Magazyn nurkowy Perfect Diver nr 27

Page 1


cena 30,00 zł w tym 8% VAT nurkowanie freediving pasja wiedza

nr 27

3(27)/2023

MAJ/CZERWIEC

Wojciech Zgoła

Redaktor Naczelny

Tylko nurek wie, jak się schłodzić w letnie upały. Wystarczy zrobić podstawowy kurs nurkowy u dobrego instruktora. Kupić lub wypożyczyć sprzęt nurkowy i wejść lub wskoczyć do wody. Nie dosyć, że przyjemnie, nie dosyć, że ciekawie, nie dosyć, że bodźce zewnętrzne zostają odcięte, a my zawisamy w toni, to do tego możemy jeszcze schłodzić swoje ciało.

Kto nie wierzy, niech spróbuje!

Kolejne wydanie naszego 2-miesięcznika jest w waszych rękach lub przed oczami. Znów udało nam się zrobić niesamowitą robotę. Nam – tu mam na myśli nie tylko redakcję, ale całe szerokie grono współpracowników. W środku mamy nowych autorów i ich świetne zdjęcia i opowieści.

Przemysław Zyber wskoczył z okładką – gratulujemy. To jednak nie wszystko – dalej zobaczycie więcej zdjęć i przeczytacie, gdzie one powstały.

Dalej debiutujący u nas Jacek Bugajski, zarażony pasją do nurkowania, pokazuje nam na czym polega fotografia Blackwater. Jak to przeczytacie będziecie pewnie chcieli spróbować.

A jeśli nie byliście jeszcze na chorwackiej wyspie

Vis – macie taką możliwość. Zapoznajcie się z krótkim artykułem Dominiki Aleksanderek i fotografiami

Piotra Stósa, spakujcie się i jedźcie na Vis 

Wolicie język hiszpański? Nie ma problemu. Michał Czerniak opowiada o niespodziance Majorce – jaką zgotowali mu przyjaciele i osobista żona.

Dla miłośników wraków i kamieniołomów znajdzie się kilka ciekawych informacji. Kurt Storms pokazuje HMS Southwold „zakotwiczony” na zawsze na maltańskim dnie; Tomasz Kulczyński nurkuje w Stoney Cove w Wielkiej Brytanii; a ja wraz z Bogdanem Zającem, odkrywamy tajemnice Jeziora (czy to jezioro?) Czarnogłowy.

Jest jeszcze kobiecy kącik i ciekawy materiał Isadory Abuter Grebe, dwa artykuły o Planecie Ziemia – Jakuba Banasiaka o delfinach i Wojtka Jarosza o kolorowych słowikach.

Na końcu totalna jazda bez trzymanki! Bardzo praktyczny i niesamowicie ważny temat – rezerwy w butli. Dotyczy każdego nurka sprzętowego bez wyjątku. Wojtek Filip pokazał to zagadnienie bardzo konkretnie i przystępnie.

Polecam!

Spodobało Ci się to wydanie? Materiał zasługuje na uznanie? Postaw nam wirtualną kawę, będzie nam bardzo miło  buycoffee.to/perfectdiver

Serdecznie zapraszam!

Meksykańskie cenoty. Raj dla nurków

Balearska niespodzianka VIS Czarnogłowy

Nurkowanie BLACKWATER. Spotkanie z tajemniczymi podwodnymi stworzeniami nocy

Project Girls

Nurkowa Wielka Brytania – Stoney Cove

36

Poznaj moją rodzinę, czyli zupełnie inny wymiar obserwacji dzikich delfinów Kolorowe słowiki

PORADY I CIEKAWOSTKI

70 50 bar / rezerwa. Jazda bez trzymanki. Na ile wystarczy mi rezerwa?

Wydawca PERFECT DIVER WOJCIECH ZGOŁA ul. Folwarczna 37, 62-081 Przeźmierowo redakcja@perfectdiver.com

ISSN 2545-3319

redaktor naczelny fotograf

geografia świata i podróże archeologia podwodna reklama tłumacze języka angielskiego

opieka prawna projekt graficzny i skład

Wojciech Zgoła

Karolina Sztaba

Anna Sołoducha Szymon Mosakowski reklama@perfectdiver.com

Agnieszka Gumiela-Pająkowska Arleta Kaźmierczak

Reddo Translations Sp. z o.o. Piotr Witek

Adwokat Joanna Wajsnis Brygida Jackowiak-Rydzak

magazyn złożono krojami pisma Montserrat (Julieta Ulanovsky), Open Sans (Ascender Fonts) Noto Serif, Noto Sans (Google)

druk Wieland Drukarnia Cyfrowa, Poznań, www.wieland.com.pl

dystrybucja centra nurkowe, sklep internetowy preorder@perfectdiver.com

fotografia na okładce Przemysław Zyber miejsce Meksyk, Cenota Maravilla

www.perfectdiver.com

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów lub ich części, kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.

Podoba Ci się ten numer magazynu, wpłać dowolną kwotę! Wpłata jest dobrowolna.

PayPal.Me/perfectdiver

WOJCIECH ZGOŁA

Pasjonat nurkowania i czystej natury. Lubi mawiać, że podróżuje nurkując. Pływać nauczył się jako niespełna 6-cio letni chłopiec. W wieku 15 lat zdobył patent żeglarza jachtowego, a nurkuje od 2006 roku. Zrealizował ponad 750 zanurzeń w różnych regionach Świata. Napisał i opublikował wiele artykułów. Współautor wystaw fotograficznych. Orędownik pozostawiania miejsca pobytu czystym i nieskalanym. Propagator nurkowania. Od 2008 r. prowadzi swoją autorską stronę www.dive-adventure.eu Na bazie szerokich doświadczeń w 2018 roku stworzył nowy Magazyn Perfect Diver, który od ponad 4 lat, z powodzeniem, wychodzi regularnie co 2 miesiące w języku polskim i angielskim.

Absolwentka Geografii na Uniwersytecie Wrocławskim, niepoprawna optymistka… na stałe z uśmiechem na ustach  Nurkuję od 2002 roku czyli już ponad połowę swojego życia  Zaczynałam nurkowanie w polskich wodach, do których chętnie wracam w ciągu roku – i sprawia mi to ogromną przyjemność!:) Do Activtour trafiłam chyba z przeznaczenia i zostałam tutaj na stałe… już ponad 10 lat! Z zamiłowaniem spełniam ludzkie marzenia przygotowując wyprawy nurkowe na całym świecie!  Osobiście – latam i nurkuję w różnych morzach i ocenach kiedy tylko mogę, bo to jedna z miłości mojego życia Od początku istnienia magazynu PD przelewam swoje wspomnienia z wypraw nurkowych na papier dzieląc się swoją pasją z innymi i nie potrafię przestać pisać;) Od 2023 na stałe w redakcji PD – mając nadzieję przynieść jej trochę „świeżej krwi”;) Spełnione nurkowe marzenie: Galapagos! Jeszcze przede mną… Antarktyda! Jeśli nie nurkuję to wybieram narty, tenisa albo mocne, rockowe brzmienia;)! Motto które bardzo lubię to: „Bądź realistą – zacznij marzyć”!:) anna@activtour.pl; www.activtour.pl;

Karolina Sztaba, a zawodowo Karola Takes Photos, jest fotografem z wykształcenia i pasji. Obecnie pracuje w Trawangan Dive Centre na malutkiej wyspie w Indonezji – Gili Trawangan, gdzie zamieszkała cztery lata temu. Fotografuje nad i pod wodą. Oprócz tego tworzy projekty fotograficzne przeciw zaśmiecaniu oceanów oraz zanieczyszczaniu naszej planety plastikiem („Trapped”, „Trashion”) Współpracuje z organizacjami NGO zajmującymi się ochroną środowiska i bierze aktywny udział w akcjach proekologicznych (ochrona koralowca, sadzenie koralowca, sprzątanie świata, ochrona zagrożonych gatunków). Jest również oficjalnym fotografem Ocean Mimic – marką tworzącą stroje kąpielowe i surfingowe ze śmieci zebranych na plażach Bali. Współpracowała z wieloma markami sprzętu nurkowego, dla których tworzyła kampanie reklamowe. W roku 2019 została ambasadorem polskiej firmy Tecline. Od dwóch lat jest nurkiem technicznym.

Student archeologii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Początkujący płetwonurek rozpoczynający swoją przygodę z archeologią podwodną. Miłośnik fotografii, przyrody i koszykówki, a od niedawna również nurkowania.

KAROLA TAKES PHOTOS
SZYMON MOSAKOWSKI

WOJCIECH A. FILIP

Ma na swoim koncie ponad 8000 nurkowań. Nurkuje od ponad 30 lat, a w tym od ponad 20 lat jako nurek techniczny. Jest profesjonalistą z ogromną wiedzą teoretyczną i praktyczną. Jest instruktorem wielu federacji: GUE Instructor Mentor, CMAS**, IANTD nTMX, IDCS PADI, EFR, TMX Gas Blender. Uczestniczył w wielu projektach i konferencjach nurkowych jako lider, eksplorator, pomysłodawca czy wykładowca. Były to między innymi Britannic Expedition 2016, Morpheus Cave Scientific Project on Croatia Caves, GROM Expedition in Narvik, Tuna Mine Deep Dive, Glavas Cave in Croatia, NOA-MARINE. Zawodowo jest Dyrektorem Technicznym w TecLine w Scubatech, a także Dyrektorem Szkolenia w TecLine Academy.

Instruktorka nurkowania PADI oraz wideografka. Większość czasu spędza w wodzie dokumentując fascynujący podwodny świat. Absolwentka ASP na kierunku Projektowania Mody w Łodzi oraz Filmoznawstwa na UAM w Poznaniu, z wykształcenia krawcowa, a z zamiłowania miłośniczka natury oraz sporej dawki adrenaliny. Kocha wszystko co z woda związane. Jej przygoda z nurkowaniem zaczęła się od podroży z plecakiem w 2016 roku. Podczas pobytu w Tajlandii zanurkowała po raz pierwszy i od tamtego momentu straciła głowę i serce dla tego sportu. Spędzając ostatnie lata i większość swoich dni pod woda, ucząc i pokazując piękno podwodnego świata wierzy, że nurkowanie jest jednością – z samym sobą, naturą i niezwykłymi stworzeniami. @waterographyk

Nurek od 2007 roku. Kierunki wakacyjne zawsze wybieram pytając sam siebie – no ok, ale czy jest tam gdzie zanurkować? Fotografia podwodna to wciąż dla mnie nowość, ale z każdym kolejnym nurkowaniem uczę się czegoś nowego. „Od momentu narodzin, człowiek nosi na swych barkach ciężar grawitacji […], ale wystarczy że zanurzy się pod powierzchnię wody i staje się wolny” – J.Y.Cousteau

Obecnie pracuje jako PADI Course Director w Trawangan Dive Centre na indonezyjskiej wysepce Gili Trawangan. Założycielka portalu Divemastergilis –www.divemastergilis.com @divemastergilis Od ponad 7 lat mieszka i odkrywa podwodny świat Indonezji. Jest nie tylko zapalonym nurkiem technicznym, ale także twarzą platformy Planet Heroes oraz ambasadorem marki Ocean Mimic. Aktywnie przyczynia się do promowania ochrony koralowców i naturalnego środowiska ryb i zwierząt morskich, biorąc udział w projektach naukowych, kampaniach przeciw zaśmiecaniu oceanów i współpracując z organizacjami pozarządowymi na terenie Indonezji. @laura_kazi

SYLWIA KOSMALSKA-JURIEWICZ

Podróżniczka i fotograf dzikiej przyrody. Absolwentka dziennikarstwa i miłośniczka dobrej literatury. Żyje w zgodzie z naturą, propaguje zdrowy styl życia, jest joginką i wegetarianką. Angażuje się w ekologiczne projekty, szczególnie bliskie jej sercu są rekiny i ich ochrona, o których pisze w licznych artykułach oraz na blogu www.divingandtravel.pl Swoją przygodę z nurkowaniem zaczęła piętnaście lat temu przez zupełny przypadek. Dzisiaj jest Divemasterem, odwiedziła ponad 60 państw i nurkowała na 5 kontynentach. Na wspólną podróż zaprasza z biurem podróży www.dive-away.pl, którego jest współzałożycielem.

Zawodowy żołnierz, odkrywca podwodnych jaskiń i aktywny instruktor nurkowania technicznego/jaskiniowego/rebreatherowego dla IANTD. Karierę nurkową rozpoczął w Egipcie na wakacjach, a pasja trwa nadal. Kurt jest też założycielem i dyrektorem generalnym Descent Technical Diving. Nurkuje na kilku CCR, takich jak AP, SF2, Divesoft Liberty SM. Kurt bierze udział w tworzeniu dokumentu o nowej kopalni soli w Belgii (Laplet). Projekt ten gościł w wiadomościach w Nationale TV. Prywatnie prawdziwą pasją Kurta są głębokie nurkowania jaskiniowe. Jego żona (Caroline) dzieli pasje męża i również nurkuje w jaskiniach. W wolnym czasie zwiedza belgijskie kopalnie łupków, a kiedy nie eksploruje, zabiera kamerę by dokumentować nurkowania.

LAURA KAZIMIERSKA
KURT STORMS
ŁUKASZ METRYCKI

WOJCIECH JAROSZ

Absolwent dwóch poznańskich uczelni – Akademii Wychowania Fizycznego (specjalność trenerska –piłka ręczna) oraz Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, Wydziału Biologii (specjalność biologia doświadczalna). Z tą pierwszą uczelnią związał swoje życie zawodowe próbując wpływać na kierunek rozwoju przyszłych fachowców od ruchu z jednej strony, a z drugiej planując i realizując badania, popychając mozolnie w słusznym (oby) kierunku wózek zwany nauką. W chwilach wolnych czas spędza aktywnie – jego główne pasje to żeglarstwo (sternik morski), narciarstwo (instruktor narciarstwa zjazdowego), jazda motocyklem, nurkowanie rekreacyjne i wiele innych form aktywności, a także fotografia, głównie przyrodnicza.

TOMASZ KULCZYŃSKI

Dla Tomka nurkowanie zawsze było największą pasją. Zaczął swoją przygodę w wieku 14 lat, rozwijając się został instruktorem nurkowania rekreacyjnego, technicznego, Instruktorem pierwszej pomocy oraz technikiem branży nurkowej. Aktualnie prowadzi 5* Centrum Nurkowe COMPASS DIVERS Pobiedziska koło Poznania, gdzie przekazuje swoją wiedzę i umiejętności początkującym oraz zaawansowanym nurkom, co sprawia mu ogromną radość i satysfakcję z bycia częścią ich podwodnej przygody…

Płetwonurek od 2008 r. Pasjonat M. Czerwonego i pelagicznych oceanicznych drapieżników. Oddany idei ochrony delfinów, rekinów i wielorybów. Nurkuje głównie tam, gdzie można spotkać te zwierzęta i monitorować poziom ich dobrostanu. Członek Dolphinaria-Free Europe Coalition, wolontariusz Tethys Research Institute oraz Cetacean Research & Rescue Unit, współpracownik Marine Connection. Od 10 lat uczestniczy w badaniach nad dziko żyjącymi populacjami delfinów oraz audytuje delfinaria. Razem z zespołem „NIE! Dla Delfinarium” przeciwdziała trzymaniu delfinów w niewoli i popularyzuje wiedzę na temat delfinoterapii przemilczaną bądź ukrywaną przez ośrodki zarabiające na tej formie animaloterapii.

ISADORA ABUTER GREBE

Entuzjastyczny nurek, naukowiec i działacz na rzecz ochrony przyrody. Isadora bada biologiczne znaczenie wraków statków dla ekosystemów morskich. Kierowana ciekawością chce poznawać przyrodę, a także „jak zostać lepszym nurkiem”. Będąc jeszcze w początkach swojej nurkowej kariery cieszy się drogą pokonywania przeszkód ucząc się od bardziej doświadczonych nurków, używając odpowiedniej konfiguracji i ćwicząc. @isa_diving_nature

AGATA TUROWICZ-CYBULA

Od dziecka marzyłam, żeby zostać biologiem morskim i udało mi się spełnić te marzenia. Skończyłam studia na kierunku oceanografia, gdzie od niedawna rozpoczęłam studia doktoranckie. Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się, kiedy miałam 12 lat. Kocham obserwować podwodne życie z bliska i staram się pokazać innym nurkom jak fascynujące są podwodne, bałtyckie stworzenia.

BOGDAN ZAJĄC

Mieszkam w Świnoujściu, nurkuję od 2009 roku. Obecny stopień nurkowy to advanced nitrox w IDF, a AOWD w SSI. Kurs fotografii u Ireny Stangierskiej. Ilość nurkowań 450.

REKLAMA

Jednostka wielozadaniowa: łączy w sobie pasję do literatury, nart, nurkowania i psychologii. W Nautice od czasu Wielkiego Wybuchu. W firmie zajmuje się wszystkim, a oprócz tego jest przewodniczką nurkową, znawczynią ludzkich potrzeb – czyli szefową marketingu, inicjuje i prowadzi dalekie wyprawy. Nadal uważa, że Chorwacja jest najpiękniejsza na świecie. Pracuje w Nautica Safari.

nautica.pl

Dominika.Aleksanderek@nautica.pl

Od dziecka zawsze towarzyszyła mi woda. To mój żywioł, pasja i sport. Począwszy od zabaw w wodzie, przez sekcję pływacką, aż do 2001 r. Wtedy pierwszy raz spróbowałem oddychać z butli pod wodą. Od razu wiedziałem, że to jest to, co chcę robić. Zafascynowany nurkowaniem, zacząłem zdobywać różne umiejętności, brać udział w kursach oraz poznawać tajniki nurkowania technicznego. Jednak dopiero dzięki mojej żonie poznałem pełną gamę możliwości, jakie skrywa podwodny świat. Zaczęliśmy od Lumixa żony, później GoPro, dalej pierwsza, a potem druga lustrzanka (Nikon D850) w solidnej obudowie. Zwłaszcza świat makro wciąga mnie jak magnes, ale duże zwierzęta morskie również są dla mnie niezwykle piękne i fascynujące. W mojej pracy fotograficznej używam głównie dwóch obiektywów: 105 mm makro i 8–15 mm fisheye.

Fotograf, biolog, gawędziarz, SSI Instructor Trainer. Nauczanie nurkowania na każdym poziomie uważa za swój obowiązek. Od zarania dziejów związany z Nauticą nierozerwalną pępowiną współwłaścicielstwa. Gniazduje na chorwackiej wyspie Vis, na łodziach safari w Egipcie oraz tam, gdzie pod wodą pięknie, jak świat długi i szeroki. Pracuje w Nautica Safari. nautica.pl

Piotr.Stos@nautica.pl

Moja przygoda z fotografią zaczęła się na długo zanim zacząłem nurkować. Już od pierwszego nurkowania marzyłem, aby towarzyszył mi aparat. Wraz z nabieraniem wprawy w nurkowaniu mój sprzęt do fotografii również ewoluował. Od prostej kamerki GoPro poprzez kompakt oraz lustrzankę do pełnoklatkowego bezlusterkowca. Teraz nie wyobrażam sobie nurkować bez aparatu. Mam wrażenie, że fotografia podwodna nadaje sens mojemu nurkowaniu. www.facebook.com/przemyslaw.zyber www.instagram.com/neox.pro www.deep-art.pl

Absolwent Politechniki Poznańskiej, finansista, biegły rewident. Nurek zafascynowany teorią nurkowania – fizyką i fizjologią. Zakochany w archeologii podwodnej pasjonat historii Starożytnego Rzymu, aktywny Centurion w grupie rekonstrukcyjnej Bellator Societas (Rzym I w.p.n.e.). Marzy, by choć raz wziąć udział w po dwodnych badaniach archeologicznych a następnie opisać wszystko w serii felietonów.

Równie często jak pod wodą spotkać go można w Japonii, której kulturą i historią fascynuje się od blisko trzech dekad.

DOMINIKA ALEKSANDEREK
PRZEMYSŁAW ZYBER
PIOTR STÓS
JACEK BUGAJSKI
MICHAŁ CZERNIAK

MEKSYKAŃSKIE CENOTY

Tekst i zdjęcia Przemysław Zyber
Maravilla

Kiedy myślę: „Meksyk” – mój umysł momentalnie przywołuje obrazy bujnej tropikalnej roślinności, ciepło słonecznych promieni na twarzy, wspaniałe pozostałości po kulturze Majów, pozytywną, wyluzowaną atmosferę. Nawet moje kubki smakowe mają swoje miłe wspomnienia z tego miejsca.

Jednak to wszystko i tak blednie, kiedy przywołuję obrazy meksykańskich cenot. Oto bowiem gwóźdź programu, który czyni to miejsce tak niesamowitym.

CENOTA? A CO TO?

Nazwa „cenote” wywodzi się z języka Majów i oznacza „jaskinię z wodą”. Cenoty były miejscem, w którym Majowie składali dary, nierzadko rownież ofiary z ludzi. Można wyróżnić trzy rodzaje cenot: zamknięte, półotwarte oraz otwarte. Ta

Taak Bi Ha

klasyfikacja jest związana zazwyczaj z ich wiekiem. Najmłodsze to te z nienaruszoną kopułą, najstarsze zaś są całkowicie otwarte i na pierwszy rzut oka mogą sprawiać wrażenie jeziora lub oczka wodnego. Od jeziora czy oczka odróżnia je jednak rozbudowana sieć połączeń, zalanych tuneli, które to stanowią o unikalności tego miejsca.

Reasumując – cenoty to specjalne formacje krasowe: jeziora, studnie i całe kompleksy jaskiń z podziemnymi rzekami, czasem z dostępem do wody morskiej, zazwyczaj

Różnorodność form, które można spotkać pod wodą zachwyci najbardziej wymagających. Każda jaskinia czy caverna jest inna, z własnym klimatem i niepowtarzalną formacją skalną.

jednak z wodą słodką. Dlatego też są niezwykle cenne dla lokalnego ekosystemu, stanowią bowiem naturalne źródło słodkiej wody.

NURKOWANIE W CENOTACH

Cały Półwysep Jukatan usiany jest właśnie takimi zalanymi jaskiniami, studniami i tunelami, w których nie bez powodu zakochali się nurkowie. Różnorodność form, które można spotkać pod wodą zachwyci najbardziej wymagających. Każda jaskinia czy caverna jest inna, z własnym klimatem i niepowtarzalną formacją skalną.

W Meksyku działa wiele centrów nurkowych, w których można wykupić nurkowania. Bez problemu znajdziemy nawet pol-

skie centra nurkowe, które zorganizują wszystko od początku do końca. Nie mając uprawnień jaskiniowych w cnotach nurkujemy z lokalnym przewodnikiem. Należy pamiętać, że wstęp do większości cenot jest dodatkowo płatny – nie zapomnijmy więc uwzględnić tego w budżecie planując wykaz.

Nurkowania w cenotach może spróbować każdy nurek od uprawnień OWD włącznie. Należy jednak uprzedzić organizatora naszych nurkowań o posiadanych uprawnieniach, żeby mógł dopasować odpowiednie miejsca do naszych umiejętności. Chodzi przecież o to, żeby nurkować bezpiecznie i czerpać z tego maksymalną przyjemność.

MAGICZNY ŚWIAT

Kałuża wody w środku dżungli – niepozorne bajorko z prowizorycznym zejściem – po minach grupy widzę, że zastanawiają się: „To na pewno tu?” Zawsze mnie to rozbawia. Nie każda cenota z zewnątrz wygląda niepozornie, ale bywa i tak. Najbardziej znane dorobiły się porządnej infrastruktury: toalety, prysznice, strefy do klarowania sprzętu, sklepiki, a czasem nawet jakiś bar. Ale to, co najciekawsze i tak znaleźć można tuż pod taflą wody.

Dream Gate
Car Wash

Temperatura wody waha się cały rok między 24 a 26°C, dlatego z powodzeniem można nurkować tu w piankach 5–7 mm.

Zanurzamy się z zapalonymi latarkami ciekawi jak będzie tym razem. Czasem surowe, zawalone stropy tworzą widoki niczym z abstrakcyjnych malowideł, czasem jest bajkowo z podziemnymi jeziorami, czasem są to ogromne zatopione krypty, które nie sposób ogarnąć wzrokiem, a czasem po prostu sieć korytarzy.

Płyniemy. Co jakiś czas, w ciemność naturalnych korytarzy, wlewa się dzienne światło. Uwielbiam te lasery światła, które wdzierają się do cenot przez naturalnie występujące otwory. Nagle woda w cenocie robi się wyraźnie cieplejsza, spada przejrzystość. To haloklina. Wpływamy w zupełnie inną gęstość wody. Kursanci próbują dotknąć granicy między wodą słodką i słoną.

Jest jeszcze bardzo wyraźna – z pewnością po przepłynięciu całej grupy, ulegnie deformacji (by z czasem znów się wyraźnie rozdzielić). Po ok. 50 minutach relaksującego nurkowania zmierzamy w stronę wyjścia. Fajnie znów będzie posłuchać co najbardziej przykuło uwagę, co się spodobało, co zaskoczyło i dlaczego?

SŁÓW KILKA O NIEKTÓRYCH

Każda z cenot jest naprawdę inna i to jest niesamowite.

Dla przykładu Angelita jest olbrzymia i bardzo przestrzen-

na. Wygląda niczym wielki krater. Jest do cna prosta, surowa i piękna zarazem. Jej niepowtarzalny klimat tworzy spora wyspa na głębokości 34 metrów, otoczona potężną chmurą siarkowodoru. Wyspa powstała z zapadniętego stropu wraz z konarami drzew. To właśnie dzięki rozkładającym się szczątkom drzew i roślin mamy tu do czynienia z siarkowodorem.

Cenota Car Wash zachwyca kolorami, krystalicznie czystą wodą oraz mnóstwem małych ryb. Jest to w znacznej części otwarta cenota. Dno pokrywają soczyście zielone glony. Możemy tu obserwować malownicze lilie pnące się na długich, cienkich łodyżkach w stronę słońca. Tysiące małych kolorowych rybek dopełnia rajski obraz akwenu.

Podczas płyciutkich nurkowań w Dos Ojos zachwyci nas bogata forma nacieków. Piętrzące się stalagmity oraz stalaktyty łączące się w kolumny uświadamiają prehistoryczny wiek cenoty. Nieprawdopodobnie przejrzysta woda daje wrażenie unoszenia się w powietrzu.

Efekty świetlne, które spotkamy w Cenocie Paradise już nie raz sprawiły, że z oczu popłynęły łzy zachwytu. Kurtyny migotających laserów ciągną się tutaj przez kilkadziesiąt metrów.

O cenotach można by opowiadać godzinami. Każdy kto tu nurkował, ma swoje ulubione. Z każdą kolejną wizytą w Mek-

Angelita
Taak Bi Ha

syku odwiedzam cenoty, w których wcześniej nie byłem. Wciąż zachwycają mnie swoją różnorodnością.

Nurkowanie w cenotach to obcowanie z naturą pełne spokoju, nieśpieszne i bez prądów, z którymi nierzadko mamy do czynienia nurkując w morzu, czy oceanie. Ten spokój to podstawowa różnica, charakteryzująca nurkowania w cenotach. Do tego średnia głębokość nurkowań oscyluje w granicach 8–12 m. Woda jest krystalicznie czysta i przejrzysta. Miejsca nurkowe osadzone są zazwyczaj głęboko w dżungli, więc już

sama podróż do każdej z cenot jest okazją do bliskich spotkań z meksykańską fauną i florą.

Dlatego wciąż nie mam dość i znów planuję kolejny wyjazd do Meksyku. Jest jeszcze tyle do zobaczenia… i do sfotografowania :) Dwutygodniowy wyjazd to zdecydowanie za mało, aby zwiedzić wszystkie cenoty. A przecież Jukatan oferuje jeszcze nurkowania z rekinami czy niesamowitą rafę w pobliżu wyspy Cozumel. Dodatkowo całą masę atrakcji nie-nurkowych. Jest więc po co wracać.

Nohoch nah Chich
Eden

NURKOWANIE BLACKWATER

Nurkowanie to fascynująca przygoda, która pozwala na odkrywanie innych światów ukrytych pod powierzchnią wód. Ale czy kiedykolwiek słyszeliście o nurkowaniu Blackwater? Jeśli nie, to zapnijcie pasy, bo zabieram Was w podróż do krainy morskich cudeniek, gdzie ośmiornice larwalne są tylko wierzchołkiem góry lodowej.

HISTORIA NURKOWANIA BLACKWATER

Nurkowanie Blackwater zrodziło się z ciekawości biologów morskich, którzy chcieli zbadać zmiany zachodzące w życiu oceanu po zmroku. Podążając za niezwykłymi stworzeniami, eksplorowali głębiny, zanurzając się w otwartym oceanie w nocy. Szybko zyskało popularność wśród entuzjastów nurkowania i fotografów podwodnych, którzy pragnęli uchwycić rzadko spotykane gatunki morskie. Nurkowanie odbywa się w otwartym oceanie/morzu, z dziesiątkami metrów wody pod łodzią. Znajdujemy się w pobliżu liny z bardzo mocnymi światłami, które przyciągają plankton oraz stworzenia podwodne. Nurkuje się na maksymalną głębokość około 20–30 metrów. Płynąc

wokół wiązek światła z zawieszonych reflektorów, szukamy wszystkiego, co się porusza.

PRZYGOTOWANIE DO NURKOWANIA BLACKWATER Nurkowanie Blackwater wymaga specjalnego przygotowania. Po pierwsze, musisz być doświadczonym nurkiem, aby uczestniczyć w takiej wyprawie, czyli musisz się bardzo dobrze czuć w toni, z dość słabą widocznością. Latarki nurkowe są niezbędne. Dodatkowo, jeżeli chodzi o sprzęt do fotografii, to aparaty kompaktowe, z wolnym czasem ostrzenia nie sprawdzą się dobrze na takim nurkowaniu. Jeżeli myślimy o zdjęciach, które wzbudzą zachwyt jurorów na konkursach to warto zaopatrzyć

się w aparat z wyższej półki (ja osobiście używam Nikona D850), który jest w stanie bardzo szybko ostrzyć pod wodą. Zalecanym obiektywem do zdjęć Blackwater jest 60 mm, ja używam 105 mm i jest już przy takim zoomie trudniej ująć dane stworzenie, ale im mniejsze to potem większa frajda jak kadr okaże się ostry. Do tego oczywiście dwie porządne lampy błyskowe bądź wideo (do filmowania) oraz 1 bądź dwie latarki do oświetlenia obiektu. W rzeczywistości, fotografia Blackwater stała się tak popularna, że wiele konkursów fotograficznych wprowadziło kategorie dedykowane temu rodzajowi zdjęć.

ANILAO I JEGO PODWODNE CUDA

Anilao na Filipinach to prawdziwy raj dla nurków Blackwater. Znajduje się tutaj Anilao Photo Academy, gdzie można wynająć sprzęt fotograficzny, a nawet wziąć udział w warsztatach, aby nauczyć się robić najlepsze zdjęcia podwodne. Bazę prowadzi małżeństwo: Rina oraz Wayen (profile na fb: https:// www.facebook.com/Periwinkle.violet oraz https://www.facebook. com/1infinitelovejones). Wayen zresztą jest bardzo znaną osobą w środowisku fotografów podwodnych i prekursorów blackwater diving – był wieloletnim członkiem wielu jury konkursów underwater photo. Obecnie każdego dnia służy radą jak dobrze się przygotować do fotograficznej przygody pod wodą, a potem może z Tobą przejrzeć Twoje zdjęcia spod wody.

PODWODNE SPOTKANIA

Nurkowanie Blackwater to jak wejście do innego świata, pełnego bioluminescencji i fantastycznych stworzeń. W Anilao na Filipinach, które odwiedziłem ostatnio, miałem okazję spotkać larwalne ośmiornice – małe, przezroczyste istoty z wyrazistymi oczami, które zdawały się z innej galaktyki. Ale to tylko jedno z tajemniczych stworzeń, które można tam spotkać. Oto kilka z nich, które najbardziej zapadły mi w pamięć:

1. Młode Wunderpus Octopus (Wunderpus photogenicus): te niezwykłe ośmiornice o wyjątkowych wzorach na ciele są fascynujące do obserwacji. Młode osobniki są bardziej przeźroczyste niż dorosłe i mają zdolność do zmiany kształtów oraz kolorów w celu uniknięcia drapieżników.

2. Blanket Octopus (Tremoctopus violaceus): Blanket octopus, czyli ośmiornica płachtowata, to niezwykle fascynujący gatunek ośmiornic. Charakteryzuje się długimi, płachtowatymi błonami, które przypominają kolorowy, delikatny płaszcz, unoszący się w wodzie. Te błony, zwane „płachtami”, nie tylko dodają uroku tym stworzeniom, ale także służą im jako mechanizm obronny – ośmiornica może nimi otoczyć swoje ciało, aby zmylić drapieżnika lub zaimponować potencjalnemu partnerowi podczas zalotów.

3. Forma larwalna Long Arm Octopus (Abdopus sp.): Long Arm Octopus, czyli ośmiornica długoramienna, jest kolejnym fascynującym gatunkiem ośmiornic. W przeciwień-

stwie do dorosłych osobników, które są znane ze swoich wyjątkowo długich ramion, młode ośmiornice długoramienne mają ciekawy i nietypowy wygląd w fazie larwalnej.

4. Larwy homarów: te małe, przeźroczyste stworzenia są trudne do zauważenia, ale podczas nurkowania Blackwater można je czasami spotkać podróżujące na meduzach. To zaskakujące zjawisko oferuje unikalne okazje fotograficzne, ze względu na kontrast między delikatnymi larwami a pulsującymi meduzami.

5. Male Paper Nautilus (Argonauta argo): te rzadko spotykane głowonogi z rodziny Argonautidae potrafią „jeździć” na meduzach (i nie tylko, co pokazuje jedno ze zdjęć), korzystając z nich jako schronienia i platformy do polowania. Mają wyjątkowo delikatne, białe muszle, które wydają się świecić podczas nurkowania.

6. Phronima to rodzaj małych, głębinowych skorupiaków z grupy amfipodów, które zamieszkują otwarte oceany. Są one znane z niezwykłego zachowania, które polega na zamieszkiwaniu salp – kolonii przezroczystych organizmów morskich zaliczanych do osłonówek. Salpy są swoistymi „domami” dla Phronima, które oferują im ochronę oraz środowisko do życia i rozmnażania się. Phronima, mając mniej więcej 1–3 cm długości, posiada szczypce na przednich kończynach, którymi przekształcają salpy w swoje schronienia. Skorupiak zabija salpę, po czym wycina z jej wnętrza dziurę, zachowując jedynie prze-

zroczystą, elastyczną osłonę. Następnie Phronima zajmuje tę strukturę, tworząc swoje siedlisko. W salpie Phronima ukrywa się przed drapieżnikami, a także wychowuje swoje potomstwo. Samica składa jaja w wydrążonej salpie, a następnie opiekuje się nimi, aż do ich wyklucia. To zabezpiecza potomstwo przed drapieżnikami i pozwala na ich rozwój w stosunkowo bezpiecznym otoczeniu. Ciekawostką jest to, że Phronima potrafi poruszać się w wydrążonej salpie. Robi to poprzez "wiosłowanie" za pomocą swoich kończyn, co pozwala jej poruszać się w wodzie w poszukiwaniu pokarmu. Skorupiak żywi się planktonem oraz drobnymi organizmami morskimi, które znajduje w wodzie podczas swoich podróży.

7. Pyrosome: ten kolosalny, przypominający węża organizm składa się z kolonii tysięcy pojedynczych stworzeń, które łączą się, tworząc ogromne, rurkowate struktury. Pyrosome może osiągać nawet 40 metrów długości i wygląda jak gigantyczny, świecący wąż w ciemnościach oceanu.

8. Larwy flądry: w fazie larwalnej flądry mają bardziej symetryczne ciało niż dorosłe osobniki, z oboma oczami położonymi po przeciwnych stronach głowy. Z czasem jedno z oczu migruje na drugą stronę ciała, a ryba staje się bardziej pła-

ska. Larwy flądry unoszą się w toni wodnej, gdzie są trudne do zauważenia dla drapieżników ze względu na swoje przeźroczyste ciała. Podczas nurkowania można zaobserwować te niezwykłe stworzenia w różnych etapach rozwoju, co stanowi rzadko spotykane doświadczenie.

9. Larwy krewetki modliszkowej: w fazie larwalnej krewetki modliszkowe są zdecydowanie mniejsze niż dorosłe osobniki i mają bardziej przeźroczyste ciała. Posiadają jednak już charakterystyczne, długie odnóża, które później pozwolą im polować na ofiary z ogromną szybkością. W młodym wieku unoszą się w toni wodnej, gdzie zdobywają doświadczenie życiowe i uczą się polować. Spotkanie z larwami krewetki modliszkowej pozwala na obserwację tych fascynujących stworzeń na bardzo wczesnym etapie ich rozwoju, co jest wyjątkowe i ekscytujące dla fotografów podwodnych.

Oto mała anegdota: podczas jednego z nurkowań, jeden z uczestników był tak zafascynowany larwalną ośmiornicą, że prawie zapomniał o powrocie na powierzchnię! Ale czy można mu się dziwić?

Nurkowanie Blackwater to absolutnie niezapomniane przeżycie, które pozwala zgłębić tajemnice oceanu i spotkać niezwykłe stworzenia, które inaczej pozostają niewidoczne dla naszego oka. Z każdym nurkowaniem odkrywacie zupełnie nowy, tajemniczy świat pełen niesamowitych i niezwykłych mieszkańców toni wodnej.

Nurkowanie Blackwater to absolutnie niezapomniane przeżycie, które po zwala zgłębić tajemnice oceanu i spotkać niezwykłe stworzenia, które inaczej pozostają niewidoczne dla naszego oka. Z każdym nurkowaniem odkrywacie zupełnie nowy, tajemniczy świat pełen niesamowitych i niezwykłych miesz kańców toni wodnej.

Jeśli zastanawiacie się, czy warto spróbować, mogę tylko gorąco zachę cić do nurkowania Blackwater. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że każde kolejne nurkowanie sprawia, że coraz bardziej zakochuję się w tym niezwykłym świecie. Jak to mówią, raz spróbujesz i już na zawsze zostajesz „zahipnotyzowany” przez piękno morskich głębin.

Na koniec chciałbym dodać, że choć jestem profesjonalnym fotografem podwodnym, podczas nurkowania Blackwater nie jestem tylko obserwato rem – także ja staję się częścią tego fascynującego świata. Czasem nawet żartuję, że jestem podwodnym Dr. Dolittle, rozmawiającym ze stworzeniami oceanu w ich własnym języku... choć póki co żadne z nich nie odpowiedziało mi jeszcze po polsku!

NAJPIĘKNIEJSZE PODRÓŻE NURKOWE

100 WYJĄTKOWYCH DESTYNACJI ponad WYBÓR

SPEŁNIMY TWOJE NURKOWE MARZENIA

Tak więc, nie czekajcie dłużej! Spróbujcie nurkowania Blackwater i zanurzcie się w nieodkryty, tajemniczy świat pełen cudów, który czeka na Was tuż pod powierzchnią oceanu. Do zobaczenia w głębinach!

Warszawa, 04.2023

Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się więcej zapraszam do kontaktu mailowego: jacek.bugajski@bigbluefun.com Dane Anilao Photo Academy: https://www.facebook.com/anilaophotoacademy

VIS

Tekst Dominika Aleksanderek Zdjęcia Piotr Stós

Najpierw szutrowa, kręta, zapraszająca droga. Dalej winnice - uporządkowany rytm krzewów na tle czerwonawej ziemi, regularne rzędy prowadzące wzrok coraz wyżej, w kierunku kamiennego, przysadzistego domu. Przed domem taras z drewnianym stołem, z gatunku tych, co to przyjmą dowolną ilość biesiadników, bo zawsze da się dostawić kolejne krzesło.

Wprogu uśmiechnięty gospodarz. – Niebrzydko, prawda? – zatacza ramieniem okrąg obejmujący sosnowy las, rozmyte kontury wzgórz na horyzoncie, winnice i dom. Na stół pod rozłożystym drzewem wjeżdża butelka wina o barwie miodowo-zielonkawej. – No i jak?

Smakuje wam moja Vugava?

Stają nam przed oczami wszystkie literackie i filmowe wątki o ludziach, którzy rzucili wszystko i wyprowadzili się do Prowansji czy Grecji. Teraz widzimy, że to się dzieje w realu. Można? Można.

Przecież i my – załoga bazy nurkowej Nautica na wyspie Vis – też jesteśmy tutaj od lat, wrośnięci w społeczność, która liczy raptem 3 tysiące stałych mieszkańców. Mamy przywilej siadania przed bazą i patrzenia, jak nad Viską Luką wschodzi słońce. Po 25 latach spędzonych w Chorwacji, możemy śmiało powiedzieć, że to jest nasze miejsce na ziemi. Że żyjemy w wyspiarskim trybie „pomalo”.

Jak wygląda codzienność bazy Nautica na wyspie Vis? Każdego dnia manager bazy Piotrek Kudełko ustala srogi plan, w którym musi uwzględnić wiele zmiennych: pogodę, ilość chętnych

na nury osób i ich stopnie nurkowe, zapotrzebowanie naszych gości i transfery do miejsc, z których odpływają łodzie. Turnusy przeważnie rozpoczynają się w soboty. W niedziele rano o 9 (bestialska pora, ale szkoda czasu) zapraszamy na briefing, wyjaśniający wszystko, co chcielibyście wiedzieć o wyspie, bazie i nurach. Sprzęt ląduje w skrzynkach. Pierwsze nurkowanie to zawsze, bezwzględnie check dive. Każda z grupek, wchodzi ze swoim przewodnikiem z położonej naprzeciw bazy żwirowej plaży z betonowym pirsem, umożliwiającym wygodne wejście na płytką wodę. Kiedy nurkowie wychodzą z morza, na tablicy ogłoszeniowej obok biura bazy wiszą już listy wypłynięć na następny dzień. Wystarczy odnaleźć na liście swoje nazwisko, zanotować nazwę łódki i godzinę wypłynięcia i voila! Dzień zorganizowany:).

To, co można oglądać w wodach wokół Visu jest niezwykłe. Zwłaszcza teraz, kiedy zbliża się lato. Wyspa leży na szlaku podróży delfinów, wielorybów i tuńczyków. Mimo kolosalnego przełowienia na całym świecie, Vis trzyma się całkiem nieźle. 5000 – mniej więcej tyle gatunków zwierząt spotykamy w rejonie Adriatyku, w tym 20–25 % to gatunki endemiczne. Wieloryby przepływały obok wyspy ostatnio pod koniec kwietnia 2023, delfiny widujemy regularnie przy wysepkach

Barjak i Volici, a rekiny (po chorwacku rekin to „morski pas”) są co prawda widywane bardzo rzadko, ale za to utrzymują odpowiedni poziom napięcia w mediach – tak jak to miało miejsce w zeszłym roku – kiedy wizytacja przeprowadzona w Zatoce Viskiej przez modrulja (żarłacza błękitnego) podtrzymywała krwiobieg Onetu przez dwa tygodnie, tytułami mrożącymi krew w żyłach. Znacie to – „Morderczy rekin w Chorwacji! Czy będzie można pływać w Morzu Śródziemnym?” Spotykamy za to często jaja całkowicie pozbawionego morderczych instynktów rekinka psiego, sprytnie przyczepione do gorgonii i gąbek za pomocą poskręcanych „wąsów”. Na wiosnę i wczesnym latem obserwujemy wysyp langust i wszelkiej maści krabów, w tym zaskakujących swoim kształtem łopaciarzy, a także krewetek. Tutaj palmę pierwszeństwa w oryginalności dzierżą maleńkie, przezroczyste krewetki szkieletowe, które wiosną dosłownie oblepiają wszystkie liny opustowe. To czepliwe stworzenia i po nurkowaniu dużo czasu spędzamy, starając się ich pozbyć z rękawic, skafandrów i elementów sprzętu. Wyrzutów sumienia nie udaje nam się już pozbyć... W zagłębieniach skał moszczą się niewielkie mureny o żółtawych pyszczkach, a także spore kongery. Te szare, podobne do węgorzy ryby, dorastają do 3 metrów długości. Prowadzą nocny tryb życia,

Wyspa leży na szlaku podróży delfinów, wielorybów i tuńczyków. Mimo kolosalnego przełowienia na całym świecie, Vis trzyma się całkiem nieźle. 5000 –mniej więcej tyle gatunków zwierząt spotykamy w rejonie Adriatyku, w tym 20–25 % to gatunki endemiczne.

w ciągu dnia można zobaczyć tylko wysunięty pysk; no chyba, że przynosicie ze sobą dary, jak to się czasami zdarza na wraku frachtowca “Teti”. Jednymi z najbardziej spektakularnych stworzeń w Morzu Śródziemnym są gałązwy. To meduzy o niepowtarzalnym kształcie, jakby dwa dyski, z których jeden wygląda jak inkrustowany drobinami szlachetnych kamieni. Najbardziej jednak kochane przez nurków są ośmiornice: inteligentne, sprytnie ukrywające się wśród skał. Jest tego bogactwa tyle, że można by było wymieniać bez końca…

Baza prowadzi szkolenia na wszystkie stopnie rekreacyjne (od kursów dla dzieciaków do kursów instruktorskich) oraz do poziomu normoxic trimix w pionie szkoleń technicznych. Szkolimy w systemie SSI, który najbardziej odpowiada nam pod kątem struktury stopni i nowoczesności materiałów cyfrowych. Dla nurków “ciężkozbrojnych” i fotografów podwodnych mamy odrębne pomieszczenie zwane czule rebroomem. Pływamy dwoma łodziami – Veritasem i Bajkonurem oraz posiadającym chlubną, bałtycką przeszłość pontonem o sympatycznym imieniu Łoś. Dzięki temu jednorazowo może wypłynąć nimi 30 osób, a biorąc pod uwagę, że mamy często dwie tury w ciągu dnia, jest to naprawdę duży potencjał i spora wygoda w planowaniu czasu dla naszych Gości.

Otwieramy bazę na majówkę, a zamykamy w październiku. Wiosną przyjeżdżają najbardziej ambitni nurkowie, którym zimna woda nie przeszkadza w niczym, ale przede wszystkim ciężka jazda, czyli ludzie z twinami i rebreatherami, stęsknieni za tym, z czego Vis słynie – wrakami statków i samolotów z II Wojny Światowej. Jeśli nie byliście jeszcze na Visie, zerknijcie na stworzoną przez naszego instruktora apkę NurkoViska, zawierającą mapę z miejscami nurkowymi, ich dokładnymi opisami, okraszoną świetnymi zdjęciami viskich wraków, ścian, tuneli i kawern. Jest dostępna na Google Play Store.

Od 25 lat odwiedzają nas ludzie, którzy chcą poznawać nowe miejsca, rozwijać się nurkowo i dobrze bawić. A także trochę zwolnić… Tutaj na Visie dosłownie nasiąkają dobrą atmosferą, podczas gdy dla nas dzielenie się pięknem Dalmacji, prywatnymi doświadczeniami w odkrywaniu wyspy i różnorodnością podwodnych krajobrazów – to ogromna radość.

Zapraszamy na Vis!

Ćwierć wieku nurkowań, podróży, prowadzenia baz w Chorwacji, safari w Egipcie i dalekich wypraw; poszukiwania tego co dla was najciekawsze. Nieustająco zapraszamy! Załoga Nautica

Kraków Toruńska 5 rezerwacje@nautica.pl +48 797025117 +48 797025124 nautica.pl

BALEARSKA NIESPODZIANKA

Felieton nurkowy

Tekst i zdjęcia Michał Czerniak

Ten kwiecień nie był taki, jak wszystkie dotąd kwietnie w moim życiu… Skończyłem pewną okrągłą liczbę lat i właśnie owa liczba wcale nie napawała mnie radością, jaką powinienem emanować w tak wyjątkowy dla mnie dzień.

Pocieszałem się, że według znanego w naszych kręgach przysłowia „dobry nurek to stary nurek”… wiek zaczynał działać więc na moją korzyść, co było niezaprzeczalnym plusem tej sytuacji. Z rozmyślania nad sensem upływającego czasu wyrwała mnie moja żona Justyna mówiąc, że ma dla mnie specjalny prezent urodzinowy – wyjazd „niespodziankę”, nierozerwalnie związaną z nurkowaniem! Zasypałem żonę nieskończoną ilością pytań, korespondując tymczasem w tajemnicy z moim partnurkiem Wąskim i opracowując różne teorie spiskowe odnośnie tajemniczego kierunku tego wyjazdu. Żona zaskoczyła mnie podając, iż mam przygotować suchara, skrzydło do twina i latarkę. Na pytanie, czy na pewno chodzi o twina, dostałem twierdzącą odpowiedź – sprawa zaczynała robić się poważna! Dostałem prawo zadania kilku pytań o sprzęt, które Justyna konsultowała z kimś przez komunikator. Kiedy jednak zbyt mocno drążyłem zakres oferowanych gazów przez bazę nurkową, starając się rozwikłać tajemnicę miejsca wyjazdu, możliwość zadawania pytań została mi odebrana. Pozostawało więc czekać do dnia wyjazdu…

Punktualnie o godzinie 4.20 nad ranem zameldowałem się wraz z żoną na poznańskim lotnisku Ławica. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zza drzwi ruszyła w moim kierunku ekipa moich sześciorga przyjaciół, trzymając w rękach tort (z uwagi

na bezpieczeństwo na lotnisku, nie odważyli się zapalić na nim świeczek). Moje zdziwienie i zaskoczenie było tym większe, że grupie tej przewodził nie kto inny jak mój partnurek Wąski, który od kilku miesięcy realizował się w roli podwójnego agenta, działając nie tylko ze mną, ale i na rzecz pozostałej grupy „urodzinowych spiskowców”.

Przy bramce odpraw tajemnica kierunku została ostatecznie wyjaśniona: jedziemy na Majorkę!!!

Ucieszyłem się ogromnie, bo Majorka budziła we mnie wyłącznie dobre wspomnienia – nie kojarzyłem jej jednak z destynacją nurkową.

Majorka jest największą z wysp archipelagu Balearów, stanowi terytorium należące do Hiszpanii. Jej długość to zaledwie 100 km, co pozwala przejechać ją wzdłuż w ciągu nieco ponad godziny, korzystając z sieci niezłych dróg. To, co rzuca się w oczy, to krystaliczna woda o cudownym turkusowym odcieniu. Otoczona Morzem Śródziemnym, zwanym w tym obszarze Morzem Balearskim lub Iberyjskim, wyspa pełna jest piaszczystych plaż, romantycznych zatoczek, łańcuchów górskich (1 400 m), klifów jak i jaskiń.

Majorka ze swoją fauną i florą wyrasta na jeden z najważniejszych w Europie obszarów turystycznych. Ma wielowiekową historię – początek osadnictwa datuje się tu na 1.000 lat p.n.e.

(Fenicjanie). Przez kolejne wieki wyspa zamieszkana była przez ludność pochodzenia greckiego.

Majorka ma swój niepowtarzalny klimat. Swego czasu klimatem tym zachwycił się nasz sławny rodak Fryderyk Chopin. W 1838 roku przybył on na wyspę w towarzystwie swojej partnerki i pisarki George Sand. Fryderyk urzeczony pięknem Majorki tak pisał w liście do swego przyjaciela: „Jestem w Palmie, między palmami, cedrami, kaktusami, oliwkami, pomarańczami, cytrynami, aloesami, figami, granatami, itd. Co tylko Jadrin des Plantes ma w swoich piecach. Niebo jak turkus, morze jak lazur, góry jak szmaragd, powietrze jak w niebie. W dzień słońce, wszyscy letnio chodzą, i gorąco; w nocy gitary i śpiewy po całych godzinach […] A, moje życie, żyję trochę więcej… Jestem blisko tego, co najpiękniejsze. Lepszy jestem… ”.

Znawcy historii wiedzą, że zachwyt kompozytora nie trwał długo, a początkowa sielanka zamieniła się w czarną rozpacz… ta jednak pozwoliła muzykowi stworzyć – pomimo niesprzyjających okoliczności – wiele wspaniałych utworów. Nasz zachwyt Majorką trwał jednak do samego końca wyjazdu!

Wróćmy jednak do sedna sprawy –do nurkowania. Rankiem, następnego dnia po przybyciu na Majorkę, udaliśmy się wraz z Wąskim w kierunku zachodniej części wyspy. Tu planowaliśmy zrealizować 2 nurkowania i spędzić resztę dnia, rozkoszując się fenomenalną pogodą (27 stopni).

Choć uzbrojeni w twiny i suche skafandry, nie mieliśmy ambitnych planów nurkowych, wpasowując się tym w leniwy, wakacyjny i wyspiarski charakter tego miejsca. Zależało nam na poznaniu Majorki pod wodą i sprawdzeniu, czy pod powierzchnią zachwyci nas tak bardzo, jak na lądzie. Właściciele bazy nurkowej, dzięki którym mogliśmy zrealizować naszą podwodną eskapadę (serdecznie pozdrawiamy!) przekazali nam, że nieczęsto pojawiają się tu nurkowie w tak ciężkich konfiguracjach, a tutejsze wody (zanotowaliśmy temperaturę 25 stopni przy powierzchni i 19 stopni przy dnie) doskonale nadają się do zwiedzania ich w piankach. Baza stanęła jednak na wysokości zadania i nasze dwu-butlowe zestawy zostały szybko zwodowane w turkusowych wodach zachodniego wybrzeża.

Na zdjęciu – nasz przewodnik po podwodnym świecie Majorki – Dawid

Pierwszą myślą jaka przyszła mi do głowy kiedy zanurzyłem ją pod taflę wody i spojrzałem w stronę dna była taka, że Majorka spodobałaby się zapewne wielbicielom whisky. Wygląda podobnie jak region Highlands w Szkocji, znany z produkcji tego trunku, tyle, że pod wodą. Spotkamy tutaj trawiaste doliny jak i ciekawe formacje skalne, ciągnące się setkami metrów niczym pasma górskie. W skalnych zboczach napotkamy głębokie caverny, stanowiące naturalny habitat wielu gatunków ryb. 84 minuty spędzone pod wodą z maksymalną głębokością 24 metry (średnio 10,6 m) przekonało nas nieodparcie, że królowa dna morskiego na Majorce jest tylko jedna – Posidonia Oceanica.

Posidonia to trawa morska zaścielająca łanami całe połacie dna Balearów. Te naturalne łąki dają schronienie wielu gatunkom stworzeń morskich. Wystarczy przepłynąć tuż nad szczytami traw, aby zaobserwować jak wiele się tam dzieje. Posidonia jest dumą ekologów z Majorki – świetnie oczyszcza i natlenia wodę. Dość powiedzieć, aby zrozumieć, jak ważna jest dla Balearów ta trawa, że Posidonia jest pod prawną ochroną. Prawo stanowi, że nie wolno jej karczować z dna – można ją jedynie sprzątać, gdy zaściela plażę. Tą niebagatelną trawą zajęła się również w 2017 roku jedna z komisji Unii Europejskiej, podkreślając, że „powszechnie występująca w Morzu Śródziemnym Posidonia Oceanica to jeden z najbardziej wytrwałych i produktywnych gatunków w biosferze, który jest częścią ważnego ekosystemu gwarantującego utrzymanie bioróżnorodności”.

Jeśli chodzi o podwodną faunę, nie udało nam się spotkać rekinów czy osławianych w piosence „Orek z Majorki”. Zauważaliśmy jednak wiele gatunków skorupiaków, bezkręgowców i niewielkich ryb (ich nazwy pozostają jednak poza zasięgiem naszej wiedzy). Pomiędzy źdźbłami Posidoni zdarzało się dostrzec czerwone langusty, a w jednym z zagłębień skalnych przywitała nas niewielka murena.

Podwodna Majorka posiada skupiska koralowców – nie sposób porównać ich niestety z zasobami tak cenionego przez nas Egiptu.

Miłą odmianą na naszej drodze była niewielka caverna – choć głęboka na nie więcej niż 20 metrów, dostarczyła nam wiele zabawy z kamerką GoPro. Mogliśmy się choć na chwilę z Wąskim poczuć prawie jak nurkowie jaskiniowi (wiem, wiem, „prawie” robi wielką różnicę).

Przerwa powierzchniowa upłynęła nam na rozmowach z Ekipą z bazy nurkowej. Dowiedzieliśmy się, że w maju w Morzu Śródziemnym możemy napotkać płaszczki. Występują też kaszaloty, delfiny szare i butlonose oraz żółwie kłusaki. Rejony te nawiedzają również wieloryby, ale ich rozmiary nie są przytłaczające (6–7 metrów).

Podczas drugiego nurkowania postanowiliśmy – tym razem już samodzielnie, bez naszego podwodnego przewodnika Dawida – eksplorować wody zachodniego wybrzeża Majorki. Mieliśmy wraz z Wąskiem niedoparte wrażenie, że choć pięknie to jednak tu „wszędzie daleko”. Połacie zielonej trawy pokonywane „z płetwy” przez ostatnie 80 minut dały nam się we

znaki – tym milej przywitaliśmy propozycję bazy o pożyczeniu nam skutera.

Ostatnie nurkowanie utwierdziło nas w przekonaniu, że podwodna Majorka stanowi świetne miejsce do spędzania czasu przez nurków rekreacyjnych, zafascynowanych fauną i florą, lubiących wygrzać się w ciepłych i krystalicznych wodach. Zapewne fotografowie znajdą tu swoje eldorado, gdyż populacja alg, skorupiaków i bezkręgowców jest tu ogromna.

Majorka nie należy do lokalizacji typowo „wrakowych”, dlatego nurkowie kochający ten styl eksploracji nie będą jej mieć zapewne na swojej liście. Ale czy słusznie? Dowiedzieliśmy się, że w 2019 roku u wybrzeży Majorki zlokalizowano wrak niewielkiego statku (około 10 metrów długości) z czasów Cesarstwa Rzymskiego, datowany na III wiek naszej ery. To czasy panowania Konstantyna I Wielkiego. Co prawda Cesarstwo miało już najlepsze chwile za sobą, jednak do momentu jego upadku upłynie jeszcze wiele lat. Statek przewoził setki amfor i to właśnie ich ciężar mógł być powodem powstania dziury w dnie jednostki. Amfory zawierały nie tylko wino, ale substancję dalece bardziej cenioną przez Rzymian – sos rybny garum. Sos ten produkowany ze sfermentowanych ryb jest dziś zapewne przyprawą mocno dyskusyjną – świat rzymski pokochał ją jednak miłością ogromną. Swoją drogą musiał mieć zniewalający smak skoro Starożytni decydowali się na jego konsumpcję pomimo odrzucającego zapachu. Poeta Marcjalis, znany ze swojego ciętego języka pisał: „Papilusowi tak cuchnie z ust, że najsilniejszy zapach perfum zamienia się przy nim w odór garum”.

Ostatnie nurkowanie utwierdziło nas w przekonaniu, że podwodna Majorka stanowi świetne miejsce do spędzania czasu przez nurków rekreacyjnych, zafascynowanych fauną i florą, lubiących wygrzać się w ciepłych i krystalicznych wodach. Zapewne fotografowie znajdą tu swoje eldorado, gdyż populacja alg, skorupiaków i bezkręgowców jest tu ogromna.

Naukowcy są pod ogromnym wrażeniem stanu zachowania ładunku tego statku. Nam – z uwagi na deficyt czasu, nie udało się odwiedzić tego interesującego obiektu.

Majorka rozwija się cały czas, a władze w Hiszpanii jak i władze unijne nie szczędzą dotacji na wzrost atrakcyjności tego regionu. Dotyczy to również tematów podwodnych. W okolicach Porto Cristo, gdzie mieliśmy okazję mieszkać, ma powstać archeologiczny park podwodny, stanowiący prawdziwą atrakcję dla nurków. W planach jest budowa replik 4 zatopionych jednostek, a to dopiero początek tego, co ma oferować to miejsce.

Jeśli kiedykolwiek przyszłaby Wam ochota zanurkować na Majorce, szczerze polecamy to miejsce. A jeśli do tego mielibyście ochotę skorzystać z usług wspaniałej polskiej bazy nurkowej na tej wyspie, to kierujcie się na zachód – na pewno ich znajdziecie!

Źródło Ultima Hora, The Guardian

POZNAJ MOJĄ RODZINĘ

Czyli zupełnie inny wymiar obserwacji dzikich delfinów

Tekst i zdjęcia Jakub Banasiak

Jeśli chcemy obserwować dziko żyjące delfiny, to tylko z takim operatorem whale & dolphin watching, który dba o dobrostan i ochronę mieszkańców morza i przestrzega zasad poruszania się wśród tych ssaków.

Ale jeśli chcemy naprawdę poznać ich rytm życia, zwyczaje a nawet poszczególnych członków stada, warto wcześniej zrobić rekonesans i wybrać firmę, której pra-

cownicy naprawdę żyją życiem delfinów, łącząc pasję, wiedzę i doświadczenie z bieżącym monitorowaniem obserwowanej populacji.

W maju właśnie zaczyna się sezon rejsów dolphin watching w portugalskim Setubal w estuarium Sado kilkadziesiąt kilometrów na południe od Lizbony. Gościliśmy tam już kilka razy obserwując grupę osiadłych tam butlonosów, liczącą niespełna 30 osobników. Delfiny te są dobrze poznane dzięki fotoidentyfikacji charakterystycznych płetw grzbietowych, unikalnych tak, jak linie papilarne u ludzi. Skupiając się właśnie na poszczególnych osobnikach możemy się dowiedzieć

o wiele więcej o delfinach, przestajemy być tylko biernymi obserwatorami i stajemy się uczestnikami ich fascynującego, niekiedy dramatycznego życia.

Akwen estuarium Sado jest wymarzonym miejscem do takiej aktywności. Wszystkie osobniki są skatalogowane, wiemy, czym się charakteryzują, mamy konkretne wskazówki, jak je odróżniać, z kim są spokrewnione, z kim zazwyczaj przebywają. Zresztą wiedza ta cały czas jest rozbudowywana. Badacze i firmy dolphin watching wymieniają się informacjami, wzajemnie weryfikują nowe spostrzeżenia i dzielą się faktami pomagającymi lepiej chronić tę unikatową populację.

W marcu 2021 portugalski Instytut Ochrony Przyrody i Lasów (ICNF – Institute for the Conservation of Nature and Forests ) wydał cyfrowy katalog identyfikacji delfinów butlonosych z Sado. Jest on dostępny dla wszystkich zainteresowanych w formacie pdf. Obecnie jest on również dostępny w formie drukowanej dla firm posiadających odpowiednie upoważnienia do obserwacji waleni w ujście rzeki Sado i przyległego obszaru morskiego.

Wspaniałą robotę dolphin watching wykonuje tu zespół z VERTIGEM AZUL. Historia Vertigem Azul zaczęła się w 1998 roku, kiedy Maria João Fonseca i Pedro Narra postanowili stworzyć firmę, która pozwoliła im pogodzić karierę zawodową z kontaktem z naturą i życiem delfinów z Sado. Otworzyli firmę turystyczną znaną w całym kraju i od lat podnoszącą świadomość na temat stanu zamieszkującej estuarium Sado społeczności butlonosów.

To właśnie dzięki uprzejmości, zaangażowaniu i wsparciu Marii João Fonseca i jej współpracowników mogłem poszerzyć swoją wiedzę o butlonosach i poznać poszczególnych członków rodziny delfinów z Sado.

Okazało się, że do identyfikacji nie zawsze wystarcza sprawdzenie kształtu płetwy grzbietowej. Oto delfiny Serrote i Bocaberta – mają niezwykle podobne

obrysy płetw, ale w takich przypadkach pomagają udokumentowane inne znaki szczególne. Serrote ma dobrze widoczną białą plamkę na grzbiecie a Bocaberta ma problem z dolną szczęką i pływa cały czas z otwartym pyskiem (stąd imię delfina: Bocaberta oznacza otwarte usta).

Istotnym wyzwaniem dla obserwatora jest określenie płci poszczególnych osobników. Jedynym sposobem na określenie płci delfina na wolności jest wyraźne zobaczenie jego genitaliów lub obserwacja erekcji, stosunku płciowego lub cielęcia pływającego blisko dorosłego osobnika, który prawdopodobnie jest samicą. Samce mają dwie szczeliny na podbrzuszu, które ułożone są na kształt wykrzyknika. Długa przednia szczelina mieści genitalia, podczas gdy mniejsza tylna szczelina mieści odbyt. Po obu stronach szczeliny genitalno-odbytniczej znajdują się dwa małe ślady, które uznaje się za możliwe szczątkowe sutki. Samice z kolei mają jedną ciągłą szczelinę, w której znajdują się otwory odbytu i narządów płciowych, przy czym odbyt znajduje się z tyłu. Samice mają

również parę szczelin sutkowych (po obu stronach szczeliny narządów płciowych), w których znajdują się gruczoły sutkowe.

Ponieważ w Europie nie można nurkować z dzikimi delfinami, jeśli nie uda się wychwycić powyższych szczegółów kamerą podwodną na wysięgniku, pozostaje tylko liczyć na łut szczęścia i zdjęcia delfinów wyskakujących ponad wodę. Dlatego przez długie lata na 100% udało się zidentyfikować tylko 7 samic i 2 samce. Pośród samców udało się zespołowi Vertigem Azul zidentyfikować Asa, gdy ratowano go po wyrzuceniu na brzeg i delfina Raiz, u którego zauważono erekcję.

Samice jest łatwiej namierzyć, bo w bezpośredniej bliskości towarzyszą im młode. W rejonie Sado młode najczęściej rodzą się w miesiącach letnich, między czerwcem a wrześniem. Nie jest wcale łatwo dostrzec z powierzchni, że dana samica jest w ciąży i dlatego narodziny nowego cielęcia są zawsze wielką niespodzianką. Niestety poziom przeżywalności noworodków jest dość niski. Jak wynika z rejestrów Vertigem Azul, dla przykładu w 2000 r. urodziły się dwa cielaki: Irma – dziecko Serrote i Papalagui oraz dziecko Azul. W 2001 r. urodziły się 3 młode, ale przeżył tylko Manaia – potomek Mr. Hook’a. Podobnie w 2002 – z dwóch noworodków przeżył tylko Alex – dziecko Ligeiro. W 2004 nie odnotowano żadnych urodzin. W 2005 r. urodziły się 3 delfiny, ale przetrwały tylko 2: Bisnau – cielak Esperancy oraz Bocage – kolejny potomek Mr. Hook’a.

Niektóre osobniki przepadają bez wieści. Od 2004 r. nie obserwowano już Papalagui, a od 2005 nie widziano delfinów Bolha i Calvina.

Szczegółowe obserwacje i fotoidentyfikacja pozwalają ustalić, które osobniki są najbardziej ciekawskie i chętnie podpływają do łodzi, a które są bardziej nieśmiałe, które lubią pływać na fali dziobowej, również dużych statków zawijających do portu w Setubal, a które trzymają się na dystans.

Ciekawe jest także obserwowanie, które niespokrewnione osobniki najczęściej pływają obok siebie i trzymają się razem, które delfiny preferują poszczególne obszary estuarium, jakie mają techniki polowań.

Dodatkowo można zaobserwować różne ich reakcje na pojawiające się łodzie i wręcz różne osobowości. Wskazówki i komentarze doświadczonych osób z takich firm jak Vertigem Azul dają zupełnie inny obraz populacji delfinów i zapewniają wielką frajdę poznawczą.

Warto wykorzystywać każdą okazję i każdy rejs, by pogłębiać swoją wiedzę o mieszkańcach morza, ich potrzebach, stylu życia i ich unikatowych cechach. Dopiero wtedy będziemy mogli je skutecznie chronić.

Serdeczne podziękowania dla Marii João Fonseca i zespołu Vertigem Azul za serdeczne przyjęcie i dzielenie się swoją pasją, wiedzą oraz miłością do delfinów.

REKLAMA

HMS SOUTHWOLD

Tekst i zdjęcia Kurt Storms

Wreszcie na Malcie – ten wyjazd był planowany od jakiegoś czasu, ale nigdy nie doszedł do skutku, częściowo z powodu braku czasu. A że zostałem zaproszony do reprezentowania Divesoft na „Rebreatherforum 4”, była to idealna okazja.

Zmoim przyjacielem Willemem wybraliśmy się na Maltę, aby nurkować na głębszych wrakach, w tym na tym wspaniałym wraku z czasów II Wojny Światowej.

HMS SOUTHWOLD

HMS Southwold rozpadł się na dwie części. Część dziobowa jest największa. Ma około 40 metrów długości i leży na głębokości około 68 metrów, w całości na prawej burcie. Część rufowa ma długość około 30 metrów i leży na głębokości 74 metrów, ułożona pionowo na dnie morskim. Część rufowa znajduje się około 200 metrów od części dziobowej, co oznacza, że zwiedzanie tego wraku trzeba rozbić na dwa nurkowania.

HISTORIA WRAKU

Southwold został zamówiony 20 grudnia 1939 r. i został zbudowany przez J. Samuel White and Company z East Cowes w ramach programu ratunkowego z 1939 r. Jej stępkę położono 18 czerwca 1940 r. z numerem roboczym J6274, a okręt zwodowano 25 maja następnego roku. Okręt został ukończony 9 października 1941 r. HMS Southwold należał do niszczycieli klasy Hunt. Liczyły one 86 metrów długości przy szerokości 9,5 metrów i tonażu netto 1050 ton. Okręty te osiągały prędkość maksymalną 25 węzłów i były wykorzystywane do eskortowania konwojów. HMS Southwold miał 168-osobową załogę i dysponował trzema działa-

mi 2 x 4" MK XVI, jedno z przodu i dwa na rufie. Transportował również działa przeciwlotnicze i ładunki głębinowe.

Po zakończeniu budowy Southwold popłynął do Scapa Flow na próby morskie, po których dołączył do floty śródziemnomorskiej.

W okresie od 12 do 16 lutego 1942 r. HMS Southwold był częścią eskorty konwoju MW9B, którego misja zakończyła się niepowodzeniem. Z trzech statków handlowych jeden został uszkodzony i dotarł do Tobruku, ale dwa pozostałe zatonęły. Southwold i pozostałe okręty eskorty wróciły do Aleksandrii. Dnia 20 marca 1942 r. HMS Southwold opuścił Aleksandrię, aby dołączyć do konwoju MW10 płynącego na Maltę, dowodzonego przez admirała Philipa Viana. W drodze na Maltę, która liczyła sobie 820 mil morskich, HMS Southwold był zażarcie atakowany przez włoskie okręty wojenne i Luftwaffe. Po zlokalizowaniu pozycji Southwold przez wroga, zameldowano o tym włoskiej marynarce wojennej. Dnia 22 marca 1942 r. włoska marynarka wojenna wysłała 10 okrętów do Zatoki Syrty (Sidra), 150 mil na północny zachód od Bengazi, gdzie miały oczekiwać na konwój. Gdy tylko je zobaczył, Admirał Vian od razu wiedział, że mają nad nim przewagę liczebną i że nie ma żadnych szans. Przeciwko jego 6-calowym działom i 4-calowym działom niszczycieli włoski dowódca Iachino mógł

wystawić 15-calowe działa Littorio i 8-calowe działa krążowników. Brytyjczycy postawili więc zasłonę dymną, by uniemożliwić Włochom dogodne wstrzelenie się w ich pozycje. Naprzemiennie chowali się za zasłoną dymną i wysuwali się zza niej, strzelając niszczącymi salwami do mających nad nimi przewagę przeciwników, a następnie wycofując się za zasłonę dymną, zanim Włosi zdążyli dobrze wymierzyć.

Tego ranka bitwa została przerwana, ale po południu włoska eskadra zbliżyła się ponownie. Tym razem admirał Vian zmniejszył odległość między walczącymi mniej niż 10 000 metrów, wychynął zza zasłony dymnej i zdołał trafić Littorio salwą, która podpaliła pancernik. Włoska salwa, która stanowiła odpowiedź na ten atak, trafiła brytyjski krążownik Cleopatra i poważnie go uszkodziła. Dzięki szybkiemu atakowi wyłaniających się zza zasłony dymnej brytyjskich niszczycieli, w tym Southwold, kolejna torpeda trafiła w Littorio, a także udało się trafić krążownik Giovanni delle Bande Nere. Włosi podjęli decyzję o wycofaniu się.

Ta bitwa przeszła do historii jako druga bitwa pod Syrtą. Zdeterminowane siły niemieckie, które za wszelką cenę chciały uniemożliwić konwojowi dotarcie na Maltę, przejęły na siebie działania ofensywne. Gdy konwój był zaledwie 20 mil od Malty, Niemcy zatopili Clan Campbell. Konwój dotarł już jednak

na tyle blisko do wyspy, że stacjonujące na Malcie Hurricane'y i Spitfire'y mogły chronić pozostałe statki i okręty.

Dnia 23 marca 1942 r. jeden ze statków handlowych w tym konwoju, Breconshire, został trafiony bombami wroga i unieruchomiony kilka mil od Zatoki Świętego Tomasza. Pogoda zaczęła się psuć i Breconshire dryfował bezradnie w kierunku brzegu. Załodze Breconshire udało się zakotwiczyć 1,5 mili od Zonqor Point.

Następnego ranka, 24 marca 1942 r., Breconshire wciągnął kotwice na piaszczyste dno, a Southwold otrzymał polecenie odholowania go. Podczas próby przekazania liny do unieruchomionego statku, HMS Southwold napłynął na minę, która uderzyła w burtę w pobliżu maszynowni. Zginął jeden oficer i czterech marynarzy.

Wszystkie źródła energii i prądu zawiodły, ale załoga była w stanie uruchomić generator diesla. Maszynownia została zalana, ale zamknięcie grodzi i uszczelnienie przecieków zapobiegło przedarciu się wody do wnętrza przekładni. Holownik Ancient wziął Southold na hol, ale poszycie okrętu obok maszynowni pękło z obu stron aż do górnego pokładu. Okręt nabrał wody i przechylił się na prawą burtę, a rannych przeniesiono na niszczyciel Dulverton.

Środkowa część okrętu stopniowo zapadła się i zaczął się on osuwać w odmęty. Następnie został porzucony i zaczął tonąć, ostatecznie łamiąc się na dwie części.

NURKOWANIE

Na nurkowanie wrakowe popłyniemy łodzią, korzystając z usług Jasona. Jego łódź, Delfino, to tradycyjna maltańska łódź, w pełni wyposażona do nurkowania technicznego.

Jason zna wraki na wylot i nie ma problemów z ustaleniem pozycji najgłębszych wraków, a co najważniejsze z postawieniem pionu w odpowiednim miejscu i czasie.

Dobrze pomaga nam marynarz Karsten, który pełni rolę nurka wspomagającego. To ważne, bo jeśli podczas nurkowania coś pójdzie nie tak, Karsten czeka już z przygotowanymi butlami, gotów wskoczyć do wody.

Aby jak najlepiej przeprowadzić dekompresję, korzystamy ze stacji dekompresyjnej (decobar). Ostatni nurek odłącza decobar od liny opustowej, dzięki czemu wszyscy razem kończymy dekompresję, a Jason musi obserwować tylko dwie czerwone boje zamiast kilku bojek sygnalizacyjnych w różnych miejscach.

Dekompresja na decobarze jest również bardzo relaksująca dla nurków. W ten sposób mamy punkt odniesienia do okre-

ślenia naszej głębokości. Na decobarze są też zamocowane zapasowe butle, na wypadek gdybyśmy mieli problem z gazem.

Dziś zanurzamy się na dziobie HMS Southwold. Nurkuję z moim przyjacielem Wimem na sidemountowym rebreatherze Divesoft Liberty.

Wim i ja wskakujemy do wody na sygnał kapitana i płyniemy z prądem do liny opustowej. Po dotarciu na miejsce sygnalizujemy sobie nawzajem rozpoczęcie zanurzania. Ja prowadzę, a Wim zanurza się za mną. Po trzech minutach zanurzenia docieramy do wraku, gdzie udajemy się bezpośrednio na tył odłamanej części. Zaglądamy do środka i rozpoczynamy eksplorację.

Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Wim ustawia lampy tak, aby kawałek wraku był oświetlony pod światło. Ten wrak zapiera dech w piersiach.

Znajdujemy kilka ładnych pustych łusek, które pochodzą z działa znajdującego się kilka metrów dalej. Ta podwójna lufa od razu przyciąga uwagę. Wygląda ładnie, wciąż tak samo dumnie, jak niegdyś.

Nasz czas denny nie rozpieszcza, mamy tylko 35 minut czasu na dnie, zanim rozpoczniemy wynurzanie i odbędziemy 90 minut obowiązkowych przystanków dekompresyjnych.

Zanim zaczniemy się wynurzać po linie opustowej, robię kilka zdjęć dziobu, który jest ładnie oświetlony z boku. Zadowoleni z kilku dobrych zdjęć sygnalizujemy, że czas rozpocząć nasze wynurzanie.

Aby maksymalnie wykorzystać dekompresję, korzystamy z decobaru. Ostatni nurek odłącza decobar od liny opustowej, dzięki czemu wszyscy razem kończymy dekompresję, a Jason musi obserwować tylko dwie czerwone boje zamiast kilku bojek sygnalizacyjnych w różnych miejscach.

Miejsce: Malta

Nurkowie: Kurt Storms, Willem Verreycken

Dekompresja na decobarze jest również bardzo relaksująca dla nurków. W ten sposób mamy punkt odniesienia do określenia naszej głębokości. Na decobarze są też zamocowane zapasowe butle, na wypadek gdybyśmy mieli problem z gazem.

Po zakończeniu przystanków bezpieczeństwa wynurzamy się zadowoleni i podpływa do nas Jason. Karsten opuszcza windę tak, że bez problemu możemy wrócić na łódź z wszystkimi butlami.

Szczęśliwi jak dzieci, możemy skreślić ten wrak z naszej listy miejsc nurkowych do odwiedzenia.

STONEY COVE NURKOWA WIELKA BRYTANIA

Tekst i zdjęcia Tomasz Kulczyński

WITAJCIE W PIERWSZYM Z SERII ARTYKUŁÓW NURKOWYCH OPISUJĄCYCH NAJBARDZIEJ POPULARNE, ORYGINALNE ORAZ NAJCIEKAWSZE MIEJSCA NA PODWODNEJ MAPIE WIELKIEJ BRYTANII. W TYM WYDANIU ZAPRASZAM WAS DO CENTRALNEJ ANGLII, DOKŁADNIE DO HRABSTWA LEICESTERSHIRE, GDZIE ZNAJDUJE SIĘ AKWEN ZNANY POD NAZWĄ: STONEY COVE. Stoney Cove jest wyrobiskiem kopalnianym i swego czasu pozyskiwano tam granit. Od lat 60 ubiegłego wieku miejsce to jest wykorzystywane przez nurków. To tutaj swe pierwsze kroki stawiali pionierzy nurkowania. Następnie utworzono tu placówkę szkolącą nurków komercyjnych do pracy na platformach wiertniczych, znajdujących się na Morzu Północnym. W latach 90. Stoney oficjalnie zostało nurkowiskiem odwiedzanym przez nurków rekreacyjnych, których w to miej-

Bez wątpienia Stoney Cove jest najbardziej popularnym nurkowiskiem w Wielkiej Brytanii. Jednym z kluczowych aspektów decydujących o ogromnej popularności tego miejsca jest jego lokalizacja. Mianowicie znajduje się ono w samym środku Anglii, co sprawia, że ściągają do niego nurkowie z całej wyspy. Chciałbym je porównać do jakiegoś naszego, polskiego ale z przykrością muszę stwierdzić, że po prostu się nie da.

sce, do tej pory przyciągają liczne atrakcje oraz w pełni rozwinięta infrastruktura.

Stoney to miejsce szczególne i kultowe. Natomiast to, co wpada mi do głowy, kiedy próbuję sobie przypomnieć moje wrażenia z pierwszej wizyty w tym wspaniałym miejscu, to niezliczona ilość samochodów. W weekendy funkcjonują tutaj aż trzy parkingi i na pewno ilość nurkujących jest liczona w setkach. Oczywiście w tygodniu jest o wiele luźniej i nie ma problemu z miejscem do zaparkowania. Miejsce to jest ciekawe z praktycznego punktu widzenia gdyż nie ma tam żadnych stołów, ławeczek, czy palet. Cały sprzęt zakłada się na siebie bezpośrednio przy bagażniku samochodu. Następnie, w pełni przygotowanym, można zejść do linii brzegowej. W zależności od umiejętności oraz chęci nurkowie mają do wyboru kilka dostępnych rozwiązań pozwalających im na wejście do wody. Dla początkujących udostępniono szerokie zejście o delikatnym

stopniu nachylenia. Na jego bokach znajdują się kamienne murki, na których można przysiąść i sprawdzić wszystko, co potrzebne przed rozpoczęciem nurkowania. Poza tym do dyspozycji nurkujących pozostają: drabinki, pomost oraz schody.

Zostając przy infrastrukturze, Stoney ma w sobie coś, co nie pozwoliło mi porównać tego miejsca z żadnym znanym mi w Polsce.

Do dyspozycji nurkujących pozostaje ogromny sklep nurkowy. Z tego, co obiło mi się o uszy jest to największy sklep w UK, ale czy na pewno? W każdym razie mój sklep nurkowy wygląda jak ich recepcja. Na miejscu w budynku sklepu znajduje się jeszcze w pełni funkcjonalny basen dla adeptów nurkowych oraz szkoła nurkowa. Naprzeciwko sklepu zlokalizowane jest miejsce ze sprężarkami. Jest to osobny budynek dość sporych rozmiarów, zawsze jest tu dość duża kolejka klientów czekających z butlami do nabicia.

Na miejscu można wypożyczyć kompletny sprzęt do nurkowania, co jest bardzo wygodne w przypadku osób zaczyna-

jących swoją przygodę z nurkowaniem, ale również w takich sytuacjach, jak rozdarta kryza w suchym skafandrze, albo kaptur nurkowy, którego wcześniej zapomnieliśmy ściągnąć z suszarki w domu.

Na drugim końcu parkingu znajduję się przebieralnia. Standardowo podział na część damską i męską. Mnóstwo miejsca na przebranie, toalety, prysznice. Oczywiście wszystko ogrzewane, co zimą czyni przebieralnie głównym miejscem spotkań. Co ciekawe pod prysznicami nie ma ciepłej wody tylko letnia. Gorąca kąpiel po nurkowaniu nie jest dobrym pomysłem 

I teraz coś, w co nie mogłem uwierzyć będąc pierwszy raz na Stoney. Na samym końcu parkingu znajduje się piękny, pełnometrażowy, dwupoziomowy, wykonany z czerwonej cegły angielski pub połączony z restauracją. Dla nurków dostępne jest małe okienko z boku restauracji, przez które serwowane są posiłki, natomiast po zdjęciu sprzętu można rozgościć się w jednej z miękkich i stylowych kanap. Wypić kubek ciepłej herbaty, ogrzać się przy kominku i zjeść porządny posiłek. Super sprawa, gdyż nurkowanie nabiera tu całkiem nowego wymiaru. Cała rodzina, nawet ta nienurkująca, znajdzie dla siebie zajęcie.

Na samym końcu parkingu znajduje się piękny, pełnometrażowy, dwupoziomowy, wykonany z czerwonej cegły angielski pub połączony z restauracją. Dla nurków dostępne jest małe okienko z boku restauracji, przez które serwowane są posiłki, natomiast po zdjęciu sprzętu można rozgościć się w jednej z miękkich i stylowych kanap.

Niesamowitym doświadczeniem jest oglądanie nurkujących kolegów z perspektywy wyniesionego o 10 m powyżej wody, tarasu widokowego. Podczas słonecznej pogody z tego samego tarasu można dostrzec wrak małej łodzi podwodnej oraz nurków, którzy powolnie pływają obok. Wspaniały sposób na odpoczynek oraz piękne miejsce do wykonania niepowtarzalnych zdjęć.

Warunki nurkowania są bardzo podobne do tych panujących w Polsce. W piance można ponurkować z cztery miesiące w roku i to też tak na siłę  Poniżej termokliny temperatura

wody wynosi około 5°C, więc tak naprawdę do dyspozycji pozostaje suchy skafander. Widoczność jest nie z tej ziemi. Woda jest krystalicznie czysta. Problem stanowią setki osób, które co weekend zjeżdżają z różnych części Anglii w jednym celu. Przy takiej ilości nurkujących zdarzają się dni, kiedy nie widać płetwy partnera…

Z mojego doświadczenia wynika, że najlepszy czas na odwiedzenie Stoney to zima. W tym okresie dużo osób po prostu nie nurkuje, a osad unoszący się w wodzie ma możliwość opaść na dno.

Nurkowanie w Stoney Cove jest możliwe przez 362 dni w roku!!! W środy odbywają się nurkowania nocne, mnóstwo osób przyjeżdża od rana i czeka na zmrok. Głębokościowo to przedział od 5 do 38 metrów. Akwen idealny do wszelkiego rodzaju ćwiczeń oraz dla ludzi na każdym poziomie zaawansowania. Na 5 metrach jesteśmy w stanie przeprowadzić 40 minutowe nurkowanie z licznymi atrakcjami. Najważniejsze z nich to: wrak Nautilusa (widoczny z tarasu zlokalizowanego przy restauracji). Następnie pasy zieleni podwodnej z karpiami oraz szczupakami pokaźnych rozmiarów, które prowadzą do szczątków wraku drewnianego galeonu.

Zanurzając się na głębokość 20 metrów znajdziemy główną atrakcję, będącą celem większości nurkujących osób. Jest to wrak statku o nazwie „Stonegarth”, parowca przerobionego na silnik diesla… A zresztą na oficjalnej stronie Stoney Cove są dostępne wszystkie informacje włącznie z wizualizacją w 3D.

Zaciekawiło was? Sprawdźcie to sami. Wrak jest duży i można do niego swobodnie wpłynąć. Został przystosowany do zwiedzania, posiada bezpieczne wyjścia i robi ogromne wrażenie. Oddalając się od wraku znaleźć możemy jeszcze takie atrakcje jak: wóz opancerzony, wrak łodzi rybackiej, wrak trałowca, wielozadaniowy śmigłowiec wojskowy, etc.

Zanurzając się głębiej na 38 m jesteśmy w stanie zobaczyć atrakcję jaką jest hydrobox. Jest to rodzaj suchej komory wykorzystywanej w nurkowaniu komercyjnym podczas spawania pod wodą. Metalowe pudełko, które wypełnia się gazem, by w środku było sucho 

Podsumowując, Stoney Cove posiada bardzo rozbudowaną infrastrukturę nurkową, będącą w czołówce top miejsc nurkowych w całym UK. Zaczynając od sklepu, szkoły, basenu, a kończąc na restauracji. Jest to swojego rodzaju wesołe miasteczko nurkowe co roku obsługujące ogromną liczbę osób.

Dla mnie Stoney Cove to miejsce nieprzeciętne, przywołujące wspaniałe wspomnienia. To czas, który miałem szczęcie spędzić razem ze znajomymi w wodach pięknego kamieniołomu. To każde nurkowanie, które było poprzedzone niecierpliwym oczekiwaniem oraz pełne śmiechu i radości rozmowy toczone już po wynurzeniu się. Powinniście tego spróbować.

PROJECT GIRLS

KĄCIKKOBIECY

To wydanie KOBIECEGO KĄCIKA jest poświęcone kobietom, które wywieraj pozytywny wpływ na morza i oceany.

W tym artykule inspirujące kobiety opowiedzą o swoich doświadczeniach związanych z udziałem w projektach. Przyjrzymy się ich rolom, trudnościom, z jakimi się borykały oraz temu, w jaki sposób je pokonały. Zapytamy je również, co doradziłyby innym kobietom, które chcą zacząć brać udział w projektach nurkowych. Przygotujcie się na dużą dawkę inspiracji ze strony kobiet, które z każdym kolejnym zanurzeniem zmieniają świat.

Alexandra, PROJECT BASELINE ISLAS HORMIGAS

Czy możesz nam opowiedzieć o projekcie, w którym bierzesz udział?

Oprócz projektów organizacji Ghost Diving Germany pierwszym i największym projektem, w którym mogłam wziąć udział, był projekt „Project Baseline Islas Hormigas – Bajo de Fuera”. Projekt ten miał dwa główne cele: pierwszy – przeprowadzenie inwentaryzacji na głębokości 15 m wokół rafy w morskim obszarze chronionym Bajo de Fuera i zareje-

strowanie jej wyników. Drugi – przeprowadzenie pomiarów fotogrametrycznych oraz inwentaryzacja kotłów i wraków znajdujących się na głębokości około 50 m. Przy użyciu narzędzia MNemo wykonaliśmy dokładną inwentaryzację rafy na głębokości 15 m i nanieśliśmy punkty na przygotowanych przez nas mapach. Rozciągnęliśmy linkę od punktu na głębokości 15 m w dół do kotłów i próbowaliśmy zmierzyć dokładne odległości i pozycje za pomocą MNemo. Niestety, nie udało nam się to ze względu na zakłócenia spowodowane dużą liczbą metalowych pozostałości wraków znajdują-

Zdjęcie Mocean Images

cych się na rafie. W związku z tym skupiliśmy się na skanach fotogrametrycznych kotłów parowych i jednego z kilku wraków znajdujących się pod wodą. W kolejnych projektach przewidywane jest udokumentowanie wszystkich wraków za pomocą fotogrametrii oraz wykonanie inwentaryzacji wszystkich poziomów rafy.

Na czym polegała Twoja rola podczas realizacji projektu?

Moja rola w tym projekcie polegała przede wszystkim na dokumentowaniu całego projektu w formie zdjęć i nagrań wideo. Później złożyłam te nagrania w krótki film dokumentalny trwający około 5 minut. Podczas dokumentowania brałam również udział w inwentaryzacji i fotogrametrii. Pracowałam głównie na dużej głębokości i przeprowadzałam tam inwentaryzację za pomocą MNemo, a później oceniałam uzyskane wyniki.

Jakie trudności napotkałaś w trakcie projektu i w jaki sposób udało Ci się je przezwyciężyć?

W tym projekcie musiałam stawić czoła dwóm wyzwaniom. Po pierwsze, pierwszy raz używałam urządzenia MNemo. Najpierw ćwiczyliśmy „na sucho” na lądzie, więc w kwestii jego obsługi czułam się dość pewnie. Jednak pierwsza próba nie przyniosła dobrych rezultatów. Druga była lepsza, ale wyniki nadal były bezużyteczne. Ostatecznie przekazałam to zadanie Ricardo, kierownikowi projektu. Oczywiście byłam trochę przygnębiona, ale nie miałam doświadczenia w tej dziedzinie, więc przekazałam to zadanie bardziej doświadczonym uczestnikom. Kiedy Ricardo przedstawił swoje pomiary, a ich wyniki okazały się tak samo kiepskie, w pierwszej chwili bardzo się ucieszyłam , bo to oznaczało, że wszystko

zrobiłam dobrze. Wspólnie przeprowadziliśmy burzę mózgów i doszliśmy do wniosku, że kotły i inne metalowe części zakłócają działanie urządzenia/wewnętrznego kompasu, przez co pomiary są nieustannie zakłócane.

Drugim wyzwaniem była edycja nagrań wideo, tego również nigdy wcześniej nie robiłam. Z edycją zdjęć nie miałam żadnego problemu, ale nie obrabiałam wcześniej materiałów wideo. Zostałam rzucona na głęboką wodę i usłyszałam tylko: „poradzisz sobie”. Kosztowało mnie to dużo nerwów w kolejnych miesiącach. Najpierw korzystałam z programu DaVinci, a potem zaczęłam od nowa używając programu iMovie, i z niewielką pomocą w zakresie tonacji kolorów i niektórych przejść udało mi się złożyć film. Zajęło mi to ponad pół roku. Z czasem nabrałam swobody i pewności siebie w obróbce materiałów wideo i byłam w stanie lepiej zaplanować prace, korzystając z wielu możliwości programu DaVinci.

Co doradziłabyś kobietom, które chcą zacząć brać udział w projektach nurkowych?

Po prostu dołączcie – jako kobiety nie musicie się niczego obawiać. Nie bójcie się prosić o pomoc, jeśli macie jakiekolwiek problemy. Jak dotąd nie miałam żadnych złych doświadczeń. Pod wodą nie ma dla mnie różnic między kobietami a mężczyznami. Ważne jest dobre przeszkolenie, praca zespołowa oraz uczenie się razem i od siebie nawzajem. W projekcie uczestniczą doświadczeni i niedoświadczeni nurkowie. Doświadczeni uczestnicy przekazują swoją wiedzę nowym osobom. Z kolei początkujący mają nowatorskie pomysły, co ożywia projekt, a później, jako doświadczeni uczestnicy, przekazują swoją wiedzę kolejnym pokoleniom. Dla mnie to ważny cykl.

Belen, PROJECT BASELINE COSTA BLANCA

Czy możesz nam opowiedzieć o projekcie, w którym brałaś udział?

Jednym z najprzyjemniejszych projektów, w których brałam udział, był Project Baseline Costa Blanca. Projekt ten dotyczy monitorowania gorgonii żyjących na głębokości 40–50 metrów w okolicach wyspy Benidorm. Jego celem jest scharakteryzowanie wszystkich okolicznych obszarów poprzez wykonanie modeli 3D oraz pomiarów. Te gorgonie są uznawane za wyjątkowe ze względu na ich charakter i bardzo specyficzne właściwości miejsca, w którym żyją.

Na czym polegała Twoja rola podczas realizacji projektu?

Byłam kierownikiem projektu. Do moich zadań należała organizacja pracy zespołu, przydzielanie ról z uwzględnieniem wiedzy fachowej poszczególnych osób i koordynowanie działań, które należy wykonać.

Jakie trudności napotkałaś w trakcie projektu i w jaki sposób udało Ci się je przezwyciężyć?

W tego rodzaju projektach, realizowanych przez wolontariuszy, jest wiele wyzwań. Pierwsze z nich to pogoda. Może się to wydawać oczywiste, ale starasz się zorganizować i zgroma-

dzić w jednym miejscu całkiem sporo osób, a nie wiadomo, czy w ogóle zanurkujecie. Dalej – logistyka, zorganizowanie gazów, łodzi, osób i zaangażowanie ich!

Jeśli chodzi o sam projekt, to zawsze trudno jest uporządkować dane i nadać im jakąś wartość, którą naukowcy będą mogli wykorzystać. Sposób, w jaki mierzy się każdy parametr może mieć wpływ na wynik, więc kluczowe jest, aby stosować metody naukowe. Przyjmując, że dane są prawidłowe, wyzwaniem jest także uporządkowanie ich i przekazanie naukowcom. Często ilość włożonej w to pracy jest niedoceniana, a uczestnicy zazwyczaj obrabiają dane „po powrocie z nurkowania do domu”. To może zająć więcej czasu niż samo nurkowanie!

Co doradziłabyś kobietom, które chcą zacząć brać udział w projektach nurkowych?

Nie bądźcie nieśmiałe i dążcie do swego. Kontaktujcie się z ludźmi; w im większej liczbie projektów weźmiecie udział, tym bardziej się zaangażujecie i pojawią się kolejne projekty. W ramach projektu są do wykonania różne zadania, więc niezależnie od waszego poziomu doświadczenia nurkowego, a nawet jeżeli jeszcze nie nurkujecie – zawsze przydadzą się ręce do pracy! To również sposób na to, aby się uczyć i poszerzać swoje umiejętności!

Na zdjęciach Belen
Na zdjęciach Belen

Vica, PROJECT BASELINE ISLAS HORMIGAS

Czy możesz nam opowiedzieć o projekcie, w którym brałaś udział?

Projekt nosił nazwę Project Baseline Islas Hormigas i był realizowany w dniach 1–5 marca 2023 r. Co zrobiliśmy w tym czasie? Przeprowadziliśmy warsztaty, rozciągaliśmy linkę, mierzyliśmy linkę przy użyciu urządzenia MNemo, szkicowaliśmy, dokonywaliśmy pomiarów fotogrametrycznych (model 3D) oraz oczywiście świetnie się bawiliśmy! :)

Na czym polegała Twoja rola podczas realizacji projektu?

Moim zadaniem była pomoc podczas rozciągania linki i szkicowanie izobaty na głębokości 18 m.

Jakie trudności napotkałaś w trakcie projektu i w jaki sposób udało Ci się je przezwyciężyć?

Dla mnie największym wyzwaniem było ograniczenie czasowe (ograniczona ilość gazu) i marznięcie pod wodą. Kwestię zimna ostatecznie udało mi się rozwiązać poprzez założenie odpowiedniego ocieplacza. W kwestii ograniczeń czaso-

wych/związanych z gazem – cały czas pracuję nad moimi umiejętnościami m.in. w celu zmniejszenia zużycia gazu. Jednak patrząc całościowo okazało się, że dość trudno jest prawidłowo rozciągnąć linkę i przeprowadzić pomiary za pomocą urządzenia MNemo bez żadnych błędów. Musielibyśmy mieć więcej nurków posiadających doświadczenie dokładnie w tej dziedzinie.

Co doradziłabyś kobietom, które chcą zacząć brać udział w projektach nurkowych?

Nurkujcie! Nawet jeśli nie macie żadnego doświadczenia w projektach nurkowych, zawsze znajdzie się coś, w czym możecie pomóc. Powiedziałabym, że to nawet lepiej, ponieważ zdobędziecie nowe umiejętności, dowiecie się wielu interesujących rzeczy i poznacie wiele inspirujących osób. Oczywiście w każdym projekcie będą potrzebne inne umiejętności, ale dopóki w wystarczającym stopniu kontrolujecie swoją pływalność, macie opanowane podstawowe umiejętności i jesteście otwarte na zdobywanie nowych umiejętności, stanowicie idealne kandydatki do udziału w projektach nurkowych :)

Magdalena i Wiesia, GHOST DIVING POLAND

Czy możecie nam opowiedzieć o projekcie, w którym bierzecie udział?

Magdalena: Jestem członkiem stowarzyszenia Ghost Diving Poland. Należą do niego nurkowie techniczni, którzy w wolnym czasie oczyszczają wody z porzuconych sieci rybackich. W Polsce koncentrujemy swoje działania głównie na Morzu Bałtyckim. Sieci widma stanowią zagrożenie dla organizmów morskich. Ponadto członkowie Ghost Diving dzielą się wiedzą i zwiększają świadomość społeczeństwa w zakresie zanieczyszczenia środowiska wodnego spowodowanego sieciami widmo; informacje na nasz temat są prezentowane w Akwarium Gdyńskim. Chciałabym zaznaczyć, że dzięki współpracy z partnerami, dajemy sieciom rybackim drugie życie. Dzięki współpracy z firmami ze „śmieci” powstaje biżuteria, dywany, odzież sportowa, skarpetki itp .

Wiesia: Obecnie należę do Ghost Diving Poland. Przygoda z Ghost Diving zaczęła się, ponieważ obracałam się w środowisku nurków, którzy się tym zajmowali. Początkowo podziwiałam ich za to, co robili, i z entuzjazmem wspierałam ich działania. Z czasem okazało się, że znajdzie się tam też miejsce dla mnie. Cel jest szczytny, więc z chęcią dołączyłam.

Na czym polega Twoja rola podczas realizacji projektu?

Magdalena: Na początku byłam członkiem zespołu wspierającego nurków z łodzi; zajmowałam się min. wyciąganiem sieci rybackich itd. Teraz należę do zespołu przeprowadzającego rekonesans pod wodą podczas nurkowań. Naszym celem jest lokalizowanie sieci i oznaczanie ich dla grupy zajmującej się wyciąganiem. Zaj-

Zdjęcie BatDiving, Vica
Zdjęcie Mariusz Czajka

mujemy się również dokumentowaniem działań pod wodą w formie nagrań wideo.

Na powierzchni, na tyle, na ile pozwala mi czas, staram się pomagać przy wystawach.

Wiesia: Podczas niektórych nurkowań przeszukujemy obszar, sprawdzając gdzie znajdują się sieci i ile ich jest.

Następnie wykonujemy dokumentację. Na tej podstawie planujemy dalsze działania. Podczas nurkowań związanych z wyciąganiem sieci zajmuję się wsparciem, oświetleniem, obserwowaniem sytuacji i dokumentowaniem. Jeżeli sieci są cienkie, przecinam je. Jeżeli trafię na grube sieci, które czasami zawierają metalowe wzmocnienia, zostawiam je innym, bardziej doświadczonym członkom zespołu.

Realizujemy również działania skierowane do społeczeństwa, takie jak warsztaty. Pokazujemy, jakie zagrożenie dla środowiska podwodnego stwarzają sieci i odpady oraz jakie niesie to konsekwencje dla nas – ludzi. Pokazujemy, jak ograniczać zanieczyszczenie i jak dbać o środowisko. Pokazujemy, że zebrane przez nas śmieci nie kończą na wysypisku ani na powierzchni ziemi, ale że istnieją firmy, takie jak Healthy Seas, które poddają ten materiał recyklingowi. Pokazujemy dzieciom, jak wygląda sprzęt nurkowy. Dzieci są bardzo otwarte i zadają pytania. Takie dni są wyczerpujące, ale błysk w oczach dzieci daje mnóstwo satysfakcji i radości. Z kolei rodzice częściej pytają o kwestie techniczne i szczegółowe dane. Zawsze spotykamy się z dużym uznaniem i podziwem z ich strony i słyszymy wiele zachęcających słów. To daje nam energię do dalszych działań i poczucie, że to, co robimy, jest ważne.

Jakie trudności napotykacie w trakcie projektu i w jaki sposób udaje Wam się je pokonywać?

Magdalena: Wyzwaniem na pewno są trudne warunki pod wodą tj. ciemność, temperatura wody i widoczność, która często nie przekracza 5 m :) Z zimnem można walczyć

za pomocą sprzętu – kamizelka grzewcza lub rękawiczki są bardzo przydatne. Pomaga również ciepła herbata w termosie i założenie czapki po wyjściu z wody. Dyskomfort pod wodą związany ze słabą widocznością maleje z czasem. Staram się odbywać wszystkie kursy doszkalające w trudnych warunkach pogodowych, aby wiedzieć, jak później zachowywać się pod wodą. Należy również pamiętać, że sprzęt, który zakładamy, jest ciężki, więc warto dbać o sprawność fizyczną i pomagać sobie nawzajem w czasie działania. O to nie muszę się martwić, bo zespół jest wspaniały! Inną kwestią jest to, co widzimy pod wodą – są tam martwe ryby zaplątane w sieć, którym nie można już pomóc. To trudne doświadczenie, które wzmacnia przekonanie, że wykonujemy potrzebną pracę. Nic nie daje większej radości niż żywa ryba uwolniona z sieci!

Wiesia: Z pewnością udział w akcji związanej z wyciąganiem sieci to duże wyzwanie. Wiąże się z tym wiele zagrożeń i niebezpieczeństw. W trakcie wyciągania takich sieci nie wiadomo, w którym dokładnie miejscu wypłyną albo czy nagle nie pociągną ze sobą czegoś więcej niż się spodziewano. Czasami po nadmuchaniu kilku worków wypornościowych wyciągających sieci słychać, jak wszystko trzeszczy. Wszystko to dzieje się w warunkach skrajnie nieprzyjaznych dla człowieka, czyli pod wodą na głębokości 20–30 m, gdzie jest zimno i ciemno. W związku z tym zanim zaczęłam czynnie brać udział w akcjach, najpierw uczestniczyłam w spotkaniach, podczas których słuchałam o akcjach, o sytuacjach, które miały miejsce, o tym, co się wydarzyło, na co należy zwrócić uwagę, co zrobili nurkowie. Następnie zaczęłam brać udział jako obserwator, oglądałam akcję spod wody, ale trzymałam się z boku, aby nie stwarzać zagrożenia i nie przeszkadzać. Odbywaliśmy szkolenia, podczas których rozdzielaliśmy zadania w zespołach i ćwiczyliśmy akcję wyciągania sieci z wcześniej przygotowanego wraku. Braliśmy

Na zdjęciu Wiesia
Na zdjęciu Magda, Wiesia

również udział w szkoleniach i akcjach obejmujących sytuacje nagłe pod wodą, związanych z ratownictwem i pierwszą pomocą. Po takich ćwiczeniach omawialiśmy ich przebieg, jakie procedury zadziałały a co jeszcze trzeba poprawić, nad czym popracować. Takie ćwiczenia również dobrze wpływają na zespół. Współpracujemy w innych zespołach niż te, w których nurkujemy na co dzień; ważne jest, aby współpracować, komunikować się i mieć zaufanie do członków zespołu podczas prawdziwej akcji.

Dzięki temu bardziej sobie ufamy i czujemy się bezpieczniej na wspólnych wyprawach.

Co doradziłybyście kobietom, które chcą zacząć brać udział w projektach nurkowych?

Magdalena: Aby nie myślały zbyt dużo, tylko osiągały swoje cele! Zimna woda działa na zmarszczki skuteczniej niż botoks :)

Wiesia: Uważam, że przed podjęciem takiej aktywności stanowczo należy podnieść swoje umiejętności. Nurkowanie to wymagający i, wbrew pozorom, trudny sport. Tak, w ciepłych i przejrzystych morzach nurkuje się łatwo i przyjemnie. Ale w Polsce warunki są zupełnie inne, stawiają inne wymagania, dlatego trzeba nurkować i ćwiczyć na miejscu oraz spędzić wiele godzin pod wodą, aby szlifować umiejętności. To gwarancja waszego własnego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa waszego partnera.

Zachęcamy do zapoznania się z kącikiem motywujących i inspirujących kobiet w profilu @isa_diving_nature na portalu Instagram. Dołącz do nas i odkrywaj 

Zdjęcie Mariusz Czajka, Wiesia
REKLAMA

KOLOROWE SŁOWIKI

Może nie śpiewa tak pięknie jak jego kuzyni, słowik szary czy rdzawy, ale za to bije je na głowę swą garderobą! Wszak podróżniczek, poza klasycznymi szarobrązowymi barwami, przystraja się również w pióra w kolorach niebieskich i pomarańczowych. Wielu gatunków papug, żołn, krasek czy kolibrów może nie zawstydzi, ale na swoim podwórku nie ma kontrkandydatów do miana najbardziej szykownie odzianego śpiewaka.

Ajego podwórko najczęściej zlokalizowane jest w nadwodnych zaroślach, w nadbrzeżnych szuwarach, pośród łęgów i lasów bagiennych, a nawet na torfowiskach. Te ostatnie mogą zlokalizowane być również w górach, bo nie tylko na nizinach podróżniczki swoje codzienne sprawy załatwiają. Co prawda te z gór i te z nizin to nie dokładnie te same ptaki,

Tekst i zdjęcia WOJCIECH JAROSZ

bo do dwóch odmiennych podgatunków należą, ale wszystkie pięknie ubarwione są. No prawie wszystkie. W zasadzie to połowa, bo jedynie samce są kolorowe, a samice troszkę mniej. Po prawdzie, to szare są samice, gdy do samców je porównać, trochę tylko wypłowiałych barw noszą. Nie jest to jednak dla szanownych Czytelników, którzy strony niejednego numeru Perfect Diver już przeglądali i zatrzymywali się choć na chwilę przy ptasich artykułach, żadne zaskoczenie. Wiele opisywanych wcześniej gatunków ptaków przejawia dymorfizm płciowy w taki właśnie sposób, że to ptasie panie pozostają w skromnych szatach pozwalając się zaskakiwać ptasim panom ich barwną aparycją. Z drugiej strony, są gatunki, których samce wcale nie różnią się znacznie od samic pod względem swego wyglądu. Zazwyczaj zdobywają one uwagę samic czym innym. Oczywiście, że śpiewem! Jak zauważył pewien znany polski przyrodnik, jeżeli artysta głos ma znakomity, nie musi zwracać na siebie uwagi dziwacznymi fryzurami lub ekstrawaganckimi kreacjami. Gdy spojrzymy na najlepszych ptasich śpiewaków, zauważymy że słowiki i skowronki rzeczywiście zupełnie kolorami się nie przejmują. Czy to więc znaczy, że podróżniczek jest o tyle słabszym śpiewakiem od wymienionych,

o ile bardziej jest od nich kolorowy? Nie powstało wg mojej wiedzy jeszcze równanie, które opisywałoby taką zależność, ale jeżeli ludzkie ucho miałoby oceniać, to podróżniczek jest mniej porywającym wokalistą niźli najbliżsi jego kuzyni, wspomniani już w pierwszym zdaniu tego artykułu (i podróżniczek i słowiki, szary i rdzawy, należą do tego samego rodzaju Luscinia, odpowiednio L. svecica, L. luscinia i L. megarhynchos). Nieco dogłębniej przyglądając się tej kwestii zauważamy, że są takie gatunki wśród skrzydlatej menażerii, których męska część ani się wyjątkowo nie stroi i od płci przeciwnej niewiele się różni, ani specjalnie śpiewać nie potrafi. Może więc wyjątkową walecznością serca wybranek ptasi panowie zdobywają? A może opiekuńczością bądź zaradnością i przedsiębiorczością przy wyborze najlepszego miejsca na gniazdo? Pozwolę sobie w tym miejscu przerwać te rozważania nad behawiorem pierzastej braci i powrócę do głównego bohatera tego felietonu. Jest więc podróżniczek, jak wspomniałem, słowikiem kolorowym. Jego gardło i pierś lśnią lazurem, a poniżej przepasany jest atramentowym i ognistorudym pasem. Na chabrowym „śliniaku” obecna jest plamka biała (u osobników podgatunku nizinnego z centralnej i zachodniej Europy) lub pomarańczowa (u ptaków

z równi pod Śnieżką w Karkonoszach lub Doliny Pięciu Stawów w Tatrach, a także tych ze Skandynawii i Syberii). Ornitolodzy wyróżniają co najmniej cztery podgatunki podróżniczka, ale są i propozycje systematyki z kilkunastoma taksonami tej rangi. Nie będziemy jednak zajmować się tu niuansami. Kontynuując barwny wątek, podróżniczek ma też sporo pomarańczowego koloru na sterówkach, a jedynie pośrodku ogona biegnie ciemny pas. Barwnym ogonem, w przeciwieństwie do kolorów okolicy piersi, mogą chwalić się również samice i ptaki młode. Zamykając już kwestię kolorów godowych noszonych przez ptaki tego gatunku wspomnieć trzeba o wyraźnej i dość szerokiej, jasnej brwi biegnącej nad okiem oraz ciemniejszej czapeczce.

Podróżniczek jest wielkości wróbla, jednak jest od niego nieco smuklejszy i waży z reguły niespełna 20 gramów. Żywi się bezkręgowcami wodnymi i lądowymi. Bardzo lubi większe larwy tych pierwszych.

Podróżniczek jest wielkości wróbla, jednak jest od niego nieco smuklejszy i waży z reguły niespełna 20 gramów. Żywi się bezkręgowcami wodnymi i lądowymi. Bardzo lubi większe larwy tych pierwszych. Młode karmione są przede wszystkim pająkami i owadami przez obojga rodziców. Zdarza się,

że niektóre samce karmią nie tylko swoje młode, to znaczy są to pisklęta z własnego gniazda, ale nie do końca są to własne dzieci… Tak, u podróżniczków również zdarzają się pozamałżeńskie sytuacje, których efekty są właśnie takie. Często najlepszy i najwytrwalszy śpiewak, który do tego przylatuje na stanowisko jako pierwszy, nie buduje gniazda i nie paruje się z żadną z samic. Ostatecznie jednak dzieci ma… najwięcej. Dowiodły tego badania prowadzone w Skandynawii, gdzie podróżniczków w wielu miejscach jest całkiem sporo. Nadszedł moment, by zająć się nazwą gatunkową. W polskim języku jest ona dość charakterystyczna i wskazywałaby na większą niż u innych ptaków ochotę do odwiedzania miejsc od siebie odległych. Nim wyjaśnię czy jest tak rzeczywiście, sprawdźmy jak ptaki te nazywane są przez inne nacje. Otóż w językach europejskich najczęściej nazwa odnosi się do wyjątkowo pięknej niebieskiej barwy (by wymienić angielskie Bluethroat, niemieckie Blaukehlchen, francuskie Gorgebleue à miroir, czy w końcu czeskie Slavík modráček). Nie ma więc tu zaskocze-

nia, bo zbieżność między wymienionymi nazwami i rzeczywistymi kolorami podróżniczków jest stuprocentowa. O co więc chodzi z polskim mianem? Podróżniczki istotnie spotyka się w wielu częściach Świata. Co więcej, z lęgowisk położonych w chłodniejszych częściach Euroazji faktycznie podróżują do miejsc dalej na Południu położonych, jak choćby basen Morza Śródziemnego, Północna i Zachodnia Afryka. Ale cała masa innych gatunków ptaków też takie wycieczki rokrocznie sobie urządza. Ba, nawet dalsze. By odkryć tajemnicę podróży naszego bohatera trzeba się przenieść do XIX stulecia! Wtedy to powstała teoria, że w związku z obserwowaniem podróżniczków w Północnej Afryce, i w ich oddalonych o tysiące niekiedy kilometrów miejscach pobytu letniego, i nigdzie indziej po drodze, przebywają one dzielącą obie lokalizacje drogę na raz, do tego nocą. Później okazało się jednak, że zatrzymują się po drodze, podobnie jak przedstawiciele wielu innych gatunków małych ptaków, nie raz i nie dwa. Tyle że, najczęściej wybierają miejsca słabo dostępne, nawet dla zawodowych ornitologów. Zatrzymują się bowiem na bagnach i torfowiskach, gdzie czują się bezpiecznie i bez strachu mogą uzupełniać deficyt kaloryczny w oparciu o bogato wyposażone naturalne bufety w takich miejscach serwujące „entomologiczne” rarytasy. Teoria zatem upadła, a nazwa pozostała (poczytać można o tym w klasycznym podręczniku „Ptaki ziem polskich” Jana Sokołowskiego). Wypatrujcie chabrowej barwy pośród trzcin i nadbrzeżnych zarośli. Może będziecie mieli szczęście zobaczyć skrytego słowika rzadko wychylającego dziób z chaszczy. Nie tylko oczami starajcie się wyłowić podróżniczka spośród szuwarów – nadstawcie też ucha! Śpiew usłyszeć można rano lub wieczorem, nawet w nocy, jak na słowika przystało – by się upewnić, że to na pewno on, korzystajcie z reklamowanej już wcześniej aplikacji do rozpoznawania ptasich śpiewów i głosów (BirdNET). Powodzenia!

CZARNOGŁOWY

Tekst Wojciech Zgoła

Zdjęcia Bogdan Zając

JEST ROK 1759. MIESZKAŃCY WSI ZARNGLAFF (CZARNOGŁOWY) ZACZYNAJĄ POZYSKIWAĆ KREDOWE ZŁOŻA WAPNIA. JAK SIĘ PÓŹNIEJ

OKAZUJE ZŁOŻA TE SĄ BARDZO POKAŹNE. MIESZKAŃCOM WSI DZIĘKI WYDOBYCIU

ŻYJE SIĘ CORAZ LEPIEJ. TA DOBRA PASSA

TRWA PONAD 200 LAT.

Dzisiaj wieś, o której wzmiankowano po raz pierwszy w 1380 roku i była starym lennem rodu von Flemming, jest spokojna i zamiast kopalni ma jezioro...

Historycznie dopiero po ponad 100 latach, w 1902 roku powstaje tu kopalnia odkrywkowa oraz przetwórnia kamienia wapiennego, uruchomiona przez spółkę Pommersche Kalksteinwerke GmbH, która w krótkim czasie staje się największym ówczesnym producentem surowca w całym Cesarstwie Niemieckim.

Wydobycie wzrastało i aby transport mógł być wydajny dobudowano tu w 1911 roku tory kolei wąskotorowej. Z Zarnglaff urobek był wywożony do Rokity i dalej rozwożony po całym kraju. Dziesięć lat później, w 1921 roku kopalnia mogła się poszczycić, jako pierwsza w Europie, 85-tonową koparko-ładowarką.

Nadeszła II WŚ. W tym czasie naziści do pracy w kopalni wykorzystywali robotników przymusowych z Polski, Francji i Rosji. W tym okresie w zakładzie była ochrona wojskowa oraz

zbudowane zostały schrony przeciwlotnicze. Gdy przyszedł rok 1945 i wojna wreszcie miała się skończyć, Niemcy uciekając zalali wyrobisko. Jednak nie zrobili tego dość solidnie, bo urządzenia kopalniane nie zostały uszkodzone.

Polacy uruchamiają kopalnię odkrywkową w 1947 r. Najpierw wypompowują wodę, a następnie przystępują do wydobycia. W zakładzie znajdowały się w tym czasie dwa szyby kopalniane, cztery parowozownie, cztery silosy na wapno i dwa piece. Było tu także laboratorium. Wyprodukowane surowce

Źródło Wikipedia
Źródło Wikipedia
Źródło Wikipedia

transportowano, jak wcześniej koleją do Rokity. Zakład działał tak do 1968 r. Wtedy zdecydowano o zamknięciu, a wyrobiska zostały zalane wodą gruntową. Na terenie odkrywki powstały trzy sztuczne jeziora: Czarnogłowy Duże, Średnie i Małe.

Tutaj należy dodać, że w części budynków po kopalni została uruchomiona produkcja żelazek i grzejników szczecińskiej "Selfy". Fabryka działała do roku 1990, kiedy to zaprzestano produkcji i zlikwidowano filę. Dlaczego o tym piszę? O tym za chwilę 

DOJAZD

Największe z Jezior – Czarnogłowy Duże – stało się popularnym miejscem do nurkowania.

Czarnogłowy (wieś) jest położona w województwie zachodniopomorskim, w powiecie goleniowskim, w gminie Przybiernów (Polska), około 70 km od Szczecina i około 34 km od Goleniowa. Wjeżdżając do wsi Czarnogłowy skręcamy w prawo, koło kapliczki Chrystusa Króla, w ul. Fabryczną. Jedziemy dalej, po lewej mijamy ruiny dawnej kopalni i dojeżdżamy do plaży

miejskiej. Jezioro Czarnogłowy jest malowniczo położone. Właściwie z każdej strony otacza je las. Południowa część akwenu znalazła się na granicy rezerwatu przyrody Przełom Rzeki Wołczenicy i właśnie częścią południową zbiornika płynie rzeka Wołczenica. Powierzchnia jeziora wynosi 35 ha.

Gdyby tak kogoś zabrać do samochodu i poprosić, żeby nie otwierał oczu, po przybyciu na miejsce nie uwierzyłby, że to jezioro jest zbiornikiem sztucznym, pokopalnianym… No chyba, że po chwili zobaczyłby jak wygląda pod wodą ;)

AKWEN

Warto pamiętać, że jest to zbiornik sztuczny, przez to brzegi jeziora są strome i urwiste, a jego dno opada pionowo w dół. Maksymalna głębokość znaleziona jak dotąd to 27 m. Zbiornik należy do ciemnych i zimnych. Nurkując poniżej 10 m warto mieć ze sobą latarkę. W okresie jesieni i zimy dość często mamy tu bardzo dobrą widoczność pod wodą, sięgającą czasem nawet ponad 10 m. Latem niestety nie jest najlepiej pod tym względem. Miejsce wejścia do wody (z plaży miejskiej) jest dogodne. Samochód można zaparkować bardzo blisko brzegu. Do dyspozycji mamy wiaty i stoły, a niedaleko znajdują się pojemniki na śmieci z segregacją. Są też ławki, a samo wejście do wody jest piaszczyste.

NURKOWANIE

Pod wodą jest ciekawie, nawet bardzo ciekawie. Mamy tu liczne atrakcje w postaci zatopionego lasu, pozostałości przepompowni, rury i fragmenty torów, czy drogę wjazdową na teren kopalni. A jeśli ktoś czytał wcześniej ten materiał, to zauważył wzmiankę o fabryce żelazek. Otóż na dnie znajduje się ich, zapewne nielegalne, składowisko. Są na niewielkiej głębokości 3 do 6 m, na zboczu. Nurkując przy ściankach szybko osiągamy kilkanaście m głębokości. Nie polecamy super głębokich penetracji, bo przy dnie na głębokości od około 21 m znajduje się ciemna siarkowa zawiesina. Dno zbiornika jest bardzo urozmaicone. Oprócz kamieni i rozmaitych ścian, znajduje się tutaj zatopiony las i całe powalone drzewa. Można tam poszukać szczupaków, okoni i płotek. W Jeziorze Czarnogłowy można również spotkać pstrąga tęczowego, leszcze, karpie, a nawet węgorze i sumy. Teren jest częściowo pofałdowany i płynąc np. na głębokości kilku metrów z kompasem czasem będziemy widzieć dno, a czasem tylko ciemną otchłań. Po lewej stronie od wejścia do wody, na 3 m głębokości znajduje się platforma. W jeziorze na dnie można znaleźć zatopione kajaki, w tym jeden wygląda na bardzo stary, prawdopodobnie zatopiony krótko po zalaniu wodami gruntowymi zbiornika. Jest też kościotrup – proszę się nie wystraszyć! Nurkując

możemy również minąć zatopiony rower z „Pawełkiem” albo skrzynię pełną skarbów i minę głębinową.

Zresztą sami sprawdźcie, jak wygląda Jezioro Czarnogłowy pod wodą. Mnie jakiś czas temu namówił na nurkowanie w Czarnogłowach Bogdan Zając, autor zdjęć. Wspaniale poprowadził mnie po akwenie pokazując wiele ciekawych miejsc.

W najdalsze zakątki akwenu zapuszczajcie się tylko z odpowiednią ilością gazu. Butla 15 l może nie wystarczyć. Zabierzcie ze sobą stage lub nurkujcie z twinem. Gdy manometr wskaże rezerwę, nie wiadomo do końca, czy w butli jest jeszcze 50 bar powietrza. Po szczegóły, jak to jest z tą rezerwą, zapraszam do ostatniego artykułu tego wydania.

Jezioro Czarnogłowy warte jest nurkowania! A po wyjściu z wody można czasem spotkać znajomych 

Uwaga – nie ma tu bazy nurkowej, nie ma możliwości nabicia butli nurkowych. Cały sprzęt przywieźcie ze sobą o niczym nie zapominając.

PS.

Chodzą niepotwierdzone plotki, że akwen może być w przyszłości zamknięty dla nurków.

50 bar/REZERWA

JAZDA BEZ TRZYMANKI

Na ile wystarczy mi rezerwa?

Tekst Wojciech A. Filip

Zdjęcie Tomasz Płociński

Jak sprawdzić, czy mając strzałkę manometru na 50 barach przepłynę od jednej koparki do drugiej*?

Trochę to jak jazda samochodem z Warszawy do Gdyni. Czy po zapaleniu się rezerwy dojedziesz na miejsce jeżeli nawigacja pokazuje 100 km do celu?

Nie interesuje mnie to bo zatankuję na najbliższej stacji paliw i jadę dalej! W nurkowaniu kłopot polega na tym, że pod wodą raczej rzadko zdarzają się stacje ładowania butli.

Rezerwa czyli 50 bar – na ile wystarczy kiedy będziesz płynął na różnych głębokościach?

Głębokość: 10 m

50 bar na manometrze

Jestem wyluzowany

Zgubiłem się – stres

Głębokość: 20 m

Jestem wyluzowany

Zgubiłem się – stres

Głębokość: 30 m

Jestem wyluzowany

Zgubiłem się – stres

Głębokość: 40 m

Jestem wyluzowany

Zgubiłem się – stres

Butla 12 l15 min8 min10 min5 min8 min4 min6 min3 min

Butla 15 l19 min9 min13 min6 min9 min5 min7 min4 min

Twin 2x7 l18 min9 min12 min6 min9 min4 min7 min4 min

Twin 2x12 l30 min15 min20 min10 min15 min8 min12 min6 min

Jak to obliczyć?

W butli 50 bar/rezerwa.

Butla 12 litrów x 50 bar = 600 litrów (tyle powinieneś mieć w 12 litrowej butli kiedy manometr pokazuje 50 bar).

Jeżeli będziesz na 30 metrach (4 ata), nie będziesz się stresował i utrzymasz zużycie gazu na poziomie

20 litrów/minutę to:

600 litrów ÷ 20 litrów zużycia minutowego = 30 i dalej 30 ÷ 4 bary (głębokość 30 m) = 7,5 minuty.

Tyle czasu zajmie ci zużycie gazu/całej rezerwy do końca, jeżeli utrzymasz równy, spokojny rytm oddychania.

OK, ale przecież kiedy mam rezerwę to zaczynam się wynurzać!

Jasne. Obliczmy więc ile potrzebujesz gazu, żeby spokojnie wynurzyć się z 30 metrów. Potrzebne informacje to:

1. Jak długo będzie trwało wynurzenie?

2. Jaka jest średnia głębokość tego wynurzenia?

ad. 1

Zasady bezpiecznego wynurzania mówią o tym, żeby w czasie całego wynurzania utrzymać prędkość nie większą niż 10 metrów/ minutę. Czyli z 30 m do powierzchni to co najmniej 3 minuty. Warto żebyś pamiętał, że po drodze powinieneś upchnąć gdzieś 3 minutowy przystanek bezpieczeństwa. Dopłynięcie z 30 na 5 metrów to niemal 3 minuty + 3 minuty na przystanku i potem jak najwolniej do powierzchni. Przyjmijmy, tylko dla celów naszych wyliczeń, że całe wynurzenie zajmie ci nie więcej niż 5 minut. ad. 2

W części wynurzenia głębokość będzie się płynnie zmieniać, ale potem będziesz trochę czekać (przystanek) i znowu do góry. W takiej sytuacji bezpiecznie będzie uśrednić głębokość całego wynurzenia, a połowa, czyli 15 metrów, jest wartością bezpieczną do użycia w obliczeniach.

No to jazda:

600 litrów ÷ 20 bar zużycia ÷ 2,5 atmosfery odpowiadającej 15 metrom = 12 minut Czyli spoko, jeżeli pod wodą wszystko gra.

Bądź realistą.

Przyjęliśmy, że największa zmienna – nurek, będzie niesamowicie stabilny.

Będziesz równo oddychał i idealnie kontrolując pływalność wynurzał się jak master Yoda unoszony galaktyczną mocą.

Może więc bardziej realnie?

Wprowadźmy całkiem realną zmienną.

Na 30 metrach spadła widoczność (bo pozycja się zepsuła i nogi jakoś same w muł się wpakowały), a chwilę potem podpłynął partner i chce octo, bo zostało mu „niecałe 10 bar” w butli.

Jak to obliczyć?

W butli 50 bar/rezerwa.

2 zestresowanych nurków. W takiej sytuacji zużycie w najlepszym przypadku wzrośnie dwukrotnie (zwykle jeszcze więcej) czyli zamiast 20, będzie 40 litrów na minutę, a dokładniej 80 litrów na minutę, bo stres pojawi się u obydwu nurków. Wynurzasz się jak poprzednio z 30 metrów.

Średnia głębokość 15 metrów (2,5 ata).

Ilość gazu jaką dysponujemy to rezerwa w butli 12 litrowej czyli 600 litrów.

600 ÷ 80 ÷ 2,5 = 3 minuty!

To wszystko na co w takiej sytuacji wystarczy ci twoja rezerwa.

Prawdę powiedziawszy to i tak nieco zawyżona, podająca więcej czasu, kalkulacja – czytaj dalej, aby dowiedzieć się dlaczego.

Dobra, a gdyby zabrać większą butlę?

Gazu powinno wystarczyć na minimum 6 minut w warunkach idealnych, które nigdy się nie zdarzą.

Po 6 minutach w butli nie zostanie już nic.

Jeżeli zmniejszysz prędkość wynurzania, kogoś złapie skurcz, ktoś pomyli przycisk w inflatorze i zacznie opadać – nie zdążycie dotrzeć do powierzchni bo wcześniej skończy się gaz.

Zdjęcie Isadora Abuter Grebe

Uwaga!

Do wyliczeń poniżej zastosowałem następujące uproszczenia:

• Przyjąłem, że niezależnie od głębokości wynurzenie zajmie za każdym razem 5 minut. W rzeczywistości będziesz potrzebował coraz więcej czasu wraz ze zwiększającą się głębokością.

• Do wersji z partnerem na octo, dołożyłem 1 minutę, żeby mieć absolutne minimum czasowe na to, aby jakoś wytargać octopus z kieszeni, ustawić się twarzą do siebie, pokazać OK i ruszyć do góry.

• Jako średnią głębokość przyjąłem połowę głębokości, z której rozpoczniesz wynurzenie.

Teraz prześledź tabelę i sprawdź po jakim czasie skończy ci się gaz w butli:

Wynurzenie z głębokości: 10 m

50 bar na manometrze

Samodzielne wynurzenie nurek na luzie

Wynurzenie z partnerem na octo

Wynurzenie z głębokości: 20 m

Samodzielne wynurzenie nurek na luzie

Wynurzenie z partnerem na octo

Wynurzenie z głębokości: 30 m

Samodzielne wynurzenie nurek na luzie

Wynurzenie z partnerem na octo

Wynurzenie z głębokości: 40 m

Samodzielne wynurzenie nurek na luzie

Wynurzenie z partnerem na octo

Butla 12 l20 min5 min15 min4 min12 min3 min10 min3 min

Butla 15 l25 min6 min19 min5 min15 min4 min13 min3 min

Twin 2x7 l23 min6 min18 min4 min14 min4 min12 min3 min

Twin 2x12 l40 min10 min30 min8 min24 min6 min20 min5 min

Dlaczego tak mocno trzymamy się tych 50 bar?

Warto wspomnieć o jednym z powodów skąd na manometrze wzięło się czerwone pole z oznaczeniem 50 bar i określenie „rezerwa”?

Wcale nie tak dawno temu, nurkowanie odbywało się bez manometrów.

Nurek miał za to coś, co ktoś nazwał zaworem rezerwy. Był to niewielki element wystający z zaworu butli, który działał tak, że po jej naładowaniu przestawiało się położenie niewielkiej „blaszki” i tym sposobem w butli uwięzione fizycznie zostawało 50 bar powietrza. Zawór rezerwy miał zamocowane specjalne cięgno, za które nurek mógł pociągnąć w czasie nurkowania, a wtedy uzyskiwał dostęp do rezerwy gazowej. Butle w tej nieodległej przeszłości ładowane były do 150 bar, więc precyzując nieco działania zaworu rezerwy: odcinał on z tego, co było w butli 1/3 całego powietrza.

Zdjęcie Bartek Trzciński

Niewiele później nowoczesność trafiła pod strzechy i oto każdy nurek mógł mieć pod wodą manometr, na którym widział ile zostawało mu powietrza w butli. Manometry skalowane były zwykle do 200 bar, a że zawór rezerwy odcinał kiedyś 50 bar, to pole 50 bar zaznaczone było na czerwono.

Pojawiły się też nowe butle, które można było ładować aż do 200, a czasem 230 bar.

Czerwone pole na manometrze pozostało jednak w tym samym miejscu, a 50 bar czy jak kto woli rezerwa oznaczała, że w butli zostaje w najlepszym przypadku ¼ powietrza.

Dokładność manometru.

Skąd wiesz czy to, co pokazuje manometr jest rzeczywistym ciśnieniem w butli?

Nie wiesz tego!

Co więcej, w artykule dotyczącym manometrów (Perfect Diver nr 21 ) znajdziesz informację, że jeżeli systematycznie ładujesz do swojej butli gaz pod zbyt wysokim ciśnieniem, to dokładność wskazań manometru może się pogorszyć. Najmniej dokładne wskazania mogą dotyczyć dolnej części skali i pokazywać wartość ok. 50 bar, nawet wtedy kiedy butla będzie już pusta!

Bezpiecznych nurkowań! WAF

Jakiś taki straszący ten artykuł nie?

Niekoniecznie – jeżeli tylko nauczysz się prostych, nurkowych

kalkulacji, to znacząco podniesiesz bezpieczeństwo w swoich nurkowaniach i złapiesz luz.

Zapytaj instruktora jak obliczyć bezpieczną, minimalną ilość gazu do wynurzenia (sztywniacy nazywają to minimum gaz)!

Instruktor akurat ma urlop?

Zapraszamy do Akademii Tecline.

Znamy wiele sposobów na zainstalowanie softu „50tka to niewiele” w procesorze każdego nurka 

*„Koparki” to kamieniołom w południowej Polsce, na dnie którego, kilkaset metrów od siebie, stoją sobie 2 koparki.

https://teclinediving.eu/pl/akademia-tecline/#/

Zdjęcie Isadora Abuter Grebe

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.