Czas lata przemija, przynajmniej w Europie. Dlatego tym bardziej sięgajcie po Magazyn i dzielcie się nim ze znajomymi. Warto mieć pozytywną odskocznię i zanurkować choćby wirtualnie.
A Ci z nas, którzy nurkują, wiedzą jak relaksująco wpływa na nas woda, gdy wreszcie znajdziemy się pod nią.
Dlatego nim zagłębicie się w tym, co dla Was przygotowaliśmy, przeczytajcie pierwszy artykuł, rozpoczynający to wydanie.
Mega odkrycia w Jeziorze Lednickim w Polsce. W tym miecz z krzyżem ze złota, inkrustowany srebrem topór, włócznie, groty, bełty i inne. A na to wszystko fragmenty mostu z czasu zanim powstało państwo polskie. Niesamowite artefakty w skali europejskiej i światowej. Cieszy nas to tym bardziej, że wśród odkrywców jest nasz redakcyjny kolega, Mateusz Popek. Gratulujemy!
Perfect Diver, od początku swojego zaistnienia, działa pro eco na rzecz Planety Ziemia. Wielokrotnie uczestniczyliśmy w sprzątaniu różnych akwenów wodnych (w roku 2020, po podpisaniu listu intencyjnego z Fundacją Nasza Ziemia, jeden z Wielkich Finałów Akcji odbył się, dzięki nam, nad Jeziorem Strzeszyńskim w Poznaniu), pisaliśmy o mikroplastiku, wyrażaliśmy dezaprobatę dla delfinariów i sprzeciwialiśmy się odcinaniu płetw rekinom, by ugotować na nich zupę.
Właśnie rekiny, te wspaniałe zwierzęta morskie, znajdujące się prawie na końcu łańcucha pokarmowego, znikają… Problem jest bardzo poważny. Wzbudzający emocje tekst Laury Kazimierskiej oraz fotorelacja Karoliny Sztaby dobitnie pokazują, jak to wygląda na jednym z największych tego typu targów rybnych na Świecie.
W bieżącym numerze mamy dla Was wiele ciekawych tematów. Na naszych łamach debiutuje fotograficznie Grzegorz Białas pokazując magiczną kopalnię Christine, o której napisała Irena Kosowska.
A na samym już prawie końcu, bardzo dobry tekst o rżnięciu…
Zobaczcie sami, zapraszam. A jeśli chcecie wspomóc redakcję, wpłacajcie donacje. Numer papierowy można zamawiać: preorder@perfectdiver.com
Lednica 2020 z mega odkryciami
Sardynia. Północny zachód, Alghero
Tremiti Islands
okieM żóŁtodzioba
podróże planeta zie M ia
Bezpieczeństwo i sytuacje awaryjne w wodzie
Nurkowa Chorwacja. Poza utartym szlakiem
Jezioro Głębokie koło Międzyrzecza
wiedza archeologia
Podróżujący nurek, część 2
Czubaci nurkowie
Tasza – fotoreportaż
Bałtyckie koniki morskie
Ryba warta więcej niż złoto
Sprzątanie świata
Wydawca perfect diver Wojciech Zgoła ul. Folwarczna 37, 62-081 Przeźmierowo redakcja@perfectdiver.com
redaktor naczelny felietonistka archeologia podwodna freediving fotograf publicysta, fotograf tłumacze języka angielskiego
opieka prawna projekt graficzny i skład
Wojciech Zgoła Irena Kosowska
Mateusz Popek
Agnieszka Kalska Jakub Degee
Bartosz Pszczółkowski
Agnieszka Gumiela-Pająkowska Arleta Kaźmierczak
Reddo Translations Sp. z o.o.
Adwokat Joanna Wajsnis
Brygida Jackowiak-Rydzak
magazyn złożono krojami pisma Montserrat (Julieta Ulanovsky)
Open Sans (Ascender Fonts) Spectral (Production Type)
dystrybucja centra nurkowe, sklep internetowy preorder@perfectdiver.com
ISSN 2545-3319 www.perfectdiver.com
fotografia na okładce Bartosz Pszczółkowski model Pławikonik (Hipocampus Sp.) miejsce
Capo Galera Bay, Alghero Sardynia, Włochy
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów lub ich części, kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.
Podoba Ci się ten numer magazynu, wpłać dowolną kwotę! Wpłata jest dobrowolna.
PayPal.Me/perfectdiver
Wojciech Zgoła
Często powtarza, że podróżuje nurkując i to jest jego motto. W 1985 roku zdobył patent żeglarza jachtowego, a dopiero w 2006 zaczął nurkować. W kolejnych latach doskonalił swoje umiejętności uzyskując stopień Dive Mastera. Zrealizował blisko 650 nurkowań w różnych warunkach klimatycznych. Od 2007 roku fotografuje pod wodą, a od 2008 również filmuje. Jako niezależny dziennikarz opublikował kilkadziesiąt artykułów, głównie w czasopismach poświęconych nurkowaniu, ale nie tylko. Współautor wystaw fotograficznych w kraju i za granicą. Jest pasjonatem i propagatorem nurkowania. Od 2008 roku prowadzi swoją autorską stronę www.dive-adventure.eu. Na bazie szerokich doświadczeń, w sierpniu 2018 stworzył nowy Magazyn Perfect Diver
MateusZ popek
„Moja pasja, praca i życie znajdują się pod wodą” Nurkuje od 2009 roku. Od 2008 roku chodzi po jaskiniach. Z wykształcenia archeolog podwodny. Uczestniczył w licznych projektach w Polsce i za granicą. Od 2011 zajmuje się nurkowaniem zawodowym. W 2013 uzyskał uprawnienia nurka II klasy. Ma doświadczenie w pracach podwodnych zarówno na morzu jak i śródlądziu. Od 2013 nurkuje w jaskiniach, zwłaszcza w górskich, a od 2014 jest instruktorem nurkowania CMAS M1. W czerwcu 2020 obronił doktorat z archeologii podwodnej.
Regionalny Manager Divers Alert Network Polska, Instruktor nurkowania i pierwszej pomocy, nurek techniczny i jaskiniowy. Zakochana we wszystkich zalanych, ciemnych, zimnych, ciasnych miejscach oraz niezmiennie od początku drogi nurkowej – w Bałtyku. Realizując misje DAN, prowadzi cykl prelekcji „Nurkuj bezpiecznie” oraz Diving Safety Laboratory, czyli terenowe badania nurków do celów naukowych.
Polski fotograf, zdobywca nagród i wyróżnień w światowych konkursach fotografii podwodnej nurkował już na całym świecie – z rekinami i wielorybami w Południowej Afryce, z orkami za północnym kołem podbiegunowym, na Galapagos z setkami rekinów młotów i z humbakami na wyspach Tonga. Bierze udział w specjalistycznych warsztatach fotograficznych. Nurkuje od 27 lat, zaczął w wieku lat 12 – jak tylko było to formalnie możliwe. Jako pierwszy na świecie użył aparatu Hasselblad X1d-50c do podwodnej fotografii super macro. Niedawno, na odległym archipelagu Chincorro na granicy Meksyku i Belize, zrobił to ponownie, podejmując udaną próbę sfotografowania oka krokodyla obiektywem makro z dodatkową soczewką powiększającą, co jest największym na świecie zdjęciem oka krokodyla żyjącego na wolności (pod względem ilości pixeli, wielkości wydruku, jakości).
agniesZka kalska
„Nie wyobrażam sobie życia bez wody, gdzie w wolnym ciele doświadczam wolności ducha”.
● założycielka pierwszej w Polsce szkoły freedivingu i pływania – FREEBODY,
● instruktorka freedivingu Apnea Academy International i PADI Master Freediver,
● rekordzistka świata we freedivingu (DYN 253 m),
● rekordzistka i mistrzyni Polski, członkini kadry narodowej we freedivingu 2013–2019,
● finalistka Mistrzostw Świata we freedivingu 2013, 2015, 2016 oraz 2018,
● multimedalistka Mistrzostw Polski oraz członkini kadry narodowej w pływaniu w latach 1998–2003,
● pasjonatka freedivingu i pływania.
bartosZ psZcZółkoWski
Tak się nazywam i pochodzę z Poznania. Z wodą związany jestem praktycznie od urodzenia a z nurkowaniem, odkąd nauczyłem się chodzić. Pasję do podwodnego świata zaszczepił mi dziadek, ***instruktor CMAS zabierając mnie w każdej wolnej chwili nad jeziora. Pierwsze uprawnienia zdobyłem w 1996 roku. Rok później pojechałem do Chorwacji i dosłownie zwariowałem na widok błękitnej wody, ośmiornic i kolorowych rybek;) Kupiłem swój pierwszy aparat pod wodę – Olympus 5060 i zacząłem przygodę z podwodną fotografią. Swoje doświadczenie nurkowe nabywałem na Wyspach Kanaryjskich, Sardynii, Norwegii, Malediwach i w polskich jeziorach. Obecnie jestem instruktorem Padi oraz ESA, szkolę w Europie zapaleńców nurkowych i przekazuję swoją pasję innym. Wszystkich miłośników podwodnego świata i fotografii zapraszam na Beediver (FB) – do zobaczenia.
irena kosoWska
jakub degee
Wojciech a. filip
Ma na swoim koncie ponad 8000 nurkowań. Nurkuje od ponad 30 lat, a w tym od ponad 20 lat jako nurek techniczny. Jest profesjonalistą z ogromną wiedzą teoretyczną i praktyczną. Jest instruktorem wielu federacji: GUE Instructor Mentor, CMAS**, IANTD nTMX, IDCS PADI, EFR, TMX Gas Blender. Uczestniczył w wielu projektach i konferencjach nurkowych jako lider, eksplorator, pomysłodawca czy wykładowca. Były to między innymi Britannic Expedition 2016, Morpheus Cave Scientific Project on Croatia Caves, GROM Expedition in Narvik, Tuna Mine Deep Dive, Glavas Cave in Croatia, NOA-MARINE. Zawodowo jest Dyrektorem Technicznym w TecLine w Scubatech, a także Dyrektorem Szkolenia w TecLine Academy.
Absolwentka Geografii na Uniwersytecie Wrocławskim, niepoprawna optymistka… na stałe z uśmiechem na ustach! Do Activtour trafiła chyba z przeznaczenia… i została tu na stałe. Z zamiłowaniem codziennie spełnia ludzkie marzenia przygotowując wyprawy nurkowe na całym świecie, a sama nurkuje już… ponad połowę życia. Każdego roku eksploruje inny „kawałek oceanu” przypinając kolejną pinezkę na swojej nurkowej mapie świata! W zimie zamienia płetwy na ukochane narty i ucieka w Alpy. Przepis na życie? „Tylko martwy pień płynie z prądem – czółno odkrywców, płynie w górę rzeki!” anna@activtour.pl activtour.pl; travel.activtour.pl; 2bieguny.com
Absolwent dwóch poznańskich uczelni – Akademii Wychowania Fizycznego (specjalność trenerska – piłka ręczna) oraz Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, Wydziału Biologii (specjalność biologia doświadczalna). Z tą pierwszą uczelnią związał swoje życie zawodowe próbując wpływać na kierunek rozwoju przyszłych fachowców od ruchu z jednej strony, a z drugiej planując i realizując badania, popychając mozolnie w słusznym (oby) kierunku wózek zwany nauką. W chwilach wolnych czas spędza aktywnie – jego główne pasje to żeglarstwo (sternik morski), narciarstwo (instruktor narciarstwa zjazdowego), jazda motocyklem, nurkowanie rekreacyjne i wiele innych form aktywności, a także fotografia, głównie przyrodnicza.
Margita śliZoWska
vel „Syrenka”. Instruktorka nurkowania NAUI, EFR (pierwszej pomocy przedmedycznej) oraz ratownictwa tlenowego DAN. Aktorka i wokalistka. Kobieta wszechstronna.
Nurkowanie jest jej pasją oraz sposobem na pomaganie każdemu człowiekowi, z którym pracuje nad i pod wodą. Jej zdaniem nurkowanie to nie tylko eksploracja podwodnego świata. To również poznawanie i integracja z własnym „ja”, budowanie zaufania do siebie oraz sposób na rozwój umiejętności niezbędnych do pokonywania wszelkich problemów życiowych. Specjalistka ds. „trudnych” kursantów i dzieci. Właścicielka XDIVERS – Twoja Szkoły Nurkowania. Nurek trymiksowy, jaskiniowy i gas blender. Jej największą podwodną miłością są jaskinie, a nurkowym priorytetem – BEZPIECZEŃSTWO. margita@xdivers.pl, www.xdivers.pl
agata turoWicZ-cybula
Od dziecka marzyłam, żeby zostać biologiem morskim i udało mi się spełnić te marzenia. Skończyłam studia na kierunku oceanografia, gdzie od niedawna rozpoczęłam studia doktoranckie. Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się, kiedy miałam 12 lat. Kocham obserwować podwodne życie z bliska i staram się pokazać innym nurkom jak fascynujące są podwodne, bałtyckie stworzenia.
grZegorZ białas
Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się w roku 1998 w Stoczniowym Klubie Płetwonurków „Meduza", przy Stoczni Gdynia S.A. Tu wykonywałem prace podwodne: przeglądy kadłubów statków, czyszczenie śrub napędowych i inne. Od prawie 5 lat nurkuję na obiegu zamkniętym. Nurkuję na wrakach, w kamieniołomach, zalanych kopalniach czy jaskiniach. Od ponad roku fotografia podwodna stała się moją drugą pasją i staram się zabierać aparat wszędzie, gdzie tylko to możliwe, pokazując tym samym miejsca, które niewielu jest w stanie zobaczyć.
Na co dzień zajmuję się mechaniką oraz wykonuję prace spawalnicze przy budowie i remontach kutrów rybackich w Nederland. Tu również mieszkam od ponad 12 lat. Jako nurek jestem DM i posiadam certyfikaty CCR Cave, Full TMX CCR.
anna sołoducha
Wojciech jarosZ
Obecnie pracuje jako PADI Course Director w Trawangan Dive Centre na indonezyjskiej wysepce Gili Trawangan. Założycielka portalu Divemastergilis.
www.divemastergilis.com @divemastergilis Od ponad 7 lat mieszka i odkrywa podwodny świat Indonezji. Jest nie tylko zapalonym nurkiem technicznym, ale także twarzą platformy Planet Heroes oraz ambasadorem marki Ocean Mimic. Aktywnie przyczynia się do promowania ochrony koralowców i naturalnego środowiska ryb i zwierząt morskich, biorąc udział w projektach naukowych, kampaniach przeciw zaśmiecaniu oceanów i współpracując z organizacjami pozarządowymi na terenie Indonezji. @laura_kazi
Karolina Sztaba, a zawodowo Karola Takes Photos, jest fotografem z wykształcenia i pasji. Obecnie pracuje w Trawangan Dive Centre na malutkiej wyspie w Indonezji – Gili Trawangan, gdzie zamieszkała cztery lata temu. Fotografuje nad i pod wodą. Oprócz tego tworzy projekty fotograficzne przeciw zaśmiecaniu oceanów oraz zanieczyszczaniu naszej planety plastikiem („Trapped”, „Trashion”). Współpracuje z organizacjami NBO zajmującymi się ochroną środowiska i bierze aktywny udział w akcjach proekologicznych (ochrona koralowca, sadzenie koralowca, sprzątanie świata, ochrona zagrożonych gatunków). Jest również oficjalnym fotografem Ocean Mimic – marką tworzącą stroje kąpielowe i surfingowe ze śmieci zebranych na plażach Bali. Współpracowała z wieloma markami sprzętu nurkowego, dla których tworzyła kampanie reklamowe. W roku 2019 została ambasadorem polskiej firmy Tecline. Od dwóch lat jest nurkiem technicznym.
Żyję aktywnie i robię dużo rzeczy, które sprawiają, że czuję, że żyję. Nurkowanie nie było moim marzeniem. Pierwszy stopień OWD zrobiłem, by zwiększyć swoją szansę dostania się do służby w straży pożarnej, co jednak nie było mi dane. Obecnie służę jako żołnierz, a nurkowanie stało się jedną z moich głównych pasji. Daje mi ono możliwość zobaczenia kawałka świata, zarezerwowanego dla nielicznych. Obcowanie z podwodną naturą i jej dziką stroną jest niesamowite.
Pasjonat wody i jej tajemnic. Od najmłodszych lat ciężko było mnie z niej wyciągnąć. W szkole średniej wpadły mi w ręcę opowieści grozy autorstwa H.P. Lovecrafta. Ciemno? Zimno? Przedwieczni bogowie? Wchodzę w to! Aktualnie w trakcie kursu Divemastera. Przygotowuję się do „podjęcia rękawicy” jako nurek wojskowy. Podwodny świat, który najchętniej odwiedzam, to ten mroczniejszy i mniej poznany.
Filmowiec amator, miłośnik nurkowania w rzekach, fotograf i badacz podwodnego świata. Odkrywca tajemnic niewielkich akwenów. Propagator nowego ruchu "Wild Aquarium" w Polsce, który polega na odtwarzaniu biotopów polskich wód w akwariach.
Maksimum wolnego czasu spędza oddając się swojej pasji, zdobywając wiedzę i doświadczenie w praktyce. Nagrał ponad 100 krótkich filmów przyrodniczych. Za cel obrał sobie nie tylko zachwycenie widza podwodnymi widokami, ale przede wszystkim uwrażliwienie na przyrodę i konieczność jej ochrony.
Mottem jego twórczości jest przesłanie – "Poznaj i pokochaj naturę, by zapragnąć ją chronić".
Wszystkie filmy dostępne są na Youtube na kanale Nantai Tv.
laura kaZiMierska
karolina sZtaba
paWeł vogelsinger
daMian MarcinkoWski
łukasZ kielasZeWski
Lednica 2020
Z MEGA ODKRYCIAMI
Tekst mateusz popek
wszystkie e uropejskie narody mają swój mit lub historię swojego początku. c zęsto jest ona związana z osobą lub miejscem. to o tych miejscach możemy powiedzieć: „ tu się zaczęło. tu powstała historia naszego narodu”.
Podobnie jest też z Polską. Początek historii naszego kraju jest silnie związany z wyspą i jeziorem, na którym ona leży. To tutaj na Ostrowie Jeziora Lednica toczyły się najważniejsze wydarzenia wczesnej historii Polski związane z jej pierwszymi władcami
Mieszkiem I i Bolesławem Chrobrym. To również tutaj od prawie czterdziestu lat archeolodzy podwodni z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, współpracując z Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy, odkrywają w jeziorze ślady ludzkiej działalności.
Zdjęcie Paweł Stencel
Często są to świadectwa codziennego życia, jednak bywają też świadkowie wojen i potyczek. Ale zacznijmy od początku…
Ostrów to największa wyspa na Jeziorze Lednickim, położona w najszerszym miejscu jeziora. Na południowy-zachód
od niej leży znacznie mniejsza wyspa Ledniczka, a na północ zupełnie malutka wysepka nazywana Ptasią Wyspą. Na dwóch pierwszych wyspach archeolodzy odnaleźli ślady grodów i zabudowań średniowiecznych.
Na Ostrowie ludzie pojawili się pod koniec IX wieku. Powstał tam wtedy niewielki gród (ang. a gord – a fortified wooden settlement). Te czasy nazywa się plemiennymi. To okres, w którym nie ma dowodów na funkcjonowanie tzw. struktur państwowych. Być może gród na wyspie był siedzibą wodza lokalnego plemienia. Jednak informacje o tym okresie są stosunkowo skąpe ze względu na to, że późniejsze inwestycje niszczą ślady życia z tego okresu. W okolicach 950 roku na wyspie rozpoczynają się wielkie inwestycje. Powstaje duży, silnie broniony gród, a w jego wnętrzu palatium z kaplicą. Obok palatium (ang. palas) zbudowany zostaje także kościół. Na podgrodziu powstają warsztaty i miejsca dla kupców. Życie na wyspie kwitnie. Również na jeziorze powstają inwestycje w postaci dwóch mostów prowadzących na wyspę. Są to niezwykle śmiałe założenia inżynieryjne. Jeden z nich, prowadzący w stronę Gniezna, ma długość 180 metrów, natomiast drugi skierowany na Poznań aż 430 metrów. Jednocześnie istnieje jeszcze trzeci most prowadzący na tą niewielką wysepkę nazywaną Ledniczka, który zbudowany został nieco wcześniej. To relikty tych mostów 1000 lat później będą w centrum zainteresowania archeologów podwodnych.
Zdjęcie Mateusz Popek
Eksploracja
wszesnośredniowiecznego miecza
Zdjęcie Filip Nalaskowski
Wszystkie te inwestycje poczynił jeden człowiek, książę Mieszko I, który uznawany jest za pierwszego historycznego władcę Polski. Uczynił on z Ostrowa Lednickiego jeden z centralnych punktów swojego nowostworzonego państwa. Być może to tutaj odbył się symboliczny chrzest Polski, którego data została nam wpojona w szkole. Świadczyć o tym mogą baseny chrzcielne znajdujące się w kaplicy pałacowej. Po śmierci Mieszka władzę przejął jego syn Bolesław Chrobry. Z tym władcą kojarzone są liczne wojny, ale też bardziej pokojowe wydarzenia na skalę europejską. W 1000 roku spotkał się on z cesarzem Ottonem III i nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że to właśnie cesarz niemiecki przybył do Bolesława. Jego celem była pielgrzymka do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie. Niestety katedra nad grobem świętego nie była jeszcze ukończona więc książę przyjął swojego gościa najprawdopo-
dobniej… na Ostrowie Lednickim. Wiąże się z tym legenda, która mówi, że oprócz włóczni św. Maurycego, Bolesław miał dostać także złoty tron Karola Wielkiego, który niestety w trakcie transportu spadł z mostu do jeziora.
Po śmierci Bolesława Chrobrego władzę przejął Mieszko II. Niestety nie miał lekko, bo już kilka lat po objęciu tronu, jego kraj najechał sąsiad, książę Brzetysław z Czech. Armia tego władcy podbijała gród za grodem, aż dotarła do Ostrowa Lednickiego. Tutaj odbyła się wielka bitwa na mostach i jeziorze. Ślady tej bitwy są odkrywane przez archeologów do dnia dzisiejszego. Odkrywcy wydobyli z jeziora ponad 140 toporów, około 50 grotów włóczni w tym trzy zachowane w całości, 8 mieczy, hełm stożkowy oraz kolczugę. Jest to jedna z najbogatszych kolekcji wczesnośredniowiecznej broni z Europie. Jednak nauka ma to do siebie, że proponuje wiele możliwości interpretacji. Są naukowcy, którzy twierdzą, że broń, a także inne przedmioty znajdowane w wodzie, nie są śladami bitwy, a związane są z rytuałami odbywającymi się na wyspie. Po tych wydarzeniach Ostrów Lednicki stracił na znaczeniu. Już nigdy nie stał się centrum państwa, jednak to nie znaczy, że nic tam się nie działo. Wyspa była wykorzystywana jako cmentarz, a także gród kasztelański, czyli lokalne centrum administracyjne. Również na mniejszej wysepce powstała siedziba lokalnej rodziny rycerskiej i most prowadzący na wyspę. Co ciekawe archeolodzy na reliktach tego mostu znajdują ślady jakiejś potyczki. Duża ilość grotów strzał do łuku i bełtów do kuszy świadczy o tym, że również na tym moście walczono.
Archeolog eksplorujący grot włóczni
Zdjęcie Marcin Trzciński
Znaleziono tam też liczne topory i włócznie z XIV/ XV wieku, czyli z czasów funkcjonowania siedziby rycerskiej. Na tym okresie kończy się historia wysp na jeziorze Lednickim. Były one potem wykorzystywane jako pastwiska, a ruiny palatium otoczone były legendami. Interesowali się nią też starożytnicy i różni badacze. Jednak to, co znajdowało się w jeziorze zostało zapomniane. Od czasu do czasu lokalni rybacy wspominali, że rwą sieci na jakichś palach. W 1959 roku lokalny urzędnik postanowił zweryfikować te historie prosząc płetwonurków o zbadanie jeziora. Odkryli oni relikty mostów i liczne zabytki między innymi wspomniany już hełm. W 1982 roku badaniem jeziora zajęli się naukowcy z Torunia, którzy do tej pory jako Centrum Archeologii Podwodnej UMK w Toruniu prowadzą tam badania. Nie sposób wymienić zabytków ani zaprezentować wyników badań, gdyż w tej chwili zajmują one kilka książek i niezliczone artykuły naukowe. W skrócie przez prawie 40 lat badań archeolodzy odsłaniali relikty mostów poznając ich budowę i konstrukcję. W trakcie tych prac znaleźli niezliczone ilości zabytków. Były to przedmioty codziennego użytku, narzędzia rolnicze czy broń. Jednak niezwykle cenne z punktu widzenia archeologów są przedmioty z materiałów organicznych takich jak skóra, drewno, włókna roślinne. Zachowały się one dzięki beztlenowemu środowisku w mule. Dzięki temu można dowiedzieć się jak wyglądało obuwie, jak pleciono sznury, jakimi łyżkami czy w jakich miskach jedli ówcześni ludzie.
Zdjęcie Andrzej Kowalczyk
reklama
Średniowieczna głowica miecza
Zdjęcie Mateusz Popek
Średniowieczny sierp w miejscu znalezienia
Stencel
Pomimo regularnych badań jezioro co roku zaskakuje czymś naukowców. W ciągu kilku ostatnich lat odnaleziono wiele ciekawych zabytków. Jednak jednym z najważniejszych odkryć było znalezienie mostu prowadzącego na wyspę Ledniczkę, który do tej pory był w ogóle nieznany. Jeszcze większe zaskoczenie wywołał fakt, że został on zbudowany przed wielkimi inwestycjami z czasów Mieszka I. To tutaj w ostatnich latach koncentrują się prace archeologów.
Tak było również w tym sezonie. pomimo że zespół tam pracujący jest przyzwyczajony do widoku unikatowych zabytków, to rok 2020 nawet dla nich był wyjątkowy. Podczas pierwszego nurkowania na stanowisku jeden z płetwonurków odkrył miecz. Jest to niecodzienne znalezisko. Ze względu na to, że zabytek był bardzo delikatny szybko trafił do działu konserwacji, gdzie poddano go kolejnym analizom. Okazało się wtedy, że na mieczu wkuty jest symbol krzyża ze złota. Wywołało to
Zdjęcie Paweł
Groty beltów i strzał
pochodzące z mostu na Ledniczkę
Zdjęcie Mateusz Popek
niemałe zdziwienie wśród naukowców. Sezon trwał przynosząc kolejne znaleziska toporów, grotów strzał i włóczni, lecz wśród nich wyróżniał się jeden topór. Nie tylko był inkrustowany jakimś innym metalem, ale także był to egzemplarz niezwykle rzadki, który swoje analogie ma na terenie Słowian połabskich i Skandynawii. To kolejna cegiełka do budowania wiedzy o tym miejscu i wczesnym państwie. Nie było to tylko centrum władzy, ale także docierały tutaj kontakty z dalekich krajów.
Jezioro Lednickie co roku stawia przed naukowcami nowe wyzwania i generuje kolejne zagadki do rozwiązania: Jakie znaczenie miał krzyż na mieczu? Skąd pochodził bogato zdobiony topór? Kto zbudował przed Mieszkiem most na Ledniczkę? Od-
powiedź na nie wymaga wielu godzin pracy gabinetowej i pewnie jeszcze wielu sezonów pracy w terenie. Jednak naukowcy z Centrum Archeologii Podwodnej UMK w Toruniu nie odpuszczają i cały czas zgłębiają tajemnice tego ciemnego jeziora.
Samą wyspę jak i kolekcję zabytków można zobaczyć odwiedzając Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy (http://www.lednicamuzeum.pl/).
Natomiast modele 3D zabytków z tego sezonu badań dostępne są na platformie Sketchfab (https://sketchfab.com/UMK_UnderwaterArchaeology).
Jeśli chcecie śledzić prace archeologów na bieżąco znajdziecie ich na facebooku (https://www.facebook.com/underwaterarchcentre), lub na Instagramie (@cua_ncu).
Autor artykułu wydobywający grot włóczni Zdjęcie Hubert Marecki
reklama
Sardynia
Północny zachód, aLGhERo
Tekst i zdjęcia Bartosz pszczółkowski
n a zachodnim wybrzeżu s ardynii, w okolicy a lghero, górują wapienne klify. Majestatycznie chowające się w błękitnych wodach morza śródziemnego formacje skalne, pełne tajemniczych jaskiń ze słynną g rotą n eptuna, do której prowadzi ponad 350 schodów, a w jej wnętrzu może zmieścić się cała filharmonia, co już kiedyś się zdarzyło.
Jaskinia
ta znajduje się w masywie Capo Caccia, który oddzielony jest od kolejnego interesującego miejsca, Punta Giglio, obszerną zatoką Porto Conte. W tej zatoce, na pięknej plaży z bielutkim piaskiem można zjeść spigolę z grilla (spiaggia Mugone), rozkoszując się widokiem otwartego morza.
Całe zachodnie wybrzeże okolic Alghero usiane jest mniejszymi zatoczkami, gdzie mieszkańcy przypływają w trakcie weekendu na odpoczynek.
Moja historia dotyczy jednej z takich zatoczek. Capo Galera to zatoka i miejsce, gdzie na klifie od ponad 35 lat istnieje centrum nurkowe. Miejsce magiczne i wyjątkowe, w którym głównie się nurkuje w okolicznych kawernach i jaskiniach. Jest tu ponad 20 różnych spotów nurkowych, gdzie można poczuć klimat towarzyszący nurkowaniu jaskiniowemu i jest to doskonała szansa dla tych, którzy chcą w przyszłości rozwijać się w tym kierunku.
Capo Galera Diving Center, bajeczna i unikatowa lokalizacja centrum nurkowego
rozpościerająca
Trzeba pamiętać, że przy takim nurkowaniu potrzebne są latarki, które w centrum można wypożyczyć lub kupić.
Nurkowanie w zamkniętych przestrzeniach, tunelach i kawernach jest fascynujące także ze względu na wyjątkową faunę.
Kongery, różne rodzaje krabów, mureny lubią szczeliny w skałach, gdzie mieszkają i często wystawiają głowę, kiedy nurek przepływa obok. Grupery i barakudy są również częstym widokiem podczas nurkowych eksploracji, a bardziej spostrze-
gawczy nurkowie zdołają wypatrzyć ośmiornicę czy maleńkie ślimaki nagoskrzelne.
W Capo Galera nurkowania są ekscytujące. Począwszy od przydomowej rafy w zatoce, która jest jak przedszkole dla podwodnych zwierzaków. Zatoka słynie z obecności koników morskich (cavalucio marino, Hipocampus sp.), ale często można spotkać ośmiorniczki, młode barakudy, ciekawe żabnice (pece prete), a nawet płaszczki czy płaszczki elektryczne.
Ośmiornica
swoje ciało
Barakudy z La Madonnina, Capo Caccia
Atlantic stargazer, rodzaj szkaradnicy
Granik
Centrum nurkowe zabiera nurków codziennie swoją drewnianą łodzią Patrizia, która jest bardzo komfortowa i przestronna. Wiele lat wcześniej woziła turystów do groty Neptuna. Obecnie w 16 minut Patrizia dociera do najbliższego miejsca nurkowego o nazwie Grota di Enyo Falco (Falco cave).
Niepozorna wyrwa w klifie, pod wodą objawia się jako majestatyczna kawerna z syfonem, który wiedzie do suchej części, z przepięknie zdobionymi ścianami oraz formacjami krasowymi na stropie. Stalaktyty, stalagmity i kolumny tworzą obraz przepięknej szaty naciekowej dostępnej w zasadzie tylko dla nurków.
W tym miejscu można również podziwiać czerwony koral (złoto Morza Śródziemnego) już na głębokości 5 metrów. Tworzy on skupiska gałązek o wielkości nieprzekraczającej rozmiarem ludzkiej dłoni. Wśród takich gałązek można spotkać ślimaki nagoskrzelne oraz rozmaite bezkręgowce. Alghero wraz z resztą zachodniego wybrzeża Sardynii od wieków nazywane jest riwierą koralową, a historia eksploatacji czerwonego korala sięga zamierzchłych czasów.
Pod wodą duże wrażenie robią ogromne bloki wapienne oderwane od klifu i spoczywające na dnie tuż przed wejściem do jaskini. Można wpłynąć pomiędzy nie i przy odrobinie szczęścia spotkać langustę wymachującą swoimi długimi antenami. Tu również przepływają tuńczyki, jednak, jeśli już dochodzi do
Flabellina sp., przepiękny ecz niewielki ślimak nagoskrzelny
Konik morski z zatoki Capo Galera
spotkania trwa ono kilkanaście sekund :) To piękne, duże, ale i bardzo szybkie ryby.
Po dwudziestominutowej nawigacji Patrycją, docieramy do masywu Punta Giglio. W tym miejscu możemy nurkować w Grota del Stalatiti (jaskinia stalaktytów), gdzie na końcu obszernego tunelu znajduje się jeziorko, w którym można się wynurzyć, a wracając do wyjścia w górnej cześć tunelu obserwujemy bardzo interesującą szatę naciekową.
Grota del Cervi (Jaskinia Jeleni) to fascynujące miejsce dla paleontologa. Wpływa się dość wąskim tunelem, w kształcie litery S,
do komnaty i wynurza się wewnątrz masywu skalnego w niewielkim jeziorku, można oddychać świeżym powietrzem. W jaskini znajduje się metrowej grubości osad z nagromadzeniem kości Jeleni, gatunku już nie występującego na terenie Sardynii. Według badań naukowców te skamieniałości są świadectwem pomostu występującego pomiędzy wyspą, a kontynentem.
Perełką Punta Giglio jest miejsce uważane za Cenotę Morza Śródziemnego. Grota del Fantasmi (Jaskinia Duchów) to miejsce, jedyne w swoim rodzaju, które przyciąga rzesze nurków. Całkowicie białe ściany jaskini wewnątrz odbijają światło latarki
Czerwony koral w stropie groty Nereo
Falco, czerwony koral na głębokości 15 m
Blue lobster, homar z jednej z jaskiń
Jaskinia Stalaktytów, Grota del Stalatiti
Wejście do Jaskini Stalatiti
Grota del Cervi
i tworzą niesamowite wrażenia gry świateł i cieni w taki sposób, że odnosi się wrażenie, jakby ktoś lub coś czaiło się za rogiem. W tej jaskini praktycznie nie ma życia. Od czasu do czasu można spotkać zabłąkaną langustę czy murenę. To miejsce upodobała sobie ciekawa ryba o nazwie Brotula (ryba niewielkich rozmiarów zamieszkująca normalnie głębiny morskie na ok 200 m).
W jaskini jest miejsce, gdzie można podziwiać przezroczysty, alabastrowy jęzor, o pomarańczowej barwie. Czasem prze-
wodnik podświetla latarką od spodu tą warstwę minerału, żeby pokazać, jak światło prześwituje przez jego strukturę. Końcowy etap wycieczki to Tunel Blanco, biały tunel wyprowadzający nurków w początkowe partie jaskini. Na zewnątrz promienie słońca prześwietlają błękitne wody Punta Giglio i w drodze do łodzi możemy spotkać grupery i ławice barakud przeszukujących przypowierzchniowe warstwy wody w pogoni za pożywieniem. Po wyjściu na łódź nurkowie zazwyczaj zaczynają przeżywać, dzielić się wrażeniami i ekscytować tym magicznym miejscem. U wszystkich właśnie to nurkowanie pozostawia niezapomniane wspomnienie jaskiniowych przygód.
Po udanym dniu wracamy do centrum nurkowego Capo Galera, rozładowujemy łódź kładąc butle i sprzęt osobisty na windę. W bazie dbając o sprzęt płuczemy wszystko w słodkiej wodzie i umawiamy się na kolejny dzień.
Można tu zjeść oraz wynająć pokój.
Kolejne niesamowite miejsce nurkowe to Grota di Nereo nazywana matką wszystkich jaskiń. Około 30 minut nawigacji Patrizią z centrum nurkowego, grota zlokalizowana w masywie Capo Caccia niedaleko jaskini Neptuna.
Grota Nereo to długi i przestronny tunel w kształcie podkowy. Wewnątrz można obserwować pływające w zasadzie obok nurków wielkie kongery, a w przydennych skalnych szczelinach mieszkają homary. Strop tunelu porastają gałązki czerwonego
Końcowe partie Groty Nereo
Jaskinia Duchów, partie obszernej komnaty
korala. Na ścianie czasem można zauważyć sporych rozmiarów kraba łopaciarza czy langustę. To miejsce nurkowe jest tak duże, że można tu zrobić cztery nurkowania i każde będzie inne. Ściany klifu schodzą do 40 metrów głębokości, a na 30 metrach znajduje się wielkie wejście do jaskini nerek, które nazywa się Trasversale Bassa. Na głębokości 15 metrów jest główne i najbardziej popularne wejście „cuore” do jaskini w postaci serca, a wracając można przepłynąć na skróty przez Trasversale alta do wyjścia. W części końcowej jaskini przepływamy przez Archi di Nereo – to olbrzymie skalne łuki, przez które światło przebija się do wnętrza ciemnych korytarzy jaskini Nereo. Zdecydowanie trzeba tu zanurkować :) Nurkowanie w okolicach Alghero jest niecodzienne. Cała okolica objęta jest ochroną i stanowi park narodowy. Dzięki temu mnogość ryb jest zauważalna przy każdym zanurzeniu. Pionowe ściany wapiennych klifów podziurawione, jak ser szwajcarski, w wyniku procesów krasowych, pozostawiły czarodziejskie pejzaże, które dostępne są dla nurków o różnych stopniach zaawansowania. Z pewnością nurkowie doświadczeni skorzystają najbardziej z uroków tych podmorskich niesamowitości, ale i początkujący będą mogli skosztować nurkowania w przestrzeni kawernowej wielu jaskiń. Przeżycia jakich doświadczą, na długo zapadną w ich pamięci.
cdn…
Slipery lobster, krab łopaciarz
Tremiti Islands
Tekst i zdjęcia wojciech zgoła
wrzesień jest jednym z moich ulubionych miesięcy, aby spędzić czas nad Morzem Śródziemnym. j eśli połączyć to z nieznanym dotąd kawałkiem i talii oraz z pamięcią smaku ich lodów, ukrytą głęboko w kubkach smakowych, to może wyjść z tego cudowna przygoda.
Nacel obrałem Gargano. Mało uczęszczane nurkowo, za to ze zróżnicowaną linią brzegową.
Internet pracował na najwyższych obrotach. Szukałem różnych centrów nurkowych zlokalizowanych w pobliżu Vieste. Okazało się, że nie ma ich zbyt wielu, a ta strona włoskiego buta należy do mniej uczęszczanych pod względem nurkowym. Adriatyk ma tutaj to do siebie, że często zawodzi widoczność pod wodą, co wielokrotnie potwierdziłem później snorklując.
Zdeterminowany napisałem do znajomego z DAN – Cristian’a. Ten odpowiedział entuzjastycznie, żebym sobie popatrzył na Wyspy Tremiti. Są tam 2 centra nurkowe, a zanurzenia na pewno mnie nie rozczarują.
Dzięki niemu (thanks Cristian!) dowiedziałem się o istnieniu wysp na Adriatyku – należących do Italii. Wiadomo przecież, że wyspy Adriatyku to Chorwacja – po drugiej stronie wody.
A tu taka niespodzianka!
Internet zawył. Na szczęście był posłuszny i pootwierał kilka okien. Rzeczywiście były dwa centra nurkowe. Napisałem do obu określając kiedy chciałbym nurkować i ile razy. Postanowiłem związać się z tymi, którzy szybciej zareagują.
Teraz sprawdzałem połączenia promowe. Skąd dostać się na wyspy, ile płynie prom, jak często i za ile. Znów pozytywna niespodzianka. W czasie sezonu z każdego większego miasta wybrzeża Gargano kursują promy. Wakacje zaczęły się układać. Centrum Nurkowe odpisało. Oferta była ciekawa. Radość w sercu niepohamowana. Co tu dużo mówić, lubię odkrywać podwodne tajemnice nowych miejsc.
Samolot zaliczył jedno z najdłuższych opóźnień w mojej karierze latania. W końcu jednak dotknął ziemi na lotnisku w Bari, skąd wynajętym samochodzikiem dotarłem na przedmieścia Vieste, gdzie stacjonowałem przez tydzień.
Półwysep Gargano, na którym znajduje się Park Narodowy Gargano zajmuje około 2 tysiące km2. Wnętrze jest wyżynne, za to wybrzeże piaszczyste, żwirowe lub klifowe. Właśnie w okolicach Vieste, pięknego miasta wzniesionego lata temu na niewielkim wzgórzu, rozciągają się szerokie, piaszczyste plaże. Tu snorklowałem.
Kilkanaście kilometrów stąd jest pewne centrum nurkowe, z którym byłem umówiony nazajutrz na 2 zanurzenia. Zadzwonili (na szczęście) wieczorem i powiedzieli, że w nocy był sztorm i widoczność jest fatalna. Nurkowanie nie ma sensu. Następnego dnia znów zadzwonili, że morze wciąż się nie ustatkowało i nurkowanie nie ma sensu. Kolejnego dnia stwierdzili, że właściwie oni kończą sezon i nie mają czasu na nurkowanie…
Na szczęście były jeszcze Wyspy Tremiti. Zakupiłem bilet w obie strony i następnego dnia rankiem udałem się na prom.
Było mało ludzi, trochę bujało, ale po mniej więcej półtorej godzinie dotarliśmy do kolejnej perełki Morza Śródziemnego.
Stanąłem suchą stopą na lądzie Wysp Tremiti. Ten mini archipelag składa się z 5 wysp, z czego 2 są zamieszkałe. Tylko w sezonie letnim wyspy odwiedza 100.000 turystów. Patrząc na jej powierzchnię gołym okiem, tłum musi być wtedy dziki i nieprzebrany! Dlatego lubię wrzesień, między innymi ;) Trasa z przystani do bazy nurkowej trwała 5 minut, bo się rozglądałem. Kawałeczek pod górę na prawo i już byłem w Tremiti Diving Center. Właśnie ich wybrałem. Nie wszyscy mówili po angielsku, ale jak to we Włoszech, mówili, uśmiechali się i byli sympatyczni.
Po dopełnieniu formalności wraz z grupą 8 Włochów znalazłem sie na zodiaku. Mieliśmy nurkować pomiędzy wyspami San Domino i San Nicola. Przewrotka i słona, błękitna woda ochłodziła zmęczone podróżowaniem ciało. Było świetnie, bo byłem pod wodą. Od razu zauważyłem, że jest tu dużo życia, a ukształtowanie podwodnych skał jest bardzo urozmaicone. Spotkaliśmy 4 gatunki ślimaków nagoskrzelnych, skorpeny, mureny i barakudy. Były oczywiście kraby i drobnica charakterystyczna dla tego morza.
Drugie nurkowanie odbyło się w mniejszej grupie. Okazało się, że starsi panowie, którzy są tutaj na wakacjach nurkują często tylko jeden raz dziennie. Zeszliśmy na ponad 25 m głębokości. Temperatura wody przy dnie wynosiła 20°C. Przy powierzchni 27°C. Nurkowaliśmy spokojnie podziwiając krajo-
braz. W pewnym momencie zauważyłem dwie nieduże skorpeny siedzące na półce skalnej pyskami do siebie. Zatrzymałem się i zacząłem obserwować, bo taki obrazek zdarzył mi się pierwszy raz. Już po chwili okazało się, że te dwie ryby walczą ze sobą o terytorium. Nacierały na siebie, odskakiwały i odpoczywały. Nie wiem ile to w końcu trwało i jak się skończyło. Jako maruder z końca peletonu zostałem przywołany do grupy, której początku już nie widziałem. Tak to jest, jak tylko jeden w grupie próbuje robić zdjęcia.
Po dniu przerwy i plażowania, znów wybrałem się do wspomnianej bazy, by zanurkować wokół Wysp Tremiti. Tym razem nurkowaliśmy z właścicielem bazy, sympatycznym Antonio. Pokazał nam przewężenia, tunele, groty i szczeliny. Bardzo różnorodne pejzaże, pełne życia. Tu widziałem ślimaka z „domkiem” wielkości dłoni dorosłego człowieka. Drugie zanurzenie odbyło się w miejscu, gdzie lekko wiało. Prądy zwiastują większe ryby. Przeważnie.
Spotkaliśmy dużego groupera. Mierzył dobry metr długości. Stada barakud, które początkowo trzymały się na dystans, potem przemknęły bardzo blisko nas. Wokół pływały tysiące chromisów kasztanowych, ryb sarpa salpa, oblad i innych. Nad nami widać było spienione fale. Wielki błękit towarzyszył nam na przystanku bezpieczeństwa, a na powierzchni okazało się, że z tej strony wyspy fale dochodzą do 1,5 metra wysokości. Odetchnęliśmy po chwili w porcie.
Przestało bujać i myślami wędrowałem już do restauracji…
Z radością przekazałem właścicielom najnowsze wydanie Magazynu Perfect Diver, umieściłem też naszą naklejkę. Gdybyście nie mieli pomysłu na kolejną wyprawę, szczerze polecam Wyspy Tremiti. Bardzo pozytywne nurkowo, z dobrą, przyjazną atmosferą. Mnie się na tyle spodobało, że chciałbym tam pojechać na cały tydzień. Poza sezonem rzecz jasna. Mogłoby to być we wrześniu. Lubię wrzesień nad Morzem Śródziemnym
Nurkowa Chorwacja
pOZA utARtYM sZlAKIEM
Tekst anna sołoducha Zdjęcia łukasz metrycki
a lfred h itchcock twierdził, że zachód słońca widziany z zadarskiej promenady nadmorskiej jest piękniejszy od wszystkich, jakie podziwiał przez lata spędzone w k alifornii.
Naturalnie zachodzące słońce widuje się nie raz i nie dwa, ale tylko w lipcu i sierpniu można dołączyć do tysięcy zadarczyków, którzy po wyłączeniu elektrycznego oświetlenia gromadzą się o zmierzchu ze świecami, celebrując przy bezchmurnym, letnim niebie gasnące promienie słoneczne… My
swoje chorwackie zachody słońca podziwialiśmy nietypowo – z pokładu łodzi podczas safari nurkowego, przemierzając wody Adriatyku.
Wybrzeże dalmatyńskie, które powstało w wyniku zalania gór ułożonych równolegle do linii brzegowej, usłane jest systemem
podłużnych wysp i półwyspów. Małe i duże, skaliste, porośnięte lasami i aromatycznymi ziołami, bezludne i takie, na których pozostały ślady dawnych cywilizacji. Ponad tysiąc wysp Dalmacji otoczonych turkusem Adriatyku zachwyca pięknem przyrody i starymi miastami z kamienia. Safari nurkowe daje możliwość
spenetrowania miejsc nurkowych wokół wysp – zarówno od strony wybrzeża jak i otwartego morza. Wyprawę rozpoczęliśmy w niedużym porcie Sukošan, znajdującym się ok 10 km od Zadaru, w Północnej Dalmacji. Vranjak 1 to stalowy, 27 metrowy statek, zbudowany przez nurków… dla nurków. Łódź posiada 10 klimatyzowanych, dwuosobowych kabin z łazienkami, salon z jadalnią, pokład nurkowy oraz słoneczny. Wszędzie panuje czystość i ład. Posiłki – wyśmienite! Organizacja nurkowań jest bez zarzutu – krótkie i konkretne odprawy, sprawne nabijanie butli i spokój. Relaks. Przeciwieństwo safari nurkowego w Egipcie – nie wstajemy o 5.30 i nie nurkujemy o godz. 06:00! Tutaj czas płynie wolniej i spokojniej. Ze względu na dość głębokie nurkowania, przewidziane są 2 zejścia pod wodę w ciągu dnia, oraz jedno nurkowanie nocne podczas całego tygodnia. Właściciel, instruktor nurkowania, a także nasz przewodnik nurkowy Tomislav, już od pierwszej chwili wprowadza nas w klimat safari i opowiada o specyfice nurkowania w Adriatyku. Tutaj każdy z nas jest samodzielnym nurkiem. Nie nurkuje się na ślepo za przewodnikiem – nie schodzi się na głębokość, na jaką schodzi grupa – tylko na głębokość, na jaką pozwalają nam uprawnienia oraz samopoczucie. Niby oczywiste, a jednak mam wrażenie, że nurkując w różnych miejscach na świecie ściśle pod opieką przewodników nurkowych – zapomnieliśmy samodzielnie „myśleć” pod wodą Pierwszy wieczór i noc spędzamy na wyspie Ugljan. Kukljica – miejscowość, w której się znajdowaliśmy, często nazywana jest „wrotami” do Parku Narodowego Kornati oraz Parku Krajobrazowego Telašćica, a sama wyspa to swego rodzaju przedmieścia i ogród Zadaru. Czas spędzamy w cieniu stuletnich sosen – powietrze pachnie oliwą, a zachodzące słońce zapowiada, że jutro zaczynamy nurkować!
Do wyboru mieliśmy kilka tras: trasę północną (Zadar–National Park Kornati–Dugi otok–Premuda), trasę południową (Zadar–Rogoznica–Žirje–National Park Kornati), połączenie trasy północnej i południowej, Istrię, PN Kornati (Zadar–Tribunj–Zlarin–Vodice–Žirje–NP Kornati), Vis/Kornati tour, oraz trasę Hvar & Trogir tour. My wybieramy trasę Vis i Kornaty, która ma na celu spełnić oczekiwania nurków rekreacyjnych, jak również tych, którzy mogą głębiej Po pierwszym zapoznawczym dniu nurkowym, w okolicach Sestrice, obieramy kierunek na spokojną i idylliczną wyspę Vis, pełną zacisznych miasteczek i osad oraz odludnych zatoczek. Podczas II wojny światowej wyspa była siedzibą dowództwa titowskiej partyzantki. Można tu zwiedzić jaskinię wciąż noszącą imię marszałka, podobnie jak siedzibę dowództwa marynarki byłej Jugosławii, udostępnioną cudzoziemcom od 1989 roku. My jednak skupiamy się na tym, co dla nas – nurków – jest najciekawsze, a mianowicie na wrakach, ponieważ wyspa Vis słynie z wraków statków i samolotów, rozsianych wzdłuż całego wybrzeża. brioni to wrak statku będący jednostką o przeznaczeniu pasażersko-towarowym. Parowiec zatonął w 1930 roku na odcinku miedzy Splitem a Visem podczas sztormu, wskutek
złej widoczności i silnych opadów deszczu, uderzając w skały. Przewoził na swoim pokładzie wino i tytoń. Wrak spoczywa na lewej burcie, rufą zwrócony do wybrzeża. Najpłytsze miejsce na wraku znajduje się na 38 m, natomiast jeśli chcemy (i możemy) zbadać dokładnie rufę oraz śrubę – musimy zejść na ok 60–65 m. Wrak zachwyca swoją wielkością i okazałością, a ponadto jest pięknie porośnięty żółtymi gąbkami. Przy odrobinie szczęścia uda się wam zobaczyć wężowidła, skorpeny czy różnokolorowe rozgwiazdy! Podczas bezdekompresyjnego nurkowania rekreacyjnego można zobaczyć niestety nie więcej niż jedną trzecią wraku, zatem zdecydowanie jest to gratka dla nurków technicznych! vassilios t to chyba moje najlepsze wspomnienie jeśli chodzi o safari nurkowe! Kapitalny wrak o długości 107 m. Zatonął w 1929 roku przewożąc ładunek węgla, który wydobywany był przez mieszkańców Komižy i długi czas ogrzewał domy mieszkańców wyspy. Wrak greckiego parowca można podziwiać już na głębokości 22 m. Śruba znajduje się na głębokości 45 m, a w najgłębszym miejscu lewa burta dotyka dna na 55 m. Pięknie porośnięte żółto-pomarańczowymi gąbkami maszty, komin i poręcze kuszą, by zostać pod wodą jeszcze dłużej! Zwisający
łańcuch kotwiczny wraku robi fenomenalne wrażenie. Penetracja Vassiliosa przy idealnej widoczności pozwala nam na dostrzeżenie ślimaków nagoskrzelnych, pomarańczowej skorpeny, falujących ukwiałów, rozgwiazd czy jeżowców. Opływając wrak, można zajrzeć do obszernych ładowni, podziwiać olbrzymią kotwicę oraz robiącą wrażenie śrubę. W kilku miejscach spotykamy krewetki, widlaki czy piękną, brunatną ośmiornicę! Wrażenie po nurkowaniu? Bezcenne!
Wartym wspomnienia jest również wrak teti. Jest to wrak parowca, który uderzając o wysepkę Mali Barjak, osiadł na głębokości 35 m w 1930 roku. Najbardziej zapamiętywanym elementem tego wraku jest zapasowe koło sterowe, bujnie porośnięte żółtymi i fioletowymi gąbkami. Statek przewoził kostkę brukową, która została rozsypana na piaszczystym dnie wokół wraku. Teti leży na głębokości od 11 do 36 m. Jest zdecydowanie bardziej zniszczony niż wspomniany wcześniej Vassilios T. Obszar wokół wraku porastają trawy, w zakamarkach czają się mureny i łopaciarze, a nas otaczają urocze ławice ryb z gatunku korys doncela, papugoryby, czy wargacze pawie.
„Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie” – taki napis widniał na wrotach do piekła, w Boskiej Komedii Dan-
tego. Bohaterami jednej z pieśni są kochankowie, Francesca da Rimini i Paolo Malatesta. Para została zamordowana przez zdradzonego męża Franceski i jednocześnie brata Paola, Giovanniego Malatesta. Kochankowie po śmierci trafili do 2. kręgu piekła, przeznaczonego dla tych, którzy zgrzeszyli zmysłowością. Dusze potępionych targane są huraganowym wiatrem, który ma przypominać im ich niestałe uczucia… I właśnie na wraku nazwanym na cześć wspomnianej bohaterki „Boskiej Komedii” robimy kolejne nurkowanie! francesca da rimini to wrak niemieckiego transportowca znajdującego się u wybrzeży wyspy Kaprije. Statek prawdopodobnie został storpedowany przez przelatujące brytyjskie myśliwce w 1944 roku. Pokład wraku, a dokładniej część rufowa, rozpoczyna się na głębokości 38 m, opada ku dziobowi do 45 m. Maksymalna głębokość dochodzi do 65 m. Wrak stoi na stępce przechylony lekko na lewą burtę. Oprócz uszkodzeń spowodowanych storpedowaniem oraz dwoma złamanymi masztami wrak jest świetnie zachowany. Samo nurkowanie jest hmm… mroczne. Wizura pod wodą nie powala na kolana, jest ciemno i mętnie, aczkolwiek z pewnością jest co zobaczyć. Pozostałość po wybuchu, w wyniku którego okręt zatonął, prowadzi do wypełnionych amunicją ładowni. Pociski zostały zabezpieczone stalowymi
kratami i workami z cementem. Wrak porośnięty jest przez gąbki, różnobarwne mszywioły oraz polipy żółtych korali. Przy odrobinie szczęścia można natrafić na pojedyncze strzępiele i homary. Nurkowanie kończy się… sporym deko. Ta nazwa wraku… przypadek? Nie sądzę
„Ostatniego dnia stworzenia Bóg zapragnął ukoronować swoje dzieło i wtedy z łez, gwiazd i oddechu stworzył Wyspy Kornati”, napisał zachwycony ich surową urodą Bernard Shaw. Mocne słowa, ale trudno nie zachwycić się tym miejscem. Park Narodowy Kornati został założony w 1980 roku na powierzchni 234 km2. Obejmuje on archipelag Kornati – jeden z piękniejszych na Morzu Śródziemnym, liczącym ok 140 wysp i wysepek, natomiast ochroną parku objętych jest 89 wysp i raf stanowiących 2/3 archipelagu Kornati. Żyje tu blisko 537 gatunków bezkręgowców, ok. 160 gatunków ryb, jeden rodzaj żółwia. Krajobraz urzeka i nieustannie zachwyca! Przepływamy pomiędzy skalistymi, pozbawionymi roślinności wyspami. Z uwagi na surowe warunki zdecydowana większość wysp nie jest zamieszkała. Wyspy są własnością prywatną, a właściciele to głównie mieszkańcy wysp Murter i Sali. Poszczególne działki oddzielone są kamiennymi murami, a tworząca je mozaika jest jedną z najciekawszych atrakcji kulturalnych Parku Narodo-
wego. Łańcuch wysp uzyskał nazwę po jego największej wyspie – Kornati. Nazwa związana jest ze znanym zjawiskiem występującym w parku – koroną. Tak nazywane są strome klify po zewnętrznej stronie wyspy, które biegną w głąb morza. Wszystko to jest wynikiem obszernej działalności geologicznej, gdy afrykańska płyta tektoniczna wsunęła się pod euroazjatycką, aby podbić część powierzchni Ziemi. Powierzchnia wysp jest zdominowana przez formacje krasowe złożone z wapieni i dolomitów – jaskiń, wgłębień i dolin, które znajdują się częściowo pod wodą. Nurkowanie tutaj to czysta przyjemność! Woda wydaje się bardziej krystaliczna, a życie morskie bogatsze! Pionowe ściany opadają do głębokości kilkudziesięciu metrów, a w szczelinach skalnych mieliśmy okazję zobaczyć langusty, skorpeny, ośmiornice i mureny, których tutaj było od groma! Nam podczas jednego zanurzania udało się zobaczyć co najmniej sześć na głębokościach 20–30 m! Na
Kornatach zatem trudno o nudę pod wodą. Zachwycające ściany porośnięte są gigantycznymi wachlarzami fioletowych oraz czerwonych gorgonii! Zobaczymy tu także podwodne bogactwo wielu odmian ślimaków, szkarłupni i ukwiałów o ogromnej
różnorodności barw, kształtów i rozmiarów. Do tego krystalicznie czysta woda jak na teren Parku Narodowego przystało! Na płytszych głębokościach przypatrywaliśmy się strzykwom (znanym również jako ogórki morskie ), ośmiornicom, ukwiałom, falującym liliowcom, rozgwiazdom czy wieloszczetom wędrującym… Co więcej, to właśnie podczas nurkowań w PN Kornati zobaczyłam słynnego Piotrosza! Jest to bardzo charakterystyczna ryba, mocno spłaszczona z wyraźnym czarnym okiem na środku płaszczyzny bocznej ciała. Legenda głosi, że będąc jeszcze Apostołem Jezusa – św. Piotr złowił ją na polecenie Chrystusa, aby wydobyć jej z pyska złotą monetę. Zanim jednak dołączył do grona Chrystusa, trudnił się kowalstwem, zatem jego ręce były zawsze brudne i czarne, ponieważ stale pracował z metalem. Kiedy złapał rybę, z jego odcisków palców pozostały dwie czarne plamy. Tym sposobem ryba została nazwana Piotroszem, czyli rybą św. Piotra. Adriatyk naprawdę potrafi zaskoczyć!
Dni płyną jak fale. W przedostatni wieczór dotarliśmy do małej osady z kamiennym pomostem o nazwie Levrnaka. Oprócz dwóch fantastycznych nurkowań w ciągu dnia, zrobiliśmy również nurkowanie nocne. Pod wodą tętniło życie! Kraby, langusty, jeżowce, krewetki, mątwa – która potrafi zmie-
nić barwę dostosowując się do koloru otoczenia… To właśnie tutaj, udało mi się pierwszy raz w życiu zobaczyć kongera! Jest to drapieżny węgorz morski przypominający murenę, a różniący się od niej pyskiem. Jego głowa kształtem przypomina psi ryjek, posiada on duże, niebiesko-szare, szkliste oczy, które najczęściej wypatrzymy jako pierwsze w szczelinie rafy, gdzie się ukrywa. Cel osiągnięty, możemy wracać do domu
Niezaprzeczalnym atutem safari nurkowego w Chorwacji jest możliwość zobaczenia różnych regionów nurkowych w trakcie tygodnia, ale także wieczornych pobytów w marinach. Każdego popołudnia lub wieczoru, cumowaliśmy w wybranym przez kapitana porcie, m.in. Vodice, Rogoznica, Vis, Komiža czy
Primosten, zanurzając się w wąskich kamiennych alejkach wiodących między starymi zabudowaniami miast. Magię lata czuć w powietrzu. Każdy wieczór spędzamy na spacerze, podziwiając lokalne zabytki lub degustując chorwackie przysmaki w klimatycznych restauracjach. Tak można żyć!
Zachód słońca widziany ze szczytu Lavrnaki zapiera dech w piersiach. Krajobrazem przypomina mi PN Komodo (Indonezja). Powoli żegnamy się z krystalicznymi wodami Adriatyku. Po raz kolejny przekonałam się, że nurkowanie pozwala wyzwolić wszystko, co mamy w sobie najlepsze, a safari nurkowe pokazuje, że tak znaną nam wszystkim Chorwację – można odkryć na nowo. Trzeba tylko czasem, zmienić perspektywę. „My nie potrzebujemy już lepszej technologii, lepszych telefonów. Potrzebujemy więcej uczuć i zachodów słońca.”
podróżujący nurek
część 2
Niezależnie od tego, czy wybierasz się w 23-godzinny lot na drugi koniec świata, czy 23-minutową podróż nad jezioro, każde nurkowanie wiąże się z jakąś formą podróży. Z tego powodu w dan uznajemy bezpieczeństwo podróży za kluczowy aspekt naszej misji. ten sprytny przewodnik jest szybkim i łatwym narzędziem pomocnym w przygotowaniu się do podróży nurkowej do lokalnych i zagranicznych miejsc docelowych.
W części pierwszej przewodnika omówiliśmy aspekty związane z logistyką i dokumentami, dziś kilka słów o zdrowiu, lataniu i sprzęcie.
aspekty zdrowotne w podróży
Większość z nas, nurków, ma świadomość tego, że aby bezpiecznie nurkować musimy utrzymywać nasze ciało w dobrej kondycji fizycznej. Wiemy też, jak unikać zagrożeń w wodzie, uczymy się być neutralnymi dla środowiska, „zostawiać tylko bąbelki, a zabierać tylko wspomnienia”. Jednak przed podróżą należy wziąć pod uwagę jeszcze kilka czynników, których warto mieć świadomość.
Odwodnienie
co to jest? Odwodnienie to zmniejszenie ilości wody i innych płynów ustrojowych. Może upośledzać zdolność organizmu do prawidłowego funkcjonowania. dlaczego wpływa to na podróżnych? Niezależnie od tego, czy podróżujesz samochodem, autobusem, pociągiem, samolotem czy łodzią, może Ci brakować odpowiedniego dostępu do wody pitnej. Podróżowanie samolotem jest szczególnie odwadniające, ponieważ powietrze w samolotach jest bardzo suche. co robić? Zapobiegać odwodnieniu, zabierając ze sobą jedną lub dwie butelki wody. Podczas podróży warto sprawdzać kolor swojego moczu. Mocz prawidłowo nawodnionej osoby jest jasny, niemal przezroczysty. Jeśli jest ciemny, od razu napij się czegoś. Unikaj alkoholu i kawy! Polecamy napoje niegazowane, letnie, naturalne izotoniki (na przykład woda z miodem, sokiem z cytryny i odrobiną soli lub też woda 1:1 z naturalnym sokiem jabłkowym). Jeżeli odczuwasz silne pragnienie, nie możesz oddać moczu, masz suchą skórę, zawroty głowy lub odczuwasz dezorientację, powstrzymaj się od nurkowania i zwróć się o natychmiastową pomoc medyczną.
Zakrzepica żył głębokich (Deep Vein Thrombosis – DVT) co to jest? Zakrzepica żył głębokich występuje, kiedy w głębokich żyłach ciała powstają zakrzepy. Najczęściej powstają one w nogach. Może prowadzić do stanów zagrażających życiu, takich jak zator płucny lub udar mózgu. dlaczego wpływa to na podróżnych? Długie okresy bezczynności podczas podróży hamują normalne krążenie krwi. co robić? Niezależnie od tego, czy prowadzisz samochód, czy lecisz samolotem, pamiętaj, aby od czasu do czasu wstać i rozprostować nogi. Jeśli wiesz, że jesteś narażony na zwiększone ryzyko wystąpienia DVT, załóż skarpety uciskowe i skonsultuj się z lekarzem w sprawie stosowania środków zapobiegających powstawaniu skrzepu. Więcej informacji znajdziesz w internetowej bibliotece DAN oraz na www.alertdiver.eu.
Choroby przenoszone drogą pokarmową co to jest? Z chorobami przenoszonymi drogą pokarmową mamy do czynienia, kiedy pokarm inkubuje bakterie, przenosi chorobę z człowieka na człowieka lub zwierzę na człowieka, lub przenosi inne toksyny (jak w przypadku trujących ryb). W skrajnych przypadkach choroby te mogą prowadzić do śmierci lub wywołać zagrażające życiu objawy. dlaczego wpływa to na podróżnych? Według CDC, biegunka podróżnych jest najczęstszą chorobą dotykającą podróż-
nych i może wystąpić nawet u 50 procent osób podróżujących za granicę. Często wynika ze spożycia niewłaściwie przetworzonej żywności lub nieoczyszczonej wody.
co robić? Unikaj surowego lub niedogotowanego mięsa i owoców morza oraz surowych owoców i warzyw, nieoczyszczonej wody i kostek lodu, a także wszelkich potraw, co do których podejrzewasz, że zostały przygotowane w niehigienicznych warunkach.
Choroby wektorowe
co to jest? Choroby wektorowe to choroby przenoszone przez komary, kleszcze, pchły i inne owady. Do chorób przenoszonych przez wektory zalicza się miedzy innymi kleszczowe zapalenie mózgu, boreliozę (wektorem jest kleszcz), malarię, Gorączkę Zachodniego Nilu, Gorączkę Denga (wektorem jest komar).
dlaczego wpływa to na podróżnych? Nie dotykają one podróżnych samych w sobie, ale są endemiczne w niektórych rejonach świata. Należy być świadomym tego zagrożenia.
co robić? Dowiedz się, czy Twój cel podróży niesie ze sobą ryzyko choroby wektorowej i podejmij odpowiednie środki ostrożności, które mogą obejmować szczepienia, środki odstraszające owady lub unikanie pewnych zachowań lub niektórych miejsc.
nasza rada Sprawdź wszelkie choroby endemiczne lub specjalne uwarunkowania, na które możesz być narażony, zwłaszcza jeśli planujesz podróż zagraniczną. Mogą to być różne choroby, od malarii po udar cieplny. Ośrodki Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC. gov) są doskonałym źródłem wyczerpujących informacji na temat aktualnych alarmów i powszechnych chorób w docelowym miejscu podróży.
Latanie po nurkowaniu
Lecąc przed nurkowaniem do miejsca docelowego położonego blisko poziomu morza nie ma praktycznie żadnego ryzyka. Lecąc po nurkowaniu zwiększa się jednak obciążenie dekompresyjne, ponieważ ciśnienie w kabinie samolotu jest niższe od ciśnienia atmosferycznego na poziomie gruntu. DAN zaleca stosowanie się do poniższych wytycznych podczas podróży:
profil nurkowy
Minimalna przerwa przed lotem
Pojedyncze nurkowanie bezdekompresyjne12 godzin lub więcej
Wielokrotne nurkowania w ciągu dnia 18 godzin lub więcej
Kilka dni nurkowania 18 godzin lub więcej
Nurkowania wymagające przystanków dekompresyjnych więcej niż 18 godzin
Pamiętaj, że każde wzniesienie się na większą wysokość – nawet z wykorzystaniem transportu naziemnego (np. podróż przez góry) – zwiększa obciążenie dekompresyjne!
zaBierz ze soBą dan DAN jest dla Ciebie 24 godziny na dobę, każdego dnia, gdziekolwiek jesteś na świecie. Jeśli potrzebujesz informacji lub pomocy medycznej w nagłych wypadkach, odwiedź daneurope.org lub zadzwoń pod numer infolinii medycznej podany na Twojej karcie DAN.
W razie nagłego wypadku, oto co powinieneś wiedzieć zanim zadzwonisz:
• Pamiętaj! Podaj Twoje imię i nazwisko
• Nazwisko osoby poszkodowanej
• Twoją lokalizację
• Numer telefonu zwrotnego
• Opis sytuacji awaryjnej lub wypadku
• Nazwy leków na receptę, które zażywa poszkodowany (jeśli to możliwe)
• Wszelkie istniejące wcześniej problemy lub obawy dotyczące zdrowia (jeśli to możliwe)
Pamiętaj, że DAN zapewnia pomoc w razie wypadków nurkowych, ale również asystę w podróży czy nagłym zachorowaniu nie związanym z nurkowaniem, w tym ewakuację medyczną.
nasza rada
Niezależnie od tego, czy podróżujesz w kraju, czy za granicą, sprawdź dostępność i lokalizację służb ratownictwa medycznego w miejscu docelowym. Dostosuj odpowiednio swój plan nurkowy i miej realistyczny plan awaryjny działania w nagłych wypadkach.
sprzęt nurkowy
Jako nurkowie, wszyscy znamy wymagania związane z podróżowaniem ze sprzętem do nurkowania. Na szczęście, regularna konserwacja i staranne przechowywanie sprzętu może nie tylko uczynić Twoje nurkowanie bezpieczniejszym, ale także ułatwić Ci planowanie podróży. Pamiętaj o dokładnym płukaniu i suszeniu sprzętu (nie na słońcu!), o przechowywaniu go zgodnie z zaleceniami producenta oraz o corocznych przeglądach serwisowych. Przed podróżą sprawdź, czy wszystkie elementy sprzętu działają, tak jak należy, a po nurkowaniach upewnij się, że zabrałeś wszystkie elementy sprzętu z łodzi czy bazy.
Mamy nadzieję, że nasze porady i wskazówki przyczynią się do jeszcze lepszej organizacji Waszych wypraw nurkowych. Więcej artykułów na temat podróżowania i nie tylko znajdziecie na www.alertdiver.eu.
bezpieczeŃstwo i sytuacje awaryjne w wodzie
Tekst margita Ś Lizowska Zdjęcia wiktor zdrojewski
nawet najlepszym pływakom, snorkelingowcom czy nurkom mogą zdarzyć się sytuacje awaryjne nad i pod wodą. dlatego warto pamiętać, żeby dbać o przestrzeganie zasad bezpieczeństwa. nawet jeśli wymaga to wysiłku.
Domyślam się, że niektórzy z Was już pomyśleli: „o rany, jakie nudy, znowu ględzenie o bezpieczeństwie, a było tak miło...”. Ale proszę, pomyślcie o tym, że lepiej uczyć się na cudzych błędach, niż samemu doświadczyć trudnej, a czasem i dramatycznej sytuacji, której później nie można odwrócić. Powagę spraw związanych z bezpieczeństwem czujemy zazwyczaj wtedy, gdy jesteśmy świadkami lub uczestnikami wypadku. Wtedy podejście do sprawy zmienia się diametralnie. Dlatego proszę – zróbmy to wcześniej. Nie czekajmy na wypadek. Minimalizujmy jego ryzyko. I promujmy bezpieczny sposób spędzania czasu nad i pod wodą.
Numer jeden to asekuracja powierzchniowa. To osoba, która wie, jak pomóc, jeśli pojawi się zagrożenie, ma dostęp do apteczki, umie udzielić pierwszej pomocy. Człowiek, który siedzi na brzegu, obserwuje osoby pływające czy snorklujące i zna procedury postępowania w sytuacji, gdy ktoś tonie czy wzywa pomocy. Pamiętajmy, że najważniejsze jest bezpieczeństwo ratownika. To znaczy, że jeśli będziemy ratować osobę tonącą (czy spanikowaną) musimy mieć sprzęt, który rzucimy tonącemu, pozostając jednocześnie w bezpiecznej od niego odległości. Może to być koło ratunkowe na lince lub bojka asekuracyjna (pływacka, ratownicza). Taką bojkę można kupić w każdym dobrym sklepie sportowym. Kolejnym tematem, z którym powinien się zapoznać każdy użytkownik akwenu wodnego jest znajomość znaków wodnych. Pozwoli to uniknąć niebezpieczeństwa związanego z ruchem żeglugowym i odczytać informacje, które są na powierzchni akwenu. Snorkeling (nurkowanie) uprawiamy w miejscu dozwolonym, oddalonym od drogi wodnej. Obowiązkowo z partnerem. Przed wejściem do wody ustalamy plan snorkelingu (czas, kierunek płynięcia, sposób komunikacji itp.), a na wodzie pilnujemy się wzajemnie i komunikujemy, czy wszystko jest OK. Dodatkowo, miejsce snorkelingu (nurkowania) warto oznaczyć bojką sygnalizacyj-
ną, informującą o tym, że na powierzchni (lub pod nią) znajdują się osoby snorkelujące (nurkujące).
Kolejnym ważnym tematem jest surowa ocena naszych umiejętności pływackich. Jeśli pływamy z poczuciem, że musimy mieć grunt pod nogami – niezbędne są dodatkowe źródła wyporu, które oczywiście nie upoważniają nas do utraty czujności czy dalekiego odpływania od brzegu. Może być to pianka snorkelingowa, która dzięki swojej budowie zapewnia niewielką wyporność. Może to być bojka, która posiada schowek na suche rzeczy/ napój oraz może posłużyć nam jako wsparcie, jeśli będziemy chcieli odpocząć. Do bojki warto przytwierdzić gwizdek, służący do wzywania pomocy. Ale jeżeli macie jakiekolwiek wątpliwości co do swoich umiejętności pływackich – polecam snorklowanie w dobrze dopasowanym i wygodnym kapoku. To zdecydowanie najbezpieczniejsza opcja. Zwłaszcza na morzu. W wodzie wychładzamy się o wiele szybciej niż na lądzie, dlatego po snorklowaniu (nurkowaniu) niezwłocznie rozbieramy się z mokrej pianki i wycieramy do sucha. Nie zapominajmy o uszach, które podobnie jak zatoki są niezwykle wrażliwe. Warto mieć cienką czapeczkę, która je ochroni przed wiatrem czy zbytnim wychłodzeniem.
A teraz sprawa, o której wszyscy wiemy. Ciągle się o tym „trąbi” i… co? Wiemy, że do wody nie wchodzimy po spożyciu alkoholu. Wiemy też, że do wody nie wchodzimy przejedzeni.
Kąpiemy się w miejscach dozwolonych i zabezpieczonych. Nie odpływamy daleko od brzegu. Bo fale, bo wiry, bo prądy itp… Wiemy, wiemy, ALE… czy osobiście praktykujemy bezpieczne zachowania nad wodą? Niestety często jest podobnie, jak z powszechnie praktykowanymi skokami na główkę do nieznanej wody. Niby wszyscy wiedzą, że się tego nie robi, a co roku pojawiają się coraz bardziej zatrważające statystyki dotyczące i utonięć po alkoholu i trwałych uszkodzeń kręgosłupa… sytuacje awaryjne w wodzie. Dość niebezpieczną i częstą sytuacją awaryjną w wodzie jest skurcz. Najczęściej dopada nas skurcz nogi, ponieważ przy pływaniu w płetwach pracują inne grupy mięśni niż te, których używamy na co dzień. Co wtedy zrobić? Na pewno trzeba działać natychmiast. Nie czekać aż ból przejdzie samoczynnie. A zatem działamy. Po pierwsze sygnalizujemy partnerowi snorkelingowemu, że mamy problem. Partner natychmiast pojawia się przy nas i służy nam asekuracją. Opieramy się na bojce lub partnerze, chwytamy za koniec płetwy na nodze (w którą złapał nas skurcz) i mocno naciągamy: stopę, kolano, całą nogę – aż do jej wyprostu. To boli i jest bardzo nieprzyjemne. Ale konieczne, żeby pozbyć się uciążliwego bólu, który może nasilić i rozprzestrzenić się powodując jeszcze większe zagrożenie. Naciągamy nogę, oddychamy wolno i spokojnie. Po chwili ból powinien ustąpić…
Jeszcze większym zagrożeniem jest poddanie się panice. Do tego stanu absolutnie nie możemy dopuścić. Jeśli z jakiegokolwiek powodu czujemy narastające zdenerwowanie – działajmy natychmiast. Natychmiastowe działanie jest niezbędne do tego, żeby stres czy strach nie przerodził się w panikę, ponieważ w panice człowiek nie działa racjonalnie. Spanikowany człowiek jest zagrożeniem dla naszego zdrowia i życia, bo działa tylko instynktownie. Spanikowany człowiek nie zwraca uwagi, czy jego zachowanie nie zrobi komuś krzywdy. jak zapobiec panice? Sygnalizujemy partnerowi, że potrzebujemy pomocy. Możemy położyć się na wodzie na plecach i relaksować się swoimi sposobami. Możemy też zastosować bardzo prostą procedurę oddechową. Skupiamy uwagę na tym, żeby oddychać jak najwolniej. Żeby robić porządny wydech. Skupiamy uwagę na liczeniu sekund oddechu. Wdech do czterech, wydech do pięciu. Powtarzamy procedurę kilka, kilkanaście razy. Często pomaga zamknięcie oczu i przytrzymanie partnera za rękę. Szczególnie ważny jest dokładny wydech, żeby pozbyć się zalegającego w płucach dwutlenku węgla. Całą procedurę warto trenować na powierzchni (żeby wyrobić sobie nawyk) i testować ją w różnych warunkach stresowych. Działa Na koniec warto zapoznać się z podstawowymi znakami nurkowymi, żeby można było skomunikować się z partnerem na powierzchni bez używania głosu. A już koniecznie należy znać sygnał wzywania pomocy na wodzie, czyli szerokie machanie rękami i uderzanie otwartymi dłoniami o powierzchnię wody. Ale najważniejsze, żeby przed wejściem na snorkeling zaplanować wszystko tak, aby uniknąć wszelkich niebezpieczeństw. I świetnie się bawić z naszym partnerem snorkelingowym podziwiając zachwycające piękno wody. Życzę Wam bezpiecznego snorklowania!
reklama
jezioro głębokie
koło międzyRzEcza
Jezioro głębokie to jedno z bardziej interesujących jezior pojezierza lubuskiego. Zajmuje północną, bezodpływową część polodowcowej rynny, która ciągnie się południkowo od wsi Rojewo poprzez wioski i osady Głębokie, Św. Wojciech, aż do Kęszycy. Głębokie reprezentuje klasyczny typ jeziora zamkniętego — bez dopływu i odpływu powierzchniowego. Jest to największe bezodpływowe jezioro Ziemi Lubuskiej.
Tak można w skrócie, encyklopedycznie, opisać ten piękny fragment województwa lubuskiego. Jednak ten opis nie oddaje ani walorów turystycznych i nurkowych tego miejsca, ani nie ukazuje wspaniałej roślinności porastającej urozmaiconą rzeźbę dna jeziora, ani też nie mówi nam nic o wspaniałej przejrzystości wody, które przyciągają corocznie dziesiątki płetwonurków.
Zarówno początkujący jak i zaawansowani płetwonurkowie znajdą tu swoje nurkowe Eldorado. Bardzo dobrze wyposażona baza nurkowa
Extreme-Dive Jacka Michno położona na wschodnim brzegu jeziora oferuje możliwość rozbicia namiotu oraz zakwaterowania na
własnym terenie lub na terenie sąsiadujących z bazami ośrodków wypoczynkowych. Wysokie standardy uznanych organizacji nurkowych takich jak PSAI, SSI dają gwarancje bezpiecznego i odpowiedzialnego podejścia do nurkowania.
infrastruktura podwodna, zarówno ta szkoleniowa jak i ta stanowiąca atrakcyjną przygodę podczas letniego czy zimowego nura, sięgająca daleko poza obszar obu baz nurkowych jest chyba jedną z bardziej rozbudowanych i atrakcyjnych w zbiornikach naturalnych naszego kraju.
Gdy nie wszyscy członkowie rodziny zarazili się nurkowaniem Jezioro Głębokie jest idealnym wyborem. Wędkowanie, rozległa plaża z pomostami, wypożyczalnie sprzętu pływającego, kawiarnia, restauracja i stosunkowo niewielka odległość od Międzyrzecza dają możliwość zagospodarowania im czasu i nie pozwalają na nudę. Tym, którzy kochają wędrówki po lesie czy zbieranie grzybów Głębokie oferuje piękny wysokopienny las z przewagą drzew liściastych obfitujący w jagody i grzyby, a miłośnicy historii znajdą nie tylko dawną dłubankę zanurzoną w toni jeziora, ale i międzyrzecki piastowski zamek
pow. – 125 ha dł. – 2280 m szer. – 825 m maks. głęb. – 25,4 m
oraz muzeum w Międzyrzeczu, a także bunkry Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego w Pniewie.
Skądkolwiek byście jechali na pewno traficie bezbłędnie nad Głębokie. Wystarczy zjechać z drogi S3 na węźle Międzyrzecz Północ, a następnie asfaltową drogą gminną (dawna DK3) skierować się w kierunku miejscowości Skwierzyna (rondo przy stacji paliw Orlen). Po przejechaniu około 3 kilometrów skręcamy w lewo i już jesteśmy nad Głębokim gotowi do nurkowania.
do zobaczenia!
Kursy nurkowania
Wyjazdy nurkowe
a także: Spływy kajakowe
Paintballa
Jazdy Quadami
Kursy wspinaczkowe
Imprezy integracyjne
e-mail:
Czubaci nurkowie
Tekst i zdjęcia wojciech jarosz
Czerwone oczy to cecha charakterystyczna perkozów dwuczubych, podobnie jak wielu innych gatunków perkozów
p erkozy to ptaki typowo wodne. d o tego stopnia ewolucyjnie związały się ze środowiskiem wodnym, że w razie niebezpieczeństwa nie odlatują, jak większość ich ptasich kuzynów, a po prostu dają nura! p od powierzchnią czują się… jak ryba w wodzie (użycie jakiegokolwiek innego określenia w tym miejscu zwyczajnie nie wchodzi w rachubę!).
Perkozy to grupa dziewiętnastu gatunków żyjących w różnych częściach Świata (trzy już zdążyliśmy bezpowrotnie pożegnać i jesteśmy na dobrej drodze do powiększenia tej grupy), najczęściej w okolicach zbiorników słodkowodnych. W tym artykule zajmę się przede wszystkim najczęściej występującym u nas perkozem dwuczubym (Podiceps cristatus), ale wiele jego cech jest wspólnych dla wszystkich perkozów. Wracając do nurkowania, przystosowania tych ptaków do życia w wodzie i na wodzie są doprawdy zachwycające. Budowa ciała umożliwia im niezwykle skuteczne przemieszczanie się po powierzchni jeziora, stawu lub zalewu, ale przede wszystkim
pod powierzchnią wody stają się prawdziwie żwawe. Perkozy to ptaki używające nóg do napędu pod wodą, podobnie jak kormorany i nury, a nie skrzydeł, jak np. głuptaki. Między palcami nie mają błony pławnej, ale w jej miejsce posiadają zwiększające powierzchnię rogowe wypustki w kształcie płatków. Każdy palec porusza się dzięki temu osobno, co eliminuje zbędne opory. Co więcej, nogi są przesunięte wyraźnie ku tyłowi ciała, co lepiej sprawdza się podczas rozpędzania się w wodzie, ale za to uniemożliwia normalne chodzenie po lądzie. Bez dwóch zdań perkozy piechurami nie są – unikają stałego lądu, jak tylko mogą. Jeżeli już zmuszone będą do chodzenia po nim, czynią to kołysząc się z boku na bok i pomagając sobie w utrzymaniu równowagi machaniem skrzydłami, a i tak co krok zaliczają przyziemienie (niektóre osobniki poddają się wtedy i próbują czołgać się w stylu foki). Kolejnym przystosowaniem do poruszania się w wodzie jest długa szyja i opływowy kształt ciała. Poza tym, perkozy posiadają wydajny gruczoł kuprowy i skwapliwie z niego korzystają, natłuszczając swe pióra, które dzięki tym zabiegom stają się nienasiąkliwe. Pomaga to ptakom zachować odpowiednią
temperaturę ciała, tym bardziej, że pióra mają naprawdę gęste, wręcz przypominające w niektórych miejscach futro. Wszystko to czyni z perkozów nurków doskonałych. Od pierwszych chwil życia nurkują, a z czasem nabierają wprawy pozwalającej im zanurzać się na dwadzieścia, a nawet trzydzieści metrów. Z reguły spędzają pod wodą kilkadziesiąt sekund, poszukując aktywnie pożywienia w tym czasie. W skład perkoziego menu wchodzą ryby, płazy, skorupiaki, a nawet owady. Swoim pozbawionym zębów i wyrostków szpiczastym dziobem umiejętnie chwytają raczej niewielkie ryby i to te, które nie zdołają uciec. Pełnią tym samym rolę czynnika selekcyjnego, dzięki któremu rybie populacje mają szansę na zachowanie w puli genowej tych wariantów genów, które mogą przełożyć się na lepsze przystosowanie do warunków środowiskowych. Kończąc wątek kulinarny, warto wspomnieć o ciekawym zwyczaju perkozów, polegającym na zjadaniu piór. Podają je również rodzice pisklętom. Przyczyny takiego zachowania nie zostały do końca wyjaśnione. Najczęściej wspominana teoria sugeruje, że pióra mają działać osłonowo na żołądek, chroniąc go przed ościami zjadanych ryb, ale również pomagać formować wypluwki, które są dosyć powszechnym ptasim sposobem na pozbycie się niestrawionych resztek.
Jak rozpoznać perkoza? Najłatwiej w sezonie lęgowym, kiedy perkozy posiadają na głowie charakterystyczne kryzy i czuby
Zjadanie piór to jeden z perkozich zwyczajów
Podczas drzemki w zacienionym
miejscu perkozy nieustannie zachowują czujność, a w razie niebezpieczeństwa dają nura po wodę
Gdy w okresie godów samce rywalizują o względy płci przeciwnej, często przyjmują takie właśnie pozycje by straszyć się nawzajem
j ak rozpoznać perkoza? n ajłatwiej w sezonie lęgowym, kiedy perkozy posiadają na głowie charakterystyczne kryzy i czuby z piór. w nazwach wybranych gatunków obecność tej cechy została utrwalona: perkoz dwuczuby, perkoz rogaty, perkoz zausznik.
z piór. W nazwach wybranych gatunków obecność tej cechy została utrwalona: perkoz dwuczuby, perkoz rogaty, perkoz zausznik. Najłatwiej spotkać jest w naszym zakątku Świata pierwszego z wymienionych. Gatunek ten uchodzi za najbardziej wystrojonego perkoza, ponieważ pojawiające się przed tokami pęczki piór w odcieniach czerni i brązów dodają mu bezsprzecznie uroku. Obserwacje charakterystycznych zachowań również pomogą oznaczyć perkoza. W trakcie zalotów perkozy wykonują bowiem całą gamę tanecznych ruchów w celu
podkreślenia zainteresowania partnerem i zbudowania więzi. W choreografii najczęściej pojawiają się potrząsania głową, skubanie się po piórkach, stroszenie czubów i kryz, a nawet składanie sobie podarunków w postaci wiechcia wodorostów (tak, to nie nasz gatunek wymyślił obdarowywanie płci przeciwnej bukietem kwiatów). To wszystko dzieje się wtedy, gdy samica wybrała już partnera. Wcześniej panowie organizują sobie pojedynki polegające na widowiskowym stawaniu dęba i bieganiem po wodzie w swoim kierunku z nastroszonymi piórami (szczególnie na głowie oczywiście). Wszystko to po to, by panie mogły ocenić walory absztyfikantów i wybrać tego jedynego, któremu ostatecznie pozwolą wręczyć sobie wspominany już bukiet.
Po zaakceptowaniu się nawzajem para przystępuje do budowy gniazda. Z daleka wydaje się, że to tylko niewielka kupka roślin wodnych, ale to jedynie złudzenie. Perkozy wszak budują sporych rozmiarów gniazdo unoszące się na wodzie, którego większa część znajduje się pod wodą (czasem umożliwiając jego swoiste zakotwiczenie). Gniazdo unosi jaja i wysiadującego je ptaka, zapewnia niezły kamuflaż pod nieobecność rodziców (wtedy jaja dodatkowo przykrywane są roślinnością) i dodatkowo termicznie zabezpiecza komfort jaj, co wynika z toczących się wewnątrz gniazda procesów gnilnych. Podobnie nieco jak u krokodyli lecz w przypadku perkozów ich obecność na gnieździe jest jednak niezbędna dla prawidłowego rozwoju nienarodzonych piskląt. Gdy po niespełna miesiącu wykluwają się młode, są jako zagniazdowniki w zasadzie od razu gotowe
do pierwszych prób nurkowania. Nie obyłyby się jednak bez rodziców, którzy opiekują się nimi, aż te nauczą się sprawnie polować i staną się w pełni samodzielne. Nim to nastąpi, młode znajdują schronienie pod skrzydłami rodziców. I to dosłownie! Rodzice młodziutkich perkozków wożą je bowiem na plecach, a zdarza się, że nawet z nimi nurkują. Ubarwienie młodych jest odmienne od ptaków dojrzałych. Obok charakterystycznych pasów, młode perkozy posiadają plamki pozbawione piór w okolicach głowy. Badacze ptasich zachowań odkryli, że młode za pomocą tych plam wysyłają rodzicom sygnały. Gdy plamki nabrzmiewają lub zmieniają kolor jest to sygnał, że młodzież ma ochotę na przekąskę, zabawę lub realizację jakiejś innej życiowej potrzeby. Po około 10 tygodniach młode perkozy przypominają już rozmiarami osobniki dorosłe, choć zachować mogą pewne ślady młodocianego ubarwienia. Na koniec sezonu, gdy robi się coraz chłodniej, perkozy zaczynają przypominać sobie jak to było z tym machaniem skrzydłami, bo większość z nich odleci na południe i zachód, gdzie spędzą chłodniejszą część roku. Zobaczenie perkoza w locie to gratka nie lada, bo najczęściej możliwe jest to właśnie na przelotach. W trakcie sezonu latają niechętnie. Wybierają nurkowanie!
Ryby często goszczą w menu perkozów
Dymorfizm płciowy u perkoza dwuczubego praktycznie nie występuje – trudno odróżnić samicę od samca
Zdjęcia Bartosz pszczółkowski
Mieliśmy wiele wiadomości o odczuwanym przez Was niedosycie po zapoznaniu się z taszą w numerze 3(9) 2020. Nadrabiamy w fotoreportażu. Jest tasza, są wszy, jest impreza :) redakcja
Bałtyckie koniki morskie
w płytkich wodach z atoki p uckiej (Morze b ałtyckie), wśród rosnącej na podmorskich łąkach trawie morskiej, kryją się ryby, które do złudzenia przypominają źdźbło trawy.
To iglicznia (Syngnathus typhle) i wężynka (Nerophis ophidon), które przez wielu nazywane są bałtyckimi konikami morskimi, ponieważ należą do gromady Actinopterygii, która obejmuje koniki morskie i igliczniowate.
Jako pierwszy obie te rodziny opisał Karol Linneusz w pierwszej edycji „Systema Naturae”. Igliczniowate różnią się od koników pokrojem ciała i w przeciwieństwie do pławikoników, niektóre gatunki mogą zamieszkiwać wody słodkie i słonawe. Ich ciało jest bardzo wąskie i wydłużone, a barwa zmienia się od zielonego po ciemnobrązowy. Wężynka poza płetwą grzbietową nie ma
żadnej innej płetwy, iglicznia natomiast posiada dodatkowo malutkie płetewki piersiowe oraz małą płetwę ogonową. Oprócz kształtu pyska to właśnie dzięki obecności płetwy ogonowej lub jej braku można z łatwością odróżnić od siebie oba te gatunki. Iglicznia ma pysk wąski, wyciągnięty, którego długość jest równa połowie długości głowy. Wężynka natomiast pysk ma przekształcony w rurkę, silnie spłaszczony bocznie, o długości większej niż połowa długości głowy.
Najbardziej niezwykły jest jednak rozród tych niewielkich ryb. Podobnie jak u koników morskich, w trakcie tarła samiec igliczni wykształca specjalną torbę
lęgową. Zjawisko to nazywa się samczą żyworodnością i jest jedynym, jak do tej pory, znanym przykładem samczej ciąży w świecie zwierząt. Taki sposób rozmnażania sprawia, że dużą rolę wpływającą na rozród ma wielkość ciała osobnika. Według naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego zarówno samice, jak i samce preferują większych partnerów. Wynika to z tego, że samice o mniejszych rozmiarach produkują niewielką liczbę jaj o małej średnicy, w porównaniu do samic o większych rozmiarach ciała. Natomiast duże samce mogą inkubować więcej zarodków, co daje większy sukces rozrodczy. Samiec wężynki natomiast nie
Tekst agata turowicz-cy Bu La Zdjęcia paweł Voge L singer
Michelangelo i Donatello komputery do nurkowania / freedivingu.
To idealne komputery do sportów podwodnych, dzięki możliwości dezaktywacji funkcji „nurkowanie” , która pozwala wyłączyć niepotrzebne alarmy podczas snorkelingu lub pływania.
tworzy komory lęgowej tylko nosi ikrę przyklejoną do spodniej części ciała. Samce obu tych gatunków opiekują się ikrą aż do jej wylęgu co sprawia, że obok kura diabła i taszy (opisane we wcześniejszych numerach) są najlepszymi bałtyckimi ojcami.
To spokojne ryby, które zazwyczaj nie uciekają nawet od bardzo ciekawskich nurków. Często zdarza się, że same plączą się wśród rękawic nurka. Odżywiają się głównie drobnym zooplanktonem. Z powodu zmian klimatycznych zarówno igliczni jak i wężynki w Bałtyku jest coraz mniej. Związane jest to z zanikaniem podwodnych łąk i wymieraniem trawy morskiej (Zostera marina). Dlatego oba te gatunki w Polsce objęte były przez długi czas ścisłą ochroną gatunkową. Jednak stan ich populacji zaczął się poprawiać i dlatego od 2014 roku objęte są ochroną częściową.
Oprócz przybrzeżnych wód Morza Bałtyckiego można je spotkać wzdłuż wybrzeży Europy, Morza Śródziemnego, Czarnego, Azowskiego, a także w Oceanie Atlantyckim. Najlepiej szukać ich na płytkich głębokościach, nad piaszczystym dnem, wśród trawy morskiej lub glonów porastających podwodne konstrukcje.
Wężynka Źródło Wikimedia Commons
Donatello
Michelangelo
Kopalnia Christine to kopalnia łupka, mieszcząca się w Willingen w Sauerland, w Niemczech, działająca przez ponad 100 lat, pozwalająca eksplorować swoje cztery masywne złoża o grubości 2 do 20 metrów, powstałe 350 do 400 milionów lat temu. Po zamknięciu kopalni, w 1971 roku, udostępniono jej korytarze dla zwiedzających. Ciekawostką jest to, że do dziś w okolicy można zobaczyć kościoły, domy czy ściany zbudowane z łupków z Christine. W korytarzach, podobnie jak w wodzie, panuje stała, niska temperatura, ok 8 stopni, przez cały rok – zwiedzanie wymaga odpowiednio ciepłej odzieży, a nurkowanie – odpowiednio ciepłego ocieplacza i suchego skafandra! Poza odpowiednią odzieżą musimy też zadbać o odpowiedni sprzęt do nurkowania pod stropem. Zarządzający nurkowa-
kopalnia christine kusiła nas od dłuższego czasu. owiana woalem tajemnicy i niedostępności, z mrocznym klimatem i doskonale zachowanymi sprzętami z czasów świetności, a jednocześnie zapraszająca doskonałą widocznością i świetnie przygotowanymi korytarzami.
niami w Christine są w tym zakresie absolutnie bezwzględni – nurkowanie tam wymaga wcześniejszej rezerwacji terminu, a jest to możliwe tylko i wyłącznie po dostarczeniu wymaganych dokumentów – odpowiednich certyfikatów nurkowych uznanych Federacji Nurkowych (uznawane są certyfikaty tylko kilku ogólnoświatowych Federacji), dokumentów medycznych i ubezpieczeniowych. Na pierwszym miejscu jest tam słynny niemiecki porządek a od reguł nie ma odstępstw – jakiekolwiek nieścisłości kończą się brakiem możliwości zanurkowania w Christine. Planując nurkowanie w tej kopalni trzeba pamiętać, że jest to miejsce położone w kurorcie narciarskim, w górach, należy więc uwzględnić różnice wysokości zarówno podczas nurkowania jak i powrotu do domu przez góry.
Hanower
dortmund
kopalnia christine
Jednak przed rozpoczęciem nurkowania pierwszym wyzwaniem jest samo znalezienie miejsca wejścia do kopalni – za budynkami, w wąskim przejściu wchodzimy przez drzwi wyglądające niczym piwniczne – tam właśnie znajduje się przedsionek, w którym możemy przygotować sprzęt. Z przedsionka od lustra wody dzieli nas już tylko kilka kroków po schodach, wzdłuż pochyłego torowiska, prowadzącego nas też już pod wodą korytarzem do pierwszej komory kopalni. Na miejscu nie ma sprężarki ani żadnego zaplecza logistycznego – przepakowujemy się z samochodu na ławki, a wychodzimy najlepiej od razu na parking do samochodu.
Nurkowanie w kopalni jest ekscytującym przeżyciem. Zalany labirynt korytarzy ciągnie się na dystansie ponad 1,2 km, na poziomach „górnym” – 23 metrów oraz „dolnym” – 41 metrów. Pokonując kolejne metry korytarzy możemy wciąż znaleźć buty, butelki, narzędzia, wózki kopalniane, torowiska szynowe i wiele innych pozostałości po czasach działalności i wydobycia.
nurkowanie w kopalni jest ekscytującym przeżyciem. zalany labirynt korytarzy ciągnie się na dystansie ponad 1,2 km, na poziomach „górnym” – 23 metrów oraz „dolnym” – 41 metrów.
Słynna, oszałamiająca widoczność w kopalni zaczyna się już po pokonaniu pierwszego zalanego, dość zamulonego stromego tunelu stanowiącego wejście, na pierwszym poziomie, który jest poziomem bardzo rozległym, szerokim, z mnóstwem pomieszczeń bocznych oraz imponującą ilością podwodnych artefaktów. Główne korytarze są świetnie przygotowane, oporęczowane, jednak oczywiście aby odbić z głównej trasy aby zwiedzić pomieszczenia lub korytarze boczne, należy położyć własną linę.
Christine nas nie zawiodła. Poziom dolny odkrył przed nami swoje najpiękniejsze zakamarki, które – dzięki naszemu wspaniałemu przewodnikowi, będącemu jednocześnie autorem zdjęć do artykułu – zostały uwiecznione nie tylko w naszej pamięci, ale i w jego obiektywie, a obszerniejszy poziom górny zaszokował wręcz niesamowitym stanem zachowania pomieszczeń, narzędzi, artefaktów z czasów świetności kopalni, a także samym układem korytarzy, mostów ponad nimi, kamiennych formacji ścian oraz niesamowitymi kolorami, które w połączeniu z krystalicznie przejrzystą wodą sprawiły, że Kopalnia ta trafiła do ścisłej czołówki naszej subiektywnej listy najpiękniejszych.
Dziękujemy naszemu przewodnikowi i fotografowi za zaufanie i pokazanie nam tego pięknego miejsca, do którego z pewnością wrócimy.
A TY? KIEDY WYBIERZESZ
A TY? KIEDY WYBIERZESZ
A TY? KIEDY WYBIERZESZ
A TY? KIEDY WYBIERZESZ
A TY? KIEDY WYBIERZESZ
SIĘ NA SPACER?
SIĘ NA SPACER?
SIĘ NA SPACER?
SIĘ NA SPACER?
SIĘ NA SPACER?
Aktywność fizyczna poprawia kondycję.
Rehasport
Rehasport
Rehasport
Rehasport
www.rehasport.pl
www.rehasport.pl
Rehasport www.rehasport.pl
www.rehasport.pl
www.rehasport.pl
Aktywność fizyczna poprawia kondycję.
Aktywność fizyczna poprawia kondycję.
Aktywność fizyczna poprawia kondycję.
Aktywność fizyczna poprawia kondycję.
78% POLAKÓW NIE JEST DOŚĆ
78% POLAKÓW NIE JEST DOŚĆ
78% POLAKÓW NIE JEST DOŚĆ
78% POLAKÓW NIE JEST DOŚĆ
78% POLAKÓW NIE JEST DOŚĆ
AKTYWNYCH FIZYCZNIE*
AKTYWNYCH FIZYCZNIE*
AKTYWNYCH FIZYCZNIE*
AKTYWNYCH FIZYCZNIE*
AKTYWNYCH FIZYCZNIE*
Kamieniołom Kantyna
Tekst i zdjęcia
damian m arcinkowski i łukasz k ie Laszewski
p ierwszy dzień września.
p ogoda nie dopisała.
b yło ponuro i deszczowo, ale… chęć wyjazdu i poznania nowego miejsca przeważyła bezsprzecznie.
Wraz z Łukaszem, postanowiliśmy wybrać się i poznać całkiem dziki akwen i teraz mogę przyznać, że również mroczny.
Ten dawny kamieniołom, gdzie wydobywany był granit, jest teraz opuszczonym wyrobiskiem, którym zawładnęła przyroda. Wyrosły drzewa, zalały go
legnica wrocław kamieniołom kantyna
wody opadowe i gruntowe. Na pionowych, wystających z wody ścianach, zaobserwować można ciekawe systemy spękań. Podłużne szczeliny często wypełnione są żyłami pegmatytu, kwarcu i aplitu.
Kamieniołom znajduje się w miejscowości Chwałkowo. Dojazd został umyślnie utrudniony, ze względu na wcześniejsze wypadki, jakie miały tam miejsce. Zrobiliśmy rozpoznanie i wyszło, że od miejsca postoju naszego auta trzeba przejść około 40 m. Sklarowaliśmy sprzęt i ubrani ruszyliśmy do jednego z dwóch możliwych, bezpiecznych dojść do tafli wody.
Nadszedł czas, by zwiedzić podwodny świat. Po zanurzeniu widoczność do głębokości 4 m wynosiła słabe 3 m, a poniżej 4 m widoczność spadła do metra. Myślę, że przyczyniła się do tego pogoda. Dla naszego bezpieczeństwa postanowiliśmy opłynąć całość, trzymając się skalnych półek na różnych głębokościach. Po minięciu termokliny na 4 m zastał nas mrok i chłód, woda miała około 8 stopni. Zeszliśmy maksymalnie do głębokość 17 m. Podobno, według internetu, maksymalna głębokość wynosi 32 m. Nie udało się tego sprawdzić. Z powo-
du braku dobrego oświetlenia nie schodziliśmy głębiej, gdyż trzeba było liczyć się z możliwością napotkania sporej ilości powalonych drzew i ich konarów.
Udało nam się spędzić pod wodą 58 min, za to nie udało się znaleźć zatopionych samochodów. Jeśli chodzi o życie w kamieniołomie, to spotkaliśmy kilka małych okoni i raka. Kamieniołom ten ma swój mroczny urok, co dało się odczuć, ale taka nasza pasja! Na pewno tam wrócimy z lepszym oświetleniem i w lepszą pogodę
Ryba warta więcej niż złoto
Tekst Laura kazimierska
Zdjęcia karo Lina szta Ba
t anjung l uar fish market, l ombok. b rzmi egzotycznie i zachęcająco, a dla kogoś, kto uwielbia owoce morza, może się wydawać wspaniałym punktem wycieczki. z najdujący się godzinę drogi od popularnej turystycznej destynacji k uta l ombok, wydaje się być wyjątkową atrakcją, jak i wspaniałym miejscem na lokalny lunch.
Czy jednak warto? Jaka prawda kryje się za kusząca atrakcją turystyczną?
Tanjung Luar jest małą miejscowością, której mieszkańcy od pokoleń żyją z rybołówstwa. Zatoka jest punktem, z którego można się wybrać na malowniczą Pink Beach, jak i bazą wypadową dla nurków, tych z butlami i tych jedynie z ABC. Ja, tak jak i większość instruktorów nurkowania na Gilis,
znamy ją od ciemniejszej strony. Tanjung Luar rybny market jest jednym z większych punktów w Indonezji, gdzie sprzedaje się i eksportuje rekiny, płaszczki oraz inne wspaniałe, zagrożone gatunki.
Z racji tego, ze większość czasu spędzam pod woda w towarzystwie tych pięknych stworów i fascynuje mnie świat oceanu, moją wizytę na zniesławionym targu odwlekałam tak długo, jak tylko mogłam.
Po 7 latach mieszkania na Gili Air i Trawangan w końcu nadszedł czas, by zmierzyć się ze strachem i poznać ciemną stronę rajskiej Indonezji, o której większość wie, ale na wymarzonych wakacjach niewielu chce pamiętać. Dodatkową motywacją była współpraca z organizacją The Dorsal Effect, która stara się zapewnić alternatywny styl życia dla rybaków z okolic Tanjung.
Obudziłyśmy się jeszcze przed wschodem słońca, wraz z poranną modlitwą dochodzącą z meczetu. W pół-śnie, razem z Karolą (fotografką znaną pod pseudonimem Karolatakesphotos) załadowałyśmy się do motorówki, by przedostać się na Lombok. Tam czekał już na nas kierowca. Celem było dotarcie na market w tym samym czasie, kiedy rybacy wracają ze swoich połowów. Trzy godziny jazdy samochodem pośród malowniczego, tętniącego zielenią palm kokosowych krajobrazu Lomboku (zza szyby auta) i byłyśmy na miejscu.
Wielu ostrzegało nas przed stęchłym zapachem rozkładającej się w gorącym słońcu ryby. Jednak w rzeczywistości smród przerósł moje wszelkie oczekiwania. Odór targowiska można było poczuć jeszcze długo przed wjazdem na parking, także nasz kierowca nawet nie musiał mówić, że jesteśmy prawie na miejscu. Okryłam twarz chustką, by drażniąca woń nie dostawała się prosto do nosa, mimo wszystko nie można było uciec przed smrodem.
Na pierwszy rzut oka Tanjung Luar fish market, wygląda jak zwykły bazar. Kobiety sprzedają owoce, warzywa i tak zwany „catch of the day” (połów dnia) składający się z makreli, ośmiornic, kałamarnic i innych mniejszych ryb. Ze względu na pasje do nurkowania, wolę widzieć ryby żywe niż martwe, więc dawno już odrzuciłam wszelkie produkty rybno-pochodne z mojej diety. Widząc nawet martwą ośmiornice, mając świadomość jej inteligencji i zdolności kamuflażu, serce mi się kraja i łzy płyną do oczu.
Idąc w stronę większej hali targowiska, ciężko jest nie podziwiać widoku kolorowych łódek rybackich, rodzin żyjących z morza od pokoleń i promieni słońca odbijających się od zatoki. Jednak na ziemię, szybko sprowadził mnie widok kilkudziesięciu rekinów leżących, ot tak, na betonowej platformie, czekających na ścięcie najcenniejszej części ich ciała – płetw.
Nagle dotarło do mnie, że właśnie tutaj, przed oczami, mam zbesztany, pozbawiony szacunku, niczemu niewinny, niezwykły
okaz ewolucji natury. Z rozprutych brzuchów wylewały się rozwinięte młode rekiny. ŻYWE!!! W przyszłości przyniosłyby kilkaset tysięcy dolarów płynących z turystyki nurkowej w Indonezji. Dziś skończą w rynsztoku lub jako karma dla bezpańskich psów.
rekin nie taki straszny jak go maLują…
Rozmaite gatunki rekinów giną z ręki człowieka, zanim zdążymy je zbadać i zrozumieć ich ogromną wartość dla naszego ekosystemu. Rekiny Młoty, Kosogony, Wobbegongi, Żarłacze Czarno- jak i Białopłetwe oraz wiele innych, oddane w ręce handlarzy często za mniej niż 100 dolarów.
Później lądują na stołach w restauracjach dla turystów.
Rekin. Na samą myśl wielu z nas drży ze strachu. Przyczyniły się do tego negatywny marketing, filmy takie jak „Szczęki”, „Meg” czy „Inwazja rekinów”, jak i wiele innych, jakże idiotycznych produkcji. Polskie nazewnictwo (Żarłacz Czarnopłetwy, Żarłacz Błękitny) tych majestatycznych królów błękitu, także nie skłania do sympatii i budzi raczej negatywne skojarzenia. Warto jednak zdać sobie sprawię, że więcej ludzi umiera od tosterów, spadających kokosów czy wypadków samochodowych, niż od ataków rekinów. Nikt jednak nie panikuje przed widokiem palmy kokosowej czy przygotowania tosta z serem na śniadanie. Rekiny pojawiły się na naszej planecie jeszcze przed dinozaurami. W oceanie znajduje się ponad 1000 gatunków rekinów
i płaszczek. Od malutkich, wielkości dłoni, po pływające giganty. Poszczególne z nich, jak Żarłacz Biały, są także czołowymi drapieżnikami, przyczyniającymi się do równowagi w ekosystemie. Możemy je spotkać od 5 do kilku tysięcy metrów głębokości. Są idealnym przykładem ewolucyjnej precyzji, harmonii i piękna natury. Mimo zaskakującej inteligencji i dominacji nie są jednak w stanie ochronić się przed człowiekiem. Często przypadkowo padają łupem komercyjnych połowów, zaplątane w sieciach rybackich kończą swe odległe, morskie eskapady. Przez ostatnich kilkadziesiąt lat zdążyliśmy unicestwić prawie 90% populacji rekinów, a połów nadal trwa.
To nie jest tylko problem krajów trzeciego świata, Hiszpania czy Wielka Brytania nadal przyczyniają się do eksportu płetw
i produktów z rekinów. Często możesz znaleźć je w, jakże kultowych, „fish’n’chips”, tranie, mocno reklamowanym przez firmy farmaceutyczne w Polsce i innych. Aczkolwiek największy dochód przynosi eksport produktu do Chin, Hong Kongu czy Japonii.
A to tylko po to, by były dodatkiem do zupy, której nawet nie dodają smaku, a są raczej tylko dekoracją i zarazem manifestacją dobrobytu i uprzywilejowanej klasy.
tyLe hałasu o zupę
Pierwsza wzmianka o naparze z płetwy rekina pojawiła się w Chinach w X wieku, za panowania dynastii Song. Stała się ona symbolem zamożności, statusu, gościnności i wszelkiego dobrobytu. Dostępna tylko dla wybranych i najbogatszych członków społeczności, szybko stała się symbolem wyższości klasowej. Pomiędzy XIV i XVII wiekiem wraz z przyrostem bogactwa, zyskała na popularności i zarazem stała się znacznie bardziej dostępna. Od XVII wieku, wraz z gwałtownym przyrostem populacji, popyt na ten unikalny rarytas bezustannie wzrasta. Biorąc pod uwagę 60 milionów mieszkańców Chin w czasach dynastii Sang do 1.4 biliona współcześnie, połów rekinów dla tego regionalnego specjału staje się poważnym zagrożeniem dla środowiska.
Zupa przypominająca rosół, jest przyrządzana na bazie kurczaka lub wieprzowiny, a cenna płetwa służy tylko do dekoracji. Wielu uważa, że napar ma uzdrawiającą moc. Zapobiega chorobom nowotworowym, jest źródłem potencji seksualnej oraz przywraca tak zwaną energię Qi (równowagę organizmu). Nie jest to jednak w żaden sposób poparte wiedzą naukową, a raczej wierzeniami. Biorąc również pod uwagę ogromną zawartość rtęci w mięsie rekina, ciężko jest uwierzyć, że ma ona jakiekolwiek wartości lecznicze, raczej wręcz przeciwnie. Mimo tego, jest ona nadal symbolem majątku i prestiżu, często serwowana na bankietach i weselach, by pokazać wyższość klasową. Od lat 80-tych rozwój gospodarki w Chinach i ich znaczenie ekonomiczne pobudza apetyt nowobogackich na kultowy przysmak. Wynikiem jest ogromne zapotrzebowanie na produkt, co prowadzi do pozbawienie życia nawet do 100 milionów rekinów rocznie. Pytanie samo się niesie na usta czy warto? Odpowiedzcie sobie sami.
ryBak co Ś łowić musi
Patrząc na rybaków w Tanjung Luar, nachodzi mnie gniew, złość, frustracja i niemoc. Unicestwione gatunki, za które oddałabym majątek, by podziwiać je nurkując, gniją banalnie w gorącym, tropikalnym, indonezyjskim słońcu. Będąc nurkami od lat, Karola i Ja, jesteśmy w stanie powiedzieć głośno, że coraz trudniej spotkać te wspaniałe zwierzęta w naturalnym środowisku. Jesteśmy, tu na targu, świadkami, jak zaostrzoną maczetą, bez większego wysiłku, wyżynana jest płetwa za płetwą. Dzień za dniem ten sam rytuał.
Jeśli masz aparat, rybacy chętnie pozują do zdjęć, z uśmiechem na ustach nie zdając sobie sprawy, że przyczyniają się do globalnego załamania ekosystemu. Brak edukacji i alternatywy oraz kuszący zarobek skłania ich do wypływania znacznie dalej. Większość z nich nie rozumie dlaczego ich połów jest skromniejszy od tego sprzed kilku lat, a i wyławiane okazy są coraz
mniejsze. Gdy pytasz: „co zrobią, gdy w końcu zabraknie rekinów?” Oni śmieją się w oczy i mówią, że: „rekinów nigdy nie zabraknie, bo są w wodach od zawsze, i zawsze będą”. Taką mają wizję. OCH jak bardzo się mylą!!!
Indonezja posiada niezmiernie zróżnicowany podwodny ekosystemem i jest w czołówce światowej, jeśli chodzi o warunki do nurkowania. Występuje tu ogromna liczba gatunków ryb, ssaków wodnych, żółwi i wszelkich innych podwodnych stworzeń. Żeby zrozumieć sytuację ekonomiczną, musimy zwrócić uwagę na jej geograficzne położenie. Ponad 17 000 wysp składa się na ten cudowny i jakże zróżnicowany religijnie i obyczajowo kraj Azji Południowo-Wschodniej. Wiele przybrzeżnych społeczności żyje od pokoleń z rybołówstwa. Mimo, że popyt na płetwy w Indonezji zaczął się dopiero w latach 80-tych (wraz ze
wzrostem ekonomicznym Chin) szybko przyczynił się do tego, że jest ona obecnie jednym z największych eksporterów produktów z rekinów na świecie.
Łatwo nam obwiniać rybaków, że gdyby oni nie wybierali się w morze, to i rekiny nie byłyby zagrożone. Tymczasem musimy zrozumieć, że profit jaki czerpią, to tylko namiastka wartości towaru, którym obracają sprytni handlarze. Obecnie wartość martwego rekina na Tanjung Luar waha się od 70 do 100 dolarów. Zysk rozdzielany jest pomiędzy rodziny rybackie, którym brak alternatywy. Czasem jedyne, co rybacy dostają w zamian, jest jedna czy dwie sztuki ryby, by zapewnić im pożywienie. Natomiast importerzy wyceniają wartość płetw w granicach 400 dolarów za kilogram, nie wspominając, że za płetwy Rekina Wielorybiego, czy Długoszpara, cena dochodzi nawet do 10.000 czy 20.000 dolarów za sztukę.
Prości rybacy nie zdają sobie sprawy, że ten sam rekin ŻYWY, przyniósłby większy zysk niż rekin martwy. Nurkowie z całego świata zjeżdżają do Indonezji, by podziwiać te majestatyczne okazy natury i zostawiają ogromne pieniądze do budżetu państwa. Nie ma to jednak żadnego przełożenia na życie rodzin takich jak te z Tanjung Luar. Rząd nie robi nic, by wspierać je finansowo czy kreować zastępczy rodzaj zarobku.
nadzieja jest w nas!!!
Nasz kapitan i zarazem przewodnik był rybakiem z Tanjung Luar. Dziś wypatruje dla nas rekiny rafowe czarnopłetwe. Jego uśmiech i podekscytowanie sięgają zenitu, gdy z całych sił, ciągnie nas za rękę byśmy płynęły szybciej, bo zauważył trzy młode rekiny na rafie nieopodal. Aż ciężko jest uwierzyć, że ktoś tak uradowany ich widokiem, w przeszłości stał w tym samym hangarze z maczetą w dłoni, gotowy, by poćwiartować i zbezcześcić te wspaniałe i zarazem dotkliwie zagrożone gatunki. The Dorsal Effect, z którym wybrałyśmy się na edukacyjną wycieczkę, Project Hiu, Divemastergilis i wiele innych organizacji pozarządowych działa w Indonezji i wychodzi z inicjatywą przekształcania łodzi rybackich na eko-turystyczne łódki, dając rybakom i ich rodzinom środki na nowy rodzaj zarobkowania. Jest to jeden ze sposobów, by chronić nasze cenne gatunki od wymarcia. Wielu z nich chętnie zamienia swoje sieci rybackie na płetwy, maskę i rurkę, by oferować snorkeling i wycieczki na uroczą Pink Beach. Ci, którym się udało, ogromnie doceniają ten rodzaj zarobku i twierdzą, że do połowu rekinów nigdy nie wrócą, gdyż nareszcie mają czas dla rodziny, a i profity są lepsze. Szczęśliwców jest nadal niewielu.
Rząd Indonezji powoli (bardzo powoli) zaczyna dostrzegać prawdziwą wartość ukrytą pod błękitem wody opływającej każdy kawałek lądu. Tymczasem obecnie jedynym chronionym gatunkiem rekina jest Rekin Wielorybi. Wprowadzenie nowych
zasad i polityki ochrony zagrożonych gatunków w kraju, jak i na świecie, musi nastąpić znacznie szybciej.
Martwi mnie obecna sytuacja. Mam nawet taki sen, schodzę pod wodę a tam Nic, nie ma rekinów, nie ma płaszczek nie
mam NIC! A co za tym idzie, nas ludzi też wkrótce nie będzie, ale może to i lepiej...
Od lat uczę nurkowania w Indonezji, coraz częściej dostrzegam degradację środowiska dla krótkotrwałego zysku. Łodzie rybackie z ich ogromnymi sieciami pojawiają się na chronionych rafach koralowych i nurkowiskach. Nie raz musiałam wycinać ryby, koralowce i samą siebie z lin i sieci beztrosko pozostawianych na dnie morza. Bezustannie zadaję sobie pytanie czy ktoś zauważy, że wyłowiliśmy właśnie ostatniego rekina na świecie?
Dlaczego zysk finansowy jest ważniejszy niż miliony gatunków, które żyły w harmonii z naturą, zanim pojawiliśmy się my?
Ludzie, inteligentni, myślący, wrażliwi, uczuciowi… podobno. Czy warto odwiedzać miejsca takie, jak Tanjung? Zdecydowanie tak! Lecz odwiedzaj je świadomie. Czasami trzeba przeżyć szok i zobaczyć na własne oczy tragedię, o której czytasz w gazetach czy widzisz na filmach. To skłania do refleksji i działania.
Każdy z nas może dać coś od siebie, wspierając organizacje takie, jak The Dorsal Effect czy inne lokalne inicjatywy, a i na wymarzonych wakacjach sprawdź, co naprawdę kryje się za kuszącą atrakcją turystyczną.
Zabieranie ludzi pod wodę i pokazywanie jak cudownie zróżnicowany i fascynujący jest świat pod powierzchnią, jest moją kontrybucją do ochrony naszej planety. Im więcej ludzi zobaczy, że ocean to nie tylko płaska, niebieska tafla, ale tętniący życiem, ukryty kosmos i niesamowity ekosystem, tym więcej osób zacznie go doceniać, a przez to również, chronić.
27 raz Fundacja Nasza Ziemia
posprzątała Polskę… na lądzie i pod wodą
18, 19 i 20 września 2020, czyli tradycyjnie w trzeci weekend września, fundacja nasza Ziemia wyruszyła na akcje terenowe do Warszawy, Wrocławia i poznania, by nie tylko sprzątać, ale również po raz 27 koordynować największą akcję ekologiczną sprzątanie świata-polska. Zespół fundacji nasza Ziemia podczas finałowych akcji terenowych zebrał ponad tonę (1025 kg) odpadów.
marsz amBasadorski
18 września, w pierwszym dniu finału, pod wodzą JE Ambasadora Australii Mr Lloyda Brodricka, wraz z przedstawicielami 23 Ambasad, posprzątaliśmy brzegi rzeki Wisły. efektem naszej akcji terenowej było ponad pół tony (525 kg) śmieci. Tym symbolicznym gestem, zakomunikowaliśmy, iż sprawa Matki Ziemi jest sprawą międzynarodową, a jest o co się troszczyć. Nad brzegami stołecznej rzeki królują butelki szklane i plastikowe, jednorazowe grille, opakowania po chipsach. Wolontariusze wyłowili nawet zatopioną hulajnogę.
s oB ota dLa ziemi
Drugiego dnia finału zachęcaliśmy Polaków do posprzątania swojego kawałka Polski. W tym roku zapraszaliśmy, aby trzecia sobota września 2020, to była sobota dla ZieMi My
posprzątaliśmy piękny Lasek Pilczycki we Wrocławiu. W gronie Przyjaciół Fundacji Nasza Ziemia: Wiceprezydenta Wrocławia Adama Zawady, Stowarzyszenia EKO UNIA, Stowarzyszenia Akcja Miasto, mieszkańców dzielnicy Pilczyce i Maślice oraz pracowników z rodzinami reprezentujących firmę Kaufland, zebraliśmy ponad 440 kg śmieci.
podwodne Śmieci
W trzecim dniu finału daliśmy nura pod powierzchnię pięknego Jeziora Strzeszyńskiego w Poznaniu. Wraz z 20 nurkami zaproszonymi przez Magazyn perfect diver wyciągnęliśmy w niecałą godzinę, przy bardzo ograniczonej widoczności, 65 kg śmieci. Buty, okulary słoneczne, akcesoria plażowe towarzyszyły tradycyjnym odpadom takim jak szklane i plastikowe butelki czy opona samochodowa. Nie brakowało także intencjonalnych odpadów jak zabetonowane plastikowe doniczki, stanowiące niefrasobliwe działanie człowieka. Widać podwodne odpady nie różnią się niczym od tych lądowych.
woLontariusze naszej ziemi
Piątek, to również dzień, kiedy na swoje akcje terenowe wyruszają szkoły w całej Polsce. Na dzień zakończenia 27 edycji Akcji zarejestrowanych było 1534 Koordynatorów grup lokal-
nych. Zwykle są to Nauczyciele, ale też szefowie grup hobbystycznych czy sąsiedzkich. Z powodu pandemii szkoły mogły również wybrać w zgodzie z obostrzeniami i wewnętrznymi regulaminami związanymi z pandemią Covid–19: albo akcję terenową, albo projekt edukacyjny przygotowany przez zespół metodyczny Fundacji Nasza Ziemia. Na sprawozdania Koordynatorów z akcji terenowych realizowanych w Polsce czekamy do końca września i wtedy poznamy wyniki całej Akcji. Hasło tegorocznej Akcji – plastik? rezygnuję. redukuję. segreguję. – graficznie zamknął, w jak zawsze znakomity plakat, Andrzej Pągowski, który od 25 lat wspiera Fundację Nasza Ziemia jako ambasador i darczyńca. Mamy nadzieję, że hasło 27 Akcji, zainspiruje Polaków do zmian w życiu codziennym, a wybierając się na wycieczkę, urlop, piknik czy na spacer zabierzemy ze sobą z powrotem i poprawnie zutylizujemy każdy zużyty i już niepotrzebny odpad: od butelki po napoju po jednorazowe chusteczki. Bo przecież w parkach, lasach, na plażach powinniśmy czerpać z natury wytchnienie a nie zabijać ją naszymi odpadami.
Więcej informacji:
beata butwicka, Prezes Zarządu, Fundacja Nasza Ziemia
fundacja nasza Ziemia to Organizacja Pozarządowa działająca nieprzerwanie od 1994 roku. Fundację założyła Mira Stanisławska-Meysztowicz. Od początku swojego istnienia Fundacja koordynuje największą, ekologiczną Akcję, Sprzątanie Świata-Polska. Po dziś dzień stanowi ona sztandarowy punkt w codziennej pracy Fundacji na rzecz ochrony środowiska naturalnego. Założycielka Fundacji i Inicjatorka Akcji Sprzątanie świata-Polska jest między innymi laureatką Orderu Uśmiechu, odznaczo-
ną Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Człowiekiem Polskiej Ekologii, ale też Patronką Szkoły Podstawowej w Żdżarach. Zaś założona przez nią Fundacja Nasza Ziemia może się poszczycić wieloma prestiżowymi nagrodami takimi jak: Złoty Liść Ministra Środowiska, Europejska Nagroda Fundacji Forda czy Flaga Rzeczypospolitej. W roku jubileuszu 25-lecia Fundacji Nasza Ziemia otrzymała Ekolaur Polskiej Izby Ekologii 2019 za całokształt działalności na rzecz ochrony środowiska naturalnego.
podwodne rżnięcie
Tekst wojciech a. Fi Lip
zastanawialiście się kiedyś do czego potrzebny jest nurkowi nóż? zapewne macie kilka pomysłów. 30 cm długości, z ostrzem zaopatrzonym z jednej strony w ostre zęby działające jak piła, a na końcu rękojeści stalowy „młotek”?
całość wyposażona w solidną gumową pochwę do mocowania w okolicach łydki.
Zanim zaczniecie się szerzej uśmiechać, trochę historii, która po części odczaruje ten skądinąd kawał nurkowego wyposażenia.
Jakiś czas temu nóż nurkowy służył kilku celom:
• w czasie podwodnych poszukiwań działał jak niewielka „łopatka” do testowania dna,
• stroną z zębami przecinał sznurki i linki grubych sieci,
• działał jak niewielka siekiera do przygotowania drewna na ognisko.
Zdjęcie Bartłomiej Trzciński
Brzmi nieco egzotycznie?
Kilkadziesiąt lat temu nurkowanie było nierozerwalnie związane z wielodniowymi wyjazdami, obozami nurkowymi i podwodnymi poszukiwaniami. Zawsze była to przygoda przez wielkie „P”. Wszyscy wiemy, że przygodom bardzo często towarzyszą jakieś niebezpieczeństwa Od bardzo dawna dzielni mężowie bronili swoich obozów przy użyciu różnego oręża, a bycie nurkiem dawało niepisane przyzwolenie na posiadanie naprawdę dużego noża
Uśmiechacie się szerzej ? W takim razie niespodzianka: dzisiaj niemal każdy podróżnik oraz wiele osób prowadzących osiadły tryb życia używa noży EDC*.
Faktem jest, że nigdy nie użyłem swojego starego noża do celów innych niż zastruganie patyka do opiekania kiełbaski nad ogniskiem, ale na walkę z podwodnymi potworami zawsze byłem przygotowany – może to na widok mojego noża wszystkie omijały mnie z daleka i nigdy nie stoczyłem mrożącego krew w żyłach pojedynku, które zawsze trafiały się bohaterom książek i filmów ?
Zaraz, zaraz, ale przecież nurek może się zaplątać w jakąś żyłkę, albo wpaść w sieć – wtedy… no właśnie, co wtedy?
*nóż EDC – nóż pomocny w codziennych czynnościach nie tylko w podróży (ang. EDC = everyday carry)
W tym artykule przeczytacie o tym co i jak przeciąć pod wodą. będzie o bezpieczeństwie, różnych przyrządach tnących i o rzeczywistej konieczności cięcia – ZaprasZaM!
Zaczynamy od sprawy kluczowej. Jakie mogą być powody, dla których nurek będzie zmuszony do użycia noża?
W wielu przypadkach słyszeliście z pewnością o możliwości zaplątania się w sieci lub żyłkę. Czy nóż może wtedy pomóc?
Może, ale warto wiedzieć, że jego użycie może również mocno pogorszyć sytuację nurka, który zahaczył się o wspomniane przeszkody.
Dlaczego? Przecież wystarczy się wyciąć i możemy płynąć dalej!
Kluczowe jest to „wycięcie”. Przecięcie pojedynczej żyłki, którą wyraźnie widzimy przed sobą wymaga jej chwycenia i napięcia, wyjęcia przyrządu do cięcia, którym trafimy w żyłkę, a sam przyrząd często okazuje się być właściwym do cięcia sznurka, a z żyłką radzi sobie znacznie gorzej…
– Nie… – powiesz – ja mogę przeciąć każdą żyłkę jednym ruchem, bo mam specjalny tytanowy nóż…
W tym miejscu czas na test
Przygotuj nóż nurkowy i 1 metr żyłki wędkarskiej.
Złap żyłkę w jedną rękę, a drugą spróbuj ją przeciąć swoim nożem.
Nie poddawaj się zbyt szybko.
Zwisająca żyłka jest niemal nieśmiertelna! Nawet jeżeli jesteś zawodowym samurajem możesz mieć z nią poważne kłopoty.
– No tak, ale w wodzie jest całkiem inaczej!
Oczywiście masz rację, dlatego czas na test wodny.
Proponuję przeprowadzić go w całkowicie kontrolowanych warunkach. Możesz użyć miski, wanny, basenu lub płytkiej wody w jeziorze.
Okazuje się, że gęstość wody niewiele zmienia – żyłka w dalszym ciągu broni się skutecznie.
Bądź kreatywny – rynek sprzętu nurkowego oferuje wiele narzędzi tnących.
Nożyce, albo easycut zwiększają nieco Twoje szanse, ale dalej nie jest to modelowe cięcie.
Zdjęcie Bartłomiej Trzciński
Zdjęcie Bartłomiej Trzciński
teraz czas na test twojej wyobraźni.
Przygotuj wygodny fotel, a w razie potrzeby dostęp do Internetu. Wyobraź sobie nurka w czasie nurkowania w Bałtyku na ciekawym wraku (jeżeli słabo ci idzie wyszukaj coś w necie).
Ma cały swój sprzęt, jest dobrze zabezpieczony przed zimnem, więc używa suchego skafandra. Nurkuje na 25 metrach, czyli nie za głęboko, ale jest już ciemnawo, widoczność „dobra bałtycka” czyli 3–4 metry. Nurek porusza się ostrożnie, bo nie chce dodatkowo ograniczyć widoczności osadem, który wszędzie zalega.
Odwraca się na chwilę, żeby zobaczyć, gdzie znajduje się partner – widzi go trochę nad sobą. Wraca do oglądania wraku, ale… …coś go załapało z tyłu. Nie mocno, ale jakoś tak jakby ktoś przywiązał gumkę do jakiegoś elementu jego sprzętu…
pauZa – włącz pauzę i dokładnie przyglądnij się nurkowi. Nurek zahaczył zaworem butli o pojedynczą żyłkę – prosta sprawa!
Wystarczy, że przestanie się poruszać i zaczeka na partnera, który jednym ruchem palca zdejmie żyłkę z pokrętła zaworu i można płynąć dalej.
play – patrz teraz co robi nurek.
Nie zatrzymuje się, nie sygnalizuje kłopotu. Próbuje zobaczyć co go trzyma więc zaczyna się odwracać wokół swojej osi. Zahacza o kolejną żyłkę. Próbuje szarpnąć. Spada widoczność i rośnie szybkość oddechu. Nurek wyjmuje swój nóż i sięga za
głowę, bo przecież gdzieś tam jest coś co go trzyma. Próbuje ciąć. Jego nóż zahacza o coś i wypada mu z ręki. Nurek jest na to przygotowany – w Bałtyku trzeba mieć kilka narzędzi tnących, więc wyjmuje kolejne narzędzie zamocowane do przedramienia – to specjalne nożyce kowadełkowe – dobrze tną żyłkę. Sięga za głowę – nie jest łatwo, bo skafander nie puszcza ręki zbyt daleko. Ale nurek się nie poddaje – tnie nożycami za sobą, nie widząc co przecina – nawet jeżeli trafia na trzymającą go żyłkę, nie ma szans, żeby to poczuć. Teraz oddycha naprawdę szybko, nie ma czasu na kontrolowanie pływalności, opada w kierunku dna, ale coś go zatrzymuje – to żyłki. Szarpie ręką z nożycami, bo coś ją złapało. Przy obrocie żyłka zahacza o zapięcie jego maski, która szybko wypełnia się wodą. Nurek postanawia napompować swój jacket/skrzydło – ma przecież bardzo dużą wyporność. Udaje mu się sięgnąć do inflatora, naciska, ruszą w górę i… zatrzymuję się zablokowany po 2 metrach. Coraz ciężej mu się oddycha, maska jest już całkowicie zalana zimną wodą.
STOP – wyłącz wyobraźnię.
Czas na fakty.
samodzielne wycięcie się z sieci jest niemożliwe.
Prowadzi nieuchronnie do coraz większego zaplątania, a to uniemożliwia nawet świetnie wyszkolonemu nurkowi technicznemu wydostanie się na powierzchnię.
Każdego roku słyszymy o wypadkach śmiertelnych powiązanych z zaplątaniem się i nurkowaniem solo. Wróć na chwilę do testu przecinania żyłki i przemyśl całość na spokojnie.
Wnioski, które na pewno ci się nasunęły:
1. Przecięcie pojedynczej żyłki jest trudne w całkowicie kontrolowanych warunkach.
2. Przecięcie pojedynczej żyłki jest znacznie trudniejsze, jeżeli umieścić ją za plecami.
3. Pod wodą nurek zahacza zwykle o pojedynczą żyłkę jakimś elementem sprzętu, który ma na plecach.
4. Próba samodzielnego wycinania się prowadzić może do poważnego w skutkach wypadku.
Zdjęcie Marcello di Francesco
ACADEMY
Wobec tego co z tym zaplątaniem? jak sobie poradzić? czym ciąć?
Pewnie zdążyłeś się już zorientować, że zaplątanie, to sytuacja wtórna. Wszystko zaczyna się od zahaczenia, a dopiero potem, próbując się odwracać albo wycinać zaplątujemy się w żyłki lub sieć.
Procedury stosowane przez nurków wrakowych, działających na mocno osieciowanych wrakach.
Przed nurkowaniem zbieramy następujące informacje:
1. Jakie warunki panują na wraku
• widoczność
• rodzaj sieci
• prąd
• termoklina/mieszanie się wody słonej i słodkiej (lub inne zjawiska mogące wpłynąć na pogorszenie widzenia)
2. Praca w zespole
• nigdy nie nurkuję z przypadkowym partnerem
• poruszam się wolno
• po zahaczeniu się, przestaję się poruszać zachowując całkowicie neutralną pływalność
• podejmuję jedną, bardzo delikatną próbę oswobodzenia się – wykonując ostatni ruch w stronę przeciwną np. jeżeli poczułem zahaczenie płynąc do przodu, to próbuję bardzo wolno ruszyć wstecz
• jeżeli próba nie powiodła się, sygnalizuję kłopot partnerowi znakiem „Uwaga!” czyli spokojnym poruszaniem światłem i pozostaję w bezruchu bardzo spokojnie oddychając
• partner ostrożnie zbliża się i ocenia sytuację szukając punktu zaczepienia
• odczepia żyłkę/sieć, a jeżeli to konieczne przecina ją*, cały czas poruszając się bardzo wolno tak, aby samemu się nie zaplątać.
• kontynuujemy nurkowanie
*jeżeli konieczne jest przecięcie żyłki, to czynność ta wykonywana przez partnera jest dużo bezpieczniejsza niż próba samodzielna. Partner widzi co przecina, ma do dyspozycji 2 ręce, a żyłka jest zwykle lekko napięta.
czas na podsumowanie tej części artykułu: najlepszym narzędziem do wycinania się jest dobry partner nurkowy.
W 9 na 10 przypadków nie musi on używać żadnego narzędzia, aby pomóc nam oswobodzić się z zaplątania, a dokładniej z zahaczenia.
Jednak, kiedy musi coś przeciąć, warto, żeby miał narzędzie, które łatwo może wyjąć, oraz którym łatwo można przeciąć to, co przeciąć trzeba.
Zdjęcie Wojciech A. Filip
ACADEMY
gdzie zamocować narzędzie tnące?
Tniemy przy użyciu rąk, więc miejsce mocowania powinno być tak dobrane, abyśmy bez wykonywania obszernych ruchów (sami możemy się wtedy zaplątać) mogli narzędzie wyjąć.
Optymalną wydaje się być przestrzeń z przodu od pasa w górę.
Na pewno nie powinny to być nogi !
Druga sprawa to wyjęcie narzędzia, czyli przygotowanie do cięcia.
Zarówno miejsce mocowania, jak i zabezpieczenie naszego narzędzia powinno spełniać 2 funkcje: 1. łatwe wyjęcie, 2. trudne zgubienie, kiedy narzędzia nie używamy.
Małe narzędzia tnące można mocować do przedramion, albo pasów uprzęży.
Warto upewnić się, że zamocowanie np. na pasku komputera, nie spowoduje przecięcia tego ostatniego w czasie wyjmowania/zabezpieczania narzędzia.
gdzie mocują swoje narzędzia doświadczeni nurkowie?
o tym już za chwilę, w części treningowej.
Które narzędzie jest najlepsze?
Zwróciliście na pewno uwagę, że noże, których używamy w kuchni są różne?
Różnią się nie tylko kształtem i wielkością związanymi z ich funkcją, ale również kolorem, elementami ozdobnymi. Zazwyczaj, ktoś, kto lubi gotować, ma swój ulubiony nóż. Dlaczego?
Bo kroi lepiej niż inne, trudniej się tępi, dobrze leży w dłoni, albo po prostu najbardziej mu się podoba – bierze go w dłoń i może kroić kilogramy miękkich pomidorów*
Nóż nurkowy to Twój nóż. Nie kupuj go przez Internet, bo może się okazać, że wybrany model w ogóle nie leży ci w dłoni. Dotknij narzędzia, które wybrałeś, ubierz nurkową rękawicę i sprawdź, czy działa tak, jak chcesz, żeby działało. Znajdź dobry sklep nurkowy i pójdź tam na „przymiarkę”.
Co prawda nikt nie powstrzyma cię przed zakupem noża, o którym zawsze marzyłeś , nie mniej warto żebyś kupił też nóż, który sprawdzi się pod wodą. Jeżeli pierwszy i drugi to różne narzędzia – mam świetną wiadomość: od razu będziesz miał 2 noże
Podobnie jak każdy inny element sprzętu, tak i narzędzie tnące musi być zweryfikowane przez ciebie.
To, że twój instruktor używa miecza Jedi, nie oznacza, że ty masz go używać!
Zdjęcie Bartłomiej Trzciński
ACADEMY
Dlaczego!? To akurat bardzo proste: nie masz ciągle certyfikatu Rycerza Jedi na poważnie: słuchaj wszelkich rad, ale nie ulegaj chwili, sprawdź czy wybrany nóż jest takim, jakiego potrzebujesz. gdyby było tak, że nóż twojego instruktora jest najlepszy, to cały nurkowy świat używałby dokładnie takiego noża
*przetestujcie swoje noże w kuchni – test miękkiego pomidora robi robotę: kładziemy pomidor (koniecznie miękki) na desce do krojenia. Wybranym nożem staramy się odkroić jak najcieńszy plasterek naciskając jak najmniej – sprawdźcie i naostrzcie albo wymieńcie noże w kuchni
TRENING
Samo posiadanie narzędzia tnącego, nie załatwia sprawy umiejętności jego użycia.
Słyszeliście kiedykolwiek, żeby ktoś ćwiczył podwodne cięcie?
Małe szanse. Za to na pewno słyszeliście, że nurkując w Bałtyku konieczne jest posiadanie aż 3 narzędzi tnących! To trochę tak, jakby wozić ze sobą książki do nauki różnych języków, będąc przekonanym, że pomogą nam się dogadać np. po japońsku, kiedy zajdzie taka potrzeba
Czy naprawdę nikt nie ćwiczy techniki cięcia pod wodą?
Ćwiczy, np. GHOST DIVING – grupa nurków, która nie tylko nurkuje blisko porzuconych sieci, ale także specjalizuje się w ich wydobywaniu.
Cięcie sieci, które trzeba wydobyć to trudne zajęcie wymagające sporego doświadczenia i użycia odpowiednich narzędzi. Z zaskoczeniem możecie się przekonać, że noże nurków organizacji Ghost Diving przypominają te 30 cm, o których była mowa na samym początku tego artykułu.
W bardzo wielu krajach działają grupy Ghost Diverów oczyszczających podwodny świat z porzuconych sieci – sprawdź czy w twojej okolicy taka działa i umów się na wspólny trening.
Nie wiesz, jak szukać? Zaglądnij tu: https://www.ghostdiving. org/
niezależnie od tego ćwicz ze swoim partnerem. jak to zrobić (gdzie mocują narzędzia tnące doświadczeni nurkowie)?
Zacznij w maksymalnie komfortowych warunkach.
Np. na platformie: partner trzyma kawałek linki (takiej jaką masz nawiniętą na szpulkę), a ty ustawiasz się naprzeciw. Następnie spróbuj wyobrazić sobie skąd chciałbyś teraz wyjąć swoje narzędzie tnące. Zamarkuj taki ruch kilka razy.
Teraz wyjmij narzędzie z miejsca, które wybrałeś jeszcze na powierzchni i zastanów się, czy jest to komfortowe (jeżeli nie, to jeszcze pod wodą określ, gdzie chciałbyś mieć zamocowane swoje narzędzie)?
Wyjmuj ostrożnie, szczególnie, jeżeli używasz np. noża o bardzo ostrym końcu – możesz łatwo przedziurawić, rękawicę, czy skafander.
Wyjęcie narzędzia powinno pójść ci bardzo łatwo – bez szarpania i poszukiwania narzędzia.
Po ustaleniu najwygodniejszego dla ciebie miejsca, wyjmuj i wkładaj je wielokrotnie na każdym nurkowaniu. W ten sposób budujesz pamięć mięśniową.
Kolejny etap twojego treningu to cięcie cienkiej żyłki. Przygotuj wraz z partnerem kilka kawałków zakończonych przywiązanymi do nich patyczkami. Łatwo je wtedy chwycić dla potrzeb twoich testów i treningu. Płynnym ruchem wyjmij swoje narzędzie tnące i spróbuj przeciąć żyłkę, którą trzyma przed sobą
Zdjęcie Bartłomiej Trzciński
partner. Zrób to delikatnym ruchem, aby sprawdzić przydatność narzędzia – nie ma znaczenia czy tniesz nożem, nożycami czy innym narzędziem – powinno pójść łatwo.
Przygotuj się na to, że może się okazać, że twoje narzędzie nie spełni twoich oczekiwań – bezwzględnie wymień je na inne, takie, które w sytuacji niebezpiecznej zadziała tak, jak tego się spodziewasz.
Na koniec kilka przydatnych informacji – kolejność nie ma tu znaczenia.
• Narzędzia tnące gubią się: pod wodą i nad wodą, przemyśl więc kwestię budżetu, jaki chcesz przeznaczyć na zakup swojego noża. Będzie ci łatwiej, kiedy założysz, że na pewno go zgubisz
• Nie przetniesz niczego pod wodą, jeżeli nie będziesz miał stabilnej pozycji – podstawą do nurkowania w miejscach z sieciami i żyłkami jest ciągły trening kontroli pływalności.
• 3 miejsca którymi najczęściej nurek zahacza o żyłkę lub sieć to:
Ì zawór butli
Ì manometr
Ì zapięcie płetwy
• Chcesz nurkować na wrakach – znajdź dobrego instruktora, z dużym doświadczeniem wrakowym, ale przede wszystkim
dowiedz się jak najwięcej o tym, jak przygotować twoją konfigurację do takich nurkowań.
• Naucz się komunikacji światłem i zawsze nurkuj z zapalona latarką.
• Dowiedz się, jak wykorzystać pokrętła do regulacji oporów oddechowych w swoim automacie tak, aby ograniczyć zużycie gazu – kiedy się zahaczysz o sieć, najważniejsze abyś miał odpowiedni zapas gazu do czasu kiedy partner ci pomoże.
• Cięcie pod wodą to nie tylko problemy – czasem musimy coś oznaczyć linką, którą trzeba przeciąć albo związać – zapytaj swojego instruktora jak to się robi – to dobry sposób na ciekawy trening łączący wiele elementów opisanych w tym artykule.
zainteresował cię temat bezpieczeństwa związanego z koniecznością użycia narzędzi tnących?
chciałbyś sprawdzić, czy twoja konfiguracja jest bezpieczna do nurkowania na wrakach?
…a może chciałbyś otoczyć się różnymi narzędziami tnącymi i sprawdzić jak działają ?
serdecznie zapraszam do akademii tecline – skontaktuj się, zaproś znajomych nurków, odwiedź nas i zdobywaj wiedzę o bezpiecznym nurkowaniu!