj rytmicznie. Wciągaj punkt pępka przy każdym powtórzeniu Har. Czantuj przez 11 minut, a kiedy już opanujesz mantrę, rozbuduj medytację do 31 minut. Mantra towarzysząca medytacji zawiera osiem aspektów Boga: Podtrzymującego, Uwalniającego, Podnoszącego, Tego, który jest Nieskończony, który jest Sprawcą wszystkiego, któremu dana jest Łaska, który jest Bez imienia i Bez pragnień, Tego który jest. Har jest kreatywną energią Boga. Czterokrotne powtórzenie Har nadaje moc wszystkim aspektom i zapewnia siłę do łamania barier, mających źródło w przeszłości. Har Har Har Har Gobinday Har Har Har Har Mukhanday Har Har Har Har Udharay Har Har Har Har Aparay Har Har Har Har Hariang Har Har Har Har Kariang Har Har Har Har Nirnamay Har Har Har Har Akamay Na zakończenie zrób wdech, wstrzymaj oddech i zrób całkowity wydech. Wizualizuj siebie w całkowitym pokoju ze wszystkim, co jest i ze wszystkim, co ma być. Dhrama Gabriele


here are many ways to get rich- put your money in stockes, save your money slowly, sell land. Or like our great grandfathers and grandmothers would say, work hard and reap the fruits of ones hard labour. But is that actually accurate? How many of us have worked so hard and saw in the end, especially in the end of our pay check the true “fruits”; that honestly looked more like a couple of grapes.

T

Some people say that getting rich is being lucky, being in the right place at the right time. Something the yogic would call- Destiny- or also known as the subtle body. The Subtle body was used to feel through intuition when to be and when not to be in a certain place. If a person has a weak subtle body he is usually always out of place; he walks into a room and is screaming, when everyone else around him is whispering. He or she doesn’t feel danger and doesn’t know when a good opportunity is knoc-

king at their door. So through a yogic point of view to be prosperous- or well off; one must have a very strong subtle body to receive all of the universal messages that are being sent out at all times. Then another great factor that is important the Radiant body- the Radiant body known in western terminology as the Aura; is really what brings in the home run to being rich. Not only is it what makes you prosperous but it makes you happy and healthy. A person with a strong radiant body will have a very “bright” personality; he will be a magnet and attract what is good for him. There are many ways to improve on these two bodies. For the subtle body mediation is very important, nature and finding that tranquil place as well as diet, a more alkaline food base, lots of fruits and vegetables and less heavy sugary caffeinated and refined foods. For the radiant body one must have extreme movement, to sweat ad least 20min a day, cold showers, and this brilliant meditation for Prosperity. The Mantra is from the Gurumukhi language and is taught in Kundalini Yoga. It is very powerful if you are feelings stuck, overwhelmed or feel like you are sinking in a deep financial crisis. I highly recommend it. Do it for 40 days without breaking (otherwise you have to start again) to break the habits of the mind. The positive vibrations will lift your spirit into a higher

place. Sit in a meditative pose (cross legged). Press the thumb and ring finger together. Keep the spine straight. Look at the tip of the nose. Chant rhythmically. Pull in the navel point with each repetition of Har. Chant for 11 when you feel comfortable you can build up to 31 min. This mantra contains the 8 facets of God: sustainer; liberater; uplifter ; one who are Infinite; the One who does everything; the One for whom grace is done; the one who is nameless and desire less; the One who is all by itself. Har is the creative energy of God. The four repetitions of Har give power to all aspects and provide the power to break down barriers of the past. Har Har Har Har Gobinday Har Har Har Har Mukhunday Har Har Har Har Udharay Har Har Har Har Aparay Har Har Har Har Hariang Har Har Har Har Kariang Har Har Har Har Nirnamay Har Har Har Har Akamay Inhale in the end, and hold the breath in, then exhale completely. See yourself in complete peace of everything that is and everything that is to be. Dharma Gabrielle

March 2014

PANGEA MAGAZINE


Subiektywna historia Rock & Rolla

Kotłownia w „jedenastolatce” cz. 2 W Szkole Podstawowej Nr. 3, na tak zwanej „Górce”, przy ulicy Warszawskiej, w 1954 roku powstało liceum ogólnokształcące (drugie w naszym mieście). Starzycka „uczelnia” stała się pierwszą jedenastolatką w województwie łódzkim, przybierając nazwę LO-29. Klasy 1-7 (podstawówka) nosiły niebieskie tarcze z logo szkoły, a klasy 8-11 (licealne) - czerwone. Kiedy Andrzej Śliwiński, pamiętnego wieczoru przy ulicy Cmentarnej, zapoznał mnie z egzotycznym terminem „Rock’n’Roll”, był wówczas uczniem pierwszej licealnej. Dla mnie, dla wielu moich kolegów i koleżanek z podstawówki, 13-14-latków, mieszkających w Starzycach i okolicach tej dzielnicy, powstanie klas licealnych miało znaczący wpływ na przyspieszony rozwój duchowy i intelektualny. Uczęszczała tu młodzież z innych dzielnic, ze śródmieścia Tomaszowa, a także z okolicznych miejscowości, takich jak Ujazd/Niewiadów, Spała, Inowłódz, Wolbórz, Lubochnia czy Czerniewice. Starzyce przestały być peryferyjnym zaściankiem, zadupiem miasta. Kiedy po październiku 1956 roku doszło w Polsce do politycznej „odwilży”, docierała ona również do szkół, odczuwalna przeważnie w szkołach średnich. My, z klas podstawowych, podglądając li-

cealistów, mogliśmy dostrzec przemiany w młodzieżowej modzie: ubrania, strzyżenie włosów, czesanie fryzur, zachowania i zainteresowania, również muzyczne. Miało to duży wpływ na nasze przyspieszone dojrzewanie. Dla mnie, znającego już termin „rock’n’roll”, oczytanego na ten temat z domowych czasopism (Dookoła Świata, Przekrój, później doszedł Sztandar Młodych, czytany przez starszego brata Andrzeja, szczególnie wydanie sobotnie), najważniejszym miejscem w szkole okazała się być… kotłownia. Kotłownia znajdowała się w piwnicach budynku. To tu uczniowie klas 10-11, posiadający instrumenty muzyczne, późnymi wieczorami, w tajemnicy przed dyrekcją szkoły i Radą Pedagogiczną, spotykali się na muzycznych próbach. Można było usłyszeć grane po amatorsku egzotycznie

A subjective history of Rock ’n’ Roll Part 2 In 1954 at Primary School No 3, also known as “the school on the hill”, a high school was also developed. It was the second high school in our city but at the same time the first in Łódźkie province and it had eleven classes. The school was named LO-29. Pupils from classes 1–7 (the primary school) wore blue badges while high school students had red badges. When, on one memorable evening, Andrzej Śliwiński told me about the exotic sounding thing which was Rock’n’roll, he was a student in the first year of the high school. For me and my primary school friends living in Starzyce and surrounding areas, the development of a high school had a significant influence on speeding up our spiritual and intellectual development. In our school there were also students from other districts, the centre of Tomaszów and from surrounding towns such as Ujazd/Niewiadów, Spała, Inowłódz, Wolbórz, Lubochnia or Czerniewice. Starzyce was no longer perceived as backwo-

March 2014

PANGEA MAGAZINE

brzmiące dźwięki jazzu czy jeszcze zakazanego w kraju rock’n’rolla. Bardzo ważną rolę w przetrwaniu tych prób odgrywał woźny szkoły (mieszkał z rodziną na jej terenie), pan Jan Galwas, który w popołudniowych i wieczornych godzinach zabezpieczał grajków - nie wpuszczał postronnych osób na teren szkoły, zamykał bramę i furtkę wejściową. Nad bezpieczeństwem muzyków na próbach czuwał osobiście, stojąc na tak zwanym posterunku. Można powiedzieć, że dzięki panu Galwasowi, jego milczeniu przed przełożonymi, szkolni instrumentaliści mogli delektować się muzycznie zakazanym owocem i przetrwać na próbach do końca istnienia liceum w tym budynku, to jest do czerwca 1958 r. We wrześniu 1958 roku liceum usamodzielniło się, przeniosło do budynku przy ulicy Św. Antoniego 29, gdzie znajduje się tu Antoni Malewski tak zwany Elektronik).

ods. The thaw in politics which took place after October 1956 was also visible in schools, especially high schools. We primary pupils looked at our older school friends and could see changes in their fashion: clothes, haircuts, hairstyles, behaviour and interests, including music. This observation had a huge influence in speeding up our maturation. At that time I already knew what rock’n’roll meant. I read about it in journals such as “Dookoła Świata” and “Przekrój”. Later there was also “Sztandar Młodych”, especially the Saturday issue, which was read by my brother Andrew. As for me, the most important place in school was the boiler room. The boiler room was in the cellar of the school. It was the place where students from classes 10–11 met. All had musical instruments. Secretly, late in the evening and unknown to the Headmaster and the Teachers’ Board, they met for music sessions. There could be heard the exotic sounds of jazz and rock’n’roll which at that time was forbidden in our country. Jan Galwas, who was a caretaker in our school and lived with his family on school premises, played an important role in helping these rehearsals to survive. He didn’t allow outsiders to enter the school and closed the front gate. He personally ensured the safety of musicians by standing guard. It can be said that thanks to Mr Galwas keeping this secret from his superiors, students could taste the forbidden fruit and meet at music rehearsals until 1958. Antoni Malewski


Już w kwietniu miłośnicy muzyki reggae oraz stylów eksperymentalych, bardzo popularnych na Wyspach Brytyjskich, a łączących w sobie elementy drum’n’bass, dubstep czy jungle, będą mieli okazję zapoznać się na żywo z twórczością czołowych polskich artystów. W Dubline, a potem w Glasgow, zagoszczą bowiem Junior Stress oraz Grizzlee i Cheeba, a towarzyszczyć im będą selektorzy Cookie Selektah i Kuba 1200. Oganizowany przez Magic Wish koncert jest już kolejnym, po świetnie przyjętym występie Ras Luty i Cheeby, wydarzeniem mającym przybliżyć rodakom w Szkocji twórczość rodzimych wykonawców szeroko rozumianego reggae. Junior Stress to wokalista mocno związany ze swoim miastem, Lublinem. Wychowany został w domu pełnym muzyki - jego rodzice i najbliższa rodzina to założyciele najstarszego polskiego reggae sound systemu Love Sen-C Music. Młody Stress po mikrofon sięgnął już w podstawówce, nagrywając z kolegami z osiedla LSM do hip-hopu podkładów z kaset ojca. Niewiele później do hip-hopu dołączyło reggae i raggamuffin. Debiutancka, solowa płyta Stressa, nazwana, jakżeby inaczej, „L.S.M.”, przyniosła mu masę zaszczytów, wyróżnień, miliony odsłuchań w interncie i wiwaty na koncertach. Drugi album, „Dzięki”, ukazał się w sierpniu 2012 roku. Nagrany wspólnie ze składem Sun El Band tworzy jedyny w swoim rodzaju klimat, a oryginalne teksty opowiadają m.in. o przemyśle farmaceutycznym, mieszczuchach na wsi, amerykańskim śnie czy najsmaczniejszych gofrach na świecie. Jest też parę protest songów i obowiązkowych piosenek o miłości, jak śpiewa sam Junior: „Wziąłem tylko co miałem przy sobie, słów kilka tych co chodzą po głowie, planów ze trzy o tym co jutro zrobię, dwie szczere chęci i jedno przysłowie”. Junior Stress od początku doceniany jest zarówno przez ludzi ze sceny reggae jak i hip-hopu, co pokazuje lista artys-

tów i producentów, z którymi współpracował. Są to między innymi Eastwest Rockers, Marika oraz Grubson, usłyszeć go można też na ostatniej płycie Hemp Gru. Gościnnie na płycie Juniora wystąpił między innymi Cheeba, który również pojawi się u boku Juniora Stressa na koncercie w kwietniu. Cheebę można już nazwać stałym bywalcem sceny koncertowej w Glasgow. Po raz pierwszy zagościł w Szkocji w trakcie 21. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w 2013 roku, a potem, we wrześniu, zagrał wspólny koncert z Ras Lutą. W kwietniu Cheeba zaprezentuje kawałki z powstającego właśnie solowego projektu, łączącego style reggae oraz jungle. Jego związek ze Szkocją zaowocował najnowszym klipem do utworu „Czy ty śpisz?”, który na YouTube spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem. Klip, nagrany w kilku dzielnicach Glasgow oraz Stirling, jest zapowiedzią ognistego stylu Cheeby, który na scenie ma jeszcze większy power i wspaniały kontakt z publicznością. Grizzlee na scenie reggae instnieje od 1997 roku, kiedy to założył swój pierwszy zespół o nazwie Africonnect. Potem był członkiem grupy EastWest Rockers oraz występował chwilowo

Junior Stress, Grizzlee and Cheeba to star in Glasgow gig Fans of reggae music and new experimental styles popular in the UK nowadays, including drum’n’bass, dubstep and jungle, will have the pleasure of seeing top Polish acts live in Glasgow this April. Following an appearance in Dublin the night before, three vocalists from Poland – Junior Stress, Grizzlee and Cheeba – will visit Glasgow on the 5th April for yet another unforgettable gig from Magic Wish. Junior Stress is very attached to his home town, Lublin. He was raised in a home full of music – his parents and closest family founded the oldest Polish reggae sound system, Love Sen-C Music. Young Junior started his adventure with music while in primary school – he used his father’s cassettes with hip-hop backing to rap with friends. Reggae and ragamuffin were next. Junior’s first solo album “L.S.M”, named after the district in Lublin where he grew up, brought him a lot of distinctions and millions of views on YouTube. His second album – “Dzieki” (“Thanks”) came out in 2012. Recorded together with members of Sun El Riddim, the album creates a unique ambience. The songs have genuine lyrics and talk about, among other things, the pharmaceutical industry, townies coming to the country, the American dream and the tastiest waffles in the world. There are a few protest songs and love songs, too. Junior Stress is well-known among reggae and hip-hop artists as well as producers, and has performed with EastWest Rockers, Marika, Grubson, and Hemp Gru. His own records feature many guests, in-

z Jamalem, a w 2013 roku z Afromental. Grizzlee zaprezentuje nam utwory z debiutankiego krążka swojego niezależnego projektu o nazwie MIXTURA, który łączy w sobie wiele elementow, takich jak drum’n’bass, dubstep, rock czy disco house, oraz z nadchodzącej nowej płyty przygotowywanej wspólnie z muzykiem Dryskull. Głównym sponsorem koncertu jest polski sklep Polish Daisy.

SZCZEGÓŁY KONCERTU: Junior Stress & Grizzlee & Cheeba Miejsce: Beresford Lounge, 468, Sauchiehall Street, Glasgow G2 3LW Data: 5.04.2014 (sobota) Bilety: £10 + booking fee Start: 20:00 Uczestnicy imprezy muszą mieć ukończone 18 lat Link do wydarzenia na FB: www.facebook.com/events/1421208621458947/

cluding Cheeba, who will also perform along with Junior in April. Cheeba has been a frequent visitor to Glasgow’s music scene in the last year. He performed here for the first time in 2013 during the 21st Finale of the Great Orchestra of Christmas Charity, and then along with Ras Luta, also known from EastWest Rockers, during the gig in September. Cheeba will present some of the numbers coming from his independent project, blending together reggae and jungle. Cheeba’s relationship with Scotland brought us his new video clip – “Czy ty spisz?” (“Are you asleep?”). Recorded in parts of Glasgow and Stirling, the video has met a very positive reception, and promises a very lively performance. The third vocalist, Grizzlee, has been known within the reggae community since 1997 when he established a band called Africonnect. He then performed with EastWest Rockers, as well as with Jamal for a little while. In 2013 he joined a popular group Afromental. Grizzlee will perform songs from his independent project, MIXTURA, which blends together various styles, such as drum’n’bass, dubstep, rock and disco house. He will also present tunes coming from his new project undertaken with a musician Dryskull. The main sponsor of the gig is delicatessen Polish Daisy.

DETAILS: Junior Stress & Grizzlee & Cheeba Date: Saturday, 5/4/2014, starting 8pm. Place: The Beresford Lounge, 468 Sauchiehall Street, Glasgow G2 3LW Tickets: £10 + booking fee Only open to over 18s Link to Facebook event: www.facebook.com/events/1421208621458947/

March 2014

PANGEA MAGAZINE


“ The Secret behind Success” Ilona Lee NET WORK event at Vermillion, New York. Photo by Ela Wolska- Wojda.

“In her Steam and Steel is the Passion you Feel” Suzanne Vega

Marzec jest miesiącem płci pięknej. Na całym świecie obchodzimy Międzynarodowy Dzień Kobiet, a w USA – również Women’s History Month.

March 2014

PANGEA MAGAZINE

Tak się dobrze składa, że Nowy Jork jest też kobietą! I to, powiedziałabym, prawdziwą. Można go odkrywać przez całe życie i nigdy nie ma się dosyć, zawsze będzie coś nowego i ekscytującego do poznania i pokochania. Chciałabym Was zaprosić do wspólnej podróży po nowojorskiej metropolii, pokazać Wam moje NYC, mieszkańców miasta, polecić ciekawe miejsca, trendy i wydarzenia. Być może okaże się, że będzie to podróż Waszego życia, podczas której odkryjecie Nowy Jork, a może również na nowo - siebie. Gotowi? Zaczynamy od świętowania Międzynarodowego Dnia Kobiet w Nowym Jorku. Proponuję nie czekać do 8 marca i zacząć już dzisiaj! Od 17 lutego trwa bowiem w mieście “NYC Restaurant Week”. Bierze w nim udział blisko 300 wykwintnych restauracji. Za bardzo rozsądną cenę ($25 za 3-daniowy lunch oraz $38 za kolację) można skosztować najwykwintniejszej kuchni w Nowym Jorku. Ja polecam Wam jedno z moich ulubionych miejsc, restaurację & lounge – Vermilion, która mieści się w Midtown Manhattan, 480 Lexington

Avenue. Nowoczesna kuchnia indyjska z latynowskim twistem, herb & spice coctails, unikatowe wnętrza, a właścicielka, Rohini Dey, którą miałam okazję osobiście poznać, jest wielką inspiracją, filantropką i mentorem dla kobiet w biznesie. Bardzo wspiera działność kobiet w USA oraz w Indiach, skąd pochodzi. Założyła m.in. fundację James Beard Fundation for Culinary Women Leadership Scholarship, która ma na celu kreowanie kobiet-liderek w kulinarnym przemyśle. Zaangażowała w swój projekt dziesięciu najlepszych kucharzy-celebrytów. Jeżeli któraś z Was myśli o karierze w tej branży i do tej pory zawsze myślała i słyszała, że najlepszymi kucharzami są mężczyźni, to na pewno jest to miejsce, do którego powinna się udać! W Vermilion koniecznie spróbujcie Lobster Portuguese (#1 dish worldwide USA Today) oraz ginger molasses chocolate cake. Vermilion jest zdecydowanie na liście restauracji godnych odwiedzenia, ja wybrałam je również na miejsce jednego z moich spotkań dla kobiet, które odbyło się wiosną zeszłego roku, pod hasłem „The Secret behind Success”. A co jest sekretem, który stoi za sukcesem Vermilion? Zdecydowanie nadzwyczajne prowadzenie, osobowość i wizja właścicielki, Rohini Dey. >>


>>

IN EVERY COLLECTION THERE IS A DRESS, a piece that captures the woman’s spirit, the message she sends to the world. W Nowym Jorku właśnie zakończył się NYC Fashion Week. Na wybiegach dominował kolor złota. Świecący metal zdobił wieczorowe kreacje na jesień/zimę 2014. Nie zdziwiłabym się, gdyby ten nadchodzący trend był obecny już 2 marca, na Gali wręczenia Oskarów. Postanowiłam zapytać polską projektantkę mody, Kamilę Dmowską, założycielkę marki Kamila Dmowska, która tworzy pomiędzy Los Angeles a Nowym Jorkiem, na którą gwiazdę zwrócić uwagę podczas hollywoodzkiej gali. Kamila podpowiedziała, że warto obserwować Jennifer Lawrence, która potrafi zaskoczyć swoimi kreacjami i w modzie zawsze podejmuje decyzje, które odzwieciedlają jej prawdziwą osobowość. Taka postawa jest godna naśladowania. Niech nasz styl wyraża to, kim jesteśmy, ubierajmy się dla siebie i niech to będzie autentyczna forma ekspresji i przekazu. Przy okazji Dnia Kobiet, Oskarów i nadchodzącej wiosny, zachęcam każdą z Was do nabycia sukienki, takiej, która uchwyci Waszego ducha i pośle w świat Wasze przesłanie.

Badgley Mischka fall/winter 2014-2015 collection Na wiosnę / lato 2014 Kamila Dmowska zdecydowanie poleca kwiatowe wzory, spódnice oraz

cropped tops, bluzki eksponujące brzuch. Dla tych, które do końca nie są pewne, czy są gotowe odkryć swój brzuch, zapraszamy na sześciotygodniowy program online, który przygotowałyśmy razem z Renatą Petecką, z La Dolce Vita Nutrition, zatytułowany „Get Slim and healthy for life“. Wspaniała okazja na zdrowe zrzucenie kilogramów jeszcze przed latem. Zachęcam Was również do świętowania z nami Kobiet pod hasłem „Embrace your inner Femme Fatale”. Bądźmy tajemnicze, uwodzicielskie, nie bójmy się wyzwań w życiu i pamiętajmy, że nic

NEW YORK IS A WOMAN “In her steam and steel is the passion you feel” Suzanne Vega

March belongs to women. The whole world celebrates International Women’s Day and the US hosts its Women’s History Month. Coincidentally, New York is also a woman! A ‘real’ one I might add. One can explore her an entire lifetime and never be satisfied as there will always be something new to find and love. I’d love to invite you all to a mutual journey across the New York metropolis, show you my mojeNYC (My Own Joyful Experience of NYC), introduce you to the inhabitants of this city and recommend interesting places, trends and events. Perhaps this will be the trip of a lifetime in which you’ll discover not only New York, but re-discover yourselves. Ready? We start by celebrating International Women’s Day in New York. But I suggest you need not wait until March 8th, but rather, start today! “NYC Restaurant Week” already started on February 17th. About 300 topclass restaurants in the city participate in this amazing event. For a very reasonable price ($25 or £15 for a 3-course lunch and $38 or £23 for dinner) you can sample the most exquisite gourmet cuisine in New York during this week. I would like to recommend one of my favorite places, a restaurant and lounge called Vermilion, which is located in Midtown Manhattan at 480

nie jest bardziej sexy, niż pewność siebie i świadomość tego, kim jesteśmy, co jest w nas unikatowe i wyjątkowe. Bądźmy sobą, bądźmy Femme Fatale! Z miłością, z Nowego Jorku, Ilona Lee Założycielka ILONA LEE NETOWORK i mojeNYC.com

Szczegóły na temat spotkań i warsztatów organizowanych przez Ilona Lee Network dostępne są na stronie www.ilonalee.com oraz www.mojenyc.com.

Lexington Avenue. It’s a modern Indian kitchen with a Latin twist, herb and spice cocktails, unique interior. I had the opportunity to meet personally its owner, Indian-born Rohini Dey, a truly inspiring woman, both a philanthropist and a mentor for women in business. Rohini supports the work of women in the US as well as India. She created the James Beard Foundation for Culinary Women Leadership Scholarship, which has the aim of helping women become leaders in the culinary field. She has since then involved ten top celebrity chefs in her project. If any of you is thinking of a career in this industry and has always been told that the best chefs are men, then the place you should visit is Vermilion. Definitely try the Lobster Portuguese (#1 dish worldwide according to USA Today) and the Ginger Molasses Chocolate Cake. Vermilion is absolutely on my list of restaurants worthy of visiting. I have also picked this place for one of my meetings for women which took place in the spring of last year under the theme of ‘The Secret Behind Success”. And what is the secret behind the success of Vermilion? I believe it’s the extraordinary leadership, personality and vision of its owner Rohini Dey. ………………………………………………………………………………………..

Gold predominates at NY Fashion Week In every collection there is a dress, a garment which captures the woman’s spirit, the message she sends to the world. NYC Fashion Week has just finished. Gold dominated the runways. The shiny metal decorated evening gowns for the Fall and Winter of 2014. I wouldn’t be surprised if the upcoming trend would already be visible on March 2nd at the Oscars’ Gala.

March 2014

PANGEA MAGAZINE


I decided to ask Kamila Dmowska, a Polish fashion designer who creates on both coasts – Los Angeles and New York – which star to pay attention to during the awards ceremony. Kamila, the founder of the Kamila Dmowska line, a high-end affordable women’s wear soiree dress brand, suggests we watch Jennifer Lawrence who can surprise with her gowns and al-

ways makes the fashion choices that best express her personality. Such an attitude is worthy of imitating. May our style show who we are, let’s dress for ourselves and let it be an authentic form of expression. In lieu of Women’s Day, the Oscars and the upcoming Spring season, I urge each one of you, to get a dress that captures your spirit and sends your message to the world.

For Spring/Summer 2014 Kamila Dmowska suggests floral designs, skirts and cropped tops. For those who are not fully sure if they are ready to show their stomach, we invite you to participate in my six-week online programme, prepared along with Renata Patecka from La Dolce Vita Nutrition, called “Get Slim and Healthy for Life”. It’s a great opportunity to lose some pounds in a healthy way in time for summer. I also encourage you to celebrate Women’s Day with us with the slogan, “Embrace Your Inner Femme Fatale.” Let’s be mysterious, seductive, not afraid of life’s challenges and let’s remember, that nothing is sexier than confidence and a knowledge of who we are, why we are unique and exceptional. Let’s be ourselves, let’s be Femmes Fatales! See you on March 8th in NYC With Love from NYC, Ilona Lee Founder of ILONA LEE NETWORK and mojeNYC.com

Photos:


Fata Morgana w Aviemore

Aviemore to nasza ulubiona miejscówka, wpadamy tu każdej zimy ze względu na niesamowity klimat. To ten rodzaj miejsca, gdzie jest więcej sklepów górskich, niż warzywniaków na typowym osiedlu z wielkiej płyty. Nawet kiedy pogoda nie dopisuje, można znaleźć jakieś spokojne miejsce i zajęcie. Pojechaliśmy stałą ekipą: ja, Andrzej, Monika i Agata-snowboardzistka.

Wstaliśmy około 5.30 rano i właściwie dopiero mocna kawa obudziła nas na dobre. Szybkie śniadanie, sprawdzenie plecaków i w drogę! Naszym celem było wejście na Ben Macdui (1309 m.n.p.m), drugi co do wysokości szczyt Szkocji, który latem jest dość łatwą górą, ale zimą, niestety, jest... trudny do znalezienia. Szczyt leży w Cairngorm National Park i jest częścią Grampianów Wschodnich. Ruszamy z parkingu Ski Centre w kierunku Stob Coire an-Sneachda - skalistego muru, który obejmuje kilka szczytów i jest ulubionym miejscem zimowych wspinaczek każdego miłośnika gór. Pierwsze półtorej godziny idziemy w ciemnościach, prowadzeni światłem czołówek; początek prosty, choć miejscami śliski od lodu i zmarzłego śniegu. W końcu dochodzimy do Goats Track - bardzo stromego podejścia, pokrytego śniegiem i miejscami lodem. Zakładamy raki, bierzemy czekany w dłonie i ruszamy w górę! Podejście nie jest długie, to tylko pół godziny, ale na tyle strome, że budzi mocniej, niż najmocniejsza kawa. Na przełęczy jesteśmy dokładnie o świcie.Widok przepiękny! Poranne słońce otula białe szczyty pomarańczowym blaskiem, a panująca naokoło cisza aż

dudni w uszach. Żadnego wiatru, podmuchu czy mgiełki śniegu gnanej gdzieś z oddali. Raj niespotykany w Cairngorm. Zapatrzeni w widoki idziemy w kierunku Ben Macdui. Niestety, już po jakichś 20 minutach pogoda zmienia się diametralnie. Nadciągają chmury, zaczyna mocno wiać i sypać śniegiem... Ot, taka szkocka pogoda. Przez kolejne pół godziny próbujemy podążać szlakiem, ale wkrótce staje się to niemożliwe, ponieważ szlak... gdzieś znika! W końcu wyciągam GPS z namiarem na szczyt i tylko dzięki temu wiemy, gdzie jesteśmy. Pogoda pogarsza się na tyle, że nasze zmysły zaczynają wariować. Otacza nas kompletna i bezdenna biel, świat traci swój pierwotny wymiar i poruszamy się jakby w dwuwymiarowej jego wersji! Nie ma poczucia odległości, głębi, kontrastu, pomimo dnia, chodzimy jak po omacku! Czasami nie jesteśmy nawet pewni, czy idziemy pod górę, czy właśnie schodzimy! W pewnym momencie zauważam ciemny, poruszjący się punkt przed nami i przekrzykując wiatr, pokazuję go Monice i Andrzejowi. Każdy widzi coś innego (do czego przyznamy się dopiero później). Ja widzę człowieka, Andrzej namiot, a Monika olbrzymią skałę... Po kilku sekundach okazuje się, że to wystająca skała – pięć metrów od nas! Potem znajdujemy czerwony skrawek karimaty, który Andrzej bierze za namiot, a ja za płachtę! I tak przez bite kilka godzin... Pomimo GPS, nie jesteśmy nawet pewni, czy jesteśmy na szczycie; otulające nas zewsząd białe, wyjące, śnieżne mleko przytłumia każdy zmysł i przestajemy już wierzyć w to, co widzimy. Około 15.00 decydujemy się wracać, bo w tych warunkach nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Trzymajac GPS w ręku, kierujemy się w drogę powrotną. Robi się zimniej, wieje jeszcze mocniej, a ja zaczynam się modlić, żeby nie padła nam bateria, bo bez niej będziemy krażyć parę dni w takiej pogodzie. W okolicach 17.00 dochodzimy do Goats Track. Po kilku minutach wahania zaczynamy schodzić i dopiero teraz dochodzą do nas myśli: jak my tu podeszliśmy?! Wieje strasznie, podmuchy śniegu oślepiają i zapierają dech, ale schodzimy. Po 20 minutach jesteśmy już na dole... Ale to nie koniec, jeszcze tu wrócimy!! Jacek Pańczuk Zdjęcia: Andrzej Bukowski, Jacek Pańczuk, Monika Trojanowska

March 2014

PANGEA MAGAZINE


How to lose a mountain in a Cairngorm blizzard

Aviemore is our favourite spot; we pop over there every winter because its atmosphere is so amazing. It’s the kind of a place where there are more mountaineering shops than greengrocers’ in a typical housing scheme. Even when the weather isn’t nice, you can find a peaceful place and some activity there. The usual suspects went: me, Andrzej, Monika and Agata – the snowboarder. We got up about 5.30 in the morning and it was only really strong coffee that that woke us properly. A quick breakfast, a check of our backpacks and we’re on our way! Our aim is to go up Ben Macdui, at 1309 metres above sea level the second highest peak in Scotland. It is a fairly easy

50

March 2014

PANGEA MAGAZINE

mountain in summer, but in winter, is unfortunately … hard to find… The peak lies in the Cairngorm National Park and is a part of the Eastern Grampians. We’re going from a Ski Centre car park towards Stob Coire an-Sneachda – a rocky wall which em-

braces a few peaks and is a favourite place for winter climbs for every mountain lover. The first one hour and a half we are walking in darkness, led by our torches. The beginning is easy, though, in some places, slippery with ice and frozen snow. At last we reach the Goats Track – a very steep climb, covered with snow and ice. We put on climbing-irons, take pickaxes in hands and go uphill! The climb isn’t long, it’s only half an hour, but steep enough to wake us even more than the strongest coffee. We are in a pass exactly at dawn. The view is beautiful! The morning sun is embracing white peaks with an orange gleam, and the silence around us is pounding in our ears. No wind, no breeze, nor snow haze in the distance. A paradise unparalleled in the Cairngorms. Gazing at the views, we are going towards Ben Macdui. Unfortunately, after about only 20 minutes the weather changes completely. The clouds are coming over, it’s starting to be very windy and snow is falling… Well, it’s just the Scottish weather. For another half an hour we are trying to go along the track but soon it’s impossible, because the track… disappears somewhere! Finally, I’m taking out my SatNav with the peak’s coordinates, and only thanks to it we discover where we are. The weather is worsening enough for our senses to start getting crazy. We are completely surrounded by abysmal whiteness, the world is losing its original dimensions, and it’s as if we are moving in its two-dimensional version! There’s no sense of distance, depth, contrast, even though it’s daytime, we are walking as though we are blindfolded! From time to time we aren’t even sure if we are going uphill or if we are going down! At one moment I see a dark, moving point in front of us and shouting over the wind, I’m pointing it out to Monika and Andrzej… Each of us is seeing something different (we only discovered this later). I’m seeing a man, Andrzej, a tent, and Monika, a giant rock… After a few seconds, it turns out it’s a protruding rock – five metres from us! Then we are finding a scrap of a red mat which Andrzej mistakes for a tent and I for a cloth! And it’s like this for quite a few hours… Despite our SatNav, we are not even sure if we are on top of the mountain; embracing us on all sides is whiteness. Howling, snowy milk mutes each sense and we stop believing in what we could see! Around 3pm we decide to return as we can’t do anything in these conditions. Holding the SatNav in hand, we are heading on the way back. It’s getting colder, the wind is getting even stronger, and I’m beginning to pray that the battery in the SatNav won’t go flat as without it we will be circling here for a few days in this weather. About 5pm we arrive at the Goats’ Track. After a few minutes of hesitation we start to walk downhill and only then we start to think – how on earth did we climb there? The wind is blowing hard, the snow is still blinding and making us breathless, but we are heading downwards, and after 20 minutes we are down… But, wait, we’ll be by Jacek Pańczuk back!




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.