Perfect Diver Magazyn nr 9

Page 1


1. KOMUNIKACJA

6° z lekką poświatą

XML2 (Cree), 10W / 1300lm

Maks. Czas Świecenia: 7h

3 TRYBY ŚWIECENIA:

2. KOMUNIKACJA + VIDEO

6° + 120°

XML2 (Cree), 10W / 1300lm

7 x XPG2 (Cree), 30W / 2600lm

Maks. Czas Świecenia: 1h 50’

3. VIDEO

120°

7 x XPG2 (Cree), 30W / 2600lm

Maks. Czas Świecenia: 2h 30’

Wojciech Zgoła

Redaktor Naczelny

„Spędzajmy dany nam czas tak, aby mieć wrażenie, że płynie, a nie, że odpłynął”.

A nurek wie, co znaczy płynąć pod prąd, w dryfcie i w spokoju.

Co mamy dla Was w bieżącym numerze? Wystarczy kliknąć i się zorientować.

Indonezja to ogromny kraj. Bardzo dużo w nim słonej wody i wysp. Dwa zupełnie inne spojrzenia i dwa zupełnie inne miejsca raju. Przynajmniej Ci, którzy tam byli, tak twierdzą.

Macie swoje zdanie? Byliście tam kiedyś? Może nadszedł czas planów?

Mateusz Popek uważa, że powinniśmy wzbogacić Magazyn o rubrykę „recenzje”. Bardzo dobry pomysł. Zobaczcie, co poszło jako nasza pierwsza recenzja. Może napiszecie swoją, na temat przeczytanej książki? (redakcja@perfectdiver.com)

Wspieramy działania związane z zatrzymaniem nielegalnego odcinania płetw rekinom. Mamy mocny tekst i zdjęcia, a na końcu QR kody do podpisania odpowiedniej petycji, jeśli uważacie, że warto.

Piórem Agaty Turowicz przybliżamy Wam szczupaka. To ciekawe zwierzę, które wpływa również do Morza Bałtyckiego.

Nie mogę we wstępniaku napisać o wszystkim, ale na koniec mamy kolejny artykuł Wojtka A. Filipa dotyczący aspektów związanych z odpowiednim dopasowaniem i użytkowaniem sprzętu nurkowego. O czym tym razem? Sami sprawdźcie!

Klikasz i nurkujesz wirtualnie. Bezpiecznie i ciekawie. Publikujemy dla Ciebie, Twojej rodziny i znajomych. Powiedz im o Magazynie Perfect Diver. Wersja on-line jest za darmo, ale możesz nas wspomóc przekazując choćby symboliczną złotówkę (1 euro) w donacji. Wystarczy kliknięcie.

Serdecznie zapraszam!

Togians. Prawie nieodkryty raj

Gili Trawangan

ArcheologiA jASKinie

30 Zemsta Królowej Anny

Kopalnia Soli „Wieliczka”

pl AnetA ZiemiA

Krokodyl bez nóg

Tasza, czyli jak spotkać zająca pod wodą

Czy delfiny ratują ludzi?

Świat bez rekinów

Wszędobylskie krzyżówki

Plan działania w sytuacjach awaryjnych EAP – Emergency Assistance Plan. Plany awaryjne – na co to komu?

Recenzja. Autobiografia pod ciśnieniem

Pianka. Jak wybrać i dopasować

Elegancko i praktycznie, komputery Oceanic Konfiguracje sprzętowe, część 3. Dopasowanie uprzęży

Wydawca perfect diver Wojciech Zgoła ul. Folwarczna 37, 62-081 Przeźmierowo redakcja@perfectdiver.com

ISSN 2545-3319

redaktor naczelny felietonistka archeologia podwodna freediving fotograf publicysta, fotograf tłumacze języka angielskiego

opieka prawna projekt graficzny i skład

Wojciech Zgoła

Irena Kosowska

Mateusz Popek

Agnieszka Kalska Jakub Degee

Bartosz Pszczółkowski

Agnieszka Gumiela-Pająkowska

Arleta Kaźmierczak

Reddo Translations Sp. z o.o.

Adwokat Joanna Wajsnis Brygida Jackowiak-Rydzak

magazyn złożono krojami pisma Montserrat (Julieta Ulanovsky) Open Sans (Ascender Fonts) Spectral (Production Type)

druk Wieland Drukarnia Cyfrowa, Poznań, www.wieland.com.pl

dystrybucja centra nurkowe, sklep internetowy preorder@perfectdiver.com

fotografia na okładce

Marcin Trzciński miejsce

Kopalnia Soli „Wieliczka”

www.perfectdiver.com

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów lub ich części, kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.

Podoba Ci się ten numer magazynu, wpłać dowolną kwotę! Wpłata jest dobrowolna.

PayPal.Me/perfectdiver

Wojciech Zgoła

Często powtarza, że podróżuje nurkując i to jest jego motto. W 1985 roku zdobył patent żeglarza jachtowego, a dopiero w 2006 zaczął nurkować. W kolejnych latach doskonalił swoje umiejętności uzyskując stopień Dive Mastera. Zrealizował blisko 650 nurkowań w różnych warunkach klimatycznych. Od 2007 roku fotografuje pod wodą, a od 2008 również filmuje. Jako niezależny dziennikarz opublikował kilkadziesiąt artykułów, głównie w czasopismach poświęconych nurkowaniu, ale nie tylko. Współautor wystaw fotograficznych w kraju i za granicą. Jest pasjonatem i propagatorem nurkowania. Od 2008 roku prowadzi swoją autorską stronę www.dive-adventure.eu. Na bazie szerokich doświadczeń, w sierpniu 2018 stworzył nowy Magazyn Perfect Diver

„Moja pasja, praca i życie znajdują się pod wodą” Nurkuje od 2009 roku. Od 2008 roku chodzi po jaskiniach. Z wykształcenia archeolog podwodny. Uczestniczył w licznych projektach w Polsce i za granicą. Od 2011 zajmuje się nurkowaniem zawodowym. W 2013 uzyskał uprawnienia nurka II klasy. Ma doświadczenie w pracach podwodnych zarówno na morzu jak i śródlądziu. Od 2013 nurkuje w jaskiniach, zwłaszcza w górskich, a od 2014 jest instruktorem nurkowania CMAS M1.

irena kosoWska

Regionalny Manager Divers Alert Network Polska, Instruktor nurkowania i pierwszej pomocy, nurek techniczny i jaskiniowy. Zakochana we wszystkich zalanych, ciemnych, zimnych, ciasnych miejscach oraz niezmiennie od początku drogi nurkowej – w Bałtyku. Realizując misje DAN, prowadzi cykl prelekcji „Nurkuj bezpiecznie” oraz Diving Safety Laboratory, czyli terenowe badania nurków do celów naukowych.

jakub degee

Polski fotograf, zdobywca nagród i wyróżnień w światowych konkursach fotografii podwodnej nurkował już na całym świecie – z rekinami i wielorybami w Południowej Afryce, z orkami za północnym kołem podbiegunowym, na Galapagos z setkami rekinów młotów i z humbakami na wyspach Tonga. Bierze udział w specjalistycznych warsztatach fotograficznych. Nurkuje od 27 lat, zaczął w wieku lat 12 – jak tylko było to formalnie możliwe. Jako pierwszy na świecie użył aparatu Hasselblad X1d-50c do podwodnej fotografii super macro. Niedawno, na odległym archipelagu Chincorro na granicy Meksyku i Belize, zrobił to ponownie, podejmując udaną próbę sfotografowania oka krokodyla obiektywem makro z dodatkową soczewką powiększającą, co jest największym na świecie zdjęciem oka krokodyla żyjącego na wolności (pod względem ilości pixeli, wielkości wydruku, jakości).

agniesZka kalska

„Nie wyobrażam sobie życia bez wody, gdzie w wolnym ciele doświadczam wolności ducha”.

● założycielka pierwszej w Polsce szkoły freedivingu i pływania – FREEBODY,

● instruktorka freedivingu Apnea Academy International i PADI Master Freediver,

● rekordzistka świata we freedivingu (DYN 253 m),

● rekordzistka i mistrzyni Polski, członkini kadry narodowej we freedivingu 2013–2019,

● finalistka Mistrzostw Świata we freedivingu 2013, 2015, 2016 oraz 2018,

● multimedalistka Mistrzostw Polski oraz członkini kadry narodowej w pływaniu w latach 1998–2003,

● pasjonatka freedivingu i pływania.

bartosZ psZcZółkoWski

Tak się nazywam i pochodzę z Poznania. Z wodą związany jestem praktycznie od urodzenia a z nurkowaniem, odkąd nauczyłem się chodzić. Pasję do podwodnego świata zaszczepił mi dziadek, ***instruktor CMAS zabierając mnie w każdej wolnej chwili nad jeziora. Pierwsze uprawnienia zdobyłem w 1996 roku. Rok później pojechałem do Chorwacji i dosłownie zwariowałem na widok błękitnej wody, ośmiornic i kolorowych rybek;) Kupiłem swój pierwszy aparat pod wodę – Olympus 5060 i zacząłem przygodę z podwodną fotografią. Swoje doświadczenie nurkowe nabywałem na Wyspach Kanaryjskich, Sardynii, Norwegii, Malediwach i w polskich jeziorach. Obecnie jestem instruktorem Padi oraz ESA, szkolę w Europie zapaleńców nurkowych i przekazuję swoją pasję innym.

Wszystkich miłośników podwodnego świata i fotografii zapraszam na Beediver (FB) – do zobaczenia.

MateusZ popek

Ma na swoim koncie ponad 8000 nurkowań. Nurkuje od ponad 30 lat, a w tym od ponad 20 lat jako nurek techniczny. Jest profesjonalistą z ogromną wiedzą teoretyczną i praktyczną. Jest instruktorem wielu federacji: GUE Instructor Mentor, CMAS**, IANTD nTMX, IDCS PADI, EFR, TMX Gas Blender. Uczestniczył w wielu projektach i konferencjach nurkowych jako lider, eksplorator, pomysłodawca czy wykładowca. Były to między innymi Britannic Expedition 2016, Morpheus Cave Scientific Project on Croatia Caves, GROM Expedition in Narvik, Tuna Mine Deep Dive, Glavas Cave in Croatia, NOA-MARINE. Zawodowo jest Dyrektorem Technicznym w TecLine w Scubatech, a także Dyrektorem Szkolenia w TecLine Academy.

Prezes firmy Ocean-Tech Sp. z o.o., IT NAUI, nurek wrakowy i jaskiniowy. „Nurkowanie to nie tylko sprzęt. To również odkrywanie tajemnic oraz możliwość docierania do miejsc, których zwykły śmiertelnik nie ma szans zobaczyć. Ponad 10 lat temu dla tej pasji porzuciłem dobrze prosperujący biznes i założyłem wraz ze wspólnikiem firmę Ocean-Tech, a właściwie sklep internetowy www.nurkowyswiat.pl”.

jakub banasiak

Płetwonurek od 2008 r. Pasjonat M. Czerwonego i pelagicznych oceanicznych drapieżników. Oddany idei ochrony delfinów, rekinów i wielorybów. Nurkuje głównie tam, gdzie można spotkać te zwierzęta i monitorować poziom ich dobrostanu. Członek Dolphinaria-Free Europe Coalition, wolontariusz Tethys Research Institute oraz Cetacean Research & Rescue Unit, współpracownik Marine Connection. Od 10 lat uczestniczy w badaniach nad dziko żyjącymi populacjami delfinów oraz audytuje delfinaria. Razem z zespołem „NIE! Dla Delfinarium” przeciwdziała trzymaniu delfinów w niewoli i popularyzuje wiedzę na temat delfinoterapii przemilczaną bądź ukrywaną przez ośrodki zarabiające na tej formie animaloterapii.

sylWia kosMalska-jurieWicZ

Podróżniczka i fotograf dzikiej przyrody. Absolwentka dziennikarstwa i miłośniczka dobrej literatury. Żyje w zgodzie z naturą, propaguje zdrowy styl życia... jest yoginką i wegetarianką. Angażuje się w ekologiczne projekty, szczególnie bliskie jej sercu są rekiny i ich ochrona, o których pisze w licznych artykułach oraz na blogu www. divingandtravel.pl Swoją przygodę z nurkowaniem zaczęła piętnaście lat temu przez zupełny przypadek. Dzisiaj jest Divemasterem, odwiedziła ponad 60 państw i nurkowała na 5 kontynentach. Na wspólną podróż zaprasza z biurem podróży www.dive-away.pl, którego jest współzałożycielem.

adrian jurieWicZ

Podróżnik, fotograf i filmowiec świata podwodnego, pasjonat kuchni azjatyckiej, instruktor nurkowania PADI. Odwiedził ponad 70 państw i nurkował na 5 kontynentach (dwa pozostałe są w planach przyszłorocznych wypraw). Od kilku lat jest również instruktorem-trenerem lotów bezzałogowymi statkami powietrznymi. Współtworzy biuro podróży dla nurków www.dive-away.pl. Wyprawy dokumentuje zdjęciami i opisami podróży na blogu www.divingandtravel.pl

Wojciech a. filip
robert styła

vel „Syrenka”. Instruktorka nurkowania NAUI, EFR (pierwszej pomocy przedmedycznej) oraz ratownictwa tlenowego DAN. Aktorka i wokalistka. Kobieta wszechstronna.

Nurkowanie jest jej pasją oraz sposobem na pomaganie każdemu człowiekowi, z którym pracuje nad i pod wodą. Jej zdaniem nurkowanie to nie tylko eksploracja podwodnego świata. To również poznawanie i integracja z własnym „ja”, budowanie zaufania do siebie oraz sposób na rozwój umiejętności niezbędnych do pokonywania wszelkich problemów życiowych. Specjalistka ds. „trudnych” kursantów i dzieci.

Właścicielka XDIVERS – Twoja Szkoły Nurkowania. Nurek trymiksowy, jaskiniowy i gas blender. Jej największą podwodną miłością są jaskinie, a nurkowym priorytetem – BEZPIECZEŃSTWO.

margita@xdivers.pl

Marcin trZciński

Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Fotograf i filmowiec podwodny nurkujący od 1995 roku. Współpracownik Zakładu Archeologii Podwodnej Uniwersytetu Warszawskiego. Publikuje w polskich i zagranicznych magazynach nurkowych. Właściciel firmy FotoPodwodna będącej Polskim przedstawicielstwem firm Ikelite, Nauticam, Inon, Keldan, ScubaLamp. www.fotopodwodna.pl, m.trzcinski@fotopodwodna.pl

„Mokre zdjęcia“ fotografował odkąd pamięta. Po kilku latach doświadczenia jako nurek zapragnął zachowywać wspomnienia z podwodnych zanurzeń. Kupił swój pierwszy aparat kompaktowy z podwodną obudową. Z czasem jednak zaczęło dominować pragnienie posiadania najlepszego zdjęcia, co nie było do końca możliwe w przypadku zastosowanego kompaktu. Dlatego przeszedł na lustrzankę Olympus PEN E-PL 5, która pozwala na użycie nawet kilku różnych obiektywów. Wykorzystuje kombinację połączeń podwodnych błysków i świateł. Koncentruje się na fotografii dzikiej przyrody, a nie na aranżacji. Fotografuje zarówno w słodkich wodach „domowych“, jak i w morzach i oceanach świata. Zdobywał już liczne nagrody na czeskich i zagranicznych konkursach fotograficznych. Więcej zdjęć można znaleźć na jego stronie internetowej, gdzie można je również kupić nie tylko jako fotografie, ale także jako zdjęcia wydrukowane na płótnie czy na innym nośniku. www.mokrefotky.cz

https://www.facebook.com/MichalCernyPhotography

https://www.instagram.com/michalcerny_photography/ Michal Černý

Od dziecka marzyłam, żeby zostać biologiem morskim i udało mi się spełnić te marzenia. Skończyłam studia na kierunku oceanografia, gdzie od niedawna rozpoczęłam studia doktoranckie. Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się, kiedy miałam 12 lat. Kocham obserwować podwodne życie z bliska i staram się pokazać innym nurkom jak fascynujące są podwodne, bałtyckie stworzenia.

Wojciech jarosZ

Absolwent dwóch poznańskich uczelni – Akademii Wychowania Fizycznego (specjalność trenerska – piłka ręczna) oraz Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, Wydziału Biologii (specjalność biologia doświadczalna). Z tą pierwszą uczelnią związał swoje życie zawodowe próbując wpływać na kierunek rozwoju przyszłych fachowców od ruchu z jednej strony, a z drugiej planując i realizując badania, popychając mozolnie w słusznym (oby) kierunku wózek zwany nauką. W chwilach wolnych czas spędza aktywnie – jego główne pasje to żeglarstwo (sternik morski), narciarstwo (instruktor narciarstwa zjazdowego), jazda motocyklem, nurkowanie rekreacyjne i wiele innych form aktywności, a także fotografia, głównie przyrodnicza.

Margita śliZoWska
agata turoWicZ

Togians

Tekst i zdjęcia Michal ČernÝ
prawie nieodkryty raj

Kiedy mówimy Togian, prawdopodobnie niewiele osób będzie wiedziało, o czym mówimy. Kiedy powiemy Sulawesi, większość prawdopodobnie będzie wiedzieć. Kiedy zaś powiemy Indonezja, prawie wszyscy będą wiedzieć.

Tak, Wyspy Togian są częścią indonezyjskiego Celebesu Środkowego, wyspy Sulawesi. Jednak turystyka i nurkowanie jeszcze nie zadomowiły się tu na masową skalę, dzięki czemu panuje cudowny spokój. Nurkowałem w Togian trzy razy, wykonałem tutaj około 80 nurkowań i nigdy nie spotkałem tu żadnego innego nurka poza naszą grupą. Ale ta sielanka na pewno nie będzie trwała wiecznie…

Geo Grafia

Wyspy Togian leżą tuż pod równikiem w Zatoce Tomini i są chronione z trzech stron przez wyspę Sulawesi, dzięki czemu morze jest bardzo spokojne, a fale są rzadkie. Nie występują tu okresy deszczu i suszy. Nadają się zatem do odwiedzin i nurkowania praktycznie o każdej porze roku. Archipelag składa się z 7 większych wysp Una Una (aktywny wulkan), Batuda, Togian, Talatakoh, Malenge, Waleakodi, Waleabahi) oraz 49 innych mniejszych wysp i wysepek. Mieszka tu tylko około 25 000 osób, w większości muzułmanów. Całe wyspy zostały uznane za rezerwat przyrody, ale miejscowi jeszcze w ten sposób na to nie patrzą. Rybołówstwo jest dla nich głównym źródłem utrzymania i niestety nadal można łowić z dynamitem (kilka razy słyszeliśmy go pod wodą), a nawet wykorzystując cyjanek.

Dro Ga

Głównym powodem małej liczby nurków i turystów jest dostępność transportowa tych wysp. Podróż z Europy zaj-

muje praktycznie trzy dni. Wybraliśmy następującą trasę: samolotem przez Dubaj do Dżakarty (ok. 18 godzin), następnie lot do Gorontal z postojem w Makassar (ok. 5 godzin), a następnie przejazd samochodem do portu Marisa (ok. 4 godzin) i wreszcie łodzią do Togian. Można skorzystać z publicznego promu, który kursuje około dwa razy w tygodniu, ale jego rozkład jazdy zmienia się bardzo często. Jeśli planujesz podróż z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, nie możesz polegać na rozkładzie jazdy, lepiej wynająć prywatną łódź (4–8 godzin w zależności od rodzaju i stanu statku). Jeśli dodać kilka przerw między lotami i noclegi w Dżakarcie lub Gorontal, wyjdą nam wspomniane trzy dni.

W 2017 r. ukończono i uruchomiono nowe lotnisko w Ampanie, co znacznie skróci podróż do Togian, ale do tej pory lata tu tylko jedna linia lotnicza i tylko dwa razy w tygodniu. Przyznam jednak, że długa podróż jest zdecydowanie warta

Una Una
togian
talatakoh
waleakodi malenge
waleabahi
Batudaka
celeBes

tej ciszy i spokoju, które panują na wyspach i niezakłóconego nurkowania, gdzie rafy koralowe masz tylko dla siebie.

nocleG

Na wyspach nie ma żadnych dużych hoteli, mieszka się wyłącznie w małych kurortach, które są bezpośrednio przy plaży, więc środowisko i widoki są jak w raju. Na wszystkich wyspach jest tylko 14 ośrodków i powstają kolejne. Centra nurkowe są dostępne chyba tylko w czterech kurortach. My korzystaliśmy z tych na wyspach Waleakodi, Malenge i Una Una. Większość ośrodków oferuje skromne zakwaterowanie, głównie w domkach dla dwóch osób, które są wyposażone w łóżko z moskitierą, małą szafę, toaletę „turecką” i prysznic „indonezyjski” (duży pojemnik ze świeżą wodą). Bardziej luksusowe bungalowy mają europejską toaletę i „normalny” prysznic z płynącym. Trzeba czegoś więcej? Moim zdaniem nie. Nie ma tu żadnych sklepów, restauracji ani lokali roz-

rywkowych. Jeśli chcesz coś kupić, zwykle zamawiasz bezpośrednio w ośrodku, a następnego dnia przywozi to statek zaopatrzeniowy. Posiłki zawsze są gotowane bezpośrednio w ośrodku, a jedzenie jest więcej niż świetne, wszystko jest świeże. Nie ma centralnie zainstalowanej energii elektrycznej. Ośrodki zwykle wykorzystują generatory i to tylko przez kilka godzin wieczorem, aby turyści mogli naładować swoje kamery, oświetlenie i trafić do swoich bungalowów. Nie ma mrożonej żywności. Każdego ranka z ośrodka wypływa łódź i przywozi świeże ryby lub kalmary, które są natychmiast przetwarzane i podawane na stół. Przystawką są warzywa i oczywiście ryż. Wszystko naturalne, bez konserwantów i innych chemikaliów, które jemy w Europie praktycznie codziennie. Oczywiście jest też dużo świeżych owoców. Jeśli na przykład masz ochotę na kokosa, po prostu prosisz miejscowego, a on wspina się dla ciebie na palmę. Zawsze po powrocie do domu ze łzą w oku wspominam to pyszne jedzenie i to przez długi czas. Na wyspach nie uświadczysz bankomatu ani terminala płatniczego, dlatego trzeba się zabezpieczyć w wystarczającą ilość gotówki w lokalnej walucie (rupia indonezyjska). Warto pamiętać, że w ogóle nie można tutaj wymienić dolarów i euro. Nie ma dostępu do Internetu i zwykle nie ma sygnału do telefonów komórkowych, to niesamowity relaks, gdy używasz telefonu tylko jako budzika przez cały swój pobyt i nie przeszkadza ci ciągły „dźwięk” własnego telefonu.

nurkowanie

Mówi się, że Togian to jedyne miejsce na świecie, w którym można nurkować na atolu i rafie koralowej w jednym miejscu. Nieczęsto spotyka się tu duże ryby, ale zdecydowanie jest coś, na co można popatrzeć. Różnorodność gatunków jest niewiarygodna. Odkryto tutaj kilka gatunków endemicznych. Jeśli przyjrzysz się uważnie, podczas każdego nurkowania znajdziesz kilka gatunków ślimaków nagoskrzelnych. Osobiście widziałem ich tu co najmniej 30. Oczywiście istnieje niewyczerpana liczba małych ryb koralowych, wiele różnych gatunków płaszczek, klaunów. Są też lucjanowate, jeżowce, batfish, snappers, skrzydlice, płastugi i inne.

Możemy się również natknąć na węże morskie i węgorze, a ci, którzy mają wyszkolony wzrok, znajdą również zakamuflowaną flądrę. Z dziur w ścianach klifów zerkają na nas różne gatunki mureny, langusty, a zwłaszcza w nocy, wiele krewetek i krabów. Głowonogi są tutaj również szeroko reprezentowane. Z uwagi na ich styl życia najlepiej podglądać je w czasie nocnych nurkowań. Kałamarnica odkryła, że światła naszych aparatów oślepiają małe ryby, które można wtedy łatwiej złapać. Duże mątwy dorastają

do znacznych rozmiarów, a ja spotkałem kałamarnicę i to przy home reef, najmniejszą i najbardziej jadowitą, kałamarnicę obrączkowaną.

Rafy porastają liczne miękkie i twarde koralowce, a koralowce stołowe i gorgonie mają średnicę kilku metrów.

Bardzo interesujące jest również nurkowanie w miejscu, w którym do połowów użyto dynamitu. Paski nietkniętej rafy występują na przemian z pasami całkowicie zniszczonych koralowców. Na szczęście znajdujemy w nich nowe życie.

Z wysp Waleakodi i Malenge często płyniemy do jednej z raf, na północ od wysp. Rafy te nie mają nazw, ale są po prostu ponumerowane jako rafa I–VI. Tutaj znajdują się zarówno płytkie ogrody koralowe, jak i strome ściany opadające na głębokość około 45 metrów. Można tu spotkać większe ryby, zwłaszcza rekiny czarnopłetwe. Z innych zwierząt często spotykaliśmy płaszczki, a także wyjątkowo jadowite węże morskie.

Ciekawe jest również nurkowanie przy wyspie Una Una. Jest położona nieco dalej od pozostałych wysp. Najciekawszym jest miejsce zwane Apollo. Gromadzą się tu barakudy, tworząc stado kilku tysięcy i krąży na głębokości od 45 do 20 metrów. Nurkowanie w tym stadzie uważam za jedno z moich największych doświadczeń nurkowych.

Jak nurkuJą mieJscowi?

Robią to od lat, ale trochę inaczej niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Mają mały kompresor umieszczony na drewnianej łodzi, przymocowany do niego wąż, który nurek

przywiązuje do szyi, a końcówkę wpycha do ust. Powietrze jest przesycone oparami, ponieważ nie przechodzi przez żadne filtry. Dlaczego oni tak nurkują? Oczywiście, aby zarobić. Na głębokości od 40 do 60 metrów zbierają ogórki morskie, które następnie za pośrednictwem handlarzy trafiają do Chin. Żaden z nurków nie był mi w stanie powiedzieć, co Chińczycy z nimi robią. W rzeczywistości nawet ich to nie obchodzi. Ważne jest, że płacą i to bardzo dobrze, jak na lokalne warunki. Taki nurek jest w stanie zarobić w ciągu dnia więcej niż inni w ciągu miesiąca. Jednak praca ta jest bardzo niebezpieczna, ponieważ z głębokości 40–60 metrów wychodzą prosto na powierzchnię, bez żadnych przystanków dekompresyjnych, a na tej głębokości są długo. Kiedy się pojawiają, nie czują się zbyt dobrze, zwykle muszą iść spać na kilka godzin. Niektórzy zostają sparaliżowani, a inni płacą najwyższą cenę.

B-24 LiBerator

Jeśli nurkowanie na klifach nie jest wystarczające, a lubisz wraki, dobrze trafiłeś. Na południu od wyspy Togian leży, na głębokości około 22 metrów, wrak samolotu B-24 Liberator, z okresu II wojny światowej. Samolot wylądował tutaj przymusowo po awarii silnika 3 maja 1945 r. Nic poważnego nie

stało się z załogą, którą podjęto około 1,5 godziny po awaryjnym lądowaniu. W tym czasie samolot nadal utrzymywał się na powierzchni.

Po wielu latach, wciąż można zauważyć, który silnik miał usterkę, bo śmigła, które wirowały oderwały się w kontakcie z powierzchnią wody. Wrak jest bardzo dobrze zachowany, można łatwo dostać się do kadłuba, gdzie niektóre pręty sterujące są nadal wysunięte, a większość zegarów znajduje się w kokpicie. Są też minusy. Niestety wrak leży w pobliżu namorzynów, więc widoczność zwykle nie jest zbyt dobra.

Jezioro MeDuz

Najsłynniejsze jezioro morskie z meduzami jest z pewnością na Palau. Jak się okazuje nie jest jedyne! Kolejne, mniej znane, znajduje się w Togian. Odkryto je zaledwie kilka lat temu, pomimo tego, że znajduje się zaledwie kilka metrów od morza i jednej z najpiękniejszych plaż w Togian (plaża Karina). Żyją tutaj dwa gatunki meduz, przy czym złote meduzy są bardziej rozpowszechnione. Nie jest to „zupa z meduz” jak na Palau, ale wciąż spotkanie z nimi jest niezapomnianym przeżyciem.

W jeziorze żyją nie tylko meduzy, są też sumy, coil fish, czy igliczne. Nie ma możliwości nurkowania z akwalungiem.

Dozwolone jest tylko nurkowanie z rurką bez płetw, aby uniknąć uszkodzenia delikatnych meduz. Jezioro nadal jest swobodnie dostępne (bez opłat). Nie wiadomo jak długo, bo lokalne władze zainwestowały i od zeszłego roku powstały dwa nowe pomosty, jedno na morzu i jedno na jeziorze. Zainwestowano w drogę dojazdową i rozpoczęto budowę budynku. W przyszłości prawdopodobnie można oczekiwać, że wejście będzie płatne. na Lądzie.

Na wyspie Malenge można odwiedzić dużą jaskinię nietoperzy, która znajduje się kilkaset metrów od wybrzeża w dżungli. Każdy kto z niej powraca pięknie „pachnie”. Ciekawym mieszkańcem wysp jest krab palmowy, który jest największym skorupiakiem naziemnym, o rozpiętości ramion do 2 metrów. Ponieważ ma bardzo smaczne mięso, często na niego polowano. Dziś jest chroniony, a miejscowi lubią go obserwować z ukrycia. Miejscowi mogą przygotować kryjówkę, byś mógł go zobaczyć, ale i tak potrzebne jest szczęście.

Przeżyciem jest także wizyta w cygańskiej osadzie morskiej połączonej z większą wyspą mostem o długości 2,5 km. Pierwotnie był w całości drewniany. Podobno w 2014 r., kiedy dźwigał ciężar 100-kilogramowego Europejczyka, nie wytrzymał. Miejscowi odkryli, że drewno prawdopodobnie nie jest najlepszym materiałem do rozwoju turystyki. Tak więc w drugiej połowie 2014 r. władze lokalne zbudował nowy, głównie betonowy most, który wytrzyma już ciężar „normalnych” ludzi. Miejscowi powinni być mi naprawdę wdzięczni ;)

nurkowanie | freediving.

Sprawdź pełną ofertę na: ww w.sklep.ocean-tech.pl Ocean-Tech Sp. z o.o. Kaszubska Droga13 80-209 CHWASZCZYNO

Gili Trawangan

to co łączy ludzi na całym świecie, to potrzeba odczuwania szczęścia i radości. Szczęście jest niczym innym, jak byciem wdzięcznym. c złowiek wdzięczny, to taki, który kocha życie, docenia je i potrafi cieszyć się małymi rzeczami.

„Odczuwanie wdzięczności pozwala ci wzrastać i rozwijać się. Wdzięczność wnosi radość i uśmiech w twoje życie oraz życie tych, którzy są wokół ciebie” – Eileen Caddy.

Piątego kwietnia uczestniczyłam w globalnej medytacji dla uzdrowienia naszej planety, zwierząt i ludzi. W tym samym czasie miliony osób medytowało na całym świecie. Zbiorowe medytacje mogą zdziałać dużo dobrego, co potwierdzili naukowcy.

Tekst sy Lwia kosma L ska-J uriewicz
Zdjęcia aD rian J uriewicz

Na początku medytacja sprawiała mi dużą trudność, kiedy inni siedzieli w kwiecie lotosu skupieni na własnym oddechu, zrelaksowani, ja błądziłam gdzieś myślami i spoglądałam ukradkiem na zegarek... o zgrozo upłynęły dopiero dwie minuty. Moje myśli cały czas dokądś biegły, zamiast skupić się na „tu i teraz”. Zastanawiałam się nad milionem spraw, które wyrastały jak grzyby po deszczu w mojej głowie. Nie rozumiałam w jaki sposób, można utrzymać jedną pozycję bez ruchu i „myśleć” o niczym. W pewnym momencie

nawet stwierdziłam, że medytacja nie jest dla mnie i chyba muszę się z tym pogodzić. Pamiętam dokładnie moment, kiedy wszystko się zmieniło, kiedy osiągnęłam stan głębokiego relaksu i nie miał on nic wspólnego z kwiatem lotosu czy bezruchem, który do tej pory starałam się praktykować. Był to dzień, w którym zaczęłam nurkować... Nie od razu to zrozumiałam, jako początkujący nurek byłam bardziej skupiona na sobie i sprzęcie do nurkowania niż na tym, co dzieje się dookoła mnie, a tym bardziej w moim wnętrzu. Z czasem, kiedy nabrałam doświadczenia, wielki błękit pochłonął mnie bez reszty i nie mam tu na myśli dużych głębokości ponieważ jestem nurkiem rekreacyjnym. To tam pod powierzchnią wody zrozumiałam, co tak naprawdę oznacza panowanie nad własnym umysłem, oddechem i koncentracja na tym, co dzieje się „tu i teraz”. To uczucie było tak przejmujące i piękne, że zapragnęłam doświadczać go również na powierzchni. Pomogła mi w tym wyobraźnia, dzięki niej podczas medytacji mogłam przenieść się w miejsce, w którym czułam się szczęśliwa, raz była to maleńka wyspa Yeben na Raja Ampat, a innym razem dno Oceanu. Wyobrażałam sobie, że leżę na plaży, a dookoła mnie panuje przejmująca cisza, ale nie zupełna, ponieważ słyszałam odgłosy natury, ptaki i fale przelewające się na powierzchni wody. I chociaż czułam, co dzieje się dookoła mnie to nie znajdowałam się w centrum wydarzeń, skupiałam się na oddechu, wsłuchiwałam się w jego brzmienie. Każdy z nas jest przyzwyczajony do działania, myślenia i życia w ciągłym biegu, ale istotą człowieka nie jest działanie, lecz istnienie. Chwila obecna jest najważniejszą chwilą w naszym życiu, powinniśmy cieszyć się nią, każdą z osobna, w miarę jak przepływają przez nasze życie. Nie musimy siedzieć w kwiecie lotosu, aby zacząć medytować. Możemy wygodnie usiąść, położyć się na macie, znaleźć dla siebie najlepszą pozycję i pozostać w niej koncentrując się na brzmieniu własnego oddechu...

Bali lombok
Gili trawangan
Gili air
Gili meno

Kiedy piszę te słowa świat na chwilę się „zatrzymał”, a ludzie razem z nim. Nasze dotychczasowe, szeroko pojmowane możliwości przemieszczania się stanęły pod znakiem zapytania. Coś co do tej pory było naturalne tak, jak lot samolotem, zostało nam odebrane... przynajmniej na jakiś czas. Możemy usiąść i się złościć na zaistniałą sytuację, albo wykorzystać ten czas najlepiej jak potrafimy. Wspomnienia – w momencie tak wielu ograniczeń, które zostały nam narzucone, stanowią nasze okno na świat. Przywołuję te, z najodleglejszych zakątków świata, z miejsc w których czułam się naprawdę szczęśliwa.

Dlatego dzisiaj stoję na plaży, a twarz mam zwrócona ku wschodzącemu słońcu, pod stopami czuję ciepły piasek, a na twarzy ciepłe promienie. W powietrzu unosi się zapach, kwiatów, oceanu i kawy. To znak, że wyspa budzi się do życia. Rozglądam się dookoła i widzę ludzi, którzy tak jak ja przyszli na plażę, aby obejrzeć wschód słońca. Jedni medytują w kwiecie lotosu, inni patrzą przed siebie i cieszą się chwilą obecną, a jeszcze inni dopiero wstali, ponieważ spali na plaży... Tak wygląda „dzień dobry” na wyspie Gili Trawangan, jednej z trzech małych wysepek położonych na morzu Balijskim w Indonezji.

Poranne rytuały są dla mnie ogromnie ważne, to one wprowadzają w nowy dzień. Oczywiście zmieniają się wraz z miejscem, w którym obecnie się znajduję. Teraz jestem na Gili gdzie bardzo popularna jest Sup joga (joga uprawiana na desce). Taka joga nie tylko uczy dyscypliny i wzmacnia mięśnie w naszym ciele, ale również poprawia koncentrację, zwłaszcza skupia naszą uwagę na zachowaniu równowagi, jeden nieskoordynowany ruch i wpadasz do wody – zaczynasz się śmiać i nie masz siły wejść z powrotem na deskę.... to również świetna zabawa.

Wyspa Trawangan ma zaledwie 3 km długości i 2 km szerokości, jest największą spośród dwóch siostrzanych wysp Gili Air i Gili Meno. Cieszy się również największą popularnością wśród turystów. Na wyspę można dostać się szybką łodzią, podróż z Bali zajmuje od 2,5 do 3 godzin w zależności od warunków panujących na morzu. Wschodnia część wyspy jest najbardziej rozwinięta, znajduje się tam niewielki port, do którego przypływają łodzie z turystami i towarami. Prawie wszystkie produkty spożywcze, jak i słodką wodę, trzeba dostarczyć na wyspę z Bali lub Lombok, oddalonego 10 minut płynięcia lodżią od Gili. W centralnej części wyspy rosną palmy kokosowe, tam też mieszkają lokalni mieszkańcy, którzy

sprzedają olejki kokosowe w małych szklanych buteleczkach, najczęściej po Red Bullu. Dzisiaj trudno to sobie wyobrazić, ale kiedyś wyspę porastał gęsty las i żyły tu jelenie, które zażywały morskich kąpieli.

Gili Trwangan życie koncentruje na plaży, która jest niezwykle piękna, długa, szeroka z białym koralowym piaskiem. To tu gromadzą się turyści i odbywają się najlepsze imprezy. Wzdłuż linii brzegowej jest również najwięcej restauracji, kawiarni, sklepów z pamiątkami do których wchodzimy bez butów, aby nie nanieść piasku do środka. Jest również meczet, z którego kilka razy dziennie słychać nawoływania do modlitwy. Nieco dalej usytuowane są centra nurkowe, hotele, te bardziej i te mniej luksusowe oraz guest housy. Wyspę w dużej mierze odwiedzają Beck Pakersi, skuszeni „wyluzowanym” klimatem. Lokalne restauracje i bary nie tylko oferują drinki i smaczne posiłki, ale również zachęcają do spróbowania lokalnych specjałów: grzybów halucynogennych, które po spożyciu mogą wywoływać halucynacje wzrokowe i nie tylko. Podczas spacerów po plaży można natknąć się na turystów tańczących w morzu lub na piasku, uśmiechających się do siebie i pogrążonych we własnym świecie. Pomimo, że indonezyjskie przepisy dotyczące narkotyków, są bardzo surowe i kategorycznie zabraniają zarówno posiadania jak i spożywania tego typu używek. Na wyspie można kupić grzyby halucynogenne bez problemu, są powszechnie dostępne i reklamowane.

Po Gili Trawangan można poruszać się pieszo, na rowerze albo konną bryczką o nazwie cidomo. Konie są małe, wyglądają niczym wyrośnięte kuce. Z dużym wysiłkiem ciągną

bryczkę z walizkami i turystami z nadprogramowymi kilogramami. Na wyspie zabronione są wszelkie pojazdy silnikowe. Rowery można wypożyczyć wszędzie w lepszym lub w gorszym stanie, dostaniemy też linkę zabezpieczającą przed kradzieżą. I tu od razu pojawia się pytanie: Kto chciałby ukraść rower na tak małej wyspie, którą można objechać rowerem w niespełna dwie godziny? Otóż okazuje się, że osoby wracające nad ranem z imprez, bardzo często wsiadają na nie swoje rowery i wracają na nich do hoteli. Następnego dnia właściciele wypożyczalni szukają rowerów po całej wyspie... Nie tylko turyści czują się dobrze na Gili Trawangan, ale również lokalne koty. Wyróżnia je piękne rude umaszczenie, ale także nietypowe ogony. Wyglądają tak jakby ktoś je obciął, są powyginane, pokręcone, krótkie i karłowate. Zwierzęta przychodzą na świat z taką genetyczną mutacją.

Na wyspie mieszka mnóstwo kotów większość z nich ma domy i swoich opiekunów, ale jest również dużo bezdomnych zwierząt. Dlatego w 2013 roku została powołana specjalna organizacja o nazwie Cats Of Gili, której zadaniem jest

zapewnienie kotom opieki medycznej, jak również dbanie o ich wyżywienie. Koty prowadzą wyspiarski, leniwy tryb życia, odpoczywają godzinami na plaży w cieniu drzew, a w lokalnych restauracjach proszą o jedzenie.

Nurkowania u wybrzeży wysp Gili nie należą do najpiękniejszych, wiele osób może poczuć się rozczarowanych skuszona pięknymi widokami na powierzchni. Kiedyś pobliskie rafy tętniły życiem, były piękne, kolorowe i zdrowe. Dzisiaj ich skamieniałe szczątki ocean wyrzuca na brzeg. Ocieplenie klimatu, w połączeniu z niszczycielską działalnością ludzi przyczyniły się do ich obumierania. Najbardziej rafom zaszkodził człowiek, który chcąc zmaksymalizować swoje połowy wykorzystywał do łowienia ryb własnej produkcji bomby i cyjanek. Te dwie metody nie tylko zabijały ryby, ale również w sposób nieodwracalny niszczyły rafę koralową i siedliska morskie. Dzisiaj tego typu praktyki są zabronione, niestety nie da się cofnąć wydarzeń z przeszłości. Można jedynie spróbować naprawić to, co zostało zniszczone na tyle, na ile jest to możliwe. W 2020 roku powstała Organizacja Gili Eco Trust, której celem jest ochrona raf koralowych i życia morskiego. Od momentu powstania organizacji sytuacja zaczęła się nieznacznie poprawiać, przede wszystkim postawiono na edukację, zaangażowano do ochrony siedlisk morskich, lokalnych mieszkańców. Zaczęto sadzić rafę. GET rozszerzyło swoją działalność o wiele innych projektów, takich jak zrównoważona turystyka, recykling, selekcja śmieci, które zaczęły przynosić zauważalne efekty.

Nurkowania u wybrzeży wysp Gili pomimo zniszczonych raf, cieszą się dużym zainteresowaniem wśród turystów. Zazwyczaj wybierają jeden albo dwa dni nurkowe. Sezon nurkowy, trwa praktycznie przez cały rok. Podczas nurkowania można się natknąć na sporą grupę żółwi, które pływają niedaleko brzegu w poszukiwaniu traw morskich. Na wyspie panuje ciepły, tropikalny klimat z porą suchą (maj – październik) i deszczową (listopad – kwiecień). Obecnie klimat uległ zmianie na całym świecie, dlatego nie przywiązywałabym się do powyższego podziału.

I chociaż inaczej wyobrażałam sobie to miejsce w momencie, kiedy było tylko w sferze moich marzeń, to pokochałam je ze wszystkimi jego niedoskonałościami.

Zemsta Królowej Anny

dostęPu

p ogodny dzień na morzu Karaibskim. Angielski statek pchany wiatrem w pięknym słońcu kieruje się na zachód. m yśli marynarzy są już w portowych knajpach gdzie będą mogli przepić ciężko zarobione pieniądze. ten spokojny obrazek przerywa pojawienie się szybko zbliżającego się statku na horyzoncie. Kapitan odrywa pobladłą twarz od lunety, a z jego drżących ust wydobywa się jedno zdanie: czarna bandera…

Pirat… żadne inne słowo jak to nie pobudza wyobraźni. O piratach powstało tysiące książek i filmów. Tak mocno zakorzenili się w sztuce i popkulturze, że czasami trudno uwierzyć, że w ogóle istnieli. Jednak to prawda… istnieli. Już

starożytni kronikarze wspominają o piratach grasujących na Morzu Śródziemnym. Piractwo to bardzo stary zawód, który istnieje właściwie do dzisiaj. Przez tysiące lat zatonęło mnóstwo pirackich statków, a morze pochłonęło dziesiątki

„Za Edwarda Teacha pospo- licie nazwanego kapitanem Teachem lub Czarnobrodym – 100 funtów, za każdego innego dowódcę pirackiego statku, slupa lub brygu – 40 funtów” – fragment Aktu ku zachęceniu do ujęcia i zgładzenia piratów 1718 rok

tysięcy istnień i historii. Który nurek nie chciałby odnaleźć pirackiego wraku, odkrywając jego historię.

Najbardziej znanymi piratami byli Ci grasujący na Karaibach. To ich przygody stały się inspiracją dla wielu opowieści.

Tekst mateusz PoPek Zdjęcia wikimedia commons z woLnego
Model pirackiego statku Zemsta Królowej Anny, NC Museum of History

Wśród nich wręcz celebrytą był budzący przerażenie Czarnobrody. Miał krótką, ale burzliwą karierę. Jednak co jego postać ma wspólnego z Królową Anną i archeologią? Mnóstwo. ale zacznijmy od początku…

Historia Czarnobrodego rozpoczęła się w Bristolu w Anglii, gdzie około 1675 roku przyszedł na świat Edward Teach. Już jako młodzieniec przystąpił do pirackiej załogi Benjamina Horingolda, przy którym uczył się fachu. Teach był wysokim, wielkim chłopem z ogromną czarną brodą, którą zaplatał w warkoczyki. To dzięki niej otrzymał swój przydomek: Czarnobrody. Istnieją przypuszczenia, że był chory psychicznie co tłumaczyłoby pewne zachowania, a może był po prostu ekscentryczny. Jego ubiór był bardzo charakterystyczny. Nosił przy sobie aż trzy pary pisto-

letów, a w cholewach butów miał niezliczone ilości noży. W czasie abordażu wkładał pod kapelusz lub jak niektórzy twierdzą zaplatał sobie w brodę zapalone lonty, które paląc się, dymiąc nadawały mu diabelski blichtr.

Czarnobrody był wielbicielem kobiet. W trakcie swojego życia miał aż 16 żon. Zarówno ślubów jak i rozwodów udzielał mu jego pierwszy oficer. Większość z żon traktował brutalnie oddając czasami swoim kompanom. Jednak jedna z nich Anna Blythe, zrobiła przy mężu karierą ucząc się pirackiego fachu. W ramach prezentu od męża dostała okręt i przeniosła się „na swoje”. Teach był pijakiem, a jak pił to stawał się bardzo agresywny. Libacje często kończyły się postrzałami, a nawet śmiercią jego załogantów. Bali się go wszyscy i może właśnie dlatego był w stanie utrzymać dyscyplinę.

Równie agresywny jak przy butelce był w bitwie, do której właściwie ruszał pijany i często naćpany. Jeńców traktował okrutnie często obcinając im palce z pierścieniami zamiast je z nich zdjąć. Był tak uzależniony od narkotyków, że kiedyś zablokował port Charleston, a jako okupu zażądał laudanum, które jak twierdził pomagało mu zapanować nad wewnętrzną złością.

sherry – 1 półkwarta opium – 2 uncje szafran – 1 uncja cynamon – 1 uncja w proszku goździki – 1 uncja w proszku mieszać i gotować powoli w łaźni wodnej przez 2–3 dni

Czarnobrody, A General History of the Pirates, 1725 r.
Zemsta Królowej Anny, 1735 r.
PrzePis na Laudanum

w  1997 roku naukowcy

z  p ółnocnej k aroliny rozpoczęli

regularne wykopaliska, które trwały do 2015 roku. w  ciągu tych lat wydobyli setki tysięcy artefaktów. m iędzy innymi

250 000 ołowianych pocisków, 24 działa i dwie kotwice.

W 1713 roku Edward Teach zdobył 40-działowy francuski statek, któremu zmienił nazwę na Zemsta Królowej Anny (Queen Anne’s Revenge). Od tej pory była to jednostka flagowa jego pirackiej floty. Po czym przez następne 5 lat terroryzował morze od Północnej Karoliny po Gujanę, rabując i pobierając haracz. W 1717 roku bazą wypadową Czarnobrodego stał się port Bath w północnej Karolinie. Stamtąd piraci wyprawiali się a łupieskie wyprawy. W tym roku na re-

dzie portu Charleston złupił 9 statków, jednak nieszczęśliwie osadził swój statek na mieliźnie blokując wejście do portu. Aby zmniejszyć zanurzenie załoga wyrzuciła zapasy wody i żywności pozostawiając łup. Działania te przyniosły skutek i statek udało się ściągnąć na głęboką wodę i odpłynąć.

Ta bezczelna akcja spowodowała stanowczą reakcję i za Czarnobrodym wysłano dwa okręty Royal Navy pod dowództwem porucznika Roberta Maynarda. Do starcia doszło w Zatoce Beuforta u brzegów północnej Karoliny. Czarnobrody który chciał uciec ponownie osiadł na mieliźnie. Maynard postanowił, że nie odpuści i za wszelką cenę dopadnie pirata. Kazał załodze wyrzucić za burtę zapasy, aby zmniejszyć zanurzenie i podpłynąć do Zemsty Królowej Anny. Załoga Czarnobrodego rozpoczęła od salwy armatniej, która poczyniła ogromne straty w załodze anglików. Maynard ukrył swoich marynarzy pod pokładem i kazał podpłynąć

do pirackiego statku. Okręt angielski został obrzucony granatami, a brak ruchu utwierdził piratów, że wszystkich zabili. W tym momencie angielscy marynarze wyskoczyli spod pokładu i w krótkiej, aczkolwiek zażartej bitwie pokonali piratów. Czarnobrody podobno odniósł 25 ran nim padł. Jeden z anglików doskoczył do Teacha i poderżną mu gardło, a porucznik Maynard strzelił piratowi w twarz. Głowa jednego z najbardziej znanych piratów zawisła na rei angielskiego okrętu, a jego ciało zostało wyrzucone do morza. I tak skończyła się krótka, aczkolwiek burzliwa kariera Czarnobrodego, który zaledwie w kilka lat zrabował 50 statków oraz kilkadziesiąt przybrzeżnych osad. Jego życie było tak burzliwe, że na stałe zagościło w pirackich legendach.

Jest 21 listopada 1996 roku, prawie 278 lat po śmierci Czarnobrodego archeolodzy przeszukują płycizny Zatoki Beuforta. Tego dnia udaje im się trafić na skupisko bardzo ciekawych konkrecji.

Schwytanie Pirata Czarnobrodego 1718 r., Jean Leon Gerome Ferris, 1920 r.

Drzeworyt z 1734 roku

przedstawiający Czarnobrodego

Odcięta głowa Czarnobrodego zwisająca z bukszprytu Maynarda, ilustracja z The Pirates Own Book, 1837 r.

Gdy pierwsi archeolodzy podwodni schodzą na dno, aby sprawdzić czym są odnalezione przedmioty okazuje się, że w bezkształtnych konkrecjach znajdują się działa, które leżą na wraku statku. W 1997 roku naukowcy z Północnej Karoliny rozpoczęli regularne wykopaliska, które trwały do 2015 roku. W ciągu tych lat wydobyli setki tysięcy artefaktów. Między innymi 250 000 ołowianych pocisków, 24 działa i dwie kotwice. Poza tym dzwon okrętowy oraz mnóstwo przedmiotów osobistych oraz codziennego użytku. Dzięki analizie tych przedmiotów oraz miejscu ich znalezienia naukowcy stwierdzili, że trafili na wrak statku Zemsta Królowej Anny, która była sceną ostatnich chwil Czarnobrodego. Zabytki trafiły do Muzeum Morskiego Północnej Karoliny w Beaufort, gdzie można je podziwiać. W ten sposób historia Czarnobrodego zatoczyła koło. Od Anglii, przez morze Karaibskie, do Muzeum w Północnej Karolinie i na ekrany telewizorów. Pewnie nie przyszło mu do głowy, że prawie 300 lat po swojej śmierci będą o nim opowiadać, że stanie się jednym z bohaterów filmu Piraci z Karaibów. Czy taki był jego cel? Zostać zapamiętanym? A może kierowały nim bardziej hedonistyczne pobudki, jak szybkie pieniądze, rum i kobiety, a do historii przeszedł zupełnie przypadkowo? Niestety nie poznamy odpowiedzi na te pytania, gdyż tylko on sam mógłby na nie odpowiedzieć.

Kopalnia Soli „Wieliczka”

Tekst i zdjęcia m arcin t rzciński

p odejrzewam, że pewnie jak większość z Was, kwiecień miałem taki trochę nurkowy inaczej.

n ajpierw z  m arkiem e yllattem poszukiwałem u wybrzeża l ibanu wraku hm S Victoria*, a potem przyłączyłem się do Shecka e xleya, by rozpocząć eksplorację ciemnych dziur Florydy**. t am przynajmniej nie bujało.

Byłem tego pewien, bo Sheck też nie znosił falowania. Dlatego, gdy zadzwonił telefon, dość niechętnie oderwałem się od książki. Bo niby co ciekawego mógł przynieść, skoro i tak wszyscy byliśmy uwięzieni w domach? Dzwonił Wojtek, naczelny znaczy, przypomnieć, że czas już nadesłać coś do kolejnego numeru. Racja.

Troszkę nad tym rozmyślałem, a że byłem w temacie podziemnych grot, to jakoś na nich się skoncentrowałem.

I doszedłem do wniosku, że chyba najciekawsza była Wieliczka. Żadne tam jaskiniowe nurkowanie, bez przesady, to były wody otwarte, tyle że przeszło 100 metrów pod poziomem gruntu. Sprawa wyszła zupełnie przypadkiem, gdy po zajęciach na Archeologii Podwodnej podszedł do mnie jeden ze studentów – Maciek, proponując udział w nurkowaniach w wielickiej Komorze Barącza. Cóż, dłuższą chwilę (jakieś 2 sekundy) głęboko się zastanawiałem, by nie wyszło, że tak mi zależy, a potem powściągliwie pokiwałem głową.

Śnieżyca zaczęła się jeszcze przed Częstochową i spadające z nieba ciężkie płatki prawie uniemożliwiały jazdę. Wszystko i wszyscy wlekli się 30 km/h. Dopiero za Krakowem przetarło się na tyle, że gdy zajechałem na teren kopalni, przywitał mnie piękny, skrzący się w świetle latarni biały puch oraz narastający mróz. Reszty ekipy jeszcze nie było – wlekli się rozciągnięci po ledwie przejezdnych drogach. Od rana wierciłem się jak młody terier, który nie może doczekać się obiecanej zabawy. Na szczęście bardziej doświadczeni w temacie koledzy podeszli do sprawy spokojnie i naukowo. Czyli najpierw duże śniadanie. Jajecznica, parówki, pomidory z cebulką, ogóreczki kiszone i prawie świeży chleb. Czy już wspomniałem o twarożku, paście jajecznej i wędlinach? Co jak co, ale głodni pod ziemię nie ruszaliśmy. Choć przeciążone mocno brzuchy troszkę utrudniały przerzucenie tony sprzętu, który musieliśmy zabrać ze sobą na dół. Pół biedy, gdy chodziło o pakowanie i rozpakowywanie wind, ale później, gdy zamieniliśmy się w Łyski z pokładu Idy i zaprzęgnięci do przeładowanego wózka zaczęliśmy ciągnąc go w górę chodnika zrobiło się niewesoło. Potworny skrzyp przeciążonych osi tylko początkowo tłumił nasze sapanie i komentarze. Z każdym przebytym metrem jakość puszczanych wiązanek przybierała jednak na jakości, aż w końcu ich kwiecistość i ekspresja przebiły hałas pojazdu.

Położona 101 metrów pod ziemią Komora Barącza jest magiczna. Wyobraźcie sobie ciemne, oświetlone nielicznymi reflektorami wielkie wyrobisko, na którego ginących gdzieś w ciemności ścianach porozpinane są pnące się w górę drewniane galeryjki pomostów. Dno natomiast wypełnia

jasnozielona, skrząca się w poświacie świateł woda. A właściwie nie woda, a nasycony roztwór soli, bo nie da się w nim rozpuścić już nawet jednego, kolejnego ziarenka. To powodowało, że z powodu parowania z wody wciąż wytrącały się drobiny opadając w kierunku dna białym „śniegiem”. A także dawało niesamowity wzrost wyporności, konieczny do skompensowania dodatkowymi kaflami ołowiu. W moim przypadku nie było to proste, bo klarując sprzęt musiałem gdzieś wcisnąć 47 kilogramów! Sami spróbujcie upchnąć taką ilość żelastwa w swoim sprzęcie, a zobaczycie przed jakim stanąłem wyzwaniem. Ale jeszcze ciekawszym było ubranie się w to wszystko i dotarcie do wody. Zejście prowadziło przez niewielką klapę w drewnianym pomoście, pod którą trzy niewielkie, strome schodki kończyły się na wielkim, skalnosolnym kamieniu. Najpierw przesunęliśmy na to wysunięte stanowisko „ochotnika”, a potem zaczęliśmy wrzucać z góry wszystkie zgromadzone uprzednio ciężary, nasłuchując przy tym dźwięków, jakie wydawał usiłujący wszystko złapać Maciek. Potem miało już być z górki… ale nie było bo po założeniu na plecy jacketu z tymi wszystkimi kilogramami byłem gotów się poddać. I pewnie bym to zrobił, gdyby nie wejście

do komory kolejnej szkolnej wycieczki. Robienie scen przy młodzieży nie mieściło się w moim repertuarze, więc niczym ratujący ostatkiem sił świat Bruce Willis zataczając się ruszyłem ku głębszej wodzie.

Dopiero gdy zniknąłem pod powierzchnią mogłem troszkę odsapnąć. Opadłem powoli wzdłuż pionowej ściany w kierunku doskonale widocznego pięć metrów niżej dna przypatrując się drobnym, sześciokątnym kryształom pokrywającym każdy centymetr skały. Zupełnie zielone dopiero podświetlone mocnym światłem latarki nabierały intensywnie białej barwy przywdziewając złudną postać kamieni szlachetnych. Zatrzymałem się metr nad dnem, przypatrując się solnym osadom, które przybrały najbardziej fantazyjne kształty pokrywając cały wrzucany przez dziesiątki lat do wody śmietnik. Trzeba przyznać, że przyroda poradziła sobie doskonale otaczając górnicze kotwy, pręty, skrzynki rozdzielcze, kostkę Bauma i jeszcze parę innych „wynalazków” grubą kołderką solnych kryształów. To wszystko było jak bajka, a ja przedziwnym zrządzeniem losu znalazłem się w prawdziwej kopalni skarbów. I to dosłownie, bo wszędzie, gdzie tylko okiem sięgnąć z brył solnych wystawały większe i mniejsze

monety. Dziesiątki, setki, tysiące… Jedne jeszcze w stanie pozwalającym na ich użycie jako środka płatniczego, inne tak przeżarte przez sól i czas, że nie pozwalały na odcyfrowanie ani nominału, ani kraju pochodzenia.

Chwilę jeszcze kręciłem się nad dnem chłonąc niezwykłość podwodnego królestwa, a potem zabraliśmy się z Mariuszem do roboty. Zlecenie było proste – wytachać cały ten bałagan na powierzchnię, zostać mogą tylko monety. Magia prysła w oka mgnieniu, dosłownie jak wyłączone światło. Widoczność spadła do zera a wyrywanie czterometrowych kotw z dna okazało się znacznie trudniejsze niż to sobie początkowo wyobrażaliśmy…

* Mark Eyllatt Gladiator Oceanu – wydawnictwo Wielki Błękit, 2009

** Sheck Exley, Autobiografia pod ciśnieniem – wydawnictwo Mayfly, 2009

Krokodyl bez nóg

najczęściej spotkać go można między gęstymi podwodnymi zaroślami, nieruchomo, idealnie wisząc w toni, zdaje się być niewidoczny wśród zielono brązowych łodyg pałki wąskolistnej. Szczupak – bo o nim właśnie mowa – w taki sposób cierpliwie czeka na swoją ofiarę.

Zpewnością większość nurków spotkała już szczupaka na swojej podwodnej drodze. Jest to gatunek typowo jeziorny (spotykany również w rzekach), spędzający większość czasu na płytkich wodach schowany pośród roślinności. Jego specyficzne ubarwienie sprawia,

że często jest on niewidoczny. Jasnozielony kolor i ciemne plamy na ciele pozwalają mu wtopić się w podwodne gęstwiny. Zazwyczaj osiąga długość 1,5 metra i masę 10 kg. Spotkanie większego osobnika to nie lada wyczyn. Traktowany jest jako ryba długowiecz-

na, ponieważ potrafi przeżyć nawet do 7 lat.

Szczupaki uważane są za jedne z najbardziej żarłocznych gatunków ryb. Mówi się, że dorastające osobniki potrzebują zjeść nawet od 4 do 6 kg pokarmu na kilogram przyrostu masy ciała! Dzięki niesamowitej budowie szczęki, w której znajduję się kilkaset niewielkich zębów i która ma bardzo dużą rozwartość, szczupaki mogą zjeść rybę swoich gabarytów. Dodatkowo wszystkie zęby ułożone są od wewnątrz, co powoduje, że ofiary szczupaków mają nikłe szanse na wydostanie się z ich paszczy. Duży pysk i wilczy apetyty sprawiają, że u tego gatunku bardzo często obserwowane

Tekst agata turowicz
Zdjęcia wo J ciech zgoła

jest zjawisko kanibalizmu. Żaden szanujący się szczupak nie pogardzi dorodnym kuzynem z tego samego gatunku.

Przez niektórych szczupak nazywany jest krokodylem bez nóg, ponieważ całe dnie spędza spokojnie wyczekując na swoją ofiarę. Kiedy jednak zdobycz pojawi się na horyzoncie błyskawicznie i niczym torpeda rusza do ataku. Zaledwie jedno machnięcie płetwą ogonową pozwala mu uzyskać przyspieszenie nawet 50 m/s2! W osiągnięciu dużej prędkości w krótkim czasie pomaga mu również gwałtowne wypchnięcie wody z jamy skrzelowej.

Szczupaki bywają czasem bardzo agresywne i wcale nie tak trudno je sprowokować. Zdenerwowany szczupak może zacząć atakować wszystko co tyl-

ko znajduje się w jego zasięgu. Czasem zdarza mu się gonić zbyt natarczywego nurka. Bywają jednak takie dni, kiedy szczupaki oddają się błogiemu lenistwu. Wtedy zamiast cierpliwie wyczekiwać najlepszej ofiary zadowala się tym co akurat obok niego przepływa. Jest to też znakomita okazja dla nurków, aby móc go dokładnie obejrzeć.

Najbardziej aktywne szczupaki można spotkać o zmierzchu lub o świcie, dlatego najlepszą okazją, aby natknąć się na te największe osobniki jest wybrać się na nurkowanie nocne. Wtedy szanse na podziwianie tej majestatycznej ryby są zdecydowanie największe. Co ciekawe czasami szczupaki wpływają również do wód Morza Bałtyckiego.

tasza

Czyli jak spotkać pod wodą zająca

Tekst i zdjęcia Bartek P szczółkowski

tASZA – nazwa:

łacińska: Cyclopterus Lumpus

angielska: Lumpsucker/ Lump fish

niemiecka: Seehase

czeska: Hranáč šedý

francuska: Lompe/ Lump

Nurkując w zimnych wodach jednego z największych, najgłębszych fiordów na świecie – Sognefjord – spotkałem niesamowite zwierzę. Zając to czy Ryba, sam nie wiem?

Przyklejona do skalnego podłoża bardzo solidnie jakby przyssawką, czuwała przy złożonej na skale ikrze.

Lumpsucker czyli Tasza, ryba z gatunku Skorpenokształtnych jest jedynym przedstawicielem rodzaju Cyclopterus.

Występuje w północnym Atlantyku od północnego wybrzeża Portugalii do Morza Białego, można ją spotkać również w Bałtyku.

Szczerze mówiąc trochę się wystraszyłem tego zwierzaka, bo przepływając obok, ryba nawet nie drgnęła. Krępa budowa ciała, 3 rzędy wyrostków (wypustek), po każdej stronie ciała, zastępujące łuskę, dodają jej animuszu. Nic dziwnego, że zaliczana do szkaradnicowatych, mimo naturalnej brzydoty, można u niej zaobserwować bardzo ciekawe zachowanie.

Samica jest zazwyczaj zielonkawej barwy i większa od samca. Składa do czterystu tysięcy jaj w pakietach. Jaja pojawiają się najczęściej na wiosnę na płyciznach, między kamieniami, kiedy to Tasza przypływa z głębin otwartego morza czy oceanu. W tym związku samiec zachowuje się niesamowicie. Wybarwiony na brązowo z czerwonym i z pomarańczowym brzuchem, spędza cały czas przy jajach pilnując ich niczym strażnik. Potrafi przytrzymać się podłoża dzięki płaskiej budowie brzucha oraz płetwom przekształconym w przyssawkę. Czasem podczas odpływu, wody jest tak mało, że samiec własnym ciałem chroni ikrę stając się kąskiem dla ptactwa i narażając się na wyschniecie. Byle doczekać do przypływu. Istnieją miejsca na świecie, gdzie ikra zająca morskiego, czyli Taszy jest delikatesem. Również mięso Taszy jest jadalne, jednak mówi się, że tylko samca.

luty
marca
6 marca
8 marca

Duński „limfjord” kawior to w rzeczywistości

ikra taszy barwiona na czarno by przypominała kawior jesiotra.

Duński „Limfjord” kawior to w rzeczywistości ikra Taszy barwiona na czarno by przypominała kawior jesiotra. W Norwegii, Wielkiej Brytanii oraz Irlandii ikra Taszy tak samo jak ryba, która ją wytwarza jest niedoceniana, a nawet traktowana przez rybaków jako nieużyteczna w przemyśle i gastronomii.

Tasza jest rybą przyjazną i często pozwala nurkom na zbliżenie, dzięki tym cechom udało mi się uchwycić w kadrze tatusia Taszę podczas opieki nad jajeczkami :)

Ryba ta jest popularnym i docenianym gościem na farmach łososi ze względu na słabość do wszawicy łososiowej Lepeophtheirus salmonis, a jest to powszechny pasożyt i wielu zwierzętom morskim zachodzi za skórę dosłownie i w przenośni. Morska fauna od zawsze mnie zadziwiała i rozbudzała zainteresowania. Przy każdym nurkowaniu staram się obserwować podwodne środowisko, bo wiem, że skrywa wiele tajemnic czekających bym je odkrył. Takich tajemnic jak wyżej opisana Tasza, którą obserwowałem przez dwa miesiące i udało mi się uchwycić rozwój kijanek w jajeczkach. Od bąbelka 3 lutego do ruszających się oczek prawie gotowych do wyklucia. To właśnie kocham najbardziej w nurkowaniu, niewiadomą, która na mnie czeka pod wodą i zawsze zaskakuje.

e leg A nc Ko i pr AK tyc Z nie

Przede wszystkim jest łatwy w obsłudze, a potrzebne w czasie nurkowania wskazania są widoczne bez wielokrotnego klikania. Ponadto Oceanic chce, byśmy skupili się na podziwianiu podwodnego świata, wraków i wszelkich cudów natury. Dlatego tworzy i produkuje sprzęt niezawodny, nowoczesny, dostępny i łatwy w użyciu.

Patrząc i używając komputera nurkowego Oceanic Veo 4.0 zauważymy większy rozmiar cyfr i o aż 20% cieńszy profil obudowy. Te dwie cechy powodują, że czujemy się bardziej komfortowo. W Veo 4.0 został zainstalowany, opatentowany Dual AlgorytmTM. Posiada 4 tryby pracy i jest przygotowany na 3 gazy. Można dostosować mieszankę Nitrox, przełączać wspomniany wyżej algorytm, podświetlić wyświetlacz, czy włączyć alarmy.

Technologia Bluetooth również nie jest mu obca. Komputer łączy dowolne urządzenie mobilne z bezpłatną aplikacją DiverLog

(aplikacja jest dostępna w języku polskim). Bez wychodzenia z domu, chyba, że na nurkowanie, możesz śledzić swoje nurkowania i postępy. Możesz zarządzać i udostępniać wszystkie swoje dane nurkowe w podróży, przed i po nurkowaniu.

Przed wejściem do wody możesz zaplanować z poziomu DiverLog swoje nurkowanie np.: głębokość, ustawienia alarmów, ustawienie odpowiedniej mieszanki gazu oraz wiele innych ustawień.

Po świetnym nurkowaniu, po bezpiecznym wyjściu na powierzchnię, możemy za pomocą aplikacji od razu pobrać swoje nurkowanie na urządzenie mobilne. Wyświetlić najnowszy, jeszcze „ciepły” profil i informacje o nurkowaniu. Do tego można później dodać zdjęcia, opis i ustawić sobie to nurkowanie wg lokalizacji, głębokości, czy np. rodzaju nurkowania. Na koniec możesz poprosić swojego partnera o podpisanie w twoim smartfonie zapisanych informacji.

Zdjęcie Martin Strmiska

To oczywiście nie wszystko. Opatentowany Dual algorytm przez OceanicTM pozwala wybrać taki algorytm dekompresyjny, który najlepiej odpowiada Twoim potrzebom bez narażania bezpieczeństwa. Masz wybór pomiędzy DSAT lub Pelagic Z+.

No i ciekawostka. Gdybyś chciał nurkować na wyżej położonych zbiornikach, to w zakresie wysokości 610–4200 m n.p.m. komputer kalibruje się automatycznie.

Z d A nych technic Z nych:

• Maksymalna głębokość – 100 m

• Żywotność baterii – do 300 h (wymiana przez użytkownika)

• Graficzny wskaźnik niskiego poziomu baterii

• Pojemność pamięci (ilość nurkowań) – 24

• Cztery tryby działania – zegarek, minutnik, NORM (Powietrze i Nitrox) oraz FREE

• Liczba gazów – 3

• Przesyłanie ustawień komputera bezprzewodowo przez BLUETOOTH i aplikację DIVERLOG+

• Automatyczna aktualizacja oprogramowania

• Nitrox – 21-100%

• Gwarancja – 24 miesiące

cena też jest przyjazna. Veo 4.0 występuje w dwóch kolorach i kosztuje1375,00 zł

Zdjęcie Martin Strmiska

Czy delfiny ratują ludzi?

Tekst

chcemy wierzyć, że delfiny to przyjaciele ludzi, że w wielkim błękicie mamy swoich obrońców i gdy towarzyszą nam w wodzie, nic złego nam nie grozi.

Wczasie wyprawy nurkowej na Socorro, po jednym z porannych nurkowań, wzięliśmy ze sobą sprzęt ABC i udaliśmy się zodiakiem na poszukiwanie humbaków. Marzyło się nam spotkanie oko w oko z długopłetwcami, które przebywały w okolicy z młodymi. Wieloryby wyraźnie nas jednak unikały i co chwila zwiększały dystans. Dlatego, gdy w pobliżu pojawiły się delfiny butlonosy, postanowiłem wskoczyć do wody i popływać wśród tych sympatycznych ssaków. Koledzy na zodiaku odpłynęli kilkadziesiąt metrów dalej, próbując fotografować humbaki a ja mogłem cieszyć się obecnością kilku towarzyskich butlonosów. Tutejsze delfiny są potężne, ale jednocześnie spokojne i skore do interakcji z ludźmi. Za chwilę pojawiły się też rekiny – żarłacze jedwabiste. W wodzie zrobiło się tłoczno. Niesamowity

widok i gratka dla każdego pasjonata nurkowania i morskich drapieżników. Ciekaw byłem, czy dojdzie do jakiejś interakcji między oboma gatunkami. Co chwila spoglądałem też w stronę pontonu, bo rekinów przypływało coraz więcej i mimo wszystko czułem się trochę nieswojo. Gdyby cokolwiek niedobrego się wydarzyło... najbliższy szpital jest ponad czterysta kilometrów stąd w kontynentalnej części Meksyku, a żaden śmigłowiec nie przyleci przy takim dystansie z misją ratunkową... Wyobraźnia zaczęła pracować na pełnych obrotach, gdy za moment wszystkie butlonosy odpłynęły zostawiając mnie samego w towarzystwie coraz bardziej zaciekawionych i coraz liczniejszych rekinów. Na szczęście w tym samym momencie wrócili po mnie koledzy na zodiaku...

trudno jest ocenić prawdziwą naturę zachowań delfinów ratujących ludzi, zwłaszcza, że nie są dostępne żadne materiały filmowe, które pozwoliłyby na wnikliwszą analizę sytuacji, a autorami relacji są osoby, które przeżyły traumę i otarły się o śmierć.

Co pewien czas w mediach można znaleźć historię o tym jak delfin uratował pływaka bądź surfera przed atakiem rekina. Trudno określić, ile jest w tym prawdy, a ile naszego myślenia życzeniowego, wynikającego z jednej strony z antropomorfizmu, a z drugiej z naszej fascynacji delfinami i przypisywania im od dawna nadprzyrodzonych cech. Jako ludzie chcemy myśleć, że te inteligentne i społeczne zwierzęta traktują nas w szczególny sposób i chcemy wierzyć, że w oceanie mamy swoich obrońców.

A co mówią fakty? Rzeczywiście wielokrotnie miały miejsce sytuacje, gdzie delfiny bądź odganiały rekina, który pojawiał się w pobliżu pływaka czy surfera, bądź towarzyszyły w wodzie człowiekowi, aż rekin odpłynął. Odnotowano także przypadki, że delfiny wypychały na powierzchnię tonące osoby. Od dawna wiadomo, że delfiny w altruistyczny sposób pomagają sobie nawzajem, wypychają na powierzchnię osłabionego członka stada, podobnie jak czynią to z nowo narodzonym cielęciem, aby mogło wziąć na powierzchni pierwszy wdech. Być może u delfinów jest to instynktowne, gdy widzą, że żywa istota nie daje rady utrzymać się na powierzchni, nabrać powietrza i opada w kierunku dna. Grindwale i butlonosy przejawiają reakcję wypychania na powierzchnię nawet martwych ciał współplemieńców. Zachowania takie zostały dobrze udokumentowane przez naukowców badających różne gatunki delfinów i wielorybów.

Niekiedy reakcję pomocy może wywołać przedmiot tylko w zarysach przypominający bezwładne ciało delfina. Np. w zatoce Sudżuk w Rosji pewien butlonos przez kilka godzin wypychał głową znaleziony kilkukilogramowy kawa-

łek padliny. Przerwał tę czynność dopiero, gdy w pobliżu pojawiła się łódka. Badacze odnotowali przypadki wypychania przez delfiny martwych żółwi czy nawet kłód drewna. Swego czasu w kalifornijskim oceanarium butlonosy przez 9 kolejnych dni „ratowały” 1,5-metrowego rekina o mało co nie pozbawiając go w ten sposób życia.

Trudno jest ocenić prawdziwą naturę zachowań delfinów ratujących ludzi, zwłaszcza, że nie są dostępne żadne materiały filmowe, które pozwoliłyby na wnikliwszą analizę sytuacji a autorami relacji są osoby, które przeżyły traumę i otarły się o śmierć.

Delfiny pomagają nie tylko ludziom. Na wyspie Marco na Florydzie grupa delfinów przybyła z pomocą zagubionemu dobermanowi, który wpadł do kanału i nie mógł się wydostać. Delfiny robiły tyle hałasu, że przyciągały uwagę ludzi mieszkających w pobliżu, którzy następnie uratowali psa. Natomiast w Nowej Zelandii samotny delfin Moko uratował dwa kaszaloty karłowate, które utknęły na plaży Mahia. Butlonos odpowiedział na akustyczne wezwanie kaszalotów, zbliżył się do wielorybów i poprowadził ich 200 jardów wzdłuż linii brzegowej, między płyciznami, przez kanał na otwarte morze. Szukając odpowiedzi na pytanie, czy delfiny w szczególny sposób lgną do ludzi i chcą ich chronić warto zadać sobie inne pytanie: Czy były przypadki, kiedy delfiny nie pomogły ludziom? A może wręcz zagrażały ich bezpieczeństwu?

Badaczka ssaków morskich Toni Frohoff, dyrektor TerraMar Research w Kalifornii, opisała incydent, w którym delfiny, z którymi pływała w morzu, nagle uciekły, gdy pojawił się rekin i zostawiły ją samą sobie. Z kolei w 2007 roku człowiek, który wpadł do morza w ukraińskiej części M. Czarnego, został zaatakowany przez grupę delfinów butlonosych. Stracił przytomność i o mało co nie utonął.

Nie ma wątpliwości, że delfiny są ciekawe ludzi i wydaje się, że szukają kontaktu z człowiekiem. Ale czy tego rodzaju kontakty towarzyskie należy uznać za przyjazne? Spośród 29 dobrze zbadanych samotnych delfinów mających częste kontakty z ludźmi, 13 z nich wykazywało "niewłaściwe, często agresywne zachowania seksualne w stosunku do ludzi”. Wiele z tych delfinów miało zwyczaj wyciągać ludzi do morza, uniemożliwiając im powrót na brzeg, a nawet przyciskać ich do dna. Dwie trzecie z 29 delfinów przejawiało na tyle groźne zachowania wobec ludzi, że spowodowały one pęknięcia śledziony, złamane żebra, utratę przytomności, a w jednym przypadku nawet śmierć turysty. W 1994 r. brazylijski delfin Tião zdołał wysłać 28 osób do szpitala podczas swoich wizyt przy plaży, zanim ostatecznie zabił pływaka João Paulo Moreirę (który był prawdopodobnie pijany i także agresywny wobec Tião).

Jednym z najgłośniejszych incydentów była sprawa Lisy Costello, która w 1992 r. pływała pośród grindwali w pobliżu zatoki Kealakekua na Hawajach. Delikatnie dotykała samca, który odpoczywał na powierzchni. W następnej chwili grindwal złapał ją za nogę i wciągnął pod wodę. W ciągu następnych minut, zwierzę wielokrotnie chwytało ją i puszczało na chwilę, w pewnym momencie nurkując z kobietą na głębokość kilkunastu metrów, trzymając cały czas jej stopę w zębach. Lisa Costello ledwo przeżyła spotkanie.

Może więc założenie, że ludzi i delfiny łączy wyjątkowa więź i przyjaźń, jest zdecydowanie na wyrost? Niezależnie od powyższych incydentów miło jest wierzyć, że mamy w oceanie swoich „aniołów stróżów”, którzy w ekstremalnej sytuacji przypłyną nam z pomocą. Ludziom morza zawsze przecież towarzyszyły mity i legendy :)

p lan D ziałania

w syt Uacjach awaryjnych

eap – e mergency a ssistance p lan

Plany awaryjne – na co to komu?

p lan działania w sytuacjach awaryjnych ( e A p – e mergency Assistance p lan) lub plan awaryjny jest warunkiem wstępnym skutecznego ratowania poszkodowanego nurka. o bejmuje on natychmiastową pierwszą pomoc na miejscu i leczenie nagłych wypadków, jak również jak najszybszy transport do najbliższej i najbardziej odpowiedniej placówki medycznej. o dpowiedzialność za reakcję na e A p spoczywa na lokalnym operatorze nurkowym.

Jako nurek możesz wiele zrobić dla własnego bezpieczeństwa, ale niektóre rzeczy są poza twoim zasięgiem i musisz polegać na operatorze nurkowania. Dlatego ważne jest, aby zwrócić uwagę na świadomość bezpieczeństwa operatora nurkowego, centrum nurkowego lub właściciela łodzi nurkowej, instruktora nurkowania, kapitana lub innego personelu. Decydujący może być również wybór miejsca wypoczynku. W kraju, gdzie ogólne standardy bezpieczeństwa są słabe, również operacje nurkowe mogą być pozbawione przepisów i wymogów bezpieczeństwa.

Wszędzie czają się braki bezpieczeństwa, a ich konsekwencje w nurkowaniu są poważniejsze niż na lądzie. Divemaster prowadzi grupę nowicjuszy bez komputerów do ich limitów; właściciel łodzi nurkowej bez wyposażenia awaryjnego, takiego jak jednostka tlenowa, która jest w stanie dostarczyć 100% tlenu medycznego przynajmniej dwóm nurkom i przez wystarczający czas; safari na pokładzie statku, którego personel nie jest przeszkolony w zakresie udzielania pierwszej pomocy i pomocy w nagłych wypadkach; sklepy nurkowe, które wypożyczają źle utrzymany sprzęt z wadliwymi zaworami lub brakującymi o-ringami, lub które "za-

pominają" wymienić filtry kompresora: wszystkie należą do kategorii rażących zaniedbań.

Tak piękne, na środku oceanu, z dala od cywilizacji, może się wydawać safari na pokładzie, a tak paskudnie może się odwrócić, gdy nie ma połączenia radiowego, telefony komórkowe nie działają, a załoga zapomniała telefonów satelitarnych (lub nawet sprzętu pierwszej pomocy). W tym przypadku nie ma możliwości uzyskania natychmiastowej pomocy w razie nagłego wypadku.

Bez względu na to, czy jest to działalność nurkowa na lądzie, czy na pokładzie łodzi nurkowej, każdy – także nurkowie – powinien mieć dostęp do informacji, takich jak aktualne numery telefonów do najbliższej komory hiperbarycznej, czy numery kontaktowe lekarzy medycyny nurkowej najbliższego obiektu, lekarzy pogotowia ratunkowego i służb ratunkowych. Utrzymanie tych informacji (aktualnych) jest niezwykle ważne, ponieważ adresy, numery telefonów, osoby kontaktowe czy drogi dojazdowe często ulegają zmianie.

Jeśli zabraknie jakiegoś ogniwa, łańcuch zostanie przerwany.

Załoga musi wiedzieć, co robić w nagłych wypadkach. Najszybszy transport i logistyka muszą być jasne. W przypadku,

gdy operator posiada kilka łodzi, każda z nich może mieć swój własny EAP i inny dla bazy na lądzie.

Aby zwiększyć świadomość w zakresie bezpieczeństwa i uczynić nurkowanie jeszcze bezpieczniejszym, DAN opracował program DSP (Diving Safety Partner). DSP składa się z 3 poziomów, z towarzyszącym mu modułem HIRA (Hazard Identification and Risk Assessment). Inicjatywa ta jest skierowana w szczególności do operatorów nurkowych, pomagając im w identyfikacji i poprawie obszarów, w których brakuje im bezpieczeństwa. Operacje nurkowe spełniające wszystkie wymagania zyskują widoczność i uznanie w społeczności nurków rekreacyjnych oraz, co najważniejsze, większą liczbę klientów.

Briefingi i odprawy, informacje o wchodzeniu i wychodzeniu z wody, przystanki bezpieczeństwa, punkty spotkań i procedury w przypadku zagubienia, a także instrukcje i ostrzeżenia dotyczące czynności po zakończeniu nurkowania: to wszystko są elementy, które należy uwzględnić.

Odprawa przed nurkowaniem ma dla nurków ogromne znaczenie, aby uświadomili sobie swoją gotowość do podjęcia się nurkowania i wiedzieli, czego mogą się spodziewać podczas jego trwania. Dobry briefing zawiera szczegóły dotyczące nawigacji, prądów, głębokości i czasu trwania nurkowania, a na pewno nie tylko życia morskiego, które prawdopodobnie zobaczycie.

Załoga powinna poinformować nurków, zwłaszcza tych niedoświadczonych, że po nurkowaniu nie należy wykonywać zanurzeń freedivingowych. Nie zaleca się również kolejnych głębszych nurkowań w tym samym dniu, ze względu na tworzenie się pęcherzyków azotu i zwiększone ryzyko DCS. Zarówno nurkowie profesjonalni jak i rekreacyjni dbający o bezpieczeństwo przed nurkowaniem mogą skorzystać z dalekowzrocznego podejścia operatorów, ponieważ będą wiedzieli co zrobić w razie nagłego wypadku lub nawet mogą mu zapobiec.

Nurkujmy po cudowne przygody, zawsze bezpiecznie!

A TY? KIEDY WYBIERZESZ

A TY? KIEDY WYBIERZESZ

A TY? KIEDY WYBIERZESZ

A TY? KIEDY WYBIERZESZ

A TY? KIEDY WYBIERZESZ

SIĘ NA SPACER?

SIĘ NA SPACER?

SIĘ NA SPACER?

SIĘ NA SPACER?

SIĘ NA SPACER?

Aktywność fizyczna poprawia kondycję.

Rehasport

Rehasport

Rehasport

Rehasport

www.rehasport.pl

www.rehasport.pl

Rehasport www.rehasport.pl

www.rehasport.pl

www.rehasport.pl

Aktywność fizyczna poprawia kondycję.

Aktywność fizyczna poprawia kondycję.

Aktywność fizyczna poprawia kondycję.

Aktywność fizyczna poprawia kondycję.

78% POLAKÓW NIE JEST DOŚĆ

78% POLAKÓW NIE JEST DOŚĆ

78% POLAKÓW NIE JEST DOŚĆ

78% POLAKÓW NIE JEST DOŚĆ

78% POLAKÓW NIE JEST DOŚĆ

AKTYWNYCH FIZYCZNIE*

AKTYWNYCH FIZYCZNIE*

AKTYWNYCH FIZYCZNIE*

AKTYWNYCH FIZYCZNIE*

AKTYWNYCH FIZYCZNIE*

Świat bez rekinów?

d r. iris zieg Ler, shark P ro Ject internationa L

c zy jako obywatele U e możemy aktywnie przyczynić się do zapobiegania następnej katastrofie, która uderzy w nasze oceany, a tym samym całą ludzkość?

Każdego roku na świecie zabija się od 63 do 273 milionów rekinów, a wiele gatunków jest coraz bardziej zagrożonych. W 2019 r. Raport Narodów Zjednoczonych o różnorodności biologicznej ostrzegł, że ponad 30% wszystkich znanych gatunków rekinów i płaszczek jest zagrożonych wyginięciem w ciągu następnych dziesięcioleci!

W 2020 r. już 82 z 494 ocenianych gatunków rekinów zostało wymienionych jako zagrożone i wpisanych na „czerwoną listę gatunków zagrożonych” Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN).

Gwałtowna erozja populacji rekinów na całym świecie ma poważne i nieodwracalne skutki dla naszej planety. Ponieważ wiele rekinów jest drapieżnikami na końcu łańcucha pokarmowego, odgrywają ważną rolę w utrzymaniu zdrowych

i produktywnych ekosystemów morskich. Nasze oceany są nie tylko głównym źródłem zaopatrzenia w żywność i białko, ale są także niezbędne dla globalnego klimatu i produkcji tlenu, ponieważ magazynują ogromne ilości gazów cieplarnianych każdego dnia i odpowiadają za około 60% światowej produkcji tlenu.

Globalnie rekiny znalazły się na celowniku człowieka ze względu na mięso i olej z wątroby. Giną w ogromnej liczbie jako tak zwane „niechciane przyłowy” w komercyjnych połowach tuńczyka, miecznika i innych owoców morza.

Jednak największym zagrożeniem dla ich przetrwania jest praktyka odcinania płetw. Wysoka wartość i ogromne zyski z płetw są głównym czynnikiem napędzającym zarówno ukierunkowane połowy rekinów, jak i niechęć flot rybackich

do zmiany na bardziej selektywne narzędzia połowowe lub w celu uwolnienia życia rekinów złowionych jako przyłów.

Rzeczywiście płetwy osiągają ogromne zyski na rynku, podczas gdy mięso większości rekinów jest prawie bezwartościowe, niesmaczne, a nawet stanowi zagrożenie dla ludzkiego zdrowia. Pomimo tego praktyka odcinania płetw jest nadal szeroko rozpowszechniona, choć oficjalnie zakazana w wielu obszarach.

Odcinanie płetw oznacza, że płetwy piersiowe rekina, ogon i płetwy grzbietowe są odcinane na morzu, podczas gdy zwierzę może jeszcze żyć. Przez to, że płetwy mogą być sprzedawane po 25 razy wyższych cenach niż mięso rekina i wymagają niewielkiej powierzchni magazynowania, tylko te są zatrzymywane, podczas gdy reszta zwierzęcia jest wyrzu-

cana z powrotem do morza. Zwierzę opada na dno, ponieważ nie może już pływać i umiera z powodu uduszenia lub jako ofiara innych drapieżników. To straszne marnowanie życia zwierząt morskich. Przeczy wiarygodnym ocenom zasobów i skutecznym środkom ochrony rekinów, ponieważ ani liczba zabitych zwierząt, ani gatunków złowionych nie jest zgłaszana dla takich połowów NNN (nielegalnych, nieraportowanych i niezarządzanych).

W związku z tym wiele narodów i niektóre regionalne organizacje ds. Rybołówstwa (RFMO) wprowadziły przepisy zapobiegające tej destrukcyjnej, ale wysoce dochodowej praktyce odcinania płetw na morzu, wymagając, aby wszystkie rekiny wyładowano z „płetwami naturalnie przymocowanymi” do ich ciała. Tylko wtedy władze mogą zweryfikować w porcie czy obcinanie płetw rzeczywiście nie miało miejsce i czy liczba płetw na pokładzie statków rzeczywiście odzwierciedla liczbę rekinów złowionych przez statek. Taka polityka FNA jest obowiązkowa na pokładzie wszystkich statków pływających pod banderą UE i na wszystkich wodach europejskich od 2013 r. Była to znaczna poprawa w stosunku do poprzedniego rozporządzenia, ale nadal pozwala na obcinanie płetw w porcie i handel nimi w całej Europie i UE, zaspokajając w ten sposób duże zapotrzebowanie Azji na zupę z płetw rekina.

Co więcej, kontrole na morzu są wykonywane za rzadko i często prawie niemożliwe do przeprowadzenia, co powoduje ogólnie niski nadzór nad egzekwowaniem przepisów nawet na wodach UE. Podczas morskiego przeładunku płetw na inne statki, które następnie rozładowywane są w krajach bez obowiązującej polityki FNA, np w Namibii, zapewnia również ukrycie w celu obejścia tego rozporządzenia.

Nielegalnie uzyskane płetwy są trudne do zidentyfikowania, a identyfikacja gatunków na podstawie izolowanych płetw często wymaga czasochłonnej i kosztownej analizy. Dlatego handel płetwami i zagrożonym gatunkami jest łatwą i powszechną praktyką.

Oprócz tego, że jesteśmy głównym węzłem tranzytowym dla płetw z Ameryki Południowej do Azji Południowo-Wschodniej, to my, Europejczycy i UE, jesteśmy odpowiedzialni za gigantyczną eksploatację oceanów! UE jest światowym liderem w dziedzinie połowów rekinów z liczbą 112 000 ton metrycznych (Mt) złowionych rocznie przez

Hiszpanię, Portugalię i Francję razem, a zatem więcej niż Indonezja, zajmując drugie miejsce w globalnym rankingu.

Większość płetw rekinów jest eksportowana do Azji i sprzedawana tutaj z wysokim zyskiem, a na przykład Hiszpania jest jednym z wiodących dostawców płetw rekina niebieskiego do Azji Południowo-Wschodniej, z 3490 mln płetw rocznie w latach 2000–2011.

Płetwy są sprzedawane głównie do zupy z płetwy rekina, która nadal jest symbolem statusu w Azji Południowo-Wschodniej i sprzedawana w restauracjach za 90 euro za miskę.

Podsumowując, wszystkie inicjatywy zmierzające do zaprzestania odcinania płetw i zakończenia strasznej eksploatacji naszych oceanów dla małej, ale bardzo lukratywnej części z tych zwierząt, pozostaną nieefektywne, jeśli nie uda nam się powstrzymać handlu płetwami! Import, eksport i tranzyty mogą być znacznie lepiej kontrolowane ze strony firm handlowych i podlegać lepszemu egzekwowaniu niż wszystkie powzięte środki na morzu.

Dlatego powstrzymanie handlu płetwami w UE będzie najskuteczniejszym sposobem na powstrzymanie tego okrutnego biznesu w Europie i UE i zaprzestania bycia jego beneficjentem. Wiele innych krajów rzeczywiście wprowadziło już takie zakazy handlu: 14 stanów USA już zakazało handlu płetwami, a w czerwcu 2019 r. Kanada stała się pierwszym krajem grupy G7, który zakazał importu i eksportu płetw rekinów na swoim terytorium. Także obywatele we wszystkich częściach świata coraz częściej domagają się zakończenia tak okrutnych i bezużytecznych praktyk. Dlatego Europa musi pójść w ich ślady!

A teraz wszyscy obywatele UE mogą korzystać ze swoich praw i głosować za wprowadzeniem takiego rozporządzenia przez parlament UE i zakazać handlu płetwami w UE!

Europejska inicjatywa obywatelska „Stop Finning – Stop the Trade” zaczęła zbierać podpisy 1 lutego 2020 r., żądając, aby rozporządzenie „Naturalnie przywiązane płetwy” w Unii Europejskiej miało zostać rozszerzone na eksport, import i tranzyt rekinów i płaszczek zakazując w ten sposób handlu płetwami.

Obywatele UE mają teraz rok na zebranie wymaganego miliona głosów na poparcie żądanej zmiany wymagającej zakończenia handlu płetwami rekinów w Unii Europejskiej, w tym importu, eksportu oraz tranzytu płetw innych niż naturalnie przymocowanych do ciała zwierzęcia, obywatele ci dążą do wzmocnienia ram prawnych UE. Jeżeli ich wysiłki się powiodą, Komisja Europejska może wówczas podjąć decyzję o zaproponowaniu nowego rozporządzenia, aby osiągnąć ten cel. Obywatele Europy mają moc wykazania woli decydentom UE do silniejszej ochrony dzikiej przyrody. W czasach, gdy społeczność naukowa regularnie bije na alarm o gwałtownej erozji różnorodności biologicznej i zagrożeniach związanych

ze zmianami klimatu, nie mamy innego wyboru, jak zmienić nasze wzorce produkcji i konsumpcji.

Najwyższy czas zakończyć handel płetwami rekinów w Europie! W związku z tym inicjatywa obywatelska wzywa wszystkich obywateli UE do bycia częścią rozwijającej się społeczności na rzecz lepszej przyszłości ze zdrowymi oceanami i do podpisania inicjatywy na stronie internetowej UE za pośrednictwem tego linku do kodu QR:

https://eci.ec.europa.eu/012/public

Ta inicjatywa obywateli UE jest wspierana przez ponad 30 ekologicznych organizacji pozarządowych, w tym SEA SHEPHERD, SHARKPROJECT, BLOOM, Blue Sharks, APECE, iSea, Environmental Justice Foundation (EJF), Global Shark Conservation Initiative (TGSCI), STOP FINNING, Sharks Mission Francja, Sharks Educational Institute (SEI), AktionsgemeinschaftArtenschutz (AGA), Mundus maris, GesellschaftzurRettung der Delphine, Deutsche Meeresstiftung, Deutsche StiftungMeeresschutz (DSM), Shark Savers Niemcy, The Dolphins 'Voice, Pro WildST SS i kilka stowarzyszeń VD… i wiele innych organizacji dołącza.

Aby jednak odnieść sukces, europejska inicjatywa obywatelska musi zgromadzić co najmniej milion sygnatariuszy i osiągnąć próg dla co najmniej siedmiu państw członkowskich. Progi te odpowiadają liczbie posłów do Parlamentu Europejskiego wybranych w każdym państwie członkowskim

pomnożonej przez 750. W przypadku Polski na przykład do osiągnięcia tego progu potrzeba 38 250 głosów.

Więcej informacji o samej inicjatywie obywatelskiej, więcej faktów oraz o tym, kto jest inicjatorem i zwolennikiem tej inicjatywy, można znaleźć na stronie:

https://stop-finning.eu

Wszędobylskie krzyżówki

Tekst i zdjęcia wo J ciech Jarosz

Krzyżówki potrafią rozpędzać się w locie do nawet 90 km/h!

Są niemal wszędzie! p ływają po wodach słodkich i słonych półkuli północnej, od e uropy po Azję, od Skandynawii po Afrykę p ółnocną. Krzyżówki spotkamy nawet na g renlandii, są również bardzo liczne w Ameryce p ółnocnej. n a antypody, do Australii i  n owej Zelandii, zaciągnął je człowiek, gdzie są uznawane za gatunek inwazyjny.

Dotego powszechne występowanie w obrębie miejscowości, niezależnie czy jest to centrum Nowego Jorku czy stawek w Miłosnej koło Pasłęka. Wszystko to czyni krzyżówkę nie tylko najliczniejszą kaczką, ale i najbardziej rozpoznawalną. Nie sposób nie znać krzyżówki!

Co prawda, nie zawsze wszyscy wiemy, że krzyżówka to prawidłowa nazwa gatunkowa, ale nawet jeśli usłyszymy określenie dzika kaczka, to najczęściej myślimy o krzyżówce właśnie. Dzikich, czyli dziko żyjących gatunków kaczek oczywiście jest cała menażeria, ale żaden z gatunków nie jest tak dobrze znany ludzkości, szczególnie tej jej części, która ptaki

chętnie obserwuje i to nie tylko na rożnie lub w potrawce. Co takiego wyróżnia ten gatunek spośród innych, co sprawia, że krzyżówki są wśród nas? Dlaczego nie widujemy w naszym sąsiedztwie równie często krakw, cyraneczek, rożeńców czy świstunów? Za sukcesem krzyżówek w opanowywaniu świata stoi, jakżeby inaczej, wiele czynników. Skoro widujemy je blisko nas, możemy z pewnością uznać te kaczki za elastyczne pod względem wyboru siedlisk i miejsc do gniazdowania. Są, jak określa się to w ekologii, eurybiontami, czyli organizmami tolerującymi szersze spektrum czynników środowiskowych. Dygresja edukacyjna: ekologia to nie to

…spotkamy je na wodach słodkich i słonych. w  środowisku naturalnym i antropogenicznym. co ciekawe, te które wybrały życie blisko ludzi, np. w parkach miejskich, przedstawicieli rodu człowieczego praktycznie się nie boją, podczas gdy te bytujące w warunkach bardziej naturalnych, są lękliwe i pierzchliwe.

samo, co ochrona środowiska, ekologia to niezwykle szeroka dziedzina nauk przyrodniczych zajmująca się badaniem zależności między organizmami (osobnikami i populacjami) oraz między organizmami a środowiskiem. Jedynie drobna część badań ekologów dotyczy zmian w środowisku wywołanych działalnością człowieka. Z tej perspektywy termin np. „ekologiczny papier toaletowy” (a ekologiczne już było chyba niemal wszystko) nie jest najszczęśliwszym określeniem, choć pewnie już po ptakach i ekologia w społecznym rozumieniu tego terminu pozostanie równoważna ochronie środowiska. Koniec końców i biologowie najpewniej będą musieli ścierpieć takie zbitki słowne, sami narażając się na co najmniej niezrozumienie mówiąc o produktach przyjaznych środowisku, zamiast o „wyrobach ekologicznych”. Trzeba jednak być szczerym i dodać, że definicji ekologii w historii pojawiało się naprawdę wiele – zadanie domowe: sprawdzić co pod terminem „ekologia” kryje się w encyklopedii – może być Wikipedia, a dla lubiących kontakt ze słowem drukowanym, ciężkie tomiszcze w sztywnej oprawie. Koniec dygresji. Wracając do eurybiontów, a właściwie do krzyżówek, najlepszym dowodem na ich szeroką tolerancję wielu czynników środowiskowych jest właśnie ich kosmopolityczność. Również to, że spotkamy je na wodach słodkich i słonych. W środowisku naturalnym i antropogenicznym. Co ciekawe, te które wybrały życie blisko ludzi, np. w parkach miejskich, przedstawicieli rodu człowieczego praktycznie się nie boją, podczas gdy te bytujące w warunkach bardziej naturalnych, są lękliwe i pierzchliwe. Niejednokrotnie serce skakało mi do gardła, gdy wędrując po nadwodnych chaszczach nie zauważałem dobrze maskujących się krzyżówek, a te nagle podrywając się do lotu w panicznej ucieczce powodowały, że i mnie trochę z tej paniki się udzielało (na szczęście tylko na moment, ale adrenalina już zazwyczaj zdążyła popłynąć szerokim strumieniem do wszystkich zakamarków mojego ciała). Taka trochę terenowa pobudka, można by powiedzieć.

Do opanowania zbiorników wodnych niemal całego świata przyczyniła się też strategia rozrodcza krzyżówek. Samica złożyć może do 12 jaj, choć zdarza się, że w gnieździe jest ich więcej, bo niektóre samice składają jaja do gniazd koleżanek. Młode pojawiają się po ok. 4 tygodniach i od razu gotowe są podążać za matką, a część młodych musi wykazać się na samym początku swego życia nie lada odwagą. W związku z niewielką dostępnością miejsc lęgowych w miastach, krzyżówki potrafią składać jaja w dziuplach, ale i balkonowych skrzynkach na kwiaty, niekoniecznie wybierając tylko najniższe piętra wysokich bloków. Niezależnie od wysokości młode wyskakują z gniazda za matką, tyle że w przeciwieństwie do niej, wobec braku wykształconych skrzydeł, machanie nimi nie spowalnia w sposób znaczący ich spadania (czyli v = g×t, gdzie g = 9,8 m/s2). Nieco zwiększyć opór podczas spadania mogą co najwyżej rozpostarte błony pławne między palcami stóp. Przeżywają ten swój pierwszy „lot”, choć nie zawsze mają tak przyjemne lądowanie jak ich kuzyni gągoły. Kaczki te gnieżdżą się w dziuplach, ale w lasach. Gdy wyskakują więc z wysokości nawet 20 m

mogą liczyć na miękką ściółkę, która skutecznie amortyzuje ich przyziemienie. Duża wyjściowa liczba krzyżówkowych kaczątek często zmniejsza się z czasem, bo długa jest lista drapieżników (w zasadzie z każdej gromady kręgowców, łącznie z rybami) polujących na nie. Jeżeli młoda kaczka przetrwa swój pierwszy sezon, staje się w zasadzie kaczką dojrzałą. Już w drugim roku życia mogą bowiem krzyżówki zabierać się za rozmnażanie. Zwyczaje godowe i zachowania rozrodcze krzyżówek oceniane z człowieczej perspektywy wydają się cokolwiek brutalne. Powszechnie dochodzi do napaści na tle seksualnym. Tę wymuszoną kopulację, której towarzyszy użycie siły, bez wątpienia można określić gwałtem. Otóż samica atakowana w celach matrymonialnych przez napędzanego hormonami samca może nawet zostać przez niego utopiona – taka to dramatyczna moc kaczych miłosnych uniesień. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że narząd kopulacyjny samca jest zaskakująco długi, bo sięga 20 cm, a gotowy staje się do pełnienia swej roli w mgnieniu oka! Dodatkowo ma kształt korkociągu… Samice ewolucyjnie przystosowały się w taki sposób, że ich drogi rodne mają

Ubarwienie godowe samców umożliwia łatwe odróżnienie ich od samic

również skomplikowaną strukturę, z licznymi bocznymi odgałęzieniami, które mają być pułapką i dla penisa, i dla nasienia (tego niechcianego).

Gdy chutliwe kaczory nie znajdą samic swojego gatunku, nie wybrzydzają. Romansują z kaczkami innych gatunków. Owoce tychże romansów, czyli hybrydy, niejednokrotnie płodne, stają się faunistyczną zagadką dla entuzjastów podglądania ptaków. Jest to proceder na tyle częsty, że w niektórych ptasich przewodnikach można znaleźć wskazówki jak rozpoznawać i odróżniać częstsze, nomen omen, krzyżówki krzyżówek z kaczkami innych gatunków, w tym z kaczką domową. Takie mieszańce w gwarze ornitologicznej nazywa się sołtysami. Skądinąd, jedna z teorii dotyczących pochodzenia nazwy krzyżówek nawiązuje do fenomenu miłości międzygatunkowej.

Zamykając wątek kaczych namiętności i popędów jeszcze o jednej sprawie. W 1995 przyrodniczy świat obiegła informacja o pierwszym zarejestrowanym przypadku homoseksualnej nekrofilii u krzyżówek. W skrócie: jeden kaczor uciekał przed drugim i rozbił się o szybę muzeum przyrodniczego w Rotterdamie. Stracił w ten sposób życie, ale goniący go

Gdy chutliwe kaczory nie znajdą samic swojego gatunku, nie wybrzydzają. r omansują z kaczkami innych gatunków. owoce tychże romansów, czyli hybrydy, niejednokrotnie płodne, stają się faunistyczną zagadką dla entuzjastów podglądania ptaków.

nie stracił chęci na… randkę. Resztę można sobie wyobrazić. Powstała nawet publikacja naukowa na ten temat, co doprowadziło jej autora do niekoniecznie pożądanej przez badaczy nagrody Ig Nobla w 2003 r. Co więcej, co roku obchodzony jest we wspomnianym muzeum Dead Duck Day (istnieje nawet strona internetowa poświęcona tej historii). Trochę się boję, że po przeczytaniu tego tekstu być może już nigdy nie będziemy spoglądać na krzyżówki tak jak dotychczas, karmiąc je z dziećmi w parku (byle nie chlebem!). Dla ocieplenia wizerunku kaczorów dodam, że pomimo iż z reguły samce

Ozdobą samicy jest piękne lusterko na skrzydłach
Dziób krzyżówki to świetnie działający cedzak
Fizjologia umożliwia kaczkom pływanie w zimnej wodzie i stanie na lodzie bez ryzyka nabawienia się odmrożeń

opuszczają samice po złożeniu przez nie jaj, to zdarzają się rycerskie w swej postawie osobniki towarzyszące swej wybrance również po wylęgu piskląt. Na koniec kilka faktów charakteryzujących krzyżówki. Pożywienie, głównie roślinne, zdobywają zbierając je z powierzchni. Nie należą do chętnie nurkujących zwierząt, choć potrafią, ograniczając się co najwyżej do zanurzania głowy i szyi, pozostawiając uniesiony kuper nad wodą – podobnie jak np. czynią to łabędzie. Krzyżówka potrafi nieźle latać. Może osiągać nawet 90 km/h i zazwyczaj nie wznosi się zbyt wysoko. Zdarzyło się spotkanie samolotu rejsowego z krzyżówką na ponad 6 tys. m. Więcej czasu (poza przelotami) spędza jednak na wodzie. Czasami całkiem zimnej, łącznie z wodą w postaci stałej. Jak to jest, że nie marzną jej wtedy nogi? Tajemnica tkwi w wymiennikach przeciwprądowych, które funkcjonują nie tylko u krzyżówek, ale u większości ptaków, a także ryb. Rzecz w tym, że tętnice i żyły położone są blisko siebie, więc ciepła krew tętnicza płynąca do stóp ogrzewa tę powracającą. Różnica temperatury może wynosić niekiedy i ponad 30 stopni!

Spotykając nad wodą krzyżówki, czyli przodków kaczek domowych, gratulujcie im sukcesu ewolucyjnego!

Krzyżówki odpoczywają chętnie ukrywając się wśród szuwarów
Krzyżówki odbywają jeden lęg w roku, a pisklętami zajmuje się samica

pianka

Jak wybrać i doPasować

przed wyjazdem na snorklowanie warto zaopatrzyć się w neoprenową piankę. Ze względu na różnorodność funkcji, które spełnia – taka pianka przyda się każdemu.

1. Zapewnia ochronę termiczną (w wodzie marzniemy ok. 25 razy szybciej).

2. Chroni przed oparzeniami słonecznymi (plecy/ ramiona).

3. Chroni przed otarciami (ostra rafa koralowa, meduzy), które goją się długo i są bolesne.

4. Lepsza identyfikacja osoby snorklującej (kolory).

5. Jest niewielkim źródłem wyporu, bo (w uproszczeniu) neopren to pęcherzyki powietrza zatopione w gumie, które na powierzchni wody nie podlegają kompresji.

Piankę dobieramy w zależności od jej grubości i tego, co ma zakrywać. W popularnych sklepach sportowych znajdziemy: short (z krótkimi rękawami i nogawkami), żyletę

(koszulka chroniąca klatkę piersiową), overal (pianka z długimi rękawami i nogawkami), bluzę neoprenową (z wygodnym zapięciem z przodu). Wszystkie o grubości od 1 mm do 2,5–3 mm. Tym, którym zawsze gorąco polecam “kostium” z lajkry zakrywający większość ciała tzw. skin. Jeżeli ktoś jest zmarzluchem lub zamierza snorklować w bardzo zimnej wodzie – polecam piankę nurkową (3–7 mm), którą można zakładać warstwowo.

Reasumując, przy wyborze pianki (snorkeling/ nurkowanie) powinniśmy zwrócić uwagę na: grubość i elastyczność neoprenu, rodzaj wyściółki wewnętrznej, manszety, sposób łączenia warstw, sposób zapinania, wzmocnienia, a przede wszystkim – na odpowiednie jej dopasowanie.

Tekst margita Ś Lizowska Zdjęcia wiktor zdro Jewski

Przykładowe grubości pianek vs zakresy temperatur wody wyglądają następująco:

● Skin, 1,5–2 mm: wody bardzo ciepłe (temperatura wody powyżej 28°C) np. Indonezja

● 3 mm: wody ciepłe (temperatura wody powyżej 25°C) np. Egipt latem/ wczesną jesienią

● 5 mm: wody umiarkowane (temperatura wody powyżej 21°C) np. Chorwacja czy małe, sztuczne zbiorniki w Polsce (latem)

● 7 mm: wody zimne (temperatura wody około 10°C) np. Bałtyk czy górskie potoki

Pianki można (i warto) zakładać warstwowo: łączyć grubości, zakładać docieplenia. Najpopularniejszym zestawem do nurkowania jest pianka 5+5 mm, a do snorkelingu 2/3 mm. Nurkującym (snorklującym) w bardzo zimnych wodach (poniżej 8°C) polecam skafandry półsuche, a dla nurków SCUBA – suche skafandry.

Istotnym elementem pianki jest jej wyściółka wewnętrzna. Oprócz tego, że ma ona kontakt z naszą skórą, to materiał, z którego jest wykonana (podobnie jak elastyczność neoprenu) może ułatwić nam zakładanie pianki. Kolejnym ważnym elementem są manszety. Oprócz tego, że mogą usprawnić proces zakładania pianki, to zapewniają odpowiednią jej szczelność. Najwygodniejsze są takie, które po-

siadają suwaki (nadgarstki, kostki, szyja). W czasie zakładania można je rozpiąć, a tuż przed nurkowaniem zapiąć – idealnie doszczelniając całość kombinezonu. Domowym sposobem ułatwiającym wciąganie nogawek i rękawów dopasowanej pianki jest metoda “na woreczek”. Mocną, plastikową reklamówkę zakładamy na stopę (dłoń) i wkładamy w nogawkę (rękaw). Po założeniu pianki chowamy woreczek do torby nurkowej, aby użyć go ponownie (dbamy o środowisko).

Sposób łączenia elementów pianki ma znaczenie przy zakładaniu pianki oraz w czasie jej użytkowania. Łączenia powinny być gładkie, trwałe i szczelne (np. tzw. ślepe łączenie GBS). Ponieważ i snorkeling i nurkowanie są aktywnościami partnerskimi – nie ma większego znaczenia czy wybierzemy pianki zapinane na suwak z przodu czy z tyłu. Pomoc partnera przy założeniu i ułożeniu kombinezonu zawsze jest nieoceniona  I jeszcze słowo o wzmocnieniach. Warto wybierać takie skafandry, które mają zewnętrzne łaty (na kolanach), wzmocnienia na plecach (zwłaszcza do nurkowania SCUBA) oraz zabezpieczone manszety. Elementy te (wraz z umiejętnym użytkowaniem) istotnie przedłużają żywotność pianki.

Przy dopasowywaniu pianki najistotniejszy jest jej rozmiar. Żeby mogła spełniać wszystkie swoje funkcje – musi bardzo ściśle przylegać do ciała. W sklepie, mierzona na sucho ma być ciut przyciasna. Nie martwcie się, że trochę

ciśnie (oczywiście jeśli dajecie radę w niej oddychać) – w wodzie rozciągnie się i ułoży. Ale nadal ma być obcisła tak, żeby pomiędzy piankę a nasze ciało dostawało się jak najmniej wody.

Nie zapominajmy o ochronie głowy np. przed słońcem (czapka, chusta). Osobom, które szybko łapią przeziębienie lub mają problemy z uszami/ zatokami polecam kaptur neoprenowy (oddzielny lub zintegrowany z pianką/ żyletą). W kapturze o grubości 1–2 mm nie odczuwa się specjalnego dyskomfortu, a ochrona uszu/ zatok jest nieoceniona. Dodatkowo kaptur świetnie zabezpiecza niesfornie plączące się włosy. Jeśli chcemy chronić dłonie przed przypadkowymi otarciami (uwaga: nie dotykamy zwierząt!) możemy użyć

cienkich rękawiczek neoprenowych (1–2 mm). Kryterium doboru kaptura i rękawiczek jest podobne, jak w przypadku pianki.

Po snorklowaniu należy rozebrać się z mokrego ubrania i, jeśli jest nam zimno, wytrzeć do sucha. Po długotrwałym kontakcie z wodą szczególnie narażone są uszy i zatoki. Można o nie zadbać wycierając je do sucha i założyć cienką czapkę z wind-stoperem lub opaskę. Po użyciu piankę, podobnie jak sprzęt ABC należy porządnie wypłukać. Zwłaszcza jeżeli snorklujemy w słonej wodzie. Wszystko suszymy w cieniu. Przechowujemy dobrze wysuszone i luźno złożone. Najlepiej w przewiewnym pokrowcu przeznaczonym do przechowywania pianki i kompletnego sprzętu ABC.

Od momentu, kiedy Jacques-Yves Cousteau rozpoczął historię nazwaną płetwonurkowaniem powstał też pierwszy film nurkowy Epaves (Wraki). Jednocześnie razem ze swoim współpracownikiem Frédériciem Dumas napisali pierwszą książkę o nurkowaniu „Milczący Świat”. Od tamtej pory powstało tysiące książek i filmów dotyczących nurkowania. Od podręczników przez reportaże i biografie, po książki i filmy fabularne, a nawet fantastyczne. Książki i filmy są w pewien sposób integralną częścią świata nurkowego. Dlatego też uważam, że w magazynie Perfect Diver powinien znaleźć się taki dział.

Na mojej półce stoi prawie 100 książek nurkowych, kolejnych 100 przeczytałem pożyczając, a następne 1000 chciałbym mieć. Obejrzałem też dziesiątki filmów. Pomimo tego zachęcam czytelników i autorów tekstów do publikowania swoich recenzji, bo na pewno przeczytaliście coś czego ja jeszcze nie miałem w rękach.

Wybór pierwszej książki do recenzji był bardzo trudny. Powinna to być historia spektakularna, ale też dostępna dla większości nurków na świecie. Wybór padł na autobiografię człowieka nietuzinkowego, który zapisał się w historii nurkowania dużymi zgłoskami. Autobiografia Shecka Exleya pod tytułem „Autobiografia pod ciśnieniem” (Caverns measureless to man) to z pewnością inspiracja dla wielu nurków. Niejeden z nas chciałby przeżyć choć mały procent tego, co ten człowiek. Książka została wydana w 1994 roku. Natomiast ja mam bardzo ładną wersję wydaną w 2009 roku przez wydawnictwo Mayfly, w której znajdują się też zdjęcia w tradycyjnej formie oraz mapy. Sama książka to opowieść Shecka Exleya o jego podróży przez świat nurkowania. W bardzo lekki sposób opowiada o swoich przygodach, które właściwie stały się

Sheck Exley

autobiografia pod ciśnieniem. podwodne życie legendy nurkowania jaskiniowego

Wydawnictwo Mayfly Sp. z o.o., 2009 r.

inspiracją do wielu procedur nurkowych jakie teraz stosujemy. Zastanawialiście się kiedyś skąd wzięła się zasada 1/3?

To dlatego, że Scheck ratując kolegę zorientował się, że nie wystarczy im gazu na wyjście z jaskini. Po co zabierać ze sobą dwa przyrządy pomiarowe? A próbowaliście kiedyś pilnować dekompresji licząc czas w głowie? Odpowiedź i szeroki opis tych historii znajdziecie w książce.

Oprócz niezwykle zabawnych fragmentów tej opowieści znajdziecie tam też wiele smutnych historii. Wielu z przyjaciół tego nietuzinkowego człowieka zmarło, podczas nurkowania, również bezpośrednio z nim. Jedna z takich tragedii wydarzyła się podczas rekordowego nurkowania na powietrzu na głębokość 142 metrów. Z całej trójki przeżył tylko Exley.

Sheck zginął w 1994 roku podczas eksploracji cenoty Zacaton w Meksyku próbując osiągnąć głębokość 275 metrów. Była to niezwykła strata dla świata nurkowego. Na szczęście zdążył zostawić po sobie swoją historię.

Polecam tą książkę każdemu nurkowi, od osoby, która przed chwilą skończyła kurs OWD, po zaawansowanych nurków jaskiniowych. Każdy z Was znajdzie tam coś dla siebie. Rozrywkę, wzruszenie, fantastyczne historię. Ale to, co każdy z nas powinien wynieść po lekturze to morze pokory. bo nikt nie jest nieśmiertelny, nawet jeśli jest najlepszy.

CYTAT Z KSIąŻKI: „Zanim jednak ruszyłem w drogę powrotną, wpatrywałem się przez kilka sekund w niezbadaną dal, próbując wyobrazić sobie ogrom i wspaniałość niezmierzonej jaskini. Może po prostu ciągnie się w nieskończoność.”

Popek

konfiGUracje sprzętowe

Część 3

dopAS oWA nie U pr Z ęży

Tekst wo J ciech a. Fi Li P

Zamocowana na plecach nurka butla powinna tworzyć z nim całość. poruszać powinna się tylko wtedy i dokładnie tak, jak porusza się nurek.

uWaga!

Przed rozpoczęciem regulacji, przeczytaj cały tekst – znajdują się w nim ważne informacje, które pomogą Ci w całym procesie.

Najprościej kontrolować pływalność jest wtedy, kiedy mamy pod kontrolą wszystkie elementy naszego sprzętu. Poruszająca się w górę i dół lub na boki butla przeszkadza w kontrolowaniu pływalności i pozycji nurka tak pod wodą jak i na powierzchni. Co ważne, dotyczy to także nurka, który potrzebuje pomocy. Ratownik zadziała sprawniej, jeżeli sprzęt będzie stabilizował poszkodowanego w przewidywalny sposób.

Dokładne dobranie, a następnie dopasowanie sposobu mocowanie butli do nurka jest kluczowe zarówno dla początkującego, który w ten sposób znacznie szybciej opanuje kontrolę pływalności, jak i zaawansowanego nurka, który zyska precyzyjne narzędzie pozwalające mu na realizowanie swoich celów nurkowych*. Butlę do systemu wypornościowego mocujemy jeszcze na etapie przygotowania sprzętu – zazwyczaj można to zrobić niemal idealnie w każdym systemie.

Niniejszy artykuł opisuje, jak dopasować system wypornościowy do nurka, aby ten nie poruszał się na jego plecach.

W poprzedniej części dowiedzieliśmy się, że typowy jacket może stanowić problem, kiedy chcemy przy jego użyciu unieruchomić butlę na nurku (im większa będzie butla, tym będzie to trudniejsze).

Najlepsze wyniki w dopasowaniu sprzętu do nurka uzyskujemy przez zastosowanie systemu modularnego – nie ma znaczenia czy jesteś naprawdę duży, zwyczajnie większy czy mniejszy, szczupły czy wyjątkowo dobrze zbudowany, nie przeszkadza, jeżeli jesteś kobietą lub mężczyzną – w systemie modularny zwykle nie ma rozmiarów, jest on zbudowany tak, aby zawsze idealnie go dopasować. Zainteresowanych szczegółami budowy takiego systemu zapraszam do poprzedniego nr Perfect Diver.

jeżeli jesteś początkującym nurkiem naucz się dopasowywać uprząż zanim zaczniesz jej używać. Uprząż z jednego kawałka taśmy od razu poprawi twoje możliwości nurkowe. nie czekaj na zdobycie doświadczenia, aby dopasować swój sprzęt – dopasuj uprząż i zdobywaj doświadczenie szybciej!

d oPas owanie uPrzęży

Poświęćcie na to tyle czasu, ile każdy z was będzie potrzebował, aby cały proces wykonać poprawnie, w swoim tempie. Od dobrego wyregulowania uprzęży zależy m.in.:

● pozycja pod wodą i łatwa kontrola pływalności,

● zużycie gazu i poziom narkozy,

● współpraca w zespole,

● łatwość w używaniu skutera,

● szybkie ustawienie uprzęży do suchego skafandra i cienkiego neoprenu w… 3 sekundy,

● pozycja na powierzchni przy dużej fali,

● szybkie ubieranie i rozbieranie w każdych warunkach.

Kiedy już wyregulujecie poprawnie swoją uprząż umożli wi wam ona zrobienie pod wodą wszystkiego na co przyjdzie nam ochota bez obawy, że sprzęt zachowa się wtedy w nie przewidywalny sposób.

czy wiesz, że dobrze wyregulowana uprząż z jednego kawałka taśmy używaną z suchym skafandrem można przeregulować do używania z cienką pianką w mniej niż 3 sekundy?

reguLacJa i d oPas owanie uprząż regulowana uprząż z jednego kawałka taśmy tzw. „dir”

1. Załóż najgrubszy ocieplacz i suchy skafander lub odzież o podobnej objętości.

2. Załóż na siebie płytę z uprzężą.

3. Ustal długość pasów naramiennych tak, aby basy biodrowe znalazły się w okolicy góry miednicy.

4. Ustal długość pasa krocznego.

5. Przełóż lewą część pasa brzusznego przez pętle w pasie krocznym i Sprawdź czy pas brzuszny i kroczny tworzą razem „Y”.

6. Załóż klamrę na lewą część pasa brzusznego.

7. Sprawdź i dopasuj długość pasów naramiennych.

ad. 1. Najdokładniej dopasujesz uprząż ustalając jej długość na założony najgrubszy ze skafandrów i ocieplaczy w którym będziesz nurkować – możesz też posłużyć się odzieżą o dużej, przypominającej ocieplacz objętości.

ad. 2. Załóż na siebie płytę z uprzężą – upewnij się, że taśmy uprzęży nie są poskręcane.

Łukasz Oganowski

ad. 3. Wstępnie ustal długość pasów naramiennych skracając je lub wydłużając. Właściwie, wstępnie ustaloną długość wskaże ci, położenie pasów brzusznych wychodzących z płyty. Powinny one znaleźć się tuż nad biodrami.

Położenie pasa brzusznego nad biodrami

Sposób przesuwania taśmy w stoperze

ad. 4. PAS KROCZNY – kluczowy element dopasowania uprzęży. Przełóż pas kroczny pomiędzy nogami i sprawdź jak wysoko jesteś w stanie podciągnąć go w kierunku pępka. W zależności od potrzeby skróć lub wydłuż go tak, aby był tak krótki jak to możliwe pozwalając równocześnie na operowanie nim z przodu w grubych rękawicach. Ustal precyzyjnie jego długość korzystając z opisu w punkcie 5.

Sposób zaplecenia taśmy pasa krocznego na stoperze

ad. 5. Przełóż lewą część pasa brzusznego przez pętlę w pasie krocznym i pociągnij ją w kierunku prawego biodra. Sprawdź czy trzymając lewą cześć pasa brzusznego na prawym biodrze tworzy on razem z pasem krocznym wyraźną literę „Y”. Jeżeli jest to bardziej litera „T” niż „Y”, skróć o kilka centymetrów pas kroczny i powtórz próbę. Jeżeli jest to bardziej litera „V” niż „Y”, wydłuż o kilka centymetrów pas kroczny i powtórz próbę.

ad. 6. KLAMRA – ustal położenie klamry w okolicach prawej części brzucha. Zwróć uwagę aby klamra była przesunięta poza pas kroczny w prawo, a równocześnie nie opierała się o kość biodrową. Przepleć taśmę, aby zablokować klamrę

ad. 7. Pozostając w grubym ocieplaczu i suchym skafandrze, zapnij mocno uprząż przesuwając klamrę na pasie brzusznym w prawo. Wolno podnoś ręce w górę aż do pełnego wyprostu i lekkiego odchylenia się w tył. W tej pozycji powinieneś poczuć, że „wypełniasz” uprząż w jej górnej części, czyli wyraźnie czujesz pasy uprzęży na swoich ramionach. Jeżeli w czasie podnoszenia rąk pasy naramienne zablokowały Twój ruch, wydłuż je o kilka centymetrów i powtórz próbę. Jeżeli po pełnym wyproście i odchyleniu w tył nie czujesz nacisku pasów naramiennych na ramiona, skróć je o kilka centymetrów i powtórz próbę.

Ramiona zablokowane pasami

uWaga!

Przed wydłużeniem pasów naramiennych, upewnij się, że ruch podnoszenia rąk w górę blokuje uprząż, a nie bielizna, ocieplacz lub skafander. Jeżeli chcesz uzyskać pewność który element sprzętu blokuje ruch, zdejmij skafander i ocieplacz, sprawdź czy podnoszenie rąk jest swobodne w samej bieliźnie, następnie w bieliźnie i ocieplaczu, a na koniec w komplecie razem ze skafandrem – element blokujący ruch należy wymienić na właściwie dobrany.

Zdjęcia na stronach
Barłomiej Trzciński
Położenie klamry na prawym boku nurka
Przeplot taśmy w klamrze

uprząż regulowana typu comfort pozwala na szybkę zmianę długości pasów naramiennych przy użyciu prostego i niezawodnego systemu regulacji wykonanego ze stali nierdzewnej (regulacja odbywa się tak jak w jacketach). Wstępnie ustawiamy ją tak jak uprząż z jednego kawałka taśmy, a następnie dopasowujemy długość pasów naramiennych przy użyciu szybkiej regulacji.

Pasy o właściwej długości

Pasy za długie

czy to już koniec? Już prawie  – poniższe uwagi są równie ważne co sam proces regulacji – przeczytaj je uważnie i upewnij się, że wszystko zrozumiałeś.

Dlaczego pas brzuszny powinien opadać w dół tworząc literę „Y” i nie powinien obejmować brzucha na wysokości pępka?

● Zapięcie pasa brzusznego na wysokości pępka utrudnia oddychanie pod wodą

● Zapięcie tego pasa na wysokości pępka dociska odcinek lędźwiowy kręgosłupa do płyty co utrudnia przyjęcie wygodnej, lekko wygiętej w łuk pozycji pod wodą. Takie zapięcie pasa brzusznego może powodować ból lędźwiowego odcinka kręgosłupa.

● Zapięcie pasa brzusznego na poziomie pępka po wstępnej regulacji uniemożliwia szybkie przeregulowanie uprzęży na konfigurację z cienkim skafandrem.

Przed rozpoczęciem regulacji namocz dokładnie uprząż w ciepłej wodzie i reguluj całość na mokro. Dotyczy to głównie miejsc, gdzie regulujesz długość uprzęży przy pomocy tzw. „stoperów”. Mokrą uprząż dużo łatwiej przesuwać w stoperach. Im uprząż twardsza tym istotniejsze jest jej dokładne namoczenie do regulacji.

jeżeli używasz uprzęży z jednego kawałka taśmy, warto żebyś wiedział, że taśma, z której wykonana jest uprząż występuje zazwyczaj w kilku twardościach. im twardsza taśma, tym wygodniej się z niej korzysta. zwykle odnosimy odwrotne wrażenie, ale to miękka taśma najczęściej wpija się punktowo w okolice naszych barków. w tym czasie taśma sztywna sprzyja równomiernemu rozłożeniu ciężaru sprzętu w czasie jego przenoszenia. Dodatkowo uprząż wykonaną ze sztywnej taśmy dużo łatwiej jest założyć i zdjąć w porównaniu z uprzężą z taśmy miękkiej, która ma tendencje do podwijania się i skręcania.

W uprzęży regulowanej stosujemy zwykle miękką taśmę – jest to związane z koniecznością jej łatwego przesuwania przez system regulacji – sztywna taśma może taki system blokować.

Jeżeli zdecydujesz się na wymianę taśmy z powodu jej uszkodzenia po wieloletnim użytkowaniu, chęci zmiany koloru czy twardości taśmy, to koszt takiej operacji jest niewielki i oscyluje zwykle w okolicach nie przekraczających 100 zł.

Wróć do poprzedniej części „Konfiguracji Sprzętowych” aby przypomnieć sobie jakie dodatki możesz zastosować do swojej uprzęży.

● Ubierz piankę albo koszulkę, w której będziesz nurkował.

● Załóż uprząż dokładnie wyregulowaną do suchego skafandra.

● Zaciągnij pas brzuszny tak, aby tworzył on wraz z pasem krocznym bardziej literę „T” niż „Y”.

Uprząż po dociągnięciu pasa brzusznego

Tym sposobem „skrócisz” długość pasa krocznego i taśm naramiennych wyregulowanych wcześniej do skafandra o większej objętości.

Całość zajmuje ok. 3 sekund – dokładniejsze dopasowanie tego typu uprzęży możesz przeprowadzić już w czasie nurkowania skracając lub wydłużając pas brzuszny.

uWaga!

Jest to możliwe tylko wtedy, kiedy uprząż była dokładnie wyregulowana do grubszego, skafandra suchego.

zanim zdecydujesz się na obcięcie nadmiarowych części uprzęży wykonaj kilka nurkowań i ponownie sprawdź dopasowanie uprzęży i stabilność sprzętu pod wodą i na powierzchni.

sprawdź, czy jesteś w stanie samodzielnie się ubrać i rozebrać.

możesz też przeprowadzić kontrolną symulację akcji ratowniczej rozbierając siebie i poszkodowanego. po obcięciu końcówkę uprzęży należy opalić lub sprasować na gorąco. najlepiej jednak zaczekaj na kolejny numer perfect Diver – opiszemy, jak to zrobić  szybkie dopasowanie uprzęży z jednego kawałka taśmy z zestawu na wody zimne (suchy skafander) do nurkowań w wodzie tropikalnej – cienka, 2mm pianka:

trik – jak prostym sposobem chwycić pas kroczny?

j esteś oso B ą z  Dysf U nkcją r U ch U ? m asz nietypową BUDowę ciała? nie rezygnuj z nurkowania.

sprawdź stabilność sprzętu przez dobranie i właściwe dopasowanie uprzęży comfort lub uprzęży z jednego kawałka taśmy.

poproś wyspecjalizowanego instruktora organizacji szkolącej osoby niepełnosprawne o pomoc w tej sprawie.

Uprząż ustawiona pod gruby ocieplacz
Dociskamy pas kroczny od tyłu…
…i łapiemy go od przodu
Zdjęcia

Jak w 3 krokach sprawdzić, czy uprząż jest dobrze dopasowana?

1. Sprawdź, czy możesz w grubych rękawicach obsługiwać z przodu pas kroczny?

2. Sprawdź, czy masz „Y”.

3. Sprawdź długość pasów naramiennych.

• Do czego służą poszczególne D-ring w uprzęży?

• Jak je ustawić, tak aby obsługiwać je intuicyjnie – bez patrzenia?

• Jak szybko rozebrać uprząż z jednego kawałka taśmy przy wysokiej fali?

Odpowiedzi na te i inne ciekawe pytania znajdziecie w kolejnej – 4 części materiału „Konfiguracje Sprzętowe” w najbliższym wydaniu Perfect Diver.

Życząc komfortowych nurkowań w systemach modularnych zapraszam do lektury kolejnego numeru Perfect Diver. WAF.

Zdjęcie Tomasz Płociński

zainteresował cię temat dopasowania własnego sprzętu? nie jesteś pewien czy uprząż jest właściwym rozwiązaniem dla ciebie?

masz już sprzęt, ale nie wiesz jak go najlepiej dopasować?

Umów się na bezpłatną sesję i odwiedź tecline academy – zdobędziesz wiedzę i umiejętności.

*w specyficznych, ciasnych miejscach nurkowych luźno dopasowany sprzęt może okazać się korzystniej skonfigurowany. Pozwala nie tylko na przesuwanie butli wokół nurka, ale także na czasowe ich wypięcie i transportowanie przed/za nurkiem. Taka konfiguracja nazywa się „Sidemount” – można to przetłumaczyć jako butle mocowane z boku nurka.

DAN dba o to, abyście mogli beztrosko nurkować, w dowolnym miejscu i czasie

DIVING SAFETY SINCE 1983

Ogólnoświatowe

Assistance w razie wypadku, działające 24/7

Wyłączny dostęp do nurkowych planÓw ubezpieczeniowych

Porady medyczne i zalecenia specjalistów

Udział w programach badawczych z zakresu medycyny nurkowej

Kursy pierwszej pomocy

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.