marzec 2018
Wyższa Szkoła Egoizmu Więźniowie falowca Wyszdedł z piekła
57
kwiecień 2018
Ustąp sobie miejsca Czasami dobrze być egoistą. Nieważne, czy na scenie, czy w samolocie, czy po prostu w życiu.
J
a, mnie, mój. Tak mówić się nie powinno. Wszystko, co dotyczy pierwszej osoby liczby pojedynczej lepiej zostawić w ukryciu. Należy skupić się na liczbie mnogiej. Ewentualnie, jeśli nie możemy porzucić liczby pojedynczej, to niech chociaż osoba będzie druga. Bycie dziś egoistą wymaga niesamowitych pokładów asertywności. Choć podejrzewam, że akurat ta cecha jest dla egoistów wrodzona.
Od dwóch lat realizuję się w improwizacjach scenicznych, tak zwanym impro. To forma twórczości, gdzie prezentujemy sceny bez scenariusza czy też wcześniejszego ich przygotowania. Bazujemy jedynie na własnej kreatywności i ewentualnych sugestiach od publiczności. Czasem opowiadane historie są długie i poważne, jak spektakle teatralne, częściej jednak krótkie i zabawne, niczym kabaretowe skecze. Impro rozwija kreatywność, pozwala wyżyć się artystycznie i daje widzowi dużo śmiechu.
Gdzie tu egoizm? Nigdzie! Impro jest z niego zupełnie wyprane. Jedną z podstawowych zasad jest granie na partnera. Czyli takie prowadzenie historii aby to on na scenie, a nie ja, wyglądał jak najlepiej. W tym celu należy dawać mu pole do rozwoju postaci lub budowania historii, albo eskalować problemy, przed którymi staje jego bohater. Zatroszczyć się o współgrającego jak najlepiej.
Nie mam problemu, aby postawić mojego scenicznego partnera na piedestale
Może wydawać się, że tego typu altruizm jest ze stratą dla mnie, ale przecież każdy improwizator powinien tak postępować. I nikt nie jest poszkodowany. Nie mam żadnego problemu z tym, aby postawić mojego scenicznego partnera na piedestale, bo wiem, że od niego dostanę to samo. I tak będziemy się nawzajem nakręcać, że wszyscy występujący będą błyszczeć. Zapominam o sobie, licząc na wzajemność. Tymczasem niedawno na warsztatach usłyszałem zdanie wywracające tę świętą zasadę. Doświadczony improwizator radził, aby na scenie, zanim poświęcimy się w całości partnerowi, zadbać trochę na początku o siebie. Zatroszczyć się o swoją postać, o jej cele i charakter. Skupić się na czubku własnego nosa, a dopiero potem dawać z siebie drugiej osobie. 2
|www.podprad.pl
Wiecie, z czym mi się to skojarzyło? Z instrukcją bezpieczeństwa w samolocie. Przed startem, gdy personel pokładowy pokazuje wyjścia ewakuacyjne, z głośników padają ważne słowa. Aby w przypadku nagłego spadku ciśnienia w kabinie, gdy z paneli nad głowami wypadną maski tlenowe, opiekunowie dzieci najpierw założyli je sobie, a dopiero potem podopiecznym. To ma sens. Jeśli zemdleję w rozhermetyzowanym samolocie, to nie pomogę dziecku i oboje będziemy w niebezpieczeństwie. Jeśli na scenie nie stworzę chociaż namiastki postaci, to mój partner nie będzie miał na czym budować, a ja przerzucę cały ciężar prowadzenia sceny na niego. Jeśli w życiu nie zadbam najpierw o siebie, to trudno będzie mi dać coś z siebie innym. Dlatego dobrze być czasem egoistą. Znaleźć czas dla siebie. Skupić się na tym, co dla mnie ważne. Postawić siebie na pierwszym miejscu w kolejce zadań. O ile bardziej świadome będzie wtedy ustępowanie w niej miejsca innym! W końcu nie bez powodu językowo jestem dla siebie pierwszą osobą. BARTOSZ CICHARSKI BLOGER: MRCICHY.PL IMPROWIZATOR: IMPROSICEJ.PL
Bądź bystry w emocjach Rozwiń inteligencję emocjonalną (EQ) na weekendowych warsztatach na Politechnice Gdańskiej w dniach 21-22 kwietnia. Udział w wydarzeniu jest bezpłatny, obowiązkowe zapisy pod adresem trojmiasto@ podprad.pl.
Ten rodzaj inteligencji pozwala rozpoznawać uczucia swoje i innych, pomaga też nimi zarządzać. Naukowcy z Harvardu i Stanford we wspólnych badaniach wykazali, że od EQ zależy 85% sukcesu w życiu, a tylko 15% od IQ. Ludzie inteligentni emocjonalnie rozumieją, jak radzą sobie ze smutkiem, gniewem, lękiem, z czekaniem na coś, jaki wpływ mają emocje na nich samych i na innych. Wysokie EQ pozwala na budowanie zdrowych relacji w rodzinie i pracy, z przyjaciółmi oraz chłopakiem/dziewczyną. Tematyka warsztatów obejmie świadomość swoich mocnych i słabych stron, emocji, umiejętność dobrego porozumiewania się i rozwiązywania konfliktów, zarządzanie samym sobą. Uczestnicy warsztatów, będą mogli umówić się po nich na indywidualne spotkanie coachingowe, które pomoże im zaplanować wprowadzenie konkretnych zmian w życie. Wydarzenie organizuje Ruch Akademicki POD PRĄD na PG i na UG. Więcej informacji znajdziesz na rapp.pl/gdansk lub na fb/RAPPGdansk.
Foto: Rafał Nitychoruk
Wstępniak W
szyscy są zajęci sobą, więc ja muszę zająć się mną. Egoizm jest naturalny dla każdego z nas. Dlaczego tak jest, że nieustannie zachęcamy się do niego: spójrz w siebie, zacznij myśleć o sobie,
zadbaj o siebie? O co w tym wszystkim chodzi? Gdzie przebiega granica pomiędzy altruizmem a egoizmem? W tym wydaniu spojrzymy na studencki egoizm. Marta Chelińska wzięła na warsztat
problem notatek, pieczołowicie spisywanych przez tych, którzy chodzą na wykłady. Dawać czy nie dawać, oto jest pytanie.
Karina Berk wybrała się na akcję gotowania dla bezdomnych. Przysłowiowe tony
marchewki zostały obrane i wrzucone do garnka, by na drugi dzień zagościć w brzu-
chach potrzebujących gorącej strawy. Patrycja Oryl poszła na rozmowę do schroniska i tak się przejęła losem zwierzaków, że kilka dni po napisaniu artykułu zaadoptowała czarną sunię. Pies pokochał Patrycję, a Patrycja dała wiernemu psu ciepły dom.
W tym wydaniu poznamy kilka ważnych informacji na temat wolontariatu. Roz-
mawiałam z Agnieszką Buczyńską, prezeską Regionalnego Centrum Wolontariatu i dowiedziałam się, że wolontariat to nie tylko pomaganie innym.
Lidia Karolewicz rozmawiała z raperem Poisonem, który opowiedział o swojej
przemianie – poruszająca historia zwrotu w życiu artysty. Gosia Serkowska natomiast proponuje nam jedzenie dla egoisty i altruisty.
Karolina Zorn pokazuje, że uruchomienie empatii pomaga w myśleniu o przyszło-
ści starszych i potrzebujących ludzi. Empatię muszą uruchamiać nie tylko studenci na uniwersytecie, ale również przyszli inżynierowie z politechniki.
Jestem przekonana, że każdemu z nas najłatwiej jest myśleć o sobie. Bo właściwie
wszystko, co czujemy, dotykamy i sobie wyobrażamy, dotyczy nas samych. Ale wielkim pytaniem pozostaje: jakie kryteria oceny samego siebie przyjmujemy? Patrzymy na świat tylko i wyłącznie przez samych siebie. Każdy z nas ogląda świat jakby przez
osobiste okno. Jeśli szyba jest brudna, porysowana, z dziurą w środku, to ludzie, na których patrzymy, będą wyglądali na zniekształconych i tak będziemy ich traktowali.
Ale jeśli ktoś wyczyści swoją szybę ściereczką nadziei, przebaczenia, akceptacji, wolności i miłości, to poczuje się kochany i znajdzie siłę do kochania innych. Jeśli chcemy zmiany, musimy zacząć od siebie.
KATARZYNA MICHAŁOWSKA NACZELNA@PODPRAD.PL
Poznaj wpływ technologii na świat - UJ zaprasza na WGLĄD! „Wgląd w technologie” to temat VII edycji Przeglądu Filmów Psychologicznych WGLĄD . W dniach 16-18 marca 2018 odbędą się pokazy filmów dotyczących wpływu technologii na człowieka, połączone z dyskusjami i warsztatami prowadzonymi przez ekspertów. Przegląd Filmów Psychologicznych WGLĄD (pod patronatem m.in. czasopisma psychologicznego „Charaktery”) to cykliczny projekt, którego celem jest popularyzacja wiedzy psychologicznej za pośrednictwem filmów. Są one podstawą do dalszych rozważań i dyskusji, a uczestnicy mają możliwość spojrzeć na poruszane zagadnienia z wielu perspektyw i próbować głębiej zrozumieć zawiłości ludzkiego umysłu. VI edycja WGLĄDu będzie poświęcona w szczególności temu, co niesie za sobą nieustający postęp technologiczny, jakiego jesteśmy świadkami. Przyjrzymy się dobrodziejstwom i zagrożeniom związanym z rozwojem techniki, zastanowimy się nad jej wpływem na funkcjonowanie człowieka, relacji oraz całych społeczeństw. Specjaliści z dziedziny psychologii oraz filmoznawcy zadbają o to, by te trzy dni pełne były dociekliwych dyskusji, a podczas warsztatów tematycznych uczestnicy będą mieli okazję do zdobycia wiedzy praktycznej. Bądź z nami w tych dniach! Przegląd Filmów Psychologicznych WGLĄD, 16-18 marca 2018r., Wydział Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ - zapraszamy! Więcej informacji na facebooku: www.facebook.com/pfp.wglad/ oraz na stronie internetowej: wglad.wzks.uj.edu.pl/
www.podprad.pl | 3
Wyższa szkoła egoizmu Niechęć do dzielenia się notatkami, ustawianie terminów pod siebie, donoszenie. To słowa opisujące egoizm wśród studentów. Jedne są bardziej, inne wcale lub mniej akceptowalne w uczelnianym środowisku.
W
brew pozorom, według większości, egoistami wśród kolegów na studiach nie są ci, którzy odmawiają dołożenia kilku groszy na piwo w studencki czwartek czy odsuwają się, gdy prosimy ich o kawałek kanapki. Okazuje się, że ludzie wchodzący w dorosłość mają nieco dojrzalej poukładane priorytety. Konkurencja Nie pomogę ci na tym kolokwium, jesteś moją konkurencją na rynku pracy. Ten krążący po internecie mem kojarzy każdy. I choć na wielu kierunkach w żartach mówi się pomogę, bo dla nas i tak rynek pracy nie istnieje, niektórzy studenci biorą temat konkurencji na poważnie. – Nigdy nie rozumiałem tych ewenementów – mówi Mateusz, absolwent jednego z kierunków inżynierskich. – Przyszłych pracodawców naprawdę nie interesuje, czy z kolokwium na drugim roku dostaliście tróję czy piątkę. Nie dzielę się, bo mam do tego prawo – Najgorsi na studiach są ci, którzy nie chcą pomagać innym – to zdanie wśród studentów padało najczęściej. Jednak pomoc w zakresie uczelnianym jest pojmowana bardzo różnie. Magda, studentka jednej z nadmorskich uczelni, niechętnie dzieli się notatkami, po-
4
|www.podprad.pl
nieważ stanowią one efekt jej ciężkiej pracy, a zrobienie ich kosztuje ją dużo czasu. – Uważam za niesprawiedliwe, że inni mogą mieć to, co mam ja, bez żadnego wysiłku. Jasne, czasami czuję się przez to egoistką, ale wtedy myślę sobie, że znajomi z roku też raczej nie zarzucają mnie materiałami, które posiadają. Trzeba to traktować jako handel wymienny – mówi. Karolina natomiast, przez nieudostępnianie swoich opracowań, chce, aby studenci otworzyli swoje umysły i sami szukali rozwiązań. – Nie dzieląc się, tak naprawdę im pomagam. Wierzę, że robiąc notatki, moi koledzy samodzielnie nauczą się więcej. Wolę naprowadzać na rozwiązanie, niż podawać je na tacy – tłumaczy się studentka trzeciego roku. Oba te stanowiska mieszczą się w rozumieniu egoizmu dopuszczalnego, wynikającego z naturalnych ludzkich odruchów. A wie pan profesor, że...? Najgorszą sławą, i to nie tylko wśród studentów, cieszy się donoszenie. Na niemal każdym kierunku znajduje się prędzej czy później czarna owca, która za swój życiowy cel obiera komplikowanie życia innym. Choć działania te zwykle mają dążyć do uzyskania przychylności wykładowców, nie jest tajemnicą, że większość z nich nie przepada za kapusiami. – Niedawno ktoś z naszego kierunku wysłał do wykładowcy maila z informacją, że przed pierwszym terminem
Wolę naprowadzać na rozwiązanie, niż podawać je na tacy cały rok miał przeciek dotyczący pytań egzaminacyjnych. Nie wiadomo czy z czystej złośliwości, czy licząc na profity. Cała sytuacja była z oczywistych względów niesmaczna – opowiada Asia, drugoroczna studentka z Gdańska. W tym konkretnym przypadku nie wyciągnięto wobec studentów konsekwencji, pytania nie zostały zmienione. Anonimowy donos złamał jednak solidarność oraz nadwyrężył grupowe zaufanie, przez co zaczęły się wzajemne podejrzenia wśród znajomych z uczelni. Nie zdałem, więc tobie też nie może się to udać Taka postawa ma swoje źródło w przekonaniu, że skoro osobie donoszącej nie udało się zaliczyć danego egzaminu, to nikt nie powinien go zdać. Łączy się z tym pewna bezradność, ponieważ student, nie mając możliwości polepszenia swojej sytuacji, czasami odczuwa chęć pogorszenia sytuacji innym. Jest to bardzo niezdrowa odmiana egoizmu, której należy się wystrzegać w dorosłym życiu. Nie tylko na studiach, ale również w pracy zawodowej można zaprzepaścić wiele szans oraz znajomości podkładając innym kłody pod nogi z czystej zawiści. MARTA CHELIŃSKA Niektóre imiona zostały zmienione na życzenie rozmówców
MEDIONALIA 2018 Od 23 do 25 marca odbywać się będzie na Politechnice Gdańskiej i Uniwersytecie Gdańskim VIII Ogólnopolska Konferencja Dziennikarzy Studenckich Medionalia. Rozpoczynamy spotkaniem z reportażem w Bibliotece pod Żółwiem w Gdańsku. Zaproszonymi gośćmi będą autorzy biografii Anny Przybylskiej – Grzegorz Kubica i Maciej Drzewicki. Sobotę spędzimy na Politechnice Gdańskiej, rozpoczynając debatą pod tytułem: Dziennikarstwo w dobie XD – Jakie znaczenie ma przekaz wartościowo i językowo. Skrótowość, niedbałość. Jak wychodzić w kierunku ludzi, którzy nie chcą skomplikowanych treści. Klik bajty. Fejk, streszczanie artykułów. Po debacie rozpocznie się czas warsztatów. Uczestnicy będą mieli możliwość poznawania niezbędnych narzędzi dziennikarza przyszłości. Poruszymy kwestie związane z tym, czy warto zakładać własne medium w sieci, na przykład na You Tubie i jak to zrobić, jakie płyną z tego korzyści, a jakie zagrożenia. Dowiemy się również, jak odróżnić prawdę od fejka, a także jak sprawdzać informacje. Kolejnym tematem będą podstawowe narzędzia dziennikarza, na przykład przydatne aplikacje. Po przerwie obiadowej uczestnicy warsztatów będą szkolić się z dziedziny tradycyjnych mediów. Odwiedzą Radio Mors, Kronikę Studencką, siedzibę WP. Odbędą się również warsztaty telewizyjne oraz te dotyczące redagowania własnych tekstów, czyli jak pisać, by inni chcieli nas czytać. W niedzielę konferencja przeniesie się na Uniwersytet Gdański, by tam uczestnicy mogli posłuchać o dziennikarstwie śledczym czy pracy dokumentalisty. Poza tym dowiemy się, jak skutecznie szukać newsa. Organizatorem konferencji jest Ogólnopolski Magazyn Studencki „płyń Pod Prąd”. Zapisy rozpoczną się na początku marca, ale wiele z wydarzeń jest otwartych dla każdego. Medionalia.pl
www.podprad.pl | 5
Jedzenie zamiast bomb Wyjazd na studia to nie tylko zabawa i nauka, to także lekcja odpowiedzialności.
Worek ziemniaków, marchewki, pietruszki, seler i kilka kilogramów cebuli, parę opakowań łuskanego grochu i ogromna ilość uśmiechu – tak zapowiada się każdy zimowy sobotni wieczór ekipy Food Not Bombs. Food Not Bombs, czyli Jedzenie Zamiast Bomb, jest społeczną inicjatywą pokazującą problem głodu i bezdomności na świecie. Członkowie ruchu przygotowują wegańskie lub wegetariańskie posiłki i rozdają je każdemu, kto jest głodny. Inicjatywa zrodziła się w latach 80. XX wieku na Zachodzie. Miała na celu pokazanie władzom, że gdy one wydają pieniądze na zbrojenia i wojny, problem głodu na świecie jest nie mniej ważny i wcale nie tak trudny do rozwiązania. Pierwsza ekipa powstała w Cambridge i składała się zaledwie z kilkunastu osób.
Załoga gdańska W Gdańsku Food Not Bombs działa od 2001 roku. Początkowo członkowie zbierali się na Dworcu Głównym i tam rozdawali posiłki. Jednak ochrona dworca nie była przychylna akcji i zmuszeni byli zmienić miejsce. Aktualnie można ich spotkać w każdą niedzielę w samo południe przy gdańskim Neptunie na starówce. Co roku działają od października lub listopada do przełomu marca i kwietnia. Ekipa składa się z kilkudziesięciu osób. Na niedzielne rozdawanie jedzenia czy sobotnie gotowanie przychodzi ich kilka lub kilkanaście, ale to wystarcza. Część stowarzyszenia pojawia się parę razy w trakcie sezonu, niektórzy związani są z akcją jako darczyńcy czy wsparcie finansowe, inni pomagają przy transporcie ugotowanego jedzenia. – Pomagamy i pokazujemy, że osoby w ogóle do tego nieprzeszkolone i administracyjnie nieoddelegowane potrafią rozwiązać jakiś problem skutecznie i bezinteresownie – mówi Michał Błaut, jeden z organizatorów gdańskiego Food Not Bombs. Sobotnie gotowanie W sobotni wieczór ludzie zazwyczaj spotykają się ze znajomymi lub wychodzą na miasto, a ekipa z Food Not Bombs te wieczory spędza na krojeniu kilku kilogramów warzyw i gotowaniu posiłku, który spokojnie mógłby zaspokoić potrzeby oddziału wojska. O godzinie 20:30 około dziesięć osób spotyka się w prywatnym mieszkaniu. 6
|www.podprad.pl
Na pierwszy ogień idzie cebula
Niedzielne rozdawanie W niedzielę, przed godziną 12:00, pod gdańskim Neptunem pojawia się kilka osób z ogromnym garnkiem termicznym wypełnionym aromatyczną zupą. Przygotowują stanowisko do rozdawania. Rozstawiają stolik, na którym zaraz pojawi się około trzydzieści bochenków chleba, miseczki, łyżki, a także puszka na drobne datki FOTO: BOGUMIŁ BRONK
Wolność pomocy Założeniami organizacyjnymi tego stowarzyszenia jest przede wszystkim otwartość. Każdy, kto chce, może dołączyć do działającej już grupy, nawet założyć własną. Niepotrzebna jest do tego zgoda pozostałych działających ekip ani nikogo innego. Poza tym osoby zaangażowane w grupę starają się pozyskiwać produkty darmowe, które i tak zostałyby wyrzucone przez sklepy czy bazary z warzywami i owocami. Często również starają się pozyskać odzież, koce czy pościel dla osób bezdomnych, również na zasadzie zbierania tego, co już nikomu się nie przyda, a jest w dobrym stanie.
Wszyscy zasiadają do stołu z deskami i nożami gotowi do pracy. Na pierwszy ogień idzie ogromna ilość cebuli, która jest podstawą wielu dań i zawsze jest jej za mało. W tę sobotę ekipa zdecydowała się na grochówkę. Ilość, jaką gotują, musi wystarczyć dla około trzydziestu osób. Każdy dostaje swoje zadanie. Część osób obiera, a inni kroją umyte warzywa. Następnie wszystkie trafiają do osiemdziesięciolitrowego gara. W zupie ląduje także kilkanaście opakowań łuskanego grochu. Gotowanie kończy się późnym wieczorem.
Chętnych do pomocy przy sobotnim gotowaniu czy niedzielnym rozdawaniu, a także tych, którzy chcą
ALTRUISTA
wesprzeć ekipę produktami, pieniędzmi lub nienoszonymi ubraniami zapraszamy w imieniu Food Not Bombs Gdańsk w niedzielę o 12:00 pod Neptuna. Można się również z nimi skontaktować poprzez: facebook.com/FNBgdansk
od chętnych nieść pomoc przechodniów. Przychodzą pierwsi goście i rozpoczyna się uczta. Łącznie pojawia się około dwudziestu osób bezdomnych lub po prostu głodnych, ale frekwencję podbijają przechodzący ludzie, którzy również chcą spróbować grochówki. Po niecałej godzinie garnek znika. Jedzenie, które nie zostało zjedzone pod Neptunem, osoby potrzebujące dostaną na wynos. Po zjedzeniu posiłku można od niektórych uczestników uczty usłyszeć gorące słowa pochwały i wdzięczności. Czasami, oprócz gorącego posiłku, osoby potrzebujące otrzymują również ciepłe ubrania czy buty, które ekipa dostaje od hojnych ludzi. Zdarza się, że po obiedzie jest drobny deser, ale to zależy od posiadanych produktów. Pomoc z zewnątrz Większość warzyw, potrzebnych do stworzenia pełnowartościowego posiłku, ekipa z Jedzenia Zamiast Bomb pozyskuje z zaprzyjaźnionego bazarku na Przymorzu. Jednak nie wszystko udaje im
się zdobyć za darmo. Niektóre rzeczy muszą kupić sami. To, co uda im się zdobyć, decyduje o posiłku, który przygotują na kolejne niedzielne rozdawanie. Podobnie jest również z pieczywem. Zaprzyjaźniony piekarz co tydzień zaopatruje ekipę w potrzebną im ilość chleba. Za jego dużą reklamówkę płacą tylko złotówkę. Oprócz tego pojawiają się ludzie niezwiązani z akcją i proponują pomoc finansową lub zakup konkretnych produktów. Ekipy Food Not Bombs można spotkać również w Krakowie, Gdyni, Łodzi, Warszawie, Bydgoszczy, Ełku, Toruniu, Szczecinie i wielu innych miastach w Polsce. Akcja ta również działa poza granicami państwa. KARINA BERK
FOTO: BOGUMIŁ BRONK
www.podprad.pl | 7
Z miłością do skrzywdzonego zwierzaka Nie tylko człowiek cierpi przez egoizm drugiej osoby. Ofiarami są także zwierzęta. Bezbronne istoty, zamiast miłości i opieki, często doświadczają ludzkiej brutalności i porzucenia.
P
asłęk. Schronisko Psi Raj. – Zaczęło się od tego, że zorganizowałam kiermasz ciast, aby zebrać pieniądze na karmę i inne potrzeby zwierząt – mówi wolontariuszka Ania Michałek. Zawiozła zakupione rzeczy do schroniska i od razu zakochała się w tym miejscu. Od ponad sześciu lat należy do ekipy Psiego Raju. Pomaga, bo kocha to robić i sprawia jej to ogromną satysfakcję. Jednak zdarzają się momenty, kiedy przychodzi jej zetknąć się z cierpieniem zwierząt. Wtedy jest z nimi jeszcze bardziej – zapewnia im opiekę, jakiej być może nigdy wcześniej nie dostały od człowieka. Przeszkoda w wyjazdach – Przez sześć lat mojego wolontariatu w schronisku widziałam wiele – opowiada Ania. – Ludzie zapominają o tym, że zwierzę czuje ból, strach oraz tęsknotę jak oni sami. Najczęściej zdarzają się porzucenia w okresie wakacyjnym, gdy pupil staje się przeszkodą w wyjeździe na wakacje. Najwięcej jest psów. Znajdujemy je w lasach, gdzie przywiązywane są do drzew, na parkingach i przy drogach. Zdarza się, że ludzie przychodzą do schroniska i próbują po prostu oddać psa, odwdzięczając się za to jego ulubioną zabawką, żeby nie było mu smutno. Odwdzięczają się też workiem karmy. Takie widoki bolą – mówi. Dotknięte przemocą i obojętnością Ludzie często nie ograniczają się tylko do zostawienia zwierzaka na pastwę losu. Znęcają się nad nim, biją, nie dają jedzenia, zamykają w ciemnych pomieszczeniach. Nie chcą nawet płacić za jego leczenie. – Ludzie skazują zwierzęta na cierpienie, a nawet na śmierć – mówi Ania. – Sytuacja, która zapadła mi w pamięć, to wydarzenie z 2015 roku. Dostaliśmy powiadomienie, że w wiosce obok ktoś trzymał skrajnie wycieńczone psy. Spały na deskach, a do jedzenia dostawały obierki od surowych ziemniaków, co było dla nich trucizną. Wychłodzone, wygłodzone i odwodnione zwierzęta miały na ciele wiele śladów bicia – opowiada. Oprócz dwóch psów, które mieszkały na posesji, ekipa schroniska znalazła na polu pod stertą gałęzi niewielką suczkę. – Właściciele brutalnie pobili ją łopatą. Była cała opuchnięta. Nie ruszała się, ale jeszcze żyła. Szybko zawieźliśmy znalezione psy do weterynarza. Mimo naszych starań, pobita suczka nie przeżyła. Dwa pozostałe psiaki były w bardzo złym stanie, miały napady padaczki. Dziś są już zdrowe i mają nowe, kochające domy. Osoby odpowiedzialne za brutalne czyny zostały skazane na karę więzienia i otrzymały zakaz posiadania zwierząt przez 8 lat – dodaje wolontariuszka. Ludzie, którzy porzucają Nie ma znaczenia, kto porzuca zwierzęta, czy jest to człowiek bogaty czy biedny. Nieważne, skąd pochodzi ani jaki jest jego status społeczny. – Ludzie, którzy zostawiają, są po prostu źli. Zdarzają 8
|www.podprad.pl
się przypadki, że w domach biednych zwierzęta żyją lepiej niż w niejednym domu, w którym zdawałoby się, że niczego nie brakuje. Niczego, oprócz jednego ważnego aspektu – miłości do pupili – opowiada Ania. – Nie ma żadnego wytłumaczenia i usprawiedliwienia na znęcanie się nad zwierzętami. Ludziom nie chce się szukać rozwiązania, jeśli mają problem z psem, który wszystko gryzie. Wolą w szybki sposób pozbyć się problemu i mieć spokój.
Uświadamianie od małego – Niektórzy może są zbyt słabo wyedukowani w temacie radzenia sobie z problemami, jakie sprawiają czworonogi i nie wiedzą, gdzie szukać pomocy. Jednak wciąż nie jest to żadne usprawiedliwienie. Ludziom brakuje empatii, co jest główną przyczyną takiego postępowania – dodaje. Ania wierzy, że można tego uniknąć. – Trzeba zacząć od edukacji już od najmłodszych lat. Należy pokazywać dzieciom, że pieski i kotki to nie zabawki, ale istoty żywe. Nasze schronisko przeprowadza lekcje w szkołach i stara się uczyć o miłości do zwierząt i o tym, że nie można ich bezkarnie krzywdzić i, tak jak ludziom, należy im się poszanowanie, opieka i ochrona – tłumaczy. Komfort pieskiego życia w schronisku Ania, jak i cała ekipa Psiego Raju, jest bardzo zaangażowana w dbanie o zwierzęta. Zapewnia im opiekę pod każdym względem. – Socjalizuję je, pielęgnuję, karmię, a gdy jest potrzeba, podaję kroplówki, leki, zakładam opatrunki albo pomagam podczas interwencji. Poza tym sprzątam posesję, zabieram psy na spacery. Najbardziej kocham spędzać tam czas latem. Nieopodal Psiego Raju jest rzeka, nad którą zabieram psy, aby mogły popływać – relacjonuje. – W schronisku jesteśmy dwa razy dziennie – rano i wieczorem. Codziennie trzeba ręcznie umyć ponad sto misek i ugotować gar mięsa i makaronu.
Namiastka ciepłego domu Psi Raj nie jest zwykłym schroniskiem, w którym zwierzęta cały czas spędzają zamknięte w klatkach. To miejsce to dla nich swego rodzaju dom, pełen troski i ciepła. – Nasze schronisko jest wyjątkowe. Psy po nim biegają, a nawet wychodzą poza jego bramę i żaden nam jeszcze nigdy nie uciekł. Wręcz przeciwnie, czekają na nas pod bramą, gdy zbliża się pora obiadowa. Zwierzaki zawsze cieszą się, gdy przychodzimy do schroniska. Każdego musimy przytulić i pocałować w nosek, inaczej się na nas obrażają. Mieszkają u nas także psy stare i kalekie – bez łap, ślepe i głuche – opowiada wolontariuszka. – Te kochamy wyjątkowo mocno. One śpią w specjalnym ogrzewanym kontenerze, gdzie mają własne posłania z mnóstwem poduszek i kołder. Jeśli trzeba, karmimy je ręką, żeby w spokoju mogły zjeść obiad. Bez obawy, że inny pies zje ich porcję. Nasze schronisko to miejsce, gdzie najważniejsze są zwierzęta.
DOBROCZYNNOŚĆ FOTO: ARCHIWUM SCHRONISKA PTASI RAJ
Często oddajemy im nawet swoje kanapki, psiaki wypijają nam herbatę z kubków, wskakują na stół i bujawkę. Nie złościmy się, kiedy to robią – chociaż tyle możemy im dać.
Zapewnić pupilowi bezpieczeństwo – Przeżywamy każdą adopcję, wzruszamy się, gdy znajdujemy dobry dom i nadchodzi chwila rozstania – mówi Ania. – Chcielibyśmy mieć te psy na zawsze, ale wiemy, że one potrzebują własnego
kąta. Potencjalne domy dokładnie sprawdzamy i nigdy nie oddajemy zwierząt w nieznane nam miejsce. Obowiązuje u nas wizyta przed adopcyjna oraz kontrole po adopcji – dodaje na zakończenie.
RAPP to... Ruch Akademicki Pod Prąd działa na 21 uczelniach w Polsce w pięciu największych miastach. Poprzez organizowane wydarzenia, warsztaty, szkolenia, wyjazdy, panele dyskusyjne i konferencje, w oparciu o wartości chrześcijańskie, pomaga w rozwoju osobistym. Bierze pod uwagę każdą dziedzinę życia studenckie‑ go: intelektualną, społeczno-emocjonalną i duchową.
www.rapp.pl
PATRYCJA ORYL
Legia Akademicka kontratakuje Ministerstwo Obrony Narodowej przywraca do życia tradycje Legii Akademickiej. Na mocy porozumienia zawartego z Ministrem Nauki i Szkolnictwa Wyższego reaktywowana Legia realizować będzie proces szkolenia wojskowego studentów – takie zdanie padło w poprzednim wydaniu magazynu.
I
nformowaliśmy wówczas o reaktywowaniu Legii Akademickiej. O ile współczesne założenia tej formacji, jej cele i sposoby funkcjonowania są bardzo jasne, o tyle jej historia pokryta jest grubą warstwą kurzu. A to oznacza jedno – pora odsłonić mroki dziejów! Rankiem 11 listopada 1918 r. na murach warszawskich uczelni pojawiły się odezwy, które mobilizowały młodzież akademicką, wzywając żaków do włączenia się w szeregi Legionu Akademickiego. Młodzi ludzie z głową na karku licznie odpowiedzieli na wezwanie. Ze zgłaszających się studentów rozpoczęto formowanie plutonów i kompanii. Złożone z żaków oddziały pełniły służbę wartowniczą przy licznych obiektach, które w listopadzie 1918 roku warszawiacy odzyskiwali z rąk niemieckich. Gdy ten rodzaj służby dla kraju przestał być już konieczny, członkowie Legii Akademickiej rozpoczęli intensywne szkolenie bojowe. Po jego zakończeniu, 3 grudnia 1918 roku, Legia otrzymała numer ewidencyjny 36. pułku piechoty. Walka Jednak z niepodległością jest jak z miłością – stale trzeba ją pielęgnować. Szczególnie, że u progu XX wieku nasz rejon świata nie należał do najspokojniejszych miejsc na Ziemi. Swój wkład w walkę o wolną Polskę mieli również członkowie 36. pułku piechoty. Na początku stycznia 1919 roku otrzymali do wykonania zadanie bojowe i w tym celu skierowano ich na wschodnie rubieże odradzającej się ojczyzny. 4 stycznia żołnierze opuścili Warszawę, udając się w kierunku Rawy Ruskiej. Trzy dni później Legia Akademicka, jako część grupy wojsk generała Romera, brała już udział w działaniach zbrojnych. Jej żołnierze poznali zapach prochu. 8 stycznia po zwycięskiej walce o Żółkiew akademicy opanowali tę miejscowość, dwa dni później pułk wkroczył do Lwowa. Z czasem jego żołnierze wzięli udział w bohaterskiej obronie tego pięknego, kresowego miasta. Kolejne miesiące 1919 roku to okres walk na terenie Małopolski Wschodniej. We wrześniu pułk wykonuje zadania bojowe w ramach operacji Wojska Polskiego związanej z odrzuceniem Armii Czerwonej za Dźwinę. Legia Akademicka ma swój udział także w uznawanej za jedną z najważniejszych batalii w dziejach świata – Bitwie Warszawskiej, rozegranej na przedpolach stolicy w sierpniu 1920 roku. Podczas tej potyczki pułk zajął pozycję we wsi Ossów, gdzie jego żołnierze ofiarnie walczyli w obronie sprawy polskiej, stając na straży świeżo odzyskanej niepodległości i ratując w ten sposób Zachód Europy przed bolszewicką nawałą. Wcześniej członkowie 36. pułku brali udział w walkach powstrzymujących marsz Armii Czerwonej. W nocy z 2 na 3 czerwca pułk skutecznie kontratakuje z rejonu Duniłowicz, odnosząc zwycięstwo. Na pamiątkę tego bohaterskiego czynu dzień wiktorii (3 czerwca) został ustanowiony dniem święta pułku – stało się to w 1921 roku. 10 |www.podprad.pl
Legia Reaktywowana Przyszedł sierpień 1939 roku. Koniec lata był czasem pobudzenia narodu do walki z wiszącym w powietrzu zagrożeniem. 23 sierpnia nastąpiła mobilizacja 36. pp Legii Akademickiej pod dowództwem ppłk. dypl. Karola Ziemskiego. 27 sierpnia pułk wyjechał z Warszawy. Żołnierze tej formacji brali udział w kampanii wrześniowej, prowadząc walki obronne i osłonowe w ramach zadań wykonywanych przez wchodzącą w skład armii „Łódź” 28. dywizję piechoty. Szlak bojowy pułku wiedzie przez Wieluń, Łask, Pabianice, Brwinów k. Warszawy oraz Modlin, gdzie 29 września 1939 roku nastąpiła kapitulacja twierdzy i kres przedwojennej historii pułku.
Dramatyczny finał epopei Legii Akademickiej – jak i całej II RP – do dziś pozostaje bolesną raną. Jednak historia jest przydatna między innymi dlatego, że można wyciągać z niej wnioski. Wobec tegopełni nadziei, że uczestnictwo w reaktywowanej Legii Akademickiej pozostanie dla Was tylko jednym z wielu doświadczeń burzliwych, studenckich czasów, zachęcamy do zaangażowania się w ten projekt w myśl starożytnej zasady: jeśli pragniesz pokoju, szykuj się do wojny. MATEUSZ ZARDZEWIAŁY Pisząc, opierał się na monografii 36. Pułku Piechoty Legii Akademickiej autorstwa A. Marynkina, K. Perkowskiego, Z. Radomyskiego
Więcej dostaję, niż daję Agnieszka Buczyńska, prezeska Centrum Wolontariatu w Gdańsku, socjolog i politolog. Prywatnie mama dwóch małych córeczek. Kręcą ją organizacje pozarządowe, w tym aktywność obywatelska rozumiana jako wolontariat.
A
gnieszka rozpoczęła od kwestowania dla WOŚP-u. W czasach licealnych udzielała się sporadycznie, jednak gdy zaczęła studia zauważyła, że brakuje jej doświadczenia. – Pomyślałam, że w wakacje zamiast do pracy pójdę na wolontariat – wspomina Agnieszka Buczyńska. – Udałam się do biura Centrum Wolontariatu, zapytano mnie, co bym chciała robić. Pamiętam, że poszłam z przemyśleniem, że z seniorami to ja nie bardzo, z bezdomnymi też chyba nie, może do domu dziecka bym poszła? Zapytali mnie, co robię. Powiedziałam, że studiuję socjologię i politologię. A nie chciałabyś być w biurze wolontariuszką? W biurze? Ale co miałabym robić? Paweł, który mnie przyjmował, powiedział, że akurat mają taki projekt, w którym robią mapę zasobów. Potrzebowali kogoś, kto by zakodował ankiety. Siedziałam tam i nie wierzyłam w to, co słyszę. Zdecydowałam się i tak się zaczęła moja przygoda z wolontariatem, jak również przygoda zawodowa – wspomina Agnieszka.
a później staramy się skupić na tym, co otrzymujemy. Osobie, która ma doświadczenie wolontariackie, łatwiej jest wymienić to, co z wolontariatu otrzymuje, aniżeli to, co daje. Osoby, które do tej pory nie były wolontariuszami, mówią o poświęceniu i tym, że chciałyby zrobić coś dobrego. Oczywistością jest fakt, że wolontariusz otrzyma koszulkę z akcji, certyfikat lub podziękowanie. Jednak kluczowe są rzeczy niematerialne w postaci rozwoju, nabycia nowych umiejętności, sprawdzenia się lub, co najważniejsze, dobrego samopoczucia.
Z wolontariatu możemy czerpać wiele dla siebie
Trzeba zacząć od motywacji – Kluczem do wolontariatu jest dobrowolność – mówi Agnieszka. Pracownicy Regionalnego Centrum Wolontariatu zawsze pytają ludzi, dlaczego przyszli. – Mamy wolontariuszy, którzy przyszli, bo od wielu lat nie pracują – mówi Agnieszka. – Chcieliby wejść w rytm i wreszcie się do czegoś zobowiązać, dwa razy w tygodniu gdzieś się trzeba pojawić i przez kilka godzin wykonywać jakąś aktywność. Mamy przyjezdnych zza granicy. Nie mają znajomych, a chcą tu zamieszkać i się zintegrować. Motywacji jest wiele. Zazwyczaj osoby, które były wolontariuszami, uważają, że dostały więcej niż dały. Niektórzy mówią o rozwoju umiejętności, a inni o rozpoczęciu kariery zawodowej w organizacjach pozarządowych. Jedno ich łączy – fakt, że udało im się odkryć samych siebie, a potem połączyć pracę z pasją.
Nie tylko pomaganie – Gdy zapytamy kogokolwiek na ulicy z czym kojarzy się wolontariat okazuje się, że myślimy dość stereotypowo – mówi Agnieszka Buczyńska. – Łączymy to z działaniem na rzecz potrzebujących. Rozumiemy, że będąc wolontariuszem dajemy coś wyłącznie od siebie. Wiążemy wolontariat z pomocą zwierzętom, bezdomnym lub osobom starszym. Centrum Wolontariatu mówi o nim jako elemencie życia każdego człowieka. Jest to metoda i narzędzie do rozwoju i osiągania celów zawodowych. – Motywacje są różne – mówi Agnieszka. – Zazwyczaj na początku przeważa altruizm, a potem odkrywamy swój pragmatyzm i idziemy na wolontariat, żeby osiągnąć coś dla siebie.
Działamy i się rozwijamy Wolontariat definiujemy jako działanie na rzecz innych. Może to być aktywność na rzecz drugiego człowieka, ale również na rzecz organizacji pozarządowej, instytucji publicznej (szkoły, biblioteki). – Wolontariat jest działalnością bezpłatną – mówi Buczyńska. – Taka aktywność nie zawsze jest jednak bezinteresowna, ponieważ z wolontariatu możemy czerpać wiele dla siebie. Co mamy w zamian? Wolontariusze zawsze otrzymują zapłatę w postaci korzyści niematerialnych. – Kiedy spotykamy się z osobami myślącymi o wolontariacie, jedno z ćwiczeń, które z nimi robimy, to tabelka – tłumaczy Agnieszka Buczyńska. – Po jednej stronie pokazujemy, co my, jako wolontariusze, dajemy w ramach swojej aktywności, 12 |www.podprad.pl
Młoda kobieta Statystyczny wolontariusz to młoda kobieta w procesie edukacji. – U młodych przeważa pragmatyzm – mówi Agnieszka Buczyńska. – Na początku szukają formuły, która jest atrakcyjna. Mamy wolontariuszy wśród gimnazjalistów, którzy w ramach otrzymywania dodatkowych punktów do liceum musieli przepracować ileś godzin. Niektórzy z nich nawet nie mieli pojęcia, że jest to wolontariat, tylko raczej przychodzili tutaj, żeby coś odrobić, jak pracę domową czy lekcje. Naszą rolą jest pokazanie im, że wolontariatu się nie odrabia, że to forma spędzania czasu wolnego, podczas której można się świetnie bawić. Wolontariusze w Regionalnym Centrum Wolontariatu to przede wszystkim osoby młode. – Jest pewien przestój w zaangażowaniu w momencie, kiedy zaczynamy pracować – mówi Agnieszka. – Kiedy ludzie budują karierę zawodową, spada ich aktywność wolontariacka. Ale gdy pojawiają się dzieci okazuje się, że zamiast kolejny raz iść na bajkę do kina z pociechami, fajniej pójść na rodzinną akcję zbierania śmieci. W tym roku mieliśmy najmłodszą, bo ośmiomiesięczną wolontariuszkę. Kwestowała razem z rodzicami podczas WOŚP-u.
KATARZYNA MICHAŁOWSKA Całą rozmowę z Agnieszką Buczyńską można przesłuchać na podcaście StacjaZmiana.pl
Czym banki spółdzielcze wyróżniają się w XXI wieku? Czy w dobie globalizacji, komercji, pogoni za pieniądzem bankowość spółdzielcza, z definicji nie nastawiona jedynie na zysk, ma jeszcze szansę bytu? Istniejące w Polsce banki spółdzielcze codziennie udowadniają, że tak.
Z
acznijmy od tego, czym jest bank spółdzielczy. To jedna z form prawych działalności banku przewidziana w polskim prawie bankowym (pozostałe formy to spółka akcyjna i przedsiębiorstwo państwowe). Bank spółdzielczy, jak sama nazwa wskazuje, jest spółdzielnią prowadzącą działalność bankową. Banki spółdzielcze od innych, wskazanych wcześniej, instytucji finansowych odróżnia przede wszystkim nadrzędny cel ich funkcjonowania. Jest nim bowiem realizacja celów spółdzielców i zaspokajanie potrzeb finansowych klientów, a działalność komercyjna, czyli maksymalizacja zysków, jest drogą do tego celu (a nie celem samym w sobie) i powinna tę misję nadrzędną uwzględniać. Oferta skrojona na miarę Do kluczowych cech tego typu banków, zdefiniowanych przez Europejskie Stowarzyszenie Banków Spółdzielczych, należy bliskość. W Polsce zarejestrowanych jest ponad 500 banków spółdzielczych, z których prawie połowa jest zrzeszona w grupie SGB-Bank S.A. Jej placówki można znaleźć w dużych miastach: Warszawa, Poznań, Łódź, Szczecin, Wrocław, Rzeszów, Częstochowa, Gdynia, a także w średnich i małych miejscowościach. Dzięki temu, że są obecne w mniejszych ośrodkach, gdzie swoich oddziałów nie mają banki komercyjne, są o wiele bliżej swoich klientów, ich lokalnych problemów i potrzeb. Możliwe jest to dzięki temu, że pracownicy banków spółdzielczych na ogół lepiej znają swoich klientów niż ma to miejsce w przypadku dużych instytucji finansowych, w kontakcie z którymi jesteśmy bardziej anonimowi. Dzięki temu oferta, jaką przygotowują dla klientów, może być lepiej dopasowana do ich preferencji i możliwości finansowych. W bankach komercyjnych, szczególnie tych będących częścią zagranicznych, dużych grup kapitałowych, aż tak indywidualne dopasowanie oferty często nie jest możliwe ze względu na sztywne, ściśle określone procedury wewnętrzne, których wszystkie oddziały i pracownicy takich banków muszą przestrzegać. Jeżeli zatem nie możesz liczyć na uzyskanie kredytu czy pożyczki w banku komercyjnym – której potrzebujesz np. na rozkręcenie swojej pierwszej firmy czy na pokrycie wydatków związanych ze studiami – ze względu na brak odpowiedniej w mniemaniu takiej instytucji historii kredytowej, poszukaj pomocy w banku spółdzielSGB jest partnerem programu edukacyjnego Nowoczesne Zarządzanie Biznesem w module „Nowy wymiar bankowości spółdzielczej”. Więcej: www.nzb.pl oraz www.facebook.com/NowoczesneZa-
rzadzanieBiznesem
czym w miejscowości, z której pochodzisz lub w której mieszkasz. Pracownikom tego typu banków, będącym bliżej lokalnych społeczności, łatwiej jest bowiem stwierdzić, że twoja historia kredytowa, która dyskwalifikuje cię w banku komercyjnym, nie powinna przekreślić cię jako potencjalnego kredytobiorcy i że poradzisz sobie ze spłatą zobowiązania. Mają również większą swobodę w zaproponowaniu ci takiego produktu finansowego, jakiego naprawdę potrzebujesz, i takich warunków np. spłaty pożyczki, które twój studencki budżet udźwignie. Środki wracają do lokalnych społeczności Banki spółdzielcze są również bardziej elastyczne w swoim działaniu w porównaniu z instytucjami finansowymi będącymi spółkami akcyjnymi. Wszystkie kluczowe decyzje podejmowane są bowiem przez ich członków, bez konieczności np. konsultacji z zagraniczną centralą. Dzięki temu banki spółdzielcze mogą reagować szybciej na potrzeby swoich klientów, a także warunki panujące na rynkach lokalnych, na których działają.
Działalność nie tylko komercyjna Misja banków spółdzielczych, jak zostało to już podkreślone, nie koncentruje się tylko i wyłącznie na pomnażaniu zysków, ale i rozwoju lokalnych środowisk. Stąd instytucje te wspierają także różnego rodzaju przedsięwzięcia o charakterze nie tylko biznesowym, ale i społecznym, kulturalnym, a nawet sportowym. Przekazują darowizny na rzecz szkół, ośrodków opieki medycznej czy instytucji kulturalno-oświatowych. Mimo, że bankom spółdzielczym trudniej jest walczyć z konkurencją ze strony wielkich instytucji komercyjnych, zdołały wypracować silną pozycję na polskim rynku finansowym. Obecnie jest ich w kraju przeszło pół tysiąca i mają ponad cztery tysiące placówek. To jednak ciągle dużo mniej niż w krajach Europy Zachodniej, takich jak Niemcy, Austria, Francja czy Holandia.
Kongres Edukacji Finansowej i Przedsiębiorczości 2018 to forum dyskusji, wymiany doświadczeń i nawiązania współpracy pomiędzy wszystkimi kluczowymi podmiotami odpowiedzialnymi za realizację zadań wynikających z edukacji ekonomicznej (w tym szerzenia wiedzy z zakresu m.in. oszczędzania, bezpiecznych instrumentów finansowych, inwestowania, przedsiębiorczości i cyberbezpieczeństwa) wśród różnych grup społecznych. II edycja Kongresu odbędzie się 15 marca 2018 r. na PGE Narodowym w Warszawie. Więcej szczegółów i rejestracja na stronie: www.kef.edu.pl.
www.podprad.pl | 13
Wyszedłem z piekła Często na naszej drodze stają przeszkody, z którymi trudno sobie poradzić. Myślimy, że nie jesteśmy w stanie pokonać słabości, brakuje nam wiary w siebie, a szara rzeczywistość nie daje perspektyw na lepsze jutro. Piotr Poison Plichta, raper, który był już na samym dnie i cudem uniknął śmierci, dodaje otuchy w swoich utworach i rozmowie. Lidia Karolewicz: Dlaczego twoim pseudonimem artystycznym jest Poison 777? Słowo to oznacza truciznę, jad. Twoje teksty przekazują treści związane raczej z afirmacją życia, a nie z jego negacją. Co oznacza ta liczba? Poison: Dawno temu byłem trucizną, niszczyłem sobie i innym ludziom życie. To słowo zmieniło swoje znaczenie w przeciągu kilku lat. Młodzi ludzie, którzy teraz słuchają moich piosenek, mogliby powiedzieć, że truję, bo ględzę o jakichś wartościach. Dziś już na pewno nie zatruwam, nie wyrządzam krzywdy jak wcześniej. Liczba natomiast ma wzbudzić skojarzenia z Apokalipsą Świętego Jana, w której czytamy, że imię bestii to 666. Potrojona siódemka jest jej zaprzeczeniem, wskazuje na doskonałość Trójcy Świętej.
Czyli nie potrzebujesz specjalnie zaaranżowanego miejsca, aby móc pisać teksty? Czasami jadę samochodem i zastanawiam się w jaki sposób mógłbym przekazać swoje myśli, w jakiej formie zawrzeć moje spostrzeżenia. Często wtedy pojawiają się różne metafory, niekiedy fragmenty przyszłego utworu. Zapisuję sobie na przykład cztery wersy, a następnie zastanawiam się, co można jeszcze z nimi zrobić. Nie potrzebuję ciszy i spokoju, aby tworzyć. Czasem piosenka powstaje w dłuższym czasie, kiedy indziej wystarczy zaledwie kilka minut. Taka sytuacja przydarzyła mi się, gdy pisałem utwór Pierwszy wdech, utwór, który poświęciłem mojej córce Poli, tuż po jej narodzinach. Porozmawiajmy o Pierwszym wdechu. Treścią tego utworu jest ojcostwo. Dotychczas nie powstało wiele rapowych tekstów podejmujących ten wątek. Rzeczywiście, temat ten rzadko pojawia się w twórczości raperów. Być może inni twórcy nie są tak wylewni jak ja. Dla mnie istotne jest, aby pisać o tym, co czuję, co przeżywam. Kiedy dowiedziałem się, że zostanę ojcem, poczułem wielką radość. 14 |www.podprad.pl
Czy wynika to z braku perspektyw niektórych raperów, czy z braku wrażliwości i niedojrzałości? Nie wiem, czy jest to kwestia wrażliwości. Wydaje mi się, że prawdą jest chęć pomnażania pieniędzy. Dzisiaj mógłbym pisać teksty poruszające przyziemne tematy, nie miałbym z tym problemu, ale to nie są wartości, którymi się kieruję w życiu. Chcę iść w innym kierunku. FOTO: ARCHIWUM POISONA
Pisanie tekstów nie jest łatwą sztuką. Czy tworzenie piosenek sprawia ci trudność? Czasami, kiedy zaczynam pisać, po prostu przychodzą mi myśli do głowy. Każdy dzień jest doświadczeniem, które wprowadza nowe treści do życia. To życie tworzy sztukę. Nie zastanawiam się nad treścią, słowa układają się same – linijka po linijce.
Zostałem o tym poinformowany dokładnie o czwartej rano, postanowiłem, że zwrócę uwagę słuchaczy na ten szczegół. Utwór zaczyna się od słów czwarta rano, dostałem wiadomość, jesteśmy w ciąży, kochanie. To jest niesamowite doświadczenie, w jednej sekundzie zaczynasz odczuwać miłość, której nie możesz opisać. Kiedy trzymasz swoje dziecko na rękach, rodzi się w tobie coś nowego. Dziś niestety częściej poruszanymi tematami są narkotyki, agresja i rzeczy bezwartościowe.
ŻYCIE
Rozpocząłeś swoją twórczość, kiedy miałeś zaledwie siedemnaście lat. Jakie tematy były wtedy dla ciebie najważniejsze? Pierwsze teksty były poezją, do której nikt nie miał dostępu. Nie chodziło mi wtedy o rap, nie łączyłem pisania z muzyką. Zależało mi na tym, aby za pomocą długopisu i kartki pozbyć się złych emocji. W końcu przyszedł czas, aby pokazać moje zapiski. Znalazłem na stronie internetowej podkład muzyczny i stało się. Nagrałem kawałek w nieprofesjonalny sposób i przedstawiłem koledze, a on nie chciał uwierzyć, że to moje dzieło. Pierwsze rapowe fragmenty śpiewałem o osiedlu. Tak rozpoczęła się moja przygoda.
Wielcy twórcy, którzy pragnęli pisać w oryginalny sposób, zawsze korzystali z filozofii, innych wybitnych dzieł literackich, poruszali tematy związane z historią, sztuką. Skąd czerpiesz inspiracje? Przede wszystkim inspiruję się Słowem Bożym. Przypominam sobie treści, z którymi już się spotkałem. Staram się wprowadzić w życie codzienne to, co przekazuje mi Bóg. Dążę do tego, aby życie i doświadczenia same tworzyły teksty. Zwracałem także uwagę na techniki tworzenia i kreacje innych raperów.
Powiedziałeś kiedyś, że droga z Bogiem nie jest łatwa, spotykasz się niekiedy z negatywnymi opiniami. W jaki sposób znosisz krytykę? Obecnie jest wielu ludzi na świecie, którzy nie poznali Jezusa, nie znają prawdy, nie wiedzą, że jest miłością. Kiedy wiesz, co jest prawdą, chcesz o tym mówić wszystkim. Inni krytykują mnie, że skupiłem się na nieodpowiedniej tematyce, dodają, że gdybym śpiewał o tym, co jest modne, stałbym się sławnym raperem. Przechodzę obok nich obojętnie, nie przejmuję się nimi, bo wiem dokąd zmierzam. Dla mnie priorytetem jest to, aby inni mogli otworzyć serce dla Jezusa.
Bóg odegrał największą rolę w twoim życiu? Tak, życie zupełnie się zmienia, kiedy zostajesz uratowany. Odczułem Jego wielką łaskę w chwili, gdy pomyślałem o samobójstwie. Miałem zamiar skoczyć z okna z dziesiątego piętra. Moje życie było szare, bezsensowne, pozbawione perspektyw. Mogłem całymi dniami włóczyć się bez celu, zażywać narkotyki, lekceważyć spotykanych na mojej drodze ludzi. Dochodziło nawet do krwawych pobić i wizyt w szpitalu. Co dalej wydarzyło się w twoim życiu, kiedy poczułeś już obecność Boga? Etapy zmian w moim życiu trwały długo. Jakiś czas po nawróceniu zdawałem egzamin na prawo jazdy. Sięgnąłem po Pismo Święte i przeczytałem fragment Z całego serca Bogu zaufaj, nie
polegaj na własnym rozsądku. Wiedziałem, że albo można polegać na Bogu, albo na wszystkich innych rzeczach, które nas otaczają. Wybrałem Jezusa i uwierzyłem Mu. Na egzaminie popełniłem trzy błędy, a egzaminator i tak wręczył mi prawo jazdy, choć, jak mówił, sam nie wiedział dlaczego. W tamtym momencie przez całe moje ciało przeszły dreszcze. Później takie sytuacje pojawiały się coraz częściej.
Istotne jest, aby pisać o tym, co czuję, co przeżywam
Można powiedzieć, że Bóg spowodował, że twoje życie nabrało kolorów. W jednej z piosenek śpiewasz Jestem tu po to, by wzniecać iskry. Czy uważasz, że Bóg wybrał cię, abyś szerzył Jego naukę? Pojawiłem się na świecie po to, aby móc zanosić ogień tam, gdzie pojawiła się ciemność. Zrozumiałem, że Bóg potrzebuje ludzi do realizowania swoich planów. Apostołowie nie mieli łatwego życia, byli wyśmiewani, biczowani. My nie cierpimy takiej męki, nawet jak plują nam w twarz. Jezus powiedział, że ten kto straci swoje życie z mego powodu, ten je odzyska. Postanowiłem zatem wybrać się z Pismem Świętym na osiedle, w miejsce spotkań z moimi kolegami. Zaniosłem Boga do świata, który Go nie znał. Nie spotkałem się z aprobatą, jednak jeden z przyjaciół uwierzył w moją metamorfozę, uwierzył w to, co mówię. Dodał, że też chciałby odmienić swoje życie, więc wspólnie się pomodliliśmy. Wielu ludzi jest zdruzgotanych codziennymi problemami, niosą na swoich barkach tak wiele ciężarów, ja też to przeżywałem. Dlatego łatwiej jest mi ich zrozumieć i do nich dotrzeć. Przez swoją twórczość mogę pomagać innym i to właśnie jest tym czymś, co wypełnia moje życie.
W innej twojej piosence pojawiają się słowa: Wyszedłem z czeluści, by z wolności korzystać. Czym jest dla ciebie wolność? Wielu ludzi łączy pojęcie wolności z anarchią, polega ona na korzystaniu ze wszystkich uciech, łamaniu zasad. Dla mnie wolność to prawo wyboru. Bóg dał nam wolną wolę, dał nam szansę decydowania o tym, jak ukształtujemy swoje życie i w jaki sposób je wykorzystamy. Nie biorę narkotyków, bo nie dają mi szczęścia, nie chcę stać się ich niewolnikiem. Już raz nim byłem i wiem, że niewiele to ma wspólnego z poczuciem niezależności. Wolność opiera się na dobrze zbudowanym kręgosłupie moralnym. Jestem wolny, dlatego właśnie mogłem opuścić czeluści piekielne. LIDIA KAROLEWICZ
www.podprad.pl | 15
A dziś w kuchni będę… …egoistą czy altruistą? Często nie mamy wyboru. Ale gdy mamy, warto zatrzymać się na chwilę i pomyśleć, czyje potrzeby warto dzisiaj zaspokoić, swoje czy innych.
N
iektórzy mówią, że nie chce im się pichcić dla samych siebie. To błąd, bo nakarmienie siebie czymś pysznym to egoizm warty polecenia. W ten sposób możemy nie tylko sprawić sobie przyjemność. To też okazja do wypróbowania przepisów, których składniki byłyby za drogie w wersji dla większej ilości osób. A także dobra zabawa przy szykowaniu rarytasów bez stresu, bo nie musimy ich nikomu pokazać. Warto też czasem ugotować coś dla innych: grupy przyjaciół, znajomych lub nieznajomych z akademika czy uczelni, współpracowników itd. Wspólne jedzenie zbliża. Przygotowanie potraw dla większej liczby osób czasem wymyka się spod kontroli, a to garnek za mały, a to brakuje widelców. Ale warto podjąć ryzyko i potraktować je jako zbieranie doświadczenia życiowego. W końcu nikt nie planuje jadać zawsze sam.
ZJEM TYLKO JA
Im większy zdrowo pojęty egoizm (czytaj: gotowość do wydania pieniędzy na jedzenie tylko dla siebie), tym lepszej jakości potrawy. Nawet mała ilość może wzbogacić doznania smakowe, a obecnie w tanich marketach pojawiają się towary luksusowe, takie jak parmezan czy dobra oliwa z oliwek.
Nakarmienie siebie czymś pysznym to egoizm warty polecenia
Poniżej przepisy dla jednej głodnej osoby. Szklanka we wszystkich, także w altruistycznych, to 250 ml. Na trudny poranek lub wieczór (przepis inspirowany przekąską POWRÓT Z BARU Nigelli Lawson)
2-3 cienkie plasterki boczku; ½ szklanki mrożonego groszku; 2 szklanki ugotowanych ziemniaków, pokrojonych w grubsze plastry; 2 jajka; 16 |www.podprad.pl
½ szklanki startego Cheddara lub innego sera, który dobrze się topi.
Zagotuj niewielką ilość osolonej wody, wrzuć groszek i gotuj 3-4 minuty. Pokrojony na mniejsze kawałki boczek wrzuć na patelnię bez tłuszczu i podsmażaj, aż tłuszcz się wytopi, a boczek lekko zbrązowieje. Dorzuć pokrojone ziemniaki i groszek i wymieszaj. Do miski wbij jajka i dorzuć starty ser, wymieszaj. Wlej na patelnię i smaż mieszając do chwili, gdy jajka się zetną, a ser rozpuści. Jeśli masz ochotę, razem z boczkiem możesz podsmażyć też drobno pokrojoną cebulę, paprykę, lub pomidora, a groszek zastąpić innymi ugotowanymi warzywami, które akurat masz w lodówce (np.: fasolką szparagową, brokułami). Uczta śródziemnomorska
Mały słoik oliwek (polecam greckie Kalamata z pestkami) + 2-3 gałązki rozmarynu + ząbek czosnku + ½ papryczki chili + oliwa z oliwek; opakowanie pomidorków koktajlowych + suszone oregano, sól i pieprz + oliwa; kawałek dobrego sera długodojrzewającego (Cheddar, Dziugas, Bursztyn, Szafir, Stary Olęder); kilka plasterków szynki parmeńskiej lub innej podobnej + kawałek dojrzałego melona (najlepiej o pomarańczowym miąższu); ciabatta lub kawałek bagietki.
Oliwki zamarynuj dzień wcześniej – odcedź je z zalewy i w małym garnku zalej oliwą, wrzuć rozmaryn, pokrojony w plasterki ząbek czosnku, a jeśli lubisz ostre potrawy także pokrojone chili. Podgrzewaj przez 3-5 minuty, aż zacznie pachnieć. Przelej wszystko do słoika (oliwki muszą być przykryte oliwą, dolej w razie czego). Można oliwki zacząć jeść od razu, ale z każdym dniem staną się coraz lepsze. Tak aromatyzowana oliwa świetnie smakuje z moczoną w niej ciabattą lub bagietką, jako dodatek do każdej z podanych przekąsek. Przechowuj oliwki w lodówce do 7 dni. Pomidorki przekrój na pół, ułóż skórką na dół w naczyniu żaroodpornym lub na papierze do pieczenia, przypraw solą, pieprzem i oregano, skrop oliwą. Piecz w piekarniku rozgrzanym do 200 °C przez ok. 20 minut. Pomidorki są najlepsze na ciepło, ale na zimno z sałatą lub pokrojoną mozzarellą też będą smakować.
JEDZENIE
Obierz i pokrój w większą kostkę melona, każdą kostkę owiń kawałkiem szynki, możesz spiąć wykałaczką. Ser pokrój w kawałki wygodne do jedzenia.
Każdą z przekąsek można zjeść osobno, ale jeśli masz ochotę na ucztę, przygotuj wszystkie naraz, ułóż na dużym talerzu, usiądź wygodnie i delektuj się, najlepiej z kieliszkiem czerwonego wina. Możesz przy okazji obejrzeć romantyczny film Pod słońcem Toskanii lub kilka odcinków włoskiego serialu Ośmiornica. Pestki lub orzechy z miodem Na patelnię bez tłuszczu wrzuć po garści pestek dyni i słonecznika, możesz też dodać orzechy, migdały, co tylko lubisz i masz. Podpraż mieszając na nie za dużym ogniu, uważaj, żeby nie przypalić, pamiętając, że orzechy czy migdały będą się prażyć trochę dłużej niż gorące pestki. Orzechy wrzuć do miseczki i dodaj 1 łyżkę miodu. Szybko wymieszaj, żeby miód dobrze wszystko obtoczył. Gotowe!
Jeśli masz ochotę na coś słonego, do prażonych pestek, orzechów zamiast miodu dodaj na patelnię troszkę masła i soli. Dobrze wymieszaj.
ZRÓB TO DLA INNYCH Altruista kuchenny chciałby nakarmić dużo ludzi. Ale nie zawsze w studenckiej kieszeni znajdą się na to pieniądze. Niech nie będzie to jednak wymówką. Tanimi produktami – ziemniakami, marchewkami, burakami, kapustą – można nakarmić tłumy, choć sporo altruistycznej cierpliwości wymagać będzie krojenie, szatkowanie i stanie nad garnkami. Ale inni z pewnością to docenią, a może się nawet kiedyś odwdzięczą. Szalona sałatka z kapusty dla 8-10 osób 1 średnia główka białej kapusty; 2 paczki tzw. zupki chińskiej; 1 cebula + 1 łyżka masła; 1 szklanka ziaren słonecznika; Sos: 4 łyżki cukru; ⅔ szklanki oleju (można też dać mniej, np.: ½ szklanki); 6 łyżek octu winnego lub balsamicznego; przyprawy z zupek chińskich i po 1 łyżeczce soli i pieprzu.
Kapustę pokrój drobno, jak na surówkę. Wrzuć do sporej miski. Dodaj mocno połamany makaron z zupek chińskich. Ziarno słonecznika wrzuć na patelnię bez tłuszczu i praż delikatnie od czasu do czasu mieszając i uważając, żeby się nie przypaliły. Dodaj do kapusty. Na tej samej patelni podsmaż na maśle drobno pokrojoną cebulę i dorzuć do kapusty. Składniki sosu wymieszaj w osobnym naczyniu, wlej do reszty i dobrze wymieszaj. Sałatka potrzebuje kilku godzin na przegryzienie się.
Barszcz z Rostowa (oryginalny rosyjski przepis od przyjaciółki, która mieszkała kilka lat w Rostowie nad Donem) dla 4-5 głodnych osób 1-2 duże cebule + łyżka masła lub oleju; 3 łyżki koncentratu pomidorowego; 3-4 marchewki starte na dużych oczkach lub pokrojone w plasterki; 2-3 buraki pokrojone w plasterki lub kostkę; ¼ główki kapusty drobno poszatkowanej; 3-4 ziemniaki pokrojone w kostkę; 2 listki laurowe, 3 ziarna ziela angielskiego, 3-4 goździki, sól, pieprz i ewentualnie odrobina cukru. Dodatki: natka pietruszki i majonez, śmietana lub jogurt.
Drobno pokrojoną cebulę podsmaż na tłuszczu w dużym garnku o grubym dnie lub na patelni, jeśli takiego garnka nie masz. Po 1-2 min. dodaj koncentrat pomidorowy i smaż chwilę dalej z cebulą. Jeśli zacznie się przypalać, dodaj trochę wody. Przełóż do garnka, jeśli smażyły się na patelni.
Do garnka wrzuć marchewkę i zalej taką ilością wody, żeby była przykryta. Dodaj przyprawy i gotuj ok. 5 minut. Potem dodaj buraki, kapustę i wodę w takiej ilości, żeby znów warzywa były przykryte. Gotuj ok. 10 minut i dorzuć ziemniaki, uzupełnij wodę, jeśli trzeba. Gotuj dalsze 20 minut, aż ziemniaki będą miękkie. Chwilę przed końcem gotowania wrzuć pokrojoną natkę pietruszki. Gdy zupa już będzie na talerzach, dodaj po łyżce majonezu – nadaje niepowtarzalny smak, ewentualnie śmietanę lub jogurt. Wariacje na temat: Do zupy można wrzucić kawałki gotowanego mięsa kurczaka, trochę podsmażonej kiełbasy lub boczku, a zamiast części wody dać rosół lub zakwas buraczany. Pokusa Janssona (przepis ze strony ambasady Szwecji w Polsce) dla 4-5 osób
8 średniej wielkości ziemniaków; 1 duża cebula; 1 puszka/słoiczek anchois, najlepiej o smaku korzennym (125g); 2-3 łyżki masła; 200-300 ml śmietanki 30%; 5-6 łyżek tartej bułki.
Obrane ziemniaki pokrój w cienkie plasterki, jak na wąskie frytki. Pokrój cebulę w cienkie półplasterki. Wysmaruj tłuszczem żaroodporne naczynie (ewentualnie blaszkę) i włóż do niego połowę porcji ziemniaków. Na nich rozłóż plastry cebuli i drobno posiekane filety anchois. Przykryj to resztą ziemniaków. Śmietankę wymieszaj z sosem z puszki anchois i polej potrawę. Posyp tartą bułką i rozłóż na wierzchu małe cząstki masła. Piecz w piekarniku nagrzanym do 220⁰C (z termoobiegiem 200⁰C) przez około 50-60 minut, aż ziemniaki będą miękkie i mocno przyrumienione. Dobrej zabawy przy gotowaniu i dla siebie, i dla innych. MAŁGORZATA SERKOWSKA
www.podprad.pl | 17
Więźniowie falowca
Miasto jest pełne ograniczeń. Nie pozwala starszym na komfortowe życie, wykluczeni są też niepełnosprawni.
G
dańsk. Z jednej strony morze, z drugiej rozwijająca się metropolia z biznesowymi wieżowcami. Gdzieś w środku rozpościerają się falowce – ciągnące się nawet przez kilometr bloki, w których mieszka ponad 7200 osób. Większość z nich to ludzie starsi. W Gdańsku mówią o nich z nutą sarkazmu, że to prezent od Rosjan. – Kiedyś nikt nie patrzył na to, jakie dostanie mieszkanie – mówi pani Grażyna, która do Gdańska przeprowadziła się w latach sześćdziesiątych. – Składało się podanie i czekało kilka lat. Wielu ludzi ze wsi, którzy dostali tu pracę w stoczni, mieszkało najpierw kątem u rodziny. Wszystko cieszyło, nawet krzywe ściany, ale nikt i tak nie zwracał na to uwagi. Mieszkanie było ciasne, ale własne – dodaje. Zamknięty świat Dzisiejsze blokowisko nie przypomina już amerykańskiego snu z lat siedemdziesiątych. Czas między blokami stanął w miejscu, zielone podwórza świecą pustkami, ulice pełne są ludzi idących tylko po zakupy. Wzrasta za to ruch samochodowy i korki w kierunku Śródmieścia. Młodzi ludzie, którzy wprowadzili się tu w ostatnich latach przyznają, że stąd wszędzie jest blisko, ale nie ma tu za wiele rozrywek. – Mam wrażenie, że pomimo ogromnej ilości ludzi, nikt się tu nie zna. Nie ma relacji społecznych, na ulicy nie mówi się sąsiadom dzień dobry, nikt się z nikim nie spotyka, bo i nie ma za bardzo gdzie – twierdzi Maciej, student, który w falowcu mieszka od roku.
Walka o nowe Problemy i potencjał ulicy zauważyła także dr Gabriela Rembarz z Wydziału Architektury PG. W cyklu zajęć poświęconych temu terenowi zorganizowane zostały pierwsze spotkania partycypacyjne z mieszkańcami. Frekwencja, chociaż niska, pozwoliła w końcu usłyszeć głos ludzi, którzy utknęli w niezmiennie trwających falowcach. Większość z nich to osoby starsze i pozornie nieskłonne do zmian, ale potrzebujące przecież poprawy komfortu życia. – Musimy walczyć o każde boisko, o każdą piaskownicę – mówiła na spotkaniu mieszkanka Przymorza. – Zamiast modernizować przestrzeń, tworzyć miejsca dla ludzi, na każdym wolnym 18 |www.podprad.pl
terenie wyrasta nowy wieżowiec. Niedługo będziemy żyli jak w klatce.
Na ulicy nie mówi się sąsiadom dzień dobry
Pokonać przeszkody Odległość pomiędzy pierwszym falowcem a ostatnim wynosi równowartość trzech długości śródmiejskiej ul. Długiej w Gdańsku. Dla większości starszych osób jest to dystans nie do pokonania. – Ja nie narzekam, do sklepu mam kawałek, biorę wózek i zawsze jakoś dojdę. Gorzej, jak ktoś nie jest już taki sprawny. Trzeba zejść po schodach, a na przystanek jest kawałek – mieszkanka falowca przyznaje, że czasem nawet codzienne sprawunki sprawiają kłopot. – W starości najgorsza jest samotność. Jak człowiek siedzi sam, to gnuśnieje i nic mu się nie chce. Wtedy nie ma sensu żyć. Tak się wydaje, że na emeryturze jest dużo czasu, a co z tym czasem robić, jak ciało już nie jest takie sprawne i człowiek robi się zmęczony jak pójdzie do sklepu? – pyta kobieta.
Miasto, które ułatwi życie Mieszkańcy falowca nie są odosobnieni w swoich odczuciach i pragnieniach. Z podobnymi problemami boryka się większość dzielnic budowanych w okresie PRL-u. Małe, nieprzystosowane do niepełnosprawnych windy, strome, nierówne podejścia, wysokie krawężniki, brak ławek, zbyt duże odległości do usług. Ta niekończąca się lista utrudnień powinna być dziś przyczyną do rozważań na temat dostępności przestrzeni publicznych i komfortu życia w mieście osób o ograniczonej sprawności ruchowej. – Nie da się zaprojektować wszystkiego dla wszystkich. Różne grupy społeczne mają różne, czasem zupełnie sprzeczne potrzeby. Projektowanie uniwersalne próbuje jednak pogodzić jak najwięcej z nich – mówi Monika Bucała, członkini koła naukowego Projektowanie Uniwersalne działającego na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej. Prowadzi je dr Marek Wysocki, który jest pierwszym w Polsce miejskim ekpertem do spraw dostępności w Gdyni. To m.in. z jego inicjatywy w ostatnim czasie na ulicach pojawiły się tzw. przysiadaki – wysokie ławki
FOTO: PATRYCJA ŻOŁYNIAK
do przycupnięcia w najczęściej uczęszczanych miejscach. W ramach koła parę razy w roku organizowane są warsztaty, podczas których uczestnicy mogą wcielić się w osobę z niepełnosprawnościami i w taki sposób przemierzać miasto. – Polska jest nieprzyjazna dla osób z ograniczeniami. Wysokie krawężniki, popularna kostka brukowa, po której nie da się przejechać wózkiem, brak ławek, nieczytelne dla starszych osób rozkłady jazdy. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że ułatwienia dla niepełnosprawnych to nie tylko rampa przy wejściu do budynku – mówi Marek Wysocki.
Wykluczeni Uczestnicy warsztatów prawie zawsze zwracają uwagę na to, że poruszając się po mieście w roli osoby niepełnosprawnej doświadczają poczucia wykluczenia. – To nie jest tak, że w mieście nie ma osób starszych czy niepełnosprawnych. One po prostu nie wychodzą z domu. – Monika odpowiada na najpopularniejszy w mediach społecznościowych argument przeciwko udogodnieniom. – Wszyscy chcemy uczestniczyć w życiu społecznym, choćby w podstawowy sposób. Na sprawę dostępności należy spojrzeć bardzo egoistycznie – z niepełnosprawnością można się urodzić lub można jej dożyć, więc każdemu z nas przyjazne, dostępne miasto będzie kiedyś potrzebne – dodaje na zakończenie.
10 największych bloków w Polsce z okresu PRL-u 1. Superjednostka w Katowicach 2. Mrówkowiec we Wrocławiu 3. Falowiec w Gdańsku 4. Warszawski Jamnik 5. Pekin w Warszawie 6. Manhattan w Łodzi 7. Deska w Poznaniu 8. Kukurydze w Katowicach 9. Falowiec w Poznaniu 10. Falowce w Łodzi
Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄD Wszelkie prawa zastrzeżone www.podprad.pl
Więcej na: morizon.pl
KAROLINA ZORN
ADRES REDAKCJI: ul. Pilotów 19A/4, 80-460 Gdańsk tel./fax 58 710 82 54 redakcja@podprad.pl REDAKTOR NACZELNA Katarzyna Michałowska ZESPÓŁ REDAKCYJNY:
Paula Altmann, Karina Berk, Marcin Grzegorczyk, Lidia Karolewicz, Patrycja Oryl, Małgorzata Serkowska, Justyna Wujkowska, Anna Moczydłowska, Marta Chelińska, Karolina Olinkiewicz, Bożena Giszter, Helena Kaczmarek, Karolina Zorn KOREKTA: Patrycja Oryl, Marta Chelińska JEŚLI CHCESZ ZAANGAŻOWAĆ SIĘ W TWORZENIE GAZETY – NAPISZ: REDAKCJA@PODPRAD.PL ZAPYTANIE O REKLAMĘ: reklama@podprad.pl SKŁAD I PROJEKT OKŁADKI:
Magdalena Opido OKŁADKA:
Foto: Patrycja Żołyniak Modelki: Patrycja i Karina FOTO:
Jeśli fotografie nie są opisane, to pochodzą z portalu rf123.
IAKOŚ po raz trzeci! (Nie)pełnosprawność Zapraszamy do wzięcia udziału w konkursie filmowym na krótki film dokumentalny [Nie]pełnosprawność, opowiadający historię pracującej osoby niepełnosprawnej/z niepełnosprawnością. Do udziału zapraszamy wszystkich, niezależnie od wieku, doświadczenia filmowego i umiejętności. Z radością przyjmujemy także filmy autobiograficzne. Jak i kiedy? Filmy można będzie zgłaszać przez platformę filmfreeway.com od 16 marca do 16 kwietnia 2018 r. Pierwsze trzy miejsca otrzymają nagrody rzeczowe o łącznej wartości przekraczającej 4000 zł. Więcej informacji na stronie wydarzenia: http://bit.ly/konkursdokumentalni
W Gdańsku w dniach 13-15 kwietnia 2018 roku odbędzie się III Interdyscyplinarna Akademicka Konferencja Ochrony Środowiska. Po raz kolejny organizują ją studenci Politechniki Gdańskiej z trzech wydziałów (Chemicznego, Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej oraz Inżynierii Lądowej i Środowiska) pod patronatem Prezydenta Miasta Gdańska i Rektora Politechniki Gdańskiej. Przy prezentowaniu wystąpień ustnych i posterów studenci z całego kraju będą dyskutować nad możliwościami wykorzystania osiągnięć swoich dziedzin w ochronie środowiska. Wydarzenie to pozwoli uczestnikom dowiedzieć się więcej o nowoczesnych rozwiązaniach, uzyskać opinie na temat swoich badań i nawiązać cenne kontakty międzyuczelniane. Więcej informacji na facebook’u: @konferencjaiakos lub na stronie: https://pg.edu.pl/iakos/
ODDZIAŁY W POLSCE: Kraków: Ewelina Banacka, ewelina.banacka@gmail.com; Poznań: Monika Stiller, mstiller@mt28.pl; Magazyn Studencki płyń POD PRĄD – Zrozumieć więcej. Wydawca: Fundacja Mt28 Uwzględniając potrzeby studentów, inspirujemy i informujemy, jak odnaleźć własną wartość, nadzieję, sens i cel w codzienności. Zapraszamy cię do naszego grona! www.podprad.pl | 19
Serdecznie zapraszamy na XV Sesję Naukową z cyklu „Wyzwania Zarządzania
Spotkania Podróżujących Kobiet po raz piąty w Gdańsku
Trzy dni opowieści o podróżach, rozmów w nieformalnej atmos-
ferze, praktycznych warsztatów i wydarzeń towarzyszących, m.in. wernisaż fotografii, bookcrossing książek podróżniczych, wycieczki po Gdańsku oraz konkursy – tak zapowiada się program piątej edycji TRAMPek - Spotkań Podróżujących Kobiet w Gdańsku, które odbędą się 20-22 kwietnia w Europejskim Centrum Solidarności oraz Tymczasem Cafe Bar.
Jest to jedyny w Polsce festiwal podróżniczy tworzony przez ko-
biety dla kobiet: dzielą się doświadczeniem, inspirują i swoim przykładem przekonują, że warto spełniać marzenia o podróżowaniu.
Więcej informacji na stronie: www.trampki.travel.pl
– Podróżowanie solo ciągle wzbudza wiele emocji i obaw – tłumaczy inicjatorka festiwalu Anita Demianowicz. – Chcemy dzięki dzieleniu się doświadczeniem z po-
dróży wyposażyć kobiety w wiedzę i umiejętności, które pozwolą na odważniejsze podejmowanie decyzji o samodzielnej podróży.
W programie tegorocznej edycji znalazły się praktyczne warsztaty, dotyczące
Jakością”, która jest cyklicznym projektem skierowanym do pasjonatów i entuzja-
stów jakości.
Konferencja odbędzie się w dniach 25 i 27 kwietnia 2018 roku na terenie kampu-
su UEK. Współorganizatorem tegorocznej Sesji Naukowej jest Polskie Towarzystwo
Towaroznawcze.
Konferencja, organizowana przez Koło Naukowe Zarządzania Jakością działające
przy Katedrze Zarządzania Jakością Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, obok wartościowych sesji referatowych stanowi forum dyskusyjne pomiędzy studentami
i pracownikami naukowymi oraz przedstawicielami świata biznesu i przemysłu. Dzięki udziałowi w tym projekcie uczestnicy mają możliwość poszerzenia swojej wiedzy
teoretycznej oraz poznania praktycznego podejścia wybitnych specjalistów do zagad-
nień związanych z dziedziną zarządzania jakością.
Konferencja WZJ 2018 to nie tylko możliwość poszerzenia swojej wiedzy w ramach zagadnień dotyczących jakości i przedyskutowania ich z autorami prezentacji, ale
również wspaniała okazja do poznania interesujących ludzi ze świata nauki i biznesu. Zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej WZJ: https://kamjobak.wixsite.com/wzj2018
m.in.: świadomego podróżowania, orientacji w terenie, planowania podróży, taniego latania, wspinaczki oraz fotografowania w drodze. W dniu prelekcji pojawią
się opowieści nie tylko o zmaganiach z morskim żywiołem, o wspinaczce wysokogórskiej, mieszkaniu w ciężkich warunkach surowych gór, poznawaniu tradycji
pradawnych ludów czy pracy na lodowej Antarktyce, ale także o możliwościach podróżowania z dzieckiem.
Partnerami wydarzenia są Miasto Gdańsk, Europejskie Centrum Solidarności oraz
Tymczasem Cafe Bar.
TRAMPki – Spotkania Podróżujących Kobiet, Gdańsk, 20-22 kwietnia 2018 r. Miejsca:
Europejskie Centrum Solidarności (pl. Solidarności 1),
Tymczasem Cafe Bar (ul. Tkacka 7/8) Szczegóły programu:
trampki.travel.pl oraz na https://www.facebook.com/trampki.travel/
#TakeTheChallenge
Na przełomie marca i kwietnia Stowarzyszenie Studentów BEST organizuje Konkurs Inżynierski EBEC Challenge Poland 2018.
Politechnika Gdańska, Warszawska, Łódzka, Wrocławska, Śląska oraz Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie; to właśnie na tych
uczelniach studenci 27 marca zmierzą się w teście eliminacyjnym, sprawdzając swoje umiejętności rozwiązywania zagadnień logicznych oraz radzenia sobie z problemami technicznymi.
Na tym etapie wyłonione zostaną drużyny, które rywalizować będą na Finałach Lokalnych 11 kwietnia w dwóch kategoriach: Case Study (podanie analitycznych rozwiązań danego
problemu) oraz Team Design (zbudowanie funkcjonującego w określony sposób mechanizmu, używając do tego jedynie podstawowych narzędzi, ograniczonej ilości materiałów i środków).
Dodatkowo podczas trzydniowego Finału Ogólnopolskiego w Krakowie odbędą się warsztaty, szkolenia i prezentacje firm dla uczestników konkursu.
Więcej informacji znaleźć można na stronie www.ebec.pl