5 minute read
VASA... najwspanialszy / Perfect Diver Magazyn nr 19
VASA... najwspanialszy
Archeologia
Tekst MATEUSZ POPEK
Zdjęcia WIKIMEDIA COMMONS
Dziesiątego sierpnia 1628 roku, sztokholmski port wypełniał tłum ludźmi, których spojrzenia kierowały się w jedno miejsce, przy którym stał sam król Gustaw Adolf.
Dumny ze swojego dzieła, chrzcił swój najwspanialszy okręt nadając mu imię „Vasa”, mające podkreślić wielkość jego dynastii. Po chwili statek dumnie opuszczał główki portu stawiając żagle. Tłum wiwatował. Gdy niespodziewany podmuch wiatru wypełnił żagle, okręt przechylił się na burtę…król zbladł…a tłum zamilkł.
Bałtyk w XVII wieku był areną nieustannych walk. Państwa bałtyckie ścierały się na lądzie, a zwłaszcza na morzu. Flotylle galeonów uczestniczyły w spektakularnych bitwach. Wśród tych niespokojnych czasów wybijał się jeden człowiek dowódca, strateg, reformator, wojownik, „Lew Północy”… Gustaw II Adolf, król Szwecji. Prowadził on wojny z Rosją, Niemcami, zreformował armię i sprawił, że Szwecja była hegemonem Bałtyku. Jednak najbardziej skonfliktowany był z Rzeczpospolitą, gdzie na tronie zasiadał jego stryjeczny brat Zygmunt III Waza. Ich konflikt miał nie tylko wyraz polityczny czy rodzinny, ale także symboliczny.
Takim symbolem zwycięstwa i dominacji miał być najwspanialszy okręt wojenny wszech czasów, który kazał zbudować Gustaw Adolf. Swoim splendorem miał przyćmić wszystkie statki pływające po Bałtyku. Stępka została położona w 1626 roku, a prace trwały przez dwa lata. W tym czasie zbudowano ogromny statek o długości 61 i szerokości ponad 11 metrów. Jego wyporność wynosiła 1210 ton, a załogę stanowiło 437 marynarzy. Okręt ten wyposażono w 64 działa, co na ówczesne czasy było potężną siłą ognia. Król osobiście doglądał budowy i wyposażenia statku, aby ten nie miał sobie równych.
Cały statek miał być pływającą deklaracją potęgi szwedzkiego króla. Pokład zdobiły rzeźby nawiązujące do biblii czy greckich herosów. Swoje miejsce znalazły tam także rzeźby najgorszych wrogów króla czyli Polaków, które umieszczono na dziobie okrętu. Postacie te były skulone pod ławkami, co miało nawiązywać do zwyczaju „odszczekiwania”. Rzeźby te były tak umiejscowione, aby marynarze załatwiający się w latrynach mogli doskonale je widzieć, wiedząc jak mają traktować wrogów korony.
Głównym budowniczym był szkutnik holenderskiego pochodzenia Henrik Hybertsson, który zmarł w tracie prac. Spowodowało to nieco zamieszania w budowie, które było pogłębiane ciągłymi zmianami wymuszanymi przez króla. Ten chciał, by okręt był smukły, ale największy, a także aby bogato zdobione nadbudówki doskonale się prezentowały.
Gdy nadszedł pamiętny dzień 10 sierpnia 1628 roku, król, jego dwór i wszyscy poddani, zgromadzeni na sztokholmskiej kei, oczekiwali na opuszczenie żagli. Gdy wiatr zawiał, a okręt się przechylił tłum zamarł, a król zbladł. Gdy przechył nie ustępował, a przez otwarte furty działowe zaczęła się wlewać woda, Gustaw Adolf już wiedział że będzie to spektakularna… katastrofa. Po chwili statek przewrócił się i zatonął, pociągając za sobą na dno ponad 30 marynarzy.
Zaraz po katastrofie powołano komisję śledczą, która miała na celu zbadanie sprawy. Członkowie komisji oskarżyli polskich szpiegów o sabotowanie projektu. Mieli oni wprowadzić szkice techniczne, zmiany, które spowodowały niestabilność jednostki, co spowodowało jej zatonięcie. Szpiedzy nigdy nie zostali złapani. Jednak w domyśle wiadomo było, że zachcianki króla i jego ciągłe zmiany w oryginalnym projekcie spowodowały, że statek ten był źle wyważony i niestabilny.
Po katastrofie nie od razu wymazano Vasę z pamięci. Jeszcze w latach 60. XVII wieku przeprowadzono operację wydobycia części dział z wraku. Do tego nurkowania wykorzystano dzwon i jest to jedna z najstarszych tego typu operacji.
Czas jednak biegł nieubwłaganie i pozycja wraku została zapomniana, a sam obiekt przeszedł do legendy. Dopiero w 1956 roku archeolog amator Anders Franzén odnalazł wrak. Dosyć szybko zawiązał się komitet mający na celu zebrać fundusze i sprzęt do wydobycia historycznego wraku. Pięciu nurków Szwedzkiej Marynarki Wojennej pod dowództwem Per Edvina Faltinga zostało oddelegowanych do wydobycia ogromnego wraku. Ich celem było wykopanie pod jednostką 6 tuneli, przez które zostały przeciągnięte liny potrzebne do wydobycia obiektu. Wszystko działo się na głębokości 32 metrów, przy kompletnie zerowej widoczności. Wykonano niesamowitą ilość 1 300 nurkowań, podczas operacji wydobycia Vasy, bez żadnego poważnego wypadku. Po czym wrak podczepiony pod dwa pontony został wydobyty i przetransportowany do suchego doku.
Ogromna i godna podziwu była praca nurków podczas operacji wydobycia. Warto wspomnieć o profesjonalizmie i odwadze tych ludzi, ponieważ wtedy nurkowanie nie było hobby, a ciężką i niezwykle niebezpieczną pracą. Zanurzenia odbywały się w ciężkim sprzęcie klasycznym. Często niedoceniani lub pomijani w opowieściach o Vasie nurkowie wykonali kluczową pracę. Należy pamiętać, że wciąż jest to jedna z największych i najbardziej spektakularnych operacji wydobycia drewnianego wraku w historii nurkowania i archeologii podwodnej.
Obecnie wrak można oglądać w sztokholmskim Muzeum Vasy gdzie jest prezentowany. Może to chichot losu, ale po ponad 300 latach od katastrofy, Vasa stała się największym i najbardziej spektakularnym wrakiem jaki można oglądać. Ciekawe czy Gustawowi Adolfowi by się to spodobało…
PERFECTDIVER nr 1(19)/2022 51