akacje minęły i nastał czas dobrej widoczności w jeziorach Europy. Wykorzystajmy to jak najlepiej i nurkujmy bezpiecznie!
W tym numerze prezentujemy MUSAN – podwodne muzeum i wydatkowanie na ten cel 1 mln Euro. Czy było warto? I czy warto tam zanurkować? W każdym razie nasza opinia w artykule, bo byliśmy w MUSAN.
Irena po dłuższej nieobecności wraca z artykułem z kultowego wrakowiska w Irlandii. Gratka dla nurków technicznych.
Do tego dokładamy tekst Tomka o ORP Delfin z Morza Bałtyckiego.
Zbyszek opowiada o niesamowitej Islandii i przygodach, jakie spotkały całą ich ekipę. Wskazówki praktyczne przydadzą się każdemu, kto wybiera się na tę wyspę, którą niegdyś odnaleźli Wikingowie.
Są świetne publikacje Laury i Klaudyny o obcowaniu z naturą. O koralowcach i o rekinach w Hiszpanii.
Wreszcie mamy kilka informacji technicznych, sprzętowych. Po dłuższej przerwie wraca mistrzyni świata Agnieszka Kalska, a swoje wyniki badań, po cyklu artykułów o bezdechu statycznym, prezentuje Aleš.
Na koniec chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że teksty Wojtka A. Filipa na końcu każdego wydania, zaopatrzone brandem Tecline Academy nie reklamują tylko i wyłącznie sprzętu naszego partnera firmy Tecline. Są to bardzo praktyczne porady i skondensowana wiedza, podana w bardzo przystępny sposób. Spotkałem się mianowicie z opinią, że „nie czytam tych artykułów, bo na pewno wciskają jedynie sprzęt Tecline“. Serio? Przeczytaj choć jeden artykuł, by w ogóle wiedzieć o czym mówisz. Albo zaklej nieprzezroczystą taśmą brand Tecline Academy i zobacz, co się okaże. I dopiero wtedy wypowiedz się na ten temat.
Zapraszam serdecznie do e-nurkowania. Niech moc będzie z nami. Planujmy nurkowania, odkrywajmy nowe miejsca i cieszmy się życiem!
A my przygotowujemy już kolejny numer, ostatni w 2021 roku.
PODRÓŻE
MUSAN. Podwodne muzeum i sztuczna rafa
Błękitne. Żarłacze z kraju Basków
Genialna Islandia
Jezioro Niedackie
Pokochaj koralowca
Wszędobylskie pliszki
Bezdech statyczny. Wyniki
Wrakowisko Malin Head
Odczarowując bałtyckie wraki. ORP „Delfin”
Buddy system. Bezpieczne nurkowanie z głową na karku
Wydawca PERFECT DIVER WOJCIECH ZGOŁA ul. Folwarczna 37, 62-081 Przeźmierowo redakcja@perfectdiver.com
Reddo Translations Sp. z o.o. Adwokat Joanna Wajsnis Brygida Jackowiak-Rydzak 50 58 Suchy Maska freedivera. Jak wybrać i poprawnie z niej korzystać
ISSN 2545-3319
redaktor naczelny
archeologia podwodna publicysta, fotograf marketing i reklama tłumacze języka angielskiego
opieka prawna projekt graficzny i skład
Wojciech Zgoła
Mateusz Popek Bartosz Pszczółkowski Hubert Reiss
Agnieszka Gumiela-Pająkowska Arleta Kaźmierczak
magazyn złożono krojami pisma Montserrat (Julieta Ulanovsky) Open Sans (Ascender Fonts) Spectral (Production Type)
dystrybucja centra nurkowe, sklep internetowy preorder@perfectdiver.com
fotografia na okładce Wojciech Zgoła miejsce MUSAN, Cypr
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów lub ich części, kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.
Podoba Ci się ten numer magazynu, wpłać dowolną kwotę! Wpłata jest dobrowolna.
PayPal.Me/perfectdiver
WOJCIECH ZGOŁA
Często powtarza, że podróżuje nurkując i to jest jego motto. W 1985 roku zdobył patent żeglarza jachtowego, a dopiero w 2006 zaczął nurkować. W kolejnych latach doskonalił swoje umiejętności uzyskując stopień Dive Mastera. Zrealizował blisko 650 nurkowań w różnych warunkach klimatycznych. Od 2007 roku fotografuje pod wodą, a od 2008 również filmuje. Jako niezależny dziennikarz opublikował kilkadziesiąt artykułów, głównie w czasopismach poświęconych nurkowaniu, ale nie tylko. Współautor wystaw fotograficznych w kraju i za granicą. Jest pasjonatem i propagatorem nurkowania. Od 2008 roku prowadzi swoją autorską stronę www.dive-adventure.eu. Na bazie szerokich doświadczeń, w sierpniu 2018 stworzył nowy Magazyn Perfect Diver
MATEUSZ POPEK
„Moja pasja, praca i życie znajdują się pod wodą”. Nurkuje od 2009 roku. Od 2008 roku chodzi po jaskiniach. Z wykształcenia archeolog podwodny. Uczestniczył w licznych projektach w Polsce i za granicą. Od 2011 zajmuje się nurkowaniem zawodowym. W 2013 uzyskał uprawnienia nurka II klasy. Ma doświadczenie w pracach podwodnych zarówno na morzu jak i śródlądziu. Od 2013 nurkuje w jaskiniach, zwłaszcza w górskich, a od 2014 jest instruktorem nurkowania CMAS M1. W czerwcu 2020 obronił doktorat z archeologii podwodnej.
HUBERT REISS
Z zawodu informatyk, ale z krwi i kości handlowiec, który żadnej pracy się nie boi. Nurkowanie zawsze było moim wielkim marzeniem. Na początku miało być wyzwaniem, krótkim epizodem, a okazało się pasją do końca świata i jeden dzień dłużej. Pod wodą odreagowuję i odpoczywam. Jako Divemaster, nurek sidemount Razor, a ostatnio również fotograf, realizuję moje marzenia podziwiając i uwieczniając piękno podwodnego świata. „Pasja rodzi profesjonalizm, profesjonalizm daje jakość, a jakość to luksus w życiu. W dzisiejszych czasach szczególnie...”
BARTOSZ PSZCZÓŁKOWSKI
Tak się nazywam i pochodzę z Poznania. Z wodą związany jestem praktycznie od urodzenia a z nurkowaniem, odkąd nauczyłem się chodzić. Pasję do podwodnego świata zaszczepił mi dziadek, ***instruktor CMAS zabierając mnie w każdej wolnej chwili nad jeziora. Pierwsze uprawnienia zdobyłem w 1996 roku. Rok później pojechałem do Chorwacji i dosłownie zwariowałem na widok błękitnej wody, ośmiornic i kolorowych rybek;) Kupiłem swój pierwszy aparat pod wodę – Olympus 5060 i zacząłem przygodę z podwodną fotografią. Swoje doświadczenie nurkowe nabywałem na Wyspach Kanaryjskich, Sardynii, Norwegii, Malediwach i w polskich jeziorach. Obecnie jestem instruktorem Padi oraz ESA, szkolę w Europie zapaleńców nurkowych i przekazuję swoją pasję innym. Wszystkich miłośników podwodnego świata i fotografii zapraszam na Beediver (FB) – do zobaczenia.
WOJCIECH
A. FILIP
Ma na swoim koncie ponad 8000 nurkowań. Nurkuje od ponad 30 lat, a w tym od ponad 20 lat jako nurek techniczny. Jest profesjonalistą z ogromną wiedzą teoretyczną i praktyczną. Jest instruktorem wielu federacji: GUE Instructor Mentor, CMAS**, IANTD nTMX, IDCS PADI, EFR, TMX Gas Blender. Uczestniczył w wielu projektach i konferencjach nurkowych jako lider, eksplorator, pomysłodawca czy wykładowca. Były to między innymi Britannic Expedition 2016, Morpheus Cave Scientific Project on Croatia Caves, GROM Expedition in Narvik, Tuna Mine Deep Dive, Glavas Cave in Croatia, NOA-MARINE. Zawodowo jest Dyrektorem Technicznym w TecLine w Scubatech, a także Dyrektorem Szkolenia w TecLine Academy.
Karolina Sztaba, a zawodowo Karola Takes Photos, jest fotografem z wykształcenia i pasji. Obecnie pracuje w Trawangan Dive Centre na malutkiej wyspie w Indonezji – Gili Trawangan, gdzie zamieszkała cztery lata temu. Fotografuje nad i pod wodą. Oprócz tego tworzy projekty fotograficzne przeciw zaśmiecaniu oceanów oraz zanieczyszczaniu naszej planety plastikiem („Trapped”, „Trashion”). Współpracuje z organizacjami NBO zajmującymi się ochroną środowiska i bierze aktywny udział w akcjach proekologicznych (ochrona koralowca, sadzenie koralowca, sprzątanie świata, ochrona zagrożonych gatunków). Jest również oficjalnym fotografem Ocean Mimic – marką tworzącą stroje kąpielowe i surfingowe ze śmieci zebranych na plażach Bali. Współpracowała z wieloma markami sprzętu nurkowego, dla których tworzyła kampanie reklamowe. W roku 2019 została ambasadorem polskiej firmy Tecline. Od dwóch lat jest nurkiem technicznym.
Absolwentka Geografii na Uniwersytecie Wrocławskim, niepoprawna optymistka… na stałe z uśmiechem na ustach! Do Activtour trafiła chyba z przeznaczenia… i została tu na stałe. Z zamiłowaniem codziennie spełnia ludzkie marzenia przygotowując wyprawy nurkowe na całym świecie, a sama nurkuje już… ponad połowę życia. Każdego roku eksploruje inny „kawałek oceanu” przypinając kolejną pinezkę na swojej nurkowej mapie świata! W zimie zamienia płetwy na ukochane narty i ucieka w Alpy. Przepis na życie? „Tylko martwy pień płynie z prądem – czółno odkrywców, płynie w górę rzeki!” anna@activtour.pl activtour.pl; travel.activtour.pl; 2bieguny.com
Polski fotograf, zdobywca nagród i wyróżnień w światowych konkursach fotografii podwodnej nurkował już na całym świecie – z rekinami i wielorybami w Południowej Afryce, z orkami za północnym kołem podbiegunowym, na Galapagos z setkami rekinów młotów i z humbakami na wyspach Tonga. Bierze udział w specjalistycznych warsztatach fotograficznych. Nurkuje od 27 lat, zaczął w wieku lat 12 – jak tylko było to formalnie możliwe. Jako pierwszy na świecie użył aparatu Hasselblad X1d-50c do podwodnej fotografii super macro. Niedawno, na odległym archipelagu Chincorro na granicy Meksyku i Belize, zrobił to ponownie, podejmując udaną próbę sfotografowania oka krokodyla obiektywem makro z dodatkową soczewką powiększającą, co jest największym na świecie zdjęciem oka krokodyla żyjącego na wolności (pod względem ilości pixeli, wielkości wydruku, jakości).
SYLWIA KOSMALSKA-JURIEWICZ
Podróżniczka i fotograf dzikiej przyrody. Absolwentka dziennikarstwa i miłośniczka dobrej literatury. Żyje w zgodzie z naturą, propaguje zdrowy styl życia... jest yoginką i wegetarianką. Angażuje się w ekologiczne projekty, szczególnie bliskie jej sercu są rekiny i ich ochrona, o których pisze w licznych artykułach oraz na blogu www. divingandtravel.pl Swoją przygodę z nurkowaniem zaczęła piętnaście lat temu przez zupełny przypadek. Dzisiaj jest Divemasterem, odwiedziła ponad 60 państw i nurkowała na 5 kontynentach. Na wspólną podróż zaprasza z biurem podróży www.dive-away.pl, którego jest współzałożycielem.
„Mokre zdjęcia“ fotografował odkąd pamięta. Po kilku latach doświadczenia jako nurek zapragnął zachowywać wspomnienia z podwodnych zanurzeń. Kupił swój pierwszy aparat kompaktowy z podwodną obudową. Z czasem jednak zaczęło dominować pragnienie posiadania najlepszego zdjęcia, co nie było do końca możliwe w przypadku zastosowanego kompaktu. Dlatego przeszedł na lustrzankę Olympus PEN E-PL 5, która pozwala na użycie nawet kilku różnych obiektywów. Wykorzystuje kombinację połączeń podwodnych błysków i świateł. Koncentruje się na fotografii dzikiej przyrody, a nie na aranżacji. Fotografuje zarówno w słodkich wodach „domowych“, jak i w morzach i oceanach świata.
Zdobywał już liczne nagrody na czeskich i zagranicznych konkursach fotograficznych. Więcej zdjęć można znaleźć na jego stronie internetowej, gdzie można je również kupić nie tylko jako fotografie, ale także jako zdjęcia wydrukowane na płótnie czy na innym nośniku. www.mokrefotky.cz www.facebook.com/MichalCernyPhotography www.instagram.com/michalcerny_photography/
ANNA SOŁODUCHA
KAROLA TAKES PHOTOS
MICHAL ČERNÝ
JAKUB DEGEE
WOJCIECH JAROSZ
Absolwent dwóch poznańskich uczelni – Akademii Wychowania Fizycznego (specjalność trenerska –piłka ręczna) oraz Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, Wydziału Biologii (specjalność biologia doświadczalna). Z tą pierwszą uczelnią związał swoje życie zawodowe próbując wpływać na kierunek rozwoju przyszłych fachowców od ruchu z jednej strony, a z drugiej planując i realizując badania, popychając mozolnie w słusznym (oby) kierunku wózek zwany nauką. W chwilach wolnych czas spędza aktywnie – jego główne pasje to żeglarstwo (sternik morski), narciarstwo (instruktor narciarstwa zjazdowego), jazda motocyklem, nurkowanie rekreacyjne i wiele innych form aktywności, a także fotografia, głównie przyrodnicza.
AGATA TUROWICZ-CYBULA
Od dziecka marzyłam, żeby zostać biologiem morskim i udało mi się spełnić te marzenia. Skończyłam studia na kierunku oceanografia, gdzie od niedawna rozpoczęłam studia doktoranckie. Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się, kiedy miałam 12 lat. Kocham obserwować podwodne życie z bliska i staram się pokazać innym nurkom jak fascynujące są podwodne, bałtyckie stworzenia.
AGNIESZKA KALSKA
„Nie wyobrażam sobie życia bez wody, gdzie w wolnym ciele doświadczam wolności ducha”.
● założycielka pierwszej w Polsce szkoły freedivingu i pływania – FREEBODY,
● instruktorka freedivingu Apnea Academy International i PADI Master Freediver,
● rekordzistka świata we freedivingu (DYN 253 m),
● rekordzistka i mistrzyni Polski, członkini kadry narodowej we freedivingu 2013–2019,
● finalistka Mistrzostw Świata we freedivingu 2013, 2015, 2016 oraz 2018,
● multimedalistka Mistrzostw Polski oraz członkini kadry narodowej w pływaniu w latach 1998–2003,
● pasjonatka freedivingu i pływania.
Podróżnik, fotograf i filmowiec świata podwodnego, pasjonat kuchni azjatyckiej, instruktor nurkowania PADI. Odwiedził ponad 70 państw i nurkował na 5 kontynentach (dwa pozostałe są w planach przyszłorocznych wypraw). Od kilku lat jest również instruktorem-trenerem lotów bezzałogowymi statkami powietrznymi. Współtworzy biuro podróży dla nurków www.dive-away.pl. Wyprawy dokumentuje zdjęciami i opisami podróży na blogu www.divingandtravel.pl
Obecnie pracuje jako PADI Course Director w Trawangan Dive Centre na indonezyjskiej wysepce Gili Trawangan. Założycielka portalu Divemastergilis. www.divemastergilis.com @divemastergilis Od ponad 7 lat mieszka i odkrywa podwodny świat Indonezji. Jest nie tylko zapalonym nurkiem technicznym, ale także twarzą platformy Planet Heroes oraz ambasadorem marki Ocean Mimic. Aktywnie przyczynia się do promowania ochrony koralowców i naturalnego środowiska ryb i zwierząt morskich, biorąc udział w projektach naukowych, kampaniach przeciw zaśmiecaniu oceanów i współpracując z organizacjami pozarządowymi na terenie Indonezji. @laura_kazi
Regionalny Manager Divers Alert Network Polska, Instruktor nurkowania i pierwszej pomocy, nurek techniczny i jaskiniowy. Zakochana we wszystkich zalanych, ciemnych, zimnych, ciasnych miejscach oraz niezmiennie od początku drogi nurkowej – w Bałtyku. Realizując misje DAN, prowadzi cykl prelekcji „Nurkuj bezpiecznie” oraz Diving Safety Laboratory, czyli terenowe badania nurków do celów naukowych.
LAURA KAZIMIERSKA
ADRIAN JURIEWICZ
IRENA KOSOWSKA
ALEŠ KOŠTOMAJ
Nazywam się Aleš Koštomaj. Jestem ze Słowenii. Mam 43 lata. Z tego, co pamiętam, zawsze uwielbiałem snorkeling i freediving. Studiowałem na Wydziale Sportu w Ljubljanie, gdzie zawodowo zapoznałem się z freedivingiem. Początkowo uprawiałem łowiectwo podwodne (2001–2009), by całkowicie skupić się na freedivingu. Moim największym sukcesem jest trzecie miejsce w CWT (świat AIDA) w Chorwacji (Lopar, 2011). W 2017 roku uzyskałem tytuł magistra na Wydziale Sportu i uzyskałem tytuł magistra nauk o nurkowaniu swobodnym. Od 2017 roku nie startuję już w zawodach, ale uwielbiam odkrywać podwodny świat z aparatem podczas freedivingu. Prowadzę też badania z czołowymi słoweńskimi freediverami (Samo Jeranko, Andrej Ropret, Jure Daić). Jak dotąd posiadam najwyższe w Słowenii wykształcenie naukowe w zakresie nurkowania swobodnego (Mag. Aleš Koštomaj).
KLAUDYNA BRZOSTOWSKA
Instruktorka nurkowania PADI oraz wideografka. Większość czasu spędza w wodzie dokumentując fascynujący podwodny świat. Absolwentka ASP na kierunku Projektowania Mody w Łodzi oraz Filmoznawstwa na UAM w Poznaniu, z wykształcenia krawcowa, a z zamiłowania miłośniczka natury oraz sporej dawki adrenaliny. Kocha wszystko co z woda związane. Jej przygoda z nurkowaniem zaczęła się od podroży z plecakiem w 2016 roku. Podczas pobytu w Tajlandii zanurkowała po raz pierwszy i od tamtego momentu straciła głowę i serce dla tego sportu. Spędzając ostatnie lata i większość swoich dni pod woda, ucząc i pokazując piękno podwodnego świata wierzy, że nurkowanie jest jednością – z samym sobą, naturą i niezwykłymi stworzeniami. @waterographyk
Od zawsze zafascynowany podwodnym światem, a od początku nurkowej drogi związany z wrakami Bałtyku. Aktualnie ma na swoim koncie kilka tysięcy zanurzeń, w różnych miejscach na świecie. Nurkuje głównie technicznie, wrakowo i jaskiniowo. Zafascynowany rebreatherami oraz fotografią podwodną. Tomek jest Instructor Trainerem, instruktorem rebreatherowym, technicznym, wrakowym i sidemountowym w kilku organizacjach szkoleniowych. Od ponad 10 lat dzieli się swoją wiedzą z innymi, stawiając na wysoką jakość szkoleń. Założyciel Stowarzyszenia 4baltic, właściciel Deepbusters i Wreckbusters. www.4baltic.pl www.deepbusters.pl www.wreckbusters.pl www.facebook.com/tomekramutkowskitechnical
Pasjonat i entuzjasta nurkowania, fotografuje amatorsko i lubi wiedzieć, co widzi pod wodą, jak nazywają się spotkane zwierzaki i jakie historie kryją wraki. Nurkuje od 2009 roku, uzyskując stopień asystenta instruktora PADI, w 2010 r. wraz z przyjaciółmi otworzył szkołę nurkowania i Wolsztyński Klub Nurkowy Bad Fish.
WOJCIECH PRUSKI
Instruktor nurkowania i pierwszej pomocy, założyciel szkoły nurkowej Good Dive, fotograf. Sam nurkuje na Prism 2, jednostce, która sprawdza się przy fotografowaniu zwierząt bardziej płochliwych. Fascynuje go nurkowanie jaskiniowe, wrakowe. Poza nurkowaniem i fotografią, lubi także podróżować i poznawać nieznane mu do tej pory rejony świata. Jeśli nie nurkuje – biega, jeździ na rowerze. Po prostu lubi aktywnie spędzać czas i być w dobrej formie. Nurkowanie daje mu możliwość oderwania się od codzienności i poczucie totalnej wolności. Jeśli nie szkoli pod wodą zawsze można go spotkać z aparatem lub kamerą.
ZYGFRYD KWIATKOWSKI
Pochodzi z Kaszub, więc woda to jego drugi dom. Z zamiłowania żeglarz, motorowodniak, ratownik WOPR, instruktor nurkowania. Specjalizuje się w nurkowaniach wrakowych i jaskiniowych. Od kilkunastu lat bawi się fotografią podwodną.
JULIA PRUSKA
Mimo młodego wieku (19 lat) spełniła swoje marzenie i została instruktorem nurkowania PADI. Pasję zaszczepił w niej tata – Instruktor PADI, który w wieku 12 lat zabrał ją na pierwszy kurs. Pod wodą najbardziej lubi życie, nurkowanie wśród zwierząt sprawia jej największą przyjemność. Obecnie rozwija się i zaraża swoją pasją innych w rodzinnej szkole nurkowania Good Dive. Poza nurkowaniem lubi gotować oraz jeździć konno. www.good-dive.pl
UMÓW WIZYTĘ ONLINE
Specjalizacja lub nazwisko
Znajdź uraz
Wybierz część ciała, w której odczuwasz dolegliwości bólowe.
Rehasport - medycyna ruchu
Miasto
Szukaj
MUSAN
PODWODNE MUZEUM I SZTUCZNA RAFA
Tekst i zdjęcia WOJCIECH ZGOŁA
Wydano 1 mln Euro. Na co? Na stworzenie kompleksu rzeźb i ustawienie ich na dnie morza, na Cyprze. Całe to przedsięwzięcie, które do oficjalnego otwarcia trwało ponad 3 lata, znajduje się blisko lądu na wysokości miasta Agia Napa.
Redakcja Perfect Diver została zaproszona przez Ministerstwo Turystki Cypru na oficjalne otwarcie i pierwsze, inauguracyjne nurkowanie. Dodam, że organizacja, logistyka, atmosfera wypadły bardzo dobrze, a pogoda nawet za dobrze, bo temperatury oscylowały pomiędzy 38 a 40°C. Zarówno przed, jak i po otwarciu MUSAN – Podwodne Muzeum Rzeźb Agia Napa (Museum of Underwater Sculpture Agia Napa) były głosy za i przeciw. Bo po co wydawać tyle pieniędzy na kawałek (spory zresztą) betonu? Albo, że tak niszczymy oceany, odławiamy wszystko, co się rusza, że za chwilę tylko takie rzeźby w wodzie pozostaną. Był również zachwyt
nad szerokim spojrzeniem w interakcję człowieka z naturą oraz głosy, że może takie muzea podniosą świadomość ludzkości, do czego ten świat zmierza, że nie wszystko można oglądać tylko przez szkło ekranu, że warto się zastanowić nad sensem istnienia...
Poranną porą wpakowaliśmy się do podstawionego autobusu. Muszę dodać, że zawsze, gdzie by to nie było, czekał na nas klimatyzowany autokar wcześniej wychłodzony. Bardzo miło się do niego wchodziło i odpoczywało od upałów. Udaliśmy się do restauracji „KAI chill 'n joy“, zlokalizowanej nad samym morzem. Odebraliśmy imienne plakietki, które upoważniały wszystkie zaproszone osoby do udziału w śniadaniu z władzami Agia Napa oraz twórcą MUSAN Jason‘em de Caires Taylor‘em. Było przepysznie, cypryjsko i merytorycznie. Wśród kamer
Nikozja
Museum of Underwater Sculpture Ayia Napa
Larnaka MUSAN
CYPR
i aparatów usłyszeliśmy krótkie przemówienia. Był również czas na porozmawianie z artystą we własnej osobie.
Następnie wróciliśmy do hotelu zabrać ekwipunek nurkowy i udaliśmy się na statek, z którego nurkowaliśmy. Miałem przyjemność nurkować wspólnie w parze z Katarzyną Boni. Dodam, że upał był niemiłosierny, a słońce bardzo mocno podgrzewało elementy plastikowe, czy metalowe statku. A że było dość dużo dziennikarzy nurkujących, minęło „trochę“ czasu, nim wylądowaliśmy w wodzie. Temperatura 28°C dawała chłód
Wcześniej nastąpiła ogólna odprawa w języku angielskim. Nurkowaliśmy bez przewodników. Mieliśmy tyle czasu ile powietrza w butlach. Nikt nas nie poganiał i w sumie spędziliśmy ponad godzinę nurkując pośród rzeźb muzeum.
Okazało się, że zatopiono tu 93 rzeźby. Wszystko za sprawą Burmistrza Gminy Agia Napa, który we współpracy z Departamentem Rybołówstwa i Badań Morskich porozumiał się ze światowej sławy artystą, wspomnianym Jason’em de Caires
Taylor’em. Znajduje się tu między innymi podwodny las, postaci ludzkie, niektóre mające krzew zamiast głowy. Dzieci patrzące na świat wyłącznie przez obiektyw kamery.
Twórcy liczą na to, że dzięki muzeum, z biegiem czasu zostanie wzbogacona bioróżnorodność tego obszaru.
Nurkując przyglądaliśmy się figurom, sposobowi ich przedstawienia, a także rybom i krabom pustelnikom. Zastanawiałem się, dlaczego akurat tak wygląda ta kobieta, złożona w pozycji embrionalnej na lewym boku, a z jej brzucha wyrasta roślina? Albo dlaczego dwie inne kobiety stoją do siebie tyłem, a pomiędzy ich plecami krąży brązowa rybka – chromis kasztanowy? Jest też między innymi postać dziewczyny, z trudem dźwigającej na plecach zadowolonego starszego człowieka, czy postać małego, płaczącego chłopca, na którego nikt nie zwraca uwagi.
Kilka razy w ciągu dnia udało mi się porozmawiać z twórcą. Rzeźby są inspirowane naturą i człowiekiem. Zostały wykona-
ne z materiałów obojętnych, o neutralnym pH. Nie wpływają destrukcyjnie na okolicę i już odwiedzają je ławice ryb.
– Mam nadzieję, że stworzona sztuczna rafa przyciągnie różnorodne gatunki fauny i flory morskiej, które na stałe się tutaj zadomowią – stwierdził Jason.
Zapytany o to, czy nie martwi się sztormami, bo rzeźby są zaledwie na głębokości 8–10 m, odpowiedział:
– Wybraliśmy to miejsce z kilku różnych mniej lub bardziej dostępnych. Rzeźby mają bardzo szerokie i ciężkie podstawy i są mocno zakotwiczone w podłożu. Myślę, że nic im sie nie stanie.
Wracając z nurkowania w MUSAN do hotelu rozmawialiśmy o naszych odczuciach, co kontynuowaliśmy później jeszcze przez jakiś czas. Następnie zdążyliśmy wziąć prysznic i przebrać się i już jechaliśmy na wieczorną galę, gdzie było więcej przemówień, więcej splendoru, więcej chłodu (ale tylko w powietrzu) po zachodzie słońca, świetne przekąski i napoje oraz muzyka na żywo. Nasze spotkanie zakończył pokaz sztucznych ogni.
Technically … the best.
Hollis gear stands up to any condition. So, how deep will you go?
www.nurkowanie-ecn.pl
Dodam, że głębokość podwodnego muzeum MUSAN jest idealna dla freediverów oraz dla osób uprawiających snorkeling. Podwodny las i postaci ludzkie widać z powierzchni wody, a nurkowie mogą się im przyglądać z bliska dłużej. Co więcej, dla tych, którzy nie nurkują – muzeum bez ścian i dachu można podziwiać z pokładu łodzi z przeszklonym dnem. Ten wspomniany na początku 1 mln Euro to zapewne dużo, a wielu znajdzie inne możliwości wydatkowania, niż stworzenie pierwszego (geograficznie) w Europie podwodnego muzeum. Z drugiej strony państwa mają swoje budżety i wydatkują je tak, jak uważają. Cypr żyje z turystyki, a wiele miejsc Morza Śródziemnego jest ubogich w życie morskie. Może takie właśnie wyrażenie przez artystę interakcji człowiek – natura da do myślenia odwiedzającym i tym, którzy nie nurkują, a dzięki fotografiom i filmom będą mogli zapoznać się z całym przedsięwzięciem? Wreszcie jak MUSAN zostanie przyjęte przez morze i jego mieszkańców? Poczekajmy, jest duża szansa, że bioróżnorodność życia morskiego w tym obrębie wzrośnie.
Jednak najbardziej ciekawi mnie, jak zareagują kolejni turyści odwiedzający to miejsce. Czy w inny sposób zaczną odbierać Naturę? Czy zrozumieją, że trzeba ją szanować, wspierać i kontemplować?
Cypr to kilka świetnych nurkowo wraków. Najbardziej znana na całym świecie Zenobia czeka na kolejnych nurków. W czasie tej wizyty też ją odwiedziliśmy. Cypr to wyjątkowe miejsca nurkowe i jest w czym wybierać. Ciepła i przejrzysta woda, duża możliwość spotkania żółwi morskich i świetne jedzenie. Teraz jest jeszcze dodatkowa atrakcja – MUSAN.
#visitcyprus #purenature
PS. Uprzejmie dziękujemy za zaproszenie i opiekę podczas tej eskapady Ministerstwu Turystyki Cypru.
DANE TECHNICZNE:
Usytuowanie: Głębokość:
Dno: Ilość rzeźb:
200 m od Pernera Beach w Agia Napa 8–10 m piaszczyste 93
Nurkowanie z łodzi za opłatą www.musan.com.cy
Pokochaj koralowca
Tekst LAURA KAZIMIERSKA
Zdjęcia KAROLA TAKES PHOTOS
Gili Trawangan to jedna z trzech wysp położonych na północno-wschodnim Lomboku w Indonezji. Mimo, że większość restauracji, barów i hoteli jest zamkniętych i turyści mają zakaz wjazdu do kraju z powodu pandemii, nasza społeczność nurkowa kwitnie.
Szczęściem jest, że pod nosem mamy świetne miejsca do nurkowania, co oznacza, że nie musimy nawet korzystać z łodzi, aby do nich dotrzeć.
Od lat nie zdarzyło mi się mieć tyle czasu do dyspozycji.
A że nie potrafię usiedzieć na miejscu postanowiłam zapisać się na kurs propagowania koralowca Ocean Quest Coral Propagation. Jako instruktor nurkowania spędzam multum czasu pod wodą, i fascynuje mnie życie morskich zwierząt. Uwielbiam
wszystkie ryby i stworzenia, od wielkich rekinów po malutkie, włochate kraby i krewetki, ale nigdy nie miałam zbyt wiele wiedzy o koralowcach. Zdecydowałam, że czas to zmienić.
Uwielbiam być uczennicą! Dzięki temu nurkowanie nigdy mi się nie nudzi. Tym razem odkryłam, że koralowiec może zachorować na chorobę dekompresyjną, zrozumiałam dlaczego koralowce są zestresowane i jak możemy chronić rafę koralową przy minimalnych zasobach. Nie przypuszczałam, że ochrona koralowca może być tak prosta a jednocześnie fascynująca.
Koral – roślina czy zwierzę?
Energię czerpią głównie z fotosyntezy, co niektóre przypominają drzewa i kwiaty, większość z nich nie może się przemieszczać i zamieszkuje jedno miejsce przez całe życie. Pod wieloma względami koralowce mają więcej wspólnego z roślinami, ale przecież to zwierzęta. Głównie z racji tego, że nie są w stanie wytwarzać własnego pożywienia jak robią to rośliny. Koralowce tworzą złożone, różnorodne kolonie i są kluczem do zdrowego ekosystemu morskiego.
Dlaczego rafy koralowe są tak ważne?
Od początku cyklu życiowego koralowce uczestniczą w morskim łańcuchu pokarmowym. Podróż zaczyna się od dołączenia do zooplanktonu. Dryfując w nurcie, stają się głównym źródłem pożywienia dla wszystkich filtratorów, takich jak manty i rekiny wielorybie. Następnie opadają na dno oceanu, dostarczając składniki odżywcze zwierzętom, takim jak małże olbrzymie czy jeżowce. Te, które przetrwają i znajdą odpowiednie miejsce do osiedlenia, stają się strukturami budującymi rafy, zapewniającymi schronienie i pożywienie dla większości gatunków morskich stworzeń.
Koralowce tworzą bariery chroniące wybrzeża przed falami, podobnie jak namorzyny na lądzie. Stanowią także centrum reprodukcji życia morskiego.
Szacuje się, że rafy koralowe wytwarzają znaczną część tlenu i pochłaniają jedną trzecią dwutlenku węgla, który w znacznej mierze przyczynia się do zmiany klimatu. Jeśli to nie wystarczy, aby zrobić na tobie wrażenie, rafy koralowe stabilizują poziom pH w wodzi, tworząc w ten sposób zrównoważony ekosystem dla wszystkich morskich żyjątek, jednocześnie pełniąc funkcję wskaźników jakości środowiska.
Obserwując ekosystem rafy koralowej możemy pozyskać informacje o zanieczyszczeniach i degradacji środowiska oraz podjąć odpowiednie kroki, aby temu zapobiec. Zdrowa rafa jest korzystna dla społeczności żyjących na wybrzeżach, ponieważ przynosi dochody z turystyki i rybołówstwa.
Innym interesującym faktem jest to, że rośliny i zwierzęta rafy koralowej są ważnym źródłem innowacyjnych farmaceutyków wspomagających leczeniu raka, infekcji bakteryjnych, choroby Alzheimera, chorób serca, wirusów i inny chorób. Mogą być również stosowane w naturalnych produktach kosmetycznych.
Ukryte pod taflą błękitu, cieszące oko każdego nurka, rafy koralowe to bez wątpienia jeden z najważniejszych ekosystemów na naszej planecie.
Zagrożenia dla raf koralowych
Choć są tak cenne, rafy koralowe są zagrożone wyginięciem. Od ponad wieku uprzemysłowione społeczeństwo przyczynia się do niezwykle wysokiej emisji dwutlenku węgla i zanieczyszczeń, które wpływają na klimat i brak równowagi w morskim ekosystemie. Eksploatacja naszych oceanów, głębinowe kopalnie i niszczycielskie praktyki połowowe mają ogromny wpływ na stan zdrowia raf koralowych.
W ostatniej dekadzie odnotowana rekordową ilość bieleń koralowca (kiedy temperatura wody się podnosi, koralowce odrzucają zooxantelle, które są głównym źródłem tworzącym pokarm w procesie fotosyntezy) w różnych częściach świata. Bez alg koralowce staja się słabe, podatne na choroby i ekstremalne warunki pogodowe. Wszystko to przyczynia się do spowolnionej odbudowy raf koralowych tak ważnych nie tylko dla zwierząt morskich ale i dla człowieka. Aby chronić to, co pozostało i zabezpieczenie tego wyjątkowego środowiska dla przyszłych pokoleń musimy działać teraz.
Ocean Quest. Moja przygoda z rozmnażaniem koralowców
Od ponad dekady malezyjska organizacja Ocean Quest Global eksperymentuje z propagowaniem koralowca. Po wielu latach stworzyła własne techniki, metodologię i materiały do odbudowy rafy koralowej. Kilka lat temu rozpoczęli współpracę z centrami nurkowymi i organizacjami zajmującymi się ochrona
REKLAMA
środowiska morskiego. Nasze centrum Trawangan Dive Center jest jednym z nich!
To, co przyciągnęło mnie do projektu Ocean Quest, to to, że używają wyłącznie ekologicznych metod propagowania koralowca. Od zbierania budulca z rafy, przez składniki przyśpieszające wzrost po tworzenie naturalnego środowiska rozwoju.
Pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy w trakcie kursu, była teoria. Jestem „super nerdem” i oczywiście miałem milion pytań.
Ważne jest, aby zrozumieć cykl życia i reprodukcji koralowców, a także ryzyko na jakie narażamy je w okresie przejściowym ze środowiska naturalnego do etapu rozmnażania. Odkryłam, że propagowanie wymaga ogromnej precyzji, odpowiednich narzędzi a każda niepotrzebna ingerencja może spowodować uszkodzenie koralowca.
Część praktyczna była niesamowita! Pierwsze nurkowanie przeznaczone było do zbiórki naturalnego budulca na nową szkółkę odbudowy koralowca. Widoczność była świetna, ale prąd morski był dość silny co komplikowało całą sytuację. W ustalonych wcześniej parach pływaliśmy napełniając koszyki skałkami. Świetna pływalność i kontrola oddechu to kluczowe umiejętności, by wykonać to zadanie. Czułam, że się pocę pod wodą, jeśli to w ogóle możliwe.
Zebraliśmy również trochę „żywych skał” i zrzuciliśmy je na płyciznę. Później dołączymy do nich nasze koralowce, gotowe do rozmnażania.
Podczas drugiego nurkowania, mimo że prąd zaczął przybierać na sile, skupiliśmy się na zbieraniu odpowiedniego kora-
lowca. Szukając próbek do propagowania najlepiej jest skupić się na luźnych częściach koralowca leżących na podłożu. Mógł on zostać odłączony od rafy w sposób naturalny (prąd, fale) lub mniej naturalny (ingerencja człowieka). Najważniejsze jest to, by nie uszkodzić zdrowej kolonii, a także nie zbierać więcej koralowców, niż będziesz w stanie propagować. Musisz upewnić się, że zbierasz tylko zdrowe próbki, aby nie rozprzestrzeniać infekcji ani chorób w koralowym żłobku.
Rozgałęzione koralowce z rodziny Acropora są łatwiejsze do propagowania, ponieważ część fragmentacji nie wymaga specjalistycznego sprzętu ani umiejętności. Jeszcze pod wodą przeszliśmy ścisłą selekcję.
Gdy już znaleźliśmy właściwą ilość, zaczęliśmy się wynurzać. Wyprowadzając koralowce na powierzchnię, chcesz dać im czas na aklimatyzację do zmiany ciśnienia i temperatury. Tak jak nurkowie wynurzający się po nurkowaniu technicznym, zatrzymywaliśmy się na różnych głębokościach by odczekać kilka minut. W ten sposób dajesz próbkom czas na dostosowanie się do zmieniających warunków, a to zmniejsza ich stres.
Podczas gdy dwoje z nas czekało pod wodą z koralami schludnie schowanymi w plastikowych torebeczkach, druga część zespołu przygotowywała stację propagacyjną na plaży.
Naszym zadaniem było podzielenie próbek na mniejsze kawałki i przyklejenie ich do „żywych skał”, które zebraliśmy podczas poprzedniego nurkowania. Czas jest niezbędny, ponieważ chcesz zminimalizować czas, w którym koralowce są na powierzchni. Przygotowaliśmy misy ze słoną wodą, by polewać
koralowce i substrat w trakcie łączenia elementów. Działaliśmy szybko. Najpierw podłoże z żywej skałki. Następnie klej. Potem koral i katalizator. W międzyczasie: Plusk! Plusk! Aby utrzymać wilgoć. I bum! Nowy koralowiec gotowy do przeniesienia na rafę. Biegaliśmy jak szaleni, nosząc rozmnożone koralowce do tymczasowej stacji znajdującej się na płytkiej wodzie tuż przy plaży.
Kiedy skończyliśmy, przyszedł czas na trzecie nurkowanie. Tym razem naszym zadaniem było przeniesienie i zabezpieczenie rozmnożonych koralowców do szkółki. W warunkach rwącego prądu nie było łatwo, ale udało się pomyślnie wykonać misję. Fascynujące było widzieć jak nasza rafa nabiera życia. Już po kilku minutach małe wargacze, podekscytowane, zaczęły zmierzać w naszym kierunku a za nimi inne gatunki zamieszkujące przybrzeżną rafę koralową. To one będą personelem dbającym o nasze nowe, młode koralowce, chroniąc je przed rozwojem glonów i innych naturalnych konkurentów.
Tak oto bez żadnego doświadczenia w biologii morskiej, dzięki Ocean Quest, stałam się propagatorką koralowców.
Od tej pory moim zadaniem będzie obserwacja i prowadzenie notatek. Musimy się upewnić, że nasze koralowce rosną mocne i zdrowe. Utrzymanie szkółki polega na sprawdzaniu, czy próbki się nie przewróciły pod wpływem prądów morskich i fal, że mają dostęp do światła i składników odżywczych, oraz analiza potencjalnych zagrożeń.
Satysfakcja gwarantowana
Bycie częścią tego projektu było niesamowicie wzbogacającym doświadczeniem, niosącym nadzieję na przyszłość raf koralowych. Widziałam wiele różnych metod ochrony i kultywacji koralowca. Metalowe konstrukcje czy rzeźby podwodne, aczkolwiek nigdy nie widziałam tak dużej aktywności ryb zaraz po instalacji koralowych próbek. Bonusem jest to, że to całkowicie naturalny proces. Zaraz po instalacji ingerencja człowieka w utrzymaniu nowego ekosystemu jest minimalna. Podczas gdy inne metody wymagają częstej pielęgnacji, aby utrzymać sztuczna rafę przy zdrowiu.
Przyszłość raf koralowych jest w naszych rękach. Każdy może przyczynić się do ich przetrwania, dokonując odpowiedzialnych wyborów w życiu codziennym, rozumiejąc przyczyny i skutki zmian klimatycznych oraz uczestnicząc w kursach takich jak ten. Polecam – nie tylko dla eko-wojowników.
REKLAMA
Błękitne.
KLAUDYNA BRZOSTOWSKA ŻARŁACZE Z KRAJU
BASKÓW
Tekst i zdjęcia
Podróżując po Hiszpanii nie sądziłam, że natrafię na tak emocjonujące spotkanie z rekinami. Okazało się, że wystarczyło odpowiednie położenie geograficzne, jedno gorące popołudnie, woda w okolicach 21°C i dwie godziny w wodzie z 9 żarłaczami gwarantowane.
Zazwyczaj swoje podróże dedykuję nurkowaniom z większymi zwierzętami. Bardzo ważne jest dla mnie, aby znaleźć miejsca, gdzie ludzie z pasją prowadzą kameralny biznes. Staram się wybierać firmy, które propagują świadomą turystykę nurkową nastawioną na konserwację środowiska i ochronę zagrożonych gatunków. Trudno jest mi sobie wyobrazić lepsze nurkowanie, niż to gdzie przewodnik jest totalnym freakiem i zabiera Ciebie w miejsce wyjątkowe. Wychodzisz z wody i wiesz, że to co się przed chwilą wydarzyło –było w zgodzie z naturą, a Ty odczuwasz
satysfakcję z dobrego nurkowania. Tak właśnie czułam się po nurkowaniu z Isaiasem, założycielem firmy Mako Pako. W Kraju Basków znajduje się piękne miasteczko portowe – Bermeo. To stąd wypływamy łodzią w głąb Morza Kantabryjskiego, aby znaleźć rekiny. W Hiszpanii używany jest termin Morze Kantabryjskie do opisu południowej części Zatoki Biskajskiej. Jest to przybrzeżne morze Oceanu Atlantyckiego, które obmywa północne wybrzeże Hiszpanii. Ta część Oceanu Atlantyckiego, jak się okazuje, jest szczególna, bo to właśnie tu znajduję się rekini żłobek dla Żarła-
Madryt Bilbao
BERMEO
czy Błękitnych (Prionace glauca). W tym rejonie młode przychodzą na świat i pozostają, aż do momentu, w którym osiągną dojrzałość seksualną (dla samic to 4–5 rok życia, dla samców to 5–6 rok życia). Żarłacz błękitny jest gatunkiem kosmopolitycznym, o bardzo szerokim zasięgu występowania, przemierza wody w wielu strefach klimatycznych i występuje na wielu kontynentach.
Jest to gatunek bliski zagrożenia wymarciem, ma status NT w czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych. Najczęstsze spotykane rekiny podczas nurkowania to młode osobniki, ale często pojawiają
się też dojrzałe samce, które mają około 2 metry długości.
Kiedy dopłynęliśmy na miejsce – Isaias dokładnie wie gdzie warto zacumować, skrupulatnie zapisuje współrzędne geograficzne każdej wyprawy. Tego dnia morze było dość wzburzone, kołysaliśmy się przez dobre półtorej godziny wypatrując rekiny. Nurkowanie odbywa się na otwartym morzu, do łodzi przymocowana jest lina z dwoma głowami tuńczyka, które są jedynymi wabikami dla żarłaczy. Kiedy Isaias wypatrzył pierwsze osobniki, bezzwłocznie (jednak z opanowaniem i elegancją) wskoczył do wody ze
swoją kamerą (jest także nagradzanym fotografem). Po chwili wykonał zapraszający gest ręką, dając sygnał klientom, że to czas wślizgnąć się do wody. Przez dobre dwie godziny pojawiło się kilka Żarłaczy Błękitnych, które bezustannie wchodziły w interakcję z nami. Niezwykle ciekawe osobniki podpływały na centymetr, badając i sprawdzając nas. W jednym momencie było obok łodzi 9 żarłaczy błękitnych, w tym dwa dorosłe osobniki (około 1.5 metra).
Żarłacze błękitne są szczególnie fotogeniczne, ich kształt i ruchy sprawiają, że dla fotografów to napraw -
dę ciekawy temat reportażu. Błękitne są rekinami o wydłużonym, smukłym ciele, ich pysk jest ostro zakończony. Z wierzchu rekin jest błękitny, a od spodu biały. Charakterystyczna płetwa ogonowa jest duża i mocno wcięta, podobnie jak płetwy piersiowe
– wydłużone i wcięte. Rekin ten jest szybki i zwinny, ma duży zakres ruchu ciała. Jeden z piękniejszych, jakie kiedykolwiek udało mi się sfotografować. To zaszczyt móc obcować z tymi zwierzętami, zwłaszcza gdy w Europie połów rekinów to praktyki powszech-
ne. Biznes płetw rekinów jest bardzo dochodowy i każdego roku w Europie łowi się miliony rekinów. Hiszpania jest jednym z wiodących producentów nieprzetworzonych płetw. W samej Europie, w 2016 roku połów Żarłacza błękitnego to 53 000 ton. Warto sobie wyobrazić tę wagę porównując do wagi Płetwala błękitnego, który waży 150 ton (dzieląc na szybko to ponad 353 osobniki). Żarłacz Błękitny to gatunek bliski zagrożenia wymarciem i głównym powodem tego statusu są zbyt intensywne połowy dla drogocennych płetw, ale także coraz bardziej popularnego mięsa.
Warto wejść na stronę internetową stop-finning-eu.org i zapoznać się z niepokojącymi statystykami łowieckich praktyk jakie maja miejsce w Europie. Ogromną pomocą okazuję się być podpisanie petycji, którą można znaleźć właśnie na stop-finning-eu.org
KONKRETY W SPRAWIE NURKOWAŃ Z ŻARŁACZAMI BŁĘKITNYMI:
Miejsce:
Sezon:
Firma:
Godziny:
Cena: Sprzęt:
Bermeo, Hiszpania
Czerwiec–Październik
MAKOPAKO BASQUE SHARK DIVING
8.00–15.00 lub 15.00–21.00 (w zależności od dnia)
180 euro
pianka, maska, fajka, płetwy, pas balastowy
Genialna Islandia
Tekst i zdjęcia ZBIGNIEW ROGOZIŃSKI
Jest takie miejsce na Ziemi, gdzie lód spotyka się z ogniem, wysokie szczyty górskie wystrzeliwują majestatycznie w niebo, a woda z nich spływająca w postaci potężnych wodospadów, przecina niziny różnokolorowymi wstęgami rzek.
Ta bajkowa kraina, w której, według miejscowych żyją elfy i trolle, a nocne niebo potrafi rozbłysnąć feerią kolorowych świateł, to Islandia. Nasz plan na odwiedzenie tej pięknej i tajemniczej wyspy powstał prawie dziesięć lat temu, podczas zwiedzania muzeum wikingów w Borg, na Lofotach. Usłyszeliśmy tam o dzielnych ludziach północy, którzy w swych smukłych knarach pokonywali niebezpieczny północny Atlantyk, dopływając na Islandię. Postanowiliśmy więc pójść ich śladem. Niestety na realizację tej wizji przyszło nam poczekać aż do tego roku, lecz wierzcie mi, warto było czekać.
Eyjafjörður
Vatnajökull
Lądując na lotnisku w Keflavik, mieliśmy zorganizowane tylko trzy rzeczy: samochody, noclegi i trzy nurkowania plus snorkeling. Reszta naszego pobytu, miała powstawać z dnia na dzień, a czasem wręcz w drodze :) Ale zacznijmy od początku. Podstawową sprawą przy wyjeździe na Islandię jest wynajęcie samochodu i to odpowiedniego. Nieodzowny jest napęd na cztery koła, bez którego możemy zapomnieć o podróżowaniu po islandzkim interiorze. My zdecydowaliśmy się na Dacię Duster, co okazało się wyborem „prawie” idealnym. Samochody mało paliły (cena paliwa na Islandii to prawie 8 złotych za litr!!!), były pakowne (mieliśmy dwa samochody na 7 osób z bagażami) i niezawodne (złapaliśmy tylko jedną gumę i zgubiliśmy tablicę rejestracyjną w jednej z rzek). Swoją drogą, wracając postanowiliśmy zatrzymać się przy przeprawie, w której ją zgubiliśmy i spróbować jej poszukać. Sukces okazał się jednak połowiczny. Co prawda znaleźliśmy rejestrację (nawet pięć), ale niestety nie naszą :) To nam pokazało, że czasem warto zdjąć tablice, jeśli ma się w planie przejeżdżanie przez rzeki. Dlaczego więc nasz wybór samochodów był „prawie” idealny? Ponieważ okazało się, że na Islandii oprócz napędu na cztery koła, także wielkość samochodu ma znaczenie. Na trasie do doliny Thorsmork (Þórsmörk), jeden z ostatnich brodów do pokonania przed wjazdem
Jeep
Dacia
Keflavik Fagradalsfjall
Strytan
Húsavík
Silfra
do tej atrakcji turystycznej, okazał się za głęboki dla naszych samochodów i niepyszni musieliśmy zawrócić przed samym celem podróży. Przy wypożyczaniu samochodów zostaliśmy poinformowani, że ubezpieczenie na Islandii nie obejmuje jedynie jego zatopienia i wgniecenia dachu (turyści stają na nim by zrobić zdjęcia), z czego na początku było trochę żartów, ale okazało się że nie jest to jednak dowcip i takie sytuacje tutaj się zdarzają. Jeżdżąc samochodem po Islandii trzeba pamiętać jeszcze o jednej rzeczy, a mianowicie o tym, że stacji benzynowych nie ma tutaj aż tak wiele, więc lepiej tankować najczęściej jak się da i dobrze planować trasę wycieczek. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze, na szczęście z happy endem :) Jeśli chodzi o noclegi, zdecydowaliśmy się na hotele, wolnostojące domki i kwatery prywatne. Przed wyjazdem, słyszeliśmy, że na Islandii namioty można rozbić wszędzie, więc planowaliśmy zabrać je ze sobą i spróbować przenocować kilka nocy w takich warunkach. Niestety okazało się że nie jest to jednak takie proste. Istnieje tu od niedawna wiele zakazów i obostrzeń odnoszących się do tego typu nocowania, za złamanie których grożą wysokie mandaty. Postanowiliśmy więc zrezygnować z tej atrakcji i z naszej perspektywy okazało się to dobrą decyzją. Znacznie lepszą opcją zwiedzania wyspy, wy-
daje się podróżowanie kamperem (których jest tu mnóstwo), choć i ten sposób zwiedzania wyspy nie jest pozbawiony pewnych wad. Kampery są po prostu za duże i nie wszędzie będzie możliwość nimi wjechać.
Przed planowaniem wyjazdu na Islandię trzeba pamiętać o tym, że jest to jeden z najdroższych krajów świata, więc taka wyprawa potrafi mocno nadszarpnąć budżet. Dużym ułatwieniem jest to, że praktycznie wszędzie można płacić kartą, więc by zwiedzać wyspę, niepotrzebna jest gotówka. Szczerze, to nawet nie wiem jak wyglądają korony islandzkie :) Zakupy na Islandii, warto robić w dużych marketach najpopularniejszych sieci, w których ceny nie są „aż” tak wysokie. Słowo „aż” specjalnie umieściłem w cudzysłowie, bo jak na polskie warunki i tak są one wysokie. Choć ostatnio próbujemy ich w tej kwestii gonić :) Listę i położenie tych sklepów warto sprawdzić sobie wcześniej w internecie, gdyż i tutaj, tak jak w przypadku stacji benzynowych, nie jest ich aż tak wiele i czasem wyjazd do takiego sklepu może oznaczać małą wyprawę, albo spore nadłożenie drogi. Także wycieczki i nurkowania na Islandii nie należą do najtańszych. Koszt jednego nurkowania to około 900 złotych, przy wykupieniu pakietu nurkowań w jednej bazie jest oczywiście trochę taniej. Nie jest to co prawda mało, ale oprócz
Wulkan Fagradalsfjall
Wodospad
komputera i certyfikatu nurkowego (także specjalizacji suchy skafander), nie musimy zabierać ze sobą na taką wyprawę niczego innego. Cały sprzęt dostajemy w cenie nurkowania. Problematyczne może być jedynie dobranie suchego skafandra, mimo tego że wybór jest naprawdę duży. Oczywiście bazy są przygotowane na taką okoliczność i stosują kilka trików, by dopasować suchara do klienta. Niestety jeśli te sztuczki się nie sprawdzą po prostu nas zaleje, a przy temperaturze wody około 10°C (Silfra 2–4°C) nie należy to do przyjemnych doświadczeń, co także mieliśmy niestety okazję przetestować :) Teraz kilka słów o tym, dlaczego pokochałem Islandię.
PO PIERWSZE OGIEŃ. Wyspa leży na styku dwóch płyt tektonicznych – europejskiej i amerykańskiej, które znajdują się w nieustannym ruchu (odsuwają się od siebie ok. 2,5 cm rocznie). To ich ciągłe, wzajemne oddziaływanie na siebie, powoduje niesamowitą aktywność geologiczną na powierzchni całej wyspy. Ziemia tutaj w wielu miejscach cały czas się trzęsie, bulgocze i wybucha. Islandia to kraina wulkanów (jest ich tutaj ponad 100), niektóre wygasłe, inne ciągle aktywne, jak odwiedzony przez nas Fagradalsfjall, którego erupcja rozpoczęła się w marcu 2021 i trwa do dziś. Lawę wyrzuconą z wnętrza ziemi podczas erupcji można zobaczyć na Islandii praktycznie
wszędzie, gdyż prawie cała powierzchnia wyspy została z niej ukształtowana. Wszędzie gdzie okiem sięgnąć widać stare, jak i całkiem świeże pola lawowe porośnięte różnokolorowymi mchami, tworzącymi krajobrazy jak z innej planety. Oprócz tych niesamowitych struktur na powierzchni ziemi, lawa stworzyła pod jej powierzchnią wiele niesamowitych jaskiń lawowych. My zwiedziliśmy najdłuższą z nich, Surtshellir. Półtora kilometrowa wędrówka olbrzymim naturalnym tunelem, którym kiedyś płynęła rzeka płynnych skał, daje wyobrażenie o siłach kształtujących tę wyspę. Oprócz wulkanów, kraina ta pełna jest pól geotermalnych, strzelających w niebo gejzerów i gorących źródeł, które łączy wyczuwalny z daleka zapach siarki. Czuć go także często odkręcając kran w wielu domach, gdyż energia geotermalna w około 80% zaspokaja potrzeby kraju na ogrzewanie i ciepłą wodę.
PO DRUGIE LÓD. Lodowce zajmują około 10% powierzchni wyspy. My zdecydowaliśmy się na wycieczkę na największy z nich, Vatnajökull. Dojazd do lodowca olbrzymim pojazdem, który powstał z połączenia trzech samochodów, wejście do lodowej jaskini i trekking po samym lodowcu warte są wydania kilku dodatkowych koron za taką wyprawę. Sama wycieczka rozpoczyna się w lagunie lodowcowej Jökulsárlón, w której dry-
Lodowiec Vatnajökull
fują olbrzymie błękitno białe góry lodowe, tworzące się poprzez cielenia od lodowca. Dla chętnych, oczywiście za dodatkową opłatą, organizowane są wycieczki amfibią, by móc podziwiać te lodowe wyspy z bliska. Growlery, czyli mniejsze bryły lodu wyrzucane są na brzeg laguny, lub przepływają rzeką łączącą ją z oceanem, by następnie, rozbite i rozdrobnione przez fale, zostać wyrzucone na znajdującą się nieopodal słynną diamentową plażę. Przechadzając się po jej czarnym piasku, wśród tych lodowych klejnotów można obserwować pływające lub wylegujące się na brzegu foki.
PO TRZECIE WODA. Cała powierzchnia wyspy poprzecinana jest siecią strumieni i rzek, których kolor zależy od tego po jakim terenie płyną. Łączą się potem one ze sobą tworząc wielobarwną mozaikę. Kolejną niesamowitą atrakcją, która nas czeka na Islandii, to wodospady, a są ich tu setki. Od małych strug spływających z pionowych skalnych ścian, po monumentalne olbrzymy jak Dettifoss i Gullfoss. Z wodą związany jest także nasz główny powód, dla którego wybraliśmy się na Islandię, czyli nurkowanie. Pierwsze z nich zrobiliśmy w najsłynniejszej miejscówce na Islandii. Silfra to zalana szczelina pomiędzy europejską a amerykańską płytą tektoniczną, połączona z jeziorem Thingvallavatn. Nurkować można tu tylko w suchych skafandrach w towarzystwie doświadczonego przewodnika, co w praktyce wiąże się ze skorzystaniem z oferty jednego z wielu centrów nurkowych. My skorzystaliśmy z usług centrum nurkowego DIVE.IS. Nurkowanie w Silfrze trwa około 40 minut, a maksymalna głębokość to 18 metrów, średnia około 7 metrów. Woda przepływająca przez szczelinę pochodzi z położonego 50 kilometrów dalej lodowca. Podczas swojej drogi do jeziora jest ona filtrowana przez skalne podłoże, dzięki czemu widoczność w Silfrze dochodzi do 150 metrów!!! Trasa
Arnarnesstrýtur
Arnarnesstrýtur
nurkowania składa się z czterech etapów. W trzech z nich, Big Crack, Hall i Cathedral, płynie się gęsiego za przewodnikiem pomiędzy skalnymi ścianami kanionu. W niektórych miejscach jest tak wąsko, że rozpościerając ramiona można dotknąć obu płyt tektonicznych. Czwarta, ostatnia część, to płytka laguna 100 metrowej średnicy porośnięta żółtymi algami. W Silfrze jakiekolwiek wpływanie pod półki skalne i do jaskiń jest zabronione ze względu na występujące tu trzęsienia ziemi, które mogą spowodować osunięcie się skał. Nie ma tu niestety zbyt bogatej fauny, sama trasa nie należy zaś do najdłuższych, więc niemożność dokładniejszej penetracji tego miejsca psuje troszkę frajdę płynącą z nurkowania w tej lokacji. Dwa kolejne nurkowania wykonaliśmy na północy wyspy, w wodach najdłuższego fiordu Islandii, Eyjafjörður. Tym razem skorzystaliśmy z usług centrum nurkowego STRÝTAN. Oba zanurzenia wykonaliśmy w unikalnych na skalę światową miejscach nurkowych, na kominach hydrotermalnych. W ich ochronę i badanie czynnie zaangażowany jest właściciel bazy, Erlendur Bogason. Przed zanurzeniem się w wodach zatoki, właściciel w swoim małym muzeum, znajdującym się nad bazą, opowiada o historii i specyfice tego miejsca. Pierwsza z naszych miejscówek to Arnarnestrýtan. Jest to grupa małych kominów znajdujących się na głębokości około 20 metrów, wokół których koncentruje się różnorodne życie morskie. Zanurzając się w tym miejscu, pierwsze co rzuciło nam się w oczy, to mnóstwo dorszy, mintaji, taszy, fląder i zębaczy, które wręcz rzuciły się w kierunku naszej grupy i pływały
Strytan
REKLAMA
wśród nas jakby czegoś szukając. Zagadka wyjaśniła się wkrótce, gdy nasz przewodnik przysiadł na dnie i zaczął dokarmiać całą tą ferajnę. Oprócz ryb, wśród wodorostów porastających teren wokół kominów można spotkać małe ślimaki nagoskrzelne i kraby, zaś w otwartej toni unoszą się dziesiątki meduz. Ze szczelin w kominach wydobywa się woda o temperaturze 79°C, która niestety nie wpływa na temperaturę wody wokół nich, a ta waha się w okolicach 10°C. Drugie miejsce nurkowe, na którym się zanurzyliśmy, było jeszcze bardziej niezwykłe. Z dna, na głębokości 65 metrów wyrasta w górę, niczym olbrzymia iglica, samotny, 50 metrowy komin hydrotermalny,
Strytan. Jest to najpłycej położony znany obiekt tego typu. Szacuje się że powstał on po ostatniej epoce lodowcowej, około 10 000 lat temu. Ze Strytana co sekundę wydobywa się około 100 litrów słodkiej wody o temperaturze 72°C, a związki w niej zawarte odkładają się na jego powierzchni, nieustannie go „nadbudowując”. Nurkując w tym miejscu schodzi się na głębokość ponad 30 metrów, by następnie okrążając komin wynurzać się ku powierzchni. Pomimo swej wielkości, Strytan jest bardzo kruchy, więc nie można go dotykać a nurkujące tu osoby muszą wykazać się dobrą pływalnością. Życie wokół komina nie jest aż tak bogate jak na pierwszej miejscówce, ale także i tu można spotkać krążące wokół Strytana ryby i meduzy, a sam komin porośnięty jest w kilku miejscach ukwiałami. Oprócz dwóch nurkowań, mieliśmy tu także wykonać snorkeling z wielorybami. Niestety po raz kolejny okazało się, że plany to jedno, a rzeczywistość drugie. W dniu, w którym mieliśmy
Jaskinia Surtshellir
Silfra
popływać z tymi olbrzymami, walenie wypłynęły z fiordu na otwarty ocean. W związku z czym, zapakowaliśmy się do naszych samochodów i udaliśmy się do położonej niedaleko małej rybackiej osady, Húsavík, zwanej „stolicą wielorybów”, by tutaj podczas wycieczki łodzią, spotkać te największe ssaki. Tym razem udało nam się osiągnąć cel i oprócz mnóstwa baraszkujących wokół łodzi delfinów białonosych i unoszących się na falach setek maskonurów, udało nam się zobaczyć humbaka i płetwale karłowate. Na pływanie z tymi gigantami przyjdzie nam jeszcze niestety poczekać.
Ogień, lód i woda to jednak nie wszystko co można podziwiać na Islandii. Nie sposób nie wspomnieć o pięknym wybrzeżu, pełnym klifów, pięknych plaż i monumentalnych skalnych strukturach wystających z wzburzonego morza. O malowniczych kanionach, wyrytych przez rzeki w powierzchni wyspy. O pięknych pojedynczych i podwójnych łukach tęcz oraz niesamowitych kolorach nieba o świcie i zachodzie. O kąpielach w gorących źródłach i krajobrazach, które zmieniają się jak w kalejdoskopie, co kilka kilometrów. Tych widoków i przeżyć po prostu nie sposób zapomnieć. Całej Islandii nie sposób było zwiedzić w dziesięć dni naszego pobytu. Pomimo przejechania prawie trzech tysięcy kilometrów i przejściu ponad stu, zostało nam jeszcze wiele do zobaczenia i odkrycia w tej baśniowej krainie, stworzonej i kształtowanej przez żywioły ognia, wody, ziemi i powietrza.
Delfin białonosy
Troll Hvitserkur
Jeden obraz – zdjęcie Leigh Bishopa, wylicytowane dla Hospicjum przez Jarosława
Rzytkę z Nitrox Divers –sprowokował myśl: chcę tam zanurkować, chcę to poczuć.
Pamiętam jak dziś rozmowę z Barrym McGill, który zrobił mi listę kursów, sprzętu, doświadczenia, które muszę mieć, aby zanurkować na Oceanie Atlantyckim na TYM wraku.
Minęło ponad 5 lat. 5 lat szkoleń, zmian konfiguracji, zdobywania doświadczenia... Nie, nie napiszę, że „się udało”. Nie „udało”. Zrobiłam to. Zapracowałam ciężko na to, żeby po ponad 5 latach zanurkować właśnie tam, gdzie sobie wymarzyłam.
Dziś chcę opowiedzieć Wam nieco więcej o tym cudownym miejscu – wrakowisku na Malin Head.
Przylądek Malin Head (irl. Cionn Mhálanna), w Hrabstwie Donegal, na półwyspie Inishowen, jest najbardziej wysuniętym na północ punktem na wyspie Irlandii. Obszar ten jest istnym rajem dla nurków wrakowych – jest bowiem największym na świecie skupiskiem zatopionych okrętów, liniowców, parowców i ubootów i innych jednostek niegdyś pływających po Atlantyku.
U wybrzeży Irlandii zatonęło 18 tysięcy (!) jednostek różnego typu, z czego 4 tysiące zostały skatalogowane, opisane, jest znana dokładna ich pozycja. Szczegółowe informacje o wrakach można odnaleźć na stronie National Monuments Service: Wreck Viewer.
Wrakowisko Malin Head
Jeśli realizacja marzeń wymaga czasu – nie rezygnuj.
Czas i tak upłynie.
Moje marzenie o SS Justicia narodziło się 13.02.2016
Tekst IRENA KOSOWSKA Zdjęcia ZYGFRYD KWIATKOWSKI
Dziś chciałabym krótko opisać kilka z nich oraz samą organizację nurkowań.
Na sam Malin Head możemy dostać się na przynajmniej kilka sposobów, jednak ze względu na stopień zaawansowania nurkowań zawsze należy uwzględnić transport sprzętu. Nasz zespół wybrał opcję przelotu nurków (dostępne są loty z wielu miast Europy do przynajmniej kilku lotnisk w Irlandii) oraz transport sprzętu dwoma busami z Polski (uwaga na DMC samochodów). Sprzęt można też wysłać kurierem, ale ze względu na logistykę gazów na miejscu (a raczej jej brak), gazy zabierali-
śmy ze sobą na wszystkie nurkowania (tu wchodzi w grę tylko bus, albo i dwa). Planując trasy przejazdu należy uwzględnić przeprawy promowe i optymalną trasę jazdy – ze względu na Brexit pojawiły się kontrole celne. Życia nie ułatwiały nam również obostrzenia covid19 i potencjalne kwarantanny. Przed podróżą należy zrobić dokładne rozeznanie, co do aktualnych wymagań i warunków w tych zakresach.
Po dotarciu na lotnisko w Irlandii czeka nas wypożyczenie samochodu – polecamy taki z wysokim zawieszeniem. Obciążone sprzętem auto na Irlandzkich wąskich drogach, na których
niejednokrotnie mijamy się poboczem, będzie miało do wykonania sporą pracę. Pamiętać należy również o obowiązującym w Irlandii lewostronnym ruchu pojazdów (trochę śmiesznie, trochę strasznie).
Nurkowania na Malin Head obsługiwane są przez dwie łodzie – dwóch operatorów. Wykupując wyprawę nurkową zapewniamy sobie tym samym miejsce noclegowe w B&B właściciela łodzi, z którą pływamy na wszystkie nurkowania.
Organizator naszej wyprawy, Andrzej Zalewski, razem z rezydującym w Irlandii swoim przyjacielem Piotrem Dybikow-
skim, wybrali dla nas Łódź RosGuill i noclegi w Fisherman’s Village. W efekcie mieszkaliśmy w czystym, przytulnym, świetnie zorganizowanym miejscu, z bardzo dobrymi śniadaniami, dysponującym specjalnymi, bardzo obszernymi pomieszczeniami dla nurków na sprzęt (suszarnia, sprężarkownia). Jako ekipa nurkowa bardzo to miejsce polecamy!
Organizacja wypłynięć na Atlantyk zawsze zależy przede wszystkim od Neptuna, później od Kapitana, a dopiero w dalszej kolejności od nurków. Mieliśmy swoje typy nurkowe, ale zawsze ostateczną decyzję o wypłynięciu na taką czy
inną pozycję decyduje Kapitan, najczęściej poprzedzającego dnia wieczorem. Godzina nurkowania zależy od fal, pływów i prądów, co za tym idzie bywały dni, kiedy trzeba było wstać o 5 rano, żeby zdążyć na „slack”, a bywały takie, że mogliśmy wejść do wody dopiero późnym popołudniem. Niestety pogoda w Irlandii jest bardzo nieprzewidywalna i należy liczyć się z tym, że planując na przykład tygodniową wyprawę, część wypłynięć po prostu się nie odbędzie. Musimy też brać pod uwagę niemalże nieustający deszcz, wiatr, kilkumetrowe fale o długości zupełnie innej, niż te, znane nam choćby z Bałtyku. Wszystko to wymusza zupełnie inną logistykę sprzętowo-nurkową, której należy bezwzględnie przestrzegać na łodzi. Pierwszego dnia cała ekipa została precyzyjnie przeszkolona z obowiązujących procedur, łącznie z ćwiczeniami „na sucho”, co sprawiło, że logistyka nurkowań działała naprawdę „jak w zegarku”. Warunki pod wodą, mimo, iż momentami bardzo trudne, podczas zanurzenia i dekompresji, absolutnie wynagrodziły trudy wyprawy. Niejednokrotnie wizura na dole przekraczająca 30 metrów, widoczne podczas zanurzenia ponad stumetrowe jednostki, fantastyczne sztuczne rafy pełne życia na monumentalnych wrakach. Zimno oraz głębokość limitowały nasz czas denny tak, aby nie przekraczać trzech godzin nurkowania – tak też jest rekomendowane na MH. Średnia długość nurkowania
w zależności od dnia/wraku i zespołu to 150 minut. Należy liczyć się z tym, że całe nurkowania odbywają się w stosunkowo zimnej wodzie – około 10 stopni, co w fazie dekompresji, mimo świetnie zorganizowanego deko baru, potrafiło sprawiać dyskomfort. Przy tego typu nurkowaniach koniecznie należy też rozwiązać problem nawadniania vs oddawania moczu (ale to temat na osobny artykuł).
Wszelki wysiłek fizyczny, jak i zmagania niektórych z chorobą morską podczas kilkugodzinnych tras po oceanie, zdecydowanie zostały wynagrodzone pod wodą. Ilość wraków, ich rozmiar, stopień zachowania, widoczność pod wodą, a także sprzyjająca nam natura w postaci towarzyszących podczas powrotów delfinów czy wieloryba Minky, zdecydowanie pozwalają na klasyfikację tej wyprawy jako „wprawy życia”.
Doświadczeni organizatorzy naszej wyprawy, Andrzej Zalewski i Piotr Dybikowski zdecydowanie stanęli na wysokości zadania dbając o bezpieczeństwo, logistykę oraz komfort wszystkich uczestników. Nie była to ich pierwsza wyprawa na magiczne Malin Head, a z tego co mi wiadomo, już wkrótce odbędzie się kolejna! Zainteresowanych zapraszam do Andrzeja Zalewskiego: +48 603 209 571.
Dziękuję całej ekipie – było wspaniale. Do zobaczenia pod wodą!
NAJSŁYNNIEJSZE WRAKI
MALIN HEAD
Wrak HMS Audacious, głębokość 64 m
Zbudowany w 1913 roku HMS Audacious to pancernik typu Super-Dreadnought klasy King George V o wyporności 23,00 ton i wymiarach 182 x 27 x 8 m. Okręt nie brał udziału w działaniach wojennych i zatonął w 1914 roku po wejściu na minę podczas ćwiczeń artyleryjskich. Najsłynniejsze miejsce na samym wraku to robiące piorunujące wrażenie działa, których ogrom widać dopiero, kiedy zestawimy z nimi postać nurka, który wydaje się mieć wielkość ryby.
Wrak SS Carthaginian, głębokość 58 m
Zbudowany w 1884 roku SS Carthaginian był brytyjskim żaglowo-parowym transatlantykiem. Przy masie brutto 4,444 ton i wymiarach 99 x 12 m, 14 czerwca 1917 roku wszedł na niemiecką minę i zatonął u wybrzeży Innistrahull, bez ofiar śmiertelnych. Płynął z Glasgow do Montrealu.
Wrak SS Empire Heritage, głębokość 66 m
Zbudowany w 1930 r. SS Empire Heritage ważył 15 702 tony i mierzył 508 x 72 x 50 m. Kierując się do Liverpoolu z Nowego Jorku z ładunkiem ropy, czołgów Shermana i pojazdów pancernych, został storpedowany. Zginęło 113 osób. Wrak obecnie spoczywa na swojej prawej burcie 20 mil na północny zachód od Malin Head. Spektakularne widoki roztaczające się przed nurkami już podczas zanurzenia, niczym porozrzucane po podłodze czołgi-zabawki dziecięce, leżące w nieładzie, na stercie, okazują się być potężnymi maszynami, które natura rozrzuciła chaotycznie po oceanicznym dnie. Jedno z tych nurkowań, których się nigdy nie zapomina.
Wrak RMS Justicia, głębokość 72 m
Zwodowany w 1914 roku RMS Justicia był brytyjskim okrętem wojskowym o pojemności 32 234 ton i wymiarach 225 x 26 x 13. Płynąc z Liverpoolu do Nowego Jorku został kilkakrotnie storpedowany i zatonął tracąc 16 z 600 osobowej załogi. Jest to masywny wrak z dużymi kotłami i trzema potężnymi śrubami napędowymi na widoku. Obecnie spoczywa na swojej lewej burcie 16 mil na północny zachód od Innistrahull. To właśnie ten wrak stał się moją motywacją do udziału w wyprawie na Malin Head. I to właśnie on okazał się jeszcze bardziej majestatyczny niż mogłam to sobie wyobrażać. I również dla niego – na pewno tam jeszcze wrócę.
Wrak SS Laurentic, głębokość 42 m
Zbudowany w 1908 r. statek SS Laurentic ważył 14 892 ton brutto i mierzył 550 x 67 x 41 m. Po opuszczeniu Buncrany w Co. Donegal wszedł na minę i zatonął w ciągu 45 minut. Część ładunku stanowiło 3 211 sztabek złota, z których każda ważyła 40 funtów. Następnie, w ciągu 7 lat przeprowadzono 700 nurkowań w celu odzyskania złota, z czego 22 sztabki uważane są za nieznalezione. Nam niestety się nie poszczęściło, złota nie znaleźliśmy. Ale wrócimy tam!
Wrak SS Athenia, głębokość 60 m
Zbudowany w 1923 r. SS Athenia był brytyjskim liniowcem oceanicznym, który ważył 13 580 ton brutto i mierzył 160 x 20 x 11 m. W drodze z Liverpoolu do Montrealu został storpedowany przez niemieckiego U-Boota i zatonął, tracąc 112 osób z 1418 pasażerów i załogi. Była to pierwsza ofiara morska II wojny światowej,
podczas gdy wojna z Niemcami została wypowiedziana zaledwie kilka godzin wcześniej, co spotkało się z powszechnym potępieniem na całym świecie.
Wrak U-2511, głębokość 67 m
Zwodowany w 1944 roku niemiecki okręt podwodny U-2511 był przy długości 77 metrów jedynym działającym U-bootem typu XX1. Został zatopiony 7 stycznia 1946 roku i spoczywa w stosunkowo nienaruszonym stanie. Nurkowanie na nim wywołuje niesamowite wrażenie, ogromne przestrzenie pozwalające na swobodną penetrację pozostawiają niedosyt. Bajeczna na zewnątrz i wewnątrz wraku widoczność sprawiła, że przedefiniowaliśmy pojęcie nurkowania na ubotach.
Wrak U-89, głębokość 62 m
Zwodowany w 1915 roku U-89 był niemieckim U-Bootem operacyjnym. W dniu 12 lutego 1918 r. został staranowany przez HMS Roxburgh w pobliżu Malin Head i zatonął tracąc całą załogę – 43 osoby. Ogromny, z mnóstwem dostępnej do penetracji przestrzeni, zachwyca widokami na zewnątrz i wewnątrz. Zachowane uzbrojenie jednocześnie przeraża i zachwyca. Niezapomniane nurkowanie.
Every mission. In every condition. Zeagle has your back.
Odczarowując bałtyckie wraki
Tekst i zdjęcia TOMEK RAMUTKOWSKI
ORP „DELFIN”
Bałtyckie wraki są magiczne. Niezależnie od głębokości, na której spoczywają, stopnia zniszczenia, typu jednostki, wielkości czy okresu w dziejach, z którego pochodzą, wszystkie wraki zalegające na dnie Bałtyku niewątpliwie mają w sobie „to coś”.
Każdy z nich w jakiś sposób zapisał się na kartach historii. Niektóre bardzo spektakularnie, niosąc za sobą ogromne tragedie, których były świadkami i w ramach których znalazły się na dnie Bałtyku. Inne z kolei, zatopione w bardziej prozaicznych okolicznościach, z powodu pogody, błędów nawigacyjnych czy z premedytacją, do celów szkoleniowych.
Niezależnie od tego, wszystkie Bałtyckie wraki są wspaniałymi miejscami do nurkowania, a skąpane w nierzadko mrocznej i często tajemniczej toni bałtyckiej, rozpalają wyobraźnię wszystkich nurkujących na nich nurków do czerwoności.
I choć spora część z nich leży na głębokościach znacznie przekraczających możliwości nurków rekreacyjnych*, to jednak jest wiele wraków, które wręcz idealnie się nadają do rozpoczęcia bałtyckiej przygody.
A ja Was z chęcią na te wraki zabiorę :)
GDZIE ZACZĄĆ?
Najlepszym miejscem do rozpoczęcia przygody z prawdziwym nurkowaniem wrakowym, bo przecież nie mówimy tu o zatopionych w jeziorach żaglówkach, jest Zatoka Pucka, będąca częścią Zatoki Gdańskiej. Jest to spowodowane:
● osłonięciem wód Zatoki przez Półwysep Helski, dzięki czemu falowanie jest często mniejsze, niż na otwartym Bałtyku
● słabszymi i rzadziej występującymi prądami
● mniejszym, a czasem wręcz zerowym, osieciowaniem wraków
● sporą ilością wraków na różnych głębokościach, dostępnych w limitach rekreacyjnych
Podsumowując, z pewnością łatwiej zacząć na Zatoce, niż na otwartym Bałtyku.
NO DOBRZE, TO JAKI WRAK WYBRAĆ NA POCZĄTEK?
Jest kilka pozycji, które warto odwiedzić na początku wrakowej ścieżki. Ja zacznę od wraku, który według mnie i wielu innych nurków jest jednym z ładniejszych, o ile nie najładniejszym na Zatoce, w limitach rekreacyjnych.
ORP „Delfin”, bo o nim mowa, to bardzo klimatyczny, drewniany wrak zalegający na głębokości 20 metrów, z minimalną głębokością nad wrakiem na poziomie niecałych 13 metrów. Leży w odległości 4 Mm od Jastarni w kierunku południowo-wschodnim.
„Delfin” jest w bardzo dobrym stanie i chociaż kilka lat temu, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, stracił nadbudówkę, to pomimo tego, nadal jest niezwykle urokliwym, a przede wszystkim łatwym w nawigacji, wrakiem.
Nie ma na nim żadnych pozostałości sieci rybackich, przez co nurkowanie należy do relatywnie łatwych.
Spoczywa przechylony na lewą burtę, co sprawia, że widok jest jeszcze bardziej urokliwy i klimatyczny.
Kadłub „Delfina” jest bardzo dobrze zachowany, z przepięknymi i bardzo charakterystycznymi galeryjkami, prowadzącymi wzdłuż obu burt, dość dużymi ładowniami w centralnej części pokładu i wieloma włazami, w które można zajrzeć, świecąc tam uprzednio latarką.
„Delfin” jest również lubiany przez bardziej zaawansowanych nurków wrakowych, bo w środku wygląda jeszcze piękniej. Na, poprzecznie deskowanych, drewnianych ścianach widać nalot, który sprawia, że wewnętrzne pomieszczenia jeszcze ładniej i bardziej tajemniczo prezentują się w świetle latarki.
UWAGA! Zdecydowanie jednak odradzam wpływanie do wnętrza wraku osobom bez właściwego przygotowania, odpowiedniego sprzętu i umiejętności. Wewnątrz wraku bardzo łatwo jest, jednym nieodpowiednim ruchem płetwy, spowodować bardzo mocne pogorszenie widoczności, a przy mocniejszym zruszeniu osadu widoczność spada do zera!
Warto jest jednak inwestować w rozwój swoich umiejętności nurkowych, szkolić się u dobrych instruktorów nurkowania, kupować właściwy sprzęt nurkowy i poznawać właściwe procedury, żeby móc w przyszłości zobaczyć ten i inne wraki z tej drugiej strony :)
ORP „DELFIN” – KRÓTKI RYS HISTORYCZNY
„Delfin” powstał w stoczni Robert Jacob Inc., znajdującej się na City Island w Nowym Jorku, jako jeden z 561 amerykańskich okrętów tego typu. Po raz pierwszy zwodowany w 1942 roku, pod nazwą YMS (Yard Minesweeper) – 211, jednak na dobre rozpływał się po przekazaniu do brytyjskiej Royal Navy, gdzie
pływał pod brytyjską banderą, pod nazwą BYMS (British Yard Minesweeper) – 2211.
Służył głównie na wodach europejskich, a ciekawostką jest to, że brał udział m.in. w słynnej Operacji Neptun, czyli lądowaniu w Normandii, będącej największą pod kątem użytych sił i środków operacją desantową w historii.
Po zakończeniu wojny został zdemobilizowany i oddany Amerykanom, a w 1947 roku, jako jeden z czterech okrętów, zakupiony przez Polskie Ministerstwo Żeglugi.
Trzy z nich, pod nowymi nazwami: „Delfin”, „Foka”, „Mors” wcielono do Polskiej Marynarki Wojennej, a jeden, jako „Zodiak” został przekształcony na jednostkę hydrograficzną w służbie cywilnej.
ORP „Delfin” służył w IV Dywizjonie Flotylli Trałowców do roku 1957, w którym został wycofany ze służby i po uprzed-
ORP „DELFIN” DANE TECHNICZNE
Pozycja:
54° 38' 52.2" N
18° 36' 11.2" E
Wymiary:
Długość: 41,9 m
Szerokość: 7,5 m
Zanurzenie: 2,4 m
Wyporność: 277 t
Uzbrojenie:
● dwa podwójne WKM-y (Wielkokalibrowe Karabiny Maszynowe), kaliber 12,7 mm Colt
● jedno radzieckie działo kaliber 85 mm
● trał akustyczny SA-IV
● trał elektromagnetyczny TEM-VI
● trał kontaktowy OROPES
Napęd:
● dwa silniki Diesla GMC o mocy 735 kW (1000 KM)
● dwie śruby dające prędkość maksymalną 12,6 węzłów
● załoga: 42 osoby
nim przygotowaniu zatopiony w wodach Zatoki Puckiej do celów szkoleniowych.
JAK ZACZĄĆ?
Jest wiele baz nurkowych na półwyspie, z którymi można wypłynąć na wraki Zatoki.
Trzeba się wówczas skontaktować z obsługą takiej bazy, umówić na konkretny dzień i wrak, na którym ma się chęć zanurkować, oczywiście w ramach swoich limitów głębokości. Niezależnie od wyboru bazy, na początku wrakowej drogi proponuję następujące scenariusze:
1. Rozpoczęcie wrakowej przygody od kursu wrakowego. Pomimo różnych opinii w środowisku, przejście szkolenia wrakowego, jest zawsze dobrym pomysłem. Zdecydowanie zwiększa to poziom samoświadomości nurka, zaznajamia
go z technikami i procedurami związanymi z nurkowaniem na wrakach. Ważne jest, aby wybierając się na kurs wrakowy, rzetelnie podejść do kwestii wyboru Instruktora. Dobrze, żeby był doświadczonym nurkiem wrakowym, dużo na tych wrakach nurkował i szkolił, dzięki czemu jest spora szansa na to, że wyciągniecie z takiego kursu najwięcej.
2. Zanurkowanie w towarzystwie przewodnika wynajętego z bazy. Daje to ten komfort, że nie musicie samodzielnie nurkować w nowym dla Was środowisku, a przewodnik omówi nurkowanie, pokaże najciekawsze miejsca na danym wraku, przedstawi potencjalne zagrożenia, ale też omówi sposoby wchodzenia do wody oraz wychodzenia
na łódź po nurkowaniu. Jednym słowem, zadba o komfort podczas stawiania pierwszych wrakowych kroków. Opcja jest dobra dla osób, które nie lubią wyjeżdżać w dużych grupach ze swoim (o ile takie mają) centrum nurkowym.
3. Wyjazd ze swoim Instruktorem. Niezależnie od organizacji szkoleniowej, każdy instruktor będący freelancerem czy Instruktor z każdego centrum nurkowego w kraju, może przyjechać nad Bałtyk ze swoją grupą. Wystarczy kontakt z wybraną bazą i ustalenie dogodnego terminu. Plus jest taki, że na takich wyjazdach to Wasz Instruktor jest przewodnikiem, no i wyjeżdżacie w, najczęściej, dobrze sobie znanym gronie.
Niezależnie od sposobu, w jaki chcecie rozpocząć wrakową przygodę, warto zrobić ten pierwszy krok i na własne oczy przekonać się, jak wspaniałe i majestatyczne są nasze Bałtyckie Wraki. Polecam zacząć od takich, które dadzą Wam największy komfort stawiania pierwszych kroków, czyli od naszych Zatokowych perełek.
Takich jak bohater dzisiejszego artykułu, czyli ORP „Delfin”.
*nurek rekreacyjny w tym rozumieniu to taki, który wykonuje nurkowania bezdekompresyjne. Oczywiście nurkowanie techniczne, czyli takie z rzeczywistym lub dekompresyjnym sufitem, również są lub mogą być nurkowaniami rekreacyjnymi, nawet jeśli są wykonywane na mieszaninach trimixowych na znaczne głębokości.
TECHNICZNE I REKREACYJNE
SIDEMOUNT
WRAKOWE
INSTRUKTORSKIE
Suchy
Gdy chcemy zainwestować w skafander suchy –to przede wszystkim chcemy, by był suchy od wewnątrz i to po wyjściu z wody. Wybór skafandrów jest spory, ale ilu producentów tyle opinii na ich temat. Łatwiej, pozornie, decydować się na zakup konkretnej marki, gdy jest to już nasz drugi czy kolejny suchar.
W poniższym tekście nie chcę skupiać się na instruktorach i osobach, które robią kilkaset nurkowań rocznie, ani na osobach pracujących w trudnych warunkach. Sporo nurkuję, rozmawiam z ludźmi zawodowo związanymi z nurkowaniem, wiem, że w ich przypadku zazwyczaj pojawiają się dodatkowe wymagania co do konstrukcji suchego, co w efekcie ma wpływ na końcową cenę produktu i jego funkcjonalność. Poniższy tekst powstał z myślą o nurkach rekreacyjnych i umiarkowanie technicznych, takich, którzy wykonują kilkadziesiąt zanurzeń rocznie i zastanawiają się czy skafander Aqua Trec, firmy Bare, jest dobrym wyborem.
Czym kierujemy się wybierając nowego suchara?
Z moich doświadczeń wynika, że zazwyczaj patrzymy na dostępność produktu (im szybciej, tym lepiej – nikt nie chce czekać po kilka miesięcy na dostawę), szeroką rozmiarówkę (z wiekiem człowiek się zmienia, tu i ówdzie; może pojawić się kilka kilogramów), sprawny serwis i wagę kombinezonu, bo przecież chcemy podróżować również samolotem. Oczywiście zwracamy także uwagę na dobry stosunek ceny do jakości oraz zastosowanych rozwiązań konstrukcyjnych i materiałowych. Ostatnio coraz częściej patrzymy również na kolor skafandra lub jego unikalność. Niektórzy z producentów dostrzegają i takie potrzeby, i okresowo decydują się na wypuszczanie na rynek serii limitowanych. Osobiście przed kilkoma laty wybrałem kolor czarny i pewnie dziś też wybrałbym ten sam kolor, no może niebieski ;)
WAGA AQUA TREC Rozmiar L: f ze skarpetami neoprenowymi – 2,40 kg f z butami – 2,95 kg
Kilka refleksji z kilkuletniego użytkowania lekkiego suchego skafandra Aqua Trec Rzeczywiście jest lekki. Został wykonany z materiału Cordura Nylon Oxford i zaopatrzony w neoprenową kryzę szyjną. Jedni wolą neopren, inni lateks, dla mnie kryza neoprenowa jest ok. Cały skafander, za sprawą kroju i zastosowanego materiału jest dobrze dopasowany do sylwetki nurka. To oczywiście poprawia komfort pod wodą, bo opory w wodzie są mniejsze, a ruchy nieskrępowane. Przy czym warto pamiętać, że ta lekkość skafandra wpływa na jego właściwości izolacyjne. Będąc powłoką sam w sobie nie ma za bardzo właściwości sprzyjających utrzymaniu temperatury ciała nurka na odpowiednim poziomie. Trzeba więc pamiętać o temperaturze wody, w jakiej przyjdzie nam nurkować i odpowiednio do tego zadbać o swój komfort cieplny. Fizyki nie oszukasz – im zimniejsza woda, tym cieplej trzeba się ubrać. Im cieplej się ubierasz, tym więcej potrzebujesz balastu. Cordura Nylon Oxford ma jednak swoje duże zalety – główna to uniwersalność w zakresie wykorzystania w różnych warunkach. W Aqua Trecu świetnie nurkuje się w wodach o kilku (z ocieplaczem) czy kilkunastu stopniach C. Są i tacy, którzy nurkują w nim we wszystkich wodach, również w Morzu Czerwonym. Między innymi właśnie ze względu na możliwość zanurkowania w nim w wodach o różnej temperaturze i związaną z tym wygodę jestem zauroczony tym skafandrem. Właściwie zupełnie zapominam o nim pod wodą. Nie uwiera, nie „skrzypi“, nie cieknie. W ciągu ostatnich kilku lat tylko raz, nurkując w Jeziorze Trześniowskim, po wejściu do wody, poczułem chłód wody w jednej z nogawek. Po oględzinach okazało się, że na wysokości lewego kolana znajduje się równo cięta linia o długości około 2 cm. Zakleiłem i od tamtego zdarzenia nie miałem żadnych kłopotów z tym skafandrem. Aqua Trec posiada plastikowy zamek YKK z przodu do samodzielnego zapinania. Przebiega od prawego biodra do lewego ramienia. Początkowo bałem się, że po kilku nurkowaniach puści ząbek zamka, albo się przełamie. Nic takiego się nie stało. Działa bez zarzutu, ale dbam o niego po każdym użyciu! Rękawy
skafandra kończą się lateksowymi manszetami. Można stosować rękawice suche jak i mokre, wg własnego uznania.
Zawór dodawczy firmy Si-Tech, nie przepuszcza i jest domyślnie montowany na klatce piersiowej. Obraca się o 360 stopni. Jednocześnie zawór upustowy, tej samej firmy, domyślnie zamocowano go na lewym ramieniu.
Jestem praworęczny i obsługa zaworów pod wodą nie nastręcza żadnych problemów. Działają bez zarzutu.
Szelki Bare są wygodne w użyciu, choć potrafią się zawinąć na plecach i odwrócić w czasie zakładania. Czasem pomaga mi je odplątać partner nurkowy. Za to po ustawieniu optymalnej długości i po zapięciu można o nich zapomnieć. Z szelkami połączony jest teleskopowy tors z wymiennym pasem krocznym, który jest rozpinany. Takie rozwiązanie pozwala lepiej dopasować skafander do sylwetki nurka.
Aqua Trec’a można zamówić sobie ze skarpetami neoprenowymi lub z butami. Jak kto lubi. Ja swojego zamówiłem z butami, bo tak wolę. Raz zakładam, raz zdejmuję i spokój. Nie trzeba zawiązywać sznurowadeł ;) Nie zdecydowałem się na kieszeń, choć jest taka możliwość. Czasem mi jej brakuje, jednak nie na tyle, żeby zlecać usługę doklejenia. Gdybym jednak kupował nowy, wziąłbym skafander z kieszenią. Miejsca, które z racji charakteru użytkowania mogą być narażone na do-
datkowe obciążenia, np. na wysokości kolan, są dodatkowo wzmocnione i wyściełane od wewnętrznej strony. Nurkuję w bardzo różnych warunkach, czasem przyklękam, by zrobić zdjęcie, czasem nurkuję po śmieci, czy z archeologami i gdzieś ocieram kolanami o podłoże. W miejscu wzmocnień nie odnotowałem ani jednego przecięcia, czy przetarcia, a to już 4 albo nawet 5 lat. Jak napisałem wcześniej, raz zdarzyło mi się uszkodzić powłokę, ale w miejscu, w którym nie była ona wzmocniona. Od momentu naprawy wydobyłem spod wody setki kg śmieci – puszek, potłuczonych butelek, słoików, kieliszków i powłoka Aqua Trec’a nigdy mnie nie zawiodła.
Podsumowując
Aqua Trec jest wygodny, komfortowy, lekki i szybko schnie po nurkowaniu. Dobrze układa się w czasie nurkowania. Nie uwiera, nie „ciągnie się”, ale jest powłoką, więc gdy się nie ubierzemy w odpowiedni ocieplacz, w zimnej wodzie zmarzniemy. Ja przynajmniej ze dwa razy zmarzłem :)
Rozważając zakup suchego skafandra, kiedy nie jesteśmy pewni zakupu, warto poszukać, gdzie odbywają się testy konkretnej firmy. Wydarzeń tego typu w ciągu roku jest organizowanych całkiem sporo, a zrobienie kilku nurkowań w tym czy innym modelu na pewno pomoże w wyborze Twojego suchego skafandra.
Wojciech ZGOŁA
BUT BARE KEEPS YOU WARM ON EVERY DIVE.
Badany VC (l) FVC (l)
M1 5,31 5,10
M2 7,10 6,96
M3 6,13 6,24
M4 8,49 8,01
M5 6,70 6,74
M6 6,77 7,01
M7 6,98 6,28
M8 6,83 6,53
Legenda: VC – pojemność życiowa w litrach, FVC – natężona pojemność życiowa w litrach
Rysunek 1. Czas trwania poszczególnych bezdechów, czyli koniec bezdechu (EA)
BEZDECH STATYCZNY
Wyniki
Tekst ALEŠ KOŠTOMAJ
WYNIKI
Z powodzeniem wykonaliśmy wszystkie pomiary dla wszystkich ośmiu badanych osób. Wyniki przedstawiono w tabelach i na rysunkach jako średnie arytmetyczne i odchylenia standardowe (AM ± SD). Znaki i skróty w tabelach i na rysunkach przedstawiają istotność statystyczną: **: P ≤ 0,010 i * ≤ 0,050.
Badani osiągnęli różne wyniki. Wyniki badań spirometrycznych (ST) nie dostarczają jednak wystarczających informacji o cechach badanych. Innymi ważnymi parametrami są również płeć, wiek, wzrost, masa ciała i doświadczenie w zawodach. Korzystny jest fakt, że badani osiągnęli najlepsze możliwe wyniki badania spirometrycznego (ST). Odpowiednie połączenie wszystkich wymienionych parametrów daje najlepsze rezultaty. Nie wiadomo jednak jeszcze, jaka jest idealna formuła tej odpowiedniej kombinacji.
Rysunek 1 przedstawia czas trwania poszczególnych bezdechów, tj. koniec bezdechu (EA). Najdłuższy bezdech po wdechu zmierzono na lądzie – 462 sekund, podczas gdy najkrótszy bezdech po wdechu na lądzie wyniósł 250 sekund. W przypadku bezdechu po wdechu w wodzie, najdłuższy bezdech wynosił 405 sekund, a najkrótszy 260 sekund. W przypadku bezdechu po wydechu na lądzie, najdłuższy bezdech wynosił 278 sekund. Najkrótszy bezdech po wydechu na lądzie wynosił 125 sekund. Badani najkrócej wstrzymywali oddech w przypadku w bezdechu po wydechu w wodzie. Najdłuższy bezdech miał długość 271 sekund, a najkrótszy 125 sekund.
Badani wstrzymali oddech średnio o 11 % dłużej na bezdechu po wdechu na lądzie niż w analogicznej sytuacji w wodzie. Średnio, badani wstrzymali oddech o 7 % dłużej na bezdechu po wdechu na lądzie niż w analogicznej sytuacji w wodzie.
Tabela 1. Wyniki pomiarów w badaniu spirometrycznym (ST)
Rysunek 2 przedstawia punkt skurczu (CP) dla poszczególnych bezdechów. We wszystkich bezdechach (w wodzie, na lądzie, po wdechu i po wydechu) zawsze celem jest osiągnięcie punktu skurczu jak najpóźniej. W bezdechu po wdechu na lądzie, punkt skurczu wystąpił po najdłuższym czasie, dając średni czas 219 ± 71 sek. W bezdechu po wdechu w wodzie, punkt skurczu wystąpił w ciągu 215 ± 64 sek. W bezdechu po wydechu na lądzie, punkt skurczu wystąpił w ciągu 127 ± 43 sek. Natomiast w bezdechu po wydechu w wodzie, punkt skurczu pojawił się po najkrótszym czasie ze wszystkich badanych przypadków, dając średni czas 123 ± 37 sek.
Różnica w punktach skurczu pomiędzy bezdechem na lądzie a bezdechem w wodzie wynosiła średnio 2 %. Różnica w punktach skurczu pomiędzy bezdechem po wydechu na lądzie a bezdechem po wydechu w wodzie wynosiła średnio 3 %.
Czasy bezdechu (EA) i punktu skurczu (CP) we wszystkich czterech badaniach były analogiczne. CP i EA pojawiają się najszybciej przy bezdechu po wydechu w wodzie, następnie na bezdechu po wydechu na lądzie, dalej dla bezdechu po wdechu w wodzie, a na końcu dla bezdechu po wdechu na lądzie.
Rysunek 3 przedstawia wartości tętna (HR) w obu przypadkach bezdechu po wdechu w stosunku do procentu czasu końcowego. W przypadku bezdechu po wdechu na lądzie widać dodatnie wartości odchylenia standardowego od średniej arytmetycznej. W bezdechu po wdechu w wodzie widoczne są jednak ujemne wartości odchylenia standardowego od średniej arytmetycznej. Analiza wariancji dla powtarzanych pomiarów wykazała statystycznie istotne różnice między dwoma bezdechami (**: P ≤ 0,010 i *: P ≤ 0,050) dla większości procentów czasu końcowego. Przy 0 % czasu końcowego (początek bezdechu) różnica dla początkowego tętna (HR) pomiędzy bezdechem po wdechu w wodzie wynosiła 85 ± 11 (1/min) a bezdechem po wdechu na lądzie 78 ± 11 (1/min). Przy 10 % czasu końcowego nastąpiła poważna zmiana, ponieważ tętno na bezdechu po wdechu na lądzie zaczęło wzrastać. Jednak tętno na bezdechu po wdechu w wodzie uległo znacznemu zmniejszeniu. Najniższe tętno dla obu bezdechów po wdechu zmierzono dla 70 % czasu końcowego po wdechu w wodzie (41 (1/min)).
Rysunek 4 przedstawia wartości tętna (HR) w obu przypadkach bezdechu po wydechu w stosunku do procentu czasu końcowego. W bezdechu po wydechu na lądzie widoczne są dodatnie wartości odchylenia standardowego od średniej arytmetycznej. W bezdechu po wydechu w wodzie widoczne są ujemne wartości odchylenia standardowego od średniej arytmetycznej. Przy 0 % czasu końcowego (początek bezdechu) zmierzono istotną różnicę dla początkowego tętna (HR) pomiędzy bezdechem po wydechu w wodzie – 85 ± 7 (1/min) a bezdechem po wydechu na lądzie –79 ± 12 (1 / min). Krzywa tętna (HR) w obu bezdechach zaczyna się zmniejszać natychmiast po wystąpieniu bezdechu i ma podobną charakterystykę przez cały mierzony czas. Najniższe tętno obu bezdechów po wydechu zmierzono dla 100 % czasu końcowego (koniec bezdechu) w przypadku bezdechu po wydechu na lądzie (36 (1/min)).
Rysunek 2. Początek spontanicznego skurczu, czyli punkt skurczu (PK) mięśni brzucha w poszczególnych bezdechach
Rysunek 3. Wartości tętna (HR) w obu przypadkach bezdechu po wdechu
Rysunek 4. Wartości tętna (HR) w obu przypadkach bezdechu po wydechu
Rysunek 5. Wartości nasycenia krwi tlenem (SaO2) przy obu przypadkach bezdechu po wdechu
Rysunek 5 przedstawia wartości nasycenia krwi tlenem (SaO2) w obu przypadkach bezdechu po wdechu w stosunku do czasu końcowego. W przypadku bezdechu po wdechu na lądzie widać dodatnie wartości odchylenia standardowego od średniej arytmetycznej. W bezdechu po wdechu w wodzie widoczne są ujemne wartości odchylenia standardowego od średniej arytmetycznej. Dwie krzywe SaO2 dla bezdechów po wdechu są podobne. Największy spadek SaO2 w przypadku obu bezdechów po wdechu wystąpił po 90 % czasu końcowego. Najniższe SaO2 zmierzono na bezdechu po wdechu na lądzie w 100 % czasu końcowego (koniec bezdechu), i było to SaO2 na poziomie 39 %.
Rysunek 6. Wartości nasycenia krwi tlenem (SaO2) dla obu przypadków bezdechach po wydechu
Rysunek 6 przedstawia wartości nasycenia krwi tlenem (SaO2) w obu przypadkach bezdechu po wydechu w stosunku do czasu końcowego. W przypadku bezdechu po wydechu w wodzie widoczne są dodatnie wartości odchylenia standardowego od średniej arytmetycznej. W przypadku bezdechu po wydechu na lądzie, widoczne są ujemne wartości odchylenia standardowego od średniej arytmetycznej. Dwie krzywe SaO2 w przypadku bezdechów po wydechu są różne. Największy spadek SaO2 w przypadku obu bezdechów po wydechu wystąpił po 90 % czasu końcowego. Najniższe SaO2 zmierzono na bezdechu po wydechu na lądzie w 100 % czasu końcowego (koniec bezdechu), i było to SaO2 na poziomie 30 %.
Rysunek 7. Skurczowe ciśnienie krwi (BP) dla poszczególnych bezdechów
Rysunek 7 przedstawia skurczowe ciśnienie krwi (BP) dla poszczególnych bezdechów w mmHg w stosunku do czasu końcowego. Skurczowe ciśnienie krwi wzrasta wraz z czasem w przypadku wszystkich bezdechów. Największy skok skurczowego BP wystąpił w 90 % czasu końcowego. Przy 90 % czasu końcowego widoczna jest różnica pomiędzy oboma przypadkami bezdechu po wdechu i oboma przypadkami bezdechu po wydechu. Dwie największe zmierzone indywidualne wartości to 228 mmHg dla bezdechu po wdechu w wodzie i nawet 240 mmHg dla bezdechu po wdechu na lądzie.
Rysunek 8. Rozkurczowe ciśnienie krwi (BP) dla poszczególnych bezdechów
Rysunek 8 przedstawia rozkurczowe ciśnienie krwi (BP) dla poszczególnych bezdechów w mmHg w stosunku do czasu końcowego. Analiza wariancji dla powtarzanych pomiarów wykazała istotne statystycznie różnice pomiędzy przypadkami bezdechu po wydechu (w wodzie i na lądzie) (*: P ≤ 0,050) przy 40 % czasu końcowego. Ciśnienie rozkurczowe, podobnie jak ciśnienie skurczowe, wzrasta z czasem w wszystkich przypadkach bezdechu. Przy 40 % czasu końcowego występują statystycznie istotne różnice pomiędzy bezdechem po wydechu w wodzie a bezdechem po wydechu na lądzie. Dwie najwyższe indywidualne wartości zmierzono przy 90 % czasu końcowego w obu przypadkach bezdechu po wdechu (164 mmHg w wodzie i 145 mmHg na lądzie).
DYSKUSJA
Zidentyfikowane różnice pomiędzy bezdechem statycznym po wdechu w wodzie i na lądzie
W zależności od miejsca ich wykonania, bezdechy po wdechu nie różniły się efektami. Jedyna różnica polegała na zmianie wartości tętna (HR). Nie stwierdzono statystycznie istotnych różnic dla czasu bezdechu (EA) i punktów skurczu (CP) pomiędzy bezdechem po wdechu w wodzie a bezdechem po wdechu na lądzie. Może to świadczyć o odmiennym funkcjonowaniu odruchu nurkowania w wodzie i na lądzie. Reakcja odruchu nurkowego na lądzie jest mniejsza, natomiast w wodzie – silniejsza. Z drugiej strony, warunki pomiaru w wodzie prawdopodobnie nie pozwalały na dłuższe czasy bezdechu. Mianowicie wszyscy badani skarżyli się na ból dłoni podczas pomiarów w wodzie. Ze względu na urządzenia pomiarowe (do badania SaO2 i pomiaru tętna) badani musieli położyć obie ręce na krawędzi basenu. Ból w dłoniach był głównym powodem, dla którego badani nie byli w stanie zrelaksować się w wodzie tak bardzo, jak podczas pomiarów na lądzie.
Im później pojawia się punkt skurczu CP, tym dłuższy jest bezdech. Jeśli punkt skurczu (CP) jest przedstawiony w stosunku do czasu bezdechu (EA), to widać, że występuje dla bezdechu w wodzie w 67 ± 13 % i dla bezdechu na lądzie w 61 ± 13 %.
Podczas pomiarów dla wszystkich rodzajów bezdechu, wszyscy badani osiągnęli krótsze czasy bezdechu niż ich osobiste rekordy. Są ku temu prawdopodobnie dwa powody. Pierwszym z nich jest osobista sprawność badanych (poziom sprawności przy osiąganiu najlepszych czasów osobistych), a drugim jest niedopuszczenie do stosowania technik "pakowania" powietrza do płuc podczas pomiarów.
Funkcjonowanie odruchu nurkowania podczas bezdechu najłatwiej monitorować poprzez pomiar tętna. Odruch nurkowania stanowi ochronę ciała w przypadku przerwania oddechu zarówno na lądzie, jak i w wodzie. Regulacja tętna podczas bezdechu jest konsekwencją aktywacji różnych mechanizmów wyzwalanych z powodu podrażnienia. Gdy twarz jest zanurzona w wodzie, usta i nos są pod wodą, stymulowane są receptory zimna w twarzy, co zwiększa aktywność nerwu błędnego, a tym samym natychmiast powoduje obniżenie tętna. Skurcz naczyń obwodowych zwiększa opór dla krwi i – w konsekwencji – ciśnienie tętnicze. Jest to wykrywane przez baroreceptory, które odruchowo obniżają tętno. Po głębokim wdechu, receptory napięcia w mięśniach klatki piersiowej wykrywają rozciąganie mięśni i podnoszą tętno. Ponieważ jednak podczas bezdechu objętość płuc powoli spada, jego wpływ również się zmniejsza, co dodatkowo obniża tętno. Bezdech powoduje również zmiany poziomów O2 i CO2 we krwi, co jest wykrywane przez chemoreceptory. Powoduje to również zwężenie naczyń krwionośnych i zmniejszenie tętna.
Ze względu na zmianę wartości tętna podczas obu bezdechów po wdechu ustalono, że tętno nie zmieniało się w ten sam sposób. Na samym początku dla obu przypadków bezdechu stwierdzono, że tętno było istotnie wyższe w przypadku bezdechu po wdechu w wodzie niż w przypadku bezdechu po wdechu na lądzie. Różnice w początkowym tętnie wynikały z różnych pozycji startowych dla obu bezdechów. W bezdechu po wdechu w wodzie zaobserwowano trzy fazy, co jest typowe dla doskonałych nurków. Pierwsza faza charakteryzuje się bardziej stromym spadkiem tętna, trwającym do 20 % czasu końcowego, co jest efektem odruchu nurkowania i działania różnych innych mechanizmów. Potem następuje kolejna, bardziej stabilna faza z wahaniami lekko w górę, a potem nieco w dół, trwającymi do 60 % czasu końcowego. W tej fazie układ sercowo-naczyniowy dostosował się do nowych okoliczności.
Zupełnie inaczej wygląda zmiana wartości tętna na bezdechu po wdechu na lądzie. Pierwsza faza charakteryzuje się gwałtownym wzrostem tętna, trwającym do 10 % czasu końcowego. Wzrost tętna mógł wystąpić z powodu odruchu rozciągania mięśni klatki piersiowej i silnego nacisku klatki piersiowej na serce, którego nie zmierzono. Nacisk spowodowany jest dużą objętością płuc wynikającą z głębokiego wdechu i pozycji leżącej na plecach. W drugiej, bardziej stabilnej fazie, która trwa do 50 % czasu końcowego, tętno nieznacznie rośnie w pierwszej części krzywej, ale potem zaczyna lekko spadać. Dzieje się tak z powodu powolnego zmniejszania się objętości płuc, co zmniejsza nacisk ze strony płuc i dodatkowo obniża tętno.
Koniec drugiej i początek trzeciej fazy (faza wznowienia obniżania tętna) powinna zbiegać się z początkiem punktu skurczu (CP). W bezdechu po wdechu na lądzie moment punktu skurczu pojawił się wcześniej, bo w 61 %, a trzecia faza zaczęła się nawet nieco wcześniej, bo w 55 % czasu końcowego. W bezdechu po wdechu w wodzie, punkt skurczu wystąpił w 67 %, a trzecia faza w 60 % ostatniego czasu. Trzecia faza, która trwa do końca bezdechu, występuje zwykle tylko u lepszych nurków. Charakteryzuje się wyraźniejszym niedotlenieniem, a co za tym idzie skurczem naczyń obwodowych z wyraźnym wzrostem ciśnienia krwi i coraz silniejszymi spontanicznymi skurczami mięśni oddechowych. W ostatniej fazie najniższe wartości tętna zmierzono dla obu przypadków bezdechu po wdechu.
Wartości SaO2 dla obu typów bezdechu po wdechu są zbliżone. Nie ma między nimi statystycznie istotnych różnic. Biorąc pod uwagę, że reakcja odruchu nurkowania jest większa w wodzie niż na lądzie, spodziewalibyśmy się późniejszego spadku SaO2 w wodzie. Należy również podkreślić, że niższe SaO2 nie musi oznaczać dłuższego bezdechu. Prawdą jest jednak,
że lepsi nurkowie są w stanie osiągnąć podczas bezdechu niższe wartości SaO2 niż inni. Wyniki badania wykazały, że w obu typach bezdechów po wdechu ciśnienie krwi wzrasta również wraz z czasem wstrzymywania oddechu. Silny wzrost tętna w obu przypadkach bezdechu po wdechu w ostatniej części czasu końcowego jest związany z większą objętością powietrza w płucach i funkcjonowaniem wielu innych mechanizmów.
Zidentyfikowane różnice pomiędzy bezdechem statycznym po wydechu w wodzie i na lądzie
W zależności od miejsca ich wykonania, bezdechy po wydechu nie różniły się efektami. Jedyna różnica dotyczyła tętna rozkurczowego w 40 % czasu końcowego. Jak oczekiwano, krótsze czasy bezdechu uzyskano w obu przypadkach bezdechu po wydechu niż w obu przypadkach bezdechu po wdechu. Głównym powodem jest mniejsza objętość płuc i w konsekwencji mniejsza rezerwa O2. Jeśli punkt skurczu CP zostanie skorelowany z czasem bezdechu (EA), widać, że CP występuje na poziomie 72 ± 14 % w przypadku bezdechu w wodzie i na poziomie 67 ± 12 % w przypadku bezdechu na lądzie. Zmiany wartości tętna pomiędzy dwoma typami bezdechu po wydechu wskazywały jednak na podobne zmiany tętna. Jedynym wyjątkiem było tętno początkowe, które było podobne do obu typów bezdechu po wdechu ze względu na dwie początkowe pozycje, które już opisano.
Prawdopodobne jest, że odruch nurkowania w obu typach bezdechu po wydechu jest podobny na lądzie (kiedy twarz jest sucha) i z zanurzoną głową, ponieważ oba typy bezdechu po wydechu również wykazywały trzy fazy, które mają takie same cechy jak bezdech po wdechu w wodzie. Pierwsza faza charakteryzuje się bardziej stromym spadkiem tętna, który trwa do 20 % czasu końcowego. Potem następuje kolejna, bardziej stabilna faza z lekkimi wahaniami w górę, a potem nieco w dół, trwającymi do 60 % czasu końcowego. W tej drugiej, bardziej stabilnej fazie, zmiana wartości tętna na bezdechu po wydechu na lądzie ulega nieznacznemu odchyleniu. Wzrost jest interesujący, ponieważ płuca są puste zatem nie ma wpływu odruchu rozciągania w mięśniach klatki piersiowej. Wzrost tętna może być zatem wynikiem pozycji leżącej na plecach i siły ciężaru ciała działającej na całą klatkę piersiową, ponieważ ciśnienie wewnętrzne jest mniejsze z powodu wydechu. Bardziej prawdopodobne jest, że różnica między dwoma typami bezdechu wynika z silniejszej reakcji odruchu nurkowania w wodzie.
Trzecia faza obu typów bezdechu po wydechu rozpoczyna się w 60 % czasu końcowego. Najniższe wartości tętna w obu bezdechach po wydechu zmierzono pod koniec bezdechu, a mianowicie w bezdechu po wydechu w wodzie (53 ± 15 (1/min))
oraz w bezdechu po wydechu na lądzie (61 ± 21 (1/min)). Najniższą wartość tętna spośród wszystkich czterech bezdechów zmierzono dla bezdechu po wydechu na lądzie (36 (1/min)) pod koniec bezdechu.
Wartości SaO2 w obu przypadkach bezdechu po wydechu są różne. Nie ma między nimi statystycznie istotnych różnic, ale wyraźnie widoczny jest wpływ odruchu nurkowania na wartości bezdechu po wydechu w wodzie. SaO2 w bezdechu po wydechu w wodzie zaczyna się zmniejszać później niż SaO2 w bezdechu po wydechu na lądzie. W bezdechu po wydechu na lądzie najniższe SaO2 spośród wszystkich czterech bezdechów zmierzono przy czasie bezdechu (na poziomie 30 %).
Wyniki badania wykazały, że w obu typach bezdechów po wydechu ciśnienie krwi wzrasta również wraz z czasem wstrzymywania oddechu. Wzrost tętna podczas obu bezdechów nie jest gwałtowny, a raczej stabilny. W obu typach bezdechu po wydechu, w których objętość powietrza była minimalna, wzrost ciśnienia krwi był równomierny.
PODSUMOWANIE
Badania ujawniły pewne problemy. Większość z nich napotkano ze względu na czułość i przydatność pomiaru SaO2 na palcu wskazującym i serdecznym lewej ręki. Urządzenia pomiarowe, które mierzą SaO2 jak najbliżej płuc i mózgu, byłyby bardziej odpowiednie ze względu na mniejsze opóźnienia pomiarów wartości. Żaden z badanych nie był w stanie zrelaksować się podczas bezdechu w wodzie (pozycja dłoni), co skracało czas bezdechu. Jest prawdopodobne, że technologia pomiarowa pozwoli nam w niedalekiej przyszłości wykonywać takie pomiary w wodzie, a badani będą mogli się całkowicie zrelaksować. Nie mieliśmy tych problemów na lądzie, ponieważ badani mogli się zrelaksować w pozycji pomiaru.
Badani mieli najniższe wartości SaO2 bezpośrednio po zakończeniu bezdechu. Najniższa zmierzona wartość SaO2 ogólnie wyniosła tylko 15 % dla bezdechu po wdechu w wodzie. Badany bez trudu zakończył bezdech. Z powodu tego opóźnienia i związanego z tym ryzyka utonięcia, nurkowie na wstrzymanym oddechu muszą być chronieni w wodzie przez co najmniej 30 sekund po zakończeniu bezdechu.
Na podstawie uzyskanych wyników można stwierdzić, że w przypadku zmiennej HR (tętno), ćwiczenie bezdechu po wdechu na lądzie nie ma podobnego wpływu na organizm i jego mechanizmy regulacyjne, jak bezdech po wdechu w wodzie. Można jednak przyjąć, że praktyka bezdechu po wydechu na lądzie ma podobne efekty jak ćwiczenia bezdechu po wydechu w wodzie, co pokazują uzyskane wyniki pomiarów. Jako dobry substytut ćwiczeń bezdechu po wydechu w wodzie, sugerujemy ćwiczenie bezdechu po wydechu na lądzie.
ŹRÓDŁA
Czytelników zainteresowanych dodatkowymi zasobami proszę o kontakt mailowy ales.kostomaj@gmail.com
Tekst i zdjęcia AGNIESZKA KALSKA
„Która maska jest najlepsza do freedivingu?” To pytanie często słyszę od swoich kursantów i znajomych freediverów. By udzielić rzetelnej odpowiedzi, należałoby zadać pytanie „jaka maska”, bo niekoniecznie będzie to ta sama dla wszystkich.
Maska to najważniejszy element sprzętu freedivera. Dobrze dobrana to taka, którą wyciągamy z pudełka, nakładamy i zapominamy, że cokolwiek mamy na twarzy. W tym artykule zwrócę uwagę na to jak wybrać, dopasować i poprawnie korzystać z maski, by nie przeszkadzała i służyła nam na lata.
Kształt maski
Mówi się, że maska do freedivingu, powinna mieć minimalną objętość, by strata powietrza z płuc na jej kompensację w trakcie nurkowania była jak najmniejsza. Jest w tym bardzo dużo prawdy, lecz czy jest to ważniejsze niż dobre dopasowanie jej do twarzy? Zdecydowanie nie. Pamiętajmy, że maska do freedivingu zupełnie inaczej pracuje niż w przypadku nurkowania z butlą. Freediverzy zmieniają głębokość dużo szybciej zarówno w górę i w dół, co powoduje także szybsze zmiany ciśnienia, a co za tym idzie – zmiany objętości powietrza wewnątrz maski. Źle dopasowana maska będzie nam przeciekać a żeby pozbyć się
Maska freedivera
JAK WYBRAĆ
I POPRAWNIE Z NIEJ KORZYSTAĆ
z niej wody, musielibyśmy stracić sporo powietrza, które przecież powinniśmy oszczędzać.
Szkła
Duże szkła zwiększają nam pole widzenia, lecz także często powiększają objętość maski. W celach sportowych lepiej dobrać maskę bardziej profilowaną z mniejszymi szkłami. W celach rekreacyjnych taką, w której możemy zobaczyć więcej. Wśród freediverów powszechny jest model maski z profilowanymi plastikowymi soczewkami, które dają nam szeroki kąt widzenia utrzymując małą objętość. W celach bezpieczeń-
stwa, szkła powinny być przezroczyste, by partner mógł obserwować oczy i ocenić stan naszej przytomności. Na rynku pojawiają się maski z lustrzanymi szkłami, które głównie sugerowane są do spearfishingu.
Jak wybrać maskę w sklepie?
W sklepach internetowych ciężko nam ocenić na obrazku czy dana maska ma większą czy mniejszą objętość wewnętrzną oraz jak duża jest w stosunku do innych. To na co możemy zwrócić uwagę to np. czy są dwa szkła oraz czy jest mocno wyprofilowana. W przypadku masek z pojedynczym szkłem często
mają one większą objętość niż te z podwójnym i wyprofilowanym kołnierzem (bardziej przylegającym do nosa i policzków). Najlepszym rozwiązaniem zawsze będzie, by maskę przymierzyć w sklepie stacjonarnym lub mieć opcję zwrotu po zakupie wysyłkowym.
Test nr 1
Przymierzając maskę, należy przyłożyć ją do twarzy bez zakładania paska na głowę. Delikatnie wciągamy powietrze nosem. Maska powinna przyssać się do twarzy równomiernie, bez uciskania w żadnym miejscu. Nie powinniśmy odczuwać ucisku ramki maski w szczególności w okolicy dolnego obszaru czoła gdzie znajdują się zatoki. Różne kształty ramki w masce są po to, by dostosowały się do różnych kształtów twarzy.
Test nr 2
Gdy poprzedni test został zaliczony, można wykonać drugi, w którym to sprawdzamy, czy możemy dobrze schwytać nos w celu wyrównywania ciśnienia. Należy złapać nos palcami i delikatnie dmuchnąć przez nos. Jeśli dojdzie do wyrównania ciśnienia w uszach i nie poczujemy, że powietrze prześlizguje się przez nos do wnętrza maski to drugi test jest zaliczony. Maski z miękkim silikonowym noskiem, ułatwią tę czynność nawet w grubszych rękawicach i u osób o nie wydatnym nosie.
Don’t settle for less.
Elite design. Top performance. With Atomic Aquatics, the only limits are your own.
www.nurkowanie-ecn.pl
Test nr 3
Kolejny test należy przeprowadzić w wodzie, w którym sprawdzamy czy po nałożeniu na twarz maska nie przecieka. Zanim przekreślisz swoją maskę z powodu przeciekania, sprawdź czy: f kołnierz maski ma bezpośredni kontakt ze skórą dookoła twarzy, tzn. nie nachodzi na kaptur lub czepek oraz czy włosy są odsunięte; f pasek od maski jest równo ułożony z tyłu głowy i nie jest za luźny; ustaw optymalną jego długość za pomocą klamer; f mężczyźni posiadający zarost (wąs) – czy maska szczelnie przylega do skóry pod samym nosem; f przymocowana fajka do maski nie jest przyczyną przeciekania.
Parowanie maski
Gdy już nabędziemy dopasowaną maskę, podobnie niesprzyjającym zjawiskiem jak przeciekanie, może być jej parowanie. Wystarczy zastosować prosty zabieg opalania i ten problem zniknie być może na zawsze. Zanim go wykonamy, upewnijmy się, że soczewki są wykonane ze szkła, a nie z plastiku. W drugim przypadku należy zastosować „półśrodki” (specjalne specyfiki jak „antifog” lub po prostu własna ślina).
By wykonać zabieg opalania potrzebujemy jedynie zapalniczki oraz chusteczki. Podgrzewamy szkła od wewnętrznej strony, starając się nie opalić części silikonowych, które możemy uszkodzić. Po dokładnym podgrzaniu wystarczy przetrzeć szkła chusteczką i ewentualnie umyć maskę z mydłem lub płynem do naczyń. By sprawdzić skuteczność możemy wykonać zabieg najpierw na jednym szkle, po czym w pełni wystudzić maskę, założyć na twarz i dmuchnąć przez nos. Różnica powinna być widoczna. Jeśli opalone szkło dalej paruje, należy powtórzyć ten zabieg, aż uzyskamy pożądany efekt. Maska powinna nam mniej parować w wodzie do czasu gdy pozostanie czysta. Myjąc ją płynem do naczyń przywrócimy ten efekt także po dłuższym czasie użytkowania.
Korzystanie z maski
Z reguły, w zestawie z maską jest plastikowe pudełko, mające chronić ją podczas transportu. Choć najczęściej szkła są hartowane (tempered) i odporne na większe wstrząsy, warto z niego korzystać by zachować maskę w czystości. Przed wejściem do wody, kiedy maska jest jeszcze sucha, można dodatkowo zastosować odpowiednie „półśrodki” przeciwko parowaniu. Po wyjściu ze słonej wody, maskę (jak i pozostały sprzęt) jak najszybciej
powinniśmy wykąpać w czystej wodzie. W szczególności przezroczysty silikon ma tendencję do żółknięcia właśnie od soli. Dobrze jest też wyrobić sobie prawidłowe nawyki zakładając i zdejmując maskę. Po bokach maski, na jej pasku są zamontowane specjalne klamry, które w prosty sposób rozluźniają i zacieśniają pasek. Przed założeniem powinniśmy rozluźnić je wystarczająco by założyć maskę bez żadnego oporu. Po ułożeniu jej w odpowiedniej pozycji na twarzy, delikatnie ścieśniamy pasek równomiernie po obu stronach, tak by nie uciskała i pozostawała na swoim miejscu. Przy zdejmowaniu najpierw rozluźniamy pasek a dopiero ściągamy z twarzy. W ten sposób silikonowe uchwyty maski wytrzymają dłużej Rurka (zwana potocznie „fajką”) jest elementem, który najczęściej doczepiamy do paska maski. Jej kształt, wielkość, materiał z którego jest wykonana oraz sam uchwyt do maski są bardzo zróżnicowane. Ogólna zasada przyczepienia fajki jest taka – ma nam nie przeszkadzać w trakcie nurkowania.
Uwaga!
Nigdy nie należy zaciskać pasków od maski maksymalnie ciasno, bo może to zwiększać ryzyko urazów. Mocno przylegająca maska zaburzy odczucie przysysania maski do twarzy spowodowanej kompresją powietrza wewnątrz w trakcie zanurzania i może opóźnić to potrzebę wyrównania w niej ciśnienia, prowadząc do urazów twarzy i oczu. Ciasno nałożona maska, może również powodować ucisk na zatoki czołowe lub szczękowe, utrudniając ich kompensację lub nie dostrzeganie dyskomfortu z powodu braku drożności zatok.
Gdy nie możemy znaleźć idealnej maski dla siebie, pozostaje nam nurkowanie bez, a np. z pomocą noska (nose clipa). Pamiętajmy jednak, że maska jest niezbędnym narzędziem w poprawnej wzajemnej asekuracji, by móc dobrze widzieć co dzieje się z naszym partnerem pod wodą.
Jezioro Niedackie
Tekst JULIA PRUSKA Zdjęcia WOJCIECH PRUSKI
Dno porośnięte jest bujną roślinnością, przez co ogromny obszar jeziora to piękne zielone łąki, wśród których skrywają się słodkowodne organizmy podwodne. Pod wodą możemy zobaczyć między innymi szczupaki pospolite, które dadzą nam się dokładnie obejrzeć i sfotografować. W trakcie jednego nurkowania średnio możemy podziwiać ich około 10. Podczas nurkowania na pewno spotkamy też okonie, które pływają w dużych ławicach, od małych do całkiem sporych okazów. Często spotykane na małych głębokościach są też piękne liny. Dookoła jeziora nie ma pól uprawnych, a tereny poza ośrodkiem są niezasiedlone, dzięki czemu widoczność pod wodą jest tak dobra. W najgorszym momencie w roku widoczność wynosi 4 metry, natomiast w najlepszym aż 14 metrów. Jezioro Niedackie to perełka w północnej Polsce. Każdy, kto raz tam zanurkuje na pewno będzie wracał. O jezioro dbają członkowie szkoły nurkowej Good Dive, którzy organi-
Gdańsk
Twardy Dół
JEZIORO NIEDACKIE
zują sprzątanie tego jeziora, także śmieci w tym akwenie nie znajdziecie. Największą atrakcją są płytkie nurkowania wśród wcześniej wspomnianych łąk i obserwowanie podwodnego życia. Maksymalna głębokość Niedacka wynosi 30 metrów, także głębsze nurkowania również są możliwe. Przy jeziorze znajduje się baza nurkowa Good Dive, gdzie możecie napełnić swoje butle nie tylko powietrzem ale również nitroksem.
Na miejscu, bez wcześniejszej rezerwacji, można wypożyczyć najwyższej jakości sprzęt. Osoby, które mają ochotę zanurkować na większe głębokości niż te, które są dostępne z brzegu mogą skorzystać z pontonu, który oferuje baza. W ciepłe wieczory odpalane jest kino letnie, gdzie puszczane są filmy o tematyce nurkowej. W sezonie letnim Good Dive organizuje obozy nurkowe dla dzieci, na których nie ma czasu na nudę, a dzieci wracają do domów zachwycone. W bazie jest możliwość zrobienia intra nurkowego. Osoby, które nigdy nie nurkowały mogą spróbować i samemu przekonać się jakie to niesamowite.
Bazą noclegową jest całoroczny ośrodek wypoczynkowy Twardy Dół – usytuowany w głębi lasu, przy samym brzegu jeziora. Piękny, malowniczy krajobraz, cisza, spokój, czyste powietrze, woda o pierwszej klasie czystości i nieskażona natura – to niewątpliwie największe
atuty tego miejsca. Obiekt oferuje pokoje w gościńcu, rodzinne domki Leśne Chaty oraz pole namiotowe i caravaningowe. W pakiecie z noclegiem można zakupić wyżywienie: śniadania i obiadokolacje. Na miejscu znajduje się restauracja "Pod Sosnami", która specjalizuje się w regionalnej kuchni kociewskiej ale serwuje również tradycyjne dania kuchni staropolskiej.
Restauracja posiada duży taras z pięknym widokiem na jezioro, gdzie można zjeść smacznie i w przepięknej scenerii.
Centrum wypoczynkowe Twardy Dół w swojej ofercie posiada SPA i salę fitness. SPA Leśna Oaza proponuje szeroki wybór masaży oraz zabiegów na twarz i ciało. Dodatkowe atrakcje oferowane przez ośrodek to wypożyczalnia sprzętu wodnego, hala sportowa, siatkówka plażowa, stół do ping ponga. Na terenie Twardego Dołu przebiegają trasy rowerowe oraz trasy o różnym stopniu trudności do uprawiania orienteeringu (Zielony Punkt Kontrolny).
Twardy Dół to idealne miejsce na wypoczynek rodzinny jak również dla osób,które uprawiają sport: poranny jogging, jazda rowerem, Nordic Walking, fitness. Dzieci mogą pobawić się na placu zabaw. Wędkarze również cenią sobie to miejsce. Na sezon jesienny baza Good Dive wraz z ośrodkiem Twardy Dół oferują promocję na nocleg dla nurków i osób, które swoją przygodę z nurkowaniem chcą dopiero rozpocząć.
Buddy system
BEZPIECZNE NURKOWANIE Z GŁOWĄ NA KARKU
Tekst HUBERT REISS
Zdjęcia HUBERT REISS, REDAKCJA PD
Tym razem zacznę od przewrotnego pytania do każdego z Was drodzy czytelnicy – nurkowie. A czy Ty jesteś dobrym buddym/partnerem pod wodą?
Każdy kursant szkoli się z podstawowych zasad bezpieczeństwa i procedur w sytuacjach awaryjnych pod i nad wodą, a później jako certyfikowany nurek trzyma się tych reguł i utrwala je w codziennej rutynie nurkowania. No właśnie, rutynie…
Podczas zajęć kursu OWD, P1 oraz adekwatnych w innych federacjach, kursant poznaje techniki i zasady bezpiecznego nurkowania. Ich fundamentem jest system partnerski (Buddy system). Jest on podstawą całego systemu bezpieczeństwa, jeżeli nie ma partnera – system bezpieczeństwa praktycznie nie działa.
Nie chodzi tu o partnera obok siebie na przykład podczas odprawy, ktoś został przydzielony nam do pary… a my nie wie-
my nawet jaki ta osoba ma stopień nurkowy, co umie, nie zamieniliśmy z nią ani jednego zdania przed nurkowaniem lub… jest to ktoś, z kim bardzo dawno nie nurkowaliśmy.
Jeżeli tak wygląda nasze nurkowanie, to odpowiedź jest prosta – z całą pewnością to nie jest system partnerski, a my aż prosimy się o problemy. System partnerski w bardzo dużym uproszczeniu to postępowanie zgodnie z zasadami bezpieczeństwa. Jednak, aby zgodnie z nimi postępować, trzeba je znać i o nich pamiętać. W przypadku nowego partnera, podstawowe elementy systemu partnerskiego należy z nim omówić. Możliwe, że prowadzący odprawę Instruktor lub Divemaster omówi niektóre z nich przed nurkowaniem, jeżeli tak się nie stanie odpowiedzialność spada na Nas. Właśnie dlatego tak istotne jest odpowiedzialne planowanie nurkowania… i to z partnerem. Do napisania tego artykułu skłoniło mnie zdarzenie jakie miało miejsce podczas jednego z nurkowych wypadów, gdzie właśnie rutyna i brak zastosowania procedur bezpieczeństwa, brak przypilnowania systemu partnerskiego, przyniosły na całe szczęście tylko sporo nerwów, ale mogły mieć tragiczny finał. Grupa nurków, którzy po dłuższej przerwie spotykają się na wspólnym wypadzie. Ich stopnie nurkowe Asystent Instruktor, Divemaster i dwóch nurków Rescue. Miejsce Baza
Nurkowa Honoratka. Plan zakładał dwa nurkowania, pierwsze na 18–20 m i drugie na 8–10 m. Każdy z nurków wyposażony w 15 L pojedynczą butlę z powietrzem. Po omówieniu planu pierwszego nurkowania oraz zasad bezpieczeństwa czyli: f przebiegu trasy f orientacji względem kompasu f przypomnienia o płynięciu w parach f komunikacji pod wodą f informowaniu o zużyciu gazu (odpowiednio 100 i 50 Bar) f postępowaniu w razie zgubienia partnera/grupy Weszliśmy do wody. Zgodnie z procedurą zrobiliśmy Buddy check sprzętu w parach. Całe nurkowanie przebiegło poprawnie. Przerwa powierzchniowa, wymiana butli i odpoczynek. Drugie nurkowanie płytsze z lepszą widocznością na przecięciu termokliny, trasa po poręczówce. Po około 20 min robiąc nawrót i płynąc dalej wzdłuż poręczówki grupa się rozdziela… dlaczego? Jeden nurek popłynął za rybą, którą chciał sfotografować, drugi skracając sobie drogę zboczył z trasy, gdzie zahaczył się w gałęzie drzew, a dwóch pozostałych zamykających ten szyk nie zauważyło, gdzie jest reszta i płynie dalej wzdłuż liny poręczowej. Efekt kuli śnieżnej gotowy!
Dobrym nawykiem niezależnie od stopnia wyszkolenia osoby, która płynie na przodzie jest co jakiś czas się odwrócić i sprawdzić, czy u reszty grupy wszystko jest poprawnie oraz spytać o ilość powietrza. To samo tyczy się osoby zamykającej szyk.
Na trasę wraca trzech nurków…
W trakcie właśnie takiej rutynowej kontroli grupa stwierdza brak czwartego nurka. Zgodnie z procedurą bezpieczeństwa rozpoczynamy poszukiwanie przez około 1 minutę – w tym przypadku cofając się po poręczówce aż do miejsca nawrotu. Nie trafiamy na nurka, zapada decyzja o wynurzeniu.
Na powierzchni niestety nikogo oprócz naszej trójki nie ma… Nerwy, kontrola ile kto ma czynnika oddechowego. Po odczekaniu pięciu minut i wypatrywaniu czy ktoś się wynurzył zapada decyzja, że płyniemy po powierzchni do brzegu. W trakcie płynięcia rozglądamy się za bąblami na powierzchni wody… nadal nic. Przed wyjściem z wody zauważamy naszą zgubę – czwartego nurka stojącego na brzegu z uśmiechem, już przebranego ze sprzętu nurkowego… Uff... kamień z serca i ogromne nerwy jednocześnie!
Po rozmowie ze „zgubionym” nurkiem okazało się, że po wyswobodzeniu się z gałęzi szukał reszty grupy przez minutę, a następnie po poręczówce wrócił do punktu wyjścia z wody… i z niej wyszedł!
Właśnie takie sytuacje weryfikują niestety bardzo często brutalnie naszą rutynę w działaniu i stosowaniu, a właściwie nie stosowaniu się do procedur. W tym przypadku po zgubieniu brak zastosowania procedury wynurzenia i czekania na powierzchni aż do spotkania przyniósł sporo stresu, ale mógł też skończyć się tragicznie.
Dlatego planując nurkowanie, szczególnie ważne są solidna odprawa i omówienie nawet najbardziej błahego czy oczywistego punktu – przypomnienie procedur bezpieczeństwa nawet wśród certyfikowanych nurków, może wydawać się zbędne, ale jak widać może pomóc uniknąć wielu sytuacji stresowych i problemów pod wodą.
Wiele osób ze względu na sytuację pandemii Covid19 ograniczyło swoją aktywność w nurkowaniu częściowo lub całkowicie. Ta z pozoru niedługa przerwa powinna skłonić nas do refleksji i przypomnienia/odświeżenia sobie zasad bezpieczeństwa, systemu partnerskiego oraz procedur awaryjnych.
Wujek Hubert i redakcja Perfect Diver wie co mówi, dlatego pamiętajcie, że programy SCUBA REVIEW – przypomnienie nurkowania czy zajrzenie do materiałów szkoleniowych to nie wstyd
Wszędobylskie pliszki
Pliszki spotkamy nad brzegami zbiorników wodnych, w tym na morskich plażach, lecz to nie jedyne miejsca, w których możliwe jest ich zobaczenie. Po prawdzie, możemy spotkać je dosłownie wszędzie, gdy przebierając szybko drobnymi nóżkami uganiają się za pożywieniem.
Podczas spaceru na polnej drodze, dobijając do pomostów żeglarskiej przystani, zatrzymując rower na podjeździe do domu, spacerując z psem na miejskim trawniku czy też spływając kajakiem górską rzeką. Są to niewątpliwie powszechne w Europie ptaki (choć wcale nie najliczniejsze). Pliszki które spotykamy, nie zawsze są takie same, rzecz jasna. Należą do wielu gatunków i podgatunków. Wszystkie jednak mają charakterystyczną budowę ciała – są niewielkich rozmiarów i posiadają długi ogon. I to ten ogon właśnie jest najbardziej dla pliszek znamienny. Wcale nawet nie o jego
budowę, kolor czy długość idzie (choć długi bezspornie jest), a o niepowtarzalne nim potrząsanie. Nie do końca wiadomo co jest przyczyną takiego zachowania, a hipotez postawiono co najmniej parę. Sugeruje się na przykład, że wymachiwanie ogonkiem jest dla pliszek sposobem na płoszenie owadów, które są ich ulubionym pokarmem. Być może, jest to dla pliszek jakaś forma komunikacji, ale tu potrzeba dalszych fachowych obserwacji i badań. W każdym razie pliszki ogonkami machają i każdy po tym rozpoznać je zdoła. Jedna z ludowych nazw pliszki to trzęsiogonek (nie mylić z południowoamerykańskimi ptakami z rodziny garncarzowatych – trzęsiogonami), a oficjalna anglojęzyczna nazwa rodzajowa wagtail również odnosi się do tej cechy pliszek.
Pliszka siwa (Motacilla alba) jest najczęściej spotykana (co znów wcale nie oznacza, że najliczniejsza), bo i najbliżej człowieka żyje. Synantropizacja daje jej możliwość chwytania owadów bez tak dużej presji ze strony drapieżników, jak w bardziej naturalnych okolicznościach przyrody. Pliszki tego gatunku zakładają gniazda w zasadzie wszędzie. Pod dachówkami, w częściach maszyn, w porzuconym garnku, w różnych zaułkach i dziurach, a nawet na ziemi. Próbuje je oczywiście
Tekst i zdjęcia WOJCIECH JAROSZ
skrzętnie ukrywać, ale przebiegłe koty domowe potrafią czekać na wylęg młodych, które są dla nich smakowitą przekąską, gdy próbują opuścić gniazdo. Pliszka siwa jest biało-szaro-czarna, z różnym udziałem tych kolorów w zależności od podgatunku. Samce od samic odróżnić niełatwo – o to prościej u innych gatunków pliszek, u których ptasie damy są słabiej wybarwione niż pierzaści dżentelmeni.
Nieco mniejsze, ale również często spotykane są pliszki żółte (M. flava). Są one spotykane zazwyczaj w nieco innych miejscach. Pliszki żółte są ptakami łąk, często podmokłych, trzcinowisk, ale najbardziej charakterystyczne są dla krajobrazu rolniczego. Żółta pliszka na żółto kwitnącym rzepaku to bardzo ładny obraz, który np. w Wielkopolsce wcale do rzadkich nie należy. W ostatnich latach pliszki żółte łatwiej spotkać na polach uprawnych niż na łąkach, a lasów i terenów porosłych wysoką roślinnością ptaki te unikają. Można trochę tego żałować, bo tak jak wspomniana pliszka na rzepaku cieszy oko, to biegająca pośród zielonych traw, turzyc i polnych kwiatów, a późnej przysiadająca na wyżej położonych miejscach czy roślinach żółta ptaszyna jest niezwykle sympatyczną w odbiorze obserwacją. Czasami możemy natknąć się również na mniej liczną w naszej części Europy pliszkę cytrynową (M. citreola). Ptaki tego gatunku żyją w Europie Wschodniej
i w Azji, a dzisiaj coraz częściej zaglądają dalej na Zachód. W Europie Północnej też potrafią gniazdować (w tym jakby coraz śmielej na naszym wybrzeżu i we wschodniej części kraju). Samce w szacie godowej są, zgodnie z nazwą, cytrynowożółte – przepiękne!
Pliszka górska (M. cinerea) zgodnie z nazwą jest ptakiem często występującym w górach i na wyżynach. Jednak nie tylko tam, bo wcale niekoniecznie potrzebuje dużych wysokości, a raczej wartko płynących potoków, strumieni czy innych cieków wodnych. Dlatego też spotkać ją można w wielu miejscach Polski i Eurazji, Północnej Afryki, a nawet na wyspach atlantyckich – byle była szybko płynąca woda. Nad tą wodą pliszka górska oczywiście chwyta owady i inne bezkręgowce. Z wyglądu podobna jest do pliszki żółtej, a różnią ją szczegóły, takie jak np. wyraźnie dłuższy ogon i czarne podgardle u samców. Spływy kajakowe czy rafting w pontonach na górskich rzekach niemal zawsze dają szansę na spotkanie z pliszką górską – no chyba, że szanowny Czytelnik preferuje ekstremalne, zimowe wersje takich aktywności, to wtedy ze spotkania nici. Zimą nie ma owadów, nie ma więc i pliszek. Zimniejsze rejony pliszki opuszczają, wędrując stadami do bardziej przyjaznych pod względem temperatury miejsc. Dotyczy to nie tylko pliszki górskiej, a większości gatunków. W lokalizacjach o cieplejszym
klimacie w ujęciu całorocznym, pliszki bytują nieprzerwanie jako zwierzęta osiadłe.
Pliszki to oczywiście nie wyłącznie europejskie ptaki. Możemy liczyć na spotkanie z pliszką srokatą (M. aguimp) w subsaharyjskiej Afryce, ale też nad Nilem w Egipcie. Pliszka indochiń-
ska (M. samveasnae) może pokazać się nam podczas wycieczki do Kambodży, Laosu lub Wietnamu, a skrytą i narażoną na wyginięcie (niestety nie wszystkie pliszki są powszechne i liczne) kusopliszkę (M. bocagii) być może dane nam będzie podziwiać podczas egzotycznej wyprawy na Wyspę Świętego Tomasza w Zatoce Gwinejskiej. Lista gatunków ptaków z rodzaju Motacilla bynajmniej nie została powyższą wyliczanką wyczerpana. …krótka przerwa w artykule na „wstawkę okolicznościową”… piszę ten artykuł podczas mazurskiego rejsu. Jak zwykle spóźniony z dostarczeniem tekstu (przy okazji przepraszam Szanownego Naczelnego za konieczność przypominania mi o deadline), siedzę po nocy, w zasadzie to już rano, uzupełniam i gładzę fragmenty tekstu. Wyszedłem przed momentem z jachtu by przewietrzyć głowę, na kei spotkałem Koleżankę z sąsiedniego jachtu i dostałem od Niej gorącą herbatę imbirową (jakbym wyczekiwany prezent spod choinki w czasie gwiazdki wyciągnął – dziękuję Lena!) i spotkałem bohaterkę tego artykułu! Pliszka, a nawet dwie przechadzały się po zacumowanych jachtach, biegały po pomoście, nawet przysiadły na topie jednego z masztów. Jakże przemiła koincydencja –ja piszę o pliszkach, a one wokół fruwają i biegają. Zdjęcie lub dwa z tego spotkania załączam do artykułu.
Wracając do właściwego tekstu, tak by jednak trochę pozostać w temacie spotkań z pliszkami. Bardzo przyjemne w pliszkach jest to, że przedstawiciele większości powszechnych gatunków nie kryją się przed człowiekiem, dając nam możliwość ich obserwowania podczas pracowitego uganiania się za latającymi i pełzającymi stawonogami, a także innymi bezkręgowcami. Z biologicznych ciekawostek warto wspomnieć o tej dotyczącej lęgów pliszek. Stwierdzono, że kukułki bardzo chętnie korzystają z gniazd pliszek, podrzucając im swoje jajka – może wyjątkowo dobrze z kukułczego punktu widzenia i potrzeb rozwijającego się kukulęcia wypełniają pliszki rolę rodziców? Lęgi odbywają pliszki często więcej niż jednokrotnie w trakcie trwania jednego sezonu, co pozwala im w wielu miejscach zachować liczebność populacji na niemalejącym poziomie. Niestety nie wszędzie i o pliszki, jak ich środowisko należy niezmiennie dbać, ale Czytelników Perfect Diver z pewnością nie trzeba o tym przekonywać. Życzę Wam przyjemnych spotkań z pliszkami – miejcie oczy szeroko otwarte!
OCEANIC IS BUILT FOR ADVENTURE. ARE YOU?
Sposoby na szybką poprawę umiejętności nurkowych
PŁETWY PowerJet miękkie SF oraz twarde HD
Tekst WOJCIECH A. FILIP
Właściwie dobrane płetwy nie tylko wpłyną na zmniejszenie zużycia gazu o blisko 30%, ale także spowodują znaczącą poprawę zwrotności, kontroli szybkości poruszania się i bezpieczeństwa w czasie nurkowań u niemal każdego nurka. Przeczytaj więcej, aby dowiedzieć się czy jesteś w grupie nurków, którzy skorzystają na doborze płetw.
POCZĄTKUJĄCY
Tak, to prawda: początkujący nurek może znacznie poprawić poziom swoich umiejętności wymieniając płetwy. Jak to zrobić?
Na skróty:
● wymień swoje płetwy na płetwy typu „jet” (np. PowerJet w wersji miękkiej SF, Jetstream albo inne podobne)
● poruszaj nogami tylko wtedy kiedy chcesz płynąć*
● zwolnij, rób wszystko jak na filmie w zwolnionym tempie …jeżeli nie lubisz czytać przejdź do podsumowania na końcu artykułu.
Sprawdzamy czy wymiana naszych płetw na PowerJet w wersji SF rzeczywiście działa Potrzebny będzie oznaczony pod wodą dystans 100 m, najlepiej na niedużej głębokości np. 3–5 m. Najwygodniej będzie wykorzystać kołowrotek z odpowiednią ilością linki, wyraźnie
Zdjęcie Tomasz Płociński
oznaczonej w punkcie 100 m. Przygotuj także wetnotes albo tabliczkę do pisania pod wodą.
Na początek przyzwyczaj się do nowych płetw: poholuj partnera na powierzchni, odwróć się kilka razy na plecy, a potem na brzuch korzystając z samych płetw. Po zanurzeniu postaraj się utrzymywać jak najbardziej poziomą, nieruchomą pozycję – nie napinaj niepotrzebnie mięśni, postaraj się być rozluźnionym spokojnie oddychając.
Nurkowanie 1
Test nr 1
Przepłyń dystans 200 m jak najmniej poruszając nogami.
Płyń tak, aby nogi nie wykonywały obszernych ruchów.
Oddychaj spokojnie, kontroluj położenie linki.
Zerknij na stoper/zegarek i zanotuj ilość gazu w butli i czas rozpoczęcia testu, postaraj się możliwie spokojnie zrobić nawrót po minięciu oznaczenia
100 m. Po powrocie na punkt startu, zanotuj ile czasu zajęło ci przepłynięcie 200 m (tyle zazwyczaj przepływa nurek oglądając nieduży wrak), zanotuj ile gazu ubyło z butli.
Test nr 2
Przepłyń ten sam dystans, ale płyń 2 razy wolniej.
Rozluźnij się i kontroluj położenie linki kątem oka (możesz ją oznaczyć dodatkowymi markerami co 20 metrów). Postaraj się zrobić nawrót bez użycia rąk.
Rób głębsze wydechy.
Zazwyczaj Test nr 2 okazuje się być najbardziej zaskakującym bo nie tylko spada zużycie gazu, ale pomimo wolniejszych ruchów dopływamy do końca dystansu… w krótszym czasie.
Dzieje się tak dlatego, że koncentrujemy się na spokojnym, niezbyt obszernym ruchu nóg, staramy się pozwolić płe-
ACADEMY
twom pracować, zamiast z nimi walczyć – odpychamy się od wody
Nurkowanie 2
Test nr 3
Na ten test zabieramy nasze stare płetwy i powtarzamy test nr 1.
Ważne, żebyśmy zwolnili ruch nóg (w przeciwnym wypadku zużyjemy niepotrzebnie dużo gazu).
Jeżeli przestając poruszać nogami zaczynasz wolno opadać, dodaj niewielką ilość powietrza do skrzydła, albo jacketu.
Zdjęcie Bartek Trzciński
Zdjęcie Mariusz Czajka
ACADEMY
Test nr 4
Również w starych płetwach, powtarzamy test nr 2. Musimy 2 razy zwolnić ruch nóg, rozluźnić się i spokojnie oddychać.
Wnioski
Zazwyczaj test nr 3 daje nieco dłuższy czas potrzebny na przepłynięcie 200m i zwiększone zużycie gazu. Test nr 4 bywa frustrujący, bo nurek niemalże stoi w miejscu co powoduje chęć przyspieszenia. Jeżeli jednak uda nam się zachować spokój i rzeczywiście zwolnić 2 razy, to czas przepłynięcia będzie wyraźnie dłuższy od czasu w PowerJet SF, a zużycie gazu większe.
Najlepsze na koniec
Jeżeli przez 5 kolejnych nurkowań uda nam się przeprowadzać test nr 2 ciągle starając się zwalniać ruch nóg , to zauważymy 3 zaskakujące rzeczy:
1. Zużycie gazu spadnie o ok. 30%
2. Szybkość płynięcia ustabilizuje się i pomimo bardzo wolnych ruchów będzie zaskakująco duża
3. Staniemy się dużo bardziej uważni: zauważymy pod wodą dużo więcej szczegółów niż dotychczas
Jeżeli używasz wyłącznie mokrego skafandra, zamiast PowerJet SF przerowadź test w płetwach LightJet – są one skonstruowane dla nurków używających pianek (są dodatnio pływalne, przez co nie opadają w nich nogi).
ZAAWANSOWANI
W tej grupie nurków rzadko spotyka się przeciwników „jetów”. Zazwyczaj punktem dyskusyjnym jest wybór twardości płetwy i doboru kąta jej pióra.
Proponuję poddać ostrym testom PowerJet HD – twardą wersję tego modelu płetw.
Jako porównanie zawsze będziemy używać naszych starych jetów.
Jeżeli ktoś używa PowerJet MHD (średnio twardych) zdecydowanie powinien porównać je z HD.
Sami dobierzecie właściwą ilość nurkowań w trakcie których proponuję przeprowadzić następujące testy porównawcze (we wszystkich używajcie pełnej konfiguracji technicznej z 3 butlami bocznymi).
Zdjęcie Tomasz Płociński
Zdjęcie Mariusz Czajka
Test nr 1
Zmodyfikowany frog – dystans 300 m z założeniem słabego prądu, czyli płyniemy w średnim tempie. Na koniec dystansu ocena czasu/gazu i wzrostu poziomu CO2.
Test nr 2
Poruszanie się do tyłu w ciasnej przestrzeni – dystans 100 m tempo spokojne. Na koniec dystansu ocena czasu/gazu i wzrostu poziomu CO2 (można dołożyć poziom frustracji ).
Test nr 3
Holowanie dynamiczne na dystansie 100 m (założenie OTOX). Symulant i ratownik w pełnej konfiguracji. Niewielka głębokość, maksymalna prędkości pozwalająca w miarę możliwości kontrolować poziom CO2.
Po dystansie wynurzenie, rozebranie stojąc przy brzegu na dnie, a następnie kontynuacja CPR przez 20 min.
Test DPV (dodatkowy)
Skuter i testowa „ósemka” czyli 2 bojki ustawione na dnie, oddalone od siebie o 5 metrów.
ACADEMY
Pływamy robiąc ciasne ósemki tak, aby nie dotknąć bojek, prędkość powyżej 30 m/min.
Na koniec dystansu ocena czasu/gazu i wzrostu poziomu CO2 oraz konieczności zmniejszania prędkości.
Następnie przeprowadzamy te same testy w płetwach używanych do tej pory. Do porównania, proponuję 3 stopniową skalę ocen:
ocena 1 – płetwa gorsza
ocena 2 – płetwa działająca tak samo ocena 3 – płetwa lepsza
Podsumowanie
Tester od nurka powinien różnić się poziomem obiektywności, czyli w naszym przypadku powinien założyć, że każde z 2 testowanych płetw są tak samo dobre i nie faworyzować żadnych. Jeżeli nie stać nas na obiektywizm zachęcam do zrobienia testów choćby po to, aby poprawić technikę nurkowania
W przypadku nurków początkujących, szansa na uzyskanie lepszych wyników w płetwach innych niż jet
jest bardzo mała, a jeżeli ktoś będzie próbował porównać z jet’ami płetwy z dzielonym piórem, to w zasadzie zerowa. Każda efektywna technika poruszania i manewrowania wykonana w jet’ach daje lepszy efekt i zmniejsza zużycie gazu.
Zaawansowani zwracają uwagę na detale: wielkość i dopasowani kieszeni na but, reaktywność pióra, czy np. kąt mocowania sprężyny. Ciekawostką może być to, że to właśnie my – nurkowie zaawansowani jesteśmy dużo bardziej przywiązani do swoich pierwotnych wyborów (starych płetw) – może warto je zweryfikować?
Kto może nie skorzystać na wymianie płetw?
Osoby niepełnosprawne (np. z niedowładami) – w takim przypadku wybór płetw należy skonsultować ze swoim lekarzem/fizjoterapeutą.
Osoby próbujące faktom przeciwstawić mity – najczęściej słyszanym jest ten, że jet’y nie są dobre dla nurków rekreacyjnych, bo służą do nurkowań technicznych, albo w suchych skafandrach.
Zdjęcie Bartek Trzciński
Częstym błędem w ocenie płetw typu „jet” jest stwierdzenie, że powodują one skurcze, szczególnie u początkujących.
Jeżeli płetwy będą wykorzystywane do kontroli pływalności to rzeczywiście tak może być – płetwy nie służą do kontroli pływalności, czyli nogami poruszamy kiedy chcemy się przemieszczać w poziomie. Zerknij na głębokościomierz i przestań poruszać nogami – nic się nie dzieje? Wszystko gra
Hm… Jakoś tak trochę się przekonałem, ale potrzebuję naprawdę mocnego argumentu do zmiany moich płetw.
Test RESCUE
Płetwy, jak każdy element sprzętu dobieramy do indywidualnych potrzeb. Nie zmienia to faktu, że muszą one wpływać na bezpieczeństwo nurkowania. Jednym z najskuteczniejszych w odbiorze skuteczności płetw PowerJet SF oraz HD jest test ratowniczy. Test taki wykonywany jest corocznie przez instruktorów nurkowania technicznego oraz ratowników. Pokazuje on na ile skuteczna będzie twoja pomoc partnerowi, kiedy aby mu pomóc, będziesz musiał go holować. Test jest męczący, więc zanim go rozpoczniesz weź pod uwagę, że bardzo łatwo z ratownika zostać osobą potrzebującą pomocy, dlatego postaraj się zapamiętać 3 ważne rzeczy:
1. Rób bardzo pełne wydechy
2. Zamiast obszernych, stosuj średni, lub mały ruch nogami
3. Nie poddawaj się! Aby kogoś uratować trzeba działać –płyń jak najszybciej do końca dystansu
Test „RESCUE”
Oznacz na powierzchni dystans 100 oraz 200 metrów wzdłuż linii brzegu.
Początkujący ubierają się w swój pełny sprzęt i ustawiają się na linii 100 m. Korzystamy z płetw PowerJet SF.
Partner kładzie się na plecach, ratownik holuje go za zawór butli. Osoba asekurująca mierzy czas i kontroluje stan ratownika. Zaawansowani ubierają się w pełną konfigurację techniczną twin + 1 butla boczna lub rebreather + 1 butla boczna (w czasie akcji holowania poszkodowanego nie wypinamy stage z tlenem, resztę butli można wypiąć) i ustawiają się na dystansie 200 m. Korzystamy z płetw PowerJet HD.
Partner kładzie się na plecach, ratownik holuje go za zawór butli. Osoba asekurująca mierzy czas i kontroluje stan ratownika.
Ciągle masz wątpliwości dlaczego nurkowie techniczni i doświadczeni nurkowie rekreacyjni wybierają płetwy typu „jet”?
Przeprowadź test RESCUE raz jeszcze raz w swoich starych płetwach –prawdopodobnie nigdy więcej do nich nie wrócisz.