Stworzeni z wyobraźni - projekt edukacyjny

Page 1

Stworzeni z wyobraźni projekt gimnazjalny uczniów klasy II Gimnazjum Katolickiego w Zespole Szkół Św. Jana Bosko w Piotrkowie Trybunalskim zrealizowany w ramach ogólnopolskiego projektu edukacyjnego. Opiekun: Marlena Kowalska Osoby realizujące projekt: Mikołaj Bereska Igor Kapuściarek Kacper Kretkiewicz Karol Masiarek Eliasz Mielczarek Martyna Ogrodniczak Nikodem Rogalski Weronika Rubajczyk Tymoteusz Zając

Rok szkolny 2016 / 2017


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Spis treści Powieść historyczna ………………………..……3 Powieść gotycka.................................................... 7 Powieść science-fiction ....................................... 11 Powieść detektywistyczna................................... 15 Powieść fantasy ................................................... 19 Romans ............................................................... 23 Powieść przygodowa .......................................... 28 Powieść młodzieżowa ......................................... 32 Powieść marynistyczna ……...…………………36 Powieść obyczajowa ………………………….. 40

2


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

WRZESIEŃ 2016

POGROMCA HERETYKÓW POWIEŚĆ HISTORYCZNA z opisem postaci

Noc była chłodna i mroczna. Las, wzdłuż którego Decimus jechał, wydawał się nieskończenie długi. Było w nim coś przerażającego, coś co mówiło, że jeśli choć trochę do tego miejsca się zbliżysz, to zginiesz w jego ciemnościach lub co gorsza - znajdziesz się w paszczach okropnych bestii, które się tu kryją. Mężczyzna raz jeszcze spoglądnął na księżyc zakryty chmurami. Gwiazdy nie rozświetlały nieboskłonu. Cichy wiatr delikatnie zaszumiał w liściach drzew. Niby było przyjemnie, a jednocześnie przerażająco. 3


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Droga, którą mężczyzna zmierzał, coraz trudniejsza i cięższa się stawała. I choć Decimus był wytrzymały, to ten dzień wyczerpał nawet jego siły i hart ducha . Na dodatek - tuż po zachodzie słońca - jakiś rzezimieszek drogę mu zastawił. Łapczywie spoglądał na jego sakwę, w której pobrzękiwały złote i srebrne monety. Nie zastanawiając się długo, z konia zszedł, miecz z pochwy wyjął i jednym szybkim ruchem pozbawił złodzieja ręki. Cichą wieczorową porę przeszyły głośne krzyki bólu, które później w lekkie pojękiwania się przerodziły, aż w końcu całkowicie ustały. Teraz czuł, że po jego czole spływać poczynają gęste krople potu trudem dnia wywołane. Wiedział, że musi przystanąć, czuł się niezmiernie znużony. Wreszcie, w ciemnościach oczy jego ujrzały migające światło świec. To miejsce zdawało mu się znajome. Po chwili już wszystko wiedział. Przypomniał sobie, że kiedyś już tu był. - Kiedy to się wydarzyło? - zastanawiał się przez chwilę. - Pewno już z dziesięć księżyców minęło, odkąd miałem tu do załatwienia kilka spraw... Zdecydowanym ruchem przywiązał konia do drewnianego, przekrzywionego kołka. Tuż przed wejściem siedzieli na ziemi lekko podpici wieśniacy, niektórzy z nich spali pod drzwiami, więc trudno mu było przedostać się do środka. Kiedy wreszcie pokonał przeszkody, stanął w karczmie pełnej ludzi - rycerzy, kilku wieśniaków i bogatych panów. Rozglądać się zaczął za wolnym miejscem przy stole. Nim je znalazł, przypatrywał się wnętrzu, które kiedyś miał już okazję obaczyć. Na ścianach wisiały, jak wówczas przepięknie zdobione, ręcznie malowane talerze. Poza tym wystrój karczmy nie był bogaty. Przeniósł wzrok. W kątach i na suficie dostrzegł kilka długich, ale jakże misternie wykonanych pajęczyn, które pracowite pająki musiały tworzyć przez parę dobrych miesięcy. Stał właśnie obok stołu, do którego podchodziła barmanka miód jednemu z rycerzy niosąca. Przypomniał sobie, że i on napiłby się złotego napoju, jednakże tak bardzo był wycieńczony, że natychmiast o pokój poprosił. Najszybciej jak mógł, zawołał na karczmarza, położył na jego dłoni monetę i nic nie mówiąc, do wskazanego mu pomieszczenia poszedł. Przekręciwszy kluczyk w drzwiach, ułożył się na łożu. Nawet nie wiedział, kiedy zasnął. Obudził go głód. Jakowoż nie mógł w takim stanie pokazać się ludziom. Jego odzienie było zakurzone, a pozycja, jaką zajmował, nakazywała wręcz dbałość o szatę. Szybko wyciągnął ze skórzanego worka swój płaszcz. Okrył się nim i tak przyodziany wkroczył do sali. Pomieszczenie oświetlało kilka potężnych świeczników. Usiadł na pierwszej wolnej ławie 4


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

stojącej tuż obok kontuaru, a karczmarz wnet podał mu wieczerzę. Dostojnie wyglądający mąż wkrótce poczuł na sobie wzrok innych. Bo Decimus był jednym z tych bardziej surowych inkwizytorów. Urodził się w Rzymie, w którym nie brakowało heretyków do tępienia. Liczył sobie około 30 wiosen. Byłby bardzo przystojnym mężczyzną, gdyby nie szpetna blizna przez jego policzek przechodząca. Najbardziej niesamowite były jego oczy. To właśnie przez nie wyrobił sobie opinię największego pogromcy heretyków. Błękitne, świdrujące duszę i ciało decydowały o tym, czy przeżyjesz, czy skończysz, paląc się żywcem na stosie. Teraz uwagę biesiadujących przyciągał jego długi, czarny płaszcz, brązowym krzyżem - znakiem rozpoznawczym inkwizytora ozdobiony. Wystarczyło, że ktoś go zobaczył, od razu schodził z drogi Decimusa. Nasz bohater nosił przy sobie długi jednoręczny miecz,

a w sakwie przypiętej do pasa, miał bezpiecznie ukrytą świętą księgę.

Biblia i miecz to było jego całe życie. Decimus był osobą, którą niektórzy bożym ostrzem nazywali, ale nieliczni, czyli głupcy albo ludzie niemający nic do stracenia, przeklinali i określali złem wcielonym. Osób, które obrażały inkwizytorów, było bardzo mało, ponieważ u każdego budzili grozę. Wystarczyło, że powiedziałbyś słowo za dużo, a w następnej chwili obudziłbyś się na stole katowskim, jęcząc z bólu, gdy kat z ciebie pasy by zdzierał. Niewielu było takich, którzy z własnej woli zechcieliby skrzyżować swój miecz z ostrzem miecza pogromcy. Wnet podszedł do niego nieznajomy mężczyzna, który siedział w kącie karczmy i czas już jakiś wzroku od niego nie odrywał. -Witam cię panie - przemówił z wolna. - Jaka to rzecz na takie pustkowie cię przywiodła? Dawno tak znamienitego gościa tu nie było. - Z wyprawy wracam - rzekł niezbyt przyjemnym głosem Decimus, który nie lubił, gdy ktoś głowę jego osobą sobie zaprzątał. - Panie, nie oburzaj się - odparł nieznajomy. - Zwą mnie Lucjusz i podobnie jak ty, prawa bożego strzegę. A kilka dni temu trafem przedziwnym zdołałem się dowiedzieć, że zmierzasz traktem wiodącym do Rzymu. Domyśliwszy się, że w tej gospodzie się zatrzymasz, czym prędzej tutaj przybyłem i ciebie oczekiwałem. - Uczciwość ci patrzy z oczu - rzekł Decimus, bacznie przyglądając się młodzieńcowi Mówże szczerze, jaką sprawę masz do mnie. - Miłościwie panujący Papież

Innocenty dwunastu inkwizytorów, niczym apostołów

nasz Chrystus, po ziemi rozesłał. Pobliska wioska czarciej magii pełna, stare baby urokami 5


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

rzucają i wiarę naszą obrażają. Spalmy to miejsce obłudy dla większej chwały Chrystusowej. Czarcie więzy już tej krainy więcej plątać nie będą. Młody jestem, więc będę niezmiernie rad, gdy dopomożesz mi swą szlachetną osobą. Od mistrza się uczyć to wielki honor. - Przekonująco powiadasz, zatem na twą prośbę przystanę. Nim świt nastanie, w drodze już będziem, bo czas nas nagli…

6


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

PAŹDZIERNIK 2016

ŚWIATŁO W TUNELU POWIEŚĆ GOTYCKA z relacją ze zdarzeń

W końcu nadszedł odpowiedni moment. Na dworze było już całkowicie ciemno. Iris podeszła do szafki i wyciągnęła z niej małą latarkę, po czym powoli wyszła z pokoju. Cichutko stanęła pod drzwiami sypialni swojej babki. Zajrzała do niej przez dziurkę od klucza, aby sprawdzić, czy kobieta na pewno śpi. Na stole kuchennym położyła Księgę, do której każdego ranka zagląda opiekunka. Wsunęła w nią krótki liścik wyjaśniający przyczynę nieobecności wnuczki w domu. Teraz mogła wyruszyć na spotkanie z niewiadomym… Noc była chłodna. Wokół panował mrok. Delikatne światło księżyca co chwila nikło wśród chmur. Nad czubkami drzew wznosiła się wieża zachodniej części zamku. To właśnie tam musiała dotrzeć dziewczyna. 7


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Wędrówka z każdą minutą stawała się cięższa. Iris szybko poczuła się bardzo zmęczona. Zimny wiatr smagał jej twarz i sprawiał, że policzki powoli przybierały siną barwę. Dziewczyna nie poddawała się. Gdyby zawróciła, nie byłaby sobą. Las stawał się coraz mroczniejszy. Nad ziemią unosiła się gęsta mgła. Iris wyciągnęła latarkę, aby oświetlić sobie drogę. Nagle zobaczyła małe oczko wodne. Jego kamienna podstawa wyglądała na bardzo starą. Pomimo mroku można było ujrzeć liczne pęknięcia zdobiące kruszywo. Wtem dziewczyna usłyszała trzask. Coś za nią przebiegło i uskoczyło w krzaki. Obserwowało ją... Między gęstą roślinnością spostrzegła blask oczu. Spośród roślin wyskoczył wielki, włochaty pies. Powoli ruszył w jej stronę. Usiadł tuż przed nią i machnął wesoło ogonem. Teraz już wiedziała, że nie chciał jej zrobić krzywdy. Sprawnie odłamała część kanapki, jaką zabrała

ze sobą i podała ją nowemu znajomemu.

- Proszę, weź… Przyszedłeś się tu napić? - mówiła do psa. Kudłacz okazał się być oswojony. Zbliżył się do Iris. Przyjacielsko szczeknął. - Pewnie uciekł z któregoś z pobliskich domów - pomyślała dziewczyna i postanowiła zabrać go ze sobą. Wiedziała, że w tę ciemną noc może chronić ją przed czającymi się w lesie drapieżnikami. Po kolejnych godzinach marszu Iris czuła coraz większe zmęczenie, a droga nie miała się ku końcowi. Dziewczyna, by całkowicie nie opaść z sił, postanowiła odpocząć. Jej nogi nie chciały stawiać kolejnych kroków. Niespodziewanie między wysokimi drzewami dostrzegła małą, drewnianą chatkę. Zbliżyła się do okna, aby zajrzeć do środka. Dom stał pusty. W ciemnościach wyglądał niczym nawiedzony, ale nie miała wyboru - delikatnie pchnęła drzwi. Zaskrzypiały i ustąpiły. W środku nie było nic nadzwyczajnego: łóżko, niewielka kuchenka i... zdjęcia na ścianach, bardzo dużo zdjęć. Dziewczyna poświeciła na nie latarką. Zauważyła, że na wielu z nich był mężczyzna - na jednych młodszy, na innych - bardziej dojrzały, ale zawsze elegancki, ubrany w biały płaszcz przypominający lekarski kitel. Jedno zdjęcie mocniej przykuło jej uwagę. Nieznajomy trzymał w ręku nagrodę za osiągnięcia w medycynie. Przyjrzała się mu uważniej i nagle go poznała... Twarz jej pobladła, ale w oczach pojawił się błysk. Mężczyzna w białym płaszczu i długą brodą to przecież nikt inny jak Edward - ten, którego szuka. Kiedy uzmysłowiła sobie ten fakt, nagle jej kudłaty przyjaciel zaczął głośno ujadać. Strach zmroził krew w jej żyłach. Mimo okropnego zmęczenia nie mogła dłużej być w tym miejscu. Uciekała. Tak naprawdę nawet nie wiedziała przed czym. Kudłacz cały czas był przy niej. Tak jakby czuł, że nie może jej teraz opuścić. Biegnąc przez zarośla, Iris zgubiła latarkę. Opanowała ją całkowita ciemność. Nie widziała nawet oczu psa. Nagle straciła grunt 8


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

pod nogami. Spadała… Zemdlała. Obudził ją delikatny dotyk. Poczuła przy sobie ciało Kudłacza. - Ach, to ty, piesku… Jak tu się dostałeś? Gdzie my jesteśmy? Było jej zimno. Czuła zapach ziemi. Zrozumiała, że są w jakiejś jamie. Próbowała wydostać się na powierzchnię, ale po chwili zrezygnowała z tego pomysłu. Rozejrzała się dookoła. Jej wzrok dostrzegał coraz więcej. Po prawej stronie jamy zauważyła słabo oświetlony tunel. Nie miała wyboru. Zagwizdała cicho na psa. Tunel był jedyną opcją wydostania się z tego mrocznego miejsca. Szła po omacku. W jej głowie krążyły coraz gorsze myśli: - Co ja właściwie robię? Czego szukam? A co stanie się z babcią, jeśli się stąd nie wydostanę?! Nie, nie mogę tak myśleć… Ja... muszę... muszę iść dalej. Piesku, prowadź! Tunel gwałtownie zakręcał. Iris zauważyła małe światełko. - Uff, jesteśmy uratowani - powiedziała. Niestety, dziewczyna myliła się. Otworzyła wielkie drzwi. Jej oczy, przyzwyczajone już do ciemności, szybko dostrzegły, że teraz otaczają ją kamienne ściany, do których co kilka metrów przymocowane są oliwne pochodnie. Zrozumiała, że znajduje się w wielkich lochach. Wszędzie unosił się odór stęchlizny. Kudłacz był wyraźnie zaniepokojony. Mimo chłodu poczuła krople potu na swej skroni. Wiedziała, że Edward jest już blisko. Jedyne lochy, jakie znajdują się w pobliżu, to te w Czarnym Zamczysku. A ona właśnie w nich jest. Wiedziała, że musi się uspokoić, bo inaczej serce wyskoczy jej z piersi. Zaczęła brodzić w wodzie, która miejscami zalewała lochy. Kudłacz skomlał. Zmęczona i wycieńczona nocną wędrówką wreszcie znalazła schody, prowadzące do zachodniego skrzydła zamczyska. Poczuła lekki powiew wiatru i zobaczyła pierwsze okienko. Wiedziała, że jest już na wieży. Na drodze stanęły jej drzwi zamknięte na kłódkę. Na szczęście była ona zardzewiała i gdy tylko Iris uderzyła w nią, otworzyła się. - Zostań tutaj - rzekła stanowczym tonem do psa. - Czekaj. Teraz muszę iść sama. Kudłacz spojrzał na nią swymi migdałowymi oczami, ale zrozumiał komendę. Usiadł przy drzwiach. Teraz Iris skazana była tylko na siebie. Podmuch wiatru zamknął za nią drewniane wrota. Wspinała się na wieżę. Schody były strome ale dość szerokie. Wtem usłyszała sapanie. Przerażona, schowała się za niewielkim zaułkiem. Po chwili zobaczyła cień poruszającej się postaci. Ciekawość wzięła górę. Nie zważając na konsekwencje, weszła 9


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

na ostatnie piętro. Zobaczyła go. Był ubrany w biały fartuch i oglądał coś przez lupę. Była pewna, że ten mężczyzna to Edward. Kiedy niespodziewanie odwrócił się, w jego spojrzeniu zobaczyła smutek i wszystkie cierpienia, jakie go dotąd spotkały. Znów poczuła, jak bardzo są sobie bliscy. Jakaś niewidzialna więź była między nimi. Postawiła wszystko na jedną kartę. Wyszła, najciszej jak umiała, z ukrycia. Nie chciała żadnym dźwiękiem wystraszyć mężczyzny, który był przecież u siebie i nie oczekiwał gości. I znów się pomyliła… Edward zawsze wiedział, co działo się w jego posiadłości. Niespodziewanie dla Iris odwrócił się, uśmiechnął i... wyciągnął do niej rękę, w której trzymał strzykawkę. Dziewczyna zasnęła...

10


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

LISTOPAD 2016

LUDZKI ROBOT POWIEŚĆ SCIENCE-FICTION z monologiem wewnętrznym

Androidy podłączyły go do metalowego blatu. Nad nim żarzyła się mała lampka, zwisająca z sufitu, dająca nikły obraz na sytuację, w której się znajdował, sytuację bez wyjścia… W stronę jego twarzy zbliżało się mechaniczne ramię. Poczuł, jak mała igła wbija się w jego skroń. Użądlenie. I głos: Od tej chwili jesteś nasz. W twej głowie tkwią dwa kubixy. Dzięki nim przeżyjesz. Za chwilę załadujemy ci informacje dotyczące nowego świata. Stracił przytomność. Nie wiedział, ile czasu minęło, zanim się obudził. Poczuł ogromny ból głowy. Co się stało? Ten ból... To pewnie przez ten czip… I gdzie jest Lucy?

11


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Rozejrzał się. Znajdował się w jeszcze innej, ogromnej przestrzeni. Wokół niego przelatywały bliżej nieokreślone płonące kształty. ,,Biolity - tutaj?” - przemknęło przez jego myśli. Kawałki elektromagnesów oddziaływujących wzajemnie na siebie nie dotykały go jednak. Pod swoimi stopami miał szorstką nawierzchnię, która kończyła się kilka metrów dalej. Podszedł tam i spojrzał w dół. W tym momencie serce podskoczyło mu do gardła. Przed nim znajdowała się ogromna przepaść. Odsunął się od krawędzi i próbował uspokoić. Otarł pot z czoła. Dopiero w tym momencie poczuł, że maska, którą miał na twarzy, zniknęła W końcu zaczął z powrotem spokojnie oddychać. Zebrał myśli. Kubixy – mówili, że mam w nich jakieś informacje. Tylko jak je wydobyć? No i co się stało z tą maską na mojej twarzy? Miała zginąć, kiedy dokonam słusznego wyboru... W tej chwili zobaczył cyfrową książkę. Leżała jak gdyby nigdy nic nieopodal. Podniósł ją. Na cyfrowej stronie, jakby w hologramie wyświetlił się komunikat: Tylko dla zaczipowanych. Uzyskano kod dostępu, czip zgodny: ********* Twoją misją jest znalezienie ,,ludzkiego robota’’. Co to jest "ludzki robot"?! Gdzie ja mam go niby znaleźć?! Jak ja się stąd wydostanę? myślał. Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się elektroplazma. Niczym ziemska lawa zmierzała w jego stronę w niewiarygodnie szybkim tempie. Przerażony nie wiedział, jak postąpić. Zbliżył się do krawędzi platformy. Spojrzał w dół. Co ja mam robić?! Przecież nie skoczę z takiej wysokości! Odwrócił się. Plazma naszpikowana elektronami była tuż za nim. Musiał zaryzykować. Raz kozie śmierć! - krzyknął. Zamknął oczy. Zrobił krok naprzód. I poczuł, że... nie spada. 12


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Magnetyczna przestrzeń tworzyła połączenia niewidzialne dla ludzkiego oka. Wisiał, a może latał. Był zdezorientowany. Był zaskoczony. Muszę się skupić - motywował sam siebie. Zamknął oczy. Wyobraził sobie, że powoli opada. Udało się! Mózg człowieka rzeczywiście może wszystko - przerywa nawet sieci magnetycznej przestrzeni. Stał teraz cały i zdrowy na nieznanej planecie, może asteroidzie. Był tak bardzo zmęczony, że najchętniej zasnąłby w tej odludnej przestrzeni. Dookoła niego nie było nic prócz gwiezdnego pyłu i delikatnego szumu gwiezdnych iskier. Zrobił jednak krok naprzód. Jego mapa przestrzenna się zaktualizowała. Kubixy dalej działały. Był w Iksylandii. Dostał szczegółowe wytyczne dotyczące misji. Księga wybrała najkrótszą drogę do celu. Wyprawa miała zająć trzy gwiezdne dni. Sam rozpoczął mozolną wędrówkę. Delikatny astralny pył wkrótce zamienił się w bagnistą, metaliczną maź. Drugiego dnia napotkał dodatkowo gradowe wiry, które zatrzymały go na kilkanaście cybergodzin. Dobrze, że miał ze sobą tagule... Idąc, drogami Iksylandii, Sam mijał różnego rodzaju dziwne stworzenia. Nie wiedział, jak się przy nich zachować. Czuł lęk, który coraz częściej zamieniał się w ciekawość. Co się ze mną dzieje? Coś jest nie tak?! Zaczynam wariować? A może to wszystko prawda?! Raczej to pierwsze. Cz… czy to jest źródełko? Za ... zaraz ono jest wypełnione...mlekiem!? Różowym mlekiem?! Ja chyba śnię. Do tej pory ufałem swemu rozumowi. Teraz nie wiem, cojest prawdą. Nigdy nie wierzyłem w tego typu zjawiska. Obca planeta, obca kraina i swojskie, ziemskie mleko ze źródełka? Och, jestem taki spragniony... Taka okazja może się już nigdy nie zdarzyć. Przecież tylko głupiec nie napiłby się różowego mleka. I już chciał zaczerpnąć ze źródła, gdy niespodziewanie ono zniknęło, rozpłynęło się w nieznanym, zginęło w otchłani umysłu Sama. Coś się jednak zmieniło. Chłopak pierwszy raz od dłuższego czasu pomyślał o Lucy. Upadł wyczerpany. Nie miał już sił iść. Wiedział, że musi odpocząć. Skulił się na maleńkiej cybermacie i próbował zasnąć. Było mu jednak zbyt gorąco. Zaczął się pocić.

13


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Krople spływały mu po twarzy. Stracił przytomność. Nagle przed oczyma wyświetlił mu się następujący napis: Musisz ruszać w dalszą podróż! Chłopak niespiesznie podniósł się. Niespodziewanie dla niego z mazistego podłoża wyłoniła się srebrzysta miksta. Zaskoczony Sam ostrożnie uniósł ją i podparłszy się nią niczym laską - ruszył w dalszą drogę. Mijały kolejne cybergodziny. Chłopak dążył do wskazanego celu. W końcu stało się to, na co czekał. Młody Cortland zobaczył ogromny cień wyłaniający się zza wydmy. Po kilku sekundach, zauważył postać blaszanego robota. Był podobny do baldury - istoty doskonałej. Na jego twarzy widniał nieśmiały uśmiech. Automatyczny młodzian wydawał się Samowi sympatyczny. Coś powiedział: ………………………………………………………………………………………………… ………………………………………………………………………………………………… 01000100 01101111 01100010 01110010 01111010 01100101 00101100 00100000 11000101 10111100 01100101 00100000 01101101 01101110 01101001 01100101 00100000 01111010 01101110 01100001 01101100 01100001 01111010 11000101 10000010 01100101 11000101 10011011 00100001 00100000 01001101 01100001 01101101 00100000 01100100 01101100 01100001 00100000 01000011 01101001 ………………………………………………………………………………………………… ………………………………………………………………………………………………… Na komunikatorze Sama wyświetliły się zdania: Dobrze, że mnie znalazłeś! Pomogę ci! Wkrótce poznasz swą tożsamość i odnajdziesz Lucy.

14


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

GRUDZIEŃ 2016

IDĄC ULICAMI KAIRU POWIEŚĆ DETEKTYWISTYCZNA z ogłoszeniem

Jest jakby za mgłą, cicho i delikatnie stawia kolejne kroki, zbliża się do mnie coraz bardziej, podchodzi coraz bliżej. Gdybym powiedział, że jest piękna, byłoby to słowo całkiem niewłaściwie ją określające. Nie da się jej opisać, ma w sobie niesamowitą lekkość, wygląda wręcz jak baśniowa księżniczka. Jej miękkie blond loki kołyszą się dookoła rumianej twarzy, jej niebieskie oczy wpatrują się

w moje oczy. Ma na sobie długą, błękitną powłóczystą suknię. Czuję się

naprawdę szczęśliwy. Po plecach przechodzą mi dreszcze wywołane radością. Mam wrażenie, że moje serce przeszywa strzała Amora. Dookoła nie ma nikogo ani niczego, tylko ona, ja i pusta przestrzeń. Uśmiecha się do mnie, ach ten jej słodki uśmiech… *** 15


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Z zamyślenia wyrwał mnie głos lekarza: - Panie Gałązka, wszystko w porządku? - zapytał mocno zaniepokojony doktor. - Nie wiem, źle się czuję. - Lepiej byłoby, gdyby położył się pan spać. Lekarz opuścił pokój, a zmęczony Gałązka udał się na spoczynek. Obudził się niewyspany - choć spał 8 godzin - i jakiś nieswój. Cały czas miał przed oczyma obrazy z ubiegłej nocy, nie mógł się otrząsnąć. Wstał, poszedł do łazienki i... wszystko wydało się jasne - stał się ciemnoskórym mężczyzną. Jego głowa pulsowała, do tego zaczął odczuwać zawroty. Ubrał się w koszulkę polo oraz dżinsy i wyszedł na zewnątrz, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Jasne promienie wschodzącego słońca działały kojąco na jego zmęczoną głowę. Próbował zrozumieć, jak to możliwe, że samoistnie zmienił się kolor jego karnacji. Ulice były bardzo zatłoczone i na nic nie zdała się zamówiona taksówka. Jedyną opcją była wędrówka gwarnymi, mimo wczesnej pory, ścieżkami miasta, gdzie stragan na straganie, tubylec na tubylcu tworzyły centrum Kairu. Szybko chaos ulicy przytłoczył Gałązkę. Nie miał ochoty na wyczerpujący “spacer”. Na chwilę jego uwagę przykuł starzec, który lewitował, trzymając w ręku laskę, opartą o malutki dywanik. Wydało mu się to dziwne, ale zaraz przypomniał sobie oszustów z krakowskiego rynku - oni też potrafią czynić niesamowite rzeczy. Na straganach było bardzo dużo smakowicie wyglądających owoców, których w takim upale nie sprzedaje się pewnie na sztuki. Z kilograma cytryn można było wycisnąć sporą ilość lemoniady. Gałązka zdecydował się zakupić jedną szklankę orzeźwiającego napoju. Kosztował go krocie, ale przynajmniej zaspokoił pragnienie. Na straganie Egipcjanina leżało również zabytkowe liczydło, które zaintrygowało detektywa. Wokół przedmiotu roztaczała się dziwna aura. Postanowił je nabyć. Potargował się ze sprzedawcą, zgodnie z tutejszym obyczajem i zadowolony z zakupu ruszył w dalszą podróż, przeczuwając, że nowy nabytek może rzucić nieco światła na badaną przez niego sprawę. Między straganami dojrzał beczki z wypisaną na nich literą L. Zaczął się zastanawiać, co ona może oznaczać. Widział ją już w tylu miejscach - na chusteczkach, skrzyni a teraz tutaj. Czyżby była ona aż tak ważna? Czuł, że cały czas coś mu umyka. Mimo wątpliwości postanowił ruszyć dalej. Przy następnym straganie zafascynowała go egipska gra w kości. Gracze rzucali kolejno niewielkimi sześcianami, a ten, który wyrzucił najmniejszą ilość oczek, był oblewany wodą

z miejskich ścieków. Pomyślał, że w Europie taka zabawa byłaby niedopuszczalna.

Szybko zmienił kierunek marszu. Ze wszystkich stron słyszał wesołą muzykę wydobywającą 16


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

się radiowych odbiorników. Jeden z nich, o dziwo, należał do młodej dziewczyny, która choć ubrana zgodnie z przyjętymi zasadami, wyraźnie nie pasowała do tego miejsca. Bystrym okiem dostrzegł jej jasny kosmyk włosów wychodzący spod chusty i... okulary na nosie. Ich wzrok spotkał się. Nieznajoma uśmiechnęła się i oczami wskazała na wąską ścieżkę... Czyżby chciała mi coś powiedzieć - zastanowił się detektyw. Kiedy odwrócił się, dziewczyny już nie było. Nieco zaskoczony całą sytuacją ruszył we wskazanym kierunku. Dotarł na skraj targu. Zobaczył wielką tablicę informacyjną. Podszedł bliżej. Było na niej mnóstwo ogłoszeń. Jedni chcieli sprzedać kozę, inni wynająć mieszkanie w centrum Kairu lub znaleźć opiekunkę dla dzieci, a jeszcze inni szukali pracy. Wzrok mężczyzny przykuła informacja na pożółkłej karteczce. Ledwo udało mu się odczytać nabazgrane odręcznie litery. OGŁOSZENIE Oferujemy niedrogie wycieczki po najbardziej interesujących zabytkach Kairu i okolic. Zapewniamy najlepszy zespół przewodników.

Zainteresowanych prosimy o kontakt pod numerem 861-743-592

Bez zastanowienia wyciągnął telefon i zadzwonił pod podany w ogłoszeniu numer. Wiedział, że to może być wielka szansa na zdobycie cennych informacji związanych z tajemnicą piramidy. Głos, jaki zabrzmiał w telefonie, umocnił go w tym przekonaniu. Szybko poznał wszystkie szczegóły wyprawy, która miała rozpocząć się nazajutrz. W jego głowie pojawiły się różne myśli. Teraz nic się już nie liczyło. Zrezygnował z dalszego spaceru i czym prędzej wrócił do hotelu. Skoro świt z najętą ekipą wyruszył w stronę majestatycznych budowli pustyni. Był podekscytowany. Czuł, że wkrótce stanie się COŚ. Ekspedycja liczyła dziesięć osób. Wszyscy jej członkowie zostali wyposażeni w profesjonalny sprzęt i kilka ledowych latarek. Po dwugodzinnej wędrówce oczom detektywa wreszcie ukazała się przepiękna piramida, której zwiedzenie było dla niego najbardziej wyczekiwanym punktem wyprawy. Poczuł się szczęśliwy. Jednak gdy weszli do jednego z korytarzy, jego szczęście szybko przerodziło się w strach. Zobaczył długi, wąski tunel o popękanych ścianach. Nad głową widniały szeroko rozpięte pajęczyny. Gdzieniegdzie przyczepione były lampy dające nikłe światło. 17


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Przewodnik skierował grupę do niewielkiej sali, w której znajdowała się tajemnicza skrzynia. Gdy wszyscy znaleźli się w pomieszczeniu, drzwi nagle się zatrzasnęły, a światło zgasło. - Panie przewodniku, co się stało? - zapytał ktoś z wyprawy. - Halo, halo, gdzie pan jest?! - już bardziej zdenerwowanym tonem odezwał się ktoś inny. Wtem wszyscy usłyszeli głos rozchodzący się po całym pomieszczeniu: - Detektywie, wiem, że szukasz zarobku, wiem, że chcesz rozwiązać sprawę piramidy, ale lepiej trzymaj się od niej z dala, a nie stanie ci się krzywda. W mroku dało się zauważyć, jak wszystkie postacie zwracają się ku Gałązce. - Kim jesteś ?! - zapytał detektyw. Nie uzyskał jednak odpowiedzi. Przejął się nie na żarty. Komuś naprawdę zależało na tym, by go zniechęcić, wystraszyć. Równocześnie w głowie Patryka pojawiła się myśl, że sprawa znikających piramid może wynieść go na szczyt kariery, sprawić, że będzie sławny, że obejrzy się za nim każda kobieta… Ale to wszystko później, liczy się tu i teraz.

18


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

STYCZEŃ 2017

NA TROPACH PRAWDY POWIEŚĆ FANTASY z listem

Ari i Ven zaczęli przyglądać się kostce z bliska. Jej pojawienie się ogromnie ich zainteresowało. Ven robił dokładne oględziny… Kręci mi się w głowie, nic nie słyszę, i ten ból na nadgarstku, co to jest!? Tatuaż?... Czasomierz?... Zegar? Jego wskazówki zaraz pokażą trzecią godzinę po południu, a przecież jesteśmy dopiero w połowie drogi… Ven nie spostrzegł przerażenia Ari, która od jakiegoś czasu nie odezwała się ani słowem. Dziewczyna stała jak słup soli, niezdolna wypowiedzieć ani słowa. Chłopak zaczął się o nią niepokoić. Odwrócił się, popatrzył na tatuaż - zegarek na nadgarstku czarodziejki i zrozumiał, co się dzieje. Już wiedział, że ich życie zależy teraz od tego, jak szybko dotrą do dębu, przy którym mieli się spotkać z zakapturzonym nieznajomym. 19


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

W niedługim czasie dotarli do wyznaczonego miejsca spotkania, jednak nikt na nich jeszcze nie czekał... Słyszę jakieś dźwięki... szelest, szmer, piosenkę kwiatów? To Magiczny Las tu rządzi... Magia... wyczuwam ją... Gdzie ona się chowa? Czy jest niebezpieczna? Dlaczego ją czuję? To przecież Ari jest czarodziejką, nie ja... Po chwili z najciemniejszego zakątka lasu wynurzyła się postać niewielkiego krasnala: - Jestem Bożątko, posłany na spotkanie z wami - rzekł uroczyście człowieczek - macie szczęście, żeście się nie spóźnili. Młodzi wędrowcy zaskoczeni spotkaniem z niewinnie wyglądającą istotą, nie wiedzieli, co czynić. W końcu odezwał się Ven: - Przepraszam, ale czy jesteś w stanie wytłumaczyć nam, dlaczego tak wiele dzieje się ostatnio w naszym życiu. Nie wiemy tak naprawdę nic i nic nie rozumiemy. Dlaczego wioska została spalona, skąd te nakazane spotkania, pogróżki, tajemnicze zakapturzone postacie? Zanim nieznajomy zdążył cokolwiek odpowiedzieć, błyskawicznie lecąca strzała trafiła w nieszczęsnego rozmówcę. Ostrze wbiło się w jego nogę, z której natychmiast zaczęła płynąć krew. - Posłuchajcie - rzekło Bożątko - te kwiaty pod dębem mają moc uzdrawiania. Mikstura z nich przyrządzona może mnie ocalić, pomóżcie mi, proszę! Skąd mam wiedzieć, czy ten człowieczek mówi prawdę, a jeżeli zrobi nam coś złego? I te kwiaty… Wyglądają tak zwyczajnie…. Czy one mogą mieć moc?... Jednak z drugiej strony, czy mamy coś do stracenia? Jeśli mu pomożemy, jest szansa, że on nam się odwdzięczy. Skąd ta strzała? Czy to kolejna próba dla nas? Ile jeszcze mamy wytrzymać? Rodzice mówili, że należy pomagać, że nie można być nijakim, że wyzwania nas wzmacniają… zatem działajmy. I tak młodzi, nie zastanawiając się długo, zaczęli zrywać kolorowe, ale niczym nieróżniące się od innych kwiaty spod dębu.

20


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Bożątko poinstruowało nastolatków, jak wycisnąć magiczną esencję z kwiatów, a następnie już samodzielnie nałożyło na zranioną nogę płatki nasiąknięte miksturą . - Byliście dla mnie naprawdę dobrzy. Pomogliście mi, choć nie znaliście dokładnie moich zamiarów. W zamian chciałbym wam pomóc. Oto list adresowany do ciebie, Venie. Mój pan kazał mi go spalić, nie zrobiłem jednak tego. Domyślam się, że to, co zawiera ten zwój, będzie dla ciebie wiele znaczyć. Ven spojrzał zaciekawiony na Bożątko. Powoli wyciągnął rękę i wziął list. Od razu rozpoznał jego nadawcę. Ten charakter pisma widział już kiedyś. A to co przeczytał, odebrało mu na chwilę dech w piersiach. Jego wzrok przebiegał między kolejnymi liniami raz po raz. Czoło marszczyło się, usta to uśmiechały, to znowu wyrażały przerażenie i szok. Alpagos, w dniu wiosennego przesilenia słońca. Drogi Venie, Jeśli

czytasz

ten

list,

to

znaczy,

że

stało

się

coś

bardzo złego z naszą rodziną - ona już nie istnieje i zapewne zadajesz sobie teraz wiele pytań - czemu napisałam ten list, dlaczego to wszystko musiało Cię spotkać. Muszę Ci coś wyznać. Pochodzę z rodu magów. Wiele lat temu zakochałam się w Twoim ojcu. Byliśmy szczęśliwa parą, ale moi

rodzice

człowiekiem.

nie

chcieli,

Próbowali

mnie

bym

wiązała

przekonać,

się

żebym

ze

zwykłym

rozstała

się

z Twoim ojcem. Nie mogłam tego uczynić, za bardzo go kochałam. Zostałam

wygnana.

zdolności,

gdy

Zrozumieliśmy,

tylko

ułożyliśmy

że

odziedziczyłeś

Cię

w

kołysce.

magiczne Uznaliśmy

jednak, że nie będziemy Ci o nich mówić. Teraz wiem, że to był błąd. Jesteś magiem, mój Synu. Drzemie w Tobie wielka moc. I musisz z niej skorzystać. Jeśli będziesz potrzebować pomocy, idź do Ari. Możesz jej ufać. Ona jest Twoją siostrą cioteczną. Nie

mam

wiele

czasu.

Pamiętaj

jedno,

musisz

w

siebie

uwierzyć, jesteś wyjątkowy. Kocham Cię. Mama W głowie Vena kłębiło się mnóstwo pytań. 21


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Kim naprawdę jestem? Czemu to wszystko spotyka akurat mnie? W ciągu tych kilku dni tak wiele się zmieniło… Ale wiem jedno - grozi nam wielkie niebezpieczeństwo. Na razie nie będę nic mówił Ari o moim pochodzeniu, to nie czas i nie miejsce. Niech dalej będzie ono tajemnicą. - Kim jest twój pan ? - zapytał chłopak. - Mój pan… jest wcieleniem zła. Przybiera różne postacie, ale ma tylko jeden cel - szerzyć zło. Zły pan był na tej ziemi od powstania świata. Od zawsze dobro mierzyło sięze złem. Ale w końcu nastanie koniec. Jesteś wybrańcem Venie. To ty położysz kres temu wszystkiemu. Mój pan rośnie w siłę, on chce zniszczyć wszystkie istoty i cały ten świat odpowiedziało Bożątko. - Ale ja… sam nie wiem. To ogromna odpowiedzialność, to wszystko stało się tak prędko... - Musisz jak najszybciej poznać swoje umiejętności, bo w końcu nadejdzie ten dzień, w którym zmierzysz się ze złem całego świata. - Co mamy teraz zrobić? Pośród drzew wyłoniły się dwa kare konie gotowe do drogi. Bożątko podeszło do Vena. - Oto mapa. Zaznaczyłem na niej miejsce, do którego musicie dotrzeć. Rozpoznacie je po potężnym moście zwodzonym, który strzeże twierdzy. Tam odkryjecie swe prawdziwe możliwości. Czas się kończy. Ruszajcie w drogę.

22


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

LUTY 2017

A JEDNAK MIŁOŚĆ… ROMANS z instrukcją

Dużo ostatnio myślałam, po zdradzie Marka czułam się fatalnie. Jednego dnia wyglądałam jak potwór po przepłakanej nocy, a kilka dni później, kiedy zastanawiałam się nad tym, jaką jestem idiotką, że pozwoliłam mu bawić się swoimi uczuciami - histerycznie się śmiałam. To było takie żałosne. Po miesiącu udręki zrozumiałam, że pora zacząć nowe życie. Pragnęłam zapomnieć o Markach, Eryku i w ogóle o tym wszystkim, co zdarzyło się podczas mojego pobytu w Kanadzie. Kości zostały rzucone... wracam do Polski… Znacznie później... - Już idę pani Beatko - powiedziała zdezorientowana.

23


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Hanna nie mogła się odnaleźć w nowej pracy. Pracowała tu dopiero tydzień, ale cały ciężar obowiązków spoczął na jej barkach. Nikt nie był w stanie jej pomóc, gdyż po zdradzie Marka zamknęła się w sobie.Wszystko skrywała w głębi siebie. Chciała z kimś porozmawiać, ale nie miała nikogo bliskiego. Jej smutek przeważył szalę rozpaczy. Dzisiaj nie dokończyła wykładu na ostatniej lekcji. Czuła się jak 14 - latka, która pragnie, jak najszybciej urwać się z lekcji. Co chwila spoglądała na zegarek. Uciekła. Nie miała już siły. Myślała tylko o tym, by wrócić do domu i położyć się spać. Po kilku godzinach udało jej się zasnąć. Następnego dnia wstała lewą nogą. Szła zamyślona korytarzem. Nagle pojawiła się przed nią ściana. Książki, które niosła, rozsypały się na ziemi. Okazało się, że przyczyną zamieszania był wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w czarnej koszulce, uwydatniającej jego mięśnie. Mężczyzna zebrał wszystkie książki, po czym oddał je Hannie. - Wielkie dzięki - powiedziała, rumieniąc się.- Przepraszam, że na ciebie wpadłam. - Nic się nie stało. Jesteś cała? - Tak. To... Nagle zadzwonił dzwonek. - Przepraszam, muszę iść na lekcje. - Jasne. Do zobaczenia. W klasie zauważyła, że do jednej z książek przyczepiona jest mała, żółta karteczka. Z zaciekawieniem rozwinęła liścik. Jej oczom ukazał się numer telefonu. To na pewno jego numer. Kiedy tylko skończę lekcje, zadzwonię do niego. Schowała kartkę do kieszeni i zaczęła swą pracę. Po kilku godzinach mogła wrócić do domu. Zdjęła płaszcz i buty. Usiadła na kanapie i sięgnęła po telefon oraz karteczkę z numerem. Wzięła głęboki oddech. Dasz radę. No dalej, po prostu zadzwoń do niego. Wybrała numer. Po kilku sekundach usłyszała przyjemny męski głos. - Dziękuję, że pani zadzwoniła. Nie mogłem się doczekać, czy możemy się dziś spotkać? - Oczywiście, a gdzie dokładnie? - W Kawiarni Marynarza. Wie pani, gdzie to jest, prawda? - Tak, tak. O której godzinie? - O piątej? 24


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

- To jesteśmy umówieni. Pa, pa. - Do zobaczenia. Odłożyłam telefon. Poczułam falę ciepła, zalewającą mnie od środka. Nie wiedziałam, co to oznacza, ale było to przyjemne uczucie. Pełna zapału, zaczęła się szykować. Przetrząsnęła całą szafę, ale nic w niej ciekawego nie znalazła. Nie przejmując się stanem swego portfela, ruszyła w miasto - w końcu miała całe trzy godziny. Czym prędzej udała się do galerii handlowej. Wybór był tak duży, że ciężko było jej znaleźć idealną kreację. Na drugim piętrze znajdował się mały sklepik. Były tam "perełki mody"

z

całego

świata.

Jej

uwagę

przyciągnęła

koktajlowa

sukienka

koloru

krwistoczerwonego. Do niej wybrała czarne szpilki i małą srebrną torebkę. Po powrocie do domu wzięła relaksującą kąpiel i przystąpiła do kręcenia włosów. Na koniec zrobiła delikatny makijaż, podkreślający jej piękne czarne oczy. Spojrzała na zegarek. Zostało jej jeszcze pół godziny. Uznała, że lokal, w którym ma się spotkać z nowo poznanym mężczyzną, jest dość blisko, zatem pójdzie pieszo. Zamiast iść przez miasto, wybrała deptak wzdłuż rzeki. Orzeźwiające powietrze dobrze wpływało na jej stan ducha i ciała. Pierwszy raz od dawna czuła się szczęśliwa, emanowała radością. Słuchała bzyczenia pszczół, patrzyła na kolorowe kwiaty - tak inne od tych z Kanady. Świat znów stał się dla niej piękny. Cieszyła się każdą sekundą swojego życia. Jej podekscytowanie potęgowała myśl o spotkaniu z nowo poznanym mężczyzną, który już tak wiele dla niej znaczył. Weszła do kawiarni. Od progu drzwi uderzył w nią zapach świeżo mielonej kawy. Zaczęła wypatrywać nowego znajomego ze szkoły. Nie było go. Nagle zauważyła, że w jej stronę zmierza niski, krępy mężczyzna po pięćdziesiątce, z lekkim uśmieszkiem na twarzy. - Witam panią wychowawczynię. Zająłem dla nas stolik. Na twarzy Hanny widać było ogromne zaskoczenie. Nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje, stała w miejscu. Nie potrafiła wydusić z siebie choćby "Dziękuję". Opamiętawszy się nieco, ruszyła za mężczyzną. Ten odsunął jej krzesło, po czym sam zajął miejsce przy stoliku. Jak to możliwe. Przecież miałam się spotkać z kimś innym. Kim jest ten mężczyzna? Po co ja się tak wystroiłam? Zrobiłam z siebie idiotkę. 25


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

- Skoro pani już siedzi, to porozmawiajmy o Adasiu. Wiem, że to niesforny chłopiec, ale cały czas staramy się go czegoś nauczyć. Wie pani, co on ostatnio zrobił?! Wybił szybę sąsiadowi. Na szczęście udało się go nam udobruchać i nie wniósł on oskarżenia. Kto to jest Adaś?! Skąd mogę znać tego faceta i czemu opowiada mi o takich rzeczach?! - Z drugiej strony - nie lubię tego człowieka, więc Adaś nie dostał tak dużej kary, jak za podtopienie kota sąsiadki. Wtedy musieliśmy być bardziej stanowczy - dwa dni nie wychodził z pokoju. Normalnie nie wierzę... - A co tam słychać u pani? Hanna nie wytrzymała. Zerwała się z krzesła i wybiegła z kawiarni. Biegła tak szybko, jak jej na to pozwalały nowo kupione szpilki. Znowu zrobiłam zrobiłam z siebie kretynkę. Chyba już się do tego powinnam przyzwyczaić. Jaka ja jestem naiwna! Myślałam, że znajdę kogoś, w kim będę mogła się zakochać, że istnieją jeszcze normalni faceci, a nie sami durnie... Nie miała już siły biec. Przystanęła na drewnianym moście. Cała drżała. Czuła się oszukana przez przeznaczenie. Różne myśli przychodziły jej do głowy. Na balustradzie wisiało mnóstwo kłódek, które pozostawiły zakochane pary. Hanna zawsze marzyła, aby zawiesić taki symbol połączenia na jednym z mostów. Podniosła głowę do góry. Na niebie spostrzegła spadającą gwiazdę. Momentalnie przypomniała sobie króciutką instrukcję, której nauczyła ją babcia: 1. Pomyśl o swoim największym marzeniu. 2. Uwierz, że ono wkrótce się spełni. 3. Uśmiechnij się. 4. Rozejrzyj się wokoło. 5. Pamiętaj, że na świecie nie ma przypadków i wszystko zależy od nas samych. Tak też zrobiła.

26


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Ktoś podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu. Nie widziałam go, ale czułam oddech. Jego twarz zbliżyła się do mojego ucha. - Nie płacz już. Jestem przy tobie. Wiesz... od kiedy cię zobaczyłem, wiedziałem, że to ty jesteś jedyną miłością, za którą tak tęskniłem. Walentynki spędzimy u mnie - rzekł Louis. Dziękuję babciu, twoje gwiazdy są wspaniałe - wyszeptałam ze wzruszeniem.

27


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

MARZEC 2017

TOWARZYSZE BRONI POWIEŚĆ PRZYGODOWA z opisem krajobrazu

Moje oczy nie do końca przyzwyczaiły się do ciemności. Po kilku sekundach udało mi się dostrzec ostry zarys dobrze przystrzyżonej ciemnej brody, tak dobrze znanej mi brody. To był Szerszeń. Wspomnienia ponownie wróciły. Był sierpień 2004 roku. Słońce prażyło niemiłosiernie. Trwał obiad w bazie wojskowej. Usiadłem przy stole należącym do mojego oddziału i zacząłem jeść jabłko. Adam spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach: - Ciepło, co nie Feliks? - A żebyś wiedział. Nagle zauważyłem, że w naszą stronę zmierza dobrze zbudowany mężczyzna. - Adam, kojarzysz typa? - spytałem. 28


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

- Nie. Pierwszy raz widzę - odpowiedział mój przyjaciel, przypatrując się nieznajomemu żołnierzowi. Zauważyłem, że w ręku trzyma jakieś papiery i wojskową grochówkę. Przysiadł się do nas z uśmiechem. - Cześć, jestem Szerszeń - rzekł. - Ja jestem Feliks, a to mój dowódca Adam, pseudonim Niedźwiedź - odpowiedziałem. - Nie przysiadłem się do was z byle powodu...Generał zlecił nam misję ….. mam dowodzić. - Co tym razem? - Bandyci kręcą się po pustyni, mordując ludzi i siejąc zamęt. Mamy ich wytropić i unieszkodliwić. - Jasne, nie mamy wyboru - westchnąłem. - Nie marudźmy, zajmijmy się konkretami. Gdzie i kiedy? - zapytał Niedźwiedź. - Jutro o 11:00. - Zatem do jutra Szerszeń. - Do zobaczenia. ***** Jeszcze ich nie zobaczyliśmy, ale już słyszymy ich głosy. Wrzeszczą na siebie, może się kłócą. Myślę konkretnie - idealna sytuacja, by wkroczyć. Z wrzaskiem wyskakujemy zza skał. Szerszeń z zadziwiającą szybkością zajął się pierwszymi trzema wrogami. Reszta poddaje się bez walki. Szerszeń przejmuje kontrolę. Zdecydowanie, głosem nie znoszącym sprzeciwu, wydaje rozkazy. Ten głos pozostał w mych uszach na lata. Nie wiem czemu, ale w tamtym momencie bardzo mi zaimponował. Dalsze misje u jego boku były samym zaszczytem. Wszystkie z wyjątkiem tej jednej, kiedy to Adam stracił nogę. Potem… zostaliśmy przerzuceni do Kości. Ocknąłem się. Po chwili zorientowałem się, że obok mnie stoi kobieta - zapewne Ludmiła, choć dopiero teraz uzmysłowiłem sobie, że tak naprawdę ma ona na imię Jessica - i była najlepszym snajperem za czasów mojej służby w wojsku. Po jednej akcji po prostu zniknęła i od tamtej pory nie miałem z nią kontaktu. Szybko się przywitaliśmy. Ja oczywiście wszystkim zaskoczony - oni jakby wykonywali codzienne zlecenie. Zaraz potem dołączył do nas osiemnastolatek, który okazał się być Koziorożcem 29


Projekt gimnazjalny

najmłodszym

członkiem

Stworzeni z wyobraźni…

brygady

rozpoznawczej

prowadzonej

przez

Adama.

Zawsze fascynował mnie jego upór i wytrwałość. Za to go podziwiałem i uwielbiałem. Już chciałem zapytać, o co w tym wszystkim chodzi, ale nie dali mi dojść do słowa. Zamiast tego wręczyli karabin i ciepłą kurtkę. Dostałem również plecak z pełnym wyposażeniem. Wiedziałem jednocześnie, że ktoś jeszcze, oprócz Skarabeusza potrzebuje Kości. Zacząłem wątpić, czy list, który czytał Skarabeusz, był prawdziwy. Przecież Adam nigdy nie pisał listów. Z drugiej strony - gdyby to było możliwe, na pewno byłby z nami. Czasem nawet chciałem do niego zadzwonić. Brakuje mi go. …………………………………………………………………………………… Siedzimy w helikopterze: ja, Szerszeń, Koziorożec i Ludmiła. Lecimy dość długo, ale wcale mi to nie przeszkadza. Z niewielkiego okienka patrzę z góry na świat. Mimo powagi sytuacji jestem zauroczony. Promienie słońca przebijają się gdzieś między chmurami. Niektóre z obłoków rzucają złowrogie cienie na ziemię. Widzę ogromne połacie iglastych lasów, pokryte pięknymi czapami śniegu. Kiedy wpatruję się w nie bardziej intensywnie, spostrzegam potężne skały, a w nich jakieś jamy, być może głębokie jaskinie. Mam chwilę, żeby się zatrzymać, skupić na urodzie świata, jaki mnie otacza. Nigdy nie byłem romantykiem ani wielbicielem przyrody, lecz temu wszystkiemu, co teraz widzę, należy się podziw. Znienacka moje myśli przerwa potężny grzmot. Nagle zaczyna padać śnieg. Za oknem już nic nie widać. Robi się szaro i nieprzyjemnie. - Słuchajcie! - wrzasnął Szerszeń - Burza przybiera na sile, jest coraz ciemniej, przygotujcie się do skoku, inaczej nie przeżyjemy. I wcale nie przesadzam! - Mamy skakać w drzewa?! Czy to na pewno dobry pomysł ?! - odkrzyknęłą mu Ludmiła. - Lecimy do najbliższej polany, nie ma innego wyjścia, wiatr jest zbyt silny! - wrzasnął Szerszeń, próbując przekrzyczeć wichurę. Skaczemy. Nie boję się, już nieraz to robiłem. Spadochron się rozkłada. Czuję rwący, zimny wiatr, który spycha mnie coraz bardziej z linii lotu. Zaczynam się martwić, że mogę wylądować wśród gałęzi drzew. - To byłoby bardzo niefortunne. Dobrze, gdyby zakończyło się jedynie połamaniem kończyn - myślałem. Udało się! Lądujemy, ale wcale nie czuję się pewniej na tym odludziu z ludźmi, którym sam nie wiem, czy mogę do końca zaufać. W drodze do nieznanego mi jak dotąd miejsca, dowiedziałem się, że za wszystkim niecnymi czynami stoi Skarabeusz i że ktoś mnie potrzebuje. Więcej informacji miałem uzyskać na miejscu.

30


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Jest bardzo ciemno, na szczęście mamy ze sobą latarki. Ruszamy do bazy, zwanej Błękitnym trójkątem. Wreszcie wyczerpani docieramy na miejsce. Wnętrze schronu nie zapowiada zbyt wielkich luksusów. Ściany porasta mech. Wąskim korytarzem dochodzimy do dużego pomieszczenia wykutego w skale. Takie budowle już teraz nie powstają. Zapewne to miejsce pamięta czasy zimnej wojny. W sali widać mnóstwo komputerów i różnego rodzaju elektronicznych urządzeń. Moją uwagę przykuwa grupka ludzi zgromadzona przy wielkim monitorze. Od razu ruszamy w tamtą stronę. Gdy Szerszeń się odzywa, wszyscy naraz zwracają się do nas. Rozpoznaję bardzo wiele twarzy moich przyjaciół z wojska. Nie mogę uwierzyć w to, co widzę - mam przed sobą cały oddział Kości. Z tłumu wychodzi mężczyzna w zniszczonym mundurze dowódcy. Mundurze mojego dowódcy. To jest Adam. Uśmiecha się i mówi: - Ktoś bardzo nie chciał, abym był tu z wami. Szkoda, że nie wiedział, co robi, zadzierając z Kośćmi…

31


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

KWIECIEŃ 2017

ZŁY SEN POWIEŚĆ MŁODZIEŻOWA z kartką z pamiętnika

Nie wiem, gdzie jestem. Moje powieki są tak ciężkie, że trudno mi je podnieść. Czuję się słaby, nie daję rady nawet podnieść głowy… moja głowa, o rany, jak ona mnie boli. Słyszę pikające odgłosy jakichś urządzeń, ale czy to możliwe, żeby w pustym i przerażający bunkrze, mieściły się jakiekolwiek dziwne maszyny? A może to jakieś narzędzia tortur... muszę się uwolnić. No dalej otwórz oczy. Dasz radę po prostu to zrób… Powoli udaje mi się osiągnąć swój cel. Nie widzę jednak nic oprócz białego światła. Czyżbym był martwy?! Nie, to niemożliwe! Ratunku! Coś mnie oślepia, przecież wcześniej było ciemno! Co się dzieje? Ja nic nie złego nie zrobiłem! 32


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Gdzieś z oddali docierają do mnie słowa: - Siostro, proszę podać pacjentowi lek na uspokojenie... Dzień dobry młody człowieku, widzę, że już się obudziłeś, ale na razie musisz jeszcze trochę odpocząć, przeszedłeś gruntowne płukanie żołądka. Moje powieki znów są zbyt ciężkie, zasypiam… - Igor, Igor… słyszysz mnie? - dociera do mnie spokojny męski głos. Czuję, że powoli odzyskuję świadomość. - Jak się czujesz? Trudno mi uwierzyć, że to zrobiłeś, ale jak, już lepiej? Boże, jak to dobrze, że do mnie wtedy zadzwoniłeś. Nie wiem, do czego mogłoby dojść… i wolę o tym nie myśleć. - Patryk?! Że co? O co ci chodzi?! I gdzie ja w ogóle jestem?! - Jak to, nic nie pamiętasz? Przedwczoraj nawaliłeś się w nocnym klubie i zadzwoniłeś do mnie. Wygadywałeś jakieś bzdury o piramidzie i ludziach w maskach. Miałeś taki dziwny głos. Stwierdziłem, że jesteś pijany, więc pojechałem do knajpy, która była najbliżej twojego mieszkania. - Nie mogę w to uwierzyć. Ja, ja... nic nie pamiętam… Miałem bardzo przerażający sen... Myślałem, że to wszystko dzieje się naprawdę. - Przepraszam, ale muszę już iść, poza tym twoja mama chce do ciebie zajrzeć. Cześć, zdrowiej szybko. - Cześć - odpowiadam wciąż zdezorientowany. O mój Boże. Teraz czeka mnie rozmowa z mamą. To będzie chyba najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. Znowu ją zawiodłem, wszystko znowu zepsułem, znowu... znowu…, ale czy na pewno? - Synku, jak się masz?- zapytała mnie, niepewnie się uśmiechając. - Strasznie mnie wystraszyłeś, ale nie martw się, jakoś wszystko się poukłada. Nie mogę w to uwierzyć. Moja mama na mnie nie nawrzeszczała?! - Bo widzisz syneczku, ja coś zrozumiałam i to dzięki twojemu ojcu… To było dla mnie trudne - znaczy nasze rozstanie, ja nie umiałam sobie z tym poradzić, nie wiedziałam, jak mam ogarnąć życie, które mnie czeka: dom, twoje sprawy, pracę. Chcę ci obiecać jedno wszystko się zmieni, a ja już się zmieniłam… - usłyszałem wzruszoną mamę. - To jest kartka z pamiętnika twojego ojca, on mieszka w Australii, w Sydney. Wiem... nigdy ci tego nie mówiłam... Ma drugą żonę i trójkę dzieci… Nie chciałam się z nim widzieć, więc nie pozwoliłam mu przyjechać, gdy się dowiedział o tym, co zrobiłeś. Za to przysłał coś dla ciebie. Proszę, jeśli chcesz - przeczytaj. 33


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Zszokowany całą tą rozmową przytaknąłem tylko i przytuliłem swoją mamę z całych sił. Oboje zaczęliśmy płakać, nie mogąc wytrzymać całego tego napięcia. - Kocham cię mamo - szepnąłem przez łzy. - Ja ciebie też synku. Ja ciebie też. ……………………………………………………………

8 kwietnia 2014 Nie mogę już tak dłużej. Ta sytuacja mnie dobija. Mam dość ciągłych kłótni i wyrzutów. "Nie wstawiłeś prania... Nie pozmywałeś naczyń.... Przecież mówiłam ci wyjeżdżam i masz zająć się Igorem..." Po prostu to mnie przerasta. Ona nie jest już tą kobietą, w której się zakochałem. Zmieniła się, więcej czasu poświęca pracy niż rodzinie. A przecież ja też chciałbym chwilę odpocząć, spędzić z nią miły wieczór we dwoje. Zamiast tego ciągłe pretensje. Podjąłem ostateczną decyzję. Chcę rozwodu.

21 maja 2014 Podjąłem kolejną ważną decyzję. Zaczynam nowe życie. Pamiętam, zawsze marzyłem o wyjeździe do Australii. Wiem, że moje młodzieńcze marzenie wkrótce się spełni. Jestem pewien, tak! Jedyną osobą, za którą będę tęsknił, będzie mój syn. Pragnę go ze sobą zabrać, ale wiem, że nie mogę. Lidia wygrała, a ja odpuściłem. Wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Ehhhh... Mam tylko do siebie żal, że go zostawiam, nie chcę tego robić, ale muszę.

15 lipca 2016 Nie mogę w to uwierzyć! Zostałem ojcem! Urodziła mi się śliczna córeczka. Jestem taki szczęśliwy. Ma na imię Amy. Jestem taki dumny… Wciąż jednak przypominam sobie moment, kiedy urodził się Igor. Byłem wtedy taki młody. Razem z Lidią byliśmy szczęśliwym małżeństwem, ale teraz to przeszłość. Mimo wszystko nie mogę sobie wybaczyć, że go zostawiłem. Tak bardzo go kocham. Czasami zastanawiam się, czy lubi piłkę nożną tak bardzo jak ja, czy jest do mnie podobny, czy ma już dziewczynę. Wiem, że powinienem był o niego walczyć, ale niestety nie cofnę czasu. Mam nadzieję, że kiedyś się z nim zobaczę. …………………………………………………………… Nareszcie w domu, z mamą która znowu zaczęła być MAMĄ.

34


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Po pobycie w szpitalu wyjechaliśmy na kilka dni nad morze. To były piękne, szczęśliwe chwile. Będąc jeszcze na szpitalnym łóżku, przeczytałem kartki z pamiętnika taty i postanowiłem mu wybaczyć. Nie mam już do niego żalu i… jest mi z tym dużo lepiej. A teraz - już całkiem spokojny - pójdę na spacer, jest piękna pogoda. Ada? To… ona? Nie odwiedziła mnie w szpitalu, ale widzę, że idzie w moją stronę… Może też przyszła pospacerować? - Hej - przywitałem się. - Cześć - wymamrotała Ada. - Coś się stało? - zapytałem. - Tak, muszę z tobą porozmawiać, usiądźmy. - Okej - odpowiedziałem, nie wiedząc czego się spodziewać. - Posłuchaj, ja nie chciałam tego robić… - Czego? - No bo wiesz… to… to ja ukradłam twój sprzęt, znaczy z moim starszym bratem. - Co?! Ale dlaczego, po co, Ada...Ty? Jak mogłaś?! - Nikt nigdy nie miał się o tym dowiedzieć, ale tobie muszę zaufać. Zdradzę ci moją wstydliwą tajemnicę: mój ojciec pije, a matka nie żyje od kilku lat. Musimy z bratem utrzymać dwójkę młodszego rodzeństwa. Ja musiałam, ale wcale nie chciałam tego robić, ja wiem, nie powinnam…- odrzekła, drżącym głosem. - Skąd miałaś klucze do mojego mieszkania? - Ukradłam ci je z plecaka. Widziałam, że miałeś zapasowe, to ułatwiło całą sprawę. - Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! Ufałem ci i naprawdę cię polubiłem! - Wiem, że nie będziesz chciał być moim przyjacielem, ale mój brat zdobył przedwczoraj pracę i postanowiliśmy oddać ci pieniądze. Może to w jakiś sposób sprawi, że nie będziesz mnie nienawidził. - Nie wiem… muszę to wszystko przemyśleć. - Rozumiem…- uśmiechnęła się smutno i odeszła.

35


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

MAJ 2017

POWRÓT DO DOMU POWIEŚĆ MARYNISTYCZNA z charakterystyką

Z głębi oceanu wynurzyło się potężnie umięśnione cielsko potwora. Przerażony Manolin nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Sparaliżowany wpatrywał się w straszliwe ślepia bestii. Zwierzę miało olbrzymią głowę krokodyla, z której złowieszczo sterczały zęby rekina. Całe pokryte było niby zbroją przypominającą pancerz skarabeusza. Jego długie i oślizgłe macki, wyglądające jak macki meduzy, wiły się bezwładnie w konwulsjach. Wyglądało to okropnie i przyprawiło Manolina o mdłości. Najdziwniejszy był jednak jego nieproporcjonalny ogon ryby, który w ogóle nie pasował do reszty jej ciała. 36


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Po chwili rozbitkowie usłyszeli odgłos, jakby trzasku gałęzi. Odwrócili się i spostrzegli Stefana, który powoli przeobrażał się w równie dziwnego stwora. Z małego zwierzątka stał się w agresywną zwierzyną. Jego kończyny wydłużyły się a cielsko zdawało się być ogromne. Oba stwory patrzyły na siebie, żądne krwi i walki. Ich oczy spotkały się. Po chwili rzuciły się na siebie, gryząc i drapiąc ostrymi pazurami. Walka była zacięta i bezlitosna. Wilkomir i Manolin wpatrywali się w tę scenę oniemieli ze zdumienia. Stefan zaczął tracić kontrolę nad sytuacją, z minuty na minutę coraz bardziej słabł. Rozbitkowie, widząc co się dzieje, nie czekali ani chwili dłużej. Zaczęli mocniej wiosłować. Z każdą chwilą coraz bardziej oddalali się od szamoczących dzikich potworów. Mimo ich usilnych starań nad tratwą przejął władanie prąd morski. Jedyne co mogli zrobić, to mocno trzymać się swojej “łódeczki”. Gdy odwrócili się, aby zobaczyć co u Stefana, okazało się, że ich przyjaciel nie żyje. Po kilku godzinach tułaczki dotarli do niewielkiej wyspy. Na plaży zauważyli małą łódkę. Bez chwili wahania postanowili ją przeszukać. Niestety nie było w niej niczego, oprócz starych, struchlałych wioseł. Wyczerpani długą podróżą postanowili odpocząć. Następnego dnia uczcili pamięć Stefana, budując dla niego mały pomnik na jednym ze zboczy góry. - To co teraz robimy? - zapytał Manolin. - Powinniśmy przeszukać wyspę. Może uda nam się znaleźć coś wartościowego - odrzekł Wilkomir. - A jeśli nie jesteśmy sami na tej wyspie? - Manolin spojrzał z niepokojem w las, który mógł kryć wszystko co niebezpieczne i groźne. …………………………………………………………… Przedzierali się przez gęstwinę lasu. Nie było to jednak takie proste. Dżungla wcale nie zamierzała się przerzedzać wręcz przeciwnie - robiła się coraz gęstsza. Powoli zaczęły opuszczać ich siły. Nagle ni stąd ni zowąd spostrzegli ukrytą między drzewami ścieżkę. Uradowani tym znaleziskiem odzyskali siły i co najważniejsze - nadzieję. Podążanie ścieżką było znacznie łatwiejsze niż brnięcie przez las. Po chwili zauważyli coś co znacznie różniło się od reszty topografii. Ich oczom ukazały się najprawdziwsze posążki wykonane z jasnego drewna. Tak ich zdziwił ten fakt, że przystanęli na chwilę. Ale zaraz potem - jakby w gorączce - zaczęli poszukiwać innych oznak życia. I znaleźli… znaleźli mała chatkę po środku piaszczystej plaży. Była ona ogrodzona bambusowym płotkiem. Pomyśleli, że muszą się znajdować po drugiej stronie wyspy. Fakt, że ten ląd nie jest bezludny, ogromnie ich ucieszył. Postanowili zapukać do drewnianych drzwi, jednak nikt nie otwierał. 37


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Po chwili usłyszeli głos dochodzący z wnętrza domu. - Wchodzić! Kogo to fale morskie do mnie przywiodły? - Jesteśmy rozbitkami z Morskiego Smoka - odpowiedzieli. Przeszli przez próg. Ich oczom ukazał się obraz pięknego hawajskiego domku. Idealnie urządzone wnętrze skrywało regał i maleńki piecyk, przy którym stał bujany fotel. Siedział w nim straszy mężczyzna palący cygaro. - Dzień dobry, co wy tu robicie? Nie spodziewałem się gości. Nikogo się nie spodziewałem. To moja wyspa! - Bardzo przepraszamy za najście, ale jesteśmy naprawdę zmęczeni i wyczerpani, dawno nic nie jedliśmy - powiedział Wilkomir, spoglądając na soczystą brzoskwinię leżącą w salaterce. - Skoro tak - siadajcie. Możecie tu przenocować. - Kim pan w ogóle jest? Co pan robi na wyspie odciętej od całego świata? - Kim jestem? Dlaczego tu jestem? Ciężko to stwierdzić... Ale opowiem wam wszystko, co sam pamiętam. Powiem wam dlaczego tutaj jestem, czemu tu przybyłem i po co zostałem... Dawno nie miałem okazji na rozmowy... - kapitan zamyślił się i zaczął opowieść: - Nazywam się Kapitan Nemo i mam 50 lat. Spędziłem na tej wyspie połowę swojego życia i muszę przyznać jestem z nią bardzo zżyty... Dawno temu, kiedy byłem młodym angielskim marynarzem, udałem się w niebezpieczny rejs… rejs, który na zawsze zmienił moje życie. Straciłem całą załogę. Mimo to nadal trzymałem kurs i płynąłem przez okropny sztorm. Po wielu miesiącach tułaczki dopłynąłem na tą wyspę. Nie potrafiłem wrócić do domu i zostałem na morzu. Nie umiałem sobie poradzić ze stratą tak wielu przyjaciół i od tamtej pory z nikim nie utrzymywałem kontaktu. Aż do teraz. Siedzę w swojej chatce, mam dziurawe spodnie, starą koszulę wyblakłą ze starości, moje włosy nie są już tak kruczoczarne jak kiedyś. A moje ciało coraz mniej przypomina ciało młodego, silnego marynarza. Moja twarz przedstawia lata cierpienia, ciągłej udręki. Mam wiecznie podkrążone oczy oraz ręce, które czasem odmawiają posłuszeństwa. Za młodu byłem marzycielem. Chciałem opłynąć cały świat, odkryć nowe lądy i stać się legendą mórz. Byłem bardzo ambitny i robiłem wszystko, by spełnić swe marzenia. Moi bliscy tego nie rozumieli. Uważali, że zachowuję się jak dziecko zamiast stać się dorosłym i odpowiedzialnym mężczyzną. Wszyscy uważali mnie za szaleńca. Nie słuchałem ich, byłem zbyt lekkomyślny i wyruszyłem na tę durną wyprawę. Chciałem pokazać wszystkim, że się mylą, ale to ja byłem w błędzie. Po tym jak straciłem całą załogę i wylądowałem na tej wyspie, zrozumiałem to.

38


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Kapitan przerwał na chwilę. Podszedł do regału, po czym otworzył szafkę zamkniętą na klucz. Wyjął z środka butelkę whisky i z powrotem usiadł na bujanym fotelu. Nalał do szklanki porcję trunku, wziął duży łyk i wrócił do opowieści. - Jestem do niczego. Moi rodzice mieli rację. Powinienem zostać w Anglii i znaleźć jakąś pracę. Wróciłbym do nich, ale nie mogę znieść myśli, że ich zawiodłem. Nie mógłbym im przyznać, że mieli rację. A tak naprawdę to nawet nie wiem, czy jeszcze żyją... Teraz jedyne co mi pozostało to ta chatka i mój kochany statek… - Zaraz, zaraz… - przerwał mu Manolin - Kapitanie, ty masz statek?! - No tak. Zacumowałem go niedaleko stąd i ukryłem, by nikt go nie znalazł. - W jakim jest stanie?- spytał Wilkomir - Będziemy mogli nim wrócić do domu? - Jasne. Mój statek jest najlepszy - odpowiedział z dumą starszy mężczyzna. - W takim razie, kiedy wyruszamy? …………………………………………………………… Kapitan sprawiał wrażenie szczęśliwego. Zgodził się popłynąć aż do samego Gdańska. Podróż przebiegała spokojnie. Po kilku tygodniach podróży w końcu dotarli do celu. - Dziękujemy ci, kapitanie. Choć jestem starym i doświadczonym już żeglarzem, wiem, że gdyby nie twoja pomoc, zginęlibyśmy- powiedział z uśmiechem Manolin. - Jesteś wspaniałym człowiekiem, wzorem dla młodszych, żądnych przygód ludzi... Niczego nie żałuj, nie mów, że zmarnowałeś życie - z pewnością jeszcze wiele dobrego przed tobą i tylko od ciebie zależy, jak wykorzystasz czas, który został ci dany. Pamiętaj: Fortuna kołem się toczy... - A może zostałbyś z nami. Przydałby się nam tak doświadczony kapitan - wtrącił nieśmiało Wilkomir. - Yyyy. Wiecie panowie, było miło, ale ja mam swoją wyspę. - W takim razie powodzenia - rzekł bosman. - Wzajemnie - odparł kapitan Nemo.

39


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

CZERWIEC 2017

KONIEC I POCZĄTEK POWIEŚĆ OBYCZAJOWA ze streszczeniem

Błażej stanął pod blokiem Igi. Był bardzo zdenerwowany i nie wiedział, co robić. Miał mętlik w głowie. Nie miał pojęcia, co powinien myśleć o tym, co wydarzyło się w jego życiu w ostatnim czasie.

Chciał sobie wszystko poukładać. Próbować zrozumieć,

co się właściwie dzieje. Postanowił pójść na spacer do pobliskiego parku. Przez kilka następnych godzin włóczył się bez celu, obserwując tętniące życiem miejsce w środku miasta. Przechodząc obok stawu, zauważył stado łabędzi. Nie zatrzymał się. Szedł dalej. Na jednej z ławek siedziała starsza kobieta z małą dziewczynką. Kątem oka spostrzegł, że karmiły gołębie. Nagle na twarzy dziewczynki zauważył uśmiech. Dziecko wyciągnęło rękę, próbując coś pokazać. Błażej powędrował wzrokiem w tamtym kierunku i ujrzał piękną, rudą wiewiórkę. Uśmiechnął się pod nosem i ruszył dalej. Po kilkunastu minutach dotarł na boisko, na którym kiedyś spędzał tak wiele czasu. Był wtedy bramkarzem w szkolnej drużynie. Z dumą nosił koszulkę z numerem 3. W ciągu kilku sekund wróciło do niego tak wiele wspomnień. Był wtedy taki szczęśliwy. Spojrzał

40


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

na wieczorne niebo, jakby łudził się, że znajdzie tam odpowiedzi. Położył się na trawie, wpatrując się w księżyc i pogrążył się w przemyśleniach. Wszystko zaczęło się od tamtego dnia… dnia, w którym wpadłem na Igę. A może Klarę? Sam już nie wiem, jak mam o niej mówić. Okazało się, że była moją przyjaciółką z dzieciństwa, za którą tak bardzo tęskniłem. Byłem wtedy taki szczęśliwy. Miałem się z nią spotkać po szkole. Kupiłem jej wtedy bukiet konwalii. Wiedziałem, że je uwielbia. A potem ten wypadek… przez następne cztery lata byłem w śpiączce. Iga odwiedzała mnie każdego dnia, wmawiając mi, że mnie nie zna. Ale z czasem wszystko sobie przypomniałem. Pomimo czasu, który straciłem, postanowiłem wrócić do szkoły... A potem - razem z Igą poszliśmy do Domu Kultury na koncert Nirvany... Na lekcji geografii poznałem Karolinę... Po powrocie do domu okazało się, że ktoś nas okradł, a kilka dni później się wyprowadziliśmy... Któregoś dnia w autobusie spotkałem Karolinę... Okazało się, że przez przypadek wzięła mój e- bilet. Napisała do mnie list z prośbą o spotkanie. Wtedy odżyły we mnie wszystkie uczucia, jakimi ją darzyłem. Spotkaliśmy się następnego dnia.. Czy już wtedy coś kombinowała? Czy to wszystko, co się później stało, było częścią jakiegoś misternego planu? Jak mogłem być tak głupi i ślepo wierzyć we wszystko, co mi mówiła? W dniu naszego spotkania spłonęło moje mieszkanie... Ale wtedy Karolina zaproponowała mi, żebym zamieszkał u niej. Byłem jej bardzo wdzięczny. Teraz jednak wiem, że nie powinienem się zgodzić. Następnego dnia dziewczyna zniknęła, a ja nie miałem zielonego pojęcia, gdzie może być. Kiedy znalazłem ją w gabinecie mojego szefa… nie mogłem w to uwierzyć. Myślałem, że coś dla niej znaczę. Byłem w błędzie. Chciałem z nią o tym porozmawiać, ale wszystkiego się wyparła. Czułem się taki zagubiony. Nie wiedziałem, w co wierzyć. A potem straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem, znalazłem tę dziwną kartkę. Wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej. Iga miała mi wszystko wyjaśnić na naszym spotkaniu, ale jedyną rzeczą, jakiej się dowiedziałem było to, że tak naprawdę nazywa się Klara i pracowała w jakiejś firmie. Potem uciekła, zostawiając mnie bez odpowiedzi. Śledziłem ją, chcąc się czegoś dowiedzieć, ale zamiast tego wpakowałem się w jeszcze większe bagno. Na szczęście udało mi się uciec Klarze i jej przerażającej znajomej. Teraz jestem kompletnie zagubiony. Mam dość tego wszystkiego: fałszywych znajomych, tajemnic i spisków. Nie obchodzi mnie, o co w tym wszystkim chodzi. Jedyne o czym teraz marzę, to by się wyspać i zapomnieć o tym, co się stało. 41


Projekt gimnazjalny

Stworzeni z wyobraźni…

Następnego ranka Błażej zobaczył w wiadomościach szokującą informację. Iga się powiesiła. Nie mógł znieść tej myśli. Może i ją nienawidził za to co mu zrobiła, ale nigdy nie życzyłby jej śmierci. Postanowił wyjechać. ………………………………………………………………………………………………… Wysiadł z samochodu i poszedł do restauracji, w której miał spędzić wieczór ze swoją ukochaną. Właśnie dzisiaj postanowił jej się oświadczyć. Zaprosił ją na romantyczną kolację do najlepszej restauracji w mieście. Był strasznie zestresowany. Bał się, że kobieta odmówi. Kolacja przebiegała wspaniale... aż wreszcie nadszedł moment, w którym Błażej miał zadać to jedyne, najważniejsze w jego dotychczasowym życiu pytanie... Na szczęście jego wybranka powiedziała TAK. Po tak wielu problemach Błażej w końcu miał być szczęśliwy. Zaczynał wszystko od nowa.

42


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.