owy Rok, nowe wyzwania, nowe odsłony ale zawsze na bazie nabytego doświadczenia i wiedzy, której stale powinno nam przybywać.
W Perfect Diver również kilka zmian. Dziękuję osobom zaangażowanym do tej pory w redagowanie naszego 2-miesięcznika. Od tego numeru w skład Redakcji wchodzi Ania Sołoducha, która od początku wspiera Projekt PD, a na co dzień pracuje w Activtour oraz Szymon Mosakowski, który już w ostatnich miesiącach zaangażował się w nasze działania. Mogliście go spotkać na Konferencji Diving Talks w Portugalii czy na Konferencji Baltictech w Gdyni, w Polsce.
Kilka osób wychodzi, a kilka wchodzi do stałych współpracowników redakcji. Wszystkie te osoby i ich pióro oraz pasję mogliście śledzić na łamach Magazynu Perfect Diver już wcześniej.
Nasza misja nie ulega zmianom. Nadal chcemy żebyście nurkowali bezpiecznie, w ciekawych miejscach z ogromem pasji, jaka towarzyszy nurkom i freediverom. Chcemy też, żeby akweny były czyste, a zwierzęta i rośliny zdrowe i nienaruszone ludzką ręką.
Zachęcajcie wszystkich dookoła do spróbowania nurkowania, to może wyjść im tylko na dobre. Właśnie w pierwszy weekend lutego (4–5.02.) w Aquaparku w Kaliszu rusza kolejna odsłona Projektu Rafa. Wystarczy kupić bilet wejściowy i zanurkować w ramach tej opłaty –bez dodatkowych kosztów. Tak działa Dominik Dopierała i Centrum Nurkowe Deco.
Żeby nurkować, trzeba mieć między innymi sprawny automat. To, w jaki sposób podaje on
powietrze (czy inną mieszankę gazową) wpływa na nasze nurkowanie, na poziom CO2, na długość zanurzenia. Ogłaszam rok 2023 ROKIEM BEZ OPORÓW ODDECHOWYCH. Od razu odsyłam do ostatniego materiału tego wydania. Wojtek napisał bardzo praktyczny artykuł. Pod jego wpływem rozmawiałem z kilkoma nurkami. Okazuje się, że mało kto korzysta ze śruby i wajchy, a być może nie korzysta, bo nie wie jak i po co?
Pamiętajmy, że to my rządzimy naszym automatem, a nie odwrotnie. Jeśli wiesz jak i po co są te „pokrętła”, podziękuj swojemu instruktorowi, bo to instruktorzy przekazują nam wiedzę na samym początku nurkowej drogi.
Koniecznie przeczytajcie tekst Karen, która w zeszłym roku ustanowiła rekord świata kobiet w nurkowaniu z akwalungiem w jaskini. Napisała o tym dla nas prosto z Afryki.
Nie zabrakło materiałów o destynacjach dla podróżników. Jest pierwsza odsłona Raja Ampat Ani Sołoduchy, jest Menjangan Sylwi Kosmalskiej-Juriewicz, spotkanie z Wielorybami przy wyspie Sumbawa Laury Kazimierskiej, Marsa Alam w spojrzeniu Krzysztofa Brudkowskiego, czy nurkowania na obcasie włoskiego „buta”. Swoim materiałem o niemieckim kamieniołomie Wetro debiutuje Łukasz Metrycki, a Jakub Banasiak pisze dla nas o Grindwalach i orkach. Wiedzieliście, że one mogą żyć w bardzo bliskich relacjach?
To oczywiście nie wszystko. Sami sprawdźcie i poczytajcie o kobietach i twinach, o bocianach. Niech te ostatnie zwiastują wiosenną radość.
Serdecznie zapraszam!
Sumbawa. Olbrzymia przygoda z rekinami
Raja Ampat – the last of Paradise
Z wizytą na wyspie Menjangan
W Marsa Alam możesz wszystko... zobaczyć pod wodą
Italiański obcas
Bicie rekordu głębokości nurkowania w Jaskini
Boesmansgat w RPA
Wydawca PERFECT DIVER WOJCIECH ZGOŁA ul. Folwarczna 37, 62-081 Przeźmierowo redakcja@perfectdiver.com
ISSN 2545-3319
redaktor naczelny fotograf
geografia świata i podróże archeologia podwodna reklama tłumacze języka angielskiego
opieka prawna projekt graficzny i skład
Wojciech Zgoła
Karolina Sztaba
Anna Sołoducha
Szymon Mosakowski reklama@perfectdiver.com
Agnieszka Gumiela-Pająkowska Arleta Kaźmierczak
Reddo Translations Sp. z o.o. Piotr Witek
Adwokat Joanna Wajsnis
Brygida Jackowiak-Rydzak
magazyn złożono krojami pisma Montserrat (Julieta Ulanovsky), Open Sans (Ascender Fonts) Noto Serif, Noto Sans (Google)
dystrybucja centra nurkowe, sklep internetowy preorder@perfectdiver.com
fotografia na okładce One For the Road
Productions
miejsce Sumbawa
model
Rekin Wielorybi
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów lub ich części, kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.
Podoba Ci się ten numer magazynu, wpłać dowolną kwotę! Wpłata jest dobrowolna.
PayPal.Me/perfectdiver
WOJCIECH ZGOŁA
Pasjonat nurkowania i czystej natury. Lubi mawiać, że podróżuje nurkując. Pływać nauczył się jako niespełna 6-cio letni chłopiec. W wieku 15 lat zdobył patent żeglarza jachtowego, a nurkuje od 2006 roku. Zrealizował ponad 750 zanurzeń w różnych regionach Świata. Napisał i opublikował wiele artykułów. Współautor wystaw fotograficznych. Orędownik pozostawiania miejsca pobytu czystym i nieskalanym. Propagator nurkowania. Od 2008 r. prowadzi swoją autorską stronę www.dive-adventure.eu Na bazie szerokich doświadczeń w 2018 roku stworzył nowy Magazyn Perfect Diver, który od ponad 4 lat, z powodzeniem, wychodzi regularnie co 2 miesiące w języku polskim i angielskim.
Karolina Sztaba, a zawodowo Karola Takes Photos, jest fotografem z wykształcenia i pasji. Obecnie pracuje w Trawangan Dive Centre na malutkiej wyspie w Indonezji – Gili Trawangan, gdzie zamieszkała cztery lata temu. Fotografuje nad i pod wodą. Oprócz tego tworzy projekty fotograficzne przeciw zaśmiecaniu oceanów oraz zanieczyszczaniu naszej planety plastikiem („Trapped”, „Trashion”) Współpracuje z organizacjami NGO zajmującymi się ochroną środowiska i bierze aktywny udział w akcjach proekologicznych (ochrona koralowca, sadzenie koralowca, sprzątanie świata, ochrona zagrożonych gatunków). Jest również oficjalnym fotografem Ocean Mimic – marką tworzącą stroje kąpielowe i surfingowe ze śmieci zebranych na plażach Bali. Współpracowała z wieloma markami sprzętu nurkowego, dla których tworzyła kampanie reklamowe. W roku 2019 została ambasadorem polskiej firmy Tecline. Od dwóch lat jest nurkiem technicznym.
ANNA SOŁODUCHA
Absolwentka Geografii na Uniwersytecie Wrocławskim, niepoprawna optymistka… na stałe z uśmiechem na ustach! Do Activtour trafiła chyba z przeznaczenia… i została tu na stałe. Z zamiłowaniem codziennie spełnia ludzkie marzenia przygotowując wyprawy nurkowe na całym świecie, a sama nurkuje już… ponad połowę życia. Każdego roku eksploruje inny „kawałek oceanu” przypinając kolejną pinezkę na swojej nurkowej mapie świata! W zimie zamienia płetwy na ukochane narty i ucieka w Alpy. Przepis na życie? „Tylko martwy pień płynie z prądem – czółno odkrywców, płynie w górę rzeki!” anna@activtour.pl; activtour.pl; travel.activtour.pl; 2bieguny.com
Student archeologii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Początkujący płetwonurek rozpoczynający swoją przygodę z archeologią podwodną. Miłośnik fotografii, przyrody i koszykówki, a od niedawna również nurkowania.
KAROLA TAKES PHOTOS
SZYMON MOSAKOWSKI
REKLAMA
WOJCIECH A. FILIP
Ma na swoim koncie ponad 8000 nurkowań. Nurkuje od ponad 30 lat, a w tym od ponad 20 lat jako nurek techniczny. Jest profesjonalistą z ogromną wiedzą teoretyczną i praktyczną. Jest instruktorem wielu federacji: GUE Instructor Mentor, CMAS**, IANTD nTMX, IDCS PADI, EFR, TMX Gas Blender. Uczestniczył w wielu projektach i konferencjach nurkowych jako lider, eksplorator, pomysłodawca czy wykładowca. Były to między innymi Britannic Expedition 2016, Morpheus Cave Scientific Project on Croatia Caves, GROM Expedition in Narvik, Tuna Mine Deep Dive, Glavas Cave in Croatia, NOA-MARINE. Zawodowo jest Dyrektorem Technicznym w TecLine w Scubatech, a także Dyrektorem Szkolenia w TecLine Academy.
Nurek od 2007 roku. Kierunki wakacyjne zawsze wybieram pytając sam siebie – no ok, ale czy jest tam gdzie zanurkować? Fotografia podwodna to wciąż dla mnie nowość, ale z każdym kolejnym nurkowaniem uczę się czegoś nowego. „Od momentu narodzin, człowiek nosi na swych barkach ciężar grawitacji […], ale wystarczy że zanurzy się pod powierzchnię wody i staje się wolny” – J.Y.Cousteau
KLAUDYNA BRZOSTOWSKA
Instruktorka nurkowania PADI oraz wideografka. Większość czasu spędza w wodzie dokumentując fascynujący podwodny świat. Absolwentka ASP na kierunku Projektowania Mody w Łodzi oraz Filmoznawstwa na UAM w Poznaniu, z wykształcenia krawcowa, a z zamiłowania miłośniczka natury oraz sporej dawki adrenaliny. Kocha wszystko co z woda związane. Jej przygoda z nurkowaniem zaczęła się od podroży z plecakiem w 2016 roku. Podczas pobytu w Tajlandii zanurkowała po raz pierwszy i od tamtego momentu straciła głowę i serce dla tego sportu. Spędzając ostatnie lata i większość swoich dni pod woda, ucząc i pokazując piękno podwodnego świata wierzy, że nurkowanie jest jednością – z samym sobą, naturą i niezwykłymi stworzeniami.
@waterographyk
Obecnie pracuje jako PADI Course Director w Trawangan Dive Centre na indonezyjskiej wysepce Gili Trawangan. Założycielka portalu Divemastergilis –www.divemastergilis.com @divemastergilis Od ponad 7 lat mieszka i odkrywa podwodny świat Indonezji. Jest nie tylko zapalonym nurkiem technicznym, ale także twarzą platformy Planet Heroes oraz ambasadorem marki Ocean Mimic. Aktywnie przyczynia się do promowania ochrony koralowców i naturalnego środowiska ryb i zwierząt morskich, biorąc udział w projektach naukowych, kampaniach przeciw zaśmiecaniu oceanów i współpracując z organizacjami pozarządowymi na terenie Indonezji. @laura_kazi
SYLWIA KOSMALSKA-JURIEWICZ
Podróżniczka i fotograf dzikiej przyrody. Absolwentka dziennikarstwa i miłośniczka dobrej literatury. Żyje w zgodzie z naturą, propaguje zdrowy styl życia, jest joginką i wegetarianką. Angażuje się w ekologiczne projekty, szczególnie bliskie jej sercu są rekiny i ich ochrona, o których pisze w licznych artykułach oraz na blogu www.divingandtravel.pl Swoją przygodę z nurkowaniem zaczęła piętnaście lat temu przez zupełny przypadek. Dzisiaj jest Divemasterem, odwiedziła ponad 60 państw i nurkowała na 5 kontynentach. Na wspólną podróż zaprasza z biurem podróży www.dive-away.pl, którego jest współzałożycielem.
Zawodowy żołnierz, odkrywca podwodnych jaskiń i aktywny instruktor nurkowania technicznego/jaskiniowego/rebreatherowego dla IANTD. Karierę nurkową rozpoczął w Egipcie na wakacjach, a pasja trwa nadal. Kurt jest też założycielem i dyrektorem generalnym Descent Technical Diving. Nurkuje na kilku CCR, takich jak AP, SF2, Divesoft Liberty SM. Kurt bierze udział w tworzeniu dokumentu o nowej kopalni soli w Belgii (Laplet). Projekt ten gościł w wiadomościach w Nationale TV. Prywatnie prawdziwą pasją Kurta są głębokie nurkowania jaskiniowe. Jego żona (Caroline) dzieli pasje męża i również nurkuje w jaskiniach. W wolnym czasie zwiedza belgijskie kopalnie łupków, a kiedy nie eksploruje, zabiera kamerę by dokumentować nurkowania.
LAURA KAZIMIERSKA
KURT STORMS
ŁUKASZ METRYCKI
REKLAMA
WOJCIECH
JAROSZ
Absolwent dwóch poznańskich uczelni – Akademii Wychowania Fizycznego (specjalność trenerska –piłka ręczna) oraz Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, Wydziału Biologii (specjalność biologia doświadczalna). Z tą pierwszą uczelnią związał swoje życie zawodowe próbując wpływać na kierunek rozwoju przyszłych fachowców od ruchu z jednej strony, a z drugiej planując i realizując badania, popychając mozolnie w słusznym (oby) kierunku wózek zwany nauką. W chwilach wolnych czas spędza aktywnie – jego główne pasje to żeglarstwo (sternik morski), narciarstwo (instruktor narciarstwa zjazdowego), jazda motocyklem, nurkowanie rekreacyjne i wiele innych form aktywności, a także fotografia, głównie przyrodnicza.
Entuzjastyczny nurek, naukowiec i działacz na rzecz ochrony przyrody. Isadora bada biologiczne znaczenie wraków statków dla ekosystemów morskich. Kierowana ciekawością chce poznawać przyrodę, a także „jak zostać lepszym nurkiem”. Będąc jeszcze w początkach swojej nurkowej kariery cieszy się drogą pokonywania przeszkód ucząc się od bardziej doświadczonych nurków, używając odpowiedniej konfiguracji i ćwicząc. @isa_diving_nature
JAKUB BANASIAK
Płetwonurek od 2008 r. Pasjonat M. Czerwonego i pelagicznych oceanicznych drapieżników. Oddany idei ochrony delfinów, rekinów i wielorybów. Nurkuje głównie tam, gdzie można spotkać te zwierzęta i monitorować poziom ich dobrostanu. Członek Dolphinaria-Free Europe Coalition, wolontariusz Tethys Research Institute oraz Cetacean Research & Rescue Unit, współpracownik Marine Connection. Od 10 lat uczestniczy w badaniach nad dziko żyjącymi populacjami delfinów oraz audytuje delfinaria. Razem z zespołem „NIE! Dla Delfinarium” przeciwdziała trzymaniu delfinów w niewoli i popularyzuje wiedzę na temat delfinoterapii przemilczaną bądź ukrywaną przez ośrodki zarabiające na tej formie animaloterapii.
Z zawodu radca prawny starający się pomagać, a nie wygrywać za wszelką cenę. Wielbiciel ciepłych klimatów i błękitnej wody. Nurkowaniem zajął się w 2018 r. jako rozwinięcie ulubionego snorkeling‘u. Teraz prawie każdy wyjazd planuje tak, aby gdzieś płetwy zamoczyć.
W nurkowaniu partneruje mu nastoletni syn Damian. Od niedawna ogląda podwody świat przez wizjer aparatu, chcąc zachować ulotne wspomnienia. W nurkowaniu dotarł do poziomu Deep Diver i chyba na tym się nie skończy.
AGATA TUROWICZ-CYBULA
Od dziecka marzyłam, żeby zostać biologiem morskim i udało mi się spełnić te marzenia. Skończyłam studia na kierunku oceanografia, gdzie od niedawna rozpoczęłam studia doktoranckie. Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się, kiedy miałam 12 lat. Kocham obserwować podwodne życie z bliska i staram się pokazać innym nurkom jak fascynujące są podwodne, bałtyckie stworzenia.
Jest nurkiem jaskiniowym i trymiksowym oraz instruktorem z Republiki Południowej Afryki. Karen wraz z mężem (Francois) są właścicielami i założycielami Somewhere Out There Diving. Somewhere Out There Diving powstało z myślą o nietypowych wyprawach nurkowych typu ekspedycyjnego i eksploracyjnego. Karen jest wielką pasjonatką nurkowania technicznego i jaskiniowego. W marcu 2021 roku ustanowiła nowy rekord świata kobiet w najgłębszym nurkowaniu z akwalungiem na głębokość 236,04 m w jaskini Boesmansgat w Afryce Południowej, a w październiku 2022 roku poprawiła ten rekord, osiągając głębokość 246,56 m. Karen pasjonuje eksploracja, a także lubi uczyć innych i dzielić się swoją wiedzą i pasją do nurkowania technicznego.
Instruktor nurkowania i pierwszej pomocy, założyciel szkoły nurkowej Good Dive, fotograf. Sam nurkuje na Prism 2, jednostce, która sprawdza się przy fotografowaniu zwierząt bardziej płochliwych. Fascynuje go nurkowanie jaskiniowe, wrakowe. Poza nurkowaniem i fotografią, lubi także podróżować i poznawać nieznane mu do tej pory rejony świata. Jeśli nie nurkuje – biega, jeździ na rowerze. Po prostu lubi aktywnie spędzać czas i być w dobrej formie. Nurkowanie daje mu możliwość oderwania się od codzienności i poczucie totalnej wolności. Jeśli nie szkoli pod wodą zawsze można go spotkać z aparatem lub kamerą.
ISADORA ABUTER GREBE KRZYSZTOF G. BRUDKOWSKIKAREN VAN DEN OEVER WOJCIECH PRUSKI
SUMBAWA
OLBRZYMIA PRZYGODA Z REKINAMI
Tekst LAURA KAZIMIERSKA Zdjęcia ONE FOR THE ROAD PRODUCTIONS
BEZ WĄTPIENIA INDONEZJA
JEST JEDNYM Z WYMARZONYCH
KIERUNKÓW NURKOWYCH DLA WIĘKSZOŚCI Z NAS. PRZESZUKUJĄC
SIEĆ Z ZAMIAREM PLANOWANIA
KOLEJNEGO WYPADU POJAWIAJĄ SIĘ
OCZYWIŚCIE RAJA AMPAT, KOMODO, SULAWESI CZY BALI WARTO JEDNAK ZAGŁĘBIĆ SIĘ W MNIEJ POPULARNE, ALE JAKŻE WYNAGRADZAJĄCE MIEJSCÓWKI.
Jeśli interesuje cię towarzystwo Łagodnych Olbrzymów koniecznie odbij od wytyczonego szlaku by odwiedzić Sumbawę.
Sumbawa to indonezyjska wyspa położona na wschód od Lomboku. Choć nadal dość dzika w ostatnich latach zyskuje na popularności. Co nie jest zaskoczeniem. Jak wiele innych wysp w Indonezji oferuje piękną i piaszczystą linie brzegową, wodospady, surfing, nurkowanie. Co odróżnia ją od innych to łatwy dostęp z pobliskiego Bali czy Lomboku, ale także ogromna atrakcja jaką jest snorkling lub nurkowanie z rekinami wielorybimi bez względu na porę roku.
Rekin Wielorybi to największa ryba w królestwie zwierząt. Zachwyca ona nie tylko rozmiarem, ale także charakterystycznym ubarwieniem. Białe kropki na ciele tych olbrzymów tworzą unikalny wzór, jak odcisk naszego palca. Jest on niezmiernie pomocny do identyfikacji indywidual-
nych osobników i śledzenia ich oceanicznych wojaży. Rekin Wielorybi jest w ciągłym ruchu, spędza średnio połowę życia na odżywianiu filtrując plankton przez swoje tysiące cieniutkich ząbków i może nurkować na głębokości poniżej 2000 metrów. Naukowcy otwarcie przyznają, że wiele aspektów życia tych majestatycznych rekinów nadal pozostaje tajemnicą. Co jest pewne to to, że miejsca, gdzie można zobaczyć rekiny wielorybie przyciągają miliony turystów z całego świata.
I właśnie te „miliony” urlopowiczów zawsze odpychały mnie od zaliczania tego typu atrakcji. Jak i fakt, że w wielu miejscach rekiny są terroryzowane przez podekscytowanych turystów, a na ich ciele często dostrzec można rany spowodowane kolizjami z łodziami motorowymi. Z racji tego, organizując wypad na Sumbawę, nie byłam pewna czego się spodziewać.
Przygoda zaczęła się na Gili Trawangan wczesnym rankiem. Mała łódka motorowa zabrała nas na Lombok a tam czekał już
olbrzymia przygoda z rekinami
samochód z lokalnym kierowcą. Po czterech godzinach dotarliśmy do Labuan Kayangan, portu, gdzie prom odpływa na Sumbawę. Za niewielką opłatą możesz wynająć materac na pokładzie statku i uciąć sobie drzemkę w towarzystwie lokalsów. Malowniczy krajobraz małych wysepek rozpościera się po godzinnej przeprawie na drugi brzeg, a potem jeszcze kolejne kilka godzin spędzone w samochodzie, by dotrzeć na miejsce. Sumbawa nadal ma w sobie ten magiczny klimat tropikalnego raju, którego nadaremnie wielu szuka na Bali. Bujna, tropikalna roślinność, miesza się ze wzgórzami porośniętymi kukurydzą. Nie zobaczysz tu pięciogwiazdkowych hoteli czy restauracji. W wielu miejscach, nawet zaraz przy plaży, możesz rozbić namiot, spędzić noc patrząc w gwiazdy i nie uświadczyć żywego ducha.
Sumbawa,
My noc spędziliśmy nie pod gołym niebem, ale w tradycyjnym indonezyjskim domu. Przywitano nas tradycyjną kolacją, którą zjedliśmy na podłodze w towarzystwie całej rodziny. Indonezyjska gościnność bardzo przypomina mi tą naszą, im więcej zjesz tym bardziej ucieszysz gospodynię. Przyjmowanie gości z zagranicy to ogromny zaszczyt dla przeciętnego Indonezyjczyka, także po posiłku, zaproszono pół wioski, wraz z burmistrzem, by nas przywitać. I zrobić setki zdjęć oczywiście!
Bule (jak na ludzi z zagranicy wołają Indonezyjczycy) to rzadki widok w Labu Jambu.
Kolejnego dnia, jeszcze o zmroku, z zaspanymi oczami załadowaliśmy się na rybacką łódkę i wypłynęliśmy na wody Saleh Bay w nadziei, że uda nam się stanąć oko w oko z największym rekinem. Whale Sharki żerują w płytkich wodach zatoki tuż po wschodzie słońca.
Rekiny Wielorybie pojawiły się w zatoce prawie 10 lat temu. Najprawdopodobniej przyciągnęły je tu tak zwane Kapal Bagan
– łodzie rybackie. Pozostałości połowu wyrzucanego za burtę i zapach świeżych krewetek jest bardzo kusząca opcją dla leniwych olbrzymów. Rybacy zaczęli narzekać na tych nieco onieśmielających głodomorów atakujących ich sieci i starali się je odstraszyć. Do momentu, kiedy lokalna organizacja turystyczna zaczęła program edukacyjno-finansowy uświadamiając wszystkim ogromny potencjał jaki niesie ochrona tych stworzeń.
Temat karmienia Rekinów jest bardzo kontrowersyjny. Wielu ekologów uważa, że może to zakłócić szlak migracyjny a co za tym idzie i rozrodczy. Z drugiej strony korzyści finansowe z turystki nurkowej i snorklingu motywują do podjęcia działań w kierunku ochrony gatunku, który jakże często pada łupem przemysłu eksportującego ich płetwy na azjatycki rynek spożywczy.
Sumbawa, olbrzymia przygoda z rekinami
Orzeźwiająca bryza poranka i mocna kawa szybko postawiły nas na nogi, gdy dopłynęliśmy do jednej z wielu rozsianych po zatoce Kapal Bagan rybacy właśnie zaczęli podciągać swoje sieci. Wschód słonica i otaczający krajobraz zapierają dech w piersiach. W napięciu czekaliśmy na to co dalej się wydarzy. Nagle słyszymy krzyki podekscytowanych rybaków. W tym samym momencie ogromna płetwa pojawiła się zaraz pod nasza małą łódką. Szybko wskoczyliśmy do wody. Jeden, nagle dwa, potem trzy, nagle sześć, siedem olbrzymów kieruje się w stronę sieci. Ich ogromne, ale jakże słodziaśne pyszczki filtrują mętną, krewetkową wodę po czym znikają w otchłań oceanu, by za chwile znów się pojawić po kolejną porcję rybich przysmaków.
Łzy radości wypełniły moją maskę, a dwie godziny w ich towarzystwie odczułam jak kilkanaście minut.
Nie było tu chmary turystów, łodzi motorowych byliśmy tylko my, pięciu przeszczęśliwych nurków otoczonych przez
nadzwyczajne kreacje matki natury tańczące wokół nas w błękicie.
Do tej pory moje bliskie spotkanie z tym majestatycznym stworzeniem przyprawia mnie o szybsze bicie serca i motyle w brzuchu. Nasz szybki wypad na Sumbawę okazał się niezapomnianą przygodą godną polecenia każdemu.
Rekin wielorybi został umieszczony na Czerwonej Liście IUCN jako gatunek zagrożony. W Indonezji jest on w pełni chronionym gatunkiem na podstawie Rozporządzenia Ministerialnego nr 18 z 2013 r. Jednak badania dotyczące rekinów wielorybich w tym rejonie są nadal rzadkością. Brak wiedzy na ich temat uniemożliwia jego odpowiednią ochronę. Na Sumbawie pozarządowa organizacja ochrony morskich gatunków, współpracuje z rybakami i zarządem do spraw turystyki wprowadzając odpowiednie regulacje by chronić a zarazem badać zachowania tych łagodnych olbrzymów.
KILKA ZASAD, KTÓRE NALEŻY PRZESTRZEGAĆ NURKUJĄC
Z REKINAMI WIELORYBIMI:
´ W żadnym wypadku nie dotykaj, nie ścigaj ani nie nękaj
Rekina Wielorybiego.
´ Nie pływaj przed nim ani nie blokuj mu drogi, pozwól mu płynąć normalnie.
´ Nie używaj sprzętu, który mógłby przeszkadzać lub
szkodzić rekinowi wielorybiemu, takiego jak aparat z intensywnym błyskiem, podwodne skutery etc.
´ Nie nurkuj pod rekinem. Naukowcy twierdzą, że Rekiny Wielorybie mają bardzo wrażliwe brzuchy i nie lubą wydychanych przez nas bąbelków.
´ Zachowaj minimalną odległość 3 metrów.
Jeśli jesteś zainteresowany i marzy ci się wyprawa na Sumbawę daj znać na: info@oceanadvocates.com
THE LAST OF PARADISE RAJA AMPAT
Tekst ANNA SOŁODUCHA
INDONEZJA, WYSPIARSKI KRAJ ZAJMUJĄCY ARCHIPELAG 17 TYSIĘCY WYSP, Z KTÓRYCH CO TRZECIA JEST NIEZAMIESZKANA, JEST CORAZ
CZĘŚCIEJ WYBIERANĄ DESTYNACJĄ NURKÓW Z CAŁEGO ŚWIATA. SZACUJE SIĘ, ŻE TO WŁAŚNIE U WYBRZEŻY KRAJU „ODWRÓCONEJ POLSKIEJ FLAGI” ZNAJDUJE SIĘ 15 % RAFY KORALOWEJ NA ŚWIECIE.
Kilka lat temu, będąc na safari nurkowym w PM Komodo stwierdziłam, że znajdują się tu jedne z najpiękniejszych raf jakie widziałam w swoim nurkowym życiu, oraz bardzo różnorodna podwodna fauna. Cóż, to stwierdzenie było aktualne do czasu. Do czasu aż zanurzyłam się w turkusowej wodzie archipelagu Raja Ampat. Ta woda po prostu „tętni życiem”…
WYSPY RAJA AMPAT
Raja Ampat zwana jest także Four Kings – Czterej Królowie, gdyż w skład archipelagu Raja Ampat wchodzą 4 największe wyspy Waigeo, Batanta, Salawati, Misool oraz setki mniejszych wysp. Wyspy leżą w centrum tzw. Coral Triangle, obszarze o największej podwodnej bioróżnorodności na świecie. Położony w północno-wschodniej części kraju, należy do indonezyjskiej części Papui, a czasami nazywany jest także pejzażem morskim z głową ptaka. W przeciwieństwie do wulkanicznej natury więk-
Zdjęcie Piotr Szczodrak
szej części kraju, ponad 600 wysp, które należą do Raja Ampat, jest zbudowanych z wapienia, będącego produktem rozrostu koralowców przez miliony lat. Stworzyły krajobraz złożony ze spektakularnych formacji wapiennych, otaczających błękitne laguny i porośniętych bujnym lasem tropikalnym. „Raja Ampat to miejsce – gdzie żyją wszystkie ryby na świecie”, tak dosyć śmiało o tej destynacji mawiał Max Ammer, poszukiwacz przygód, pionier nurkowania na Raja Ampat. W rejon Papui Zachodniej przybył on w latach 90-tych ubiegłego wieku z Holandii, kierując się swoją pasją poszukiwania zatopionych samolotów z czasów II wojny światowej. Po spędzeniu długiego czasu w Raja Ampat Max zakochał się w tutejszej przyrodzie, ludziach i nurkowaniu, co poskutkowało rozpoczęciem szeregu inicjatyw w celu wspierania lokalnych społeczności papuaskich i propagowania nurkowania wśród zagranicznych gości. Następnie zaczęły powstawać resorty na wyspach i zaczęto budować łodzie typu liveabord, aby zachęcić nurków do odwiedzenia tego obszaru. Eksplora-
torzy docenili również ważność tego obszaru pod względem ochrony morskich skarbów i razem z lokalną społecznością oraz agencjami, które zajmują się ochroną środowiska, stworzyli sieć Morskich Obszarów Chronionych. Utworzenie Parku Morskiego finansowane jest przez opłaty dla odwiedzających ten region. Warto zauważyć, że od 2002 roku – archipelag znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO!
Historia tych miejsc nie jest zapisana słowami, ale legendami żyjących tu ludzi. Tradycja, kultura i powszechne zwyczaje tworzą prawdziwe dziedzictwo historyczne tego regionu. Ludzie zamieszkują te ziemie od około 42 tys. lat, kiedy Papua
Zdjęcie Anna Sołoducha
Zdjęcie Anna Sołoducha
Zachodnia była częścią starożytnego kontynentu Sahul. Ponad sto lat temu, brytyjski przyrodnik i odkrywca Alfred Russel Wallace, przybywszy na te odległe wyspy ustalił istnienie przecinającej je, niewidzialnej linii. Oficjalnie nazwana „Linią Walleca’a”, oddziela Bali od Lombok, przebiegając przez cieśninę Lombok
– najgłębszy rów morski regionu. Wyspy na zachód od linii mają tropikalny klimat południowo-wschodniej Azji, a te na wschód przypominają bardziej suchą Australię. Papua Zachodnia pomimo, że należy do Indonezji, to kulturowo, etnograficznie i przyrodniczo – ma zdecydowanie bliżej do wybrzeży Australii
NIEZWYKŁA
RÓŻNORODNOŚĆ RAJA AMPAT
W rejonie wysp Raja Ampat możemy spotkać 1223 gatunki ryb, w tym 25 endemicznych gatunków ryb, 600 gatunków korali twardych (10 razy więcej niż na całych Karaibach), 75 % wszystkich znanych gatunków korali, 57 gatunków Mantis Shrimp, 13 gatunków morskich ssaków, 5 gatunków zagrożonych żółwi morskich. Podczas safari nurkowego możemy spenetrować różne części archipelagu – północną przy wyspie Wayag, centralną przy wyspie Waigeo czy południową – ze słynną wyspą Misool. Nasza nurkowa eksploracja rozpoczęła się w momencie, gdy „zostawiłam” za plecami przystań portową w Sorong i wypłynęliśmy na otwarte morze… Jeśli planujecie wyprawę na Raja Ampat – musicie dostać się do Sorong, bo właśnie z tego miasta wypływają łodzie na Raja Ampat.
Na horyzoncie zaczynam dostrzegać iskrzącą się, błękitną wodę, a następnie pełny kształt zalesionych wzgórz wysp Cie-
Zdjęcia na stronie
Anna Sołoducha
śniny Dampier. Te wzgórza znajdują się na Waigeo, największej z „Four Kings”. Tutaj znajdują się jedne z najbardziej znanych miejsc nurkowych archipelagu. Nazwa cieśniny pochodzi od nazwiska brytyjskiego nawigatora, eksploratora, pirata (!), historyka przyrody i pisarza – Williama Dampiera. Był on pierwszym Anglikiem, który odkrył tereny dzisiejszej Australii i opłynął świat aż trzy razy! Wpływ jego osoby i badań miał szeroki zasięg w ówczesnym świecie. James Cook i David Nelson bazowali na jego badaniach dotyczących prądów morskich oraz siły i kierunku wiatru. Alfred Wallece i Charles Darwin natomiast, szeroko odnosili się do jego analiz zjawisk historii naturalnej, które odkrył i zapisał w swojej książce „A New Voyage Round the World”. Dampier miał również przypadkowy, acz głęboki wpływ na rozwój światowej literatury. Jego relacja z uratowania statku byłego członka załogi Aleksandra Selkirka, zainspirowała do powstania powieści o Robinsonie Crusoe. Dampier wymieniony jest także z imienia w „Podróżach Guliwera”, a także cytowany ponad 80 razy w Oxford English Disctionary jako pierwsza osoba, która użyła słów takich jak grill, awokado i chipsy w pisanym języku angielskim. Tyle o sławie tego miejsca, jednak najważniejsze były dla nas nurkowania! Mamy tu całą gamę kapitalnych miejsc nurkowych: Mioskan, wyspa Kri, Manta Sandy, Penemu Lagoon, Melisa’s Gardens, Sardine Reef, Blue Magic,The Passage… Zaczynamy nurkowanie!
W rejonie wysp Raja Ampat możemy spotkać 1223 gatunki ryb, ... 600 gatunków korali twardych (...), 75 % wszystkich znanych gatunków korali, 57 gatunków Mantis Shrimp, 13 gatunków morskich ssaków, 5 gatunków zagrożonych żółwi morskich.
Kiedy zbudzisz się o poranku w Cieśninie Dampier, Twoim oczom ukaże się mała wyspa, która wydaje się unosić w powietrzu – jest jakby zawieszona między płaskim, spokojnym morzem a mglistym świtem. WYSPA MIOSKAN z niezwykłą chmurą nietoperzy nad piękną, białą, piaszczystą plażą, otoczona rafą brzegową. Szkółki żółtych snapperów pływające wokół miękkich koralowców i gąbek z pewnością przyciągną Waszą uwagę jako pierwsze. To taka trochę „podstawowa” atrakcja Raja Ampat – spotkacie je prawie na każdym nurkowaniu ! Płynąc wzdłuż rafy z prądem, po prostu wpada się w tzw. „zupę rybną” – one są wszędzie ;) Gdy prąd szaleje fizyliery, surgeons fish, rabbitfish trzymają się blisko rafy. Szczyt rafy jest wspaniały – kolory są zdumiewające, ilość ryb zaskakuje. Koralowce w pastelowych kolorach są domem dla grabików. Co ważne! Niech Waszych oczu nie ominą największe muszle na świecie ;) Ta wielka skorupa to potwór. Olbrzymi. Nie bez powodu nazywają go „olbrzymim małżem”. Gigantyczny małż, zwany także gigantyczną tridacne (Tridacna gigas od swojej naukowej nazwy), to gigantyczny skorupiak, który może mierzyć do 1,5 m długości i przekraczać 200 kg. Co ciekawe i zaskakujące – można go jeść – miąższ muszli jest jadalny, ale jest to zabronione. Jego żółto-brązowy miąższ sprawia wrażenie, że pulsuje, wylewając się na skorupę dużymi, mięsistymi, purpurowymi
Zdjęcia na stronie Anna Sołoducha
To nieokiełznane koralowe królestwo. Umocnione planktonem, który dla bujności tego ekosystemu ma kluczowe znaczenie, z wodami często mrocznymi, wzburzonymi przez prądy tak silne, że ma się wrażenie, że znaleźliśmy się w pralce ;)
wargami. Gatunek jest zagrożony i oczywiście chroniony. Ale Mioskan to dopiero przedsmak wszystkich cudów jakie czekają na każdego nurka w Archipelagu Raja Ampat. Mamy tu do czynienia nie tylko z rafami z wakacyjnych plakatów, obmywanymi przez jasne, łagodne fale. To nieokiełznane koralowe królestwo. Umocnione planktonem, który dla bujności tego ekosystemu ma kluczowe znaczenie, z wodami często mrocznymi, wzburzonymi przez prądy tak silne, że ma się wrażenie, że znaleźliśmy się w pralce ;) Gdy przepływamy nad krawędzią rafy przy skalistej wysepce koło WYSPY KRI, morze zmienia barwę z radosnego błękitu na mroczną zieleń. Purpurowe pola kora-
lowców skórzastych marszczą się niczym groźne podmuchy wiatru. Docierając pod osłonę urwiska, wpływamy do ogrodu pomarańczowych, czerwonych i żółtych gorgonii otoczonych żywopłotem z koralowców ośmiopromiennych. Gorgonie unoszą się nad skrajem rwącego nurtu, podczas gdy grupa płaskich Batfish’ów wielkości talerza patroluje obrzeża tego koralowcowego ogrodu. Setki sweetlips’ów „wiszących” nad piaszczystym dnem na ok 36 m, olbrzymie szkoły jacksów wirujące w górę i w dół tworząc tornado, przypominając trąbę powietrzną, surgeons, fizyliery (one są zawsze i wszędzie), snappery, niebieskie travally, stalowoszare barrakudy chevron trzymające się
Zdjęcia na stronie
Piotr Szczodrak
bardzo blisko nurków… co jakiś czas widujemy także nieduże rekiny czarnopłetwe przeszywające morską toń… BLUE MAGIC to podwodny grzbiet, stale omiatany silnym prądem i rojący się od ławic ryb… pisałam o tym przed chwilą? Nie, to po prostu kolejne – nazwijmy je „standardowe” nurkowisko na Raja Ampat, ponownie w cieśninie Dampier i ponownie pod hasłem „must see”! Miejsce zawdzięcza swą nazwę doskonałej widoczności i czystej, błękitnej wodzie w porównaniu do innych miejsc, równie bogatych w składniki odżywcze. I oczywiście jest to miejsce absolutnie magiczne. Spodziewajcie się travally, surgeons fish, fizylierów, pięknych triggerfishów oraz ryb pompano, a także niespotykane „cytrynowe” barrakudy z żółtymi ogonami, zawieszone nieruchomo w prądzie, z dala od kłębowiska ryb. Większość łodzi typu livaboard zbudowanych jest jako „Phinisi”, co oznacza tradycyjny indonezyjski dwumasztowy
żaglowiec. Najczęściej zbudowany z „iron wood” oraz drzewa tekowego prezentuje się niezwykle zacnie, szczególnie gdy rozłożone są żagle. Takim żaglowcem przemierzamy wody Pacyfiku, kierując się… na Południe!
MISOOL, wyspa znajdująca się w południowej części archipelagu, została odkryta dla nurków stosunkowo niedawno, gdy pojedyncze łodzie safari zatrzymywały się tu w drodze z Raja Ampat na Komodo. Zachwytom nie było końca! Badania przeprowadzone na lokalnych rafach potwierdziły, że znajduje się tu największa kondensacja koralowców na świecie! Teraz można zobaczyć te cuda podwodnego świata na własne oczy! Misool znana jest również z oszałamiających lasów namorzyn, na których korzeniach znajdują się… miękkie koralowce! Lasy namorzynowe są siedliskiem krytycznym, działają jako obrona przed falami i trudnymi warunkami pogodowymi, wiążą gle-
Zdjęcie Piotr Szczodrak
Zdjęcie Anna Sołoducha
Zdjęcie Piotr Szczodrak
bę, aby zapobiec erozji, odfiltrowują muł i osady, które mogłyby zaszkodzić rafom koralowym i dostarczają źródło białka społecznościom w postaci krabów namorzynowych. Ponadto, wiele zwierząt wykorzystuje namorzyny, które służą jako wylęgarnie młodych ryb i miejsca noclegowe dla nietoperzy owocożernych.
Misool jest jednym z ostatnich bastionów naszego nietkniętego świata przyrody. Wielu nurków, którzy odwiedzają ten obszar może nie wiedzieć, że w 2005 roku obszar ten był domem dla kilku aktywnych obozowisk poławiania płetw rekinów, a ekosystem był skazany na upadek na skutek nieuregulowanych, niszczycielskich połowów. Misool Eco-resort wraz z lokalnymi społecznościami ustanowił strefę zakazu połowów. To znacznie pomogło zwiększyć populację ryb. Finalnie, resort zbudowany jest na miejscu starego obozu odławiania płetw rekinów. Całe szczęście – od kilkunastu lat, jest obecnie jednym z największych sukcesów w dziedzinie ochrony przyrody w świecie nurkowania. Misool Foundation natomiast jest zarejestrowaną indonezyjską fundacją charytatywną i non-profit. Jej misją jest ochrona przyszłości najbardziej zróżnicowanych biologicznie środowisk morskich na ziemi poprzez umożliwienie lokalnym społecznościom odzyskania ich tradycyjnej własności raf. Według mnie – plan realizowany jest bez zarzutu bo życie pod wodą – ponownie zachwyca (pod warunkiem, że jest dobra wizura). Częstymi widokami są tu duże ławice fizylierów, lucjanowate, pokolcowate, barakudy, duże wargacze napoleońskie, trevallie, rekiny białopłetwe i szare rekiny rafo-
Zdjęcie Anna Sołoducha
Zdjęcie Piotr Szczodrak
Zdjęcie Piotr Szczodrak
we. Można tu również spotkać rekiny Wobbegong, a koralowce zapierają dech w piersiach. Jest to rewelacyjne miejsce dla fotografów podwodnych, bowiem świat makro i natężenie critters, czyli mikroskopijnych stworzeń przyprawia o zawrót głowy… Od września do grudnia na całym obszarze, zwłaszcza w Misool, można zobaczyć duże skupiska maleńkich sardeli. To z kolei przyciąga drapieżniki, takie jak mobule, które można zobaczyć polujące w grupach. Jest to prawdziwy, podwodny spektakl!
NAJPIĘKNIEJSZE PODRÓŻE NURKOWE
Podczas 10-dniowego rejsu mieliśmy zaplanowanych kilka dodatkowych atrakcji. Jedną z nich, podczas pobytu na Misoolu był snorkeling z młodymi rekinami „black tips” w lagunie. To było absolutnie urocze! Dzięki wspomnianej wcześniej fundacji i działaniom, które zakończyły połowy rekinów, populacja tych drapieżników wspaniale się odradza pod kontrolą biologów i oceanografów.
c.d.n.
anna@activtour.pl, www.activtour.pl
SPEŁNIMY TWOJE NURKOWE MARZENIA
Zdjęcia Piotr Szczodrak
Zdjęcie Anna Sołoducha
MENJANGAN Z WIZYTĄ NA WYSPIE
Często zdarza nam się dotrzeć w jakieś niesamowite miejsce. Potem jednak stwierdzamy, że powinniśmy udać się gdzie indziej, więc pozostawiamy bezpieczną przystań i wyruszamy tam, gdzie będziemy mogli lepiej poznać siebie.
John Francis
Do Pemuteran, leżącego na zachodzie Bali, prowadzi kręta, wąska droga, która wiedzie przez góry, przecina rzeki, malownicze miasteczka i liczne wodospady, ukryte w deszczowym lesie, których nie widać z drogi, ale nasz kierowca i drogowskazy zapewniają nas, że tam są. Szczyty wzniesień porośnięte gęstym, zielonym lasem spowijają chmury, które jak ciężki biały welon opadają ku dolinom. Widok jest urzekający, a trasa niezwykle urokliwa i malownicza.
Na miejsce docieramy późnym popołudniem. Droga z Denpasar do Pemuteran zajmuje nam prawie cztery godziny. Zatrzymujemy się w jednej z dziewięciu kameralnych willi usytuowanych w pięknym ogrodzie tuż przy plaży. Otwieram drzwi do naszego domku, wyspa wdziera się do środka, zapach oceanu i piasku rozgrzanego w słońcu, wypełnia jego wnętrze. Rownież odgłosy natury, cała masa różnych dzwięków odbija się echem od drewnianych ścian. To tętniący życiem deszczowy
Tekst SYLWIA KOSMALSKA-JURIEWICZ Zdjęcia ADRIAN JURIEWICZ
las mieszczący się tuż za naszymi domkami daje znać o sobie i przypomina o swoim istnieniu. Ze względu na daleką lokalizację zatoka Pemuteran zachowała swój dziewiczy klimat i niepowtarzalną różnorodność biologiczną. Zadziwiające jest to, że w tym rejonie Bali nie występują fale, a prądy morskie są znikome. Następnego dnia rano wstaję przed świtem. Budzą mnie odgłosy gekonów i ptaków długo przed tym zanim jeszcze zadzwonił budzik. Zaparzam filiżankę pysznej kawy, otwieram
Zanurzamy się powoli w tym niezwykłym świecie delektując się jego delikatnym pięknem. Rafy oraz ich mieszkańcy są tu bezpieczni ponieważ obowiązuje w tym rejonie całkowity zakaz połowów, co sprawia, że jest to prawdziwy raj dla zwierząt, które zamieszkują te wody.
drzwi domku na oścież i siadam nad brzegiem oceanu. Patrzę na spokojną, aksamitną wodę, kolorowe łódki rybaków zacumowane tuż przy plaży, białą czaplę brodzącą w oceanie, tropikalne pomarańczowe kwiaty, którymi gęsto pokryta jest plaża i niebo pomalowane pastelami w kolorze różu i amarantu.
Po śniadaniu w indonezyjskim stylu płyniemy na wyspę Menjangan, która jest częścią Parku Narodowego Bali Barat i należy do obszaru chronionego. To dla tej wyspy, jej nietypowych mieszkańców oraz fantastycznych nurkowań, odwiedziliśmy zachodnią część Bali. Kapitan odcumowuje łódź i nieśpiesznie odpływamy od brzegu. Im bardziej oddalamy się od wyspy tym piękniejszy widok zostawiamy za sobą. Z perspektywy wody wszystko wyglada inaczej, wioska, w której mieszkamy znika w ramionach zieleni, która ją otacza. Po chwili widać już tylko pasmo plaży z ciemnym powulkanicznym piaskiem i góry porośnięte gęstym, zielonym lasem.
Płyniemy wzdłuż wiecznie zielonego lasu namorzynowego, który wyrasta z oceanu. Rośliny przystosowały się do życia w wodzie o wysokim zasoleniu i stworzyły dom dla licznych gatunków stworzeń morskich. Mangrowce pełnią funkcję strażników ekosystemu przybrzeżnego i są niestety gatunkiem zagrożonym, głównie z przyczyn działalności człowieka.
Po czterdziestu minutach płynięcia speedboat dopływamy do wybrzeży wyspy Menjangan. Otaczają ją piękne dziewicze
plaże z białym, koralowym piaskiem. Swoją nazwę wyspa zawdzięcza lokalnym mieszkańcom, „Menjangan” po indonezyjsku oznacza „jeleń”. To miejscowa społeczność w okresie wiosennym zaobserwowała stada jeleni, które płynęły na wyspę, pokonując przy tym znaczne odległości. Widok tych pięknych stworzeń spacerujących po plaży, zażywających kąpieli w oceanie jest absolutnie zaskakujący i niewiarygodny. Kapitan cumuje łódź u wybrzeży wyspy, spoglądam w dół, przejrzystość wody i ilość morskich stworzeń pływających tuż przy brzegu jest zdumiewająca. Morze jest bardzo spokojne, przyjemny, ciepły wiatr delikatnie marszczy jego powierzchnię. Zakładamy sprzęt do nurkowania i wskakujemy do wody przejrzystej jak kryształ. Powoli zanurzamy się w pulsującym życiem Oceanie, temperatura wody wynosi trzydzieści stopni, a widoczność przekracza czterdzieści pięć metrów. Nurkujemy przy stromo opadającej w dół ścianie, porośniętej zarówno twardymi jak i miękkimi koralowcami. Zanurzamy się powoli w tym niezwykłym świecie, delektując się jego delikatnym pięknem. Rafy oraz ich mieszkańcy są tu bezpieczni ponieważ obowiązuje w tym rejonie całkowity zakaz połowów, co sprawia, że jest to prawdziwy raj dla zwierząt, które zamieszkują te wody. Płyniemy powoli, podziwiając niezwykłe kształty, kolory i gatunki morskich stworzeń, rekiny, orlenie, barakudy, tuńczyki i mobule, pojawiają się i znikają w granatowej otchłani uwiecznione na karcie aparatu fotograficznego. Żółw morski powoli pochłania meduzę, która jak poszarpany, biały welon bezwładnie unosi się w wodzie, małe anemony zawzięcie bronią swojego ukwiału, a prawie niewidoczne krewetki czyszczą pysk mureny, której gigantyczna głowa wystaje z niewielkiej szczeliny w skale. Znam te stworzenia, widziałam je już tak wiele razy, że nie jestem w stanie ich zliczyć, a jednak za każdym razem ich obecność sprawia, że moje tętno przyśpiesza, a moje ciało zalewa fala zachwytu. Czas pod powierzchnią wody płynie nieubłaganie szybko, mój komputer wskazuje, że nurkujemy
już ponad godzinę. Przewodnik wypuszcza bojkę sygnalizacyjną, zaczynamy się powoli wynurzać.
Po nurkowaniu odpoczywamy na wyspie Menjangan, prowadzi do niej długi, drewniany pomost, przy którym kapitan cumuje łódź. Przechodzimy przez kamienną, starannie rzeźbioną bramę, która otwiera się na coś w rodzaju patio. Po prawej stronie widzimy tradycyjną świątynię ukrytą wśród zieleni, wykonaną z powulkanicznego, ciemnego kamienia, ozdobioną muszlami i połamanymi koralowcami, wyrzuconymi przez ocean na brzeg. Dwa kamienne, znacznych rozmiarów posągi
pilnują wejścia do świątyni, zanurzone w kwiatach, wabią kolorowe motyle. Każdego dnia lokalna społeczność składa w świątyni dary w postaci owoców, kwiatów, ryżu, a na końcu zapalają kadzidła i proszą o pomyślność dla siebie i swoich bliskich.
Na patio jest kilka pagód, które przypominają małe drewniane altany, do każdej z nich prowadzi wąska, betonowa ścieżka, siadamy w jednej z nich i jemy lunch. Pyszny, prosty posiłek składający się z tofu, smażonych grzybów, ryżu i warzyw. Z Pagody rozpościera się przepiękny widok, z jednej strony na Ocean, a z drugiej na las i polanę, po której spacerują jelenie. Żywią się roślinami, a roślinność w Indonezji o tej porze roku jest bardzo soczysta i bujna, ponieważ pora deszczowa trwa w najlepsze. Jelenie spędzają dni na jedzeniu, spacerach po plaży, odpoczynku, albo zażywają morskich kąpieli, pływają w oceanie nie zważając na ludzi, którzy ich obserwują.
Po lunchu opuszczamy wyspę i płyniemy na kolejne nurkowanie, bardzo podobne do tego, które jest już za nami. Tym razem również nurkujemy przy ścianie, stromo opadającej w dół. Widoczność jest trochę gorsza, ale ilość podwodnego życia oszałamia. Nurkujemy pośród zadziwiającej ilości małych ryb, które pojawiają się i znikają w koronach twardych korali. Trzy, znacznych rozmiarów, rekiny black tip płyną równolegle z nami, towarzyszą nam przez chwilę i znikają w głębinach oceanu. Szkaradnica, jedno z najbardziej jadowitych stworzeń morskich, intrygująca, niezwykle trudna do wypatrzenia ryba, dzięki swojemu kamuflażowi imitującemu otoczenie, bacznie wypatruje ofiary. Frogfish porusza się po piasku na swoich małych „łapkach”, nadymając przy tym usta, co jakiś czas wystawia
wabik, który znajduje się na czubku głowy, przypomina robaka zaczepionego na wędkę, w ten sposób wabi, zanęca potencjalną ofiarę...
Po nurkowaniu wracamy do Pemutran, płyniemy w strugach deszczu, który naciera na nas z każdej strony. W tym roku na Bali pora deszczowa znacznie bardziej obfituje w opady w porównaniu do poprzednich lat, które spędzaliśmy w Indonezji. Dobijamy do brzegu przemoczeni do suchej nitki, ale szczęśliwi, że ocean pokazał nam swoje piękno, a wyspa Menjangan oczarowała nas swoim niepowtarzalnym klimatem i wyjątkowymi mieszkańcami.
Późnym popołudniem, kiedy deszcz przestał padać, a rybacy szykowali swoje sieci i łodzie na wieczorny połów, ubraliśmy się w sprzęt do nurkowania i weszliśmy do oceanu z plaży. Powoli zanurzyliśmy się pod powierzchnię aksamitnej wody, która zamknęła się nad nami jak niewidzialny kokon. Tym razem szukamy małych, a czasami milimetrowych stworzeń. Unosimy się nad dnem, płyniemy powoli tak, aby go nie zmącić. Piasek jest ciemny, a w nim szukamy maleńkich istot, tak bardzo podobnych do tych, które z takim entuzjazmem odkrywaliśmy w Cieśninie Lembech na północy Sulawesi. Po chwili dostrzegamy dwa niebiesko-białe ślimaki nagoskrzelne, a tuż obok nich rybę przypominająca liść, kołysze się bezwładnie na wodzie poruszana pływami. Gromadka małych sumików przeczesuje piasek w poszukiwaniu pożywienia, a my płyniemy nad nimi bacznie obserwując ten proces. Jest tak spokojnie i cicho, tylko my, ocean i miliony stworzeń, które w nim mieszkają, nie ma tu miejsca na galopujące myśli czy inne ludzkie sprawy, które zaprzątają nasze umysły. Trudno nam się rozstać z tym przepięknym podwodnym światem... Zamykam oczy i staram się zapamiętać każdy szczegół, każdą chwilę, którą tu spędziłam w tej spokojnej, podwodnej krainie.
W MARSA ALAM
MOŻESZ WSZYSTKO...
ZOBACZYĆ POD WODĄ
Tekst KRZYSZTOF G. BRUDKOWSKI Zdjęcia KRZYSZTOF G. BRUDKOWSKI, DAMIAN BRUDKOWSKI
NURKOWANIE PRZYCIĄGA
JAK MAGNES. TYM RAZEM
W LISTOPADZIE POSTANOWILIŚMY
WRÓCIĆ W REJON EGIPSKIEGO
MARSA ALAM, KTÓRY
NA PRZESTRZENI LAT Z MAŁEJ
RYBACKIEJ WIOSKI PRZEMIENIŁ SIĘ
W JEDEN Z NAJPOPULARNIEJSZYCH
REGIONÓW, ODWIEDZANYCH
ZARÓWNO PRZEZ ZWYKŁYCH
TURYSTÓW, JAK I PRZEZ NURKÓW.
Po wcześniejszych wizytach w rejonie północnego (bliżej El Quseir) i południowego (do granic Wadi el Gemal National Park) Marsa Alam postanowiliśmy bazę wypadkową ulokować bliżej rafy Elpfistone, aby zrobić jednodniowy wypad na nurkowanie z rekinami. Sezon na Whitetip Shark trwa tu od października do grudnia, więc nie mogliśmy takiej okazji przegapić. Tym razem wybraliśmy hotel Aurora Bay ze względu na zatokę, chwaloną za obfitość i różnorodność życia morskiego oraz łatwą dostępność rafy, rozciągającej się wzdłuż obu ramion zatoki (północnego i południowego). W najbliższej okolicy hotelu działają dwie znane bazy nurkowe Ducks Diving Superior (https://ducks-superior.com/) oraz Beach Safari Marsa Blue (https://beachsafari.marsablue.pl/) . My skorzystaliśmy z usług Ducks-ów z sentymentu, bowiem część z nas swoje pierwsze intra nurkowe robiła z Piotrem, który pracował jakiś czas temu w tej bazie.
Check dive rozpoczynamy na tzw. house reef, po północnej stronie ZATOKI GEBEL EL ROSAS (to prawidłowa nazwa zatoki, popularnie zwanej zatoką przy hotelu Aurora Bay Resort). Z bazy trzeba przejść krótki odcinek pieszo (sprzęt jest podwożony), aby po chwili znaleźć się niedaleko wąskiego wejścia obok niewielkiego pomostu, przy którym cumują zodiaki. Wejście jest piaszczyste. Magiczny świat pod wodą oszałamia nas ilością życia, jakie spotykamy już na pierwszym nurkowaniu, które rozpoczyna się płytko, aby potem określonym zejściem wzdłuż nachylenia dna dojść do limitów lub do ustalonej głębokości. Udaje nam się zobaczyć, przy doskonałej widoczności, płaszczki niebiesko-kropkie, błazenki, młode barakudy, skrzydlice, murenę, papugoryby, puffer, trigger i boxfish'e, żółwia zielonego, gromadę makreli pływających z charakterystycznie otwartym pyskiem, a do tego masę drobnicy rafowej. Rafa jest w dobrym stanie (klika dni później popłynę z rurką wzdłuż niej, aż do otwartego morza), odnotowujemy obecność zarówno korali miękkich jak i twardych. Po tej stronie zatoki ściana rafy schodzi w dół do około 40–50 metrów, największą głębokość osiągając w pobliżu otwartego morza.
Kończymy to nurkowanie z „bananami” na twarzach, szczęśliwi i podekscytowani.
Prawie przed samym „końcem” północnego ramienia zatoki można podziwiać fantastyczne ogrody koralowe, a jeszcze dalej miejsce licznych kolonii błazenków (anemone city). Jednak, aby tam dotrzeć w celach nurkowych, niezbędny jest zodiak. Można w tych miejscach zaczynać nurkowanie i kończyć odpowiednio bliżej wejścia z plaży na house reef, albo będąc podjętym
przez załogę łodzi. Tak właśnie odbyliśmy drugie nurkowanie, nieco później tego dnia, zaczynając od coral garden i kończąc w miejscu wejścia na pierwsze nurkowanie. Jakież było nasze zdziwienie, gdy po zanurzeniu okazało się, że przejrzystość wody wyraźnie zmieniła się na gorszą. Nurkując i snorklując jeszcze klika razy po obu stronach zatoki doszliśmy do wniosku, że przypływy i odpływy, a do tego pojawiający się wówczas lekki prąd, powodują zmiany widoczności, do tego stopnia, że warunki pod wodą zmieniają się jak w kalejdoskopie (przynajmniej tak było podczas naszego pobytu od 5 do 12 istopada 2022 r.).
Rafa znajduje się także przy południowej stronie zatoki i jest ona licznie odwiedzana przez uprawiających snorkeling gości hotelu Aurora Bay Resort. Nawet bez naszego ciężkiego sprzętu, pływając w ABC, poza standardowymi mieszkańcami rafy, oglądaliśmy tu codziennie kilka ryb krokodyli, płaszczki niebiesko-kropkie, żółwie zielone, papugoryby, a przede wszystkim dwa niewielkie orlenie (Spotted eagle ray), które upodobały sobie środkową, piaszczystą część zatoki. Nurkowie mogą wpłynąć do znajdujących się po tej stronie niewielkich, płytko położonych jaskiń, których częstymi gośćmi były duże, stojące dostojnie, w zacienionych przestrzeniach, plataksy okrągłopłetwe (orbicular batfish). Spotykamy też jeszcze w trakcie tego nurkowania murenę, błazenki i leżącą nieruchomo, dużą rybę krokodyl, ale nie spotykamy tym razem żadnego żółwia, które często są widywane po stronie południowej zatoki.
Na kolejne nurkowania wybieramy się dużo dalej, zachęceni przez przewodnika możliwością spotkania młodych szarych rekinów rafowych i dugonga przybrzeżnego. To wymaga płynięcia zodiakiem w kierunku ZATOKI ABU DABBAB, często na użytek turystów zwanej domem żółwia. Jednak pomimo dość długiego poszukiwania nie udaje nam się zlokalizować w toni tego dużego i spokojnego wodnego ssaka, który wypływa na powierzchnię tylko po to, aby zaczerpnąć powietrza. Płyniemy więc dalej do miejsca zwanego Abu Dabbab V, na którym, według obietnic przewodnika, mamy 100% szans na spotkanie młodych rekinów. Trochę bez wiary w te zapewnienia, klasycznym przewrotem do tyłu, wpadamy do wody. Po chwili płyniemy obok bloków koralowców, by przy samym dnie dostrzec pierwszego młodego rekina. Szary rekin rafowy (ang. Gray Reef Shark) największą aktywność przejawia w nocy, a dzień spędza w grupach, więc mogliśmy liczyć na spotkanie większej ilości osobników. Tak też się dzieje, bo w trakcie nurkowania dostrzegamy kilka następnych, płochliwie umykających sztuk tych drapieżników. Przebywają w niewielkich jaskiniach, albo leżą na dnie i odpływają, gdy ktoś z nas zbliżył się zbyt blisko. Mamy wielkie szczęście, że udaje nam się podziwiać ten gatunek rekina wymieniany jako zagrożony na Czerwonej Liście UCN.
Drugie nurkowanie robimy w drodze powrotnej, w okolicy ZATOKI MARSA SHAGRA, po jej północnej stronie. Tym razem nie notujemy jakichś spektakularnych spotkań, co nie znaczy, że trafiamy tylko na pospolite gatunki ryb czerwono-morskich. W zagłębieniach rafy oglądamy stojące nieruchomo ryby hajdukowate, mijają nas gromady lucjanów, podglądamy błazenki, trafiamy na murenę, płaszczki oraz dużego, odpoczywającego na półce rafy żółwia, otoczonego przez chmarę rafowej drobnicy. To jeden z widoków, jakie zapamiętam na długo po tym nurkowaniu.
Szary rekin rafowy największą aktywność przejawia w nocy, a dzień spędza w grupach, więc mogliśmy liczyć na spotkanie większej ilości osobników. Tak też się dzieje, bo w trakcie nurkowania dostrzegamy kilka następnych, płochliwie umykających sztuk tych drapieżników.
W kolejnym dniu dzielimy się na dwie grupy. Nurkowie z OWD udają się do domu delfinów („Sha’ab Samadai”), a ja wraz z Damianem płyniemy na rafę Elphistone („Sha’ab Abu Hamra”), jedno z najsłynniejszych miejsc nurkowych w Marsa Alam. Wstajemy wcześnie rano, bo spod hotelu ruszamy o 5.20, aby bus mógł pozbierać innych nurków z okolicznych resortów. Przemieszczamy się do bazy centrum nurkowego Viva Sub przy hotelu Blend Elphistone Resort, który znajduje się około 5 km w prostej linii od rafy. Sternik nie ma dla nas litości, silnik o mocy 250 KM wyrzuca na falach naszą łódź tak, że każde uderzenie fali o dno łodzi zdaje się być zderzeniem z betonową przeszkodą, bryzgi drobinek wody kłują w policzki, a wiatr owiewa z szaloną prędkością, wszystko po to, aby jak najwcześniej zjawić się na miejscu.
RAFA ELPHISTONE przypomina mi kształtem statek, inni twierdzą, że jest podobna do cygara wskazującego północny-zachód i południowy-wschód, leżącego równolegle do wybrzeża. Angielska nazwa rafy została nadana przez brytyjskiego kapitana Roberta Moresby'ego, który mapował Morze Czerwo-
ne na cześć lorda George’a Elphinstona, szkockiego żołnierza i polityka, administratora kolonialnego w Madrasie i Bombaju.
Ta formacja to typowy samotny blok pozbawiony sąsiedztwa innych raf, dzięki czemu całe okoliczne życie morskie koncentruje się w tym miejscu, bogaty zwłaszcza w okazy średniej wielkości (tzn. wielkości dłoni i większe).
Jako pierwsze wykonujemy nurkowanie głębokie od zachodniej ściany z północy na południe, licząc na spotkanie z czyhającym w głębinach z rekinem młotem (ang. Hammerhead), chociaż jest już dawno po sezonie na te drapieżniki, które są tu najczęściej spotykane od maja do sierpnia. Opadamy powoli w okolice 40 m, wzdłuż pionowych ścian pełnych szczelin i wgłębień pwokrytych miękkimi i twardymi koralami. W oddali majaczy jakiś podłużny cień (rekin?), albo tylko nam się tak wydaje. Dno jest prawie niewidoczne. Płyniemy w lekkim prądzie w stronę południową, mając rafę po prawej, a głęboki błękit morza po lewej ręce. Dostrzegamy mnóstwo podwodnego życia, ale brakuje tych szczególnych emocji wywoływanych przez bliskie spotkania z drapieżnikami. Pod koniec nurkowania przewodnik strzela bojkę, żeby obsługa naszej łodzi wiedziała, że jesteśmy niemalże gotowi do wyjścia z wody. Rozglądamy się, czekamy, ale otacza nas tylko błękit wody.
Po wymaganej przerwie kolejne nurkowanie będziemy wykonywać dalej w kierunku północnego plateau rafy. Wszyscy jednocześnie przewrotem wpadamy między fale i podążamy w głąb wielkiego błękitu za naszym przewodnikiem. Otacza nas tylko bezkresne morze, przenikają refleksy światła słonecznego, towarzyszą dźwięki wdechu i wydechu, a poza tym cisza. Czysta magia nurkowania. Płyniemy i po chwili gdzieś na krawędzi pola widzenia, ponad nami, dostrzegamy pierwszego żarłacza białopłetwego (Carcharhinus longimanus) w otoczeniu tzw. ryb pilotów (przynawek retman). Chyba każdy przeżywa ekscytację przy takich spotkaniach, ale podzielić się wrażeniami będziemy mogli dopiero na powierzchni. Podążamy za przewodnikiem w kierunku tego drapieżnika, ale po szybkim nawrocie rekin znika nam z oczu. Kilka machnięć płetw i dostrzegamy sylwetki nurków z innych łodzi, a niedaleko od nich kolejnego, a może tego samego rekina. Aparaty, lampy, kamery nasze i innych nurków wycelowane są wprost na niego, ale nie robi to na rekinie żadnego wrażenia. Tym razem płynie wolno, z szeroko rozłożonymi płetwami piersiowymi, więc mamy czas na podziwianie jego sylwetki, szarawego odcienia skóry i białych zakończeń płetw. Takich spotkań odnotowujemy na tym nurkowaniu jeszcze kilka, a w pewnym momencie ob-
serwujemy nawet dwa rekiny kołujące wokół siebie i zupełnie niezainteresowane naszymi pokracznymi przecież sylwetkami. Kończymy nurkowanie szczęśliwi, wisząc na przystanku bezpieczeństwa i obserwując pływające w pobliżu żarłacze. Po wyjściu z wody, już na zodiaku, wybucha wielki entuzjazm.
Z kronikarskiego obowiązku muszę odnotować, że ekipa, która wybrała się na Sha’ab Samadai widziała delfiny, ale z dość daleka, zaś jedyną przygodą, jaka ich spotkała, był „korek” w przesmykach rafowych spowodowany wpłynięciem do takiego przesmyku dwóch grup nurków z przeciwległych kierunków. Egipscy przewodnicy potrafią poradzić sobie jednak także i w takich sytuacjach.
Wszyscy mamy dość pływania speedboat-ami, więc postanawiamy kolejne nurkowania zrobić na rafie domowej, w ZATOCE GEBEL EL ROSAS. Zaczynamy od poszukiwania w środkowej części zatoki dwóch niewielkich orleni, które
regularnie widujemy przy snorkelingu, ale niestety nie udaje nam się ich znaleźć. Eksplorujemy południową część zatoki, wpływając do niewielkich jaskiń, ale nie znajdujemy nic ciekawego poza typową drobnicą rafową, płaszczkami, plataksami, papugo-rybami, czy rybą krokodylem. Widoczność jest też niestety słabsza niż za pierwszym razem. Skoro widoczność potrafi negatywnie zaskoczyć w Gebel El Rosas, to zmieniamy miejsce kolejnych nurkowań. Następnego dnia jedziemy kilka minut busem do pobliskiej zatoki Marsa Egla. Na miejscu stwierdzamy, że taki sam plan miała inna duża grupa i decydujemy się podjechać jeszcze niewielki kawałek dalej do ZATOKI MARSA ASSALAYA.
Po dotarciu do tej ładnej, naturalnej zatoki, osłoniętej dobrze od wiatru okazuje się, że mamy ją prawie wyłącznie dla siebie, nie licząc grupy, która właśnie zakończyła pływanie w zatoce. Dowiadujemy się od nich, że właśnie widzieli cztery żółwie, w co nie chcemy im uwierzyć. Ustalamy z przewodnikiem, że pierwsze nurkowanie poświęcimy na poszukiwanie w środkowej części zatoki żółwi, albo diugonia, którego też często można tu spotkać, gdy skubie trawę morską. Dłuższe poszukiwania kończą się jednak fiaskiem, więc kierujemy się ku południowej stronie zatoki w kierunku rafy. Życie na rafie jest fantastyczne, a sama multi kolorowa rafa rozpoczyna się na płyciźnie i ciągnie łagodnie, powoli opadając w dół. Rafa jest dobrze osłonięta ramieniem zatoki, więc korale chronione są przed falami i pięknie doświetlone w porannym słońcu.
Osobiście mam też wrażenie, że zmniejszona ilość turystów i nurków, a co za tym idzie i łodzi, hałasu i zanieczyszczeń w okresie pandemii dobrze wpłynęła na stan rafy.
Udaje nam się wypatrzeć ślimaki nagoskrzelne, płaszczki, sporych rozmiarów ryby rozdymkowate, a także żółwia zielonego. Drugie nurkowanie to już wyłącznie płynięcie wzdłuż północnej strony zatoki. Tu także korale są w bardzo dobrym stanie i fantastycznie doświetlone, bowiem rafa także opada bardzo powoli. Można więc cieszyć oczy kolorami i kształtami korali twardych, czy podziwiać różnorodność form korali miękkich. Życia jest jakby więcej po tej stronie, albo tylko tak nam się wydaje. Prawie na początku nurkowania, lekko w lewo od rafy, znajdujemy żółwia zielonego, który skubał morską trawę i nic nie robił sobie z naszej obecności. Pięknie zapozował przy tym do zdjęcia. Dostrzegamy samotne, albo pływające w grupach kałamarnice, płaszczki niebiesko-kropkie, skrzydlice. Trafiamy na zakręconą wokół bloku rafy murenę czarną, której głowę z trudnością odnajdujemy dużo poniżej ogona. Naprawdę żal było wychodzić z wody i wracać. Decydujemy się zrobić jeszcze nurkowanie nocne na rafie domowej, jako ostatnie nurkowanie przed powrotem. Wchodzimy do wody z latarkami około godziny 17.30. Lampy do apa-
ratu dają aż za dużo światła ciągłego i trzeba je ustawić na minimum, aby poczuć magię nurkowania nocnego. Myszkujemy latarkami po śpiącej rafie, szukając pochowanych ryb i okazów korali miękkich, które widać tylko nocą. Mamy pecha, bo trafiamy tylko na śpiące skrzydlice, gromadę krewetek, których oczy odbijają światło latarek, jarząc się małymi punkcikami i najeżkę. Ta ostatnia napędza nam trochę strachu, bo wyraźnie naruszyliśmy jej spokój. Zaczyna się nadymać i płynąć w kierunku fotografa. Oddalamy się wiec szybko ze światłem, a wtedy najeżka traci nami zainteresowanie. Spokojnie kończymy nurkowanie, wychodząc z wody szczęśliwi i markotni jednocześnie, bo jutro czeka nas już tylko odpoczynek.
Pięć dni nurkowych minęło bardzo szybko. Wszyscy wracamy zadowoleni, że udało nam się tyle zobaczyć. Osobiście mam też wrażenie, że zmniejszona ilość turystów i nurków, a co za tym idzie i łodzi, hałasu i zanieczyszczeń w okresie pandemii dobrze wpłynęła na stan rafy. Nie przypominam sobie, abym w latach poprzednich spotykał w tym rejonie żółwie prawie na każdym nurkowaniu. Subiektywnie oceniając, wydaje mi się też, że nie występuje tu zjawisko obumierania (bielenia) koralowców, które obserwowałem w 2021 r. w rejonie północnego Marsa Alam. Bioróżnorodność jest zachwycająca, a możliwość spotkań z żółwiami i dużymi drapieżnikami w ciągu dnia nurkowego jedyna w swoim rodzaju. Warto wracać w to miejsce. Do zobaczenia w Marsa Alam
UMÓW WIZYTĘ ONLINE
Znajdź uraz
Wybierz część ciała, w której odczuwasz dolegliwości bólowe.
Rehasport - medycyna ruchu
Specjalizacja lub nazwisko
Miasto
Szukaj
ITALIAŃSKI OBCAS
Tekst i zdjęcia WOJCIECH ZGOŁA
LUBIĘ NURKOWAĆ TAM, GDZIE NIEWIELE OSÓB
JESZCZE NURKOWAŁO. TYM JEST TO CIEKAWSZE, ŻE DOTYCZY EUROPY, A KONKRETNIE ITALII.
ak długa i szeroka, ma po obu stronach morze, jakby cały but, z wysoką cholewką i ostrogą, zanurzył się w dużej kałuży Tym razem na eksploracyjny ruszt wrzuciliśmy dalekie, albo może bardziej nurkowo – głębokie – południe Włoch. Po dwóch dobach jazdy samochodem z Polski ku obcasowi dotarliśmy na miejsce. Kwaterowaliśmy w wyszukanej w Internecie agroturystyce, zaledwie 500 m od skalistego, morskiego brzegu. Do najbliższych miast, w których działały centra nurkowe mieliśmy około 40 minut jazdy. Przez cały okres pobytu towarzyszyły nam upały o temperaturach w granicach 37–41°C.
Warto znać chociaż troszeczkę język kraju, w którym się odpoczywa, bardzo to ułatwia życie, szczególnie wtedy gdy, aby zarezerwować dzień nurkowy, trzeba dzwonić… a po drugiej stronie
siedzi zapewne sympatyczna Włoszka, która bardzo szybko mówi coś w ładnie brzmiącym, ale mało zrozumiałym języku.
W każdym razie zdecydowaliśmy się nurkować w miejscowości Leuca i pojechaliśmy tam bez umówienia się, bo jedno z centrów nam nie odpowiedziało mailowo, a w drugim nie było możliwości się dogadać. Na miejscu okazało się na szczęście, że jest tu jeszcze jedno 5-gwiazdkowe centrum nurkowe PADI. Jakieś 7 minut drogi z portu. Poszliśmy i to był strzał w 10-tkę.
Gnu Diving okazało się bardzo przyjemnym miejscem dla maksymalnie 15–16 nurków. Parking opodal był bezpłatny i do tego w cieniu drzew. Właściciele sympatyczni i pomocni. Dobrze zorganizowana infrastruktura z miejscem na prysznic, ubikacją, sklepem/biurem, miejscem do opłukania i wysuszenia
sprzętu. Butle nowe, zawory w świetnej kondycji i oczywiście wypożyczalnia sprzętu dla podróżujących z minimalną ilością walizek.
Po dopełnieniu formalności, nurkowania wyglądały tak, że dostawało się odpowiednią butlę. Ja brałem dla siebie 15-tkę. Po złożeniu sprzętu wędrował on na przyczepkę, którą ciągnął malutki traktorek zawożąc całość wprost pod zodiaka. Nurkowie w założonych do połowy piankach przechodzili ten krótki dystans pieszo. Warto dodać, że przy tych upałach jest to mega pomocne, że nie trzeba targać tego sprzętu na własnych plecach!
Nie ma tu może nie wiadomo jak spektakularnych spotów nurkowych.
Wiele z nich jest pośród skał i łach piasku, pośród typowej dla Morza Śródziemnego fauny i flory. Bywają tu żółwie i jednego, niewielkiego, widzieliśmy po nurkowaniu z powierzchni.
OPOWIEM KRÓTKO O DWÓCH CIEKAWYCH, MOIM ZDANIEM, MIEJSCACH
Polecam nurkowanie na tureckim wraku TEVFIK KAPTAN 1, który przewoził 1000 ton drutu żelaznego. Płynął z portu Ortona (Chieti) do Algierii. Niecałą milę od wybrzeża Torre Vado statek przechylił się o około 40 stopni z powodu przesunięcia ładunku i z powodu wzburzonego morza. Zatonął o godzinie 21:30, 28 czerwca 2007 roku u wybrzeży Salento, na wysokości miejscowości Torrevado. Statek spoczął na 21 m głębokości. Stanowił zagrożenie eko-
logiczne i dlatego odpowiednie służby przy współpracy z nurkami ze Straży Pożarnej, Straży Przybrzeżnej i Castalia Ecolmar natychmiast wdrożyły procedury oczyszczania wraku. Prace trwały do lipca i udało się odzyskać wszystkie niebezpieczne substancje. Między innymi 19000 litrów oleju napędowego ze zbiornika dziobowego, olej z osadnika, ze zbiornika serwisowego, z maszynowni, z agregatu itp.
Tevfik Kaptan 1 nadaje się świetnie dla nurków na wszystkich poziomach wyszkolenia. Leży złamany i trochę rozbebeszony, przy czym najpłytsze fragmenty znajdują się na 5 m głębokości. Idealnie jest zacząć nurkowanie od zanurzenia się na dno i opływaniu wraku spiralnie ku górze. Wokół możemy spotkać między innymi mureny, barakudy, groupery, oblady, sarpa salpa, talasomy pawie, chromiksy kasztanowe i inne.
Ciekawym miejscem do nurkowania dla nurków zaawansowanych jest spot nurkowy o nazwie MELISO. Początkowo wydaje się, że będzie to nurkowanie zwyczajne, jak wiele innych w tej lokalizacji. Po mniej więcej 10 minutach nurkowania pojawia się lekki prąd. Schodzimy poniżej 25 m głębokości. Widzimy langusty, mureny i ślimaki nagoskrzelne. Prąd się wzmaga i dopływamy do takiego podwodnego półwyspu na głęboko-
ści około 28 m. Z trzech stron ścianki opadają na 40, 50 m. W toni przed sobą widzę ławicę barakud, z lewej dystans trzymają 2 duże groupery. Wszędzie pływają wokół nas ławice amareli i oblad, a w oddali widzimy kilka jackfish’y. Widoczność sięga dobrych 20 m, a temperatura na 30 m głębokości spadła z 31°C przy powierzchni do 24°C.
Wracając i wynurzając się po przystanku bezpieczeństwa znów widzimy
pojedyncze langusty i ślimaki. Tych ostatnich jest aż 5 gatunków. Bardzo miło nurkuje się w takim miejscu. Przydałby się jeszcze żółw i kilka delfinów ;) choć wiadomo – nie można mieć zawsze wszystkiego, czego się chce.
Jeśli będziecie nurkować z Gnu Diving pozdrówcie serdecznie ekipę od Perfect Diver, może nawet pokażą Wam drukowane wydanie któregoś magazynu.
BICIE REKORDU GŁĘBOKOŚCI NURKOWANIA
W JASKINI BOESMANSGAT W RPA
PRÓBA POBICIA REKORDU GŁĘBOKOŚCI NURKOWANIA KOBIET NA OBIEGU OTWARTYM PRZEZ
KAREN VAN DEN OEVER 27 PAŹDZIERNIKA 2022 R. W JASKINI BOESMANSGAT.
GOSPODARSTWO MOUNT CARMEL SAFARIS W PROWINCJI PRZYLĄDKOWEJ PÓŁNOCNEJ
REPUBLIKI POŁUDNIOWEJ AFRYKI
Pobicie rekordu głębokości nurkowania kobiet było moim osobistym celem mniej więcej od 2004/2005 roku, gdy Verna van Schaik i Nuno Gomes pobili odpowiednio rekord głębokości kobiet i mężczyzn. Jako
członek klubu nurkowego Wits University miałam szczęście poznać oboje rekordzistów, a ich osiągnięcia zainspirowały mnie do podjęcia własnej próby pobicia tego rekordu. Nurkowanie techniczne rozpoczęłam pod okiem Nuno Gomesa w klubie Wits University. Następnie sukcesywnie rozwijałam swoje umiejętności nurka technicznego, a po odejściu z klubu Wits wraz z moim obecnym mężem założyliśmy własny klub nurkowy i szkołę nurkowania pod nazwą Somewhere Out There Diving (dosł. nurkując gdzieś tam), której współwłaścicielką jestem do dziś. Pomysł związany ze stworzeniem szkoły Somewhere Out There Diving był taki, by stworzyć firmę zajmującą się nietypowymi wyjazdami nurkowymi o charakterze
Zdjęcia TEAM
Tekst KAREN VAN DEN OEVER
Po nurkowaniu
Bicie rekordu głębokości nurkowania w Jaskini
wyprawowym, co dobrze współgrało z nurkowaniami technicznymi realizowanymi w ramach przygotowania do próby pobicia rekordu świata.
Przygodę z nurkowaniem rozpoczęłam w 2001 r., a w 2006 r. weszłam do świata nurkowania technicznego, stopniowo nabierając doświadczenia i umiejętności do tego stopnia, że w końcu poczułam się wystarczająco przygotowana psychicznie i fizycznie do podjęcia próby pobicia rekordu kobiet w głębokości nurkowania na obiegu otwartym.
Pierwsza próba pobicia rekordu głębokości kobiet odbyła się 26 marca 2021 r. w jaskini Boesmansgat w pobliżu farmy Mount Carmel Safaris w Prowincji Przylądkowej Północnej w RPA. Podczas zanurzania minęłam dwa pierwsze znaczniki (226 m i 231 m), a przy znaczniku 236 m na chwilę się zawahałam, rozważając, czy powinnam schodzić do kolejnego. Zdecydowałam jednak zatrzymać się przy trzecim znaczniku – na głębokości 236 m. Zdjęłam znacznik 236 m z liny i wpięłam go w d-ring zamocowany w tym celu do paska komputera nurkowego i rozpoczęłam napełnianie skrzydła, aby rozpocząć wynurzanie. Jednak po napełnieniu skrzydła nic się nie wydarzyło. Nie wynurzałam się – coś było nie tak. Zaczęłam pracować płetwami, aby wspomóc wynurzanie, i wciągać się po linie opustowej. Rozpoczęłam powolne wynurzanie. Jednakże wysiłek fizyczny na takiej głębokości nie jest dobrym pomysłem ze względu na gęstość gazu, bardzo szybko bowiem pojawia się hiperkapnia. Z powodu wysiłku związanego z pracą płetwami i wciąganiem się po linie zaczęło brakować mi powietrza i trudno było mi złapać oddech. Na domiar złego, podczas wciągania się po linie zahaczyłam o znacznik 226 m, który musiałam odpiąć i zrzucić, aby się uwolnić. Po wynurzeniu na głębokość 211 m zatrzymałam się na chwilę i wtedy poczułam szarpnięcie za nogę. Okazało się, że moje nogi i płetwy zaplątały się w coś, co wyglądało na polipropylenową linkę zamocowaną gdzieś na dnie jaskini. Udało mi się ją strząsnąć i mogłam kontynuować wynurzenie. Naprawdę niewiele
wówczas brakowało, dlatego trochę mi zajęło (kilka miesięcy), zanim podjęłam decyzję, że chcę tam wrócić i znów spróbować. Moim celem przy pierwszej próbie bicia rekordu było 250 m i wciąż chciałam osiągnąć 250 m, więc w końcu postanowiłam spróbować ponownie.
Do jaskini Boesmansgat wróciłam w październiku 2022 roku. Na kilka dni przed próbą pobicia rekordu zespół nurków umieścił w jaskini linę opustową z oznaczonymi etapami i w ramach kilku kolejnych nurkowań rozmieścił na różnych głębokościach butle z różnymi mieszankami gazów potrzebnymi do próby pobicia rekordu w nurkowaniu przy tej linie. Po zakończeniu tych czynności na miejscu założono linę z oznaczeniami głębokości, niezbędną do oceny pobicia rekordu. Do czasu podjęcia próby pobicia rekordu nie wolno już było wykonywać żadnych nurkowań.
Próba pobicia rekordu głębokości kobiet odbyła się 27 października 2022 r. w jaskini Boesmansgat w pobliżu farmy Mount Carmel Safaris w Prowincji Przylądkowej Północnej w RPA. Cały zespół zaczął bardzo wcześnie – od pobudki około 4:00 rano – aby jak najwcześniej można było rozpocząć nurkowanie. Oznacza to, że gdy cały zespół schodził w głąb jaskini do linii wody, na krawędzi jaskini właśnie przepięknie świtało. Plan był taki, by rozpocząć nurkowanie o 6:30, ale osta-
tecznie rozpoczęłam zanurzenie tuż przed godziną 7:00. Zeszłam na głębokość 30 m, gdzie zmieniłam gaz, i schodziłam dalej na 110 m, gdzie ponownie zmieniłam gaz i odrzuciłam butle boczne. Po zmianie gazu na 110 m przepłynęłam od pierwszej liny opustowej do liny do oceny rekordu i zaczęłam zejście na głębokość 246,56 m. Schodziłam wolniej niż planowałam, przez co zużyłam więcej gazu na zanurzenie niż planowałam, oznaczało to, że musiałam zawrócić nieco wcześniej niż pierwotnie zakładałam.
Przypięłam znacznik głębokości do d-ringu przy pasku komputera nurkowego i wówczas zdałam sobie sprawę, że mam łagodny zespół neurologiczny wysokich ciśnień – ręka mi drżała i miałam trudności z przypięciem do siebie znacznika. Następnie napełniłam skrzydło i rozpoczęłam wynurzanie. Pierwszy nurek asystujący, Peter Reid, czekał na głębokości 209 m. Minęłam go podczas wynurzania, a później dogonił mnie na ok. 160 m. Na 110 m ponownie przepłynęłam do liny opustowej, gdzie czekały dodatkowe butle i pierwszy raz zmieniłam gaz podczas wynurzania. Na głębokości 110 m czekał też drugi nurek asystujący (Don Hauman). Na 60 m spotkałam dwóch kolejnych nurków asystujących. Mieli to być Jakob Item i Atish Dayal – Jakob Iten zszedł pod wodę, ale zamiast Atisha Dayala przyjechał Joseph Birtles (dowiedziałam się później, że Atish miał jakiś problem ze skafandrem i musiał się zamienić z Josephem Birtlesem, który początkowo miał czekać na mnie na 30 m).
Na 30 m czekało dwóch kolejnych nurków asystujących (Atish Dayal, zamiast Josepha Birtlesa, i Francois Bain). Od głębokości
30 m zespół asystujący zaczął mi podawać płyny do picia. Na 18 m czekali dodatkowi nurkowie asystujący (Hani Williams i Iain Hickman). Po wynurzeniu przekazałam znacznik głębokości Theo van Eedenowi –jednemu z bezstronnych świadków. Całkowity czas nurkowania wyniósł 8 godzin i 11 minut, z czego zanurzenie zajęło 14 minut i 50 sekund. Nurkowanie przebiegło zaskakująco dobrze i sprawiło mi dużą przyjemność. Podczas wynurzania z głębokości 246 m zauważyłam polipropylenową linkę, w którą zaplątałam się podczas poprzedniej próby. Kończy się na około 169 m i biegnie aż na samo dno. Zastanawiałam się, czy nie podpłynąć do niej i nie pociągnąć jej, ale jednak postanowiłam tego nie robić. Miałam dużo szczęścia, że przy tej próbie umieszczono linę do oceny rekordu kilka metrów dalej od tej linki, dzięki czemu nie groziło mi zaplątanie się w nią. Bicie rekordu głębokości nurkowania w Jaskini
Przekazanie znacznika głębokości świadkowi – Theo van Edenowi
NURKOWANIE
Team nurkowy
Po nurkowaniu z mężem Francois Bain'em
Karen i Theo van Eden (świadek)
KAMIENIOŁOM WETRO
Tekst i zdjęcia ŁUKASZ METRYCKI
WETRO – JEDEN Z SAKSOŃSKICH
KAMIENIOŁOMÓW, ZNAJDUJĄCY SIĘ
NIECAŁE 30 MIN JAZDY OD PRZEJŚCIA
GRANICZNEGO JĘDRZYCHOWICELUDWIGSDORF, W MIEJSCOWOŚCI
SPROITZ. AKWEN JEST STOSUNKOWO DUŻY, BO ROZCIĄGA SIĘ NA NIEMAL PÓŁ KILOMETRA DŁUGOŚCI ORAZ
140 M SZEROKOŚCI.
est to miejsce niebywale urokliwe, ponieważ kamieniołom porośnięty jest drzewami wzdłuż linii brzegowej, co w sposób naturalny przyczyniło się do wyznaczenia terenu pod bazę nurkową oraz miejsca dla płetwonurków. Bogata roślinność na powierzchni sprawia, że nurkowie oraz osoby im towarzyszące nie traktują tego miejsca jedynie jako „nurkowisko”, ale sposób spędzenia wolnego dnia. Poza głównym celem wyprawy, czyli zanurzeniu się w „szmarag-
dowej wodzie”, spotykamy tu wielu piknikowiczów oraz inne osoby rozkoszujące się piękną okolicą. Sama infrastruktura nurkowa jest na wysokim poziomie. Baza działa bardzo prężnie, bicie butli odbywa się sprawnie, a rozległość terenu skutkuje tym, że nawet nie podjeżdżając na miejsce o świcie, zawsze znajdziemy miejsce dla siebie oraz swojego sprzętu. Na terenie bazy przygotowane są stoły, palety i wiata, idealnie przystosowane do skla-
rowania naszego „szpeju”. W kwestii opłat bazowe wynosi 10 euro. Nabicie butli to koszt 50 centów/litr. Istnieje też możliwość nabicia innymi gazami jak nitrox 32 (1 euro/litr) czy 50 (2 euro/ litr), ale także na zapytanie trimixem.
Dla chętnych na rozpoczęcie przygody z nurkowaniem istnieje też oferta kursu m.in. w federacji CMAS.
Jak już będziemy gotowi, nadejdzie chwila na jedyny – najtrudniejszy aspekt nurkowania na Wetro, a miano-
wicie – pokonanie kilkudziesięciu bardzo stromych schodów, prowadzących nas na platformę na wodzie. Dla mnie było to szczególne wyzwanie z powodu niedawno przebytej operacji kolana. Zatem owe schody, zapamiętam na długo Samo nurkowanie było już bardzo przyjemne. W poprzek akwenu, na głębokości kilkunastu metrów, znajdziemy groble, która umownie dzieli kamieniołom na dwie części, głębszą i płytszą. Co prawda, dla mniej opływanych nurków,
pierwsza chwila po wskoczeniu do wody może być nieco stresująca, bo od razu znajdujemy się na „głębokiej wodzie”, ale zmierzając w prawą stronę, głębokości stają się osiągalne nawet dla nurków OWD.
My jednak początkowo udaliśmy się na lewo, żeby sprawdzić wizurę na głębokości ok 30 m. O ile do 20 metra nie była ona zachwycająca i wahała się między 5 a 7 m, to po przekroczeniu ok. 25 m zobaczyliśmy zachwycający „kryształ”
ograniczony jedynie mocą naszych latarek. Temperatura wody nas nie zaskoczyła, bo o ile przy powierzchni wynosiła przyjemne 21 stopni, tak za 20 metrem spadała do 7–5 stopni. Na „głębszym obszarze” spotkać można liczne ryby słodkowodne, ale raczej nie one powinny zajmować naszą uwagę, ponieważ formacje skalne, wzdłuż których płynęliśmy, były wręcz spektakularne i od razu skojarzyły mi się z podwodnym krajobrazem „naszej” pięknej Hańczy.
Na drugie zanurzenie udaliśmy się w prawą stronę, w okolice wspomnianej grobli. Podczas tego nurkowania
osiągnęliśmy głębokość 20 m, ale większość czasu trzymaliśmy się do 10 metra. Z podwodnych atrakcji zobaczyć tu można rower składak, manekina z taczką „przemawiającego” do pustych krzeseł, a także tablice upamiętniającą Thomasa – wieloletniego właściciela kamieniołomu, tragicznie zmarłego w Chorwacji po głębokim nurkowaniu. Wracając już do platformy trzymaliśmy się bardzo płytko, przy samej linii brzegowej podziwiając podwodny las, przepiękne lilie oraz liczne okonie i płocie.
Reasumując, kamieniołom Wetro jest idealną propozycją na jednodniowy
wypad. Nawet biorąc pod uwagę aspekt ekonomiczny, z zakwaterowaniem w Polsce, nie stanowi problemu dojechać na miejsce z rana i cieszyć się urokami tego wyjątkowego miejsca. W kwestii samych nurkowań uważam, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Amatorów fotografii przyciągnie bardzo dobra wizura i bijący w oczy szmaragd wody, a nurków technicznych z pewnością skusi głębokość ponad 50 m, które można osiągnąć po lewej stronie grobli. Całe rodziny natomiast przyciągnie tu możliwość połączenia przyjemnego nurkowania z weekendowym piknikiem.
DZIEWCZYNA Z TWINEM
Nurkowanie z zestawem dwubutlowym jest przeznaczone dla nurków technicznych, nurkujących długo i głęboko.
Twinset wymaga byczej siły, a kobiety po prostu nie są do niego przystosowane.
Takie przekonanie towarzyszyło mi przez długi czas. Dziś chciałabym podzielić się z Wami moimi przemyśleniami po zmianie mojego punktu widzenia o 180 stopni.
NA POCZĄTEK – CZYM JEST TWINSET?
Standardowy twin to zestaw dwóch butli nurkowych, połączonych ze sobą tzw. manifoldem oraz obejmami. Typowy manifold składa się z dwóch pojedynczych zaworów połączonych ze sobą tzw. separatorem czyli łącznikiem wyposażonym z zawór, który pozwala na odcięcie przepływu gazu pomiędzy butlami.
Tekst ISADORA ABUTER GREBE
Zdjęcie Jon Borg
Zdjęcia Bartek Trzciński
DLACZEGO TWINSET – GŁÓWNE ZALETY
1. REDUNDANCJA
W konfiguracji podwójnej oddychamy z dwóch, połączonych zbiorników, które w razie potrzeby możemy zamienić w niezależne źródła gazu. W przypadku awarii jednego z automatów możemy zamknąć jeden z zaworów, przełączyć się na drugi automat i dalej dysponować gazem, który pozostał w całym twinie. W przypadku mało prawdopodobnej awarii manifoldu możemy również odciąć przepływ gazu pomiędzy butlami i wynurzyć się korzystając z nieuszkodzonej strony naszego zestawu.
2. DUŻO GAZU I ŁATWE ZARZĄDZANIE GAZEM
Dwie butle to dwa razy więcej gazu – banał. Różnicę możemy bardzo łatwo obliczyć. Na przykład: 50 bar w zestawie dwubutlowym 2x12 L to w przybliżeniu tyle samo gazu co 100 bar w pojedynczej butli 12 L. Dzięki temu, że butle w twinie są połączone, wystarczy nam jeden manometr aby monitorować ciśnienie gazu w całym zestawie. To z kolei sprawia, że planowanie i wykonywanie nurkowań jest proste i bezpieczne.
3. STABILNOŚĆ I TRYM
Twinset jest szerszy niż butla pojedyncza. Dzięki temu, że waga zestawu oraz skrzydło do twina są rozłożone na całej szerokości pleców, konfiguracja ta lepiej stabilizuje nurka. Dzięki temu utrzymanie horyzontalnej pozycji i kontrola pływalności są stosunkowo łatwe.
Uwaga! Nieodpowiednia konfiguracja sprzętu może spowodować wiele problemów z utrzymaniem wygodnej pozycji! Prawidłowe dopasowanie i personalizacja sprzętu to klucz do sukcesu. W celu osiągnięcia idealnej pozycji polecam pracę z doświadczonym instruktorem.
GŁÓWNA WADA: CIĘŻAR
Ruszenie tego żelastwa z miejsca wymaga bardzo dużo siły. Kobiety nie są w stanie sobie z tym poradzić. Ta myśl towarzyszyła mi przez długi czas. Większość nurków twinsetowych to przecież mężczyźni. Kobiety raczej zostają przy butlach pojedynczych. Ze mną było podobnie. Będąc niską i drobną osobą byłam przerażona na myśl o nurkowaniu w twinie.
TWINSET STORY
Latem ubiegłego roku stanęłam przed wielkim wyzwaniem – napisanie pracy magisterskiej na temat roli i znaczenia wraków w tworzeniu sztucznych raf. Na potrzeby moich badań musiałam
Ćwiczenie Valve-Drill Zdjęcie Bartek Trzciński
Zbieranie materiałów badawczych Zdjęcie Adam Dive
spędzić pod wodą wiele godzin w pełnej koncentracji na zadaniach. W konfiguracji z moją ulubioną butlą pojedynczą byłoby to niemożliwe.
Nie mogłam sobie pozwolić na słabą wydajność, skomplikowane planowanie gazu i co najważniejsze – narażenie mojego zespołu nurkowego na niebezpieczeństwo. Ze względu na łatwą logistykę oraz moje ambicje na przyszłość (nurkowanie techniczne) wybrałam twinset.
Przed rozpoczęciem prac musiałam stać się silniejsza i oczywiście przeszkolić się do nurkowania z twinem. Starałam się jak najczęściej odwiedzać siłownię i podnosić coraz większe obciążenie. Kiedy zbliżał się czas wyjazdu na prace badawcze, nadal nie byłam pewna czy poradzę sobie ze zbliżającym się maratonem nurkowym z tak ciężkim sprzętem.
Zdjęcie Bartek Trzciński
PORADY OD DZIEWCZYN DLA DZIEWCZYN:
Początkowo, podnoszenie sprzętu, chodzenie po schodach i kamieniach było dla mnie jednym wielkim koszmarem.
Im częściej podnosiłam mój zestaw i im dłuższe dystanse pokonywałam, tym łatwiej mi to przychodziło. Uświadomiłam sobie również, że to dzięki temu zwiększyłam swoją siłę i mobilność do tego stopnia, że nagle mogłam swobodnie przemieszczać się z twinsetem! Po prostu.
Co ciekawe – podczas serii nurkowań projektowych zmieniłam swój trening z podnoszenia ciężarów na siłowni na… jogę. Skoncentrowałam się na łagodnym, całościowym treningu mojego ciała. Ćwiczenia z ciężarem własnego ciała idealnie łączą ze sobą pracę nad siłą, rozciąganiem i mobilnością. Mój trening siłowy zastąpiłam noszeniem mojego twina gdzie tylko mogłam. Nie katowałam się zbytnio, a raczej testowałam moje limity. Ilekroć czułam, że granica jest blisko, robiłam sobie przerwę i koncentrowałam się na moim dobrym samopoczuciu, a nie na zapędzaniu się w skrajności.
Po kilku tygodniach nurkowania w konfiguracji z podwójną butlą, trudno było mi uwierzyć, że osiągnęłam coś, co wydawało się nieosiągalne: pełną swobodę w nurkowaniu w twinie. Ostatecznie, nurkowanie w zestawie dwubutlowym spodobało mi się tak bardzo, że teraz prawie zawsze wybieram twinset zamiast singla!
Mój przykład pokazuje, że nurkowanie w zestawie dwubutlowym nie jest wyłącznie zarezerwowane dla facetów.
Mierząc się z wyzwaniami róbmy to z łagodnością i rozwagą. Może się okazać, że to co na pierwszy rzut oka wydaje się utrapieniem może przerodzić się w najlepszą zabawę!
Chcesz nurkować w twinie? Zacznij spokojnie. Bądź wytrwała, a przekonasz się, że ta konfiguracja przynosi dużo radości i satysfakcji!
Zawsze znajdą się panowie chętni do pomocy w dźwiganiu sprzętu. (...) Najłatwiejsze są nurkowania z łodzi – są mniej wymagające. Ubierasz się w sprzęt na ławce, potem dwa kroki i wskakujesz do wody. Tam już nie czujesz ciężaru. Nieco trudniej jest wydostać się z wody na pokład, ale dla przyjemności z nurkowania warto się trochę wysilić.
Wiesia Łaszyn
Różnica pomiędzy wagą typowych butli 12 L może być naprawdę duża. Te butle ważą od 12 kg do nawet 15 kg. Różnica 3 kg na jednej butli to różnica 6 kg w zestawie dwubutlowym! Szukałam butli, które byłyby maksymalnie neutralne (objętość butli = przybliżona waga butli). Ostatecznie wybrałam 200-barowe butle typu concave o wadze 12,1 kg każda.
Janka Havlickowa
Zdjęcie Tomasz Płociński
Nurkowanie w twinie nauczyło mnie, że każda osoba potrzebuje pomocy. Każda. Nie chodzi o to, że jesteś słabszy/słabsza lub mniej zdolny/zdolna. Nie zapominajcie też, że my kobiety jesteśmy naturalnie spokojniejsze i lepiej radzimy sobie z nowymi sytuacjami. Jesteśmy też przyzwyczajone do codziennego sięgania za plecy. Dzięki temu jesteśmy bardziej rozciągnięte i z łatwością rozprawiamy się z kręceniem zaworami.
Sarah Pierce
Nie pozwól nikomu (w tym własnemu mózgowi) wmówić Ci, że czegoś nie możesz, jeśli to tego właśnie chcesz. Jeśli Twój sprzęt jest dla Ciebie za ciężki, to czy możesz zwiększyć swoją siłę np. na siłowni? Jeśli masz problemy z sięganiem do zaworów, czy możesz spędzić pięć minut dziennie, pracując nad mobilnością ramion?
W wodzie czuje się jak astronauta. Lewituję. Aby spędzić w tej przestrzeni więcej czasu potrzebuję większej ilości gazu. Podwójna butla to po prostu podwójna ilość gazu. (...) i jeszcze jedno – nurkowanie w twinie motywuje mnie do regularnych ćwiczeń i bycia fit :)
Ella Ceklarz
Nigdy nie wątp w siebie! Sprzęt może wydawać się duży i onieśmielający ale otwiera on zestaw nowych umiejętności i rozszerza Twoje możliwości zarówno pod wodą jak i na powierzchni.
Colleen Riley
Alana Dempsey
Na początku swojej przygody z twinsetem możesz wybrać nurkowanie w ciepłych wodach, aby uniknąć noszenia grubych ocieplaczy (które ograniczają mobilność) oraz dodatkowej porcji stresu związanego z trudnymi warunkami w wodzie. Radzenie sobie z podwójnymi butlami jest na początku wystarczająco trudne, więc mądrze jest ćwiczyć w wygodnym dla siebie środowisku.
Zacznij od małego twina (2x7 L to bardzo łatwy start) i powoli buduj swoje możliwości – nie ma tu absolutnie żadnego pośpiechu.
Zakładaj twina na plecy i ćwicz wstawanie, chodzenie, siadanie – tak często jak tylko możesz.
Trenuj swoje ciało, aby wzmocnić stabilizację, siłę i mobilność.
Wspierajmy się nawzajem! Poproś o pomoc w noszeniu sprzętu i vice versa: zaoferuj swoją pomoc innym. Płynie z tego podwójna korzyść:
1. Wzmocnienie mięśni
2. Wzmocnienie ducha zespołu
Isadora Abuter Grebe
Podobał Ci się ten artykuł? Dobra wiadomość: w następnym tekście przedstawię Wam dziewczyny, które używają swoich twinów podczas wymagających projektów związanych z poznawaniem i ochroną podwodnego świata… Do zobaczenia!
W międzyczasie zapraszam na mój Kobiecy Kącik na Instagramie: @isa_diving_nature
GRINDWALI MAŁYCH NIEZWYKŁE LOSY
Tekst i zdjęcia JAKUB BANASIAK
Młody grindwal zbliża się do łodzi
Ponoć chronimy tylko to, co kochamy, a kochamy tylko to, co znamy. Poznaj więc niezwykłe życie grindwali, zwłaszcza cieląt tych wielkich (największych po orkach) czarnoszarych delfinów. Możemy je spotkać płynąc na nurkowiska m.in. na Kanarach, na Hawajach, na Fidżi czy na Galapagos.
Młody grindwal zaciekawiony naszą łodzią u wybrzeży Teneryfy
Spośród wymienionych destynacji nurkowych najczęściej grindwale można spotkać pod wodą właśnie na Galapagos. Pływają dużymi stadami w wodach Prądu Humboldta, bogatego w składniki odżywcze. Na otwartym morzu często towarzyszą butlonosom i delfinom zwyczajnym. Podróżują między wyspami w poszukiwaniu kałamarnic, małych
ryb i ośmiornic. Preferują głębokie wody i często spotykamy je w dużych stadach liczących do kilkudziesięciu członków. Można do nich łatwo zbliżyć się łodzią, a jeśli zgasimy silnik zodiaka, często ciekawskie osobniki same do nas podpłyną. Czasem można je pomylić z innymi morskimi waleniami grupy „blackfish” – z orkami karłowatymi (zwanymi także szablo-
grzbietami waleniożernymi), choć różnią się kształtem głowy i smukłością ciała.
Grindwale można rozpoznać po charakterystycznych bulwiastych głowach oraz wydatnych, zaokrąglonych płetwach grzbietowych umiejscowionych bardziej w przedniej części ciała. Za młodu są gładkie i smukłe, a wraz z wiekiem przybierają na wadze i obwodzie. W pełni dorosły grindwal może ważyć nawet cztery tony i mierzyć do 6,5 metra długości.
Jak w przypadku wszystkich innych delfinów, szczególną ostrożność warto zachować, gdy spotkamy stada z małymi osobnikami, aby nie przeszkadzać w opiece nad cielętami, w ich karmieniu, nauce i by nie stresować matek oraz „ciotek” i „wujków” zajmujących się ich doglądaniem.
U grindwali krótkopłetwych, po ciąży trwającej prawie 15 miesięcy, rodzą się cielęta o wadze i długości odpowiednio około 55 kg i 1,4 m. Chociaż odstawienie od piersi następuje po około dwóch latach, samice mogą nadal karmić młode przez okres kolejnych lat. Pokazuje to złożoną strukturę społeczną, w której starsze samice mogą dawać swoim własnym lub spokrewnionym cielętom „przewagę reprodukcyjną” właśnie poprzez przedłużone karmienie. Samice rodzą średnio od czterech do pięciu cieląt. Krycie odbywa się przez cały rok. Np. w wodach pomiędzy Teneryfą a Gomerą można spotkań nowo narodzone grindwale w zasadzie każdego miesiąca. Co ciekawe, młode grindwale, przynajmniej w tej części Atlantyku, nie pływają wyłącznie obok matki – na zmianę pływają także obok innych dorosłych – zarówno samic, jak i samców. Grindwale często gromadzą się w większe grupy, które pozostają razem nawet przez kilka tygodni, umożliwiając im wspólne podróżowanie, karmienie, odpoczynek i kontakty towarzyskie.
Badacze obserwujący populację ponad 3000 grindwali, które spędzają lato u wybrzeży wyspy Cape Breton w Nowej Szkocji w Kanadzie, podczas ponad 600 spotkań z tymi zwierzętami w ciągu trzech lat, zauważyli 356 możliwych do zidentyfikowania cieląt, z których około jedna czwarta czasami trzymała się blisko dorosłego osobnika, nie będącego ich matką. Jedno dziecko na zmianę pływało średnio obok pięciu dorosłych towarzyszy. Uważa się, że cielęta mogą dzięki temu uczyć się
Orka karłowata na Galapagos
Dorosły grindwal nurkuje pod łódź
Nie podpływajmy za blisko
Samica z młodym
Grupa rodzinna
Cielę na pierwszym planie demonstruje płetwę piersiową
zachowań społecznych na podstawie doświadczeń z różnymi członkami stada.
Gdy w stadach grindwali jeden lub kilku członków grupy nurkuje w poszukiwaniu pożywienia, wtedy możemy obserwować cielęta i młode na powierzchni, pozostawione pod opieką jakiegoś dorosłego osobnika. Grupy te – to tak zwane „grupy przedszkolne”. Jeśli tylko wyłączymy silnik naszej łodzi i cierpliwie poczekamy, może zdarzyć się, że zaciekawione maluchy podpłyną do nas bardzo blisko. Często wtedy pokazują jedną lub obie płetwy piersiowe, podnoszą głowy z wody, aby się rozejrzeć się dokoła (tzw. spyhopping) lub uderzają płetwami o powierzchnię, aby zwrócić na siebie uwagę. Najciekawsze rzeczy rozgrywają się jednak na styku z innymi gatunkami waleni.
17 maja 2021r. zespół badawczy z Far Out Ocean w Nowej Zelandii poinformował, że zaobserwował, jak samica delfina butlonosego wchodzi w interakcję z cielęciem grindwala, tak jakby noworodek był jej własnym potomstwem. Naukowcy uważali, że delfin adoptował młodego grindwala ponad miesiąc wcześniej i cały czas opiekował się cielęciem.
Obserwowanie nad powierzchnią wody – spyhopping
Far Out Ocean potwierdziło, że nie jest to pierwszy przypadek zaobserwowania delfina butlonosego opiekującego się młodymi innego ssaka oceanicznego. Nie jest jasne, dlaczego ten gatunek wydaje się czuć się swobodnie w roli zastępczego rodzica. Być może daje znać o sobie silny instynkt macierzyński po stracie własnego potomka.
Takie mieszanie się gatunków nie jest rzadkością u wybrzeży Nowej Zelandii, więc możliwe jest, że cielę grindwala spotkało później swoje stado i połączyło się ze swoimi biologicznymi rodzicami lub innymi osobnikami swojego gatunku. Takie „adopcje” zwykle nie trwają dłużej niż kilka miesięcy – a biorąc pod uwagę, że wymiary nawet młodych grindwali są o wiele większe od cielęcia delfina, dziecko grindwala potrzebowało więcej mleka, niż może zapewnić matka butlonosa.
Być może było to niezręczne przypadkowe „porwanie”. Naukowcy uważają, że grindwale i delfiny butlonose dobrze się dogadują, a zespół Far Out Ocean nie zaobserwował jeszcze nigdy żadnej agresji międzygatunkowej między dwiema grupami, które są razem w 50 procentach przypadków obserwacji grindwali na tym terenie.
Podobne zdarzenie miało miejsce także w Cieśninie Gibraltarskiej. Jednak adoptowane cielęta należą tutaj zwykle do gatunków, które są tego samego rozmiaru lub mniejszych niż delfiny butlonose, takie jak delfiny pospolite. Przypadek adopcji cielęcia grindwala jest na tym obszarze czymś nowym.
Z kolei w sierpniu 2021 obserwatorzy z organizacji Orca Guardians Iceland zauważyli nowonarodzone cielę grindwala (jeszcze z widocznymi na skórze fałdami płodowymi) pływającego w pozycji echelon z samicą orki, dobrze znanej lokalnym badaczom z zachodniej Islandii. W pobliżu widać było inne orki, ale nie zaobserwowano żadnych innych grindwali.
W czerwcu 2022 r. naukowcy z projektu Icelandic Orcas mieli bardzo podobne obserwacje na południu Islandii. Znowu cielę grindwala pojawiło się wśród orek, mimo że w pobliżu nie zaobserwowano żadnego stada grindwali.
Jest to o tyle zaskakujące, że już wielokrotnie we wszystkich tych rejonach stwierdzono, iż grindwale i orki zachowują się wobec siebie antagonistycznie, przy czym grindwale aktywnie przeganiają stada orek, ścigając je z dużą prędkością, aż orki opuszczą dany teren.
W większości przypadków, gdy w wodach wokół Islandii oba gatunki były obserwowane jednocześnie, orki na ogół wykazywały zachowania unikające, trzymając się na dystans od grindwali i szybko się oddalając, gdy te zaczynały się zbliżać. A jednak nie przeszkadzało to w zaopiekowaniu się cielęciem grindwala przez orki.
Allorodzicielstwo czyli zastępcza opieka rodzicielska nad młodymi osobnikami, niebędącymi bezpośrednim potomstwem opiekuna lub opiekunów, również nad młodymi
przedstawicielami innych gatunków, jest niezwykle ciekawym zjawiskiem. Prawdopodobnie ma to związek z bardzo rozwiniętymi mózgami tych zwierząt. Być może istotną rolę odgrywają tu tzw. neurony wrzecionowate. W mózgu ssaków neurony wrzecionowate są częścią układu limbicznego, który bierze udział w przetwarzaniu i regulacji emocji. Wcześniej uważano, że neurony wrzecionowate występują wyłącznie u ludzi i małp człekokształtnych. Jednak walenie mają również dużą liczbę tych struktur neuronalnych, co czyni je wysoce empatycznymi, inteligentnymi emocjonalnie i zdolnymi do tworzenia złożonych struktur społecznych.
Czy orki mogły adoptować cielaka grindwala, który oddzielił się od własnego stada? Pomimo bardzo złożonych i pozornie nieprzyjaznych relacji między tymi dwoma gatunkami, być może silne poczucie struktury społecznej rodziny i wysoki poziom empatii dały temu cielęciu drugą szansę w życiu.
Świat delfinów kryje w sobie jeszcze wiele zagadek. Jednocześnie z roku na rok coraz bardziej nam udowadnia, że nie tylko ludzie są wyjątkowi, empatyczni i niezwykle inteligentni emocjonalnie.
Butlonosy często dzielą z grindwalami ten sam akwen
Cielę zazwyczaj trzyma się dość blisko opiekuna
Młode dzielnie podąża za dorosłą samicą
DOSTARCZYCIELE
SZCZĘŚCIA… I POTOMKÓW
Tekst i zdjęcia WOJCIECH JAROSZ
Bociany to nasi dobrzy znajomi. Przez wieki zdążyliśmy się z nimi na tyle zbliżyć, że nie tylko dzielimy z nimi dachy i kominy naszych domów, ale uczyniliśmy bociany istotnym elementem kulturowym, i dotyczy to wcale nie tylko kultury europejskiej.
W środkowej Europie bocian na dachu to znak pomyślności, w krajach islamskich zaś, ptaki te to pielgrzymujące dusze zmarłych.
ednym z przejawów bocianiej i ludzkiej bliskości jest nadawanie im ludzkich imion. Na przykład w wielu regionach Polski powszechnym bocianim imieniem jest najładniejsze imię męskie w formie zdrobnionej tj. Wojtek (nie chodzi bynajmniej o podobieństwo do imienia autora tego tekstu, ale o imię Redaktora Naczelnego Perfect Diver, rzecz jasna).
We wsi, w której znajduje się rodzinny dom moich Dziadków, bociania para rokrocznie powracająca na swoje gniazdo to Hela i Marian, co dla wszystkich mieszkańców maleńkiej miejscowości skrytej pośród pól i lasów pogranicza Warmii jest sprawą oczywistą – nikt nie próbuje nazywać ich inaczej. W innych częściach Świata takie historie również się dzieją. Imię Yaren otrzymał bocian z tureckiej wsi Eskikaraağaç. Zdobył on popularność nawiązując bliską relację z człowiekiem, któremu towarzyszy na wiosłowej łódce podczas łowienia ryb. Ta znajomość trwa od ponad dekady! Do niedawna możliwe było śledzenie niebywałego love story, którego bohaterami była Malena i Klepetan. Malena to samica, która ze względu na kontuzję nie mogła odlatywać do odległych miejsc zimowania. Jednak jej partner, Klepetan właśnie, każdego roku powracał do czekającej na niego ukochanej. Rzecz działa się w Chorwacji. Podobnie romantyczną historię opowiadają na Węgrzech, gdzie do nielotnego Macusa mieszkającego na jednym w wiejskich podwórek, w każdym sezonie przylatuje Sophie. Te miłosne historie bez pomocy człowieka nie napisałyby się. Poturbowane w różnych okolicznościach ptaki bez ludzkiej opieki nie dałyby rady przeżyć i funkcjonować w środowisku.
Czy mimo takiej bliskości wszystko o bocianach wiemy?
Okazuje się, że wcale niekoniecznie, tym bardziej, że narosło niemało mitów na temat bocianiej egzystencji. Wszystkich ich z pewnością w niniejszym tekście nie sfalsyfikujemy, zresztą znacznie mądrzejsi tematem tym się zajmują i gdy zajdzie potrzeba jest skąd wiedzę czerpać. Polecam w tym miejscu książkę prawdziwych ptasich speców i to nie tylko od bocianów, Adama Zbyryta i Piotra Tryjanowskiego „Bocian. Biografia nieautoryzowana”, jeżeli ktokolwiek z szanownych Czytelników zechciałby swoją wiedzę na temat bocianów poszerzyć.
To co czytelników Perfect Diver interesuje zapewne w sposób szczególny, to zagadnienie czy bociany są w ogóle ptakami wodnymi – w końcu jesteśmy na łamach czasopisma dla nurków i wodniaków. Bociany taksonomicznie należą do ptaków brodzących – rodzina Ciconiidae (bociany) w rzędzie Ciconiiformes (bocianowe), co potwierdza ich budowa, zwłaszcza długie nogi. Bociany białe (Ciconia ciconia), bo tego właśnie gatunku dotyczy artykuł, widujemy jednak najczęściej niebrodzące „po pas”, a przechadzające się po łąkach i polach. Okazuje się jednak, że ciągnie je do wody
Szeroko rozpowszechniany, głównie przez literaturę dziecięcą, stereotyp, o tym że to żaby są głównym pokarmem bocianiej społeczności wcale nie okazuje się do końca prawdziwy.
i organizmy wodne, w tym ryby, są niemałą częścią ich pożywienia. Brodząc w płytkiej wodzie wyglądają smacznych kąsków i długim dziobem skutecznie je chwytają. Wcale niekoniecznie duże zbiorniki wodne bociany preferują, ale jednak przeważnie trzymają się one dolin rzecznych i terenów podmokłych, gdzie tak skutecznie potrafią żerować. Co do bocianiej diety, poza wspomnianymi już rybami, bociany chętnie zjadają wszelkie małe zwierzęta, bezkręgowe i kręgowe. Niekiedy nawet te nieco większe, jak na przykład gryzonie, na które potrafią cierpliwie i nieruchomo czekać przed wejściem do norki. Szeroko rozpowszechniany, głównie przez literaturę dziecięcą, stereotyp, o tym że to żaby są głównym pokarmem bocianiej społeczności wcale nie okazuje się do końca prawdziwy. Chętnie bowiem bociany korzystają ze znacznie szerszego menu kompletowanego w niskich zaroślach i płytkiej wodzie, w którym obok pasikonika i dżdżownicy znajdzie się ciernik, zwinka czy kret lub nornik. Wspomniane dżdżownice całkiem podobne są w bocianich oczach do niektórych odpadków sianych w środowisku przez człowieka, jak np. gumek recepturek. Zjadanie tych ostatnich może dla ptaków skończyć się źle,
podobnie jak wykorzystywanie przez nie do budowy gniazd kawałków sznurków, zostawianych przez rolników na polach i łąkach. Sznurki te są istotnym zagrożeniem także dla piskląt, więc po wszelkich pracach polowych winno się wszelkie odpady, nie tylko sznurki, skrupulatnie pozbierać. Przecież chcemy, by bociany nadal były wśród nas, bo cytując bohatera klasycznego polskiego filmu pt. Seksmisja – „Bocian, patrz, bocian, jak on żyje to znaczy, że my też możemy”. Dbając więc o środowisko bocianów, dbamy jednocześnie i o siebie samych!
Parę słów o ciekawostkach biologicznych dotyczących bocianów. Ptaki te charakteryzują się brakiem wyraźnego dymorfizmu płciowego. Znaczy to, że odróżnienie Mariana od Heli to nie taka łatwa sprawa. W zasadzie jedynie moment kopulacji daje pewne szanse na zakwalifikowanie osobnika do grupy spod znaku Wenus lub Marsa. By mieć pewność, badacze bocianów przeprowadzają laboratoryjne testy krwi, wraz z wynikami których sprawa staje się jasna. Po śpiewie też się nie da, bo bociany ze względu na budowę krtani śpiewać nie mogą. Czasem po cichu coś posyczą, pisklęta trochę nawet pomiauczą, ale w zasadzie jedynym rozpoznawalnym i mocno charakterystycznym bocianim głosem jest klekot, czyli po prostu kłapanie dziobem. Dorosłe ptaki witają się w ten sposób, często wyginając przy tym długą szyję tak, że głowa zbliża się do pleców. Pisklęta nie potrafią, a w zasadzie nie mogą kleko-
tać. To konsekwencja miękkości ich dziobów – potrzebują czasu by stwardnieć. Zresztą czasu potrzebują także po to, by jak na gniazdowniki przystało, dzięki donoszeniu pokarmu przez rodziców, rozwinąć się i wzrosnąć na tyle, by móc bezpiecznie odlecieć z rodzinnego gniazda. Zdarza się, że nie wszystkie ptaki z lęgu tego doczekają. W sytuacji, gdy pokarmu jest zbyt mało, najsłabsze pisklęta nie przeżywają. Do tego ręki, a w zasadzie dzioba przykładają rodzice. Przypomina to nieco styl doboru praktykowanego przez starożytnych Spartan, ale z punktu widzenia puli genetycznej populacji jest zabiegiem pozytywnym – tylko najsilniejsze i najbardziej przystosowane do środowiska osobniki przeżywają, by móc swoje „dobre” geny przekazać kolejnym pokoleniom. To między innymi dzięki nim, ptaki są na tyle silne i sprawne by bezpiecznie przelecieć pół Świata z miejsc gniazdowania do miejsc zimowania. Czyli np. z Europy Środkowej do Afryki Subsaharyjskiej. Bocian biały występuje w sezonie rozrodczym w szerokim, choć nieciągłym pasie od Afryki Północno-Zachodniej, przez Półwysep Iberyjski po Europę Środkową i Wschodnią (z jedną czwartą światowej populacji gniazdującej w Polsce), a także w zachodniej części Azji. Na długi czas zupełnie zniknął z Europy Zachodniej i dopiero w ostatnim czasie zaczyna do wybranych miejsc powoli wracać. Sezon bociany rozpoczynają wczesną wiosną, są przecież nie bez powodu symbolem jej nadejścia (krótka wstawka
z kolejnego klasyka – tym razem Adam Mickiewicz: „Bo już bocian przyleciał do rodzinnej sosny i rozpiął skrzydła białe, wczesny sztandar wiosny”), kierując się w okolice miejsc, z których same pochodzą. Wybierają gniazda, niekiedy bohatersko o nie walcząc, tworzą pary (nie zawsze te same, choć to nie do końca zgadza się z tym, co o bocianich amorach sądzimy) i przygotowują się do lęgów. Gniazdo z reguły przedtem poprawiają, co sprawia, że z roku na rok stają się one coraz większe i cięższe (do kilkuset kilogramów, a rekordowe ważyło aż 1,5 tony!). Bocianie gniazdo, przy czym nie chodzi tu o punkt obserwacyjny zastępujący radar na żaglowcach, jest nie tylko domem dla bocianiej rodziny. Korzysta z niego wiele gatunków mniejszych ptaków, takich jak wróble i mazurki, pliszki, a nawet kawki. Po około dwóch miesiącach młode bociany opuszczają gniazdo, ale jeszcze kilka tygodni wspierane są aktywnie przez rodziców. Duże grupy ptaków tworzące się przed odlotami nazywa się tradycyjnie bocianimi sejmikami i są one jednym ze zwiastunów kończącego się lata. Ja też już będę kończył ten artykuł, by nie zamęczyć Drogiego Czytelnika, a i by Naczelny nie ciskał diabłami zbyt ekspresyjnie. Do bocianów na łamach PD być może kiedyś jeszcze wrócimy, na przykład za sprawą bociana czarnego (Ciconia nigra) lub innych jego bliższych i dalszych kuzynów. Tymczasem wypatrujcie pierwszych wiosennych bocianów na przedwiosennym niebie już za niedługo!
CCR w samolocie...
Wiele osób w okresie zimowym
ma ochotę wyszkolić się na wyższe poziomy. Z racji tego, że coraz bardziej popularne stają się CCR, a my jesteśmy dealerem Hollis Prism 2, to właśnie o tą jednostkę nurkowie pytają na swojej dalszej drodze rozwoju.
Jednak nasze zimne wody nie pozwalają komfortowo wyszkolić kursanta podczas kursu CCR.
Rebreather jest bardziej skomplikowany niż nurkowanie na obiegu otwartym dlatego na tym etapie wolimy kursantom oszczędzić stresu spowodowanego trudnymi warunkami pod wodą.
Według nas zestresowany kursant znacznie gorzej skupia się na zadaniach. Na trudniejsze nurkowania przyjdzie jeszcze czas. Pamiętajcie, aby stopniowo podnosić sobie poprzeczkę.
` Szkolenie rozpoczęliśmy obszerną teorią z budowy i działania Hollis Prism 2 jak i procedur TEC40 CCR PADI
` Następny etap to zajęcia basenowe w AQUA Centrum głebokość 4 m (2 nurkowania)
To świetny czas, aby wytrymować nowego użytkownika CCR.
` Kolejny etap szkolenia TEC40 CCR Padi Hollis Prism 2 wykonujemy w Deepspot Mszczonów.
Realizujemy od 3 do 5 nurkowań ze standardów wraz z wszystkimi elementami ćwiczeń. Maksymalna głębokość to 24 m.
Tekst i zdjęcia WOJCIECH PRUSKI
Jak już wcześniej pisaliśmy, ze względu na złożoność i poziom trudności szkolenia TEC40 CCR, aby wykonać wszystkie ćwiczenia w pełnym skupieniu komfort, zarówno kursanta, jak i instruktora, to bardzo ważny element.
Deepspot zapewnia nam takie warunki. Ciepła i przejrzysta woda, a do tego świetna infrastruktura.
Obiekt jest w pełni gotowy, aby wykonywać również zaawansowane szkolenia.
Sprzęt przygotowaliśmy najlepiej jak było to możliwe, aby zachować standardy sanitarne.
Na co dzień korzystamy z basenu AQUA Centrum, gdzie również wszyscy dbają o wysokie standardy, więc wiemy jak powinien być przygotowany sprzęt, który trafi do basenu.
Dodatkowo personel Deepspot sprawdził czystość i zdezynfekował wszystkie elementy.
Abyśmy nie musieli nosić sprzętu dla 2 osób, otrzymaliśmy wózek transportowy, którym poprzez windę mogliśmy przewieźć sprzęt na płytę basenu. Dziękujemy.
Podsumowując, żadne warunki jak do tej pory nie skutkowały takim szybkim postępem w wykonywaniu ćwiczeń. Wiem już, że kursantka jest w pełni gotowa, aby kontynuować szkolenie na wodach otwartych, a jej umiejętności oceniam na 5.
Pamiętacie swój kurs na prawo jazdy? Nikt na pierwsze kroki za kółkiem nie wysyłał Was na zatłoczone ulice wielkiego miasta. Zazwyczaj zaczynamy od placu manewrowego lub jazdy spokojnymi uliczkami aby wyeliminować stres i ryzyko. Nasze szkolenia można do tego porównać.
My już wiemy, że to dobra droga do szybkiego zrozumienia procedur i opanowania sprzętu i stwierdzamy, że żadne szkolenie TEC40 CCR nie będzie się odbywało z pominięciem Deepspot.
Następny etap to wody otwarte. Na tą część szkolenia wybieramy Dahab, który o tej porze roku (styczeń) świeci pustkami, czyli idealne warunki na kontynuację szkolenia.
JAK SIĘ ZABRAĆ Z TYM WSZYSTKIM DO SAMOLOTU???
PODRÓŻOWANIE Z REBREATHEREM
Polecieliśmy do Dahab z Warszawy. Na przykładzie tego wyjazdu opiszę Wam jak przygotować się do podróżowania z Rebreatherem.
Wybraliśmy lot liniami Enter Air z Warszawy do Sharm El Sheikh. Standardowy bagaż to rejestrowany 20 kg i kabinowy 5 kg. Ciężko będzie się spakować z Rebreatherem :) Jesteśmy zmuszeni wykupić dodatkowy bagaż, na sprzęt nurkowy z limitem 32 kg (koszt 300 zł w obie strony). Okazało się, że przy Hollis Prism 2, te 32 kg to aż nadto. Skrzynka, którą otrzymujemy przy zakupie rebreathera idealnie nadaje się do podróży. Waży 6 kg. Rebreather waży 16,5 kg. Aby nie
marnować wykupionego bagażu do skrzynki spakowaliśmy podróżne skafandry Bare Aqua Trek (3 kg), płetwy Zeagle Recon (3kg). Sumując kompletnie spakowany sprzęt ważył 28,5 kg!!!
Handset, Hud i czujniki tlenowe zabraliśmy do bagażu kabinowego.
Podróżowanie z butlami samolotem po odkręceniu zaworów jest możliwe, jednak butle to spora waga więc warto wybrać na miejscu bazę nurkową, która posiada butle 3L.
W Dahab korzystamy z bazy Planet Divers, która jest przygotowana na nurkujących z rebreatherami więc na miejscu wypożyczymy butle o pojemności 3L jak i stage.
Pozostaje sprawa absorbentu. Niestety jego cena w Egipcie przekracza ponad dwukrotnie cenę w Polsce (17 euro za kg!!!).
Z racji, że wybieramy się w 3 nurków CCR Hollis Prism podjęliśmy decyzję o dokupieniu kolejnego bagażu 32 kg i zabraniu 30 kg absorbentu z Polski (koszt bagażu 50 zł na osobę). I tu się pojawił problem. Jeden pojemnik fabrycznie zapakowany udało nam się nadać, a drugi otwarty niestety nie dostał zgody na wjazd na pokład.
Podsumowując. Jeśli decydujemy się na zakup absorbentu w miejscu docelowym to bagaż nurkowy 32 kg w zupełności wystarcza, aby podróżować z Hollis Prism 2. Gdyby nie sprzęt foto, który zawsze zabieram na wyjazdy to praktycznie polecę z pustą walizką, której limit to 20 kg :)
Pakiet nurkowy w Dahab obejmował 10 nurkowań więc tym samym kurs się nam mocno poszerzył. W sumie w wodach otwartych, szkoleniowo, spędziliśmy 16 godzin. To znacznie więcej niż program federacji.
Wybór Dahab nie był przypadkowy. Kursantka wiele razy nurkowała w tym miejscu na obiegu otwartym. Kiedy już skończymy nasz pierwszy kurs Rebreatherowy i opływamy się na tyle, aby czuć się pewnie pod wodą, utrzymanie pływalności nie sprawia nam już problemów i nadchodzi czas na zwiedzanie podwodnego świata. Polecam na początek wybrać miejsce, które już wcześniej odwiedzaliśmy. Pozwoli to nam poczuć różnicę pomiędzy obiegiem otwartym, a kompletną ciszą CCR. Nurkowanie nabiera zupełnie innego wymiaru. Dodatkowym atutem jest wyeliminowanie stresu odwiedzania nowego miejsca w początkowych godzinach pływania na obiegu zamkniętym.
BALTICTECH
Tekst SZYMON MOSAKOWSKI Zdjęcia PERFECT DIVER
CZYM JEST BALTICTECH?
BALTICTECH TO KONFERENCJA NURKOWA, JEDNO Z TRZECH NAJWIĘKSZYCH WYDARZEŃ
O TEMATYCE NURKOWANIA TECHNICZNEGO NA ŚWIECIE.
Pozostałe dwie odbywają się w Australii i Wielkiej Brytanii. Jest ona regularnie organizowana od 2007 roku. Przez dwa dni tego wydarzenia swoje wystąpienia wygłaszają goście z całego świata. Poprzednia konferencja Baltictech miała miejsce w 2019 roku, po pandemicznej przerwie mieliśmy przyjemność uczestniczyć w 10 już edycji tego wydarzenia. 26–27.11 2022 to dni w których oczy nurkowej społeczności były skierowane na Gdynię, a dokładnie na Bibliotekę Główną Akademii Marynarki Wojennej, gdzie w tym roku odbywała się konferencja. Nowa lokalizacja idealnie pasowała do tego wydarzenia, wiele dużych sal wykładowych oraz przestronne korytarze, które pomieściły wielu wystawców. Długa przerwa od poprzedniej edycji zdecydowanie wdała się ludziom we znaki, ponieważ w ciągu tych dwóch dni frekwencja wynosiła ponad 1200 osób, co jest wynikiem niemal dwukrotnie większym niż poprzednia edycja. Pomimo niesprzyjającej, zimnej i deszczowej pogodzie na zewnątrz, w budynku, w przerwach między prelekcjami na ko-
rytarzach tętniło życie, było gwarno i głośno, na twarzach było widać uśmiech i zadowolenie. Sekcja gastronomiczna zapewniła wszystkim ciepły posiłek oraz mnóstwo kawy. Wśród tłumów pasjonatów nurkowania można było spotkać ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z nurkowaniem, a jednak w jakiś sposób konferencja ich zainteresowała. Pomimo tematyki przede wszystkim dotyczącej nurkowania technicznego, każdy mógł znaleźć coś ciekawego dla siebie, a było naprawdę z czego wybierać, liczba prelegentów była naprawdę imponująca. Oprócz wątków technicznych prelekcje dotyczyły również nowego sprzętu nurkowego, medycyny nurkowej, bezpieczeństwa czy chociażby archeologii podwodnej. Każdy z wykładów był niesamowicie ciekawy o czym świadczyły pękające w szwach sale, jednoczasowo prowadzone były aż trzy
wykłady – oczywiście każdy w innej sali. Nawet w największym audytorium biblioteki mieszczącym około 500 osób zabrakło miejsc siedzących. Dwie mniejsze sale były przeznaczone dla 100 osób, jednak również i w nich nie było wolnego centymetra. Niewątpliwie ważnym aspektem prelekcji było ich tłumaczenie, w głównym audytorium każdy wchodzący na sale mógł pobrać specjalny sprzęt słuchawkowy umożliwiający słuchanie wykładu w zrozumiałej dla siebie wersji językowej.
Oprócz prelekcji do dyspozycji uczestników byli również wystawcy, wśród których dominowali przedstawiciele firm sprzedających sprzęt nurkowy, prezentowali przede wszystkim
nowości w swoim asortymencie, można było przetestować, przymierzyć i kupić dowolny sprzęt od masek po rebreather. Wśród całej masy sprzętu nurkowego byli jednak również przedstawiciele innych organizacji związanych z nurkowaniem –oferty ubezpieczeń, bazy nurkowe, przedstawiciele prasy a nawet coś dla wielbicieli podwodnej historii, czyli Underwater Cultural Heritige Unit z Malty. Tutaj również z pew-
nością każdy z odwiedzających miał na co zwrócić uwagę. Atmosfera towarzysząca konfe rencji była nie do opisania. Dwa dni pełne wyczerpujących i ciekawych wykładów. Mnóstwo rozmów i dys kusji, a wszystko to w podwodnej at mosferze. Dziesiąta już edycja konfe rencji Baltictech z pewnością należy do udanych i pozostawiła po sobie niesamowite wrażenie. Pozostaje tylko czekać na kolejną.
| SANTI Blue Power : Nowa generacja baterii dedykowanych do SYSTEMU GRZEWCZEGO SANTI
WYJAZDY KURSY SERWIS
Pniewskiego 7/1
Gdańsk
Made in Poland EWOLUCJA W NURKOWANIU
F reeflow
Tekst WOJCIECH A. FILIP
CZYLI JAK KORZYSTAĆ ZE SWOJEGO AUTOMATU
PRZECZYTAJ TEN KRÓTKI
ARTYKUŁ, A DOWIESZ SIĘ JAK
RADZIĆ SOBIE Z KŁOPOTAMI
ODDECHOWYMI W CZASIE NURKOWANIA.
UWAGA!
Potrzebna będzie ci butelka z zakrętką np. po soku, albo jakimś napoju gazowanym, maska nurkowa i rękawice.
W DZISIEJSZYM ARTYKULE
GŁÓWNIE PRAKTYKA
ZACZYNAMY!
Przyjrzyj się II stopniowi automatu. Odszukaj 2 elementy do regulowania jego pracy (zazwyczaj znajdują się z boku automatu, po stronie przeciwnej niż przykręcony wąż)
´ Śruba (przez sztywniaków nazywana „oporami oddechowymi”)
´ Wajcha (przez tych samych nazywana „venturim")
Sprawdź czy jednym i drugim elementem możesz swobodnie poruszać – jeżeli
TAK – działamy!
Jeżeli NIE – oddaj automat do serwisu, aby nie uszkodzić go w czasie nurkowania albo treningu na sucho.
Zdjęcie Jon Borg
ŚRUBA
1. Prawą ręką chwyć przygotowaną wcześniej butelkę tak, aby nakrętka znajdowała się po lewej stronie.
2. Lewą ręką wolno odkręć butelkę.
3. Wolno zakręć butelkę.
Czy aby odkręcić butelkę musisz najpierw sprawdzić kierunek, w którym się to robi?
WAJCHA
TRIK INSTRUKTORSKI
Podaj butelkę innej osobie, poproś żeby chwyciła ją tak jak ty w czasie ćwiczeń. Zanim ją odkręci, pokaż jej z daleka ruch odkręcania twoją dłonią. Poproś, żeby wykonała dokładnie taki sam ruch próbując odkręcić butelkę – sprawdź czy się nie pomyliłeś w objaśnianiu ruchu. Teraz możesz poprosić o wykonanie tego samego ze śrubą w II stopniu automatu – wcześniej, symulujesz ruch wykręcania i oczywiście sprawdzasz czy pokazałeś właściwy kierunek
Zdjęcie Bartek Trzciński
ŚRUBA
Zdjęcie Bartek Trzciński
Jeżeli TAK – powtórz tę czynności nie spiesząc się.
Jeżeli już WSZYSTKO DZIAŁA – wykonaj ćwiczenie trzymając butelkę pod stołem, a potem za plecami.
Odłóż butelkę i chwyć prawą ręką II stopień automatu.
Odszukaj śrubę i odkręć ją tak samo jak robiłeś to z butelką.
UWAGA!
Nie wykręcaj śruby na siłę – kiedy poczujesz lekki opór, przerwij.
` Wkręć śrubę tak, jakbyś zakręcał butelkę.
` Powtórz ćwiczenie kilka razy sprawdzając czy kierunek ruchu odkręcania i wkręcania wykonujesz we właściwą stronę.
` Jeżeli nie miałeś żadnej pomyłki, spróbuj trzymając II stopień pod stołem, a później za plecami.
Wszystko ok?
` Załóż maskę nurkową, ubierz rękawice i włóż II stopień do ust.
` Wykręć śrubę – sprawdź czy się nie pomyliłeś.
` Wkręć śrubę – sprawdź czy jest ok?
Teraz będzie bardzo ważne!
Jeżeli zakręcasz butelkę, albo butelka była wcześniej zakręcona – możesz mieć kłopoty z oddychaniem, czuć dyskomfort albo duszność, a przez to zużywać więcej powietrza.
Zdjęcie Isadora Abuter Grebe
Zdjęcie Bartek Trzciński
Hmm… wiesz dobrze, że zakrętka butelki, to nasza śruba regulacyjna w II stopniu prawda ?
Dbaj o to, aby TA ŚRUBA zawsze była wykręcona:
´ przed nurkowaniem
´ w czasie nurkowania
´ w czasie kiedy nie nurkujesz (tym sposobem zabezpieczasz swój automat)
WAJCHA
1. Lewą dłonią wykonaj ruch taki jak przy… ziewaniu, tak jakbyś chciał zagarnąć trochę powietrza do swoich ust.
2. Lewą dłonią wykonaj ruch od ust na zewnątrz tak, jakbyś coś odsuwał od swoich ust.
` Chwyć II stopień tak, aby mieć go przed ustami.
` Odszukaj wajchę, przesuń ją tak jak przy ziewaniu – w kierunku ust, tak jakbyś chciał dostać więcej powietrza.
` Udało się? Właśnie włączyłeś wspomaganie oddychania!
` Teraz przesuń wajchę na zewnątrz –tak jakbyś odsuwał ją od swoich ust – wyłączyłeś wspomaganie.
Wajcha, to część automatu, którą powinieneś umieć błyskawicznie odszukać, nawet kiedy nie patrzysz na automat. Przećwicz włączanie (w kierunku ust) i wyłączanie (w kierunku na zewnątrz, od ust) trzymając II stopień tak, abyś nie mógł go widzieć w czasie poruszania wajchą.
UWAGA!
Pomóż sobie wyczuwając gdzie znajduje się ustnik – przesuwanie w kierunku ustnika to ruch włączający wspomagania, a w kierunku przeciwnym wyłączający.
Zdjęcia na stronie Bartek Trzciński
WSPOMAGANIE
Zamknięcie wspomagania, zatrzymuje tzw. freeflow, czyli swobodny wypływ gazu z automatu, nazywany czasem wzbudzeniem automatu.
Jeżeli automat się wzbudził tobie, albo komuś przy wejściu do wody – odszukaj go i wyłącz wspomaganie tak… jakbyś odsuwał wajchę od ust.
Znowu ważna sprawa – aby zmniejszyć stres u nurka, któremu podajesz automat (brak gazu), ograniczyć u siebie narkozę, ale także wykorzystać w pełni potencjał swojego automatu, włączaj wspomaganie oddychania.
Jak ustawić wajchę (czyli wspomaganie)?
` przed podłączeniem automatu z butlą – wyłączyć
` dopiero po zanurzeniu – włączyć
` przed wyjęciem automatu z ust – wyłączyć (zarówno pod wodą jak i na powierzchni)
Bezpiecznych nurkowań, WAF
ZAPROSZENIE!
Naucz się kontrolować wzbudzony automat!
Zrób to krok po kroku w swoim tempie pod okiem doświadczonego instruktora. Wykorzystaj swój automat do obniżenia zużycia gazu – to naprawdę działa!
ILE POTRZEBUJESZ CZASU?
Ok. 2 godzin.
Skontaktuj się z Akademią Tecline, zaproś znajomych i wpadajcie!
https://teclinediving.eu/pl/akademia-tecline/#/
Zdjęcie Mocean Images
Pytaj w CENTRACH NURKOWYCH
PRZEWODNIK po wybranych spotach nurkowych Wyspy Afrodyty. Mamy nadzieję, że po tych najlepszych lub najciekawszych.
Idealny dla nurków, freediver’ów, osób kochających lazurową wodę i sporty wodne, ale także dla tych, którzy im towarzyszą.