Magazyn nurkowy Perfect Diver nr 30

Page 1


nr 30

6(30)/2023

LISTOPAD/GRUDZIEŃ

cena 30,00 zł w tym 8% VAT

nurkowanie freediving pasja wiedza

GOZO TIME BIELENIE RAF

KIEDY SERWISOWAĆ AUTOMATY

Wojciech Zgoła

Redaktor Naczelny

Drogie nurkowe entuzjastki i entuzjaści!

Z radością prezentujemy Wam ostatnie w tym roku wydanie magazynu Perfect Diver.

W środku czeka na Was fascynująca relacja z niezwykłej wyprawy nurkowej na malowniczą Islandię. Niezapomniane chwile z nurkowania na Gozo, mistyczne opowieści o tajemniczym świecie podwodnym, a także praktyczne porady dotyczące bezpieczeństwa i rozwoju umiejętności nurkowania – to tylko niektóre z atrakcji tego wydania.

Znajdziecie tu również artykuły dotyczące zagrożeń, z jakimi borykają się oceany z powodu plastiku i wysokiej temperatury, czy podsumowanie globalnych działań sprzątających podwodny świat.

W cyklu „Wiedza” zgłębiamy tajniki DCS, dzielimy się wiedzą na temat serwisowania sprzętu nurkowego, a także przedstawiamy innowacyjne rozwiązania, takie jak podwodna obudowa dla iPhone'a.

Ponadto, czekają na Was wyniki konkursu fotografii podwodnej organizowanego przez Nautica Safari, a także wiele innych inspirujących treści.

Przejrzyjcie nasze strony, podzielcie się swoimi wrażeniami z nurkowań i pozwólcie, aby to wydanie zakończyło rok nurkowych przygód w niezapomniany sposób. Dajcie się ponieść magii podwodnego świata w towarzystwie Perfect Diver!

PS. Zachęcam do wykupienia prenumeraty rocznej na 2024 – wtedy nic Was nie ominie :)

Serdecznie zapraszam!

Spodobało Ci się to wydanie? Postaw nam wirtualną kawę buycoffee.to/perfectdiver Odwiedź naszą stronę www.perfectdiver.pl, zajrzyj na Facebooka www.facebook.com/PerfectDiverMagazine i Instagrama www.instagram.com/perfectdiver/

Dzielni tatusiowie

Plastik i oceany

Jezioro Ochrydzkie. Słodkowodny hotspot bioróżnorodności

Obudowa Oceanic+

Inon

Podwodny kapitan – wykorzystanie doświadczeń

nurkowych w liderowaniu zespołami

Doskonała pływalność – podstawowa umiejętność

nurkowa i największa trudność

Pływać czy nie pływać? Oto jest pytanie

Egipski DCS, czyli o tym, dlaczego teorię dekompresji nazywa się zawsze teorią...

Kiedy serwisować automaty?

Wydawca PERFECT DIVER WOJCIECH ZGOŁA ul. Folwarczna 37, 62-081 Przeźmierowo redakcja@perfectdiver.com

ISSN 2545-3319

redaktor naczelny fotograf geografia świata i podróże archeologia podwodna reklama tłumacze języka angielskiego

opieka prawna projekt graficzny i skład

Wojciech Zgoła

Karolina Sztaba

Anna Sołoducha

Szymon Mosakowski reklama@perfectdiver.com

Agnieszka Gumiela-Pająkowska Arleta Kaźmierczak

Reddo Translations Sp. z o.o. Piotr Witek

Adwokat Joanna Wajsnis Brygida Jackowiak-Rydzak

magazyn złożono krojami pisma

Montserrat (Julieta Ulanovsky), Open Sans (Ascender Fonts) Noto Serif, Noto Sans (Google) druk Wieland Drukarnia Cyfrowa, Poznań, www.wieland.com.pl

dystrybucja centra nurkowe, sklep internetowy preorder@perfectdiver.com

fotografia na okładce Jacek Bugajski miejsce

Anilao, Filipiny model Żeglarek argo, Argonauta argo

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów lub ich części, kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.

Podoba Ci się ten numer magazynu, wpłać dowolną kwotę! Wpłata jest dobrowolna. PayPal.Me/perfectdiver

WOJCIECH ZGOŁA

Pasjonat nurkowania i czystej natury. Lubi mawiać, że podróżuje nurkując. Pływać nauczył się jako niespełna 6-cio letni chłopiec. W wieku 15 lat zdobył patent żeglarza jachtowego, a nurkuje od 2006 roku. Zrealizował ponad 800 zanurzeń w różnych regionach Świata. Napisał i opublikował wiele artykułów. Współautor wystaw fotograficznych. Orędownik pozostawiania miejsca pobytu czystym i nieskalanym. Propagator nurkowania. Od 2008 r. prowadzi swoją autorską stronę www.dive-adventure.eu. Na bazie szerokich doświadczeń w 2018 roku stworzył nowy Magazyn Perfect Diver, który od ponad 4 lat, z powodzeniem, wychodzi regularnie co 2 miesiące w języku polskim i angielskim.

Absolwentka Geografii na Uniwersytecie Wrocławskim, niepoprawna optymistka… na stałe z uśmiechem na ustach  Nurkuję od 2002 roku czyli już ponad połowę swojego życia  Zaczynałam nurkowanie w polskich wodach, do których chętnie wracam w ciągu roku – i sprawia mi to ogromną przyjemność!:) Do Activtour trafiłam chyba z przeznaczenia i zostałam tutaj na stałe… już ponad 10 lat! Z zamiłowaniem spełniam ludzkie marzenia przygotowując wyprawy nurkowe na całym świecie!  Osobiście – latam i nurkuję w różnych morzach i ocenach kiedy tylko mogę, bo to jedna z miłości mojego życia Od początku istnienia magazynu PD przelewam swoje wspomnienia z wypraw nurkowych na papier dzieląc się swoją pasją z innymi i nie potrafię przestać pisać;) Od 2023 na stałe w redakcji PD –mając nadzieję przynieść jej trochę „świeżej krwi”;) Spełnione nurkowe marzenie: Galapagos! Jeszcze przede mną… Antarktyda! Jeśli nie nurkuję to wybieram narty, tenisa albo mocne, rockowe brzmienia;)! Motto które bardzo lubię to: „Bądź realistą – zacznij marzyć”!:) anna@activtour.pl; www.activtour.pl

Karolina Sztaba, a zawodowo Karola Takes Photos, jest fotografem z wykształcenia i pasji. Obecnie pracuje w Trawangan Dive Centre na malutkiej wyspie w Indonezji – Gili Trawangan, gdzie zamieszkała cztery lata temu. Fotografuje nad i pod wodą. Oprócz tego tworzy projekty fotograficzne przeciw zaśmiecaniu oceanów oraz zanieczyszczaniu naszej planety plastikiem („Trapped”, „Trashion”). Współpracuje z organizacjami NGO zajmującymi się ochroną środowiska i bierze aktywny udział w akcjach proekologicznych (ochrona koralowca, sadzenie koralowca, sprzątanie świata, ochrona zagrożonych gatunków). Jest również oficjalnym fotografem Ocean Mimic – marką tworzącą stroje kąpielowe i surfingowe ze śmieci zebranych na plażach Bali. Współpracowała z wieloma markami sprzętu nurkowego, dla których tworzyła kampanie reklamowe. W roku 2019 została ambasadorem polskiej firmy Tecline. Od dwóch lat jest nurkiem technicznym.

Absolwent Archeologii Podwodnej UMK w Toruniu, ze stopniem licencjata. Płetwonurek poszerzający od 3 lat swoje podwodne doświadczenia archeologiczne i gdy starczy czasu – rekreacyjne. Miłośnik fotografii, przyrody i koszykówki.

ANNA METRYCKA
KAROLA TAKES PHOTOS
REKLAMA

WOJCIECH

A. FILIP

Nurkuje od 35 lat. Spędził pod wodą ponad 16 tysięcy godzin, z czego większość nurkując technicznie. Był instruktorem i instruktorem mentorem wielu organizacji m.in. CMAS, GUE, IANTD, PADI. Współtworzył programy szkoleniowe niektórych z tych organizacji. Jest profesjonalistą z ogromną wiedzą i doświadczeniem praktycznym. Uczestnik wielu projektów nurkowych, w których brał udział jako lider, eksplorator, pomysłodawca czy prelegent. Jako pierwszy Polak nurkował na wraku HMHS Britannic (117 m). Jako pierwszy eksplorował głęboką część jaskini Glavas (118 m). Wykonał serię nurkowań dokumentujących wrak ORP GROM (110 m). Dokumentował głębokie (100–120 m) części zalanych kopalń. Jest pomysłodawcą i konstruktorem wielu rozwiązań sprzętowych podnoszących bezpieczeństwo w nurkowaniu. Jest Dyrektorem Technicznym w firmie Tecline, gdzie m.in. kieruje placówką badawczo-szkoleniową Tecline Academy. Jest autorem kilkuset artykułów o nurkowaniu oraz książek dotyczących diagnostyki i napraw sprzętu nurkowego. Nurkuje w rzekach, jeziorach, jaskiniach, morzach i oceanach na całym świecie.

LAURA KAZIMIERSKA

Obecnie pracuje jako PADI Course Director w Trawangan Dive Centre na indonezyjskiej wysepce Gili Trawangan. Założycielka portalu Divemastergilis –www.divemastergilis.com @divemastergilis Od ponad 7 lat mieszka i odkrywa podwodny świat Indonezji. Jest nie tylko zapalonym nurkiem technicznym, ale także twarzą platformy Planet Heroes oraz ambasadorem marki Ocean Mimic. Aktywnie przyczynia się do promowania ochrony koralowców i naturalnego środowiska ryb i zwierząt morskich, biorąc udział w projektach naukowych, kampaniach przeciw zaśmiecaniu oceanów i współpracując z organizacjami pozarządowymi na terenie Indonezji. @laura_kazi

Instruktorka nurkowania PADI oraz wideografka. Większość czasu spędza w wodzie dokumentując fascynujący podwodny świat. Absolwentka ASP na kierunku Projektowania Mody w Łodzi oraz Filmoznawstwa na UAM w Poznaniu, z wykształcenia krawcowa, a z zamiłowania miłośniczka natury oraz sporej dawki adrenaliny. Kocha wszystko co z woda związane. Jej przygoda z nurkowaniem zaczęła się od podroży z plecakiem w 2016 roku. Podczas pobytu w Tajlandii zanurkowała po raz pierwszy i od tamtego momentu straciła głowę i serce dla tego sportu. Spędzając ostatnie lata i większość swoich dni pod woda, ucząc i pokazując piękno podwodnego świata wierzy, że nurkowanie jest jednością – z samym sobą, naturą i niezwykłymi stworzeniami. @waterographyk

Podróżniczka i fotograf dzikiej przyrody. Absolwentka dziennikarstwa i miłośniczka dobrej literatury. Żyje w zgodzie z naturą, propaguje zdrowy styl życia, jest joginką i wegetarianką. Angażuje się w ekologiczne projekty, szczególnie bliskie jej sercu są rekiny i ich ochrona, o których pisze w licznych artykułach oraz na blogu www.blog.dive-away.pl Swoją przygodę z nurkowaniem zaczęła piętnaście lat temu przez zupełny przypadek. Dzisiaj jest instruktorem nurkowania, odwiedziła ponad 60 państw i nurkowała na 5 kontynentach. Na wspólną podróż zaprasza z biurem podróży www.dive-away.pl, którego jest współzałożycielem.

ŁUKASZ METRYCKI

Nurek od 2007 roku. Kierunki wakacyjne zawsze wybieram pytając sam siebie – no ok, ale czy jest tam gdzie zanurkować? Fotografia podwodna to wciąż dla mnie nowość, ale z każdym kolejnym nurkowaniem uczę się czegoś nowego.

„Od momentu narodzin, człowiek nosi na swych barkach ciężar grawitacji […], ale wystarczy że zanurzy się pod powierzchnię wody i staje się wolny” – J.Y.Cousteau

KURT STORMS

Zawodowy żołnierz, odkrywca podwodnych jaskiń i aktywny instruktor nurkowania technicznego/jaskiniowego/rebreatherowego dla IANTD. Karierę nurkową rozpoczął w Egipcie na wakacjach, a pasja trwa nadal. Kurt jest też założycielem i dyrektorem generalnym Descent Technical Diving. Nurkuje na kilku CCR, takich jak AP, SF2, Divesoft Liberty SM. Kurt bierze udział w tworzeniu dokumentu o nowej kopalni soli w Belgii (Laplet). Projekt ten gościł w wiadomościach w Nationale TV.

Prywatnie prawdziwą pasją Kurta są głębokie nurkowania jaskiniowe. Jego żona (Caroline) dzieli pasje męża i również nurkuje w jaskiniach. W wolnym czasie zwiedza belgijskie kopalnie łupków, a kiedy nie eksploruje, zabiera kamerę by dokumentować nurkowania.

WOJCIECH JAROSZ

Absolwent dwóch poznańskich uczelni – Akademii Wychowania Fizycznego (specjalność trenerska –piłka ręczna) oraz Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, Wydziału Biologii (specjalność biologia doświadczalna). Z tą pierwszą uczelnią związał swoje życie zawodowe próbując wpływać na kierunek rozwoju przyszłych fachowców od ruchu z jednej strony, a z drugiej planując i realizując badania, popychając mozolnie w słusznym (oby) kierunku wózek zwany nauką. W chwilach wolnych czas spędza aktywnie –jego główne pasje to żeglarstwo (sternik morski), narciarstwo (instruktor narciarstwa zjazdowego), jazda motocyklem, nurkowanie rekreacyjne i wiele innych form aktywności, a także fotografia, głównie przyrodnicza.

Dla Tomka nurkowanie zawsze było największą pasją. Zaczął swoją przygodę w wieku 14 lat, rozwijając się został instruktorem nurkowania rekreacyjnego, technicznego, Instruktorem pierwszej pomocy oraz technikiem branży nurkowej. Aktualnie prowadzi 5* Centrum Nurkowe COMPASS DIVERS Pobiedziska koło Poznania, gdzie przekazuje swoją wiedzę i umiejętności początkującym oraz zaawansowanym nurkom, co sprawia mu ogromną radość i satysfakcję z bycia częścią ich podwodnej przygody…

Zoopsycholog, badacz i znawca behawioru delfinów, oddany idei ochrony delfinów i walce z trzymaniem ich w delfinariach. Pasjonat M. Czerwonego i podwodnych spotkań z dużymi pelagicznymi drapieżnikami. Członek Dolphinaria-Free Europe Coalition, wolontariusz Tethys Research Institute oraz Cetacean Research & Rescue Unit, współpracownik Marine Connection. Od ponad 15 lat uczestniczy w badaniach nad populacjami dzikich delfinów, audytuje delfinaria, monitoruje jakość rejsów whale watching. Jako szef projektu „Free & Safe” (wcześniej „NIE! dla delfinarium”) przeciwdziała trzymaniu delfinów w niewoli, promuje etyczny whale & dolphin watching, szkoli nurków z odpowiedzialnego pływania z dzikimi delfinami, popularyzuje wiedzę na temat delfinoterapii przemilczaną bądź ukrywaną przez ośrodki zarabiające na tej formie animaloterapii.

Entuzjastyczny nurek, naukowiec i działacz na rzecz ochrony przyrody. Isadora bada biologiczne znaczenie wraków statków dla ekosystemów morskich. Kierowana ciekawością chce poznawać przyrodę, a także „jak zostać lepszym nurkiem”.

Będąc jeszcze w początkach swojej nurkowej kariery cieszy się drogą pokonywania przeszkód ucząc się od bardziej doświadczonych nurków, używając odpowiedniej konfiguracji i ćwicząc. @isa_diving_nature

AGATA TUROWICZ-CYBULA

Od dziecka marzyłam, żeby zostać biologiem morskim i udało mi się spełnić te marzenia. Skończyłam studia na kierunku oceanografia, gdzie od niedawna rozpoczęłam studia doktoranckie. Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się, kiedy miałam 12 lat. Kocham obserwować podwodne życie z bliska i staram się pokazać innym nurkom jak fascynujące są podwodne, bałtyckie stworzenia.

Wodnik z urodzenia. Amator fotografii podwodnej. Żeglarz, miłośnik archeologii podwodnej i nurkowania wrakowego.

Instruktor nurkowania TDI SDI. Zawodowo zajmuje się budowaniem osiedli i domów wakacyjnych. Wspólnik szkoły nurkowej: https://wewelldiving.pl

TOMASZ KULCZYŃSKI
ISADORA ABUTER GREBE
JACEK TWARDOWSKI
REKLAMA

PRZEMYSŁAW

Moja przygoda z fotografią zaczęła się na długo zanim zacząłem nurkować. Już od pierwszego nurkowania marzyłem, aby towarzyszył mi aparat. Wraz z nabieraniem wprawy w nurkowaniu mój sprzęt do fotografii również ewoluował. Od prostej kamerki GoPro poprzez kompakt oraz lustrzankę do pełnoklatkowego bezlusterkowca. Teraz nie wyobrażam sobie nurkować bez aparatu. Mam wrażenie, że fotografia podwodna nadaje sens mojemu nurkowaniu. www.facebook.com/przemyslaw.zyber www.instagram.com/przemyslaw_zyber/

www.deep-art.pl

Absolwent Politechniki Poznańskiej, finansista, biegły rewident. Nurek zafascynowany teorią nurkowania – fizyką i fizjologią. Zakochany w archeologii podwodnej pasjonat historii Starożytnego Rzymu, aktywny Centurion w grupie rekonstrukcyjnej Bellator Societas (Rzym I w.p.n.e.). Marzy, by choć raz wziąć udział w po dwodnych badaniach archeologicznych a następnie opisać wszystko w serii felietonów.

Równie często jak pod wodą spotkać go można w Japonii, której kulturą i historią fascynuje się od blisko trzech dekad.

Nurkuje od zawsze, nie pamięta swoich pierwszych nurkowań. Jedyne co pamięta, że od zawsze nurkowanie było jego pasją. Całe dzieciństwo spędził nad Polskimi jeziorami, które do dziś woli od dalekich destynacji. Z wielkim sukcesem zamienił pasję w sposób na życie i biznes. Ciekawość świata i ciągłe dążenie do doskonałości i perfekcji to główne cechy, które na pewno mocno mu przeszkadzają w życiu. Zawodowy instruktor nurkowania, fotograf, filmowiec.

Twórca Centrum Nurkowego DECO, Course Director PADI, TecTrimix Instructor Trainer TECREC.

Zodiakalna waga. Entuzjastka zdrowego stylu życia, lubiąca aktywny wypoczynek. Miłośniczka podwodnego świata i fotografii podwodnej. Pracownik HR, a po godzinach Instruktor nurkowania SDI, Mentor Witalny, Diet coach. Dzięki pasji związanej z psychologią, pracą z ludźmi oraz umiejętności słuchania, wie, że wszystko zaczyna się w głowie. Niezwykle ceni sobie umiejętność podwodnego porozumiewania się bez słów. Woda pomogła jej poznać, zupełnie nieznane jak dotąd możliwości ruchowe, a przełamanie własnych ograniczeń, jak i uczenie się czegoś nowego w naturalnym środowisku, w kontekście obcowania z przyrodą, pomogło jej w odbudowaniu kondycji psychicznej.

Autorka strony: https://aldonadreger. pl oraz https://wellbeingproject.pl Wspólniczka szkoły nurkowej: https:// wewelldiving.pl

Całe dorosłe życie „Dobroci”, bo tak do niej zwracają się przyjaciele, jest zawodowo związane z nurkowaniem. Ponad dziesięć lat nurkowała co dzień, jako zawodowy instruktor nurkowania PADI pracując i prowadząc centra nurkowe w Egipcie. Piekielnie skrupulatna i pedantycznie dbająca o bezpieczeństwo. Specjalizuje się w szkoleniu dzieci, młodzieży i kobiet. Nie sposób jej przeoczyć bo swój różowy styl życia ubiera w ten kolor pod wodą. Z wykształcenia i drugiego zawodu różowa księgowa, prywatnie mama dwóch „terrorystów”. Współwłaścicielka Centrum Nurkowego DECO.

AGNIESZKA ROMAŃCZUK

Zawodowo jestem wieloletnim praktykiem w dziedzinie zarzadzania zasobami ludzkimi z 25-letnim stażem w renomowanych korporacjach, od 8 lat w Singapurze. Mieszkałam i pracowałam również w Europie i USA. Od wielu lat pasjonuję się psychologią i psychoterapią, problemami wypalenia zawodowego i radzenia sobie w zmianie. Ukończyłam studia podyplomowe w zakresie psychoterapii i uzyskałam Profesjonalny Dyplom z Psychoterapii w The School of Positive Psychology w Singapurze.

Absolwent UW. Fotograf i filmowiec podwodny nurkujący od 1995 roku. Współpracownik Zakładu Archeologii Podwodnej U.W. Publikuje w polskich i zagranicznych magazynach nurkowych. Właściciel firmy FotoPodwodna będącej Polskim przedstawicielstwem firm Ikelite, Nauticam, Inon, Keldan, ScubaLamp. www.fotopodwodna.pl m.trzcinski@fotopodwodna.pl

W Fundacji pełni funkcję głównodowodzącego Akcją Sprzątanie świata – Polska oraz kieruje pracami projektów strategicznych. Realizuje się kreatywnie w pomysłach na nowe kampanie i sposoby promocji w ramach fundacyjnych programów Sprzątanie świata – Polska i Ekoedukacja. Układa strategie i koordynuje pracami, by wszystko przebiegało zgodnie z planem. W czasie działań terenowych, zakłada żółte rękawice i wynosi z natury kilogramy odpadów.

Często staje za sterami fundacyjnego profilu na Facebooku i Instagramie, by porozmawiać o tym, co możemy wspólnie zrobić dla naszego najbliższego otoczenia.

W czasie wolnym żegluje, biega i przemierza górskie szlaki. Absolwent Wydziału Zarządzania Informatyki i Finansów Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu oraz Wydziału Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu. Certyfikowany specjalista w zakresie pozyskiwania funduszy UE oraz komunikowania w Internecie.

ZYBER DOMINIK DOPIERAŁA
ALDONA DREGER
MICHAŁ CZERNIAK
DOBROCHNA DIDŁUCH MARCIN TRZCIŃSKI
GRZEGORZ MIKOSZA

GOZO TIME

Tekst i zdjęcia Wojciech Zgoła

Wody oblewające Gozo są rajem dla nurków i freediverów, kajakarzy i żeglarzy oraz motorowodniaków. Jest tutaj około 100 spotów nurkowych. Większość z nich jest dostępna z brzegu. Wystarczy dojechać samochodem i wejść do wody, by po chwili poczuć smak i zapach, a przede wszystkim

Jasne domy, waniliowe właściwie, postawione z pozyskanej z zasobów wyspy skały (limestone), często otoczone ogrodami palmowymi, czy kolorowymi oleandrami i hibiskusami, są wizytówką Wyspy Gozo – jednej z archipelagu wysp maltańskich. Do tego dochodzą opuncje, kamienne murki, wąskie uliczki i niedalekie sąsiedztwo Morza Śródziemnego.

odcięcie się od problemów zewnętrznych. W momencie stajemy się wolni od grawitacji, możemy być ptakami morskich przestworzy.

Nazwa wyspy „Gozo” w języku kastylijskim oznacza „radość”. A nurkowanie daje moc radości i to takiej naturalnej, wewnętrznej, którą odzwierciedla wyluzowanie i uśmiech.

Korzystając z zaproszenia redakcji Perfect Diver przez Bazę nurkową Diveworld Gozo – mieliśmy pełny tydzień, by na ile to możliwe, w tak krótkim czasie, odkryć dla Ciebie tajemnice skrywane pod i nad wodą.

Baza znajduje się w Marsalforn. Jest klimatyczna, profesjonalna i przygotowana na przyjęcie niewielkich, maksymalnie 12-osobowych grup. Nie ma tłoku i jest wystarczająca ilość miejsca na wypłukanie w słodkiej wodzie sprzętu i pianek, i rozwieszenie ich na wieszakach. Na każdym nurkowaniu dostaniemy butelkę wody, a w przerwie między nurkowaniami ciasteczka. Wojtek Karkusiewicz doradzi, jaką miejscówkę wybrać na kolejne nurkowanie. Zna je bardzo dobrze i zawsze, gdyby zmieniły się warunki pogodowe, może polecić inną, równie ciekawą. Dive-

world Gozo przygotowane jest na przyjęcie nurków rekreacyjnych, techniczni musieliby się wcześniej określić. Możemy tu nurkować na mieszankach nitroksu. Sprzęt jest nowy, serwisowany i zadbany. Baza dysponuje dwoma busami.

Jeśli ktoś lubi bardzo wraki, to również na Gozo może na nich nurkować. Jest tutaj taki spot nurkowy Wreck Point. Zlokalizujemy tu 4 wraki. Najnowszego Hefajstosa oraz „stare” MV Karwela, Cominoland i Xlendi. Ten ostatni leży do góry dnem, bo obrócił się niestety podczas zatapiania. Wszystkie tworzą sztuczną rafę i są dostępne dla nurków zaawanasowanych, deep i technicznych. Zamieszkuje je wiele organizmów morskich, a np. MV Karwela należy do takich, które upodobali sobie podwodni fotografowie. To tu znajdują się słynne schody :) Na Gozo są również miejsca kultowe. Jest nim Azure Window w Dwejra Point, które zawaliło się podczas silnego sztormu w marcu 2017 roku oraz Inland Sea.

Są to spoty nurkowe z serii „must be”. Rzeczywiście warto poświęcić swój trud, by zanurkować w Blue Hole, które znajduje się przed miejscem, w którym było Azure Window. Jest to spora studnia, w której zanurzamy się, by w trakcie nurkowania dostać się na otwarte Morze Śródziemne. W sezonie jest tutaj upalnie i brakuje cienia. Warto przyjechać wcześnie rano. Po zaparkowaniu samochodu i przygotowaniu do nurkowania,

trzeba jeszcze przejść około 200 m po skałach, które są niebezpieczne i im bliżej wody, tym bardziej śliskie. No a po świetnym nurkowaniu trzeba jeszcze wrócić. Warto powiedzieć, że miejsce to zyskało po zawaleniu się skalnego okna. Ogromne bloki skalne poukładały się na dnie do głębokości przekraczającej 40 m. Powstały tunele, półki, kaniony i różne mniejsze i większe dziury. Wokół pływają tuńczyki, dentex, amarele, papugoryby

i wargaczowate oraz drobnica złożona z chromisów kasztanowych, czy ryb sarpa salpa. W dziurach i na skałach widzimy skorpeny, ostroszowate, kraby, wieloszczety. Jest co podziwiać i nie ma nudy. Ważne, by kontrolować zużycie gazów w butli i spokojnie się wynurzać.

Inland Sea to nurkowanie w tunelu o długości około 80 m. Trzeba uważać na łódki z turystami, które również tędy pływają. Zanurzamy się po lewej stronie tunelu i pilnujemy głębokości. Na początku tunel ma 3-4 m głębokości, na końcu ma już 26 m głębokości. Jest szeroki i pełen ciekawostek fauny i flory morskiej. Warto mieć tutaj ze sobą światło, my korzystaliśmy z małych latarek backup’owych GRALmarine KX mini, które świetnie się sprawdziły. Po wypłynięciu z tunelu jest kilka możliwości – kilka jaskiń, do których można wpływać. Są też ścianki schodzące na większe głębokości.

Niesamowitym zbiegiem okoliczności lub po prostu szczęściem jest fakt, że do wybrzeży Archipelagu Malty przypłynęły tysiące meduz śródziemnomorskich (Cotylorhiza tuberculata). Żyją one niespełna kilka miesięcy, a średnica ich czaszy dochodzi do 35 cm. Nie są niebezpieczne dla człowieka. Obserwujemy ich setki, tysiące, pojedynczo z bliska i w grupach. Niektóre już kończą swój żywot i są zjadane przez ryby, kraby i wieloszczety. W przyrodzie nic nie ginie, a łańcuch pokarmowy trwa.

Jest tutaj spot nurkowy Wreck Point. Zlokalizujemy tu 4 wraki. (...) Zamieszkuje je wiele organizmów morskich, a np. MV Karwela należy do takich, które upodobali sobie podwodni fotografowie. To tu znajdują się słynne schody :)

W błękitnej toni, te żółte kule podwodnego słońca radują i zaciekawiają. Meduzy śródziemnomorskie towarzyszą nam właściwie na każdym nurkowaniu podczas pobytu.

Warto wspomnieć o kilku miejscach, w których możemy przeprowadzić intro nurkowe. A byliśmy świadkami, że są takie osoby, które przybywają na wyspę w celach turystycznych, ale stricte lądowych. A tu, gdy widzą nurków, piękne okolicz-

ności przyrody, gdy okazuje się, że woda ma 26 st. C – decydują się na spróbowanie nurkowania. I nie chcą z niego wyjść!

Widoczność ponad 30 m, ławice ryb brązowych, srebrnych i kolorowych jak corisy, talasomy pawie, czy barweny, obserwowanie krabów pustelników, zachęcają do pozostania dłużej w podwodnej gościnie. Takie miejsca znajdziemy w Xwejni Bay czy przy Middle Finger.

Spoty nurkowe Gozo to oczywiście również jaskinie. Jest ich tutaj dużo pod wodą (i trochę na lądzie). Do niektórych można wpływać rekreacyjnie, do innych tylko z odpowiednimi uprawnieniami. Możemy w nich spotkać krewetki, kraby, ukwiały jaskiniowe czy rybki apogony. W okolicach Catedral Cave, na otwartym morzu, we wrześniu, spotyka się czasem mola mola.

Wspomniałem już o Middle Finger. Aby tu zanurkować musimy dotrzeć do Ras il-Hobz. Jest to miejsce lubiane przez nurków na każdym poziomie wyszkolenia. Podjeżdżamy samochodem pod samą wodę. Dość długo jest płytko. Nurkowie techniczni lubią to miejsce, bo szybko mogą złapać głębokości dobrze ponad 80 m.

Middle Finger, czyli środkowy palec, znajduje się na prawo od wejścia do wody. Jest to szczyt wznoszący się od ponad 40 m do około 10 m głębokości. Na dole jest szeroki i zwęża się podobnie do stożka, jednak na górze ma jakby dwa szczyty. Nurkuje się na nim najczęściej spadając na dno i ruchem okrężnym wznoszącym w górę. W pęknięciach szukamy muren, corisów, krabów pustelników, skorpen, osłonic, wieloszczetów. W toni wypatru-

jemy dentex, tuńczyków i innych predatorów. Towarzyszą nam tysiące drobnych ryb, ławic amareli i oblad oraz sarpa salpa. Są papugoryby, strzępiele, barweny, wargaczowate i wszechobecne małe brązowe chromisy kasztanowe. Na powrocie widzimy jeszcze ostroszowate i kraby pustelniki, a nawet ośmiornicę. Wyspa Gozo ma równie dużo do zaoferowania na lądzie. Przepiękne klify dochodzące nawet do 100 m wysokości. Warto wybrać się na nie dla widoków i dla zachodzącego słońca, które barwi skały najpierw na kolor jasnożółty, potem na intensywnie żółty, po wpadający w pomarańczowy, a nawet ceglasty. W skałach natura, siły wody, wiatru i słońca wciąż rzeźbią wg własnego upodobania. Na Gozo znajdziemy pieczary, jak przy Ramla Bay, łuki skalne, naturalne „pęknięcia” i wąwozy. Gozo to również ciekawe kościoły, które tu na wyspie nie dzielą, a łączą. Częste fiesty, uczty i spotkania odbywają się w pobliżu, a często na terenie

przyległym do kościoła. Nikogo to nie dziwi ani nie gorszy, gdy spokojnie popijasz schłodzone piwo i obserwujesz koty, które budzą się o zachodzie słońca i przymilają, by dostać kawałek ryby. Kuchnia na Gozo, jak i na całej Malcie jest przemieszana. Znajdziemy tu smaki arabskie, włoskie, francuskie i brytyjskie. Świetne mają kanapki o nazwie Ftira. Są to właściwie duże, chrupiące bułki z tuńczykiem, wieprzowiną, serem, rucolą i oliwkami czy pomidorami. Wybierasz wg własnych upodobań. Często jedna taka kanapka wystarczy na dwie osoby i uwaga, może jej nie być w oficjalnym menu. Warto wejść do baru i zobaczyć co jest „za szybką”.

Mają tu świetne owoce morza, pizzę, makarony, ross il forn, ryby, palety serów z oliwkami i suszonymi pomidorami. Do tego wino, kinnie, świeżo wyciskane soki czy tutejsze piwo oraz słodkości, których również nie brakuje.

Dobrze, że nurkujemy, bo jest gdzie spalić kalorie. Dobrze, że nurkujemy, bo mogliśmy poznać nową destynację – Gozo –i opowiedzieć Ci o niej.

Z czystym sercem polecamy Bazę Diveworld Gozo. Jest dobrze przygotowana, ma wystarczające doświadczenie, niezawodny sprzęt, a przede wszystkim dobrą atmosferę i stawia na bezpieczeństwo oraz na fun.

No i wynegocjowaliśmy dla każdego z Was indywidualnie rabat: z przy zakupie pakietu minimum 6 nurkowań na hasło „PERFECT

DIVER” otrzymasz 5 % rabatu, z a przy zakupie minimum 10 nurkowań na hasło „PERFECT DIVER” otrzymasz 10 % rabatu.

Ważne przez cały 2024 rok :)

Wyspa Gozo, jej historia i piękno natury, również tej podwodnej, to chwila zatrzymania się, uspokojenia ciała i ukojenia duszy, zachwytu nad niesamowitym skarbem, który udało nam się pochwycić. Niech ta chwila trwa jak najdłużej!

z CN Diveworld Gozo  pomoże Wam w wyborze miejsca na nocleg.

z W CN Diveworld Gozo (SSI)  możesz odbyć kurs podstawowy lub podnieść swoje kwalifikacje.

z W CN Diveworld Gozo  możesz wypożyczyć cały sprzęt do nurkowania.

ISLANDIA

W życiu nie chodzi o czekanie aż burza minie. Chodzi o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu.

Vivian Green

Wycieraczki nie nadążają zbierać wody z szyby, kiedy jedziemy busem pokonując kolejne kilometry w ulewnym deszczu w drodze do Silfry i Davíðsgjá. Dzisiaj pada od samego rana, a prognoza pogody nie jest optymistyczna. Kilka godzin temu wylądowaliśmy w Reykjaviku, stolicy Islandii. Nasz lot był opóźniony ze względu na fatalne warunki atmosferyczne. Większość samolotów na Islandię była odwołana, ale nie nasz, Wizz Air jest niezawodny, ponoć zawsze ląduje bez względu na pogodę... i wylądował szczęśliwie, w środku nocy, kołysany przez silne podmuchy wiatru na lotnisku w Reykjaviku. Nic tak nie działa cudów jak pozytywne myślenie...

Kraina „Ognia i Lodu” przywitała nas ulewnym deszczem i silnym, porywistym wiatrem. Od dawna fascynował nas ten niezwykły kraj położony na północy Europy, w którym żyje dwa razy więcej owiec niż mieszkańców. Gdzie lokalna ludność wierzy w elfy i trole, a oglądanie zorzy polarnej jest czymś tak naturalnym jak to, że po nocy następuje dzień. Islandczycy uwielbiają czytać i pisać książki, a ich przysmakiem narodowym jest zgniłe mięso rekina grenlandzkiego zwane hakari Najczęściej podawane w małych porcelanowych miseczkach w duecie z setką wódki. Zapach tego osobliwego przysmaku przyprawia o zawrót głowy, ale ponoć smakuje wybornie. Na Islandii znajduje się około stu trzydziestu wulkanów, w tym trzydzieści aktywnych oraz ponad dziesięć tysięcy wodospadów i cały czas powstają nowe, za sprawą topniejących lodowców. Według wielu przeprowadzonych sondaży Islandczycy są jednymi z najbardziej szczęśliwych ludzi na ziemi. Może to za sprawą przepięknej przyrody, która ich otacza...

Drogę z Reykjaviku do Szczeliny międzykontynentalnej Silfra, powstałej wskutek trzęsienia ziemi w 1789 roku pokonujemy w godzinę. Pomimo ulewnego deszczu, porywistego wiatru i niskiej temperatury powietrza w granicach 4°C nie możemy

Tekst Sylwia Kosmalska-Juriewicz
Zdjęcia Adrian Juriewicz

się doczekać nurkowania w tym kultowym miejscu. Szczelina Silfry usytuowana jest w obszarze dwóch płyt tektonicznych euroazjatyckiej i północnoamerykańskiej, które każdego roku odsuwają się od siebie o dwa centymetry. Szczelinę wypełnia krystalicznie czysta, bardzo zimna woda z pobliskiego jeziora Thingvallavatn.

Nasz bus zatrzymuje się na parkingu, który po chwili zamienia się w świetnie wyposażone centrum nurkowe. Krajobraz jest bardzo surowy podobny do tego, który mieliśmy okazje zobaczyć podczas naszej podróży do Ekwadoru. Długie, brunatne trawy falują na silnym wietrze, powulkaniczne wzniesienia zanurzone w mgle, górują nad łąkami, karłowate drzewa wyrastają ze skał porośniętych zielonym mchem.

Wysiadamy z busa i wchodzimy do kolejnego, gdzie dostajemy ocieplacze, suche skafandry z grubego neoprenu, mokre rękawice i kaptury. Kilka tygodni temu wysłaliśmy swoje wymiary do organizatora nurkowań. W ramach nurkowania centrum nurkowe zapewnia nam cały sprzęt. Jest to ogromne udogodnienie zwłaszcza dla osób, które nie posiadają własnego sprzętu do nurkowania i nie lubią podróżować z dużym bagażem.

Ubieramy się powoli, dokładnie uszczelniamy kryzę i manszety specjalnymi taśmami do tego przygotowanymi tak, aby nawet

kropla wody nie wpadła do skafandra. Zakładamy sprzęt na siebie i nieśpiesznie kierujemy się w stronę metalowego pomostu z którego wchodzimy do wody.

Jestem przyzwyczajona do nurkowania w ciepłych, tropikalnych wodach, kolorowych raf i komfortu termicznego. Dzisiaj patrząc na pogodę, mój rozsądek podpowiada mi, że najlepsze co mogę zrobić to zawrócić i zostać w busie, napić się gorącej czekolady i poczekać na resztę grupy, aż skończy nurkować. Moje serce natomiast mówi coś zupełnie przeciwnego, sugeruje, że jak zostanę w tym busie, to będę tego bardzo, ale to bardzo żałować. Dlatego ubrana w suchy skafander, podwójną bieliznę termiczną, ocieplacz, skarpety z wełny merino i kaptur 11 mm idę pod wiatr, smagana siarczystym deszczem, aby spełnić swoje marzenie...

„Kiedy osiągniesz strefę komfortu w dowolnym obszarze życia, będziesz toczyć nieświadomą walkę, żeby w niej pozostać, nawet jeśli jest ona dużo poniżej tego, na co Cię stać” – Brian Tracy

Schodzimy po metalowych schodach do miejsca, które wygląda jak kanion, ogromne, ciemne, kanciaste głazy wyrastają

ze ścian porośnięte islandzkim mchem. Zakładam techniczne płetwy i niewiele myśląc wskakuje do lodowatej wody. Zanurzam się powoli w krystalicznie czystej wodzie. Czuje jak w moje usta, policzki i dłonie wbija się milion szpilek, jest to ból, który trudno opisać słowami. Po chwili dyskomfort mija ponieważ zarówno twarz jak i dłonie drętwieją z powodu potwornego zimna i nic już nie czuję. Wtedy zaczynam rozglądać się dookoła siebie i nie mogę uwierzyć w to co widzę. Czuję się tak, jakbym przekroczyła jakąś niewidzialną granicę, portal pomiędzy szarą krainą, którą zostawiłam na powierzchni i przeniosła się w miejsce wypełnione wszystkimi odcieniami błękitów, granatów i turkusów. Widoczność ponad 100 m przekroczyła moje najśmielsze wyobrażenie. Tu jest jak w podwodnym sanktuarium, okalające nas głazy tworzą komnaty, niesamowita przestrzeń wypełnia to miejsce. Płyniemy powoli, starając się pojąć piękno natury, którego właśnie doświadczamy. Kilka metrów od wejścia znajduje się zwężenie gdzie dotykamy jednocześnie dwóch kontynentów euroazjatyckiego i północnoamerykańskiego. Ogromne głazy leżą na dnie szczeliny, a pomiędzy nimi widać biały piasek. Płyniemy nad nimi delikatnie odpychając się płetwami. Niektóre miejsca są bardzo płytkie, tak bardzo, że podnoszę głowę i wynurzam się na po-

wierzchnię. Inne zaś prowadzą do osiemnastego metra. Przepływamy cały kanał powoli w czterdzieści pięć minut. Zziębnięci, ale ogromnie szczęśliwi dopływamy do końca, gdzie czekał na nas metalowy podest ze schodami i gorąca czekolada.

Nurkowania na Islandii należą do tych z cyklu ekstremalnych, ze względu na bardzo niską temperaturę wody oscylującą w październiku w granicach 2°C. Najwięcej turystów przyjeżdża do Silfry na snorkeling, który również odbywa się w suchych skafandrach i płetwach technicznych. Aby zanurkować pomiędzy dwiema płytami tektonicznymi trzeba mieć certyfikat dry suit i minimum dwadzieścia udokumentowanych nurkowań w suchym skafandrze.

Tego dnia nurkowaliśmy jeszcze raz w innym miejscu zwanym Davíðsgjá, które może nie było tak bardzo spektakularne jak szczelina Silfry, ale za to pojawiły się ryby, pstrągi tęczowe, którym mogliśmy przyjrzeć się z bliska ponieważ nie bały się ludzi.

Następnego dnia rano wyszło słońce, co było wspaniałą niespodzianką i prezentem. Po śniadaniu wyruszyliśmy na całodniową wycieczkę „Golden Circle” Złoty Krąg, podczas której odwiedziliśmy trzy główne atrakcje w południowo-zachodniej Islandii – Park Narodowy Thingvellir, wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Unesco, obszar geotermalny Grysir i wodospad Gullfos, który zrobił na nas ogromne wrażenie.

Ta wyjątkowa wyprawa niespodziewanie zmieniła moje nastawienie do nurkowania w zimnych wodach. Wszystko zadziało się w momencie, kiedy otworzyłam się na nowe doświadczenie, które zdecydowanie znajdowało się poza moją strefą komfortu. W życiu ważny jest cel, ale tak naprawdę najważniejsza jest droga, która do niego prowadzi. Zwłaszcza jeżeli podróżujesz ze wspaniałymi ludźmi, którzy podążają nią razem z Tobą. Każdy dzień w tej niezwykłej krainie dostarczył nam wielu niezapomnianych wrażeń, za które jestem ogromnie wdzięczna.

REKLAMA

SWANAGE NURKOWA WIELKA BRYTANIA

Tekst i zdjęcia Tomek Kulczyński

WITAJCIE W KOLEJNYM Z SERII PRZEWODNIKU PO WYSPACH

ZJEDNOCZONEGO KRÓLESTWA. PISZĄC DLA WAS TEN ARTYKUŁ SIEDZĘ PATRZĄC ZA OKNO, DRZEWA ZGUBIŁY LIŚCIE, TEMPERATURA 7 ST. C ZMUSZA LUDZI DO ZAŁOŻENIA CIEPLEJSZYCH KURTEK, A ZACHMURZONE NIEBO ZWIASTUJE KOLEJNE OPADY.

NIC DODAĆ, NIC UJĄĆ – POGODA STRICTE ANGIELSKA.

Mieszkając w Wielkiej Brytanii przez kilka lat, zdążyłem przyzwyczaić się do nieprzewidywalności tamtejszej aury. Nauczyłem się nie planować wyjazdów nurkowych oraz jakichkolwiek aktywności wyłącznie na podstawie prognoz pogody. Dlatego, czy pada, czy świeci słońce, w naszych planach nie jest to uwzględniane. Po prostu robimy to, co mamy robić. W myśl tej zasady, kilkukrotnie zorganizowaliśmy wyjazd do malowniczego miasteczka Swanage w Dorset, w obszarze znanym jako Purbeck. Kilka razy udało nam się trafić z pogodą, kilka razy nie, natomiast każdy z wyjazdów wniósł coś nowego do naszego nurkowego CV.

Swanage słynie z pięknego, drewnianego mola! Porównałbym to troszeczkę do molo w Orłowie (Gdynia – Polska), ale tylko pod paroma względami. Miejscowość leży na południu Anglii, miedzy Southampton a Weymouth. Jest to świetne miejsce wakacyjne. W sezonie letnim bardzo oblegane przez letników i turystów. Dojazd do Swanage z Londynu jest stosunkowo szybki i prosty, więc w weekendy robi się naprawdę tłoczno. Miejscowość kusi turystów osłoniętą plażą, bardzo popularną wśród rodzin z dziećmi. Centrum miasta posiada liczne atrakcje, sklepy, budki z jedzeniem oraz klasykę angielskiej kuchni, którą jest słynna fish&chips. Bardzo popularna wśród Anglików ryba

z frytkami (z reguły filet z dorsza) zawinięta w lokalną gazetę, albo po prostu kawałek papieru. Na filmach tego nie pokazują lecz w rzeczywistości frytki polewane są octem, co moim skromnym zdaniem raczej nie do końca się sprawdza. Nie ulega jednak wątpliwości, że Swanage to idealne miejsce na rodzinny wypad nad morze, mały city breake lub kilkudniowy wypad ze znajomymi. Dla każdego znajdzie się wiele ciekawych atrakcji i miejsc godnych zobaczenia.

Historia molo w Swanage

Oryginalna konstrukcja została zbudowana w 1860 roku przez Jamesa Waltona dla Swanage Pier & Tramway Co. Na molo pracowały konie pociągowe, które były używane do ciągnięcia wozów wzdłuż wąskotorowego tramwaju, który biegł wzdłuż molo i nabrzeża. W 1874 r. uruchomiono połączenie parowe między Swanage, Poole i Bournemouth. Molo było wykorzystywane zarówno do obsługi jednodniowych wycieczek, jak i transportu kamienia. Wkrótce stało się jasne, że nie będzie w stanie poradzić sobie z tym podwójnym zastosowaniem i zdecydowano, że potrzebne jest nowe, dłuższe molo. Pierwszy pal nowego molo został wbity 30 listopada 1895 roku, a molo zostało otwarte dla ruchu 29 marca 1897 roku. Pierwszy parowiec przypłynął w maju 1896 roku, a ostatni w sierpniu 1966 roku. W 1940 r. co prawda koniec mola został wysadzony w powietrze jako zabezpieczenie przed inwazją, ale po II wojnie światowej w 1948 r. zostało odbudowane i przywrócono ruch parowców. Po 1966 roku molo niszczało przez prawie 30 lat. W 1994 roku Swanage Pier Trust przejęło kontrolę nad Pier Company w celu utrzymania go otwartym dla mieszkańców i odwiedzających oraz zapewnienia jego ostatecznej całkowitej renowacji. Wydano mnóstwo środków na przywrócenie drewnianej konstrukcji, a renowacje zostały sfinansowane ze źródeł takich, jak National Lottery i English Heritage. W 2018r molo zostało poddane gruntownym pracom renowacyjnym i tak naprawdę z większymi lub mniejszymi przerwami trwają one do dziś. Chciałbym napisać, że podobnie jak na Starym Rynku w Poznaniu, ale ktoś mógłby uznać że się czepiam :)

Dla mnie nurkowanie w Swanage było nieco odmiennym i ciekawym doświadczeniem. Na początku przyjeżdżałem tutaj po prostu ponurkować, jak każdy nurek żądny wrażeń. Następnie zabierałem tutaj kursantów i prowadziłem różnego rodzaju kursy nurkowe. Przyjeżdżając na cały dzień od rana lub na weekend, zawsze braliśmy ze sobą rodziny lub osoby nienurkujące. Miały one mnóstwo rozrywek na miejscu, my natomiast mogliśmy w spokoju ponurkować, a na koniec dnia wspólnie zjeść rybę z frytkami. Co raczej nie jest spotykane, na molo można było wjechać swoim samochodem i normalnie zaparkować w wyznaczonym do tego miejscu. Powiem więcej, na molo znajdowało się centrum nurkowe ze sklepem oraz sprężarką! Brzmi jak marzenie i tak jest! Podjeżdżaliśmy na samo molo, a wychodząc oddawaliśmy butle od razu do nabicia. Oczywiście jest pewien haczyk. Miejsca na molo były ogólnodostępne i bywało tak, że w sobotę, nawet o 6 rano, nie było już wolnych miejsc. Wtedy czar pryskał i sami wiecie... wózki, noszenie sprzętu, i te sprawy… To była wielka loteria, raz stałem dumnie na molo, raz niczym tragarz ciągnąłem sprzęt na wózku z oddalonego o kilkaset metrów miejsca parkingowego.

Na molo znajdowało się mnóstwo ławeczek i miejsc ułatwiających złożenie sprzętu. Oprócz centrum nurkowego znajdowała się jeszcze toaleta oraz prysznice. Wejście do wody odbywało się wprost z mola po betonowanych schodach. Schody były przerażająco śliskie. W miejscu, do którego sięgała woda pojawiały się te znane nam wszystkim obślizgłe glony. Każdy kto miał z nimi do czynienia wie, jak łatwo o wypadek spowodowany jednym nieprzemyślanym krokiem. Koniec schodów to głębokość około

1,5 metra, wpływając pod molo zaczynały się standardowe 4 metry głębokości, z końcówką mola, gdzie mogliśmy dojść do 5 nawet 6 metrów. Super nurkowanie dla kogoś po podstawowym kursie nurkowym, gdzie od maja do października na spokojnie można było te nurkowania zrobić w mokrych skafandrach. Pod wodą czekała nas ogromna ilość fauny i flory morskiej. Obrośnięte drewniane słupy, na których zbudowane było molo, betonowe bloki, pod którymi zamieszkiwały różnego rodzaju stworzenia. Można tu było spotkać pół atlasu przyrodniczego ryb, krabów, znalazł się również homar z jednym szczypcem, drugi pewnie stracił broniąc

się przed codziennymi zagrożeniami. Sprawne oko, oprócz bujnej fauny i flory, jest w stanie wypatrzeć ogrom sprzętu wędkarskiego, który ktoś zerwał. Znajdowaliśmy również przedmioty, które spadły do wody poprzez szpary pomiędzy deskami molo. Okulary przeciwsłoneczne, elementy garderoby, współczesne monety wrzucane najprawdopodobniej na szczęście. Takie niecodzienne znaleziska znakomicie urozmaicały nurowanie.

Kolejnym wartym odnotowania jest to, że pod molo znajdowało się twarde piaszczyste dno. Nawet jeżeli ktoś borykał się z pływalnością, dotknięcie dna nie wiązało się z nadejściem burzy

piaskowej, tak jak to bywa w niektórych przypadkach. Pod względem atrakcji nurkowych każdy włącznie ze mną był pod ogromnym wrażeniem. Często spotykałem się z doświadczonymi nurkami, którzy nie chcieli jechać na molo ze względu na małą głębokość ale po skończonym nurkowaniu przyznawali mi rację i stwierdzali, że naprawdę było warto…

Jak zawsze w życiu, medal ma dwie strony. Tak, jak pisałem we wstępie pogoda gra pierwsze skrzypce podczas nurkowania w Swanage Pier. Jeżeli uda się trafić na słoneczny dzień oraz flautę na morzu – wtedy możemy mówić o szczęściu i mamy okazję doświadczać wszystkich opisanych powyżej atrakcji. Podczas słonecznych chwil, rozkoszowaliśmy się pięknymi widokami zarówno pod wodą, jak i na lądzie. Ze względu na małą głębokość wszystkie miejsca były idealnie doświetlone, a nawet godzinne nurkowanie było łatwe do osiągnięcia dla początkujących nurków.

Niestety w pochmurny i deszczowy dzień miasteczko zamieniało się w obraz spacerujących parasoli. W twarz zacinał deszcz połączony z dokuczliwym wiatrem. Na morzu pojawiała się fala zamieniająca krystalicznie czystą wodę na mieszankę wszystkiego, co się w morzu znajdowało, ograniczając widoczność do zera… Przejeżdżając tak dużą ilość mil by zanurkować, zawsze próbowaliśmy. Kończyło się to na zanurzeniu sprzętu w morskiej wodzie i szybkim odwrotem, po podjęciu próby. Oczywiście zawsze należy szukać pozytywów, nawet w niesprzyjających warunkach, a na pewno jednym z nich był brak jakichkolwiek problemów związanych ze znalezieniem wolnego miejsca parkingowego na molo:).

Podsumowując Swanage Pier jest wspaniałym miejscem dla nurka na każdym poziomie zaawansowania. To miejsce niezmiennie mnie zachwycało ogromem bardzo urozmaiconej fauny i flory , nawet snorkling będzie tutaj nie lada atrakcją oczywiście przy odpowiedniej widoczności. Niestety ze względu na małą głębokość jesteśmy skazani na łaskawość pogody, która akurat tutaj jest dość kapryśna.

PS. Na ostatnim zdjęciu widoczni są śmiałkowie po 5-minutowej, nieudanej próbie zanurkowania w praktycznie zerowej widoczności. Przynajmniej próbowali... :)

Korzystając z okazji chciałbym złożyć gorące życzenia zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia oraz obfitości w nadchodzącym Nowym Roku. Dla wszystkich Czytelników, w szczególności tych najstarszych, z Babcią Lidką na czele, dla całej redakcji oraz wszystkich, którzy przyczyniają się do powstawania Magazynu Perfect Diver.

Bezpiecznego nurkowania!

Tomek Kulczyński, Compass Divers

KONKURS FOTOGRAFII PODWODNEJ

Jeśli ktoś śledził profil Nautica Safari lub Perfect Diver, wiedział, że od kilku miesięcy trwa Konkursu fotografii podwodnej Nautica Safari 2023.

Czas szybko leci i w związku z tym, konkurs został zakończony i podsumowany.

Nadesłano łącznie 313 prac 76 autorów, z których do oceny dopuszczono 266 prac 61 autorów. Prace, które (z przykrością) zostały odrzucone nie spełniały kryteriów regulaminowych.

Uczestników konkursu może zainteresować, na jakie aspekty uwagę zwracało Jury podczas dokonywania oceny zdjęć. Były to przede wszystkim: właściwe przydzielenie zdjęcia do kategorii tematycznej, techniczna jakość zdjęcia (ostrość, ekspozycja), unikalność prezentowanego tematu i atrakcyjność wizualna (kadr, kolor).

17 Listopada 2023, podczas internetowej narady jury konkursu w składzie: Tomasz Płociński, Irena Stangierska, Piotr Stós, Marcin Trzciński, Paweł Tworek oraz Wojciech Zgoła, wyłoniło zwycięzców w sześciu kategoriach tematycznych oraz przyznało nagrodę Grand Prix i sześć wyróżnień.

Z przyjemnością informujemy, że nagrodę Grand Prix za najlepsze zdjęcie konkursu otrzymał JACEK BUGAJSKI za zdjęcie Żeglarek i fioletowy kwiat.

Szczegółowe informacje o nagrodach oraz bardziej obszerne podsumowanie konkursu znajdziecie tu: https://fotokonkurs.nautica.pl/wyniki/ Redakcja PD

WYNIKI W KATEGORIACH TEMATYCZNYCH:

OCHRONA PRZYRODY 1. Radek Nakielski – Mureny w puszce

2. Bartosz Pszczółkowski – Płaszczka z haczykiem

3. nie przyznano

1. Adam Sokólski – Pipefish

2. Radek Nakielski – Żółw

3. Grzegorz Krysiak – Portret pod powierzchnią

ZACHOWANIA ZWIERZĄT

1. Filip Mikołajczak – Murena z krewetką

2. Wojtek Męczyński – Ośmiornica z muszlami

3. Piotr Bałazy – Nurkujący ptak

SZEROKI KĄT

1. Krzysztof Kacprzak – Fala

2. Wojtek Męczyński – Humbak

3. Arkadiusz Budajew – Grzybienie

1. Jacek Bugajski – Żeglarek z fioletowym kwiatem

2. Piotr Bałazy – Krewetka na racicznicach

3. Paweł Lis – Babka

JASKINIE I WRAKI 1. Przemysław Zyber – Kopalnia Opali

2. Robert „Grażdan” Knaź – Nurek przy wraku Salem Express

3. Jacek Bugajski – Cenota El Pit

WYRÓŻNIENIA

Bartosz Bieniek – Meduzy gałązwy w toni

Kamil Jureczko – Skeleton Shrimp

Grzegorz Krysiak – Freediver i sardynki

Bartosz Bieniek

Grzegorz Marsicki – Wrak w zielonej wodzie

Paweł Lis – Oko w oko z rekinem

Arkadiusz Srebnik – Meduza i wrak

Kamil Jureczko

Grzegorz Krysiak

Grzegorz Marsicki

Arkadiusz Srebnik

Paweł Lis

BIELENIE RAF

Tekst i zdjęcia Przemysław Zyber

Każdy nurek już chyba słyszał o procesie bielenia, czyli umierania raf.

Większość z nas widziała chociażby film „Ścigając korale” (Netfix), dostarczający podstawowej wiedzy w tym temacie.

Odwiedzając, kilka razy w roku, rafy Morza Czerwonego miałem nadzieję, że może w tym zamkniętym i dość młodym morzu taka sytuacja nie wystąpi. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że wiele z raf widzę ostatni raz. W tym roku proces umierania egipskich raf przybrał olbrzymie rozmiary.

ALE PO KOLEI

W pięknie kolorowego, podwodnego świata zakochałem się od pierwszego zanurzenia ponad 20 lat temu w Morzu Czerwonym. Jeszcze wtedy nie jako nurek, a snorkler, podziwiałem piękno egipskich raf. Regularnie wracałem do Egiptu zawsze wybierając hotel z najbogatszą rafą.

Pływając godzinami po powierzchni nie umiałem się napatrzeć na zapierający dech w piersi – podwodny świat. Zazdrościłem nurkom pływającym pode mną możliwości obcowania z naturą bez pośpiechu i w niesamowitej bliskości. Wiedziałem, iż z czasem znajdę się w głębinach przyglądając się z bliska tym cudownym stworzeniom.

Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się dość niedawno ponieważ zaledwie 6 lat temu. Wiedziałem, że moje pierwsze

nurkowania odbędą się właśnie w Egipcie i w końcu spełnię swoje marzenia. Pierwsze 2 wyjazdy nurkowe odbyły się w trybie „dailybout” (codziennie wypływa się w morze na nurkowania, mieszkając w hotelu). To były niesamowite przeżycia, zwłaszcza, że dzieliłem je z moim wówczas 10 letnim synem. Piękno i bogactwo przyrody zachwycało. Tysiące kolorowych rybek tańczących w rytm kołysania fal tworzyło niezapomniane widowisko. Szybko zapragnąłem jeszcze ciekawszych wypraw i zacząłem wyjeżdżać dość często na safari nurkowe. 20 nurkowań w 5 dni i życie na statku zafascynowało mnie na maxa. Z roku na rok dostrzegałem jednak coraz mniej życia w wodzie oraz fakt, że kolory raf stawały się coraz mniej intensywne. Myślałem o tym często i zastanawiałem się co jest powodem, cały czas mając nadzieję, że sytuacja nie jest… i nigdy nie będzie przesądzona. Tegoroczne sierpniowe safari pozbawiło mnie jednak złudzeń i wypłukało resztkę nadziei. To co zobaczyłem pod wodą poraża i nie pozostawia wątpliwości...

RAFA UMARŁA!

Skąd to wiem?

Jak to poznałem?

I dlaczego tak twierdzę?

ZARAZ WSZYSTKO WAM WYJAŚNIĘ

Tak bardzo pokochałem rafy, że odwiedziłem sklep akwarystyczny zajmujący się sprzedażą korali i ryb słonowodnych. Sprzedawca widział, że „święcą mi się oczy” kiedy patrzę na ekspozycję.

Zagaił więc rozmowę. W kilku słowach opowiedział jakie to proste prowadzić akwarium morskie. Podniecony możliwością hodowli korali nie zastanawiałem się długo i kupiłem pakiet startowy w skład którego wchodziło:

´ akwarium 100 litrowe „all in one” bez sumpa (zaraz rozwinę temat),

´ specjalny – żywy piasek stanowiący podłoże,

´ skałę – część martwej rafy,

´ sól z mikroelementami odpowiedniej jakości tylko przeznaczonej do akwarium,

´ całe mnóstwo filtrów do wody, aby oczyszczać wodę z kranu później dodawaną do akwarium,

´ grzałkę,

´ cyrkulator wody – symulujące prądy i falowania wody

´ odpowiednie oświetlenie specjalne do rozwoju raf.

W skrócie na start to tyle. Chciałem kupić od razu życie do „kostki”, ale sprzedawca kategorycznie odmówił. Woda bowiem potrzebuje kilku tygodni, żeby stworzyło się odpowiednie środowisko bakteryjno–filtracyjne. Do nowo założonego akwarium nie można od razu wprowadzać życia. Prowadzenie solanki wymaga ogromnej cierpliwości. Po kilku tygodniach zacząłem wprowadzać bardzo proste miękkie korale, bo mają najmniejsze

wymagania, no i oczywiście dwie pierwsze rybki. Z czasem dokładałem po jednym nowym życiu w odstępach tygodniowych, cały czas borykając się z najróżniejszymi problemami. Tzw. „plagi”, na start akwarium morskiego, to coś normalnego, ale strasznie denerwującego. Na początek cyjano-ciemne gluty pokrywające piasek oraz skałę, potem okrzemki, następnie dino, glony, zakwity bakterii itp. Cały czas walczyłem z problemami, o których wcześniej nie miałem zielonego pojęcia. A miało być tak prosto! Całymi godzinami siedziałem na forach i czytałem, douczałem się jak walczyć z plagami, jak doprowadzić do równowagi ekosystemu.

ŁATWO NIE BYŁO!

Przygoda z akwarium zamiast być super przyjemnością, była niekończącym się pasmem rozwiązywania problemów i mnożących się kosztów. Były chwile, że wydawało mi się, że mam już wszystko pod kontrolą, kiedy kilka dni później pojawiały się zupełnie nowe, nieoczekiwane trudności.

Po roku walki byłem zupełnie zrezygnowany, bo nie tak miało to wyglądać! Korale nie rozwijały się prawidłowo. Pozbawione były kolorów i naturalnego tempa wzrostu. Część z nich marniała, a nawet umierała. To było bardzo smutne. Zdecydowałem się poddać i odpuścić. W uczuciu przegranej walki przegląda-

łem jeszcze fora akwarystyczne i zauważyłem możliwość zakupu kompletnego profesjonalnego akwarium – takiego z sump-em. Na zdjęciach wyglądało pięknie. Było kolorowe z olbrzymią ilością życia. Skontaktowałem się ze sprzedawcą i zacząłem się wyżalać. Dlaczego jego „kostka” jest taka piękna, a moja tylko marnieje. Wiedza jakę od niego uzyskałem była bezcenna.

Wrócę jeszcze na chwilę do „kostki all in one”, o której wcześniej wspomniałem. Akwarium morskie, aby dobrze się filtrowało i miało równowagę biologiczną, absolutnie musi posiadać sump.

Co to takiego?

Jest to drugie akwarium umieszczone poniżej głównego. Jest niewidoczne, ale odgrywa główną rolę w oczyszczaniu, filtracji i pozbywaniu się trujących składników produkowanych przez życie w akwarium.

Nie jest tajemnicą, że ryby produkują odchody. Efektem ich przemiany materii są szkodliwe substancje, które w nadmiarze powodują zatrucie całego malutkiego ekosystemu. Zaś niedobór tych substancji hamuje wzrost i przemianę materii u koralowców. Należy zachować odpowiedni przepływ wody z akwarium do sumpa, gdzie woda przechodzi następujące po sobie etapy oczyszczania. Sump składa się z przegrodzonych komór i tak, w pierwszej znajdziemy odpieniacz.

Jest to dość spore urządzenie, które zaciąga wodę oraz powietrze. Następuje bardzo dynamiczne mieszanie mikro pęcherzyków powietrza z wodą i zanieczyszczenia w postaci piany przelewają się do odseparowanego kubka. Tworzy się ciemny, strasznie śmierdzący szlam, który pod żadnym względem nie powinien wrócić do akwarium. W procesie tym woda jest również napowietrzana. Oczyszczoną wodę odpieniacz puszcza do kolejnej komory. W drugiej komorze znajduje się skała lub odpowiednie medium filtracyjne. Tam rozwijają się kolonie bakterii beztlenowych, usuwających z wody szkodliwe substancje, jak PO4 (fosforany). Kolejna komora może zawierać glony, których zadaniem jest usuwanie NO3 (azotanów). Kolejna komora zawiera pompę powrotu. Pompa ta jest odpowiedzialna za powrót oczyszczonej wody do akwarium.

Tak przygotowany system jest początkiem prawidłowo funkcjonującego ekosystemu. Po zastanowieniu się stwierdziłem, że spróbuję ponownie z większym, bo już 300 litrowym, profesjonalnie skonfigurowanym akwarium. No i udało się. System zaczął działać praktycznie od samego początku. Korale przeniesione ze starej „kostki” odżywały, nabierały kolorów i bardzo dynamicznie zaczęły rosnąć. Po roku korale dosłownie zaczęły wychodzić z akwarium. Ich wzrost był dynamiczny, a kolory nasycone. Wiedziałem, że idę w dobrym kierunku. Wraz ze wzrostem korali rośnie również zapotrzebowanie na mikroelementy. Tutaj pomocą służy nauka oraz robotyka.

Z czasem, aby uzupełniać mikroelementy oraz pierwiastki (skład wody morskiej zawiera ich 70) nie wystarczą cotygodniowe podmiany wody, max 10% objętości akwarium, aby nie zaburzyć flory. Należy zamontować odpowiednie pompy, które w zależności od zapotrzebowania, co kilka minut, dozują precyzyjnie kilka kropli koncentratu mikroelementów. Aby proporcje i skład wody był stały należy wykonywać codzienne badania składu wody takie, jak wartość KH, magnezu i wapnia oraz regularnie badać poziom PO4 i NO3. Co miesiąc wysyłałem wodę do laboratorium w Niemczech na przebadanie każdego z 70 pierwiastków. Wraz z wynikami laboratorium dostarcza informację ile i jakiego pierwiastka brakuje i jak go dozować.

Jak więc wynika z powyższego opisu prowadzenie akwarium wcale nie jest takie proste.

Przyjemność z obserwacji jest nie do opisania. Całymi godzinami można wpatrywać się w zachowanie ryb, ślimaków, ukwiałów, z dumą obserwować jak rozrastają się koralowce.

ROŚLINA CZY ZWIERZĘ?

Nie wszyscy wiedzą, że korale to nie rośliny – to zwierzęta. Choć spotkaliście się pewnie nieraz ze sformułowaniem „ogrody koralowe”, które sugerować mogłoby jednak co innego.

W akwarium morskim i w naturalnym środowisku morskim (na rafach koralowych) nie zobaczymy praktycznie żadnej rośliny. Koral z jednej strony wydaje się być bardzo prosty w budowie, zaś z drugiej strony to bardzo skomplikowane i fascynujące zwierzę.

JAK DZIELIMY KORALE?

Rozróżniamy 3 rodzaje:

´ miękkie,

´ LPS – Large Polyp Scleractinia

´ SPS – Short Polyp Scleractinia

Korale miękkie

Korale miękkie są uważane za najprostsze koralowce do hodowli w akwarium morskim. Rosną stosunkowo szybko i nie sprawiają zazwyczaj większych problemów akwaryście. Warto jednak pamiętać o zachowaniu podstawowych parametrów wody, w przeciwnym razie nawet najbardziej odporne organizmy mogą nie przeżyć. Koralowce miękkie są idealnym wyborem dla początkującego akwarysty rozpoczynającego swoją przygodę z akwarium morskim.

Korale LPS

Twarde korale wielkopolipowe posiadające twardy wapienny szkielet. Ich polipy są zazwyczaj bardzo nabrzmiałe ponieważ pompują się wodą z akwarium. Kondycja korali LPS, ich polipów, zależy od ilości dostarczonego światła, karmienia oraz odpowiedniego przepływu wody. Do ich utrzymania w akwarium wymagane jest prawidłowe oświetlenie lamp oraz wysokiej jakości woda, która powinna być również wzbogacana o mikroelementy: molibden, jod, magnez, stront oraz wapń. Należy stale monitorować ich poziom regularnie robiąc testy.

Korale SPS

Korale te są uważane za jedne z trudniejszych do utrzymania, dlatego zalecane są dla osób doświadczonych w akwarystyce morskiej.

Zbudowane są z wapiennego szkieletu, mają rozgałęzione formy albo tworzą połacie na żywej skale. Do ich utrzymania w akwarium wymagane jest prawidłowe oświetlenie lamp HQI oraz wysokiej jakości woda.

CLEAN SERVICE

Niezmiernie ważnym elementem (w akwarium – jak i w naturalnym środowisku) jest ekipa sprzątająca :) Są to ryby, krewetki, ślimaki, które utrzymują korale w czystości zjadając resztki przemiany materii.

Wszystkie inne zwierzęta w środowisku morskim (jak ryby czy np żółwie) odgrywają niezmiernie ważną rolę i żyją w absolutnej symbiozie z koralami. Dlatego jeśli zaczyna brakować jakiegoś konkretnego elementu ekosystemu, który odgrywa swoją ważną rolę dla stabilności reszty środowiska – mówiąc kolokwialnie – wszystko zaczyna się sypać. Dlatego tak ważny jest przemyślany dobór tych organizmów w akwarium oraz równowaga ilościowa w naturalnym środowisku. Bez czyścicieli akwarium nie ma możliwości prawidłowego rozwoju, powiem więcej – przetrwania. Weźmy np. ślimaki drążące. Nie widzimy ich w „kostce” ponieważ żyją w piasku i praktycznie nie wychodzą

na powierzchnie. Odgrywają olbrzymią rolę w czyszczeniu piasku z resztek pokarmu oraz martwej materii. Bez ich udziału piach sfermentowałby i zatruł wodę. Zarówno krewetki, jak i ryby, czyszczą skałę oraz korale z zalegającego detrytusu, czyli resztek tkanki organicznej. Bez sprzątania tych odpadów, piasek szybko pokryłby dywan cyjano-bakterii przykrywając wszystko toksyczną powłoką, odcinającą od tlenu oraz dostępu światła – zabijającą wszystko.

SYMBIOZA – SŁOWO KLUCZ!

Symbioza jest kluczowa w morskim ekosystemie. Wiele relacji symbiotycznych w morskim ekosystemie opiera się na wzajemnej korzyści. W niektórych przypadkach organizmy tworzące symbiozę chronią się nawzajem przed drapieżnikami i patogenami. Na przykład, pewne gatunki ryb oczyszczających chronią większe organizmy przed pasożytami, jednocześnie zyskując dostęp do pożywienia w postaci pasożytów.

Koralowce dzięki współpracy z symbiotycznymi glonami, jakimi są zooksantelle, żywią się ich produktem z fotosyntezy czyli cukrami prostymi. Zooksantelle wykorzystują energię światła oraz rozpuszczone w wodzie substancje nieorganiczne i wytwarzają pokarm dla korali. W ten sposób powstaje 60%80% energii potrzebnej koralowcom. Korale do prawidłowego wzrostu potrzebują również towarzystwa ryb. Azotany i fosforany zawarte w odchodach ryb to ważne pierwiastki potrzebne koralom do życia. Przełowienie mórz powoduje zachwianie

bardzo ważnej równowagi. Równowagi, do której morskie życie dochodziło w procesie trwającym miliony lat. Nie muszę chyba pisać, jak bardzo to my – ludzie, jako gatunek, zaburzamy równowagę w środowisku. Lista jest długa: skażenie chemiczne, zanieczyszczenia przemysłowe i nie tylko, przełowienie mórz…

DZIEŃ, W KTÓRYM UMARŁA RAFA!

Rafy tworzą się i budują tysiące lat. Każdy, kto odwiedził Morze Czerwone pewnie zauważył, że całe gigantyczne wyspy koralowe wyłaniają się z głębin i tworzą swoiste metropolie życia.

Na safari cumujemy łodzie przy ogromnych połaciach rafy, aby odkrywać wyjątkowość każdego z miejsc.

Tym razem jest nie inaczej. Łódź zakotwiczona – wskakujemy do wody. Jak zwykle trzymam w ręku aparat z myślą o kolorowych kadrach z tysiącami rybek. Zanurzam się lecz woda nie jest krystaliczna jak zwykle. Jest mleczna, mętna. Podpływam do rafy i oczom nie wierzę. Przecież jeszcze niedawno tu nurkowałem i kolory biły po oczach. Teraz jest inaczej. Jest biało. Gdzie nie spojrzę, obojętnie na jakiej nie jestem głębokości, 90% raf jest białych, a pojedyncze sztuki świecą nienaturalnym kolorem. Co się stało? Totalny szok!

Jako świadomy hodowca korali wiem, że to jest już koniec. Na moich oczach umiera przeolbrzymia rafa. Nie pojedyncze sztuki, nie 1 m2, a całe hektary. Odpływam od statku coraz dalej i obserwuje życie na rożnej głębokości. Na próżno szukam

nadziei. Biel szkieletu raf budzi przerażenie, a do oczu cisną się łzy. Rafa wygląda jak po wybuchu bomby atomowej. Żaden koral nie przeżył. Etapy umierania rafy są bardzo charakterystyczne. Najpierw koral pozbywa się zooksantelli ze skóry i jego kolor staje się nienaturalnie jaskrawy. Pozbywając się żywiciela umiera z głodu odkrywając nagą kość. Klika dni później psująca się tkanka organiczna pokrywa się brązowymi „glutami” to cyjanobakterie żerujące na padlinie. Koral wtedy jest już pokryty brązowym śluzem. Po skonsumowaniu tkanki organicznej bakterie umierają i zostawiają szkielet, na którym rozwijają się glony wapienne nabierając fioletowego koloru.

To nurkowanie ma miejsce dokładnie w chwili absolutnej bieli, czyli pomiędzy pozbyciem się zooksantelli, ale jeszcze przed rozwojem cyjanobakterii. Niestety w obecnych czasach sytuacja ta ma miejsce coraz częściej i już mało kto nie słyszał o bieleniu raf. Ja też słyszałem nie raz. Oglądałem filmy dokumentalne, popularno-naukowe opisujące to przykre zjawisko, ale nigdy nie byłem tego świadkiem. Rafy w Morzu Czerwonym do tej pory „trzymały fason” i miałem cichą nadzieję, że ominie je ten proces, dostarczając nam cały czas niezapomnianych podwodnych widoków. Jednak po nurkowaniu jestem wstrząśnięty i zdruzgotany. Jak wielkie jest moje zdumienie, kiedy niektórzy z nurków po wyjściu z wody, zachwycają się pięknem „zdrowych, białych raf” (!!!) Słucham tego z niedowierzaniem. Ta sytuacja zmusza mnie do napisania artykułu, który właśnie czytasz!

DLACZEGO UMIERAJĄ?

Wskazanie jednego powodu tej dramatycznej sytuacji – umierania raf – nie jest możliwe. Bielenie raf występuje na całym świecie i jest

więcej niż jeden powód takiego stanu rzeczy. Najgłośniej mówi się o ocieplaniu klimatu – efekcie cieplarnianym, ale są i inne powody. Bielenie raf zaczęto dostrzegać około 35 lat temu i wtedy też zaczęto się przyglądać i analizować dlaczego korale umierają na tak wielką skalę i jakie to ma konsekwencje. Korale żyją w środowisku morskim, które nie zmienia się od setek tysięcy lat. Temperatura którą preferują to 24-28 st. C. Od początku lat 80, w skutek dynamicznego rozwoju przemysłu, człowiek produkuje olbrzymie ilości C02, co przyczynia się do wzrostu temperatur. Woda absorbuje dużą części temperatury z powietrza. Gdyby tak nie było naukowcy stwierdzili, że średnia temperatura powietrza przekroczyłaby już 50 st. C. Wskutek ocieplania się mórz i oceanów temperatura bardzo często przekracza poziom temperatury, do którego są przystosowane korale. Podczas naszych nurkowań temperatura wody sięgała 33 st. C. Zooksantele zawarte w zewnętrznej warstwie korala nie wytrzymują takich temperatur przez dłuższy czas – umierają. Koral chcąc pozbyć się martwej tkanki, z którą jest w symbiozie, uwalnia zooksantelle pozbywając się żywiciela. Następstwem tego jest śmierć głodowa korala.

Czy temperatura jest jedynym czynnikiem bielenia raf?

Na pewno nie, ale głównym. Ostatnie badania pokazują, że jest jeszcze inny powód bielenia. Z powodu przełowienia ryb w wodzie jest coraz mniej ich odchodów. Produkowane przez ryby odchody bogate w P04 i NO3 są niezbędne do prawidłowego przyswajania wartości odżywczej przez korale. Pamiętajmy, że w środowisku musi być równowaga. Z powodu braku zanieczyszczeń ze strony ryb koralom brakuje pokarmu.

Kolejnym powodem umierania korali jest gigantyczna ilość olejków do opalania, którymi się smarujemy podczas waka-

cji i które spływają do wody. Filtry, które mają chronić nas przed promieniami słońca, skutecznie też oklejają korale zabierając im tak potrzebne do fotosyntezy światło. Skład olejków wraz z metalami ciężkimi dodatkowo nie ułatwiają im życia. A śmieci (również wyrzucone za burtę) dodatkowo obciążają ten delikatny ekosystem. Ilość ropy, która dostaje się do wody ze statków jest ogromna. Nie zapomnę sytuacji, kiedy podczas wskoku do wody, port aparatu (szklana kopuła przed obiektywem) zabrała z tafli wody sporą ilość ropy. Po nurkowaniu nie byłem w stanie doczyścić kopuły. Próbowałem wszystkiego. Myłem płynem do naczyń, potem benzyną, acetonem, odtłuszczaczem. Niczym nie mogłem zmyć kolorowej warstwy oleju ze szkła. Dopiero mechaniczne szlifowanie w salonie detalingu samochodów starło warstwę kolorowej naleciałości. Jak w takiej sytuacji czują się korale oblepione ropą?

CZY JEST JESZCZE NADZIEJA?!

Naukowcy z jednej strony pozbywają nas nadziei mówiąc, iż do 2050 r. rafy praktycznie znikną z podwodnego krajobrazu. Z drugiej zaś prowadzone są liczne badania oraz próby ratowania rafy. Czytałem o próbach i eksperymentach na DNA zooksantelli, które mają wytrzymać zdecydowanie większe skoki temperatur. Skutkiem tego ma powstać koral odporny na wysokie temperatury. Jest to światełko w tunelu, ale czy zabawa w Boga wyjdzie na dobre? W wielu krajach wprowadzono przepisy o zakazie wchodzenia do wody po zastosowaniu olejków do opalania i grożą za to olbrzymie kary. W niektórych krajach zakazano nawet sprzedaży olejków i kremów do opalania. W wielu miejscach prowadzone są szkółki korali i rozmnaża się je, rozłamu-

jąc korale i tworząc nowe kolonie. W Japonii udało się wpłynąć na przyspieszenie procesu rozmnażania płciowego korali. Jeżeli ta technologia się sprawdzi, w sposób kontrolowany można będzie zwielokrotnić cykl rozmnażania korali, który w naturalnym środowisku występuje raz w roku.

Pamiętajmy jednak, że wszystkie te działania spełzną na niczym jeżeli nie zagwarantujemy koralom zdrowego, obfitego w pokarm miejsca do założenia koloni. Odbudowa swoistych metropolii podwodnego życia będzie potrzebowała do tego dziesiątek lat. Jeżeli nasze postępowanie względem ochrony środowiska nie spowoduje poprawy stanu wód, kwasowości i przełowienia – korale na zawsze znikną. To będzie miało dramatyczne skutki dla całego świata. Miejmy nadzieję, że nie jesteśmy ostatnim pokoleniem, które mogło podziwiać piękno raf…

NIE DAWAŁO MI TO SPOKOJU… Wybrałem się więc do Egiptu zupełnie prywatnie, bez kursantów i grup nurkowych. Tylko ja – sam na sam z rafą. Potwierdzić z niechęcią to, co widziałem w sierpniu, ale raczej po to, by zyskać pewność, że katastrofalny stan raf nie dotyczy całości Morza Czerwonego. Nurkowałam w zupełnie innych miejscach w okolicach Safagi i muszę przyznać, że w ciągu 10 nurkowań nie zastałem ani razu rafy w tak opłakanym stanie, jak na sierpniowych nurkowaniach. Powiem więcej rafa, którą podziwialiśmy była majestatyczna, kolorowa i bardzo różnorodna. Poczułem dużą ulgę. Bo choć nie wróci to życia rafie, na której nurkowałam kilka miesięcy temu, to jednak potwierdzam, że są miejsca, gdzie rafa ma się dobrze, jest zdrowa i bardzo różnorodna.

PODWODNY KAPITAN

Wykorzystanie doświadczeń nurkowych w liderowaniu zespołami

Współczesny lider stoi przed wyzwaniami, które wymagają od niego nie tylko umiejętności zarządczych, ale także elastyczności, innowacyjności i zdolności do tworzenia psychologicznego bezpieczeństwa.

Wjaki sposób nurkowanie może stać się metaforą efektywnego liderowania i przyczynić się do rozwoju tych kompetencji?

ZAUFANIE I BEZPIECZEŃSTWO – fundamenty przywództwa: Podobnie jak w nurkowaniu, gdzie zaufanie do partnera i poczucie bezpieczeństwa są kluczowe, w biznesie lider musi budować relacje oparte na wzajemnym zaufaniu. Bezpieczeństwo psychologiczne w zespole pozwala na otwartą wymianę myśli i pomysłów, co jest niezbędne dla innowacyjności i efektywnej pracy.

PRZYWÓDZTWO TRANSFORMACYJNE – inspiracja do przekraczania granic:

Lider nurkowania prowadzi grupę, inspirując do odkrywania podwodnego świata, podobnie jak lider w organizacji, który poprzez przywództwo transformacyjne motywuje zespół do osiągania ambitnych celów i adaptacji do zmian.

INNOWACYJNOŚĆ – eksploracja nieznanych terenów: Nurkowanie uczy, że każde zanurzenie to szansa na odkrycie czegoś nowego. Analogicznie, lider musi promować kreatywność i szukać nowych rozwiązań, aby organizacja mogła się rozwijać.

ROZWÓJ UMIEJĘTNOŚCI MIĘKKICH – komunikacja i empatia: Pod wodą komunikacja non-verbalna jest niezbędna do porozumiewania się i zapewnienia bezpieczeństwa. To przekłada się na zdolności komunikacyjne w świecie biznesu, gdzie klarowność przekazu, empatia i umiejętność słuchania są fundamentem efektywnej współpracy.

ZARZĄDZANIE SOBĄ – pierwszy krok do przewodzenia innym: Lekcje z nurkowania uczą, że kontrola nad emocjami i własnymi reakcjami jest pierwszym krokiem do zarządzania zespołem. To

Tekst Aldona Dreger, Agnieszka Romańczuk Zdjęcia Jacek Twardowski

odzwierciedla się w samodyscyplinie potrzebnej liderom w dynamicznym świecie biznesu.

PRAKTYKA I PRZYGOTOWANIE – klucz do skutecznego działania: W nurkowaniu scenariusze awaryjne ćwiczone są na wypadek rzeczywistych sytuacji. W biznesie też niezbędne jest przygotowanie do różnych scenariuszy oraz elastyczność w działaniu.

UMIEJĘTNOŚĆ ROZWIĄZYWANIA KONFLIKTÓW

Esencja pracy zespołowej: podobnie jak w nurkowaniu konflikty rozwiązuje się na miejscu, tak w pracy zespołowej lider musi być wyposażony w umiejętność szybkiego i efektywnego rozwiązywania sporów.

Zarówno pod wodą, jak i w świecie biznesu, lider musi wykazać się umiejętnością słuchania, obserwacji i szybkiego reagowania na zmiany. Nurkowanie oferuje unikalne doświadczenia, które mogą być wykorzystane w rozwoju umiejętności lidera. To, co zdaje się być hobby, może przynieść wartościowe lekcje, które są aplikowane w prowadzeniu zespołów, zarządzaniu projektami i budowaniu kultury organizacyjnej opartej na zaufaniu i współpracy.

ALDONA DREGER – w mojej pracy instruktorki nurkowania, a także pracownika HR, mentora witalności i diet coacha, widzę wyraźne powiązanie pomiędzy zdolnością do prowadzenia innych, a umiejętnością zarządzania własnym życiem. Przekonanie, że skuteczne przywództwo rozpoczyna się od siebie, jest dla mnie nie tylko zawodową maksymą, ale i osobistą filozofią. Nurkowanie, jak się okazuje, jest nie tylko sprawdzianem fizycznych umiejętności, ale i mentalnej wytrzymałości. Każde zejście pod wodę to dla mnie kolejna lekcja w samodoskonaleniu, która uczy mnie, jak ważne jest ciągłe rozwijanie własnej postawy, zachowania i umiejętności. To wszystko, aby bezpiecznie i z radością odkrywać podwodne królestwo, niezależnie od tego, czy jestem tam z innymi, z moją rodziną, czy też samotnie podążając za swoją pasją.

Przez moją pracę w mentoringu witalności dostrzegłam również, jak nurkowanie inspiruje do głębszej troski o siebie. Kiedy kładziemy nacisk na nasze zdrowie, dietę i kondycję fizyczną, zaczynamy nie tylko lepiej o siebie dbać, ale również poprawiamy jakość naszego życia i naszej współpracy wewnątrz społeczności. To doświadczenie nauczyło mnie, jak ważne jest „walking the talk”, czyli życie zgodne z głoszonymi przez nas wartościami, a w moim przypadku również „walking the dives” – przenoszenie tych samych zasad autentyczności i integralności pod wodę.

Historia pewnego mojego nurkowania rekreacyjnego ilustruje, jak ważne są umiejętności liderowania i komunikacji w sytuacjach ekstremalnych. Podczas zanurzenia w Honoratce, ja i mój partner nurkowy napotkaliśmy nieoczekiwane wyzwania, które wymagały spokoju, zdecydowania i efektywnej komunikacji bez słów, aby bezpiecznie powrócić na powierzchnię. Takie doświadczenia wzmacniają zaufanie i współpracę w zespole.

PEŁNY OPIS ZDARZENIA:

Nurkowanie rekreacyjne na obiegu otwartym (OC) Wczesnym popołudniem niezbyt chłodnego dnia na Honoratce, zalanym wyrobisku węgla brunatnego, mój partner nurkowy i ja rozpoczęliśmy zanurzenie na głębokość 40 metrów, aby dotrzeć do jednego z obiektów oddalonym dosyć znacznie, po długim i łagodnym zejściu po dnie. Cechą charakterystyczną tego typu obiektów nurkowych jest to, że na takiej głębokości jest już ciemno, a temperatura przy dnie wynosi nie więcej niż 4-8 stopni Celsjusza, co zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia narkozy azotowej, spowalniającej koncentrację i jasność umysłu, a wtedy chwila w naszym odczuciu, może się okazać 5 minutami, które mogą zaważyć o naszym życiu, wykonując wszystkie przystanki bezpieczeństwa na skrupulatnie odliczonej ilości powietrza.

Wszystko wydawało się iść zgodnie z planem nurkowania, przeanalizowaniem mapki obiektu, ustawieniem kompasu namierzając obiekt, do którego planowaliśmy dopłynąć, odbyliśmy już dziesiątki wspólnych nurkowań w podobnych i trudniejszych warunkach i wszystko wydawało się być jasne. Nagle u mojego buddiego rozległ się alarm komputera, co oznaczało, że przekroczyliśmy głębokość płynięcia, czego nie zamierzaliśmy robić. Pod wpływem ocen sytuacji mój buddy, który prowadził nurkowanie tego dnia, dał znak powrotu i zaczęliśmy się wynurzać wedle wskazań komputerów. Na końcówce wynurzania okazało się, że powietrze w butli mojego partnera wyprawy skończyło się i dokończyliśmy wymagane przystanki bezpieczeństwa na powietrzu z mojej butli, w której powietrze również dobiegało końca. Wynurzyliśmy się, skąd po powierzchni z lekkim bólem głowy dopłynęliśmy do brzegu i profilaktycznie skorzystaliśmy z tlenu, który został nam podany w bazie nurkowej. Jak zwykle zrobiliśmy omówienie nurkowania. Jest to część naszego procesu ciągłego doskonalenia, niezależnie od tego, czy nurkowanie poszło zgodnie z planem, czy nie. Podczas omówienia okazało się, że jednocześnie doznaliśmy narkozy azotowej, pod wpływem której nasza percepcja myślowa była opóźniona i błędnie odczytaliśmy wskazania komputerów. Dodatkowo okazało się, że zmierzaliśmy do obiektu pod wodą, który został przestawiony w inne miejsce, czego dowiedzieliśmy się już po wyjściu z wody. Sytuacja ta dała nam niezwykłe doświadczenie, z którego możemy czerpać w naszym ciągłym rozwoju nurkowym i chętnie dzielimy się tym z innymi. Okazało się, że niczego nie można być pewnym, a opanowanie i spokój pomaga wydostać się

z najtrudniejszej sytuacji. Ten przypadek wzmocnił w nas poczucie wzajemnego zaufania – mówi Aldona.

Z kolei Barbara Trusewicz doświadczony płetwonurek, a jednocześnie pełniąca funkcję sekretarza gminy i zastępcy wójta i członka rad nadzorczych ,mówi: „często dostrzegam interesujące analogie między umiejętnościami, które rozwijam pod wodą, a tymi, które wykorzystuję w zarządzaniu w samorządzie. Słuchanie, obserwacja i analiza sytuacji są kluczowymi kompetencjami zarówno w nurkowaniu, jak i w prowadzeniu spraw urzędowych. Te umiejętności pozwalają mi skutecznie kierować zespołem oraz zapewniają, że każdy członek grupy czuje się wartościowy, doceniony i jest świadomy wspólnych celów, które realizujemy.

Pod wodą, tak samo jak w urzędzie, komunikacja musi być jasna i zrozumiała dla wszystkich. Zarówno podczas nurkowania w grupie, jak i w trakcie współpracy z moim zespołem, stosuję te same zasady. Uczę się także cierpliwości i rozwagi – pod wodą, gdzie każdy niewłaściwy ruch może mieć poważne konsekwencje i w gabinetach, gdzie decyzje, które podejmujemy, wpływają na życie naszej społeczności. Zarówno nurkowanie, jak i moja praca wymagają zrównoważonego podejścia i zdolności do zarządzania kryzysowego, które to umiejętności uważam za fundamentalne w osiąganiu sukcesów na obu tych polach.”

Nurkowanie staje się metaforą dla pracy zespołowej i liderowania, a dzielone przez Aldonę Dreger i Barbarę Trusewicz doświadczenia podkreślają uniwersalność tych umiejętności w różnych aspektach życia.

Podsumowując, zarówno w nurkowaniu, jak i w zarządzaniu zespołem, istotne jest, aby nie tylko mówić o warto-

Tak jak w nurkowaniu, tak i w życiu zawodowym, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, ale kluczem do sukcesu jest umiejętność adaptacji i wzajemne wsparcie.

ściach i zasadach, ale również je wykazywać poprzez działanie – to esencja „walking the talk” w kontekście lądowym i „walking the dives” pod wodą. Lider, który osobiście wciela w życie zasady, które głosi, zyskuje nie tylko szacunek, ale i zaufanie swoich podwodnych partnerów czy współpracowników. W nurkowaniu jak i w zarządzaniu, to właśnie autentyczność i konsekwencja w działaniu buduje silne, zdolne do przetrwania w trudnych warunkach zespoły.

Nurkowanie zatem, oferuje nie tylko skok adrenaliny w nieznane głębiny, ale również lekcje w dziedzinie liderowania – gdzie komunikacja bez słów musi być jasna i zrozumiała, gdzie słuchanie i reakcja na feedback staje się kwestią bezpieczeństwa, a zarządzanie ryzykiem i podejmowanie decyzji pod presją czasu to codzienność. Te doświadczenia są przenoszone na grunt zawodowy, gdzie umiejętności te stają się kluczowe w prowadzeniu zespołów do sukcesu. W kontekście pracy zawodowej i osobistego rozwoju, nurkowanie może być metaforą życia i wyzwań, które na nas czekają. Tak jak w nurkowaniu, tak i w życiu zawodowym, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, ale kluczem do sukcesu jest umiejętność adaptacji i wzajemne wsparcie. „Walking the dives” nie jest tylko o przetrwaniu pod wodą, ale o przekształcaniu każdej przygody w wartościową naukę, którą można zastosować w życiu na lądzie. W końcu prawdziwa umiejętność liderowania pokazuje się nie tylko wtedy, gdy woda jest spokojna, ale zwłaszcza gdy napotykamy na trudności i to, jak reagujemy, definiuje nas zarówno jako nurków, jak i liderów.

DOSKONAŁA PŁYWALNOŚĆ

Podstawowa umiejętność nurkowa i największa trudność

Tekst i zdjęcia Dominik Dopierała CN Deco

Gdybyś miał ocenić nurka pod wodą w ułamku sekundy i powiedzieć czy umie nurkować czy nie, to będziesz patrzył na jego pływalność. I częściowo będziesz miał rację, bo pływalność jest bardzo ważna, jednak nie można jej rozpatrywać tylko przez krótki obraz, jak rzut okiem na nurka.

Trzeba ją rozpatrywać kompleksowo przez wszystkie fazy nurkowania. Dopiero dokładna analiza wszystkich czynników wpływających na pływalność podczas poszczególnego nurkowania i spojrzenie na nurka przez pryzmat wielu nurkowań, w różnym sprzęcie i wodach, daje jako takie pojęcie. Z moich prywatnych obserwacji jest to jedna z pierwszych umiejętności nurkowych bagatelizowana przez nurków i to nie tylko na początku kariery. Kurs Doskonała Pływalność Zerowa jest jednym z najbardziej wyśmiewanych i bagatelizowanych programów szkoleniowych. Jest to o tyle dziwne, że większość nurków jest bardzo daleko od idealnej pływalności. Czy wynika to z ignorancji, a może braku wiedzy, a może z braku świadomości, jak ważna jest pływalność?

Wyobraź sobie, że szybujesz nad rafą. Czujesz się jak liść na wietrze. Najmniejsze ruszenie stopą przesuwa Cię. Nie wkładasz prawie w ogóle wysiłku w przemieszczanie się. Pojawia się delfin i drugi, trzeci. Całe stado. Serce Ci przyspiesza i chcesz być bliżej, trzy mocne uderzenia płetwami i nabierasz prędkości. Jesteś wśród nich, jesteś jednym z nich.

Albo machasz i machasz, a przemieszczanie sprawia Ci trudność. Wysiłek, który wykonujesz doprowadza do zadyszki i już nie interesują Cię delfiny tylko uspokojenie oddechu.

Na kursie podstawowym sprawdzaliśmy naszą pływalność z instruktorem i miałem wtedy X kilo i tak nurkuję. Potem mi brakowało w Chorwacji to dołożyłem Y. W Egipcie już tylko Z.

Teraz zawsze mam XYZ i to mi wystarcza. Większość nurków, niestety również część Divemasterów, a nawet Instruktorów, ma tendencję do przeciążania siebie. Lepiej dno orać niż dyndać na powierzchni. Jest to bardzo poważny problem, bo do idealnej pływalności pierwszym kluczem jest zrozumienie idealnego wyważenia. I znalezienie idealnego zbalansowania.

Wszystko waży – nurek, butla, balast, jacket, płetwy, skafander. Dla uproszczenia, na razie, nie będziemy omawiali wyważania suchego skafandra, zajmiemy się tym przy okazji artykułu o suchym skafandrze. I to wiesz, albo dowiadujesz się, gdy pierwszy raz musisz zapakować walizkę przed lotem na nurkowanie. Ale patrzyłeś na to do tej pory, ile to waży na powierzchni.

Jedno z pytań, które zadałeś na początku kariery swojemu nurkowemu guru to: Ile kilo potrzebuję? I po wnikliwym obejrzeniu ciebie padła wartość 8 kg. Guru, jak on tak mógł mnie zważyć? Czemu nie 6 kg, albo 10 kg. Prawda jest taka, że Twój „Guru” zerknął na butlę, skafander, który używasz, twoją posturę, dołożył na oko 2 kg i dostałeś wynik. Przybliżony, pewnie jak wszedłeś do wody trzeba było go korygować.

Nie ma wzoru na wyliczenie ile kilo balastu potrzebujesz. Zależy to od wielu czynników i jedyny dokładny sposób sprawdzenia to wejście do wody. Warto zdawać sobie sprawę, że każdy dodatkowy kilogram poza tym, co jest nam niezbędne, stanowi już nie balast, a obciążenie i przeszkadza nam w komfortowym nurkowaniu.

Omówmy więc trzy stany w jakich może znaleźć się nurek podczas nurkowania.

NIEDOWAŻENIE

Cechą charakterystyczną tego stanu jest brak możliwości zanurzenia lub co gorsza, brak możliwości utrzymania się pod wodą. Jeśli nie możemy się zanurzyć, to sprawa jest prosta – potrzebujemy więcej balastu. Ta druga sytuacja pojawia się w trakcie nurkowania i często nas zaskakuje. Może spowodować, że nie będziemy mogli skończyć nurkowania przystankiem bezpieczeństwa, co potencjalnie może być niebezpieczne. Dlaczego „nagle” brakuje nam balastu na koniec? (pod warunkiem, że go nie zgubiliśmy w trakcie). Dlatego, że oddychamy i zużywamy powietrze z butli, różnica pomiędzy pełną, a pustą butlą może wynieść nawet 3 kg. Próbowałeś zrzucić nagle 3 kg balastu? Dlatego, żeby właściwie się wyważyć powinniśmy sprawdzić nasze wybalastowanie na koniec nurkowania, przy wartości rezerwy w butli. Tylko w ten sposób dokładnie określimy ilość balastu w danej konfiguracji sprzętowej.

PRZEWAŻENIE

Stan bardzo łatwy do uzyskania. Bardzo wielu nurków uważa go za naturalny sposób nurkowania. Cecha charakterystyczna na każdym etapie nurkowania, również na kończącym je przystanku bezpieczeństwa – nurek ma w kamizelce powietrze. Cały czas musi używać kamizelki. Wiele osób, które pytałem dlaczego

tak nurkują odpowiada mi, że lubią mieć poczucie bezpieczeństwa, żeby nie wypaść. Nurkowie ci najczęściej trzymają się dna i nurkują w bardzo bliskim kontakcie z nim. Jeśli chcesz spotkać taką osobę wystarczy pojechać na dowolną bazę nurkową w naszym kraju i chwilę poczekać w zawiśnięciu w toni 2-3 metry, nad którąś poręczówką. Po chwili pojawi się nurek 20-30 cm nad poręczówką mający ją na wysokości oczu i płynący cały czas.

IDEALNE WYWAŻENIE

To stan, który wbrew pozorom wcale nie tak trudno uzyskać. Wystarczy przy pustej butli (30-40 bar) przeprowadzić poprawną procedurę sprawdzenia ilości balastu. Czyli na powierzchni wody opróżnić do zera kamizelkę, przestać wykonywać jakiekolwiek ruchy płetwami. Stan, do którego dążymy to utrzymanie się na powierzchni wody przy wdechu na poziomie oczu i delikatne opadanie po wydechu. Powinniśmy zakończyć w ten sposób pierwsze nurkowanie podczas każdego wyjazdu nurkowego. Pozwoli nam to na zabranie takiej ilości balastu, jaka jest nam potrzebna do skompensowania pływalności naszego ciała i sprzętu.

Ale… Idealne wyważenie to nie doskonała pływalność. To jest TYLKO jeden z jej parametrów. Musisz zapamiętać, że każda zmiana zmienia Twoją pływalność. Zmieniłeś środowisko z wody słodkiej na słoną? Dołożyłeś ocieplacz, kaptur, może rękawiczki? Masz nową latarkę? A może pożyczyłeś od kolegi butle?

O ile większość nurków rozumie różnice między słodką i słoną wodą i pamięta, że musi dołożyć balast w słonej wodzie, o tyle do małych elementów nie przywiązujemy znaczenia. Zabiorę latarkę od kolegi, aparat, bo będę robił zdjęcia. I właśnie niespodziewanie dołożyłem sobie 2 kg. Nie dużo? Normalnie nurkuję na butli 15 l, ale na drugie nurkowanie pożyczyłem od kolegi jego „piętnastkę”. Moja butla bez powietrza waży 15,4 kg, jego 22,8 kg. Nie wierzycie mi, że mogą być takie różnice w wadze butli? Są. Różnica w wodzie, to nawet kilka kilogramów. Właśnie dołożyłem sobie 3 kg, może nawet 6 kg. Plus sprzęt, z którym normalnie nie nurkuję. Myślisz, że te DODATKOWE kilogramy nie mają znaczenia?

Nurkujesz na 30 m i właśnie Twoja kamizelka po kompresji twojej pianki jest napompowana prawie do pełna. Płyniesz po dnie, ciężko ustawić Ci pływalność. Na mniejszej głębokości każda najmniejsza zmiana głębokości powoduje, że musisz pracować inflatorem.

Znaj sprzęt, w którym nurkujesz. Nie musi być najdroższy i najlepszy, ale taki, który znasz i nurkujesz w nim. Unikaj zbyt wielu zmian na jednym nurkowaniu.

Sprawdź swój sprzęt, a konkretnie jego wagę w wodzie. Nie każę Ci od razu brać wagi wędkarskiej i podczepiać pod nią każdy element Twojego ekwipunku zanurzonego w wodzie. Choć wcale to nie taki głupi pomysł, gdy dążysz do idealnego balastowania. Pamiętam gdy kiedyś jeden z moich studentów przyszedł do mnie po kilku latach z prośbą o pomoc w idealnym wyważeniu. Brakowało mu miejsca na balast na pasie. Ciekawy eksperyment, który wtedy przeprowadziliśmy na szybko z jego byłą już kamizelką. Po opróżnieniu jej z powietrza wrzuciliśmy ją do basenu i próbowaliśmy ją zatopić. Sama kamizelka była dodatnie pływalna prawie 3 kg !!! To oczywiście nie jest normalne, ale jakiego Ty sprzętu używasz? W tamtym wypadku nowa kamizelka z kieszeniami balastowymi nie tylko rozwiązała problem ilości obciążenia, ale również kolejny bardzo ważny element pływalności.

ROZŁOŻENIE BALASTU

Co z tego, że ustaliłeś ilość balastu, jego rozłożenie również jest bardzo ważne. Najpopularniejsze, czytaj najtańsze, kamizelki na rynku nie mają kieszeni balastowych. Więc jedyna opcja założenia na siebie obciążenia to pas balastowy. Jeśli potrzebujesz do 8 kg ołowiu, to to rozwiązanie, choć nie idealne, może się sprawdzać. Zakładanie na pas większej ilości niż 8 kg nie ma już absolutnie sensu. Różnica sił, która działa na nasze ciało, jest zbyt duża. Z jednej strony pas, który ciągnie w dół obciąża mocno biodra i kręgosłup. Z drugiej kamizelka, która ciągnie do góry nasze ramiona. Uzyskanie pozycji leżącej jest prawie niemożliwe. Z doświadczenia wiem, że jeśli potrzebujesz więcej niż 4 kg to powinieneś pomyśleć o kamizelce ze zintegrowanym

systemem balastowym. Pamiętajcie, że zakup kamizelki z płytą jest świetnym rozwiązaniem, gdy potrzebujesz dużo balastu. Sama płyta stalowa już spełnia tą funkcję.

Właściwe rozłożenie balastu w różnych miejscach ułatwi nam utrzymanie właściwej pozycji pod wodą. To jeden z elementów, nad którymi między innymi będziesz pracował ze swoim instruktorem podczas szkolenia z doskonałej pływalności. Zauważ, że nie mówię Ci jak masz mieć rozłożony balast. Dlaczego? Bo nie piszę tu książki i poradnika na setki stron, tylko krótki artykuł. Nie widzę Cię Czytelniku, nie wiem czy ważysz 45 kg czy 145 kg. Nie mam pojęcia jaki sprzęt do nurkowania trzymasz w szafie. Dopóki, jako instruktor nurkowania, nie zobaczę Cię z Twoimi zabawkami i nie wejdę z Tobą do wody ciężko mi się wypowiadać. Każdy z Nas jest inny i nie ma TYLKO jednego słusznego rozwiązania na pływalność. Dlatego tak ważne jest, żebyś skonsultował się ze swoim instruktorem nurkowania i poprosił go o szkolenie z pływalności. Oczywiście, że pewnie sam dojdziesz do właściwej konfiguracji sprzętu i balastu metodą prób i błędów, po 20–30 nurkowaniach. Tylko czy nie szkoda Ci czasu ? Możesz to samo uzyskać po 2–3 nurkowaniach, świetnie się przy tym bawiąc.

TWÓJ ODDECH TO WIELOZADANIOWE NARZĘDZIE DO REGULOWANIA PŁYWALNOŚCI

Dopiero zdanie sobie sprawy, jak potężnym narzędziem pływalności jest nasz oddech, pozwoli na pełne cieszenie się pływalnością. Jest cała masa

ćwiczeń na opanowanie umiejętności regulowania swojego położenia TYLKO oddechem. Każdy instruktor ma swój indywidualny styl prowadzenia szkoleń z doskonałej pływalności. Poszczególne ćwiczenia mogą się od siebie różnić, ale generalna idea jest taka sama. A zasada nauki przez zabawę sprawdza się już u dzieci, a ciekawie poprowadzona zaspokaja potrzeby dorosłych. Żeby zachęcić Cię do programu Doskonała Pływalność opiszę trzy ćwiczenia, których ja używam podczas moich zajęć z pływalności. Wszystkie mają na celu pokazanie, jak można używać oddechu i pomóc zrozumieć pływalność.

„KILO MOŻE DWA” – zawisamy w toni, w kole (najczęściej w zajęciach bierze udział kilka osób), twarzami do siebie. Mamy dwa ciężarki ze sobą 1 i 2-kilogramowy. Podajemy sobie te ciężarki zgodnie z ruchem zegara. Oczywiście najpierw krąży 1 kg, potem 2 kg, a potem na przemian. Zadanie polega na tym, żeby w miarę możliwości nie opaść na dno basenu, platformy, gdy dostaniesz ciężarek. Utrzymać się przez 30 sekund w tej pozycji i nie podnieść się do góry, gdy oddasz ciężarek.

„MOONWALK” – ściągamy płetwy i ustawiamy pływalność kamizelką do neutralnej. Od tego momentu nie wolno już dotknąć kamizelki. Zadaniem jest chodzenie po powierzchni księżyca jak rasowy astronauta. Można się odbijać, skakać, robić akrobacje, chodzić po ścianach (jeśli ćwiczenie robimy w kamieniołomie, albo basenie). Ale regulować pływalność można TYLKO oddechem.

„TORO” – widziałeś szarżującego byka? A cesarza rzymskiego decydującego o losie gladiatora? Nurek płynąc w toni powoli zbliża się do kciuka decydującego o jego losie. Podpływa do niego prawie dotykając maską. Wtedy instruktor podnosi lub opuszcza kciuk. Zadaniem nurka jest unieść się lub opaść w miejscu i przepłynąć nad lub pod wyciągniętą ręką instruktora nie dotykając jej.

Wypracowanie swojej idealnej pływalności wymaga czasu, uwagi i ćwiczeń. Polecam Ci gorąco głębsze zajęcie się tematem swojej pływalności. Konsultacja z instruktorem, krótkie szkolenie, zrozumienie zagadnienia i ćwiczenia. Trochę wysiłku z Twojej strony przy tej najważniejszej umiejętności nurkowej przełoży się bardzo efektywnie na Twoje przyszłe nurkowania. Będziesz lżejszy czyli mniej będziesz obciążał kręgosłup. Będziesz swobodnie i delikatnie unosił się w wodzie więc mniej będziesz używał płetw czyli mniej wysiłku włożysz w nurkowanie. Zużyjesz mniej powietrza nie tylko do kamizelki ale również mniej będziesz oddychał. Twoje nurkowania staną się dłuższe i przyjemniejsze. Jak dla mnie bomba.

DOSKONAŁA PŁYWALNOŚĆ – zapamiętaj te dwa słowa!

Obudowa Oceanic+ została zaprojektowana z myślą o maksymalnej użyteczności dla różnych aktywności wodnych. Dzięki specjalnej konstrukcji, umożliwia łatwe korzystanie z ekranu dotykowego iPhone’a, nawet gdy jesteś pod wodą czy masz mokre palce po wioślarstwie. Dodatkowo, solidna konstrukcja obudowy zapewnia nie tylko ochronę przed wodą, ale także przed przypadkowymi upadkami czy zarysowaniami.

Inteligentne rozwiązania technologiczne, takie jak specjalne przyciski umożliwiające obsługę funkcji aparatu czy kamery pod wodą, sprawiają, że korzystanie z iPhone’a staje się wygodne i efektywne, nawet w trudnych warunkach. To idealne narzędzie nie tylko dla nurków, freediverów, czy wioślarzy, ale również dla wszystkich, którzy chcą z łatwością dokumentować swoje wodne przygody bez utraty jakości zdjęć i filmów.

Jest to ciekawy i praktyczny produkt, który zadowoli użytkowników telefonów iPhone koncernu Apple i jest już do kupienia.

Dzięki niemu i aplikacji możesz już używać iPhone'a zarówno jako podwodnej kamery, jak i komputera nurkowego!

Obudowa Oceanic+ Dive Housing, umożliwia robienie wspaniałych zdjęć z automatyczną korekcją kolorów na Twoim iPhone'ie. Jest idealna dla wszelkich sportów wodnych.

Dzięki aplikacji Oceanic+ i obudowie nurkowej Twój iPhone staje się również w pełni funkcjonalnym komputerem nurkowym.

Prosta, intuicyjna instrukcja, krok po kroku pokaże Ci jak załadować telefon do obudowy. Wystarczy 5 minut i można wchodzić do wody. Przy głębszych nurkowaniach, by wydobyć barwy, trzeba użyć światła.

Po wykupieniu aplikacji masz możliwość Tworzenia plików RAW i skompresowanych multimediów: Oceanic+ Dive Housing umożliwia nagrywanie plików multimedialnych zarówno w formacie RAW, jak i skompresowanym, oferując kontrolę i elastyczność w zakresie analizy i edycji po nurkowaniu.

www.nurkowanie-ecn.pl/produkt/obudowa-oceanic/

PŁYWAĆ CZY NIE PŁYWAĆ?

OTO JEST PYTANIE

Wakacje, czas letni i mnóstwo czasu spędzonego na świeżym powietrzu i nad wodą mamy już za sobą. W upały ciągnie nas do wody, jest chłodniej, przyjemniej i tak naprawdę tam najłatwiej przetrwać żar lecący z nieba. Nasze dziecko super się bawiło, chlapało, a może już zaczęło pływać?

Hmm, czy nadszedł już czas na lekcje pływania? Zdecydowanie tak, jeśli młody człowiek ma 6–7 lat, to jest to idealny wiek, by zacząć naukę pływania. Jeśli w Waszym mieście jest więcej niż jeden basen, to macie już duży wybór. Bez wahania skorzystajcie z tego luksusu. To jest dokładnie tak, jak wybór szkoły językowej, albo tańca dla naszego dziecka, robimy research – sprawdzamy opinie, wybieramy lokalizację, czas, ilość zajęć i koszt. Marketing szeptany czyli taki od naszych znajomych, rodziców z przedszkola czy szkoły, może mieć duże znaczenie, więc pytajcie.

Udało się? To teraz musimy zaufać instruktorowi i przetrzymać czas między euforią u dziecka z okazji nowych zajęć, a z „dzisiaj mi się nie chce”, „pada deszcz” itp. Jeśli będziemy regularnie chodzić na basen, to zwiększy nam się odporność i po basenie brzydka pogoda, to niegwarantowany katar. Według amerykań-

skich naukowców wystarczy 5 tygodni (uwielbiam takie badania), żeby z obowiązku wejść w nawyk i to dotyczy każdej czynności, którą będziemy przez ten czas robić – wchodzi nam „w krew”. Chciałabym tylko zwrócić Waszą uwagę, aby nie robić niczego na siłę, jeśli Zosia i Olek z grupy przedszkolnej chodzą na lekcje pływania, to nie znaczy, że Twoje dziecko będzie już gotowe na taką aktywność. A jak to sprawdzić – pójść z dzieckiem na basen.

W poprzednim artykule pisałam o przygotowaniu basenowym niemowląt i małych dzieci. Teraz wchodzimy w wiek 6–7 latka i takie wyjście może wydawać się łatwiejsze ponieważ nie potrzebujemy przewijaka, pieluch i masy różnych rzeczy. Z takim dzieckiem bez problemu spakujemy się w jedną torbę na basen, ale musimy przygotować się na większe zaangażowanie niż puszczanie kaczuszki w wodzie. Ja z moimi synami (5 i 8 lat) chodzimy na basen

Tekst Dobrochna Didłuch CN Deco Zdjęcia CN Deco

przy szkole, w którym temperatura wody ma 27°C i nie jest to zimna woda, jeśli jesteś w niej 15–20 min, albo cały czas pływasz i wytwarzasz ciepło. ALE od razu uprzedzę, że tak nie wyglądają baseny z dziećmi. Moje zaprawione w bojach chłopaki chodzą na basen w krótkich piankach, daje im to komfort cieplny, ale nie ogranicza ruchów, a mi daje to komfort psychiczny, że mają dodatkowy element, który daje dodatnią pływalność. Na naszym basenie są makarony, piłeczki, deski, więc korzystamy z tego sprzętu i nie mamy własnego. Fajne rozwiązanie, bo po pierwsze nie trzeba tego wszystkiego ze sobą nosić, a po drugie gdzie trzymać cały ten sprzęt do każdego sportu, niestety mieszkanie i garaż nie są z gumy. Nasze pierwsze wyjścia na basen – nie lekcje, to były nie zajęcia, TYLKO zabawa i oswajanie się z wodą. Zaczynamy zawsze od płytkiej wody, nawet jak dziecko jeszcze nie dotyka tam dna, to Ty dotykasz i dajesz mu tą podporę i poczucie bezpieczeństwa. Ja zawsze układam sobie dużo sprzętu przy krawędzi basenu tak, abym mogła odłożyć jedną rzecz i sięgnąć po drugą bez wychodzenia z wody. Każda zabawa trwa kilka minut, musi się dziać. Osobiście staram się, by takie wyjścia były atrakcyjne i jednocześnie nieprzeładowane. Kilka zabaw, ćwiczeń, elementów z poprzedniego basenu plus coś nowego i miejsce na ich propozycje i kreatywność. Standardowo warto pływać z deseczką na brzuchu i na plecach, ale na desce

doskonale się siedzi i ćwiczy równowagę, a może uda Ci się na niej stanąć. Piłeczka nie służy tylko do rzucania, można na niej usiąść, ściskać ją miedzy nogami – mój młodszy powiedział, że to mu przypomina awokado i od teraz jest hasło „robimy awokado”. Z piłką super się tańczy w kółko i gra w wodnego zbijaka, a makaronowe konie to chyba każdy zna. Podając te przykłady chcę Wam pokazać, jak fajne może być oswajanie z wodą. To nie musi być od razu poważna lekcja, a super zabawa. Warto zabrać dziecko ze sobą na zajęcia basenowe, na które chodzisz ze swoim centrum nurkowym. W miłej i przyjaznej atmosferze dziecko może spróbować wziąć oddech pod wodą, założyć maskę, dowiedzieć się, jak to wszystko działa i łapać bąble puszczane przez nurków.

Jeśli jeszcze nie byłeś na zajęciach dodatkowych poza zajęciami kursowymi w basenie, to koniecznie pójdź do swojego centrum nurkowego i zapisz się na nie.

Na rynku jest coraz więcej sprzętu przeznaczonego dla dzieci, co mnie osobiście bardzo cieszy, ponieważ mamy większe możliwości dopasowania tego sprzętu, zaczynając od maski przez pianki i kończąc na płetwach. ALE – tak zawsze jest ale! Sprzęt trzeba wcześniej przymierzyć, na spokojnie w domu, a nie już na basenie.

Okularki czy maska? Nie wiem, musimy przymierzyć. Często przy masce pojawia się problem z oddychaniem ponieważ nosek

Pamiętaj, że każde dziecko przyswaja umiejętności w swoim tempie, a presją możesz uzyskać odwrotny efekt.

Nauka przez zabawę chyba zawsze się sprawdza.

jest od razu zatkany. Wybór w maskach jest naprawdę ogromny i nie mam na myśli kolorów, które oczywiście są bardzo ważne, tylko rozmiarów. Musimy nastawić się na to, że kupiona maska nie będzie na lata. Zwracamy uwagę na miękkość sylikonu i pasek na głowę, który będzie wygodniejszy i łatwiejszy w zakładaniu i ściąganiu jeśli jest neoprenowy typu comfort lub montujemy na niego osłonę neoprenową. W tym wieku u naszych dzieci często jest zmiana ząbków i albo któryś się rusza i jest wrażliwe miejsce albo go jeszcze nie ma i jest to dość istotne przy wyborze fajki. Pamiętajmy, że są ustniki dziecięce, a jeśli i takie nie pasują to odpuśćmy fajkę na ten moment. Wrócicie do niej bezboleśnie i z przyjemnością później, jak będą zęby. Pianka musi być dopasowana, za luźna nie spełni swojej funkcji cieplnej i polecam krótkie pianki, bo w długą dziecko samo się nie ubierze, a i z Waszą pomocą też nie będzie łatwo.

I nadszedł czas na płetwy, bo chyba musi mieć? Tak czy nie? Zdecydowanie nie. Ja wiem, że lepiej się wygląda w płetwach

– tak profesjonalnie. U małych dzieci pływanie w płetwach może obciążyć stawy i mięśnie, co powoduje szybsze zmęczenie i urazy. Małe dzieci nadal rozwijają swoje umiejętności motoryczne, a używanie płetw może być trudne dla nich. Mogą mieć trudności z zachowaniem równowagi i kontrolowaniem ruchów. Jeśli nasze dziecko bardzo chce pływać w płetwach, albo jest większe i chcesz wprowadzić je to należy zwrócić uwagę na kilka kwestii. Zaczynamy od rozmiaru kalosza – rozmiarówka jest podobna jak w butach i zawsze są widełki np. 31-33, ale w zależności czy dziecko ma wąską, czy szeroką stopę to taki kalosz wybieramy, ale zawsze i tak musimy przymierzyć. Płetwy nie mogą być za ciasne, bo każdy ruch nogą będzie bolesny i nie mogą być za luźne bo będzie wrażenie, jakby miały zaraz spaść i dziecko zamiast pływać będzie poprawiało płetwę. Płetwy nie powinny obcierać. Są różne rodzaje i modele – klasyczne kaloszowe, krótkie, pełne na buty oraz regulowane. Na tym etapie wybieramy kaloszowe, krótkie, albo z regulacją, płetwy pełne na buty są typowo nurkowe i są dużo twardsze od reszty. Więc którą płetwę wybrać? – najwygodniejszą i miękką tak, aby płetwa pomagała, a nie przeszkadzała.

Nie pochodzisz z nurkowej ani pływackiej rodziny, a chciałbyś żeby Twoja taka była, tylko jak ich wszystkich zmotywować? Powoli, na spokojnie i małymi kroczkami zacząć chodzić na basen i wspólnie spędzać ten czas, czyli nie – Wy się

bawcie tutaj na płytkiej wodzie, a ja idę popływać. Bez wspólnego zaangażowania i cierpliwości może się nie udać. Pamiętaj, że każde dziecko przyswaja umiejętności w swoim tempie, a presją możesz uzyskać odwrotny efekt. Nauka przez zabawę chyba zawsze się sprawdza. Dzieci w wieku 6–7 lat przechodzą przez kilka istotnych etapów rozwoju fizycznego, emocjonalnego, społecznego i poznawczego. Rosną, ale tempo wzrostu jest wolniejsze, co powoduje większą koordynację ruchową, rozwijają się ich zdolności motoryczne, co umożliwia im wykonywanie bardziej złożonych czynności fizycznych i bardziej skomplikowanych. Dzieci rozwijają zdolności logicznego myślenia, są ciekawe świata, zadają pytania i interesują się już wieloma rzeczami. Kształtuje się ich poczucie tożsamości, chcą robić więcej rzeczy samodzielnie, rozwijają zdolność empatii i zrozumienia uczuć innych. Wyjście na basen, nad jezioro, do parku czy lasu można zamienić w wyprawę edukacyjną, pokazać gatunki roślin i zwierząt. Warto choć trochę się przygotować i mieć kilka ciekawostek na dany temat, albo po wycieczce razem usiąść do komputera i znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania. Każde wyjście jest dobrą możliwością na wybudowanie wrażliwości w młodym człowieku na drugiego człowieka, zwierzęta, rośliny, wodę – po prostu świat. My zawsze ze spaceru z lasu czy wyjazdu nad wodę wracamy z workiem śmieci. Może kiedyś, jak nasze dzieci będą chodziły ze swoimi dziećmi, to już nie będzie co zbierać, bo to nowe pokolenie już nie będzie śmieciło i wszystko zdołamy wysprzątać?! Przez kontakt z wodą, przyrodą, wyjazdami nasze dzieci zaczynają interesować się biologią – a co to za rybka? Jak ona żyje, co ona je, jak oddycha? Fizyką – czemu bąbelki idą do góry, dlaczego zatykają

mi się uszy? Obcymi językami – a co to znaczy, a jak powiedzieć to czy tamto?

W tym miejscu ktoś może mi powiedzieć, że mi jest łatwiej, bo na wyjazdy nurkowe do Egiptu czy Chorwacji zabieram ze sobą dzieci. Nurkujemy na rafach, z delfinami czy na wrakach i dużo łatwiej dziecko zachęcić takimi widokami i zainteresować fauną i florą. Z jednej strony – tak to prawda, bo nie znam jeszcze nikogo, kto włożyłby głowę pod wodę przy rafie koralowej i nie był zachwycony, takie miejsca po prostu wciągają, wchodzisz pod wodę i nie masz ochoty wyjść. Nie każdy może pozwolić sobie na wyjazdy zagraniczne, ale na miejscu w Polsce czemu nie? Nie musi wcale być daleko i egzotycznie, aby było fajnie, ciekawie i pięknie. My w tym roku po raz kolejny wzięliśmy udział w spływie płetwonurków w akcji sprzątania rzeki Brdy i oprócz naszych dzieci zabraliśmy sporą ekipę i w dużej mierze młodzieży. Super zabawa, rzeka Brda jest miejscami rwąca jak górska, do tego piękne widoki i ponad tona śmieci wyciągnięta na brzeg. Każdy nasz wyjazd to ludzie, wszyscy ciekawi, mający pasje i zainteresowania oraz chęć przynależenia do społeczności, dokładnie jak nasze dzieci. Fajnie jest przynależeć ze swoim dzieckiem do pozytywnie zakręconych ludzi, ze wspólnymi pasjami. Zaczynając przygodę z basenem, zabawą w wodzie jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że będziecie dalej kontynuować wspólnie kolejne etapy. Bezcenny, wspólnie spędzony czas, nawiązana więź i porozumienia w młodym wieku stworzy silną podstawę na przyszłość. W kolejnym artykule podejmę się tematu zajęć nurkowych dla dzieci w basenie, zwrócę uwagę na dobór sprzętu nurkowego i o marzeniach tych małych i dużych.

YACHT SALON Poznań,

Wpaździernik 2023

śród prelegentów na Yacht Salon znaleźli się eksperci branżowi, którzy omawiali zarówno najnowsze osiągnięcia techniczne w dziedzinie żeglarstwa, jak i kwestie zrównoważonego rozwoju na wodach. Mieliśmy też 2 prelekcje związane z nurkowaniem: Wojciecha Jarosza i Wojciecha Zgoły.

Basen dla SUP-ów i kajaków stał się miejscem dynamicznych pokazów, prezentując różnorodność sprzętu dostępnego na rynku. Firmy nurkowe, w dość małym stopniu obecne wśród wystawców, zaimponowały odwiedzającym rozwiązaniami, a także oferowały szkolenia i prezentacje sprzętu, szczególnie kombinezonów suchych (i ocieplaczy) do nurkowania w zimnych wodach. Targi te nie

tylko zjednały sobie uznanie wśród miłośników sportów wodnych, ale także stanowiły istotną platformę networkingową dla profesjonalistów z branży.

Jednocześnie odbywały sie też targi Caravans Salon, Tour Salon i Festiwal Podróżniczy Śladami Marzeń. Podsumowując przez 4 dni MTP odwiedziło 33 274 zwiedzających.

NAJPIĘKNIEJSZE PODRÓŻE NURKOWE

100 WYJĄTKOWYCH DESTYNACJI ponad WYBÓR

Muzyka od Radio Eska Poznań oraz zawody i świetna zabawa sprawiły, że na Yacht Salon była to najbardziej kolorowa część naszych targów.

Jako jeden z Patronów Medialnych, Magazyn Perfect Diver przeprowadził kilka wywiadów, między innymi z kapitanem Krzysztofem Baranowskim, czy wielokrotnym Mistrzem Świata Mateuszem Kusznierewiczem. Odwiedziło nas mnóstwo osób i rzadko kto odmówił nam kawy WOSEBA, którą częstowaliśmy nie tylko naszych gości.

Były też bary i food truck’i, a wszystko zorganizowane na wysokim poziomie.

Co nam dały te targi? Głód wystawców branży nurkowej. Mamy nadzieję, że nasze relacje i zaangażowanie zainspirują i pomogą zaciekawić

Producentów i Dystrybutorów oraz Właścicieli do zaprezentowania się w 2024 roku.

SPEŁNIMY TWOJE NURKOWE MARZENIA

WWW.ACTIVTOUR.PL

od 2007

EGIPSKI DCS

CZYLI O TYM, DLACZEGO TEORIĘ DEKOMPRESJI NAZYWA SIĘ ZAWSZE TEORIĄ…

Tekst i zdjęcia Michał Czerniak RED

POD KONIEC WRZEŚNIA WYBRALIŚMY SIĘ

POKAŹNĄ PACZKĄ DO EGIPTU DO MARSA

ALAM, ABY ZWYCZAJOWO „ZŁAPAĆ JESZCZE TROSZKĘ LATA” GDY W POLSCE ZACZYNA JUŻ OBOWIĄZYWAĆ SZARA JESIEŃ.

Kto był w Marsa Alam ten wie, że trudno to miejsce nazwać mekką nurków technicznych… trudno tu szukać wielkich głębokości, zatopionych reliktów historii w postaci wraków czy miejsc nurkowych, wymagających szczególnie wysokich umiejętności czy wyposażenia. Kiedy o Marsa Alam zapytamy google, przeglądarka – zapewne w ślad za jakimś biurem podróży podpowie, iż „Marsa Alam to najcieplejszy region w Egipcie, zapierające dech piaszczyste plaże i cudowne widoki, jedne z najlepszych kolorowych raf koralowych na świecie”. Tak miało właśnie być i niczego więcej nie oczekiwaliśmy – tak pod względem turystycznym, jak i nurkowym. W związku z tym, że wyłącznym celem naszych nurkowań miało być czerpanie radości z kontaktu z podwodną fauną i florą, zaplanowaliśmy po dwa godzinne

nurkowania dziennie, co pozostawiało nam jeszcze ogromną ilość czasu na wypoczynek i nurkowe dyskusje. Podczas jednej z rozmów zaczepiliśmy co prawda o temat DCS, ale uznaliśmy, że realizowane przez nas nurkowania dalekie są od tych wymagających procedur dekompresyjnych więc trudno analizować coś, co w naszym przypadku wystąpić nie może.

Zacznijmy jednak od początku i powiedzmy sobie czym właściwie jest DCS… DCS – „decompression sickness” czyli choroba dekompresyjna (czasem nazywana kesonową) to zespół objawów pojawiających się u osób narażonych na gwałtowne zmiany ciśnienia w otoczeniu. DSC pojawia się w wyniku szybkiego spadku ciśnienia wody w przypadku nagłego wynurzania się nurka. Skutki tej choroby mogą być bardzo poważne, dlatego już od pierwszego kursu OWD instruktorzy tak wiele uwagi przykładają do zachowywania przez adeptów nurkowych właściwych prędkości wynurzania się. DCS nazywano chorobą kesonową jeszcze na długo przedtem, kiedy ta jednostka chorobowa została dobrze opisana i zbadana przez lekarzy. Kesony to specjalistyczne skrzynie stalowe lub żelbetowe, posiadające szczelne ściany i otwarte dno, które wykorzystywano w pionierskich

czasach do podwodnych prac inżynieryjnych. Pracownicy mogli spędzać w kesonach długie godziny realizując wyznaczone zadania, narażając się jednocześnie na działanie wysokiego ciśnienia, które powodowało, iż woda nie wdzierała się do kesonów. Pracownicy zauważali, że po wyjściu z kesonów, gdy zachodziła gwałtowna zmiana ciśnienia, ich samopoczucie ulegało pogorszeniu, a w stawach i mięśniach czuli dolegliwy ból.

Dziś wiemy, że za chorobę kesonową czyli DCS możemy obwiniać azot. Na powierzchni oddychamy mieszanką gazową zwaną powietrzem, w której udział azotu wynosi ca. 78%. Nasz organizm doskonale przygotowany jest do radzenia sobie z takim gazem, gdy na zewnątrz panuje ciśnienie atmosferyczne, czyli ciśnienie bliskie 1 atmosferze. Każdy nurek wie, że wraz ze zmianą głębokości wzrasta ciśnienie otoczenia. Zgodnie ze sformułowanym w 1803 roku prawem Henry’ego, wzrost ciśnienia powoduje wzrost poziomu rozpuszczalności gazów w płynach. Podczas nurkowania, wraz ze zmianą głębokości, rośnie ilość gazów rozpuszczanych w naszej krwi – prawo to dotyczy zwłaszcza azotu, który nie tylko posiada zdolność rozpuszczania się w tkankach płynnych ludzkiego organizmu (osocze, krew), ale także posiada zdolność przenikania do wszystkich pozostałych tkanek – w tym również tkanki kostnej. Azot, w przeciwieństwie do tlenu, nie ulega choćby częściowej metabolizacji w organizmie, a jedyną metodą na jego pozbycie się jest wydalenie go poprzez płuca. Gdy nurek rozpoczyna procedurę wynurzeniową, proces rozpuszczania się gazów w tkankach zostaje odwrócony – rozpuszczony dotąd azot przyjmuje formę pęcherzyków, które uwalniają się z różnych tkanek ludzkiego ciała. Domyślić się można bez prowadzenia naukowych badań, że tempo uwalniania się pęcherzyków azotu z tkanek płynnych jest odmienne od tempa jego uwalniania się z tkanek stałych. Gdy nurek nie zadba o właściwie tempo wynurzania się lub zlekceważy szeroko zalecane przystanki bezpieczeństwa, pęcherzyki azotu mogą uszkodzić w sposób mechaniczny tkanki, naczynia krwionośne a nawet spowodować w nich zator uniemożliwiający dopływ krwi, prowadzący w nieunikniony sposób do martwicy zablokowanego obszaru z uwagi na brak dotlenienia.

Nurkowie techniczni lub nurkowie gustujący w długich i głębokich eksploracjach doskonale zaznajomieni są z technikami pozbywania się azotu z organizmu. Procedury te nazywane są procedurami dekompresyjnymi.

Nad właściwym przebiegiem dekompresji czuwają dziś komputery nurkowe. Przenosząc tę wiedzę na grunt nurkowania rekreacyjnego, w uproszczeniu można rzec, że jeśli Wasz komputer pokazuje, że wskaźnik „NDL” – „non-decompression-limit” czyli limit bezdekompresyjny (mierzony w minutach) wyrażony jest na zakończenie nurkowania na poziomie istotnie wyższym niż zero minut, to oznacza, że Wasze nurkowanie nie wymaga przeprowadzania procedur dekompresyjnych i możecie je zakończyć, realizując zwyczajowe procedury przystanku bezpieczeństwa.

Pojawia się jednak bardzo istotne pytanie, leżące właściwie u podstaw całego mojego artykułu. Na jakiej podstawie komputer nurkowy wie, jaką dekompresję powinienem zrealizować? Komputer mierzy czas spędzony przez nurka pod wodą i głębokości, na których się znajduje i w sposób dynamiczny analizuje profil nurkowania. Konkretny profil przyrównywany jest do modelu matematyczno-fizycznego, na podstawie którego ustalany jest ewentualny przebieg procedur dekompresji lub pojawia się sygnał o braku konieczności realizowania tychże procedur (NDL na plusie). No właśnie… a więc mamy model matematyczny; model, który zdaje się być na tyle obszerny, że obejmuje wysportowanego 20-latka jak również jego zmęczonego życiem i zestresowanego ojca!

O nurkach technicznych mówi się, że jeśli nurkują długo i głęboko, to zapewne każdy z nich dozna kiedyś choć raz efektów choroby dekompresyjnej. I na nic tu procedury, trzymanie się wytycznych komputera, realizowanie nurkowań wg ścisłego planu. Teoria dekompresji nie z byle powodu nazywana jest właśnie „teorią”. Wykorzystywany przez nas komputer stara się najlepiej jak potrafi porównać nasz profil nurkowania z zapisanym w swojej pamięci modelem i wyznaczyć nam limit bezdekompresyjny NDL… zawsze pozostaje jednak jakieś „ale”. I właśnie z owym „ale” miałem nieprzyjemność spotkania się podczas moich rekreacyjnych nurkowań w Marsa Alam, gdy na własnej skórze przez cały wieczór doświadczałem efektów działania lekkiego DCS. Tego dnia w Marsa było szczególnie gorąco (ponad 29 stopni). Nasze nurkowania mieliśmy zrealizować z plaży, jednak samochody nie mogły wjechać bezpośrednio na plażę, co zmusiło nas do 150-metrowej wędrówki do miejsca zanurzenia w piankach i z pełnym wyposażeniem.

Oba zaplanowane na ten dzień nurkowania przebiegły w doskonałej atmosferze – pomiędzy nurkowaniami zrealizowaliśmy blisko 2-godzinną przerwę powierzchniową. Analiza moich profili nurkowania wskazuje, że były one bardzo rekreacyjne – jedno z nurkowań trwało 42 minuty – odbyło się na maksymalną głębokość 22 metrów. Drugie nurkowanie trwało 45 minut – tam głębokość wyniosła 17 metrów. Poniżej zrzuty profili nurkowych z mojego komputera.

Już po upływie 20 minut od zakończenia ostatniego nurkowania, kiedy dotarłem w zapiętej „pod szyję” piance i niosąc skrzydło z butlą do ciężarówki, zrobiło mi się bardzo zimno. Przebrałem się szybko w bazie – lecz już wtedy czułem naprawdę duże osłabienie. Na tyle duże, że musiałem się położyć i nie brałem udziału w rozmowach przyjaciół o wrażeniach z nurkowań. Wraz z moim part-nurkiem doszliśmy do szybkiego wniosku, że z uwagi na ciepło i konieczność spaceru plażą w pełnym oporządzeniu, dostałem zwyczajnego udaru słonecznego. Wystarczy, że będę tylko leżał i dużo pił a lada chwila zrobi mi się znacznie lepiej. Leżąc, zastanawiałem się nad tym, że wzięcie do Egiptu nowego skrzydła do singla nie było dobrym pomysłem – uznałem je za bardzo niewygodne (choć pod wodą nie sprawiało takiego wrażenia), bo teraz cała klatka piersiowa i ramiona bolały mnie od pasów w układzie DIR… taki przynajmniej był wówczas mój tok myślenia. Kiedy szczęśliwe dotarliśmy do hotelu, mój stan nie poprawił się. Było mi zdecydowanie zimno, co powodowało, że nie zdejmowałem koszulki. Ból ciała nieco osłabł – dołączyły za to mdłości… Byłem ostatnim, który wpadłby na pomysł, że tak może objawiać się lekki DCS… DCS w Egipcie przy lajtowych nurkowaniach na 20 metrów? Zrzucałem nadal winę na udar, przemęczenie, stres związany z pracą.

Poranek przywrócił mi świetne samopoczucie –na tyle dobre, aby zameldować się na łodzi nurkowej, gotowy do dalszych podbojów głębin Morza Czerwonego. Ściągnięta koszulka nie pozostawiła jednak złudzeń – moja klatka piersiowa i ramiona pokryte były czerwonymi plamami. Klasyczny, skórny DCS, najłagodniejsza odmiana tej choroby uziemiła mnie na cały dzień i nie pozwoliła na kontynuację nurkowań. Gdybym wpadł na pomysł, iż moje fatalne samopoczucie może mieć jakikolwiek związek z DSC, usiadłbym na godzinę lub dłużej i pooddychał czystym tlenem, który był obecny w naszej bazie. Ta kuracja na pewno w istotnym zakresie skróciłaby moją niedyspozycję. Niestety – temat trzeba było przeżyć na własnej skórze, aby od teraz umieć lepiej odczytywać sygnały, które wysyłał mi mój organizm.

A wracając do procedur nurkowych – gdy wychodziłem po ostatnim nurkowaniu, mój komputer pokazywał, iż mój NDL czyli limit bezdekompresyjny wynosi nadal +55 minut. To bardzo wiele i zdaniem komputera, bazującego jak pamiętamy na modelu matematycznym, moje ciało nie wymagało żadnych procedur dekompresyjnych. W moim przypadku model nie zadziałał, bo pojawiło się zbyt wiele korekt tego modelu, których nie uwzględniłem. Na nurkowania przyjechałem zestresowany, bo zwyczajowo stres związany z pracą ustępuje mi po tygodniu, wkradło się przemęczenie, a do tego jak wiemy, życie nurków w egipskich kurortach nie zawsze jest „higieniczne”, gdyż nic nie przeciwdziała tak legendarnej „zemście faraona” jak wysokoprocentowe lekarstwo w płynie, zakupione w lotniskowej strefie bezcłowej. Marsz w upale w grubej piance 5 mm wraz ze sprzętem również istotnie przyczynił się do tego, iż mój organizm znalazł się poza granicami przewidzianymi przez model matematycznej dekompresji.

Teoria dekompresji to tylko model teoretyczny… Wykonując dziś dane nurkowanie, możecie czuć się świetnie. Tydzień później realizacja takiego samego profilu nurkowania może zakończyć się pojawieniem się objawów DCS. Warto pamiętać, jakie czynniki należy wziąć pod uwagę analizując swoją ekspozycję na DCS: zmęczenie, odwodnienie, przyjmowane leki, miesiączka u kobiet. Należy pamiętać, czego nie robić zaraz po nurkowaniu: zdecydowanie zrezygnować z gorącego prysznica, picia kawy.

Życzę Wam, abyście uczyli się nie na własnych, ale tym razem na moich błędach. Nurkujcie – ale nurkujcie bezpiecznie. Nie lekceważcie przystanków bezpieczeństwa. Wsłuchujcie się w siebie i reagujcie na to, co Wasz organizm stara się Wam przekazać.

Powodzenia!

POŁĄCZYŁO NAS SPRZĄTANIE ŚWIATA

Tekst Grzegorz Mikosza Zdjęcia Michał Gieniusz dla Fundacji Nasza Ziemia

ZA NAMI WYJĄTKOWA, BO JUBILEUSZOWA AKCJA SPRZĄTANIE ŚWIATA, KTÓRA

W TYM ROKU PRZEBIEGAŁA POD HASŁEM „SPRZĄTANIE ŚWIATA ŁĄCZY

LUDZI”. W CHWILI, KIEDY PISZĘ TEN ARTYKUŁ W FUNDACJI NASZA ZIEMIA

ZBIERAMY JESZCZE WYNIKI DZIAŁAŃ Z CAŁEJ POLSKI, ALE JUŻ WIEMY, ŻE POBILIŚMY REKORD FREKWENCJI Z ZESZŁEGO ROKU! MAMY

RÓWNIEŻ WYNIKI AKCJI PODWODNYCH, KTÓRYMI CHCĘ SIĘ Z WAMI TUTAJ

PODZIELIĆ, BY POKAZAĆ JAK PIĘKNIE POŁĄCZYLIŚMY SIŁY W TROSCE O NASZĄ WSPÓLNĄ PLANETĘ.

30 LAT AKCJI SPRZĄTANIE ŚWIATA W POLSCE

Przez 29 ostatnich edycji Akcji Sprzątanie świata, Polacy zebrali w sumie 45 tysięcy ton śmieci. Kiedy w naszym zespole chcieliśmy do czegoś porównać tę abstrakcyjną liczbę, przyszło nam do głowy porównanie z kategorii marynistycznej. To tyle co waga Płetwala Błękitnego. A dokładniej 375 Płetwali Błękitnych! Ten imponujący wynik zawdzięczamy również robiącej wrażenie liczbie gotowych do działania rąk. Przez niemal trzy dekady w sumie doliczyliśmy się 23 000 0000 uczestników! Do tych liczb w tym roku dodamy oczywiście efekty 30 Akcji po to, by całość stanowiła z jednej strony przestrogę dla śmiecących oraz gromkie podziękowanie dla sprzątających. Jednak, to co według nas jest najważniejszym efektem wszystkich 30. Akcji, to są zmiany ludzkich postaw na te lepsze dla natury. Wszyscy mamy

w tym swój niemały udział, bo jak powiedział kiedyś klasyk: „Uważaj na swoje czyny, stają się nawykami”. Dla wielu z nas droga do tych dobrych dla naszej planety nawyków, zaczęła się w czasie szkolnych, wrześniowych sprzątań. Nic więc dziwnego, że z roku na rok rośnie grupa osób, dla których wyrzucenie choćby papierka na trawnik jest czymś absolutnie nie do pomyślenia. Zatem niewątpliwe w ciągu tych 30 lat zmieniliśmy się my i zmienił się świat dookoła nas. A co ze światem podwodnym?

GÓRY ŚMIECI

Niestety, tu nadal pozostaje wiele do zrobienia. Świat pod taflą wody dla wielu Kowalskich jest i pozostanie nieodkryty. To dlatego każda akcja podwodnego sprzątania zapisywana jest u nas złotymi zgłoskami. Jedna z nich skradła w tym roku szczególnie moje serce, a to za sprawą ponad 80 nurków wolontariuszy, którzy uczestniczyli w drugim dniu finału Akcji Sprzątanie świata w Wągrowcu. W takim grupie można góry przenosić i jak się za chwilę dowiecie, nie ma w tym ani słowa przesady! Już po chwili od wejścia ostatniego nurka do wody, ekipy wspierające akcję z wody i z lądu, zaczęły odbierać worki po brzegi wypełnione śmieciami. Z dna jeziora wyciągane były kolejne butelki, opakowania po jedzeniu, części samochodowe, kosze na śmieci, elementy różnorakich konstrukcji budowlanych, sprzęty RTV i AGD. Po dwóch godzinach, nie nadążaliśmy z ważeniem kolejnych worków, a wokół naszego fundacyjnego stanowiska do ważenia, urosła przerażająca góra wydobytych z jeziora

śmieci! Wierzcie mi na słowo, taka ilość odpadów, które dopiero co leżały w wodzie, robi piorunujące wrażenie. Towarzyszyła nam mieszanka złości (na tych, którzy te śmieci wyrzucili), podziwu (dla tych, którzy te śmieci wyłowili) i refleksji (co możemy zrobić, by nowe śmieci już się tam nie pojawiły). Taką terapię szokową sugerowałbym każdemu śmiecącemu. To szybko wyleczyłoby chroniczną chorobę ludzkości, która objawia się przekonaniem, że „ta jedna wyrzucona butelka nikomu nie szkodzi”.

RAPORT PODWODNYCH SPRZĄTAŃ

Góra śmieci wydobyta z przepięknego Jeziora Durowskiego w Wągrowcu, to nie jedyny, tegoroczny przykład wspaniałej i zaangażowanej społeczności nurków. Z przyjemnością raportuję, że w ramach 30. Akcji Sprzątanie świata pod patronatem Magazynu Perfect Diver odbyło się 10 podwodnych akcji, w których uczestniczyło 322 nurków! Łączny wynik dla wszystkich podwodnych sprzątań to 4 361 kg! To wynik, który z prawdziwą dumą zapisujemy w raporcie z 30. Jubileuszowej Akcji Sprzątanie świata – Polska! Z całego serca dziękuje każdemu, kto w tym roku sprzątał z nami, szczególnie Wam drodzy nurkowie. Bez Was, ta góra podwodnych śmieci nadal zatruwałaby wody wielu polskich akwenów.

W imieniu Fundacji Nasza Ziemia serdecznie zapraszam do udziału w 31. Akcji Sprzątanie świata, która swój start będzie miała w kwietniu 2024 roku!

DZIELNI TATUSIOWIE

Tekst i zdjęcia WOJCIECH JAROSZ

Natura to prawdziwy skarbiec różnorodności wszelakiej jest, że pozwolę sobie zacząć ptasi felietonik od banalnego stwierdzenia. Banalnego i oczywistego w sposób szczególny dla wodniaków, miłośników środowiska wodnego, którzy w czasie swych okołowodnych (czasem nad-, czasem podwodnych) aktywności owej różnorodności doświadczają z ogromną niekiedy intensywnością.

Natura nie podskrobuje ich z lekka swoimi wdziękami za uchem, ale wali swym bogactwem niczym młotem Thora prosto między oczy. Zresztą nie tylko oczy atakuje przecież, bo każdym z dostępnych kanałów (zwanych na co dzień zmysłami) przesyła odbiorcom ogrom doznań. Różnorodność natury uzewnętrznia się w każdym możliwym jej przejawie. Także więc w sferze będącej przedmiotem zainteresowań etologów. Pozwolę sobie przypomnieć, że etologia to ta część nauki o zwierzętach, która, najogólniej rzecz ujmując, bada ich zachowania.

W obrębie nauk zoologicznych ciężko wytyczyć jest ostre granice oddzielające etologię od pokrewnych jej dziedzin, jak między innymi socjobiologia, ekologia behawioralna czy neurobiologia, ale na szczęście nie musimy się tutaj zajmować detalami klasyfikacji dziedzin i dyscyplin naukowych. Ornitolodzy zajmujący się ptasim behawiorem, przechodząc do wątku głównego, nie mogą narzekać na deficyt materii badawczej, wszak różnorodności tu nie brakuje. Niezwykle ciekawie, i to nie tylko na pierwszy rzut oka, jawi się w tym kontekście sprawa różnic między płciami. Dymor-

fizm płciowy, jak fachowo nazywa się to zjawisko (nie tylko u ptaków występujące i nie tylko u ptaków tak nazywane, rzecz jasna) ma wiele twarzy i dotyczy między innymi zachowania właśnie, ale też kwestii rzucających się zdecydowanie bardziej w oczy, nawet podczas krótkotrwałej obserwacji poczynionej w terenie, jak np. ptasiego upierzenia i jego ubarwienia. Zwykle więc samce są bardziej kolorowe, miewają fantazyjne ogony i czuby, ale też potrafią pięknie śpiewać lub tańczyć, budować zadziwiające niekiedy budowle jako gniazda, a nawet wyszukiwać prezenty. I to wszystko, by przypodobać się samicom (w tym wypadku płci brzydkiej). Zapomniałem jeszcze o bójkach! Tak, potrafią ptasie samce walczyć o względy damskiej części populacji z innymi samcami, oj potrafią! Na przykład walczą o lepsze terytorium, o lepszą dziuplę, o lepiej zlokalizowany patyk, na którym można przysiąść i śpiewać, by trele niosły się najdalej, o lepszy skrawek wąziutkiego klifu, o lepszy dostęp do bazy pokarmowej, i tak dalej… Samice zaś, po wybraniu najwłaściwszego swoim zdaniem osobnika na ojca swoich dzieci (taki wybór może dokonywać się raz w życiu, a może i co roku, a nawet częściej) składają jaja i opiekują się nimi, a później zajmują się pisklętami, by mieć pewność, że szanse na pozostanie własnych genów w populacji będą jak największe. Do tego nie potrzebują kolorowych piór – wręcz korzystniej jest pozbyć się krzykliwości wszelakich, bo szarościami

Tak, potrafią ptasie samce walczyć o względy damskiej części populacji (...), walczą o lepsze terytorium, o lepszą dziuplę, o lepiej zlokalizowany patyk, na którym można przysiąść i śpiewać, by trele niosły się najdalej, o lepszy skrawek wąziutkiego klifu, o lepszy dostęp do bazy pokarmowej, i tak dalej…

można wtopić się w otoczenie, by jak najdłużej pozostawać niewidoczną dla potencjalnych drapieżników czyhających na łatwą okazję do zdobycia pokarmu – po prostu nie dać się pożreć (lub swoich jaj, a później piskląt), a co najmniej nie ułatwiać drapieżnikom życia. Tak jest zazwyczaj…

No to w końcu będzie o tytułowych ptakach – uwaga! A u płatkonogów to jest zupełnie na odwrót! Odwrócenie ról społecznych, używając określeń z ludzkiego świata, wiąże się z następującymi obrazkami z życia tych ptaków: po pierwsze samice przylatują na lęgowiska wcześniej niż samce i zajmują się wyborem miejsc do gniazdowania, po drugie samice przybierają barwy godowe wyrazistsze niż samce, po trzecie samice

(...) samiec ze względu na nadwyżkę przedstawicieli swojej płci, mając statystycznie mniejsze szanse na znalezienie partnerki, przyjmie każdą okazję do rozrodu, nawet jeżeli będzie wiązało się to z koniecznością zajęcia się wysiadywaniem jaj i opieką nad młodymi.

zaraz po złożeniu jaj pozostawiają lęg opiece samca, a same oddalają się w calu znalezienia kolejnego kandydata na męża. Taka historia! Teorii, dlaczego tak się dzieje, jest co najmniej kilka. Jedna z nich odnosi się do maksymalnej liczby jaj, które samica może jednorazowo znieść. Ponoć nie jest w stanie pani płatkonogowa (podobnie jak inne nieliczne ptaki siewkowe, u których takie odwrócenie ról też występuje) przekroczyć liczby czterech jaj w lęgu. Po co jednak poprzestawać na czwórce, skoro moż-

na zwielokrotnić tę liczbę wchodząc w możliwie bliskie relacje z kolejnymi samcami. Sukces rozrodczy będzie wtedy znacznie większy więc ewolucyjnie na sprawę patrząc, samice potrafią całkiem nieźle zadbać o sukcesję własnych genów. Inna teoria, moim zdaniem jeszcze ciekawsza, uznaje za kluczowy wskaźnik liczności płci wśród dorosłych ptaków, a więc stosunek liczbowy samic do samców. Jeżeli u płatkonogów, podobnie jak u kilkunastu innych gatunków ptaków, u których obserwuje się tę ciekawą zamianę ról, w populacji jest więcej samców niż samic, a taką skośność rozkładu się obserwuje (niekiedy nawet w wymiarze aż 70:30), to wydawałoby się, że samce powinny zażarcie walczyć o samice. Jest jednak odwrotnie, ponieważ samiec ze względu na nadwyżkę przedstawicieli swojej płci, mając statystycznie mniejsze szanse na znalezienie partnerki, przyjmie każdą okazję do rozrodu, nawet jeżeli będzie wiązało się to z koniecznością zajęcia się wysiadywaniem jaj i opieką nad młodymi. Korzystając z chwilowej przychylności samicy maksymalizuje w ten sposób

szanse na swój sukces reprodukcyjny – kolejnej możliwości już najpewniej nie będzie miał.

Płatkonogi należą do rodziny bekasowatych i podrodziny brodźców. Nogi mają, jak na brodźce przystało długie, a stopy zaopatrzone są w płatkowate błony – wyjaśniła się więc przy okazji tajemnica nazwy rodzajowej. Dwa gatunki płatkonogów występują w strefie tundry północnej półkuli, płatkonóg szydłodzioby (Phalaropus lobatus) – ten właśnie gatunek jest na zdjęciach ilustrujących niniejszy artykuł, a drugi to płatkonóg płaskodzioby (P. fulicarius). Na dalekiej północy płatkonogi się rozmnażają. Przebywają tam nad brzegami morskimi, w okolicy jezior i bagien. Żerują często na wodzie, na której unoszą się tak, jakby zupełnie się w niej nie zanurzały, niczym korek rzucony na powierzchnię – wydają się przez to jeszcze lżejsze niż są w rzeczywistości. Siedząc na wodzie kręcą się we wszystkie strony, co powoduje wypływanie planktonu, który chwytają w wiadomym celu. Po okresie lęgów, płatkonogi stają się w zasadzie ptakami morskimi. Rozlatują się wzdłuż wybrzeży po całym świecie, docierając do okolic Ameryki Północnej i aż do południowego skraju Ameryki Południowej, ale także w rejony brzegów zachodnioafrykańskich – to płatkonogi płaskodziobe. Szydłodziobe zaś, poza tymi samymi lokalizacjami, zimują też w okolicach wybrzeży Azji Południowej i Wschodniej. Podczas przelotów można spotkać je również w Europie. Płatkonogi szydłodziobe udało mi się kiedyś obserwować w Ujściu Wisły, kiedy nosiły już łagodniejsze barwy spoczynkowe. Te ze zdjęć, w pięknych piórach okresu lęgowego, podglądałem na Islandii. Możecie je latem spotkać

również w północnej Skandynawii i to nie tylko na wybrzeżu, ale również na wysoczyznach. Gdy już uda się Wam na nie natknąć, nie powinniście mieć problemu z nacieszeniem nimi oczu. Dystans ucieczki mają zupełnie mały. Wypatrujcie ich podczas północnych wypraw!

PLASTIK I OCEANY

Plastik. Nie od dziś wiadomo, że mamy z nim problem. Jest w lasach, jest pod śniegiem w górach, jest na pustyniach, pod ziemią, nad ziemią, w rzekach, strumieniach i oczywiście w oceanach. Wszędzie. I w wodzie widuję go najczęściej.

Chyba nie miałam takiego nurkowania, z którego wróciłabym bez śmieci w kieszeni, zebranych na dnie morza lub swobodnie dryfujących w błękicie. Smutne to, a czasem wręcz przerażające. Tutaj w Indonezji problem ten jest znacznie większy niż w Polsce. Brak eko-edukacji oraz bałaganiarskie przyzwyczajenia doprowadziły do tego, że po każdym deszczu w oceanie przybywa plastiku wypłukanego z wysp i przyniesionych strumieniem rzek do morza. Zdarzyło się parę razy, że wyszłam na plażę po takim deszczu lub sztormie i chciało mi się najzwyczajniej w świecie płakać. Pamiętam lata 90-te w Polsce, kiedy to mieliśmy ogromny problem ze śmieciami. Również były wszędzie. Minęło 30 lat i jest o niebo lepiej (choć zdarzają się osoby, które załadują przyczepkę po remoncie lub wiosennych porządkach i siup do lasku, bo w lasku nikt nie widzi no i za darmo). Ręce opadają. Natomiast problem w Azji jest zdecydowanie większy, bo świadomość ludzi jest inna.

Oczywiście problem jest ogólnoświatowy. Nie chcę już nawet wspominać o fabrykach, zanieczyszczających środowisko na całym świecie, lub o wywożeniu kontenerowców z odpadami

do krajów trzeciego świata, o ocieplaniu się klimatu, ale i nas samych, o naszych przyzwyczajeniach. Pomyślcie, powiedzmy dwadzieścia lat temu byliście w sklepie spożywczym i dostaliście siateczkę jednorazową, to ta siateczka i każda inna którą użyliście w swoim życiu, gdzieś sobie nadal leży. Jak sobie to uświadomiłam to zrobiło mi się wstyd, że ja te siateczki za każdym razem brałam, bo nie miałam zielonego pojęcia, jakie to zło.

I właśnie to wszystko i wiele więcej natchnęło mnie do stworzenia sesji zdjęciowej pt. „TRAPPED”.

Jest to seria fotografii pięknych kobiet osaczonych, otoczonych, związanych, duszonych, tonących w plastiku. Chciałam pokazać naturę jako kobietę, która cierpi przez plastik.

Wyobrażam sobie, że matka natura to właśnie taka piękna kobieta, która jest uwięziona w różnego rodzaju plastikowych pułapkach. Dość silny kontrast podkreślają czerwone akcenty symbolizujące skrajne wartości jak kobiecość, pasję, siły witalne, życie i piękno, jak i rewolucję, walkę i złość. Na fotografiach znajdziemy odpady, które najczęściej zbieramy nad i pod wodą. Większość użytych w sesji rekwizytów pochodzi z plaż

Tekst i zdjęcia Karola Takes Photos

i raf otaczających Gili Trawangan i tym bardziej ta sesja boli, bo to są śmieci, które codziennie podnosimy i codziennie w ich miejsce pojawiają się nowe.

Jak walka z wiatrakami.

Mam nadzieję, że sesja ta natchnie choć jedną osobę do zmiany małych przyzwyczajeń, uświadomi jak bardzo krzywdzimy naszą planetę i jak szybko niszczymy jej piękno, pozwalając by cierpiała na naszych oczach.

JEZIORO OCHRYDZKIE

SŁODKOWODNY HOTSPOT BIORÓŻNORODNOŚCI

Zanurzmy się w przezroczystych wodach Jeziora Ochrydzkiego. Jeziora, położonego na granicy Macedonii Północnej i Albanii, znanego ze swojego niezwykłego znaczenia przyrodniczego i kulturowego.

Około dwie trzecie akwenu znajduje się w Macedonii Północnej i zasłużyło na miejsce na Liście Światowego Dziedzictwa jako część „Dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego regionu Ochrydy”. Jezioro Ochrydzkie nie jest zwykłym jeziorem; to prawdziwa kapsuła czasu, historii i natury,

która była świadkiem powstania i upadku cywilizacji. Czy wiesz, że Jezioro Ochrydzkie jest domem dla ponad 200 unikalnych, endemicznych gatunków, które nie występują nigdzie indziej?

Dołącz do nas, aby zbadać tajemnice tego unikalnego zbiornika, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

ZANURZMY SIĘ W HISTORIĘ

Nurkowanie w Jeziorze Ochrydzkim zabiera odwiedzających w czarującą podróż w krystalicznie czystej wodzie. Choć nie ma tutaj raf koralowych, nadal mamy do czynienia z niepowtarzalnym i urokliwym ekosystemem.

ZATOKA KOŚCI

Jezioro Ochrydzkie wyróżnia się jako punkt historyczny i archeologiczny, przenosząc odwiedzających z powrotem do epoki brązu i żelaza, a konkretniej do lat 1200-700 pne. Zatoka Kości to kulturowy punkt orientacyjny podkreślający głęboki związek między historią a naturą.

Nazwa „Zatoka Kości” ma swoje korzenie w niezwykłym odkryciu dokonanym w spokojnych wodach Jeziora Ochrydzkiego w 1997 roku. Na dnie jeziora podwodni archeolodzy znaleźli ogromną ilość dobrze zachowanych kości zwierzęcych. Odkrycie to doprowadziło do utworzenia projektu archeologicznego, w wyniku którego zrekonstruowano prehistoryczną osadę. Na podstawie rekonstrukcji zbudowano specjalną drewnianą platformę, która ukazuje odwiedzającym pełną projekcję oryginalnego osiedla.

Tekst Isadora Abuter Grebe
Zdjęcie Veronika Mikos, Healthy Seas
Zdjęcie Isadora Abuter, Healthy Seas

Zatoka Kości to nie tylko atrakcja powierzchniowa! Nurkowie, którzy zapuszczają się pod wodę, mogą tutaj podziwiać masywne, drewniane kolumny tworzące imponującą, podwodną strukturę. Gra światła słonecznego na błękitnej wodzie jeziora tworzy hipnotyzujący spektakl świateł.

Podczas gdy Zatoka Kości jest jednym z najbardziej znanych podwodnych stanowisk archeologicznych, Jezioro Ochrydzkie kryje w sobie więcej tajemnic. Ostatnie ekspedycje odsłoniły zatopione rzymskie domostwa i starożytne artefakty, z których wszystkie zapewniają wgląd w bogatą historię regionu.

UNIKALNA BIORÓŻNORODNOŚĆ JEZIORA OCHRYDZKIEGO

Bogata bioróżnorodność Jeziora Ochrydzkiego jest ewenementem pod względem obfitości endemicznych gatunków niewystępujących nigdzie indziej na Ziemi. Jezioro Ochrydzkie ma jeden z najwyższych poziomów endemizmu spośród wszystkich jezior (gatunki endemiczne to rośliny i zwierzęta występujące tylko w jednym regionie geograficznym). Niezwykłe bogactwo gatunków endemicznych można przypisać zbiegowi szeregu różnych czynników.

Po pierwsze, starożytne pochodzenie jeziora zapewnia stabilne i trwałe środowisko dla gatunków, które mogą ewoluować i dostosowywać się do określonych nisz ekologicznych. Po drugie, jego geologiczna izolacja ogranicza połączenia z zewnętrznymi zbiornikami wodnymi, zmniejszając możliwości krzyżowania się (mieszania ich cech genetycznych) i promując rozbieżność genetyczną.

Izolacja ta odegrała kluczową rolę w kształtowaniu unikalnych gatunków Jeziora Ochrydzkiego. Co więcej, niezwykła stabilność jeziora, charakteryzująca się stałymi właściwościami fizycznymi

i chemicznymi oraz stosunkowo stałymi temperaturami wody, zapewniła przetrwanie tym wyspecjalizowanym organizmom. Jezioro Ochrydzkie zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Między innymi węgorz europejski, orzeł cesarski (Aquila heliaca), pelikan kędzierzawy (Pelecanus crispus), pstrąg ochrydzki (Salmo letnica) i łosoś ochrydzki (Salmo ohridanus) mogą nazwać to jezioro swoim domem.

Relacja wolontariusza Ghost Diving i Project Managera organizacji Healthy Seas: „Nurkowanie w jeziorach dosyć szybko mnie nudzi. Generalnie nie ma tam zbyt wiele do zobaczenia. Jezioro Ochrydzkie jest inne. Jest to jezioro krasowe, które zostało uformowane tektonicznie. Formacje skalne są masywne i naprawdę robią wrażenie. Fascynująca jest rów-

Zdjęcie Pascal van Erp, Healthy Seas
Zdjęcie Max Licen, Ghost Diving Adriatic
Zdjęcie Max Licen, Ghost Diving Adriatic
Zdjęcie Max Licen, Ghost Diving Adriatic, Springs of St. Naum
Zdjęcie Pascal van Erp, Healthy Seas

nież fauna i flora tego jeziora. Jest to siedlisko naprawdę niezwykłej, endemicznej różnorodności biologicznej. Nigdy wcześniej nie spotkałem gąbek w żadnym jeziorze! Podczas naszego projektu oczyszczania jeziora zobaczyliśmy tylko niewielką część akwenu. Bardzo chętnie zanurkuję tutaj ponownie w przyszłości!”. – Ben Oortwijn

Jezioro Ochrydzkie stanowi schronienie dla licznych organizmów słodkowodnych z okresu trzeciorzędu, których bliskich krewnych można znaleźć jedynie w postaci skamieniałych szczątków; z tego powodu jezioro jest czasami nazywane „muzeum żywych skamieniałości”.

TŁO

GEOLOGICZNE I EKOLOGICZNE

Jezioro Ochrydzkie to geologiczny unikat, który od pokoleń fascynuje naukowców. Jest to jezioro tektoniczne (jeziora tektoniczne powstają w wyniku deformacji skorupy ziemskiej) utworzone miliony lat temu. Długowieczność i stabilność jeziora pozwoliły na rozwój prawdziwie unikalnego ekosystemu wodnego.

Jakość wody jeziora charakteryzuje się niezwykłą przejrzystością i stałą temperaturą. Jego woda, pozyskiwana głównie z górskich źródeł, przechodzi naturalny proces oczyszczania, gdy przesiąka przez otaczający krajobraz krasowy, w wyniku czego powstają krystalicznie czyste wody, które nurkowie i badacze uważają za tak urzekające. Ta wyjątkowa jakość wody zapewnia idealne siedlisko dla różnorodnych form życia.

Węgorz europejski
Pstrąg ochrydzki, Amfora Diving Center
Zdjęcie Isadora Abuter, Healthy Seas, Diver preparing for a Ghost Gear retrieval mission
Pstrąg ochrydzki, Amfora Diving Center
Zdjęcie Christina Wiegers, Jezioro Ochrydzkie
Orzeł cesarski

WALKA Z SIECIAMI WIDMO

Jezioro Ochrydzkie mierzy się z zagrożeniem w postaci sieci-widm oraz zagubionych i porzuconych narzędzi połowowych, które stanowią poważne zagrożenie dla jego delikatnego ekosystemu. Te porzucone sieci skutecznie zabijają ryby, skorupiaki a nawet ptaki. Naturalne tarliska pstrąga i łososia ochrydzkiego stały się niebezpieczne z powodu obecności sieci-widm.

PROJEKT LAKE OHRID 2023

W ramach ostatniej udanej misji, Healthy Seas wraz z Instytutem Hydrobiologicznym w Ochrydzie, lokalnym Centrum Nurkowym Amfora oraz nurkami Ghost Diving zorganizowało kilkudniowy projekt mający na celu ochronę delikatnego ekosystemu Jeziora Ochrydzkiego. Dzięki wsparciu firmy Hyundai, projekt obejmował skuteczne lokalizowanie i usuwanie porzuconych lub zagubionych sieci rybackich. Wolontariusze skupili się na konkretnych miejscach w Jeziorze Ochrydzkim, które służą jako naturalne tarliska dla endemicznego pstrąga ochrydzkiego. Usunięcie sieci było znaczącym krokiem w ochronie unikalnej bioróżnorodności jeziora. Podczas projektu wydobyto 64 sieci skrzelowych, a także znaczną ilość sztucznych przynęt, lin i sznurów haczykowych. Narzędzia te nie stanowią już zagrożenia dla lokalnego ekosystemu wodnego.

Dlaczego Healthy Seas, organizacja pozarządowa zajmująca się ochroną środowiska morskiego, mająca na celu walkę z kryzysem zanieczyszczenia mórz, wybrała Jezioro Ochrydzkie?

Zdjęcie Max Licen, Ghost Diving Adriatic
Zdjęcie Max Licen, Ghost Diving Adriatic
Zdjęcie Max Licen, Ghost Diving Adriatic

„Znaczenie ekologiczne Jeziora Ochrydzkiego jest wyjątkowe – nie tylko jako dom dla wielu gatunków, ale także jako rezerwat wody pitnej. Jest to naprawdę niesamowite miejsce, które zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, ale mimo to musi stawić czoła ogromnym zagrożeniom dla środowiska. Jednym z tych zagrożeń są sieci-widma, więc wiedzieliśmy, że to jest obszar, w którym możemy pomóc. Udaliśmy się nad Jezioro Ochrydzkie, aby połączyć siły z niesamowitymi lokalnymi partnerami i poświęcić temu miejscu uwagę, na jaką zasługuje”. – Christina Wiegers, Project Manager, Healthy Seas

Niedawne wysiłki na rzecz ochrony Jeziora Ochrydzkiego przed sieciami-widmami podkreślają krytyczną potrzebę ochrony tego cudu natury. Kontynuując pielęgnowanie i ochronę Jeziora Ochrydzkiego, zapewniamy, że to żywe świadectwo historii i natury przetrwa dla przyszłych pokoleń, które będą mogły je podziwiać i badać.

Relacja wolontariusza Ghost Diving i zastępcy dyrektora Healthy Seas, Pascala van Erpa: Dlaczego ochrona Jeziora Ochrydzkiego ma znaczenie dla ciebie i Healthy Seas?

„Oprócz tego, że Jezioro Ochrydzkie jest pięknym jeziorem, znajduje się również na liście światowego dziedzictwa UNESCO, a łowienie ryb jest tutaj zabronione. To wystarczające powody, aby bacznie je obserwować i usuwać stare sieci rybackie, których niestety jest tu mnóstwo.”

Projekt Ohrid 2023 był wspierany przez Hyundai Motor Europe.

Spotkałeś / spotkałaś sieci-widmo?

Zdjęcie Mariusz Czajka

O HEALTHY SEAS

Healthy Seas to organizacja non-profit, której misją jest usuwanie odpadów z mórz, w szczególności porzuconych narzędzi połowowych oraz zapewnienie, że staną się one cennym zasobem do powtórnego wykorzystania. Nylonowe sieci rybackie są regenerowane w przędzę ECONYL®, wysokiej jakości surowiec wykorzystywany do tworzenia nowych produktów, takich jak stroje kąpielowe, odzież sportowa lub dywany, podczas gdy inne rodzaje plastikowych sieci są również ponownie wykorzystywane, stając się biżuterią, akcesoriami lub wykorzystane w celach badawczych i edukacyjnych. Od momentu powstania w 2013 roku, Healthy Seas zebrało ponad 905 ton sieci rybackich i innych odpadów morskich z pomocą nurków-wolontariuszy i rybaków.

Zdjęcie Isadora Abuter, Christina Wiegers
Zdjęcie Isadora Abuter, Healthy Seas
Zdjęcie Isadora Abuter, Healthy Seas, Pascal van Erp – Deputy Director at Healthy Seas and Founder of Ghost Diving
Zdjęcie Max Licen, Ghost Diving Adriatic
Zdjęcie Max Licen, Ghost Diving Adriatic

INON

Tekst i zdjęcia Marcin Trzciński

JAPONIA. KRAJ, W KTÓRYM POCHWALENIE SIĘ ZAŁOŻENIEM START-UP’U JEST

JESZCZE WIĘKSZYM NIETAKTEM NIŻ PUBLICZNE POCHWALENIE SIĘ WSTYDLIWĄ

CHOROBĄ, A PORZUCENIE DOBRZE PŁATNEJ PRACY W KORPORACJI W POWSZECHNYM

ODBIORZE PLASUJE DELIKWENTA NA INTELEKTUALNYM POZIOMIE FORRESTA GUMPA, NIE WYDAJE SIĘ MIEJSCEM, GDZIE MASOWO BĘDĄ POWSTAWAĆ INNOWACJE.

Zwłaszcza że historycznie rzecz ujmując jedynym osiągnięciem jej mieszkańców na tym polu było odkrycie wysublimowanego sposobu patroszenia bebechów szerzej znanego jako harakiri.

Tym trudniej było zrozumieć rodzinie i przyjaciołom ruch jaki w końcu lat na przełomie tysiącleci wykonał Akihide Ionue. Ten doświadczony nurek, piastujący stanowisko redaktora jednego z największych japońskich magazynów nurkowych, postanowił bowiem popełnić zawodowe samobójstwo. No bo jak inaczej nazwać podjęcie decyzji, jak na Japończyka, co najmniej zaskakującej?! By nie rzec bulwersującej i ze wszech miar niezrozumiałej. Akihide-san postanowił bowiem zmienić pracę. I to nie przechodząc do innej, większej i lepiej postrzeganej na rynku firmy, co pewnie jakoś by się dało usprawiedliwić, ale... założył własny, garażowy business...

Trwający wówczas burzliwy rozwój rynku nurkowego w połączeniu z coraz bardziej rozwijającą się modą na fotografię, wspomaganą pierwszymi konstrukcjami cyfrowymi, wytworzył na rynku lukę, którą ktoś powinien wypełnić. W zamyśle Akihide on, a właściwie produkty jego nowopowstałej firmy, oferującej proste, poliwęglanowe obudowy do kompaktów. Początkowo Nikona Coolpixa, a potem kolejnych modeli z ofert Canona, Olympusa i Minolty. Tak powstał Inon, założona w pokoiku na piętrze rodzinnego domu Akichide (z uwagi na jego typowy, Japoński rozmiar nie było w nim garażu) firma, która z biegiem czasu stała się potentatem na rynku podwodnej fotografii.

Niestety nie tylko założyciel Inona dostrzegł ową lukę i szansę na jej wypełnienie. Na niewielki w sumie rynek weszło jednocześnie kilkunastu producentów, którzy rozpoczęli morderczą konkurencję cenową. Nie mieli wyjścia – na przegranych czekało

już tylko harakiri. Tym razem dosłownie. A że Pan Akichide nie bardzo chciał robić w rzeźniczym businessie, sytuacja wymusiła na nim zmianę strategii. Zamiast walczyć o drobne procenty udziału w rynku (co w końcu wykończyło znaczną cześć niewielkich firemek, zresztą nie tylko w tej branży) Inon zaprezentował pierwszą w swojej historii podwodną lampę błyskową. Modele Z220 i D180 różniły się od obecnej w tamtym czasie na rynku konkurencji zaawansowanym systemem optycznej synchronizacji błysku. Pozwalały na użycie trybu TTL w aparatach kompaktowych, niewyposażonych w przewodowe podłączenie lamp. I to w modelach z przebłyskiem, jak i bez niego. Lampy z miejsca okazały się rynkowym hitem, a próby powtórzenia sukcesu Inona przez jego konkurencję spod znaku Sea&Sea, Ikelite czy Epoque przez lata spełzały na niczym. Chronione wieloma patentami rozwiązania Japończyków do dziś pozostają bezkonkurencyjne,

a kolejne generacje flagowej serii Z uzupełnione zostały przez dedykowaną dla zaawansowanych amatorów rodzinę D oraz kompaktowe S. Wyciągając lekcję z przeszłości szef Inona postawił na dywersyfikację działalności. Nie chciał by sytuacja ze śmiertelną rywalizacją na rynku obudów znów się powtórzyła, ponownie zagrażając egzystencji jego businessu. Mając spore doświadczenie w branży wyszukiwał kolejne, z jego punktu widzenia perspektywiczne, a słabo wówczas rozwinięte obszary rynku podwodnego obrazowania. I tak po lampach błyskowych następnym obszarem zainteresowania Inona stała się raczkująca w tamtym okresie podwodna mokra optyka. Konwertery szerokokątne i makro, które zakładane i zdejmowane pod wodą pozwalały na znaczne rozszerzenie możliwości aparatów.

Ciekawym zbiegiem okoliczności, nowopowstała firma już na początku swojej działalności, postawiła na wysokokwalifikowaną siłę roboczą. Nie był to przemyślany ruch, a raczej przypadek. Mieszcząca się po sąsiedzku, w Ofunie politechnika pełna była młodych ludzi potrzebujących gotówki na wieczorne imprezy. Dlatego linię montażu końcowego i pakowania zajęli siedzący obok siebie przyszli inżynierowie, doktorzy czy profesorowie. Wśród nich Fukashi Torii, który dość szybko zamienił niezbyt ro-

kującą na przyszłość karierę pakowacza na rzecz poprowadzenia działu optycznego. Tworzona pod jego kierownictwem linia produktowa początkowo obejmowała produkty dedykowane aparatom kompaktowym, by wraz z upływem lat zacząć ewoluować także ku bezlusterkowcom i lustrzankom. To z rąk Fukashi i jego współpracowników wyszły tak popularne szkła, jak szerokokątne UWL-100, UWL-H100 czy makro UCL-165 i 330.

Obecnie działalność Inona opiera się na trzech głównych filarach. Pierwszym i najważniejszym dla firmy są oczywiście lampy błyskowe. To one stanowią trzon oferty i to głównie nad ich rozwojem czuwa Akihide-san. Drugą z grup produktowych jest wspomniana już mokra optyka. Trzecią stanowią akcesoria – wszelkiego rodzaju podstawy, ramiona zwykłe i pływające, zaciski i adaptery. W ofercie firmy znajdują się również i inne produkty, jak choćby od lat rozwijana rodzina obudów podwodnych X2. Nie jest tak rozbudowana jak oferta Nauticama czy Ikelite, ograniczając się do kilku modeli Canona. Wraz z obudowami oferowane są oczywiście dedykowane do nich porty, zębatki i drobne akcesoria. Ale obudowy sprzedają się głównie na rynku Japońskim i mimo swojego technicznego zaawansowania i doskonałej ergonomii, z racji na wąską ofertę, nigdy nie odniosły większego sukcesu poza granicami ojczyzny. Podobnie ma się sprawa z LED’owymi latarkami i lampami video, których światowy rynek zdominowany został przez tanich producentów z Chin, nie

zostawiając zbyt wiele miejsca dla stawiających na pierwszym miejscu jakość i ergonomię Japończyków.

Także i w metodologii produkcji Inon poszedł zupełnie inną drogą od większości konkurentów. Podczas gdy Ikelite, Nauticam, Aquatica czy Isotta większość oferowanych produktów wytwarzają same, Inon od początku bazuje na szeroko pojętym outsource’ingu pozostawiając w swoich rękach przede wszystkim kontrolę jakości na kolejnych etapach wytwarzania. Bazując na stałej grupie zaufanych, zaawansowanych technologicznie, aczkolwiek niewielkich wytwórców, zleca im produkcję elektroniki, komponentów poliwęglanowych, aluminiowych i końcowy montaż. Pozwala to na bardzo elastyczne planowanie produkcji na tak niewielkim w sumie rynku, jakim jest obrazowanie podwodne.

Siedziba producenta nadal znajduje się tuż obok stacji kolejki napowietrznej w Ofunie, w dawnym domu rodziny Ionue. Bo wraz z rozwojem businessu to nie firma, a familia wyprowadziła się z piętrowego budyneczku, który teraz w całości zajmują pracownicy. A wypełniają go baaaardzo szczelnie, upchani pomiędzy wszechobecne szafki, biurka i ciągnące się po sufit regały zastawione najróżniejszymi kartonami. Centralne miejsce domu zajmuje obecnie duży pokój testów, gdzie na długim stole rozłożone są najnowsze produkty firmy oraz… praktycznie całej konkurencji.

To właśnie ze względu na straszną ciasnotę w siedzibie firmy zdecydowano o postawieniu obok niej nowego magazynu. Z powodu niewielkich rozmiarów dostępnej parceli jest on jednak dość nietypowy jak na tego typu konstrukcje – ma trzy wysokie piętra o relatywnie małej powierzchni. Po prostu nie było innego wyjścia, by zmieścić się na ograniczonym terenie. Firma i tak korzysta z jeszcze jednego, zewnętrznego magazynu.

Natomiast główny „tor testowy” producenta znajduje się o 3 godziny jazdy od Ofuny, na półwyspie Osezaki, japońskiej Mekce fotografów marko. Wzdłuż brzegu zatoki rozlokowało się ponad dwadzieścia centrów nurkowych, co dobrze świadczy o popularności tego miejsca. Inon na „swoje” miejsce wybrał Hamayuu Marine Service, gdzie obok dwóch firmowych nurków testy prowadzi też, prowadzący bazę, znany japoński fotograf podwodny, Takehiro Aihara. Zresztą w Inonie nurkuje ponad połowa załogi, więc zgodnie wymogami interoperacyjności w przypadku wprowadzania nowych produktów jest jeszcze kilka kolejnych osób gotowych prowadzić niezbędne testy.

KIEDY SERWISOWAĆ AUTOMATY?

Tekst Wojciech A. Filip Zdjęcia Tecline Academy

KUPIŁEM NOWY AUTOMAT, ZROBIŁEM MNIEJ NIŻ 10 NURKOWAŃ – CZY MUSZĘ GO ODDAĆ DO COROCZNEGO SERWISU?

Wiele informacji, które wykorzystałem w tym artykule, pochodzi z badań wykonanych w laboratorium Wydziału Inżynierii Materiałowej Politechniki Warszawskiej.

Przekazywana przez znajomych opinia o niezawodności automatu, albo to, że jest nowy, czy bardzo mało używany, potrafią uśpić czujność właściciela. Skoro automat działa poprawnie, a zrobiłem tylko 4 nurkowania, po co oddawać go do serwisu i tracić pieniądze?

CO ZŁEGO MOŻE (TECHNICZNIE) STAĆ SIĘ Z AUTOMATEM

W PRZECIĄGU ROKU?

To co powinieneś wiedzieć: pozornie czyste jezioro, rzeka czy morze zawierają wiele substancji mogących znacznie przyspieszyć korozję twojego automatu. Warto pamiętać, że jednym z najbardziej agresywnych środowisk jest woda basenowa.

Chwila… czy to nie jest tak, że automaty do nurkowania są wodoodporne?

Tak, to prawda, a gdyby woda, w której nurkujemy była czysta, to szanse na powstanie tego artykułu byłyby dużo mniejsze. Nasz I stopień pokryty jest kilkoma powłokami zabezpieczającymi przed korozją, a mimo to koroduje.

Można to porównać do samochodu: w kraju gdzie jest ciepło np. na południu Hiszpanii, używany w sporej odległości od morza bez kontaktu z zimową aurą samochód, może przez wiele lat jeździć bez widocznych śladów korozji. Ten sam model, wyprodukowany w tym samym czasie, ale używany np. w Polsce, gdzie mamy duże różnice wilgotności i temperatury, a zimą na drogach zalegają tony soli, może mieć pierwsze ogniska korozji widoczne już po pierwszym sezonie.

PIERWSZY POWÓD

Przeglądy automatów powinny być robione nie rzadziej niż co rok, a powodem jest korozja

Jeżeli nieświadomie zalejesz I stopień w czasie prostego nurkowania w basenie, a następnie, np. z powodów osobistych, będziesz musiał odłożyć nurkowanie na jakiś czas, to jeżeli automat trafi do serwisanta:

po 8–10 miesiącach od zalania, nie powinno być problemu z przywróceniem go do pełnej sprawności

Zdecydowana większość producentów wymaga corocznego przeglądu czyli tzw. serwisu automatu u autoryzowanego serwisanta, co jest podstawą do bezpiecznego działania automatu i podtrzymania gwarancji.

po 10–12 miesiącach od zalania, serwisant znajdzie w środku rozwijającą się korozję powierzchniową, która zwykle daje się usunąć bez wpływu na późniejsze działanie automatu po 12–14 miesiącach od zalania, serwisant może trafić na korozję która uszkodziła korpus automatu na tyle, że będzie musiał ze względów bezpieczeństwa taki korpus wymienić. Kiedy dochodzi do nieświadomego zalania I stopnia? Najczęstszym powodem jest nurkowanie z zakręconym zaworem i równoczesnym zwiększaniem głębokości. Przykładami mogą być: treningowe zakręcanie zaworów/ nurkowanie z butlami bocznymi bez stosowania procedury „zmodyfikowany v-drill”

Po ponad 12 miesiącach, woda pozostawiona wewnątrz I stopnia może go zniszczyć. Jeżeli woda ma szczególnie agresywny skład np. jest to woda basenowa, to proces niszczenia może przebiegać szybciej.

zwiększanie głębokości z pustą, zakręconą butlą boczną (wystarczy niestabilna pozycja)

pozostawienie zakręconych, zawieszonych przy powierzchniowej platformie otoczonej falującą wodą, w której zanurzone butle poruszają się w górę i w dół.

DRUGI POWÓD

Automat działa tym lepiej im częściej go używamy. Jeżeli nurkujemy bardzo rzadko, albo tylko raz w roku w czasie wakacyjnego wyjazdu, to po pewnym czasie możemy zauważyć, że II stopień delikatnie bąbluje.

W pełni sprawnym automacie związane jest to zwykle z plastycznym odkształceniem jednej ze sprężyn w I stopniu, która przez 10-12 miesięcy pozostawała w pozycji ściśniętej (bąbelki z II stopnia bardzo często związane są z niesprawnością I stopnia). Innym powodem takiej sytuacji jest zwiększenie gęstości smaru kompatybilnego tlenowo.

TRZECI POWÓD

Błędy pana Zdzicha.

„Pan Zdzichu się zna, bo wszystko potrafi naprawić, a automat przeserwisował mi w godzinę, niemal za darmo i na dodatek nie wymieniał dobrych o-ringów”.

Zmodyfikowany v-drill: to cykliczne, krótkie otwarcie i zamknięcie zaworu butli bocznej, stosowane w czasie zanurzania, w celu wyrównania ciśnienia w nieużywanym automacie – jest to procedura zabezpieczająca automat przed zalaniem.

Jeżeli wybrana przez ciebie osoba nie posiada autoryzacji producenta do serwisowania automatów, może nie mieć odpowiednich narzędzi i wiedzy dotyczącej procedur serwisowych danego automatu. Najczęstszymi błędami serwisowymi, prowadzącymi do konieczności wymiany drogich elementów twojego sprzętu są zarysowania, stosowanie o-ringów o niewłaściwej twardości, zbyt duża ilość smaru i brak zabezpieczenia połączeń gwintowanych przed korozją.

PODSUMOWANIE

Uważasz się za dobrego nurka, dbającego o sprzęt i sporym zaskoczeniem jest wiadomość że zalałeś I stopień, który zaczął korodować. Do zalania I stopnia dochodzi zwykle całkowicie nieświadomie, a dowiadujesz się o nim od serwisanta, który zauwa-

Analiza laboratoryjna uszkodzenia skorodowanego automatu

żył mocno posuniętą korozję wewnątrz twojego automatu. Zerknij na zdjęcie pękniętego automatu. Szczęśliwie do awarii doszło na powierzchni i nurkowi nic się nie stało. Jak do tego doszło?

Serwisant nie posiadający autoryzacji producenta prawdopodobnie nie wiedział jak kontrolować kluczowe miejsca, w których rozwija się korozja. Pominął głębokie wżery, które powstały z powodu zalania automatu. Dodatkowo zastosował niewłaściwy moment siły do skręcania elementów automatu (używa się do tego celu specjalnego klucza i tabeli momentów siły). Właściciel nie oddawał automatu do corocznego serwisu ponieważ, w jego opinii, wykonał zbyt mało nurkowań żeby serwis był konieczny, a zalania w ogóle nie brał pod uwagę. Kiedy zdecydował się na serwis było za późno, a automat powinien być zezłomowany (uszkodzenia powstałe w wyniku korozji zagrażały bezpieczeństwu nurka).

KILKA PORAD UŻYTKOWANIA AUTOMATU, KTÓRE WYDŁUŻĄ

JEGO DZIAŁANIE POMIĘDZY COROCZNYMI SERWISAMI

I stopień:

zapoznaj się z procedurami zabezpieczającymi automat przed zalaniem po zakręceniu zaworu butli jeżeli masz wątpliwość czy automat został zalany – oddaj go do autoryzowanego serwisu do sprawdzenia upewnij się że w czasie serwisu stosowana jest procedura zabezpieczenia gwintów automatu przed korozją (poproś o jej wykonanie)

DLA LUBIĄCYCH SZCZEGÓŁY PRACY SERWISANTA.

Sprężyna dociskowa zaworu głównego ulega odkształceniu plastycznemu z powodu stałego ściśnięcia nieużywanego automatu. Odpręża się tylko wtedy, kiedy automat jest pod ciśnieniem. W automacie, ze smarów teflonowych, zwanych „kompatybilnymi tlenowo”, odparowuje ponadtlenek potasu (KO2) związek chemiczny, który m.in. poprawia penetrację smaru, czyli powoduje, że smar ma bardziej płynną konsystencję. Obydwa czynniki mogą powodować zbyt wolne zamykanie albo zawieszanie się zaworu głównego I stopnia w pozycji otwartej, a w rezultacie bąblowanie II stopnia.

II stopień:

często używaj pokrętła regulującego opory oddechowe (nie powinno ono pozostawać w jednej pozycji) zapoznaj się z procedurą płukania II stopnia po nurkowaniu (chodzi o oczyszczenie powierzchni szczeliwa zaworu II stopnia) usuń usztywniacze z węży (po nimi gromadzi się zanieczyszczona woda powodująca korozję metalowych elementów węży).

NAJLEPSZY NA ŚWIECIE AUTOMAT

Nie daj się zwieść temu, że twoje automaty są najlepsze i dlatego nie korodują. Serwisuję automaty od ponad 20 lat i nie znam takich, które są odporne na korozję. Coroczny serwis może oszczędzić ci znacznie większych wydatków.

JAK SPRAWDZIĆ CZY WYBRANY SERWISANT

MA AUTORYZACJĘ?

Najprościej poprosić serwisanta o okazanie dokumentu uprawniającego go do napraw twojego sprzętu. Automat oddechowy jest urządzeniem podtrzymującym ludzkie życie. W związku z tym serwisanci powinni odnawiać swoje uprawnienia co 2 lata i zawsze posiadać dokument (np. świadectwo) potwierdzające posiadanie aktualnej autoryzacji wydane przez producenta. Można

też zapytać sprzedawcę o możliwość sprawdzenia takich informacji online. W Tecline można to sprawdzić na stronie: https://teclinediving.eu/store-locator/#/?type=authorized_service Bezpiecznych nurkowań! WAF

LUBISZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ?

Chcesz dokładnie poznać działanie automatu? Być może interesuje cię co dzieje się w trakcie serwisu?

Możliwe też, że zainteresują cię metody dbania o swój automat inne, niż płukanie w wiadrze z wodą.

Zapraszam do Akademii Tecline na seminarium „Jak działa automat?” (wersję rozszerzoną przygotowaliśmy dla aktywnych instruktorów nurkowania).

https://teclinediving.eu/pl/akademia-tecline/#/

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.