8 minute read

Dziecko w kuchni

Powodów, dla których dobrze jest zaprosić dziecko do kuchni jest przynajmniej kilka. Przede wszystkim rozstrzyga to odwieczny dylemat „zająć się dzieckiem, czy szykować kolację”. Możesz robić jedno i drugie z przyjemną świadomością, że dziecko uczy się przy tym wielu fascynujących rzeczy. W kuchni można przelewać, wsypywać, mieszać… A przy okazji zrobić sobie wąsy ze szczypiorku albo przeobrazić się w nosorożca, przykładając do nosa banana. Dziecko uczy się też czerpać przyjemność z przyrządzania posiłków, przekonuje się, że pomaganie w domu jest naturalne i fajne, a wspólne robienie rzeczy z rodzicami to świetna zabawa i nauka. Pomijając już nawet to, że doprawdy trudno o lepszy warsztat twórczego myślenia niż kuchnia, w której można przecież tworzyć nowe potrawy i ich niezwykłe połączenia albo też wymyślać nowe nazwy dla znanych dań, czy też twórczo podejść do odwiecznych kuchennych problemów i np. kroić cebulę w okularach pływackich.

Gladiator na kuchennej arenie

Advertisement

Aby jednak nasze pomysły nie zakończyły się katastrofą, warto do kuchennych zabaw dobrze się przygotować i wbić sobie do głowy kilka żelaznych zasad. Pamiętajmy, żeby krzesło, na którym stoi dziecko było bardzo stabilne i dawało mu możliwość swobodnej ekspresji. Usuńmy z jego zasięgu wszelkie groźne przedmioty. Ostre noże, elektryczne krajalnice (z frapującym, kolorowym guziczkiem), chemikalia i inne niebezpieczne rzeczy muszą być dobrze schowane. Nie dopuszczamy też naszej pociechy do piekarnika, palników i wszystkiego, co gorące. Musi o tym wiedzieć, więc wokół piecyka warto wyznaczyć granicę, np. rysując kredą na podłodze, której nie wolno dziecku przekroczyć. No i nie spuszczamy smyka z oka. Niezależnie od tego, jak mądry i ostrożny jest mały pomocnik, pod żadnym pozorem nie zostawiamy go w kuchni samego. Zanim nasz mały gladiator wejdzie na kuchenną arenę, dobrze będzie wyposażyć go w odpowiedni ekwipunek. Przyda się plastykowy fartuszek czy foremki do ciastek, którymi będzie mógł wycinać gwiazdki czy kwiatki nie tylko z ciasta, ale też z plasterków żółtego sera, szynki pumpernikla, a nawet z papryki. Magiczne właściwości mają też łyżka do lodów i słomki do napojów. Pierwsza sprawia, że nałożone nią na talerz puree z ziemniaków smakuje zupełnie inaczej niż zwykle, drugie natomiast nadają mleku najdziwniejsze smaki w zależności od swego koloru. Przydadzą się też np.: trzepaczka do ubijania piany, wałek, drewniane łyżki, plastikowe miski, a starszym dzieciom nawet nożyczki z zaokrąglonymi czubkami.

Awanturka czy naleśnikowy tort?

Oczywiście w miarę nabierania wprawy kuchenne przygody naszego malucha mogą zyskiwać na stopniu trudności i ze zwykłej zabawy przerodzić się we wspólne gotowanie. Jest kilka potraw, które mamy zwykle biorą na pierwszy ogień. Jedną z nich może być prosta Awanturka. Mieszamy trochę białego sera ze śmietaną lub jogurtem, a potem dodajemy posiekane: szczypiorek, koperek, rzodkiewkę, ogórka i cebulę, odrobinę solimy i... gotowe! Proste, łatwe i błyskawiczne w przygotowaniu. Innym pomysłem mogą być owocowe szaszłyki, czyli nabite na patyczki np. winogrona, wiśnie, truskawki, kiwi czy kawałki arbuza. Maluchy uwielbiają decydować o tym, co ma znaleźć się na pizzy. Czemu więc nie pozwolić naszemu maluchowi poukładać na przygotowanym przez nas wcześniej spodzie wszystkiego, na co ma ochotę? Potem ca łość posypujemy startym, serem i zapiekamy do skutku, z niekłama ną satysfak cją chwaląc kulinarne talenty na szej pocie chy. Gdyby i to nie przy padło nam do gustu, zawsze w zanadrzu mamy jeszcze naleśnikowy tort. Usmażone naleśniki układamy jeden na drugim, prze kładając je cienką warstwą słodkie go twarożku lub - w zależności od upodobań – szpinakiem, mięsem czy warzywami. Do tej czynności

Szkoła w kuchni oczywiście naleśniki są trochę prze studzone. Gdy konstrukcja osiągnie kilka centymetrów grubości, dekorujemy ją na wierzchu owocami lub warzywami i kroimy w kliny jak tort i podajemy. Jest to przy okazji sprawdzony sposób, aby zachęcić dzieci do jedzenia. Tu jednak uwaga - zawsze lepiej pozwolić dziecku trochę zgłodnieć niż je przekarmiać.

Nie ma lepszej metody nauki niż przez zabawę, a kuchnia jest do tego o wiele lepszym miejscem niż sala lekcyjna. Czego dziecko może się nauczyć, pomagając mamie przy domowych obowiązkach? Oto kilka z lekcji, które można odrobić w kuchni.

1. Godzina wychowawcza. W kuchni dziecko uczy się współpracy, pomagania innym, przestrzegania reguł („Jeżeli zbliżysz się do piekarnika, koniec zabawy”), cierpliwości i odpowiedzialności za to, co robi oraz zasad bezpieczeństwa. I do tego, że fakt czy miło spędzimy czas zależy od nas, a nie od tego, czy obok jest aquapark, kina i sklep.

2. Język polski. Maluch zapamiętuje nowe słowa: nazwy produktów, potraw, czynności. Nie tylko, bo przygotowywanie kolacji czy obiadu to okazja, by pogadać o wszystkim. W dodatku po polsku i w przyjemnej atmosferze.

3. Matematyka. W kuchni dziecko poznaje kształty (okrągłe plasterki pomidora, kwadratowe kromki razowca), uczy się liczyć („daj trzy ogórki”), dowiaduje się też, że jest coś takiego jak litr, kilogram, itd.

4. Fizyka i chemia. Można razem przeprowadzać eksperymenty. Co się szybciej rozpuszcza? Sól czy cukier? Czy barwnikami spożywczymi uda się zafarbować mleko? Surowy makaron da się połamać. A ugotowany?

5. Przyroda. Szykując posiłek można pogadać o tym, że marchewka rośnie pod ziemią, a czereśnie na drzewach, że rośliny potrzebują światła oraz wody, o tym, skąd się bierze cukier lub sól. Można zasiać na talerzyku rzeżuchę i podglądać, jak rośnie.

6. Geografia. Mały kuchcik ma okazję dowiedzieć się, że truskawki i buraki są hodowane w Polsce, a banany nie. Można porozmawiać o tym, co to znaczy „tam, gdzie pieprz rośnie”, i o tym, że nie wszędzie jada się tak samo, bo na przykład Chińczycy wolą ryż od chleba.

Historia. Warto opowiedzieć przedszkolakowi o tym, że zanim pewna królowa przywiozła do Polski ziemniaki (podobno na początku hodowano je głównie dla... kwiatów), jadało się dużo kasz. I że kiedyś marynarze (piraci też) zabierali na statki beczki z kiszoną kapustą (bo ma dużo zdrowej witaminy C).

Zajęcia plastyczne. Malec poznaje kolory, uczy się komponować, może nawet tworzyć obrazki na kanapkach lub pizzy. Ćwiczy paluszki nie gorzej niż wówczas, gdy lepi coś z plasteliny albo wycina.

Co jeszcze? Spróbuj i przekonaj się sama!

Rozrywka

Rozwiązanie krzyżówki prześlij do nas e-mailem na adres ogloszenia-ny@tygodnikplus.com lub na nasz adres pocztowy 63 Union Blvd, Wallington NJ 07057 wraz z podaniem imienia, nazwiska i dokładnego adresu. Wszystkie prawidłowe rozwiązania przesłane do dnia 1.05.23r. wezmą udział w losowaniu nagrody.

Dane laureata obecnej krzyżówki zamieścimy na naszej stronie w dniu 8.05.23r. Nadesłanie przez Czytelnika rozwiązania krzyżówki oznacza, iż wyraża on zgodę na opublikowanie imienia, nazwiska oraz miejsca zamieszkania na liście laureatów. Rozwiązania prosimy przysyłać tylko raz. Duplikaty będą kasowane. Sponsorem nagrody jest

Tygodnik PLUS

Nagrodą za rozwiązanie krzyżówki jest darmowa wejściówka dla

2 osób na XIV Festiwal

Tygodnika PLUS

3-4 czerwca 2023

Za prawidłowe rozwiązanie krzyżówki z nr.

15 (640) nagrodę wylosował Pan Bogdan

Chrzan z Middle Village. Gratulujemy!

Hasło – Żywot uczonego

Odszkodowania

646•351•8611 | www.blockotoole.com

WYPADKI:

• W PRACY

• NA BUDOWIE

• SAMOCHODOWE

• NA POSESJI

• WORKERS COMPENSATION

NASZE WYNIKI MÓWIĄ SAME ZA SIEBIE:

• PONAD MILIARD DOLARÓW UZYSKANYCH DLA NASZYCH KLIENTÓW

• NAJWYŻSZY WERDYKT SĄDOWY W STANIE NOWY JORK (110 MILIONÓW DOLARÓW)

• NAJWYŻSZE ODSZKODOWANIE W USA ZA WYPADEK BUDOWLANY

Hudson River Schoolwycieczka w poszukiwaniu przyrody zaklętej w sztuce

Nowy Jork - tłum, zgiełk, natłok kolorów, dźwięków i zapachów. Korki, klaksony, beton i tony śmieci. Tak zwykliśmy postrzegać metropolię i jej najbliższe okolice. Kiedy przepychamy się przez tłum w metrze wielu z nas marzy o bezludnej wyspie, ucieczce na Florydę albo jeszcze lepiej - w polskie Bieszczady. Jednak nie trzeba podejmować tak radykalnych działań - czasem wystarczy wybrać się troszkę dalej, choćby na drugi brzeg rzeki Hudson lub na północ stanu, by odnaleźć raj, przy którym bledną Everglades czy zatłoczone o każdej porze roku Niagara Falls. To tzw. Upstate New York, Góry Catskill i Adirondacks. Oszałamiająca i wszechobecna zieleń, imponujące wodospady, leśne zakątki, monumentalne skały, szemrzące strumyki, zapierające dech w piersiach zachody słońca… Są to miejsca, które przez wieki inspirowały rzesze artystów, poetów i pisarzy. Warto pamiętać, że piękno amerykańskiej przyrody w jej najwspanialszej odsłonie mamy dosłownie tuż za rogiem. Czyż nie było by wspaniale wyrwać się z betonowej dżungli i dać mu się uwieść? Zapraszamy za wyprawę śladami Hudson River School - grupy artystów, którzy jako pierwsi postanowili podręczników rysunku dla amatorów, jednak szybko okazało się, że drzemie w nim prawdziwy talent. Cole najbardziej w swoim życiu kochał trzy rzeczy - sztukę, przyrodę i swoją żonę Mary, z którą zbudował wyjątkowy dom niedaleko brzegów Hudson River. Oddanie swojemu artystycznemu powołaniu i konsekwencja w ukazywaniu piękna przyrody szybko sprawiły, że Thomas Cole stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich artystów. Dziś uznawany jest on za twórcę Hudson River School - czyli wspomnianego amerykańskiego ruchu artystycznego tworzonego przez grupę pejzażystów, których estetyka była inspirowana romantyzmem. Obrazy członków grypy przedstawiały głównie dolinę rzeki Hudsona i przyległe tereny, takie jak góry Catskill, Adirondack i Góry Białe w New Hampshire.

Skąd u Cole’a i jego następców taki zachwyt nad dziką przyrodą? Pamiętajmy, że połowa XIX wieku to z jednej strony czas romantycznych wizji, mesmeryzmów, przekonania o przewadze ducha nad siłą „szkiełka i oka” a z drugiej intensywny rozwój nauki i galopująca industrializacja. Dla Cole’a wychowanego w Anglii - i Ralph Waldo Emerson. Do pełnego pasji i zaangażowania Cole’a szybko dołączyli inni artyścijego znakomity uczeń Frederic Edwin Church (1826 – 1900) a także Asher Durand czy Albert Bierstadt. Wszystkich artystów reprezentujących Hudson River School łączyło umiłowanie natury i wiara, że przyroda w postaci amerykańskiego krajobrazu jest niewypowiedzianą manifestacją Boga. Uważali też, że prawdziwa sztuka nie powstaje jedynie w zaciszu pracowni, dlatego - ku zaskoczeniu innych ówczesnych artystów - brali torby, ołówki, szkicowniki i wygodne buty i wyruszali w góry, by tam szukać najwspanialszych widoków i inspiracji. Można zatem powiedzieć, że dostrzegający znaczenie tzw. ”malowania z natury” członkowie Hudson River School wyprzedzali europejskich impresjonistów!

Obrazy członków ruchu dziś znajdują się w największych muzeach świata i zajmują poczesne miejsce w historii amerykańskiej sztuki. Brzmi to bardzo dostojnie, jednak nie powinno nas przerażać i powstrzymywać przed wyruszeniem w ich ślady - jeśli nie artystycznie to chociaż… turystycznie. Okazuje się bowiem, że niektóre widoki i krajobrazy które możemy zobaczyć na ich obrazach wyglądają dziś niemal tak samo jak niemal 200 lat temu!

W internecie istnieje fascynująca strona www.hudsonriverschool. org, czyli The Hudson River Art Trail, poświęcona lokalizacjom uwiecznionych na obrazach artystów słynnej szkoły. Strona jest znakomitym wirtualnym przewodnikiem, dzięki któremu wiemy, że w stanie Nowy Jork wciąż istnieje aż 26 miejsc, które można odwiedzić by nie tylko dać się zachwycić pięknu przyrody, ale także by porównać piękno żywego krajobrazu z tym uwiecznionym na płótnach przez członków „szkoły”. Co więcej, zaledwie kilka kilometrów od siebie - po przeciwnych stronach Hudson River - znajdują się wspaniale zachowane domu dwóch czołowych przedstawicieli grupy, czyli Thomasa Cole’a i jego ucznia Frederica Edwina Churcha. Oba są niezmiernie ciekawe i tak różne jak różne były charaktery i życiorysy obu twórców - dom Cole’a ujmuje spokojem i sielską atmosferą podczas gdy monumentalna „Olana” Churcha to wcielenie niespokojnego, dramatycznego ducha. Obydwa domy można zwiedzać - przy czym w przypadku „Olany” warto przygotować się na dłuższą wycieczkę, gdyż jest to konstrukcja tak duża i tak niesamowicie zaprojektowana, że bez znudzenia można po niej spacerować godzinami. W budynku znajduje się także olbrzymia kolekcja dzieł sztuki oraz pamiątek z podróży, których wciąż poszukujący nowych inspiracji Church odbył w ciągu swojego życia kilkadziesiąt. Zwłaszcza teraz, wiosną, szczególnie gorąco zachęcamy do takiej wycieczki szlakiem przyrody zaklętej w sztuce. Kto wie, czy jej piękno nie poruszy w Was jakiś artystycznych strun? A na wypadek gdybyście potrzebowalibyście natchnienia, to już wiecie, gdzie można go szukać!

The Hudson River Art Trail www.hudsonriverschool.org

Olana State Historic Site 5720 NY-9G, Hudson, NY 12534 www.olana.org

Thomas Cole National Historic Site 218 Spring St, Catskill, NY 12414 thomascole.org uwiecznić nowojorskie krajobrazy czym rozsławili je na całym świecie!

Wszystko zaczęło się 200 lat temu, kiedy to młody angielski imigrant Thomas Cole’a (1801-1848), pierwszy raz stanął u stóp Gór Catskill i całkiem stracił dla nich głowę. Cole był synem kupca, który jednak nie odnajdywał się w rodzinnym fachu i postanowił zostać artystą. Uczył się sam - z ogólnie dostępnych kolebce rozwoju technologicznego tamtych czasów - amerykańska przyroda wydawała się tak piękną, dziewiczą i dziką, że przywodziła mu na myśl biblijny raj. Wiedząc jak łatwo natura może zostać nieodwracalnie zniszczoną przez człowieka, postanowił uwieczniać jej piękno przy okazji wpisując się swoją sztuką w idee głoszone przez współczesnych mu pisarzy jak Henry Davida Thoreau

This article is from: